Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Słuszba sdrofia nam roskfita!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18 ... 54, 55, 56  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:20, 24 Mar 2015    Temat postu:

Eksperci: 52 proc. osób nigdy nie kontrolowało znamion u dermatologa

Osłona przed słońcem i systematyczne badanie skóry najlepiej chronią przed rakiem skóry, jednak aż 52 proc. osób nigdy nie kontrolowało znamion u dermatologa – wykazał międzynarodowy sondaż Ipsos opublikowany dziś na konferencji prasowej w Warszawie.

W Polsce tylko 13 proc. badanych przyznało, że do lekarza zgłasza się na taką kontrolę co najmniej raz w roku.

Badania przeprowadzono w 23 krajach na grupie około 20 tys. osób w wieku 15-65 lat. Opublikowano je z okazji rozpoczęcia światowej kampanii profilaktycznej "Zostań Skin Checkerem", propagującej wczesne wykrywanie nowotworów skóry, w tym wyjątkowo groźnego czerniaka.

Dermatolog dr Grażyna Kamińska-Winciorek z Ośrodka Wczesnej Diagnostyki i Leczenia Nowotworów w Katowicach powiedziała, że kampanię zapoczątkowano w Australii, gdzie w przeliczeniu na liczbę mieszkańców jest największa zachorowalność na nowotwory skóry. Dzięki jednak wczesnemu wykrywaniu uzyskuje się tam również najlepsze efekty ich leczenia.

- W Australii od wielu lat propaguje się ochronę przed nadmiernym nasłonecznieniem oraz samobadanie, jak również badanie całej skóry u dermatologa” – podkreśliła specjalistka.

Z badań Ipsos wynika, że 58 proc. Australijczyków używa kapeluszy ochronnych, najwięcej na świecie. Samobadanie znamion przynajmniej raz w roku, jak zalecają lekarze, wykonuje 48 proc. Australijczyków. Wyprzedzają ich pod tym względem jedynie Grecy (52 proc.), na trzecim miejscu są Austriacy (45 proc.). W Brazylii zaledwie 14 proc. badanych przyznało, że choć raz w roku ogląda swą skórę w poszukiwaniu niepokojących zmian.

W Europie najbardziej o profilaktykę nowotworów skóry poza Grekami i Austriakami dbają Niemcy i Włosi. 24 proc. Niemców, 23 proc. Austriaków i 20 proc. Włochów przynajmniej raz w roku zgłasza się na badania do dermatologa. 69 proc. Irlandczyków, Portugalczyków oraz Włochów smaruje twarz kremem podczas ekspozycji na słońce. Jednocześnie tak samo postępuje zaledwie 35 proc. Meksykanów.

Według dr Kamińskiej-Winciorek, w Polsce najbardziej świadome zagrożenia nowotworami skóry są ludzie w średnim wieku, między 35. i 45. rokiem życia. - Te osoby dbają zarówno o siebie i swoje dzieci, jak również o swych starszych rodziców. To bardzo ważne, ponieważ mediana wieku zachorowania na czerniaka to 52 lata – dodaje.

Z raportu wynika, że lubimy słońce, 93 proc. Polaków twierdzi, że dodaje nam energii, a 80 proc. uważa, że opalenizna jest sexy. Nie zawsze tylko właściwie chronimy się przed nadmierną ekspozycją na słońce.

Regularnie przed słońcem zabezpieczane są ręce, nogi i twarz dzieci do 12. roku życia (82 proc.), rzadziej natomiast dorośli Polacy chronią samych siebie. Jedynie częściej niż mieszkańcy innych krajów nosimy okulary przeciwsłoneczne z filtrem UV i nakrycia głowy. Jako sposób na ochronę przed szkodliwymi promieniami słonecznymi niespełna połowa Polaków wybiera cień, a co piąty Polak zakłada w tym celu ubranie z długimi rękawami.

Nadal jednak zbyt rzadko konsultujemy się z lekarzem. Z badań Ipsos wynika, że zaledwie połowa ankietowanych Polaków kiedykolwiek konsultowała się z dermatologiem w sprawie znamion. Tylko 13 proc. zgłasza się na taką kontrolę co najmniej raz w roku.

34 proc. naszych rodaków twierdzi, że co najmniej raz w roku samodzielnie kontroluje własne znamiona. Ale 23 proc. przyznaje, że nigdy jeszcze tego nie robiła. 38 proc. ankietowanych zwróciło uwagę swoim bliskim, że powinni skontrolować swe znamiona.

Gorzej w wypadamy również w zakresie ochrony przeciwsłonecznej. 84 proc. ankietowanych stosuje kremy z filtrem jedynie od czasu do czasu, zwykle w okresie wakacji, regularnie przez cały rok używa ich zaledwie 16 proc. badanych. Pod tym względem wypadamy na poziomie nieco poniżej średniej – podkreśla raport.

Dr Kamińska-Winciorek zwraca uwagę, że ważne jest zarówno kontrolowanie znamion i jak i całej skóry, ponieważ większość czerniaków (62 proc.) powstaje w miejscach, w których nie było wcześniej żadnych zmian.

- Podczas samobadania należy kierować się zasadą ABCDE - powiedziała specjalistka. "A" (od asymmetry) oznacza, że podejrzana jest zmiana asymetryczna; "B" (borders) wskazuje na poszarpane jej granice; "C" (color) to zmiana różnobarwna, szczególnie czarna, szara, czerwona i mleczna; "D" (diameter) sugeruje zbyt dużą średnicę, powyżej 5 mm; "E" (evolution) to zmiana gwałtownie się powiększająca.

- Wszystkie te zmiany mogą ujawniać rozwój czerniaka, który zwykle powstaje w ciągu 6-8 miesięcy, to dość dużo czasu, żeby w porę go wykryć – powiedziała dr Kamińska-Winciorek. Na tym etapie nowotwór ten jest na ogół w pełni uleczalny, trzeba go tylko jak najszybciej usunąć.

Prezes International Dermoscopy Society Guiseppe Argenziano podkreśla w komentarzu do raportu, że walka z nowotworem skóry rozpoczyna się w domu. - Im więcej osób będzie przyglądać się swojej skórze i skórze swoich bliskich, tym więcej ludzi zgłosi się na konsultację u dermatologa, a dzięki temu wcześniej będziemy mogli wszystko zmienić – dodaje.

...

Kazdy sie boi ze wykryja ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:32, 24 Mar 2015    Temat postu:

Eksperci: pakiet dusi polską onkologię

Konferencja prasowa na temat pakietu onkologicznego -

Rozwiązania pakietu onkologicznego zwiększyły biurokratyzację, nie wpłynęły zaś na jakość diagnostyki i leczenia chorych. Konieczna jest szybka zmiana zapisów regulujących funkcjonowanie systemu opieki onkologicznej - przekonują onkologiczne towarzystwa naukowe.

Podczas dzisiejszej konferencji prasowej onkolodzy skrytykowali funkcjonowanie pakietu onkologicznego. W ich ocenie w obecnej postaci pakiet "dusi polską onkologię".

Wśród głównych wad pakietu przewodniczący Polskiego Towarzystwa Onkologicznego prof. Jacek Fijuth wymienił to, że nie zostali nim objęci wszyscy pacjenci, którzy powinni być jego beneficjentami. Oszacował, że w skali kraju jest to ponad 20 tys. osób rocznie.

- To są chorzy kwalifikowani do paliatywnej radioterapii oraz chorzy, którzy mają rozpoznanie łagodnego nowotworu (...), który w wielu przypadkach może pacjenta zabić. Ci wszyscy chorzy wymagają leczenia onkologicznego, ale (...) nie podlegają szybkiej ścieżce diagnostycznej i nielimitowanemu leczeniu - powiedział.

Według przytoczonych podczas konferencji danych, czas oczekiwania na wykonanie badań diagnostycznych przez pacjentów spoza pakietu znacznie się wydłużył. - W jednym z dużych ośrodków akademickich czas oczekiwania na tomografię dla chorych spoza pakietu urósł do sześciu miesięcy, a na rezonans - do dziewięciu miesięcy. Taka sytuacja nie może mieć miejsca, gdyż nawet w obrębie chorych onkologicznych wytwarzają się dwie kategorie - chorzy w trakcie diagnostyki i chorzy po zakończonym leczeniu - powiedział prof. Fijuth.

Krytycznie ocenił też wprowadzony wraz z pakietem system sprawozdawczości i realizację karty szybkiej diagnostyki i leczenia (karta DiLO). - Ta karta, która w założeniu miała służyć pacjentowi, dawać mu poczucie bezpieczeństwa, stała się restrykcyjnym narzędziem zbierania danych i sprawozdawczości do NFZ - ocenił.

Jego zdaniem niewłaściwie działają też systemy informatyczne do wypełniania kart DiLO, rejestracji w Krajowym Rejestrze Nowotworów i rejestrowania kolejki oczekujących. - To są niedoskonałe, źle funkcjonujące systemy, które nie dość, że nie współpracują ze sobą, to jeszcze nie współpracują z systemami informatycznymi szpitali - powiedział.

Zaznaczył, że powoduje to szereg nieporozumień, a efektem jest nierozliczenie przez NFZ procedur w zakresie diagnostyki i leczenia wykonanych przez szpitale. W dalszej kolejności skutkuje to przesunięciem płatności z głównej ścieżki finansowania (pakietowej, która stanowi ponad 80 proc. kontraktu z NFZ) do części limitowanej, pozapakietowej, a tym samym - znaczną stratą finansową ośrodków onkologicznych.

- Doprowadza to do sytuacji, która jest na granicy absurdu, bo ta część limitowana jest w wielu przypadkach przekroczona o kilkaset procent, a nawet kilkanaście tysięcy procent (...) Taka sytuacja nie może mieć miejsca, gdyż tak głęboki deficyt finansowy grozi załamaniem funkcjonowania szpitala - podkreślił Fijuth.

Prezes Polskiego Towarzystwa Radioterapii Onkologicznej prof. Krzysztof Składowski podkreślił z kolei, że w ramach pakietu nie przewidziano jednoczesnej chemio- i radioterapii. - Co więcej, rozliczając tych, którzy już to leczenie zakończyli, musimy godzić się na niskie stawki związane z tym, jak są traktowani pozostali pacjenci, leczeni znacznie lżej - powiedział.

Konsultant krajowy ds. radioterapii prof. Rafał Dziadziuszko ocenił z kolei, że wprowadzenie pakietu nie przyczyniło się do tego, by chorzy byli leczeni według określonych standardów, wytycznych diagnostycznych oraz z zastosowaniem kompleksowych, realizowanych we właściwy sposób terapii. - Zamiast tego pakiet onkologiczny proponuje wiele rozwiązań, które są rozwiązaniami czysto biurokratycznymi - powiedział.

Prezes Polskiej Unii Onkologii i wiceprezes Polskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej dr Janusz Meder zaznaczył, że onkolodzy nie są przeciwnikami pakietu, ale oczekują natychmiastowych zmian rozporządzeń ministra zdrowia i zarządzeń prezesa NFZ, które na co dzień regulują funkcjonowanie pakietu, a jeśli będzie to konieczne - także nowelizacji ustawy.

Przed tygodniem zarządy siedmiu naukowych towarzystw onkologicznych oraz konsultanci krajowi w dziedzinie onkologii klinicznej, chirurgii onkologicznej, radioterapii onkologicznej i patomorfologii wystosowali list do premier Ewy Kopacz, ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza i prezesa NFZ Tadeusza Jędrzejczyka, w którym wyrazili zaniepokojenie funkcjonowaniem pakietu. Jak poinformowali uczestnicy wtorkowej konferencji, do dziś nie otrzymali oni odpowiedzi.

Według danych centrali NFZ, do dzisiaj kartę DiLO wydano dla ponad 81,5 tys. pacjentów. Fundusz podkreśla, że pierwsze podsumowanie funkcjonowania pakietu onkologicznego będzie możliwe po I kwartale br. Podstawą do oceny wprowadzonych rozwiązań ma być analiza danych raportowanych przez placówki medyczne oraz uwag zgłoszonych przez świadczeniodawców i pacjentów.

...

Dokladnie tak samo kazda ich ,,reforma" sie konczy .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 14:10, 25 Mar 2015    Temat postu:

Radio Olsztyn

Pogotowie apeluje o przepuszczanie karetek

Dwa zespoły wyjazdowe pogotowia ratunkowego w Olsztynie przenoszą się do nowej siedziby. - Zespoły po 12 latach opuszczają szpital MSW – mówi dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Olsztynie Andrzej Myszkowski.

Wioletta Śląska-Zyśk zapowiedziała, że podobna stacja, jak ta na Zatorzu, powstanie już niedługo na Jarotach, o co apelują władze Olsztyna.

W czasie skromnej uroczystości w nowej siedzibie członkowie zespołów ratunkowych podkreślali bardzo trudne warunki jazdy na zatłoczonych olsztyńskich ulicach i apelowali do kierowców o zwracanie uwagi na karetki przeciskające się przez korki.

- W wielu miejscach prace budowlane nie pozwalają ustąpić miejsca karetkom – mówi lek. med. Jakub Drejza, kierownik sekcji ratownictwa medycznego Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Olsztynie.

- Nasi kierowcy dokonują cudów – dodaje lek. med. Magdalena Zakrzewska – zastępca dyrektora Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Olsztynie.

Kierownictwo Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Olsztynie, analizując czasy dojazdów do pacjentów już zwróciło się do komisji bezpieczeństwa ruchu drogowego o pozwolenie na poruszenie się przez karetki bus pasami, nawet w sytuacji, gdy nie jadą one z włączoną sygnalizacją.

...

To chyba powinno byc oczywiste .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:29, 26 Mar 2015    Temat postu:

Radio Olsztyn

Olsztyn: pacjenci, którzy nie płacą składek, są winni NFZ-owi blisko 400 tys. zł

Nie płacą składek zdrowotnych, a na ich leczenie na Warmii i Mazurach idą setki tysięcy złotych.

Narodowy Fundusz Zdrowia w ciągu ostatnich 2 lat wystawił rachunki za ponad 200 świadczeń medycznych, w przypadku których pacjenci nie mieli ubezpieczenia zdrowotnego. Łączna wartość tych świadczeń to ponad 400 tysięcy złotych.

Jak informuje Magdalena Mil z warmińsko-mazurskiego oddziału NFZ jest to od kilkuset złotych do nawet kilkudziesięciu tysięcy.

Ponad 200 spraw, w których wystawiono już nakazy zapłaty, to jednak nie koniec. W tej chwili trwa weryfikacja kolejnych niemal 400 przypadków, w których nieubezpieczeni pacjenci korzystali z bezpłatnej opieki lekarskiej.

Tymczasem lekarze rodzinni narzekają na „znikających” pacjentów. Jak szacuje warmińsko-mazurski oddział Porozumienia Zielonogórskiego, liczba pacjentów, za które przychodnie podstawowej opieki zdrowotnej dostają pieniądze, po 1 stycznia spadła o nawet kilkanaście procent. To efekt weryfikacji przez Narodowy Fundusz Zdrowia danych z systemu EWUŚ. Częściowo wynika to z niedopatrzeń ze strony samych pacjentów, którzy np. po zmianie pracy nie sprawdzają, czy nowy pracodawca zgłosił ich do ubezpieczenia.

...

No to jak ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:30, 30 Mar 2015    Temat postu:

Radio Rzeszów

Łańcut: protest płacowy w szpitalu

W Łańcucie doszło dziś do spotkania średniego personelu medycznego z prezesem spółki Centrum Medyczne. Pielęgniarki, położne i ratownicy medyczni domagali się podwyżek płac, a w razie niespełnienia żądań zapowiedzieli odejście od łóżek chorych - relacjonuje Radio Rzeszów.

Starosta Łańcucki Adam Krzysztoń powiedział Radiu, że rozumie pracowników, ale jednocześnie zaznaczył, że samorządu nie stać na podwyżki. Aby szpital mógł dalej funkcjonować, konieczne są poważne inwestycje, które finansuje powiat. Ogłoszono już przetarg na budowę podkarpackiego Centrum Geriatrii, trwają przetargi na projekt rozbudowy i modernizacji oddziału zakaźnego, oraz budowę oddziałów zabiegowo-diagnostycznych.

Personel łańcuckiego Centrum Medycznego narzeka na bardzo niskie pensje. Jako przykład podają sytuację pielęgniarek, które mimo 30-letniego stażu pracy zarabiają niespełna 1700 złotych na rękę - razem z wysługą lat. Pielęgniarki podkreślają, że ich miesięczne pensje to mniej niż wynagrodzenie lekarza za jeden dyżur.

...

Kolejny protest .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:28, 31 Mar 2015    Temat postu:

Na Pomorzu brakuje leków dla przewlekle chorych
Tomasz Gdaniec
31 marca 2015, 11:06
W pomorskich aptekach brakuje leków dla osób przewlekle chorych. Pacjenci muszą czekać na nie po kilka tygodni. Nieuczciwi właściciele aptek wyprowadzają nielegalnie leki na zachód, sprzedając je z wielkim zyskiem.

- Mam cukrzyce insulinozależną. Nie mogę brać tabletek. Muszę kuć się cztery razy na dobę. Od trzech tygodni czekam na insulinę w aptece, ponieważ nie ma jej w hurtowni. Jeszcze tydzień i zostanę bez leków – mówi Wirtualnej Polsce Michał Tomaszewski, diabetyk z Gdańska.

Zadzwoniliśmy do dziesięciu gdańskich aptek. Okazało się, że szukana przez nas insulina była od ręki dostępna tylko u jednego farmaceuty. Drugi poinformował, że lek może „ściągnąć”. Pozostałe apteki nie miały go nawet na stanie.

Przyczyny takiego stanu rzeczy można bardzo prosto wyjaśnić. Insulina jest w Polsce lekiem refundowanym. Jego cena waha się od 4 do 79 złotych. W Niemczech te same preparaty kosztują ponad 50 euro. W pozostałych krajach Europy Zachodniej jeszcze więcej. Nieuczciwi farmaceuci zamawiają leki. Później odsprzedają je innym aptekom oraz hurtowniom, bo „nie są potrzebne”. Każda hurtownia ma zakontraktowaną określoną wielkość dostaw. Jeżeli medykamenty sprzedawane są zagranice to tym samym dostępność leków w Polsce wzrasta. Cierpią na tym przede wszystkim chorzy oraz uczciwi farmaceuci. Całemu procederowi bacznie przygląda się Wojewódzki Inspektorat Farmaceutyczny.

- Wszczynamy postępowania w sprawie cofnięcia zezwolenia na działalność. To jest jedyne narzędzie, jakim dysponujemy. Takich postępowań w tej chwili toczy się osiem. W przygotowaniu jest następne 16 - mówi Grażyna Mazurowska, Pomorski Wojewódzki Inspektor Farmaceutyczny.

Od lutego proceder ten jest nielegalny. Znowelizowane prawo farmaceutyczne zakazuje aptekom handlować lekarstwami z hurtowniami i innymi aptekami. Posłowie pracują obecnie nad kolejnymi nowelizacjami. Medykamenty, których będzie najczęściej brakować, trafią na tzw. czarną listę. Będzie ona zawierać leki objęte zakazem wywozu.

- Postępowanie inspektoratu w przypadku znalezienia dowodów kończy się odebraniem koncesji aptece. Jeżeli jej kierownikiem jest farmaceuta, wówczas dodatkowo grozi mu odpowiedzialność dyscyplinarna do zakazu wykonywania zawodu włącznie. Część leków była wyprowadzana poza ich wiedzą i zgodą. Całkowicie poza systemem — wyjaśnia Wirtualnej Polsce Andrzej Denis, rzecznik prasowy Okręgowej Izby Aptekarskiej w Gdańsku.

Naczelna Izba Aptekarska sygnalizowała problem już w 2011 roku. Przedstawiła wówczas raport, porównujący ceny leków w Polsce i za granicą. Z podobnymi trudnościami zmagały się Hiszpania oraz Portugalia. Jednak tam sprawę udało się szybko załatwić. W efekcie obecnej sytuacji wszyscy tracą. Pacjenci swoje zdrowie, a szpitale pieniądze na przymusową hospitalizację diabetyków.

Problem wywozu leków z kraju dotyczy nie tylko leków dla cukrzyków. Na liście deficytowych leków jest prawie 70 pozycji. Oprócz insuliny na tej liście są także leki przeciwzakrzepowe i onkologiczne. Brakuje również leków na astmę, chorobę Alzheimera, nadciśnienie oraz pasków do oznaczania poziomu cukru we krwi.

...

Zmowu problemy .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:23, 01 Kwi 2015    Temat postu:

Łańcut: Pielęgniarki chcą więcej zarabiać. Grożą odejściem od łóżek

Personel łańcuckiego szpitala jest tak zdeterminowany, że grozi nawet odejściem od łóżek pacjentów

Podwyżek pensji oprócz pielęgniarek i położnych w szpitalu w Łańcucie domagają się też ratownicy medyczni oraz rehabilitanci. Szansa na to jest jednak niewielka - informuje portal nowiny24.pl.

Personel łańcuckiego szpitala jest tak zdeterminowany, że grozi nawet odejściem od łóżek pacjentów.

- Pielęgniarka po 30 latach pracy zarabia niecałe 1700 złotych na rękę, wliczając w to jeszcze wysługę lat. Miesięcznie dostajemy nawet mniej niż lekarz za jeden dyżur - grzmią pielęgniarki.

Domagają się wzrostu pensji zasadniczej o tysiąc złotych.Podwyżka płac to jeden z kilku postulatów. Związkowcy domagają się też m.in. wyższej pensji za podwyższanie kwalifikacji, a także zmiany organizacji pracy. Swoje postulaty związki zawodowe przedstawiły prezesowi Centrum Medycznego w Łańcucie i staroście.

- Rozumiem doskonale potrzebę wzrostu wynagrodzeń pracowników szpitala. Wszystko przecież drożeje. Tylko, żeby podwyżka płac była możliwa, szpital musiałby wypracować zysk. Szansa na to byłaby, gdyby NFZ, który jest głównym płatnikiem, zwiększył nakłady na służbę zdrowia - tłumaczy Adam Krzysztoń, starosta łańcucki.

Na wsparcie finansowe ze strony powiatu na razie nie ma co liczyć.

- W pierwszej kolejności musimy skupić się na pilnych inwestycjach w szpitalu. Teraz nie jesteśmy w stanie zrealizować postulatów związków zawodowych - podkreśla starosta.

Rozbudowa szpitala w Łańcucie jest obecnie najważniejszą inwestycją w powiecie. Zagrożony jest tutaj byt oddziałów zabiegowych: chirurgii, ortopedii, ginekologii i położnictwa oraz neonatologii. Jeśli do końca 2016 roku nie zostaną dostosowane do rygorystycznych wymogów, będą zamknięte. Można to jednak zrobić tylko poprzez wybudowanie nowego pawilonu. Mają się w nim znaleźć nie tylko zagrożone oddziały, ale też m.in. blok operacyjny i izba przyjęć. Poza tym gruntowny remont musi przejść budynek oddziału zakaźnego. Pediatria, która też się tutaj mieści, będzie przeniesiona do nowego pawilonu.

Czy pracownicy dostanę na podwyżkę dopiero po rozbudowie szpitala?

- Nie chcę składać żadnej deklaracji. Mogę jedynie zapewnić, że jeśli tylko sytuacja pozwoli, pracownicy na pewno będą zarabiać lepiej - mówi starosta.

...

Kolejna taka akcja .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:59, 01 Kwi 2015    Temat postu:

Eksperci: zasady refundacji leków na pęcherz nadreaktywny – absurdalne

Polska jest jedynym krajem UE, w którym pacjenci z zespołem pęcherza nadreaktywnego muszą przejść przykre, drogie badanie, by otrzymać refundację nowszych leków na to schorzenie – podkreślają eksperci i pacjenci. Ich zdaniem jest to wymóg absurdalny.

Zespół pęcherza nadreaktywnego (w skrócie z j. ang. OAB) jest jedną z przyczyn nietrzymania moczu, chociaż nietrzymanie moczu nie jest podstawową cechą tego zaburzenia i nie musi mu towarzyszyć. Szacuje się, że OAB występuje u 16 proc. dorosłej populacji. Przeważnie jest diagnozowany u kobiet, gdyż mężczyźni znacznie rzadziej zgłaszają się z tym problemem do lekarza.

- Rzeczą niezrozumiałą dla gremiów eksperckich jest fakt, że w Polsce nowsze leki tzw. antymuskarynowe - solifenacyna i tolterodyna - są refundowane tylko tym pacjentom z pęcherzem nadreaktywnym, u którym schorzenie zostanie potwierdzone badaniem urodynamicznym - powiedział prof. Zbigniew Wolski, prezes Polskiego Towarzystwa Urologicznego (PTU). Jak zaznaczył, badanie to nie jest rekomendowane, jako warunek zastosowania leków antymuskarynowych przez żadne towarzystwo naukowe na świecie, w tym przez PTU.

Specjalista wyjaśnił, że do rozpoznania pęcherza nadreaktywnego wystarczy dobrze przeprowadzony wywiad lekarski na temat występujących u pacjenta objawów oraz tzw. dzienniczek mikcji, w którym pacjentka zapisuje przez trzy dni, m. in. jak często i w jakich ilościach oddawała mocz oraz ile było tzw. parć naglących.

Nagłe parcia na mocz są bowiem charakterystyczną cechą OAB i pojawiają się z powodu nagłego skurczu mięśnia pęcherza moczowego o nazwie wypieracz. Mogą być trudne do opanowania i przebiegać z utratą moczu. Ponadto, u pacjentów z OAB występuje częstomocz i wybudzanie się w nocy, by oddać mocz (nykturia).

Według lekarzy i pacjentów istotny problem stanowi to, że badanie urodynamiczne, które służy do oceny czynności dolnych dróg moczowych, jest inwazyjne, stresujące i bardzo nieprzyjemne dla pacjentów, a ponadto jest drogie i nie zawsze miarodajne. Polega ono na wypełnieniu pęcherza moczowego solą fizjologiczną przez cewnik i wykonywaniu różnych pomiarów przez co najmniej 45 minut.

Teresa Bodzak ze Stowarzyszenia Osób z Nietrzymaniem Moczu Uroconti, która z powodu pęcherza nadreaktywnego sama przechodziła badanie urodynamiczne wyjaśniła, że wiele pacjentek z OAB nie poddaje się przykremu badaniu urodynamicznemu w i w ogóle się nie leczy, a w rezultacie zamyka się w domu, rezygnuje z życia zawodowego, rodzinnego, społecznego. Bez refundacji koszt nowszej generacji leków antymuskarynowych wynosi bowiem ok. 150 zł miesięcznie i nie każdą chorą na to stać, zwłaszcza, że przeważnie są to kobiety w starszym wieku, które muszą kupować leki na wiele innych schorzeń.

"Z kolei starsze i tańsze leki antymuskarynowe mają więcej trudnych do zaakceptowania działań niepożądanych, jak suchość spojówek, suchość w jamie ustnej, taka która utrudnia mówienie czy długotrwałe zaparcia" - podkreśliła prof. Barcz. Zaznaczyła, że według statystyk aż 40 proc. kobiet rezygnuje z terapii tymi lekami z powodu działań niepożądanych.

Prof. Ewa Barcz z Uniwersyteckiego Centrum Zdrowia Kobiety i Noworodka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego zwróciła też uwagę, że podczas badania urodynamicznego wcale nie musi dojść do skurczu wypieracza. „I tu pojawia się kolejny absurd, bo jeżeli nie dojdzie do skurczu tego mięśnia w czasie badania to, mimo że pacjentka cierpi na to zaburzenie i my wiemy, że jest chora, nie mamy podstawy do potwierdzenia pęcherza nadreaktywnego i zapisania jej refundowanego leku" - powiedziała.

Dodała, że badanie urodynamiczne jest drogie. Narodowy Fundusz Zdrowia wycenia je na 500-700 zł. Poza tym, pacjentom trzeba po nim podawać antybiotyk, by zapobiec ewentualnym infekcjom, a to również jest refundowane przez NFZ. Pieniądze te można by natomiast przeznaczyć na refundację leków, zaznaczyła prof. Barcz.

Prof. Wolski podkreślił w rozmowie z PAP, że Polskie Towarzystwo Urologiczne i organizacje pacjentów próbowały się dowiedzieć, kto wpisał do rozporządzenia badanie urodynamiczne, jako warunek refundacji leków, ale bez skutku. Jak ocenił, dla dobra pacjentów zapis o nim powinien być usunięty.
Na pytanie PAP, czy resort zdrowia planuje usunąć zapis o konieczności potwierdzenia OAB badaniem urodynamicznym rzecznik MZ Krzysztof Bąk odpowiedział, że zgodnie z zapisami ustawy o refundacji leków wniosek w tej sprawie powinien złożyć producent leku, ponieważ będzie to skutkować zmianą wielkości populacji objętej refundacją lub wydatkami płatnika publicznego.

Poinformował również, że dotychczas do resortu nie wpłynął wniosek od firmy farmaceutycznej w tej sprawie.

...

Ale na aborcje kasa jest .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:48, 01 Kwi 2015    Temat postu:

Hematolodzy za utworzeniem ośrodka transplantacji szpiku

Hematolodzy zabiegają o utworzenie w Olsztynie ośrodka transplantacji szpiku kostnego. Teraz pacjenci z Warmii i Mazur chorujący na nowotwory układu krwiotwórczego muszą jeździć na przeszczepy komórek macierzystych do ośrodków w Gliwicach, Warszawie i Gdańsku.

Ordynator oddziału hematologii w olsztyńskiej Poliklinice MSW dr Wanda Knopińska-Posłuszny powiedziała, że ośrodków, w których dokonuje się transplantacji szpiku, jest w Polsce sporo, ale są nierównomiernie rozmieszczone. - Więcej na południu kraju, mniej w północnej części, natomiast Warmia i Mazury oraz Podlasie to biała plama pod tym względem - podkreśliła.

- Kiedy powstawał w 2012 roku oddział hematologii w olsztyńskiej Poliklinice, mieliśmy na względzie stworzenie warunków nie tylko leczenia objawowego czy paliatywnego pacjentów chorych na nowotwory układu krwiotwórczego, ale i wyleczenie skuteczne tych chorób. W przypadku ciężkich chorób połowę pacjentów można wyleczyć. W wielu przypadkach ratunkiem jest przeszczep komórek macierzystych. Teraz tych pacjentów wysyłamy do innych ośrodków w Polsce - zaznaczyła. Chodzi o ostre białaczki, szpiczaki i chłoniaki.

Jak podkreśliła dr Knopińska-Posłuszny olsztyńska Poliklinika i jej oddział hematologii ma bardzo dobrą współpracę z ośrodkami transplantacji w kraju.

- Zakładamy, że każdy nasz pacjent, który ma wskazania do transplantacji czy to własnych komórek czy od dawcy, to taki przeszczep będzie miał zaoferowany, ale aby poprawić efektywność leczenia i skrócić kolejki oczekiwania, najlepszym rozwiązaniem byłoby utworzenie ośrodka transplantacji komórek macierzystych właśnie w Olsztynie - dodała.

Jak oceniła, koszt powstania takiego ośrodka wraz z wyposażeniem w specjalistyczny sprzęt oraz certyfikowany bank tkanek i komórek to 7-8 mln zł.
- Musimy wspólnie dążyć do tego, żeby medycynę nowoczesną z wyższej półki rozwijać na miejscu, po to, by pacjentom oferować możliwość leczenia w Olsztynie - oceniła.

Oddział hematologii w olsztyńskiej Poliklinice przygotowuje pacjentów do przeszczepu i prowadzi ich po transplantacji. Utworzenie ośrodka transplantacji na miejscu byłby krokiem milowym, ale i niezbędnym w całym procesie leczenia pacjentów - dodała dr Knopińska-Posłuszny.

Z Warmii i Mazur każdego roku 50-60 pacjentów wyjeżdża do innych ośrodków onkologicznych w kraju, by poddać się transplantacji komórek macierzystych.

W środę oddano do użytku po remoncie pomieszczenia Hematologii Pobytu Dziennego, korzystają z nich m.in. mieszkańcy Warmii i Mazur, którym przeszczepiono szpik w Gliwicach, Warszawie lub Gdańsku. Każdy pacjent spędza tu średnio 3 godziny, w trakcie podawania leków wykorzystywanych w terapii hematologicznej.

- Głównym celem odnowienia pomieszczeń było podniesienie komfortu pacjentów, dzięki zrealizowanej inwestycji, pacjenci i ich rodziny zyskali większą intymność i wygodę – podkreślił dyrektor szpitala Marian Stempniak.

Z dziennego pobytu w olsztyńskiej Poliklinice korzysta rocznie prawie 2 tys. pacjentów ze schorzeniami hematologicznymi. Z każdym rokiem ich liczba się zwiększa.

Według danych Krajowego Rejestru Nowotworów, na Warmii i Mazurach rocznie rozpoznawanych jest ponad 200 nowych zachorowań na nowotwory układu krwiotwórczego.

...

To jest pomysl ... czy realny ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:44, 04 Kwi 2015    Temat postu:

"Gazeta Wyborcza": NFZ karze za protest

Poradnie, które w styczniu były zamknięte z powodu protestu, muszą zwrócić NFZ pieniądze za dni, w których lekarze rodzinni nie przyjmowali pacjentów – czytamy w "Gazecie Wyborczej". Ci, którzy poradnie otworzyli, płacić nie muszą.

Ci, którzy protestowali do samego końca, teraz z NFZ tzw. noty obciążeniowe. W styczniu było 20 dni roboczych. - Skoro lekarze z Porozumienia Zielonogórskiego nie pracowali przez dwa dni, to funduszowi należy się z powrotem 10 proc. miesięcznego kontraktu - argumentuje NFZ.

- Nie są to żadne kary, a jedynie zwrot nienależnie otrzymanych środków finansowych - wyjaśnia gazecie biuro prasowe centrali NFZ.

Protest lekarzy

Część lekarzy zamknęła swe gabinety drugiego stycznia. Po negocjacjach - siódmego stycznia - przedstawiciele resortu zdrowia i lekarze rodzinni z Porozumienia Zielonogórskiego zawarli porozumienie.

W toku negocjacji resort zdrowia zgodził się m.in. na podniesienie wyjściowej stawki kapitacyjnej, czyli kwoty, jaką lekarze POZ otrzymają rocznie za jednego pacjenta pozostającego pod ich opieką, ze 136,80 zł do ponad 140 zł, jednak nie udało się utrzymać obowiązujących do zeszłego roku potrójnych stawek za pacjentów z chorobami przewlekłymi - układu krążenia i cukrzycą. Od stycznia wzrasta ona tylko w zależności od wieku pacjenta.

Ustalono m.in., że od sierpnia stawka dla tych lekarzy, którzy będą prowadzić szerszą sprawozdawczość z wykonywanych badań (na podstawie numeru PESEL) wzrośnie do ponad 142 zł, a od września, jeśli lekarz osiągnie określony wskaźnik dotyczący liczby wykonywanych badań - do 144 zł.

...

Kary za protest ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:29, 08 Kwi 2015    Temat postu:

Zielona Góra: lekarze złożyli wezwania do zapłaty

Wezwania do zapłaty za opiekę nad pacjentami

Lekarze z Lubuskiego Porozumienia Zielonogórskiego złożyli w oddziale NFZ w Zielonej Górze 110 przedsądowych wezwań do zapłaty za opiekę nad pacjentami.

Chodzi o pieniądze za opiekę nad pacjentami, których w IV kwartale 2014 r. i styczniu tego roku system e-WUŚ nie wykazywał jako ubezpieczonych oraz o noty księgowe wygenerowane przez NFZ w lutym br. potrącające im 10 proc. należności za styczeń 2015 r.

W pierwszej kwestii Lubuski Oddział Wojewódzki NFZ zapowiedział rozwiązanie problemu, w drugiej nie widzi powodów, by płacić lekarzom za dni, w których odmówili pracy.

Prezes Zarządu Lubuskiego Związku Lekarzy Pracodawców Podstawowej Opieki Zdrowotnej "Porozumienie Zielonogórskie" Marek Twardowski powiedział PAP, że wezwania są efektem braku realizacji przez lubuski oddział NFZ porozumienia zawartego 7 stycznia 2015 roku w Warszawie pomiędzy Porozumieniem Zielonogórskim, prezesem Narodowego Funduszu Zdrowia i ministrem zdrowia.

- Jeden z jego punktów mówi, że za oświadczenia (potwierdzające ubezpieczenie) złożone przez pacjentów należy się świadczeniodawcy POZ stawka kapitacyjna przez trzy następne miesiące kalendarzowe. Tymczasem dotychczas za ostatni kwartał ub. roku i styczeń tego roku NFZ nie zapłacił nam za takich pacjentów. Chodzi o osoby, które e-WUŚ wskazywał na czerwono, jako nieubezpieczone, a które złożyły oświadczenia - wyjaśnił Twardowski.

Dodał, że zależności od wielkości praktyki lekarskiej chodzi o zaległości w wysokości od kilkuset do ponad 1 tys. zł. - Władze lubuskiego oddziału NFZ nabrały wody w usta i nie chcą z nami rozmawiać o tych pieniądzach. W innych regionach dyrektorzy oddziałów obiecali wypłatę zaległych pieniędzy - dodał Twardowski.

Według PZ przyczyną problemów są wady i błędu systemu e-WUŚ, który np. nie bierze pod uwagę, że na przykład nie wszyscy muszą płacić składkę zdrowotną co miesiąc. Tym samym wykazuje taką osobę jako nieubezpieczoną, mimo że co innego wynika z okazanych przez nią dokumentów.

Rzeczniczka LOW NFZ Sylwia Malcher-Nowak poinformowała PAP, że dyrektor tego Oddziału podjął już decyzję o rozwiązaniu tego problemu.

- Podjęliśmy działania formalne i techniczne, które umożliwią rozliczenie wspomnianych oświadczeń. Problem nie dotyczy wszystkich lekarzy POZ, a jedynie tych, którzy nie sprawozdali prawidłowo do rozliczenia wspomnianych oświadczeń - podała Malcher-Nowak.

Ponadto PZ nie godzi się zmniejszenie płatności za styczeń br., które NFZ tłumaczy faktem zamknięcia przez lekarzy swoich gabinetów na dwa dni, a pacjenci przez te dwa dni z reguły nie korzystali z tzw. alternatywnej opieki zdrowotnej i czekali, aby móc się udać do swoich lekarzy po otwarciu przez nich gabinetów (protest PZ z początku 2015 r.).

Twardowski przekazał PAP, że reprezentowana przez niego organizacja ma w związku z tym zastrzeżenia do not księgowych wygenerowanych przez lubuski oddział NFZ w lutym br.

- Dotyczą one płatności za styczeń 2015 r., które zostały pomniejszone o 10 proc. z uwagi na protest lekarzy, którzy na dwa dni zamknęli swoje gabinety. Gabinety były zamknięte, ale po ich otwarciu przyjęliśmy znacznie więcej pacjentów i w ostatecznym rozrachunku udzieliliśmy takiej samej liczby porad, jak w każdym innym miesiącu. Można się zgodzić z potrąceniem 45 zł za wizytę naszego pacjenta, gdyby z opieki alternatywnej skorzystał i to byłoby uczciwe rozwiązanie sprawy. Naszym zdaniem ograniczenie nam płatności nie jest uprawnione i stąd przedsądowe wezwania do zapłaty - powiedział Twardowski.

NFZ wyjaśnił, że płatność za styczeń dla placówek działających w ramach podstawowej opieki zdrowotnej została pomniejszona proporcjonalne o te dni, w których nie były one dostępne dla pacjentów, najczęściej 2 i 5 stycznia br.

- Na początku stycznia szeroko informowaliśmy opinię publiczną, zarówno za pośrednictwem strony www, jak i mediów, które gabinety przyjmują pacjentów od początku roku, a które nie. Przypominam też, że lekarze rodzinni otrzymują stałą miesięczną stawkę kapitacyjną za gotowość przyjmowania pacjentów, a nie za każdą udzielona poradę - powiedziała Malcher-Nowak.

...

Kolejne ,,przygody" ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 13:24, 09 Kwi 2015    Temat postu:

Radio Kraków

Kuriozalna sytuacja w Nowym Targu. W szpitalu jest nowy sprzęt, ale nie ma pieniędzy

Szpital w Nowym Targu posiada nowoczesny rezonans magnetyczny, ale pacjenci nie mogą korzystać z bezpłatnych badań. Mimo starań placówki o kontrakt, szpital nie dostał od NFZ ani złotówki na bezpłatne badania dla osób, których urazy lub choroby wymagają nowoczesnej diagnostyki.

Marek Wierzba, dyrektor Podhalańskiego Szpitala Specjalistycznego informuje, że dwukrotnie zabiegał o kontrakt w Narodowym Funduszu Zdrowia. Niestety bezskutecznie. - Pacjenci na terenie naszego powiatu mają utrudniony dostęp do badań diagnostycznych rezonansowych. Kontrakt, który posiada podmiot wykonujący takie badania, jest bardzo mały. Natomiast my, mimo wystąpień w tej sprawie, nie otrzymaliśmy kontraktu na badania rezonansem. To by pomogło rozładować kolejkę - dodaje Wierzba.

Narodowy Fundusz Zdrowia odpowiada, że nowotarski szpital będzie mógł wystartować w konkursie na świadczenie tego typu usług. Problem w tym, że tak naprawdę nikt nie wie, kiedy konkurs w ogóle zostanie ogłoszony. Teoretycznie powinno się to stać pod koniec bieżącego roku, ale często fundusz zmienia terminy i ewentualna decyzja o kontrakcie na badania rezonansem magnetycznym znów odsunie się w czasie. Tymczasem dr Jacek Imioło, wicedyrektor nowotarskiego szpitala podkreśla, że badanie te są jednymi z najważniejszych we współczesnej diagnostyce.

Aby w Małopolsce przeprowadzić badanie rezonansem magnetycznym w ramach ubezpieczenia NFZ, pacjenci muszą czekać zazwyczaj kilka miesięcy. Rezonans magnetyczny to niezastąpiona diagnostyka między innymi jeśli chodzi o układ kostny czy mięśniowy, ale nie tylko. Również pomocny jest w diagnostyce udarów mózgu czy chorób serca. W takich sytuacjach badanie jest niezwłoczne i nie ma możliwości czekania w długiej kolejce.

...

Od dawna wiadomo ze nie wystarczy kupic . Trzeba miec jeszcze na eksploatacje ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:36, 11 Kwi 2015    Temat postu:

Eksperci o problemie leczenia chorych na reumaidoidalne zapalenie stawów

Resort zdrowia bezprawnie ogranicza chorym na reumatoidalne zapalenie stawów (RZS) dostęp do terapii biologicznych stosowanych w ramach programów lekowych – alarmowali pacjenci, prawnicy i lekarze na czwartkowej konferencji prasowej w Warszawie.

Sprzeciw wobec takiej interpretacji przez resort zdrowia zapisów programów lekowych wyraziło Polskie Towarzystwo Reumatologiczne w stanowisku z 25 marca, jak i Stowarzyszenie "3majmy się razem" w stanowisku z 30 marca. Obydwie organizacje podkreślają, że odbije się to negatywnie na zdrowiu pacjentów.

- Wielu chorych zostanie przez to bez skutecznej terapii, czeka ich przewlekły ból i szybka niepełnosprawność – podkreśliła Monika Zientek, prezes Stowarzyszenia "3majmy się razem", które zrzesza młodych pacjentów z zapalnymi chorobami tkanki łącznej.

Zientek wyjaśniła, że problem z ograniczeniem dostępu do terapii biologicznej dla chorych na RZS ma związek z listem, jaki Ministerstwo Zdrowia (a dokładnie Departament Polityki Lekowej i Farmacji MZ) przesłało 13 marca 2015 r. do wojewódzkich oddziałów Narodowego Funduszu Zdrowia oraz przewodniczącej Zespołu Koordynującego ds. Leczenia Biologicznego w Chorobach Reumatycznych. Zawarto w nim informację, że chorzy na RZS o przebiegu agresywnym - leczeni biologicznie w ramach programu lekowego o symbolu B.45 - nie mogą być następnie leczeni żadnym z leków biologicznych dostępnych w ramach drugiego programu lekowego - o symbolu B.33.

Obecna na konferencji prof. Brygida Kwiatkowska z Instytutu Reumatologii w Warszawie powiedziała, że w jeszcze większym stopniu ograniczy to możliwości leczenia chorych na RZS w Polsce, które i tak wyraźnie odbiegają od wytycznych Europejskiej Ligii Przeciw Reumatyzmowi (EULAR).

- Im więcej lekarze mają leków do dyspozycji, tym łatwiej im dobrać skuteczną terapię. Tymczasem, zgodnie z najnowszą interpretacją resortu zdrowia chory na RZS, u którego pojawią się objawy niepożądane na leku dostępnym w ramach jednego programu lekowego, lub u którego lek ten nie zadziała, nie będzie mógł otrzymać terapii dostępnej w ramach drugiego programu – zaznaczyła prof. Kwiatkowska.

Zdaniem Zientek w praktyce oznacza to, że u niektórych chorych możliwość terapii biologicznej może zakończyć się po zastosowaniu jednego leku biologicznego.

Prof. Kwiatkowska zaznaczyła, że obecnie w Polsce dostęp do leczenia biologicznego ma 2 proc. pacjentów z RZS, podczas gdy średnia w krajach UE wynosi 11 proc. Ponadto terapia biologiczna jest włączana zbyt późno – z badania przeprowadzonego na zlecenie Stowarzyszenia "3majmy się razem" wynika, że średnio po 14 latach choroby. W rezultacie aż 65 proc. chorych na RZS przyznaje, że ból jest dla nich największym życiowym problemem, a 35 proc. cierpi z powodu bólu nieustannie.

W rozmowie z PAP dr Marcin Stajszczyk z Polskiego Towarzystwa Reumatologicznego przypomniał, że najnowsze stanowisko ograniczające pacjentom dostęp do terapii jest sprzeczne ze stanowiskiem MZ z grudnia 2012 r. Resort uznał w nim, że pacjenci leczeni w ramach programu lekowego B.33 mogą mieć kontynuowaną terapię w ramach programu B.45 i odwrotnie.

Na pytanie PAP o uzasadnienie nowej interpretacji zapisów programów lekowych w reumatologii przez MZ rzecznik resortu Krzysztof Bąk poinformował, że ma to związek ze zmianą kształtu programu B.45 od 1 stycznia 2015 r. Zmianie uległy m.in. kryteria kwalifikacji pacjentów do terapii. - Nie wydaje się więc właściwe traktowanie zapisów programów opisanych w załącznikach B.33 i B.45 jako jednego wspólnego programu lekowego – wyjaśnił.

Bąk zaznaczył, że każdy program lekowy stanowi zamkniętą całość i "nie wydaje się możliwe, aby terapia jednego pacjenta mogła być prowadzona wymiennie w ramach dwóch różnych programów lekowych".

- Jeśli MZ uznaje, iż każdy program stanowi zamkniętą całość, to tym bardziej brak jest uzasadnienia dla ograniczania leczenia chorych w obu programach. Po zakończeniu terapii w jednym programie pacjent powinien zostać zakwalifikowany do drugiego programu, jeśli spełnia jego kryteria – skomentował odpowiedź resortu dr Stajszczyk. Podkreślił, że kryteria programu B.33 nie zakazują kwalifikacji do niego po wcześniejszym leczeniu w programie B.45. Zwrócił też uwagę, że stanowisko resortu i odpowiedź rzecznika są niespójne – zakazuje się bowiem przenoszenia pacjentów między programami tylko w jedną stronę (tzn. z B.45 do B.33), ale w drugą stronę jest to dopuszczalne.

Podczas konferencji adwokat Paulina Kieszkowska-Knapik z kancelarii prawnej "Kieszkowska Rutkowska Kolasiński" oceniła, że interpretacja MZ jest niezgodna z prawem. Przypomniała, że terapie dostępne w ramach programów lekowych są świadczeniami gwarantowanymi dla pacjentów. - Dlatego nie ma możliwości zmiany ich brzmienia w inny sposób niż w trybie Kodeksu postępowania administracyjnego. Na pewno nie można tego robić w trybie listów rozsyłanych do NFZ. Jesteśmy państwem prawa i takie zmiany powinny być wprowadzane zgodnie z prawem, zwłaszcza gdy chodzi o zdrowie i życie ludzi – dodała.

Jak mówiła, interpretacje zapisu programów lekowych nie mogą zmieniać zakresu dostępności do terapii i powinny być zawsze zgodne z celem ustawy, jakim jest zapewnienie ubezpieczonym farmakoterapii.

Zdaniem Kieszkowskiej-Knapik pacjenci z RZS, którym odmówi się dostępu do terapii na podstawie najnowszej interpretacji resortu zdrowia, mogą nadal domagać się leczenia zgodnego z brzmieniem programów, bo "to one, a nie interpretacja MZ wiążą prawnie". Pacjenci, którzy stracą należne im leczenie, mogą zakładać sprawy odszkodowawcze przeciwko państwu polskiemu; jest to bowiem ograniczenie koszyka świadczeń gwarantowanych w trybie pozaustawowym - zaznaczyła adwokat.

...

Znowu .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:55, 11 Kwi 2015    Temat postu:

Onkolodzy: do profilaktyki nowotworowej należy namawiać młodych

Profilaktykę nowotworową należy kierować w sposób szczególny do młodych ludzi, ponieważ wśród nich jest coraz większa zapadalność na te choroby, a rozpoznanie nowotworów następuje dopiero w zaawansowanym stadium - uważają onkolodzy.

Onkolodzy z Polikliniki MSW w Olsztynie zapoczątkowali akcję "Bezpieczna Przyszłość".

"Chcemy zaproponować i nauczyć młodych ludzi profilaktyki. Chodzi o ten czas w życiu człowieka, zanim jeszcze może wystąpić ryzyko choroby nowotworowej. Chcemy uświadomić młodym ludziom, że to jest ten moment, kiedy mogą coś w swoim życiu zmienić, począwszy od diety, trybu życia, aktywności fizycznej. Chcemy im podpowiedzieć, na jakie objawy zwrócić uwagę, jakim badaniom mogą się poddać"- powiedziała PAP pomysłodawca akcji - dr Anna Słowińska, kierownik oddziału chemioterapii olsztyńskiej polikliniki.

"Bezpieczna Przyszłość" to akcja dotycząca zapobiegania chorobom nowotworowym i kierowana szczególnie do osób między 20. a 40. rokiem życia. Lekarze będą im wyjaśniać, jakie badania i w jakich odstępach czasu można wykonywać w ramach profilaktyki nowotworowej. Chodzi m.in o cytologię, kolonoskopię, USG piersi.

"Musimy przekonać młodych ludzi, by nie bali się badać. Z naszych obserwacji wynika, że mają obawy. Najczęściej na badania wykluczające lub potwierdzające obecność nowotworów zgłaszają się ludzie dojrzali, po 40. roku życia, natomiast młodzi mają poczucie, że są zdrowi i choroba ich nie dotyczy" - podkreśliła dr Słowińska.

Dodała, że w ostatnich latach to właśnie coraz więcej młodych ludzi - między 20. a 40. rokiem życia - zgłasza się do lekarzy z podejrzeniem choroby nowotworowej. Okazuje się, że to mają zaawansowane nowotwory.

"Młodzi ludzie niechętnie badają się pod względem profilaktyki nowotworowej, młode kobiety nie myślą o tym, by zbadać piersi, a młodzi mężczyźni nie biorą pod uwagę, by zbadać jądra, nie mówiąc już o kolonoskopii" - podkreśliła dr Słowińska.

Jedna trzecia kobiet, które trafiają do centrum onkologii w Olsztynie z nowotworem piersi, to pacjentki przed 50. rokiem życia. 10 proc. z nich to pacjentki z na tyle zaawansowaną chorobą, że nie można przeprowadzić u nich operacji oszczędzającej polegającej na wycięciu jedynie guza, trzeba amputować całą pierś - zaznaczyła onkolog.

Dodała, że młodzi mężczyźni między 20. a 30. rokiem życia zapadają coraz częściej na nowotwory jąder.

Z doświadczenia onkologów wynika, że mężczyźni, gdy zauważą u siebie niepokojące objawy, szybciej niż kobiety zgłaszają się do lekarza. Dlatego mężczyźni trafiają do specjalistów z nowotworami o mniejszym stadium zaawansowania. Natomiast kobiety - według lekarzy - gdy wyczują na piersi guzek, często nie szukają pomocy u specjalistów. Są przekonane, mając już pewne doświadczenia, że to są np. torbiele. Poza tym kobiety nie badają się systematycznie. Bywa, że poprzestają na jednorazowym badaniu przesiewowym, a o kolejnym zapominają - alarmują onkolodzy.

W ramach programu "Bezpieczna przyszłość" specjaliści planują współpracę z amazonkami, czyli kobietami po mastektomii piersi oraz gladiatorami - mężczyznami z nowotworami prostaty. Specjaliści z Polskiej Akademii Nauk w Olsztynie włączając się w program będą podpowiadać, w jaki sposób odżywianie może wpływać na obniżenie ryzyka zapadalności na nowotwory.

Z Krajowego Rejestru Nowotworów - z danych z 2012 r. wynika - że na Warmii i Mazurach zachorowało 2,7 tys. mężczyzn, w tym 126 przed 40. rokiem życia i 2,7 tys. kobiet, w tym 174 przed 40-tką. U 29 mężczyzn wykryto raka jądra; zdecydowana większość, bo 24 pacjentów, nie ukończyło 40 lat. Na raka piersi zachorowało 585 kobiet, 31 z nich przed 40-tką. Nowotwór jelita grubego dotykał w równym stopniu kobiet i mężczyzn; wykryto go u 184 mężczyzn, w tym u pięciu przed 40. rokiem życia, zachorowało także 180 kobiet, wszystkie pacjentki były już po 40-tce.

...

Nie robiąc paniki pomyślny o tym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:28, 13 Kwi 2015    Temat postu:

Leczenie za granicą nie dla Polaków. Unijne prawo pozostaje martwe

Tylko 21 osób wystąpiło do Narodowego Funduszu Zdrowia o zgodę na operację w innych krajach. Nikt jej nie dostał. Polacy za to tłumnie jeżdżą na jednodniowe zabiegi - informuje "Rzeczpospolita".

To wynik analizy danych zebranych przez dziennik w 16 oddziałach wojewódzkich NFZ o funkcjonowaniu obowiązujących od listopada przepisów, które umożliwiają leczenie za granicą.

- Niełatwo wypełnić wniosek do NFZ o taką zgodę. Konieczność leczenia za granicą musi uzasadnić lekarz specjalista ubezpieczenia zdrowotnego, który posiada umowę z NFZ lub pracuje w placówce z umową o współpracę z Funduszem - zauważa Piotr Piotrowski z Fundacji Porozumienie Pierwszego Czerwca cytowany przez gazetę.

Ale nie jest tak, że polscy pacjenci nie chcą się leczyć za granicą. Tam, gdzie rząd w przepisach nie zgotował dla nich barier, jak w przypadku zabiegów trwających jeden dzień, pacjenci korzystają. Tłumnie jeżdżą do Czech i Niemiec, by usunąć zaćmę.

Do samego śląskiego oddziału NFZ wpłynęło 350 wniosków o zwrot kosztów leczenia, do dolnośląskiego - 185. Pacjent nie musi bowiem występować o zgodę NFZ na jednodniowe leczenie, wystarczy, że złoży po powrocie do Funduszu rachunek - zauważa "Rz".

...

Tą zagranicą to nie będzie Bułgaria a pewnie Niemcy. A tu trzeba bulic ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:37, 13 Kwi 2015    Temat postu:

"Gazeta Wyborcza": śmierć zamiast geriatrii

Brakuje łóżek geriatrycznych, więc większość starszych pacjentów trafia na internę

Jak alarmuje NIK, brakuje łóżek geriatrycznych, więc większość starszych pacjentów trafia na internę - leczenie jest przez to droższe, a odsetek zgonów niemal dwukrotnie wyższy - informuje "Gazeta Wyborcza".

Najbardziej wstrząsające są dane dotyczące śmiertelności – wskazuje "GW", wyliczając, że w grupie pacjentów w wieku 75-89 lat hospitalizowanych na internie umiera ok. 11 proc., na geriatrii – 6 proc., a w grupie powyżej 90 lat odpowiednio - 25 i 15 proc.

Te dane pokazują, jak bardzo potrzebne jest rozwijanie opieki geriatrycznej – mówi rzecznik NIK Paweł Biedziak.

...

Ciągle tylko takie wieści...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:09, 14 Kwi 2015    Temat postu:

GIF: fałszowanie leków coraz większym problemem

Fałszowanie leków to problem polskiego rynku

O tym, że nie tylko sprzedaż leków za granicę, ale także ich fałszowanie stanowi problem polskiego rynku farmaceutycznego mówiła w Bydgoszczy Zofia Ulz - główny inspektor farmaceutyczny. Wskazała, że na podróbki leków Polacy wydają rocznie około 100 mln zł.

Problem fałszowania leków Ulz poruszyła podczas II Ogólnopolskiej Konferencji Farmaceutycznej w Bydgoszczy.

- Dzisiaj dużo mówi się o preparatach, które sprzedawane są za granicę, czyli o tak zwanym odwróconym łańcuchu, ale to nie jedyny problem, z jakim zmaga się polski rynek leków. Mamy również inną, dającą o sobie coraz bardziej znać patologię, to znaczy przestępczość farmaceutyczną – powiedziała Ulz.

Jak podkreśliła, przez przestępczość farmaceutyczną rozumieć należy fałszowanie leków, ich kradzieże, nielegalne wykorzystanie oraz handel przez internet.

Ulz zaznaczyła, że liczba dostępnych na polskim rynku podróbek leków ciągle wzrasta. Dzieje się tak, ponieważ "podrabianie leku nie jest trudne, o wiele łatwiejsze niż podrobienie banknotu". - Jeżeli ktoś podrabia substancję aktywną, najczęściej robi to w warunkach niekontrolowanych, nie potrzebuje skomplikowanych maszyn ani urządzeń. (…) Mimo że mamy bardzo restrykcyjne i szczegółowe prawo farmaceutyczne, patologie i tak występują – mówiła Ulz.

Szefowa Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego (GIF) powołała się na raport Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), z którego wynika, że Polacy wydają rocznie około 100 mln zł na podróbki leków. Wskazała, że najczęściej podrabianymi lekami są m.in. antybiotyki, hormony, preparaty przeciwastmatyczne, przeciwalergiczne i przeciwbólowe.

- Bardzo efektywnym działaniem wymierzonym przeciwko fałszowaniu leków jest Operacja+ Pangea+ koordynowana przez Interpol i Europol, organizowana przez policję oraz inspekcję farmaceutyczną z różnych krajów – powiedziała szefowa GIF.

Jak wyjaśniła, "Pangea" to "International Internet Week of Action", czyli tydzień, podczas którego organy różnych krajów monitorują strony internetowe, kontrolują sklepy zielarskie, targowiska, bazary i gabinety medycyny naturalnej, a celnicy prowadzą wzmożoną działalność w przeglądaniu paczek. W operacji udział bierze także Polska.

- W 2014 roku w akcji wzięło udział 113 państw i 198 organów kompetentnych. W tym czasie zlikwidowano ponad 11 tys. stron internetowych, skonfiskowano 35 tys. przesyłek, aresztowano prawie 450 osób i zabezpieczono ponad 9 mln opakowań nielegalnych środków farmaceutycznych o wartości 36 mln dolarów – podała Ulz.

Poinformowała, że innym programem skierowanym przeciw fałszowaniu leków jest MSSiP - Market Surveillance Studies on Suspected Illegal Products, w ramach którego laboratoria różnych krajów pobierają zarówno z rynku legalnego, jak i nielegalnego leki, suplementy diety, kosmetyki i poddają je badaniom. W 2012 roku pobrane zostały suplementy diety na odchudzanie, w 2013 – suplementy diety na potencję, a rok temu – anaboliki.

- Dla przykładu - w 2013 roku w badaniach MSSIP udział wzięło 17 krajów. Pobrano 519 prób z legalnego i nielegalnego łańcucha dystrybucji suplementów diety. Połowa z nich zawierała niedeklarowane substancje aktywne, do których należą na przykład środki narkotyczne czy psychotropowe – powiedziała szefowa GIF.

Ulz zaznaczyła, że temat przestępczości farmaceutycznej należy nagłaśniać i "komunikować ryzyko" .

...

Jak są morderczo drogie to macie skutki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:28, 17 Kwi 2015    Temat postu:

Kto zapłaci za leczenie pełnoletnich uczniów?

Wbrew ustaleniom porozumienia ze stycznia br., NFZ przestał płacić lekarzom rodzinnym za pacjentów negatywnie zweryfikowanych przez eWUŚ - w tym także za uczniów, którzy skończyli 18 lat i mają prawo do świadczeń zdrowotnych - informuje Federacja Porozumienie Zielonogórskie.

Najbardziej prozaicznym powodem, dla którego ta grupa w systemie eWUŚ często wyświetla się na czerwono, jest fakt niezgłoszenia ich do ubezpieczenia. Problemy z uczniami w kontekście eWUŚ Porozumienie Zielonogórskie sygnalizowało jeszcze zanim system został uruchomiony.

Były wcześniejsze sygnały

Jeszcze w 2012 r. PZ zwróciło się do ministra zdrowia, ostrzegając przed zagrożeniem, że w nowym systemie osiągnięcie pełnoletniości może stawać się przyczyną braku ubezpieczenia.

"W aktualnym stanie prawnym dziecko kończące 18 lat przestaje mieć tytuł do ubezpieczenia przy ubezpieczonym rodzicu. Jeżeli nadal się uczy, może być ubezpieczone pod warunkiem ponownego zgłoszenia jako pełnoletnie dziecko uczące się. Takie zgłoszenie wymaga posiadania informacji przez rodzica o wymaganej procedurze i dokonania zgłoszenia potwierdzonego informacją ze szkoły, że dziecko się nadal uczy" - pisał prezes PZ Jacek Krajewski, proponując uproszczenie tej procedury.

Zdaniem Federacji znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby to szkoła (lub uczelnia) miała obowiązek przekazywania odpowiedniej informacji o uczniach kończących w danym miesiącu 18. rok życia do ZUS lub KRUS oraz NFZ. Na tej podstawie odpowiedni urząd dokonywałby automatycznej korekty zgłoszenia bez konieczności aktywnego działania rodzica.

Zamiast rodziców

Prezes PZ podkreślał wówczas także, że urzędy państwowe są bardziej odpowiednie do tych czynności niż - nieznający dokładnie przepisów - rodzice. Pomysł poparła nawet ówczesna prezes NFZ Agnieszka Pachciarz, zastrzegając jednak, że wymagałby on zmian w przepisach. Jednocześnie, odpowiadając prezesowi PZ, Pachciarz zapewniła, że po ukończeniu 18. roku życia uczniowie nie tracą prawa do świadczeń.

...

Znowu burdel administracyjny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:19, 18 Kwi 2015    Temat postu:

Głos Pomorza

Słupski szpital szuka lekarzy, by ratować oddział

Dyrektor szpitala usiłuje ratować oddział płucny, z którego odeszli lekarze. Chce sprowadzić do Słupska dwóch pulmunologów. Z oddziału płucnego słupskiego szpitala jeszcze w ubiegłym roku, gdy placówką kierował poprzedni dyrektor, odeszło dwóch specjalistów.

Ponieważ w regionie brakuje pulmonologów, pojawił się pomysł, by włączyć 25 łóżek z oddziału płucnego w struktury oddziału wewnętrznego. - Szukamy specjalistów na miejsce lekarzy, którzy odeszli - mówił miesiąc temu dyrektor szpitala Andrzej Sapiński. - Myślimy też o tym, żeby oddział płucny włączyć w struktury wewnętrznego.

W kryzysowej sytuacji koordynatorem oddziału chorób płuc został ordynator oddziału wewnętrznego i hematologicznego dr Wojciech Homenda.

Dyrektor Sapiński podkreślał jednak, że znalezienie pulmunologów jest dla niego wyzwaniem. I okazuje się, że jest na to szansa.

- Są coraz większe szanse, żeby oddział płucny w szpitalu uratować - mówi teraz dyrektor. - Prowadzę rozmowy z dwoma specjalistami chorób płuc. Jednego już prawie przekonałem, żeby sprowadził się do Słupska i pracował dla nas. Mam nadzieję, że nasze rozmowy zakończą się sukcesem. Drugiego też mam nadzieję ściągnąć do nas do pracy.

Oddział płucny zajmuje się diagnozowaniem i leczeniem chorób układu oddechowego - diagnostyką nowotworów klatki piersiowej, chorób śródmiąższowych płuc, leczeniem zaostrzeń przewlekłej obturacyjnej choroby płuc i astmy oskrzelowej, niewydolności oddychania, a także kwalifikacją do domowego leczenia tlenem i diagnostyką obturacyjnego bezdechu sennego.

...

Życzymy powodzenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:02, 20 Kwi 2015    Temat postu:

Naczelna Izba Aptekarska protestuje przeciwko "reglamentacji leków refundowanych"

Naczelna Izba Aptekarska wystosowała dziś protest przeciw "reglamentacji leków refundowanych ze środków publicznych". Został on opublikowany na stronie internetowej NIA, gdzie zbierane są pod nim podpisy.

Samorząd aptekarski zarzuca ministrowi zdrowia i rządowi "zaniechanie działań mających na celu zagwarantowanie wszystkim aptekom i ich pacjentom równego i stałego dostępu do leków ratujących zdrowie i życie".

W ocenie NIA obecnie to koncerny farmaceutyczne decydują o kształcie i sposobie dystrybucji leków, co prowadzi do "limitowania dostaw leków oraz dyskryminowania aptek i ich pacjentów".

Aptekarze podkreślają, że dziś nie mogą zagwarantować pacjentom dostępu do leków refundowanych i tym samym wywiązywać się z umów zawieranych przez apteki z NFZ na realizację recept. - Ta skandaliczna sytuacja uniemożliwia nam prawidłowe wykonywanie zawodu farmaceuty, które ma na celu ochronę zdrowia publicznego poprzez zaspokajanie potrzeb lekowych pacjentów - czytamy w proteście zamieszczonym na stronie NIA.

Naczelna Izba Aptekarska przypomina, że w trakcie prac nad uchwaloną na początku kwietnia przez Sejm nowelą Prawa farmaceutycznego samorząd aptekarski wnioskował o zapewnienie wszystkim przedsiębiorcom prowadzącym hurtownie farmaceutyczne stałych dostaw leków refundowanych, jednak propozycję tę posłowie odrzucili.

Przedstawiciele NIA argumentowali wówczas, że praktyką hurtowni farmaceutycznych jest sprzedaż leków aptekom sieciowym przy jednoczesnej odmowie sprzedaży placówkom indywidualnym. Poprawka, którą proponowała Naczelna Rada Aptekarska, zobowiązywała więc wytwórców i importerów (tzw. podmioty odpowiedzialne) do zapewnienia przedsiębiorcom prowadzącym hurtownie farmaceutyczne stałych dostaw refundowanych produktów leczniczych "w ilości niezbędnej do zaspokojenia potrzeb pacjentów". Za tę ilość przyjęto taką, która wynika z recept i zapotrzebowań, które trafiają do aptek.

Przeciwny temu rozwiązaniu był resort zdrowia, który wskazywał, że doprowadziłoby ono do zapewnienia obowiązkowych dostaw do wszystkich hurtowni, także tych, które są znane z wywozu leków za granicę, a ograniczenie tego zjawiska było głównym celem nowelizacji.

Wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki przekonywał, że w noweli znajduje się zapis, zgodnie z którym hurtownia będzie musiała na piśmie uzasadnić odmowę sprzedaży leku aptece, co - jego zdaniem - pozwoli udowodnić przypadki, w których hurtownie dysponują lekiem, ale odmawiają jego sprzedaży.

Przyjęta w tym miesiącu przez Sejm nowelizacja Prawa farmaceutycznego wprowadza procedurę kontrolowanego wywozu leków przez hurtownika. W tym celu wprowadzony ma zostać obowiązek zgłoszenia inspekcji farmaceutycznej zamiaru wywozu leku za granicę. W przypadku zagrożenia brakiem dostępności produktu leczniczego Główny Inspektor Farmaceutyczny ma mieć obowiązek zgłoszenia sprzeciwu w terminie 7 dni roboczych od dnia otrzymania zgłoszenia. Hurtownik mógłby dokonać wywozu tylko w przypadku braku sprzeciwu GIF.

Wywóz leków bez uprzedniego zgłoszenia albo wbrew sprzeciwowi inspekcji farmaceutycznej będzie karany. Kara będzie mogła wynosić do 5 proc. wartości rocznego obrotu netto.

Ustanowiono też mechanizm kontroli nad dostępnością leków - jeśli w 5 proc. aptek w danym województwie będzie brakować danego leku, wojewódzki inspektor farmaceutyczny będzie przekazywał tę informację głównemu inspektorowi, a ten ministrowi zdrowia, który umieści go na liście tych leków, które nie mogą podlegać wywozowi.

Według danych Naczelnej Rady Aptekarskiej, w polskich aptekach brakuje leków przeciwzakrzepowych, przeciwastmatycznych, kardiologicznych, stosowanych w leczeniu cukrzycy i chorób nowotworowych.

...

Trzeba jeszcze godziwych cen leków.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:54, 21 Kwi 2015    Temat postu:

Eksperci: do 84 proc. zakażeń HCV dochodzi w placówkach służby zdrowia
Do 84 proc. zakażeń HCV dochodzi w placówkach służby zdrowia -

Organizacje pacjentów zaapelowały podczas wtorkowej konferencji naukowej w Sejmie o wdrożenie programu zapobiegania i zwalczania HCV .Z danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego-PZH wynika, że w Polsce do 84 proc. zakażeń wirusem HCV dochodzi w placówkach służby zdrowia.

Wirusowe zapalenie wątroby typu C to choroba zakaźna, którą wywołuje wirus HCV. U większości chorych WZW C przez długi czas pozostaje nierozpoznane i jeżeli nie jest leczone, prowadzi do bardzo groźnych powikłań, w tym marskości, niewydolności i raka wątroby.

Na świecie zakażonych WZW C jest 130-170 mln osób, z czego niemal 18 mln to Europejczycy. W Polsce wirusowym zapaleniem wątroby typu C zakażone jest ok. 1 proc. populacji.

Co piąta osoba własnymi siłami zwalcza zakażenie HCV, natomiast u pozostałych pacjentów zakażenie ma formę przewlekłą. Prof. Waldemar Halota prezes Polskiej Grupy Ekspertów HCV podkreślił podczas konferencji, że co piąty pacjent z przewlekłym zakażeniem HCV jest narażony na marskość wątroby i raka wątroby.

Według danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowego Zakładu Higieny w Polsce do 84 proc. zakażeń dochodzi w placówkach służby zdrowia. Pozostałe przypadki to między innymi zabiegi kosmetyczne, tatuaże i przyjmowanie narkotyków.

Prof. Rafał Gierczyński p.o. Dyrektora NIZP-PZH zwrócił uwagę na problem nieprzestrzegania w placówkach służby zdrowia procedur związanych m.in. ze sterylizacją. - Nie ma tej świadomości, że nawet jeden błąd w tym procesie może spowodować zakażenie kolejnych osób - podkreślił.

Zakażenia HCV w Polsce są wykrywane w niewielkim stopniu, najczęściej przypadkowo np. podczas badań przeprowadzanych wśród dawców krwi, kobiet w ciąży lub podczas pobytu w szpitalu.

- HCV jest to jedna z nielicznych chorób przewlekłych, które możemy trwale wyleczyć farmakologicznie - powiedziała prof. Anna Piekarska kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego. Podkreśliła również, że obecnie można nie tylko zatrzymać proces chorobowy w wątrobie, ale nawet go cofnąć.

Warunkiem skuteczności leczenia, jak powiedziała prof. Piekarska, jest dostęp lekarzy do różnych, nowoczesnych metod terapii HCV, m.in. dlatego, że nie wszyscy pacjenci mogą przyjmować leki zawierające interferon.

Prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych prof. Małgorzata Pawłowska zwróciła uwagę, że szacując koszty WZW C należy pamiętać zarówno o wydatkach na leczenie (ponad 200 mln zł), jak i o kosztach pośrednich (np. związanych z absencją w pracy lub kosztami renty), które łącznie oszacowano na ok. 585 mln zł.

Leczenie WZW C jest uciążliwe, w trakcie terapii pacjent jest bardzo osłabiony, niekiedy choroba prowadzi do depresji. Prezes Fundacji Gwiazda Nadziei Barbara Pepke zwróciła uwagę, że skuteczność terapii w Polsce wynosi od 40 do 70 proc., a po nieudanych terapiach jest ok. 2 tys. pacjentów.

Koalicja Hepatologiczna zrzeszająca organizacje pacjentów od wielu lat wskazuje na potrzebę wdrożenia narodowego programu zapobiegania i zwalczania HCV. Jak powiedziała Pepke konieczne jest również pilne wpisanie badania przesiewowego anty-HCV do koszyka świadczeń gwarantowanych. Koalicja apeluje m.in. o stworzenie strategii optymalizacji opieki nad pacjentami zakażonymi wirusem HCV z naciskiem na poprawę dostępu do diagnozowania oraz do innowacyjnych terapii.

Łukasz Pera z Departamentu Polityki Lekowej i Farmacji MZ zapewnił, że w resorcie zdrowia trwają prace mające na celu objęcie finansowaniem ze środków publicznych terapii bezinterferonowych. Ten rodzaj terapii, jak szacuje MZ, podwyższy roczne koszty leczenia pacjentów zakażonych HCV do ok. 300 mln zł. Decyzja o refundacji prawdopodobnie zostanie podjęta jesienią tego roku.

We wtorek w Sejmie odbyła się konferencja "Epidemiologia, diagnostyka i terapia HCV" organizowana przez Podkomisję stałą ds. Zdrowia Publicznego z inicjatywy Koalicji Hepatologicznej. Wydarzenie zostało objęte honorowym patronatem Marszałka Sejmu Radosława Sikorskiego.

>>>

Koszmar. Sluzba choroby...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:17, 22 Kwi 2015    Temat postu:

Ponad sto pielęgniarek protestowało w Szczecinie

Ponad sto pielęgniarek i położnych ze Szczecina, Świnoujścia i Koszalina protestowało przed Zachodniopomorskim Urzędem Wojewódzkim. Siostry domagały się podwyżki płac i zagwarantowania odpowiedniej liczby pielęgniarek na oddziałach szpitali.

Pracujemy ponad 360 godzin w miesiącu za głodowe wynagrodzenie - mówiły protestujące na Wałach Chrobrego. "Nasz zawód umiera. Przy pensji zasadniczej dwa tysiące złotych nie jestem w stanie utrzymać się finansowo. Nasze postulaty nie zmieniają się od 20 lat" - dodawały.

Protestujące mówiły, że średnia wieku pielęgniarki pracującej na Pomorzu Zachodnim to 48 lat. Coraz więcej absolwentów szkół wybiera karierę poza granicami kraju. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego obecnie na 1000 mieszkańców Polski przypada przeszło 5 pielęgniarek, w Szwajcarii jest ich 16.

Pikiety, demonstracje i akcje informacyjne pielęgniarek i położnych odbyły się dziś w całym kraju.

Ogólnopolski Związek Pielęgniarek i Położnych przygotowuje się do strajku generalnego, który ma mieć miejsce we wrześniu. Wcześniej, 12 maja, zaplanowano strajk ostrzegawczy.

...

Proszę bardzo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:21, 22 Kwi 2015    Temat postu:

60 tys. zł kary dla szpitala psychiatrycznego w Świeciu

60 tysięcy złotych kary dla szpitala psychiatrycznego w Świeciu nad Wisłą. To decyzja Narodowego Funduszu Zdrowia po przeprowadzonej kontroli. Sprawa ma związek ze śmiertelnym pobiciem pacjenta tej lecznicy w grudniu ubiegłego roku.

Kontrolerzy stwierdzili brak jednej czwartej etatu lekarza na oddziale i brak informacji, kto zastępuje psychologa podczas jego urlopu. Lecznica nie odwołała się od postanowienia i zapłaciła karę.

Do tragedii doszło na jednym z oddziałów szpitala w połowie grudnia 2014 roku. 23 letni pacjent tej lecznicy zaatakował w palarni nożem 57 letniego mężczyznę. W wyniku obrażonych ran starszy mężczyzna zmarł.

Napastnik zaatakował również interweniującą w czasie bójki pielęgniarkę. Kobiecie nic się nie stało. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura w Świeciu nad Wisłą.

...

Strach iść do szpitala.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:25, 27 Kwi 2015    Temat postu:

NFZ żąda od lekarzy pieniędzy za "protest pieczątkowy" w 2012 r.
26 kwietnia 2015, 11:45
Od kilku tysięcy lekarzy NFZ domaga się zwrotu pieniędzy za bezprawnie wystawione recepty na leki refundowane w okresie tzw. protestu pieczątkowego w 2012 r. Wysłane do lekarzy wezwania opiewają na kilka milionów złotych; część spraw trafia na drogę sądową.

Tzw. akcję pieczątkową lekarze podjęli na początku 2012 r., wraz z wejściem w życie ustawy refundacyjnej. Wprowadziła ona m.in. kary dla lekarzy i aptekarzy za niewłaściwe wypisywanie recept. Lekarze w ramach protestu nie określali na receptach poziomu odpłatności za leki i stawiali pieczątkę "Refundacja leku do decyzji NFZ". Doprowadziło to do nowelizacji ustawy i usunięcia z niej zapisów mówiących o karach.

Z kolei w dniach 1-6 lipca 2012 r. lekarze prowadzili protest przeciwko karom zapisanym w umowach z NFZ dla lekarzy prowadzących prywatne praktyki za błędne wypisanie recept refundowanych. Protest był prowadzony w kilku formach. Lekarze m.in. zapisywali leki bez określania, czy pacjent ma prawo do refundacji i stopnia refundacji. Także wtedy używali pieczątki "Refundacja leku do decyzji NFZ".

W efekcie tych akcji w drugiej połowie roku część lekarzy nie podpisała nowych umów, na mocy których mogli wypisywać refundowane leki, a nadal to robili.

Wezwania do zapłaty

Według informacji uzyskanych przez PAP w centrali NFZ, oddziały wojewódzkie Funduszu wysłały do lekarzy wezwania do uiszczenia kwot wynikających z wystawienia recept refundowanych bez odpowiednich do tego uprawnień. NFZ zaznacza, że Fundusz - jako jednostka sektora finansów publicznych - jest zobowiązany do bezwarunkowego dochodzenia swych należności pod rygorem odpowiedzialności określonej w ustawie o odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych.

"Należy podkreślić, że Fundusz dołożył wszelkich starań, aby sprawę wyegzekwowania respektowania przepisów prawa załatwić polubownie. W ramach prowadzonych przez oddziały wojewódzkie Funduszu postępowań zidentyfikowano lekarzy wystawiających recepty refundowane nie będąc do tego uprawnionymi. Do każdego z lekarzy wysłano pismo zawierające propozycję polubownego rozwiązania sprawy oraz informację o konsekwencjach grożących w przypadku niepodpisania umowy i dalszego wypisywania recept refundowanych bez stosownych uprawnień. Lekarze, którzy nie podpisali umów, a zostali zidentyfikowani w toku prowadzonych działań kontrolnych, zostali wezwani do uiszczenia kwot wynikających z wystawienia recept refundowanych bez odpowiednich do tego uprawnień" - poinformowano agencję w centrali NFZ.

Milionowe roszczenia

Sprawa dotyczy ponad 3 tys. lekarzy. Dotyczące ich roszczenia NFZ sięgają kilku milionów złotych. Najwięcej, bo blisko 2,5 tys. not obciążeniowych wysłał do lekarzy małopolski oddział NFZ. W sumie opiewały one na kwotę blisko 1,5 mln zł. Chodzi o lekarzy, którzy protestowali w połowie 2012 r. - wówczas nie podpisywali oni aneksów do umów, a wypisywali recepty.

Jak poinformowała p.o. rzeczniczka tego oddziału Aleksandra Kwiecień, zanim lekarze otrzymali noty, NFZ wysłał do nich pisma z propozycją polubownego rozwiązania sprawy. Zaznaczyła, że 90 proc. lekarzy, do których wysłano noty, wpłaciło pieniądze. Na drogę sadową trafiła tylko jedna sprawa - o zapłatę 856,58 zł. Lekarz, wobec którego wniesiony został pozew, nie złożył dokumentów, które umożliwiłby podpisanie z nim umowy, wysłał jedynie pismo informujące, że bierze udział w proteście. Sąd rozstrzygnął tę sprawę na korzyść NFZ.

Dolnośląski oddział Funduszu wystosował do lekarzy blisko tysiąc wezwań. Jak poinformowała jego rzeczniczka Joanna Mierzwińska, opiewały one na łączną kwotę ponad 496,5 tys. zł. Dodała, że w przypadku 15 wezwań sprawy trafiły do sądu i dziesięć z nich zostało już zakończonych wyrokami na korzyść NFZ.

W Kujawsko-Pomorskiem wezwania do uiszczenia kwot wynikających z wystawienia recept refundowanych bez uprawnień NFZ wysłał do 622 lekarzy. W sumie opiewały one na 237,5 tys. zł (plus odsetki).

Na 76 wniosków o windykację oddział NFZ w Bydgoszczy wniósł 33 pozwy przeciwko lekarzom. Rzeczniczka oddziału Barbara Nawrocka poinformowała, że wydano 13 prawomocnych nakazów zapłaty, których wartość wynosi ok. 7,8 tys. zł. Sześciu pozwanych wpłaciło na rzecz Funduszu prawie 2,5 tys. zł, w pozostałych trzech sprawach toczą się postępowania egzekucyjne, a przedegzekucyjne wezwania do zapłaty otrzymały cztery osoby. W pozostałych 21 sprawach zapadło sześć wyroków oddalających powództwo NFZ.

Od pomorskiego oddziału NFZ wezwania do zapłaty otrzymało 375 lekarzy. Opiewały na ponad 118 tys. zł, z czego do tej pory Funduszowi udało się odzyskać 95 tys. zł. W tym regionie żadna sprawa nie trafiła dotąd do sądu.

Śląski oddział NFZ wystawił 324 noty obciążeniowe dla lekarzy, którzy nie podpisali umów obowiązujących od 1 lipca 2012 r. Opiewają one na kwotę ponad 105 tys. zł. Na drogę sądową oddział skierował sprawę jednego lekarza wezwanego do zwrotu kosztów refundacji; powództwo zostało oddalone. W uzasadnieniu są wskazał na brak szkody po stronie NFZ. Wyrok nie jest prawomocny, a śląski NFZ złożył apelację.

Na Podkarpaciu NFZ wystosował pisma w sprawie zwrotu pieniędzy za bezprawnie wystawione recepty na leki refundowane do około 290 lekarzy. Łącznie chodzi o kwotę 160 tys. zł. Większość lekarzy zwróciła Funduszowi pieniądze. W stosunku do jednego lekarza NFZ skierował sprawę do sądu, a ten orzekł na niekorzyść Funduszu.

Wobec części lekarzy podkarpacki oddział NFZ odstąpił od egzekucji. Było tak w przypadkach, gdy kwota nienależnej refundacji była niższa niż koszty korespondencji.

Do podobnej liczby lekarzy NFZ wysłał wezwania w Wielkopolsce. W tym województwie opiewają one na 40,8 tys. zł. Jak poinformowała PAP Małgorzata Lipko z biura prasowego miejscowego oddziału NFZ, w 2013 r. wezwania wysłano do lekarzy, którzy wystawili recepty refundowane pacjentom nieubezpieczonym oraz do tych, którzy oświadczyli na piśmie, że uregulują należność wobec Funduszu, ale tej deklaracji nie zrealizowali.

Dodała, że w tym roku wysłano siedem not obciążeniowych na kwotę ok. 450 tys. zł. dla lekarzy, których wartość refundacji leków na wystawionych receptach jest najwyższa. Na drogę sądową oddział wielkopolski nie skierował żadnej sprawy.

W Lubuskiem wezwania do zapłaty otrzymało 121 lekarzy. Łącznie opiewały one na ponad 35,5 tys. zł i niemal wszyscy lekarze uregulowali wynikające z nich zobowiązania. Do sądu trafiła jedna sprawa, a ten orzekł na korzyść NFZ.

Po kilkadziesiąt wezwań wystosowały też oddziały: podlaski, lubelski oraz zachodniopomorski. W Podlaskiem opiewały one na 17,7 tys. zł i wszyscy lekarze uiścili należności. W Lubelskiem chodzi o 26 tys. zł, tam na drogę sądową trafiła jedna sprawa.

Oddział zachodniopomorski zweryfikował ponad 4,5 tys. recept wystawionych przez 460 lekarzy nieposiadających uprawnień - na łączna kwotę ponad 556 tys. zł. Do tej pory wezwania do zapłaty wysłano do 42 lekarzy, którzy wystawili recepty na najwyższe kwoty refundacji - w sumie chodzi o blisko 363 tys. zł. Wysyłka do pozostałych lekarzy, którzy jeszcze nie zapłacili kwot wskazanych w wezwaniach, ma się wkrótce zakończyć. Na drodze sądowej jest kilkanaście spraw, w kilku sąd przyznał rację Funduszowi, pozostałe są w toku.

W Warmińsko-Mazurskiem wezwania otrzymało 19 osób. Opiewają one na ponad 6,2 tys. zł Sprawa jednego z lekarzy trafiła do sądu - w marcu 2014 r. zapadł wyrok oddalający powództwo NFZ.

Także opolski oddział NFZ wysłał noty z wyliczoną kwotą do zapłaty do lekarzy, którzy wystawiali recepty bez uprawnień. Nie było w tej sprawie ani jednej windykacji na drodze sądowej.

Mazowiecki oddział NFZ analizuje sprawę; jak dotąd, wezwania do zapłaty nie były wysyłane.

...

Represje...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:26, 27 Kwi 2015    Temat postu:

"Rzeczpospolita": kary dla lekarzy biorących udział w reklamie

Prawo zabrania lekarzom reklamować produkty lecznicze

Prawo zabrania lekarzom reklamować produkty lecznicze. Jednak niektórzy z nich biorą udział w reklamach produktów lekopodobnych – informuje "Rzeczpospolita".

Zgodnie z kodeksem etyki lekarskiej nie powinni oni wyrażać zgody na używanie swojego wizerunku do celów komercyjnych. Ponadto oburzenie lekarskiego samorządu wywołują produkty, do których zakupu namawiają reklamujący je lekarze.

Są to głównie suplementy diety, a lekarzowi nie wolno stosować metod uznanych przez naukę za szkodliwe, bezwartościowe lub niezweryfikowane naukowo. Tymczasem, jak powiedział gazecie dr Grzegorz Wrona, naczelny rzecznik odpowiedzialności zawodowej, naukowe dowody wartości niektórych preparatów lub metod po prostu nie istnieją.

Za nieetyczne zachowania lekarze biorący udział w reklamie karani są naganami i upomnieniami, a także karami finansowymi. W samorządach lekarskich toczy się co najmniej dziesięć postępowań w takich sprawach.

Lekarze bronią się i twierdzą, że o zakazie występowania w reklamach nie wiedzą.

....

Etyka to podstawa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:34, 28 Kwi 2015    Temat postu:

5-latka nie przyjęto do szpitala w Kartuzach. Dziecko zmarło, a lekarze "nie mają sobie nic do zarzucenia"

- Słaniał się, leżał na ziemi, non stop był spocony. Nagle odwrócił się, zrobił się siny i już urwał się z nim kontakt - relacjonuje matka 5-latka, którego nie przyjęto na oddział szpitala w Kartuzach. Temperatura ciała Kacperka wynosiła jedynie 33 stopnie Celsjusza. Lekarka zapytała, czy chłopiec spał na dworze, że ma tak niską temperaturę, ale odesłała dziecko do domu. Stan Kacperka stale się pogarszał, więc rodzice zawieźli go do szpitala w Gdańsku. Na pomoc chłopcu było już jednak na późno. Jak przekonuje Marek Tybor ze Szpitala Powiatowego w Kartuzach, lekarze "nie mają sobie nic do zarzucenia". Sprawą zajęła się prokuratura oraz Rzecznik Praw Pacjenta.

...

Znowu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:04, 28 Kwi 2015    Temat postu:

OZZL: NFZ nie powinien ścigać lekarzy za tzw. protest pieczątkowy

OZZL wystąpił do prezesa NFZ o zaprzestanie dochodzenia od lekarzy zwrotu pieniędzy za bezprawnie wystawione recepty na leki refundowane w okresie tzw. protestu pieczątkowego w 2012 r. Związek przywołuje wyrok SN w podobnej sprawie.

Według informacji PAP uzyskanej w ubiegłym tygodniu w oddziałach wojewódzkich NFZ, Fundusz domaga się zwrotu kosztów refundacji od kilku tysięcy lekarzy. Wezwania opiewają na kilka milionów złotych. Część spraw trafia na drogę sądową; część sądów orzeka na korzyść NFZ, część przyznaje rację lekarzom.

Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy poinformował, że przyjmuje te informacje "ze zdziwieniem i oburzeniem".

"Składanie przez NFZ kolejnych pozwów w sprawach, w których Fundusz przegrywa co do zasady we wszystkich instancjach, jest działaniem - oczywiście – bezsensownym i stanowi marnotrawienie środków publicznych. Nieuzasadnione jest też żądanie przez NFZ od lekarzy zwrotu »nienależnej refundacji« jeszcze przed złożeniem pozwu. Trudno ocenić je inaczej, niż tylko jako próbę podstępnego wyłudzenia przez Fundusz pieniędzy od osób, które nie mają odpowiedniej świadomości prawnej" - ocenia OZZL.

Związek poinformował, że w wystąpił w związku z tym do prezesa NFZ o zaniechanie tych działań. Przywołał przy tym wyrok Sądu Najwyższego z listopada 2014 r. w sprawie lekarza, od którego NFZ zażądał zwrotu kosztów refundacji w związku z niewłaściwym prowadzeniem przez niego dokumentacji medycznej. SN orzekł wówczas, że "skoro leki otrzymała osoba uprawniona do ich uzyskania ze środków publicznych, to ich koszty obciążają z mocy prawa NFZ". W uzasadnieniu SN podkreślił, że "żądanie w takiej sytuacji refundacji od lekarza nie ma żadnej podstawy prawnej".

"Nie ma zatem znaczenia, czy lekarz miał uprawnienia do wypisywania leków refundowanych albo czy popełnił jakieś uchybienia proceduralne przy ich wypisywaniu, a liczy się jedynie fakt, czy uprawnienia do refundacji kosztów leków miał pacjent" - podkreśla OZZL.

Związek poinformował, że wystąpił do ministra zdrowia i Rzecznika Praw Pacjenta z wnioskiem o odpowiednią interwencję w tej sprawie, "aby pieniądze publiczne, którymi dysponuje NFZ, nie były marnotrawione na sprawy sądowe, ale aby mogły być przeznaczone na sfinansowanie leczenia ludzi chorych".

Tzw. akcję pieczątkową lekarze podjęli na początku 2012 r., wraz z wejściem w życie ustawy refundacyjnej. Wprowadziła ona m.in. kary dla lekarzy i aptekarzy za niewłaściwe wypisywanie recept. Lekarze w ramach protestu nie określali na receptach poziomu odpłatności za leki i stawiali pieczątkę "Refundacja leku do decyzji NFZ". Doprowadziło to do nowelizacji ustawy i usunięcia z niej zapisów mówiących o karach.

Z kolei w dniach 1-6 lipca 2012 r. lekarze prowadzili protest przeciwko karom zapisanym w umowach z NFZ dla lekarzy prowadzących prywatne praktyki za błędne wypisanie recept refundowanych. Protest był prowadzony w kilku formach. Lekarze m.in. zapisywali leki bez określania, czy pacjent ma prawo do refundacji i stopnia refundacji. Także wtedy używali pieczątki "Refundacja leku do decyzji NFZ".

NFZ zaznacza, że oddziały wojewódzkie Funduszu wysłały do lekarzy wezwania do uiszczenia kwot wynikających z wystawienia recept refundowanych bez odpowiednich do tego uprawnień. Podkreśla przy tym, że jako jednostka sektora finansów publicznych jest zobowiązany do bezwarunkowego dochodzenia swych należności pod rygorem odpowiedzialności określonej w ustawie o odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych.

Z informacji uzyskanych przez PAP w wojewódzkich oddziałach NFZ wynika, że sprawa dotyczy ponad 3 tys. lekarzy. Najwięcej, bo blisko 2,5 tys. not obciążeniowych wysłał do lekarzy małopolski oddział NFZ. W sumie opiewały one na kwotę blisko 1,5 mln zł.

...

Takie świństwo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:34, 06 Maj 2015    Temat postu:

MZ: narażenie pracowników medycznych na promieniowanie jest niskie

Narażenie na promieniowanie jonizujące stosujących je pracowników jest bardzo niskie, a zarobki techników radioterapii nie odbiegają od poziomu płac innych techników medycznych - informuje MZ. W przyszłym tygodniu ma odbyć się referendum strajkowe wśród techników radioterapii.

Wczoraj Ogólnopolski Związek Zawodowy Techników Medycznych Radioterapii poinformował, że w przyszłym tygodniu zamierza przeprowadzić referendum strajkowe we wszystkich ośrodkach onkologii w Polsce, w których pracują osoby zrzeszone w tym związku.

Technicy radioterapii przekonują, że pracują w szkodliwych warunkach za rażąco niskie - ich daniem - pensje. Przypominają, że do niedawna czas pracy technika radioterapii wynosił 5 godzin na dobę. Od lipca 2014 r. został on wydłużony do 7 godzin i 35 minut, ale - jak zaznaczają - w ślad za tym nie wzrosły wynagrodzenia w tej grupie zawodowej.

Jak przekonuje OZZTMR, technicy radioterapii narażają swoje zdrowie, jednocześnie ich praca wymaga wyjątkowej uwagi, troski o pacjentów chorych onkologicznie i precyzji. Związkowcy domagają się m.in. ustawowego wzrostu wynagrodzenia o 50 proc. Alternatywnym rozwiązaniem miałby być powrót do 5-godzinnego dnia pracy.

Dzisiaj do kwestii podnoszonych przez techników odniosło się ministerstwo zdrowia.

Rzecznik resortu Krzysztof Bąk przypomniał, że wydłużenie czasu pracy pracowników objętych do połowy ub.r. roku skróconą, pięciogodzinną dobową normą czasu pracy nastąpiło na mocy ustawy o działalności leczniczej z 2011 r. Zrównała ona czas pracy pracowników medycznych zatrudnionych w podmiotach leczniczych. Od tej pory wynosi on 7 godzin i 35 minut na dobę, czyli 37 godzin i 55 minut na tydzień.

Jak podkreślił rzecznik, za zrównaniem czasu pracy pracowników podmiotów leczniczych przemawiały m.in. opinie Instytutu Medycyny Pracy im. prof. J. Nofera, Instytutu Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu, Rady Ochrony Pracy oraz konsultantów krajowych. Wskazywano w nich, że brak jest uzasadnieni dla obowiązywania skróconych norm czasu pracy z punktu widzenia bezpieczeństwa pracy i potencjalnych następstw zdrowotnych narażenia zawodowego.

Bąk zaznaczył, że w odniesieniu do pracowników stosujących promieniowanie jonizujące wskazywano dane pochodzące z prowadzonej systematycznie od 1966 r. kontroli narażenia na promieniowanie. Wynika z nich, że narażenie tych osób utrzymuje się na bardzo niskim poziomie i średnia dawka nie przekracza 1 mSv, podczas gdy obowiązujący limit dawki rocznej dla osób zawodowo narażonych na promieniowanie jonizujące wynosi 20 mSv.

Podkreślił, że limit ten obowiązuje we wszystkich państwach i jest wartością wynikającą z przepisów i zaleceń organizacji międzynarodowych, m.in. Światowej Organizacji Zdrowia.

Rzecznik resortu wskazał też, że z danych prowadzonego przez Instytut Medycyny Pracy w Łodzi Centralnego Rejestru Chorób Zawodowych wynika, że w latach 2003-2009 wystąpiły zaledwie pojedyncze przypadki chorób wywołanych działaniem promieniowania jonizującego; w latach 2012 i 2013 nie stwierdzono ani jednego takiego przypadku.

- Po zapoznaniu się ze wszystkimi argumentami parlamentarzyści podjęli decyzję o wprowadzeniu do ustawy przepisu przejściowego przewidującego jedynie przesunięcie w czasie – o trzy lata – początku obowiązywania nowych regulacji, bez uwzględnienia rozwiązań powodujących automatyczny obowiązek podwyższenia z dniem 2 lipca 2014 r. wynagrodzeń przedmiotowej grupy pracowników. Ustawodawca pozostawił tym samym dowolność w tym zakresie stronom stosunków pracy, a więc z jednej strony pracodawcom, z drugiej zaś – pracownikom - napisał Bąk.

Jak dodał, ustawodawca brał przy tym pod uwagę dane na temat średniego poziomu uposażeń osób zatrudnionych na stanowiskach pracy, na których do dnia 2 lipca 2014 r. obowiązywała skrócona do pięciu godzin dobowa norma czasu pracy.

- Zgodnie z danymi przekazywanymi przez szpitale średni poziom wynagrodzeń dotychczasowych pracowników +pięciogodzinnych+ nie odbiegał w ostatnich latach od średniego poziomu wynagrodzeń innych osób wykonujących zawód medyczny lokowanych w porównywalnej grupie personelu medycznego, ale zatrudnionych na stanowiskach pracy, na których obowiązuje dobowa norma czasu pracy wynosząca przeciętnie 7 godzin 35 minut (np. technicy radiologii, radioterapii w porównaniu do innych techników medycznych) - podkreślił Bąk.

Według zapowiedzi OZZTMR jeśli większość głosujących w referendum strajkowym opowie się za przeprowadzeniem akcji protestacyjnej, będzie ona polegała na oflagowaniu placówek z zakładami radioterapii, w których prowadzone jest naświetlanie pacjentów onkologicznych. Nie będzie też wypisywana dokumentacja.

...

Czas pracy im jednak rozciągneli


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:39, 12 Maj 2015    Temat postu:

Radio Lublin

Pielęgniarki organizują kolejny milczący protest

Pielęgniarki pracujące w szpitalach w Lubelskiem założą dziś czarne koszulki. Część z nich weźmie udział w pikiecie na placu Litewskim. Do Lublina zjadą pielęgniarki z całego województwa. Protest potrwa godzinę, od 12.00 do 13.00.
Pielęgniarki domagają się podwyżek i zatrudnienia większej liczby średniego personelu medycznego. Chcą, by Narodowy Fundusz Zdrowia, podpisując kontrakty ze szpitalami, brał pod uwagę także liczbę pielęgniarek na oddziałach.

...

Kolejny protest.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:28, 14 Maj 2015    Temat postu:

Fatalny błąd we wrocławskim szpitalu. Lekarze wycięli pacjentowi zdrową nerkę
Tomasz Pajączek

Fatalny błąd we wrocławskim szpitalu

Do fatalnej pomyłki doszło w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu. Podczas usuwania guza nerki u 57-letniego mężczyzny, lekarze zamiast chorego narządu usunęli pacjentowi zdrową nerkę. Szpital wydał w tej sprawie specjalne oświadczenie.

Do błędu medycznego doszło 12 maja. – W celu ustalenia przyczyn zdarzenia została powołana wewnętrzna komisja ds. wyjaśnienia sprawy i przeanalizowania realizacji procedur. Po zebraniu dodatkowych danych o przebiegu zdarzenia niezwłocznie poinformujemy prokuraturę – mówi Monika Kowalska, rzeczniczka Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego przy ul. Borowskiej we Wrocławiu.

Sprawa już została zgłoszona do Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej Dolnośląskiej Izby Lekarskiej. – Do czasu zakończenia wyjaśnienia okoliczności zdarzenia członkowie zespołu operującego zostali zawieszeni w wykonywaniu zabiegów medycznych – podkreśla Kowalska.

– Działania szpitala są teraz skoncentrowane na zminimalizowaniu szkód zdrowotnych pacjenta oraz wyeliminowania ryzyka wystąpienia podobnych zdarzeń w przyszłości. Pacjent został niezwłocznie poinformowany o zdarzeniu oraz o dalszym postępowaniu – zaznacza Kowalska.

Wiadomo, że 57-latka, który zgłosił się do szpitala z nowotworem nerki, czekają teraz kolejne zabiegi. – Chory będzie ponownie operowany w poniedziałek po odpowiednim przygotowaniu, celem zabiegu będzie zachowanie funkcji nerki – zapewnia Kowalska.

Lekarze prawdopodobnie będą chcieli usunąć chorą nerkę, wyciąć guz i wszczepić narząd na nowo. W przypadku niepowodzenia – trzeba będzie szukać dawcy do przeszczepu.

...

Koszmar.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18 ... 54, 55, 56  Następny
Strona 17 z 56

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy