Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Słuszba sdrofia nam roskfita!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 28, 29, 30 ... 54, 55, 56  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 13:36, 27 Kwi 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Łatwiej orzec śmierć mózgu. Nowe przepisy: Wystarczy dwóch lekarzy
Łatwiej orzec śmierć mózgu. Nowe przepisy: Wystarczy dwóch lekarzy

Dzisiaj, 27 kwietnia (07:39)

O śmierci mózgu będą orzekać dwaj lekarze specjaliści, a nie trzej, jak dotychczas - wynika przepisów, które weszły dziś w życie. Dwaj lekarze będą także stwierdzać nieodwracalne zatrzymanie krążenia, jeśli od zmarłego mają być pobrane narządy.
O śmierci mózgu będą orzekać dwaj lekarze specjaliści, a nie trzej, jak dotychczas
/Newscom /PAP/EPA

Zgodnie z nowymi przepisami śmierć mózgu będzie stwierdzało dwóch lekarzy. Jeden z nich powinien być specjalistą w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii lub neonatologii, a drugi - neurologii, neurologii dziecięcej lub neurochirurgii.

Dotychczas o śmierci mózgu orzekała komisja złożona z trzech lekarzy, jednak w większości krajów Europy, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie komisje są dwuosobowe. Uczestnictwo trzeciego lekarza w polskiej komisji było pozostałością po medyku sądowym z pierwszych kryteriów określonych w 1984 r. Wtedy uważano, że śmierć mózgu często jest wynikiem czynu zabronionego i medyk sądowy w komisji będzie zabezpieczał postępowanie dowodowe.

Nowe przepisy zmieniają także zasady stwierdzania nieodwracalnego zatrzymania krążenia, jeśli od zmarłego mają zostać pobrane narządy. Trzeba to zrobić w bardzo krótkim czasie, co może powodować ewentualne wątpliwości lub zarzuty, że lekarz dokonał rozpoznania niestarannie. Dlatego też nieodwracalne zatrzymanie krążenia - jeśli mają być pobrane narządy - będzie stwierdzać dwóch lekarzy, a nie, jak dotychczas, jeden.

Jeden z tych lekarzy powinien być specjalistą w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii lub neonatologii, a drugi - w dziedzinie medycyny ratunkowej, chorób wewnętrznych, kardiologii, kardiologii dziecięcej lub pediatrii.

Procedura ta będzie dotyczyć przypadków przed pobraniem narządów, przede wszystkim serca, wątroby, nerek, płuc i trzustki. Natomiast pobranie komórek i tkanek (np. rogówki) będzie możliwe po rutynowym, jednoosobowym stwierdzeniu zgonu.

Nowa regulacja przenosi przepisy dotyczące procedury stwierdzania zgonu przed pobraniem narządów do ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty (dotychczas znajdowały się one w tzw. ustawie transplantacyjnej).

W 2016 r. od zmarłych dawców przeszczepiono 1469 narządów; najczęściej były to: nerka (978), wątroba (317) i serce (101). Wykonano także 1196 przeszczepień rogówki oraz jedno przeszczepienie ręki. Przeszczepień narządów od żywych dawców wykonano jedynie 78 (50 nerek oraz 28 fragmentów wątroby).

Pod koniec marca na przeszczepienie narządu czekało 1703 pacjentów. Większość z nich oczekuje na nerkę, pozostali m.in. na serce, wątrobę i płuca. Ponad 3 tys. osób oczekuje na przeszczepienie rogówki, a osiemnaście - na rękę.

...

I co teraz? Wzrosnie umieralnoc czy co? Mamy sie cieszyc?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:06, 27 Kwi 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Pierwsza taka kontrola NFZ w krakowskim szpitalu. Sprawa ma związek z lekarzem Jerzego Ziobry
Pierwsza taka kontrola NFZ w krakowskim szpitalu. Sprawa ma związek z lekarzem Jerzego Ziobry

Dzisiaj, 27 kwietnia (13:5Cool

Paraliż oddziałów kardiologicznych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Narodowy Fundusz Zdrowia zażądał kilkudziesięciu tysięcy kart chorobowych pacjentów, którzy byli tam leczeni przez ponad 10 ostatnich lat - dowiedzieli się dziennikarze RMF FM. To pierwsza tego typu sytuacja w historii NFZ.
NFZ
/Archiwum RMF FM


Według informacji naszego reportera, kontrolę wszczęto na polecenie prokuratury, która wciąż szuka dodatkowych materiałów związanych z profesorem Dariuszem Dudkiem. To jeden z kardiologów, którzy zajmowali się leczeniem ojca Zbigniewa Ziobry. Lekarze byli oskarżeni o nieumyślne spowodowanie śmierci Jerzego Ziobry, ale 10 lutego sąd ich uniewinnił, bo - zdaniem składu orzekającego - nie było dostatecznych dowodów co do winy oskarżonych.

NFZ przyznaje, że kontrola została wszczęta na wniosek organów ścigania i dotyczy warunków udzielania świadczeń na oddziałach kardiologicznych krakowskiego Szpitala Uniwersyteckiego.
Oskarżeni nie przyznali się do winy

Ojciec Zbigniewa Ziobry był leczony od 22 czerwca 2006 r. w Szpitalu Uniwersyteckim UJ w Krakowie. Zmarł 2 lipca. Lekarzy oskarżono, że "pomimo ciążącego na nich szczególnego obowiązku opieki nad pacjentem (...) narażony on został na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, skutkiem czego pacjent 2 lipca 2006 r. zmarł". Zarzuty dotyczyły nieprawidłowej diagnozy i wyboru nieprawidłowego leczenia - m.in. przeprowadzenia zabiegu angioplastyki wieńcowej (założenie stentów) zamiast operacji kardiochirurgicznej (wszczepienia by-passów), brak konsultacji kardiochirurgicznej, nieprawidłowości w leczeniu farmakologicznym.

Oskarżeni nie przyznali się do winy i odmówili odpowiedzi na pytania oskarżycieli i ich pełnomocnika.

(mal)
Paweł Pawłowski

...

Nie znam sprawy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 10:07, 28 Kwi 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Technik farmaceuta odchodzi do lamusa. Leki mogą przez to podrożeć
Technik farmaceuta odchodzi do lamusa. Leki mogą przez to podrożeć

1 godz. 5 minut temu
Aktualizacja: 1 minuta temu

​Czy to koniec zawodu technika farmaceutycznego? W tym roku ostatni raz prowadzona będzie rekrutacja w tym kierunku w szkołach zawodowych. Jak wynika z rozporządzenia minister edukacji "od przyszłego roku nie prowadzi się już rekrutacji na kierunku technik farmaceutyczny", a to głównie technicy farmacji wydają nam leki w aptekach. Jest ich dwa razy więcej niż innych farmaceutów.
Zdj. ilustracyjne
/Wojciech Pacewicz /PAP


Rozporządzenie to ciąg dalszy planu rządu "Apteka dla aptekarza", to rugowanie techników z rynku przez ich całkowite podporządkowanie aptekarzom - tak mówią przedstawiciele Izby Gospodarczej Właścicieli Punktów Aptecznych. Zwracają też uwagę, że technik farmacji jest dużo tańszy od farmaceuty, ale jeśli skończy się kształcenie techników, to nie będzie miał kto stanąć za ladą apteczną.

Farmaceuta będzie na wagę złota i będzie mógł dyktować stawki za jakie będzie pracował w aptece - mówi pani Elżbieta prowadząca aptekę pod Warszawą, która sama zatrudnia dwóch farmaceutów i dwóch techników.

To będzie też spory problem dla małych wiejskich punktów aptecznych, które mogą się utrzymać, zatrudniając tylko techników. Jak mówi pani Elżbieta, dzięki zmianom będzie zmniejszona kadra obsługująca w aptekach, a leki będą droższe.

Projekt ustawy, nad którym pracują posłowie, przewiduje także, że technicy farmaceutyczni mogą stracić prawo do wydawania pacjentom wielu leków. Chodzi o preparaty zawierające substancje kiedyś uznawane za silnie działające i ujęte w specjalnym wykazie. Dziś są jednak w setkach popularnych leków, sprzedawanych nawet bez recepty.

I tak technicy nie mogliby sprzedawać popularnych maści i żelów na obrzęki oraz stłuczenia, pastylek dla osób rzucających palenie, a także części leków przeciwbólowych i rozkurczających.

Sami technicy mówią, że to plan zniszczenia ich zawodu. Żądają spotkania z ministrem zdrowia i planują protest przed siedzibą resortu.

(az)
Mariusz Piekarski

...

Glupota. W ogole po 89 zniszczyli szkolnictwo zawodowe i nawet malarza trudno znalezc zeby nie spieprzyl. Teraz farmacja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:14, 04 Maj 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Pacjenci po przeszczepie o cenach leków: Uderzono w najsłabszą grupę chorych
Pacjenci po przeszczepie o cenach leków: Uderzono w najsłabszą grupę chorych

Dzisiaj, 4 maja (17:00)

​"Protestujemy przeciwko absurdalnej decyzji - uderzono w najsłabszą grupę chorych! Prosimy o przywrócenie dawnych cen leków" - z pismem takiej treści do ministerstwa zdrowia zwrócili się członkowie organizacji pacjentów "Życie po przeszczepie". Na nowej liście leków refundowanych niezbędne dla nich leki immunosupresyjne podrożały nawet o ponad tysiąc złotych za opakowanie. W Polsce problem dotyczy ponad 15 tysięcy osób.
Na nowej liście leków refundowanych leki immunosupresyjne podrożały nawet o ponad tysiąc złotych za opakowanie.
/Piotr Bułakowski /RMF FM


Po przeszczepie narządu człowiek obciążony jest tym, że do końca życia musi brać leki immunosupresyjne. Większość osób po przeszczepie wątroby nie jest w pełni zdrowa, istnieją choroby współistniejące i wymagające farmakologicznego prowadzenia. Cena leków jest niebagatelna. Podniesienie kosztów leków immunosupresyjnych, które ratują życie powoduje zubożenie kieszeni pacjentów, zważywszy na to, że większość nas jest na rentach. A te renty są niewysokie, w granicach około 1200 złotych - mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Michałem Dobrołowiczem Maria Sułkowska, która 17 lat temu miała przeszczep wątroby. Jeżeli lek drożeje kilkadziesiąt lub kilkaset razy, to jest to poważny problem. To nie jest tak, jak w przypadku bólu głowy, że każdy podobny lek zadziała i można go stosować. Do tego każda zmiana leku immunosupresyjnego związana jest z problemem monitorowania, bo każdy organizm inaczej reaguje i grozi odrzuceniem organu. Dlatego wtedy są częstsze kontrole: przynajmniej co 2-3 miesiące, a to wszystko generuje koszty, bo pacjent musi zapłacić choćby za dojazd do ośrodka transplantacyjnego - dodaje pacjentka.

Pacjenci skarżą się, że - z jednej strony - po zmianach państwo mniej pieniędzy wydaje na leki, ale większe koszty pochłaniają badania. Na nowej liście leków refundowanych znalazły się tańsze zamienniki preparatów, które podrożały. Gdy sięgamy po tańszy odpowiednik, musimy wziąć zwykle większą dawkę, żeby lek zadziałał. Przez to muszę kupować więcej opakowań - opowiada Maria Sułkowska.

Leki immunosupresyjne są ważne, bo zapobiegają odrzuceniu przez organizm przeszczepionych narządów, takich jak nerka czy wątroba.

Pacjenci zwrócili się do ministerstwa zdrowia z prośbą o przywrócenie dawnych dopłat do leków immunosupresyjnych od 1 lipca, czyli od nowej listy leków refundowanych. W liście do resortu pojawia się też apel, żeby ministerstwo przed zmianą cen leków ratujących życie pacjentów konsultowało się z organizacjami pozarządowymi, w których działają pacjenci i lekarzami, którzy prowadzą takich pacjentów.

(łł)
Michał Dobrołowicz

...

Kolejne problemy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:19, 10 Maj 2017    Temat postu:

zpital kliniczny tonął, a dyrektor brał miliony
Marek Karp, nowy dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku zarabia ponad 26 tys. zł miesięcznie. Dotychczas był zastępcą dyrektora. Teraz ma wyprowadzić szpital na prostą, a pół roku temu mówiło się, że szpital chyli się ku upadkowi - czytamy na stronach portalu BIA24.

+1
Głosuj

+1
Głosuj

Podziel się
Opinie


Szpital (WP.PL)

- Zaraz po tym, jak Marek Karp wygrał konkurs na dyrektora placówki zgłosili się do nas pracownicy USK - informuje portal BIA24. Pokazali dokumenty z przetargów na zatrudnienie jego, jako zastępcy dyrektora szpitala. Wynika z nich, że od 2012 r. Karp wygrał dwa przetargi na wykonanie zadania: "Usługi menadżerskie w Zakresie Stanowiska Dyrektora ds. Administracyjno-Finansowych w Uniwersyteckim Szpitalu Kliniczny w Białymstoku" o łącznej wartości ponad 1,428 mln zł. Pierwszy przetarg w 2012 r. opiewał na kwotę 478,8 tys. zł (kontrakt obowiązywał dwa lata). Drugi z kolei to już 945 tys. zł (trzy lata).

Inormatorzy portalu zwracają uwagę, że działalność dyrekcji w ostatnich latach była przez nowe władze Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku (czyli właściciela szpitala) oceniona bardzo krytycznie:
"...szpital ma poważne problemy finansowe. Ubiegły rok zamknął stratą 15 milionów złotych. W tym sytuacja jeszcze się pogorszyła. Od stycznia do końca sierpnia [2016 r. - przyp. red.] bilans strat powiększył się o kolejne 21 milionów złotych" - mówił prof. Adam Krętowski, rektor Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku w rozmowie opublikowanej na łamach "Kuriera Porannego" (5 października 2016 r.) pod tytułem "USK. Kliniczny tonie, rektor Adam Krętowski mówi o planie B. Bo NFZ nie płaci."

Analiza dokumentów wskazuje na co najmniej zastanawiające intencje ogłaszających przetarg - informuje BIA24. Poszukiwanie zastępcy dyrektora ówczesne władze szpitala rozpoczęły tuż przed świętami Bożego Narodzenia 2012 roku, a termin rozstrzygnięcia przetargu wyznaczono od razu po świętach - 27 grudnia.
- To oznacza, że do przetargu zgłosić się mógł praktycznie tylko ten, kto został o nim powiadomiony - mówi informator portlu.

Marek Karp przez kilkanaście lat pracował w szpitalu na stanowisku zastępcy dyrektora odpowiedzialnego za finanse. Z naszych informacji wynika, że do 2012 r. pracował na umowie o pracę, a później z niejasnych powodów podpisano z nim "kontrakt menadżerski". Przez pierwsze dwa lata kontraktu Karp zarabiał średnio ponad 19,9 tys. zł miesięcznie. Po wygaśnięciu pierwszego, Karp wygrał następny podobny konkurs, z tym że już na trzy lata. Wówczas dostał podwyżkę i jego średnie miesięczne wynagrodzenie wzrosło do ponad 26,2 tys. zł miesięcznie. Nie bez znaczenia jest fakt, że to ewenement w szpitalu, bowiem Marek Karp był jedyną osobą z kadry kierowniczej zatrudnioną w ten sposób.

Dyrektor naczelny szpitala Bogusław Poniatowski był zatrudniony na umowie o pracę. Umowa ta wygasła we wrześniu 2016, nie została przedłużona, ponieważ nowe przepisy wymagały rozpisania konkursu na to stanowisko. Poniatowski nie startował w konkursie. Był dyrektorem USK 12 lat.

Portal BIA24 poprosił Katarzynę Malinowską-Olczyk, rzecznika prasowego Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku, o przedstawienie oficjalnych dokumentów dotyczących wynagrodzenia nowego, wybranego w konkursie dyrektora USK Marka Karpa. Potwierdziła nam kwoty.

- Poprzedni kontrakt po dwóch latach przestał obowiązywać i podpisano nowy sześcioletni w związku z wyborem na głównego dyrektora szpitala. Dyrektor naczelny szpitala zarabia 26 422 zł miesięcznie - poinformowała Katarzyna Malinowska-Olczyk.

- To są skandalicznie duże kwoty. Ale nawet, gdy Marek Karp był zastępcą dyrektora to zarabiał dwa razy więcej niż główny dyrektor szpitala. Z naszych informacji wynika, że Bogusław Poniatowski miał pensję podstawową na poziomie 12-14 tys. zł - powiedział informator portalu.

Kwotę BIA24 zweryfikował w szpitalu. Nie podano jednak informacji o wysokości pensji podstawowej poprzedniego dyrektora, lecz tzw. średniomiesięczne zarobki - była to kwota 20,8 tys. zł brutto. W skład tej kwoty mogą wchodzić różne dodatki z racji sprawowanej funkcji.

- Pensje najlepiej zarabiających pielęgniarek i położnych w USK wynoszą miesięcznie od 6,8 do 7,8 tys. zł brutto. Średnie wynagrodzenie brutto pielęgniarki w 2016 roku wynosi 3751 zł miesięcznie - poinformowała rzeczniczka szpitala.

Z ustaleń portalu wynika, że kwoty podane przez rzeczniczkę nie odzwierciedlają pełnej rzeczywistości. Jak twierdzą pielęgniarki, prawdopodobnie wybrano ten miesiąc w roku, gdy pracownikom akurat wypłacono premię.

...

To nie ma prawa sie dziac...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:39, 10 Maj 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Technicy farmaceutyczni będą protestować w Warszawie. Ich zawód ma zostać zlikwidowany
Technicy farmaceutyczni będą protestować w Warszawie. Ich zawód ma zostać zlikwidowany

1 godz. 33 minuty temu

​Około tysiąca osób może wziąć udział w ogólnopolskim proteście techników farmaceutycznych. Ich pikieta przed Ministerstwem Zdrowia w Warszawie zacznie się o godzinie 10. Stamtąd przejdą przed Sejm. "Przez godzinę będziemy czekali na ministra Konstantego Radziwiłła. Wysłaliśmy zaproszenie i jeśli minister się nie pojawi, to o godzinie 11 ruszamy ulicą Marszałkowską w stronę Sejmu. W międzyczasie złożymy petycję do marszałka Kuchcińskiego" - zapowiada organizator protestu Patryk Lubomski. Manifestacja odbędzie się pod hasłem: "Trzy razy NIE".


Pracownicy protestują przeciwko planom Ministerstwa Zdrowia, które chce zlikwidować zawód technika farmaceutycznego. Według założeń resortu, za rok miałoby nie być już rekrutacji na ten kierunek w ramach kształcenia zawodowego.
Technik farmaceuta odchodzi do lamusa. Leki mogą przez to podrożeć

Nie podoba nam się wygaszenie technika, ponieważ jest to zawód, który funkcjonuje na całym świecie. U nas w aptekach głównie obsługują technicy farmaceutyczni - mówi organizatorka manifestacji Marzena Napieracz.

Jak dodaje, technicy protestują też przeciwko planom odebrania im prawa do sprzedaży leków o silnym działaniu oraz przeciwko ustawie "Apteka dla aptekarza". Zakłada ona, że aptekę będzie mógł założyć i prowadzić tylko farmaceuta. Technicy nie będą mieli takiej możliwości.
Przyszłość małych punktów aptecznych pod znakiem zapytania?

To głównie technicy wydają nam dziś leki w aptekach. Jest ich dwa razy więcej niż innych farmaceutów.

Przedstawiciele Izby Gospodarczej Właścicieli Punktów Aptecznych zwracają uwagę, że zatrudnienie techników jest dużo tańsze, a jeśli skończy się ich kształcenie, to nie będzie miał kto stanąć za ladą apteczną. Farmaceuta będzie na wagę złota i będzie mógł dyktować stawki, za jakie będzie pracował w aptece - wyjaśnia pani Elżbieta prowadząca aptekę pod Warszawą, która sama zatrudnia dwóch farmaceutów i dwóch techników.

Może to oznaczać spory problem dla małych wiejskich punktów aptecznych, które mogą się utrzymać, zatrudniając tylko techników. Jak mówi pani Elżbieta, efektem zmian będzie zmniejszenie kadry obsługującej w aptekach, a także skok cen leków. Odebranie technikom prawa do wydawania preparatów uznawanych kiedyś za silnie działające i ujętych w specjalnym wykazie oznacza natomiast, że nie mogliby oni sprzedawać np. popularnych maści i żelów na obrzęki oraz stłuczenia, pastylek dla osób rzucających palenie, a także części leków przeciwbólowych i rozkurczających.

(MRod)
Michał Dobrołowicz

...

HORROR! JAK MOZNA LIKWIDOWAC TAK CENNY ZAWODL CO TO JUZ NIE MA CHORYCH? LUB METODY LECZENIA BEZ LEKOW WYMYSLILI?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:21, 10 Maj 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
"Nie oddamy naszych uprawnień!". Protest techników farmacji w Warszawie
"Nie oddamy naszych uprawnień!". Protest techników farmacji w Warszawie

1 godz. 11 minut temu

"Czujemy się ignorowani" i "Nie oddamy naszych uprawnień" - takie hasła można było usłyszeć dziś przed Ministerstwem Zdrowia w Warszawie. O 10 rozpoczął się tam protest kilkuset techników farmaceutycznych z całej Polski. Godzinę później grupa ubrana w białe fartuchy ruszyła w kierunku Sejmu, gdzie manifestować będzie do 14. "Chcemy nadal prowadzić apteki i sprzedawać leki. Nie zgadzamy się na likwidację naszego zawodu" - mówią jednogłośnie technicy farmaceutyczni.
Protest techników farmacji. Sprzeciwiają się odbieraniu uprawnień i wygaszaniu kształcenia
/RMF FM

Technicy farmaceutyczni domagają się przede wszystkim rozmowy z ministrem zdrowia o tym, że odsuwanie ich od wydawania leków i wygaszanie ich zawodu - a to planuje resort - odbije się na pacjentach. Zwłaszcza tych z mniejszych miejscowości.

Przez zmiany, które chce wprowadzić ministerstwo, mogą być zamykane punkty apteczne, w których głównie pracują technicy. Mieszkańcy mniejszych miejscowości mogą więc mieć problem z dostępnością do leków - powiedziała naszemu reporterowi Michałowi Dobrołowiczowi protestująca z Chełmna.

W Polsce pracuje około 40-stu tysięcy techników farmaceutycznych.
"Nie oddamy naszych uprawnień!". Protest techników farmacji w Warszawie (11 zdjęć)

APA

...

Kadra techniczna jest potrzebna w kazdej dziedzinie szczegolnie tej zaawansowanej. Pchanie wszystkich na studia to niszczenie idei studiowania. Niewielu ludzi ma zamilowanie do studiowania ksiąg a przeciez po to sa studia. ,,Studia" obecne gdzie wielkie biblioteki swieca pustkami to absurd. Widac ze tlumy sa po to aby produkowac ,,magistrow"... czy tam licencjatow. Ci licencjanci sa grozni bo nie maja ani umiejetnosci technikow ani wiedzy magistrow. SZKOLNICTWO ZAWODOWE JEST POTRZEBNE WIEKSZOSCI LUDZI!!! Studia sa dla mniejszosci. I powinny byc one NA POWAZNIE!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 8:08, 12 Maj 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Pacjenci po przeszczepach oburzeni podwyżkami cen leków. "Eksperyment na żywych ludziach"
Pacjenci po przeszczepach oburzeni podwyżkami cen leków. "Eksperyment na żywych ludziach"

48 minut temu

„Ministerstwo Zdrowia eksperymentuje na żywym człowieku”, „Nie chcemy ryzykować utraty przeszczepionych narządów” – tak mówią pacjenci po transplantacjach, którzy dziś zamierzają protestować przed Sejmem. Z początkiem maja drastycznie podrożały leki immunosupresyjne, które zapobiegają odrzutom przeszczepionych organów. Niektóre opakowania są droższe nawet o 1000 złotych.
Zdj. ilustracyjne
/PAP/Photoshot

Problem dotyczy nawet 15 tysięcy pacjentów. Chodzi o leki niezbędne przy przeszczepach nerki, wątroby, trzustki, płuca a nawet przeszczepie serca, także u dzieci.

Chorzy, z którymi rozmawiał nasz dziennikarz mówią, że drastyczne podwyżki cen oznaczają dla nich koniec przyjmowania leków..

W moim przypadku to jest podwyżka z 3,2 zł za opakowanie do ponad 300 zł. Mam zapas na niecałe 2 miesiące. Co dalej? Prawdopodobnie stracę narządy, które mi dano - mówi pani Joanna, która jest po przeszczepie i nerki i trzustki. Jak podkreśla, jedyna szansa na podawanie leków to stały pobyt w szpitalu, ale to oznaczałoby porzucenie pracy i 6-letnej córki.

Pacjenci podkreślają, że nie chcą ryzykować zmiany podawanych leków na tańsze, ale niepewne zamienniki.

Nie zaryzykuję organu, który dostałam od mamy. Nie ma dla mnie nawet takiej opcji, żebym mogła w jakikolwiek sposób ryzykować tak ważną dla mnie rzeczą - mówi pani Małgorzata, która jest po rodzinnym przeszczepie nerki.

W przyszłym tygodniu sprawą podwyżek ma zająć się sejmowa komisja zdrowia.

Mariusz Piekarski

...

Kolejne...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:14, 12 Maj 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Technicy farmaceutyczni w kancelarii prezydenta. Są przeciwni "Aptekom dla aptekarza"
Technicy farmaceutyczni w kancelarii prezydenta. Są przeciwni "Aptekom dla aptekarza"

Dzisiaj, 12 maja (08:00)

O 11.00 w kancelarii prezydenta rozpocznie się spotkanie z technikami farmaceutycznymi - dowiedział się reporter RMF FM. To odpowiedź na środowy protest kilkuset przedstawicieli tego zawodu. Demonstranci sprzeciwiali się m.in. ustawie "Apteka dla aptekarza", która odbiera technikom możliwość otwierania aptek i zostania ich właścicielem. Po wejściu w życie ustawy, takie uprawnienia mieliby tylko farmaceuci. Ustawa czeka na podpis prezydenta. Termin mija we wtorek.
Środowy protest techników farmaceutycznych przed Ministerstwem Zdrowia
/Paweł Supernak /PAP


Hasło środowego protestu brzmiało "Trzy razy NIE". Technicy sprzeciwiają się planom Ministerstwa Zdrowia, które chce zlikwidować zawód technika farmaceutycznego. Sprzeciwiali się także planom odebrania im prawa do sprzedaży leku o silnym działaniu (z tych planów Ministerstwo Zdrowia wstępnie wycofało się w środę). Protestowano też przeciwko ustawie "Apteka dla aptekarza", która zakłada, że aptekę będzie mógł założyć i prowadzić tylko farmaceuta, a technik farmacji już nie. Piątkowa rozmowa w kancelarii prezydenta ma właśnie dotyczyć tego ostatniego punktu.

Jak dowiedział się nasz dziennikarz, główny argument z jakim na spotkanie idą technicy farmaceutyczni jest taki, że podpis prezydenta pod ustawą może oznaczać konieczność zamknięcia wielu aptek w całej Polsce, bo zabraknie farmaceutów, którzy te apteki mogliby prowadzić. W Polsce funkcjonuje 14 tysięcy aptek i 4 tysiące aptecznych. Farmaceutów są tylko 22 tysiące. Wyobraźmy sobie aptekę, w której na dwie zmiany pracuje dwóch magistrów farmacji. Tymczasem w Polsce mamy 40 tysięcy techników farmaceutycznych, ten zawód istnieje też w innych krajach niezmiennie. Technik farmaceutyczny ma w tej chwili duże kompetencje, może wydawać i przygotowywać leki - mówi w rozmowie z RMF FM Marzena Napieracz z Izby Gospodarczej Właścicieli Punktów Aptecznych i Aptek, która będzie reprezentować techników w kancelarii prezydenta.

Magister farmacji według planowanych przepisów może prowadzić do czterech aptek. On sam nie będzie wykonywał tego, tylko musi zatrudnić wykwalifikowane osoby, które będą prowadziły apteki. Naszym zdaniem nie ma żadnych przeszkód, żeby w ten sam sposób apteki prowadzili technicy farmaceutyczni. Część z nich prowadzi teraz własne apteki, punkty apteczne, albo są w spółkach z farmaceutami prowadzącymi apteki, albo pracują na stanowiskach techników farmaceutycznych w aptekach otwartych lub szpitalnych - przekonuje Marzena Napieracz. Postulaty techników w czwartek poparło kilka organizacji przedsiębiorców, w tym Business Centre Club.

W środę sprzeciwiła im się natomiast Naczelna Izba Aptekarska. Według NIA, technicy farmaceutyczni przekazują nieprawdziwe informacje. "Nasz niepokój budzi fakt przekazywania nieprawdziwych informacji przez organizatorów protestu, jakoby nowelizacja ustawy Prawo farmaceutyczne miała negatywny wpływ na przyszłość zawodu techników farmaceutycznych. Przepisy w żaden sposób nie odnoszą się do przyszłości tego zawodu, jak również powstawania lub zamykania punktów aptecznych. Ustawa dotyczy kwestii powstawania nowych aptek i ma na celu m.in. zwiększenie dostępności do usług farmaceutycznych dla pacjentów zamieszkujących tereny wiejskie" - czytamy w oświadczeniu, jakie wydała NIA.

To głównie technicy wydają nam dziś leki w aptekach. Jest ich dwa razy więcej niż innych farmaceutów.

Przedstawiciele Izby Gospodarczej Właścicieli Punktów Aptecznych zwracają uwagę, że zatrudnienie techników jest dużo tańsze, a jeśli skończy się ich kształcenie, to nie będzie miał kto stanąć za ladą apteczną. Farmaceuta będzie na wagę złota i będzie mógł dyktować stawki, za jakie będzie pracował w aptece - wyjaśnia pani Elżbieta prowadząca aptekę pod Warszawą, która sama zatrudnia dwóch farmaceutów i dwóch techników.

(az)
Michał Dobrołowicz

...

Oczywiste szkodnictwo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:12, 16 Maj 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Rośnie liczba chorych na nowotwory krwi. „Nie dostając leku gasimy im światło"
Rośnie liczba chorych na nowotwory krwi. „Nie dostając leku gasimy im światło"

Wczoraj, 15 maja (21:00)

Ponad dwukrotnie wzrosła zachorowalność na nowotwory krwi w Polsce w ciągu ostatnich kilkunastu lat - alarmuje Polska Unia Onkologii. Rocznie o chorobie dowiaduje się 2 tysiące osób. Wielu z nich to chorzy na białaczkę szpikową. Właśnie oni apelują w piśmie do ministerstwa zdrowia o refundację ważnego dla nich leku - ponatynibu. Lek został zarejestrowany w Unii Europejskiej i w Polsce, ale dla polskich pacjentów nie jest dostępny ze względu na brak refundacji.
Zdjęcie ilustracyjne.
/Piotr Bułakowski /RMF FM


"Choć nowotwory krwi należą do chorób rzadkich, to zachorowalność na nie wzrosła ponad dwukrotnie w ciągu ostatnich kilkunastu lat. W Polsce to ok. 2000 pacjentów rocznie. Wśród nich dużą grupę stanowią chorzy z przewlekłą białaczką szpikową i ostrą białaczką limfoblastyczną. Postęp medycyny i innowacyjne terapie pozwalają kontrolować chorobę, szczególnie przewlekłe postaci, nawet przez kilkanaście lat. Niestety zdarza się, że po tym czasie pacjent przestaje odpowiadać na leczenie. Na szczęście, pojawiają się wciąż nowe terapie, a tym samym nowe nadzieje dla chorych i ich najbliższych" - czytamy w piśmie pacjentów do ministerstwa.

Zarówno w przewlekłej białaczce szpikowej, jak i w ostrej białaczce limfoblastycznej istnieje grupa chorych, którzy posiadają mutację T315I. To sprawia, że pacjenci ci są oporni na wcześniej stosowane inhibitory kinazy tyrozynowej. Jednak postęp medycyny doprowadził do opracowania leku, który upośledza zdolność także tak zmutowanych komórek do namnażania, a tym samym zatrzymuje postęp choroby. Jest nim pan-inhibitor kinazy tyrozynowej - ponatynib, który blokuje wiele szlaków sygnałowych aktywnych w komórkach nowotworowych. W przypadku białaczki z obecnością mutacji T315I, jest to lek ratujący życie.

Od pewnego czasu walczymy o dostęp do leczenia dla bardzo wyselekcjonowanej grupy pacjentów, dla których zastosowanie ponatynibu jest jedyną opcją wydłużającą życie. Pacjenci otrzymujący w tej chwili chemioterapię albo hydroksymocznik, który jedynie łagodzi objawy, mogliby przyjmować 2 tabletki dziennie, a ich życie wyglądałoby zupełnie inaczej. To tak, jakby jechać furmanką mając do dyspozycji mercedesa. Mówimy tu o tych chorych z przewlekłą białaczką szpikową i ostrą białaczką limfoblastyczną, którzy posiadają mutację T315I. Nie chodzi nam o wszystkich chorych z PBSz, czy OBL, a jedynie o niewielką grupę nie więcej niż 100 osób, które są precyzyjnie molekularnie zdefiniowane - przekonuje prof. dr hab. n. med. Wiesław Jędrzejczak, krajowy konsultant w dziedzinie hematologii.

Nadzieja na leczenie ratujące życie jest niezwykle ważna dla chorych i ich bliskich, to ona daje siły do walki z chorobą, powoduje, że chorzy nie poddają się. Dlatego tak ważne jest ułatwianie chorym dostępu do innowacyjnych terapii, szczególnie w takich chorobach, gdzie czas ma tak ogromne znaczenie. Pacjenci z przewlekłą białaczką szpikową niegdyś umierali, dziś żyją wiele lat, odraczając czas do przeszczepienia szpiku. Niemoralne jest odbierać im szanse na życie, gdy lek ratujący życie jest w zasięgu ręki. Niestety, w Polsce proces refundacyjny trwa zbyt długo, co wielu chorym odbiera szanse na przeżycie - tłumaczy dr n. med. Janusz Meder, prezes Polskiej Unii Onkologii.

Lekarze powinni mieć pełną paletę możliwości wyboru odpowiednich leków i wykorzystywania ich wedle potrzeb pacjenta, bo to oni najlepiej wiedzą, jaki lek i u kogo zastosować. Jest to szczególnie, ważne w przypadku pacjentów z przewlekłą białaczką szpikową i ostrą białaczką limfoblastyczną z mutacją T315I, bo dla tych pacjentów to jest sprawa życia lub śmierci. Nie dostając tego leku ich opcje terapeutyczne się kończą i gasimy im światło - mówi w rozmowie z RMF FM Jacek Gugulski, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pomocy Chorym na PBS. Liczba chorych w Polsce, którzy powinni być leczeni ponatynibem nie przekracza 150 osób.


(łł)
Michał Dobrołowicz

...

Jak przerzucimy srodki na nich to ,,zgasimy swiatlo" innym... Brak srodkow NIE JEST ZABOJSTWEM! Tak jak brak wiedzy jak leczyc. NIE MA PO PROSTU! Kwestia jest tak podzielic ABY JAK NAJWIECEJ PRZEZYLO! To jest ekonomia lekarza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 23:22, 16 Maj 2017    Temat postu:

położna
+4
oprac. Magdalena Nałęcz
,2h temu
Sprawa kobiety rodzącej na podłodze w starachowickim szpitalu: kolejna położna wraca do pracy
Położna ze szpitala w Starachowicach, gdzie matka urodziła dziecko na podłodze, zawarła ze swoim byłym pracodawcą ugodę. Placówka wypłaci jej trzymiesięczne wynagrodzenie i pozwoli wrócić do pracy. To już trzecia pracownica, która porozumiała się w tej sprawie ze swoją dyrekcją.

+1
Głosuj

+1
Głosuj

Podziel się
Opinie


Szpital w Starachowicach (PAP, Fot: Piotr Polak)

Od lutego starachowicki sąd rozpatruje sprawy byłych pracowników lecznicy w Starachowicach. Położne uznały, że kierownictwo placówki niesłusznie zastosowało wobec nich odpowiedzialność zbiorową za poród ciężarnej na szpitalnej podłodze. We wtorek doszło do ugody szpitala z jedną z położnych.

Zwolniona wcześniej kobieta wróci do pracy w lecznicy na dotychczasowych warunkach, na okres uprawniający do uzyskania przez nią nagrody jubileuszowej i uprawnień emerytalnych. Szpital ma też wypłacić jej trzymiesięczne wynagrodzenie.
Kobieta rodziła bez opieki

Na początku listopada 2016 r. do szpitala w Starachowicach zgłosiła się kobieta w ósmym miesiącu ciąży. Ciężarna twierdziła, że przestała czuć ruchy dziecka. Diagnoza wykazała, że płód nie żyje. Według relacji pacjentki i jej męża, którą potwierdzają wstępne ustalenia prokuratury, gdy rozpoczęła się akcja porodowa, kobiecie nie udzielono pomocy. Pozostawiona bez opieki, urodziła martwe dziecko na podłodze jednej ze szpitalnych sal.

W związku ze sprawą dyrektor szpitala Grzegorz Fitas zdecydował o rozwiązaniu umowy z ośmioma osobami, które dyżurowały, gdy kobieta rodziła. To ordynator, lekarka rezydentka i sześć położnych, w tym oddziałowa, pracujące tego dnia na oddziale.
Położne zawierają ugody

Byli pracownicy złożyli pozwy do sądu pracy. Położne uznały, że kierownictwo placówki niesłusznie zastosowało wobec nich odpowiedzialność zbiorową i domagały się przywrócenia do pracy oraz zasądzenia wynagrodzenia za czas przebywania bez pracy. Lekarze wnieśli o odszkodowania w wysokości miesięcznego wynagrodzenia za zwolnienie z pracy bez wypowiedzenia.

Pod koniec kwietnia także dwie inne położne doszły do porozumienia z pracodawcą - miały wrócić do pracy w lecznicy na dotychczasowych stanowiskach.
Zwolniono nawet te, które były na innym piętrze

Przed sądem pracy nadal toczą się postępowania dotyczące pozostałych zwolnionych pracowników lecznicy.

Zdaniem byłych pracownic, popieranych przez związek zawodowy, dyrekcja zastosowała wobec nich odpowiedzialność zbiorową - oddział położniczo-ginekologiczny zajmował dwie kondygnacje szpitala, a położne, przypisane do konkretnych odcinków pracy na oddziale, nie mogły ich opuszczać. Nie wszystkie pracownice wiedziały, co się działo w części oddziału zajmującej się patologią ciąży.
Dziecko zmarło już wcześniej

Prokuratura Rejonowa w Starachowicach prowadzi postępowanie w związku z narażeniem pokrzywdzonej na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Jak wynika z protokołu sekcji zwłok dziecka, nikt nie przyczynił się do jego śmierci - ta nastąpiła, zanim kobieta zgłosiła się do szpitala.

Starachowicki szpital kontrolował Świętokrzyski Oddział Wojewódzki Narodowego Funduszu Zdrowia. Wykazano, że liczba lekarzy i położnych na oddziale w czasie, gdy pozostawiona bez opieki kobieta rodziła na podłodze martwe dziecko, była zgodna z przepisami.
W tej sprawie wypowiedział się minister zdrowia

Postępowanie wyjaśniające w sprawie porodu podjął Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej Świętokrzyskiej Izby Lekarskiej.

Kontrolę w szpitalu przeprowadził też - na polecenie ministra zdrowia - wojewódzki konsultant ds. ginekologii i położnictwa. Jak mówił w połowie listopada ub.r. minister Konstanty Radziwiłł, wszystko wskazuje na to, że w szpitalu w Starachowicach nie popełniono istotnego błędu medycznego, a "zawiodły przede wszystkim sprawy dotyczące relacji” - zabrakło empatii i komunikacji między ludźmi.

...

Nie wyglada to dobrze gdy wylatuja pielegniarki jakby one rzadzily szpitalami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 23:28, 16 Maj 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Solarium tylko dla pełnoletnich? Wprowadzenia takiego prawa chcą onkolodzy
Solarium tylko dla pełnoletnich? Wprowadzenia takiego prawa chcą onkolodzy

Dzisiaj, 16 maja (21:04)

Całkowitego zakazu korzystania z solariów dla dzieci i młodzieży domagają się lekarze z Polskiego Towarzystwa Chirurgii Onkologicznej. Onkolodzy przekonują, że przez solaria coraz więcej osób choruje na nowotwory. Onkolodzy alarmują, że prawie połowa Polaków, u których wykryto czerniaka, czyli nowotwór złośliwy skóry, regularnie chodziła do solariów.
zdj. ilustracyjne
/McPHOTO /PAP/EPA


Dane światowe potwierdzają, że solaria, czyli łóżka samoopalające są głównym czynnikiem ryzyka czerniaka. U kobiet, które opalały się w ten sposób przed trzydziestym rokiem życia to ryzyko wzrasta o połowę - alarmuje doktor Grażyna Kamińska-Winciorek z Instytutu Onkologii w Gliwicach. Obecnie każda osoba, która nie ukończyła osiemnastu lat może w sposób nieograniczony korzystać z solariów. A to pomaga rozwojowi nowotworów - dodaje.

Z polskich badań wynika, że ponad 40 procent osób diagnozowanych z powodu czerniaka w Polsce regularnie korzystały z solariów.

Lekarze podkreślają, że ograniczenia wizyt solariów osób niepełnoletnich obowiązują między innymi w Finlandii, Szwecji i Wielkiej Brytanii. Polska stanowi wyspę europejską, czyli jeden z niewielu krajów, w których takich zakazów nie ma. Szukamy tu analogii do picia alkoholu czy papierosów. Naszym zdaniem zakaz powinien dotyczyć wszystkich przed osiemnastymi urodzinami - przekonuje doktor Kamińska-Winciorek.

Pod apelem lekarzy podpisały się tez organizacje pacjentów, między innymi organizacja pacjentów onkologicznych Alivia i Polska Koalicja Pacjentów Onkologicznych.

Biuro Rzecznika Praw Dziecka podaje, że w 18 krajach Unii Europejskiej rokrocznie notowanych jest ok. 3,5 tysiąca nowych przypadków zachorowań na czerniaka oraz prawie 800 zgonów związanych z korzystaniem z łóżek opalających.

Z informacji dziennikarzy RMF FM wynika, że pierwsza polska ustawa w sprawie ograniczenia korzystania z solariów dla dzieci i młodzieży jest przygotowywana w kancelarii prezydenta.


(j.)
Michał Dobrołowicz

...

Fachowcy to nie mozna ignorowac ostrzezen.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:55, 17 Maj 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Apel pacjentów onkologicznych do ministra finansów. "Jesteśmy w epoce kamienia łupanego"
Apel pacjentów onkologicznych do ministra finansów. "Jesteśmy w epoce kamienia łupanego"

Dzisiaj, 17 maja (10:02)

"Chcemy mieć dostęp do rejestrów wszystkich operacji nowotworowych w Polsce. Prosimy o zabezpieczenie pieniędzy na ten cel w budżecie na przyszły rok" - apelują pacjenci onkologiczni w petycji do ministra finansów. Jak dowiedział się nasz reporter, pismo złożą dziś w resorcie. "W tej chwili w onkologii działa tylko jeden rejestr - dotyczy raka płuca. Chcemy sprawdzać, jaka jest efektywność systemu ochrony zdrowia. Mamy wrażenie, że jesteśmy pod tym względem w epoce kamienia łupanego. Jedyne, co mamy teraz to domysły. Nie mamy danych!" - mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Wojciech Wiśniewski z Fundacji Chorych Onkologicznie Alivia.
Zdj. ilustracyjne
/PAP/Tomasz Gzell /PAP


Według pacjentów, najpotrzebniejsze są rejestry dotyczące nowotworów narządowych, w tym między innymi raka piersi i raka jelita grubego. Rejestr to program, w który wpisujemy dane dotyczące tego, jaki jest efekt leczenia, jakie procedury zostały zastosowane wobec pacjenta i czy żyje, albo w jakim zdrowiu żyje - tłumaczy Wiśniewski. Na tej podstawie określamy, czy w danym ośrodku opieka jest dobra, czy lepsza niż w innym ośrodku. Na tej podstawie można sprawnie zarządzać, można płacić tym ośrodkom, które swoją pracę wykonują najlepiej - dodaje.

Pacjenci liczą na współpracę w tej sprawie z ministerstwem cyfryzacji i resortem zdrowia.

Zdaniem organizacji pacjenckich, koszt uruchomienia i obsługi rejestr jednego nowotworu w Polsce waha się od kilkuset tysięcy do nawet dwóch milionów złotych. To naprawdę ułamek wydatków na ochronę zdrowia w Polsce. Wydatki Narodowego Funduszu Zdrowia liczy się w miliardach złotych rocznie. Te pieniądze pozwalałyby lepiej, sprawniej zarządzać. Wiemy, że nie na wszystko starcza pieniędzy w ochronie zdrowia. Ale nie jesteśmy pewni, czy nie marnujemy pieniędzy. Takie rejestry pozwoliłyby odpowiedzieć na to pytanie - przekonuje Wiśniewski.
Michał Dobrołowicz

..

Przekazuje apel.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:16, 19 Maj 2017    Temat postu:

d
+3
oprac. Bartosz Lewicki
,1h temu
Wyrok ws. Szymona. Sąd: odpowiedzialny jest szpital
Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Olsztynie jest odpowiedzialny za to, że 7-letni dziś Szymon jest niepełnosprawny i niesamodzielny - uznał Sąd Okręgowy w Olsztynie, przesądzając o odpowiedzialności placówki za zdarzenie. Po procesie sąd oceni, jakie zadośćuczynienie należy się rodzinie.

+1
Głosuj

+1
Głosuj

Podziel się
Opinie


(PAP, Fot: adrian starus)

Według sądu, lekarze podjęli zbyt późno decyzję o cesarskim cięciu, wskutek czego dziecko urodziło się w stanie agonalnym. Sąd Okręgowy w Olsztynie rozpatrywał powództwo Szymona, reprezentowanego przez jego matkę Agnieszkę Kupper wydał tak zwany wyrok wstępny. Sąd uznał odpowiedzialność szpitala za obecny stan chłopca. Wyrok nie jest prawomocny.

5 marca 2010 r. do WSS w Olsztynie zgłosiła się Agnieszka Kupper, będąca w 38 tygodniu ciąży. Kobieta alarmowała lekarzy, że od dwóch dni odczuwa słabsze niż do tej pory ruchy dziecka. Lekarze ze szpitala przeprowadzili badanie KTG, które wykazało nieprawidłowe tętno płodu. Zalecono więc intensywny nadzór. Pacjentka w trakcie przyjęcia do szpitala wielokrotnie musiała zmieniać sale, była przenoszona z piętra na piętro, czekała w świetlicy na diagnozę. Dopiero po interwencji męża ponowne wykonano KTG, które wykazało zdecydowanie nieprawidłowy obraz stanu dziecka. Podjęto decyzję o cesarskim cięciu, jednak wskutek niedotlenienia, chłopiec urodził się na granicy życia i śmierci, z 1 punktem w 10-punktowej skali Apgar.

W pozwie przeciwko szpitalowi matka Szymona żądała od placówki kwoty 600 tys zł zadośćuczynienia, 57 tys zł odszkodowania oraz renty dla dziecka w wysokości 2,5 tys zł miesięcznie począwszy od 2011 r. Szpital wnosił przed sądem o oddalenie powództwa, twierdząc że przyczyną niepełnosprawności dziecka było przewlekłe niedotlenienie, trwające od co najmniej 2 dni.

Sąd w piątkowym wyroku przesądził jedynie kwestię odpowiedzialności placówki; nie odniósł się jeszcze do wysokości żądań - zostanie ona ustalona na późniejszym etapie postępowania.

Sędzia Juliusz Ciejek uzasadniając wydany wyrok wstępny wskazał, że według biegłego 3-godzinny okres zwłoki w podjęciu decyzji o rozwiązaniu ciąży poprzez cesarskie cięcie mógł mieć wpływ na pogorszenie stanu zdrowia dziecka. Jak dodał, sprawa jest wynikiem typowego błędu organizacyjnego. - W szpitalu tego dnia przebywały 33 pacjentki na oddziałach położniczym i patologii ciąży. Ten stan angażował lekarzy i pielęgniarki, ale nie był niczym nadzwyczajnym. Żaden z lekarzy nie zrobił nic złego, każdy wykonywał swoją pracę, ale na skutek niewłaściwych procedur wykonywanych z pacjentem doszło do takiej sytuacji - mówił sędzia. Przywołał słowa jednego z lekarzy obecnych wówczas w szpitalu, który stwierdził zeznając przed sądem, że "pacjentka gdzieś zaginęła".

Agnieszka Kupper po publikacji wyroku powiedziała dziennikarzom, że to rozstrzygnięcie to "ulga i informacja dla innych matek, że warto walczyć do końca". - Dla mnie najważniejszy jest mój syn, chcę zabezpieczyć dla niego przyszłość, gdy mnie zabraknie. Nie będzie samodzielny, zawsze będzie wymagał opieki drugiej osoby, mimo iż od lat przechodzi intensywną rehabilitację, która daje rezultaty - powiedziała matka Szymona.

- Kwota 600 tys. zł nie jest kwotą wygórowaną, mając na uwadze skalę cierpień dziecka. Mamy nadzieję, że ze strony szpitala dojdzie do ugody - powiedziała po publikacji wyroku pełnomocnik Kupperów mec. Dagmara Trochimiuk.

Pełnomocnik szpitala mec. Elżbieta Wrzecionkowska podkreśliła, że szpital na tym etapie nie będzie wnosił apelacji. Oceniła jednak, że żądania powoda są "wygórowane i nie przystają do sytuacji".

...

Skazywac trzeba za skandaliczne dzialania a nie za sam fakt ze nie wyszlo. Oczywistosc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 0:29, 20 Maj 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Kardiolodzy alarmują: Na liście leków refundowanych brakuje ważnych pozycji
Kardiolodzy alarmują: Na liście leków refundowanych brakuje ważnych pozycji

Wczoraj, 19 maja (16:5Cool

​"Jesteśmy rozczarowani. Lista leków refundowanych nie jest zgodna z aktualnymi wytycznymi europejskich kardiologów" - alarmują lekarze z Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Według nich, na liście refundacyjnej brakuje dwóch grup ważnych leków dla osób z chorobami serca. W podwarszawskiej Jachrance trwa 80. Wiosenna Konferencja PTK, adresowanej do szerokiego grona kardiologów i lekarzy praktyków.
Zdjęcie ilustracyjne
/Frank May /PAP/DPA


Ostatnio opublikowana lista leków refundowanych rozczarowuje jeśli chodzi o leki kardiologiczne. Od wielu lat postulujemy o wprowadzenie grup leków powszechnie zaakceptowanych w Europie. Są one rekomendowane przez wytyczne Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego dla chorych, którzy wymagają leczenia przeciwkrzepliwego choćby z powodu migotania przedsionków. Pojawiają się nowe grupy leków, między innymi dla chorych z niewydolnością serca. Nie ma tu dobrych informacji dla naszych pacjentów - mówi w rozmowie z RMF FM prof. Piotr Hoffman, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.

Nasze uwagi dotyczą głównie listy leków refundowanych. Leki przeciwkrzepliwe, na które zwracamy uwagę, od około pięciu lat są rekomendowane przez Europejskie Towarzystwo Kardiologiczne. Pięć lat to szmat czasu. To już nie są preparaty, które możemy nazwać innowacyjnymi. Niestety, lista refundacyjna ich nie obejmuje - dodaje profesor Hoffman. Prezes PTK dodaje, że jest dobrej myśli jeśli chodzi o kolejną listę. Kilka miesięcy temu wystąpiliśmy z pismem do ministerstwa zdrowia w sprawie listy bezpłatnych leków dla seniorów i grup preparatów, których naszych zdaniem na niej zabrakło. I te leki znalazły się na niej: to szersza grupa beta-blokerów i tak zwane inhibitory enzymu konwertujące. To bardzo dobra wiadomość dla starszych pacjentów, którzy teraz te preparaty mogą dostać za darmo - dodaje profesor Hoffman.


(łł)
Michał Dobrołowicz

...

Jak mowilem tam srodki gdzie najwiecej ludzi mozna wyleczyc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:06, 24 Maj 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Ratownicy medyczni protestują. Oflagowali budynki, oznakowali stroje
Ratownicy medyczni protestują. Oflagowali budynki, oznakowali stroje

8 minut temu

​Ratownicy medyczni, domagając się podwyżek, rozpoczęli ogólnopolski protest - oflagowali budynki i oznaczyli swoje ubrania logo akcji - powiedział Roman Badach-Rogowski z Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego.
Protest przed Wojewódzką Stacją Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu
/Jakub Kaczmarczyk /PAP


Jak wyjaśnia Badach-Rogowski, godzina rozpoczęcia protestu jest symboliczna, odczytując 16:00 bez znaków przestankowych, wychodzi 1600 - to kwota podwyżki, którą ratownicy chcą mieć za rok.

Ministerstwo Zdrowia chce zwiększyć wynagrodzenia ratowników medycznych o 800 zł miesięcznie na tzw. etat przeliczeniowy - niezależnie od formy zatrudnienia. 400 zł miałoby zostać przyznane od 1 lipca br., a kolejne 400 zł - od 1 lipca 2018 r. Ratownicy postulują podwyżki w kwocie dwukrotnie wyższej - takiej, jaką dostały pielęgniarki (było to cztery razy 400 zł).

Początkowo protest ma przybrać formę oflagowania i oplakatowania jednostek systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego oficjalnym logo protestu. Kolejnym etapem będzie przeprowadzenie akcji informacyjnej na temat sytuacji ratowników - m.in. ich kwalifikacji, zadań i zarobków. Ratownicy nie wykluczają potem zaostrzenia jego form.

Badach-Rogowski podkreślił, że akcja ma charakter protestu, nie strajku. Ratownicy zapewniają, że protest w żaden sposób nie będzie na obecnym etapie dotkliwy dla pacjentów.

To jest akcja protestacyjna, nie strajk. My nie odstąpimy od pracy. Pacjenci mogą czuć się bezpieczni, ich to w żaden sposób nie dotknie. To że ratownik przyjedzie w koszulce w czarnym kolorze niczego nie zmieni w kwestii udzielania pomocy. To że flagi będą zatknięte na budynkach czy emblemat na karetce w niczym nie przeszkodzi w udzielaniu pomocy pacjentowi - powiedział.

Związki, jak wskazał Badach-Rogowski, występują nie tylko w imieniu ratowników medycznych zatrudnionych w zespołach ratownictwa medycznego, czyli karetkach, śmigłowcach i łodziach ale także w imieniu ratowników medycznych, którzy są dyspozytorami medycznymi i ratowników pracujących w Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych, Izbach Przyjęć i Laboratoriach Urazowych, na Oddziałach Intensywnej Opieki Medycznej.
14 tysięcy ratowników medycznych

Badach-Rogowski podał, że ratowników medycznych jest ok. 14 tys. Koordynatorzy protestu - jak wskazał - zostali powołani we wszystkich województwach.

W środę Krajowa Sekcja Pogotowia Ratunkowego i Ratownictwa Medycznego NSZZ "Solidarność" poinformowała, że także rozpoczyna protest. Ma się on wyrażać poprzez oflagowanie budynków i ambulansów oraz przeprowadzenie akcji informacyjnej. Nasze stanowisko należy traktować jako ostatnią szansę polubownego zawarcia porozumienia przez Ministra Zdrowia z naszym środowiskiem - napisano w komunikacie Krajowej Sekcji Pogotowia Ratunkowego i Ratownictwa Medycznego NSZZ "Solidarność"

MZ szacuje, że nakłady budżetu państwa z tytułu podwyżek w zaproponowanej wysokości 800 zł (w turach) wyniosą ok. 41 mln zł w skali roku 2017 oraz około 123 mln zł w skali roku 2018.

Resort przypomina, że trwają prace nad upaństwowieniem systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego. Nie wycofujemy się z zapowiedzi dotyczących etatyzacji ani trzyosobowych zespołów ratownictwa medycznego. Odpowiednie regulacje znajdą się w tzw. dużej nowelizacji ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym - zapewniło kilka dni temu ministerstwo.

MZ przypomniało też, że trwają zaawansowane prace nad tzw. małą nowelizacją ustawy o PRM. Dotyczy ona dyspozytorni medycznych, dyspozytorów medycznych oraz przejęcia przez ministra zdrowia zadania utrzymania Systemu Wspomagania Dowodzenia Państwowego Ratownictwa Medycznego od ministra właściwego do spraw administracji.

...

Sa dysproporcje nawet wsrod lekarzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 13:45, 25 Maj 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Leki dla pacjentów po przeszczepach droższe nawet o 1000 zł. Tak tłumaczy się resort zdrowia
Leki dla pacjentów po przeszczepach droższe nawet o 1000 zł. Tak tłumaczy się resort zdrowia

Dzisiaj, 25 maja (10:49)

O podwyżkach zdecydował mechanizm refundacyjny - tak enigmatycznie resort zdrowia tłumaczy się z drastycznego wzrostu cen leków dla pacjentów po przeszczepach. Wraz z wejściem w życie nowej - majowej - listy refundacyjnej niektóre leki podrożały nawet o ponad 1000 złotych!
Wraz z wejściem w życie nowej - majowej - listy refundacyjnej niektóre leki dla pacjentów po przeszczepach podrożały nawet o ponad 1000 złotych! (zdjęcie ilustracyjne) /Magdalena Partyła-Wójcik /Archiwum RMF FM

Chorzy po przeszczepach zjawili się na wczorajszym posiedzeniu sejmowej Komisji Zdrowia, a rozmawiał z nimi wiceszef resortu zdrowia Marek Tombarkiewicz.
Pacjenci po przeszczepach oburzeni podwyżkami cen leków. "Eksperyment na żywych ludziach"

„Ministerstwo Zdrowia eksperymentuje na żywym człowieku”, „Nie chcemy ryzykować utraty przeszczepionych narządów” – tak mówią pacjenci po transplantacjach, którzy dziś protestowali przed Sejmem. Protest zakończył się przekazaniem petycji marszałkowi Sejmu. Z początkiem maja drastycznie podrożały... czytaj więcej

Pacjentów - jak donosi reporter RMF FM Michał Dobrołowicz - interesowało przede wszystkim działanie tańszych zamienników drogich leków.

Czy państwo zagwarantują, że my, biorąc odpowiedniki, nie będziemy mieli odrzuconego organu? - pytała pani Joanna, która rok temu miała przeszczepienie wątroby, a wiceminister Tombarkiewicz odpowiadał: Pierwsze odpowiedniki są tak samo skuteczne i bezpieczne.

Barbara Pepka z Koalicji Hematologicznej alarmowała jednak, że nagła zmiana cen leków to eksperyment na wyjątkowo wrażliwych pacjentach, "gdzie każde przeziębienie może się kończyć utratą życia - a tutaj mamy ich narażać z powodów finansowych".

Komisja Zdrowia wezwała resort Konstantego Radziwiłła do pilnego rozwiązania problemu.

A dotyczy on 15 tysięcy ludzi w całym kraju.
"Ministerstwo Zdrowia eksperymentuje na żywym człowieku". Czarny protest przed Sejmem (14 zdjęć)
+ 10

(e)
Michał Dobrołowicz

...

Daleki jestem od prymitywnej demagogii ze kogos zabijaja bo przesuna srodki i ,,zabija" jeszcze innych... To trzeba wywazyc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 9:50, 29 Maj 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Dyrektorzy o sieci szpitali: Mieszanie herbaty bez dosypywania cukru
Dyrektorzy o sieci szpitali: Mieszanie herbaty bez dosypywania cukru

Dzisiaj, 29 maja (07:26)
Aktualizacja: 31 minut temu

"​Spirala zadłużenia będzie się dalej nakręcać". "My dostaniemy kilka milionów więcej". Podzielone są opinie dyrektorów szpitali powiatowych, które wejdą do sieci szpitali. Dziś upływa termin zgłaszania uwag do rozporządzeń, które opisują funkcjonowanie placówek w sieci zabezpieczenia szpitalnego oraz metodę wyliczania ryczałtu dla szpitali w sieci.
Spirala zadłużenia będzie się dalej nakręcać, a my dostaniemy kilka milionów więcej. Podzielone są opinie dyrektorów szpitali powiatowych, które wejdą do sieci szpitali.
/Piotr Bułakowski /RMF FM


Wszystko zależy od obecnej sytuacji finansowej szpitala, wysokości kontraktu w 2015 roku, bo to on jest punktem wyjścia do wyliczeń i liczby nadwykonań, które mają być uwzględnione w bardzo skomplikowanym algorytmie.

Nasz pierwotny budżet, który uzyskamy po wprowadzeniu sieci szpitali będzie opisywał zarówno to, co mieliśmy w kontrakcie, jak i faktycznie wykonane nadwykonania, niezależnie czy zostały one zapłacone - mówi dyrektor szpitala w mazowieckim Garwolinie Krzysztof Żochowski. Twierdzi, że jego placówka zyska finansowo. System finansowania po wprowadzeniu sieci szpitali będzie się opierał na faktycznym wykonaniu za rok 2015. Tych pieniędzy powinno być więcej. W przypadku mojego szpitala rozmawiamy o sumie kilku milionów złotych więcej - mówi Żochowski.

Oznacza to, że zyskają szpitale, które przekraczały kontrakt. Placówki, które unikały nadwykonań zostaną na poziomie finansowania sprzed dwóch lat.

Dalej będziemy otrzymywali te same, czyli za małe pieniądze do normalnego, bieżącego funkcjonowania. Nadal szpitale będą się zadłużały i spirala długów będzie się kręciła - mówi Mariusz Wołosz, dyrektor szpitala nr 2 w Mysłowicach. Jego zdaniem reforma miałaby sens, gdyby znacząco poprawiała sytuację finansową szpitali, a tak to "mieszanie herbaty bez dosypywania cukru".

Jak dodaje, nowy system nie daje żadnych szans na pozbycie się długów. Szpitale pierwszego stopnia - powiatowe, na co dzień nie bilansują swojej działalności. Wejście do sieci z takim sposobem finansowania nie ma żadnej wartości dodanej i nie pozwala nam sądzić, że będzie nam się funkcjonowało lepiej, mając świadomość tego, że płacimy coraz więcej i coraz więcej tracimy na obsługę długu każdego kolejnego szpitala. Widoku na zatrzymanie spirali długów szpitali nie ma - uważa Wołosz.

Na koniec ubiegłego roku długi polskich szpitali przekroczyły 11 miliardów złotych - informuje Wołosz.

Dyrektorzy szpitali obawiają się również likwidacji oddziałów i potoku nowych pacjentów w nocy, niedziele i święta, za którymi nie wiadomo, czy pojawią się pieniądze. Żeby nasze podmiot nie były zmuszane do wykonywania pracy, za którą pieniądze dostaje ktoś inny, na przykład Podstawowa Opieka Zdrowotna - mówi Krzysztof Żochowski ze szpitala w Garwolinie.z


(łł)
Mariusz Piekarski

...

Trzeba wysluchiwac roznych stron ale wladze szpitali tez maja swoje interesy niekoniecznie korzystne dla pacjentow... To nie jest tak ze oni sa juz absolutna wyrocznia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 13:10, 29 Maj 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Boją się likwidacji szpitala. Mieszkańcy Pruszkowa apelują do ministra zdrowia
Boją się likwidacji szpitala. Mieszkańcy Pruszkowa apelują do ministra zdrowia

Dzisiaj, 29 maja (08:00)

Ponad trzy tysiące podpisów pod apelem do ministra zdrowia o wpisanie do sieci szpitali zebrano już w Szpitalu Kolejowym w podwarszawskim Pruszkowie. Według przewidywań władz tej placówki, lecznica nie wejdzie do sieci, bo nie ma w niej całodobowego oddziału chirurgii ogólnej. To oznacza, że od października nie będzie miała zapewnionego finansowania z Narodowego Funduszu Zdrowia, a o pieniądze będzie musiał starać się w konkursach. Nie wiadomo, czy funduszy będzie na tyle dużo, żeby mógł dalej funkcjonować. "Boimy się, że lecznica, z której korzystamy od kilkudziesięciu lat zostanie zlikwidowana" - mówią reporterowi RMF FM pacjenci Szpitala Kolejowego.
Szpital Kolejowy w Pruszkowie
/Michał Dobrołowicz /RMF FM


Podpisy pod apelem do ministra zdrowia będziemy zbierać do końca maja - zapowiada dziennikarzowi RMF FM Michałowi Dobrołowiczowi Elżbieta Kowalska, członek zarządu Szpitala Kolejowego w Pruszkowie. 2 czerwca wyślemy apel z podpisami pacjentów oraz stanowiska okolicznych gmin, które nas poparły - dodaje. Władze Szpitala Kolejowego chcą wykorzystać możliwość prawną, zgodnie z którą konkretną placówkę do sieci szpitali może wpisać dyrektor wojewódzkiego oddziału NFZ po pozytywnej rekomendacji i opinii ministra zdrowia. Ministrem zdrowia jest obecnie Konstanty Radziwiłł, który jest również senatorem z naszego okręgu! Uważamy, że sprawy zdrowotne mieszkańców, którzy wybrali ministra Radziwiłła na tym terenie powinny leżeć głęboko na sercu panu ministrowi - dodaje Elżbieta Kowalska.
POSŁUCHAJ PACJENTÓW SZPITALA KOLEJOWEGO W PODWARSZAWSKIM PRUSZKOWIE:

Do sieci może wejść nawet szpital, który ma tylko dwa oddział - na przykład choroby wewnętrzne i chirurgię. Szpital Kolejowy ma aż dziewięć oddziałów i osiem z nich działa w trybie ostrego dyżuru - mówi Elżbieta Kowalska. Funkcjonuje u nas tylko oddział chirurgiczny z pododdziałem ortopedii, ale podpisany kontrakt z NFZ jest na tak zwaną chirurgię planową. Mimo naszych apeli, że 30 procent świadczeń na tym oddziale jest wykonywanych w trybie ostrodyżurowym, bo to są świadczenia dla pacjentów leżących w naszym szpitalu, jest to traktowane w taki sposób, że blokuje nam wejście do sieci. Brakuje nam chirurgii ogólnej hospitalizacji działającej na ostro, czyli 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu - tłumaczy.
Apel do mieszkańców Pruszkowa
/Michał Dobrołowicz /RMF FM

Szpital Powiatowy chwali się, że uzyskał poparcie pod apelem od ośmiu okolicznych gmin i miast, w tym między innymi od Ożarowa Mazowieckiego, Pruszkowa, Błonia i Raszyna. W Szpitalu Kolejowym działa 189 łóżek. W drugiej działającej w Pruszkowie lecznicy miejsc dla pacjentów jest niespełna sto. Dla porównania: w podwarszawskim Wołominie sytuacja jest dużo lepsza. Tam w jednym szpitalu łóżek jest 350, a w placówce w pobliskim Radzyminie - kolejne 50. Szpital Kolejowy jest po prostu potrzebny mieszkańcom - dodaje Elżbieta Kowalska.
Lekarze i pacjenci boją się, że placówka może zostać zlikwidowana
/Michał Dobrołowicz /RMF FM

Mam 42 lata. Pamiętam z dzieciństwa, jak działał ten szpital. Leczyła się tu cała moja rodzina. Mojej mamie uratowano tu życie, a babcia przeszła niedawno ablację. Sam byłem bardzo zadowolony z tego szpitala cztery lata temu, gdy miałem zator płucny - mówi pan Robert, jeden z podpisujących petycję. Największe atuty tego szpitala to kadra i higiena. Uważam, że to lepsza lecznica niż wiele warszawskich szpitali, w których byłam - przekonuje pani Maria.

Wstępny wykaz placówek zakwalifikowanych do siedzi szpitali ma zostać zaprezentowany nie później do 27 czerwca.

(az)
Michał Dobrołowicz

...

Kolejne problemy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:31, 29 Maj 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Droższe leki dla chorych po przeszczepach. Resort „nie ma możliwości pilnej reakcji”
Droższe leki dla chorych po przeszczepach. Resort „nie ma możliwości pilnej reakcji”

Dzisiaj, 29 maja (10:24)

​"Nie mamy możliwości pilnej reakcji" - tak wiceminister zdrowia Marek Tombarkiewicz w rozmowie RMF FM odpowiada na apel sejmowej Komisji Zdrowia o szybkie rozwiązanie problemu 15 tysięcy chorych po przeszczepach. Od maja dopłaty do niezbędnych dla nich leków immunosupresyjnych podrożały nawet o tysiąc złotych.
Zdj. ilustracyjne
/MK /Archiwum RMF FM


W obliczu tej drastycznej podwyżki resort zdrowia zamierza negocjować z firmami produkującymi te ważne leki. Część z nich zadeklarowała już obniżki cen od lipca. Niestety tylko część.

Wiceminister Tombarkiewicz tłumaczy, że problem wynika z mankamentów ustawy refundacyjnej. Ta historia się powtarza. Nie wyciągnięto wniosków parę lat temu, a nagle od nas się żąda, że my musimy z dnia na dzień doprowadzić do zmian dla pacjentów - mówi.

Wiceminister zapewnia, że tańsze zamienniki są równie bezpieczne, jak leki, które podrożały.

(az)
Michał Dobrołowicz

...

Boja sie zamiennikow bo inna technologis wytwarzania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:59, 30 Maj 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Lekarka parkowała na miejscu dla niepełnosprawnych używając karty... nieżyjącego ojca
Lekarka parkowała na miejscu dla niepełnosprawnych używając karty... nieżyjącego ojca

5 minut temu

Wysokim mandatem zakończyło się dla lekarki z Niemiec parkowanie auta na miejscu dla niepełnosprawnych na jednym z parkingów w Świnoujściu. Kobieta posługiwała się kartą inwalidy wystawioną na swojego ojca. Jak ustalili dociekliwi strażnicy miejscy, karta była nieważna, bo mężczyzna zmarł 12 lat temu.
Karta nieżyjącego ojca, której używała lekarka z Niemiec
/Straż Miejska w Świnoujściu /


Mieszkanka Niemiec auto zaparkowała na kopercie dla niepełnosprawnych przy ulicy Prusa w Świnoujściu. Za przednią szybą umieściła legitymację inwalidy, częściowo przysłoniętą innym dokumentem. Ponieważ strażnicy nie mogli odczytać daty ważności legitymacji, założyli blokadę na koło i zaczekali na powrót właścicielki samochodu.

Jak się okazało, dokument był celowo zakryty. Legitymacja inwalidy była nieważna od 2005 roku, kiedy to zmarł jej właściciel.

Strażnicy podejrzewają, że nieuczciwa Niemka dokumentem po zmarłym ojcu mogła posługiwać się od lat, ale wcześniej nikt na to nie zwrócił uwagi. Kobieta zapłaciła 800 złotych mandatu.

APA
Aneta Łuczkowska

...

Widzicie jaka demoralizacja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:28, 31 Maj 2017    Temat postu:

Protest rodziców dzieci chorych na padaczkę lekooporną

Dzisiaj, 31 maja (19:21)

Rodzice 19 dzieci chorych na padaczkę lekooporną protestowali w Szpitalu Dziecięcym w Prokocimiu-Krakowie przeciwko wstrzymaniu nowatorskiej terapii polegającej na leczeniu komórkami macierzystymi. Rodzice twierdzą, że metoda przynosi efekty. Niestety, według nich, badania zostały przerwane. Tymczasem szpital deklaruje pomoc, a Uniwersytet Jagielloński zapewnia, że „projekt jest realizowany zgodnie z planem, nie jest wstrzymany, ani zakończony”.
Rodzice małych pacjentów szpitala dziecięcego w Prokocimiu
/Przemek Błaszczyk /RMF MAXXX

Nowatorska metoda leczenia dzieci chorych na padaczkę lekooporną polega na pobieraniu komórek macierzystych ze szpiku kostnego małego pacjenta, później są one namnażane i wszczepiane choremu. Komórki te mają takie właściwości, że mogą regenerować dowolne tkanki w organizmie i zastępować martwe komórki.

Uniwersytecki Szpital Dziecięcy w Prokocimiu uspokaja i deklaruje, że postara się dojść do porozumienia z finansującym projekt Collegium Medicum UJ.

Tutaj zadeklarowałem rodzicom, że z jednej strony przypilnuje badaczy, żeby zrobili jakiś harmonogram, a z drugiej rzeczywiście już na wyższym szczeblu, żeby odbyły się rozmowy i tym rodzicom powiedziano będzie, nie będzie.. - zapewnia dr Maciej Kowalczyk, dyrektor naczelny Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.

Nie wierzymy w obietnice. Chodzi o to, aby terapia zachowała ciągłość, tej niestety brakuje - mówią rodzice chorych dzieci.

Niektórym małym pacjentom termin podania komórek macierzystych minął 6-7 miesięcy temu.

My w tej desperacji, rodzice chorych dzieci w desperacji - ja przepraszam przez łzy to mówię - poszliśmy błagać męża pani premier Beaty Szydło, poszliśmy.. ustaliliśmy, że jest dyrektorem, poszliśmy i błagaliśmy go o pomoc. Czy tak ma wyglądać ta pomoc? Właśnie w dniu dzisiejszym została zakończona terapia mojego dziecka - mówi pani Ewa, mama 7-letniego Roberta.

Przemek Błaszczyk (j.)

...

A o co chodzi?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 8:27, 01 Cze 2017    Temat postu:

Współpraca z NFZ nie jest łatwa



Dr hab. med. Igal Mor, dyrektor szpitala urologiczno-ginekologicznego Mazovia na warszawskim Ursynowie opowiada o swoich doświadczeniach z kontraktowaniem świadczeń w NFZ, wyceną procedur i wynagrodzeniami lekarzy.


Jak wygląda współpraca z NFZ w zakresie urologii?

Udało nam się uzyskać kontrakt z NFZ, jednak jest on tak mały, że bardziej zakłóca funkcjonowanie szpitala niż poprawia. Z negocjacji na kolejny rok wynika, że raczej nie uda się podwyższyć kontraktu, w wyniku czego być może całkowicie zrezygnujemy z kontraktowania świadczeń w NFZ. Obecnie kontrakt umożliwia nam wykonywanie zaledwie kilkunastu drobnych zabiegów miesięcznie, które można wykonać w naszym szpitalu w ciągu dwóch dni. Z drugiej strony ciąży na nas obowiązek pozostawania w gotowości do wykonania tych świadczeń. Jesteśmy stawiani w trudnej sytuacji, ponieważ mamy kontrakt, musimy zapisywać ludzi do kolejek na zabiegi, ale kontrakt jest tak mały, że okres oczekiwania na zabieg w ramach NFZ jest patologiczny.


Jak Pan ocenia poziom wyceny procedur małoinwazyjnych?

Poziom wyceny małoinwazynych procedur w urologii jest zróżnicowany. Wydaje się być nie do końca opracowany. Niektóre procedury są nawet zbyt wysoko wycenione, natomiast część procedur, niestety większa część, jest wyceniona zbyt nisko, do tego stopnia, że w ogóle niemożliwe jest ich wykonanie na niezbędnym poziomie.

Jednym z przykładów wysoko wycenionej procedury może być zabieg pozaustrojowego kruszenia kamienia (ESWL). NFZ płaci za ten zabieg około 960 zł. U nas w klinice pacjent komercyjny płaci za tą procedurę 1 tys. zł. Jest to różnica w granicach 4 proc., z tym, że w ramach zabiegu komercyjnego pacjent ma dwie wizyty kwalifikacyjne i dwie wizyty kontrolne, czego NFZ nie uwzględnia w refundacji.

Nasz cennik usług komecyjnych nie różni się dużo od tego, co dzisiaj płaci NFZ. Rozbieżności w przypadku niedoszacowania procedur przez Fundusz wynoszą najwyżej 30 proc.


Czy zauważa Pan jakąś prawidłowość, czy np. gorzej wycenione są procedury nowocześniejsze?

Zauważam taką tendencję, że procedury bardziej nowoczesne są na ogół słabiej wycenione. Poza tym nawet w powszechnie już realizowanych procedurach małoinwazyjnych spotykam się z brakiem uwzględnienia wielu kosztów. Często w wycenie nieuwzględnione są ceny kosztownego jednorazowy sprzętu.


Czy refundacja w krajach zachodnich procedur małoinwazyjnych jest na wyższym poziomie niż w Polsce?

Trudo jednoznacznie stwierdzić, czy wycena procedur małoinwazyjnych w UE jest na wyższym poziomie niż w Polsce. Wbrew pozorom można znaleźć przypadki różnic w cenie zabiegów i w jedną i w drugą stronę.

Różnica między krajami Unii a Polską polega głównie na podejściu ubezpieczyciela kupującego świadczenia, a w Polsce jest to praktycznie tylko NFZ, do jakości usług, które zakupuje i do pieniędzy, którymi dysponuje.

Paradoksem systemu polskiego jest fakt, że kiedy ja przychodzę do Funduszu i proponuję, jako sprawdzony, wieloletni świadczeniodawca, że chcę sprzedać usługę taniej, niż proponuje NFZ, to płatnik się na to nie zgodzi. Każdy ubezpieczyciel zachodni, znając poziom usług oferowanych w klinice, wiedząc, że nie generuje powikłań, kupiłby taką usługę w tańszej cenie, ale nie NFZ. Funduszu niższa cena nie interesuje.

Ubezpieczyciel w krajach zachodnich, mówiąc najogólniej, bardziej dba o swoje pieniądze, a jednocześnie zależy mu na jakości i cenie usługi, którą zakupuje. Stosunek jakości usługi do ceny musi być optymalny. Zachodniemu płatnikowi zależy na tym, żeby ubezpieczony był dobrze, szybko i na odpowiednim poziomie jakościowym wyleczony, żeby nie wracał z powikłaniami, czy nawrotami choroby. Zarówno ubezpieczyciel jak i świadczeniodawca musi o to dbać.

W przypadku NFZ, niestety praktycznie jedynego ubezpieczyciela na polskim rynku zdrowotnym, brakuje takiego podejścia. Nie chcę wyrokować, gdzie jest lepiej, a gdzie gorzej, ponieważ nigdzie nie jest idealnie.


Spotkałem się z opinią, że w UE, czy w Stanach wysoko wyceniana jest praca lekarza, natomiast w Polsce płatnik gdzie indziej kładzie nacisk w wyliczaniu kosztów procedur, nie zwraca uwagi na to, że lekarz musi wykonać pracę, która też kosztuje. Jaka jest Pana opinia na ten temat?

W Polsce nigdy nie było i póki co nie widać prób obiektywnej wyceny pracy personelu medycznego i nie chodzi tu tylko o lekarzy. Nikt się poważnie tym nie zajmuje. Wygląda to tak, jakby urzędnicy nie mieli o tym większego pojęcia. Przecież nie można tak samo wyceniać godziny pracy lekarza, który wykonuje banalne zabiegi i lekarza, który zajmuje się skomplikowaną operacją.

Doprowadza to do sytuacji, że ci sami lekarze, którzy pracują przed południem w szpitalach państwowych po południu operują w NZOZach. Przecież dzisiaj szpital państwowy nie jest w stanie zapłacić lekarzowi np. 3 tys. zł za operację, choćby chciał. Nie ma takiej możliwości prawnej. Mimo, że szpital może dostać od NFZ np. 20 tys. zł za bardzo skomplikowany zabieg, to nie ma prawnej możliwości zapłacić 20-25 proc. tej sumy operatorowi, a przecież w szpitalach zawsze 20-25 proc. ceny operacji to praca lekarza.

To powoduje brak motywacji do zdobywania wiedzy wród części lekarzy, brak zainteresowania najnowocześniejszymi technologiami, brak dążenia do poszerzania umijętności.


dr hab. med. Igal Mor - współzałożyciel i dyrektor zarządzający Szpitala Mazovia. Specjalista urolog, posiada wieloletni staż pracy w Klinice Urologii Akademii Medycznej w Warszawie i Uniwersyteckiej Klinice Urologicznej w Beer Sheva. Dr Mor jest członkiem Polskiego i Europejskiego Towarzystwa Urologicznego. Do głównych obszarów zainteresowań dr Mora należy leczenie łagodnego rozrostu gruczołu krokowego nowoczesnymi technikami minimalnie inwazyjnymi.

[link widoczny dla zalogowanych]

Zla wycena to kolejny koszmar. Potrzebujecie czegos a oni nie robia bo za nisko wycenione tylko robia to co wyzej! Ekonomia ale. To przestaje byc zabawne gdy choroba jest powazniejsza niz katar. Np. ładują chemię gdy starczy chirurg. A chemia to nie zabawa... Pomoze ale jakim kosztem...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 11:34, 02 Cze 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Pijany chirurg dyżurował w Centrum Pediatrii w Sosnowcu
Pijany chirurg dyżurował w Centrum Pediatrii w Sosnowcu

1 godz. 48 minut temu

Prawdopodobnie dziś zostanie przesłuchany 59-letni chirurg, który wczoraj pijany dyżurował w Centrum Pediatrii w Sosnowcu. W chwili zatrzymania miał blisko 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu.
W chwili zatrzymania chirurg miał blisko 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu
/Monika Kamińska/Paweł Pawłowski /RMF FM

Policja ustala, czy lekarz wykonywał jakieś zabiegi. Wiadomo, że chirurg po skończonej pracy na oddziale dyżurował w izbie przyjęć. Ilu małych pacjentów przyjął, będzie wiadomo po analizie dokumentacji medycznej.

Policja przesłuchuje świadków, m.in. personel szpitala. To, że lekarz jest pod wpływem alkoholu, zauważyła mama jednego z małych pacjentów. Powiedziała o tym pracownikowi Centrum Pediatrii, a ten powiadomił policję.

Zatrzymany lekarz to 59-latek, mieszkaniec Krakowa. Jak podaje policja, nie był to pierwszy incydent z jego udziałem pod wpływem alkoholu. Jakiś czas temu został zatrzymany za prowadzenie samochodu po pijanemu.


(mpw)
Anna Kropaczek
RMF FM/PAP

...

Niestety to jest zjawisko...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 9:05, 03 Cze 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Radziwiłł: Od 1 stycznia 2018 r. NFZ będzie postawiony w stan likwidacji
Radziwiłł: Od 1 stycznia 2018 r. NFZ będzie postawiony w stan likwidacji

Wczoraj, 2 czerwca (22:07)

​Od 1 stycznia 2018 r. Narodowy Fundusz Zdrowia będzie postawiony w stan likwidacji, ale nie oznacza to jego likwidacji, będzie kontynuował swoją pracę, dopiero później przejmie ją administracja państwowa - mówił w Białymstoku minister zdrowia Konstanty Radziwiłł.
Konstanty Radziwiłł
/Artur Reszko /PAP


Minister nie podał szczegółów.

Istotą zmiany, którą przygotowujemy, nie jest likwidacja Narodowego Funduszu Zdrowia, tylko likwidacja zasady powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego - mówił minister zdrowia na konferencji prasowej w Białymstoku.

Wyjaśnił, że obecne ubezpieczenie zdrowotne - w jego ocenie - jest powszechne tylko z nazwy, bo wiele osób nie płaci ubezpieczenia i nie ma statusu ubezpieczonych. Podał przykład osób zatrudnionych na umowę o dzieło. Wprowadzane zmiany mają to zmienić, bo prawo do korzystania z publicznego systemu ochrony zdrowia mają mieć wszyscy. Minister ocenił, że będzie to realizacja zapisów konstytucji.

Jest krzyczącą niesprawiedliwością sytuacja, w której ponad 6 proc. polskich obywateli ma status nieuprawnionych do publicznego systemu opieki zdrowotnej. I to jest istota zmiany, którą przygotowujemy. W tej sytuacji nie ma sensu mówić dalej o składce na ubezpieczenie zdrowotne, bo nie będzie ubezpieczenia zdrowotnego - mówił Radziwiłł.

Dodał, że skoro nie będzie składki ubezpieczeniowej, służba zdrowia będzie finansowana bezpośrednio z budżetu państwa, z podatków. Rozwiązaniem, które będzie gwarantowało pewność środków na służbę zdrowia, jest tzw. państwowy fundusz celowy - wyjaśnił minister i dodał, że będzie to specjalna "zakładka" w budżecie państwa, tylko na ten cel.

Jeżeli chodzi o Narodowy Fundusz Zdrowia, to on dzisiaj jest po prostu instytucją tego ubezpieczenia zdrowotnego, więc ponieważ nie będzie instytucją ubezpieczenia zdrowotnego, więc też musi się zmienić - powiedział minister. Wskazał przy tym, że skoro ochrona zdrowia będzie finansowana z budżetu państwa, obsługa - także płatnika - będzie w rękach administracji państwowej.

Radziwiłł wyjaśnił, że dla pracowników NFZ oznacza to, że "ogromna większość z nich" będzie się zajmować podobną pracą do obecnej.

Planując wprowadzenie tej zmiany od przyszłego roku, zamierzamy postawić Narodowy Fundusz Zdrowia w stan likwidacji, co nie znaczy, że zlikwidować go od 1 stycznia, tylko tak, żeby on w okresie przejściowym funkcjonował na zasadzie ciągłości jako instytucja, a dopiero później przejdziemy już bezpośrednio do rozwiązań docelowych, jakimi będzie administracja państwowa, która będzie pełnić tę funkcję - podsumował minister. Dodał, że "budżetowanie" służby zdrowia prawdopodobnie zacznie się od 1 stycznia 2018 r.

Już wcześniej minister zapowiadał, że 27 czerwca będzie znana lista szpitali, które wejdą do tzw. sieci szpitali. Ustawa o sieci wejdzie w życie w październiku. Trwają prace nad zasadami, na jakich będzie wyliczany ryczałt dla tych placówek.
W sieci będą mogły znaleźć się placówki, które od co najmniej dwóch lat mają umowę z NFZ i w których funkcjonuje izba przyjęć albo szpitalny oddział ratunkowy (drugiego warunku nie będą musiały spełniać szpitale ogólnopolskie, onkologiczne i pulmonologiczne).

Placówki w sieci będą podzielone na kilka różnych poziomów systemu zabezpieczenia. Pierwszy stopień to głównie szpitale powiatowe, drugi - ponadpowiatowe, a trzeci - wojewódzkie. Kolejne poziomy to szpitale: pediatryczne, ogólnopolskie, onkologiczne i pulmonologiczne.

Placówki zakwalifikowane do sieci będą miały gwarantowaną umowę z NFZ. Sieć będzie też obejmować m.in. ambulatoryjną opiekę specjalistyczną w przychodniach przyszpitalnych oraz nocną i świąteczną opiekę zdrowotną.

...

Placimy od dochodu kto ma dochod 0 placi 0. To chyba jasne. A ze zony milionerow nie pracuja? To maz placi procent od milionow. Wystarczy!
Odebranie po 89 opieki zdrowotnej najslabszym to byl akt bestialstwa klasy rzadzacej a na ten pomysl wpadli na pewno ,,doradcy" z uczelni. PLATNI Z BUDZETU! Bynajmniej nie na swoim. A innym zabrac nawet opieka zdrowotna... Potwory... Chyba system w ktorym kazdy idzie do lekarza i nikt nie pyta o ubezpieczenie jest najprostszy. Ewuś mozna zlikwidowac! Te rejestry drozej kosztowaly niz leczenie tych kilku tysiecy biednych rocznie... Bezdomnych raczej trzeba ciagnac do lekarza...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:40, 06 Cze 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Średniowieczne znalezisko na torfowisku. Miecz do walki oburącz z XIV wieku
Średniowieczne znalezisko na torfowisku. Miecz do walki oburącz z XIV wieku

1 godz. 30 minut temu

Kompletnie zachowany, średniowieczny miecz pochodzący z XIV wieku odkryto na torfowisku pod Hrubieszowem. Znalazca przekazał okaz do lokalnego Muzeum ks. Stanisława Staszica. "To unikatowe znalezisko w skali regionu" - mówi Bartłomiej Bartecki, dyrektor placówki.
XIV-wieczny miecz znaleziono w rowie melioracyjnym (5 zdjęć)





+ 1

Miecz odkryto w ubiegłym tygodniu podczas prac w gm. Mircze, kilkanaście kilometrów na południe od Hrubieszowa. Znalazca przekazał zabytek do Muzeum w Hrubieszowie. Broń jest skorodowana, ale zachowana niemal w całości. Do naszych czasów nie przetrwała rękojeść.

Miejsce, w którym dokonano odkrycia jest terenem podmokłym i torfowiskiem. Niewykluczone, że rycerz został wciągnięty do bagna w wyniku splotu nieszczęśliwych wypadków, lub jest to po prostu zguba - powiedział dyrektor Muzeum ks. Stanisława Staszica w Hrubieszowie, Bartłomiej Bartecki.

To miecz do walki oburącz charakterystyczny dla XIV wieku. Jest bardzo lekki - pierwotnie ważył ok. 1,5 kg. Dziś mierzy ok. 120 cm - dodał Bartecki. W jego ocenie miecz jest wykonany w bardzo profesjonalny sposób; jest też świetnie wyważony, zatem doskonale nadaje się do szermierki.

Na trzpieniu broni czytelny jest znak krzyża równoramiennego wpisanego w kształt tarczy herbowej, umieszczony zapewne przez kowala. Jak wyjaśnił Bartecki, był to rodzaj znaku firmowego danego wytwórcy. Ten symbol na co dzień nie był widoczny, bo trzpień pokrywała rękojeść, wykonana z drewna, kości lub rogu.

To unikatowe znalezisko w skali regionu. Warto podkreślić, że co prawda w zbiorach muzealnych znajdują się podobne zabytki, ale często nie jest znane miejsce ich odkrycia, które stanowi bardzo ważną informację dla historyków i archeologów - zaznaczył.

W najbliższych dniach archeolodzy udadzą się w miejsce odkrycia. Zamierzają przeprowadzić - w ograniczonym zakresie - wykopaliska. Dzięki temu być może uda się rzucić światło na okoliczności, w których broń znalazła się w ziemi. Naukowcy liczą, że uda im się odkryć brakujące elementy ekwipunku rycerza.

...

Oczywiscie nie powiem czy powinni czy nie refundowac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:47, 06 Cze 2017    Temat postu:

Problemy z pieniędzmi na terapię małych pacjentów z padaczką lekoodporną

Wczoraj, 5 czerwca (21:23)
Aktualizacja: Wczoraj, 5 czerwca (22:30)

​Nie będzie ministerialnego finansowania terapii dzieci chorych na padaczkę lekoodporną. Jak informowaliśmy w zeszłym tygodniu, w Szpitalu Dziecięcym w Krakowie-Prokocimiu przerwano nowatorską terapię polegającą na leczeniu dzieci komórkami macierzystymi. 31 maja w szpitalu odbył się nawet protest rodziców, wszystko ze względu na brak funduszy.
Zdjęcie ilustracyjne
/Piotr Bułakowski /RMF FM


Ministerstwo Zdrowia twierdzi, że nie może przyznać dotacji celowej, bo środkami na terapie dysponuje Narodowe Centrum Badań i Rozwoju.
"Ministerstwo Zdrowia nie ma możliwości wsparcia tej terapii. Środkami na finasowanie terapii z zastosowaniem komórek macierzystych dzięki rekomendacji Ministerstwa Zdrowia dysponuje Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Minister zdrowia nie ma możliwości przyznawania dotacji celowych na działania w zakresie badań naukowych, w tym terapii eksperymentalnych. Taką możliwość ma jedynie minister nauki i szkolnictwa wyższego".

O pieniądze zapytaliśmy wicepremiera Jarosława Gowina. Od pana dowiaduję się o tym problemie. Na razie uczelnia nie informowała mnie o tej sprawie - powiedział naszemu reporterowi Gowin.

Namnażaniem komórek i finansowaniem całego projektu zajmuje się Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, które twierdzi, że projekt jest realizowany zgodnie z planem.

Natomiast według niektórych rodziców, termin podania komórek ich dzieciom minął nawet pół roku temu.
Rodzice protestowali w minioną środę
Protest rodziców dzieci chorych na padaczkę lekooporną

Chodzi o to, aby terapia zachowała ciągłość, tej niestety brakuje - mówili wówczas rodzice chorych dzieci.

My w tej desperacji, rodzice chorych dzieci w desperacji - ja przepraszam przez łzy to mówię - poszliśmy błagać męża pani premier Beaty Szydło, poszliśmy.. ustaliliśmy, że jest dyrektorem, poszliśmy i błagaliśmy go o pomoc. Czy tak ma wyglądać ta pomoc? - mówiła pani Ewa, mama 7-letniego Roberta.



(łł)
Paweł Pawłowski

...

Znow trudna sytuacja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:10, 09 Cze 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
"Każdy umrze, panie". Dyspozytor pogotowia z Kalisza zawieszony
"Każdy umrze, panie". Dyspozytor pogotowia z Kalisza zawieszony

Dzisiaj, 9 czerwca (13:31)

„No to umrze. Każdy umrze, panie” – takimi słowami dyspozytor pogotowia w Kaliszu zwrócił się do mężczyzny, który wzywał karetkę do umierającego człowieka. Gdy ambulans dojechał na miejsce, 59-latek z Ostrowa Wielkopolskiego już nie żył. Sprawą zajmuje się teraz prokuratura i zwierzchnicy dyspozytora. Na razie mężczyzna został zawieszony.
zdj. ilustracyjne
/Archiwum RMF FM

Na razie znamy tylko zapisy rozmowy. Uwiecznił je mężczyzna dzwoniący pod numer 112. Według niego karetka przyjechała po 15 minutach. Szpital informuje, że dojazd zajął 7 minut.

Jeśli dyspozytor źle przeprowadzał rozmowę ze zgłaszającym, za późno wysłał ambulans, a ewentualni biegli uznają, że kilka minut mogło uratować życie człowieka, grozi mu do 5 lat więzienia za nieumyślne spowodowanie śmierci człowieka oraz za narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia przez osobę, na której ciąży obowiązek opieki.

Prokuratura dopiero jednak zaczęła swoją pracę, a na jej ustalenia czeka dyrektor szpitala w Kaliszu, któremu podlega dyspozytor.

Od decyzji śledczych zależą środki, które na podstawie kodeksu pracy zastosuje dyrektor. Może między innymi zwolnić dyspozytora z pracy.

Zapis rozmowy zarejestrował mężczyzna, który zadzwonił na 112.

Do zdarzenia doszło w środę około godziny 14.50 w Ostrowie Wlkp. Na jednej z posesji przy ul. Kamiennej zasłabł 59-letni mężczyzna, który - według naocznego świadka zdarzenia - był pod wpływem alkoholu.

- Przestań pan gadać, tylko odpowiadaj na pytania. Ja muszę wywiad zebrać. Muszę wiedzieć, w jakim kodzie karetkę wysłać i jaką wysłać - mówi dyspozytor.

- Wywiad, jak wywiady to człowiek umrze, będziemy sobie wywiady robić - odpowiada nerwowo pan Sebastian. Chwilę później słyszy: No to umrze. Każdy umrze.

Adam Górczewski
RMF FM/PAP

...

Tak sam wzywalem i nie chca przyjechac i mniej wiecej tak odpowiadaja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:04, 12 Cze 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
W Polsce będą powstawać ośrodki leczenia hemofilii. "To jest milowy krok"
W Polsce będą powstawać ośrodki leczenia hemofilii. "To jest milowy krok"

Dzisiaj, 12 czerwca (11:35)

Ministerstwo zdrowia będzie wspierać powstawanie w Polsce ośrodków leczenia hemofilii. To efekt ostatnich rozmów pacjentów z Polskiego Stowarzyszenia Chorych na Hemofilię z Konstantym Radziwiłłem. Na razie w całym kraju nie ma ani jednej takiej placówki. Mimo że - zgodnie z zapowiedziami resortu zdrowia - w całym kraju powinny działać już co najmniej cztery takie placówki.
Hemofilia jest chorobą rzadką i wielu lekarzy nigdy się z nią nie zetknęło
/ Bartłomiej Zborowski /PAP

Ośrodek, o którego powstanie walczą pacjenci, wyróżniałby się tym, że chory na hemofilię uzyskałby w nim - w jednym miejscu - porady lekarzy różnych specjalności. Kompleksowa opieka, okresowe badania, doradztwo dla lekarza innej specjalności, jak leczyć chorego na hemofilię, czasami skierowanie pacjenta na rehabilitację, której pacjenci na hemofilię często potrzebują - mówi Bogdan Gajewski ze Stowarzyszenia Chorych na Hemofilię.

Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji przygotowała ostatnio projekt nowych wycen leczenia hemofilii, który właśnie trafił do konsultacji zewnętrznych. Wyceny leczenia hemofilii zostały znacznie podniesione. Dzięki temu szpitale przestaną dopłacać do leczenia chorych na hemofilię. Mają też szansę wreszcie zacząć powstawać ośrodki kompleksowego leczenia chorych na hemofilię na I i II poziomie referencyjnym. Zdaniem specjalistów, tylko kompleksowa opieka nad pacjentem z hemofilią pozwala na monitorowanie przebiegu choroby, optymalizację terapii, a w efekcie obniżenie kosztów leczenia.

Dzięki zrozumieniu Ministerstwa Zdrowia i wsparciu Parlamentarnego Podzespołu ds. Hemofilii w ciągu ostatniego roku udało nam się rozwiązać wiele spraw. Teraz mam nadzieję, że uda się urealnić wyceny świadczeń w hemofilii. Jestem przekonany, że jest to milowy krok do utworzenia ośrodków kompleksowej opieki medycznej dla chorych - dodaje Bogdan Gajewski.

W Polsce nie ma ośrodków leczenia hemofilii. Chorzy apelują o pomoc>>>

W czerwcu ma odbyć się posiedzenie Parlamentarnego Podzespołu ds. Hemofilii, na którym omówione zostaną kwestie związane z kontynuacją Narodowego Programu Leczenia Chorych na Hemofilię. Posłanka Krystyna Wróblewska, przewodnicząca zespołu, zadeklarowała, że będzie monitorować prace związane z przygotowaniem założeń i realizacją Narodowego Programu Leczenia Chorych na Hemofilię i Pokrewne Skazy Krwotoczne na kolejne lata.

Problemem jest to, że hemofilia jest chorobą rzadką i wielu lekarzy nigdy się z nią nie zetknęło. Dlatego w wielu miejscach w Polsce chorzy mają ogromne trudności z uzyskaniem pomocy w prozaicznych przypadkach, np. złamania ręki, wyrwania zęba, konieczności wykonania drobnego zabiegu chirurgicznego lub specjalistycznych badań. Lekarze w takich sytuacjach powinni skonsultować się ze specjalistą hematologiem z ośrodka leczenia chorych na hemofilię. Ponieważ takich ośrodków nie ma, chorzy często nie mogą uzyskać pomocy - przekonują pacjenci.

Gdy po złamaniu ręki trafiłem do szpitala, nie podano mi nawet czynnika krzepnięcia, mimo że mówiłem, że mam hemofilię. "Uratował" mnie kolega, który przywiózł mi do szpitala czynnik. Podawałem go sobie sam na korytarzu. Czynnik szpitalny dostałem dopiero po kilku dniach - opowiada chory na hemofilię Krzysztof Jędryczka z Poznania.

Efektem niedostatecznego leczenia i braku kompleksowej opieki są powikłania. Chociaż podawałem sobie czynnik krzepnięcia, miałem nawracające wylewy do stawów. W szpitalu w Bielsku-Białej nikt nie był w stanie mi pomóc. Z wylewami musiałem jeździć 400 km do Warszawy, chociaż towarzyszył mi niewyobrażalny ból. Dopiero tam zrobiono mi badania. W efekcie nieprawidłowego leczenia mam już endoprotezę stawu kolanowego - mówi 32-letni chory na hemofilię Marcin Szczerbik.

(ph)
Michał Dobrołowicz

...

Jeden na caly kraj to nie jest jakas rozrzutnosc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:18, 12 Cze 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Protest ratowników medycznych. Przez tydzień karetki tylko "na sygnale"
Protest ratowników medycznych. Przez tydzień karetki tylko "na sygnale"

1 godz. 33 minuty temu

O godz. 16 rozpoczął się kolejny etap protestu ratowników medycznych. Przez tydzień zespoły ratownictwa, uczestniczące w akcji, będą transportowały pacjentów z użyciem sygnałów dźwiękowych i świetlnych - zapowiada Roman Badach-Rogowski z Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego.
Protest ma trwać do przyszłego poniedziałku
/Maciej Nycz /RMF FM


Od dziś, od godziny 16.00 każdy pacjent przewożony do szpitala będzie tam trafiał, jadąc na sygnale. Będziemy wykorzystywali karetkę jako pojazd uprzywilejowany, żeby pacjent znalazł się szybciej w szpitalu, żeby było nas widać, żeby ludzie widzieli, że pracujemy w dzień i w nocy, ile wyjazdów mamy i na ile jesteśmy potrzebni - tłumaczy Badach-Rogowski. Akcja potrwa do przyszłego poniedziałku.

Ratownicy protest rozpoczęli 24 maja. Domagają się m.in. podwyżek. Pierwszym etapem było oflagowanie budynków oraz oznaczenie logo akcji pojazdów i odzieży. Godzina - jak wyjaśniał Badach-Rogowski - jest symboliczna, bo jeśli przeczytać "16.00" bez znaków przestankowych, to wyjdzie 1600, czyli kwota podwyżki, którą ratownicy chcą mieć za rok.

Wśród postulatów ratowników są także m.in. upaństwowienie systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego oraz przyspieszenie prac nad projektem tzw. dużej nowelizacji ustawy o PRM i pozostawienie w projekcie m.in. zapisów dotyczących etatyzacji oraz trzyosobowych zespołów ratownictwa medycznego, a także wzrost nakładów finansowych.

MZ chce zwiększyć wynagrodzenia ratowników medycznych o 800 zł miesięcznie na tzw. etat przeliczeniowy - niezależnie od formy zatrudnienia - z czego 400 zł ma zostać przyznane od 1 lipca, a kolejne 400 zł (do łącznej kwoty 800 zł na etat przeliczeniowy w postaci dodatku do wynagrodzenia) - od 1 lipca 2018 roku.

...

Nie ma łatwych rozwiazan w tej dziedzinie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 28, 29, 30 ... 54, 55, 56  Następny
Strona 29 z 56

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy