Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 14:43, 31 Sie 2009 Temat postu: Wrzesien 1939-Moczulski! |
|
|
Tymczasem w Rzplitej ukazal sie material na temat wrzesnia 1939:
[link widoczny dla zalogowanych]
Zachód okazał się parszywieńki
Piotr Zychowicz 28-08-2009, ostatnia aktualizacja 28-08-2009 20:27
Z Leszkiem Moczulskim, autorem książki „Wojna polska 1939”, rozmawia Piotr Zychowicz
Leszek Moczulski, „Wojna polska 1939”. Wydawnictwo Bellona, Warszawa 2009
Weź udział w dyskusji na
[link widoczny dla zalogowanych]
Czy mogliśmy wygrać kampanię 1939 roku?
Podczas II wojny światowej żaden kraj nie był w stanie samotnie wygrać z Niemcami. Także Wielka Brytania, która w 1940 roku zwyciężyła w bitwie o Anglię. Gdyby Brytyjczycy jeszcze przez pewien czas pozostali sam na sam z Trzecią Rzeszą, musieliby kapitulować. Potęga RAF zostałaby złamana i doszłoby do inwazji Wehrmachtu na Wyspy. Podobnie było ze Związkiem Sowieckim. W 1941 roku Armia Czerwona została doszczętnie rozbita. Potem rzeczywiście osiągnęła przewagę nad Niemcami, ale dzięki gigantycznym dostawom sprzętu od aliantów. Odpowiedź na pańskie pytanie brzmi więc: nie. Polska sama nie była w stanie wygrać kampanii 1939 roku.
A razem z Francuzami i Brytyjczykami?
Od lat 20. mieliśmy umowę wojskową z Francją. To była kopia umowy, jaką Francja miała z Rosją w 1914 roku, gdy wybuchła I wojna światowa. Układ był bardzo prosty. Na tym froncie, na którym Niemcy zaatakują jako pierwsi, napadnięty się broni, wiążąc jak najwięcej sił niemieckich w określonym terminie. W naszym przypadku miały to być dwa tygodnie. W tym samym czasie drugi partner przygotowuje i przeprowadza uderzenie z drugiej strony. Uderzenie, które będzie uderzeniem rozstrzygającym.
A więc powtórka z historii. Z tym że rolę wschodniego sojusznika Francji miała odegrać tym razem Polska.
Tak, ale armia polska była w stanie wystawić przeciwko Niemcom siły, które były większe niż siły armii carskiej wystawione przeciwko Niemcom w roku 1914. Rosjanie zmobilizowali 500 tysięcy żołnierzy (reszta poszła na Austro-Węgry), a my ponad 1,5 miliona! Mieliśmy nowocześniejsze uzbrojenie, lepszych dowódców i żołnierzy. Nasi żołnierze, w przeciwieństwie do ówczesnych Rosjan, byli uświadomieni, nastawieni patriotycznie, wiedzieli, o co będą się bić. Polska miała również znacznie lepszą pozycję wyjściową do walki z Niemcami. Zaczynała bowiem wojnę nie z rubieży Kowno – Grodno – Białystok, ale spod Torunia, Bydgoszczy czy Górnego Śląska. Byliśmy więc lepszym partnerem do prowadzenia wojny z Niemcami niż Rosjanie w 1914 roku.
>>>>>
Manifestacja w Warszawie po ogłoszeniu przystąpienia Anglii i Francji do wojny. 3 września 1939 r. (Widzimy wielka naiwnosc Polakow ale przeciez w czasach wojny czlowiek czepia sie wszystkiego liczac na jakas pomoc.Jak widzimy jednak nie jest to madre a ufac nalezy wylacznie Bogu!)
>>>>>>>>
Co Niemcy, atakując Polskę, pozostawili na Zachodzie?
Śmieszne siły. Zaledwie 23 dywizje, które zbierały się około tygodnia i do walki były gotowe dopiero 7 – 8 września. Obok nich stała jeszcze niewielka osłona od strony Belgii i Holandii w sile trzech dywizji.
Czym dysponowali Francuzi?
Francuzi po swojej stronie granicy niemalże nie mieli gdzie zmieścić swojej armii! Mieli przewagę czterokrotną w piechocie, a w artylerii ośmio-, a nawet dziesięciokrotną! To była przewaga miażdżąca. Francuskie uderzenie przeprowadzone 15 września, jak zakładała umowa wojskowa z Polską, zdruzgotałoby Niemców. Nie wytrzymaliby tak zmasowanego ognia artylerii na tak wąskim i płytkim odcinku. Obrona niemiecka była bowiem bardzo płytka. Góra 10, 15 kilometrów. Dalej nic nie było. Wszystko to zostałoby przykryte ogniem ciężkiej artylerii. Już sam ostrzał zmiażdżyłby te nędzne dywizje niemieckie. Gdyby potem ruszyły dywizje piechoty – przypominam przewaga czterokrotna! – wsparte czołgami i lotnictwem, przejechałyby po Niemcach jak walec.
To byłby koniec?
Oczywiście. Wprawdzie Niemcy byliby w stanie przerzucić całość swojego lotnictwa na Zachód w ciągu dwóch czy trzech dni i mogliby próbować jeszcze desperackiej obrony. Ale przypominam, że w połowie września ich lotnictwo było już poważnie nadwerężone na froncie polskim. Niemcy stracili tu ponad 1000 samolotów, z czego dwie trzecie do 15 września. A nienaruszone francuskie lotnictwo dysponowało przecież jeszcze wsparciem RAF. Pierwsze brytyjskie dywizjony lotnicze pojawiły się nad Sekwaną już 4 września.
Niemcy nie próbowaliby przerzucić większej ilości wojsk z frontu polskiego?
Próbowaliby, ale nawet zakładając, że Polacy by im w tym nie przeszkadzali – co byłoby mało prawdopodobne – zajęłoby to ze dwa tygodnie. A po dwóch tygodniach ta wojna już by się skończyła. To byłby pogrom.
Czyli już we wrześniu 1939 roku wystąpiłaby sytuacja, która miała miejsce w styczniu, lutym 1945 roku?
Sytuacja ta byłaby jeszcze mniej korzystna dla Niemiec. Bo walcząca na Zachodzie z Francuzami, a na Wschodzie z Polakami Trzecia Rzesza nie byłaby już w stanie się bronić jeszcze przez trzy, cztery miesiące. Skapitulowaliby niemal natychmiast. Wszystko, co było potrzebne, żeby szybko zakończyć wojnę, to atak ze strony Francuzów i Brytyjczyków. Czyli już w 1939 roku zostaliśmy zdradzeni przez Anglię i Francję? Tak, to była zdrada. My wypełniliśmy nasze zobowiązania sojusznicze. Broniliśmy się i związaliśmy główne niemieckie siły na wystarczający czas, aby umożliwić Francuzom i Anglikom przygotowanie rozstrzygającego natarcia. Dokładnie tak jak było to przewidziane w umowie. Nasi sojusznicy swoich zobowiązań jednak nie wypełnili. Tym samym skazali Polskę na zagładę, ale w dłuższej perspektywie również Francję, na którą Niemcy skierowali całą swoją potęgę w 1940 roku.
Ale czy nie można było drożej sprzedać skóry? Płk Marian Porwit uważał, że kampania 1939 roku „została przegrana nie na miarę sił zbrojnych państwa o 35-milionowej ludności”. Dlaczego marszałek Rydz-Śmigły zdecydował się np. na skazaną na porażkę bitwę graniczną?
To klasyczny przykład myślenia w kategoriach taktycznych. A wojny nigdy nie prowadzi się w kategoriach taktycznych, tylko zawsze w strategicznych. Problem Polski przez całe XX-lecie międzywojenne polegał na tym, że nie wiedzieliśmy, jak się zachowają Francuzi i Anglicy, gdy Niemcy wkroczą do Polski. Już Piłsudski mówił, że Zachód jest „parszywieńki” i nie będzie zdolny do stanowczego przeciwstawienia się Niemcom. Baliśmy się, że Anglicy i Francuzi w ogóle nie przystąpią do wojny.
Jaki ma to związek z podjęciem samobójczej decyzji o walce na granicach?
Taki, że my w 1939 roku nie wiedzieliśmy, czego chcą Niemcy i jak się ta kampania potoczy. Nie można patrzeć na wojnę z dzisiejszej perspektywy. Scenariusze mogły być różne. Co by się bowiem stało, gdybyśmy rzeczywiście się oparli na linii Wisły i... nigdy się nie doczekali Niemców. Niemcy mogliby np. zająć bez walki tylko Gdańsk. Albo Pomorze, Poznań i Górny Śląsk. Hitler po zajęciu zachodniej Polski wcale nie musiał iść dalej! Mógł się zatrzymać i uznać, że osiągnął swoje cele wojenne i nie zamierza forsować Wisły, by się bić z Polakami. Co wtedy? Przecież Francuzi i Anglicy nie weszliby do wojny. Skończyło by się tak jak wcześniej z Czechosłowacją. Musieliśmy więc doprowadzić do wielkiego starcia głównych sił już na samej granicy. Nawet kosztem tego, że zostaliśmy w tej bitwie pobici.
Czy polskie dowództwo nie popełniło jednak podczas przygotowań do wojny poważnych błędów? Weterani września mówili o potwornym bałaganie panującym w armii. Brak map, taborów, beznadziejna łączność, chaotyczne, nieodpowiedzialne dowodzenie.
Nie przesadzajmy. Ostatecznie udało się zmobilizować tylu ludzi, ilu zakładał plan – czyli 1 550 000. Zgoda, mieliśmy problemy. Ale występowały tam, gdzie Polska była zapóźniona. Mieliśmy takie, a nie inne, koleje. I takie, a nie inne, drogi. Mówi się sporo o tym, że nasza armia była w zbyt małym stopniu zmotoryzowana, ale zakrojona na szeroką skalę motoryzacja nie miałaby większego sensu ze względu na brak dobrych dróg. Kolejna sprawa: łączność. Baliśmy się przerzucić całą łączność na radiostacje ze względu na znakomity niemiecki nasłuch. Oparliśmy się więc na niedoskonałej łączności przewodowej. Także nasze przygotowanie do wojny było odzwierciedleniem kondycji i stanu zaawansowania technicznego całego państwa.
Ale co z panującym w armii bałaganem?
Wojna jest stanem kosmicznego bałaganu. Elementów bałaganu nie mogło więc zabraknąć, a zwłaszcza nie brakowało ich w momencie klęski i wymuszonego odwrotu naszej armii. Ale przecież, wbrew powszechnej opinii, wśród Niemców też panowało niezłe zamieszanie. Np. jedyny pułk spadochroniarzy, jaki miała armia lądowa – świeżo sformowany i wyszkolony – w kluczowym momencie bitwy pod Bzurą rzucono do walki jako zwykłą piechotę do forsowania rzeki. Oficerowie z niemieckiego sztabu jeździli zaś po Polsce, wyszukiwali pogubione jednostki i na siłę doprowadzali do punktów koncentracji, przebijając się przez inne własne wojska!
Podobno 15 września w polskich sztabach strzelały korki od szampana. Niemcy mieli być już wyczerpani, kończyła się im amunicja, linie zaopatrzeniowe były rozciągnięte do granic możliwości. A my mieliśmy się przegrupować na Kresach i dopiero wtedy ruszyć do prawdziwej walki.
Ta historia jest rzeczywiście oparta na jednym prawdziwym epizodzie. 16 września późnym wieczorem zastępca szefa sztabu głównego płk Jaklicz otworzył butelkę wina. W polskim naczelnym dowództwie nastąpiło wówczas znaczne odprężenie, ale jego najważniejszym powodem było to, że doszliśmy do terminu, do którego mieliśmy się bronić sami. Zgodnie z umową następnego dnia Francuzi mieli przejść do ofensywy na Zachodzie. Nasi oficerowie więc rzeczywiście się cieszyli, rzeczywiście myśleli, że losy wojny teraz się odwrócą. Ale wypływało to z nadziei pokładanych w sojusznikach.
Sytuacja na froncie w połowie września chyba się jednak nieco poprawiła?
To prawda. 16 września wieczorem główne siły armii niemieckiej zeszły z frontu głównego na Wiśle i poszły na północny zachód, nad Bzurę. Na centralnym odcinku frontu właściwie nie było Niemców. Jakieś bezsensowne uderzenie Guderiana poszło na ewakuowane przez Polaków tereny północno-wschodnie. Na południu na froncie była właściwie tylko 14. Armia niemiecka, która została zatrzymana przez nas pod Lwowem. Nasza sytuacja, choć nadal bardzo trudna, nie była już więc beznadziejna.
A czy gdyby udało nam się dokonać na ziemiach wschodnich przegrupowania sił, sytuacja mogłaby się poprawić?
Samotna polska kontrofensywa na Berlin była oczywiście niemożliwa. Nie stać już nas było na taką akcję, byliśmy pobici. Ale gdyby nie zaatakowali nas Sowieci, historia rzeczywiście mogłaby się potoczyć inaczej. Niemcy od 14 września zaczęli bowiem zdejmować wojska z frontu i przerzucać je na Zachód, nad granicę z Francją, bojąc się uderzenia od tamtej strony. A Hitler już 11 września domagał się wyznaczenia linii, na której działania w Polsce zostaną wstrzymane. Choć dziś może się to wydawać zaskakujące, Niemcy we wrześniu 1939 roku wcale nie mieli zamiaru zajmować całej Polski. Rozważali jedynie, czy odciąć Polskę od Rumunii, czy też nie.
Zostawiliby więc okrojone polskie państwo?
Tak, na to się zanosiło. W połowie września wyglądało na to, że na froncie nastąpi stabilizacja i wojna wygaśnie. Przecież na ziemiach wschodnich zaczęły normalnie działać szkoły i administracja. Niemcy osiągnęli wszystko, co chcieli, a nawet znacznie więcej. A ze względu na sytuację na Zachodzie nie byli już nas w stanie sami dobić. Kontynuowanie wojny z polską armią, która już została rozbita i nie stwarzała dla Rzeszy większego zagrożenia, byłoby zbyt ryzykowne. Trzeba było czym prędzej zabezpieczyć zachodnią granicę przed Francuzami.
Z jakich terenów składałoby się państwo polskie po przegranej kampanii z samymi Niemcami?
Zakładam, że z całego województwa wileńskiego, nowogródzkiego, większej części województwa poleskiego (poza rejonem Brześcia), prawie całego województwa wołyńskiego, całego województwa tarnopolskiego, całego stanisławowskiego oraz części lwowskiego. A być może także z części lubelskiego.
Czyli II Rzeczypospolitej ostateczny cios zadał Związek Sowiecki 17 września 1939 roku?
Tak, to państwo dobili Sowieci. Zajęli tereny, które wówczas nie interesowały Niemców. W tym momencie stało się już jasne, że Francuzi na Zachodzie nie ruszą. Zaatakowana z obu stron Polska przestała istnieć.
Często przedstawia się obronę Warszawy jako akt najwyższego heroizmu, niemal symbol tej kampanii. Czy decyzja o obronie miasta pełnego cywilów, a co za tym idzie o narażaniu ich na śmierć, na pewno była słuszna?
18 września został internowany polski rząd. Nowego w tych warunkach powołać nie można było. A jak nie ma rządu, to nie ma państwa. Dlatego obrona stolicy przed Niemcami miała symboliczne znaczenie. Bo to, jak długo bronił się gen. Kleeberg, nikogo na Zachodzie nie obchodziło. Nikt tego nie zauważał.
Ale czy dla zademonstrowania Anglii i Francji naszego oporu warto było poświęcać życie tysięcy cywilów i 10 proc. budynków, które zamieniły się w gruzy? Na czele z Zamkiem Królewskim? Dlaczego nie można było zrobić tak, jak w 1940 roku zrobili Francuzi, którzy ogłosili Paryż miastem otwartym?
Ta francuska decyzja była pusta. Bo i tak Paryża nie miał kto bronić. Armia francuska była rozbita i pokonana. Przecież dochodziło do sytuacji, w których poddawano się telefonicznie! Oficerowie francuscy dzwonili do Niemców i mówili, że jako dowódcy określonej jednostki zgłaszają kapitulację. Na co Niemcy odpowiadali: „Dobrze, przyjedziemy przyjąć kapitulację, ale musicie trochę poczekać, jesteśmy jeszcze 80 kilometrów od was”. Nie porównujmy Polaków do Francuzów.
>>>>>>>
Francuscy żołnierze bezczynnie tkwili na Linii Maginota
(Widzimy tu slawna armie francuska (niektorzy nawet podobni do Sera Koziego) z jej niesmiertelnym haslem ,,Nie chcemy umierac za Gdansk''.Ktore zreszta nalezalo by po 1940 zmienic na:
,,Nie chcemy umierac za Paryż!''.Pokazuje nam to totalna degeneracje i zgnilizne zachodu ktora obecnie jest DUZZZO wieksza!)
>>>>>>>>
Czym dla Polski była kampania 1939 roku?
Trudno jest oddzielić samą kampanię od reszty II wojny światowej. To była jej integralna część. Kampania 1939 roku, w której Polska jako pierwsza stawiła czoło armii Trzeciej Rzeszy, miała jednak dwa podstawowe skutki. Po pierwsze wytworzyła sytuację polityczną, w której ostateczna klęska Niemiec była przesądzona. Do wojny weszły w końcu Anglia i Francja. Po drugie wytworzyła sytuację, w której Polska nie mogła zniknąć z mapy Europy. Tak jak nie zniknęła Serbia po zakończeniu I wojny światowej. Mocarstwa zachodnie nie mogły się zgodzić na to, by nie odtworzono Serbii, która jako pierwsza weszła do wojny.
Ale przecież z Polską po II wojnie światowej było inaczej. Odzyskaliśmy niepodległość dopiero w 1989 roku. To, że wykrwawiliśmy się w wojnie jako pierwsi, nie miało w Jałcie najmniejszego znaczenia.
PRL mimo wszystko był tworem odrębnym. Nie zostaliśmy wcieleni do Związku Sowieckiego. Jest to pewna różnica. Przede wszystkim wrzesień 1939 r. nadał jednak ton oporowi Polaków w całej II wojnie światowej. Spowodował integrację wewnętrzną narodu. To dzięki tej kampanii ogół Polaków zaczął się utożsamiać z własnym państwem. Gdy wybuchła wojna we wrześniu 1939 r. jako dziewięcioletni chłopak spędzałem wakacje u rodziny na wsi. W pobliskim miasteczku odbywał się targ, przyjechali tam chłopi. Biegałem między nimi i słyszałem takie rozmowy: „No, mieli tę swoją Polskę, ale już nie mają. Skończyła się!”. Po kampanii wrześniowej, a już na pewno po 1945 roku, żaden Polak już by tak nie powiedział o swoim kraju.
Weź udział w dyskusji na blog.rp.pl/zychowicz
Niecenzuralna książka
Wznowiona właśnie przez Bellonę „Wojna polska” Leszka Moczulskiego to książka niemal legendarna. Kompleksowe opracowanie kampanii wrześniowej, które w 1972 roku zostało wydane w PRL dzięki niedopatrzeniu władz. Choć okrojona przez cenzurę – wycięto nieomal cały opis walk z Armią Czerwoną – książka i tak wywołała furię w sowieckiej ambasadzie. Do ataku na autora natychmiast przystąpił „Żołnierz Wolności” – potępiający Moczulskiego artykuł osobiście zatwierdził generał Jaruzelski – oraz inne komunistyczne gazety. Demaskowano „antyradzieckie fałszerstwo” i domagano się pociągnięcia autora do odpowiedzialności karnej. Nieliczne egzemplarze książki, które nie zostały natychmiast sprzedane, skonfiskowano i przeznaczono na przemiał. A na autora KC PZPR nałożyła dożywotni zakaz publikowania. Obecne wydanie „Wojny polskiej” to właściwie nowa książka. Moczulski wykorzystał ustalenia historyków i dokumenty, które ujrzały światło dzienne po upadku komunizmu. Szczególnie z zamkniętych w latach 60. i 70. sowieckich archiwów.
>>>>
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Pon 14:51, 31 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:50, 01 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
No coz znow musze pochwalic TVP Info by byl Moczulski.Oczywiscie trudno o lepsza osobe skoro wyszla ksiazka Wojna Polska a mamy dodatkowo 30 lat KPN.
Z ciekawszych rzeczy Moczulski np. podkreslal ze czym innym byla postawa zachodu tzn. nieudolna czy zwlekajaca czy np. debilna jak Francji a czym innym postawa ,,radziecka'' czy hitlerowska.
Czym innym jest planowanie i rozpetanie wojny przez hitlerowsko-sowieckie machiny zbrodnicze a czym innym liberalne uciekanie od wysilku czy tchorzostwo...
Oczywiscie!Jest to zasadnicza roznica!
Czynic zbrodnie.A przygladac sie im i nic nie robic.
Oczywiscie przygladactwo nie jest morderstwem jest jednak czynnoscia haniebna co by nie mowic.
Ale trzeba to podkreslac aby nie bylo zacierania ze Francja robila zle rzeczy Anglia tez to i Nimcy tez i Radzieccy tez.Wszyscy sa umoczeni rowno.Wiec zapomnijmy i wybierzmy przyszlosc...
Znamy te plugawe ,,pojednania''...
Nie ma rownosci miedzy ofiarami a mordercami.
Nie ma rownosci miedzy ofiarami a gapiami bezmyslnymi.
Nie tez rownosci miedzy gapiami a mordercami.
I tego sie trzymajmy...
>>>>>
Co do sil to moze warto podac statystyki.
Podstawa sily ognia byla wtedy artyleria.
Jesli chodzi o lekka to :
Francja 6667
Polska. 2750
Anglia ok500
razem 10.000
Niemcy 8100
Widzimy przewage koalicji.
Ciezka
Francja 4850
Polska. 642
Anglia ok500
razem 6000
Niemcy 2049
GIGANTYCZNA PRZEWAGA KOALICJI!
Jesli chodzi o artylerie ciezka to Francuzi mieli straszliwa sile ognia bo byli przygotowania na robienie huraganu ognia w celu znoszenia z powierzchni ziemi calych okopow i umocnien...
Artyleria najciezsza:
Francja 544
Polska ...22
Brytania 30
Razem 600
Niemcy 22
:O))))))
Tyle co Polska.Tu juz nie ma o czym mowic!!!
A Francuzi mieli jeszcze
mozdzierze 280 mm 135 !!! Sztuk!
>>>>>
Obala to wszelkie mity jakoby zachod byl ,,nieprzygotowany''...
Francuzi mieli taka sile ognia ze miazdzyli wszystko co sie rusza!!!
>>>>>
I nie myslcie ze dane leza na ulicy!Uczeni Francuscy pomijaja ten temat milczeniem i minimalizuja!!!
>>>>>
Wezmy np czolgi.
Do 1IX wyprodukowali 1770 !!! Nowoczesnych czolgow.Niemcy mieli ich cos 800...
A Francuzi mieli jeszcze nienowoczesne!!!A przeciez jak wojna to nienowoczesny niszczy wroga rowniez.A jeszcze mieli czolgi lekki tzw. tankietki.Ile?Mnie sie nie pytajcie.Oni omieszkuja podac!
Jesli przyjac taka sama proporcje to wychodzi 4000!!!!Tych leciutkich czolgow!!!A przeciez mieli i starsze typy!!!
Ile???
Gdyby Francuzi przeszukali magazyny to pewnie by wygrzebali 10.000 czolgow!!!Jesli 8000 nie bede sie klocil! Niemcy mieli 3255 :O))))
2,5-3 krotna przewaga!
Brytyjczycy 1000
Polacy 900
Co najmniej 3 krotna przewaga!
>>>>>
Samoloty?Tu juz Francuzi ukrywaja na calego.
Ale przez analogie.
2000 nowych samolotow zdazyli zrobic....
A starych???
2000?3000?
Pamietajmy ze starego sprzetu od razu sie nie wyrzuca!
Liczac:
Francja 5000
Anglia 1500
Polska 1000
Razem 7500
Niemcy 4500
>>>>
Prawda tu bylo najgorzej.Ale i tak przewaga! A wbrew mitom lotnictwo tych czasow bylo bardzo kiepskie!!!Celowali np bomby za pomoca wzroku i reki...Ile trzeba bylo zrzucic aby cos trafic.Dlatego Amerykanie bombardowali DYWANOWO.Zrzucali bomby jak leci byle duzo.Jak sie zburzy cala dzielnice to i zaklady tez!Taka technologia!
To byla bron psychologiczno terrorystyczna.Hitler za pomoca diabla wymyslil syreny na bomowcach...
I jak lecialy z wlaczonymi syrenami...
UUUUUUUUUUAAAAAAA ....
ludzie dostawali szalu!Mimo ze straty byly znikome!!!Ale panika!
Widzimy juz tutaj terrorystyczne podejscie do wojny!
>>>>
Ale pokazuje to nam ze ,,nieprzygotowanie'' zachodu do wojny to klamstwo.Francja miala mase zelastwa kazdego typu.Anglicy glownie samoloty ale tez przydatne...
Ale jak zsumuje to przewaga jest BEZDYSKUSYJNA!!!
No ale wojen nie wygrywa sie sprzetem!Tylko duchem!
Armia Francuska a pozniej ,,radziecka'' rozsypaly sie na proszek mimo mas sprzetu!!!Sprzet przydal sie ... Niemcom!!!
Radzieckich uratowalo terytorium i zima i glupota Hitlera...
Zreszta ta glupota byla blogoslawiona!Bo wezmy teraz gdyby nie zaslepienie Hitlera i gdyby on rozwalil Stalina...
TO JUZ SWIAT BYLBY W JEGO REKACH!!!
Sami Amerykanie nie dali by rady!
Oni aby wygrac musza miec 15 krotna przewage nad przeciwnikiem.
A to bylo niemozliwe gdyby Hitler mial przemysl Euroazji i jeszcze Japonczykow za sojusznikow...
>>>>>
To zacmienie Hitlera to w ogole jest Reka Boga gdyz to on jest ostetecznym wladca.Jesli ludzie nie potrafia to On zakonczy wojne...
Pokazuje to nam jak wazny byl opor Polski.Swiat doprowadzil sie juz do takiej sytuacji ze sam Bog go musial ratowac.Zadni tam Amerykanie.
Jak widzimy sprzetu mozna wyslac cale tony i jesli nie ma ducha to sprzet przejmie wrog!!!Ani sowieci ani zachod nie mial ducha!!!
Tylko Polacy Serbowie Czarnogorcy.
Oczywiscie Finowie.Tylko ze oni nie mieli wyjscia a warunki arktyczne swietne do obrony!
Przypomnijmy tez Australijczykow Kanadyjczykow Nowozelandczykow czy Poludniowych Afrykanczykow (tak pozniej znieslawionych).Oni przeciez nie mieli zadnego widocznego interesu w wojnie!A jednak tacy Australijczycy czy Nowo Zelandczycy jako PIERWSI NA ZACHODZIE wypowiedzieli Hitlerowi wojne!TAK!
Chodzi o strefy czasowe!Jak Brytania 3 wrzesnia przystapila do wojny to 3 wrzesnia najpierw byl w Australii i Nowej Zelandii a pozniej w Anglii ..
Wiec oni byli szybciej!!!
A oni nie brali udzialu w Jalcie czy Poczdamie!Walczyli z czystej lojalnosci wobec Brytanii!
Wiec tych kilka narodow zachowalo honor!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:11, 03 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Gwarancje były posunięciem dyplomatycznym, blefem, za którym nic nie stało. Wciąż nie rozumiem, dlaczego ich w ogóle Polsce udzielono, skoro Czechosłowację wydano na łup Hitlera i było jasne, że Niemcy te gwarancje zignorują - sądzi prof. Cesarani, który wykłada historię na Royal Holloway College, wchodzącym w skład uniwersytetu londyńskiego.
:O))))))
Brytyjczycy tez nie wiedzieli jak to sie stalo...
Trzeba bylo czytac Moczulskiego tam jest wyjasnione jak to sie stalo!
:O)))))))
Strategiczny błąd
- Był to więcej niż blef. Był to strategiczny błąd. Żadnemu państwu nie oferuje się poparcia i nie przystępuje się do wojny w jego imieniu, o ile nie ma się żadnych planów przyjścia mu z pomocą - dodał Cesarani.
>>>>>
Oczywiscie!Jesli sie nie ma do czynienia z Beckiem :O))))
Gdy On byl to podpisywali co On chcial nie bardzo wiedzac co robia!
:O))))))
Według niego w marcu 1939 roku, gdy rząd premiera Neville'a Chamberlaina udzielił Polsce gwarancji, sformalizowanych w sierpniu układem sojuszniczym, to wówczas powinien był przystąpić do wojskowego planowania, aby ewentualną interwencję uczynić skuteczną. Tymczasem nic takiego się nie stało.
Sposób, w jaki Polska została potraktowana przez mocarstwa zachodnie, brytyjski historyk nazywa "jednym z najbardziej haniebnych i żałosnych aspektów II wojny światowej".
>>>>>>
No coz nie jedyny!Historia zachodu to cale pasmo hanby...
Zreszta co tam zachodu wystarczy zaczac od Ksiegi Rodzaju i Drzewa...
A pozniej Kain itd.
>>>>>>
Oczywiscie Beck tak sformulowal te uklady ze zachod mial do wyboru:
a)Dotrzymac.
b)Pograzyc sie w hanbie!
Wiadomo co wybrali!
>>>>>>
Ale w tej hanbie najwieksza jest ...
UWIEZIENIE PRZYWODCOW POLSKI!!!!
Tak!
Bo Beck nie poprzestal na ukladzie!On sie wybieral na zachod aby przypilnowac dotrzymania tych ukladow...
I plugawe wieprze z Francji w sojuszu z kanaliami otaczajacymi Sikorskiego zrobili intryge i UWIEZILI BECKA i caly rzad Polski w Rumunii!!!
Dzieki temu Sikorski dorwal sie do wladzy i otaczajace go kanalie...
Oczywiscie byla to straszliwa katastrofa dla Polski i swiata!Bo jedenego z wrecz geniuszy politycznych czyli Becka zastapily jakies gnidy jakies zera...
Wyobrazmy sobie na chwile ze Beck pojawia sie na zachodzie jako glowna osoba z Polski i nas reprezntuje!Np. przy Roosvelcie!!!
NIE MA MOWY ZEBY STALIN mogl wtedy owinac Roosvelta wokol palca bo Beck juz by dopilnowal!!!
Widzimy ze Anglicy podpisywali nie wiedzac co.To samo bylo by z Roosveltem...Tylko o ile Anglia nie miala uzbrojenia to USA mialy GIGANTYCZNE ILOSCI WYPRODUKOWANEJ BRONI!
Zreszta dlatego Roosvelt byl taki wazny.On jeden mial bron...
Taki dobiazg...
USA mialy np 100.000 samolotow w 1944....
Gigantyczna Rzesza miala 2000 ... sprawnych maszyn...
>>>>>
Widzimy ze USA byly jedynym mocarstwem w tych czasach...
Ale na czele byl chory na ciele (to drobiazg) ale glownie na umysle Roosvelt...Czyli USA byly krajem o gigantycznych miesniach i zerowym lub ujemnym mozgu...
Natomiast Beck mial gigantyczny mozg...
>>>>>
Gdyby to polaczyc...
To nie tylko III Rzesza by przegrala ale i bylby to koniec towarzyszy radzieckich...
>>>>>
Widzimy wiec ze czasem wszystko zalezy od 1 czlowieka!!!
I widzimy jakie sa skutki gdy banda cwokow dorwie sie do zloba...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:24, 11 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
No i znalazlem kolejny ciekawy artykul rocznicowy!
Polska mogła wygrać we wrześniu 1939
W debacie "Super Expressu" upamiętniającej 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej dziś głos Leszka Moczulskiego
[link widoczny dla zalogowanych]
"Super Express": - Czy Polska miała szansę nie ponieść klęski we wrześniu 1939 r.?
Leszek Moczulski: - Ależ tak. Były dwie szanse - pokojowa, a gdyby zawiodła, militarna. Obie miały wspólną cechę - nie dało się ich zrealizować w pojedynkę. Zresztą, gdy odejdziemy od wersji alternatywnej - czyli, co by było, gdyby - a zostaniemy przy tym, co się wydarzyło faktycznie, zobaczymy, że w II wojnie światowej na frontach europejskich żadne państwo nie mogło się obyć bez pomocy wojskowej lub ekonomicznej sojuszników. Polska była jedynym krajem, który od nikogo nie otrzymał pomocy. Nawet Francja, która błyskawicznie przegrała w 1940 r., dostała istotną pomoc brytyjską.
- Na czym polegała szansa pokojowa?
- W 1939 r. powstała koalicja trzech państw - tworzyły ją otaczające Niemcy z dwóch stron Polska, Francja, Wielka Brytania - których wspólny potencjał uniemożliwiał samotnej III Rzeszy rozpoczęcie wojny.
- III Rzesza nie była osamotniona.
- Japonia była daleko i zwodziła Niemców, Włochy uparcie sygnalizowały, że nie są gotowe do wojny.
- Ale przygotowywały się. Czy odłożenie wojny na przyszły, 1940 rok - wykorzystany na szukanie sojuszy i ustawiczne zbrojenie się - było możliwym wariantem?
- Kiedy w sierpniu III Rzesza i Związek Sowiecki zawiązywały sojusz polityczny, uzyskały przewagę potencjału nad koalicją demokratyczną - Hitler liczył więc na to, że alians Francji i Wielkiej Brytanii się skończy i nie będą one angażować się militarnie po stronie Polski. Wtedy powtórzyłby się wariant z 1938 r., kiedy kraje te nie kiwnęły palcem w obronie Czechosłowacji. Rok później francuska i brytyjska armia nie były już jednak tak słabym przeciwnikiem. A w 1940 r. - przy utrzymaniu takiego samego tempa zbrojeń - przerosłyby armię niemiecką. Stąd odłożenie wojny o rok wykluczało jej wybuch. Umowa ze Stalinem pozwalała działać natychmiast. Jednak Hitler nieco ochłonął dwa dni po wejściu w życie paktu Ribbentrop-Mołotow, gdy Wielka Brytania twardo zareagowała, ogłaszając, że tym razem żadnych ustępstw nie będzie, jak wojna to wojna. Wojna z Polską miała być wojną izolującą - szybką - sprawa miała być rozwiązana zanim alianci zdecydują się działać wspólnie. Mimo bezkompromisowej postawy Wielkiej Brytanii Hitler planował posłużenie się metodą faktów dokonanych, które doprowadziłyby do takiej konferencji, która zadecydowała o losie Czechosłowacji.
- Ale, w przeciwieństwie do Czechosłowacji, Polska zaczęła się bronić. Co musiałoby się zdarzyć, aby Wojsko Polskie nie poniosło klęski?
- Ta wojna musiałaby się toczyć dla Niemiec na dwóch frontach - Polacy wiązaliby główne siły niemieckie do 15 dnia od rozpoczęcia mobilizacji przez Francję, kiedy to francuska armia miała przystąpić do pełnej ofensywy lądowej. Na tym froncie francuska armia po mobilizacji miała większą przewagę nad Wehrmachtem niż Wehrmacht nad polską armią w Polsce.
- Francja i Wielka Brytania wypowiedziały wojnę III Rzeszy 3 września, czyli - według sojuszniczych zobowiązań - francuskie uderzenie na Niemcy powinno się rozpocząć 18 września. Z myślą o tym Wojsko Polskie trwało w walce i większość terytorium naszego kraju nadal była wolna od wroga...
- 17 września, realizując postanowienie tajnego protokołu do paktu Ribbentrop-Mołotow, Związek Sowiecki napadł na Polskę wbrew obowiązującemu między naszymi krajami układowi o nieagresji.
- Ale już pięć dni wcześniej - 12 września - polityczne i wojskowe władze Francji i Wielkiej Brytanii podjęły na wspólnej naradzie decyzję o tym, aby zdradzić Polskę.
- Francuzi mieli taką szansę, jakiej nie mieli dotąd w historii - pokonać przeciwnika, którego główne siły są gdzie indziej.
- Gdy w połowie 1941 r. Niemcy znów mogły walczyć w Europie na jednym froncie i napadły na swojego sojusznika, bezlitosne gromienie Armii Czerwonej spowolniły dopiero rosyjskie jesienne błota, a zatrzymała je rosyjska zima. Czy pogoda mogła przyjść z pomocą również Wojsku Polskiemu?
- Pogoda "kolaborowała" z Wehrmachtem. Lato było gorące - pola i łąki suche, rzeki płytkie. Załamanie pogody przyszło dopiero w połowie września.
- Im głębiej w Polskę - Blitzkrieg tracił impet. Zaczęły się deszcze...
- Ale prawie pozbawiony wojska wschód kraju zajęła Armia Czerwona. Oprócz tego alianci się nie ruszyli. Wobec tych okoliczności żadna pogoda nie mogła nam pomóc.
Leszek Moczulski
......
Autor: Paweł Lickiewicz
>>>>
Mamy tutaj w skrocie przedstawiona w jasny sposob sytuacje z 1939 roku!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 10:56, 02 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
I znalazlem jeszcze jeden artykul Moczulskiego:
[link widoczny dla zalogowanych]
Kto ponosi odpowiedzialność za wybuch II wojny?
poniedziałek 31 sierpnia 2009 12:13
Rosyjskie zarzuty? To tylko plotki sowieckiego wywiadu
W 1934 roku Berlin jest bliżej Warszawy niż Moskwa. Zawiera więc traktat o nieagresji i zaczyna rozumieć, że Rzeczpospolita osłania go przed ZSRR i pozwala przeprowadzić jednofrontową wojnę z Francją - przypomina Leszek Moczulski, historyk. Jak jednak podkreśla polityka polska wyklucza porozumienie polityczne z jednym z groźnych sąsiadów.
swojej śmierci. Wiemy kiedy umrzesz...
Umieramy.info
MACIEJ WALASZCZYK: W swojej książce „Wojna Polska 1939”, której nowe wydanie właśnie się ukazało, podkreśla pan, że Adolf Hitler dążył do izolowanej, lokalnej wojny z Polską, poprzedzającej wojnę o dominację w Europie, natomiast Sowieci chcieli podboju Europy w imię rewolucji komunistycznej. Kto więc sprowokował tę wojnę? Kto odpowiada za wywołanie konfliktu, który stał się wojną światową, totalną i którą – jak pan wskazuje – już we wrześniu przegrali właściwie wszyscy poza Ameryką.
LESZEK MOCZULSKI*: Zacznijmy od przypomnienia, że politycy tylko w pewnym stopniu wpływają na proces historyczny. Ich decyzje mogą rozstrzygać o konkretnych faktach i zdarzeniach, lecz mieszczą się w ogólnym nurcie zjawisk masowych. Historia nie jest jednak zdeterminowana, II wojna światowa nie musiała wybuchnąć, narastające konflikty mogły zostać w inny sposób rozwiązane, zadecydował splot generalnych tendencji i sprzecznych, często przypadkowych decyzji.
To co jest winne wybuchu wojny?
To, co stało się w 1939 roku, było przede wszystkim wypadkową dwu odrębnych ekspansji, które wkraczały w swoje apogeum: niemieckiej, rozwijającej się od połowy XIX w., oraz rosyjskiej, rozpoczętej w XVIII w., a w XX w. osiągającej nową fazę. Pierwsza wymierzona była w całą Europę, druga wdzierała się do Europy ze wschodu – i zachodniej jej części zagroziła dopiero po katastrofie III Rzeszy. Obie tworzyły śmiertelne zagrożenie dla państw i społeczeństw naszej części Europy – Międzymorza, ale Zachód odbierał jedynie niebezpieczeństwo niemieckie. Oba ekspansywne mocarstwa zderzyły się podczas pierwszej wojny światowej i oba przegrały. Dążenia agresywne nie zanikły, klęska zradykalizowała nie tylko politykę państw, lecz również postawy społeczne.
Ale ich załamanie dało nam i innym narodom z tej części Europy szansę na odbudowę swoich państwowości.
Tak w toku I wojny światowej dokończony został proces odbudowy geopolitycznej Międzymorza. W początkach XIX w. cały ten obszar był w rękach czterech państw: Niemiec (Prus), Austrii, Rosji i Turcji. Proces rekonstrukcji zaczął się od południa, w latach 1916 – 1920 zakończył wraz z uformowaniem sześciu nowych państw między Dunajem a Bałtykiem. Wszystkie powstały na ziemiach dawnych mocarstw centralnych i Rosji, ale tylko Polska na terytorium wcześniej należącym do jednych i drugich. Likwidacja tego systemu, sformalizowanego przez traktaty w Wersalu i Rydze, była celem odwetowej polityki Rzeszy i ZSRR, ale przede wszystkim warunkowała wznowienie przez te państwa ekspansji. Dążenia rewindykacyjne były zróżnicowane. Dla generalicji prusko-niemieckiej Gdańsk czy Poznań, dla nazistów wywodzących się z Austrii, jak Hitler, czy z Bawarii – zjednoczenie obu państw niemieckich, co obejmowało historyczne prowincje Rzeszy: Czechy i Morawy. Rosjanie chcieli wrócić nie tylko do Helsinek i Rygi, także do Wilna i Warszawy, oraz uzyskać Lwów – upragniony jeszcze przed 1914 r. Było to podbudowane gorącymi emocjami, które odwet za niezrozumiałą klęskę oraz rewizję terytorialną wysuwały na plan pierwszy, ale silniej działały czynniki głębsze, niekoniecznie uświadamiane: ZSRR i Niemcy dla rozwinięcia ekspansji potrzebowały ziem pomiędzy Karpatami a Bałtykiem.
„Trotuar historii” – jak ktoś to określił...
W XIX i XX w. niewątpliwie. Do tego dochodziło przyzwyczajenie do zastałego świata: od kilku pokoleń między Rosją a Niemcami nie było nic. Taka opóźniona świadomość geograficzna występowała zresztą w całej Europie. W listopadzie 1939 r. Józef Beck, pisząc raport ze swojej polityki, ostrzegał nowy rząd, że świat nie przyzwyczaił się jeszcze do istnienia państwa polskiego i łatwo może o nim zapomnieć. Znacznie później, bo w latach 60. i 70., Międzynarodowa Unia Geograficzna, klasyfikując w systemie dziesiętnym przestrzeń europejską i nadając nazwy regionom, terytoria ówczesnej NRD określiła jako Nizinę Środkowoniemiecką.
Co było na wschód od niej?
Nizina Zachodniorosyjska, która zaczynała się od wododziału Wołgi i Dniepru, a kończyła na linii Słupsk – Warszawa, gdzie występuje załamanie geologiczne masywu, na którym zbudowana jest Euroazja. W świadomości sowieckich geografów, którzy narzucili takie rozstrzygnięcie, terytorium, na którym leży Polska, to po prostu część geograficznej Rosji. Mapa polityczna Europy, która obowiązywała w roku 1914, jeszcze pół wieku później narzucała klasyfikację i rozgraniczenia regionów naturalnych.
Dlatego II Rzeczpospolita jest dla wielu problemem, dla Niemców – państwem sezonowym?
Dla przeciętnego mieszkańca Niemiec czy ZSRR z 1939 roku jest niezrozumiałe, dlaczego Litwa przestała być częścią Rosji, czemu w ogóle istnieją Polska czy Czechosłowacja. To wszystko znajduje wyraz w bieżącej polityce – Hitler chce odbudować Rzeszę na ziemiach niemieckich, a Sowieci chcą odzyskać terytoria, które należały do Rosji.
Jak to robią?
Sowieci są w sytuacji uprzywilejowanej. Konflikt, który rozgorzał w Europie, miał charakter wewnątrzeuropejski, dopiero z opóźnieniem wciągał kraje pozaeuropejskie – Stany Zjednoczone czy Związek Sowiecki. Mogły wyczekać i wejść do wojny jako czynniki decydujące. Stalin miał wybitną, dynamiczną osobowość, ale do prowadzenia polityki zagranicznej był całkowicie nieprzygotowany: nie znał jej ani nie rozumiał. Zamknięty na Kremlu, rzeczywistość znał ze sprawozdań pisanych pod jego gust. ZSRR był wielkim państwem o ogromnych zasobach, ale względnie słabym, dopiero modernizowanym, a w ostatnich latach zdezorganizowanym straszliwymi czystkami. Niecierpliwość starzejącego się dyktatora, potrzeba uzyskania spektakularnych sukcesów pchały do wojny. Sowieci mogli wyczekać, wówczas zdobycze same wpadłyby im w ręce, ale Stalin zaangażował ZSRR w konflikt światowy już w trzecim tygodniu wojny. Taka polityka kosztowała Związek Sowiecki bardzo dużo.
Co nim powodowało, że wszedł w układ z Hitlerem w sierpniu 1939? To było sprytne posunięcie?
Na krótką metę. Polityka sowiecka jest bardzo prymitywna, to mieszanka wielkomocarstwowego imperializmu i zwulgaryzowanego marksizmu. Celem jest przeprowadzenie dość swoiście pojmowanej rewolucji światowej na wzór bolszewickiej z lat 1917 – 1920: wojna między kapitalistami stworzy sytuację rewolucyjną, a Czerwona Armia zaprowadzi władzę Sowietów już nie na skalę rosyjską, tylko europejską. Mieści się to zresztą w ramach ekspansji zachodniej, prowadzonej przez Rosję od ośmiu pokoleń. Koncepcję taką Stalin formuje w połowie lat 30. (po klęsce poprzednich pomysłów na rewolucję komunistyczną w Chinach, później w Niemczech), a w 1938 r. dochodzi do wniosku, że kapitaliści nadmiernie boją się wojny i trzeba ich wesprzeć. Stąd pomysł, aby wykorzystując kryzys sudecki, pod pozorem pomocy Czechosłowacji i jako sojusznik Zachodu zaatakować Polskę na całej szerokości granicy, od Dźwiny po Dniestr. W 1938 r. nie udaje się, w następnym roku Stalin podejmuje drugą próbę sprowokowania wojny, tym razem wchodząc w porozumienie z Hitlerem. Nie jest w stanie racjonalnie ocenić rzeczywistości, nie mieści mu się w wyobraźni, że Zachód szuka sojuszników do powstrzymania wojny, a nie jej wywołania. Tym bardziej nie rozumie, że porozumienie sowiecko-niemieckie będzie dobrze funkcjonować dopóki istnieje Polska, ale po jej upadku ekspansje niemiecka i rosyjska zderzają się na nowo. Z punktu widzenia interesu sowieckiego upadek Polski powinien nastąpić tuż przed katastrofą Rzeszy, a jeszcze lepiej równocześnie.
Czy Józef Beck, który kieruje dyplomacją, ma świadomość wielkich zagrożeń dla istnienia państwa? Polska lat 30. nie jest już krajem, który wygrał wojnę 1920 roku, ale wciąż ma swoje lokalne ambicje polityczne, nieco mocarstwowe.
Przez powojenne dziesięciolecie Niemcy i Sowiety były jeszcze słabe i główne wysiłki kierowano na modernizację i rozwój wewnętrzny, ale później konieczna stała się bardziej aktywna polityka zagraniczna. Nie służyła ona ambicjom mocarstwowym, tylko potrzebom obronnym. Polska stabilizowała cały region, a jego destabilizacja prowadziła do katastrofy Rzeczypospolitej. Stworzona przez Piłsudskiego, a realizowana przez Śmigłego, Becka, Mościckiego polityka zakładała ułożenie i jak najdłuższe utrzymywanie dobrosąsiedzkich stosunków z oboma potencjalnymi wrogami. W 1934 r. na konferencjach prowadzonych przez Piłsudskiego uznano, że zdolność do wznowienia wojny obaj ci sąsiedzi uzyskają w ciągu pięciu do dziesięciu lat. Reasekuracją miał być sojusz militarny z Francją, w miarę możliwości wzmocniony układem z Wielką Brytanią. Trzeba pamiętać, że przeciw Niemcom łatwiej było znaleźć sojuszników, bo zagrażały Zachodowi. Zupełnie inaczej było z Sowietami, które dla Francji czy Anglii nie stanowiły niebezpieczeństwa, a Rosja była sojusznikiem podczas poprzedniej wojny. Wzrost zagrożenia niemieckiego dawał ponadto szansę skłonienia Zachodu do interwencji zbrojnej. Próbę taką podjął w 1933 r. Piłsudski, a Beck w 1936, 1938 i ostatecznie w 1939 – tym razem z pozytywnym efektem.
To skąd nadzieje, że w 1939 roku Francja otworzy front na Zachodzie?
Sytuacja geostrategiczna systematycznie ewoluowała. Po Wersalu Wielka Brytania faktycznie rozbroiła się, a pod wpływem kłopotów gospodarczych i demograficznych Francja zredukowała poważnie armię. Dopiero rząd Chamberlaina, utworzony w 1937 r., zmienił politykę wobec Niemiec, rozpoczynając intensywne zbrojenia, ale wymagało to czasu. Polityka Francji była chwiejna, ale narastanie zagrożenia wymuszało coraz silniejsze reakcje. W 1933 r. Paryż nie chciał słychać o wojnie prewencyjnej, w 1936 r. już ostro protestował, choć tylko w słowach, w 1938 r. przeprowadził mobilizację.
Po dojściu do władzy Hitlera następuje zbliżenie polsko-niemieckie, za którym stoi Beck. Jesteśmy bliżej Berlina.
Może inaczej – Berlin jest bliżej Warszawy niż Moskwa. Początkowo polityka Hitlera była ostro antypolska, ale sytuacja Rzeszy była trudna. Pod wpływem groźby wojny prewencyjnej Berlin zawiera traktat o nieagresji, ale później dostrzega korzyści ułożenia stosunków z Polską: zaczyna rozumieć, że Rzeczpospolita osłania go przed ZSRR i pozwala przeprowadzić jednofrontową wojnę z Francją. Polityka polska wyklucza porozumienie polityczne z jednym z groźnych sąsiadów. Również dlatego, że związanie się z jednym prowokuje wojnę z drugim. Interes Rzeczypospolitej wymaga utrzymania pokoju, wojna i zwycięstwo Niemców albo Sowietów to dla nas katastrofa.
Rosyjska propaganda lansuje tezę o tajnych protokołach do paktu o nieagresji zawartego z Niemcami w 1934 r.? Były takie ustalenia?
Skądże. Zresztą wówczas ZSRR nie widział nic złego w deklaracji o nieagresji pomiędzy Niemcami a Polską. Kilka dni po zawarciu układu Lipski – Neurath minister Beck jedzie z oficjalną wizytą do Moskwy i następuje przedłużenie polsko-sowieckiego paktu o nieagresji z 5 na 10 lat, a stosunki między oboma państwami są dobre jak nigdy wcześniej. To prawda, że w tym czasie prawicowa opozycja rozpuszczała w Warszawie pogłoski, że u Piłsudskiego odezwały się dawne legionowe sentymenty do Niemiec i zawarto jakieś tajne porozumienia. Jest prawdopodobne, że wywiad sowiecki meldował o tym do Moskwy. Profesjonalna analiza informacji pochodzących od tajnych służb zakłada, że do przeprowadzenia pozytywnej weryfikacji trzeba je traktować jako nie dość wiarygodne. Zachowały się wszystkie najtajniejsze dokumenty niemieckie i dzisiaj wiemy na pewno, że niczego takiego nie było. Gdy jednak taki meldunek odnalazł w archiwum jakiś niedouczony doktorant, mógł potraktować go jako rewelacje. Propaganda sowiecka nigdy tego zapisu nie wykorzystała (choć chętnie posługiwała się fałszywkami), gdyż nie chciano narazić się na kompromitacje.
Dlaczego Hitler po dojściu do władzy staje się bardziej układny wobec Polski i szuka porozumienia?
Podobnie jak większość uczestników wojny światowej jest przekonany, że klęskę 1918 r. spowodowała konieczność prowadzenia operacji na dwu frontach. Od początku swojej działalności politycznej mówi otwarcie: musimy wziąć odwet, ale nie dopuścić do wojny dwufrontowej. Polska ma osłonić go przed ZSRR i umożliwić pokonanie Francji. Po Monachium, finalizując swoje plany, głównym żądaniem wobec Warszawy jest przystąpienie do paktu antykominternowskiego, czyli faktycznego sojuszu z Niemcami. Jeszcze w marcu 1939 r. Hitler ma nadzieję, że Polska się ugnie. Beck świetnie rozumie, że skończył się okres dobrosąsiedzkich stosunków i przewidywana wojna nadchodzi. Zwleka, aż udaje mu się doprowadzić do sojuszu polsko-brytyjskiego. W kwietniu 1939 r. powstaje blok angielsko-francusko-polski, dysponujący nie tylko potencjałową, ale również bezpośrednio militarną przewagą nad Niemcami. Hitler znajduje się w potrzasku. Nie jest przygotowany do wojny światowej, planuje jej rozpoczęcie w 1943 – 1944 r. Zmienia więc plan działania. Wojna jednofrontowa – ale z Polską. Wymaga to izolacji politycznej Rzeczypospolitej. Hitler ma nadzieję, że Zachód – jak w poprzednich latach – cofnie się przed wojnę. Stosunek sił jest jednak inny, Brytyjczycy nie zamierzają ustępować. Wtedy Hitler decyduje się na porozumienie z ZSRR, będąc przekonanym, że zmusi tym Zachód, aby wstrzymał się od udziału w wojnie.
Polska przyjęła gwarancje brytyjskie, ale nie zostały one zrealizowane. Jak to się dzieje, że już kiedy Niemcy są silni i agresywni, a więc w październiku 1938 r., gdy z ust Ribbentropa padają niemieckie propozycje o współpracy politycznej wraz z żądaniem oddania Gdańska i korytarza na Pomorzu, polityka równego dystansu jest wciąż kontynuowana? Dlaczego w obliczu tak wielkiego ryzyka nie podejmujemy z Hitlerem gry? Gdyby rzeczywiście zawrzeć układ z Niemcami wojna oddaliłaby się o kilka lat, a może w ogóle nie wybuchła w takiej skali. Związek Sowiecki nie podjąłby się wojny z koalicją posiadającą gotową do walki nowoczesną 4 – 5-milionową armię.
Po kolei. Brytyjczycy w 1939 r. wykonali swoje zobowiązania, przystępując do wojny. Dopiero w 1945 r. złamali je, kończąc wojnę bez porozumienia z Polską i nie uzgadniając z nią warunków pokoju. Beck nie był proniemiecki: jako jedyny polityk europejski w ciągu czterech lat (1935 – 1939) trzykrotnie – w 1936, 1938 i 1939 r. – usiłował zorganizować zbrojny opór przeciwko Rzeszy, za trzecim razem z powodzeniem. Układ z Niemcami oddalał wojnę o rok czy dwa, ale w niczym nie poprawiało to naszej sytuacji. Celem zarówno Niemiec, jak i ZSRR było unicestwienie Rzeczypospolitej i porozumienie z którymkolwiek z tych państw oznaczało przyspieszenie katastrofy Polski. Hitler chciał nas wykorzystać do osłony przez ZSRR, aby lepiej rozegrać wojnę, ale po ostatecznym zwycięstwie dopuszczał istnienie kadłubowej, niesuwerennej Polski między granicą z 1914 r., z poprawkami na korzyść Rzeszy a państwem ukraińskim, pomyślanym jako forma kolonii niemieckiej. W wypadku sprzeciwu polskiego zastosowałby równie bezwzględną politykę jak podczas okupacji 1939 – 1945. Stosunek Sowietów ukazuje najlepiej ich polityka wobec Polaków znajdujących się w granicach ZSRR w latach 1937 – 1941. Podczas rozmów moskiewskich we wrześniu 1939 r. Stalin sprzeciwił się stanowczo utworzeniu państewka polskiego w jakiejkolwiek formie. W 1945 r., po pięciu latach wojny, w której udział Polski był nieprzerwanie widoczny, opinia publiczna demokracji zachodnich, a za nią rządy nie były w stanie zgodzić się na wymazanie Rzeczypospolitej z mapy. Rozwiązanie znaleziono w strefach wpływów i utworzeniu satelickiej PRL. W 1939 r. sytuacja była całkowicie inna, wsparcie przez nas czy to Niemiec, czy ZSRR oznaczało doprowadzenie do zagłady Polski. Można powiesić się, aby uchronić przed zarąbaniem siekierą, ale trudno to uznać za pozytywną politykę.
To dlaczego dochodzi do wojny na dwa fronty przeciw Polsce? Doprowadza do tego m.in polska polityka, która w ciągu kilku miesięcy obu agresorom sprawę ułatwia.
Mogliśmy doprowadzić do sojuszy z Zachodem przeciwko Niemcom, bo te im zagrażały. ZSRR nie zagrażał ani Francji, ani Wielkiej Brytanii, nie było powodu, aby te państwa zawierały z nami sojusz przeciwko Sowietom. Hitler porozumiał się ze Stalinem, aby wyłączyć Zachód z gry, ale początkowo nie chciał pomocy militarnej. Sytuacja zmieniła się po wybuchu wojny, gdy przestąpili do niej alianci zachodni. Opór polski był nadspodziewanie silny, co przedłużało kampanię i dawało czas na uderzenie francuskie. Uderzenie sowieckie skracało walki w Polsce i czyniło bezprzedmiotową ofensywę nad Renem. Zdawali sobie z tego sprawę Niemcy, ale również Sowieci, którzy zaangażowali się po stronie Hitlera i mogli obawiać się, że jeśli ten przegra zbyt szybko, ZSRR znajdzie się w trudnej sytuacji.
Dlatego zadaję to pytanie: czy można w takim razie prowadzić grę z Niemcami, iść na ustępstwa, zyskiwać kilka lat pokoju, a być może doprowadzić do sytuacji, że to Francja pierwsza będzie zaatakowana. Przecież koszt wojny polskiej 1939 roku to upadek państwa.
Gra z Niemcami prowadziła do katastrofy. Albo pomagaliśmy Hitlerowi wygrać wojnę – i byliśmy skazani na jego łaskę – albo przegrywaliśmy ją razem z nim. Za każdym razem kończyło się zagładą Rzeczypospolitej. Pamiętajmy nie tylko o zbrodniczej bezwzględności Hitlera, ale o absolutnej wrogości Niemców do Polski, równie silnej za czasów Republiki Weimarskiej, jak III Rzeszy. Jedyną szansą było pozostanie Zachodu. Obawy dotyczyły polityki: czy rządy francuski i brytyjski nie cofną się przed wojną. Jeśli już weszły do niej, trudno było przypuszczać, że zrezygnują z wyjątkowej okazji strategicznej. Francuskie wojska lądowe miały przewagę nad niemieckimi, Luftwaffe była silniejsza, ale już w ograniczonym stopniu. Główne siły Wehrmachtu, także powietrzne, związane zostały w Polsce. Na granicy francuskiej pozostały 23 dywizje, z czego 9 pełnowartościowych, gdy Francuzi zgromadzili 80 dywizji, mieli 8 – 10-krotną przewagę w artylerii, absolutną w czołgach. Samo przerzucenie ze wschodu dostatecznej ilości wojsk wymagało co najmniej dwu tygodni, ale wcześniej trzeba było rozgromić Polskę. Niemcy nie mieli możliwości manewru, musieli bronić się na miejscu, uderzenie francuskie rozbijało ich na proch. Takiej okazji armia francuska nie miała w całej swojej historii – i trudno było przypuszczać, że z niej nie skorzysta.
Pańska książką będącą obszernie udokumentowaną analizą jest, można tak to odczytać, mową oskarżycielską wobec zachodnich aliantów. To, co można było załatwić w ciągu kilku tygodni, trwało później niemal 6 lat i kosztowało dziesiątki milionów ofiar, komunizm.
Podobnie jak w 1914 r. wraz z wybuchem wojny jej prowadzenie przeszło do rąk generałów. Wówczas jednak Francja miała Clemenceau, który schwycił w garść wojskowych i z krytycznej sytuacji doprowadził do zwycięstwa. Było też przynajmniej dwu wybitnych dowódców – Joffre i Foch. Pierwszy powstrzymał ofensywę niemiecką w 1914, drugi poprowadził francuską w 1918. W 1939 r. rząd nie miał realnej kontroli nad operacjami wojskowymi i nawet się o to nie ubiegał. Do 12 września wszystko przebiegało zgodnie z planem: metodycznie przeprowadzono operacje wstępne, na planowanym odcinku przełamania osiągając bezpośrednią styczność z główną pozycją niemiecką. Wystarczyło podciągnąć resztę dywizji uderzeniowych, rozwinąć potężną artylerię przełamania – i kazać strzelać. Niestety, nie było marszałka Joffre’a, dowodził gen. Gamelin, ćwierć wieku wcześniej jego najbliższy współpracownik – szef gabinetu. Nie był to ani urodzony dowódca, ani nawet sztabowiec, jedynie dobry administrator, niezdolny do podejmowania decyzji w obliczy nieprzyjaciela. Ta decyzja była nie tylko felonią – zdradą sojusznika na polu bitwy, lecz przede wszystkim zadecydowała o bezprzykładnej klęsce Francji.
Co jest przyczyną tego, że niemiecka pięść pancerna nie utknęła błocie i piachach, tylko w ciągu kilku dni znalazła się pod Warszawą?
Ilościową i techniczną przewagę niemiecką powiększyły ogromnie warunki pogodowe. Wojska polskie przyjęły uderzenie co najmniej dwukrotnie silniejszego przeciwnika natychmiast, pod samą granicą. W dniach od 2 do 6 września Wehrmacht stopniowo wybija dziury we froncie polskim, ostatecznie rozrywając go w centrum, pomiędzy Piotrkowem i Miechowem. Przez ogromną wyrwę wlewa się siedem dywizji pancernych i motorowych, wyprzedzając pobite i cofające się wojska polskie i 8 września dochodząc pod Warszawę i do linii Wisły. To strategiczna klęska. Dopiero po 9 września, gdy na szyfrowany rozkaz marszałka Śmigłego „Słońce wschodzi” rozpoczyna się uderzenie gen. Kutrzeby nad Bzurą, sytuacja strategiczna zaczyna się stabilizować i Polakom udaje się całkowicie związać siły główne Wehrmachtu do umówionego terminu ofensywy francuskiej – a nawet dłużej. Uderzenie sowieckie wszystko zmienia. Przeciwko koalicji państw demokratycznych występuje koalicja mocarstw totalitarnych, a Hitler zyskuje szansę zwycięstwa. O tym, że do tego nie doszło, zadecydowała ostatecznie zdeterminowana postawa Brytyjczyków.
>>>>
Dlugi i ciekawy!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|