Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:00, 06 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
ilno: domagają się usunięcia mauzoleum Matki i Serca Syna
Kurier Wileński
Litewscy nacjonaliści z szykującego się na wybory skrajnie prawicowego Związku Narodowców (ZN) oraz młodzieżowego Związku Młodzieży Narodowej (ZMN) domagają się usunięcia z cmentarza na Rossie mauzoleum Matki i Serca Syna, gdzie jest pochowane serce marszałka Józefa Piłsudskiego. Zdaniem liderów tych organizacji, mauzoleum na Rossie jest "ideologicznym pomnikiem", wokół którego formuje się "panteon zdrajców narodu".
Podczas specjalnej akcji narodowcy domagali się wywiezienia mauzoleum Piłsudskiego do Warszawy. Miejscem na przeprowadzenie demonstracji nacjonaliści nie wybrali jednak cmentarz na Rossie, lecz Zielony Most w centrum Wilna, którego podejścia zdobią rzeźby robotników, chłopów, młodzieży i żołnierzy, pozostałe tu z okresu sowieckiego.
"Pozostałości po okupacji Litwy"
Cztery rzeźby autorstwa litewskich mistrzów dłuta - Juozasa Mikenasa, Juozasa Kedainisa, Broniusa Pundziusa, Bernardasa Bucasa, Petrasa Vaivady, Napoleonasa Petrulisa i Broniusa Vysniauskasa - są wpisane na listę zabytków chronionych przez państwo. Narodowcy uważają jednak, że te rzeźby - razem z mauzoleum Piłsudskiego na Rossie - są pozostałością po okupacji Litwy i muszą z niej być usunięte.
- Widzimy tu zardzewiałych okupantów. Czy w którejkolwiek europejskiej stolicy znajdziemy pomnik upamiętniający jakichś okupantów? Czy gdzieś jeszcze stoją tak bolesne pomniki, które obrażają uczucia narodowe, zaś władze nie pozwalają ich usunąć? Wszystkie te cztery kompozycje przypominają nam naprawdę smutne dni historii naszego narodu. Uważamy, że dla nich naprawdę nie ma tu miejsca - mówił lider ZMN, Julius Panka, jeden z organizatorów marszów nacjonalistów w Wilnie odbywających się tradycyjnie w rocznicę uchwalenia Aktu Niepodległości 11 Marca. Panka zaapelował o usunięcie rzeźb z Zielonego Mostu, a mauzoleum Piłsudskiego z cmentarza na Rossie.
O to też apelował lider ZN, poseł Gintaras Songaila, którego zdaniem, w wolnej Litwie nie ma miejsca dla takich pomników. - Wspomniano tu o pomniku na Rossie. Faktycznie tam nie ma żadnego pochówku. To jest miejsce ideologiczne - oświadczył poseł Songaila.
"Oddajcie mauzoleum Piłsudskiego Polsce"
Nie jest to pierwszy słowny wypad litewskich narodowców przeciwko mauzoleum na Rossie. Również wcześniej liderzy ugrupowania oraz z nim związane nacjonalistyczne elementy, także z kręgów naukowych, przekonywali litewską opinię, że na Litwie nie ma miejsca dla mauzoleum Piłsudskiego i apelowali o jego przekazanie Polsce.
W ubiegłym tygodniu doszło do zbezczeszczenia płyty mauzoleum Matki i Serca Syna. Wandale wysmarowali czerwoną farbą płytę pomnika, zaś na podejściach do niego sprayem namalowali znak Słupów Giedymina. Litewskie władze zdecydowanie potępiły ten akt wandalizmu.
Jednak policja jest bezradna - nie potrafi odnaleźć sprawców. Sprawę utrudnia też to, że teren cmentarza na Rossie nie jest w jakikolwiek sposób chroniony przed wandalami, czy cmentarnymi hienami plądrującymi nekropolię w poszukiwaniu metalowych krzyży i pomników na złom. Cmentarz nie jest nawet zabezpieczony kamerami miejskiego monitoringu. Jedyną "ochroną" cmentarza za dnia są tu sprzedawcy pamiątek oraz odwiedzające rzesze turystów. Jednak w godzinach wieczornych i w nocy zabytkowa nekropolia oraz kwatera polskich żołnierzy z mauzoleum Piłsudskiego są narażone na działania wandali i złodziei złomu.
Również rzeźby na Zielonym Moście są częstym celem wandali, jednak okolice mostu są zabezpieczone kamerami monitoringu miejskiego oraz biur i hoteli znajdujących się w okolicach mostu, zaś same rzeźby - przynajmniej oficjalnie - są zabytkiem chronionym przez państwo.
Chcą demontować pomniki i wywozić groby - przed wyborami
W odróżnieniu od pomnika Piłsudskiego, litewscy narodowcy nie chcą pozbywać się z Litwy rzeźb z Zielonego Mostu. Chcą pozostawić ich w kraju i proponują przenieść je do słynnego parku Grutai pod Druskiennikami, dokąd zwieziono większość sowieckich pomników, gdzie działa również muzeum z tamtego okresu.
Tymczasem samorząd wileński w porozumieniu z Departamentem Zabytków Kultury, w tym roku zamierza rozpocząć renowację niszczejących rzeźb na moście. Przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi do retoryki anty-pomnikowej skłaniają się nie tylko skrajnie prawicowe i nacjonalistyczne ugrupowania. Niedawno honorowy prezes partii konserwatywnej Związku Ojczyzny - Chrześcijańskich Demokratów Litwy, europoseł Vytautas Landsbergis zaapelował do władz Połągi o przeniesienie poległych w walkach II wojny światowej grobów radzieckich żołnierzy i pomnika z centrum miasta w okolice oddalonej prawosławnej cerkwi.
Władze Połągi, na czele których stoją koledzy partyjni Landsbergisa, oświadczyły, że rozważają taką możliwość, ale w przeciwieństwie od skandalicznego demontażu postumentu sowieckiego żołnierza w centrum Tallinna, chcą to zrobić "w sposób cywilizowany" i w porozumieniu z rosyjską ambasadą.
Artykuł pochodzi z "Kuriera Wileńskiego" - polskiego dziennika na Litwie.
>>>>
A to bydlaki ! Jednego z najwiekszych geniuszy w historii swiata ! Chlube tej ziemi . Lietuwinski szowinizm to najgorsza hanba tej ziemi . Szokuje ze oboka takich geniuszy na tej ziemi urodzily sie takie karły moralne ! Skad to ! Jak to !
Oczywiscie Kossak ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:43, 11 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Litwa: niekorzystna dla Polaków decyzja komisji wyborczej
Litewska Główna Komisja Wyborcza (GKW) dokonała korekty granic okręgów wyborczych na Wileńszczyźnie, która jest niekorzystna dla Akcji Wyborczej Polaków na Litwie (AWPL) i litewskich Polaków. Dokonane zmiany "osłabią siłę polskich głosów" - podkreśliła AWPL.
Mimo tych zmian AWPL jest "zdeterminowana wygrać wybory parlamentarne" 14 października - zaznaczył przewodniczący AWPL, litewski eurodeputowany Waldemar Tomaszewski.
Na wtorkowym posiedzeniu GKW utworzyła nowy okręg wyborczy na Wileńszczyźnie, oddzielając część terytorium rejonu wileńskiego i przyłączając ją do rejonów święciańskiego i malackiego. Swoją decyzję Komisja uzasadniła zmianami demograficznymi.
- Główna Komisja Wyborcza przyjęła bardzo niesprzyjającą polskiej mniejszości narodowej decyzję. W jednej z gmin rejonu wileńskiego, która (...) została dołączona do rejonu malackiego, Polacy stanowią 80 proc. Po obecnych zmianach ich głos praktycznie będzie niesłyszalny, bo w rejonie malackim Polacy stanowią tylko 6 proc. mieszkańców - powiedział Tomaszewski.
Jak podkreślił, rejon wileński - największy na Litwie, w którym 61 proc. mieszkańców stanowią Polacy - mógłby mieć dwa samodzielne okręgi wyborcze. Tymczasem jest teraz rozbity na pięć okręgów wyborczych i połączony z innymi regionami, w których większość stanowią Litwini.
Tomaszewski zaznaczył, że na dyskryminację Polaków wskazuje fakt, iż w Kownie, gdzie tradycyjnie zwyciężają współrządzący obecnie konserwatyści, jest osiem okręgów z minimalną liczbą wyborców (po około 30 tys.). Tymczasem w Wilnie i na Wileńszczyźnie, gdzie od lat zwycięża AWPL, wszystkie okręgi wyborcze są maksymalnie duże i liczą po 45 tys. osób.
- W praktyce oznacza to, że w Kownie 90 tys. wyborców, podzielonych na trzy okręgi jednomandatowe, będzie miało trzech przedstawicieli w parlamencie, a na Wileńszczyźnie 90 tys. wyborców podzielonych na dwa okręgi - tylko dwóch posłów - tłumaczył Tomaszewski.
AWPL ma obecnie trzech przedstawicieli w litewskim parlamencie i ma nadzieję poprawić ten wynik w październikowych wyborach. Próg wyborczy wynosi 5 proc.
>>>>>
A wiec wojna !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:33, 25 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Litwa: nacjonaliści zorganizowali obóz tylko dla "białych"
W Dziewieniszkach, w zamieszkałym głównie przez polską mniejszość rejonie solecznickim, rozpoczął się kilkudniowy tzw. obóz litewskiej młodzieży patriotycznej - tradycyjnie organizowany przez nacjonalistyczne ugrupowanie Litewski Związek Młodzieży Narodowej. Związek jest również organizatorem odbywających się w święta niepodległości Litwy marszów pod hasłem "Litwa dla Litwinów".
Ubiegłoroczny obóz w Dziewieniszkach zorganizowano pod hasłem "Didziuojuosi, kad esu BALTAS", co tłumaczy się, jako "Jestem dumny, że jestem Bałtem", ale też, jako "Jestem dumny, że jestem biały". Pozostałe hasła: "Litwa dla Litwinów, Litwini dla Litwy" i "Nie dla Zachodu, nie dla Wschodu - Litwa dla dzieci litewskich" pozostały niezmienione i w tym roku.
Litewski rząd finansuje obóz nacjonalistów
Ubiegłoroczne hasła obozu wywołały oburzenie części społeczeństwa oraz premiera Litwy i innych polityków. Niemniej tegoroczna impreza w Dziewieniszkach jest również tradycyjnie wspierana finansowo przez litewski rząd. Organizatorzy obozu otrzymali z państwowej Fundacji Wspierania Kultury 10 tys. litów (około 12 tys. zł). W obozie uczestniczy około 60 osób.
W tym roku nacjonaliści złagodzili nieco hasło obozu, które brzmi „Dziękuję Bogu (Bogom) za bałtyckie korzenie” (Aciu Dievui (-ams) uz baltiskas saknis). Uczestniczącej w obozie młodzieży z Litwy i Łotwy zaleca się rozmawiać wyłącznie w swoich językach narodowych, ale w tym roku organizatorzy już nie straszą tych, którzy będą rozmawiać innym języku, że „wyszorują im gębę szarym mydłem”.
Według organizatorów, na obozie młodzież będzie poznawała kulturę i tradycyjne rzemiosła Bałtów ich pogańskie obyczaje.
Polityczne wsparcie doradcy marszałek Sejmu
Na spotkanie z młodzieżą do Dziewieniszek przyjechali przedstawiciele patriotycznych, nacjonalistycznych i paramilitarnych organizacji oraz politycy.
Przyjazd do obozu zapowiedział też doradca przewodniczącej litewskiego parlamentu Laurynas Kasciunas, który swoją karierę polityczną zaczynał, jako wiceszef neonazistowskiego ugrupowania oraz organizator protestów przeciwko członkowsku Litwy w Unii Europejskiej. Dziś Kasciunas doradza przewodniczącej parlamentu Irenie Degutiene w sprawach polityki zagranicznej i z ramienia konserwatywnej partii premiera Andriusa Kubiliusa kandyduje do Sejmu w jednym z jednomandatowych okręgów na Wileńszczyźnie.
Z Wilna
Stanisław Tarasiewicz
>>>>
Teraz rozumiecie daczego oni musieli przejsc niewole sowiecka . Oni az sie gotuja z nienawisci ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:13, 25 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Duża wpadka gazety. Te słowa opisują Polskę?
Nazizm, komuniści, Lech Wałęsa, UE i hydraulicy - oto sześć słów, które zdaniem dziennikarzy "The Telegraph" opisują Polskę. Takie zestawienie, razem z krótką historią o najlepszych polskich sportowcach i gwiazdach tegorocznych Igrzysk Olimpijskich umieszczono na stronie internetowej pisma.
"Telegraph", który przy okazji rozpoczynających się lada dzień Igrzysk Olimpijskich w Londynie, publikuje najważniejsze informacje o krajach uczestniczących w imprezie, zaliczył wpadkę przy informacjach dotyczących Polski. Zdaniem dziennikarzy gazety, tym, co opisuje Polskę są obok Lecha Wałęsy hydraulicy i naziści.
Co ciekawe, gazeta publikuje też słowniczek najważniejszych zwrotów z języka angielskiego. Wśród kilku tłumaczeń można znaleźć m.in. takie: "To nie jest zwycięski, że sprawy, jest to część, biorąc" (w oryginale: "It`s not the winning that matters, it`s the taking part"), "Powierzchnia Stratford odnotowano bezprecedensowy gospodarczej i społecznej rewitalizacji w ramach realizacji tych igrzysk olimpijskich" (oryg.: "The area of Stratford has seen unprecedented economic and social regeneration as part of the delivery of these Olympic Games").
Serwis telegraph.co.uk podaje te informacje na temat gwiazd reprezentacji Polski na IO w Londynie. Według komentatorów na medal mogą liczyć m.in. kulomiot Tomasz Majewski, dyskobol Piotr Małachowski, a także ciężarowiec Marcin Dołęga.
To nie pierwsza tego typu wpadka dotycząca Polski w brytyjskiej prasie. Wczoraj informowaliśmy o publikacji "Guardiana", który w swoim internetowym wydaniu, ilustrując artykuł o rajach podatkowych na świecie, zaliczył wpadkę i pomylił Polskę z Białorusią. Po interwencji użytkowników portalu, którzy w komentarzach pod tekstem poinformowali o błędzie, mapa została poprawiona.
Autor publikacji poinformował też, że grafikę zmieniono 23 lipca, a "w oryginale Polskę umieszczono w złym miejscu".
Kilka tygodni temu, tuż przed rozpoczęciem Mistrzostw Europy w piłce nożnej, irlandzki "Irish Independent" popełnił podobny błąd i pomylił flagę Polski z flagą Monako. Na plakacie, oprócz błędu w kolorach flagi, pojawiła się błędna nazwa stolicy Wielkopolski. Zamiast słowa Poznań (lub Poznan, zapisanego bez polskich znaków) możemy zobaczyć słowo "Posnan".
>>>>
Kolejne ,,skroty myslowe'' ... Jak widzicie wasz ukochany zachod jest oblesny !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 14:17, 30 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Jugendamt: nie germanizujemy, dbamy o dobro dzieci
Jugendamt odebrał polskim rodzicom dzieci - Dawida i Daniela. Media w Polsce zakwalifikowały to, jako "kradzież" dzieci i próbę germanizacji. Ale sprawa nie jest wcale taka prosta, jak by mogło się to wydawać na pierwszy rzut oka.
Rodzinie z Polski sąd w Hanowerze odebrał prawa rodzicielskie i umieścił dzieci w domu dziecka. Podczas widzenia rodzice zabrali dzieci i zawieźli do Polski. Jugendamt, niemiecki urząd ds. dzieci i młodzieży, wystąpił do polskiego sądu o wydanie "porwanych" chłopców z powrotem do Niemiec. To pierwszy taki przypadek w historii polskiego sądownictwa. "Niemcy porywają polskie dzieci" alarmowały niektóre polskie media . Na internetowych forach rozgorzała dyskusja na temat germanizacji dzieci Polaków przebywających w Niemczech. Jak się okazuje, sprawa nie jest łatwa, a szafowanie hasłami patriotycznymi jest tu sporym nadużyciem.
Nieporadna matka, agresywny ojciec
Wioletta i Dariusz Grychtołowie wyjechali do Niemiec w 2007 roku, z przyczyn ekonomicznych. Wioletta ma podwójne obywatelstwo, takie też mają dwaj chłopcy, którzy urodzili się już w Niemczech. Ponieważ państwo Grychołtowie nie dawali sobie rady z codziennym życiem, wystąpili o pomoc do urzędu socjalnego i Jugendamtu. Ten przydzielił im pracownicę społeczną, która miała pomagać i radzić rodzinie w codziennych problemach, m.in. prowadzeniu domu i wychowywaniu dzieci.
Po jakimś czasie doszło do konfliktu między pracownicą a rodzicami. Trudno dziś od obu stron dowiedzieć się, co było bezpośrednią przyczyną eskalacji nieporozumień i konfliktów. Pracownica mówi o agresji ojca wobec niej i własnej rodziny, oraz intelektualnej nieporadności matki. Zaproponowała nawet, aby ojciec poddał się badaniom psychiatrycznym, co ten odrzucił. Rodzice z kolei twierdzą, że pracownica zbyt ingerowała w sprawy rodzinne, znacznie poza oczekiwany zakres pomocy, a jej traktowaniem czuli się poniżani.
Sprawa zakończyła się skierowaniem przez Jugendamt do sadu rodzinnego wniosku o odebranie praw rodzicielskich rodzicom. Na jakiej podstawie?
"Dla dobra dzieci"
Konstanze Kelmus, rzeczniczka władz miejskich Hannoveru, odpowiedzialnych za lokalny Jungendamt, odmówiła Wirtualnej Polsce podania szczegółów, tłumacząc, że "to informacje poufne, zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych i dla dobra samych dzieci".
Jugendamt ma prawo interweniować w przypadku każdej rodziny, bez względu na obywatelstwo, gdy istnieje podejrzenie, że dobro dziecka jest narażone. Nie chodzi przy tym tylko o drastyczne przypadki przemocy fizycznej, ale również zaniedbywanie dzieci, definiowane też, jako "sytuacje, w których dziecko nie rozwija się odpowiednio do swojego wieku i możliwości", wyjaśniła po dłuższej rozmowie Kelmus, sugerując też przyczynę odebrania dzieci polskiemu małżeństwu. - Czyli na przykład, gdy dziecko nie mówi, mimo że jest w wieku, kiedy powinno - dodaje. To był najwyraźniej właśnie jeden z powodów, dla którego dzieci odebrano Grychtołom.
W raporcie Jugendamtu, który trafił do sądu rodzinnego, zarzucono rodzicom, jak dowiedziała się Wirtualna Polska, że jeden z chłopców miał zaawansowaną próchnicę, a drugi, trzylatek, nadal nie potrafił mówić, bez wyjaśnionej przyczyny. Ojciec na zwracane uwagi miał reagować agresywnie, a z matką pracownica socjalna nie mogła się porozumieć.
Jugendamt zareagował za ostro
Markus Matuszczyk, adwokat rodziny Grychołtów, potwierdził, iż te dwie kwestie były powodem odebrania chłopców. Nie neguje, że rodzina miała kłopoty, ale uważa, że odebranie praw rodzicielskich w tym przypadku było nieprawidłowym postępowaniem. - Chłopcy byli straumatyzowni oddzieleniem od rodziców, których kochali. Rodzina potrzebowała wsparcia, pomocy, a nie rozdzielenia - mówi adwokat i dodaje, że pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że powody, dla których dzieci odebrano, nie zostały rozwiązane również po umieszczeniu dzieci w niemieckiej placówce opiekuńczej.
- Przez 3 miesiące ich pobytu w ośrodku, ani razu nie zostały zabrane do dentysty, ani na badanie, które miało wyjaśnić, dlaczego młodsze z dzieci nie mówi - powiedział Matuszczyk Wirtualnej Polsce. Dopiero w czasie pobytu już w polskiej placówce zostały przeprowadzone badania, które pozwoliły stwierdzić, że młodszy chłopiec cierpi od urodzenia na zwężenia kanału słuchowego, które teraz będzie leczone operacyjnie.
Matuszczyk postanowił więc działać i złożył apelację. - Choć z Jugendamtem trudno wygrać - przyznaje. Rodzice starali się zainteresować sprawą media. Dla większości dyskryminacja Polaków w Niemczech i Jugendamty to gorący temat. Dyskusja szła w tym kierunku. Zresztą trudno było zapoznać się z argumentacją Jugendamtu, który ciągle milczy, związany ustawą. Mówili, więc tylko rodzice. O swojej wersji.
Zabrali dzieci do Polski
W końcu rodzina zdecydowała się nie czekać na wynik apelacji, tylko zabrać dzieci z placówki, bez zgody Jugendamtu, który był tymczasowo prawnym opiekunem dzieci. - Nie mówiłabym tu o porwaniu, czy uprowadzeniu - mówi Konstanze Kelmus. - W końcu chodziło o rodzonych rodziców - dodaje, ale według wyroku sądowego, nie mieli oni prawa decydować sami o miejscu pobytu dzieci, a pobyt z rodzicami nie był dla nich wskazany. Dlatego niemiecki sąd, dla którego chłopcy są niemieckimi obywatelami, wystąpił do sądu w Polsce, prosząc o odesłanie dzieci do Niemiec. W mediach polskich pisano o tym z oburzeniem. O obywatelstwie niemieckim dzieci ani słowa.
- Zachowaliśmy się tak, jak zachowalibyśmy się wobec każdego niemieckiego dziecka - zapewnia Konstanze Kelmus. - Dlatego wystąpiliśmy do sądu w Polsce - dodaje. Formalnie to realizacja praw konstytucyjnych każdego obywatela Niemiec. Odrzuca też zarzuty, że zaangażowanie Jugendamtu w tę sprawę ma jakiekolwiek podstawy narodowościowe, że gdyby chodziło o rodzinę niemiecką, sąd nie odebrałby jej dzieci. Kelmus od ponad roku musi ciągle odpowiadać na pytania dziennikarzy z Polski, dlaczego Niemcy zabierają polskie dzieci.
Sąd polski uznał, że dla dobra dzieci powinny one zostać w Polsce. "Polskie dzieci nie zostaną wydane Niemcom", tryumfują w internecie zwolennicy teorii o germanizacji polskich dzieci. Tyle, że to nie wszystko. Polski sąd podjął decyzję taką samą, jak sąd niemiecki. Z wiadomych tylko dla sądu powodów, zdecydowano o odebraniu praw rodzicielskich rodzicom. - Dla nas sprawa jest rozwiązana, bo osiągnęliśmy swój cel - sytuacja w tej rodzinie i stan dzieci będzie nadzorowany - mówi Konstanze Kelmus.
O status rodziny zastępczej stara się babcia dzieci. Rodzice natomiast mają nadzieję na odzyskanie praw do synów. Nagle argument o prześladowaniu polskich rodziców i odbieraniu polskich dzieci traci podstawę.
Mieli kłopoty bo nie znają niemieckiego
Adwokat rodziców Markus Matuszczyk też uważa, że sprawa rodziny i jej kłopotów z Jugendamtem nie miała tła narodowościowego. Oczywiście niekorzystne dla rodziny było to, że żadne z rodziców nie mówiło po niemiecku i w związku z tym mieli utrudnione możliwości komunikowania się zarówno z urzędem, jak i potem w sądzie, gdzie musieli rozmawiać z pomocą tłumacza. - Niemieccy rodzice mogliby łatwiej dotrzeć do kogoś, kto by im pomógł, mogliby bronić swoich racji, wiedzieliby, jakie są procedur - tłumaczy Matuszczyk. Jednak, jak uważa adwokat, to był typowy przykład autorytaryzmu Jugendamtów.
Jugendamtom również niemieckie media i stowarzyszenia rodziców zarzucają zbyt łatwe ingerowanie w sprawy rodziny. Jak twierdzą prawnicy, zwłaszcza na prowincji jest on szczególnie zdecydowany i ostry w postępowaniu. Problemem jest też to, że to instytucja, która nie podlega praktycznie żadnej kontroli, nie ma ona też obowiązku korzystania z opinii biegłych i psychologów przy składaniu do sądu rodzinnego wniosków o odebranie praw rodzicom.
Z drugiej strony w Niemczech było w ostatnich latach wiele przypadków zakatowanych, a nawet zagłodzonych przez swoich rodziców dzieci. Tu, tak jak w Polsce, urzędy były krytykowane za brak odpowiedniej reakcji, które zapobiegłyby tym tragediom.
Zreformować Jugendamty
Jednak coraz więcej słychać w Niemczech głosów, że instytucja Jugendamtów musi zostać gruntownie zreformowana. Potrzebne jest nowe podejście do pomocy rodzinie, opierające się na wspomaganiu, a nie restrykcjach. To najwidoczniej i problem w Polsce, sądząc po ostatnich tragicznych śmierciach dzieci. Tylko, czy pomoże w tym doszukiwanie się germanizacji i wzbudzanie wzajemnych resentymentów?
Z Berlina
Agnieszka Hreczuk
>>>>
OOO Ja Jawohl ! My znawy wasze metody ,,dbania o polskie dzieci'' ktorym bedzie najlepiej jak przestana byc polskimi ... Z historii...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:23, 31 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Marcin Gawęda
Trzeba było nie dać się złapać
Byli wśród najbogatszych Polaków. Błyszczeli na salonach, inwestowali w dzieła sztuki. Dla jednych najwięksi aferzyści III RP, dla innych ludzie służb specjalnych. Co dziś się dzieje z Bagsikiem i Gąsiorowskim, twórcami słynnego Art – B?
Właśnie mija 21. rocznica ucieczki z Polski dwóch słynnych biznesmenów. Słynnych, bo ich nazwiska przez lata elektryzowały opinię publiczną, a mowa o Bogusławie Bagsiku i Andrzeju Gąsiorowskim - „artystach biznesu” lat 90.
Panowie zasłynęli dzięki oscylatorowi, mechanizmowi, który bardzo szybko pozwalała na podwójne oprocentowanie gromadzonego w bankach kapitału. Art-B realizowało czeki i otrzymywało pieniądze, które wpłacano na lokaty. Problem w tym, że system bardzo wolno odnotowywał fakt realizacji przelewu. Pieniędzy na rachunku już nie było, a nadal generowały zyski z oprocentowania. Tym czasem ta sama kwota pracowała na innej lokacie, które na początku lat 90. były bardzo wysoko oprocentowane, ze względu na wysoką inflację. Na dużą skalę mechanizm zaczął przynosić krociowe zyski.
Biznesmeni szybko odnaleźli się „na salonach” i liście najbogatszych Polaków. Ratowali z tarapatów upadające polskie przedsiębiorstwa, inwestowali w sztukę. Kolekcja zebranych dzieł była imponująca. Bagsik i Gąsiorowski cieszyli się zaufaniem polityków. Po latach mówi się również o tym, że i służb specjalnych.
Operacja „Most” była ogromnym przedsięwzięciem logistycznym. Polegała na przetransportowaniu Żydów z terenów ZSRR do Izraela. Według różnych informacji swoje miejsce w operacji odnaleźli również obaj panowie. To właśnie dzięki temu mieli otrzymać obywatelstwo Izraela, o które wcale nie jest łatwo.
Problemy zaczęły się, gdy Główny Inspektor Nadzoru Bankowego zainteresował się nieprawidłowościami w obrocie kapitałem. Pół roku później sprawą Art-B zainteresowała się prokuratura. Zanim organom ścigania udało się zatrzymać obu biznesmenów, ci przebywali już poza granicami Polski. Zostali ostrzeżeni? Taka wersja do dziś jest dominującą. Schronienie odnaleźli w Izraelu, który szybko przyznał im obywatelstwo.
Życie po Art-B
O tym, że Izrael dba o swoich obywateli, przekonać można było się na przykładzie ekstradycji obu panów. Bagsik wpadł dopiero w 1994 roku. Jego wyprawa do Szwajcarii okazała się brzemienna w skutkach. W 2004 roku wyszedł z więzienia i według wszelkich prawideł ma czyste konto. Co innego Gąsiorowski. Od 1991 roku ścigany jest listem gończym.
Bogusław Bagsik odsiadkę zaczął od wydania płyty z muzyką. Krążek nie zebrał pochlebnych recenzji. W jednej z nich czytamy - "2B In Art", który pod względem muzycznym jest tak mdły, jak więzienny wikt. To muzyczna konfekcja, gustowna jak wyroby tajwańskiego przemysłu odzieżowego i wyrafinowana jak smak rozpuszczalnej kawy.
Czytaj dalej: epizod z kurtkami dla polskich pilotów
Z więzienia wychodzi w 2004 roku. Nadal próbuje sił w biznesie. Zostaje prezesem Zakładów Futrzarskich Kurów SA. Tych samych, które swojego czasu uszyły kurtki dla polskich pilotów bez przetargu i po wyższej cenie. Sprawę jednak umorzono ze względu na znikomą szkodliwość społeczną. Co ciekawe, jak wynikało z prac Najwyższej Izby Kontroli, Skarb Państwa stracił na zakupie odzieży ok. 300 tys. zł, a od przetargu odstąpiono ze względu "szczególnych", jednak NIK nie doszukał się ich znamion. - Podczas kontroli stwierdzono, iż brak było podstaw do zastosowania zasad szczególnych przy zamówieniu kurtek skórzanych pilota. Posiadanie przez dany wyrób specjalnej dokumentacji technicznej nie oznacza automatycznie, iż zamówienie publiczne na tego typu wyrób ma związek z ochroną bezpieczeństwa narodowego, ochroną tajemnicy państwowej lub ważnym interesem państwa, a tym samym, iż zachodzą okoliczności do stosowania zasad szczególnych w zamówieniach publicznych…- czytamy w raporcie Najwyższej Izby Kontroli.
Bogusława Bagsika odnajdujemy później w narożniku Tomasza Adamka. To on m.in. organizował walkę Adamka z Gołotą. Jednak współpraca nie układała się najlepiej. Podobno poszło o pieniądze i brak perspektyw. - Mówiono, że będzie wielka grupa, najmocniejsza w Europie. Mieliśmy walczyć na największych galach, jednak to wszystko były tylko obiecanki – mówił Tomasz Adamek w wywiadzie dla portalu nowiny24.pl.
Bagsik pojawia się znowu w 2009 roku. Tym razem jego nazwisko łączone jest z przedsięwzięciem okrzykniętym piramidą finansową. Digitt Serve powstał w 2004 roku, Bagsik wraz ze wspólnikiem obiecywali ogromne zyski w wysokości 52 proc. rocznie, bazując na różnicach kursów walutowych. Podobno początkowo wszystko działało, jednak w przypadku piramid finansowych mechanizm zawsze jest ten sam. Realizacja zysków pochodzi nie z inwestycji, ale ze środków wpłacanych przez kolejnych inwestorów. Gdy wszyscy nagle chcą wypłacić środki, piramida się rozsypuje. Podobno klienci przedsięwzięcia Bagsika zamiast zysków zaczęli otrzymywać pisma o przełożeniu terminu wypłaty. Sam Bagsik , jak wtedy przekonywał, zainwestował w przedsięwzięcie ponad 3 mln zł. Od tego czasu były szef Art-B nie pojawia się już w mediach.
Gąsiorowski jako ceniony działacz społeczny
O wiele ciekawiej prezentują się losy drugiego bohatera Andrzeja Gąsiorowskiego. Pomimo wielu starań polskim władzom nie udało się skutecznie wyegzekwować ekstradycji biznesmana z Izraela. Za Gąsiorowskim wystawiono list gończy, ten jednak specjalnie się nie ukrywa. Prowadzi biznes i udziela się społecznie i to dość skutecznie. Łatwo odnaleźć go można w internecie.
Chętnie prezentuje się jako osoba wszechstronna. Z gąszcza pozycji w CV trudno odgadnąć, czy jest bardziej muzykiem, doktorem nauk medycznych, biznesmenem czy działaczem społecznym – prawdziwy człowiek renesansu.
Prezes Network Intelligence, przedsiębiorstwa zajmującego się chyba wszystkim od makroekonomii, przez energię, handel kamieniami szlachetnymi i półszlachetnymi, wodą, sztuką i mediami, po nanotechnologie. Działalność gospodarcza Gąsiorowskiego nie zna granic.
Jako muzyk również wydaje się być człowiekiem sukcesu. Wydał kilka kawałków, w niektórych gościnnie wystąpił nawet Mietek Szczęśniak. Jednak prawdziwy podziw może budzić jego działalność społeczna.
22 listopada 2011 roku był współorganizatorem konferencji w izraelskim parlamencie. Konferencja była organizowana przez Knesset (parlament Izraela)i Helping Hand Coalition, stowarzyszenie na czele którego stoi właśnie Gąsiorowski. Przed Gąsiorowskim głos zabierają marszałek Knessetu, minister turystyki Izraela i wielu innych ciekawych panelistów. Czym zajmuje się Helping Hand Coalition? Najprościej rzecz ujmując, przeciwdziała zjawisku negowania Holocaustu i rozprzestrzeniania się antysemityzmu. Oprócz tego promuje nowoczesny Izrael i zajmuje się integrowaniem proizraelskich stowarzyszeń na całym świecie.
Andrzej Gąsiorowski musi znakomicie odnajdywać się w roli działacza. Jak dowiedzieć się możemy ze stron internetowych stowarzyszenia, 28 kwietnia tego roku został on uhonorowany członkostwem w Światowej Federacji Żydów Marokańskich. Co ciekawe, pod nominacją Gąsiorowskiego podpisały się tak wybitne osobistości jak Shimon Peres, prezydent Izraela i Israel Meir Lau, Naczelny Rabin Izraela.
Ostatnie informacje donoszą, że 1 maja tego roku Gąsiorowski inaugurował specjalny projekt „Zachować wspomnienia tych, którzy przetrwali holokaust”. Projekt ma za zadanie zebranie historii prawie 200 tys. żyjących świadków zagłady i obejmować ma materiały wideo, teksty czy zdjęcia.
Od 1991 roku Andrzej Gąsiorowski nie pojawia się w Polsce, choć trwają starania, żeby otrzymał listy żelazny gwarantujący mu bezproblemowy przyjazd nad Wisłę.
Kiedyś połączyła ich muzyka i pociąg do biznesu, dziś różni ich bardzo wiele. W ostatnich 21 latach znacznie lepiej na aferze wyszedł Andrzej Gąsiorowski, a i o nim samym w mediach pojawia się mniej informacji niż o jego byłym partnerze biznesowym. Obaj jednak wpisują się w legendę polskiego biznesu początku lat 90. i tak już pewnie zostanie. Wniosek z historii obu panów podsumować można prosto - trzeba było nie dać się złapać.
>>>>
Polskiego ? Wrecz przeciwnie . Tak samo ,,polskiego'' jak Wyborcza . Byli w biznesie tym czym Wyborcza w dziennikarstwie . Jednym przekretem .
I tak to narod przebrany okradal bedna Polske . Komus ich brakowalo w Polsce i chcial aby wrocili...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:09, 31 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Wpadka gazety – Polska znów znieważona
Nazizm, komuniści, Lech Wałęsa, UE i hydraulicy - oto sześć słów, które zdaniem dziennikarzy „The Telegraph” opisują Polskę. I dziwić się, że później ludzie mówią o polskich obozach koncentracyjnych...
Dziennikarze "The Telegraph" chcąc przybliżyć czytelnikom informacje o krajach biorących udział w Igrzyskach Olimpijskich opublikowali krótkie artykuły opisujące sport, gwiazdy sportu, 6 zwrotów kojarzących się z narodem i słowniczek najważniejszych zwrotów z języka polskiego. Wszystko fajnie, tylko dlaczego Polska została opisana słowami: nazizm, komuniści, Lech Wałęsa, UE i hydraulicy?
Jak widać twórcy zestawienia nie są erudytami. Żeby tego było mało, zawarty słowniczek „polskich zwrotów" jest pełen błędów! Wśród tłumaczeń z angielskiego można znaleźć zdania typu: „To nie jest zwycięski, że sprawy, jest to część, biorąc", co miało znaczyć: "Nie liczy się wygrana, lecz sam udział" ("It's not the winning that matters, it's the taking part").
>>>
No tak wrzucili do internetowej maszynki tlumaczacej i tak wyszlo . To tak tlumaczy . W ogole widac ze wrzucali do internetu i szukali slow ,,kluczowych''... Szok . Obawiam sie ze takie terz pokolenia rosno ... ,,wyszukiwarkowe''...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:00, 07 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Rząd promuje książkę utwierdzającą stereotyp Polaków jako antysemitów.
Rząd promuje za granicą książkę utwierdzającą stereotyp Polaków jako antysemitów i szmalcowników - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Ministerstwo Spraw Zagranicznych, zamiast zabiegać o jak najlepszy wizerunek Polski za granicą, nakazało naszym placówkom dyplomatycznym promowanie anglojęzycznej książki „Inferno of Choices" (Piekło wyborów). Dominującym tematem opracowania jest nasz antysemityzm, a bohaterami - szmalcownicy i Polacy szabrujący żydowskie majątki.
W dodatku wydawcą książki jest Oficyna Rytm byłego oficera SB Mariana Kotarskiego vel Pękalskiego.
MSZ broni książki. - To wybór tekstów znakomitych polskich historyków, a także materiałów i dokumentów Polskiego Państwa Podziemnego przedstawiających kontekst historyczny, w jakim dokonywała się zagłada Żydów na terenach okupowanej przez Niemcy Polski - tłumaczy Marcin Bosacki, rzecznik MSZ.
Faktycznie, w książce znalazły się pozycje wybitnych autorów, m.in. wyciąg z książki prof. Władysława Bartoszewskiego czy opracowanie Marcina Urynowicza pokazujące polską martyrologię i okupacyjne realia. Jednak na siedem kluczowych opracowań pięć mówi o polskich szabrownikach, o tym, jak Polacy pomagali Żydom za pieniądze, o antysemityzmie czy kolaboracji z Niemcami.
Szefowie polskich placówek dyplomatycznych mają poważne wątpliwości, czy książka będzie służyć dobremu wizerunkowi Polski.
>>>>
Szkola Michnika . Wszak Radzio pobral do MSZ kolesi z bylej UW o ktorych narodowosci nie trzeba mowic . No to mamy skutek . Nikt tak nie zwalczal Polski po 89 roku jak oni ! Zadne tam Putin czy kto tam jeszcze !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:16, 16 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Rośnie potęga niemieckiego przemysłu zbrojeniowego.
Polska Zbrojna
Niemieckie firmy zbrojeniowe dobrze wykorzystały w ostatniej dekadzie światowy popyt na uzbrojenie i sprzęt wojskowy. Zwłaszcza pogłębia się współpraca wojskowa między Berlinem a Moskwą, obejmując transfer zaawansowanych technologii militarnych i intensyfikację współdziałania sił zbrojnych obu państw, nawet pomimo tego, że Rosja nie należy do NATO - pisze "Polska Zbrojna".
Rozwój niemieckiego przemysłu zbrojeniowego od zjednoczenia państwa w 1990 roku był związany z polityką obronną RFN i rolą sił zbrojnych w systemie bezpieczeństwa narodowego. Ze względu na pamięć o militaryzmie pruskim i hitlerowskim, jednej z przyczyn wybuchu obu wojen światowych, rząd w Berlinie ostrożnie angażował się w sprawy promowania przemysłu zbrojeniowego, a rola Bundeswehry była ograniczona. Podstawę takiego podejścia stanowiły zapisy konstytucyjne - artykuł 87a ustawy zasadniczej stwierdza, że siły zbrojne RFN mogą być użyte tylko w działaniach obronnych.
Defensywny charakter Bundeswehry wzmacniał artykuł 24.2, według którego udział armii w operacjach militarnych może dotyczyć jedynie systemu bezpieczeństwa zbiorowego lub systemu obrony kolektywnej. Dopiero wyrok niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego w 1994 roku dał siłom zbrojnym RFN możliwość udziału w operacjach poza granicami państwa, ale jedynie w ramach ONZ, NATO lub UE. Ta decyzja sprawiła, że w ciągu niecałej dekady zmieniła się polityka bezpieczeństwa RFN. Wpłynęła także na rozwój przemysłu zbrojeniowego.
Kierunek zbrojeniowy
Pierwszym punktem zwrotnym dla niemieckiego przemysłu zbrojeniowego była zmiana w postrzeganiu przez rząd w Berlinie zarówno znaczenia tego sektora dla polityki bezpieczeństwa państwa, jak i jego roli w rozwoju gospodarczym i wytwarzaniu PKB. Związane to było ze zwiększeniem zaangażowania ekspedycyjnego Bundeswehry, szczególnie z udziałem w misji NATO w Afganistanie. Uczestnictwo niemieckich sił zbrojnych w operacji ISAF obnażyło braki w ich wyposażeniu, co dało szanse sektorowi zbrojeniowemu RFN.
Drugim punktem zwrotnym dla niemieckiego sektora zbrojeniowego był wzrost światowego popytu na uzbrojenie i sprzęt wojskowy w pierwszej dekadzie XXI wieku. Z jednej strony, był on skutkiem ataków terrorystycznych na Stany Zjednoczone i wynikłych w ich następstwie konfliktów w Afganistanie i Iraku. Z drugiej, wiązał się on z rozwojem i modernizacją sił zbrojnych wschodzących potęg globalnych (Chin, Brazylii, Indii) oraz regionalnych (Arabii Saudyjskiej, Indonezji, Korei Południowej, Malezji, Republiki Południowej Afryki).
W latach 2002–2011 niemal wszystkie regiony świata odnotowały znaczący wzrost wydatków obronnych: Afryka Północna o 110 proc., Europa Wschodnia o 86 proc., Azja Wschodnia o 69 proc., a Ameryka Północna o 59 proc. Niemiecki przemysł zbrojeniowy wykorzystał taką tendencję i zwiększył eksport swoich produktów. W 2009 roku aż 70 proc. zysków sektora zbrojeniowego RFN było wypracowane dzięki eksportowi uzbrojenia i sprzętu wojskowego. Należy spodziewać się utrzymania takiego poziomu także w drugiej dekadzie XXI wieku.
Mierniki prestiżu
O znaczeniu przemysłu zbrojeniowego dla gospodarki Niemiec świadczy liczba przedsiębiorstw tego sektora na liście stu największych firm zbrojeniowych świata, publikowanej przez Sztokholmski Międzynarodowy Instytut Badań nad Pokojem. W 2010 roku znalazły się na niej: Rheinmetall (31. pozycja), Krauss-Maffei Wegmann (52.), ThyssenKrupp (56.), Diehl (63.) oraz MTU Aero Engines (100.).
O roli przemysłu zbrojeniowego w niemieckiej gospodarce świadczy także eksport uzbrojenia i sprzętu wojskowego przez firmy tego sektora.
W badaniach prowadzonych w latach 2007–2011 przez sztokholmski instytut Niemcy znalazły się na trzecim miejscu (za Stanami Zjednoczonymi i Rosją) w rankingu największych eksporterów uzbrojenia i sprzętu wojskowego na świecie - z dziewięcioprocentowym udziałem w rynku.
W latach 2007–2011, w porównaniu do lat 2002–2006, eksport uzbrojenia i sprzętu wojskowego z Niemiec wzrósł o 37 proc., udział zaś w światowym rynku uzbrojenia z 6 do 9 proc. Jego największymi odbiorcami w latach 2005–2009 były Turcja (14 proc.), Grecja (13 proc.) i Republika Południowej Afryki (12 proc.). Wówczas 27 proc. niemieckiego eksportu zbrojeniowego przypadało na wozy bojowe: 1,7 tysiąca sztuk sprzedano do 21 państw świata.
Głównymi odbiorcami w latach 2006–2010 były: Grecja (15 proc.), RPA (11 proc.) i Turcja (10 proc.). W tych latach 44 proc. eksportu niemieckiego uzbrojenia i sprzętu wojskowego przypadało na okręty: Republika Federalna Niemiec sprzedała między innymi cztery fregaty MEKO-A200 do RPA, sześć fregat MEKO-A100 do Malezji, trzy okręty podwodne typu 214 do Korei Południowej oraz dwa okręty podwodne typu 209 do Turcji. Dzięki tym transakcjom w latach 2007-2011 do najważniejszych odbiorców niemieckiego uzbrojenia i sprzętu wojskowego dołączyła Korea Południowa (10 proc.).
W kolejnych latach należy spodziewać się, że wśród odbiorców na znaczeniu zyskają Algieria i Arabia Saudyjska. W pierwszym wypadku RFN zatwierdziło w 2011 roku sprzedaż 54 transporterów opancerzonych TPz-1 oraz wyraziło gotowość sprzedaży okrętów i systemów łączności. W drugim natomiast wydano w 2011 roku pozytywną decyzję o sprzedaży 200 czołgów Leopard-2A7+. Do dziś kontrakt z Arabią Saudyjską nie został podpisany. Obie transakcje wywołały protesty zarówno społeczeństwa niemieckiego, jak i opozycji politycznej, gdyż powszechnie uważa się, że sprzedane uzbrojenie i sprzęt wojskowy mogą posłużyć do tłumienia ewentualnych protestów politycznych w tych państwach.
Trzecim miernikiem znaczenia przemysłu zbrojeniowego dla gospodarki Niemiec jest proces konsolidacji sektora. Do tej pory nie ma jednego dominującego podmiotu na rynku, tak jak jest w Wielkiej Brytanii (BAE Systems), we Włoszech (Finmeccanica) czy Francji (Thales, Dassault). Globalny kryzys gospodarczy w latach 2008-2010 przyczynił się jednak do zacieśnienia współpracy między niemieckimi przedsiębiorstwami zbrojeniowymi.
W październiku 2009 roku wiodące firmy sektora (Rheinmetall, Krauss-Maffei Wegmann, Diehl, ThyssenKrupp, Lürssen) utworzyły Federalny Związek Przemysłu Obronnego RFN (Bundesverband der Deutschen Sicherheits- und Verteidigungsindustrie), w którego skład wchodzi 115 przedsiębiorstw, także małych i średnich. Celem powstania tej organizacji było utworzenie zaplecza lobbingowego, które mogłoby lepiej koordynować współpracę sektora z niemieckimi rządem i parlamentem oraz innymi przedsiębiorstwami europejskimi. Należy się spodziewać, że wpływ federalnego związku na sektor zbrojeniowy będzie systematycznie rósł.
Rosyjski rynek zbytu
Warto zwrócić uwagę na pogłębiającą się współpracę wojskową między Niemcami a Rosją, obejmującą transfer zaawansowanych technologii militarnych do państwa spoza NATO. 17 czerwca 2011 roku oba kraje podpisały porozumienie o budowie w podmoskiewskim Mulino centrum szkolenia bojowego nowej generacji dla rosyjskich sił zbrojnych. Ma ono umożliwić wszechstronne szkolenie (na symulatorach 3D i w warunkach poligonowych) rozwiniętego związku taktycznego (brygady) z ćwiczebnym starciem dwóch brygad włącznie. To pierwszy taki obiekt w armii rosyjskiej, który zasadniczo zmieni tryb i charakter szkolenia jednostek lądowych, a także współdziałającego z nimi lotnictwa i wojsk powietrznodesantowych.
Przygotowania do uruchomienia centrum postępują szybko - decyzję o jego utworzeniu Rosja i Niemcy podjęły w grudniu 2010 roku, a w lutym 2011 roku rosyjski resort obrony i niemiecki koncern Rheinmetall podpisały kontrakt na zaprojektowanie obiektu. W czerwcu zawarto porozumienie o jego wybudowaniu i rozpoczęciu działalności szkoleniowej do 2013 roku. Wartość kontraktu oceniana jest na 280 milionów euro. Uwzględnia on także zamówione przez armię rosyjską w Niemczech symulatory, podobne do tych wykorzystywanych w centrach szkolenia Bundeswehry. Współpraca nie ma jednak charakteru wyłącznie komercyjnego - budowie centrum towarzyszy intensyfikacja współdziałania rosyjskich sił zbrojnych z armią niemiecką.
Okiełznanie kryzysu
Pierwsza dekada XXI wieku potwierdziła, że przemysł zbrojeniowy zaczął odgrywać ważną rolę w gospodarce państwa: zaspokaja bieżące zapotrzebowanie sił zbrojnych na uzbrojenie i sprzęt wojskowy, zapewnia odpowiednią gotowość bazy mobilizacyjnej, prowadzone są prace badawczo-rozwojowe nad nowymi typami uzbrojenia i sprzętu wojskowego oraz zwiększa się prestiż państwa na arenie międzynarodowej.
Systematycznie rosło w pierwszej dekadzie XXI wieku znaczenie niemieckiego przemysłu zbrojeniowego dla gospodarki RFN. Zwiększył się zarówno wpływ sektora na administrację centralną dzięki utworzeniu Federalnego Związku Przemysłu Obronnego RFN, jak i udział eksportu uzbrojenia oraz sprzętu wojskowego w całkowitym eksporcie RFN (z 0,11 proc. w 2000 roku do 0,20 proc. w 2010 roku). Całkowita wartość niemieckiego eksportu uzbrojenia i sprzętu wojskowego wzrosła z 680 milionów euro w 2000 roku do 2 miliardów 119 milionów euro w 2010 roku, co świadczy o stabilnej pozycji przemysłu zbrojeniowego RFN na arenie międzynarodowej.
Kryzys gospodarczy spowodował, że przedsiębiorstwa sektora zbrojeniowego mają problemy finansowe, głównie z powodu redukcji zamówień oraz ograniczenia środków na remonty i modernizację uzbrojenia. Niemiecki rząd federalny i ministerstwo obrony chcą zminimalizować negatywne skutki zmniejszania się budżetów na obronność w RFN i w pozostałych państwach NATO i UE dla niemieckiego sektora zbrojeniowego.
Z jednej strony należy spodziewać się, że rząd będzie upraszczał procedury wydawania zezwoleń na eksport uzbrojenia i sprzętu wojskowego za granicę. Z drugiej ministerstwo obrony będzie w coraz większym stopniu występować w roli adwokata interesów niemieckich firm zbrojeniowych za granicą oraz wspierać zawieranie kontraktów biznesowych poprzez oferowanie współpracy wojskowo-technicznej.
Transfer technologii
W żywotnym interesie Polski leży wzmacnianie mechanizmów kontroli eksportu uzbrojenia i sprzętu wojskowego zarówno w UE (Stanowisko Rady UE 2008/944 z 8 grudnia 2008 roku, określające wspólne zasady kontroli wywozu technologii wojskowych i sprzętu wojskowego), jak i w NATO. Naszym celem powinno być dążenie do utworzenia w sojuszu skutecznego mechanizmu wymiany informacji i do dyskusji o eksporcie technologii mającym wpływ na bezpieczeństwo sojuszników. Jednym z rozwiązań może być poddanie pod uprzednie konsultacje sojusznicze transferów technologii militarnych poza NATO (poprzez analizę uwarunkowań), na przykład w ramach przeglądu polityki obronnej i odstraszania NATO (Defence and Deterrence Posture Review).
Dominik P. Jankowski, "Polska Zbrojna"
Autor jest analitykiem Biura Bezpieczeństwa Narodowego oraz doktorantem Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. W 2012 roku został członkiem Young Atlanticist Working Group przy Atlantic Council oraz stypendystą German Marshall Fund (Marshall Memorial Fellowship). Tezy i opinie zawarte w tekście nie są oficjalnym stanowiskiem BBN, lecz jedynie autora.
>>>>
Germancy radzieckimi uzbrojenie radzieccy germancom Cyklon B . Jak za Hitlera . Sielanka ... I skonczy sie tez jak za Hitlera wielka kara ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:39, 19 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Dylemat Polski. Czy jest się do czego spieszyć?
Polska stoi przed trudnym wyborem w sprawie euro - pisze brytyjski "The Economist". Dziennikarze prestiżowego tygodnika zastanawiają się, kiedy Polska może przyjąć europejską walutę.
Komentatorzy zwracają uwagę na zwalniające tempo wzrostu gospodarczego, ale podkreślają, że Polska jest wciąż najszybciej rozwijającym się dużym krajem Unii Europejskiej. Niemcy chcą wejścia Polski do strefy euro, raz padła nawet propozycja dołączenia do strefy w 2015 roku - pisze "The Economist".
Tygodnik zaznacza, że premier Donald Tusk obrał dość niejasną linię w tej sprawie, obiecując, że Polska przyjmie euro wtedy, gdy warunki będą odpowiednie.
- Prawdą jest, że Polska stoi w obliczu dylematu - oceniają dziennikarze "The Economist". Podkreślają, że dalsza nieobecność Polski w strefie euro może spowodować utratę wpływów naszego kraju w Brukseli. Brytyjski tygodnik zwraca uwagę na kwestię unijnego budżetu na lata 2014-2020 i możliwość otrzymania mniejszych dotacji przez Polskę. Z drugiej strony dziennikarze zaznaczają, że Donald Tusk ma powody, by uniknąć wejścia do strefy euro na jak długo to tylko możliwe. "The Economist" w artykule akcentuje rolę złotego, który, w ocenie dziennikarzy gazety, był ważnym instrumentem ratującym polską gospodarkę w okresie kryzysu finansowego.
W swoim komentarzu "The Economist" przywołuje także wyniki sondaży, według których 25 procent Polaków popiera przyjęcie euro. Wcześniej był to odsetek rzędu 60 procent entuzjastów wspólnej waluty w Polsce - zaznacza gazeta.
Zdaniem dziennikarzy tygodnika, rząd Tuska nie może ryzykować włączenia do swojego programu postulatu przyjęcia euro. Nawet jeśli Polska nie przyjmie euro w najbliższym czasie, prawdopodobnie zostanie zmuszona do przyjęcia statusu "członka drugiej klasy" w Europie - konkluduje "The Economist".
>>>>
Zachodnie łotry zaciskają zęby z zawisci bo sami umoczyli w euro i gina i radzi by Polskę tez utopic aby nie pojsc na dno sami . Wiec do euro Polske . To sa lotrowie najwieksi wrogowie Polski . Wacale nie Rosja jak wam glupcom sie zdaje . Rosja bedzie nasza ...
To jest stan oczywiscie diabelski . Diabel tez z zawisci ze sam idzie do piekla hce pociagnac za soba jak najwiecej ludzi aby nie wyjsc na idiote . Podobne do ludzi ? Tak ! Od niego jest zlo . To on napelnia was takimi ,,pragnieniami'' aby pociagnac innych w przepasc i nie ginac samemu . Trzeba byc czujnym ! I nie dac sie zwiesc...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:19, 22 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Litwa nie chce ulicy Juliana Tuwima
Litewski Naczelny Sąd Administracyjny anulował jako niezgodną z prawem decyzję Rady Samorządu Rejonu Wileńskiego o nadaniu jednej z ulic w rejonie imienia Juliana Tuwima - poinformował o wydanym 13 sierpnia orzeczeniu przedstawiciel sądu.
Decyzja sądu jest ostateczna. Uzasadnił ją tym, że Rada, nadając ulicy imię polskiego poety, nie dopełniła formalności, nie przedstawiając odpowiedniego uzasadnienia.
Prawniczka samorządu rejonu wileńskiego Jolita Batura przyznała, że formalnie "zasługi Tuwima nie zostały przedstawione". Przypomniała jednak, że samorządowi rejonu wileńskiego w sądzie niższej instancji udało się udowodnić, że Julian Tuwim jest postacią zasłużoną dla Litwy, że jego twórczość miała wpływ na rozwój literatury litewskiej, i że na twórczości Tuwima wzorowali się m.in. znani litewscy poeci Martynas Vainilaitis, Eduardas Mieżelaitis i Jonas Aistis.
Spór o nazwę rozgorzał wiosną ubiegłego roku, gdy decyzję Rady Samorządu Rejonu Wileńskiego o nadaniu imienia Tuwima dziewięciokilometrowej ulicy, przebiegającej przez pięć wsi w gminie Zujuny w rejonie wileńskim, zaskarżył były przedstawiciel litewskiego rządu w okręgu wileńskim Jurgis Jurkeviczius.
Według Jurkevicziusa patron ulicy powinien być postacią zasłużoną dla Litwy i jej kultury. - To, że z ulicy roztaczają się widoki podobne do opisywanych w twórczości poety, nie jest żadną zasługą ani dla Litwy, ani dla Wileńszczyzny - argumentował przedstawiciel rządu.
Samorząd rejonu wileńskiego wygrał sprawę w sądzie pierwszej instancji. Udało mu się zebrać dowody świadczące o zasługach Tuwima dla Litwy. Poza tym sąd orzekł wówczas, że kwestia nazewnictwa ulic jest wyłączną kompetencją samorządu. Ostatecznie jednak sprawa została przegrana.
Batura poinformowała, że rada samorządu może ponownie rozpatrzeć kwestię nadania ulicy imienia Juliana Tuwima, ale z takim wnioskiem powinni wystąpić raz jeszcze mieszkańcy ulicy w gminie Zujuny.
>>>>
W takiej sprawie sledztwo takie ze nawet pedofilii tak nie rozpatruja ! Oto miara nienawisci do Polski!!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:58, 07 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Litwa: plan ratowania Wileńszczyzny to "propaganda".
Grupa posłów litewskiej partii konserwatywnej chce powołania specjalnego funduszu dla Wileńszczyzny, twierdząc, że jest ona "jednym z najsłabiej rozwiniętych" regionów Litwy. To kłamstwo - mówi europoseł Waldemar Tomaszewski, nazywając pomysł "propagandą".
Litewski europoseł, przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie (AWPL) Waldemar Tomaszewski ocenił ten pomysł jako propagandowy element kampanii wyborczej do Sejmu. Wybory odbędą się 14 października. Natomiast twierdzenie, że zamieszkałe w większości przez Polaków rejony podwileńskie są najsłabiej rozwinięte jest - zdaniem Tomaszewskiego - zwykłym kłamstwem.
Wileńszczyzna to zaścianek?
Projekt ustawy przewiduje, że 1 proc. od dochodów budżetu państwa z akcyzy na alkohol i wyroby tytoniowe ma być przekazany na Fundusz Rozwoju Litwy Południowo-Wschodniej. W projekcie zaznaczono, że region Litwy Południowo-Wschodniej obejmuje rejon wileński i solecznicki, w których od lat władzę sprawuje AWPL.
Do inicjatorów projektu należy szef MSZ Litwy Audronius Ażubalis.
Z zebranych środków mają być finansowane wszystkie rządowe projekty dotyczące rozwoju Wileńszczyzny, oprócz tych, które są realizowane na podstawie innych aktów prawnych. Inicjatorzy chcą ze środków Funduszu wspierać rozwój wspólnot lokalnych oraz socjalne, kulturowe i sportowe projekty, remontować stare i budować nowe placówki wychowawcze.
Tu jest najgorzej
"Obszar, który tworzą rejony wileński i solecznicki, według światowych i unijnych tendencji, powinien być jednym z najbardziej rozwiniętych, ponieważ znajduje się blisko stolicy" - czytamy w oświadczeniu inicjatorów powołania Funduszu, w którym zaznacza się jednak, że "pod względem wielu wskaźników region ten jest w tyle nie tylko w porównaniu z innymi rejonami znajdującymi się obok dużych miast, ale w pewnych dziedzinach sytuacja jest najgorsza na Litwie".
W oświadczeniu odnotowuje się, iż "w rejonach wileńskim i solecznickim jest dużo wyższe bezrobocie niż w rejonach kowieńskim czy kłajpedzkim, są mniejsze zarobki, występuje większe zagrożenie przestępczością, a mieszkańcy tych rejonów pięciokrotnie rzadziej uczestniczą w imprezach kulturalnych czy sportowych niż np. w rejonie kowieńskim".
- To, co napisali w oświadczeniu inicjatorzy powołania Funduszu jest kłamstwem, a przedwyborcza troska o dwa nasze rejony, jest zwykłą propagandą - mówi Tomaszewski.
Przypomina, że przez cztery lata rządów obecnej koalicji rejon wileński był stale niedofinansowany.
Państwo o nich zapomniało
- Budżet rejonu wileńskiego, który uchwala rząd, był zawsze mniejszy niż budżety innych rejonów. Średnio w kraju na jednego mieszkańca przypada 1300-1200 litów z budżetu rządowego, a w rejonie wileńskim ta kwota wynosi 1000-900 litów - mówi Tomaszewski i dodaje, że "nie zważając na to, rejon wileński przoduje pod względem ilości inwestycji, jest to najbardziej dynamicznie rozwijający się rejon". -Ostatnio wybudowano tu cztery przedszkola i dwa szpitale. Żaden z rejonów nie może się tym pochwalić - mówi Tomaszewski.
Wskazuje też, że pod względem podziału administracyjnego kraju, nie ma regionu Litwy Południowo - Wschodniej, a rejonów wileńskiego i solecznickiego nie można wrzucać do jednego worka, gdyż ich rozwój gospodarczy różni się.
- W kraju mamy 44 rejony. 14 z nich rząd określił jako problematyczne. Wśród nich jest rejon solecznicki, ale nie ma rejonu wileńskiego - mówi Tomaszewski.
Mimo biedy, dają sobie radę
Natomiast stwierdzenie, że mieszkańcy Wileńszczyzny rzadko uczestniczą w imprezach kulturalnych czy sportowych jest - zdaniem lidera AWPL - "w ogóle niedorzecznością". - Tyle imprez, co my tu mamy, nie ma nigdzie - zaznacza.
Zdaniem Tomaszeskiego celem "rejestracji projektu ustawy o powołaniu Funduszu na rzecz 'ratowania' Wileńszczyzny jest próba oczernienia rejonów, w których od lat partią rządzącą jest AWPL, a także zniechęcenia wyborców, głównie Litwinów, do głosowania na nasza partię".
>>>>
Alez skad to oskarzenie Lieetuwinow . Jest prawda ze wilenszczyzna jest biedna . Ale dlaczego ? Bo wladze DYSKRYMINOWALY EKONOMICZNIE REGION ! Najwieksza zbrodnia byl brak zwrotu ziemi rolnikom . To spowodowalo chaos prawny i najwiekszy burdel . Juz to samo polozylo region bo bez wlasnosci nie ma gospodarki . Jest sowiecki syf . Jesli teraz oni chca odkrecic to co popsuli to nie przeszkadzajmy im ! NIE ODKRECAJA ! ŁASKI NIE ROBIĄ !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 13:29, 24 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Litwa: władze nas ignorują bo jesteśmy Polakami.
W miasteczku Wędziagoła
pod Kownem około 30 Polaków
z księdzem Oskarasem Volskisem na czele wyszło przed kościół, aby zaprotestować przeciwko dyskryminacji na tle narodowościowym - informuje dziennika "Rzeczpospolita". Protestowali, bo ich zdaniem władze lokalne celowo nie wspierają ich miejscowości, usiłując zniszczyć polską wspólnotę i ich zasymilować.
- Był cud nad Wisłą, a tu był prawdziwy cud w Wędziagole - mówi uczestnik wiecu Ryszard Jankowski, prezes miejscowego koła Związku Polaków na Litwie oraz zakrystian kościoła św. Trójcy. Wraz z proboszczem Volskisem zorganizował miejscową ludność, aby zaprotestować przeciwko dyskryminacji tego liczącego około 1800 mieszkańców miasteczka w centralnej Litwie. Około 300-400 mieszkańców Wędziagoły to Polacy, mieszkający tu jak mówią "od czasów Jagiełły".
Protestującym chodziło o sprawy ważne dla obydwu wspólnot - litewskiej i polskiej. - Rejonowe władze dawno machnęły na nas ręką. Uważają, że mogą nie troszczyć się o nas, zaniedbywać sprawy socjalne. W opłakanym stanie jest cmentarz, na którym są pochowani przodkowie Czesława Miłosza, w tym jego dziadek Artur Miłosz. trzy kilometry stąd miał dwór - opowiada Ryszard Jankowski.
Protest Polaków najwyraźniej przestraszył lokalne władze, które w ostatniej chwili odwołały uroczystości z okazji 628-lecia Wędziagoły. Miał być turniej koszykówki ulicznej, wyróżnienie właścicieli najładniejszych domów, konkurs rysunków na asfalcie oraz inne atrakcje.
>>>>
Kolejne ,,wiesci''...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:29, 11 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Wilno: podczas debaty zraniono przedstawicielkę AWPL.
Przedstawicielka Akcji Wyborczej Polaków na Litwie Beata Naniewicz została zraniona podczas debaty przedwyborczej w litewskiej telewizji publicznej. Odłamek szklanki rzuconej przez nieopanowanego kandydata do Sejmu z ramienia partii "Szlak Odważnych" trafił w rękę przedstawicielki AWPL.
- Mówią, że miałam sporo szczęścia. Szklanka była z grubego szkła, więc mało brakowało, abym została bez oka - powiedziała "Kurierowi" Beata Naniewicz.
W litewskiej telewizji publicznej odbyła się przedwyborcza debata telewizyjna z udziałem przedstawicieli trzech partii: Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, "Szlaku Odważnych" (SzO) oraz Socjalistycznego Frontu Ludowego (SFL).
Rzucił szklanką ze złości?
Do zajścia zaszło podczas wystąpienia przedstawiciela SFL, byłego mera Wilna, a obecnie przedsiębiorcy, Vytautasa Bernatonisa. Milioner ubiegający się o poselski mandat z listy socjalistów mówił głównie o wydarzeniach 13 stycznia 1991 roku, kiedy Armia Radziecka zaatakowała Litwinów oblegających wieżę telewizyjną w Wilnie. Zginęło wtedy 14 osób, a 400 zostało rannych.
- Przestępcą numer jeden na Litwie jest Vytautas Landsbergis, którego bezkarność dalej zachęca do prowadzenia polityki podjudzania. Polityka podjudzania to właśnie, to, co mamy dzisiaj na Litwie. Nie dając sobie rady z rządzeniem państwem oraz odczuwając niezadowolenie społeczeństwa, zrozumiał, że może nie zdołać utrzymać władzy. Dlatego sprowokował krwawe mordy 13 stycznia 1991 roku, byłem świadkiem tamtych wydarzeń - oświadczył Bernatonis.
Gdy padły te słowa, Algirdas Patackas, sygnatariusz Aktu Niepodległości Litwy, były sowiecki więzień polityczny, startujący w tych wyborach z listy SzO rzucił w stojącego naprzeciwko niego Bernatonisa szklanką z wodą.
"Chwyt pod publiczkę"
- To wyglądało jak zawczasu przemyślany chwyt marketingowy. Nie wyglądało na to , że Patackas naprawdę chciał trafić w stojącego na odległość kilku kroków Bernatonisa. Rzucił szklanką w podłogę i chyba nie pomyślał, że odłamek szkła trafi w kogoś z siedzących w studio telewizyjnym. Siedziałam blisko Bernatonisa, szkło trafiło w moją rękę. Pracownicy telewizji wyprowadzili mnie, zdezynfekowali ranę, zrobili opatrunek i mogłam wrócić do studia - opowiada Beata Naniewicz.
Rzut szklanką wywołał protesty przedstawicieli Socjalistycznego Frontu Ludowego. Jednak prowadzący program nie wyprosili Patackasa ze studia.
Rzuciłem, bo chciałem
Sam Algirdas Patackas twierdzi, że rzut szklanką w oponenta był świadomym i przemyślanym krokiem.
- Moje zachowanie nie było emocjonalne, ale adekwatną i świadomą odpowiedzią tym, którzy obrazili ofiary 13 stycznia i oczernili ówczesnego przywódcę państwa. Jestem uczestnikiem tamtych tragicznych wydarzeń, dlatego inaczej zachować się nie mogłem - oświadczył.
Beata Naniewicz powiedziała, że po zakończeniu programu, już w szatni, Patackas podszedł do niej i przeprosił za incydent. Przedstawicielka AWPL uważa, że zachowanie polityków było teatralne.
- Przeprosili się już podczas przerwy na reklamę. Zero emocji było również po zakończeniu programu.To smutne, że politycy uciekają się do takich chwytów. Widocznie brakuje im innych argumentów, aby przekonać wyborców do swoich racji. Uważam, że w telewizyjnej debacie przedstawiciele Akcji Wyborczej Polaków na Litwie wypadli najlepiej. Przedstawiliśmy solidne argumenty, co i jak trzeba naprawić w państwie, a nie stosowaliśmy teatralnych chwytów - powiedziała Beata Naniewicz.
Robert Mickiewicz
>>>
Coarz lepiej ! Nastepny krok tu juz morderstwa ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:32, 23 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Nigeria: 15 rosyjskich marynarzy aresztowano za próbę przemytu broni.
Nigeryjskie władze aresztowały 15 marynarzy, obywateli Rosji, oskarżonych o próbę przemycenia broni - poinformowała marynarka wojenna Nigerii. Na pokładzie przejętego statku znaleziono kilka sztuk broni i ok. 8,5 tys. sztuk amunicji.
Do przejęcia jednostki doszło podczas weekendu w Lagos, jednym z największych miast portowych na kontynencie afrykańskim. Statek pływający pod holenderską banderą należy do firmy Moran Security Group, z siedzibą w Moskwie - poinformował rzecznik marynarki wojennej komandor Aliyu Kabiru.
- Jednostka transportowała 8598 sztuk amunicji oraz różnego rodzaju broń. Dochodzenie w tej sprawie trwa - dodał. Według anonimowego źródła agencji Reutera na statku znaleziono 22 strzelby automatyczne Benelli MR1 oraz kilka sztuk broni automatycznej.
Chaos w Nigerii
Przemyt broni kwitnie w Nigerii, która na północy zmaga się z rebelią radykalnego ugrupowania islamskiego Boko Haram, na południu z licznymi gangami, które dokonują ataków rabunkowych i porwań, a na południowym wschodzie - ze złodziejami ropy naftowej i piratami.
Kraj ten jest też często wykorzystywany jako szlak przemytniczy dla broni, prowadzący do innych państw afrykańskich.
W 2010 roku w Lagos zarekwirowano ładunek m.in. wyrzutni rakietowych i granatów z Iranu, co wywołało incydent dyplomatyczny między Iranem a Nigerią, a później także między Iranem i Senegalem, który oskarżył władze w Teheranie o wspieranie senegalskich separatystów z regionu Casamance.
>>>>>
Znowu Os zla ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:41, 25 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Skandal pedofilski w BBC.
W skandal pedofilski w BBC mogło być zamieszanych więcej osób - wynika z ustaleń brytyjskiej policji. Kilka dni temu wyszło na jaw, że nieżyjący od roku gwiazdor tej stacji Jimmy Savile przez wiele lat był czynnym pedofilem. Teraz okazuje się, że policja o przestępstwa seksualne podejrzewa kolejnych dwóch pracowników BBC.
W piątek policja wszczęła formalne śledztwo w sprawie gwiazdora telewizyjnego Jimmy' ego Savile'a, który zmarł w wieku 84 lat w zeszłym roku. Szczegóły z jego życia świadczące o tym, że przez 60 lat był czynnym pedofilem, wyszły na jaw niecały rok po jego śmierci. Dochodzenie przeciwko niemu obejmuje łącznie 400 wątków. Śledczy podejrzewają, że zgwałcił co najmniej 20 osób, ale ofiar było ponad 200. "Zdecydowana większość" to dzieci wykorzystane przez samego Savile'a, ale jak się okazuje, część była gwałcona i molestowana również przez inne osoby.
Policja podejrzewa, że przestępstw seksualnych na równie dużą skalę co Savile dopuszczało się jeszcze dwóch innych pracowników BBC.
Szkocka policja rozpoczęła przeszukiwanie domu Jimmy'ego Savile'a w Highlands, gdzie mógł zabierać swoje ofiary. Co ciekawe prezenter zapraszał do swojej posiadłości m.in. księcia Karola oraz wielu celebrytów. Funkcjonariusze liczą, że znajdą tam istotne dowody, które pomogą w śledztwie m.in. ułatwią ustalenie tożsamości kolejnych ofiar pedofila.
Skandal wybuchł, kiedy na początku października telewizja ITV wyemitowała film dokumentalny, w którym pięć kobiet mówiło o tym, że w dzieciństwie były molestowane seksualnie przez Savile'a. Od tamtego czasu mnożą się świadectwa tego rodzaju.
Za życia Savile nigdy nie był o nic oskarżony. Jego pasją było organizowanie społecznych zbiórek pieniędzy na szpitale. Odwiedzał też oddziały dziecięce w szpitalach. Dzieci mówiły, że pielęgniarki zalecały im, by podczas takich wizyt udawały, że śpią. W przeciwnym razie ryzykowały, że prezenter zaprosi je do swego pokoju, który użytkował z racji prac na cele dobroczynne wykonywanych dla szpitala.
- To bardzo poważna sprawa, nie sposób patrzeć na to bez przerażenia - powiedział przed komisją parlamentarną szef BBC George Entwistle, który odpowiadał na pytania dotyczące skandalu wokół Jimmy'ego Savile'a.
- Zdaje się, że kultura i praktyki BBC, które pozwoliły Jimmy'emu Savile'owi robić to, co robił, będą budzić pytania o zaufanie wobec nas i naszą reputację - powiedział Entwistle. Zaprzeczył, by szefowie publicznego nadawcy usiłowali zatuszować skandal.
Oskarżenia wobec Savile'a o molestowanie seksualne dzieci postawiły brytyjskiego nadawcę w kłopotliwej sytuacji; BBC oskarżane jest o to, że wstrzymało własne wewnętrzne dochodzenie w sprawie prezentera-pedofila.
Wyjaśnień od stacji zażądał sam premier David Cameron.
>>>>
Ostrzegali przed Polska a sami jak widac ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:16, 05 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Litwa: AWPL dostaje pieniądze od KGB
Litewska telewizja publiczna oskarżyła Lidera Akcji Wyborczej Polaków na Litwie (AWPL) Waldemara Tomaszewskiego o związki z oficjalnymi instytucjami Rosji. Według litewskiej telewizji, Akcja Wyborcza podczas niedawnych wyborów parlamentarnych przyjęła pod swoje skrzydła przyjazne Moskwie rosyjskie organizacje społeczne, a nawet przedstawicielkę moskiewskiej "tuby" w krajach bałtyckich - telewizji Pierwyj Baltijskij Kanal.
Litewska telewizja sugeruje, że Tomaszewski próbował wprowadzić prorosyjskie siły do litewskiego sejmu w zamian za finansową pomoc Kremla. Jak miała się dowiedzieć z nieoficjalnych źródeł litewska telewizja, latem tego roku niektórzy przedstawiciele polskich i rosyjskich organizacji społecznych na Litwie omawiali kwestię współpracy w Zarządzie stosunków międzyregionalnych i kulturalnych przy administracji Rosji. Instytucja ta jest ponoć kontrolowana przez KGB.
Litewska telewizja podkreśla również, że Waldemar Tomaszewski jest członkiem komisji redakcyjnej pisma "Baltijskij mir", które próbuje zafałszować historię krajów bałtyckich, oskarża je o sprzyjanie nazizmowi.
Sam Tomaszewski zaprzecza jakiejkolwiek współpracy z oficjalnymi instytucjami Rosji, a całą sprawę uważa za prowokację, za która stoi szef sejmowego komitetu bezpieczeństwa narodowego konserwatysta Arvydas Anuszauskas.
Obserwatorzy zwracają uwagę, że zarzuty wobec Tomaszewskiego pojawiają się w momencie, kiedy Akcja Wyborcza Polaków na Litwie, która startowała w wyborach ze wspólnej listy z Sojuszem Rosjan i Ludową Partią Chłopską, po raz pierwszy w historii przekroczyła 5-procentowy próg wyborczy i zdobyła 8 mandatów w nowym sejmie. AWPL ma realne szanse wejścia do przyszłej rządzącej koalicji z socjaldemokratami, Partią Pracy i Partią Porządek i Sprawiedliwość.
>>>>
Tym razem niezlego dali czadó ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 17:37, 24 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Antypolski plakat na mauzoleum marszałka na Rossie
Nieznani sprawcy przykryli Mauzoleum Matki i Serca Syna z sercem marszałka Józefa Piłsudskiego na wileńskiej Rossie plakatem z pogróżkami wobec przewodniczącego Akcji Wyborczej Polaków na Litwie Waldemara Tomaszewskiego. Policja prowadzi dochodzenie.
Na plakacie dużymi literami był napis (w oryginale w języku litewskim): "Tomaszewski, jeżeli nie przestaniesz szkodzić Litwie, twoje miejsce tu". Obok mauzoleum postawiono tekturowe pudło z napisem: "Uwaga bomba", "Polacy umrą".
Zastępca komendanta policji okręgu wileńskiego Antoni Mikulski poinformował, że "w sprawie chuligańskiego czynu zostało wszczęto śledztwo".
Tomaszewski nie chce komentować sprawy.
To kolejny akt wandalizmu na płycie marszałka Piłsudskiego. W czerwcu płyta została pomazana farbą. Dotąd nie wykryto, kto to zrobił.
Zdaniem przewodniczącej Społecznego Komitetu Opieki nad Starą Rossą Alicji Klimaszewskiej "jedynym sposobem zapobieżenia podobnym czynom jest stały monitoring tego miejsca".
- Zwracaliśmy się do władz miasta z prośbą o zamontowanie kamery, ale powiedziano nam, że nie na to pieniędzy - mówiła Kilmaszewska. Poinformowała, że ponownie wystąpi z taką prośbą.
Klimaszewska obawia się, że po wejściu Akcji Wyborczej Polaków na Litwie (AWPL) do koalicji rządzącej, w kraju nasilą się antypolskie nastroje. Jej zdaniem więcej będzie też aktów wandalizmu na wojskowym cmentarzu na Rossie, który ostatnio został odnowiony.
W czasie prac renowacyjnych, które trwały od lipca na zlecenie Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, poszerzono alejkę, która prowadzi do grobu matki marszałka, uporządkowano alejki boczne, odrestaurowano mogiły polskich żołnierzy oraz wykonano konieczne prace budowlane, kamieniarskie, ziemne i elektryczne.
...
Ci coraz bardziej szaleja znowu .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 22:01, 25 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Kombatanci apelują o interwencję i monitorowanie grobowca na Rossie
O interwencję w litewskim MSZ, a także o wsparcie montażu monitoringu grobowca matki Józefa Piłsudskiego i na cmentarzu na Rossie, zwrócili się do ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego krakowscy kombatanci.
"W imieniu Ogólnopolskiej Federacji Piłsudczyków oraz Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie zwracam się do pana z apelem o dyplomatyczną interwencję w litewskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych, a także o zaoferowanie finansowej pomocy wileńskiemu samorządowi w kwestii zamontowania stałego monitoringu grobowca-mauzoleum matki marszałka Polski Józefa Piłsudskiego i jego serca na wojskowym cmentarzu na Rossie" - napisał w apelu wiceprezes OFP, rzecznik POKiN Jerzy Bukowski.
Jak przypomniał, "w ostatnich miesiącach doszło do dwukrotnego sprofanowania tego symbolu polskości przez nieznanych sprawców, których do tej pory nie zdołała ująć litewska policja".
"W tej sytuacji w pełni popieramy stanowisko przewodniczącej Społecznego Komitetu Opieki nad Starą Rossą Alicji Klimaszewskiej, według której jedynym sposobem zapobieżenia podobnym czynom jest stały monitoring tego miejsca" - napisał Bukowski podkreślając, iż "władze samorządowe Wilna nie uwzględniły prośby w tej sprawie, tłumacząc się brakiem pieniędzy".
"Ponieważ akty wandalizmu o wyraźnie antypolskim charakterze powtarzają się na Rossie, nadszedł chyba czas na zdecydowaną interwencję Pana Ministra w imieniu Rządu Rzeczypospolitej Polskiej" - napisał Bukowski wskazując, iż "profanowanie mauzoleum Matki i Serca Syna rani Polaków, którym droga jest pamięć narodowa" i że jest to sprawa, która "dotyczy honoru narodowego i powagi Państwa Polskiego".
Nieznani sprawcy przykryli w sobotę Mauzoleum Matki i Serca Syna z sercem marszałka Józefa Piłsudskiego na wileńskiej Rossie plakatem z pogróżkami wobec przewodniczącego Akcji Wyborczej Polaków na Litwie Waldemara Tomaszewskiego. Policja prowadzi dochodzenie.
Na plakacie dużymi literami był napis (w oryginale w języku litewskim): "Tomaszewski, jeżeli nie przestaniesz szkodzić Litwie, twoje miejsce tu". Obok mauzoleum postawiono tekturowe pudło z napisem: "Uwaga bomba", "Polacy umrą".
Zastępca komendanta policji okręgu wileńskiego Antoni Mikulski poinformował, że "w sprawie chuligańskiego czynu zostało wszczęto śledztwo". To kolejny akt wandalizmu na płycie marszałka Piłsudskiego. W czerwcu płyta została pomazana farbą. Dotąd nie wykryto, kto to zrobił.
Zdaniem przewodniczącej Społecznego Komitetu Opieki nad Starą Rossą Alicji Klimaszewskiej "jedynym sposobem zapobieżenia podobnym czynom jest stały monitoring tego miejsca". - Zwracaliśmy się do władz miasta z prośbą o zamontowanie kamery, ale powiedziano nam, że nie na to pieniędzy - mówiła Klimaszewska. Poinformowała, że ponownie wystąpi z taką prośbą.
Rzecznik MSZ Marcin Bosacki powiedział, że ministerstwo uzyskało zapewnienie władz Wilna, że monitoring grobowca będzie zainstalowany do marca.
- Sprawa jest już załatwiona. Po wczorajszym incydencie ambasador RP Janusz Skolimowski uzyskał obietnicę założenia monitoringu na Rossie ze strony władz Wilna. Nastąpi to do marca. W najbliższych dniach ambasada razem z władzami Wilna przystąpi do rozmów technicznych dotyczących monitoringu - podkreślił Bosacki.
Rzecznik MSZ dodał, że rozmowy na temat monitoringu grobowca matki Józefa Piłsudskiego trwały od dawna.
....
To faktycznie koszmar .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:53, 01 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Ostry komentarz zagraniczny: Stalin był jedynym, który wiedział, jak traktować Polaków
Trybunał Konstytucyjny orzekł, że rytualny ubój zwierząt jest w Polsce sprzeczny z konstytucją oraz z ustawą o ochronie praw zwierząt. O dziwo, sprawę komentowały zagraniczne media. - Ci dranie udając zaniepokojenie krwawym zabijaniem zwierząt biorą 11 miliardów Euro w każdym roku od Unii Europejskiej. Józef Stalin był jedynym człowiekiem, który wiedział, jak traktować Polaków - w ostrych słowach skomentował portal meattradenewsdaily.co.uk.
Trybunał Konstytucyjny w Polsce orzekł, że ubój rytualny zwierząt, które są spożywane przez grupy religijne, takie jak Żydzi, czy Muzułmanie, narusza konstytucję naszego kraju i jest sprzeczny z ustawą o ochronie praw zwierząt. Trybunał orzekł, że zakwestionowany przez niego przepis straci moc 31 grudnia 2012 r. Po tym orzeczeniu zagraniczne media zaczęły komentować tę sprawę.
- Ci źli ludzie wymyślili getto, potem zaprowadzili cztery miliony Żydów do obozów śmierci. Boże wybacz im za to, za co ja nigdy im nie wybaczę. Ci dranie udając zaniepokojenie krwawym zabijaniem zwierząt biorą 11 miliardów Euro w każdym roku od Unii Europejskiej. Józef Stalin był jedynym człowiekiem, który wiedział, jak traktować Polaków - czytamy na wstępie tekstu na meattradenewsdaily.co.uk, który komentuje decyzję Trybunału Konstytucyjnego.
MeatTradeNewsDaily.com to branżowy portal handlarzy mięsem z Argentyny, który serią tekstów na swojej stronie reaguje na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego ws. rytualnego uboju zwierząt.
Przepis, którego niezgodność z konstytucją orzekł trybunał, to par. 8 ust. 2 rozporządzenia ministra rolnictwa i rozwoju wsi z 2004 r. w sprawie kwalifikacji osób uprawnionych do zawodowego uboju oraz warunków i metod uboju i uśmiercania zwierząt.
O decyzji polskiego Trybunału pisały także media z USA, m.in. FOX News, który zaznacza, że uchwała Trybunału wchodzi w konflikt z prawem Unii Europejskiej, które zezwala na takie praktyki (ubój rytualny zwierząt - red.) mając na względzie wolność religii.
W Holandii, kiedy był rozpatrywany tenże przepis, niższa izba parlamentu zatwierdziła stwierdziła zakaz uboju rytualnego. Jednak po głosach, że zakaz narusza wolności religijne ta ustawa trafiła do analizy izby wyższej.
Rytualny ubój bydła polega na zabiciu poprzez poderżnięcie gardła bez wcześniejszego pozbawienia świadomości.
....
Tak zachodnie bydlaki ucza nas tolerancji . Oczywiscie klamstwem jest ze zakaz znecania sie nad zwierzetami narusza jakas wolnosc religijna . Bo zadna religia nie moze polegac na bestialstwie . Poza tym znam te religie i sa one kazuistyczne . Czyli tamtejsi kazuisci potrafia tak obejsc przepisy ze wszystko winterpretuja . Jesli Szabas im nie przeszkadza w zbijaniu kasy . A tu mogli by akurat odpuscic to moga zakonczyc znecanie sie nad zwierzetami i upuszczac krew z zabitych a nie zywcem . Bóg nie lubuje sie w sadyzmie i nie trzeba byc teologiem aby to rozumiec . Stad Jezus zniosl wszelkie takie ofiary . Zadna nie ma sensu wobec Jego ofiary.
Znosimy bestialskie tradycje typu mordowanie bykow tym bardziej znosimy takie . Ja oczywiscie popieram bezkrwawa corride typu popisy z bykami . Jest to rozumna modyfikacja tradycji . I popieram tez uboj rytualny ale rytual ma byc tak zmodyfikowany aby zwierze ginelo natychmiast . O ile ekoswiry z ich prawami zwierzat sa stukniete o tyle niepotrzebne znecanie sie nad zwierzetami jest ohyda . I tu ja mamy . Tego dokladnie zakazuje prawo w Polsce i nie ma miejsca na kompromisy . Bo akurat jest sluszne . Mamy XXI wiek i jestesmy w Polsce gdzie wszelkie okrucienstwo brzydzi szczegolnie .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:49, 06 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Ubój rytualny jednak legalny? Nowy projekt w Sejmie
Trybunał Konstytucyjny stwierdził niedawno, że rozporządzenie ministra rolnictwa dotyczące uboju rytualnego jest niekonstytucyjne. Mimo to ubój rytualny będzie najprawdopodobniej legalny. Jak ustalił portal tvp.info, w klubach PSL i PO trwają uzgodnienia, których celem ma być błyskawiczne uchwalenie nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt.
Ubój rytualny to sposób uśmiercania zwierząt według metod dopuszczalnych przez zasady judaizmu lub muzułmanów. Choć przedstawicieli tych religii jest w Polsce niewielu, nasz kraj jest poważnym eksporterem takiego mięsa. W 2011 roku Polska wyeksportowała 265 tys. ton wołowiny o wartości ponad 800 mln euro. Sprawa budzi kontrowersje, bo zwierzęta przed śmiercią nie są ogłuszane. Zdaniem obrońców praw zwierząt, jest to niehumanitarne.
Pod koniec listopada Trybunał Konstytucyjny uznał, że przepisy rozporządzenia w tej sprawie są niezgodne z Konstytucją. Chodzi o to, że dopuszcza ono ubój rytualny, choć z przepisów ustawy o ochronie zwierząt, czyli aktu prawnego wyższego rangą, wynika, iż jest on zabroniony. Z orzeczenia trybunału wynika, że rozporządzenie traci moc 31 grudnia.
Jak ustalił portal tvp.info, na odsiecz branży mięsnej chcą ruszyć posłowie koalicji. W Sejmie powstaje projekt ustawy, mającej na celu wykreślenie z ustawy o ochronie zwierząt przepisu mówiącego o tym, że "zwierzę kręgowe w ubojni może zostać uśmiercone tylko po uprzednim pozbawieniu świadomości". Gdyby ustawę uchwalić przed końcem roku, nic by się nie zmieniło i ubój pozostałby legalny.
- Rzeczywiście trwają uzgodnienia między klubami koalicyjnymi PSL i PO - potwierdza Mirosław Maliszewski, poseł PSL z Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. - Nie widziałem tego projektu i jeszcze nie są zbierane pod nim podpisy. Więcej w tej sprawie powinno być wiadomo za kilka godzin - dodaje.
Inni posłowie z komisji mówią nieoficjalnie portalowi tvp.info, że projekt tak naprawdę powstał w Ministerstwie Rolnictwa. Przedstawienie projektu jako rządowego wydłużyłoby jednak proces legislacyjny, bo pojawiłaby się m.in. konieczność przeprowadzenia konsultacji społecznych. Jeśli projekt złożą posłowie, istnieje duża szansa, że wejdzie on w życie z początkiem roku. Sprawa jest pilna również ze względu na fakt, że 1 stycznia 2013 r. wchodzą w życie unijne przepisy zakazujące uboju rytualnego, chyba że prawo krajowe wprowadzi wyjątek w tej sprawie.
Choć projekt zmian w ustawie o ochronie zwierząt nie został jeszcze formalnie złożony, już budzi protest organizacji broniących praw zwierząt. "Prawdopodobnie już w piątek 14 grudnia Sejm przegłosuje usunięcie zapisu o ogłuszaniu zwierząt przed ubojem i tym samym dopuści legalność uboju rytualnego w Polsce" - ostrzegają na specjalnej stronie na Facebooku.
Pod protestem podpisało się 45 organizacji prozwierzęcych, ale ich liczba szybko rośnie. Zachęcają do wysyłania listów do szefa klubu PO Rafała Grupińskiego z apelem, by podczas głosowań nie obowiązywała dyscyplina partyjna. Liczą na to, że posłowie PO, spośród których wielu działa w Parlamentarnym Zespole Przyjaciół Zwierząt, sprzeciwią się ubojowi rytualnemu.
- Po orzeczeniu trybunału po kryjomu, tylnymi drzwiami próbuje się usankcjonować to, co przez wiele lat było nielegalne. Ministerstwo Rolnictwa posługuje się argumentem, że chodzi tu o poszanowanie wolności religijnej. Naszym zdanie sprawa ma aspekt wyłącznie finansowy - komentuje Katarzyna Śliwa-Łobacz, prezes fundacji MONDO CANE, która zaangażowała się w protest na Facebooku.
>>>>
A co tam prawo gdy mozna narazic sie narodowi przebranemu . Nie ma mowy niech robia co chca ... Ustawa bedzie obowiazywac ale tylko Polakow ! Taki rasizm !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:19, 06 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Rosja zaniepokojona sytuacją z przestrzeganiem praw człowieka w Polsce
Rosyjskie MSZ w upublicznionym dziś raporcie wyraziło zaniepokojenie z powodu sytuacji z przestrzeganiem praw człowieka w Polsce, w tym przypadków "szowinistycznych wypowiedzi działaczy społecznych i politycznych Polski".
>>>>
O to sie chlopaki udali !!! Zupelnie jak Wyborcza i jej moralne altorytety...
Wolodia lubi uczyc koty plywac ...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Czw 20:19, 06 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:16, 19 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
The Economist: uczmy się od Polski
Choć oczy świata w ostatnich dwóch dekadach zwrócone były na Chiny i Indie, sukces osiągnęła też niedoceniana gospodarka Polski. Jednym z jego ojców był Leszek Balcerowicz ...
....
I co jeszcze ? Moze Hitler i Stalin . Ostrzegam przed zachodni nazistowska pseudoprase niby to chwalca Polske a w istocie wciskajacy nam ekonomiczny holokaust .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:33, 25 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Niemiecka prasa o Polsce: polski karp jak hiszpański byk
Karp pluska sobie w wannie, w Wigilię trafia na stół. Dla krytyków to znęcanie się nad zwierzętami. Czyżby miał wymrzeć element polskiej tożsamości?
Karp na świątecznym stole należy do polskiej tradycji tak, jak dzielenie się opłatkiem, pisze "Die Welt".
Do głosu dochodzą jednak obrońcy zwierząt, zawodowi i ci, których porusza tylko los cierpiącego karpia.
"Polskę czeka tym samym konflikt na miarę debat wokół walki byków w Hiszpanii lub wokół polowania na ptaki we Włoszech. Ochrona zwierząt stoi tu oko w oko z tradycją. W kampanii "Jeszcze żywy karp" połączyli siły intelektualiści, wśród nich Olga Tokarczuk" - pisze gazeta.
Dla pisarkis zwyczaj trzymania najpierw karpia w wannie, by potem zatłuc go w kuchni tłuczkiem do mięsa jest "szczególnie barbarzyńskim zwyczajem, który przez całe życie psuje mi Boże Narodzenie i z powodu którego przygotowania do Wigilii są horrorem. Sprzedawczyń na rynku, w sklepach i sepermarketach to nie rusza. Stoją za wielkimi zbiornikami, w których pływają ryby, siatką wyciągają dla klientów egzemplarze, wrzucają je do wypełnionego wodą foliowego worka albo wiadra i kasują po około 12 złotych za sztukę. Bywa, że zwierzęta są ranione podczas transportu. Także zabicie zwierzęcia w domu nie jest prostym aktem".
Czasami to niewdzięczne zadanie przejmują sprzedawcy. Procedury te powinni obserwować państwowi inspektorzy, co nie jest proste, pisze "Die Welt". "Weterynarz zza rogu, który spełnia tę misję w tym roku, bezradnie rozkłada ręce: - Ochrona zwierząt jest dla nas decydująca, ale nie mogę ukarać sprzedawców. Mogę wezwać tylko policję. Zanim policja się jednak pojawi, wszystkie nieprawidłowości dawno już znikną".
"Wielowiekowa tradycja trwa więc nadal" - konstatuje gazeta. "Adwent jest też okresem postu. Potrawy rybne były wytęsknioną odmianą. Obok katolicyzmu swoje dołożył do tej tradycji socjalizm: akcje sprzedaży karpia w adwencie miały podreperować problemy zaopatrzeniowe i uspokoić społeczeństwo, tym bardziej, że karpia można było przez dłuższy czasu przetrzymywać w wannie".
90 procent sprzedawanych w Polsce hodowlanych karpi trafia do klientów w czasie adwentu, wyjaśnia dziennik; rokrocznie jest to około 10 mln sztuk.
"Można je smażyć, piec, gotować z nich zupę albo podawać karpia po żydowsku, w galarecie. Karpie w Polsce są ostatnim w Unii Europejskiej zwierzęciem hodowlanym, który sprzedawany jest żywy. Obrońcy zwierząt nie walczą z tradycją jedzenia karpia, tylko z tradycją sprzedaży żywych ryb" - komentuje gazeta i dodaje, że dzięki globalizacji, nieoczekiwanie z pomocą przychodzi obrońcom zwierząt norweski łosoś z supermarketów, który powoli wypiera mozolnego do przygotowania karpia. Według stowarzyszenia hodowców "Pan Karp" - pisze "Die Welt", wigilijny karp pojawia się już tylko na stole 71 procent Polaków.
Elżbieta Stasik
Red. odp.: Bartosz Dudek
....
Germancy znalezli dowody okrucienstwa Polakow . Jedzenie karpia ...
To ma byc niby to samo co znecanie sie nad bykiem ku uciesze tlumu ... Dewianci...
Podpieraja sie belkotem niezrownowazonych umyslowo ktorym nie wiadomo o co chodzi ...
Jakos nie slyszalem aby germancy przeszli na warzywka a zajadaja sie miesem ...
Czego ci psychole chca ? PRZESTANCIE MORDOWAC DZIECI !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:10, 29 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
"La Repubblica": mur homofobii w Europie Środkowo-Wschodniej nie runął
- Mur homofobii w Europie Środkowo-Wschodniej jeszcze nie runął. Niestety Kościół katolicki, osierocony przez geniusza dalekowzroczności, otwartego na świat, jakim był Karol Wojtyła, jest często wspólnikiem i inspiratorem jadu - pisze dziennik "La Repubblica". W analizie sytuacji mniejszości homoseksualnych podkreśla się, że w Polsce największa nietolerancja panuje na prowincji, a umacnia ją niekiedy Kościół.
W obszernym tekście, zamieszczonym na łamach rzymskiej gazety zauważa się, że podczas gdy w Warszawie widok trzymających się za ręce gejów jest normalny, to na polskich wsiach - określonych jako "domena naziskinów, katolików integrystów i narodowych populistów" - przedstawiciele mniejszości boją się.
- Niestety Kościół katolicki, osierocony przez geniusza dalekowzroczności, otwartego na świat, jakim był Karol Wojtyła, jest często wspólnikiem i inspiratorem jadu - twierdzi autor publikacji Andrea Tarquini, relacjonujący od kilku dekad wydarzenia w Polsce i w innych krajach Europy Środkowej.
Wspólne stanowisko polskiego Kościoła i rosyjskiego patriarchatu w obronie tradycyjnych wartości włoski publicysta podsumował następująco: "ci wrogowie od lat pojednali się przeciwko gejom".
Dziennik zwraca uwagę na zbieg dwóch wydarzeń w czasie: podczas gdy w Rosji uchwalono ustawę o zakazie "propagandy gejowskiej", polski premier Donald Tusk "poniósł ciężką porażkę".
Za taką uznano w artykule odrzucenie przez Sejm projektów ustaw o związkach partnerskich. Ale przytacza się też wypowiedź działacza organizacji broniącej praw mniejszości LGBT Krystiana Legierskiego, który oświadczył z naciskiem: "To nie jest jednak Rosja, gdzie dochodzi do represji na tle homofobii".
Sytuacja w Polsce powoli poprawia się - ocenia na łamach gazety działaczka Yga Kostrzewa podając jako przykład programy w telewizji, w których mówi się o związkach partnerskich jako czymś normalnym.
W Czechach - stwierdza gazeta - "słabość Kościoła i dominujący laicyzm ograniczają homofobię". Ocenia, że znacznie większe zaniepokojenie budzi sytuacja na Węgrzech, rządzonych przez prawicę Viktora Orbana, gdzie dochodzi do pogróżek i ataków na tle niechęci do mniejszości homoseksualnych.
....
Kolejny ohydny i obrzygliwy atak na Polske . Jeszcze sugerujacy podle ze Papiez ... popieral zbokow . Brak slow . Nawet Gebbels nie posuwal sie az do takich klamstw !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:35, 01 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Kolejne kłopoty Polaków na Litwie. Władze będą usuwać tablice w języku polskim?
Wicemer Kowna zaoferował pomoc w usunięciu tablic z nazwami ulic w języku polskim w rejonie solecznickim. Polacy stanowią prawie 80 procent mieszkańców tego rejonu i uważają, że mają prawo do podwójnego nazewnictwa ulic i miejscowości. Walczą o to od kilkunastu lat.
Jak podaje popularny na Litwie portal "15 min.", wicemer Kowna i lider nacjonalistycznej organizacji "Młoda Litwa" Stanislovas Buszkewiczius wystosował list do mera rejonu solecznickiego Zdzisława Palewicza. Zaproponował nieodpłatną pomoc w usunięciu polskich tablic i wysłanie w tym celu z Kowna "grup wsparcia".
W tym tygodniu Wileński Okręgowy Sąd Administracyjny zobowiązał władze rejonu solecznickiego do usunięcia w ciągu miesiąca tablic z nazwami ulic w języku polskim. Władze samorządu solecznickiego nie zarezerwowały jednak na to środków w swym budżecie. Zapowiedziały już odwołanie się od wyroku do sądu wyższej instancji.
Zgodnie z litewskim ustawodawstwem, nazwy wszystkich ulic i miejscowości w tym kraju mają być pisane wyłącznie w języku państwowym. - Sądzę, że w najbliższym czasie ta kwestia nie będzie rozstrzygana - mówił dziennikarzom premier Litwy Algirdas Butkeviczius.
Wileński Okręgowy Sąd Administracyjny orzekł w poniedziałek, że dwujęzyczne tablice z nazwami ulic w rejonie solecznickim, którego około 80 proc. mieszkańców stanowią Polacy, są sprzeczne z prawem i zobowiązał dyrektora administracji samorządu tego rejonu Bolesława Daszkiewicza do ich usunięcia.
Daszkiewicz powiedział, że skorzysta z możliwości odwoławczej do sądu wyższej instancji. Zaznaczył przy tym, że samorząd nie może usunąć tablic, które są umieszczone na prywatnych domach i wykonane za pieniądze właścicieli tych domów. - Nie jest przewidziana procedura usuwania tablic - własności prywatnej - z prywatnych domów - oznajmił.
Walka litewskich władz z dwujęzycznymi nazwami ulic trwa od lat. Litewska ustawa o języku państwowym przewiduje, że nazwy ulic i miejscowości mają być wyłącznie w języku litewskim. Natomiast na obecność dwujęzycznych tablic do niedawna zezwalała ustawa o mniejszościach narodowych, ale została ona anulowana na początku 2010 roku. Nowa ustawa o mniejszościach narodowych nie została na razie przyjęta.
W programie rządu Butkevicziusa zapowiada się m.in. zalegalizowanie podwójnych, w języku litewskim i polskim, napisów nazw ulic i miejscowości tam, gdzie Polacy mieszkają w zwartych skupiskach, czyli na Wileńszczyźnie.
>>>>
Znowu !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:45, 04 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Białoruski MSZ wytyka Polsce tortury i łamanie praw człowieka
Białoruski MSZ wytyka Polsce przypadki łamania praw człowieka. W raporcie poświęconym naruszeniom praw człowieka "w niektórych krajach", wytknięto Polsce między innymi proces "antykomora", domniemane więzienia CIA oraz działania policji podczas marszu kibiców podczas Euro 2012.
Według reżimu Aleksandra Łukaszenki, w naszym kraju stosuje się tortury, nieobce jest nam też nieludzkie traktowanie. Jako przykład takich działań białoruski MSZ podaje sprawę "antykomora" - procesu twórcy portalu wyśmiewającego prezydenta Komorowskiego.
Z kolei działania policji podczas zamieszek w Warszawie przed meczem Polska-Rosja oraz podczas Marszu Niepodległości, to w ocenie autorów raportu przykłady opresyjnych działań służb porządkowych.
Białoruski MSZ nie przeoczył także doniesień o istnieniu w Polsce więzień CIA.
Raport wymienia też mniejsze incydenty, jak skargi na pobicie przez policjantów, które złożyła osoba podejrzana o handel narkotykami, czy podpalenie domu dla uchodźców na Podlasiu. Jako przykład łamania wolności sumienia podano usunięcie z uczelni studenta Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, który odmówił złożenia przysięgi, według obowiązującego tekstu.
Raport przedstawia też wpływ kryzysu na życie Polaków. Możemy się z niego dowiedzieć, że w 2012 roku z powodu trudnej sytuacji ekonomicznej rośnie liczba samobójstw.
Według białoruskiego MSZ, 28 procent gospodarstw domowych w Polsce cierpi z powodu ubóstwa, 16 procent ma problem ze spłacaniem długów i zobowiązań, a dochód 15 procent jest niższy niż granica ubóstwa. 5 procent gospodarstw domowych żyje w skrajnym ubóstwie - czytamy w raporcie białoruskiego MSZ.
Oprócz Polski, w raporcie przedstawiono sytuację w 21 państwach europejskich oraz Stanach Zjednoczonych i Kanadzie.
>>>>
To juz staje sie nudne ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:40, 06 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
W homobrytanii goscie od kulinariow zajmuja sie wiedza o swiecie i udostepniaja ja ludowi .
Sobotni artykuł napisany przez kulinarnego recenzenta gazety Gilesa Corena wspina się na szczyty .
Felietonista "Timesa" uznał, że :
W Polsce nielubianych Żydów wrzuca się do studni, a po dokonaniu samosądu pije się wódkę i tańczy na grobach.
....
Chyba nad studnia nie na grobach co ??? Przeciez nie wyciagamy ich ze studni . Studnie jak wiadomo sluza do topienia zydow .
Skad on to wzial ? Pewnie od Grossa ? Tak Wyborcza robi nam promocje na swiecie .
Bo ci imbecyle tego nie wymyslili . Oni to skads wzieli .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 17:44, 09 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Litwa: burza po "przepraszam" powiedzianym w Warszawie przez szefa MSZ
Wyrażone przez ministra spraw zagranicznych Litwy Linasa Linkevicziusa przeprosiny za to, że litewski parlament podczas ostatniej wizyty Lecha Kaczyńskiego w Wilnie nie poparł ustawy o pisowni polskich nazwisk, wywołały na Litwie burzliwą dyskusję.
Jedni twierdzą, że szef litewskiej dyplomacji z przeprosinami przesadził, wykazał nadgorliwość, inni przekonują, że minister zrobił to, co należało zrobić już dawno. Sam Linkeviczius oświadczył, że nie zamierza przepraszać za to, że przeprosił.
- Nie będę przepraszał za to, że przeprosiłem. Sądzę, że zachowałem się odpowiednio. (...) Jest to zwyczajny wyraz szacunku wobec sąsiada - powiedział Linkeviczius w piątkowym wywiadzie dla radia Żiniu Radijas.
Podczas czwartkowej wizyty w Polsce w rozmowie z dziennikiem "Rzeczpospolita" minister spraw zagranicznych Litwy powiedział, że jest mu przykro, że podczas ostatniej wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Wilnie (w 2010 r.) parlament odrzucił ustawę o pisowni polskich nazwisk. - Nie byłem wtedy posłem, ale chciałbym za to przeprosić - powiedział Linkeviczius.
Przewodniczący litewskiej partii konserwatywnej, poseł Andrius Kubilius, który w 2010 roku był premierem Litwy, pogratulował w piątek obecnemu litewskiemu rządowi centrolewicowemu "starań na rzecz poprawy stosunków w sąsiednią Polską", ale w rozmowie z agencją BNS ocenił, że minister z przeprosinami przesadził.
Zdaniem politologa Kestutisa Girniusa słowa litewskiego ministra "nie były adekwatne do sytuacji". Uważa on, że "byłoby bardziej zrozumiałe, gdyby minister wyraził ubolewanie". Poza tym Girnius nie wyklucza, że słowa szefa litewskiej dyplomacji mogą mieć negatywne skutki.
- To może obecnie stworzyć wrażenie, że wszystkie zarzuty Polaków stawiane w ciągu ostatnich dwóch-trzech lat są uzasadnione - mówi Girnius.
Tymczasem wiceprzewodniczący Sejmu, socjaldemokrata Gediminas Kirkilas, który w 2010 roku jako jeden z nielicznych posłów poparł ustawę o pisowni nazwisk polskich, powiedział w piątek, że "w tym wypadku minister Linkeviczius zachował się słusznie".
- Nasze partnerstwo z Polską jest sprawą nadrzędną, gdyż z racji braku partnerstwa wygrywa tylko "ten duży sąsiad", którego najbardziej zresztą boją się konserwatyści - powiedział Kirkilas.
Sygnatariusz Aktu Niepodległości Litwy, ambasador nadzwyczajny i pełnomocny Republiki Litewskiej Czesław Okińczyc, wyraził opinię, że Linkeviczius "zachował się szlachetnie", "zrobił to, co litewscy politycy powinni zrobić znacznie wcześniej".
- Jest to bardzo wymowny gest, świadczący o tym, że Litwa nadal uważa Polskę za partnera strategicznego i jest gotowa do aktywnej współpracy - powiedział portalowi Delfi Okińczyc.
Zaznaczył, że gest ten "był bardzo dobrze odebrany w Polsce, ale też w innych państwach Unii Europejskiej". - Rozmawiałem z rezydującymi na Litwie ambasadorami, oni wszyscy oceniają to bardzo pozytywnie - powiedział Okińczyc.
Jednak wyraził opinię, że słowa ministra "samoistnie nie staną się przełomem w stosunkach polsko-litewskich", ale mogą być dobrym początkiem ocieplenia stosunków sąsiedzkich.
...
Na punkcie Polski maja swira . Dostaja drgawek i pianotoku . Obled . Opetani .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:51, 13 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Litwa: Dalia Grybauskaite krytykuje szefa MSZ za przeproszenie Polaków
Prezydent Litwy Dalia Grybauskaite skrytykowała szefa litewskiej dyplomacji, który w Warszawie przeprosił za to, że litewski parlament podczas ostatniej wizyty Lecha Kaczyńskiego w Wilnie w r. 2010 nie poparł ustawy o pisowni polskich nazwisk.
-W imieniu państwa oświadczenia mogą składać jedynie wybrani przez naród przedstawiciele, a nie mianowani urzędnicy - powiedziała dziennikarzom prezydent.
W ubiegłym tygodniu podczas wizyty w Polsce minister spraw zagranicznych Litwy Linas Linkeviczius w rozmowie z dziennikiem "Rzeczpospolita" powiedział, że jest mu przykro, iż podczas ostatniej wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Wilnie w r. 2010 parlament odrzucił ustawę o pisowni polskich nazwisk. -Nie byłem wtedy posłem, ale chciałbym za to przeprosić - powiedział Linkeviczius.
Te słowa ministra na Litwie wywołały burzliwą dyskusję. Jedni twierdzą, że szef litewskiej dyplomacji z przeprosinami przesadził, wykazał nadgorliwość, inni przekonują, że minister zrobił to, co należało zrobić już dawno.
Premier Litwy Algirdas Butkeviczius we wtorek, przed udaniem się z wizytą do Polski powiedział dziennikarzom, że nie ma żadnych powodów, by przepraszać sąsiedzki kraj.
-Nie popełniłem żadnego przestępstwa, by zacząć przepraszać - powiedział premier Litwy zapytany przez dziennikarzy, czy zamierza składać przeprosiny podczas wizyty. Jego zdaniem nie ma potrzeby przepraszać, gdy jest się politykiem i pełni się swe funkcje.
Butkeviczius podczas głosowania w r. 2010 wstrzymał się od głosu.
W najbliższą sobotę na zaproszenie prezydent Litwy Dalii Grybauskaite do Wilna przybędzie prezydent Polaki Bronisław Komorowski, który weźmie udział w uroczystościach 95. rocznicy odrodzenia państwa litewskiego.
>>>>
OOO myslal by kto wielka zbrodnia sie stala . Przeprosiny to przestepstwo nekaniePolakow i robienie im wstretow nie . Zwyrodnialcy . Kompletny brak norm moralnych .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|