Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:01, 06 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Po połączeniu szpitali będą zwolnienia? Pediatrzy mają dość
Problemy w szpitalu - Shutterstock
Lekarze mieli dość panujących warunków. - Od dawna mówimy, że nie ma ludzi, w związku z tym każdy z nas pracuje ponad siły. Łączymy obowiązki lekarza z oddziału i z poradni. Obsługujemy kilka miejsc, jesteśmy zapracowani - wylicza Korzeluch w rozmowie z "GW".
Drugi postulat to niskie zarobki. Odkąd szpital dziecięcy i wojewódzki się połączyły, pracownicy tej pierwszej placówki coraz częściej narzekają na płace. Według dyrektora, nic się nie zmieniło.
REKLAMA
Tym razem spór udało się zażegnać. Lekarzom przedstawiono propozycję dyżurów kontraktowych na izbie przyjęć, która ma zabezpieczyć świadczenia do końca roku. Lekarze są gotowi ją przyjąć. Na razie nie będą składać wypowiedzeń.
Problem zatrudnienia w szpitalu wojewódzkim poruszyli także radni wojewódzcy PiS. Wystosowali w tej sprawie list do marszałka Adama Jarubasa. "Pana zachowanie można określić jako oszustwo względem pracowników szpitala i najwyższa pora wziąć odpowiedzialność za składane deklaracje" - cytuje gazeta.
...
Dalszy ciag.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:28, 09 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
NFZ wyśle komorników do 110 tys. pacjentów
- Shutterstock
Wojewódzkie oddziały NFZ windykują pieniądze od osób, które skorzystały z bezpłatnej opieki medycznej, a nie miały do tego prawa. Na celowniku urzędników jest ok. 110 tys. takich pacjentów – pisze "Rzeczpospolita".
Ujawnił to system eWUŚ. Łączna wartość świadczeń medycznych, za jakie Fundusz dochodzi zwrotu pieniędzy, to ok. 73 mln zł.
REKLAMA
NFZ ściga tylko tych, którzy skorzystali z usługi medycznej wartej powyżej 100 zł. Fundusz uznał, że dochodzenie niższych kwot będzie oznaczać wyższe koszty administracyjne niż wartość tych świadczeń.
Wszystkie pieniądze, jakie odzyska NFZ, trafiają do jego funduszu zapasowego; z tej części budżetu płaci on np. szpitalom za świadczenia wykonane ponad limit – mówi Małgorzata Gałązka-Sobotka, członek Rady NFZ.
Jak zauważa, w Polsce łatwo jest uzyskać prawo do bezpłatnego leczenia. Wystarczy przecież, by bezrobotny zarejestrował się w urzędzie pracy – przypomina.
Rekordowe kwoty windykuje małopolski oddział NFZ – przeszło 21 mln zł. Na Dolnym Śląsku to prawie 16 mln zł, a na Mazowszu – ponad 12 mln zł. Najmniej winni są pacjenci z Podlasia – ok. 260 tys. zł.
...
Czyli co? Bezrobotnych i bezdomnych bo sie nie rejestrowali to powinni PLACIC? Z CZEGO? Jakis obled,
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:53, 10 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
"Dziennik Gazeta Prawna": pacjent czeka i stara się przeżyć
"Dziennik Gazeta Prawna": Pacjent czeka i stara się przeżyć - Thinkstock
Biorąc pod uwagę kolejki do operacji zaćmy i protezy stawu biodrowego, jesteśmy na ostatnim miejscu OECD – alarmuje "Dziennik Gazeta Prawna". Dysproporcje są dramatyczne. W Holandii na usunięcie zaćmy czeka się miesiąc, a w Polsce średnio o ponad rok dłużej (dokładnie 414 dni). Tak samo jest przy zabiegu usprawniającym chodzenie, na nowe kolano czekamy bowiem 469 dni, a w Holandii czy Danii niecałe dwa miesiące.
Analizując czas oczekiwania, autorzy OECD wzięli pod lupę zabiegi, które nie należą do procedur ratujących życie, ale powodują niezadowolenie chorych oraz ból i niepełnosprawność. Są zatem miernikiem jakości życia.
REKLAMA
Przyczyn długiego czasu oczekiwania w Polsce jest kilka. Z jednej strony brakuje odpowiedniego finansowania. Z drugiej - mamy złą organizację systemu ochrony zdrowia.
Częściowo kolejki do usunięcia zaćmy może rozładować otwarcie granic. Dzięki przepisom unijnym pozwalającym na leczenie transgraniczne za pieniądze z NFZ, od stycznia do września tego roku na leczenie do Czech udało się 2,5 tys. osób.
Większy problem jest z endoprotezoplastyką. To o wiele poważniejsza i kosztowniejsza operacja. Za pieniądze z funduszu nie da się wyjechać za granicę w celu jej wykonania.
...
I tak na kazdym odcinku.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:06, 13 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Zła sytuacja opieki zdrowotnej w regionalnych wsiach
Zła sytuacja opieki zdrowotnej w regionalnych wsiach - Shutterstock
Polska wieś zmaga się z niełatwym dostępem do opieki zdrowotnej. Wsie w Świętokrzyskiem niestety nie są wyjątkiem - informuje "TVP Kielce".
Opieka zdrowotna na polskiej wsi jest w złej sytuacji. Świadczyć o tym może fakt, że co czwarty mężczyzna nie uzyskał nigdy porady od lekarza specjalisty.
REKLAMA
Przykładem złej sytuacji w regionie jest ZOZ Zagnańsk. Leczy się tu dziewięć tysięcy osób, a lekarzy na stałe jest dwóch. Dodatkowo kilku dyżuruje przez trzy lub cztery godziny w tygodniu.
Szczególnym problemem jest leczenie specjalistyczne. W Zakładzie w Zagnańsku brakuje jednego pediatry.
...
Tak jest.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 22:15, 17 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
MZ: pacjenci mogą leżeć na korytarzach tylko w sytuacjach nadzwyczajnych
MZ: pacjenci mogą leżeć na korytarzach tylko w sytuacjach nadzwyczajnych - Shutterstock
Korzystanie z dostawek powinno być rozwiązaniem awaryjnym w sytuacjach zagrożenia życia lub zdrowia chorego - podkreśla resort zdrowia i dodaje, że łóżka na korytarzach naruszają prawo pacjenta do intymności i zwiększają zagrożenie epidemiologiczne.
Na sytuację chorych leżących na korytarzach uwagę resortu zwróciła rzeczniczka praw pacjenta Krystyna Barbara Kozłowska. W piśmie kierowanym do Ministra Zdrowia przypomniała, że zgodnie z obowiązującymi przepisami sale, w których leżą pacjenci, nie mogą być przechodnie, a łóżka powinny być ustawione w ten sposób, by był do nich możliwy dostęp z trzech stron (w tym z dwóch dłuższych).
Zdaniem Rzeczniczki tzw. dostawki, czyli łóżka dla pacjentów ustawione na korytarzach oddziałów szpitalnych należy rozpatrywać w kntekście prawa pacjenta do poszanowania intymności i godności. - Z pełnym przekonaniem należy bowiem zaznaczyć, że stosowanie procedur medycznych u pacjenta umieszczonego na korytarzu - na którym przebywają inni pacjenci bądź osoby postronne (personel nieuczestniczący w leczeniu pacjenta, rodziny innych pacjentów) - jakkolwiek dla dobra pacjenta, może wywołać u niego uzasadniony dyskomfort psychiczny - przekonuje Kozłowska.
Jednocześnie przyznaje, że w sytuacjach nagłych może się zdarzyć, że zabraknie miejsc dla pacjentów na oddziałach i wówczas będą oni umieszczani na "dostawkach". Szpital nie może odmówić choremu pomocy w sytuacji zagrożenia jego życia lub zdrowia, nawet jeśli nie ma wolnych miejsc na oddziale.
Kozłowska podkreśla, że pacjenci w takiej sytuacji czują się zdezorientowani i nie wiedzą, czy wstawianie łóżek na korytarze jest legalne. Wątpliwości mają też szpitale, które z jednej strony nie mogą odmówić pacjentowi pomocy, z drugiej zaś narażają się na zarzut naruszenia jego prawa do poszanowania intymności i godności.
Rzeczniczka poprosiła resort zdrowia o przeanalizowanie tego zagadnienia, a także wskazanie "propozycji czy też planowanych działań mających na celu wyeliminowanie opisanych sytuacji".
Resort w piśmie podpisanym przez wiceministra Piotra Warczyńskiego wyjaśnia, że "korzystanie z dostawek powinno być rozwiązaniem awaryjnym w sytuacjach nadzwyczajnych (zagrożenia życia lub zdrowia) umożliwiającym zapewnienie pacjentowi leczenia".
Warczyński zaznaczył, że dostawki nie mogą być rozwiązaniem standardowym m.in. dlatego, że naruszają prawo pacjenta do intymności i zwiększają zagrożenie epidemiologiczne.
- "Milczenie" różnych instytucji i organów w omawianej sprawie, na które wskazują kierownicy niektórych podmiotów leczniczych, prawdopodobnie należy rozumieć jako dezaprobatę (co do zasady) dla ww. praktyki przy jednoczesnym zrozumieniu, że w pewnych wyjątkowych sytuacjach jest to być może jedyne rozsądne ("mniej złe") rozwiązanie - dodał wiceminister.
...
Ciekawe.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:03, 23 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Poznań: szpital z 26,5 tys. pacjentów w kolejce chce więcej pieniędzy od NFZ
Poznań: szpital z 26,5 tys. pacjentów w kolejce chce więcej pieniędzy od NFZ - Shutterstock
Największy szpital ortopedyczny w Wielkopolsce grozi niepodpisaniem kontraktu z NFZ na przyszły rok twierdząc, że propozycja Funduszu jest niewystarczająca. Już obecnie w Szpitalu im. Degi w Poznaniu na zabiegi czeka 26,5 tys. osób.
Dyrektor Ortopedyczno-Rehabilitacyjnego Szpitala Klinicznego im. Wiktora Degi Witold Bieleński powiedział na konferencji prasowej, że placówka nie jest w stanie wykorzystać w pełni swojego potencjału. Winny - jego zdaniem - jest NFZ, który niewłaściwie rozdziela pieniądze.
REKLAMA
- Placówka posiada 25 proc. łóżek ortopedycznych w Wielkopolsce, jedyny ortopedyczny oddział dziecięcy w regionie, jedyny specjalistyczny oddział chirurgii ręki w kraju. Obecnie otrzymuje finansowanie wystarczające na przeprowadzenie ok. 18 proc. zabiegów ortopedycznych w Wielkopolsce – powiedział.
Dyrektor skierował do szefowej Wielkopolskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ Magdaleny Kraszewskiej pismo, w którym stwierdził, że w związku z propozycją zmniejszenia wartości kontraktu o ok. 2 mln zł w stosunku do br. nie jest w stanie jej zaakceptować. - Ja się pytam: dlaczego NFZ nas okrawa o ok. 2 mln zł przy ogromnych oczekiwaniach pacjentów? Jeśli chodzi o Wielkopolskę, to nasz szpital ma 40 proc. ogółu pacjentów oczekujących w kolejkach na zoperowanie – powiedział na konferencji.
Bieleński poinformował, że na zabiegi w szpitalu czeka ok. 26,5 tys. osób. Czas oczekiwania na zabiegi ortopedyczne sięga nawet kilkunastu lat. Podkreślił, że w innych szpitalach w regionie na takie zabiegi oczekuje zwykle 100-200 pacjentów.
- We wrześniu na spotkaniu z przedstawicielami szpitali b. minister zdrowia Marian Zembala powiedział, że endoprotezoplastyki stanowią podstawowy problem dla NFZ, jeśli chodzi o czas oczekiwania na zabieg. Wraz z prezesem NFZ wyraził opinię, że środki przeznaczone na alloplastyki powinny zostać rozdysponowane do ośrodków wykonujących głównie zabiegi tego typu. Ponieśliśmy koszty związane z planowaniem zwiększonej liczby operacji, wzrosły nasze nadzieje na rozwiązanie problemu długości list oczekujących – powiedział.
Jak dodał, w tej sytuacji zaskoczeniem dla niego była decyzja NFZ o rozdzieleniu środków przeznaczonych na endoprotezoplastyki na 34 ośrodki w regionie. - Obietnice okazały się zabiegiem przedwyborczym, pacjenci zostali wprowadzeni w błąd, a nasz szpital znalazł się w trudnej sytuacji – ocenił dyrektor.
Rzeczniczka wielkopolskiego oddziału NFZ Małgorzata Lipko powiedziała, że Ortopedyczno-Rehabilitacyjny Szpital Kliniczny w Poznaniu dysponuje najwyższym kontraktem spośród wszystkich wielkopolskich placówek, udzielających świadczeń w zakresie ortopedii i traumatologii narządu ruchu. W ciągu ostatnich trzech lat wartość umowy ze szpitalem wzrosła o prawie 7 mln zł, w tym roku wynosi ponad 73 mln zł. Jak dodała, propozycja planu finansowego na przyszły rok jest wyższa, a nie niższa od ubiegłorocznej.
Rzeczniczka podkreśliła, że w trakcie tego roku szpital dostał już 1,8 mln zł dodatkowo na zabiegi, w tym blisko milion zł z puli na zwiększenie dostępności do endoprotezoplastyki.
Wyjaśniła, że Fundusz rozdzielił 5 mln zł pomiędzy 34 szpitale. Milion, który trafił do poznańskiej placówki, pozwala na wszczepienie do końca roku ponad 60 endoprotez oczekującym pacjentom.
- Endoprotezoplastyka to nie są skomplikowane zabiegi. Naszą ideą było to, by zabiegi takie były wykonywane też w odpowiednio przygotowanych sprzętowo i pod względem kadry szpitalach powiatowych, a pacjent był operowany jak najbliżej domu. W poznańskim szpitalu wykonywane są zabiegi wysokospecjalistyczne, tam kolejki zawsze będą dłuższe – dodała.
Lipko podkreśliła, że NFZ jest otwarty na negocjacje ze świadczeniodawcami. - Mamy świadomość tego, że to szpital, który ma duże potrzeby, w którym pracują specjaliści, w związku z tym ma najwyższy kontrakt. Jeśli w przyszłym roku będą dodatkowe środki, wówczas zapewne również trafią one do tego szpitala – powiedziała Lipko.
W Poznaniu odbyło się także spotkanie starostów, dyrektorów i prezesów wielkopolskich szpitali powiatowych z dyrektorką Wielkopolskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ Magdaleną Kraszewską. Dyrektorzy szpitali podkreślali, że kwoty kontraktów zaproponowane przez NFZ na 2016 r. nie zapewnią prawidłowego funkcjonowania placówek.
Ich zdaniem propozycje "dalece odbiegają nie tyle nawet od oczekiwań, co od możliwości zmieszczenia się w tych środkach przez podmioty szpitalne w powiatach".
Według przewodniczącego Konwentu Powiatów Województwa Wielkopolskiego, starosty ostrzeszowskiego Lecha Janickiego zmniejszenie kwot kontraktów jest wynikiem wyodrębnienia z dysponowanych przez wojewódzkie oddziały NFZ środków przeznaczonych na podwyżki dla pielęgniarek, obiecane przez byłą premier Ewę Kopacz i ówczesnego ministra zdrowia. Według starosty, w woj. wielkopolskim ogólna pula na świadczenia medyczne zostanie z tego tytułu umniejszona o ok. 150-170 mln zł.
- Nie kwestionujemy zasadności tych rozmów i obietnic, ponieważ są to rzeczy, które trudno kwestionować. Natomiast sprawa wyjęcia tej kwoty z pieniędzy na kontrakty szpitalne spowoduje drastyczne ograniczenie funduszy na cele związane z lecznictwem szpitalnym – wskazywał Janicki.
- Jesteśmy blisko podjęcia ostatecznej decyzji o niepodpisywaniu kontraktów ze względu na to, że środki dysponowane przez oddział wojewódzki NFZ nie zabezpieczają nawet w minimalnym stopniu potrzeb placówek medycznych szczebla podstawowego w odniesieniu do szpitali – mówił.
Zdaniem Janickiego, proponowane kwoty kontaktów doprowadzą do sytuacji, w których kondycja finansowa wielu szpitali będzie groziła zwolnieniem części personelu medycznego i zdecydowanym pogorszeniem opieki szpitalnej.
Janicki tłumaczył, że w skrajnej sytuacji zostanie rozważona decyzja o zapoczątkowaniu ogólnopolskiej akcji protestacyjnej szpitali powiatowych i niepodpisywaniem kontraktów szpitalnych. Decyzja ma zostać podjęta na najbliższym posiedzeniu Zarządu Związków Powiatów Polskich, które odbędzie się w Bochni na początku grudnia.
...
Wymierajaca sluzba zdrowia...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:05, 23 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Ekspert: za mało owoców i warzyw w polskiej diecie
Poniedziałek, 23 listopada 2015, źródło:PAP
Dieta Polaków jest uboga w warzywa i owoce, zwłaszcza za mało wypijamy soków i musów - uważa dietetyczka Agata Ziemnicka-Łaska. Z badań konsumenckich wynika, że pijemy mniej soków i nektarów niż mieszkańcy wielu krajów Unii Europejskiej.
Jedną z głównych przyczyn stosowania źle zbilansowanej diety są utrwalone już w okresie dzieciństwa nieprawidłowe przyzwyczajenia żywieniowe. Dlatego tak ważne jest, aby rodzice od najmłodszych lat wpajali swoim pociechom zasady dotyczące zdrowego żywienia - podkreśliła ekspertka kampanii "Soki i musy - witaminy w SMART formie" Agata Ziemnicka-Łaska.
Jej zdaniem, ważne jest, aby przekonać dzieci, by zamiast gazowanych napojów sięgały po soki. Dieta bogata w witaminy zwiększa odporność na choroby, a to jest ważne zwłaszcza teraz, jesienią - przypomniała.
Według dietetyków, najczęstsze błędy żywieniowe popełniane przez Polaków to nieregularne spożywanie posiłków, pomijanie drugich śniadań oraz podwieczorków i podjadanie między posiłkami. Do tego Polacy spożywają zdecydowanie za mało produktów zalecanych w odpowiednio zbilansowanej diecie, takich jak mleko, ciemne pieczywo, owoce i warzywa. Wartość odżywcza typowych posiłków odbiega od zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), co jest często przyczyną chorób cywilizacyjnych.
Ekspertka zwróciła uwagę, że złe odżywianie się spowodowane jest też szybkim tempem życia, które wpływa na częstsze sięganie po różnego rodzaju wysokokaloryczne przekąski w rodzaju czipsów czy słodyczy. Niejednokrotnie bywa tak, że obiad zastępowany jest jedzeniem typu fast-food.
Z badań przeprowadzonych przez Instytut Badawczy Millward Brown wynika, że zdrowsze nawyki żywieniowe mają osoby mieszkające w miastach. Większość z nich (43,9 proc.) spożywa owoce 2-3 razy dziennie, podczas gdy większość mieszkańców wsi (40,8 proc.) raz dziennie. Podobnie jest z warzywami - mieszkańcy miast (50 proc.) jedzą je 2-3 razy dziennie, natomiast mieszkańcy wsi (53,9 proc.) tylko raz dziennie.
Tymczasem WHO zaleca spożywanie większej ilości warzyw i owoców - powinno się zjadać co najmniej 5 porcji warzyw i owoców w ciągu dnia, najlepiej w różnych odmianach i kolorach, gdyż bez nich narażamy się na niedobór witamin i minerałów, w tym antyoksydantów, które chronią przed chorobami cywilizacyjnymi i gwarantują dobre funkcjonowanie całego organizmu - przypomniała Ziemnicka-Łaska.
Podkreśliła, że niewystarczające spożycie warzyw i owoców powoduje niedobory błonnika. A ten pomaga stymulować jelita, pomaga w detoksykacji, daje poczucie sytości. Jego źródłem są np. musy, które mogą zastępować jedną z polecanych porcji warzyw czy owoców w ciągu dnia - uznała ekspertka.
Według Millward Brown, mieszkańcy miast (32,7 proc .) piją soki 2-3 razy dziennie, natomiast zamieszkujący na wsi (34,2 proc.) rzadziej niż raz dziennie. Spożycie musów jest takie samo na wsi i w miastach - zapewne dlatego, że to stosunkowo nowe produkty na rynku. Zarówno mieszkańcy miast (69,4 proc.), jak i wsi (59,2 proc.) spożywają je rzadziej niż raz dziennie.
Szkoda, bo mus to przetarte warzywa i owoce - powiedziała Agata Ziemnicka-Łaska. Ma on takie same właściwości jak produkty, z których pochodzi, a nie zawiera dodatku cukru.
Średnie spożycie soków w Polsce jest niższe niż w UE, poniżej zaleceń WHO oraz Instytutu Żywności i Żywienia. W 2014 r. średnio wypijaliśmy 0,99 l soków miesięcznie na osobę, co daje zaledwie 33 ml dziennie. W całej UE średnie spożycie było wyższe i wynosiło 1,09 litra miesięcznie na osobę.
Od marca 2015 r. Stowarzyszenie Krajowa Unia Producentów Soków (KUPS) prowadzi zaplanowaną na trzy lata kampanię "Soki i musy witaminy w SMART formie". Przedsięwzięcie jest współfinansowane przez Unię Europejską. Kampania polega na edukacji rodziców i dzieci na temat soków i musów, które mogą doskonale uzupełniać codzienną dietę o witaminy i składniki odżywcze; podkreśla się, że zalecane produkty łatwo kupić i wypić dzięki poręcznym opakowaniom typu "smart".
Stowarzyszenie Krajowa Unia Producentów Soków (KUPS) jest organizacją non profit zrzeszającą 37 producentów soków, nektarów i napojów z owoców i warzyw. Reprezentuje ok. 70 proc. polskiego rynku soków. Działa od 1993 r.
...
Latwiej zapobiegac niz leczyc...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:08, 24 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Łóżka w szpitalu puste, ale na operację endoprotezy czeka się tu 6 lat. Ma być jeszcze dłużej
Zenon Kubiak
23 listopada 2015, 15:24
Szpital im. Wiktora Degi to jedna z najlepszych placówek ortopedycznych w Polsce. W kolejce na operację czeka tu 27 tys. chorych, ale z powodu limitów finansowych większość łóżek obecnie i tak jest wolna. Dyrekcja uważa, że kontrakt przyznany przez NFZ na przyszły rok jest za niski i kolejki będą jeszcze dłuższe.
Ortopedyczno-Rehabilitacyjny Szpital Kliniczny im. Wiktora Degi w Poznaniu jest największą tego placówką w Wielkopolsce – co czwarty pacjent podlegający leczeniu ortopedycznemu jest leczony właśnie tutaj. Jednocześnie szpital uchodzi za jedną z najlepszych placówek tego typu w Polsce. Operuje się tu nie tylko dorosłych, ale także dzieci i to nie tylko z Poznania, ale z całej Polski. To właśnie tu w maju zoperowano chłopca ze złożoną deformacją stawu biodrowego, w wyniku której miał jedną nogę krótszą o 7 cm. Wcześniej takie operacje wykonywano jedynie w Stanach Zjednoczonych.
Nic dziwnego, że pacjenci wymagający zabiegów ortopedycznych, np. wszczepienia endoprotezy stawu kolanowego czy skomplikowanych operacji chirurgicznych kręgosłupa czy ręki, szuka pomocy właśnie tutaj.
- Na ten moment lista pacjentów oczekujących na przyjęcie do szpitala przekracza 26 tysięcy osób, co oznacza, że muszą czekać kilka lat – mówi Witold Bieleński, dyrektor szpitala.
Statystyki rzeczywiście wyglądają przygnębiająco. Najdłużej, bo ponad 6 lat czekają pacjenci wymagający zabiegów chirurgii ręki. 5 lat to czas oczekiwania na endoprotezę stanu kolanowego. Nawet w klinice dziecięcej mały pacjent musi czekać aż 2,5 roku. Mimo to oddziały szpitala świecą pustkami. Idąc szpitalnymi korytarzami na niektórych oddziałach, mija się wiele sal, w których wszystkie łóżka są wolne.
- Pracujemy na pół gwizdka, kontrakt, który mamy na ten rok, moglibyśmy wykonać w pół roku. Gdyby pieniędzy było więcej, moglibyśmy wykonywać nawet dwa razy więcej operacji niż obecnie – mówi dyrektor Bieleński.
Sytuację obiecywał poprawić były minister zdrowia prof. Marian Zembala. Endoprotezoplastyka miała otrzymać większe dofinansowanie, aby skrócić kolejki. Tak się stało, ale w szpitalu im. Degi kolejki raczej nie zmaleją.
- Zamiast wyższego kontraktu, w propozycji od NFZ przyznano nam o ponad 2 mln zł mniej niż w tym roku, czyli kolejki nie tylko się nie skrócą, ale wręcz wydłużą – mówi Bieleński. – Uważamy, że pieniądze zostały źle rozdzielone. Podzielono je pomiędzy wszystkie ośrodki ortopedyczne w Wielkopolsce, także np. takie, gdzie w kolejce czeka się kilka miesięcy, a nie kilka lat, jak u nas – dodaje.
Małgorzata Lipko z biura prasowego Wielkopolskiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia w Poznaniu przyznaje, że szpital Degi wcale nie otrzymał propozycji niższego kontraktu.
- Co roku podpisujemy ze wszystkimi placówkami tzw. umowy pierwotne, ale jeśli w ciągu roku znajdą się dodatkowe pieniądze, to są one ponownie dzielone ekstra. Dlatego szpital Degi dostał w tym roku dodatkowe 1,8 mln zł. W propozycji kontraktu na 2016 r. suma nie jest niższa niż była rok temu, jest nawet nieco wyższa – precyzuje w rozmowie z Wirtualną Polską.
Faktem okazuje się jednak informacja, że dodatkowe pieniądze rzeczywiście rozdzielono pomiędzy wszystkie szpitale w województwie.
- Pieniądze rozdzielono pomiędzy 34 ośrodki w Wielkopolsce. Chodziło nam o to, aby pacjenci nie musieli jeździć np. na operację wszczepienia endoprotezy do Poznania, skoro mogą się na nią zapisać w pobliżu miejsca swojego zamieszkania – wyjaśnia Małgorzata Lipko.
Problemem są zatem... pacjenci, którzy wolą być operowani w szpitalu w Poznaniu niż gdzieś bliżej swojego domu, np. w Jarocinie, Kępnie czy Puszczykowie. W szpitalu im. Degi poznaniacy stanowią zaledwie połowę operowanych. 16 proc. pacjentów pochodzi spoza Wielkopolski.
- Cieszymy się z uznania, jakim darzą nas pacjenci, ale właśnie to generuje kolejki. Nie możemy przecież odesłać osób, które się do nas zgłaszają, czasem zresztą nie mamy gdzie ich odesłać, bo nigdzie nie wykonuje się takich operacji jak u nas – mówi Witold Bieleński. – Tyle się mówiło, że pieniądze mają iść za pacjentem, ale jakoś tego nie widać – dodaje.
Przedstawicielka NFZ podkreśla, że proponowana suma kontraktu na przyszły rok to tylko propozycja, która będzie jeszcze negocjowana. Rozmowa w tej sprawie pomiędzy dyrektorem szpitala i wielkopolskiego oddziału NFZ ma się odbyć we wtorek.
...
Znowu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:16, 24 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Przez brak edukacji wzrasta liczba chorych na HIV w Polsce
Tomasz Gdaniec
23 listopada 2015, 13:12
W Polsce wzrasta liczba osób zakażonych wirusem HIV. Ponad połowa chorych nie wie o tym. Leczenie zdiagnozowanych przypadków kosztuje każdego roku NFZ 672 mln zł. - Wszystkiemu winny jest brak edukacji - wskazują eksperci.
- Zakażenia podczas transfuzji krwi, które zdarzały się w latach 80. i 90. zostały właściwie wyeliminowane. Dziś krew jest dokładnie sprawdzana, każdy punkt krwiodawstwa wyposażony jest we wrażliwe testy w kierunku HIV. Krew, zresztą, rzadko trafia od razu od dawcy do biorcy; jest przechowywana i powtórnie badana. Problem używających strzykawek narkomanów istnieje, ale już w bardzo małym wymiarze, bo mają za darmo jednorazowe. Ale zakażona matka może podczas porodu zarazić dziecko, także podczas karmienia - mówi Dorota Stępień-Tłuchowska z Wydziału Rozwoju Społecznego Urzędu Miejskiego w Gdańsku.
Jeszcze 20 lat temu funkcjonował mit, że HIV zarażają się głównie osoby uzależnione od narkotyków oraz osoby homoseksualnych. Statystyki Państwowego Zakładu Higieny pokazują, że od kilkunastu lat wzrasta liczba osób heteroseksualnych, które zapadły na HIV. Przyczyną tego jest podejmowanie kontaktów seksualnych bez prezerwatywy.
Ile osób w Polsce choruje na HIV? Dokładnie nie wiadomo. Według najnowszych danych liczba osób zarażonych wirusem niedoboru odporności, przekroczyła już 19 tys. Każdego roku notuje się tysiąc nowych przypadków. Szacuje się jednak, że rzeczywista liczba osób zakażonych w Polsce może być nawet trzykrotnie wyższa. W Polsce nie prowadzi się obowiązkowych badań kontrolnych.
- Tak zły wynik jest efektem kilku czynników - braku należytej edukacji oraz świadomości zagrożeń. W Polsce funkcjonuje ponad 30 punktów, gdzie można za darmo przeprowadzić test na HIV. Znajdują się głównie w miastach wojewódzkich. Być może jest ich zbyt mało, ale ludzie nawet z nich rzadko korzystają. Dodatkowo HIV jest jedną z ostatnich diagnoz jakie stawiają lekarze w szpitalach - mówi Wirtualnej Polsce ze Społecznego Komitetu ds. AIDS.
Jak z HIV walczą władze Gdańska? Każdego roku z miejskiej kasy przeznacza się ponad 54 tys. złotych na profilaktykę. W szkołach i placówkach edukacyjnych prowadzone są warsztaty dla dzieci dotyczące profilaktyki. Uczniowie mają zapewnioną pomoc psychologiczną oraz niezbędne informacje. Cały czas można wykonać darmowy i anonimowy test na obecność wirusa w organizmie w punkcie konsultacyjnym przy ul. Smoluchowskiego 18.
...
Rozklad norm moralnych.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:03, 25 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
MZ: suplementy diety nie leczą ani nie zapobiegają chorobom
MZ: suplementy diety nie leczą ani nie zapobiegają chorobom - Shutterstock
Suplementy diety nie leczą, ani nie zapobiegają chorobom; mogą mieć korzystny wpływ na zdrowie, ale też negatywnie wpływać na organizm, dlatego nie stosujmy ich na chybił-trafił - apeluje Ministerstwo Zdrowia oraz 11 innych instytucji we wspólnej akcji informacyjnej.
"Na wzrok", "na wątrobę", "wzmacniające odporność", "oczyszczające z toksyn" – wybór suplementów diety przyprawia niejednego konsumenta o zawrót głowy. Nie zawsze jednak warto wierzyć reklamie obiecującej poprawę samopoczucia czy spadek wagi po zażyciu suplementu.
...
Wyciaganie kasy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:16, 26 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Radio Lublin
Brakuje szczepionek przeciwko odrze, śwince i różyczce
Brakuje szczepionek przeciwko odrze, śwince i różyczce - stanislave / Shutterstock
W Lublinie brakuje szczepionek przeciwko odrze, śwince i różyczce - informują służby sanitarne. Taka sytuacja panuje na rynku od lipca w dotyczy praktycznie całego kraju. Przeciwko tym chorobom szczepi się małe dzieci.
Szczepionki przeciwko odrzce, śwince i różyczce podaje się dzieciom dwukrotnie. Po raz pierwszy między 13 a 15 miesiącem życia, a potem 10-latkom. - W przypadku dziesięciolatków brak szczepienia nie powoduje zagrożenia epidemiologicznego - mówi Powiatowy Inspektor Sanitarny w Lublinie Irmina Nikiel. Dzieci te nabyły już odporność, a podawana szczepionka ma ją utrwalić.
- W trzecim kwartale Lublin i powiat otrzymały o 500 szczepionek za mało, a w czwartym kwartale nie dostaliśmy ani jednej. Sytuacja ma się poprawić już w przyszłym tygodniu, kiedy to Centralna Baza Rezerw przekaże nam trzy tysiące szczepionek - informuje inspektor Nikiel. To powinno zabezpieczyć potrzeby.
...
Brak prostych spraw.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:46, 26 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Ratownicy medyczni apelują: nie wzywaj pogotowia bez potrzeby
Karetka nie przyjechała do zawału... bo wezwano ją do trzydniowego kataru - takimi hasłami ratownicy medyczni przekonują, by nie wzywać karetek bez potrzeby. Uświadomienie zagrożeń wynikających z nieuzasadnionych wezwań pogotowia to cel kampanii „Wzywaj z głową”.
Pomysłodawcami kampanii są sami ratownicy medyczni.
REKLAMA
- Poprzez edukację chcemy zminimalizować liczbę bezzasadnych wezwań – powiedział współorganizator kampanii ratownik Adam Stępka. Jak wyjaśnił, kampania ma edukować, kiedy należy wezwać zespół ratownictwa medycznego, a kiedy szukać pomocy w inny sposób i gdzie można ją uzyskać w zachorowaniach niebędących stanem nagłym. Kampania ma informować również o kompetencjach ratowników medycznych - relatywnie nowego zawodu w polskim systemie ochrony zdrowia.
Inicjatorzy kampanii podkreślają, że nieuzasadnione lub fałszywe wezwania pogotowia mogą być powodem opóźnień dojazdu zespołu ratownictwa medycznego do osoby w stanie zagrożenia zdrowia i życia.
- Skala poruszanego przez nas problemu nie jest duża... Jest olbrzymia! Każdy pracownik systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego jest w stanie opisać kilkanaście powodów wezwań zespołów ratownictwa medycznego, które okazały się nieuzasadnione – podkreślił Stępka.
Najbardziej bulwersujące – jak mówił – są sytuacje, w których wezwanie wygląda na poważny przypadek, np. ból w klatce piersiowej, a po przyjeździe na miejsce okazuje się, że faktycznym powodem wezwania karetki jest potrzeba wypisania recepty, bo skończyły się przewlekle przyjmowane leki, wypisania zwolnienia lekarskiego lub dolegliwości odczuwane od kilku miesięcy.
- Przyczyny tego zjawiska, choć różnorodne, można podzielić na dwie główne grupy. Pierwszą z nich jest zwykłe cwaniactwo części społeczeństwa, głównie młodych osób, które nie chcą oczekiwać w kolejce do swojego lekarza podstawowej opieki zdrowotnej – ocenił Stępka. Druga grupa – jak dodał - to osoby starsze, zagubione we współczesnym systemie ochrony zdrowia, które utożsamiają system Państwowego Ratownictwa Medycznego z dawnym "pogotowiem ratunkowym", upatrując w nim lekarza wystawiającego recepty i zastępującego przychodnię.
Jeden z materiałów kampanii to zdjęcie ukazujące zwłoki w kostnicy z podpisem: "Miał zawał. Karetki nie było… bo była wezwana do trzydniowego kataru". Inny materiał przedstawia zdjęcie dziewczynki siedzącej na cmentarzu z podpisem: "Wzywając pogotowie do nieuzasadnionych przypadków, odbierasz szanse przeżycia innym". Materiały opatrzone są także hasłem "11. Nie wzywaj pogotowia nadaremnie".
Kampanii towarzyszą także plakaty przedstawiające ratownika z wyjaśnieniami: "Ratownik medyczny. Nie wystawia recept! Nie wystawia zwolnień! Ratuje życie”; ”Ratownik medyczny to nie sanitariusz. Zawód ratownika zdobywa się na drodze 3-letnich studiów wyższych. Sanitariuszem była osoba bez wykształcenia medycznego".
Kampania ruszyła na przełomie października i listopada. Jej organizatorami są osoby związane zawodowo z Państwowym Ratownictwem Medycznym i prowadzące w mediach społecznościowych portale oraz blogi poświęcone tematyce ratownictwa. Za kampanię odpowiadają trzej ratownicy: Adam Stępka (obszar łódzki i mazowiecki), Jakub Nelle (Wielkopolska) oraz Krzysztof Kotliński (rejon kujawsko-pomorski).
W ramach kampanii kolportowane są plakaty i ulotki; materiały informacyjne można też pobrać na stronie internetowej [link widoczny dla zalogowanych] Organizatorzy przedsięwzięcia poszukują sponsorów, którzy pokryliby koszty większych działań outdoorowych – np. billboardów, banerów czy spotów reklamowych.
...
Przez was ktos moze umrzec.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:32, 27 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Duże kłopoty ze szczepionkami dla dzieci. "Krztusiec może być poważnym zagrożeniem"
akt. 27 listopada 2015, 14:19
Kłopoty ze szczepionkami przeciwko błonicy, krztuścowi i tężcowi miały być przejściowe, ale trwają już rok. Lekarze obawiają się, że może to doprowadzić do częstszego występowania niebezpiecznych chorób. Ze szczepieniem trzeba poczekać - słyszą rodzice w całej Polsce.
Sanepid zapewniał, że braki będą uzupełnione do końca listopada, ale problem wciąż istnieje. - Problemy są poważne, ponieważ potrzebujemy teraz kilkadziesiąt szczepionek dla dzieci, a mamy jedynie 13 sztuk - powiedziała TVP Info dr Teresa Poleszuk-Spakowska, pediatra z przychodni w Opolu.
Szczepionek nie brakuje dla najmłodszych - problem dotyczy dzieci, które mają 5,6 lat i trzeba dać im szczepionkę z tzw. dawką przypominającą.
Poleszuk-Spakowska powiedziała, że dla dzieci, które nie będą szczepione, krztusiec może stać się poważnym problemem. - To jest dość niebezpieczna choroba zakaźna, która powoduje uszkodzenia płuc, może powodować uszkodzenia mięśnia sercowego - wyjaśniła.
...
Niestety...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:40, 01 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Eksperci: aż trzy czwarte nowotworów jajnika źle operowanych
Co najmniej 75 proc. wykonywanych w Polsce operacji usunięcia raka jajnika nie spełnia stawianych tym zabiegom wymogów – powiedzieli dziś eksperci podczas warsztatów dziennikarskich w Szpitalu Praskim w Warszawie.
Dyrektor ds. medycznych Szpitala Praskiego p.w. Przemienienia Pańskiego, prof. Mariusz Bidziński powiedział, że rak jajnika wymaga dużego doświadczenia od chirurga, ponieważ większość przypadków tego nowotworu wykrywanych jest w stadium zaawansowanym. Jedynie co piąty złośliwy guz jajnika wykrywany jest w początkowym okresie rozwoju, kiedy jest łatwiejszy do operacji i lepiej rokuje.
REKLAMA
- W zaawansowanym raku jajnika konieczne jest przeprowadzenie tzw. operacji cytoredukcyjnej, która powinna być przeprowadzona przez chirurga specjalizującego się w onkologii ginekologicznej – podkreślił. Taki zabieg przeprowadzony jest wtedy, gdy nie można już doszczętne usunąć guza i dla wydłużenia życia chorej usuwane są wszystkie widoczne ogniska choroby.
Konsultant województwa mazowieckiego w dziedzinie ginekologii onkologicznej, prof. Grzegorz Panek powiedział dziennikarzowi, że protokoły z wykonanych operacji raka jajnika wykazują, iż tylko 25 proc. z nich przeprowadzono prawidłowo. - Czyli aż trzy czwarte z nich nie spełnia wymogów kompleksowej operacji cytoredukcyjnej – dodał.
Według dr Anny Dańskiej-Bidzińskiej ze Szpitala Klinicznego im. ks. Anny Mazowieckiej w Warszawie, Polska nie wypada w tych operacjach tak źle w porównaniu do innych krajów. Przykładowo w Austrii aż 90 proc. operacji raka jajnika nie spełnia wymogów. Z kolei w Stanach Zjednoczonych optymalnie przeprowadzony jest co szósty tego rodzaju zabieg.
- To bardzo skomplikowane operacje wymagające często udziału lekarzy różnych specjalności, poza chirurgiem onkologii ginekologicznej również np. urologa – wyjaśniał prof. Bidziński. Również chirurg onkologii ginekologicznej powinien mieć odpowiednie doświadczenie. Najlepsze efekty uzyskują ci z nich, którzy rocznie operują co najmniej 30 raków jajnika. - Na 180 chirurgów tej specjalności w Polsce, tylko 80-90 operatorów wykonuje każdego roku tyle tego rodzaju zabiegów – dodał.
Prof. Bidziński podkreślił, że narzucone przez Narodowy Fundusz Zdrowia finansowanie operacji raka jajnika jest zbyt niskie i nie premiuje dobrze wykonanych zabiegów kompleksowych, nawet wtedy, gdy są one konieczne.
Założycielka stowarzyszenia "Sanitas", Anna Nowakowska z Sanoka powiedziała na spotkaniu z dziennikarzami, że również została źle zoperowana. Było to dekadę temu; miała wtedy 24 lata. Raka jajnika przypadkowo wykryto u niej podczas rutynowego badania USG. Miała jednak szczęście, że guz był jeszcze w pierwszym stadium rozwoju. Na tym etapie udaje się uratować 73-85 proc. pacjentek. Konieczna była u niej powtórna operacja, którą tym razem przeprowadzono już w ośrodku onkologicznym w Poznaniu.
Kierownik Poradni Genetycznej Centrum Onkologii w Warszawie, lekarz med. Dorota Nowakowska zwracała uwagę, że nie zawsze jest pewność, że pacjentka ma raka jajnika. Na podstawie badań obrazowych oraz poziomu markerów, takich jak CA-125, nie zawsze można mieć co do tego 100-proc. pewność. - Ostatecznie potwierdza się to dopiero podczas operacji i po wykonaniu badania histopatologicznego – podkreśliła.
Dodała, że można przed operacją wykonać laparoskopię zwiadowczą, podczas której lekarz bezpośrednio jest w stanie obejrzeć chore miejsce i pobrać wycinki tkanek do badania. Takie zabiegi wykonują tylko niektóre ośrodki, na ogół te, które specjalizują się w ginekologii onkologicznej.
Prof. Bidziński podkreślił, że u wszystkich chorych na raka jajnika powinno się wykonać oznaczenie mutacji w genach BRCA1 i BRCA2. Od tych zaburzeń genetycznych w znacznym stopniu zależy wybór odpowiedniej strategii leczenia, zarówno chemioterapii, jak i terapii celowanej.
- Jest to ważna informacja również dla rodziny pacjentki z tym nowotworem, ponieważ mutacja ta może występować u jej najbliższych krewnych, które również są zagrożone rakiem jajnika - powiedział specjalista.
Według Doroty Nowakowskiej, nosicielkami mutacji BRCA1/BRCA2 jest w naszym kraju 13-15 proc. kobiet. Oznacza to, że co roku można byłoby wykryć 530 Polek z tym zaburzeniem, jednak wiele z nich nie wie wciąż, że takie mutacje występują.
Rak jajnika co roku wykrywany jest u 3,5 tys. Polek, spośród których umiera aż 2,5 tys.
...
Koszmar.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:35, 04 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Eksperci: w Polsce mało zgłoszeń o niepożądanych działaniach leków
W Polsce zgłaszanych jest wyjątkowo mało działań niepożądanych leków, nawet 2-3 razy mniej niż w Danii czy Holandii, w krajach o znacznie mniejszej liczbie ludności – powiedzieli eksperci na śniadaniu prasowym w Warszawie.
Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), w 2013 r. w Polsce działania niepożądane leków zgłosiło jedynie 0,1 proc. mieszkańców, podczas gdy w Wielkiej Brytanii 7,3 proc., Niemczech 6 proc., we Francji 3,1 proc. oraz we Włoszech i Hiszpanii – po 2 proc.
REKLAMA
Prezes Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych, Grzegorz Cessak powiedział, że od listopada 2013 r. działania niepożądane mogą zgłaszać pacjenci i ich opiekunowie. Swoje uwagi mogą przekazać zarówno do lekarza, pielęgniarki i innego pracownika medycznego lub farmaceucie w aptece, jak i bezpośrednio do URPLWMiPB.
Z danych Urzędu wynika, że na razie nie wpłynęło to znacząco na zwiększenie w naszym kraju zgłaszalności działań niepożądanych leków. W 2014 r. było zaledwie 14 tys. 327 takich uwag nadesłanych w różnej postaci. Najwięcej zgłoszeń pochodziło nadal od firm farmaceutycznych, 235 zgłoszeń było efektem spontanicznego monitorowania, a 2360 dotyczyło niepożądanych odczynów poszczepiennych.
Prezes Polskiego Towarzystwa Bezpiecznej Farmakoterapii, dr Marcin Kruk podkreślił, że w 2014 r., po zmianie przepisów, było o 3319 więcej zgłoszeń do Urzędu w porównaniu do 2013 r. - Nadal jednak mocno odbiegamy od tego, co jest w innych krajach. Przykładowo we Francji co roku zgłasza się kilkaset tysięcy przypadków podejrzeń działań niepożądanych. Polacy dopiero się tego uczą - podkreślił.
Grzegorz Cessak powiedział, że polscy pacjenci na ogół nie wiedzą jeszcze, że mogą zgłaszać swoje spostrzeżenia dotyczące działania leków bezpośrednio do URPLWMiPB. Lekarze z kolei narzekają, że nie mają czasu na wypełnianie protokołów działania niepożądanego leku. - Zdarza się również, że lekarze obawiają się posądzenia o błąd w sztuce z powodu niepożądanego działania – dodał.
Marcin Kruk powiedział, że część pacjentów, która chciałaby zgłosić swoje uwagi obawia się, że lekarze będą mieli z tego powodu kłopoty. - Nie mamy jeszcze takiej świadomości, że zgłaszania działań niepożądanych jest w interesie nas wszystkich, bo to poprawia bezpieczeństwo stosowania farmaceutyków - podkreślił.
Specjaliści wyjaśniali, że leki przed dopuszczeniem do obrotu są sprawdzane w kilkuetapowych badaniach klinicznych zarówno pod względem skuteczności, jak i efektów niepożądanych, jednak pełny zakres ich działania ujawnia się zwykle po wielu latach zażywania farmaceutyków przez dużą grupę pacjentów.
- W dłuższym okresie lepiej poznawane są także interakcje, jakie pojawiają się przy zażywaniu wielu leków oraz w ich skojarzeniu z żywnością – zwrócił uwagę prezes Kruk.
Według dr Agaty Maciejczyk z URPLWMiPB, wystarczy opisać, co się z działo po zażyciu leku i w jakich okoliczność. Trzeba również podać nazwę preparatu. Nie ma znaczenia, jak był on zażywany, jeśli niepożądane działanie wynika np. z przedawkowania, zostanie to ocenione w dalszej weryfikacji zgłoszonego przypadku.
- Najczęściej zgłaszane są bóle głowy i brzucha, mogą wystąpić również zawroty głowy przy wstawaniu z łóżka, np. na skutek zaburzenia gospodarki fosforowo-wapniowej w organizmie - powiedziała Maciejczyk. Może pojawić również senność. Do ciężkich powikłań należą zaburzenia pracy serca oraz uszkodzenia wątroby.
Specjalista URPLWMiPB dodała, że przed zgłoszeniem nie trzeba analizować, czy działanie niepożądane mogło mieć związek z zaordynowaną terapią. Tym zajmują się agencje rejestrujące leki oraz firmy farmaceutyczne.
- Dla ułatwienia zgłoszenia od niedawna można to zrobić nie tylko listownie i pocztą elektroniczną, ale również telefonicznie oraz za pośrednictwem aplikacji mobilnej – powiedział prezes Cessak.
Urząd zwraca jednak uwagę, że zgłaszanie działań niepożądanych nie wiążę się z udzielaniem porady lekarskiej, a służy jedynie do monitorowa takich działań. Wszystkie zgłoszenia po analizie trafiają do Europejskiej Agencji Leków.
Z danych przedstawionych podczas spotkania wynika, że w Unii Europejskiej roczne koszty powodowane powikłaniami polekowymi przekraczają 23 mld euro. Rzetelne raportowanie działań niepożądanych leków mogłoby zmniejszyć te koszty o co najmniej 10 proc.
...
Takie ,,dobre" leki?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 19:31, 05 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Olsztyn: NIK wykrył nieprawidłowości w uniwersyteckim szpitalu
Szpital Uniwersytecki UWM - Fot. Przemyslaw Skrzydlo / Agencja Gazeta
Kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli wykryli nieprawidłowości w przetargach w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Olsztynie. Jak się okazało, część sprzętu zakupionego przez placówkę za niekiedy kilkadziesiąt tysięcy złotych nie była w ogóle używana.
Chodzi o inwestycje, które placówka realizowała od 2012 do 2014 roku. Między innymi okazało się, że nie wszystkie urządzenia, zamówione i zakupione w postępowaniu o udzielenie zamówienia publicznego na informatyzację szpitala, były potrzebne. Prawie 50 tysięcy złotych wydano na skaner klisz RTG, który w ogóle nie był później wykorzystywany w badaniach pacjentów.
REKLAMA
- Wykryliśmy też inne nieprawidłowości - wylicza Piotr Górny, wicedyrektor delegatury NIK w Olsztynie. Dotyczyły one między innymi zakupu komputerów przenośnych. Ich specyfikacja podana w dokumentach zawężała grupę potencjalnych dostawców. - Do nieprawidłowości doszło również na etapie odbioru zamawianego sprzętu. 33 tablety medyczne o wartości 95 tysięcy złotych zostały odebrane, pomimo iż nie spełniały one wymogów określonych w przetargu - zaznaczył Piotr Górny.
Rzeczniczka prasowa Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, Wioletta Ustyjańczuk, tłumaczy, że szpital jest samodzielną jednostką, dlatego Uniwersytet nie wydał w tej sprawie oświadczenia. - Do Uniwersytetu nie dotarł raport NIK, trudno w tej chwili odnieść się do wyników kontroli. Z tego, co wiem, wynik kontroli jest pozytywny, poza wskazaniem niektórych uchybień - stwierdziła rzeczniczka UWM.
Na początku przyszłego tygodnia rektor Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, profesor Ryszard Górecki, spotka się z dyrektorem szpitala, byłym ministrem zdrowia, profesorem Wojciechem Maksymowiczem. Będą omawiali ustalenia raportu NIK.
...
Znowu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:12, 09 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Stomatolodzy: 75 proc. dzieci ma próchnicę
Stomatolodzy: 75 proc. dzieci ma próchnicę - istock
75 proc. dzieci w wieku 6-9 lat ma próchnicę; na jedno dziecko w wieku szkolnym przypadają aż trzy zęby z próchnicą – alarmują stomatolodzy. W ramach trzeciej edycji programu "Chroń Dziecięce Uśmiechy" przebadano niemal 10,5 tys. dzieci z sześciu województw.
Według wyników badań zebranych w ramach akcji, ok. 25 proc dzieci nie myje zębów dwa razy dziennie, a próchnicą dotkniętych jest ponad 75 proc. dzieci w wieku od 6 do 9 lat. Zdaniem ekspertów, statystyki te są zatrważające.
REKLAMA
- Tak zły stan uzębienia jest spowodowany niewiedzą i lekceważeniem tego problemu. Dlatego też tak ważne jest zwiększanie świadomości w zakresie prawidłowej higieny jamy ustnej wśród dorosłych i dzieci – przekazał prezydent Polskiego Towarzystwa Stomatologicznego prof. dr hab. Bartłomiej W. Loster.
W ramach trwającej od września akcji, nad którą patronat objęło Polskie Towarzystwo Stomatologiczne, bezpłatnymi przeglądami dentystycznymi zostali objęci uczniowie woj. wielkopolskiego, dolnośląskiego, śląskiego, kujawsko-pomorskiego, lubuskiego i małopolskiego. W Wielkopolsce program zawitał do Poznania, Dopiewa, Piły i Ostrowa Wielkopolskiego, i łącznie wzięło w nim udział ponad 1,7 tys. dzieci. Stomatolodzy biorący udział w akcji podkreślali, że dla wielu dzieci była to pierwsza w życiu wizyta u dentysty.
Zdaniem ekspertów największym problem w walce z próchnicą u dzieci jest wciąż niedostateczna edukacja. Brak też zaangażowania ze strony rodziców, które jest kluczowe, by pomóc dzieciom wypracować prawidłowe nawyki higieny.
- Bez zaangażowania rodziców nie zmniejszymy skali problemów – mówiła Prezes Polskiego Towarzystwa Stomatologii Dziecięcej dr Anna Jurczak. - W codziennej higienie jamy ustnej ważny jest sposób wykonywania poszczególnych czynności. Pokazujemy uczniom jak poprawnie szczotkować zęby oraz uczymy jak postępować w sytuacjach, kiedy nie możemy sięgnąć po szczoteczkę do zębów. W profilaktyce próchnicy oprócz codziennych, rutynowych działań ważne są również wizyty kontrolne u dentysty, które powinny się odbywać co najmniej raz na pół roku – dodała.
Poza bezpłatnymi badaniami dentystycznymi przez cały rok szkolny odbywają się lekcje dla ok. 100 tys. uczniów na temat prawidłowej profilaktyki jamy ustnej. Dzieci otrzymują m.in. dwie publikacje edukacyjne - zeszyt "Ja i moje zęby" oraz książeczkę "Ja i mój uśmiech".
Ideą programu "Chrońmy Dziecięce Uśmiechy", współorganizowanego przez Polski Czerwony Krzyż jest profilaktyka chorób jamy ustnej, w tym walka z próchnicą u dzieci. W ramach wszystkich trzech edycji organizatorzy przebadali łącznie prawie 25 tys. dzieci z całego kraju.
Patronat honorowy nad tegoroczną edycją objęła Minister Edukacji Narodowej oraz krajowy konsultant w dziedzinie stomatologii dziecięcej dr hab. n. med. Dorota Olczak-Kowalczyk.
...
Pilnujmy dzieci.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:47, 10 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
"Dziennik Wschodni": Skandal w szpitalu w Tomaszowie. Ordynator ciął pacjentów, nastoletni syn zszywał
Ojciec pozwalał synowi brać udział w przeprowadzanych przez siebie operacjach - Shutterstock
Bernard Ż., były ordynator chirurgii w tomaszowskim szpitalu, i jego syn Jakub Ż. odpowiedzą przed sądem za narażenie pacjentów na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia. Ojciec pozwalał synowi brać udział w przeprowadzanych przez siebie operacjach. 19-latek studiował wtedy fizjoterapię, w szpitalu miał praktyki - informuje "Dziennik Wschodni".
W 2013 r. do dyrekcji szpitala w Tomaszowie Lubelskim wpłynęła anonimowa skarga na ordynatora Bernarda Ż. podpisana przez pracowników "oddziału chirurgii". Medykowi zarzucono mobbing: wyśmiewanie i lekceważenie pielęgniarek, poniżanie ich oraz bezzasadne krytykowanie. Świadkiem nielegalnych praktyk miał być nastoletni syn ordynatora, który podczas wakacyjnych praktyk na oddziale fizjoterapii tomaszowskiego szpitala wielokrotnie miał być dopuszczany do udziału w operacjach chirurgicznych.
REKLAMA
Dyrektor szpitala dr Andrzej Kaczor powołał specjalną komisję, która miała ustalić, czy opisane wydarzenia rzeczywiście miały miejsce. W jej skład weszli m.in. ordynatorzy wszystkich oddziałów, zastępca dyrektora i naczelna pielęgniarka. Przesłuchano wszystkich pracowników chirurgii i przejrzano dokumentację medyczną. Ostatecznie zarzut mobbingu nie potwierdził się, ale z ustaleń komisji wynikało, że syn ordynatora rzeczywiście brał udział w operacjach. Bernard Ż. został dyscyplinarnie zwolniony z pracy. A o sprawie powiadomiono prokuraturę.
– Przesłuchiwani w tej sprawie Bernard Ż. i Jakub Ż. nie przyznali się, ale wersję udziału nastolatka w operacjach potwierdzili pracownicy szpitala i przesłuchiwani pacjenci. Zebrano bezsporny materiał dowodowy, który zaowocował sporządzeniem aktu oskarżenia przesłanego do Sądu Rejonowego w Tomaszowie Lubelskim – mówi Bartosz Wójcik, szef Prokuratury Rejonowej w Zamościu. – Wynika z niego, że Jakub Ż. brał czynny udział w operacjach. Asystował przy nich i m.in. przytrzymywał oraz podawał sprzęt oraz zakładał szwy operowanym pacjentom.
Za narażenie ich zdrowia i życia grozi mu teraz do trzech lat pozbawienia wolności. Jego ojciec może spędzić w więzieniu aż pięć lat. – W jego przypadku mówimy o poważniejszym zarzucie, ponieważ jako lekarz miał obowiązek troszczyć się o życie i zdrowie pacjentów – tłumaczy Wójcik.
Termin rozprawy nie został jeszcze wyznaczony. Przed sądem cywilnym toczą się natomiast postępowania, które wytoczyli pacjenci tomaszowskiego szpitala. Jedna z pacjentek chirurgii domaga się 200 tys. zł zadośćuczynienia za to, że po operacji, w której brała udział osoba nieuprawniona, jej stan zdrowia się pogorszył. Inna domaga się takiej samej kwoty za to, że podczas jej zabiegu na sali operacyjnej obecny był syn ordynatora chirurgii.
...
Lekarz : Jestem od wielu lat lekarzem. W latach dziewięćdziesiątych, będąc po pierwszym roku medycyny, ordynator chirurgii jednego z powiatowych szpitali (nieodżałowany, nieoceniony człowiek, niestety już nie żyje) dopuszczał mnie do zabiegów i pozwalał szyć podczas praktyk pielęgniarskich. Zaszczepił mi miłość do zawodu, od początku pokazując na czym będzie on polegał. Oczywiście nie byłem jego żadnym krewnym, robił to bezinteresownie. Nie chodziło o przeprowadzanie operacji. To pozwolił mi zrobić dużo później. Wtedy szyłem tylko skórę. Nikomu nic się nie stało. Medycyny niestety nie da się nauczyć na fantomach. Proponuję więc nie bić piany i upuścić trochę ciśnienia.
~Chirurg : Jestem chirurgiem,pracuję 30 lat.Mam specjalizację z chirurgii ogólnej i naczyniowej.Wykonałem kilka tysięcy operacji często b.trudnych i ratujących życie.Pierwszy raz stałem przy stole operacyjnym i trzymałem haki mając 19 lat jako uczeń Podyplomowego Studium Pielęgniarskiego.Nawet mi do głowy nie przyszło by nie pomóc w operacji na "ostrym" dyżurze.Dzięki tym asystą postanowiłem zostać chirurgiem.Na studiach gdy inni pili ja trzymałem haki.Wszystkie egzaminy zdałem w zerówkach niewiedząc co to sesja.Gdy inni kuli do sesji ja zszywałem rany,przygotowywałem chorych do operacji,piłem kawę zrobioną przez salową na bloku po całonocnej operacji.uważam ,że każdy chirurg powinien przejść taką drogę.Ale uważam też ,że w tym wszystkim najważniejsza jest etyka .Jeżeli prawdą jest,że Tata Chirurg był ordynusem,chamem a synek spełniał tylko tatowie ambicje to sytuacja jest rzeczywiście karygodna.
...
Taki dzieciak moze byc w przyszlosci super chirurgiem. Trzeba zaczynac mlodo zeby palce nabraly odruchow. 14 lat to wcale nie za wczesnie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:01, 15 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Pomorzu grozi epidemia grypy? Zanotowano 19 tys. podejrzeń zachorowań
Tomasz Gdaniec
14 grudnia 2015, 12:32
Pomorzu grozi epidemia grypy? Tylko w pierwszym tygodniu grudnia zanotowano 19 tys. podejrzeń zachorowania na choroby wirusowe. W ubiegłym roku na grypę cierpiało ponad 3,8 mln Polaków.
- Moja córka złapała chorobę w szkole. Ma katar, kaszel, podwyższoną temperaturę. Na razie leczę ją domowymi sposobami - syrop z malin, wygrzewanie pod kołdrą. Jak jej w ciągu dwóch dni nie przejdzie to zabiorę ją do lekarza - mówi Wirtualnej Polsce mama dziewięcioletniej Agnieszki.
Jak wynika z raportu Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego tylko w pierwszym tygodniu grudnia w województwie pomorskim grypę podejrzewano u 19 tys. osób. Do szpitala w związku z chorobą oraz jej powikłaniami trafiły w tym okresie 234 osoby w tym 51 z Pomorza. Najwyższy stopień zachorowalności występuje obecnie w powiatach wejherowskim, chojnickim oraz gdyńskim.
- Grypę wywołują wirusy, które każdego sezonu zmieniają się, mutują, stając się mniej lub bardziej groźnymi dla człowieka. Dlatego każdego roku nie wiemy, czy i na ile zjadliwy wirus się pojawi, i jak nasze organizmy będą umiały się przed nim bronić. Dlatego szczepionki przeciw grypie przygotowuje się co roku na podstawie prognozy, jakie wirusy mogą być aktywne w nadchodzącym sezonie - mówi Aneta Bardoń-Błaszkowska, kierownik Oddziału Epidemiologii i Statystyki pomorskiego Sanepidu w Gdańsku.
Jakie są objawy grypy? Poza tradycyjnymi objawami takimi jak bóle głowy, nieżyt nosa, czy katar chorobie towarzyszą objawy, które pozwalają odróżnić ją od zwykłego przeziębienia - gorączka, mdłości, biegunka oraz utrata apetytu. W ubiegłym roku objawy te miało ponad 3,8 mln Polaków.
Największą zachorowalność na grypę na świecie zanotowano tuż po zakończeniu I Wojny Światowej. Wówczas mutacja grypy zwana "hiszpanką" spowodowała śmierć ponad 100 mln ludzi, czyli znacznie więcej niż poprzedzający ją konflikt zbrojny. Szacuje się, że zapadło na nią wówczas ponad 30 proc. światowej populacji.
...
Jest jakis nagly wzrost?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:11, 15 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Radio Lublin
Ciąg dalszy kłopotów hrubieszowskiego szpitala
Ciąg dalszy kłopotów hrubieszowskiego szpitala - Shutterstock
Sąd Najwyższy rozpozna skargę kasacyjną dotyczącą wyroków sądów, które zapadały w sprawie dostawy sprzętu medycznego do szpitala w Hrubieszowie. Tę informację Radio Lublin otrzymało od starosty hrubieszowskiego, Józefa Kuropatwy.
Dyrekcja uznała, że szpital padł ofiarą oszustwa i sprawa trafiła do sądu.W różnych instancjach zapadały różne wyroki.
REKLAMA
Cztery lata temu placówka kupiła sprzęt, za który - jak się z biegiem czasu okazało - musiała zapłacić dwa razy dwóm różnym podmiotom. Raz dostawcy sprzętu, drugi raz instytucji finansowej, która owego dostawcę kredytowała.
....
Jak zwykle.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:51, 16 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Szczecin: anestezjolog wyzbył się majątku, by nie płacić za nieudaną operację
Szczecin: anestezjolog wyzbył się majątku, by nie płacić za nieudaną operację - Shutterstock
Anestozjolog ze Szczecina wyzbył się majątku, by nie zapłacić za nieudaną operację. O sprawie pisze "Głos Szczeciński".
Na lekarzu ciąży prawomocny wyrok w sprawie spowodowania kalectwa u pacjentki, która od dziewięciu lat jest w śpiączce po nieudanym zabiegu poprawiania urody. Anestozjolog - Wiesław Sz. - ma zapłacić jej ponad milion złotych.
REKLAMA
Zasądzonych środków nie da się jednak od niego wyegzekwować, bo oficjalnie nie ma żadnego majątku - informuje "Głos Szczeciński". Według prokuratury lekarz stara się w ten sposób uniknąć zapłaty.
...
Bóg wie jak bylo i przed Bogiem nikt nie ucieknie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 22:23, 17 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Wojewoda sprawdza sytuację w SOR-ach. Pacjenci: traktowani jesteśmy jak zło konieczne
Katarzyna Kołodziejska
Dziennikarka Onetu
Wojewoda sprawdza sytuację w SOR-ach. Pacjenci: traktowani jesteśmy jak zło konieczne - Shutterstock
W urzędzie wojewódzkim odbyło się spotkanie osób odpowiedzialnych za służbę zdrowia na Pomorzu. Zorganizował je wojewoda Dariusz Drelich. Chciał sprawdzić bieżącą sytuację m.in. w szpitalnych oddziałach ratunkowych. Dostał zapewnienie, że nie ma większych problemów. Co na to pacjenci? "Na SOR-ze panuje totalna znieczulica".
W spotkaniu udział wzięli m.in. szefowie Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego, Pomorskiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia, wicemarszałek Hanną Zych – Cisoń, nadzorująca szpitale na Pomorzu, dyrektorzy Wydziału Zdrowia oraz Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego.
REKLAMA
- Wojewoda usłyszał od zaproszonych, że przyjęcia pacjentów wymagających pilnej pomocy medycznej realizowane są bez zakłóceń, a placówki medyczne wykazują pełne zabezpieczenie w tym zakresie – poinformował Roman Nowak, rzecznik wojewody pomorskiego.
Wojewoda otrzymał też zapewnienie, że do Centrum Zarządzania Kryzysowego w ostatnich tygodniach nie wpłynęła żadna informacja o odmowie przyjęcia pacjenta w stanie zagrożenia życia lub zdrowia, przewożonych przez zespoły ratownictwa medycznego do szpitalnych oddziałów ratunkowych w województwie pomorskim. - Uczestnicy spotkania poinformowali, że pojawiające się trudności w przyjmowaniu tzw. pacjentów planowych są i będą rozwiązywane na bieżąco - wyjaśnia Roman Nowak.
c5f371d7-97ac-4564-a58e-6061a2f957ac Miejsce, w którym określa się stan pacjenta - Katarzyna Kołodziejska / Onet
Miejsce, w którym określa się stan pacjenta
Tymczasem sytuacja w SOR-ach (Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych) jest wyjątkowo krytycznie oceniana przez pacjentów. - Trafiłam do szpitala na Zaspie z bardzo silnym bólem pleców, który uniemożliwiał mi chodzenie – opowiada pani Magda. - 36 godzin leżałam w poczekalni. W międzyczasie miałam zrobione prześwietlenie, po czym podali mi kroplówkę i przez ten cały czas, nikt się mną nie zainteresował. Panuje tu totalna znieczulica. Okazało się też, że nie mogę mieć zrobionego rezonansu, bo nie ma podstaw. Na koniec dowiedziałam się, że jak będzie mnie bolało, to mam wrócić do lekarza. Tylko że przez ten cały czas ból nie ustał. Zostałam więc wypisana bez diagnozy i z zaleceniem brania tabletek przeciwbólowych – mówi gdańszczanka.
Kolejna, trafiła na SOR w szpitalu wojewódzkim przy ul. Nowe Ogrody. - Przyjechałam w nocy z silnym bólem klatki piersiowej i kołataniem serca. W poczekalni oprócz mnie była tylko jedna osoba. Myślałam, że nie będę musiała długo czekać na pomoc lekarza. Jednak, mimo to, czekałam dwie godziny. Oczywiście wcześniej dostałam zieloną opaskę (przyp.red. oznacza, że pacjent został zakwalifikowany do grupy z najniższym stopniem zagrożenia życia). Taką samą dostała dziewczynka, która przyjechała jakiś czas po mnie i zwijała się z bólu w poczekalni. Ostatecznie zostałam zbadana i po siedmiu godzinach byłam w domu. Do tego czasu poczekalnia zapełniła się do maksimum. Było już ok. 40 osób. Każda oczywiście z zieloną opaską – relacjonuje pacjentka. - Najgorsza jest jednak ta znieczulica. Wszyscy, od osoby, która mnie rejestrowała, przez tę która przyjmowała w miejscu segregacji pacjentów po lekarza, traktowali mnie jak zło konieczne. Przecież wiadomo, że nikt nie przyjeżdża w takie miejsce dla swojego kaprysu i oczekuje pomocy – żali się mieszkanka Gdańska.
Wojewoda pomorski zaproponował, aby spotkania służące omówieniu bieżącej sytuacji w służbie zdrowia organizowane były cyklicznie, co pozwoli z wyprzedzeniem reagować na pojawiające się trudności. - Jeżeli będą występowały problemy, to będą z pewnością poruszane podczas kolejnych spotkań – zapewnia rzecznik wojewody.
...
Super.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:14, 24 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Ekspert: świąteczne obżarstwo może nasilić problemy zdrowotne
Ekspert: świąteczne obżarstwo może nasilić problemy zdrowotne - istock
Świąteczne obżarstwo może nasilić problemy zdrowotne, które u nas wcześniej zdiagnozowano lub ujawnić te, o których nie wiemy – przestrzega ordynator oddziału gastroenterologii i hepatologii w Centralnym Szpitalu Klinicznym w Katowicach prof. Marek Hartleb.
Ekspert nie zabrania skosztowania żadnej z 12 wigilijnych potraw, ale zarówno w Wigilię, jak i Święta Bożego Narodzenia zachęca do umiaru.
...
Staly problem.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:06, 24 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
W świąteczny dyżur jeden lekarz przyjmuje nawet 200 pacjentów. Powód? Przepisy i braki kadroweCzwartek, 24 grudnia 2015, źródło:Newseria.pl
Pacjenci, których stan zdrowia uległ pogorszeniu w święta, na wizytę lekarską czekają w rekordowo długich kolejkach. W trakcie jednego dyżuru w dni wolne od pracy lekarz przyjmuje nawet 200 chorych. Wszystko z powodu przepisów i braków kadrowych w polskich placówkach. Rozwiązaniem może być zdalna konsultacja stanu zdrowia ze specjalistami. Takie rozwiązania już są testowane w części placówek.
– W święta oraz na dyżurach nocnych są dwie grupy pacjentów podstawowych. Pierwszą są osoby z doraźnymi problemami, które występują w sposób nagły i najczęściej wymagają drobnej pomocy. Drugą istotną grupą są pacjenci chorzy przewlekle, u których pojawia się zaostrzenie choroby i problemy, które wymagają nagłej interwencji – wskazuje Michał Jakubowski, prezes spółki Webska i twórca aplikacji Remedizer.
Z doraźnej opieki medycznej może nieodpłatnie skorzystać każdy ubezpieczony pacjent, którego stan zdrowia uległ pogorszeniu. W dni powszednie od 18.00 do 8.oo i całodobowo w weekendy i święta w części placówek dyżurują lekarze i pielęgniarki. Personelu jest jednak zbyt mało. Jak podaje NIK, w czasie jednego dyżuru w ramach nocnej i świątecznej opieki medycznej w dni wolne od pracy jeden lekarz przyjmuje od 30 do nawet 200 pacjentów. Za taką sytuację w dużej mierze odpowiedzialne są przepisy.
– Regulacje prawne mają wpływ na to, że jest niedobór lekarzy, którzy zajmują się opieką świąteczną i nocną. Ustawa o opiece zdrowotnej definiuje, że lekarz, który ma własną praktykę, nie może jednocześnie świadczyć usług u innego świadczeniodawcy, a co za tym idzie – nie może pracować przy dyżurach nocnych i świątecznych – tłumaczy Jakubowski.
W związku z niekorzystnymi przepisami Związek Powiatów Polskich wystosował do Ministerstwa Zdrowia apel o ich zmianę. Na długie kolejki wpływ ma również niedobór kadry. Z raportu organizacji OECD „Health at Glance” wynika, że w Polsce na 1 tys. mieszkańców przypada 2,19 lekarzy. To jeden z najniższych wskaźników w Europie. Według danych OECD polski lekarz w ciągu roku odbywa ponad 3 tys. konsultacji z pacjentami. Średnia europejska to ok. 2 tys. Sytuacja demograficzna sprawia, że zapotrzebowanie na lekarzy będzie rosło. GUS wskazuje, że w 2030 roku liczba osób w wieku poprodukcyjnym sięgnie 9,6 mln.
– Rozwiązaniem, które może wspomóc opiekę nad pacjentami, jest telemedycyna. Po pierwsze, pozwala na zdalne konsultacje w prostych przypadkach, które nie wymagają bezpośredniego kontaktu z pacjentem. Również w przypadku pacjentów przewlekle chorych takie rozwiązania są pomocne, dużo wcześniej można zweryfikować ich stan zdrowia, monitorując parametry życiowe, i wcześniej podjąć decyzję o hospitalizacji, badaniu czy zmianie sposobu opieki – przekonuje Jakubowski.
Telemedycyna w Polsce dopiero raczkuje. Zintegrowane centra całodobowego monitorowania to kwestia przyszłości, w niektórych placówkach takie rozwiązania są już jednak testowane. Część z nich pozwala na stały kontakt z pacjentem przewlekle chorym. Umożliwiono również wystawianie takim pacjentom recept. Wprowadzono też czaty z pielęgniarkami, z którymi można konsultować się jeszcze po wizycie lekarskiej.
Telemedycyna pozwala znacznie zmniejszyć kolejki podczas dyżurów. W Wielkiej Brytanii National Health Service zanotował spadek o 60 proc. liczby nagłych przyjęć osób przewlekle chorych.
– Aplikacje powinny być wykorzystywane, kiedy pacjenci zgłaszają się z drobnymi sprawami. Mogą zrobić to na odległość, gdzie lekarz może dokonać wstępnej klasyfikacji i stwierdzić, czy potrzebna jest szersza diagnostyka. Czasami można to zrobić w kilka, kilkanaście minut, uspokoić pacjenta, zaproponować mu proste rozwiązanie czy dalszą obserwację – podkreśla ekspert.
W Instytucie Kardiologii w Aninie pacjenci z wszczepionymi pompami serca LVAD testują działanie mobilnej aplikacji Remedizer, która pozwala monitorować pomiary pompy i podstawowe parametry, jak ciśnienie czy tętno. Ułatwia to życie pacjentom i uspokaja ich. Tym bardziej że przy ciężkich chorobach nagłe pogorszenie samopoczucia budzi u chorych duży strach, który może jeszcze nasilać niepokojące objawy. Obecnie aplikacje są dopiero testowane, dlatego liczba osób z nich korzystających jest stosunkowo niewielka.
– Są to wdrożenia testowe, w związku z czym grupa pacjentów jest zamknięta do specyficznych grup osób leczonych na konkretne schorzenia. Jednak sam fakt przeprowadzenia tych testów pozwoli rozszerzać je na kolejne grupy pacjentów – zaznacza Michał Jakubowski.
...
Nic nie dziala.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 22:36, 24 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Kobieta urodziła w aucie w drodze do szpitala
24 grudnia 2015, 18:24
Termin porodu był wyznaczony na 26 grudnia, ale dziecko postanowiło przyjść na świat wcześniej. Mimo szybkiej reakcji rodziców, ich córka urodziła się w samochodzie w drodze do szpitala.
- Nie myśleliśmy, że tak to szybko będzie - powiedział szczęśliwy tata.
Lekarze zapewniają, że mama i córeczka czują się dobrze i czekają na wypis ze szpitala. - Zdrowa i piękna córeczka. Tatuś i mamusia dzielni - powiedziała pielęgniarka, która opiekuje się dzieckiem.
- Nic nie wskazywało na to, że tak się losy potoczą. Dzidzia postanowiła, że razem będziemy świętować Boże Narodzenie - dodała mama małej Igi.
...
Wgilijne przypadki.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:01, 31 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
IAR
Pracownicy okupują szpital w Trzebnicy
Pracownicy okupują szpital w Trzebnicy - Thinkstock
Mają śpiwory i zapasy jedzenia, zapowiadają, że będą okupować starostwo do skutku. Kilkudziesięciu pracowników szpitala w Trzebnicy od rana koczuje w sekretariacie i na korytarzach urzędu.
Jak mówią - zapewniono ich, że będą mieli wpływ na dalsze losy szpitala. Tymczasem starosta powołuje na stanowisko dyrektora osobę z zewnątrz, która nie zna sytuacji upadającej placówki. Na takie działania nie ma zgody załogi. Ta popiera Adama Chełmońskiego - zastępcę dotychczasowego dyrektora.
REKLAMA
Starosta Waldemar Wysocki nie zamierza jednak zmieniać decyzji. Protestujący twierdzą, że odmawiając powołania ich kandydata, powołuje się na nieaktualne przepisy. - Taki przepis dostałem od prawników. Nie wiem, czy jest aktualny, czy nie - odpiera zarzuty starosta.
Nowy dyrektor placówki Mariusz Misiuna wierzy, że uda się uratować szpital. Jak podkreśla, będzie realizował program naprawczy. Zakłada on między innymi zwolnienie około 70 osób.
Szpital w Trzebnicy ma ponad 30 milionów złotych długu, wierzyciele coraz głośniej upominają się o swoje pieniądze.
...
Protest...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:18, 03 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
Dziennik Wschodni
Lublin: Zoperowali nos zamiast migdałków. Pielęgniarka nie trafi do więzienia
Mężczyźnie zamiast usunięcia migdałków wykonano zabieg przegrody nosowej - Shutterstock
Pielęgniarka oddziałowa Edyta N., która poświadczyła nieprawdę w dokumentacji medycznej, nie trafi do więzienia. Toczące się przeciwko niej postępowanie warunkowo umorzono, bo kobieta porozumiała się z pacjentem. Mężczyźnie zamiast usunięcia migdałków wykonano zabieg przegrody nosowej - informujee "Dziennik Wschodni".
Do operacji doszło blisko cztery lata temu. Do lubelskiego szpitala MSWiA na zabieg usunięcia migdałków zgłosił się wtedy 38-latek. Po wybudzeniu z narkozy zaskoczyło go, że w nosie założone ma sączki. Okazało się, że medycy w ogóle nie zajęli się chorymi migdałkami, a za to zoperowali mu przegrodę nosową.
REKLAMA
Lekarz wykonujący zabieg próbował tłumaczyć, że w jego trakcie zorientował się, że większym problemem dla chorego jest krzywa przegroda nosowa i to ją należało zoperować w pierwszej kolejności. Na operację migdałków chciał się umówić ponownie. Pacjent nie chciał już jednak na to przystać.
Jego wątpliwości, co do prawidłowości zastosowanego leczenia wzbudziła dodatkowo karta informacyjna wręczona przy wypisie. 38-latek przeczytał w niej, że zgłosił się już do szpitala ze skierowaniem na operację przegrody nosowej, co nie było zgodne z prawdą. Sprawę skierował do prokuratury.
Śledczy ustalili, że dokumentację medyczną sfałszowała oddziałowa Edyta N. Kobieta miała wprowadzić "korektę" w historię choroby, plan opieki nad pacjentem oraz kwalifikację do zabiegu operacyjnego wpisując inny kod operacji. Podrobiła też podpis zarówno chorego, jak i pacjenta.
Postępowanie przeciwko doktorowi, który niepotrzebnie zoperował nos, wciąż się toczy.
...
Co to jest? Rosja?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:16, 04 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
Ekspert: w czasie mrozów, tak jak latem, należy pić więcej płynów
Należy pić ciepłe napoje, a nie gorące - Shutterstock
Nie tylko latem, ale również zimą, szczególnie w czasie mrozów, grozi nam odwodnienie organizmu. Dlatego m.in. z tego powodu należy pić więcej płynów – powiedział dr Paweł Grzesiowski z warszawskiego Centrum Medycyny Zapobiegawczej i Rehabilitacji.
- W niskiej temperaturze spada pragnienie, ale wcale nie zmniejsza się zapotrzebowanie organizmu na płyny, wręcz przeciwnie – podkreśla dr Grzesiowski. Zimą wykazujemy większa skłonność do oddawania moczu, ponieważ krew odpływa z zewnętrznych warstw skóry, w których kurczą się drobne naczynia krwionośne. Odpływa wtedy do narządów wewnętrznych, żeby zapewnić im lepsze ukrwienie, ale to z kolei pobudza nerki do większej produkcji moczu.
REKLAMA
Poza tym w czasie mrozów wdychamy do płuc zimne i często suche powietrze, które natychmiast absorbuje wilgoć, którą potem wydychamy i zarazem tracimy, co widać podczas wydechu, gdy wypuszczamy powietrze. A to dodatkowo odwodnia organizm.
- Dlatego zimą należy więcej pić wody, choć zwykle mniej się pocimy niż latem – dodaje specjalista. Zwraca przy tym uwagę, żeby pić ciepłe napoje, a nie gorące, do jakich mamy skłonność podczas niskich temperatur. Zbyt gorące płyny uszkadzają błony śluzowe, co zwiększa podatność na infekcje.
Dr Grzesiowski przyznaje, że zimą drobnoustroje mniej się namnażają w powietrzu, ponieważ żeby przetrwać, zwalniają swój metabolizm. Taka sytuacja jest dla nas bardziej korzystna, gdyż w tym okresie jest mniej patogenów.
- Nie musi to jednak oznaczać, że mniejsze jest zagrożenie zakażeniami. Gdy wirusy trafią na nasze wychłodzone błony śluzowe, łatwiej się rozmnażają. Poza tym wiemy z badań, że w niskiej temperaturze spada w organizmie wytwarzanie interferonu (białka produkowanego w odpowiedzi na obecność patogenów), co sprawia, że gorzej się bronimy przed zarazkami – wyjaśnia specjalista.
Dr Grzesiowski zwraca również uwagę, żeby nie przegrzewać pomieszczeń, w których przebywamy, na przykład w domu. Lepiej jest, gdy temperatura wewnątrz budynku nie przekracza 21 st. C. Jeśli jest wyższa, szczególnie powyżej 23 st. C, powietrze jest wysuszone, a to bardziej sprzyja namnażaniu się bakterii. Mamy również mocniej wysuszone błony śluzowe, w których drobnoustroje lepiej się rozwijają.
- Gdy wychodzimy na zewnątrz, trzeba przede wszystkim ciepło się ubrać, najlepiej na tzw. cebulkę, czyli kilkoma warstwami odzieży. Między nimi pozostaje warstwa powietrza, która działa jak termos – podkreśla specjalista. Bardzo ważne jest, żeby chronić głowę, przez którą ucieka najwięcej ciepła, oraz ręce i nogi. Naukowcy z Indiana University wyliczyli, że poprzez głowę tracimy 40-45 proc. ciepła.
Na niską temperaturę najbardziej wrażliwe są osoby starsze i dzieci. - Ludzie w starszym wieku wykazują zwykle gorsze krążenie krwi, ponieważ często mają już rozwiniętą miażdżycę – ostrzega dr Grzesiowski. Gdy dojdzie jeszcze do odwodnienia organizmu, krew gęstnieje, co z kolei zwiększa ryzyko zawału serca i udaru mózgu.
Dzieci do 4-5 roku życia mają zaburzone termoregulacyjne zdolności organizmu. Dr Grzesiowski zaleca dlatego, by ubierać je na tzw. bałwanka, kilkoma warstwami odzieży. Warto również zakładać im bieliznę termoizolacyjną. Trzeba poza tym osłaniać twarz maluchów, ponieważ ma ona cienką warstwę podskórną i jest szczególnie wrażliwa na odmrożenia.
Dr Akiko Iwasaki z Yale University zbadała, że można uniknąć przeziębień, jeśli będziemy chronić nos przed przechłodzeniem. Zimny i zaczerwieniony nos najbardziej sprzyja rhinowirusom, drobnoustrojom, które najczęściej powodują zakażenia górnych dróg oddechowych. Wychłodzenie powoduje, że w nosie jest niższa temperatura, wynosi na przykład 33 st. zamiast 37 st. C. W niższej temperaturze wirusy przeziębienia mają najlepsze warunki do rozmnażania.
Jednym z głównych mechanizmów obronnych naszego organizmu jest podwyższenie temperatury ciała, gdyż wszelkie drobnoustroje mają wtedy gorsze warunki do rozwoju. "Im niższa temperatura ciała, tym gorzej na zakażenie reaguje system immunologiczny" – podkreśla dr Iwasaki na łamach "Proceedings of the National Academy of Sciences".
...
Czyli po prostu woda jest konieczna.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:11, 05 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
Gazeta Lubuska
Żagań: będzie likwidacja oddziałów ginekologii i noworodków?
Żagań: likwidacja oddziałów ginekologii i noworodków coraz bardziej realna - Thinkstock / Thinkstock
Coraz bardziej prawdopodobna jest likwidacja oddziałów ginekologii i noworodków w Żaganiu. Wszystkie położne otrzymały wypowiedzenia - informuje "Gazeta Lubuska".
O zamknięciu oddziałów mówi się od kilku lat. Jednak do tej pory dyrekcja szpitala wycofywała się z tych zapowiedzi. Tym razem może być inaczej. Jak mówi cytowany przez "Gazetę Lubuską" Andrzej Cieślak, ordynator ginekologii i położnictwa w żagańskiej filii 105. Kresowego Szpitala Wojskowego w Żarach - wszystkie położne otrzymały już wypowiedzenia. Jego zdaniem sytuacja może być "bardzo poważna".
...
Kolejna.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 22:54, 09 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
Opieszałość urzędników wstrzymuje leczenie chorych na raka
- Onet
Od początku roku wiele szpitali i przychodni nie może wydawać pacjentom kart diagnostyki onkologicznej. Winny jest NFZ - pisze "Gazeta Wyborcza".
Tzw. zielona karta, czyli karta diagnostyki i leczenia onkologicznego, to dla chorych przepustka do omijania kolejek. Zgodnie z założeniami pacjentom z takimi kartami nie można wyznaczyć terminu w poradni bądź pracowni diagnostycznej dłuższego niż tydzień od momentu zgłoszenia.
REKLAMA Potencja
Wydłuża intymne zbliżenia nawet o 3 godziny, zwiększa moc doznań »
Język obcy
Szokujący efekt, 5 języków w małym palcu już po 2 tygodniach. Przekonaj się »
Zielone karty zostały wprowadzone razem z pakietem onkologicznym rok temu. Wtedy szwankował system informatyczny NFZ. Tym razem problem polega na tym, że szpitale i przychodnie nie mają numeru aneksu do umowy z NFZ na 2016 rok. Zostały one podpisane, ale tylko na papierze - system informatyczny Funduszu jeszcze ich wszystkich nie przetworzył. Problem jest duży, bo im większy oddział i więcej placówek, tym przetworzenie umów zajmuje więcej czasu.
Oddziały NFZ pytane o sprawę odpowiadają, że w zasadzie wszystko gra. Śląski NFZ przyznał, że z 4 tys. umów, jakie co roku podpisuje, do przetworzenia zostało mu jeszcze 2,8 tys. aneksów.
...
Zielone karty? To brzmi jak zielona wyspa...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|