Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:41, 29 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Keith B. Richburg / The Washington Post
Ukręcić głowę cudzoziemskiemu wężowi
Polityczne niepokoje na szczytach władzy, zwalniająca gospodarka, rzesze młodych ludzi sprawnie korzystających z internetu i tęskniących do zmian – chińscy komuniści są w coraz trudniejszej sytuacji. Być może dlatego odkurzają dziś starą, sprawdzoną metodę: za problemy kraju winią cudzoziemców.
Tyle, że dziś ta technika najwyraźniej nie działa już tak dobrze, jak kiedyś – a jeśli wczytamy się w falę krytyki w internecie, możemy nawet dojść do wniosku, że obraca się ona przeciwko tym, którzy ją stosują.
W połowie maja niewidomy opozycjonista i działacz na rzecz praw człowieka, Chen Guangcheng, ściągnął na siebie uwagę całego świata, kiedy udało mu się uciec z aresztu domowego i schronić się w ambasadzie USA. W odwecie chińskie biuro bezpieczeństwa publicznego rozpoczęło studniową rozprawę z cudzoziemcami przebywającymi nielegalnie w Pekinie – a trzeba wiedzieć, że w stolicy Chin mieszka około 120 tysięcy przyjezdnych z zagranicy.
Kampania została ogłoszona zaledwie w kilka dni po incydencie z 8 maja, kiedy jakiś ewidentnie pijany Brytyjczyk usiłował napastować na ulicy młodą Chinkę i został powstrzymany i pobity przez chińskiego przechodnia. Całą sytuację można było zobaczyć na amatorskim filmie wideo.
Od tego czasu chińskie oficjalne media i popularne strony internetowe pełne są opisów podobnych wydarzeń. Większość z nich wywołuje nieprzyjemne komentarze na temat niewłaściwego zachowania cudzoziemców.
Film wideo z 14 maja ukazuje na przykład bójkę, jaką wywołał pierwszy wiolonczelista Pekińskiej Orkiestry Symfonicznej, skądinąd Rosjanin, na pokładzie szybkiego pociągu jadącego z Ahenyangu do Pekinu. Muzyk położył stopy (bose) na siedzeniu naprzeciwko, a kiedy jedna z pasażerek zaprotestowała – użył wobec niej wulgarnych słów po chińsku. Kilka dni później przeprosił, a film wideo z tymi przeprosinami także został umieszczony w sieci – ale nie zapobiegło to wyrzuceniu go z orkiestry.
Film ukazujący "podejrzanych Koreańczyków" zaczepiających Chinki w restauracji KFC w Chengdu także zdobył sobie w chińskim internecie dużą popularność i wywołał powszechne oburzenie.
Ale opinia publiczna zareagowała także niezadowoleniem, kiedy gwiazda CCTV International – rządowej stacji telewizyjnej mającej promować Chiny na świecie – umieściła diatrybę przeciwko cudzoziemcom na swoim koncie na Sina Weibo, chińskim odpowiedniku Twittera.
"Trzeba uciąć łeb cudzoziemskiemu wężowi – napisał 16 maja Yang Rui. – Do Chin przyjeżdżają ludzie, którzy nie mogą znaleźć pracy w USA i Europie, żeby zabierać nasze pieniądze, handlować ludźmi i głosić kłamstwa zachęcające Chińczyków do emigracji. Zagraniczni szpiedzy werbują chińskie dziewczyny, żeby zdobywały dla nich informacje. Udają turystów, a zbierają mapy i dane GPS dla Japonii, Korei i Zachodu".
Yang zwieńczył swoją tyradę przeciwko "zagranicznym śmieciom" pochwałą decyzji chińskiego rządu o wydaleniu z Chin Melissy Chan, amerykańskiej dziennikarki z pekińskiego biura Al-Dżaziry. "Powinniśmy uciszyć tych, którzy demonizują Chiny i kazać im zabierać się stąd!" – napisał.
Reakcje internautów na jego słowa nie były bynajmniej pozytywne. Wielu komentatorów bez ogródek nazwało prezentera "idiotą", padały także dużo gorsze określenia, których nie przytoczymy drukiem. "Twoja praca w roli prezentera to strata czasu – napisał ktoś na forum internetowym. – Powinieneś pracować w Ministerstwie Propagandy".
Pojawiły się także głosy oskarżające Yanga – i w ogóle Komunistyczną Partię Chin – o próbę rozpętania współczesnej wersji tak zwanego powstania bokserów, nacjonalistycznych wystąpień przeciwko cudzoziemcom, nierównościom społecznym i chrześcijańskim misjonarzom na przełomie XIX i XX wieku.
Coraz więcej ludzi zaczęło także bardziej podejrzliwie traktować kolejne opowieści o źle zachowujących się cudzoziemcach, podejrzewając, że chodzi o celowe działania władz usiłujących odwrócić uwagę od poważnych problemów. "Czy to zorganizowana kampania przeciwko cudzoziemcom? – pytał jeden z użytkowników Sina Weibo, ukrywający się pod nickiem Elyaniu. – Czy jakaś niewidzialna ręka usiłuje manipulować opinią publiczną?".
Yang próbował później złagodzić wymowę swojego wpisu, tłumacząc, że miał na myśli ludzi takich jak pijany Brytyjczyk czy rosyjski wiolonczelista, a nie "spokojną większość" przestrzegających prawa cudzoziemców. Wyjaśniał także, że jego słowa na temat Melissy Chan zostały "nieprecyzyjnie przetłumaczone".
Niezależnie od tych nieudolnych starań cała historia – i reakcje, które wywołała – wyraźnie pokazuje, że w Chinach nie da się dziś rozpętać antycudzoziemskiej kampanii na większą skalę. Zurbanizowane "pokolenie Weibo" ma dostęp do internetu, jest coraz lepiej poinformowane i bardzo odporne na oficjalne i nieoficjalne działania, oświadczenia i kampanie.
– My, Chińczycy, mam już taką dziwną mentalność: musimy stworzyć sobie wroga, żeby mieć poczucie bezpieczeństwa – mówi Li Chengpeng, niezależny publicysta i komentator polityczny. Ale zaraz dodaje: – Znam wielu ludzi, nie tylko intelektualistów czy przedsiębiorców, ale zwykłych ludzi pracujących w restauracjach czy innych firmach. Oni nie myślą o "obcych diabłach" (tak w Chinach w XIX nazywano cudzoziemców nieżyjących zgodnie z chińskimi zwyczajami – przyp. Onet), ale o swoich codziennych sprawach: o słońcu, czystym powietrzu, o jedzeniu, o wolności.
Redakcja dziennika "Beijing Daily" przekonała się o tym, kiedy usiłowała wzbudzić niechęć czytelników do amerykańskiego ambasadora, Gary’ego Locke’a. Po tym, jak Chen Guangcheng, niewidomy opozycjonista, schronił się w ambasadzie USA, "Beijing Daily" – podobnie jak inne kontrolowane przez władze gazety – rozpoczął atak na Locke’a oskarżając go między innymi o to, że udaje zwykłego człowieka podróżując klasą ekonomiczną, zatrzymując się w tanich hotelach, jeżdżąc z plecakiem i płacąc kuponami za swoją kawę w Starbucks. Wszystko to – jak sugerowała gazeta – było dowodem na to, że Amerykanie podstępnie starają się zdobyć zaufanie mas.
Reakcją na te rewelacje była taka fala drwin, że gazeta zamknęła swój dział komentarzy. Locke – polityk o chińskich korzeniach, a przy tym znany ze swojej swobody i naturalności – jest tu bardzo popularny. Wielu internautów natychmiast skomentowało, że żadnego z chińskich przywódców nigdy nie widziano podróżującego klasą ekonomiczną ani z plecakiem na plecach.
Mimo to w tym tygodniu gazeta kontynuowała krytykę ambasadora, żądając między innymi, aby ujawnił swój majątek – zapewne po to, aby pokazać, że nie jest "zwykłym człowiekiem". W odpowiedzi konsulat amerykański w Szanghaju opublikował oświadczenia majątkowe zarówno Locke’a, jak i prezydenta Baracka Obamy. Efekt: kolejna fala oburzenia wśród internautów, którzy pytali, dlaczego amerykańscy politycy mają tak skromne majątki, skoro w Chinach nawet lokalni partyjni bonzowie są niezwykle zamożni i nigdy nie ujawniają swojego stanu posiadania.
Chiny przekonały się także, że kampania przeciwko cudzoziemcom łamiącym prawo to miecz obosieczny. 17 maja amerykański Departament Stanu ogłosił, że nauczyciele i wykładowcy ponad sześćdziesięciu działających w USA Instytutów Konfucjańskich – finansowanych przez Pekin instytucji promujących chińską kulturę – będą musieli opuścić Amerykę do 30 czerwca, jeśli nie mają stosownych kwalifikacji i listów uwierzytelniających.
>>>>
Ludzie nie sa glupi tak za jakich ich rezim uwaza ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:15, 30 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Andrew Anthony / Guardian
Nerka na czarno
Nielegalny handel organami kwitnie. Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że co roku na świecie ma miejsce 10 tysięcy operacji z użyciem ludzkich organów pochodzących z czarnego rynku. Co godzinę na świecie ktoś sprzedaje nerkę.
Dowody zebrane przez lekarzy na całym świecie sugerują, że handlarze organami lekceważą prawo mające na celu ograniczenie takich działań i czerpią ogromne zyski z rosnącego popytu na nerki do przeszczepów, co ma związek ze wzrostem ilości przypadków cukrzycy i innych chorób. Biorcy korzystający z tego procederu jadą na operacje najczęściej do Chin, Indii lub Pakistanu. Za nerkę płacą wyspecjalizowanym gangom do 200 tysięcy dolarów, podczas gdy "dawcy" – najczęściej ludzie w dramatycznej sytuacji życiowej – otrzymują za nie znacznie mniejsze sumy, często nie przekraczające 5 tysięcy dolarów.
Ogromne sumy, jakie zarabiają zarówno handlarze, jak i chirurdzy zamieszani w taką działalność, wyszły na jaw w ubiegłym tygodniu. Izraelska policja aresztowała wówczas 10 osób podejrzanych o udział w międzynarodowym handlu organami do przeszczepów. Zatrzymanym, wśród których był jeden lekarz, postawiono także zarzuty wyłudzeń, oszustw podatkowych i dokonania poważnych uszkodzeń ciała. Podobne organizacje zajmujące się handlem organami wykryto niedawno w Indiach i Pakistanie.
Redakcja "Guardiana" skontaktowała się z handlarzem organami działającym w Chinach, który reklamował swoje usługi hasłem "Sprzedaj nerkę, kup sobie nowego iPada!". Handlarz zaproponował za nerkę 2,5 tysiąca dolarów i powiedział, że operacja może być przeprowadzona w ciągu dziesięciu dni.
Znaczący wzrost ilości takich ofert i przypadków handlu organami skłonił WHO do stwierdzenia, że w tym przypadku ogromne zyski kompletnie zabijają w ludziach człowieczeństwo i tworzą niebezpieczne podziały między najbiedniejszymi, którzy zgadzają się na “amputację” w zamian za gotówkę, a bogatymi chorymi, którzy są biorcami organów pochodzących z takich nielegalnych praktyk.
Niewolniczy biznes Ukraińców - czytaj więcej w serwisie Na Tropie
– W latach 2006–2007 nielegalny handel organami na całym świecie zdecydowanie się zmniejszył; poziom "turystyki transplantacyjnej" znacząco wtedy opadł – mówi Luc Noel, lekarz i urzędnik WHO kierujący wydziałem monitorującym trendy panujące na rynku nielegalnych przeszczepów ludzkich organów. – Niestety, obecnie obserwujemy ponowny wzrost tego zjawiska. Rośnie zapotrzebowanie na przeszczepy, a więc rosną także zyski z tego procederu. Rosną nieustannie i coraz szybciej. Stawki są już tak wysokie, zyski tak duże, że pokusa okazuje się silniejsza od zasad i wartości.
W niektórych krajach brakuje możliwości egzekwowania prawa; w innych prawo jest bardzo niedoskonałe. – A to oznacza, że osoby oferujące biedakom pieniądze za nerki do przeszczepów maja znacznie ułatwione zadanie – komentuje Noel.
CO O TYM MYŚLISZ? NAPISZ NA FORUM
Dołącz do nas na Facebooku
Nerki stanowią 75 proc. całego nielegalnego handlu organami do przeszczepów. Rosnąca liczba zachorowań na cukrzycę, nadciśnienie i choroby serca sprawia, że popyt na nie znacznie przewyższa podaż. Według danych WHO w 2010 roku w 95 państwach członkowskich dokonano 106 879 przeszczepów (legalnych i nielegalnych), z czego 73 179 (a więc 68,5 proc.) stanowiły przeszczepy nerek. Tyle, że te 106 879 operacji to zdaniem ekspertów WHO jakieś 10 proc. światowego zapotrzebowania na przeszczepy.
Organizacja nie jest w stanie stwierdzić, w ilu przypadkach organy zostały pobrane legalnie, od zmarłego dawcy albo od żyjących krewnych czy przyjaciół osoby chorej. Ale zdaniem Luca Noela jeden przeszczep na dziesięć wykorzystuje organy dostarczone przez nielegalnych handlarzy. A to oznacza, że gangi zajmujące się tym procederem zarobiły w 2010 roku na niemal 11 tysiącach przeszczepów.
Dowody na nielegalny handel organami zbierane są przez działające w wielu krajach zespoły lekarzy, tak zwane "grupy strażników". Grupy te działają na rzecz respektowania postanowień tak zwanej Deklaracji z Istambułu – stanowiska na temat handlu organami uzgodnionego przez niemal setkę państw. Zespoły składają się ze specjalistów opiekujących się pacjentami w końcowym stadium chorób nerek, którzy żyją dzięki dializom, oraz z chirurgów operujących tych szczęśliwców, którzy doczekali się nowej nerki. Monitorują zarówno działania czarnego rynku handlu organami we własnym kraju, jak wśród rodaków mieszkających za granicą.
– Komercyjne przeszczepy oficjalnie zostały już Chinach zakazane, ale wyegzekwowanie tego prawa jest niezwykle trudne – mówi pragnący zachować anonimowość lekarz dobrze znający problem. – W ciągu ostatnich dwóch czy trzech lat liczba takich nielegalnych przeszczepów znacząco wzrosła. Do Chin przyjeżdżają obcokrajowcy z Bliskiego Wschodu, Azji, czasami także z Europy, którzy płacą od 100 do 200 tysięcy dolarów za przeszczep. Wielu z nich to wcześniejsi emigranci z Chin lub pacjenci pochodzenia chińskiego. Wiadomo, że kiedyś tego typu zabiegi przeprowadzano w szpitalach wojskowych.
Nielegalne przeszczepy to także problem dla Chin. Pekińskie ministerstwo zdrowia zabroniło takich praktyk, obiecało także do 2017 roku zaprzestać pobierania organów od skazańców, na których wykonano karę śmierci – ta praktyka była na całym świecie szczególnie potępiana.
– Pod wpływem Deklaracji z Istambułu prawo dotyczące przeszczepów zmieniło się na Filipinach, które niegdyś były światowym centrum handlu organami – mówi profesor Jim Feehally, wykładowca nefrologii w Leicester. – Chińskie władze zdają sobie sprawę, że u nich także muszą zajść zmiany. Feehally jest także prezesem Międzynarodowego Towarzystwa Nefrologicznego, zrzeszającego 10 tysięcy specjalistów z całego świata. – Handel organami ma się dobrze – komentuje. – Wiemy o takich miejscach w Azji, ale też w Europie Wschodniej, gdzie ludzie potrzebujący nerki mogą się udać i po prostu ją kupić.
Największy problem, jak mówi Feehally, polega na tym, że dawcy są wykorzystywani. – Jeśli dawca jest bardzo biedny i zgadza się oddać nerkę w zamian za bardzo niewielką sumę, to chyba możemy mówić o wykorzystywaniu – tłumaczy. – Zwłaszcza, że po pobraniu narządu najczęściej nie opiekuje się nim już żaden lekarz. A kto na tym zyskuje? Bogaci pacjenci, którzy mogą sobie pozwolić na nową nerkę, lekarze i administratorzy szpitali, a także wszyscy pośrednicy i handlarze. To wszystko jest nie tak. To po prostu moralnie złe.
Luc Noel uważa, że najlepszą metodą na handlarzy jest zwiększenie ilości organów do przeszczepów, pobranych legalnie tak od zmarłych, jak żywych dawców – ale także promowanie zdrowego stylu życia, aby mniej ludzi chorowało na cukrzycę i inne choroby uszkadzające nerki.
>>>>
Pekin znow ,,przoduje''...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:09, 14 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Skandale w chińskich bankach
Organy ścigania zatrzymały szefa chińskiego banku pocztowego, oskarżonego o przestępstwa gospodarcze. Ten skandal korupcyjny, w który zamieszani są prezesi chińskich banków, pomaga ujawnić nielegalne praktyki i prawdziwe ryzyko, które stoi za radykalnym wzrostem akcji kredytowej, mówi analityk Mike Warner.
>>>>
Jest to kraj bez kultury i etyki . Jesli zachod ktory byl wolny doszedl do takich matactw to co dopiero kraj po bestialstwie Mao . Zadnych zasad .
Kraj ten potrzebuje Kościoła i misjonarzy bo zycie w nim to pieklo ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:14, 20 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Chińczyk bez "guanxi" jest nikim - korupcja i układy niszczą kraj.
Bez "guanxi", czyli wszechobecnych układów i nepotyzmu przy obsadzaniu stanowisk w lokalnej administracji, człowiek w Chinach nic nie znaczy. Zjawisko osiągnęło już taką skalę, że stało się zarzewiem protestu mieszkańców w Lichuan w prowincji Hubei.
Dyskusję na temat niesprawiedliwości społecznej i nepotyzmu, wynikającego ze stosowania "guanxi", wywołała majowa afera wokół obsadzenia stanowiska wysokiego urzędnika działu ubezpieczeń urzędu miejskiego w Lichuan.
Szef miejscowego urzędu próbował umieścić swojego syna na intratnym stanowisku z pominięciem obowiązującego egzaminu. Oburzenie społeczne jest tym większe, że nie jest to przypadek odosobniony, ale powszechna praktyka. W wielu wypowiedziach internetowych ludzie skarżą się na niesprawiedliwość i nierówność szans startu życiowego.
"Plecy" można kupić
Chińscy naukowcy ostrzegają, że trwałe korzystanie z tych przywilejów doprowadzi do napięć społecznych.
Bez "guanxi" człowiek nic nie znaczy, więc praktyczni i lubiący przeliczać wszystko na pieniądze Chińczycy ustanowili cenę na odstąpienie tego najcenniejszego przywileju w stosunkach społecznych. W internecie można spotkać oferty odsprzedaży "guanxi", co należy tłumaczyć jako polecenie kogoś wpływowej personie.
Ostatnio w okręgu Chongqing ukazało się ogłoszenie o sprzedaży za 80 tys. juanów (około 40 tys. złotych) "guanxi", pomagającego zostać urzędnikiem państwowym. Pojawiają się również oferty wymiany "guanxi" z różnych dziedzin - do najbardziej popularnych należą układy przy znajdowaniu pracy, z czego najwyżej cenione są koneksje w urzędach państwowych; w zależności od stanowiska zapłacić za nie trzeba od 20 do 80 tys. juanów. Według właściciela witryny internetowej, wpisy są darmowe i całkowicie legalne. Odbywa się to zazwyczaj w ten sposób, że zainteresowany dzwoni do osoby zgłaszającej ofertę i wpłaca ustaloną sumę w zamian za polecający faks.
Ekonomista ostrzega
Burzliwą dyskusję wokół problemu wywołał jeden z najbardziej znanych chińskich ekonomistów, Li Yining. Oświadczył on, że "dziś już nikt nie jest w stanie przebić się i awansować wyłącznie własnymi siłami". - Syn robotnika nie ma szans na zostanie kimś innym niż robotnikiem. Jego syn również podąży śladami swojego ojca. Jeżeli tego typu układy utrwalą się, nie będzie warunków do rozwoju zdolnych ludzi, zawody staną się dziedziczne, a w społeczeństwie zapanuje marazm - ostrzegł ekonomista.
W ciągu ostatnich 30 lat Chiny zadziwiły świat rozwojem gospodarki, ale jednocześnie w społeczeństwie utrwaliło się zjawisko "guanxi", które obejmuje całe życie człowieka, od urodzenia, poprzez egzaminy do szkół, dostanie pracy, aż po godny pochówek. Zdaniem Transparency International jest to największe źródło chińskiego łapówkarstwa i nepotyzmu. Obecnie jest to już część chińskiej tradycji oraz jeden z najważniejszych elementów życia społecznego, a zatem "guanxi" nie da się całkowicie wyplenić.
Najsławniejsza afera korupcyjna, w której tle było sławne "guanxi" miała miejsce w 2008 roku. W obliczu kryzysu światowych rynków finansowych rząd chiński przygotował pakiet stabilizacyjny w wysokości 4 bln juanów, z czego duża część rozeszła się do dziś nieustalonymi kanałami do prywatnych kieszeni. Podobna afera wydarzyła się w 2010 roku przy okazji realizacji projektu budowy kolei wartości 700 mld juanów. Również do dziś nie ustalono, jakimi kanałami i gdzie przepłynęły rządowe pieniądze do prywatnych portfeli.
>>>>
To andal potworny kraj . Komunizm urynkowiony nadal jest koszmarem...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:05, 22 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Chiny: prowincjusze nie mają szans na karierę w wielkich miastach
W Chinach powstaje podklasa, nazywana „nowym dnem społecznym”. Tworzy ją 200 mln przybyszów z prowincji, którzy pracując w wielkich miastach byli główną siłą napędową gospodarki.
Znane czasopismo socjologiczne "Renmin Luntan" przedstawiło wyniki badań społecznych, z których wynika, że ludzie z „nowego dna społecznego” to biedacy, którzy nie mają siły przebicia ani w sensie materialnym, ani społecznym.
Z badań socjologów wynika, że mimo imponującego wzrostu gospodarczego i podniesienia się poziomu życia społeczeństwa chińskiego „nowe dno społeczne” wcale się nie zmniejsza. Ci ludzie są pozbawieni kapitału, wpływu na władzę i „guanxi” (układów), ale - co ciekawe - na razie nie tracą nadziei i są bardzo aktywni zarówno zawodowo, jak i społecznie. Prognozowane na najbliższe lata „schładzanie gospodarki” i wzrost kosztów utrzymania mogą to jednak zmienić.
Według opinii naukowców przedstawiciele „nowego dna społecznego” to ludzie zdani na własne siły, jedna z najważniejszych chińskich grup społecznych, która w znacznym stopniu przyczyniła się do rozwoju kraju. Prze 30 lat to właśnie oni, przybysze z prowincji, budowali potęgę chińskiej gospodarki.
Obecnie w Pekinie ludzi należących do tej grupy społecznej nazywa się potocznie „yueguangzu” - „grupa, której nie wystarcza pieniędzy do końca miesiąca”. Określenie to w pełni oddaje ich sytuację.
W bezpośrednich rozmowach mieszkańcy Pekinu, którzy przybyli z prowincji podkreślają, że trudno im obecnie przeżyć w stolicy Chin. 27-letni Han Jin, programista od sześciu lat mieszkający w Pekinie, mówi, że coraz częściej zastanawia się nad powrotem do rodzinnego miasta w prowincji Hunan. - Wszyscy zaczynamy ubożeć. Coraz trudniej znaleźć dobrą i stałą pracę. Miejscowi mają lepiej – mają wielu znajomych. To ułatwia im życie. Nam, przybyszom z prowincji, pozostaje tylko wiara, że kiedyś wreszcie zarobimy na mieszkanie i będziemy prowadzić normalne życie, ale czy ja tego doczekam?
Zdaniem naukowców z "Renmin Lutan" w najbliższych latach nie należy się spodziewać poważnych zmian w sytuacji „nowego dna społecznego”. Postawa ludzi z tej grupy nie grozi destabilizacją życia społecznego, ale za swoją pracę chcieliby poprawy warunków życia i równych szans w rywalizacji zawodowej. Obecne korupcjogenne układy zwane „guanxi” nie pozwalają im na samorealizację. To, zdaniem socjologów, musi ulec zmianie, by ta grupa ponad 200 mln przybyszów z prowincji mogła być w pełni wartościową siłą napędową gospodarki chińskiej.
>>>>
Typowe spoleczenstwo kastowe ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:49, 24 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
30-letni Chińczycy mają problemy ze znalezieniem żony.
W Chinach liczba 30-letnich mężczyzn znacznie przekracza liczbę kobiet w tym wieku i dlatego wielu pozostanie kawalerami. Spowodowała to selektywna aborcja, która pozwalała w ramach "polityki jednego dziecka" pozbywać się niechcianych dziewczynek.
Według danych Chińskiego Urzędu Statystycznego problem ten dotyczy ponad 20 mln młodych mężczyzn.
Oprócz problemów z założeniem rodziny sfrustrowani młodzi ludzie mają kłopoty z adaptacją społeczną. Ze szczególną ostrością zjawiska te występują na terenach wiejskich. Często dochodzi tam do aktów przemocy seksualnej, pobić i porwań.
Z drugiej strony rosną wymagania kobiet w stosunku do kandydatów na mężów. Podstawowe warunki, jakie muszą spełniać, to posiadanie własnego mieszkania, samochodu, pieniędzy i stałej dobrej pracy. Takie wygórowane wymagania spełniają tylko mężczyźni pochodzący z wielkich miast. Wiejscy młodzi ludzie nie mają ani majątku, ani żadnego z pożądanych atrybutów statusu społecznego, wobec czego są z założenia w gorszej sytuacji.
Z badań przeprowadzonych przez Wydział Socjologii Uniwersytetu Xian wynika, że w zbadanych w całym kraju 369 wsiach średnia wieku kawalerów wynosi 41,4 lat. Ponadto z danych policji wynika, że właśnie oni są najczęściej zamieszani w przestępstwa, w tym akty przemocy seksualnej.
Powodem dysproporcji demograficznej proporcji kobiet i mężczyzn jest selektywna aborcja, nagminnie stosowana od lat 80. Każda rodzina chciała mieć męskiego potomka, który gwarantował przedłużenie rodu i opiekę nad rodzicami na starość. Wobec czego żeńskie płody były usuwane. Z danych statystycznych wynika, że największe dysproporcje demograficzne nastąpiły w 2008, kiedy to na 100 urodzonych dziewczynek przypadło 120 chłopców. Norma światowa wynosi 103 dziewczynki na 107 chłopców.
Spadek urodzin dziewczynek jest źródłem kolejnego, coraz poważniejszego problemu w Chinach. Jest mniej potencjalnych matek, rodzi się mniej dzieci i społeczeństwo starzeje się w szybszym tempie, niż wynikałoby to ze średniej wieku.
Dochodzą do tego problemy społeczne samotnych mężczyzn, którzy muszą, zgodnie z przyjętym obyczajem zadbać o opiekę nad rodzicami, ponieważ opieka społeczna jest co najmniej niewystarczająca. Później staje jeszcze przed nimi problem samotnej starości.
Prof. Yuen Xin z Uniwersytetu Nankai ostrzega, że "polityka jednego dziecka wyrządziła niepowetowane szkody, zarówno gospodarcze, jak i społeczne. Porównać je można tylko z niekontrolowanym wzrostem urodzin".
Urodzony w 1985 roku, przystojny i wysoki (180 cm wzrostu) mieszkaniec Pekinu, pan Yao, powiedział PAP: "w ciągu ostatniego roku 20 razy odbyłem spotkania w biurze matrymonialnym. Nie trafiłem jednak jeszcze na swój typ. Jeżeli dziewczyna podoba mi się, ma takie wymagania, że trudno je spełnić. Nie pochodzę z bogatej rodziny, więc nie jestem atrakcyjny dla tych, które przypadły mi do gustu. Większość kolegów pozakładała już rodziny - trochę wstyd. W czasie festiwalu smoczych łodzi pojadę chyba do rodzinnego domu. Tu nie mam z kim spędzić 3 wolnych dni".
>>>>
Kraj ten ma pozory potegi . Faktycznie jest on starsznie biologicznie wykonczony komuna ...
W 1950 Chinczycy stanowili 22 % ludnosci swiat dzis tylko 19 % !!! I to w sytuacji gdy kraje biedne gwaltownie zwiekszyly swoj udzial w zaludnieniu a wiec i Chiny powinny a one ZMNIEJSZYLY a to byl kraj z tej grupy i to z najbiedniejszej gdzie przyrost byl olbrzymi !!! India na przyklad wzrosla z 14 % do 18 % !!!
Komunizm to potwornosc ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:17, 26 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
490 spośród 500 największych światowych koncernów inwestuje w Chinach
Na zakończonych w Pekinie V obradach „Okrągłego stołu liderów inwestycji zagranicznych w Chinach” przedstawiciel Ministerstwa Handlu poinformował, że 490 firm spośród 500 największych koncernów świata ulokowało swoje inwestycje w Chinach.
Według danych chińskiej agencji inwestycji zagranicznych, liczba zagranicznych lokalnych central i ośrodków badawczo-rozwojowych przekroczyła 1600, dodał dyrektor ministerstwa, Gao Suchang.
Powiedział on również, że Chiny otworzyły się na współpracę z zagranicą w latach 70-tych XX w. I od tamtego czasu napływ obcego kapitału inwestycyjnego jest ważną siłą napędową chińskiej gospodarki.
Dla zagranicznych inwestorów była to również wielka szansa rozwoju i pomnażania swoich zysków. W 2010 całkowita wartość sprzedaży tych firm wyniosła 33 bln juanów (17, 6 bln zł). Zwłaszcza teraz, w okresie światowego kryzysu rynek chiński jest atrakcyjny i daje perspektywy dalszego rozwoju.
Chińskie władze starają się pozyskać jak najwięcej kapitału zagranicznego, ale również zachęcają rodzimych producentów do inwestycji zagranicznych. Do końca 2011 wartość tych inwestycji przekroczyła 380 mld dolarów. Chińczycy założyli 18 tys. firm w 178 krajach świata, a wartość aktywów tych przedsiębiorstw wynosi 1 bln 600 mld dolarów.
>>>>
Widzicie tutaj jak zachodnie bydlaki dokarmiaja pekinska bestie ! Totez i padna z nia razem ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:51, 29 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
United Technologies ukarany za współpracę wojskową z Chinami
Amerykański koncern United Technologies i dwie jego spółki córki są winni sprzedania Chinom oprogramowania, dzięki któremu zaprojektowały one i zbudowały swój pierwszy nowoczesny śmigłowiec bojowy - poinformowały amerykańskie władze.
W ramach ugody, zawartej przed sądem federalnym w Bridgeport w stanie Connecticut, United Technologies oraz należące do niego spółki Pratt and Whitney Canada i Hamilton Sundstrand Corporation zobowiązały się zapłacić rządowi USA karę w wysokości ponad 75 mln dolarów. Jednocześnie Pratt and Whitney Canada przyznał się do stawianych mu zarzutów naruszenia ustawy o kontroli eksportu i składania nieprawdziwych oświadczeń.
Według władz śledczych pochodzące z USA oprogramowanie, używane w produkowanych przez Pratt and Whitney Canada silnikach, znalazło zastosowanie przy testowaniu i ulepszaniu chińskiego śmigłowca bojowego Z-10.
Maszyna ta, której prototyp oblatano w 2003 roku, trafiła dotąd na uzbrojenie armii chińskiej w ilości kilkunastu sztuk.
>>>>
Ohydni kapitalisci karmia komunistyczna bestie . Zupelnie tak jak nauczal Lenin aby wykorzystac sznur wyprodukowany przez kapitalistow aby ich powiesic ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 13:15, 30 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Kanadyjski rząd powiedział "nie" telefonom z Chin
Kanadyjski rząd postanowił, że żaden sprzęt telekomunikacyjny wyprodukowany w Chinach nie może zostać zakupiony na potrzeby rządu federalnego. Chodzi o bezpieczeństwo na wypadek prób szpiegostwa czy cyberataków.
Jak podkreśliło w komunikacie Public Works, ministerstwo pełniące m.in. rolę polskiego urzędu zamówień publicznych, "baza danych, maile i systemy telekomunikacyjne rządu Kanady są nierozerwalnie ze sobą związane, są one kluczowymi narzędziami używanymi do tworzenia, przekazywania i zbierania informacji rządowej, i muszą być należycie chronione, tak by zapewnić cyberbezpieczeństwo".
Istnieje obawa, że sprzęt telekomunikacyjny produkowany w Chinach może zawierać np. w oprogramowaniu swoiste furtki informatyczne, które pozwoliłyby autorom takich "tylnych drzwi" włamać się do rządowej sieci komunikacyjnej.
Jak wyjaśniali dziennikarze "Postmedia News", w ramach Światowej Organizacji Handlu można uniknąć oskarżeń o uprzywilejowanie np. własnych producentów, jeśli dany kraj ograniczający krąg dostawców powoła się na klauzulę bezpieczeństwa narodowego. Z takiej właśnie klauzuli zamierza skorzystać kanadyjski rząd federalny, wybierając na potencjalnych dostawców nowego sprzętu telekomunikacyjnego wyłącznie firmy kanadyjskie.
Z jednej strony rząd Stephena Harpera podejmuje działania na rzecz wzmocnienia relacji gospodarczych z krajami azjatyckimi, a szczególnie - z Chinami. Z drugiej strony ryzyko zagrożenia dla rządowych i prywatnych systemów informatycznych ze strony chińskich służb wywiadowczych zaczęto w Kanadzie traktować poważnie. Od 2010 r. rząd ma strategię cyberbezpieczeństwa, w której uwzględnia się także potencjalne chińskie zagrożenie.
Nie jest ono tylko wirtualne. W lutym tego roku amerykański "Wall Street Journal" ujawnił, że kanadyjska firma telekomunikacyjna Nortel była przez przynajmniej dziesięć lat ofiarą ataków chińskich hakerów. Eksperci sądzą, że te włamania przyczyniły się do upadku telekomunikacyjnego giganta w 2009 r. Nortel prowadził wewnętrzne dochodzenie w tej sprawie od 2004 r., jednak nie uchroniło ono firmy przed bankructwem, bo władze firmy zignorowały zagrożenia. Nortel działał na całym świecie, w tym - w Chinach.
Dwa lata temu, przed szczytami szczytami G8 i G20, Canadian Security Intelligence Service (CSIS), czyli kanadyjska agencja wywiadu alarmowała, że obce rządy wywierają wpływ na kanadyjskich polityków i urzędników. Szef agencji Richard Fadden w reportażu telewizji CBC potwierdził wówczas, że niektórzy kanadyjscy urzędnicy znajdują się pod wpływem obcych rządów i tak zmieniają politykę swoich prowincji, by uwzględniała potrzeby krajów innych niż Kanada. Choć nie wprost, Fadden wskazał m.in. na Chiny. Emisja reportażu miała miejsce zaledwie kilka godzin przed przylotem prezydenta Chin Hu Jintao do Kanady.
Nieco wcześniej kanadyjscy badacze opublikowali raport, w którym opisali internetową sieć szpiegowską, służącą m.in. do wykradania danych wojskowych, rządowych oraz danych prywatnych firm.Kanadyjskim i amerykańskim badaczom udało się pójść po internetowych śladach szpiegów aż do chińskiego miasta Chengdu, choć w raporcie zastrzeżono, że nie ma dowodów na udział w szpiegowskiej siatce władz Chińskiej Republiki Ludowej lub jakiegokolwiek innego rządu. Z drugiej jednak strony autorzy raportu zastanawiali się, czy chiński rząd doprowadzi do zamknięcia opisanej sieci szpiegowskiej.
W grudniu ub.r. amerykańscy analitycy z Waszyngtonu wskazali na 12 chińskich grup hakerskich, wspieranych w większym lub mniejszym stopniu przez rząd w Pekinie. Chiny zaprzeczyły wówczas, jak zwykle w przypadkach podobnych publikacji, tym oskarżeniom. Jednak, jak podawała agencja Associated Press, choć amerykański rząd oficjalnie w żaden sposób nie łączy przemysłowego szpiegostwa z chińskim rządem, to jednak - podawała agencja - Waszyngton dysponuje wystarczającymi dowodami użycia komputerów w Chinach, rządowych lub wojskowych.
Kilka tygodni temu dziennikarze"Bloomberg News" ujawnili wewnętrzne dokumenty kanadyjskiego rządu, w których ostrzega się, że cyberataki są większym zagrożeniem dla rozwoju gospodarczego Kanady niż wcześniej sądzono.
>>>>
Brawo ! Wreszcie madra decyzja !!! :O)))
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:18, 08 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
W Chinach toczy się debata na temat podniesienia wieku emerytalnego
Społeczeństwo Chin szybko się starzeje, a władze stoją w obliczu konieczności przeprowadzenia reformy niewydolnego systemu emerytalnego. Proponowane przez rząd wydłużenie wieku emerytalnego do 65 lat budzi jednak sprzeciw większości obywateli.
Kierownik związanego z rządem instytutu badań nad ubezpieczeniami społecznymi He Ping zasugerował w ubiegłym tygodniu, że próg emerytalny w Chinach powinien być stopniowo podnoszony, począwszy od 2016 roku, tak by do roku 2045 osiągnąć 65 lat dla obu płci.
„Rząd rozważa podniesienie progu emerytalnego, by w ten sposób załagodzić problem powiększającej się dziury między przychodami ze składek a wydatkami na świadczenia. W rzeczywistości jednak rola wydłużenia wieku emerytalnego dla minimalizowania tego deficytu będzie mocno ograniczona” – wyjaśnił PAP dyrektor Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Sun Yat-sena w Kantonie dr Kinglun Ngok. Jego zdaniem podniesienie progu jest jednak warte rozważenia i prawdopodobnie niemożliwe do uniknięcia, gdyż oznacza rozsądniejsze wykorzystanie zasobów ludzkich w starzejącym się społeczeństwie.
Polityka jednego dziecka, rozwój i podążające za nim zmiany światopoglądowe sprawiają, że chińskie społeczeństwo jest jednym z najszybciej starzejących się społeczeństw na świecie. Chiny są obecnie jedynym krajem, w którym liczba osób starszych przekracza 100 mln. W 2010 roku mieszkało tam 178 mln osób w wieku powyżej 60 lat, co stanowiło prawie 14 proc. całego społeczeństwa kraju i prawie 24 proc. wszystkich osób w tej grupie wiekowej na świecie. Oznacza to, że prawie co czwarty człowiek po sześćdziesiątce jest Chińczykiem.
Powiększający się z roku na rok udział osób starszych w chińskim społeczeństwie sprawia, że państwo musi wypłacać coraz więcej emerytur, podczas gdy wpływy ze składek osób pracujących nie rosną równie szybko. Według badań przeprowadzonych przez Bank of China i Deutsche Bank do końca 2013 roku deficyt chińskiego funduszu emerytalnego powiększy się do 18,3 bln juanów (prawie 10 bln zł).
Problem pogłębi się dodatkowo w 2015 roku, gdyż rosnąca dotychczas liczba osób w wieku pracowniczym zacznie wtedy stopniowo spadać. Według prognoz analityka z Chińskiej Akademii Nauk Społecznych Li Juna do 2050 roku liczba Chińczyków w wieku aktywności zawodowej wyniesie 710 mln, co oznacza spadek o 230 mln od roku 2010. Naukowcy przewidują, że w 2030 roku w Chinach zacznie brakować rąk do pracy.
Przedstawiony przez rządowych analityków plan podniesienia progu emerytalnego nie zyskał aprobaty obywateli. Ponad 95 proc. z 5 tys. respondentów ankiety telefonicznej przeprowadzonej przez kantoński dziennik „Nanfang Dushi Bao” wypowiedziało się przeciwko wydłużeniu wieku emerytalnego. Podobnie stanowisko reprezentowała zdecydowana większość czytelników portali internetowych komentujących artykuły dotyczące propozycji.
Obywatele sprzeciwiają się reformie z kilku powodów. „Z jednej strony obawiają się, że czas, by cieszyć się emeryturą będzie zbyt krótki, a z drugiej, że podniesienie progu wpłynie negatywnie na szanse młodych ludzi na rynku pracy. Poza tym sporo osób codziennie spędza w pracy wiele godzin i mało czasu pozostaje im na inne zajęcia, dlatego wolą wcześniej przejść na emeryturę” - powiedział PAP dr Kinglun Ngok z Uniwersytetu Sun Yat-sena w Kantonie.
Według specjalisty od zarządzania zasobami ludzkimi z tej samej uczelni dr Chena Tianxianga rząd musi poprowadzić w mediach ogólnokrajową dyskusję i zawalczyć o poparcie obywateli, przedstawiając argumenty za przeprowadzeniem reformy. Wiek emerytalny może jednak zostać podniesiony, nawet jeśli ludzie się na to nie zgodzą. „Nasz rząd jest bądź co bądź rządem autorytarnym” - wyjaśnił PAP dr Chen.
Obecnie próg emerytalny wynosi w Chinach 60 lat dla mężczyzn i 55 lat dla kobiet, przy czym pracownice fizyczne mogą przechodzić na emerytury już z chwilą ukończenia 50 lat. System ten wszedł w życie ponad 60 lat temu, kiedy przeciętna długość życia Chińczyków wynosiła ok. 50 lat. Obecnie Chińczycy żyją średnio 73 lata.
>>>>>
Obecny wiek emerytalny nie jest tam szokujaco niski . Porownywalny z krajami zachodu ktore szybciej ida na emeryture . Szokuje jednak to w Chinach ! Obok mamy MŁODZIUTKIE ! Indie ! Ktore roznia sie tym ze komuny nie mialy . A w ropku 1950 kraje startowaly z tego samego poziomu ! Komuna zniszczyla tam ludnosc . Bo przeciez ograniczanie urodzen wprowadzone metodami bestialskimi to uczynilo . To nie ,,spoleczenstwo sie starzeje'''. To KOMUNA POSTARZYLA SPOLECZENSTWO . To nie kryzys to REZULTAT !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:45, 10 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
onad 300 tys. działek w wielkich miastach chińskich jest skażonych
W okolicach centrum czterech wielkich miast chińskich - Pekinu, Szanghaju, Chongqingu i Kantonu - ponad 300 tys. działek wykorzystywanych w celach przemysłowych nie zostało zrekultywowanych - podał "Renmin Ribao".
Ze względu na nagromadzone zanieczyszczenia działki te nie nadają się do celów inwestycyjnych - dodaje gazeta.
Zanieczyszczone działki po działalności przemysłowej ("brownfield") pierwszy raz stały się przedmiotem zainteresowania najwyższych władz państwowych. Skala zjawiska jest na tyle niepokojąca, że na łamach oficjalnego organu Komunistycznej Partii Chin "Renmin Ribao" głos w sprawie zabrał przedstawiciel rządu.
Na podstawie danych Banku Światowego z 2010 roku w latach 2001–2005 w Pekinie 142 zakłady przemysłowe przeniosły się z centrum miasta. Pozostawione po nich zanieczyszczony grunt miał powierzchnię 878 hektarów.
W Chongqingu od 2002 roku wyprowadziło się z miasta 137 zakładów przemysłowych, które pozostawiły po sobie zniszczone grunty, z czego jedna piąta nie nadaje się do szybkiej rekultywacji.
Jaki jest prawdziwy rozmiar zanieczyszczenia gruntów w całych Chinach nie wiadomo, ponieważ tego typu dane nie są dostępne, chociaż prowadzone są badania na ten temat. Na stronie poświęconej rekultywacji środowiska naturalnego "Zhongguo huanjing xiufu" jeden z jej autorów Gao Sheng pisze, że "wprawdzie dokładny rozmiar zanieczyszczonych terenów nie jest znany, ale z badań amerykańskich wynika, że na terenie USA liczba skażonych działek w wielkich miastach może sięgać 300 – 450 tysięcy i podobną liczbę, jeśli nie większą, mamy zapewne u siebie w kraju".
Najgroźniejszymi i najczęściej spotykanymi zanieczyszczeniami są pierwiastki metali ciężkich, odpady chemiczne po produkcji wojskowej, trwałe zanieczyszczenia organiczne i pierwiastki promieniotwórcze. Do tego dochodzą jeszcze skażenia wód gruntowych, które przenoszą zanieczyszczenia w inne rejony.
Zainteresowanie społeczeństwa i władz stanem środowiska naturalnego w Chinach obserwuje się od niedawna. W wielu miejscach kraju można spotkać liczne zanieczyszczone działki typu "brownfield", ale nikt się nimi specjalnie nie interesuje.
- Społeczna świadomość zagrożenia środowiska jest tak niska, że na wielu terenach, gdzie zanieczyszczenia były małe lub niewidoczne, postawiono osiedla mieszkaniowe - powiedział Pracownik Instytutu Badawczego Ochrony Środowiska Song
Uzyskanie dokładnych danych na temat zanieczyszczonych przemysłowo terenów w Chinach jest bardzo trudne, ponieważ nie ma prawa, które by nakazywało władzom prowadzenie tego typu statystyk. Obserwuje się jednak wzmożoną kontrolę obszarów zagrożonych, co jest zrozumiałe w aspekcie zapowiadanych przez rząd działań w sprawie ochrony środowiska. Według Songa - najważniejsza jest presja społeczna na władzę; wtedy możemy spodziewać się prawdziwych danych o stanie naszego środowiska.
>>>>
Ten kraj jest moralna materialna i ekologiczna ruina ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:53, 19 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Połowa firm tajwańskich wycofa swoje inwestycje z Chin
W ciągu ostatnich 15 lat koszty pracy w Chinach kontynentalnych wzrosły dziesięciokrotnie. Spowodowało to znaczne obniżenie eksportu chińskiego do krajów UE i jest to również główną przyczyną wycofywania się z Chin inwestorów tajwańskich.
Według najnowszego raportu „Business Research 2012” tajwańskiego uniwersytetu Qinghua w Pekinie w ciągu ostatnich 15 lat przeciętna miesięczna pensja na terenie Chin wzrosła z 300 juanów (około 155 zł) do 3000 juanów. Zdaniem głównego autora raportu, Li Baominga, „Wzrost kosztów pracy spowodował gwałtowny spadek rentowności przedsiębiorstw. W ciągu najbliższych 5 lat należy spodziewać się, że prawie połowa tajwańskich przedsiębiorstw działających na terenie prowincji Guandong (Kanton) zbankrutuje, a wśród pozostałych co najmniej 20 proc. będzie mieć problemy finansowe.”
Dyrektor Izby Handlowej miasta Dongguan w prowincji Guandong, Xie Qingyuan, obecne problemy biznesowe Tajwańczyków tłumaczy następująco – „Oprócz wzrostu kosztów pracy, kryzys w strefie euro spowodował znaczny spadek zamówień z Europy. Przy niesprzyjającej koniunkturze producenci utrzymują skrajnie niskie ceny sprzedaży, a koszty zakupu surowców rosną z każdym rokiem. Od czasu światowego kryzysu finansowego w 2008 r. nastawione głównie na produkcję eksportową tajwańskie przedsiębiorstwa przeżywają głęboki kryzys. Obecny rok też nie będzie dla nich pomyślny.”
Poza prowincją Guandong najwięcej tajwańskich przedsiębiorstw zlokalizowanych jest w prowincji Fujian, zwłaszcza w okolicach miejscowości Xiamen. Tu warunki finansowe są jeszcze gorsze. Większość zakładów przemysłowych zbudowana jest na ziemi dzierżawionej. Ostatnio wiele fabryk zostało zlikwidowanych pod pretekstem przekroczenia norm zanieczyszczenia i dużego zagrożenia dla środowiska naturalnego. Jeden z lokalnych tajwańskich biznesmenów stwierdził, że władze prowincji tylko w tym roku doprowadziły do upadku około 1000 tajwańskich przedsiębiorstw. Zakres zagrożonej działalności biznesowej obejmuje już bardzo rozległy obszar od delty Rzeki Perłowej do delty rzeki Jangcy.
>>>>
No i slusznie . W ogole nie powinni tam wchodzic . Do takiego piekla ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:34, 24 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
W regionie Kantonu upadają małe przedsiębiorstwa
Jak podaje gazeta ekonomiczna Jingji Guanchbao, ostatnio w kolebce kapitalizmu chińskiego, specjalnej strefie ekonomicznej Shenzhen, obserwuje się coraz więcej bankructw małych i średnich przedsiębiorstw.
W strefie ekonomicznej Shenzhen (prowincja Kanton), nazywanej często motorem napędowym chińskiej gospodarki notuje się każdego miesiąca w ciągu ostatniego pół roku około 3-proc. wzrost wolnych powierzchni produkcyjnych. Pozostają one po zbankrutowanych małych przedsiębiorstwach, które dominują w krajobrazie gospodarczym Shenzhen.
Według analityków gazety głównym powodem jest zmniejszenie się zamówień z zagranicy, znaczny wzrost kosztów surowców i wynagrodzenia oraz w efekcie niska rentowność przedsiębiorstw. Zdaniem jednego z największych specjalistów od nieruchomości w Shenzhen, Huang Shaobinga, cytowanego w poniedziałkowym wydaniu gazety, "gwałtowne zwalnianie powierzchni produkcyjnych zaczęło się po kryzysie światowym w 2008. Według badań z 2009 r. odsetek wolnych powierzchni wynosił wtedy 30-45 proc. Od tamtego czasu cały czas proces ten postępuje."
Przedstawiciel firmy konsultingowej z Shenzhen, Fan Jun, uważa, że "w drugim półroczu tego roku powierzchnia wolna w mieście jeszcze się zwiększy. Państwo nie dba o małe i średnie przedsiębiorstwa. Oczkiem w głowie władzy są największe koncerny, znajdujące się na liście 500 największych firma świata. O resztę nikt nie dba".
Sytuacja stała się na tyle groźna, że nawet krytykowany rząd nie mógł pozostać bezczynny. 1 czerwca ogłosił projekt restrukturyzacji przemysłu specjalnej strefy ekonomicznej Shenzhen i wprowadza obecnie ulgi podatkowe oraz dotacje dla nowych inwestycji z wybranych dziedzin nowoczesnych technologii, zwłaszcza biotechnologii, Internetu i alternatywnych źródeł energii.
>>>>
Sypie sie gospodarka ???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:40, 24 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Rosną czynsze za powierzchnie biurowe w centrum Pekinu
Według informacji Agencji Xinhua czynsze w centrum biznesowym Pekinu (CBD) w ciągu ostatniego półrocza (koniec grudnia ubr. - koniec czerwca br.) wzrosły o 50 proc., co zmusiło wiele znanych zagranicznych firm do przeniesienia się na peryferia miasta.
Niedawnymi głośnymi przenosinami na przedmieście Pekinu była wyprowadzka amerykańskiego Intela z CBD (Beijing Central Business District - dzielnica biznesowa Pekinu). Podobnie wcześniej zrobiły to inne znane firmy: Amazon, Hewlett Packard, Nissan, Lenovo i największa chińska wyszukiwarka internetowa, Baidu.
W biurowcach najwyższej klasy na terenie CBD czynsz wynosi około 70–100 dolarów za metr kw. miesięcznie. W rejonie tym wolnej powierzchni do wynajęcia stale ubywa i obecnie wynosi ona poniżej 2,5 proc. całości. W miejsce wielkich firm, które wynoszą się na peryferia miasta wchodzą firmy mniejsze, mające znacznie mniejsze potrzeby odnośnie wielkości wynajmowanej powierzchni i będące w stanie opłacić rosnące czynsze.
>>>>
Kraj sie robi za drogi . Zawsze bajki o rzekomo wielkich pieniadzach jakie tam mozna zbic byly wyssane z palca . Pchali sie tam jak idiocie bez sensu i podbijali czynsze . Teraz zwiewaja ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:42, 24 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Rakotwórcze substancje w mleku dla niemowląt.
Silną rakotwórczą truciznę pochodzenia pleśniowego, aflatoksynę, znaleziono w popularnym w Chinach mleku w proszku rodzimej produkcji - poinformował Urząd Kontroli Przemysłu i Handlu w Kantonie. W związku z takimi aferami w ChRL kwitnie prywatny import mleka.
W poniedziałek podano, że trujące substancje znaleziono w wyniku rutynowej kontroli produktów dla dzieci dostarczonych na rynek w drugim kwartale roku.
Z pięciu zakwestionowanych serii produktów w czterech przypadkach producentem jest znana firma mleczarska - Hunan Changsha Yahua Ruye. Wszystkie jej produkty zostały wycofane z rynku. Jest to firma córka wielkiego państwowego koncernu CITIC Capital Holding, jednej z największych firm chińskiej branży spożywczej.
Podobny skandal z aflatoksyną w mleku pakowanym w kartony wybuchł w końcu ubiegłego roku. Dotyczył innego wielkiego koncernu mleczarskiego - Mengniu z Mongolii Wewnętrznej.
W obawie przed upadkiem firma 15 czerwca sprzedała pakiet kontrolny swoich akcji amerykańskiej firmie spożywczej Ara Foods za 2,8 mld dolarów. Nowy zarząd zapowiedział wprowadzenie rygorystycznego systemu kontroli jakości i pod zmienioną marką Ara Foods ma nadzieję wzbudzić zaufanie klientów, zniechęconych do wyrobów chińskich.
W 2008 roku miała miejsce największa afera dotycząca mleka w proszku z melaminą, po spożyciu którego kilkoro noworodków zmarło. Kolejna afera miała miejsce w końcu 2011 roku, kiedy znaleziono w mleku płynnym aflatoksynę M1, a przedostatnim akcentem była informacja z 12 czerwca o tym, że w produktach jednej z największych chińskich wytwórni produktów mlecznych, Yili, znaleziono ślady rtęci. Następnego dnia wszystkie produkty mleczne tej firmy wycofano ze sprzedaży.
Bogatsi Chińczycy przestali kupować rodzime wyroby mleczarskie, a przy każdym zakupie dokładnie sprawdzają datę ważności, skład i często zasięgają rady personelu odnośnie wiarygodności producenta.
Nagminną praktyka jest prywatny import mleka w proszku z USA i Hongkongu. Chińczycy korzystają z uprzejmości swoich krewnych i przyjaciół, którzy przysyłają im mleko dla niemowląt w paczkach.
Import ten jest na tyle znaczący, że w miastach, gdzie są duże skupiska Chińczyków, jak na przykład Los Angeles, wprowadzono ograniczenia ilości puszek sprzedawanego mleka. Jak podaje amerykański portal chińskojęzyczny Shijieribao, limit w sieci Wal-Mart wynosi 10 puszek mleka na osobę, a w niektórych innych supermarketach tylko 5 puszek na osobę.
>>>>
Przynajmniej dobrze ze tym razem nie ukryli informacji !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:53, 26 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Chiny: żona odsuniętego działacza oskarżona o zabójstwo Brytyjczyka
Żona odsuniętego od władzy działacza Komunistycznej Partii Chin Bo Xilaia została oskarżona przez chińską prokuraturę o zabójstwo brytyjskiego biznesmena Neila Heywooda - poinformowała w czwartek agencja Xinhua.
Gu Kailai wraz z jedną ze swych pomocy domowych mają odpowiadać przed sądem w Hefei, we wschodniej prowincji Anhui, pod zarzutem zabójstwa z premedytacją.
Obie podejrzane zostały już przesłuchane, prokuratura jest w trakcie zapoznawania się ze stanowiskiem obrony - podała agencja. Żadne inne szczegóły nie są znane.
Żona Bo była podejrzana o zabójstwo Brytyjczyka Neila Heywooda, który miał być blisko związany z rodziną polityka, ale pozostawał w sporze z jego żoną. Kobiety są podejrzane o otrucie mężczyzny. Heywood zmarł w listopadzie ubiegłego roku.
Bo Xilai - do marca szef partii w mieście Chongqing w południowo-zachodnich Chinach - został zawieszony w prawach członka Komitetu Centralnego KPCh i Biura Politycznego, co w praktyce położyło kres jego karierze politycznej.
Zanim wybuchł skandal, o Bo mówiono, że miał ambicję, by wejść do Stałego Komitetu Biura Politycznego. O ostatecznym składzie nowego chińskiego kierownictwa zadecyduje jesienią zjazd partii.
>>>>
Brutalne rozgrywki o koryto ! Swiat bez Boga to pieklo !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:11, 27 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
"Handelsblatt": Volkswagen ofiarą szpiegostwa przemysłowego w Chinach
Niemiecki koncern motoryzacyjny Volkswagen padł ofiarą szpiegostwa przemysłowego w Chinach - informuje w piątek dziennik gospodarczy "Handelsblatt". Chiński partner VW, państwowa firma FAW miała skopiować całe plany konstrukcyjne.
Według dziennika kilka tygodni temu kierownictwo chińskich zakładów VW dowiedziało się, że firma FAW zwróciła się do dostawców ważnych części skrzyni biegów typu MQ 200.
Menadżerowie niemieckiego koncernu podejrzewają, że Chińczycy chcą skopiować ten mechanizm, by zainstalować go w modelu swoich samochodów Besturn B50, przeznaczonych na rynek rosyjski, gdzie konkurują z VW i Skodą. - To po prostu katastrofa - powiedział gazecie wysoki rangą anonimowy przedstawiciel VW.
- Dotychczas europejscy producenci samochodów musieli przyglądać się tylko temu, jak ich chińscy partnerzy przejmowali design samochodów. Jadnak kopiowanie planów konstrukcyjnych w ramach joint venture to dla VW nowy wymiar - pisze "Handelsblatt".
Gazeta dodaje, że według specjalistów koncernu Chińczycy naruszyli przynajmniej czterokrotnie prawa patentowe VW, w tym dotyczące silnika typu EA 111. Według współpracujących z VW producentów urządzeń chiński FAW miał stworzyć w Changchun w północno-wschodnich Chinach fabrykę skopiowanych silników, która już ruszyła - pisze "Handelsblatt".
>>>>
Maja nauczke . Pchaja sie do pekinczykow jak debile a ci kradna na potege ... To jest faktycznie kradziez bo cudze osiagniecia podpisuaj jako swoje i jeszcze na nich zarabiaja ... Aby ktos tego nie mylil czasem ze sciaganie muzyki czy filmow z sieci darmo . To co innego...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:43, 27 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Noworodek z podciętym gardłem w Chinach - ofiara polityki jednego dziecka?.
Porzucony noworodek walczy o życie w szpitalu w Chinach po tym, jak z podciętym gardłem został znaleziony w plastikowej torbie w koszu na śmieci. Prawdopodobnie jest to ofiara obowiązującej w Państwie Środka restrykcyjnej polityki jednego dziecka - podaje brytyjski dziennik "Daily Mail".
Dramatyczne wydarzenia rozegrały się w Anshan w prowincji Liaoning na północnym wschodzie kraju. Dziewczynkę, z niezawiązaną pępowiną, znalazł w śmieciach mężczyzna szukający surowców wtórnych. Niemowlę było całe we krwi sączącej się z rany na szyi. Niezwłocznie przewieziono je do szpitala, gdzie znajduje się w stanie jest krytycznym.
Czytaj więcej: Zmusili ją do aborcji w 7. miesiącu ciąży
Ostrze, którym podcięto gardło dziecka, sięgnęło aż tchawicy. Według chirurgów gdyby rana była choćby minimalnie głębsza, noworodek "umarłby natychmiast". Jak ocenili lekarze, dziewczynka przyszła na świat przedwcześnie, między 32. a 34. tygodniem ciąży; ważyła jedynie 1,3 kg. Jeśli przeżyje, trafi do domu dziecka.
"Daily Mail" podkreśla, że porzucony noworodek to prawdopodobnie tragiczny rezultat obowiązującej w Chinach polityki jednego dziecka. Wprowadzona przez władze w 1977 r., ma na celu ograniczenie wysokiego przyrostu naturalnego.
Za posiadanie drugiego dziecka w Państwie Środka przewidziana jest kara finansowa, a przy trzecim dziecku często przeprowadzana jest dodatkowo przymusowa sterylizacja matki. Wysokość kary uzależniona jest od zarobków i w zależności od regionu stanowi równowartość dochodów całej rodziny z dwóch, a nawet czterech lat.
Polityka jednego dziecka jest stanowczo egzekwowana w miastach, ale jej faktyczna realizacja zależy od prowincji. Na większości obszarów wiejskich rodziny mają prawo ubiegać się o zgodę na drugie dziecko, jeśli pierwsze jest dziewczynką lub jest niepełnosprawne, chore psychicznie czy upośledzone umysłowo. W każdym przypadku między narodzinami dzieci muszą minąć 3-4 lata. Z polityki jednego dziecka wyłączone są jedynie mniejszości narodowe.
Czytaj więcej: 35 tysięcy aborcji dziennie - robią to nawet w 8. miesiącu
Konsekwencje surowych restrykcji szczególnie dotykają dzieci płci żeńskiej, bowiem w chińskim społeczeństwie panuje silne przekonanie, że jedynie męski potomek jest w stanie zapewnić rodzinie dobrobyt oraz przetrwanie rodu.
Dlatego mimo że aborcje ze względu na płeć są w Państwie Środka oficjalnie zabronione, są one powszechną praktyką. Często okrutny los, jak w tym przypadku, spotyka już nowo narodzone dziewczynki. W rezultacie eksperci alarmują, że w chińskim społeczeństwie jest nadmiar mężczyzn i obecnie może brakować nawet 200 milionów kobiet.
>>>>
Kolejny koszmar po pekinsku ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:56, 30 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Chiny: Rząd za większym udziałem inwestycji prywatnych w gospodarce
Rząd Chin wezwał w poniedziałek do zwiększenia roli inwestycji prywatnych w kluczowych sektorach gospodarki, m.in. w kolejach, energetyce i telekomunikacji, a także do zwiększenia innowacji w przemyśle, by zaradzić spowolnieniu krajowej gospodarki.
W komunikacie po posiedzeniu Rady Państwa rząd apeluje do sektora przemysłowego, by wprowadzał nowe technologie i materiały oraz modernizował wyposażenie - by pomóc gospodarce odzyskać tempo. Do urzędników natomiast apeluje, by uczynił sprawą priorytetową zwiększenie roli inwestycji prywatnych np. w kolejach, administracji miast, energetyce, telekomunikacji, finansach, ochronie zdrowia oraz edukacji.
- Biorąc pod uwagę spowolnienie, jakiego doświadcza gospodarka krajowa, konieczne jest podjęcie, w stosownym momencie, skutecznych środków - głosi komunikat.
Wzrost chińskiej gospodarki wyniósł w drugim kwartale 7,6 proc. PKB, co dla Chin oznacza najgorszy wynik od lat 2008-2009, czyli początku zawirowań w światowej gospodarce. Eksperci przewidują, że spowolnienie drugiej gospodarki świata, które utrzymuje się już szósty kwartał, może mieć globalne konsekwencje także dla USA, jak i pogrążonej w kryzysie zadłużenia Europy.
Ponadto kurczące się zapotrzebowanie chińskiego rynku może mieć bardzo negatywny wpływ na azjatyckie gospodarki, które dostarczają komponenty na potrzeby chińskiego przemysłu, a także dla takich eksporterów ropy naftowej, rud żelaza i innych surowców jak Australia, Brazylia czy kraje afrykańskie.
>>>>
Dane o wzroscie podfalszowane a i tak coraz slabsze ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:35, 30 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Kłopoty dilerów chińskich po załamaniu się sprzedaży samochodów
Koncerny samochodowe od dwóch lat notują w Chinach gwałtowny spadek sprzedaży. W dużej mierze kłopoty rynku odbijają się na sytuacji finansowej dilerów samochodowych. Powiększają się ich zapasy magazynowe, nawet do 3-krotności poprzednich stanów.
Większość producentów luksusowych samochodów notuje od dwóch miesięcy gwałtowny spadek sprzedaży. Nie pomagają nawet 20-proc. obniżki cen. Jak podaje w najnowszym raporcie Chińskie Stowarzyszenie Sprzedawców Samochodów (CSSS), w magazynach firmy BMW zalega 90-dniowy zapas nowych samochodów. Jest to dwukrotnie więcej niż zazwyczaj. Jeszcze większe zapasy zebrał Mercedes-Benz, w jego magazynach znajdują się samochody wystarczające na 80-105 dni funkcjonowania sieci sprzedaży. Jest to stan trzykrotnie większy od normalnego.
Przez ostatnie 10 lat 90 proc. zysków dilerzy samochodowi czerpali ze sprzedaży nowych aut. Obecnie, po zahamowaniu sprzedaży oraz wstrzymaniu przez rząd chiński wszystkich dotychczasowych dotacji i narzędzi ekonomicznych wspierających kupowanie aut dilerzy zmieniają strategię rynkową. Obniżenie zysków próbują sobie rekompensować przez wprowadzenie innych usług. Najczęściej rozszerzają swoją działalność na sprzedaż samochodów używanych, serwis i naprawy eksploatacyjne oraz sprzedaż części zamiennych. Zdaniem specjalistów CSSS, chiński rynek sprzedaży samochodów zaczyna się upodabniać do amerykańskiego, gdzie głównym źródłem dochodów są usługi - od finansowania zakupu aut, poprzez ubezpieczenia, aż po przeglądy, naprawy i odkupywanie używanych samochodów.
Według szanghajskiego przedstawiciela General Motors, średnia wielkość zapasów magazynowych dilera samochodów zabezpieczała 30-45 dni normalnej sprzedaży, a obecnie zwiększyły się one przeciętnie do 60-75 dni. W ciągu ostatnich 10 lat tempo wzrostu sprzedaży samochodów stale rosło, dochodząc maksymalnie do 46-proc. wzrostu w skali rocznej. W 2010 r. znacznie osłabło i wyniosło 32 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim, ale najsłabszy był rok 2011, kiedy zanotowano minimalny wzrost w wysokości 2,5 proc.
Według danych raportu CSSS, w maju po raz pierwszy od dwóch lat w Chinach wzrosła produkcja samochodów mierzona w rok do roku. W pierwszych 5 miesiącach roku sprzedano 8 mln aut, ale rodzimi producenci nadal odczuwają zastój. Zanotowali kolejny spadek produkcji o 3,3 proc. Niewielki wzrost sprzedaży rejestrują zagraniczni producenci.
W celu pobudzenia rodzimego przemysłu samochodowego chińskie Ministerstwo Komunikacji wydało w końcu lutego rozporządzenie o zakazie zakupu samochodów producentów zagranicznych z przeznaczeniem na samochody służbowe.
Z Pekinu Jacek Wan
>>>>
Kolejne minusowe dane .... Skad niby ten wzrost 7,6 niby ? Z falszerstw ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:00, 02 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Katastrofa w Chinach, zasypało górników.
W rezultacie osunięcia się ziemi w chińskim regionie Sinkiang poniosło śmierć 18 górników, pracujących w kopalni rudy żelaza - podała państwowa agencja Xinhua. Trwają poszukiwania jeszcze dziesięciu, ale szanse na ich uratowanie są nikłe.
Do wypadku doszło po ulewnych deszczach. Agencja Associated Press podaje, że zginęli górnicy, którzy kwaterowali w baraku przy kopalni. Z kolei według AFP wśród ofiar są też okoliczni mieszkańcy, w tym co najmniej trzy kobiety i dziecko.
W górzystych regionach Chin często dochodzi do osunięć ziemi; według krytyków władz ma to miejsce w wyniku prowadzonej tam rabunkowej gospodarki leśnej.
>>>>
Tak wyglada ten cut ekonomiczny jak sie temu przyjrzec z bliska ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 14:05, 06 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Rozpoczęło się tajne "konklawe" kierownictwa partyjnego Chin.
Najwyżsi funkcjonariusze Komunistycznej Partii Chin (KPCh) zebrali się na tajnej naradzie w nadmorskim kurorcie Beidaihe, żeby sfinalizować plany przekazania władzy nowemu pokoleniu przywódców - poinformował w poniedziałek "Financial Times".
Według źródeł gazety prezydent Hu Jintao i inni najważniejsi liderzy przybyli do kurortu, tradycyjnego miejsca spotkań i wypoczynku przywódców ChRL, już w piątek. Rozważane jest m.in. zmniejszenie liczebności Stałego Komitetu Biura Politycznego KPCh z dziewięciu do siedmiu osób.
Jednak nazwiska przywódców, którzy będą rządzić krajem przez najbliższą dekadę, zostaną ujawnione dopiero na 18. kongresie partii na jesieni.
- W obsadzie znajdą się w większości ludzie, którzy mają bogate doświadczenie, a na nowe twarze trzeba poczekać do 19. kongresu partii - powiedziało "FT" inne źródło. Kongresy KPCh odbywają się co pięć lat.
Hu wznowił w tym roku tradycję spotkań w Beidaihe, które zawiesił w 2003 roku po dojściu do władzy. Komunistyczna Partia Chin usiłuje opanować kryzys polityczny spowodowany zdymisjonowaniem Bo Xilaia - do marca szefa partii w mieście Chongqing w środkowych Chinach. Został on zawieszony w prawach członka Biura Politycznego i Komitetu Centralnego KPCh, co w praktyce położyło kres jego karierze politycznej.
Jak informowano, jest on podejrzany o "poważne wykroczenia dyscyplinarne", a jego żona oskarżona o zabójstwo brytyjskiego biznesmena.
Od 17. zjazdu partii w 2007 roku za spodziewanego następcę Hu uważany jest obecny wiceprezydent Xi Jinping; natomiast obecny wicepremier Li Keqiang ma zapewne zastąpić na stanowisku premiera Wena Jiabao.
>>>
Sabat a nie konklawe . Na konklawe Duch Święty wplywa na kardynalow aby wybrali najlepszego . Tutaj demony maca towarzyszom w glowach aby gryzli sie o wladze . ,,Drobna'' roznica ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:48, 09 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Wieland Wagner | Der Spiegel
Der Spiegel
Władza i cyjanek potasu
W Chinach rusza głośny proces żony funkcjonariusza partyjnego Bo Xilai, oskarżonej o morderstwo. Grozi jej kara śmierci. Przywódcy Chińskiej Partii Komunistycznej chcą jak najszybciej zamknąć sprawę, która przyciągnęła uwagę całego świata.
Budynek sądu we wschodniochińskim prowincjonalnym mieście Hefei to sprawiający przytłaczające wrażenie betonowy kolos. Wystarczy wejść po stromych schodach, by poczuć się malutkim i zagubionym. Miasto jest położone z dala od stolicy – właśnie dlatego zostało wybrane przez chińskie władze komunistyczne na miejsce procesu żony ich politycznego rywala w nadziei, że nikt i nic go nie zakłóci. Prawdopodobnie już od tego tygodnia 53-letnia Gu Kailai, wraz z oskarżanym o współudział pomocnikiem, tłumaczyć się będzie z morderstwa swego biznesowego partnera Neila Heywooda. Obojgu zarzuca się, że w listopadzie 2011 r. w pokoju hotelowym w Chongqing, 32-milionowej aglomeracji nad rzeką Jangcy, otruli Brytyjczyka cyjankiem potasu.
Gdyby Chiny były krajem z niezależnym sądownictwem i wolnymi mediami, mógłby to być proces stulecia. Bowiem Gu jest żoną 63-letniego Bo Xilai, który w marcu tego roku został usunięty ze stanowiska szefa partii w Chongqing. Ten polityczny thriller z oskarżaną o korupcję parą polityków w roli głównej wywołał prawdziwy kryzys polityczny w Kraju Kwitnącej Wiśni – największy od czasów krwawego stłumienia protestów na Placu Niebiańskiego Spokoju w Pekinie w 1989 r.
Jeszcze na początku roku wyglądało na to, że Bo ma największe szanse na otrzymanie wysokiego stanowiska po planowanych na jesień zmianach w pekińskim rządzie. Jako syn chińskiego polityka i byłego wicepremiera rządu zaliczany był do czerwonych "książąt" partii. Ale ma też istotne zasługi: z zacofanego Chongqing uczynił szybko rozwijające się miasto.
Bo, jak żadnemu innemu przywódcy, udało się zyskać także sympatię ludu, ponieważ troszczył się również o biednych i poszkodowanych. Ale to nie spodobało się elicie państwowych funkcjonariuszy, wśród których zaczął budzić niepokój. A potem w niewyjaśnionych okolicznościach byłemu szefowi policji z Chongqing udało się zbiec do amerykańskiego konsulatu w mieście Chengdu, gdzie opowiedział o mordzie na Heywoodzie i domniemanej winie żony Bo. Wkrótce potem Gu została zatrzymana, a Bo – z powodu "poważnych uchybień przeciwko dyscyplinie" – usunięty ze stanowiska.
Chińskie władze przetrzymują małżonków w miejscach o nieznanej lokalizacji, odmawiając im możliwości kontaktu z prawnikami. Jednocześnie przeciwnicy Bo dbają, by media w Hongkongu i USA otrzymywały coraz to nowe informacje na temat szkalujących szczegółów z życia Gu, która wcześniej była adwokatką. Z tych doniesień wynika, że nielegalnie wywiozła za granicę majątek i zadbała o to, by jej syn mógł studiować w drogich szkołach prywatnych oraz na uniwersytetach w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Jeszcze na długo przed procesem w Hefei na zlecenie władzy w Pekinie powstał swoisty psychogram oskarżonej jako osoby chorobliwie ambitnej i owładniętej żądzą władzy, która korzystała z pieniędzy męża i doprowadziła go do zguby.
Oficjalne oskarżenie przeciwko Gu z powodu "umyślnego spowodowania śmierci" i sporządzony psychogram należy jednocześnie odczytywać w kategoriach sygnału politycznego. Rządzący w Pekinie chcą w ten sposób pokazać, że wewnętrzna walka o władzę została złagodzona, ponieważ w tej całej sprawie nie wspomina się o Bo. A proces jego żony ma zostać jak najszybciej zakończony i najlepiej zapomniany jeszcze przed zjazdem partii jesienią tego roku.
Pikantne szczegóły z życia przyzwyczajonej do luksusu Gu zostaną jednak raczej pominięte w tym procesie, bowiem inni przywódcy są co najmniej tak samo przekupni jak Gu i Bo, i podobnie jak oni lubią pławić się w bogactwie. Zamiast tego sąd, obradujący najpewniej bez udziału publiczności, skoncentruje się na sprawie samego morderstwa. I prawdopodobnie będzie reprezentował stanowisko sformułowane jeszcze w ubiegłym tygodniu przez agencję informacyjną Xinhua, która podała, że Gu otruła swojego partnera biznesowego Heywooda, ponieważ obawiała się o bezpieczeństwo swojego syna. Fakty, jak podała ta państwowa agencja, są "jasne", a dowody "niezbite i znaczące".
Przedwczesne publiczne wydanie wyroku właściwie wyklucza sprawiedliwy proces. Najlepiej zdaje sobie z tego sprawę sama Gu, która jako była adwokatka przed laty wydała książkę zawierającą porównania systemu prawnego Chin i USA. I chwaliła bezlitosną skuteczność, z jaką Chińska Republika Ludowa osądza sprawców łamiących obowiązujące prawo.
Podobno rodzina Gu miała zatrudnić własnego adwokata, by bronił oskarżonej. Jednak władza zaangażowała lokalnych adwokatów, którzy raczej nie będą mieli czasu, by wgryzać się w szczegóły tej osobliwej afery. Zresztą nie będzie to nawet konieczne: i tak zobowiązani są oni przysięgą, że będą zawsze dbać przede wszystkim o dobro partii.
Przyszłość Gu zależy więc wyłącznie od decyzji najwyżej postawionych przywódców Komunistycznej Partii Chin. Informację podaną przez agencję Xinhua, jakoby oskarżona była powodowana troską o syna, należy rozumieć jako okoliczność łagodzącą – wygląda na to, że jej mąż ma jeszcze wielu zwolenników w partii. Możliwe, że sąd skaże Gu na karę śmierci, ale zamieni ją na karę pozbawienia wolności.
Jednak prawdziwy "czarny charakter" – z punktu widzenia Pekinu – nie zasiądzie na ławie oskarżonych: to Bo, mąż Gu. Jego polityczny koniec będzie najprawdopodobniej świętowany dopiero w kilka miesięcy po zjeździe partii. Wedle podobnego scenariusza partia usunęła już wcześniej w 1998 i 2008 szefów partii z Pekinu i Szanghaju, którzy popadli w niełaskę. Wykluczenie z szeregów partii i kara wielu lat więzienia z powodu próby zatuszowania morderstwa – to minimum, jakie grozi czerwonemu "księciu".
>>>
To sie towarzysze rzna o wladze . Tup pada gesto ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:55, 09 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Chiny: po kilku godzinach koniec procesu żony b. działacza KPCh
Żona b. członka Biura Politycznego Komunistycznej Partii Chin Bo Xilaia, Gu Kailai, "nie zaprzeczyła" ciążącym na niej zarzutom zabójstwa brytyjskiego biznesmena - podał rzecznik sądu w Hefei na wschodzie Chin. Proces zakończył się dziś po 7 godzinach.
Gu Kailai i jej pomoc domowa zostały oskarżone o otrucie w listopadzie ubiegłego roku biznesmena Neila Heywooda, który utrzymywał bliskie kontakty z rodziną Bo. Heywooda znaleziono martwego w hotelu w mieście Chongqing i początkowo jako przyczynę śmierci podawano atak serca.
Oskarżone są reprezentowane przez adwokatów z urzędu z prowincji Anhui, której Hefei jest stolicą. Nie wiadomo, kiedy zapadnie wyrok.
"Oskarżone Gu Kailai i Zhang Xiaojun nie zgłaszały zastrzeżeń do przedstawionych faktów i zarzutów morderstwa z premedytacją" - powiedział dziennikarzom przedstawiciel sądu.
Międzynarodowe media nie uczestniczyły w procesie. Zaproszono jednak dwóch brytyjskich dyplomatów ze względu na - jak podano - narodowość ofiary. Zazwyczaj władze chińskie nie zgadzają się na obecność cudzoziemców na rozprawach sądowych.
>>>>
Przypominam ze sa ta ,,sady'' typu radzieckiego bo media zachodu tak belkocza jakby tam byl wymiar sprawiedliwosci..
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:11, 09 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Między USA i Chinami rozgorzał nowy konflikt
Stworzenie przez Chiny nowego miasta na spornej wyspie na Morzu Południowochińskim i wprowadzenie tam wojsk doprowadziło do poważnego konfliktu między Waszyngtonem i Pekinem – pisze "Kommiersant". USA oskarżają Chiny o "działania wywrotowe", a Chińczycy, w odpowiedzi, radzą Amerykanom, by się "zamknęli". Eksperci przepowiadają, że konflikt może wywołać globalne konsekwencje, w tym uderzyć w chińskiego giganta naftowego CNOOC.
Eskalacja sporu o wyspę
Miasto Sansha na Wyspie Yongxing zostało stworzono przez Chiny pod koniec czerwca.
Do tego terenu, bogatego w węglowodory i łowiska, pretensje zgłaszały Filipiny i Wietnam. Pierwszy z tych krajów wyraził oficjalny protest, a w drugim doszło do kilku antychińskich demonstracji. Wyspę chciałyby do siebie przyłączyć także Brunei, Malezja i Tajwan. Te państwa jednak nie protestowały.
Jak pisze kommersant.ru, w ubiegłym tygodniu Departament Stanu USA ocenił, że działania Chin podminowują "dyplomatyczne próby" rozwiązania problemów, zwiększając napięcie w całym regionie.
Ostra reakcja Chin
Władze Chin oburzył ten komentarz. W oficjalnym oświadczeniu chińskie MSZ oskarżyło o USA o ingerencję w wewnętrzne sprawy suwerennych państw i destabilizowanie regionu.
Do chińskiej misji dyplomatycznej wezwano przedstawiciela ambasady USA Roberta Wanga, aby przekazać mu kategoryczny sprzeciw Chin wobec działań USA.
Jeszcze ostrzej zareagowała chińska prasa. Organ Komunistycznej Partii Chin "Rénmín Ribao" ("Dziennik Ludowy") napisał: "Oświadczenie USA wprowadza w błąd opinię publiczną i powinno zostać natychmiast zdementowane. My możemy tylko po prostu krzyknąć do USA: zamknijcie się!"
Chińska gazeta pisze też, że USA "dezorientują" społeczność międzynarodową, realizują swój "podstępny plan", mający zabezpieczyć interesy w regionie.
Zdaniem gazety, Waszyngton wspiera zakusy niektórych krajów na suwerenne chińskie terytoria, siejąc nieprzyjaźń między Chinami i ich sąsiadami.
Ameryka odpowie?
Amerykańska prasa pisze natomiast, że administracja USA, mszcząc się na Chinach, może postarać się utrudnić życie jednej z wiodących chińskich kompanii naftowych – CNOSS.
Eksperci wątpią jednak, czy USA zdecydują się na ekonomiczną wojną z Chinami. Jej konsekwencje mogą być dla amerykańskiej gospodarki opłakane.
Miasto Sansha jest położone na wyspie Yongxing na Wyspach Paracelskich. Znajduje się 350 km od chińskiej prowincji Hajnan. Jego powierzchnia to tylko 13 km kwadratowych. Pod koniec czerwca Chiny rozmieściły tu garnizon wojskowy, dając wyraźny sygnał sąsiadom, że zmierzają do inkorporacji spornych wysp.
W mieście Sansha jest poczta, bank, supermarket, szpital. Zamieszka tam ok. tysiąc osób.
"Rénmín Ribao" podkreśla, że Chiny mają "niekwestionowane prawo" do wysp Morza Południowochińskiego.
>>>>
To akt miedzynarodowej agresji na cudze ziemie ! Nie odpuscimy .
To przypomina hitlerowska aneksje Austrii ! Panstwa Azji musza zawrzec sojusz i wyrzucic pekinskich agresorow ! WON !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:12, 10 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Chiny: Rozpoczął się proces policjantów
Proces czterech policjantów, którzy są podejrzani o pomoc oskarżonej o zabójstwo Brytyjczyka żonie byłego wpływowego działacza Komunistycznej Partii Chin Bo Xilaia, rozpoczął się przed sądem Hefei, na zachodzie kraju.
Przed tym samym trybunałem odbył się w czwartek siedmiogodzinny proces Gu Kailai i jej pomocy domowej, oskarżonych o otrucie w listopadzie ubiegłego roku brytyjskiego biznesmena Neila Heywooda. Wyrok ma być ogłoszony w późniejszym terminie.
Czterech szefów policji jest podejrzanych o wykorzystywanie swych wpływów, by chronić Gu i umożliwić jej uniknięcie śledztwa w sprawie zabójstwa w mieście Chongqing, rządzonym wówczas przez jej męża.
53-letnia Gu, znana prawniczka, nie zaprzeczyła stawianym jej zarzutom otrucia Brytyjczyka, który przez długi czas był bliskim znajomym pary - podały w czwartek źródła sądowe.
Proces określany jest jako najbardziej polityczny od 30 lat.
Mąż Gu, Bo Xilai, został zawieszony w prawach członka Komitetu Centralnego KPCh i Biura Politycznego w kwietniu i oskarżony o niesprecyzowane bliżej "naruszenia dyscypliny". Obecnie toczy się przeciwko niemu śledztwo. Praktycznie kończy to jego karierę polityczną.
Wcześniej był on uważany za jednego z najważniejszych kandydatów do Stałego Komitetu Biura Politycznego, czyli do ścisłego chińskiego kierownictwa.
W Chinach trwa zmiana pokoleniowa na szczytach władzy. Oczekuje się, że nowe kierownictwo zostanie zaprezentowane w październiku.
>>>>
Tak wyglada proces pokazowy typu radzieckiego . ,,Zatacza on coraz szersze kregi'' wciagaja coraz nowych ludzi i kolowrot szlaenstwa i zbrodni pedzi coraz szybciej . To zjawisko oczywiscie demoniczne .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:39, 10 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Gu Kailai przyznała się do zabójstwa biznesmena.
Gu Kailai, żona chińskiego wpływowego polityka, przyznała się do zamordowania brytyjskiego biznesmena Neila Heywooda - podaje BBC News, powołując się na państwowe media w Chinach. Nazywana przez lokalną prasę "chińską Lady Makbet", powiedziała, że "zaakceptuje i stawi czoło każdemu wyrokowi".
Według chińskiej prokuratury, syn oskarżonej Bo Guagua i Heywood pokłócili się o interesy i Brytyjczyk miał zagrozić Bo. - Podczas tych kilku dni zeszłego listopada, gdy widziałam, że mój syn jest w niebezpieczeństwie, doznałam załamania nerwowego. Doszło przeze mnie do tragedii - miała powiedzieć przed sądem Gu, którą cytuje agencja Xinhua.
W czwartek po siedmiu godzinach zakończył się proces Gu Kailai. Była ona razem ze swoją pomocą domową oskarżona o otrucie w listopadzie ubiegłego roku Brytyjczyka. Znaleziono go martwego w hotelu w mieście Chongqiing i początkowo jako przyczynę śmierci podawano atak serca. Według niektórych doniesień, Heywood był kasjerem rodziny i pomagał wyprowadzać pieniądze poza granice Chin.
Za morderstwo grozi kobiecie kara śmierci.
53-letnia Gu jest prawniczką i żoną Bo Xilai - polityka, który zyskał sobie potężnych i wpływowych wrogów, starając się dołączyć do nowego pokolenia czołowych przywódców Chin. Był uważany za jednego z najważniejszych kandydatów do Stałego Komitetu Biura Politycznego, czyli do ścisłego chińskiego kierownictwa.
Bo Xilai został zawieszony w prawach członka w prawach członka Komitetu Centralnego KPCh i Biura Politycznego w kwietniu i oskarżony o niesprecyzowane bliżej "naruszenia dyscypliny". Obecnie toczy się przeciwko niemu śledztwo.
Rozpoczął się także proces czterech szefów policji, podejrzanych o wykorzystywanie swych wpływów, by chronić Gu i umożliwić jej uniknięcie śledztwa w sprawie zabójstwa w mieście Chongqing, rządzonym wówczas przez jej męża.
>>>>
W typowym radzieckim procesie oskarzony musie sie ,,przyznac''... Stad ,,pomocne'' sa tortury...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:45, 10 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Chiny coraz bliżej przekazania władzy nowemu pokoleniu przywódców.
Jesienią stery w Komunistycznej Partii Chin (KPCh) zostaną przekazane nowemu pokoleniu przywódców. Rozmowy na temat sukcesji toczą się za zamkniętymi drzwiami, ale obserwatorzy zgadzają się co do tego, kto obejmie najważniejsze funkcje na najbliższe 10 lat.
Za oznakę zbliżającej się sukcesji niektóre zachodnie media uznały nieoficjalne spotkanie najwyższych członków partii, które odbyło się w ubiegły weekend w nadmorskim kurorcie Beidaihe - tradycyjnym miejscu wypoczynku chińskich przywódców, gdzie podobne spotkania odbywały się od końca lat 50.
Według "Financial Timesa" w kurorcie omawiano ostatnie szczegóły związane z sukcesją. Tymczasem chińska państwowa agencja Xinhua opisywała to wydarzenie jako niepolityczny wyjazd wypoczynkowy, podczas którego wiceprezydent kraju Xi Jinping spotkał się z wybitnymi naukowcami, artystami i robotnikami, których zaproszono do Beidaihe w nagrodę za dokonania zawodowe.
Przepychanki za zamkniętymi drzwiami
- Nikt nie wie, co się działo w Beidaihe, ani jak dokładnie wyglądają rozmowy na temat sukcesji. Na proces przekazania władzy składa się lobbowanie, rozgrywki i przepychanki. Proces ten nie jest przejrzysty, dlatego generuje pogłoski i spekulacje - powiedział komentator polityczny i profesor politologii na Miejskim Uniwersytecie Hongkongu Joseph Cheng. Zaznaczył jednak przy tym, że "przepychanki te wynikają z konwencji i nie są walką o władzę na śmierć i życie".
Obecni przywódcy starają się, by przekazanie władzy kolejnemu, piątemu pokoleniu, odbyło się w sposób gładki i przewidywalny. Chociaż skład nowego kierownictwa zostanie ogłoszony dopiero jesienią, na 18. kongresie partii, nieoficjalnie wiadomo już, kto obejmie najwyższe stanowiska. - Nie należy liczyć na niespodzianki. Nazwiska te są dobrze znane. Jeżeli wszyscy obserwatorzy Chin sporządziliby listy, nazwiska na nich byłyby bardzo podobne - powiedział politolog.
Za następcę Hu Jintao na stanowisku prezydenta Chin i sekretarza generalnego partii uważany jest obecny wiceprezydent kraju Xi Jinping, natomiast miejsce premiera Wena Jiabao ma jesienią zająć obecny wicepremier Li Keqiang. Według źródeł "New York Timesa" spośród obecnych członków Stałego Komitetu Biura Politycznego KPCh - najważniejszego organu kierowniczego - swoje miejsca zachowają tylko Li i Xi.
Odchudzą najważniejszy organ partii?
Jak pisze "Financial Times", w kręgach elit politycznych trwają dyskusje na temat możliwego zmniejszenia liczby członków Stałego Komitetu z dziewięciu do siedmiu osób, czyli do rozmiaru, jaki obowiązywał przed 2002 rokiem. Taki ruch ograniczyłby dostęp do najważniejszego organu KPCh osobom spoza ścisłego otoczenia obecnych przywódców, takim jak kojarzony z poglądami reformatorskimi Wang Yang, lider partii w prowincji Guangdong. Region ten uważany jest za najbardziej liberalną prowincję Chin, szczególnie w sferze gospodarczej.
Nawet jeśli liczba członków komitetu nie zostanie zmniejszona, nowe władze będą miały bardzo ograniczone możliwości wprowadzania znaczących zmian w kraju. - Nowym przywódcom będzie bardzo trudno zainicjować jakiekolwiek poważne reformy. Ciężko im będzie przełamać opór konserwatywnych grup interesu. Poza tym, muszą się liczyć z obecnością partyjnej starszyzny, która niechętnie podchodzi do wszelkich większych zmian, ponieważ takie zmiany zdyskredytowałyby ją - ocenił Cheng. Jego zdaniem w ciągu najbliższych dwóch lat nie należy się spodziewać żadnych poważnych reform, gdyż przed wykonaniem jakichkolwiek ruchów nowi liderzy muszą najpierw umocnić swoją władzę.
Wpływowa starszyzna
Jedną z cech charakterystycznych dla chińskiej polityki jest fakt, że prominentni działacze partyjni nawet po odejściu na emeryturę zachowują istotne wpływy i biorą udział w sprawowaniu władzy. Typowym przykładem jest Deng Xiaoping, który - chociaż nie zajmował żadnego wysokiego stanowiska kierowniczego - w rzeczywistości rządził całym krajem. - Starszyzna wciąż ma spory wpływ na politykę, ale nie ma już w Chinach sytuacji, w której jeden człowiek, tak jak niegdyś Deng, mógłby sam podejmować wszystkie ważne decyzje. Obecnie starszyzna to kolektyw, wewnątrz którego występują zróżnicowane, ścierające się ze sobą poglądy - powiedział profesor politologii.
Jednym z najbardziej wpływowych przedstawicieli starszyzny jest dziś Jiang Zemin, który przechodził stopniowo na emeryturę w latach 2002-2004, ustępując oficjalnie miejsca obecnemu, czwartemu pokoleniu przywódców, z Hu Jintao na czele. Wkrótce na emeryturę przejdzie również Hu, który jednak, podobnie jak jego poprzednik, zachowa rozległe wpływy, a prawdopodobnie także funkcję przewodniczącego Centralnej Komisji Wojskowej, mającej duże znaczenie symboliczne. - Hu będzie miał dużo do powiedzenia przy wyborze następnego pokolenia władz za kolejne 10 lat - przewiduje Cheng.
Afera Bo Xilaia bez wpływu na sukcesję
Zdaniem politologa na przebieg sukcesji nie będzie miał większego wpływu niedawny kryzys polityczny związany ze zdymisjonowaniem jednego z kandydatów do członkostwa w Stałym Komitecie Bo Xilaia, który do marca br. pełnił funkcję szefa partii w mieście Chongqing w środkowo-zachodnich Chinach. Został jednak zawieszony, gdy jego żonę oskarżono o zabójstwo brytyjskiego biznesmena, a jego samego zaczęto podejrzewać o nadużycia.
- Wygląda na to, że sprawa Bo Xilaia została już rozwiązana. Hu Jintao poczynił ustępstwo, zgodnie z którym Bo nie będzie sądzony i zostanie jedynie ukarany dyscyplinarnie w ramach partii. Idąc na to ustępstwo, Hu zapewnił sobie wsparcie przy wyborze preferowanego przez siebie składu Stałego Komitetu Biura Politycznego KPCh - powiedział hongkoński politolog Joseph Cheng.
>>>>
A u tych nowych przywodcow to jak tam z kora mozgowa ???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:45, 12 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Chiny: żona Bo Xilaia przyznała się do zabójstwa
Według chińskich mediów państwowych żona byłego wpływowego działacza Komunistycznej Partii Chin Bo Xilaia przyznała się na procesie do zabicia Brytyjczyka Neila Heywooda, zwracając jednocześnie uwagę na załamanie nerwowe, które przeżywała z powodu lęku o syna.
Gu Kailai "przyznała się do umyślnego zabójstwa" - podała agencja Xinhua w relacji z procesu. W czwartek, gdy odbyła się rozprawa, media podały jedynie, że kobieta nie zaprzeczyła oskarżeniom.
Na procesie - podaje Xinhua kobieta powiedziała, że uznała, iż Heywood, który był bliskim znajomym rodziny, stanowi zagrożenie dla jej syna. "W ciągu kilku dni w listopadzie zeszłego roku, gdy zobaczyłam, że mój syn jest w niebezpieczeństwie, przeżyłam załamanie nerwowe. Tragedia wydarzyła się z mojego powodu. Ta sprawa była jak wielki kamień, ciążący na mnie przez ostatnie pół roku" - cytuje Xinhua oskarżoną.
Agencja podała też, że kobieta cierpiała na depresję i chroniczną bezsenność, a leki, które brała, nie pomagały jej. Do pewnego stopnia uzależniła się od środków uspokajających, "co doprowadziło do rozstroju nerwowego". Jednocześnie oskarżona "miała jasny cel i praktyczny motyw", "wiadome jej były konsekwencje zarzucanego czynu" i można powiedzieć, że "jest zdolna do poniesienia całkowitej odpowiedzialności karnej" - podała Xinhua.
Jak przekazała agencja, oskarżona oświadczyła w sądzie, że "zaakceptuje i przyjmie spokojnie każdy wyrok". Po zakończeniu procesu podano, że wyrok będzie ogłoszony w późniejszym terminie. BBC przypomina, że według aktu oskarżenia Gu i jej syn pokłócili się z brytyjskim biznesmenem z powodu "interesów ekonomicznych" i kobieta martwiła się, że Heywood "jest zagrożeniem dla osobistego bezpieczeństwa jej syna".
Proces 53-letniej Gu, znanej prawniczki, określany jest jako najbardziej polityczny od 30 lat. Jej mąż, Bo Xilai, został zawieszony w prawach członka Komitetu Centralnego KPCh i Biura Politycznego w kwietniu i oskarżony o niesprecyzowane bliżej "naruszenia dyscypliny". Obecnie toczy się przeciwko niemu śledztwo. Praktycznie kończy to jego karierę polityczną.
Wcześniej był on uważany za jednego z najważniejszych kandydatów do Stałego Komitetu Biura Politycznego, czyli do ścisłego chińskiego kierownictwa. W Chinach trwa zmiana pokoleniowa na szczytach władzy. Oczekuje się, że nowe kierownictwo zostanie zaprezentowane w październiku.
>>>>
Jak mowilem zgodnie z radziecka ,,tradycja'' oskarzeni ,,przyznaja sie''... szybko...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:09, 15 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Chińczycy przenoszą produkcję do krajów o tańszej sile roboczej
Rosnące płace w Chinach sprawiają, że tamtejsze przedsiębiorstwa coraz częściej przenoszą produkcję do innych państw. Ekspansja chińskich firm dotyczy głównie krajów azjatyckich.
Ekspansja chińskich firm dotyczy głównie: Indii, Pakistanu i Bangladeszu, ale też innych państw Azji. W porównaniu z najdroższymi chińskimi ośrodkami przemysłowymi płace w tych krajach są o 60 proc. niższe. Średnia płaca w regionie kantońskim wynosi ok. 3000 juanów (ok. 384 euro), podczas gdy w Birmie - tylko 107 euro.
Zainteresowane inwestycjami chińskimi rządy oferują systemy zachęt finansowych. W Wietnamie inwestorzy chińscy zwolnieni są przez trzy lata z podatków, a przez kolejne dwa lata płacą 2 proc. podatki. Poza tym przeniesienie produkcji, uniemożliwia oskarżenie chińskich przedsiębiorców o stosowanie dumpingu, co często zarzucają im kraje UE i USA.
Do niedawna inwestycjami zagranicznymi zainteresowane były wielkie koncerny, ale obecnie coraz więcej małych i średnich przedsiębiorstw próbuje swoich sił poza Chinami - podał portal Huanqiu Shibao.
W Azji południowo-wschodniej rzadko spotyka się chińskie inwestycje typu joint-venture z lokalnymi przedsiębiorstwami. Najczęściej są to w 100 proc. przedsięwzięcia finansowane przez chińskie firmy.
Chińczycy są np. największym inwestorem w Birmie. Według danych ambasady chińskiej w Yangonie w kwietniu tego roku inwestycje te szacowano na prawie 14 mld dol., z czego 63 proc. w sektorze energetycznym. W Birmie na początku 2011 r. działało 186 chińskich firm, teraz jest ich już 200.
W czerwcu br. chiński producent wyrobów gumowych Jingdong Rubber Company podpisał listy intencyjne na budowę dwóch zakładów, które będą pierwszą chińską inwestycją w indyjskim stanie Kerala. Firma znana jest z produkcji sprzętu sportowego. Planowana produkcja w wysokości 1200 ton rocznie przeznaczona będzie głównie na rynek chiński.
W ostatnich latach chińskie koncerny hutnicze zainwestowały też wiele pieniędzy w kopalnie rudy żelaza i huty w Australii. W Polsce Chińczycy kupili hutę w Częstochowie.
>>>>
Sprzedali im zdrajcy ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|