Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Rozwalanie firm ...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:17, 30 Mar 2013    Temat postu:

Urzędnicy skarbówki sprawdzają, firma bankrutuje

Skarbówka od miesięcy blokuje zwrot ponad 30 mln zł podatku VAT należnych firmie z Zamościa. Według spółki, jedyny zarzut to błędne zaksięgowanie 1000 zł. Firma bankrutuje.

Centrum Handlowe Nexa w Zamościu działa na rynku od 21 lat. Z ponad 170-osobowej załogi zostało dziś kilkunastu pracowników. - Zwolnień nie dało się uniknąć. Działania fiskusa doprowadziły firmę do fatalnej sytuacji - mówi Stanisław Kujawa, prezes CH Nexa. - Jeśli nic się nie zmieni, to za kilka tygodni powinienem ogłosić upadłość.

Nexa zajmuje się sprzedażą i eksportem sprzętu RTV-AGD. Zgodnie z prawem firmie przysługuje zwrot podatku VAT za wyeksportowane produkty. Przez dwie dekady nie było z tym problemu. - Kłopoty zaczęły się w ub. roku - wyjaśnia Kujawa. - Urzędnicy ze skarbówki zablokowali zwrot VAT-u na ponad 30 mln zł.

Wszczęli postępowania kontrolne, które wciąż są przedłużane. Jako przyczynę podaje nam się "konieczność przeprowadzenia dalszego postępowania dowodowego i wyjaśniającego". Firma jest całkowicie transparentna, mamy udokumentowane wszystkie faktury. Nie ma wobec nas zarzutów, a pieniądze i tak są zamrożone.

W ciągu ostatniego roku Lubelski Urząd Skarbowy i Urząd Kontroli Skarbowej rozpoczęły w sumie 9 kontroli i postępowań kontrolnych wobec spółki. Do dziś urzędnicy zakończyli dwie.

- To nic nie zmienia, bo przed zakończeniem kontroli Urząd Skarbowy przekazuje sprawę do UKS. Tam zaczyna się tzw. postępowanie kontrolne, które może trwać miesiącami - wyjaśnia Wojciech Marciniak, doradca księgowy CH Nexa. - Urzędnicy sprawdzają dokładnie te same dokumenty. Kiedy zbliża się termin zakończenia sprawy, dostajemy informację o kolejnym przedłużeniu postępowania.

Co wykryli kontrolerzy? - Drobnostkę. Tysiąc złotych zaksięgowane nie w tym miesiącu, co potrzeba - wyjaśnia Marciniak. - Wystarczyło wydać decyzję i po sprawie.

Nexa zaskarżyła działania skarbówki. We wtorek wygrała przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym, który uznał, że urzędnicy nie mieli prawa zawiesić zwrotu VAT. - Nie oznacza to jednak, że szybko otrzymamy pieniądze - dodaje Marciniak. - Fiskus może się odwołać do NSA. Tam na rozpatrzenie sprawy czeka się półtora roku. Wtedy może być już po firmie.

Przedsiębiorca skierował sprawę do sądu, prokuratury i CBA. - Póki żyję, nie pozwolę zniszczyć firmy, którą budowałem ponad 20 lat - zapowiada Kujawa. - Myślałem, że przypadek pana Kluski to jednorazowa sprawa. Teraz okazuje się, że bezkarność urzędników kwitnie.

Przedstawiciele Lubelskiego Urzędu Skarbowego i Urzędu Kontroli Skarbowej nie komentują sprawy. Działania fiskusa są objęte tajemnicą.

Jacek Szydłowski / dziennikwschodni.pl

....

To jest chore . Za 1000 zl zablokowali 30 mln. To juz zakrawa na przestepstwo .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:53, 03 Kwi 2013    Temat postu:

Małe firmy posprzątają długi

Jak wy­ni­ka z przy­go­to­wa­ne­go przez Kra­jo­wy Re­jestr Dłu­gów i Kon­fe­ren­cję Przed­się­biorstw Fi­nan­so­wych w Pol­sce ba­da­nia, naj­wię­cej kło­po­tów z od­zy­ska­niem swo­ich na­leż­no­ści mają mi­kro- i małe przed­się­bior­stwa. Oka­zu­je się, że dla ponad 63% z nich pro­blem ten sta­no­wi zna­czą­cą ba­rie­rę w roz­wo­ju dzia­łal­no­ści.

Sporo nie­wiel­kich przed­się­biorstw (bo tylko 11,9% mi­kro- i 7% ma­łych firm nie ma z tym pro­ble­mu) szuka więc spo­so­bów na "uprząt­nię­cie" za­to­rów płat­ni­czych.

Kwe­stii tej nie na­le­ży lek­ce­wa­żyć - po pierw­sze, oka­zu­je się, że aż co czwar­ty przed­się­bior­ca z sek­to­ra MSP przy­zna­je, że kło­po­ty z od­zy­ski­wa­niem dłu­gów cią­gle na­ra­sta­ją. Po dru­gie zaś - małe i śred­nie przed­się­bior­stwa do­mi­nu­ją w cał­ko­wi­tej licz­bie firm na na­szym rynku, przez co ich wpływ na two­rze­nie pol­skie­go PKB jest nie­zwy­kle istot­ny. Jed­no­cze­śnie w spo­sób bar­dziej do­tkli­wy od­czu­wa­ją wszel­kie wah­nię­cia w go­spo­dar­ce i są bar­dziej czułe na zja­wi­sko za­to­rów płat­ni­czych - dla nie­wiel­kiej firmy pro­ble­mem może być jedna nie­za­pła­co­na fak­tu­ra - jeśli opie­wa na kilka lub kil­ka­na­ście ty­się­cy zło­tych, może do­pro­wa­dzić do upad­ku mi­kro­przed­się­bior­stwa.

Na­stą­pi­ło rów­nież wy­dłu­że­nie prze­cięt­ne­go okre­su ocze­ki­wa­nia na spła­tę za­le­gło­ści. Przy­czy­ną tego stanu jest wła­śnie gor­sze re­gu­lo­wa­nie fak­tur przez klien­tów i kon­tra­hen­tów firm z sek­to­ra ma­łych i mi­kro­przed­się­biorstw. Obec­nie cze­ka­ją one około 4 mie­się­cy i 9 dni na zwrot na­leż­no­ści. W mniej­szych fir­mach pra­wie 27% fak­tur jest prze­ter­mi­no­wa­nych o wię­cej niż 6 mie­się­cy, z czego aż 15% z nich nie zo­sta­je ure­gu­lo­wa­nych przez ponad rok. Pro­ble­my z od­zy­ski­wa­niem na­leż­no­ści mają zna­czą­cy wpływ na ha­mo­wa­nie roz­wo­ju mi­kro- i ma­łych przed­się­biorstw. Od 17 do 21 pro­cent tych­że przy­zna­je się do po­gor­sze­nia sy­tu­acji w fir­mie.

Mniej­si ryn­ko­wi gra­cze nie mają moż­li­wo­ści skło­nie­nia dłuż­ni­ka do zwró­ce­nia długu. Firmy z sek­to­ra MSP nie stać na utrzy­ma­nie dzia­łów win­dy­ka­cji, czy też opła­ca­nie praw­ni­ków - muszą szu­kać in­nych spo­so­bów na sku­tecz­ne od­zy­ski­wa­nie za­le­głych na­leż­no­ści.

Jed­nym z nich jest co­rocz­na akcja spo­łecz­na or­ga­ni­zo­wa­na przez Kra­jo­wy Re­jestr Dłu­gów pod nazwą Wiel­kie Wio­sen­ne Sprzą­ta­nie Dłu­gów. Pod­czas jej trwa­nia każda z firm, która ma pro­ble­my z dłuż­ni­ka­mi, może bez­płat­nie do­pi­sać ich do Kra­jo­we­go Re­je­stru Dłu­gów. Firmy, które w ciągu ostat­nich dwóch ty­go­dni marca pod­pi­szą umowę z KRD, do końca maja będą mogły bez­płat­nie do­pi­sać do re­je­stru do­wol­ną licz­bę swo­ich dłuż­ni­ków.

W po­przed­nich edy­cjach Wiel­kie­go Wio­sen­ne­go Sprzą­ta­nia Dłu­gów udział wzię­ło ponad 38 ty­się­cy firm, które do­pi­sa­ły łącz­nie pra­wie 400 tys. dłuż­ni­ków. Dzię­ki akcji od­zy­ska­no do­tych­czas 1,2 mld zło­tych długu.

>>>>

Szczegolnie na linii male polskie duze zagraniczne . Tak niszczy sie Polske .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:52, 12 Kwi 2013    Temat postu:

Przychodzi list do przedsiębiorcy, a w nim…

Za­ło­ży­łeś dzia­łal­ność go­spo­dar­czą, a kilka dni póź­niej otrzy­mu­jesz do­ku­ment, sty­li­zo­wa­ny na pismo urzę­do­we z we­zwa­niem do za­pła­ty? Uwa­żaj, to może być próba wy­łu­dze­nia pie­nię­dzy.

- Żona dwa mie­sią­ce temu za­ło­ży­ła dzia­łal­ność go­spo­dar­czą. Po do­ko­na­niu wpisu do CEIDG (Cen­tral­nej Ewi­den­cji i In­for­ma­cji o Dzia­łal­no­ści Go­spo­dar­czej - przyp. red.) oprócz róż­nych pro­po­zy­cji han­dlo­wych, jej firma za­czę­ła otrzy­my­wać po­dej­rza­nie wy­glą­da­ją­ce pisma - opo­wia­da pan Rafał, który za­nie­po­ko­jo­ny pro­ce­de­rem zgło­sił się do na­szej re­dak­cji. - Pisma te były sty­li­zo­wa­ne na do­ku­men­ty urzę­do­we, były na­pi­sa­ne spe­cja­li­stycz­nym ję­zy­kiem, po­wo­ły­wa­no się w nich na prze­pi­sy, a pod spodem znaj­do­wa­ła się pie­cząt­ka urzę­do­wa - kon­ty­nu­uje pan Rafał. Nazwy firm, które były nadaw­ca­mi owych pism, rów­nież mogły su­ge­ro­wać, że mamy do czy­nie­nia z urzę­dem.

Cha­rak­ter pism był po­dob­ny: firma żony pana Ra­fa­ła miała rze­ko­mo nie znaj­do­wać się w od­po­wied­nim re­je­strze. Żeby się z nim zna­leźć na­le­ża­ło tylko uiścić od­po­wied­nią opła­tę. - Kwoty po­ja­wia­ją­ce się w tych pi­smach wa­ha­ły się od 80 do nawet 200 zło­tych. Jako, że sam rów­nież pro­wa­dzę dzia­łal­ność go­spo­dar­czą, wie­dzia­łem, że tego typu pisma to próba wy­łu­dze­nia pie­nię­dzy. Jed­nak do­my­ślam się, że osoba, która do­pie­ro co za­czę­ła pro­wa­dzić swój biz­nes, może nie wie­dzieć, że tego typu listy po­cho­dzą nie od urzę­dów, a od pry­wat­nych firm. W kon­se­kwen­cji nie­do­świad­cze­ni po­sia­da­cze wła­snych biz­ne­sów, uisz­czą opła­tę we wska­za­nej wy­so­ko­ści tylko po to, żeby zna­leźć się w od­po­wied­nim re­je­strze.- mówi pan Rafał.

Na­le­ży pa­mię­tać, że aby pro­wa­dzić dzia­łal­ność go­spo­dar­czą na­le­ży za­re­je­stro­wać się we wspo­mnia­nej wcze­śniej Cen­tral­nej Ewi­den­cji i In­for­ma­cji o Dzia­łal­no­ści Go­spo­dar­czej - je­że­li jest osobą fi­zycz­ną lub wspól­ni­kiem spół­ki cy­wil­nej. - Z kolei spół­ki po­win­ny zna­leźć się w re­je­strze przed­się­bior­ców Kra­jo­we­go Re­je­stru Są­do­we­go. Po­nad­to przed­się­bior­ca po­wi­nien uzy­skać REGON, NIP i za­re­je­stro­wać się jako po­dat­nik VAT. Zatem wszel­kie we­zwa­nia do uisz­cze­nia opłat w celu wpi­sa­nia do innej niż ww. "ewi­den­cji" lub "re­je­stru" po­win­ny zo­stać wni­kli­wie prze­ana­li­zo­wa­ne przed uisz­cze­niem ja­kiej­kol­wiek opła­ty - radzi Anna Ba­jer­ska, radca praw­ny i part­ner w Kan­ce­la­rii Praw­nej Cha­łas i Wspól­ni­cy. Warto pod­kre­ślić, że wszyst­kie czyn­no­ści zwią­za­ne z wpi­sem do CEIDG są bez­płat­ne na każ­dym eta­pie za­kła­da­nia dzia­łal­no­ści.

O ko­men­tarz po­pro­si­li­śmy rów­nież Mi­ni­ster­stwo Go­spo­dar­ki. W mailu przy­sła­nym do na­szej re­dak­cji re­sort go­spo­dar­ki ostrze­ga, że "naj­czę­ściej firmy pod­szy­wa­ją­ce się pod re­jestr CEIDG wy­sy­ła­ją pisma no­szą­ce zna­mio­na ko­re­spon­den­cji urzę­do­wej (sto­su­ją sfor­mu­ło­wa­nia urzę­do­we, spe­cja­li­stycz­ne słow­nic­two, imi­tu­ją układ tek­stu, czcion­kę, pie­cząt­ki), sto­su­ją też w na­zwach słowa "Re­jestr", "Kra­jo­wy", "Przed­się­bior­ców", aby do­dat­ko­wo zmy­lić od­bior­cę. Ostat­nio "na­cią­ga­cze" za­czę­li rów­nież ma­ilo­wać i dzwo­nić do przed­się­bior­ców - np. ofe­ru­jąc pomoc w po­pra­wie­niu rze­ko­mo błęd­nych da­nych za­war­tych we wnio­sku o wpis".

- Przed­się­bior­ca otrzy­mu­ją­cy takie we­zwa­nie nie po­wi­nien oczy­wi­ście uisz­czać żad­nej opła­ty. Może za­wia­do­mić or­ga­ny ści­ga­nia o po­dej­rze­niu po­peł­nie­nia prze­stęp­stwa . Za­wsze warto też spraw­dzić w In­ter­ne­cie in­for­ma­cje na temat da­ne­go re­je­stru czy ewi­den­cji. Warto rów­nież spraw­dzić pod­sta­wę praw­ną przy­wo­ła­ną ewen­tu­al­nie w we­zwa­niu do za­pła­ty - wy­ja­śnia Anna Ba­jer­ska z kan­ce­la­rii Cha­łas i Wspól­ni­cy. - Na­le­ży prze­strzec, iż w prak­ty­ce po­ja­wia­ją się rów­nież firmy pod­szy­wa­ją­ce się pod Kra­jo­wy Re­jestr Karny i wzy­wa­ją­ce przed­się­bior­ców do uzy­ska­nia za­świad­czeń o nie­ka­ral­no­ści i wnie­sie­nia z tego ty­tu­łu opła­ty - do­da­je praw­nicz­ka. W razie wąt­pli­wo­ści co do wia­ry­god­no­ści ta­kiej ofer­ty można skon­tak­to­wać się z Mi­ni­ster­stwem Go­spo­dar­ki.

Jak po­in­for­mo­wał nas w mailu re­sort go­spo­dar­ki, "11 marca 2013 r. do MG wpły­nę­ło szcze­gó­ło­we pismo od Pro­ku­ra­to­ra Ge­ne­ral­ne­go z in­for­ma­cją, iż więk­szość spraw dot. ofe­ro­wa­nia wpisu do ko­mer­cyj­nych re­je­strów jest w toku. Pro­wa­dzą je pro­ku­ra­tu­ry okrę­go­we pod­le­głe Pro­ku­ra­to­ro­wi Ape­la­cyj­ne­mu w War­sza­wie i Pro­ku­ra­to­ro­wi Ape­la­cyj­ne­mu w Ka­to­wi­cach. Wobec usta­lo­nych spraw­ców prze­stęp­stwa za­sto­so­wa­no za­bez­pie­cze­nia ma­jąt­ko­we i środ­ki za­po­bie­gaw­cze. Pro­wa­dzo­ne obec­nie czyn­no­ści zmie­rza­ją do usta­le­nia peł­ne­go kręgu osób po­krzyw­dzo­nych. Tylko dwie spra­wy zo­sta­ły za­koń­czo­ne umo­rze­niem po­stę­po­wa­nia".

>>>>

Takie rzeczy tez wam groza !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:07, 17 Kwi 2013    Temat postu:

Coraz mniej pracujących na własny rachunek

Na ko­niec 2012 r. było w Pol­sce ok. 2,24 mln osób, które pra­co­wa­ły na wła­sną rękę i nie za­trud­nia­ły pra­cow­ni­ków. To o ok. 78,6 tys., czyli 3,4 proc., mniej niż na ko­niec 2011 r. - in­for­mu­je "Rzecz­po­spo­li­ta".

Z badań ak­tyw­no­ści eko­no­micz­nej lud­no­ści (BAEL) wy­ni­ka też, że to naj­więk­szy uby­tek sa­mo­za­trud­nio­nych od co naj­mniej pię­ciu lat.

Co cie­ka­we, eks­per­ci upa­tru­ją przy­czyn w kry­zy­sie, choć zwy­kle w okre­sach gor­szej ko­niunk­tu­ry przy­by­wa­ło w Pol­sce jed­no­oso­bo­wych firm.

U nas sy­tu­acja z sa­mo­za­trud­nie­niem jest spe­cy­ficz­na - oce­nia Wi­told Po­lkow­ski z Pra­co­daw­ców RP. Jak wy­ja­śnia, znacz­na jego część to osoby, które świad­czą usłu­gi dla wcze­śniej­sze­go pra­co­daw­cy i tak na­praw­dę to al­ter­na­tyw­na forma za­trud­nie­nia wy­ni­ka­ją­ca z ra­chun­ku eko­no­micz­ne­go.

"Teraz, gdy pra­co­daw­cy muszą ogra­ni­czać za­trud­nie­nie, to w pierw­szej ko­lej­no­ści mogą zry­wać współ­pra­cę wła­śnie z sa­mo­za­trud­nio­ny­mi, by chro­nić pra­cow­ni­ków na­jem­nych" - mówi.

Istot­ną przy­czy­ną ubyt­ków są rów­nież m.​in. zmia­ny struk­tu­ral­ne... w rol­nic­twie. Ponad po­ło­wa osób pra­cu­ją­cych na wła­sny ra­chu­nek to rol­ni­cy in­dy­wi­du­al­ni, a w ciągu ostat­nie­go roku ubyło ich aż 33 tys.

>>>>

Super ! Coraz lepiej . Glosujcie tak dalej .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:10, 18 Kwi 2013    Temat postu:

Bariery w sektorze MŚP


Co jest największą zmorą właściciela małej kawiarni, osiedlowego spożywczaka czy niewielkiego producenta mebli? Biurokracja. I nie jest to wyłącznie stereotyp.

Z właśnie opublikowanego przez firmę Grant Thornton raportu pt. "Rozważny wzrost: większy zysk, mniejsze ryzyko. Czy małe i średnie przedsiębiorstwa powinny rosnąć?" wynika, że tzw. "papierologia" i niekorzystne, zawiłe przepisy są główną bolączką mikro, małych i średnich przedsiębiorstw. - Obecnie wskaźnik biurokracji utrzymuje się w Polsce na poziomie 55 proc. W Europie wynosi on między 30 proc. a 40 proc. - powiedział w trakcie konferencji partner badania, profesor dr hab. Waldemar Frąckowiak z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.

Przedsiębiorcy narzekają również na zbyt małą liczbę zamówień, niedobór wykwalifikowanych pracowników i po prostu na brak pieniędzy.

Autorzy raportu wymieniają również inne problemy, które wynikają z analizy tego sektora rynku, mające ważny wpływ na rozwój takich firm. Przede wszystkim podkreślają oni brak jednoznacznej, spójnej strategii i chaos w zarządzaniu przedsiębiorstwami sektora MŚP. Niezwykle istotne są także bariery psychologiczne. - Firmy to domy przedsiębiorców. To całe ich życie. Mają dużo większy opór przed zmianami. Taki spontaniczno-intuicyjny rozwój trwa tylko do pewnego momentu, ale bez skłonności do zmiany własnego punktu widzenia może być ciężko - stwierdził Tomasz Wróblewski, wiceprezes zarządu Grant Thorton.

Raport potwierdza także, iż sektor MŚP ma ogromne znaczenie dla polskiej gospodarki, jest jej solidnym filarem, być może nie zawsze docenianym. Tymczasem, jak stwierdził Frąckowiak: -Przedsiębiorczość to główny czynnik, który może nam ustabilizować rozwój gospodarczy. Od walki, determinacji tych małych przedsiębiorców będzie zależał nasz rozwój.

Polski sektor MŚP nie odbiega od sąsiednich państw pod względem liczebności - stanowi 95,7 proc. tych firm w całym zbiorze przedsiębiorstw. W naszym kraju mamy dokładnie 54 999 małych i 15 817 średnich firm, zatrudniają one łącznie około 2,8 mln. Polaków (o 100 000 mniej niż duże firmy), którym wypłacają łączne wynagrodzenie w wysokości 110 mld. PLN, a generowane przez nie przychody to ok. 1,3 bln. PLN (1,6 bln. PLN - duże przedsiębiorstwa). Co się kryje za tymi liczbami? Z badania wynika, że statystyczne, małe, polskie przedsiębiorstwo mieści się na Podlasiu i zatrudnia 22 osoby, wypłacając średnie wynagrodzenie w wysokości 2 583 PLN brutto. Jego działalność jest skupiona na handlu i generuje przychody w wysokości 9 452 354 PLN, przy rentowności 3,61 proc.

Jak wynika z raportu są pewne branże, w którym sektor MŚP radzi sobie znacznie lepiej niż duże przedsiębiorstwa, są to np. handel, naprawa samochodów, opieka zdrowotna, edukacja, budownictwo i gastronomia. Dziedziny zapewniające wyższą rentowność większym firmom, czyli te, w których duży może więcej, a małe firmy niekoniecznie mają czego tam szukać, to, jak można się spodziewać, górnictwo, energetyka, nieruchomości, informacja i komunikacja, a także kultura i rekreacja.

Sektor MŚP ma specyficzne priorytety. Właściciele małych firm dbają głównie o utrzymanie się na rynku, niejednokrotnie zapożyczając się, chętnie u rodziny czy znajomych, a ich podstawowym celem jest pozostawienie firmy w rękach potomków. - W obszarze małych i średnich przedsiębiorstw dominują firmy rodzinne. Ma to istotne konsekwencje. Przedsiębiorstwa rodzinne nie są nastawione na maksymalizację zysku. Chodzi przede wszystkim o przetrwanie i sukcesję - podsumował prof. Frąckowiak.

Publikacja raportu stała się również okazją do krótkiej debaty na temat ogólnego stanu polskiej gospodarki. Profesor Frąckowiak przestrzegał przed pójściem na łatwiznę, przypominając, że najprostsze rozwiązanie - dodrukowywanie pieniądza działa jedynie na krótką metę. Przyznał również, że jeśli weźmiemy jakikolwiek model wzrostu gospodarczego, to i tak wyniknie z niego, że Polska nie rośnie, choć naszą siłą niezmiennie pozostaje eksport.

- Jedyny czynnik wzrostu to środki unijne - wpompowanie nieinflacyjnego pieniądza. W Stanach Zjednoczonych ceny żywności się nie zmieniają, auta tanieją. Stany drukują pieniądze, ale ich nie ma na rynku, wracają do rezerw federalnych. Jeśli do nas dopłyną te unijne środki, a obecny budżet państwa to ok. 320 mld. zł, to tak naprawdę otrzymamy od Unii właśnie taki roczny budżet państwa - przyznał prof. Frąckowiak, dodając, że ewentualnym drugim czynnikiem mogą być innowacje, na które w Polsce przeznacza się ledwie do 1 proc. środków, w innych krajach jest to ok. 3 proc. Zdaniem prof. Frąckowiaka celem polskich władz publicznych powinno być stworzenie warunków do rozwoju rynku produktów dojrzałych, a więc drugiego ogniwa w rozwoju innowacji. To może nam pomóc nie tylko w ustabilizowaniu naszej gospodarki, ale i we wzroście, oczywiście w długoletniej perspektywie. Obecnie powinniśmy raczej zaciskać pasa, gdyż jak podsumował prof. Frąckowiak, do 2014 r. musimy liczyć się z bryndzą.

....

Oczywiste problemy . Ale najwazniejsza zbrodnia jest schladzanie . Przedsiebiorcy maja robic swoje i nie musza znac sie na stopach % . Od tego sa wladze . I tu jest potwornosc !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:51, 19 Kwi 2013    Temat postu:

Elżbieta Kowalska | Biznes.pl

"Niech pan sprzeda tę budę i będzie naszym sprzedawcą"

- Niech pan sprze­da tę budę i bę­dzie na­szym sprze­daw­cą - to usły­szał mój mąż rok temu. Mie­li­śmy też pro­po­zy­cję ku­pie­nia na­szej firmy za bar­dzo małe pie­nią­dze - mówi w roz­mo­wie z Biznes.​pl So­lan­ge Ol­szew­ska, pre­zes So­la­ris Bus&Coach.

!!!!

Ale to chyba nie propozycja typu mafijnego ???


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:51, 22 Kwi 2013    Temat postu:

Ekspert: Prawie dwukrotnie wzrosły cyberataki na małe firmy

Cyberprzestępcy zmieniają taktykę i coraz częściej atakują małe firmy, dzięki którym mogą dokonać większych ataków na duże przedsiębiorstwa - wynika z ogłoszonego w poniedziałek 22 kwietnia "Raportu o zagrożeniach bezpieczeństwa w internecie w 2012 roku" firmy Symantec.

Firma Symantec specjalizująca się w analizie zagrożeń internetowych oraz produkcji oprogramowania antywirusowego, co roku przygotowuje raport dotyczący zagrożeni bezpieczeństwa i internecie. W tym roku jest to 18 edycja raportu.

Zdaniem autorów raportu w 2012 roku wzrosła liczba cyberataków tzw. ukierunkowanych, czyli polegających na zaatakowaniu wybranej przez cyberprzestępców grupy internautów lub firmy. W ubiegłym roku 31 proc. ataków ukierunkowanych było skierowanych do firm liczących do 250 pracowników. W 2011 roku było to 18 proc. Głównym celem stały się firmy z sektora produkcji przemysłowej oraz finansów, ubezpieczeń i nieruchomości. Cyberprzestępcy najczęściej atakowali działy badawcze tych firm, zajmujące się rozwijaniem technologii (27 proc.ataków) oraz działy sprzedaży(24 proc. ataków).

Maciej Iwanicki z firmy Symantec wyjaśnia, że małe firmy stały się szczególnym celem ataków, bo umożliwiają cyberprzestępcom dotarcie do większych przedsiębiorstw. "Małe firmy nie mają często odpowiedniego zabezpieczenia, bo jak twierdzą, nie mają żadnych interesujących danych dla cyberprzestępców. Mylą się. Bardzo często te małe firmy dostarczają różnego rodzaju usługi lub produkty do większych firm albo same korzystają z usług większych firm. Dlatego cyberprzestępcy atakują takie firmy, bo mogą dzięki nim dotrzeć do większy przedsiębiorstw" - powiedział Iwanicki.

Ukierunkowane cyberataki przeważnie zaczynają się od wysłania specjalnej wiadomości e-mail(z ang."Spear phishing"), która wygląda, jakby została wysłana przez osobą lub firmę znaną użytkownikowi. Jeśli użytkownik otworzy ją na swoim komputerze instaluje się na nim niebezpieczne oprogramowanie.

Jak wynika z raportu w 2012 roku pojawił się nowy typ ataków ukierunkowanych, określany w języku angielskim, jako "watering hole". Polega ona na tym, że przestępcy "przyczajają się" na stronie internetowej często odwiedzanej przez użytkowników, którzy interesują cyberprzestępców. W momencie, kiedy użytkownik odwiedzi taką stronę internetową na jego komputerze instalowane są specjalny programy, które umożliwią przeprowadzenie ataku na inne komputery.

W 2012 roku atak ukierunkowany po raz pierwszy przeprowadziła grupa cyberprzestępców o nazwie "Elderwood Gang", który w ciągu jednego dnia z powodzeniem zainfekował komputery 500 firm. Metoda okazała się skuteczna i inne grupy przestępcze zaczęły naśladować tego typu technikę. M.in. w ten sposób atakowano producentów programów dla system operacyjnego iOS przeznaczonego na komputery firmy Apple.

Cyberprzestępcy wykorzystują także legalne strony internetowe do przeprowadzania ataków. Według raportu 61 proc. stron internetowych działających legalnie miała zainstalowane złośliwe oprogramowanie, które infekowało komputery użytkowników odwiedzających daną stronę. Często cyberprzestępcy wykupują reklamy różnych firm czy usług, które umieszczają na legalnej stronie internetowej. Wystarczy, że odwiedzimy taką stronę a ukryte w reklamach oprogramowanie zaatakuje nasz komputer.

Użytkownicy nie są jednak bezradni.

"Możemy się przed tego typu atakami zabezpieczyć na trzy sposoby, po pierwsze aktualizować nasz system operacyjny, po drugie aktualizować nasze przeglądarki internetowe i po trzecie należy korzystać z oprogramowania antywirusowego o rozszerzonej ochronie. Podstawowe oprogramowanie nie poradzi sobie z tym zagrożeniem." - zaznaczył Maciej Iwanicki.

Z raportu wynika, także, że Polska jest na 7 miejscu na świecie pod względem liczby botów, czyli sieci komputerów zwykłych użytkowników internetu będących pod zdalną kontrolą cyberprzestępców i wykorzystywanych do różnego rodzaju ataków. Dzięki sieciom botnet cyberprzestępcy mogą przeprowadzać ataki ukierunkowane, rozsyłać spam czy blokować strony różnych firm czy instytucji.

W 2012 roku wzrosła o 58 proc. ilość złośliwego oprogramowania, które ma atakować urządzenia mobilne(smartfony, tablety). 32 proc. wszystkich ataków na urządzenia mobilne dotyczyła prób kradzieży informacji, takich jak adresy poczty elektronicznej oraz numery telefonów.

Eksperci podkreślają, że przed zagrożeniami związanymi z cyberatakami i cyberszpiegostwem uchronią nas nie tylko programy antywirusowe ale także edukacja. Czyli poszerzanie swojej wiedzy dotyczącej nowych form cyberataków np. przez regularne czytanie blogów prowadzonych przez ekspertów od bezpieczeństwa w internecie, czy stron internetowych zajmujących się ochroną przed zagrożeniami w sieci.

...

I jeszcze z takimi trzeba walczyc !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:08, 24 Kwi 2013    Temat postu:

Niepokonani


"Układ Zamknięty" napędza "Niepokonanych". Stowarzyszenie rośnie w siłę, buduje właśnie swoje lokalne struktury wśród pokrzywdzonych przez aparat państwowy biznesmenów. Ci mówią coraz głośniej: - Jak nie weźmiemy spraw w swoje ręce, to nas rozgniotą.

Jeszcze kilka lat temu Andrzej Kaczmarek w swojej firmie zatrudniał piętnaście osób. Dziś pracuje tylko z synem, a pozostałym pracownikom musiał wręczyć wypowiedzenia. Nie ma też już hurtowni sprzętu RTV i AGD, którą przez lata prowadził w Przedborzu. W najlepszych czasach firma notowała milionowe obroty. Dziś Kaczmarkowi został jeden stacjonarny sklep i obroty rzędu 50-70 tysięcy złotych miesięcznie.

Historia Andrzeja Kaczmarka to jednak nie opowieść o człowieku, któremu powinęła się noga w biznesie. Nie jest to też historia źle zarządzanej firmy, która nie wytrzymała konkurencji na rynku, czy nie poradziła sobie w czasach gospodarczego kryzysu. To historia człowieka, którego dorobek całego życia zawisł na włosku przez błąd lub indolencję (bądź jedno i drugie) innych osób. To również historia człowieka, który od kilku lat walczy o sprawiedliwość. Na razie bez skutku.

- I coraz bardziej czuję się bezsilny - mówi nam mężczyzna.

Jego problemy zaczęły się w 2007 roku. Pewnego poniedziałku Kaczmarek i jego pracownicy przyszli do pracy i zobaczyli, że sprzęt (żelazka, lodówki, suszarki itp.) w magazynach dosłownie pływa. Wodą zalany był najniższy poziom hurtowni. Na 600 metrach kwadratowych powierzchni uzbierało się 70 centymetrów wody.

Tego dnia nad Przedborzem nie było oberwania chmury. W hurtowni nie puściła też żadna rura tłocząca wodę. Szybko okazało się, że źródło kłopotów bije zza płotu. Hurtownia Kaczmarka sąsiadowała z miejskim przedsiębiorstwem - Zakładem Usług Komunalnych. Pracownicy firmy prowadzili w tym czasie renowację studni głębinowej. Przed dopuszczeniem jej do użytku musieli przez co najmniej kilkadziesiąt godzin wypompowywać wodę ze studni, żeby oczyścić ją z chloru. Zadanie zaplanowali na weekend.

Biegły orzekł, że woda musiała być pompowana przez co najmniej 36 godziny. W wyroku sądowym ze stycznia ubiegłego roku czytamy, że pracownicy miejskiej spółki nie podpięli 50 metrowego węża i nie skierowali strumienia wody do specjalnego zbiornika przeciwpożarowego, ale użyli węża o 20 metrów krótszego i wodę ze studni wypompowywali do stawu. Do tego cała operacja przebiegała bez nadzoru. Efekt? Woda ze stawu przelała się i zalała magazyny firmy Kaczmarka.

Biznesmen poszedł do sądu, ponieważ władze miasta nie chciały sprawy załatwić polubownie i nie zgodziły się na zawarcie ugody - wypłatę Kaczmarkowi ok. 100 tysięcy złotych. To koszt, który mężczyzna poniósł m.in. na osuszanie i remont zalanego budynku oraz przenosiny hurtowni w inne miejsce. Ubezpieczenie pokryło tylko straty sprzętu, za remont i osuszanie budynku hurtownik zapłacił z własnej kieszeni. O rekompensatę zwrócił się więc do miasta. Ratusz odmówił.

W styczniu 2012 roku Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim orzekł, że mężczyźnie należy się odszkodowanie od miasta - grubo ponad 200 tysięcy złotych. Przedborski magistrat odwołał się od wyroku i sprawa trafiła do sądu wyższej instancji.

- Odbyło się już kilka rozpraw, ale wciąż czekamy na rozstrzygający wyrok. Minęło już sześć lat od zalania, a winnych wciąż brak. To jakaś makabra - mówi przedsiębiorca.

Okazuje się, że końca sprawy nie widać, bo burmistrz miasteczka przeszedł do ataku. W jednym z wywiadów dla lokalnej telewizji zasugerował nawet, że Kaczmarek jest oszustem i chce wyłudzić pieniądze z miejskiej kasy. W sądzie pełnomocnicy ratusza przedstawiają coraz to nowe dowody sugerujące, że skonfliktowany z magistratem przedsiębiorca sprzedawał swoje towary nie rejestrując transakcji na kasie fiskalnej.

Słowem - miasto nie czuje się winne zalania hurtowni. Hurtowni, której już nie ma, bo Andrzej Kaczmarek musiał mocno ograniczyć swój biznes. Pracę straciło kilkanaście osób.

Pokrzywdzeni, ale niepokonani

Kaczmarek czuje się skrzywdzony i coraz bardziej bezsilny, stojąc przez lata w konfrontacji z urzędnikami. Dlatego zapisał się już do stowarzyszenia "Niepokonani". To ruch społeczny założony przez osoby pokrzywdzone przez szeroko rozumiany aparat państwowy - prokuratury, sądy, urzędy skarbowe i celne. To z reguły biznesmeni, którzy na konfrontacji z państwem stracili swoje firmy, reputację i zdrowie. Wśród liderów stowarzyszenia jest m.in. Paweł Rey, krakowski biznesmen. To na kanwie jego historii powstał "Układ Zamknięty" Ryszarda Bugajskiego.

Stowarzyszenie rośnie w siłę. W ubiegłym roku zorganizowało w Sali Kongresowej w Warszawie pierwszy kongres, teraz buduje swoje struktury w powiatach. Spotkania "Niepokonanych" odbywają się w całej Polsce - w Sopocie, Koszalinie, Białymstoku, Koluszkach, Radomsku. W tym ostatnim mieście za tworzenie lokalnej społeczności "Niepokonanych" wzięła się córka Andrzeja Kaczmarka. On sam w miniony piątek (19 kwietnia- red.) pojawił się na podobnym spotkaniu w Rochnie pod Koluszkami. Obok kilkudziesięciu innych osób.

Spotkanie pod Koluszkami zorganizował Ryszard Gasparski. Jego historię bliżej mogli poznać widzowie polsatowskiego programu "Państwo w państwie", gdzie pokazywane są przypadki nadużyć aparatu państwowego. Zresztą, to właśnie dzięki programowi pokrzywdzeni poznali się i skrzyknęli w stowarzyszenie. Gasparski również jest jednym z jego założycieli.

- Przez państwo, przez wymiar sprawiedliwości zostałem zniszczony, odebrano mi 30 lat mojej ciężkiej pracy. Nie udało im się tylko zabrać mojej godności, uczciwości i ambicji - zaczyna swoją historię Gasparski.

Jego kłopoty zaczęły się w 2000 roku. Gasparski, właściciel prywatnej szwalni, usłyszał wtedy zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i zarzut oszustwa podatkowego, polegającego na "handlu tkaniną niewiadomego pochodzenia". Mężczyzna znalazł się w grupie 30 innych przedsiębiorców oskarżonych o zawieranie fikcyjnych transakcji. Media rozpisywały się wtedy o przestępczej ośmiornicy, pokazywały zdjęcia z aresztowań kolejnych "gangsterów".

Ryszard Gasparski również został aresztowany. Na kilka miesięcy trafił do tymczasowego aresztu. Jego zakład został zdewastowany i rozgrabiony. Pracę straciło ponad 30 osób. Do niego przylgnęła łatka bandyty i oszusta.

Akt oskarżenia w jego sprawie trafił do sądu w 2006 roku, ale Gasparskiemu nigdy nie zostały odczytane zarzuty na sali sądowej. Ostatecznie, w ubiegłym roku, sąd umorzył jego sprawę. Uznał, że część czynów nie nosiła znamion przestępstwa, część przedawniła się. Minęło 12 lat od aresztowania.

- Czasu nie da się cofnąć, ale wiem, że niewinny człowiek, którego rzuca się twarzą do ziemi, przyciska się go butem do zimnej posadzki i przystawia mu karabin, może się podnieść - mówi nam mężczyzna.

To nie koniec jego kłopotów, ponieważ izba skarbowa do dzisiaj domaga się od niego dwóch milionów złotych i grozi zajęciem domu. Inspektorów po prostu nie przekonuje decyzja sądu umarzająca postępowanie wobec Gasparskiego.

- Jestem jak pies, który po tym wszystkim co przeżył ma jeszcze czelność szczekać. Dlatego trzeba mu zabrać budę, żeby go uciszyć - mówi ostro Ryszard Gasparski.

Wyczyścili wszystko. Nie szukam zemsty

- Ja o swoją firmę walczyłem trzy lata. Wierzyłem w sprawiedliwość, a oni wszystko wyczyścili - mówi B. mężczyzna w średnim wieku, który przyjechał na spotkanie "Niepokonanych" do hotelu pod Koluszkami.

Nie chce podać swojego nazwiska, nie zgadza się na publikację zdjęcia. Jak mówi, nie przyjechał na spotkanie szukać zemsty, nikogo nie chce linczować. Chce pomóc, opowiedzieć swoją historię na przestrogę innym. - Nie szukam rozgłosu, choć wszystko straciłem. Nawet rodzina się ode mnie odwróciła - powtarza.

Pod Łodzią prowadził hurtownię bielizny, zatrudniał w sumie kilkanaście osób. Interes szedł dobrze, a B. nie przypuszczał, że stanie się coś złego. Pewnego dnia odebrał jednak wezwanie do natychmiastowej zapłaty 150 tysięcy złotych. Przebywał wtedy w szpitalu.

Szybko okazało się, że wierzyciele złożyli w sądzie wniosek o upadłość firmy. Sąd podzielił ich argumentację i ogłosił upadłość hurtowni ze sprzedażą majątku. Bez możliwości negocjacji. B. próbował walczyć o swoją firmę. Pisał do Rzecznika Praw Obywatelskich, Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, prokuratury. Odchodził z kwitkiem.

- Trzy lata walczyłem o odzyskanie firmy. Nawet wtedy, kiedy wierzyciele byli już zaspokojeni, syndyk masy upadłościowej nie chciał opuścić mojej firmy - mówi B. i po chwili dodaje: - Najbardziej upokarzające było to, jak syndyk się do mnie zwracał. "Upadły to, upadły tamto". Zupełnie bez szacunku.

Firmę w końcu odzyskał, ale po latach jej świetności pozostało tylko wspomnienie. Z kilkunastu pracowników nie ma nikogo. B. pracuje sam, handlując bielizną po ryneczkach i targowiskach. Na karku ma wciąż poborcę podatkowego, komornika, jest w trakcie ugody z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych. Stracił część dotychczasowych kontrahentów.

- Stałem się dla nich bankrutem, osobą całkowicie niewypłacalną i niewiarygodną. Wszyscy zaczęli traktować mnie jak trędowatego. Odwróciła się ode mnie rodzina. Straciłem dom. Mieszkam w domku letniskowym na Mazurach, żyję z pożyczonych pieniędzy - opowiada B. i podkreśla, że nie szuka zemsty, nikogo nie zamierza linczować.

- Choć zostałem "przekręcony" - dodaje. - Wierzytelność wynosiła 150 tysięcy złotych, a na kontach firmy było 3,5 miliona. Mimo tego ogłoszono upadłość i zniszczono dorobek mojego życia - mówi mężczyzna, który na spotkaniu pod Koluszkami wypełnił właśnie deklaracje przystąpienia do stowarzyszenia.

Jak nie weźmiemy spraw w swoje ręce to nas rozgniotą

Bo "Niepokonani" rosną w siłę, jednoczą się. Budują swoje struktury, a w planach mają uruchomienie m.in. interwencyjnego call center i organizację drugiego ogólnopolskiego kongresu. Na spotkaniu w Koluszkach z sali padały nawet propozycję powołania do życia własnej partii, ale akurat ten pomysł jest mało realny.

Choć z drugiej strony z "Niepokonanych" nikt nie ma wątpliwości. Jeśli nie weźmiemy spraw w swoje ręce to nas rozgniotą - mówili wzburzeni ludzie.

!!!

Tak to wyglada !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:21, 30 Kwi 2013    Temat postu:

Hakerzy atakują małe i średnie firmy

Cyberprzestępcy coraz bardziej interesują się drobnymi przedsiębiorstwami. Za ich pomocą chcą atakować duże firmy.

W 2012 r. trzykrotnie wzrosła liczba ataków internetowych na sektor małych i średnich przedsiębiorstw - pisze "Dziennik Gazeta Prawna", powołując się na raport opracowany przez firmę Symantec.

- Niektóre z małych firm często są przekonane, że nie posiadają nic specjalnego, co mogłoby zainteresować hakerów - mówi Maciej Iwanicki z Symantec. - Tymczasem mają pracowników, kontrahentów i wartość intelektualną.

Jak dodaje Iwanicki, małe i średnie firmy są również atakowane ze względu na otoczenie biznesowe, w którym działają. Złamanie zabezpieczeń małego przedsiębiorstwa ułatwia skuteczny atak na większe podmioty. Nowa technika ataku opracowana przez hakerów nazywa się "watering hole".

Firmy zatrudniające poniżej 250 osób stanowiły według Symantecu 31 proc. celów ataków hakerów. Spośród wszystkich przedsiębiorstw najczęściej atakowano podmioty związane z przemysłem oraz branżą finansową.

...

Znowu ! Uwazajcie !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:28, 08 Maj 2013    Temat postu:

ZUS skutecznie zlikwidował pracę chałupniczą

Z 26,5 tys. w 2008 roku do 1,7 tys. obecnie, spadła liczba osób wykonujących pracę nakładczą w Polsce - pisze Dziennik Gazeta Prawna.

Taki spadek to efekt działań ZUS. Do 2009 roku chałupnicy mogli opłacać składki na ubezpieczenia społeczne nawet od kwoty 60 zł. W 2009 roku urzędnicy zmienili stanowisko w sprawie składek.

Pod lupę wzięli te przypadki, w których miał miejsce zbieg tytułów do ubezpieczenia społecznego związanego z prowadzeniem działalności gospodarczej przy jednoczesnym zatrudnieniu na umowę o pracę nakładczą. ZUS podważał umowy, stwierdzając że praca nakładcza była czynnością pozorną, podejmowaną, by płacić niższe składki ubezpieczeniowe. Stanowisko urzędników podtrzymały sądy.
Więcej w Dzienniku Gazecie Prawnej.

....

Brawo dzielni urzedasi ! O to chodzi ! Prawie 100% skutecznosci !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:25, 16 Maj 2013    Temat postu:

Co ogranicza w Polsce rozwój małego biznesu?

Gąszcz przepisów, wysokie składki ZUS, utrudniony dostęp do kredytów - to tylko kilka z ograniczeń i barier, którym czoła codziennie stawiają przedsiębiorcy. Okazuje się jednak, że to firmy z sektora MSP są głównym motorem naszej gospodarki, generują bowiem około dwóch trzecich całego, polskiego PKB.

Na liście upadłych firm Monitora Sądowego i Gospodarczego znajduje się już ponad 5300 firm. W kwartale swój biznesowy żywot kończy średnio 200 firm. Dlaczego tak się dzieje? Codziennie przedsiębiorcy walczą z wieloma trudnościami, z którymi niestety często przegrywają.

Zbyt wysokie koszty prowadzenia biznesu

Jedną z największych barier, która ogranicza rozwój małego biznesu są obciążenia publiczno-prawne, w tym składki ZUS. - Ich wysokość zwiększa koszty pracy o tyle, że przedsiębiorcy stoją często przed dylematem niezatrudnienia pracownika, albo płacenia "pod stołem". W przypadku najmniejszych firm okazuje się, że lepiej szukać posady za minimalną krajową, ponieważ wypłata jest wtedy wyższa i bez ryzyka ponoszonego w trakcie prowadzenia działalności gospodarczej. W efekcie zabija to przedsiębiorczość wśród osób najniżej wykwalifikowanych lub skłania do działania w szarej strefie - mówi Paweł Kołtun, ekspert firmy Expander.

Biurokracja i formalności zabijają przedsiębiorczość

Małe i średnie firmy codziennie stają również przed wyzwaniem jakim jest biurokracja oraz zawiłe przepisy prawne i ich odmienne interpretacje przez poszczególne organy skarbowe. - Korporacje mogą sobie pozwolić na doradców podatkowych, którzy optymalizują wysokość płaconych podatkowych, ale co ważne pozwalają ustrzec się przed pułapkami i są partnerem w ewentualnym sporze. Przedsiębiorcy padają ofiarą zarówno swojej niewiedzy, jak i niejasności regulacji powodujących różne podejścia kontrolerów - dodaje Paweł Kołtun.

Zwykle przedsiębiorca zostaje sam w gąszczu przepisów, ponieważ z reguły nie może pozwolić sobie na płatną, fachową poradę. W rezultacie małe firmy z powodu niewiedzy ryzykują łamanie przepisów. Prowadząc nawet niewielki biznes trzeba znać regulacje dotyczące przykładowo prawa pracy, praw konsumentów, ochrony danych osobowych, wiedzieć, czy wymagane są zezwolenia i jakie standardy należy spełnić.
Zatory płatnicze pierwszym krokiem do bankructwa

Kolejną blokadą są zatory płatnicze. W przypadku małych firm niezapłacona faktura może bowiem oznaczać bankructwo. Jest to o tyle bolesne, że przedsiębiorca musi zapłacić podatki nawet jeżeli nie otrzymał płatności. - Co prawda dokonana ostatnio zmiana w przepisach VAT pozwala odliczyć podatek od nieuregulowanych przez 150 dni po terminie faktur, jest to jednak nadal długi czas, zwłaszcza dla małych podmiotów. Odzyskanie podatku dochodowego jest dla przedsiębiorcy w praktyce niemożliwe, ponieważ poza małymi kwotami wymaga postanowienia komornika, czy orzeczenia sądowego. Dłużnik korzysta na opóźnieniach podwójnie, gdyż zapewnia sobie finansowanie cudzym kapitałem, a do tego niezapłacona faktura i tak jest kosztem - mówi ekspert firmy Expander.

Firmie trudniej o kredyt

Problemem jest również utrudniony dostęp do finansowania. W uproszczeniu od właściciela firmy ubiegającej się o kredyt na zakup mieszkania wymaga się osiągania odpowiedniej wysokości dochodów z prowadzonej działalności. - Jeżeli jednak ten sam właściciel przedstawi analogiczne mieszkanie jako zabezpieczenie i będzie chciał zaciągnąć kredyt np. na zakup maszyn, to bank przeprowadzi szczegółową analizę finansową jego firmy. Pracownik firmy działającej w branży uznawanej przez bank za zagrożoną otrzyma tam kredyt, ale przedsiębiorstwo spotka się z odmową, nawet jeżeli wykazuje dobre wyniki. Najtrudniej uzyskać na rynku kredyt na początek działalności, banki unikają też angażowania się w firmy, które mają problemy z zachowaniem rentowności, czy płynności. Dlatego też warto zwrócić się o poradę do profesjonalnego doradcy, który pomoże w uzyskaniu finansowania - mówi Paweł Kołtun z firmy Expander.

Można wymienić jeszcze wiele ograniczeń stojących przed małymi i średnimi przedsiębiorstwami. Należy do nich konkurencja na rynku, ograniczenie popytu spowodowane gorszą koniunkturą, czy procedury urzędowe. Dla przeciętnego przedsiębiorcy to jednak koszty pracy, skomplikowany system podatkowy i prawny oraz utrudniony dostęp do finansowania stanowią największe wyzwania.

....

Takie sa realia .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:37, 16 Maj 2013    Temat postu:

Rostowski sobie, sądy sobie

Przedsiębiorcy często dochodzą swoich praw podatkowych przed sądami, które przyznają im racje i uchylają interpretacje fiskusa. Co robi Ministerstwo Finansów? Zaskarża każdą niekorzystną dla siebie decyzję - podaje "Dziennik Gazeta Prawna".

Każdy podatnik ma prawo do wystąpienia o interpretację indywidualną. Najczęściej występują o nie prowadzący własną działalność gospodarczą. Jeśli stanowisko skarbówki jest niekorzystne dla podatnika, to może on wystąpić do ministra finansów z prośbą o jego zmianę. Oczywiście w większości wypadków resort podtrzymuje decyzje korzystną dla siebie.

Przedsiębiorca ma wtedy prawo iść do sądu, gdzie często wyroki są orzekane po ich myśli. Fiskusowi to się nie podoba i niemal z automatu zaskarża każdą decyzję Wojewódzkich Sądów Administracyjnych do NSA.


Tylko w I kwartale tego roku złożono 344 kasacje od wyroków dotyczących interpretacji. To już prawie 3 razy więcej niż w całym poprzednim roku. Najczęściej dotyczą one podatku dochodowego od osób fizycznych, podatku dochodowego od osób prawnych oraz podatku VAT.

Jak wylicza "DGP", przy takim tempie do końca roku przed NSA trafi ok. 1400 skarg podpisanych przez Jacka Rostowskiego. Takie postępowanie ministra nie tylko utrudnia życie przedsiębiorcom, ale przede wszystkim blokuje prace izb skarbowych. - Można powiedzieć, że interpretacje wymknęły się spod kontroli - przyznał anonimowo jeden z urzędników.

Minister Finansów litości nie ma i każe składać skargi nawet na takie wyroki, które są zgodne z wieloletnią, jednolitą linią orzecznictwa sądów. Skutek? NSA i WSA są przeciążone i czas oczekiwania na wyroki wydłuża się jeszcze bardziej. Korzysta na tym skarbówka.

Zdaniem Alicji Sarny, doradcy podatkowego, starszej menadżer w MDDP Michalik Dłuska Dziedzic i Partnerzy, organy podatkowe chcą w ten sposób zyskać na czasie i utrudnić przedsiębiorcom dochodzenia odszkodowań. Gdy interpretacja dotyczy możliwości wliczenia wydatków do kosztów, przedsiębiorca mógłby ubiegać się o zwrot nadpłaty po korzystnym wyroku. Nawet jeśli po kilku latach ostatecznie sprawiedliwość będzie po stronie podatnika, to będzie to miało o wiele mniejsze znaczenie.

Z powodu wydłużającego się czasu procesów, średni okres oczekiwania na rozpatrzenie skargi kasacyjnej wynosi ok 21 miesięcy. Prawie dwa lata. Dłuższe procesy to także większe koszty dla przedsiębiorców. Zdaniem Amelii Górniak, doradcy podatkowego z Crido Taxand, realia urzędniczo-sądowe wypaczają cel i znaczenie instytucji interpretacji. W efekcie takiego postępowania ministra Rostowskiego przedsiębiorcy dowiadują się o podatkowych konsekwencjach swoich decyzji nawet po kilku latach.

....

Czyli sady sto razy orzekaja to samo a ci i tak sie odwoluja a nóż sie uda . Zbojnictwo .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:29, 17 Maj 2013    Temat postu:

Urząd Skarbowy dobił CH Nexa

Newseria
Firma Nexa z Zamościa kończy działalność. Urząd Skarbowy nadal wstrzymuje spółce zwrot 30 mln zł z tytułu podatku VAT. Pracę straciło ponad 170 osób. - Chwytamy się każdej możliwości proceduralnej, żeby poruszyć sumienia urzędników – podkreśla Wojciech Marciniak, doradca podatkowy i pełnomocnik firmy Centrum Handlowe Nexa.

....

Nie znam sprawy . Ale w to miejsce wejdzie Biedronka jak znam zycie .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:35, 17 Maj 2013    Temat postu:

ZUS uderza składkami w szkoleniowców

ZUS podważa umowy o dzieło zawierane z wykładowcami prowadzącymi kursy. Może to mieć poważne konsekwencje dla całej branży - przestrzega "Dziennik Gazeta Prawna".

Chodzi o kontrolę w jednej z firm szkoleniowych. Urzędnicy przeprowadzający audyt uznali, że jej wykładowcy powinni być zatrudnieni na podstawie umów-zleceń. Poza tym orzeknięto, że firma powinna zapłacić od każdej wypłaconej złotówki składki oraz odsetki od zaległości. Dotyczyło to 5 lat wstecz - czytamy w gazecie.

Wojciech Zatorski, prezes zarządu Stowarzyszenia Poszkodowanych Przedsiębiorców RP twierdzi, że już w przeszłości ZUS testował możliwość obciążania składkami tylko jednej firmy z branży. Następnie czekano na reakcję zainteresowanego, a później na wyrok sądu. Jeżeli ZUS wygrał sprawę, podobne działania rozpoczynały się na wielką skalę w całej Polsce.

....

Klasyczna strategia wojenna . Rozpoznanie walka i uderzenie w slaby punkt . To jak widac wojna . Co by powiedziec urzedy sa cwane . To juz nie ciule z lat 90tych ktorych rolowal byle Bagsik . Po prostu widac ze w urzedach pracuja juz mlodzi ambitni a nie stare zlogi PRLu . I mlodzi maja podejscie takie jak w biznesie . W ten sposob gospodarka rynkowa usprawnia administracje . Wymusza dostosowania . Ale to bynajmniej nie radosc . Pamietamy jak urzedy odniosly sukces eurodrogowy bankrutujac firmy . Nie o takie sukcesy chodzi . Oczywiscie byle ciul nie moze sobie igrac z urzedami podatkowymi ale to nie oznacza niszczenia calych branz .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:39, 17 Maj 2013    Temat postu:

Wojny deweloperów ze szmalcownikami


Każdą inwestycję można oprotestować i żądać od dewelopera gratyfikacji za odstąpienie od procesu. Łupem wyrafinowanych prawników padają największe firmy na rynku. Chore prawo od lat tolerują kolejne rządy. Takie rzeczy tylko w Polsce.

Był 14 września 2010 r., gdy do największego dewelopera w Polsce, firmy Dom Development, przyszedł e-mail z nieznanej kancelarii prawnej PZ Capital. Jego treść była dość zaskakująca. Prawnicy PZ Capital przedstawili pokrótce roszczenia swoich trzech klientów związane z inwestycją Dom Development na Saskiej Kępie w Warszawie, na którą deweloper starał się właśnie o pozwolenie na budowę. Za zrzeczenie się roszczeń prawnicy żądali w sumie 1,7 mln złotych. Padła także alternatywna propozycja rozwiązania problemu. Kancelaria PZ Capital zaoferowała podjęcie mediacji między deweloperem a jednym ze swoich klientów. Za 400 tys. złotych prawnicy byli gotowi rozwiązać umowę z dotychczasowym mocodawcą i podpisać z Dom Development...

- Nazywam takich ludzi "szmalcownikami nieruchomości". Oczywiście płacić im się nie powinno. Nam się zdarzyło - irytuje się Jarosław Szanajca, prezes Dom Development.

Szanajcy zależało na czasie. Inwestycja, z której według komunikatu giełdowego zamierzał pozyskać 700 mln złotych, nie mogła nagle stanąć pod znakiem zapytania. Dlatego podjął negocjacje. Dom Development podpisał z PZ Capital ugodę, zaznaczając jednak, że nie zgadza się z roszczeniami, ale w zamian za odstąpienie od wniesienia odwołania od pozwolenia na budowę wypłacił 135 tys. złotych. Deweloper, który w ten sposób uniknął blokady inwestycji, próbował odzyskać wypłacone pieniądze. Domagał się w sądzie unieważnienia porozumienia zawartego w wyniku "szantażu". Pozew został odrzucony. Sędzia napisał, że deweloper prowadził na budowie prace podczas ciszy nocnej, a za to należy się odszkodowanie.

- Czuliśmy się bezsilni. Zgłaszaliśmy sprawę na policję i do prokuratury. Nikt nie reagował - skarży się Jerzy Ślusarski, wiceprezes Dom Development.

W styczniu 2011 roku PZ Capital wniósł w imieniu innego sąsiada tej samej inwestycji wniosek o wstrzymanie decyzji prezydenta o pozwoleniu na budowę. Ten wniosek sąd jednak odrzucił ze względu na brak merytorycznych argumentów.

PZ Capital nie jest oczywiście pionierem branży. Po raz pierwszy o wykorzystywaniu deweloperów zrobiło się w Polsce głośno, kiedy Stowarzyszenie Przyjazne Miasto w 2001 roku za pomocą protestów i odwołań skutecznie blokowało budowę centrum handlowego Arkadia. Problem rozwiązało 2 mln zł darowizny. Drugi raz ten sam numer nie przeszedł przy blokowaniu Złotych Tarasów. Inwestor ING Real Estate Development poczekał, aż wszystkie instancje sądowe odrzucą protesty stowarzyszenia, ale okupił to dwuletnim opóźnieniem w oddaniu centrum klientom.

Jedną z najbarwniejszych postaci wstrzymujących inwestycje w Polsce jest Michał Tarka, założyciel fundacji Czysta Energia, prawnik z kancelarii T-Legal zajmujący się m.in. procesem uzyskiwania decyzji środowiskowych. On sam zapewnia, że fundację powołał tylko po to, aby wykorzystać tam swoją wiedzę niezarobkowo. Ale faktem jest, że Michał Tarka służył swoją ekspercką wiedzą także fundacji Instytut Kajetana Koźmiana (IKK), która zasiała strach wśród właścicieli farm wiatrowych. IKK stał się stroną 532 postępowań. Oferty "współpracy" pojawiały się jak grzyby po deszczu.

- Z roku na rok sytuacja się pogarsza, coraz częściej dochodzi do blokowania inwestycji, a koszty ponoszone przez deweloperów są coraz wyższe. Po zakupie gruntu pieniądze są zamrożone. Każdy tydzień opóźnienia rozpoczęcia budowy i sprzedaży uderza nas dotkliwie po kieszeni - twierdzi Zbigniew Juroszek, prezes spółki deweloperskiej Atal.

Zablokowanie inwestycji w nomenklaturze prawniczej określa się mianem "wzruszenia decyzji administracyjnej". Dla każdego inwestora takie "wzruszenie" oznacza niekończący się koszmar. Tak jak w przypadku firmy Orco z Luksemburga, której po proteście kilkorga mieszkańców stolicy polski sąd wstrzymywał budowę zaprojektowanego przez Daniela Libeskinda apartamentowca w centrum Warszawy. W ten sposób można zablokować w Polsce każdą inwestycję budowlaną. Główny Urząd Nadzoru Budowlanego (GUNB) wydaje rocznie ok. 5 tys. decyzji dotyczących sporów budowlanych. To oznacza, że GUNB stara się zakończyć średnio 13 kłótni dziennie. Ale nie kończy, bo większość jest i tak zaskarżana w sądzie administracyjnym. Co roku administracyjni sędziowie usiłują rozstrzygnąć ponad 3 tys. sporów inwestycyjnych, które ciągną się po kilka lat.

Nieoficjalnie wiadomo, że większość tych postępowań ma podtekst finansowy, czyli zaskarżenie urzędowej decyzji ma na celu wyciągnięcie od inwestora "odszkodowania".

Takiego obrotu sprawy boją się szczególnie mieszkaniowi deweloperzy, którzy od kilku lat znajdują się w dołku inwestycyjnym. Według danych Federacji Porozumienie Polskiego Rynku Nieruchomości, w ciągu minionych trzech lat popyt na mieszkania zmalał o 30 proc. przy jednoczesnym spadku cen mieszkań o 10-20 procent. W roku 2012 odnotowano spadki w porównaniu z rokiem 2011, zarówno w segmencie budownictwa wielorodzinnego, jak i indywidualnego. W tym pierwszym segmencie spadek w pierwszych dziesięciu miesiącach roku 2012 wyniósł 8,5 proc. - rozpoczęto budowę 54 tys. mieszkań, natomiast wśród inwestorów indywidualnych spadek wyniósł 11,7 proc. - rozpoczęto budowę 72 tys. domów.

Zapaść na rynku i kulawe prawo nakręcają koniunkturę takim firmom jak PZ Capital. Dlatego po jednej przeprawie sądowej z Dom Development prawnicy uderzyli po raz drugi. W październiku 2012 roku dwaj partnerzy z PZ Capital przekazali Dom Development kolejny e-mail o możliwych roszczeniach klienta sąsiadującego z inwestycją przy ul. Burakowskiej w Warszawie.

- Deweloperzy mnóstwo obiecują sąsiadom inwestycji. Gdy dostają pozwolenie na budowę, zapominają. Uświadamiamy ludziom, jakie mają prawa - mówi Łukasz Zieliński z PZ Capital.

Zieliński niechętnie opowiada o tym, w jaki sposób pozyskuje swoich klientów. Ale z relacji deweloperów, którym zaszli za skórę prawnicy z PZ Capital, wynika, że wypatrują dużych inwestycji, a potem szukają sąsiada, którego skusi wizja dużych pieniędzy (zazwyczaj 400-500 tys. zł), i proponują podział fifty-fifty. Tak było w przypadku Dom Development, AMA-BUD na warszawskiej Białołęce i kilku innych dużych deweloperów, którzy po wypłacie sowitych "haraczy" wolą unikać rozgłosu.

Jarosław Szanajca zarzeka się, że po raz drugi nie ugnie się pod naciskiem prawników z PZ Capital i wygra tę bitwę. Szef Dom Development złożył na nich skargę do Naczelnej Rady Adwokackiej, odwołał się do Prokuratury Generalnej i trzyma w rękawie asa, który ma skutecznie rozwiązać problem. To wyrok Sądu Najwyższego z 2009 roku w analogicznej sprawie. Szmalcownicy musieli zwrócić deweloperowi wymuszone pieniądze i zakończyć działalność.

Autorzy: Marek Muszyński, Wojciech Surmacz, Forbes

....

I tak jedni drugim podkladaja swinie . Oczywiscie jedni moga byc warci drugich ale to antywzor .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:32, 17 Maj 2013    Temat postu:

Nowe przepisy o delegowaniu pracowników powiększą czarny rynek pracy


Nowe przepisy o delegowaniu pracowników za granicę mogą wpłynąć na powiększenie się w Europie czarnego rynku pracy. Tak uważają eksperci Stowarzyszenia Agencji Zatrudnienia.

Nie zgadzają się oni z przygotowywanym w Parlamencie Europejskim projektem dyrektywy. Zgodnie z nim, przedsiębiorcy będą musieli przechowywać dokumentację w miejscu świadczenia usług. Spadnie na nich także obowiązek tłumaczenia wszystkich dokumentów.

Ponadto, projekt mówi o konieczności wyznaczenia osoby do kontaktu, reprezentującej przedsiębiorstwo, która byłaby stale obecna w kraju przyjmującym. Miałaby ona uprawnienia do prowadzenia negocjacji i zawierania umów wiążących dla firmy.

Nowe przepisy pogrążą głównie małych przedsiębiorców, gdyż nie będzie ich stać na wypełnienie tych wszystkich formalności - podkreśla Krzysztof Jakubowski - wiceprezes Agencji Inter Kadra i członek Zarządu Stowarzyszenia Agencji Zatrudnienia. Dodaje, że pracodawcy oprócz wysokich kosztów administracyjnych, związanych z tłumaczeniem wszystkich dokumentów odsyłanych do kraju, do którego delegują pracowników, będą borykać się z ogromną biurokracją.

Każdego roku ze swobody przepływu osób korzysta w Unii Europejskiej 10 milionów obywateli, co stanowi 2 procent całej ludności Unii. Spośród tych 10 milionów, jeden milion stanowią pracownicy delegowani.

Z Polski delegowanych jest rocznie około 230 tysięcy osób. Krzysztof Jakubowski podkreśla, że jeśli nowe przepisy wejdą w życie, wysyłanie Polaków do pracy za granicą zostanie bardzo ograniczone.

...

Tak UE staje sie glownym niszczycielem firm . Media pokaza jednego ktory wzial na cos dotacje pod haslem UE pomaga a tymczasem UE wyda tysiace dyrektyw niszczacych miliony firm i o tym bedzie cisza .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:30, 26 Maj 2013    Temat postu:

Prawo budowlane hamuje rozwój gospodarczy

Prawo budowlane w Polsce zamiast stymulować rozwój gospodarczy staje się jego hamulcem - uważa przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Budowlanego prof. Zygmunt Niewiadomski. Dodał, że potrzebna jest radykalna zmiana obowiązującego prawa.

Według prof. Niewiadomskiego polskie prawo inwestycyjno-budowlane od lat budzi uzasadnioną krytykę. - Dalekie 161. miejsce Polski w rankingu Banku Światowego dotyczącym prawa przyjaznego inwestorom daje sygnał zagranicznym firmom, że inwestowanie w naszym kraju nie jest łatwe. 180 dni potrzebnych na uzyskanie pozwolenia na budowę, wytkniętych przez Bank Światowy, to sytuacja nie do zaakceptowania - podkreślił.

Ocenił, że wielu zagranicznych przedsiębiorców, zniechęconych barierami biurokratycznymi, rezygnuje z inwestowania w naszym kraju, przenosząc swoją działalność do państw o przyjaźniejszym prawie.

- Mamy teraz do czynienia z gąszczem przepisów prawnych, w którym coraz trudniej się odnaleźć. Proces inwestycyjno-budowlany w Polsce reguluje obecnie kilkadziesiąt aktów prawnych. Ponadto są one ciągle zmieniane. Sama ustawa Prawo budowlane była nowelizowana blisko dziewięćdziesięciokrotnie. Trudno w tym przypadku osiągnąć zintegrowany, jasny stan prawny - podkreślił.

To powoduje - jak mówił - konieczność opracowania kodeksu budowlanego, nad którym pracuje powołana przez premiera komisja kodyfikacyjna.

Profesor oświadczył, że komisja zaproponuje daleko idącą deregulację procesu inwestycyjno-budowlanego. - Nie może być tak, by na przykład prawo budowlane regulowało to, co powinno być przedmiotem wiedzy zawodowej - powiedział. Obecne prawo stanowi o szerokości stopnia schodów czy wysokości komina, a to - według przewodniczącego komisji - jest przedmiotem wiedzy zawodowej, czyli tego, czego powinno się uczyć na politechnice, a nie poszukiwać w aktach prawnych.

W opinii profesora prawo budowlane w zbyt szerokim zakresie reguluje również stosunki cywilno-prawne, a to powinno być przecież domeną prawa cywilnego.

Zapowiedział też, że komisja chce zdepenalizować prawo budowlane. - Wiele działań naruszających przepisy prawa budowlanego jest uznawanych za przestępstwo. Na przykład za samowolę budowlaną może w niektórych przypadkach grozić nawet kara więzienia - powiedział. Przyznał, że nie można popierać samowoli budowlanej, ale - jego zdaniem - można z nią skutecznie walczyć środkami ekonomicznymi.

- Chcemy całościowo spojrzeć na proces inwestycyjno-budowlany, by regulacje dotyczące lokalizacji inwestycji, planowania przestrzennego, przystępowania do robót budowlanych i ich realizacji znalazły się w jednym akcie prawnym - powiedział.

Profesor podkreślił potrzebę radykalnego uproszczenia procesów decyzyjnych. - Ma to się wyrażać przede wszystkim w ograniczeniu liczby rozstrzygnięć administracyjnych. Chodzi o uniknięcie sytuacji wielokrotnego decydowania w tej samej sprawie. Rezygnujemy z warunków zabudowy i zagospodarowania terenu. Celem tej decyzji jest przecież ocena zgodności zamierzenia inwestycyjnego z porządkiem planistycznym. A tego można dokonać w pozwoleniu na budowę - zaznaczył.

Komisja kodyfikacyjna chce, by inwestorzy mieli większy, niż dotychczas wpływ na podejmowane rozstrzygnięcia w sprawie realizowanych przedsięwzięć. - Na świecie organy administracji negocjują z obywatelem to, co ewentualnie może być przedmiotem późniejszych rozstrzygnięć. Jeśli te negocjacje zawodzą, to dopiero wówczas administracja w drodze decyzji zobowiązuje inwestora do wykonania konkretnych prac w określonym czasie. Taką administrację negocjującą chcemy w pewnym zakresie wprowadzić zarówno na etapie planowania, przystępowania do robót budowlanych i ich realizacji - powiedział.

Profesor zwrócił uwagę, że gminy niekiedy uchylają się od sporządzenia planów zagospodarowania przestrzennego m.in. ze względów ekonomicznych lub w obawie przed podejmowaniem niepopularnych decyzji. - Chcemy wprowadzić obowiązek sporządzania planu dla obszaru nowej zabudowy. Jeśli gmina go nie uchwali, to zastępczo zrobi to za nią wojewoda - wyjaśnił.

Komisja chce również powiązać planowanie przestrzenne z gospodarczym. - Obecnie sporządza się miejscowe plany przestrzenne trochę w oderwaniu od zamierzeń gospodarczych. Potrzebny jest wzajemny przepływ informacji - powiedział.

Kodeks budowlany ma również zachęcać do powstawania inwestycji na terenach objętych miejscowymi planami. W tym celu komisja proponuje zobowiązać gminy do wyposażenia tego obszaru w niezbędną infrastrukturę techniczną, czyli m.in. w wodociągi, gazociągi i ulice.

Komisja planuje też przenieść z tzw. specustaw do kodeksu budowlanego regulacje, korzystne z punktu widzenia realizacji inwestycji publicznych.

Profesor zapowiedział powstanie dostępnego powszechnie elektronicznego rejestru budowlanego. Miałyby się tam znaleźć informacje o przeznaczeniu terenu w planie zagospodarowania przestrzennego oraz podejmowanych i realizowanych inwestycjach budowlanych. Pytany, kto byłby odpowiedzialny za jego prowadzenie, odparł: - Zastanawiamy się nad tym. Z pewnością byłyby to organy państwowe.

W skład Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Budowlanego wchodzi 17 osób wyłonionych spośród przedstawicieli nauki, prawa i środowiska budowlanego: m.in. prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego prof. Roman Hausner, Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego Robert Dziwiński, członek Rady Legislacyjnej przy premierze Tomasz Bąkowski i były minister budownictwa Andrzej Bratkowski. Przewodniczącym komisji jest kierownik katedry prawa gospodarczego SGH prof. Zygmunt Niewiadomski.

Dorota Zawiślińska

.....

W Sejmie czasu ni majo na takie bzdury . Smolensk i inne ! To jest temat .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:48, 31 Maj 2013    Temat postu:

Jesteś uczciwy? Skarbówka i tak cię zniszczy

Urzędy skarbowe walczą z nieuczciwymi przedsiębiorcami. Wiele uczciwych firm znajduje się również jednak na krawędzi bankructwa z powodu przedłużających się kontroli i opóźnień urzędów skarbowych w zwrocie VAT - czytamy w "Rzeczpospolitej".

Gazeta przytacza historię zamojskiego przedsiębiorcy Stanisława Kujawy, który szacuje, że skarbówka przetrzymuje mu ponad 30 mln zł.

Jego założona 22 lata temu firma Nexa, zajmująca się sprzedażą AGD i sprzętu RTV w Polsce i za granicą, prosperowała dobrze aż do 2010 roku. Wówczas doszło do kilkunastu nieprzejrzystych transakcji.
- Mój ówczesny dyrektor handlowy popełnił przestępstwo, był związany z firmą wydmuszką. Działał na szkodę mojej spółki - mówi Kujawa.

Przedsiębiorca o wszystkim powiadomił CBŚ oraz urząd skarbowy, jak również dokonał korekty VAT. Po dwóch miesiącach przyszła do niego kontrola skarbowa, która zabezpieczyła najpierw 3 mln zł.

Kujawa zaskarżył decyzję i wygrał z urzędem skarbowym, ale dopiero w tym roku. W międzyczasie skarbówka zabezpieczała kolejne sumy.

Przedsiębiorca musiał zwolnić większość z 80 pracowników firmy, która już dawno utraciła płynność finansową. Właściciel walczy nie tylko o odzyskanie pieniędzy, ale przede wszystkim swojego dobrego imienia. Zawiadomił prokuraturę, która wszczęła na początku maja śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez Lubelski Urząd Skarbowy oraz Urząd Kontroli Skarbowej w Lublinie.

...

Koszmar .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:35, 08 Cze 2013    Temat postu:

Giełda długów, czyli polski sposób na niepłacenie terminowo .

Obecnie w branży budowlanej terminowo regulowanych jest... 3 proc. faktur. W innych jest niewiele lepiej. Jak sobie radzić w tej sytuacji? Właśnie giełdy długów to odpowiedź polskiego biznesu na kryzys gospodarczy.

Dane statystyczne są porażające. Według najnowszego badania BIG InfoMonitora w branży budowlanej na czas jest regulowane... 3 proc. faktur. To najgorszy wynik w historii badania. Z tego samego badania wynika, że aż 87 proc. respondentów uważa, że zatory są największym utrudnieniem w działalności. 72 proc. badanych twierdzi, że zatory to częsty problem, a 47 proc. ankietowanych firm budowlanych ocenia, że kontrahenci mają niską zdolność do regulowania bieżących zobowiązań.

To poważny kłopot

Nie płacenie na czas to proces zabijający gospodarkę. Bo firma, która nie otrzymała zapłaty za usługi sama nie zapłaci swoim kontrahentom. Co gorsza - istnieje ryzyko, że nie zapłaci pracownikom, urzędowi skarbowemu, ZUS-owi. Pracownik nie zrobi zakupów... Może to banalnie zabrzmieć, ale jeden zator generuje kolejne. A to negatywnie wpływa na stan całej gospodarki.

- Obserwujemy znaczące pogorszenie się sytuacji majątkowej dużej części dłużników, zmniejszenie obrotów i zaostrzenie polityki kredytowej przez banki, a w konsekwencji wydłużenie i zmniejszenie skuteczności procesu windykacji prowadzonego przez Grupę - przyznaje Tomasz Boduszek, prezes Pragma Inkaso SA, komentując sytuację na rynku. - Tylko w I kwartale 2013 r. pozyskaliśmy 141 nowych klientów. Widać, jak wielkie jest zapotrzebowanie na usługi windykacyjne.

Nastąpiło również wydłużenie przeciętnego okresu oczekiwania na spłatę zaległości. Przyczyną tego stanu jest właśnie gorsze regulowanie faktur przez klientów i kontrahentów firm z sektora małych i mikroprzedsiębiorstw. Obecnie czekają one około 4 miesięcy i 9 dni na zwrot należności. W mniejszych firmach prawie 27 proc. faktur jest przeterminowanych o więcej niż 6 miesięcy, z czego aż 15 proc. z nich nie zostaje uregulowanych przez ponad rok. Problemy z odzyskiwaniem należności mają znaczący wpływ na hamowanie rozwoju mikro- i małych przedsiębiorstw. Od 17 do 21 proc. tychże przyznaje się do pogorszenia sytuacji w firmie.

Szukanie rozwiązań

Każda firma, której ktoś nie zapłacił w terminie może sprzedać swoją wierzytelność na aukcji. Oferta sprzedaży jest automatycznie widoczna w Internecie. Ale co wazniejsze - oferta jest także widoczna w firmach posiadających zintegrowane oprogramowanie księgowo-magazynowe, takie jak np. Microsoft Dynamics NAV, Ramzes, SAP, Enova, Proman, Ferrodo, ODL Polka. Oznacza to, że informacje o wystawionych na sprzedaż fakturach trafiają automatycznie do kilkunastu tysięcy polskich firm. Każdego dnia liczba zintegrowanych firm rośnie, gdyż kolejne firmy IT integrują swoje programy księgowe z serwisem dlugi.info. Nasza giełda [link widoczny dla zalogowanych] jest częścią tego systemu. Co najważniejsze - system nie powstał w zachodnich korporacjach. Giełda wierzytelności dlugi.info to efekt działalności rodzimych przedsiębiorców z branży budowlanej, którzy duszeni przez zatory płatnicze szukali rozwiązania problemu.

Po co giełda?

Jak system działa w praktyce? Jeśli firma X nie płaci w terminie, można wystawić ofertę sprzedaży długu. Od tego momentu za każdym razem, kiedy firma X chce coś kupić na przelew w firmie używającej systemu księgowego zintegrowanego z serwisem dlugi.info sprzedawca otrzymuje automatycznie informację o długach X, które są wystawione na sprzedaż.

- Użycie dlugi.info jest dla wielu firm pierwszym krokiem do odzyskania pieniędzy od dłużnika. Faktury można chcieć sprzedać nawet dzień po terminie płatności, o fakcie wystawienia oferty powiadamiamy dłużnika automatycznie za pomocą, SMS lub maila - mówi Piotr Wajszczak współwłaściciel serwisu.

Jednocześnie serwis umożliwia także zgłaszanie do faktoringu lub obrót fakturami, których termin płatności jeszcze nie zapadł. Umożliwia to np. mniejszym podmiotom gospodarczym, oczekującym na przyszłe płatności, na poprawę bieżącej płynności.

Kup przedawniony dług

W systemie możliwe jest także wystawienie na sprzedaż faktur, których dochodzenie jest już formalnie przedawnione. Daje to wystawiającemu fakturę szansę na uzyskanie jakichkolwiek środków, z wierzytelności, której nie można dochodzić już przed sądem.

Po co kupować przedawnione faktury? Wierzytelność z takiej faktury nadal istnieje. Możemy ją więc - wraz z odsetkami - potrącić od należności, którą mamy wobec tego czyj dług jest wystawiony na aukcji.

Jak to wygląda w praktyce. Wyobraźmy sobie, że firma X remontuje nasz dom. Rachunek wyniesie ok. 10 tys. zł. Tymczasem na dlugi.wp.pl znajdujemy przedawnioną fakturę firmy X. Kwota główna wierzytelności wraz z odsetkami wynosi 6 tys. zł. Ale właściciel faktury, wie że jest ona przedawniona - sprzeda ją za 500 zł. Tymczasem przy rozliczeniu z firmą X możemy pokazać fakturę, doliczyć odsetki i złożyć oświadczenie o potrąceniu. Zamiast 10 tys. zapłacimy 4 tys. i dokonamy potrącenia z zakupiona fakturą. A ta kosztowała nas - przypomnijmy - 500 zł.

Faktury przed płatnością

- Na sprzedaż mogą być w serwisie wystawione zarówno faktury, których termin płatności minął, jak też takie, których termin jeszcze nie zapadł - tłumaczy Wajszczak. Po co wystawiać na sprzedaż fakturę przed terminem płatności? Wyobraźmy sobie, że nasza firma popadła w poważne tarapaty finansowe. Potrzeba natychmiast 50 tys. zł. Tymczasem mamy fakturę wystawioną poważnemu kontrahentowi, który zapłaci, ale... za 3 miesiące. Można wówczas wystawić fakturę na sprzedaż po nieco obniżonej cenie. Jeśli mamy wierzytelność, która wkrótce stanie się wymagalna, a kontrahent jest poważną firmą zawsze znajdzie się chętny do zakupu. Wprawdzie fakturę na np. 200 tys. zł sprzedamy np. za 198 tys. zł, ale pieniądze dostaniemy natychmiast. A czasem ma to ogromne znaczenie.

To nie jest spis dłużników

- Takie faktury, które staną się wymagalne też mamy w serwisie, nie można więc traktować systemu jako spisu dłużników. Tu chodzi wyłącznie o obrót należnościami. Nie wnikamy natomiast w powody wystawiania poszczególnych faktur na sprzedaż. Naszą intencją jest wyłącznie pomoc polskim firmom w tak ważnej kwestii, jak utrzymanie płynności finansowej i choćby częściowe udrożnienie zatorów płatniczych - tłumaczy Wajszczak. Z drugiej strony - obecność na giełdzie może być sygnałem kłopotów podmiotu gospodarczego. Na początku roku na dlugi.info znalazła się np. wierzytelność wobec Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Wywołało to szok w środowisku budowlanym. Fakturę zapłacono po kilku dniach.

Załatwianie "pięćsetek”

Giełda długów ma jeszcze jedną ważną cechę. Można na niej praktycznie za darmo sprzedawać niewielkie faktury. Jak szacują specjaliści w polskich firmach zalegają nieopłacone faktury wystawione na niewielkie kwoty na sumę globalna nawet 3 mld zł. Tymczasem rzadko zleca się windykację roszczeń po 200, 300 czy 500 zł. Jest to proporcjonalnie drogie i czasochłonne. Tymczasem wystawienie takiej wierzytelności na sprzedaż czasami błyskawicznie mobilizuje dłużnika. W środowisku np. biznesowym pojawia się bowiem coraz większa presja, aby regulować najmniejsze nawet zobowiązania. Giełda długów pomaga odzyskiwać takie drobne długi zwane potocznie „pięćsetkami”.

Korzystać, czy nie?

Możliwe, że bardzo popularna zautomatyzowana giełda wierzytelności rozwiąże dużą część problemów, jednak należy pamiętać o tym, że duża część firm w Polsce ciągle jest dość konserwatywna i boi się stracić nawet nierzetelnych klientów.

- Nam takie postępowanie wydaje się co najmniej wątpliwe - ocenia Rafał Hermański z serwisu [link widoczny dla zalogowanych] a jednocześnie członek zarządu Polskiego Związku Windykacji. - Brak reakcji na niezapłacone faktury może stać się przyczyną kłopotów naszej firmy, a w skrajnych przypadkach nawet jej upadłości czy likwidacji. Dlatego szanujmy naszych klientów i dbajmy o relacje z nimi, ale przestrzegajmy też zasad rzetelnego prowadzenia biznesu. I jeśli będziemy postępować stanowczo, ale uczciwie, to w długiej perspektywie przyniesie to naszemu biznesowi same korzyści.

.....

Kolejna ohydna praktyka utrwalona w toku oblesnej trans deformacji i wzmacniania schladzaniem gospodarki .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:25, 14 Cze 2013    Temat postu:

Piotr Ogórek | Onet
Skarbówka chce od niego 12 mln zł. W proteście zaczął głodówkę

- Wy­da­li­ście na mnie ostat­ni wyrok, teraz mo­że­cie je­dy­nie pa­trzeć na moją śmierć, albo mnie dobić - taki trans­pa­rent po­ja­wił się przed jed­nym z kra­kow­skich Urzę­dów Skar­bo­wych. Ja­nusz Ko­wa­lik od po­nie­dział­ku pro­wa­dzi przed nim pro­test gło­do­wy.

Były przed­się­bior­ca uważa, że fi­skus nie­słusz­nie na­li­czył mu po­da­tek w wy­so­ko­ści pra­wie 12 mi­lio­nów zło­tych. - Będę pro­te­sto­wał aż do śmier­ci - mówi zde­spe­ro­wa­ny męż­czy­zna. Tym­cza­sem Urząd Kon­tro­li Skar­bo­wej czeka od­taj­nie­nie ta­jem­ni­cy skar­bo­wej i wtedy po­ka­że "praw­dzi­wą wer­sję" zda­rzeń.

Przed Urzę­dem Skar­bo­wym przy ulicy Wa­do­wic­kiej od po­nie­dział­ku stoi duży sa­mo­chód te­re­no­wy. Na dachu auta jest roz­bi­ty ma­lut­ki na­miot.

Sa­mo­chód od tyłu i z boku jest oto­czo­ny dyk­ta­mi, na któ­rych wy­pi­sa­na jest hi­sto­ria spół­ki Impex Scrap & Re­cyc­ling, która zda­niem Ja­nu­sza Ko­wa­li­ka, zo­sta­ła do­pro­wa­dzo­na do upad­ku przez dzia­ła­nia kra­kow­skie­go fi­sku­sa. Z przo­du wid­nie­je duży napis "Pro­test gło­do­wy". W ten spo­sób były przed­się­bior­ca chce wpły­nąć na fi­sku­sa, który ostat­nią de­cy­zją z kwiet­nia tego roku, na­ka­zał mu za­pła­cić po­da­tek w wy­so­ko­ści pra­wie 12 mln zło­tych.

UKS: po­ka­że­my praw­dzi­wą wer­sję zda­rzeń

Ze stro­ny Izby Skar­bo­wej i Urzę­du Kon­tro­li Skar­bo­wej nie można na razie po­znać szcze­gó­łów po­stę­po­wa­nia wobec spół­ki ISR, jak i sa­me­go Ja­nu­sza Ko­wa­li­ka, po­nie­waż obie in­sty­tu­cje obo­wią­zu­je ta­jem­ni­ca pań­stwo­wa. Je­dy­ną osobą, która może ją uchy­lić jest Głów­ny In­spek­tor Kon­tro­li Skar­bo­wej. Kra­kow­ski UKS skie­ro­wał się już z takim wnio­skiem do GIKS.

- Wnio­sek o wy­ra­że­nie zgody na ujaw­nie­nie in­for­ma­cji sta­no­wią­cej ta­jem­ni­cę skar­bo­wą przez dy­rek­to­ra kra­kow­skie­go UKS zo­stał wy­sła­ny w tym ty­go­dniu - mówi Woj­ciech Le­wan­dow­ski, rzecz­nik kra­kow­skie­go UKS. - De­cy­zji spo­dzie­wa­my się w przy­szłym ty­go­dniu i wtedy usto­sun­ku­je­my się do za­rzu­tów pana Ko­wa­li­ka i po­ka­że­my praw­dzi­wą wer­sję zda­rzeń - mówi Le­wan­dow­ski.

- Ży­je­my w wol­nym kraju, każdy może ma­ni­fe­sto­wać swoje po­glą­dy - tak o gło­dów­ce Ko­wa­li­ka mówi rzecz­nik kra­kow­skiej Izby Skar­bo­wej Kon­rad Za­wa­da. Przy­po­mi­na przy tym, że ws. de­cy­zji po­dat­ko­wych moż­li­we jest od­wo­ły­wa­nie. Jeśli w wy­ni­ku po­stę­po­wa­nia Urzę­du Skar­bo­we­go lub UKS za­pa­da de­cy­zja pierw­szej in­stan­cji, to można się od niej od­wo­łać do Izby Skar­bo­wej. Ta wy­da­je de­cy­zję II in­stan­cji. Jeśli pod­trzy­mu­ją t z I in­stan­cji, to wtedy koń­czy się po­stę­po­wa­nie na po­zio­mie ad­mi­ni­stra­cyj­nym. Oby­wa­te­lo­wi po­zo­sta­je wtedy od­wo­ły­wa­nie się do Sądu Ad­mi­ni­stra­cyj­ne­go. I na takim eta­pie jest teraz Ja­nusz Ko­wa­lik.

- Je­stem zde­spe­ro­wa­ny. Nie mam już nic do stra­ce­nia - mówi Ko­wa­lik. - Mam do wy­cho­wa­nia czwór­kę dzie­ci, z czego naj­młod­sze mają po 3 i 5 lat. Za co mam to zro­bić? - pyta się męż­czy­zna. Ko­wa­lik był pro­ku­ren­tem w spół­ce ISR, która po­wsta­ła w 2004 roku, a zaj­mo­wa­ła się sku­pem, prze­ro­bem i sprze­da­żą złomu me­ta­li. Współ­pra­co­wa­ła m.​in. z KGMH, sprze­da­wa­ła wsady hut­ni­cze.

Za­czę­ło się w 2005 roku

Ko­wa­lik uważa, że fi­skus w ab­sur­dal­ny spo­sób do­pro­wa­dził do sy­tu­acji, w któ­rej ma ona za­pła­cić wie­lo­mi­lio­no­wy po­da­tek. Wszyst­ko za­czę­ło się od kon­tro­li Urzę­du Kon­tro­li Skar­bo­wej w 2005 roku. Po­stę­po­wa­nie do­ty­czy­ło czte­rech mie­się­cy z bie­żą­cej dzia­łal­no­ści firmy. Kon­tro­la za­koń­czy­ła się w stycz­niu 2006. Wy­da­wa­ło się, że wtedy za­pad­nie jakaś de­cy­zja, ale tak się nie stało.

Jak mówi Ja­nusz Ko­wa­lik, kon­tro­la nic nie wy­ka­za­ła, po­nie­waż ni­cze­go nie zna­le­zio­no. - Naj­wy­raź­niej cho­dzi­ło, o to żeby jed­nak coś zna­leźć - uważa Ko­wa­lik. W całej spra­wie nie wy­klu­cza, że stoi za nią kon­ku­ren­cja, która chcia­ła wy­koń­czyć spół­kę. - Mam mocne ar­gu­men­ty, że to było zle­co­ne przez na­sze­go kon­ku­ren­ta - mówi.

Tym­cza­sem kon­tro­la UKS trwa­ła nadal - była prze­dłu­ża­na śred­nio co dwa mie­sią­ce. Na ko­niec 2006 roku UKS wy­da­je de­cy­zje o za­ję­ciu spół­ce ra­chun­ków ban­ko­wych na kwotę 678 tys. zło­tych. Po­wo­dem miała być nie­pra­wi­dło­wo­ści w trans­ak­cji WDT (we­wnątrz­w­spól­no­to­wa do­sta­wa to­wa­rów) z nie­miec­ką firmą Nord-Schrott. Jed­nak we­dług Ko­wa­li­ka, wszyst­ko było w po­rząd­ku.

Za­rząd ISR od­wo­łał się do dy­rek­to­ra Izby Skar­bo­wej od tak ku­rio­zal­nej de­cy­zji. - Dy­rek­tor IS nie mając moż­li­wo­ści utrzy­ma­nia de­cy­zji o za­ję­ciu ra­chun­ków, wy­co­fał się z niej uzna­jąc ją jako bez­za­sad­ną - mówi Ko­wa­lik. Miało to miej­sce w maju 2007 roku. A przy­po­mnij­my, że kon­tro­la skar­bo­wa w spół­ce trwa­ła od 2005 roku, czyli już dwa lata.

Wtedy była ra­dość. Banki uspo­ko­iły się po tym, jak przy­szły do nich we­zwa­nia o za­ję­ciu ra­chun­ków. Jak się oka­za­ło, była to jed­nak krót­ko­trwa­ła ra­dość. Już po mie­sią­cu dy­rek­tor UKS wy­da­je bo­wiem de­cy­zję o kon­tro­li skar­bo­wej w spół­ce za rok 2005, 2006 i po­ło­wę 2007. Gdy banki o tym usły­sza­ły, to uzna­ły udzie­la­nie kre­dy­tów za zbyt duże ry­zy­ko i wy­co­fa­ły się z fi­nan­so­wa­nia spół­ki.

"Nie­ste­ty nic nie udało się zna­leźć"

- In­spek­tor z UKS był na tyle bez­czel­ny, że przy ko­lej­nym prze­dłu­że­niu kon­tro­li po­wie­dział do ów­cze­snej pre­zes ISR, że "nie­ste­ty nic nie udało się zna­leźć" - do­da­je Ko­wa­lik, które naj­więk­sze za­strze­że­nie ma wła­śnie do tego in­spek­to­ra, który "usil­nie sta­rał się coś zna­leźć.

Ostat­nią deską ra­tun­ku dla spół­ki, było wy­ku­pie­nie jej przez za­gra­nicz­ne­go in­we­sto­ra. W 2007 roku trwa­ły roz­mo­wy z nie­miec­ką firma Scholz. Do trans­ak­cji jed­nak nie do­szło. Niem­cy do­wie­dzie­li się o pro­ble­mach ISR ze skar­bów­ką i od­stą­pi­li od kupna. Za­ofe­ro­wa­li re­ali­za­cję trans­ak­cji do­pie­ro w 2009 roku.

Ale na to już było za późno. Sy­tu­acja spół­ki po­gar­sza­ła się coraz bar­dziej - wy­co­fa­ły się banki, a przy za­trud­nie­niu 30 pra­cow­ni­ków, fi­liach w in­nych mia­stach i mie­sięcz­nych kosz­tach na po­zio­mie 400 tys. zło­tych, utrzy­my­wa­nie i pro­wa­dze­nie firmy stało się prak­tycz­nie nie­moż­li­we. 29 grud­nia 2007 roku za­rząd pod­jął de­cy­zję o ogło­sze­niu upa­dło­ści spół­ki.

W 2008 roku usta­lo­ny przez sąd syn­dyk obej­mu­je za­rząd nad spół­ką. Tym­cza­sem dalej, po­czy­na­jąc od 2005 roku, nie ma de­cy­zji ws. kon­tro­li UKS. Ta po­ja­wi się do­pie­ro 28 maja 2010 roku i bę­dzie za­bój­cza dla Ja­nu­sza Ko­wa­li­ka, który do tego czasu miał względ­ny "spo­kój", nie li­cząc tego, ze upa­dła firma w któ­rej pra­co­wał.

- Wtedy po­ja­wi­ła się opcja fir­manc­twa - mówi Ko­wa­lik. Dla tych, któ­rzy nie wie­dzą, co to jest, przy­tocz­my fa­cho­wą de­fi­ni­cje za "Ga­ze­tą Po­dat­ko­wą". - Pro­wa­dze­nie dzia­łal­no­ści go­spo­dar­czej pod cu­dzym na­zwi­skiem lub nazwą okre­śla się mia­nem fir­manc­twa. Nie ozna­cza to jed­nak, że przed­się­bior­ca, który w ten spo­sób funk­cjo­nu­je na rynku na­ru­sza od razu prze­pi­sy prawa. O tym można mówić do­pie­ro wtedy, gdy ukry­wa­nie się pod cu­dzym szyl­dem wy­ko­rzy­stu­je się do uchy­la­nia od opo­dat­ko­wa­nia - tyle krót­ka de­fi­ni­cja.

O fir­manc­two zo­stał po­są­dzo­ny wła­śnie Ko­wa­lik, które w spół­ce ISR peł­nił funk­cje pro­ku­ren­ta i przed­sta­wi­cie­la ów­cze­snej żony i sio­stry, które były głów­ny­mi udzia­łow­ca­mi w fir­mie. Jak mówi Ko­wa­lik, trzy­mał nad­zór wła­ści­ciel­ski, wspie­rał pro­wa­dze­nie firmy ro­dzin­nej, jako także czło­nek tejże ro­dzi­ny. Trze­ba za­zna­czyć, że w wy­pad­ku firm ro­dzin­nych, nie można mówić o fir­manc­twie.

- UKS stwier­dził, że za­rząd spół­ki nie po­dej­mo­wał stra­te­gicz­nych de­cy­zji, tylko ro­bi­łem to ja, ślu­sarz po szko­le za­wo­do­wej. UKS stwier­dził więc, że to nie spe­cja­li­ści, nie me­na­dże­ro­wie za­trud­nie­ni w spół­ce, tylko ślu­sarz po­dej­mo­wał stra­te­gicz­ne de­cy­zje dla spół­ki, co mia­ło­by być fir­manc­twem - wy­ja­śnia Ko­wa­lik. Na co dzień spół­ka była bo­wiem pro­wa­dzo­na przez za­trud­nio­nych dy­rek­to­rów, pre­ze­sów i me­na­ge­rów.

Otwar­ta droga do ku­rio­zal­nej sy­tu­acji

- Słowo klucz, czyli fir­manc­two, otwo­rzy­ło UKS drogę do ku­rio­zal­nej sy­tu­acji. Sta­no­wi­ła ona bo­wiem, że wszy­scy któ­rzy od­li­czy­li po­da­tek VAT od za­ku­pu wsadu hut­ni­cze­go od ISR, od­li­czy­li go bez­za­sad­nie, bo fir­manc­two to sy­tu­acja nie od­zwier­cie­dla­ją­ca rze­czy­wi­sto­ści. I teraz przez to kło­po­ty mają inne firmy współ­pra­cu­ją­ce z ISR, np. Alu­me­tal Kęty, który mu­siał za­pła­cić 6 mln zło­tych i po­mniej­sze firmy, któ­rych w sumie jest pięć - wy­ja­śnia Ko­wa­lik. I za­sta­na­wia się dla­cze­go tylko pięć firm, skoro współ­pra­co­wa­li z 68, w tym z KGHM. Jedną z tych pię­ciu firm jest wła­śnie Alu­me­tal Kęty, która za­rzu­ci­ła wa­dli­wość de­cy­zji fi­sku­sa, że do­ty­czy tylko fir­man­ta.

- Wtedy uru­cho­mio­no bły­ska­wicz­ne po­stę­po­wa­nie kon­tro­l­ne wobec mnie i wy­da­no de­cy­zję o za­pła­cie pra­wie 12 mln zło­tych po­dat­ku. Wy­da­no ją w ponad dwa lata po de­cy­zji z 2010 roku, czyli w sierp­niu 2012 - wy­ja­śnia Ko­wa­lik. - Po­nie­waż kon­tro­le z lat 2005 i 2006 się przedaw­ni­ły, to wska­za­no tylko na sześć mie­się­cy z 2007 roku. I to jest "rap­tem" tylko 12 mln zło­tych - mówi iro­nicz­nie Ko­wa­lik.

Ko­wa­lik nie jest je­dy­ną osobą z IRS, wobec któ­rej wy­da­no de­cy­zję o za­pła­ce­niu za­le­głe­go po­dat­ku. Pre­ze­si z za­rzą­du spół­ki mają za­pła­cić nawet jesz­cze wię­cej, bo po 16 czy nawet 30 mln zło­tych. Ostat­nia de­cy­zja wzy­wa­ją­ca Ko­wa­li­ka do za­pła­ty pra­wie 12 mln zło­tych po­dat­ków zo­sta­ła wy­da­na w kwiet­niu tego roku. Męż­czy­zna zde­cy­do­wał się na osta­tecz­ną formę pro­te­stu, bo nie wie co może jesz­cze zro­bić. Stra­cił już więk­szość pie­nię­dzy. Nie prze­trwa­ło też jego mał­żeń­stwo (Ja­nusz Ko­wa­lik ma teraz drugą żonę).

"Nie stać mnie na ad­wo­ka­ta, je­stem u kresu sił"

- Piszę sam od­wo­ła­nia i skar­gi, nie stać mnie już na ad­wo­ka­ta. Przez chwi­lę ko­rzy­sta­łem z usług praw­ni­ka, ale kosz­to­wa­ło mnie to 18 tys. zło­tych i nie­wie­le po­mo­gło. W tym mo­men­cie je­dy­nym ra­tun­kiem dla mnie i dla mojej ro­dzi­ny, ale także dla wszyst­kich in­nych oskar­żo­nych, jest wzru­szyć pra­wo­moc­ną de­cy­zje wobec spół­ki ISR - mówi Ko­wa­lik.

W czwar­tym dniu gło­dów­ki, męż­czy­zna wy­glą­dał tylko na lekko wy­cień­czo­ne­go. Mówił, że czuję się do­brze, choć kry­zys miał trze­cie­go dnia. - Nie mam innej al­ter­na­ty­wy. Gło­dów­kę będę pro­wa­dził do śmier­ci - mówi zde­spe­ro­wa­ny.

- Spół­ka co miała za­pła­cić fi­sku­so­wi, za­pła­ci­ła, a ten żąda żeby jesz­cze raz za­pła­cić to samo. Może ktoś się zli­tu­je i po­mo­że, ja już nie mam siły, wal­czę od sze­ściu lat. Pro­te­stu­je pod Izbą Skar­bo­wą, po jest nad­rzęd­na wobec UKS i utrzy­ma­ła w mocy jego de­cy­zję - mówi były przed­się­bior­ca. Jak do­da­je, jako męż­czy­zna bę­dzie wal­czył dla swo­jej ro­dzi­ny do końca, ale jest mu coraz cię­żej, po­ja­wia­ją się myśli sa­mo­bój­cze.

Kon­rad Za­wa­da mówi, że w tym roku SA uchy­lił tylko 11 pro­cent de­cy­zji ws. po­dat­ku VAT. - Co ozna­cza, że pra­wie 90 pro­cent jest prze­pro­wa­dza­nych pra­wi­dło­wo - do­da­je. Co do po­my­łek, to za­zna­cza, że lu­dzie są tylko ludź­mi i błędy mogą się zda­rzać. Jeśli w przy­pad­ku Ko­wa­li­ka do­szło do błędu, to oby nie skoń­czył się on tra­gicz­nie.

!!!!

Kolejny horror !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:39, 18 Cze 2013    Temat postu:

GIS ostrzega przedsiębiorców przed sfałszowanymi wezwaniami do zapłaty

Główny Inspektorat Sanitarny ostrzegł przedsiębiorców przed próbami wyłudzenia pieniędzy na podstawie sfałszowanych wezwań do zapłaty za czynności kontrolne. GIS prosi o zgłaszanie takich przypadków do organów ścigania.

Jak poinformował GIS, do przedsiębiorców wysyłane są pisma z wezwaniem do zapłaty 135 zł na wskazane konto bankowe.

Na pismach widnieje podpis osoby oznaczonej jako Dorota Jurek, Naczelnik Działu Higieny Pracy, Referat Inspekcji Sanitarnej II izba kontrolna. Pod znakiem orzełka na piśmie znajduje się formuła "Referat Inspekcji Sanitarnej dla (nazwa miasta) w obszarze województwa (nazwa województwa)". Pisma zawierają pieczęć pocztową nadania z Krakowa.

GIS podkreślił, że w strukturze Państwowej Inspekcji Sanitarnej nie istnieje Referat Inspekcji Sanitarnej II izba kontrolna, zatem każde pismo z tak oznaczonym nadawcą jest sfałszowane.

....

Kolejne zagrozenie .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:53, 19 Cze 2013    Temat postu:

Wojna z Niemcami o drewno

- Nie mo­że­my się roz­wi­jać, bo nasze drew­no ma­so­wo wy­ku­pu­ją Niem­cy - żalą się w "Ga­ze­cie Wy­bor­czej" sze­fo­wie pol­skich tar­ta­ków, pro­du­cen­ci mebli czy płyt.

Jak przy­po­mi­na dzien­nik, Pol­ska jest po­tę­gą w prze­twór­stwie drew­na. Pra­cu­je tu ponad 350 tys. osób. Je­ste­śmy czwar­tym w świe­cie eks­por­te­rem mebli.

Tym­cza­sem, zrze­sza­ją­ca 113 firm Pol­ska Izba Go­spo­dar­cza Prze­my­słu Drzew­ne­go pod­no­si alarm, że przez Niem­ców za­gro­żo­ne są miej­sca pracy.

Wła­ści­cie­le lasów za naszą za­chod­nią gra­ni­cą ogra­ni­czy­li wyrąb swo­ich drzew. Nie­miec­cy prze­twór­cy prze­rzu­ci­li się więc na Pol­skę. Od 2007 do 2012 r. eks­port na­sze­go drew­na do Nie­miec wzrósł o 2100 proc. Na za­cho­dzie kraju ceny wzro­sły nawet o 40 proc.

- To nie­bez­piecz­ne dla pol­skiej go­spo­dar­ki. Po­wo­du­je, że przed­się­bior­cy, któ­rych mnó­stwo dzia­ła na za­cho­dzie Pol­ski, muszą dużo wię­cej za­pła­cić za drew­no, a ich biz­nes jest mniej opła­cal­ny - mówią eks­per­ci.

>>>>

Zachcialo sie Łunii to sie ma .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:53, 19 Cze 2013    Temat postu:

Skarbówka straszy małe firmy kasami fiskalnymi

Urzę­dy w całej Pol­sce bez­praw­nie wzy­wa­ją przed­się­bior­ców do ujaw­nia­nia swo­ich ob­ro­tów - pisze w śro­do­wym wy­da­niu "Rzecz­po­spo­li­ta".

W związ­ku z prze­kro­cze­niem li­mi­tu ob­li­gu­ją­ce­go do sto­so­wa­nia kas re­je­stru­ją­cych - tak za­czy­na się pismo z urzę­du, które do­sta­ło ostat­nio wielu przed­się­bior­ców. Dalej fi­skus wzywa do po­da­nia wy­so­ko­ści ob­ro­tów z ostat­nich trzech lat.

Zda­niem eks­per­tów, urzę­dy nie wie­dzą, czy sprze­daw­ca po­wi­nien już za­in­sta­lo­wać kasę czy nie, dla­te­go wzy­wa­ją do wy­peł­nia­nia oświad­czeń o ob­ro­tach.

Wiele ma­łych firm zo­sta­ło zo­bli­go­wa­nych do za­ło­że­nia kas od 1 marca wsku­tek zmniej­sze­nia o po­ło­wę, do 20 tys. zł, li­mi­tu ob­ro­tów zwal­nia­ją­cych z tego obo­wiąz­ku. Wielu przed­się­bior­ców za­sko­czy­ła jed­nak ta zmia­na (roz­po­rzą­dze­nie zo­sta­ło opu­bli­ko­wa­ne w grud­niu).

>>>>

Znowu to samo .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:45, 25 Cze 2013    Temat postu:

Piotr Ogórek | Onet
Głoduje już dwa tygodnie, "skarbówka" zabrała głos

Janusz Kowalik już od ponad dwóch tygodni prowadzi protest głodowy przed Urzędem Skarbo­wym na ulicy Wadowickiej. Uważa, że "skarbówka" niesłusznie naliczy­ła my podatek w wysokości prawie 12 mln zł. Urząd Kontroli Skarbo­wej zabrał głos w tej sprawie. - To dla mnie krzywdzące, jednak byłem na to przygotowany - mówi Kowalik.

Przypomnijmy, że Janusz Kowalik rozpoczął swój protest głodowy 10 czerwca. Były przedsiębiorca był prokurentem w firmie Impex Scrap & Recycling, która głównie zajmo­wała się handlem złomem. Firma ogłosiła upadłość w pod koniec 2007 roku, ale w wyniku wielolet­nich kontroli UKS, Janusz Kowalik musi zapłacić wysoki podatek.

Kowalik ma zapłacić prawie 12 mln złotych. Mężczyzna jest zdespero­wany i już od dwóch tygodni prowa­dzi głodówkę. - Mój protest nie ma na celu polemiki i obalania naliczo­nego po raz drugi podatku VAT na kwotę blisko 12 mln zł., ma na celu sprowokowanie i publiczne wyja­śnienie wszelkich okoliczności zwią­zanych z prowadzonym postępowa­niem kontrolnym i wydaniem decy­zji, które w mojej ocenie są wydane z ogromnym naruszeniem prawa - stwierdza Kowalik.

Urząd Kontroli Skarbowej w Krako­wie zabrał w końcu oficjalne stano­wisko w sprawie, po tym jak znie­siono tajemnicę skarbową. Rzecz­nik UKS Wojciech Lewandowski stwierdza, że w okresie objętym kontrolą, "Janusz Kowali prowadził nie zgłoszoną do opodatkowania działalność gospodarczą w zakre­sie obrotu złomem". Zdaniem UKS, Kowalik zataił działalność na wła­sny rachunek, posługując się nazwą firmy ISR.

UKS zarzuca Kowalikowi, że ten chciał założyć firmę rodzinna, ale nigdy nie chciał figurować w oficjal­nych dokumentach firmy. Urząd twierdzi, że Kowalik wyłożył pienią­dze na działalność firmy, ale nie był jej udziałowcem, ani członkiem zarządu. Miał natomiast osobiście zatrudniać pracowników, w tym prezesów.

- Janusz Kowalik czerpał zyski z działalności gospodarczej prowa­dzonej pod firmą ISR, obciążając spółkę fakturami za doradztwo - czytamy w piśmie podpisanym przez Wojciecha Lewandowskiego. - Zlecał zakładanie firm, które wy­stawiały puste faktury VAT na rzecz ISR mające legalizować zakup złomu z niewiadomego pochodze­nia. Pieniędzmi przelewanymi na te firmy "słupy" dysponował Ja­nusz Kowalik - czytamy dalej.

To wszystko miało doprowadzić do naliczenia podatku w wysokości prawie 12 mln złotych. Decyzję UKS podtrzymał dyrektor Izby Skar­bowej w Krakowie. Kowalik jak na razie nie zapłacił i wniósł skargę do Wojewódzkiego Sądu Administra­cyjnego. Dodatkowo prokuratura skierowała akty oskarżenia do pro­kuratury okręgowej.

W całym oświadczeniu rzecznik UKS zwraca również uwagę, że Ja­nusz Kowalik sam przyznaje, że był osobą karaną i figurował na li­ście nierzetelnych dłużników.

O oświadczeniu rzecznika UKS mówi, że to kłamstwo, "lub jak, kto woli - mijanie się z prawdą". Jak mówi Kowalik, z decyzji wydanej przez UKS wynika, że w spółce ISR było firmanctwo. Co jego zdaniem nie ma sensu, bowiem w tym czasie (styczeń 2005 - maj 2007) rzekome ukrywanie własnej działalności przez niego jako osoby fizycznej pod spółką prawa handlowego (spółka ISR) sprowadziło się do pła­cenie podatku dochodowego. - A to wyklucza firmanctwo, które ozna­cza nielegalny sposób na zmniejsze­nie zobowiązań podatkowych - uważa były przedsiębiorca.

- Oświadczam, że rzecznik UKS celem zdyskredytowania mnie w oczach mediów i społeczeństwa po­sługując się nieprawdą, matacze­niem oraz wykorzystując kwestie nie mające nic wspólnego z wyda­ną decyzją, zarzucił mi że byłem ka­rany i znajdowałem się na liście nie­rzetelnych dłużników - dodaje Ko­walik.

Przyznaje jednak, że w 1992 roku został prawomocnie skazany za nieumyślne spowodowanie wypad­ku drogowego. - Nie umiem jednak zrozumieć jaki wpływ mógł mieć wyrok sprzed 12 lat na zakładanie i obejmowanie udziałów w spółce Impex Scrap & Recycling w 2004 roku - stwierdza Kowalik.

Co do listy nierzetelnych dłużni­ków, to Kowalik potwierdza, że był na niej, ale pod koniec 2006 roku za­padł wyrok oczyszczający go z za­rzutów, które doprowadziły do umieszczenia go na tej liście .

....

A co to kogo obchodzi . Niech zdycha . Jak gospodarka Polski .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:38, 26 Cze 2013    Temat postu:

Perfidny sposób fiskusa na przedawnienie

Fiskus często stosował metodę omijającą przedawnienie zobowiązania. Jak pisze "Dziennik Gazeta Prawna", administracja skarbowa w wielu przypadkach wszczynała postępowania karne skarbowe tylko po to, by zobowiązania podatkowe nie uległy przedawnieniu.

Dziennik przytacza dane zebrane przez firmę GWW Tax, która uzyskała informacje od pięciu urzędów kontroli skarbowej. Pozostałe odmówiły ich podania. W latach 2009-2010 na 260 przypadków postępowań, które spowodowały zawieszenie 5-letniego terminu przedawnienia, tylko w jednym procedura nie ruszyła w roku, z upływem którego wygasłoby zobowiązanie.

Eksperci są zgodni. Najczęściej to nie podejrzenie popełnienia przestępstwa, lecz obawa, że nie będzie można skutecznie dochodzić podatku, skłaniała urzędników do działania. Taka praktyka jest niezgodna z konstytucją. Jest także obejściem prawa na szkodę podatników.
Więcej - w "Dzienniku Gazecie Prawnej".

>>>

To duze brudy wychodza !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:38, 26 Cze 2013    Temat postu:

Sprawny fiskus z ludzką twarzą

Fiskus będzie miał dwa oblicza: groźne dla przestępców skarbowych i przyjazne dla uczciwych podatników. Taki cel przyświeca wewnętrznej reformie Ministerstwa Finansów - informuje "Puls Biznesu".

Jak podkreśla gazeta, zmiany to pokłosie sprawy Amber Gold, która obnażyła słabość służb skarbowych.

Zmieniamy filozofię funkcjonowania służb: zamierzamy bardzo jasno rozdzielić kwestie ścigania przestępców podatkowych od obsługi podatnika - zapowiada wiceminister finansów Janusz Cichoń.

Będą za to odpowiadać dwa zespoły wewnętrzne kierowane przez Cichonia. Pierwszy z nich będzie m.in. analizował system prawny pod kątem dokuczliwości poszczególnych przepisów i proponował rozwiązania ułatwiające życie uczciwym podatnikom - mówi wiceszef MF.

Jak zaznacza, działania te powinny zapewnić kompetentną, rzetelną i szybką pomoc klientom urzędu.

Drugi zespół ma poprawić efektywność zwalczania oszustw finansowych. Chodzi głównie o szybkość działania i wyłapywanie nowych trendów wśród podatkowych oszustów - mówi wiceminister, który liczy, że komórka ta pomoże też w szybkim przygotowywaniu przepisów wymierzonych w przestępców.

>>>

Teoria sluszna . Jak bedzie z praktyka ???


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:57, 26 Cze 2013    Temat postu:

Zabił się, bo nie wytrzymał starcia z urzędnikami kontroli skarbowej

Jan Gródek to kolejna ofiara "przyjaznego" firmom państwa. Rolnik spod Jeleniej Góry popełnił samobójstwo doprowadzony do rozpaczy kontrolą fiskusa - pisze "Rzeczpospolita".

3 czerwca Gródek wsiadł do samochodu i rozpędzony wjechał do pobliskiego zalewu. Zostawił troje dzieci i żonę.

W pozostawionym liście pożegnalnym mężczyzna tłumaczył swoją desperacką decyzję. "Do mojej śmierci pośrednio przyczyniła się kontrola Urzędu Kontroli Skarbowej. (...) Naliczyła podatek dochodowy od gruntów w Mysłakowicach, które nabyłem w celu prowadzenia gospodarstwa rolnego, a nie w celach handlowych" - napisał.

Rolnik z Mysłakowic powiększał gospodarstwo rolne i obracał ziemią. 
Zaczynając od 15 ha udało mu się zwiększyć gospodarstwo do 80 ha.

Wszystko wskazuje na to, że rolnik padł ofiarą praktyki fiskusa, który doszukuje się obowiązku podatkowego przy obrocie ziemią. W obawie o niejasności związane z naliczaniem VAT pan Gródek wystąpił o interpretację do urzędu skarbowego. Ten potwierdził, że ziemia rolnicza pod cele rolnicze nie jest objęta VAT.

Fiskus nie odpuszczał. UKS wydał 5 decyzji wymiarowych: jedna dotyczy VAT, cztery PIT. Uznał, że sprzedaż ziemi była dokonywana na cele nierolnicze i naliczył zaległości - 700 tys. zł należności głównej i 500 tys. odsetek.

UKS wszczął kontrolę tuż przed 5-letnim okresem przedawnienia. - Od 2005 r. do US wpływały akty notarialne i przez lata nikt nie kwestionował żadnych spraw związanych z podatkami – napisał w liście pożegnalnym Gródek.

Patryk Gródek, syn zmarłego relacjonuje, że UKS wyczyścił konta jego ojca. Dodatkowo - zabezpieczył się także na siedmiu gruntach i kliku nieruchomościach. Mimo to sprawa błyskawicznie trafiła do komornika. - Zajęcie całej gotówki to był wyrok na gospodarstwo rolne przed okresem zbiorów – mówi Patryk.

Patryk przekonany, że to urzędnicy doprowadzili ojca do samobójstwa złożył doniesienie do prokuratury w Jeleniej Górze na działania UKS.

>>>

Nie zazdroszcze sumieniom tych urzednikow . Nie przesadzam sprawy kto jest winien bo nie znam . Z jednej strony kazdy musi byc gotowy na kontrole ale zlosliwa kontrola mozna zabic .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:01, 03 Lip 2013    Temat postu:

Fiskus karze podatników za swoje błędy

Miałeś problem ze złożeniem deklaracji podatkowej w terminie przez awarię systemu? Musisz uważać, bo urzędy skarbowe wzywają do zapłaty kary grzywny. A w czasie awarii Ministerstwo Finansów zapewniało, że opóźnieniami z tego powodu nie trzeba się przejmować - przypomina "Dziennik Gazeta Prawna".

W lutym i kwietniu tego roku doszło do awarii systemu e-Deklaracje. Z tego powodu podatnicy, którzy chcieli rozliczyć się przez Internet, nie mogli tego zrobić na czas. W obydwu przypadkach Ministerstwo Finansów wydawało komunikaty, z których jasno wynikało, że za opóźnienie powstałe w wyniku błędów systemu podatnicy nie poniosą żadnych konsekwencji.

Jak się okazuje, resort swoje, a urzędy swoje. Komórki przyjmujące deklaracje sporządzają listy spóźnialskich i przekazują je do komórek karnoskarbowych, które wszczynają postępowania. Nie wiadomo, ile dokładnie podatników zostało potraktowanych w ten sposób, ale przynajmniej jeden z urzędów na Śląsku nakłada kary grzywny za awaryjne opóźnienia.

Jak zaznacza dla "DGP" doradca podatkowy Michał Borowski, urzędy powinny działać w granicach prawa i weryfikować, czy czyn był zawiniony. Ekspert podkreśla, że Kodeks karny skarbowy określa, że przestępstwo skarbowe lub wykroczenie można popełnić tylko umyślnie. Dotyczy to także opóźnień ze złożeniem deklaracji. Nie może więc być mowy o karze, jeśli nie ma winy.

Podatnikom, którzy mieli problem ze złożeniem deklaracji w terminie w wyniku awarii, pozostaje złożenie tzw. czynnego żalu. Doradza to między innymi rzeczniczka prasowa ministra finansów, Wiesława Dróżdż.

...

Kolejne pomysly destrukcyjne .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:01, 04 Lip 2013    Temat postu:

Układ zamknięty?

Ukradli jej samochody, włamali się do firmy, wynieśli dokumenty i grozili, że urżną jej łeb. Mimo to została "potencjalną podejrzaną".

To nie ponury żart, ta historia dzieje się w Warszawie, dotyczy pewnej znanej prawniczki i jej współpracowników. Pani mecenas prowadzi kancelarię zajmującą się m.in. restrukturyzacją podupadających firm i windykacją wierzytelności. Bywa, że wartość przedsiębiorstw, które ratuje, grubo przekracza 100 milionów złotych. Myślała, że ma zgrany zespół: przyjaciółkę, która zajmowała się analizą finansową i doradztwem podatkowym, współpracownika - inżyniera po WAT - od spraw technicznych, i jego córkę.

Afera zaczęła się w marcu tego roku. Pani mecenas miała klienta, który zlecił jej restrukturyzację upadającego przedsiębiorstwa, w tym znalezienie inwestora. Wartość jego firmy wyceniono - bez długów - na 200 mln zł. Niestety, współpracownicy prawniczki za jej plecami zaczęli dogadywać się z kandydatem na inwestora, zachowując się, jakby firma należała do nich. Wyszło na jaw, że przy okazji tej transakcji próbowali uszczknąć dla siebie kilkanaście milionów.

Zgrany zespół został zwolniony. Przy okazji wyszło też na jaw, że przyjaciółka zasiada na ławie oskarżonych w procesie zorganizowanej grupy przestępczej, parającej się wyłudzeniami wielomilionowych kwot nienależnego podatku VAT, fikcyjnym obrotem towarami i oszustwami. Z kolei współpracownik inżynier oskarżony jest o wyłudzanie kredytów, również w zorganizowanej grupie przestępczej.

Wcześniej kancelaria realizowała inny projekt: odzyskanie 7 mln zł wierzytelności od dłużnika, którego majątek - gospodarstwo rolne - udało się zabezpieczyć. Prawniczka pozyskała trzech chętnych do nabycia jego majątku. Wpłacili zaliczki. Pieniądze miał rozdysponować zatrudniony przez panią mecenas windykator, córka jej współpracownika inżyniera. Zgodnie z umową, miała za to dostać 50 tys. zł.

18 stycznia br. sprzedano za 7, 5 mln zł gospodarstwo dłużnika. Kasa poszła do wierzycieli i do współpracowników pani mecenas. Na konto windykatorki trafiło blisko 3 mln zł, po czym… mecenas straciła dostęp do tych pieniędzy. Jej współpracownicy donieśli bowiem Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Śródmieście Północ, że to ona ukradła im prawie 3 miliony! Sprawa trafiła w ręce asesor Anny W.

Asesor na tropie

Do kancelarii prawniczki dokonano włamania i ukradziono wyposażenie oraz dokumenty, skradziono też dwa samochody i nękano pozostałych pracowników oraz wielu klientów. Sama mecenas otrzymała do tej pory prawie 500 sms-ów z groźbami i obelgami. Oczywiście o każdym z tych wydarzeń powiadamiała policję, która wszczynała postępowanie. Jednak sprawcy pozostawali nieuchwytni.

Wskutek działań prokuratury bank błyskawicznie zablokował prawniczce dostęp do konta powierniczego, na którym zdeponowała pieniądze. Mecenas nic nie wiedziała o działaniach prokuratury do 9 marca, kiedy zorientowała się, że ma zablokowane konto. Dopiero w banku poinformowano ją, że toczy się jakieś postępowanie. W trzy dni później pani asesor wydała decyzję o blokadzie konta na 3 miesiące. Kiedy mecenas chciała dostarczyć prokuraturze dokumenty, które dowodzą, że pieniądze należą do niej, pani asesor oświadczyła, iż udaje się na urlop i nie ma czasu. Gdy zaś pisemnie złożyła wniosek, by połączyć wszystkie postępowania dotyczące tej sprawy, otrzymała odpowiedź odmowną, ponieważ - jak napisała asesor Anna W. - jest "potencjalną podejrzaną".

Potencjalny skandal

- "Potencjalny podejrzany"? To absurdalne sformułowanie. Nie ma takiego pojęcia w kodeksie postępowania karnego - dziwi się prof. Piotr Kruszyński, adwokat i specjalista od prawa karnego z Uniwersytetu Warszawskiego. - Użycie przez prokuraturę takiego zwrotu w korespondencji z obywatelem jest niedopuszczalne i skandaliczne. Albo ktoś jest podejrzanym, albo świadkiem, trzeciego wyjścia nie ma. Adresat takiego pisma może potraktować je jako naruszenie dóbr osobistych - tłumaczy profesor.

Wtóruje mu zajmujący się sprawą mec. Tomasz Janeczko: - Takie słowa wskazują, że prokurator jeszcze przed przesłuchaniem świadków i zapoznaniem się z dowodami ma ukierunkowany pogląd na sprawę. Może to stanowić podstawę do wnioskowania o wykluczenie go z dalszego toku postępowania.

Niestety, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prokurator Dariusz Ślepokura w oficjalnej odpowiedzi na nasze pytanie o zgodność z prawem i zasadność użycia zwrotu "potencjalnie podejrzany" nie wyjaśnił do końca tej kwestii. Napisał jedynie: "… asesor (…) poinformowała (…), że nie ma możliwości połączenia postępowań (…) z uwagi na fakt, iż postępowanie przygotowawcze (…) prowadzone jest z zawiadomienia wielu osób…".

Jeśli prześledzić bieg zdarzeń, rodzą się kolejne wątpliwości. Oto na przykład bank zablokował konto na podstawie art. 106 prawa bankowego, który powiada, że można to uczynić w wypadku uzasadnionego podejrzenia o możliwości popełnienia przestępstwa. Tymczasem bank nie podejrzewał nikogo o nic do czasu otrzymania 7 marca pisma od asesor W., które - jak to określa rzecznik Ślepokura - miało charakter "sygnalizacyjny". Problem w tym, że kodeks postępowania karnego nie przewiduje żadnych pism "sygnalizacyjnych".

- Postępowanie banku i prokuratury podważa zaufanie do systemu prawnego w Polsce - mówi Roman Sklepowicz, przewodniczący Stowarzyszenia Poszkodowanych przez System Bankowy i Prawny, prawnik z 40-letnim stażem.

- Bank wprawdzie ma prawo do zablokowania konta na podstawie art. 106 prawa bankowego, ale musi mieć do tego realne podstawy, czyli dowody świadczące o prawdopodobieństwie popełnienia przestępstwa. Takim dowodem nie jest na pewno pismo "sygnalne" z prokuratury, bo w kodeksach nie ma w ogóle takiego pojęcia. Prokurator może wydawać postanowienia lub zarządzenia, ale w związku z ustalonym stanem faktycznym, a nie dlatego, że ktoś napisał jakiś donos - wyjaśnia Roman Sklepowicz.

"Potencjalna podejrzana" miała tylko jedno marzenie: żeby ktoś ją wreszcie przesłuchał i zapoznał się z dowodami jej "potencjalnej niewinności".

Pismo do suki

Z dokumentów bowiem wynika, że ustne doniesienie o zagarnięciu prawie 3 mln zł złożyła windykatorka zatrudniona przez prawniczkę do wykonania konkretnych zadań, za które miała otrzymać wynagrodzenie w wysokości 50 tysięcy zł. 3 miliony nie były jej własnością, a jedynie dysponowała nimi z powodu "czasowego przeniesienia na zasadzie przewłaszczenia na zabezpieczenie". Do konta, z którego rzekomo wyprowadzono pieniądze i do którego rzekomo ukradziono kody dostępu, prawniczka miała pełne pełnomocnictwa i przelewu dokonała zgodnie z prawem.

Żeby było jeszcze ciekawiej, ostatnio sąd wydał wyrok, że młoda windykatorka jest winna byłej pracodawczyni ponad 6 mln zł, a komornik wszczął wobec niej postępowanie egzekucyjne. Pieniądze rzekomo ukradzione przez "potencjalną podejrzaną" sąd uznał za jej własność!

Istnieje wydruk korespondencji mailowej, jaką prowadzili przeciwnicy pani mecenas. Była przyjaciółka przesłała pozostałym e-mail zatytułowany wymownie "Pismo do suki", z dołączonym dokumentem, który sama przygotowała, z adnotacją: "Dopilnujcie, żeby podpisała i nie zmieniła ani słowa!". Podpisując, prawniczka wpadłaby w pułapkę - przyznała się, że przyjęła od współpracowników 1 450 000 zł w gotówce!

Blokada konta pani mecenas szczęśliwie już się skończyła. Zaczęło się wielodniowe przesłuchiwanie jej w prokuraturze, tym razem przez inną osobę niż asesor W.

- Poszłam niedawno na słynny już film "Układ zamknięty". Wciąż czuję się, jakbym jeszcze nie wyszła z kina - opowiada pani mecenas. - Jedno jest pewne: każdego ewentualnego współpracownika będę teraz sprawdzała od podszewki przy pomocy agencji detektywistycznych - dodaje.

...

Niestety tacy sa ludzie . Czlowiek czlowiekowi wilkiem to powiedzenie obraza dumne zwierzeta .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:05, 09 Lip 2013    Temat postu:

Dyplomaci pomogą podatkowym patriotom

Płacenie podatku CIT w Polsce będzie podstawowym kryterium udzielania wsparcia firmom przez nasze placówki dyplomatyczne - informuje "Puls Biznesu".

W Ministerstwie Spraw Zagranicznych trwają prace nad nowymi zasadami wspierania przedsiębiorców przez placówki dyplomatyczne. Powinny one udzielać wsparcia na rynkach zagranicznych wszystkim polskim przedsiębiorcom, którzy o to poproszą. Jednak podatkowi patrioci mogą liczyć na lepsze traktowanie niż uciekający przed fiskusem do rajów podatkowych "optymalizatorzy".

Gazeta cytuje otrzymaną z biura prasowego MSZ informację, z której wynika, że "obowiązek płacenia podatku CIT w Polsce to kluczowe kryterium udzielania wsparcia na rynkach zagranicznych. Uważamy też, że placówki nie powinny udzielać wsparcia tym przedsiębiorstwom, które nie płacą podatków w naszym kraju, np. tym, które pochodzą z kraju przyjmującego".

<<<<

Zasada sluszna tylko jak z realizacja .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy