Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:07, 27 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
GUS chce przyspieszyć publikacje tzw. flash PKB
GUS chce przyspieszyć publikacje tzw. flash PKB do 30 dni po zakończeniu kwartału, a od września 2014 roku dane będą przekazywane w nowym standardzie ESA 2010, w których zostanie uwzględniona działalność nielegalna, taka jak prostytucja - poinformował GUS w materiale "Program badań statystycznych statystyki publicznej na 2014 rok" - zamieszczonym w miesięczniku Wiadomości Statystyczne.
"Obok wstępnych szacunków kwartalnych PKB będą regularnie publikowane tzw. szybkie szacunki PKB. Planuje się rozszerzenie zakresu opracowywanych danych w zakresie rozdysponowania PKB. W 2014 r. przy współudziale Eurostatu będą trwały prace nad rozwojem metody szybkiego szacunku kwartalnego PKB (30 dni po kwartale)" - napisano w materiale.
Obecnie GUS podaje szacunki flash PKB po 45 dniach od zakończenia kwartału.
GUS podał również, że pracuje nad wdrożeniem nowego Europejskiego Systemu Rachunków Narodowych i Regionalnych ESA 2010.
"Dane opracowywane według zrewidowanej metodologii będą publikowane w kraju i przekazywane do Eurostatu od września 2014 r. zgodnie z nowym programem transmisji ESA 2010. Obecnie trwają intensywne prace nad wdrożeniem metodologii ESA 2010 do rachunków narodowych" - napisano.
"W 2014 r. w rachunkach narodowych uwzględniona zostanie działalność nielegalna (prostytucja, narkotyki i przemyt). Zapewni to kompletność szacunków PKB czy dochodu narodowego brutto, zgodnie z wymogami ESA 1995 i ESA 2010" - napisano.
....
To juz bedzie fikcja bo nikt nie wie jakie sa prostytucja narkotyki i przemyt . A naroktyki biorac pod uwage straty zdrowia TO TRZEBA ODLICZAC OD PKB !!! UE bedzie liczyc do PKB narkomanow a pozniej jeszcze koszty ich leczenia ! To dopiero PKB wzrosnie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 23:37, 03 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Tusk: będziemy analizowali unijne przepisy ws. wędzenia wędlin
Rząd będzie analizował unijne przepisy dotyczące wędzenia wędlin, by ustalić, w jakim stopniu dotyczą one najmniejszych firm - powiedział w piątek premier Donald Tusk podczas wizyty w Pajęcznie (woj. łódzkie).
"Będziemy bardzo starannie analizowali, na ile możliwe są korekty i na ile te przepisy europejskie dotyczą także tych najmniejszych przedsiębiorstw, które działają w skali lokalnej" - powiedział Tusk zapytany przez dziennikarzy o unijne przepisy. Wyjaśnił, że produkcja regionalna i lokalna jest zwolniona z pewnych rygorów sanitarnych pod warunkiem, że produkty te sprzedawane są na rynku lokalnym.
Premier zapewnił, że sprawa jest rządowi znana, "minister gospodarki i minister rolnictwa są na tym punkcie uczuleni" - dodał. "Mam nadzieję, że będziemy mieli odpowiedź, która przedłuży szanse dla tych firm, które nie będą chciały czy nie będą w stanie szybko przestawić się na dozwolone w Europie metody wędzenia" - mówił Tusk.
Zauważył, że sprawa dotyczy także konsumentów, którzy lubią tradycyjne wyroby wędliniarskie i zapewnił, że rząd podejmie w tej sprawie działania, by nie dopuścić do załamania się rynku wyrobów tradycyjnych.
We wrześniu 2014 roku mają wejść w życie nowe przepisy dotyczące zawartości substancji smolistych w żywności. Producenci wędzonych wędlin i innych produktów uważają, że unijne przepisy mogą doprowadzić do tego, że wiele małych firm wykorzystujących tradycyjne receptury może zniknąć z rynku.
Według obecnych przepisów w kilogramie wędliny może znajdować się co najwyżej 5 mikrogramów benzo(a)pirenu. Od września dopuszczalna ilość zmniejszy się 2,5 razy.
Unijne rozporządzenie, które zostało opublikowane w 2011 r. dotyczy również innych produktów żywnościowych takich jak ryby, małże czy przetworzona żywność na bazie zbóż, jednak najsilniej nowe przepisy może odczuć branża wędliniarska.
Według dyrektora Polskiej Federacji Producentów Żywności Andrzeja Gantnera, kraje miały czas na ustosunkowanie się do nowych przepisów, ale jednak Polska tego nie zrobiła. Nie zostały także zmienione technologie produkcji wędlin. Dotyczy to m.in. producentów, którzy wędzą swoje wyroby tradycyjnymi metodami, czyli w komorach opalanych drewnem. Wytwarzanie np. szynek przy użyciu drewna stanie się obecnie praktycznie niemożliwe.
Ministerstwo rolnictwa zapytane o komentarz w tej sprawie poinformowało, że "kwestie dotyczące najwyższych dopuszczalnych poziomów substancji zanieczyszczających, określonych w rozporządzeniu Komisji (WE) nr 1881/2006 leżą w kompetencji Ministra Zdrowia".
....
Nu panie analizowalim bendziem wyndliny pod kontem eurointygracji .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:38, 07 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Maciej Jędrzejak | Saxo Bank
Saxo Bank
Unia Europejska: nie dla Polaka kiełbasa
Polski przemysł po raz kolejny pada ofiarą europejskiej biurokracji naznaczonej potężnym lobby. Po zakazie produkcji i konsumpcji papierosów mentolowych, przyszedł czas na… wędzone mięsa! Oznacza to, że od września 2014 roku organy ścigania będą mogły karać obywateli za posiadanie baleronu, boczku, kiełbasy oraz szynki, które zawierają powyżej 2,0 mikrograma substancji smolistych na kilogram.
Przepowiednie o totalitaryzacji życia społeczno-gospodarczego w Unii Europejskiej coraz częściej zaczynają nabierać realnego kształtu. Wyśmiewane niegdyś zarzuty wobec polityków z Brukseli teraz - nawet wśród euroentuzjastów - zaczynają budzić zgrozę i przerażenie, ponieważ już w najbliższe święta Bożego Narodzenia, na polskim stole zabraknie wędzonych wędlin. Wszystko to za sprawą unijnej dyrektywy argumentującej zakaz ich produkcji i spożywania, zbyt wysokim poziomem substancji smolistych, "wywołujących" rozmaite choroby nowotworowe. Warto wspomnieć, że podobnymi tezami posługiwano się przy okazji zakazu sprzedaży papierosów mentolowych oraz slimów. Oprócz tradycyjnej już retoryki "prozdrowotnej", stanowisko Unii Europejskiej zostało uzupełnione o wypowiedź komisarza ds. zdrowia - Tonio Borga, który z całą stanowczością stwierdził, że "Slimy będą zakazane, ponieważ są bardziej atrakcyjne i tworzą wrażenie mniej szkodliwych".
Czyżby Bruksela obawiała się, że wędzenie baleronu i kiełbasy będzie miało równie destruktywny wpływ na konsumentów? Faktycznie wędzone mięso może wydawać się bardziej "atrakcyjne" i "pociągające", ale po co od razu wprowadzać tak rygorystyczne przepisy? Wszystko - jak zwykle - sprowadza się do potężnego lobby jakie w Unii Europejskiej zagościło na dobre. Na nowych regulacjach naturalnie skorzystają ogromne koncerny wędliniarskie, producenci wędzarni, które spełniają wdrażane normy dla substancji smolistych, a także zakłady produkujące chemię spożywczą. Od września 2014 roku powszechne stanie się bowiem stosowanie ekstraktu z dymu wędzarniczego w…płynie. Oznacza to, że w sklepach wszystkie wędliny uchodzące za wędzone będą dosłownie ociekały substancjami chemicznymi. A wszystko to w imię zdrowia Europejczyków!
Wspólnotowa polityka gospodarcza wydaje się obchodzić po macoszemu z sektorem MSP, o którym tak dużo dobrego mówi się w Brukseli. Barroso obiecując wsparcie finansowe, ulgi, przywileje, zapomina, że dyrektywy takie jak te zakazujące spożywania papierosów mentolowych oraz wędzonych wędlin, mają katastrofalny wpływ na gospodarkę. Warto przypomnieć, iż samej branży mięsnej zagrożonych jest co najmniej 100-150 firm ze wszystkich ok. 2 tys. działających na rynku. Natomiast przemysł tytoniowy, gdzie tylko w Polsce zatrudnienie znajduje ok. 600 tys. osób, może zostać uszczuplony o około 20 proc. miejsc pracy.
Nie trudno sobie wyobrazić, że po faktycznym wprowadzeniu zakazu naturalnego wędzenia mięsa, policja oraz prokuratura zostanie obciążona dodatkowymi obowiązkami. Oprócz ścigania narkotykowych dealerów i producentów bimbru, codziennością staną się naloty na nielegalne wędzarnie. Pozostaje mieć jedynie nadzieję, że polskie organy legislacyjne tropem czeskich sąsiadów zezwolą na posiadanie śladowych ilości wędzonego baleronu…
>>>>
Abusrdy UE nie sa zabawne . Przypominaja te z komuny i nazizmu . ZA NIMI JEST MNOSTWO OFIAR !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 21:00, 10 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
"Dziennik Polski": Unia uwędzi tradycję dla naszego zdrowia
Tradycyjne wytwarzanie kiełbasy lisieckiej, wędzonego oscypka czy karpia zatorskiego będzie niemożliwe po wejściu w życie (za 9 miesięcy) zaostrzonych unijnych limitów zawartości substancji smolistych w żywności – czytamy w "Dzienniku Polskim".
Zdaniem cytowanych przez gazetę ekspertów, grozi to upadkiem wielu wytwórców, którzy radzą sobie na rynku nie dzięki masowej produkcji i niskim cenom, a tradycyjnym technologiom i wysokiej jakości wyrobów. Nowe unijne przepisy uderzają głównie w Małopolskę, gdzie do wędzenia wędlin, ryb czy serów od wieków używa się dymu drzewnego.
Wytwórcy mają żal, że dowiadują się o nowych wymogach dopiero teraz. Komisja Europejska pracowała nad dyrektywą od początku stulecia, a normy, które wejdą w życie we wrześniu, uchwaliła w roku... 2011. Wszystkie kraje mogły się do tego odnieść. Polska nie protestowała.
- Człowiek stosuje tę metodę, odkąd wynalazł ogień. I jakoś żyjemy – powiedział gazecie wybitny specjalista od wędzenia prof. Władysław Migdał z krakowskiego Uniwersytetu Rolniczego.
...
No wlasnie zyjemy . A PO CO ? TYLKO ZABIERAMY PRZESTRZEN ZYCIOWA ZWIERZATKOM ! NA SZCZESCIE JEST UE I TO SIE SKONCZY ! DO PIACHU MARSZ !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 22:31, 11 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Unia uwędziła wędliniarzy
Unia Europejska postanowiła po raz kolejny zmienić nawyki żywieniowe konsumentów, praktycznie zakazując wędzenia wędlin. Polskie wędzarnie mają wielowiekową tradycję, a ich właściciele boją się, że od września ich interesy pójdą z dymem. Europosłowie interweniują w Brukseli. Nawet szef resortu rolnictwa zapowiedział, że sprawy nie puści płazem.
Zakłady, które produkują wędliny według tradycyjnych receptur mają poważne problemy. Unia chce być zdrowsza, dlatego ustaliła dopuszczalny poziom substancji smolistych w żywności. Z europejskich norm wynika, że wędzenie mięsa przy użyciu drewna stanie się praktycznie niemożliwe. Przedsiębiorcy z tej branży boją się o swoją przyszłość. - Duże zakłady przejmą wszystko, dyskonty przejmą wszystko i będziemy jeść przemysłową papkę powiedzieć - twierdzi Piotr Fołta z Zakładu Przetwórstwa Mięsnego w Markowej na Podkarpaciu.
W Zakładzie Przetwórstwa Mięsnego w Markowej na Podkarpaciu produkuje się między innymi wędzone szynki i kiełbasy. Produkty przygotowywane są według tradycyjnych receptur. Obecnie wyroby mięsne mogą zawierać 5 mikrograma benzopirenu na kilogram, nowe przepisy pozwalają na maksymalnie 2 mikrogramy. Mocno wywędzone wędliny kusiły konsumenta ciemniejszą barwą, ale i smakiem. Teraz może się to zmienić. - Według tych norm pasowałoby mięso nie wędzić, żeby mieć kolor od wędzenia, tylko je malować - ironizuje Fołta.
Przedstawiciele stowarzyszenia Pro Carpathia, promującego podkarpackie smaki twierdzą, że tego typu unijne przepisy to absurd, który zmiecie z rynku średnie i małe przedsiębiorstwa z wieloletnimi tradycjami wędliniarskimi. Nie mówiąc już o produktach. -Przez najbliższe dziewięć miesięcy opychajcie się tymi wędlinami, bo one mogą zniknąć z naszego menu, z naszych sklepów, z naszej lodówki - twierdzi Krzysztof Zieliński ze Stowarzyszenia Pro Carpathia w Rzeszowie.
Polska Federacja Producentów Żywności twierdzi, że ktoś tu problem przespał, bo rozporządzenie w sprawie dopuszczalnej ilości węglowodorów aromatycznych w wędlinach unia opublikowała jeszcze w 2011. - Albo firmy zdążą, albo nie,ale raczej trudno będzie uzyskać zmianę rozporządzenia, bo ono obowiązuje już na terenie całej Unii Europejskiej, my mamy już w tym momencie koniec okresu przejściowego - mówi Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności.
Ale czy to unia kształtuje gusta kulinarne konsumenta czy wpływ na to, co kupuje w sklepie ma oczywiście, oprócz ceny, jego podniebienie? - Niestety niektóre działania Unii wychodzą przed szereg, tutaj mamy chyba właśnie z tym do czynienia - twierdzi Witold Choiński, prezes Związku Polskie Mięso.
Związek Polskie Mięso oszacował, że po wejściu w życie nowych norm we wrześniu tego roku, w branży mięsnej swój byt może stracić nawet 150 firm. Statystyki upadłości polskich przedsiębiorstw są mało optymistyczne i nic nie zapowiada, że będzie lepiej. -Monitory sądowe i gospodarcze opublikowały 926 upadłości orzeczonych przez polskie sądy, rok wcześniej 941 upadłości - przywołuje Grzegorz Błachnio z Euler Hermes.
Właściciele Zakładów Przetwórstwa Mięsnego w Markowej, żeby dostosować się do wrześniowych wymogów unii musieliby kupić 5 nowych komór do wędzenia wędlin. Koszt jednej - 200 tysięcy złotych. Kogo na to stać? Odpowiedź jest prosta.
Dominika Panek - dziennikarka Telewizji TVR
...
Zakonczmy zatem obrzydliwy perwrsyjny i smutny rozdzial historii o nazwie UE . Niech trafi do smietnika tam gdzie jej miejsce .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 22:31, 12 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Zapłacą za...wodę
Wszystko wskazuje na to, że właściciele stawów wodnych zostaną objęci nowym podatkiem. Tym razem zapłacą za korzystanie z wód rzecznych. Środowisko hodowców ryb sprzeciwia się nowym opłatom. Z kolei ministerstwo środowiska rozkłada ręce i tłumaczy, że przepisy musi wprowadzić, bo tego wymaga od nich Unia Europejska.
Pan Tomasz ze wsi Wielgie prowadzi 65-hektarowe gospodarstwo rybackie. W grudniu z jego stawów na wigilijne stoły trafiło ponad 90 procent karpi. Biorąc pod uwagę pozostałe gospodarstwa to bardzo dobry wynik. Niestety, mimo wysokiej podaży, rentowność gospodarstw z roku na rok drastycznie spada. W tym roku cena za karpia była niższa od zeszłorocznej, wzrosły natomiast koszty hodowli.
- Najwięcej płacimy za paszę, do tego trzeba doliczyć koszty materiału zarybieniowego, utrzymania stawów, pracowników. Wszystko podrożało. Dlatego nasza produkcja jest coraz mniej opłacalna - twierdzi Tomasz Siwiec.
Nic nie wskazuje na to by sytuacja miałaby się poprawić. Przeciwnie, ministerstwo środowiska przygotowało właśnie projekt ustawy, który nałoży na właścicieli stawów wodnych dodatkową opłatę za wykorzystywanie wody z rzek. Jak uważa pan Tomasz: dodatkowa opłata może doprowadzić do bankructwa wielu gospodarstw.
Nowe przepisy mają z założenia obciążyć podmioty, które zanieczyszczają rzeki. Według resortu należą do nich rolnicy, wykorzystujących wodę, przemysł energetyczny oraz gospodarstwa rybackie. Sęk w tym, że rybacy nie zanieczyszczają a wręcz oczyszczają wodę. - Kompletnie nie rozumiem tej decyzji. Z obowiązku płacenia powinny być wyłączone gospodarstwa rybackie - uważa Zbigniew Szczepański, prezes Towarzystwa Promocji Ryb “Pan Karp".
Jednak ministerstwo nie zamierza ulegać rybakom i twardo stoi przy swoim stanowisku. Opłaty na pewno będą, nieznana jest tylko ich wysokość. To przepisy odgórne, które przyszły do nas z Brukseli, teraz musimy je czym prędzej wprowadzić - mówi Paweł Mikusek rzecznik prasowy Ministerstwa Środowiska. W wielu krajach takich jak Szwecja zrezygnowano z wprowadzania opłat. Te z kolei obowiązują na Łotwie i Węgrzech. W tym ostatnim kraju, jej następstwem było załamanie się rynku.
Tomasz Parzybut - dziennikarz Agroflash Tydzień
....
To i macie normy UE .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 0:21, 15 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Kalemba: nie ma żadnego zakazu wędzenia
Zdrowie ludzi jest najważniejsze, więc na zmiany przepisów w sprawie wędzenia nie ma rady. Minister rolnictwa Stanisław Kalemba przyznaje, że nowe unijne regulacje wejdą w życie, ale nie oznacza to całkowitego zakazu wędzenia.
Od września zaczną obowiązywać restrykcyjne przepisy Unii Europejskiej dotyczące zawartości substancji smolistych w żywności. Dopuszczalne stężenie benzopirenu ma się zmniejszyć z pięciu do dwóch mikrogramów na kilogram jedzenia. Praktycznie wyklucza to możliwość wędzenia serów, czy wędlin tradycyjną metodą na otwartym ogniu.
Minister Stanisław Kalemba mówi jednak, że większość polskich wędlin nie przekracza tych norm. "Instytut w Puławach pewne badania już prowadził i zdecydowana większość wędlin nie ma przekroczonych tych norm. Tutaj bardzo ważne będzie zdiagnozowanie. Jak będzie taki przepis to każdy zakład będzie musiał mieć wynik badania ile tego benzopirenu jest" - mówi minister.
Szef resortu rolnictwa dodaje, że przepis będzie obowiązywać i trzeba będzie go przestrzegać." Jeżeli chodzi o zdrowie ludzi to jest temat najważniejszy. Skoro grono ekspertów doszło to tego, że jednak warto o to zdrowie dbać i zmniejszyć zawartość tych substancji to warto się w to włączyć. Na pierwszym miejscu jest zdrowie ludzi" - podkreśla Stanisław Kalemba.
Nowymi przepisami najbardziej zagrożona jest branża mięsna, w której zniknąć może nawet ponad 100 przedsiębiorstw. Producenci twierdzą, że nikt nie konsultował z nimi norm poziomu substancji smolistych. Ratunek widzą w specjalnym traktowaniu produktów regionalnych.
...
Wypieprzyc was z stolkow to rada na UE sie znajdzie . Damy dziadom do wiwatu !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 3:39, 16 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Kiełbasa wędzona kontra farbowana
Wędliniarze z Liszek i ich sojusznicy założyli Komitet Obrony Wędlin Tradycyjnie Wędzonych. Przeciwko unijnym przepisom ograniczającym wędzenie ma wystąpić Rada ds. Produktów Tradycyjnych przy Marszałku Województwa Małopolskiego - informuje "Dziennik Polski".
Członkowie rady obawiają się, że wkrótce farbowane kiełbasy zastąpią tradycyjne. Zdaniem wędliniarzy z Liszek koncerny chcą wykorzystać unijne normy do zabicia konkurencji stosującej tradycyjne receptury.
Nie da się uzyskać smaku, zapachu i wyglądu tradycyjnej polskiej kiełbasy bez wędzenia dymem - zarzekają się wędliniarze z Liszek. Odrzucają twierdzenia ekspertów wielkich firm, że zaostrzone unijne normy zawartości substancji smolistych w żywności nie zagrażają tradycyjnym polskim produktom.
Unijne rozporządzenie od 1 września obniża dopuszczalne ilości trujących substancji w jedzeniu, m.in. benzo(a)pirenu z 5 do 2 mikrogramów na kilogram kiełbasy czy karpia (ale dla wędzonych małży nowa norma wynosi 6, a dla szprotów - 5). Zamiast wędzenia Unia proponuje malowanie produktów specjalnym płynem, który upodabnia je do wędzonych.
...
Farbowana kielbasa super wedzona nie .
Bruksela morduje kolejny sektor . UE musi byc zniszczona . Kto kogo pierwszy zniszczy ?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:45, 16 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
PE: torby plastikowe powinny zostać wycofane z rynku
Parlament Europejski postuluje wycofanie z rynku do roku 2020 najbardziej niebezpiecznych tworzyw i jednorazowych plastikowych toreb. W przyjętej rezolucji dotyczącej europejskiej strategii zredukowania ilości odpadów z tworzyw sztucznych posłowie chcą także określenia wiążących zaleceń dotyczących recyklingu.
Odpady z tworzyw sztucznych - podkreślono w rezolucji - zagrażają środowisku, między innymi z powodu powolnego wprowadzania w życie europejskich przepisów i braku szczegółowych uregulowań dotyczących tworzyw sztucznych. Posłowie chcą, aby obowiązkowe kryteria zbierania i sortowania do 80% odpadów zostały włączone do przepisów obowiązujących w Unii Europejskiej.
Parlament wezwał Komisję Europejską do przygotowania wniosku o zakazie przyjmowania na wysypisko odpadów, które mogą zostać ponownie użyte lub nadają się do recyklingu. Ograniczone ma być także ich spalanie. Zdaniem posłów, nie powinny one być używane jako źródło energii. Obecnie recyklingowi podlega jedynie 25% odpadów.
Pełne wprowadzenie unijnych przepisów pozwoliłoby zaoszczędzić 72 miliardy euro rocznie i stworzyć ponad 400 tysięcy nowych miejsc pracy do 2020 roku.
...
Po wygranej wojence z wedzeniem wojenka z torebkami i tak bez konca az doprowadza do zaglady zycia w Europie . Kto kogo . Oni nas cay my ich ?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:44, 20 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Ostry list wędliniarzy do ministra rolnictwa
Producenci tradycyjnych wędlin , zarzucili ministrowi rolnictwa, ze nie rozumie procesu wędzenia. Ponad stu przedstawicieli komitetu Obrony Produktów Tradycyjne Wędzonych w korespondencji do Stanisława Kalemby, wyraża swój sprzeciw w sprawie wprowadzenia dyrektywny unijnej określające zawartości benzopirenu w wędlinach.
Zaostrzenie norm praktycznie wyklucza możliwość wędzenia na żywym ogniu. Wędliniarze w swoim liście zarzucają ministrowi brak kompetencji i apelują o działanie. "Chcemy powstrzymać wprowadzenie nowych norm i nie składamy broni" - mówi IAR Stanisław Mądry - jeden z producentów wędzonych wędlin. Producenci chcą spotkać się z ministrem i posłami w czwartek w czasie posiedzenia sejmowej komisji rolnictwa.
W liście, do którego dotarła Informacyjna Agencja Radiowa 110 przedstawicieli branży wędliniarskiej zwraca uwagę ministrowi, że nie myli się mówiąc, że większość producentów wędlin spełnia nowe normy. Ich zdaniem wejście w życie przepisów oznacza zagrożenie dla tradycyjni kulinarnej i drobnych - rodzinnych zakładów mięsnych. "Niestety odnosimy wrażenie, że nie dostrzega Pan problemu i nie do końca rozumie na czym polega tradycyjne wędzenie[…] Samo stwierdzenie, że nie potrafimy dobrze wędzić jest dla nas co najmniej obraźliwe[…] Czego chcecie nas uczyć? Wielu z nas wędzi już dziesiątki lat, a fachu uczyło się od swoich ojców i dziadków" - napisali w liście do ministra Kalemby wędliniarza z Małopolski i Podkarpacia, którzy zawiązali komitetu Obrony Produktów Tradycyjne Wędzonych.
Przepisy w sprawie zawartości benzopirenu w wędlinach i innych produktach spożywczych zaczną obowiązywać we wrześniu. Dopuszczalne stężenie benzopirenu między innymi w szynkach i kiełbasach ma zmniejszyć się z pięciu do dwóch mikrogramów na kilogram wędliny. Praktycznie wyklucza to możliwość wędzenia tradycyjną metodą na otwartym ogniu.
...
Razem rozwalmy UE .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:42, 23 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
"Zakaz wędzenia wędliny to śmierć dla małych firm"
Dziś w Warszawie producenci wędlin biorą udział w posiedzeniu Sejmowej Komisji Rolnictwa. Przedstawiają swoje obawy związane z nowymi przepisami narzuconymi przez Unię Europejską.
Jeśli wejdą one w życie oznacza to bankructwo dla wielu przedsiębiorców twierdzi prezes Kongregacji Kupieckiej w Nowym Sączu Józef Pyzik.
Między innymi dla małych, rodzinnych masarni. Jego zdaniem to tylko walka ekonomiczna. Zakaz wędzenia wędlin również krytykują mieszkańcy Nowego Sącza.
Tylko w Małopolsce i na Podkarpaciu działa kilkaset zakładów mięsnych produkujących wędliny metodą wędzenia przy pomocy drewna. Przepisy, które zaczną obowiązywać we wrześniu obniżają zawartość benzopirenu z pięciu mikrogramów do dwóch w kilogramie wędliny. To wyklucza możliwość wędzenia na otwartym ogniu.
Producenci chcą, aby przepisy zaczęły obowiązywać znacznie później.
...
UE to smierc ! Cywilizacja smierci kiedy to wreszcie do was dotrze !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:53, 29 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
5 lutego spotkanie w resorcie rolnictwa ws. wędzonych wędlin
Na 5 lutego zostało zaplanowane spotkanie w ministerstwie rolnictwa z producentami wędzonych wędlin. Mają w nim wziąć udział szef resortu rolnictwa, minister zdrowia i Główny Lekarz Weterynarii - poinformował PAP w środę wiceminister rolnictwa Tadeusz Nalewajk.
Uczestnicy spotkania ustalą, w jaki sposób producenci wędlin powinni przygotować się do przestrzegania zasad unijnego rozporządzenia dotyczącego ich branży. Od 1 września będą obowiązywały bardziej restrykcyjne przepisy unijne dotyczących zawartości wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych, m.in. benzopirenu. Obecnie dopuszczalny poziom benzopirenu w kilogramie wędliny może wynosić 5 mikrogramów, od września będą to 2 mikrogramy.
Jak zaznaczył wiceminister, wielu z drobnych producentów nie dysponuje wynikami stosownych badań i na razie nie wiadomo ilu zakładów przetwórczych może dotyczyć problem przekraczania nowych restrykcyjnych norm. Część z nich twierdzi, że przy tradycyjnym wędzeniu wędlin nie da się osiągnąć norm z rozporządzenia.
"Produkcja wędlin tradycyjnych - to bardzo ważny segment gospodarki, dlatego resort chce pomóc przetwórcom, by nadal mogli dostarczać swoje produkty na rynek. W tym celu m.in. będą przeprowadzone badania próbek wędlin w Instytucie Weterynarii w Puławach" - powiedział PAP Nalewajk. Dodał, że podczas lutowego spotkania zostanie także przedstawiona możliwość skorzystania przez Polskę z pomocy unijnych ekspertów i resort chce znać opinię producentów w tej sprawie.
Komisarz ds. zdrowia Tonio Borg zadeklarował, że jeśli polski rząd zwróci się do KE, wyśle ona ekspertów, którzy pomogą polskim przedsiębiorcom przy wprowadzaniu unijnych regulacji dotyczących wędzonych wędlin. "Jestem przekonany, że przy pomocy technicznej większość producentów będzie mogło przestrzegać prawa" - podkreślił Borg. Dodał, że regulacja została wprowadzona, by z produktów wyeliminować rakotwórcze substancje.
...
To panie wielka strategia wedlinowa! O taka bzdure wojna ! NORMALNY RZAD NIE MA CZASU NA MARNOWANIE I ZAJMOWANIE SIE WEDZENIEM LATAMI ALE BRUKSELA MA DOSC URZEDASOW ABY ZJAC RZADY !A w tym czasie UE przepycha tysiace takich ustawek niszczacych wszystko . Tylko niewiele ma taki rozglos . To potezny system destrukcji Europy z ktorego musimy uciec pod groza smierci !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:58, 30 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Będą szkolenia w sprawie wędzenia wędlin
Nowe wymogi unijne dotyczące zmniejszenia zawartości benzopirenu w żywności to nie zakaz wędzenia, ale w niektórych przypadkach konieczność zmiany sposobu wędzenia - uważa poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego i właściciel zakładów mięsnych Krzysztof Borkowski.
Jak powiedział na antenie Polskiego Radia RDC przedsiębiorcy branży mięsnej będą mogli w tym zakresie liczyć na częściowe wsparcie ministerstwa rolnictwa.
"Jest obietnica przeznaczenia środków na szkolenia i doradztwo" - powiedział poseł PSL. Dodał, że najprawdopodobniej nie uda się natomiast znaleźć środków na wsparcie inwestycji, takich jak przebudowa wędzarni czy palenisk. Zwrócił uwagę, że dotychczasowy Program Rozwoju Obszarów Wiejskich dobiega końca i nie było tam zaplanowanych pieniędzy na ten cel natomiast nowy program jeszcze nie ruszył.
Dyrektywa unijna, w myśl której dopuszczalne stężenie benzopirenu ma się zmniejszyć z 5 do 2 mikrogramów na kilogram jedzenia wejdzie w życie we wrześniu.
...
Bez uniwersytetu ani rusz . Europejski instytut wedzenia .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 11:30, 01 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Przemysław Henzel | Onet
Krzysztof Lisek ws. wędlin: chcemy uniknąć utraty miejsc pracy w Polsce
Eurodeputowani PO spotkali się z komisarzem UE ds. zdrowia Tonio Borgiem, by złagodzić wymowę unijnego rozporządzenia dotyczącego wędzenia wędlin, które może mieć negatywne skutki dla Polski. - Trzymamy rękę na pulsie i reagujemy, by uniknąć zamykania polskich zakładów oraz zwalniania pracowników. Sytuacja jest niepokojąca - powiedział w rozmowie z Onetem Krzysztof Lisek.
Europosłowie Krzysztof Lisek oraz Róża Thun spotkali się wczoraj z komisarzem UE ds. zdrowia Tonio Borgiem, by omówić sprawę potencjalnie negatywnych skutków regulacji Komisji Europejskiej dotyczących wędzonych produktów. Rozporządzenie może utrudnić produkcję wędlin metodą tradycyjną. Powodem spotkania z komisarzem była kwestia ochrony polskich przedsiębiorców, którzy mogą nie mieć możliwości spełnienia norm europejskich.
- Chcieliśmy zastanowić się, czy istnieje możliwość złagodzenia regulacji dotyczących dopuszczalnych limitów substancji smolistych w produktach wędzonych tradycyjnymi metodami, sprzedawanych na rynek lokalny - powiedział eurodeputowany Platformy w rozmowie z Onetem.
- Ten temat jest dla Polski bardzo ważny, ponieważ jesteśmy jednym z największych producentów oraz eksporterów produktów tradycyjnych w Europie, a wędzenie to część naszego dziedzictwa kulinarnego i kuchni staropolskiej - zaznaczył Lisek.
- W związku z tym złożyłem konkretne zapytanie do Komisji Europejskiej. Zapytałem jak ma być rozwiązany problem producentów certyfikowanych wędlin wędzonych według dawnych receptur, którzy nie mogą zmienić technologii produkcji, gdyż to właśnie na tej podstawie produkt został uznany za tradycyjny - dodał polski polityk.
Lisek informuje, że po spotkaniu komisarz Borg zobowiązał się, że jeśli tylko wpłynie stosowna prośba ze strony polskiego rządu, wyśle do Polski, na koszt Komisji Europejskiej, grupę ekspertów technicznych, którzy spotkają się z producentami i pomogą im w dostosowaniu produkcji do nowych norm, które będą obowiązywały od września.
Europoseł zauważa jednocześnie, że regulacje dotyczące wędzonek wpisują się w pewien sposób w listę unijnych absurdów, takich jak słynne badanie uznanie ślimaka za rybę czy marchewki za owoc. - Rolą Parlamentu Europejskiego jest zdecydowana reakcja na takie przypadki. Z jednej strony mówimy o producentach żywności, a z drugiej jest mowa o ochronie naszego zdrowia. Sytuacja jest jednak niepokojąca - dodał.
Europoseł PO podkreślił, że nowe przepisy nie zabraniają wędzenia, a ich celem jest maksymalne ograniczenie poziomu substancji rakotwórczych, poprzez wprowadzenie ograniczenia stosowania niektórych szkodliwych dla zdrowia substancji - benozo(a)pirenu, benz(a)atracenu, benoz(b)luoratenu, i chryzenu.
- Trzymamy rękę na pulsie, aby uniknąć konsekwencji zamykania zakładów w Polsce oraz zwalniania pracowników. Minister środowiska zadeklarował pomoc producentom poprzez zorganizowanie cyklu szkoleń i kursów, które pomogą w dostosowaniu się do nowych wymogów - powiedział Lisek w rozmowie z Onetem.
Na zakończenie spotkania Lisek i Thun przekazali symbolicznie komisarzowi kosz regionalnych wędlin. Polska jest jednym z największych producentów oraz eksporterów produktów tradycyjnych w Europie.
...
To teraz zajecie na 10 lat z tym wedzeniem . UE stwarza kolosalne problemy z kwestii nie bedacych nigdy problemem . Stad zreszta spoleczenstwa pod jej rzadami sa skazane na zaglade . Skoro wedzenie staje sie problemem to co dopiero inne trudniejsze dziedziny . Zyc sie nie da w takim systemie .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:45, 17 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Nowe przepisy w UE uratują słynną rumuńską wędlinę
Narodowe danie Rumunów utrzyma się na rynku
- Narodowe danie Rumunów, wędlina zwana mici, do której produkcji używa się wodorowęglanu sodu utrzyma się na rynku, ponieważ nowe przepisy unijne dopuszczą stosowanie tej substancji - poinformowali dziś przedstawiciele rumuńskiego przemysłu mięsnego.
Wodorowęglan sodu daje kiełbaskom mici sprężystą konsystencję; są one popularne na całych Bałkanach - jako "kebabczi" w krajach dawnej Jugosławii i "soutzoukakia" w Grecji. Jutro unijny komitet ds. bezpieczeństwa żywności ma przegłosować zmianę przepisów, które pozwolą na stosowanie wodorowęglanu sodu w UE, a potem za zmianą regulacji zagłosuje Parlament Europejski.
Rumuńscy wysłannicy lobbowali w tej sprawie w Brukseli, odkąd w lipcu ubiegłego roku UE zakazała produkcji mici.
Jest to bardzo popularna potrawa w Rumunii, jeszcze od czasów imperium osmańskiego; "tak jak ryba i frytki w Wielkiej Brytanii" - powiedział agencji AP pracujący w Rumunii brytyjski kucharz Kevin Hill. Dziennie Rumuni zjadają około 25 ton mici.
>>>
HURAAA ! UE URATOWALA WEDLINY W RUMUNII ? Przed kim przed Komisja Europejska ! Komunizm odnosi liczne sukcesy w walce z problemami ktore wytwarza .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:45, 18 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
"Fakt": każą świniom grać w piłkę
Absurdalny przepis unijnych urzędników. Od 1 stycznia każdy rolnik posiadający świnie ma kupić im zabawki, by zwierzaki miały rozrywkę. Hodowca, który swym świniom nie dostarczy piłek, może stracić unijną dotację.
Wkrótce mają odbyć się kontrole, które sprawdzą, czy rolnicy rzeczywiście przestrzegają prawa. Dlatego spieszą oni do sklepów w poszukiwaniu m.in. piłek dla chrumkających stworzeń. Wg unijnych ekspertów, zabawki są świnkom potrzebne, by zmniejszyć poziom ich agresji.
Świnie, gdy się nudzą, zaczynają mieć głupie pomysły i często się gryzą. Zabawki mają odwrócić ich uwagę od atakowania innych zwierząt w stadzie. Świnki mogą bawić się piłkami, różnymi gryzaczkami, gumowymi zabawkami jak dla psów i innymi przedmiotami, którymi będą mogły się zająć, gdy dopadnie je nuda.
Rolnicy łapią się za głowę, twierdzą, że świnia jest zwierzęciem hodowlanym, a nie domowym i przeznaczona jest w swoim żywocie na rzeź.
- To absurd, przecież jak świnia się rusza, to spala tkankę tłuszczową, a jednak chodzi o to, żeby jak najbardziej była utuczona, bo wtedy rolnik więcej zarobi - mówi Marek Kamola, rolnik ze wsi Pogorzelica (woj. zachodniopomorskie). Rolnicy twierdzą, że urzędnicy narażają ich na niepotrzebne wydatki.
>>>
A swinie grac w pilke nie chca . A TO ŚWINIE !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 23:41, 30 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Akacja zabroniona w UE: "Nowatorskie" pomysły Brukseli
Radio Wnet
Za dwa tygodnie na Węgrzech odbędą się wybory do parlamentu. Jednak nie tylko tym żyją obywatele naddunajskiego kraju. Całą opinie publiczną spolaryzowała inna sprawa. A rzecz dotyczy drzewa - akacji
Tematem kampanii stało się drzewo akacjowe. Dlaczego? Bo w Brukseli ruszył proces walki z roślinami inwazyjnymi, czyli pochodzącymi z innych kontynentów. Tak! Unijny urzędnicy uznali, że akacjowe drzewo może być zagrożeniem dla mieszkańców UE
Sprawę dla Radia WNET komentował Maciej Szymanowski, korespondent z Budapesztu.
- Na liście komisarza UE znalazła się akacja jako drzewo, które należałoby wyciąć. Dziś ¼ drzewostanu na Węgrzech stanową akacje. Z nektaru tego drzewa Węgrzy tworzą swój rozpoznawalny produkt – miód akacjowy. Jest on jednym z hitów eksportowych. Ostateczna wersja jaka przyszła w tej sprawie z Brukseli jest taka, że nie należy wycinać akacji ale nie powinny one rosnąć w zbyt dużej ilości, aby nie rozprzestrzeniały się do krajów sąsiednich. Ale jak to osiągnąć to oczywiście takiej instrukcji jeszcze nie podano. Temat "Ręce precz od akacji" jest jednym z tematów kampanii wyborczej na Węgrzech.
Na program walki z roślinami inwazyjnymi UE przeznaczyła niebagatelną kwotę 12 mld. Czy na tej liście znajdą się także ziemniaki czy kukurydza?
[link widoczny dla zalogowanych]
Strach sie bac !
Widocznie ogladali Gwiezdne Wojny i jak tam byla inwazja imperium to towarzysze sie wystraszyli . Jak uslyszeli ze sa rosliny INWAZYJNE to strach scisnal jak obcegi . WYCIAC WYCIAC WYCIAC ! NATYCHMIAST !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:21, 28 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Budżet PE: blisko 620 mln euro na pensje dla urzędników i tłumaczy
Prawie 193 mln euro na wynagrodzenia i zwroty kosztów dla europosłów; blisko 620 mln euro na pensje dla urzędników i tłumaczy, a także blisko 120 mln na przenoszenie pracy między Brukselą, Strasburgiem i Luksemburgiem - to niektóre wydatki PE w 2014 r.
Budżet Parlamentu Europejskiego to około jednego procenta ogólnego budżetu Unii Europejskiej i jednocześnie jedna piąta całkowitych kosztów administracyjnych wszystkich unijnych instytucji. W 2014 r. budżet PE wynosi 1,756 mld euro.
Z tej kwoty 35 proc. przeznaczana jest na pracowników, głównie na wynagrodzenia dla 6 tys. osób pracujących w administracji, a także na tłumaczenia ustne i pisemne (PE obraduje w 24 językach urzędowych UE) oraz podróże służbowe. Na ten cel przeznaczono w 2014 r. blisko 620 mln euro.
Parlament zatrudnia na stałe ok. 430 tłumaczy ustnych, jednak w czasie sesji plenarnych potrzebuje ich dodatkowo od 800 do tysiąca. PE zatrudnia też ok. 700 tłumaczy pisemnych, których zadaniem jest przełożenie na wszystkie unijne języki urzędowe ponad 100 tys. stron różnych dokumentów miesięcznie.
Około 27 proc. budżetu na 2014 r., czyli ok. 193 mln euro, przeznaczone jest na wydatki posłów, w tym zwroty kosztów podróży, prowadzenie biur i wynagrodzenia asystentów. I tak na wynagrodzenia dla posłów przewidziano prawie 76 mln euro, blisko drugie tyle - ponad 73 mln euro - przeznaczono na zwroty kosztów podróży. Z kolei prawie 44 mln euro europosłowie dostaną w tym roku na prowadzenie biur i wynagrodzenia dla asystentów.
Wydatki administracyjne oraz polityka informacyjna pochłoną 21 proc. budżetu. Działalność grup politycznych to dalsze 6 proc. budżetu.
Wydatki na budynki PE to 11 proc. tegorocznego budżetu europarlamentu. W tej kwocie mieszczą się koszty wynajmu, budowy, utrzymania, bezpieczeństwa i eksploatacji obiektów w trzech miejscach pracy parlamentu: Brukseli, Strasburgu i Luksemburgu oraz wydatki na prowadzenie biur informacyjnych w 28 państwach członkowskich.
W Brukseli i Strasburgu znajdują się siedziby PE, gdzie mają miejsce sesje i minisesje (w Brukseli), a w Luksemburgu mieści się sekretariat generalny tej instytucji.
>>>
Latajacy Cyrk Euro Pajtona .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:46, 11 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Aquaparki za unijne pieniądze - nie zawsze trafione inwestycje
Onet
Aquaparki bywają podawane jako przykład źle wydanych środków z UE. Według MSZ Polska wydała na nie tylko niewielki ułamek procenta unijnej kasy, ale to wciąż wiele milionów złotych. Odpowiedź, czy były to zmarnowane pieniądze, nie jest na razie jednoznaczna.
Z puli środków, jakie nasz kraj miał do dyspozycji w ramach realizacji unijnej polityki spójności w latach 2007-2013, ok. 0,5 mld zł zostało przeznaczone na inwestycje sportowo-rekreacyjne w jakikolwiek sposób związane z wodą (stan w umowach zawartych do końca 2012 r.). W skali całego kraju takich inwestycji jest 74.
Z informacji, jakie PAP uzyskała od MSZ wynika, że na lata 2007-2013 otrzymaliśmy ponad 270 mld zł (w ramach polityki spójności), z czego na inwestycje wodno-rekreacyjne procentowo przeznaczono ok. 0,2 proc. środków.
W kwocie tej zawierają się też np. remonty przyszkolnych basenów. Jeśli brać pod uwagę tylko aquaparki, czyli te inwestycje, które mają słowo "aquapark" w nazwie projektu, to - jak przekonuje MSZ - "wówczas okaże się, że na rozrywkę wodną przeznaczono z budżetu UE kwotę kilkudziesięciu milionów złotych".
O tym, jakimi kwotami mogły być dofinansowane takie obiekty, może świadczyć przykład kompleksu termalno-basenowego "Termy Uniejów" (w nazwie nie ma słowa aquapark). Jak poinformował PAP Maciej Bartosiak z urzędu miasta w Uniejowie, projekt został zbudowany w dwóch etapach. Pierwszy został ukończony w 2008 r., później baseny rozbudowano i w obecnym kształcie działają od 2012 r. Wartość projektu to 34,943 mln zł, przy czym 24,261 mln zł pochodziły z dofinansowania.
Spółka, która prowadzi obiekt, nie ujawnia, czy jest on rentowny, ale - jak przekonuje Bartosiak - gołym okiem widać, że obiekt cieszy się ogromnym zainteresowaniem, przyciągając gości nie tylko z regionu, ale i z sąsiednich województw. "Baseny i woda termalna są +symbolami+ przyciągającymi turystów do Uniejowa" - podkreśla Bartosiak.
Urzędnicy przyznają, że nie wszystkie aquaparki okazały się dobrą inwestycją. W kilku przypadkach stały się wręcz pułapką dla lokalnych władz, które muszą dopłacać do nierentownych obiektów. Nie brakuje jednak takich, które generują dochody, zwiększają jakość życia mieszkańców okolicy i przyciągają turystów.
Nasi południowi sąsiedzi - Słowacy zrobili z aquaparków jedną z głównych atrakcji dla odwiedzających Tatry. W Tatralandii słowackiej spółki Tatra Mountain Resorts turyści zostawili ponad 7 mln euro (dane z raportu finansowego za rok fiskalny 2011/12).
Podobne plany snuli zapewne też projektujący termy w Lidzbarku Warmińskim. Problem z tymi termami polega jednak na tym, że wydobywana tam na powierzchnię woda będzie miała tylko 21 st. C. Jej podgrzewanie pociągnie za sobą dodatkowe koszty, co rodzi pytanie, czy inwestycja warta 96 mln zł (w tym 66 mln zł dotacji) okaże się rentowna. Tygodnik Polityka umieścił lidzbarskie termy na liście 10 najgorszych inwestycji, budowanych przy udziale funduszy unijnych.
Budowa Term Warmińskich była tematem wielu sesji sejmiku warmińsko-mazurskiego. Radni PiS krytykowali ją, oceniając jako "nietrafioną inwestycję finansowaną ze środków unijnych, która podważa zaufanie do samorządu".
Zarzucali, że za budową kompleksu basenów kryją się "partykularne interesy marszałka Jacka Protasa (PO), pochodzącego z Lidzbarka Warmińskiego, który zaangażował się jeszcze jako starosta lidzbarski w umieszczenie inwestycji na liście projektów kluczowych".
Marszałek odpierał zarzuty twierdząc, że Termy Warmińskie dają szansę na ożywienie gospodarcze i turystyczne północno-zachodniej części województwa, mniej promowanej od Wielkich Jezior Mazurskich.
Kiedy w zeszłym roku sprawa nabrała rozgłosu, Ministerstwo Rozwoju Regionalnego zaleciło olsztyńskiemu Urzędowi Marszałkowskiemu ponowną analizę dokumentów związanych z budową term. Sprawą zajęła się też prokuratura. O Termach Warmińskich stało się głośno w marcu, gdy niemiecki "Der Spiegel" umieścił projekt realizowany w Lidzbarku Warmińskim na liście "euroabsurdów". O tym, czy obiekt okaże się rentowny, będzie się można przekonać po jego otwarciu - inwestor zakłada, że pierwsi turyści będą mogli skorzystać z term na przełomie października i listopada.
...
Kolejny absurd aquaparki . Czym to sie rozni od parku z woda znanego od wiekow ? Europropaganda !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:29, 15 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
UE chce zakazać cynamonu
Urzędnicy z Brukseli wpadli na kolejny genialny pomysł – chcą ograniczyć możliwości używania cynamonu w produkcji żywności. Według naukowców jego nadmierne spożycie doprowadzi nasze wątroby do ruiny - donosi portal bankier.pl.
Powodem zgłoszenia tej inicjatywy są wyniki badań przeprowadzonych przez amerykańskich i saudyjskich naukowców. Dowiedli oni, że nadmierne spożycie kumaryny, składnika cynamonu chińskiego, który jest wykorzystywany w przemyśle, może powodować marskość wątroby. Nowy pomysł unijnych urzędników uderzy przede wszystkim w duże firmy produkujące żywność, jak również w drobnych przedsiębiorców. Powody do zmartwienia mogą mieć także Duńczycy, którzy zajadają się cynamonowymi ciasteczkami o nazwie kanelsnegler.
Cynamon to bardzo popularna przyprawa. Trudno sobie wyobrazić bez niego smak dań z jabłek, ciast czy grzanego wina. Cynamonem dobrze komponuje się także z kawą czy herbatą. Eksperci dowodzą również jego korzystnego wpływu na zdrowie, ze względu na to, że zawiera błonnik, żelazo oraz wapń. Poprawia również pamięć i - zdaniem naukowców z Maryland - niszczy komórki rakowe. "Unia Europejska po raz kolejny rozwiązuje problem, który faktycznie nie istnieje – po spożywaniu dużej ilości duńskich ciastek cynamonowych człowiek prędzej umrze z przejedzenia i otyłości, a nie z nadmiernego spożycia kumaryny - wskazuje bankier.pl.
Co ciekawe, Unia Europejska wciąż jakoś nie mogą wypracować stanowiska wobec stosowanego w gumach do żucia i napojach aspartamu, którego szkodliwe działanie już wielokrotnie zostało udowodnione. A urzędnikom z Brukseli warto przypomnieć, że nadmiar każdej substancji może zaszkodzić. Nie tylko cynamonu.
....
Wszystkiego zakazac ! Korea Polnocna wzorem ! To blizniacze systemy .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:28, 11 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Większość baców nadal nie ma unijnych certyfikatów do wyrobu oscypka
Większość baców nie ma unijnych świadectw jakości uprawniających do wyrobu oscypków. Takie certyfikaty ma 22 z ok. 100 producentów tych serów na Podhalu. Bacowie narzekają na rygorystyczne przepisy ws. wydawania tych dokumentów i koszty, jakie muszą ponieść.
Rzeczniczka Inspekcji Jakości Handlu Artykułami Rolno-Spożywczymi (IJHARS) Izabela Zdrojewska wyjaśniła PAP, że do początku czerwca Inspekcja wydała 22 certyfikaty, a na rozpatrzenie i weryfikację czeka 28 kolejnych wniosków od producentów serów owczych.
Oscypek od 2008 roku jest wpisany na unijną listę produktów tradycyjnych, chronionych prawem w całej UE. Producenci tradycyjnych serów owczych, którzy chcą sprzedawać swoje produkty, muszą uzyskać świadectwo potwierdzające zgodność sposobu jego wytwarzania z metodami produkcji opisanymi w specyfikacji.
Wpisanie tego owczego sera na listę miało chronić jego tradycyjną recepturę i sposób wytwarzania przed podróbkami i promować produkt, który na Podhalu jest wyrabiany od setek lat. Po sześciu latach od wpisania oscypka na europejską listę na straganach w Zakopanem brakuje jednak tradycyjnych wyrobów - ich miejsce zastąpiły sery wyrabiane chałupniczo.
Producenci oscypków niechętnie ubiegają się o certyfikaty. Zdaniem niektórych z nich przepisy dotyczące wydawania takich dokumentów są zbyt rygorystyczne, a opłaty za wydanie świadectwa jakości - zbyt wysokie.
Oscypki można sprzedawać w okresie wypasu owiec, czyli od maja do października. Tradycyjny ser owczy musi mieć wrzecionowaty kształt, długość od 17 do 23 cm; średnica sera w najszerszym miejscu powinna wynosić do 6 do 10 cm, a waga od 0,6 do 0,8 kg. Barwa skórki oscypka musi być słomkowo-lśniąca lub jasnobrązowa z delikatnym połyskiem.
Koszty certyfikacji to około 300 zł, ale producenci mogą starać się o zwrot tej kwoty. Baca musi jednak opłacić badania weterynaryjne, a to wydatek rzędu 1500 zł - powiedział PAP baca z Koniakowa Piotr Kohut.
"W opinii baców posiadacze certyfikatów są nękani kontrolami. Urzędnicy faktycznie kontrolują tylko legalnych producentów oscypków, a innych sprzedawców serów podobnych do oscypków nie sprawdzają. Tacy sprzedawcy podróbek wręcz śmieją się z nas" - mówił Kohut, wypasający w Beskidach stado ośmiuset owiec.
Wytwarzanie, sprzedawanie lub używanie nazwy oscypek bez wymaganego unijnym prawem certyfikatu jakości to przestępstwo. W poprzednich latach sprawy nielegalnego handlu oscypkami przeważnie kończyły się karami grzywny. Głośna była sprawa bacy z Zębu, który produkował i sprzedawał oscypki bez certyfikatu. W 2011 r. sąd pierwszej instancji skazał go na pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Po odwołaniu od wyroku Sąd Apelacyjny zamienił karę na 5 tys. zł grzywny i zawiesił ją warunkowo na 2-letni okres próbny.
W tym roku IJHARS nie wydała ani jednej kary za wprowadzanie do obrotu serów owczych bezprawnie wykorzystujących chronione nazwy pochodzenia.
...
Tego typu humor staje sie koszmarem .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:52, 02 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
KE: wędliny tradycyjne będą mogły być wędzone jak dotychczas
Shutterstock
Producenci wędlin wpisanych na listę wyrobów tradycyjnych, którzy sprzedają je w kraju, nie będą musieli po 1 września dostosowywać się do nowych przepisów UE ws. wędzenia - poinformowała PAP we wtorek Komisja Europejska. W ten sposób poparła polski wniosek.
Stały Komitet ds. Łańcucha Żywnościowego i Zdrowia Zwierząt w Brukseli (złożony z ekspertów z krajów UE) przyjął we wtorek projekt Komisji Europejskiej, opracowany na wniosek m.in. Polski, który zezwala na wytwarzanie tradycyjnie wędzonych wędlin i wędzonek przeznaczonych na rynek krajowy, jeśli znajdują się one na liście produktów tradycyjnych - poinformował PAP rzecznik KE ds. zdrowia Frederic Vincent.
"Oznacza to, że producenci wędlin, którzy uzyskali wpis swojego produktu na listę wyrobów tradycyjnych i którzy sprzedają je na rynku krajowym, nie będą musieli dostosowywać się do nowych unijnych przepisów dotyczących wędzenia, które wejdą w życie na początku września" - powiedział Vincent. Wędzone specjały z listy będą musiały jednak spełnić dotychczasowe przepisy dotyczące zawartości benzopirenu.
1 września zaczną obowiązywać bardziej restrykcyjne unijne przepisy dotyczące m.in. zawartości WWA (wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne) w wędzonych wędlinach i rybach. Obecnie dopuszczalny poziom benzopirenu (jeden ze związków WWA) w 1 kg wędliny może wynosić 5 mikrogramów, od września będą to 2 mikrogramy. Obecny dopuszczalny poziom sumy innych związków WWA (benzopirenu, benzantracenu, benzofluorantenu i chryzenu) wynosi 30 mikrogramów w 1 kg wędlin, a od 1 września będzie to 12 mikrogramów.
Zdaniem Komisji wędzenie stanowi zagrożenie dla zdrowia konsumentów, bo w jego wyniku w żywności pojawiają się zanieczyszczenia, w tym substancje rakotwórcze.
Wytwórcy wędlin twierdzili, że w wypadku tradycyjnego i długotrwałego wędzenia mięsa w dymie osiągnięcie wymaganego przez te przepisy poziomu jest niemożliwe. Przestrzegali, że unijne regulacje mogą doprowadzić do zniknięcia z rynku wielu małych firm wykorzystujących tradycyjne receptury.
Odpowiadając na te obawy Komisja Europejska, na wniosek m.in. Polski (z maja tego roku), opracowała projekt przyjęto we wtorek.
O głosowaniu poinformował były europoseł komisji PE ds. środowiska i zdrowia Bogusław Sonik. Zaznaczył, że w styczniu pytał KE o możliwość wyłączenia lub specjalnego traktowania produktów tradycyjnych i regionalnych w związku z wejściem w życie nowych norm.
Polscy producenci tradycyjnie wytwarzanych wędlin i wędzonek masowo zabiegają o wpisanie swoich specjałów na Listę Produktów Tradycyjnych, co ma to związek ze zmianą unijnych przepisów dotyczących zawartości rakotwórczych benzopirenów w wędzonej żywności.
Wzmożony napływ wniosków o wpis produktów wędzonych na Listę Produktów Tradycyjnych odnotowały w ostatnim czasie m.in. podkarpacki i małopolski urząd marszałkowski. W tych dwóch województwach wyrabia się najwięcej w całej Polsce tradycyjnych wędlin i wędzonek.
Od początku roku do podkarpackiego urzędu marszałkowskiego w Rzeszowie wpłynęło 16 wniosków o wpisanie na Listę Produktów Tradycyjnych wędzonych specjałów. "To dużo, bo w całym ubiegłym roku do urzędu wpłynęło i zarejestrowanych zostało 8 produktów wędliniarskich, a w 2012 były tylko trzy" - informuje rzecznik prasowy rzeszowskiego urzędu marszałkowskiego Tomasz Leyko. W sumie z Podkarpacia na liście jest blisko 30 produktów wędzonych.
W małopolskim urzędzie o wpis na tę listę zabiegają producenci 19 wędzonych specjałów. Z tej liczby sześć jest już rozpatrywanych - poinformowało biuro prasowe UM w Krakowie. Na LPT obecnie znajduje się siedem produktów wędzonych z Małopolski.
Listę Produktów Tradycyjnych prowadzi Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi za pośrednictwem urzędów marszałkowskich, które przyjmują i oceniają wnioski o rejestrację produktu. Następnie wnioski te opiniuje - wybrana przez urząd - izba gospodarcza zrzeszająca podmioty wytwarzające produkty tradycyjne. Potem wnioski przesyłane są do ministerstwa rolnictwa, gdzie zapada ostateczna decyzja o wpisaniu produktu na listę.
Od momentu wpłynięcia wniosku do urzędu do wpisu na ministerialną listę procedura trwa od 5 miesięcy do roku. Jednym z celów powstania LPT jest promocja i rozpowszechnianie informacji o produktach wytwarzanych tradycyjnymi, historycznie ugruntowanymi metodami.
Resort rolnictwa, aby pomóc producentom wędlin, przygotował cykl szkoleń dot. wędzenia, trwających od czerwca do września 2014 r. Program zakłada przeszkolenie 800 osób w ramach 20 jednodniowych szkoleń teoretycznych oraz 150 osób w ramach czterech dwudniowych szkoleń z częścią warsztatową.
W Polsce w przypadku wędzenia przy wykorzystaniu przemysłowych metod poziomy WWA w np. wędlinach czy rybach są z założenia zachowane.
W maju tego roku minister Marek Sawicki mówił, że badania, jakie są prowadzone przez inspekcję weterynaryjną, ale także niezależnie przez samorządy wskazują, że poziom przekroczeń benzopirenu i substancji smolistych w wędlinach produkowanych w Polsce jest naprawdę marginalny.
Jak podkreślił, większość naszych zakładów po niewielkiej przebudowie swoich instalacji wędzalniczych będzie mogła spokojnie spełniać nowe, podwyższone normy.
...
Szok ! UE zrobiła dobro ! Nie zarznęła wedliniarstwa ... na razie ... a mogła !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:14, 17 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
Piraci orzą grunt nocą
Zajmują cudzą ziemię, sieją i biorą za to dopłaty. Budżet stracił przez nich nawet pół miliarda złotych. Na polach Agencji Nieruchomości Rolnych trwa proceder, przez który budżet traci miliony. Ma już roboczą nazwę: piractwo gruntowe - informuje "Rzeczpospolita".
Mechanizm jest prosty. Pirat wchodzi na państwowe pole, obsiewa je i bierze unijną dopłatę. Wszystko w majestacie prawa.
Proceder jest oczywiście niezwykle intratny. Piraci nie płacą za korzystanie z ziemi, ale inkasują wysokie dopłaty (ok. 1 tys. zł za hektar). Proceder dotyczy całego kraju, ale głównie Zachodniopomorskiego, Dolnośląskiego oraz Warmii i Mazur.
W skali całego kraju zjawisko może dotyczyć, zdaniem NIK, co najmniej 12 proc. terenów Skarbu Państwa, a straty mogą sięgać ponad pół miliarda złotych.
Co gorsza, prawo na to pozwala. Aby dostać dopłatę, wystarczy bowiem użytkować ziemię. Nie trzeba być jej właścicielem ani nawet mieć zgody właściciela.
Więcej w "Rzeczpospolitej".
...
Socjalizm stwarza problemy z którymi potem się zaciekle zmaga ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:53, 24 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
Producenci wędzonych wędlin chcą wpisu na Listę Produktów Tradycyjnych
Od 1 września przepisy dotyczące produktów wędzonych będą bardziej restrykcyjne -
Małopolska Rada ds. Produktów Tradycyjnych pozytywnie zaopiniowała wpisanie dziewięciu wyrobów na prowadzoną przez ministerstwo rolnictwa Listę Produktów Tradycyjnych. Osiem z nich to wędliny wędzone w sposób tradycyjny.
Od 1 września będą obowiązywały bardziej restrykcyjne unijne przepisy dotyczące produktów wędzonych. Według nich najwyższy dopuszczalny poziom benzopirenów zawartych m.in. w kiełbasie czy szynce zostanie zmniejszony z 5 do 2 mikrogramów na jeden kilogram wędlin. Dopuszczalny poziom sumy innych związków WWA (wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych - benzopirenu, benzantracenu, benzofluorantenu i chryzenu) wynoszący obecnie 30 mikrogramów w 1 kg wędlin, od 1 września będzie wynosił 12 mikrogramów.
W związku z informacjami, że wymogów tych nie będą musiały spełniać wędliny z Listy Produktów Tradycyjnych, do urzędów marszałkowskich zaczęła napływać duża liczba wniosków o wpisanie produktów wędzonych tradycyjnie na listę. W Małopolsce było ich 19, osiem kolejnych jest w zaawansowanej fazie przygotowania i niemal codziennie zgłaszają się kolejni producenci zainteresowani wpisem.
Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi skierowało właśnie do konsultacji społecznych projekt rozporządzenia dotyczącego wymagań weterynaryjnych przy produkcji produktów mięsnych wędzonych tradycyjnie. Przewiduje ono, że odstępstwa od dopuszczalnych poziomów zanieczyszczeń wielopierścieniowymi węglowodorami aromatycznymi (WWA) nie będą związane z wpisem produktu na Listę Produktów Tradycyjnych.
- Konsultacje potrwają do 7 sierpnia – powiedziała dyrektor biura prasowego w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi Małgorzata Książyk.
Projekt rozporządzenia zakłada, że przez najbliższe trzy lata (do końca sierpnia 2017 r.) możliwa będzie produkcja i sprzedaż wyłącznie na terenie Polski wyrobów mięsnych wędzonych tradycyjnie według dotychczas stosowanych norm (w których najwyższy dopuszczalny poziom zanieczyszczenia dla benzopirenu będzie wynosił nie więcej niż pięć mikrogramów na kilogram, a dla sumy WWA nie więcej niż 30 mikrogramów na kilogram). Z tego odstępstwa od unijnych przepisów będą mogli skorzystać producenci, którzy na piśmie zgłoszą konkretne produkty wędzone tradycyjnie powiatowemu lekarzowi weterynarii. Odstępstwo ma obejmować produkty, do wytworzenia których nie są używane środki aromatyzujące dym wędzarniczy.
Według wytwórców wędlin przy tradycyjnym i długotrwałym wędzeniu mięsa w dymie, spełnienie unijnych restrykcyjnych limitów jest niemożliwe. - Gdy obniżyć dymienie, temperaturę czy zmienić proces osuszania uzyskamy całkiem inne walory smakowe. To nie jest już ten sam produkt i taka kiełbasa na pewno nie będzie się sprzedawała – mówił Henryk Kołdras z Zakładu Przetwórstwa Mięsnego w Proszówkach. Cztery jego wyroby uzyskały właśnie certyfikaty „Jakość Tradycja”, a pięć zostało pozytywnie zaopiniowanych do wpisu na Listę Produktów Tradycyjnych.
- Produkcja tradycyjnych wędlin to można powiedzieć jest rękodzieło. Osiągnięcie wyznaczonych przez UE parametrów nie jest możliwe i my fachowcy to wiemy. Gdyby zostało to, co UE zakreśliła, byłby to koniec naszych tradycyjnych zakładów - mówił dziennikarzom Władysław Wolarek z Nowej Wsi Szlacheckiej, który dla kiełbasy tradycyjnie wyrabianej otrzymał certyfikat „Jakość Tradycja”.
- Nie wpadajmy w panikę, że od 1 września staną wszystkie wędzarnie – mówiła dziennikarzom prezes Polskiej Izby Produktu Regionalnego i Lokalnego Izabella Byszewska. - W ministerstwie rolnictwa przygotowywane jest rozporządzenie, w którym zostaną określone produkty, które będą mogły skorzystać z odstępstwa od unijnych wymogów. Dla zakładów będzie to okres na przystosowanie się – podkreśliła.
Jak dodała należały zdefiniować, czym jest tradycyjne wędzenie charakterystyczne dla polskiego masarstwa i ważne dla polskich producentów. - Dalsza praca dla naszych przedstawicieli w UE, to walka o to, by można było te produkty sprzedawać poza Polską na rynkach krajów unijnych – mówiła Byszewska.
- Niewątpliwe dla każdego dużego producenta wędlin ograniczenie sprzedaży do Polski to utrudnienie. Nie będziemy mogli eksportować naszych wyrobów na rynki unijne, choć posiadamy stosowny znak weterynaryjny dopuszczający eksport do wszystkich krajów UE. Nam ograniczy to eksport na Słowację, ale także do Wielkiej Brytanii, Włoch, Węgier i Rumunii – mówił dyrektor Zakładów Mięsnych „Szubryt” Jacek Noworolnik. Dziesięć wniosków tego producenta o wpis na Listę Produktów Tradycyjnych będzie opiniowana w późniejszym terminie.
Noworolnik dodał, że dla mniejszych zakładów najbliższe trzy lata będą czasem na szkolenia i dostosowanie się do nowych norm. - Jako Stowarzyszenie Producentów Wyrobów Wędzonych Tradycyjnie będzie walczyć także o to, by w uzasadnionych przypadkach normy nie były aż tak restrykcyjne, a dla niektórych indywidualnych producentów, którym mogłoby grozić zniknięcie z rynku lokalnego nawet podniesione – powiedział Noworolnik. Jak podał w Polsce zarejestrowanych jest ok. 1,5 tys. producentów wytwarzających wędliny wędzone tradycyjnie, z czego około jedna trzecia ma certyfikaty zezwalające na eksport do krajów UE.
Listę Produktów Tradycyjnych prowadzi Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi za pośrednictwem urzędów marszałkowskich, które przyjmują i oceniają wnioski o rejestrację produktu. Następnie wnioski te opiniuje - wybrana przez urząd - izba gospodarcza zrzeszająca podmioty wytwarzające produkty tradycyjne. Potem wnioski przesyłane są do ministerstwa rolnictwa, gdzie zapada ostateczna decyzja o wpisaniu produktu na listę.
Jak poinformowano w ministerstwie rolnictwa, z informacji uzyskanych od urzędów marszałkowskich wynika, że rozpatrują one ok. 90 wniosków o wpis na Listę Produktów Tradycyjnych produktów mięsnych wędzonych. Na liście jest obecnie 131 takich produktów.
...
Brukselski horrokabaret .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:36, 31 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
Powołanie nowej KE może się opóźnić, bo brakuje kobiet-komisarzy
Powołanie nowej Komisji Europejskiej może się opóźnić, jeśli wśród kandydatów na nowych komisarzy nie będzie dość kobiet - powiedziała rzeczniczka KE Natasha Bertaud. Do tej pory tylko dwa kraje oficjalnie poinformowały, że do Brukseli wyślą panie.
Kraje UE miały zaproponować swoich kandydatów na nowych komisarzy. Prosił o to przywódców szef przyszłej KE Jean-Claude Juncker, który chce w najbliższych tygodniach sformować skład swojego zespołu komisarzy i zastanowić się nad podziałem tek. Na szczycie UE 30 sierpnia miałby przedstawić przywódcom swoje propozycje. Czeka jeszcze na propozycje z kilku krajów.
Juncker miał też nadzieję, że w nowej KE zasiądzie przynajmniej dziewięć pań, czyli tyle, ile w obecnej Komisji. Zachęcał rządy państw Unii do nominowania kobiet na komisarzy, obiecując w zamian bardziej istotną tekę w przyszłym zespole.
Jednak do tej pory tylko dwa kraje - Czechy i Szwecja - poinformowały oficjalnie, że do Brukseli chcą wysłać kobiety. Czeską komisarz ma być dotychczasowa minister rozwoju lokalnego Vera Jourova, a szwedzką - obecna unijna komisarz spraw wewnętrznych Cecilia Malmstroem. Możliwe też, że w nowej KE pozostanie obecna bułgarska komisarz ds. współpracy międzynarodowej i pomocy humanitarnej Kristalina Georgiewa, ale ta kandydatura nie została jeszcze publicznie ogłoszona.
- Juncker wiele razy mówił, że nie zgodzi się na to, by w Komisji były tylko dwie albo trzy kobiety - powiedziała Bertraud. Przypomniała, że także Parlament Europejski ostrzegał, iż nie zaakceptuje nowej Komisji Europejskiej, w której będzie mniej kobiet niż w obecnej KE.
Według rzeczniczki Juncker prowadzi "intensywne konsultacje" z przywódcami państw UE. - Jeśli nie znajdziemy rozwiązania, to być może będziemy potrzebować więcej czasu na sformowanie Komisji - dodała Bertraud.
Pierwsze przesłuchania komisarzy w PE miałyby odbyć się już we wrześniu, a nowa Komisja powinna rozpocząć prace 1 listopada. "Istnieje ryzyko, że Komisja nie będzie mogła rozpocząć pracy w tym terminie" - przyznała rzeczniczka.
...
Ale odlot nie ważne że nic nie umie ale ,,kobieta" ... Zresztą dziwne kaszaloty nazywane w Brukseli ,,kobietami" płci nieodgadnionej obrażają słowo kobieta . Tak to towarzysze budują komunizm .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:50, 20 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Aleksandra Brodziak | Onet
Agencja przyjdzie po gruntowych piratów, którzy nielegalnie pobierali unijne dopłaty
Nawet kilka tysięcy złotych kary za jeden hektar będą musieli zapłacić piraci gruntowi, którzy bez umowy użytkowali ziemię Agencji Nieruchomości Rolnych i pobierali dopłaty unijne. Tylko za ubiegły rok Agencja wystawiła faktury na 32 mln zł. Ci rolnicy, którzy nie zechcą zapłacić kary, mogą spodziewać się wizyty komornika.
O sprawie tzw. piratów gruntowych zrobiło się głośno po raporcie Najwyższej Izby Kontroli, która skontrolowała 19 jednostek państwowych, w tym m.in. siedem oddziałów Agencji Nieruchomości Rolnych. Proceder polegał na zajęciu ziemi należącej do Skarbu Państwa. Osoby, które dopuściły się takich praktyk - nie dość, że nie płaciły ANR czynszu dzierżawnego, to jeszcze wnioskowały o dopłaty unijne. Co gorsza, w świetle prawa. Według przepisów, nie trzeba być bowiem właścicielem ziemi, by dostać dopłatę. Wystarczy ją użytkować. I właśnie ten zapis skrzętnie wykorzystali piraci gruntowi. W sumie pobrali 76 mln zł z Unii, a Agencja Nieruchomości Rolnych z powodu braku opłat za dzierżawę nie otrzymała kolejnych 30 mln zł. I to wszystko tylko w latach 2009-2012.
Kto więc korzystał z agencyjnych zasobów? Głównie byli dzierżawcy Agencji, którzy nie wydali gruntów ANR po wygaśnięciu umowy, a także osoby fizyczne lub prawne, które z premedytacją zajęły państwowe grunty - nie po to, by je uprawiać, ale aby czerpać z tego korzyści.
We wspomnianym procederze udział wzięło także dwóch pracowników olsztyńskiego oddziału Agencji. Pierwszy z nich miał dostarczać informacje na temat nieużytkowanych gruntów. Sprawa trafiła do prokuratury, jednak ta nie dopatrzyła się złamania prawa. Pracownik został przeniesiony na inne stanowisko. Druga z osób sama uczestniczyła we wspomnianym procederze i pobierała opłaty unijne za rzekomo uprawiane grunty agencyjne. Została zwolniona i obciążona karną opłatą za ich bezumowne użytkowanie.
Każdy orze jak może
Łącznie na dzień 30 kwietnia 2014 r. bezumownie użytkowano 12 331 ha gruntów należących do Agencji tj. niecałe 0,8 proc. zasobu ANR. Choć wydaje się to zjawiskiem marginalnym, Agencja ma bowiem ponad 1,6 mln ha, to jednak kwoty na jakie piraci oszukali Skarb Państwa są bardzo wysokie.
- Uprawa ziemi jest dziś jest bardzo dochodowym zajęciem. Przynajmniej na razie. Można powiedzieć, że na wejściu do UE właśnie ta grupa zyskała najwięcej, a jednak są tacy, którzy pragną jeszcze więcej i więcej. To nic innego, jak zwykłe złodziejstwo - mówi Jarosław Wojtkowiak, zajmujący się na co dzień funduszami unijnymi.
- A już tam złodziejstwo. Każdy orze jak może - twierdzi Jan, rolnik z Wielkopolski. - Wcale nie jest tak różowo, jak wszyscy myślą. Niczego nie dostajemy za darmo. Trzeba harować od świtu do nocy. Nie mamy urlopów i dni wolnych. Ale wszyscy z wielką ochotą zaglądają nam do kieszeni - podkreśla. - Poza tym, sama ANR jest sobie winna. Sam kiedyś chciałem wydzierżawić kilka hektarów, ale nic z tego nie wyszło, bo mieli inne plany odnośnie tej ziemi. A później przez kilka lat leżała odłogiem - dodaje.
Po kontroli NIK Leszek Świętochowski, prezes Agencji Nieruchomości Rolnych oraz Andrzej Gross, prezes Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wydali wspólne oświadczenie o zacieśnieniu współpracy między instytucjami i podjęciu odpowiednich działań, które mają na celu ograniczenie tego procederu i odzyskaniu gruntów będących w użytkowaniu piratów gruntowych.
Czytaj dalej na stronie 2: zarobek na cudzym...
Ciąg dalszy artykułu...
Obie instytucje twierdzą także, że ukróciły tę patologię, a ci, którzy sami dopuścili się zajazdów na państwową ziemię muszą liczyć się z wysokimi konsekwencjami finansowymi.
Zarobek na cudzym
Jak wyglądał typowy "zajazd" na agencyjne grunty? Scenariusz był dość prosty. Samozwańczy użytkownicy wjeżdżali na pole, obsiewali i w takim stanie zostawiali. Potem zgłaszali się do ARiMR i składali wnioski o dopłaty. Dostawali tysiąc złotych za każdy hektar. Im większy areał zagarniętej ziemi, tym większy zarobek. Rekordzista miał w swoim użytkowaniu ponad 1000 ha, za które otrzymał unijną dopłatę - w sumie milion złotych.
Oczywiście żaden pirat nie płacił dzierżawy do ANR. A opłata dzierżawna - w zależności od regionu i wielu dodatkowych czynników waha się w granicach od kilkudziesięciu złotych za grunty o słabej klasie do kilkuset złotych za hektar.
- Rocznie w skali całego kraju problem "zajazdów" dotyczy maksymalnie kilkudziesięciu przypadków na powierzchnię 2-4 tys. hektarów - wyjaśnia Wojciech Adamczyk z biura prasowego Agencji Nieruchomości Rolnych. Dotychczas było ich zdecydowanie więcej. I choć teraz, po nagłośnieniu sprawy, jest ich mniej, to nadal się zdarzają.
- Walka o ziemię trwa nadal. Dziś między dużymi spółkami a rolnikami. Każdy chce uszczknąć dla siebie jak najwięcej - podkreśla Kazimierz Nogaj, rolnik prowadzący 50-hektarowe gospodarstwo.
Jak zapewnia ANR, efektem wspólnych działań z ARiMR jest zmniejszanie się powierzchni agencyjnych gruntów zajmowanych przez bezumownych użytkowników. Z ponad 28 tys. ha w 2007 r. do niewiele ponad 12 tys. ha w końcu kwietnia tego roku.
Posypały się kary
Z pomocą Agencji przyszła nowelizacja ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa. Zaostrzono w niej sankcje finansowe za bezumowne użytkowanie, które może wynieść nawet 5-krotność wywoławczej wysokości czynszu.
- Obecnie bezumowni użytkownicy otrzymują bardzo wysokie wezwania do zapłaty, nawet kilka tysięcy złotych za 1 hektar. Oznacza to, że o ile najpierw sporo zarobili na tym procederze, to obecnie będą musieli słono zapłacić. Tylko za ubiegły rok Agencja wystawiła faktury takim użytkownikom na kwotę 32 mln zł. Wezwania do zapłaty sięgają też lat poprzednich. A to oznacza, że mówienie o stratach Skarbu Państwa jest zbyt wczesne, bo wezwania do zapłaty są ciągle wysyłane. I będziemy ściągać należności zgodnie z przepisami, aż po egzekucję komorniczą - zaznacza Wojciech Adamczyk z biura prasowego ANR.
Podkreśla, że wcześniej trudno było dotrzeć do informacji, kto bezprawnie użytkuje agencyjne grunty. - Z jednej strony panowało przyzwolenie społeczne na korzystanie z państwowego, czyli "niczyjego", z drugiej panowała zmowa milczenia wśród sąsiadów. Dzisiaj sprawdzamy to na podstawie informacji z ARiMR. Również Agencja Restrukturyzacji nie wypłaca dopłat samowolnym użytkownikom, którzy stwarzają pozory prowadzenia działalności rolniczej w celu uzyskania korzyści sprzecznych z celami danego wsparcia - podkreśla Adamczyk.
Agencja kontra piraci
Dziś Agencja Nieruchomości Rolnych wykorzystuje wszystkie możliwe i dostępne prawne instrumenty do zwalczania tego zjawiska. Jeżeli nie może sprzedać gruntu, to jak najszybciej go wydzierżawia (wolne dobre grunty są bowiem najłatwiejszym łupem). Jeśli dojdzie już do bezprawnego zajęcia gruntów, to w celu ustalenia bezumownego użytkownika Agencja ściśle współpracuje z Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Każdy przypadek "zajazdu" zgłasza do organów ścigania. Wynajmuje także firmy ochroniarskie. Nie jest to tania sprawa, bo dzienny koszt ochrony wynosi ok. tysiąca złotych, ale jest to skuteczny sposób na odstraszenie piratów. Agencja nawet po zajęciu jej gruntów wkracza na pola i odbierała je, kierując się zasadą samopomocy. Często towarzyszą temu asysta policyjna, a nawet fizyczne interwencje z udziałem agencyjnych pracowników.
- W uzasadnionych przypadkach Agencja prowadzi na gruntach prace agrotechniczne, aby zapobiec "zajazdom" i zgłasza te grunty do dopłat. W 2012 r. zgłosiliśmy 3,5 tys. ha, a w tym roku już 13 tys. ha - mówi Wojciech Adamczyk.
NIK sformułowała już odpowiednie wnioski do Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi o podjęcie prac nad zmianą ustaw. Po pierwsze - ustawy o płatnościach bezpośrednich w taki sposób, aby osoba nie będąca właścicielem musiała wskazać inny tytuł prawny, na podstawie którego użytkuje ziemię i w związku z tym ubiega się o dopłaty unijne. Po drugie - ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa w taki sposób, aby wykluczyć z przetargów użytkowników zajmujących ziemię bez umowy. Bez tego ściganie piratów gruntowych będzie zabawą w kotka i myszkę.
>>>
Problem euro komunizmu ktory bohatersko zmaga sie sam ze soba ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:13, 25 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Paweł Strawiński | Onet
UE wycofuje odkurzacze o dużej mocy. Utoniemy w kurzu?
Już niedługo ze sklepowych półek znikną odkurzacze, których moc silnika przekracza 1600 W. Duża oszczędność energii czy kolejny po energooszczędnych żarówkach urzędniczy bubel?
W naszych domach już jest ciemno, a według niektórych wkrótce może być też brudno. Wiele osób obawia się bowiem, że po wejściu w życie nowej unijnej dyrektywy odkurzacze podzielą los nielubianych ekologicznych żarówek, które choć energooszczędne, dają grobowe światło i są szkodliwe dla zdrowia. Od września maksymalna moc silnika odkurzaczy sprzedawanych w UE nie będzie mogła przekraczać 1600 W. Dziś często spotykanym standardem jest moc powyżej 2000 W, a średnia europejska to 1800 W. To zmiana wynikająca z unijnych regulacji, które mają na celu ograniczenie zużycia energii. Ale to nie koniec. W 2017 roku moc silnika odkurzaczy zostanie obniżona jeszcze bardziej - do 900 W. Czy utoniemy w kurzu?
Jabłko do jabłka
Chociaż sklepy będą mogły sprzedawać swoje zapasy również po 1 września, już teraz organizują one promocje, a do kas ustawiają się kolejki. Wśród konsumentów pojawiają się obawy, że domy i mieszkania trzeba będzie odkurzać przynajmniej dwa razy. Wtedy plan oszczędności energii pozostałby papierowym marzeniem. Ma temu zapobiec przepis, wedle którego odkurzacze będą musiały zbierać przynajmniej 70 proc. kurzu na dywanie i 95 proc. na podłodze, a ich żywotność nie będzie mogła być mniejsza niż 500 godzin. Do nowych warunków już przystosowała się firma, która jako pierwsza w historii rozpoczęła produkcję przenośnych odkurzaczy na początku XX wieku - pionierski Hoover.
- Nie obawiamy się tego, że odkurzacze staną się mało wydajne i zapewniamy konsumentów, że zmiany te nie wpłyną na efektywność sprzątania. Poszliśmy o krok naprzód i już zastosowaliśmy moc silnika mniejszą niż 1600 W, a dokładnie 700-850 W. Nowa dyrektywa zmusiła nas do przebudowy konstrukcji odkurzaczy tak, żeby nie traciły one na skuteczności odkurzania. Zmiany dotyczyły zwiększenia szczelności urządzenia głównego oraz akcesoriów, m.in. rur i ssawek, zmiany te wpłynęły też na zmniejszenie reemisji kurzu. Teraz odkurzacze będą po prostu bardziej efektywne, nie tylko pod względem energetycznym.
...
Ooo znowu towarzyszom oddala dekiel . Dzień bez odlotu to dzień stracony ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:28, 29 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Goniec Polski
Kolejne unijne ograniczenia w naszych domach?
Suszarki, kosiarki i czajniki elektryczne – miliony urządzeń będą miały niższy poziom poboru prądu. Wiosną wejdą w życie nowe unijne regulacje.
Nowe przepisy Unii Europejskiej zakładają, że pobór mocy w tych urządzeniach będzie zredukowany o 30 procent. Zmiany wejdą w życie wiosną przyszłego roku. Wtedy to na sklepowych półkach będą mogły znajdować się tylko dostosowane do normy urządzenia.
Günther Oettinger, unijny komisarz ds. energii twierdzi, że nowe limity uchronią klientów przed kupowaniem sprzętu, który będzie niepotrzebnie pobierał dużo prądu. – Wszystkie państwa Unii Europejskiej zgadzają się, że kontrola wydajności energii jest najbardziej efektywną metodą redukcji zużycia prądu – mówi komisarz.
Obecnie unijne regulacje dotyczą poboru energii przez takie urządzenia jak telewizory, pralki, lodówki i odkurzacze.
>>>
Co jeszcze te debile wymysla ... Chronai nas przed sukcesem ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 22:41, 31 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Po odkurzaczach urzędnicy UE chcą zająć się czajnikami i suszarkami
Od 1 września w całej UE nie można produkować odkurzaczy, których moc przekracza 1600 W. Urzędnicy w Brukseli nie wykluczają też wprowadzenia kolejnych ograniczeń dla mocy innego sprzętu, m.in. czajników elektrycznych, suszarek do włosów czy kosiarek.
W kolejnych latach mają obowiązywać nowe limity dla odkurzaczy - od września 2017 r. maksymalna moc zostanie obniżona do 900 W. Rozporządzenie UE reguluje też minimalną żywotność urządzenia i poziom maksymalnego hałasu odkurzacza. Krytycy tego rozwiązania wskazują, że by dobrze sprzątnąć mieszkanie odkurzaczem o mniejszej mocy, będzie on musiał być dłużej włączony, a więc zużyje więcej energii. Zwolennicy wskazują, że dzięki temu firmy zaczną produkować bardziej wydajne urządzenia.
Obecnie na polskim rynku jest dużo modeli, których moc przekracza 1600 Watów. Duże sieci handlowe RTV i AGD zaczęły oferować promocje na ten sprzęt. W jednej z nich można kupić większość odkurzaczy o mocy przewyższającej 1600 W z nawet 100-złotowym upustem.
Unia Europejska zapowiada jednak kolejne regulacje dotyczące mocy sprzętu RTV i AGD. Wspominała o tym niedawno rzeczniczka ds. energii Komisji Europejskiej Marlene Holzner. Jak powiedziała, KE nie sporządziła jeszcze listy urządzeń, których mają dotyczyć nowe regulacje.
- Obecnie prowadzimy analizy. Poprzez niezależne badania chcemy odpowiedzieć na pytanie, czy regulacje mają dotyczyć także innych urządzeń. Pod koniec tego roku (...) analizy będą gotowe, a na ich podstawie KE może podjąć decyzję i wybrać urządzenia, których mają dotyczyć nowe regulacje. Potem trafią do Parlamentu Europejskiego i Rady UE, które będą musiały to zaakceptować - powiedziała niedawno Holzner. Jak podkreśliła, cel ewentualnych regulacji jest czytelny - oszczędzanie energii.
Analizy dotyczą m.in. sprzętu fitness, suszarek do włosów, kosiarek, akcesoriów do akwarium, wind czy wzmacniaczy.
Jak mówi Justyna Piszczatowska z portalu WysokieNapiecie.pl, wszystko wskazuje na to, że wywołująca tyle kontrowersji decyzja Komisji Europejskiej w sprawie odkurzaczy to dopiero początek szerszego planu, który Bruksela będzie realizowała od jesieni tego roku pod hasłem zwiększania efektywności energetycznej o 30 proc. do 2030 r.
- Na zlecenie KE opracowano już wstępny raport, który analizuje możliwości ograniczania poboru energii przez prawie trzydzieści różnych grup urządzeń – w tym czajniki elektryczne, suszarki do włosów, a nawet kosiarki do trawy, telefony, smartfony czy routery WiFi. Przeglądem objęto też sprzęt używany w siłowniach, klimatyzatory i elektronikę samochodową czy nawilżacze powietrza - powiedziała.
Na razie nie wiadomo, czy ograniczenia poboru mocy nakładane na sprzęt AGD wywołają wzrost jego cen. To zależy od szczegółowych rozwiązań, które przyjmie KE.
Piszczatowska podkreśla, że UE promuje efektywność energetyczną pralek, lodówek czy zmywarek. - Nie można powiedzieć, by z tego powodu sprzęt AGD w ostatnich latach w Polsce mocno zdrożał, choć faktycznie na urządzenia o najwyższej klasie energetycznej A trzeba wydać więcej niż na te zużywające więcej prądu i mniej efektywne. Z kolei przykład żarówek, dla których również doczekaliśmy się specjalnych przepisów, pokazał, że przestawienie się na energooszczędne rozwiązania, choć jest skuteczne, to początkowo oznacza dodatkowe koszty - podkreśliła.
Jak dodała, w polskich gospodarstwach domowych statystycznie 92 proc. energii elektrycznej pochłania ogrzewanie pomieszczeń i wody oraz gotowanie posiłków, a tylko 8 proc. to oświetlenie i mały sprzęt AGD. - Dlatego niezależnie jak bardzo restrykcyjne będą przepisy dotyczące tej drugiej grupy, czyli m.in. odkurzaczy, suszarek i smartfonów, trudno oczekiwać istotnego wpływu na zużycie energii w kraju - powiedziała.
Nowe przepisy dotyczące odkurzaczy to nie pierwsze regulacje unijne dotyczące mocy sprzętu. W 2010 r. rozpoczęło się wycofywanie z rynku tradycyjnych wolframowych żarówek 100-watowych. Od 1 września 2011 r. zakaz wprowadzania do sprzedaży objął także popularne żarówki 60-watowe, a 1 września 2012 r. żarówki 40- i 25-watowe. Najmniej wydajne halogeny (klasy C) mają być wycofane w roku 2016.
KE szacowała w 2010 r., że w efekcie przyjętego rozporządzenia dot. oświetlenia, po całkowitej rezygnacji z energochłonnych żarówek ok. 2020 roku UE zaoszczędzi rocznie około 12,5 proc. zużywanej dziś elektryczności. Odpowiada to zużyciu energii elektrycznej 11 mln gospodarstw domowych.
Odejście od tradycyjnych żarówek, podobnie jak od odkurzaczy o większej mocy, to elementy unijnej strategii wzrostu efektywności energetycznej i walki ze zmianami klimatycznymi.
~tyle fizyki : Praw fizyki nawet Unia nie zmieni. Aby zagotować litr wody, trzeba dostarczyć odpowiednią ilość energii. I żadna regulacja unijna tego nie zmieni. Ale energia ma to do siebie, że się rozprasza (entropia). Zatem korzystniejszy jest czajnik elektryczny, który zagotuje litr wody w minutę, jak tak, co zagotuje ten sam litr wody w kwadrans. Ilość energii zużyta do samego zagotowania wody w obu przypadkach jest dokładnie taka sama, za to mniejsza ilość energii, która zdąży się rozproszyć z tej wody, zanim się zagotuje
....
Panie ! Prawa fizyki w UE ? Oni je ustalają z takim samym skutkiem jak Stalin .
Podniecenie się Tuskiem a UE zaciesni integrację ... Na waszych szyjach ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 22:38, 04 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Mafie produkują żywność, także z unijnych funduszy
Włoskie mafie, korzystając także z unijnych funduszy, produkują żywność, zarówno tę z certyfikatami najwyższej jakości, jak i podrobioną - wynika z raportu przedstawionego przez media. Gangi dyktują też ceny żywności i rzucają wyzwanie potentatom na rynku.
"Jajka, mąka i pistolety; mafia chwyta za widelec, a miliardy euro rosną jej jak na drożdżach" - tak agencja Ansa opisuje zaangażowanie organizacji przestępczych w produkcję żywności. Mafie przeniosły swe zainteresowanie na ten sektor po wybuchu kryzysu na rynku budowlanym, w którym obecne były tradycyjnie od lat.
Obliczono, że sycylijska cosa nostra zanotowała w ciągu roku zyski w wysokości 14 miliardów euro z produkcji żywności.
Jak się zauważa, mafijna strategia na tym rynku polega na tym, by zaspokoić potrzeby wszystkich; dlatego produkuje zarówno żywność wysokiej jakości, jak i podrobioną. Kontrolowane przez neapolitańską kamorrę czy cosa nostra zakłady produkują zatem zarówno najwyższej klasy autentyczne artykuły z regionalnymi certyfikatami, jak i takie, które nie spełniają wymaganych norm.
Stosując całą serię oszustw gangi czerpią garściami także z funduszy UE. Według najnowszych danych, podanych przez Ansę, w ciągu niespełna dwóch lat przestępstwa dotyczące nielegalnego korzystania z funduszy państwa i Unii Europejskiej wzrosły więcej niż trzykrotnie. Specjalna komórka karabinierów do walki z oszustwami stwierdziła, że w prawie trzech czwartych przypadków finansowania projektów i inwestycji doszło do naruszenia prawa.
Ustalono, że mafiosi wchodząc na rynek produkcji żywności stosują zawsze metodę, która nie budzi podejrzeń. Po unijne fundusze na rolnictwo zwracają się podstawieni drobni inwestorzy, którzy proszą o kwoty poniżej 150 tysięcy euro. Do tego pułapu nie jest wymagany certyfikat kontroli antymafijnych, w czasie których sprawdza się, czy wnioskodawca nie jest w powiązany z przestępczością zorganizowaną.
W korumpowaniu urzędników i kontrolerów, rozpatrujących wnioski specjalizuje się zwłaszcza kalabryjska ‘ndrangheta. Dzięki temu wnioski o unijne fundusze składają nawet żony ukrywających się mafiosów.
Ujawnionymi dotychczas przypadkami takich oszustw zajmuje się prokuratura do walki z mafią. Na procesy w tych sprawach czeka 900 osób.
...
Taaa UE łamie bariery ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
-> Aktualności dżunglowe |
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa) Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9 Następny
|
Strona 3 z 9 |
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|