Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Zamrodował Polaka za rozpętanie II wojny światowej.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 20, 21, 22  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:46, 04 Lis 2013    Temat postu:

Tajemnicze zniknięcie Polaka wyrzuconego z Holandii

Policja z Almelo w Holandii kupiła Polakowi bilet do Berlina i odwiozła 23-latka na stację. Od tej pory, nie wiadomo, co się z nim stało. Teraz polska ambasada w Hadze prosi o wyjaśnienia ws. wydalenia mężczyzny - czytamy na stronie RMF FM. Polak miał sprawiać w Holandii kłopoty, aż 66 razy okradał miejscowe sklepy.

Na jakiej podstawie formalno-prawnej holenderscy policjanci wsadzili 23-letniego Polaka do pociągu do Berlina? Odpowiedź na to pytanie chce poznać polska ambasada, tym bardziej, że każde wydalenie obywatela Unii Europejskiej z innego kraju Unii musi odbywać się z poszanowaniem prawa, a wydalonemu musi przysługiwać między innymi procedura odwoławcza.

Od momentu dowiezienia Polaka na stację, nie wiadomo, co się z nim stało.

Według Traktatu UE obywatela Wspólnoty z innego kraju UE można wydalić tylko w 4 przypadkach: jeżeli stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego, zagrożenie dla zdrowia lub moralności publicznej lub gdy stanowi zbyt duże obciążenie dla systemu socjalnego danego kraju.

Polscy dyplomaci czekają także na wyjaśnienie innej sprawy dot. zachowania holenderskiej policji. Trzy tygodnie temu mundurowi zastrzelili 22-letniego Polaka, pochodzącego z województwa kujawsko-pomorskiego. Wcześniej mężczyzna miał grozić przechodniowi a później funkcjonariuszom nożem. Polska ambasada domaga się wyjaśnień, czy postępowanie policji było absolutnie konieczne i czy nie przekroczyli oni swoich uprawnień.

Jak poinformowały holenderskie media, wszystko zaczęło się od awantury wywołanej przez Polaka. Mężczyzna miał poprosić o ogień jednego z przechodniów; gdy ten odpowiedział, że nie ma zapalniczki, 22-latek rzucił się w pościg za nim. Według relacji, wtargnął do ogródka jego domu i groził mu nożem. Na miejsce przyjechała policja. Gdy Polak zaczął grozić nożem także funkcjonariuszem - ci zdecydowali się otworzyć ogień.

Mężczyzna zmarł w szpitalu na skutek odniesionych ran.

....

Znowu super !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:39, 10 Lis 2013    Temat postu:

Wielka Brytania: "zaplanowany atak" na Polaków, 21-latek nie żyje

Nieznany sprawca zabił jednego Polaka, a drugiego poważnie ranił. Do strzelaniny doszło w Leeds. Policja twierdzi, że był to "zaplanowany atak".

Do tragedii doszło w miniony piątek ok. godz. 17:30, kiedy nieznany sprawca - bądź sprawcy - zaczął strzelać do grupki Polaków, którzy stali przed domem przy Blue Hill Crescent (Wortley).

21-latek zginął na miejscu, a drugi, 31-letni mężczyzna, trafił do szpitala. Lekarze określają jego stan jako stabilny - donosi serwis yorkshireeveningpost.co.uk.

Zdaniem funkcjonariuszy, wiele wskazuje na to, że atak nie był przypadkowy. - Postępowanie nadal jest na wszesnym etapie, ale mamy coraz mniej wątpliwości, że działanie było zaplanowane i wymierzone w konkretne osoby - poinformował Simon Beldon z policji w West Yorkshire. Dodał, że zdarzenie traktowane jest jako morderstwo.

Wciąż nie udało się schwytać sprawcy lub sprawców. Policja wszczęła śledztwo i koncentruje się na zabezpieczaniu śladów oraz przesłuchiwaniu świadków.

Poza tym, zaapelowano do okolicznych mieszkańców o wszelkie informacje, które pomogą ustalić, co dokładnie wydarzyło się przy Blue Hill Crescent. - Każdy, nawet najmniejszy szczegół może się okazać kluczowy dla wyjaśnienia sprawy - oświadczył Beldon.

....

Masakra !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 23:14, 15 Lis 2013    Temat postu:

Polscy robotnicy, którzy budowali dom znanego duńskiego małżeństwa czują się oszukani .

Duńska para celebrytów wystąpiła w serialu dokumentalnym o realizacji marzeń związanych z posiadaniem nowego domu. Tymczasem robotnicy z Polski, pracujący w firmie budowlanej celebryty, twierdzą, że zostali oszukani m.in. na pensjach i czasie pracy.

Sprawę ujawnił portal informacyjny najsilniejszej duńskiej organizacji związkowej 3F. Do związkowców zgłosili się Polacy twierdzący, że znany duński przedsiębiorca budowlany Nicolai Gohs Miehe-Renard wielokrotnie ich oszukiwał. Przedstawiciel kopenhaskiej śmietanki, w mediach przedstawiany jako znany biznesmen, wspaniały mąż sławnej żony i znawca dobrego stylu, miał oszukiwać Polaków na pensji, czasie pracy, a także zastraszać ich, gdy domagali się swoich praw – donosi portal „avisen.dk”. Wszystko prawie na oczach kamer.

"By ludzie dobrze się czuli"

"Przedmioty powinny mieć duszę i patynę, ale fascynują mnie również rzeczy nowe. W istocie nie jestem dobra w tworzeniu jednolitych stylizacji. Tak samo jest z moimi ubraniami. Wczoraj nosiłam garsonkę, a dzisiaj mam na sobie kowbojki i kalosze w pluszowe misie. Mój nastrój decyduje o wszystkim. Najważniejsze, że ludzie czują się dobrze odwiedzając nasz dom" - to słowa Camilli Gohs Miehe-Renard na temat nowego domu, wypowiedziane dla ekskluzywnego magazynu wnętrzarskiego "Bolig Magasinet". Miehe-Renard pochodzi ze znanej w Danii artystycznej rodziny, jest córką aktora, siostrzenicą dziennikarki i pisarki. Była znana jeszcze zanim zaczęła pracować jako prezenterka telewizyjna, dziennikarka i w końcu producentka w firmie robiącej seriale dokumentalne dla telewizji. Piękna i elegancka celebrytka oraz jej mąż – przedsiębiorca budowlany stojący za budową oraz renowacją najdroższych willi w okolicach duńskiej stolicy – to para chętnie opisywana przez miejscowe media plotkarskie.

Oboje wystąpili w serialu dokumentalnym "Store boligdrømme" opowiadającym o rodzinach spełniających marzenia o nowym domu. Odkąd państwo Gohs Miehe-Renard stali się twarzami serialu, media zaczęły ich traktować jak ekspertów od dobrego stylu w dziedzinie wnętrz.

Wymówki, wykręty i cisza

- Za każdym razem, gdy chciałem z Nicolaiem przedyskutować sprawę moich zarobków, dlaczego nie dostaję pieniędzy za wszystkie przepracowane godziny, on się wykręcał – powiedział w gazecie związkowej "Fagbladet 3F" 55-letni Andrzej Raśniewski. – Wmawiał mi na przykład, że pracuje za wolno - dodał.

W porozumieniu ze związkiem zawodowym kilku Polaków zatrudnionych w firmie celebryty nagrało szefa, bo chcieli mieć dowód na fałszowanie tabel czasu pracy i nakłanianie pracowników do oszustwa mającego na celu stworzenie wrażenia, iż przepisy nie są łamane. Jedną z nieuczciwych praktyk miało być zamienianie tygodni pracy Polaków na „urlop”, tak, aby nie przekroczyć tygodniowego limitu godzin. W rezultacie Polacy zarabiali nie więcej niż 50 duńskich koron za godzinę, czyli nawet trzy razy mniej niż określone przez prawo stawki.

W rozmowie z organizacją związkową 3F Nicolai Gohs Miehe-Renards wszystkiemu zaprzeczył.

- Jak już tłumaczyłem na polubownym spotkaniu negocjacyjnym, mówię słabo po polsku – napisał w mailu do 3F pracodawca Polaków. – Jeśli jakieś słowa zostały użyte niewłaściwie, to nie jest kwestia prawna, tylko kwestia mojego ograniczonego polskiego.

Kamera! Akcja!

Zestawienie medialnego wizerunku sławnej duńskiej pary i relacji Polaków czujących, że zostali oszukani przez firmę należącą do Nicolaia Gohs Miehe-Renarda jest szokujące dla samych Duńczyków. W mediach, a szczególnie serialu „Store boligdrømme” Camilla i Nicolai to piękne małżeństwo zatroskane ogromem pracy w ich wielkim, nowym domu.

W rzeczywistości, jak twierdzą wykorzystywani pracownicy z Polski, państwo Gohs Miehe-Renard nie narobili się przy budowie nowego miłosnego gniazdka. Wielu rzemieślników w rozmowach z organizacją związkową opisało serial nadawany przez duński program TV2 jako lukrowane oszustwo. Piękne detale powstawały rękami Polaków, a gdy pojawiały się kamery, rzemieślnicy byli wyganiani.

Lepiej w Polsce?

Za pierwszym artykułem w „Fagbladet 3F” poszły kolejne. Okazało się, iż nieuczciwie opłacani pracownicy z Polski zatrudnieni przez firmę celebryty mieli udział w powstaniu ponad 20 ekskluzywnych budynków należących do milionerów. Na liście osób, które świadomie lub nieświadomie korzystały z pracy wykorzystywanych Polaków są znane osoby.

Duńska organizacja związkowa jest znana z tego, że o prawa poszkodowanych pracowników potrafi walczyć bezpardonowo przez długie miesiące, przechodząc kolejne szczeble prawne. Bohater reportażu związkowej gazety Andrzej Raśniewski wrócił do Polski, bowiem jak pisze „Fagbladet 3F”, musiał się zająć chorą żoną. Podobno znalazł w kraju pracę.

Specjalnie dla WP.PL Sylwia Skorstad

...

Wasz kochany zachod ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:55, 17 Lis 2013    Temat postu:

Sonia Grodek | Goniec Polski

Co tydzień na Wyspach znika pięcioro Polaków

Jadą po lepsze życie i... przepadają jak kamień w wodę. Co roku, kilkuset Polaków znika na terenie Unii Europejskiej. Nie każdego udaje się odnaleźć.

W 2011 roku, z którego fundacja Itaka udostępnia ostatnie dane, na terenie Unii Europejskiej zaginęło prawie 300 osób z Polski, z czego 73 w Anglii. Zapoznając się z takimi statystykami, pojawia się pytanie: jak można "zaginąć"?

Szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy na zachód jedziemy "na dowód", mamy dostęp do Internetu i telefonów komórkowych, a wrócić można choćby tanimi liniami za kilkadziesiąt złotych.

Według fundacji Itaka, problemy zaczynają się od źle przygotowanego wyjazdu. Wierzymy, że bez znajomości języka obcego zarobimy kokosy i oddajemy się w ręce nieuczciwych pośredników lub jedziemy "w ciemno", licząc na łut szczęścia. Na miejscu zostajemy bez pieniędzy i perspektyw, co rodzi kolejne problemy.

– Wielu Polaków, wstydząc się porażki, którą ponieśli za granicą, urywa kontakt z rodziną, pada ofiarą handlu ludźmi, łamie prawo. Zdarza się, że stają się bezdomni – tłumaczy Joanna Gogolińska z Itaki.

Życie kloszarda nie takie słodkie

Najwięcej o takim życiu możemy się dowiedzieć od osób, które szczęśliwie wróciły do Polski. Jedną z nich jest 24-letni Krzysiek, który nie chce wyjawić nazwiska. Pojechał do Anglii kilka lat temu z kolegą, bo był przekonany, że banalnie prosto jest dostać pracę, choćby na farmie owoców. – Wydawało nam się, że nie musimy zgłaszać się do agencji z Polski, bo jesteśmy lepsi niż większość osób, które szukają pracy miesiącami. W końcu znamy angielski, jesteśmy młodzi... Myśleliśmy, że świetnie się orientujemy w zagranicznych realiach – opowiada szczerze.

Na miejscu długo błądzili od farmy do farmy, a pieniądze się kończyły. W końcu zatrudnili się na plantacji szparagów, ale bardzo niskie wynagrodzenie i ciężka praca, w połączeniu z mieszkaniem z kilkoma obcymi osobami w jednym baraku sprawiły, że postanowili poszukać szczęścia w Londynie. – Zbieraliśmy pieniądze na ulicy, spaliśmy w hostelach, w parku lub u przygodnie poznanych znajomych - wspomina.

Okazało się, że śpiewanie na chodniku to wcale nie jest aż tak przyjemne zajęcie. Właściwie z nudów pojawiły się narkotyki, a jak są narkotyki, to potrzeba więcej pieniędzy. - Zaczęliśmy okradać domy – mówi Krzysiek. Tak minęło mu upojne lato. Gdy zaczęło się robić zimno, Krzysiek zdał sobie sprawę, że nie może ćpać i spać na ławce całą zimę i że życie na obczyźnie trochę wymknęło mu się spod kontroli. – Naprawdę miałem więcej szczęścia niż rozumu – podsumowuje po czasie.

– Nie miałem nawet za co wrócić do domu, więc dojechałem na gapę nad morze, stanąłem przy wejściu na prom na angielskim wybrzeżu i prosiłem o podwózkę. Na szczęście spotkałem Czechów, z którymi pokonałem większość drogi, a potem złapałem autostop do Warszawy.

Od wina zapomnieli jak mają na imię

Dziś Krzysiek pracuje jako telemarketer w Warszawie i nie wybiera się już za granicę. Nie żałuje swoich doświadczeń, ale ma świadomość, że niewiele brakowało, a to on byłby tym zaginionym. – Uratowało mnie w zasadzie tylko to, że byłem młody i za bardzo się nie martwiłem, no i znałem angielski. Jasne, głupio mi było wrócić do rodziców po paru miesiącach z niczym, ale nie chciałem skończyć jak rodacy, którzy leżą pijani na dworcu, nie potrafią po angielsku nawet się przedstawić i zapomnieli od taniego wina jak mają na imię. A do tego było blisko - mówi.

W 2011 roku odnalazło się 61 z 73 zaginionych w Anglii Polaków. Co roku więc kilkanaście osób przepada na stałe. Polacy, którzy wyjechali za granicę to 20 proc. wszystkich osób poszukiwanych przez fundację Itaka. Gdzie są teraz? Ci, którzy żyją, najczęściej – na ulicy. Jedni wstydzą się wrócić brudni i biedni do rodziny, inni nawet nie mają pomysłu jak to zrobić bez środków, choćby na telefon do domu. Tak jak opisywał to Krzysiek, wielu rodaków ucieka się więc do wegetacji, przetykanej co najwyżej pracą dorywczą.

Jedzą szczury, żyją w namiocie

Przykłady takich historii opisywanych w brytyjskich i polskich mediach można mnożyć. "Daily Mail" alarmował o koczowisku bezdomnych z Polski, którzy spali w namiotach w Lincoln w środkowej Anglii, bo nie było ich stać nawet na bilet do Londynu, by w konsulacie wyrobić zagubiony dowód. "Wysokie obcasy" pisały z kolei o naszych rodakach, którzy w londyńskich zaułkach pieką szczury i gołębie, a także polują w parkach na dzikie kaczki.

Megan Stewart, z organizacji pomagającej bezdomnym Thames Reach, wyznała w "The Guardian", że Polacy gotujący w garnku szczury w swoim koczowisku to najgorsze, co widziała przez 30 lat pracy. Londyńskie szczury są przy tym regularnie karmione trutką, więc zjedzenie takiego gryzonia może się skończyć – i często kończy – tragicznie. Osoba po skosztowaniu takiego przysmaku wstydzi się pójść do szpitala, a tym bardziej wrócić chora i bezdomna do domu.

Według fundacji "Barka", która stara się pomagać bezdomnym rodakom, bez żadnego źródła utrzymania na ulicy żyje w Anglii ok. 2-4 tysiące Polaków, a już co dziesiąty angielski bezdomny przyjechał znad Wisły. Z tego powodu doradca burmistrza Londynu stwierdził w marcu, że za losy bezdomnych z innych krajów, nie będzie dłużej odpowiadał rząd Wielkiej Brytanii. "Barka" boryka się więc z problemami finansowymi. Władze Londynu wycofują się z pomocy dla organizacji, której udało się odesłać do Polski już prawie 3 tysiące osób, a na rząd Polski nie ma co liczyć.

NN znad Wisły

W jeszcze gorszej sytuacji niż bezdomni, którzy mogą liczyć na pomoc "Barki" są ci, którzy weszli na ścieżkę przestępczości lub padli jej ofiarą. Często takie osoby odnajdują się po latach, z dala od miejsca zamieszkania jako NN i tylko przypadek decyduje o tym czy rodzina kiedykolwiek dowie się o ich zgonie.

Tak było np. w przypadku 27-letniego Andrzeja K., który został porwany w 2010 roku w Londynie i odnalazł się martwy 10. miesięcy później w centralnej Anglii. Z opublikowanej, przez Scotland Yard, listy 17. najbardziej poszukiwanych przestępców zza granicy, ukrywających się na Wyspach, 8. to Polacy.

Niewesoło wygląda też sytuacja kobiet, które skusiła wizja wysokich zarobków jako "escort" lub striptizerka. Część z nich przyjechała do innej pracy, ale gdy okazało się, że nie jest o nią tak łatwo, wybrały karierę w sex biznesie. Zdarza się, że ze wstydu odcinają się od rodziny i ślad po nich ginie. Inne, pobite i wykończone trafiają na ulicę lub jadą do innych, nie tylko europejskich krajów (nie zawsze z własnej inicjatywy), by dalej szukać szczęścia.

Wstyd gorszy niż sama bezdomność

Jednak wbrew pozorom sytuacja osób, które znalazły się na ulicy, nie jest aż tak tragiczna. Zwykle to wstyd, żal czy przerażenie nie pozwalają zdesperowanym Polakom realnie ocenić sytuacji, a przecież często istnieją dla nich drogi ratunku. Szczególnie, jeśli wyciągniemy do nich rękę. Jeśli codziennie mijamy bezdomnego, który mówi po polsku, warto zapytać czy nie potrzebuje pomocy. Często takie osoby nawet nie wiedzą, gdzie jest konsulat i co mogą w nim uzyskać, niekiedy poddały się i nie umieją już szukać pomocy.

Czasem wystarczy tylko podać takiej osobie numer do fundacji Itaka lub skontaktować się z jej rodziną, która będzie wdzięczna za jakikolwiek sygnał od krewnego. Osoby zajmujące się pomocą bezdomnym radzą, by pomagać wtedy, gdy możemy umożliwić komuś lepsze życie. A więc warto dawać jedzenie, zatrudnienie (choćby dorywcze) czy kupić bilet lotniczy, ale nie dawać pieniędzy, czy alkoholu, które mogą pogorszyć sytuację. Najlepiej jest zgłosić się do polonijnej organizacji, takiej jak „Barka”, która bezpośrednio pomaga potrzebującym tego Polakom.

Sprawdzać pośredników

A jak uchronić się przed kłopotami za granicą? Przede wszystkim, jechać do kraju, którego język zna się co najmniej w stopniu komunikatywnym. Części rodaków Anglia jawi się jako eldorado, w którym praca czeka na każdego, podczas gdy w rzeczywistości konkurencja jest bardzo duża. Zanim więc wybierzemy się do pracy "w ciemno", warto przypomnieć sobie, jak traktowani są na polskiej ulicy np. Romowie, którzy chcą uzyskać pracę, a nie znają języka i polskich realiów. Jest im bardzo ciężko i nikt nie traktuje ich poważnie – tak samo będzie z Polakiem, który ledwo "duka" w obcym języku swoje imię.

Druga uwaga dotyczy pośredników. Obecnie łatwo jest "prześwietlić" każdą firmę, wystarczy sprawdzić opinie o niej w Internecie, np. na stronie www.pracawunii.fora.pl. Każdy polski pośrednik musi też być zarejestrowany na stronie [link widoczny dla zalogowanych]

Poradnik "Co trzeba wiedzieć, aby bezpiecznie wyjechać do pracy za granicę?" jest dostępny na stronie internetowej [link widoczny dla zalogowanych] a Itaka ma portal bezpiecznapraca.eu, na którym są wszystkie wskazówki potrzebne do bezpiecznego wyjazdu. Dobrze jest też zabezpieczyć sobie finansowo pobyt (np. rezerwacja hostelu na pierwszy tydzień) i powrót, np. poprzez kupno otwartego biletu lotniczego. Przykładowo – w Wizzair można za 40 zł dodatkowej opłaty dowolnie zmieniać datę powrotu.

Koniecznie dajmy też znać rodzinie, dokąd dokładnie wyjeżdżamy i zanotujmy adresy znajomych, a nawet polskich sklepów, parafii czy klubów w okolicy. W przeciwnym razie może nas spotkać los Polaka, który kilka miesięcy temu zamieścił na jednym z portali polonijnych takie ogłoszenie: "Witam, w UK jestem już drugi tydzień, nie mam pracy, mieszkania, przez to nie mam nawet konta w banku, a bez konta nigdzie mnie nie chcą przyjąć. Proszę o pomoc, nie mam gdzie wracać, mam 3 funty, nie mam co jeść i nie wiem co robić, mam 20 lat, podejmę każdą pracę".

Konsul, La Strada, hostele

Co zrobić, jeśli znaleźliśmy się w podobnej sytuacji? Po pierwsze, skontaktować się z konsulatem RP w Londynie, mieszczącym się przy 73 New Cavendish Street. Pod adresem [link widoczny dla zalogowanych] można zgłosić nieszczęśliwy wypadek, zatrzymanie, kradzież dokumentów lub inne kłopoty – poradę można uzyskać telefonicznie lub na miejscu. Konsul może np. założyć pieniądze za powrót do kraju. Pomocy kobietom, które padły ofiarą handlu ludźmi lub są zmuszone do prostytucji, udziela La Strada pod numerem +48 22 628 99 99.

Na stronie [link widoczny dla zalogowanych] można natomiast znaleźć organizacje, które pomogą w znalezieniu mieszkania, pożywienia czy udzielą kredytu, by wyjść z najgorszej opresji. Pod numerem 0808 800 4444 w godzinach 8:00-20:00 można znaleźć informacje o noclegu lub poradę. Informacje udzielane są głównie po angielsku, ale warto pytać o tłumacza. Poza tym, warto zgłosić się do "Barki", która działa w Londynie. Informacje o adresach można znaleźć na stronie [link widoczny dla zalogowanych] lub pod numerem 020 7357 6479.

Organizacja ma wiele przykładów udanej pomocy ludziom, którzy kiedyś żyli na ulicy, a dziś zarabiają na swoje utrzymanie i coraz lepiej radzą sobie w Anglii. Poza tym nie każdy wie, że w Londynie istnieją hostele, kosztujące nawet od 4,50 funta za noc. Jednym z nich jest np. "639" przy 639 Harrow Road w dzielnicy Kensal Green.

Skontaktują się z rodziną

Dla osób, które wstydzą lub obawiają się skontaktować z rodziną, Itaka ma całodobową infolinię (0801 24 70 70), dzięki której skontaktuje się z krewnymi w naszym imieniu. Powrót do domu z nieudanego wyjazdu bywa traumatycznym doświadczeniem, ale organizacja nie tylko pomaga w samym dostaniu się na miejsce, ale też w adaptacji do polskich warunków.

Ma poradnię psychologiczną, a nawet poradnię dla rodzin, które z powodu zaginięcia krewnego (np. żywiciela rodziny) znalazły się w trudnej sytuacji materialnej. Warto też zapytać napotkanych w Anglii Polaków lub policję o adresy najbliższych organizacji polonijnych. Często klub, parafia czy sklep mogą udzielić choćby doraźnej pomocy. Zapytanie o nią nic nie kosztuje, a samotność na ulicy należy do jednych z bardziej przygnębiających doświadczeń.

A co może zrobić rodzina zaginionego? Ambasada Polski w Londynie radzi na swojej stronie: "W tego rodzaju przypadkach należy zgłosić zaginięcie osoby w najbliższej jednostce policji w Polsce, właściwej zgodnie z ostatnim miejscem pobytu zaginionego. Policja za pośrednictwem Interpolu może podjąć poszukiwania takiej osoby". Wydział konsularny Ambasady RP w Londynie nie ma możliwości samodzielnego prowadzenia poszukiwań na terytorium Wielkiej Brytanii. Dodatkowe informacje w sprawach osób zaginionych są dostępne pod adresem zaginieni.pl.

...

Co wy z siebie robicie .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:39, 27 Lis 2013    Temat postu:

Cameron: otwarcie rynku pracy dla nowych państw UE było "karygodne"

"Karygodnym niedopełnieniem obowiązków" nazwał brytyjski premier David Cameron decyzję z 2004 roku, kiedy to rząd Partii Pracy otworzył bez ograniczeń rynek pracy dla przybyszów z nowych państw UE. Efektem był wtedy przyjazd m.in. kilkuset tysięcy Polaków.

Ocenę taką premier wyraził odpowiadając w Izbie Gmin na pytanie jednego z posłów.

"Swobodny przepływ siły roboczej w ramach Unii Europejskiej niewątpliwie ma pewne zalety, ale kontrola powinna być utrzymana w okresie przejściowym. Nasz rząd wydłużył ją wobec Bułgarów i Rumunów do siedmiu lat z pięciu, ale nadal nie mogę wyjść ze zdumienia, dlaczego w 2004 roku rząd Partii Pracy zdecydował o jej zupełnym zniesieniu" - mówił Cameron. "Laburzyści przewidywali, że do pracy w Wielkiej Brytanii przyjedzie 14 tysięcy Polaków, a przyjechało ponad 700 tysięcy. To karygodne niedopełnienie obowiązków przez rząd Partii Pracy" - dodał.

Bezwarunkowe otwarcie rynku pracy przez rząd Tony'ego Blaira, choć uznawane za korzystne dla gospodarki brytyjskiej, jest ostatnio coraz częściej krytykowane przez polityków obu głównych partii. Były minister spraw wewnętrznych, a potem zagranicznych w gabinetach Blaira Jack Straw nazwał je "spektakularnym błędem".

Ambasador Wielkiej Brytanii w Warszawie w latach 2003-07 Charles Crawford w artykule w środowym "Daily Mail" napisał, że polski minister spraw wewnętrznych - którego nie wymienia z nazwiska - sądził, że za decyzją bezwarunkowego otwarcia brytyjskiego rynku pracy dla Polaków krył się jakiś podstęp.

Cameron napisał w środowym "Financial Times", że rezygnacja z wprowadzenia wobec Polaków i innych "nowych" obywateli UE przejściowych ograniczeń w dostępie do rynku pracy była "ogromnym błędem". Unijne prawo dopuszcza możliwość wprowadzenia takich ograniczeń na okres maksymalnie 7 lat.

Pojawiająca się w ostatnim czasie w Partii Konserwatywnej ostra retoryka antyimigracyjna tłumaczona jest po części obawami przed dużym napływem pracowników z Bułgarii i Rumunii po 1 stycznia 2014 r., gdy ograniczenia wobec nich wygasają, a po części - rosnącą popularnością eurosceptycznej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP).

...

Tak to skandal ! Wzmocnic demograficznie kraj ktory tyle zla innym narodom uczynil ! Najlepszymi kadrami ! ZBRODNIARZE ! W ogole ci co doprowadzili do wejscia Polski do UE powinni stanac przed trybunalem karnym .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:38, 10 Gru 2013    Temat postu:

Pokłócili się z sąsiadami, niemieckie władze odebrały im dzieci

Rodzice i dzieci, rozdzieleni od pół roku - widują się raz w tygodniu. Młoda rodzina z Piły wyjechała do Berlina w poszukiwaniu pracy. Po awanturze z sąsiadami w ich mieszkaniu pojawili się urzędnicy niemieckiego biura do spraw młodzieży - Jugendamt. Trzech synów zabrali do schroniska, a rodzicom zezwolili na widzenie raz w tygodniu i rozmowę tylko po niemiecku. Niemiecki sąd ma zdecydować o losie dzieci w przyszłym tygodniu.

....

I znow tracicie dzieci !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:38, 13 Gru 2013    Temat postu:

Polakom studiującym w UK odebrano pomoc finansową

Niezrozumiałe posunięcie brytyjskiej organizacji pomocowej. Polakom studiującym w UK, wspomaganym finansowo przez Student Finance Company, odebrano wszelką pomoc finansową w trakcie semestru, bez żadnego wyjaśnienia. Żacy już zwrócili się z prośbą o pomoc do polskich dyplomatów.

Polskim studentom uczącym się na Wyspach sprawiono na święta bardzo niemiłą niespodziankę. Jak donoszą nasi czytelnicy, wszelka pomoc finansowa, w tym stypendia i dodatki socjalne – została wstrzymana w środku semestru. Co ciekawe, kroki te najprawdopodobniej nie dotyczą wszystkich obcokrajowców studiujących na Wyspach, a wyłącznie polskich żaków.

Studenci zaapelowali o pomoc do polskiego ambasadora w Londynie oraz ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. „Prosimy o natychmiastową interwencję. Jest to akcja rzekomo wymierzona w studentów z EU, ale po prześledzeniu sprawy potwierdziły się podejrzenia, że w praktyce pomoc finansową cofnięto tylko polskim studentom. Studenci z Chin i Indii już dawno dostali swoje pieniądze. My nie mamy za co opłacać rachunków i niedługo wyrzucą nas z mieszkań” – czytamy w liście poszkodowanych do dyplomaty.

...

Zawisc o wyniki . Inni sa gorsi od miejscowych to nie powoduja kompleksow .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:51, 16 Gru 2013    Temat postu:

Polscy inżynierowie wzięci za fałszerzy pieniędzy. Brutalna akcja niemieckiej policji

Polscy inżynierowie zostali brutalnie pobici przez niemiecką policję. Jak relacjonują, gdy zatrzymali się na stacji benzynowej przy autostradzie A10 w Brusendorfie, napadło na nich kilka zamaskowanych osób po cywilnemu. Polaków zakuto w kajdanki i w opaskach na oczy przewieziono na komisariat. Okazało się, że niemiecka policja prowadziła akcję przeciwko fałszerzom pieniędzy. Ostatecznie Polacy zostali zwolnieni bez zarzutów. Jeden z nich nadal przebywa w szpitali na badaniach po pobiciu. Zapowiadają, że będą domagać się odszkodowań.

....

Znowu !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 23:08, 23 Gru 2013    Temat postu:

Polacy prawie najliczniejsi na Wyspach

Na Wyspach rodzi się wielu Polaków

Prawie dziewięć na dziesięć dzieci urodzonych w 2012 roku ma co najmniej jednego z rodziców z poza Wysp Brytyjskich, a jedno na troje dzieci w Anglii i Walii ma ich oboje z zagranicy.

W Londynie, tylko troje na 10 maluchów, które przyszły na świat w 2012 roku ma dwoje rodziców pochodzenia brytyjskiego – wynika z raportu krajowego urzędu statystycznego (ONS).

W 2012 roku 88,086 dzieci urodzonych w stolicy, co stanowi 65,6 proc. wszystkich urodzeń w tym mieście, miało jedno lub dwoje rodziców urodzonych poza granicami Wielkiej Brytanii.

Liczba maluchów, których matka lub ojciec nie są z pochodzenia Brytyjczykami wzrosła w ciągu 12 lat o 10,2 proc. z 21,2 proc. w 2000 roku do blisko 31,4 proc. w roku ubiegłym, czyli 2012.

Czterokrotnie w ciągu 60 lat zwiększeniu uległa także liczba dzieci imigrantów, które odpowiadają za prawie połowę przyrostu populacji w Wielkiej Brytanii.

Jak poinformował ONS, liczba imigrantów w Anglii i Walii wzrosła z 1,9 mln, co stanowiło w 1951 roku 4,3 proc. ogółu ludności do 7,5 mln (13 proc. ludności) w 2011 roku.

Po raz pierwszy brytyjski urząd statystyczny wydał szczegółowe zestawienie dot. obojga rodziców, a nie tylko matek, których liczba jest znacznie niższa.

Dane pochodzące z ostatniego spisu powszechnego przeprowadzonego w 2011 roku pokazują, że największą grupą imigrancką w Anglii i Walii stanowi ludność indyjska (694 tys. osób), na drugim miejscu znalazła się Polska z 579 tysiącami osób.

...

I co wyprawiacie ?!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:22, 29 Gru 2013    Temat postu:

Polka - opiekunka osób starszych w Niemczech nie jest niewolnicą

Pracę w charakterze opiekunki ludzi starszych w Niemczech można podjąć na trzy sposoby. Zatrudnienie na niemieckich zasadach jest optymalne, twierdzą eksperci. Wpadek niestety jest dużo.

"Potraktowali mnie jak psa. Jestem zdruzgotana psychicznie" - żaliła się redakcji polskiej Deutsche Welle Polka prosząc o interwencję. Renata pracowała już w Niemczech w charakterze opiekunki i była zatrudniona na podstawie niemieckiej umowy o zatrudnieniu z rodziną niemiecką. W znalezieniu pracy pośredniczyła agencja. Niemiecka rodzina była z Polki zadowolona.

Kolejną ofertę pracy Renata przyjęła od agencji delegującej opiekunki do pracy w Niemczech. Lecz Polka już na początku popełniła błąd. Przed wyjazdem do Niemiec nie podpisała umowy o pracę. Jak tłumaczy na zapytanie DW agencja, umowa miała być dosłana, bo sprawa zamiany opiekunki była pilna.

Ale do tego czasu Renata była pozbawiona wszelkich praw przysługujących pracownikowi. Wedle prawa niemieckiego pracowała de facto na czarno. Po tygodniu syn podopiecznej wyrzucił ją na bruk - wieczorem, bez zapłaty, bez pieniędzy, bez biletu powrotnego, grożąc policją. Przewinieniem Renaty było zbicie szyby w drzwiach wewnątrz domu, gdy chciała się dostać do podopiecznej z demencją, która, jak mówi, "wszystko brała i chowała".

Na rozpaczliwy SMS Renaty pracownica polskiej agencji postraszyła ją niemiecką policją celną, którą miałaby nasłać na Polkę właścicielka partnerskiej agencji w Niemczech. Na zapytanie redakcji DW o pieniądze zarobione przez opiekunkę, agencja odpowiedziała, że otrzymała wysoki rachunek za naprawę wyrządzonych przez nią szkód.

Agencja miała też podjąć bezowocne próby dostarczenia Renacie dokumentów na polski adres - nota bene wysłanych po jej wyrzucenia z pracy. - Przypadek ten dobitnie ilustruje problemy, jakie mogą wystąpić przy zatrudnianiu Polek w Niemczech. Lecz generalnie - mówi Witold Kamiński z poradni Polskiej Rady Socjalnej w Berlinie - większość z nich jest bardzo zadowolona z pracy w Niemczech. - To jest też - zaznacza Kamiński - z różnych powodów, bardzo sensowna forma nawiązywania porozumienia polsko- niemieckiego.

Bez umowy o pracę Renata ma małe pole manewru w dochodzeniu swoich praw. W poradni niemieckich związków zawodowych dla pracowników delegowanych z Polski w Berlinie, powiedziano jej, że może zatrudnić adwokata i pozwać firmę, która ją oddelegowała do pracy oraz syna podopiecznej zatrudniającego opiekunki z Polski. Ale Renata najpierw musiałaby zainwestować własne pieniądze, aby odzyskać te, które zarobiła uczciwą pracą. Lecz jej na to nie stać.

Straszenie policją celną (Zollpolizei) przez pracodawców i nieuczciwych pośredników jest nagminne - o tym często piszą Polki na forach w Internecie. Niewiele z nich jednak wie, że jeśli ktoś zgłosiłby osobę zatrudnioną przez siebie na czarno, zaszkodziłby w pierwszej kolejności sobie. - Zatrudnianie ludzi na czarno jest przestępstwem, zaś praca na czarno raczej tylko wykroczeniem - komentuje Witold Kamiński.

Nie zmienia to faktu, że aby uniknąć problemów generalnie nie należy rozpoczynać pracy przed podpisaniem umowy o pracę. - Nie należy też godzić się na umowę o pracę, jeżeli jest w niej zapisane, że połowę pieniędzy połyka pośrednik, bo jest to po prostu nieuczciwe - mówi Witold Kamiński. Trzeba też znać język niemiecki przynajmniej w stopniu komunikatywnym. To pozwoli uniknąć wielu poważnych problemów.

Pułapką dla polskich pracowników w branży opiekuńczej w Niemczech może się stać samodzielna działalność gospodarcza tzw. "Gewerbe", jeśli nie ma się pojęcia o związanych z tym obowiązkach, podkreśla Witold Kamiński. - Absurdem jest - mówi - praca na własny rachunek w sytuacji, gdy mamy tylko jednego pracodawcę. To jest wtedy "pozorna działalność gospodarcza", ścigana w Niemczech przez Urząd Skarbowy. Pracodawcy, który pracownikowi proponuje w takiej sytuacji samozatrudnienie, chodzi generalnie o obejście regularnych umów o pracę. Ponadto pracownicy pozbywają się w takiej sytuacji całej ochrony wynikającej dla nich z prawa pracy.

Żeby pracować na własny rachunek w Niemczech trzeba się zgłosić do Urzędu Meldunkowego, trzeba zameldować się pod jakimś adresem, adres musi też mieć firma. Ponadto trzeba się ubezpieczyć prywatnie oraz zadbać o dodatkowy numer podatkowy od Urzędu Skarbowego, żeby wystawiać rachunki, a także trzeba, przeważnie raz na kwartał, odprowadzać podatki.

Uwaga! W Niemczech prywatne agencje i pośrednicy oferują Polakom załatwienie wszystkich formalności związanych z samodzielną działalnością gospodarczą. Przed niektórymi z nich trzeba się strzec. Zapamiętaj: nieuczciwe jest zatajanie przed polskimi klientami licznych obowiązków związanych z samodzielną działalnością gospodarczą w Niemczech. Nieuczciwe jest też wykupywanie przez pośredników na podstawie wystawianych im pełnomocnictw, niepotrzebnych polis ubezpieczeniowych. Poradnia Polskiej Rady Socjalnej ma z tym często do czynienia. - Spotykamy się często z przypadkami, że Polacy płacą nieuczciwym polskim pośrednikom nawet za złożenie wniosku o Kindergeld - dodatku na dzieci, albo u nas, tu w Berlinie za pracę 20 do 40 proc. od zarobków - mówi Kamiński.

Delegowanie to najczęściej spotykana forma zatrudnienia opiekunek z Polski w Niemczech, ale też najbardziej krytykowana w Niemczech, ponieważ daje możliwości wielu nadużyć. Niemieckie związki zawodowe mówią o bezkarnym wykorzystywaniu osób podejmujących się opieki ludzi starszych w Niemczech. . Na forach internetowych Polki piszą o problemach, jakie miały z polskimi agencjami, które zatrudniały je jako pracowników delegowanych. "Polskie firmy pośredniczące w zatrudnianiu Polek sprzedają nas jako niewolnice" - piszą. Wskazują na brak czasu wolnego, na dwudziestoczterogodzinną dyspozycyjność i jej skutki dla zdrowia psychicznego, a także problemy z agencjami.

- Ta forma zatrudnienia może być fatalna. Z reguły są to dwie firmy, pośrednicy w Polsce i współpracujący z nimi pośrednicy w Niemczech. Nikt z nich nie poczuwa się do odpowiedzialności - wyjaśnia Witold Kamiński. Tak było w przypadku Renaty. Niemiecka firma jest zarejestrowana w Polsce i tam ma swoich polskich pośredników, którzy delegują opiekunki, jako swoich pracowników do Niemiec. Lecz na rynku są nie tylko czarne owce.

Przyczyną problemów opiekunek, jest generalnie brak dostatecznej wiedzy o podstawowych zasadach delegowania pracownika za granicę. Opiekunka pracując w Niemczech jako pracownik delegowany podlega polskiemu prawu pracy, tzn. m.in., że jest ubezpieczona w polskim ZUS, w Polsce firma odprowadza za nią składki ubezpieczeniowe oraz podatki od jej zarobków. Opiekunki otrzymują zwrot kosztów pobytu. Nie muszą wcale pisemnie wyrażać zgody na wypłacanie diet, gdyż takie świadczenia im się po prostu należą.

Delegująca opiekunkę agencja musi ponadto przestrzegać standardy prawa niemieckiego dotyczące m.in. wynagrodzenia. Stawka godzinowa wynosi 7,5 - 8,5 euro. W umowie koalicyjnej nowego rządu istnieje zapis o wprowadzeniu od stycznia 2015 jednolitej ustawowej stawki minimalnej w Niemczech w wysokości 8,5 euro.

Ważne: Każdy pracownik delegowany musi ze sobą zabrać z ZUS zaświadczenie "A1", które jest w Niemczech warunkiem prawomocnego oddelegowania.

To najlepsze rozwiązanie - twierdzą eksperci oraz Polki na forach dyskusyjnych dla opiekunek w internecie. Zatrudniając się u niemieckiej rodziny podpisujesz umowę na 38,5 godzin pracy tygodniowo, jesteś ubezpieczona w Niemczech od choroby i wypadku. Pierwsze dwa tygodnie pracy są okresem próbnym. Okres wymówienia zatrudnienia przez pracodawcę wynosi 4 tygodnie. Opiekunce przysługuje urlop 30 dni w roku, a wynagrodzenie, w zależności od kraju związkowego, wynosi średnio 1500, - euro brutto. Pracodawca pokrywa też dodatkowo koszty podróży i wyżywienia. A jak szukać takich miejsc pracy?

Sensownie jest się zatrudniać za pośrednictwem wiarygodnych agencji, które nie tylko kojarzą rodziny z opiekunkami, ale także sprawują przez okres zatrudnienia pieczę nad rodzinami i opiekunkami oraz świadczą rodzinom pomoc księgową i prawną - informuje Gero Guericke, mówiący też po polsku wice-przewodniczący Federalnego Stowarzyszenia Pomocy Domowej i Opieki Seniorów (BHSB) . Stowarzyszenie powstało w 2008 roku z myślą o stworzeniu platformy służącej wyjaśnianiu niejasności prawnych, ułatwianie dostępu do informacji, o wskazywaniu nadużyć i deficytów w branży opiekuńczej, o poszukiwaniu rozwiązań tych problemów, jak i o niesienie pomocy rodzinom, które chciałyby zatrudnić opiekunki z Polski na niemieckich zasadach, informuje Gericke.

Stowarzyszenie zrzesza tymczasem ok. 20 agencji niemieckich i polsko-niemieckich, które zabiegają o poziom usług oraz prestiż zawodu opiekunki z krajów takich jak Polska w Niemczech. Większość agencji stowarzyszonych w BHSB zatrudnia Polki na zasadach delegowania; wszystkie cieszą się dobrą opinią. Lista adresów agencji w Polsce i w Niemczech oraz dane kontaktowe zamieszczone są na stronie internetowej Federalnego Stowarzyszenia Pomocy Domowej i Opieki Seniorów.

Zatrudnienie u rodziny oferują:

1. Caritas-Hochrhein w ramach inicjatywy "Caritas24+", E-Mail: [link widoczny dla zalogowanych]

2. Fundacja-es-Opieka , E-Mail: [link widoczny dla zalogowanych]

3. Masz rodzinę w Niemczech, która chciałaby Cię zatrudnić? Porad w sprawie zatrudniania na podstawie umowy o pracę z rodziną udziela rodzinie Gero Gerike (haushaltshilfe.net) E-Mail: [link widoczny dla zalogowanych]

Przydatne adresy - tu otrzymasz odpowiedzi na pytania!

Jeśli chcesz się poradzić przed przyjazdem do Niemiec, lub uzyskać pomoc psychologiczną w czasie pobytu w Niemczech, dzwoń pod numer tel.: 0800 99 55 600 (tylko z Niemiec) i zajrzyj na stronę "FairCare". Tam znajdziesz informacje w języku polskim. FairCare jest diakoniczną inicjatywą na rzecz ochrony przed wykorzystywaniem personelu opiekuńczo-pielęgnacyjego z krajów Europy Wschodniej.

Porady w języku polskim możesz też uzyskać w poradni związkowej DGB "faire Mobilität" w Berlinie. E-Mail: [link widoczny dla zalogowanych] lub [link widoczny dla zalogowanych], tel: (+49) 030 - 21016437

Barbara Cöllen

red. odp.: Andrzej Pawlak

....

I po co wam takie ,,przygody" ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:02, 31 Gru 2013    Temat postu:

Chcesz pracę, podpisz lojalkę

Polacy w Holandii mają akceptować spis wartości i zasad, których winni przestrzegać. To efekt tamtejszej antyimigracyjnej fobii - czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej".

Gazeta dotarła do dokumentu określanego jako "oświadczenie uczestnictwa". Imigranci będą musieli podpisać lojalki, które określają podstawowe wartości obowiązujące w Holandii, takie jak wolność, równość, solidarność i uczestnictwo w życiu społecznym - czytamy. Pilotażowy program rusza od początku roku.

"Dokument nie wiąże się z żadnymi konsekwencjami prawnymi - powiedział w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" Ivar Noordenbos z biura prasowego holenderskiego ministerstwa pracy.

Krytycy jednak przekonują, że to pierwszy krok na drodze do wprowadzenia miękkich ograniczeń na rynku pracy, w związku z otwarciem granic dla pracowników z Bułgarii i Rumunii, które nastąpi po nowym roku. Stare państwa Unii szukają sposobów zamknięcia swoich rynków pracy, a rykoszetem dostają Polacy - czytamy.

???

A sodomii nie wpisali ? Zapomnieli .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:15, 06 Sty 2014    Temat postu:

Sikorski odpowiada Cameronowi i wzywa Polaków do powrotu

"Jeśli Polak jest brytyjskim podatnikiem to chyba z prawem do ulg i przywilejów? Zresztą, Rodacy, wracajcie" - napisał na Twitterze minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Odniósł się tym samym do wczorajszych słów Davida Camerona, który opowiedział się za pozbawieniem pracujących na Wyspach unijnych imigrantów dodatku rodzinnego na dzieci mieszkające w ojczystych krajach.

Radosław Sikorski napisał swoje przesłanie także w języku angielskim. W tej wersji nie znalazł się już zwrot bezpośrednio do rodaków, a jedynie odniesienie do słów Davida Camerona.

Z danych opublikowanych przez "Mail on Sunday" wynika, że z tego świadczenia korzysta około 24 tys. rodzin imigrantów z państw unijnych posiadających łącznie około 40 tys. dzieci, z których dwie trzecie (dokładnie 25659) to dzieci polskie. Za nimi lokują się dzieci irlandzkie (2609), francuskie (2003), słowackie (1881) oraz litewskie (1772).

Eksperci już wcześniej wskazywali, że oszczędności z tego tytułu będą niewielkie.

...

Przyjaciel prezesa Jaroslawa chce ograbic Polakow z wypracowanych swiadczen od panstwa na ktore placa podatki . To nikczemnik . Faktycznie to nie kraj dla was .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:19, 09 Sty 2014    Temat postu:

Zgodnie z wyliczeniami Janusza Kobeszko z Instytutu Sobieskiego takie kraje jak Wielka Brytania, Niemcy i Irlandia będą największymi beneficjentami polskiej emigracji w latach 2014-2020. Dzięki pracy naszych rodaków kraje te zarobią grube miliardy euro: Wlk. Brytania - 63,7 mld, Niemcy - 50 mld, Irlandia - 11,8 mld, Włochy i Holandia - 9,7 mld, Francja - 6,3 mld, Belgia - 4,8 mld, Szwecja - 3,8 mld, Hiszpania - 3,7 mld.

Jak widać Brytyjczycy zarobią na nas najwięcej ze wszystkich państw europejskich - tak wygląda "wielki błąd" Camerona.

A zasiłki dla dzieci? To burza w szklance wody. Można dyskutować nad kwestią etyczności pobierania zasiłku na potomka, który pozostaje w kraju pochodzenia. Jednak dane jednoznacznie pokazują, że imigranci nie stanowią tak wielkiego obciążenia dla brytyjskiego systemu opieki społecznej jak się to przedstawia.

Jak podał "Dziennik Gazeta Prawna" zgodnie z ostatnimi danymi, z lutego 2013 r., różnego rodzaju zasiłki pobierało łącznie 5,7 mln osób, w tym 5,3 mln to Brytyjczycy. Tymczasem tak nagłośniony zasiłek na dziecko pobiera 26,5 tys. Polaków. Według "Dziennika Polskiego" rząd brytyjski wydaje rocznie około 14 mln funtów (ok. 11,5 mln euro) na dodatek rodzinny na te dzieci Polaków pracujących w Wielkiej Brytanii, które mieszkają w Polsce. Podczas gdy premier Cameron wszczyna wrzawę o kilka milionów, to dzięki ciężkiej pracy naszych rodaków gospodarka jego kraju dostanie potężny zastrzyk. Różnica między tym, co Wlk. Brytania wyda a zyska będzie prawie 786-krotnie wyższa.

...

Jestem za wyrzuceniem Polakowz Zachodu . Brytania zaoszczedzi 11 mln straci 64 mld . Super biznes dla nas . Brytyjczycy to idioci ktorzy liczyc nie potrafia a cala ich mundrosc to wyspiarskie polozenie od Boga dane inaczej by takiego kraju nie bylo . Byli by czescia Francji .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:50, 14 Sty 2014    Temat postu:

"The Guardian": to polski rząd zawiódł imigrantów w Wielkiej Brytanii

"To pol­ski rząd za­wiódł imi­gran­tów w Wiel­kiej Bry­ta­nii. Po­li­ty­cy po­win­ni zro­bić wię­cej, żeby pomóc Po­la­kom miesz­ka­ją­cym na Wy­spach" - czy­ta­my na stro­nach bry­tyj­skie­go "The Gu­ar­dian". Dzien­nik pisze m.​in. o tym, że spór po­mię­dzy Po­la­ka­mi a Bry­tyj­czy­ka­mi jest ab­sur­dal­ny, a pro­ble­mem imi­gran­tów z Pol­ski jest przede wszyst­kim ich toż­sa­mość.

"The Gu­ar­dian" pod­kre­śla, że pol­sko-bry­tyj­ski kon­flikt imi­gra­cyj­ny do­cho­dzi do ab­sur­du. "We­dług spisu lud­no­ści z 2011 roku w Wiel­kiej Bry­ta­nii miesz­ka 579 ty­się­cy Po­la­ków. Skie­ro­wa­na na nich jest uwaga za­rów­no po­li­ty­ków, jak i me­diów. Ostat­nie ko­men­ta­rze Da­vi­da Ca­me­ro­na do­ty­czą­ce imi­gran­tów z Pol­ski wy­wo­ła­ły obu­rze­nie w Pol­sce. Pre­mier Do­nald Tusk i lider opo­zy­cji Ja­ro­sław Ka­czyń­ski na­tych­miast ogło­si­li swój sprze­ciw" - czy­ta­my na theguardian.​com.

W ar­ty­ku­le czy­ta­my też o tym, że Do­nald Tusk prze­ka­zał na li­cy­ta­cję ko­szul­kę z au­to­gra­fem pił­ka­rza Ro­bi­na van Per­sie­go, którą otrzy­mał od Da­vi­da Ca­me­ro­na, a Jan Bury z PSL ape­lo­wał, żeby nie ku­po­wać w Tesco. Jak wów­czas ar­gu­men­to­wał Bury, Ca­me­ron jako czo­ło­wy po­li­tyk wiel­kie­go kraju eu­ro­pej­skie­go swoją wy­po­wie­dzią o pol­skich emi­gran­tach "po­ka­zu­je pal­cem Pol­sce, gdzie jest jej miej­sce".

- Jest to po pro­stu nie­przy­zwo­ite i skan­da­licz­ne. Nie go­dzi­my się z tym jako spo­łe­czeń­stwo i jako Po­la­cy - po­wie­dział Bury pod­czas kon­fe­ren­cji pra­so­wej w Sej­mie.

We­dług niego szef bry­tyj­skie­go rządu nie chce za­uwa­żyć, że od wielu lat bry­tyj­ski ka­pi­tał w ra­mach fun­da­men­tal­nej za­sa­dy swo­bo­dy prze­pły­wu ka­pi­ta­łu, osób i usług "wcho­dzi do Pol­ski drzwia­mi i okna­mi", bu­du­jąc jedną z naj­więk­szych sieci han­dlo­wych Tesco.

Tesco bez­zwłocz­nie od­po­wie­dzia­ło na za­ska­ku­ją­cy apel PSL. Rzecz­nik sieci pod­kre­ślił, że firma w Pol­sce za­trud­nia 30 tys. osób i za­in­we­sto­wa­ła tu ponad 10 mld zł.

Dzien­ni­karz przy­po­mi­na też w swoim ma­te­ria­le o tym, że w sumie Po­la­cy wno­szą do bu­dże­tu bry­tyj­skie­go 34 pro­cent wię­cej, niż z niego otrzy­mu­ją.

Zda­niem "The Gu­ar­dian", tak na­praw­dę za­sił­ki nie są tu pro­ble­mem. Jest nim toż­sa­mość Po­la­ków. Na stro­nie dzien­ni­ka czy­ta­my, że ko­lej­ne pol­skie rządy "za­chły­stu­jąc się" po­wro­tem do Eu­ro­py po la­tach ko­mu­ny, za­po­mnia­ły o "swo­ich", nie dba­jąc o naród.

"Po­la­cy są nie­pew­ni swo­jej toż­sa­mo­ści z racji tego, że przez lata mu­sie­li wal­czyć o prawo do ist­nie­nia ich ma­łe­go na­ro­du. W Wiel­kiej Bry­ta­nii do­cho­dzi do zde­rze­nia po­czu­cia wiel­ko­ści Bry­tyj­czy­ków, z tą wła­śnie nie­pew­no­ścią" - czy­ta­my na stro­nach "The Gu­ar­dian".

>>>

Polacy maly narod 38 mln plus Polonia ponad 20 razem 60 mln .
Anglicy 60 mln minus imigranci 54 minus Irlandczycy i Szkoci 48 mln minus Walijczycy 44 mln ...
Duzy narod Anglii 44 mln maly narod Polski 60 mln :O)))))
HAHAHAHA ! Ale brednie . Z JAKIEJ PAKI POLSKI RZAD MA TROSZCZYC SIE O IMIGRANTOW TOZ PONOSI STRATY NA EMIGRACJI !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:38, 17 Sty 2014    Temat postu:

Polacy skazani za zabójstwo będą przekazani do Polski

Troje Polaków skazanych w Wielkiej Brytanii na dożywocie za zabójstwo Angielki ma być przekazanych do Polski, by tu odbyli karę. Protestuje przeciwko temu rodzina ofiary zbierając podpisy pod elektroniczną petycją do brytyjskiego ministerstwa sprawiedliwości.

- Rząd chce, by większa liczba obcokrajowców skazanych przez brytyjskie sądy na kary pozbawienia wolności mogła je odsiadywać w kraju, z którego przyjechali - podkreślił rzecznik resortu sprawiedliwości.

W czerwcu ubiegłego roku sąd w Bristolu uznał, że motywem zabójstwa 23-letniej Angielki był zamiar zainkasowania za nią ubezpieczenia na życie. Na kary dożywocia z możliwością warunkowego zwolnienia nie wcześniej niż po 32 latach skazano narzeczonego ofiary Rafała N. oraz dwoje wspólników - Annę L. oraz Tadeusza D., którzy podpalili zwłoki dla zatarcia śladów.

Sprawa przekazania Polsce trojga skazanych odbiła się w Wielkiej Brytanii szerokim echem, ponieważ rodzina ofiary w krótkim czasie zebrała ok. 2,6 tys. podpisów pod elektroniczną petycją domagającą się od resortu sprawiedliwości cofnięcia tej decyzji. Rodzina argumentuje, że w Polsce skazany na dożywocie może się ubiegać o warunkowe zwolnienie po 25 latach.

"Rząd brytyjski ma umowę z Polską w sprawie transferu więźniów umożliwiającą skazanym z obu państw odbycie kary w swoich krajach" - napisał rzecznik ministerstwa sprawiedliwości w oświadczeniu.

W 2008 roku do Polski, mimo brytyjskich protestów, przekazano Jakuba T. z Poznania, skazanego na podwójne dożywocie za zgwałcenie 43-letniej Angielki i spowodowanie u niej trwałych obrażeń ciała. Jego adwokaci wystąpili o ułaskawienie, ale ówczesny prezydent Lech Kaczyński odmówił.

Liczbę Polaków w brytyjskich więzieniach szacuje się na 800-900.

...

Kto placi za ich utrzymanie ? SKORO BRYTANIA BIERZE OD NICH PODATKI MUSI TEZ PONOSIC KOSZTY PRZESTEPSTW !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:31, 20 Sty 2014    Temat postu:

Pobity w Brytanii.

Został napadnięty. Kopali i bili w wiekszej grupie.

Powodem byla narodowosc. Pewnie zauwazyli napis POLAND.
W Londynie mieszka od wielu lat. Pracuje jak inni i utrzymuje ten kraj.

...

Super.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Nie 21:04, 10 Kwi 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:38, 27 Sty 2014    Temat postu:

Syndykat potępia dumping płacowy wobec polskich robotników

Szwaj­car­ski zwią­zek za­wo­do­wy Unia w wy­da­nym w po­nie­dzia­łek ko­mu­ni­ka­cie po­tę­pił pła­ce­nie pol­skim ro­bot­ni­kom pra­cu­ją­cym na bu­do­wie szpi­ta­la w Ge­ne­wie za­ni­żo­nej staw­ki - 8 euro za go­dzi­nę, za­miast obo­wią­zu­ją­cej naj­niż­szej mi­ni­mal­nej - 20,55 euro.

"Ten przy­pa­dek do­ty­czy pol­skiej firmy Blato SP, pra­cu­ją­cej jako pod­wy­ko­naw­ca nie­miec­kie­go przed­się­bior­stwa Lind­ner, które ze­rwa­ło kon­trakt ze szpi­ta­lem w Ge­ne­wie" - po­wie­dział agen­cji Fran­ce Pres­se se­kre­tarz ge­ne­ral­ny związ­ku za­wo­do­we­go Unia, Ales­san­dro Pe­liz­za­ri.

Pol­scy ro­bot­ni­cy prze­by­wa­ją le­gal­nie w Szwaj­ca­rii od paź­dzier­ni­ka 2013 roku. We­dług Pe­liz­za­rie­go dzie­wię­ciu Po­la­ków jest obec­nie w Ge­ne­wie, a czte­rech z nich roz­po­czę­ło w po­nie­dzia­łek strajk, aby od­zy­skać na­leż­ne pie­nią­dze, sza­co­wa­ne na 60 tys. fran­ków szwaj­car­skich (50 tys. euro).

"Szef Blato gro­ził im" - twier­dzi związ­ko­wiec z Unii. Dodał, że ro­bot­ni­cy wnie­śli skar­gę za­rów­no w spra­wie kar­nej jak i cy­wil­nej.

Jak pisze AFP, zwią­zek za­wo­do­wy Unia, który twier­dzi, że pol­ska firma od­ma­wia ro­bot­ni­kom za­pła­ty, za­żą­dał od ge­new­skich władz, aby za­stą­pi­ła pra­co­daw­cę i wy­pła­ci­ła na­leż­ne pie­nią­dze.

>>>
8 za godz 64 dzien 1500 miesiac . 6.000 zl to w Polsce nie zarobia .Poza tym nie jest jasne czy nie obowiazuje minimalna z Polski . Firma z Polski i pracownicy tez ...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Pon 17:40, 27 Sty 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:35, 29 Sty 2014    Temat postu:

Martyna Mroczek-Kowalik | Onet
Kolejny atak na Polaków pracujących w Wielkiej Brytanii

Tym razem głos na temat polskich imigrantów na Wyspach zabrał Philip Hollobone, poseł brytyjskiej Izby Gmin, przedstawiciel Partii Konserwatywnej.

To jego komentarz do serii bardzo głośnych wypowiedzi premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona na temat polskich imigrantów.

- Etos pracy Polaków na Wyspach jest bardzo dobry, ale problem stanowi duża liczba osób, które przyjechały. To właśnie liczby niepokoją Wielką Brytanię - mówi w wywiadzie telefonicznym. - Wielka Brytania to jeden z krajów Europy o największym zagęszczeniu ludności. Wciąż mamy milion młodych bezrobotnych i zachodzi obawa, że Polacy zabierają miejsca pracy, które inaczej zajmowaliby obywatele brytyjscy.

Jego zdaniem, zachodzi również obawa, że Wielka Brytania nie ma kontroli nad liczbą imigrantów z Polski i zwiększa to nacisk na publiczne instytucje, takie jak szkoły, szpitale, przychodnie itp., jak również na system transportu. - Do Wielkiej Brytanii przyjechało znacznie więcej imigrantów z Polski i innych nowych krajów unijnych, niż kiedykolwiek przewidywaliśmy - dodaje Hollobone.

To nie pierwszy atak brytyjskiego polityka na imigrantów z nowych krajów unijnych. W grudniu 2012 roku Hollobone przewodził grupie posłów, którzy domagali się od brytyjskiego rządu pokazania statystyk dotyczących liczby imigrantów i powstrzymania kolejnej fali przybyszów z Rumunii i Bułgarii.

...

Ten przynajmniej z sensem . Polacy sa lepsi i zagrazaja naszym . To fakt .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:20, 30 Sty 2014    Temat postu:

Wielka Brytania: chcą obciążać imigrantów obowiązkową opłatą w wysokości 2000 funtów

Najnowszy pomysł brytyjskiego think-tanku na uzdrowienie polityki imigracyjnej – obciążenie wszystkich nowo przybyłych do UK obowiązkową opłatą w wysokości 2000 funtów.

W raporcie opublikowanym przez organizację CentreForum czytamy, że wprowadzenie opłat pomoże rozwiązać problem tych imigrantów, którzy zaczynają pobierać na Wyspach zasiłki jeszcze zanim zapłacą tam pierwsze podatki.

Autorzy raportu swój pomysł określili jako "zadatek na ubezpieczenie społeczne". 2000 funtów musieliby zapłacić wszyscy obywatele krajów nienależących do Unii Europejskiej. Opłata byłaby zwracana po pierwszym rozliczeniu się przez nich z brytyjskim fiskusem lub w momencie opuszczania kraju, pod warunkiem, że nie pobrali oni w trakcie pobytu żadnych społecznych benefitów.

Propozycja CentreForum zakłada również wydłużenie okresu, po którym imigranci z państw należących do Unii Europejskiej będą uprawnieni do zasiłku dla bezrobotnych do 12 miesięcy.

Autor raportu, Alasadir Murray, stwierdził: - Mimo, że politycy prześcigają się w pomysłach na nowe rozwiązania imigracyjne, w większości nie mają one nic wspólnego z rozwiązywaniem istniejących problemów. To tylko walka pozorów i próba budowania wizerunku.

Zdaniem Murray’a należy przede wszystkim przywrócić wiarę ludzi w system imigracyjny i przekonać ich, że istnieje rozwiązanie dzięki któremu zasiłki będą mogli pobierać tylko ci imigranci, którzy wcześniej dołożą się do państwowej kasy.

....

Okradac imigrantow . Tam maja tanki bez thinkow . Polacy przestancie tam jezdzic i na nich robic .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:39, 01 Lut 2014    Temat postu:

Jarosław Bernat: nasz kolega został pobity w Londynie, zaatakowali go bez powodu

Zamierzają przejechać ulicami Londynu, prosto do serca brytyjskiej stolicy. A potem demonstrować przed parlamentem. Polscy motocykliści chcą w ten sposób zamanifestować swój sprzeciw przeciwko dyskryminacji Polaków w Wielkiej Brytanii. - Niedawno pobity został nasz kolega. Miał na głowie kask z polską flagą i to wystarczyło, żeby został zaatakowany przez kilkunastu napastników. Przewrócili go na ziemię, kopali i uderzali pięściami krzycząc: "Wracaj do Polski!” - mówi Jarosław Bernat, z forum internetowego Polish Bikers, które organizuje demonstrację w Londynie. Rozmowę przeprowadził Piotr Gulbicki, londyński korespondent Wirtualnej Polski.

Piotr Gulbicki: Jest aż tak źle, że trzeba uciekać się do tego typu manifestacji?

Jarosław Bernat: Chciałbym jasno podkreślić – to nie jest protest przeciwko brytyjskiemu społeczeństwu, które w przeważającej części jest tolerancyjne i przyjacielsko nastawione do Polaków. To sprzeciw wobec tych polityków i mediów, które podgrzewają niezdrową atmosferę. Wpisują się w to ostatnie wypowiedzi premiera Davida Camerona, dotyczące odebrania benefitów na polskie dzieci, czy jego twierdzenia, że błędem było wpuszczenie Polaków na Wyspy. Takich sytuacji, niestety, jest więcej. Większość z nas ciężko pracuje, uczciwie zarabiamy, płacimy podatki, więc należy nam się odpowiednie traktowanie.

Brytyjczycy mają prawo decydować w jakim kierunku będą podążać.

- I nikt im tego nie odbiera, w końcu są u siebie w domu. Natomiast nie można sztucznie kreować konfliktów i podsycać waśni. Ja na Wyspach mieszkam dziesięć lat – najpierw w Edynburgu, teraz w Londynie – pracuję w międzynarodowym towarzystwie i nigdy nie spotkałem się z wrogością czy wyrazami niechęci. Wręcz przeciwnie. Natomiast niektóre opiniotwórcze środowiska wykorzystując kryzys i zbliżające się szybkimi krokami wybory chcą zaistnieć, grając na antypolskiej nucie. To nie jest w porządku.

Bezpośrednią przyczyną waszej akcji jest pobicie Polaka w Londynie.

- Nasz kolega, motocyklista, stał się ofiarą napadu przed jednym z pubów we wschodniej części miasta. Zupełnie bez powodu – miał na głowie kask z polską flagą i to wystarczyło, żeby został zaatakowany przez kilkunastu napastników. Przewrócili go na ziemię, kopali i uderzali pięściami krzycząc: "Wracaj do Polski!”. Na szczęście miał gruby motocyklowy kombinezon, który uchronił go przed poważniejszymi obrażeniami. Po udzieleniu pomocy lekarskiej incydent został zgłoszony na policję, która wszczęła dochodzenie w tej sprawie. Niestety, nie jest to pierwszy tego typu przypadek. Dlatego tak ważne jest, żeby powiedzieć "stop” nieodpowiedzialnym wypowiedziom i próbom zrzucania winy za problemy ekonomiczne Wielkiej Brytanii na Polaków. Inne nacje potrafią się jednoczyć, walczyć o swoje, więc pokażmy, że my też nie pozostajemy bierni.

Manifestacja odbędzie się pod koniec lutego.

- Dokładnie 24 lutego. Jednak wszystko zależy od zgody policji, do której wystąpiliśmy z wnioskiem o pozwolenie i czekamy na odpowiedź. Mam nadzieję, że nie będą nam robić problemów i akcja dojdzie do skutku.

W planach jest przejazd spod pubu, gdzie został pobity nasz kolega, pod Katedrę Westminsterską. Udział w nim już zadeklarowało 80 motocyklistów. Natomiast na miejscu ma się odbyć manifestacja, w której, jak szacujemy, będzie uczestniczyć od 200 do 300 osób. Przy czym liczymy, że będą to nie tylko Polacy, dostajemy bowiem poparcie z różnych stron, w tym od wielu Brytyjczyków. Jak tylko formalne kwestie zostaną załatwione, od razu rozpoczniemy drukowanie ulotek i plakatów – w języku angielskim. Profil tego wydarzenia, który został założony na Facebooku pod nazwą "24 lutego. Stop dyskryminacji”, cieszy się dużym zainteresowaniem.

Wcześniej braliście udział w podobnych akcjach?

- Jako zorganizowana grupa motocyklistów – nie. Uważamy jednak, że sprawa jest na tyle ważna, że nie można jej zamieść pod dywan. Przy przygotowaniu imprezy współpracujemy ze Stowarzyszeniem Patriae Fidelis, pod inicjatywą podpisali się też szefowie kilku innych znanych i prężnie działających polonijnych organizacji – Marzenna Schejbal, prezes londyńskiego oddziału Armii Krajowej, Łukasz Filim, przewodniczący Polish Professionals in London, Maciej Świrski z Polskiej Ligi Przeciw Zniesławieniom oraz Patryk Maliński, kandydat na radnego dzielnicy Hounslow. Jesteśmy otwarci na propozycje z różnych stron – im więcej nas będzie, tym lepiej.

Z Londynu dla WP. PL Piotr Gulbicki

....

Koszmar .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:48, 02 Lut 2014    Temat postu:

Wielka Brytania: zatajony raport o przestępczości imigrantów

Brytyjscy posłowie i media zarzucają rządowi, że zataił przed nimi raport w sprawie przestępczości imigrantów, zwłaszcza z państw Unii Europejskiej. Niedzielna gazeta "The Sunday Telegraph" publikuje wnioski z tego raportu, adresowanego do Komisji Europejskiej w Brukseli.

Brytyjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych opracowało raport jako argument za zaostrzeniem kontroli swobody podróżowania w Unii. Wysłano go do Brukseli, ale nie ogłoszono w kraju, w obliczu ostrych debat w parlamencie nad reformą prawa imigracyjnego. Rząd nie chciał podgrzewać atmosfery tym dokumentem, a nowa ustawa imigracyjna - zbyt łagodna w opinii około stu konserwatystów - przeszła w tym tygodniu i tak tylko dzięki głosom opozycji.

Ujawniony teraz przez "Sunday Telegrapha" dokument wymienia przykłady działalności gangów z Europy Wschodniej - w tym jednego z Polski. Według gazety, najpierw sprowadził on 230 polskich narkomanów i chorych psychicznie, założył im konta bankowe i załatwił zasiłki, a potem odbierał im wypłaty, pozostawiając bez środków do życia. Inny gang miał ściągnąć ponad tysiąc dzieci z Rumunii, zatrudniając je jako ulicznych złodziei i żebraków. Raport wskazuje też na częste posługiwanie się podrobionymi i kradzionymi unijnymi dowodami osobistymi oraz na aranżowanie małżeństw między imigrantami z Unii i spoza Europy. Tylko jeden ksiądz aresztowany w Londynie załatwił 250 takich ślubów.

...

Znowu atak na Polakow . Jeden gang znalezli ! U nich gangow nie ma . MAM PRZYPOMNIEC ZLOTA MLODZIEZ Z ,,DOBRYCH DOMOW" DEMOLUJACYCH LONDYN ! JUZ ZAPMNIELI !!!???
I jakiegos faszerza ksiedza wyciagneli . WY MACIE CALY FALSZYWY PSEUDOKOSCIOL PRZEBIERANCOW BO ICH DZIALANIA NIE SKUTKUJA ! TO ZABAWA I TO BLUZNIERCZA ! A JESZCZE TRRAZ BEDA JA UPRAWIAC OSOBNICY HOMO ! TO JUZ MEGAPERWERSJA ! Jestescie hanba ludzkosci !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:24, 06 Lut 2014    Temat postu:

Polacy Joanna i Rafał Tatera walczą w niemieckim Jugendamtem o odzyskanie dzieci

Pochodzące z Piły polskie małżeństwo walczy z niemieckim Jugendamtem o odzyskanie trójki dzieci. Niemiecki urząd ds. dzieci i młodzieży odebrał mieszkającym w Berlinie Polakom synów po donosie skonfliktowanego z rodziną sąsiada, obywatela Turcji.

Jak informuje Radio Szczecin, w czwartek odbyła się rozprawa w sądzie, która miała zdecydować o losie dzieci. Została ona jednak odroczona.

Joanna i Rafał Tatera mieszkają w Berlinie od dwóch lat. On nie pracuje, ona jest na urlopie macierzyńskim. Jugendamt odebrał im Bartłomieja (3 l.), Tobiasza (1,5 l.) i Cypriana (5 l.) po donosie skonfliktowanego z rodziną sąsiada, który złożył doniesienie, że dzieci są maltretowane. Urzędnicy uznali, że Polacy źle się zajmują synami i umieścili dzieci w rodzinie zastępczej.

Od tego czasu małżeństwo widuje synów tylko dwa razy w tygodniu, w sumie przez trzy godziny i pod nadzorem niemieckich urzędników. Nie wolno im rozmawiać z dziećmi po polsku, ani okazywać emocji.

Według informacji RMF FM, bój o chłopców trwa od czerwca 2013 roku. Rodzice chłopców twierdzą, że zarzuty o biciu dzieci są bezpodstawne. Niepokoi ich natomiast fakt, że dzieci w ośrodku Jugendamtu są brudne, zaniedbane i posiniaczone. Zawiadomili niemiecką prokuraturę, że najstarszy, 5-letni Cyprian może być molestowany. Ale nikt ich nie słucha. - Próbujemy walczyć, ale jednocześnie czujemy się bezsilni. Nie wiemy już co robić - mówi Joanna Tatera.

Z kolei Gabriela Szewczyk, biegła powołana w tej sprawie, podkreśla, iż "bez przyczyny te dzieci nie zostały zabrane. - W grę wchodził też alkohol - dodaje.

Wsparcia małżeństwu udziela Polskie Stowarzyszenie Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech.

...

Tak sie skonczylo marzenie o zachodzie .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:38, 07 Lut 2014    Temat postu:

Polacy wyrzucili ciało kolegi na ulicę z obawy przed eksmisją

Polacy wyrzucili ciało kolegi na ulicę - Thinkstock

Dwaj Polacy z Bradford, z obawy przed eksmisją, pozbyli się z mieszkania ciała "nielegalnego" współokatora. Mężczyzna zmarł z przedawkowania.

Śledztwo, prowadzone przez policję w Bradford (West Yorkshire), wykazało, że za pozostawienie ciała na ulicy odpowiadają koledzy ofiary: Robert A. i Michał K.

Mężczyźni zeznali, że wpadli w panikę, kiedy na podłodze w łazience znaleźli nieprzytomnego Polaka. Wokół niego leżały narkotyki, które wskazywały na to, że mężczyzna przedawkował. Wtedy przerażeni współlokatorzy postanowili pozbyć się ciała.

Wcześniej pozwolili bezrobotnemu koledze tymczasowo zatrzymać się w ich mieszkaniu, dopóki nie otrzyma on kluczy do przydzielonego mu lokum - donosi thetelegraphandargus.co.uk.

Przedstawiciel policji potwierdził, że przyczyną śmierci Marka G. było przedawkowanie. Dodał, że przeniesienie ciała przez polskich obywateli to zachowanie "nie do przyjęcia".

Agata C.

...

Polacy tam sie niestety demoralizuja .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 1:26, 09 Lut 2014    Temat postu:

Goniec Polski

Motocykliści przeciw dyskryminacji Polaków

Forum polskich motocyklistów w UK, polishbikers.com zaprasza na pokojowy protest przeciwko przedstawianiu Polaków żyjących w UK w negatywnym świetle.

Zdaniem organizatorów dyskryminacja Polaków poprzez uwłaczające wypowiedzi polityków, w celu zdobycia głosów w wyborach, musi się skończyć.

– Jest to policzek dla tysięcy Polaków pracujących i płacących podatki w UK, jak również zniewaga dla naszych żołnierzy, którzy walczyli o wolną Wielką Brytanię – twierdzą.

– W obliczu ostatnich wypowiedzi premiera Camerona i reprezentantów innych opcji politycznych oraz coraz częstszych napadów na naszych rodaków przyszedł czas, żeby się zjednoczyć i wyrazić temu sprzeciw – tłumaczą organizatorzy.

Pokojowy protest odbędzie się 24 lutego o godz. 14:00 na 10 Downing Street w Londynie. Uczestnicy są proszeni o przyniesienie ze sobą polskich i brytyjskich flag.

...

Brawo !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:02, 10 Lut 2014    Temat postu:

| Polish Express

Polak w Wielkiej Brytanii - bohater pozytywny

Politycy brytyjscy gardłują głośno o Polakach i o benefitach wypłacanych polskim imigrantom. Wypłacanych, tak na marginesie, z ich własnych, ciężko wypracowanych podatków. Politycy nazywają polskich imigrantów pomyłką w temacie otwarcia granic. Ale z kolei ekonomiści ostrzegają, że wykopanie polskich imigrantów z Wielkiej Brytanii może grozić katastrofą gospodarczą na Wyspach. A skoro tak, to chyba nie wszyscy z nas przyjechali tu tylko po zasiłek?

Politycy brytyjscy, maskując własną indolencję, szukają kozłów ofiarnych w czasach recesji. Nic nowego – jak to rasowi politycy pod każdą szerokością geograficzną. Dzięki nim polscy imigranci są ostatnio dość popularni w mediach.

A informacje o nich sąsiadują, niby przypadkowo, z newsami o gettach socjalnych i gettach narodowościowych. I tworzy się, niby niechcący, taki obraz Polaka: wroga asymilacji i fana aspołecznych gestów i zachowań.

Myśli premiera Camerona i jego przybocznych serwowane w środkach przekazu to bardzo niebezpieczny precedens. Bo oto przykład idzie z góry i oto, któregoś dnia, może się zdarzyć, że będziemy mieli do czynienia z odgórnie sterowaną nienawiścią.

A stąd już niedaleko do wybijania Polakom szyb, tak jak w Belfaście, i do antypolskiego ekstremizmu. Nie galopując zbytnio na koniu wyobraźni wydaje się wręcz oczywiste, że jest to jakiś sposób na wykurzenie obcych z kraju.

A oto przykład młodego Polaka, którego pewnie premier Cameron nie chciałby wykurzyć. Polaka, który nie mieszka w Anglii z miłości do zasiłku lub benefitu.

Młody, polski Brytyjczyk

Filip przyjechał do Wielkiej Brytanii w 2005 roku, w wieku ośmiu lat. Przyjechał razem z rodzicami w ramach potężnej fali imigracyjnej, zaraz po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej.

Wkrótce po przyjeździe rozpoczął karierę w angielskiej szkole. Przychodził do domu ze szkoły i powtarzając z pamięci długie zdania w języku obcym, pytał rodziców, co to znaczy.

Bo tak ktoś do niego dzisiaj powiedział, a on nie rozumie ni w ząb. Ciekawostką był fakt, że wymawiał bezbłędnie obce słowa nie rozumiejąc ich znaczenia.

W Polsce skończył tylko pierwszą klasę szkoły podstawowej a tu, od razu, rzucono go na głęboką wodę obcych obyczajów i koktajl dziwnego języka i nieznanych krajobrazów. Filip nie tworzył własnych gett – asymilował się z otoczeniem i wtapiał w tłum brytyjskich rówieśników tak bardzo, jak tylko mógł.

I oto, w wieku 17 lat Filip okazuje się być zupełnie normalnym brytyjskim nastolatkiem. Mówi po angielsku bez akcentu i nawet najwprawniejsze i czułe wyspiarskie ucho nie jest w stanie wychwycić jego wschodnich korzeni.

Randkuje z angielskimi dziewczętami. Ma grono angielskich kolegów z angielskich szkół. Książki czyta wyłącznie po angielsku, a nie po polsku – "bo tak lepiej i angielski brzmi fajnie".

Filmy pochłania bez koniecznych dla wdrażających się językowo obcokrajowców, napisów. Od ponad ośmiu lat gra w piłkę w lokalnej, angielskiej drużynie futbolowej.

- Ostatnio bardzo dobrze nam idzie. Jesteśmy na pierwszym miejscu w lidze. Praktycznie od zawsze gram na lewej pomocy i udało mi się strzelić pięć bramek w tym sezonie – mówi Filip.

Jest jednym z najlepszych uczniów w szkole. Parę miesięcy temu, w ramach międzyszkolnej wymiany uczniów, spędził dwa tygodnie w hiszpańskiej Salamance.

Za parę miesięcy będzie zdawał egzaminy do college’u i zastanawia się nad wyborem kierunku. – Waham się pomiędzy biologią, chemią a podstawami kryminalistyki – mówi. Ale to nie wszystko. Filip pracuje, żeby dorobić sobie do kieszonkowego – ostatnio part time w pewnej restauracji.

Uczy się języków obcych, gra na keyboardzie i gitarze. Rozmawiając z nim wiemy jedno – jest to bardzo pozytywny młody człowiek, który ma dobrze poukładane w głowie.

Stawiamy guziki przeciw orzechom, że Filip będzie bardzo wartościowym obywatelem Wielkiej Brytanii. Bo Filip nie chce wracać do Polski i czuje się już bardziej angielskim nastolatkiem niż polskim imigrantem. Oczywiście utrzymuje kontakt ze starym krajem, gdzie zostali dziadkowie i koledzy z piaskownicy – ale jego serce bije już w rytm uderzeń Big Bena.

Młodzi i leniwi Brytyjczycy

Brytyjscy obywatele nie szukają w Polsce pracy. Szukają taniego ubawu i dobrej miejscówki na "stag nights" i "hen nights". Głównie w Krakowie, bo to piękne miasto. No i bilety lotnicze są tanie.

Część młodych Brytyjczyków żyje na zasiłkach i ma mizerne umiejętności i wiedzę. I co za tym idzie – olbrzymie problemy ze znalezieniem jakiejkolwiek pracy.

Stąd ostatnie wyspiarskie, rządowe projekty, by młodych na zasiłkach poddawać testom z matematyki i języka angielskiego. Testom, które miałyby określać ich przydatność dla społeczeństwa i przydatność dla pracodawcy. W przypadku mizernych wyników i odmowy podjęcia szkoleń straciliby prawo do zasiłku.

Część z nich nie chce się ani uczyć, ani nie wykazuje żadnej aktywności, by znaleźć jakąkolwiek pracę. Filip buduje swoją przyszłość opierając się na pozytywnych i uniwersalnych wartościach, czyli na nauce i na pracy. Zdumiewa mądrość tego młodego człowieka.

Czy nie kłóci się to przypadkiem z obrazem Polaków kreowanym ostatnio przez brytyjskie media? I czy nie stoi to przypadkiem w opozycji do idei i poczynań niesławnego klubu Bullingdon, którego premier Cameron był za młodu wesołym członkiem?

Przypisy:

Bullingdon Club (Klub Bullingdonu) – elitarny klub towarzyski działający na Uniwersytecie Oksfordzkim. Klub nie ma stałej siedziby. Zyskał rozgłos ze względu na zamożność swych członków oraz urządzane przez nich huczne biesiady. Członkostwo klubu uzyskać można wyłącznie w drodze zaproszenia przez osobę już będącą jego członkiem; wiąże się ono ze znacznymi kosztami, ze względu na obowiązek zakupu klubowego munduru i partycypacji w kosztach wystawnych biesiad i naprawy wyrządzanych przy tej okazji szkód.

Andrew Gimson, autor biografii burmistrza Londynu Borisa Johnsona, tak relacjonował działalność klubu w latach 80. XX wieku: „Nie sądzę, aby chociaż jeden wieczór mógł upłynąć bez zdemolowania jakiejś restauracji i zapłacenia za wyrządzone szkody, bardzo często gotówką. […] Noc w areszcie uchodziła za zachowanie godne bullingdończyków, podobnie jak proceder ściągania spodni [ang. debagging] każdemu, kto ich zdenerwował.

The Bullingdon Club stał się nawet przedmiotem debaty w brytyjskiej Izbie Gmin, jako jeden z przykładów nieobyczajnego zachowania w tamtejszym społeczeństwie a także, jako polityczny przytyk pod adresem prominentnych brytyjskich parlamentarzystów, którzy w przeszłości do niego należeli: obecnego premiera Davida Camerona, ministra finansów George’a Osborne’a, a także burmistrza Londynu Borisa Johnsona.

Członkiem klubu w latach 80., w czasie studiów licencjackich na Oksfordzie, był także Radosław Sikorski.

Radosław Purski / polishexpress.co.uk

...

Oczywiscie ze Polacy to dla nich czysty zysk . Ale prymitywni psedopolitycy pobudzajac najgorsze instynkty tubylcow juz niejeden raz urzadzali pogromy DLA WLADZY ! Cameron bluzgajacy na Polakow to takie same zajwisko jak kacyk dzikich podburzajacy do mordowania misjonarzy . Chodzi o wladze . A jak zaczyna ja tracic to pogrom natychmiast !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:27, 10 Lut 2014    Temat postu:

"Stop dyskryminacji Polaków". Brytyjska Polonia szykuje się do protestu

Polskie flagi, motory, transparenty i co najmniej kilkaset spodziewanych osób - Polacy z Wielkiej Brytanii szykują się do największego w historii pokojowego protestu przeciwko dyskryminacji naszych rodaków na Wyspach - informuje serwis londynek.net.

Zaplanowaną na 24 lutego akcję wymyślili polscy motocykliści z Wielkiej Brytanii. Pierwotnie plan zakładał tylko przejazd oflagowanych motorów przez centrum Londynu. Powodem było pobicie jednego z Polish Bikers za to, że na kasku miał polską flagę.

Nałożyła się na to medialno-polityczna afera, której powodem była wypowiedź premiera Camerona na temat imigrantów pobierających zasiłki na dzieci w ojczyźnie. Polityk jako przykład podał Polaków.

Do polskich motocyklistów wciąż dołączają kolejne organizacje i grupy. - Postanowiliśmy przeprowadzić tę akcje razem, wspólnymi siłami - tłumaczy Londynkowi.net Jerzy Byczyński, prezes stowarzyszenia Polish Youth Association Patriae Fidelis.

"Dyskryminacja Polaków przez uwłaczające wypowiedzi polityków, w celu zdobycia głosów w wyborach, musi się skończyć. Jest to policzek dla tysięcy Polaków pracujących i płacących podatki w Wielkiej Brytanii, jak również zniewaga dla naszych żołnierzy, którzy walczyli o wolne Zjednoczone Królestwo" - można przeczytać w uzasadnieniu akcji.

W proteście chcą wziąć udział nie tylko Polacy z Londynu, ale z całej Wielkiej Brytanii. Organizuje się grupa z Manchesteru, Liverpoolu, a nawet ze Szkocji. - Czas najwyższy pokazać brytyjskim politykom, że nie mogą traktować nas jak chłopców do bicia - uważa Karol Stech z Milton Keynes.

- Biorę dzień wolny po to, aby przyjechać do stolicy, stanąć naprzeciwko siedziby premiera i zaprotestować przeciwko politycznej retoryce - dodaje Stech. - Mieszkam tu od siedmiu lat, płacę podatki, moje dzieci przyjaźnią się z małymi Anglikami, dlaczego ja mam być winny tego, że gabinet Camerona nie radzi sobie z wewnętrznymi problemami kraju - tłumaczy z kolei Londynkowi net. Grzegorz Stasiuk z Huddersfield.

W pikiecie, która odbędzie się 24 lutego o godz. 14:00 na Downing Street 10, może wziąć udział każdy. Na proteście się nie skończy. W ramach tego wydarzenia przekazany zostanie list otwarty skierowany do premiera Davida Camerona. Organizatorzy pikiety będą zachęcać Polonię do aktywnego życia społecznego na Wyspach i do wzięcia udziału w głosowaniu na kandydatów do Parlamentu Europejskiego, które już w maju.

Szczegóły dotyczące akcji protestacyjnej można znaleźć na facebooku: "24 Lutego Protest przed Westminster STOP dyskryminacji Polaków". Stronę polubiło już ponad 4 200 tys. osób.

....

Prosze ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:57, 11 Lut 2014    Temat postu:

Zmuszali Polaków do niewolniczej pracy w Wielkiej Brytanii

Kolejne dwie osoby zostały zatrzymane w związku z werbowaniem Polaków i zmuszaniem ich do niewolniczej pracy w Wielkiej Brytanii. Postawiono im zarzuty handlu ludźmi. To ciąg dalszy międzynarodowego śledztwa bez precedensu - informuje Komenda Główna Policji.

Policjanci z Komendy Głównej Policji zatrzymali 35-letnią Izabelę R. z powiatu kartuskiego oraz 61-letniego Andrzeja W. ze Słupska pod zarzutem handlu ludźmi. Jedna z zatrzymanych osób działała na terenie Polski, werbując tu pracowników, przewożąc ich na teren Wielkiej Brytanii i tworząc fałszywą dokumentację zatrudnienia. Druga z nich zajmowała się już na miejscu zmuszaniem Polaków do niewolniczej pracy w bardzo ciężkich warunkach, po kilkanaście godzin dziennie siedem dni w tygodniu. Pracownicy byli zastraszani, a nawet bici.

Podejrzani zostali zatrzymanie na trzy miesiące, nie przyznają się do winy. Drożą im min. 3 lata więzienia.

Polacy, którzy padli ofiarą oszustów byli zmuszani do pracy przy rozbiórkach budynków w Londynie, m.in. starych drukarni "Daily Telegraph" i "Daily Express" oraz w innych dużych miastach na terenie Wielkiej Brytanii. Musieli pracować ponad siły w warunkach uwłaczających godności człowieka bez zachowania elementarnych zasad bhp.

Ostatnie zatrzymania to ciąg dalszy sprawy ujawnionej już w październiku ubiegłego roku. Wówczas policjanci z Polski, Anglii i Szkocji przeprowadzili międzynarodową operację uwolnienia grupy ludzi zmuszanych do pracy. Wtedy też doszło do pierwszych aresztowań w tej sprawie. Od tamtej pory udało się uwolnić już kilkadziesiąt osób.

Sprawa ma tak szeroki i poważny zasięg, że pod koniec stycznia tego roku Prokurator Generalny podjął bezprecedensową decyzję: podpisał umowę i powołaniu międzynarodowej grupy śledczej, składającej się z kilkunastu śledczych i kilku przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości z Polski i Wielkiej Brytanii. Na podstawie tej umowy członkowie tej grupy mogą działać na terenie drugiego państwa. To pierwsza taka umowa zawarta pomiędzy Polską i Wielką Brytanią.

Sprawa w dalszym ciągu jest rozwojowa, a postępowanie prowadzone jest pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Słupsku.

>>>

Znowu ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:31, 16 Lut 2014    Temat postu:

Zlikwidowano kolejny obóz pracy dla Polaków

Czy niewolnicza praca Polaków w Wielkiej Brytanii wreszcie się skończy? - AFP

W Londynie zlikwidowano kolejny obóz pracy dla Polaków. Wykorzystywano w nim prawie 100 osób, nic im niemal nie płacąc - poinformowało Centralne Biuro Śledcze.

Prawie 100 mężczyzn zwabiono z Polski perspektywą dobrych zarobków przy rozbiórce hali po drukarni w Londynie. Sami zatrudnieni przyznają, że stawka 400 zł za dzień wydała im się bardzo atrakcyjna. Na miejscu okazało się jednak, że było to miesięczne wynagrodzenie, a niektórzy nie dostawali w ogóle wypłaty. Osoby, które próbowały się buntować i domagać swoich praw, były bite i zastraszane.

Robotnicy spali w skandalicznych warunkach na hali i pracowali po 16 godzin na dobę, 7 dni w tygodniu. Podczas pracy zdarzały się omdlenia i wypadki, nie było jednak szans na fachową pomoc medyczną.

Gdy jednemu z mężczyzn udało się uciec, natychmiast zgłosił ten proceder brytyjskiej policji. W wyniku działań polsko-brytyjskiej grupy operacyjno-śledczej gang rozbito, a Polaków uwolniono.

Jak poinformował rzecznik Komendy Głównej Policji insp. Mariusz Sokołowski, w związku ze sprawą w Londynie aresztowano dwóch mężczyzn: Brytyjczyka i Polaka. W Polsce zatrzymano kolejnych dwóch podejrzanych, stosując wobec nich tymczasowy, 3-miesięczny areszt. Wszystkim grozi kara 15 lat pozbawienia wolności.

...

Tak wyglada schladzanie ekonomii .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:23, 16 Lut 2014    Temat postu:

Demonstracja w Londynie po brutalnym pobiciu Polaka

24 lutego w Londynie odbędzie się demonstracja przeciwko dyskryminacji Polaków w Wielkiej Brytanii - informuje WP.PL organizacja Polish Youth Association "Patriae Fidelis". Polscy motocykliści zamierzają przejechać ulicami Londynu i manifestować przed parlamentem. Organizatorzy zapraszają na godz. 14 na 10 Downing Street. Polacy protestują po tym, jak kilkunastu Brytyjczyków brutalnie pobiło Polaka we wschodnim Londynie. Przeżył, bo miał na sobie grubą kurtkę i spodnie motocyklisty.

"W piątek wieczorem około 18.40 jeden z waszych kolegów - mój mąż został zaatakowany, zepchnięty z motocykla, bity, kopany przez grupę 8-15 osób obok baru "Cross Keys" na Crown St w dzielnicy Dagenham, we wschodnim Londynie. Nikt z osób pracujących w tym pubie na zareagował, nikt nie wezwał policji - taką informację zostawiła żona pobitego Polaka na forum polish-bikers.com.

- Został pobity nasz kolega. Miał na głowie kask z polską flagą i to wystarczyło, żeby został zaatakowany przez kilkunastu napastników. Przewrócili go na ziemię, kopali i uderzali pięściami krzycząc: "Wracaj do Polski!” - mówił WP.PL Jarosław Bernat, z forum internetowego Polish Bikers, które organizuje demonstrację w Londynie.

"Motywem owego ksenofobicznego incydentu na polskiego motocyklistę była znajdująca się na kasku poszkodowanego polska flaga" - czytamy w komunikacie organizatorów protestu. Zdaniem organizacji, "nie jest to odizolowany przypadek nie tylko dyskryminacji, ale i otwartej wrogości wobec polskiej mniejszości. Przykrym jest, że niegdyś wzorowe brytyjsko-polskie stosunki są dziś na granicy bycia zszarganymi przez populistycznych polityków traktujących Polaków jak kozły ofiarne".

"Patriae Fidelis" protestuje także przeciwko niedawnym, antypolskim wypowiedziom premiera Davida Camerona i brytyjskich polityków, które skrytykowała m.in. Komisja Europejska. "Według ostatnich badań uniwersytetu UCL, wkład finansowy Polaków w gospodarkę brytyjską w postaci podatków był o 34% wyższy niż otrzymywane od państwa świadczenia. Jest to więcej niż jakakolwiek inna mniejszość narodowa. Nie chcemy dyktować warunków systemu benefitów ani natury relacji z Unią Europejską, albowiem leży to w gestii wszystkich obywateli i mieszkańców Wielkiej Brytanii, aby decydować o politycznej przyszłości poprzez sprawiedliwą debatę, racjonalne argumenty i głosowanie" - czytamy w komunikacie.

Demonstrację poprzedzi przejazd polskich motocyklistów z miejsca pobicia Polaka pod parlament. "Kultywujmy dobre polsko-brytyjskie relacje, nie pozwólmy na dyskryminację Polaków" - podkreślają oburzeni Polacy.

....

To sie szykuje .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:38, 20 Lut 2014    Temat postu:

Kolejne ograniczenie świadczeń dla imigrantów

W ra­mach dążeń do uszczel­nie­nia sys­te­mu so­cjal­ne­go bry­tyj­ski rząd ogło­sił w środę za­miar wpro­wa­dze­nia za­sa­dy, że imi­gran­ci z państw Unii Eu­ro­pej­skiej będą mieli do­stęp do świad­czeń spo­łecz­nych do­pie­ro po trzech mie­sią­cach pracy z płacą co naj­mniej 150 fun­tów ty­go­dnio­wo.

Za­sa­da ta mia­ła­by wejść w życie 1 marca. 150 fun­tów to rów­no­war­tość 24 ak­tu­al­nych usta­wo­wych mi­ni­mal­nych sta­wek go­dzi­no­wych i jed­no­cze­śnie dolna gra­ni­ca za­rob­ków, od któ­rych płaci się skład­kę na ubez­pie­cze­nie spo­łecz­ne.

Imi­gran­ci będą mu­sie­li udo­wod­nić w urzę­dach so­cjal­nych, że przez trzy mie­sią­ce przed wy­stą­pie­niem o za­po­mo­gę lub za­si­łek za­ra­bia­li taką kwotę, przed­sta­wia­jąc od­cin­ki wy­płat. O pla­nach wpro­wa­dze­nia dla nich ta­kie­go wy­mo­gu po­in­for­mo­wał mi­ni­ster pracy i eme­ry­tur Iain Dun­can Smith.

W razie osią­gnię­cia tego progu za­rob­ko­we­go imi­gran­ci uzy­ska­ją sta­tus pra­cow­ni­ków, co za­pew­ni im do­stęp do do­dat­ku ro­dzin­ne­go na dzie­ci, ro­dzin­nych ulg po­dat­ko­wych, do­dat­ku miesz­ka­nio­we­go i za­sił­ku dla bez­ro­bot­nych. Ten ostat­ni będą mogli po­bie­rać przez 6 mie­się­cy po utra­cie za­trud­nie­nia, a dłu­żej tylko wtedy, jeśli udo­wod­nią, że mają re­al­ną szan­sę zna­le­zie­nia pracy.

Osoby za­ra­bia­ją­ce po­ni­żej 150 fun­tów ty­go­dnio­wo będą oce­nia­ne pod kątem tego, czy ich praca kwa­li­fi­ko­wa­na jest we­dług norm unij­nych jako "rze­czy­wi­sta i efek­tyw­na" czy też jako "mar­gi­nal­na i po­moc­ni­cza". W pierw­szym przy­pad­ku zo­sta­ną uzna­ni za po­szu­ku­ją­cych pracy i po trzech mie­sią­cach za­rob­ko­wa­nia uzy­ska­ją do­stęp do przy­słu­gu­ją­cych tej ka­te­go­rii osób świad­czeń so­cjal­nych, które od 1 kwiet­nia nie będą obej­mo­wać do­dat­ku miesz­ka­nio­we­go.

Pod ko­niec 2013 roku, tuż przed peł­nym otwar­ciem rynku pracy dla imi­gran­tów z Buł­ga­rii i Ru­mu­nii rząd bry­tyj­ski po­sta­no­wił, że imi­gran­ci nie będą mieli prawa do świad­czeń so­cjal­nych przez pierw­sze trzy mie­sią­ce po­by­tu, ale nie uza­leż­nił ich przy­zna­wa­nia od po­zio­mu za­rob­ków, lecz tylko od opła­ca­nia po­dat­ków. Obec­nie samo opła­ca­nie po­dat­ków nie wy­star­czy do otrzy­ma­nia świad­czeń, jeśli za­rob­ki nie będą prze­kra­czać usta­lo­ne­go progu.

- Re­for­my za­pew­nią, że bę­dzie­my mieli uczci­wy sys­tem - taki który udzie­la wspar­cia rze­czy­wi­stym pra­cow­ni­kom i po­szu­ku­ją­cym pracy, ale nie po­zwa­la lu­dziom przy­jeż­dżać do na­sze­go kraju i ko­rzy­stać z na­sze­go sys­te­mu świad­czeń - za­zna­czył Dun­can Smith.

W oce­nie pu­bli­cy­sty Iaina Dunta nowe roz­wią­za­nia ude­rzą w ludzi nisko opła­ca­nych i pra­cu­ją­cych w nie­re­gu­lar­nych go­dzi­nach. Za­uwa­ża, iż wy­mo­gów nie speł­ni pra­cow­nik, który prze­pra­co­wał trzy mie­sią­ce, ale w jed­nym ty­go­dniu na przy­kład z po­wo­du nie­ko­rzyst­ne­go dla niego roz­ło­że­nia go­dzin pracy, prze­sto­jów lub zda­rzeń lo­so­wych za­ro­bił mniej niż 150 fun­tów. Wa­ha­nia za­rob­ków z ty­go­dnia na ty­dzień zda­rza­ją się m.​in. w ca­te­rin­gu, han­dlu de­ta­licz­nym i do­ryw­czych pra­cach agen­cyj­nych.

W okre­sie 10 lat od 2001 roku bry­tyj­skie wpły­wy po­dat­ko­we od imi­gran­tów z UE były o 34 proc. więk­sze niż war­tość po­bie­ra­nych przez nich świad­czeń spo­łecz­nych. W przy­pad­ku in­nych imi­gran­tów nad­wyż­ka ta wy­no­si­ła tylko 2 proc. Licz­bę imi­gran­tów z UE oce­nia się w W. Bry­ta­nii ofi­cjal­nie na 1,48 mln, z czego 683 tys. to imi­gran­ci z daw­nych kra­jów post­ko­mu­ni­stycz­nych.

>>>

Znowu kombinuja jak dowalic biedakom . Zreszta jest to piramidalna glupota bo na imigracji zyskuja olbrzymie sumy . To tylko pod publiczke .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 20, 21, 22  Następny
Strona 6 z 22

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy