Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 12:27, 21 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
[NA WEEKEND] Radiowóz nie podwiózł kobiety. Została zamordowana
28-letnia Caroline Coyle została śmiertelnie pobita przez 24-letniego Carla Powella, po tym jak odmówiła seksu. Godzinę wcześniej Brytyjka błagała radiowóz o podwiezienie do domu. "Nie jesteśmy taksówką" - mieli odpowiedzieć policjanci - czytamy na dailymail.co.uk.
Śmiertelne pobicie zostało zarejestrowane przez kamery miejskie. Wydarzyło się to kilka minut po tym, jak policja odmówiła kobiecie podwiezienia.
23-letnia Brytyjka wyszła od swoich znajomych. Wracając zatrzymała ona przejeżdżający radiowóz policji. Gdy kobieta spytała się, czy policjanci mogliby ją podwieźć, ci zasugerowali zamówienie przez nią taksówki. Chwilę później spotkała ona swojego oprawcę. Jej ciało zostało znalezione następnego dnia.
Sam Powell został skazany na dożywocie z możliwością skrócenia kary po 20 latach. Oprócz zabójstwa Coyle, mężczyzna ma na swoim koncie gwałt na innej kobiecie, popełniony miesiąc wcześniej.
Rodzina obarczyła winą także policję, która nie pomogła jej, a miała co do tego możliwości. Ojczym zamordowanej dziewczyny, Jason Stansfield, stwierdził, że gdyby Coyle mogła wsiąść do radiowozu, teraz by żyła.
Policja nie wzięła odpowiedzialności za śmierć Brytyjki. Nie widzi ona też niczego złego w tym, że policjanci nie dowożą ludzi do domów.
......
Policjanci nie sa taksowkami ale maja byc dzentelmenami i pomagac . A samotna kobieta w nocy na pewno pomocy potrzebuje . Poza tym kazdy potrzebuje pomocy oczywiscie rozumnej . Nie musieli odwozic ale zaczekac na taksowke ... Wszak maja pilnowac .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:08, 25 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Wielka Brytania: wojskowe odznaczenie dla psa zasłużonego w Afganistanie.
Pies, który służył w armii brytyjskiej i wykrywał ładunki wybuchowe w Afganistanie, a następnie zginął na służbie, został pośmiertnie uhonorowany za swe zasługi najwyższym odznaczeniem wojskowym dla zwierząt w Wielkiej Brytanii, Medalem Dickin.
Theo, mieszaniec springer spaniela, przez pięć miesięcy służył w brytyjskiej armii razem ze swoim opiekunem, młodszym kapralem Liamem Taskerem.
Tasker zginął podczas wymiany ognia z islamskimi bojownikami w prowincji Helmand w marcu 2011 roku. Kilka godzin później w brytyjskiej bazie wojskowej padł również Theo - najprawdopodobniej na skutek ogromnego stresu. Żołnierz i jego pies zostali przetransportowani do Wielkiej Brytanii na pokładzie tego samego samolotu.
Podczas uroczystej ceremonii w Londynie poświęcenie Theo zostało nagrodzone - czworonóg otrzymał pośmiertnie Medal Dickin, przyznawany zwierzętom zasłużonym w czasie wojny.
Odznaczenie to zostało ustanowione w 1943 roku przez Marię Dickin, założycielkę organizacji dobroczynnej dla zwierząt PDSA. Wyróżniane nim są zwierzęta - m.in. psy, konie, w przeszłości również gołębie pocztowe - które wykazały się szczególnym bohaterstwem i poświęceniem w służbie w siłach zbrojnych oraz cywilnych służbach ratunkowych brytyjskiej Wspólnoty Narodów.
Przyznawanie Medalu Dickin wznowiono - po wieloletnim zastąpieniu go odznaczeniem cywilnym - w 2002 roku, aby nagrodzić m.in. trzy psy za ich czyny po atakach terrorystycznych. Wśród ostatnich odznaczonych są trzy psy, w tym labradorka Sadie, która w listopadzie 2005 w Kabulu w Afganistanie wykrywała ładunki wybuchowe.
W ramach międzynarodowych sił w Afganistanie służy ok. 9,5 tys. żołnierzy brytyjskich. Ministerstwo obrony planuje wycofanie co najmniej 5 tys. z nich do końca 2013 roku. Misja międzynarodowej koalicji w Afganistanie ma zakończyć się w 2014 roku.
>>>>
Bardzo mily zwyczaj ale pamietajmy ze to zwierze . Oczywiscie trzeba mu oddac to co zwierzece . :O)))
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:20, 25 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Brytyjski rząd ogłosił koniec recesji
Rząd Davida Camerona w reakcji na dane PKB za III kwartał br. ogłosił koniec recesji. Brytyjska gospodarka w okresie od lipca do września wzrosła o 1 proc. w porównaniu z poprzednimi trzema miesiącami – wynika ze wstępnych danych.
Jest to najsilniejszy kwartalny przyrost w ostatnich pięciu latach, choć wstępne dane Narodowego Urzędu Statystycznego (ONS) zwykle bywają uaktualniane. Liczby potwierdzają, że Wielka Brytania wyszła z okresu załamania w poprzednich trzech kwartałach, jednak w ocenie ekonomistów jej kondycja wciąż jest krucha. Trudna jest zwłaszcza sytuacja w budownictwie.
Na dane miała wpływ letnia olimpiada w Londynie, ponieważ przychód ze sprzedaży biletów uwzględniony był w kalkulacji wyników gospodarki i wniósł do PKB 0,2-0,3 pkt proc. Danych za poprzedni kwartał nie uznawano za reprezentatywne z uwagi na obchody 60-lecia panowania Elżbiety II, które przyniosły dodatkowy dzień wolny od pracy.
- Liczby potwierdzają, że gospodarka jest na dobrej drodze do uzdrowienia, choć nie nastąpi to od razu – powiedział minister finansów George Osborne.
ONS zauważa, że brytyjska gospodarka tylko w połowie odrobiła straty, których doznała w wyniku krachu z lat 2008-09, gdy kryzys w bankowości przeniósł się na pozafinansowe gałęzie gospodarki.
Wielka Brytania weszła w recesję w II kw. 2008 r. i wyszła z niej w IV kw. 2009 r. Przez sześć kwartałów PKB skurczył się łącznie o 4,9 proc., co oznacza, że recesja z lat 2008-09 była najdłuższa i najgłębsza w historii. W I kw. 2012 r. Wielka Brytania ponownie znalazła się w recesji, tym razem jej gospodarka kurczyła się przez trzy kwartały z rzędu, łącznie o 1,2 proc.
Struktura danych wskazuje na wzrost produkcji, w tym przemysłu wytwórczego (obejmującego wydobycie ropy i gazu z Morza Północnego), o 1,1 proc. kwartał do kwartału, usług (stanowiących ok. 80 proc. gospodarki) o 1,3 proc. oraz spadek w sektorze budownictwa o 2,5 proc. Za szczególnie optymistyczne uważane jest to, że wzrósł każdy z pięciu składników usług.
Analitycy zauważają, iż brytyjska gospodarka stała pod znakiem paradoksu. Mocne dane o zatrudnieniu (przyrost o 783 tys. od początku 2010 r.) nie współgrały ze spadkiem PKB. MFW przewiduje, że brytyjska gospodarka skurczy się w 2012 r. o 0,4 proc.
Zagrożeniem dla niej jest sytuacja w eurostrefie i amerykański program zmniejszenia deficytu fiskalnego tzw. fiscal cliff (kumulacja wyższych podatków z cięciem wydatków). Oba czynniki szkodzą nastrojom w biznesie i eksportowi. Innym niekorzystnym czynnikiem jest umocnienie funta wobec innych walut, co szkodzi konkurencyjności eksportu. Po ogłoszeniu danych funt umocnił się o 0,5 proc .
>>>>
W ogole czy ta recesja byla skoro bezrobocie spadalo ? Jakies wadliwe obliczenia PKB mieli ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:04, 26 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
W.Brytania: cała rodzina na zasiłku, bo są za grubi.
Brytyjska rodzina, która otrzymuje od rządu 22 tysiące funtów rocznie, twierdzi, że ich nadwaga jest dziedziczna, a świadczenia socjalne nie są wystarczające, aby prowadzić godne życie. Chcą jeszcze więcej.
53-letni Philip Chawner i jego 57-letnia żona Audrey ważą po 152 kg. Ich 19-letnia córka Emma waży 107 kg, natomiast jej o 2 lata starsza siostra Samantha - 115 kg. Rodzina mieszka w Chawners, od 11 lat pozostaje bez pracy, gdyż - jak tłumaczą jej członkowie - z ich otyłością nic się nie da zrobić, bo to kwestia genów.
"To nie nasza wina"
- To co dostajemy od państwa ledwo wystarczy na opłacenie rachunków i jedzenie. To nie nasza wina, że nie możemy pracować. Zasługujemy na więcej - uważa Philip Chawner.
Rodzina wydaje tygodniowo ok. 50 funtów na jedzenie, a każdy z jej członków konsumuje dziennie po 3 tys. kalorii - przy czym maksymalne zalecane spożycie wynosi 2 tys. kalorii dla kobiet i 2,5 tys. w przypadku mężczyzn.
Frytki na śniadanie
- Na śniadanie mamy płatki, na obiad frytki lub dania typu shepherd's pie, które szybko można podgrzać w mikrofalówce - opowiada cytowana przez "The Telegraph" 57-latka. Jej zdaniem zdrowa żywność, czyli owoce i warzywa, jest po prostu za droga.
- Jestem studentką i nie mam czasu na ćwiczenia. Wszyscy chcemy schudnąć, żeby położyć kres wyśmiewaniu się z nas na ulicy, ale nie wiemy jak - żali się 19-letnia Emma.
>>>>
Takie maja na zachodzie ,,problemy''...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:32, 08 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Wielka Brytania: biskup Durham Justin Welby nowym arcybiskupem Canterbury
Biskup Durham Justin Welby zgodził się objąć stanowisko abp. Canterbury. Będzie nowym, 105. duchowym zwierzchnikiem 77-milionowej społeczności anglikańskiej na świecie - podał portal zwykle dobrze poinformowanego w sprawach religii dziennika "Daily Telegraph".
Jego nazwisko przedstawiła do akceptacji urzędu brytyjskiego premiera specjalna komisja (Crown Nominations Commission). Welby może zostać wyznaczony oficjalnie następcą abp. Rowana Williamsa już w piątek. Hierarcha odwołał zaplanowane na ten dzień spotkania.
Spekulacje, że to on właśnie będzie nowym abp. Canterbury i jednocześnie duchowym zwierzchnikiem Kościoła Anglii i wspólnoty anglikańskiej na świecie nasiliły się, gdy czołowa firma bookmacherska Ladbrokes zamknęła zakłady, kiedy wielu grających obstawiało jego wybór.
O karierze 56-letniego Welby'ego mówi się, że jest "meteoryczna". Funkcję biskupa sprawuje on zaledwie od od roku.
Jest absolwentem ekskluzywnej szkoły dla chłopców - Eton, tej samej, do której chodził premier David Cameron, na duchownego został wyświęcony dopiero w 1992 roku, kiedy miał 36 lat. Przedtem, przez 11 lat, pracował w przemyśle naftowym i doszedł w nim do kierowniczych stanowisk. Był też członkiem prywatnego klubu Pall Mall w Londynie. Studiował w Cambridge. Jest żonaty, ma pięcioro dzieci.
Według dziennika "Daily Telegraph" nominacja Welby'ego to wydarzenie bezprecedensowe, ponieważ jego poprzednicy na ogół wywodzili się ze środowiska naukowców-teologów, bądź od wczesnych lat należeli do stanu duchownego. Żaden z nich nigdy nie zaszedł równie wysoko w życiu świeckim co Welby.
Zasiadając z urzędu w Izbie Lordów, Welby dzięki znajomości praktyk biznesu, gromił "grzechy" globalnych banków inwestycyjnych i lichwiarzy żerujących na ludzkim nieszczęściu.
Posługi duszpasterskiej w Delcie Nigru o mały włos nie przepłacił życiem, gdy oddano do niego strzały. Rozumie, jak funkcjonuje londyńskie City i jak żyją ludzie ze społecznego marginesu, z którymi zetknął się jako dziekan diecezji w Liverpoolu, co daje mu niepowtarzalną perspektywę oglądu zagadnień społecznych i etycznych.
62-letni abp Rowan Williams po 10 latach pełnienia funkcji, z końcem br. odchodzi do pracy w uniwersytecie Cambridge, gdzie obejmie prestiżowe stanowisko w Magdalene College.
.....
Zyczymy powodzenia . Zyciorys wyglada zachecajaco . Przypuszczam ze to ostatni zwierzchnik tego wyznania przed powrotem Jezusa a potem schizmy i herezje sie skoncza bo bedzie jeden Kościół :0))))
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 18:17, 11 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Przyszły abp Canterbury: wygrane z zakładów przekażcie Kościołowi
Przyszły arcybiskup Canterbury Justin Welby powiedział, że ci, którzy wygrali pieniądze, zakładając się, że to on zostanie duchowym zwierzchnikiem anglikanów, powinni przekazać je Kościołowi.
Welby został wyznaczony na następcę abp. Rowana Williamsa, który z końcem br., po 10 latach pełnienia funkcji, odchodzi do pracy na Uniwersytecie Cambridge, gdzie obejmie prestiżowe stanowisko w Magdalene College.
0 Przyszło mi w nocy na myśl, że ci, którzy uzyskali pieniądze, stawiając na mnie, oddadzą je swoim lokalnym kościołom! Podejrzewam, że było to mniej niż sugerują gazety - powiedział 56-letni Welby, biskup Durham, były wysoki rangą pracownik przemysłu naftowego, wyznaczony w piątek na nowego duchowego zwierzchnika Kościoła Anglii i 77-milionowej społeczności anglikańskiej na świecie.
Brytyjscy bukmacherzy wstrzymali kilka dni temu przyjmowanie zakładów na Welby'ego - przeciwnika małżeństw homoseksualnych, ale zwolennika wyświęcania kobiet na biskupów - gdy stał się on wyraźnym faworytem i liczba chętnych do postawienia na niego gwałtownie wzrosła.
Welby przyznał, że czuł się dziwnie, kiedy w zakładach bukmacherskich podawano jego notowania. - Zasadniczo nie jestem koniem i myślę, że to naprawdę ważne, żeby to wyjaśnić - dodał.
Bukmacher Ladbrokes poinformował, że przekazał tysiąc funtów szterlingów katedrze Canterbury w reakcji na wypowiedź Welby'ego.
....
Niestety Brytyjczycy to ludek handlowy . Wszystko kojarzy im sie z kasa . Takze religia . Ale nie pogardzajmy . To jest zadanie jak wlac ducha w dusze materialistow .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:54, 15 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Mieszkańcy Anglii i Walii będą wybierać komisarzy, którzy zajmą się ich bezpieczeństwem
W 41 okręgach policyjnych Anglii i Walii obywatele wybierają po raz pierwszy komisarzy, którzy mają w ich imieniu sprawować nadzór nad organami porządku i bezpieczeństwa. Reformie przyświeca zamiar zbliżenia pracy policji do lokalnych oczekiwań.
Rolą komisarzy będzie dzielenie policyjnego budżetu, powoływanie i odwoływanie naczelników policji oraz ustalanie priorytetów ich pracy. Wdrażana przez konserwatystów reforma ma zdjąć z rządu znaczną część odpowiedzialności za kolejną ważną instytucję państwową i przenieść ją na niższy szczebel. Wpisuje się też w doktrynę "wielkiego społeczeństwa" lansowaną przez premiera Davida Camerona. Mimo to rząd nie rozreklamował szerzej wyborów. Przewiduje się w nich bardzo niską frekwencję - w granicach 20%.
Wbrew wcześniejszym zapewnieniom, że nowi komisarze mają umacniać zupełną apolityczność policji, większość z prawie 200 kandydatów wysunęły partie polityczne. Liczba kandydatów niezależnych zmalała jeszcze, kiedy okazało się, że państwo nie pomoże im w sfinansowaniu kampanii wyborczej. Sama policja jest przeciwna powierzeniu jednej osobie tak dużej władzy. Zwolennicy reformy twierdzą jednak, że kontrola nad lokalną policją dostanie się po raz pierwszy w ręce osoby pochodzącej z wyboru.
>>>>
Bardzo ciekawe ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:53, 17 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Rowan Atkinson ma dość roli Jasia Fasoli
Popularny aktor Rowan Atkinson zakomunikował swoim fanom, że w przyszłości będą go rzadziej widywać w roli urodzonego życiowego ofermy Jasia Fasoli, ponieważ taka rola, choć bardzo kasowa, nie przystoi dojrzałemu wiekowi 57 lat, który komik już osiągnął.
W wywiadzie dla "Daily Telegraph" aktor dał do zrozumienia, że zamiast na komedii sytuacyjnej zamierza się skoncentrować na poważniejszych rolach. - Mam wrażenie, że jeśli ktoś po pięćdziesiątce zachowuje się dziecinnie, to jest nieco żałosny. W tym wieku trzeba się mieć na baczności - oświadczył.
Aktor przyznał, że rola Jasia Fasoli zaszufladkowała go jako błazna i niedorajdę i publiczności trudno już spojrzeć na niego w innym świetle. Jednak on sam odkrył w sobie na nowo miłość do teatru, gdy w 2009 roku wystąpił w musicalu "Oliver!" opartym na powieści Charlesa Dickensa "Oliver Twist". Atkinson uznał wówczas, że dobrze czuje się na scenie.
Teraz przygotowuje się do roli osamotnionego nauczyciela, głównej postaci w sztuce Simona Graya "Quartermaine's Terms" (w wolnym tłumaczeniu: "Szkolne semestry nauczyciela nazwiskiem Quartermaine"), która zostanie wystawiona na deskach londyńskiego West Endu.
Po raz ostatni w roli Jasia Fasoli Atkinson wystąpił w lipcu br. na ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich w Londynie, co ściągnęło na niego krytykę, że ukradkiem promuje telefon komórkowy Samsunga - jednego ze sponsorów igrzysk.
Atkinson w wywiadzie dla "Daily Telegraph" ubolewa też nad zwiastunami i reklamami programów i filmów, które sprawiają, że widzowie w telewizji, teatrze czy kinie pozbawiani są wszelkiej niespodzianki. - Bardzo rzadko zdarza się, że zasiadamy w fotelach, by obejrzeć coś, o czym nie wiemy nic z góry - a kiedyś było inaczej - powiedział komik.
Ostatnio aktor zadebiutował w nowej dla niego publicznej roli, krytykując przepisy ustawy o porządku publicznym, zabraniające używania obraźliwych słów i zachowań. Na mocy tych przepisów doszło do głośnych w Wielkiej Brytanii przypadków zatrzymań: chrześcijański kaznodzieja został zatrzymany pod zarzutem homofobii za to, że nazwał homoseksualizm grzechem, 16-latek za plakat, na którym napisał, że scjentologia jest groźną sektą, a w innym przypadku zatrzymano studenta za niesmaczny żart na Twitterze pod adresem sportowca z olimpijskiej ekipy gimnastycznej.
Atkinson oświadczył, że ustawa o porządku publicznym powinna być w niektórych fragmentach uchylona i dopuszczać to, że ludzie się wzajemnie obrażają. W przeciwnym razie jest szkodliwa dla wolności słowa.
- Oczywisty problem z wyjęciem obrażania spod prawa polega na tym, że zbyt wiele rzeczy można zinterpretować jako obelgę. Krytyka, szyderstwo, sarkazm, lub choćby nawet wyrażanie opinii alternatywnej wobec obowiązującej ortodoksji myślenia może być interpretowane jako obelga - zaznaczył.
- Prawo nie powinno być poplecznikiem nowej nietolerancji - dodał Atkinson, krytykując "przemysł społecznego oburzenia", w którym, jak stwierdził, "samozwańczy arbitrzy decydujący, co jest w interesie publicznym, podsycają oburzenie, a wtedy policja znajduje się pod ogromną presją, by zareagować".
.....
Brawo coz za madrosc . Tak zachod staje sie komunistyczny . Decyduja co mozna mowic . Nie chodzi tu o prawo obrazania ale o prawo krytyki . To zupelnie co innego .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:44, 19 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Wpływowi anglikanie chcą sakry biskupiej dla kobiet
Ponad tysiąc wpływowych osób w Kościele anglikańskim, w tym biskupów, duchownych i działaczy laikatu, domaga się w liście otwartym przyznania kobietom prawa do otrzymania sakry biskupiej. Decyzję ma podjąć obradujący od wtorku Synod Generalny anglikanów.
"Tak jak przedtem Kościoły odpokutowały za antysemityzm z przeszłości i poparcie dla niewolnictwa, tak samo teraz muszą według nas jasno wykazać, że nie wierzą dłużej w niższość kobiet wobec mężczyzn" - napisano w liście zamieszczonym w "The Independent".
Jest to odpowiedź na wcześniejszy list 325 przedstawicieli anglikańskiego duchowieństwa, ostrzegający, że takie rozwiązanie "poważnie zaszkodzi" ich posłudze i "nieuchronnie doprowadzi do głębokich podziałów w Kościele".
Wpływowy odłam opinii anglikańskiej sądzi, że idea równości płci w życiu świeckim nie powinna być mechanicznie przenoszona na grunt religijny i że w rozumieniu teologicznym oznacza coś innego niż równy dostęp do najwyższych stanowisk kościelnych.
Sprawa ta tkwi u podłoża przechodzenia części anglikanów do Kościoła katolickiego. W 2009 r. Benedykt XVI utworzył dla nich odrębny, osobisty ordynariat. Żonaci duchowni nie mogą pełnić wyższych stanowisk niż diakoni i prezbiterzy, nawet jeśli przed konwersją byli biskupami. Wyświęcani po raz pierwszy zobowiązują się do życia w celibacie.
Do sprawy równouprawnienia kobiet w dostępie do godności biskupiej ustosunkuje się rozpoczynający się we wtorek trzydniowy Synod Generalny anglikanów. Decyzja wymaga kwalifikowanej większości dwóch trzecich głosów w każdym z trzech zgromadzeń Synodu: biskupów, duchownych niższej rangi i laikatu.
Z tej okazji w poniedziałek wieczorem w kościele przylegającym do Opactwa Westminsteru (Abbey Church) zorganizowano zbiorowe modły w intencji Synodu. W czasie obrad odbywających się w budynku przylegającym do Opactwa jego władze nie wydadzą zgody na żadne demonstracje, nawet milczące.
Obecnie kobiety w Kościele anglikańskim mogą być najwyżej dziekanami, ale ich rola rośnie. Już teraz stanowią około jednej trzeciej stanu duchownego i ok. 50 proc. wszystkich kandydatów do święceń kapłańskich.
Anglikanie przez lata starali się wypracować kompromisową formułę, możliwą do przyjęcia zarówno dla zwolenników utrzymania dotychczasowych zasad, jak i dla orędowników zmian. Przewiduje ona, że w parafiach, w których władza eklezjastyczna kobiety-biskupa nie byłaby uznawana, z jej upoważnienia działałby w jej zastępstwie biskup.
470-osobowy Synod podejmie decyzję co do ewentualnej zgody na zmiany w prawie kanonicznym. Następnym etapem byłoby uregulowanie tej kwestii w ustawie parlamentarnej. Kościół anglikański w W. Brytanii jest kościołem państwowym, a monarcha ma tytuł Fidei Defensor (Obrońcy Wiary, w domyśle anglikańskiej).
Sprawa dostępu kobiet do stanowisk biskupich traktowana jest testem dla nowo mianowanego abp. Canterbury Justina Welby'ego, który uważa, że anglikanie powinni w tej kwestii "iść naprzód" i w imię jedności zakończyć wewnętrzne spory.
Welby zaznacza zarazem, że odniesie się z szacunkiem do tych, którzy nie podzielą jego zdania, i uwzględni ich opinie w dalszej pracy.
>>>>
Zboczency dewianci i potwory .
A dlaczego ?
Bo Chrystus nie powolal kobiet . ANI JEDNEJ . Nie bylo zdanych księżyn ... I to logiczne . Ksiadz to zastepca Chrystusa a Chrystus byl OKRESLONEJ PLCI . I zastepca musi byc tej samej aby zachowac MINIMUM ZDROWEGO ROZSADKU . Minimum bo nie wystarczy oczywiscie tylko plec aby byc ksiedzem . Sa i inne warunki . Ale zachod rozum stracil juz dawno ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:26, 23 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Londyn: Hotelowe niewolnice się zbuntowały
Wydawałoby się, że praca i pensje w ekskluzywnych hotelach to bajka. Nic bardziej mylnego. Niskie stawki, bezpłatne nadgodziny i nieprzestrzeganie praw pracownika bywają tu standardem. Ale niektóre z "hotelowych niewolnic" postanowiły powiedzieć "nie".
Barbara Pokryszka, 34-letnia absolwentka wydziału sztuki lubelskiego Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej przyjechała do Londynu cztery lata temu. Chciała nie tylko znaleźć pracę, ale też odetchnąć atmosferą światowej stolicy kultury, za jaką uchodzi Londyn.
"Mało ambitne zajęcie"
Nie szukała pracy ambitnej, lecz takiej, która pozwoliłaby jej zarobić na farby i blejtramy i po której mogłaby się oddawać swojej pasji - malowaniu, bywaniu w galeriach itp. Owo "mało ambitne" zajęcie znalazła dość szybko. Zatrudniła się w agencji świadczącej m.in. usługi dla hoteli. Została sprzątaczką w ekskluzywnym hotelu Hilton w Londynie.
Praca ta kojarzy się, na ogół, z zajęciem lekkim, łatwym i przyjemnym - ot, tu i ówdzie odkurzyć, przejechać mopem po podłodze, przetrzeć wannę, sedes, szafki w kuchni. Może i w niektórych przypadkach tak jest, ale nijak się to ma do sprzątaczek hotelowych, szczególnie tych, które pracują w ekskluzywnych hotelach. Jednak, żeby to wiedzieć, trzeba samemu tam popracować. Tydzień wystarczy w zupełności, by te sądy zweryfikować.
Wyobraźmy sobie obszerny hotelowy pokój, w którym trzeba odkurzyć wykładziny, przetrzeć meble i 55 różnych drobiazgów, znajdujących się na wyposażeniu, zmienić pościel (jeśli zdarzy się na niej nawet ledwie widoczne przetarcie, trzeba pobrać z magazynu nowy komplet, co zabiera nawet i kilkanaście minut), wymienić w łazience ręczniki, płaszcze kąpielowe, mydło i inne kosmetyki, a samą łazienkę wysprzątać na błysk. Takich pokoi jest 17 i trzeba je wysprzątać w siedem i pół godziny. Jeśli się tego nie zrobi w wyznaczonym czasie, trzeba zostać dłużej i tym sposobem dniówka urasta, w najlepszym przypadku, do 12 godzin, w najgorszym - do 16. Niby można wyjść z pracy po 7,5 godzinie, bez względu na to czy wykonało się normę, czy nie, ale tylko "niby", bo niechby ktoś spróbował - "superwajzorki" nie wypuszczą, dopóki wymagana liczba pokoi nie zostanie wysprzątana.
Barbara już po miesiącu wiedziała, że swoje wizje może odłożyć na półkę z pobożnymi życzeniami, a po trzech zdała sobie sprawę, że znalazła się w kieracie. Zamiast po siedmiu i pół, wychodziła z pracy po 10 i więcej, godzinach.
30 godzin bladego strachu
Jeszcze w czerwcu norma wynosiła "tylko" 15 pokoi. Przed olimpiadą dodano jeszcze jeden pokój. Jednocześnie menedżerowie agencji rozpuszczali pogłoski, że planują zwiększenie normy do... 30 pokoi, bo podobno amerykańskie sprzątaczki doskonale sobie z taką normą radzą. Na pracownice padł blady strach. A było się, czego bać, bo jeśli na wysprzątanie 15 pokoi nie wystarczy nawet 10 godzin, to z prostego rachunku wynika, że na 30 pomieszczeń potrzeba tych godzin więcej niż 20, równało się to nocowaniu w pracy. W sumie jednak pomysłu w życie nie wprowadzono, jeśli nie liczyć tego, że dołożono kolejny pokój - siedemnasty.
-To była psychologiczna zagrywka - twierdzi jedna ze sprzątaczek Hiltona, która prosi o niepodawanie nazwiska. - Postraszyli dziewczyny tymi trzydziestoma, po to, żeby gładko przełknęły dołożenie kolejnego pokoju. Niektóre to się nawet cieszyły, że tak mało, że tylko jeden! - dodaje.
Leczyć się czy jeść?
Przy dobrym układzie, miesięczny zarobek, to 800 funtów, a dobry układ jest wówczas, kiedy sprzątaczka pracuje regularnie. To czy tak pracuje zależy wyłącznie od szefowej zmiany - a podpaść można za cokolwiek, za sukienkę, bo za krótka lub za długa, za podkolanówki, za rozmawianie w ojczystym języku. Sprzątaczki najczęściej zarabiają 500-600 funtów i pod odliczeniu kosztów przejazdu i mieszkania, na życie nie zostaje prawie nic, lub zupełnie nic. Najlepiej zarabiającym zostaje 150 funtów na miesiąc.
>>>>
To tam sa niewolnice ???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:04, 24 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
To Brytyjski rząd daje Polakom pracę
Rząd Jej Królewskiej Mości stworzył więcej miejsc pracy dla Polaków niż rząd polski - taki argument padł już podczas poprzedniej batalii o budżet Unii Europejskiej.
Głośnym echem odbił się skandal, gdy brytyjska prasa ujawniła e-mail, przesłany premierowi Tony'emu Blairowi z Warszawy przez ówczesnego ambasadora Charlesa Crawforda. "Rząd Jej Królewskiej Mości otworzył swój rynek pracy dla was, jako jedno z pierwszych państw UE i stworzył więcej miejsc pracy dla Polaków niż rząd polski" - ambasador suflował premierowi, co ma powiedzieć Polakom, jeśli zaczną sobie za wiele pozwalać.
Świętemu oburzeniu nad Wisłą nie było końca, ale słowa Crawforda okazały się wyjątkowo prorocze. Wśród osób, które pojechały na zarobek na Wyspy, znalazł się niewiele później ówczesny polski premier Kazimierz Marcinkiewicz.
Robert Małolepszy
....
Bylo by to smieszne gdybysmy urodzili sie wczoraj i nie znali historii . Niestety sytuacja Polski nie bierze sie z ksiezyca a becwaly ktore sa u nas u zlobu sa skutkiem historii ...
Skutkiem 17 wrzesnia 1939 . Wtedy to Rzad Jej Krolewskiej Mosci razem z Rzadem Paryskiej Mosci dopomogli stworzyc dla Polakow miejsc pracy w Auschwitz Dachau na Kolymie Czukotce . I smiac sie odechciewa . Skutki odczuwamy do dzis . Arbeit macht frei ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 22:44, 30 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Wielka Brytania ogranicza napływ imigrantów
Wielki sukces rządu Davida Camerona. W ubiegłym roku na Wyspy oficjalnie przyjechało 536 tysięcy imigrantów. To o 42 tysiące mniej niż w 2010 r. To największy spadek wskaźnika imigracji od 20 lat i długo oczekiwana wiadomość przez zwolenników uszczelnienia granic Wielkiej Brytanii.
Wyczekiwane dane pochodzą z raportu ministerstwa spraw wewnętrznych. Czytamy w nim, że zahamowanie wzrostu wskaźnika imigracji w Wielkiej Brytanii było możliwe w dużej mierze dzięki walce z fikcyjnymi szkołami i uczelniami dla cudzoziemców, a także cięciami w liczbie przyznawanych wiz studenckich. Tak duży spadek - liczony w dziesiątkach tysięcy - był ostatnio zanotowany w 1991 roku i wynosił 61 tysięcy.
Nielegalni imigranci niemile widziani
Rząd promuje tę wiadomość jako wielki sukces na drodze do uszczelnienia brytyjskich granic i ograniczenia tempa imigracji do wymarzonego poziomu z lat 90. Walka z fałszywymi uczniami szkół językowych zaczyna przynosić efekty. Liczba wiz wydawanych dla osób uczestniczących w kursach i szkołach pomaturalnych spadła o 67 proc., jeszcze większy spadek wiz zanotowano w przypadku szkół językowych - sięga on 76 proc. Spokojnie mogą za to spać "prawdziwi" studenci - liczba zagranicznych studentów na brytyjskich uczelniach wzrosła o 1 proc.
Celem UK Border Agency stali się przede wszystkim młodzi imigranci spoza Unii Europejskiej. Tych aplikujących o wizę studencką zaczęto sprawdzać pod kątem znajomości języka angielskiego, pojawiło się też więcej kontroli w przypadku osób posiadających wizę pracowniczą. Sporo działań dotyczyło zatrzymań osób zaangażowanych w prowadzenie fałszywych szkół pomaturalnych.
Liczby podane w raporcie były długo wyczekiwane przez premiera Camerona, który od dawna obiecywał, że wskaźnik rocznej imigracji zmniejszy się poniżej 100 tysięcy osób. - To bardzo znaczący spadek. Warto wspomnieć, że ogólna liczna wydanych wiz jest najmniejsza od 2005 roku - podkreśla Mark Harper, minister ds. imigracji. - To jest dowód na to, że zaczynamy kontrolować imigrację. Twarda polityka zaczyna przynosić efekty. Wygląda na to, że wkrótce wskaźnik imigracji będziemy liczyć w dziesiątkach tysięcy, a nie w setkach - dodał.
Studenci mile widziani
Minister podkreśla, że nadal w Wielkiej Brytanii mile są widziani zagraniczni studenci. - Liczby mówią o minimalnym wzroście liczby zagranicznych studentów. To znak, że młodzi ludzie z całego świata nadal chcą studiować na renomowanych brytyjskich uczelniach - mówi Harper.
- Nareszcie widać światełko w tunelu. Mamy w końcu pierwsze efekty działań rządu. Przed nami jeszcze długa droga do pełnego sukcesu, ale idziemy we właściwym kierunku - komentuje wyraźnie zadowolony sir Andrew Green z Migrationwatch.
Szacuje się, że od 2009 roku do Wielkiej Brytanii wjechało ponad 150 tysięcy fałszywych studentów, którym wydano wizy studenckie dla osób spoza UE.
Małgorzata Słupska
....
Brytania nie ma euro a zatem ma tak sprawna gospodarke . Jako jedyny chyba kraj UE . Stad tlumy imigrantow ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 22:10, 01 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
"FT": Londyn przyciąga rosyjskich i chińskich milionerów
Liczba bogatych imigrantów posiadających co najmniej milion funtów do zainwestowania i wjeżdżających do W. Brytanii na podstawie specjalnej procedury wzrosła od czerwca 2011 r. o blisko 80 proc. W tej grupie najliczniej reprezentowane są Rosja i Chiny.
Przez 12 miesięcy do końca czerwca 2012 r. w Wielkiej Brytanii osiadło 419 zagranicznych milionerów spoza UE w porównaniu z 235 w analogicznym okresie rok wcześniej (wzrost o 78 proc.) - pisze sobotni "Financial Times", powołując się na dane firmy Pinsent Masons zajmującej się doradztwem prawnym.
Szybką ścieżkę imigracyjną dla zagranicznych inwestorów ustanowił w 2008 r. poprzedni rząd Partii Pracy. W kwietniu 2011 r. obecny gabinet konserwatywno-liberalny wprowadził dalsze ułatwienia z myślą o przyciągnięciu większej liczby imigrantów-inwestorów z głębokimi kieszeniami.
24 proc. milionerów, którzy osiedli w Wielkiej Brytanii od początku lipca 2011 r. do końca czerwca 2012 r., to Rosjanie. Na drugim miejscu byli Chińczycy (23 proc.), a dalsze miejsca zajęli obywatele krajów arabskich, Indii i USA. Ci ostatni stanowili 5 proc. ogółu.
Z punktu widzenia milionerów atuty Londynu to fakt, że można stąd dojechać na każdy kraniec świata, a ponadto bardzo płynny rynek nieruchomości, wzrost cen domów w najlepszych dzielnicach mimo recesji, szkoły i wyższe uczelnie na światowym poziomie, przewidywalny system prawny oraz stabilność życia politycznego.
W przypadku Rosjan rolę odgrywa też wewnętrzna sytuacja polityczna w Rosji. W okresach "dokręcania śruby" rośnie liczba Rosjan przenoszących się za granicę. Ich kapitał najczęściej już tam jest.
Nowe zasady szybkiej imigracji dla inwestorów oznaczają, że posiadacz miliona funtów kapitału może zainwestować maksimum 250 tys. funtów w nieruchomość, a resztę w innego typu inwestycje np. akcje lub obligacje. Prawo stałego pobytu dostaje wówczas w ciągu 5 lat. Jeśli ma 5 mln funtów, to na stały pobyt czeka trzy lata, a w przypadku kapitału 10 mln – dwa lata.
....
To sciagaja najgorszy element . Zauwazcie ze partia niby lewicowa wymyslila sciaganie najgorszych kapitalistow ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:49, 03 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Wielka Brytania idzie na wojnę ze złomiarzami
Podobnie jak w Polsce, plaga złomiarzy-złodziei od kilku lat daje się we znaki mieszkańcom Wielkiej Brytanii. Dzisiaj weszły tam w życie przepisy zakazujące punktom skupu płacenia za złom gotówką, nikt nie wie jednak, czy zapobiegnie to kolejnym kradzieżom.
Złodzieje kradną kable kolejowe i energetyczne, demontują ołowiane dachy kościołów i mosiężne tablice upamiętniające poległych z obu wojen światowych. Z cmentarzy znikają metalowe krzyże i ogrodzenia, a ze skwerów i muzeów rzeźby i pomniki z brązu - włącznie z dziełami największych artystów, jak Henry Moore czy Barbara Hepworth. Kradzieże tego typu nasiliły się w ostatnich latach, wraz ze wzrostem cen metali kolorowych.
Straty w gospodarce są oceniane na kilkaset milionów funtów rocznie. Przyczyniają się do nich nie tylko sami złodzieje, ale i nieuczciwi właściciele punktów skupu. Większość zgodziła się na bezgotówkowe wypłaty za złom, ale w nowych przepisach jest zasadnicza luka - skup od indywidualnych, wędrownych złomiarzy, którzy mogą nie posiadać kont bankowych. A właśnie ci stanowią największy problem.
>>>>
Przypisywanie wszystkiego mentalnosci sowieckiej to jak widac przesada . U nich nie bylo komuny i co ?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:02, 06 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Brytyjski parlament to siedlisko chamstwa
- Ty piii... - krzyknął poseł z lewej strony parlamentu. - Pan jest w błędzie. Tego zawodu nigdy nie uprawiałam - odparła spokojnie pani premier. W tym samym parlamencie, premier zwrócił się do jednej z parlamentarzystek słowami: "Uspokój się, kochanie". W jakim to dzikim kraju są tacy chamscy politycy?
Chamstwo, agresja i seksizm, to nie polski patent na język polityki. Mało wyszukane zwroty padają w parlamentach wielu krajów, także w tych, uchodzących za oazy kultury i politycznej poprawności. To nigdzie indziej jak w brytyjskiej Izbie Gmin premier Margaret Thatcher została posądzona o uprawianie najstarszego zawodu świata i w tym samym miejscu całkiem niedawno premier David Cameron nieco zbyt czule uspokajał posłankę Angelę Eagle.
Brytyjska wersja portalu Huffingtonpost co rok przygotowuje zestawienie dziesięciu najbardziej smakowitych cytatów autorstwa tutejszych polityków. Wychwycono m.in. stwierdzenie Camerona o liderze opozycji Edzie Milibandzie: "On teraz popiera strajk. A dlaczego? Bo jest nieodpowiedzialny, z lewicy i słaby". Nic dziwnego, że prowadzący obrady Speaker John Bercow, musi czasem przywracać porządek mówiąc na przykład: "Spokój! Niech Izba ochłonie i weźmie potrzebne tabletki".
Pani nadal będzie brzydka
Jednak sam Bercow też potrafi czasem komuś dopiec. - Minister do spraw dzieci nie ma obowiązku zachowywać się jak dziecko. Nie jest to wymagane - wypalił kiedyś na sali obrad, co też odnotował Huffingtonpost. - W ferworze polemiki, gdy narastają emocje padają słowa, które paść nie powinny. Spontaniczne, ale nierzadko też z premedytacją - uważa Nick Huntington, działacz Partii Konserwatywnej. Nadmienia, że im bardziej nietuzinkowa postać, tym barwniejszy język i polemiczny temperament.
Za osobowość z niewyparzonym językiem uchodził m.in. Winston Churchill. Jemu to przypisuje się, że na uwagę Bessie Braddock, posłanki Partii Pracy, że jest pijany odparował: "Ale jutro będę trzeźwy, a pani nadal będzie brzydka". Wielki polityk nie zostanie raczej patronem ruchów feministycznych, także za sprawą wymiany zdań z Lady Nancy Astor, pierwszą kobietą, która zasiadła w Izbie Gmin. - Gdybyś był moim mężem, to zatrułabym ci herbatę - miała powiedzieć do Churchilla. - Gdybyś była moją żoną, to z chęcią bym ją wypił - odparł niewzruszony.
Nie dotykać biustu
Wielokrotny minister z ramienia Torysów Michael Hesetline zasłynął zaś z wygrażania laską Speakera lewicowym posłom Partii Pracy, którzy po wygranym głosowaniu zaczęli śpiewać pieśń "Czerwony sztandar". Wkrótce pojawiły się rysunki satyryczne, na których przedstawiano Hesetline'a jako... Tarzana.
Polityka bywa czasem porównywana do małżeństwa. Coś jest na rzeczy, również w wymiarze wypowiadanych słów i czynionych gestów. I tu i tu są granice, których nie wolno przekraczać, bo pożycie już takie samo nie będzie. Żona jakoś zniesie gderanie, że mamusia małżonka gotowała lepiej, ale że poprzednia partnerka miała ładniejszy biust - na pewno nie. Brytyjscy politycy, w większości, wyczuwają, gdzie są te granice w pożyciu politycznym. Ale, czy polscy posiedli tę umiejętność?
Robert Małolepszy, Londyn
>>>>
Bo ludzie notorycznie myla . Przypisuja Brytanii ,,wysoka kulture polityczna''... Ustroj Brytyjski nie jest ani madry ani kulturalny . Jedyna jego zaleta to to ze jest TRADYCYJNY !!! Od 1066 NIE BYLO ZADNEGO NAJAZDU . Nikt im nie psul . I tyle ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:06, 08 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Konfliktu o flagę w Irlandii Północnej ciąg dalszy
Dwóch policjantów zostało rannych w wyniku starć protestanckich lojalistów z policją w centrum Belfastu. Do protestów na mniejszą skalę doszło także w innych miastach m. in. w Bangor i Lisburn. Powodem jest przedłużający się konflikt o flagę.
W Belfaście od kilku dni utrzymuje się napięcie po tym, jak miejscy radni zdecydowali, że brytyjska flaga państwowa nie będzie stale wisieć na budynku ratusza, lecz będzie wywieszana tylko przez 17 dni w roku. Jest to zmianą praktyki obowiązującej od ponad stu lat.
Apele Clinton na nic
Przebywająca z wizytą w Belfaście sekretarz stanu USA Hilary Clinton zaapelowała o pokój, ale jej apel nie powstrzymał zajść. W piątek północnoirlandzka policja rozbroiła ładunek wybuchowy zakamuflowany jako przesyłka pocztowa i wykryła rakietę podobną do tych, których używają bojownicy w Iraku i Afganistanie do ataków na pojazdy opancerzone.
Piątkowe zajścia wybuchły po tym, jak tłum blokujący ulicę zaatakował pojazd, którego kierowca usiłował sforsować blokadę. Według policji lojaliści usiłowali samochód uprowadzić. Interweniujący policjanci zostali obrzuceni kamieniami, butelkami i innymi przedmiotami, podpalono kilka samochodów. Na miejsce ściągnięto armatkę wodną.
Flaga zdjęta po głosowaniu
Inny protest zorganizowano przed siedzibą Partii Sojuszu (Alliance Party), która w spolaryzowanym życiu politycznym Irlandii Północnej nie identyfikuje się ani z nacjonalistami, ani z lojalistami, lecz chce działać ponad politycznymi podziałami.
Kilku jej radnych głosując razem z republikański radnymi Sinn Fein i nacjonalistami z Socjaldemokratycznej Partii Pracy (SDLP) przesądziło o przyjęciu wniosku o zmianie praktyki wywieszania flagi stosunkiem głosów 29:21.
Zamieszki dzień w dzień
Zablokowano również ulicę, przy której swoje biuro poselskie ma posłanka Partii Sojuszu do parlamentu w Belfaście Anna Lo. Wywołało to korki uliczne w całym mieście. W środę zniszczono biuro partii i zaatakowano domy dwóch radnych. Od uchwały Rady Miejskiej w sprawie nowej praktyki wywieszania flagi na budynku ratusza, do protestów na różną skalę dochodzi dzień w dzień.
Lojaliści zapowiedzieli na sobotę duży wiec nazywając go wiecem w obronie ich kulturalnej (brytyjskiej) tożsamości. Policja zaapelowała o odwołanie tego wiecu.
....
Kraj ogarnia szalenstwo . ,,Bronia flagi" . Smolensk po brytyjsku . To jest ogolnoludzkie zjawisko sekciarskie .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:31, 11 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Najnowszy brytyjski okręt podwodny. "Powolny, nieszczelny i zardzewiały"
"Powolny, nieszczelny i zardzewiały" - tak brytyjski dziennik "Guardian" zatytułował ostatnio artykuł o HMS Astute - najnowszym okręcie podwodnym Royal Navy, który na łamy prasy wielokrotnie trafiał za sprawą rozmaitych wpadek i usterek.
Korespondent BBC Jonathan Beale miał okazję zapoznać się bliżej z tą jednostką o napędzie atomowym i przekonał się, że marynarka wojenna ma o niej jednak całkiem niezłą opinię.
Początki rzeczywiście nie były łatwe. Podczas prób morskich w 2010 roku HMS Astute wszedł na mieliznę koło Isle of Skye (Hybrydy Wewnętrzne). Po kolizji z holownikiem, który pospieszył mu na ratunek, okręt musiał wrócić do stoczni, by przejść niezbędne naprawy.
W zeszłym roku, podczas wizyty HMS Astute w Southampton, członek załogi zastrzelił oficera - przypomina BBC i odnotowuje również "alarmującą listę problemów technicznych", sporządzoną przez "Guardiana": skorodowane rury, nie taka jak należy ołowiana osłona reaktora, pytania o prędkość okrętu.
Niektórzy zaczęli żartem zmieniać nazwę tej jednostki z Astute (przebiegły, bystry) na Calamity (katastrofa, nieszczęście).
Jonathan Beale został zaproszony na pokład HMS Astute. Od jednego z admirałów usłyszał, że okręt, jako prototyp, rzeczywiście miał pewne "problemy wieku dziecięcego", ale podkreślał, że teraz jest już funkcjonalny i bezpieczny. Problemy zdiagnozowano i usunięto. Miejsca zagrożone korozją pokryto odpowiednią farbą, rozwiązano problemy ze szczelnością niektórych instalacji.
Korespondent BBC zwrócił uwagę, że HMS Astute jest pierwszym od prawie 40 lat okrętem podwodnym, zbudowanym od podstaw przez Brytyjczyków. Z jego specyfikacji wynika, że osiągnięto znaczny postęp i okręt może przenosić więcej uzbrojenia - torped i pocisków manewrujących Tomahawk - niż jednostki wcześniejszej klasy Trafalgar. Jest też pierwszym okrętem podwodnym Royal Navy, który może nieruchomo zawisnąć pod wodą.
Obsługa sonaru zapewnia: "znajdziemy innych, zanim oni znajdą nas". Zamiast tradycyjnego peryskopu jest wysuwana kamera, przesyłająca zdjęcia do sterowni. W dzień są to zdjęcia kolorowe, w nocy używana jest kamera na podczerwień. Peryskop bywa wysuwany nawet na kilka minut. Kamerze HMS Astute wystarcza kilka sekund. To jedna z cech, które sprawiają, że okręt jest trudny do wykrycia.
Beale zwraca uwagę, że pewne rozwiązania, zastosowane na HMS Astute, są tajne. To m.in. prędkość, a także specjalny podwodny miniokręt do przerzucania żołnierzy sił specjalnych.
Budowa HMS Astute trwała dekadę. Pięć lat po zwodowaniu, opóźnionym o 43 miesiące, okręt wciąż przechodzi próby morskie. Budżet znacznie przekroczono. Resort obrony jest jednak zdecydowany sfinansować budowę kolejnych okrętów tej klasy.
>>>>
No tak . Brytyjska marynarka . Powolna nieszczelna i zardzewiala ... Slynela z wysokich kosztow . Jak obliczyl Parkinson 85 % tej marynarki rezydowalo stale na ladzie :O)))
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 22:06, 22 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Arcybiskup Yorku obawia się osłabienia armii
Anglikański arcybiskup Yorku wyraża obawy przed skutkami redukcji brytyjskich sił zbrojnych. Arcybiskup John Sentamu określił cięcia w armii jako "barbarzyńskie" i stwierdził, że zastępowanie zawodowych żołnierzy rezerwistami naraża na szwank bezpieczeństwo Wielkiej Brytanii i pokój świata.
Doktor Sentamu powiedział rozgłośni radiowej brytyjskiej armii, że nie da się zastąpić wysoko przeszkolonych żołnierzy-specjalistów amatorami. Była to aluzja do rozbudowy tak zwanej Armii Terytorialnej, złożonej z ochotników, którzy normalnie pracują w innych zawodach, ale co pewien czas są szkoleni wojskowo.
Brytyjska Armia Terytorialna już obecnie uzupełnia stan osobowy batalionów kierowanych do najpoważniejszych zadań, w tym do służby liniowej w Afganistanie. Obecny rząd koalicyjny zamierza podwoić jej stan do 30 tysięcy, a zmniejszyć liczebność armii zawodowej ze 102 do 82 tysięcy ludzi.
Arcybiskup Yorku jest blisko związany z Pułkiem Yorkshire brytyjskiej armii, który tylko w tym roku stracił w Afganistanie 10 żołnierzy. Bywał też na szkoleniach Armii Terytorialnej i nie umniejsza jej walorów, ale powiedział, że nawet przy najlepszych chęciach, jej żołnierze nie są w stanie osiągnąć takiej sprawności, jak zawodowi.
- Nasz świat nadal nie zna pokoju - powiedział arcybiskup John Sentamu. - Mam nadzieję, że zachowamy zdolność obrony kraju i udziału w misjach pokojowych - dodał.
....
Sluszna troska ale sily terytorialne sa zbyt male 101 do 15 to smieszny stosunek .
Terytorialna powinna byc duzo wieksza . Zreszta najwiekszy problem to urzedasi w mundurach i bez .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 22:06, 23 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Amazon likwiduje święta - wyprzedaż już od wtorku
Internetowy gigant Amazon.com ogłosił, że w pierwszym dniu świąt Bożego Narodzenia rozpocznie wielką wyprzedaż. Duchowni anglikańscy przypominają, że święta to wyjątkowe wydarzenie rodzinne i religijne.
Pierwszy dzień świąt jest dla anglikanów tym, czym Wigilia dla katolików. Wielkie sklepy wstrzymują się z wyprzedażą do drugiego dnia świąt, a mniejsze są zwykle zamknięte. Amazon tym razem postanowił ubiec konkurentów, korzystając z luki w prawie.
Ustawa zakazująca w Wielkiej Brytanii handlu w pierwszy dzień świąt nie dotyczy handlu internetowego. Amazon liczy, że wtorkowe obroty sięgną 307 mln funtów, 50 proc. więcej niż w standardowym dniu handlowym – donoszą media.
Firmę, która zaczęła jako księgarnia, a obecnie sprzedaje praktycznie wszystko, eliminując drobnych i średnich sklepikarzy, ostatnio skrytykowała komisja finansów publicznych Izby Gmin za to, że przez lata nie zapłaciła fiskusowi, mimo że jej roczne obroty na brytyjskim rynku szacowane są na 3 mld funtów.
Anglikańskie autorytety ostrzegły, że świętom grozi przekształcenie się w "okres polowań na specjalne okazje", co jest sprzeczne z wymiarem religijnym i rodzinnym.
"Grozi nam to, że gadżety przejmą kontrolę nad naszym życiem. Święta to okres, w którym rodzina może się spotkać, skoncentrować uwagę na dzieciach i coś wspólnie przeżyć" – powiedział lord George Carey, były arcybiskup Canterbury.
"Święta to oaza w świecie, często zwariowanym. Szkoda, że nie jesteśmy zdolni wytrzymać jednego dnia, nie myśląc o gromadzeniu rzeczy materialnych" – stwierdził biskup Norwich Graham James.
Nowy abp Canterbury Justin Welby, obejmujący godność z początkiem 2013 r., przestrzegł przed szalonymi wydatkami i szalonymi zabawami. "Najlepszą zabawą jest celebracja wiary, a więc tego, co nieprzemijające, a nie świętowanie, dające poczucie ucieczki od rzeczywistości" – przestrzegł. Wskazał też, że święta to okres "miłości i troski o najbliższych".
....
Doprowadzmy Amazon do bankructwa . Niech nikt juz u nich nie kupuje !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:59, 25 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Hierarchowie o małżeństwach homoseksualnych
Rząd nie ma mandatu, by zrównać w prawach małżeństwa heteroseksualne i homoseksualne. Związek mężczyzny i kobiety jest "twórczym wyrazem Bożej miłości" - powiedział arcybiskup Westminsteru Vincent Nichols.
W homilii wygłoszonej w czasie pasterki arcybiskup Nichols - głowa Kościoła katolickiego Anglii i Walii - mówił, że efektem rządowych planów zrównania statusu małżeństw heteroseksualnych i homoseksualnych będzie moralne spustoszenie.
W wywiadzie dla BBC zauważył zarazem, że żaden punkt wyborczego manifestu Partii Konserwatywnej z 2010 r. nie poruszał kwestii małżeństw homoseksualnych, nie było w tej sprawie żadnego dokumentu konsultacyjnego (tzw. zielonej księgi), kwestia ta nie znalazła się też w mowie królowej (przedstawiającej agendę ustawodawczą rządu na początku sesji parlamentu). Mimo to plany ustawodawcze rządu są bardzo zaawansowane.
- George Orwell doceniłby ten manewr rządu. To nie tylko chaos, to zmasakrowanie demokratycznego procesu - stwierdził.
Przeciwny małżeństwom osób tej samej płci jest także państwowy Kościół anglikański. Rząd zdecydował, że małżeństwa homoseksualne z mocy prawa będą niedopuszczalne w Kościele anglikańskim. Podobnego wyjątku nie zrobił wobec innych wyznań, co najbardziej oburzyło muzułmanów.
Rządowe plany przewidują, że żaden z Kościołów i żadne z wyznań nie będzie musiało udzielać ślubów homoseksualistom, jeśli hierarchia się na to nie zgodzi. Niektórzy komentatorzy zauważają jednak, że to nie to samo, co ustawowy zakaz. Obawiają się też, że Kościoły zostaną zmuszone do udzielania ślubów osobom tej samej płci, na podstawie ustawodawstwa zakazującego dyskryminacji ze względu na orientację seksualną.
Osobne plany wobec małżeństw homoseksualnych opracował autonomiczny rząd Szkocji, ale jak dotąd nie były omawiane w parlamencie w Edynburgu. Prymas Szkocji kardynał Keith O'Brien chce rozpisania referendum w tej sprawie.
Z kolei katolicki biskup Shrewsbury Mark Davies porównał plany zrównania w prawach małżeństw hetero- i homoseksualnych do inżynierii społecznej dokonywanej w imię opacznie pojmowanej idei postępu.
W homilii wygłoszonej w czasie pasterki zauważył, że antyreligijną politykę forsowali Hitler i Stalin pod szyldem społecznego postępu. Davies, podobnie jak Nichols, oskarżył rząd Davida Camerona o to, że chce zmienić przyjętą od wieków definicję małżeństwa, choć nie ma do tego społecznego mandatu.
....
Widzicie jacy podli i podstepni ! Formalnie nie zmusza religii do zboczen ale jest prawo ,,antydyskryminacyjne" i w polaczeniu z tym bedzie przymus . Widzicie ze dewiacje trzeba tepic . A zacho bedzie zniszczony .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:35, 31 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Brytyjscy przestępcy będą nosić satelitarne identyfikatory
Warunkowo zwolnieni przestępcy poddani nadzorowi kuratora sądowego w 2013 r. będą musieli nosić nowoczesne identyfikatory satelitarne pozwalające w rzeczywistym czasie skontrolować, gdzie się znajdują - donosi "Daily Telegraph".
Identyfikatory w formie paska umocowanego wokół kostki na nodze z urządzeniem wysyłającym sygnał działają w technologii GPS. Sądowy kurator będzie mógł sprawdzić, gdzie są jego "podopieczni" o każdej porze dnia i nocy. Lokalizacja wyświetli mu się na monitorze.
Podobna technika stosowana jest już teraz do nawigacji satelitarnej w samochodach lub telefonach. Umożliwia ustalenie nie tylko gdzie osoba się znajduje, ale także to, czy np. przemieszcza się pociągiem, lub samochodem.
Wśród zalet wymienia się to, że kuratorowi będzie łatwiej dopilnować, by osoba, nad którą sprawuje nadzór, wywiązywała się z warunków nałożonych przez sąd, by np. przestrzegała zakazu przebywania w niektórych miejscach, bądź była w domu o określonej porze. Inną korzyścią jest zmniejszenie zatłoczenia z zakładach karnych.
"Daily Telegraph" sugeruje, iż nowe urządzenie zostało przetestowane m.in. na Abu Katadzie - radykalnym muzułmańskim kaznodziei z obywatelstwem jordańskim, którego władze brytyjskie od dawna starają się deportować i nałożyły na niego ograniczenia w swobodzie poruszania.
- Monitorowanie ruchów niebezpiecznych przestępców ma żywotne znaczenie w walce z przestępczością, w szczególności pozwala ściślej kontrolować recydywistów - cytuje gazeta ministra sprawiedliwości Chrisa Graylinga.
Ruchy ok. 14 tys. osób są obecnie w Wielkiej Brytanii monitorowane elektronicznie przez dwie prywatne firmy ochroniarskie G4S oraz Serco, głównie pod kątem przestrzegania sądowego zakazu przebywania poza domem w godzinach nocnych.
....
Ciekawy pomysl . W koncu jest XXI wiek .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:46, 05 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Nowe starcia o brytyjską flagę w Irlandii Północnej
Dziewięciu policjantów zostało rannych, 18 osób aresztowano w czasie nowych starć o brytyjską flagę, do których doszło w nocy z piątku na sobotę w Belfaście w Irlandii Północnej - poinformowała w sobotę policja.
Prawie 300 osób obrzuciło petardami, kamieniami i koktajlami Mołotowa służby bezpieczeństwa w czasie zgromadzenia we wschodniej części miasta. Demonstranci protestowali przeciwko grudniowej decyzji radnych, by brytyjska flaga nie wisiała na stałe na budynku ratusza, co było zmianą praktyki obowiązującej od ponad stu lat.
W czwartek wieczorem w podobnych starciach rannych zostało 10 funkcjonariuszy - podała policja.
Pierwszy minister autonomicznego rządu Irlandii Płn. Peter Robinson z Demokratycznej Partii Unionistycznej (DUP) oświadczył, że dla aktów przemocy nie ma usprawiedliwienia. "Ci, którzy są za to odpowiedzialni, bardzo szkodzą sprawie, której próbują bronić, i są marionetkami grup dysydentów, którzy próbują wykorzystać każdą okazję dla swych terrorystycznych celów" - podkreślił.
Bezpośrednio po decyzji o usunięciu państwowych flag z budynków administrowanych przez władze miejskie Belfastu, oceniał, że była ona "niemądra i prowokacyjna".
3 grudnia miejscy radni zdecydowali, że brytyjska flaga państwowa będzie wywieszana tylko przez 17 dni w roku, a nie na stałe. Wywołało to gwałtowną odpowiedź tzw. lojalistów, czyli zwolenników utrzymania więzów Irlandii Płn. z Wielką Brytanią i zachowania ustroju monarchistycznego.
...
Znowu swiry daja czadó ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:28, 08 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Piąta noc zamieszek w Belfaście o brytyjską flagę
Kolejna, piąta noc w stolicy Irlandii Północnej, przebiegła pod znakiem zamieszek. Do rozruchów dochodzi z powodu decyzji rady miejskiej, która przegłosował ściągnięcie brytyjskiej flagi z ratusza. Policja próbowała rozdzielić obie strony - wówczas bijatyka między republikanami a lojalistami przerodziła się we wspólny atak na policjantów.
Wieczorem w centrum Belfastu odbył się pokojowy protest około 400 unionistów, którzy żądają powrotu flagi na ratusz. Starcia wybuchły nieco później, na styku dzielnicy protestanckiej we wschodniej i katolickiej zachodniej części miasta. Na przechodzący tamtędy pochód około 250 lojalistów z brytyjskimi flagami posypały się kamienie ze strony katolickiej młodzieży.
Policja próbowała rozdzielić obie strony, ale wówczas bijatyka między republikanami a lojalistami przerodziła się we wspólny atak na policjantów. W ruch poszły cegły, kamienie, metalowe barierki, butelki zapalające i fajerwerki. Policjanci rozpędzili republikanów, ale lojaliści wznieśli barykadę w poprzek ulicy i podpalili ją. Próbowali też uprowadzić ciężarówkę, aby staranować kordon policji.
Wcześniej naczelnik policji powiedział, że boleje nad młodym wiekiem uczestników zamieszek, które trwających od czwartku. Wśród uczestników są nawet 10-letni chłopcy. Naczelnik Matt Baggott dodał również, że zamieszki wywołuje nieliczna mniejszość społeczności protestanckiej.
Minionej nocy w Belfaście policjanci użyli plastikowych kul. W poprzednich dniach posłużyli się też armatkami wodnymi, by zaprowadzić spokój na ulicach miasta.
Brytyjska flaga powiewała na ratuszu przez ponad sto lat.
...
Totalny odlot ! Smolensk jak widzicie nie jest bynajmniej ani jedynym ani najwiekszym odlotem .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:06, 09 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
"Cudowne" nożyczki uratowały życie wcześniakowi
Maddalena Douse jest jednym z najmniejszych wcześniaków w historii brytyjskiej służby zdrowia. Lekarze przez pomyłkę stwierdzili, że jednak "opłaca" się ją ratować. A to wszystko dzięki... nożyczkom.
W Wielkiej Brytanii etyczne regulacje i wytyczne na temat pielęgnacji niemowląt przedwcześnie urodzonych nie obejmują osesków mających mniej niż 23 tygodnie. Dzieci pojawiające się na świecie przed wyznaczonym terminem nie zasługują na ratunek, ponieważ ich płuca i inne narządy nie są wystarczająco rozwinięte.
Oprócz wieku, spełniony musi być również jeszcze jeden warunek. Minimalna waga dziecka, które "opłaca" się utrzymać przy życiu musi wynosić więc niż 450 g.
Urodzona zaledwie w 22 tygodniu ciąży Maddalena została uratowana przez przypadek. Dziewczynka otrzymała fachową pomoc i została podłączona do respiratora. Potem okazało się, że na wadze, na której położono dziecko po porodzie, znajdują się nożyczki a Maddalena waży tylko 328 g.
Brytyjskie wcześniaki urodzone około 24 tygodnia od razu lądują na oddziale intensywnej terapii dla noworodków. Często rodzice takich osesków decydują się w pewnym momencie na wycofanie opieki. Dzieje się tak wtedy, gdy rokowania są złe a stan dzieci się pogarsza.
W przypadku małej Maddaleny było inaczej. Po ponad 6 miesiącach dziecko zostało zwolnione ze szpitala Royal Sussex. Kate, matka dziewczynki, w wywiadzie dla "The Sun" powiedziała: - Ona waży teraz ponad 6 kg i z dnia na dzień jest coraz silniejsza. Jest naszym małym cudem i jesteśmy bardzo szczęśliwi, że jest już z nami.
Maddalena miała siostrę bliźniaczkę. Kate oraz jej mąż Renato, który jest hydraulikiem bardzo cierpieli, kiedy kilka tygodni po urodzeniu, jedna z dziewczynek zmarła.
W badaniach brytyjskiego Medical Research Council stwierdzono, że wcześniaki mają większą szansę na przeżycie, kiedy osiągną przynajmniej 24 tygodnie. Badania te pojawiły się z powodu prawnego ustalenia granicy wieku płodu w kontekście aborcji.
Dane liczbowe wskazują, że równolegle do wzrostu liczby ratowanych przedwcześnie urodzonych dzieci, wzrasta również liczba osób z poważą niepełnosprawnością.
....
Jak widzicie . Orzekaja ze ,,nie oplaca sie ratowac" i juz po dziecku ! Horror !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:34, 10 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Gdy państwo odbiera dziecko
Mało brakowało, a zupełnie niewinni rodzice małej Maddy przyznaliby się do stosowania wobec niej przemocy. Zdesperowane małżeństwo musiało na pięć miesięcy rozstać się z niemowlęciem z powodu werdyktu niechętnych im lekarzy. Rodzina do dziś nie doszła do siebie po tamtych zdarzeniach - i nie doczekała się przeprosin.
Mała Madison Jensko bawi się swymi błyszczącymi zabawkami na dywanie w salonie rodziców. Ubrana w pasiastą sukienkę i niebieskie rajstopy 13-miesięczna dziewczynka o ślicznej buzi otoczonej burzą ciemnych loków z zadowoleniem poklepuje misia Alfie. Jej spokój kończy się w chwili, gdy jej mama wychodzi do leżącej za ścianą kuchni - wtedy dziecko zaczyna płakać.
- Od tamtego czasu bardzo potrzebuje naszej obecności - mówi 42-letnia matka, Christine. - Nie mogę jej zostawić ani na chwilę. A kiedy jesteśmy u lekarza, po prostu wrzeszczy.
Powodem nerwowości Madison jest zapewne to, że pięć miesięcy minionego roku spędziła w rodzinie zastępczej. Rada Hrabstwa Oxfrodshire odebrała Madison w lutym, gdy rodzice zwrócili się o pomoc lekarską z powodu dziwnej serii chorób u dziewczynki, ale oskarżono ich o stosowanie wobec niej przemocy.
W lipcu, dwa dni po rozpoczęciu rozprawy, która była zaplanowana na 10 dni, sędzia oczyścił rodziców z zarzutów, a władze lokalne wycofały sprawę. Rodzina próbuje teraz odbudować swoje życie z gruzów, ale chce przeprosin.
Rodzice Madison, Christine Butcher i 47-letni Peter Jensko, opisują swoje przejścia siedząc w małym, dwupoziomowym domku na spokojnej ślepej uliczce w Witney w hrabstwie Oxfordshire. Dokoła widać zwykłe oznaki życia rodzinnego - przewijak koło kanapy i malunki wykonane przez Madison ręką na ścianie. Nad komputerem umieszczono kolaż ze zdjęciami czworga dzieci Pete’a z poprzedniego związku. W kącie kuchni leży gitara elektryczna Pete’a, choć bluza z wizerunkiem Iron Maiden, którą ma na sobie, kontrastuje z jego poważnymi okularami i łagodnym sposobem bycia.
Ten syn matki Angielki i ojca z Antigui został autorem trójwymiarowych grafik komputerowych po zakończeniu studiów na anglistyce i wydziale mediów De Monfort University w Leicester. Spotkał Christine na koncercie swojego zespołu. Przed poznaniem Pete’a i ciążą z Madison - ukochanym pierwszym dzieckiem, poczętym, gdy już się obawiała, że jest na to za stara - była sprzedawczynią w Essex. (…)
Niemal natychmiast po narodzinach Madison w John Radcliffe Hospital w Oxfordzie w październiku 2011 roku stało się jasne, że nie wszystko jest w porządku. Dziewczynka była mała, ważyła tylko 2,5 kg i miała z boku ust nieładne czerwone znamię, którego - jak opowiada Christine - nikt oprócz niej zdawał się nie zauważać. Christine straciła podczas porodu tak wiele krwi, że położna wezwała zespół reanimacyjny, który jednak nie przyszedł, poprosiła więc Pete’a, by sam przyciskał guzik, dopóki ktoś się nie zjawi (Pete złożył na to skargę w szpitalu, nie przypuszczając, że personel zwróci się z tego powodu przeciwko niemu).
Przez pierwszy miesiąc Madison nie chciała ssać piersi i od urodzenia karmiono ją z butelki. - Zawsze kręciła główką, gdy pokazywałam jej sutek - opowiada Christine. - Bardzo się martwiłam.
Pete, który był obecny podczas porodu trojga ze swoich czterech wcześniejszych dzieci, niepokoił się, że dziewczynka nie przybiera wystarczająco na wadze. W listopadzie para poszła do lekarza pierwszego kontaktu, który z powrotem odesłał rodziców do szpitala. Wtedy zaczęły się problemy.
Zaprowadzono ich do zimnego pomieszczenia, gdzie czekali przez kilka godzin. Nie mieli ze sobą jedzenia, nie było gdzie odłożyć bezpiecznie Madison, więc wieczorem bardzo już chcieli wracać do domu. Madison została zbadana przez lekarza, który niezgrabnie zdjął z niej kubraczek, zahaczając o paluszek, więc zaczęła płakać. - Zapytał: "Czy pan ją upuścił?" - mówi Pete. - Odpowiedziałem sarkastycznie coś w rodzaju: "Jasne, cały czas ją upuszczam".
W szpitalu powiedzieli, że konieczne będzie badanie krwi, ale nie potrafili powiedzieć, kiedy miałoby ono nastąpić. Rodzice Madison postanowili więc pójść do domu i wrócić rano. Maddy zaczęła pić mleko, a Christine przyszło do głowy, że może przesadza. Ale kiedy już szykowali się do wyjścia, zadzwoniła lekarka i powiedziała, że muszą zostać w szpitalu, bo inaczej wezwie opiekę społeczną.
- Rzuciłam słuchawką - mówi Christine. - Skoro to takie ważne, mogła do nas przyjść.
W tym momencie żadne z nich nie miało świadomości, jak daleko zaszły sprawy. Byli już w domu od pół godziny, gdy zadzwonił telefon i ta sama - według nich - lekarka powiedziała: "To ostatnie ostrzeżenie". Maddy już spała w łóżeczku, więc nie ustąpili. Uważali, że to absurd. - Oboje jesteśmy dość uparci - mówi Christine. - Nie lubimy, jak się nam rozkazuje. A Maddy nie była w niebezpieczeństwie.
Ku swojemu zdziwieniu tuż po północy usłyszeli dzwonek do drzwi. Na zewnątrz stało dwóch policjantów i karetka. - Policjant powiedział: "Mają państwo bardzo chore dziecko i odmawiają jego leczenia" - wspomina Pete. - Odparłem, że mała twardo śpi w pokoju na piętrze. Policjanci byli bardzo uprzejmi, obejrzeli Maddy, a potem zadzwonili i powiedzieli coś w rodzaju: "Nie tego się spodziewaliśmy". I wyszli.
Następnego dnia Maddy została zbadana w szpitalu przez pediatrę, która - jak sądzi Peter - z góry chciała znaleźć oznaki przemocy. Małej wpuszczono do oczu krople, by sprawdzić, czy nią potrząsano. Wykonano też rentgen, który nic nie wykazał. Tego dnia i we wszystkie następne para miała wrażenie, że ich główny powód niepokoju - niska waga Maddy - jest traktowany jako mniej istotny niż próba dowiedzenia im stosowania wobec dziecka przemocy.
Trzeba przyznać, że szpital musiał się zmierzyć z szeregiem zaskakujących przypadłości u dziewczynki. U Maddy pojawiły się kolejne czerwone ślady podobne do znamienia, z którym się urodziła. Później powiązano je z toczeniem rumieniowatym, ale wyglądały na pewno źle. Miała też powiększoną wątrobę i bardzo wysoką zawartość płytek krwi. - To było szalenie niepokojące - mówi Pete. - Wspominano o różnych ewentualnościach: problemach z odpornością, chorobach genetycznych, a nawet o raku. Potem zaczęto powtarzać sformułowanie "nieprzypadkowe obrażenie". (…)
Seria badań nie przyniosła rozstrzygnięcia. Choć Pete rozpaczliwie pragnął diagnozy, miał wrażenie, że dziecko jest poddawane nadmiernym badaniom - trzy pełne rengety szkieletu w ciągu trzech miesięcy - aby tylko udowodnić jego winę. Boże Narodzenie Christine spędziła w szpitalu, śpiąc przez pięć dni obok Maddy i spacerując z nią po korytarzach. - Umierałam z niepokoju - opowiada. - Dolegało jej coś poważnego, wyglądała na bardzo chorą.
Niepewność się utrzymywała, lecz rodzice mieli wrażenie, że nikt nie słucha ich błagań, by skoncentrować się na przyczynach niechęci dziecka do jedzenia. Aż 28 lutego rentgen wykazał, że Maddy ma pęknięte żebro (obecnie podejrzewa się chorobę kości). - Byłam w szoku - mówi Christine. - Mój świat runął. Pediatra powiedziała, że Maddy nie wróci do domu. Zadzwoniłam do Pete’a we łzach. (…) Maddy miała cztery miesiące. (…)
Dopiero po chwili Christine opanowuje się na tyle, by wyjaśnić, co było dalej. - Kiedy Pete przyjechał, zaprowadzono nas do małego pokoju. (…) Weszła Jen [pracownica opieki społecznej]. Ona też płakała, była z nas dobrana para. Powiedziała: "Chris, bardzo mi przykro, ale to nie wygląda dobrze. (…) Lokalne władze przejmują opiekę nad Maddy z powodu poważnych uszkodzeń ciała". (…)
- Nie mieliśmy pojęcia, gdzie trafi Maddy - mówi Christine. - Jen zabrała ją do przybranych rodziców, a my nie mogliśmy się dowiedzieć, gdzie mieszkają. Zrobiłam długą listę rzeczy, których potrzebowała. Napisałam do przybranych rodziców, że lubi pić bardzo ciepłe mleko i którymi zabawkami chętnie się bawi. Poprosiłam, żeby zaopiekowali się naszym małym aniołkiem. (…)
Następnego dnia pracownica opieki społecznej przyjechała po Maddy. (…)
Kolejne pięć miesięcy rodzice pamiętają jak przez mgłę. Byli w szoku. Jazda do ośrodka, w którym wolno im było widywać się z Maddy pod nadzorem przez 90 minut cztery razy w tygodniu, zajmowała godzinę w obie strony. - Działałam jak robot - wspomina Christine. - Wsiadałam do autobusu, spotykałyśmy się i próbowałam ją szybko nakarmić, żeby mieć więcej czasu na zabawę.
Dla Pete’a ten okres był jeszcze bardziej dramatyczny. - To było koszmarnych pięć miesięcy. Bałem się wchodzić z nią w kontakt, żeby nie płakała. Cały czas robili notatki. Nie chciałem stracić pozostałych dzieci. Nie wiedziałem, jak mam się zachowywać. Modliłem się: “Błagam cię Boże, niech tylko nie płacze". (…)
W miarę upływu czasu taki układ zaczął ich nastawiać przeciwko sobie. Pracownik opieki społecznej powiedział im, że jeśli przyznają się do stosowania przemocy, zostanie to zapisane na ich korzyść i odzyskają dziecko. Presja, by ulec, była ogromna. Pete’a i Christine przesłuchiwano osobno na komendzie z zachowaniem środków ostrożności i pytano, ile czasu druga osoba spędzała sam na sam a dzieckiem. Krewni Christine w Essex, którzy widzieli Pete’a tylko kilka razy, zaczęli ją wypytywać, skąd ma pewność, że nie zrobił Maddy nic złego.
Przedyskutowali ewentualność przyznania się przez jedno z nich do winy. - To było okropne - mówi Christine. - Oboje byliśmy wściekli. Dałabym sobie uciąć rękę, żeby ją odzyskać. (…)
Jak mówi, powstrzymało ich tylko to, że miałoby to następstwa dla stosunków Pete’a z pozostałymi dziećmi. Christine z równym przekonaniem co Pete uważała, że nie wolno niszczyć życia czworga dzieci, by uratować jedno. Ale przyznają, że byli tego bliscy. - Gdyby Maddy była naszym jedynym dzieckiem, nie rozmawialibyśmy teraz z państwem - mówi Pete. - Zastanawiam się, ilu jeszcze niewinnych ludzi przyznało się w tym kraju do stosowania przemocy wobec dziecka.
Nastąpiła interwencja sił wyższych w osobie sędziego Anthony’ego Hughesa, który w lipcu przewodził rozprawie w Sądzie Hrabstwa Oxford. Dwa dni po jej rozpoczęciu wstrzymał postępowanie, by władze lokalne rozważyły wycofanie się ze sprawy. Wobec sprzecznych opinii biegłych lekarzy, które ewidentnie zmieniły się w krzyżowym ogniu pytań, Rada Hrabstwa Oxford wycofała zarzuty. Sędzia uznał, że rodzice nie dopuścili się żadnego przewinienia. Madison pozwolono wrócić do domu.
"Nie chcę myśleć - napisał sędzia Hudgens w swoim orzeczeniu - o możliwych konsekwencjach tej sprawy, gdyby zdano się wyłącznie na opinie lekarzy przyjmujących dziecko w szpitalu". Ostrzegł, że w przyszłości takie sprawy będą obarczone ryzykiem, jeśli reformy systemu sądownictwa rodzinnego nie utrzymają procesu rygorystycznego przesłuchiwania świadków strony przeciwnej oraz ekspertów kwestionujących opinie pediatrów. (…)
Sędzia zlecił, by kopię jego wyroku oczyszczającego rodziców z zarzutów przesłać policji. Szczęśliwi z odzyskania córeczki Pete i Christine spodziewali się także przeprosin i wyjaśnień. Ale na próżno. 25 października, trzy miesiące po umorzeniu sprawy, policja z Thames Valley przysłała Pete’owi potwierdzenie, że nie będą podejmowane "żadne dalsze kroki", o ile "nie wypłyną dodatkowe dowody".
Tego samego dnia Pete otrzymał list od przewodniczącego zarządu Państwowej Służby Zdrowia w Oxford University Hospital. Przyznano w nim, że proces podejmowania "środków zabezpieczających" może być "trudny i stresujący", ale nie przeproszono. W liście napisano, że wewnętrzne śledztwo przeprowadzone przez osobę zajmującą kierownicze stanowisko nie wykazało naruszenia polityki szpitala i odrzucono prośbę Pete’a o spotkanie oraz przeprosiny ze strony pediatry. (…)
Zadzwoniłam do zarządu Państwowej Służby Zdrowia w Oxford University Hospital. Zapytałam, czy rodzice mogliby zobaczyć kopię wyników wewnętrznego śledztwa, gdyż pomogłoby to im zamknąć tę sprawę, a także poprosiłam o wyjaśnienie, dlaczego odmówiono im spotkania. Zarząd początkowo odpowiedział, że nie może udzielić komentarza. Gdy jednak "Times" wystąpił do sądu hrabstwa o zgodę na wgląd w orzeczenie i ją otrzymał, zarząd zgodził się spotkać z Petem i Christine.
Profesor Edward Baker, dyrektor medyczny Oxford University Hospital, powiedział: - Spotkałem się z panem Jensko i przeprosiłem jego oraz jego rodzinę za stres powstały w trakcie badania zdrowia i stanu ich córeczki. Mam nadzieję, że pan Jensko i jego rodzina zrozumieją stanowisko zarządu w tej sprawie. Nasz personel zawsze działa w najlepszym interesie pacjentów. To trudna sfera, wymagająca od personelu medycznego oraz innych osób podejmowania bardzo trudnych decyzji.
Pete’owi ta spóźniona reakcja nie wystarczy. - Zostałem oskarżony, byłem przesłuchiwany i prowadzono przeciwko mnie śledztwo, wypełniałem niezliczone kwestionariusze, byłem "obserwowany" i opisywany podczas wyjątkowo trudnych spotkań z córeczką - nie pozwolono mi być sam na sam z dzieckiem nawet na sekundę. (…) Powinni mnie przeprosić od razu po zwróceniu Maddy, a nie dlatego, że poszedłem do was.
Zważywszy na skomplikowany charakter choroby Madison niepokój władz był uzasadniony. Pete i Christine przyjmują to do wiadomości.(…) Są jednak przekonani, że opinia jednego lekarza nie powinna przesłaniać innych, które zalecają ostrożność. Uważają też, że nie należało im odbierać Madison, skoro Pete nadal był godny sprawowania opieki nad pozostałymi dziećmi, i to przed rozprawą, która nie potwierdziła zarzutów. - Nie powinni byli rozdzielać matki i dziecka - zaznacza Christine. - Już lepiej było umieścić nas w klinice, choćby od kontrolą kamery 24 godziny na dobę. (…)
...
Tak wyglada opieka utzedasow nad dziecmi .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 14:50, 13 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Irlandia Płn.: starcia katolików z protestantami
Co najmniej 29 policjantów zostało w sobotę rannych podczas interwencji na ulicach Belfastu, gdzie doszło do kolejnych starć między popierającycych Londyn protestantami i katolikami opowiadającymi się za unią z Republiką Irlandzką.
Do starć dochodzi niemal codziennie od 3 grudnia kiedy katoliccy radni we władzach miejskich Belfastu zadecydowali o znacznym zmniejszeniu dni, w których na gmachu ratusza miejskiego powiewać będzie brytyjska flaga.
Katoliccy członkowie Rady Miejskiej domagali się całkowitego usunięcia flagi, ale ostatecznie zgodzili się na kompromis na mocy którego flaga Zjednoczonego Królestwa będzie wciągana na maszt ratusza przez 18 dni w roku, w których przypadają rozmaite święta państwowe.
Protestanci dążący do utrzymania ścisłych związków z Wielką Brytanią nie chcą się na to zgodzić i organizują demonstracyjne przemarsze przez katolickie dzielnice Belfastu gdzie stają się celem ataków. W starciach uczestniczy głównie młodzież obrzucająca siebie nawzajem oraz interweniujących policjantów kamieniami i butelkami.
Reuter podkreśla, że zamieszki trwające już od 5 tygodni są najpoważniejsze od zawarcia w 1998 r. porozumienia pokojowego, które zakończyło 30 lat konfliktu między katolikami i protestantami w Irlandii Północnej. Konflikt ten okresami nabierał rozmiarów regularnej wojny domowej.
....
Koszmar i obled .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:19, 13 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Duchowni katoliccy w Wielkiej Brytanii protestują przeciw małżeństwom zboków
Aż 1054 katolickich duchownych, w tym 13 biskupów i opatów, wyraziło obawy w liście do gazety "Daily Telegraph", iż skutkiem planowanego zalegalizowania małżeństw homoseksualnych w Wielkiej Brytanii będą prześladowania chrześcijan znane z minionych wieków.
Duchowni obawiają się, że wolność praktyk religijnych i swoboda głoszenia Ewangelii zostaną poważnie ograniczone, a zapewnienia rządu brytyjskiego, że nic takiego się nie stanie uznają za nieprzekonujące. Gabinet premiera Davida Camerona zamierza w najbliższych tygodniach wnieść do parlamentu projekt ustawy legalizującej małżeństwa homoseksualne.
W opinii sygnatariuszy listu zrównanie w prawach małżeństw homoseksualnych i heteroseksualnych to zmiana definicji małżeństwa i wydarzenie tej samej rangi, co zabiegi Henryka VIII usiłującego nakłonić Stolicę Apostolską do zgody na jego rozwód z Katarzyną Aragońską; zapoczątkowało to na Wyspach Brytyjskich trzy stulecia krwawej konfrontacji Kościoła z władzą państwową.
Zalegalizowanie małżeństw gejowskich, w połączeniu z prawem o zakazie dyskryminacji ze względu na orientację seksualną i ustawami o równości, zamknie usta katolikom i w ogóle chrześcijanom pracującym w szkołach, organizacjach charytatywnych i instytucjach publicznych jak np. w szpitalach, sądach, czy urzędach.
Nie będą oni mogli publicznie mówić w co wierzą i o tym, że małżeństwo mężczyzny i kobiety jest sakramentem. Zagrożona może zostać nawet wolność głoszenia Słowa Bożego z ambony, a chrześcijanie stojący na gruncie tradycyjnej definicji małżeństwa mogą mieć zamkniętą drogę do niektórych zawodów i awansów - argumentują autorzy listu.
Pod listem podpisała się łącznie jedna czwarta duchowieństwa katolickiego w Anglii i Walii.
Dyskryminację katolików zapoczątkowaną przez Henryka VIII (1509-1547) zniesiono w Wielkiej Brytanii dopiero w 1829 roku, gdy katolikom przyznano bierne i czynne prawo wyborcze oraz dopuszczono ich do urzędów publicznych. Nadal obowiązuje prawo zakazujące monarsze lub dziedzicom tronu zawierania ślubu z katolikiem lub katoliczką pod groźbą utraty korony, choć ma być to niebawem zmienione.
Liczbę katolików w Wielkiej Brytanii szacuje się na 5,6 mln (na ok. 60,5 mln ogółu ludności), z czego 4,2 mln w Anglii i Walii. W całym kraju jest ok. 3 tys. katolickich parafii.
....
Precz z homoterrorem w Brytanii . To koniec wolnosci w tym kraju .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:18, 14 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Cameron: referendum ws. wyjścia z UE to "fałszywy wybór"
Premier David Cameron uważa, że przeprowadzenie w najbliższym czasie referendum na temat wyjścia W. Brytanii z UE byłoby "fałszywym wyborem". Dodał, że choć W. Brytania "nie zawaliłaby się", gdyby opuściła UE, to w interesie Londynu jest pozostanie w "27".
- Gdyby referendum z pytaniem o wyjście lub pozostanie w UE odbyło się jutro lub w najbliższej przyszłości, to moim zdaniem nie byłaby to dobra odpowiedź z prostego powodu, że wybór, jaki dawalibyśmy ludziom, byłby fałszywy - powiedział Cameron w poniedziałek w radiu BBC.
...
Hanba ! Co to znaczy ze referendum to falsz !? Precz z tyranem Caneronem . Angluci musza odzyskac wolnosc ! Do boju !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:07, 22 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
"Bezlitosny wzrost urodzeń" - dzieci imigrantów zaludniają W.Brytanię
Już wkrótce na Wyspach nie będzie komu odbierać porodów - wynika z raportu The Royal College of Midwives, organizacji zrzeszającej położne w Wielkiej Brytanii. Problemem jest lawinowo wzrastająca liczba porodów, a wszystkiemu "winne" są imigrantki, w tym także Polki.
W 2011 r. w Anglii urodziło się 688120 dzieci i był to najwyższy poziom od 40 lat. Wstępne dane z 2012 r. mówią o jeszcze większej liczbie noworodków, a prognozy ONS sugerują, że w 2014 r. w Anglii urodzi się nawet 743 tys. dzieci.
"Bezlitosny wzrost urodzeń"
Według oficjalnych danych za 2011 r., imigrantki wydały na świat prawie jedną czwartą wszystkich dzieci w Wielkiej Brytanii. Liderkami pod tym względem są Polki - blisko 21 tys. polskich dzieci urodziło się w ubiegłym roku w Anglii i Walii, co daje średnio aż 57 noworodków dziennie.
"Bezlitosny wzrost urodzeń" - jak określił to zjawisko brytyjski "Daily Mail" - jest dużym problemem dla oddziałów położniczych w Wielkiej Brytanii - połowie z nich brakuje rąk do pracy, a średnio siedem razy do roku zamykają ciężarnym kobietom drzwi przed nosem i odsyłają je do innych szpitali.
Z badania przeprowadzonego przez The Royal College of Midwives (RCM) wynika, że w aby załatać "ogromną lukę" w personelu, potrzeba aż 5 tys. dodatkowych położnych.
Położne są na skraju wytrzymałości
Szefowa RCM, Cathy Warwick ostrzegła wczoraj przed mocno "nadwyrężonymi" usługami położniczymi. - Oddziały są obciążone, a wiele pracownic naprawdę jest na skraju wytrzymałości - zaznacza Warwick.
Największy baby boom na Wyspach zanotowano w Corby w Northamptonshire (63-procentowy skok pomiędzy 2002 a 2011 r.), Bournemouth (54 proc.), Boston w Lincolnshire (53,5 proc.), w Barking i Dagenham w Londynie (52,5 proc.) oraz Slough w Berkshire (50,5 proc.).
...
Nie przyjmowali euro i oto skutek . Imigranci wala drzwiami i oknami . Gdyby wyszli z UE gospodarka byla by jeszcze lepsza . Trzeba zatrudnic polozne z Polski .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 21:02, 22 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Nawet 1000 stacji paliw w obliczu bankructwa
Nawet 1000 niezależnych stacji paliw działających na terenie Wielkiej Brytanii może zniknąć z rynku w wyniku agresywnej polityki cenowej stacji supermarketowych - alarmuje brytyjskie stowarzyszenie skupiające niezależnych operatorów stacji paliw Petrol Retailers' Association.
Od 2009 roku corocznie pozwolenie na budowę otrzymywało około 40 nowych stacji należących do sieci wielkopowierzchniowych. - Jeśli to tempo się utrzyma, a nie ma podstaw do tego by spodziewać się odwrócenia tego trendu, do końca 2016 roku powstanie 160 nowych stacji przy supermarketach - przewiduje Steve Rodell z firmy Christie & Co, która na zlecenie PRA przygotowała raport na temat przyszłości rynku detalicznego handlu paliwami w Wielkiej Brytanii.
Dodatkowo, rocznie powstawać może nawet 40 samodzielnych stacji pod logo sieci handlowych (niezlokalizowanych w sąsiedztwie sklepów).
Według stowarzyszenia niezależnych stacji paliw jedna nowa stacja przymarketowa oznacza konieczność zamknięcia średnio pięciu stacji niezależnych. - Skutkiem niekontrolowanej ekspansji sieci handlowych na rynku sprzedaży paliw, może być więc zamknięcie nawet tysiąca stacji niezależnych do końca 2016 roku - uważa Brian Madderson, rzecznik prasowy stowarzyszenia.
Zwrócił się on z apelem do rządu o ograniczenie ekspansji stacji przymarketowych poprzez wprowadzenie dodatkowego kryterium oceny wniosków o pozwolenie na budowę. Kryterium tym miałby być potencjalny wpływ na już działające stacje.
Według opublikowanego w grudniu raportu firmy Deloitte, sieci supermarketów osiągnęły 39 proc. udział w wielkości sprzedaży paliw na brytyjskim rynku detalicznym w 2011 roku. Tymczasem ich udział w łącznej liczbie stacji paliw w Wielkiej Brytanii wynosi tylko 15 proc. Stacje należące do operatorów niezależnych wciąż stanowią w tym kraju blisko 60 proc. łącznej liczby stacji paliw.
Według Deloitte w 1990 roku w Wielkiej Brytanii istniały 434 stacje paliw należące do sieci supermarketów. W 1995 roku ich liczba wzrosła do 776, by w 2011 roku sięgnąć 1063. W opinii ekspertów liczba ta będzie rosnąć w kolejnych latach, podobnie jak udział supermarketów w detalicznym rynku paliw. W sumie w Wielkiej Brytanii działało na koniec zeszłego roku 8677 stacji paliw, podczas gdy w szczytowym okresie w latach 70. XX wieku było ich ponad 37 tys.
....
Koncerny niszcza klase srednia . Widzimy ze panstwo musi chronic przedsiebiorcow przed molochami odpowiednimi ustawami .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|