Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Słuszba sdrofia nam roskfita!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15 ... 54, 55, 56  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:13, 22 Paź 2014    Temat postu:

Noworodek zmarł, bo lekarze odkładali jego operację aż pięć razy

Dziecko, które urodziło się z poważną wadą serca, zmarło, gdyż lekarze pięć razy przekładali operację. Jako powód podali brak wolnych łóżek.

Lekarze ze szpitala dziecięcego w Bristolu od narodzin Harleya twierdzili, że dziecko nie jest na tyle chore, aby potrzebowało operacji. Gdy jego stan się pogorszył, przeniesiono go na oddział ratunkowy. Akcja serca ustała sześć godzin później. Harley miał 12 dni.

Matka noworodka w wydanym oświadczeniu zaznaczyła, że dzień przed planowaną operacją powiadomiono rodzinę, iż zabieg może się nie odbyć. Powodem miał być brak wolnych łóżek. Ostatecznie, termin operacji był przekładany pięć razy.

Operacja noworodka była przekładana pięć razy

Dwie niezależne sekcje zwłok dały różne wyniki. Raz poinformowano, że dziecko zmarło w wyniku nieprzeprowadzenia operacji na czas. Inny koroner stwierdził, że opóźnienie nie miało wpływu na odejście Harleya.

Rodzice prowadzą teraz prywatne śledztwo, mające na celu wyjaśnienie, dlaczego od 2008 roku w szpitalu w Bristolu zmarło lub poważnie zachorowało 13 dzieci. Szpital nadal twierdzi, że łóżka były bardziej potrzebne innym pacjentom.

...

I znowu ....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:46, 23 Paź 2014    Temat postu:

Wstrząsające błędy lekarskie w szpitalu w Zduńskiej Woli

Nagromadzenie lekarskich błędów i nieudolności na oddziale ginekologiczno-położniczym szpitala w Zduńskiej Woli doprowadziło do powołania nieformalnej Koalicji Skrzywdzonych Rodzin i bezprecedensowego śledztwa, w którym prokuratura bada 11 przypadków potencjalnych przestępstw.

Kilkanaście rodzin, które czuły się poszkodowane przez zduńskowolski szpital, postanowiło obalić powszechne w Polsce przeświadczenie, że "z lekarzami nie wygra nawet ten, kto ma rację". Do Koalicji Skrzywdzonych Rodzin należy m.in. Anna Kujawska, która miała rodzić swoją córkę przez cesarskie cięcie, ale lekarze w ostatniej chwili podjęli inną decyzję.

- Z tego, co pamiętam, to pan doktor przyszedł i poprosił o kleszcze. Powiedział, że mam się nie interesować dlaczego, po prostu mam zacząć przeć. Na szczęście, kleszczy nie użyli, ale trzy osoby rzuciły mi się na brzuch i po prostu córkę wypchnęli. Dopiero po chwili usłyszałam jej krzyk, a wcześniej wiem, że ją reanimowali. Potem zaczął mnie szyć. Gdy ruszyłam pośladkami, to powiedział do mnie: ”połóż pii.... tę piii...” – opowiada Anna Kujawska.

Żaden z lekarzy nie poinformował pani Anny o stanie zdrowia jej córki. Dopiero dzień później, przypadkiem dowiedziała się, że Julia doznała porażenia splotu ramiennego. Dziś z kilku zebranych przez rodziców opinii lekarskich wynika, że to skutek porodu w zduńskowolskim szpitalu. Między innymi o tej sprawie chcieliśmy porozmawiać z przyjmującym poród dziecka byłym ordynatorem oddziału położniczego Zbigniewem M.

- Przepraszam bardzo, ale mam odgórny zakaz rozmowy. Nie będę z państwem rozmawiał – usłyszeliśmy od Zbigniewa M. Koalicja Skrzywdzonych Rodzin to nie tylko walka o ukaranie lekarzy winnych błędów i zaniedbań, ale też grupa wsparcia dla tych, którzy w szpitalu - mimo traumatycznych przeżyć - pomocy nie dostali.

- Pomimo tego, że okoliczności naszego spotkania się nie są przyjemne, to taka wzajemna pomoc bardzo pomaga. Przede wszystkim sama świadomość, że ma się kontakt z ludźmi, którzy przeżyli to samo, daje ogromne wsparcie – mówi Marta Sapiejka.

W przypadku pani Marty, na oddziale położniczym lekarze - mimo charakterystycznych objawów - nie stwierdzili na czas ciąży pozamacicznej, co oznaczałoby natychmiastową operację. W wyniku zaniedbania kobieta otarła się o śmierć.

- W ciągu półtora tygodnia byłam u lekarza trzy razy, ponieważ niepokoiły mnie obawy, które miałam. Na jednej z wizyt pan doktor powiedział, że nie ma sensu zostawiać mnie w szpitalu, bo się nic nie dzieje. W domu straciłam przytomność, przyjechała po mnie karetka. Potem okazało się, że trafiłam do szpitala z pękniętą ciążą pozamaciczną i z krwotokiem wewnętrznym. Śmierć była kwestią kilkunastu minut. Potem środowisko medyczne przekonywało nas, że takie sytuacje się zdarzają – dodaje Marta Sapiejska.

Pani Beata Krzyczyńska zdecydowała się na sądową walkę ze szpitalem dopiero po powstaniu Koalicji Rodzin. Jej pierwsze dziecko urodziło się przez cesarskie cięcie, przy kolejnym lekarze ze Zduńskiej Woli uznali, że może rodzić sama. - Zaczynasz przeć, rzucają się na brzuch i wyciskają z całej siły. Krzyś urodził się o g. 22 i już nie oddychał. Od razu wzięli go na stół. Pytałam ich o wszystko, a oni nic nie powiedzieli. Widziałam tylko, że biegają i coś się dzieje – opowiada Beata Krzyczyńska. Krzyś przeżył, ale nigdy nie uzyskał choć minimalnej sprawności. Przez pięć lat życia nie chodził, nie widział i nie mówił.

W Koalicji Rodzin nie ma lekarzy, a ich najpoważniejszą bronią w walce ze specjalistami jest dokumentacja medyczna pacjentek, którą mogą zbadać niezależni biegli. Problem w tym, że w wielu wypadkach dokumenty są pełne luk i sprzeczności, a w niektórych prokuratura bada czy nie doszło do fałszerstwa.

Proces lekarza, podejrzewanego o przestępstwo w związku ze śmiercią syna Damiana Kunerta, rozpocznie się niebawem. Po tym, jak w poniedziałkowej UWADZE! przedstawiliśmy po raz pierwszy problem zduńskowolskiego szpitala, pan Damian odebrał kilka kolejnych telefonów od pacjentów, którzy czują się poszkodowani przez tę placówkę.

...

No tak ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:09, 23 Paź 2014    Temat postu:

Łódź: paraliż kardiochirurgii w Centrum Zdrowia Matki Polki

W Klinice Kardiochirurgii Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi doszło do awarii aparatu służącego do krążenia pozaustrojowego - tzw. płucoserca. Bez tego lekarze nie mogą wykonywać operacji na otwartym sercu, a w kolejce czeka ponad 200 dzieci z ciężkimi wadami serca - czytamy na serwisie gazeta.pl.

Od dwóch tygodni w klinice działa nowy blok operacyjny. Miał on skrócić kolejkę oczekujących na zabieg. Niestety, w placówce doszło do krytycznej awarii.

Klinika ma problemy finansowe, a nowy aparat kosztuje około 600 tysięcy złotych. Na wyposażeniu powinny być dwa takie urządzenia, jednak do jednego z nich podłączone jest poważnie chore dziecko.

"Mamy krytyczną awarię. Zepsuło się tzw. płucoserce, czyli aparat do krążenia pozaustrojowego. Bez niego zabiegi na otwartym sercu są niemożliwe" - mówi serwisowi gazeta.pl prof. Jacek Moll, szef Kliniki Kardiochirurgii.

Fundacja Rozwoju Kardiologii i Kardiochirurgii Wad Wrodzonych Serca Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi zbiera na nowe płucoserce. Wpłat można dokonywać poprzez przelew na konto: Alior Bank 13 2490 0005 0000 4530 1511 8753 oraz na konto walutowe EUR: 91 2490 0005 0000 4600 4781 5229.

...

I tak sie zdarza .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:28, 27 Paź 2014    Temat postu:

Chorzy wygrywają z bezwzględnością NFZ

Polski system ochrony zdrowia działa w ten sposób, że pacjenci muszą płacić za własne leczenie za granicą. Narodowy Fundusz Zdrowia odmawiał refundacji badań niedostępnych w kraju, ale padł przełomowy wyrok - podaje "Dziennik Gazeta Prawna".

Wyrok orzekający na korzyść pacjenta został wydany przez Naczelny Sąd Administracyjny (NSA). Potwierdził on prawo pacjentów do zagranicznego leczenia za pieniądze Narodowego Funduszu Zdrowia w sytuacji, gdy do konkretnej terapii nie ma dostępu w kraju.

Sąd orzekał w sprawie dwunastoletniego chłopca chorującego na padaczkę. Leczenie farmakologiczne nie przyniosło zadowalającego rezultatu. Ataki choroby były bardzo częste, trwały nawet ponad tydzień z kilkunastoma napadami na dobę. Jak relacjonowała matka chłopca dla "DGP", zdarzało się, że chory spał kilka dni budząc się tylko w czasie drgawek, które w dodatku były bardzo bolesne.

Dwa lata temu lekarka zajmująca się chłopcem poleciła skontaktowanie się z niemieckim ośrodkiem neurologicznym, który specjalizuje się w leczeniu epilepsji. Jej zdaniem w Polsce wyczerpały się wszelkie możliwości leczenia. Niemieccy specjaliści, po zapoznaniu się z wynikami badań, podejrzewali dysplazję mózgu, której objawem jest padaczka. Zaproponowali operacyjne usunięcie ognisk padaczkowych z mózgu, jednak niezbędne do tego było wykonanie specjalnych diagnostycznych badań.

Tutaj pojawiły się problemy. Lekarze potrzebowali badania EEG w trakcie napadu. U nas termin badania wyznacza szpital, a pacjent raczej nie zaplanuje ataku choroby naprzód. Do operacji niezbędne było także wykonanie rezonansu aparatem o wysokiej rozdzielczości, by dokładnie zlokalizować ogniska. Lekarka prowadząca pacjenta, konsultant wojewódzki i krajowy wskazali, że nie ma możliwości przeprowadzenia tego badania w Polsce. NFZ wskazało, że są trzy takie aparaty w kraju, ale problem w tym, że w prywatnych klinikach. W konsekwencji fundusz odmówił sfinansowania wyjazdu. Sprawa trafiła do sądu, po tym jak Wojewódzki Sąd Administracyjny stanął po stronie funduszu, doszło do rozprawy przed NSA.

- NSA nie zatrzymał się na kwestiach proceduralnych, ale wprost powiedział, że art. 26 ustawy o świadczeniach powinien być interpretowany inaczej, niż wskazuje w decyzji NFZ. Samo to, że coś się przeprowadza w kraju, nie wystarcza. To coś musi realnie przyczyniać się do poprawy stanu zdrowia pacjenta – mówi dla „DGP” Natalia Łojko z kancelarii Kieszkowska Rutkowska Kolasiński, która prowadziła sprawę.

W wyroku NSA podkreślił, że fundusz musi przeprowadzić rzetelne postępowanie w celu sprawdzenia, czy dane badanie przeprowadza się w kraju. Do tego musi patrzeć na świadczenie, jako na całość, także na to, czy rzeczywiście przyczynia się do poprawy stanu zdrowia.

Wyrok pozytywny, ale pieniędzy nie będzie?

Chociaż wyrok jest pozytywny dla pacjenta, to NFZ może nie wypłacić mu pieniędzy. Badania zostały przeprowadzone przez matkę chłopca za pożyczone pieniądze. Fundusz musiałby zwrócić jej środki osobiście, ale do tego nie ma podstaw prawnych. Rodzina wydała już 400 tys. zł na leczenie, a NFZ nie ma pomysłu jak rozwiązać problem zwrotu pieniędzy.

...

Z tym ze trudno o euforie . Bo jak bedziemy oplacac drogie zagraniczne to pojdzie z pieniedzy na krajowe . Kolejki beda 2 letnie ... Czy to sukces ? W sluzbie zdrowia tez wystepuje kalkulacja . Nie da sie wyleczyc wszystkiego na co sa metody bo nie ma pieniedzy .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:46, 29 Paź 2014    Temat postu:

Dr Paweł Grzesiowski: brakuje szczepionek dla dzieci

- Takie sytuacje zdarzały się wcześniej, ale nigdy na taką skalę. To były opóźnienia kilkutygodniowe. W tej chwili trudno nawet powiedzieć jak duże będzie to opóźnienie, bo trwa już dwa miesiące i wciąż słyszymy, że szczepionki będą, ale nadal nie mamy ich w magazynach - powiedział dr Paweł Grzesiowski, ekspert ds. szczepień. W niektórych częściach Polski wstrzymywane są obowiązkowe szczepienia dla dzieci. Powodem jest niewystarczająca ilość szczepionek Di-Per-Te przeciwko błonicy, krztuścowi i tężcowi. Paweł Grzesiowski podkreślił, że - jeśli po otrzymaniu pierwszej dawki szczepionki dziecko w odpowiednim czasie nie otrzyma drugiej - szczepienie okaże się nieskuteczne.

...

Znowu ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:53, 03 Lis 2014    Temat postu:

Pogotowie to nie przychodnia.

Aż jedna trzecia wyjazdów karetek okazuje się nieuzasadniona. Bywa że przyjazdu ambulansu domagają się osoby, które boli głowa albo ząb. Zdarzają się nawet wezwania do chorych psów i kotów!

- Jesteśmy po to, by ratować życie, a nie leczyć. Niestety, wiele osób wciąż traktuje pogotowie jak mobilną przychodnię. Chcemy to zmienić - mówi Andrzej Kwiatkowski, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Rzeszowie.

Głuche telefony

Pomóc ma akcja, której celem jest uświadomienie mieszkańcom regionu, w jakich przypadkach mogą liczyć na pomoc załogi ambulansu, a kiedy powinni zgłosić się do lekarza. O tym, jak bardzo jest potrzebne takie przedsięwzięcie świadczą statystyki. Wynika z nich jasno: liczba nieuzasadnionych wyjazdów karetek stale rośnie.

- W ciągu doby odbieramy średnio 460 telefonów. Aż 22 procent z nich to tzw. telefony głuche, żarty lub pomyłki. Kolejne 10 procent połączeń kończy się skierowaniem pacjenta do lekarza rodzinnego lub na dyżur w ramach opieki nocnej i świątecznej - wyjaśnia Łukasz Hudzik, dyspozytor WSPR.

Dlaczego tak ważne jest, by karetki nie jeździły tam, gdzie nie są faktycznie potrzebne?

Otóż na terenie powiatów: leżajskiego, niżańskiego, łańcuckiego i rzeszowskiego wraz z miastem Rzeszów, mieszka ponad pół miliona osób. Tymczasem pogotowie dysponuje na tym terenie 17 zespołami ratownictwa medycznego.

- W naszej kampanii nie chodzi bynajmniej o to, by odmówić komuś pomocy, tylko żeby nie zabrakło jej dla osoby, która znajdzie się w sytuacji faktycznego zagrożenia, podkreśla Kamil Łoboś, ratownik koordynator akcji

"Ratujemy - nie leczymy"

Tymczasem przyjazdu ambulansu nierzadko domagają się osoby, które np. boli ząb, są tylko przeziębione lub widzą na ulicy niedomagające zwierzę. Zamiast pójść z psem czy kotem do weterynarza ,próbują wezwać karetkę. Bywa że pod numer 999 kilkadziesiąt razy dziennie dzwonią te same osoby! Po co? By opowiedzieć np. o swojej burzliwej przeszłości.

- Dość często zdarza się, że jesteśmy wzywani, bo ktoś ma nadzieję otrzymać receptę na jakieś leki lub skierowanie do specjalisty. Tymczasem są to druki, których w karetkach nawet nie ma - wyjaśnia szef WSPR.

Rozdadzą karty ICE

Kampania potrwa do 30 listopada. W tym czasie w urzędach, centrach handlowych i przed kościołami staną mobilne punkty ratownicze. Będzie okazja, by porozmawiać z pracownikami pogotowia, wykonać podstawowe badania (pomiar ciśnienia, cukru we krwi) lub odebrać kartę ICE.

- Chcemy rozdać kilka tysięcy takich kart. Pozwalają one ratownikom powiadomić bliskich pacjenta w razie nagłego wypadku, a także uzyskać dodatkowe informacje o poszkodowanym, np. czy na coś choruje - wyjaśnia Kamil Łoboś.

W mobilnych punktach ratownicy będą także wyjaśniać, jakich pytań spodziewać się od dyspozytora pogotowia oraz jakie informacje należy podać, dzwoniąc po karetkę. To ważne, gdyż pozwala szybciej uzyskać pomoc.

...

Tym sposobem szkodzicie naprawde chorym .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:15, 04 Lis 2014    Temat postu:

Radio Kraków

Trwa protest okupacyjny pielęgniarek z Myślenic

Jest protest okupacyjny - nie będzie głodówki. Nad ranem pielęgniarki i położne ze szpitala w Myślenicach rozpoczęły protest przed budynkiem dyrekcji. Domagają się podwyżek i wypłaty zaległych dodatków za pracę w sobotę. Część z nich planowała także głodówkę, zrezygnowały jednak z tego pomysłu.

Jak wyjaśnia w rozmowie z Radiem Kraków Roman Orzechowski, szef zakładowej Solidarności - na głodówkę nie pozwalają przepisy.

- Taki mamy kraj. Nie można umrzeć z głodu pod gabinetem dyrektorem, ale w domu już tak - za tę głodową pensję, którą pielęgniarki dostają - mówi Orzechowski.

Trwa spotkanie dyrektora z protestującymi pielęgniarkami. W rozmowie z radiem Kraków dyrektor zapowiadał, że nie ugnie się pod naciskiem protestujących.

...

Tak trwa ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:49, 04 Lis 2014    Temat postu:

Bulwersujące polecenie dyrekcji szpitala. Sanepid kontroluje placówkę
Katarzyna Nylec

Sanepid kontroluje Szpital Powiatowy w Zawierciu, gdzie kilka dni temu dyrekcja wydała pielęgniarkom niecodzienne polecenie - musiały przeczesać ogromny kontener ze śmieciami.

O bulwersującym poleceniu związki zawodowe działające w szpitalu powiadomiły katowicki sanepid. Szykują też skargę do Państwowej Inspekcji Pracy. - W Szpitalu Powiatowym w Zawierciu trwają nadal działania kontrolne i administracyjne. Na tym etapie postępowania nie mogę udzielić szczegółowych informacji - wyjaśniła Dorota Wodzisławska-Czapla, zastępca wojewódzkiego inspektora sanitarnego w Katowicach.

Iwona Kuźniak ze Starostwa Powiatowego w Zawierciu poinformowała Onet, że zarząd powiatu poprosił dyrektorkę szpitala o wyjaśnienie całej sytuacji.

Przypomnijmy. 29 i 30 października pielęgniarki oddziałowe zamiast opiekować się chorymi zostały przez dyrekcję oddelegowane do segregacji śmieci. Powód? Firma zajmująca się utylizacją odpadów ponownie zwróciła szpitalowi kontener, w którym wśród śmieci komunalnych znajdowały się również odpady medyczne.

Zbulwersowani poleceniem szefostwa związkowcy zaalarmowali katowicki sanepid oraz zarząd powiatu zawierciańskiego.

- Pielęgniarki nie są pracownikami zakładu gospodarki odpadami i to nie należy do ich obowiązków. Mało tego - narażono je na czynniki szkodliwe. Mogły się zranić. Jeżeli w kontenerach rzeczywiście znalazły się odpady medyczne, istniało ryzyko, że np. ukłują się igłą ze zużytej strzykawki. Wysyłając personel do tego rodzaju pracy, pośrednio narażono też zdrowie pacjentów, bo przecież te pielęgniarki potem wróciły na oddziały do chorych - denerwuje się Małgorzata Grabowska, przewodnicząca "Solidarności" w Szpitalu Powiatowym w Zawierciu.

...

Ciezka sprawa bo szpitale pewnie nie maja kasy na specjalistow .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:22, 04 Lis 2014    Temat postu:

Konsultanci zawierali milionowe kontrakty z zagranicznymi koncernami farmaceutycznymi

Konsultanci medyczni zawierali milionowe kontrakty z koncernami farmaceutycznymi. Jak nieoficjalnie ustaliło Radio ZET w ministerstwie zdrowia - to właśnie te umowy były powodem masowych rezygnacji lekarzy z funkcji doradców ministerstwa.

Według nowych przepisów do połowy grudnia wszyscy konsultanci muszą złożyć oświadczenia, w których mają obowiązek ujawnić wszystkie swoje źródła dochodów.

Na razie tylko 43 konsultantów pochwaliło się, ile i gdzie zarabia. Teraz ich oświadczania prześwietla CBA.

Masowe rezygnacje konsultantów

Do tej pory ze stanowiska zrezygnowało 26 konsultantów krajowych i wojewódzkich. Według informacji Radia ZET konsultanci, którzy zrezygnowali, prowadzili badania dla amerykańskiego rządu. Jeden z nich zawarł kontrakt na milion euro z firmą farmaceutyczną.

Obowiązek składania oświadczeń wywołał sprzeciw wśród lekarzy, ale jak mówi wiceminister zdrowia Sławomir Neumann w nowych przepisach chodzi o przejrzystość.

..

I wodzicie . Wszedzie tylko kasiora .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:53, 05 Lis 2014    Temat postu:

Miszmasz na szpitalnych listach oczekujących

NFZ kontroluje szpitale i nakłada kary za liczne błędy w prowadzeniu kolejek i przyjmowaniu pacjentów - donosi "Rzeczpospolita".

Na dwa miesiące przed wejściem w życie przepisów antykolejkowych, oddziały wojewódzkie NFZ przeprowadziły wzmożone kontrole w placówkach medycznych.

Urzędnicy lubelskiego NFZ wytykają szpitalom, że przyjmują na badania bądź operacje pacjentów spoza listy. Wiele grzechów wytknął NFZ szpitalom w Małopolsce, np. wielokrotne zapisywanie do poradni endokrynologicznej tych samych osób. W przyjęciach do specjalisty i na badania nie było także chronologii. Chorzy zapisujący się później do kolejki dostawali się na leczenie szybciej niż zarejestrowani wcześniej.

Inny błąd szpitali to wpisywanie do jednej kolejki pacjentów, którzy przychodzą pierwszy raz, i tych kontynuujących leczenie. Tego dopatrzył się m.in. NFZ mazowiecki, opolski, podlaski, świętokrzyski.

Szpitale bronią się przed zarzutami NFZ. "Nieustannie zmieniają się przepisy ustaw, rozporządzeń ministra zdrowia i zarządzeń NFZ, które regulują zasady prowadzenia kolejek. My nie nadążamy wprowadzać ich w życie" - tłumaczy Dorota Gałczyńska-Zych, prezes Szpitala Bielańskiego w Warszawie.

...

Odlot totalny .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:37, 05 Lis 2014    Temat postu:

Badanie trwało 2 minuty. "Widzi w pacjencie tylko punkty z NFZ"
Katarzyna Nylec

Lekarz postawił błędną diagnozę? Dzięki nieustępliwości matki u małego pacjenta udało się wykryć schorzenie. Dziecko przeszło już operację.

Kilka miesięcy temu panią Agnieszkę, mamę 6-latka zmartwiło nocne chrapanie synka. Dziecko chorowało na anginę, coraz częściej pogłaśniało też telewizor. - Odniosłam wrażenie, że synek nie dosłyszy. Prosił, żebym głośniej zadawała pytania. Podejrzewałam wadę słuchu, więc zwróciłam się o pomoc do pediatry - wspomina kobieta. Ten skierował 6-latka do lekarza specjalisty - laryngologa.

Pani Agnieszka wybrała jeden z pobliskich ośrodków - Szpital Specjalistyczny nr 2 w Bytomiu, gdzie laryngolog dziecięcy przyjmuje codziennie. Nie zastanawiała się długo nad wyborem - do lekarza laryngologa nie było kolejek. - Pan doktor przyjmował od godz. 11 do 12, moje dziecko było 6 w kolejce, więc nastawiłam się na kolejną wizytę. W tak krótkim czasie nie da się przecież przebadać tylu dzieci - relacjonuje. Ku jej zdziwieniu, 6-latek już po 10 minutach został zaproszony do gabinetu. Badanie trwało ... dwie minuty. - Lekarz szepnął do jednego ucha: "raz dwa trzy", podobnie do drugiego i oznajmił, że mój syn dobrze słyszy, więc nie rozumie powodu naszej wizyty w szpitalu - twierdzi rozgoryczona matka. I dodaje, że teraz doskonale wie, skąd tak krótki okres oczekiwania na badanie.

Kobieta nie dała jednak za wygraną i udała się wraz z synem do innej poradni - tym razem w Katowicach. Placówka podobnie jak bytomski szpital miała podpisany kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia. Tam potwierdziły się jej obawy. Dziecko skierowano na operację - u chłopca zdiagnozowano zapalenie uszu i przerost migdałka gardłowego.

- Mojego syna potraktowano instrumentalnie - lekarz widział w nim kolejnego pacjenta, za którego placówka otrzyma punkty z NFZ - dodaje.

Bytomska lecznica odpiera zarzuty matki stając w obronie lekarza. - Na podstawie zebranych informacji nie stwierdzono zaniedbań lub nieprawidłowości w ocenie stanu pacjenta. Przeprowadzone badanie szeptem wykazało prawidłowy słuch obu uszu. W dniu konsultacji nie stwierdzono też zmian zapalnych w obrębie uszu, nosa i gardła. Jednak doświadczenie naszych specjalistów oraz literatura medyczna wskazują, iż przewlekłe wysiękowe zapalenie uszu, które jest powszechnym schorzeniem u dzieci w wieku przedszkolnym, ma charakter fluktuacyjny, czyli zmienny - komentuje Katarzyna Malinowska, rzeczniczka Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Bytomiu.

Jak twierdzą przedstawiciele szpitala tego typu schorzenie często ulega samoistnemu wyleczeniu. - Dlatego należy roztropnie podchodzić do leczenia w tym wieku, gdyż najczęściej po 3 miesiącach obserwacji następuje znaczna poprawa. Zatem fakt, że dziecko było zdrowe 10 lipca nie wyklucza, że w późniejszym czasie nasiliły się objawy niedrożności nosa i pojawiły cechy niedosłuchu, które stwierdził inny lekarz badający chłopca - zauważa Malinowska.

Śląski oddział NFZ nie prowadził w ostatnich dwóch latach kontroli w poradni laryngologicznej przy Szpitalu Specjalistycznym nr 2 w Bytomiu.

- Do zadań NFZ należy kontrola sposobu realizacji kontraktu, obejmująca np. zgodność harmonogramu pracy placówki z faktycznymi godzinami przyjęć czy odpowiednie kwalifikacje lekarzy. Ocena sposobu leczenia leży w kompetencjach rzecznika odpowiedzialności zawodowej lekarzy lub do organów ścigania - informuje Onet Małgorzata Doros, rzeczniczka śląskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia.

...

Trzeba byc czujnym .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:28, 07 Lis 2014    Temat postu:

"Metro": to będzie chory rok

W przychodniach czeka nas chaos?

Lekarze rodzinni mają od stycznia diagnozować raka, problemy ze wzrokiem i skórą, ale nie dostali na to pieniędzy. W przychodniach może czeka nas chaos i jeszcze dłuższe kolejki, zapowiada "Metro".

2015 to rok dużych zmian w ochronie zdrowia. Główna reforma to pakiet onkologiczny, czyli nowe zasady opieki nad pacjentem z podejrzeniem nowotworu. Poszerzy się zakres działań lekarzy rodzinnych – według zamysłu ministra zdrowia, będziemy u nich diagnozować i leczyć znacznie więcej chorób niż do tej pory.

Choć reformy mają wejść w życie za siedem tygodni, wciąż brakuje rozporządzeń do ustaw, nie ma porozumienia między lekarzami rodzinnymi a resortem zdrowia, a szpitale i lekarze nie znają źródła finansowania zapowiedzianych przez rząd zmian.

Znany jest jedynie ogólny budżet na zdrowie w 2015 r. NFZ przeznaczy na nasze leczenie ponad 69 mld zł, tj. o 2,3 mld zł więcej niż w tym roku. O ok. 400 mln zł zmniejszą się za to wydatki na zdrowie finansowane z budżetu państwa – wyniosą niecałe 7 mld zł.

Mimo że pieniędzy w kasie Funduszu jest więcej, to według lekarzy rodzinnych i tak za mało, by pokryć koszty reformy. Dostaną o niecały 1 proc. więcej środków niż w tym roku, za to przybędzie im pracy i mają się stać kluczowym elementem systemu.

Jeśli do końca grudnia ministerstwo nie zapanuje nad bałaganem, to w nowym roku zamiast szybszego leczenia raka, chorych mogą czekać jeszcze dłuższe kolejki i chaos. A ministra Arłukowicza pewnie dymisja, spodziewana zresztą przez komentatorów od dawna, konkluduje "Metro".

...

Pod rzadami lekarki .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:50, 07 Lis 2014    Temat postu:

Koszmar w szpitalu. Obudziła się w trakcie operacji

Pacjentka szpitala w Świeciu (woj. kujawsko-pomorskie) wybudziła się w trakcie operacji. Nie mogła jednak nic zrobić, bo wciąż działały środki zwiotczające mięśnie. O koszmarze kobiety poinformowały "Fakty" TVN.

Nauczycielka matematyki przechodziła operację w Nowym Szpitalu w Świeciu. W pewnym momencie - jak potem opowiadała - przestały działać leki wyłączające czucie i świadomość, ale nie te zwiotczające mięśnie. Pani Beata czuła każde cięcie, wbicie igły i zakładany szew, jednak nie mogła w żaden sposób poprosić o pomoc.

- Pierwsze co człowiek traci: jakąkolwiek orientację. Gdzie jestem? Czy jeszcze żyję? Nie można ruszyć ręką, nie można ruszyć nogą, nie można w żaden sposób dać znać lekarzom, osobom będącym na sali operacyjnej, że "halo, ja jestem!" - relacjonowała w materiale "Faktów".

Po wszystkim nikt nie chciał uwierzyć w to, co przeżyła. Do czasu, aż opowiedziała szczegółowo o przebiegu operacji i o usłyszanej w jej trakcie rozmowie pielęgniarek.

Szpital wezwał psycholog, która - zdaniem radcy prawnej pacjentki - stwierdziła, że pani Beata powinna się czuć wyróżniona, bo to "sytuacja jedna na milion".

Nie wiadomo, czy podczas operacji nad kobietą czuwał anestezjolog. - Pacjentka nie została pozostawiona sama sobie, szpital zrobił wszystko to, co na tę chwilę mógł zrobić - zapewniał w rozmowie z "Faktami" prezes Nowego Szpitala w Świeciu, Tomasz Ławrynowicz.

...

Znowu !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:36, 13 Lis 2014    Temat postu:

91-latka uznana za zmarłą obudziła się w chłodni

Uznana za zmarłą 91-letnia kobieta z Ostrowa Lubelskiego obudziła się w chłodni zakładu pogrzebowego - informuje "Dziennik Wschodni".

Zgon starszej kobiety został stwierdzony 6 listopada przez lekarza rodzinnego. 91-latka nie oddychała, nie było również wyczuwalne tętno. Po dwóch godzinach od wezwania lekarza, kobietę zabrała firma pogrzebowa.

Rozpoczęto przygotowania do pogrzebu - zawiadomiono księdza, rozwieszono klepsydry. Do ceremonii jednak nie doszło.

O północy rodzina odebrała telefon z chłodni. Zauważono, że worek się rusza. Okazało się, że kobieta żyje.

Urzędniczka i lekarka, która wypisała akt zgonu do dziś nie są w stanie wyjaśnić sytuacji.

Policja zbiera teraz dowody w sprawie narażenia na utratę życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez osobę odpowiedzialną za opiekę. 91-latka wróciła do domu. Czuje się dobrze.

>>>

Miejmy nadzieje ze to pomyslka a nie niechlujstwo .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:29, 16 Lis 2014    Temat postu:

Gazeta Pomorska

Pracownicy szpitala zrzucają się na zakup sprzętu medycznego?

Ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego we włocławskim szpitalu zniknęły kołnierze ortopedyczne. Załoga ma je dokupić? Ogłoszenie o składce na kołnierze usunięto z tablicy. One same wkrótce się znalazły. Cud?

Do redakcji "Gazety Pomorskiej" dotarł sygnał od jednego z pracowników Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego: - Na szpitalnym oddziale ratunkowym ordynator wywiesił informację o obowiązku wpłacenia dziesięciu złotych od każdego pracownika na zakup kołnierzy ortopedycznych - informuje czytelnik.

Zginęły czy się zużyły?

Jak twierdzi mężczyzna, szef oddziału motywuje swoją decyzję o obowiązkowej składce tym, że kołnierze zaginęły.

- A tak naprawdę to jest sprzęt, który bardzo szybko się zużywa - twierdzi mężczyzna. - Szpital nie chce zakupić kolejnych sztuk.

Czytelnik uważa, że pracownicy szpitala nie powinni być zmuszani do finansowania sprzętu. Niepokoi się też, że - jak twierdzi - w placówce brakuje pieniędzy na podstawowy sprzęt.

W emocjonalny sposób

- W żadnym razie szpital nie zmusza pracowników do kupowania sprzętu - mówi Marta Karpińska, rzeczniczka Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Włocławku. - Nie ma i nie było takich decyzji administracyjnych!

Zdaniem rzeczniczki komunikat pojawił się na SOR-ze z inicjatywy szefa oddziału, lekarza Dariusza Diksa. - Był wyrazem jego irytacji wynikającej z przypadków gubienia kołnierzy, które nie są jednorazowe - twierdzi Marta Karpińska. - W ten emocjonalny sposób pan doktor chciał zwrócić uwagę swojego personelu na problem odpowiedzialności za sprzęt medyczny.

Jak relacjonuje rzeczniczka, każdego dnia do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego trafiają pacjenci z wypadków.

- Otrzymują niezbędną pomoc, następnie są kierowani na leczenie do innych oddziałów, często "zabezpieczeni" w kołnierze ortopedyczne - mówi Marta Karpińska.

Jej zdaniem, trudno zaakceptować sytuację, w której te kołnierze giną lub nie wracają na SOR, tym bardziej że jest to sprzęt wielorazowego użytku.

- Pan doktor chciał uzmysłowić swoim pracownikom koszty związane z takimi niedopatrzeniami - twierdzi rzeczniczka. Zapewnia, że komunikat, będący "oddolną i emocjonalną inicjatywą", został usunięty.

Rzeczniczka zaprzecza też stanowczo, że szpitalowi brakuje pieniędzy na kupno podstawowych sprzętów. - O zapotrzebowaniu na każdy sprzęt dyrektorzy szpitala są na bieżąco informowani przez wszystkich kierowników oddziałów - mówi. - A to oznacza, iż znają potrzeby materiałowe placówki.

Tych spraw nie rozstrzygamy

O sprawie poinformowano Barbarę Nawrocką, pełniącą obowiązki rzecznika prasowego Kujawsko-Pomorskiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia.

- Zgodnie z umową z NFZ wszystko, co jest niezbędne z medycznego punktu widzenia, między innymi leki czy środki pomocnicze, pacjenci powinni mieć zapewnione bezpłatnie, w ramach świadczenia w SOR, jeśli tego wymaga ich stan zdrowia - mówi rzecznik Nawrocka. Zastrzega natomiast, że spraw między pracownikami szpitala NFZ nie rozstrzyga.

Po interwencji "Gazety Pomorskiej" komunikat, który miał zadziałać jak wyrzut sumienia, zniknął. Znalazły się za to kołnierze. Tyle że nikt nie chce zdradzić, w jakich okolicznościach.

...

Kolejne dzikie cyrki .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:54, 17 Lis 2014    Temat postu:

"Dziennik Gazeta Prawna": w Polsce rak to wyrok

Leczenie chorych na raka w Polsce rozpoczyna się średnio dopiero po 87 dniach od diagnozy. Niektórzy chorzy czekają nawet rok i trzy miesiące – czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej".

Wynika to z cytowanego przez gazetę badania przeprowadzonego przez think tank "Onkologia 2025" w grupie 300 pacjentów w pięciu ośrodkach w kraju.

Tę złą sytuację potwierdza najnowszy raport Eurostatu – Polska jest w grupie państw, w których śmiertelność na raka należy do najwyższych w Europie. Z kolei z danych OECD wynika, że w naszym kraju przez nowotwory umiera średnio 239 mieszkańców na 100 tys., o 60 osób więcej niż w Finlandii. Ogółem ok. 100 tys. Polaków rocznie.

Ministerstwo Zdrowia liczy, że statystyki poprawią się wraz wprowadzeniem od stycznia przyszłego roku pakietu onkologicznego, który ułatwi rozpoznanie ciężkich schorzeń i przyspieszy rozpoczęcie leczenia.

..

Niestety .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:44, 17 Lis 2014    Temat postu:

Szpital Dziecięcy w Dziekanowie Leśnym tonie w śmieciach

Wstrzymane zabiegi i sparaliżowana praca oddziałów - Szpital Dziecięcy w Dziekanowie Leśnym pod Warszawą tonie w śmieciach. Firma, która do tej pory sprzątała placówkę - zerwała z nią umowę.

Wszystko przez zaległości w opłatach, które sięgają 380 tysięcy złotych - wyjaśnia prezes firmy sprzątającej, Dominik Kamiński. Szpital zapłacił tylko za pierwsze trzy miesiące tego roku. Właściciel firmy podkreśla, że "nie stać go na sponsorowanie szpitala".

Teraz, kiedy w szpitalu nie ma kto sprzątać - robią to sami rodzice. Mama jednego z małych pacjentów, Anna Buska opowiedziała RDC jak w tej chwili wygląda szpital. Rodzice w miarę możliwości sami opróżniają kosze.

Władze szpitala nie komentują sprawy.

...

No tak ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:32, 25 Lis 2014    Temat postu:

"Dziennik Gazeta Prawna": mali pacjenci zbyt często trafiają na oddział zamknięty

Nawet 80 proc. małych pacjentów szpitali psychiatrycznych nie powinna się tam znajdować

Według rzecznika praw pacjenta, nawet 80 proc. małych pacjentów szpitali psychiatrycznych nie powinna się tam znajdować – donosi "Dziennik Gazeta Prawna".

Część z nich to dzieci, których pozbywają się ośrodki pieczy zastępczej, nie radząc sobie z ich zachowaniem. Wystarczy, że wychowanek młodzieżowego ośrodka wychowawczego ucieka z niego albo zacznie się okaleczać, a zostaje przewieziony do najbliższego szpitala psychiatrycznego na oddział zamknięty.
Ten sam los spotyka często skazanych przez sądy rodzinne np. za agresywne zachowania lub łamanie prawa. Zdarza się, że do szpitala trafiają też dzieci z zespołem Aspergera, z którymi opiekunowie nie dawali sobie rady.

Eksperci podkreślają, że w wielu przypadkach wystarczyłaby opieka na miejscu lub w poradniach dziennych. Tych jednak brakuje. Przyznają to szefowie ośrodków wychowawczych.

...

Wszedzie patologie .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:48, 27 Lis 2014    Temat postu:

Pacjenci na operacje okulistyczne czekają trzy lata

Pacjenci krakowskiego szpitala okulistycznego na usunięcie zaćmy mogą liczyć dopiero w październiku 2017 r. Chorzy na jaskrę muszą czekać do kwietnia 2016" - pisze "Dziennik Polski".

Gazeta zauważa, że mimo oddania do użytku dwa lata temu Wojewódzkiego Szpitala Okulistycznego na Wzgórzach Krzesławickich w Krakowie, kolejki na zabiegi okulistyczne się nie zmniejszyły.

"Powód jest jeden - zbyt skromne fundusze z NFZ" - podaje "DP" i wylicza, że najdłużej, bo aż trzy lata, muszą czekać na zabieg pacjenci z zaćmą. Chorzy zakwalifikowani do witrektomii (zabieg chirurgiczny, chroniący przed utratą wzroku) mają na nią szansę dopiero po roku. W cierpliwość muszą się też uzbroić osoby z jaskrą. Najbliższy termin przyjęcia do przyszpitalnej poradni jaskry to kwiecień 2016 r.

Dyrektor szpitala Ilona Pawlicka zapewnia jednak w rozmowie z "DP", że pacjenci są informowani, że w przypadku nagłego pogorszenia wzroku będą przyjęci poza kolejnością.

Gazeta zwraca uwagę, że w prywatnej klinice zabieg byłby niemal od razu, ale wiązałoby się to z wysokimi kosztami - od 4950 zł do 5950 zł.

...

Jak zwykle .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:50, 29 Lis 2014    Temat postu:

Kolejka do okulisty, jak za czasów PRL-u - Nowiny 24

Rzecznik oddziału NFZ w Rzeszowie ocenia, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Pacjenci mogą poskarżyć się na poradnię.

- Marzniemy na ulicy w oczekiwaniu na swoją kolej. Tutaj jest tłum ludzi, wielu z nich to starsze, schorowane osoby. Jak można pozwolić, żeby w takich warunkach odbywały się zapisy do okulisty? To skandal! - zaalarmowała Nowiny pani Elżbieta z Sędziszowa Małopolskiego.

Czytelniczka poinformowała, że w Niepublicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej "Optomed" przyjmuje jedyny w Sędziszowie lekarz okulista, który prowadzi praktykę w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia.

- Dlatego nie mamy wyjścia, musimy czekać. Sprawdźcie sami, co tu się dzisiaj - poprosiła.

Na rejestrację wyznaczyli tylko dwa dni

Po godzinie 10, przed NZOZ przy ul. Jana Pawła II w Sędziszowie Młp., w kolejce stało kilkudziesięciu pacjentów. Co najmniej tyle samo osób kłębiło się wewnątrz budynku.

- O godz. 9 kolejka była o kilkanaście metrów dłuższa - mówi pani Elżbieta.

Czekała do punktu rejestracji już od 1,5 godz. Co właściwie spowodowało taką kumulację pacjentów?

Dodaje, że rejestracja ruszyła o godz. 7.30, tymczasem ludzie gromadzili się przed budynkiem już o 6.

Pani Elżbieta podkreśla, że próbowała zapisać się do okulisty kilka tygodni wcześniej, ale jej odmówiono. W podobnej sytuacji znalazł się starszy mężczyzna, którego Nowiny spotkały, gdy odchodził od okienka z rejestracją.

- Już we wrześniu chciałem ustalić termin wizyty. Powiedziano mi, że nie mogę jeszcze tego zrobić. Dziś czekałem 3,5 godziny, zanim dotarłem do okienka. Nie mam siły nawet tego komentować - stwierdza.

Rzecznik: taka praktyka jest wbrew przepisom

Zadzwoniliśmy do oddziału NFZ w Rzeszowie.

Zaznacza, że w tej sytuacji pacjenci mogą złożyć skargę na sędziszowski NZOZ "Optomed".

- Sprawę można zgłosić do naszego działu skarg i wniosków, dzwoniąc pod numer telefonu 17 860-41-70 lub do rzecznika praw pacjenta (800 190 590 - red.) - podpowiada. - Na pewno zostaną wyciągnięte jakieś konsekwencje.

...

Sukcesy nieustajace ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:52, 29 Lis 2014    Temat postu:

Luksusy dla więźniów, skandaliczne warunki dla zwykłych pacjentów

Ministerstwo Zdrowia zbudowało luksusową Klinikę Psychiatrii Sądowej, w której leczy się więźniów, a zwykli pacjenci muszą korzystać z oddziału psychiatrycznego Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, w którym z powodu braku remontu, panują skandaliczne warunki.

W Instytucie nie działa ogrzewanie, na ścianach straszy grzyb, a sale są przepełnione. Dyrekcja tłumaczy, że brak remontu jest związany z niedofinansowaniem instytucji przez Ministerstwo Zdrowia. Pieniędzy wystarcza tylko na leczenie. Blisko 40 pacjentów korzystających z oddziału ma do dyspozycji tylko jedną, obskurną łazienkę.

Z Instytutem sąsiaduje niedawno oddana do użytku Klinika Psychiatrii Sądowej, w której leczy się osoby skierowane na badania przez sąd, w większości są to więźniowie. Budowa kliniki pochłonęła 35 milionów złotych, które wygospodarowało ministerstwo.

Po nagłośnieniu sprawy przez media, minister zdrowia odwiedził oddział i zapowiedział, że remont na oddziale ruszy w przyszłym roku.

...

Po zachodniemu widze .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:46, 05 Gru 2014    Temat postu:

Chorzy na raka jelita grubego: Jesteśmy leczeni niezgodnie ze standardami

Chorzy na zaawansowanego raka jelita grubego są w Polsce leczeni niezgodnie z europejskimi standardami - alarmują pacjenci. Ze względu na brak finansowania nie otrzymują najskuteczniejszych leków tuż po diagnozie raka, a przez to tracą szansę na dłuższe życie.

Przedstawiciele pacjentów onkologicznych mówili o tym w czwartek na spotkaniu prasowym w Warszawie.

- Najskuteczniejsze leki powinny być stosowane u chorych już na początku terapii, bo wtedy rosną szanse na to, że pacjent przeżyje nawet kilka lat, będzie aktywny zawodowo i płacił podatki - powiedział chory na raka jelita grubego Krzysztof Tronczyński, psychiatra, były wiceminister zdrowia. Na spotkaniu poinformował o założeniu Fundacji Gramy Dalej, która ma nieść pomoc i wsparcie osobom cierpiącym na ten nowotwór.

Jak wyjaśnił dr hab. Lucjan Wyrwicz z Kliniki Gastroenterologii Onkologicznej Centrum Onkologii - Instytut im. Marii Skłodowskiej Curie w Warszawie, zgodnie ze standardami europejskimi i światowymi u chorych na raka jelita grubego z przerzutami powinno się stosować już od pierwszej linii terapii jeden z trzech leków tzw. celowanych molekularnie. Chodzi dwa przeciwciała monoklonalne nakierowane na receptor naskórkowego czynnika wzrostu (EGFR) - panitumumab i cetuksymab oraz o lek antyangiogenny (hamujący powstawanie nowych naczyń krwionośnych odżywiających guza) o nazwie bewacyzumab.

- Leki te są w jakiejś formie dostępne dla pacjentów w każdym kraju Unii Europejskiej. Ale Polska jeszcze nie unormowała dostępu do nich w pierwszej linii terapii - wyjaśnił onkolog. W naszym kraju pacjenci otrzymują je dopiero w drugiej (bewacyzumab) lub trzeciej linii (panitumumab i cetuksymab) leczenia.

Zaznaczył, że polscy lekarze chcieliby móc stosować te leki u pacjentów. - Każdy z tych leków ma udowodnioną na dużych grupach skuteczność w postaci wydłużania przeżycia. W jednym z badań wykazano na przykład, że po zastosowaniu jednego z tych leków w pierwszej linii pacjenci w dobrym stanie sprawności żyli nawet średnio do 40 miesięcy. A jeszcze kilka lat temu średni czas życia pacjenta z przerzutowym rakiem jelita grubego wynosił 7-9 miesięcy - wyjaśnił dr hab. Wyrwicz.

Podkreślił, że im więcej jest opcji terapeutycznych, tym łatwiej dla danego chorego dobrać jakiś sposób leczenia, który będzie w dłuższy sposób kontrolował jego chorobę. W tym celu niezbędne jest wykonanie u pacjenta badania genetycznego w kierunku mutacji aktywującej w genach RAS. Panitumumab lub cetuksymab stosuje się u chorych, u których ta mutacja nie występuje. Bewacyzumab można stosować niezależnie od jej obecności.

Dorota Kaniewska z Polskiego Towarzystwa Stomijnego POL-ILKO, przypomniała, że Agencja Oceny Technologii Medycznych (AOTM) uznała za zasadne finasowanie terapii panitumumabem i cetuksymabem w pierwszej linii leczenia.

- Polska jest jedynym krajem UE, w którym panitumumab nie jest stosowany w pierwszym rzucie leczenia u osób z zaawansowanym rakiem jelita grubego. Pisaliśmy do MZ w tej sprawie. Chorzy czekają na ten lek. To jest gra o ich życie - tłumaczyła.

Prof. Wyrwicz przyznał, że leki celowane molekularnie są drogie, dlatego konieczne są negocjacje pomiędzy ich producentami a Ministerstwem Zdrowia odnośnie ostatecznych kosztów terapii.

W odpowiedzi na pytanie PAP o możliwość finansowania tych leków w pierwszej linii terapii chorych rzecznik MZ Krzysztof Bąk poinformował, że do ministra zdrowia wpłynęły wnioski producentów cetuksymabu, panitumumabu oraz bewacyzumabu w tej sprawie.

W przypadku dwóch pierwszych leków zakończony już został etap negocjacji cenowych przed Komisją Ekonomiczną działającą przy ministrze zdrowia, który wyda ostateczną decyzję w tej sprawie. Natomiast w sprawie bewacyzumabu nie ma jeszcze stanowiska Rady Przejrzystości AOTM.

Bąk podkreślił w swojej odpowiedzi, że podjęcie przez ministra zdrowia pozytywnej decyzji odnośnie refundacji tych leków w pierwszej linii będzie wiązało się z istotnym wzrostem wydatków Narodowego Funduszu Zdrowia na terapię zaawansowanego raka jelita grubego. Wydatki te szacuje się na 24-100 mln zł, przy czym już obecnie NFZ wydaje na realizację programu lekowego dla tej grupy chorych ponad 69 mln zł.

Zdaniem Tronczyńskiego, gdyby wziąć pod uwagę, że chorzy leczeni skutecznie od pierwszej linii terapii mogą żyć dłużej, pracować i płacić podatki, to okazałoby się, że koszty tej terapii mogłyby się ostatecznie zwrócić. "W Polsce nikt jednak tego nie liczy" - zaznaczył.

Szymon Chrostowski, prezes Fundacji Wygrajmy Zdrowie oraz inicjator powołania Obywatelskiego Porozumienia na rzecz Onkologii ocenił z kolei, że wdrażając pakiet onkologiczny, który ma przyspieszyć diagnostykę nowotworów resort zdrowia nie powinien zapominać o polityce lekowej i dostępności do innowacyjnych terapii.

...

Znow super .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:24, 08 Gru 2014    Temat postu:

Radio Opole

Byczyna nadal walczy o karetkę

Karetka w Byczynie jest niezbędna - tak twierdzą władze powiatu kluczborskiego. Przypomnijmy: na początku listopada w Kluczborku samorządowcy zorganizowali w tej sprawie protest. Powód? Plany na przyszły rok nie przewidywały stacjonowania tam karetki.

Do tej pory karetki w tym mieście nie było, ale o jej pozyskanie zabiegano od lat. Pod koniec listopada po wymianie pism okazało się, że sytuacja zostanie raz jeszcze przeanalizowana. Piotr Pospiech, starosta kluczborski, mówi o wstępnym sukcesie.

- Stoimy na stanowisku, że do kwestii rozmieszczenia karetek w powiecie kluczborskim należy wrócić i to w rzeczowej rozmowie. Z pisma, które otrzymaliśmy wynika, że wojewoda opolski Ryszard Wilczyński dostrzega problem Byczyny. Udało nam się powstrzymać przeniesienie karetki, która mogłaby stacjonować w Byczynie, do Namysłowa. Pierwsze plany mówiły o tym, że właśnie tam dodatkowa karetka jest niezbędna – wyjaśnia starosta Pośpiech.

Maciej Tomaszczyk, sekretarz gminy Byczyna, także uważa, że karetka w Byczynie jest potrzebna. - Przebiega tędy droga krajowa, jest tutaj wiele przejazdów kolejowych od strony Kluczborka a czas dojazdu karetki średnio wynosi 21 minut – zaznacza.

- Zależy nam na bezpieczeństwie osób podróżujących drogą krajową nr 11. Drogą tą jeździ w ciągu doby nawet 11 tysięcy samochodów. W Kostowie znajduje się „czarny punkt”, tam kilka razy w roku ma miejsce wypadek – dodaje Tomaszczyk.

Szymon Ogłaza z gabinetu wojewody opolskiego zaznacza jednak, że ponowna analiza sytuacji w Byczynie nie oznacza jeszcze decyzji o stacjonowaniu tam zespołu ratownictwa medycznego. – Takich miejscowości jest wiele w naszym regionie – mówi Radiu Opolu.

- Po zakończeniu roku przeprowadzona zostanie szczegółowa analiza wyjazdów zespołów ratownictwa medycznego pod kątem skuteczności przyjętych rozwiązań. Wtedy zliczymy czasy i ilości wyjazdów karetek. Jednak Byczyna nie jest odosobnionym przypadkiem w naszym regionie, gdzie przekroczone są czasy dojazdu karetek – wyjaśnia Ogłaza.

Dodajmy, że w Kluczborku stacjonują dwie karetki, a w Wołczynie jedna. Ta w Wołczynie pełni dyżur dzienny, czyli od 7:00 do 19:00. Pośpiech widzi rozwiązanie w wydłużeniu dyżuru karetki w Wołczynie do doby, a jednocześnie przeniesienie jednej karetki z Kluczborka do Byczyny.

...

Rosnie standard zycia ... Warszawki .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:42, 09 Gru 2014    Temat postu:

Nie wysłano karetki, bo pacjent pił alkohol. Dziś przy życiu utrzymuje go aparatura

Karetka nie została wysłana do nieprzytomnego mężczyzny, bo wcześniej pił alkohol. Dyspozytorzy z Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Lublinie wysłali pomoc dopiero po kilkunastu godzinach czekania. 66-latkowi w tym czasie rósł krwiak w głowie, dziś mężczyznę przy życiu utrzymuje tylko aparatura - czytamy na portalu gazeta.pl.

W sobotę po godz. 20 córka poszkodowanego pojechała odebrać go z firmowej imprezy, na której wypił trochę alkoholu. - Ale nie powiem, że słaniał się na nogach. Przez całą drogę normalnie rozmawialiśmy. Nie było więc żadnych podstaw, by sądzić, że coś złego może się mu stać - opowiada kobieta.

Gdy przyjechali do domu w podlubelskich Piotrowicach, 66-latek postanowił zejść do piwnicy, aby sprawdzić czy piec ogrzewający dom działa poprawnie. Jednak, gdy przez dłuższy czas nie wracał, córka wraz z żoną mężczyzny zaniepokoiły się i zeszły do piwnicy. Okazało się, że mężczyzna leżał nieprzytomny pod schodami.

Kobiety od razu zadzwoniły na pogotowie, wyjaśniły, co się stało, że z mężczyzną nie ma kontaktu. Wspomniały też, że mężczyzna pił wcześniej alkohol. Od tego momentu rozmowa z dyspozytorką toczyła się już zupełnie inaczej. Kobieta przyjmująca zgłoszenie stwierdziła, że w takim razie trzeba poczekać, aż mężczyzna wytrzeźwieje, nakryć go, żeby się nie wychłodził, i ułożyć w bezpiecznej pozycji.

Kobiety próbowały obudzić mężczyznę i wykonywały polecenia, które otrzymały, dzwoniąc na pogotowie. Dbały, by się nie wyziębił i nasłuchiwały, czy na pewno oddycha.

Następnego dnia o godz. 6 żona mężczyzny po raz kolejny zadzwoniła po pogotowie. I po raz kolejny powiedziała, że nie ma kontaktu z mężem. Tym razem dyspozytor też nie wysłał karetki. Córka mężczyzny pojechała więc do jednej z lubelskich przychodni świadczących nocną i świąteczną opiekę. Tam usłyszała, żeby koniecznie domagać się przyjazdu karetki. Około godz. 8 kobiety jeszcze raz zadzwoniły po pogotowie. Tym razem udało się i zespół ratowniczy przyjechał.

Mężczyznę trzeba było jak najszybciej przetransportować do Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie. W trakcie badań okazało się, że ma dużego krwiaka w głowie i konieczna jest natychmiastowa operacja. Dziś mężczyzna jest w ciężkim stanie i śpiączce farmakologicznej. Przy życiu utrzymuje go tylko aparatura.

Sprawą już zajęła się policja. Najprawdopodobniej czynności w tej sprawie będzie prowadziła też prokuratura.

Dyrektor wojewódzkiej stacji pogotowia ratunkowego w Lublinie Zdzisław Kulesza o całym zdarzeniu dowiedział się od dziennikarzy, zapewnia, że będzie przeprowadzone postępowanie wyjaśniające. Już polecił zbadać sprawę. - Dopiero za trzecim razem karetka pojechała na miejsce zgłoszenia. Muszę zweryfikować, dlaczego podjęto taką decyzję - przyznaje Kulesza.

Doświadczony ratownik medyczny, poproszony o wydanie opinii w tej sprawie, był zbulwersowany zachowaniem dyspozytorów. Stwierdził, że powinna ich zaniepokoić informacja o tym, że nie ma żadnego kontaktu z mężczyzną.

...

Ja dziekuje ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:47, 09 Gru 2014    Temat postu:

Tańsze leki? Sejm się nie zgodził

Rodziny wielodzietne nie mają co liczyć na tańsze leki w ramach Karty Dużej Rodziny. Nowe przepisy, które niedługo wchodzą w życie, nie obejmują aptek. Te mają zakaz reklamowania się. Jakiekolwiek programy lojalnościowe czy ulgi są traktowane jako niedozwolona przepisami promocja.

Sejm przyjął ustawę o Karcie Dużej Rodziny bez dopisania aptek do listy instytucji, które mogą oferować zniżki na często drogie, a bardzo potrzebne leki. Organizacje zrzeszające farmaceutów i pacjentów apelowały o to od miesięcy. Niestety bez skutku.

- Rząd zaprosił do udziału w Karcie Dużej Rodziny także przedsiębiorstwa prywatne. Apteki zrzeszone w Związku Pracodawców Aptecznych (w sumie kilka tysięcy placówek) zgłosiły akces do programu już w lutym 2014 r. Niestety, okazało się, że nie jesteśmy w nim mile widziani - mówi Marcin Piskorski, prezes Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET.

Na przeszkodzie stoją przepisy, zakazujące reklamowania się placówkom farmaceutycznym. Zapisy za niedozwoloną promocję uznają praktycznie wszystko, poza tabliczką informującą o lokalizacji i godzinach otwarcia placówki. Apteki nie mogą więc zachęcać pacjentów do korzystanie z ich usług w żadnej formie - w tym nie pozwala im się organizować programów lojalnościowych. Jak się okazało - Karta Dużej Rodziny też nie wchodzi w grę.

Bilety tak - leki nie

Dla pacjentów byłaby to duża korzyść finansowa - ustawa o Karcie gwarantuje wielodzietnym prawo do skorzystania ze zniżek oferowanych przez m.in.: muzea, rezerwaty przyrody, obiekty sportowo-rekreacyjne, biura turystyczne, uzdrowiska, sklepy. Ponadto członkowie tych rodzin otrzymają 37-proc. ulgę na jednorazowe przejazdy koleją i 49-proc. na bilety miesięczne.

- Dla naszych podopiecznych dużo ważniejszy od dostępu do dóbr kultury jest dostęp do świadczeń opiekuńczych i tańszych leków. Dlatego trudno nam zrozumieć, dlaczego Ministerstwo Zdrowia jest przeciwne przystąpieniu aptek do programu Karta Dużej Rodziny. Czyżby nie zależało mu na obniżeniu wydatków na leki w rodzinach, które zostały pokrzywdzone przez los i nie potrafią się bronić? - pyta, cytowana w komunikacie Konfederacji Lewiatan, dr Elżbieta Szwałkiewicz, przewodnicząca Koalicji "Na pomoc niesamodzielnym", skupiającej ok. 500 instytucji działających na rzecz osób niepełnosprawnych, przewlekle chorych i starszych.

Konfederacja Lewiatan podkreśla, że farmaceuci i środowiska pacjentów (w tym Federacja Pacjentów Polskich) nie widzą związku między reklamą aptek w mediach, a możliwością ich udziału w programie Karta Dużej Rodziny.

Jak wynika z badania "Ochrona zdrowia w gospodarstwach domowych w 2013 r.", przeprowadzonego w pierwszym kwartale 2014 r. przez Główny Urząd Statystyczny, dla 55,1 proc. gospodarstw zakup leków przepisanych na receptę lub zaleconych przez lekarza był dużym obciążeniem.

Ustawa o Karcie Dużej Rodziny jest potrzebna między innymi po to, żeby dotychczasowy program rządowy mógł mieć większy zasięg i dawać większe możliwości - np. firmom prywatnym - oferowania zniżek.

Teraz przepisami zajmie się Senat, który będzie mógł wprowadzić zmiany. Jeśli tak zrobi - ustawa wróci do Sejmu, który będzie mógł je przyjąć lub nie. Potem trafi do prezydenta i - jak ten ją podpisze - zacznie obowiązywać od Nowego Roku.

...

Refunduja to co malo warte ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:46, 10 Gru 2014    Temat postu:

Reporter Polski

Na ratunek

Los szpitala dziecięcego w Dziekanowie Leśnym stoi pod znakiem zapytania. Mieszkańcy sprzeciwiają się zamknięciu kolejnych oddziałów w szpitalu. W związku z brakiem pieniędzy zamknięte mają zostać Oddział Pediatrii oraz Oddział Obserwacyjno-Izolacyjny. Wcześniej zamknięto Oddział Patologii Noworodka i Centrum Neuropsychiatrii.

Kolejne zamknięcie może dotyczyć również izby przyjęć. Trafiają tu pacjenci z Warszawy i okolic z trudnymi do zdiagnozowania chorobami: meningokokami, odrą, salmonellą, boreliozą, chorobami odzwierzęcymi oraz innymi groźnymi chorobami zakaźnymi.

Rodzice walczący o szpital w Dziekanowie podkreślają, że placówka może pochwalić się profesjonalnym personelem.

>>>

Kolejny ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:52, 10 Gru 2014    Temat postu:

Międzyrzecz: zbiorowe zatrucie pokarmowe w szpitalu psychiatrycznym

142 pacjentów szpitala psychiatrycznego w Międzyrzeczu (Obrzycach) uległo zatruciu pokarmowemu. Zagrożonych było prawie pół tysiąca osób. Sprawą zajęła się prokuratura i Sanepid; wstępnie ustalono, że źródłem zatrucia były posiłki przygotowane przez firmę kateringową.

Rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Gorzowie Wlkp. Dariusz Wieczorek przekazał, że w niedzielę (7 grudnia) rano powiatowy inspektor sanitarny w Międzyrzeczu otrzymał telefoniczne zgłoszenie o wystąpieniu zbiorowego zatrucia pokarmowego w Samodzielnym Publicznym Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Międzyrzeczu.

- Prawdopodobną przyczyną zatrucia było spożycie poprzedniego dnia obiadu. Na razie nie znamy dokładnego czynnika, który wywołał zatrucie. Nie wykluczamy bakterii salmonelli. Trwają badania pobranych próbek, które wykażą źródło zatrucia. Pacjenci zaczęli narzekać na bóle brzucha i mieli biegunkę po spożyciu posiłków przygotowanych przez obsługującą szpital firmę kateringową - powiedział Wieczorek.

Dodał, że w niedzielę objawy u osób chorych ustępowały i nie zgłoszono nowych zachorowań.

- Zarządziliśmy zakaz wydawania posiłków przez firmę kateringową, która dotychczas zaopatrywała szpital, poleciliśmy dezynfekcję toalet oraz kuchenek oraz ograniczenie przyjęć do szpitala z wyjątkiem przypadków nagłych - dodał Wieczorek.

Dyrektor SP Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Międzyrzeczu Jacek Hudziak powiedział, że w poniedziałek były jeszcze 22 osoby z objawami zatrucia, a we wtorek rano na dolegliwości z tego tytułu uskarżały się już tylko cztery osoby.

- Sytuacja stabilizuje się i myślę, że wszytko będzie szło w dobrym kierunku - powiedział Hudziak. Dodał, że posiłki dla chorych dostarcza inna firma.

Sprawą zatrucia zajęła się Prokuratura Rejonowa w Międzyrzeczu. Do szpitala zostali wysłani policjanci, którzy zabezpieczyli dokumentację, sprawdzane są procedury sanitarne i wykonywane inne czynności. Śledczy czekają też na wyniki badań prowadzonych przez Sanepid.

W minionych dniach w tym szpitalu zmarło dwoje pacjentów - kobieta w wieku 78 lat i 57-letni mężczyzna. Na razie nie wiadomo, czy te zgony można w jakikolwiek sposób łączyć z zatruciem. Według dyrektora szpitala takiego związku nie ma.

- Nie ma żadnego zagrożenia, sytuacja jest opanowana i dementuję plotki o dwóch przypadkach śmiertelnych. Nie ma to związku przyczynowego z zatruciem, które miało miejsce w szpitalu - powiedział Hudziak.

Prokuratura zmierza jednak dokładanie zbadać tę kwestię. Prowadzący sprawę prokurator Sławomir Dudziak powiedział, że we wtorek przeprowadzono sądowo-lekarskie sekcje pacjentów zmarłych w szpitalu 7 grudnia br.

- Uzyskanie informacji od biegłego, czy ten zgon miał związek z tym zatruciem, będzie możliwe dopiero po uzyskaniu dodatkowych badań – są to głównie badania toksykologiczne i histopatologiczne. Te wyniki uzyskamy najprawdopodobniej w styczniu przyszłego roku - dodał Dudziak.

Śledztwo ws. zatrucia zostało wszczęte z art. 165 Kodeksu karnego, czyli sprowadzenia zagrożenia dla życia i zdrowia wielu osób; to przestępstwo zagrożone kara od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.

Tak więc prokuratura przyjęła działanie umyślne - Dudziak wyjaśnił, że to z uwagi na skalę zatrucia. Dodał, że kwalifikacja ta może jednak ulec zmianie w zależności od dalszych ustaleń śledztwa.

>>>

Zatrucie w szpitalu ! Odlot !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:57, 12 Gru 2014    Temat postu:

Dr Maciej Hamankiewicz, prezes NRL: na pakiecie onkologicznym ucierpią inni pacjenci

Od nowego roku wchodzi w życie tzw. pakiet onkologiczny wprowadzający szybką terapię onkologiczną. Pakiet, który zgodnie z założeniem ministra zdrowia ma ułatwić życie pacjentom z chorobami nowotworowymi, został oprotestowany przez lekarzy. Dlaczego zmiany budzą tyle kontrowersji?

- Wśród wielkich, utopijnych haseł ministra zdrowia, bo trudno oczekiwać, że wszyscy pacjenci od stycznia przestaną stać w kolejkach, można doszukać się jednej zalety. Rząd zauważył, że Polska jest w unijnym ogonie pod względem leczenia chorób nowotworowych. Problem w tym, że to jedyny plus. Rozwiązania wymyślono na szybko, bez konsultacji z lekarzami. Dużo PR-u, zero konkretów - mówi w wywiadzie dla Wirtualnej Polski dr Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.

Na początku grudnia dr Hamankiewicz w apelu do premier Ewy Kopacz zwrócił się o wstrzymanie wejścia w życie przepisów. Przestrzegał, że grozi to destabilizacją całego systemu ochrony zdrowia. Mówił, że ustawa była dopychana kolanem, nie konsultowana ze środowiskiem lekarskim, w tym z onkologami.

W ramach pakietu onkologicznego powstanie odrębna kategoria pacjentów oczekujących na udzielenie świadczeń opieki zdrowotnej z zakresu onkologii. Zmieni się też zakres obowiązków lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej (POZ). Będą oni mogli zakładać pacjentom z podejrzeniem nowotworu Karty Pacjenta Onkologicznego, tzw. zielone karty, umożliwiające szybką diagnostykę i nielimitowaną terapię. I to na nich spadnie największa odpowiedzialność.

Od kilku miesięcy lekarze rodzinni zarzucają ministrowi, że choć zmiany mają wejść w życie za kilkanaście dni, nadal wielu z nich nie wie, jak wygląda "zielona karta", jakie są kryteria jej wydawania. Dopiero 11 grudnia minister poinformował na konferencji, że NFZ umożliwia lekarzom podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) oraz lekarzom specjalistom testowanie wystawiania karty diagnostyki i leczenia onkologicznego.

Podczas czwartkowej konferencji prasowej minister poinformował, że według propozycji resortu zdrowia kwota, jaką lekarze POZ otrzymują za jednego pacjenta pozostającego pod ich opieką, od 2014 roku wzrośnie o ponad 40 zł - z 96 zł do 136,20 zł. Stawka nie była podnoszona od 2008 roku. Mimo złożonej lekarzom propozycji, część z nich odrzuca założenia pakietu i grozi, że nie podpisze nowych umów z NFZ.

Trzy ustawy składające się na tzw. pakiet kolejkowy i onkologiczny zostały uchwalone w lipcu, a 12 sierpnia podpisał je Bronisław Komorowski. Część rozwiązań znajdzie się też w rozporządzeniach ministra, a także w zarządzeniach prezesa NFZ.

Rozmowa z dr. Maciejem Hamankiewiczem, prezesem Naczelnej Rady Lekarskiej

Agnieszka Niesłuchowska: Od początku ostro krytykuje pan pakiet onkologiczny, który ma wejść w życie od nowego roku. Jest aż tak źle? Pacjenci, co było ideą ministra zdrowia, nie odczują poprawy?

Dr Maciej Hamankiewicz: Wśród wielkich, utopijnych haseł ministra zdrowia, bo trudno oczekiwać, że wszyscy pacjenci od stycznia przestaną stać w kolejkach, można doszukać się jednej zalety.
Rząd zauważył, że Polska jest w unijnym ogonie pod względem leczenia chorób nowotworowych. Problem w tym, że to jedyny plus. Rozwiązania wymyślono na szybko, bez konsultacji z lekarzami. Dużo PR-u, zero konkretów Dr Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej
Rząd zauważył, że Polska jest w unijnym ogonie pod względem leczenia chorób nowotworowych. Problem w tym, że to jedyny plus. Rozwiązania wymyślono na szybko, bez konsultacji z lekarzami. Dużo PR-u, zero konkretów.

Dokument o leczeniu onkologicznym liczy kilkadziesiąt stron. Nie doszukał się pan w nim żadnych konkretów?

- Rok temu, gdy sytuacja ministra w rządzie była zagrożona, wpadł mu w ręce tzw. Cancer Plan, wręczony przez prof. Jassema. Gdyby chciał wnikliwie przeczytać to, co dostał, wsłuchać się w głos onkologów, dziś sytuacja wyglądałaby inaczej. Tymczasem stworzył szybko coś, co nie jest realizacją zgodną z Cancer Planem.

Dostrzega pan coś pozytywnego w pakiecie?

- Zapowiedź zniesienia limitów na leczenie schorzeń nowotworowych.

Zastanawiające, że przy zapowiedzi zniesienia limitów, jednocześnie nie płaci się leczącym chorych onkologicznie placówkom za tzw. nadwykonania za rok 2014. To skandal, bo te pieniądze im się należą. Podobnie ze środkami, będącymi wynikiem wprowadzonej trzy lata temu ustawy refundacyjnej, kiedy powstały tzw. rezerwy finansowe NFZ. Z tego, co wiem oszczędności zgromadzone w ciągu dwóch pierwszych lat od wprowadzenia ustawy, wyniosły ok. trzech miliardów złotych. I powinny być przeznaczane na nowoczesne chemioterapeutyki w chorobach nowotworowych.

Ustawodawca przekonuje, że dzięki pakietowi pacjent, u którego zachodzi podejrzenie choroby nowotworowej, zostanie zdiagnozowany w zaledwie dziewięć tygodni. To realne?

- To zapis oderwany od rzeczywistości. Jak w kilka tygodni przysłowiowy Kowalski może wykonać np. tomografię komputerową lub kolonoskopię, skoro w placówce w pobliżu jego miejsca zamieszkania jest jeden działający lub zepsuty sprzęt, albo gigantyczna kolejka oczekujących? Obawiam się również, że po to, aby zmieścić się w określonych ustawowo dziewięciu tygodniach, pacjent będzie musiał jechać tam, gdzie znajdzie się wolny termin. Trudno mi sobie wyobrazić, że mieszkaniec Rzeszowa pojedzie na badanie specjalistyczne do Szczecina.

Po drugie, wskazywanie sztywnego terminu diagnozy pokazuje, że minister nie ma zaufania do lekarzy i pojęcia o ich pracy. Niejednokrotnie, a wiem to na przykładzie ginekologii onkologicznej w moim mieście, w niespełna dwa tygodnie - a więc w znacznie krótszym czasie - można zdiagnozować pacjentkę. W wielu szpitalach tak to wygląda. Zresztą, gdyby lekarze nie dbali o szybkie leczenie pacjentów onkologicznych, nie byłoby tylu nadwykonań.

Ministrowi chodzi o stworzenie wrażenia, że to on zagonił lekarzy do pracy. A nie w tym rzecz. Są inne bariery, które uniemożliwiają szybkie leczenie.

Jakie?

- Zbyt mało lekarzy, problemy z dostępnością do specjalistycznego sprzętu. Za pieniądze, które płyną z NFZ, nie da się działać sprawnie.

Ile kosztuje pakiet onkologiczny?

- Onkolodzy oceniali, że pieniędzy musi być czterokrotnie więcej niż zebranych z rezerw NFZ do stycznia. Minister, mówiąc, że pieniądze są, mija się z prawdą. Ma tylko część i to nie z dodatkowych środków, ale z budżetu swojego płatnika, czyli NFZ.

Najgorsze jest to, w jaki sposób Bartosz Arłukowicz zbiera na realizację swojego pomysłu. Dzwonią do mnie kierownicy klinik i mówią, że mają obcinane świadczenia np. za torakochirurgię, zajmującą się głównie operowaniem nowotworów płuc. Aby uciułać na pakiet, zmniejsza się finansowanie wielu procedur o 30-50 procent.

Chce pan powiedzieć, że nowotwór nowotworowi nierówny? Pacjenci będą różnicowani?

- Na to wychodzi. By skrócić kolejkę w jednym miejscu, zrobi się ją w drugim. Pacjenci z innymi schorzeniami mogą ucierpieć.
W kolejkach utkną osoby, które nie dostaną tzw. zielonej karty. Zielona książeczka stanie się przepustką do szybszych badań, podziału pacjentów na lepszych i gorszych Dr Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej
W kolejkach utkną osoby, które nie dostaną tzw. zielonej karty. Zielona książeczka stanie się przepustką do szybszych badań, podziału pacjentów na lepszych i gorszych. Już pomijam fakt, że siedmiostronicowa karta będzie duplikatem historii choroby pacjenta i wprowadzi niepotrzebną papierologię. Lekarz będzie miał tyle roboty z wypełnianiem tabelek, że zabraknie mu czasu na jakąkolwiek rozmowę z pacjentem. Już teraz z czasem jest krucho.

Może czasu będzie więcej, jeśli pacjenci nie będą musieli przychodzić lekarza po recepty na kontynuację farmakoterapii.

- To kolejny irracjonalny zapis pakietu, bo wynika z niego, że lekarz jest jedynie od wypisywania recept. A przecież jest ona jednym z elementów leczenia. Być może ułatwi to życie wąskiej grupie przewlekle chorych. W przypadku reszty, bardzo istotne są cykliczne wizyty, omawianie z lekarzem zmian, postępów choroby. Stan zdrowia pacjenta może się pogorszyć w każdej chwili i każdy lekarz wie, jaka ciąży na nim odpowiedzialność. Wypisywanie pacjentowi wciąż tych samych leków jest niebezpieczne.

Interniści są przygotowani do diagnozy wczesnoonkologicznej? Czy na podstawie jednej wizyty są w stanie zorientować się, czy dany pacjent kwalifikuje się do wydania mu zielonej karty?

- Na pierwszej wizycie może pojawić się wiele problemów. Osoba, którą boli gardło, może być przeziębiona, ale może mieć symptomy nowotworu krtani. Jeśli lekarz stwierdzi, że to zwykła infekcja - nie wyda zielonej karty. Wątpliwości - dać kartę, czy nie - doprowadzą do konfliktu między pacjentem a lekarzem.

Pierwszego stycznia dojdzie do masowego protestu lekarzy, którym nie podobają się zmiany? Coraz częściej pojawiają się takie głosy w środowisku.

- Protestuję przeciw ukutej tezie, że lekarze będą zamykali gabinety. Pozostaną otwarte. Do chaosu dojdzie w połowie roku, gdy ludzie zaczną walczyć o zielone karty. Później lekarze odpuszczą, każdemu wydadzą "przepustkę", nie zważając na współczynniki wskazane w pakiecie. Obawiam się, że posłowie już na początku roku zabiorą się za poprawki do ustawy. Nie da się poprawić leczenia onkologicznego bez poprawy całego systemu.

Dobrze wiemy, że na reformowaniu służby zdrowia poległ niejeden minister. W jaki sposób zabrać się za kompleksowe porządki? Od czego zacząć?

- Od profilaktyki, a więc stworzenia solidnej ustawy o zdrowiu publicznym. Bartosz Arłukowicz dostał w spadku po poprzedniczce ustawę, która została w szufladzie, a powinna trafić do sejmu.
Leczenie nowotworów nie ma sensu, jeśli nie rozpocznie się olbrzymiej pracy profilaktycznej, nie wprowadzi badań przesiewowych. A na to też potrzeba pieniędzy Dr Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej
Leczenie nowotworów nie ma sensu, jeśli nie rozpocznie się olbrzymiej pracy profilaktycznej, nie wprowadzi badań przesiewowych. A na to też potrzeba pieniędzy.

Wracając do pytania o koszt zmian. Ewa Kopacz upiera się przy twierdzeniu, że pieniądze na wdrożenie pakietu są.

- Ale nie powiedziała, o jakie kwoty chodzi. Dobrze byłoby, aby pojawiły się konkrety - np. że na pakiet potrzeba dodatkowo 10 mld zł, i wyjaśnienia, komu ustawodawca odbierze, ile dołoży, by bilans się zgadzał.

Mówienie o rezerwie NFZ to obrażanie ludzi. Szpitale toną w długach, ludzie czekają na konkretne operacje, słyszą, że za 17 lat dostaną endoprotezę, co brzmi kuriozalnie, gdy mowa o siedemdziesięciolatku. Oszczędności idą nie tam, gdzie trzeba. Ustawa mówi, że rezerwa NFZ służy na określony cel. Jeśli premier mówi o przesuwaniu tych środków w inne miejsce, nawołuje do działania niezgodnego z przepisami prawa.

W liście do Ewy Kopacz apelował pan, by premier zablokowała ustawę. Ostrzegał pan przed destabilizacją systemu opieki zdrowotnej. Nic jednak nie wskazuje na to, by pana słowa zostały wysłuchane. Wiceminister zdrowia zapowiedział, że nie ugnie się pod presją lekarzy.

-
Przykre jest to, że nikt z lekarzami nie chce rozmawiać, ani premier, ani minister Dr Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej
Przykre jest to, że nikt z lekarzami nie chce rozmawiać, ani premier, ani minister. Bartosz Arłukowicz nigdy nie skonsultował ze środowiskiem lekarskim żadnych zmian, co jest źródłem jego kłopotów. Nie słucha nikogo, nie obchodzą go dane samorządu lekarskiego, który zrzesza przecież lekarzy wszystkich specjalności. Zanim zabrał się za onkologię, powinien przyjrzeć się jak działa kardiologia inwazyjna. To jeden z polskich sukcesów, ponieważ stworzono dla niej doskonały plan, obliczono ile będzie kosztował, znaleziono finanse.

>>>

Trzeba wywazac racje .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:11, 12 Gru 2014    Temat postu:

Pediatrzy apelują o więcej szczepionek. Ministerstwo nie ma pieniędzy
Polska jest jedynym krajem w UE, w którym nie są jeszcze refundowane szczepienia przeciwko pneumokokom

"Powinniśmy rozszerzyć refundację szczepionek chroniących przed zakażeniami wywoływanymi u dzieci przez pneumokoki" – przekonywali eksperci podczas konferencji zorganizowanej dzisiaj w Warszawie z okazji VI Ogólnopolskiego Dnia Szczepień.

Dyrektor Departamentu Matki i Dziecka Ministerstwa Zdrowia, Dagmara Korbasińska powiedziała, że refundacja tych preparatów jest wyjątkowo kosztowna i nie ma wciąż na to środków z budżetu.

Prof. Ewa Bernatowska z kliniki immunologii Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie przypomniała, że Polska jest jedynym krajem w Unii Europejskiej, w którym u wszystkich dzieci do drugiego roku życia nie są jeszcze refundowane szczepienia przeciwko wywołującymi groźne zapalenie płuc pneumokokom. Na razie są one finansowane z budżetu jedynie u maluchów z grup wysokiego ryzyka.

Pneumokoki są jednymi z najczęstszych powodów zakażeń dróg oddechowych, a także zapaleń opon mózgowo-rdzeniowych i sepsy. Jeśli nawet zakażone dziecko uda się wyleczyć, mogą być trwałe następstwa infekcji, takie jak upośledzenie umysłowe, zaburzenia słuchu oraz napady padaczkowe. Dlatego pediatrzy od wielu lat postulują wprowadzenie chroniącej przed nimi szczepionki do kalendarza szczepień obowiązkowych. Opowiedział się za tym m.in. Pediatryczny Zespół Ekspertów.

Dagmara Korbasińska z ministerstwa zdrowia podkreśliła, że na razie nie ma na to pieniędzy. - Na wszystkie szczepienia obowiązkowe, refundowane przez państwo, ministerstwo zdrowia przeznacza ogółem prawie 130 mln zł, tymczasem koszty pełnej refundacji szczepionek chroniących przed pneumokokami mogłyby wynieść nawet 280 mln zł. Gdyby je włączono do obowiązkowego kalendarza szczepień, wydatki na ten cel musiałby się zwiększyć nawet kilkukrotnie – powiedziała.

Konsultant wojewódzki w dziedzinie pediatrii prof. Teresa Jackowska z klinika pediatrii Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie replikowała, że nakłady poniesione na refundację szczepień przeciwko pneumokokom zwróciłyby się dzięki zmniejszeniu kosztów leczenia powikłań infekcji wywołanych przez te bakterie, szczególnie po zapaleniu płuc. Występuję one nie tylko u małych dzieci, ale również u osób starszych i wymagają często leczenia szpitalnego.

Specjaliści podali przykład Kielc, gdzie decyzją samorządu szczepionki przeciwko tym bakteriom od 2006 r. są refundowane dla wszystkich dzieci, jakie przychodzą na świat. Już w 2007 r. liczba hospitalizacji z powodu zapalenia płuc wśród dzieci do 2 lat spadła tam o 60 proc. – ze 136 do 53, a liczba przypadków zapalenia ucha środka zmniejszyła się o 85 proc.

Według dyrektor Korbasińskiej, doświadczenia Kielc analizowano w resorcie zdrowia. Wzięto m.in. pod uwagę, że liczba hospitalizacji związanych z zapalaniem płuc spadła tam o 40 proc. - Jednak refundacja tak kosztownych szczepień przeciwko pneumokokom w krótkim okresie nie dałaby efektu w postaci mniejszych kosztów leczenia powikłań wywołanych pneumokokami - podkreśliła.

Prof. Jackowska zwróciła uwagę, że przy większych zamówieniach koszty refundacji szczepionek przeciwko pneumokokom można byłoby znacznie zmniejszyć dzięki negocjacjom z wytwarzającymi je firmami farmaceutycznymi.

- Pośrednim rozwiązaniem mogłaby być częściowa refundacja z budżetu, np. na poziomie 70 proc. Wtedy więcej rodziców zdecydowałoby się na zakupienie szczepionek - powiedziała prof. Bernatowska.

Według specjalistów, szczepienie dzieci przeciwko pneumokokom zmniejszają również ryzyko zapalenia płuc u ludzi dorosłych. W Kielcach po czterech latach tych szczepień prawie o połowę spadła zachorowalność na ciężkie zapalenie płuc zarówno u ludzi młodszych do 29. roku życia, jak i starszych, które skończyły 65 lat.

Z danych przedstawionych przez prof. Bernatowską wynika, że w naszym kraju najwięcej zgonów w powodu powikłań po zapaleniu płuc jest w wśród osób po 75. roku życia. Ale zdarzają się one również u ludzi młodszych, po 40. roku życia.

Główny Inspektor Sanitarny Marek Posobkiewicz powiedział, że program szczepień refundowanych z powodu ograniczonych środków jest kompromisem między rekomendacjami polskich specjalistów i Światowej Organizacji Zdrowia, a możliwościami budżetu zdrowia.

>>>

Oczywiscie nie bede krzyczal ze dac wiecej bo komus zabiora . Ale na invitro jest ... A TO NIE JEST LECZENIE !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:03, 13 Gru 2014    Temat postu:

Awantura w szpitalu w Goczałkowicach-Zdroju

Kilkuset pacjentów od czwartku okupowało rejestrację szpitala rehabilitacyjnego w Goczałkowicach-Zdroju. Tylko przez jeden dzień w roku można zapisać się na zabiegi w tym uzdrowisku. Pacjenci stworzyli więc swoją własną listę kolejkową. Liczba miejsc szybko się jednak wyczerpała. Zdesperowany tłum wtargnął w końcu do rejestracji wbrew jakimkolwiek zasadom.

...

Super wiesci .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15 ... 54, 55, 56  Następny
Strona 14 z 56

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy