Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:44, 18 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Pacjenci na łowach
Brakuje leków na aptecznych półkach. To efekt ustawy refundacyjnej - alarmuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Apteki w obawie przed wahaniami cen zamawiają mniej leków. Kiedyś chorzy chodzili od apteki do apteki, porównując ceny, teraz - gdy ceny wszędzie są takie same - szukają miejsc, w których poszukiwane przez nich leki w ogóle są dostępne.
- Apteki zmniejszyły swoje zapasy magazynowe nawet o 15 - 20 proc. - mówi Michał Pilkiewicz z IMS Health, firmy zajmującej się monitorowaniem rynku farmaceutycznego. Wolą poczekać, aż pacjent przyjdzie z receptą, i dopiero wtedy lek sprowadzić.
Sytuacja jest skutkiem ubocznym ustawy refundacyjnej. Co dwa miesiące ogłaszana jest lista refundacyjna, na której publikowane są urzędowe ceny leków. I za każdym razem są one inne dla około jednej trzeciej z ponad 3 tys. preparatów, które się na niej znajdują.
- Należy zaznaczyć, że Ministerstwo Zdrowia publikuje projekt obwieszczenia z kilkunastodniowym wyprzedzeniem, w związku z czym jest możliwość wcześniejszego zapoznania się z jego treścią. Ceny leków refundowanych w poszczególnych obwieszczeniach nie różnią się od siebie w sposób znaczący - odpiera zarzuty Agnieszka Gołąbek, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia.
>>>>
Czyz nie to bylo celem ???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:52, 29 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
In vitro będzie finansowane z budżetu
Minister zdrowia wraz z ekspertami ogłosił szczegóły trzyletniego programu finansowania zapłodnienia pozaustrojowego. Będzie on obowiązywał od 1 lipca 2013 roku.
Minister Bartosz Arłukowicz mówił na konferencji prasowej, że do tej pory osoby, które chciały mieć dzieci, za zabiegi in vitro musiały płacić od 8 do kilkunastu tysięcy złotych. Problem dotyczy 12-15 procent populacji - około 1,2-1,3 miliona młodych osób. Teraz z rządowego programu może skorzystać 15 tysięcy par. Minister zdrowia wskazywał na to, że rok 2012 jest symboliczny w kontekście in vitro. W tym roku 25 lat skończył pierwszy pacjent, który został poczęty metodą zapłodnienia pozaustrojowego.
Będzie to jeden z kilkunastu programów zdrowotnych w Polsce. Zostanie uruchomiony w lipcu 2013 roku i potrwa trzy lata. Jego koszt to około 100 milionów złotych rocznie. Będą mogły w nim uczestniczyć wyłącznie placówki, które zagwarantują najwyższe standardy, w tym bezpieczeństwo zarodków. Pacjenci chcący skorzystać z takiej pomocy nie mogą mieć więcej niż 40 lat. W ramach tego programu pary będą mogły skorzystać z in vitro maksimum trzykrotnie.
Minister Arłukowicz podkreślił, że jego resort zaproponuje możliwość skorzystania z tej metody, nie będzie natomiast zmuszał do niej par.
>>>>
Na leki nie bedzie ale na mordowanie ,,zarodkow'' bedzie . Zwyrodnialcy...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:56, 19 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Eksperci: wcześniakom warto oszczędzać bólu
Wcześniakom warto oszczędzać bólu refundując im szczepionki skojarzone, które uodparniają jednocześnie przeciw 5-6 chorobom zakaźnym - oceniają neonatolodzy i neurolodzy. Przypominają, że zbyt wiele doznań bólowych może źle wpłynąć na emocjonalność dziecka.
"Niestety, Polska jako jeden z nielicznych krajów Europy w żadnym zakresie nie finansuje wcześniakom ze środków publicznych szczepionki 5-walentnej lub 6-walentnej" - podkreśla prof. Maria Borszewska-Kornacka, mazowiecki konsultant ds. neonatologii. Szczepionka 5-walentna uodparnia przeciwko błonicy, tężcowi, krztuścowi, wirusowi polio i bakteriom Haemophilus influenzae typu B. Szczepionka 6-walentna chroni dodatkowo przed wirusowym zapaleniem wątroby typu B.
Co więcej, Polska jako jedyny kraj w Europie ma w kalendarzu szczepień ochronnych szczepionkę zawierającą całe komórki krztuśca (szczepionka DTPw - przeciw błonicy, tężcowi i krztuścowi), choć wywołuje ona silniejsze odczyny poszczepienne niż szczepionka tzw. acelularna (bezkomórkowa). Do preparatów zawierających acelularny składnik tężcowy należą szczepionki 5-walentne i 6-walantne, ale też trójwalentna szczepionka DTaP.
- Pod tymi względami, nasz kalendarz szczepień bardzo różni się od kalendarzy innych krajów UE - ocenia prof. Borszewska-Kornacka.
Według neurolog z Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie dr Iwony Terczyńskiej noworodkowi, zwłaszcza urodzonemu przedwcześnie, warto oszczędzać wszystkiego, co stymuluje szlaki bólowe w mózgu. Każde ograniczenie liczby wkłuć czy inwazyjnych procedur, jak intubacja (wprowadzenie plastikowej rurki do dróg oddechowych), jest ważne.
- My i tak zadajemy wcześniakom od urodzenia zbyt dużo bólu - poprzez różne procedury i manipulacje techniczne. Tymczasem stale powtarzające się doznania bólowe zwiększają reaktywność emocjonalną dziecka, zmieniając ją na całe życie - wyjaśnia dr Terczyńska. Według niej pewne skutki tych działań będą widoczne później - nie w postaci zaburzeń chodu czy padaczki, ale pod postacią problemów emocjonalnych utrzymujących się przez wiele lat, a nierzadko przez całe życie.
- A bez rozumienia swoich i cudzych emocji człowiek nie będzie w pełni szczęśliwy, choćby był najbardziej sprawny ruchowo - podkreśla neurolog. Dlatego wydanie pieniędzy na dobre - skuteczne i bezpieczne - szczepionki dla wcześniaka jest opłacalne, trzeba jednak przyjąć perspektywę lat 20 a nie dwóch lub trzech - dodaje.
Dr Terczyńska zwraca uwagę, że mózg jest naszym najważniejszym narządem - warunkuje to, kim jesteśmy, jak poznajemy świat, jak przeżywamy. W 50 proc. wpływają na to czynniki genetyczne, ale drugie 50 proc. zależy od czynników środowiskowych. Szczepienia, które chronią przed infekcjami należą do tej drugiej grupy.
Według prof. Borszewskiej-Kornackiej obecnie szczepionki skojarzone, 5-walentne lub 6-walentne, kupują z własnej kieszeni ci rodzice, których na to stać, a przecież problem wcześniactwa często jest związany z gorszymi warunkami społeczno-ekonomicznymi.
Z informacji, które uzyskała od rzecznika prasowego Ministerstwa Zdrowia Krzysztofa Bąka wynika, że w kalendarzu szczepień, który będzie obowiązywał od 1 stycznia 2013 r. zostało zawarte zalecenie, iż "dzieciom z przeciwwskazaniami do szczepienia przeciw krztuścowi szczepionką pełnokomórkową (DTPw) oraz dzieciom urodzonym przed ukończeniem 37. tygodnia ciąży lub urodzonym z masą urodzeniową poniżej 2500 g należy zastosować domięśniowo szczepionkę bezkomórkową (DTaP) w cyklu obowiązkowego szczepienia".
Odpowiedni komunikat Głównego Inspektora Sanitarnego w sprawie Programu Szczepień Ochronnych na rok 2013 ukazał się 30 października 2012 r.
Rzecznik MZ zaznaczył też, że resort nie podjął jeszcze decyzji odnośnie terminu wprowadzenia szczepionki poliwalentnej 5w1 do kalendarza szczepień obowiązkowych.
>>>
Ale ,,szkoda'' kasy rzadowi ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 14:08, 22 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Instytut Matki i Dziecka wstrzymuje działalność z powodu braku pieniędzy
Instytut Matki i Dziecka wstrzymuje działalność i nie przyjmuje pacjentów z powodu długów - podała TVN24.
Jak informują przedstawiciele placówki, szpital ma miliony złotych długów, a NFZ nie płaci za nadwykonania. - Decyzja dotyczy kilkuset osób - mówi rzeczniczka szpitala.
Dyrektor instytutu dr Tomasz Maciejewski w oświadczeniu napisał, że jeżeli placówka nie wstrzyma planowanych przyjęć to do końca roku Instytut straci płynność finansową i pojawi się groźba bankructwa.
Wstrzymanie planowych przyjęć oznacza przełożenie na przyszły rok wszystkich zabiegów, których nie trzeba wykonywać natychmiast. W sumie dotyczy to kilkuset osób. Jednocześnie przedstawiciele szpitala zapewniają, że nadal przeprowadzane będą wszystkie operacje ratujące życie.
....
I brawo . Kazdy szpital mniej to nieoceniony zysk dla ukochanej wladzy .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:21, 23 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Wiele szpitali poważnie ograniczyło przyjęcia pacjentów
Ze względu na braki finansowe wiele pomorskich szpitali poważnie ograniczyło planowe przyjęcia pacjentów. W licznych placówkach pacjenci przyjmowani są tylko w pilnych przypadkach, indywidualne decyzje o hospitalizacji każdorazowo podejmują lekarze.
Jak poinformowała dyrektor Pomorskiego Centrum Traumatologii w Gdańsku Małgorzata Bartoszewska-Dogan, ze względu na wyczerpanie się środków z kontraktów spośród 23 oddziałów wchodzących w skład placówki w tej chwili na bieżąco pacjentów przyjmuje tylko pięć. - Jest to OIOM, kardiochirurgia dziecięca, klinika pediatrii, położnictwo i noworodki oraz udary, czyli takie oddziały, które ze względu na swoją specyfikę po prostu muszą pracować normalnie, mimo że może to generować długi - powiedziała dyrektor.
Dodała, że w pozostałych oddziałach już od września lub października nie wykonuje się planowych przyjęć, a pacjenci hospitalizowani są tylko w wyjątkowych sytuacjach, np. gdy niewykonanie zabiegu grozi poważnymi komplikacjami dla zdrowia pacjenta. - O takich przyjęciach decydują indywidualnie lekarze pracujący na danym oddziale - wyjaśniła Bartoszewska-Dogan.
Także gdańskie Uniwersyteckie Centrum Kliniczne wstrzymało planowe przyjęcia w części klinik. Jak poinformował zastępca dyrektora UCK Tadeusz Jędrzejczyk, w placówce tej planowych hospitalizacji nie wykonuje się ze względów finansowych m.in. na diabetologii, alergologii, chirurgii naczyniowej i ginekologii onkologicznej.
Podobnie jak w Pomorskim Centrum Traumatologii, także w UCK, o ewentualnym przyjęciu do klinik specjalizujących się we wspomnianych dziedzinach, decydują lekarze. - Taka sytuacja jest mniej więcej od września, choć są kliniki, które już wcześniej wstrzymały planowe przyjęcia - powiedział Jędrzejczyk.
Jak powiedziała Małgorzata Bartoszewska-Dogan, z informacji, jakie posiada, wynika, że planowe przyjęcia wstrzymano - przynajmniej na części oddziałów, w większości dużych pomorskich szpitali, w których organem założycielskim jest regionalny samorząd. - Wiem to, bo w czwartek miałam okazję spotkać się na zebraniu z dyrektorami dużych placówek z województwa, na wielu oddziałach w tych placówkach wykonuje się tylko przyjęcia pilnych przypadków - wyjaśniła.
Dodała, że pomorski NFZ odmownie odpowiada na wszelkie próby pozyskania przez szpitale dodatkowych środków. - Około półtora miesiąca temu wszystkie placówki otrzymały pisma z pomorskiego NFZ, w którym Fundusz apelował o rozważne wydawanie środków, bo nie będzie miał pieniędzy na zapłacenie nadwykonań - dodała.
Dyrektor poinformowała też, że w ubiegłym roku placówka, którą kieruje, wykonała nadprogramowe zabiegi itp. na sumę 9 mln zł i nie otrzymała z NFZ zwrotu nawet części tych środków. - W tym roku podchodzimy do sprawy bardzo rygorystycznie, ale nadwykonań nie da się uniknąć: są oddziały, które po prostu muszą przyjmować pacjentów. Mam jednak nadzieję, że w tym roku bilans zamknie się sumą 2-3 mln zł na nadwykonania - poinformowała.
Rzecznik pomorskiego NFZ Mariusz Szymański potwierdził, że placówki z terenu województwa nie mają szans na pozyskanie z kasy Funduszu dodatkowych środków. - Pieniędzy po prostu nie ma - powiedział Szymański.
>>>>
Sluzba zdrowia umiera smiercia ,,naturalna''...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:33, 24 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Badanie Fundacji Watch Health Care: Polacy stoją w kolejce do ponad 200 świadczeń medycznych
Polacy mają ograniczony dostęp do około 200 świadczeń medycznych - wynika z badań Fundacji Watch Health Care, które przytacza "Dziennik Polski".
I tak np. w dramatycznej sytuacji znajdują się pacjenci dotknięci tzw. zwyrodnieniem plamki żółtej (AMD), na które zapada około 30% osób po 50. roku życia. Leczenie powinni podjąć najpóźniej miesiąc po diagnozie, w przeciwnym razie następuje nieodwracalne niedowidzenie lub ślepota.
Czas goni
Tymczasem - jak powiedziała gazecie dr Ilona Pawlicka, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Okulistycznego w Krakowie - najwcześniejsze terminy na wykonanie tzw. iniekcji ocznych u pacjentów z AMD to maj przyszłego roku. Jeszcze dłużej, bo do lipca przyszłego roku, muszą czekać chorzy z rozpoznaniem jaskry.
W największą cierpliwość muszą uzbroić się pacjenci z zaćmą - najwcześniejsze terminy na jej usunięcie wyznaczane są na... połowę 2015 r.
Coraz bardziej wydłuża się też kolejka do wszczepiania endoprotez. W Krakowskim Centrum Rehabilitacji na wszczepienie sztucznego stawu biodrowego zaprasza się na... grudzień 2016 r.
....
Tylko 200 cos Mao ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:30, 29 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Instytut Reumatologii w Warszawie zawiesza przyjmowanie pacjentów
3 grudnia Instytut Reumatologii w Warszawie planuje zawieszenie zapisy pacjentów. Instytut ograniczy też bieżące przyjęcia pacjentów do przypadków ratujących życie - informuje TVN24. k
Marek Stankiewicz, rzecznik instytutu poinformował, że szpital jest zadłużony na 45 mln zł.
Instytut oprócz zawieszenia zapisów pacjentów planuje także ograniczenie bieżących przyjęć pacjentów. Od teraz przyjmowani będą wyłącznie przypadki zagrażające życiu i zdrowiu - podano w oświadczeniu. Powodem takiej sytuacji jest brak zapłaty Narodowego Funduszu Zdrowia za nadwykonania w klinikach i przychodniach Instytutu.
W drugim półroczu 2011 ich suma wyniosła 561 tys. złotych, w pierwszym półroczu 2012 - 1 mln 331 tys., natomiast w drugim półroczu bieżącego roku 3 mln 341 tys. zł.
- Wstrzymanie zapisów pacjentów skierowanych na leczenie do naszego Instytutu jest skutkiem propozycji przyszłorocznego kontraktu z NFZ o dramatycznie niskiej wartości, która prowadzi wprost do bankructwa Instytutu i naraża naszych chorych na dodatkowe cierpienie, stres i niepewność - poinformował Marek Stankiewicz.
....
Kolejna pomyslna wiadomosc dla Tuskow .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:47, 29 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Neumann: dyrektor Instytutu Reumatologii chciał grać pacjentami
Wiceminister zdrowia Sławomir Neumann powiedział w czwartek, że dyrektor Instytutu Reumatologii stracił stanowisko, gdyż podjął decyzję o nieprzyjmowaniu pacjentów, by wpłynąć na kontrakt z NFZ w 2013 r. - Dyrektor chciał grać pacjentami - ocenił wiceminister.
Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz odwołał w czwartek ze stanowiska dyrektora Instytutu Reumatologii Andrzeja Włodarczyka. Kierownictwo Instytutu Reumatologii zapowiadało, że od nowego tygodnia placówka ograniczy planowe przyjęcia pacjentów, a pomoc będzie udzielana wyłącznie w przypadkach zagrażających życiu i zdrowiu.
Jak podano, powodem jest brak zapłaty ze strony NFZ za nadwykonania za drugie półrocze 2011 r. i za ten rok. Instytut podkreślił, że wstrzymanie zapisów pacjentów jest skutkiem propozycji przyszłorocznego kontraktu z NFZ "o dramatycznie niskiej wartości, która prowadzi wprost do bankructwa".
Jak podkreślił Neumann, przyjęcia pacjentów w Instytucie Reumatologii nie są zagrożone, a decyzja o ograniczaniu przyjęć pacjentów nie wynikała z tegorocznego braku płynności w Instytucie. Według niego miał to być argument w negocjacjach kontraktu z NFZ na rok przyszły.
"Zagrożenie dla pacjentów powstało, bo dyrektor chciał tymi pacjentami zagrać w negocjacjach z NFZ. To jest powód odwołania. Nie premie, o które występował, a to, że próbował grać pacjentami. To rzecz niedopuszczalna" - ocenił.
"Po prostu to miał być szantaż na NFZ, że dzisiaj nie przyjmiemy pacjentów, zobaczycie kamery przed waszymi budynkami, będziemy pokazywać ludzi, którzy odchodzą z kwitkiem z naszego szpitala i to ma wpłynąć na kontrakt przyszłoroczny" - podkreślił wiceminister. "Nie tolerujemy tego typu prób negocjacji kontraktu" - zaznaczył.
"Nie wolno grać pacjentami ani w polityce, ani w zarządzaniu szpitalami" - podkreślił. "Jeśli jedynym merytorycznym argumentem dyrektora w walce o lepszy kontrakt jest taki szantaż, to znaczy, że jest on nie jest przygotowany do takich rozmów" - zaznaczył.
Neumann zaznaczył, że pacjenci w Instytucie będą przyjmowani. Podkreślił, że pracuje w nim pięciu zastępców dyrektora i dwóch jego pełnomocników oraz silna kadra zarządzająca. Zapewnił, że przyszłoroczny kontrakt będzie dalej negocjowany, a nadwykonania będą rozliczone po zakończeniu roku. "Tak jest w każdym innym szpitalu. Nadwykonania za 2012 mogą być rozliczone, gdy zamkniemy rok obrachunkowy" - dodał.
Jak powiedział mediom Włodarczyk, w uzasadnieniu decyzji o odwołaniu go ze stanowiska podano, że pod jego kierownictwem Instytut Reumatologii stracił płynność w udzielaniu świadczeń pacjentom. Zapowiedział, że od decyzji odwoła się do sądu pracy.
Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz poinformował w czwartek PAP, że Włodarczyk od kilku miesięcy zwracał się do MZ o przyznanie mu premii za zarządzanie placówką. "Następnie dyrektor ogłasza decyzję o wstrzymaniu przyjęć. Będziemy wyjaśniać tę sytuację" - mówił przed odwołaniem Włodarczyka.
Jak dowiedziała się nieoficjalnie PAP w źródłach zbliżonych do MZ, chodziło o dwa wnioski o przyznanie premii uznaniowej, które Włodarczyk uzasadniał działaniami, podejmowanymi przez niego w celu poprawy sytuacji w Instytucie Reumatologii. Według źródła PAP minister nie przychylił się do tych wniosków, uznając - po przeanalizowaniu sytuacji Instytutu – że jego sytuacja finansowa nie daje podstawy do przyznania premii. W tej sytuacji, po zapowiedzi ograniczenia przyjęć pacjentów, Arłukowicz podjął decyzję o odwołaniu Włodarczyka.
"W sprawie premii pisałem trzykrotnie. Raz do minister Ewy Kopacz, która uznała moje argumenty i przywróciła mi premię; dwukrotnie do ministra Arłukowicza. Uważam, że w państwie prawa stosowanie odpowiedzialności zbiorowej jest czymś nie do przyjęcia, a wobec mnie taką zbiorową odpowiedzialność zastosowano" - powiedział dziennikarzom Włodarczyk. Dodał, że odebrano mu premię, bo Instytut miał zadłużenie spowodowane jeszcze przez jego poprzedników.
Rzecznik Instytutu Reumatologii Marek Stankiewicz powiedział PAP, że do lecznicy dotarła decyzja ministra zdrowia. "Nie ma natomiast żadnego odniesienia do bieżących problemów Instytutu i trudnej sytuacji, w której się on znajduje. Jest odwołanie, ale nie ma planów na poprawę sytuacji" - dodał.
Instytut Reumatologii poinformował w czwartek, że od poniedziałku planuje zawieszenie zapisów pacjentów na 2013 r. oraz ograniczenie bieżących przyjęć wyłącznie do przypadków zagrażających życiu i zdrowiu. Jak napisano w komunikacie, przyczyną tej decyzji jest brak uregulowania zwrotu środków przez NFZ za nadwykonania za drugie półrocze 2011 r. - 561 tys. zł oraz za pierwsze półrocze 2012 r. - ponad 1,3 mln zł i drugie półrocze br. - ponad 3,3 mln zł.
Włodarczyk w latach 2007–2008 i 2011–2012 był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Zdrowia. W 2008 r. zrezygnował ze stanowiska, motywując to względami zdrowotnymi. W 2010 r. powrócił do resortu jako doradca ówczesnej minister zdrowia Ewy Kopacz. W lutym 2012 r. został odwołany ze stanowiska w resorcie.
...
A to dran . Chcial kasy na leczenie ale byli czujni i go wywalili . Kasy nie bedzie na centrum a zostanie w budzecie . Wielki sukces
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:08, 02 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Przekroczone limity NFZ. Szpitale ograniczają przyjęcia pacjentów
Wiele szpitali w Polsce w związku z brakami finansowymi ograniczyło planowane przyjęcia pacjentów; niektóre placówki przyjmują jedynie pacjentów w pilnych przypadkach. Kłopoty placówek wynikają z przekroczenia limitów określonych w kontrakcie z NFZ.
Przyjęcia pacjentów ograniczył największy na Lubelszczyźnie Samodzielny Szpital Kliniczny nr 4 w Lublinie. Decyzje w konkretnych przypadkach podejmują lekarze kierujący oddziałami; dyrekcja szpitala zobowiązała ich do dostosowania przyjęć pacjentów do stopnia realizacji kontraktu z NFZ.
Największe nadwykonania są na oddziałach pulmonologii, ortopedii oraz neurologii. - Na pulmonologii nieczynne są dwa piętra z czterech, wyłączono ponad 20 łóżek - około połowy wszystkich. Ograniczenia są też na innych oddziałach. Przyjmowani są pacjenci w sytuacjach nagłych i pilnych, a gdy ich stan jest stabilny, to przyjęcia przekładane są na przyszły rok - powiedziała rzeczniczka szpitala Marta Podgórska.
Tegoroczny kontrakt z NFZ w tym szpitalu przekroczony już został o ok. 6 mln zł. - Do końca roku ta kwota może się zwiększyć do 9 mln zł - oceniła Podgórska. Według rzeczniczki praktycznie nie ma zjawiska niewykonania zakontraktowanych przez NFZ świadczeń.
Planowane przyjęcia na wszystkie oddziały wstrzymał jeden z największych szpitali w Łodzi - szpital im. Barlickiego. Przyjmowani są tylko pacjenci z zagrożeniem życia. Szpital ma w tym roku 8 mln zł nadwykonań. W ub. roku było to ok. 2 mln zł. Zastępca dyrektora ds. medycznych Anna Murlewska przyznała, że sprawa trafiła do sądu. - Będziemy walczyć o odzyskanie tych pieniędzy - powiedziała Murlewska.
Ze względu na brak pieniędzy na radioterapię już od początku października pacjentów nie przyjmuje onkologiczny szpital w Ludwikowie koło Poznania; nie dotyczy to jednak pacjentów w stanie zagrożenia życia. W szpitalu tym nadwykonania sięgnęły 20 proc. wartości kontraktu.
Wojewódzki Szpital Zespolony w Koninie w Wielkopolsce wstrzymał planowe zabiegi pacjentów na sześciu oddziałach - chirurgii ogólnej i onkologicznej, neurochirurgii, oddziale laryngologicznym, ortopedycznym i okulistycznym. Przekroczenia na tych oddziałach wyniosły od kilku do kilkunastu procent budżetu.
Dyrekcja szpitala specjalistycznego w Pile (Wielkopolskie) ogłosiła, że nowi pacjenci będą przyjmowani tylko po indywidualnych decyzjach ordynatorów - ograniczenia w przyjęciach dotyczą oddziału laryngologicznego i ortopedii.
Spośród 23 oddziałów wchodzących w skład Pomorskiego Centrum Traumatologii na bieżąco pacjentów przyjmuje tylko pięć. - Jest to OIOM, kardiochirurgia dziecięca, klinika pediatrii, położnictwo i noworodki oraz udary, czyli takie oddziały, które ze względu na swoją specyfikę po prostu muszą pracować normalnie, mimo że może to generować długi - powiedziała dyrektor Małgorzata Bartoszewska-Dogan.
Na pozostałych oddziałach już od września lub października nie wykonuje się planowych przyjęć, a pacjenci hospitalizowani są tylko w wyjątkowych sytuacjach, np. gdy niewykonanie zabiegu grozi poważnymi komplikacjami dla zdrowia pacjenta. O takich przyjęciach decydują lekarze pracujący na oddziale.
W ubiegłym roku Centrum wykonało nadprogramowe zabiegi na sumę 9 mln zł i nie otrzymało z NFZ zwrotu nawet części tych środków. - W tym roku podchodzimy do sprawy bardzo rygorystycznie, ale nadwykonań nie da się uniknąć: są oddziały, które po prostu muszą przyjmować pacjentów. Mam jednak nadzieję, że w tym roku bilans zamknie się sumą 2-3 mln zł na nadwykonania - poinformowała.
Także gdańskie Uniwersyteckie Centrum Kliniczne wstrzymało planowe przyjęcia w części klinik. Planowych hospitalizacji nie wykonuje się m.in. na diabetologii, alergologii, chirurgii naczyniowej i ginekologii onkologicznej - poinformował zastępca dyrektora UCK Tadeusz Jędrzejczyk.
Także w UCK, o ewentualnym przyjęciu do klinik decydują lekarze. - Taka sytuacja jest mniej więcej od września, choć są kliniki, które już wcześniej wstrzymały planowe przyjęcia - powiedział Jędrzejczyk.
Jak powiedziała Małgorzata Bartoszewska-Dogan, z informacji, jakie posiada, wynika, że planowe przyjęcia wstrzymano - przynajmniej na części oddziałów, w większości dużych pomorskich szpitali, w których organem założycielskim jest regionalny samorząd. Dodała, że pomorski NFZ odmownie odpowiada na wszelkie próby pozyskania przez szpitale dodatkowych środków.
Rzecznik pomorskiego NFZ Mariusz Szymański potwierdził, że placówki z województwa nie mają szans na pozyskanie z kasy Funduszu dodatkowych środków. - Pieniędzy po prostu nie ma - powiedział Szymański.
Przyjęcia pacjentów ograniczyły też niektóre warszawskie lecznice. Warszawskie Centrum Zdrowia Dziecka jeszcze w październiku ograniczyło planowe przyjęcia pacjentów do czterech klinik. Placówka ta jest zadłużona na ok. 200 mln zł. Jak mówił rzecznik tej placówki Paweł Trzciński, pomoc udzielana jest chorym z zagrożeniem życia lub z możliwością pogorszenia stanu zdrowia.
Instytut Matki i Dziecka w Warszawie w poniedziałek wstrzymał planowe przyjęcia pacjentów. Dyrektor instytutu Tomasz Maciejewski wyjaśniał, że NFZ nie zapłacił instytutowi za nadwykonania, których suma przekroczyła 4 mln zł. W środę IMiD doszedł do porozumienia z mazowieckim NFZ.
Z kolei Instytut Reumatologii zapowiedział, że od nowego tygodnia ograniczy planowe przyjęcia pacjentów, a pomoc będzie udzielana wyłącznie w przypadkach zagrażających życiu i zdrowiu. Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz odwołał w czwartek dyrektora tego Instytutu Andrzeja Włodarczyka. Powołana przez Arłukowicza p.o. dyrektor placówki Elżbieta Gryszpanowicz zapewniła, że Instytut Reumatologii przyjmuje i będzie przyjmował pacjentów.
Problemy z wykonywaniem zaplanowanych zabiegów występują na niektórych oddziałach 4. Wojskowego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Jak powiedziała rzeczniczka prasowa placówki Małgorzata Kasperska, przyjęcia pacjentów nie zostały wstrzymane, ale na oddziale chirurgii i na części oddziału kardiologii cześć zabiegów została przesunięta na styczeń.
- Skala nadwykonań wynosi w szpitalu ok. 7 mln zł i to już po przesunięciach pieniędzy z oddziałów, gdzie były niewykonania. Kwota ta do końca roku może się jednak jeszcze zmienić - mówiła rzeczniczka.
Podobna sytuacja jest także w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Legnicy (Dolnośląskie), gdzie część planowanych zabiegów jest sukcesywnie przesuwana. W sytuacjach zagrażających życiu pacjenci są przyjmowani na bieżąco, ale szpital wprowadził trzystopniową kwalifikację chorych ze względu na stan zdrowia.
- Decyzje ograniczające przeprowadzanie zabiegów podejmujemy co roku. Od 2009 r. suma nadwykonań wynosi w szpitalu ok. 20 mln zł - powiedziała dyrektor szpitala Krystyna Barcik.
Szpital wojewódzki w Gorzowie Wielkopolskim (Lubuskie) wykonuje planowe zabiegi, mimo że kwota za nadwykonania sięga 8,8 mln zł. Niewykonania na koniec października wynoszą 4,3 mln zł. - Prowadzę rozmowy z NFZ, aby przesunął niewykonania zabiegów do nadwykonań - powiedział dyrektor gorzowskiego szpitala Marek Twardowski.
W szpitalu wojewódzkim w Zielonej Górze (Lubuskie) są ograniczenia w planowych przyjęciach pacjentów na wszystkich oddziałach. - Zabiegi są wykonywane do wysokości limitów ustalonych przez NFZ - powiedziała rzecznik prasowy szpitala Bogusława Kornowicz. W przypadkach ostrych pacjenci przyjmowani są na bieżąco. - Nie możemy nikogo odesłać w stanie zagrożenia życia - podkreśliła.
W Lubuskim Szpitalu Specjalistycznym Pulmonologiczno-Kardiologicznym w Torzymiu planowe przyjęcia pacjentów są ograniczone tylko na oddziale rehabilitacji kardiologicznej. - Obecnie prowadzimy rozmowy z NFZ w sprawie zwrotu kosztów za nadwykonania - powiedziała dr Urszula Kawalec-Hurny, zastępca dyrektora szpitala ds. lecznictwa.
- Jeśli NFZ nie zapłaci Chorzowskiemu Centrum Pediatrii i Onkologii (Śląskie) za świadczenia wykonane w tym roku ponad limit określony w kontrakcie, placówce grozi destabilizacja - powiedział dyrektor placówki Grzegorz Szpyrka.
Zobowiązania wymagalne chorzowskiego szpitala to 5 mln zł. Suma tegorocznych nadwykonań to obecnie 5,6 mln. Do końca roku wzrośnie do 8 mln zł.
Na razie ten jeden z czołowych ośrodków pediatrycznych na Śląsku normalnie przyjmuje pacjentów. Od grudnia jednak wszystkim pracownikom bezterminowo obniżono pensje o 12 proc.; ma to dać ok. 3 mln zł oszczędności rocznie. Wprowadzana jest też jeszcze bardziej rygorystyczna polityka lekowa. NFZ zapewnia, że kontrakt będzie renegocjowany i szpital dostanie pieniądze za nadwykonania "w uzasadnionych przypadkach".
Dyrektor Szpyrka uważa, że świadczenia pediatryczne w ogóle nie powinny być limitowane, podobnie jak porody czy kardiologia inwazyjna. - Najwyraźniej jest coś nienormalnego w finansowaniu szpitali pediatrycznych, skoro co chwilę słyszymy o ich kłopotach - powiedział.
Rzeczniczka opolskiego NFZ Beata Cyganiuk poinformowała, że Fundusz nie ma sygnałów o jakichkolwiek wstrzymanych przyjęciach w całym woj. opolskim.
Dyrektor Wojewódzkiego Centrum Medycznego Marek Piskozub powiedział jednak, że tam, gdzie to możliwe, planowane zabiegi od dłuższego czasu są przesuwane na początek następnego roku. Dodał, że w jego szpitalu nadwykonania będą niemal na wszystkich oddziałach. Największe - według danych z połowy listopada - na oddziałach anestezjologii i intensywnej terapii dla dorosłych (ponad 900 tys.) i dla dzieci (540 tys.), ale też na kardiologii (ponad 660 tys. zł), nefrologii (513 tys.) i oddziale chorób wewnętrznych (prawie 400 tys.). Są też nieznaczne niewykonania, np. na urologii.
Dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Opolu Renata Ruman-Dzido powiedziała, że w grudniu szpital nie będzie wykonywał zabiegów endoprotezoplastyki. Dodała też, że nadwykonania w przypadku leczenia na oddziale hematologii - poza chemioterapią - są już tak duże, że gdyby szpital chciał przestrzegać kontraktu, to musiałby na dwa pełne miesiące zamknąć oddział.
....
A w przyszlym roku bedzie gorzej .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:33, 05 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
NFZ i Ministerstwo Zdrowia zaoszczędzą na pacjentach
Narodowy Fundusz Zdrowia na refundacji leków zaoszczędzi w tym roku nawet 1,5 miliarda złotych! Mimo jednak, że w tym samym czasie jest dramatyczna sytuacja w wielu szpitalach i brakuje pieniędzy na leczenie, na te pieniądze pacjenci liczyć nie mogą. – To zamknięty worek – tłumaczy Andrzej Troszyński, rzecznik prasowy NFZ. To może trzeba ten worek "rozwiązać"?
Dyrektorzy wielu szpitali wstrzymują przyjęcia pacjentów na oddziały. NFZ nie zapłacił często za tzw. nadwykonania jeszcze z 2011 roku! Dług szpitali rośnie, a NFZ tłumaczy, że nie ma pieniędzy. Rzeczywiście, jak podał "Puls Biznesu", niedobór pieniędzy na leczenie w budżecie NFZ wynieść może nawet 1,7 mld zł! Bo zakładano większy wpływ ze składek.
O dziwo, takie pieniądze NFZ ma. Jak to możliwe? Wymyślona przez byłą minister zdrowia Ewę Kopacz ustawa wprowadzająca sztywne ceny leków tylko przez 10 miesięcy dała oszczędność 1,3 mld złotych - poinformowano "Fakt" w resorcie zdrowia. A eksperci z IMS Health szacują, że do końca roku pula ta wzrośnie do 1,5 mld zł.
Już tańczy, jak mu Tusk zagrał
NFZ oszczędza, a cierpią pacjenci – albo płacą więcej za leki albo nie stać ich w ogóle na ich wykupienie. Od początku reformy eksperci wskazywali, że to jej główne założenie: państwo zapłaci mniej, ludzie wydadzą więcej. Wydawałoby się, że skoro NFZ oszczędza na refundacji, to będzie mieć na leczenie.
Nic z tego! Bo ustawa refundacyjna na to nie pozwala. Co NFZ zaoszczędził na chorych, trafi z powrotem do budżetu. Mimo że np. szefowa gdańskiego NFZ Barbara Kawińska chce walczyć o zmianę tych nakazów, by natychmiast można było np. skrócić kolejki do lekarza. Nie ma jednak szans, bo musiałaby pokonać samego ministra finansów. A on pewnie zaciera ręce, że wpadną mu do kasy dodatkowe pieniądze. A jak całą sprawę tłumaczą urzędnicy?
- W nawiązaniu do Pana dzisiejszych pytań informuje, że zgodnie z danymi NFZ dotyczącymi realizacji kosztów w zakresie całkowitego budżetu na refundację za 10 miesięcy 2012 r. niedowykonanie planu w tej pozycji wynosi ok. 1,3 mld zł. Należy jednocześnie poinformować, że w roku 2012 obserwuje się niedobór w zakresie realizacji przychodów z tytułu składki na ubezpieczenie zdrowotne. Skala niedoboru tej pozycji planu po 10 miesiącach jest porównywalna do ww. niedoboru w zakresie kosztów całkowitego budżetu na refundację. W związku z tym o możliwości wykorzystania oszczędności w zakresie kosztów całkowitego budżetu na refundację będzie można mówić po ostatecznym wykonaniu tej pozycji planu za rok 2012, jak również realizacji przychodów z tytułu składki na ubezpieczenie zdrowotne za rok 2012 oraz zbilansowaniu ww. kosztów i przychodów za ten okres - poinformował "Fakt" Krzysztof Bąk rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia.
A co o tym wszystkim myślą pacjenci? - To absurd! Przecież te pieniądze bardzo by się przydały. Ciągle mówi się o tym, że brakuje pieniędzy na leczenie nawet ciężko chorych pacjentów w szpitalach. Ciężko dostać się do lekarza specjalisty. To jest horror, co się dzieje w służbie zdrowia - mówi Agnieszka Wołuszko z Gdyni.
Czytaj więcej na Fakt.pl: NFZ i Ministerstwo Zdrowia zaoszczędzą na pacjentach
....
Rzad zaoszczedzi . Cieszmy sie .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:40, 11 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Lekarz nie chciał zrobić cesarki, dziecko zmarło
Rankiem pani doktor stwierdziła, że mam 3 cm rozwarcia. Kazała mi się szybko przebrać i lecieć na porodówkę, jednocześnie proponując mi znieczulenie, które przyjęłam z wielką ulgą. Mąż już dzielnie czekał na sali na przecięcie pępowiny. Podłączono mi kolejną kroplówkę z oksytocyną, a około godziny 11 dostałam znieczulenie i w końcu poczułam ulgę - opowiada Ela. O 12.20 nasza córeczka wyskoczyła z brzuszka. Widziałam ją tylko kilka sekund, ale zdążyłam zauważyć, że jest bardzo sina i bez życia, jak "pacynka". Nie wiedzieliśmy co się dzieje. Dziecko bardzo szybko zabrano, a męża wyproszono z sali. Pytałam o malutką, ale mówiono mi, że tak ma być - opowiada Wirtualnej Polsce Elżbieta.
Cała ciąża Elżbiety przebiegała bardzo dobrze. Była pod opieką dobrego lekarza w prywatnej przychodni. - Termin porodu miałam wyznaczony na 5 maja, ale gdy do 11 maja nic się nie działo, postanowiłam z mężem pojechać do szpitala. Badania, które zrobiono mi na miejscu, nie wykazały nic niepokojącego. Lekarz ustalił, że następnego dnia urodzę. Na noc zostałam już w szpitalu - wspomina Elżbieta.
Darła się z bólu i prosiła o cesarkę
Następnego dnia lekarz prowadzący zlecił kroplówkę z oksytocyną, po czym zakończył dyżur. Elżbieta miała ją dostać dopiero wieczorem, bo tego dnia rano dostała taką kroplówkę inna kobieta. - Szpital, w którym miałam urodzić, jest niewielki, więc dwa porody w jeden dzień to nie lada wyzwanie - tłumaczy Ela. Na swoją zmianę przyszła pani doktor O.
Elżbieta oksytocynę dostała już o 11. Pani doktor stwierdziła, że tak będzie lepiej, bo im wcześniej ją dostanę, tym szybciej urodzę. Zgodziłam się - opowiada. Kobiety na krok nie odstępował mąż, cały czas dzielnie przy niej czuwał.
- Około godziny 17 bóle były tak silne, że nie mogłam już wytrzymać.Tłumaczyłam pani doktor, że moja siostra też nie mogła urodzić i zrobiono jej cesarskie cięcie. Lekarka powiedziała, że kiedyś kobiety rodziły bez cesarki i bez znieczulenia i dawały radę, więc ja też tak urodzę - wspomina kobieta.
Po wielu długich godzinach w bólu Elżbieta zażądała odłączenia kroplówki. - Czułam, że już brakuje mi sił, a rezultatów nie było żadnych - tłumaczy. Kroplówkę odłączono o 20. Mąż Elżbiety po godzinie 21 pojechał do domu, a ona położyła się, cały czas odczuwając ogromne skurcze. - W końcu poszłam po coś na ból, który był nie do wytrzymania. Na dyżurce zastałam położną, czytającą książkę, która z wielką łaską dała mi tabletkę i zbadała mnie, po czym kazała się położyć - wspomina Ela.
Skurcze przez całą noc były bardzo silne. Elżbieta zasypiała między nimi z wyczerpania. Niestety, tej nocy nikt już do niej nie zajrzał, a ona nawet nie zauważyła, kiedy odeszły jej wody płodowe. - Na dobre zasnęłam około godziny 6 rano, kiedy zniknęły skurcze. Teraz wiem, że wtedy właśnie moja córeczka zmarła. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że coś jest nie tak - mówi.
- Rankiem, o godzinie 9, pani doktor stwierdziła, że mam 3 cm rozwarcia. Kazała mi się szybko przebrać i lecieć na porodówkę, jednocześnie proponując mi znieczulenie, które przyjęłam z wielką ulgą. Mąż dzielnie czekał na sali na przecięcie pępowiny. Podłączono mi kolejną kroplówkę z oksytocyną, a około godziny 11 dostałam znieczulenie i w końcu poczułam ulgę - opowiada Ela.
O godzinie 12 zaczął się poród, a 20 minut później z brzuszka wyskoczyła córeczka. Nie płakała. - Widziałam ją tylko kilka sekund, ale zdążyłam zauważyć, że jest bardzo sina i bez życia, jak "pacynka". Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Córeczkę bardzo szybko zabrano, a męża wyproszono z sali. Pytałam o malutką, ale mówiono mi, że tak ma być - opowiada Ela.
O tym, że jej córeczka zmarła, Ela dowiedziała się dopiero, gdy odwieziono ją na salę poporodową. Jej mąż wiedział już wcześniej. Pozwolili mu zobaczyć, jak trwa 1,5 godzinna reanimacja, a gdy odłączyli całą aparaturę, dali mu się z nią pożegnać. Elżbieta nie miała takiej odwagi. Cały czas płakała, nie miała siły krzyczeć - być może była to zasługa zastrzyków, które jej podawali, a może rodziny, która cały czas ją wspierała i była przy niej w tych najcięższych chwilach.
Utopiła się w wodach płodowych
- Pani doktor powiedziała nam, że nasza córeczka miała bardzo rzadką wadę serca i nie udało się jej uratować. Wtedy przyjęłam to spokojnie. Tylko zadawałam sobie pytanie - dlaczego my, czym zawiniliśmy? Lecz odpowiedzi nie znalazłam - mówi Ela.
Mimo weekendu rodzicom udało się zawieźć dziecko na sekcję zwłok. Nikt inny nie chciał się tego podjąć. Po wyniki kazano im się zgłosić w poniedziałek na oddział. Cały personel szpitala był bardzo ciekawy, jaka była przyczyna śmierci dziewczynki. - Z rana czym prędzej pojechaliśmy na oddział, wyniki sekcji już tam były. Zaproszono nasz do gabinetu, lecz mój lekarz prowadzący ze łzami w oczach powiedział, że nie da rady przeczytać nam, co było przyczyną zgonu dziecka. Zrobił to inny lekarz - wspomina Ela.
Po tym, co powiedział lekarz, rodziców kompletnie zamurowało. "Wasza córeczka zaczęła oddychać już w brzuchu i utopiła się w wodach płodowych" - usłyszeli. - Nie robiliśmy awantury, nie mieliśmy na to sił. Byliśmy zdruzgotani. W myślach natomiast chciałam ich wszystkich pozabijać. Gdyby zrobili cesarkę dzień wcześniej nasza córcia by żyła - wyznaje Elżbieta.
- W tej sytuacji cesarka nie była osobistą prośbą kobiety czy jej fanaberią. Wystarczyło tylko monitorowanie tego, co się dzieje z kobietą i z dzieckiem. Jeśli miała poród wywoływany, czyli była pod kroplówką, to obowiązkiem szpitala - takie są procedury - jest ciągłe monitorowanie stanu dziecka. Jak rozumiem, oni tego nie zrobili. To jest po prostu błąd w sztuce - mówi Anna Otffinowska, prezes Fundacji "Rodzić po Ludzku".
Historia Elżbiety i jej dziecka nie jest odosobniona. Wielu położników twierdzi, że poród naturalny jest lepszy zarówno dla dziecka, jak i matki. Do tego dochodzą kwestie finansowe. NFZ doszedł do wniosku, że kobietom nie chce się rodzić i idą na łatwiznę, dlatego zdecydował na wypłacanie szpitalom takiej samej stawki za poród naturalny, jak za cesarkę. - Do cięcia cesarskiego potrzebna jest sala operacyjna, więcej personelu, pacjentka zostaje w szpitalu kilka dni - to wszystko są koszty - stwierdza dr Marek Chowaniec.
Z drugiej strony w Polsce aż co trzeci poród kończy się cesarką. Z jednej strony wykonywanych jest tyle cesarskich cięć, a z drugiej - ciągle słyszy się o przypadkach, gdzie kobiecie, która tego potrzebowała, odmówiono operacji. - Nie wiem jak to się dzieje. Cesarek jest skandalicznie dużo. U wielu kobiet są wykonywane niepotrzebnie lub też poród jest tak źle prowadzony, że musi się zakończyć cięciem - mówi Otffinowska.
Statystyki nie oddają całej prawdy o cesarkach. Owszem, w niektórych regionach przeprowadzą się ich o wiele za dużo, ale gro z nich wykonywanych jest w prywatnych klinikach, gdzie za odpowiednią kwotę można zrobić cesarkę "na życzenie". W wielu szpitalach natomiast z decyzją o cesarskim cięciu zwleka się zbyt długo.
Są ścisłe wskazania do cesarki
Całą noc na cesarskie cięcie czekała 23-letnia kobieta w limanowskim szpitalu, której w siódmym miesiącu ciąży odeszły wody płodowe. Kobieta czuła, że jej dzieci się duszą. Wiła się z bólu. Operację wykonano dopiero rano. Bliźniaki - Piotr i Paweł - urodziły się martwe. Rodzina kobiety obarcza winą lekarzy. Sprawą zajęła się prokuratura.
- Są takie ścisłe wskazania do cesarki, jak ciąża mnoga, owinięcie dziecka pępowiną, położenie poprzeczne, odklejające się łożysko czy łożysko przodujące. Ale też zły stan zdrowia matki, np. choroba serca czy stan przedrzucawkowy - tłumaczy Otffinowska.
- Moje dziecko także mało co nie zmarło w tym szpitalu - pisze Małgosia. - Co chwilę traciło tętno, ale lekarze uparcie chcieli wywołać poród oksytocyną, mimo tego, że było już 10 dni po terminie porodu. W końcu zdecydowano się na cesarskie cięcie. Teraz Amelia ma 1,5 roku i jest dotknięta porażeniem mózgowym. A można było temu zapobiec - żali się Małgosia.
O życie walczy cały czas jedna z córek-bliźniaczek olimpijczyka Bartłomieja Bonka, która powinna przyjść na świat za pomocą cesarskiego cięcia. Lekarz stwierdził jednak, że cesarka nie jest potrzebna, pomimo tego, że ciąża była mnoga i lekarz prowadzący zalecił cięcie. Dziewczynka urodziła się niedotleniona i dostała tylko jeden punkt w skali Apgar. - Wystarczyło, by lekarz zapoznał się z przyrządami medycznymi. Nie sądzę, by KTG w przypadku tego drugiego bliźniaka pokazywało, że był w dobrym stanie. Przecież ta dziewczynka była 45 minut w brzuchu, a mama była podpięta pod KTG, musiały być deceleracje. Nie ma takiej możliwości, by dziecko było zdrowe i urodziło się z 1 punktem. Coś takiego nie istnieje w przyrodzie. Ta mała musiała od dłuższego czasu pokazywać czarno na białym, że jest źle. A lekarz to zignorował - stwierdza Otffinowska.
Według dr. Grzegorza Południewskiego czasami lepiej jest wykonać o jedno cięcie za dużo, niż nie zrobić go wcale i potem żałować, że dziecko przyszło na świat w gorszym stanie.
"Często jeżdżę na cmentarz, by ją odwiedzić"
W karcie zgonu, którą odebrała Elżbieta, wpisano, że dziecko urodziło się martwe. - Dyrekcja szpitala stwierdziła potem, że dostaniemy za nią pieniążki i wpisali "żywo urodzona, 1 punkt za skórę" - tłumaczy Ela.
Pogrzeb odbył się we wtorek, w gronie najbliższych osób. - Mieliśmy dylemat czy nie zgłosić sprawy do prokuratury, ale obawialiśmy się. Mieszkamy w małej miejscowości, jest to najbliższy szpital i nie chcieliśmy zostać źle potraktowani, gdyby zaszła taka potrzeba. Tym bardziej, że leczymy się tam całymi rodzinami. Życia naszej córeczce nikt nie zwróci, ale mam nadzieję że Bóg jest sprawiedliwy i osądzi to bez prokuratury - uważa Ela.
Od tamtej pory piątek 13 to dzień strachu i żałoby dla Eli i jej męża. - Od tej tragedii minęło już 1,5 roku, często jeżdżę na cmentarz, by ją odwiedzić. Pogodziłam się z jej stratą, widocznie tak było nam pisane - mówi Ela.
15 maja 2012 roku na świat przyszedł syn Eli - Dominik. - Dzięki niemu jesteśmy w końcu szczęśliwi - mówi kobieta. Drugi poród, pomimo tego, że odbierany w tym samym szpitalu, zakończył się szczęśliwie. - Szkoda, że musiało dojść do takiej tragedii, że teraz sami zaproponowali mi cesarskie cięcie - mówi Ela.
Ewa Koszowska
>>>>
Niestety tak to tez wyglada ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:08, 17 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Szpitale: likwidacja albo bezprawie
Części powiatów nie stać ani na pokrycie strat zadłużonych szpitali, ani na przekształcenie ich w spółki – donosi "Dziennik Gazeta Prawna". Właściciele placówek będą więc albo lawinowo uchwalać ich likwidację, albo wbrew prawu unikać zatwierdzenia ich sprawozdań finansowych za mijający rok.
Jak czytamy na łamach gazety, problemy pojawią się już w najbliższych tygodniach. „Przygotowując sprawozdania finansowe za 2012 r., szpitale powinny przyjąć założenie o kontynuacji działania lub – gdyby nie miały pewności, że ich straty zostaną pokryte – o braku kontynuacji. Nie chodzi tylko o puste deklaracje. To, na ile uczciwie w tej sprawie postąpią, ocenią audytorzy” – pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Dziennik zaznacza, że dotychczasowe rozwiązanie, tj. odsunięcie problemu pokrycia strat na bliżej nieokreśloną przyszłość, już nie będzie możliwe. Samorządy staną więc przed bardzo trudną decyzją o likwidacji szpitala lub przekształceniu go w spółkę. Części powiatów nie będzie miała jednak wyboru i będzie musiała ogłosić likwidację.
Jak jednak spodziewają się eksperci, część organów założycielskich placówek medycznych zlekceważy prawo. Furtkę pozostawia dziura w prawie, która nie przewiduje sankcji za niezatwierdzenie sprawozdania finansowego w terminie.
Więcej na ten temat w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
>>>>
Super .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:11, 19 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Komornik zajął konto Centrum Zdrowia Dziecka
Centrum Zdrowia Dziecka alarmuje, że ma problemy z wypłatą pensji pracownikom przed świętami, bo konto, na którym znajdowały się przeznaczone na ten cel pieniądze, zostało bez uprzedzenia zablokowane przez komornika. - Procedura egzekucji nie umożliwia uprzedzania dłużnika o czynnościach - mówi Andrzej Ritmann, rzecznik Rady Izby Komorniczej w Łodzi, w rozmowie z tvnwarszawa.pl.
We wtorek komornik zajął i zablokował jedno z kont CZD dokonując egzekucji na sumę miliona złotych. Znajdują się tam pieniądze na wynagrodzenie pracowników, ale obecnie szpital nie może wypłacić z tego konta pozostałych pieniędzy.
Jak mówi dr Paweł Trzciński, rzecznik CZD, w ostatnim roku konta na rożne sumy były zajmowane przez 14 komorników. Jak tłumaczy - jeden z komorników robi to bez uprzedzenia mimo wielokrotnych próśb. - Jeżeli by się z nami skontaktował wcześniej, to wskazalibyśmy inne konto, które można zająć - dodaje.
Władze centrum przekonują, że lista płac jest chroniona przed tego typu zajęciami prawem. Planują zaskarżyć działania komornika do sądu.
Centrum Zdrowia Dziecka jest zadłużone na 200 mln złotych. O kłopotach szpitala zaczęło być głośno na początku września, kiedy jego dyrektor prof. Janusz Książyk wysłał list do ministra Bartosza Arłukowicza, w którym apelował o pomoc finansową i ratowanie placówki.
....
Coraz lepiej .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 22:02, 22 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Umarła na chodniku przed przychodnią
TVP Żaden lekarz nie zareagował, gdy umierała. Na ulicy, przed przychodnią. 57-letnia kobieta przewróciła się, ktoś pobiegł do przychodni po pomoc, ale ta – zdaniem rodziny – nie nadeszła. Dzieci winią lekarzy, a ci zapewniają, że byli na miejscu i zrobili wszystko, co możliwe.
.....
Coraz fajniejszych rzeczy sie dowiaduje .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:31, 27 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Prokurator: potwierdziły się dowody na korupcję dr. Mirosława G.
Dwóch lat więzienia w zawieszeniu na 5 lat, 200 tys. zł grzywny oraz przepadku pieniędzy z łapówek i obciążenia kosztami procesu zażądał prokurator dla oskarżonego o korupcję i mobbing dr. Mirosława G. - byłego ordynatora kardiochirurgii szpitala MSWiA.
Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów zakończył właśnie trwający od listopada 2008 r. proces dr. G. i 20 osób - jego pacjentów oraz członków ich rodzin oskarżonych o wręczanie łapówek lekarzowi. W czwartek sąd zamknął proces i udzielił głosu prokuratorowi Przemysławowi Nowakowi. W piątek wystąpią obrońcy lekarza oraz pacjentów, adwokat reprezentujący lekarza będącego w tej sprawie oskarżycielem posiłkowym oraz sam doktor G. Wyrok zapewne po niedzieli - sąd ma prawo odroczyć ogłoszenie orzeczenia maksymalnie na 7 dni od ostatniej rozprawy.
- Dowody prokuratury na przyjmowanie i żądanie korzyści majątkowych potwierdziły się przed sądem - ocenił prok. Nowak. Jak mówił, sprawa nie była typowa. - Wyroki ferowano w niej zanim w sądzie złożono akt oskarżenia. Robili to politycy, media, opinia publiczna - mówił oskarżyciel, nazywając to "medialnym widowiskiem". Apelował do sądu o ocenienie tej sprawy "na chłodno i bez emocji".
52-letni dziś dr Mirosław G. został w spektakularny sposób zatrzymany w lutym 2007 r. przez agentów Centralnego Biura Antykorupcyjnego, którzy wyprowadzili go ze szpitala w kajdankach - co pokazano potem w telewizji. - Okazało się, że pan doktor Mirosław G. jest bezwzględnym, cynicznym łapówkarzem. Zebrane w tej sprawie dowody mogą też świadczyć o tym, że mogło też dojść do zabójstwa - mówił wówczas szef CBA Mariusz Kamiński. Ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro dodał: "Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie". G. wygrał proces cywilny wytoczony Ziobrze, który w 2010 r. przeprosił go za te słowa. Lekarz wygrał też cywilne procesy z "Faktem" i "Super Expressem" za słowa, że G. "zabijał w rządowym szpitalu" i nazwanie go "doktor-śmierć".
Sprawa wywołała publiczną dyskusję o "teatralizacji" czynności procesowych i wykorzystywaniu ich w propagandowych celach. Media podały, że CBA nadało jednemu z wątków sprawy kryptonim "Mengele". CBA twierdziło, że nie chciało nikogo tym piętnować. W czwartek prokurator oświadczył przed sądem: "były podstawy do zatrzymania lekarza, bo w wyniku działań CBA ujawniły się dowody na korupcję w klinice kardiochirurgii".
- Korupcja to patologia rzutująca na życie społeczne, polityczne i gospodarcze. Postuluje się rozszerzenie odpowiedzialności karnej za zachowania korupcyjne, które przybierają najróżniejsze postaci, również takich jak upominek czy prowizja - mówił, przypominając, że obrona kardiochirurga powoływała się na zwyczaj jako powód uwolnienia od odpowiedzialności karnej. Według dr. G. i jego obrońcy były to upominki z wdzięczności. - To bardzo kontrowersyjne - ocenił oskarżyciel.
- Kwiaty albo bombonierka po operacji - budziłoby sprzeciw karanie za coś takiego. Ale dowód wdzięczności w publicznych placówkach opłacanych z naszych podatków w ogóle nie powinien mieć miejsca. Każdy taki upominek demoralizuje, wprowadza podział na dwie kategorie pacjentów - przekonywał.
Prokurator zauważył przy tym, że podstawowym czynnikiem korupcjogennym w służbie zdrowia były niskie płace. - To dlatego pacjenci uważają, że lekarzowi należy się "coś więcej", dlatego pacjenci nie wahają się przed dawaniem lekarzom łapówek. Jest społeczne przyzwolenie na taką korupcję - także w środowiskach lekarskich - mówił prokurator, przypominając zeznania lekarzy, którzy twierdzili, że korupcją jest tylko uzależnianie od łapówki podjęcia działań medycznych, a już pozostawianie kopert przez pacjentów po zabiegu - za korupcję się tam nie uważa - mówił.
Prokurator wniósł o to, aby sąd warunkowo umorzył postępowanie bez wymierzania kary wobec 20 oskarżonych o wręczanie dr. G. łapówek pacjentów. Zarazem wniósł o uznanie, że oskarżony kardiochirurg popełnił zarzucane mu przestępstwa i zażądał dla niego kary łącznej: 2 lat więzienia w zawieszeniu na okres próbny 5 lat, łącznie 200 tys. zł grzywny, zwrotu pieniędzy uznanych za łapówki oraz kosztów czteroletniego procesu, a także orzeczenia 5-letniego zakazu zajmowania kierowniczych funkcji w publicznych placówkach.
Jak mówił prok. Nowak, nawet najbardziej przychylne doktorowi środowiska nie próbują polemizować z nagraniami, na których widać, jak przyjmuje koperty, sprawdza ich zawartość i chowa do marynarki. - Wersja, że są tam wyniki badań, nie może się ostać w kontekście całej sytuacji. Nie da się też tego uzasadnić twierdzeniami o roszczeniowych pacjentach, rozczarowanych wynikiem badań czy zabiegów, którzy zadzwonili na infolinię CBA - mówił oskarżyciel podkreślając, że podsłuch i ukryta kamera w gabinecie kardiochirurga były legalne. Zaprzeczał też słowom oskarżonego, że śledztwo prowadzono tendencyjnie.
- Bezsporne jest, że dr G. jest świetnym kardiochirurgiem, jak i to, że przyjmował korzyści majątkowe od pacjentów - mówił. Wskazywał na "dwoistość natury" kardiochirurga, który równie łatwo wpadał w gniew, jak też stawał się "spokojny, a niekiedy nawet uniżony". - Dr G. nie liczył się z pracownikami, wywoływał u nich grozę, dotkliwie komentował ich kompetencje, charakter, a nawet wygląd zewnętrzny. Doszło do dyskryminacji, naruszania praw pracowniczych - na kardiochirurgii była największa w całym szpitalu rotacja personelu - mówił prokurator. Jego zdaniem dowody te potwierdził nawet dyrektor placówki dr Marek Durlik, do którego docierały skargi na ordynatora. Dyrektor apelował do niego o zmianę zachowania. W związku z rotacją Durlik szukał następcy dr. G.
Jednocześnie Nowak podkreślił, że wprowadzenie przez dr. G. nowych zasad prowadzenia kliniki, polegających m.in. na zwiększeniu rygorów higienicznych, ograniczeń odwiedzin i zwiększenia dyscypliny pracy, doprowadziło do zwiększenia liczby zabiegów i konsultacji kardiochirurgicznych. Skutkowało to jednak - jak mówił Nowak - arbitralnością decyzji ordynatora, kogo przyjąć, a kogo nie; pogorszyło też atmosferę pracy i wywołało oskarżenia o mobbing.
Oskarżony w toku całego procesu nie przyznał się do zarzuconych czynów. W śledztwie zapewniał, że nigdy nie warunkował operacji od łapówki. Przyznał, że pacjenci sporadycznie zostawiali mu koperty z pieniędzmi, które on "oddawał na potrzeby szpitala". Mówił, że dostawał "kwiaty, flaszki, obraz" oraz że "szarpał się" z pacjentami, gdy dawali mu alkohole.
Wobec G. toczą się też dwa oddzielne procesy. W 2010 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie oskarżyła go o "błąd w sztuce". W 2005 r. miał narazić pacjenta na niebezpieczeństwo utraty życia przez podjęcie decyzji o leczeniu zachowawczym, a według śledczych należało go zakwalifikować do zabiegu operacyjnego wymiany zastawki aortalnej. G. grozi do 5 lat więzienia. Nie przyznaje się także do tego zarzutu.
Z kolei w 2011 r. prokuratura oskarżyła G. o nieumyślne narażenie pacjenta Floriana M. na utratę życia i nieumyślne spowodowanie jego śmierci przez pozostawienie gazy w sercu po operacji. Pozostawienie gazika G. uznał za błąd w sztuce, ale nie przestępstwo. Grozi mu do 5 lat więzienia.
.....
Oczywiscie ze facet bral to nie bylo zludzen tylko na ile sie wyroznial z innych ? Nie wspominajac o cyrku jaki byl . Na szczescie dzis Ziobro juz jest po jasnej stronie mocy ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:00, 28 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Dr G.: jestem niewinny, proszę sąd o sprawiedliwość
Czuję się niewinny, absolutnie nie poczuwam się do winy, proszę sąd o sprawiedliwość - powiedział w swojej mowie kończącej proces oskarżony o korupcję i mobbing kardiochirurg Mirosław G. Obrona lekarza chce jego uniewinnienia. W piątek, 4 stycznia warszawski sąd ogłosi wyrok.
- Mam nadzieję, że już żaden chirurg nigdy nie będzie zatrzymywany przez służby specjalne w drodze na salę operacyjną - mówił przed sądem oskarżony lekarz (Zbigniew Ziobro przegrał proces z dr. G., dotyczący słynnych już słów b. ministra sprawiedliwości: "nikt już przez tego pana życia nie będzie pozbawiony"). Dr. G. poprosił też sąd o "podjęcie próby wyjaśnienia, jak to możliwe, aby stosując reguły prawa można było krzywdzić ludzi". - Po tych czterech latach postępowania sądowego absolutnie nie czuję się winny - zaznaczył.
Odnosząc się do zarzutów dr G. powiedział, że w jego szpitalu nie mogło być korupcji, bo "na kardiochirurgii w tym czasie były wolne łóżka". - Każdy chory był traktowany tak samo, jako człowiek - zaznaczył i dodał, iż liczyły się przypadki trudne i wymagające szybkiej pomocy. Odrzucał także stawiane mu przez prokuraturę zarzuty o mobbing. - Prawa pracownicze są dla chirurga pewną abstrakcją, bo nigdy nie wie, kiedy skończy operację. To nie praca w magistracie. Nie wymagałem od pracowników więcej niż tego, co wymagano ode mnie i ja od siebie - podkreślił.
Sąd drugi dzień wysłuchuje mów końcowych w procesie. Prokurator w czwartek zażądał dla dra G. kary dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat, 200 tys. zł grzywny, przepadku pieniędzy z łapówek i obciążenia kosztami procesu. Wobec oskarżonych o wręczenie łapówek pacjentów zawnioskował o warunkowe umorzenie postępowania bez wymierzania kary.
- CBA potrzebowało spektakularnego sukcesu, w sieć wpadł wybitny kardiochirurg, który w ogóle nie powinien znaleźć się w rejonie połowów - wskazywała obrona oskarżonego.
Broniący kardiochirurga mec. Adam Jachowicz wskazywał, że sprawy nie da się postrzegać w oderwaniu od sytuacji politycznej sprzed pięciu lat i uwarunkowań związanych z - wówczas niedawno utworzonym - Centralnym Biurem Antykorupcyjnym. - Państwo nie zapanowało nad tą służbą, dało ogromne pieniądze komuś, kto w części nie potrafił tego wykorzystać - zaznaczał.
Według obrońcy zarzuty korupcyjne nie są jednoznaczne w ocenie. - Często rodzina pacjenta w wypadku śmierci bliskiego szuka winnych wśród lekarzy - zaznaczył. Dodał, że za postawionymi kardiochirurgowi zarzutami mobbingu może kryć się natomiast "urażona ambicja" podległych mu lekarzy. - Ten akt oskarżenia od początku się kruszy, jest to dzieło nadające się do podparcia biurka - ocenił.
B. ordynator kardiochirurgii szpitala MSWiA, 52-letni dziś dr Mirosław G. został w spektakularny sposób zatrzymany w lutym 2007 r. - agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego wyprowadzili go ze szpitala w kajdankach. Mówiąc o czynnościach Biura m.in. w domu rodzinnym dr G. powiedział w piątek przed sądem: "Moja rodzina w historii tylko trzy razy miała naruszony mir domowy - przez Wehrmacht, Gestapo i CBA".
Proces rozpoczął się w listopadzie 2008 r. Oskarżony zapewnia m.in., że nigdy nie uzależniał operacji od łapówki. Przyznał, że pacjenci sporadycznie zostawiali mu koperty z pieniędzmi, które on "oddawał na potrzeby szpitala".
Proces jest precedensowy m.in. jako sprawa o granice między korupcją a "okazywaniem wdzięczności" lekarzom przez pacjentów po operacjach.
>>>>
No wlasnie . Czy bral przed czy PO ! Bo to roznica . Poniewaz karac nalezy TYLKO za przestepstwa to branie po nawet kasy jako prezentow nie da sie podciagnac pod kodeks karny CHYBA ZE UDOWODNI SIE ZE TO BYLO WARUNKIEM OPERACJI !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:19, 07 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
W woj. świętokrzyskim brakuje krwi. Przełożone zabiegi
W świętokrzyskich szpitalach brakuje krwi do planowanych zabiegów. Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Kielcach apeluje o pomoc: na wyczerpaniu są zapasy wszystkich grup krwi.
W magazynach Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Kielcach brakuje nie tylko rzadkich grup krwi z czynnikiem Rh minus, ale wszystkich rodzajów krwi, nawet najpopularniejszej grupy AB Rh+. Takiej sytuacji w regionie jeszcze nie było.
- Co roku w okresie świątecznym mniej osób oddaje krew i byliśmy na to przygotowani. Jednak po raz pierwszy zdarzyło się, że w tym czasie krwiodawców w naszych placówkach praktycznie w ogóle nie było. Pozostały rezerwy każdej grupy krwi tylko na wypadek jednego lub dwóch zabiegów ratujących życie - poinformowała koordynator Działu Ekspedycji Krwi RCKiK Magdalena Zagórska. Sytuacja jest o tyle trudna, że za tydzień w regionie rozpoczynają się ferie, które są okresem wyjazdów i mniejszej aktywności krwiodawców.
Problemy z powodu braku krwi ma Świętokrzyskie Centrum Onkologii w Kielcach, gdzie jest ona najbardziej potrzebna do przetoczeń. Zabiegi planowane z powodu braku krwi przekładają m.in. kielecki Wojewódzki Szpital Zespolony, Szpital Specjalistyczny im. Wł. Biegańskiego w Jędrzejowie oraz Szpital Specjalistyczny św. Łukasza w Końskich, w którym brakuje grupy krwi B Rh plus oraz wszystkich grup minusowych.
- Musieliśmy przełożyć w ostatnim czasie dwa z planowanych zabiegów. Cały czas lekarze proszą rodziny o oddawanie krwi na zabezpieczenie zabiegów operacyjnych. Nie zawsze jest to grupa, która jest nam potrzebna, ale w takim przypadku wykorzystuje się krew dla innych pacjentów - powiedział ordynator kardiochirurgii Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego dr Edward Pietrzyk.
Krew jest potrzebna przede wszystkim na oddziałach zabiegowych - kardiochirurgii, chirurgii, neurochirurgii, ortopedii oraz położniczych. W sytuacjach zagrażających życiu pacjentów szpitale zamawiają ją z ościennych województw - czeka się na nią kilka godzin, do kosztów zakupu dochodzi wówczas ok. 300 zł kosztu wysłania karetki.
Jednorazowo od osoby ważącej 50 kg lub więcej pobiera się 450 ml krwi, tzw. jedną jednostkę. Do zabezpieczenia prostych zabiegów chirurgicznych i ortopedycznych wystarcza do dwóch jednostek. Poważne zabiegi kardiochirurgiczne pochłaniają ich nawet 10 do 15. Jednostka krwi pełnej kosztuje 269 zł, koncentratu krwinek czerwonych 176 zł, osocza - 135 zł.
>>>
To super !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:11, 08 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Szpitale odwołują operacje - brakuje krwi
RMF FM
- Brakuje nie tylko rzadkich grup krwi z czynnikiem Rh minus, ale wszystkich rodzajów krwi, nawet najpopularniejszej grupy AB Rh plus. Takiej sytuacji w regionie jeszcze nie było - mówią lekarze ze Świętokrzyskiego. Krwi brakuje m.in. w Świętokrzyskim Centrum Onkologii w Kielcach, Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym, w Szpitalu Specjalistycznym w Jędrzejowie oraz w Szpitalu Specjalistycznym w Końskich. Kilka planowych operacji zostało tam odwołanych - informuje RMF FM.
Są potrzebne praktycznie wszystkie grupy krwi. - Co roku w okresie świątecznym mniej osób oddaje krew. Jednak po raz pierwszy zdarzyło się, że w tym czasie krwiodawców w naszych placówkach praktycznie w ogóle nie było. Pozostały rezerwy każdej grupy krwi tylko na wypadek jednego lub dwóch zabiegów ratujących życie - mówi Magdalena Zagórska z Centrum Krwiodawstwa w Kielcach.
Sytuacja jest dodatkowo poważna, bo niedługo zaczynają się ferie. To oznacza, że krwiodawcy wyjadą na urlop i nic się poprawi.
...
To juz wiemy skad te zaskakujace oszczednosci w budzecie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:40, 12 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Zmagania o prawo do życia
Ciężko chorych ludzi z terapii drogimi lekami wykluczają często absurdalne przepisy Ministerstwa Zdrowia - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Leczenie najdroższymi lekami jest możliwe tylko w szpitalach. Jednak by z nich skorzystać lekarze formalnie muszą pacjenta do programu lekowego zakwalifikować. Na każdy programu szpital podpisuje kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia i dostaje zwrot pieniędzy. Jednak do listy refundacyjnej minister zdrowia dołącza opis programów lekowych i tylko spełnienie zawartych z nich kryteriów umożliwia podanie danego leku. Często dochodzi do absurdów.
I tak np. o leczeniu drogimi lekami osób cierpiących na choroby reumatoidalne oprócz lekarza decyduje później powołany przez NFZ zespół koordynacyjny przy Instytucie Reumatologii. Zdaniem cytowanych przez gazetę ekspertów, jest to niezgodne z prawem.
Z kolei leczenie drogimi lekami chorych na chorobą Leśniowskiego-Crohna wg resortu zdrowia może być stosowane tylko w przypadku m.in. ich skrajnego wychudzenia.
Szpitale odstępują więc od prowadzenia tych programów i często w sądach toczą boje z NFZ, który żąda zwrotu pieniędzy, gdy kryteria nie zostały spełnione. Również do sądu o prawo do drogich leków występują pacjenci.
Więcej na [link widoczny dla zalogowanych]
....
Rzadza imbecyle stad burdel we wszystkim .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 19:33, 12 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Fakt.pl: przerażające praktyki w szpitalach
Dr. Mirosław G. chciał walczyć na oddziale z lekceważeniem obowiązków i zaniedbywaniem chorych. Ale takie praktyki nie dotyczą tylko szpitala rządowego. Coś trzeba z tym zrobić, bo historie internautów porażają!
Odsyłał do domu umierające dziecko
Chorego na białaczkę Bolka Kozikowskiego dwukrotnie nie przyjęto do szpitala. Odpowiedzialny za to Witold Olański, kierownik Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Białymstoku został odsunięty ze stanowiska. W swoim postępowaniu nie widział nic złego.
Zamiast ratować chłopca, zadzwonił... po policję, bo w jego ocenie ojciec Bolka był wulgarny. Ale wtedy na ratunek było już za późno. Przez dwa dni lekarze odsyłali dziecko do domu, nie zlecili nawet badania krwi. Sprawę śmierci chłopca bada prokuratura i Naczelna Izba Lekarska. Kontrola wewnętrzna szpitala wykazała załamanie regulaminu. Oprócz ordynatora, naganę z wpisem do akt otrzymał inny lekarz.
AK
"Następna ... w tym dniu"
Przebywałam w szpitalu dwa razy podczas ciąży oraz w czasie porodu. Chamstwo, traktowanie pacjenta jak kogoś głupszego, gorszego i zawsze przeszkadzającego we wszystkim to rzecz powszednia. Lekarze - niektórzy - uważają się za "nadludzi". Podam tylko jeden przykład, wypowiedź lekarza odbierającego poród mojej córeczki: "Następna ... w tym dniu", a potem "A pani to ile przytyła podczas ciąży? Tyle sadła się wozi...".
@Luśka
Pielęgniarki z wielką plazmą
Przebywałem na oddziale szpitala w Bydgoszczy i muszę powiedzieć, że pielęgniarki są bardzo niemiłe i opryskliwe, na dodatek nic nie robią. Zajęte są oglądaniem telewizji! Na wielkim, plazmowym 32 calowym telewizorze (swoją drogą ciekawe, że szpital stać na takie rzeczy pomimo zadłużenia). Jestem osoba radzącą sobie samemu z czynnościami, ale były osoby w gorszym stanie ode mnie. Nimi musiała opiekować się rodzina 24 godziny na dobę. W dniu kiedy wychodziłem ze szpitala pani doktor powiedziała, że mam wypis o godzinie 14.00 Okazało się jednak, że moje rzeczy zostały wystawione już o godz.10-tej rano, bo czeka kolejny pacjent, i że podpisywałem regulamin, w którym była informacja, że wypisy są o godz. 10-tej rano. Ale ja regulamin podpisywałem 6 tygodni temu! Nie pamiętam, co było 6 tygodni temu. Z moim urazem czaszkowo-mózgowym to podobno normalne. I pielęgniarka zwróciła mi uwagę, że nie powinienem się pytać o to pani doktor, bo ona jest tylko od wypisu. Oby więcej takich pomyłek nie było, by inni pacjenci nie musieli się tak denerwować jak ja. A pielęgniarki niech się zajmą pracą a nie mądrzeniem się i opryskliwością wobec chorych pacjentów.
@alexis
Inspektor walczy z "Faktem"
"Piguły" czytają osobistą korespondencję Mój wujek leży po wszczepieniu by-passów. W związku z pogorszeniem się stanu zdrowia po operacji, został przeniesiony na intensywną terapię i w tym właśnie problem. Opieka powinna tu działać bez zarzutu, jednak wujek skarży się na pielęgniarki, które szydzą z pacjentów i praktycznie się nimi nie zajmują. Dodam, że wujek nie może mówić i wymiana informacji pomiędzy nami następuje za pomocą pisma. Muszę jednak wspomnieć, że "piguły" starają się uniemożliwić nam i ten rodzaj kontaktu. Są tak bezczelne, że potrafią stać przy łóżku i czytać to, co wujek chce nam przekazać.
@darusia888
Nie ma pacjentów, a i tak czekasz 4 godziny Niedawno trafiłem na SOR ze skręceniem stawu. Przed drzwiami gabinetu nie czekał żaden inny pacjent, a mimo to obsługa lekarska trwała w sumie ponad 4 godziny (z tego 45 minut, to było czekanie na to, żeby lekarz rzucił okiem na zdjęcie rtg)! W międzyczasie pojawił się tylko jeden pacjent do pilnego przebadania (wszedł przede mną, co było uzasadnione). Wtedy także okazało się, że spacerujący po korytarzu starszy pan ponad 3,5 godziny czekał na podłączenie pod kroplówkę! Długie czekanie na pomoc, jeszcze się wydłużyło, bo akurat na koniec przyszedł czas na zmianę lekarza dyżurującego. Nowa lekarka potraktowała mnie jak cwaniaka i kombinatora. Problemem dla niej było nawet to, że przywiozła mnie do szpitala żona z dzieckiem, bo "mogłem sobie wziąć taksówkę". Kultura bardzo, bardzo niskich lotów.
@Piotr
Zamiast leczyć robią z człowieka wariata Szpital, do którego trafiłam był jedną wielką porażką... Pracownicy niedouczeni, lekceważący pacjenta, niemający bladego pojęcia o niczym... Na izbie przyjęć na moje nieszczęście zbadała mnie pani neurolog, aż mnie korci żeby wymienić nazwisko... Nie zleciła żadnych badań. Na oddział mnie nie przyjęła. Zrobiła ze mnie wariatkę, tu cytuję ,,podłoże psychogenne". Rezonans magnetyczny zrobiony prywatnie trzy dni później wykazał w mojej głowie ogniska naczyniopochodne... Jedno jest pewne pracownicy szpitala bardziej niż o dobro pacjenta dbają o dobro szpitala. Przy tym ciemnota personelu nie zna granic, aż się chce zakląć. Niech szlag trafi taki pseudo personel.
@Zuza
Pomoc chorym to obraza dla pielęgniarki
Moja znajoma leży w szpitalu. To co słyszę od osób, które ją odwiedzają mnie przeraża. Do czegośmy doszli! Ludzie starzy i niedołężni są traktowani jak śmieci. Pielęgniarki zajmują się głównie plotkowaniem. Obłożnie chory pacjent może wołać (dzwonić) o pomoc godzinami. Pomoc w toalecie czy przy myciu ciężko chorych to obraza dla pielęgniarki. To są bezduszne urzędniczki, a nie osoby mające pielęgnować człowieka! Ten zawód powinien się nazywać "osoba do wszystkiego tylko nie do pielęgnowania"!
@dziadek
"Czas oczekiwania do 4 godzin"
Za każdym razem na pogotowiu trafiam na taką znieczulice i chamstwo, że nawet na śmietniku pracują bardziej kulturalni ludzie. Pacjentów traktuje się jak zepsute mięso. Nie dziwię się, że tacy ludzie mogą robić numery ze "skórkami" bo to jest jakiś typ lekarza, któremu robić się nie chce, ale uważa się za Boga. Najlepsze są napisy na drzwiach - w stylu "Czas oczekiwania do 4 godzin". Zero powołania, zero zaangażowania, zero informacji dla rodziny, zero szacunku dla pacjenta. Za to jest sto procent obrażania wszystkich i mania boskości. Tak wygląda nasze pogotowie w szpitalu wojewódzkim. Wciąż nie wierzę, że komuna skończyła się ponad 20 lat temu.
@smutna
Brud, smród, mylenie leków to norma
Leżałam w szpitalu i wiem, że jest źle, a nawet bardzo źle. Lekarze są tylko przez kilka godzin dziennie i to od poniedziałku do piątku, a poza tym rządzą pielęgniarki i sanitariusze. Nagminne były pomyłki przy podawaniu leków. Jeden dostał za dużo, drugi za mało. Ja akurat sprawdzałam, co dostaję, ale inni brali i się dziwili, dlaczego dzisiaj mają te czy inne tabletki. W ubikacjach brud. Smród nie do wytrzymania. Przestałam się dziwić, że ludzie zarażają się różnymi chorobami w szpitalu. Salowe się opieprzają i również pracują od poniedziałku do piątku, a w pozostałe dni przychodzą i podpisują listy obecności i tyle. Wcale nie sprzątają, bo jak nie ma lekarzy, to po co? Jak już udawały, że sprzątają - to myły tylko środek podłogi. Ogólnie mój szpital to burdel. Nie jakiś wielki, ale jednak jest.
@Grażyna z Łodzi
Orginalny tekst na Fakt.pl
....
Piekne obrazki ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:53, 16 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Patologie w służbie zdrowia. Rak toczy onkologię
Publiczne placówki przepłacają za kosztowny sprzęt medyczny kupowany bez przetargów. Resort zdrowia umywa ręce - czytamy w "Pulsie Biznesu".
W lipcu 2012 roku Instytut Onkologii w Gliwicach kupił od Candeli akcelerator True Beam firmy Varian za 17 milionów 100 tysięcy złotych. Takie samo urządzenie kupione cztery miesiące później u tego samego dostawcy, ale w przetargu nieograniczonym przez Warmińsko-Mazurskie Centrum Onkologii kosztowało ponad dwa razy mniej. Szef IO w Gliwicach prof. Bogusław Maciejewski tłumaczy, że zastosowanie trybu z wolnej ręki było w tym przypadku uzasadnione m.in tym, że w grę wchodziła wymiana starego sprzętu na nowy i trzeba było zamówić go u tego samego producenta. Jest jednak zbulwersowany inną ceną zaoferowaną innemu klientowi.
"Puls Biznesu" podkreśla, że takie patologie są powszechne w publicznej onkologii, dla której sprzęt pochłania prawie 130 milionów złotych rocznie tylko z budżetu Ministerstwa Zdrowia. Resort zdrowia miał naprawić tę sytuację, ale chowa głowę w piasek - komentuje "Puls Biznesu".
Gazeta pisze także, że resort zdrowia wydał 11 mln zł na tzw cybernetyczny nóż - nowoczesną metodę napromieniowania, ale nie chce teraz płacić za leczenie pacjentów. IO w Gliwicach rozpoczął leczenie chorych tą metodą 1,5 roku temu i do dziś nie dostał za to ani grosza. Resort nie odniósł się do tych informacji. Rzecznik ministerstwa powiedział jedynie, że Agencja Oceny Technologii Medycznych ( nadzorowana przez ministerstwo) , do dziś nie zakwalifikowała tej metody jako świadczenia gwarantowanego. Gazeta oszacowała, że gliwicki ośrodek powinien otrzymać za leczenie ponad 16 mln zł.
>>>>
Sluzba zdrowia umiera smiercia (nie)naturalna...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:43, 23 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Rodzice zmarłego Bolka Kozikowskiego założyli Ruch Sprawiedliwych
- W tym szpitalu są ludzie, którzy w fałszu są znakomicie zorganizowani - mówiła przed szpitalem klinicznym w Białymstoku Katarzyna Kozikowska, matka 13-miesięcznego Bolka, który zmarł na białaczkę. Kobieta wraz z mężem założyła Ruch Sprawiedliwych, który ma "czuwać, by ludzie winni cierpienia i śmierci Bolka ponieśli odpowiedzialność".
Kobieta zabrała głos pierwszy raz od śmierci dziecka. "Łgarstwem" nazwała słowa lekarzy, jakoby podczas pierwszej wizyty w szpitalu odmówiła przeprowadzenia badań laboratoryjnych. - Miałam w samochodzie spakowane rzeczy Bolkusia na pobyt w szpitalu - podkreśliła.
Matka odpierała też zarzuty, które pojawiły się w wynikach wewnętrznej kontroli w szpitalu, że trzeciego dnia zbyt późno przywiozła dziecko do placówki. Tłumaczyła, że dzień wcześniej zapisano w karcie, że ma przyjechać z Bolkiem dopiero wtedy, gdy zacznie wymiotować, a ten objaw nie występował.
- W tym szpitalu są ludzie, którzy w fałszu są znakomicie zorganizowani. W swych knowaniach i podłym zachowaniu przewidzieli wszystko, prócz jednego - że przyjdzie im kiedyś zmierzyć się z takim człowiekiem, jak mój Grzegorz, tata Bolkusia. Zapomnieli również o wartości ludzkiego życia - mówiła.
Ojciec zmarłego Bolka powiedział, że razem z bliskimi założyli Ruch Sprawiedliwych, którego celem jest "czuwać, by ludzie winni cierpienia i śmierci Bolka ponieśli odpowiedzialność za swoją postawę" oraz "przyczynić się do oczyszczenia szpitala w Białymstoku z ludzi, którzy przeszkadzają lekarzom".
Jak dodał, Ruch przekaże 10 zł osobie, która ponosi największą odpowiedzialność za śmierć Bolka. Ta kwota to koszt badania, które - zdaniem rodziców Bolka - pozwoliłoby wcześniej zdiagnozować chorobę chłopca, a które nie zostało wykonane.
Odesłani ze szpitala
Rodzice zmarłego na początku grudnia 13-miesięcznego Bolka zarzucają lekarzom Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku brak właściwej diagnozy. To oni zawiadomili prokuraturę, gdy chłopiec był już w stanie krytycznym.
Jak mówili wtedy mediom, zanim ich syn został hospitalizowany, dwa razy trafiał do szpitala, ale był odsyłany do domu bez właściwej diagnozy.
Dziecko zostało hospitalizowane dopiero wtedy, gdy po raz trzeci zostało przywiezione przez rodziców, którzy mieli wtedy wyniki badań krwi chłopca. Zdiagnozowano u niego białaczkę szpikową. Chłopiec był w szpitalu w stanie ciężkim, w śpiączce. Zmarł na początku grudnia.
Objawy były "niecharakterystyczne"
W zeszłym tygodniu wyniki swoich prac upubliczniły dwie komisje, powołane w szpitalu i przez uczelnię. Konsekwencje dyscyplinarne poniosły dwie osoby: kierownik oddziału ratunkowego szpitala został odsunięty ze stanowiska do czasu pełnego wyjaśnienia zdarzenia, jednemu z lekarzy udzielono nagany.
Komisje oceniły jednak, że w trakcie dwóch pierwszych wizyt w szpitalu objawy, jakie miało dziecko "były na tyle niecharakterystyczne, że nie wskazywały jednoznacznie na potrzebę hospitalizacji", a gwałtowne pogorszenie się jego stanu na trzeci dzień wynikało z - jak to określono - "piorunującego rozwoju choroby zasadniczej", czyli ostrej białaczki szpikowej.
...
Nie przesadzam sprawy bo nie wiem .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:31, 24 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Polska badaczka stworzyła kapsułkę ułatwiającą wykrycie raka przełyku
Polska badaczka wspólnie z amerykańskimi naukowcami zbudowała specjalną kapsułkę wielkości winogrona, która w sposób szybki i wygodny pozwala na wczesne wykrywanie zmian chorobowych przełyku.
Urządzenie pomagać ma w diagnostyce raka przełyku. - Wcześnie wykryty rak przełyku jest całkowicie uleczalny, skuteczna metoda diagnostyczna jest bardzo potrzebna. W Polsce do badań tego typu wykorzystuje się gastroskopię górnego odcinka przewodu pokarmowego, wykonywaną najczęściej przy miejscowym znieczuleniu gardła. Metoda ta ma jednak wady - duży dyskomfort pacjenta oraz niewystarczającą dokładność, niosąca ryzyko pominięcia wczesnych zmian chorobowych. W innych krajach (np. USA), gdzie badanie to wykonywane jest pod pełną narkozą, pojawia się dodatkowo problem wysokich kosztów - poinformowała Dominika Wojtysiak-Łańska z Fundacji na rzecz Nauki Polskiej.
Rozwiązaniem tych problemów jest sonda kapsułkowa, którą zaprojektowała i skonstruowała polska badaczka, dr Michalina Góra, wraz z badaczami z amerykańskimi badaczami. Nowatorskie urządzenie zostało po raz pierwszy zaprezentowane szerzej w artykule opublikowanym w prestiżowym czasopiśmie "Nature Medicine".
Wynalazek pozwala na wczesne wykrywanie zmian chorobowych przełyku podczas zaledwie kilkuminutowego badania prowadzonego w sposób komfortowy dla pacjenta. Sonda składa się z małej kapsułki, wielkości średniego winogrona, zamontowanej na końcu cienkiego, giętkiego przewodu przyłączonego do konsoli. Przewód ten zawiera światłowód zakończony specjalnie zaprojektowaną optyką, która ogniskuje światło na tkance poprzez ścianki kapsułki. Otrzymanie pełnej informacji z całego odcinka przełyku odbywa się poprzez obracanie światłowodu i optyki wewnątrz sondy oraz poprzez nawigację kapsułki w górę lub w dół przełyku.
W urządzeniu wykorzystana jest tomografia optyczna, stosowana do tej pory głównie w obrazowaniu ludzkiego oka. Technologia ta pozwala na otrzymanie bardzo dokładnego, trójwymiarowego obrazu wewnętrznej struktury badanego obiektu w czasie rzeczywistym. Cała procedura od połknięciu kapsułki przez pacjenta do jej wyciągnięcia trwa średnio 6 minut, dostarczając w tym czasie cztery pełne, trójwymiarowe rekonstrukcje przełyku. Co ważne, do wykonania badania nie jest potrzebne żadne znieczulenie. Po zakończeniu badania sonda kapsułkowa może być poddana dezynfekcji i użyta ponownie, co znacznie obniża koszt zabiegu.
Wynalazek został skutecznie przetestowany w USA w badaniach klinicznych na zdrowych pacjentach i pacjentach ze zdiagnozowanym "przełykiem Barretta". "Przełyk Barretta" może się rozwinąć w związku z długotrwałym pieczeniem w przełyku - zgagą. Z kolei syndrom "przełyku Barretta" prowadzić może do raka przełyku.
Dr Michalina Góra obroniła doktorat w Instytucie Fizyki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, a potem rozpoczęła staż podoktorski w multidyscyplinarnej grupie w amerykańskich jednostkach: Massachusetts General Hospital i Harvard Medical School. Tam zajmuje się projektowaniem i konstruowaniem układów optycznych i sond obrazujących, jak również ich wdrażaniem w badaniach klinicznych. Dr Michalina Góra jest laureatką programu VENTURES FNP.
....
Brawo !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:33, 28 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Fakt: olbrzymie premie dla urzędników NFZ
To był dobry rok... Nie dla chorych, czekających w gigantycznych kolejkach, ale dla urzędników, którzy odpowiadają za to, że tych kolejek nie udaje się zlikwidować! Jak dowiedział się Fakt, w 2012 roku na premie dla urzędników pracujących w warszawskiej centrali NFZ wydano aż 1 milion 800 tys. złotych! Ekstra pieniądze za swoją pracę otrzymało 280 urzędników - to oznacza, że średnia premia wynosiła dokładnie 6 tys. 428 złotych i 57 groszy. To dwa razy więcej niż dofinansowanie z NFZ na zakup aparatów słuchowych dla dzieci.
Co więcej, gigantyczne premie to nie jedyna gratyfikacja, na jaką mogą liczyć urzędnicy z centrali funduszu. Pomimo fatalnej sytuacji służby zdrowia szefostwo NFZ rozdaje nie tylko premie, ale również i nagrody. Jak wynika z informacji Faktu, w ubiegłym roku średnia nagroda wypłacona w funduszu dla pracownika to kolejne 3 tysiące złotych. Urzędnicy będą pewnie twierdzić, że to niedużo, ale to 100 razy więcej niż dofinansowanie z NFZ do okularów dla dziecka z poważną wadą wzroku. - Na wynagrodzenia pracowników Centrali NFZ przeznaczono w planie finansowym NFZ na 2012 r. 31,5 mln zł, stan na XI 2012 r., w tym premie w wysokości 1,8 mln zł otrzymywało 280 pracowników, a nagrody w wysokości 55 tys. zł - 18 pracowników - informuje Magdalena Szefernaker z centrali NFZ.
Brawo! Na premie i nagrody pieniądze się znalazły, ale czy w 2012 roku znaleziono sposób na zmniejszenie kolejek do lekarzy i podniesienie poziomu świadczeń zdrowotnych dla milionów Polaków? Na to pytanie najlepiej odpowiedzą ci, którzy w ostatnim czasie próbowali umówić się do lekarza specjalisty. Na endoprotezę stawu biodrowego chory dostanie w Rzeszowie "zaledwie" po trzech latach oczekiwania. Żeby dostać się do kardiologa w Zabrzu "wystarczy" poczekać dwa lata. Natomiast wizytę u urologa w Oświęcimiu możemy mieć "już" po pół roku oczekiwania w kolejce. Oczywiście chory do lekarza się dostanie pod warunkiem, że dożyje czekając w tych gigantycznych kolejkach.
Minister Zdrowia Bartosz Arłukowicz zapowiedział likwidację centrali NFZ i wzmocnienie ośrodków regionalnych, które są bliżej pacjenta. - Zwiększymy kompetencje regionów, aby to one mogły decydować, które dziedziny medycyny są dla nich najważniejsze. - mówił Arłukowicz. Pytanie brzmi dlaczego premiuje się i nagradza urzędników pracujących w urzędzie, który jest na tyle mało efektywny, że należy go zlikwidować? Czy to nie jest przykład zwykłego marnotrawstwa publicznych pieniędzy?
....
Chwalili sie ze oszczedzili kase to jest na premie . Za oszczednosc .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 22:06, 01 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Szpitalne kukułcze jaja
Shutterstock
Prywatne kliniki żerują na publicznych. Wybierają sobie najłatwiejszych i najtańszych w leczeniu pacjentów. Ciężej chorych odsyłają do placówek publicznych - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Spoglądając na naszą nieustannie reformowaną, niedoinwestowaną służbę zdrowia, nie sposób nie zauważyć, że polski system promuje to, co prywatne. W domyśle - niskokosztowe. Niesprawiające kłopotów.
Publiczne szpitale, mające prócz zadania zarabiania pieniędzy misję leczenia każdego i za każdą cenę, wychodzą z tego starcia pokrzywdzone. Tak w kategoriach osiągniętego wyniku finansowego, jak i oceny społecznej.
Prywatne placówki często nie są przygotowane, by pomóc choremu, którego stan radykalnie się pogorszył. Niby spełniają formalne wymogi NFZ, ale tylko na papierze.
"Duży szpital publiczny, mający centrum urazowe lub szpitalny oddział ratunkowy, jest w sytuacji bez wyjścia: ma obowiązek przyjąć pacjenta, którego życie znalazło się w niebezpieczeństwie" - wyjaśnia Dariusz Timler, zastępca dyrektora ds. lecznictwa w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. Mikołaja Kopernika w Łodzi.
...
Praktyka nieetyczna ale zyskowna .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 22:22, 01 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Centrum Zdrowia Dziecka samo nie upora się z długami
Centrum Zdrowia Dziecka samo nie upora się z długami - wynika z raportu na temat CZD, przygotowanego przez zespół roboczy powołany przez ministra zdrowia. Wątpliwość budzi m.in. przerost zatrudnienia oraz legalność zaciągania zobowiązań przez Instytut CZD.
Raport przedstawili członkowie zespołu oraz minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Jak podkreślił minister, raport otrzymał na początku stycznia, ale przedstawia go dopiero po debacie nad wotum nieufności dla niego - ponieważ nie chciał, aby CZD stało się przedmiotem walki politycznej.
Arłukowicz przypomniał, że oprócz prac zespołu, który przygotował raport, nadal trwa kontrola ministerialna w CZD. Dodał, że nie można określić dokładnie, kiedy się zakończy.
Minister podkreślił, że raport i trwająca kontrola wykazały tak wiele nieprawidłowości, że z ich wynikami muszą zapoznać się także inne instytucje, m.in. resort finansów, skarbu oraz CBA. Dodał, że informacje te zostały już im przekazane.
Jak mówił Arłukowicz, niepokojące są informacje, że osoby zarządzające firmami od wierzytelności wtórnych pełniły jednocześnie istotne funkcje w Instytucie. - Niepokojący jest też sposób zarządzania majątkiem przez spółkę powołaną do tego przy IPCZD - powiedział i podał jako przykład, że spółka odprowadzała do CZD 20 gr za wynajem metra kwadratowego powierzchni, a jednocześnie CZD musiało płacić spółce 100 zł za nocleg jednego rodzica.
Podał również przykład kosztów żywienia w Instytucie. "Koszt żywienia osobodnia wynosi 31 zł, podczas gdy w tej cenie faktyczny +wsad do kotła+ to 6,5 zł, a pozostałe koszty to obsługa kredytu i koszty administracyjne" - mówił.
- Budujemy narzędzie zahamowania spirali długu, ale zanim przekazane zostaną środki finansowe, trzeba mieć plan naprawczy, podjąć działania restrukturyzacyjne - przekonywał Arłukowicz.
Zwrócił uwagę, że CZD w ugodach z wierzycielami wtórnymi, czyli firmami skupującymi długi, zawarło klauzulę natychmiastowych spłat zobowiązań w przypadku podjęcia przez Instytut lub względem Instytutu działań restrukturyzacyjnych. Jak wyjaśnił, oznacza to "brak możliwości przeprowadzania natychmiastowych działań w tym zakresie bez utworzenia gwarancyjnego funduszu restrukturyzacyjnego, który będzie w stanie zasilić różnymi instrumentami finansowymi proces restrukturyzacji długu".
Ustalenia zespołu: zła polityka kadrowo-płacowa
Według ustaleń zespołu, który przygotował raport, jednym z najistotniejszych powodów złej sytuacji finansowej placówki jest polityka kadrowo-płacowa, nie zaś zbyt niska wycena procedur pediatrycznych. W jego opinii brak działań naprawczych, pomimo mechanizmów systemowej pomocy finansowej, nie daje gwarancji stabilnego funkcjonowania IPCZD w kolejnych latach.
Zespół ocenił, że w obecnej sytuacji finansowej placówki niezbędne jest uruchomienie "systemowego mechanizmu restrukturyzacji długu", a "kategorycznym warunkiem" skuteczności procesu restrukturyzacji oraz dalszego prawidłowego funkcjonowania CZD jest dokonanie głębokich zmian reorganizacyjnych gwarantujących stałe generowanie dodatniego wyniku finansowego bądź przynajmniej bilansowanie przez Instytut koszów swojej działalności przez osiągane przychody.
Członek zespołu roboczego, dyrektor Centrum Onkologii w Warszawie, prof. Krzysztof Warzocha podkreślił, że Ministerstwo Zdrowia musi stworzyć mechanizm stabilizujący sytuację finansową CZD.
Według niego "bezpieczeństwo pacjentów Instytutu stoi pod znakiem zapytania, ponieważ procedury medyczne są wykonywane na starym, nie serwisowanym sprzęcie". Jedyną pozytywną rzeczą - jak ocenił - jest wysoki poziom naukowy, jaki jest w Instytucie.
Zespół zwrócił w raporcie uwagę m.in. na to, że w CZD jedynie 5 z 27 oddziałów oraz 7 z 33 poradni nie przynosi strat. Brak jest powiązania wartości środków przeznaczanych na wynagrodzenia pracowników z przychodami uzyskiwanymi przez jednostkę. Największe patologie w tym zakresie stwierdzono w Klinice Pediatrii i Żywienia, w której od lat wartość wynagrodzeń jest wyższa od wartości kontraktu z NFZ. "Za okres styczeń-wrzesień 2012 r. wynosi ona ponad 170 proc. przychodu z NFZ" - napisano w raporcie.
Wskazano na liczne nieprawidłowości, m.in. przerost zatrudnienia w każdej grupie zawodowej. Najbardziej widoczny jest przerost etatów, jeśli chodzi o sekretarki oraz inne stanowiska, które nie mają bezpośredniego związku z przychodami szpitala, w tym ogrodników, inspektorów ochrony środowiska, rozbudowanego zespołu ds. komunikacji społecznej i obsługi pacjentów.
"Zbyt wysokie płace"
Przyczyną problemów CZD są też zbyt wysokie płace, nie uwzględniające możliwości finansowych placówki; w grudniu średnia praca w Instytucie wynosiła ponad 4,8 tys. zł.
Warzocha ocenił, że "spółka Patron, powołana w 2002 r. do zarządzania nieruchomościami CZD, zarządza nimi jedynie na swój użytek". Dodał, że chodzi o powierzchnię ok. 23 tys. metrów kwadratowych.
Przewodniczący zespołu, dyrektor Akademickiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu Piotr Pobrotyn podkreślił, że regulamin wynagrodzeń CZD przewiduje tylko dolną granicę, a nie wyznacza górnej.
Wskazał także na zbyt wysoki współczynnik zatrudnienia przypadający na jedno łóżko, który w CZD wynosi 3,68, podczas gdy w innych instytutach wynosi ok. 1,9.
Pobrotyn powiedział też, że Centrum nie podejmowało działań w celu restrukturyzacji długów, m.in. nie prowadziło negocjacji z wierzycielami pierwotnymi ws. spłaty i wysokości odsetek, a także nie zaskarżało nakazów zapłaty oraz decyzji komorniczych, co dałoby czas na negocjowanie spłaty.
Zespół wykazał też preferowanie wierzycieli wtórnych kosztem pierwotnych kontrahentów IPCZD, którzy byli nakłaniani do podjęcia współpracy z jedną z firm zajmujących się skupowaniem wierzytelności.
"CZD nie wykorzystuje potencjału kadry i sprzętu"
Z kolei według członka zespołu dyrektora Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego w Szczecinie Marii Ilnickiej-Mądry, Instytut nie wykorzystuje potencjału kadry i sprzętu, a profil działania ma nastawiony na krótkie i szybkie zabiegi, co obniża jego rangę. "Mają ogromny potencjał, ale nie wykonują długotrwałych skomplikowanych procedur" - dodała. W jej ocenie obecnie CZD może być odpowiednikiem regionalnego szpitala, a powinno pełnić rolę specjalistycznej placówki leczącej najtrudniejsze przypadki z całego kraju.
CZD jest zadłużone na ponad 200 mln zł. Na początku września dyrektor placówki prof. Janusz Książyk wysłał list do ministra zdrowia, w którym apelował o pomoc finansową i o ratowanie placówki.
Opublikowany został też raport NIK, który wskazał, że najbardziej zadłużone szpitale w Polsce to instytuty podległe Ministerstwu Zdrowia, w tym CZD. Izba oceniła, że placówkom potrzebny jest kompleksowy plan naprawy, nie wystarczy "zastrzyk finansowy".
Książyk przedstawił też we wrześniu pierwszy plan naprawczy, jednak eksperci m.in. z resortów finansów i skarbu oraz Banku Gospodarstwa Krajowego wskazali uchybienia. Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz powołał w październiku zespół ekspertów do oceny przyczyn kłopotów finansowych, potrzeb oraz warunków reorganizacji Instytutu.
W grudniu kierownictwo CZD przedstawiło kolejny plan naprawy sytuacji finansowej placówki; zapowiedziano m.in. zmniejszenie wynagrodzeń o 8 proc., redukcję zatrudnienia mniej więcej o 100 osób, ograniczenie administracji. Ma to dać 20 mln zł oszczędności rocznie.
...
Skutki tych oszczednosci .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:57, 04 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Jedyna przychodnia specjalistyczna dla ofiar wojny do likwidacji
"Pro vita et spe" - jedyna w Polsce przychodnia, wyspecjalizowana w leczeniu ofiar wojny, prawdopodobnie przestanie istnieć. Dla jej sędziwych pacjentów to dramat, alarmuje "Dziennik Polski".
Działająca od 1987 r. przychodnia mieści się w Krakowie. Dla byłych więźniów obozów koncentracyjnych oraz innych ofiar wojny i okresu powojennego to jak gdyby drugi dom: personel wie, jak dodać im otuchy, tutaj są "ich" lekarze, nikt nie pyta o skierowania ani nie ustawia w kolejkach.
Dotąd placówka w połowie utrzymywała się z pieniędzy NFZ, w połowie z dotacji, przekazywanych przez niemiecką fundację Maximilian-Kolbe-Werk oraz Fundację Pro vita Et Spe. Gmina żydowska, w obiektach której znajduje się przychodnia, za dzierżawę pobiera niewielką opłatę. Niestety, od ub. roku niemiecka fundacja zaczęła ograniczać dotacje. W tym roku przychodnia otrzyma tylko ok. 50 tys. zł, czyli o połowę mniej niż dotąd. Zwolniono już kilku lekarzy.
Więźniów byłych niemieckich obozów koncentracyjnych jest coraz mniej: w Małopolsce pozostało ich 300, w całym kraju około 4 tys.
>>>>
Sluszba zdrofia sie rosfija ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:27, 05 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Wstrząsająca prawda o służbie zdrowia: "Pani z ministerstwa? To lekarz już czeka!"
"Obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej, władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej" - tyle Konstytucja RP. A jak wygląda rzeczywistość? Jak informuje "Fakt", jest jak za komuny, gdy dla dygnitarzy były lepsze szpitale. Okazuje się, że obecni ludzie władzy i rządowi urzędnicy nie muszą czekać w upokarzających kolejkach do lekarza.
Uprzywilejowani pacjenci w ministerialnych przychodniach mogą liczyć na wizytę u lekarza w każdej chwili. Dziennikarka "Faktu" sprawdziła to wydzwaniając po ministerialnych lecznicach.
Jak się okazało, dla "pani z ministerstwa", za którą się podała, umówienie wizyty od ręki to żaden problem. Wizyta? Choćby jutro! Tak "panią z ministerstwa" zapisano do stomatologa w przychodni lekarskiej resortu spraw zagranicznych. Jeszcze lepiej było w poradni Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Kielcach. Tam dla pracownika resortu wizyta u okulisty została umówiona jeszcze tego samego dnia!
A reszta Polaków? Na stomatologa czy okulistę sfinansowanego przez NFZ czekać można ponad dwa lata. Na dziecięcego kardiologa - też. Dorosły, który choruje na serce, na "pilną wizytę w nagłym trybie" poczeka miesiąc! Podobnie długo w całym kraju czeka się na zabieg wszczepienia stawu biodrowego.
Tajemnica 2 sekund przed katastrofą
Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz obejmując stanowisko zapowiadał, że zmniejszenie kolejek do lekarzy będzie jego najważniejszym zadaniem. Na razie nie widać, by cokolwiek z tym zrobił. Miesiąc temu w Sejmie znowu zapewniał o tym, że wkrótce kolejki będą krótsze.
Telefon do przychodni przy MSZ:
- Dzień dobry, jak długo będę czekać na wizytę u lekarza okulisty?
- A pani skąd dzwoni?
- Pracuję w ministerstwie.
- No to mogę panią na jutro zapisać
Telefon do NZOZ Optomed w Sędziszowie:
- Na kiedy mogę się zapisać do lekarza okulisty?
- Prywatnie czy z NFZ?
- Z NFZ.
- To najbliższy termin dopiero początek marca 2015 roku niestety.
Średni czas oczekiwania na wizytę u lekarza specjalisty:
- Wrocław - kardiolog - 370 dni
- Radom - kardiolog - 30 dni (pilny przypadek)
- Warszawa - kardiolog dziecięcy - 501 dni
- Kościan - ortopeda - 913 dni (endoprotezoplastyka stawu biodrowego)
- Kluczewo - stomatolog - 900 dni
- Pabianice - stomatolog - 407 dni
- Zgierz - okulista - 350 dni
- Toruń - okulista - 282 dni
- Sędziszów - okulista - 754 dni
- Koszalin - alergolog - 248 dni
- Plichowice - ginekolog - 1031 dni
- Koszalin - ginekolog - 198 dni
>>>>
Tak to wyglada realnie .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:11, 05 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Ciężarna zmarła przed szpitalem w Opolu - zawiadomienie do prokuratury
Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez dyspozytora pogotowia wojewódzkiego w Opolu złożył w nyskiej prokuraturze dyrektor tamtejszego ZOZ-u doktor Norbert Krajczy. Sprawa dotyczy zgonu młodej kobiety w zaawansowanej ciąży, która zmarła w karetce przed nyskim szpitalem 22 stycznia.
Anna Kawecka z Prokuratury Rejonowej w Nysie, do której wpłynęło zawiadomienie, mówi, że w sprawie są dwa wątki. Chodzi o niewłaściwe kierowanie karetek do zdarzeń. Z Opola są bowiem wysyłane karetki, w których są tylko ratownicy, a nie ma lekarza. Tak było właśnie w przypadku chorej ciężarnej.
Zawiadomienie z urzędu złożył dyrektor nyskiego ZOZ-u. Norbert Krajczy mówi, że wszystkie okoliczności zbadał zespół do spraw zdarzeń negatywnych.
Doniesienia do prokuratury komentuje dyrektor biura wojewody Szymon Ogłaza, który nadzoruje system ratownictwa w regionie. Jego zdaniem niezbędne jest wyjaśnienie okoliczności tego zdarzenia.
Czynności sprawdzające w związku z zawiadomieniem będzie prowadziła Prokuratura Rejonowa w Nysie, potem podejmie decyzję o ewentualnym przekazaniu sprawy dotyczącej organizacji wojewódzkiego systemu ratowniczego do Opola.
>>>>
Kolejne sukcesy ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 16:59, 15 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
"Dziennik Gazeta Prawna": szpitale nie chcą płacić odszkodowań
Szpitale nie chcą płacić pacjentom odszkodowań za złe leczenie. W ciągu roku tylko sześciu chorych wywalczyło przed specjalnymi komisjami świadczenie w satysfakcjonującej wysokości - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Powołane ponad rok temu przy wojewodach komisje miały wyręczać sądy oraz skutecznie i szybko realizować roszczenia pokrzywdzonych pacjentów.
Dotychczas zwróciło się do nich 537 osób z wnioskiem o sprawdzenie, czy w ich przypadku doszło do zdarzenia medycznego, np. błędnej diagnozy lub zaniechania leczenia. Komisje wydały tylko 26 orzeczeń korzystnych dla chorych, a zaledwie sześciu osobom wypłacono świadczenie. Jego wysokość wahała się od 2,5 tys. zł w Łodzi do 150 tys. zł we Wrocławiu.
Komisja stwierdza tylko, czy zaistniało zdarzenie medyczne. Wysokość odszkodowań i zadośćuczynień zależy od negocjacji osoby poszkodowanej ze szpitalem bądź towarzystwem ubezpieczeniowym.
Więcej w dzisiejszym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej".
...
Jak jeszcze beda placic odszkodowania to juz w ogole przestana leczyc .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|