Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 22:26, 29 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Sudan ogłasza stan wyjątkowy na granicy z Południem
Prezydent Sudanu Omar el-Baszir ogłosił stan wyjątkowy w kilku regionach na granicy z Sudanem Południowym - poinformowała rządowa agencja SUNA. Nie podano, jakie kroki pociąga za sobą dekret o stanie wyjątkowym.
Wprowadzono go po miesiącu walk na granicy, które mogą zapowiadać nowy poważny konflikt między Północą a Południem. Wojna domowa między muzułmańską północną częścią ówczesnego Sudanu a chrześcijańsko-animistyczną częścią południową toczyła się przez 22 lata, a zakończyła w roku 2005. Tymczasem Sudan Południowy, jak pisze Reuters, powiedział ONZ, że wycofa swą policję ze spornego roponośnego regionu Abyei na granicy z Sudanem i jest gotów do wstrzymania wszelkich walk ze swym północnym sąsiadem.
Agencja dodaje, że te skontrastowane doniesienia wywołują wątpliwości co do tego, że apele o zakończenie trwających od ponad trzech tygodni granicznych walk między Sudanem a Sudanem Południowym przyniosą owoce.
ONZ zachęcał Sudan i Sudan Południowy do wycofania wojska i policji ze spornych regionów wzdłuż granicy liczącej 1800 km. Konflikt wstrzymał niemal całą produkcję ropy naftowej w obu państwach, jeszcze bardziej szkodząc ich słabym gospodarkom - pisze Reuters.
Sudan Południowy zajął wcześniej w kwietniu sporny region Heglig - pola naftowe na terenie Północy w prowincji Kordofan Południowy, lecz ponad tydzień temu wycofał się stamtąd pod naciskiem ONZ.
Informowano, że rząd w Dżubie (Sudan Południowy) chce, by przynależność Heglig została rozstrzygnięta przez wspólnotę międzynarodową.
Sudan Południowy oddzielił się od Północy w lipcu 2011 r. na mocy porozumień pokojowych z 2005 r., które zakończyły wojnę domową.
>>>>
Jedyne co slyszymy a czym sie zajmuje Baszir to zbrodnie ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:36, 02 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Rada Bezpieczeństwa ONZ wzywa państwa sudańskie do pokoju
Narody Zjednoczone zagroziły sankcjami Sudanowi i Sudanowi Południowemu, jeśli kraje te natychmiast nie zaprzestaną aktów wrogości. Rada Bezpieczeństwa ONZ jednomyślnie przyjęła rezolucję w tej sprawie.
Zawarta w rezolucji groźba sięgnięcia po "dalsze środki" może - jak pisze agencja dpa - oznaczać zarówno sankcje gospodarcze, jak i nawet wysłanie sił ONZ. Sudan i Sudan Południowy spierają się o zasobny w ropę naftową region przygraniczny. W minionych tygodniach doszło do eskalacji konfliktu z użyciem sił zbrojnych. Nasiliły się obawy, że dojdzie do otwartej wojny.
W rezolucji zażądano od obu stron "natychmiastowego powstrzymania aktów wrogości" i zobowiązania się, w ciągu 48 godzin, do poszanowania postanowień Unii Afrykańskiej i Rady Bezpieczeństwa ONZ. Oba kraje mają więc bezwarunkowo wycofać wojska na swoje terytoria i zaprzestać wspierania grup rebeliantów oraz "wrogiej propagandy i prowokacyjnych oświadczeń w prasie". Do 16 maja powinny wznowić negocjacje pod auspicjami Unii Afrykańskiej.
Sudan Południowy zajął w kwietniu sporny region Heglig - pola naftowe na terytorium Sudanu w prowincji Kordofan Południowy, lecz ponad tydzień temu wycofał się stamtąd pod naciskiem ONZ.
Informowano, że rząd w Dżubie chce, by przynależność Heglig została rozstrzygnięta przez wspólnotę międzynarodową.
Sudan Południowy oddzielił się od Sudanu w lipcu 2011 roku na mocy porozumień pokojowych z 2005 roku, które zakończyły trwającą 22 lata wojnę domową. Podział nie rozstrzygnął jednak takich kwestii jak dokładny przebieg granicy i partycypacja w zyskach ze sprzedaży ropy.
????
A co to z ajakies zrownywanie ? ONZ chce nalozyc sankcje na Poludnie ? Za malo tam z glodu umarlo ? Jeszcza maj umrzec ? Nie dosc ze Chartum na nich napada . Uwazajcie bo i kolesie z Onz moga wyladowac przed Trybunalem Karnym ds. ludobojstwa . Nie mowiac o takim ,,drobiazgu'' jak SĄD BOGA !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 22:04, 02 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Sudan Południowy: kryzys w najmłodszym kraju świata.
Niecały rok od powstania państwa w Sudanie Płd. nie mówi się już o wolności i rozwoju, lecz o kryzysie.
Sudan Południowy oddzielił się od Sudanu w lipcu 2011 roku, stając się jednym z najbiedniejszych i najsłabiej rozwiniętych krajów na świecie. Secesja nastąpiła na mocy porozumień pokojowych z 2005 roku, które zakończyły trwającą 22 lata wojnę domową. W konflikcie między muzułmańską północą a chrześcijańsko-animistycznym południem Sudanu zginęło ponad 2,5 mln ludzi, a ponad 4 mln zostały zmuszone do opuszczenia swoich domów.
Powstał nowy kraj, problemy pozostały
Wraz z podziałem kraju nie rozwiązały się sporne kwestie między już dwoma państwami, takie jak dokładny przebieg granicy czy podział zysków ze sprzedaży ropy. W styczniu Sudan Południowy zakręcił kurek z ropą przez spór o wysokość opłat za korzystanie z rurociągu biegnącego na północ przez terytorium Sudanu, choć gospodarka Sudanu Płd. w 98% zależna jest od sprzedaży ropy.
Kurs dolara na czarnym rynku w Sudanie Płd. w ostatnich tygodniach poszybował w górę o 30%. - Życie w Dżubie to nie żart - powiedział Lukku, kierowca motocyklowej taksówki, który - jak mówi - większość energii traci na zdobywanie benzyny. - Bogaci się bogacą, a biedni biednieją - dodaje.
Na stołecznych ulicach błyszczą w słońcu luksusowe samochody terenowe, w większości z rejestracjami rządowymi. Wyżsi urzędnicy młodego państwa mają prawo do dwóch nowych modeli Toyoty Land Cruiser.
Podczas gdy Dżuba nadal nie ma systemu wodociągów i kanalizacji, a prąd w gniazdkach pojawił się po raz ostatni przed dwoma miesiącami, w drogich restauracjach nad Nilem życie kwitnie. Można tam spotkać pracowników organizacji humanitarnych i urzędników w eleganckich garniturach.
Korupcja - największy problem
- Korupcja to największy problem młodego rządu. Założyłem gazetę właśnie po to, by codziennie ją zwalczać. Pewnie dlatego co jakiś czas jestem aresztowany. Będę jednak walczył, by ludziom w moim kraju żyło się lepiej - powiedział redaktor naczelny dziennika "Citizen" Nhial Bol.
Nad brzegiem Nilu w lepiankach pokrytych plastikową folią, rozdawaną przez organizacje humanitarne, schronienia przed pierwszym deszczem szukają ludzie powracający do kraju.
- Nie chciałam zostać na północy (w Sudanie), ale nasze życie było tam łatwiejsze. (Tutaj) mój mąż nie ma pracy, żywność jest bardzo droga. Zarabiamy grosze, sprzedając trzcinę cukrową w kostkach. Nie wiem, jak wyżywić trójkę dzieci - opowiada Ayom, która wróciła do Dżuby kilka miesięcy temu.
W barach skleconych z blachy falistej, nad szklaneczkami ze słodką herbatą, toczą się zagorzałe dyskusje o polityce. Ludzie nie chcą, by ich młody rząd okazał słabość w sporze z Chartumem, wycofując wojska ze spornych regionów, i to mimo potępienia przez społeczność międzynarodową manewru armii Sudanu Płd. Wojsko zajęło sudańskie pola naftowe w Heglig, które stanowią ponad połowę dziennego wydobycia dla Chartumu.
- Jeśli trzeba będzie, znowu pójdę walczyć. Musimy pokazać Arabom, że nie będą nami pomiatać i wyzywać nas od insektów - zarzeka się siedzący w barze Mabil. - Heglig to nazwa arabska, dla nas to Panthau. My byliśmy tam pierwsi, Arabowie przyszli dopiero, gdy zwęszyli ropę - wtrącił Tut, również bezrobotny. - Jestem gotowy do walki. Jak trzeba będzie, obalimy (prezydenta Sudanu Omara) al-Baszira. Odpłacimy za wszystkie poniżenia, za lata cierpień. Jeśli ja nie będę miał lepiej, mogę zginąć na wojnie. Może wtedy lepiej będą miały moje dzieci - zakończył.
>>>>
Tak oczywiscie sytuacja wyglada potwornie i znow trzeba walczyc . Ale to nie oni s atemu winni ze ich atakuja ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 12:49, 04 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Sudan wznowił wydobycie ropy w spornym regionie Heglig
Jak poinformował sudański minister do spraw ropy Awad Ahmed al-Jaz, Sudan wznowił wydobycie ropy w spornym przygranicznym regionie Heglig trzy tygodnie po wstrzymaniu wydobycia, kiedy obszar znalazł się pod okupacją sąsiedniego Sudanu Południowego.
Odwiert nr 1 w Heglig położony około 700 km na południowy zachód od Chartumu – stolicy kraju - wznowił działanie we wtorek o 22.00, powiedział w środę dziennikarzom al-Jaz. Wydobywa się w tej chwili około 20 do 30 tysięcy baryłek dziennie, a przed okupacją było to 55 tysięcy baryłek, powiedział Omar Mohamed Omar, szef działu wydobycia w Greater Nile Petroleum Co.
- Pole naftowe w Heglig wykorzystuje w tej chwili połowę swoich mocy produkcyjnych w stosunku do wydobycia przed okupacją – powiedział 10 kwietnia Omar. Sudan Południowy wycofał się z bogatego w ropę regionu 20 kwietnia, a zdaniem Sudanu to wojska tego kraju zmusiły przeciwnika do wycofania się.
Stosunki między obydwoma krajami pogorszyły się od czasu, kiedy Sudan Południowy odłączył się od Sudanu w lipcu zagarniając trzy czwarte wydobycia ropy wynoszącego około 490 tysięcy baryłek dziennie. Sporadyczne starcia przybrały na sile po zajęciu przez Sudan Południowy regionu Heglig.
Sudan wciąż szacuje zniszczenia infrastruktury pól naftowych w Heglig spowodowane przez wojska Sudanu Południowego, powiedział Alla Eddin el- Fateh, szef zespołu do spraw wydobycia w Greater Nile Petroleum. Najważniejsza instalacja wykorzystywana do przepompowywania ropy z Heglig do Port Sudan na Morzu Czerwonym „pracuje bez zarzutu” powiedział podczas rozmowy.
- Nie możemy w tej chwili stwierdzić, kiedy wznowione zostanie pełne wydobycie z tego złoża – powiedział Alla Eddin el-Fateh.
Złoża ropy w Heglig dostarczają około połowę całego wydobycia w Sudanie wynoszącego 115 tysięcy baryłek dziennie. Chiny są największym klientem Sudanu, a China National Petroleum jest jednym z największych producentów ropy w Sudanie i Sudanie Południowym.
Salma El Wardany
>>>>
Zlodzieje i mordercy grabia nie swoja rope . Trzeba zdobyc Chartum i z nimi zrobic porzadek !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 21:56, 04 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Sudan Płd.: bombardowania przez upływem terminu ultimatum ONZ
W piątek upływa dwudniowe ultimatum postawione przez Radę Bezpieczeństwa ONZ państwom sudańskim, nakazujące wstrzymanie walk w rejonach nadgranicznych. Na kilka godzin przed upływem terminu Południe oskarża Północ o kolejne bombardowania.
W piątek rzecznik Armii Południa (SPLA) Philip Aguer oświadczył, że armia z Północy ponownie zaatakowała bogatą w ropę prowincję Unity.
- W czwartek samoloty sudańskich sił zbrojnych (SAF) zbombardowały Lalop w stanie Unity. W tym samym czasie nasze pozycje w Teshween zostały ostrzelane przez artylerię Północy – powiedział Aquer, cytowany przez Reutersa.
Oskarżeniom z Dżuby zaprzeczył minister spraw zagranicznych z Chartumu - Rabie Abdelatie: "To kłamstwo. Nasz rząd skoncentrował się na obronie naszych granic i wyparciu wojsk SPLA z naszych terytoriów".
Oskarżenia o atak pojawiły się kilka godzin po oświadczeniu Chartumu, że gotów jest zaakceptować warunki powrotu do negocjacji z Południem - zastrzegając jednak, że Północ będzie bronić swoich terytoriów i w razie ataku z Południa użyje siły.
Jeszcze w środę wydawało się, że obie strony wrócą do negocjacji. Na granicy dwóch państw sudańskich przez kilka dni panował spokój. Pracownicy rafinerii na polach naftowych w Heglig, gdzie przez ostatnie tygodnie trwały walki, powrócili do pracy.
Sudan i Sudan Południowy toczą spór o bogaty w ropę naftową region przygraniczny. W minionych tygodniach doszło do eskalacji konfliktu z użyciem sił zbrojnych. Nasiliły się obawy, że dojdzie do otwartej wojny.
Rezolucja przyjęta w środę przez Radę Bezpieczeństwa ONZ zawiera groźbę sięgnięcia po "dalsze środki", co może oznaczać zarówno sankcje gospodarcze, jak i wysłanie sił ONZ w rejon konfliktu.
W piątek Narodowy Kongres (NCP), na którego czele stoi prezydent Omar el–Baszir, zignorował groźbę sankcji, oświadczając, że wspierane przez USA rezolucje "mają na celu ukarać Sudan i nagrodzić agresora".
Ostateczny termin powrotu do rozmów pokojowych, narzucony przez Unię Afrykańską i ONZ, mija 8 maja.
Jeśli do rozmów dojdzie, państwa sudańskie będą musiały w ciągu trzech miesięcy dokonać podziału złóż ropy naftowej, które leżą w rejonach granicznych, dokładnie wyznaczyć przebieg granicy między obydwoma krajami oraz ustalić wysokość opłat za korzystanie z rurociągu, który biegnie do Port Sudanu nad Morzem Czerwonym. Nie jest jasny również status obywatelstwa i prawa pobytu obywateli Południa na terytorium Północy. Obie strony oskarżają się również o wspieranie ugrupowań rebelianckich, które walczą po obu stronach granicy.
Sudan Południowy oddzielił się od Północy w lipcu 2011 roku na mocy porozumień pokojowych z 2005 roku, które zakończyły trwającą 22 lata wojnę domową.
Na skutek separacji Południa, Północ straciła ponad dwie trzecie swoich zasobów ropy. W styczniu Sudan Południowy wstrzymał całkowicie wydobycie ropy ze względu na spór o wysokość opłat za korzystanie z rurociągu biegnącego do Port Sudanu. Gospodarka Sudanu Południowego, najmłodszego państwa na świecie, w 98 proc. zależna jest od sprzedaży ropy, jednak rząd w Dżubie postanowił nie wznawiać wydobycia do czasu uzgodnienia warunków z Północą.
W wojnie domowej pomiędzy muzułmańską Północą a chrześcijańsko-animistycznym Południem zginęło ponad 2,5 mln ludzi, a ponad 4 mln zostały zmuszone do opuszczenia swoich domów. Prezydent Baszir jest ścigany listem gończym przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze za ludobójstwo i zbrodnie przeciwko ludzkości w Darfurze.
>>>>>
Tak agresorow z Chartumu nalezy przykladnie ukarac a wlasciwie to zakonczyc ich wladze ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 14:58, 06 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Producent wody zbuduje studnię w Sudanie
Górnośląskie Przedsiębiorstwo Wodociągów, zaopatrujące w wodę blisko 2,5 mln mieszkańców Górnego Śląska i Zagłębia, sfinansuje budowę studni w Sudanie Południowym. Dzięki niej, prawie 1,5 tys. osób z tego objętego suszą kraju zyska dostęp do czystej wody.
Jak poinformował dzisiaj Aleksander Maicher z GPW, firma podpisała w tej sprawie umowę z Polską Akcją Humanitarną (PAH). Dzięki tej organizacji, m.in. w Afganistanie, Autonomii Palestyńskiej, Libanie, Iraku, Czeczenii i na Sri Lance dostęp do wody uzyskało dotąd ponad 500 tys. osób, a dla 1,5 mln poprawiły się warunki sanitarne. Umowę z PAH podpisano na krótko przed przypadającym 22 marca Światowym Dniem Wody. Należące do samorządu woj. śląskiego GPW – największy producent wody w Polsce – po raz pierwszy zdecydowało się na takie przedsięwzięcie. Jego koszt to ok. 45 tys. zł – to tak, jakby każdy użytkownik wody dostarczanej przez GPW zapłacił jedną tysięczną grosza.
- Niewiele osób wie, że Śląsk ( ?) jest obecnie regionem o dużych rezerwach najwyższej jakości wody pitnej. Uważam, że naszym moralnym obowiązkiem jest pomoc ludziom, którzy codziennie prowadzą heroiczną walkę, by zdobyć wodę do przeżycia kolejnego dnia – tłumaczył prezes spółki Jarosław Kania.
Mieszkańcy Sudanu Południowego cierpią z powodu suszy. Brak wody i stosownej infrastruktury to także efekt wojny domowej i kryzysu ekonomicznego. Aby zdobyć zdatną do picia wodę, mieszkańcy wielu wiosek kilka razy dziennie z kilkunastolitrowymi baniakami na ramionach pokonują dziesiątki kilometrów do odległych studni. Wracają, uginając się pod ciężarem wypełnionych wodą naczyń.
W Sudanie Południowym z jednego takiego wodociągu korzysta średnio 1,5 tys. mieszkańców. Dlatego – według przedstawicieli PAH - każda studnia jest tam na wagę złota.
Budując infrastrukturę wodno-sanitarną tam, gdzie jej nie ma lub gdzie została zniszczona wskutek konfliktu zbrojnego lub klęski żywiołowej, PAH korzysta z pracy mieszkańców i porad odpowiednich organizacji i instytucji. Do drążenia studni wynajmowane są lokalne firmy. Tak jest najtaniej i najbardziej efektywnie.
- W ciągu miesiąca powinniśmy poznać lokalizację "naszej" studni, rozpoczną się przygotowania i współpraca z lokalną społecznością. Ze względu na to, że takie prace można prowadzić tylko w określonych porach roku, studnia będzie gotowa nie wcześniej niż za kilka miesięcy – powiedział Maicher.
Do budowy zawsze angażowane są miejscowe społeczności, co tworzy poczucie odpowiedzialności za ich wspólne dobro. Powstają lokalne komitety wodne, których zdaniem jest dbałość o właściwe korzystanie ze studni oraz o czystość wokół nich. Szkoleni są mechanicy, by mogli dokonywać niezbędnych napraw infrastruktury. Zapewniane są także narzędzia i części zamienne.
Według przedstawicieli PAH, studnia to nie tylko dostęp do czystej wody, ale także możliwość samodzielnego rozwoju lokalnych społeczności w Sudanie Południowym. Dostęp do wody, kanalizacji, która nie zanieczyszcza wody pitnej, oraz do sanitariatów, oznacza ochronę zdrowia, dzieciom stwarza możliwość chodzenia do szkoły, kobietom daje czas na opiekę nad dziećmi i domem, rodzinom pozwala nawadniać uprawy i poić zwierzęta. Obchodzony 22 marca Światowy Dzień Wody został ustanowiony przez Organizację Narodów Zjednoczonych. 28 lipca 2010 r. Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło rezolucję, w której prawo do czystej wody oraz sanitariatów zostało uznane za jedno z podstawowych praw człowieka. Uznano, że dostęp do czystej wody i sanitariatów jest konieczny do pełnej realizacji innych praw.
>>>>
No i brawo ! Jak wiadomo studnie a Afryce sa bardzo potrzebne ! A takze wodociagi czy kanaly jesli trzeba poprowadzic wode . Czy chocby jakis transport z beczkami ... Bez wody nie ma zycia ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:27, 13 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Sudan: południe gotowe do dialogu, Północ stawia warunki
Wysoka komisarz ONZ ds. praw człowieka Navi Pillay wyraziła w sobotę oburzenie z powodu bombardowania przez lotnictwo Sudanu terytorium Sudanu Południowego, który mimo ataków wyraża gotowość do rozmów z Północą. Tymczasem Chartum nie chce negocjować do czasu rozwiązania kwestii bezpieczeństwa i oskarża Dżubę o dozbrajanie rebeliantów. - Jestem zasmucona i oburzona, widząc, że tego typu ataki narażają cywilów. Są ofiary śmiertelne i ranni. W ostatnich tygodniach dziesiątki tysięcy ludzi uciekło ze swoich domów - powiedziała dziennikarzom Pillay.
Sudan i Sudan Południowy toczą spór o bogaty w ropę naftową region przygraniczny. W minionych tygodniach doszło do eskalacji konfliktu z użyciem sił zbrojnych. Nasiliły się obawy, że dojdzie do otwartej wojny.
Konflikt, który zaostrzył się w zeszłym miesiącu, kiedy oddziały armii Południa (SPLA ) zajęły pola naftowe w Heglig, do których prawa rości sobie Północ, wywołał ostrą reakcję wspólnoty międzynarodowej.
2 maja ONZ przyjęła rezolucję, w której zagroziła państwom sudańskim sankcjami, jeśli nie zakończą ataków i nie rozpoczną do 16 maja rozmów pokojowych.
Południe na znak dobrej woli wycofało oddziały swojej policji ze spornego rejonu Abyei.
W środę Dżuba po raz kolejny oskarżyła Chartum o bombardowanie i ostrzał siedmiu rejonów na terytorium Republiki Sudanu Południowego, uznając ten atak za złamanie nakazu ONZ. Północ rutynowo zaprzeczyła tym oskarżeniom.
Siły pokojowe ONZ, które w zeszłym tygodniu odwiedziły rejon graniczny, potwierdziły, że doszło tam do bombardowań lotniczych.
Sekretarz stanu USA Hillary Clinton wezwała Sudan do zaprzestania ataków w rejonie granicznym, nazywając je prowokacją.
Mimo bombardowań rząd Południa deklaruje, że nadal jest gotów do rozmów, by jak najszybciej rozwiązać sporne kwestie dotyczące ropy, demarkacji granic i obywatelstwa mieszkańców obu Sudanów.
Jednak prezydent Omar el-Baszir oświadczył, że nie podejmie rozmów, dopóki Południe nie zaprzestanie wspierania grup rebelianckich na terenie Północy. Tym oskarżeniom z kolei zaprzecza rząd z Dżuby.
Tymczasem trudny dostęp do rejonów granicznych uniemożliwia szybką weryfikację sprzecznych komunikatów obu rządów.
W wyniku ostatnich walk w rejonie granicznym na Południe przybyło ponad 35 tys. uchodźców. Według danych agencji ONZ do spraw uchodźców, w obozach dla uchodźców przebywa tam ponad 150 tys. ludzi. Większość z nich to uchodźcy z północnej prowincji Niebieskiego Nilu, którzy opuścili swoje domy ze względu na walki między grupami rebelianckimi i armią Północy.
Na Północy mieszka ponad 500 tys. obywateli Południa, którzy stracili obywatelstwo Północy. Status prawny większości z nich do tej pory nie jest określony.
Plan przyznania mieszkańcom obu Sudanów prawa do swobodnego poruszania w granicach obu państw nie został zrealizowany z powodu walk w spornych rejonach granicznych.
Sudan Południowy oddzielił się od Północy w lipcu 2011 roku na mocy porozumień pokojowych z 2005 roku, które zakończyły trwającą 22 lata wojnę domową.
W wojnie domowej pomiędzy muzułmańską Północą a chrześcijańsko-animistycznym Południem zginęło ponad 2,5 mln ludzi, a ponad 4 mln zostały zmuszone do opuszczenia swoich domów. Prezydent Baszir jest ścigany listem gończym przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze za ludobójstwo i zbrodnie przeciwko ludzkości w Darfurze.
>>>>
Nie widze pola do dialogu . Sudan poludniowy nalezy uzbroic i z pomoca miedzynarodowa zdobyc Chartum i schwytac ludobojcow . To jest rezim typu hitlerowskiego i tak tez musi skonczyc ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:01, 05 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Sudan Płd.: z budżetu nowego
państwa wyparowały 4 miliardy
dolarów
Prezydent Sudanu Południowego
Salwa Kiir poinformował w liście do
miejscowych polityków, że z budżetu
Sudanu Południowego wyparowały 4
mld dolarów i obarczył
odpowiedzialnością za to żyjących w
luksusie przedstawicieli władz.
- W budżecie brakuje około 4 mld
dolarów, które najprawdopodobniej
zostały skradzione przez obecnych i
dawnych urzędników - podała agencja
Reutera, powołując się na list
prezydenta skierowany do 75
najważniejszych przedstawicieli życia
politycznego w Sudanie Południowym.
- Walczyliśmy o wolność, równość i
sprawiedliwość, wielu naszych
przyjaciół podczas tej walki straciło
życie. Teraz, kiedy mamy władzę,
zapomnieliśmy, o co walczyliśmy i
zaczęliśmy się bogacić kosztem
naszych ludzi - można przeczytać w
liście z 3 maja, w którym prezydent
zaoferował również amnestię dla tych,
którzy dobrowolnie oddadzą
skradzione pieniądze.
Większość wyprowadzonych z
budżetu pieniędzy zainwestowano
poza granicami kraju lub ulokowano
na zagranicznych kontach.
Sudan Południowy oddzielił się od
Północy w lipcu 2011 roku, w wyniku
rozmów pokojowych, które zakończyły
trwającą 22 lata wojnę domową.
Zginęło w niej ponad 2,5 mln ludzi.
Republika Sudanu Południowego to
najmłodsze i jedno z najsłabiej
rozwiniętych państw na świecie.
- Ile ukradli? Nie wyobrażam sobie
takiej kwoty. W życiu raz może
widziałem dwa - trzy dolary w
banknotach i nie były one moje - dziwi
się w rozmowie z PAP żołnierz armii
rządowej (SPLA), który wolał pozostać
anonimowy. - Mój żołd to 600 funtów
południowo-sudańskich miesięcznie
(ok. 120 dolarów). Moja żona
niedawno urodziła dziecko. Musiałem
odesłać ich na wieś, ponieważ w
stolicy ta suma nie starcza na zakup
jedzenia, a dziecko musi być zdrowe i
czyste. Nie starcza na mydło i
lekarstwa. Jak tak dalej pójdzie to
kiepsko to widzę - zakończył.
Armia Sudanu Południowego to
znacznie ponad 200 tys. słabo
opłacanych żołnierzy.
Gospodarka kraju pogrąża się od
stycznia, kiedy to rząd w Dżubie
postanowił zakręcić kurek z ropą ze
względu na spór z rządem w
Chartumie o wysokość opłat za
korzystanie z rurociągu. Mimo że rząd
przyjął budżet kryzysowy, w kraju
brakuje twardej waluty, a inflacja
sięgnęła 80 procent. Ceny żywności
wzrosły prawie o 30 procent.
Przykładowo cena wiadra cebuli w
przeliczeniu na złotówki wzrosła z 50
do 120 złotych.
Najmłodsza stolica świata rozrasta się
w szybkim tempie. Codziennie
powstają nowe wille, banki, hotele i
kliniki, jednak na korzystanie z tych
usług stać nielicznych. W drogich
restauracjach codziennie przesiaduje
elita kraju, która porusza się
luksusowymi samochodami
terenowymi, choć w porze deszczowej
większość kraju odcięta jest od świata
ze względu na brak przejezdnych
dróg.
Z raportu opublikowanego w zeszłym
tygodniu przez Instytut Badawczy
Sudanu Południowego wynika, że
jedynie 16 procent państwowego
budżetu wydano poza stolicą tego
kraju.
Mimo że w kraju większość ziem to
żyzne gleby nadające się doskonale
pod uprawę, prawie wszystkie
produkty sprzedawane na
największym targu stolicy Konyo
pochodzą z krajów sąsiednich. Ponad
połowa mieszkańców Południa
uzależniona jest od dostaw żywności
pochodzących z organizacji
zajmujących się pomocą humanitarną.
- To jakiś absurd, ludzie uzależnili się
od pomocy humanitarnej, zamiast
uprawiać czekają na transporty -
powiedział farmer Samuel Lotti. -
Organizacje międzynarodowe też nie
pomagają nam się rozwijać.
Rozleniwiają ludzi. Tracą wielkie
pieniądze na kursy rolnicze, z których
nic nie wynika. Tym musi się zająć
rząd, politycy muszą przestać gadać i
zacząć coś robić. Pasą swoje brzuchy i
zajmują się robotą papierkową,
prosząc o więcej pieniędzy - uważa.
Tymczasem pieniądze znikają z
powodu rozbudowanej biurokracji. -
To kolosalne sumy - powiedział
dziennikarzom w poniedziałek
minister informacji Barnaba Marial,
który uważa, że ponad połowa z 4 mld
dolarów, które wyparowały z budżetu
państwa, ma związek z tzw. aferą
sorgo. Polegała ona na tym, że
gigantyczna ilość żywności
przeznaczonej dla potrzebujących
mieszkańców kraju nigdy do nich nie
dotarła.
Trudno dokładnie określić, ile
pieniędzy wyparowało z budżetu
państwa. Straty mogą sięgać jednej
trzeciej wszystkich zysków z ropy
naftowej, którą Południowy Sudan
eksportował od 2005 roku, inkasując z
Chartumu 2 mln dolarów rocznie.
Obecnie oba kraje prowadzą rozmowy
pokojowe, które mają zakończyć walki
w rejonach granicznych i wyjaśnić
takie kwestie, jak demarkacja granic,
podział zysków z ropy naftowej i
przynależność spornych rejonów. Jeśli
tak się nie stanie, obu krajom grożą
międzynarodowe sankcje.
W wojnie domowej między
muzułmańską północą a
chrześcijańsko-animistycznym
południem Sudanu zginęło ponad 2,5
mln ludzi, a ponad 4 mln zostały
zmuszone do opuszczenia swoich
domów.
..........
Niestety... Najgorsze afrykanskie ,,tradycje"....
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:57, 07 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Sudan Płd.: walki zmusiły do ucieczki ponad 150 tys. osób
Ponad 150 tys. ludzi szuka schronienia w Sudanie Południowym z powodu walk, jakie toczą się od roku w przygranicznych prowincjach należących do Sudanu Północnego pomiędzy armią z Chartumu, a rebeliantami.
Od czerwca 2011 do kwietnia 2012 roku do Sudanu Południowego uciekło 114 tys. ludzi. Liczba uchodźców stale rośnie. Jak podaje organizacja Lekarze Bez Granic (MSF) codziennie granicę przekracza nawet 2 tys. osób. Są to uciekinierzy z Północy, gdzie - po podziale Sudanu na dwa państwa - pozostały dziesiątki tysięcy rebeliantów, którzy walczyli z reżimem w Chartumie, czyli stolicą Sudanu Północnego.
Konflikt w Południowym Kordofanie i Błękitnym Nilu - przygranicznych prowincjach należących do Sudanu Północnego - sięga czasów wojny domowej, która zakończyła się w 2005 roku porozumieniem pokojowym.
Sudan Południowy uzyskał niepodległość w lipcu 2011.
"Sytuacja jest dramatyczna, po dwóch stronach granicy codziennie umiera z wycieńczenia 30-40 osób" - powiedział w wywiadzie dla agencji Reutera Malik Agar - przywódca Sudańskiego Frontu Rewolucyjnego, koalicji trzech grup rebelianckich walczących z północnosudańskim reżimem prezydenta Omara el-Baszira.
W obu prowincjach panują niedobory żywności spowodowane świadomą polityką północnosudańskiego rządu, który nie dopuszcza do nich pomocy humanitarnej.
Samoloty SAF (ang. Sudanese Armed Forces - z Północy) bombardują również szkoły, kliniki i kościoły. Tysiące ludzi tygodniami ukrywają się w buszu lub na piechotę próbują dotrzeć na terytorium Południa.
"My maszerowaliśmy ponad 20 dni, bez jedzenia. Wielu ludzi jest nadal w drodze, ci starsi i słabsi zostali z tyłu" - powiedział PAP Taban, który kilka tygodni temu dotarł wraz żoną i trójką dzieci do obozu dla uchodźców w Doro. " Mam pecha, że urodziłem się w Sudanie" - dodał.
Liczba uchodźców rośnie w zastraszającym tempie. Trwa pora deszczowa, lada dzień wyboiste drogi zamienią się w płynące błotem rzeki. Obozy dla uchodźców w Maban, gdzie obecnie przebywa ich ponad 90 tys., mogą zostać odcięte od świata.
"Mamy tu sytuację krytyczną. Codziennie rozprowadzamy 90 tys. litrów wody. Nasze zbiorniki będą puste do końca tygodnia, wtedy sytuacja będzie krytyczna" - powiedział koordynator kryzysowy Lekarzy Bez Granic Patrick Swartenbroekx.
Według pracowników organizacji humanitarnych w obozach na terytorium Południa w prowincji Górnego Nilu najgorszy z możliwych scenariuszy właśnie się spełnia. Ludzie szukają schronienia pod drzewami, brakuje plastikowych folii, z których można zbudować choćby prowizoryczne schronienie. Mówi się również o zagrożeniu epidemią cholery.
Są przypadki wcielania uchodźców siłą do oddziałów armii rebelianckich.
Przywódcy grup rebelianckich prowadzą obecnie rozmowy z przedstawicielami ONZ, Unii Afrykańskiej i Ligi Arabskiej o możliwości bezpiecznej dystrybucji pomocy humanitarnej w rejonach przez nich kontrolowanych.
Dyskusje toczą się w ramach negocjacji pomiędzy Północą a Południem, które niedawno wznowiono po konfrontacjach zbrojnych armii obu państw w roponośnych rejonach granicznych. Chartum i Dżuba muszą dokładnie wytyczyć granice, uzgodnić wysokość opłat za korzystanie z rurociągu, który biegnie na nad Morze Czerwone, określić status obywatelski mieszkańców obu terytoriów i podział długu narodowego.
Jednym z newralgicznych tematów rozmów jest kwestia wspierania grup rebelianckich przez Dżubę, o co oskarża swego sąsiada Chartum. Południowy Sudan zarzuca zaś rządowi Baszira dozbrajanie partyzantki na jego terytorium. Obie strony zaprzeczają wzajemnym oskarżeniom.
Mimo że armia Północy od lat łamie prawa człowieka, a prezydent Sudanu jest ścigany listem gończym za zbrodnie w Darfurze, Sudan nadal jest jednym z największych rynków zbytu broni na świecie. We ostatnich latach głównymi dostawcami broni do Sudanu są: Białoruś, Chiny, Rosja i Ukraina.
W sudańskiej wojnie domowej między Północą a Południem, która trwała 22 lata, zginęło ponad 2,5 mln osób, a ponad 4 mln zostało zmuszonych do opuszczenia domów.
>>>>
Czyli ta sama banda co w Syrii . Zadamy dozbrojenia Armii Poludnia . To an ich tereny uciekaja przed ludobojstwem bo tylko ten kraj zapewnia jakie takie bezpieczenstwo . trzeba go wspierac . Aby mogl wyzwolic tych ludzi . Trzeba marszu na Chartum . Tylko zdobycie gniaza zbrodni pozwoli myslec o lepszej przyszlosci !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:30, 08 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Sudan i Sudan Płd. zerwały rozmowy ws. bezpieczeństwa
Sudan i Sudan Południowy zerwały rozmowy na temat bezpieczeństwa po tym, gdy nie zdołały osiągnąć porozumienia w sprawie utworzenia strefy zdemilitaryzowanej wzdłuż ich spornej granicy, co miałoby pomóc w zapobieżeniu otwartemu konfliktowi zbrojnemu.
Rozmowy odbywały się w stolicy Etiopii Addis Abebie.
Oba państwa stanęły na krawędzi wojny w kwietniu, gdy spór graniczny zaowocował najpoważniejszymi aktami przemocy od czasu odłączenia się Sudanu Południowego od Sudanu w lipcu ubiegłego roku. Podział ten nastąpił na mocy zawartego w 2005 roku układu pokojowego, który zakończył trwającą przez kilka dziesięcioleci wojnę domową.
Dzięki mediacji Unii Afrykańskiej oba państwa, zarzucające sobie wzajemnie wspieranie rebeliantów po przeciwnych stronach granicy, powróciły w ubiegłym tygodniu do negocjacji, które były ich pierwszymi bezpośrednimi rozmowami od czasu kwietniowego kryzysu. Jednak w ciągu 10 dni rokowań nie zdołano ustalić przebiegu strefy zdemilitaryzowanej wzdłuż liczącej 1800 kilometrów granicy.
Delegacja Sudanu oskarżyła Sudan Południowy o wysunięcie nowych pretensji terytorialnych, obejmujących między innymi pole naftowe Heglig, którego produkcja ma żywotne znaczenie dla rozchwianej gospodarki kraju. Siły Południa przejściowo okupowały Heglig w trakcie niedawnych walk.
Sudan Południowy uzasadnia swe prawa do spornych terytoriów składem etnicznym zamieszkującej je ludności.
>>>>
Oczywiscie tereny naleza sie Poludniu . Zreszta taka jest wola ludnosci . Cale pogranicze chce byc na poludniu . I to decyduje . Precz ze zbrodniarzami z Chartumu !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 14:44, 09 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Show-biznes zamiast wojny - pierwsze urodziny Sudanu Południowego.
W Sudanie Południowym, który obchodzi pierwsze urodziny, pionierzy branży rozrywkowej nie próżnują. Powstał już film fabularny, wyłoniono kandydatkę do udziału w wyborach Miss Świata, a w lokalnym konkursie talentów w stylu "X Factor" wyłoniono pierwszego zwycięzcę.
W najmłodszym kraju świata nie tylko o rozrywkę jednak chodzi. Zdruzgotany latami wojen domowych kraj musi budować tożsamość narodową, by zjednoczyć ludzi i załagodzić plemienne antagonizmy.
W jedynej w kraju auli koncertowej z prawdziwego zdarzenia uzbrojeni w karabiny żołnierze sztywnieją, kiedy rozentuzjazmowany tłum wdziera się na scenę. Dla żołnierzy, którzy jeszcze niedawno walczyli na linii frontu, taki koncert to zupełnie nowe doświadczenie. Rozbawiona publiczność garnie się do finalistów "Poszukiwacza talentów" - pierwszego w historii kraju konkursu, transmitowanego przez lokalną telewizję SS TV.
Głosami widzów, którzy wysyłali SMS-y na swoich faworytów, jak i decyzją jury, zwyciężył Thomas Taban. Kiedy na scenie pojawia się zwycięzca i zaczyna rapować, tłum szaleje z radości. Thomas wygląda jak każdy szanujący się raper - okulary słoneczne, biżuteria i spodnie spuszczone poniżej bioder.
- Ojca znam tylko z fotografii. Miałem dwa miesiące, kiedy zaginął w buszu. Był rebeliantem, walczył z Arabami. Mama uciekła do Chartumu, tam się wychowałem - opowiada spokojnym głosem tuż po zejściu ze sceny.
-Cieszę się z wygranej, mam nadzieję, że ekipa "Poszukiwacza Talentów" objedzie cały kraj. Wspólna zabawa potrafi zjednoczyć ludzi ponad plemionami, a u nas antagonizmy plemienne są dość silnie zakorzenione. Nigdy nie mieliśmy własnego państwa, zawsze walczyliśmy z Arabami, między sobą też. Musimy zwalczyć (podziały), myślę, że to jest podstawową rolą artystów w naszym kraju - podkreśla.
- Ja wierzę w siłę filmu i teatru - mówi Daniel, współtwórca pierwszego filmu fabularnego produkcji południowosudańskiej. - Nasz naród musi mieć coś swojego, zrobionego przez nas i dla nas, w naszym języku - dodaje. Jego dzieło "Jamila" to historia zamożnego, starszego mężczyzny, który używa swoich wpływów, by zaciągnąć do łóżka dziewczynę, tytułową Jamilę.
Losy samego Daniela i pozostałych twórców filmu są wyjątkowe. Ich przygoda z kinematografią zaczęła się w 2000 r., kiedy 14-letni wówczas Daniel wraz z kolegami szukał odskoczni od smutnej codzienności w kenijskim obozie dla uchodźców. Dla zabawy zaczęli odgrywać teatralne scenki o problemach w obozie. Po kilku latach organizacje pozarządowe zaczęły im płacić za edukacyjne spektakle o przemocy w rodzinie, HIV/AIDS i innych problemach społecznych. Kiedy nastał pokój, cała trupa powróciła do ojczyzny. Nie mieli konkurencji.
Kolektyw przestał być nieformalną grupą i obecnie zrzesza już 70 osób. Teraz występują pod nazwą "Woyee - przemysł teatralno-filmowy". Daniel marzy, by branża filmowa w Sudanie Południowym prześcignęła nigeryjskie Nollywood. - Dlatego w nazwie mamy przemysł, a nie firmę. Patrzymy w przyszłość, chcemy mieć nasze Sollywood - zaznaczył.
Atong Demach, która będzie reprezentować Sudan Południowy w tegorocznych wyborach Miss Świata, apeluje do swoich rodaczek, by nie wybielały skóry, co jest dość popularne w południowosudańskiej stolicy, Dżubie.
- To niezdrowe, poza tym wyjątkowy, czarny kolor naszej skóry jest piękny i świadczy o naszym pochodzeniu. To tożsamość. Sztucznie wybielając skórę, kobiety wyrzekają się tego, kim są naprawdę - uważa Miss Sudanu Południowego.
Sudan Południowy ogłosił niepodległość 9 lipca 2011 roku. Secesja nastąpiła na mocy porozumień pokojowych z 2005 roku, które zakończyły trwającą 22 lata wojnę domową. W konflikcie między muzułmańską północą a chrześcijańsko-animistycznym południem Sudanu zginęło ponad 2,5 mln ludzi, a ponad 4 mln zostały zmuszone do opuszczenia swoich domów.
>>>>
Poczatki sa zawsze najtrudniejsze . Zyczymy wszystkiegi najlepszego ! :O)))
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 14:46, 09 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Trudna niepodległość Sudanu Południowego.
W pierwszą rocznicę uzyskania niepodległości nastroje w Sudanie Południowym nie są tak entuzjastyczne jak przed rokiem. Konflikt z Północą, gigantyczna korupcja, dramatyczna sytuacja ekonomiczna i antagonizmy plemienne budzą poważne obawy o przyszłość młodego państwa.
Sudan Południowy proklamował niepodległość 9 lipca 2011 roku na mocy referendum, w którym niemal 99 proc. mieszkańców głosowało za oddzieleniem się od Północy. Referendum było wynikiem rozmów pokojowych, które w 2005 roku zakończyły trwająca 22 lata wojnę domową.
- Rok temu tak jak reszta świata świętowałem narodziny nowego państwa - Sudanu Południowego. Dzisiaj w Dżubie mój nastrój jest raczej ponury - powiedział na spotkaniu z dziennikarzami w najmłodszej stolicy świata arcybiskup Desmond Tutu z RPA. Laureat pokojowej nagrody Nobla w rocznicę podziału największego państwa Afryki wraz z byłymi prezydentami Finlandii i Irlandii składa wizytę w państwach sudańskich, by przekonać oba rządy do rozwiązania konfliktu drogą pokojową.
Większość swojego przemówienia arcybiskup poświęcił jednak piętnowaniu "szokującej" korupcji, która jest "chorobą" młodego państwa.
W maju media ujawniły list, w którym prezydent Sudanu Południowego Salwa Kiir zwrócił się do kilkudziesięciu lokalnych polityków z prośbą o zwrot 4 mld dolarów, które wyparowały z budżetu państwa.
To kosmiczna suma, zważywszy że w kraju zamieszkałym przez 8,3 mln ludzi ponad 90 proc. z nich żyje poniżej progu ubóstwa. W wyniku wojen domowych, które pustoszyły kraj przez kilkadziesiąt lat, Sudan Południowy jest jednym z najsłabiej rozwiniętych krajów świata. Szansą na szybki rozwój kraju są zyski ze sprzedaży 350 tys. baryłek ropy naftowej dziennie, które przed separacją Południa stanowiły trzy czwarte krajowej produkcji całego Sudanu.
Jednak ze względu na spór z Chartumem o wysokość opłat za korzystanie z rurociągu biegnącego do Port Sudan, w styczniu br. rząd z Dżuby postanowił zakręcić kurek, odcinając dopływ petrodolarów. Rozwiązaniem ma być rurociąg, którym ropa popłynie do kenijskiego portu Lamu. Realizacja projektu potrwa kilka lat.
Na taki przebieg zdarzeń w marcu Chartum odpowiedział agresją. Na terytorium Południa z samolotów Sudańskich Sił Zbrojnych (SAF) zaczęły spadać bomby. W odwecie Ludowa Armia Wyzwolenia Sudanu (SPLA) zajęła pola naftowe w Heglig. Oba kraje znalazły się na krawędzi kolejnej wojny.
Sytuację poważnie skomplikował fakt, że oba Sudany nie wytyczyły jeszcze dokładnych granic państwowych w roponośnych rejonach.
Obie strony wycofały swoje armie ze spornych terytoriów dopiero pod groźbą sankcji ONZ. Na mocy ultimatum, postawionego przez Unię Afrykańską i ONZ, obydwa kraje mają do 5 sierpnia rozwiązać sporne kwestie, takie jak bezpieczeństwo, wytyczenie granic, wysokość opłat za korzystanie z rurociągu i określenie statusu prawnego obywateli.
Podczas gdy negocjatorzy z obu Sudanów prowadzą rozmowy pokojowe w stolicy Etiopii Addis Abebie, na ulicach Chartumu swąd palonych opon może być pierwszym zwiastunem arabskiej wiosny.
Kłopoty gospodarcze po oddzieleniu się Południa zmusiły rząd do rezygnacji z dotowania paliw. Sfrustrowani rosnącymi cenami i zmęczeni dyktaturą Baszira demonstranci coraz śmielej wyrażają swoje niezadowolenie. W ostatnich tygodniach aresztowano ponad 2 tys. osób.
Ścigany listem gończym przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie w Darfurze Baszir nazywa demonstrantów "dziećmi ulicy". Zdaniem prezydenta, za protestami stoją "amerykańscy syjoniści", przeciwni prawu szariatu, na którym prezydent chce oprzeć nową konstytucję.
W Chartumie mieszka również niemal pół miliona obywateli Południa, którzy z dnia na dzień stali się obcokrajowcami w miejscu, gdzie większość z nich spędziła całe swoje życie.
Jednym z kluczowych punktów rozmów są kwestie bezpieczeństwa. Dżuba i Chartum wzajemnie oskarżają się o wspieranie grup rebelianckich.
Dla Chartumu poważnym zagrożeniem jest Ludowa Armia Wyzwolenia Sudanu - Północ (SPLA - N), która podczas wojny stanowiła jednolitą siłę polityczną i militarną z armią Południa (SPLA), walcząc z wojskami z Północy. Podział armii na dwie frakcje nastąpił w przeddzień ogłoszenia niepodległości przez Sudan Południowy.
Z ostatniego raportu ośrodka badawczego Small Arms Survey (SAS) w Genewie, gromadzącego informacje na temat światowego handlu bronią, wynika że obie armie nadal ze sobą kooperują, walcząc przeciwko armii z Chartumu. W następstwie tych walk na terytorium Południa schronienia szuka ponad 200 tys. uchodźców.
Rozbrojenie ludności cywilnej w najmłodszym kraju świata jest kolejnym trudnym wyzwaniem. Sudan przez lata wojen domowych stał się jednym z największych rynków zbytu broni na świecie. Karabin można kupić już za 30 dolarów lub nabyć w drodze wymiany za np. cielaka. Nie wiadomo dokładnie, ile milionów karabinów i innej broni znajduje się w rękach cywili.
Jeśli rząd z Dżuby nie upora się z korupcją i nie zacznie inwestować w poprawę jakości życia swoich mieszkańców, których średnia długość życia wynosi 42 lata, eleganckie samochody i luksusowe życie rządowych oficjeli mogą zacząć drażnić obywateli, zmęczonych koszmarem wojen domowych, w których zginęło ponad 2,5 mln ludzi, a 4 mln opuściło swe domostwa.
Jeśli oba państwa sudańskie nie dojdą do porozumienia w spornych kwestiach, narażą się na sankcje ONZ. Wraz końcem pory deszczowej, która utrudnia działania obu armii, konflikt Północ-Południe może przerodzić się w wojnę.
>>>>
Jest trudno ale bylo gorzej !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:49, 18 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Sudan Południowy - problemy najmłodszego państwa świata
Najmłodsze państwo świata ukończyło rok, ale nie ma zbyt wielu powodów do świętowania. Nędza, korupcja i krwawe walki międzyplemienne - to przykra rzeczywistość Sudanu Południowego. Mimo milionów dolarów zagranicznej pomocy rozwojowej, obywatelom nie żyje się lepiej. Czy ten kraj ma jeszcze szansę na normalność?
Rok temu Independent Moses stał się symbolem nadziei. Chłopiec przyszedł na świat dokładnie o północy 9 lipca - w pierwszych sekundach dnia, w którym Sudan Południowy ogłosił niepodległość. - Z taką datą narodzin może zostanie kiedyś nawet prezydentem - mówiła licznym reporterom jego wzruszona matka. Rodzice małego Independenta byli pełni optymizmu, podobnie zresztą jak miliony ich rodaków. Nic dziwnego, po kilkudziesięciu latach walki, w końcu mieli własny kraj. Nareszcie mogli sami decydować o swojej przyszłości. A przynajmniej tak się wtedy wydawało.
Dwanaście miesięcy później jest już znacznie trudniej o optymizm. Niepodległość może przyniosła wolność, ale na pewno nie dobrobyt czy bezpieczeństwo. Co gorsza, nie zagwarantowała Sudańczykom nawet pokoju. Pod wieloma względami miniony rok był dla nich najtrudniejszym od dawna. I jeśli nic się nie zmieni, kolejne nie będą lepsze.
Va banque
Sudańska wojna trwała długo i kosztowała bardzo wiele. Dwa miliony ofiar, rzeki uchodźców, niezliczone ilości sierot, kalek i wdów - bilans ponad dwudziestoletniego konfliktu należy do najtragiczniejszych w historii.
Zdominowane przez Arabów rządy w Chartumie przez dekady dyskryminowały murzyńskie plemiona z południa kraju. Narzucały obce ich kulturze prawa i porządki, prześladowały i okrutnie karały za każdą oznakę buntu. Gdy pod koniec lat 70. geolodzy odkryli na tych terenach pokaźne złoża ropy naftowej, wyzysk stał się jeszcze dotkliwszy. Wybuch walk był już tylko w kwestią czasu. Wkrótce Sudan zapłonął.
Pożar wygasł dopiero w 2005 roku, gdy obie strony podpisały traktat pokojowy. Na jego mocy Południe uzyskało autonomię i prawo do przeprowadzenia po sześciu latach referendum w sprawie całkowitej secesji. Zgodnie z przewidywaniami, w styczniu zeszłego roku 99 proc. głosujących było za niepodległością.
Wśród okrzyków radości i wzniosłych słów przebijały się jednak też głosy sceptyków. Ci powtarzali to, co mówili od dawna: Sudan Południowy to ryzykowne przedsięwzięcie, które może odbić się wszystkim czkawką. Ostrzegali, że nowy kraj - zdewastowany przez wojnę, pozbawiony dostępu do morza i zamieszkały przez ponad 150 grup etnicznych - będzie wegetował na garnuszku społeczności międzynarodowej, aż w końcu podzieli los Somalii i rozleci się na dziesiątki kontrolowanych przez rozmaitych watażków części. Obawy te wzmacniał fakt, że już przed ogłoszeniem niepodległości na Południu trwało kilka powstań. Największe z nich, rozpoczęte przez zbuntowanego generała George'a Athora, ucichło dopiero po jego śmierci w grudniu zeszłego roku. Ale na tym kłopoty się nie skończyły.
W złą stronę
Mniej więcej w tym samym czasie, gdy na południu młodego państwa rządowe wojska tłumiły rebelię Athora, na wschodzie doszło do prawdziwej tragedii - w serii starć między pasterskimi plemionami Murle i Nuerów w stanie Jonglei zginęło ponad tysiąc osób (a według niektórych źródeł, trzy tysiące). Co gorsza, do wszystkiego doszło pod nosem "błękitnych hełmów" i armii, która nawet nie kiwnęła palcem, by powstrzymać rzezie.
W styczniu miało miejsce również inne niezwykle ważne wydarzenie. Gdy Sudan był jednym państwem, ropa naftowa stanowiła główne źródło jego dochodów. Po "rozwodzie" 75 proc. złóż znalazło się na terenie Południa, lecz cała infrastruktura (wliczając w to jedyny ropociąg zmierzający do morskiego portu) znajdowała się w rękach Północy. Po podpisaniu rozejmu w 2005 roku Chartum i Dżuba miały uzgodnić, jak podzielą się zyskami. Lecz nigdy się im to nie udało.
Na początku roku rząd Omara al-Baszira zażądał, by Południowcy oddawali 36 dolarów od każdej baryłki ropy, która przetoczy się przez północne terytorium - czyli około dziesięciu razy więcej, niż wynosi międzynarodowy standard za tranzyt. Dżuba uparła się tymczasem, że zapłaci co najwyżej dolara. W końcu zirytowany Sudan skonfiskował transport ropy wartej 800 mln dolarów. Południowosudański prezydent Salva Kiir kazał więc całkowicie wstrzymać wydobycie "czarnego złota". Była to wyjątkowo desperacka decyzja, ponieważ przemysł naftowy odpowiada za 98 proc. budżetu Południa. Na pierwsze efekty Sudańczycy nie musieli czekać długo.
Już w pierwszych tygodniach na wielu stacjach benzynowych zaczęło brakować paliwa, przez co drastycznie podskoczyły jego ceny. To z kolei przełożyło się na wzrost kosztów produkcji i transportu żywności. W efekcie podrożały nawet podstawowe produkty - czasem przeszło dwukrotnie. Kryzys rozpędził też inflację, która w ciągu kilku miesięcy podniosła się z 20 do 80 proc. Niedawno ONZ ogłosiło, że ponad połowa mieszkańców kraju - blisko 5 mln osób - potrzebuje pomocy żywnościowej. Wiele stanów stoi na skraju klęski głodowej.
Zakręcenie kurków z ropą gwałtownie pogorszyło i tak fatalne stosunki między Dżubą a Chartumem. W kwietniu oba kraje były o krok od wojny. Do starć na granicy dochodziło praktycznie codziennie, a północnosudańskie lotnictwo często zuchwale zapuszczało się nad tereny swojego arcywroga. Wtedy jednak przywódcy Sudanu Południowego popełnili poważny błąd - zezwolili, by ich żołnierze nie tylko wkroczyli na terytorium Północy, ale też zajęli, a potem zniszczyli pola naftowe w okolicach Heglig. Czyniąc to, Dżuba zrujnowała wizerunek, który przez lata budowała - ofiary nękanej przez agresywnego, bestialskiego sąsiada.
Czytaj również: Krwawe walki między Sudanem a Sudanem Południowym.
Okupując część obcego terytorium, Południe złamało podstawowe zasady prawa międzynarodowego, czym naraziło się na potępienie nawet ze strony starych sojuszników, w tym USA. Gdy ONZ zagroziło Dżubie sankcjami, wielu przyzwyczajonych do pobłażliwości południowosudańskich polityków było w szoku. Najzwyczajniej w świecie przeszarżowali. I nie był to pierwszy raz, kiedy pokazali swoją niekompetencję.
Do kieszeni
Rok to niewiele czasu, by odbudować zniszczone wojną państwo. W siedem lat - a właśnie tyle rządzi Południem niepodległościowy Ludowy Ruch Wyzwolenia Sudanu (SPLM) - można już jednak coś osiągnąć, zwłaszcza gdy ma się wsparcie tabunów organizacji humanitarnych i zachodnich stolic. Niestety, Salva Kiir i jego poplecznicy nie mogą pochwalić się zbyt wieloma sukcesami.
W kraju wielkości Francji wybudowano do tej pory zaledwie 300 km asfaltowych dróg. Trzy czwarte obywateli nie potrafi czytać i pisać, a statystyczna kobieta ma większe szanse umrzeć w połogu, niż rozpocząć naukę w szkole średniej. System oświaty i służba zdrowia znajdują się - delikatnie rzecz ujmując - w powijakach.
Gdy dziennikarze odwiedzili po roku dom Independenta Mosesa, usłyszeli smutną nowinę: chłopiec zmarł na zupełnie wyleczalną chorobę w szpitalu, w którym brakowało leków, lekarzy, a nawet łóżek.
Mimo milionów dolarów zagranicznej pomocy rozwojowej, obywatelom nie żyje się lepiej. Dużą część budżetu pochłania utrzymanie przerośniętej armii. Resztą zajmują się skorumpowani urzędnicy. W maju prezydent Kiir przyznał w otwartym liście, że od 2005 roku oficjele ukradli z państwowego skarbca ponad 4 mld dolarów, czyli równowartość dwuletniego PKB. Fakt, że pieniądze zapisane na budowę biura rządowej komisji antykorupcyjnej w niewyjaśnionych okolicznościach rozpłynęły się w powietrzu, nikogo w Sudanie Południowym nie dziwi. Komisja pracuje teraz w wynajętym budynku.
Rozpasanie południowosudańskich urzędników stopniowo zniechęcało organizacje finansowe, które nie chcą już udzielać Dżubie pożyczek. Od Ludowego Ruchu odwróciło się także wielu jego dawnych zwolenników. Gerard Prunier, ceniony francuski historyk Afryki, który służył przez pewien czas jako doradca SPLM, określa dziś ekipę Kiira jako "rząd zepsutych do cna idiotów". W ostatnich miesiącach Południowcy urazili nawet Baracka Obamę. Najpierw ich lider kazał prezydentowi bezczynnie czekać przez pół godziny, nim pojawił się na umówionym spotkaniu, a później okłamywał go podczas telefonicznej rozmowy na temat działań militarnych przeciwko Chartumowi. To dosyć nierozsądne zachowanie wobec najhojniejszego ze swoich dobroczyńców.
Godzina sądu
Całe szczęście, iskierka nadziei ciągle się tli. Od kilku tygodni rządy Kiira i al-Baszira znowu rozmawiają na temat zawieszenia broni i podziału zysków z ropy. Na początku negocjacje nie dawały żadnego efektu, ale w ostatnich dniach politycy zaczęli odnajdywać wspólny język. W weekend doszło nawet do pierwszego spotkania obu prezydentów, które zakończyło się deklaracjami chęci dalszej poprawy stosunków. To spory postęp, biorąc pod uwagę, że dwa miesiące temu al-Baszir nazywał SPLM "robakami, które trzeba zmiażdżyć".
Sudański dyktator ma zresztą własny interes w tym, by unormować relacje z sąsiadem i ponownie zacząć zarabiać na ropie - oszczędności, które musiał wprowadzić, doprowadziły do największych od lat protestów na Północy i mocno zatrzęsły jego rządem.
Dla Południa wynik pertraktacji będzie oznaczył życie lub śmierć. Jeśli Dżuba nie uruchomi eksportu "czarnego złota", w październiku zabraknie jej pieniędzy na wypłaty dla urzędników i wojska. Konsekwencje mogą być koszmarne.
Ale nie wszystko jest jeszcze stracone. Jeśli ropa znów popłynie, 350 tysięcy baryłek dziennie da Sudańczykom wystarczająco dużo funduszy, by jeszcze raz mogli zamarzyć o lepszym jutrze. Tym razem jednak, by wykorzystać tę szansę, będą musieli sami uporać się z korupcją.
Michał Staniul,
>>>>
Generalnie to nikt nie spodziewal sie tam bogactwa . Raczej chodzilo o przerwanie ludobojstwa co tez sie stalo . Natomiast pas Od Dar Fur do Nilu Blekitnego to nadal rejony piekla na ziemi ...
A ropa jak wiemy to w Afryce przyczyna tragedii a nie radosci i szczescia...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:37, 08 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Sudan: dziesiątki zabitych w starciach armii z rebeliantami.
W regionie Darfuru na zachodzie Sudanu oraz w graniczącym z Sudanem Południowym stanie Południowy Korodofan ponownie wybuchły walki między sudańską armią a rebeliantami, co pociągnęło za sobą śmierć dziesiątek ludzi, w tym cywilów - poinformowały obie strony konfliktu.
Siły prezydenta Omara Hasana el-Baszira walczą z sojuszem czterech opozycyjnych organizacji zbrojnych, które działają w Darfurze, Południowym Kordofanie oraz w graniczącym również z Sudanem Południowym stabnie Błękitny Nil.
Zarówno Sudan, jak i utworzony w ubiegłym roku na części jego dawnego terytorium niepodległy Sudan Południowy oskarżają się wzajemnie o wspieranie zbrojnej rewolty po przeciwnych stronach wspólnej granicy. Według dyplomatów, zarzuty takie są w obu przypadkach wiarygodne.
Występując w państwowej telewizji sudańskiej wojskowy rzecznik al-Sawarmi Chalid powiedział, że armia zabiła w czwartek 77 rebeliantów w dwóch oddzielnych starciach w Południowym Kordofanie oraz w stanie Północny Darfur. Według niego, rebelianci zaatakowali wioskę Hadżr al-Dum w Południowym Kordofanie. Zginęło tam 45 rebeliantów i 21 cywilów, w tym kobiety i dzieci - poinformował rzecznik, dodając, że wojsko kontynuuje wypieranie napastników z tego terenu.
Jednak według opozycyjnego Sudańskiego Ludowego Ruchu Wyzwolenia - Północ, jego bojownicy zaatakowali pozycje armii w rejonie Hadżr al-Dum, zmuszając wojsko do całkowitego wycofania się stamtąd. W starciu zabito jednego żołnierza, a pięciu innych raniono - głosi komunikat, jaki wydał rzecznik Ruchu Arnu Lodi.
Wojskowy rzecznik Chalid poinformował również, że armia odparła atak rebeliantów na wioskę al-Adradib w Północnym Darfurze, zabijając 32 napastników, przy czym kilku żołnierzy zostało zabitych lub rannych. Jednak działające tam zbrojne ugrupowanie o nazwie Ruch na Rzecz Sprawiedliwości i Równości (JEM) twierdzi, że odparło atak wojska na al-Adradib, zabijając dziesiątki żołnierzy.
- Lotnictwo zbombardowało ten teren i zabiło dziesiątki cywilów - powiedział rzecznik JEM Dżibril Adam.
>>>>
Popieramy walczacych o wolnosc od ludobojczego rezimu powstancow ! To wspaniale ze sie zjednoczyli ! tak trzymac ! Trzeba koordynowac ataki tak aby rezim nie mogl nigdzie isc na przod . Wszyscy musza atakowac w jednym czasie ! w koncu wolnosc zwyciezy ! :O)))
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:19, 27 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Porozumienie o demilitaryzacji granicy między Sudanem a Sudanem Płd..
Ministrowie obrony Sudanu i Sudanu Płd. podpisali porozumienie w sprawie utworzenia zdemilitaryzowanej strefy buforowej wzdłuż wspólnej granicy obu państw. Umożliwi to Sudanowi Płd. wznowienie eksportu ropy przez Port Sudan nad Morzem Czerwonym.
Przełom w negocjacjach nastąpił po czterech dniach rozmów prezydentów obu państw w stolicy Etiopii, Addis Abebie. W negocjacjach pośredniczyła Unia Afrykańska.
W relacjach między Sudanem a Sudanem Południowym wciąż nierozwiązana pozostaje kwestia terytoriów wokół miasta Abyei, regionu zasobnego w ropę naftową, a także sprawa dokładnego przebiegu granic.
Rzecznik władz w Dżubie podkreślił, że eksport ropy, wstrzymany przez Sudan Południowy w kwietniu tego roku ze względu na spór o wysokość opłat za korzystanie z rurociągu biegnącego do Port Sudanu, wkrótce zostanie wznowiony; do wykonania pozostały już tylko "prace techniczne".
Sudan Południowy proklamował niepodległość 9 lipca 2011 roku na mocy referendum, w którym niemal 99 proc. mieszkańców głosowało za oddzieleniem się od Północy. Referendum było wynikiem rozmów pokojowych, które w 2005 roku zakończyły trwającą 22 lata wojnę domową.
Granica między Sudanem a Sudanem Południowym ma około 1800 km długości.
>>>>
Zobaczymy . Bo tym kolesiom oczywiscie nikt nie wierzy ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:39, 04 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Czterech żołnierzy sił pokojowych UNAMID zabitych w Darfurze.
Czterech członków sił pokojowych zginęło, a ośmiu zostało rannych w zasadzce w Darfurze na zachodzie Sudanu. Zaatakowany przez nieznanych sprawców patrol składał się z Nigeryjczyków - poinformowała wspólna misja pokojowa ONZ i Unii Afrykańskiej (UNAMID).
Do ataku doszło w nocy z wtorku na środę w mieście Al-Dżunajna, które jest stolicą prowincji Darfur Zachodni. Incydent miał miejsce ok. 2 km od regionalnej kwatery UNAMID - powiedział rzecznik tej misji pokojowej.
Dodał, że nigeryjski patrol "został ostrzelany z wielu stron".
Dowódca UNAMID Patrick Nyamvumba zaapelował do władz w Chartumie, by schwytały napastników.
Siły ONZ w Sudanie
Siły UNAMID zostały utworzone w 2007 r. i liczą obecnie 23 500 członków. Ich celem jest m.in. ochrona cywilów i wspieranie procesu politycznego w Darfurze. Od początku istnienia misji śmierć poniosło 42 żołnierzy UNAMID.
31 lipca Rada Bezpieczeństwa ONZ postanowiła zredukować te siły z powodu "poprawy sytuacji wzdłuż granicy między Sudanem a Czadem i na północy Darfuru".
Wojna w Darfurze
Trwający od 2003 roku konflikt w Darfurze wybuchł, gdy czarnoskórzy rebelianci wystąpili przeciwko zdominowanym przez Arabów władzom w Chartumie oraz arabskim milicjom dżandżawidów, dokonującym czystek etnicznych na terenach zamieszkanych przez czarnych Afrykanów.
Szacunkowe dane ONZ mówią o 300 tys. ofiar śmiertelnych wojny w Darfurze i o 2,7 miliona uchodźców. Rząd w Chartumie ocenia liczbę zabitych na 10 tysięcy.
>>>>
Tam jest dokonywane ludobojstwo . Trzeba ten kraj wyzwolic od rezimu w Chartumie ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:54, 23 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Jim McLean
The Times
Piekło na ziemi
W tym kraju rozcina się brzuchy ciężarnym kobietom i morduje noworodki. Część Sudanu Południowego jest sceną nieludzkiej przemocy. Do boju z nią stanął osamotniony i źle opłacany gubernator.
Niedaleko brzegów Nilu, w nędznym i odrapanym mieście Bor stoi ogrodzenie z blachy falistej, gdzie schronienie znalazły najmłodsze pozostałe przy życiu ofiary brutalnych czystek o podłożu etnicznym, jakie prześladują Południowy Sudan. Prosty ceglany bungalow jest domem dla dwanaściorga dzieci. Niektóre z nich wiedzą, że zostały porwane przez wrogie plemię podczas okrutnych ataków na ich rodzinne wioski, ale są zbyt małe by rozumieć, że wzięto je jak trofea albo towar – by je potem sprzedać jak niewolników. W ten sposób porwani wzmacniają liczebnie plemię porywaczy, podczas gdy ich własne zostaje osłabione.
Porwania to zapewne spadek po historycznej praktyce plemienia Murle, które kupowało nieślubne dzieci, by w ten sposób zwiększyć liczebność swojego ludu. Jednak porwania najmłodszych coraz częściej stają się bronią w wojnie pomiędzy Murle a plemieniem Nuerów, napędzając jeszcze błędne koło przemocy i odwetów.
W tym najbiedniejszym rejonie jednego z najsłabiej rozwiniętych krajów świata działa International Care Centre, gdzie opieką obejmuje się dzieci uratowane z rąk porywaczy. Jeśli ich krewni przeżyli atak na wioskę, organizacja działa na rzecz łączenia rodzin. – Porwania stały się biznesem – zauważa Paul Okwier Ojulo, dyrektor wydziału do spraw dzieci prowincji Jonglei. – Podobnie jak kobiety, dzieci zabiera się i następnie rozdziela tak samo jak jedzenie. Dawniej tak nie było.
Wskazuje na dzieci, z których większość ma od trzech do sześciu lat – czteroletnia Kaka potrafi mówić wyłącznie w języku plemiennym porywaczy. Te najmłodsze ofiary konfliktu nie chcą bądź nie potrafią opowiedzieć o swoich przejściach. Przy trzyletnim Konyi i jego siedmioletniej siostrze Nayi siedzi dorosła kobieta, ich matka. – Uciekaliśmy, ale dopadli nas w lesie – opowiada Karok Mumayo (lat 35), przywołując moment porwania w czerwcu zeszłego roku. Wówczas to członkowie plemienia Nuerów dokonali rzezi jej wioski plemienia Murle oraz wzięli do niewoli kobietę i trójkę jej dzieci.
Jedną z córek, czteroletnią dziś Nawoon oddano dalej, zaś Karok spędziła ponad rok służąc jednemu z porywaczy jako żona, zanim odnalazły ją oddziały rządowe. Kobieta miała szczęście. Ci, którzy przeżyli naloty na wioski – zarówno w wykonaniu Nuerów jak i Murle – opisują sceny niewyobrażalnych okropności. Brzuchy ciężarnych kobiet rozcinane są maczetami, ich nienarodzone dzieci patroszone albo roztrzaskiwane o drzewa. Małe dzieci bywają cięte na kawałki, ciała innych odnajdywane są podziurawione jak rzeszoto przez kule.
W przeciwieństwie do bandytów, którzy dawniej rabowali stada bydła, dziś agresorzy używają podczas napaści karabinów automatycznych i telefonów satelitarnych, co umożliwia im dokonywanie masowych masakr ludności na niewyobrażalną wcześniej skalę. W największych najazdach giną setki, a może nawet tysiące ludzi.
Zadanie powstrzymania przemocy, której szczyt przypadł na obecny rok, spoczywa na barkach gubernatora prowincji Jonglei, Kuol Manyang Juuka (lat 67). Niedawno 9000 uzbrojonych po zęby członków plemienia wyruszyło by złupić Pibor, drugie co do wielkości miasto prowincji. Były generał, powszechnie szanowany za rolę, jaką odegrał podczas wojny o niepodległość Sudanu Południowego, miałby pełne prawo twierdzić, że wykonuje najtrudniejszą pracę na świecie, za którą, jak podaje, otrzymuje 9000 południowosudańskich funtów miesięcznie, co stanowi odpowiednik około 1290 funtów brytyjskich. Pod względem finansowym rząd centralny pozostawił go praktycznie samemu sobie, nie dysponując wystarczającymi zasobami twardej waluty. Generał musiał więc wprowadzić podatek lokalny w wysokości 22 funtów od osoby dorosłej miesięcznie, za które to pieniądze chce kupić traktory. – To mniej więcej koszt dwóch kurczaków od osoby – mówi.
Jednak jego priorytetem pozostaje ukrócenie czystek etnicznych w czasie, kiedy sezon walk przybiera na sile oraz pokonanie samozwańczego generała Davida Yau Yau, który zbił kapitał na niezadowoleniu wśród ludu Murle i podburzył do rebelii będącej dziś największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa wewnętrznego Sudanu Południowego. Jak dotąd w Jonglei rozmieszczono 15 tysięcy żołnierzy rządowych, mających za zadanie rozbrajać oba walczące plemiona, chronić wioski przed kolejnymi atakami oraz ścigać wyjętego spod prawa Yau Yau.
Jego rebelianci, wzmocnieni świeżymi ochotnikami Murle, liczą do trzech tysięcy ludzi i uzbrojeni są w karabiny automatyczne, ciężkie karabiny maszynowe, granatniki przeciwpancerne, a nawet kilka moździerzy. Wszystko to, jak mówi gubernator, dostarczył im Chartum.
Kilka dni temu armia rządowa rozpoczęła ofensywę na północ od miasta Likuangole we wschodniej części Jonglei. Zabiła 19 rebeliantów Yau Yau, tracąc jednego żołnierza. Gdy mowa o procesie rozbrojenia, to z większym powodzeniem odbywa się on wśród Nuerów niż wśród Murle. Podczas długich zmagań o niepodległość Sudanu Południowego wielu z tych ostatnich sprzyjało Chartumowi i dziś pozostają nieufni co do intencji nowego rządu w Dżubie.
Zgodnie z polityką kija i marchewki armia ma też argumenty na zachętę. Najsilniejszymi są obietnice rozwoju i budowy dróg. Gubernator Juuk jest przekonany, że sytuacja plemienna ulega poprawie i już niedługo ruch Yau Yau zostanie całkowicie stłumiony. W całej prowincji Jonglei, o wielkości Anglii, istnieje tylko 50 km dróg przejezdnych przy każdej pogodzie, co znacznie ogranicza mobilność armii. Nawet sam gubernator polega na helikopterach ONZ, gdy udaje się na rozmowy pokojowe w przywódcami plemiennymi.
Jednak inni wątpią w perspektywy pokoju przekonując, że obecna sytuacja w prowincji to przerażający przedsmak tego, co dziać się będzie, jeśli cały Sudan Południowy stanie się państwem upadłym. Przekonują, że inicjatywy pokojowe nie trafiły do młodzieży Murle, odpowiedzialnej za ataki, i boją się, że najgorsze może dopiero nadjeść.
Cztery z sześciu klinik prowadzonych przez Lekarzy Bez Granic na terenach dotkniętych konfliktem zostało zniszczonych podczas najazdów. Leki wylano na ziemię lub rozgnieciono, by przedstawiciele wrogiego plemienia nie mieli dostępu do pomocy medycznej. Zginęła część miejscowego personelu klinik, rozważane jest ich dalsze działanie.
Przynajmniej z International Care Centre dochodzą jakieś pozytywne wieści. Biorąc pod uwagę okoliczności, ośrodek ma niezwykłe osiągnięcia w łączeniu rodzin. Nawet trzymiesięczne niemowlę udało się zidentyfikować po znamionach i zwrócić rodzicom. Odnaleziono też zaginioną córkę Karok, Nawoon. Dziewczynka przebywa obecnie w stolicy, Dżubie, niedługo zostanie przewieziona do Bor, do matki, brata i siostry. Ich ojciec, także noszący imię Konyi, również się odnalazł, więc już w przyszłym tygodniu cała rodzina znajdzie się razem w Piborze.
>>>>
Na zachodzie technika stoi wyzej nie trzeba rozcinac brzuchow zeby dzieciaczki mordowac . Przypominam glownego amatora tego ,,sportu'' Barracka ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:25, 22 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Sudan Płd.: wojsko zestrzeliło śmigłowiec sił pokojowych ONZ
Śmigłowiec sił pokojowych ONZ został zestrzelony w Sudanie Południowym, a wszyscy czterej rosyjscy członkowie załogi zginęli. Południowosudańskie wojsko odrzuca oskarżenia ONZ, że strącenie było jego dziełem, obciążając winą antyrządowych rebeliantów.
Według ONZ maszyna odbywała lot rozpoznawczy w strefie, gdzie wojsko walczy z rebeliantami dowodzonymi przez Davida Yau Yau.
"Wojsko powiedziało misji (ONZ), że strzelało do śmigłowca w rejonie Likuangole w stanie Jonglei" - głosi oświadczenie, jakie wydał rzecznik sił pokojowych Kieran Dwyer.
Armia południowosudańska opiera te oskarżenia, twierdząc, że za zestrzeleniem stoją dowodzeni przez Yau Yau rebelianci. - Armia nie strąciła śmigłowca - powiedział wojskowy rzecznik Kella Kueth.
Ambasada Rosji w Sudanie Południowym poinformowała, że zestrzelono wynajęty przez ONZ śmigłowiec Mi-8 rosyjskiego towarzystwa Niżniewartowskawia.
Misja ONZ w Sudanie Południowym (ang. UNMISS) podjęła działalność po jego oddzieleniu się jako samodzielnego państwa od Sudanu w lipcu 2011 roku. Secesja nastąpiła na mocy przeprowadzonego sześć miesięcy wcześniej referendum, jakie przewidywało porozumienie pokojowe z 2005 roku. Położyło ono kres trwającej kilka dziesięcioleci wojnie domowej, która spowodowała śmierć około 2 mln ludzi.
Jonglei leży we wschodniej części Sudanu Południowego, granicząc z Etiopią.
....
Wprawdzie to z Rosji ale akurat tym razem nic zlego nie robili ! Co to ma znaczyc ???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:39, 18 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Sudan Południowy wycofuje wojska ze spornego pogranicza
Armia Sudanu Południowego rozpoczęła operację wycofania wojsk ze spornych z Sudanem rejonów pogranicza. Utworzenie strefy buforowej jest podstawowym warunkiem wznowienia pilnie potrzebnego Sudanowi Południowemu eksportu ropy naftowej.
"Wycofując wojska, rząd Sudanu Południowego demonstruje wolę dotrzymania podpisanych porozumień - napisał w oświadczeniu rząd w Dżubie.
Chartum i Dżuba we wrześniu doszły do porozumienia w sprawie eksportu ropy rurociągiem który biegnie z południa na północ. Ropa nie popłynęła jednak ze względu na walki w rejonach przygranicznych.
Operacja wycofania wojsk Sudanu Południowego ze spornej granicy, która ma 2 tys. km długości, potrwa do 4 lutego. Dżuba wyraża nadzieję, że Sudańskie Siły Zbrojne (SAF) również wycofają swoje oddziały.
Pod okiem Unii Afrykańskiej w stolicy Etiopii Addis Abebie trwają rozmowy na temat bezpieczeństwa, demarkacji granic i innych spornych kwestii między obu państwami sudańskimi.
W styczniu zeszłego roku, po nieudanych negocjacjach w sprawie wysokości opłat za korzystanie z rurociągu, Dżuba zakręciła kurek z ropą. Gospodarka Sudanu Południowego została pozbawiona swego głównego źródła dochodów - zysków ze sprzedaży 350 tys. baryłek ropy dziennie. Sudan Południowy desperacko potrzebuje petrodolarów.
Niezadowolenie społeczne z pogarszającej się sytuacji ekonomicznej rośnie również na Północy.
Po ogłoszeniu niepodległości przez Sudan Południowy w lipcu 2011 roku ponad trzy czwarte złóż ropy znalazło się w rękach Południa.
Republika Sudanu Południowego proklamowała niepodległość na mocy porozumień pokojowych, które w 2005 roku zakończyły trwającą 22 lata wojnę domową w Sudanie. W tej najdłuższej wojnie domowej w historii Afryki zginęły ponad 2,5 mln ludzi, a 4 mln były zmuszone uciekać przed walkami.
>>>
No dobra a agresor tez sie wycofa ???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:06, 30 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Pracownicy Polskiej Akcji Humanitarnej ostrzelani w Sudanie Południowym
Dwóch kenijskich pracowników Polskiej Akcji Humanitarnej zostało ostrzelanych w Sudanie Południowym - dowiedział się portal tvp.info. Żaden z nich nie został ranny. W tej chwili wszyscy pracownicy PAH przebywają w bezpiecznym miejscu.
To pierwszy przypadek, gdy przedstawiciele polskiej misji stali się przypadkowym celem ataku wojsk południowosudańskich. - Do incydentu doszło w niedzielę 27 stycznia w leżącym w stanie Jonglei mieście Pibor, gdzie od lata 2012 r. trwają bratobójcze walki między wojskami państwowej armii SPLA a rebeliantami Davida Yau Yau - mówi portalowi tvp.info Marcin Dzierżanowski, sekretarz redakcji magazynu "Traveler", który przygotowuje w Sudanie Płd. materiał o PAH.
W chwili wybuchu walk w Piborze nie było Polaków, a jedynie kenijscy pracownicy PAH: John Paul Mugo i Thomas Odari. Obaj przebywali na terenie zaprzyjaźnionej organizacji pozarządowej InterSOS, która również prowadzi działalność w tym rejonie.
W niedzielę około 13.45 usłyszeli silną eksplozję dobiegającą z miejscowego rynku. Jak się okazało, spowodował ją ręczny granat, który żołnierze państwowej armii chcieli odebrać przedstawicielowi rebeliantów. Rozpoczęła się regularna wymiana ognia między armią a partyzantką.
- Obóz InterSOS to otwarta przestrzeń bez murowanych budynków, dlatego, zgodnie z procedurami bezpieczeństwa, podjęliśmy ewakuację w kierunku polowej kliniki prowadzonej przez Lekarzy Bez Granic - opowiada Thomas Odari z PAH. - Uciekaliśmy wraz z grupą kilkunastu osób, przedstawicieli innych organizacji pozarządowych oraz mieszkańców miasta. W pewnym momencie jeden z żołnierzy zaczął strzelać w kierunku uciekającej grupy cywilów. Zamykająca peleton kobieta została trafiona w rękę. Na szczęście w ostatniej chwili udało nam się przeskoczyć mur ogrodzenia i ukryć na terenie szpitalnej dyżurki - dodaje Odari.
Żołnierz prawdopodobnie nie wiedział, że strzela do przedstawicieli organizacji humanitarnych, które generalnie nie są celem ataków ani południowosudańskiej armii, ani rebeliantów.
Po kilku godzinach pracownicy PAH dostali wiadomość o przybyciu na miejsce m.in. dwóch transporterów opancerzonych należących do ONZ. Pod opieką sił pokojowych spędzili noc, a następnie zostali ewakuowani do Dżuby. Według oficjalnych informacji, w niedzielnych walkach w Piborze zginęło pięć osób. Nieoficjalnie mówi się, że ofiar było więcej. Wiadomo, że spłonęła znaczna część domostw, głównie zbudowanych z łatwopalnych materiałów tradycyjnych chat "tukuli".
Obecność pracowników Polskiej Akcji Humanitarnej w rejonie Piboru związana była ze wspomaganą przez Komisję Europejską tzw. akcją natychmiastowej pomocy dla ludności cywilnej dotkniętej działaniami rebeliantów Davida Yau Yau oraz wyjątkowo dotkliwą w ub. roku porą deszczową.
To pierwszy tak poważny incydent w trakcie sześcioletniej działalności PAH w Sudanie Południowym. - W październiku ub. roku pięcioro z nas znalazło się w okolicach strzałów, jednak wówczas nie strzelano w naszym kierunku. Było groźnie, ale nie aż tak - tłumaczy Anna Okińczyc, koordynatorka pomocy natychmiastowej PAH w Sudanie Południowym. - W tej chwili wszyscy pracownicy PAH, zarówno Polacy, jak i obcokrajowcy, są bezpieczni i normalnie kontynuują pracę - dodaje Okińczyc.
Bratobójcze walki w stanie Jonglei nasiliły się po tym, jak w lipcu 2011 r. Sudan Południowy ogłosił niepodległość. Według ONZ od tego czasu zginęło tam ok. 1,5 tys. osób, jednak szacuje się, że liczba ta może być dużo większa.
>>>>
Koszmar !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:24, 19 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Żołnierze zaatakowali szpital w Sudanie Południowym - zabili sześć osób
Sześć osób zostało zabitych przez żołnierzy Sudanu Południowego, którzy zaatakowali szpital w zemście za śmierć ośmiu członków sił bezpieczeństwa - podaje BBC News, powołując się na informacje od lokalnego deputowanego.
Do tragicznych wydarzeń doszło w miejscowości Lorema w położonym na południowym wschodzie kraju stanie Ekwatoria Wschodnia. Żołnierze zostali wysłani do wioski po tym, jak zginęło ośmiu ludzi z ochrony gubernatora, którzy mieli ścigać złodziei bydła.
Jak relacjonował David Mayo, deputowany do parlamentu Sudanu Południowego, żołnierze po przybyciu do Loremy zaczęli strzelać na oślep, a następnie zaatakowali lokalny szpital i podpalili domy mieszkańców. Ich ofiarą padło sześć osób - cztery pielęgniarki, lekarz i pacjent.
BBC News pisze, że informacje deputowanego potwierdzają przywódcy lokalnej społeczności. Doniesieniom tym zaprzecza biuro gubernatora twierdząc, że wojsko zostało wysłane do wioski, aby chronić cywilów. Brytyjski portal podkreśla, że organizacje praw człowieka wielokrotnie oskarżali armię Sudanu Południowego, w większości złożonej z byłych rebeliantów, o liczne akty przemocy popełniane na ludności cywilnej. Wojsko za każdym razem odrzuca te oskarżenia.
W Sudanie Południowym żyje ponad 200 grup etnicznych. Bydło jest dla wielu z nich jedyną lokatą kapitału i gwarantem posiadania rodziny. Dlatego tak często dochodzi do jego kradzieży, co staje się zarzewiem licznych konfliktów. Korespondent BBC podkreśla, że ludność jest silnie uzbrojona - to pokłosie trwającej dwie dekady wojny domowej z Północną.
Sudan Południowy. uzyskał niepodległość 9 lipca 2011 r. po latach wojny domowej między arabską północą i chrześcijańsko-animistycznym południem. Był to jeden z najkrwawszych konfliktów od czasów II wojny światowej. Walki rozpoczęły się w 1956 r. i z krótką przerwą toczyły się przez następne 50 lat. Zginęły prawie dwa miliony ludzi, a ponad cztery miliony zostały zmuszone do opuszczenia swoich domów.
Jednym z największych wyzwań dla najmłodszego na świecie państwa jest rozbrojenie ludności cywilnej.
>>>>
Wprawdzie interwencja sluszna ale haniebna ! Nalezy scigac WINNYCH a nie mordowac na oslep !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:36, 11 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Państwa sudańskie w matni gróźb i oskarżeń
Sudan grozi odcięciem Południa od rurociągu naftowego, jeśli Dżuba nie przestanie wspierać rebeliantów z Północy. Dżuba zaś oskarża Północ o wkroczenie wojsk na terytorium Południa i zbrojenie lokalnych watażków.
Sudan Południowy uzyskał niepodległość niespełna dwa lata temu na mocy porozumień pokojowych, które zakończyły jedną z najdłuższych wojen domowych w Afryce.
Zdaniem prezydenta Republiki Sudanu Południowego Salwy Kiira groźba zamknięcia rurociągu jest formą wypowiedzenia wojny.
- Prezydent (Sudanu) Omar el-Baszir pośrednio wypowiada nam wojnę. My nie chcemy wojny - powiedział w poniedziałek reporterom na konferencji prasowej w Dżubie prezydent Kiir.
Gospodarka Sudanu Południowego - najmłodszego i jednego z najsłabiej rozwiniętych państw świata - jest w 98 proc. uzależniona od eksportu ropy naftowej. W wyniku podziału Sudanu w lipcu 2011 roku trzy czwarte złóż ropy naftowej znajduje się obecnie na terytorium Południa. Rurociąg biegnie jednak przez terytorium Północy, do Port Sudan nad Morzem Czerwonym.
- Sudan nie pozwoli, by Sudan Południowy wydawał pieniądze pochodzące z eksportu ropy na zakupy broni dla rebeliantów i najemników - mówił w sobotnim przemówieniu transmitowanym przez rządową telewizję prezydent Sudanu.
- Ropa z Południa nigdy więcej nie popłynie przez Sudan - grzmiał prezydent, który zachęcał też młodych ludzi, by wstąpili w szeregi armii i przygotowali się na "świętą wojnę".
Ostrą wypowiedź prezydenta stonował nieco minister informacji Sudanu. - Planujemy zakręcić rurociąg w ciągu 60 dni - powiedział w niedzielę na konferencji prasowej w Chartumie. Dodał jednak, że jeśli Sudan Południowy przestanie wspierać rebeliantów, a rząd z Chartumu otrzyma gwarancje międzynarodowe, decyzja o zamknięciu rurociągu będzie "odwracalna".
Chartum twierdzi, że dysponuje dowodami, iż Dżuba zaopatruje grupy rebelianckie należące do koalicji Sudańskiego Frontu Rewolucyjnego (SRF) w paliwo, żywność i broń. Rebelianci walczący w Darfurze z wojskami Baszira i w granicznych prowincjach z wojskami Sudańskich Sił Zbrojnych (SAF) mają być również szkoleni i leczeni na terytorium Południa.
Zdaniem Chartumu wsparcie grup rebelianckich ma na celu obalenie prezydenta Baszira, który rządzi Sudanem od 1989 roku.
W sobotę koalicja partii opozycyjnych zapowiedziała masowe protesty, które mają na celu obalenie reżimu. "W kolejnych dniach będziemy organizować demonstracje" - nawoływał Faruk Abu Issa, przewodniczący Koalicji Narodowego Porozumienia Sudanu (SNCC). - Oczekujemy upadku reżimu w ciągu 100 dni - mówił.
SNCC ogłosiła również, że jej strategicznym partnerem jest SRF.
Dżuba konsekwentnie zaprzecza zarzutom o wsparcie SRF i oskarża Chartum o wspieranie grup rebelianckich, m.in. Davida Yau Yau - byłego teologa, który walczy z armią rządową Południa (SPLA) w Jonglei, bogatej w ropę prowincji, gdzie o koncesje na wydobycie ropy starają się międzynarodowe koncerny, m.in. Total.
Tym oskarżeniom z kolei konsekwentnie zaprzecza Chartum.
W niedzielę rzecznik prasowy SPLA Philip Aguer oskarżył armię Baszira o wkroczenie na terytorium Południa w prowincji Górnego Nilu. Chartum nie ustosunkował się jeszcze do tych zarzutów.
W kwietniu zeszłego roku oba Sudany znalazły się na skraju wojny w wyniku sporów o wysokość opłat za korzystanie z rurociągu, demarkację granic, przynależność terytorialną spornego regionu Abyei i prawa obywatelskie mieszkańców obu krajów.
W wojnie domowej, która trwała w Sudanie 23 lata, zginęło ponad 2,5 mln ludzi, a ponad 4 mln zostały zmuszone do opuszczenia swoich domów. Prezydent Baszir jest ścigany listem gończym przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze za ludobójstwo i zbrodnie przeciwko ludzkości w Darfurze.
>>>>
Dalszy ciag agresji rezimu z Chartumu !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 22:31, 04 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Sudan:Walki w Darfurze objęły największe tamtejsze miasto
Położone w niespokojnym regionie Darfuru drugie co do wielkości miasto Sudanu Nijala stało się po raz pierwszy sceną walk, co zmusiło jego ludność i tamtejszy personel ONZ do szukania schronienia - poinformowali świadkowie wydarzeń.
Według nich silny ogień z broni strzeleckiej słychać było w sąsiedztwie lokalnego dowództwa sił bezpieczeństwa w Nijali - stolicy stanu Darfur Południowy. Na razie nie wiadomo, kim byli napastnicy.
W ostatnich miesiącach w Darfurze wyraźnie nasiliły się zbrojne starcia między wojskiem, rebeliantami i rywalizującymi ze sobą plemionami, ale do tej pory walki ograniczały się do terenów wiejskich.
Według jednego z mieszkańców Nijali, na którego powołuje się Reuters, ubrani w wojskowe mundury napastnicy prowadzili wymianę ognia z ludźmi znajdującymi się wewnątrz kwatery sił bezpieczeństwa. Od przedstawicieli sudańskich władz nie udało się na razie uzyskać komentarza na ten temat.
-Ludzie popadli w panikę i sklepy są pozamykane - powiedział w rozmowie telefonicznej z Reuterem inny mieszkaniec Nijali. W tle słychać było wystrzały.
Ze względów bezpieczeństwa ONZ odwołało swój regularny lot ze stolicy Sudanu Chartumu do Nijali, a personel ONZ w tym mieście schronił się w bunkrze - poinformowało źródło w ONZ.
Wieloletnie międzynarodowe wysiłki mediacyjne nie zdołały doprowadzić do zakończenia konfliktu w Darfurze, gdzie afrykańskie w większości plemiona podjęły w 2003 roku zbrojną rebelię przeciwko zdominowanemu przez Arabów sudańskiemu rządowi, oskarżanemu przez nie o praktyki dyskryminacyjne.
Walki osiągnęły największe natężenie w latach 2004-05, a potem ich intensywność spadła, by jednak w bieżącym roku ponownie wzrosnąć. W starciach uczestniczą wojsko, rebelianci i plemiona arabskie - uzbrojone we wczesnej fazie konfliktu przez rząd, a rywalizujące teraz między sobą o ziemię i zasoby naturalne.
....
Znowu ! Pilnujmy aby nie bylo zbrodni !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 11:50, 14 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Sudan: siedmiu żołnierzy ONZ zginęło w Darfurze
Siedmiu żołnierzy sił pokojowych ONZ w Sudanie (UNAMID) zginęło a 17 zostało rannych w prowincji Darfur, po tym jak zostałi ostrzelani przez nieustalonych napastników - poinformował w sobotę rzecznik UNAMID.
Według rzecznika, żołnierze dokonywali rutynowego patrolu razem z żołnierzami sil pokojowych Unii Afrykańskiej. Rzecznik nie podał narodowości ofiar oświadczając jedynie, że ataku dokonano niedaleko bazy sił UNAMID w miejscowości Manawashi.
Zazwyczaj rejon ten jest patrolowany przez żołnierzy z Tanzanii. Obecnie w Darfurze stacjonuje ponad 16 tys. żołnierzy sił UNAMID. Misja sił pokojowych ONZ rozpoczęła się w 2007 r. a jej celem jest ochrona ludności cywilnej.
Sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun wyraził w sobotę "oburzenie" z powodu tego ataku i zażądał szybkiego ujęcia i ukarania sprawców.
Darfur ogarnięty jest falą przemocy od czasu rozpoczęcia w 2003 r. przez głównie afrykańskie plemiona powstania przeciwko zdominowanemu przez Arabów rządowi centralnemu w Chartumie.
Według danych ONZ, w Darfurze zginęło od tego czasu ponad 300 tys. ludzi, głównie z chorób i wycieńczenia.
....
To celowa prowokacja ! Darfur musi byc wolny i polaczyc sie z niedawno powstalym panstwem ktore juz sie wyzwolilo !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:12, 09 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Sudan Południowy: setki ofiar walk etnicznych w prowincji Jonglei
Ponad 300 osób zginęło, a dziesiątki tysięcy uciekły ze swoich domów, szukając schronienia w buszu. To efekt walk na tle etnicznym, które wybuchły pomiędzy tysiącami uzbrojonych cywilów, armią rządową i rebeliantami w prowincji Jonglei
- Większość zabitych to kobiety i dzieci - powiedział dziennikarzom przedstawiciel władz prowincji Jonglei.
ONZ i organizacje humanitarne nie potwierdziły tych doniesień. Z powodu pory deszczowej, rejon walk jest trudno dostępny, a względy bezpieczeństwa utrudniają pracę organizacjom niosących pomoc humanitarną.
Prowincja Jonglei, gdzie toczą się walki, to punkt zapalny w Sudanie Południowym - kraju który po niemal półwieczu wojen domowych w Sudanie, ogłosił niepodległość dwa lata temu.
Grupy etniczne Murle i Lou Nuer od lat tradycyjnie walczą ze sobą o stada bydła, jednak w ostatnich latach w konflikcie ginie coraz więcej ludzi.
Według ONZ, z obawy przed walkami tysiące ludzi ukrywa się w buszu. W bogatej w ropę prowincji także armia rządowa walczy z grupą rebeliancką Davida Yau Yau z plemienia Murle.
Według danych organizacji Lekarze Bez Granic, w rejonie walk ponad 100 tysięcy ludzi nie ma dostępu do wody pitnej, żywności i pomocy medycznej.
????
Trzeba powstrzymac te ohyde !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 17:20, 28 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
51 zabitych w walkach w Darfurze
51 ludzi zginęło w walkach między dwoma plemionami arabskimi w Darfurze, regionie położonym na zachodzie Sudanu - poinformowały miejscowe władze.
- Wczoraj (w czwartek) plemię Salamatów zaatakowało jedną z naszych wsi i odparliśmy ich. W sumie naliczyliśmy 51 zabitych i 65 rannych - powiedział Ahmed Chiri z plemienia Misserija.
Do starć doszło w okolicach Um Duchum, na południowym zachodzie Darfuru w pobliżu granicy z Czadem. Potwierdził je przedstawiciel plemienia Salamatów, nie podał jednak bilansu ofiar.
- Straciliśmy ludzi, ale były też straty po stronie Misserija - powiedział.
W 2003 roku w Darfurze wybuchła rebelia lokalnych plemion przeciw władzom w Chartumie i ludności arabskiej. ONZ szacuje, że konflikt pochłonął życie 300 tys. ludzi i pozbawił dachu nad głową 1,8 mln osób. Władze Sudanu podają, że zginęło 10 tys. ludzi.
Według lokalnej misji ONZ starcia między arabskimi plemionami, dotychczas związanych z władzami centralnymi, są obecnie głównymi ogniskami konfliktu w Darfurze. Walki toczą się o ziemię, wodę i prawa do wydobycia surowców.
....
Czyli miedzy soba walcza stronnicy rezimu ?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:30, 14 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
W starciach w Darfurze zginęło 3 żołnierzy sił pokojowych
Trzech żołnierzy międzynarodowych połączonych sił pokojowych ONZ i Unii Afrykańskiej zginęło w starciach w Darfurze, niespokojnej prowincji na zachodzie Sudanu - poinformowała w niedzielę Organizacja Narodów Zjednoczonych.
Do zdarzenia doszło w okolicach miasta Al-Dżunajna. Komunikat ONZ mówił, że ataku dokonali niezidentyfikowani sprawcy, a zabici to Senegalczycy z kontyngentu afrykańskiego.
Jeszcze jeden senegalski żołnierz został ranny.
Szef misji Unii Afrykańskiej UNAMID Mohamed Ibn Szambas zdecydowanie potępił akt agresji i zażądał od sudańskich władz postawienia przed sądem sprawców ataku.
W 2003 roku w Darfurze wybuchła rebelia lokalnych plemion przeciw władzom w Chartumie i ludności arabskiej. ONZ szacuje, że konflikt pochłonął życie 300 tys. ludzi i pozbawił dachu nad głową 1,8 mln osób. Władze Sudanu podają, że zginęło 10 tys. ludzi.
Według lokalnej misji ONZ starcia między arabskimi plemionami, dotychczas związanych z władzami centralnymi, są obecnie głównymi ogniskami konfliktu w Darfurze. Walki toczą się o ziemię, wodę i prawa do wydobycia surowców.
>>>>
Trzeba wolnosci w tym kraju .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 22:24, 05 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Abyei (Sudan) – kraina rozdarta między Północą i Południem
O Abyei, krainie położonej między północą i południem Sudanu, mówi się, że od tego, jak mają się w niej sprawy, zależy los całego Sudanu, rozdzielonego w 2011 r. na dwa niepodległe państwa. Sprawy w Abyei mają się ostatnio źle.
Pod koniec października mieszkańcy Abyei w przeprowadzonym przez nich samych plebiscycie jednomyślnie opowiedzieli się za przyłączeniem ich kraju do Południowego Sudanu. Wyników referendum nie uznały jednak ONZ, Unia Afrykańska, rząd z Chartumu, ani nawet południowosudańskie władze z Dżuby.
Kiedy po trwającej prawie pół wieku wojnie rządzący w Chartumie Arabowie zgodzili się w 2005 r. na secesję czarnoskórych mieszkańców południa Sudanu, uzgodniono też, że referendum odbędzie się także w Abyei, by kraj mógł opowiedzieć się, czy woli pozostać pod rządami Chartumu, czy też przejść pod panowanie Dżuby.
Na południu Sudanu referendum ze stycznia 2011 r. zakończyło się opowiedzeniem się za secesją i pół roku później Południowy Sudan ogłosił niepodległość. W Abyei plebiscytu nie przeprowadzono w ogóle, a Chartum i Dżuba wyznaczyły jedynie tymczasowych zarządców.
Przedłużająca się niepewność odstraszała od Abyei inwestorów, a nawet organizacje dobroczynne. Zniecierpliwieni bezkrólewiem mieszkańcy postanowili w końcu nie czekać dłużej, aż ktoś przeprowadzi w Abyei obiecane referendum, i zorganizowali je sami.
Ale wyników głosowania nie uznano, a sam plebiscyt zgodnie potępiono. Wzięli w nim bowiem udział jedynie przedstawiciele ludu Dinka, których rodacy rządzą w Dżubie, a przez ostatnie pół wieku poprzedniego stulecia prowadzili zbrojne powstanie przeciwko władcom z Chartumu. Z referendum w Abyei wykluczeni natomiast zostali odwieczni wrogowie Dinków, Arabowie z plemienia Misserija. Właśnie spór o to, kto może głosować w plebiscycie, sprawia, że tak trudno przeprowadzić referendum rozstrzygające o losach tej krainy.
Wojny między sudańską Północą i Południem, jakie przez ostatnie pół wieku przetaczały się przez położone pomiędzy nimi Abyei, sprawiły, że trudno nawet ustalić liczbę jej ludności. Mówi się o pół milionie, ale nie brakuje też głosów, że ludzi w Abyei mieszka znacznie więcej.
Czarnoskórzy Dinkowie mieszkają w Abyei na stałe i uważają ją za swoją ziemię. Ale za swoją uważają ją też Arabowie Misserija z Kordofanu, którzy od wieków w porze suchej przepędzają swoje stada na zielone pastwiska w dolinie przecinającej krainę wielkiej rzeki. Arabowie nazywają ją Bahr al-Arab, Dinkowie - Kiir. Znad jej brzegów wywodzi się obecny prezydent Południowego Sudanu Salva Kiir Mayardit.
Dinkowie, którzy od wieków toczą z arabskimi koczownikami wojny o pastwiska i wodopoje, uważają, że Misserija nie mają prawa wypowiadać się w plebiscycie. Misserija sądzą inaczej.
Wrogość między oboma ludami jest tym silniejsza, że w czasach półwiecznej wojny domowej Chartum zachęcał Misserijów, by organizowali się w zbrojne, konne milicje „dżandżawidów”, które dokonywały pogromów czarnych wiosek Południa, a także w pogranicznym Abyei i w górach Nuby. Salva Kiir, panujący dziś w Dżubie, korzystał zaś ze wsparcia rodaków Dinków z Abyei w wojnie przeciwko Chartumowi. Dziś popiera ich choćby w poczuciu winy, że nie poczekał na nich, gdy w 2011 r. ogłaszał niepodległość Południowego Sudanu.
Urzędujący wciąż w Chartumie prezydent Omar al-Baszir obiecywał natomiast Misserijom, że nigdy nie stracą pastwisk w Abyei. Pomniejszony o niepodległe Południe Sudan nie chce się rozstać z Abyei także z powodu leżących na jego terytorium pól naftowych.
Unia Afrykańska, która nie potrafi uporać się z przeprowadzeniem referendum w Abyei, wzywała tamtejszych Dinków, by nie przeprowadzali go na własną rękę i nie rozjuszyli Misserijów, którzy w odwecie mogą zechcieć wywołać nową wojnę, przed którą nie upilnuje ich nawet 5 tys. etiopskich żołnierzy z wojsk ONZ. Nowe pogromy etniczne w Abyei mogą zaś wciągnąć obydwa Sudany do nowych wojen na pograniczu.
Chwilowo jednak Chartum i Dżuba nie chcą ryzykować wojny o Abyei. Mają ze sobą i tak wystarczająco wiele sporów. Kłócą się nieustannie o dochody ze sprzedaży ropy naftowej, której pola leżą co prawda na Południu, ale jedyny rurociąg wiedzie w świat przez terytorium Północy do terminalu w Port Sudanie. Chartum oskarża Dinków z Dżuby o wspieranie zbrojnych rebelii ich dawnych towarzyszy broni, którzy po secesji Południa pozostali na Północy, w górach Nuby i Kordofanie. Dżuba z kolei zarzuca Chartumowi, że podburza do wojny przeciwko rządzącym Dinkom inne ludy Południa.
Póki ONZ, Unia Afrykańska do spółki z Chartumem i Dżubą nie ustalą, kto ma prawo uważać się za tubylców w Abyei, kraj ten, zamiast stać się pomostem między Północą i Południem, dzielić będzie los podzielonego Kaszmiru, skazanego na niepewność, biedę i pograniczne wojny.
...
Referendum ma byc uczciwe ! Czas skonczyc wreszcie ten burdel !
udzie umieraka !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:14, 16 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Godzina policyjna po starciach
Prezydent Sudanu Południowego Salva Kiir wprowadził dziś godzinę policyjną w stolicy państwa Dżubie w następstwie starć, do jakich doszło tam poprzedniej nocy między rywalizującymi ze sobą frakcjami żołnierzy.
Walki wybuchły po utrzymujących się przez kilka miesięcy napięciach, wywołanych zdymisjonowaniem w lipcu przez Kiira wiceprezydenta Rieka Machara. Według Kiira w najnowszych incydentach stroną atakującą były oddziały wierne Macharowi.
Godzina policyjna ma obowiązywać w Dżubie każdej nocy od godziny 18. do 6. rano.
Prezydent powiedział, że początek starciom dało otwarcie przez niezidentyfikowaną osobę ognia z broni strzeleckiej w pobliżu miejsca, gdzie odbywała się konferencja partii rządzącej. - Potem nastąpił atak na siedzibę dowództwa (rządowej) Sudańskiej Ludowej Armii Wyzwoleńczej (SPLA) w pobliżu uniwersytetu w Dżubie, dokonany przez grupę żołnierzy sprzymierzonych z byłym wiceprezydentem, doktorem Riekiem Macharem i jego ugrupowaniem. Ataki te trwały aż do dzisiejszego rana - oświadczył Kiir.
- Chciałbym was jednak poinformować, że od początku (walk) sytuacja w dziedzinie bezpieczeństwa w Dżubie była pod pełną kontrolą waszego rządu - dodał prezydent.
Minister spraw zagranicznych Sudanu Południowego Barnaba Marial Benjamin powiedział, że była to próba obalenia rządu. Kiir i Machar należą do rywalizujących grup etnicznych, które w przeszłości ze sobą walczyły.
...
Znowu dzicy nawalaja sie o pastwiska ! DOSC !!! PRZESTANCIE SIE MORDOWAC !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 23:12, 18 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
"Bardzo napięta sytuacja" i 500 ofiar w Sudanie Południowym
Od 400 do 500 ciał zostało przetransportowanych do szpitali w stolicy Sudanu Południowego, Dżubie, po starciach między rywalizującymi frakcjami armii południowosudańskiej - powiedział szef misji pokojowych ONZ Herve Ladsous. Jak podkreślił, sytuacja jest "bardzo napięta".
Przemawiając na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ Ladsous poinformował też, że 800 osób zostało rannych podczas walk między siłami wiernymi prezydentowi Salvie Kiirowi oraz wojskowymi popierającymi jego rywala politycznego Rieka Machara.
Szef oenzetowskich misji pokojowych wyjaśnił, że informacje te pochodzą ze szpitali w Dżubie, a ONZ na razie nie jest w stanie potwierdzić tego bilansu, gdyż we wtorek wybuchły kolejne starcia.
Liczby ofiar śmiertelnych nie potwierdził ambasador Francji przy ONZ Gerard Araud. - Straty są ogromne, to pewne - powiedział dziennikarzom. - Są dziesiątki ofiar, z pewnością nie jest to drobny incydent - dodał. Według Araud do starć dochodzi też w innych częściach kraju, np. w mieście Pibor, w prowincji Jonglei, gdzie już w przeszłości wybuchały walki między rywalizującymi grupami etnicznymi.
Ladsous powiedział, że od początku starć, czyli od niedzielnego wieczoru, od 15 tys. do 20 tys. osób schroniło się w bazach ONZ w Dżubie.
Według Ladsous sytuacja w stolicy Sudanu Południowego jest "bardzo napięta" i do starć dochodzi między różnymi grupami etnicznymi.
16 grudnia prezydent Salva Kiir ogłosił, że udaremnił zamach stanu przygotowywany przez byłego wiceprezydenta Rieka Machara. W lipcu Kiir zdymisjonował Machara i cały rząd.
Machar uciekł ze stolicy i obecnie jest poszukiwany. Rząd twierdzi, że aresztowano 10 przedstawicieli władz, w tym dawnych ministrów.
Salva Kiir jest przedstawicielem plemienia Dinka, a Machar - Nuer.
17 grudnia sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun zadzwonił do Kiira, by złożyć "propozycję dialogu" jego przeciwnikom - poinformował rzecznik Ban Ki Muna, Martin Nesirky.
Wtorkowe posiedzenie RB ONZ zwołano na wniosek amerykańskiego Departamentu Stanu, który z powodu starć we wtorek postanowił ewakuować swoich dyplomatów i pracowników, których obecność w Dżubie nie jest niezbędna. Wstrzymano też działalność ambasady USA w stolicy najmłodszego państwa świata.
...
Opamietajcie sie szalency i przestancie mordowac .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|