Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Słuszba sdrofia nam roskfita!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 19, 20, 21 ... 54, 55, 56  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:26, 24 Wrz 2015    Temat postu:

"Rzeczpospolita": groźna tabletka z internetu
74
Oferty sprzedaży podrabianych leków zalewają sieć
Oferty sprzedaży podrabianych leków zalewają sieć - Shutterstock

Oferty sprzedaży podrabianych leków zalewają sieć. Liczba przestępstw z tym związanych wzrosła o blisko 200 proc. - informuje "Rzeczpospolita".

W ubiegłym roku liczba przestępstw dot. naruszenia prawa farmaceutycznego przekroczyła 5,7 tys. To niemal 200-proc. wzrost w porównaniu z 2013 r., kiedy odnotowano ich 2 tys. – wynika z danych Komendy Głównej Policji przygotowanych dla "Rz". A jeszcze w 2008 r. ta liczba wynosiła tylko 152.

Podróbki są coraz większym problemem. W najlepszym razie nie leczą, w najgorszym trują, bo zawierają szkodliwe substancje – wskazuje Paweł Trzciński, rzecznik Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego.

Jak mówi rzecznik KGP Krzysztof Hajdas, o skali problemu świadczy też to, że w 2014 r. policja potwierdziła 21 przypadków narażenia na niebezpieczeństwo utraty zdrowia klientów, którzy mieli problemy po zażyciu podrobionych leków. W 2013 r. nie stwierdzono takich przestępstw.

Trzciński przestrzega przed kupowaniem medykamentów z niepewnych źródeł. Nie można w internecie kupić leku, który jest na receptę, a jeśli ktoś go oferuje, to może być to specyfik podrobiony lub skradziony – wskazuje.

Więcej w dzisiejszej "Rzeczpospolitej".

>>>

Trzeba myslec.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:06, 29 Wrz 2015    Temat postu:

Polacy nie mają dostępu do nowych technologii zwalczania nowotworów


Rocznie na choroby nowotworowe zapada w Polsce ponad 140 tys. osób. Wydatki na onkologię sięgają ok. 6,5 mld zł, co odpowiada 6 proc. całkowitych wydatków na zdrowie, ale pieniędzy wciąż brakuje. Przez to chorzy nie tylko długo czekają na leczenie, lecz także nie mają dostępu do nowoczesnych technologii. Poza koszykiem świadczeń gwarantowanych pozostaje ponad 250 innowacyjnych technologii lekowych oraz tysiąc nielekowych. Sytuację może poprawić Fundusz Walki z Rakiem (FWR), który byłby finansowany z nadwyżki środków pochodzących z działalności komplementarnych ubezpieczeń zdrowotnych.

– Chcemy udostępnić wszystkim Polakom innowacyjne technologie medyczne, które znajdują się poza koszykiem świadczeń gwarantowanych w Polsce. To często najnowocześniejsze metody leczenia i diagnostyki, jakie medycyna zna, ale których nie finansuje Narodowy Fundusz Zdrowia, czyli nie są finansowane ze środków publicznych. To projekt podobny do brytyjskiego Cancer Drugs Fund, z tym że chcemy uniknąć błędów, które oni popełnili – mówi agencji Newseria Biznes dr Krzysztof Łanda, lekarz, prezes Fundacji Watch Health Care, jeden z autorów raportu „Fundusz Walki z Rakiem”.

...

Innowacyjne niestety strasznie drogie. Co zrobic. Nawet w USA nie na wszystko ich stac. Trzeba ufac Bogu a wprowadzac to co jest wzglednie tanie i maksymalnie pomaga.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:14, 29 Wrz 2015    Temat postu:

TK: wydłużenie pracy elektroradiologów - konstytucyjne

- Tomasz Szeląg / Materiały OnetDB

Trybunał Konstytucyjny uznał we wtorek, że ustawa o działalności leczniczej w zakresie, w jakim wydłużyła czas pracy techników medycznych elektroradiologii, zrównując go z czasem pracy innych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych, jest zgodna z konstytucją.

Czas pracy techników elektroradiologii został od lipca ub.r. wydłużony z 5 do 7 godzin i 35 minut i tym samym zrównany z czasem pracy innych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych. Zdaniem związkowców z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Techników Medycznych Elektroradiologii (OZZTME) było to nieuzasadnione.
REKLAMA


Technicy medyczni elektroradiologii przekonywali, że za krótszym czasem ich pracy przemawia narażenie życia i zdrowia, wynikające z pracy w warunkach promieniowania jonizującego. Podkreślali, że decydując się na wybór zawodu mieli świadomość zagrożeń, ale także preferencyjnych norm czasu pracy. Podnosili ponadto, że choć czas ich pracy został wydłużony, to nie zapewniono im odpowiedniej rekompensaty w postaci zwiększonego wynagrodzenia lub odpowiednich przywilejów socjalnych.

OZZTME wskazywał, że regulacja jest niezgodna m.in. z konstytucyjną zasadą demokratycznego państwa prawnego, a w szczególności z zasadą ochrony praw słusznie nabytych i zasadą zaufania obywateli do państwa. Związek wskazał ponadto, że regulacja jest niezgodna z konstytucyjną zasadą równości i narusza konstytucyjną gwarancję prawa do bezpiecznych i higienicznych warunków pracy oraz jest sprzeczna z konstytucyjnym prawem do ochrony zdrowia.

Przedstawiciele Sejmu i prokuratury wnosili o uznanie przepisów za zgodne z konstytucją.

Trybunał orzekał we wtorek w składzie: Marek Zubik (przewodniczący), Małgorzata Pyziak-Szafnicka, Stanisław Rymar, Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz oraz Teresa Liszcz, która zgłosiła zdanie odrębne.

Trybunał orzekł, że przepisy ustawy o działalności leczniczej w zakresie, w jakim odnoszą się do techników medycznych elektroradiologii, którzy w celach diagnostycznych lub leczniczych stosują źródła promieniowania jonizującego - są zgodne z konstytucją.

W ustnym uzasadnieniu TK wskazano, że zgadza się on ze stanowiskiem wnioskodawcy, iż przedłużenie czasu pracy techników medycznych elektroradiologii, bez stosownej rekompensaty finansowej, stanowi zdecydowanie niekorzystną zmianę ich sytuacji zawodowej, co – jak podkreślono - nie jest jednak równoznaczne z naruszeniem praw słusznie nabytych. TK wskazał, że nie istnieje konstytucyjne prawo do skróconej normy czasu pracy, a czas pracy techników na pewno nie był objęty ochroną o charakterze nieprzemijającym.

Trybunał stwierdził, że ustawodawca ustalając nowy, dłuższy czas pracy, prawidłowo uregulował sytuację w toku, stosując długi okres przystosowawczy. Ustawodawca – jak wskazano w ustnym uzasadnieniu wyroku - nie ograniczył praw do uzyskanych i ukształtowanych np. do emerytury czy renty, ale zmienił normy czasu pracy na przyszłość w oparciu o analizy stanu faktycznego, dostosowując je do aktualnego stanu wiedzy technicznej. Nie można więc, w ocenie TK, mówić o naruszeniu zasady zaufania do państwa i stanowionego przez niego prawa.

W ocenie TK, jeśli ryzyko związane z praca radiologów uległo zmniejszeniu i jest kontrolowane za pomocą skutecznych metod, to skrócona norma czasu pracy nie ma podstaw. Więcej nawet - jej utrzymywanie mogłoby się jawić jako uprzywilejowanie grupy pracowników.

Trybunał sygnalizował, że do oceny sytuacji techników z punktu widzenia bezpieczeństwa zasadnicze znaczenie ma nie czas pracy, lecz weryfikacja, czy na danym stanowisku są spełnione normy dla niego przewidziane.

W uzasadnieniu przypomniano, że wnioskodawcy kwestionowali ekspertyzy m.in. Instytutu Medycyny Pracy im. Prof. J. Nofera w Łodzi, które - ich zdaniem - nie odzwierciedlają rzeczywistości w zakresie szkodliwości promieniowania. Technicy przekonywali, że badania tego ośrodka były wykonane wyrywkowo, przy użyciu przestarzałych metod pomiaru. Związkowcy powoływali się jednocześnie m.in. na szacunki Laboratorium Dozymetrii Indywidualnej i Środowiskowej Instytutu Fizyki Jądrowej PAN w Krakowie, zgodnie z którymi przypadki otrzymywania dawek promieniowania większych niż graniczne nie są odosobnione.

Trybunał podkreślił w tym kontekście, że z informacji, które przekazano do TK wynika, że mimo przedłużenia czasu pracy zagrożenie dla techników nie zwiększyło się.

W uzasadnieniu wskazano jednocześnie, że nie można wykluczyć, że w przyszłości zostaną odkryte negatywne skutki odziaływania promieniowania jonizującego i negatywny wpływ innych narzędzi pracy techników elektroradiologii. Wówczas – jak wskazał TK - możliwa będzie ponowna ocena konstytucyjności przepisów.

Sędzia Teresa Liszcz argumentując swoje zdanie odrębne powiedziała, że nie ulega wątpliwości, że promieniowanie jonizujące, na które są narażeni technicy medyczni elektroradiologii, jest szkodliwe w każdej dawce. Zdaniem sędzi, skoro technicy elektroradiologii są narażeni na skutki, na jakie nie są narażeni inni pracownicy medyczni, to są podstawy, by traktować ich inaczej.

Podobne wątpliwości jak OZZTME - w zakresie zasadności wydłużenia czasu pracy - zgłaszał Ogólnopolski Związek Zawodowy Techników Medycznych Radioterapii (OZZTMR). Technicy radioterapii domagali się m.in. ustawowego wzrostu wynagrodzenia o 50 proc. Alternatywnym rozwiązaniem miałby być powrót do 5-godzinnego dnia pracy.

Resort zdrowia, odnosząc się wiosną do postulatów techników radioterapii, informował, że narażenie na promieniowanie jonizujące stosujących je pracowników jest bardzo niskie, a zarobki techników radioterapii nie odbiegają od poziomu płac innych techników medycznych.

Ministerstwo przypominało, że wydłużenie czasu pracy pracowników objętych do połowy ub.r. roku skróconą, 5-godzinną dobową normą, nastąpiło na mocy ustawy o działalności leczniczej z 2011 r. MZ wskazywało, że za zrównaniem czasu pracy pracowników podmiotów leczniczych przemawiały m.in. opinie Instytutu Medycyny Pracy im. prof. J. Nofera, Instytutu Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu, Rady Ochrony Pracy oraz konsultantów krajowych.

Resort podawał, że w odniesieniu do pracowników stosujących promieniowanie jonizujące wskazywano dane pochodzące z prowadzonej systematycznie od 1966 r. kontroli narażenia na promieniowanie. Wynika z nich, że narażenie tych osób utrzymuje się na bardzo niskim poziomie i średnia dawka nie przekracza 1 mSv, podczas gdy obowiązujący limit dawki rocznej dla osób zawodowo narażonych na promieniowanie jonizujące wynosi 20 mSv.

...

To sprawa rzetelnosci fachowcow. NA ILE ONI TRACA ZDROWIE?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:55, 05 Paź 2015    Temat postu:

"Polska The Times": trzeba szczepić, aby żyć

"Polska The Times": trzeba szczepić, aby żyć - Thinkstock

Lawinowo rośnie niebezpieczeństwo poważnych zakażeń bakteryjnych, zwłaszcza u najmłodszych dzieci. Ratunkiem są masowe szczepienia - informuje "Polska The Times".

Pneumokoki to prawdziwa zmora zdrowotna XXI w. Bakterie te stały się ostatnio przyczyną poważnych zakażeń bakteryjnych u dzieci: od zapaleń górnych dróg oddechowych, po sepsę i zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych.

W ciągu pięciu lat aż 25-krotnie wzrosła liczba dzieci w Polsce, które zapadają na choroby wywołane przez pneumokoki. Coraz więcej z nich umiera. Ten śmiertelny trend mogą powstrzymać masowe szczepienia.

Niestety wiedza o pneumokokach jest niewielka, więc tym trudniej jest przekonać rodziców do sensowności szczepień przeciwko temu drobnoustrojowi.

Chce to zmienić m.in. Fundacja "Aby Żyć", która organizuje trwającą do końca roku ogólnopolską kampanię społeczno-edukacyjną "Pneumokokom mówimy: Szczepimy!!!" - przypomina "Polska The Times".

???

Na ile to jest problem? Moze po prostu zaczeto to badac. Trudno uwierzyc ze dawniej tego nie bylo. Po prostu inaczej kwalifikowali.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:47, 05 Paź 2015    Temat postu:

Problem z refundacją znieczuleń. Poród bez bólu nie dla każdej mamy

- Shutterstock

Po zmianie sposobu refundacji znieczuleń przy porodzie jest ich więcej, ale prawie połowa z nich miała miejsce na Mazowszu i w Małopolsce - podaje "Dziennik Gazeta Prawna".

Od lipca NFZ ekstra płaci szpitalowi za znieczulenie. Za każdą rodzącą w ten sposób – o 416 zł więcej, to wzrost o ponad 1/5: z 1,8 do 2,2 tys. zł.
REKLAMA


Z pierwszych analiz wynika, że placówki chętnie z tego korzystają. W lipcu i sierpniu wykonano po 3,5 tys. znieczuleń zewnątrzoponowych do porodu naturalnego. Oznacza to prawie trzykrotny wzrost w porównaniu do średniej miesięcznej w I półroczu, która wynosiła ok. 1,2 tys.

Kłopot w tym, że kobiety są dyskryminowane ze względu na miejsce zamieszkania: 1150 rodzących skorzystało z zastrzyku łagodzącego ból na Mazowszu, 553 – w Małopolsce, a 402 – na Śląsku.

To oznacza, że w tych 3 województwach odbyło się 75 proc. wszystkich znieczuleń, i to najczęściej dotyczyło dużych miast – takich jak Warszawa, Kraków czy Katowice.

A np. w województwie lubuskim były tylko 3 porody bez bólu, w lubelskim – 5, a w zachodniopomorskim – 22 – wylicza "DGP", wskazując, że powodem tego jest brak anestezjologów.

..

Kolejny etap...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:22, 07 Paź 2015    Temat postu:

Wrocław: dokumentacja medyczna znaleziona na dzikim śmietnisku
Michał Dzierżak
7 października 2015, 09:48
Wrocławscy strażnicy miejscy, podczas patrolu na osiedlu Huby, odnaleźli wyrzuconą dokumentację medyczną pacjentów jednej z przychodni lekarskich we Wrocławiu. Sprawą zajęła się już policja.

Funkcjonariusze Oddziału Ochrony Środowiska Straży Miejskiej we Wrocławiu ujawnili przy ul. Hubskiej wyrzuconą wraz ze śmieciami dokumentację medyczną, na której znajdowała się pieczątka jednej z wrocławskich przychodni lekarskich. Strażnicy miejscy mówią o znacznej ilości dokumentów.

- Znaleziona dokumentacja zawiera dane osobowe pacjentów, a także adresy ich zamieszkania oraz informacje o miejscach zatrudnienia. Do dokumentacji dołączone są wyniki badań oraz zdjęcia rentgenowskie – mówi rzecznik prasowy SM, Waldemar Forysiak.

Dokumentacja medyczna została znaleziona wśród innych dokumentów porzuconych na dzikim śmietnisku w pobliżu ul. Hubskiej. SM sprawę przekazała wrocławskiej policji w związku z istotnym podejrzeniem naruszenia przepisów ustawy o ochronie danych osobowych.

Za umożliwianie dostępu do danych osobowych osobom nieupoważnionym ich administrator może zostać ukarany grzywną, ograniczeniem lub nawet pozbawieniem wolności.

...

Coraz lepiej...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:14, 09 Paź 2015    Temat postu:

W Polsce brakuje reumatologów


W Polsce brakuje reumatologów - alarmują eksperci. W naszym kraju zarejestrowanych jest tysiąc pięćset reumatologów, ale wielu z nich nie leczy pacjentów. Brak specjalistów jest jedną z przyczyn późnego rozpoznania choroby i jej leczenia.

Tymczasem zapalne choroby reumatyczne dotyczą też ludzi młodych. Późne wdrożenie leczenia prowadzi do inwalidztwa.
REKLAMA


Profesor Brygida Kwiatkowska z Instytutu Geriatrii, Reumatologii i Rehabilitacji w Warszawie podkreśla, że innym powodem późnego rozpoczęcia leczenia jest niska świadomość tych chorób wśród pacjentów. Młodzi ludzie nie biorą pod uwagę tego, że może ich dotyczyć choroba reumatyczna i nie chodzą do lekarza z powodu obrzęku stawu. Myślą, że te schorzenia związane są z wiekiem, a tak nie jest. Tylko choroba zwyrodnieniowa dotyczy osób starszych. Natomiast choroby zapalne stawów zdarzają się nawet wśród dzieci i wymagają natychmiastowego leczenia.

Profesor Robert Gasik również z z Instytutu Geriatrii, Reumatologii i Rehabilitacji w Warszawie zaznacza, że choroby kręgosłupa są najczęstszymi, po nadciśnieniu tętniczym krwi, schorzeniami u kobiet. Zmiany u osób, które mają skłonności genetyczne wcześniej się ujawniają i mają charakter rozlany. Natomiast u osób, które mają zmiany o charakterze przeciążeniowym są one ograniczone do jakiegoś miejsca, które ulega temu przeciążeniu. Najczęściej są one zlokalizowane w dolnym odcinku kręgosłupa, są to dyskopatie albo zmiany stawowe. Dają różne dolegliwości bólowe, które leczy się wieloma metodami.

12 października przypada Światowy dzień Reumatyzmu.

...

Wszystkiego brakuje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:09, 13 Paź 2015    Temat postu:

Dramatyczna sytuacja polskiej psychiatrii. "Przypomina to filmy grozy"
Przemysław Dubiński
akt. 13 października 2015, 11:47
Pacjenci śpiący na korytarzach, brak odpowiedniej liczby lekarzy i personelu oraz fatalne warunki sanitarne - to nie opis zaczerpnięty z wojennych szpitali, a problemy, z którymi na co dzień zmaga się polska psychiatria. - Przypomina to klimatem filmy grozy - mówi w rozmowie z WP Marek, którego brat po próbie samobójczej przebywał w Mazowieckim Centrum Psychiatrii w Drewnicy.

O problemach psychiatrii w Polsce mówi się od lat, jednak wciąż brakuje długofalowej polityki oraz środków, by poprawić los placówek oraz pacjentów. Nadzieję na zmianę sytuacji dawał przygotowany kilka lat temu Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicznego.

"W Polsce systematycznie wzrasta liczba osób leczonych z powodu zaburzeń psychicznych, co więcej - przewidywane jest jeszcze wyraźniejsze kształtowanie się tej tendencji w przyszłości (ze względu na zwiększenie poziomu społecznych zagrożeń dla zdrowia psychicznego, takich jak: bezrobocie, ubóstwo, przemoc, rozluźnienie więzi społecznych)" – zauważyli na wstępie twórcy dokumentu. Zakładał on stopniowe przesunięcie ciężaru rehabilitacji pacjentów na leczenie środowiskowe, a nie izolację. Docelowo miał natomiast zreformować polską psychiatrię i odciążyć oddziały szpitalne. Nie udało się go jednak zrealizować.

- Piękny plan powstał, ale wszystko rozbiło się o pieniądze. Narodowy Fundusz Zdrowia nie mógł dojść do porozumienia z Ministerstwem Zdrowia. Pewne elementy tego planu zostały zrealizowane z dobrym skutkiem, ale bardzo nieregularnie, zależnie od samorządów - przyznaje w rozmowie z WP prof. Andrzej Rajewski z Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego.

Sceny, jak z filmów grozy

Relacje osób, które zetknęły się z polskimi oddziałami psychiatrycznymi często przypominają sceny żywcem wyjęte ze szpitali polowych lub więzień.

- Oddział zamknięty wyglądał koszmarnie, jak z innej epoki. W oczy rzucał się brak miejsca na salach, a część ludzi spała na korytarzach. Do tego brudne i zaniedbane toalety oraz wyglądająca jak loch palarnia. Jest to bardzo zimne, nieprzyjemne i ponure miejsce. Ludzie w wyciągniętych i brudnych pasiastych pidżamach wyglądali bardziej jak więźniowie, niż jak pacjenci. W jednym pokoju umieszczono osobę z delirium, chłopaka którego rodzice wysłali na przymusowe leczenie za palenie marihuany, osoby z ciężką schizofrenią oraz po próbie samobójczej. Przypominało to klimatem filmy grozy - mówi Marek, którego brat po próbie samobójczej, przebywał w Mazowieckim Centrum Psychiatrii w Drewnicy.

Obecnie trwa tam budowa nowego obiektu, który jak przekonuje marszałek Adam Struzik będzie jednym z najnowocześniejszych nie tylko w Polsce, ale w Europie. Do momentu jego powstania pacjenci wciąż przyjmowani są jednak w XIX-wiecznych pawilonach.

- Ogólny stan ośrodka jest fatalny, choć z tego co wiem, to ostatnio odmalowano ściany w toaletach. Generalnie przypomina to jednak pobielanie nagrobków. Jeżeli chodzi o poziom opieki, to jest on bardzo dobry. Problemy wynikają z niedoinwestowania i ograniczonych możliwości. Z powodu zbyt dużej liczby pacjentów byłem w pokoju ze schizofrenikiem, któremu musiałem wyrywać kawałek szkła z ręki, bo chciał się ciąć, czy alkoholikami, którzy sami nie wiedzieli, co robią w tym miejscu z "czubkami". Najbardziej skrajny przypadek jaki widziałem, to Leszek, który był niedorozwinięty. Ani ja, ani pielęgniarki nie wiedzieliśmy, co on robi w takim miejscu. Okazało się, że nikt inny nie chciał go przyjąć i upchnęli go w szpitalu psychiatrycznym - opowiada Arek, który w Drewnicy przebywał dwukrotnie.

Podobne obserwacje ma Małgorzata, której koleżanka 3 miesiące temu trafiła na leczenie do szpitala psychiatrycznego na ul. Sobieskiego w Warszawie. - Widać, że brakuje tam rąk do pracy. Warunki sanitarne wołają o pomstę do nieba. Nie ma podziału pacjentów, co prowadzi do niebezpiecznych sytuacji - wylicza.

Zatrważające statystyki

Nie jest tajemnicą, że problemy polskiej psychiatrii wynikają z ciągłego braku pieniędzy i niewielkich środków przeznaczanych na tę dziedzinę z budżetu państwa. W naszym kraju jest to 3,5 proc. nakładów finansowych NFZ. W Unii Europejskiej łoży się na ten cel niemal o połowę więcej, czyli 5-6 proc.

- Psychiatria jest niedofinansowana. Niestety nie ma takiej siły przebicia, jak np. problemy leczenia nowotworów czy kardiochirurgia. Pomimo naszych apeli, które każdego miesiąca pisze Polskie Towarzystwo Psychiatryczne, nakłady na psychiatrię nie ulegają zmianie. Trudno natomiast żebyśmy wyprowadzali naszych pacjentów na ulice - przyznaje profesor Rajewski i alarmuje: - Lekceważenie leczenia może pogłębiać problem. Później nie dość, że trzeba płacić za rehabilitację, to jeszcze wypłacać zasiłki oraz renty.

W Polsce systematycznie wzrasta liczba ludzi leczonych z powodu zaburzeń psychicznych. Z zeszłorocznego raportu Biura Rzecznika Praw Obywatelskich dowiadujemy się jednak, że jedynie co czwarta osoba otrzymuje fachową pomoc. Ze statystyk prowadzonych przez Instytut Neurologii wynika natomiast, że w ciągu całego życia ok. 40 proc. populacji potrzebuje porady psychiatrycznej. Ok. 8 proc. potrzebuje natomiast systematycznego lub stacjonarnego leczenia. Tymczasem, oprócz miejsc dla chorych, brakuje również specjalistów.

- Jeżeli chodzi o psychiatrię dziecięco-młodzieżową, to obecna kadra wynosi ok. 250 aktywnych pracowników. Jest to o 50-70 proc. mniej, niż wskazują wytyczne Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Jeżeli chodzi o psychiatrię dorosłych, to powinno być przynajmniej o 1/3 więcej specjalistów. Oczywiście konkretne braki zależą od miasta, czy regionu - przyznaje profesor Rajewski.

Dużym problemem jest również czas oczekiwania na wizytę. W poradni zdrowia psychicznego wynosi on średnio nawet 2-3 miesiące. Na przyjęcie do oddziału dziennego psychiatrycznego czas oczekiwania wynosi niekiedy aż 65 dni.

Zmiany i światełko w tunelu?

Jedną z przyczyn niedofinansowania polskiej psychiatrii była zbyt niska wycena "usług medycznych", którą prowadził NFZ. Z obwieszczenia Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji dowiadujemy się jednak, że teraz to ta instytucja będzie wyceniać, ile kosztuje leczenie w danej dziedzinie medycyny.

Z pierwszego raportu sporządzonego przez AOTMiT wynika, że polska psychiatria jest poważnie niedoinwestowana, a nakłady na leczenie powinny być podniesione o 20 proc. Zmiany obejmą zwłaszcza opiekę ambulatoryjną. Cena podstawowej porady psychiatrycznej ma wzrosnąć z 75 do 90 zł, porada dla dzieci - ze 106 do 230 zł. O 70-80 proc. wzrosną też stawki za wizyty domowe i leczenie chorych na autyzm. Do góry pójdą też nakłady na hospitalizację - za osobodzień na oddziale psychiatrycznym NFZ ma płacić już 216, a nie jak wcześniej 163 zł.

Zdaniem profesora Rajewskiego sam pomysł doinwestowania polskiej psychiatrii jest dobrym sygnałem. Specjalista podchodzi do niego jednak z dużym dystansem.

- Te liczby trochę fałszują obraz. Zwiększenie nakładów często nie jest bowiem dostosowane do wzrostów kosztów leczenia, badań czy aparatury. Są one z roku na rok większe, niż środki jakie dostajemy, a tego się z reguły nie uwzględnia. Jestem bardzo sceptycznie nastawiony do tych obietnic - przyznaje profesor i kończy: - Nawet zwiększenie nakładów o 20 proc. jest niewystarczające. Wciąż będzie nam pod tym względem daleko do krajów zachodniej Europy.

Sceptycyzm profesora Rajewskiego wydaje się być uzasadniony, gdyż wiceminister zdrowia Piotr Warczyński przyznał, że NFZ nie musi podnosić stawek z dnia na dzień, a może to robić stopniowo.

...

Ruski swiat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:38, 13 Paź 2015    Temat postu:

Strajk głodowy w szpitalu w Rybniku. Wciąż bez porozumienia protestujących z dyrekcją
Paweł Pawlik
Dziennikarz Onetu

Strakujący domagają się 400 zł podwyżki - Shutterstock

Strajk głodowy pielęgniarek w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Rybniku trwa od poniedziałku. W proteście bierze udział już 27 pielęgniarek zrzeszone w Związku Zawodowym Pracowników Bloku Operacyjnego Anestezjologii i Intensywnej Terapii. Pielęgniarki domagają się 400 zł podwyżki.

We wtorek doszło do rozmów między protestującymi a władzami szpitala. Trwające trzy godziny rozmowy nie przyniosły porozumienia.
REKLAMA


– Cieszymy się, że dyrekcja podjęła dialog. W rozwiązanie tej niekomfortowej sytuacji zaangażował się również urząd marszałkowski – mówi w rozmowie z Onetem Wiesława Frankowska, przewodnicząca związku zawodowego w WSS nr 3 w Rybniku. – Zaproponowałyśmy duży kompromis godząc się na wzrost płac od stycznia, ale dyrekcja nie zgadza się na takie rozwiązanie i oferuje to, co już mamy: włączenie 10 procentowego dodatku do pensji zasadniczej. To jest suma 40-50 zł za miesiąc. To za mało – opisuje Frankowska.

Jak długo potrwa protest, nie wiadomo. We wtorek do protestujących dołączyły kolejne cztery osoby. Wcześniej pielęgniarki zapowiadały, że strajk potrwa do skutku. Do wczorajszego wieczora nikt nie chciał z protestującymi dyskutować. Jednak wobec widma paraliżu placówki, władze rybnickiego szpitala postanowiły usiąść do stołu z pracownikami. Choć wtorkowe rozmowy zakończyły się fiaskiem, to wciąż istnieje szansa na rozwiązanie sporu jeszcze w tym tygodniu. Kolejne spotkanie związkowców z przedstawicielami placówki zaplanowano już na środę.

Pielęgniarki protestują, choć kilka tygodni temu Marian Zembala, minister zdrowia, zagwarantował podwyżki dla wszystkich pielęgniarek i położnych. Jak zapowiedział, decyzję o wysokości podwyżek ze środków z Narodowego Funduszu Zdrowia mają podjąć wspólnie liderzy środowiska pielęgniarskiego i położniczego oraz dyrektorzy placówek.

– Specyfika naszej pracy jest inna, więc uważamy, że szpital stać na to, by zagwarantować nam podwyżki ze środków własnych – mówi Wiesława Frankowska, przewodnicząca związku zawodowego w WSS nr 3 w Rybniku i dodaje, że średnie zarobki pielęgniarek zatrudnionych na bloku operacyjnym wahają się od 2100 do 2300 zł brutto.

Związkowcy wyliczają, że wobec 100 milionów złotych rocznego budżetu, placówkę stać na 400 zł podwyżki dla wyspecjalizowanego personelu. Podnoszą, że blisko 7 tys. operacji wykonanych w szpitalu nie mogłoby się odbyć bez sprawnej asysty, którą gwarantują.

...

Az glodowy? Czy to nie przesada?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:41, 13 Paź 2015    Temat postu:

Rusza kampania edukacyjna o szczepionkach ph. "Zaszczep się wiedzą"

Rusza kampania edukacyjna o szczepionkach ph. "Zaszczep się wiedzą" - Syda Productions / Shutterstock

Rosnąca liczba nieszczepionych dzieci grozi powrotem takich chorób jak krztusiec, odra i polio - uważają eksperci i organizatorzy rozpoczętej właśnie internetowej kampanii edukacyjnej "Zaszczep się wiedzą", która ma przekazywać rzetelną widzę o szczepionkach.

Z danych Głównego Inspektoratu Sanitarnego liczba niezaszczepionych dzieci w ciągu kilku lat wzrosła o ponad 100 proc., do ok. 12,8 tys. w 2014 r. Na stronie [link widoczny dla zalogowanych] można znaleźć poparte naukowo udowodnionymi faktami informacje dotyczące szczepień. Jej autorzy chcą przeciwdziałać mitom dotyczącym szczepień, takim jak np. rzekome powodowanie przez nie autyzmu.
REKLAMA


Pediatra z kliniki chorób zakaźnych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego dr n. med. Ewa Duszczyk podkreślała, że opublikowane w 1998 r. w naukowym czasopiśmie "The Lancet" badania wiążące szczepionkę na odrę, świnkę i różyczkę z autyzmem, których autorem był Andrew Wakefield, po latach okazały się oszustwem. - Żadne z wiarygodnych badań klinicznych, a te badania były prowadzone na całym świecie, nie potwierdziło związku między szczepionką a autyzmem - powiedziała Duszczyk na konferencji prasowej w Warszawie. Zaznaczyła, że szczepionki podlegają bardziej restrykcyjnym badaniom niż leki.

Duszczyk wyjaśniała, że najskuteczniejszą drogą zwalczania chorób zakaźnych jest uodpornienie populacji przez masowe szczepienia. - Szczepiąc jednostkę, chronimy jednostkę. Szczepiąc populację, chronimy także tych, których nie możemy zaszczepić, bo mają zdecydowane przeciwskazania medyczne, i również tych, którzy nie chcą się szczepić - powiedziała Duszczyk.

Przypomniała, że dzięki szczepieniom nie ma w Polsce przypadków odry, ostatnie zachorowanie na błonicę, która występuje za naszą wschodnią granicą, odnotowano w 2002 r., a polio nie występuje od 1984 r. Jednocześnie zmniejszyła się też liczba przypadków gruźlicy, przypadków tężca jest 15-20 rocznie (głównie u dorosłych kobiet, które nie otrzymały dawek przypominających i zlekceważyły drobne zranienia podczas prac w ogródku), zaś różyczka występuje jedynie u chłopców i młodych mężczyzn, bo w przeszłości szczepiono tylko dziewczynki.

Pracująca w Wielkiej Brytanii pediatra dr Beata Szymczyk-Hałas powiedziała z kolei, że tamtejszy kalendarz szczepień jest znacznie bogatszy od polskiego, a wszystkie szczepienia są bezpłatne. - W Wielkiej Brytanii również szeroko oferuje się szczepienia dorosłym, szczególnie kobietom, które planują ciążę, a również kobietom, które są w ciąży. W Polsce ta wiedza o szczepieniach kobiet w ciąży jeszcze bardzo raczkuje, cały czas lekarze rodzinni, również ginekolodzy-położnicy przyzwyczajeni są do starej wiedzy, że nie szczepimy w ciąży. Jest to nieprawda - powiedziała Szymczyk-Hałas.

Z przeprowadzonego przez Millward Brown sondażu wynika, że 86 proc. badanych uważa szczepienia ochronne za skuteczną profilaktykę. Przeciwne zdanie ma 8 proc. Jednak - zwracają uwagę organizatorzy kampanii "Zaszczep się wiedzą" - im młodsi badani, tym więcej odpowiedzi negatywnych. W grupie osób 25-34 lata 14 proc. respondentów oceniło, że szczepienia nie są skuteczną profilaktyką.

Jako źródła wiedzy o szczepieniach uczestnicy sondażu spontanicznie najczęściej wskazywali na internet (18 proc.) i lekarzy (15 proc.). Gdy ankieter czytał listę możliwych odpowiedzi, respondenci odpowiadali, że wiedzę najczęściej czerpią od lekarza (44 proc.), z internetu (31 proc.), od pielęgniarki (28 proc.), z prasy, radia i telewizji lub od rodziny (po 27 proc.).

Największe zaniepokojenie autorów kampanii budzi fakt, że 45 proc. badanych pytana o to, gdzie w internecie szuka informacji, wskazała na fora i blogi, czyli źródła niefachowe. Z kolei 28 proc. wskazało na media społecznościowe. Jednocześnie 61 proc. odpowiedziało, że wiedzę czerpię ze stron związanych z tematyką szczepień, a 40 proc., że z oficjalnych stron, np. Ministerstwa Zdrowia i GIS.

Organizatorzy kampanii podkreślają, że szczepienia pozwoliły ludziom żyć dłużej i unikać komplikacji po chorobach. Wprowadzenie obowiązkowych szczepień ochronnych przyczyniło się do tego, że średnia długość życia wzrosła z 43 lat w 1900 r. do ponad 80 lat w 2014 r.

Pomysłodawcą i organizatorem akcji edukacyjnej "Zaszczep się wiedzą" jest Związek Pracodawców Innowacyjnych Firm Farmaceutycznych INFARMA. Wśród patronów są m.in. Centrum Zdrowia Dziecka, Naczelna Izba Pielęgniarek i Położnych, Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego - Państwowy Zakład Higieny i Polska Akademia Nauk.

Millward Brown przeprowadziło sondaż na zlecenie INFARMY metodą wywiadów telefonicznych między 2 a 5 października na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie 1002 dorosłych mieszkańców Polski. Błąd pomiaru wynosi 3,1 proc.

...

Szczepionki pomagaja. Dzieki nim wyeliminowano masowe epidemie. Nie macie pojecia co to byly zarazy. OD POWIETRZA... WYBAW NAS PANIE! Tak sie modlono bo moglo wymrzec cale miasteczko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:54, 15 Paź 2015    Temat postu:

Organizacje zajmujące się autyzmem apelują do ministra zdrowia o wczesną diagnozę


Testy przesiewowe w kierunku autyzmu powinny być standardem w profilaktyce zdrowotnej dzieci i młodzieży - uważają organizacje zajmujące się autyzmem. Apelują do ministra zdrowia Mariana Zembali o zagwarantowanie tego w rozporządzeniu.

Pod listem do ministra podpisały się m.in. Fundacja JiM i Instytut Wspomagania Rozwoju Dziecka.
REKLAMA


Jak podają, w Europie, już u 1 na 100 dzieci diagnozowane jest zaburzenie ze spektrum autyzmu. Dokładne dane statystyczne gromadzone w USA wskazują na częstotliwość 1 na 68 dzieci (wobec 1 na 150 w 2000 r.).

W resorcie dobiegają końca konsultacje rozporządzenia w sprawie standardów postępowania medycznego przy udzielaniu świadczeń zdrowotnych z zakresu profilaktycznej opieki zdrowotnej nad dziećmi i młodzieżą. Według przedstawicieli organizacji działających dla dobra osób z autyzmem, to ostatni moment na wprowadzenie do niego zapisów dotyczących systemu wykrywania objawów autyzmu, wczesnej diagnostyki dzieci w tym kierunku.

"Dzięki działaniom instytucji publicznych i niepublicznych zaangażowanych w niesienie pomocy osobom z autyzmem oraz rodziców osób z autyzmem, udaje się w Polsce stopniowo poprawiać świadomość społeczną na temat autyzmu, w tym uwrażliwiać rodziców na niepokojące zachowania u dzieci, które wymagają konsultacji ze specjalistą. Jednak ograniczony zasięg działania tych podmiotów i poważne bariery wynikające z kwestii finansowania oraz skala problemu powodują, że za niezbędne uważamy podjęcie działań na rzecz stworzenia ogólnokrajowego systemu wsparcia dla osób z autyzmem i ich rodzin" - napisano w liście do ministra.

Fundacja JiM i Instytut Wspomagania Rozwoju Dziecka proponują przeprowadzanie badań przesiewowych dla dzieci w wieku 24 i 36 miesięcy, obowiązkowe szkolenia na temat autyzmu i jego diagnozowania dla personelu medycznego oraz opracowanie rzetelnego informatora dla rodziców z informacjami na temat niepokojących zachowań w rozwoju dziecka od 3 do 36 miesiąca życia. Taka broszura byłaby dostępna podczas wizyt z dzieckiem u pediatry i pielęgniarki.

Badania przesiewowe miałyby być wykonywane przez pediatrów oraz pielęgniarki podstawowej opieki zdrowotnej, a zatem personel sprawujący profilaktyczną opiekę zdrowotną, mający najczęstszy kontakt z dzieckiem.

Za zasadne organizacje uważają rozszerzenie programu studiów medycznych, pielęgniarskich, psychologicznych i pedagogicznych o blok dotyczący zaburzeń ze spektrum autyzmu.

"Badania naukowe i praktyka nie pozostawiają wątpliwości, że im wcześniej wdrożona właściwa terapia dla dziecka z zaburzeniem ze spektrum autyzmu, tym większa szansa na polepszenie funkcjonowania dziecka, a nawet na wyrównanie deficytów rozwojowych" - podkreślili eksperci w liście do Zembali.

Jak dodali sygnatariusze listu, wdrożenie tych działań jest pilne i niezbędne dla zapewnienia odpowiednich standardów świadczeń zdrowotnych z zakresu profilaktycznej opieki zdrowotnej nad dziećmi oraz wprowadzenia właściwej interwencji we właściwym czasie.

Autyzm jest zaburzeniem, u podstaw którego leży nieprawidłowe funkcjonowanie układu nerwowego. Osoby z autyzmem mają problemy z komunikacją, postrzeganiem świata, rozumieniem relacji społecznych. Mogą w odmienny sposób odbierać wrażenia zmysłowe: dla nich sól może być kwaśna, śnieg parzyć, a delikatne głaskanie powodować silny ból. Zaburzeniem pokrewnym, jednak o łagodniejszym przebiegu, jest zespół Aspergera.

W Europie żyje ok. 5 mln osób z autyzmem. W Polsce nie ma oficjalnych danych, ale szacuje się, że może to być nawet 260 tys. osób. Według ekspertów najważniejsze jest, żeby wykryć autyzm jak najwcześniej, gdy są jeszcze większe możliwości stymulowania rozwoju dziecka. Nie jest to łatwe, bo dziecko autystyczne przez pierwsze 18. miesięcy życia może sprawiać wrażenie, że rozwija się zwyczajnie.

Do tej pory dzieci były zazwyczaj diagnozowane w wieku 6-7 lat, gdy zaczynały edukację szkolną; warszawska fundacja SYNAPSIS uważa, że za pomocą odpowiednich narzędzi możliwe jest obniżenie tego wieku nawet do czasu, gdy dziecko ma kilkanaście miesięcy.

Fundacja JIM - jeden z sygnatariuszy listu do ministra zdrowia - diagnozuje co roku niemal tysiąc dzieci z całej Polski, ma 17 klubów rodziców w całym kraju. Według jej przedstawicieli lekarze pierwszego kontaktu często nie rozpoznają objawów autyzmu, a na wizytę w poradni specjalistycznej czeka się czasem nawet półtora roku; w kilku województwach w ogóle nie ma poradni dla osób z autyzmem.

...

Tez jest problem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 0:17, 16 Paź 2015    Temat postu:

Anna Kęsicka o wyroku ws. śmierci 3-letniego Jasia: poziom arogancji lekarzy jest przerażający
akt. 15 października 2015, 12:08
- Spędziłam z tymi lekarzami kilka lat na sali sądowej. Poziom ich arogancji, buty i niedouczenia jest przerażający - powiedziała w programie #dziejesienazywo Anna Kęsicka, mama 3-letniego Jasia Olczaka, który w 2008 r. zmarł na sepsę. We wtorek warszawski sąd skazał na kary roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata czworo lekarzy, wskazując na ich "niefrasobliwość, nonszalancję i grube niedbalstwo". Wyrok jest nieprawomocny.



O nieumyślne narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu dziecka w sumie oskarżonych było sześcioro lekarzy - dwoje sąd uniewinnił.

Zimą 2008 r. 3-letni wówczas Jaś zaraził się ospą wietrzną od swojego brata. Po chorobie doszło do powikłań. Chłopcem zajmowali się lekarze ze szpitali przy ulicy Niekłańskiej i Litewskiej w Warszawie - w sumie sześcioro. Prokuratura domagała się dla nich rocznego ograniczenia wolności (prac społecznych - przyp. red.), zakazu wykonywania zawodu i grzywien oraz przeproszenia rodziców.

Odwołanie od wtorkowego wyroku zapowiadają rodzice chłopca i ich pełnomocniczka mecenas Elżbieta Orżewska.

Kęsicka w programie #dziejesienazywo oznajmiła, że "dramatem społecznym jest to, że ci lekarze mogą dalej wykonywać swój zawód". Podkreśliła, że wyrok sądu nie jest dla niej satysfakcjonujący. - Oczekuję odebrania prawa do wykonywania zawodu - dodała.

- W sytuacji zagrożenia życia, bądź gdy jesteśmy chorzy lub chore są nasze dzieci, nie zawsze mamy czas na zweryfikowanie tego, czy lekarze, z którymi mamy do czynienia, są lekarzami dobrymi. W związku z tym fartuch legitymizuje ich do tego, by udzielać nam pomocy i do tego, żebyśmy im po prostu zaufali. W przypadku tych osób jest to po prostu niebezpieczne - powiedziała Kęsicka.

Oznajmiła, że sprawa jest jasna, ponieważ rodzina dysponowała całą dokumentacją medyczną, którą "natychmiast zabezpieczyła w szpitalu".

- Ta historia będzie zawsze naszą największą tragedią rodzinną - dodała Kęsicka.

"Nie chodzi o to, by się mścić"

Do wyroku odniósł się na antenie Wirtualnej Polski dr Roman Jasiński, przewodniczący Okręgowego Sądu Lekarskiego w Warszawie. Poinformował, że na skutek złożonego odwołania Naczelny Sąd Lekarski utrzymał w mocy naganę dla jednego lekarza, zwiększył karę z upomnienia na naganę dla drugiego lekarza, dla trzeciego zaś utrzymał w mocy karę upomnienia. - Sąd jest obligowany wymierzaniem kary tylko takiej, jaką ma w katalogu kar - zaznaczył.

Z informacji Jasińskiego wynika, że w ubiegłym roku żaden lekarz nie został pozbawiony całkowitego prawa wykonywania zawodu. Trzem osobom zaś prawo do wykonywania zawodu zostało zawieszone na czas określony.

- Nie chodzi o to, by mścić się na kimkolwiek, tylko o to byśmy my wszyscy jako obywatele czuli się bezpiecznie - skomentował sprawę dr Adam Sandauer ze Stowarzyszenia Pacjentów "Primum non nocere".

- Do lekarza trzeba mieć zaufanie, bo pacjent nie ma innego wyboru, ale ograniczone. Jeśli mamy wątpliwości, szukajmy innego lekarza - zaapelował.



"Niefrasobliwość, nonszalancja i grube niedbalstwo"

Decyzją Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście skazani lekarze: Magdalena J.-C., Michał Z., Agnieszka O.-P. i Paweł Ł. będą też musieli zapłacić po 5 tys. zł grzywny.

Sędzia Małgorzata Drewin w uzasadnieniu, które trwało ponad dwie godziny, podkreślała "niefrasobliwość, nonszalancję i grube niedbalstwo lekarzy". Odnosząc się do konkretnych przykładów z przebiegu diagnozowania chłopca, zwracała uwagę na błędy, które popełniali, oraz na fakt, że nie potrafili podejmować samodzielnych decyzji.

Zaznaczyła m.in., że 3-letni Jaś nie był dzieckiem zaniedbanym, jego rodzice nie chodzili po znachorach, a - jak mówiła - korzystali z opieki lekarzy. Odnosząc się do poszczególnych skazanych, podkreślała, że lekarze broniąc się, próbowali obciążać rodziców chłopca i ich postawę. - Co rusz sąd natykał się na takie kwiatki polegające na nieumiejętności przyznania się oskarżonych do popełnionego błędu - powiedziała.

- To nie na pacjencie spoczywa obowiązek zdawania sobie sprawy z sytuacji, z zagrożenia życia. To na lekarzu - jako na gwarancie - spoczywa ten obowiązek zdawania sobie sprawy z powagi sytuacji - mówiła sędzia. Jako przykład podawała wyjaśnienia lekarzy, którzy np. mówili, że dziecko nie powinno znaleźć się na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, tylko powinno być zawiezione do przychodni.

- W zderzeniu z przysięgą Hipokratesa te słowa powodują, że trzeba zastanowić się nad tym, jak dalece piękno zawodu medyka zostało zmienione na jakieś nędzne, drobne, formalne miedziaki - mówiła sędzia.

...

Brak sumienia. Jak wiemy mediole ostro zwalczali lekarzy z sumieniami TAK JAKBY BYL ICH NADMIAR A TO SA WYJATKI! Jak zwykle widac jakie kanalie sa w mediach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:55, 16 Paź 2015    Temat postu:

Polacy potrzebują witaminy D

Polacy potrzebują witaminy D - Shutterstock

Większość Polaków ma zbyt niski poziom witaminy D. Jej niedobór zwiększa ryzyko wielu patologii, w tym demencji i nowotworów – mówili dzisiaj uczestnicy międzynarodowej konferencji w Warszawie.

Aż 90 proc. Polaków uznawanych za zdrowych żyje z niedoborem witaminy D, przy czym u 60 proc. jest to ciężki niedobór – poziom we krwi poniżej 20 nanogramów na mililitr – wynika z badania populacyjnego przeprowadzonego przez doktora Pawła Płudowskiego z Instytutu "Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka" (IPCZD) w Warszawie.
REKLAMA


- Od kilku lat powtarzamy, że profilaktyka niedoboru witaminy D powinna zostać włączona do priorytetów lekarzy, pracowników opieki zdrowotnej oraz twórców polityki zdrowotnej - mówił podczas konferencji dr Płudowski. - - Zasady suplementacji witaminą D, zarówno w Polsce jak i innych krajach, wciąż są rygorystycznie przestrzegane jedynie w pierwszych miesiącach życia, a później witamina D nie jest podawana lub jest podawana sporadycznie. Naturalną konsekwencją tej sytuacji jest konieczność ciągłego uświadamiania społeczeństwu, ale także środowisku medycznemu, jaką rolę odgrywa witamina D w rozwoju i funkcjonowaniu organizmu ludzkiego.

Tylko około 20 proc. tej witaminy w naszym organizmie przyjmujemy z pokarmem, reszta wytwarzana jest w skórze pod wpływem promieni słonecznych. Aby uzyskać 2000 jednostek witaminy (IU) na dobę, trzeba by spożywać codzienne setki gramów ryby (co udaje się Skandynawom), dziesiątki żółtek jaj lub setki szklanek mleka, co jest nierealne lub niezdrowe.

- Choć latem nasz organizm mógłby wytwarzać wystarczająco dużo witaminy D, często nie pozwalają na to kremy ochronne, którymi smarujemy się w obawie prze nowotworami skóry. W szczególności dotyczy to kobiet w ciąży, które smarują się kremem bardzo intensywnie, chcąc uniknąć trwałych plam na skórze - wskazał prof. Bolesław Samoliński, specjalista zdrowia publicznego i dziekan Centrum Kształcenia Podyplomowego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

- Od dawna znany był związek braku witaminy D z krzywicą u dzieci czy osteoporoza w przypadku osób starszych – mówił prof. Samoliński. Tymczasem najnowsze badania wykazały obecność witaminy D we wszystkich komórkach organizmu i jej wpływ niemal na wszystko. Niedobór witaminy D wiąże się z mniejszą odpornością, częstszym występowanie cukrzycy typu 1 i 2, nadciśnienia, chorób serca, autoimmunologicznych i degeneracyjnych, problemami z zajściem w ciążę i powikłaniami jej przebiegu, demencją i częstszym pobytem w domu opieki, a także ze skróceniem życia. Dzieci z niedoborem witaminy D chorują na choroby zakaźne o 50 proc. częściej.

Suplementacja witaminą D mieszkańców Europy może stanowić jeden z istotnych aspektów profilaktyki wielu schorzeń - podkreślił dr Płudowski.

Celem suplementacji witaminą D jest uzyskanie i utrzymanie optymalnego stężenia 25(OH)D (kalcydiolu) we krwi. Powinno ono wynosić od 30 do 50 nanogramów na mililitr (75-125 nmol/l). W naszej szerokości geograficznej, przy obecnym stylu życia, powszechne stają się niedobory witaminy i konieczna jest suplementacja, czyli uzupełnianie niedoborów przy pomocy preparatów witaminy D3. Rekomendowane dawki dla dorosłych wynoszą od 800 do 2000 jednostek dziennie.

- Poza miesiącami letnimi właściwie każdy powinien przyjmować suplementy witaminy D – mówił prof. Roman Lorenc, konsultant naukowy w Instytucie "Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka". - Oczywiście najlepiej byłoby to robić w oparciu o pomiar poziomu tej witaminy w organizmie. Jeśli jednak nie ma takiej możliwości, można założyć, że dla osoby dorosłej odpowiednią dawką dzienną jest 1000 jednostek witaminy D, przyjmowane codziennie lub na przykład w dawce 7000 jednostek raz na tydzień. Przy takiej dawce nie ma ryzyka przedawkowania.

Druga międzynarodowa konferencja "Witamina D – minimum, maximum, optimum", odbywająca się w Warszawie w dniach 16-17 października zgromadziła ponad 500 prelegentów i uczestników z całego świata. Spotkanie, którego komitet organizacyjny tworzyli dr hab. n. med. Paweł Płudowski, dr hab. n. med. Jerzy Konstantynowicz oraz dr hab. n. med. Michał A. Żmijewski zostało objęte patronatem przez EVIDAS - Europejskie Towarzystwo Witaminy D (European Vitamin D Association).

...

To akurat nie jest drogie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:14, 16 Paź 2015    Temat postu:

Głodujące w Rybniku pielęgniarki niezdolne do pracy
Paweł Pawlik
Dziennikarz Onetu

Głodujące od poniedziałku pielęgniarki przebywają obecnie na zwolnieniach lekarskich - sfam_photo / Shutterstock

Wszystkie pielęgniarki, które od poniedziałku brały udział w strajku głodowym, obecnie przebywają na zwolnieniach lekarskich. To już piaty dzień protestu w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Rybniku.

Sytuacja w szpitalu jest coraz trudniejsza. Ponad 20 pielęgniarek przebywa na zwolnieniach lekarskich. Obecnie protest głodowy kontynuuje dziewięć osób, które w środę dołączyły do swoich protestujących koleżanek.

– Panie, które protestowały od poniedziałku nie były zdolne do pracy i wszystkie przebywają na zwolnieniach lekarskich – mówi w rozmowie z Onetem Wiesława Frankowska, przewodnicząca związku zawodowego w WSS nr 3 w Rybniku.

Braki są na tyle duże, że szpital pracuje w "systemie ostrodyżurowym". Wciąż wykonywane są jednak planowane zabiegi dziecięce i onkologiczne. Intensywna terapia i ostry dyżur działają normalnie.

Nie wiadomo kiedy pielęgniarki wrócą do pacjentów. Wcześniej zapowiadały, że będą protestować do uzyskania satysfakcjonującego porozumienia. Tymczasem trwające od wtorku rozmowy dyrekcji szpitala z przedstawicielami protestujących nie przyniosły rozwiązania sporu.

– Po wczorajszych rozmowach byliśmy spokojni. Wydawało się, że piątek przyniesie kompromis. Ale dziś zastaliśmy mur – uważa Frankowska. – Dyrekcja oferuje to, co już mamy, czyli włączenie 10-procentowego dodatku do pensji zasadniczej. To jest suma 40-50 zł za miesiąc. Średnie zarobki pielęgniarek na bloku operacyjnym wynoszą od 2100 do 2300 zł brutto. A mówimy o pielęgniarkach z ponad 20-letnim stażem pracy – dodaje. Protestujący mają nadzieję, że w uzyskaniu kompromisu pomoże Aleksandra Skowronek, wicemarszałek województwa śląskiego, która weźmie udział w kolejnej turze negocjacji między stronami.

Pielęgniarki zrzeszone w Związku Zawodowym Pracowników Bloku Operacyjnego Anestezjologii i Intensywnej Terapii domagają się 400 zł podwyżki. Choć rozmowy protestujących z władzami szpitala odbywają się codziennie, strony nadal nie doszły do porozumienia. W piątkowych rozmowach udział weźmie Aleksandra Skowronek, wicemarszałek województwa śląskiego.

Przypomnijmy, że strajk głodowy trwa w rybnickim szpitalu od 12 października. Pielęgniarki protestują, choć kilka tygodni temu Marian Zembala, minister zdrowia, zagwarantował podwyżki dla wszystkich pielęgniarek i położnych. Ich zdaniem szpital stać na podwyżki dla wyspecjalizowanego personelu ze środków własnych. Wyliczają, że wobec 100 milionów złotych rocznego budżetu, placówkę stać na 400 zł podwyżki dla grupy pracowników. Podnoszą, że blisko 7 tys. operacji wykonanych w szpitalu nie mogłoby się odbyć bez sprawnej asysty, którą gwarantują.

...

Znow protest.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:16, 18 Paź 2015    Temat postu:

Śląskie: brakuje co najmniej 100 łóżek intensywnej terapii

Śląskie/ Brakuje co najmniej 100 łóżek intensywnej terapii - sfam_photo / Shutterstock

W woj. śląskim brakuje co najmniej 100 łóżek intensywnej terapii, gdzie leczy się chorych w stanie zagrożenia życia. Stworzenie, wymagających drogiego i specjalistycznego sprzętu stanowisk, to dla szpitali ogromny wysiłek.

Jak poinformował śląski konsultant wojewódzki w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii dr Jacek Karpe, w 2012 r. łóżek intensywnej terapii było w regionie 345, w 2013 – 400, w ubiegłym roku – 420.
REKLAMA


- Począwszy od 2013 r., mieścimy się w średniej ogólnopolskiej – na każde 10 tys. mieszkańców przypada 0,9 łóżka. Ta ilość nie spełnia jednak wymagań określonych w rozporządzeniu ministra zdrowia z 20 grudnia 2012 r. – przypomniał.

Zgodnie z ministerialnym rozporządzeniem, liczba łóżek na oddziałach anestezjologii i intensywnej terapii powinna stanowić co najmniej 2 proc. ogólnej liczby łóżek w szpitalach.

W woj. śląskim jest 25 tys. 620 łóżek, co oznacza, że tych dla pacjentów w najpoważniejszym stanie powinno być ponad 500. Według standardów Polskiego Towarzystwa Anestezjologii i Intensywnej Terapii oraz norm europejskich, łóżek powinno być jeszcze więcej – od 4 do 10 proc., zależnie od profilu placówki.

- Sytuacja poprawia się stopniowo; jak widać, łóżek przybywa, choć powoli. Największą bolączką jest nierównomierne rozłożenie placówek ze stanowiskami intensywnej terapii w regionie. Mimo dobrej sieci dróg dojazd z niektórych rejonów może trwać nawet godzinę – zaznaczył dr Karpe.

10 nowych łóżek intensywnej terapii uruchomiono niedawno kosztem ponad 2 mln zł w Górnośląskim Centrum Medycznym Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Teraz w jednym z największych szpitali w woj. śląskim są 32 takie łóżka dla pacjentów w najpoważniejszym stanie – najwięcej w regionie.

Jak podkreśliła dyrektor szpitala Klaudia Rogowska, inwestycja dobrze wpisuje się w profil tej placówki uniwersyteckiej, z silnymi oddziałami kardiologii i kardiochirurgii, pododdziałem udarowym oraz geriatrycznym.

- Odczuwaliśmy brak łóżek intensywnej terapii. Te, które mieliśmy dotąd, były bardzo obłożone. Takich łóżek w województwie jest relatywnie niewiele, brakuje ich w całej Polsce. Na tej inwestycji skorzystają przede wszystkim pacjenci, zwłaszcza ci w bezpośrednim zagrożeniu życia, wymagający intensywnego nadzoru medycznego. Cieszymy się, że jednocześnie ta inwestycja jest również racjonalna ekonomicznie – dodała.

Według konsultanta wojewódzkiego, łóżka powstające w ośrodkach uniwersyteckich są szczególnie oczekiwane. - Tam trafiają pacjenci najtrudniejsi, niejednokrotnie już z historią leczenia w innych placówkach, wymagający opieki "z najwyższej półki" – podkreślił.

Jak jednak zaznaczył dr Karpe, koszt utworzenia jednego stanowiska intensywnej terapii i leczenia pacjentów wymagających drogich leków i procedur jest tak wysoki, że szpitale z trudem bilansują taką działalność.

Każde takie stanowisko musi być wyposażone w specjalistyczny sprzęt, m.in. respirator, zestaw pomp, kardiomonitor czy sprzęt do dializoterapii. Stan pacjenta na takim oddziale jest też stale monitorowany przez pielęgniarki i lekarzy.

W 2014 roku w GCM na 22 stanowiskach intensywnej terapii leczonych było 659 chorych. W skali regionu ostatnie dane pochodzą z 2013 r. – wtedy takich pacjentów było ponad 9 tys.

...

Sluzba choroby.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:14, 19 Paź 2015    Temat postu:

"Dziennik Gazeta Prawna": brakuje szczepionek, krztusiec atakuje dzieci

"Dziennik Gazeta Prawna": brakuje szczepionek, krztusiec atakuje dzieci - Thinkstock

W całej Polsce brakuje szczepionek na tężec, błonicę oraz krztusiec. Firmy farmaceutyczne nie nadążają z realizacją zamówień na czas – alarmuje "Dziennik Gazeta Prawna".

Liczba chorych na krztusiec jest alarmująca. Rok temu było ich 1,6 tys., a teraz już 3,5 tys. Brak szczepionek na tę chorobę oraz ograniczony dostęp do szczepień na błonicę i tężec szczególnie odbija się na sześciolatkach. To im resort zdrowia wstrzymał część szczepień, by preparatu wystarczyło dla niemowląt.
REKLAMA


Problemy z dostępem do szczepień zaczęły się w zeszłym roku, gdy resort zdrowia przygotowywał zamówienia preparatów. Okazało się wówczas, że koncerny farmaceutyczne mają problemy z realizacją dostaw - nie nadążają z nimi nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie.

Ministerstwo Zdrowia uspokaja, że wszystkie dostawy, które przesunięto na drugą połowę 2015 r., są realizowane zgodnie z planem.

Paweł Grzesiowski, sekretarz Pediatrycznego Zespołu Ekspertów ds. Programu Szczepień Ochronnych, uważa, że choć odpowiedzialność za zawirowanie w dostawie leży po stronie firm, to jednak można by zmniejszyć ryzyko niedoborów przez długofalowe zamówienia i dywersyfikację zakupów.

...

W Łodzi na zylaki czeka sie 3 lata to co tam jakies szczepionki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:24, 19 Paź 2015    Temat postu:

Rozpoczął się strajk okupacyjny w szpitalu w Jeleniej Górze
19 października 2015, 12:00
Kilkudziesięciu pracowników Wojewódzkiego Centrum Szpitalnego Kotliny Jeleniogórskiej w Jeleniej Górze (woj. dolnośląskie) rozpoczęło okupację holu swojej jednostki. Żądają podwyżki o 300 zł. Bezterminowy protest nie zakłóca pracy placówki medycznej.

Jak powiedział PAP w poniedziałek wiceprzewodniczący komitetu strajkowego i szef Związku Zawodowego Pracowników Ochrony Zdrowia i pomocy Społecznej Piotr Kasprów, w proteście uczestniczą przedstawiciele wszystkich grup zawodowych poza pielęgniarkami.

- Są wśród nas pracownicy szpitala, także lekarze niekontraktowi i ratownicy medyczni. Jesteśmy w sporze zbiorowym od kwietnia 2014 r. i wyczerpaliśmy wszelkie możliwości prawne, dlatego w marcu tego roku zawiązaliśmy komitet strajkowy. Żądamy 300 zł podwyżki dla każdego pracownika - powiedział Kasprów.

Podkreślił, że protest polegający na okupacji holu szpitala nie utrudnia pracy placówki i dostępu pacjentów do świadczeń medycznych, ponieważ okupację prowadzą na zmianę pracownicy, którzy nie wykonują w danym momencie obowiązków służbowych.

- W marcu członek zarządu województwa dolnośląskiego Jerzy Michalak obiecał, że otrzymamy podwyżki w ciągu trzech miesięcy. Tymczasem minęło siedem miesięcy, dlatego zdecydowaliśmy się zaostrzyć protest - powiedział Kasprów.

Jak poinformował, w poniedziałek liderzy protestu spotkają się w urzędzie marszałkowskim z właścicielami szpitala i liczą na rozmowy w tej sprawie.

Dyrektor szpitala Stanisław Woźniak powiedział PAP, że placówka ma 40 mln zł długu i z tego powodu nie ma środków na podniesienie wynagrodzeń. - Miesięcznie szpital generuje około jednego mln zadłużenia. Bez zmiany systemu finansowania opieki zdrowotnej nie uda się rozwiązać tej trudnej sytuacji - dodał dyrektor.

Na początku października w referendum za strajkiem opowiedziało się około 70 proc. załogi. Przed tygodniem pracownicy przeprowadzili półgodzinny strajk ostrzegawczy.

...

Znowu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:14, 20 Paź 2015    Temat postu:

Brakuje ponad 20 tysięcy szczepionek dla dzieci

Brakuje ponad 20 tysięcy szczepionek dla dzieci - stanislave / Shutterstock

Zabraknie szczepionek dla 6 -latków przeciw błonicy, tężcowi i krztuścowi. Problem dotyczy całej Europy. O sprawie informuje GS24.pl

Problemy z dostępnością szczepionek dotknęły także Szczecina. Ostatnia dostawa to jedyne 4,5 tysiąca sztuk przy jednoczesnym zapotrzebowaniu na 24 tysiące.

Jak informuje w rozmowie z GS24.pl Małgorzata Kapłan z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno - Epidemiologicznej w Szczecinie, nikt nie ma informacji, kiedy i w jakiej ilości przybędą kolejne szczepionki. Takie opóźnienie w szczepieniu dzieci, które wcześniej zostały poddane podstawowemu cyklowi szczepień, może zaburzyć ich odporność.

...

Jak zaczeli trzeba dokonczyc! Szok!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:33, 23 Paź 2015    Temat postu:

Premier do studentów medycyny: w waszych rękach sposób na skrócenie kolejek
22 października 2015, 18:08
Premier Ewa Kopacz zachęca studentów medycyny, by zostali w kraju. Szefowa rządu stwierdziła też, że to od młodych adeptów sztuki lekarskiej zależy skrócenie kolejek do specjalistów.

...

EU tanazujcie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:42, 23 Paź 2015    Temat postu:

Ubywa chirurgów, to zagraża bezpieczeństwu państwa

- istock

Uznanie chirurgii za specjalność deficytową, co m.in. zwiększy wynagrodzenia dla rezydentów, zapowiedział 28 sierpnia minister zdrowia Marian Zembala. Według szacunków w polskich szpitalach pracuje mniej niż 4 tys. chirurgów, a średnia ich wieku to 55 lat.

Wprowadzimy chirurgię jako specjalność deficytową, bowiem niepokojąco maleje liczba chirurgów. W wielu oddziałach jest ich zaledwie kilku, a średnia wieku coraz wyższa - powiedział Zembala na konferencji prasowej w Lublinie.
REKLAMA


Coraz starsi

Problem zmniejszającej się liczby chirurgów w Polsce był jednym z tematów dyskusji na odbywającej się w Lublinie konferencji "Polaków zdrowia portret własny 2015". - Miałem okazje bywać w różnych szpitalach. To, co charakteryzuje oddziały chirurgii: trzech lekarzy, średnia wieku powyżej 50 lat. Młodzi ludzie uznają chirurgię, neurochirurgię, kardiochirurgię za mało atrakcyjną, wygrywają ortopedia, kardiologia, urologia - mówił Marian Zembala.

Konsultant krajowy w dziedzinie chirurgii ogólnej prof. Grzegorz Wallner powiedział, że według wyliczeń Towarzystwa Chirurgów Polskich w grudniu 2014 r. w szpitalnych oddziałach chirurgicznych publicznej służby zdrowia pracowało niecałe 4 tys. chirurgów. To zdaniem Wallnera zbyt mało. - Na 30-40-łóżkowym oddziale powinno być od 10-15 chirurgów, przy przestrzeganiu norm czasu pracy. W żadnym oddziale szpitala terenowego nie ma takiej liczby chirurgów - dodał.

Średnia wieku chirurga w Polsce to 55 lat - podał Wallner. 50% chirurgów ma powyżej 50 lat, poniżej 40 lat - 23%.

- Tak mała liczba chirurgów rzeczywiście stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa polskiego. W czasach pokoju to jest sprawa ważna, ale drugorzędna, natomiast w stanach zagrożenia różnego rodzaju sytuacjami zewnętrznymi czy katastrof to robi się to rzeczywiście problem bezpieczeństwa państwa - powiedział Wallner dziennikarzom.

Minister zdrowia zapowiedział wielokierunkowe działania w celu poprawy sytuacji. Jednym z nich ma być uznanie chirurgii za specjalność deficytową, co oznacza m.in. wyższe stawki wynagrodzeń dla rezydentów. - To oznacza, że zwiększymy liczbę miejsc rezydenckich. My je już w tym roku zwiększyliśmy, ale jest za mało chętnych - powiedział.

Zdaniem Zembali należy przede wszystkim "uczynić chirurgię atrakcyjniejszą" dla studentów medycyny i młodych lekarzy, których obecnie zbyt mało decyduje się na tę specjalizację. W jego ocenie służyć temu będzie wprowadzenie nowoczesnych metod szkolenia chirurgów w centrach symulacji medycyny zabiegowej. W Polsce ma działać sześć takich ośrodków, m.in. w Lublinie, gdzie młodzi lekarze będą mogli doskonalić umiejętności na symulatorach".

- Młody człowiek musi zostać porwany magią trudnego wyzwania - powiedział Zembala. - Korzystamy z rozwiązań stosowanych w krajach rozwiniętych, aby uatrakcyjnić ten zawód. Współczesna chirurgia to także małoinwazyjność; korzysta z nowych technologii - dodał.

W ocenie prof. Wallnera przyczyn małego zainteresowania studentów chirurgią jest wiele, m.in. to brak poczucia stabilności i przewidywalności zawodowo-finansowej. Jak zaznaczył, nie ma na to dużego wpływu emigracja zarobkowa, bo odsetek chirurgów, którzy wyjeżdżają za granicę, jest niewielki.

- Czas specjalizacji po 6 latach studiów trwa jeszcze następne 6 lat, czyli po 12 latach, można powiedzieć, chirurg uzyskuje samodzielność do wykonywania zawodu. Są takie specjalności, które pozwalają na znacznie szybsze uzyskanie samodzielności zawodowej i na zupełnie innym poziomie niezależności finansowej - wyjaśnił.

Jego zdaniem także forma pracy kontraktowej chirurga jest "w pewnym sensie pułapką", bo choć daje większe możliwości zarobkowe, to jednak pozwala na łamanie prawa pracy. - Chirurg jest traktowany wtedy nie jako lekarz, któremu przysługuje odpowiedni czas pracy, ale jako podmiot gospodarczy i zarządzających szpitalami kompletnie nie interesuje, ile godzin pracuje - powiedział.

- Ponadto - dodał prof. Wallner - przy formie pracy kontraktowej następuje "całkowite przerzucenie odpowiedzialności na chirurga - zarówno zawodowej, jak i konsekwencji finansowych". - Jeśli pracując na etacie, odpowiadamy do wysokości trzech swoich zarobków miesięcznych, to w przypadku chirurga kontraktowego odpowiada całym swoim majątkiem on i jego potomkowie - zaznaczył.

Uposażenie chirurgów w Polsce jest - zdaniem prof. Wallnera - niższe 3-4 razy niż w innych krajach, np. w Czechach. - Nie żądamy wiele, żeby dorównać do tej stawki, jaką mają anestezjolodzy - dodał.

Według profesora większość szpitalnych oddziałów chirurgicznych jest nierentowna, bo jest zbyt niska wycena procedur chirurgicznych. Prezes NFZ Tadeusz Jędrzejczyk powiedział dziennikarzom, że wycena świadczeń od 1 stycznia jest dokonywana w Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. - Fundusz nie ma w tej chwili ani uprawnień, ani narzędzi, aby zweryfikować taką tezę. Nie ma generalnie sektora medycznego, który by mówił, że ma za dużo pieniędzy - zaznaczył Tadeusz Jędrzejczyk.

....

Kolejne ,,sukcesy".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:16, 27 Paź 2015    Temat postu:

Matka dziecka leczonego przez dr. Marka Bachańskiego o jego zwolnieniu: to niewybaczalne
27 października 2015, 18:31
- To jest niewybaczalne - tak decyzję Centrum Zdrowia Dziecka o zwolnieniu doktora Marka Bachańskiego skomentowała matka dziecka leczonego środkami z marihuaną.



Centrum Zdrowia Dziecka nie podało przyczyny zwolnienia dr. Bachańskiego. Wcześniej informowało jednak, że lekarz źle prowadził dokumentację medyczną - brak odpowiednich dokumentów miał narazić placówkę na karę od Narodowego Funduszu Zdrowia w kwocie 5 tysięcy złotych. Dyrekcja Centrum miała także za złe lekarzowi jego niektóre publiczne wypowiedzi, które miały podważać reputację placówki.

- W tym kraju można komuś wyciąć zdrową nerkę i nie ponieść odpowiedzialności, a lekarz, który jest bohaterem dla wielu rodziców, oprócz tego ma tytuły takie jak najlepszy lekarz roku i jest uhonorowany przez kapitułę prof. Religii, jest zwalniany dyscyplinarnie za to, że drukarka nie zadziałała. Ktoś chyba myśli, że całe społeczeństwo jest poniżej normy intelektualnej. - mówi Dorota Gudaniec, matka chłopca leczonego przez dr. Bachańskiego środkami z marihuaną.

Kobieta pozwała Centrum Zdrowa Dziecka o narażenie życia i zdrowa swojego syna, przez przerwanie terapii, zapowiada również protesty.

Informację o zwolnieniu lekarza potwierdziła rzeczniczka Centrum Zdrowia Dziecka Joanna Komolka. Nie chciała jednak udzielić informacji na temat powodu zwolnienia, bo - jak powiedziała - nie jest do tego upoważniona. Tłumaczyła także, że takie informacje są objęte prawem pracy i media może poinformować jedynie sam dr Bachański.

W imieniu doktora wypowiada się jego prawnik, który deklaruje walkę o przywrócenie lekarza do pracy. Podkreśla, że powody zwolnienia są nieprawdziwe, a braki w dokumentacji wynikały z zaniedbań samego Centrum. - Były takie przypadki, że w drukarce nie było tuszu, dlatego dokumenty nie mogły być wydrukowane - wskazuje mecenas Tomasz Konczewski.

Dodaje także, że kilka dni temu lekarz miał dostęp do swojej teczki osobowej. - Mniej więcej od początku września, cyklicznie co 2-3 dni, do tej teczki były wpinane notatki służbowe spisywane przez przełożoną doktora a kierowane do dyrekcji. Było tam wskazywane nieeleganckie czy nielegalne działanie dr. Bachańskiego czy też brak chęci współpracy z przełożonymi - mówi prawnik lekarza.

W lipcu br. Centrum Zdrowia Dziecka podało, że prowadzone przez dr. Bachańskiego eksperymentalne leczenie lekoopornej padaczki środkami zawierającymi marihuanę zostało zawieszone. 7 sierpnia władze szpitala zgłosiły sprawę do prokuratury. Zarzucają lekarzowi narażanie dzieci na utratę zdrowia. Wskazują, że w dokumentacji nie było informacji m. in. o dawkowaniu leku, o wizytach kontrolnych, monitorowaniu stanu pacjentów czy informacji o skutkach ubocznych. Poza tym ta eksperymentalna terapia nie była zgłoszona do odpowiednich instytucji.

...

Jednak to powazne sprawy i dokumentacja musi byc. Czy tak trudno wpisac?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:49, 28 Paź 2015    Temat postu:

Protestujące pielęgniarki z Rybnika będą zwolnione
Paweł Pawlik
Dziennikarz Onetu

Protestujące pielęgniarki z Rybnika będą zwolnione - Thinkstock

Grupa pielęgniarek prowadząca strajk głodowy w rybnickim szpitalu zostanie zwolniona z pracy. Taką decyzję podjęły władze placówki. Powód? Nielegalna akcja protestacyjna, powodująca dezorganizację pracy i paraliż szpitala oraz fiasko dwutygodniowych negocjacji dyrekcji ze związkami zawodowymi.

Trwający od 12 października protest zakończył się... zwolnieniami. Wczoraj pierwsza ze strajkujących otrzymała wypowiedzenie z pracy. Poszło szybko, bo to pielęgniarka pracująca na podstawie umowy na czas określony. Jak zapowiadają przedstawiciele Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego Nr 3 w Rybniku reszta wypowiedzeń zostanie wręczona po konsultacjach ze związkami zawodowymi w poniedziałek. Jak dodają, niezależnie od stanowiska związkowców.
REKLAMA


– Nie ma sensu tkwić w takiej sytuacji. To droga w jedną stronę. Podjęliśmy decyzję, że będziemy wypowiadać umowy – mówi w rozmowie z Onetem Michał Sieroń, rzecznik WSS Nr 3 w Rybniku.

Przypomnijmy, że strajk głodowy trwa w rybnickim szpitalu od ponad dwóch tygodni. Pielęgniarki zrzeszone w Związku Zawodowym Pracowników Bloku Operacyjnego Anestezjologii i Intensywnej Terapii domagają się 400 zł podwyżki. Protestują, choć minister zdrowia Marian Zembala, zagwarantował podwyżki dla wszystkich pielęgniarek i położnych od nowego roku.

Zdaniem pielęgniarek szpital stać jednak na podwyżki dla wyspecjalizowanego personelu z własnych środków. Wyliczają, że wobec 100 milionów złotych rocznego budżetu to niewiele. Podnoszą, że blisko 7 tys. operacji wykonywanych w szpitalu nie mogłoby się odbyć bez asysty, którą gwarantują. Tymczasem przedstawiciele szpitala wskazują, że od objęcia w ubiegłym roku stanowiska przez nową dyrekcję, placówka dopiero wychodzi na prostą i wciąż boryka się ze stratą w wysokości 47 mln zł. Władze szpitala proponowały wliczenie 10 proc. dodatku do pensji zasadniczej i powrót do rozmów o podwyżkach w lutym 2016, kiedy znany będzie roczny bilans placówki.

– Nasza propozycja konsekwentnie jest taka, że rozmawiamy o podwyżkach w lutym, kiedy będziemy znać sytuację finansową szpitala. Jeśli wyjdziemy bez straty, będziemy rozmawiać z całą załogą o podwyżkach. Związki nie chciały o tym słuchać, żądają dla swojej grupy zawodowej podwyżek – mówi rzecznik i zaznacza, że przedstawiciele pracowników szpitala również nie godzą się na różnicowanie zarobków pracowników.

Choć rozmowy protestujących z władzami szpitala odbywały się praktycznie codziennie, strony nie doszły do porozumienia. Po kilku dniach głodowego protestu, część pielęgniarek skorzystała ze zwolnienia lekarskiego, a do akcji przyłączyły się kolejne osoby. Braki kadrowe były na tyle duże, że szpital pracował w "systemie ostrodyżurowym". – Akcja paraliżuje pracę szpitala i bloku operacyjnego. Zaczynamy mieć problem z wykonywaniem planowanych zabiegów – mówi Sieroń.

Przeciągający się protest i brak porozumienia spowodował, że władze WSS postanowiły rozstać się ze strajkującym. Choć i tu nie ma porozumienia.

– To nie jest strajk. To jest akcja protestacyjna nie będąca strajkiem. Ale to dezorganizuje pracę szpitala, panie narażają własne zdrowie, a także narażają na niebezpieczeństwo pacjentów. W związku z czym złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury o sprawdzenie legalności tej akcji – mówi rzecznik rybnickiej placówki. – Od poniedziałku będziemy wręczać wypowiedzenia osobom aktywnie uczestniczącym w akcji – dodaje.

Władze szpitala nie obawiają się o braki kadrowe. Od 7 października placówka prowadzi nabór pracowników na stanowiska pielęgniarek anestezjologicznych oraz pielęgniarek instrumentariuszek. Ile osób zainteresowało się ogłoszeniem przedstawiciele szpitala nie zdradzają. Wiadomo natomiast na co mogą liczyć przyszłe pracownice. Z wyższym, kierunkowym wykształceniem i przynajmniej kilkuletnim doświadczenie, pracując na "nocki” i w weekendy pielęgniarka zarobić może ok. 3 tys. na rękę. – Nie jesteśmy w awangardzie, płacimy podobnie jak inne placówki – mówi rzecznik WSS nr 3 w Rybniku.

...

Nie ma to jak prawo pracy po 89.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:50, 28 Paź 2015    Temat postu:

Spór o giżycki szpital wkracza w fazę sądową

Spór o giżycki szpital wkracza w fazę sądową - istock

Trwający od blisko roku spór pomiędzy starostwem powiatowym w Giżycku, a operatorem miejscowego szpitala - Grupą Nowy Szpital - wchodzi w decydującą, sądową fazę. Pierwsze postanowienie sądu, dot. zarządu komisarycznego szpitala, jest korzystne dla samorządu.

Grupa Nowy Szpital jest operatorem giżyckiego szpitala powiatowego od 2013 roku. Kierowanie placówką przez operatora nie zyskało akceptacji ani personelu medycznego, ani starostwa, dlatego na początku roku samorząd wypowiedział Grupie umowę na prowadzenie lecznicy. Od tamtej pory obie strony wdały się w wiele sądowych sporów (m.in. Grupa pozwała starostę o odszkodowanie), ale kluczowe z nich dotyczą tego, kto ma dalej prowadzić szpital i nim kierować.
REKLAMA


Od kwietnia giżyckim szpitalem zarządza zarząd komisaryczny. Starosta giżycki Wacław Strażewicz powiedział, że sprawująca ten zarząd osoba nie informuje samorządu o bieżącej sytuacji szpitala. - Otrzymujemy fragmentaryczne informacje, de facto nie wiemy, jaka jest sytuacja placówki - powiedział Strażewicz i dodał, że z tego powodu samorząd wystąpił do sądu o cofnięcie tego zarządu.

Jak poinformowało biuro prasowe olsztyńskiego Sądu Okręgowego sąd uwzględnił prośbę giżyckiego starostwa i zmienił prawomocną już decyzję o zarządzie komisarycznym.

- To dla nas dobra informacja, bo sąd podzielił nasze postrzeganie tej niezbyt zdrowej sytuacji - przyznał Strażewicz i dodał, że dobra dla starostwa decyzja sądu nie oznacza na razie żadnych zmian w szpitalu. Decyzja jest bowiem nieprawomocna i starostwo liczy się z jej zaskarżeniem.

Rzecznik prasowa Grupy Nowy Szpital Marta Pióro powiedziała PAP, że dopóki prawnicy Grupy nie otrzymają pisemnej decyzji sądu, nie będą jej komentować. - A jeszcze jej nie otrzymaliśmy - dodała rzecznik.

Decydujący spór sądowy między starostwem w Giżycku, a Grupą Nowy Szpital rozpocznie się w przyszłym tygodniu. 4 listopada sąd okręgowy w Olsztynie chce rozpocząć proces dotyczący wypowiedzenia umowy przez starostwo Grupie na dalsze prowadzenie szpitala. - To będzie dla nas najważniejsze starcie. Mam nadzieję, że Grupa przemyśli swoje działania i nie będzie się upierała na dalsze prowadzenie naszego szpitala - przyznał starosta, który dodał, że spór pomiędzy Grupą, a samorządem niekorzystnie wpływa m.in. na przeprowadzenie w lecznicy koniecznej restrukturyzacji.

Spór pomiędzy Grupą Nowy Szpital, a starostwem wybuchł publicznie na początku roku, kiedy to 45 lekarzy opublikowało w lokalnych mediach alarmujący list. Napisano w nim, że placówka jest w złej kondycji i "pogrąża się do niechybnego upadku". Wskazano, które sprzęty są niesprawne, zepsute; podano, że na niektórych oddziałach wyposażenie "pochodzi chyba jeszcze z UNRRY".

W lutym powiatowi radni jednogłośnie przyjęli na sesji stanowisko, w którym rekomendowali zarządowi powiatu rozwiązanie umowy z Grupą Nowy Szpital. Formalnie starostwo wręczyło wypowiedzenie umowy Grupie pod koniec marca. W odpowiedzi na to Grupa skierowała sprawę do sądu.

Obecnie szpital jest spółką prawa handlowego, w której 100 proc. udziałów ma powiat.

W ub. roku giżycki szpital przyjął ponad 46 tys. pacjentów. Pełni rolę szpitala powiatowego, ale na oddziałach m.in. urologii, ortopedii czy zakaźnym leczą się mieszkańcy całej wschodniej części woj. warmińsko-mazurskiego.

...

Tak to sie dzieje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:09, 28 Paź 2015    Temat postu:

Eksperci: niezaszczepiony przeciw grypie lekarz nie ma moralnego prawa pracować

Eksperci: niezaszczepiony przeciw grypie lekarz nie ma moralnego prawa pracować - Shutterstock

Lekarz ani żaden inny pracownik służby zdrowia nie ma moralnego prawa wejść na oddział szpitalny, ani stykać się z pacjentami, jeśli nie zaszczepił się przeciwko grypie – uważa dr Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia (PPOZ)

- Podstawową zasadą, jaką powinni się kierować lekarze, jest primum non nocere, czyli przede wszystkim nie szkodzić. Obowiązkiem lekarzy i wszystkich pracowników opieki medycznych jest zatem zaszczepienie się przeciwko grypie. Personel medyczny, który się nie szczepi, zagraża zdrowiu pacjentów – powiedziała lekarz rodzinny i pediatra dr Bożena Janicka podczas konferencji prasowej w zorganizowanej dzisiaj Warszawie.
REKLAMA


Z danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie wynika, że liczba szczepiących się w Polsce pracowników służby zdrowia od wielu lat jest wyjątkowo niska i nie przekracza 5-6 proc.

Kierownik Krajowego Ośrodka ds. Grypy prof. Lidia Brydak podkreśliła, że wszystkie osoby, które się nie szczepią, stwarzają zagrożenie dla innych ludzi, ponieważ gdy zachorują, mogą zarazić wiele osób, w tym dzieci i osoby starsze najbardziej narażone na powikłania pogrypowe. - Wystarczy, że samolotem leci jedna osoby z grypą, żeby zostało zakażonych aż 70 proc. przebywających w nim pasażerów – dodała.

- Szczególnym zagrożeniem są pracownicy służby zdrowia, którzy się nie szczepią przeciwko grypie, ponieważ mogą przenieść wirusa tej choroby na pacjentów. Nikt nie chciałby zostać zarażony w szpitalu, przychodni czy w gabinecie przez lekarza, pielęgniarkę lub salową – powiedziała dr Janicka.

Prezes PPOZ podała przykład 23-letniego mężczyzny, który został potrącony przez samochód na przejściu dla pieszych i z licznymi obrażeniami przebywał w śpiączce farmakologicznej na oddziale intensywnej terapii. - Zakażenie kogokolwiek grypą w tak ciężkim stanie może sprawić, że chory nie przeżyje - dodała.

Według Janickiej, pacjenci powinni wymagać od personelu medycznego, żeby zaszczepił się przeciwko grypie. - Nie może być tak, że lekarz czy pielęgniarka stoją przed pacjentem i kichają lub kaszlą. W moim ośrodki wszyscy pracownicy regularnie co roku szczepią się przeciwko grypie. Sami pilnują, żeby inni się zaszczepili, ponieważ wiedzą, że gdy zachorują, będą musieli więcej pracować, żeby ich zastąpić – dodała.

Pacjenci na ogół sami ignorują zagrożenie i nie szczepią się przeciwko grypie. Z danych NIZP-PZH wynika, że od 2011 r. każdego roku przeciwko grypie szczepi się jedynie 3,7 proc. polskiej populacji.

Dr Janicka podkreśliła, że wszyscy pracownicy również poza służbą zdrowia powinni się szczepić i mają prawo domagać się tego od swych współpracowników. - Uważam, że przedszkola powinny mieć prawo do tego, żeby nie przyjmować dzieci, które nie zostały zaszczepione przeciwko grypie, ponieważ stanowią zagrożenie dla innych maluchów – dodała.

Według dr Janickiej, pracownicy polskiej służby zdrowia częściej będą się szczepić przeciwko grypie dopiero wtedy, gdy pacjenci zaczną ich skarżyć do sądu za to, że zostali przez nich zarażeni grypą, co doprowadziło do poważnych powikłań. Jej zdaniem, tak się stało z upowszechnieniem szczepić przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B.

- Kiedy posypały się procesy o to, że pacjenci zostali w szpitalu zakażeni tym schorzeniem, placówki przed przyjęciem chorego na oddział zaczęły wymagać od chorych zaświadczenia, że się zaszczepili przeciwko WZW B – powiedziała prezes PPOZ. Liczba zakażeń z tego powodu gwałtownie spadła.

Z danych przedstawionych przez dr Janicką wynika, że w przychodniach podstawowej opieki medycznej codziennie przyjmowanych jest 600 tys. pacjentów, a w okresie grypy sezonowej – 1 mln. Grypa jest powodem 12 proc. absencji chorobowej. Zaszczepienie się przeciwko tej infekcji co najmniej dwukrotnie zmniejsza ryzyko nieobecności w pracy z powodu choroby.

- Szczepienie się jest najskuteczniejszą metodą zapobieganie grypie. Niedopuszczalne jest, że lekarz się nie szczepi i jeszcze chwali się tym swym pacjentom – podkreśliła konsultant krajowy w dziedzinie epidemiologii dr Iwona Paradowska-Stankiewicz.

Dr Janicka powiedziała, że w jej ośrodku wszyscy pacjenci są namawiani do szczepienia się przeciwko grypie, a jeśli tego nie zrobią, są proszenie o podpisanie oświadczenia, że zostali o tym poinformowani.

...

Sa w grupie ryzyka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:24, 29 Paź 2015    Temat postu:

Dr Marek Bachański o przyczynach zwolnienia z CZD
29 października 2015, 11:05
Przyczyny mojego zwolnienia są głównie formalne. W uzasadnieniu jest wpisane, że naraziłem swój zakład pracy na szkodę o wysokości 2 tys zł, do czego NFZ dołączył karę w wysokości 3 tys. zł. Na dalszych pozycjach uzasadnienia napisano, że przedstawiałem szpital w nieprawdziwym świetle - mówił w #dziejesienazywo dr Marek Bachański, neurolog zwolniony dyscyplinarnie z Centrum Zdrowia Dziecka za stosowanie terapii z użyciem leczniczej marihuany.



Dla dzieci dotychczas leczonych przez dra Bachańskiego oznacza to utratę lekarza, do którego mieliśmy zaufanie. Zostaliśmy postawieni pod ścianą - tłumaczyła Dorota Shewe, matka dziecka leczonego medyczną marihuaną.

Większość moich pacjentów nie chce przychodzić do innych lekarzy. I mam problem, co z tą dużą grupą dzieci zrobić - przyznał neurolog, który obecnie przyjmuje swoich pacjentów tylko w gabinecie prywatnym. - Chciałbym być lekarzem, który jest normalnie dostępny w poradni - mówił.

"Terapia była nielegalna"

Dyrekcja CZD informowała w lipcu, że z powodu braków formalnych zawieszono eksperymentalne leczenie padaczki środkami zawierającymi marihuanę prowadzone przez dr. Bachańskiego, neurologa z Kliniki Neurologii i Epileptologii. Zastępca dyrektora Instytutu prof. Katarzyna Kotulska-Jóźwiak informowała wówczas, że lekarz został poproszony o wstrzymanie działań oraz wystąpienie do Komisji Bioetycznej o opinię i zgodę, ale bezskutecznie. Kilka dni przed decyzją dyrekcji dr Bachański złożył wniosek o urlop do 27 sierpnia. 26 października został dyscyplinarnie zwolniony.

"Leczenie prowadzone przez dr. Bachańskiego nigdy nie zostało - wbrew przepisom i wielokrotnym prośbom dyrekcji IPCZD - zgłoszone i nie otrzymało zgody Komisji Bioetycznej, a więc było nielegalne. Było prowadzone bez planu dawkowania leków i badań kontrolnych, bez rzetelnej oceny skuteczności i bezpieczeństwa leczenia w dokumentacji medycznej pacjentów" - napisało CZD. Dodano też, że w CZD prowadzony jest inny eksperyment medyczny - pozytywnie zaopiniowany przez Komisję Bioetyczną - polegający na stosowaniu jedynego dostępnego w Polsce leku zawierającego kanabinoidy u pacjentów z lekooporną padaczką.

Resort zdrowia podawał, że terapia "była nielegalna i prowadzona z narażeniem dzieci na niebezpieczeństwo". Jak zaznaczono w piśmie MZ, "nie było żadnego protokołu leczenia, nie zapewniono w sposób systematyczny kontroli stanu zdrowia dzieci, nie było regularnego harmonogramu wizyt kontrolnych, nie prowadzono monitorowania stężenia leku we krwi dziecka, nie analizowano w sposób metodologicznie poprawny potencjalnych objawów ubocznych ani poprawy stanu zdrowia".

Bachański: CZD dokonało na mnie linczu

Sam dr Bachański w liście otwartym do ministra zdrowia Mariana Zembali pisał, że CZD dokonało na nim linczu i podważyło "w sposób nieludzki i niezgodny z prawdą" jego kompetencje i doświadczenie zawodowe. Zapewnił, że jego przełożeni wiedzieli o prowadzonym przez niego leczeniu i otrzymał on zgodę na leczenie nie więcej niż dziesięciu pacjentów. Jak dodał, jego przełożeni nie interesowali się szczegółowo przebiegiem leczenia, nikt też nie przekazywał mu żadnych uwag dotyczących m.in. dawkowania leków i prowadzonej dokumentacji medycznej.

7 sierpnia br. CZD złożyło zawiadomienie dot. możliwości popełnienia przez Bachańskiego przestępstwa narażenia pacjentów Centrum na utratę życia, lub ciężki uszczerbek na zdrowiu oraz możliwości przestępstwa przez prowadzenie tego badania klinicznego bez uzyskania świadomej zgody przedstawicieli prawnych uczestników badania. Śledztwo prowadzone jest z art. 160 Kk, który przewiduje karę pozbawienia wolności do lat 3 dla tego, kto "naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu". Jeżeli na sprawcy ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, podlega on karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

...

Trzeba zbadac uczciwie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:41, 03 Lis 2015    Temat postu:

MZ: możliwe trudności z dostępem do szczepionki dTaP dla 6-latków
2 listopada 2015, 16:55
W związku z ograniczoną dostępnością szczepionek przeciwko błonicy, tężcowi i krztuścowi (dTaP) resort zdrowia podał, że dzieci, które powinny otrzymać pierwszą dawkę dostaną ją w terminie. Opóźnienia mogą dotyczyć tzw. dawki przypominającej dla 6-latków.

Resort poinformował w komunikacie, że producent szczepionki przeciwko błonicy, tężcowi i krztuścowi (dTaP) 29 października powiadomił Ministerstwo Zdrowia, że nie dostarczy całości zakupionej szczepionki z powodu problemów z wyprodukowaniem odpowiedniej ilości dawek.

MZ podało, że w związku z tym natychmiast podjęto działania mające na celu zakupienie szczepionki u innych producentów.

Ministerstwo zapewnia, że wszystkie dzieci, które powinny być po raz pierwszy szczepione przeciwko błonicy, tężcowi i krztuścowi (dTaP) otrzymają szczepionkę w terminie. Jednak - w związku z niewywiązaniem się producenta z umowy - może dojść do sytuacji, w której dzieci 6-letnie będą szczepione z opóźnieniem tzw. dawką przypominającą.

MZ podaje, że przesunięcie nawet o kilka miesięcy terminu kolejnych szczepień nie wpłynie negatywnie na proces uodparniania się dzieci. Opinię w tej sprawie, jak głosi komunikat, przedstawiła przewodnicząca Pediatrycznego Zespołu Ekspertów ds. Programu Szczepień Ochronnych prof. Anna Dobrzańska.

"Uspokajamy rodziców i opiekunów - zdrowie Państwa dzieci nie jest zagrożone. Dzieci będą szczepione przeciwko błonicy, tężcowi i krztuścowi w sposób zapewniający uodpornienie" - informuje MZ.

Ministerstwo podaje, że punkty szczepień będą ustalać terminy tak, aby w pierwszej kolejności były szczepione te dzieci, które najdłużej czekają na szczepienie.

Resort zaapelował do rodziców i opiekunów dzieci o współpracę z lekarzami sprawującymi opiekę nad dziećmi i stawianie się na szczepienia w wyznaczonych terminach.

Na rynku dostępne są dwa rodzaje skojarzonych szczepionek przeciwko błonicy, tężcowi i krztuścowi (DTP): całokomórkowe (dTwP) i bezkomórkowe (dTaP).

...

Takie rzeczy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:25, 03 Lis 2015    Temat postu:

Eksperci: lekarze zbyt pochopnie przepisują dzieciom antybiotyki

Eksperci: lekarze zbyt pochopnie przepisują dzieciom antybiotyki - Shutterstock

Polscy lekarze zbyt pochopnie, często pod presją rodziców przepisują dzieciom antybiotyki – mówili specjaliści podczas wtorkowej konferencji prasowej w Warszawie.

Konferencję „Stosowanie antybiotyków u dzieci” zorganizowano w związku ze zbliżającym się Pierwszym Światowym Tygodniem Wiedzy o Antybiotykach WHO w Urzędzie Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych, w ramach ogólnopolskiej kampanii "Lek bezpieczny". Pierwszy Światowy Tydzień Wiedzy o Antybiotykach WHO potrwa od 16 do 22 listopada.
REKLAMA


- Antybiotykooporność, czyli uodparnianie się drobnoustrojów na antybiotyki zaobserwował już Aleksander Fleming, odkrywca penicyliny – mówił rzecznik Urzędu, dr Wojciech Łuszczyna. Początkowo skuteczne dawki liczono w tysiącach jednostek penicyliny, teraz – w milionach.

- Nie lubię antybiotyków, chociaż dzięki nim można uratować dziecku życie, na przykład w przypadku sepsy – mówiła prof. Teresa Jackowska, konsultant krajowy w dziedzinie pediatrii. – Większość zakażeń u dzieci ma etiologię wirusową. Także zapalenie gardła najczęściej wywołane przez wirusy (adenowirusy, koronawirusy, rhinovirusy i inne) – nie wymaga antybiotyku. Tylko w bakteryjnych zapaleniach gardła wskazany jest antybiotyk. Często lekarzowi wystarczy obraz kliniczny lub proste badania laboratoryjne czy szybkie testy, takie jak Strep A, by odróżnić zakażenie bakteryjne od wirusowego”.

- Lekarze powinni być świadomi i odpowiedzialni w stosowaniu antybiotyków. Rodzice nie powinni naciskać na lekarzy, by podali antybiotyk „na gorączkę”. Antybiotyki nie leczą gorączki - mówiła prof. Jackowska.

- Antybiotykooporność jest jednym z najgroźniejszych problemów zdrowotnych w obecnych czasach. Konsekwencje mogą dotyczyć każdego, w każdym wieku i każdym miejscu na świecie – zaznaczyła dr Paulina Miśkiewicz, dyrektor biura krajowego Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w Polsce. - WHO zwraca się do wszystkich, łącznie z decydentami, obywatelami i pacjentami, lekarzami, weterynarzami i rolnikami, aby stosować antybiotyki w odpowiedni i odpowiedzialny sposób, tak, aby jak najskuteczniej przeciwdziałać nabywaniu przez drobnoustroje oporności na antybiotyki.

- Aby zapobiegać antybiotykooporności, konieczne jest przestrzeganie przez lekarzy zasad - stosowania antybiotyków tylko w sytuacjach, gdy jest to uzasadnione, podawanie tylko antybiotyków, które zadziałają na chorobotwórcze drobnoustroje u konkretnego chorego, w odpowiedniej postaci, dawce i przez odpowiedni czas. Konieczne jest stałe monitorowanie zjawiska antybiotykooporności bakterii poprzez badania mikrobiologiczne - powiedział prezes Urzędu, Grzegorz Cessak.

Z kolei pacjenci, zwłaszcza stosujący antybiotyki u dzieci, powinni ściśle przestrzegać zaleceń lekarza, czytać ulotki leków, nie przerywać zaczętego leczenia i zgłaszać ewentualne działania niepożądane. - Przerwanie terapii na własna rękę szkodzi nie tylko danemu pacjentowi, ale skuteczności antybiotyku w całej populacji - mówił Cessak.

- W Polsce zarejestrowanych jest 812 antybiotyków – bez recepty można jednak kupić tylko kilka antybiotykowych maści. Jestem przekonany, że to dobrze. Tymczasem aż w 19 krajach Europy antybiotyki można kupić bez recepty, a w pięciu dostępne są bez recepty przez internet. Zwłaszcza w krajach śródziemnomorskich wymóg recepty nie jest respektowany – wystarczy zapłacenie pełnej ceny leku – dodał.

...

Ja nie bralem od 10 lat! Bóg strzeze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:13, 04 Lis 2015    Temat postu:

Pobił lekarza i zdemolował poradnię, bo chciał wrócić do pracy
Magdalena Gałczyńska
Dziennikarz Onetu

Mężczyźnie grozi do pięciu lat pozbawienia wolności - Shutterstock

Mężczyzna zgłosił się do poradni po zaświadczenie o zdolności do pracy. Gdy lekarz odmówił, pobił jego i kierownika poradni, a budynek zdemolował. Teraz 38-latkowi grozi do pięciu lat więzienia.

Mężczyzna pojawił się w jednej z poradni na Bałutach, by uzyskać zaświadczenie o zdolności do pracy. Już wcześniej, ze względu na zły stan zdrowia lekarz odmówił wydania takiego dokumentu.
REKLAMA


- Krytycznego dnia 38-latek pojawił się w poradni ponownie – mówi rzecznik łódzkiej Prokuratury Okręgowej Krzysztof Kopania – Tym razem domagał się, by lekarz wystawił mu zaświadczenie uprawniające do pracy w godzinach nocnych. Lekarz odmówił, a wtedy pacjent wpadł w furię – relacjonuje rzecznik prokuratury.

Mężczyzna podniósł biurko i pchnął w stronę lekarza. Trafił go w klatkę piersiową. Potem próbował go uderzyć, jednak lekarz uchylił się i wybiegł z gabinetu. - Pacjent zaczął go gonić, wciąż był agresywny – mówi Kopania – Kiedy pojawił się kierownik poradni, wściekły mężczyzna uderzył go w twarz. Złamał mu nos, a potem palec dłoni.

Potem, jak opowiada rzecznik prokuratury, mężczyzna zaczął demolować poradnię. - Zaczął kopać w drzwi i przewracać wyposażenie gabinetu.

Trzeźwy ale na lekach

Ogarniętego furią mężczyznę udało się obezwładnić dopiero przy pomocy innych pacjentów. Potem wezwano policję.

- Podczas przesłuchania mężczyzna nie przyznał się do zarzutów. Zasłonił się niepamięcią – mówi rzecznik prokuratury – Przyznał jednak, że odmowa wydania zaświadczenia o zdolności do pracy wyjątkowo go zdenerwowała.

Jak informuje Kopania, prokuratura ma już opinię biegłego psychiatry. Ten uznał, że podejrzany w chwili ataku na lekarza był poczytalny.

- Mężczyzna podczas tego wybuchu agresji był trzeźwy, jednak znajdował się pod wpływem dużej ilości leków psychoaktywnych - mówi rzecznik prokuratury.

38-latek usłyszał zarzuty dotyczące naruszenia nietykalności cielesnej lekarza oraz znieważenia kierownika poradni i spowodowania u niego obrażeń ciała. Grozić mu może do pięciu lat więzienia.

...

Walka o byt.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:06, 05 Lis 2015    Temat postu:

Leczenie chorych na raka w Polsce. Prof. Szczylik: dane są alarmujące
akt. 5 listopada 2015, 16:20
- Dane są alarmujące, 150 tysięcy zachorowań rocznie i 100 tysięcy zgonów. W Polsce jest około 400 tysięcy żyjących osób z chorobą nowotworową, a prawie 2 mln osób ten problem dotyka bezpośrednio. Problem rzeczywistej reformy opieki zdrowotnej jest przez cały czas spychany - powiedział w #dziejesienazywo onkolog prof. Cezary Szczylik.

Dodał, że "polityka zdrowotna w Polsce nie jest problemem pierwszoplanowym problemem politycznym, a powinna być". - Z jednej strony podczas kampanii wyborczej obiecuje się wszystko, ale później ten temat spada - wyjaśnił prof. Szczylik.

- Można powiedzieć, że państwo polskie oszczędza na chorych na raka. Procesy negocjacyjne między odpowiednią komisją w Ministerstwie Zdrowia, a producentami leków, powoli prowadzą do absurdów. Dostępność leków nie zwiększyła się - powiedział prof. Szczylik.

Aleksandra Wiszowata z Fundacji Rak'n'Roll przyznała, że sporo osób potrzebuje leków, które nie są w Polsce refundowane. - Lekarze o nich wiedzą, są one dostępne w obiegu, ale NFZ ich nie refunduje - dodała.


>>>

Cala w ogole sluzba ,,zdrowia" to horror.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:58, 06 Lis 2015    Temat postu:

Lekarz niewinny śmierci trzylatka

Zakończył się proces lekarza - Thinkstock

Po kilku procesach przed bydgoskim sądem zapadł ostateczny wyrok w sprawie śmierci 3-letniego Gracjana. Lekarz, chirurg Marek M., który operował dziecko, skazany w pierwszym i drugim procesie, został uniewinniony.

Sąd uznał, że nie ma jednoznacznego dowodu winy chirurga. Chłopiec zmarł w 2002 roku podczas operacji w prywatnym centrum medycznym w Bydgoszczy. Dziecko miało przejść nieskomplikowany zabieg urologiczny. Po operacji pojawiły się problemy z wybudzeniem małego pacjenta. Gracjan zmarł.

...

Lekarze nie czynia cudow...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 19, 20, 21 ... 54, 55, 56  Następny
Strona 20 z 56

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy