Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 22:47, 04 Wrz 2018 Temat postu: |
|
|
Obce firmy, które weszły na nasz rynek po 1989 roku i później, nie płacą praktycznie żadnych podatków, albo płacą je śmiesznie małe, bo tak postanowili "polscy politycy". Za to antypolskie przestępstwo odpowiedzialne są kolejne Sejmy, Rządy i Prezydenci III RP. Odpowiedzialna jest klasa polityczna
Niepłacenie podatków przez obce Niepłacenie podatków przez obce Polsce firmy konsekwencją polityki Miesz...
...
A jeszcze gorsze bylo oddanie majatku. Doszla do glosu holota. Menele spod bramy. O ile nie obrazam meneli. Osobnicy bez godnosci.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:39, 05 Wrz 2018 Temat postu: |
|
|
SOLARIS Marka SOLARIS, dla wielu z Was kojarząca się z polskimi autobusami, już nie będzie własnością Polaków. Marka przechodzi pod hiszpańską grupę CAF. Oświadczenie w tej sprawie brzmi następująco: “Chcielibyśmy podzielić się z Wami informacją dotyczącą naszej przyszłości: trwający od...
SOLARIS już nie jest polski - SOLARIS już nie jest polski - NaPrąd - Wszystko o pojazdach elektrycznych
...
Kolejna...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 11:08, 06 Wrz 2018 Temat postu: |
|
|
Ceny jabłek przemysłowych spadły do dramatycznie niskiego poziomu. Za kilogram tych owoców skupy płacą sadownikom nawet poniżej 20 groszy.
Sadownicy apelują do Sadownicy apelują do przetwórców: opamiętajcie się!
...
Zamiast liczenia na ,,opamietanie" trzeba wyznaczyc w miastach place gdzie ludzie beda mogli kupic bezposrednio od rolnikow. Kto by nie kupil np. za 50 groszy? Nie mowiac o 20!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:23, 06 Wrz 2018 Temat postu: |
|
|
20 lat produkował buty. Zamyka firmę. Nie daje rady z zalewem chińskich towarów
- To już koniec, nie daję rady w starciu z kontenerami z Chin – mówi Jerzy Gniado. Przez 20 lat dzieci nosiły produkowane przez niego buty. Za kilka tygodni zamknie firmę. W branży przyznają: jest ciężko, a klienci, choć deklarują, że wolą polskie produkty, to ostatecznie kupują tańszą...
...
Istotnie jesli buty na jeden sezon to szkoda ludziom bulić.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 12:11, 12 Wrz 2018 Temat postu: |
|
|
RUCH tonie w długach. Prezes brał 350 tys zł!
Jeden z największych dystrybutorów prasy w Polsce na krawędzi bankructwa! Myli się jednak ten, kto twierdzi, że Ruch S. A., który ma ponad pół miliarda złotych strat, zaciska pasa i szuka oszczędności! Prezes spółki jeszcze do niedawna pobierał bajeczną pensję w wysokości 350 tys zł miesięcznie!
...
Gdyby nie tacy nie stracilibysmy majatku! Jak oni w ogole śmią!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:04, 12 Wrz 2018 Temat postu: |
|
|
Aptekarze strajkują w Warszawie. Rząd chce odebrać im prawo do pracy.
W Warszawie protestują technicy farmacji. Jak mówią, sprzeciwiają się wygaszaniu ich zawodu.
...
Calkowite poparcie dla tego znakomitego zawodu ktory przetrwal lata 90te czyli czas niszczenia szkolnictwa zawodowego na rzecz dziadodyplomow pseudouczelni! Jeszcze teraz chca bydlaki zniszczyc resztki tych renomowanych szkol ktore ksztalcily technikow specjalistow na wysokim poziomie bez udawania ze to sa uczelnie. A ich poziom jest stukrotnie wyzszy niz wyzszej szkoly humanistyczno ekonomiczno administracyjno bankowej itp. potworkow! Pilnujmy dobrych rzeczy!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:14, 14 Wrz 2018 Temat postu: |
|
|
Amerykański gigant przejmuje polską firmę Konspol!
Wczoraj (13 września) amerykański koncern Cargill zawarł porozumienie z grupą Konspol w sprawie przejęcia podmiotów działających w ramach nowosądeckiego przedsiębiorstwa. Jak wyjaśnia w rozmowie z portalem wiadomoscihandlowe.pl sam Kazimierz Pazgan, to najlepsza gwarancja przyszłości Konspolu.
...
To jest horror...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:43, 18 Wrz 2018 Temat postu: |
|
|
Ruch stracił 600 milionów i wypłacił zarządowi 80 milionów pensji
Od 2010 do 2017 roku spółka Ruch SA odnotowała blisko 600 milionów złotych straty, a zarząd wypłacił sobie łącznie ok. 80 mln zł wynagrodzeń.
...
Czyli tenm ,,dlug" to premie i pensje za pare lat wlasciwie. Gdyby gospodarowali skromnie nie trzeba by brac kredytu...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 9:59, 19 Wrz 2018 Temat postu: |
|
|
Upadają polskie firmy transportowe. Jest coraz gorzej
W pierwszych siedmiu miesiącach obecnego roku upadło prawie 600 polskich firm. Największe firmy transportowe w Polsce należą do Holendrów (Raben), Niemców (DB Schenker) lub Francuzów (DPD Polska, FM Polska). Polski nie jest już również Pekaes, bo należy do luksemburskiej firmy Strada Holding.
..
Najwieksze ,,polskie" firmy transportowe! Po 89 stracilismy niepodlegosc i nikt za to nie siedzi!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 9:36, 25 Wrz 2018 Temat postu: |
|
|
Polska importuje ponad dwa razy więcej węgla, niż go eksportuje! Tak złego...
W 2017 roku Polska eksportowała w świat 6,4 mln ton węgla. W tym samym czasie import węgla do naszego kraju był ponad dwukrotnie większy i wyniósł 13,4 mln ton. Tegoroczne statystyki będą pod tym względem jeszcze gorsze.
...
Tragedia! To bylo celowe!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 21:06, 25 Wrz 2018 Temat postu: |
|
|
Sądecki grom z jasnego nieba. Konspol kupują Amerykanie.
Grupa Konspol,która jest własnością rodziny Pazganów,to konglomerat kilku spółek córek rozsianych od Wielkopolski,gdzie firma ma kurniki i zakład produkcji pasz,aż po Małopolskę,gdzie mieszczą się nadal centrala i zakłady przetwórcze.Firma zaopatruje McDonald’s Polska,KFC,Ikeę,Biedronkę oraz Tesco.
...
Horror.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 12:16, 26 Wrz 2018 Temat postu: |
|
|
Kioskarze narzekają na dostawy prasy. Ruch: podpisujemy kolejne umowy
Brakuje bardzo wielu tytułów, tych które docierają są w ilościach często dramatycznych, brakuje tytułów nawet dla stałych klientów, którym dany tytuł odkłada się od X lat. Każdego dnia z winy firmy Ruch tracimy, jak i wielu innych kioskarzy-klientów każdego dnia.
...
Nasuwa sie oczywiste pytanie... Ruch ma klopoty ze sprzedaza? Czyzby? CZY JEST CELOWO NISZCZONY!!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 12:44, 02 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
Gigant na rynku budowlanym na skraju upadłości?
Astaldi potrzebuje ochrony przed wierzycielami
Autor Paulina Wójtowicz
Paulina Wójtowicz, inzynieria.com
Opublikowano: 02-10-2018 Źródło: Astaldi, inzynieria.com
0
Ikona
Ikona
Ikona
Włoska firma Astaldi S.p.A złożyła do sądu wniosek o ochronę przed wierzycielami. Wykonawca wielu dużych inwestycji drogowych i kolejowych w Polsce przyznaje, że ma poważne problemy finansowe, a realizacja kontraktów zaplanowanych na najbliższe lata może być zagrożona. Firma ratunku szuka w sprzedaży udziałów w jednej z większych koncesji.
Astaldi realizuje w Polsce wiele ważnych inwestycji drogowych. Fot. Irina Kozorog / Shutterstock
Astaldi realizuje w Polsce wiele ważnych inwestycji drogowych. Fot. Irina Kozorog / Shutterstock
Astaldi S.p.A. ogłasza, że od 1 października [2018 r.] jej rating, określony przez agencję Fitch, został obniżony z CCC- na C. Spółkę usunięto też z listy firm, co do których istnieje możliwość zmiany oceny na pozytywną – podała spółka w oficjalnym komunikacie, dodając, że jest to reakcja agencji na złożenie przez Włochów 28 września br. – w zgodzie z włoskim prawem upadłościowym – wniosku o ochronę przed wierzycielami.
Powodem podjętego działania jest brak ofert kupna udziałów w koncesji obejmującej Trzeci Most Bosforski (most Yavuza Sultana Selima) w Turcji. Agencja Fitch podkreśla, że kapitał własny był elementem warunkującym umowę dotyczącą tej inwestycji, w związku z czym Astaldi ogłosiło, że wyznaczone wcześniej cele na lata 2018–2022 nie są już możliwe do osiągnięcia, a wszelkie płatności pozostają odroczone, stąd wniosek o ochronę – podano.
Most w Stambule łączy kontynenty
Budowa mostu nad cieśniną Bosfor (otwartego w 2016 r.), przez który prowadzą autostrada oraz dwie linie kolejowe, kosztowała ponad 3 mld USD. Astaldi posiada 33,3% udziałów w tym przedsięwzięciu.
W związku z niepokojącymi informacjami o kondycji finansowej włoskiej spółki budowlanej, pojawiły się pytania o przyszłość realizowanych i planowanych inwestycji infrastrukturalnych w Polsce, w których udział mają Włosi. To m.in. budowa ważnego odcinka tzw. Zakopianki, a ściślej drogi ekspresowej S7 na odcinku Naprawa–Skomielna Biała z tunelem drogowym (2,06 km) oraz fragmentu S2 Południowej Obwodnicy Warszawy (POW) z obiektem tunelowym pod Ursynowem, który ma być najdłuższym tunelem drogowym w Polsce (2,3 km). Astaldi jest też zaangażowane w rozbudowę metra w Warszawie. Obecnie pracuje na budowie odcinka wschodniego północnego II linii kolei podziemnej, ma też – w konsorcjum z turecką spółką Gülermak – drążyć tunele kolejnych fragmentów tej linii, prowadzących na Bemowo i Bródno.
Zobacz nasz temat specjalny: II LINIA METRA
Mimo dużego zaangażowania firmy na polskich budowach, w branży już od kilku miesięcy mówiło się o kłopotach Astaldi z realizacją niektórych kontraktów. Chodzi przede wszystkim o inwestycje PKP Polskich Kolei Liniowych (PKP PLK), prowadzone na odcinkach tras kolejowych Warszawa–Lublin i Wrocław–Poznań. Spółka kolejowa kilkukrotnie zwracała już uwagę na słaby postęp prac modernizacyjnych w tym obszarze. Według ostatnich, nieoficjalnych informacji, włoska firma zeszła z placu budowy przynajmniej dwóch inwestycji kolejowych (modernizacja odcinka linii kolejowej Dęblin–Lublin oraz fragmentu między stolicami województw dolnośląskiego i wielkopolskiego).
Głośnym echem odbiła się także decyzja Włochów o wycofaniu się z budowy tunelu w Świnoujściu. Oferta firmy (przystępującej do przetargu w konsorcjum z Ghella S.p.A.) została uznana za najkorzystniejszą jeszcze jesienią ub.r., ale zakończenie procedury było niemożliwe z powodu licznych odwołań, składanych przez pozostałych uczestników postępowania. Po utrzymaniu decyzji inwestora kontrakt miał być zawarty w lipcu br., jednak włoska spółka kilkukrotnie prosiła o prolongatę terminu. Ostatecznie do zawarcia umowy nie doszło – Astaldi wycofało się z kontraktu, tłumacząc się zbyt długim czasem, jaki upłynął od złożenia oferty do podpisania umowy, znaczącym wzrostem cen materiałów budowlanych w Polsce oraz problemem braku waloryzacji robót.
Astaldi wycofuje się z budowy tunelu pod cieśniną Świną
Astaldi to jedno z największych przedsiębiorstw budowlanych w Europie, realizujące kontrakty na całym świecie. Powstała w 1926 r. firma specjalizuje się w budownictwie drogowym i wodnym, działa także w zakresie inżynierii lądowej i środowiska. Zatrudnienie plasuje się na poziomie około 10,5 tys. pracowników (na całym świecie). Ubiegły rok spółka zamknęła z 3 mld EUR przychodu i portfelem zamówień o wartości 24 mld EUR.
...
putinex 1 godz. temu +6
Nastawiali bubli a napraw gwarancyjnych nie będzie, bo firma to bankrut.
Za naprawę fuszerek trzeba będzie zapłacić tym samym ludziom ale pod nowym szyldem, to już było przerabiane.
....
Tak sie niszczy Polskę...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 18:58, 07 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
To już akt desperacji. Sadownicy rozdają jabłka za darmo
Sami nic nie zarobią, więc postanowili rozdawać jabłka za darmo. To skutek drastycznie niskich cen, jakie proponują im zakłady przetwórcze.
...
Zorganizujcie jakies targi! Ludzie chetnie kupia!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:10, 12 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
Sprzedali PKL za 215 mln zł by odkupić za 500 mln zł?
Opublikowano: 12.10.2018 | Kategorie: Gospodarka, Wiadomości z kraju | RSS komentarzy
Państwowy Polski Fundusz Rozwoju (PFR) ogłosił, że odkupił od prywatnego funduszu Mid Europa Partners 99,77 proc. akcji Polskich Kolei Linowych SA (PKL). Kwota transakcji nie została ujawniona, choć nieoficjalnie mówi się, że PKL wyceniono na ok. 500 mln zł. Wszystko byłoby fajne (nabywana spółka przynosi spore zyski), gdyby nie fakt, iż w 2013 roku państwowe PKP sprzedały PKL funduszowi Mid Europa Partners za kwotę 215 mln zł! Nie dziwne, że Matthew Strassberg (partner współzarządzający funduszem Mid Europa) uznał, iż było to „udane wyjście z inwestycji”.
....
Strata tylko 130 %! A przeciez bylo tak ze sprzedali za 10 milionow a trzeba odkupic za miliard.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:20, 16 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
To nieprawda, że nie ma cenzury!
Opublikowano: 16.10.2018 | Kategorie: Gospodarka, Publicystyka | RSS komentarzy
Przeczytano 412 razy!
Pozory mylą. A żyjemy w czasach, w których potęga pozorów osiągnęła nieznane w dziejach rozmiary (głównie dzięki telewizji). Wypaczają one rzeczywistość niebywale. Do takich pozorów należy mniemanie, że bardzo ważnym elementem kultury, a mianowicie książkami i prasą, steruje ministerstwo kultury i różne jego agendy. Albo, że tę sferę określają wydawnictwa, albo że sami twórcy mają tu dużo do powiedzenia. Pozornie wydaje się również, że skoro książki i prasa są produktami handlowymi, to rządzi nimi tzw. niewidzialna ręka rynku. Już dawno natomiast dowiedziono, że owa niewidzialna ręka, to po prostu łapa gigantów, banksterów, korporacji, które manipulują rynkiem według swoich interesów. I to nie tylko finansowych, ale również i coraz bardziej – światopoglądowych. Złudne jest również mniemanie, że głos czytelników jest decydujący. Otóż wszystkie te opinie są bardzo błędne, a ostatnia, o roli czytelnika, jest szczególnie fałszywa i tym samym szkodliwa.
Gdy w czasach PRL-u mówiliśmy, że to cenzura rządzi książkami i prasą (choć oczywiście nie tylko nimi, ale w tym artykule koncentrujemy się na nich), łącznie z ich zawartością, nikt poza niektórymi partyjnymi propagandystami nie protestował; to była rzecz rozpoznana i oficjalna. Cenzura się nie kryła. Miała świetną organizację, jej siatka pokrywała dokładnie cały kraj. Miała swoje gmachy, na których przybijano czerwone tablice z białym, złowieszczym, ale i szczerym napisem „Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk”. Miała swoje duże biura, każda codzienna gazeta posiadała własnych delegatów tegoż Urzędu, którzy i w dzień, i w nocy czytali każde słowo, które nazajutrz miało dotrzeć (lub nie) do ludu. W pancernych szafach piętrzyły się teczki z zapisami, co i kogo wolno publikować, a co i kogo nie; ten zbiór był zresztą skrupulatnie na bieżąco aktualizowany.
Tamta cenzura miała jednak jeden plus. Ponieważ była prewencyjna, nie narażała wydawców na koszty. Żeby cokolwiek wydać, wydrukować, trzeba było mieć najpierw zgodę urzędu cenzorskiego na… przydział papieru. Drukarnie nie mogły przyjąć żadnego zlecenia bez bumagi z pieczęcią UKPPiW, który wyznaczał także, ile tego papieru przyznaje, o ile przyznawał, ma się rozumieć określając tym samym nakłady. (…)
Czy teraz jest inaczej? Oczywiście, pytanie retoryczne, wiadomo, że jest inaczej. Nikt nie limituje papieru, wprost przeciwnie: drukuj – i rzecz jasna płać – jak najwięcej! Możesz ten papier zadrukować czym chcesz, bo na tym etapie nikogo to jeszcze nie obchodzi. Tak więc – jest inaczej. Ale nie do końca. Nie można bowiem niestety powiedzieć, że cenzury nie ma. Jest, choć inna, bardziej podstępna, ukryta właśnie za pozorami, bez czerwonych tablic UKPPiW.
Jest to cenzura dystrybucyjna.
Jeszcze jakieś dziesięć lat temu, była ona dość słaba, choć mocno rozwojowa. Teraz stała się już bezwzględna. I bardzo skuteczna. Jej metodę można krótko określić tak: wydawco wydaj sobie, drukuj, co chcesz i ile chcesz, a my ci tego i tak nie wyeksponujemy, nie rozpowszechnimy, po prostu nie sprzedamy! A jeśli nawet coś z twoich publikacji się rozejdzie, to w śladowej ilości.
Zwykły czytelnik (a do nich należą także przedstawiciele władzy) nie zdaje sobie sprawy z tego, że wydawanie książek i prasy jest działalnością zupełnie odrębną od dystrybucji, że te dwie działalności mogą nawet być sobie przeciwstawne. Dystrybucja została w jeszcze większym stopniu niż same wydawnictwa i redakcje opanowana przez przeciwników obecnej, wywodzącej się z obozu patriotycznego, władzy. Ci przeciwnicy dystrybucyjni obozu patriotycznego, tak samo jak i inni, to zarazem zwolennicy wszelkich lewackich pomysłów na urządzanie świata.
Zwykły czytelnik także nie zdaje sobie sprawy z tego, jak potężne możliwości posiada dziś dystrybucja, jak kształtuje ona rynek mediowy, a poprzez niego również ludzkie poglądy i upodobania. Rzecz jasna nie dotyczy to tylko książek i prasy, ale w tym artykule pozostajemy przy tym temacie. Można dziś, przynajmniej w Polsce, śmiało mówić nawet o wojnie między wieloma gospodarczymi podmiotami wydawniczymi a niewieloma podmiotami dystrybucyjnymi. Niewieloma, ponieważ bardzo mało podmiotów dystrybucyjnych pozostało w rynkowej grze. Duzi stali się z czasem bardzo duzi, wykaszając mniejszych głównie nieuczciwą walką cenową, czemu przyklaskiwały początkowo media wszelkich orientacji zafascynowane pozorem, który nazywano wolną grą rynkową.
Jeszcze 10-15 lat temu królowała idea tzw. konsolidacji. To było święte pojęcie, kto mu się przeciwstawiał, zostawał automatycznie mianowany wstecznikiem, nic nie rozumiał z nowoczesnej ekonomii. Przecież konsolidacja miała przede wszystkim za zadanie minimalizować koszty! Koszty faktycznie malały i to znacznie. Ale nie klientom, jak przypuszczali naiwni, tylko nowym molochom, których zyski zaczęły pięknie rosnąć. Mrzonką okazywało się mniemanie, że zmniejszenie kosztów dystrybutora zaowocuje mniejszymi cenami jego usług. Stawało się dokładnie odwrotnie. Żądania coraz większych rabatów zdawały się nie mieć granic, płatności dla wydawców wydłużały się do pół roku, do roku, albo dłużej… Albo wcale nie płacono, albo tylko częściowo… Dla niektórych wydawnictw było to wyniszczające od razu, dla innych z czasem.
Rynek dystrybucyjny przekształcił się z rynku klienta, w rynek usługodawcy i to rynek bardzo nie fair. Stało się tak dlatego, że mała, de facto bardzo niewystarczająca liczba dystrybutorów, zlikwidowała w praktyce konkurencję między nimi i mogli oni (i mogą dalej) dyktować mordercze warunki wydawcom książek i prasy. Skoro mogli, to natychmiast zaczęli to robić (i robią dalej). Niekoniecznie jednak wszystkim stawiano drastyczne warunki. Kiedy bowiem dystrybutor miał do czynienia z całym koncernem medialnym, np. Springerem czy Bauerem, to szedł na ustępstwa w wielu aspektach. Zaczęły też coraz więcej znaczyć nie tylko względy czysto ekonomiczne, ale do głosu doszły opcje światopoglądowe i polityczne, a w końcu nawet narodowe, z minimalną wszakże opcją korzystną dla narodu polskiego – co z czasem przestano nawet kamuflować. Za rządów koalicji PO-PSL doszło do konsolidacji nowej generacji: wielkich dystrybutorów z władzą. (…) Władza ta nie była, jak powszechnie wiadomo, niewdzięczna dla swoich. Ba! roztaczała nad nimi parasol ochronny choćby nie wiem, co się działo.
Wiele jest sztuczek dystrybucyjnych, nie moment by je tu teraz dokładnie opisywać, które pozwalają dobrze sprzedać nawet bardzo marny towar, a produkty porządne i uczciwe zwrócić w całości klientowi z krótkim komentarzem: „nie sprzedało się”, bo zadziałała żelazna ręka rynku. To, że żaden klient danej książki czy gazety w punktach sprzedaży nie mógł nawet dostrzec, nie mówiąc o jakiejś informacji o nich, to też było działanie żelaznej ręki. Ale nie ręki rynku, tylko dystrybutora, który będąc zblatowany np. z hasającymi dowolnie po Polsce niemieckimi koncernami lub z Agorą, nie miał zamiaru robić im przykrości i kłaść na widocznym miejscu polskie nie tylko z nazwy i języka czasopisma lub książki. Nie w jego interesie była i jest walka o suwerenność i podmiotowość III RP.
Chore jest mniemanie, że sprzedawca będzie sprzedawał wszystko, na czym może zarobić. Owszem, tak było na początku transformacji, może jeszcze nawet kilkanaście lat temu, ale na pewno nie teraz. Ci, którzy pozostali na rynku, dawno już swoje zarobili i teraz kierują się innym priorytetami. Tym bardziej, że przecież nie jest tak, że przez to nie zarabiają; mogąc dowolnie dyktować warunki handlowe, więc nie są zagrożeni żadną upadłością. No, chyba, że sterowaną w celu uniknięcia zaspokojenia wierzycieli – takich gagatków było niemało i nadal się pojawiają, jak choćby ostatnio jeszcze do niedawna potężna firma Ruch. Albo roku temu sieć Matrasa. Reżyserowane upadłości, nieraz spektakularne, to polska specjalność, czemu sprzyja także marne prawo w tym zakresie.
Nie działo się tak od razu. Opanowano dystrybucję najpierw organizacyjnie, gospodarczo, potem dopiero ideowo i politycznie. (…) Dystrybutor wywiera wielką presję na niską cenę, ale nie swoim kosztem, lecz tylko wydawców i autorów. Molochom wystarczą bowiem jeden, dwa procenty zarobku na egzemplarzu, bo mają setki możliwości zarabiania inaczej. Nie ponoszą przy tym żadnego ryzyka, żądają bowiem 100 proc. prawa zwrotu! To jeszcze nie wszystko – za zwroty też trzeba im płacić prowizję i to wysoką! To dotyczy tak książek, jak i prasy. To jest nienormalne, to powinno być dawno zabronione ustawowo. Mam duże pretensje, tak samo zresztą, jak i wielu innych z obozu patriotycznego, do nowej, naszej!, władzy, zwłaszcza tej od kultury, że kompletnie nic nie robi, aby uzdrowić sytuację, co na początku można uczynić przecież bezkosztowo, samym ustawodawstwem.
Ponieważ cena produkcji książek, tak jak i prasy, co roku jest wyższa (np. co roku drożeje papier), to różnica jaka pozostaje w kieszeni wydawcy po odjęciu od ceny detalicznej coraz większych rabatów – drastycznie maleje. (…) Zbijanie cen oraz podnoszenie rabatów (ale nie wszystkim!) powoduje, że opłacalne stają się tylko produkty prymitywne, wysokonakładowe i zarazem tanie w produkcji, słowem – badziewie. Taniocha edytorska i merytoryczna. Na książki i czasopisma wartościowe już mało kto z wydawców się decyduje, bo nie osiągają one większych nakładów. Tym sposobem bez odpowiedniej ilości tytułów wartościowych mamy do czynienia tylko z rynkiem prostackiej albo i zboczonej rozrywki, a nie z działalnością kulturalną i oświatową.
* * *
Nikomu nie są potrzebne akcje typu „cała Polska czyta”, to hipokryzja. Bo cała Polska nie czyta. 62 proc. dorosłych obywateli nie przeczytało w ciągu roku choćby jednej książki! Pytanie jednak dlaczego? Czy dlatego, że Polacy są matołkami, jak sugerują mass media? Zastanawiające, że nie chce się dostrzec ewidentnej zależności, występującej zresztą wszędzie, nie tylko w Polsce: spada ilość punktów sprzedaż (kiosków, księgarń), więc równolegle spada sprzedaż czasopism i książek, a w konsekwencji podupada czytelnictwo. Sytuacja kulturalno-gospodarcza w Polsce jest tego rodzaju, że np. w samym tylko Krakowie jest 2,5 tys. sklepów z alkoholem, a w całej Polsce nie ma już nawet tysiąca prawdziwych księgarń. To są dane, w które trudno uwierzyć, ale są niestety prawdziwe.
Księgarnie niezależne likwiduje się w Polsce od lat w ramach likwidacji niezależności Polaków. Teraz, w konsekwencji, rozpoczął się gwałtowny proces doprowadzania do upadku niezależnych wydawców. Wszystko wchłoną zagraniczne molochy. (…)
Przejdźmy jeszcze na chwilę do rynku książki. Kolejnym pozorem jest twierdzenie, że internet zastąpi księgarnie. Jeśli tak, to dlaczego sprzedaż książek od lat maleje, choć internet się rozwija? Internet też został zmonopolizowany, sprowadzony do paru podmiotów. Liczą się tam tylko nowości, taniocha, prymitywne i szkodliwe treści. Stał się dumpingową konkurencją. Sprzedaż wartościowej książki przez internet stanowi margines. W cywilizowanym świecie nikt nie zakładał jednak, że internet zastąpi księgarnie, ale że je uzupełni, wzbogaci sprzedaż książki. I tak się stało. Za granicą. W Polsce wciąż dominują pozory.
A proszę mi powiedzieć, który turysta czy pielgrzym przybywszy do Polski będzie szukał książek o naszym kraju w internecie i prosił o ich wysyłkę? Żaden. Miliony turystów nie mają gdzie kupować książek, bo nie ma księgarń i księgarenek; nawet na Szlaku Królewskim w podwawelskim grodzie zniknęły. Przybyło tam zaś pubów i innych knajp oraz burdeli. Nie znam danych na ten temat, nie słyszałem by w ogóle istniały, ale z moich wieloletnich obserwacji prowadzonych z pozycji Krakowa, miasta turystów i pielgrzymów, oceniam, że w tym segmencie spadek sprzedaży wyniósł co najmniej 80 proc. Jakże tym samym osłabiona została promocja Polski, jej pozytywny wizerunek!
Pozorem było i jest również twierdzenie, ze prasa drukowana zniknie, że zastąpi ją właśnie internet. Owszem nakłady trochę zmalały, lecz tendencja spadkowa na Zachodzie została dawno powstrzymana, wydania internetowe stały się zaś uzupełnieniem drukowanych, a nie ich następcami. Kto ma wątpliwości nie popatrzy na statystyki i nakłady np. w Niemczech. To wszystko oznacza, że również pozycja dystrybutorów wcale nie osłabła.
* * *
Wiadomość, że Ruch upada, razem z informacją, że prezes tej firmy brał miesięcznie 350 tys. pensji, przedostała się do szerokiej opinii publicznej kilkanaście dni temu; ludzie z branży wiedzieli o tym już dłużej. Dlaczego jednak nie interesowało to ludzi odpowiedzialnych za te sprawy w rządzie? Wiedzieli o tym. Dlaczego ich to dalej nie interesuje? Czy tam nadal królują bzdury o niewidzialnej ręce rynku oraz o tym, że „Polacy nie czytają”? Czy ci ludzie na pewno mają pojęcie czym zarządzają?
Parę dni temu odbył się zjazd Klubów „Gazety Polskiej”, gdzie podjęto ten temat w sposób dość nerwowy, stawiając władzy poważne zarzuty, co naprawdę nie może dziwić. Tym bardziej, że Ruch bankrutując dołuje wielu wydawców – od miesięcy im nie płaci. Wyborcza za bardzo się tym nie przejmuje, ponieważ przenosi swą sprzedaż do… No, zgadnijcie gdzie? Do spółki skarbu państwa, do Poczty Polskiej SA, która dysponuje ok. 4 tys. punktów sprzedaży. Zresztą im w razie czego Soros dopłaci. Bauerowi i Springerowi dopłacą firmy-matki zza Odry i tamtejsze państwowe fundusze medialne. Kto nam dopłaci? (…)
Środowisko wydawnicze, ale i czytelnicy prasy polskiej, domagają się od państwa, by przyjęło rolę operatora sprzedaży przynajmniej do czasu unormowania sytuacji. Tym bardziej, że dystrybucja to nie jest powszechne obecnie rozdawnictwo publicznego grosza, ale biznes – o ile jest fachowo i uczciwie prowadzony. Należy też zapytać, dlaczego Poczta Polska nie zorganizuje zdrowego systemu prenumeraty – na Zachodzie w ten sposób jest sprzedawane co najmniej 80% gazet i czasopism – ze stosownymi preferencjami, bowiem obecnie wysyłka czasopism jest droższa niż ich druk razem z papierem! Pomysł Poczty na poprawienie sobie bilansu to permanentne podwyżki cen (ostatnia na początku tego roku) za usługi; firma ta zachowuje się tak samo, jak opisywani tu dystrybutorzy. Same kioski nie wystarczą do zaspokojenia potrzeb ogólnopolskiego kolportażu, nie mówiąc o tym, że powszechna prenumerata byłaby naturalną obroną przed manipulacjami dystrybucyjnymi i tym samym przed dystrybucyjna cenzurą.
W przypadku normowania dystrybucji nie chodzi o to, żeby komuś coś zabierać, żeby się konfrontować z przepisami unijnymi, ale po prostu o wprowadzenie uczciwych zasad w tej potężnej grze. Kto ma to zrobić, jak nie państwo? Dlaczego państwo nie stworzy konkurencji monopolom? Dlaczego nie przejęło np. „Ruchu”, wcześniej „Matrasa”, a jeszcze wcześniej „NC+” (czyli TVN)? Lekką ręka daje się np. 100 mln na renowację byle cmentarza (oczywiście nie polskiego), ale na uzbrojenie się na rynku mediowym nie ma ani grosza. Dla mnie to wygląda jak działanie piątej kolumny. Nie zapominajmy przy tym, że ci, którzy nie pochodzą z układu okrągłostołowego do dziś nie mają szans na prawdziwą rywalizację i bez pomocy państwa nigdy się nie rozwiną. Nieraz już pisałem, że chodzi o pomoc zwrotną, nie o jałmużny
Media są nie tylko dla polityków, ale dla narodu, dla zdrowego światopoglądu, moralności, oświaty, kultury itd. W cyklu artykułów na ten temat staram się wykazać ich powiązania ze światem reklamy, polityki, wykazać jak zagraniczne koncerny mediowe, ale i reklamowe, nie tylko czyszczą rynek z polskich podmiotów, ale drenują polskie kieszenie w miliardowej skali. To jednak nie wszystko, bowiem zmowy z dystrybucją są jeszcze bardziej szkodliwe. Mówi się, że media są czwartą władzą. Bez dystrybucji jednak stają się niczym. Kto ma dystrybucję, ten ma władzę.
Autorstwo: Leszek Sosnowski
Źródła: Swiato-Podglad.pl, „Wpis” nr 9/2018
...
Alez oczywiscie ze tak! Nie udalo sie nam zbudowac wolnej niepodleglej Polski. Zyjemy w ruinach po PRL! Pewnie niektorzy sobie pobudowali palace to nie jest koczowanie w dolach. Ale to nie jest wolne niepodlegle panstwo.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 11:37, 18 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
Podwykonawcy Astaldi protestują, nie dostali pieniędzy.
Prawie 100 ciężarówek i maszyn budowlanych blokuje rondo w Żyrzynie. Protestujący w ten sposób przedsiębiorcy domagają się zapłaty pieniędzy za pracę wykonaną dla firmy Astaldi, która zrezygnowała z przebudowy linii kolejowej między Lublinem a Dęblinem
....
To juz ,,normalka". Korzysc z tego ze firmy glowne sa nasze (bo wykonawcy zawsze sa nasi i tak!) jest to chocby ze zawsze mozna wsadzic jak nie zaplaca. A jak z USA to sprobujcie ich wsadzic! Okaze sie ze syjonisci ambasada usraela powie ze nie wydaja i po zabawie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:20, 19 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
Krakowska huta jak "1000 kopciuchów"Huta zwolniona z obowiązku założenia filtrów
O prawie 35 ton pyłu rocznie zmniejszona zostałaby emisja krakowskiej huty, gdyby ta dostosowała stalownię konwertorową, najbardziej problematyczną część zakładu do wymogów Unii Europejskiej. Tak się jednak nie stanie. Departament Środowiska Urzędu Marszałkowskiego wydał zgodę na...
KOMENTARZE (3) : najstarszenajnowszenajlepsze
Mordall 1 godz. temu +2
W niedzielę 14-10-18 w godz.13-14 jechałem S7, mostem przez Wislę w kierunku Huty. Jak na dłoni widać było wielką brunatną chmurę zanieczyszczeń wydobywająca się z kominów huty, która kierowala sie na zachód w kierunku centrum miasta. Mittal traktuje nas jak kolonie afrykańską. Bezkarnie truje milion ludzi.
...
W rekach zasgranicy oczywiscie. Gdyby tak bylo w polskich! O to UE by sie chyba zbrala i uroczyscie zamknela.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:30, 20 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
USA zakazuja imortu wieprzowiny z Polski.
Marian_Koniuszko cóż za bzdurny argument. Mięso jest zdrowe, jedyna jego wada, to taka, że pochodzi z terenów, gdzie w okolicy znaleziono padlego dzika.
Każda sztuka trzody z takich terenów jest przebadana przy uboju, więc nijak nie ma szansy, żeby była zarazona.
No i kolejna rzecz ta choroba nie dotyczy ludzi, tylko świń. Więc czysto teoretycznie, gdybyś gdzieś zjadł skażone mięso, to byś tego nawet nie zauważył.
Ale, rozjasniajac sytuację, wcale nie dziwię się Amerykanom, że zaprzestali importu. Dlaczego?
Ano dlatego, że dwa bodaj największe albo prawie największe zakłady mięsne w kraju- morliny i sokolów, pomimo tego, że leżą w strefie występowania asf jakoś sobie załatwiły prawo wyłączające ich z zakazu eksportu. Ot po prostu duży może więcej. Więc pomimo, że działali w strefie, eksportowali na cały świat. A to się nie wszędzie spodobało i stąd ten zakaz.
...
A w czyim reku te zaklady?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 12:59, 22 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
Żegluga śródlądowa w Polsce tonie. Barki portują coraz mniej ładunków.
Polska ma dogodne warunki naturalne do prowadzenia transportu rzecznego, ale statystyki dowodzą, że żegluga śródlądowa wykorzystywana minimalnie w stosunku do istniejącego potencjału. Przewozy ładunków szlakami rzecznymi stanowią bowiem w całości transportu lądowego w Polsce zaledwie 0,3 proc.
...
Wlasnie! Teoretycznie przewiezienie czegos z Warszawy do Gdanska powinno byc najtansze Wisla! Duze barki plynace po wodzie a chmara tirów po autostradzie to przeciez koszt duzo nizszy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 11:23, 24 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
do treści
Search
Hoofdnavigatie
Strona główna
Wychowanie Polski
10-19-2018
W roku 1995, gdy Polska leżała dla Holendrów mentalnie hen, daleko na Wschodzie, w wybitnym, opiniotwórczym tygodniku Groene Amsterdammer ukazał się artykuł o unikalnej dzisiaj szczerości wypowiedzi. Nie mógłby się ukazać dzisiaj jako politycznie niepoprawny. W tych czasach gdy Zachód penetrował Polskę nie było Polaka który by to czytał. Polecam tą bardzo pouczającą lekturę sprzed 25 lat.
wychowanie Polski
Wychowanie Polski
De Groene Amsterdammer z 29 listopada 1995
Polska jest dosłownie zadeptywana przez tysiące zagranicznych, w tym także holenderskich przedsiębiorstw. W ocenie dyrektora Philipsa, Polska przypomina Holandię z lat powojennej odbudowy. Jest tylko jedna różnica – mówi dyrektor. – Naród jest rozpity. Wiadomość z kraju taniej siły roboczej.
Piła, Zachodnia Polska. Philips zasadził w tym mieście nowoczesność. W byłej fabryce Polam piec wypluwa non-stop szkło. Tysiące żarówek toczy się po nowiutkiej taśmie produkcyjnej. Artystyczna konstrukcja ze szkła, stali i gazowych płomieni jest tak zautomatyzowana, że pracownicy nie mają wiele do roboty i włóczą się wkoło, paląc papierosy i pijąc kawę.
- Niech pani zobaczy jak jesteśmy nowocześni i wydajni – mówi oprowadzający mnie polski członek dyrekcji Bogdan Rogala. Marszczy brwi gdy wspominam, że pracownicy Philipsa w Terneuzen czuja się zagrożeni przez polską filię.
- Stalin wymordował dwa miliony Polaków a Hitler sześć - mówi Rogala - a my ciągle jesteśmy. Serdecznie za to przepraszam!
- Jak przyjdzie Philips będziemy zarabiać więcej, przynajmniej taką mamy nadzieję - mówi jeden z pracowników - bo już mieliśmy strajkować.
- Gdy żądają większych płac - mówimy "prima!" - zwierza się jeden z dyrektorów - ale my przenosimy się do Rosji. Tam zarobki są jeszcze niższe.
Nie tylko Philips siedzi w Polsce. W ambasadzie w Warszawie znają już około 200 holenderskich przedsiębiorstw; od małych firm obieraczy krewetek do wielkich jak grupa ING, SHV (Makro) i Unilever. Polska jest ekonomicznym polem bitwy dzięki 21.000 przedsiębiorstw z kapitałem zagranicznym. Najpopularniejsze są joint ventures w przemyśle spożywczym i elektronice.
Dyrektorzy mieszkają w lepszych dzielnicach wokół Warszawy. Spaceruję w niedzielę przez taką dzielnicę z willami ukrytymi za wysokimi ogrodzeniami, gdzie znajduje się także willa dyrektora Philipsa Jaapa van Oost. Dwa spaniele podlatują do mnie wesoło.
- Zabierz te psy - woła Van Oost do swojej żony która w tym czasie przynosi czerwone wino i holenderski ser. Przez trzy lata pobytu w Polsce żona jeszcze niewiele widziała, gdyż mąż zbyt zajęty jest Philipsem.
- Dopiero co zrobiliśmy wycieczkę! - odzywa się podirytowany Van Oost - do tej fabryki którą chcemy kupić. To nam się uda - i z ożywieniem dodaje - przy tej fabryce jest cały ośrodek wczasowy! Nasi pracownicy będą mogli z niego korzystać. W Holandii mamy także ośrodki wczasowe Philipsa.
- Polska - dodaje dla wyjaśnienia - wygląda identycznie jak wyglądała Holandia z lat powojennej odbudowy. Jest tylko jedna różnica – zauważa dyrektor. – Naród jest rozpity.
Philips - Wychowanie Polski
U Philipsa pracuje około 4.500 Polaków przy produkcji lamp, baterii, radii i telewizorów a do końca roku liczba pracowników ma wzrosnąć do 6 tysięcy - szacuje Van Oost. - Jeśli Polacy przynajmniej nie będą robić trudności.
Dyrektor wyczuwa w Polsce rosnące niezadowolenie z zagranicznych inwestorów.
Krótkowzroczność - zauważa. - Krótkowzroczność mają już w genach. Jak Arabowie. Żona przytakuje.
- Zauważyliśmy to gdy przyszli tutaj kłaść parkiet. Czterech stoi i gada a jeden pracuje.
- Ale inteligencja też im siedzi w genach - dodaje dyrektor. - Dlatego w przyszłości Polska może stać się techniczną i intelektualną strefą Europy. Szybko przyswoją sobie nasze technologie i to mimo niskich płac. Ten kraj będzie kwitł!
Przenoszenie pracochłonnej produkcji z Zachodu do Polski będzie nieuniknione - uważa dyrektor. - Nie mamy wyboru. Nasi konkurenci też już tu mocno siedzą.
ZJAWIŁ SIĘ TU KAŻDY - od multinationals i handlarzy wyrobów włókienniczych po międzynarodowych ekspertów konkurujących ze sobą w ramach "EU Phare Project" (fundusz mający przygotować Wschodnią Europę do Unii). Z byłych krajów Bloku Wschodniego najwięcej inwestuje się w Węgry i Polskę - głównie przez Amerykanów i odpowiednio Niemców, Włochów i Holendrów.
- Ten rynek jest niesamowicie konkurencyjny - mówi Frank Braeken, dyrektor handlowy Van den Bergh Foods Polska, część koncernu Unilever.
- Mistrzowie kopiowania - tak tytułuje Frank Braeken Polskę. - Kopiują od nas wszystko; od jakości po marki, opakowania, kampanie reklamowe i strategie marketingowe. Kopiują bez żenady. Nasza obecność na tym rynku ratuje cały ich przemysł.
Palącą misją jest wykształcenie u Polaków myślenia wolnorynkowego. Jaki jest tego rezultat? - Już się nauczyli co to znaczy pracować - żartuje Braeken.
- Rozwijają się, choć jeszcze nie umieją abstrakcyjnie myśleć. Nie ma co z nimi zaczynać o nowych konceptach - ciągnie Braeken.
wychowanie Polski
Opanowujemy kraj bez szczęku karabinów - to jest cywilizowany kolonializm.
- My wychowujemy Polaków - mówi Wim Dreschler, agronom pracujący nad projektem Ministerstwa Gospodarki. - Jak? - Dajemy dobry przykład - mówią dyskutanci jednogłośnie. - Musimy być ostrożni bo Polacy są uczuleni, że przychodzimy im nauki dawać.
- Polacy mają kompleks mniejszości ale czują się jednocześnie lepsi - mówi Jan Slob, nowy dyrektor Nutricii. W swoich fabrykach dyrektor wyczuwa napięcie między Polakami i Holendrami.
W fabryce Ovita-Nutricia (600 pracowników) w Opolu błyszczą nowiutkie instalacje i taśmy produkcyjne, nowoczesne kotły sterylizacyjne. Nutricia weszła trzy lata temu w joint venture z polską Ovitą, wówczas jeszcze państwowym producentem żywności dziecięcej będącej w dużych tarapatach wynikających z polskiej ekonomicznej "terapii wstrząsowej" i za jednym zamachem wstrzymano wszystkie dotacje państwowe dla Ovity.
W hali produkcyjnej unosi się słodki zapach owocu. Tysiące jabłek i gruszek, po umyciu, transportowane po liniach produkcyjnych trafiając w końcu do skrzyneczek z 12 buteleczkami Bobovita. Manager Dolf Luning oprowadza nas między pakowaczkami.
- One pracują szybciej niż kiedyś i tak też wolą. Holendrzy dają im dobry przykład - mówi Luning. - Dużo osiągnęliśmy; personel jest elastyczny, jakość się poprawiła, produkcja jest stabilniejsza i znacznie wydajniejsza.
Nagle taśma się zatrzymuje; zerwał się pasek klinowy maszyny etykietującej. Pracownicy stoją i piją sok z butelki. Pół godziny później wysiada prąd w całym obiekcie.
- To jest Polska - burczy Luning.
Młody holenderski pracownik Nutricii twierdzi, że Polacy nie są przyjemnymi ludźmi.
- W jednej z naszych filii wyremontowaliśmy toalety, powiesiliśmy lampy i papier toaletowy. W ciągu pół godziny wszystko zniknęło!
wychowanie Polski
Ale co zrobić gdy Polacy naprawdę nie chcą współpracować? Przed takim dylematem stoi agronom Wim Dreschler - wydelegowany na trzy lata przez holenderskie ministerstwo do Lublina aby stworzyć giełdę rolną dla polskich chłopków. Według Holendrów giełda ma dwie zalety: rolnicy sprzedadzą swoje produkty korzystniej a i dla holenderskiego eksportu byłby to też dobry kanał dystrybucji (projekty Ministerstwa Gospodarki [Economische Zaken] mają jako efekt uboczny przynosić także korzyści Holandii).
Problemem Dreschlera jest to, że Polacy... nie chcą wcale giełdy rolniczej!
- Oni po prostu nie widzą w tym pożytku - mówi agronom w swoim biurze w Lublinie. - Po prostu bez żenady nie dotrzymują słowa, zresztą w ogóle nie potrafią współpracować.
Otwierają się drzwi i wchodzi holenderski ekspert giełdowy i mówi ze śmiechem:
- przywiozłem im nasze normy giełdowe z 1960 roku, ale... nawet te z 1950 są dla nich niewykonalne.
- Co dzisiaj widziałeś? - pyta poważnie Dreschler.
- Zgniłe jabłka i rozwalone skrzynki... I tutaj ma powstać giełda?! - odpowiada ekspert.
- Czasami musimy ich mocniej przycisnąć - mówi później ekonom - nasze ministerstwo też chce widzieć rezultaty.
Także specjalista spraw organizacyjnych, Rolf Hunink, napotyka na duże problemy. Jego zadaniem jest "upgrade" polskiego ministerstwa gospodarki z funduszy unijnego programu Phare, ale...
- Gdy tylko zakończę edukacje ministerialnego urzędnika - on znika! - Znajduje sobie lepiej płatną pracę w prywatnej firmie - skarży się Hunink. - To samo w ministerstwie edukacji; dobrzy wykładowcy na marnych pensyjkach uciekają. Wysokie zarobki są drugą stroną medalu niskich zarobków: dobrze wykształceni Polacy, jak księgowi lub managerów są bardzo poszukiwana rzadkością w tym kraju, więc kosztują.
- Dwujęzyczna sekretarka żądała 12.500 guldenów miesięcznie! - Opowiada Pouwel Brouwer, holenderski direktor amerykańskiej firmy Cargill. Za przyzwoitego księgowego płaci się 8.000 guldenów miesięcznie, jakże olbrzymi kontrast w stosunku do personelu produkcyjnego który zarabia około 300 do 500 guldenów miesięcznie [w roku 1995 gulden wart był dwa nowe złote - przyp. tłumacza]. Niskie płace - wzdychają Holendrzy - szybko rosną. W porównaniu do zeszłego roku zarobki wzrosły 13-15 procent gdy tymczasem koszty opłat socjalnych pracodawców dochodzą do 50 procent.
wychowanie Polski
W skrócie; kto inwestuje w Polsce jeszcze teraz tylko z powodu niskich płac nie ma dobrze w głowie. Poza tym, kto myśli, że Holendrzy inwestują w Polsce z powodu niskich płac ten także się myli.
- My tu jesteśmy - mówi philipsowski Jaap van Oost - z powodu potencjału rynku 38 milionów Polaków którzy potrzebują żarówek. Te tutejsze blokowiska! - narzeka. - Wisi jedna marna żarówka pod sufitem. Nie można na to patrzyć.
Polska jest jedynie stacją przesiadkową; docelowym przystankiem jest otwierający się naprawdę duży rynek byłego Związku Radzieckiego.
- Polskę możemy używać jako trampolinę - mówi Van Oost dalej - tutaj możemy zdobywać doświadczenie i uczyć się mentalności wschodnioeuropejskiej.
- My tutaj gramy w "Risk" - dodaje z uśmiechem Jan Slob z Nutricii.
DLACZEGO HOLANDIA miałaby tracić miejsca pracy przez nasza obecność w Polsce?
- Produkujemy żywność dziecięcą tylko na tutejszy rynek - odpowiada dyrektor Nutricii, Joep Cheriex. - Nic nie eksportujemy. My właśnie stwarzamy miejsca pracy w Holandii chociażby przez to, że jest tu nas w firmie dziesięciu.
Jan Slob zwraca uwagę na wysokie cła importowe w Polsce. Gdyby ich nie wprowadzili to nigdy byśmy tu nie weszli. U nas produkowalibyśmy wydajniej na ich rynek.
- Polacy tworzą zagrożenie raczej dla nas: szczytu kadry managerów tutaj. Z czasem nie będziemy konkurencyjni dla młodego, dobrze wykształconego i ambitnego polskiego managera. Być może w przyszłości polscy managerowie będą prowadzić firmy w Holandii? Staną się netto eksporterami 'skills' tak jak to widzimy w Indiach. Dobrze wykształceni znajdą pracę na całym świecie.
- Jest jeszcze jeden mit do obalenia - twierdzą Holendrzy - jakoby to Polacy byli wyzyskiwani. - Tutejsze prawodawstwo jest może staroświeckie ale nie przestarzałe - mówi Braeken - prawo pracownicze i prawa ochrony środowiska są bardzo rozbudowane. Musimy dla przykładu obowiązkowo zatrudniać inspektora pracy.
Trzy lata temu zastał Braeken zbankrutowaną, starą fabrykę margaryny w Katowicach. Teraz tysiąc pracowników produkuje margaryny Rama i Bona. Kierownik produkcji Peter Kaiser oprowadza nas z dumą po halach produkcyjnych i z rozmachem otwiera przed nami drzwi toalety.
- Czysto! To był jeden z naszych pierwszych projektów!
Między olbrzymimi kotłami olei chodzi zabłąkany pracownik. Trochę dalej człowiek rzuca z hukiem pudła, jedno za drugim, na taśmę które odbierają pakowaczki. Siostrzana firma Unilever zmodernizowała ten zakład.
- Ale to nie znaczy, że zatrudniamy Polaków jak trzy lata temu - mówi Braeken - nikt nie został zwolniony ale produkcja jest znacznie zwiększona.
- Na produkcji słyszę inne opinie - mówi Łucja Stelmach, pakowaczka z 54. W białym fartuchu i czepku wpatruje się nieśmiało w stół w kantynie gdzie rozmawiamy. - Ja nie chcę stąd odejść ale mnie zmuszają abym poszła na emeryturę a to znaczy zmniejszenie zarobków o połowę. Będę musiała szukać nowej pracy.
Stelmach jest członkiem związków zawodowych ale ich pomocy nie wzywa.
- Związki są dobre tylko na wycieczki i jubileusze - tłumaczy jej szef zdziwiony jej szczerością.
- Trochę ma racji - dodaje szef - mamy za dużo personelu i próbujemy ją nakłonić do odejścia. Na niektórych oddziałach siedzą ludzie w ogóle bez pracy.
Dokładnych danych jeszcze nie ma ale są już sygnały, że wejście zachodnich przedsiębiorstw oznacza bezrobocie dla robotników fabrycznych. Choć w wolniejszym tempie niż na Zachodzie ale zwiększa się automatyzacja. Z powodu niskich płac praca fizyczna opłaca się czasami bardziej niż inwestowanie w automatyzację.
- Ale jednak, z czasem niezbędnym będzie zwalnianie części personelu produkcyjnego - twierdzi Joep Cheriex z Nutricii. - Za to przybywać będzie pracy dla lepiej wykształconych.
Wychowanie Polski
Teraz nie idzie juz tak gładko w Polsce jak było kiedyś. Polacy nie są już tak entuzjastyczni do wchodzenia w joint venture z zagranicznymi firmami.
- Holenderska ambasada w Warszawie zaczyna się niepokoić - mówi Peter Verheyen, attaché handlowy. - Pierwsze lata Polacy mówili: "potrzebujemy Zachodu" ale ostatnie półtora roku zaczynają mieć wątpliwości. Obawiają się wyprzedaży kraju.
- Socjalno-demokratyczny rząd jest zwolennikiem daleko idącej prywatyzacji (dla przykładu trwa teraz prywatyzacja telekomunikacji) i zagranicznych inwestorów - ciągnie Verheyen - ale w praktyce biurokracja jest olbrzymia i nieprzejrzysta, jeszcze bardziej niż z początku lat dziewięćdziesiątych - czasu wielkiej fascynacji joint ventures.
Świadczy o tym duża mapa Polski na ścianie w ambasadzie oblepiona karteczkami z tego okresu. Przy każdej holenderskiej inwestycji personel przyklejał entuzjastycznie kolejną naklejkę na mapie.
Obawy Verheyena są uzasadnione o czym świadczy polska fabryka helikopterów w Świdniku - fabryce w której rozpoczęły się historyczne strajki (a nie w Gdańsku jak się uważa). Angielskie i francuskie firmy próbowały wejść w joint venture ze Świdnikiem.
- No way! - zawołał rzecznik prasowy Świdnika, zagłuszany hałasem testowanych helikopterów. - My już znamy dosyć przykładów. Nigdy nie wiesz co z nami się stanie. Może zrobią z nas podwykonawcę części lub nas w ogóle zwolnią.
To wszystko wina Amerykanów, twierdzą Holendrzy. Kupowali fabryki i dzień później cały polski zarząd stał na ulicy. Nic dziwnego, że nie mają do nas zaufania. Nie mają także zaufania do naszych produktów.
- Zderzamy się coraz częściej z szowinistycznym zachowaniem konsumentów - mówi szef Bony. - "Kupuj polskie" jest coraz częściej używanym hasłem.
Pani redaktor ekonomiczny polskiej gazety Rzeczpospolita, która swego nazwiska woli nie ujawniać, rozumie ten wzrost szowinizmu. Coraz więcej Polaków zadaje sobie pytanie: co właściwie cudzoziemcy robią w Polsce?
- Ci eksperci, dla przykładu - mówi redaktorka - przyjeżdżają tu badać to co my już dawno wiemy i zostawiają nam niewykonalne zalecenia, jak np., że rolnicy muszą więcej inwestować. Jak?! Banki żądają 30% oprocentowania kredytów. Wygląda na to, że Polska jest projektem dla bezrobotnych ekspertów z Zachodu.
Dalej ciągnie znaną opowieść.
- Kiedyś, gdy my mieliśmy pełno pieniędzy, supermarkety stały puste - mówi redaktor - teraz są pełne towarów ale my nie mamy na nie pieniędzy. Znaczna część społeczeństwa jest biedna i miała zbyt duże oczekiwania wobec zachodnich firm. Pracujemy teraz jak na Zachodzie ale zarobki wcale nie rosną.
- NAWET wiceminister rolnictwa jest nastawiony do nas wrogo - wzdycha holenderski ekspert rolnictwa "off the record".
- Co wy Holendrzy tu robicie? My jesteśmy przecież konkurentami? - spytał mnie wiceminister.
- My chcemy pomóc polskim rolnikom w modernizacji rolnictwa - odpowiedział holenderski ekspert - ale aby być szczerym, jesteśmy tu także aby przy okazji rozwinąć do Polski eksport własnych produktów.
- Mylicie się - odpowiedział wiceminister - Nasza kapusta lepsza od waszej.
Koniec dyskusji.
Ekspert rolniczy ma zrozumienie dla tej postawy. Tanie holenderskie pomidory i ziemniaki zdobywają polski rynek, ale gdy polscy rolnicy nie będą nadążać za konkurencją to zginą. Chce Polskę przed tym uchronić.
Tymczasem w ambasadzie w Warszawie urywają się telefony od zapytań holenderskich rolników którzy chcą przenieść się i swą produkcję do Polski.
- Polski rząd jeszcze nie sprzedaje ziemi cudzoziemcom, ale tak nie może trwać wiecznie - twierdzi attaché Peter Verheyen - Polacy myślą, że mogą żyć bez nas i tu grubo się mylą.
- Mówią, że wolą polskie produkty ale jak co do czego to kupują chętniej naszą margarynę - dodaje Frank Braeken.
- Tutaj mamy zagłębie doborowych pracowników którzy mogą pracować w naszych fabrykach - twierdzi Jaap van Oost z Philipsa.
Nie... Polskich przyjaciół dyrektorzy nie mają.
- Gdy pytam; pójdźmy na drinka do Mariotta - mówi Frank Braeken do swoich polskich kolegów, dostaje odpowiedź - to by mnie kosztowało pół pensji!
Pouwel Brouwer z Cargill wstydzi się swojej zamożności.
- Nie przyszłoby mi do głowy zaprosić do domu moich polskich kolegów. Zauważyłem nieraz jak się chyłkiem skradali koło mego domu z ciekawości jak mieszkam.
Dyrektor Philipsa swoją willę zamienił w bunkier. Sześć kamer strzeże domu. W razie potrzeby cała rodzina może się schronić w specjalnym, hermetycznie zamkniętym pomieszczeniu - communicatiekamer - skąd może skontaktować się z policją i wojskiem.
- Nie damy się zastraszyć - dopowiada jego żona i serwuje jeszcze jeden kawałek sera.
...
,,Wychowywanie Polski" szok! Argumenty jak z Konga wieku XIX! Tylko ze w Kongo byly slomiane chaty i dzikie ludy! I oczywiscie to nie usprawiedliwia ludobojstwa!
No ale Polska kraj cywilizacji łacińskiej? A tu jakas Holandia? Obecnie bez zadnej cywilizacji.
Chyba nie wierzycie ze w 1989 Polacy nie umieli robic szkla margaryny itd.
ZNISZCZYLI WSZYSTKO! I zrobili ruiny! I przyjezdza jakis buc i uczy nas jak dziala koło!
Realia byly takie ze polska kadra byla zszokowana prymitywizmem ichnich szefow tu przyslanych bo w Wyborczej czytali jaki to wysoki zachodni poziom! Glupki uczyly ich rzeczy z wielce wynioslymi minami ktore oni znali 10 razy lepiej!
I wcale zagranica nie dala nam pracy! Byly miliony bezrobotnych! Jeszcze niszczyli jak markety! Potworny czas!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:52, 26 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
Węgiel z Donbasu w Polsce to operacja Rosji? Ukraina ujawnia nowe...
Rosja mogła sprzedawać ukraiński węgiel z ukraińskiego Donbasu okupowanego przez Moskwę do Polski mieszając go z własnym surowcem – poinformował w trakcie odbywającego się w Lwowie Forum Bezpieczeństwa ukraiński minister spraw zagranicznych Pawło Klimkin. – Posiadamy informacje, z których...
....
To nie ma zadnej kontroli?!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 9:46, 30 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
Spółki rodzinne trafiają w obce ręce. Nie ma sukcesorów
Miały przetrwać pokolenia. Dzisiaj ich właścicielami są zagraniczne koncerny. Niedawno właścicielem Konspolu został amerykański koncern Cargill. Pazganowie nie komentują powodów decyzji. We wrześniu sprzedany został także Solaris.Takich firm będzie coraz więcej.
...
Koszmar.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 11:36, 01 Lis 2018 Temat postu: |
|
|
Drewniane Mieszkanie+ Materiały będziemy musieli przywozić z Niemiec.
Drewniane domy miały być ratunkiem dla programu Mieszkanie+. Jest tylko jeden problem. Choć w polskich lasach aż roi się od dobrego drewna, nie ma kto go przerobić. Tartaki przez lata nie inwestowały bowiem w odpowiednie certyfikaty, bo na drewno konstrukcyjne zwyczajnie nie było popytu.
I trzeba sprowadzić...
...
Tak sie niszczy Polske po 89...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:24, 09 Lis 2018 Temat postu: |
|
|
Tajne zakupy polskiego rządu
UDOSTĘPNIJ
Dodaj do Twitter blip wykop Dodaj do Delicious Dodaj do FriendFeed Dodaj do Digg Dodaj do Reddit Kanał RSS
TAGI
Amber GoldDonald TuskEuropejski Bank InwestycyjnyEuropejski Bank Odbudowy I RozwojuMid Europa PartnersPKP SAPolski Funduszu RozwojuPolskie Koleje LinoweTajne Transakcje
„Polska odzyskała Polskie Koleje Linowe” – taki komunikat usłyszeliśmy niedawno w mediach. Ważne pytanie brzmi jednak, czy Polacy na tym realnie zyskali? Pewne jest to, że nie wiemy ile takie „odzyskanie” faktycznie kosztowało. Nieoficjalne informacje wskazują, że kwota jest o ponad dwukrotnie wyższa niż cena sprzedaży, co oznacza, że na tej transakcji zyskał jedynie zagraniczny fundusz, który był jej dotychczasowym właścicielem.
W 2013 roku rząd Donalda Tuska postanowił sprzedać należące do PKP SA Polskie Koleje Linowe. Pomijając pewne zawiłości wynikające z przeprowadzonej transakcji, ostatecznie zostały one kupione przez londyński fundusz Mid Europa Partners, który był wcześniej m.in. właścicielem takich marek jak „Żabka”, czy „Luxmed”. Koszt transakcji to 215 mln zł.
W tle funkcjonowania Mid Europa Partners pojawiają się istotne instytucje europejskie, takie jak choćby Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju oraz stworzony przez Unię Europejską Europejski Bank Inwestycyjny – których środkami finansowymi zarządza Mid Europa Partners.
Oczywiście nikt dziś nie mówi o tym, że należałoby rozliczyć Donalda Tuska za to, że za jego rządów dokonywano masowej wyprzedaży państwowego majątku (w tym kontekście sprzedaż PKL jest jedynie mało znaczącym symbolem), co w oczywisty sposób jest znacznie większym skandalem, niż wybuch afery Amber Gold, w którą notabene bardzo nieudolnie próbuje się dziś Tuska wplątać.
W 2018 roku rząd PiS za pośrednictwem Polskiego Funduszu Rozwoju odkupił udziały w PKL, o czym z triumfalizmem publicznie zawiadomił. Jakże ogromnym zaskoczeniem był jednak fakt, że poza komunikatem o zakupie spółki, nie ujawniono, ile kosztowała ta transakcja! Przypomnijmy, że chodzi o publiczne pieniądze wszystkich Polaków!!!
Wiele wskazuje na to, że z punktu widzenia interesów ekonomicznych naszego kraju transakcja była skrajnie niekorzystna. Nieoficjalnie mówi się o kwocie ponad 500 mln zł za odkupienie sprzedanej 5 lat temu za 215 mln zł spółki. Przepłacono 285 mln zł? No chyba, że w ciągu 5 lat spółka PKL ponad dwukrotnie zwiększyła swoją wartość, co byłoby zjawiskiem trudnym do wyobrażenia, tym bardziej, że PKL rocznie przynosi ok. 10 mln zł zysku. Oznacza to, że w przypadku odkupienia spółki za 500 mln zł stopa zwrotu z transakcji wynosi… 50 lat.
Kto na tym zyskał? Oczywiście zagraniczny fundusz inwestycyjny Mid Europa Partners, który – wszystko na to wskazuje – kupił spółkę bardzo tanio w 2013 roku, a po 5 latach sprzedał bardzo drogo.
Warto raz jeszcze zwrócić jednak uwagę na to, że Polacy wciąż nie wiedzą oficjalnie, ile zapłacili za zakup Polskich Kolei Linowych, co w nowoczesnym państwie jest absolutnie niedopuszczalne, a tajne transakcje dokonywane w imieniu Polaków można potraktować tylko jako polityczne gangsterstwo.
...
Istotnie ta repolonizacja musi byc z glowa. Absurdalnie wysokie ceny za nasze rodzime?
Po prostu az sie nie chce sluchac CO ONI NAM ZROBILI! TO NAPRAWDE GROZI ZAWAŁEM!
Po 89 nastapila taka grabiez ze nawet zaborcy tak nie kradli! A kradli na owe czasy duzo!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Pią 13:25, 09 Lis 2018, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:25, 09 Lis 2018 Temat postu: |
|
|
Tajne zakupy polskiego rządu
UDOSTĘPNIJ
Dodaj do Twitter blip wykop Dodaj do Delicious Dodaj do FriendFeed Dodaj do Digg Dodaj do Reddit Kanał RSS
TAGI
Amber GoldDonald TuskEuropejski Bank InwestycyjnyEuropejski Bank Odbudowy I RozwojuMid Europa PartnersPKP SAPolski Funduszu RozwojuPolskie Koleje LinoweTajne Transakcje
„Polska odzyskała Polskie Koleje Linowe” – taki komunikat usłyszeliśmy niedawno w mediach. Ważne pytanie brzmi jednak, czy Polacy na tym realnie zyskali? Pewne jest to, że nie wiemy ile takie „odzyskanie” faktycznie kosztowało. Nieoficjalne informacje wskazują, że kwota jest o ponad dwukrotnie wyższa niż cena sprzedaży, co oznacza, że na tej transakcji zyskał jedynie zagraniczny fundusz, który był jej dotychczasowym właścicielem.
W 2013 roku rząd Donalda Tuska postanowił sprzedać należące do PKP SA Polskie Koleje Linowe. Pomijając pewne zawiłości wynikające z przeprowadzonej transakcji, ostatecznie zostały one kupione przez londyński fundusz Mid Europa Partners, który był wcześniej m.in. właścicielem takich marek jak „Żabka”, czy „Luxmed”. Koszt transakcji to 215 mln zł.
W tle funkcjonowania Mid Europa Partners pojawiają się istotne instytucje europejskie, takie jak choćby Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju oraz stworzony przez Unię Europejską Europejski Bank Inwestycyjny – których środkami finansowymi zarządza Mid Europa Partners.
Oczywiście nikt dziś nie mówi o tym, że należałoby rozliczyć Donalda Tuska za to, że za jego rządów dokonywano masowej wyprzedaży państwowego majątku (w tym kontekście sprzedaż PKL jest jedynie mało znaczącym symbolem), co w oczywisty sposób jest znacznie większym skandalem, niż wybuch afery Amber Gold, w którą notabene bardzo nieudolnie próbuje się dziś Tuska wplątać.
W 2018 roku rząd PiS za pośrednictwem Polskiego Funduszu Rozwoju odkupił udziały w PKL, o czym z triumfalizmem publicznie zawiadomił. Jakże ogromnym zaskoczeniem był jednak fakt, że poza komunikatem o zakupie spółki, nie ujawniono, ile kosztowała ta transakcja! Przypomnijmy, że chodzi o publiczne pieniądze wszystkich Polaków!!!
Wiele wskazuje na to, że z punktu widzenia interesów ekonomicznych naszego kraju transakcja była skrajnie niekorzystna. Nieoficjalnie mówi się o kwocie ponad 500 mln zł za odkupienie sprzedanej 5 lat temu za 215 mln zł spółki. Przepłacono 285 mln zł? No chyba, że w ciągu 5 lat spółka PKL ponad dwukrotnie zwiększyła swoją wartość, co byłoby zjawiskiem trudnym do wyobrażenia, tym bardziej, że PKL rocznie przynosi ok. 10 mln zł zysku. Oznacza to, że w przypadku odkupienia spółki za 500 mln zł stopa zwrotu z transakcji wynosi… 50 lat.
Kto na tym zyskał? Oczywiście zagraniczny fundusz inwestycyjny Mid Europa Partners, który – wszystko na to wskazuje – kupił spółkę bardzo tanio w 2013 roku, a po 5 latach sprzedał bardzo drogo.
Warto raz jeszcze zwrócić jednak uwagę na to, że Polacy wciąż nie wiedzą oficjalnie, ile zapłacili za zakup Polskich Kolei Linowych, co w nowoczesnym państwie jest absolutnie niedopuszczalne, a tajne transakcje dokonywane w imieniu Polaków można potraktować tylko jako polityczne gangsterstwo.
...
Istotnie ta repolonizacja musi byc z glowa. Absurdalnie wysokie ceny za nasze rodzime?
Po prostu az sie nie chce sluchac CO ONI NAM ZROBILI! TO NAPRAWDE GROZI ZAWAŁEM!
Po 89 nastapila taka grabiez ze nawet zaborcy tak nie kradli! A kradli na owe czasy duzo!
[img]niepoprawni.pl/cgi-bin/watermark.cgi/sites/default/files/ilustracje-publiczny/dziekujemy_wam_polacy.jpg[/img]
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:01, 11 Lis 2018 Temat postu: |
|
|
Polskie firmy, z których możemy być dumni w Święto Niepodległości
Tesco
Lidl
Biedronka
Axel Springer
Mediamarkt
...
Generalnie jest super! Ekonomicznie jestesmy pod zaborami. A dzis ekonomia zastapila polityke... Czyli jestesmy ... pod zaborami...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 0:01, 18 Lis 2018 Temat postu: |
|
|
Olsztyn zapłaci w 2019r. o 60% więcej za energię
Miasto Olsztyn i jego ponad 330 partnerów podpisało w piątek umowę ze spółką Enea na zbiorowy zakup energii w 2019 r. W porównaniu do poprzedniego zamówienia cena energii w zbiorowym zakupie jest wyższa o 60 proc. Za samo oświetlenie ulic Olsztyn zapłaci 700 tys. zł więcej, niż w obecnym roku.
...
Zachodni kapital... Plus UE!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:27, 25 Lis 2018 Temat postu: |
|
|
Wiedzę do gospodarki polskiej trzeba sprowadzać
Polskie firmy wydają coraz więcej na R&D, ale innowacje kuleją. Know-how do krajowej gosp. trzeba importować – przekonuje dr Iwona Świeczewska w książce „Dyfuzja wiedzy w polskiej gospodarce". "W odniesieniu do całej gospodarki polskiej na wzrost (...) kluczowy wpływ ma transfer wiedzy z zagranicy"
...
Tak Polske zniszczyli po 89.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 10:31, 28 Lis 2018 Temat postu: |
|
|
Jak zubożyć obywatela. Reforma walutowa 1950 roku
W przeciągu 11 lat Polacy trzykrotnie stracili swoje oszczędności: w 1939, 1945 i 1950 roku. Ten ostatni raz wynikał z dążenia władz komunistycznych do przestawienia gospodarki na nowe tory.
...
Nastepnie w latach 1981-2 byla ,,reforma cen" czyli kolejna grabiez. I lata 88-90 znow 1000% inflacji!!! Redukcja 10x!!!! Niejaki Rakowski to zrobil a Balcerowicz popieral i dokonczyl! Polacy sa strasznie ograbieni!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|