Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:19, 18 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Udała się ponowna operacja pacjenta, któremu tydzień temu usunięto zdrową nerkę
Michał Dzierżak
18 maja 2015, 14:25
W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu sukcesem zakończyła się ponad pięciogodzinna operacja pacjenta, który w wyniku błędu lekarskiego został pozbawiony tydzień temu zdrowej nerki. Lekarze usunęli guz znajdujący się na chorym organie.
Po godzinie 13.00 zakończyła się operacja usunięcia guza na nerce 57-letniego pacjenta, który tydzień temu, w wyniku błędu lekarskiego, został pozbawiony zdrowego organu. Tym razem lekarze stanęli na wysokości zadania i operacja przebiegła zgodnie z planem.
- Powiódł się wariant pierwszy, czyli usunięcie guza z nerki w organizmie pacjenta, Była to bardzo trudna, ponad pięciogodzinna operacja, jednak nasi lekarze poradzili sobie. Czekamy teraz do jutra, by sprawdzić jak pracuje operowana dziś nerka – mówi WP Monika Kowalska, rzecznik Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Wariant drugi zakładał tymczasowe „wyjęcie” nerki z organizmu pacjenta, usunięcie guza i autotransplantację organu.
Przypomnijmy – 12 maja 2015 r. 57-pacjent, cierpiący na guza nerki, został w USK poddany operacji, podczas której doszło do bardzo poważnego błędu lekarskiego. W jego konsekwencji z organizmu pacjenta została usunięta zdrowa nerka, a nie ta, na której znajdował się guz. Niewłaściwe zabezpieczenie usuniętego organu wykluczyło możliwość ponownego jego wszczepienia.
W tej sprawie dyrekcja szpitala powołała specjalną komisję, która ma wyjaśnić szczegóły tego błędu. Śledztwo prowadzi także prokuratura. Zespół, który 12 maja przeprowadzał operację, został tymczasowo odsunięty od wykonywania zabiegów medycznych
...
Czyli te nerkę co mieli usunąć wyleczyli a zdrową zniszczyli. Czyli mógł mieć obie. Koszmar. Należy wprowadzać obowiązek konserwacji nawet chorej nerki bo może się dać wyleczyć. To nie jest odpad. A zniszczyć to można już zupełnie nieprzydatna.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:20, 19 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Wrocław: ofiara lekarskiej pomyłki czuje się dobrze
Z nerki wycięto 10 centymetrowy guz
Nerka pracuje i to jest dziś najważniejsze - mówią lekarze z wrocławskiego szpitala przy ulicy Borowskiej. 57-letni pacjent, któremu przez błąd medyczny wycięto zdrowy organ, wczoraj był powtórnie operowany.
Noc spędził na intensywnej terapii, ale jeśli jego stan będzie się utrzymywał, jeszcze dziś zostanie przeniesiony na oddział urologii - mówi profesor Romuald Zdrojowy, który operował chorego. Pacjent czuje się dobrze, a lekarze podkreślają, że produkcja moczu u mężczyzny jest prawidłowa, co wskazuje na dobre funkcjonowanie nerek.
Z nerki wycięto 10 centymetrowy guz. Wyniki badań histopatologicznych mają być znane za tydzień. Jest szansa, że za kilkanaście dni chory zostanie wypisany do domu. Dziś jeszcze szpital ma opublikować komunikat w sprawie ustaleń wewnętrznej komisji badającej błąd lekarski.
>>>
Koszmar.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:58, 19 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Wycięto mu niewłaściwą nerkę. Znane są przyczyny błędu lekarza
Michał Dzierżak
19 maja 2015, 14:11
57-letniemu pacjentowi usunięto zdrową nerkę, w drugiej miał guza. O sprawie pisaliśmy już w ubiegłym tygodniu. W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu powołano specjalną komisję. Dziś zakończono wyjaśnianie przyczyn błędu i uznano, że lekarz operujący nie zapoznał się przed zabiegiem z wynikami badania tomograficznego.
"Komisja zapoznała się z całością dostępnej dokumentacji medycznej oraz przesłuchała zespół operacyjny z głównym operatorem. Na podstawie tych informacji komisja stwierdziła m.in. że popełniono ewidentny błąd medyczny usuwając nerkę prawą (zdrową) zamiast lewej z guzem nowotworowym oraz że wykonane przed zabiegiem badanie tomograficzne wykazało obecność guza nowotworowego w 'nerce lewej'. Operator nie zapoznał się z tym wynikiem w okresie poprzedzającym zabieg i nie zweryfikował rozpoznania innymi badaniami. Jest to główna przyczyna pomyłki i ewidentne złamanie procedur. W czasie opisywanego zabiegu doszło do błędu medycznego, który naraził pacjenta na utratę zdrowia - błędu, który ma szansę być naprawiony" - czytamy w oficjalnym oświadczeniu Komisji.
Lekarz, który dopuścił się błędu, cały czas pozostaje zawieszony w obowiązkach. Szpital dalsze decyzje w jego sprawie podejmie w ciągu najbliższych kilku tygodni. Sprawę błędu lekarskiego w USK bada także prokuratura.
Wycięli pacjentowi zdrową nerkę
12 maja 2015 r. 57-letni pacjent USK cierpiący na guza nowotworowego nerki został poddany operacji, podczas której lekarz operujący zamiast chorej nerki usunął zdrową. Organ, na domiar złego, został usunięty w taki sposób, że niemożliwa była jego autotransplantacja. Wczoraj pacjent przeszedł skomplikowaną operację usunięcia guza z chorego narządu, która zakończyła się powodzeniem.
- Pacjent znajduje się w dobrym stanie, a operowana w poniedziałek nerka podjęła już pracę. Mężczyzna będzie jednak znajdował się w naszym szpital na obserwacji przez co najmniej kilkanaście najbliższych dni – mówi WP Monika Kowalska, rzecznik USK we Wrocławiu.
Czytaj więcej informacji z Twojego regionu.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? Wyślij nam zdjęcia. Poinformuj Internautów o tym, co dzieje się w Twoim regionie.
>>>
Brak slow!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:30, 20 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Pieniądze uciekają z NFZ. System nieszczelny? Eksperci alarmują
Już prawie dwa lata działa system NFZ, za pomocą którego pacjent może sprawdzić przez internet historię swojego leczenia. Tym samym wychodzą na jaw kolejne doniesienia w sprawie wypływających z systemu pieniędzy. Efekt zwykłych błędów, czy wyłudzenia? Eksperci Business Centre Club zwracają uwagę na nieszczelności systemu ochrony zdrowia w Polsce. Na szybką poprawę nie ma co liczyć. Wciąż brakuje pieniędzy m.in. na zbudowanie kompleksowego systemu informatycznego, który pozwoliłby na lepszą kontrolę.
Mija drugi rok od kiedy Narodowy Fundusz Zdrowia wprowadził Zintegrowany Informator Pacjenta (ZIP). Dzięki niemu każdy może prześledzić historię swoich chorób i leczenia, poznać koszty badań, które wykonano w placówkach mających kontrakt z NFZ, poczynając od 2008 roku. Dostęp można uzyskać po rejestracji w systemie. Do tej pory skorzystało z tego nieco ponad milion osób. Polacy zaczęli sprawdzać swoją medyczną przeszłość. Niektórzy ubawili się po pachy, inni przerazili.
W lipcu ubiegłego roku wiele mówiło się na temat mężczyzny, któremu rzekomo wycięto jajniki. Wczoraj na jednym z portali społecznościowych pojawił się wpis ze zdjęciem z systemu ZIP.
- Dowiedziałem się, że odbyłem 13 wizyt lekarskich w jednej z katowickich przychodni i zrealizowałem w zlokalizowanej tuż obok przychodni aptece dwie refundowane recepty - opowiada użytkownik o nicku Szakalabombas. - Rzecz jasna nigdy tych świadczeń nie pobrałem, a we wspomnianej aptece byłem raz w życiu. Tak oto ja, wraz z Państwem polskim - pisze dalej pacjent - zostaliśmy okradzeni na łączną sumę 950,52 zł. I może to nie jest wiele, ale z pewnością nie ja jeden zostałem tak wykorzystany.
Wszystkiemu winny brak pieniędzy?
Tego typu praktyk jest więcej. Lekarze, przychodnie czy apteki mają prawo do pomyłek, ale skala błędów jest za duża. - Nie można wykluczyć, że część przypadków to nie pomyłki, tylko próba wyprowadzania pieniędzy z systemu przez świadczeniodawców. To zwykłe przestępstwo - komentuje Zenon Wasilewski, ekspert Business Centre Club do spraw prawa medycznego. Jednocześnie ekspert zauważa, że są to raczej marginalne zachowania, które w dużej mierze są wyłapywane.
- Oficjalnych i wiarygodnych szacunków co do tego, ile pieniędzy wypływa z systemu przez błędnie rejestrowane świadczenia medyczne, nie ma - komentuje Anna Janczewska-Radwan, ekspertka BCC do spraw systemu ochrony zdrowia.
Specjaliści są jednak zgodni, że system w Polsce nie jest w pełni szczelny. - Dla lepszej kontroli wydatkowanych pieniędzy konieczne są rzetelne dane. Musimy mieć kompleksowy system informatyczny we wszystkich jednostkach ochrony zdrowia, a na taki przygotowanych jest aktualnie jedynie 25 procent szpitali. To główny problem NFZ.
Niestety, jak zwykle wszystko rozbija się o pieniądze. Taki system informatyczny jest bardzo kosztowny, a środków w systemie ochrony zdrowia od zawsze brakuje. - Szansą są środki z Unii Europejskiej, ale żeby je otrzymać, musimy przedstawić w Brukseli mapy potrzeb zdrowotnych, a one są jeszcze w powijakach - zauważa ekspertka BCC.
Niezbędna rola kontrolna pacjenta
Dużą rolę w systemie kontroli wydatkowania środków z NFZ odgrywają pacjenci. Sam fundusz na ogół kontrole dokonuje dopiero "na wniosek", a nie "z urzędu". Jak zapewnił nas rzecznik NFZ, zgłaszane poważne naruszenia na bieżąco są przekazywane do prokuratury.
- Wszystkie nieprawidłowości, które pojawią się na koncie użytkownika portalu ZIP, należy zgłosić do oddziału NFZ. Będą one wyjaśniane indywidualnie. Informację o nieprawidłowościach należy przekazać pisemnie, podając swój identyfikator użytkownika oraz dane dotyczące świadczenia - tłumaczy rzecznik NFZ.
W jaki sposób można zgłosić błędy?
Trzeba przede wszystkim zalogować się na swoje konto ZIP. Przy konkretnym świadczeniu medycznym, którego zgłoszenie ma dotyczyć, należy wybrać opcję "zgłoś nieprawidłowość". W zależności od rodzaju błędu będzie to: "nie udzielono mi tego świadczenia", "zapłaciłem sam za to świadczenie - mam dowód zapłaty", "zapłaciłem sam za to świadczenie - nie mam dowodu zapłaty" i "inne - treść wpisana przez pacjenta".
Niestety, żeby sfinalizować zgłoszenie trzeba ruszyć się zza komputera, wydrukować formularz i podpisać. Potem należy wysłać je pocztą tradycyjną na adres NFZ.
System czekają zmiany
Zintegrowany Informator Pacjenta zawiera m.in. dane na temat aktualnego statusu ubezpieczenia, wykaz placówek wraz z godzinami otwarcia i dostępnością dla osób niepełnosprawnych, deklaracje wyboru lekarza i pielęgniarki POZ, czy etapu, na którym znajduje się wniosek o leczenie sanatoryjne. W pierwszym kwartale 2015 roku zostanie uruchomiona możliwość odbioru danych dostępowy również przez pełnomocnika.
W przyszłym roku planowane jest wprowadzenie wielu nowych funkcji uzupełniających działanie systemu, m.in. udostępnienie szerszego zakresu danych kontaktowych do świadczeniodawców oraz wysyłanie spersonalizowanych komunikatów do użytkowników. Jak zapewnia NFZ, na dalszych etapach rozwoju portalu pacjent będzie miał możliwość oceny jakości udzielonych mu świadczeń, co powinno znacząco wpłynąć na ich poprawę oraz zgłaszania nieprawidłowości, które będą skutkowały wszczęciem postępowania kontrolnego u świadczeniodawcy.
Z ZIP najliczniej korzystają mieszkańcy Śląska (ponad 142 tys. użytkowników), Mazowsza (108 tys.) i Wielkopolski (94 tys.). Najstarszy zarejestrowany użytkownik serwisu ma 106 lat. Najmłodsza osoba z założonym kontem w ZIP to kilkunastodniowy noworodek.
...
To super.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:37, 21 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Na przeszczep serca pacjent w Polsce czeka 2-3 lata
Otwarto nowy oddział w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Olsztynie - Tomasz Waszczuk / PAP
Na przeszczep serca pacjent czeka w Polsce przeciętnie 2-3 lata, krócej na przeszczep wątroby - 6 miesięcy, a nerki - 11 miesięcy - podał dyrektor Centrum organizacyjnego-koordynacyjnego ds. transplantacji Poltransplant prof. Roman Danielewicz.
W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Olsztynie otwarto oddział Transplantologii i Chirurgii Ogólnej. Nowy oddział mieści się w zmodernizowanych pomieszczeniach byłego bloku operacyjnego na czwartym piętrze szpitala.
REKLAMA
Fundusze na remont w wysokości 2,6 mln zł przyznało Ministerstwo Zdrowia w ramach Programu Wieloletniego na lata 2011-2020 "Narodowy Program Rozwoju Medycyny Transplantacyjnej". Z tej samej puli przeznaczono 180 tys. zł na zakup czterech kardiomonitorów oraz centrali monitorującej do zmodernizowanego oddziału - poinformowała dyrektor szpitala Irena Kierzkowska. Na oddziale jest 20 łóżek i dwie izolatki.
Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Olsztynie jest jedynym na Warmii i Mazurach ośrodkiem transplantacyjnym, przeszczepia się w nim nerki. Ośrodek Przeszczepiania Nerek w Olsztynie powstał w lipcu 2010 r. Przez pięć lat specjaliści dokonali w nim transplantacji ponad 120 nerek.
Ordynator oddziału Transplantologii i Chirurgii Ogólnej dr Leszek Adadyński pytany, kiedy w ośrodku możliwe będzie dokonywanie transplantacji innych narządów, odpowiedział, że tak duże przedsięwzięcie muszą poprzedzić przygotowania. - Należy stworzyć zespół specjalistów. Tak jak przeszczepów od zmarłego dawcy nie da się zaplanować, tak nie można przeszczepów wykonywać jednoosobowo - podkreślił Adadyński.
Oprócz tego, że w olsztyńskim szpitalu dokonuje się przeszczepów nerek, do placówki przyjeżdżają zespoły transplantacyjne z innych ośrodków, aby pobierać serca i wątroby. Pobrane narządy ratują życie wielu chorym w Polsce.
Danielewicz podkreślił, że w całym kraju działa 30 ośrodków transplantacji, które realizują 35 programów transplantacji (jeden program dotyczy transplantacji jednego organu). W Polsce dokonuje się przeszczepów zarówno komórek krwiotwórczych, tkanek i komórek w tym przeszczepów rogówki, narządów unaczynionych, czyli nerek, wątroby, trzustki, serca i płuc oraz złożonych przeszczepów wielonarządowych, czyli kończyn, twarzy czy krtani.
- Obecnie w Polsce na przeszczep serca czeka w kolejce 356 pacjentów, na wątrobę - 136 i 900 pacjentów na przeszczep nerki. Transplantologia jest tą wyjątkową dziedziną medycyny, gdzie potrzebny jest żywy narząd do przeszczepu i dlatego mówimy o tak ważnym i szczególnym wkładzie społeczeństwa - podkreślił Danielewicz.
....
Super.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:40, 30 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Kardiolodzy alarmują. Może dojść do tragedii
Alvin Gajadhur
rzecznik prasowy ITD, autor bloga „My kierowcy”
, fot. Daria Tworek / GITD
Kardiolodzy biją na alarm. Zawodowi kierowcy są szczególnie narażeni na choroby układu krążenia. Nagłe zasłabnięcie za kierownicą ciężarówki lub autobusu może doprowadzić do tragicznego wypadku. W najbliższy wtorek Adam Małysz będzie namawiał kierowców do skorzystania z darmowych badań profilaktycznych.
Już 2 czerwca na jednym z punktów kontrolnych Inspekcji Transportu Drogowego w okolicach Warszawy pojawią się nietypowi goście. Będą to przedstawiciele kampanii "Ciśnienie na Życie" oraz kardiolodzy z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Każdy kontrolowany przez ITD kierowca ciężarówki będzie mógł bezpłatnie zbadać swoje serce.
REKLAMA
Kierowców do skorzystania z profilaktycznych badań oraz oceny wieku serca będzie osobiście zachęcał aktualny kierowca rajdowy - Adam Małysz. Wielokrotny medalista w skokach narciarskich obiecał, że też zmierzy sobie ciśnienie krwi i sprawdzi wiek swojego serca.
Jakie to będą badania? Podstawowe, pozwalające niemal od ręki wyselekcjonować pacjentów tzw. wysokiego ryzyka, czyli m.in. pomiar ciśnienia krwi, ocena wieku serca, wykonanie EKG i pobranie krwi do analizy laboratoryjnej. Do tego dojdzie wypełnienie krótkiej ankiety, w której lekarze zapytają m.in. o przebyte choroby. O wyniku trzech pierwszych badań kierowca dowie się na miejscu, natomiast krew będzie zbadana w laboratorium Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. O całościowych wynikach kierowcy zostaną powiadomieni przez kardiologów z WUM w ciągu kilku tygodni. Jeśli zajdzie taka potrzeba, kierowcy zostaną objęci programem prewencji kardiologicznej oraz leczeniem. W ramach programu RACER, przy wsparciu Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, kardiolodzy pod kierownictwem dr nauk medycznych Filipa M. Szymańskiego, przebadali od 2013 r. około 650 kierowców zawodowych prowadzących ciężarówki, autokary i autobusy miejskie. Dotychczasowe wyniki badań tej grupy zawodowej niestety nie napawają optymizmem. Kierowcy zawodowi znajdują się w grupie podwyższonego ryzyka wystąpienia zawału serca lub udaru niedokrwiennego mózgu. Powinni zatem przykładać szczególną wagę do kontrolowania układu krążenia – siedzący tryb pracy, nieregularne posiłki oraz stres za "kółkiem" sprzyjają rozwojowi schorzeń o podłożu kardiologicznym.
Co może się stać, gdyby kierowca zasłabł za kierownicą wielotonowego pojazdu, nie trzeba chyba nikomu wyjaśniać. Rozpędzony autokar lub ciężarówka, pozostająca nawet przez chwilę bez żadnej kontroli, może doprowadzić do katastrofy drogowej. Dlatego kierowca bezpieczny na drodze to ten, który przestrzega przepisów ruchu drogowego, jest wypoczęty i przede wszystkim zdrowy.
...
To trzeba czuwac.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 23:19, 02 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Kobiety z rakiem piersi wyrzucone poza pakiet
2 czerwca 2015, 07:40
Pakiet onkologiczny miał pomóc pacjentom z nowotworami, tymczasem przewlekle chore na raka piersi czekają w jeszcze dłuższych kolejkach.
W Polsce ok. 70 tys. kobiet żyje ze zdiagnozowanym rakiem piersi. Codziennie z powodu tego nowotworu umiera 13 pań.
Lekiem na całe zło - na nowotwory, w tym piersi, miał być pakiet onkologiczny. Zaczął obowiązywać na początku 2015 r. i kolejne miesiące jego funkcjonowania pokazują, że kobietom niewiele pomógł. Wszystko przez to, że pakiet onkologiczny umożliwia wejście na szybką ścieżkę leczenia pacjentom z dopiero co rozpoznanym nowotworem, a dla większości z 70 tys. kobiet rak piersi to choroba przewlekła.
- Teraz w szpitalach panuje nacisk na wczesne wykrywanie raka. To powoduje, że pozostałe pacjentki mają ograniczony dostęp do diagnostyki. Pieniędzy na leczenie nowotworów, w tym raka piersi, nie przybyło. One są po prostu przesunięte na pakiet, a kobiety z chorobami przewlekłymi czekają w jeszcze dłuższych kolejkach - mówi prof. Piotr Wysocki z Zachodniopomorskiego Centrum Onkologii.
Z danych fundacji Watch Health Care wynika, że np. w centrach onkologicznych kobiety czekają na USG piersi średnio 1,8 miesiąca.
Nie od razu dostaną się także na biopsję gruboigłową, bo muszą poczekać miesiąc. Na radioterapię uzupełniającą ok. 1,1 miesiąca. Na biopsję cienkoigłową zaś pacjentki czekają 2,6 miesiąca, podczas gdy chore z zieloną kartą przyznawaną na podstawie pakietu onkologicznego 0,2 miesiąca. Na wizytę u ginekologa chore czekają normalnie 0,5 miesiąca, a pacjentki z zieloną kartą 0,2 miesiąca.
- Aby zmienić sytuację kobiet z rakiem piersi, resort zdrowia musi poprawić dostęp do badań diagnostycznych. Czyli znieść limity i ograniczenia na poszczególne badania w określonych przypadkach klinicznych - zauważa Krzysztof Łanda, prezes fundacji Watch Health Care.
Inny problem, z jakim borykają się pacjentki z rakiem piersi, to likwidacja od stycznia 2015 roku możliwości dostępu do innowacyjnych leków w ramach chemioterapii niestandardowej.
Za pomocą chemioterapii bowiem szpitale mogły podawać nie tylko leki, których w ogóle nie było na listach refundacyjnych. Lekarze mieli prawo ordynować cierpiącym na nowotwory także medykamenty, które były refundowane, ale w innym schorzeniu.
Możliwe to było w sytuacji, gdy wojewódzki oddział NFZ wydał zgodę szpitalowi na takie działanie, a wcześniej wniosek został pozytywnie zaopiniowany przez konsultanta wojewódzkiego. Ta możliwość była szeroko wykorzystywana w zaawansowanym raku piersi.
Minister zdrowia obiecywał, że leki, które chorzy dostawali dzięki chemioterapii niestandardowej, będą się stopniowo pojawiać na liście refundacyjnej.
Rzeczywistość jest jednak inna. Z raportu Fundacji Onkologicznej Osób Młodych Alivia wynika, że polscy pacjenci mają dostęp do mniejszej liczby nowoczesnych leków na raka niż chorzy w innych krajach europejskich. Na 30 nowoczesnych medykamentów opisanych w raporcie w Polsce aż 12 jest w ogóle niedostępnych. Kolejne 16 na 30 leków są dostępne, ale z ograniczeniami. Tylko dwa z puli 30 leków mogą być przepisywane przez lekarzy według ich uznania.
Nie dziwi zatem fakt, że w głosach pacjentek słychać rozczarowanie.
- Urzędnicy Ministerstwa Zdrowia, a nie lekarze, decydują, którym pacjentom daje się szanse. To oni wskazują, czyje życie jest ważniejsze - mówi Elżbieta Kozik, prezes Stowarzyszenia Polskie Amazonki Ruch Społeczny. Podkreśla, że problem z dostępem do innowacyjnych leków mają chore na różne formy zaawansowanego nowotworu piersi. W tej grupie są także panie z rozsianym nowotworem piersi HR+ HER 2+ oraz HR+ HER 2-.
Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki, [link widoczny dla zalogowanych]
Katarzyna Nowosielska
...
To super.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:45, 03 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Pacjent zmarł na oddziale, którego nie było. NFZ o błędach wrocławskiego szpitala
Tomasz Pajączek
Dziennikarz Onetu
Z decyzją o konsekwencjach wobec lekarzy szpital czeka na zakończenie prokuratorskiego postępowania - Thinkstock
Nadal nie wiadomo, co było przyczyną śmierci 17-letniego Maćka, który we wrześniu 2013 roku przebywał w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 1 we Wrocławiu. Postępowanie prokuratury trwa nadal. Tymczasem kontrola NFZ wykazała w szpitalu szereg nieprawidłowości i nałożyła na placówkę karę w wysokości 118 tysięcy złotych.
17-letni Maciek, po tym, jak dostał krwotoku wewnętrznego, czekał na operację 80 minut. Zabieg przeprowadzono, ale kilka dni później chłopak zmarł. Od tragedii minęło już ponad półtora roku. Mimo to sprawa śmierci Maćka do dziś nie została wyjaśniona. Obecnie postępowanie prokuratury jest zawieszone, bo śledczy czekają na opinię biegłych.
Znane są już natomiast wyniki kontroli przeprowadzonej w szpitalu przez NFZ. Jak ustalili kontrolerzy – lekarze we wrocławskim szpitalu pełnili dyżury na dwóch oddziałach jednocześnie, a pacjent zmarł na oddziale, którego w ogóle nie było. Szpital połączył bowiem oddział chirurgii dziecięcej z urologią, ale zmian ani do wojewody, ani do NFZ nie zgłosił.
– Szpital co innego zgłaszał w umowie z NFZ, a co innego było zarejestrowane w urzędzie wojewódzkim – przyznaje Małgorzata Sadowy-Piątek z dolnośląskiego oddziału NFZ we Wrocławiu. – Wykryto również nieprawidłowości w prowadzeniu dokumentacji. Personel, który wtedy pracował na oddziale, nie był wykazany w wymaganych przez nas dokumentach. Tych błędów było sporo, ale należą one do grupy organizacyjnej. Czy miały wpływ na to, co się stało we wrześniu 2013 roku? Trudno określić, bo NFZ nie ma kompetencji w kwestii oceniania błędów czy zaniedbań medycznych – przekonuje Sadowy-Piątek.
W związku z licznymi uchybieniami NFZ nałożył na szpital karę w wysokości prawie 118 tysięcy złotych. Ale od tej decyzji dyrekcja Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 we Wrocławiu już się odwołała.
– Kontrola NFZ wykazała wyłącznie błędy formalne, które nie miały wpływu na proces leczenia pacjenta – mówi Sebastian Lorenc, rzecznik prasowy SPSK nr 1 we Wrocławiu. – Te błędy wynikają z faktu, iż przepisy NFZ nie uwzględniają specyfiki leczenia w szpitalu klinicznym – dodaje.
Wiadomo, że z decyzją o ewentualnych konsekwencjach wobec lekarzy, którzy zajmowali się 17-latkiem, szpital czeka na zakończenie prokuratorskiego postępowania.
>>>
Znow koszmar.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:39, 05 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Czarny rynek leków przeciwbólowych kwitnie w najlepsze. "10 kropel i to jest takie pobudzenie... "
akt. 5 czerwca 2015, 08:51
Silne leki przeciwbólowe to dla niektórych osób substytut środków odurzających. Dlatego też często korzystają z nich osoby szukające narkotyków. Tak jak łatwo się od nich uzależnić i stracić zdrowie, tak łatwo te sprzedawane wyłącznie receptę leki, kupić. Oczywiście na czarnym rynku. W grę wchodzą bardzo duże pieniądze.
Lekarze dwa razy ratowali mu życie, a on nadal nie może wyjść z nałogu. Uzależniony od środków przeciwbólowych mężczyzna zdradził reporterom TVP, jak wygląda lekowy nałóg. - Efekt jest taki, że po 10-20 minutach, oczy się przymykają, człowiek odpływa. Odchodzą problemy, kłopoty. Świat zostaje za drzwiami - wyjaśnił przed kamerą.
Uzależnieni są w stanie kupić każdą ilość leków. Jak przyznają funkcjonariusze, czarny rynek kwitnie, a handlarzy nie odstraszają kary. - Zyski są ogromne, bo porównywalne do zysków z handlu narkotykami - powiedział anonimowo oficer operacyjny policji z Wydziału do Walki z Przestępczością Gospodarczą. Maksymalna kara za handel lekami to 2 lata pozbawienia wolności.
Dilerzy są w stanie dostarczać medykamenty wręcz hurtowo. Reporterzy TVP spotkali się z człowiekiem, "który może dostarczyć najsilniejsze leki w każdej ilości. - 10 kropel i to jest takie pobudzenie... 10 czy 20 opakowań to normalnie może być z fakturą - zdradził diler.
Prowokacja policji i TVP. Zatrzymany diler ujawnia, gdzie trzyma leki
W prowokacji wzięła udział policja, mężczyzna został natychmiast zatrzymany. Diler doprowadził funkcjonariuszy do samochodu, w którym trzymał leki. Reporterzy ujawnili torbę, w której mężczyzna trzymał ogromne ilości leków przeznaczonych do sprzedaży. - Nie jestem lekarzem. Dostałem je i chciałem się ich pozbyć - tłumaczył się diler.
...
Tak to jest.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:21, 08 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
CBOS: symptomy zagrożenia hazardem występują u 5,3 proc. ogółu Polaków
Symptomy zagrożenia uzależnieniem od hazardu występują u 5,3 proc. ogółu Polaków w wieku 15+, a 0,7 proc. osób w tej grupie wiekowej zdradza pewne symptomy problemu z hazardem - wynika z najnowszego sondażu CBOS.
Jak podaje CBOS, wśród grających w gry na pieniądze realny problem z hazardem może mieć 2,2 proc. graczy.
REKLAMA
Według badań CBOS, w ciągu 12 miesięcy poprzedzających badanie, co trzeci Polak w wieku 15+ grał w jakieś gry na pieniądze (34,2 proc.). Polacy najczęściej grają w gry liczbowe Totalizatora Sportowego (26,8 proc), w dalszej kolejności w zdrapki (13,3 proc.), loterie/konkursy SMS-owe (7,4 proc.) oraz na automatach do gier z tzw. niskimi wygranymi (4,5 proc.). Wśród Polaków w wieku 15 lat i więcej 7,1 proc. osób gra w jakąś grę na pieniądze co najmniej dwa razy w tygodniu.
W ocenie CBOS, na uzależnienie od hazardu bardziej narażeni są mężczyźni niż kobiety (symptomy zagrożenia uzależnieniem można zaobserwować u 21,4 proc. grających mężczyzn i u 9,1 proc. kobiet). Grupą podwyższonego ryzyka jest młodzież (w wieku 18-24 lata), wśród której zanotowano najwyższy odsetek osób zagrożonych uzależnieniem od gier na pieniądze (26,7 proc.).
Jak wynika z badań CBOS, większość Polaków w wieku 15+ (67,9 proc.) korzysta - przynajmniej sporadycznie - z internetu. Zdecydowanie dominują wśród nich przeciętni użytkownicy (98,1 proc.), niemający w codziennym życiu problemów związanych z korzystaniem sieci. Problem z uzależnieniem od internetu dotyczyć może 0,08 proc. badanej populacji, co stanowi 0,12 proc. korzystających z sieci. Pewne symptomy zagrożenia uzależnieniem zdradza natomiast 1,2 proc. ogółu badanych, co stanowi 1,8 proc. korzystających z internetu.
Według CBOS, najbardziej zagrożeni uzależnieniem od internetu są niepełnoletni: wśród najmłodszych badanych użytkowników internetu, czyli osób w wieku 15-17 lat (6,2 proc.) zdradza symptomy uzależnienia bądź zagrożenia uzależnieniem od sieci. Wraz z wiekiem tego rodzaju zagrożenia spada: wśród osób, które ukończyły 65 rok życia, nie zostało ono w ogóle stwierdzone.
Z badań CBOS wynika, że obecnie dla blisko jednej piątej Polaków (19,1 proc.) mających 15 lat i więcej uzależnienie od pracy stanowi rzeczywisty problem, a w przypadku ponad jednej trzeciej ankietowanych (36,2 proc.) istniej zagrożenie wystąpieniem takiego problemu. Pracoholizm - jak podkreśla CBOS - dotyka przede wszystkim Polaków w średnim wieku (średnia: 45 lat, mediana: 44 lat). Symptomy zagrożenia pracoholizmem najczęściej wskazują natomiast badani nieco młodsi w wieku ok. 40 lat.
W ocenie CBOS, nasilenie problemu uzależnienia od pracy jest różne w poszczególnych grupach społeczno-zawodowych. Sprzyja mu przede wszystkim praca na własny rachunek, zarówno poza rolnictwem, jak i w rolnictwie, gdzie odsetki osób zdradzających objawy występowania realnego problemu wynoszą odpowiednio 29 proc. i 25 proc. Wyższy w porównaniu z innymi poziom zagrożenia pracoholizmem notowany jest wśród kadry kierowniczej i specjalistów z wyższym wykształceniem (46,7 proc.).
Według badań CBOS, problem zakupoholizmu może dotyczyć 4,1 proc. populacji Polaków w wieku od 15 roku życia. Funkcjonujące stereotypy uzależnienie od zakupów opisują w kategoriach "przypadłości damskich", a uzyskane dane empiryczne potwierdzają tę tezę: w branym pod uwagę przedziale wiekowym (15+) problem dotyczy 6,2 proc. kobiet i jedynie 1,8 proc. mężczyzn.
Sondaż został zrealizowanych w okresie od listopada 2014 roku do lutego 2015 roku na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie losowej (PESEL) 2502 osób 15+, bezpośredni wywiad ankieterski wspomagany był komputerowo (CAPI).
...
To tez choroba.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:48, 09 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Eksperci: dzieci coraz częściej nadużywają leków bez recepty
Dzieci i młodzież coraz częściej nadużywają w celach pozamedycznych leków sprzedawanych bez recepty - oceniają eksperci. Problem, jak wskazali w Katowicach, dotyczy najczęściej nastolatków w wieku od 13 do 15 lat.
"OdurzeNIE" to hasło konferencji dla osób pracujących z młodzieżą, która odbyła się we wtorek w Katowicach. Problem nadużywania przez młodzież leków bez recept w celach pozamedycznych okazał się na tyle palący, że grono ekspertów postanowiło przekazać najważniejsze informacje przedstawicielom szkół oraz innych ośrodków edukacyjnych.
REKLAMA
- Obserwujemy ten niepokojący trend od co najmniej 3-4 lat. Nasilił się w momencie kiedy nastąpiło zaostrzenie regulacji dotyczących dopalaczy. Utrudniony dostęp do dopalaczy, zwiększony nadzór, który jest jak najbardziej słuszny i pożądany, spowodował, że młodzież zaczęła szukać nowych środków i znalazła je w aptece - powiedziała prezes Polskiego Związku Producentów Leków bez Recepty (PASMI) Ewa Jankowska. Dodała, że wśród substancji używanych w celach pozamedycznych najwięcej "doniesień dotyczy trzech - to desktrometorfan, kodeina i pseudoefedryna".
Zakres problemu, jak poinformowała prezes PASMI, nie został jeszcze dokładnie zbadany, ale niepokojących sygnałów jest coraz więcej. - Wiemy to z badań, które prowadzone są w kraju przez ośrodki toksykologiczne i również szpitale, które mają oddziały toksykologiczne. Natomiast nie mamy pełnego obrazu jeśli chodzi o cały rynek, tylko doniesienia z większych miast i ośrodków - wskazała Jankowska.
Dodała: "Wiemy, że najwięcej dzieci eksperymentuje w wieku 13-15 lat. Mamy okres dojrzewania, zmianę środowiska i szkoły, trudne etapy. Wiemy też, że to dziewczynki głównie eksperymentują z lekami, a chłopcy bardziej z alkoholem, chociaż te proporcje są porównywalne".
Według ekspertów informacje o różnorodnych substancjach, które mogą mieć działanie psychoaktywne, dzieci i młodzież zdobywa na portalach społecznościowych, czy specjalnych forach.
- Informacje, jakie leki mają kupić są ogólnie dostępne - u kolegów, w internecie. W większości osoby dorosłe nawet nie domyślą się, że w danym leku mogą znajdować się czynniki, które zażyte w większej ilości są czynnikami psychoaktywnymi. W internecie dzieci znajdują również recepty, jak z określonego leku złożonego z kilku substancji odzyskać daną substancję psychoaktywną. Wielokrotnie są to metody bardzo proste - powiedział ordynator Regionalnego Ośrodka Ostrych Zatruć i Oddziału Toksykologii Klinicznej w Sosnowcu Tomasz Kłopotowski.
Dodał, że sprawa jest bardzo poważna i wymaga "nadzoru", bo konsekwencje pozamedycznego zażywania leków przez dzieci i młodzież mogą być bardzo poważne.
- Dzieci zażywają leki powszechnie dostępne, osiągają stan pobudzenia psychoaktywnego, określonych doznań, przeżyć, poczucia zadowolenia. Coraz częściej po to sięgają, bo odczuwają poprawę samopoczucia. Potem rozwija się u tych dzieci tolerancja, co oznacza, że muszą zwiększać dawkę, żeby osiągnąć ten sam efekt i w pewnym momencie zaczynają sięgać po inne substancje - dopalacze, w końcu narkotyki – mówił Kłopotowski.
Terapeuta uzależnień i psycholog dr Ewa Krawczyk uważa, że należy w szkołach rozpocząć programy profilaktyczne, które powinny być skierowane do dzieci, rodziców i nauczycieli. - Powinno to być systematyczne działanie profilaktyczne, które będzie uwzględniało też różne placówki edukacyjne. Myślę, że rodzice niewiele wiedzą na temat tych substancji - powiedziała.
Organizatorami konferencji "OdurzeNIE" byli Regionalny Ośrodek Metodyczno-Edukacyjny Metis w Katowicach, Wydział Nadzoru nad Systemem Opieki Zdrowotnej Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach oraz Polski Związek Producentów Leków bez Recepty (PASMI).
...
Lekomania.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 15:54, 11 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Radziewicz-Winnicki: polscy pacjenci mają dostęp do leków z marihuaną
Nie jest prawdą, że w Polsce nie ma możliwości dostępu do leków zawierających substancje czynne zawarte w marihuanie, pacjenci mają do nich dostęp; jest też możliwy import docelowy takiego leku z innego kraju - zapewniał w Sejmie wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki.
Wiceminister odpowiadał w czwartek na pytania posłów ZP dotyczące dostępu polskich pacjentów do używanej w celach medycznych marihuany. Beata Kempa pytała m.in., czy MZ wprowadzi przepisy, umożliwiające stosowania w celach medycznych oleju RSO (Ricka Simsona), będącego zagęszczonym ekstraktem z marihuany i - według m.in. rodziców apelujących o dostęp do medycznej marihuany - substancją wspomagającą leczenie dzieci chorych np. na padaczkę.
REKLAMA
Radziewicz-Winnicki podkreślał, że olej RSO ma dość niestabilny skład i nie został dopuszczony jako produkt lecznicy w żadnym z krajów; dlatego też - wyjaśniał - nie można go sprowadzać do Polski, jako leku i w celach leczniczych. Dodał, że resort nie będzie wprowadzał wyjątków jeśli chodzi o możliwości stosowania tej substancji, do czasu, dopóty producent go nie zarejestruje jako leku.
"W Polsce są leki o podobnym składzie, stałym składzie, o których wiemy jak je stosować, jakie mają skutki uboczne" - powiedział wiceminister. Jak dodał, dlatego dopuszczenie oleju RSO do użytku w naszym kraju, w jego opinii "będzie trudne i mało zasadne".
Odnosząc się do dostępu do marihuany medycznej powiedział, że w polskim prawie jest rozróżnienie na produkty lecznice zawierające substancje czynne marihuany i substancje będące narkotykami - czyli nielegalne. Zastrzegł równocześnie, że badania nad zastosowaniem tych leków (zawierających substancje czynne marihuany - PAP) np. przy leczeniu dzieci są w fazie eksperymentalne; często wstępnej. "Nie ma konsensusu światowej wiedzy, że leki z marihuaną są skuteczne" - dodał.
Powiedział równocześnie, że nie jest prawdą, iż w Polsce nie ma możliwości dostępu do takich leków. "Na polskim rynku są leki zawierające takie substancje czynne i możliwy jest import docelowy takich leków" - dodał.
W ocenie wiceministra procedura sprowadzenia leku nie jest skomplikowana - lekarz występuje do MZ, resort po analizie wydaje decyzję, a pacjent odbiera lek w aptece lub w szpitalu. Dodał, że trwa to zazwyczaj kilka tygodni, m.in. ze względu na czas sprowadzenia leku.
Wiceminister zapewnił, że resort stara się stymulować instytuty, ośrodki badawcze do prowadzenia badań, także związanych z tego typu substancjami. Jak dodał m.in. Centrum Zdrowia Dziecka ma prowadzić badania kliniczne związane z zastosowaniem takich produktów (marihuany medycznej - PAP) w leczeniu chorób neurologicznych dzieci, m.in. padaczki lekoopornej.
17 kwietnia br. Trybunał Konstytucyjny zasygnalizował Sejmowi celowość działań ustawodawczych zmierzających do uregulowania kwestii medycznego wykorzystania marihuany. TK zaznaczył, że w świetle badań naukowych marihuana może być wykorzystywana w celach medycznych, zwłaszcza dla łagodzenia negatywnych objawów chemioterapii stosowanej w chorobach nowotworowych.
TK uznał, że analiza zapisów ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii oraz prawa farmaceutycznego prowadzi do wniosku, że w obecnym stanie prawnym w Polsce nie ma możliwości legalnego zaopatrzenia się w marihuanę i wykorzystywania jej do celów medycznych.
Zarazem TK zwrócił uwagę, że możliwe jest używanie marihuany do celów medycznych, o ile została przywieziona z zagranicy. Według TK pogłębia to niespójność między celami ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii a tymi wynikającymi z ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej.
...
Nie robmy problemu tam gdzie nie ma. Kazda substancje mozna dac do leku byle leczyla.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:52, 12 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Proceder fałszowania recept kwitnie. Ogromne straty NFZ
Piątek, 12 czerwca 2015, źródło:(IAR), (DS)
fot.WP.PL / Fotolia / Food Photo
Lawinowo rośnie liczba fałszywych recept. Oszuści kupują na nie deficytowe, refundowane leki i prawdopodobnie wywożą z kraju. Chodzi głównie o preparaty przeciwzakrzepowe, przeciwastmatyczne leki wziewne, a także paski do glukometrów. Tylko w ciągu ostatniego półrocza pomorski NFZ stracił na tym ponad 200 tysięcy złotych.
W sprawie nielegalnych praktyk ruszyło już prokuratorskie śledztwo. Zazwyczaj to bardzo dobrze podrobione recepty. Mają oryginalne kody kreskowe i pieczątki autentycznych lekarzy. Tylko nieliczni farmaceuci orientują się, że mają do czynienia z falsyfikatem i odmawiają sprzedaży leku.
Zazwyczaj proceder wychodzi na jaw podczas weryfikacji recept w oddziale NFZ, która odbywa się dwa razy w miesiącu. Pomorski oddział przyznaje, że zjawisko dotychczas nie występowało na taką skalę jak obecnie. Według szacunkowych analiz, kwota wypłaconej refundacji na potencjalnie sfałszowane recepty przekroczyła w ciągu ostatniego półrocza 200 tysięcy złotych i ciągle rośnie.
Prokuratura w Gdańsku-Oliwie, która prowadzi śledztwo w tej sprawie, wychwyciła już ponad 80 sfałszowanych recept, głównie zrealizowanych w gdyńskich aptekach. Śledczy szukają fałszerzy i ustalają, w jaki sposób udaje im się tak precyzyjnie podrabiać recepty.
Wcześniej oszuści podrabiali recepty głównie na leki psychotropowe i antykoncepcyjne. Nie tylko NFZ pełni funkcję kontrolną Mija drugi rok, od kiedy Narodowy Fundusz Zdrowia wprowadził Zintegrowany Informator Pacjenta (ZIP). Dzięki niemu każdy może prześledzić historię swoich chorób i leczenia, poznać koszty badań, które wykonano w placówkach mających kontrakt z NFZ, poczynając od 2008 roku. W razie zauważonych błędów, np. wypisanych recept, z których się nie korzystało, należy taki fakt zgłosić do NFZ.
W przyszłym roku planowane jest wprowadzenie wielu nowych funkcji uzupełniających działanie systemu, m.in. udostępnienie szerszego zakresu danych kontaktowych do świadczeniodawców oraz wysyłanie spersonalizowanych komunikatów do użytkowników. Jak zapewnia NFZ, na dalszych etapach rozwoju portalu pacjent będzie miał możliwość oceny jakości udzielonych mu świadczeń, co powinno znacząco wpłynąć na ich poprawę oraz zgłaszania nieprawidłowości, które będą skutkowały wszczęciem postępowania kontrolnego u świadczeniodawcy.
Z ZIP najliczniej korzystają mieszkańcy Śląska (ponad 142 tys. użytkowników), Mazowsza (108 tys.) i Wielkopolski (94 tys.). Najstarszy zarejestrowany użytkownik serwisu ma 106 lat. Najmłodsza osoba z założonym kontem w ZIP to kilkunastodniowy noworodek.
...
Wszedzie oszukuja.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:01, 16 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Legalizacja medycznej marihuany w Polsce. Zjednoczona Prawica składa projekt ustawy
akt. 16 czerwca 2015, 14:40
Klub Zjednoczonej Prawicy składa projekt ustawy dopuszczającej stosowanie oleju konopnego w celach leczniczych. Zgodnie z projektem lek będzie można zastosować tylko na receptę i tylko pod kontrolą lekarza.
Przygotowany przez Patryka Jakiego (Solidarna Polska) projekt noweli ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii zakłada, że w przypadku, gdy lekarz prowadzący pacjenta stwierdzi, że w przypadku konkretnego pacjenta występują wskazania medyczne do zastosowania terapii substancjami zawierającymi olej konopny (olej RSO), będzie mógł wystawić zaświadczenie lub receptę, w której określi rodzaj, ilość i częstotliwość stosowania substancji zawierających ten olej.
Dotyczyć miałoby to pacjentów, którzy nie są uzależnieni, a u których stosowana jest terapia paliatywna, cierpiących na stwardnienie rozsiane, padaczkę, miażdżycę bądź AIDS.
Jak powiedział Jaki na konferencji prasowej w Sejmie, przygotowując projekt ustawy, starał się znaleźć taką formułę, która nie pozwoli "różnego rodzaju cwaniakom" na wykorzystanie jej zapisów - jeżeli weszłaby w życie - do handlu marihuaną bądź używania jej w celach "rekreacyjnych".
Jaki: nie jestem zwolennikiem miękkich narkotyków
Podkreślił jednocześnie, że nie jest zwolennikiem legalizacji stosowania tzw. miękkich narkotyków, w tym marihuany, bo według statystyk policji w ciągu ostatnich 10 lat dwudziestopięciokrotnie wzrosła liczba osób kierujących pod wpływem marihuany i liczba osób, które odurzone spowodowały wypadek.
Zaznaczył, że trzeba jednak odróżnić marihuanę używaną w celach "rekreacyjnych" od stosowanej w celach leczniczych, np. u dzieci chorych na padaczkę.
Jak wyjaśnił Jaki, projekt ustawy nie jest projektem klubu parlamentarnego Zjednoczonej Prawicy - podpisało się pod nim siedmiu posłów Ruchu Palikota, trzech posłów ZP, siedmiu niezrzeszonych i jeden z PSL. Podkreślił, że ma jednak nadzieję, iż kwestie, które zostały w podniesione w projekcie, będą w stanie przekonać do jego poparcia także tych posłów, którzy "słusznie się boją, że grupa cwaniaków będzie chciała wykorzystać te zapisy do rozwijania swoich grup przestępczych".
Pod projektem nie ma podpisów posłów Platformy ani PiS. Mariusz Błaszczak wyjaśnił, że PiS nie popiera projektu posła Jakiego, bo wszystkie narkotyki uzależniają i prowadzą do śmierci.
Mariusz Błaszczak dodał, że złożenie projektu ustawy przez posła Jakiego nie będzie powodem problemów między Solidarną Polską i PiS-em. Patryk Jaki przyznał, że jego inicjatywy nie poparł też lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro.
W ubiegłym tygodniu, odpowiadając w Sejmie na pytanie posłów ZP, wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki wskazywał, że olej RSO (którego dopuszczenie do stosowania zakłada projekt Jakiego) ma dość niestabilny skład i nie został dopuszczony jako produkt leczniczy w żadnym kraju i z tego powodu nie można go sprowadzać do Polski jako leku i w celach leczniczych.
Radziewicz-Winnicki: dopuszczenie oleju RSO mało zasadne
Dodał, że w Polsce są leki o podobnym, ale stałym składzie, o których wiadomo, jak je stosować i jakie mają skutki uboczne. Dlatego - jak przekonywał - dopuszczenie oleju RSO do użytku w naszym kraju "będzie trudne i mało zasadne".
Zapewnił, że polscy pacjenci mają dostęp do marihuany stosowanej w celach medycznych - w ramach tzw. importu docelowego, czyli na zapotrzebowanie konkretnego pacjenta, a procedura sprowadzenia takiego leku nie jest skomplikowana: lekarz występuje do MZ, resort, po analizie, wydaje decyzję, a pacjent odbiera lek w aptece lub w szpitalu. Dodał, że trwa to zazwyczaj kilka tygodni, m.in. ze względu na czas sprowadzenia leku.
17 kwietnia br. Trybunał Konstytucyjny zasygnalizował Sejmowi celowość działań ustawodawczych zmierzających do uregulowania kwestii medycznego wykorzystania marihuany. TK zaznaczył, że w świetle badań naukowych marihuana może być wykorzystywana w celach medycznych, zwłaszcza dla łagodzenia negatywnych objawów chemioterapii stosowanej w chorobach nowotworowych.
Trybunał uznał, że analiza zapisów ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii oraz prawa farmaceutycznego prowadzi do wniosku, że w obecnym stanie prawnym w Polsce nie ma możliwości legalnego zaopatrzenia się w marihuanę i wykorzystywania jej do celów medycznych.
Zarazem TK zwrócił uwagę, że możliwe jest używanie marihuany do celów medycznych, o ile została przywieziona z zagranicy. Według TK pogłębia to niespójność między celami ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii a tymi wynikającymi z ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej.
>>>
Tak to nie jest zadna furtka dla narkomanii. Omijanie prawa antynarkotywego jesli bedzie z tej okazji ma byc scigane.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:58, 17 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Pomorski NFZ stracił na procederze fałszowania recept ponad 200 tys. zł
Tomasz Gdaniec
17 czerwca 2015, 09:23
Pomorski oddział NFZ na nielegalnych receptach stracił od początku roku ponad 200 tys. zł. Aptekarze winą za taki stan obarczają Ministerstwo Zdrowia, które zmieniło wzór recept. Obecnie farmaceuci nie mają narzędzi do kontroli ich prawdziwości.
- Dawniej recepty były fałszowane na potrzeby osób uzależnionych od narkotyków lub bardzo silnych leków. Obecnie ma to charakter ekonomiczny. Na fałszywe recepty kupuje się leki o dużym stopniu refundacji. W aptece kosztują one kilkanaście złotych, a ich rynkowa wartość jest nawet 10-krotnie wyższa. Później leki te są odsprzedawane za granicę - mówi Wirtualnej Polsce Andrzej Denis z Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku.
Apteki dwa razy w miesiącu przesyłają do centrali NFZ informacje o zrealizowanych receptach. Następnie Fundusz sprawdza je. Wielokrotnie dochodziło do sytuacji, że jedna recepta była realizowana kilkanaście razy w różnych miejscach. Dlatego uruchomiono specjalny portal, gdzie na bieżąco aktualizowane są numery sfałszowanych recept.
- Ministerstwo zdrowia zmieniło wzór recept, znosząc wymóg pieczątki lekarskiej. A przecież dla wprawnego grafika nie jest problemem samodzielne przygotowanie fałszywej recepty. W ten sposób apteki zostały pozbawione narzędzi do weryfikacji prawdziwości recept. Należałoby wrócić do obowiązku stawiania pieczątki - dodaje Denis.
Od początku roku NFZ wykrył prawie 650 sfałszowanych recept. Łączną wartość wydanych na tej podstawie leków szacuje się na ponad 200 tys. zł. Największym zainteresowaniem nieuczciwych klientów cieszą leki dla osób chorych na cukrzycę oraz preparaty stosowane przy leczeniu onkologicznym. Część nielegalnie zdobytych lekarstw jest później sprzedawana również w internecie.
Sprawa stała się na tyle poważna, że zajęła się nią gdańska prokuratura. Śledczy wykryli do tej pory prawie 100 podrobionych recept. Większość z nich została zrealizowana w trójmiejskich aptekach. Prokuratorzy chcą ustalić, kto fałszował lekarskie zalecenia.
Do podobnych zdarzeń doszło na Pomorzu w marcu tego roku. Proceder był bardzo prosty. Nieuczciwi farmaceuci zamawiali leki. Później odsprzedawali je innym aptekom oraz hurtowniom, jako niepotrzebne i wówczas sprzedawane były na zachód, głównie do Niemiec. Proceder ten zakończył się wraz z nowelizacjami prawa zakazującymi handlu lekami pomiędzy hurtowniami oraz ich sprzedaży za granicę.
...
Wszedzie oszukuja.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:59, 17 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Strajkujące pielęgniarki zwolnione dyscyplinarnie
17 czerwca 2015, 10:48
Zaostrza się konflikt między pielęgniarkami a dyrekcją szpitala w Wyszkowie (woj. mazowieckie) - informuje RMF FM. Od poniedzialku strajkuje tam około 100 pielęgniarek. Część z nich została wczoraj zwolniona dyscyplinarnie.
- Wczoraj w trybie dyscyplinarnym zwolniono 25 naszych koleżanek, rozważamy rozszerzenie protestu - mówi RMF FM Jadwiga Pyt, szefowa Związku Zawodowego protestujących pielęgniarek . - Decyzja w tej sprawie ma zapaść do końca tygodnia.
Wśród zwolnionych, jak zaznaczyła szefowa związku, są także pielęgniarki w okresie ochronnym.
- I to nieważne czy w wieku emerytalnym, przedemerytalnym, i tuż przed emeryturą: niektórym do niej został tylko miesiąc lub dwa miesiące - podkreśliła w rozmowie z RMF FM.
Kobiety złożyły już w tej sprawie doniesienie do prokuratury. Uważają, że dyrekcja placówki złamało prawo.
Pielęgniarki z Wyszkowa walczą o wyższe płace - twierdzą, że w związku z nowym kontraktem z NFZ placówka ma na to środki. Dyrekcja szpitala nie chce przystać na ich żądania.
...
Fajnie sie nimi obeszli.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:27, 18 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Głos Koszaliński
Szpital w Połczynie musi zapłacić karę za upadek z łóżka
Szpital w Połczynie musi zapłacić karę za upadek z łóżka - Głos Koszaliński / Głos Koszaliński
91-letnia pacjentka połczyńskiego szpitala spadła z łóżka i dotkliwie się potłukła. NFZ uznał, że lecznica musi za to zapłacić - poinformował "Głos Koszaliński".
91-letnia Irena Nowak z Ogartowa na oddział chirurgii połczyńskiego szpitala została przyjęta z obrzękiem nogi 6 maja. Jej córka, Izabela Nowak, prosiła pielęgniarkę, by na noc postawiła ochronne barierki przy łóżku, na którym położona została jej mama. Dlatego, gdy dzień później pani Iza pojawiła się u mamy w szpitalu, była w szoku. Zobaczyła ją z wielkimi sińcami na twarzy, a do tego przypiętą do łóżka skórzanymi pasami. Nie miała wątpliwości, że mama musiała wcześniej upaść.
REKLAMA
O tej bulwersującej sprawie poinformowała naszą redakcję. My sprawę opisaliśmy. Wtedy też Magdalena Luska, prezes zarządu spółki Przyjazny Szpital, która dzierżawi połczyńską placówkę, tłumaczyła, że to był nieszczęśliwy wypadek, a tak wielkie sińce, to efekt przyjmowania przez panią Irenę leków na rozrzedzenie krwi. Córka pani Ireny na szpital poskarżyła się do zachodniopomorskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia w Szczecinie.
NFZ przeprowadził kontrolę. Uznał, że od strony organizacyjnej nie ma uchybień. Pacjentce zapewniono w szpitalu właściwą opiekę, na oddziale był chirurg i dwie pielęgniarki. Nie ma przepisów, które określają, że w szpitalach mają być łóżka z barierkami, ani też wskazań, którzy pacjenci i w jakich stanach powinni być na nich hospitalizowani. Natomiast o zastosowaniu przymusu, polegającego na przywiązaniu pacjentki do łóżka pasami, został poinformowany dyrektor.
Jednoczenie NFZ przyznał, że skarga Ireny Nowak jest zasadna w zakresie "braku właściwego zabezpieczenia chorej przed ewentualnym urazem, mając na uwadze wiek pacjentki, jej stan psychiczny i dane z wywiadu" - czytamy w piśmie z NFZ. I ze względu na te uchybienia Fundusz nałożył na szpital karę umowną w wysokości 0,25 proc. wysokości kontraktu oddziału chirurgii, co stanowi kwotę 4.375,41 złotych. Decyzja jest ostateczna i nie służy od niej odwołanie.
...
Mówiła im. Nie mają tłumaczeń.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:29, 18 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Specjaliści uprzedzali o zagrożeniu - dzisiaj mamy zapaść
- Shutterstock
Jeśli nawet w internie coś zmienia się na lepsze, np. w którymś ze szpitali przybywa łóżek na oddziale chorób wewnętrznych, dobre wiadomości giną pośród doniesień o przepełnionych salach chorych, dostawkach na korytarzach i oddziałach, którym grozi zamknięcie.
Interna jest wentylem bezpieczeństwa dla systemu ochrony zdrowia, ale właśnie przechodzi zapaść - alarmują specjaliści.
REKLAMA
Jedna z niewielu dobrych wiadomości płynie ze Szpitala Bielańskiego w Warszawie, gdzie dzięki zmianom organizacyjnym przybyło 48 łóżek internistycznych. W sumie w lecznicy na dwóch oddziałach chorób wewnętrznych jest ich obecnie 85.
Wyzwanie dla dyrekcji
- Była potrzeba, by stworzyć nowe miejsca, bo mamy do czynienia z dużym napływem chorych internistycznych. Oddział chorób wewnętrznych to prawdziwe wyzwanie dla dyrekcji szpitala. Jednostka jest niedochodowa, a znalezienie personelu, który chciałby pracować w tak ciężkich oddziałach jak interna, jest bardzo trudne. Jednak pacjenci nie mogą być przetrzymywani na SOR, bo nie ma dla nich miejsca w szpitalu - mówi Rynkowi Zdrowia prof. Ryszard Gellert, ordynator II Oddziału Klinicznego Chorób Wewnętrznych z Pododdziałem Nefrologicznym w Szpitalu Bielańskim.
W jego opinii, interna niesłusznie jest określana jako dziedzina ambulatoryjna.
- Wobec braku miejsc dla wszystkich potrzebujących, na oddziały chorób wewnętrznych trafiają zwykle te najcięższe, wielospecjalistyczne przypadki. Mamy też pacjentów, którzy wymagają intensywnej opieki, ale nie kwalifikują się jeszcze do oddziału intensywnej terapii - zaznacza specjalista.
Część pacjentów przejmą inne jednostki
Szpital Wolski w Warszawie, który na internach ma 115 miejsc, od lat zmaga się z przepełnieniem tych oddziałów. Niedobór miejsc powoduje, że pacjenci muszą być hospitalizowani także na łóżkach dostawianych w salach chorych i na korytarzach. Sytuacja ma ulec poprawie, gdy zostanie oddany do użytku nowy oddział o profilu zachowawczo-geriatrycznym oraz nowy pawilon, którego otwarcie planowane jest na wiosnę 2016 r.
- Zostanie tam przeniesiona cała kardiologia, tj. dwa oddziały, zaplecze diagnostyczno-zabiegowe z ośrodkiem kardiologii inwazyjnej i poradnia specjalistyczna. Nasza kardiologia mieści się w bardzo starym budynku wymagającym gruntownego remontu. Obecnie jest tam 45 łóżek, w nowym pawilonie będzie ich 66, czyli o 21 więcej. I te dodatkowe łóżka w miarę potrzeby będą wykorzystywane do leczenia pacjentów z innymi schorzeniami, np. gastroenterologicznymi - wyjaśnia Rynkowi Zdrowia rzecznik Barbara Lis-Udrycka.
Informuje też, że w Szpitalu Wolskim powstaje geriatria, nowy oddział, w którym już jesienią będą przyjmowani pacjenci.
- Na jego potrzeby modernizowane są pomieszczenia po dawnej kuchni szpitalnej. Na oddziale będzie 36 łóżek geriatrycznych. Będą też sale terapii zajęciowej, gabinety fizykoterapii i gabinet psychologa, co ułatwi nam wdrożenie kompleksowego programu leczenia osób ze schorzeniami wieku podeszłego. Taki program jest potrzebny, bo trzy czwarte naszych pacjentów internistycznych to osoby w wieku powyżej 65 lat - zwraca uwagę rzecznik Szpitala Wolskiego.
Rozwój - tak, ale nie kosztem interny
Prof. Jacek Imiela, konsultant krajowy w dziedzinie chorób wewnętrznych, od lat występuje o poprawę finansowania oddziałów wewnętrznych oraz o zakaz likwidacji łóżek internistycznych lub zmniejszania ich liczby albo zamiany na łóżka specjalistyczne.
- Oddziały chorób wewnętrznych są nierentowne, dlatego szpitale chętnie tworzą w ich miejsce oddziały specjalistyczne, pozostawiając łóżka internistyczne w niewielkim tylko zakresie. Dobrze, że powstają oddziały specjalistyczne, ale nie może się to dziać kosztem interny. Natomiast w nowo powstających szpitalach prywatnych w ogóle nie ma oddziałów wewnętrznych, bo nie jest to działalność opłacalna - wskazuje prof. Imiela.
Dodaje, że uwaga internistów skupiona jest obecnie na istniejących zasobach i zabezpieczeniu nimi potrzeb sporej grupy chorych.
- Większość chorych z podstawowej opieki zdrowotnej trafia nie do oddziałów specjalistycznych, ale właśnie do oddziałów chorób wewnętrznych. Zmniejszenie ich liczby grozi tym, że chorzy nie będą mieli się gdzie leczyć. Dotyczy to również pacjentów w wieku podeszłym, którzy są np. podopiecznymi DPS-ów - mówi konsultant krajowy.
Zaznacza, że w Polsce brakuje oddziałów i łóżek geriatrycznych i większość tych chorych trafia na internę. Jak podaje, rocznie w oddziałach geriatrycznych leczy się 19 tys. chorych, a na oddziałach wewnętrznych ponad 1,2 mln pacjentów.
- Połowa pacjentów interny to osoby w wieku podeszłym. Cieszy, że powstają nowe łóżka geriatryczne - są niezbędne, ale nie oznacza to, że zabezpieczą one potrzeby tych kilkuset tysięcy seniorów leczonych na oddziałach chorób wewnętrznych - podkreśla prof. Imiela.
Interniści na wagę złota
Szpital Powiatowy w Kętrzynie musiał zawiesić działalność oddziału chorób wewnętrznych do 31 lipca z uwagi na brak wystarczającej obsady lekarskiej. Pacjenci są kierowani do szpitali m.in. w Bartoszycach, Mrągowie i Giżycku.
- Pracę 45-łóżkowego oddziału internistycznego zapewniało 3 lekarzy i jeden rezydent. Jeden z lekarzy poszedł na zwolnienie lekarskie, drugi zgłosił, że przechodzi od kwietnia na emeryturę. W związku z tym byliśmy zmuszeni zawiesić działalność interny, choć jest to podstawowy oddział w szpitalu takim jak nasz - mówi nam Marek Trawiński, dyrektor kętrzyńskiego szpitala.
Lecznica poszukuje obecnie internistów, co nie jest proste, bo w okolicznych szpitalach sytuacja jest podobna - na oddziałach pracuje niezbędne minimum specjalistów. Jeśli zdarzy się choroba, emerytura czy sytuacja losowa, nie ma ich kto zastąpić.
- Szukamy w szpitalach wojewódzkich, zatrudniliśmy też firmę headhunterską, ale internistów brakuje w całym kraju. Młodych przybywa niewielu, a pracujący obecnie specjaliści mogą dyktować bardzo wysokie stawki, na które wielu szpitali nie stać - podsumowuje dyrektor Trawiński.
Lekarze odchodzą do POZ
Dr Marek Stopiński, mazowiecki konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób wewnętrznych, ordynator oddziału wewnętrznego w Szpitalu Zachodnim w Grodzisku Mazowieckim, zwraca uwagę, że niewystarczające finansowanie oddziałów internistycznych sprawia, że w wielu szpitalach w Mazowieckiem sytuacja jest dramatyczna.
- Na 50-łóżkowych oddziałach pracuje po kilku lekarzy, co uniemożliwia bezpieczne leczenie pacjentów. W sytuacji urlopów czy wypadków losowych zespoły te są jeszcze mniejsze, na granicy minimum. Taka sytuacja jest m.in. w Żyrardowie, Radomiu, Nowym Mieście nad Pilicą, Pruszkowie - wymienia w rozmowie z Rynkiem Zdrowia dr Stopiński.
Przyczyną takiego stanu jest presja ekonomiczna - dyrektorzy ze względu na straty finansowe, jakie przynoszą oddziały wewnętrzne, zmniejszają liczbę łóżek internistycznych i zatrudnienie na oddziałach.
- Wielu lekarzy odchodzi z pracy w oddziałach chorób wewnętrznych. Ciężka praca w przepełnionych oddziałach, skutkuje rezygnacją, bo lekarze nie wytrzymują presji związanej z przyjmowaniem chorych na korytarz, na dostawki. W ciągłym napięciu i pośpiechu, bo na łóżko oczekują kolejni pacjenci. Nie dziwi, że część internistów wybiera pracę w POZ, gdzie oferuje się im godziwe pieniądze za mniej stresującą pracę - mówi konsultant wojewódzki.
Konieczne nowe kryteria finansowania
Zwraca uwagę, że dwa lata temu środowisko internistów głośno mówiło o zagrożeniu, które stwarza niska wycena procedur internistycznych.
- Teraz nie ma już co mówić o zagrożeniu, bo jesteśmy w samym środku sytuacji, która zagraża tysią-com pacjentów. Na Mazowszu interna dysponuje 3,5 tys. łóżek - to jest 14% wszystkich łóżek na Mazowszu. Interna jako praktycznie jedyna obecnie kompleksowo leczy pacjentów wieloprofilowych, a płatnik płaci za jedną procedurę. Interna dysponując tak dużą bazą łóżkową, jest wentylem bezpieczeństwa dla całego systemu ochrony zdrowia, a właśnie doznaje zapaści - podsumowuje dr Stopiński.
Podkreśla, że niezbędne jest pilne opracowanie nowych kryteriów finansowania świadczeń w oddziałach wewnętrznych.
Katarzyna Rożko
...
Taki jest stan.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 9:48, 24 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Pierwsze rozmowy pielęgniarek z udziałem ministra Mariana Zembali
24 czerwca 2015, 02:12
Pierwsze rozmowy pielęgniarek w resorcie zdrowia, z udziałem ministra Mariana Zembali, bez rozstrzygnięć. Kolejne spotkanie odbędzie się w przyszłym tygodniu.
Spotkanie trwało około trzech godzin, częściowo w obecności premier Ewy Kopacz. Pielęgniarkami domagają się wzrostu wynagrodzeń o półtora tysiąca złotych i lepszych warunków pracy.
Przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Lucyna Dargiewicz powiedziała po spotkaniu, że pielęgniarki przedstawiły swoje oczekiwania, a rozmowy miały ogólny charakter. Szefowa związku podkreśliła, że klimat rozmów był pozytywny, a po stronie ministerstwa zdrowia widać było wolę wpisania pielęgniarek do systemu świadczeń zamawianych przez Narodowy Fundusz Zdrowia oraz podwyżki płac dla pielęgniarek i położnych. Lucyna Dargiewicz dodała, że podczas spotkania nie było mowy o konkretnych kwotach. Szczegółami zajmą się zespoły, które spotkają się prawdopodobnie we wtorek.
W ubiegłym tygodniu minister Zembala uczestniczył w negocjacjach strajkujących pielęgniarek z dyrekcją szpitala w Wyszkowie. Obiecał pielęgniarkom i położnym podwyżki od września. Pieniądze miały pochodzić z Narodowego Funduszu Zdrowia. Natomiast o ich wysokości mieliby decydować liderzy środowiska pielęgniarskiego oraz dyrektorzy placówek, uwzględniając fachowość, doświadczenie i umiejętności osoby zatrudnionej.
Pielęgniarki podkreślały, że 300 złotych brutto to za mało, poza tym nie do zaakceptowania są takie warunki podziału pieniędzy.
...
Obserwujemy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 14:32, 25 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Eksperci: wiele nowotworów krwi niewidocznych w systemie zdrowia
Nowotwór - Thinkstock
Brak odpowiedniej klasyfikacji nowotworów hematologicznych sprawia, że wiele z nich, jak np. mielofibroza, nie jest uwzględnianych w sprawozdaniach NFZ i ZUS, a to znacznie utrudnia leczenie chorych - mówili eksperci na konferencji prasowej w stolicy.
- Dodatkowym problemem jest nieuwzględnienie wielu schorzeń hematoonkologicznych w pakiecie onkologicznym. Powoduje to, że lekarze chcąc rozliczyć świadczenia udzielone pacjentom z tymi chorobami muszą klasyfikować je jako inne jednostki chorobowe, które zostały ujęte w pakiecie – powiedział dr Jerzy Gryglewicz ekspert ds. zdrowia z Uczelni Łazarskiego, który zaprezentował nowy raport pt. "Hematologia onkologiczna – aspekty kliniczne, ekonomiczne i systemowe".
REKLAMA
Wśród nowotworów hematologicznych nieobjętych pakietem znalazły się m.in.: zespoły mielodysplastyczne i niektóre nowotwory mieloproliferacyjne, jak mielofibroza (włóknienie szpiku), czerwienica prawdziwa, nadpłytkowość samoistna, przewlekła białaczka monocytowa.
Dr Gryglewicz za bardzo pozytywną uznał decyzję Ministerstwa Zdrowia, by przy nowelizacji pakietu onkologicznego uwzględnić nowe jednostki chorobowe układu krwiotwórczego i chłonnego (zmiany prawdopodobnie zaczną obowiązywać od lipca 2015 r.).
Specjalista przypomniał, że aktualnie w sprawozdawczości na temat leczenia i kosztów różnych schorzeń Narodowy Fundusz Zdrowia oraz Zakład Ubezpieczeń Społecznych posługują się międzynarodową klasyfikacją chorób - ICD10. - Problem w tym, że wielu nowotworów hematologicznych nie można zdefiniować poprzez kody ICD10, ponieważ jest to klasyfikacja sprzed 15 lat, a od tego czasu - dzięki rozwojowi medycyny, w tym diagnostyki molekularnej - powstało bardzo wiele jednostek chorobowych – wyjaśnił specjalista.
Jak dodał, "jeśli choroba nie ma dobrze przypisanego kodu ICD10 to jest ona niewidoczna w systemie finansów, ochrony zdrowia i systemie ubezpieczeń społecznych", co powoduje szereg problemów i utrudnia leczenie chorych. Dlatego, eksperci oceniają, że konieczne jest jak najszybsze wdrożenie opracowywanej przez Światową Organizację Zdrowia klasyfikacji ICD-11.
Ogólnie, z danych zamieszczonych w najnowszym raporcie - przygotowanym przez ekspertów Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego w Warszawie przy merytorycznym wsparciu specjalistów z Instytutu Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie - wynika, że zachorowalność na nowotwory układu krwiotwórczego wzrosła dwukrotnie w ciągu ostatnich 20 lat. - Na wzrost ten wpływa przede wszystkim proces starzenia się społeczeństwa – powiedział dr Gryglewicz. Dodał, że jeśli tendencja wydłużania się życia utrzyma się to liczba osób cierpiących na choroby hematoonkologiczne będzie stale wzrastała.
- Optymistyczne jest to, że od 10 lat obserwuje się poprawę pięcioletnich przeżyć chorych na nowotwory układu krwiotwórczego i chłonnego – zaznaczył dr Gryglewicz.
Zdaniem prof. Dariusza Wołowca, konsultanta krajowego w dziedzinie hematologii, jest to podyktowane zarówno coraz lepszą organizacją opieki hematologicznej, jak również wprowadzaniem nowych przełomowych technologii medycznych.
Eksperci zaznaczyli jednocześnie, że w Polce jest wiele problemów z dostępem do wielu nowych metod leczenia nowotworów hematologicznych, gdyż większość z nich to choroby rzadkie, a to wiąże się z dużymi kosztami terapii. Tymczasem, w Polsce dla leków na choroby rzadkie stosuje się takie same kryteria efektywności kosztowej jak w przypadku bardziej powszechnych schorzeń – tj. trzykrotność PKB za 1 rok życia skorygowanego o jakość, przypomniał prof. Wołowiec. Według niego jedynym wyjściem w tej sytuacji może być zmiana prawa.
Prof. Andrzej Hellmann z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego zwrócił uwagę, że w Polsce wprowadzanie nowego programu lekowego trwa latami. Dlatego pod względem dostępu do nowoczesnych terapii jesteśmy coraz bardziej opóźnieni w stosunku do Europy. Jako przykład specjalista podał program lekowy dla chorych na mielofibrozę. Lek na to schorzenie został zarejestrowany w Unii Europejskiej w 2012 r., a polscy pacjenci wciąż nie mogą z niego korzystać z powodu braku finansowania.
Zdaniem prof. Hellmanna dla chorych onkologicznych, którzy nie mogą czekać tak długo na terapię, warto byłoby przywrócić możliwość leczenia w ramach programu chemioterapii niestandardowej, który przestał funkcjonować od 1 stycznia 2015 r.
...
Takie są realia.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:54, 26 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Dyrektor szpitala w Białogardzie: planuję zwolnić 50 osób
Dyrektor szpitala w Białogardzie: planuję zwolnić 50 osób - Shutterstock
Sesja w powiecie i sesja w gminie wiejskiej Białogard zdominowały tutejsze życie samorządowe. W starostwie jak zwykle szpitalna gorączka - podaje "Głos Koszaliński".
Zygmunta Basia, nowego prezesa białogardzkiego szpitala, radni przepytywali ponad godzinę. Czego się dowiedzieli? Że zadłużenie lecznicy wynosi około 16 mln zł, a zobowiązania wymagalne, czyli takie, które należy spłacić już, wynoszą około 4 mln złotych. - Tak, w każdej chwili ktoś z wierzycieli może złożyć do sądu wniosek o upadłość naszej spółki - przyznał prezes.
REKLAMA
Tylko białogardzkim wodociągom szpital zalega na ponad ćwierć miliona złotych. Zygmunt Baś poinformował, że planuje zwolnić 10 procent załogi, czyli około 50 osób, powołać nowe oddziały, które mają generować przychody - ortopedię i rehabilitację kardiologiczną, negocjować z NFZ kontrakt na 2,8 mln zł miesięcznie. Teraz ma 2,1 mln zł, strata wynosi więc 700 tys. zł miesięcznie.
Sesję zdominowały więc sprawy szpitala, ale na koniec przegłosowano absolutorium dla zarządu. Podobnie jak w gminie wiejskiej Białogard. Absolutorium wójt Jacek Smoliński otrzymał jednogłośnie. Ale na początku doszło do zgrzytu, gdy okazało się, że w porządku obrad pojawił się projekt podwyżki pensji dla wójta.
Ponieważ gmina przeżywa spore trudności finansowe, radni uznali, że podwyżki nie będzie.
>>>
Tak idzie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 16:17, 29 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
"Gazeta Wyborcza": kara dla firmy Sanofi, ucierpią pacjenci
Główny Inspektorat Farmaceutyczny cofnął firmie Sanofi pozwolenie na hurtowy obrót lekami - Shutterstock
Główny Inspektorat Farmaceutyczny cofnął firmie Sanofi pozwolenie na hurtowy obrót lekami – informuje "Gazeta Wyborcza". W efekcie, po uprawomocnieniu się decyzji, z rynku zniknie prawie 500 leków, w tym 173 refundowane przez NFZ.
Wśród wielu ratujących życie produktów Sanofi jest przeciwzakrzepowy clexane. To właśnie z jego powodu GIF wydał decyzję o cofnięciu Sanofi pozwolenia na prowadzenie hurtowni. Chodzi o to, że clexane jest w Polsce cztery razy tańszy niż np. w Niemczech. Opłaca się więc kupować go w ogromnych ilościach i wywozić za granicę.
REKLAMA
Choć dostawy przez Sanofi clexane’u przekraczają o 42 proc. zapotrzebowanie pacjentów, leku wciąż brakuje, bo jest wywożony - czytamy w gazecie.
...
A o co chodzi?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 14:14, 30 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Łódź: rozpoczęła się reorganizacja miejskich przychodni
Połączenie czterech miejskich przychodni, opiekujących się łącznie ok. 40 tys. mieszkańców Łodzi, zapowiedział we wtorek łódzki magistrat. Reorganizacja ma usprawnić działanie placówek i wygenerować oszczędności.
Reorganizacja miejskiej opieki zdrowotnej ma doprowadzić do powstania na początku przyszłego roku Miejskiego Centrum Medycznego Górna, utworzonego z połączenia przychodni: Dąbrowa, Cieszkowskiego, Odrzańska i Chojny.
Jak wyjaśniła wicedyrektor Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych Iwona Iwanicka, proces ten został już rozpoczęty w maju, gdy Miejska Przychodnia (MP) Dąbrowa rozszerzyła działalność o zadania realizowane przez MP Cieszkowskiego. Teraz ma nastąpić kolejny krok – połączenie MP Odrzańska z MP Dąbrowa.
Iwanicka zaznaczyła, że dla pacjentów zmiana organizacyjna nie będzie wiązała się z żadnymi niedogodnościami. - Pacjent na niej zyska, ponieważ zasoby obu przychodni zostaną połączone. Na jesień zaplanowane jest dołączenie do tych placówek MP Chojny. Docelowo – z początkiem przyszłego roku – wszystkie te zmiany zaskutkują powstaniem Miejskiego Centrum Medycznego Górna, które będzie silną jednostką, świadczącą usługi dla mieszkańców południowej części Łodzi – dodała.
Zdaniem przewodniczącego Komisji Ochrony Zdrowia Rady Miejskiej Adama Wieczorka, zmiany organizacyjne niosą wiele korzyści dla pacjentów, miasta i samych przychodni. - Pacjenci będą mieli dostęp do większej ilości świadczeń i specjalistów. Będą mogli wybierać, gdzie chcą korzystać z tych świadczeń. Ich dokumentacja – w wyniku informatyzacji wszystkich jednostek – będzie dostępna w każdej placówce - wyjaśnił.
Reorganizacja ma na celu zmniejszenie kosztów funkcjonowania każdej z jednostek. Jak podkreślił Wieczorek, połączona zostanie baza sprzętowa wszystkich poradni, a zatem obniżą się koszty nakładów inwestycyjnych, zaś strumień pieniędzy wygenerowany przez te podmioty będzie mógł być lepiej zarządzany.
- Dla miasta jest to gwarancja, że skończymy z sytuacją, jaka była przy poprzedniej kontraktacji usług przez NFZ, gdzie MP Dąbrowa i MP Tatrzańska – oddalone od siebie o kilkaset metrów – konkurowały ze sobą. Chcemy skończyć z tym podziałem. Nasze jednostki powinny konkurować z innymi podmiotami, a nie same ze sobą - powiedział radny.
Cztery miejskie przychodnie, które będą działać pod wspólnym szyldem, zapewniają obecnie opiekę medyczną dla ok. 40 tys. mieszkańców dzielnicy Górna. Na modernizację i zakup specjalistycznego sprzętu dla tych jednostek magistrat ma przeznaczyć w bieżącym roku ponad 1,9 mln zł.
...
To dopiero bedzie masakra.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:02, 02 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
NRL: 40 proc. Polaków powyżej 65. roku życia nie ma zębów
NRL: 40 proc. Polaków powyżej 65. roku życia nie ma zębów - Shutterstock
40 proc. Polaków powyżej 65. roku życia nie ma zębów, a co czwarta osoba nie była u dentysty od 5 lat – alarmuje Naczelna Rada Lekarska. Zdaniem lekarzy dentystów jest to efekt braku w Polsce polityki senioralnej z zakresu stomatologii.
Sekretarz Komisji Stomatologicznej NRL dr Małgorzata Lindorf podczas czwartkowej konferencji prasowej przypomniała, że nieleczone zęby, krwawienie z dziąseł, kamień nazębny i brak uzupełnień protetycznych mogą wywoływać, zaostrzać lub utrudniać leczenie chorób ogólnoustrojowych, takich jak cukrzyca, choroby serca i choroby układu pokarmowego.
REKLAMA
Jak zauważa NRL, problem będzie narastał, gdyż z roku na rok polskie społeczeństwo starzeje się coraz szybciej. Z danych GUS wynika, że obecnie 7,3 mln Polek i Polaków jest w wieku senioralnym (mężczyźni 65+, kobiety 60+), co stanowi 20 proc. całej populacji. Do 2030 r. liczba osób w tym wieku ma wzrosnąć do 33 proc., a osób powyżej 80 roku życia będzie 2,2 mln osób, przy systematycznym spadku liczby ludności w Polsce.
Zdaniem samorządu lekarskiego konieczne zmiany będą możliwe jedynie przy zwiększeniu wydatków na opiekę stomatologiczną i w ramach rządowego programu senioralnej opieki stomatologicznej. NRL przypomina, że wydatki NFZ na opiekę stomatologiczną w 2015 r. wynoszą 1 mld 75 mln zł (w 2014 r. wynosiły 1 mld 80 mln zł). Jak wyliczyli lekarze dentyści, w bieżącym roku na leczenie stomatologiczne jednego Polaka przypada zaledwie 45,43 zł rocznie.
- Za te pieniądze musimy leczyć naszych pacjentów w pełnym zakresie: trzeba sfinansować leczenie nie tylko protetyczne, ale i chirurgiczne, periodontologiczne, ortodontyczne, leczenie osób niepełnosprawnych psychicznie, leczenie osób po nowotworach. To wszystko musi być sfinansowane z tych 45 zł. Możemy sprawić, żeby jesień życia naszych pacjentów była okresem miłym, łatwym, przyjemnym, słonecznym, radosnym; umiemy i chcemy to zrobić, natomiast nie jesteśmy w stanie tego zrobić z takiego poziomu finansowania – podkreśliła dr Anita Pacholec, przewodnicząca Zespołu ds. NFZ w Komisji Stomatologicznej NRL.
Dodała, że w niektórych regionach Polski pacjenci czekają w kolejce na uzupełnienie protetyczne nawet ponad rok. - Dodatkowo NFZ finansuje tylko najprostsze akrylowe protezy całkowite i częściowe. A protezy częściowe, z racji swojej budowy, niszczą tak cenne resztkowe uzębienie pacjentów w starszym wieku – zauważyła.
- Mając na uwadze zdrowie jamy ustnej ludzi starszych wiekiem, nie można pominąć tak bardzo ważnego aspektu, jakim jest profilaktyka onkologiczna związana z nowotworami jamy ustnej, warg, języka czy gardła – powiedziała dziekan Wydziału Lekarsko-Dentystycznego WUM prof. Elżbieta Mierzwińska-Nastalska.
Z danych Krajowego Rejestru Nowotworów wynika, że 10 proc. wszystkich nowotworów złośliwych to nowotwory jamy ustnej. Mierzwińska-Nastalska dodała, że umieralność na nowotwory złośliwe jamy ustnej w Polsce jest dwukrotnie większa niż w UE.
Zdaniem NRL konieczne jest zwiększenie dostępności do specjalistycznej opieki stomatologicznej i zapewnienie finansowania transportu starszym osobom, które tego potrzebują.
Samorząd lekarski proponuje również wprowadzenie karty opieki stomatologicznej seniora (KOSS), w której zapisywane byłyby najważniejsze informacje dotyczące zdrowia pacjenta, przyjmowanych leków. Zdaniem lekarzy dentystów należy również stworzyć rządowy program senioralnej opieki stomatologicznej oraz system edukacji stomatologicznej, który byłby propagowany m.in. przez uniwersytety trzeciego wieku.
Konferencja prasowa "Bezzębna starość Polaków – lekarze dentyści apelują o rządowy program stomatologicznej opieki senioralnej" odbyła się w siedzibie Naczelnej Izby Lekarskiej w Warszawie.
...
Kolejne sukcesy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:56, 02 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Wrocław: 57-latkowi usunięto zdrową nerkę. Po prawie dwóch miesiącach pacjent opuścił szpital
Michał Dzierżak
2 lipca 2015, 09:34
Pacjent, któremu ponad półtora miesiąca temu usunięto niewłaściwą nerkę, opuścił Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu. Stan zdrowia mężczyzny będzie teraz regularnie kontrolowany przez specjalistów.
- Stan pacjenta lekarze określili jako dobry, uratowana nerka funkcjonuje prawidłowo i nie potrzebuje wspomagania. Teraz mężczyzna znajdzie się pod opieką naszej przychodni nefrologicznej. Jego stan zdrowia będzie regularnie kontrolowany, a gdy tylko pacjent zauważy niepokojące objawy, jest z nami w stałym kontakcie i może w każdej chwili zwrócić się do specjalisty – mówi w rozmowie z WP Monika Kowalska, rzecznik Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Przypomnijmy – 57-letni pacjent trafił w maju do USK z rozpoznaniem guza nowotworowego na nerce lewej. Przed zabiegiem operacyjnym usunięcia nowotworu lekarz operujący nie zapoznał się jednak z wynikami badań chorego i podczas zabiegu usunął zdrową, prawą nerkę. Niewłaściwe zabezpieczenie usuniętego organu wykluczało możliwość jego ponownego wszczepieniu. 18 maja 2015 r. 57-latek przeszedł kolejną operację, mającą na celu usunięcie guza z chorej nerki. Zabieg powiódł się, jednak pacjent pozostał jedynie z połową prawej nerki. Mężczyzna spędził w placówce prawie dwa miesiące.
Organ, na szczęście, pracuje prawidłowo i nie wymaga wspomagania ze strony specjalistycznej aparatury. Lekarz, który popełnił ten ewidentny błąd, został początkowo zawieszony w obowiązkach, a następnie zwolniony z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Być może do takich błędów nie będzie już dochodzić w związku ze zmianami wprowadzonymi przez Ministerstwo Zdrowia. Resort, w projekcie nowelizacji rozporządzenia ministra zdrowia z 21 grudnia 2010 r., postanowił wprowadzić we wszystkich szpitalach okołooperacyjną kartę kontrolną.
Jak informuje „Dziennik Gazeta Prawna”, teraz przed wykonaniem znieczulenia chirurg krok po kroku powinien potwierdzić m.in. tożsamość pacjenta, jego grupę krwi, rodzaj znieczulenia, a także procedurę operacyjną, która ma być wykonana. Powinien także sprawdzić, czy operowana będzie właściwa część ciała i odpowiednio ją oznaczyć markerem. Ponowne sprawdzenie tożsamości pacjenta oraz operowanego miejsca powinno nastąpić przed dokonaniem nacięcia.
Dane WHO wskazują, że w krajach, gdzie obowiązuje okołooperacyjna karta kontrolna, liczba błędów lekarskich spadła o 33 proc., a śmiertelność – o połowę.
Z pacjentem z USK placówka wciąż prowadzi rozmowy w związku z odszkodowaniem za popełniony błąd medyczny. – Nasi prawnicy złożyli mężczyźnie propozycję, którą on zdecydował się rozważyć. Czekamy w tej chwili na odpowiedź ze strony pacjenta – dodaje Monika Kowalska.
...
HORROR! POWINIEN MIEĆ DWIE NERKI! PRZYPOMINAM ŻE WOBEC BRAKU ORGANÓW NALEŻY WALCZYĆ DO KOŃCA O NAWET BARDZO CHORY ORGAN A NIE BEZMYŚLNIE WYCINAĆ!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:11, 02 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Wysoka umieralność na raka prostaty w Polsce. Przyczynami są zbyt późna wykrywalność i brak dostępu do nowoczesnych leków
Rak prostaty to trzeci, po raku płuca i jelita grubego, nowotwór występujący u polskich mężczyzn. Co roku z jego powodu umiera 4 tys. Polaków, mimo że wcześnie wykryty jest całkowicie uleczalny. Przyczynami wysokiej umieralności są zbyt późna wykrywalność oraz ograniczona dostępność do skutecznych leków.
"Rak prostaty należy do najgroźniejszych zabójców polskich mężczyzn, ponieważ jest coraz więcej zachorowań na ten nowotwór. Im starsze społeczeństwo, tym chorych będzie coraz więcej. Wiemy, że u wielu mężczyzn, choć może nie u wszystkich, bo jest to choroba, który ma bardzo długi przebieg, ten nowotwór będzie stanowił bezpośrednią przyczynę ich śmierci" – mówi prof. Piotr Wysocki, onkolog z Zachodniopomorskiego Centrum Onkologii w Szczecinie.
...
Polska jest zacofana w medycynie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:10, 03 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Związkowcy krytykują łączenie dwóch szpitali wojewódzkich
Związki zawodowe ze szpitala dziecięcego i Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach, nie chcą planowanego łączenia lecznic - Shutterstock
Związki zawodowe ze szpitala dziecięcego i Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach, nie chcą planowanego łączenia lecznic. Uważają, że budynek, do którego mają się przenieść oddziały pediatryczne jest za mały. Krytykują też brak gwarancji pracowniczych.
Władze woj. świętokrzyskiego, które jest organem prowadzącym dla obu lecznic odpierają zarzuty – zapewniają, że nikt nie straci pracy, a nowo powstały obiekt będzie dostosowany do właściwego funkcjonowania szpitala.
REKLAMA
O przyłączeniu Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala Dziecięcego (WSSD) z Wojewódzkim Szpitalem Zespolonym (WSZ), dyskutowano wczoraj na nadzwyczajnej sesji sejmiku województwa.
Władze regionu chcą by szpital dziecięcy, zajmujący stare pawilony przy ul. Langiewicza, połączono z WSZ, usytuowanym na kieleckim Czarnowie. W sierpniu oddziały pediatryczne mają być przenoszone do nowo wybudowanego - tuż przy obiektach WSZ - pawilonu.
Jak podkreślił na sesji przedstawiciel zarządu województwa Kazimierz Kotowski, po przeniesieniu lecznica dziecięca, obok innych znajdujących się na Czarnowie szpitali (poza WSZ, to m.in. Świętokrzyskie Centrum Onkologii) będzie mogła tworzyć zaplecze kliniczne dla studiów lekarskich, które od października ruszą na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach. Dodał, że nie będzie to jedynie "przeniesienie sprzętu z budynku do budynku, ale przejście całej załogi". - Intencją samorządu było przy tych zmianach stworzenie większego podmiotu, silnego, zapewniającego kompleksowość świadczonych usług, będącego bazą dla tworzenia oddziałów klinicznych oraz zapewnienie możliwości i miejsc pracy dla wszystkich, którzy tu pracują – podkreślił.
Wg władz regionu, w nowej strukturze łatwiejsze będzie zarządzanie finansami lecznicy. W bardziej ekonomiczny sposób będzie można także wykorzystywać jej bazę lokalową. Podniesie się także jakość usług medycznych i polepszy dostęp do diagnostyki – dzięki możliwości korzystania ze sprzętu WSZ. W przyszłości szpital ma funkcjonować w strukturze WSZ jako np. Świętokrzyskie Centrum Pediatrii.
...
Wygaszanie Polski trwa.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:03, 08 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Lublin: protest ws. kontraktu dla rozbudowanego centrum onkologii
Lublin: protest ws. kontraktu dla rozbudowanego centrum onkologii - Shutterstock
Związkowcy z Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej pikietowali przed siedzibą NFZ w Lublinie, domagając się kontraktów na nowe procedury medyczne dla rozbudowanego Centrum. Władze NFZ tłumaczą, że ustawa preferuje jednak podmioty już udzielające tych świadczeń.
Pod budynkiem lubelskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia zgromadziło się w środę około setki związkowców ze wszystkich organizacji związkowych działających w Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej (COZL). Trzymali flagi związkowe i transparenty z napisami: "NFZ nie bądź grabarzem lubelskiej onkologii", "NFZ nie zabijaj lubelskiej onkologii" "Pozwólcie nam leczyć - pracownicy COZL".
REKLAMA
- Chcemy uzyskać kontrakt na nowe procedury medyczne. Ponieważ dotychczasowe negocjacje nie przyniosły żadnego efektu, więc upominamy się w tak nietypowy sposób, jak dzisiejsza pikieta - powiedział przewodniczący NSZZ Solidarność w COZL Józef Krupa.
Chodzi o kontrakty na świadczenia z zakresu chirurgii, urologii, otolaryngologii, ortopedii, ginekologii onkologicznej i hematologii - oddziały tych specjalności utworzono w Centrum dzięki jego rozbudowie. Wartość potrzebnych kontraktów na te świadczenia szacowana jest na ok. 20 mln zł.
Z delegacją związkowców spotkał się szef lubelskiego oddziału NFZ Andrzej Kowalik. Jak tłumaczył, problem COZL polega na tym, że rozbudowana placówka z nowymi oddziałami wchodzi "na rynek, który jest już zajęty przez bardzo silne podmioty". Przypomniał, że w Lublinie działa już w szpitalach m.in. siedem oddziałów chirurgii, sześć - ortopedii, jest też silny ośrodek hematologii w szpitalu klinicznym. Posiadają one kontrakty ważne do czerwca 2016 r.
NFZ mógłby ogłosić nowy konkurs na te świadczenia, w którym mógłby wystartować COZL, ale szanse tej placówki w zetknięciu w konkurencją są niewielkie. - Ustawa uprzywilejowuje te podmioty, które już kontrakty mają, dając im pięć punktów za tzw. ciągłość świadczeń plus punkty za akredytację, czyli jakość potwierdzoną certyfikatem – tłumaczył Kowalik. Tych punktów COZL nie może dostać, więc jest duże prawdopodobieństwo, że pieniądze trafią do innych podmiotów.
Kowalik zaznaczył, że w znowelizowanej ustawie o świadczeniach zdrowotnych, która weszła w życie 1 stycznia, wykreślono zapis zabraniający startowania w konkursie placówkom, które mają już kontrakt na ten sam rodzaj świadczeń. To utrudnia wejście na rynek nowych podmiotów, ale też jak w przypadku COZL, uruchomienie nowych procedur w placówce medycznej.
Organem założycielskim dla COZL jest samorząd województwa lubelskiego. Kowalik powiedział, że rozważane było takie rozwiązanie, aby część kontraktów z innych szpitali podległych samorządowi zostało przekazane do COZL - tak, by skoncentrować leczenie pacjentów onkologicznych w jednej placówce. - Te próby nie przyniosły rezultatu - powiedział Kowalik.
Szpitale nie chciały zgodzić się na cesję świadczeń na rzecz COZL, ponieważ odbieranie choćby części kontraktów zagraża funkcjonowaniu tych placówek, które mają - nieraz wielomilionowe - długi.
Rzeczniczka marszałka województwa lubelskiego Beata Górka powiedziała w środę dziennikarzom, że marszałek stoi na stanowisku, aby jednak NFZ ogłosił nowe konkursy na brakujące zakresy świadczeń w COZL. - Chodzi tu o konkurs, a nie o przetarg. To w sytuacji przetargów jest tak, że wygrywa jeden. W sytuacji konkursu tak nie musi być. W konkursie można zawierać umowy na część świadczeń, albo tylko na jakiś zakres. Będziemy rozmawiali z NFZ na temat możliwości takiego rozwiązania - powiedziała.
Górka przypomniała, że COZL realizuje obecnie kontrakt o wartości ok. 160 mln zł. - Nie ma żadnego zagrożenia dla pacjentów w zakresie funkcjonowania centrum onkologii w dotychczasowych zakresach świadczeń - zaznaczyła.
Rzecznik COZL Rafał Janiszewski powiedział, że celem rozbudowy Centrum było właśnie zapewnienie pacjentom onkologicznym kompleksowej opieki. - Centrum nie udzielało pewnych świadczeń, ponieważ nie miało na to odpowiednich warunków lokalowych. Teraz, gdy te warunki są, to nie ma na to pieniędzy, mimo że wcześniej otrzymywaliśmy zapewnienia o finansowaniu świadczeń – dodał.
Rozbudowa lubelskiego centrum onkologii prowadzona jest od kilku lat. Jej pierwszy etap zakończono w czerwcu – oddano do użytku nowy budynek; liczba łóżek wzrosła ze 195 do 285. Docelowo, po oddaniu budowanego obecnie kolejnego gmachu (co ma nastąpić w końcu 2016 r.) ma być tu ponad 500 łóżek. Łączny koszt rozbudowy i nowego wyposażenia placówki ma sięgnąć ok. 400 mln zł, w większości pochodzących z budżetu państwa.
Związkowcy z COZL zapowiadają prowadzenie akcji protestacyjnej do skutku. Na czwartek zapowiedzieli rozbicie miasteczka namiotowego przed Urzędem Marszałkowskim w Lublinie. - Za błędy legislacyjne my nie odpowiadamy. To urzędnicy mają kompetencje, aby stworzyć możliwości rozwiązania tego problemu - dodał Krupa.
...
Kolejny.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:32, 09 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Pacjenci popierają kampanię pielęgniarek "Ostatni dyżur"
Prezes Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych - Szymon Chrostowski (L) i prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych - Grażyna Rogala Pawelczyk (P) - PAP
Pacjenci poparli kampanię pielęgniarek "Ostatni dyżur". Akcja ma uświadomić społeczeństwu, że za 7 lat na emeryturę odejdzie ponad 50 tysięcy sióstr i nie będzie miał kto opiekować się chorymi. Szef Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych Szymon Chrostowski oraz Prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych Grażyna Rogala-Pawelczyk podpisali deklarację poparcia i współpracy.
Szymon Chrostowski podkreślił, że jeżeli nie poprawi się sytuacja pielęgniarek, bezpieczeństwo chorych może być zagrożone.
REKLAMA
Prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych Grażyna Rogala-Pawelczyk zwróciła uwagę, że pielęgniarki zarabiają mało, dlatego młode osoby nie garną się do zawodu, starsze przechodzą na emeryturę, wiele też wyjeżdża do pracy za granicę.
Średnia wieku pielęgniarek i położnych w Polsce to 48 lat, a już w 2022 roku osiągnie 50 lat. Za 7 lat liczba sióstr w Polsce zmniejszy się o 54 tysiące. Dlatego samorząd pielęgniarek zbiera podpisy pod petycją w formie recepty. "Recepta" jest apelem kierowanym do decydentów o podjęcie natychmiastowych działań w celu opracowania i wdrożenia programu zapewnienia Polakom opieki pielęgniarek i położnych.
...
Takie zagrożenie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:42, 10 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Ponad dwie godziny czekania na karetkę w centrum Poznania. Kto zawinił?
Zenon Kubiak
10 lipca 2015, 10:52
Na przystanku przy ul. Garbary w Poznaniu zasłabł mężczyzna. Chociaż po pomoc dzwonili strażnicy miejscy, przypadkowi przechodnie, w tym ratownik medyczny, karetka przyjechała dopiero po dwóch godzinach.
Do zdarzenia doszło w środę, około godz. 18.30 na przystanku autobusowym przy ul. Grabary w ścisłym centrum Poznania. Starszy mężczyzna przewrócił się, miał drgawki i co chwilę tracił przytomność. Pomóc próbowali mu przypadkowi przechodnie, w tym mężczyzna na co dzień pracujący jako ratownik medyczny, który jednak miał złamaną rękę, więc sam nie był w stanie udzielić mu właściwej pomocy.
Na miejscu zjawili się także strażnicy miejscy. Wszyscy dzwonili na pogotowie, prosząc o przyjazd karetki, ale ta cały czas nie przyjeżdżała. Karetka pojawiła się na miejscu dopiero o godz. 21. Jej załoga twierdziła, że otrzymała wezwanie zaledwie cztery minuty wcześniej.
Wojewoda wielkopolski wszczął postępowanie wyjaśniające w tej sprawie.
- Oddział Ratownictwa Medycznego Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego wystąpił o przedstawienie szczegółowych wyjaśnień przez Rejonową Stację Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu, odpowiedzialną za pracę dyspozytorów medycznych obsługujących Poznań i powiat poznański - wyjaśnia Tomasz Stube, rzecznik prasowy wojewody wielkopolskiego. - Z dotychczasowych ustaleń wynika, że wszystkie zgłoszenia wykonane na numer alarmowy 112 zostały zgodnie z obowiązującymi procedurami, niezwłocznie przekazane przez operatorów numeru alarmowego do dyspozytorów medycznych RSPR w Poznaniu, odpowiadających za dysponowanie zespołów ratownictwa medycznego - dodaje.
System ratownictwa w Poznaniu obejmuje 23 karetki. Średni czas dojazdu karetki wynosi około 12 minut.
...
Znowu sukces.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|