Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:50, 29 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Prawdziwy horror. Na operację czekają nawet 8 lat!.
Fakt
Co ma zrobić pacjent, któremu termin zabiegu wyznaczono w szpitalu dopiero na 2021 roku?! Załamać ręce? Wyć? Płakać? Wydaje się, że to niewiarygodny termin, a jednak! Tyle mają czekać – o ile doczekają – pacjenci na wszczepienie endoprotezy we Wrocławiu. W innych szpitalach, niestety, wcale nie jest lepiej...
Pora wreszcie powiedzieć to głośno i bez owijania w bawełnę: niektórych chorób w Polsce zwyczajnie się nie leczy! Bo jak inaczej można nazwać sytuację, kiedy chory kilka miesięcy a nawet lat czeka na wizytę u specjalisty, a na badania jeszcze więcej? To zwykłe oszukiwanie i mydlenie oczu pacjentom, którzy regularnie płacą składki i ubezpieczenie!
Dziewięć miesięcy do wizyty
Mirosława Klotowska (74 l.) z Łodzi leczy się u endokrynologa. Leczy to za dużo powiedziane – na każdą kolejną wizytę musi czekać blisko dziewięć miesięcy. – Pacjent zmuszony jest do tego, by zwlekał z badaniami – żali się. Badania najlepiej zrobić bezpośrednio przed wizytą – wówczas lekarz ocenia stan faktyczny. Tyle że wystawione przez niego w trakcie wizyty skierowanie ma maksymalnie trzy miesiące ważności. Często więc zdarza się, że pacjent dociera do lekarza z badaniami, które robił... kilka miesięcy wcześniej. Błędne koło – bo jeśli znów dostanie skierowanie, musiałby dostać termin wizyty maksymalnie za kilka tygodni. Albo zwyczajnie wydać pieniądze na prywatną wizytę. Na to najczęściej go nie stać. A spędzając długie miesiące w oczekiwaniu na wizytę, zdrowie raczej się pogarsza niż poprawia. Straconego na czekaniu czasu nadrobić się nie nie da...
Ale pacjenci, którzy usłyszeli już diagnozę i mają skierowanie na zabieg czy operację też nie są w lepszej sytuacji. Potrzebujesz endoprotezy stawu biodrowego? We Wrocławiu na zabieg poczekasz nawet dziewięć lat! Na operację usunięcia zaćmy w Wielkopolsce trzeba czekać trzy lata. Czy tak wygląda zdrowa służba zdrowia? Czy tak powinni być traktowani schorowani pacjenci? A co z tymi, którzy do zabiegu nie dożyją?!
Wiadomo już od dawna
Problem jest znany od dawna. – Pewnego razu chciałam się zapisać w rejestracji na wizytę u kardiologa. Powiedzieli mi, że dopiero za siedem miesięcy. Ale jak mnie rozpoznali, to momentalnie znaleźli miejsce tego samego dnia. Tak nie powinno być – już rok temu mówiła Faktowi ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz (56 l.). Nie powinno, ale jest. Pacjenci w przychodniach i szpitalach prześcigają się w opowieściach o kolejkach do lekarzy, a ciągle nic się nie zmienia. Zamiast dbać o zdrowie swoich obywateli, państwo nie robi nic, by im pomóc.
Nasza czytelniczka ma możliwość leczenia się we Włoszech, bo tam mieszka jej córka. Tam nie czeka się na badania i wizyty. Czy doczekamy czasów, kiedy tak samo będzie w Polsce? Czy pacjenci będą wreszcie traktowani z odpowiednim szacunkiem?
Minister Nowak rządową bryką jedzie do... klubu fitness
>>>>
No coz zrobic . Tak wygladaja ,,konieczne reformy za ktore Polacy beda w przyszlosci wdzieczni'' ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:30, 31 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
"Super Express": Jacek Paszkiewicz uchyla się od spłaty długu .
Prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Jacek Paszkiewicz od wielu miesięcy uchyla się od spłaty 185 tys. zł prywatnego długu - podaje "Super Express". Według informacji dziennika, jeden z wierzycieli szefa NFZ napisał list do Donalda Tuska z prośbą o interwencję w tej sprawie.
Jak donosi dziennik w 2010 roku Paszkiewicz po rozwodzie zawarł z żoną ugodę przy podziale majątku. Na podstawie umowy szef NFZ stał się właścicielem - dotychczas wspólnej z żoną - działki na Pomorzu i miał zapłacić b. żonie 165 tys. zł. Ewa Paszkiewicz pieniędzy jednak nie dostała. Z powodu kłopotów z odzyskaniem należnej kwoty sprzedała dług prywatnej firmie z Wałbrzycha Consultus Indos.
Z informacji "Super Expressu" wynika, że po przejęciu długu przez prywatną firmę Paszkiewicz postanowił pozbyć się działki na Pomorzu. Szef NFZ miał sprzedać ziemię swojej podwładnej, szefowej mazowieckiego oddziału NFZ Barbarze Misińskiej. Jak tłumaczy w dzienniku Piotr Strupczewski, adwokat reprezentujący firmę Consultus Indos, "zbycie nieruchomości doprowadziło do braku możliwości zaspokojenia z majątku Jacka Paszkiewicza".
Consultus Indos zgłosiła więc sprawę do komornika, który skierował pismo do centrali NFZ z informacją o zajęciu pensji Paszkiewicza. NFZ nie przekazało jednak wynagrodzenia prezesa. Pod pismem odmawiającym komornikowi zapłaty w imieniu NFZ podpisał się zaś
sam Paszkiewicz. W tej sprawie firma windykacyjna złożyła już cztery pozwy do Sądu Rejonowego w Warszawie.
Dług Paszkiewicza z każdym dniem powiększa się o odsetki. Obecnie już wynosi 185 tys. zł.
????
Czy to prawda ????
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:36, 01 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
, Piotr Halicki / Onet regiony
Zapłaci fortunę za braki w papierach. "Działałem dla dobra pacjentów"
Jest dziś jednym z najbardziej znanych lekarzy w Warszawie. Wynalazł lek na raka? Przeprowadził niemożliwą operację? Nie. Będzie musiał zapłacić najwyższą w historii polskiej medycyny karę za braki w papierach -
Dr Jacek Kwiatkowski jest lekarzem-internistą od ponad 30 lat. Jest zatrudniony w Samodzielnym Publicznym Zakładzie Lecznictwa Otwartego Warszawa-Włochy. Placówka ma podpisane porozumienie na świadczenie usług medycznych z Domem Pomocy Społecznej "Leśny" dla psychicznie chorych. Przebywa tam około 200 osób, z czego przeważająca większość to schizofrenicy. Jacek Kwiatkowski jest ich jedynym lekarzem-internistą.
Blisko rok temu NFZ przeprowadził w placówce kontrolę. Wyszło na jaw, że doktor Kwiatkowski wypisywał dla swoich pacjentów recepty na refundowane leki, ale nie zawsze wspominał o tym w dokumentacji lekarskiej. Funduszowi nie podobało się także, że lekarzowi zdarzało się przepisywać lekarstwa bez badania pacjenta. Konsekwencje, które za takie postępowanie chce wyciągnąć NFZ, brzmią jak wyrok – 665 tysięcy złotych do zapłaty. Uiścić tę sumę ma przychodnia, w której zatrudniony jest lekarz lub on sam – zależnie od zapisów w jego kontrakcie.
Dla dobra pacjentów
Lekarz tłumaczy, że wypisywał te recepty dla dobra swoich pacjentów. – Jeśli chory na schizofrenię nie dostanie swego lekarstwa, może być groźny nie tylko dla siebie, ale także dla otoczenia – mówi Onetowi doktor Kwiatkowski. – Co miałem robić, gdy akurat lekarz-psychiatra, który się takim pacjentem zajmował, był na chorobowym, a lek się kończył? Zamawiałem go. A niektórzy chorzy biorą po pięć leków, a na każdy muszę wypisać receptę. Miesięcznie wystawiamy tu jakieś 1200 recept. Gdybym po wypisaniu każdej miał uzupełniać dokumentację, nie miałbym czasu dla pacjentów – tłumaczy.
Jacek Kwiatkowski uważa też, że nie ma potrzeby badania przewlekle chorego pacjenta za każdym razem przed wypisaniem recepty. – Był zarzut, że wypisując lek na schizofrenię nie sprawdziłem, jakie pacjent ma ciśnienie. I że nie ma tego w dokumentacji. A po co ja mam sprawdzać ciśnienie komuś, kto od 10 lat bierze ten sam lek i tylko ten, bo nie ma żadnych innych dolegliwości? Albo jeżeli wiem, że pacjent od długiego czasu bierze leki na cukrzycę albo astmę – a akurat na tych chorobach się znam – to czy muszę go co tydzień badać, by stwierdzić, że ma cukrzycę czy astmę? Po prostu przepisuję mu te leki. I nie wpisuję tego za każdym razem do dokumentacji, bo po prostu nie mam na to czasu – mówi.
Pracodawca: ta kara to przesada
Żal do NFZ-u ma także pracodawca pana Jacka. Marzena Piotrowska, dyrektor zespołu poradni w warszawskich Włochach uważa, że ta kara to przesada. – Nie doszło tu przecież do żadnego przestępstwa, bo leki wypisywane przez lekarza trafiały do potrzebujących pacjentów. Pan Kwiatkowski nie robił tego ze złej woli, tylko dla dobra swoich pacjentów – mówi. – Na przykład urzędnicy skarbowi popełniali dużo gorsze błędy, narażając innych na milionowe straty, a jednak o tak wysokiej karze dla nich nigdy nie słyszałam. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że cały problem wynika z pewnej niefrasobliwości pana doktora, ale uważam, że wysokość tej kary jest niewspółmierna do przewinienia – dodaje.
Skąd się właściwie wzięła ta suma 665 tysięcy złotych? – To pieniądze z refundacji, które przychodnia zatrudniająca lekarza musi zwrócić Funduszowi. Chyba, że ma z nim taką umowę, że to on musi zapłacić – to już rozliczenie między pracodawcą a pracownikiem – tłumaczy Wanda Pawłowicz, rzeczniczka mazowieckiego NFZ. – Ustawa o zawodzie lekarza obowiązuje każdego wykonującego tę profesję, bez wyjątków, a podpisane z Funduszem umowy wymagają, by każdy lekarz przed wypisaniem recepty zbadał pacjenta, a potem uzupełnił dokumentację lekarską. A ten pan notorycznie tego nie robił. I potem w kartach pacjentów nie ma śladu o lekach, które zażywali – dodaje.
NFZ: chodzi o bezpieczeństwo pacjentów
Władze przychodni z Włoch złożyły zażalenie na decyzję mazowieckiego NFZ do centrali Funduszu. Ale jak na razie niewiele to dało. - Tu nie chodzi tylko o zwykłe braki w dokumentacji, ale też o bezpieczeństwo pacjentów. Można sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby pacjent zmienił nagle lekarza prowadzącego, a w jego dokumentacji nie byłoby śladu na temat tego, jakie leki dostawał w ostatnich miesiącach, czy nawet latach - mówi Onetowi Andrzej Troszyński, rzecznik prasowy NFZ. - Zażalenie na decyzję mazowieckiego oddziału Funduszu zostało odrzucone zarówno przez przedstawicieli NFZ, jak i Izby Lekarskiej, którzy wchodzili w skład specjalnej komisji badającej tę sprawę.
Jak mówi Andrzej Troszyński, wysokość tej sumy, którą ma zapłacić lekarz, nie wynika z czyjegoś "widzimisię", tylko z różnicy w refundacji wypisywanych leków, o których w dokumentacji nie ma informacji, lub które były wypisywane w ilościach i dawkach znacznie przekraczających wskazania. - Gdyby takich lekarzy uzurpujących sobie prawo bycia ponad prawem było więcej, to jestem pewien, że 8,5 mld zł na refundację leków rozeszłoby się nie wiadomo gdzie i nie wiadomo kiedy – uważa rzecznik NFZ. - Nie jest tak, że dbamy o pieniądze „sztuka dla sztuki”. Dbając o pieniądze, dbamy o to, by się nie marnowały, by były wydane na rzeczywiste potrzeby zdrowotne pacjentów. W przypadku lekarza z Włoch trudno byłoby to udowodnić – dodaje.
Chciał dobrze…
Ale władze przychodni z Włoch się nie poddają. – Złożyliśmy kolejne odwołanie. Będziemy tak robić do momentu, aż ta zbyt wysoka kara zostanie umorzona, albo gdy wyczerpią się już wszystkie możliwości odwołań – mówi dyrektor Marzena Piotrowska.
Bardzo prawdopodobne jest, że w razie niepowodzenia te pieniądze będzie musiał jednak zapłacić Jacek Kwiatkowski. To był jednak jego błąd, a poza tym jest on na kontrakcie. – Nie wiem, skąd miałbym wziąć taką fortunę. Musiałbym pracować na to chyba ze 100 lat – mówi doktor. – Na Zachodzie za bardzo szanuje się umiejętności i czas lekarzy, by trawić je na wykonywanie pracy sekretarki. Ech, człowiek chciał dobrze, a teraz chcą go za to pogrążyć. Po tylu latach pracy…
>>>>
No to super . Wspanialy k-raj nam zudowali ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:18, 01 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Chore dzieci będą protestować pod oknem Arłukowicza.
Chore dzieci, pacjenci i ich rodziny oraz lekarze będą protestować w południe przed resortem zdrowia. Jest to wspólna akcja kilku organizacji pacjentów, którzy krytykują wprowadzane przez ministerstwo zmiany dotyczące refundacji leków.
Według nich, zmiany pogarszają sytuację pacjentów, a nowoczesne leczenie nadal nie jest dostępne w naszym kraju. Manifestację popiera blisko trzydzieści organizacji skupiających pacjentów, ich rodziny oraz lekarzy.
Piotr Piotrowski - organizator akcji, ojciec chorego dziecka mówi, że jest to apel o odpowiedzialne wprowadzanie zmian, które dotyczą chorych ludzi. Boi się, że zmiany dotyczące refundacji leczenia szpitalnego w ramach programów lekowych mogą - podobnie jak te dotyczące leków kupowanych w aptekach - wprowadzić chaos i dezorganizację dotychczasowej kuracji. Podkreślił, że po zmianach w refundacji leków wprowadzonych 1 stycznia wielu chorych miało problem z kupieniem potrzebnych leków.
Stanisław Skupień ze stowarzyszenia chorych na astmę oskrzelową "Odzyskać Oddech" mówi, że chorzy będą domagać się nowoczesnego leczenia. Według niego, program lekowy, na który czeka bardzo wielu chorych na astmę jest nieprzygotowany i może nie wejść 1 lipca.
Małgorzata Kułakowska ze stowarzyszenia chorych na łuszczycę podkreśliła, że nowoczesne leczenie obiecała im poprzednia minister zdrowia Ewa Kopacz, ale chorzy nadal go nie mają. Podkreśliła, że na łuszczycę w Polsce cierpi około miliona osób, ale do nowoczesnego leczenia biologicznego kwalifikuje się zaledwie tysiąc chorych.
Wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej Konstanty Radziwiłł poinformował, że lekarze będą na manifestacji. Zaznaczył, że środowisko w pełni rozumie i popiera opór i determinację grup najbardziej dotkniętych ostatnimi zmianami w refundacji leków: dzieci, chorych przewlekle. Według niego, ta sytuacja wymaga radykalnej zmiany.
Organizatorzy zgłosili zgromadzenie publiczne pod ministerstwem zdrowia na trzy tysiące osób.
>>>>
Kolejny protest !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:30, 05 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Gigantyczna kara dla lekarza za brak dokumentów
Przyjmował pacjentów i wypisywał recepty, ale wypełnienie dokumentacji medycznej odkładał na później, bo jego zdaniem, przede wszystkim powinien nieść pomoc chorym. Ten błąd będzie go słono kosztował. Lekarz ma zapłacić prawie 700 tys. zł. - Musiałbym pracować ponad sto lat, żeby spłacić tę sumę - mówi internista.
>>>>
Fajnie co ? Zamiast produkowac papierzyska leczyl i KARA !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:26, 11 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Lekarze apelują: kupujcie leki teraz, nadciąga drożyzna
Fakt
Dramatyczny apel lekarzy do pacjentów: kupujcie leki teraz, bo wkrótce będą nawet o 100 procent droższe. Medycy zrzeszeni w Naczelnej Izbie Lekarskiej na 1 lipca wyznaczyli datę rozpoczęcia kolejnego protestu. Chcą wypisywać recepty bez jakiejkolwiek zniżki na lekarstwa!
Główny postulat lekarzy jest cały czas ten sam. Domagają się usunięcia przepisów przewidujących wysokie kary dla medyków, jeśli wypiszą lek osobie, która nie powinna go otrzymać.
- Proponujemy, żeby po 1 lipca wszyscy lekarze, także ci zatrudnieni w szpitalach i przychodniach, wystawiali recepty według zalecanego przez nas wzoru – zapowiedział Maciej Hamankiewicz szef NIL. O co chodzi? Lekarze mają wypełniać recepty tak by nigdzie nie znalazła się informacja o wysokości refundacji. Dla aptekarza będzie to oznaczać jedno: lek należy sprzedać bez zniżki, za 100 procent ceny! Dla wielu pacjentów oznacza to dramat. Chorzy, którzy za lek płacili kilka złotych albo dostawali go za darmo, będą musieli słono płacić.
Żeby uniknąć gniewu pacjentów, i skierować go w stronę Narodowego Funduszu Zdrowia, lekarze przygotowali specjalne ulotki. – Pacjencie, już teraz zgłoś się do lekarza po receptę na lek refundowany, którego potrzebujesz. Nie czekaj do 30 czerwca. Przepraszamy Cię za to, że teraz musisz się spieszyć, ale po 1 lipca możesz być zmuszony do wykupienia leku za 100 proc. jego ceny.
Pomimo odwołania Jacka Paszkiewicza (40 l.) z funkcji prezesa Narodowego Fundusz Zdrowia konflikt z lekarzami zamiast stygnąć zaostrza się. Kilka dni temu NIL złożyło pozew przeciwko Paszkiewiczowi. Teraz lekarze przechodzą do prawdziwie wojennej retoryki: "Czy już dostrzegasz, że twoim wrogiem zagrażającym twojemu zdrowiu i życiu jest Narodowy Fundusz Zdrowia" – piszą lekarze w ulotce która będzie rozdawana pacjentom.
Trudno nie zauważyć, że medycy próbują zrzucić z siebie część odpowiedzialności za bałagan w służbie zdrowia. – Nie możemy zwolnić lekarza z odpowiedzialności za to, co wypisuje na recepcie, bo narazilibyśmy się na zarzut, że ogromne pieniądze publiczne zostawiamy bez żadnej kontroli – mówił Jacek Paszkiewicz prezes NFZ.
W konflikcie pomiędzy NFZ a lekarzami jedno jest pewne: stracą pacjenci. Możemy mieć tylko nadzieję że nowemu prezesowi NFZ, uda się zażegnać konflikt i chorzy będą mogli kupić swoje leki. O tym, czy protest dojdzie do skutku i jaka dokładnie będzie jego forma zdecydują 22 czerwca członkowie Naczelnej Izby Lekarskiej.
>>>>
Fajowy apel ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:47, 22 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Pielęgniarki ze szpitala dziecięcego skierowały pozwy do sądu
110 z ok. 400 pielęgniarek z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach skierowało pozwy do sądu pracy w związku z jednostronnym, zdaniem związkowców, zerwaniem porozumień płacowych z lat poprzednich - poinformowała w czwartek śląsko-dąbrowska "S".
Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach boryka się z poważnymi problemami finansowymi. Jak poinformowała dyrektor placówki Barbara Wawrzeńczyk-Anders sytuacja finansowa jest "bardzo trudna". Na dzień 31 maja suma zobowiązań i rezerw na zobowiązania wyniosła ogółem 46 mln zł.
Z powodu trudnej sytuacji finansowej 29 lutego tego roku dyrekcja szpitala wypowiedziała porozumienia płacowe z 2007 i 2008 roku.
Związkowcy uważają, że wypowiedzenie tych porozumień umożliwiło dyrekcji kolejny krok - w postaci indywidualnych wypowiedzeń zmieniających bezterminowo warunki płacy -. W przyszłym tygodniu powinno się rozpocząć wręczanie wypowiedzeń obniżających pensje o 7 proc. Taki dokument może otrzymać 612 pracowników szpitala, w tym pielęgniarki i położne, lekarze, ratownicy medyczni, rehabilitanci.
- Wypowiedzenia warunków płacy postawiły pracowników pod ścianą. Mają do wyboru: albo stracą pracę, albo zgodzą się na bezterminową obniżkę płac. W tej sytuacji pracownicy postanowili odwołać się do faktu, że na początku roku pracodawca jednostronnie wypowiedział porozumienia płacowe z lat poprzednich i to jest formalną podstawą do składania pozwów - poinformował przewodniczący Solidarności z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka Paweł Prohaska.
Prohaska wyjaśniał, że rozumieją trudną sytuację szpitala. - Zgodziliśmy się nawet na to, aby płace zostały obcięte o te 7 proc., tak jak chciała dyrekcja. Postawiliśmy tylko jeden warunek, że wypowiedzenia warunków płacy, czyli te cięcia będą obowiązywać do końca 2012 roku, oczywiście z możliwością ich przedłużenia - powiedział przewodniczący "S" w katowickim szpitalu. Dodał, że dyrekcja szpitala nie wyraziła zgody na postulat dotyczący - określenia czasu obowiązywania wypowiedzeń -.
Dyrektor placówki Barbara Wawrzeńczyk-Anders poinformowała, że odbyło się kilka spotkań ze stroną związkową, ale nie udało się dojść do porozumienia. - Arugumentowałam i przedstawiałam sytuację finansową placówki, licząc na zrozumienie, niestety do porozumienia nie doszliśmy - powiedziała.
Poinformowała, że porozumienia podpisane w 2007 i 2008 roku z późniejszymi aneksami gwarantowały sukcesywne podwyżki płac. Dwie ostatnie miały miejsce - w czerwcu 2010 i styczniu 2011 roku. - W odstępie siedmiu miesięcy mieliśmy jakby dwie podwyżki płac uruchomione, i te podwyżki spowodowały zachwianie (...) kondycji finansowej szpitala - wyjaśniała w czwartek. Dodała, że w 2011 roku płace wzrosły w szpitalu o 4,1 mln zł w skali roku, przy obniżeniu kontraktów z NFZ i Ministerstwem Zdrowia o 1,2 mln zł. - Dyrekcja musiała podjąć działania, które mają za zadanie utrzymać szpital jako świadczeniodawcę na rynku usług medycznych - podkreśliła.
Pracownicy szpitala, którzy podpiszą wypowiedzenia zmieniające, obniżoną pensję dostaną w ostatnim kwartale tego roku, po okresie wypowiedzenia, który wynosi średnio trzy miesiące.
>>>>
Coraz lepiej !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:17, 22 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Koszmarna sytuacja chorych dzieci. NFZ blokuje środki
Dom dla noworodków znów walczy o pieniądze dla swoich podopiecznych. Śląski oddział NFZ zablokował wypłatę świadczeń za maj. Dla Zakładu Opiekuńczo-Pielęgnacyjnego w Częstochowie brak tych pieniędzy to przede wszystkim zagrożenie dla zdrowia i życia pacjentów. Pacjentów, z których najmłodszy ma zaledwie kilka tygodni - bo to placówka dla porzuconych dzieci, często o dużym stopniu upośledzenia. - Takiej sytuacji, żeby dzieci nie miały co jeść, to jeszcze nie było - mówi jedna z pielęgniarek.
>>>>
Wampiryzm ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:50, 26 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
"Powrót do początków cywilizacji" w szpitalu
Urządzenia pokryte miedzią o właściwościowych bakteriobójczych – m.in. klamki oraz poręcze łóżek - znalazły się na wyposażeniu wrocławskiego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego. Placówka jest pierwszym szpitalem w Polsce korzystającym z takich rozwiązań.
Wrocławski szpital wziął udział w pilotażowym programie prowadzonym przez Polskie Centrum Promocji Miedzi. Dzięki temu remontowany oddział nefrologiczny wrocławskiego szpitala został wyposażony w urządzenia pokryte miedzią o właściwościach przeciwdrobnoustrojowych - klamki, poręcze ścienne w łazienkach, stojaki na kroplówki, poręcze łóżek czy przełączniki światła. W najbliższym czasie będą to również deski klozetowe.
Jak powiedział podczas konferencji prasowej dyrektor placówki prof. Wojciech Witkiewicz, badania przeprowadzone w ostatnich latach wykazały, że stopy, których zawartość przekracza 65 proc. miedzi, niszczą drobnoustroje odporne na większość współczesnych antybiotyków.
- To swoisty powrót do początków cywilizacji, ponieważ już starożytni wykorzystywali takie właściwości miedzi - mówił profesor.
Miedź przeciwdrobnoustrojowa, którą pokryte zostały urządzenia zamontowane w szpitalu, wykazuje niemal 100 proc. skuteczność w zabijaniu bakterii, a całkowity proces eliminacji drobnoustrojów przebiega w ciągu dwóch godzin.
- Zastosowanie takich rozwiązań znacznie ograniczy rozprzestrzenianie się zakażeń szpitalnych, ponieważ większość z nich przenoszona jest drogą dotykową - mówił prof. Witkiewicz.
Szef szpitala liczy, że w przyszłości uda się wyposażyć w miedziane urządzenia również inne oddziały placówki. Pilotażowy program kosztował 50 tys. euro i został sfinansowany przez Polskie Centrum Promocji Miedzi.
Prof. Witkiewicz szacuje, że zastosowanie takich rozwiązań na terenie całego szpitala może kosztować około 2 mln zł.
>>>>
Tuskeni nam zafunduja powrot do poczatkow cywilizacji calej sluzby zdrowia a ja nie wiem czy byscie chcieli miec leczenie na poziomie jaskiniowego szamana!!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:34, 29 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Wolontariusze z przymusu
Docenci, doktorzy i adiunkci - pracownicy Uniwersytetu Medycznego w Warszawie zostali zobligowani do pracy w oparciu o umowę o wolontariat - w ramach świadczenia obowiązków dydaktycznych w zakładach stomatologicznych Szpitala Klinicznego im. Dzieciątka Jezus w Warszawie. Sześciu z nich nie wyraziło na to zgody. Skierowali sprawę do sądu pracy.
Nauczyciele akademiccy zarzucają szpitalowi bezprawne wypowiedzenie umowy o pracę i zaproponowanie w zamian umowy o wolontariat. - To godzi w naszą godność osobistą, pracownika naukowego oraz pozbawia nas ochrony prawnej, jaką daje umowa o pracę - twierdzą dydaktycy.
Mec. Ewa Rutkowska z kancelarii Baker & McKenzie podkreśla, że zmuszanie pracownika do zmiany formy współpracy jest sprzeczne z prawem pracy.
Bez prawa wyboru
Cała sprawa zaczęła się z początkiem tego roku, kiedy to pracownicy zakładów stomatologii zostali poinformowani przez dyrektora szpitala, prof. Janusza Wyzgała, że w związku z restrukturyzacją podmiotu leczniczego, szpital wypowiada im dotychczasowe, cząstkowe umowy o pracę, w zamian proponując umowy o wolontariat.
Pracownicy naukowi Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, którzy pragną pozostać anonimowi, podkreślają, że o zmianach warunków pracy z nimi nie dyskutowano. Postawiono ultimatum - albo podpiszą umowy wolontariackie, albo żadne. Tymczasem, aby móc uczyć studenta praktycznych umiejętności, wykładowcy muszą być związani umową ze szpitalem, w którym te obowiązki świadczą.
- Jesteśmy pracownikami Uniwersytetu Medycznego i to z nim jesteśmy związani umową o pracę. Niestety, uczelnia nie ma prawa prowadzić działalności medycznej. W tym celu WUM powołał szpital kliniczny, dla którego jest organem założycielskim - tłumaczy jeden z pracowników uniwersyteckich. - Z tego też powodu, całe życie nam wmawiano, że musimy być związani z podmiotem leczniczym cząstkową umową o pracę, po to tylko, żeby móc wykonywać praktyczne zadania dydaktyczne - dodaje.
Problem na stomatologii polega na tym, że studenci wykonują zabiegi na pacjentach od trzeciego roku studiów. Inny z poszkodowanych pracowników dydaktycznych przyznaje, że mógłby śmiało wykonywać ze studentami obowiązkowe ćwiczenia na fantomach, ale program studiów obliguje go do przeprowadzenia takich ćwiczeń praktycznych na pacjentach.
Obawy dydaktyków budzą jeszcze inne kwestie. Umowy, które dostali do podpisania, nie określają zakresu obowiązków. W tej sytuacji nauczyciele akademiccy obawiają się, że przełożony może żądać od nich wykonywania szeregu innych zadań, poza nadzorowaniem studenta. - To jest umowa cywilno-prawna, a nie umowa o pracę. Jeśli już zmuszono nas do jej podpisania, niech nas nikt nie zmusza do wyrabiania rękami studentów zakontraktowanych punktów czy pracy na dyżurach - komentuje nauczyciel akademicki.
Kolejne obawy pracowników wzbudza fakt odpowiedzialności finansowej. - W przypadku ewentualnego roszczenia, gdy jestem zatrudniony na umowę o pracę, szpital może mieć wobec mnie roszczenia tylko do wysokości trzech pensji. W przypadku umów cywilno-prawnych, jeżeli ubezpieczyciel odrzuciłby roszczenie pacjenta, to szpital może od wolontariusza żądać pokrycia pełnej sumy roszczenia - stwierdza nasz rozmówca.
W interesie szpitala
Dyrektor placówki nie zgadza się z tymi zarzutami, motywując swoją decyzję o zmianie umów trudną sytuacją finansową placówki, jak również faktem, że zakłady dydaktyczne są nierentowne.
Dotychczasowi pracownicy dydaktyczni zakładów stomatologicznych byli zatrudnieni w szpitalu na cząstkowe etaty, 1/8, 1/16, a nawet 1/32 etatu. - Niestety, takie umowy, zgodnie z rozporządzeniem prezesa NFZ, nie mogą być rozliczane przez Fundusz. Prezes w swoim rozporządzeniu wyraźnie określił, jaką liczbą godzin musi się wykazać pracownik zatrudniony w stomatologii, żeby mógł być rozliczony w ramach kontraktu. Zatrudnieni u nas dydaktycy w większości wypadków nie spełniali tego warunku -tłumaczy prof. Janusz Wyzgał.
- Drugim powodem zmiany warunków umowy była kwestia nie wywiązywania się z kontraktu. Pracownicy dydaktyczni nie wyrabiali zakontraktowanych przez nas punktów, zasłaniając się tym, że ich głównym zadaniem jest dydaktyka. W efekcie szpital z roku na rok dostawał coraz mniejszy kontrakt na świadczenia stomatologiczne. To jeszcze bardziej pogarszało sytuację tych zakładów, które obecnie przynoszą szpitalowi straty rzędu 1,5 mln zł - przyznaje dyrektor uniwersyteckiej lecznicy.
W jego ocenie, szpital nie mógł dalej zwlekać z restrukturyzacją zatrudnienia: - Musiałem podjąć decyzję. Proponowałem władzom uczelni, aby wydzieliły zakłady stomatologiczne w osobny ZOZ, który sam pracowałby na swój wynik finansowy. Wobec braku decyzji w tej sprawie ze strony uczelni, zrobiłem to, co w moim przekonaniu było najlepsze dla szpitala.
Zdaniem dyrektora, wolontariat daje pracownikom WUM możliwość prowadzenia działalności dydaktycznej, nie narażając szpitala na dodatkowe koszty. - Dla mnie ideał byłby taki, gdybym zatrudniał jedynie trzech lekarzy - asystentów, których wykazywałbym do kontraktu. Niestety, musiałem pozostawić większą liczbę pracowników, na etatach cząstkowych, spełniających wymogi Funduszu. To są ci liderzy, którzy mają wyrabiać punkty. Pozostali mają się zajmować dydaktyką i oni właśnie są na wolontariacie - podsumowuje dyrektor. I zapewnia, że wszyscy lekarze związani ze szpitalem, bez względu na rodzaj umowy, są ubezpieczeni przez szpital.
Zarówno pracownicy naukowi, jak i dyrektor szpitala, podkreślają, że dydaktycy są przede wszystkim pracownikami WUM. Nauczyciele uniwersyteccy zwracają uwagę na fakt, że to uczelnia jest organem założycielskim szpitala, a rektor zatrudnia dyrektora szpitala. W tej sytuacji, ich zdaniem, kwestia zatrudnienia pracowników dydaktycznych przez szpital powinna leżeć w gestii uniwersytetu.
Uczelnia nie jest stroną?
- To rektor powinien zawrzeć umowę za szpitalem, na podstawie której dydaktycy mogliby realizować swoje obowiązki - tłumaczą. I dodają, że wielokrotnie prosili rektora o pomoc w tej sprawie, jednak bezskutecznie.
Marta Wojtach, rzecznik prasowy Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, przyznaje, że wymóg dodatkowej umowy pracowniczej wynika wprost z artykułu 112 ustawy z 27 lipca 2005 roku Prawo o szkolnictwie wyższym. Na zarzut o braku zaangażowania uczelni w sprawę swoich pracowników odpowiada, że uczelnia nie jest stroną w tej sprawie.
- Są dwie strony umowy o pracę: szpital jako pracodawca i lekarz jako pracownik. Jednak, mimo tego, uczelnia prowadziła rozmowy z dyrekcją szpitala na ten temat. Odbyły się spotkania zarówno na poziomie władz rektorskich, dziekańskich, jak i kierownictwa Instytutu Stomatologii - podsumowuje.
Dyrektor szpitala z kolei utrzymuje, że definicja etatu akademickiego zawiera w sobie obowiązek prowadzenie zająć dydaktycznych w powiązaniu ze świadczeniami praktycznymi. I z tego powodu szpital nie ma obowiązku płacenia zatrudnionemu u siebie nauczycielowi akademickiemu.
- Nauczyciel - lekarz i tak powinien nauczać praktycznie studenta. Za to ma płacone w ramach uczelnianego etatu. A umowa wolonta-riacka jest tylko po to, by mogli dotknąć pacjenta, a zmiana umów wynika z ustawy o działalności leczniczej oraz z przeprowadzania restrukturyzacji zatrudnienia w szpitalu w związku z sytuacją finansową placówki - podkreśla.
Pierwszy wyrok
Jak tłumaczy Maja Smodarek, rzecznik prasowy ds. cywilnych, sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie, Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śród-mieście podjął jak na razie decyzję w sprawie jednego powództwa. - Sąd uznał, że w tym wypadku wypowiedzenie umowy o pracę było nieuzasadnione i zasądził na rzecz powoda 2169 zł tytułem odszkodowania za nieuzasadnione wypowiedzenie umowy o pracę. Sąd uwzględnił to powództwo, jednocześnie jednak uznał, że nie jest celowym przywracanie powoda do pracy - podkreśla rzecznik, dodając, że w pozostałych sprawach decyzje jeszcze nie zapadły.
Nie oznacza to jednak, że narzucenie pracownikom, niejako z góry, umów wolontariackich jest zgodne z prawem. Mec. Rutkowska przyznaje wprawdzie, że ustawa o działalności leczniczej stanowi wprost, że świadczenia zdrowotne mogą być udzielane w ramach wolontariatu na zasadach określonych w porozumieniu, regulowanym przez ustawę o działalności pożytku publicznego i wolontariacie, zawartym między wolontariuszem a korzystającym z jego świadczeń podmiotem. Jednak zgodnie z ustawą o działalności pożytku publicznego i wolontariacie, wolontariusz to osoba fizyczna, która ochotniczo i bez wynagrodzenia wykonuje świadczenia na zasadach określonych w ustawie.
Marzena Sygut
>>>>
Super . Sluzba zdrowia przerzuci sie na panszczyznianych ... Zreszta wyjada z kraju jak tak dalej pojdzie . Coraz lepiej !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:10, 30 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Jest decyzja. Od jutra protest lekarzy
Lekarze zdecydowali, że od jutra rozpoczną protest, w związku z przepisami karzącymi lekarzy za niewłaściwe wypisywanie recept na leki refundowane - poinformowali przedstawiciele środowisk lekarskich.
Zdaniem Krzysztofa Bukiela, przewodniczącego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL), najważniejszą kwestią jest nie sam protest, ale problem karania lekarzy za wypisywanie recept refundowanych. – To jest najważniejsze, a nie sam protest. Nie jest tak, że lekarze nie chcą za to odpowiadać. Chcą za to odpowiadać, ale pytanie, jaka to ma być odpowiedzialność i za co - mówił Bukiel. Szef OZZL przekonywał, że lekarze są odpowiedzialni merytorycznie, wypisując właściwy lek do właściwej choroby.
- Nie jest też tak, jak mówi propaganda rządowa, że chcemy wspierać oszustów. Nie, oni powinni być karani. Jednak kary zostały tak sformułowane, że nawet najuczciwszy i staranny lekarz musi zapłacić taką karę, bo system refundacji został tak skomplikowany, że każdy lekarz popełni pomyłkę. Rząd chce ograniczyć dostęp pacjentów do leków refundowanych i na to naszej zgody nie będzie. Już to się dzieje, bo zastraszeni lekarze nie wypisują recept na leki refundowane - mówił Bukiel.
Jak Bronisław Komorowski powinien zachować się wobec prezydenta Ukrainy? Podyskutuj na forum!
Szef OZZL za pośrednictwem mediów zadał pytanie wprost do premiera, bo jak twierdzi, decyzji w tej sprawie nie podejmuje nowa szefowa NFZ czy minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. - Niech pan premier odpowie: do czego służą kary zapisywane w umowie z lekarzami - do ścigania oszustów czy zastraszania lekarzy? Jeśli to rozstrzygniemy, to będzie szansa na kompromis - stwierdził.
Porozumienie Ogólnopolskie Lekarzy w związku z powyższym postanowiło utrzymać protest od 1 lipca. Jego podstawową formą będzie wypisywanie recept z najwyższą starannością oraz powrót do pieczątki ze stycznia: "Refundacja leku do decyzji NFZ". Lekarze będą też wypisywać leki spoza listy leków refundowanych oraz będą nie wypisywać kodów NFZ na obowiązujących dzisiaj receptach. Kolejną formą protestu ma być także używanie, wszędzie tam, gdzie to jest możliwe, międzynarodowych nazw leków - zgodnie z przepisami ustawy.
NRL pisze do Pachciarz
Do prezes NFZ Agnieszki Pachciarz Naczelna Rada Lekarska skierowała list z uwagami dotyczącymi zapisów nowej wersji umowy na wystawianie recept na leki refundowane.
W liście do Pachciarz wiceprezes NRL Konstanty Radziwiłł przekazał dwie uwagi, które - jak napisał - budzą szczególne oburzenie w środowisku lekarskim.
Chodzi o zapis mówiący o nakładaniu na lekarzy i lekarzy dentystów kar umownych w wysokości 200 zł za wszelkie nieprawidłowości na recepcie na lek refundowany.
- Nakładanie kary w sytuacji drobnych nieprawidłowości, które nie skutkują niemożnością realizacji recepty zgodnie z uprawnieniami pacjenta, ani powstaniem szkody po stronie NFZ, budzi stanowczy sprzeciw - napisał Radziwiłł.
Zaznaczył, że propozycja taka jest tym bardziej niezrozumiała, że rozwiązania takiego nie przywidywało powszechnie krytykowane zarządzenie poprzedniego prezesa NFZ Jacka Paszkiewicza.
Wiceszef NRL podkreślił, że środowisko lekarskie nie kwestionuje konieczności poprawnego wystawiania recept, jednak - jak ocenił - w powyższej sytuacji nie ma podstawy do nakładania na lekarza żadnej kary.
Druga sprawa, na którą zwrócił uwagę Radziwiłł, to fakt, że projekt zarządzenia przewiduje możliwość podpisania aneksów do umów - z mocą wsteczną od 1 lipca - przez tych lekarzy, którzy podpisali umowy w oparciu o poprzednie, przygotowane przez Paszkiewicza zarządzenie. Zdaniem NRL możliwość podpisania umów w oparciu o nowe zarządzenie powinna być dostępna przede wszystkim dla tych lekarzy, którzy nie podpisali wynikających z poprzedniego zarządzenia aneksów dotychczas posiadanych umów.
Wiceszef NRL podkreślił, że z zadowoleniem przyjął deklarację NFZ, zgodnie z którą lekarze, którzy nie posiadają zawartych umów upoważniających do wystawiania recept, będą mogli podpisać je na podstawie nowego zarządzenia z mocą od 1 lipca, pod warunkiem dostarczenia do wojewódzkiego oddziału NFZ (najpóźniej do 6 lipca) podpisanej umowy wraz z wnioskiem o jej zawarcie. Zaznaczył jednak, że rozwiązanie to powinno znaleźć odzwierciedlenie w treści nowego zarządzenia.
Lekarze nie zgadzają się z treścią obecnych umów, w których jest zapis dot. kar za niewłaściwe wypisywanie recept. Zapis ten został wykreślony w styczniu przez Sejm z ustawy refundacyjnej. Poprzedni prezes NFZ Jacek Paszkiewicz wprowadził go jednak do wzorów umów. Wtedy NRL wezwała, by od 1 lipca lekarze wypisywali tylko pełnopłatne recepty na leki refundowane.
W piątek Pachciarz przez kilka godzin rozmawiała z Naczelną Radą Lekarską i Naczelną Radą Aptekarską o proponowanych zmianach w zarządzeniu w sprawie wzoru umów na wystawianie leków refundowanych.
Udział w proteście zapowiedziały największe organizacje lekarskie: Federacja Porozumienie Zielonogórskie, Ogólnopolski Związek Zawodowego Lekarzy, Stowarzyszenie Lekarzy Praktyków oraz Polska Federacja Pracodawców Ochrony Zdrowia. Medycy domagają się usunięcia z umów zapisów mówiących o karach. Chcą takiej zmiany także w umowach, które z NFZ podpisują świadczeniodawcy. Jeżeli prezes NFZ tego nie zrobi, nie ustalą przyczyny, dla których ogłoszono protest 1 lipca - uważa OZZL.
Z ankiety internetowej przeprowadzonej na portalu "Medycyna Praktyczna" wśród lekarzy wynika, że udział w proteście od 1 lipca deklaruje 91 proc. lekarzy z gabinetów nieposiadających umowy z NFZ oraz prawie połowa z placówek posiadających kontrakt. W badaniu wzięło udział prawie 1000 osób.
W sobotę mija ustawowy termin, w którym prezes NFZ musi wydać zarządzenie ws. recept. NFZ przygotowało plan awaryjny na wypadek, gdyby do porozumienia z lekarzami nie doszło - w sytuacji, gdy pacjent, któremu przysługuje refundacja, byłby jej pozbawiony, będzie mógł on skorzystać z porady innego lekarza, który po zbadaniu wypisze nową receptę.
>>>>
Czyli dalszy ciag tego co bylo ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:29, 04 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Wielki kant z receptami
Obietnica pomocy chorym, którym lekarz odmówił recepty z ulgą, to wielkie łgarstwo. Ministerstwo Zdrowia i Rzecznik Praw Pacjenta apelowali do pacjentów, by z pełnopłatnymi receptami zgłaszali się do tych urzędów, bo znajdą tam wsparcie. Fakt sprawdził, jak wygląda ta „pomoc”.
To fikcja – chorzy są odsyłani od resortu do rzecznika i z powrotem. Żaden urzędnik nie był w stanie pomóc! – Ja tu już od trzynastej jestem – narzekała na zmęczenie pracująca na drugą zmianę urzędniczka, do której się dodzwoniliśmy wieczorem. – Nie wiem, jak to wygląda, ja naprawdę nie wiem nic więcej – broniła się, gdy pytaliśmy, jak można wykupić lekarstwo ze zniżką, jeśli strajkujący lekarz wypisał nam niezgodnie z prawem receptę pełnopłatną.
Infolinia Ministerstwa Zdrowia: – Ministerstwo Zdrowia, słucham?
Fakt: – Dzień dobry, dzwonię z Legionowa, dostałem receptę pełnopłatną. I co teraz mam zrobić?
– Powinien się pan zwrócić do kierownika tej placówki, w której dostał pan receptę, na przykład dyrektora…
– Ale dyrektor powiedział, że trwa protest i że oni to tak wystawiają.
– To proszę o dane tej placówki, ja to zgłoszę do Rzecznika Praw Pacjenta.
– Ale ja mam teraz chore gardło. Dostałem antybiotyk.
– To ja mogę Panu podać adres najbliższej placówki, która nie bierze udziału w proteście.
– I co wtedy?
– Może Pan tam pójść i poprosić o wypisanie recepty zgodnie z refundacją.
– Ale żeby tam się zapisać, to będę musiał czekać. A ja chcę dzisiaj zrealizować receptę.
– Dodatkowo jest taka możliwość, że wykupi Pan receptę, a potem będzie się ubiegał o zwrot kosztów, które Pan poniósł dodatkowo.
– Ale ja nie mam pieniędzy na takie drogie lekarstwa.
– Mogę Panu podać telefon do Rzecznika Praw Pacjenta, może on zna jakieś inne rozwiązanie.
– Co w takim razie mam zrobić, jeśli ja chcę dzisiaj wykupić lekarstwo, bo jestem chory? – Najlepiej będzie, jak się Pan będzie kontaktował z Rzecznikiem Praw Pacjenta…
Infolinia Rzecznika Praw Pacjenta: – Słucham?
Fakt: – W Legionowie dostałem receptę na 100 procent. Podobno państwo podajecie adres przychodni, gdzie będę mógł taką receptę przepisać na tą zniżkową.
– Ja zaraz sprawdzę na stronie, momencik… Tu są oddziały, gdzie można się dowiedzieć… chwilę… Proszę Pana, jest taka infolinia przy Ministerstwie Zdrowia, pozwolę sobie Panu podać numer.
– Ale ja tam dzwoniłem i poinformowano mnie, że u Państwa...
– Naprawdę? Nie może być!
– Powiedziano mi, żebym do Państwa dzwonił i że Wy mi pomożecie.
– (cisza) No dobrze, proszę chwilę zaczekać… (pięć minut ciszy). Proszę Pana, jeszcze chwileczkę. Kolega dzwonił z interwencją, bo podobno tam jest rzeczywiście tak zrobione, a nie chodzi o to, żeby do nas przesyłali. Ale podobno jest jakiś wykaz placówek. Proszę jeszcze chwilę zaczekać, jak kolega skończy, to ja się postaram Panu pokazać. Bo dostaliśmy taką informację, ale to jest tylko do oddziału. Mazowiecki, patrzę… tylko do godziny 16. Spoglądam, czy mają jakieś inne godziny w związku z sytuacją… Ale nic nie widzę. To mam tyle, co dali. Proszę Pana, to co, jeszcze chwilę Pan pozwoli?
– (…) To ja czekam.
– (pięć minut ciszy) Trochę mi niezręcznie, ale kolega będzie rozmawiał z szefową. Ale podobno takie listy się przygotowuje, na razie jej nie ma… I teoretycznie ta infolinia ministerstwa powinna być informacją rzetelną. Natomiast na razie nie ma, bo nie wiadomo, jakie są zasady finansowania i w tym momencie nie do końca jest jasne to, co mówię. Ale jeszcze chwilę, bo kolega się kontaktuje z szefową i jakie ustalenia są. Podobno nam dano jakieś informację. Jeszcze chwila…
– Dobrze.
– (dwie minuty ciszy) Proszę Pana. Na stronie internetowej każdego oddziału podobno na pierwszej stronie, ja muszę… Boże… teraz nie wejdę…
– Ja już jestem na stronie NFZ.
– To niech Pan wejdzie i tam powinny być informację. Przy każdym oddziale.
– Oddział mazowiecki, wchodzę (…). Ale tam nie widzę Legionowa.
– A najbliższy okoliczny?
– To, przepraszam, ja teraz mam jechać z Legionowa do Warszawy?
– Proszę się nie dziwić, ja od trzynastej już jestem zmęczona tym wszystkim, no i właśnie…
– Pani mi powinna powiedzieć, gdzie mam szukać pomocy.
– Proszę Pana! Ja nie mam pojęcia tutaj, to się wszystko toczy, przygotowuje.
– Ale ministerstwo kieruje do Pani. Ja w telewizji widziałem Rzecznika Praw Pacjenta i tam powiedziano, że mam się zwracać po pomoc do rzecznika. No to sobie do Pani dzwonię (…).
– Ja podałam Panu stronę i nic więcej Panu nie powiem (…) Nie wiem, jak to wygląda, ja naprawdę nie wiem nic więcej.
Przychodnia z wykazu NFZ: – Słucham?
Fakt: – Dzień dobry, czy ja z receptą 100-procentową mogę do Państwa przyjść i przepisać na taką ze zniżką?
– A skąd ma pan taką receptę?
– Od lekarza prywatnego. – A kto u nas jest Pana lekarzem.
– Nie u was, jestem z Legionowa, tam dostałem taką receptę. Zadzwoniłem na infolinię Rzecznika Praw Pacjenta i ministerstwa, i skierowano mnie na strony NFZ, gdzie jest wykaz placówek, którą mogą mi pomóc przepisać receptę z pełnopłatnej na prawidłową zniżkową. No i dzwonię do Pani, bo jesteście najbliżej. Chciałem się dowiedzieć, czy mogę przyjechać i to zrobić.
– Momencik (cisza)… Halo, słucham, jestem lekarzem dyżurnym.
– Dostałem receptę pełnopłatną u swojego lekarza (…). Mogę przyjechać i Pan mi taką receptę przepisze?
– My wypisujemy normalne recepty, jeśli są leki refundowane. Tylko tak naprawdę pani prezes (NFZ) nie powiedziała, że my możemy przepisywać leki, jeśli mamy rozpoznanie medyczne. Więc to zależy, jaka jest choroba, bo jeśli nie mam rozpoznania medycznego, a Pan powie, że chce taki czy taki lek, to ja nie wiem, czy Pan rzeczywiście na to choruje i ja nie mogę Panu takiego leku wypisać. Pani prezes troszeczkę mówi na wyrost (…). Ja na dyżurze nie mam możliwości rozpoznania, czy Pan ma np. astmę i nie mógłbym wypisać leku. Pani prezes tak mówi, ale ja sobie tego nie wyobrażam, bo za cztery lata będzie kontrola i ja będę zwracał refundację, bo nie będzie dowodu na to, że ja rozpoznałem u Pana taką chorobę.
– Czyli co ja mogę zrobić?
– Tak za bardzo nie wiem, co ta Pani prezes tu wymyśliła. Dostałem od szefa pismo, że my mamy wypisywać tego typu recepty, tylko nie widzę podstawy prawnej, na jakiej podstawie mógłbym to robić. Bo potem przyjdzie urzędnik i powie, że Pan nie miał takiej choroby...
Polecamy również w internetowym wydaniu Fakt.pl: Za dobrą receptę NFZ zapłaci 25 złotych
>>>>
W ogole te żont to kant ...
Przepraszam wymieniony zespol ale grafika jest tak ladna ze szkoda jej nie rozpropagowac . Ktos sie napracowal . Nie mam nic przeciw temu zespolowi !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:45, 07 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Mazowieckie szpitale w upał przypominają piekarniki
Temperatura nie powinna przekraczać 28 stopni, a dochodzi nawet do 40. Tak jest m.in. w szpitalu im. Orłowskiego w Warszawie.
Reporterkę RDC Martynę Szymczakowską po szpitalu im. Orłowskiego przy ul. Czerniakowskiej oprowadzała Jolanta Rybarczyk z Centralnego Bloku Operacyjnego.
- Temperatura jest bardzo wysoka, jesteśmy wszyscy bardzo zmęczeni. Proszę sobie wyobrazić pracę na bloku operacyjnym w temperaturze od 35 do 40 stopni. Stoimy kilka godzin na operacji. Staramy się wymieniać w miarę możliwości, niestety nie zawsze jest to możliwe. Lepimy się do siebie i do ubrań. Wszyscy narzekają: salowi, pielęgniarki i lekarze. W którymś momencie albo omdlewamy, albo się wymieniamy. Czapki, które nosimy pokazują, jak to mówimy, poziom oleju na głowie. Nie zdążymy się ubrać w fartuch sterylny do operacji, a już jesteśmy cali mokrzy - mówi RDC Jolanta Rybarczyk.
Na upał w szpitalu narzekali też pacjenci szpitala, zwłaszcza ci, którzy przeszli operację.
- Jest ciężko, bo tu jest patelnia. Gorąco. Wodę piję, ale ta woda jest ciepła - opowiadali reporterce RDC pacjenci.
Dramatyczna sytuacja panuje też w innych mazowieckich szpitalach.
W żyrardowskim szpitalu upał mają złagodzić otwarte okna, ale przy 35 stopniach na niewiele się to zdaje. Stare mury trzymają chłód, ale tylko po zacienionej stronie. Po słonecznej jest równie gorąco jak na zewnątrz - relacjonuje reporterka RDC Anna Wrzesień. Pacjenci narzekają.
- Tragedia! Gorąco jest jak diabli! Nie ma tam w ogóle żadnego przeciągu, klimatyzacji też nie ma. Lepiej nawet na dworze siedzieć niż na sali - mówili.
Klimatyzacja w żyrardowskim szpitalu jest tylko w kilku pomieszczeniach, które bezwzględnie wymagają takich warunków. Od kilku dni do szpitala trafiają osoby, które źle znoszą upały. Na szczęście tacy pacjenci trafiają do nieco chłodniejszych pomieszczeń, jednak nie komfortowych, bo bez klimatyzacji.
Chorzy z radomskiego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego również skarżą się na upał i brak klimatyzacji.
- Jest bardzo ciężko. Żaluzje są pozasłaniane, ale i tak to nic nie daje. Pomieszczenia nie są klimatyzowane. Pielęgniarki przychodzą, otwierają okna, zasłaniają, ale bez efektów. Gdyby była klimatyzacja, to byłoby zdecydowanie lepiej - mówili reporterce RDC Annie Orzeł.
W szpitalu Św. Trójcy w Płocku klimatyzowany jest blok operacyjny, sale zabiegowe i cześć sal chorych. W Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym sytuacja wygląda jednak gorzej. Tam na przyjemny chłód mogą liczyć jedynie lekarze z bloku operacyjnego i pacjenci w salach zabiegowych. Pozostali pacjenci o chłodzie mogą tylko pomarzyć. Pokoje standardowo są wietrzone, a w salach od strony południowej są żaluzje.
Jak sprawdziło RDC, w polskim prawie brak przepisów dotyczących klimatyzacji w szpitalach:
- Natomiast są przepisy ogólnobudowlane i przepisy BHP. Przepisy BHP mówią, że temperatura na stanowisku pracy nie może przekraczać 28 stopni Celsjusza. Są również normy, które wyznaczają temperatury na sali operacyjnej. W Polsce ten zakres temperatur jest od 22 do 25 stopni, więc na dużo niższym poziomie niż w przypadku szpitala im. Orlińskiego. Za każdym razem jednak, w sytuacjach przekroczenia limitu dotykamy interesu pacjenta, bo jedynym wyjściem jest powstrzymanie się od operacji planowych i ograniczenie do operacji pilnych, a więc przedłużenie tym samym czasu oczekiwania na zabieg. Z drugiej strony mamy ryzyko dla pacjenta, bo zmęczony personel łatwiej może popełniać błędy, a sama temperatura stwarza zagrożenie dla pacjentów w cięższym stanie - mówił w Popołudniu Radia Dla Ciebie Jan Bondar z Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
>>>>
Szpitale-piekarniki . To tworcze polaczenie medycyny z gastronomia . o siagniecie nie moze zostac bez echa . Musza byc jakies nagrody poczynajac od ministra w dol !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:44, 09 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
IMS Health: w pierwszym półroczu sprzedaż leków spadła o 12,4 proc.
Sprzedaż leków w aptekach w pierwszym półroczu 2012 r., w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego, spadła o 12,4 proc. Oznacza to spadek na poziomie 1,3 mld zł - wynika z danych IMS Health.
IMS Health - firma badająca rynek farmaceutyczny - podkreśla, że wprowadzenie w styczniu nowej listy refundacyjnej wyraźnie zachwiało rynkiem sprzedaży leków refundowanych. Według firmy w grudniu 2011 r. pacjenci, obawiając się wzrostu cen leków i usunięcia niektórych z nich z listy, kupowali medykamenty na zapas, co w całym miesiącu spowodowało wzrost wartości sprzedaży o 17,5 proc., w ujęciu rok do roku.
"W efekcie, od początku 2012 roku obserwowany jest znaczny spadek liczby sprzedawanych opakowań leków" - informuje IMS Health.
Firma podaje, że w efekcie lipcowej listy refundacyjnej zauważalny jest znaczny, prognozowany spadek sprzedaży dla całego 2012 r. na poziomie 9,7 proc., w ujęciu ilościowym. Spadek cen leków refundowanych powoduje również spadek wartościowy całego rynku na poziomie ponad 13,6 proc. w porównaniu do 2011 r. Oznacza to, że przewidywany spadek wartości rynku leków refundowanych na koniec 2012 r. osiągnie poziom ponad 1,7 mld zł, licząc w cenach detalicznych.
IMS Health podkreśla, że w efekcie oszczędności zanotuje głównie NFZ, na poziomie 1,48 mld zł. Oszczędności po stronie pacjentów osiągną poziom 267,7 mln zł w skali roku i są one wynikiem znacznie mniejszych zakupów leków niż w roku poprzednim. W rezultacie nastąpi duży wzrost współpłacenia pacjentów za leki refundowane z poziomu 34,3 proc. do poziomu 37,3 proc.
Współpłacenie pacjenta za leki generyczne osiągnie poziom 39,4 proc., a za leki innowacyjne 34 proc. IMS Health informuje, że jest to najwyższy poziom w UE.
Z danych NFZ wynika, że od stycznia do maja wykorzystano 34,13 proc. całkowitego budżetu na refundację.(
>>>>
A zatem jest sukces ! Lud nie wydaje juz na niepotrzebne leki . Wreszcie cos sie udalo . Mucah to prorokini !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:55, 03 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Ciężka sytuacja chorych. Brakuje wielu ważnych leków
W kilku województwach, m.in. w zachodniopomorskim, brakuje insuliny. Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że do polskich hurtowni trafia tyle leków, ile trzeba. Jednak potrzebne leki są sprzedawane za granicę.
Karetka, fot. Norbert Litwiński/Onet
Pani Halina - jedna z osób przedstawionych w reportażu - zażywa insulinę cztery razy dziennie od sześciu lat. - Jeżeli nie ma insuliny to trzeba znowu walczyć z cukrem - mówi. Trudną sytuacją związaną z brakiem bardzo ważnych leków zaniepokojeni są również farmaceuci. To tylko część problemu, ponieważ w hurtowniach brakuje również leków uspokajających czy na astmę.
>>>>
No to super zdrowie kfitnie ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:53, 07 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Olsztyn bez leku dla dzieci chorych na raka
"Radio Olsztyn": W Olsztynie kończą się zapasy leku dla dzieci chorych na raka, a dyrekcja Szpitala Dziecięcego odrzuca kolejne oferty przetargowe na zakup asparaginazy stosowanej w terapii ostrej białaczki i chłoniaka. Powód?
Dotychczas NFZ zwracał całą kwotę za zakup specyfiku. Po wprowadzonych przez Ministerstwo Zdrowia zmianach na listach leków refundowanych okazało się, że szpitale muszą do niego dopłacać. Limit finansowania ustalono na nieco ponad tysiąc złotych, a najwyższą cenę hurtową na prawie 1,5 tysiąca złotych.
- To dla nas duża strata - wyjaśnia dyrektorka Szpitala Dziecięcego w Olsztynie Krystyna Piskorz-Ogórek.
Za kupno 10 opakowań leku placówka musi zapłacić ponad 4,5 tysiąca złotych. A to nie jedyne koszty, bo NFZ zwraca pieniądze jedynie za konkretną ilość leku podaną pacjentowi, resztę trzeba wyrzucić. Leku jednak brakuje, dlatego trzeba było ogłosić kolejny przetarg. Szanse na uzyskanie niższej ceny są jednak bardzo małe.
Jak dodała Piskorz-Ogórek szpital zrobił rozeznanie na rynku aptekarskim i już teraz wiadomo, że nikt nie zaoferuje kwoty niższej niż limit finansowania - czyli tysiąc złotych. Obecnie w Szpitalu Dziecięcym w Olsztynie asparaginazę przyjmuje kilkoro dzieci. Zakup 10 opakowań leku starczyłby do końca roku.
>>>>>
Kolejne sukcesy Sluzby ,,zdrowia''...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:42, 12 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
5-letni chłopiec czekał 5 godzin na transport do szpitala.
Radio Zet
Jest kontrola ministra zdrowia w bulwersującej sprawie 5-letniego chłopca z Gostynia, który prawie 5 godzin czekał na przewiezienie do szpitala specjalistycznego w Poznaniu.
Według informacji nieoficjalnych, minister zdrowia już poprosił o wyjaśnienia na piśmie szefa Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. W poniedziałek minister wystąpi do jednostki, której szpital podlega - samorządu czy marszałka województwa - z pytaniem, czy dopełnione zostały wszystkie procedury. Szpital musi mieć podpisaną umowę na tzw. transport szpitalny. Dopiero po zebraniu tych informacji minister zdrowia będzie mógł wyciągnąć jakieś wnioski.
Wczoraj około godz. 14 pogotowie ratunkowe przywiozło do szpitala w Gostyniu rannego w wypadku 5-latka. Lekarze postanowili przesłać dziecko do specjalistycznego szpitala w Poznaniu. W szpitalu nie było jednak odpowiedniej karetki ze specjalistycznym sprzętem. Szpital wezwał więc na pomoc Lotnicze Pogotowie Ratunkowe.
Pogotowie odmówiło przetransportowania dziecka, bo przy gostyńskim szpitalu nie ma lotniska. Jak mówiła Radiu ZET rzeczniczka LPR-u podczas transportu chorych między szpitalami helikoptery muszą lądować jedynie na zalegalizowanych lądowiskach. Kiedy to samo pogotowie ratuje pacjentów z wypadków drogowych jego helikoptery mogą lądować gdziekolwiek.
Chłopiec znalazł się w poznańskim instytucie pediatrii dopiero wieczorem.
>>>>
Kolejne fajowe wiesci ze ,,sluzby zdrowia''...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:23, 17 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
"DGP": lecznice mają problemy przez niegospodarność.
Polskie lecznice toną w długach przez niegospodarność - czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej". Dotyczy to lekarzy, dyrektorów i doradców.
Gazeta podaje przykłady takich działań. Największa pozycja w wydatkach szpitali to wynagrodzenia - średnio 80 proc. budżetów. Tymczasem np. w jednej z warszawskich lecznic wynosiły one nawet 104 proc. Z kolei w szpitalu w Świdnicy zatrudnieni na kontraktach niektórzy lekarze wystawiali co miesiąc faktury na 30-50 tys. zł. Dyrektorzy szpitali twierdzą, że płacą, bo boją się odejścia najlepszych lekarzy.
Ponadto wielu menedżerów służby zdrowia nie potrafi ani kupować, ani zarządzać sprzętem medycznym. Np. szpital w Pabianicach zamiast kupić kardiomonitor za 156 tys. zł, wyleasingował go za 234 tys. zł.
Szpitale bardzo często odnawiają umowy z dostawcami leków bez renegocjowania cen i znacznie przepłacają.
Stąd ogromne długi. Dlatego szpitale stają się łatwym łupem zarówno dla firm pożyczkowych, jak i skupujących długi. W dodatku łupem pewnym, bo jeśli same nie są w stanie spłacić odsetek, to obowiązek ten przejdzie na samorządy - czytamy w gazecie.
>>>>
To sa przypadlosci panstwoej gospodarki . Co tam beda liczyc koszty jak ,,panstwo'' placi...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:09, 17 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Śmigłowiec nie doleciał. Znów zabrakło lądowiska...
Kolejne nieporozumienie w sprawie transportu pacjenta przez Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Znów zabrakło odpowiedniego lądowiska. Helikopter który miał przetransportować ciężko rannego mężczyznę do szpitala w Siemianowicach Śląskich nie wylądował w Brzegu, ale oddalonej o 20 km Oławie - podaje Polskie Radio. Powód? Był to transport między szpitalami, a wówczas obowiązują inne procedury niż w nagłych przypadkach.
Wszystko działo się w czwartek wieczorem. Pogotowie z Namysłowa przywiozło do szpitala w Brzegu ciężko rannego 37-latka. Miał poparzone drogi oddechowe, był zaintubowany i podłączony do respiratora. W szpitalu zapadła decyzja, by wezwać śmigłowiec i chorego przetransportować do Siemianowic Śląskich.
Ale w przypadku transportu pacjenta między jednym a drugim szpitalem Lotnicze Pogotowie Ratunkowe obowiązują inne procedury, niż w przypadku nagłych wypadków. Justyna Sochacka, rzeczniczka LPR- u tłumaczy, ze śmigłowiec mógł wylądować jedynie na lotnisku wyznaczonym w instrukcjach pogotowia, a takiego w Brzegu nie ma. Najbliższym lądowiskiem było lądowisko w Oławie i tam wylądował śmigłowiec.
Dyrektor Centrum Medycznego w Brzegu Mariusz Grochowski jest oburzony sytuacją. - To jest decyzja Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Niejednokrotnie do Brzegu przylatywał śmigłowiec. Jest miejsce w straży pożarnej, jest lądowisko. Strażacy potrafią naprowadzać helikopter do lądowania - mówi. Przypomina, że opolscy strażacy w ramach ćwiczeń uczyli się naprowadzać na ziemię śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Justyna Sochacka, rzeczniczka LPR-u podtrzymuje jednak stanowisko, że inne procedury obowiązują w nagłych przypadkach, a inne w transporcie między szpitalnym. - W ciągu dnia, kiedy nasze śmigłowce latają do wypadków i nagłych zachorowań lądują jak najbliżej miejsca zdarzenia, bo wówczas priorytetem jest dostarczenie pomocy medycznej jak najszybciej do poszkodowanego. Natomiast realizując transporty między szpitalne możemy lądować tylko i wyłącznie na lądowiskach udokumentowanych.
W minioną sobotę doszło do podobnej sytuacji w szpitalu w Gostyniu. Ranny w wypadku 5-letni chłopiec miał trafić do Instytutu Pediatrii w Poznaniu. Szpital w Gostyniu nie ma odpowiedniego lądowiska. Jak tłumaczył dyrektor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego Robert Gałązkowski, proponowane miejsce lądowania, stadion w Gostyniu, nie jest lądowiskiem, ale tzw. miejscem gminnym przeznaczonym do wykonywania lotów ratunkowych w nocy.
Jak dodał, w przypadku lotu do wypadku załoga często nie zna miejsca lądowania, tymczasem w transporcie między szpitalami - według przepisów - lądowanie powinno odbyć się w miejscu spełniającym określone wymagania. - Innymi słowy, przepis mówi tyle: jeżeli pacjent jest pod opieką lekarzy, nam nie wolno ponosić podwyższonego ryzyka - wyjaśnił.
Podkreślił też, że za lot wbrew przepisom pilotowi grozi odpowiedzialność karna. Jak wyjaśnił, może to również skutkować zatrzymaniem certyfikatu operatorowi, czyli w tym przypadku LPR.
Ostatecznie chłopiec trafił do poznańskiego szpitala po czterech godzinach od wypadku, przewieziony z Gostynia specjalistyczną karetką. Obecnie przebywa on w Szpitalu Klinicznym w Poznaniu. Chłopiec jest w stanie ciężkim, stabilnym.
>>>>
W ogole zadziwia ze takie moga byc ,,problemy'' sluzby zdrowia...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:40, 31 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Eksperci: postęp w cukrzycy ciągle nie dla polskich chorych
Nowe leki na cukrzycę typu 2, tzw. inkretynowe, stanowią istotny postęp w jej terapii. Ich zaletą jest m.in. to, że nie wywołują niedocukrzeń, szczególnie groźnych dla mózgu pacjentów. Polskim diabetykom nie są one jednak refundowane – przypominają eksperci.
Lekarze różnych specjalności mówili o tym w stolicy na spotkaniu z mediami. Odnieśli się przy tym do nowej listy refundacyjnej, która zacznie obowiązywać od 1 września 2012 r.
- Mimo zapewnień ze strony Ministerstwa Zdrowia, że resort ma dobrą wolę, by wprowadzić te leki, że rozumie, jak to jest ważne, leki inkretynowe ponownie nie znalazły się na wykazach refundacyjnych – powiedział prof. Leszek Czupryniak, prezes Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego.
Jak podkreślił diabetolog, na razie nikt nie łudzi się, że leki te będą dostępne dla wszystkich chorych na cukrzycę typu 2.
- Można jednak zidentyfikować grupę pacjentów, którzy odniosą z nich największe korzyści, jak np. ci, którzy nie tolerują metforminy (stary lek doustny na cukrzycę typu 2, stosowany często jako pierwszy w jej farmakoterapii), z dużą nadwagą i otyłością oraz narażeni na niedocukrzenia – tłumaczył prof. Czupryniak.
Za przykład dał kierowcę tira, którzy choruje na cukrzycę od 10 lat. Zwykle jest to otyły mężczyzna, którzy mało się rusza. - Jeśli nie pomagają mu dotychczas stosowane leki doustne powinien przejść na insulinę, jednak to znacznie zwiększa ryzyko hipoglikemii i utratę pracy. Temu choremu znacznie lepiej dołożyć do terapii lek inkretynowy, który nie daje niedocukrzeń i pozwala odsunąć w czasie insulinoterapię - powiedział profesor.
Niedocukrzenie (hipoglikemia) jest groźnym powikłaniem terapii cukrzycy. Występuje przede wszystkim u chorych leczonych insuliną, ale jej ryzyko jest związane też z większością leków doustnych stosowanych przez pacjentów z cukrzycą typu 2. Objawia się nerwowością, niepokojem, bladością, wzmożoną potliwością, rozszerzeniem źrenic i wzrostem akcji serca, nawet do 120 uderzeń na minutę. W późniejszej fazie dochodzi do zaburzeń orientacji, koordynacji ruchowej, problemów z mową, drgawek, utraty przytomności i śpiączki. Dlatego pacjentów z hipoglikemią często myli się z osobami w stanie upojenia alkoholowego, co może opóźnić udzielenie im pomocy. Powikłanie to może ostatecznie prowadzić do zgonu.
Według prof. Wojciecha Kozubskiego, prezesa Polskiego Towarzystwa Neurologicznego, nagłe spadki stężenia glukozy we krwi (glikemii) są zabójcze dla struktury mózgu o nazwie hipokamp oraz sąsiadujących z nim obszarów. Hipokamp reguluje m.in. procesy poznawcze, takie jak zapamiętywanie.
- Wahania poziomu cukru, zwłaszcza w kierunku hipoglikemii wiążą się nieodwołalnie z zaburzeniem czynności poznawczych, z tym co nazywamy otępieniem (albo demencją ) – tłumaczył ekspert.
Podkreślił, że problem zaburzeń funkcji poznawczych w cukrzycy był przez całe lata niedoceniany. - Artykuły na ten temat ukazują się niestety dopiero od kilku lat – zaznaczył.
Prof. Czupryniak zwrócił uwagę, że zgodnie z aktualną wiedzą w diabetologii kładzie się dziś większy nacisk na unikanie hipoglikemii.
- Mamy obecnie leki (inkretynowe), które mają wyjątkowo korzystny profil bezpieczeństwa w porównaniu do starszych leków na cukrzycę typu 2. Nie wywołują hipoglikemii, nie powodują przyrostu masy ciała lub wręcz ją obniżają, a równie skutecznie regulują poziom cukru we krwi. Są bezpieczne dla osób starszych. Są to bardzo silne argumenty za tym, by je refundować – tłumaczył diabetolog.
Według niego, badania prowadzone w krajach, gdzie leki inkretynowe są od kilku lat refundowane pacjentom, wskazują, że wyrównanie metaboliczne chorych na cukrzycę się poprawiło.
- Możemy powiedzieć, że istotny postęp w terapii cukrzycy w ostatnich latach dokonał się, ale na Zachodzie. W Polsce chorzy ciągle nie mogą z niego korzystać – powiedział prof. Czupryniak.
Wyraził nadzieję, że Ministerstwo Zdrowia stanie się partnerem diabetologów w dyskusji na temat refundacji leków inkretynowych i spróbuje wypracować rozwiązania, na których w największym stopniu skorzystają pacjenci.
Leki inkretynowe dzielą się na dwie grupy. Jedną stanowią wstrzykiwane podskórnie analogi GLP-1, naśladujące działanie naturalnego hormonu inkretynowego (tzw. glukagonopodobnego peptydu 1 – GLP-1). Jest on wydzielany w jelitach pod wpływem posiłku i pobudza produkcję insuliny w trzustce. Drugą grupą są tzw. inhibitory DPP4 (inaczej gliptyny), które hamują rozkład GLP-1. Leki te są przyjmowane doustnie.
>>>>
Sluzba zdrowia w Polsce bedzie sie zwijac a nie rozwijac . Tak glosujecie...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:17, 12 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Dramatyczny list do rządu. "Granice naszych możliwości zostały przekroczone"
"Granice naszych możliwości zostały już przekroczone. Bez systemowych zmian groźba załamania wysokospecjalistycznego leczenia pediatrycznego staje się bardzo realna" - pisze - jak donosi RMF FM - w dramatycznym liście do rządu szef Stowarzyszenia Dyrektorów Szpitali Klinicznych Maciej Kowalczyk. Zaznacza m.in., że wprowadzenie dodatkowych restrykcji zagraża bezpieczeństwu pacjentów.
Na swojej stronie internetowej RMF FM przytacza pełną treść listu skierowanego do rządu przez Macieja Kowalczyka, szefa Stowarzyszenia Dyrektorów Szpitali Klinicznych, jak również dyrektora jednego z krakowskich szpitali. Jak czytamy, problemy finansowe grożące załamaniem działalności dotyczą większości wysokospecjalistycznych szpitali pediatrycznych. "Granice naszych możliwości zostały już przekroczone. Wprowadzenie dodatkowych restrykcji zagraża bezpieczeństwu pacjentów i spotka się z kategoryczną odmową fachowego personelu" - pisze Kowalczyk.
W jego opinii tezy o złym zarządzaniu i konieczności restrukturyzacji specjalistycznych szpitali są krzywdzące dla pracujących tam lekarzy. Podkreśla, że takie stawianie sprawy prowadzi do pomijania podstawowych przyczyn dramatycznej sytuacji zadłużonych placówek.
Jak podsumowuje w swoim liście Kowalczyk, "bez systemowych zmian uwzględniających pokrycie rzeczywistych kosztów, które w leczeniu naszych pacjentów musimy ponosić, groźba załamania wysokospecjalistycznego leczenia pediatrycznego staje się bardzo realna".
Uniwersytecki Szpital Dziecięcy w Krakowie-Prokocimiu, którego szef napisał list do premiera, ma już 30 mln zł długu. Z problemami finansowymi boryka się również Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.
>>>>
Zaczekajcie do przyszlego roku Donio wam wtedy pokaze ILE JESZCZE GRANIC MOZNA PRZEKROCZYC !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:20, 12 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
NIK: ogromny dług szpitali podległych ministerstwu zdrowia
Najbardziej zadłużone szpitale w Polsce to instytuty podległe Ministerstwu Zdrowia - wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli. Izba ocenia, że placówkom potrzebny jest kompleksowy plan naprawy, nie wystarczy "zastrzyk finansowy". Kontrola objęła okres od 1 stycznia 2008 r. do 15 grudnia 2011 r.
"Kondycja finansowa pięciu z sześciu skontrolowanych przez NIK instytutów badawczych jest bardzo trudna: ich łączne zadłużenie wynosi 283 mln zł. Może to zagrażać istnieniu i działaniu instytutów w obecnej formie" - wskazała NIK.
Według ustaleń Izby "w krytycznej sytuacji - najgorszej ze wszystkich szesnastu instytutów nadzorowanych przez Ministra Zdrowia - jest Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi". W placówce tej natychmiastowego uregulowania wymagają zobowiązania na 175 mln zł. Równie trudna - jak wskazano w raporcie - jest sytuacja Centrum Zdrowia Dziecka (CZD) oraz Instytutu Reumatologii.
W ostatnich latach - jak wykazała kontrola - tylko jeden ośrodek, Instytut Matki i Dziecka, znacząco zredukował swoje zadłużenie, spłacając najpilniejsze zobowiązania. "Jednak zarówno on, jak i pozostałe instytuty stopniowo wpadały w coraz większe kłopoty. W 2008 roku stratę odnotowano w dziewięciu z nich, ale w czerwcu ubiegłego roku już w 15 z 16 placówek. Strat nie przynosił jedynie Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu" - wskazała NIK.
Jednocześnie NIK zwróciła uwagę na wzrost zatrudnienia w trzech kontrolowanych instytutach w okresie 2008 - I połowa 2011 r. o 248,7 etatów, z czego w Centrum Onkologii w Warszawie - 191,4 etatów. "Biorąc pod uwagę ich niską aktywność badawczo-rozwojową oraz trudną sytuację finansową było to działanie niecelowe i niegospodarne" - napisano w raporcie.
Ponadto oceniono poziom wynagrodzeń na jednego pracownika w porównaniu do kondycji finansowej placówek. Jednostką o najwyższym średnim wynagrodzeniu miesięcznym brutto na jednego pracownika w I połowie 2011 r. był instytut znajdujący się w najgorszej sytuacji finansowej, czyli CZD, natomiast najniższe wynagrodzenie zanotowano w jednostce o najlepszej kondycji ekonomicznej (IMiD).
"Kontrola wykazała, że w najbardziej zadłużonych instytutach nawarstwienie zobowiązań i nieprawidłowości jest tak duże, że ustabilizowanie sytuacji ekonomicznej jest niemożliwe bez pomocy ze strony nadzorującego jednostki ministra zdrowia" - podała NIK.
Jak wskazała Izba, aż 10 z 16 obecnie funkcjonujących instytutów zostało utworzonych w latach 50. ubiegłego wieku, w zupełnie innych warunkach gospodarczych. "Wdrażanie jakichkolwiek reform systemowych jest niezwykle trudne, bo brakuje choćby zintegrowanych systemów informatycznych, nie ma narzędzi ani tradycji oceniania i wiązania efektów pracy z wysokością wynagrodzeń i premii" - oceniła NIK w raporcie.
Ponadto NIK we wnioskach wskazała, że instytuty badawcze nadzorowane przez MZ w niewielkim stopniu realizują podstawowy cel swojej działalności, którym jest prowadzenie badań naukowych i prac rozwojowych. Przychody z działalności związanej z prowadzeniem badań naukowych i prac rozwojowych wynosiły od 3,9 do 11,6 proc., a tylko w przypadku jednego instytutu - 21,2 proc. Także udział pracowników naukowych w strukturze zatrudnienia był bardzo niski i nie przekroczył 10 proc. Dominującym obszarem aktywności kontrolowanych instytutów była natomiast działalność medyczna i udzielanie świadczeń zdrowotnych w ramach umów zawieranych z Narodowym Funduszem Zdrowia.
NIK zwróciła uwagę, że "ograniczony zakres działalności badawczo-rozwojowej podważa status tych jednostek jako instytutów" i należy rozważyć celowość dalszego funkcjonowania w obecnej formie.
Izba negatywnie oceniła też działalność ministra zdrowia w zakresie nadzoru sprawowanego nad instytutami badawczymi. Krytycznie oceniła bierność ministra w zakresie działań zmierzających do zmiany organizacji funkcjonowania instytutów i monitorowania podejmowanych przez nie działań naprawczych. "Rada Naukowa przy Ministrze Zdrowia nie zajmowała się kompleksowo problematyką funkcjonowania instytutów badawczych" - napisano w raporcie.
NIK skontrolowała: Centrum Onkologii - Instytut im. Marii Skłodowskiej-Curie; Instytut "Pomnik - Centrum Zdrowia Dziecka" w Warszawie; Instytut Matki i Dziecka; Instytut Psychiatrii i Neurologii w Warszawie; Instytut Reumatologii im. prof. dr hab. med. Eleonory Reicher; Instytut "Centrum Zdrowia Matki Polki" w Łodzi. Kontrola objęła okres od 1 stycznia 2008 r. do 15 grudnia 2011 r.
>>>>
To zaledwie skromy poczatek...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:54, 24 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Przepisują pełnopłatne leki, bo "mają wątpliwości".
79 proc. medyków posiadających kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia przepisuje pacjentom leki pełnopłatne zamiast refundowanych - wynika z sondażu przeprowadzonego przez wydawcę specjalistycznego serwisu "Medycyna Praktyczna" na 1003 polskich lekarzach.
Z sondażu wynika, że lekarze czynią tak w przypadkach, kiedy mają wątpliwości wobec wskazań rejestracyjnych leku refundowanego. "Dla własnego bezpieczeństwa, aby uniknąć kary w razie kontroli NFZ, wolą wybrać lek spoza listy refundacyjnej" - napisano.
52 proc. lekarzy przyznało ankieterom, że nie byli w stanie zapoznać się ze wskazaniami do refundacji zawartymi w tzw. Charakterystykach Produktów Leczniczych oraz w obwieszczeniach refundacyjnych. Medycy uznali, że ilość dokumentacji do przeczytania i poziom jej skomplikowania po prostu przekracza możliwości czasowe lekarza przyjmującego i badającego pacjentów.
"Surowe kary, które grożą lekarzom za błędy w wypisywaniu recept, odbijają się przede wszystkim na chorych, którym odebrano należną prawem refundację" - uważa dyrektor "Medycyny Praktycznej" Wiesław Latuszek-Łukasiewicz. Jego zdaniem przepisy refundacyjne zawierają błędy, są niespójne i wymagają pilnej zmiany. - Pod kolejnymi petycjami w tej sprawie podpisało się kilkadziesiąt organizacji i towarzystw lekarskich, setki samodzielnych pracowników nauki i łącznie ponad 30 tys. lekarzy. Ministerstwo zdrowia pozostało głuche - powiedział.
Zarazem w sondażu wskazano, że 91 proc. lekarzy wystawia recepty na antybiotyki empirycznie, tzn. opierając się na aktualnej wiedzy klinicznej o ich działaniu. Oznacza to - konstatuje "Medycyna Praktyczna" - że w istocie łamią w ten sposób prawo, ponieważ zapisy rejestracyjne wyszczególniają konkretne szczepy bakterii, wobec których można zastosować dany antybiotyk. "Aby więc przepisać refundowany antybiotyk, lekarz musi najpierw wykonać tzw. antybiogram, na którego wyniki czeka się tydzień. Przepisy wymuszają postępowanie niezgodne z wiedzą medyczną" - brzmi konkluzja wydawnictwa.
44 proc. respondentów przyznało, że przyjmując pacjentów w prywatnym gabinecie wystawia im jedynie nierefundowane recepty. Jak wyjaśnia "Medycyna Praktyczna" lekarz rodzinny kieruje pacjenta do specjalisty, a do lekarzy niektórych specjalności czeka się w długiej kolejce. "Pozostaje mu udać się do gabinetu prywatnego - i w prawie połowie z nich otrzyma receptę pełnopłatną, ponieważ wielu lekarzy prywatnie praktykujących nie zdecydowało się na podpisanie restrykcyjnych umów z NFZ" - skomentowano.
Jak podał wydawca serwisu, badanie przeprowadzono metodą ankietową na grupie 1003 lekarzy w dniach 20-22 września podczas zjazdu Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego w Poznaniu.
>>>>
I wspanialy sukces matolkow przy korycie . Niby refundacja jest a budzet nic nie wydaje bo lekarze boja sie zapisywac . I O TO CHODZI !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:25, 29 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
W kasie NFZ deficyt. Kolejki będą dłuższe
Rosnące bezrobocie sprawiło, że tylko od stycznia do lipca do kasy NFZ wpłynęło 700 mln zł mniej, niż planowano. Rok 2013 jest niewiadomą - alarmuje "Dziennik Polski".
Pacjenci, którym w tym roku nie udało się dostać do specjalisty lub uzyskać rozsądnego terminu zabiegu i liczą, że rok przyszły będzie lepszy, muszą pozbyć się złudzeń: kolejki nie zmaleją, a w wielu wypadkach będą dłuższe.
Dr Adam Kozierkiewicz, ekspert ds. systemów ochrony zdrowia, nie ma wątpliwości: zapowiadany dalszy wzrost bezrobocia musi odbić się na finansach NFZ, a tym samym na dostępności leczenia.
Bolesław Piecha, przewodniczący Sejmowej Komisji Zdrowia, bije na alarm: w przyszłym roku dojdzie do dantejskich scen, bo szpitale, nie widząc innego wyjścia, będą likwidować nierentowne oddziały.
Ale urzędnicy NFZ nie widzą powodu do obaw. - Mimo mniejszej ściągalności składki nie zakładamy w przyszłorocznym budżecie ograniczenia dostępności świadczeń - zapewnia Aleksandra Kwiecień z biura prasowego małopolskiego oddziału funduszu.
>>>>
Jest coraz bardziej zuper ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 14:54, 02 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Apteki pod ścianą
Zmiana zasad refundowania leków spowodowała spadek miesięcznych przychodów aptek - średnio ze 151 tys. zł w 2011 r. do 139 tys. zł w 2012 r. - donosi "Dziennik Gazeta Prawna", powołując się na raport firmy IMS Health i kancelarii Dziesięcina.
Według szacunków raportu całkowita marża aptek może być niższa o 1 mld zł.
Słabsze wyniki zmuszają apteki do cięć etatów - średnio pracę straci jedna osoba w placówce. A część aptek zniknie - do końca 2013 r. spotka to 2 tys. placówek z działających 14 tys.
Rynek aptecznych leków refundowanych skurczy się o 15,5 proc., a cały rynek leków w Polsce o 7 proc., co odpowiada kwocie 2,3 mld zł.
Jak wylicza "DGP", na zmianach list leków refundowanych zyskuje NFZ - w 2012 r. zaoszczędzi 1,7 mld zł (to 1/5 wydatków na refundację w 2011 r.).
Natomiast pacjenci zaoszczędzą 260 mln zł, głównie na lekach przeciw depresji, przerostowi prostaty i obniżających cholesterol. Znacznie więcej muszą jednak zapłacić za testy cukrzycowe, leki na padaczkę i onkologiczne.
>>>>
To nie tylko refundacja ale i schlodzenie . Gdyby ludzie sie bogacili nie rezygnowali by z leczenia przeciez ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:34, 02 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Gigantyczne kolejki do specjalistycznych przychodni.
Cztery miesiące do neurologa i nawet pół roku do okulisty. Tyle muszą w Polsce czekać chore dzieci na wizytę u lekarza - alarmuje "Super Express".
Dziennik ostrzega, że tylko w Warszawie w przychodniach specjalistycznych brakuje kardiologów, okulistów, neurologów i alergologów, a najbliższe wolne terminy to początek przyszłego roku. "SE" pisze, by być czujnym, bo niebawem zacznie brakować miejsc i na pierwsze półrocze 2013 roku.
"Pojedyncze terminy trafiają się tam, gdzie ktoś akurat zrezygnował. Albo poszedł leczyć się prywatnie, bo tak jest szybciej, ale niestety drożej" - analizuje dziennik.
Wanda Pawłowicz, rzecznik mazowieckiego oddziału NFZ przyznaje, że specjalistów brakuje, jednak każda placówka medyczna ma określony budżet i tak powinna zaplanować wizyty w poradniach, by równomiernie przez cały rok wykorzystywać środki finansowe z NFZ. - Wówczas nie byłoby większych problemów z brakiem miejsc - mówi Pawłowicz. I dodaje: planowanie wizyty u okulisty za pół roku to przecież bzdura. Zapisy powinny odbywać sie codziennie, by pacjent, który dziś dostanie skierowanie, nie musiał miesiącami czekać na wizytę.
>>>>
Sluszba sdrofia roskfita ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:28, 10 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Kobieta i dwoje nienarodzonych dzieci nie żyje. Znani ginekolodzy skazani
Na kary więzienia w zawieszeniu skazał Sąd Okręgowy w Poznaniu dwóch znanych ginekologów. Lekarze zaniechali specjalistycznych badań i nie wykonali cesarskiego ciecia. Zmarła ich 20-letnia pacjentka oraz jej dwoje nienarodzonych dzieci.
Ordynator oddziału ginekologicznego szpitala klinicznego w Poznaniu prof. Krzysztofa D. został skazany na osiem miesięcy więzienia, a starszy lekarz dyżurny tego szpitala Arkadiusz B. na rok więzienia. Obu lekarzom sąd zawiesił wykonanie kary na dwa lata. Każdy z nich musi też zapłacić 1 tys. zł grzywny.
Jak powiedziała sędzia Danuta Kasprzyk, uzasadniając wyrok, niezwykle istotnym dowodem były opinie biegłych. - Sąd zebrał opinie pięciu biegłych z rożnych dziedzin medycznych i nie znalazł okoliczności, aby je podważyć. Karolina M. w momencie przyjęcia do szpitala była w stanie zagrażającym życiu i zdrowiu, a lekarze powinni wykonać specjalistyczne badania i cesarskie cięcie - mówiła sędzia.
Lekarze byli oskarżeni o nieumyślne spowodowanie śmierci, sąd nie znalazł jednak bezpośredniego związku między zaniechaniem działań ordynatora, a śmiercią kobiety i płodów. I dlatego skazał ordynatora za błąd lekarski. Natomiast drugi z oskarżonych został skazany za nieumyślne spowodowanie śmierci, gdyż - według sądu - zaniechanie cesarskiego cięcia skutkowało bezpośrednio śmiercią pacjentki.
Sąd nie wyznaczył kary dodatkowej w postaci zakazu wykonywania zawodu, bo opinie na temat pracy lekarzy są pozytywne. - Największą dolegliwością dla nich jest sam wyrok a nie jego wysokość. Zakaz wykonywania zawodu byłby nadmierną represją karną dla oskarżonych - powiedziała sędzia.
W listopadzie 2006 roku 20-letnia Karolina M., będąc w szóstym miesiącu ciąży, trafiła do powiatowego szpitala w Słupcy (Wielkopolskie) z poważną chorobą. Ze względu na pogarszający się stan zdrowia została przewieziona do poznańskiej kliniki ginekologiczno-położniczej Akademii Medycznej, gdzie nie wykonano jej specjalistycznych badań, które mogły wykryć zagrożenie zdrowia jej i nienarodzonych dzieci.
Podczas pobytu w szpitalu obumarł pierwszy z płodów. Lekarze stwierdzili, że martwy płód nie zagraża życiu drugiego oraz matki i nie wykonali zabiegu cesarskiego cięcia. Po obumarciu drugiego płodu, kiedy stan zdrowia 20-latki znacznie pogorszył się i konieczna była jej reanimacja, wykonano zabieg wydobycia płodów, ale kobiety nie udało się uratować. Zmarła trzy dni po przyjęciu do kliniki.
Według opinii biegłych lekarze z Poznania dopuścili się wielu uchybień. Nie wykonali na przykład specjalistycznych badań, które dostarczyłyby informacji o faktycznym stanie zdrowia pacjentki, w tym podstawowego badania USG; nie zdecydowali się też w porę na wykonanie cesarskiego cięcia.
Wyrok jest nieprawomocny. Rodzina zamierza odwołać się od wyroku. - Ten wyrok jest zbyt niski, przecież mnie nikt córki nie zwróci. Po konsultacji z adwokatem pewnie złożymy apelację - powiedziała dziennikarzom matka ofiary Wanda Maślanka.
>>>>
W ogole jakis horror ... Ale czy przyczyna nie bylo oszczedzanie z NFZ ???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:18, 11 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Za biedni by się leczyć
Pacjenci przerywają leczenie z powodu braku pieniędzy na leki. Rośnie liczba osób, których nie stać na wykupienie przepisanych leków. Rodzi to ogromne problemy i samego pacjenta, jak i całego systemu opieki zdrowotnej. Pacjenci powrócą do lekarzy z powikłaniami albo w ogóle nie powrócą .
>>>
I o to chodzi ! Doktryna ministry Muchy triumfuje ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:24, 12 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Ewa Kopacz dostała nagrodę, którą sama ustanowiła
Marszałek Ewa Kopacz została uhonorowana za "wybitne osiągnięcia w ratownictwie medycznym" Nagrodą Ministra Zdrowia RP im. Błogosławionego Gerarda. Nagrodę ustanowiła w 2009 roku sama Ewa Kopacz, która była wówczas ministrem zdrowia.
Nagrodę przyznano podczas ogólnopolskich obchodów Dnia Ratownictwa Medycznego w Szczecinie. W obchodach wzięło udział kilkuset ratowników medycznych z całej Polski. W trakcie uroczystości kilkudziesięciu pracowników ratownictwa medycznego odebrało nadane przez prezydenta RP Medale za Długoletnią Służbę. Wręczono również odznaki honorowe.
Nagroda ma być wręczona Ewie Kopacz w sejmie w innym terminie. Oprócz b. minister zdrowia statuetki błogosławionego Gerarda otrzymali prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej prof. Juliusz Jakubaszko oraz dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie Roman Pałka.
Nagroda ustanowiona przez ówczesną minister zdrowia Ewę Kopacz w 2009 r. przyznawana jest w trzech kategoriach: dla instytucji i osób zarządzających, dla osób niosących posługę w systemie ratownictwa medycznego - ratownik, lekarz pielęgniarka oraz dla osób i instytucji wspierających.
Jak uzasadniał członek kapituły, przewodniczący Krajowej Sekcji Pogotowia Ratunkowego i Ratownictwa Medycznego NSZZ "Solidarność" Jacek Szarek, kapituła chciała uhonorować marszałek Kopacz m.in. za to, że jako szefowa resortu zdrowia wprowadziła w Polsce system ratunkowy; za jej kadencji najwięcej pieniędzy przeznaczono na jego potrzeby i to ona podjęła decyzję o jednolitej stawce za pracę karetki w całej Polsce. Przypomniał, że wcześniej te stawki były różne w różnych regionach kraju.
Błogosławiony Gerard na przełomie XI i XII wieku zakładał hospicja, przy których utrzymywane były załogi rycerzy zdolnych do niesienia pomocy medycznej pielgrzymom i kupcom przemierzającym szlaki między Europą a Bliskim Wschodem. Założył szpital św. Jana Chrzciciela, który był wówczas jednym z największych i najprężniejszych szpitali Europy i Bliskiego Wschodu. Bractwo założone przez bł. Gerarda, prowadzące ten szpital, z czasem przyjęło formę Zakonu św. Jana, zwanego joannitami, a dzisiaj Szpitalnym Zakonem Kawalerów Maltańskich.
Dzień Ratownictwa Medycznego w Polsce jest obchodzony od 2006 roku i oficjalnie przypada na 13 października. Do kalendarza imprez wprowadza je ustawa o ratownictwie medycznym.
Jak podkreślał w Szczecinie wiceminister zdrowia Cezary Rzemek, ratownicy medyczni często poświęcają swój czas i całe swoje życie, by ratować życie ludzkie. Zadeklarował dalszą ścisłą współpracę z tym środowiskiem, by służba ta odnosiła kolejne sukcesy. Dziękował uhonorowanym za zaangażowanie.
W Polsce w systemie ratownictwa medycznego pracuje kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Są zatrudnieni nie tylko w pogotowiu ratunkowym, ale też w szpitalach, straży pożarnej, policji, GOPR, TOPR itp.
>>>>
I slusznie i to jest sluszny trend , Samowystarczalni w nagradzaniu !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:18, 17 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Poddana sterylizacji Wioletta Szwak domaga się pół miliona zł odszkodowania
Pół miliona złotych zadośćuczynienia i odszkodowania domaga się Wioletta Szwak z Błot Wielkich od lekarki, która dokonała jej sterylizacji oraz szpitala w Szamotułach, gdzie wykonano zabieg. Szpital i lekarka odrzucili przed sądem roszczenie.
Kobieta została wysterylizowana w 2009 r., tuż po tym, jak urodziła córeczkę. Pełnomocnicy szpitala i lekarki odmówili przed Sądem Rejonowym w Szamotułach zawarcia ugody i wypłaty odszkodowania i zadośćuczynienia twierdząc, że zabieg był konieczny.
- Zachowane zostały wszystkie procedury medyczne oraz procedury związane z prawami pacjenta. Nie bez znaczenia jest też fakt, że postępowanie karne nie zakończyło się wniesieniem aktu oskarżenia przez prokuraturę - powiedziała reprezentująca szpital Monika Nowak-Jaroszyk.
Pełnomocnik Wioletty Szwak (na początku sprawy zgodziła się na podawanie danych) Adam Kaczmarski zapowiedział w związku z tym wniesienie powództwa przeciwko szpitalowi i lekarce.
- Kobieta została poddana sterylizacji, na którą nie wyraziła zgody, co wynika z dokumentacji medycznej. Szkoda i krzywda, jakiej doznała, jest wręcz nie do opisania. To nie tylko narusza jej zdolność płodzenia, ale także jej godność. Ktoś zdecydował za nią, czy ona może mieć potomstwo czy nie - uzasadnił.
Od kwietnia przed sądem w Szamotułach toczy się wytoczony przez pełnomocnika kobiety proces przeciwko lekarce, która dokonała sterylizacji. Lekarka została oskarżona o to, że podczas zabiegu cesarskiego cięcia dokonała ubezpłodnienia Wioletty Szwak, powodując u niej ciężki uszczerbek na zdrowiu.
Według reprezentującego lekarkę mec. Mirosława Konenca, wysuwane przez Wiolettę Szwak roszczenie jest przedwczesne, bo sprawa karna nie została zakończona. Wyjaśniał, że wszystkie działania jego klientki miały uzasadnienie medyczne i były to czynności ratujące życie i zdrowie.
Prokuratura, która wcześniej badała sprawę sterylizacji, uznała, że pozbawienie płodności było uzasadnione i umorzyła śledztwo. Wobec tego akt oskarżenia złożyła w szamotulskim sądzie adwokat reprezentująca Wiolettę Szwak; postępowanie trwa.
Sprawa małej Róży
W 2009 r. Wioletta Szwak urodziła córkę Różę. Kilka dni po porodzie decyzją Sądu Rejonowego w Szamotułach dziewczynka została odebrana matce i przekazana rodzinie zastępczej. Stało się to w następstwie opinii dyrektora szpitala w Szamotułach i wywiadu środowiskowej położnej, która napisała m.in., że mieszkanie matki dziecka jest zaniedbane i brudne, a kobieta jest osobą niezaradną i nie zajmuje się prowadzeniem domu. Do sądu rodzinnego trafił też wniosek o odebranie kobiecie i jej mężowi praw rodzicielskich do trójki starszych dzieci.
Po nagłośnieniu sprawy przez media i po interwencji m.in. Rzecznika Praw Dziecka i Rzecznika Praw Obywatelskich oraz objęciu nadzorem śledztwa przez ministra sprawiedliwości we wrześniu 2009 r. sąd rejonowy zadecydował, że Róża może wrócić do domu. We wrześniu 2011 r. sąd uznał, że państwo Szwak mogą się zajmować, pod nadzorem kuratora, także pozostałymi dziećmi.
Przy badaniu szpitalnej dokumentacji ws. odebrania matce małej Róży okazało się, że w trakcie porodu kobieta została wysterylizowana.
>>>>
Super rzeczy sie dzieja ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|