Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 19:13, 29 Sty 2011 Temat postu: Skutek Okrągłego Stołu - mafie lokalne ... |
|
|
Z cyklu skutki okraglego stolu:
,,Rzeczpospolita": Przed Sądem Okręgowym w Kielcach toczy się proces "związku przestępczego o charakterze zbrojnym" ( to kolejny termin wymyslony przez tytanuff mysli prawniczej- przypomne ze Armia Krajowa to ZWZ Związek Walki Zbrojniej - jelopy prawnicze oczywiscie musialy ta nazwe z szargac wprowadzajac taki termin oznaczajacy plugawych bandziorow zeby Walka Zbrojna kojarzyla sie z bandytyzmem) ze Skarżyska Kamiennej. Na ławie oskarżonych - kilkadziesiąt osób. Główny oskarżony Leszek K. rządził miastem niczym neapolitański mafioso, pisze gazeta.
Grupa miała strukturę gwiaździstą, każde odgałęzienie zajmowało się innym rodzajem przestępstw: rozbojami, narkotykami, kradzieżami samochodów, wymuszeniami, a także handlem bronią, którą z zakładów w rejonie Radomia i Skarżyska sprzedawano neapolitańskiej camorze.
Bulwersująca jest długoletnia bezkarność przestępczego holdingu i kontakty z "przyzwoitymi obywatelami". Ludzie wierzyli, że grupa Leszka K. jest nietykalna. Z prośbą o "przysługę" do gangu zwracali się politycy, biznesmeni i samorządowcy.
W obszernym artykule, zamieszczonym na łamach weekendowego dodatku "Plus Minus", gazeta pisze, że zmowa milczenia na temat działalności gangu nadal trwa. Nikt się nie zgłosił, gdy sąd szukał osób pokrzywdzonych przez grupę Leszka K. Panuje psychoza strachu, bo nie wszyscy przestępcy znaleźli się na ławie oskarżonych. Policjanci przypuszczają, że niektórzy potencjalni świadkowie mogą już nie żyć.
>>>>>>>
Takie grupy to jeden ze skutkow okraglego stolu.Wystarczylo zalegalizowac bezprawie a reszta poszla juz z gorki...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Pon 20:07, 31 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 2:09, 05 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Porachunki właścicieli opolskich klubów nocnych.
W Opolu doszło do pobicia właścicielki jednego z tamtejszych klubów nocnych. Jak uważa kobieta, czynu tego dopuścił się menadżer konkurencji - informuje serwis nto.pl Zdarzenie miało miejsce tuż po zamknięciu klubu Metro, którego właścicielką jest Małgorzata Wolny. Do napaści doszło w trakcie powrotu kobiety do domu. Na nią i jej pracownika napadło ośmiu mężczyzn. Jak twierdzi kobieta osobą, która ją zaatakowała jest menadżer konkurencyjnego klubu. Poszkodowana twierdzi, że od sprawców usłyszała pogróżki na temat spalenia jej lokalu.
-Zauważyliśmy, że ona niszczy nasze plakaty na przystanku autobusowym. Była ostra wymiana zdań, ale na pewno nikogo nie uderzyłem. Ona rzuciła się na mnie z pazurami, więc ją odepchnąłem i na tym się skończyło - relacjonuje właściciel konkurencyjnego klubu Big Ben, Maciej Smolarski.
Do policji wpłynęła obdukcja kobiety. Trwa wyjaśnianie sprawy.
!!!!!
Brr ! To jest szemrany biznes ! Porzadni ludzie w nocy spia ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 10:23, 05 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Zginął czołowy złodziej samochodów w Polsce
Jak dowiedział się portal tvp.info, w minioną niedzielę w Warszawie w wypadku na ul. Patriotów zginął Dariusz W. ps. "Witan": jeden z najaktywniejszych warszawskich złodziei samochodów. Policja przypisuje "Witanowi" setki kradzieży, a rodzinna grupa, do której należał, mogła ukraść nawet kilka tysięcy pojazdów.
Do wypadku doszło, gdy kierowca volkswagena passata, zaczął wyprzedzać na trzeciego. Z powodu złych warunków auto wpadło w poślizg, uderzyło w drzewo, a potem w słup. Kierowca zginął na miejscu.
Okazało się, że auto kilkadziesiąt minut wcześniej zostało skradzione w okolicach Łowicza. Kierowcą okazał się 42-letni Dariusz W. ps. "Witan".
"Witan" i jego brat już w połowie lat 90. mieli opinię najzdolniejszych złodziei. Kierowali zorganizowaną grupą wywodzącą się głównie z okolic Wołomina. - Ich atutem były rodzinne lub przyjacielskie powiązania między jej członkami – mówi oficer CBŚ, który zajmował się gangiem wołomińskim. Formalnie bracia nie byli członkami gangu z "Wołomina". W 2006 roku policja przyznała, że grupa "Witana" mogła rocznie kraść nawet 500 aut, głównie samochodów japońskich i francuskich.
>>>>>>
Czyli 16 lat razy 500 = 8.000 samochodow ... I jak zginal W SAMOCHODZIE ! Jak zyl tak zginal ... Kolejny wielki szu(j) ...
A ile to szalal jaki by wielki az nadszedl czas i ...
Jak Judasz jak Hitler... Tak jest zawsze ! Na kazdego lotra przychodzi czas ! Strzezcie sie abyscie nie poszli w takie slady ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 23:10, 10 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Komendant kradł paliwo, podwładni go nagrali
TVN24.pl Strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej w Lwówku zarzucają komendantowi, że kradł paliwo z wozów bojowych. Na dowód przedstawiają film z ukrytej kamery. Burmistrz, który jest powinowatym komendanta, nie chce komentować sprawy - informuje TVN24.pl. Trzech strażaków postanowiło zamontować ukrytą kamerę po tym, jak z wozów zaczął znikać olej napędowy. O kamerze nie powiedzieli ani przełożonemu ani pozostałym strażakom. Na nagraniu widać, jak komendant ściąga paliwo do kanistrów. Sprawą zajęła się policja w Nowym Tomyślu.
Burmistrz miasta, Piotr Długosz mógłby wnioskować o zwolnenie komendanta, który jest także miejskim radnym. Na razie jednak tego nie robi, bo mówi, że oficjalnie nie wie nic o nieprawidłowościach w OSP. Podkreśla, że nie chce podejmować decyzji, zanim zapadnie wyrok skazujący.
- Muszę zważać na pewne szczegóły, bo ta sprawa ma - powiedzmy - drugie dno - mówi. Jakie? - Polityczne. Pan komendant, co nie jest tajemnicą, startował z mojego komitetu wyborczego, a pozostali strażacy z innego komitetu - tłumaczy burmistrz. Jednocześnie zapewnia, że zachowanie komendanta było naganne.
Okazuje się, że komendant i burmistrz są rodziną (żona szefa OSP i włodarz miasta są kuzynami).
>>>>>
No tak ńie narobi sobie przeciez klopotow w rodzinie ! Tak to wyglada na prowincji i w Wszawce tez ... Oczywiscie gdzies na wsi wszyscy moga byc spokrewnieni ale tam afer nie ma ... Problemem miasteczek jest brak niezaleznego punktu odniesienia... Nie ma kto z zwnatrz interwniowac ... jak jest tam jakas gazetka to tez prowadzi syn kuzyna burmistrza ... Sam znam przypadek z Koluszek gdzie mlodzi zdolni uruchomili za fundusze miasta ciekawa gazete... jak sie dowiedzil kacyk to ich zwolnili a dali na ,,redaktorow'' syna i corke po czym gazetka upadla bo sie dziatwie znudzila praca wymagajaca punktualnosci wielu godzin i solidnosci... Takie to sa ,,historie'' ... To jest wlasnie grzech ! O tym mowi Kościół ... nie rewolucja zmiana wszystkiego (oprocz siebie ) . TYLKO MORALNOSC ! ONA JEST FUNDAMENTEM WSZYSTKIEGO !
Wszak gdy Bóg przyszedl na swiat to nauczal moralnosci a nie prawa ustrojowego socjologii czy innych takich rzeczy ... Nie przypadkiem... Tego brakuje ! To jest przyczyna kleski ...
Latwiej jest ludzi naklonic aby glosowali na partie niz zeby przestali czynic swinstwa ... Stad mala popularnosc Kościoła ... WYLACZNIE STAD ! Widzimy ze ksieza pchajacy sie w polityke bezmyslnie zyskuja duzo wiekszy poklask motlochu niz tacy ktorzy mowia ludziom aby przestali czynic swinstwa ... Od razu wokol nich robi sie pustawo ... Ale tez i tacy beda BARDZO nagrodzeni w niebie ... Kryterium nie jest ilosc w zgromadzonym tlumie ale wiernosc dobru... Bóg liczy tylko i wylacznie JAKOŚĆ !!!
Jedna Nasza Matka przewyzsza caly wszeswiat + cala ludzkosc + aniolow ! Gdyby zwazyc na wadze to Nasza Matka przewazyla by swoim dobrem cala reszte tego co Bóg stworzyl... Stąd Królowa Nieba i Ziemi...
A co lokalnych kacykow to oczywiscie media centralne musza sie tym zajmowac skoro caly kraj łoży na reklamy to nie moze byc tak ze ,,praca'' polega na podstawianiu mikrofonu w sejmie i transmisji tego opetanczego belkotu ... Oczywiscie nie mowie aby nudzic . Nuda to po prostu porazka ... Zreszta belkot sejmowy jest ,,ciekawy'' glownie jak sie obrzucja wyzwiskami... Chodzi o tematyke a nie o sposob realizacji ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:04, 30 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Katarzyna Nylec | Onet
Radny z Będzina straci stanowisko, bo wywołał prezydenta do tablicy?
Jeszcze nie zdążył opaść kurz po aferze z prezydentem Będzina i burmistrzem Ursynowa w rolach głównych, a już szykuje się kolejny skandal. Na nadzwyczajnej sesji rady miejskiej w Będzinie pojawił się wniosek o rozwiązanie umowy o pracę z radnym Januszem Herplem. - Janusza spotkała kara za to, że zabiegał o zwołanie sesji i wywołał do tablicy prezydenta - uważa opozycja.
Radny zatrudniony od wielu lat jest instruktorem odnowy biologicznej w siatkarskim klubie MOS Interpromex Będzin.
Z wnioskiem o wyrażenie zgody radnych na rozwiązanie umowy z Herplem wystąpił jego pracodawca. W uzasadnieniu pojawiła się lakoniczna informacja, że zamiast Herpla zatrudniona zostanie firma zewnętrzna. Sam zainteresowany o takim obrocie sprawy dowiedział się niespełna godzinę przed sesją. Większość radnych jednak głosowała przeciwko wprowadzeniu wniosku pod obrady.
W rozmowie z Onetem Herpel przyznaje otwarcie, że nagonka na niego trwa od trzech lat, ale obecnie nie chce komentować sprawy. - Zajmę stanowisko dopiero podczas kolejnej sesji, którą zaplanowano na 16 września - mówi.
Tymczasem opozycja nie ma cienia wątpliwości, że wniosek o zwolnienie Herpla to forma kary za bunt. Herpel był bowiem jednym z siedmiu rajców, którzy podpisali się pod wnioskiem o zwołanie sesji nadzwyczajnej. Wywołano na niej do tablicy prezydenta miasta Łukasza Komoniewskiego.
Prezydent tłumaczył się ze słów Piotr Guziała, burmistrza Ursynowa, który w rozmowie z dziennikarzami ujawnił jak doszło do jego zatrudnienia w radzie nadzorczej miejskiej spółki z Będzina. Prezydent wyjaśnił, że o powołaniu Guziała na to stanowisko zdecydowało jego wykształcenie i doświadczenie w pracy w samorządzie. Opozycji takie wyjaśnienia jednak nie przekonały.
- Na wiele naszych pytań nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Dociekaliśmy m.in. czy wynagrodzenie obecnej rady nadzorczej jest wyższe czy niższe od wynagrodzenia poprzedniego składu. Prezydent odpowiedział, że nie wie. Może sprawdzić, ale nie jest zorientowany - relacjonuje radny Tomasz Wacławczyk.
Rafał Adamczyk, rzecznik będzińskiego ratusza, nie wypowiada się. - My jako gmina nie jesteśmy stroną w tej sprawie - informuje rzecznik.
>>>
Lokalne gangi .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:20, 26 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Gazeta Współczesna
Chcą wyrzucić radnego z komisji rewizyjnej
Patrzył władzy na ręce, czasami coś wytropił. Teraz ma zostać usunięty z komisji rewizyjnej.
Ignacy Szeraszewicz, radny gminy Wiżajny, nie ma wątpliwości, że to zemsta za jego działalność. – Taka osoba jak ja nie jest wygodna – przyznaje. – Im będę dalej od władzy, tym dla niektórych pewnie lepiej.
Sesja, na której ma dojść do zmiany w komisji rewizyjnej odbędzie się w piątek. Pod wnioskiem o odwołanie radnego podpisało się 14 z 15 gminnych rajców.
Walczy o sprawiedliwość
Szeraszewicz, rolnik z jednej z okolicznych wsi, stał się znany kilka lat temu, gdy toczył bój z ówczesnym wójtem o sprzedaż kawałka ziemi. Nie odpuszczał ani jeden, ani drugi. Sprawa ciągnęła się więc latami.
W 2010 r. postanowił stworzyć własny komitet i wystartować w wyborach samorządowych. Bez problemu został radnym.
Jak mówi, ludzie mu ufają, bo wiedzą, że zawsze o sprawiedliwość walczy, a nie o własne interesy i na sercu leży mu dobro całej gminy.
Jednak zdaniem przewodniczącego rady Walentego Wałejki, z radnym po prostu nie daje się współpracować. Wszędzie szuka dziury w całym, do wszystkiego się czepia.
A z racji zasiadania w komisji rewizyjnej ma niemal nieograniczony dostęp praktycznie do wszystkich materiałów związanych z zarządzaniem gminą Wiżajny.
Przewodniczący stanowczo zaprzeczał, by jedno z drugim miało cokolwiek wspólnego. Twierdził też, że z kuzynem nigdy o sprzedaży ziemi nie rozmawiał, a w całej transakcji nie ma niczego podejrzanego. Rolnik chce dokupić raptem 950 mkw., które przylegają do jego pola. Po to, by poprawić swoje warunki gospodarowania.
– Kto to kupi, jeśli do tej działki nawet dojazdu nie ma? – powątpiewał przewodniczący.
Ostatecznie w tym sporze to jednak Szeraszewiczowi przyznano rację. Podczas najbliższej sesji radni chcą unieważnić swoją poprzednią uchwałę dotyczącą działki. Ma być ona wystawiona na przetarg.
– Myślę, że do gminnej kasy wpłynie więcej pieniędzy, niż gdyby przetargu nie było – komentuje Szeraszewicz. – Radny jest od tego, by troszczyć się o każdą gminną złotówkę. Przecież to majątek wszystkich mieszkańców.
Bez uzasadnienia
Ale koledzy z rady nie zgadzają się z opinią, że wśród nich jest tylko jeden sprawiedliwy, a reszta to krętacze. – On paraliżuje pracę całej rady – twierdzą.
– Niech mi pokażą konkretne przykłady – odcina się Szeraszewicz. – Uchwała w sprawie zmian w komisji nie ma choćby słowa uzasadnienia. A jak zapytałem o powody jednego z tych, który się podpisał pod wnioskiem, to odparł tylko, że ja przecież wiem, o co chodzi.
Tomasz Kubaszewski
>>>>
Podobnie w spoldzielniach .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 23:37, 15 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Nieoczekiwany apel radnych Starachowic do premiera Tuska
Radni Starachowic (Świętokrzyskie) zwrócili się do premiera Donalda Tuska o ustanowienie komisarza w mieście. Uchwałę w tej sprawie przyjęli w czwartek podczas nadzwyczajnej sesji rady miasta. Prezydent Starachowic został skazany za branie łapówek.
Stanowisko – napisano w uchwale – zostało przyjęte w związku z "sytuacją miasta" po prawomocnym wyroku skazującym prezydenta Starachowic Wojciecha Bernatowicza. W dokumencie radni zwrócili uwagę m.in. na przedłużające się procedury administracyjne związane z wygaszeniem mandatu prezydenta.
Uchwałę odwołującą z funkcji Bernatowicza starachowiccy radni podjęli jednogłośnie 27 września. Przesłanką do tego był prawomocny wyrok sądu. Bernatowicz odwołał się od uchwały do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Na rozprawie 6 listopada sąd nie rozpoczął merytorycznego rozpatrywania skargi z uwagi na to, że Bernatowicz nie został prawidłowo zawiadomiony o terminie rozprawy. Kolejną rozprawę zaplanowano na 20 listopada.
Radni proszą premiera o interwencję, ponieważ "mieszkańcy Starachowic utracili już niemal całkowicie zaufanie do władzy publicznej, a takiego stanu rzeczy nie wolno dłużej tolerować" - napisano w uchwale.
Jak poinformowała PAP przewodnicząca starachowickiej Rady Miasta Lidia Dziura, uchwałę poparło jedenastu radnych: pięciu z klubu PiS, dwóch z PO, dwóch z komitetu wyborczego "Spółdzielcy" i dwóch niezrzeszonych. Od głosu wstrzymała się jedna radna, pozostałych siedem osób nie wzięło udziału w głosowaniu.
Dziura powiedziała, że uchwała zostanie przesłana do premiera oraz do marszałek Sejmu, prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego, wojewody świętokrzyskiego i parlamentarzystów regionu oraz szefów klubów parlamentarnych.
- Ta uchwała to swego rodzaju krzyk i pokazanie naszej bezradności. Może w ten sposób zainteresujemy osoby mające wpływ na tworzenie prawa. Procedura administracyjna w sprawie wygaszenia mandatu skazanego prawomocnie samorządowca może wydłużać się w nieskończoność – mówiła Dziura.
Rzeczniczka wojewody świętokrzyskiego Agata Wojda powiedziała PAP, że wojewoda przed dwoma tygodniami przesłał do premiera pismo z informacjami o przedłużającej się procedurze, związanej z wygaszeniem mandatu prezydenta Starachowic.
Dopiero, gdy uchwała będzie prawomocna, wojewoda wystąpi do premiera z prośbą o wyznaczenia komisarza wyborczego w mieście. Od 21 listopada pozostaje rok do końca kadencji. Rada w takiej sytuacji może podjąć uchwałę o nieprzeprowadzeniu wyborów i wtedy do końca kadencji miastem będzie rządzić komisarz wyborczy. Jeśli takiej decyzji jednak nie podejmie, to o terminie wyborów do pół roku przed upływem kadencji zdecyduje premier.
Bernatowicz został skazany wyrokiem starachowickiego sądu w styczniu 2013 roku na 3,5 roku więzienia, 100 tys. zł grzywny, 8 lat zakazu pełnienia funkcji publicznych i przepadek 95,5 tys. zł - mienia pochodzącego z przestępstwa. 11 września w procesie apelacyjnym wyrok został utrzymany w mocy.
4 października prezydent rozpoczął odbywanie kary. Jak zapowiedział wcześniej pełnomocnik Bernatowicza po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia wyroku przygotuje jego kasację do Sądu Najwyższego oraz wniosek o wstrzymanie wykonywania kary.
W sierpniu 2012 r. w Starachowicach odbyło się referendum w sprawie odwołania Bernatowicza; nie było ono ważne ze względu na zbyt niską frekwencję.
...
Znowu Starachowice ! Jakies feralne miejsce .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:55, 16 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Burmistrz Tyczyna dał pieniądze na drogę do prywatnej firmy
Ta droga wzbudziła sporo emocji u niektórych radnych Tyczyna
Burmistrz Tyczyna dał pieniądze na budowę drogi do prywatnej firmy, w której udziały ma szef komisji infrastruktury. Pozostali radni nie wiedzieli o inwestycji.
- O utwardzenie 500 metrów drogi Pańskie Pola – Leśniczówka, która połączyłaby inne trakty w obrębie przysiółka Olszowiec, proszę od początku swojej kadencji w radzie. Zawsze słyszę, że nie ma pieniędzy - mówi zdenerwowana Genowefa Szawara, sołtys Hermanowej i radna miejska w Tyczynie. – A tu nagle na sesji przewodniczący komisji infrastruktury dziękuje burmistrzowi za wykonanie drogi asfaltowej do firmy meblarskiej przy ul. Laurowej. Zdębiałam – opowiada.
Nota bene firmy, w której wspomniany przewodniczący ma 10 proc. udziałów.
Okazuje się, że nikt z tyczyńskich radnych o inwestycji nie miał wcześniej pojęcia. Burmistrz Jan Hermaniuk decyzję podjął sam, dysponując pulą na bieżące remonty. Tłumaczył, że na kurz spod przejeżdżających ul. Laurową samochodów narzekali mieszkańcy. Jacy? Nie wiadomo.
- Tam nie było żadnego łatania dziur lub doraźnego remontu, np. utwardzenia. Położono elegancki dywanik prowadzący prosto pod drzwi prywatnej firmy – opowiada jeden z radnych. – Wokół są praktycznie szczere pola. Komu to ma służyć? – grzmi.
Wykonanie 200-metrowego odcinka kosztowało ok. 50 tys. zł. Połowę wyłożyła sama firma. Jej prezes wyjaśnia, że o drogę, starał się kilka lat.
- Wcześniej sami wykładaliśmy pieniądze na utwardzanie jej tłuczniem, a przecież miasto na naszej działalności też zarabia. Samego podatku od nieruchomości płacimy rocznie 40 tys. zł – mówi Piotr Oppenauer, prezes firmy. – Dzięki drodze utrzymamy, a może nawet zwiększymy produkcję w zakładzie, gmina nadal będzie zarabiać i będzie mieć pieniądze na kolejne drogi – tłumaczy.
W podobnym tonie wypowiada się wspomniany przewodniczący komisji infrastruktury.
- Ja nie neguję potrzeb mieszkańców, ale jestem pewien, że gdyby ktoś z nich zaproponował pokrycie 50 proc. kosztów nowej nawierzchni, burmistrz bez wahania dołożyłby drugą połowę – mówi Janusz Płodzień. – Takich propozycji się nie odrzuca – dodaje.
I zaznacza, że od dawna lobbował u burmistrza na rzecz firmy, ale proponując czysty układ, w którym nie było miejsca na korupcję.
Argumenty finansowe nie przekonują jednak radnych.
- Gdyby właściwie gospodarowano pieniędzmi, starczyłoby na wszystko. Wystarczy popatrzeć na zadłużenie gminy – mówią. - W 2010 r. wynosiło 9,7 mln. Teraz już 15,5 mln, a z dawnej 7-milionowej puli na inwestycje mamy raptem połowę – komentują.
...
O to bezczelny chamuś !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:18, 14 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Mława: zamaskowany mężczyzna napadł na dziennikarza
Do ataku doszło przed domem dziennikarza
Twórca portalu internetowego naszamlawa.pl Łukasz Masiak został napadnięty przez zamaskowanego mężczyznę. Do ataku doszło przed domem dziennikarza.
Jak relacjonuje w rozmowie z RDC Łukasz Masiak, napastnik najpierw spryskał go gazem, potem zaczął bić. Dziennikarz jest przekonany, że nie był to napad na tle rabunkowym, ale miał związek z tekstami, jakie są zamieszczane na portalu naszamlawa.pl.
- Domyślam się, o jakie teksty chodziło, kto mógł być zleceniodawcą, ale nie mogę tego ujawnić, to jest sprawa dla policji - powiedział Łukasz Masiak. Dodał, że zamierza zgłosić sprawę również do prokuratury.
Wcześniej, dziennikarz odbierał telefony z pogróżkami, ale sprawę zbagatelizował i nie zgłaszał tego na policję.
!!!!
O a co to za sprawa ???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:15, 24 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Radio Opole
Opolskie: lokalny dziennikarz wygrał... z miejską władzą
Damian Kapinos z Grodkowa potrzebował blisko dwóch lat, by udowodnić, że ma prawo do dostępu do informacji publicznej. W maju 2012 roku, jako dziennikarz jednego z internetowych portali, poprosił burmistrza Grodkowa Marka Antoniewicza, by ten odpowiedział na kilka pytań związanych z pałacem w Kopicach. Kapinos do dziś informacji nie otrzymał. Sporną kwestię musiały rozstrzygnąć sądy.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Opolu przyznał rację Damianowi Kapinosowi. I jako dziennikarz, i jako osoba prywatna miał prawo do informacji publicznej. Władze Grodkowa od wyroku się odwołały. Ostateczną decyzję, ponownie na korzyść lokalnego dziennikarza, wydał Naczelny Sąd Administracyjny w Warszawie, który utrzymał w mocy wyrok opolskiego sądu.
- To jest przede wszystkim przykład dla zwykłych obywateli, że w ten sposób można coś wywalczyć i przykład na to, że warto korzystać z dostępu do informacji publicznej. Bo nie tylko dziennikarze mają do niej dostęp, ale także zwykli obywatele, którzy mogą składać odpowiednie wnioski w danych instytucjach - podkreśla Kapinos.
Lokalny dziennikarz dodaje na koniec, że po blisko dwóch latach doczeka się odpowiedzi na zadane pytania w sprawie zamku w Kopicach.
....
Wy glupi zachwycacie sie gwiazdkami mediow Warszawki a to sa malpy w ZOO . Ja tam podziwiam lokalnych . Tam to jest odwaga . Miejscowe gnoje potrafia naslac policje komornika zeby zabrali dowody ich afer np. twarde dyski z komputerow ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:55, 24 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Kurier Poranny
Naczelny rezygnuje. Nie chce pisać pod dyktando władz
Redaktor Mikołaj Greś opublikował takie oświadczenie w internecie -
Mikołaj Greś, który 20 lat temu założył "Gazetę Michałowa" poinformował, że nie chce dłużej być jej redaktorem naczelnym. Swoją decyzję uzasadniał tym, iż ma dość pisania pod dyktando władz miasta.
- Nie występuję przeciw burmistrzowi i nie krytykuje tego jak zarządza gminą, po prostu nie zgadzam się z cenzurą, jaką ostatnio wprowadził w mojej gazecie – powiedział Mikołaj Greś. – Tylko tyle i aż tyle.
Marek Nazarko, burmistrz Michałowa jest zaskoczony całą sytuacją.
– Nie wiem o co chodzi. Formalnie pan Mikołaj ciągle jest redaktorem naczelnym "Gazety Michałowa” – mówi. – Przypuszczam, iż jest to zagrywka opozycji, która nie może mnie pokonać w wyborach, więc sięga po takie metody. Będę rozmawiał z panem Mikołajem, by wyjaśnić tę sprawę.
Były redaktor naczelny gazety nie pozostawia jednak wątpliwości. Twierdzi, iż cenzura jaką ostatnio stosuje magistrat przekroczyła wszelkie granice.
"Od kilkunastu miesięcy pełną kontrolę nad redagowaniem "Gazety Michałowa” trzyma burmistrz Marek Nazarko wraz z Anną Dobrowolską (...). Decyduje praktycznie o wszystkim, o każdej stronie, jakie zdjęcie zamieścić, z kim będzie wywiad, jakie padną pytania, a nawet sugeruje jakie będą odpowiedzi” – napisał w swoim oświadczeniu Mikołaj Greś.
Podkreśla, że naciski ze strony władz były około 10 lat temu, kiedy urząd zaczął dofinansowywać wydawanie gazety (wcześniej Greś wydawał ją samodzielnie).
– Burmistrz chciał bym pisał o nim dobrze i tak też gazeta była pisana – przyznaje Greś. – Ale miałem też sporo swobody. Sam decydowałem, co napisać i z kim rozmawiać. Dawałem możliwość wypowiedzenia się opozycji.
– Burmistrz kazał mi jednak obok tego tekstu umieścić komentarz – mówi redaktor. – Przyniósł mi gotową treść i kazał się pod nią podpisać. Gdy się sprzeciwiłem zagroził, że stracę pracę w bibliotece, a mojemu synowi, który wynajmuje gminny lokal pod prowadzenie agencji bankowej podniesie czynsz, tak że interes przestanie mu się opłacać.
Komentarz ukazał się. Sam burmistrz przeczy, by wywierał jakiekolwiek naciski na Mikołaja Gresia.
– Ja nawet nie wiem, jaki czynsz płaci jego syn, bo lokal podlega pod ośrodek kultury – mówi burmistrz Nazarko.
– Pisząc gazetę, czasami "pod dyktando” pracowników Ratusza wyrządziłem krzywdę wielu porządnym ludziom – przyznaje Greś. – Bardzo przepraszam panie Dorotę Burak i nauczycieli z LO, Świetłanę Łukszę, Barbarę Pacholską, Annę Wowk oraz pana starostę Wiesława Pusza, Krzyśka Gąsowskiego, Łukasza Kuźmę, Piotra Dąbrowskiego i wielu zacnych, a skrzywdzonych moim piórem mieszkańców. Moja wina.
Dodaje jednak, że chciałby kontynuować wydawanie gazety. Ma nadzieję, że uda mu się wypracować z burmistrzem jakiś kompromis.
azda
>>>
Brawo ! Godnosc wazniejsza niz kasa !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:14, 29 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Gazeta Lubuska
"Afera gruntowa" w Nowym Miasteczku?
Przewodnicząca rady pięć lat temu odkryła, że jej ziemia, która sąsiaduje z gminnym przedszkolem przy ul. Lipowej w Nowym Miasteczku... nie jest jej. Od tamtej pory dyrektor Zespołu Szkół, wraz z burmistrzem Wiesławem Szkondziakiem, próbują "wyszarpać" sporny pas ziemi od pani Joanny Zawiślak-Mendaluk.
- Mój ojciec kupił ten teren w 1975 roku. Wybudował tam dom, a działkę ogrodził. Tyle, że zrobił to źle - tłumaczy. - Czy zrobił to celowo, czy nie... Tego nie wiem. W każdym razie przepisał mi tę ziemię, jak skończyłam osiemnaście lat - opowiada radna.
Radni twierdzi, że przez cały ten czas zajmowała się tym gruntem. Jakieś pięć lat temu odkryłam, że ta ziemia nie jest moja. Zszokowana pobiegłam do burmistrza i powiedziałam, że chcę kupić ten kawałek. On się zgodził, ale potem przedłużał, kręcił i ostatecznie nic z tego nie wyszło - mówi J. Zawiślak-Mendaluk.
Przedszkole w Nowym Miasteczku od jakiegoś czasu znajduje się w strukturach Zespołu Szkoły, stąd prośba o komentarz dyrektora placówki, Sławomira Kopyciela. - Jak rozpoczęliśmy remont przedszkola, to zaraz wyszły na jaw jakieś formalne niezgodności. Odkryłem, że coś jest nie tak, jak tylko wziąłem dokumenty z geodezji - opowiada. - Inaczej wyglądało to w papierach, a inaczej w rzeczywistości. Bo według dokumentów mamy ten odcinek ziemi, a tak naprawdę jest on ogrodzony płotem - tłumaczy dyrektor. - W grę wchodzi pas długi na jakieś 30 metrów i szeroki na sześć, siedem (według przewodniczącej, wymiary spornej ziemi to mniej więcej 17 na 3 metry - dop. red). Spokojnie moglibyśmy tam sobie postawić jakieś wiaty i chować w nich sprzęt - argumentuje S. Kopyciel.
Teraz burmistrz skierował sprawę do sądu, by odzyskać tą działkę na drodze cywilnej.
...
Ohyda . Kazdy normalny czlowiek rozumie ze w tej sytuacji nie mozna zabrac po kilkudziesieciu latach gruntu ktory jak wszyscy sa przekonani jest konkretna wlasnoscia bo nie ma papierka badz brakuje jednego podpisu ! To sie uzupelnia ! CO ZA GNIDY NA STANOWISKACH ! TAKIE PROBLEMY LUDZIOM ROBIC !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:56, 26 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
NIK: farmy wiatrowe na działkach radnych, burmistrzów, wójtów
Decydując o lokalizacji elektrowni wiatrowych władze gmin ignorowały głos mieszkańców, a wiatraki stawiano m.in. na działkach radnych, burmistrzów, wójtów, pracowników urzędów gmin - wynika z raportu NIK. "Czysta energia musi być czysta" - podkreśla prezes Izby.
Z opublikowanego w sobotę raportu NIK wynika, że proces powstawania farm wiatrowych przebiegał często w warunkach zagrożenia konfliktem interesów, brakiem przejrzystości i korupcją.
Prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski podkreślił, że ważny sektor zielonej energii rozwija się w złych warunkach: prawo jest nieprecyzyjne, nie ma rzetelnego nadzoru technicznego, są niejasne związki inwestorów z osobami zatrudnionymi w gminach, a czasami towarzyszą temu lokalne konflikty społeczne.
Podczas kontroli ustalono, że żadna ze skontrolowanych gmin, nawet przy licznych protestach, nie zorganizowała referendum w tej sprawie, mimo że zezwalały na to przepisy. Decyzje w imieniu społeczności lokalnych podejmowane były wyłącznie przez radnych. Co prawda gminy umożliwiały mieszkańcom wyrażanie opinii na każdym etapie, ale obawy przeciwników z reguły nie były uwzględniane - podała NIK.
W 39 proc. skontrolowanych gmin elektrownie powstawały na gruntach należących m.in. do: radnych, wójtów, burmistrzów, czy pracowników gmin. "Czysta energia musi być czysta, a tymczasem w części gmin elektrownie wiatrowe wybudowano na gruntach należących do osób zatrudnionych w urzędach gmin lub do radnych, czyli do osób, które uczestniczyły w podejmowaniu decyzji co do lokalizacji elektrowni" - powiedział Kwiatkowski.
Izba zwróciła też uwagę na problem finansowania dokumentacji planistycznej samorządu przez inwestorów. W niektórych przypadkach gminy otrzymywały darowizny od firm.
"Potrzebna wszystkim zielona energia powinna wiązać się z przejrzystością w działaniach samorządów i precyzyjnym prawem, a nie, jak w przypadku wielu elektrowni wiatrowych, z korupcją i z prywatą. Zgoda większości gmin na lokalizację elektrowni wiatrowych była uzależniana od sfinansowania przez budowniczych farm dokumentacji planistycznej lub przekazania na rzecz gminy darowizny. To jest mechanizm korupcjogenny" - ocenił prezes Izby.
NIK zwróciła uwagę, że polskie przepisy nie określały dopuszczalnej odległości elektrowni od domów, a rozwiązania w innych państwach UE były różne. Odległość budowy turbin od domów mieszkalnych określano najczęściej w metrach, ale czasami na podstawie poziomu dopuszczalnego hałasu.
W naszym kraju odległość elektrowni wiatrowej od zabudowań mieszkalnych warunkowana jest głównie dopuszczalnym poziomem hałasu. Jednak przepisy dotyczące metod pomiaru emisji hałasu nie gwarantowały miarodajnej oceny uciążliwości takich urządzeń. Zgodnie z przepisami pomiary mogły być wykonywane tylko przy słabym wietrze (poniżej 5 m/s), a elektrownie największy hałas generują dopiero przy prędkości wiatru 10-12 m/s. W takich warunkach pomiary nie były już jednak robione.
Izba zwróciła też uwagę na to, że dozór techniczny nie interesował się bezpieczeństwem działania generatorów, wirników, transformatorów czy łopat śmigła. Powiatowi inspektorzy nadzoru budowlanego sprawdzali jedynie fundamenty, maszty czy infrastrukturę towarzyszącą. "Kwestia zapewnienia bezpiecznego użytkowania zasadniczej, technicznej części elektrowni wiatrowych pozostawała i pozostaje poza zainteresowaniem jakichkolwiek organów inspekcyjnych państwa" - podkreślono w raporcie.
NIK zwróciła też uwagę na kwestie podatkowe. Organy podatkowe z jednej strony, a inwestorzy - z drugiej, inaczej interpretowali podstawę opodatkowania elektrowni podatkiem od nieruchomości. Kwestią sporną było to, czy do zakresu przedmiotowego podstawy opodatkowania wliczać całą wartość elektrowni, czy tylko wartość części budowlanych - fundamentów, masztów.
W przepisach prawa budowlanego elektrownie wiatrowe nie zostały przypisane do żadnej kategorii obiektów budowlanych. W wydawanych przez starostów decyzjach o pozwoleniu na budowę kategoryzowano je jako "wolno stojące kominy i maszty", "sieci elektroenergetyczne", czy jako "inne budowle".
Ponadto inwestorzy, mimo protestów, mogli stawiać wiatraki na terenach chronionych. "W efekcie turbiny wiatrowe na wiele lat staną się elementem krajobrazu m.in. Pojezierza Suwalskiego (w tym Doliny Rospudy) czy też Goplańsko-Kujawskiego Obszaru Chronionego Krajobrazu" - napisano w raporcie. Z powodu nieprecyzyjnych przepisów elektrownie mogły powstawać też na gruntach rolnych najwyższej klasy.
Najwyższa Izba Kontroli zaleciła zmianę przepisów dot. m.in. prawa budowalnego i zagospodarowania przestrzennego. Wskazała też na potrzebę opracowania jednolitej metodologii pomiaru emisji hałasu generowanego przez elektrownie wiatrowe, problem ulokowania farm na obszarach przyrodniczo chronionych, a także objęcie nadzorem technicznym eksploatacji turbin wiatrowych.
Kontrola, dotycząca lat 2009-2013, została przeprowadzona od 29 sierpnia 2013 r. do 14 lutego br. na terenie 10 województw. Objęła 28 urzędów gmin, 19 starostw powiatowych oraz 19 powiatowych inspektoratów nadzoru budowlanego.
Informację o wynikach kontroli NIK przekazała m.in. prezydentowi, premierowi, odpowiednim resortom, a także CBA i ABW.
...
I tak to się kręci ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:10, 10 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Wydawcy prasy lokalnej skarżą się na samorządy
Finansowane przez samorządy gazety zagrażają bytowi tytułów niezależnych - alarmowali w środę na posiedzeniu sejmowej komisji wydawcy prasy. Postulowali uregulowanie tej kwestii zakazem wydawania prasy przez władzę. Większość posłów jednak nie zgodziła się z wydawcami.
Sytuacja prasy lokalnej była tematem środowego posiedzenia sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu.
- Prasą lokalną określa się zarówno czasopisma samorządowe wydawane przez wójtów i burmistrzów - coś w rodzaju małej "Trybuny Ludu" - jak i gazety (...) utrzymujące się z tego, co zapłacą czytelnicy i reklamodawcy, będące niezależnym głosem opinii publicznej - powiedział wydawca lokalnych tygodników "Pałuki" i "Pałuki i Ziemia Mogileńska", b. prezes Stowarzyszenia Gazet Lokalnych Dominik Księski. Dodał, że zazwyczaj jest tak, że gazeta samorządowa powstaje jako przeciwwaga dla tego, co pisze gazeta niezależna.
- Istnienie tych tub propagandowych samorządowych polityków uznajemy za niekorzystne zjawisko dla demokracji, bo ono osłabia prasę prywatną - zauważył. Jak podkreślił, wydawcy oczekują rozwiązań legislacyjnych w tej sprawie.
- Postulujemy, by wyraźnie w prawie zawrzeć zasadę, że władza nie wydaje prasy, że to jest domena społeczna, prywatna, obywatelska, a nie władzy. Oczywiście, nikt nie neguje tutaj prawa samorządu do wydawania swoich biuletynów informacyjnych, ale one nie mogą sobie uzurpować miana i roli prasy - mówił Marek Frąckowiak z Izby Wydawców Prasy. Obok aspektów politycznych zwrócił uwagę na aspekt ekonomiczny, który polega na tym, że władza próbuje konkurować z przedsiębiorcami. - Często jest tak, że wydawcy lokalni muszą konkurować o ogłoszenia z gazetami samorządowymi - tłumaczył. Jak podkreślił, gazety samorządowe finansowane przez samorządy nie utrzymują się z reklam, dlatego ich ceny są dużo niższe.
Prezes Stowarzyszenia Gazet Lokalnych Alicja Molenda dodała, że gazety samorządowe konkurują na rynku reklamowym z niezależnymi wbrew orzeczeniom dwóch Regionalnych Izb Obrachunkowych. Stowarzyszenie zwróciło się do Kolegium Regionalnych Izb Obrachunkowych o zajęcie wspólnego stanowiska.
Większość posłów nie zgodziła się z wydawcami. - Tak do końca bym nie porównywała różnych wydawnictw finansowanych przez samorządy do "Trybuny Ludu". (...) Ostrożniej prosiłabym też z takim ustawianiem się, że prasa lokalna jest wyłącznie od tego, by kontrolować samorząd. Prasa lokalna, jak każda prasa, jest od dostarczania informacji, budowania społeczeństwa obywatelskiego. Funkcja kontrolna jest jedną z wielu, ale nie jedyną - mówiła przewodnicząca sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu Iwona Śledzińska Katarasińska (PO).
Jarosław Dąbrowski (Sprawiedliwa Polska) uznał, że samorządy powinny mieć prawo do wydawania gazet, bo wielu dziennikarzy w swoich sądach kieruje się własnymi poglądami politycznymi, promując jednych polityków, a szkodząc innym. - Pamiętajmy o tym, że jeszcze nie tak dawno, jeśli ktoś był posiadaczem jakiegoś tytułu, to on był w dużej mierze panem we własnym powiecie czy gminie, bo on mógł wypromować każde wydarzenie i każdą osobę - przekonywał.
...
Gazety wójtów i burmistrzów uprawiają lizusostwo ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:27, 15 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Dziennikarz "Gazety Krakowskiej" wyprowadzony przez ochroniarzy
Piotr Ogórek
Dziennikarze "Gazety Krakowskiej" od kilku dni pracowali nad tekstem dotyczącym spółki Infrastruktura Miejska oraz zatrudnienia w niej Adama Migdała, radnego z prezydenckiego klubu Przyjazny Kraków. Urzędnicy niechętnie odpowiadali na pytania dziennikarzy. Gdy ostatecznie Dawid Serafin udał się osobiście do biura prezesa IM, został stamtąd wyprowadzony przez trzech ochroniarzy.
Miejska Infrastruktura to spółka powołana w marcu tego roku. Zajmuje się obsługą strefy płatnego parkowania, a także ma realizować politykę budowania parkingów w mieście. Początkowo w spółce pracowały tylko cztery osoby, ale z biegiem tygodni zatrudnienie rosło, a MI zaczęła wynajmować biura do pracy, m.in. na stadionie Wisły Kraków.
W czerwcu pracę w spółce dostał Adam Migdał, jako specjalista ds. inwestycji, co wyszło na jaw dopiero niedawno. Problem w tym, że Migdał jest radnym prezydenckiego klubu, a także kandydatem na radnego z ramienia komitetu Jacka Majchrowskiego. Całą sprawę chcieli opisać dziennikarze "Gazety Krakowskiej" Dawid Serafin i Piotr Rąpalski.
- Chcieliśmy się dowiedzieć jakie kompetencje ma prezydencki radny oraz czy stanowisko wygrał w konkursie. Ciekawostką jest natomiast, że powinien swoją nową pracę wpisać do oświadczenia majątkowego, czego nie zrobił - mówi Onetowi Dawid Serafin. Dziennikarze zwracają także uwagę, że radni głosują np. o poszerzeniu strefy płatnego parkowania, co w przypadku radnego Migdała może rodzić konflikt interesów.
Adam Migdał tłumaczył dziennikarzom, że musi pracować, bo ma piątkę dzieci i musi utrzymywać rodzinę. A na pytanie o kompetencje mówi, że ma 30-letnie doświadczenie w branży budowlanej i uprawnienia technika budownictwa.
Dziennikarze "GK" chcieli jednak uzyskać stanowisko od prezesa MI Piotra Kąckiego. - W zeszły czwartek wysłaliśmy pytania do prezesa, ale nie doczekaliśmy się odpowiedzi. Zadzwoniłem do niego w piątek, ale usłyszałem tylko, jacy dziennikarze są źli. Odpowiedzi nie dostaliśmy żadną drogą – mówi Serafin.
Dlatego dziennikarz zdecydował się udać do prezesa osobiście. Najpierw udał się na ulicę Kalwaryjską, bo taki adres w BIP-ie ma wpisany Miejska Infrastruktura. Na miejscu dowiedział się, że tam rezydują tylko pracownicy, a prezes ma biuro w wynajmowanych pomieszczeniach na stadionie Wisły.
Gdy Dawid Serafin pojawił się na miejscu, został zapytany przez ochronę, czy jest umówiony. Odparł, że prezes może się go spodziewać. - Sekretarka powiedziała mi jednak, że prezes nie może rozmawiać, bo za chwilę będzie wychodził na spotkanie. Pomyślałem więc, że w drodze na parking może odpowiedzieć mi krótko na moje pytania – relacjonuje dziennikarz.
Postanowił więc poczekać, ale na prezesa już się nie doczekał. - Najpierw poszedł do mnie jeden ochroniarz, potem drugi, a trzeci czekał na dole. Powiedzieli, że mają mnie wyprowadzić, choć nie znają powodu takiej decyzji. Stwierdziłem, że nie będę się szarpać i kulturalnie wyszedłem – opowiada Dawid Serafin.
Dziennikarz mówi, że nie wie czyja to decyzja, ale prezes Kącki zwalał potem winę na brak kompetencji jego asystentki. - Całe zajście nagrałem i wysłałem do rzeczniczki prezydenta Majchrowskiego. Od niej usłyszeliśmy, że Jacek Majchrowski mówi, iż taka sytuacja jest niedopuszczalna. A prezes Kącki napisał do nas maila, w którym ubolewał nad sytuacją – dodaje Serafin.
Ostatecznie dziennikarze otrzymali odpowiedzi od prezesa MI, ale były one wciąż bez konkretów. O kompetencjach Migdała powtórzono to samo, co mówił sam radny. Dawid Serafin zapowiada, że dalej będzie władzy patrzeć na ręce.
>>>
Tak to jest odkrywac aefery roznuch kacykow ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 22:26, 11 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Gmina Nownika. Mieszkańcy pytają, czy prawo budowlane niektórych nie dotyczy
Gmina Nownika - Gazeta Współczesna
Mimo wstrzymania budów, inwestorzy nic sobie z tego nie robią - alarmują czytelnicy "Gazety Współczesnej". - Czy w tym kraju jakieś prawo jeszcze obowiązuje i czy wybranych nie dotyczy? - pytają.
Chodzi o dwie budowle w gminie Nowinka, o których parokrotnie już pisaliśmy. Jedna powstaje bliżej niż 100 metrów od jeziora na działce należącej do miejscowego radnego. Druga - w innej wsi. W tym ostatnim przypadku właścicielka dostała zgodę jedynie na modernizację dachu oraz docieplenie obiektu. Tymczasem istniejący domek zburzyła i zaczęła budować nowy, znacznie większy.
Także w odniesieniu do drugiej inwestycji w grę wchodzić miała jedynie wymiana dachu. A stary dom przestał istnieć. Na jego fundamentach zaczął powstawać nowy. Było to tym bardziej bulwersujące, że wielu mieszkańców gminy, których nieruchomości znajdowały się bliżej niż 100 m od akwenów wodnych, nie mogło otrzymać pozwoleń na najdrobniejsze inwestycje. Zabraniają tego bowiem obowiązujące obecnie przepisy. Mają się one wprawdzie się zmienić, ale nikt nie wie, kiedy dokładnie to nastąpi.
W połowie ubiegłego roku Antoni Dębowski, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Augustowie wstrzymał obie inwestycje. Uznał je za samowole budowlane.
Jednocześnie dał inwestorom szansę na legalizację budowli. Do końca minionego roku mieli oni złożyć stosowną dokumentację. Jednocześnie musieliby liczyć się z opłatami legalizacyjnymi. W jednym przypadku wynosi to 50 tys. zł, w drugim - 25 tys.
Czytelnicy "Gazety Współczesnej" informują, że decyzja o wstrzymaniu budów nie została wykonana. - Miesiąc przerwy, a potem prace ruszyły z kopyta - twierdzą.
Jerzy Kłoczko, radny gminy Nowinka, to potwierdza. - Oni tylko się śmieją z tych zakazów - mówi.
Jeden z sąsiadów właścicielki domu letniskowego napisał nawet skargę do Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Białymstoku. Inspektorowi z Augusto-wa zarzuca bezczynność. - Tę skargę wciąż rozpatrujemy - mówi Witold Roszkowski, z białostockiego WINB.
Antoni Dębowski twierdzi natomiast, że o zignorowaniu jego decyzji o wstrzymaniu budów nie słyszał. - Zostanie to w krótkim czasie sprawdzone - zapewnia. - Mamy udokumentowany stan obiektów w chwili, gdy wydawałem dotyczące ich decyzje. Właściciele muszą się więc liczyć z tym, że wszystko, co zostało od tego czasu zbudowane, trzeba będzie po prostu rozebrać.
Legalizacja samowoli wciąż jednak jest możliwa. Dębowski obiecuje, że sprawa kontrowersyjnych i budzących duże społeczne emocje budów w gminie Nowinka zostanie definitywnie roztrzygnięta najpóźniej pod koniec tego miesiąca.
...
Oficjele prawa przestrzegac nie musza .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 12:26, 24 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Wiceprezydent Poznania eksmituje lokatorów ze swojej kamienicy
Z kamienicy, której współwłaścicielem jest Maciej Wudarski, wiceprezydent Poznania, eksmitowano na bruk trzy osoby, a na lokal socjalny lub komunalny czeka z orzeczonymi wyrokami dziewięć kolejnych. Sam Wudarski jednocześnie walczy w sądzie o odszkodowanie od miasta.
Maciej Wudarski nigdy nie ukrywał, że jest współwłaścicielem jednej z kamienic na Jeżycach. „Głos Wielkopolski” dotarł do informacji, z których wynika, że w kamienicy wiceprezydenta Poznania mieszka aż dziewięć osób z orzeczonymi przez sąd wyrokami eksmisyjnymi: pięć osób czeka na przesiedlenie do mieszkania socjalnego, a cztery do mieszkania komunalnego. Ponieważ w Poznaniu cały czas jest za mało takich lokali, w minionych latach miasto wypłaciło już Wudarskiemu i pozostałym współwłaścicielom kamienicy 67 tys. zł odszkodowania z tego tytułu. Obecnie w sądzie trwa proces o kolejne odszkodowanie z tego samego powodu w wysokości ponad 30 tys. zł. Kolejna rozprawa w tej sprawie ma się odbyć w kwietniu.
Sytuacja, w której o odszkodowanie od miasta walczy jego wiceprezydent, rodzi pytanie o konflikt interesów. Sam Wudarski twierdzi, że sprawdził to i zapewnia, że takiego konfliktu nie ma.
„Głos” ustalił także, że w kamienicy, której współwłaścicielem jest Wudarski, miało też dochodzić do eksmisji na bruk.
- Mieliśmy problemy z osobami zakłócającymi porządek domowy. W trakcie sprawowania nadzoru nad kamienicą, wykonaliśmy trzy takie eksmisje – potwierdził w rozmowie z gazetą wiceprezydent, zaznaczając, że wszystko odbyło się zgodnie z obowiązującym prawem.
Sytuacja jest specyficzna
Słów krytyki Maciejowi Wudarskiemu nie szczędzi opozycja. Krytyka dotyczy przede wszystkim eksmitowania lokatorów, a nie samego procesowanie się z miastem.
- Sytuacja, w której z miastem procesuje się jego wiceprezydent, jest rzeczywiście dość specyficzna, ale trzeba pamiętać, że wiceprezydent także ma swoje racje. Trudno wymagać od właściciela kamienicy, aby nie dochodził swoich praw w sytuacji, w której ma do czynienia z lokatorami, którzy nie płacą czynszu - zwraca uwagę w rozmowie z Wirtualną Polską Szymon Szynkowski vel Sęk, przewodniczący klubu radnych PiS. – Z drugiej strony osoba, która jeszcze niedawno deklarowała szczególną wrażliwość społeczną, musi liczyć się z tym, że w zaistniałej sytuacji spadnie na nią fala krytyki – dodaje.
W podobnym tonie wypowiada się Tomasz Lewandowski.
- Nie oceniam tego negatywnie, ponieważ zadaniem miasta jest dostarczenie lokali socjalnych lub tymczasowych i jeżeli gmina się z tego nie wywiązuje, zgodnie z prawem musi wypłacać odszkodowanie. Większe wątpliwości byłyby w sytuacji, gdyby Maciej Wudarski dopiero po objęciu stanowiska wiceprezydenta podpisywał w tej sprawie ugodę z ZKZL-em, ale tutaj mamy do czynienia z sytuacją zastaną – wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską Tomasz Lewandowski, przewodniczący klubu radnych SLD.
Sam Lewandowski jako kandydat na prezydenta Poznania zapowiadał utworzenie w Poznaniu Biura Interwencji Lokatorskich, które miało udzielać bezpłatnych porad prawnych osobom, którym groziła eksmisja. W zamian za poparcie w drugiej turze wyborów prezydenckich utworzenie biura obiecał Lewandowskiemu Jacek Jaśkowiak, ale po wyborach nie dotrzymał obietnicy. Teraz przewodniczący klubu SLD krytykuje Wudarskiego właśnie za eksmisje opisane w artykule „Głosu Wielkopolskiego”.
- Można być kapitalistą pełną gębą i optymalizować zyski, ale wtedy trzeba się liczyć z krytycznymi komentarzami. Na takie komentarze mogą sobie jednak pozwolić osoby, które same nie mają niczego na sumieniu, a w przypadku wiceprezydenta Wudarskiego tak nie jest – uważa Tomasz Lewandowski. – Żałuję tylko, że pan wiceprezydent do tej pory sam szczegółowo nie wyjaśnił tych wszystkich przypadków opisanych w „Głosie”, pozostawiając tylko takie wrażenie, jakie wynosi się lektury tego artykułu – dodaje.
"To kontynuacja polityki Grobelnego"
Eksmitowanie lokatorów ze swojej kamienicy, a także uzyskiwanie odszkodowań z tytułu braku lokali socjalnych skrytykowało także środowisko poznańskich anarchistów od lat walczące o prawa lokatorów. W wydanym oświadczeniu anarchiści wskazują, że Maciej Wudarski „garściami czerpał profity z prowadzonej przez miasto polityki mieszkaniowej, przekonując nas jednocześnie, że ważniejsze są pasy na Moście Dworcowym, niż losy setek poznańskich rodzin corocznie wysiedlanych, tysiące oczekujących na przydział lokali socjalnych i komunalnych oraz tysiące realnie bezdomnych, gnieżdżących się w altanach i pustostanach”.
Oświadczenie kończy się konkluzją, że „Jaśkowiak i Wudarski udowadniają nam, że są jedynie kontynuatorami antyspołecznej polityki Ryszarda Grobelnego – a nie jakimkolwiek gwarantem obiecywanej w kampanii wyborczej zmiany!”
"Eksmisja na bruk była uzasadniona"
Maciej Wudarski poza wypowiedziami udzielonymi w rozmowie z „Głosem” sprawy na razie nie komentuje. Stowarzyszenie Prawo do Miasta, którego jest liderem, wydało jednak oświadczenie, w którym wyjaśniono, że z jego kamienicy eksmitowano lokatorów „trwale niepłacących czynszu mimo dysponowania na to środkami i w związku z tym nieuprawnionymi do pomocy społecznej i lokalu socjalnego, odrzucających negocjacje ws. zadłużenia, zatruwających żucie współlokatorom, demolujących mieszkania i części wspólne kamienic, niekwalifikujących się na odwyk lub terapię”. Zdaniem PdM w takich przypadkach eksmisja na bruk może być uzasadniona jako rozwiązanie „najmniej złe dla wszystkich, których sytuacja dotyka”.
Zenon Kubiak, Wirtualna Polska
...
Super ! Jak w Rosji . Ludzie bez sumienia sa super ,
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:21, 01 Kwi 2015 Temat postu: |
|
|
Kradzieże drzew nie ustają, a radny musi przeprosić policję
Józef Słowik
Kradzieże drzew nie ustają, a radny musi przeprosić ...
Stanisław Waksmundzki, radny powiatu nowotarskiego, musi przeprosić byłego komendanta powiatowego policji w Nowym Targu Zbigniewa Domalika. Zrobił to już na łamach jednej z lokalnych gazet. Teraz radny musi wyrazić swoją skruchę również podczas sesji rady gminy, ponieważ właśnie podczas posiedzenia radnych zarzucił szefowi nowotarskiej policji, że jego podwładni "przymykają oczy" na sprawy związane z kradzieżą drzew w podhalańskich lasach.
Sąd Rejonowy w Nowym Targu, przystał na warunki ugody pomiędzy obiema stronami, jednocześnie wyznaczając Waksmundzkiemu rok próby. Dodatkowo radny musiał zapłacić 300 złotych kosztów sądowych.
- Oczywiście przystałem na warunki ugody i zamierzam wykonać postanowienie sądu. Jednak biorąc pod uwagę to wszystko, chcę zaznaczyć, że zmieniło się teraz wiele w całej tej sprawie. Może nagłośnienie tej mojej wypowiedzi mogło przynieść skutek. Kradzieże drewna nie ustają. Jednak po ostatniej, kiedy to jednemu z właścicieli wycięto ogromną połać lasu, policja już ma podejrzanego - mówił radny.
Już w trakcie procesu Zbigniew Domalik były komendant Powiatowy Policji w Nowym Targu zwrócił uwagę na fakt, że radny posunął się za daleko oskarżając całą nowotarską policję o mafijną współpracę z przestępcami.
- Trzeba się liczyć z konsekwencjami tego, co się robi i co się mówi - tłumaczy były już komendant Domalik.
Przedmiotem sprawy była wypowiedź radnego na sesji Rady Gminy Nowy Targ w 2013 roku. Stanisław Waksmundzki stwierdził wtedy m.in. że mieszkańcy Waksmunda boją się dzwonić na policję z informacjami o kradzieży drzewa, bo złodzieje szybko dowiadują się, kto złożył na nich donos. W tym kontekście radny sugerował, że policja ma ze złodziejami układ, który polega na przekazywaniu sobie informacji o tym, kto składał zawiadomienie.
...
Znajac jednak lokalne uklady trudno byc zachwyconym wyrokiem ... Przeczucie mowi ze ludzie tak sobie nie gledza ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 12:24, 14 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Mława: nie żyje dziennikarz, któremu wcześniej grożono
Nie żyje dziennikarz, któremu wcześniej grożono - Thinkstock
Nie żyje Łukasz Masiak, dziennikarz i twórca jednego z najpopularniejszych portali w Mławie. Mężczyzna od wielu miesięcy dostawał pogróżki. W ubiegłym roku został napadnięty pod blokiem, w którym mieszkał. W grudniu ktoś wysłał mu nekrolog. Dziennikarz za każdym razem informował o tym policję.
Łukasz Masiak został w nocy śmiertelnie pobity w jednym z mławskich lokali. Jak dowiedziała się Informacyjna Agencja Radiowa, policja zatrzymała już sprawcę. Nie wiadomo, czy śmiertelne pobicie miało związek z działalnością zawodową dziennikarza.
Łukasz Masiak miał 31 lat, osierocił dwoje dzieci, był jednym z najbardziej rozpoznawalnych dziennikarzy w regionie. Często podejmował tematy trudne i kontrowersyjne. Pisał odważnie i rzetelnie, za co był bardzo ceniony także w środowisku dziennikarskim.
Atak gazem
W styczniu ubiegłego roku Łukasz Masiak został zaatakowany gazem i pobity. Wyrażał wówczas przekonanie, że nie był to napad na tle rabunkowym, lecz związany z jego działalnością w ramach portalu naszamlawa.pl.
- Na początku myślałem, że to kwas, bo strasznie szczypało. Zaczął mnie kopać. Szarpaliśmy się. To była osoba, która na mnie czekała. Nic do mnie nie mówiła. Na pewno chodziło o zamieszczanie tekstów na portalu. Innej możliwości nie widzę. Domyślam się, o jakie teksty chodziło. Domyślam się, kto mógł stać za tym pobiciem, ale nie mogę tego ujawnić. To jest sprawa dla policji - relacjonował Łukasz Masiak w radiu RDC. Dodał, że zamierza zgłosić sprawę również do prokuratury.
Zanim doszło do ataku, dziennikarz otrzymywał telefoniczne pogróżki.
...
MATKO?! W MLAWIE? MAFIA?!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 19:09, 14 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Śmierć dziennikarza z Mławy. Rusza śledztwo
Rusza śledztwo ws. śmierci dziennikarza z Mławy - Norbert Litwiński / Onet
Policja prowadzi śledztwo w sprawie śmierci dziennikarza z Mławy. 32-letni Łukasz Masiak, twórca jednego z najpopularniejszych portali w mieście, został w nocy śmiertelnie pobity w jednym z mławskich lokali.
- Zdarzenie zakwalifikowano jako pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Cały czas trwają czynności śledcze - poinformowała rzecznik prasowy mazowieckiej policji, komisarz Alicja Śledziona. W lokalu, w którym doszło do tragedii, czynności przeprowadzili prokuratorzy, którzy razem z policjantami zabezpieczyli wszelkie ślady, mogące pomóc w ustaleniu okoliczności tragedii. Policjanci podkreślają, że chcą teraz dotrzeć do jak największej liczby świadków.
Rzecznik nie odpowiedziała na pytanie, czy ktoś jest podejrzewany o dokonanie zbrodni. - Policja i prokuratura mają już pewne ustalenia, ale z uwagi na dobro postępowania nie może o nich poinformować - wyjaśniła Śledziona.
Śmiertelne pobicie
Jak podaje Informacyjna Agencja Radiowa, policja zatrzymała sprawcę pobicia. Nie wiadomo, czy śmiertelne pobicie miało związek z działalnością zawodową dziennikarza.
Łukasz Masiak miał 31 lat, osierocił dwoje dzieci, był jednym z najbardziej rozpoznawalnych dziennikarzy w regionie. Często podejmował tematy trudne i kontrowersyjne. Pisał odważnie i rzetelnie, za co był bardzo ceniony także w środowisku dziennikarskim.
Atak gazem
W styczniu ubiegłego roku Łukasz Masiak został zaatakowany gazem i pobity. Wyrażał wówczas przekonanie, że nie był to napad na tle rabunkowym, lecz związany z jego działalnością w ramach portalu naszamlawa.pl.
- Na początku myślałem, że to kwas, bo strasznie szczypało. Zaczął mnie kopać. Szarpaliśmy się. To była osoba, która na mnie czekała. Nic do mnie nie mówiła. Na pewno chodziło o zamieszczanie tekstów na portalu. Innej możliwości nie widzę. Domyślam się, o jakie teksty chodziło. Domyślam się, kto mógł stać za tym pobiciem, ale nie mogę tego ujawnić. To jest sprawa dla policji - relacjonował Łukasz Masiak w radiu RDC. Dodał, że zamierza zgłosić sprawę również do prokuratury.
Zanim doszło do ataku, dziennikarz otrzymywał telefoniczne pogróżki.
...
To oczywiste. Jakaś Rosja nam tu wychodzi.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 22:35, 14 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Zabójstwo dziennikarza w Mławie. Policja zna tożsamość sprawcy
Policja zna tożsamość sprawcy - Norbert Litwiński / Onet
W nocy z soboty na nadzielę w lokalu w Mławie (Mazowieckie) doszło do zabójstwa dziennikarza lokalnego portalu, 32-letniego Łukasza M. Okoliczności zdarzenia badają policja i prokuratura. Znana jest tożsamość podejrzewanego o zabójstwo. Jest on poszukiwany.
Informując w niedzielę o śmierci Łukasza M., media podają, iż wcześniej dziennikarzowi, który podejmował "trudne tematy", kilkakrotnie grożono, a w styczniu 2014 r. został napadnięty. Ofiara to założyciel portalu naszamława.pl. Szefowa MSW Teresa Piotrowska - jak poinformowała jej rzeczniczka Małgorzata Woźniak - zwróciła się poprzez Komendę Główną Policji o szczegółowe informacje dot. zarówno samego tragicznego wydarzenia, jak i działań podejmowanych przez policję.
Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zwróciło się w liście otwartym do Piotrowskiej "z kategorycznym żądaniem przeprowadzenia skutecznego śledztwa" - zarówno w sprawie zabójstwa dziennikarza, jak i "sprawiających wrażenie ewidentnych" zaniechań organów, które powinny zapewnić mu bezpieczeństwo.
Z dotychczasowych ustaleń wynika, że do zabójstwa Łukasza M. doszło około godz. 2 w nocy, w toalecie kręgielni jednego z lokali na terenie Mławy. Obaj mężczyźni spędzali w tym lokalu czas w dwóch oddzielnych grupach. PAP dowiedziała się nieoficjalnie, że policjanci zabezpieczyli m.in. monitoring, z którego wynika, że dziennikarz wszedł do łazienki wraz z poszukiwanym obecnie mężczyzną, którego znał. Natomiast z łazienki wyszedł już sam poszukiwany.
Z dotychczasowych informacji nie wynika, by zabójstwo dziennikarza miało związek z wcześniejszymi groźbami
Mariusz Sokołowski
Rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski potwierdził późnym popołudniem, że znana jest tożsamość osoby, która może mieć związek z zabójstwem, i że ta osoba jest obecnie poszukiwana. Jak dodał, w Mławie są policjanci z KGP, którzy wspierają tamtejszych funkcjonariuszy w prowadzonej sprawie. - Z dotychczasowych informacji nie wynika, by zabójstwo dziennikarza miało związek z wcześniejszymi groźbami, które były pod jego adresem kierowane - powiedział Sokołowski.
Prokuratura: zabójstwo
Jak wcześniej poinformował zastępca prokuratura rejonowego w Mławie Krzysztof Molenda, wstępnie przyjęta kwalifikacja czynu - śmiertelne uszkodzenie ciała, została obecnie zmieniona na zabójstwo. - Będziemy prowadzili postępowanie w kierunku zabójstwa, czyli artykułu 148 kodeksu karnego. Nazwisko sprawcy ustaliła policja. Osoba ta jest poszukiwana - powiedział PAP Molenda. Jak przyznał, poszukiwany to młody mężczyzna, trenujący wcześniej sporty walki. - Po znalezieniu tej osoby, będziemy ją przesłuchiwali - dodał prokurator.
Zgodnie z art. 148 Kodeksu karnego, kto zabija człowieka podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od 8 lat, karze 25 lat więzienia albo karze dożywocia. - Na obecnym etapie nie wiążemy zdarzenia z działalnością zawodową ofiary, jako redaktora. Sprawca nie jest jeszcze zatrzymany. Ale myślę, że jest to kwestią niedługiego czasu - mówił wcześniej Molenda. - Policja koncentruje się na dotarciu do wszystkich możliwych świadków. Na miejscu zabezpieczyliśmy odpowiednie ślady - relacjonowała z kolei rzecznik mazowieckiej policji Alicja Śledziona.
"Morderstwo dziennikarza kładzie się cieniem na funkcjonowanie państwa"
W liście otwartym Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich do minister spraw wewnętrznych Teresy Piotrowskiej podkreślono, iż według przekazanych przez media informacji Łukasz M. "wielokrotnie alarmował w sprawie zagrożenia dla swojego życia i zdrowia, co więcej, już raz padł ofiarą ataku".
"Morderstwo dziennikarza i niezdolność organów państwa do tego, by zapewnić mu elementarne bezpieczeństwo na tak podstawowym poziomie, jak ochrona jego zdrowia i życia, kładzie się cieniem na funkcjonowanie całego państwa, a odpowiedzialność za ten fakt ponosi także Pani, jako Minister Spraw Wewnętrznych" - brzmi stanowisko CMWP SDP.
"Tygodnik Gazeta Mławska" poinformował w niedzielę na swojej stronie internetowej, że do pierwszego napadu na Łukasza M. doszło w połowie stycznia 2014 r., gdy w okolicy jego domu zamaskowany sprawca użył gazu i bił. Według gazety Łukasz M. opisywał to zdarzenie tak: "To na pewno nie był napad na tle rabunkowym. Miałem przy sobie aparat, dokumenty i telefon. To była osoba, która na mnie czekała. Nic do mnie nie mówiła. Na pewno chodziło o zamieszczanie tekstów na portalu. Innej możliwości nie widzę".
W relacji tej Łukasz M. zaznaczył, że domyśla się "o jakie teksty chodziło". "Domyślam się, kto mógł stać za tym pobiciem, ale nie mogę tego ujawnić. To jest sprawa dla policji" – opisywał zdarzenie dziennikarz cytowany przez "Tygodnik Gazeta Mławska". Gazeta zaznacza, że sprawcy napadu nie ustalono.
Według mławskich mediów Łukasz M. pracował początkowo w "Głosie Mławy", w 2010 r. założył własny portal "naszamlawa.pl". Był żonaty, miał dwoje dzieci.
...
Czyli co? Przypadkowe pobicie? Trudno uwierzyć. Już chyba bardziej wersja że była to kolejna próba zastraszenia bardziej brutalna i ,,przesadzili". Miał być ,,tylko" szpital... Ale ,,nie wyszło".
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:43, 15 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Nowe fakty ws. zabójstwa dziennikarza w Mławie. Dwie osoby zatrzymane
Piotr Halicki
Dziennikarz Onetu
Nowe fakty ws. zabójstwa dziennikarza w Mławie - Dariusz Suchan / Onet
Dwie osoby zostały zatrzymane do sprawy zabójstwa 32-letniego dziennikarza z Mławy – dowiedział się nieoficjalnie Onet. Wiemy też już, że bezpośrednią przyczyną śmierci 32-latka było kopnięcie w głowę, jak ocenił lekarz. Wciąż poszukiwany jest sprawca podejrzewany o zadanie śmiertelnego ciosu. Usłyszy prawdopodobnie zarzut zabójstwa. – W tym przypadku jego ręce i nogi mogą być potraktowane jako narzędzie zbrodni – mówi nam prokurator.
Według naszych nieoficjalnych informacji, jeden z zatrzymanych to mężczyzna, który wszedł do toalety za podejrzewanym i jego ofiarą. Druga osoba to znajomy domniemanego sprawcy śmiertelnego pobicia, który po całym zdarzeniu odwoził go samochodem. – Staramy się ustalić, w jakie miejsce został odwieziony ten mężczyzna – mówi nam jeden ze śledczych.
Zmarł po kopnięciu w głowę
Jak się dowiedzieliśmy, znana jest też już bezpośrednia przyczyna śmierci dziennikarza. Ze wstępnych badań eksperta wynika, że 32-latek zmarł po silnym kopnięciu w głowę. Przypomnijmy, że poszukiwany ćwiczył sztuki walki. Właśnie dlatego prokuratura przyjęła wstępną kwalifikację czynu jako zabójstwo, a nie pobicie ze skutkiem śmiertelnym, jak mówiło się tuż po tym zdarzeniu.
– W momencie, kiedy wiadomo, że domniemany sprawca ćwiczył sztuki walki, a więc był wysportowany i zdawał sobie sprawę ze swojej siły, jego ręce i nogi mogą być potraktowane jako – w pewnym sensie – narzędzie zbrodni. Nie wiemy na razie, czy sprawca działał w zamiarze pozbawienia życia, ponieważ nie został jeszcze przesłuchany. Ale w momencie zadawania ciosów musiał mieć świadomość, że może do tego doprowadzić – mówi Onetowi Waldemar Osowiecki, szef Prokuratury Okręgowej w Płocku, której podlega zajmująca się sprawą Prokuratura Rejonowa w Mławie.
Jak tłumaczą śledczy, wszystko wskazuje na to, że jednak śmierć dziennikarza nie miała związku z jego pracą zawodową. – Możliwe, że doszło tam do kłótni na innym tle. Sprawca i ofiara znali się. Poza tym mieszkali niedaleko od siebie – dowiedzieliśmy się nieoficjalnie.
Pobity i spryskany gazem
Według zeznań świadków, domniemany sprawca po wyjściu z toalety stwierdził do jednej z przebywających tam osób, że musi uciekać, bo kogoś pobił. Jak mówią nieoficjalnie śledczy, prawdopodobnie nie miał świadomości, że zabił człowieka.
Jeżeli chodzi o groźby, kierowane wcześniej pod adresem dziennikarza, policja odnotowała dwa incydenty. Do pierwszego doszło w styczniu 2014 roku. 32-latek został zaatakowany, pobity i spryskany gazem przez nieznanego sprawcę. Jak zapewniają mundurowi, dziennikarz nie chciał wówczas jego ścigania. Zmienił zdanie, kiedy niedługo potem otrzymał nekrolog z wypisanym swoim nazwiskiem. Policja poszukiwała sprawcy tego incydentu, ale nie został ustalony i zatrzymany.
Zabójstwo po kłótni?
Przypomnijmy, do śmierci dziennikarza, Łukasza M., doszło w nocy z soboty na niedzielę, w jednym z klubów nocnych z kręgielnią w Mławie. Około godz. 2 32-latek prawdopodobnie pokłócił się z jednym z przebywających tam mężczyzn. Obaj spędzali czas w tym lokalu w oddzielnych grupach. Ofiara i domniemany sprawca znali się.
Jak wynika z zabezpieczonego przez policję monitoringu, dziennikarz wszedł do toalety wraz z poszukiwanym obecnie mężczyzną. Z łazienki wyszedł już jednak tylko ten drugi. Policja potwierdza, że znana już jest tożsamość domniemanego sprawcy zabójstwa. W Mławie są funkcjonariusze z Komendy Głównej Policji, którzy wspierają tamtejszych funkcjonariuszy w prowadzonej sprawie.
Łukasz M. był założycielem lokalnego portalu internetowego naszamlawa.pl. Poruszał na jego łamach m.in. różne „trudne tematy”. Bardzo możliwe, że to dlatego otrzymywał pogróżki.
Cień na funkcjonowaniu państwa?
Szefowa MSW Teresa Piotrowska - jak poinformowała jej rzeczniczka Małgorzata Woźniak - zwróciła się, poprzez Komendę Główną Policji, o szczegółowe informacje dot. zarówno samego tragicznego wydarzenia, jak i działań podejmowanych przez policję.
Z kolei Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zwróciło się w liście otwartym do Piotrowskiej "z kategorycznym żądaniem przeprowadzenia skutecznego śledztwa" - zarówno w sprawie zabójstwa dziennikarza, jak i "sprawiających wrażenie ewidentnych" zaniechań organów, które powinny zapewnić mu bezpieczeństwo. Przypominając przy tym, że Łukasz M. "wielokrotnie alarmował w sprawie zagrożenia dla swojego życia i zdrowia".
"Morderstwo dziennikarza i niezdolność organów państwa do tego, by zapewnić mu elementarne bezpieczeństwo na tak podstawowym poziomie, jak ochrona jego zdrowia i życia, kładzie się cieniem na funkcjonowanie całego państwa, a odpowiedzialność za ten fakt ponosi także Pani, jako Minister Spraw Wewnętrznych" - brzmi stanowisko CMWP SDP.
"Chodziło o zamieszczanie tekstów"
"Tygodnik Gazeta Mławska" poinformował w niedzielę na swojej stronie internetowej, że do pierwszego napadu na Łukasza M. doszło w połowie stycznia 2014 r., gdy w okolicy jego domu zamaskowany sprawca użył gazu i bił. Według gazety Łukasz M. opisywał to zdarzenie tak: "To na pewno nie był napad na tle rabunkowym. Miałem przy sobie aparat, dokumenty i telefon. To była osoba, która na mnie czekała. Nic do mnie nie mówiła. Na pewno chodziło o zamieszczanie tekstów na portalu. Innej możliwości nie widzę".
W relacji tej Łukasz M. zaznaczył, że domyśla się "o jakie teksty chodziło". "Domyślam się, kto mógł stać za tym pobiciem, ale nie mogę tego ujawnić. To jest sprawa dla policji" – opisywał zdarzenie dziennikarz cytowany przez "Tygodnik Gazeta Mławska". Gazeta zaznacza, że sprawcy napadu nie ustalono.
Łukasz M. pracował początkowo w "Głosie Mławy". W 2010 r. założył własny portal naszamlawa.pl. Był żonaty, miał dwoje dzieci.
Jego zabójcy grozi dożywocie. Prawdopodobnie jeszcze dziś za podejrzewanym o jego dokonanie mężczyzną wysłany zostanie list gończy.
>>>
Ciezko uwierzyc w przypadek. Zreszta w Mlawie to wszyscy prawie sie znaja przynajmniej z widzenia.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:13, 16 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
List gończy za podejrzanym o zabójstwo dziennikarza z Mławy
akt. 15 czerwca 2015, 22:25
Policja poszukuje 29-letniego Bartosza Nowickiego, podejrzanego o dokonanie zabójstwa Łukasza M., dziennikarza z Mławy. Prokuratura wydała za nim list gończy - poinformowała rzeczniczka mazowieckiej policji Alicja Śledziona.
Bartosz Nowicki to urodzony 23 lutego 1986 r. mieszkaniec Mławy. Mężczyzna podejrzany jest o zabójstwo Łukasza M., do którego doszło ok. godz. 2 w nocy z soboty na niedzielę w kręgielni jednego z lokali w Mławie. Zaatakowany w wyniku pobicia doznał ciężkiego urazu głowy. Zmarł po przewiezieniu do szpitala - podano w komunikacie.
Policja zwraca się z prośbą do osób, które znają miejsce pobytu poszukiwanego o kontakt z najbliższą jednostką - komisariatem, prokuraturą lub sądem, albo telefonicznie pod numery alarmowe 997 i 112. Jednocześnie zapewnia anonimowość osobie przekazującej informację. Informuje także, że ukrywanie poszukiwanego lub pomaganie w ucieczce to przestępstwo zagrożone karą pozbawienia wolności do lat 5.
Wydanie listu gończego oznacza, że mławska Prokuratura Rejonowa, prowadząca śledztwo w sprawie zabójstwa Łukasza M., sformułowała zarzut popełnienia tego przestępstwa wobec Bartosza Nowickiego, a tamtejszy sąd rejonowy przychylił się do wniosku śledczych o zastosowanie wobec poszukiwanego środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania.
Nocne zabójstwo
W poniedziałek przeprowadzono sekcję zwłok Łukasza M. Jak poinformował PAP zastępca prokuratora rejonowego w Mławie Krzysztof Molenda, ze wstępnych ustaleń wynika, że przyczyną jego śmierci był "uraz czaszkowo-mózgowy, skutkujący ostrą niewydolnością krążeniowo-oddechową".
Do zabójstwa Łukasza M. doszło ok. godz. 2 w nocy z soboty na niedzielę w toalecie kręgielni w jednym z nocnych lokali w Mławie. Obaj mężczyźni - dziennikarz i poszukiwany obecnie podejrzewany o zabójstwo - spędzali w tym lokalu czas w dwóch oddzielnych grupach.
Według nieoficjalnych informacji, policja zabezpieczyła m.in. zapisy monitoringu, z którego wynika, że dziennikarz wszedł do łazienki wraz z poszukiwanym obecnie mężczyzną, którego znał - natomiast z łazienki wyszedł już sam poszukiwany. Wiadomo, że to młody mężczyzna, który wcześniej trenował sztuki walki.
Wcześniej prokurator okręgowy w Płocku Waldemar Osowiecki poinformował, że w związku ze śmiercią Łukasza M. mławska Prokuratura Rejonowa prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa. Przyznał, że na obecnym etapie postępowania nie jest wykluczana żadna wersja motywu zabójstwa, w tym także dotycząca pracy dziennikarskiej Łukasza M.
- Obecnie trudno jest wskazać na jednoznaczny motyw. Każda wersja dotycząca motywu jest możliwa. Nie wykluczamy żadnej - powiedział Osowiecki. Zaznaczył, że decyzja o wszczęciu śledztwa związana jest z materiałem dowodowym zebranym na miejscu zdarzenia, w tym z oględzinami zwłok Łukasza M. Przyznał, że wstępne ustalenia wskazują, iż dziennikarz został kopnięty przez napastnika w głowę.
Osowiecki zapowiadał, że w ramach prowadzonego śledztwa zostanie wydane postanowienie o zarzutach wobec poszukiwanego. - Wystąpimy do Sądu Rejonowego w Mławie o zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. Jeżeli taką decyzję uzyskamy, wydamy decyzję o poszukiwaniu listem gończym - mówił w poniedziałek. Zaznaczył, że gdyby okazało się, że poszukiwany może przebywać za granicą, w szczególności w jednym z państw strefy Schengen, prokuratura wystąpi do Sądu Okręgowego w Płocku o wydanie postanowienia o Europejskim Nakazie Aresztowania.
Zgodnie z art. 148 Kodeksu karnego, kto zabija człowieka podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od 8 lat, karze 25 lat więzienia albo karze dożywocia.
Osowiecki oświadczył jednocześnie, że zwrócił się do Prokuratury Rejonowej w Mławie o informacje dotyczące zawiadomień składanych policji przez Łukasza M. i ewentualnych postępowań prowadzonych w ich następstwie.
Według rzeczniczki mazowieckiej policji Alicji Śledziony, w związku ze sprawą zabójstwa Łukasza M. do wyjaśnienia zatrzymano dwie osoby. - Zatrzymanych jest dwóch mężczyzn, którzy - jak wynika z zebranych dotychczas materiałów - mogą mieć związek ze sprawą zabójstwa Łukasza M. Obaj zostali zatrzymani do wyjaśnienia - powiedziała.
Groźby wobec dziennikarza
Odnosząc się do publikacji mediów na temat wcześniejszych gróźb wobec Łukasza M. oraz jego pobicia, Śledziona podkreśliła, iż dziennikarz złożył dwa zawiadomienia, dotyczące takich zdarzeń. Przyznała, że w przypadku napadu na Łukasza M. w styczniu 2014 r. oraz przesłanego na jego adres nekrologu w grudniu 2014 r. nie udało się ustalić sprawców tych czynów. - Obie sprawy potraktowaliśmy bardzo poważnie - oświadczyła rzeczniczka mazowieckiej policji.
Dodała, że oprócz dwóch zawiadomień nie odnotowano innych zgłoszeń Łukasza M., w tym dotyczących ewentualnych gróźb karalnych. Wyjaśniła przy tym, że w pierwszym przypadku, czyli napadu, Łukasz M. wezwał na miejsce zdarzenia policję, ale oficjalne zawiadomienie w sprawie złożył dopiero po namowach funkcjonariuszy.
- Łukasz M. sygnalizował, że oba zdarzenia, ze stycznia i grudnia 2014 r., mogą mieć związek z tym, że publikował informacje, które mogły się komuś nie podobać. Jednak nie był w stanie sprecyzować, kto to mógłby być. Konkretyzował jedynie, że pisał wcześniej o wypadku drogowym na terenie Mławy. Czuł, że być może jednej ze stron tego zdarzenia coś mogło się nie spodobać w jego publikacji. Nie udało się jednak procesowo ustalić żadnej osoby związanej ze sprawą - powiedziała Śledziona.
Jak zaznaczyła, Łukasz M. zeznawał, iż nie miał żadnych wrogów ani problemów życiowych, których wynikiem mogły być napad i anonim z nekrologiem.
"Tygodnik Gazeta Mławska" informował w niedzielę na swojej stronie internetowej, że do pierwszego napadu na Łukasza M. doszło w połowie stycznia 2014 r., gdy w okolicy domu dziennikarza zamaskowany sprawca użył gazu i go pobił. Według gazety, Łukasz M. opisywał to zdarzenie tak: "To na pewno nie był napad na tle rabunkowym. Miałem przy sobie aparat, dokumenty i telefon. To była osoba, która na mnie czekała. Nic do mnie nie mówiła. Na pewno chodziło o zamieszczanie tekstów na portalu. Innej możliwości nie widzę".
W relacji tej Łukasz M. zaznaczył, że domyśla się, "o jakie teksty chodziło". "Domyślam się, kto mógł stać za tym pobiciem, ale nie mogę tego ujawnić. To jest sprawa dla policji" - opisywał zdarzenie dziennikarz, cytowany przez "Tygodnik Gazeta Mławska".
Według mławskich mediów Łukasz M. pracował początkowo w "Głosie Mławy", a w 2010 r. założył własny portal "naszamlawa.pl". Był żonaty, miał dwoje dzieci.
List do minister
Jeszcze w niedzielę Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zwróciło się w liście otwartym do minister spraw wewnętrznych Teresy Piotrowskiej "z kategorycznym żądaniem przeprowadzenia skutecznego śledztwa" - zarówno w sprawie zabójstwa dziennikarza, jak i "sprawiających wrażenie ewidentnych" zaniechań organów, które powinny zapewnić mu bezpieczeństwo.
"Morderstwo dziennikarza i niezdolność organów państwa do tego, by zapewnić mu elementarne bezpieczeństwo na tak podstawowym poziomie, jak ochrona jego zdrowia i życia, kładzie się cieniem na funkcjonowanie całego państwa, a odpowiedzialność za ten fakt ponosi także Pani, jako Minister Spraw Wewnętrznych" - brzmi stanowisko CMWP SDP.
Według MSW, minister Piotrowska zwróciła się do policji zarówno o informacje dotyczące podjętych działań, jak i tego, czy zachowano procedury.
>>>
Nieciekawa sprawa.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:13, 16 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Zatrzymani ws. zabójstwa dziennikarza z Mławy zostali zwolnieni - sprawca ścigany
Dwaj mężczyźni zatrzymani wcześniej do wyjaśnienia w związku z zabójstwem 32-letniego Łukasza M., dziennikarza z Mławy zostali zwolnieni. Obecnie mają status świadków. Podejrzany o zabójstwo 29-letni Bartosz Nowicki jest ścigany listem gończym.
- Na obecnym etapie postępowania udział obu zatrzymanych wcześniej mężczyzn w zabójstwie Łukasza M. został wykluczony. Nie sformułowano wobec nich żadnych zarzutów. Obaj mężczyźni posiadają obecnie status świadków – powiedziała rzeczniczka mazowieckiej policji Alicja Śledziona.
W poniedziałek za podejrzanym o zabójstwo Łukasza M. wydano list gończy. To 29-letni Bartosz Nowicki, mieszkaniec Mławy. Jak przyznała Śledziona, z danych policji, które są jeszcze weryfikowane, nie wynika dotychczas by poszukiwany był wcześniej karany.
Policja, zapewniając anonimowość, zwraca się z prośbą do osób, które znają miejsce pobytu Bartosza Nowickiego o kontakt z najbliższą jednostką - komisariatem, prokuraturą lub sądem, albo telefonicznie pod numery alarmowe 997 i 112. Jednocześnie informuje, że ukrywanie poszukiwanego lub pomaganie w ucieczce to przestępstwo zagrożone karą pozbawienia wolności do lat 5.
Śledztwo w sprawie zabójstwa Łukasza M. prowadzi prokuratura rejonowa w Mławie. Wstępne wyniki przeprowadzonej w poniedziałek sekcji zwłok dziennikarza wskazują, że przyczyną jego śmierci był "uraz czaszkowo-mózgowy, skutkujący ostrą niewydolnością krążeniowo-oddechową".
Do zabójstwa Łukasza M. doszło ok. godz. 2 w nocy z soboty na niedzielę w toalecie kręgielni w jednym z nocnych lokali w Mławie. Obaj mężczyźni - dziennikarz i poszukiwany obecnie podejrzewany o zabójstwo - spędzali w tym lokalu czas w dwóch oddzielnych grupach. Według nieoficjalnych informacji PAP, policja zabezpieczyła m.in. zapisy monitoringu, z którego wynika, że dziennikarz wszedł do łazienki wraz z poszukiwanym obecnie mężczyzną, którego znał - natomiast z łazienki wyszedł już sam poszukiwany. Wiadomo, że napastnik trenował sztuki walki.
Wcześniej prokurator okręgowy w Płocku Waldemar Osowiecki przyznał, że na obecnym etapie śledztwa nie jest wykluczana żadna wersja motywu zabójstwa, w tym także dotycząca pracy dziennikarskiej Łukasza M. - Obecnie trudno jest wskazać na jednoznaczny motyw. Każda wersja dotycząca motywu jest możliwa. Nie wykluczamy żadnej - powiedział Osowiecki. Zaznaczył, że gdyby okazało się, że poszukiwany może przebywać za granicą, w szczególności w jednym z państw strefy Schengen, prokuratura wystąpi do Sądu Okręgowego w Płocku o wydanie postanowienia o Europejskim Nakazie Aresztowania.
Zgodnie z art. 148 Kodeksu karnego, kto zabija człowieka podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od 8 lat, karze 25 lat więzienia albo karze dożywocia.
Odnosząc się do publikacji mediów na temat wcześniejszych gróźb wobec Łukasza M. oraz jego pobicia, rzeczniczka mazowieckiej policji podkreśliła, iż dziennikarz złożył dwa zawiadomienia, dotyczące takich zdarzeń. Śledziona przyznała, że w przypadku napadu na Łukasza M. w styczniu 2014 r. oraz przesłanego na jego adres nekrologu w grudniu 2014 r. nie udało się ustalić sprawców tych czynów. - Obie sprawy potraktowaliśmy bardzo poważnie – oświadczyła rzeczniczka mazowieckiej policji. Dodała, że oprócz dwóch zawiadomień nie odnotowano innych zgłoszeń Łukasza M., w tym dotyczących ewentualnych gróźb karalnych. Jak wyjaśniła, w pierwszym przypadku, czyli napadu, Łukasz M. wezwał na miejsce zdarzenia policję, ale oficjalne zawiadomienie w sprawie złożył dopiero po namowach funkcjonariuszy.
- Łukasz M. sygnalizował, że oba zdarzenia, ze stycznia i grudnia 2014 r., mogą mieć związek z tym, że publikował informacje, które mogły się komuś nie podobać. Jednak nie był w stanie sprecyzować, kto to mógłby być. Konkretyzował jedynie, że pisał wcześniej o wypadku drogowym na terenie Mławy. Czuł, że być może jednej ze stron tego zdarzenia coś mogło się nie spodobać w jego publikacji. Nie udało się jednak procesowo ustalić żadnej osoby związanej ze sprawą – powiedziała Śledziona.
Jak zaznaczyła, Łukasz M. zeznawał, iż nie miał żadnych wrogów ani problemów życiowych, których wynikiem mogły być napad i anonim z nekrologiem.
"Tygodnik Gazeta Mławska" informował w niedzielę na swej stronie internetowej, że do pierwszego napadu na Łukasza M. doszło w połowie stycznia 2014 r., gdy w okolicy domu dziennikarza zamaskowany sprawca użył gazu i go pobił. Według gazety, Łukasz M. opisywał to zdarzenie tak: "To na pewno nie był napad na tle rabunkowym. Miałem przy sobie aparat, dokumenty i telefon. To była osoba, która na mnie czekała. Nic do mnie nie mówiła. Na pewno chodziło o zamieszczanie tekstów na portalu. Innej możliwości nie widzę". W relacji tej Łukasz M. zaznaczył, że domyśla się, "o jakie teksty chodziło". - Domyślam się, kto mógł stać za tym pobiciem, ale nie mogę tego ujawnić. To jest sprawa dla policji – opisywał zdarzenie dziennikarz, cytowany przez "Tygodnik Gazeta Mławska".
Według mławskich mediów Łukasz M. pracował początkowo w "Głosie Mławy", a w 2010 r. założył własny portal
Jeszcze w niedzielę Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zwróciło się w liście otwartym do minister spraw wewnętrznych Teresy Piotrowskiej "z kategorycznym żądaniem przeprowadzenia skutecznego śledztwa" - zarówno w sprawie zabójstwa dziennikarza, jak i "sprawiających wrażenie ewidentnych" zaniechań organów, które powinny zapewnić mu bezpieczeństwo. Według MSW, minister Piotrowska zwróciła się do policji zarówno o informacje dotyczące podjętych działań, jak i tego, czy zachowano procedury.
Na portalu ukazało się oświadczenie, dotyczące śmierci Łukasza M. Jego autorzy, wspominając o pojawiających się spekulacjach na temat motywów zabójstwa dziennikarza, napisali m.in.: "Wierzymy, że prowadzone przez prokuraturę postępowanie pozwoli wyjaśnić wszystkie okoliczności tej tragedii". Poinformowano, że portal, którego Łukasz M. był jedynym fotografem, wydawcą i reporterem, zacznie ponownie funkcjonować w środę, 17 czerwca.
>>>>
Sprawa w toku.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:10, 18 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Pogrzeb dziennikarza z Mławy w sobotę
Pogrzeb ś.p. Łukasza Masiaka, dziennikarza z Mławy, który w ostatni weekend został śmiertelnie pobity w kręgielni odbędzie się w sobotę. Dziennikarz zostanie pochowany na cmentarzu parafialnym przy kościele św. Wawrzyńca. Msza św. pogrzebowa zostanie odprawiona o godzinie 11.00.
Rodzina zmarłego prosi by zamiast wiązanek przekazać pieniądze na leczenie 9 -letniej mławianki, Igi Rudnickiej. Łukasz Masiak wiele razy na portalu, który prowadził zachęcał do wspierania charytatywnych akcji na rzecz chorej na nowotwór dziewczynki.
REKLAMA
Pieniądze, bezpośrednio przed i w trakcie uroczystości pogrzebowych będzie można wrzucić do specjalnych puszek. Kwestować będą nauczyciele i uczniowie szkoły, w której uczy się dziewczynka.
..
Opieka obowiązek.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 22:29, 19 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
SDP: zabójstwo dziennikarza z Mławy świadectwem kryzysu państwa
Zabójstwo dziennikarza z Mławy Łukasza Masiaka jest kolejnym świadectwem kryzysu państwa - oświadczył dzisiaj zarząd główny Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Według SDP policja powinna chronić życie i zdrowie ludzi, narażających je dla interesu publicznego.
32-letni dziennikarz został śmiertelnie pobity w nocy z soboty na niedzielę w nocnym lokalu w Mławie. Wcześniej otrzymywał pogróżki, co zgłaszał policji. W związku z zabójstwem policjanci poszukują 29-letniego mężczyzny. Nie wykluczają żadnej z wersji, w tym powodów obejmujących pracę zawodową Masiaka. Pogrzeb zabitego dziennikarza z Mławy odbędzie się w sobotę.
REKLAMA
Zarząd Główny SDP wyraża znaczące zaniepokojenie sytuacją, w której zdecydowaną reakcję organów ścigania wywołuje dopiero śmierć dziennikarza. - Portal, niemal samodzielnie przez niego prowadzony, wypełniał ważną rolę kontroli środowisk władzy lokalnej. Masiak od dawna otrzymywał po swoich tekstach pogróżki, został także już raz pobity, pół roku temu otrzymał pocztą nekrolog. Zgłaszał te fakty policji i prokuraturze, jednakże instytucje te nie kojarzyły ataków z jego pracą - podkreśliło stowarzyszenie.
Według SDP sytuacja, w której prokuratura i policja nie są w stanie przeprowadzić skutecznego śledztwa, "ponieważ nie kojarzą realnego zagrożenia osoby publicznej z jej publikacjami odkrywającymi prawdę, jest kolejnym przygnębiającym świadectwem kryzysu państwa polskiego". - Nie wolno tolerować podobnych zaniechań w przypadku kolejnych dziennikarzy, poddawanych presji pogróżek. Organy ścigania powinny nie tylko przeprowadzać śledztwa, ale zapewniać ochronę życia i zdrowia ludzi, narażających je dla interesu publicznego - napisał zarząd główny.
W wydanym już we wtorek stanowisku Helsińska Fundacja Praw Człowieka wezwała organy ścigania "do przeprowadzenia skutecznego śledztwa", którego celem będzie "dokładne wyjaśnienie" okoliczności zabójstwa Łukasza Masiaka. = Szczególnie ważne jest ustalenie, czy zabójstwo miało związek z działalnością zawodową dziennikarza - podkreślono w apelu. Z kolei jeszcze w niedzielę Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zwróciło się w liście otwartym do minister spraw wewnętrznych Teresy Piotrowskiej "z kategorycznym żądaniem przeprowadzenia skutecznego śledztwa" - zarówno w sprawie zabójstwa dziennikarza, jak i "sprawiających wrażenie ewidentnych" zaniechań organów, które powinny zapewnić mu bezpieczeństwo.
Od poniedziałku podejrzany o zabójstwo Łukasza Masiaka ścigany jest listem gończym. To 29-letni mieszkaniec Mławy Bartosz Nowicki. Ponieważ istnieje przypuszczenie, że może on przebywać za granicą, jego poszukiwania rozszerzone zostaną na skalę międzynarodową. Przygotowywany jest wniosek o wydanie Europejskiego Nakazu Aresztowania, obejmującego państwa strefy Schengen. Z nieoficjalnych informacji wynika, że Bartosz Nowicki wcześniej przebywał przez pewien czas w Niemczech.
...
Media lokalne są tragicznie słabe,
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 12:38, 21 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Zabójstwo dziennikarza z Mławy. Podejrzany przed ucieczka odwiedził krewną
akt. 19 czerwca 2015, 18:31
Bartosz Nowicki, który podejrzany o zabójstwo dziennikarza z Mławy, zaraz po zdarzeniu miał odwiedzić swoją krewną i powiedzieć jej, że zrobił coś strasznego - informuje serwis tvp.info. Domniemany zabójca mógł uciec do Niemiec, gdzie przebywał przed kilku laty.
Jak podało TVP Info, Bartosz Nowicki tuż po zdarzeniu pojechał do swojej krewnej. Miał jej powiedzieć, że właśnie uderzył człowieka i prawdopodobnie zrobił mu krzywdę. Był bardzo poruszony i zdenerwowany.
Policjanci podejrzewają, że Nowicki zaraz potem wyjechał za granicę. Sprawdzany jest wątek ucieczki Niemiec, gdzie mężczyzna przebywał przed kilku laty. Od poniedziałku Nowicki jest poszukiwany listem gończym.
Zabójstwa dziennikarza z Mławy. Przyczyną nieporozumienie towarzyskie
Według informacji policji, najbardziej prawdopodobną przyczyna tragedii było nieporozumienie towarzyskie. Bartosz Nowicki i ofiara znali się, mieszkali blisko siebie.
Mężczyźni bawili się ze swoimi znajomymi w oddzielnych grupach w lokalnej kręgielni w Mławie. Ok. godz. 2 w obaj mężczyźni poszli razem do toalety. Sprawiali wrażenie dobrych kolegów. Po chwili jednak z łazienki wyszedł tylko sam Bartosz Nowicki. Mężczyzna spokojnie opuścił kręgielnie. Niedługo potem w łazience znaleziono konającego Łukasza M. Dziennikarz miał uszkodzoną czaszkę, po godzinie zmarł.
Mławska prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa. Na obecnym etapie postępowania nie jest wykluczana żadna wersja motywu zabójstwa.
....
Co by nie mówić koszmar.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 16:34, 26 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Europejski Nakaz Aresztowania podejrzanego o zabójstwo dziennikarza z Mławy
Wystawiono Europejski Nakaz Aresztowania podejrzanego o zabójstwo dziennikarza z Mławy - Shutterstock
Sąd Okręgowy w Płocku na wniosek prokuratury zdecydował o wydaniu Europejskiego Nakazu Aresztowania 29-letniego Bartosza Nowickiego, podejrzanego o zabójstwo dziennikarza z Mławy (Mazowieckie) Łukasza Masiaka. Nowicki ścigany jest na terenie kraju listem gończym.
Jak poinformowała rzeczniczka płockiego Sądu Okręgowego Iwona Wiśniewska-Bartoszewska, decyzja o wydaniu ENA wynika z podejrzenia, że podejrzany o zabójstwo dziennikarza ukrywa się i przebywa za granicą. - Spełnione zostały przesłanki do wydania ENA, ponieważ jest prawdopodobne, że podejrzany o zbrodnię zabójstwa ukrywa się i w tym celu zbiegł za granicę - powiedziała Wiśniewska-Bartoszewska.
REKLAMA
d9201de4-e542-4279-a907-738e3246f3d0
Bartosz Nowicki - Materiały prasowe
Bartosz Nowicki
Do zabójstwa 32-letniego Łukasza Masiaka doszło w nocy z 13 na 14 czerwca w toalecie kręgielni w jednym z nocnych lokali w Mławie. Śledztwo w tej sprawie zabójstwa prowadzi Prokuratura Rejonowa w Mławie. Śledczy wydali wcześniej postanowienie o przedstawieniu Bartoszowi Nowickiemu zarzutu zabójstwa. Dotyczy on "działania z zamiarem ewentualnego pozbawienia życia".
Śledczy zamierzają wystąpić do Komendy Głównej Policji o wszczęcie międzynarodowych poszukiwań Bartosza Nowickiego, czyli także poza krajami strefy Schengen, które obejmuje ENA. Według nieoficjalnych informacji PAP, podejrzany o zabójstwo dziennikarza z Mławy przebywał wcześniej w Niemczech.
Ze wstępnych ustaleń, w tym z przeprowadzonej sekcji zwłok Łukasza Masiaka wynika, że został on kopnięty w lewą część głowy, "co skutkowało powstaniem krwiaka oraz niewydolnością krążeniowo-oddechową i w efekcie zgonem" dziennikarza.
Według prokuratury Bartosz Nowicki, będąc osobą wysportowaną, znającą się na sztukach walki, powinien zdawać sobie sprawę, że jego działanie może przynieść śmiertelny skutek. W ramach śledztwa w sprawie zabójstwa Łukasza Masiaka śledczy ustalają nadal szczegóły, dotyczące motywu. Nie wykluczają żadnej z wersji, w tym także powodów obejmujących pracę zawodową dziennikarza.
Zgodnie z art. 148 Kodeksu karnego, kto zabija człowieka - podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od 8 lat, karze 25 lat więzienia albo karze dożywocia.
Do zabójstwa Łukasza Masiak doszło ok. godz. 2 w nocy z soboty na niedzielę, z 13 na 14 czerwca, w toalecie kręgielni w jednym z nocnych lokali w Mławie. Dziennikarz oraz mężczyzna obecnie podejrzany o jego zabójstwo spędzali w tym lokalu czas w dwóch oddzielnych grupach.
Według nieoficjalnych informacji wynika, że policja zabezpieczyła m.in. zapisy monitoringu, z którego wynika, że dziennikarz wszedł do łazienki wraz z poszukiwanym obecnie mężczyzną, którego znał - natomiast z łazienki wyszedł już sam poszukiwany.
Helsińska Fundacja Praw Człowieka w wydanym we wtorek stanowisku wezwała organy ścigania "do przeprowadzenia skutecznego śledztwa", którego celem będzie "dokładne wyjaśnienie" okoliczności zabójstwa Łukasza Masiaka. - Szczególnie ważne jest ustalenie, czy zabójstwo miało związek z działalnością zawodową dziennikarza - podkreślono w apelu.
Jeszcze w niedzielę Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zwróciło się w liście otwartym do minister spraw wewnętrznych Teresy Piotrowskiej "z kategorycznym żądaniem przeprowadzenia skutecznego śledztwa" - zarówno w sprawie zabójstwa dziennikarza, jak i "sprawiających wrażenie ewidentnych" zaniechań organów, które powinny zapewnić mu bezpieczeństwo.
Dotychczas w ramach śledztwa, dotyczącego zabójstwa Łukasza Masiaka, przesłuchano 11 świadków. Wśród nich byli m.in. dwaj mężczyźni, których policja zatrzymała do wyjaśnienia. Zostali oni zwolnieni. Na obecnym etapie postępowania udział obu zatrzymanych wcześniej mężczyzn w zabójstwie Łukasza Masiaka został wykluczony. Nie sformułowano wobec nich żadnych zarzutów. Obecnie mają status świadka.
Odnosząc się do publikacji mediów na temat wcześniejszych gróźb wobec Łukasza Masiaka oraz jego pobicia, policja podała wcześniej, że dziennikarz złożył dwa zawiadomienia, dotyczące takich zdarzeń: napaści - w styczniu 2014 r. oraz przesłania na jego adres nekrologu - w grudniu 2014 r.
Nie udało się ustalić sprawców tych czynów. Według rzeczniczki mazowieckiej policji Łukasz Masiak "sygnalizował, że oba zdarzenia, ze stycznia i grudnia 2014 r., mogą mieć związek z tym, że publikował informacje, które mogły się komuś nie podobać", ale "nie był w stanie sprecyzować, kto to mógłby być". Wspominał m.in. o swych tekstach, dotyczących jednego z wypadków drogowych na terenie Mławy. Dziennikarz zeznawał także, iż nie miał żadnych wrogów ani problemów życiowych, których wynikiem mogły być napad i anonim z nekrologiem.
"Tygodnik Gazeta Mławska" informował po zabójstwie Łukasza Masiaka, że do pierwszego napadu na dziennikarza doszło w połowie stycznia 2014 r., gdy w okolicy domu dziennikarza zamaskowany sprawca użył gazu i go pobił. Według gazety Łukasz Masiak opisywał to zdarzenie tak: "To na pewno nie był napad na tle rabunkowym. Miałem przy sobie aparat, dokumenty i telefon. To była osoba, która na mnie czekała. Nic do mnie nie mówiła. Na pewno chodziło o zamieszczanie tekstów na portalu. Innej możliwości nie widzę".
W relacji tej Łukasz M. zaznaczył, że domyśla się, „o jakie teksty chodził". - Domyślam się, kto mógł stać za tym pobiciem, ale nie mogę tego ujawnić. To jest sprawa dla policji – opisywał zdarzenie dziennikarz, cytowany przez "Tygodnik Gazeta Mławska".
Według mławskich mediów Łukasz Masiak pracował początkowo w "Głosie Mławy", a w 2010 r. założył własny portal naszamlawa.pl. Był żonaty, miał dwoje dzieci. Pogrzeb dziennikarza odbył się w Mławie 20 czerwca. Portal, który prowadził dziennikarz, został wystawiony na sprzedaż.
>>>
Naturalna kolej rzeczy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 22:21, 12 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Piotr Nowak: Polską lokalną rządzą sieci interesów
Tomasz Borejza
publicysta i dziennikarz. Pisze m. in. dla tygodników Cooltura oraz Przegląd
Piotr Nowak - Krzysztof Karolczyk / AG / Agencja Gazeta
Na czele typowego układu, który trzęsie Polską lokalną, stoi poseł. Dalej – opowiada dr hab. Piotr Nowak z Uniwersytetu Jagiellońskiego – są urzędy marszałkowskie i mający umocowanie polityczne pośrednicy w powiatach. Na samym dole takiej piramidy znajdują się gminy, gdzie polityka przekłada się na kontrakty oraz etaty. - Wie pan, jak to brzmi? Jak klasyczny układ feudalny – mówię, a w odpowiedzi słyszę: "Mnie się przypomina sytuacja z Polską Zjednoczoną Partią Robotniczą".
Tomasz Borejza: Bez owijania. Czy Polską lokalną rządzą kliki?
REKLAMA
Dr hab. Piotr Nowak: Powiedziałbym raczej, że rządzą nią sieci interesów. Najważniejsi są tam ci, którzy rozdają pieniądze – przede wszystkim unijne. Ale też ci, którzy mogą mieć wpływ na kontrakty lub pozyskanie dobrej pracy. Przy czym interesy nie zawsze trzeba tu rozumieć negatywnie.
Jak wygląda taka sieć?
Na górze zwykle jest jakiś poseł. Najlepiej jak ma tzw. "przełożenie na Warszawę" i dojście do jakiegoś ministerstwa. W województwie lub powiecie znajduje się gwiazda takiego układu. Na ogół jest to człowiek umocowany politycznie, który pełni rolę pośrednika. Często ci "organizatorzy" znajdują się też w starostwach powiatowych. Duże znaczenie ma urząd marszałkowski, bo tam są pieniądze i realny wpływ na politykę w lokalnych społecznościach. Natomiast na dole jest poziom gminny, gdzie to wszystko przekłada się na konkrety – kontrakty i etaty.
Wie pan jak to brzmi? Jak klasyczny układ feudalny.
Mnie się przypomina sytuacja z Polską Zjednoczoną Partią Robotniczą. Na czele stał kacyk. Była egzekutywa wojewódzka. I byli wątek ekonomiczny - dyrektorzy państwowych zakładów, którzy zależeli od sekretarza. On dzisiaj także jest obecny, tylko w inny sposób. Inny, bo dyrektorów zastąpili prywatni przedsiębiorcy. Tylko że ci prywatni przedsiębiorcy bardzo często środki czerpią z kontraktów państwowych i dotacji unijnych. Są włączeni w system wspólnych interesów.
Kontrakty?
Pisze się SIWZ-y (Specyfikację Istotnych Warunków Zamówienia – tb). Teoretycznie powinna decydować cena i aspekty merytoryczne (doświadczenie, wiedza, dostępność kadr, jakość pomysłu wykonania usługi), które teoretycznie mają zabezpieczyć jakość wykonanej usługi, a w praktyce jest to wygodna furtka, aby postawić takie wymagania, żeby wykluczyć firmy z zewnątrz. Ludzie będący wewnątrz sieci zmawiają się, kto ma dostać kontrakt i taka firma go dostaje. Stąd biorą się absurdalne sytuacje, w których te same rzeczy są kilkukrotnie tańsze na wolnym rynku niż w zamówieniach publicznych. Może chodzić o sprawy prozaiczne – na przykład budki przystankowe.
Jak to jest możliwe?
Odpowiedź to układy. Tak jest w miastach. Tak jest na wsi.
Realizuje się inwestycje nie dlatego, że są potrzebne, ale dlatego, że da się wydać pieniądze?
Często. Celem wydawania pieniędzy niekoniecznie jest wizja programowa. Bywa nim znajomość konkretnego wykonawcy. Skoro coś może wykonać "swój", to się właśnie to robi. Mam na swoim terenie brukarzy? Zrobię chodniki. Nie zawsze chodzi o korupcję. Często o brak kompetencji i specyficzny sposób rozumienia interesu społecznego. Przy czym bardzo trudno jest tego dowieść, stosując tradycyjne narzędzia badań społecznych.
Kacyk poza kontrolą
Te są chyba w rękach służb, a nie pracowników Uniwersytetu. Pytanie jest jednak takie. Komu opłaca się to kontrolować, gdy interesy kontrolujących i kontrolowanych są wspólne?
Ze smutkiem muszę powiedzieć, że widać to po ostatnich wypadkach w PSL-u. Kiedy czytam, jak zatrzymany poseł awanturuje się z policją i krzyczy, że nie mogą go dotykać, bo on zna posła Burego i ich załatwi, to w jego przekonaniu, że może to zrobić, widzę kwintesencję tego, jak takie układy działają. Ci, którzy mogliby z tym coś zrobić, bardzo często w nich uczestniczą.
Ci, którzy chcieliby z nimi coś zrobić, są bardzo często za słabi.
Taka kontrola jest też rolą mediów. Jednak media lokalne są słabe i zależne.
Zależą od pieniędzy z urzędów. Jak można się spodziewać, że redaktor gazety, która żeby przeżyć, potrzebuje pieniędzy od gminy, będzie pisał coś obiektywnego? Wprawdzie przybywa niezależnych mediów, przede wszystkim w sieci, ale wciąż nie mają wystarczającej siły. Media są ważne, ale sprawa dotyczy nie tylko ich. W takich układach potrafią uczestniczyć komendanci policji, prokuratorzy, ba, zdarza się, że sędziowie. Tutaj bym się zgodził z teorią PiS, który mówi, że państwo jest za słabe. Nie radzi sobie z zapobieganiem takim patologiom.
Jest też problem z kompetencjami w lokalnych urzędach. Przy czym chciałbym z całą mocą podkreślić, że nie chodzi o wszystkich – jest tam wielu ludzi, którzy robią fantastyczną robotę. Ale zaryzykowałbym stwierdzenie, że większość stanowią ludzie za słabo przygotowani, by realizować interesy przypisane do pozycji. Powodem jest to, jak się tam zatrudnia. Przyjmuje się, bo ktoś kogoś zna. Albo należy do "rodziny". W socjologii mówimy o "brudnym kapitale społecznym".
Doskonałym przykładem tego, jak on działa są południowe Włochy.
Ciekawa dygresja. Włochy to kraj, który pokazuje się jako przykład miejsca, gdzie te same rozwiązania instytucjonalne przynoszą na północy i południu skrajnie różne efekty. Czy u nas jest tak jak w okolicach podeszwy włoskiego buta? Ludzie psują dobre instytucje?
Moim zdaniem samorząd jest przereklamowany. Z całą pewnością wielką bolączką jest jego nadmierne upolitycznienie, które przenosi chorobę polityki w dół. Nawet jeżeli wójt jest bezpartyjny, to musi się liczyć z realiami w powiecie lub województwie i zawsze musi się wpisać w jakiś układ. Opozycyjny - licząc, że jak się zmieni, to będzie przy przysłowiowym "korycie" lub rządzący. Byłem świadkiem rozmów po wyborach samorządowych, gdzie nowa ekipa bez żadnego skrępowania mówiła, że teraz jest ich czas i muszą sobie odbić poprzednie kilka lat.
Opłaca się mieć zły samorząd? Zdaje się to wyglądać tak, że dobry wójt spoza układu nie może liczyć na środki, na które może liczyć zły, ale z układu. Taki system musi korumpować.
To doskonale widać na poziomie dyrektorów departamentów w administracji wojewódzkiej. Dobrych menadżerów się bezczelnie wyrzuca – zaburzają przepływy i ułożony porządek rzeczy. Wartościowi ludzie nie mogą tego znieść i uciekają do biznesu. Jest ich coraz więcej. Inni zakładają, że zrobią, ile się da, w warunkach, w których nieustannie trzeba kopać się z koniem.
Ale to nie wszystko. Dużo się mówi, że to była udana reforma. Powiedziałbym jednak: zobaczcie na budżet. Żyjemy na kredyt. Trochę jak w okresie gierkowskim, który był genialny, bo żyliśmy za pożyczki. Teraz też wielu wójtów osiąga sukcesy dzięki zadłużaniu gmin. Pożyczają nawet w parabankach, co prowadzi do bankructwa. Zawsze należy pytać, jakie są koszty zmiany na lepsze?
Da się wydać, to się wydaje
Pytanie o koszty generalnie należy chyba do tych, które padają zbyt rzadko.
Ja mam przykład z własnego podwórka. Chodzi o świetlice wiejskie. Na pierwszy rzut oka – rewelacja. Można się wykazać i skorzystać z funduszy unijnych na budowę kapitału społecznego. Da się wydać, to się wydaje. Nikt tego nie podważy. Rzecz się łatwo rozlicza i jest potrzebna. Nikt jednak nie pyta, do czego potrzebne jest takie miejsce w każdej wsi, ile to kosztuje i jak to utrzymać? Może taniej byłoby postawić w gminie jedną i zapewnić transport na spotkania? To trochę jak z tymi chodnikami, o których mówiłem wcześniej. To się broni. Jak się to zrobi, to jest lepiej i ładniej. Tylko nikt nie zastanawia się, czy nie lepiej byłoby wydać pieniądze na coś innego – może mniej spektakularnego, ale bardziej potrzebnego.
Może ważniejsza jest edukacja? Może zajęcia dla seniorów? Może kompetencje miękkie?
Jak odróżnić gminę dobrze zarządzaną, od oplątanej przez sieć patologicznych interesów?
Ja to widzę w zrównoważonym rozwoju. Jeżeli trafiam do gminy, w której jest kilka lub kilkanaście miejscowości i widzę, że wszędzie jest kanalizacja "lub" strategia na rozwiązanie problemów ścieków i wodociągi, to sobie myślę: to jest dobrze funkcjonujący wójt. Jeżeli trafiam w miejsce, gdzie jest jedna centralna miejscowość, która ma wszystko, a inni nic, to się zastanawiam, kto tutaj rządzi. Kryteria są zresztą często dość racjonalne. Inwestuje się tam, gdzie potrzebne są głosy. W miejscowościach, gdzie jest najwięcej mieszkańców.
Lub w swojej.
W swojej przede wszystkim, to jest interes nadrzędny. Ale zapytał pan, czym jest dobra gmina. Wróćmy, bo ja bym bardzo chciał podkreślić, że mówimy dużo o patologiach, ale to nie znaczy, że wszystkie samorządy są takie. Są też dobre. I tutaj też są znaki rozpoznawcze. Największy kłopot zawsze jest z oświatą. Jeżeli ta jest w miarę równomiernie rozrzucona w gminie, to można zakładać, że to jest wójt, który dobrze wykorzystuje środki. Oczywiście to nie wszędzie się sprawdza, bo czasami centra trzeba tworzyć. Tutaj każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie.
Ja jako pozytywny przykład lubię wskazywać Tryńczę koło Przeworska na Podkarpaciu. Warto zajrzeć. Działa tam 11 zespołów muzycznych...
11?
11. Ludzie lubią śpiewać. Przy okazji się spotykają. Wójt w tej miejscowości przygotował nawet salę, w której rozwiązuje się konflikty. To bardzo estetycznie i przyjemnie przygotowane miejsce. Zadbano o klimatyzację, a także to, żeby kawa dobrze smakowała. To działa. Po pierwsze się rozmawia. Po drugie w komfortowych warunkach łatwiej dochodzi się do porozumienia. Ludzie są zaangażowani. Społeczność żyje. Jest pomysł na rozwój.
"Hiszpańskie" błędy
Nie ma aquaparku?
Nie ma. Są za to inwestycje w szkoły. Wójt dużo wydaje na edukację. Są zajęcia pozalekcyjne, stypendia ufundowane przez Wójta. Jest doposażenie szkół w tablety ze środków gminnych, a nawet obserwatorium astronomiczne. Efekty nauczania są tam dużo lepsze niż gdzie indziej. Widać zrównoważony i przemyślany rozwój. Zadbano na przykład o sieć transportową, której elementem są drogi rowerowe. Budowane nie tyle z myślą o turystach, co o wygodnym przemieszczaniu się mieszkańców. Zrobiono to i ludzie z nich korzystają. Nie chodzi nawet o zdrowie, a o to, że tak jest im najlepiej. Dało się to zrobić. Ludzi przybywa. Jest tam dobra szkoła i dobrze się żyje, więc sprowadzają się ludzie z Rzeszowa. Przyjeżdżają lekarze, inni specjaliści. Oni z kolei napędzają dalszą zmianę. Istotne jest to, że zmiana nie dokonuje się na kredyt. Zadłużenie gminy oczywiście istnieje, ale jest minimalne.
Dobrze, że o tym powiedzieliśmy, bo rozmawiamy o tym, co dzieje się złego. Ja jednak zdecydowanie nie uważam, że "Polska jest w ruinie". Mówię to wszystko nie dlatego, że jestem "Polaczkiem", który lubi narzekać. Mówię to dlatego, że może być lepiej i są to bardzo ważne sprawy. Kiedy przyrównuję Polskę do Finlandii i do Hiszpanii, to widzę, że zdecydowanie nam bliżej do tej drugiej. Zwłaszcza gdy chodzi o wykorzystanie środków unijnych.
Kilka razy słyszałem od Hiszpanów, że powielamy model, który dla nich okazał się pułapką. Będzie czkawka?
Moim zdaniem tak. Tutaj jest też taka kwestia, że my jak papugi próbujemy naśladować cudze rozwiązania. Tymczasem potrzebujemy własnych. Jak mam sięgnąć do mojej działki, to jestem pewien, że na polskie rolnictwo nie ma pomysłu. Obawiam się, że brniemy w pułapkę. Są dobre samorządy, które rozwijają się w zrównoważony sposób i będą w stanie utrzymać swoje inwestycje. Ale będą też tacy, którzy nie udźwigną kosztów. Przy dekoniunkturze nie będą w stanie utrzymać tego, co zbudowali. Tego nikt nie kontroluje. To jest zostawione na żywioł. Kto spłaci te kredyty? Kto to wszystko utrzyma? Chyba najlepszy przykład to aquaparki, które teraz buduje się wszędzie.
Po co nam aquapark, koniecznie z kolorową rurą, w każdej gminie?
Jest metoda, by uniknąć pułapki?
Przede wszystkim musimy zadbać o kapitał ludzki. Nie poprzez bzdurne kursy, bo akurat "na takie dają kasę". Wykorzystując dostępne pieniądze w sensowny, planowy sposób. Potrzebujemy dobrego kapitału społecznego, który weźmie w karby "brudny" kapitał społeczny. Tutaj często pomaga skrócenie dystansu. Czasami wystarczy miejsce, gdzie można się spotkać i cel spotkań. Taki inkubator działalności społecznej to prosta sprawa. Są przykłady, że to może działać. Lokalne społeczności potrzebują większej autonomii w wydawaniu środków, ale samorządowe władze potrzebują też większej kontroli ze strony NGO-sów i mediów. Przy czym NGO-sy też muszą być silniejsze i niezależne. Tak, żeby nie wpaść w spiralę tworzenia instytucji kontrolujących instytucje, które już kontrolują działania władzy. Dobrzy wójtowie w takich warunkach potrafią robić świetne rzeczy. Tak jak we wspomnianej Tryńczy.
Trzeba budować metody, które pozwolą ludziom się komunikować, organizować i współdziałać.
...
Feudalizm to po prostu sposob organizacji spoleczenstwa ludzkiego! A mafia to jego zwyrodnialy wariant.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:17, 27 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Wciąż nie ruszył proces dyrektora Teatru TrzyRzecze oraz jego współpracowników
Po raz drugi sądowi w Białymstoku nie udało się rozpocząć procesu Rafała Gawła, dyrektora Teatru TrzyRzecze i dwóch innych osób. Biegły sądowy oceni, czy stan zdrowia jednej z tych osób pozwala jej brać udział w rozprawach, a jeśli nie, to ile potrwa absencja.
Chodzi o żonę Rafała Gawła (oskarżony zgadza się na podawanie w mediach jego danych i wizerunku). Biegły z zakresu medycyny sądowej i neurologii ma w ciągu tygodnia wydać swoją opinię.
REKLAMA
Rafał Gaweł znany jest z walki z propagowaniem faszyzmu i nietolerancji. Teatr TrzyRzecze składał m.in. do prokuratur zawiadomienia o faszystowskich symbolach malowanych w Białymstoku.
Gdy stawiano mu zarzuty, Gaweł mówił, że śledztwo to zemsta Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ za sprawę swastyki uznanej - w jednym z uzasadnień tej prokuratury z 2013 roku - za niekoniecznie symbol faszyzmu. Prokuratura uznała wówczas, że swastyka niekoniecznie musi być kojarzona z faszyzmem, bo "w Azji jest powszechnie stosowanym symbolem szczęścia i pomyślności".
Nagłośniona przez Gawła w mediach argumentacja prokuratury była przedmiotem ożywionej dyskusji i krytyki. Była też badana w postępowaniu wyjaśniającym przez prokuraturę nadrzędną. Ostatecznie ówczesny szef tej prokuratury odszedł ze stanowiska, a autor uzasadnienia miał postępowanie dyscyplinarne (zakończone ostatecznie uniewinnieniem).
W sumie w sprawie, którą sąd okręgowy próbuje rozpocząć, oskarżone zostały przez Prokuraturę Okręgową w Białymstoku trzy osoby.
Samemu Gawłowi postawiono najpierw osiem zarzutów, nie związanych z działalnością teatru. Zarzucono mu oszustwa, które oskarżony miałby popełnić w latach 2010-2012. W jednym przypadku chodziło o oszustwo na szkodę banku (wymieniona kwota zarzucanego wyłudzenia to 240 tys. zł), zaś w pięciu kolejnych - o oszustwa na szkodę prywatnych przedsiębiorców, którym oskarżony miał nie zapłacić za odebrane towary (chodzi o kwoty rzędu kilku-kilkudziesięciu tys. zł.)
Dwa kolejne zarzuty dotyczyły udaremnienia egzekucji wierzytelności (m.in. w 2006 r.). Wierzyciele to m.in. Urząd Miejski w Suwałkach i Podlaski Urząd Wojewódzki w Białymstoku, a kwoty wierzytelności przekroczyć miały 20 tys. zł.
Kilka miesięcy później listę zarzutów śledczy rozszerzyli o kolejnych sześć. Tu chodzi o podejrzenie działania na szkodę różnych podmiotów (firm i fundacji). Niektóre zarzuty są związane z działalnością stowarzyszenia, prowadzącego Teatr TrzyRzecze.
Oskarżony utrzymuje, że jest niewinny; do zarzutów w śledztwie nie przyznały się też dwie pozostałe osoby.
Teatr TrzyRzecze nie działa już w Białymstoku. Przeniósł się do Warszawy.
...
Co tam sie wyrabia?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|