Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 0:11, 11 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Pobił ratownika, gdy ten pomagał jego córce. Usłyszał zarzuty
10 lipca 2015, 20:39
Zarzuty uszkodzenia ciała oraz naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego usłyszał 34-latek, który brutalnie pobił ratownika medycznego, kiedy ten pomagał jego córce.
Do zdarzenia doszło na początku maja w Zabrzu (woj. śląskie). 34-latek wezwał pogotowie ratunkowe do swojej 2-letniej córki, która miała drgawki i była w bardzo poważnym stanie zagrażającym życiu.
Ojciec dziecka w pewnym momencie rzucił się na ratownika z pięściami i dotkliwie pobił. Mężczyzna miał złamaną szczękę i wybite zęby.
- W świetle obowiązującego prawa, ratownik medyczny podejmujący interwencję jest traktowany jak funkcjonariusz publiczny i jest chroniony w szczególny sposób - podkreśla asp. sztab. Marek Wypych z zabrzańskiej policji.
...
Nie wiem co mu odbiło. Z chorym czasem trzeba się szarpać a ten może ,,bronił"...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:22, 11 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Trwa protest ws. kontraktów dla centrum onkologii
Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej - Tomasz Rytych / Agencja Gazeta
Związkowcy z Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej (COZL) kontynuowali w piątek pikietę przed Urzędem Marszałkowskim w Lublinie. Domagają się kontraktów na nowe procedury medyczne dla rozbudowanego Centrum. Dotychczasowe rozmowy nie przyniosły rozwiązania konfliktu.
Chodzi o kontrakty na świadczenia z zakresu chirurgii, urologii, otolaryngologii, ortopedii, ginekologii onkologicznej i hematologii - oddziały tych specjalności utworzono w Centrum dzięki jego rozbudowie. Organem założycielskim dla COZL jest samorząd województwa lubelskiego.
Piątek był drugim dniem pikiety związkowców z COZL pod siedzibą Urzędu Marszałkowskiego. Przed budynkiem zgromadziło się kilkadziesiąt osób; rozbili namiot. Mieli ze sobą bęben i strażackie syreny (ich odgłosy słychać było w urzędzie). Rozwinęli transparenty z hasłami: "Pacjent onkologiczny naszym priorytetem", "Nie zadłużajcie COZL, który nie ma długów", "Chcemy pracować, a nie protestować".
Z protestującymi spotkał się marszałek województwa lubelskiego Sławomir Sosnowski, ale rozmowy nie przyniosły rezultatu. "Na początku przyszłego tygodnia w poniedziałek lub wtorek marszałek przedstawi jakieś propozycje rozwiązania tej sytuacji" - powiedziała rzeczniczka marszałka Beata Górka.
Związkowcy zapowiadają kontynuowanie protestu. - W poniedziałek dalej tu będziemy z tym białym miasteczkiem i w zależności od tego, co usłyszymy, podjęte będą decyzje o dalszym proteście. Chcielibyśmy, żeby już nie było manifestacji. Żadne konkretne rozwiązania nie zostały ustalone, czekamy na podpisanie kontraktu – powiedział przewodniczący NSZZ Solidarność w COZL Józef Krupa.
Członek zarządu województwa lubelskiego Arkadiusz Bratkowski rozmawiał w piątek o sytuacji COZL z władzami lubelskiego NFZ. - Po rozmowach w NFZ uzyskaliśmy obietnicę, że będą rozpisane dwa konkursy, na dwa nowe zakresy świadczeń z hematologii i ginekologii onkologicznej - powiedziała rzeczniczka marszałka województwa lubelskiego Beata Górka.
Nie wiadomo jeszcze, kiedy ogłoszone miałyby być te konkursy. Rzeczniczka lubelskiego NFZ przesłała tylko oświadczenie p.o dyrektora lubelskiego NFZ Andrzeja Kowalika, w którym deklaruje on, że jeżeli organ prowadzący szpital nie znajdzie innych rozwiązań NFZ "ogłosi postępowania uzupełniające pomimo tego, że z powodu uwarunkowań formalno-prawnych nie ma żadnej gwarancji, że w tak ogłoszonym konkursie Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej uzyska kontrakt, z powodu dużej konkurencji wśród szpitali".
..
Tak to idzie a raczej pelza.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 23:07, 17 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Karetki zamiast do potrzebujących pilnej pomocy, jeżdżą do pijanych albo mających... biegunkę
Zenon Kubiak
17 lipca 2015, 16:16
Nawet połowa telefonów na pogotowie to nieuzasadnione wezwania. Gdy karetka jedzie do osoby pijanej lub mającej rozwolnienie, w tym czasie gdzie indziej może dojść do tragedii. - Niektórzy traktują nas jak darmową taksówkę - opowiada Wirtualnej Polsce jeden z ratowników.
W minionym tygodniu głośno było o zdarzeniu z ul. Garbary w Poznaniu, gdzie na przystanku autobusowym przewrócił się mężczyzna. Był w bardzo złym stanie, miał drgawki, co chwilę tracił przytomność. Na szczęście zajęły się nim przypadkowe osoby, w tym przechodzący obok - po pracy - ratownik medyczny i strażnicy miejscy. Niestety, karetka pogotowia przyjechała na miejsce dopiero po ponad dwóch godzinach.
- Zgłoszenie zakwalifikowano jako "do zadysponowania w dalszej kolejności" ze względu na wiele innych, pilniejszych wyjazdów realizowanych w tym momencie. Dyspozytorzy odebrali w tym samym czasie kilkadziesiąt podobnych zgłoszeń – wyjaśniał okoliczności zdarzenia Wirtualnej Polsce Łukasz Maciejewski, rzecznik prasowy Rejonowej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu.
W stolicy Wielkopolski za szybkie dotarcie z pomocą medyczną odpowiadają 23 karetki. Zdarza się jednak, że to za mało. Feralnego dnia kilka godzin wcześniej aż cztery karetki musiały odwieźć do szpitali cztery osoby z objawami zatrucia dopalaczami. W tych przypadkach natychmiastowa pomoc była niezbędna, ale cały czas plagą pozostają nieuzasadnione wezwania karetek.
Zamiast iść do przychodni, wolą zadzwonić po karetkę
- Wyjazdy nieuzasadnione stanowią nawet 60 proc. wszystkich naszych interwencji – przyznaje Łukasz Maciejewski. – Od razu wyjaśnijmy, że mówiąc nieuzasadnione mam na myśli wezwania do osób, które co prawda potrzebują pomocy, tyle że nie pogotowia. Przypomnę, że pogotowie na mocy ustawy o ratownictwie medycznym udziela pomocy w sytuacjach nagłego zagrożenia zdrowia lub życia ludzkiego. Tymczasem ponad połowa wezwań nie kwalifikuje się do tej kategorii, a wzywających pomocy pogotowia powinni szukać pomocy u lekarza pierwszego kontaktu – dodaje.
Jak to wygląda w praktyce, opowiada nam pan Krzysztof, który od 8 lat pracuje jako ratownik medyczny.
- Dostajemy wezwanie do 61-letniej kobiety, zgłasza wymioty i biegunkę. Na miejscu zastajemy ją przytomną i w pełni zorientowaną w sytuacji. Opowiada, że coś ją „męczy” i od rana biega do ubikacji. Na pytanie, dlaczego nie zgłosiła się do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej, nie wie, o co nam chodzi – mówi Wirtualnej Polsce. – Ludzie są niedoinformowani, myślą, że karetka jest od tego, aby im przywieźć leki, albo recepty, traktują nas też jako darmową taksówkę do szpitala, a w tym czasie na naszą pomoc czeka ktoś inny. W czasie, gdy zajmowaliśmy się biegunką wspomnianej pani, gdzieś indziej inna kobieta czekała na pomoc ze skręconą nogą. Gdybyśmy przyjechali trochę później, mogłaby nawet ją stracić – dodaje.
„Niepokojąco swędzi mnie ręka. Proszę przysłać karetkę”
Część nieuzasadnionych wezwań udaje się wychwycić dyspozytorom dyżurującym pod numerami alarmowymi. To oni na podstawie wyjaśnień zgłaszającego decydują, czy rzeczywiście należy wysłać karetkę. W ten sposób udaje się wyeliminować przynajmniej część bezsensownych wezwań takich jak np. „niepokojąco swędzi mnie ręka”, „czuję się bardzo słaby”, albo „polizałem kostkę do WC” (autentyczne przypadki z Poznania).
Zdarza się jednak, że karetka musi jechać na miejsce, gdy ktoś zgłasza, że np. w parku leży nieprzytomna osoba. Często okazuje się, że to tylko ktoś, kto przesadził z alkoholem.
- Ludzie boją się podejść, sprawdzić, czy ktoś wymaga pomocy medycznej, czy tylko zasnął pijany. Zamiast tego dzwonią po nas – opowiada pan Krzysztof. – Jeśli okazuje się, że to tylko kwestia przesadzenia z alkoholem, to taką osobą zajmuje się policja lub straż miejska, która odwozi go do izby wytrzeźwień. Jeśli jednak ma jakieś obrażenia, bo np. przewracając się, zraniła się w głowę, musimy ją wziąć do szpitala. Zdarzają się dyżury, że co wezwanie, to pijany – dodaje.
Pijani w szpitalu obsługiwani są w pierwszej kolejności
Pijani z podejrzeniem jakichś obrażeń trafiają na szpitalne oddziały ratunkowe, gdzie są obsługiwani w pierwszej kolejności, co oburza „normalnych” pacjentów wymagających pomocy np. z powodu zranienia się lub osób starszych mających niepokojące objawy związane z różnymi chorobami. Przepisy nakazują bowiem w pierwszej kolejności zająć się osobami przywiezionymi przez karetkę (to zresztą kolejny powód, dla którego wiele osób zamiast samemu zawieźć wymagającego pomocy domownika na SOR, woli zadzwonić po pogotowie).
- Nie mamy dokładnych statystyk, ale osoby pijane, które są przywożone na SOR to prawdziwa plaga – przyznaje Marta Podgórska, rzecznik prasowy Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie. – Tacy pacjenci nie tylko są obsługiwani w pierwszej kolejności, ale też wymagają wielogodzinnej diagnostyki, ponieważ przed ewentualnym wypuszczeniem ich do domu, musimy mieć pewność, że nic im nie jest, co czasem wymaga np. wykonania tomografii – dodaje.
Na dodatek w Lublinie w przeciwieństwie do wielu innych miast takich jak np. Poznań, nie ma izby wytrzeźwień, gdzie można by odwozić osoby, które są jedynie pod wpływem alkoholu. Zamiast tego wydłużają kolejki oczekiwania na pomoc na SOR, a nawet zajmują wolne łóżka, których właściwie brakuje we wszystkich polskich szpitalach.
- Zwróciliśmy się zarówno do wojewody jak i prezydenta z prośbą o przywrócenie zamkniętej kilka lat temu izby wytrzeźwień, bo ona przynajmniej częściowo poprawiłaby sytuację, ale jak na razie skończyło się tylko na obietnicach – mówi Podgórska.
Mandaty za nieuzasadnione wezwanie karetki to rzadkość
Teoretycznie nieuzasadnione wezwanie karetki jest wykroczeniem, za które można dostać nawet 1500 zł grzywny. Większość stacji pogotowia jednak nie wzywa w takich sytuacjach policji w obawie, że ludzie przestaną dzwonić po karetkę w poważnych sytuacjach z obaw przed mandatem, bo takie sytuacje też się zdarzają.
- Niedawno zdarzyło się, że kobieta w zaawansowanej ciąży postanowiła iść do szpitala na piechotę i zaczęła rodzić na ulicy. Na szczęście w tej sytuacji wszystko dobrze się skończyło – opowiada ratownik z Poznania.
Karać za nieuzasadnione wezwania postanowiło Pogotowie Ratunkowe w Łodzi. W efekcie w ciągu kilku ostatnich miesięcy po 500 zł mandatu zapłacił m.in. kontroler biletów, któremu pasażer zadrasnął palec, a także mężczyzna, który wezwał karetkę, aby jej załoga... zrobiła mu obiad.
Inną strategię przyjęto w Olsztynie, gdzie skromną liczbę karetek specjalistycznych mają wkrótce zacząć wspierać dodatkowe patrole ratowników medycznych dojeżdżających z podstawową pomocą do potrzebujących na rowerach. Dopiero po zbadaniu pacjenta podejmą decyzję, czy konieczny jest przyjazd karetki.
...
Ludzie są głupi.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:35, 24 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Ostra wymiana zdań między ordynatorem a ministrem zdrowia. "Kobiety rodzą w skandalicznych warunkach"
- Warunki, w jakich rodzą kobiety we Wrocławiu są skandaliczne - powiedział podczas spotkania z ministrem zdrowia ordynator jednego z wrocławskich szpitali.
Janusz Malinowski wprawił w konsternację resztę zebranych na sali, a od ministra usłyszał, że być może to w nim sam leży problem, bo nie radzi sobie z prowadzeniem oddziału. Między panami wywiązał się intensywny dialog na temat traktowania kobiet na oddziałach porodowych.
...
Rząd od in vitro nie będzie dbał o dzieci.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 14:24, 26 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Głos Pomorza
"Lekarze ZUS jesteście moralnymi trupami"
Napisy na budynku słupskiego oddziału ZUS - Głos Pomorza
"Lekarze ZUS jesteście moralnymi trupami". Napis tej treści wymalowany sprayem pojawił się na budynku słupskiego ZUS-s. To efekt decyzji orzeczników w sprawie niepełnosprawnej 24-letniej Ewy Lemankiewicz z Osowa w gminie Kępice. Dziewczynie nie przyznano ponownie renty socjalnej. Ewa kilka lat temu zachorowała na raka. Z powodu choroby amputowano jej nogę. Dziś samotnie wychowuje czteroletnią córkę.
Ubezpieczyciel przyznaje, że sprawa jest społecznie drażliwa, ale nie ma sobie nic do zarzucenia. Jak podkreśla Danuta Rosiak, jeden z warunków przyznania renty socjalnej to całkowita niezdolność do pracy, tymczasem lekarz orzekł inaczej.
REKLAMA
- Obowiązują nas przepisy, których musimy przestrzegać - podkreśla i dodaje, że Ewa nie odwołała się od marcowej decyzji komisji. Może jednak wystąpić do ZUS-u o taką możliwość. Pomoc w formalnościach zaoferowały już władze Kępic.
Ubezpieczyciel w rozmowie z "Głosem" nie chciał skomentować napisów na murach instytucji. Aktem wandalizmu zajęła się już policja.
Tymczasem w poniedziałek o godz. 13 dyrektorowi słupskiego ZUS-u surowe jaja chce wręczyć Zbigniew Stonoga. Na swoim profilu na Facebooku napisał: "Uwaga jaja powinny być surowe i należy uważać aby nie uszkodzić mienia. W przypadku przesłuchań przez Policję proszę zeznawać, że chcieliście sprezentować jajko dyrektorowi oddziału i wręczyć je przez okno tylko nie wiedzieliście które należy do gabinetu dyrektora Tomasza Klamana".
...
Narasta bestialstwo jacy ludzie taki rzad. Bedzie coraz gorzej.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 16:34, 27 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Lekarz z wrocławskiego szpitala został zawieszony, bo powiedział ministrowi, co myśli
Tomasz Pajączek
Dziennikarz Onetu
Szpital Kamieńskiego - Tomasz Pajączek / Onet
Dr Janusz Malinowski, ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym we Wrocławiu został zawieszony w swoich obowiązkach. To efekt spotkania z ministrem zdrowia Marianem Zembalą, podczas którego lekarz powiedział, że kobiety we Wrocławiu rodzą w skandalicznych warunkach.
Wrocławski lekarz naraził się ministrowi w ubiegły czwartek podczas jego ostatniej wizyty w stolicy Dolnego Śląska. To właśnie wtedy w obecności urzędników i innych lekarzy, dr Janusz Malinowski stwierdził, że kobiety we Wrocławiu rodzą w skandalicznych warunkach. Ordynator ze szpitala przy Kamieńskiego wyjaśniał, że w salach dla rodzących brakuje między innymi toalet.
REKLAMA
W odpowiedzi na odważną uwagę, minister zdrowia stwierdził, że być może dr Malinowski nie radzi sobie z obowiązkami. Na słowach się nie skończyło. Zaraz potem Marian Zembala zlecił w szpitalu kontrolę. I to błyskawiczną, bo rozpoczęła się ona już kilka godzin po spotkaniu z ministrem. Sprawdzenie placówki niczego niepokojącego jednak nie wykazało.
Jeszcze zanim raport z kontroli został wysłany do ministerstwa, prof. Wojciech Witkiewicz, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu wezwał Malinowskiego na dywanik i zawiesił go w obowiązkach.
– Zostałem zawieszony z powodu utraty zaufania i narażenia dobrego imienia szpitala – mówi dr Janusz Malinowski. – Pan dyrektor powiedział mi, że to wystąpienie przed ministrem było niepotrzebne – dodaje.
Wrocławski lekarz uważa jednak inaczej i podkreśla, że tego, co powiedział w obecności Mariana Zembali wcale nie żałuje. – Mam nadzieję, że władze w końcu dojdą do wniosku, że kobietom rodzącym należą się lepsze warunki – przekonuje Malinowski.
Zapowiada jednak, że o przywrócenie go na stanowisko ordynatora nie będzie walczył. – Jestem już na to za stary – mówi. Nadal jednak będzie pracował w szpitalu. O komentarz do sprawy chcieliśmy poprosić też dyrektora wrocławskiej placówki, ale przynajmniej do południa prof. Witkiewicz był nieuchwytny.
...
Nie ma to jak wolnosc slowa...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:21, 27 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Lekarze z Małopolski protestują przeciwko tzw. pakietowi onkologicznemu
Robert Kulig
27 lipca 2015, 14:52
Lekarze w Małopolsce protestują przeciwko tzw: pakietowi onkologicznemu. Zdaniem specjalistów, przy tworzeniu ustawy, pominięto ich, przez co mnoży się biurokracja, a leczenie stanie się bardziej uciążliwe.
- Założenia pakietu onkologicznego rząd przedstawił bez konsultacji z partnerami społecznymi, w tym z pominięciem samorządu lekarskiego, które reprezentuje głos blisko 180 tys. lekarzy i lekarzy dentystów, których dotyczą nowe regulacje. Nad projektem ustaw konsultacje społeczne zostały ograniczone do minimum, graniczącego z farsą, a wszelkie uwagi krytyczne były odrzucane bez merytorycznego odniesienia się do nich - poinformował Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej.
Dlatego specjaliści z Małopolski przystąpili do protestu, domagając się zmian w ustawie.
- Jednym z kluczowych zarzutów wobec pakietu onkologicznego jest limitowanie uprawnień lekarzy POZ do kierowania pacjentów na szybką ścieżkę onkologiczną poprzez wprowadzenie współczynnika rozpoznawania nowotworów. Wprowadzenie współczynnika może spowodować skutek odwrotny od zamierzonego - lekarze POZ zamiast wykazywać szczególną czujność onkologiczną mogą, w obawie o utratę uprawnień do wystawiania kart diagnostyki i leczenia onkologicznego, wykazywać wstrzemięźliwość w kierowaniu na szybką ścieżkę onkologiczną – dodaje Hamankiewicz.
Pozostałe elementy budzące wątpliwość, również zostały zawarte w formie listu i skierowane do ministerstwa zdrowia.
Natomiast MZ przekazało, że trwają prace nad nowym projektem tzw: pakietu onkologicznego, a pierwsze zmiany mogą wejść w życie już 1 sierpnia.
...
Rzad kretynow masowo produkuje prawne smieci.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 16:10, 03 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Gazeta Pomorska
Wielomilionowe długi szpitali w województwie kujawsko-pomorskim
Wielomilionowe długi szpitali w województwie kujawsko-pomorskim - istock
W każdej chwili komornicy mogą pojawić się w kujawsko-pomorskich szpitalach. I to wcale nie w charakterze pacjentów.
- Nasza sytuacja jest taka zła, że utarło się powiedzenie: "komornik czeka w izbie przyjęć i zaraz wejdzie na oddział" - żartują niektórzy lekarze w szpitalach na terenie województwa kujawsko-pomorskiego.
REKLAMA
Do śmiechu im jednak nie jest. Bo długi przecież są.- Jesteśmy zadłużeni na 70 milionów złotych - przyznaje Marek Nowak, dyrektor Regionalnego Szpitala Specjalistycznego im. dr. Biegańskiego w Grudziądzu. - A ten dług nam rośnie. Przede wszystkim za nadwykonania, za które Narodowy Fundusz Zdrowia nam nie płaci.
Mówi się o 190 milionach złotych długu szpitala. im. Jurasza w Bydgoszczy. To jedna z najwyższych kwot na minusie dotyczących lecznic w regionie.
Komornicy jednak traktują zadłużone szpitale, jako stałe źródło swojego wynagrodzenia. Z jednego szpitala potrafią zgarnąć ponad 600 tysięcy złotych. Rocznie!
- Nadal leczymy. No i liczymy, że komornik nas nie dorwie - podkreślają lekarze w szpitalach z Kujaw i Pomorza. Długi też liczą, bo te w wielu przypadkach wciąż rosną.
NFZ żadnemu szpitalowi za nadlimity w leczeniu nie płaci. Takie ma procedury. - A my wtedy mamy problem - dodają szefowie większości szpitali w naszym województwie.
Nowak kontynuuje: - Jeżeli mamy wybór: leczyć dodatkowych pacjentów, za których wiemy, że już nie dostaniemy pieniędzy z funduszu, czy odmówić im pomocy, zawsze wybieramy to pierwsze. Po to przecież jesteśmy. Życie człowieka jest najważniejsze, nie pieniądze.
*Zadłużenie Szpitala Uniwersyteckiego im. dr. A. Jurasza w Bydgoszczy to kwota nieoficjalna, gdyż Marta Laska, rzeczniczka szpitala nie chciała wypowiadać się na ten temat.
...
I tak to sie wlecze.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 16:52, 03 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Zmarł czekając na pomoc. Karetka pojechała najpierw do innej miejscowości o tej samej nazwie
3 sierpnia 2015, 13:45
Do najprawdopodobniej tragicznej w skutkach pomyłki doszło w stacji pogotowia ratunkowego w Tarnowie (woj. małopolskie). W Kamionce Małej zmarł 58-letni mężczyzna, który ponad pół godziny czekał na karetkę. Ambulans został bowiem wysłany najpierw do innej miejscowości o tej samej nazwie.
Jak relacjonował portal limanowa.in, w piątek wieczorem do mieszkańca Kamionki Małej wezwano karetkę. Z nieoficjalnych informacji serwisu wynika, że zgłoszenie dotyczyło zadławienia.
Wszystko wskazuje na to, że dyspozytor najpierw skierował karetkę do miejscowości o tej samej nazwie, ale w powiecie nowosądeckim. Dopiero po pewnym czasie zauważono pomyłkę i ratownicy z Limanowa ruszyli do właściwej Kamionki Małej w gminie Laskowa.
W efekcie początkowego błędu, karetka docierała do potrzebującego pilnej pomocy mężczyzny ponad pół godziny. Mimo podjętej przez ratowników reanimacji, pacjent zmarł.
Informacje portalu potwierdził rzecznik sądeckiego pogotowia ratunkowego Krzysztof Olejnik. W stacji pogotowia ratunkowego w Tarnowie trwa obecnie wyjaśnianie tej sprawy.
Jak podaje portal limanowa.in, rodzinna tragedia na tym się nie zakończyła. Dzień później do szpitala w Limanowej trafiła 56-letnia żona zmarłego. Pacjentka skarżyła się na bóle w klatce piersiowej, a lekarze ocenili, że jest on wynikiem silnego stresu z powodu śmierci męża. Po pewnym czasie stan kobiety pogorszył się. Doszło do zatrzymania akcji serca. 56-latka mimo reanimacji zmarła.
...
Tu akurat tragiczna pomylka.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:37, 03 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
W aptekach zostawiamy 11,5 miliarda rocznie. I to bez recept
Niedziela, 2 sierpnia 2015, źródło:Newseria.pl
Rosną wydatki Polaków na produkty sprzedawane w aptekach bez recepty. Sprzedaż tych medykamentów ilościowo nie zwiększa się znacząco, ale za to coraz wyższa jest ich średnia cena. Na rynek wchodzi też wiele nowych specyfików, czemu towarzyszą intensywne akcje promujące, więc klienci są skłonni wydać więcej. Widać to szczególnie w segmencie suplementów diety.
- Polacy spożywają bardzo dużo produktów bez recepty. Jesteśmy jednym z liderów pod tym względem. To nie oznacza jednak, że dużo więcej kupujemy, raczej dużo więcej wydajemy i wybieramy inne preparaty - mówi Jarosław Frąckowiak, prezes PharmaExpert. - Rośnie asortyment, rośnie cena opakowania, są nowe produkty, do tego dochodzi reklama w telewizji, która jest bardzo skuteczna, szczególnie w przypadku suplementów diety, a także dermokosmetyków i produktów OTC.
Z danych PharmaExpert wynika, że Polacy wydają coraz więcej pieniędzy w aptekach. W ubiegłym roku na środki bez recepty przeznaczyli ponad 11,5 mld zł. W ciągu pięciu miesięcy tego roku wartość sprzedaży przekroczyła 5 mld zł (wzrost o blisko 4,5 proc.).
W ramach produktów sprzedawanych bez recepty największą popularnością cieszą się leki na przeziębienie, dermokosmetyki, leki trawienne i przeciwbólowe. Z kolei mniejszą dynamikę wzrostu odnotowała sprzedaż suplementów diety. Jednak eksperci PMR szacują, że rynek ten w latach 2017-2020 będzie rozwijać się w tempie ok. 8 proc. rocznie (sprzedaż apteczna i pozaapteczna).
Ostatnie dane PharmaExpert za pierwsze dwanaście dni lipca pokazują, że rynek leków OTC spadł o 0,3 proc., a rynek suplementów o 4 proc. w porównaniu do ubiegłego roku. Segmentem rynku aptecznego, który odnotował wyraźny wzrost, były kosmetyki - o 2,2 proc.
- Jest to rynek bardzo intratny - są na nim duże marże, a potrzeby klientów zostały umiejętnie rozbudzone, więc rzeczywiście tych produktów sprzedaje się coraz więcej - tłumaczy Frąckowiak. - Rynek dermokosmetyków trochę się ekonomizuje. Ilościowo rośnie, ale wartościowo już nie aż tak mocno, dlatego że pojawia się coraz więcej marek w bardziej przystępnych cenach.
Wciąż jednak segment premium dobrze się rozwija. Na dermokosmetyki rocznie Polacy wydają około 1,4 mld zł. Z roku na rok sprzedaż rośnie o kilka procent.
Statystyki za pierwsze miesiące pozwalają prognozować ponad pięcioprocentowy wzrost całego rynku farmaceutycznego. Według ostatnich szacunków PharmaExpert, w 2015 roku Polacy kupią w aptekach leki o wartości 30 mld zł.
...
To juz biznes konsumpcyjny nie medycyna.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:20, 05 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Kurier Poranny
Szpital dziecięcy oddaje tomograf. Pracownicy: to zemsta dyrekcji za strajk
Uniwersytecki Dziecięcy Szpital Kliniczny w Białymstoku - Kurier Poranny
Białostocki szpital dziecięcy sprzedaje tomograf i rezonans. Od 1 września te badania powierzy prywatnej firmie. Zdaniem szpitala mają zyskać na tym mali pacjenci, pracownicy z kolei uważają, że to zemsta za strajk.
- Od dłuższego czasu borykaliśmy się z awariami tomografu i rezonansu magnetycznego. Sprzęt był już mocno zużyty. Szukaliśmy różnych rozwiązań, mając na uwadze przede wszystkim bezpieczeństwo naszych pacjentów – mówi Eliza Bilewicz-Roszkowska, rzeczniczka Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.
REKLAMA
Rzeczniczka przyznaje, że najlepszym rozwiązaniem dla pacjentów i szpitala – także pod względem finansowym – było powierzenie tego typu badań firmie z zewnątrz na zasadach outsourcingu. Od 1 września w UDSK będzie je wykonywać firma z Wielkopolski. – Dostęp do usług się nie zmieni, poprawi się natomiast jakość badań. Bo firma ma bardzo nowoczesny sprzęt – zapewnia Bilewicz-Roszkowska. Do obsługi sprzętu będą przekazani pracownicy UDSK. Mają mieć takie same warunki i dwuletnią gwarancję zatrudnienia.
Pracownicy szpitala w transakcji dopatrują się jednak drugiego dna. Mówią, że ten krok to zemsta dyrekcji za udział w strajku i sporze zbiorowym. Ich zdaniem, tak dyrekcja chce m.in. zlikwidować związek zawodowy techników elektroradiologii, bo jednym z przekazanych firmie pracowników jest przewodniczący związku. Szpital temu zaprzecza.
...
Znowu jakies cyrki.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:40, 05 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Tak się rodzi w Polsce
Dwudziestoletnie kafle. Brakuje nam remontów, wsparcia... - mówi jedna z położnych, pokazując zaniedbane prysznice dla kobiet tuż po porodzie. Na kilkanaście mam - trzy takie miejsca. Czy wszędzie to tak wygląda?
Reporter TVN24 szukał odpowiedzi w jednym z najlepszych i największych polskich szpitali - łódzkiej "Matce Polce". - Jak rodzisz, to nie myślisz o kaflach czy brudnej łazience. Ważne jest tylko dziecko - komentują pacjentki.
...
Szpitale o standardzie barow mlecznych PRL pokazanych u Barei. I tak wyglada ,,sluzba zdrowia". Szpital prof. Chazana to byl luksus. DLATEGO TAKA PODLOSCIA BYLO ODWOLANIE GO!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:43, 07 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Lekarze o pakiecie onkologicznym: wydłuża proces leczenia raka
Magda Kazikiewicz
7 sierpnia 2015, 13:44
Pakiet onkologiczny, sztandarowy pomysł rządu PO, miał uratować polska onkologię. Po ponad pół roku działania ministerstwo zdrowia nie jest w wstanie ocenić jego efektów, więc robią to lekarze-onkolodzy, którzy na co dzień zajmują się pacjentami walczącymi z rakiem. - To fikcja, chybiony od początku pomysł. W wielu przypadkach czas diagnostyki, zamiast się skracać, uległ wydłużeniu - mówi dr Grzegorz Luboiński z warszawskiego Centrum Onkologii.
Ministerstwo zdrowia wyliczyło, że od początku roku do połowy lipca w ramach działania pakietu onkologicznego wydano ponad 144 tysiące kart diagnostyki i leczenia. Nie wiadomo jednak, jak te dane mają się do okresu sprzed wprowadzenia nowych rozwiązań. - Realna ocena efektów wprowadzenia pakietu kolejkowego będzie możliwa w styczniu 2016 r. – przyznał wiceminister zdrowia Piotr Warczyński. Dodał tylko, że "ze wstępnych analiz danych za rok 2014 i 2015 wynika, że w bieżącym roku część komórek organizacyjnych odnotowało zmniejszenie łącznej liczby oczekujących na leczenie".
Lekarze zajmujący się pacjentami z nowotworami przyznają, że pod wieloma względami onkologia działała lepiej przed wprowadzeniem pakietu. - Ta reforma to wyłącznie propagandowa zagrywka. Pakiet zakłada, że pacjent ma być zdiagnozowany w dziewięć tygodni, a zanim zaczął działać ja robiłem to w kilka godzin - mówi WP dr Grzegorz Luboiński z warszawskiego Centrum Onkologii.
I podaje przykład: - W styczniu, po wprowadzeniu pakietu, zgłosiła się do mnie pacjenta. Ewidentny rak piersi, mam przecież 30-letnie doświadczenie, umiem go rozpoznać. Więc zleciłem biopsję, prześwietlenie klatki piersiowej i inne niezbędne badania. Po kilku godzinach wyniki potwierdziły moją diagnozę i pacjentka została od razu skierowana na leczenie. Ale zwrócono mi uwagę, że teraz działa pakiet onkologiczny i trzeba diagnozować inaczej. Najpierw mammografia, czekanie na wyniki, potem biopsja i znów czekanie na wynik, wiec zamiast kilku godzin trwałoby to kilka tygodni - mówi lekarz.
Onkolodzy zwracają też uwagę, że najbardziej poszkodowani zostali pacjenci, którzy zachorowali przed wprowadzeniem reformy. - Osoby, które zakończyły diagnostykę z powodu nowotworu przed wprowadzeniem pakietu onkologicznego, nie zostały nim objęte. A to oznacza, że ich miejsca w kolejkach zajęli "nowi" chorzy, a "starzy" prawdopodobnie dłużej muszą teraz czekać na badania obrazowe kontrolne lub w trakcie leczenia - mówi prof. Piotr Rutkowski, Prezes Polskiego Towarzystwa Chirurgii Onkologicznej. Dr Luboiński to potwierdza. - Oni czekają dużo dłużej! Chcę zrobić tomografię osobie, która zachorowała w ubiegłym roku, a okazuje się, że wszystkie terminy są już zabukowane dla chorych z tego roku - dodaje onkolog.
A placówkom zależy przede wszystkim na "nowych" pacjentach. Onkolodzy przyznają, że jeśli dana placówka nie wywiąże się z terminów przewidzianych przed pakiet onkologiczny, NFZ im za chorych nie zapłaci.
Lekarze skarżą się też na to, że obecnie nie ma kontroli jakości udzielonych w ramach pakietu świadczeń. - Dlatego niezbędne jest wprowadzenie referencyjności ośrodków leczenia nowotworów. W tej chwili każdy, nawet najbardziej skomplikowany przypadek, może być leczony w dowolnym miejscu w kraju - mówi prof. Rutkowski.
Co roku w Polsce nowotwory są diagnozowane u ok. 145 tys. Polaków. 92,5 tys. osób umiera z tego powodu. Jak wynika z szacunków Polskiego Towarzystwa Onkologicznego, w najbliższych latach liczba nowych zachorowań wzrośnie do 180 tys. rocznie, a 600 tys. Polaków będzie już żyło z nowotworem.
...
Typowe ,,reformy" w stylu UW popierane przez Wyborcza. Dlatego Polska jest w ruinie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:30, 11 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Dyrektor Centrum Onkologii w Bydgoszczy do Zbonikowskiego: odebrałem informacje o nieprawidłowościach, zostały podjęte działania
Dyrektor Centrum Onkologii w Bydgoszczy odpowiada posłowi - Wojciech Alabrudziński / Gazeta Pomorska
Kilka dni temu "Gazeta Pomorska" poinformowała, że poseł Łukasz Zbonikowski wystosował pismo do dyrektora Centrum Onkologii w Bydgoszczy prof. dra hab. Janusza Kowalewskiego w sprawie Centrum Diagnostyczno-Leczniczego we Włocławku. Parlamentarzysta zaniepokojony był bowiem ruchami kadrowymi, które spowodowały, że dostęp do lekarzy stał się trudniejszy.
"Z przykrością odebrałem informacje o nieprawidłowościach, które występują w Centrum Diagnostyczno-Leczniczym we Włocławku" - napisał prof. dr hab. Janusz Kowalewski. "Tym bardziej, że z uwagi na duże zaangażowanie, z jakim personel filii we Włocławku wykonuje obowiązki, często odbieram pochwały za życzliwy i profesjonalny stosunek do pacjentów" - tłumaczył.
REKLAMA
Dyrektor Centrum Onkologii w Bydgoszczy poinformował, że już na początku lipca "zostały podjęte działania mające na celu poprawę dostępności do świadczeń medycznych". "W poradni chorób piersi przyjmować będzie dodatkowo lekarz specjalista dwa razy w tygodniu" - zapewnił. "W poradni pacjentki z kartą DiLO przyjmowane są tego samego dnia lub maksymalnie do siedmiu dni. Pacjentki będące po leczeniu onkologicznym oczekujące na kontrole, z wynikami badań, rejestrowane są na pierwszy wolny termin".
Niestety, w poradni ginekologicznej liczba wizyt jest większa niż ta określona w kontrakcie z Narodowym Funduszem Zdrowia. "Jednak pomimo nadwykonań, wszystkie pacjentki z kartą diagnostyki i leczenia onkologicznego przyjmowane są na bieżąco" - zapewnia dyrektor bydgoskiego CO.
W lipcu na stanowisku kierownika do spraw medycznych Centrum Diagnostyczno-Leczniczego we Włocławku został zatrudniony dr Krzysztof Pławski, specjalista chirurgii onkologicznej z wieloletnim doświadczeniem w zakresie chorób piersi. Dyrekcja CO w Bydgoszczy jest przekonana, że to pozwoli m.in. na "koordynację działań diagnostyczno-leczniczych".
...
Prof. Chazan prowadzil jeden z lepiej zarzadzanych szpitali w kraju.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 17:08, 15 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Odesłali dwulatka do innego szpitala. Zmarł w drodze
Zamiast przyjąć chore dziecko na szpitalny oddział, lekarze odesłali je do innej, specjalistycznej placówki. Dwuletni, ciężko chory chłopiec z ostrą niedrożnością przewodu pokarmowego, miał być tam zawieziony prywatnym samochodem rodziców, zamiast karetką, w której można by monitorować jego stan. Chłopiec przestał oddychać w czasie przejazdu. Chwilę później już nie żył.
Popularne komentarze (475)
~wolę weterynarzy : Obok mnie jest gabinet weterynarza. Zwierzaki leczy kobieta, ok. 35 lat, prowadzi lecznicę sama, w soboty do 14. W połowie lipca, w sobotę , przyszła emerytka z pieskiem, potrzebna była kroplówka, a to trwa ok. 1,5 do 2 godzin, czyli do około 15. Pani weterynarz nawet nie patrzyła na zegarek. A kiedy okazało się w trakciekroplówki że potrzebna jest pilnie operacja, zadzwoniła po swoją koleżankę do pomocy. Wszystko trwało do 18. Może zacznijmy leczyć się u weterynarzy? U nich widzi się więcej serca i zaangażowania niż u lekarzy. zwiń
wczoraj 08:14 | ocena: 97%
oceń: -1
+1
~Anna : Pacjencik
Ja mam 3 osoby w rodzinie którym NIKT nie pomógł. Pierwszy mój mąż wiek 27 lat zaczęły się dziwne problemy zdrowotne. Odsyłano go z kwitkiem przez ponad rok. Młody symuluje. Zasłabl w pracy był architektem. Przez następny rok był chospitalizowany w niemczech i tam zmarł. Zaniedbania były zbyt duże miał raka a można było go uratować ale nie w PL.
Mój brat uznany za wariata w pl w uk został zdiagnozowany - choroba układu immunologicznego. Nieuleczalna. W pl na rentę był zbyt zdrowy do pracy przez nie zusowskich uznany za niezdolnego do pracy. Z czego żyć? Mało tego w paru sytuacjach wręcz zagrażających życiu - ataki, karetka zawozila brata na...oddział psychiatryczny bo symuluje np silny atak padaczki!!!!
Ja zostałam potraktowana z buta gdy zaczęłam wcześniej rodzic. Kazano naturalnie chociaż miałam umówiona cesarke odmówiłam..
Ceserke zrobiono jak..zemdlalam.i to uratowało życie mi i dziecku. On by normalnego nie przeżył - był owinięty pepowinia plus atrofia ja z moja niska hemoglobina tez bym się przekręcila. Skończyło się Tylko na 3 tygodniowej śpiączce. Komentarz lekarza bezcenny: A jednak pani żyję i mały tez się wywinal".
Nie mieszkam w pl a polskich lekarzy omijam szerokim łukiem tak na wszelki wypadek. Wiem ze są tez dobrzy ale miernoty przeważaja plus debile procedury i mamy co mamy. Poza tym w pl nie uczy się logicznego myślenia wyciągania wniosków analizy i to też się odbija ...na pacjentach. zwiń
wczoraj 11:06 | ocena: 94%
oceń: -1
+1
~misia : dla mnie chory jest system, lekarz do ktorego chodzilam cala ciaze prywwtnie pracuje tez w miejscowym szpitalu nie raz bylo tak ze konczyl dyzur o 15 a od 15.30przyjmowal pacjentki czesto do 1-2w nocy i od rana znow dyzur lub mial nocke w szpitalu i od 8przyjmowal pacjentki w takim natloku nielatwo o pomylke z banalnego powodu jakim jest zmeczenie, niech lekarze zarabiaja duzo bo lecza ludzi zeby nie musieli prywatnie dorabiac lub noech maja tylko prywatna praktyke.
...
Znow fajne wiesci.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 23:21, 17 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Aptekarze ostrzegają: leki kupowane poza aptekami mogą być groźne
Tomasz Gdaniec
17 sierpnia 2015, 11:17
Polacy kupują coraz więcej leków bez recepty. Lekarstwa są wybierane na podstawie reklam, a nie dolegliwości. - W Polsce co miesiąc dochodzi do ok. 300 zatruć paracetamolem. Państwu brakuje troski o zdrowie publiczne. Liczy się tylko interes producentów - uważa Andrzej Denis z Okręgowej Izby Aptekarskiej w Gdańsku. Zakazu sprzedaży medykamentów poza apteką chcieliby sami farmaceuci.
Na początku sierpnia lubelskie media informowały o chłopaku, który przedawkował leki sprzedawane bez recepty. Leżący na ulicy nastolatek nie reagował na próby nawiązania kontaktu. Jeden z przechodniów natychmiast powiadomił pogotowie, które przewiozło nieprzytomnego do szpitala. Przeprowadzone badania wykluczyły obecność alkoholu we krwi 17-latka. Okazało się jednak, że chłopak przedawkował popularny lek na kaszel. Chciał w ten sposób uzyskać efekt pobudzenia. O sprawie poinformowano policję. Ustalono również, że odurzony próbował już wcześniej środków psychoaktywnych.
- Ministerstwo dopiero 1 lipca tego roku wprowadziło limity sprzedaży leków na bazie kodeiny i metorfanu. Jako jedyne państwo w Europie nie mieliśmy takich regulacji, dlatego do Polski przyjeżdżało wielu młodych ludzi, aby kupić środki dostępne bez recepty. Nadal pozostaje problem leków sprzedawanych poza obrotem aptecznym. Warunki ich przechowywania nie podlegają kontroli, dlatego też nie wiadomo, czy są to oryginały, czy sprowadzane z Chin podróbki, co wiąże się z zagrożeniem zdrowia i życia, a przecież można je kupić na każdej stacji benzynowej - mówi Wirtualnej Polsce Andrzej Denis.
Jak zaznacza Denis, Polska jest krajem, gdzie najczęściej dochodzi do zatruć lekami na bazie paracetamolu. Co miesiąc odnotowuje się ok. 300 przypadków tego typu. Są to jednak szacunkowe dane, nikt bowiem nie prowadzi rzetelnych statystyk na ten temat. Tylko w Pomorskim Centrum Toksykologii przyjmuje się miesięcznie 100 osób zatrutych lekami.
Według farmaceutów, najrozsądniejszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie zakazu sprzedaży lekarstw poza aptekami. Na zachodzie (m.in. w Niemczech, Francji, Wielkiej Brytanii) można kupić blistry z maksymalnie czterema tabletkami. Większe opakowania są dostępne tylko na receptę. W Polsce nierzadko zdarzają się opakowania do kupienia "od ręki" pakowane po sto sztuk.
Dodatkowym problemem jest brak świadomości pacjentów, którzy wybierają leki na podstawie reklam, a nie objawów. Chorzy, nieświadomi składu przyjmowanych tabletek, często przekraczają dopuszczalne dzienne dawki leków. W prosty sposób prowadzi to do uszkodzenia np. wątroby. W efekcie publiczne pieniądze są marnowane na przypadki, których można było uniknąć.
Ile wart jest rynek leków w Polsce? Z danych przygotowanych przez Pharma Expert wynika, że w lipcu Polacy wydali na wszystkie leki ponad 2,3 mld zł. Z czego sprzedaż leków refundowanych wyniosła 905 mln, a sprzedaż wszystkich leków bez recepty pochłonęła 547 mln.
- Rynek farmaceutyczny w poprzednim miesiącu zanotował sprzedaż na poziomie 2,36 mld zł. Tym samym wartość obrotu względem lipca 2014 wzrosła o 54 mln. Natomiast wobec czerwca 2015 r. sprzedaż zwiększyła się o 11 mln. Zakupiono o 3,3 proc. więcej leków refundowanych. Jedynie segment sprzedaży leków bez recepty zanotował spadek o 9,4 mln zł - mówi dr Jarosław Frąckowiak, prezes Pharma Expert.
Sprzedaż leków bez recepty z roku na rok wzrasta. W 2014 na tego typu specyfiki wydaliśmy ponad 11,5 mld zł. Największą popularnością cieszą się leki przeciwko przeziębieniom, problemom z trawieniem oraz uśmierzające ból. Eksperci szacują, że do końca roku wydamy na wszystkie medykamenty prawie 30 mld zł.
..
Oczywiscie mozna tak kupowac byle z glowa.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 14:27, 18 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Na Pomorzu brakuje lekarzy specjalistów
Tomasz Gdaniec
18 sierpnia 2015, 12:24
Na Pomorzu brakuje lekarzy. Na Wybrzeżu praktykę prowadzi 9,9 tys. lekarzy i dentystów. Tym samym na jednego medyka przypada 232 pacjentów. To najwięcej w całej Unii Europejskiej.
Na Pomorzu brakuje głównie specjalistów. W listopadzie ubiegłego roku w większości pomorskich miast pojawił się problem wystarczającej liczby lekarzy rodzinnych, np. w Chojnicach jest ich tylko dwóch. Powinno być dwadzieścia razy więcej. Młodzi adepci medycyny wolą wybierać bardziej intratne specjalizacje – stomatologiczną, czy ginekologiczną. Dają one więcej możliwości.
- Praca w przychodni rodzinnej to rutynowa praca. Nie ma ciekawych przypadków. Nie ma możliwości rozwoju, ani dodatkowego zarobku. Przed południem mogę pracować publicznie, a po popołudniu praktykować prywatnie – mówi Wirtualnej Polsce jeden ze studentów medycyny.
Dane te potwierdza raport „Health at Glance 2014” przygotowany przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju. Wynika z niego, że średnio w Polsce na 10 tys. mieszkańców naszego kraju przypada 22 lekarzy. Więcej jest w Rumunii czy Słowenii. Także w Serbii, która jednak nie jest członkiem UE. Spośród przebadanych krajów europejskich gorzej jest tylko w Turcji i Macedonii.
Zbyt mała liczba medyków to niejedyny problem służby zdrowia. Polscy lekarze dramatycznie szybko się starzeją. Obecnie 60 proc. spośród 128 tys. praktykujących skończyło 45 lat. Za dziesięć lat, gdy tegoroczni studenci pierwszego roku studiów medycznych będą wchodzić na rynek pracy, co siódmy lekarz przekroczy wiek emerytalny.
Odpowiedzią na problemy służby zdrowia mogłoby być zwiększenie liczby studentów akademii medycznych. Jednak wedle statystyk prezentowanych przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego liczba osób studiujących na kierunkach lekarskich zwiększyła się w ciągu 10 lat dwukrotnie. W 2003 r. kształciło się 12,3 tys. przyszłych lekarzy, a w 2014 już 25, 9 tys. Jak się okazuje problem leży, gdzie indziej. 10 proc. wykształconych lekarzy decyduje się podjąć praktykę na zachodzie. Zarabiają tam dużo większe pieniądze, mając mniejszą liczbę pacjentów i obowiązków. W efekcie zaczyna brakować specjalistów w kraju, co przekłada się na wydłużenie kolejek.
Na konsultacje w Poradni Diabetologicznej Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku trzeba aktualnie czekać aż do czerwca 2016 roku. Równie długo w mniejszych miejscowościach czeka się na kardiologa – pierwszy wolny termin w Starogardzie Gdańskim to kwiecień 2016.
...
Super.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 12:40, 19 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
"Dziennik Gazeta Prawna": szpitalny oddział pracoholików
Według PiP Polaków trapi pracoholizm - Shutterstock
Brak odpoczynku, praca przez kilka dni z rzędu, nadgodziny. Tak lekarzy i ratowników z oddziałów ratunkowych widzi Państwowa Inspekcja Pracy – informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Pracownicy szpitalnych oddziałów ratunkowych (SOR) pracują tak długo, że im samym przydałaby się pomoc medyczna. Tak wynika z kontroli PIP przeprowadzonych w ubiegłym roku. Zebrane dane są alarmujące - osobami wymagającymi natychmiastowej interwencji lekarskiej zajmują się pielęgniarki i ratownicy wykonujący obowiązki nieraz po 24 godziny na dobę.
REKLAMA
Z kolei lekarze pracują i dyżurują na oddziałach ratunkowych nawet przez kilkadziesiąt godzin z rzędu. Z danych inspekcji wynika, że aż połowa oddziałów ratunkowych nie udziela pracownikom należnego dobowego odpoczynku (11 godz.). Co trzeci SOR zleca pracę powyżej dobowej (8 godz.) i tygodniowej (48 godz. z nadgodzinami) normy. Rekordzista przepracował 365 nadgodzin (przy 150-godzinnym kodeksowym limicie).
W praktyce czas pracy danej osoby może być jeszcze dłuższy, bo inspekcja sprawdza zatrudnienie personelu medycznego tylko w konkretnej placówce. A tacy pracownicy (zwłaszcza lekarze) często są zatrudnieni w wielu jednostkach, zwykle na kontraktach o świadczenie usług.
...
To szkodzi i im i pacjentom.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:01, 26 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Dramatyczny stan szpitali psychiatrycznych. 70 proc. oddziałów nie spełnia wymogów
Tomasz Gdaniec
26 sierpnia 2015, 13:30
"Uspokój się, bo dostaniesz zastrzyk". Niestaranność w leczeniu, brak poszanowania i utrudnianie informacji o stanie zdrowia - to najczęstsze przypadki naruszeń praw pensjonariuszy szpitali psychiatrycznych. Rzecznik Praw Pacjenta tylko w ubiegłym roku uznał 749 tego typu skarg.
- Rzecznicy Praw Pacjenta Szpitala Psychiatrycznego niezmiennie wskazują na zły stan pomieszczeń higieniczno-sanitarnych oraz sal chorych, w tym niedostateczne ich wyposażenie. Powszechne są przypadki nieprzestrzegania prawa do poszanowania intymności i godności, w szczególności w trakcie stosowania wobec pacjentów środków przymusu bezpośredniego – stwierdza w swoim sprawozdaniu Krystyna Barbara Kozłowska, Rzecznik Praw Pacjenta.
Kilka lat temu wyszła na jaw sprawa znęcania się przez personel szpitala psychiatrycznego w Starogardzie Gdańskim nad częścią pensjonariuszy. Przebywające w placówce osoby miały być poddawane bardzo oryginalnej formie terapii. Miała ona polegać na przetrzymywaniu w izolatkach, faszerowaniu lekami oraz wystawianiu pacjentów boso na mróz. Dyrekcja szpitala złożyła doniesienie do prokuratury po tym, jak otrzymała informacje o udostępnianiu informacji o stanie pacjentów osobom postronnym. Sprawa prowadzona przez starogardzkich śledczych trafiła po kilku miesiącach do Gdańska.
- Śledztwo zmierza ku końcowi. Prokurator prowadzący sprawę we wrześniu przeprowadzi ostatnie czynności. Podejrzana rozpocznie czytanie akt. Czekamy również na opinię biegłych - mówi Wirtualnej Polsce prok. Agnieszka Gładkowska z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
W efekcie kontroli z posadą dyrektora placówki pożegnał się Michał Rudnik. Powodem odwołania miała być „utrata zaufania wobec dyrektora, wynikająca z braku nadzoru nad placówką”. Zwolniono również ordynatora oddziału, gdzie wykryto nieprawidłowości oraz trzech innych pracowników.
Z przygotowanego przez Rzecznika Praw Pacjenta zestawienia wynika, że najczęściej pacjenci skarżą się na brak należytej staranności personelu medycznego (38 proc.), poszanowania intymności i godności chorego (13 proc.) i niedostateczne informowanie o swoim stanie zdrowia (11 proc.).
Sprawa szpitali psychiatrycznych znalazła się również pod obserwacją urzędników z Najwyższej Izby Kontroli. Z przygotowanego raportu wynika, że tego typu placówki nie przestrzegają procedur dotyczących przyjmowania chorych osób bez ich zgody oraz stosowania środków przymusu bezpośredniego. Połowa skontrolowanych przez NIK oddziałów psychiatrycznych była zaniedbana i przepełniona, a 70 proc. szpitalnych sal nie spełniało wymogów leczenia psychiatrycznego.
...
Kolejny horror.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:16, 26 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Nowelizacja nie przynosi zamierzonego efektu. Na Pomorzu nadal brakuje 150 rodzajów leków
Tomasz Gdaniec
25 sierpnia 2015, 14:14
"Nie ma. Nie wiem, kiedy będzie" - te słowa często słyszą chorzy z Pomorza, gdy przychodzą do apteki. Okazuje się, że mimo wprowadzonych nowelizacji prawa farmaceutycznego wielu aptekarzy nadal musi odsyłać pacjentów z kwitkiem. Jak wynika z danych Wojewódzkiego Inspektora Farmaceutycznego łącznie brakuje 150 leków.
- Kilku z moich podopiecznych choruje na Parkinsona, leki muszą przyjmować nawet cztery razy dziennie o ściśle określonych porach. Mamy ogromne trudności, żeby te leki dla nich zdobyć. Nieraz jest to walka nawet o kilka tabletek, angażujemy w poszukiwanie lekarstw rodziny seniorów, jeździmy po innych aptekach, żeby jedno, dwa opakowania dosłownie wybłagać - mówi Agnieszka Sznurkowska, dyrektor Domu Seniora "Kalina" w Gdańsku.
Rozwiązaniem problemów miała być lipcowa zmiana prawa farmaceutycznego. Ostatnia nowelizacja nakłada na hurtownie leków obowiązek zgłaszania Głównemu Inspektorowi Farmaceutycznemu zamiaru wywozu z kraju leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych. Obowiązek obejmie te produkty, których dostępność na terytorium Polski może być zagrożona.
- Teraz w województwie pomorskim jest utrudniony dostęp do ok. 150 produktów leczniczych i środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego. W ostatnim okresie do Wojewódzkiego Inspektoratu Farmaceutycznego w Gdańsku zgłosiło się o pomoc w poszukiwaniu leku kilkudziesięciu pacjentów. We wszystkich przypadkach udało się pomóc w znalezieniu lekarstw poprzez hurtownię, przedstawiciela podmiotu odpowiedzialnego czy konkretną aptekę - mówi Grażyna Mazurowska Pomorski Inspektor Farmaceutyczny.
O problemie brakujących na Pomorzu leków jest głośno od marca. Odczuły to głównie osoby chorujące na cukrzycę. Insulina oraz próbniki do oznaczania poziomu cukru we krwi są dotowane przez państwo. Ich cena waha się od 4 do 79 zł. U naszych zachodnich sąsiadów ich cena to ok. 50 euro, a we Francji, Włoszech i Wyspach Brytyjskich jeszcze więcej. Nielegalny proceder opierał się do tej pory na zamawianiu zbyt dużych partii leków. Nieuczciwi farmaceuci odsprzedawali je hurtowniom jako zbędne. Tym samym medykamenty wracały do obrotu hurtowego i były transferowane na zachód.
Naczelna Izba Aptekarska sygnalizowała problem już w 2011 roku. Przedstawiła wówczas raport, porównujący ceny leków w Polsce i za granicą. Z podobnymi trudnościami zmagały się Hiszpania oraz Portugalia.
...
Znow sukcesy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:54, 01 Wrz 2015 Temat postu: |
|
|
Szpitalne jedzenie w Polsce to wciąż "totalna tragedia"
Karol Kosiorowski
Reporter
Suchy chleb i kawałek masła - to w jednym ze szpitali ostatni posiłek, serwowany ok. godz. 17. - To totalna tragedia. Nie należy dawać choremu takiego posiłku, bo jest to tylko i wyłącznie cukier, tłuszcz i nic więcej - komentuje Hanna Stolińska-Fiedorowicz, dietetyk kliniczny.
Szpitalne jedzenie często przyprawia o mdłości. Dietetycy mówią, że to prawdziwy dramat. Bezsilni pacjenci robią zdjęcia szpitalnego jedzenia i wrzucają do sieci. Wiele szpitali zrezygnowało z własnych kuchni i jedzenie zamawia w firmach cateringowych, ale - jak twierdzą specjaliści ds. żywienia - to też źle. Takie posiłki są często zimne i nieświeże.
Niestety, złe żywienie dotyczy też przedszkoli i szkół - alarmują dietetycy.
Są jednak wyjątki, z których warto brać przykład i poprawić jakość żywienia w polskich szpitalach oraz innych placówkach publicznych.
...
Duda: człowiek uczy się całe życie
Człowiek uczy się całe życie, niezależnie od tego, jaki zawód wykonuje - mówił prezydent, nawiązując do słów św. Jana Pawła II, patrona gimnazjum w Jastarni, gdzie uczestniczył wraz z małżonką w inauguracji roku szkolnego.
Prezydent Andrzej Duda z małżonką Agatą we wtorek wziął udział w inauguracji roku szkolnego w szkole podstawowej i gimnazjum w Jastarni.
REKLAMA
- Człowiek uczy się całe życie, niezależnie od tego, jaki zawód wykonuje - mówił prezydent, nawiązując do słów św. Jana Pawła II, patrona tamtejszego gimnazjum. - Jeżeli chce go wykonywać dobrze, jeżeli chce być szanowany jako specjalista, jako ekspert, jako dobry rzemieślnik, musi się uczyć cały czas - dodał. - Tak to jest, że wcale nie będzie tego dnia, kiedy zakończycie szkołę i już więcej nie będzie się musieli uczyć w ogóle. Dlatego warto się przyzwyczajać, bo to potem trwa całe życie - zwrócił się do uczniów.
Duda odniósł się do słów św. Jana Pawła II: "Wielki jest człowiek, który zawsze chce się uczyć". Hasło było umieszczone na ścianie, na tle której odbyła się uroczystość.
Zapewniał zgromadzonych, że "bardzo się cieszy, że jest w szkole, która tak pięknie się prezentuje". - To świadczy o tym, że władze miasta, powiatu poważnie traktują sprawę wychowania i edukacji, także swoich mieszkańców, także tych najmłodszych, że robią wszystko aby mogli uczyć się w jak najlepszych warunkach - tłumaczył.
- Szkoła prezentuje się pięknie i można powiedzieć, że pod tym względem może stanowić wzór - dodał. Na swojej stronie internetowej szkoła pisze, że "jest szkołą »tysiąclatką«".
Prezydent złożył wszystkim uczniom życzenia, aby ten rok szkolny minął im "szybko i lekko". - Szybko i lekko i zakończył się jak najlepszymi rezultatami" - dodał. Podkreślił, że "szybko i lekko mija wtedy, kiedy człowiek pracuje, uczy się z przyjemnością; chciałbym żeby ten rok szkolny taki właśnie dla was był - oświadczył.
Złożył też życzenia nauczycielom. "Aby państwo byli zadowoleni z władz, nie tylko tych władz samorządowych, ale także tych władz centralnych, bo doskonale wiecie o tym, że również i ta wielka polityka wpływa na to, jak wam się pracuje, jakie macie warunki, na ile możecie sobie pozwolić w zakresie edukacji" - powiedział prezydent. Dodał, że "trzeba stwarzać i państwu, i uczniom jak największe możliwości samorozwoju; trzeba tutaj zostawiać sferę wolności, tak potrzebną".
Duda życzył także miejscowym uczniom, by uczyli się języka kaszubskiego. "Dobrze byłoby żeby jak najwięcej z was ten język znało i go pielęgnowało, bo jest on językiem pięknym, który ubogaca Polskę" - oświadczył.
Prezydent przypomniał również, że jego żona Agata "musiała przerwać wykonywanie zawodu nauczyciela". "Ale pewnie do niego kiedyś wróci, bo go bardzo kocha" - dodał.
Tłumaczył uczestniczącym w uroczystości w Jastarni, że w związku z zakończeniem wakacji próbował pocieszyć we wtorek „pewną waszą koleżankę”, która poprosiła go na Twitterze o "jakieś słowo pocieszenia na początek roku szkolnego i postawiła smutną minkę". Zdradził, że odpisał jej: "głowa do góry, za dziesięć miesięcy będą wakacje; tylko dobrze by było żeby były zasłużone”.
Dyrektor gimnazjum w Jastarni Ewa Kwiecińska życzyła uczniom przede wszystkim "marzeń, wielkich, wzniosłych, sięgających wysoko – spełniajcie je krok po kroku, a nawet jeżeli po drodze zdarzy się upadek, ważniejsze jest, abyście powstali silniejsi w nowe doświadczenia i będziecie mogli pójść dalej".
Dla prezydenta i jego małżonki dzieci przygotowały przedstawienie, w którym padły m.in. słowa o Polsce w Europie, w której prezydentem jest Andrzej Duda. Jak przyznał później prezydent, przedstawienie "bardzo mu się podobało". - Jestem bardzo poruszony i cieszę się, że też wykazały się dużą wiedzą - tłumaczył później dziennikarzom.
Na zakończenie uroczystości uczniowie i nauczyciele robili sobie pamiątkowe zdjęcia z prezydentem i jego małżonką.
W szkole podstawowej i w gimnazjum w Jastarni uczy się ok. 400 uczniów z Jastarni, Juraty i Kuźnicy. Przedstawiciele władz gminy podają, że była to pierwsza wizyta prezydenta kraju w historii Jastarni.
...
W ogole super fajnie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 22:01, 02 Wrz 2015 Temat postu: |
|
|
Radio Kraków
Karetka znów pojechała pod zły adres. Nie żyje 28-letni mężczyzna
Karetka pojechała pod zły adres. Czekający na pomoc pacjent zmarł - istock
Nie żyje 28-letni mieszkaniec Zamieścia koło Limanowej w Małopolsce. Karetka pogotowia została bowiem wysłana pod zły adres. Jak jednak tłumaczy dyrektor pogotowia ratunkowego w Tarnowie, tym razem nie pomylił się dyspozytor, ale osoba wzywająca karetkę – czytamy na stronie Radia Kraków.
Pomocy potrzebował mężczyzna mieszkający w Zamieściu na Limanowszczyźnie, a ratownicy pojechali do Tymbarku na ulicę Zamieście. W trakcie rozmowy z wzywającą pomocy ustalono właściwy adres. Karetka do chorego dotarła po 16 minutach. Mężczyzny nie udało się uratować. Pacjent był po przeszczepie serca, wczoraj źle się poczuł i zemdlał. Zmarł w szpitalu.
Przypomnijmy. Podobna historia wydarzyła się niedawno w Kamionce Małej na Limanowszczyźnie. Dyspozytor z Tarnowa popełnił błąd i wysłał ratowników do miejscowości o tej samej nazwie, tyle że w powiecie nowosądeckim. Wówczas zmarł 58-letni mężczyzna. Następnego dnia wskutek stresu zmarła jego żona – podaje Radio Kraków.
Powrócił wtedy temat przywrócenia dyspozytorni pogotowia ratunkowego w Nowym Sączu. Podpisy w tej sprawie zbierał poseł Zjednoczonej Prawicy Arkadiusz Mularczyk. Wojewoda Małopolski Jerzy Miller utrzymuje jednak, że im więcej dyspozytorni, tym więcej kłopotów.
...
Cos za duzo pomylek.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 20:06, 05 Wrz 2015 Temat postu: |
|
|
Zapaść szpitalnych oddziałów ratunkowych
- Shutterstock
Państwowa Inspekcja Pracy w swoim raporcie wskazuje na patologie w funkcjonowaniu szpitalnych oddziałów ratunkowych – informuje „Nasz Dziennik”.
Z raportu wynika m.in., że aż połowa oddziałów ratunkowych nie udziela pracownikom należnego, dobowego, 11-godzinnego odpoczynku. Na co trzecim SOR pielęgniarki, ratownicy i lekarze pracują powyżej dobowej i tygodniowej normy czasu, przekraczając je dwukrotnie, a nawet więcej. Np. PIP ujawniła, że niejednokrotnie pracowano na oddziale ratunkowym trzy doby z rzędu.
REKLAMA
Ta sytuacja najbardziej zagraża chorym, którzy trafiają pod opiekę przemęczonych pracowników służby zdrowia – czytamy w gazecie.
...
Jak zwykle.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:44, 11 Wrz 2015 Temat postu: |
|
|
Znów głośno o aferze "łowców skór"
Magdalena Gałczyńska
Dziennikarz Onetu
Znów głośno o aferze "łowców skór" - Norbert Litwiński / Onet
Znów głośno o aferze "łowców skór". Sąd przyznał ponad 20 tysięcy złotych odszkodowania rzekomemu organizatorowi procederu.
Były dyspozytor łódzkiego pogotowia Tomasz S., który miał rzekomo organizować proceder handlu zwłokami dostanie od skarbu państwa ponad 21 tysięcy złotych odszkodowania. Ma to być zadośćuczynienie za to, że został niesłusznie aresztowany – w areszcie spędził niecały miesiąc.
REKLAMA
Taka jest decyzja Sądu Okręgowego w Łodzi. W biurze rzecznika prasowego Sądu nikt nie chce się na temat tej sprawy wypowiadać – Wyrok jest nieprawomocny, więc z sądu nie może być żadnego komentarza na ten temat – mówi pracownica biura.
Tomasz S. – jak mówi jego pełnomocnik, mec. Eugeniusz Zejda – chce się od decyzji sądu odwołać. Bo domagał się wyższego odszkodowania – około 100 tysięcy złotych. – Na razie mogę powiedzieć tylko tyle, że pan Tomasz S. zdecydował, że złoży apelację. Jest za wcześnie, żeby więcej o tej sprawie mówić – stwierdza adwokat.
Tragiczna i wstrząsająca afera „łowców skór” wyszła na światło dzienne w 2002 roku, kiedy dziennikarze ujawnili, że w łódzkim pogotowiu mogło dochodzić do zabójstw pacjentów – część lekarzy i sanitariuszy miała uśmiercać pacjentów, bo za informacje o zwłokach mieli dostawać od zakładów pogrzebowych łapówki. Tomasz S. mógł być, według mediów, głównym organizatorem procederu handlu informacjami o zgonach.
Prokuratura wszczęła śledztwo, ostatecznie sprawa trafiła na wokandę. W 2007 roku Sąd Okręgowy w Łodzi skazał cztery osoby – dwóch sanitariuszy i dwóch lekarzy. Udowodniono im, że brali udział w zabójstwach pacjentów przy użyciu leku Pavulon. Wyrok jest prawomocny, w 2008 roku zatwierdził go łódzki Sąd Apelacyjny.
Ostatecznie – sprawy handlu informacjami o zgonach i przyjmowania łapówek od firm pogrzebowych nigdy do końca nie wyjaśniono. Łódzka prokuratura pod koniec 2012 roku, po 11 latach śledztwa umorzyła ten wątek.
...
Nie znam sprawy ale znam realia. I ze to wyssane z palca nie uwierze.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 21:06, 11 Wrz 2015 Temat postu: |
|
|
Na choroby rzadkie cierpi ponad 2,3 mln Polaków. Roczny koszt ich leczenia to 122 mln zł
Tomasz Gdaniec
11 września 2015, 08:46
Ponad 2,3 mln Polaków cierpi na rzadkie choroby. To 6 procent populacji. Rocznie ich leczenie pochłania ponad 122 mln zł. Jednak większość pacjentów ma utrudniony dostęp do terapii ze względu na niedostateczną wiedzę lekarzy oraz zaniedbania systemowe. Powodują one, że rodzice szukają pomocy za granicą, choć w niektórych przypadkach jest dostępna na miejscu.
Borys jest bardzo bystrym 6-latkiem. W październiku 2014 gdańscy lekarze zdiagnozowali u niego bardzo rzadką chorobę - leukodystrofię metachromatyczną. W wyniku błędu w jednym z genów, organizm chłopca nie produkuje jednego z enzymów. W efekcie - w jego mózgu nadmiernie gromadzi się tłuszcz, co prowadzi do degeneracji organizmu. Żaden polski lekarz nie chciał podjąć się leczenia. Dlatego rodzice Borysa zaczęli szukać pomocy za granicą. Dotarli do specjalistów z Instytutu San Raffael w Mediolanie. Chłopca skierowano na testy, które przeszedł pozytywnie. Jednak medycy odstąpili od przeszczepu szpiku, ponieważ bilans strat i zysków był niezadowalający. W poszukiwaniu pomocy, rodzice dziecka wyruszyli za ocean.
- W lipcu byliśmy na wstępnych badaniach w Pittsburghu. Borys przeszedł wszystkie testy pozytywnie. Według amerykańskich lekarzy to ostatni dzwonek na przeszczep. Zaraz po podróży do USA skontaktował się z nami prof. Krzysztof Kałwak z ośrodka przeszczepowego we Wrocławiu i zaproponował przeprowadzenie zabiegu w Polsce. Przed wyjazdem nie wiedzieliśmy, że również w Polsce podejmuje się próby leczenia chorób rzadkich poprzez przeszczep komórek macierzystych. U Borysa zostanie on przeprowadzony już za dwa tygodnie – mówi Wirtualnej Polsce Tomasz Grybek, tata Borysa.
Profesor Kałwak o przypadku chłopca dowiedział z się z opublikowanego w internecie artykułu. Poprzez łańcuch kontaktów udało mu się w końcu dotrzeć do rodziców Borysa.
- Tej choroby przeszczepem pokonać się nie da. Dzięki transplantacji szpiku jesteśmy w stanie zahamować postęp choroby. Objawy, które się już pojawiły będą mu towarzyszyć. Można je zmniejszyć przez rehabilitację, ale nie cofnąć. Jeśli uda nam się wymiana tkanki łącznej (mikrogleju) w centralnym systemie nerwowym, wówczas prawidłowy enzym będzie dostarczany do komórek mózgu. Warto podkreślić, że w wielu chorobach metabolicznych przeszczepy mają sens pod warunkiem, że nie pojawiły się jeszcze pierwsze objawy. Inaczej jest za późno – mówi Wirtualnej Polsce prof. Krzysztof Kałwak, transplantolog z Uniwersytetu Medycznego im. Piastów Śląskich we Wrocławiu.
Ilu jest takich Borysów w Polsce? Szacuje się, że w kraju nad Wisłą na rzadkie choroby cierpi ponad 2,3 mln ludzi, ok. 6 proc. populacji. Niektóre są tak niespotykane, że lekarze notują tylko kilka przypadków w ciągu roku. W rejestrach medycznych znajduje się prawie 6 tys. takich chorób. Jednak tylko na niewiele ponad 3 proc. istnieje jakiekolwiek lekarstwo. Farmaceuci nazywają je tzw. lekami sierocymi, bo są kosztowne i dostępne dla nielicznych.
- Podstawowym problemem osób cierpiących na choroby rzadkie w Polsce jest niewielka liczba ośrodków odpowiedzialnych za ich diagnostykę i leczenie. Wiedza niektórych lekarzy na temat mniej popularnych jednostek chorobowych jest skromna, co utrudnia diagnozę i opóźnia bądź uniemożliwia zastosowanie skutecznie terapii hamujących postęp choroby, w tym przeszczepów (w przypadku Borysa – przyp. red.) komórek krwiotwórczych – dodaje Kałwak.
Aktualnie w Polsce funkcjonują trzy ośrodki odpowiedzialne wyłącznie za leczenie chorób rzadkich. Od trzech lat działa specjalna przychodnia przy Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Krakowie. Podobne usługi świadczy warszawski Instytut Matki i Dziecka. W czerwcu Uniwersyteckie Centrum Kliniczne w Gdańsku otworzyło własny Ośrodka Chorób Rzadkich, funkcjonujący przy Poradni Genetycznej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego.
- Jak dotąd hospitalizowaliśmy 30 pacjentów, natomiast skontaktowało się z nami ok. 40 osób - drogą telefoniczną albo mailową. Należy zaznaczyć, że na razie możemy objąć opieką jedynie pacjentów do 18 roku życia. Obecnie w pierwszej kolejności wykonujemy kompleksowe badanie u dzieci z woj. pomorskiego z chorobą Duchenne'a (densytometria, spirometria, ECHO, EKG, konsultacja endokrynologiczna, czy pełna porada dietetyczna z oceną kalorymetryczną). Oczywiście zakres badań zależy od rodzaju zespołu i postępu schorzenia – mówi Wirtualnej Polsce dr hab. Jolanta Wierzba z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Koszty leczenia chorób rzadkich są bardzo wysokie, dlatego też nie wszystkie leki znajdują się na liście refundacyjnej. Na leczenie jednej osoby chorej na zespół Huntera wydaje się w ciągu roku ponad 150 tys. złotych. Przy dwudziestu chorych kwota ta urasta do 30 mln. Tylko dwa lata temu na leczenie wszystkich chorób rzadkich Narodowy Fundusz Zdrowia wydał ponad 122 mln zł.
- Finansowanie odbywa się na podstawie kontraktu z NFZ- liczymy na zwiększenie kontraktu pediatrycznego, jesteśmy po rozmowach z pomorskim oddziałem NFZ. Noworodki i niemowlęta przyjmowane są w pierwszej kolejności i terminy są krótkie, dla pozostałych pacjentów - w chwili obecnej do 2 miesięcy – dodaje Wierzba.
Ministerstwo Zdrowia, zmuszone przez Radę Unii Europejskiej przygotowało narodowy plan leczenia chorób rzadkich. Nie został on jeszcze wdrożony, ponieważ resort musi go skonsultować z innymi ministerstwami. Dla chorych oznacza to, że program może ruszyć dopiero za kilka lat.
...
I to jest ta sytuacja ze brak pieniedzy bo to jest strasznie drogie. Jak sie przemnozy milion przez 150 tys. kosztu to daje 150 mld rocznie. A przeciez sa i inne choroby.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:41, 16 Wrz 2015 Temat postu: |
|
|
Absurd prawny. Rodziny zmarłych w weekend nie mogą liczyć na pomoc
Absurdalne przepisy prawne nie przewidują finansowania lekarzy, którzy stwierdzą śmierć i wypiszą odpowiednie dokumenty. Rodziny osób zmarłych w weekendy i święta nie mogą liczyć na pomoc - materiał TVP INFO.
Przyczyną takiej sytuacji są mocno nieaktualne przepisy. Prawo - niestety jednoznaczne - było przygotowywane około 50 lat temu. Konsekwencją jest brak możliwości organizacji czynności pogrzebowych - aby to zrobić, potrzebny jest akt zgonu.
Sytuacja ta może stać się jeszcze bardziej rozpaczliwa, jeśli w danym czasie panują wysokie temperatury - co w lecie bieżącego roku nie należało do rzadkości.
Zrzeszający lekarzy związek Porozumienie Zielonogórskie walczy o nowelizację przepisów i przystosowanie ich do panujących obecnie realiów.
...
Jaki znowu absurd. Szczyt wyafinowania prawniczego.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 20:38, 19 Wrz 2015 Temat postu: |
|
|
Szpital z Płońska zapłaci rekordowe odszkodowanie. Zapewni także rentę dla 5-letniego Wojtusia
19 września 2015, 16:24
Ponad milion złotych odszkodowania dla małego Wojtka, do tego odsetki i miesięczna renta w wysokości 6 tys. zł. Tyle będzie musiał zapłacić szpital w Płońsku (woj. mazowieckie) po tym jak przegrał trwającą od kilku lat sądową batalię. Łącznie to niemal 2 mln zł. Część odszkodowania pokryje ubezpieczyciel.
Wyrok zapadł w łódzkim sądzie. Komornik już zajął pieniądze na koncie szpitala. To poważnie zachwiało jego finansami. Placówce z pomocą przyszło jednak starostwo, które nadzoruje jego pracę. Radni powiatu zdecydowali o poręczeniu 1 mln 200 tys. zł pożyczki. Gdyby tego nie zrobili szpital straciłby płynność finansową, a pracownicy najprawdopodobniej nie dostaliby pensji.
Wojtek urodził się 5 lat temu, jest niepełnosprawny i wymaga nieustannej opieki. Podczas porodu otrzymał 0 pkt. w 10-stopniowej skali Apgar. Zanim dziecko przyszło na świat jego matka w krótkim czasie kilka razy trafiała do płońskiego szpitala i kilka razy była z niego wypisywana - mimo że jak się okazało miała m.in. tzw. zatrucie ciążowe. W domu dostała krwotoku, dopiero po tym zdarzeniu zdecydowano wykonać cesarskie cięcie.
To nie koniec kłopotów płońskiego szpitala. W sądzie toczy się inna sprawa także związana z porodem z 2010 roku. Jeśli i tym razem placówka przegra to musi liczyć się z kolejnym ogromnym odszkodowaniem.
Niedawno pracę stracił nie związany z tymi sprawami ordynator oddziału ginekologiczno - położniczego, w jego miejsce szpital zatrudnił lekarza wcześniej dyscyplinarnie zwolnionego z placówki w Ciechanowie.
...
Jesli cos nie jest bledem a skandalem. W medycynie tez mozna sie pomylic, Ale nie np. wypisanie ze szpitala kogos z 42 ' goraczki...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:21, 21 Wrz 2015 Temat postu: |
|
|
NIK: szpitale mimo deficytu finansowego wydawały więcej na wynagrodzenia
NIK: szpitale mimo deficytu finansowego wydawały więcej na wynagrodzenia - Shutterstock
Część szpitali mimo ujemnego wyniku finansowego, przeznaczała na wynagrodzenia personelu kwoty przekraczające ich możliwości finansowe - wynika z raportu NIK. Powiększa się też luka pokoleniowa wśród personelu medycznego, co może mieć wpływ na bezpieczeństwo pacjentów.
NIK w opublikowanym dzisiaj raporcie podkreśliła, że koszty zatrudnienia personelu stanowią dominującą część wydatków szpitali ogółem. W sprawdzanych palcówkach wyniosły one od ok. 47 proc. do ponad 85 proc., z kolei koszty zatrudnienia personelu medycznego wynosiły od 80 proc. do 90 proc. wszystkich wynagrodzeń.
REKLAMA
- Większość kontrolowanych szpitali (16 spośród 22) uzyskała w całym badanym okresie ujemny wynik finansowy, a mimo to nadal przeznaczała na wynagrodzenia personelu kwoty przekraczające ich możliwości finansowe - wskazano w raporcie.
W dokumencie czytamy, że w latach 2011-2014 (do 30 czerwca) koszty wynagrodzeń w szpitalach wynikające z umów o pracę zwiększyły się o 3,4 proc., podczas gdy koszty umów cywilnoprawnych, czyli kontraktów (w większości lekarskich), wzrosły o blisko 14 proc. - Średni wzrost wynagrodzeń personelu medycznego kontrolowanych szpitali, z kontraktów i umów o pracę łącznie, był prawie dwukrotnie wyższy od średniego wzrostu przychodów uzyskiwanych z kontraktów zawartych z NFZ. Wzrost kosztów osobowych pochłaniał więc niemal cały ewentualny zysk ze zwiększających się kontraktów z NFZ - dowodzi NIK.
Izba podkreśla też, iż programy naprawcze opracowało osiem z 22 szpitali, z tym że skutecznie realizowały je tylko trzy placówki.
Głównym założeniem programów restrukturyzacyjnych była m.in. zmiana warunków wynagradzania kadry medycznej, która miała prowadzić do obniżenia kosztów działania szpitali. Chodziło o zatrudnianie personelu medycznego na podstawie kontraktów (tj. umów cywilnoprawnych), a nie na umowy o pracę.
NIK wykazała jednak, że forma zatrudniania personelu nie przesądzała o wynikach finansowych placówek. - Personel medyczny na kontraktach pracował zarówno w tych placówkach, które osiągnęły zysk, jak i tych, które wykazały stratę. Sytuację finansową jednego ze szpitali, w którym kontraktów nie stosowano w ogóle, udało się poprawić dzięki konsekwentnym działaniom restrukturyzacyjnym - dodano.
Kontrolerzy wskazują, że kontrakty pozwoliły na bardziej elastyczną organizację pracy, co pozwoliło "rozwiązać" problem niedoboru lekarzy. Lekarze z kolei mogli dzięki nim więcej zarabiać.
- Pełnienie dodatkowych dyżurów po zakończeniu "urzędowych" godzin pracy przez lekarzy kontraktowych - zatrudnionych często w tych samych placówkach, na tych samych oddziałach również w ramach umowy o pracę - przede wszystkim łagodziło kłopotliwe skutki niedoboru lekarzy. Umowy kontraktowe umożliwiały bowiem między innymi obejście ustawowo zagwarantowanego prawa do 11-godzinnego wypoczynku bezpośrednio po zakończonym dyżurze. W przeciwieństwie do tradycyjnych umów - czasu świadczenia pracy w ramach kontraktu nie ograniczają żadne przepisy, a jedynie odporność dyżurujących na zmęczenie - wyjaśnia NIK.
Izba wskazuje jednak, że długość nieprzerwanej pracy lekarzy zatrudnionych na kontraktach i umowach o pracę w kilku skontrolowanych szpitalach, przekraczała normy prawne, nawet te uwzględniające zgodę pracownika na dłuższe zatrudnienie. Zgodnie z raportem rekordzista miął pracować nieprzerwanie przez 130 godzin.
- W ocenie NIK stan ten – choć prawnie dopuszczalny – może powodować, że fizyczne i psychiczne zmęczenie lekarzy będzie stwarzać ryzyko dla bezpieczeństwa pacjentów i samych lekarzy - zwrócono uwagę.
Izba zwraca oceniła też, że kontrakty spowodowały istotne różnice w wysokości zarobków kadry medycznej zatrudnionej na analogicznych stanowiskach w różnych placówkach, stosujących odrębne, zróżnicowane systemy wynagradzania i premiowania. Zróżnicowanie stawek powiększał też niedobór lekarzy specjalistów np. diabetologów, chirurgów czy onkologów.
- W skontrolowanych szpitalach brakowało przejrzystych zasad ustalania stawek wynagradzania lekarzy na podstawie umów cywilnoprawnych, a wysokość kontraktów była efektem indywidualnych negocjacji. W żadnej skontrolowanej placówce wysokość wynagrodzenia pracowników medycznych nie była natomiast uzależniona od wyniku finansowego komórki, w której pracownik był zatrudniony - podkreślono.
NIK dodaje też, że niedobór wysoko wykwalifikowanej kadry wymuszał na szpitalach wypłacanie oprócz stawek godzinowych, wysokich kwot w formie procentowej prowizji za wykonane świadczenia, której wysokość zależała od wyceny procedury przez NFZ i podaży specjalistów w danej dziedzinie.
"Prowizje wypłacano indywidualnie poszczególnym specjalistom, bądź całej kadrze lekarskiej wybranych oddziałów. Była to w praktyce swoista prywatyzacja kontraktów z NFZ, ponieważ niezależnie od kosztów poniesionych na realizację usług i zabiegów medycznych, szpital przekazywał lekarzom kontraktowym ustaloną w umowie prowizję. W takich przypadkach wykonywanie nawet wysoko wycenionych procedur nie gwarantowało osiągnięcia zysku, który kompensowałby straty ponoszone na świadczeniach nisko wycenionych" - wykazali kontrolerzy.
Inspektorzy alarmują ponadto, że narasta problem tworzącej się luki pokoleniowej wśród personelu medycznego. Blisko 60 proc. pielęgniarek i 55 proc. lekarzy stanowiły osoby w wieku powyżej 45. roku życia. NIK dodaje, że w niektórych specjalnościach luka pokoleniowa jest tak duża, że istnieje coraz bardziej realne ryzyko braku ciągłości udzielania świadczeń.
Izba w uwagach końcowych zaleca m.in. rozważenie zmian, które spowodują, żeby prawo do odpoczynku było przypisane do pracownika i uwzględniało łączny czas wykonywania obowiązków u jednego pracodawcy, niezależnie od formy zawartych umów.
Kontrolerzy dodają też, że NFZ powinno przeanalizować umowy dot. świadczeń pracy przez poszczególne osoby personelu medycznego w różnych podmiotach leczniczych. "Odpowiadający za właściwe zarządzanie daną placówką kierownik szpitala, nie ma wiedzy o kontraktach zawartych przez lekarzy z innymi placówkami. W ten sposób jedna osoba, realizując szereg umów w różnych podmiotach, może stwarzać zagrożenie dla jakości udzielanych usług oraz bezpieczeństwa pacjentów i personelu" - zaznaczono w raporcie.
...
I tak to sie kreci i przekreca.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:22, 21 Wrz 2015 Temat postu: |
|
|
Radio Kraków
Szpital Jana Pawła II w Krakowie ofiarą oszusta. Pół miliona złotych strat
Ze szpitala Jana Pawła II w Krakowie wypłynęło blisko pół miliona złotych - Ewa Ostapowicz / Radio Kraków
Szpital Jana Pawła II w Krakowie padł ofiarą oszusta. Z instytucji wypłynęło blisko pół miliona złotych. Jak dowiedział się reporter Radia Kraków, pieniądze były przelewane w transzach po kilkadziesiąt tysięcy złotych na konto w Holandii.
Nielegalne przelewy trafiały na konto regularnie od lipca do września tego roku. Ze wstępnych ustaleń śledczych wynika, że szpital padł ofiarą wyjątkowo przebiegłego oszusta. Sprawca włamał się na skrzynkę mailową jednego z dostawców leków i wysłał maila do szpitala. Pisał w nim o zmianie numeru konta bankowego firmy.
REKLAMA
W ten sposób szpital nieświadomie, zamiast płacić za leki, wysyłał pieniądze na konto oszusta. Sprawca nie został jeszcze zatrzymany. Prokuratura nie podaje, czy był to pracownik placówki, czy osoba z zewnątrz. Dyrekcja szpitala nie komentuje sprawy, zasłania się dobrem śledztwa.
Szpital Jana Pawła II w Krakowie to jeden z największych szpitali na południu regionu. Dwa lata temu otrzymał akredytację ministerstwa zdrowia. Funkcjonuje tam 13 oddziałów.
...
Jak zwykle cierpia najslabsi - chorzy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:43, 23 Wrz 2015 Temat postu: |
|
|
Białystok: Kara dla szpitala za zaniechania przy porodzie. Dziecko urodziło się w stanie krytycznym
Uniwersytecki Szpital Kliniczny w Białymstoku otrzymał od NFZ karę 35 tys. złotych. Chodzi o zaniechania przy porodzie Karolinki, która urodziła się w czerwcu tego roku w stanie krytycznym przez błędy personelu. Kontrola NFZ wykazała, że szpital ponosi całkowitą odpowiedzialność za to, co się stało.
- Materiał dowodowy w tej sprawie bezspornie świadczy o pełnej odpowiedzialności świadczeniodawcy za brak obecności lekarza specjalisty - powiedział rzecznik podlaskiego oddziału NFZ Radał Tomaszczuk. W sprawie śledztwo prowadzi również prokuratura i rzecznik odpowiedzialności lekarzy. W wyniku wewnętrznej kontroli został zwolniony lekarz dyżurujący. Pozostałe osoby z personelu otrzymały upomnienia i nagany.
- Nie jesteśmy zadowoleni z tego. Ta kara nie jest adekwatna do tego, co się wydarzyło. Do dnia dzisiejszego nie było żadnych słów przepraszam ani żadnego współczucia - oświadczył ojciec dziewczynki. Jego zdaniem karą za zaniechanie powinno być odsunięcie od pracy winnych. - Jeden lekarz, który został zwolniony, pracuje dosłownie kilometr od tego szpitala, gdzie to się zdarzyło - żali się mężczyzna.
Dziewczynka nadal znajduje się w stanie krytycznym. Leży teraz w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Białymstoku. Ma uszkodzony mózg, nie może sama przełykać i ma problemy z mięśniami. Oddychanie wspomaga respirator. Zaraz po narodzinach otrzymała 0 punktów w skali Apgar. Oznacza to stan krytyczny.
...
Znowu...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|