Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:22, 27 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
"Dziennik Gazeta Prawna": ile kosztują wybory
Ile kosztują nas wybory? - istock
Zwycięstwo Andrzeja Dudy kosztowało około 13 mln zł. Porażka Bronisława Komorowskiego - o pięć milionów więcej, twierdzi "Dziennik Gazeta Prawna" i zapowiada, że bardziej kosztowna będzie kampania parlamentarna.
Według tej gazety faworyci mieli budżety porównywalne z poprzednim pojedynkiem prezydenckim w 2010 r. Fundusze pozostałych sztabów były bardzo skromne. Np. wyborczy budżet Pawła Kukiza wyniósł niespełna 600 tys. zł.
REKLAMA
Większe fundusze z pewnością pochłonie najbliższa kampania wyborcza do parlamentu. "DGP" twierdzi, że PO i PiS wydadzą na ten cel po ok. 30 mln zł. Dla SLD i PSL będzie to walka o życie. Sojusz liczy się z wydatkiem kilku milionów zł (w poprzedniej kampanii wydał 24 mln zł).
...
Za wszystko wy placicie a jest to kasa w bloto by wynik byl i tak rezultatem tego ze lud chce zmian.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:13, 27 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Telewizje zarobiły na kampanii wyborczej cennikowo 8,63 mln zł
- Shutterstock
Przychody telewizji emitujących spoty w ramach kampanii przed wyborami prezydenckimi wyniosły w sumie 8,63 mln zł (cennikowo, bez rabatów).
To łączna suma przychodów stacji za emisję reklam wyborczych od 17 stycznia (wtedy ukazał się pierwszy spot) do 22 maja, czyli zakończenia kampanii przed drugą turą wyborów. Ponad 60 proc. wpływów, tj. 5,51 mln zł przypadło na ostatni miesiąc przed wyborami (25 kwietnia – 22 maja). Najwięcej w całej kampanii zarobił Polsat – 2,60 mln zł. Drugi był TVN – 2,23 mln zł, a trzeci TVP 1 – 1,86 mln.
REKLAMA
Na czwartym miejscu znalazł się kanał TVN 24 (735 tys. zł), a na piątym TVP 2 (600 tys. zł). Łącznie na te pięć stacji przypadło prawie 93 proc. wydatków na kampanię w telewizji. Dane: Nielsen Audience Measurement. (RUT)
...
Takie marnotrawstwo bo tu tylko chodzi o koryto.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 14:47, 28 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Uziębło: brak reprezentatywności parlamentu to największa wada JOW-ów
Jednomandatowe okręgi wyborcze nie zapewniają należytej reprezentatywności parlamentu w skali kraju. To najważniejszy argument przeciwko JOW-om - uważa dr hab. Piotr Uziębło, profesor w Katedrze Prawa Konstytucyjnego i Instytucji Politycznych na Uniwersytecie Gdańskim.
6 września odbędzie się referendum, w którym m.in. znajdzie się pytanie o poparcie dla jednomandatowych okręgów wyborczych.
W wypowiedzi dla PAP Uziębło stwierdził, że dobry system wyborczy powinien prowadzić do wyłonienia takiego przedstawicielstwa, które z jednej strony będzie zdolne do wyłonienia trwałej większości, a z drugiej - zapewni reprezentatywność, stanowiącą fundament legitymizacji instytucji państwa.
Systemy oparte o okręgi jednomandatowe "z reguły uprzywilejowują największe ugrupowania polityczne" - zaznaczył. Jego zdaniem może owocować to sytuacją, w której parlamentarna większość opiera się na "niewielkim poziomie poparcia społecznego". - Np., jeśli spojrzymy na Wielką Brytanię, zdarzało się niejednokrotnie, że nieco ponad 30 proc. głosów zapewniało jednej z partii większość w Izbie Gmin. 2/3 wyborców reprezentowana jest wówczas przez mniejszość. Znamy także przypadki - zarówno z Wielkiej Brytanii, jak i Stanów Zjednoczonych - że ugrupowanie, które zdobyło więcej głosów, uzyskało mniej mandatów - podkreślił.
Z drugiej strony - jak przekonuje Uziębło - wbrew argumentom zwolenników JOW-ów, odwołujących się do stabilności rządów wybranych poprzez ten system wyborczy, w wielu krajach ordynacja nie jest jedynym ani najważniejszym czynnikiem umożliwiającym wyłonienie trwałej większości. - Nawet w Wielkiej Brytanii w poprzedniej kadencji mieliśmy do czynienia z rządem koalicyjnym - zauważył.
- W państwach, w których systemy demokratyczne nie mają tak długiej historii - a musimy pamiętać, że JOW-y to nie tylko Wielka Brytania, Kanada czy USA, ale także cały szereg krajów afrykańskich, np. Erytrea i Etiopia, czy azjatyckich, np. Bangladesz - stabilność rządów wyłonionych w głosowaniach większościowych jest jeszcze mniejsza - dodał. - Imponującą stabilnością egzekutywy poszczycić się może za to np. system niemiecki, oparty na rządach koalicyjnych - podkreślił.
Kolejną wadą okręgów mandatowych - szczególnie w ich najczęściej branym pod uwagę wariancie tzw. "first past the post" (pierwszy na mecie), w którym o zdobyciu mandatu decyduje zwykła większość głosów - jest według Uziębły niebezpieczeństwo sytuacji, "w której wiele sił politycznych - także tych o znaczącym poparciu w skali kraju - nie będą mieli swoich przedstawicieli w parlamencie".
Odpowiadając na pytanie o przyczyny wysokiego od lat poparcia społecznego dla pomysłu wprowadzenia JOW-ów, Uziębło ocenił, iż wynika ono z niezadowolenia Polaków z istniejącego systemu politycznego. - Nietrudno w związku z tym zdobyć poparcie dla rozwiązania, które mają w założeniu ten system poprawić - przekonywał.
- To nie jest tak, że wszyscy są zwolennikami systemu większościowego. Mam wrażenie, że duża część polskich wyborców nie bardzo zna zawiłości związane z konsekwencjami funkcjonowania tych systemów. Poparcie dla JOW-ów to dla nich po prostu element sprzeciwu wobec klasy politycznej, wobec tego, co się dzieje - podkreślił.
Atrakcyjność JOW-ów wynika też jednak, według Uziębły, z prostoty i przejrzystości systemu, który sprowadza się do tego, że "wyborca głosuje na jednego kandydata; kto dostaje najwięcej, zyskuje mandat".
Choć proponowana ordynacja jednomandatowa nie naprawi, zdaniem konstytucjonalisty, problemów z polskim systemem politycznym, obowiązujący model także nie jest optymalny. "On powoduje pewne patologie" - przyznał. - Nadanie partyjne może mieć w nim decydujące znaczenie przy wyborze - często zdarza się np., że kandydaci ze skromną liczbą głosów dostają się do parlamentu za sprawą tzw. lokomotyw wyborczych - zaznaczył.
Zdaniem konstytucjonalisty, problemem jest także nietransparentna z perspektywy wyborców procedura wyłaniania kandydatów. - Dokonuje się to u nas w sposób arbitralny: decyduje lider - często kierując się osobistymi sympatiami i antypatiami. Jak podkreśla Uziębło, "w wielu państwach sfera wyłaniania kandydatów jest lepiej uregulowana, np. stosowane są partyjne prawybory, dzięki czemu odpada zarzut, że »kandydat został przywieziony w teczce«".
Mechanizmów doboru kandydatów nie naprawi natomiast, według niego, system jednomandatowy. - Często mówi się, że będziemy mieli posłów mających rzeczywiste poparcie w swoich okręgach. Tylko że jeśli spojrzymy chociażby na Wielką Brytanię, to zobaczymy, że większość parlamentarzystów nie mieszka w okręgu, z którego została wybrana. Pokazuje to, zdaniem Uziębły, że JOW-y nie muszą osłabiać partyjnego przywództwa. - Jeśli przyjmiemy JOW-y, to wiadomo, że w zagłębiach PiS-u, takich jak Podkarpacie, kandydaci PO nie mieli by szans - itp. Jakby lider partii chciał się kogoś z parlamentu pozbyć, to wystarczy, że wystawi go w tego typu okręgu - przekonywał.
Alternatywą dla obowiązującej ordynacji jest, zdaniem Uziębły, STV, czyli system "pojedynczego głosu przechodniego", w którym wyborcy szeregują kandydatów od najbardziej do najmniej pożądanego. Jak podkreśla, w tej ordynacji nie ma list partyjnych. - Cieszy mnie, że coraz więcej się o nim mówi, ponieważ jest to rozwiązanie, które łączy w sobie dwie wartości: z jednej strony jest systemem, który zapewnia proporcjonalną reprezentację, a z drugiej - umożliwia głosowanie na kandydatów, a nie na partie - podkreślił.
Bardzo dobrze, według konstytucjonalisty, sprawdza się także niemiecki model ordynacji mieszanej, w którym każdemu wyborcy przysługują dwa głosy - jeden na listę partyjną i jeden na kandydata w jednomandatowym okręgu wyborczym. Z punktu widzenia efektów jest to, jak zaznaczył, de facto system proporcjonalny, który "lepiej niż w Polsce realizuje wymóg reprezentatywności parlamentu, w mniejszym stopniu uprzywilejowuje największe ugrupowania polityczne, a jednocześnie wprowadza element personalizacji polityki poprzez element jednomandatowy".
Wadą systemu niemieckiego jest, zdaniem Uziębły, to, że w części proporcjonalnej opiera się on na listach zamkniętych. Oznacza to, że "wyborcy nie mają możliwości preferowania kandydatów - liczy się tylko ustalona przez partie kolejność na liście". - Moim zdaniem, gdybyśmy chcieli przyjmować system niemiecki, trzeba byłoby ten element zmienić - ocenił.
Uziębło podkreślił, że polska konstytucja wyklucza - jego zdaniem - możliwość zadania w referendum pytania dotyczącego kwestii, które w konstytucji są uregulowane odmiennie. - Art. 235 Konstytucji, który opisuje specjalny tryb zmiany ustawy zasadniczej, nie przewiduje możliwości przeprowadzenia referendum w sprawie postulowanej modyfikacji jej zapisów przed jej przegłosowaniem przez parlament. Możliwe jest natomiast przeprowadzenie referendum zatwierdzające reformę konstytucyjną - przekonywał. - Moje zdanie jest zgodne z większością opinii ekspertów, jakie zgromadził w tej sprawie Senat - dodał.
>>>
I podnosi prog wyborczy z 5% do 30 a nawet 50 % bo tyle musi zdobyc partia w okregu aby wprowadzic CHOC JEDNEGO POSLA!!! Dlatego partie o poarciu 25% potrafia zdobyc ZERO manadatow. To absurd. Najlepiej ZBOJKOTUJMY TO REFERENDUM. Wystarczy ponizej 50% i glupota upadnie. Ja nie ide.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 20:50, 01 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Grzechy JOW-ów
1 sierpnia 2015, 14:47
Za miesiąc Polska straci 100 mln zł. W tak głupi sposób, że aż wstyd. Chodzi oczywiście o referendum z idiotycznymi pytaniami, w tym o jeden z najmniej rozsądnych systemów wyborczych świata - czytamy w magazynie "Do Rzeczy".
Osobiście mam nadzieję, że większość narodu nie pójdzie 6 września do urn. Sam tak zrobię i zbojkotuję idiotyczny pomysł spanikowanego Bronisława Komorowskiego. Wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych w Polsce przyniosłoby bowiem same straty. Widać teraz w Polsce natrętną manię "reformatorską". Liczni ludzie głoszą hasła likwidacji powiatów albo Senatu, ograniczenia liczby posłów albo ich kadencji (kuriozum w skali świata!). Do natręctw "reformatorskich" należy zaliczyć też działalność misjonarską zwolenników JOW. W wielu przypadkach ma to charakter zaangażowania parareligijnego, co oczywiście nie ułatwia racjonalnej debaty.
Mania "reformatorska" wiąże się z obietnicą szybkiej poprawy stanu Rzeczypospolitej, gdy zostanie spełniony któryś z głoszonych postulatów. Przykładowo gdy zlikwiduje się powiaty, znikną lokalne kliki, a gdy będą jednomandatowe okręgi wyborcze, skończy się partyjniactwo. Taka wiara w instytucjonalny cud nie jest tylko polską przypadłością. Zdarza się w bardzo wielu krajach peryferyjnych, gdzie ludzie są sfrustrowani poziomem swojego życia i stanem spraw publicznych. To stała przypadłość krajów latynoamerykańskich, które od 200 lat - co jakiś czas - w nadziei na rychłą poprawę sytuacji próbują kopiować wzorce głównie z USA. Niektóre z tych państw literalnie próbowały aplikować sobie konstytucję północnoamerykańską. No i jakoś nie pomogło.
Zapatrzeni w Anglosasów Zwolennicy JOW są zapatrzeni w niewątpliwe powodzenie, jakie w swoich dziejach odniosły dwa kraje - Wielka Brytania i Stany Zjednoczone. Są przekonani, że zostało to osiągnięte dzięki JOW. Trudno zrozumieć ten przejaw myślenia magicznego. Bo właściwie dlaczego dzięki temu elementowi? Czy Anglosasi z innym systemem wyborczym nie daliby sobie rady? Nowa Zelandia zrezygnowała z JOW na rzecz systemu proporcjonalnego i nie doszło tam do katastrofy. Zaryzykuję tezę, że Anglosasi osiągnęli sukces mimo JOW, a nie dzięki nim. Oprócz nich mają skomplikowany system zabezpieczeń społeczno-politycznych, który umownie możemy nazwać wysoką kulturą polityczną. A my jej nie mamy i trzeba wielu lat, aby się wykształciła. JOW zaś w tym nie pomogą, a raczej zaszkodzą.
"Świadkowie JOW" wskazują bowiem tylko na Wielką Brytanię i USA. Dyskretnie milczą - a może tego nie wiedzą - że ich ukochany system obowiązuje też w takich wzorcach demokracji jak na przykład Bangladesz, Etiopia, Botswana, Indie, Jemen, Zimbabwe. Mowa tu o brytyjskim modelu z zasadą "pierwszy na mecie". A inne systemy jednomandatowe funkcjonują choćby w Sri Lance lub częściowo w Rosji i na Ukrainie. Żaden z tych krajów jakoś nie zaznał dobrodziejstw tegoż systemu. Pierwsza podstawowa wada wiąże się z tym, że pewnego dnia wynik wyborów doprowadziłby w Polsce do zamieszek ulicznych. Dlaczego? Trzy razy w XX w. Wielką Brytanią rządziła partia, która zdobyła mniej głosów, ale miała więcej mandatów. Do kuriozalnej sytuacji doszło w 1970 r. w Sri Lance. Trzy pierwsze partie (umownie nazwijmy je A, B, C) dostały po kolei - 37,9 proc., 36,8 i 8,6. Jednak liczba mandatów wypadła inaczej - A dostała 17, B - 91, C - aż 19.
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Przegrali w ten sposób konserwatywni nacjonaliści, a zwyciężyli socjaliści, którzy dobrali sobie do koalicji komunistów (partię C) i przeprowadzili daleko idące "reformy" społeczne. Takie, za które my podziękowaliśmy w 1989 r. Podobny wynik wyborczy w 1979 r. doprowadził do rozruchów na Malcie. Przegrani zwycięzcy zdemolowali pół stolicy i siłą wymusili nowe wybory. Dlaczego tak się dzieje? To wynik nierównej frekwencji i gdyby przełożyć w przybliżeniu ostatnie wybory prezydenckie, to PO zdobyłaby mniej głosów, ale miała więcej mandatów. Byłoby tak dlatego, że na wschodzie Polski jest dużo wyższa frekwencja niż na zachodzie. Liczba mandatów wtedy nie zależy jednak od frekwencji. I trzeba być naiwnym, aby sądzić, że w Polsce "przegrani wygrani" z pokorą przyjęliby taki wynik. Skądinąd 3 mln głosów, które dostał Paweł Kukiz, zaowocowałyby tylko jednym mandatem.
Zwolennicy JOW na jednym oddechu zapowiadają, że ten model zapewnia stabilną większość oraz to, że posłowie są związani ze swoimi wyborcami i będą niezależni od szefów partii. Nie wiem, jak potrafią połączyć tę sprzeczność, bo albo jest stabilna większość, albo realizacja partykularnych interesów swoich okręgów. Co będzie, gdy większość podejmie decyzję niekorzystną dla jakiegoś regionu? Nie będę brnął w tę sprzeczność, bo pogodzony jestem z tym, że popieranie JOW to kwestia wiary, a nie rozumu. System JOW jest związany z ostrą dyscypliną partyjną. Nieprzypadkowo istnieje tam słowo "whip" oznaczające osobę w klubie parlamentarnym, która utrzymuje dyscyplinę. Scena z serialu "House of Cards", gdzie Frank Underwood brutalnie wymusza na młodym kongresmenie głosowanie za likwidacją stoczni w jego okręgu wyborczym, jest oczywiście artystyczną fikcją, ale opartą na politycznych realiach USA. Kandydaci w teczkach W JOW kandydaci są przywożeni w teczkach i trwają w okręgach dziesiątki lat. Długo można wymieniać przykłady rekordzistów, więc wolę wskazać brytyjski okręg Haltemprice and Howden, gdzie konserwatyści są wybierani bez przerwy od 1837 r. Pewnie aniołowie są tam kandydatami tej partii, podczas gdy inne wystawiają samych łajdaków od prawie 200 lat. System JOW stwarza tzw. Safe seats, gdzie nawet krowa wejdzie z szyldem odpowiedniej partii. Tak będzie i w Polsce - z zachodu będą wyłącznie posłowie liberalno-lewicowi, ze wschodu konserwatywni. Dzisiaj są przemieszani, więc rządzący muszą uwzględniać interesy całej Polski choćby tylko w pewnym stopniu. Dlaczego przy JOW PO miałaby budować cokolwiek na wschód od Wisły? Po wprowadzeniu JOW politycy zabiegaliby tylko o wyborców z pasa między Kaliszem a Łodzią, bo tylko ten region jest polskim odpowiednikiem amerykańskich "swing states". Resztę mieliby w nosie, bo z góry wiadomo, jaki tam będzie wynik wyborczy. Wspomniałem o kandydatach z teczki. Niech państwo prześledzą, gdzie urodzili się i mieszkali tacy politycy jak Tony Blair oraz David Cameron i gdzie startowali w wyborach. Zostali przysłani do swoich okręgów, a potem często je zmieniali. To nie są wyjątki, to norma. U nas też by tak było - Joachim Brudziński przeniósłby się ze Szczecina do Rzeszowa, a "psiapsiółka" premier Kopacz poseł Krystyna Skowrońska wykonałaby ruch przeciwny. Proces przydzielania "biorących" okręgów widać już teraz przy ustalaniu kandydatur do Senatu. Nadzieja, że kandydaci partyjni zostaliby wyparci przez "niezależnych społeczników", jest fałszywa, bo przynajmniej dwie największe partie dysponują mocnymi strukturami, pieniędzmi, doświadczeniem, kontaktami, wsparciem medialnym, a co najważniejsze - dają silną tożsamość swoim zwolennikom i wyznawcom.
JOW są wyjątkowo niedemokratyczne w wydaniu brytyjskim, czyli "pierwszy na mecie". Niweluje to system dogrywek, taki jak we Francji, bo wchodzi poseł z odpowiednim poparciem. Brak zabezpieczenia z dogrywki widać na przykładzie specyficznym, bo dotyczącym wyborów prezydenckich. Jednak to też wielkie wybory większościowe. Chodzi o wybory prezydenckie w Chile, gdy zwyciężył kandydat radykalnej lewicy Salvador Allende. Był pierwszy na mecie z 36 proc. głosów. Za nim jednak było dwóch kandydatów prawicy, z których jeden dostał 35 proc., a drugi 27 proc. W ten sposób słabo reprezentatywny polityk rozpoczął radykalne reformy, co skończyło się wiadomo czym. Przy JOW też tak może być, że słabo reprezentowani zwycięzcy będą narzucali swoje egzotyczne pomysły większości pozbawionej swoich posłów.
Grzechem JOW jest tzw. gerrymandering, czyli tendencyjne rozrysowywanie granic okręgów wyborczych. USA są krajem uczciwym (w porównaniu ze średnią światową) i transparentnym, ale awantury o kształt okręgów są ostre i długo trwają. Okręgi trzeba przerysowywać tam co 10 lat, jeśli spis ludności wykaże taką potrzebę wywołaną zmianami demograficznymi.
W Internecie można znaleźć kształt najbardziej kuriozalnych okręgów, takich jak na przykład okręg nr 4 w Illinois. Krótko mówiąc: są to bardzo długie, pokręcone i wąskie pasy biegnące przez mało związane ze sobą okolice. To nie jest tak, że okręg w JOW będzie miał związek z historią i geografią. W miejscach szybko się rozwijających - na przykład w Warszawie - lub wyludniających się co jakiś czas będzie trzeba na nowo rysować jego granice. Zapewne wielu obywateli zdziwi się, gdy się dowie, że władza odkleiła jego gminę od miasta X, a przykleiła ją do Y. W Polsce mieliśmy już przykłady "gerrymanderingu".
Doszliśmy do punktu wiary "świadków JOW", że system większościowy zmieni elity na lepsze. W Polsce JOW działają od dawna w małych gminach, co jest ponoć ewenementem w całej Europie. Trzeba być osobą nieprzytomną, aby twierdzić, że JOW usunęły kliki z najniższego poziomu życia politycznego. Po prostu jest tak, że wójtowie i burmistrzowie korumpują swoich jednomandatowych radnych. Teraz wprowadzenie systemu JOW do miast średniej wielkości całkowicie wymiotło z nich opozycję.
W praktyce jest tak, że jeśli nasza partia wystawia na jedynce człowieka, którego nie lubimy, to możemy zagłosować na kogoś z dalszego miejsca. Przy JOW mielibyśmy zerowy wybór. Liczne przykłady ze wszystkich polskich wyborów wskazują, że jedynki dostawały słabe wyniki (a niekiedy nie wchodziły nawet z list wielkich partii), a bardziej żwawi kandydaci z dalszych miejsc (na przykład Jacek Żalek z 17.) wchodzili do Sejmu. Musieli mocno się starać i wyborcy to docenili. Przy JOW wystarczy wydreptać w centrali partyjnej "biorące" miejsce i dalej nic nie trzeba robić. Nasze problemy polityczne nie biorą się z ordynacji wyborczej, bo ta jest dobra i demokratyczna. Problemy wynikają z kształtu ustawy o partiach politycznych i niskiej kultury politycznej. Czyli tego, że obywatele słabo interesują się życiem publicznym, są nieaktywni i pobłażliwi wobec klasy politycznej, szczególnie swoich wybrańców. JOW nie usuną tych przyczyn. Przeciwnie - zwiększą tylko skalę patologii.
...
Nie naglasniajmy tego absurdu niech to umrze smiercia naturalna. System dziala dokladnie tak ze wzmacnia te patologie ktore jego fanatycy krytykuja, Partyjniactwo sie umocni. To jest tak genialny pomysl jak zmiana monet na kwadratowe zeby przyspieszyc gospodarke.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:33, 05 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
"Rzeczpospolita": na ratunek milionom podpisów
"Rzeczpospolita": na ratunek milionom podpisów - PAP
Z końcem kadencji Sejmu do niszczarki trafi siedem obywatelskich projektów ustaw. PSL próbuje je ocalić - informuje "Rzeczpospolita".
W tej kadencji sejmowa niszczarka uporała się już z obywatelskimi wnioskami o referendum w sprawie sześciolatków (milion podpisów) oraz Lasów Państwowych (2,5 mln podpisów). Niemal dwu milionom kolejnych podpisów grozi zmielenie, jeśli posłowie szybko nie poprawią prawa.
REKLAMA
Chodzi o to, że obywatelskie projekty ustaw, których Sejm nie podejmie w danej kadencji, mogą przejść do kadencji kolejnej, ale już tylko do niej. Kolejna migracja nie jest już możliwa. Projekt bezpowrotnie odpada.
Z 11 projektów obywatelskich znajdujących się obecnie w Sejmie, siedem wniesiono w latach 2007-2011. Złożono pod nimi w sumie 1,96 mln podpisów. Grozi im skasowanie.
Dlatego właśnie poseł PSL Tomasz Makowski złożył projekt ustawy znoszącej ograniczenie dwóch kadencji, po których obywatelskie projekty są traktowane za niebyłe.
...
Pseudodemokracja.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:18, 07 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Flis o Sejmie z JOW-ami: PO niemal z większością konstytucyjną, Ruch Palikota bez mandatu
Gdyby wybory do Sejmu obecnej kadencji zostały przeprowadzone w okręgach jednomandatowych, PO miałaby niemal większość konstytucyjną, a stanowiący w 2011 r. trzecią siłę Ruch Palikota nie otrzymałby żadnego mandatu - wynika z symulacji socjologa dra Jarosława Flisa.
Flis w swojej symulacji zastosował wariant jednomandatowych okręgów wyborczych obowiązujący w Wielkiej Brytanii: "zwycięzca bierze wszystko". Dokonał rozdziału mandatów pomiędzy siły obecne w Sejmie bazując na wynikach wyborów do Sejmu z 2011 roku w poszczególnych powiatach.
REKLAMA
Okazało się, że gdyby wybory do Sejmu odbyły się w jednomandatowych okręgach wyborczych PO zdobyłaby 305 mandatów (do zmiany konstytucji potrzeba 307 głosów), PiS - 151, PSL - 4, SLD - 1. Poza Sejmem znalazłby się Ruch Palikota, który otrzymał przed czterema laty 10,02 proc. głosów. "Tu nie ma zaskoczenia. Ruch Palikot miał dobry wynik w skali kraju, ale nie wygrał w żadnym powiecie" - mówił PAP ekspert. Zwrócił uwagę, że partia Janusza Palikota podzieliłaby prawdopodobnie los brytyjskiej partii UKIP Nigela Farage'a, która w majowych wyborach do Izby Gmin zdobyła 12,6 proc. głosów, ale dało jej to zaledwie jedno miejsce w brytyjskim parlamencie.
Tymczasem w Sejmie VII kadencji, której członków wyłoniono zgodnie z ordynacją proporcjonalną, wśród 460 posłów zasiadło 207 przedstawicieli PO, 157 - PiS, 40 - Ruchu Palikota, 28 - PSL, 27 - SLD oraz 1 reprezentant Mniejszości Niemieckiej. Flis przeliczył również na mandaty w Sejmie wyniki pierwszej tury tegorocznych wyborów prezydenckich - okazało się, że pomimo zwycięstwa PiS to Platforma zdobyłaby więcej mandatów, a Paweł Kukiz miałby w Sejmie jedno miejsce. Pierwszą turę przeprowadzoną 10 maja wygrał kandydat PiS Andrzej Duda otrzymując 34,76 proc. głosów; drugi był popierany przez PO Bronisław Komorowski z wynikiem 33,77 proc. Trzecim spośród 11 kandydatów był Paweł Kukiz, który zdobył 20,80 proc. głosów. Gdyby te wybory były wyborami do Sejmu przeprowadzonymi w jednomandatowych okręgach wyborczych i głosy zdobyte w poszczególnych powiatach zostałyby przeliczone na mandaty, to PO zdobyłaby 257 mandatów, PiS - 202, komitet Pawła Kukiza - 1 mandat. Tak więc według wyliczeń politologa pomimo zwycięstwa PiS to Platforma miałaby więcej mandatów w Sejmie. Dlaczego? Flis podaje dwie przyczyny: PO wygrywa na obszarach, gdzie jest niższa frekwencja, ponadto, wygrywa mniejszą różnicą.
Flis zastrzegł, że jego symulacja nie uwzględnia możliwych w przypadku jednomandatowych okręgów wyborczych manipulacji przy granicach okręgów, które mają na celu uzyskanie lepszego wyniku przez tę siłę polityczną, która ma wpływ na kształtowanie ordynacji wyborczej. "Te możliwości są kolosalne i zależą od stopnia bezczelności. W USA, gdzie granice ustalają parlamenty stanowe, nie ma litości, ten, kto ma większość, dzieli tak, by dla niego było najlepiej. Wystarczy spojrzeć na kształt niektórych okręgów: te wąskie korytarzyki wytyczone niemalże co do ulicy to efekt bardzo dokładnych wyliczeń większości w parlamencie" - podkreślił ekspert.
Podkreślił, że jednomandatowe okręgi wyborcze nie są jednoznaczne z systemem brytyjskim, na świecie występuje więcej wariantów ordynacji większościowej, jednak efekt ich zastosowania w Polsce jest jednak nieprzewidywalny.
Według niego trudno na przykład przewidzieć, jak funkcjonowałby system obowiązujący w USA. "Dla wielu system w Stanach Zjednoczonych nie różni się niczym od brytyjskiego. Tymczasem różni się fundamentalnie. Co prawda wybory odbywają się w jednomandatowych okręgach wyborczych, ale wcześniej są organizowane prawybory w każdym z okręgów i partie nie mają możliwości wykluczenia biorących w nich udział kandydatów, co oznacza, że w USA mamy do czynienia tak naprawdę z dwoma stronnictwami, nie partiami w naszym rozumieniu, bo nie da się nikogo z nich wykluczyć" - tłumaczył politolog. "Pytanie jest więc o to, jak w Polsce ukształtowałyby się dwa stronnictwa, co by się stało z lewicą, PSL-em i gdzie by wystartowali ich kandydaci" - mówił.
Nieprzewidywalna w polskich warunkach jest także ordynacja francuska z dwiema turami, która wygląda podobnie jak wybory na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast w Polsce - do drugiej tury przechodzi dwóch najsilniejszych kandydatów z pierwszej. "Tutaj jest pytanie, ile okręgów we wschodniej Polsce Platforma by odstąpiła PSL w zamian za poparcie przez Stronnictwo kandydata PO w innej części Polski" - sugerował politolog.
Polacy będą mogli zdecydować o tym, czy chcą wprowadzenia jednomandatowych okręgów w wyborach do Sejmu, w referendum zarządzonym przez prezydenta Bronisława Komorowskiego 6 września. W ocenie Flisa pytanie, na które będziemy odpowiadać, jest jednak zbyt ogólne i nie przesądza o kształcie przyszłego systemu wyborczego. - W Polsce narzuca się narrację, że JOW-y to system brytyjski, tymczasem wariantów jest kilka i ten brytyjski jest właściwie najgorszy. W Polsce nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak realnie wygląda życie polityczne w Wielkiej Brytanii - mówił. W jego ocenie system brytyjski przede wszystkim nie pasuje do polskich realiów, gdzie kraj podzielony jest na dwie strefy wpływów głównych partii: PiS na wschodzie i PO na zachodzie. - System brytyjski w Polsce oznaczałby, że żaden polityk Platformy ze wschodniej Polski nie dostałby mandatu, a Jarosław Kaczyński musiałby startować z Janowa Lubelskiego co najmniej - podkreślił Flis.
Politolog dodaje jednak, że warto dyskutować o możliwych zmianach w systemie wyborczym i referendum jest dobrym początkiem takiej dyskusji.
...
To system debilny. Nie naglasniajmy absurdu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 23:48, 08 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Szydło zwraca się do prezydenta Dudy o rozszerzenie pytań w referendum
8 sierpnia 2015, 13:25
Jestem gotowa wspólnie z wami podjąć to wielkie wyzwanie naprawy polskiego państwa. Jestem w stanie podjąć to wyzwanie i mam stalową wolę przeprowadzenia wraz z wami tej zmiany - powiedziała na wiecu w Stalowej Woli w woj. podkarpackim kandydatka PiS na premiera Beata Szydło. Powtórzyła też swój przekaz o dopisaniu pytań do wrześniowego referendum. Tym razem zwróciła się do prezydenta Andrzeja Dudy, by uwzględnił ten wniosek.
Chodzi o to, by w referendum 6 września znalazły się pytania o wiek emerytalny, posyłanie 6-latków do szkół i ochronę Lasów Państwowych przed prywatyzacją. Beata Szydło deklarowała w Stalowej Woli, że chce, by w ten sposób obywatele mieli większy wpływ na rządzenie.
- Dlatego zwracam się do pana prezydenta Andrzeja Dudy z prośbą, ażeby te trzy pytania o obniżenie wieku emerytalnego, o to czy dzieci 6-letnie mają pójść do szkoły i o Lasy Państwowe w tym referendum również się znalazły. Niech w to święto demokracji, jakim jest referendum - niech wszyscy Polacy mają poczucie, że to jest ich święto, że to jest ich dzień - powiedziała kandydatka PiS na premiera.
W piątek w wywiadzie dla Telewizji Republika Andrzej Duda nie wykluczył rozszerzenia referendum o kolejne pytania. Prezydent mógłby w tym samym dniu rozpisać kolejne referendum dotyczące trzech proponowanych przez PiS kwestii. Wcześniej wniosek Beaty Szydło odrzucił Bronisław Komorowski.
...
Glupie ludzie bezmozgi. Zamiast pomoc w utrąceniu tego nonsensu beda rozszerzac i naglasniac. Az JOWy przejda w koncu. Glupki. Oni maja rzadzic? PROTESTUJE PRZECIW PREMIERZE SZYDLO! TO JEST KATASTROFA! KOBITA NIE MA POJECIA CO MOWI!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:10, 10 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Ponad 60 tys. zł za tarnowski wyborczy blamaż. Magistrat zwiększa żądania
10 sierpnia 2015, 13:47
Tarnowski magistrat chce od drukarni z Częstochowy wyższego odszkodowania za wyborczy blamaż. Przez brak nazwiska kandydata do rady miasta na kartach do głosowania trzeba było powtórzyć głosowanie w jednym z okręgów. Początkowo urząd pozwał drukarnię z Częstochowy na 13 tysięcy złotych za ponowny druk kart. Jak donosi Radio Kraków, pozew rozszerzono o 49 tys. złotych za zorganizowanie powtórki głosowania. Drukarnia żąda oddalenia pozwu, bo zdaniem radcy prawnego firmy - Artura Wójcika - wina za ten blamaż leży po stronie magistratu.
- Urząd zaakceptował kartę przesłaną z błędem bez jej sprawdzenia. Mógł uratować wybory przez właściwe sprawdzenie karty. Drukarnia nie odpowada za merytoryczną treść tego, co znajduje się na karcie, a wyłącznie za sam druk - twierdzi w rozmowie z Radiem Kraków radca prawny Artur Wójcik.
Tarnowscy urzędnicy przekonują, że w wiadomości mailowej, na którą powołuje się drukarnia, akceptowali jedynie zmianę wielkości czcionki, a nie wygląd całej karty. Sąd rozstrzygnie ten spór jeszcze w tym tygodniu.
Radca prawny drukarni z Częstochowy przekonuje, że urzędnicy mogli na wielu etepach wyłapać błąd. Jego zdaniem paradoksalnie mogło się to zdarzyć także podczas niedopatrzenia drukarni, która wysłała do magistratu paczki z kartami do głosowania bez wymaganych wzorów. - Można było zwrócić się do drukarni o dosłanie wzoru, czego nie uczyniono - twierdzi Wójcik.
Artur Wójcik podkreśla, że jego zdaniem pozew miasta jest także niezasadny ze względów proceduralnych. Radca prawny przypomina, że reklamacja z tytułu błędu w druku powinna zostać zgłoszona po miesiącu od momentu, w którym urząd miasta mógł się dowiedzieć o wadzie.
Urzędnicy zgłosili reklamację dopiero po wyroku sądu z 13 stycznia. "W naszym przekonaniu urząd mógł się o tym dowiedzieć, właściwie sprawdzając kartę przed jej zaakceptowaniem, następnie po otrzymaniu kart do głosowania i jeszcze dalej po rozpakowaniu kart. W żadnym z tych momentów urzędnicy nie sprawdzili kart". Tarnowscy urzędnicy przekonują, że nie mogli sprawdzić kart już po otrzymaniu ich z drukarni. Zdaniem magistratu, błąd powinni natomiast wyłapać przewodniczący obwodowych komisji wyborczych.
Jak przypomina prawnik Częstochowskich Zakładów Graficznych, z zeznań świadków podczas procesu wynika, że informacja o proteście wyborczym oraz możliwym błędzie była powszechnie znana tuż po wyborach z 16 listopada. - Ale urzędnicy nie interesowali się tym, traktowali to jako plotkę, pomimo że w naszym przekonaniu powinni się zainteresować, bo dotyczyło to ich obowiązków - przekonuje Wójcik.
Magistrat we wcześniejszych wypowiedziach tłumaczył, że urzędnicy nie mogli na tym etapie sprawdzić kart. Mogli jednak zapytać drukarnię o ewentualny błąd, ale zrobili to dopiero po wyroku sądu.
[link widoczny dla zalogowanych]
...
Jeszcze lepiej.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:25, 12 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Marek Sawicki apeluje do Andrzeja Dudy ws. referendum
akt. 12 sierpnia 2015, 13:10
Minister rolnictwa Marek Sawicki chce, by prezydent Andrzej Duda zrezygnował z referendum 6 września. Polityk PSL argumentował, że zaoszczędzone w ten sposób pieniądze prezydent mógłby przeznaczyć na pomoc dla rolników poszkodowanych przez suszę.
Jak poinformował minister Sawicki, susza objęła już cały obszar Polski; 809 komisji szacujących straty pracuje już w 12 województwach. W czterech kolejnych zostaną powołane w najbliższych dniach.
Sawicki powiedział, że najwięcej poszkodowanych jest w województwie kujawsko-pomorskim (41 tys.). Na Mazowszu to prawie 30 tysięcy, a na Podlasiu ponad 7 tysięcy. Minister rolnictwa zapowiedział, że oprócz kredytów preferencyjnych i możliwości rozłożenia na raty spłat kredytów lub należności z ubezpieczeń, resort chce uruchomić program wsparcia socjalnego. Pomoc może być udzielona gospodarstwom, których straty przekraczają 30 procent średnich wartości zbiorów z ostatnich trzech lat.
Ministerstwo rolnictwa wystąpi też do Komisji Europejskiej o przygotowanie programu pomocy dla hodowców bydła mlecznego i producentów wołowiny w związku z ubytkiem pasz. Resort wysłał już do KE instrukcję, aby w obniżeniu przychodów z tego roku uwzględniono koszty zakupu pasz koniecznych do utrzymania stad zwierząt w gospodarstwach.
100 mln zł na referendum
6 września zgodnie z inicjatywą prezydenta Komorowskiego Polacy mają odpowiadać na trzy pytania: czy są "za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu"; czy są "za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa" i czy są "za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości, co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika".
Szacunkowy koszt przeprowadzenia referendum to około 100 milionów złotych.
...
Zrezygnujmy z tej skandalicznej straty naychmiast!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 12:28, 16 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Adam Struzik: referendum się nie uda, frekwencja nie przekroczy 15 proc. Oddać 100 mln zł rolnikom
16 sierpnia 2015, 11:22
- To referendum się pewnie nie uda. Idę o zakład, że frekwencja nie przekroczy 15 proc. - powiedział w TVP Info marszałek województwa mazowieckiego Adam Struzik (PSL), który opowiedział się za oddaniem 100 mln zł potrzebnych do organizacji głosowania poszkodowanym przez suszę rolnikom. - Nie podoba mi się logika, że przewidujemy niską frekwencję, to nie robimy referendum - odpowiada Marcin Kierwiński z PO.
Goście programu "Woronicza 17" w TVP Info rozmawiali m.in. o zaplanowanym na 6 września referendum i o dopisywaniu do niego dodatkowych pytań.
Politycy PiS i Solidarnej Polski wciąż opowiadają się za tym, żeby posłuchać "głosu 6 milionów Polaków" i dopisać do referendum pytania dotyczące m.in. prywatyzacji polskich lasów i sześciolatków, czemu konsekwentnie sprzeciwia się PO. Marcin Kierwiński podkreślał, że dopisywanie pytań jest sprzeczne z zapisami konstytucyjnymi.
...
Ratujmy te 100mln. Odszkodowania rolnikom to moze niech zaplaca bonzowie z PSL ktorzy sciagneli susze glosowaniem za zboczeniami in vitro itp. Wiemy kto jak glosowal. Chlubne wyjatki w PSL byly.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:03, 17 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Prokuratura umorzyła śledztwo ws. policjantów z PKW
- Thinkstock
Z powodu braku znamion przestępstwa Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów umorzyła śledztwo ws. przekroczenia uprawnień przez policjantów, którzy zatrzymali dziennikarzy PAP i TV Republika w Państwowej Komisji Wyborczej w listopadzie 2014 r.
Poinformował o tym spytany przez PAP o tę sprawę Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Decyzja o umorzeniu została wydana ponad miesiąc temu - wówczas o tym nie informowano. Postanowienie prokuratury nie jest prawomocne. Pełnomocnik jednego z pokrzywdzonych powiedział, że rozważy zaskarżenie tej decyzji prokuratury.
REKLAMA
Fotoreporter PAP Tomasz Gzel i dziennikarz TV Republika Jan Pawlicki zostali zatrzymani przez policję w nocy z 20 na 21 listopada zeszłego roku, gdy relacjonowali zajścia w PKW, do siedziby której wdarła się grupa osób, domagając się m.in. powtórzenia wyborów samorządowych. Kryzysowa sytuacja wytworzyła się w związku z przedłużającym się oczekiwaniem na wyniki tych wyborów (zawinił niedopracowany system komputerowy).
Policja - na wniosek Konrada Komornickiego, szefa ochrony gmachu kancelarii prezydenta (PKW w czasie wyborów użytkowała pomieszczenia kancelarii) - wzywała początkowo do opuszczenia pomieszczeń, a potem - do nieutrudniania działań funkcjonariuszom.
Gzel i Pawlicki, a także inne osoby, zostali zatrzymani. Policja postawiła im zarzut "naruszenia miru domowego" przebywaniem w siedzibie PKW. Dziennikarze, którzy nie mogli kontynuować swej pracy, spędzili w izbie zatrzymań 21 godzin. Dopiero sąd zwolnił ich z zatrzymania.
Po procesie w trybie uproszczonym Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście uniewinnił obu dziennikarzy uznając, że nie dopuścili się tego przestępstwa. Wyrok podtrzymał Sąd Okręgowy w Warszawie, do którego apelację składała prokuratura. Sąd podkreślił, że misją dziennikarzy jest relacjonowanie konfliktowych sytuacji.
W osobnym trybie Gzel i Pawlicki zaskarżyli do sądu decyzje policji o ich zatrzymaniu. W obu wypadkach sąd stwierdził, że zatrzymania te były bezzasadne. Sąd przyznawał, że gdy funkcjonariusz policji wydaje polecenie, należy dać mu posłuch, ale zarazem stwierdził, że nie istniało podejrzenie, by Gzel - realizując swą misję fotoreportera - popełnił przestępstwo naruszenia miru domowego w PKW. Uznając zatrzymanie Pawlickiego za bezzasadne sędzia Wojciech Łączewski zaznaczył, że "procesy intelektualne u tych, którzy podejmowali decyzję o zatrzymaniu, nie nadążały za sytuacją, która wcale nie była tak dynamiczna".
Wkrótce po uniewinnieniu dziennikarzy minister spraw wewnętrznych Teresa Piotrowska mówiła PAP, że ich zatrzymanie podczas zajść w PKW nie powinno się zdarzyć. - Przepraszam tych, których to dotknęło, których to bulwersowało - dodała. Gzela osobiście przepraszał też ówczesny minister sprawiedliwości Cezary Grabarczyk. Policja zapowiadała wypracowanie nowych zasad współpracy z dziennikarzami.
Niezależnie od procesu, mokotowska prokuratura rejonowa prowadziła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez policjantów, którzy zatrzymali dziennikarzy. Postępowanie - jak okazało się dzisiaj - zostało umorzone 29 czerwca ze stwierdzeniem braku cech przestępstwa przekroczenia uprawnień.
Według prokuratury uniewinnienie Gzela i Pawlickiego nie może zmienić ich oceny prawnej. - Inne są bowiem przesłanki zatrzymania "policyjnego", a inne uznania przez sąd za winnego popełnienia przestępstwa. Policja może dokonać zatrzymania, jeżeli istnieje "uzasadnione przypuszczenie", że dane osoba popełniła przestępstwo. Sąd uznaje za winnego, gdy ma pewność, iż dana osoba popełniła przestępstwo - przypomniał prok. Nowak.
Po przeprowadzeniu postępowania dowodowego prokurator ustalił, że funkcjonariusze policji mieli podstawy do zatrzymania Pawlickiego i Gzela, biorąc pod uwagę okoliczności, w których podejmowali swą decyzję. - Funkcjonariusze uznawali, iż Konrad Komornicki, wzywający do opuszczenia sali, był osobą uprawnioną do dysponowania tymi pomieszczeniami (sąd stwierdził, że w tym wypadku nie był - red.) - stwierdziła prokuratura.
Jak podkreśla prok. Nowak, dziennikarze nie opuścili pomieszczenia, wobec czego funkcjonariusze ocenili, iż zachodzi uzasadniane podejrzenie popełnia przestępstwa "naruszenia miru domowego".
- Zatrzymanie pokrzywdzonych było więc efektem dokonanej oceny zaistniałej sytuacji. Funkcjonariusze byli przekonani, iż decyzja ta jest słuszna i zgodna z prawem. Wobec powyższego prokurator ustali, iż zachowanie funkcjonariuszy nie stanowiło umyślnego przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków. Nie wyczerpało więc znamion czynu zabronionego - uznała prokuratura.
Mec. Piotr Witaszek, który jest pełnomocnikiem Gzela w tym postępowaniu, powiedział PAP, że po zapoznaniu się z argumentacją prokuratury razem z klientem rozważy zaskarżenie tego postanowienia. - Nawet jeśli uznać, że można było zatrzymać dziennikarzy, to nie wiem, czemu musieli spędzić w zatrzymaniu 21 godzin - powiedział.
...
Wykonywali rozkazy...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:51, 18 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Eksperci rozpoczęli badanie głosów nieważnych z wyborów samorządowych
Fundacja Batorego rozpoczęła we wtorek badanie kart do głosowania z wyborów samorządowych. Eksperci ustalą m.in., dlaczego znaczący odsetek oddanych głosów był nieważny. Wstępny raport ma być gotowy jesienią.
Procent głosów nieważnych - zazwyczaj marginalny - w wyborach do sejmików wojewódzkich w listopadzie ub. roku wyniósł 17,47 proc. Wywołało to publiczną dyskusję, w której pojawiały się opinie m.in. o możliwości fałszerstw wyborczych.
REKLAMA
Grupa ekspertów Fundacji Batorego postanowiła przebadać losowo wybrane karty wyborcze, by sprawdzić przyczyny uznania części głosów za nieważne i dowiedzieć się, jaki był tzw. efekt książeczki - karty wyborczej w formie broszury, czyli spiętych kartek.
We wtorkowym komunikacie, w którym Fundacja Batorego poinformowała o rozpoczęciu badania, czytamy, że karty z wylosowanego tysiąca obwodów z całej Polski zostaną przekazane do zasobów Archiwów Państwowych. Do jednego z oddziałów Archiwum Państwowego w Warszawie - Milanówka k. Warszawy - trafiły już karty z województwa mazowieckiego.
Dyrektorka programu "Masz Głos, Masz Wybór" w Fundacji Joanna Załuska podkreśla, że dla zachowania przejrzystości badania została napisana specjalna procedura, a samo sprawdzanie kart będzie nagrywane.
Wstępny raport bazujący na danych ze stu okręgów Fundacja planuje ogłosić jesienią przed rocznicą listopadowych wyborów samorządowych.
Fundacja Batorego miała problem z uzyskaniem dostępu do kart wyborczych. Zgodnie z przepisami dostęp do nich mają jedynie sądy, prokuratura, policja.
Istniało też ryzyko zniszczenia kart, gdyż karty do głosowania w depozytach gmin muszą być przechowywane jedynie do rozpoznania przez sądy protestów wyborczych (wiecznie archiwizowane są protokoły z głosowań).
W związku z kontrowersjami wokół wyborów samorządowych PKW apelowała o nieniszczenie kart. Ostatecznie Fundacja Batorego uzyskała dostęp do materiałów z tysiąca obwodów wyborczych dzięki Naczelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych.
"Po początkowych trudnościach proceduralnych Fundacja w porozumieniu z Państwową Komisją Wyborczą, Krajowym Biurem Wyborczym i przede wszystkim Naczelną Dyrekcją Archiwów Państwowych, doprowadziła do precedensu, dzięki któremu możliwe jest przeprowadzenie badań" - czytamy we wtorkowym komunikacie Fundacji.
Po zbadaniu wylosowane karty pozostaną w archiwach jako uzupełnienie materiałów z wyborów takich jak protokoły komisji obwodowych, które są zwykle archiwizowane; materiały zostaną udostępnione.
Wybory samorządowe odbyły się 16 listopada 2014 r; druga tura wyborów wójta, burmistrza, prezydenta miasta - 30 listopada.
...
Glosy na PSL by trzeba przebadac w pierwszym rzedzie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:18, 26 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Zatrzymano mężczyznę, który podłożył nadajnik GPS pod samochodem posła Tomasza Górskiego
Zenon Kubiak
25 sierpnia 2015, 13:23
Dwa lata więzienia grożą mężczyźnie, który podłożył nadajnik GPS pod samochodem należącym do Tomasz Górskiego. Motywy jego działania nie miały jednak związku z działalnością polityczną byłego członka PiS i Solidarnej Polski.
Pod koniec lipca poseł Tomasz Górski oddał swój samochód do warsztatu na poznańskiej Wildzie. Mechanicy znaleźli przymocowane pod podwoziem tajemnicze urządzenie. O znalezisku poinformowano policję, która zgłoszenie potraktowała bardzo poważnie. Na miejsce wezwano saperów, ponieważ istniało podejrzenie, że może to być ładunek wybuchowy.
Jak się później okazało, nie była to bomba, lecz nadajnik GPS, który pozwalał śledzić samochód należący do posła. Tomasz Górski był zdziwiony tym, dlaczego ktoś miałby go śledzić, zwłaszcza, że, jak wyjaśniał, akurat z auta, częściej niż on, korzystała jego żona.
Mimo braku jakichkolwiek podejrzanych wskazanych przez polityka, wielkopolskim policjantom udało się właśnie zatrzymać mężczyznę, który zamontował nadajnik w samochodzie.
- Przyznał się do winy. Nie możemy zdradzić publicznie motywów, jakimi się kierował, ale mogę powiedzieć, że nie miało to związku z działalnością polityczną posła - mówi Wirtualnej Polsce Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy wielkopolskiej policji.
Zatrzymanemu grożą nawet dwa lata więzienia. Jego czyn stanowi bowiem naruszenie artykułu 267. kodeksu karnego, który mówi, że: „Kto bez uprawnienia uzyskuje dostęp do informacji dla niego nieprzeznaczonej, otwierając zamknięte pismo, podłączając się do sieci telekomunikacyjnej lub przełamując albo omijając elektroniczne, magnetyczne, informatyczne lub inne szczególne jej zabezpieczenie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.” Trzeci paragraf tego artykułu mówi: „Tej samej karze podlega, kto w celu uzyskania informacji, do której nie jest uprawniony, zakłada lub posługuje się urządzeniem podsłuchowym, wizualnym albo innym urządzeniem lub oprogramowaniem.”
O motywach działaniach zatrzymanego policja poinformowała jedynie głównego zainteresowanego, czyli posła Górskiego. Mimo kilkukrotnych prób, nie udało nam się z nim dzisiaj skontaktować.
Tomasz Górski zasiada w sejmowych ławach od trzech kadencji. Do maja 2012 roku był posłem Prawa i Sprawiedliwości, potem przeniósł się do klubu parlamentarnego Solidarnej Polski. Od maja ubiegłego roku jest posłem niezrzeszonym i wszystko wskazuje na to, że nie wystartuje w tegorocznych wyborach parlamentarnych.
...
Tu cos czuje jakies sluzby.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 15:16, 07 Wrz 2015 Temat postu: |
|
|
Smolar: referendum skompromitowało ideę demokracji bezpośredniej
To referendum skompromitowało w dużym stopniu ideę demokracji bezpośredniej - mówi PAP prezes Fundacji Batorego Aleksander Smolar. Ocenia, że stoimy w obliczu poważnego problemu obecności referendum w naszym modelu demokracji.
7,48 proc. - tyle wynosiła frekwencja w niedzielnym ogólnokrajowym referendum, według cząstkowych danych, ogłoszonych w poniedziałek rano na stronie Państwowej Komisji Wyborczej. Dane oparte są na wynikach referendum z 32 na 51 okręgów; wyniki te napłynęły ze wszystkich województw, z wyjątkiem świętokrzyskiego.
...
Znowu sie odezwala Agora. To wy jestescie kompromitacja demokracji to wy ja niszczycie. To wasz Bronek urzadzil te ohyde. Dlatego czekamy na upadek Agory wtedy moze bedzie mozna rozpoczac demokracje w Polsce.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 16:13, 19 Paź 2015 Temat postu: |
|
|
I mamy zenujace listy wyborcze:
Wybory parlamentarne: okręgi, listy, kandydaci do sejmu – Łódź
19 października 2015, 10:11
Okręg wyborczy nr 9 zlokalizowany jest na terenie województwa łódzkiego i ma swoją siedzibę w Łodzi. Oprócz miasta na prawach powiatu, w którym znajduje się siedziba okręgowej komisji wyborczej, okręg ten obejmuje również swym obszarem wszystkie miejscowości z powiatów: łódzkiego, wschodniego i brzezińskiego.
W wyborach do Sejmu 2015 w okręgu nr 9 startuje 149 kandydatów. Powalczą oni o 10 mandatów poselskich.
Kandydaci do Sejmu z okręgu nr 9:
Lista nr 1: Komitet Wyborczy Prawo i Sprawiedliwość
1. Piotr Gliński
2. Joanna Kopcińska
3. Piotr Pszczółkowski
4. Alicja Kaczorowska
5. Waldemar Buda
6. Paweł Górski
7. Ilona Jakubowska
8. Tomasz Głowacki
9. Roman Sasin
10. Piotr Adamczyk
11. Marek Michalik
12. Adam Szydłowski
13. Renata Kobiera
14. Bartłomiej Dyba-Bojarski
15. Alicja Jędrzejewska
16. Tomasz Migdalski
17. Sylwia Stachurska
18. Edyta Waprzko
19. Angela Błaszczyk
20. Ewa Radomska
...
Glosowanie na PiS oczywiscie wykluczone. Partia typu sowieckiego z ohydnym prezesem i spolka. Ktore to srodowisku juz pare razy ,,pokazalo co potrafi". Zupelnie odpada,
Lista nr 2: Komitet Wyborczy Platforma Obywatelska RP
1. Włodzimierz Nykiel
2. Cezary Grabarczyk
3. Małgorzata Niemczyk
4. Iwona Śledzińska-Katarasińska
5. Elżbieta Królikowska-Kińska
6. Łukasz Kucharski
7. Karolina Kępka
8. Bartosz Domaszewicz
9. Elżbieta Bartczak
10. Jarosław Tumiłowicz
11. Krzysztof Makowski
12. Juliusz Lerman
13. Marta Stasiak
14. Henryk Goździkowski
15. Damian Zientara
16. Elżbieta Sodol
17. Justyna Chojnacka-Duraj
18. Wodzimierz Ruciński
19. Niloufar Rahnema-Baj
20. Ali Koussan
...
PO zbiorowisko karierowiczow ktorzy dodatkowo poszaleli ostatnio ze zboczeniami. Najgorsza partia w kraju.
Lista nr 3: Komitet Wyborczy Partia Razem
1. Wojciech Szymański
2. Florentyna Gust
3. Maciej Stańczyk
4. Joanna Filipczak-Zaród
5. Adam Wilmowski
6. Anna Budecka
7. Dawid Dobrowolski
8. Weronika Jóźwiak
9. Jarosław Sawiuk
10. Magdalena Kruk
11. Adam Pawłowski
12. Ewa Buss
....
Jedna ze ,,zjednoczonych lewic" czyli nie musze mowic ze odpada...
Lista nr 4: Komitet Wyborczy KORWiN
1. Jacek Dobiesz
2. Tomasz Słota
3. Maria Dziambor
4. Krzysztof Lipczyk
5. Greta Utecht
6. Bartosz Miller
7. Justyna Majewska
8. Filip Chojnacki
9. Justyna Modrzejewska
10. Paweł Wiśniewski
11. Joanna Mazur
12. Artur Brylikowski
13. Jakub Podgórski
14. Tomasz Rosiński
15. Emilia Budzisz
16. Michał Bielawski
17. Anna Szoszkiewicz
18. Joanna Podlasiak
...
Korwin to takie odloty ze nawet nie mozna powaznie traktowac.
Lista nr 5: Komitet Wyborczy Polskie Stronnictwo Ludowe
1. Marek Działoszyński
2. John Godson
3. Jolanta Łuniewska-Bury
4. Monika Sawicka
5. Wojciech Węgrzynowski
6. Małgorzata Kowalska
7. Bartłomiej Lipski
8. Eugeniusz Majewski
9. Monika Białas
10. Antoni Mokrzycki
11. Wiesława Zgierska
12. Irena Gralewska-Jagiełło
13. Michał Sobczak
14. Beata Sękowska
15. Paweł Skoczylas
16. Zbigniew Jamrozik
17. Tomasz Piechota
18. Michał Skrobiranda
19. Małgorzata Lesiak
20. Witold Skrzydlewski
...
Tu wiadomo. Lobby bogaczy prowincjonalnych z rodzinami. Wlasciwie elektorat interesu...
Lista nr 6: Koalicyjny Komitet Wyborczy Zjednoczona Lewica SLD+TR+PPS+UP+Zieloni
1. Dariusz Joński
2. Hanna Gill-Piątek
3. Lech Leszczyński
4. Paweł Rogaliński
5. Małgorzata Ożegalska
6. Maciej Rakowski
7. Małgorzata Gryniewicz
8. Paweł Jankiewicz
9. Zofia Sójka
10. Krzysztof Kubasiewicz
11. Magdalena Bajerska
12. Piotr Pieróg
13. Katarzyna Majchrowska
14. Joanna Gapsa
15. Władysław Stępień
16. Tomasz Orzechowski
17. Antoni Szram
18. Małgorzata Majdańska
19. Mirosław Trześniewski
20. Sylwester Pawłowski
...
JOŃSKI ,,POLITYK"
Lista nr 7: Komitet Wyborczy Wyborców „Kukiz’15”
1. Piotr Apel
2. Grzegorz Gembalski
3. Agnieszka Wojciechowska van Heukelom
4. Aleksander Ziemiańczyk
5. Tomasz Olejniczak
6. Przemysław Kicowski
7. Ryszard Stangreciak
8. Piotr Dzikorski
9. Krzysztof Podlecki
10. Magdalena Chałas
11. Dariusz Ziemba
12. Grażyna Kordyjarek
13. Marek Tosik
14. Dorota Derecka
15. Dorota Wasiak
16. Ksenia Lira
17. Joanna Bachanek
18. Artur Michalski
19. Jan Andrikopulos
...
Kukiz wiadomo. Dziwna inicjatywa ktora nie wiadomo z kim wejdzie w koalicje. Trudno glosowac w ciemno.
Lista nr 8: Komitet Wyborczy Nowoczesna Ryszarda Petru
1. Katarzyna Lubnauer
2. Wojciech Jaros
3. Jacek Borkowski
4. Marcin Gołaszewski
5. Maciej Pikuła
6. Agata Stacewicz
7. Agnieszka krawczyk
8. Filip Supeł
9. Adam Anders
10. Jakub Kurzaj
11. Natalia Szałamacha
12. Paweł Garuski
13. Maciej Bajer
14. Barbara Brewińska
15. Justyna Mirończuk
16. Katarzyna Caban-Piaskowska
17. Wojciech Ignatjew
18. Ewa Sochacka-McKee
19. Andrzej Szymański
20. Marcin Ulacha
...
Klon PO w stylu UW. Wykreowany sztucznie przez lobbystow Warszawki. Petru nie sprawdzil sie w ekonomii a pcha sie do polityki. NAJPIERW TRZEBA POKAZAC ZE POTRAFI SIE ROBIC TO CZYM SIE CZLOWIEK ZAJMUJE! Absurdem jest aby ludzie ktorzy sie skompromitowali w swojej dziedzinie szli do polityki. A Petru dokladnie o ekonomii nie ma pojecia. Chcial np. Polski w euro a widzimy Grecje. A tylko szczyt. Jak przesledzicie jego wypowiedzi:
http://www.ungern.fora.pl/aktualnosci-dzunglowe,3/ekonomiczne-matoly-tysiaclecia,1524.html
Np, takie ,,teorie":
W reakcji na jego wystąpienie przewodniczący Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego Ryszard Petru powiedział, że dewaluacja waluty nie prowadzi do trwałej poprawy konkurencyjności gospodarki.
>>>
A takich bredni to on naprodukowal.
Wy tego nie rozumiecie bo nie znacie ekonomii a ja znam.
Na Petru moga glosowac masochisci ktorym sie marzy bezrobocie nedza i glod...
===
Jak widac wybor jest jasny. Znow nie ide na wybory bo partie sa juz wrecz przestepcze. Cale kierownictwa powinny siedziec w wiezieniu nie w Sejmie. Wybory to akt ROZUMNEJ ANALIZY JAK POKAZUJE a nie psychologii odruchow emocji. Niestety to oznacza amerykanizacja. EMOCJONALIZM ZAMIAST ROZUMU.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:34, 22 Paź 2015 Temat postu: |
|
|
Nie piszą do władzy. Polacy zignorowali petycje
- Shutterstock
Jak sprawdziła "Rzeczpospolita", obywatele niechętnie korzystają z nowego prawa, które miało być przełomem w ich kontaktach z politykami.
Od 6 września każdy może złożyć petycję, np. do Sejmu. Ale w ciągu półtora miesiąca wpłynęły tam tylko cztery takie pisma, w tym dwa złożone przez to samo stowarzyszenie.
REKLAMA
Petycje można też składać do innych instytucji, w tym ministerstw, ale ich urzędnicy też nie obserwują pospolitego ruszenia obywateli. Do resortu pracy trafiło jedno takie pismo, do ministerstwa zdrowia – 10, ale już do MSW nie wpłynęło żadne.
Polacy są generalnie bierni i nieufni wobec władzy – tak o przyczynach niskiej aktywności obywateli mówi politolog dr hab. Rafał Chwedoruk. Jak dodaje, nawet po przeprowadzeniu solidnej akcji informacyjnej nie spodziewałby się cudów.
...
Referenda laduja na smietniku to jakie tam petycje. Ludzie mysla.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:57, 22 Paź 2015 Temat postu: |
|
|
Przemysław Wipler: poznałem Barbarę Nowacką jako dziewczynę Adriana Zandberga
oprac.Natalia Durman
akt. 22 października 2015, 09:17
W środę wieczorem w rozmowie z TVN24 Przemysław Wipler z partii KORWiN oświadczył, że poznał Barbarę Nowacką "jako dziewczynę Adriana Zandberga". - Któregoś dnia powiedział, że wpadnie do mnie na imprezę ze swoją dziewczyną. I tak poznałem Barbarę Nowacką - wspominał Wipler.
- Pomyślałem sobie, że to jest bardzo mały kraj i wszyscy się znają, skoro w debacie jest mój kolega z grupy dziekańskiej i jego była dziewczyna - mówił w TVN24 Wipler.
O szczegółach z życia intymnego Zandberga i Nowackiej poseł partii KORWiN opowiadał również na łamach "Faktu". - Poznałem Barbarę jako dziewczynę Adriana w 1997 roku, na pierwszym roku studiów - wspominał.
- Pamiętam ten dzień. Któregoś dnia Adrian odwiedził mnie z Basią w moim domu. W czasach studenckich mieliśmy intensywne kontakty, często z Adrianem dyskutowaliśmy, jako ludzie, którzy już wówczas mieli skrajne poglądy na świat i politykę. Być może to teraz dla Basi niezręczne, bo musi toczyć polemiki z człowiekiem, którego dobrze zna. A był to kilkuletni związek - opowiadał w rozmowie z gazetą.
O tym, że był z Zandbergiem w jednej grupie dziekańskiej, Wipler pochwalił się również na swoim koncie na Twitterze. Tam również zasugerował, że łączyła go w przeszłości z wiceprzewodniczącą Twojego Ruchu bliższa znajomość.
@szacki Byliśmy z Adrianem w jednej grupie dziekańskiej. Wtedy jego dziewczyną była biorąca udział w tej debacie dziewczyna...
— Przemek Wipler (@wipler) październik 20, 2015
Dopytywany przez jednego z użytkowników Twittera, czy chodzi mu o Nowacką, Wipler skwitował: "Bingo".
"Nie komentuję plotek"
Zandberg w rozmowie z "Super Expressem" oświadczył, że "nie komentuje swojego życia prywatnego". - Mogę tylko powiedzieć, że z Barbarą znamy się od lat. Protestowaliśmy razem m.in. przeciwko wysyłaniu nam wojsk do Iraku - dodał.
Co na to Nowacka? Liderka Zjednoczonej Lewicy tłumaczy w rozmowie z Fakt24.pl, że "nie komentuje plotek". - Owszem, znamy się z Adrianem od lat, działaliśmy w jednej młodzieżówce. To wszystko, co mam do powiedzenia - podsumowuje.
W innej rozmowie, pytana o komentarz do słów Wiplera, odpowiedziała, że "takie pytania nie mają nic wspólnego z debatą".
Dziennik "Rzeczpospolita" przypomina w czwartkowym wydaniu, że Adrian Zandberg pracuje na dwóch prywatnych uczelniach. Jedną z nich jest Polsko-Japońska Akademia Technik Komputerowych, której kanclerzem jest właśnie Nowacka. Funkcję rektora uczelni pełni z kolei ojciec liderki Zjednoczonej Lewicy. Gazeta podkreśla również, że lider partii Razem pełnił niegdyś funkcję przewodniczącego młodzieżówki UP, gdy jedną z jego zastępczyń była obecna wiceprzewodnicząca Twojego Ruchu.
...
To nie Polska jest mala tylko klika u zlobu jest mala. I pilnuje monopolu zeby pozostal w kregu swoich.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:29, 23 Paź 2015 Temat postu: |
|
|
Ostatni sondaż przed ciszą wyborczą: zwycięstwo PiS, Kukiz na podium
Ostatni sondaż przed ciszą wyborczą: zwycięstwo PiS, Kukiz na podium - Thinkstock
Prawo i Sprawiedliwość jest zdecydowanym liderem w ostatnim sondażu przed ciszą wyborczą przeprowadzonym przez IBRiS dla Radia Zet. Na dwucyfrowy wynik może liczyć również ruch Pawła Kukiza. W Sejmie znalazłoby się sześć ugrupowań.
W badaniu przeprowadzonym dla Radia Zet, oddanie głosu na partię Jarosława Kaczyńskiego zadeklarowało 38,2 proc. ankietowanych. Drugą pozycję w sondażu niezmiennie zajmuje Platforma Obywatelska. W wyborach partia rządząca może liczyć na głosy 22,4 proc. badanych. Wysokimi notowaniami cieszy się ugrupowanie Pawła Kukiza, które zajmuje najniższy stopień podium z notowaniami na poziomie 10 proc.
REKLAMA
W ławach sejmowych znalazłoby się również miejsce dla Zjednoczonej Lewicy (8,6-proc. poparcie), Nowoczesnej (7,9 proc.) i Polskiego Stronnictwa Ludowego (5,2 proc.).
Według wskazań sondażu, dwa komitety nie przekroczyłyby progu wyborczego. Poparcie dla partii KORWiN zadeklarowało 3,8 proc. respondentów, prognozowane wsparcie dla partii Razem to 2,9 proc.
Badanie przeprowadzono w dniach 22-23 października 2015 roku. Na pytania ankieterów odpowiedziało 2000 osób.
Sondaż IBRiS dla Onetu
Prawo i Sprawiedliwość cieszy się 37-procentowym poparciem i ma aż 14 punktów procentowych przewagi nad drugą Platformą Obywatelską - wynika z czwartkowego sondażu IBRiS przygotowanego specjalnie dla Onetu. Taka przewaga nie przekłada się jednak na samodzielne rządy PiS. Na kilka dni przed wyborami zanosi się, że do Sejmu dostanie się siedem komitetów - trzy z nich balansują jednak na granicy progu wyborczego.
Aż 37-procentowym poparciem cieszy się partia Jarosława Kaczyńskiego. W porównaniu z badaniem z ubiegłego tygodnia PiS zyskało jeden punkt procentowy. Stratę do lidera minimalnie odrobiła Platforma Obywatelska, która zyskała trzy punkty procentowe. Nie zmieniło to jednak zbyt dużo w zestawieniu, bo partia Ewy Kopacz wciąż traci do PiS aż 14 punktów procentowych - chce na nią głosować 23 proc. wyborców.
Niezwykle ciekawie jest w dole stawki, bo niepewne wyniku wyborczego mogą być wciąż trzy komitety wyborcze. Zjednoczoną Lewicę, która plasuje się na trzecim miejscu, popiera w tym momencie 8,9 procent ankietowanych, a więc zaledwie o 0,9 punktu procentowego więcej niż wynosi próg dla koalicji wyborczych. W podobnej sytuacji są również działacze Kukiz'15 - 5,9 proc. ankietowanych deklaruje poparcie tego komitetu - oraz PSL, na które swój głos chce oddać 5,1 proc. ankietowanych. Na trzecim miejscu w stawce plasuje się .Nowoczesna Ryszarda Petru z 6,4-procentowym poparciem.
...
Ten sam osrodek a wyniki inne?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 21:18, 23 Paź 2015 Temat postu: |
|
|
Ośrodki badania opinii publicznej: Sondaże nie służą przewidywaniu wyników wyborów
Mariusz Szymczuk
23 października 2015, 12:50
Ostatni dzień kampanii przed wyborami parlamentarnymi to ostatnie sondaże. Często od siebie skrajnie różne, nawet te wykonane tego samego dnia przez ten sam ośrodek badawczy. Skąd biorą się dysproporcje i jak tak naprawdę czytać sondaże? - Jesteśmy w stanie powiedzieć tyle, że pewne nastroje społeczne, sympatie polityczne na dzień przeprowadzenia badania są takie, a nie inne - mówi WP Kuba Antoszewski z Millward Brown. - Nawet różnica pół dnia w badaniu może sprawić, że uzyskamy inne wyniki. Bo coś się wydarzyło, ktoś coś powiedział - dodaje Urszula Krasowska z TNS Polska.
Na kilkadziesiąt godzin przed otwarciem lokali wyborczych sondaże są zgodne właściwie tylko co do tego, że niedzielne wybory wygra Prawo i Sprawiedliwość. W badaniu Millward Brown dla "Faktów" TVN i TVN24 na partię Jarosława Kaczyńskiego chce głosować 32 proc. wyborców. W sondażu TNS dla "Wiadomości" TVP PiS popiera 37,8 proc. ankietowanych. W obydwu badaniach druga jest Platforma Obywatelska. Oddanie głosu na partię rządzącą deklaruje odpowiednio 20 i 24,1 proc.
Na dalszych miejscach są mniejsze partie, ale także ich poparcie jest rozbieżnie. Według Millward Brown na Ruch Kukiz '15 chce w niedzielę głosować 6 proc., zaś według TNS - 9,1 proc. Zbliżone jest natomiast poparcie dla Zjednoczonej Lewicy. To 9 i 8,6 proc. Lewicowa koalicja balansuje na granicy progu wyborczego, który dla koalicji wynosi 8 proc. Partie idące do wyborów muszą przekroczyć 5 proc. poparcia. Próg ten przekracza w badaniach Nowoczesna, w sondażu dla TVN ma 8 proc., a dla TVP - 6,6 proc. Na granicy 5 proc. balansuje natomiast partia Korwin i PSL. Ludowców chce poprzeć odpowiednio 4,8 i 5 proc. społeczeństwa, a partię Janusza Korwin-Mikkego 6 i 4,9 proc. Żaden z dwóch przywołanych sondaży nie daje szans na wejście do Sejmu partii Razem. Notuje wyniki 1 i 3,5 proc. poparcia.
Wybory do Sejmu i Senatu odbędą się w najbliższą niedzielę.
...
To ja opublikuje swoje wziete z sufitu...
PiS 40
PO 20
Kukiz 10
Zlew 7.99999
PSL 4.99999
Petru 4.99999
Razem 4.9999
Korwin 4.9999
Reszta 2
Fajne by byly takie Oby ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 21:40, 23 Paź 2015 Temat postu: |
|
|
Urzędnicy dostali bonusy jeszcze przed wyborami
- istock
Urzędnicy jeszcze przed niedzielnymi wyborami poczują znaczny przypływ gotówki w postaci nagród. Nie tylko są one wypłacane wcześniej, lecz także wyższe niż w poprzednich latach – informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Część szefów urzędów administracji publicznej postanowiło przyznać jeszcze przed wyborami nagrody dla swoich podwładnych. To, że tego typu bonusy są wypłacane w IV kw., nie jest niczym nowym, ale w poprzednich latach trafiały one do kieszeni urzędników z reguły miesiąc później. 11 listopada przypada bowiem nieformalne święto służby cywilnej.
REKLAMA
Tymczasem z informacji "Dziennika Gazety Prawnej" wynika, że wojewodowie i ministrowie zabiegali o to, aby dyrektorzy generalni w tym roku przyspieszyli swoje decyzje w tym zakresie, tak aby urzędnicy otrzymali nagrody najpóźniej jeszcze w tym tygodniu, albo przynajmniej zostali poinformowani o ich wysokości.
Sytuacją są zaniepokojeni eksperci. Zdaniem dr. Stefana Płażka, adwokata, adiunkta z Uniwersytetu Jagiellońskiego, system przyznawania nagród powinien być bardziej przejrzysty i transparenty. I na pewno nie powinien być powiązany z wyborami.
!!!
PROKURATOR! TO PRZESTEPCZE KUPOWANIE GLOSOW!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:44, 25 Paź 2015 Temat postu: |
|
|
Spłonął lokal wyborczy w Biskupinie. Ludzie ewakuowani
akt. 25 października 2015, 10:55
Z powodu pożaru, który wybuchł w Biskupinie, w lokalu obwodowej komisji wyborczej nr 3, musiała ona przerwać pracę. Lokal wyborczy ma zostać przeniesiony do pobliskiej szkoły. Przerwa w głosowaniu trwała ok. półtorej godziny. Przewodniczący PKW poinformował, że komisja obwodowa nie przewiduje konieczności przedłużenia głosowania, PKW najprawdopodobniej przychyli się do tej decyzji.
- Lokal wyborczy mieścił się w drewnianym baraku o wymiarach ok. 7 na 10 metrów. Zadymienie i ogień pojawiły się o godzinie 8.30 pod sufitem. Wszystko wskazuje na to, że do zapalenia doszło w przewodzie kominowym biegnącym od rozpalonego kominka. W dachu została wypalona dziura - poinformowała rzeczniczka kujawsko-pomorskiej straży pożarnej mł. bryg. Małgorzata Jarocka-Krzemowska.
W lokalu w czasie, gdy wybuchł pożar, znajdowali się tylko członkowie komisji wyborczej, którzy zdążyli wyjść na zewnątrz. Zdążyli także zabrać ze sobą dokumentację wyborczą.
Członek Okręgowej Komisji Wyborczej w Bydgoszczy Stefan Pietrzak poinformował, że komisja z Biskupina formalnie musi wystąpić o przerwę w wyborach, a później w zależności od oceny sytuacji ma zostać podjęta decyzja, czy głosowanie zostanie przedłużone.
Na liście obwodowej komisji wyborczej nr 3 figuruje ok. 570 uprawnionych do głosowania, a do czasu pożaru głosy oddało sześć osób.
W akcji gaśniczej brało udział sześć zastępów straży pożarnej.
...
To na ostro. Istotnie nie przedluzajcie liczenia bo gdzies przez godzine lokal byl nieczynny. Najlepiej przekierowac ludzi do komisji obok. Jak ktos nie chce drugi raz wychodzic z domu. Zreszta jak jest przedluzona TO TEZ MUSI DRUGI RAZ! Wiec bez przesady. Gdyby byla jedna komisja na pustyni i wypadek bylby od 19.00 do 21.00 a tlum ludzi stal przed drzwiami. Ale jak wypadek o 12..00 do 13.00 to jest jeszcze 8 godzin!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:45, 25 Paź 2015 Temat postu: |
|
|
Wyborcy zaskoczeni. Komisja przy maluchu
25 października 2015, 08:35
Przy właśnie naprawianym małym fiacie i wśród części samochodowych odbywa się w głosowanie w lokalu wyborczym w Gminnym Ośrodku Kultury "Sokół" w Czerwonaku w woj. wielkopolskim. Warsztat samochodowy to kolejna ze scenerii, które są przygotowywane w tym miejscu na wybory. Ośrodek od lat przygotowuje nietypowe scenerie, podnosząc w ten sposób wyborczą frekwencję. Za każdym też razem twórcy wystroju przekonują, że ich pomysł nie wiąże się z żadną aluzją polityczną.
W tym roku w lokalu przy urnie stoi zepsuty mały fiat, spod którego wystają nogi mechanika. Jest też wyglądający na wymagający naprawy motorower, a także wiele części samochodowych.
- Gdy rozmawialiśmy o wystroju na te wybory, jedna z koleżanek powiedziała, że ma do wykorzystania małego fiata. Kolega zapewnił, że wprowadzi go do środka - tak to się zaczęło. Oczywiście komisja wyborcza nie musi u nas siedzieć w kombinezonach dla mechaników - powiedziała dyrektor ośrodka kultury Joanna Szalbierz-Kędzierska.
W "Sokole" nietypowe aranżacje lokalu wyborczego przygotowuje się od wielu lat. W 2001 r. stworzono wnętrze przypominające plac budowy: stół prezydialny podpierały cegły, a drabiny służyły za kabiny do głosowania. W kolejnych latach wyborcy mieli okazję głosować m.in. w akwarium, na boisku piłkarskim oraz w lesie. Głosowanie odbywało się też w indiańskiej wiosce oraz w bajkowym lesie.
- Co wybory powtarzam, że wystrój lokalu to są instalacje artystyczne, a nie aluzja polityczna, czy nawiązanie do czegokolwiek. Ale wiem, że czego byśmy nie stworzyli - zawsze można się doszukiwać jakiejś interpretacji. My od tego jesteśmy dalecy - dodała dyrektor.
Frekwencja wyborcza w lokalu w Czerwonaku zazwyczaj przekracza średnią dla całej gminy. Jest też wiele osób, które przychodzą do ośrodka wyłącznie po to, by obejrzeć wystrój lokalu.
Joanna Szalbierz-Kędzierska przyznała, że jej ośrodkiem media interesują się wyłącznie przy okazji wyborów, za to mieszkańcy przez cały rok bardzo chętnie biorą udział w organizowanych w "Sokole" przedsięwzięciach.
Gminny Ośrodek Kultury "Sokół" w Czerwonaku świętuje właśnie 25-lecie istnienia.
...
Fajne! Barbarzynstwo! Lubie takie klimaty.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 16:17, 25 Paź 2015 Temat postu: |
|
|
Przewodniczący komisji zrywał banery na włocławskim Zawiślu - teraz stanie przed sądem
Przewodniczący komisji zrywał banery na włocławskim Zawiślu - teraz stanie przed sądem - Thinkstock
Przewodniczący jednej z komisji w lokalu wyborczym w Włocławku zrywał banery wyborcze - informuje RMF FM.
51-latek tłumaczył, że zrywał ogłoszenia wiszące na terenie lokalu wyborczego. W związku z tym, nie przyjął mandatu w wysokości 150 zł. Sprawą zajmie się sąd.
...
Co on zrywal? Jesli propagande to przeciez obiwiazek.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 16:18, 25 Paź 2015 Temat postu: |
|
|
Wszedł do lokalu wyborczego w mundurze i z bronią
Wszedł do lokalu wyborczego w mundurze i z bronią - Shutterstock
Policjanci zatrzymali mężczyznę, który dzisiaj około południa przyszedł do lokalu wyborczego w szkole w Grzędzie w gminie Bisztynek (w Warmińsko-Mazurskiem). Mężczyzna groził osobom obecnym w lokalu wiatrówką, próbując zakłócić przebieg głosowania - poinformowała asp. sztab. Dorota Michalak z bartoszyckiej policji.
Napastnikiem był 56-letni mieszkaniec gminy Bisztynek. Jak dodatkowo ujawnia serwis Bisztynek.wm.pl, mężczyzna to Janusz K. Mężczyzna tym miał przy sobie wiatrówkę.
REKLAMA
Zgodnie ze słowami asp. sztabowej Doroty Michalak, broń zabezpieczono. Dopiero zostanie ustalone, jaka jest moc broni i czy, w związku z tym, Janusz K. posiada ją legalnie, czy nie. Funkcjonariusza zaprzeczyła również, jakoby mężczyzna był wojskowym. W trakcie zdarzenia Janusz K. był trzeźwy.
Według wstępnych ustaleń policjantów, groził członkom komisji. Funkcjonariusze zatrzymali mężczyznę i przewieźli na posterunek w Bisztynku.
Jak podaje serwis Bisztynek.wm.pl, Janusz K. zareagował agresywnie, nie mogąc znaleźć na liście wyborczej spodziewanego nazwiska. Słysząc odpowiedź, gdzie może znaleźć odpowiednie nazwisko, miał wyjąć broń i zacząć grozić komisji.
- W pewnym momencie wyciągnął pistolet i zaczął nam grozić, że "wszystkie nas powybija". Nie kierował swych gróźb do jednej z nas tylko "ogólnie" do wszystkich - opowiada pani Milena z komisji wyborczej w Grzędzie.
Jak podaje serwis Bisztynek.wm.pl, Janusz K. zdążył zagłosować zanim doszło do interwencji policji.
Zgodnie ze słowami przewodniczącej obwodowej komisji wyborczej, Marleny Grabowskiej, godziny otwarcia lokalu w Grzędzie pozostają bez zmian.
Co ciekawe, Janusz K. jest znany lokalnej policji i mieszkańcom Bisztynka z tego, że pod koniec stycznia 2014 roku wszedł do jednego z bisztyńskich sklepów i położył na blacie pistolet (nienabitą wiatrówkę).
Incydent w Kołobrzegu
Natomiast w Kołobrzegu członek jednej z komisji wyborczej był pijany. Jak podkreślają władze miasta, przebieg wyborów nie został zakłócony. Mężczyzna zaraz po przyjściu do pracy został od niej odsunięty. Na miejsce nietrzeźwego członka obwodowej komisji wyborczej została powołana inna osoba.
...
To przezyli... Niewiadomo co taki swir zrobi...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 22:39, 25 Paź 2015 Temat postu: |
|
|
Porownajmy wynik z tym co prognozowalem:
PiS - 39,1 proc. czyli slabo. Nawet tych 40 nie osiagneli co dawalem. Tu prezes zrobil swoje.
PO - 23,4 proc. ja 20 ale to byly zyczenia sondaze mowily ze troche ponad.
Kukiz'15 - 9 proc. ja 10 czyli prawie. Kukiz nie zniknal.
Nowoczesna - 7,1 proc. ja 4.999 WSTYD WASZ! WYCHODZI SZEMRANY TYPEK WPROST Z UKLADU RZADZACEGO I NISZCZACEGO POLSKE Z NIEWIADOMO KIM NA LISTACH I PONAD 7!!! MANIPULJA WAMI JAK KRETYNAMI! Miejmy nadzieje ze spadnie realnie.
Zjednoczona Lewica - 6,6 proc. ja 7.999 Czyli jest pieknie
PSL - 5,2 proc. ja 4.999 JAK NA ZAMOWIENIE
KORWiN - 4,9 proc. Tu owszem 4.999 tylko ja myslalem ze oni 2 do 3. Te 4.999 to im zawyzylem i trafilo!
Razem - 3,9 proc. ja 4.999 czyli znakomicie.
Jak na zamowienie mam! Tylko z Petru smierdzi. Ale ogolnie wynik jak zamawialem a nie glosowalem
Czyli jest sie z czego cieszyc!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:09, 27 Paź 2015 Temat postu: |
|
|
Po wyborach subwencje nie tylko dla zwycięzców
- PAP
Wybory parlamentarne za nami. Już wiadomo, że do Sejmu dostało się pięć komitetów: PiS, PO, Kukiz’15, Nowoczesna Ryszarda Petru oraz PSL. Progu wyborczego nie przekroczyły KORWiN, Razem i Zjednoczona Lewica. Najwyższy czas na obliczenie subwencji budżetowej, którą otrzyma większość z powyższych formacji.
Na subwencje z budżetu państwa mogą liczyć partie polityczne, których komitety uzyskały w wyborach parlamentarnych co najmniej 3 proc. głosów, oraz partie, które tworzyły koalicje wyborcze jeśli zagłosowało na nie co najmniej 6 proc. wyborców. Co to oznacza w praktyce?
REKLAMA
Za sprawą tak sformułowanych przepisów, na subwencje z budżetu mogą liczyć nie tylko te partie, które wejdą do Sejmu. Pieniądze z tytułu subwencji dostaną zatem PiS, PO, Nowoczesna Ryszarda Petru i PSL. Otrzymają je także: KORWiN, Razem i Zjednoczona Lewica. Bez subwencji zostanie formacja Kukiz’15 – gdyż startowała jako komitet wyborców, a nie partii.
Sposób obliczania subwencji budżetowej dla partii wynika z ustawy o partiach politycznych. Ponadto subwencja jest wypłacana przez cały okres kadencji Sejmu i Senatu - aż do kolejnych wyborów parlamentarnych. Jak informuje PKW, wzór do obliczania wysokości subwencji bierze pod uwagę liczbę uzyskanych głosów oraz współczynniki wartości jednego głosu, które są zawarte w ustawie.
Jeśli partia uzyska wynik między 3 a 5 proc, przysługuje jej 5,77 za każdy głos. Przy lepszym wyniku w wyborach parlamentarnych (5-10 proc.), dostaje 4,61 zł. Jeśli przekroczyła próg 10 proc. za każdy głos do 20 proc. otrzymuje 4,04 zł. Natomiast za głosy powyżej 20 proc. do progu 30 proc. już tylko 2,31 zł. Partia, która zdobyła poparcie więcej niż 30 proc. wyborców, za głosy powyżej tego progu dostaje jedynie 87 gr.
Powyższy sposób obliczania subwencji dla partii powoduje, że jest ona spłaszczona w stosunku do procentowego wyniku wyborów parlamentarnych. Jak przekonuje jednak dyrektor zespołu kontroli finansowania partii politycznych i kampanii wyborczych w KBW Krzysztof Lorentz, wzmacnia to finansowanie słabszych partii, zmniejsza w porównaniu z tym słabszymi, finansowanie silniejszych.
Lorentz wyjaśnił w rozmowie z PAP, że subwencja będzie przysługiwała partiom od pierwszego kwartału przyszłego roku. "Zawsze subwencja przysługuje do ostatniego kwartału roku, w którym są przeprowadzane wybory" – powiedział. Zaznaczył, że subwencja jest wypłacana partii w czterech równych ratach kwartalnych w ciągu miesiąca po zakończeniu każdego kwartału.
Warto też pamiętać, że subwencja przysługuje tylko partiom politycznym. Komitet wyborczy wyborców, który dostał się do Sejmu lub zdobył mandaty do Senatu może jednak liczyć na dotację podmiotową. "Otrzymują ją wszystkie komitety bez względu, czy jest to komitet partyjny, koalicyjny czy komitet wyborczy wyborców. Dotacja jest wypłacana jednorazowo po zbadania sprawozdań finansowych przez PKW" – powiedział Krzysztof Lorentz.
"Jest wyliczana w ten sposób, że suma wszystkich wydatków komitetów, które uczestniczyły w podziale mandatów jest pulą pieniędzy do podziału. Pieniądze są dzielone proporcjonalnie do zdobytych mandatów poselskich i senatorskich z tym, że dotacja nie może być wyższa niż wydatki komitetu wyborczego" – powiedział Lorenz.
Dodał, że dotacja jest wypłacana jednorazowo z budżetu państwa na początku roku. "Żaden komitet nie może otrzymać więcej pieniędzy niż włożył w kampanię wyborczą" – powiedział.
...
Kukiz nie dostanie bo komitet nie partia. Takie lewo...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:12, 28 Paź 2015 Temat postu: |
|
|
Elżbieta Nawrocka z PSL otrzymała w wyborach parlamentarnych 50 głosów. W protokole nie uwzględniono żadnego
Jej głosy otrzymał konkurent - Shutterstock
Elżbieta Nawrocka została poinformowana przez szefa komisji wyborczej w Teklinowie pod Wieruszowem, że otrzymała 50 głosów z 51 oddanych na PSL w okręgu. W protokole jednak nie zarejestrowano ani jednego z nich, "przeszły" bowiem na konto konkurenta. OKW tłumaczy, że to "błąd ludzki", którego nie da się już naprawić. Sprawę opisuje TVN24.
Elżbieta Nawrocka i tak nie miałaby szans na to, aby dostać się do Sejmu, przegrała bowiem z "jedynką" ludowców w okręgu, Pawłem Bejdą. Zdziwiona jest jednak faktem, że jej głosy zostały przypisane konkurentowi.
REKLAMA
Leszek Jasiński, szef miejscowej komisji wyborczej i jednocześnie znajomy Nawrockiej, postanowił sprawdzić ile głosów zostało na nią oddanych. Okazało się, że zaufało jej 50 wyborców, ale w protokole głosy te zostały błędnie przypisane Pawłowi Bejdzie.
Jasiński tłumaczy, że pomyłka jest wynikiem "błędu ludzkiego". Nawrocka próbowała wyjaśnić sprawę, ale od dyrektora delegatury KBW w Sieradzu dowiedziała się jedynie, że "jest już za późno".
Poszkodowana kandydatka przegrała z konkurentem o prawie 3 tys. głosów, jednak całą sytuacją jest zniesmaczona. - Mój przypadek pokazuje, że nasze wybory są nieco dziwne. Kto wie, czy inne "brudy" nie przeszły po cichu - powiedziała.
Jak informuje TVN24, Nawrocka nie podjęła decyzji, czy będzie walczyć przed sądem.
...
To niezle wyniki chodza...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 1:28, 30 Paź 2015 Temat postu: |
|
|
Płock: dochodzenie ws. odnalezionych po wyborach wypełnionych kart do głosowania
Płock: dochodzenie ws. odnalezionych po wyborach wypełnionych kart do głosowania - istock
Policja w Płocku (Mazowieckie) prowadzi dochodzenie w sprawie odnalezienia w jednej z tamtejszych szkół, gdzie w trakcie ostatnich wyborów parlamentarnych mieścił się lokal obwodowej komisji wyborczej, kilkudziesięciu wypełnionych kart do głosowania.
Jak poinformował rzecznik płockiej policji Krzysztof Piasek, postępowanie prowadzone jest w związku z art. 248 kodeksu karnego, określającego przestępstwa przeciwko wyborom i dokumentom wyborczym, które zagrożone są karą do 3 lat pozbawienia wolności.
REKLAMA
- Zgłoszenie o znalezionych kartach przyjęliśmy wczoraj. W tej chwili wyjaśniamy tę sprawę. Tyle jedynie mogę powiedzieć – oświadczył dziś Piasek. Dodał, że o sprawie poinformowano płocką prokuraturę rejonową oraz tamtejszą delegaturę Krajowego Biura Wyborczego.
O sprawie odnalezienia prawidłowo wypełnionych kart do głosowania w poniedziałek rano, czyli po zakończeniu pracy obwodowej komisji wyborczej, napisał dziś internetowy portal płockiej "Gazety Wyborczej", powołując się na informacje przekazane przez "jednego z mieszkańców miasta".
Według tej publikacji, karty znaleziono w szkole podstawowej nr 18, gdzie mieścił się lokal obwodowej komisji wyborczej nr 3 w Płocku. - Karty znaleźli pracownicy szkoły, w której działała komisja. W poniedziałek rano, po nocy wyborczej. Zawiadomili policję – powiedział informator gazety. Twierdzi on, że głosy na kartach dotyczą jednej partii – publikacja nie wymienia jej nazwy.
Dyrektor płockiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Płocku Krzysztof Wawro przyznał, że informację o zgłoszeniu odnalezienia kart do głosowania otrzymał od policji wczoraj wieczorem, a dziś złożył w tej sprawie wyjaśnienia.
Według niego, sprawa odnalezienia kart nie wpłynie na ważność wyborów, ale jednocześnie istotne będzie weryfikacja, czy pozostawione w szkole karty zostały ujęte w protokole tej konkretnej obwodowej komisji wyborczej. - Nie widziałem tych kart. Podobno chodzi o kilkadziesiąt kart wypełnionych na różne listy. Nie wiem, czy to były głosy ważne, czy też nieważne, bo to też istotne – zastrzegł Wawro.
- Podejrzewam, że odbyło się to na zasadzie niechlujstwa komisji - powiedział Wawro, komentując sprawę odnalezienia kart. - Żeby sprawę wyjaśnić, można przeliczyć wszystkie karty z tej obwodowej komisji, oddane w depozyt po wyborach, i porównać z protokołem, czy zostały tam ujęte – dodał. - Jeżeli chodzi o wybory, to te karty nie mają znaczenia dla ważności wyborów – ocenił Wawro, zastrzegając jednocześnie, iż w przypadku ewentualnego protestu wyborczego, kwestię tę rozstrzyga Sąd Najwyższy.
Prokurator Okręgowy w Płocku Waldemar Osowiecki potwierdził w rozmowie, że tamtejsza prokuratura rejonowa otrzymała od policji informację o odnalezieniu kart do głosowania. Zaznaczył, że w sprawie tej – podejrzenia przestępstwa zagrożonego do 3 lat pozbawienia wolności - policja prowadzi samodzielnie dochodzenie.
- Informację otrzymaliśmy w związku z zaleceniem o informowaniu przez policję właściwych prokuratur o ewentualnych nieprawidłowościach związanych z wyborami – wyjaśnił Osowiecki. Dodał, że to jedyna tego typu informacja związana z przebiegiem ostatnich wyborów parlamentarnych z 25 października, którą otrzymali od policji płoccy śledczy.
...
Super!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:19, 30 Paź 2015 Temat postu: |
|
|
Do Sądu Najwyższego napływają protesty wyborcze
Protesty wyborcze można składać do środy włącznie - istock
Sześć protestów przeciwko ważności wyborów do Sejmu i Senatu wpłynęło do dziś do Sądu Najwyższego. Cztery złożono za wcześnie i sąd nie będzie ich badał - poinformował zespół prasowy SN. Protesty można składać do środy włącznie.
Protest wyborczy składa się na piśmie (nie można wnosić protestu w postaci elektronicznej) do Sądu Najwyższego osobiście lub za pośrednictwem Poczty Polskiej. W przypadku przesyłki pocztowej decyduje data jej nadania. Osoba, która wnosi protest, powinna sformułować w nim zarzuty oraz przedstawić lub wskazać dowody, na których opiera swoje zarzuty.
REKLAMA
Jeden z protestów, który trafił do SN, wniosła grupa wyborców ze Świnic Warckich (woj. łódzkie). - Protestujący podnoszą, że w komisji wyborczej głosowali na określonego kandydata, natomiast na protokole wyborczym podano, że na tego kandydata nie oddano żadnego głosu - powiedział Krzysztof Michałowski z zespołu prasowego. - Wyborca przytacza, że zgłosił ten fakt do sekretarza urzędu gminy, wójt gminy przeprosił za zaistniałą sytuację, poinformował, że kandydat otrzymał 13 głosów, które nie zostały mu zapisane - dodał.
Cztery protesty wniesiono przed terminem, dlatego sąd nie będzie ich badał. Protesty wyborcze dotyczące wyborów do Sejmu i Senatu można składać do SN przez siedem dni od publikacji oficjalnych wyników wyborów w Dzienniku Ustaw - obwieszczenie PKW opublikowano w środę 28 października. Protesty złożone za wcześnie lub za późno SN pozostawia bez dalszego biegu.
Protest przeciwko ważności wyborów w okręgu wyborczym lub przeciwko wyborowi posła lub senatora może wnieść wyborca, którego nazwisko w dniu wyborów było umieszczone w spisie wyborców. Protest może wnieść także przewodniczący właściwej obwodowej lub okręgowej komisji wyborczej, a także pełnomocnik wyborczy.
SN rozpatruje protesty w składzie trzech sędziów, w postępowaniu nieprocesowym, i wydaje opinię w formie postanowienia w sprawie protestu. Na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez PKW oraz opinii wydanych w wyniku rozpoznania protestów SN rozstrzyga o ważności wyborów oraz o ważności wyboru posła, przeciwko któremu wniesiono protest. Uchwałę ws. ważności wyborów SN musi podjąć nie później niż w 90 dniu po dniu wyborów; czyli najpóźniej 23 stycznia 2016 r.
SN poinformował w komunikacie, że po wyborach parlamentarnych w 2011 r. wpłynęło 157 protestów wyborczych, z czego za zasadne w całości lub części sąd uznał 20 spośród nich. Żadne ze stwierdzonych nieprawidłowości nie miały wpływu na wynik wyborów. W 2007 r. do SN wpłynęło 112 protestów, z czego 13 uznano za zasadne.
Po wyborach do Sejmu i Senatu w 2005 r. sąd rozpoznał 136 protestów; zarzuty okazały się zasadne w przypadku 20 protestów. "Sąd Najwyższy uznał, że w odniesieniu do jednego z zarzutów, który był podnoszony w pięciu protestach, naruszenie miało lub mogło mieć wpływ na wynik wyborów i unieważnił wybory do Senatu przeprowadzone w okręgu częstochowskim" - podano. Naruszenie polegało na tym, że na kartach do głosowania do Senatu nie wydrukowano nazw komitetów wyborczych kandydatów na senatorów. "Sąd nakazał przeprowadzenie powtórnego głosowania, które odbyło się 22 stycznia 2006 r".
...
Kolejna runda.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:37, 02 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
10 protestów wyborczych wpłynęło do Sądu Najwyższego
10 protestów wyborczych wpłynęło do Sądu Najwyższego - Shutterstock
10 protestów przeciwko ważności wyborów do Sejmu i Senatu wpłynęło do poniedziałku do Sądu Najwyższego - informuje SN. Jeden z protestów dotyczy omyłkowego przypisania głosów innemu kandydatowi. Protesty można składać do środy włącznie.
Cztery spośród wniesionych protestów wniesiono przed terminem, co oznacza, że Sąd pozostawi je bez dalszego biegu - powiedział rzecznik prasowy SN Krzysztof Michałowski.
REKLAMA
Jeden z protestów - jak mówił rzecznik - został wniesiony przez przewodniczącego obwodowej komisji wyborczej w Tychach. - Przewodniczący w proteście wskazuje, że w poniedziałek po wyborach, już po przeliczeniu głosów w komisji wyborczej zauważony został błąd w protokole - zaznaczył. Według Michałowskiego błąd polegał na omyłkowym dopisaniu 58 głosów oddanych na jednego z kandydatów innemu kandydatowi; obaj startowali z list Prawa i Sprawiedliwości.
Protest przeciwko ważności wyborów w okręgu wyborczym lub przeciwko wyborowi posła lub senatora może wnieść wyborca, którego nazwisko w dniu wyborów było umieszczone w spisie wyborców. Protest może wnieść także przewodniczący właściwej obwodowej lub okręgowej komisji wyborczej, a także pełnomocnik wyborczy.
SN rozpatruje protesty w składzie trzech sędziów, w postępowaniu nieprocesowym, i wydaje opinię w formie postanowienia w sprawie protestu. Na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez PKW oraz opinii wydanych w wyniku rozpoznania protestów SN rozstrzyga o ważności wyborów oraz o ważności wyboru posła, przeciwko któremu wniesiono protest.
Uchwałę ws. ważności wyborów SN musi podjąć nie później niż w 90 dniu po dniu wyborów; czyli najpóźniej 23 stycznia 2016 r. SN poinformował w komunikacie, że po wyborach parlamentarnych w 2011 r. wpłynęło 157 protestów wyborczych, z czego za zasadne w całości lub części sąd uznał 20 spośród nich. Żadne ze stwierdzonych nieprawidłowości nie miały wpływu na wynik wyborów. W 2007 r. do SN wpłynęło 112 protestów, z czego 13 uznano za zasadne.
Po wyborach do Sejmu i Senatu w 2005 r. sąd rozpoznał 136 protestów; zarzuty okazały się zasadne w przypadku 20 protestów. - Sąd Najwyższy uznał, że w odniesieniu do jednego z zarzutów, który był podnoszony w pięciu protestach, naruszenie miało lub mogło mieć wpływ na wynik wyborów i unieważnił wybory do Senatu przeprowadzone w okręgu częstochowskim - podano. Naruszenie polegało na tym, że na kartach do głosowania do Senatu nie wydrukowano nazw komitetów wyborczych kandydatów na senatorów. - Sąd nakazał przeprowadzenie powtórnego głosowania, które odbyło się 22 stycznia 2006 r.
...
Wplywaja.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|