Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:48, 26 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Szymon Graniczka /
Głodówka w Krakowie. "To przypomina mi Sierpień '80 roku"
Trwa ósmy dzień głodówki prowadzonej w kościele św. Stanisława Kostki na krakowskich Dębnikach. Protestujący sprzeciwiają się zmianom w programach nauczania w szkolnictwie. - To protest w obronie tożsamości narodowej - mówią głodujący. Przy okazji protestu w kościele odbywają się też lekcje historii, wykłady, koncerty.
Protest głodowy prowadzony w krakowskim kościele św. Stanisława Kostki. Na zdjęciu dawni opozycjoniści antykomunistyczni: Adam Kalita (w środku), Leszek Jaranowski (po lewej) i Grzegorz Surdy (po prawej), fot.
Strajk głodowy w "obronie polskiej szkoły" prowadzą Adam Kalita, Grzegorz Surdy, Leszek Jaranowski, Bogusław Dąbrowa-Kostka, Marian Stach, Ryszard Hajdzik. Głodujący to ludzie związani w latach 80. z "Solidarnością", w PRL również podejmowali strajki głodowe. W szóstym dniu do strajku przyłączyli się również rotacyjnie Aleksandra Czapla, Kazimierz Korabiński oraz Tomasz Kalita. Protestujący domagają się zawieszenia rozporządzenia MEN, które - ich zdaniem - ogranicza w szkołach m.in. naukę historii. Jak powiedział Onetowi Grzegorz Surdy, protestujący chcą także podjęcia realnych konsultacji społecznych. Protestujący podkreślają, że jest to sprzeciw rodziców i dziadków, którzy boją się o przyszłość swoich dzieci. – Nie jest to protest polityczny – mówią.
W rozmowie z Onetem, Grzegorz Surdy oraz Ryszard Hajdzik podkreślali, że walczą o narodową tożsamość, która jest według nich zagrożona przez zmiany wprowadzane w polskiej edukacji. Ich niepokój budzi zwłaszcza zmniejszanie liczby godzin historii w szkołach. Ale nie tylko. Grzegorz Surdy uważa, że zgodnie ze zmianami, uczniowie będą musieli już w liceum wybierać bardzo ścisły tok nauczania – To koniec szkolnictwa ogólnokształcącego – powiedział Onetowi Surdy – W obecnych czasach pracę zmienia się nawet kilkanaście razy w ciągu życia, to wymaga szerokiej wiedzy, uczeń opuszczający liceum, przy obecnych zmianach, nie będzie takiej posiadał.
Dlatego protestujący podkreślają, że lekcje historii, to symboliczna sprawa. – Chodzi nam również o nauczanie przedmiotów przyrodniczych w klasach humanistycznych, które mają być również ograniczone - dodają.
Protest zdobywa coraz szersze poparcie. Do głodujących dotarł m.in. apel nauczycieli z VIII LO im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie, dołączają do niego kolejne instytucje. W piątek Rada Naukowa Instytutu Historii UJ wydała oświadczenie popierające głodujących.
W podpisanym oświadczeniu Rady czytamy: "Zamiar drastycznego ograniczenia edukacji historycznej w szkołach średnich od 1 września 2012 r. budził i budzi nadal nasz sprzeciw. Dawaliśmy temu wyraz kilkakrotnie w różnej formie, krytykując ministerialne rozporządzenie. Niestety bez rezultatu.
Dlatego też ze zrozumieniem przyjmujemy protest grona ludzi, byłych opozycjonistów, ale także historyków i zarazem rodziców, który ma dramatyczną postać głodówki. Wierzymy, że nie jest on protestem bezsilnych i wyrażamy pełną solidarność z jego uczestnikami."
Głodujący przechodzą regularne badania lekarskie. Swój stan zdrowia w ósmym dniu protestujący określają jako dobry. – Morale jest nawet bardzo dobre – powiedział Onetowi Surdy – Czujemy, że nasze postulaty znajdują zrozumienie, napływają do nas wyrazy poparcia z różnych środowisk. To przypomina Sierpień '80 roku – dodał.
Drastyczna forma protestu nie u wszystkich znalazła uznanie. Marek Migalski zgadza się z postulatami głodujących, ale według europosła jest to ekstremalny rodzaj strajku. Migalski na zestawił krakowski protest ze strajkiem głodowym Siergieja Kavalenki, którego skazano na śmierć na Białorusi. "Jest kpiną z tych, którzy obecnie, w ekstremalnych warunkach, w więzieniu, walczą o życie i wolność. Popatrzmy na Siergieja Kavalenkę na Białorusi – może wtedy protestujący odczują wstyd i zrozumieją, jak nieadekwatny środek znaleźli na przeprowadzenie akcji w szlachetnej, skądinąd, sprawie" – napisał na Migalski. Na koniec swojego wpisu Migalski nazwał działania ministerstwa edukacji skandalicznymi i przyznał rację protestującym, ale jeszcze raz odciął się od formy protestu.
Pytany o formę protestu Grzegorz Surdy powiedział, że inne apele w żaden sposób nie wpływały na decyzje podejmowane w ministerstwie i dlatego przyjęto tak drastyczną metodę.
Z zarzutami protestujących nie zgadza się MEN. W komunikacie opublikowanym na swoich stronach internetowych zapewnia, że "bez względu na to, czy uczeń w liceum ogólnokształcącym wybierze przedmioty humanistyczne, czy przyrodnicze, przez cały okres nauki będzie uczył się historii. W I klasie (przyrodniczej, politechnicznej, humanistycznej, ekonomicznej) będą to dwie godziny historii tygodniowo. Od 2015 r., kiedy obecni uczniowie klas III gimnazjów ukończą szkoły ponadgimnazjalne, będziemy mieć absolwentów dużo lepiej, solidniej przygotowanych nie tylko do kontynuowania nauki, ale także dobrze znających historię najnowszą".
Według resortu nowa podstawa programowa nauczania, w tym dotycząca lekcji historii, była jednym z najszerzej konsultowanych projektów aktów prawnych.
Nowe rozporządzenie w sprawie ramowych planów nauczania w szkołach publicznych, które ma wejść w życie od 1 września 2012 r., minister edukacji podpisała 20 stycznia. Wiąże się ono z rozpoczętą we wrześniu 2009 r. reformą edukacji i stopniowym wprowadzaniem nowej podstawy programowej nauczania. W podstawie określone jest, czego i na jakim etapie nauki uczeń musi się nauczyć.
- Szkoła ponadgimnazjalna musi wyposażyć absolwenta w kanon wiedzy ogólnej i przygotować go do dalszej edukacji na wyższej uczelni lub do pracy w wybranym zawodzie - podkreślała minister w oświadczeniu wydanym kilka dni temu.
Według niej, edukacja dzieci i młodzieży musi być procesem spójnym, tak by efekty pracy nauczyciela z uczniem w gimnazjum były mocną podstawą do dalszej nauki ucznia w szkole ponadgimnazjalnej. Zdaniem Szumilas, ważne jest nie tylko zachowanie ciągłości kształcenia, ale również taki wybór metod nauczania i sposobu przekazywania treści, aby nauczanie było efektywne, a poziom wiedzy i umiejętności absolwentów wzrastał.
- Podstawa programowa, określająca treści kształcenia i wymagania oraz tygodniowa liczba godzin przeznaczona na poszczególne przedmioty, muszą być efektem badań ekspertów i szerokiej dyskusji, a nie nacisków politycznych - podkreśliła minister edukacji.
Minister zaapelowała do wszystkich środowisk o rzetelne zapoznanie się z proponowanymi zmianami. Szczegółowe informacje dotyczące konkretnych zagadnień znajdują się na stronach internetowych Ministerstwa Edukacji Narodowej i Ośrodka Rozwoju Edukacji.
>>>>
Faktycznie protest drastyczny i niespotykany z takimi postulatami ... Jak mowilem kulturkampf ...
PAP/Jacek Bednarczyk
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 14:39, 27 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Uczestnik głodówki w szpitalu. Stwierdzono arytmię serca
Najstarszy z uczestników głodówki zorganizowanej w Krakowie na znak protestu przeciwko zmianom w programach nauczania w szkołach ponadgimnazjalnych został we wtorek przewieziony na badania do szpitala.
Najstarszego uczestnika głodówki, 66-letniego Mariana Stacha, przewieziono na badania do Szpitala Uniwersyteckiego. Jak powiedzieli dziennikarzom uczestnicy protestu, zdecydował o tym lekarz, ponieważ Stach rano źle się czuł, miał nudności i arytmię serca. - Mamy nadzieję, że nie stało się nic poważnego, jesteśmy pod opieką lekarzy - mówili dziennikarzom głodujący.
Protest trwa już dziewiąty dzień. Jego uczestnicy domagają się zawieszenia rozporządzenia MEN, które - ich zdaniem - ogranicza w szkołach m.in. naukę historii. Jak tłumaczyli, wybrali radykalną formę protestu, bo od wielu lat różne środowiska: naukowcy, nauczyciele, rodzice wyrażali swoją negatywną opinię wobec zmian, które proponuje ministerstwo i doszli do wniosku, że to jest ostatnia chwila, żeby je zatrzymać.
W wydanym w niedzielę oświadczeniu głodujący wezwali minister edukacji Krystynę Szumilas do przyjazdu do Krakowa, rozpoczęcia negocjacji o zwieszeniu rozporządzenia dotyczącego nowych podstaw programowych i rozpoczęcia konsultacji społecznych. Żądają też ujawnienia nazwisk ekspertów, którzy przygotowali nowe podstawy programowe.
Solidarność z protestującymi wyraziło wiele środowisk. Uchwały w tej sprawie podjęła m.in. Rada Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, która sprzeciwia się "drastycznemu ograniczeniu edukacji historycznej w szkołach średnich". Delegaci obecni na sobotnim II Zjeździe Prawa i Sprawiedliwości Okręgu Krakowskiego oświadczyli, że głodówka "prowadzona w interesie narodowym, zasługuje na najwyższy szacunek i poparcie" i zaapelowali do kierownictwa Klubu Parlamentarnego PiS i władz krajowych partii o podjęcie wszechstronnych działań, zmierzających do nagłośnienia problemu ograniczania wiedzy historycznej w szkołach, a w konsekwencji do wycofania się rządu z zapowiadanych zmian.
MEN w komunikacie opublikowanym na swoich stronach internetowych zapewnia, że "bez względu na to, czy uczeń w liceum ogólnokształcącym wybierze przedmioty humanistyczne, czy przyrodnicze, przez cały okres nauki będzie uczył się historii. W I klasie (przyrodniczej, politechnicznej, humanistycznej, ekonomicznej) będą to dwie godziny historii tygodniowo. Od 2015 r., kiedy obecni uczniowie klas III gimnazjów ukończą szkoły ponadgimnazjalne, będziemy mieć absolwentów dużo lepiej, solidniej przygotowanych nie tylko do kontynuowania nauki, ale także dobrze znających historię najnowszą".
Według resortu nowa podstawa programowa nauczania, w tym dotycząca lekcji historii, była jednym z najszerzej konsultowanych projektów aktów prawnych.
Nowe rozporządzenie w sprawie ramowych planów nauczania w szkołach publicznych, które ma wejść w życie od 1 września 2012 r., minister edukacji podpisała 20 stycznia. Wiąże się ono z rozpoczętą we wrześniu 2009 r. reformą edukacji i stopniowym wprowadzaniem nowej podstawy programowej nauczania. W podstawie określone jest, czego i na jakim etapie nauki uczeń musi się nauczyć.
"Szkoła ponadgimnazjalna musi wyposażyć absolwenta w kanon wiedzy ogólnej i przygotować go do dalszej edukacji na wyższej uczelni lub do pracy w wybranym zawodzie" - podkreślała minister w oświadczeniu wydanym kilka dni temu.
Minister zaapelowała do wszystkich środowisk o rzetelne zapoznanie się z proponowanymi zmianami. Szczegółowe informacje dotyczące konkretnych zagadnień znajdują się na stronach internetowych Ministerstwa Edukacji Narodowej i Ośrodka Rozwoju Edukacji.
>>>>
O no to trzebac podac leki na arytmie ! Uregulowac serce !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 22:57, 27 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
W polskich szkołach nie będzie historii. Jak za okupacji!.
Fakt
Wstrząsający protest w Krakowie. Działacze opozycji z lat 80. głodują, żeby zmusić rząd do rozmów. Nie domagają się podwyżek, pracy czy przywilejów. Walczą o coś, co wydawałoby się oczywiste: utrzymanie lekcji historii w polskich liceach. - Inaczej ze szkół wyjdą półanalfabeci - argumentują protestujący. - I będzie jak za niemieckiej okupacji, gdy zakazane były lekcje i wszystko, co budziło patriotyzm...
Podziemie kościoła Stanisława Kostki na krakowskich Dębnikach. W niewielkiej salce materace i afisze z informacją o powodach protestu. Tu od ponad tygodnia głoduje pięciu byłych opozycjonistów. Piją tylko wodę.
– Rozporządzenie ministra edukacji to faktyczna likwidacja liceów ogólnokształcących w takiej formule, w jakiej miały one kształtować i kształcić młodych ludzi. Ograniczenie dostępu do przedmiotów humanistycznych spowoduje, że licea będą kończyli półanalfabeci z poważnymi brakami wiedzy na temat wielu dziedzin – mówi nam Adam Kalita, jeden z organizatorów i uczestników głodówki.
On i jego koledzy zdecydowali się na drastyczny krok, bo nie widzą już innych możliwości na porozumienie się z rządem. Zmiany, opracowane przez resort edukacji jeszcze, gdy jego szefową była nauczycielka matematyki Katarzyna Hall (55 l.), zakładają, że uczeń jako piętnastolatek – a więc w .... klasie liceum – stanie przed poważnym wyborem drogi życiowej. Będzie musiał zdecydować, czy postawi na nauki humanistyczne na przedmioty ścisłe. Jeśli wybierze fizykę, matematykę i inne nauki ścisłe, jego wiedza o historii świata i Polski ograniczy się praktycznie do tego, czego dowiedział się w podstawówce i gimnazjum. Zamiast historii będzie miał przedmiot „...”, ograniczony do niewielu godzin. Jak ma więc zdobyć wiedzę o historii własnego kraju i zrozumieć dzięki temu także to, co dziś się dzieje?
Takie pytanie zadaje wielu nauczycieli, także z uniwersytetów i wyższych uczelni. Od lat alarmują, że wskutek licznych reform edukacji poziom wiedzy uczniów dramatycznie się obniża, a szkoły „produkują” nieuków. Ministerstwo edukacji nie widzi problemu. I proponuje wszystkim, którym nie podobają się zmiany, by lepiej się z nimi zapoznali.
Sytuacja się zaostrza, bo reformy w liceach mają zacząć się już od września. A głodujący są nieprzejednani. Mówią, że nie przerwą protestu, dopóki resort nie wycofa się z fatalnych pomysłów.
>>>>
Tak to szczegolny protest ... Niespotykany ... Polski ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:38, 31 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Głodówka przeciw zmianom w programie nauczania.
Pięć osób głoduje w Warszawie na znak protestu przeciwko zmianom w programach nauczania w szkołach ponadgimnazjalnych, dotyczącym głównie lekcji historii. To kontynuacja głodówki, która do piątku trwała w Krakowie.
- Przejęliśmy pałeczkę po Krakowie i w piątek o godz. 13 zaczęliśmy głodówkę w pomieszczeniach Stowarzyszenia Wolnego Słowa. Jest nas w tej chwili czterech, a dzisiaj dojdzie piąty - poinformował Adam Borowski, w czasach PRL opozycjonista i wydawca. Według informacji ze strony stowarzyszenia w proteście prócz Borowskiego biorą udział Grzegorz Wysocki, Lech Ochnik, Mariusz Patey i Bogusław Olszewski.
Protestujący - jak powiedział Borowski - mają dokładnie te same postulaty, jakie zgłaszali uczestnicy głodówki w Krakowie. - Obawialiśmy się, że po przerwaniu głodówki w Krakowie rząd i ministerstwo uznają, że problem zniknął - powiedział Borowski (obecnie honorowy konsul Czeczeńskiej Republiki Iczkerii).
Uczestnicy krakowskiego protestu, przerwanego w dwunastej dobie po apelu kard. Stanisława Dziwisza, domagali się zawieszenia rozporządzenia MEN, które - ich zdaniem - ogranicza w szkołach m.in. naukę historii. Jak tłumaczyli, wybrali radykalną formę, bo od wielu lat różne środowiska: naukowcy, nauczyciele, rodzice bezskutecznie wyrażały swoją negatywną opinię wobec zmian, które proponuje ministerstwo, i doszli do wniosku, że to jest ostatnia chwila, żeby je zatrzymać.
Według "Naszego Dziennika" do protestu szykuje się kolejna grupa byłych działaczy opozycji z Sosnowca. - Mam nadzieję, że za nami pójdą następni, dopóki się tego nie rozwiąże. To nie jest tak, że my będziemy głodowali do śmierci - powiedział Borowski.
W środę w sejmie minister edukacji narodowej Krystyna Szumilas mówiła, że lekcji historii w szkołach ponadgimnazjalnych będzie więcej, sześć godzin zamiast dotychczasowych pięciu. Pytany o te zapewnienia Borowski podkreślił, że wykład historii linearnej kończy się w pierwszej klasie, a dalej program nauczania przewiduje jedynie bloki tematyczne.
Według starej podstawy programowej uczniowie mieli dwa - poza propedeutyką w szkole podstawowej - pełne cykle kształcenia historii: od najdawniejszych dziejów człowieka i starożytności do czasów współczesnych. Raz w gimnazjum i drugi raz w szkołach ponadgimnazjalnych. MEN postanowił to zmienić rozciągając program gimnazjum na pierwszą klasę szkoły ponadgimnazjalnej. Reforma weszła w życie od 1 września 2009 r. i dlatego obecni uczniowie klas trzecich gimnazjum skończą naukę historii na pierwszej wojnie światowej, a od 1 września 2012 r. już jako uczniowie szkół ponadgimnazjalnych będą uczyć się historii Polski i świata po 1918 r.
Po pierwszej klasie szkoły ponadgimnazjalnej, w której wszyscy uczniowie będą mieli historię najnowszą, w drugiej i trzeciej klasie - zgodnie z realizowaną reformą - będą mieli obowiązkowy przedmiot "historia i społeczeństwo", o ile zdecydują się uczęszczać np. do klasy przyrodniczej, politechnicznej lub ekonomicznej. Lekcje te mają pomóc zrozumieć uczniom zainteresowanym naukami ścisłymi "jak ważna jest historyczna ciągłość i jak wiele doświadczeń współczesnych jest zakorzenionych w doświadczeniach poprzednich pokoleń".
Nowa podstawa programowa nauczania, w tym dotycząca lekcji historii, była - jak zapewnia MEN - jednym z najszerzej konsultowanych projektów aktów prawnych. Propozycja zmian w tej sprawie trafiła do konsultacji społecznych w 2008 r. Eksperci przeanalizowali ponad 2,5 tys. opinii i uwag oraz ponad 200 recenzji sporządzonych przez fachowców w poszczególnych dziedzinach kształcenia. Pozytywnie o projekcie - jak poinformowała minister edukacji - wypowiedziały się m.in. Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich, Rada Główna Szkolnictwa Wyższego, Prezydium Państwowej Komisji Akredytacyjnej, a także Polskie Towarzystwo Historyczne.
Reformę krytykuje m.in. część historyków oraz studentów z Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, Niezależne Zrzeszenie Studentów, a także stowarzyszenie "Solidarni 2010" oraz politycy partii prawicowych.
Zakończony w piątek protest w Krakowie odbywał się w kościele św. Stanisława Kostki. Uczestniczyło w nim sześć osób, działaczy opozycji z lat 80. XX w. m.in: Adam Kalita, Grzegorz Surdy, Leszek Jaranowski, Ryszard Majdzik, Marian Stach, Bogusław Dąbrowa-Kostka. We wtorek z powodu pogorszenia stanu zdrowia przewieziony został na badania do szpitala najstarszy z nich, 66-letni Marian Stach. W piątek protestujący z Krakowa zapowiedzieli, że o dalszych swoich działaniach poinformują po świętach Wielkiej Nocy. Powołali też Obywatelską Komisję Edukacji Narodowej, która zajmie się "porządnym przygotowaniem podstaw programowych oraz wyjęciem edukacji z rąk polityków".
>>>>
Znakomite ! Obywatelask komisja Edukacji narodowej . Od arzu widac kulture historyczna . Taka instytucja o charakterze spoleczym bylaby znakomita . W akzdej dziedzinie . Dosc majastrowania przy panstwie przez niedoukow dziwologow i kolegow kolesi z podworka ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:43, 02 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Samorządy wydłużają czas pracy nauczycieli specjalistów.
Nie 18, ale nawet 35 godzin tygodniowo od nowego roku szkolnego będą pracować logopedzi i pedagodzy - informuje "Dziennik Gazeta Prawna". Samorządy podejmują stosowne uchwały w tej sprawie. Są one konsekwencją niedawnych wyroków sądów.
Od ostatniego rozstrzygnięcia Sądu Najwyższego, który definitywnie przesądził, że nauczyciele specjaliści, w tym logopedzi i pedagodzy, mogą pracować nawet do 40 godzin tygodniowo, minęło zaledwie kilka dni. Jednak z sondy "Dziennika Gazety Prawnej" przeprowadzonej w kilkunastu miastach i 50 gminach wynika, że prawie 70% z nich zamierza na nowo określić specjalistom wymiar czasu pracy.
Po wyroku Sądu Najwyższego wiele samorządów odetchnęło z ulgą, bo pensum zwiększyły już dawniej. W sprawdzanych przez gazetę jednostkach nie ma ani jednej, która ograniczałaby się do podstawowego wymiaru czasu pracy wynikającego z Karty Nauczyciela, czyli 18 godzin na tydzień.
>>>>
18 godzin na tydzien o czym media nie informuja to tylko praca w godzinach lekcyjnych . Natomiast trzeba sporzadzac statystyki czytac dokumenty i zarzadzenia sprawdzac prace jedzic na spotkania po kuratoriach ... Owszem nie jest to zawsze ale narasta na poczatku i na koncu roku . Poza tym porownywanie pracy nauczyciela z innymi jest absurdalne poniewaz na lekcji nie moze on sobie ,,odpoczac'' i ,,zrobic przerwe'' tymaczasem czy praca na komputerze czy inna gdzie sa rzeczy pozwala niemal w kazdej chwili zwolnic anwet przerwac . Tu nie mozna .
7 godzin lekcji jest nie do wytrzymania jak sie jest UCZNIEM . Sam pamietam ze na 7 lekcji uczniowie sa śnięci i nie myślą . A nie codzen jest to WF . Jak wypada matematyka to koszmar . A tu nauczyciel ma 7 godzin ! Gadac ! Jak Castro ? Castro to gadal 7 godzin raz na jakis czas a tu DZIEN W DZIEN ! I tak nauczyciele we wrzesniu tarca glos ...
Ale cusz mamy partie ,,inteligencji'' przy wladzy to nie maja skoro glosowali ...
67 letnie nauczycielki po 35 godzin tygodniowo gadajace oto ,,nowoczesna szkola'' ... ratuluje wam madrych glosowan...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:09, 03 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Ciąg dalszy protestów ws. lekcji historii
"Naród bez znajomości historii ginie" - napisali w wydanym dzisiaj oświadczeniu głodujący w proteście przeciwko ograniczeniu nauczania historii w szkołach ponadgimnazjalnych. Swoją solidarność z protestującymi wyrazili historycy z warszawskich uczelni.
Na znak protestu przeciwko rozporządzeniu o nowej podstawie programowej nauczania w szkołach ponadgimnazjalnych, dotyczącym głównie lekcji historii, piątą dobę strajk głodowy prowadzi osiem osób m.in. działacze opozycji demokratycznej z czasów PRL. Protest w siedzibie Stowarzyszenia Wolnego Słowa w Warszawie jest kontynuacją głodówki, która do piątku trwała w Krakowie. We wtorek prowadzący protest wydali oświadczenie, w którym napisali: "Niezależnie od kształtu i organizacji szkolnictwa, w Polsce są nadrzędne wartości, które to szkolnictwo powinno przekazywać następnym pokoleniom Polaków. Lekcje takich przedmiotów jak historia, język polski są ważne dla tworzenia tożsamości narodu, więzi obywateli ze swoim państwem. Naród bez znajomości swojej historii ginie" - głosi pismo, pod którym podpisali się prowadzący głodówkę: Adam Borowski, Bogusław Olszewski, Lech Ochnik, Mariusz Patey, Grzegorz Wysocki, Piotr Gryza, Anna Orłowska i Paweł Hermaszewski. Protestujący domagają się zawieszenia rozporządzenia o nowej podstawie programowej nauczania w szkołach ponadgimnazjalnych oraz szerokiej dyskusji o nauczaniu historii.
Ponad 50 historyków z Warszawy, pracowników Instytutu Historii PAN, Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego oraz Instytutu Nauk Historycznych UKSW, m.in. Jan Żaryn, Marek Kazimierz Kamiński, Urszula Kosińska, Marek Barański, Zofia Zielińska, przedstawili na wtorkowej konferencji prasowej w warszawskim Stowarzyszeniu Wolnego Słowa oświadczenie, w którym wyrażają solidarność z prowadzącymi głodówkę.
Warszawscy historycy napisali: "Rozporządzenia ministerialne, wprowadzone w życie 23 grudnia 2008 roku, w sposób drastyczny ograniczyły naukę historii w szkołach średnich. Dotyczy to 88 proc. młodzieży uczęszczającej do owych szkół tj. tych wszystkich, którzy nie wybierają historii na maturze. Wszelkie próby, jakie podejmowano dla skłonienia władz do wycofania tych szkodliwych społecznie decyzji, pozostały bezskuteczne" - napisali historycy.
Obecna na konferencji prasowej prof. Zofia Zielińska z Instytutu Historycznego UW przypomniała, że przed wprowadzeniem zmian w nauczaniu historii MEN rzeczywiście, co podkreślała ostatnio minister edukacji Krystyna Szumilas, prowadziło konsultacje ze środowiskiem historyków, jednak nie uwzględniło wyników tych konsultacji przy podejmowaniu decyzji. - Trudno było znaleźć historyka, który aprobowałby zmiany prowadzące do tego, że większość polskiej inteligencji - lekarze, biolodzy, chemicy, inżynierowie - ci wszyscy, którzy nie będą zdawać historii na maturze - pozostanie na poziomie wiedzy historycznej absolwenta gimnazjum - mówiła Zielińska.
W reformie lekcje historii zastępuje przedmiot "Historia i społeczeństwo". Zielińska uważa, że program tego przedmiotu właściwie nie przewiduje nauki faktów historycznych, a jedynie dyskusje na ich temat. - W jaki sposób jednak można dyskutować o faktach, których się nie zna? Jaki będzie poziom takich dyskusji - pytała Zielińska.
Zgodnie ze starą podstawą programową, uczniowie mieli dwa - poza propedeutyką w szkole podstawowej - pełne cykle kształcenia historii: od najdawniejszych dziejów człowieka i starożytności do czasów współczesnych. Raz w gimnazjum i drugi raz w szkołach ponadgimnazjalnych. MEN postanowił to zmienić, rozciągając program gimnazjum na pierwszą klasę szkoły ponadgimnazjalnej. Reforma weszła w życie od 1 września 2009 r. i dlatego obecni uczniowie klas trzecich gimnazjum skończą naukę historii na pierwszej wojnie światowej, a od 1 września 2012 r., już jako uczniowie szkół ponadgimnazjalnych, będą uczyć się historii Polski i świata po 1918 r.
>>>>
Chca wyprodukowac ciemniakow ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 9:21, 06 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
O wiedzy .
Dariusz Joński nie znał daty Powstania Warszawskiego.
- Dariusz Joński jest zawstydzony swoją nieznajomością ważnych dat - przyznał szef SLD, Leszek Miller w rozmowie z Moniką Olejnik w audycji "Gość Radia Zet". Były premier wziął w obronę rzecznika prasowego partii. Dariusz Joński zapytany przez dziennikarkę TVN24, kiedy wybuchło Powstanie Warszawskie odpowiedział, że w 1988 roku.
Według Millera, przypadek Jońskiego nie jest odosobniony. - Sądzę, że gdybyśmy zrobili uliczną sondę to odpowiedzi były podobne - uważa Miller. Przyznał jednak: "to dowód, że najmłodsze pokolenie polityków nie interesuje się za bardzo historią i wydarzeniami, które przeorały polską świadomość".
Z okazji ogólnopolskiego sprawdzianu szóstoklasistów dziennikarze TVN24 przeprowadzili test w sejmie. Chcieli zapytać polityków o daty najważniejszych wydarzeń z historii Polski. Posłowie byli jednak oporni, jedynie rzecznik SLD i szef partii w regionie łódzkim, Dariusz Joński nie uciekł przed kamerami i zgodził się odpowiedzieć na pytania.
Polityk nie popisał się jednak znajomością dat i... napisał historię od nowa. Według niego Powstanie Warszawskie wybuchło w 1988 roku (prawidłowa odpowiedź: 1 sierpnia 1944 r.), a stan wojenny został wprowadzony w 1989 roku (prawidłowa odpowiedź: 13 grudnia 1981 r.). Poprawnie udało mu się natomiast odpowiedzieć na pytania o datę chrztu Polski, uchwalenia Konstytucji 3 maja i zakończenia II wojny światowej.
Dariusz Joński ma 33 lata, jest absolwentem ekonomii na Politechnice Łódzkiej. Ukończył podyplomowe studium prawa i administracji na Uniwersytecie Łódzkim. Jak sam przyznaje, "historia najnowsza na studiach była, ale bardzo okrojona". - Każdy może się przecież pomylić - dodaje Joński.
>>>>
Czyli mamy skutki okrojonej historii . Jonski juz jest przykladem tego co bedzie ....
Z tym ze aby nie bylo watpliwosci - politechnika jest od ksztaltowania inzynierow . Dobrze jak maja wiedze ogolna ale nie z niej zdaja egzamin .
Dla mlodych to juz czy Powstanie czy stan wojenny to historia ... Ja akurat przezylem osobiscie wydarzenia od stanu wojennego i dalsze wiec trudno abym sie mylil z datami .
Zreszta nie tyle niewiedza jest tu problemem . A moralnosc .
Jonski jest w SLD a tam wiemy . Nie Polacy sa bohaterami nie Papiez ...
Tylko Kwasniewski a co gorsza Urban i tego typu ,,literatura'' co Fakty i Mity ... I to sa skutki ,,formacji'' . Takich ,,gigantow'' formuja srodowiska UBSB .
Ostateznie nie liczy sie wiedza a przyzwoitosc . A jakie wychowanie moga dac srodowiska komunistyczne ? Do kosciola nie na religie nie . To gdzie ten czas spedzac ? W internecie ogladac porno . Takie ,,wychowanie''...
Ci ludzie juz nawet nie sa winni bo sa ktoryms takim pokoleniem .
Tak wiec nie o chodzace encyklopedie tutaj chodzi a o przyzwoitosc ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:44, 10 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Protest przeciwko zmianom w nauczaniu historii
Ponad 40 osób protestowało we wtorek w Bydgoszczy przeciwko zmianom w programach nauczania w szkołach ponadgimnazjalnych dotyczącym lekcji historii. Na Starym Rynku odbył się wiec, a później zgromadzeni przeszli ulicami centrum pod kuratorium.
Przedstawiciele protestujących zanieśli do kuratorium list, skierowany do minister edukacji Krystyny Szumilas. - Apelujemy o podjęcie wszelkich możliwych działań, by młodzi ludzie wychodząc ze szkoły średniej mieli pełny obraz współczesnej historii Polski i byli dumni z tego, że są Polakami. Wyrazem tego będzie weryfikacja tematyki zajęć ze szczególnym uwzględnieniem wydarzeń mających miejsce w XX w., które miały wpływ na kształt III Rzeczpospolitej oraz przywrócenie lekcjom historii miejsca w pełnym wymiarze godzin - napisano w liście.
Autorzy listu podkreślili, że wskutek zmian w nauczaniu historii młodzi ludzie już "mają poważne problemy z pełnym zrozumieniem otaczającego ich świata, co utrudnia im odnalezienie swojego miejsca w społeczeństwie".
W trakcie wiecu podkreślano, że młodzież, która zakończy edukację na gimnazjum nie pozna dziejów po 1918 r., co ma znaczenie dla zrozumienia współczesnego świata.
Organizatorami manifestacji byli: Stowarzyszenie Koliber, Solidarni 2010, Klub Gazety Polskiej, Stowarzyszenie Osób Represjonowanych w PRL "Przymierze" i Narodowa Bydgoszcz. W czasie przemarszu ulicami przez centrum miasta protestujących eskortowały radiowozy policyjne. Organizatorami manifestacji byli: Stowarzyszenie Koliber, Solidarni 2010, Klub Gazety Polskiej, Stowarzyszenie Osób Represjonowanych w PRL "Przymierze" i Narodowa Bydgoszcz. W czasie przemarszu ulicami przez centrum miasta protestujących eskortowały radiowozy policyjne.
Również we wtorek w siedzibie Oddziału NSZZ „Solidarność” w Siedlcach w woj. mazowieckim protest głodowy przeciwko zmianom w programie nauczania historii w szkołach ponadgimnazjalnych podjęło pięcioro działaczy dawnej i obecnej "Solidarności".
- Nasz protest jest kontynuacją protestów prowadzonych wcześniej w Krakowie i w Warszawie - powiedziała sekretarz oddziału siedleckiego "Solidarności" Iga Kornacka-Barczak. Wraz z nią głodówkę prowadzą m.in. były przewodniczący siedleckiej "Solidarności" z 1981 r. Maciej Kublikowski oraz obecny przewodniczący Sylwester Czyżyk.
Protesty głodowe w Krakowie i w Warszawie przeciwko zmianom podstawy programowej nauczania prowadzili działacze opozycji demokratycznej z czasów PRL. W Krakowie głodówkę od 19 do 30 marca prowadziło sześć osób, w Warszawie protestowało także sześć osób. Protest w stolicy rozpoczął się w dniu zawieszenia protestu w Krakowie, trwał do 6 kwietnia.
W ocenie protestujących nowa podstawa programowa nauczania, która od 1 września będzie obowiązywać w szkołach ponadgimnazjalnych ograniczy nauczanie historii.
Zgodnie ze starą podstawą programową, uczniowie mieli dwa - poza propedeutyką w szkole podstawowej - pełne cykle kształcenia historii: od najdawniejszych dziejów człowieka i starożytności do czasów współczesnych. Raz w gimnazjum i drugi raz w szkołach ponadgimnazjalnych. MEN postanowił to zmienić, rozciągając program gimnazjum na pierwszą klasę szkoły ponadgimnazjalnej. Obecni uczniowie klas trzecich gimnazjum skończą naukę historii na pierwszej wojnie światowej, a już, jako uczniowie szkół ponadgimnazjalnych, będą uczyć się historii po 1918 r.
W drugiej i trzeciej klasie - zgodnie z realizowaną reformą - uczniowie, którzy zdecydują się uczęszczać np. do klasy przyrodniczej, politechnicznej lub ekonomicznej będą mieli obowiązkowy przedmiot "historia i społeczeństwo". Zdaniem minister edukacji Krystyny Szumilas nowa podstawa programowa nie ogranicza lekcji historii, wręcz przeciwnie: lekcji historii w szkołach ponadgimnazjalnych będzie więcej. Według minister dzięki zmianom, uczniowie będą uczeni inaczej, ale w sposób pozwalający na powtórzenie tego, czego nauczyli się w młodszych klasach, a jednocześnie pozwalający na analityczne spojrzenie na historię pod kątem konkretnych tematów.
>>>
No prosze . Coraz wiecej takich protestow ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:09, 15 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Na Śląsku głodują z powodu zmian w edukacji
Troje działaczy śląskiej opozycji demokratycznej w latach 80. podjęło w niedzielę w Tarnowskich Górach protest głodowy w sprawie nauczania historii w szkołach ponadgimnazjalnych. To kontynuacja podobnych protestów w Krakowie, Warszawie i Siedlcach.
Protestujący, wśród których jest działaczka pierwszej oraz podziemnej Solidarności, dziennikarka Jadwiga Chmielowska, rozpoczęli głodówkę w niedzielę w południe w siedzibie tarnogórskiej delegatury Solidarności. Są przygotowani na protest trwający około tygodnia. Potem głodówka ma być podjęta w innym regionie. „W swojej działalności zawsze byłam przeciwna głodówkom, uważając, że ta forma protestu może być podejmowana jedynie przez więźniów, którzy są pozbawieni innych możliwości; natomiast osoby wolne powinny aktywnie działać, a nie głodować. Zmieniłam zdanie, bo znaleźliśmy się w Polsce w sytuacji bez wyjścia, w której nie ma szans na przebicie się i zmianę postawy polskich władz” - powiedziała PAP Chmielowska.
Oprócz niej głodówkę podjęła działaczka NSZ w latach 80. Anna Zaskórska (wówczas Anna Lipińska) oraz Andrzej Kamiński, współorganizator górniczych strajków w Jastrzębiu Zdroju w końcu lat 80. We wtorek ma dołączyć wiceprzewodniczący zarządu regionu śląsko-dąbrowskiej Solidarności na początku lat 80. Ryszard Nikodem. Według Chmielowskiej protestujących wspiera liczna grupa innych dawnych działaczy, którzy sami nie mogą włączyć się do głodówki.
Protestujący chcą, by resort edukacji wycofał się z nowej podstawy programowej nauczania historii. Postulują, by program był wypracowany w ramach szerokich, autentycznych konsultacji społecznych ze wszystkimi zainteresowanymi środowiskami. „Ten protest to nasz ostatni krzyk rozpaczy” - powiedziała Chmielowska.
Tarnogórska głodówka została wszczęta w miejsce innej, zakończonej w niedzielę w Siedlcach. Protest w siedzibie oddziału tamtejszej „S” prowadziło od wtorku pięcioro dawnych i obecnych działaczy związku. Siedlecka głodówka była kontynuacją protestów w Krakowie i w Warszawie, które przeciwko zmianom podstawy programowej nauczania prowadzili działacze opozycji demokratycznej z czasów PRL. W Krakowie głodówkę od 19 do 30 marca prowadziło sześć osób, w Warszawie także sześć. Protest w stolicy rozpoczął się w dniu zawieszenia protestu w Krakowie i trwał do 6 kwietnia.
W ocenie protestujących nowa podstawa programowa nauczania, która od 1 września będzie obowiązywać w szkołach ponadgimnazjalnych, ograniczy nauczanie historii.
Zgodnie ze starą podstawą programową, uczniowie mieli dwa - poza propedeutyką w szkole podstawowej - pełne cykle kształcenia historii: od najdawniejszych dziejów człowieka i starożytności do czasów współczesnych. Raz w gimnazjum i drugi raz w szkołach ponadgimnazjalnych. MEN postanowiło to zmienić, rozciągając program gimnazjum na pierwszą klasę szkoły ponadgimnazjalnej.
Obecni uczniowie klas trzecich gimnazjum skończą naukę historii na pierwszej wojnie światowej, a już jako uczniowie szkół ponadgimnazjalnych będą uczyć się historii po 1918 r. W drugiej i trzeciej klasie - zgodnie z realizowaną reformą - uczniowie, którzy zdecydują się uczęszczać np. do klasy przyrodniczej, politechnicznej lub ekonomicznej będą mieli obowiązkowy przedmiot "historia i społeczeństwo". To ten przedmiot krytykowany jest przez protestujących.
W zamierzeniu twórców podstawy zajęcia z "historii i społeczeństwa" mają pomóc zrozumieć uczniom zainteresowanym naukami ścisłymi, jak ważna jest historyczna ciągłość i jak wiele doświadczeń współczesnych jest zakorzenionych w doświadczeniach poprzednich pokoleń.
Na zajęciach nauczyciel historii będzie mógł realizować wątki tematyczne np. "Europa i świat", "Wojna i wojskowość", "Kobieta, mężczyzna, rodzina", "Ojczysty Panteon i ojczyste spory". Dany temat będzie mógł być omówiony we wszystkich epokach historycznych (wątek tematyczny) albo odwrotnie - w ramach jednej epoki historycznej będzie można omówić wszystkie tematy (wątek epokowy).
Zajęcia "historia i społeczeństwo" powinny objąć przynajmniej cztery wątki (np. cztery wątki tematyczne lub dwa wątki tematyczne i dwa wątki epokowe), przy czym wątek "Ojczysty Panteon i ojczyste spory" jest zalecany przez resort edukacji. Zdaniem minister edukacji Krystyny Szumilas nowa podstawa programowa nie ogranicza lekcji historii, wręcz przeciwnie: lekcji historii w szkołach ponadgimnazjalnych będzie więcej. Według minister dzięki zmianom, uczniowie będą uczeni inaczej, ale w sposób pozwalający na powtórzenie tego, czego nauczyli się w młodszych klasach, a jednocześnie pozwalający na analityczne spojrzenie na historię pod kątem konkretnych tematów.
>>>>
Jak widac cigale ta sprawa trwa !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:45, 17 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Głodówka ws. historii, dołączają kolejne osoby
Do czterech wzrosła we wtorek liczba uczestników prowadzonej w Tarnowskich Górach głodówki w sprawie nauczania historii w szkołach ponadgimnazjalnych. Do protestu dołączył wiceprzewodniczący śląsko-dąbrowskiej „S” w 1981 r. Ryszard Nikodem.
Głodówka, będąca kontynuacją podobnych protestów w Krakowie, Warszawie i Siedlcach, trwa od niedzieli. Prowadzą ją: działaczka pierwszej oraz podziemnej Solidarności, dziennikarka Jadwiga Chmielowska, działaczka NSZ w latach 80. Anna Zaskórska oraz Andrzej Kamiński, współorganizator górniczych strajków w Jastrzębiu Zdroju w końcu lat 80. We wtorek dołączył do nich Nikodem – działacz Solidarności od 1980 roku, później internowany i szykanowany. W latach 1983-2006 był na emigracji w USA. Jest na emeryturze.
Wyrazy poparcia dla protestujących w specjalnym oświadczeniu przekazały regionalne struktury Prawa i Sprawiedliwości. Głodujących odwiedził też szef śląskiej organizacji Solidarnej Polski. Byli również przedstawiciele tarnogórskiego samorządu.
Protestujący chcą, by resort edukacji wycofał się z nowej podstawy programowej nauczania historii. Postulują, by program był wypracowany w ramach szerokich, autentycznych konsultacji społecznych ze wszystkimi zainteresowanymi środowiskami.
Tarnogórska głodówka została wszczęta w miejsce innej, zakończonej w niedzielę w Siedlcach. Ma potrwać mniej więcej tydzień. Później podobny protest ma być podjęty w innym regionie Polski. Według Chmielowskiej przygotowują się do tego działacze w trzech regionach – na razie nie wiadomo, gdzie dokładnie rozpocznie się kolejna głodówka.
Zakończona w niedzielę, prowadzona przez pięć osób siedlecka głodówka była kontynuacją protestów w Krakowie i w Warszawie, które przeciwko zmianom podstawy programowej nauczania prowadzili działacze opozycji demokratycznej z czasów PRL. W Krakowie głodówkę od 19 do 30 marca prowadziło sześć osób, w Warszawie także sześć. Protest w stolicy rozpoczął się w dniu zawieszenia protestu w Krakowie i trwał do 6 kwietnia.
W ocenie protestujących nowa podstawa programowa nauczania, która od 1 września będzie obowiązywać w szkołach ponadgimnazjalnych, ograniczy nauczanie historii.
Zgodnie ze starą podstawą programową, uczniowie mieli dwa - poza propedeutyką w szkole podstawowej - pełne cykle kształcenia historii: od najdawniejszych dziejów człowieka i starożytności do czasów współczesnych. Raz w gimnazjum i drugi raz w szkołach ponadgimnazjalnych. MEN postanowiło to zmienić, rozciągając program gimnazjum na pierwszą klasę szkoły ponadgimnazjalnej.
Obecni uczniowie klas trzecich gimnazjum skończą naukę historii na pierwszej wojnie światowej, a już jako uczniowie szkół ponadgimnazjalnych będą uczyć się historii po 1918 r. W drugiej i trzeciej klasie - zgodnie z realizowaną reformą - uczniowie, którzy zdecydują się uczęszczać np. do klasy przyrodniczej, politechnicznej lub ekonomicznej będą mieli obowiązkowy przedmiot "historia i społeczeństwo". To ten przedmiot krytykowany jest przez protestujących. Zdaniem minister edukacji Krystyny Szumilas nowa podstawa programowa nie ogranicza lekcji historii, wręcz przeciwnie: lekcji historii w szkołach ponadgimnazjalnych będzie więcej. Według minister dzięki zmianom, uczniowie będą uczeni inaczej, ale w sposób pozwalający na powtórzenie tego, czego nauczyli się w młodszych klasach, a jednocześnie pozwalający na analityczne spojrzenie na historię pod kątem konkretnych tematów.
>>>>
Coraz wiekszy protest !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:32, 20 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Żegnają się z historią. "Bismarck by tego lepiej nie wymyślił"
Występy grup tanecznych, rekonstrukcyjnych i zespołów śpiewających pieśni historyczne towarzyszyły piknikowi "Pożegnanie z historią", zorganizowanemu w piątek w Poznaniu w proteście przeciwko zmianom w nauczaniu historii w liceach.
Piknik "Pożegnanie z historią - czyli – Bismarck by tego lepiej nie wymyślił" – zorganizowała Fundacja św. Benedykta, Komisja Oświaty NSZZ "Solidarność" pracowników Oświaty i Wychowania, Stowarzyszenie NZS 80 i Klub Inteligencji Katolickiej. - Na tym placu jeszcze 94 lata temu stał pomnik żelaznego kanclerza Niemiec Bismarcka. Uważamy, że byłby zadowolony z tego, że w polskich szkołach, decyzją polskich władz, likwiduje się nauczanie historii w pełnym wymiarze. Taki polski naród bez wiedzy historycznej i świadomości narodowej bardzo by Bismarckowi odpowiadał – powiedział podczas pikniku były senator PiS Przemysław Alexandrowicz.
Otto von Bismarck (1815–1898) był niemieckim politykiem, kanclerzem Niemiec w latach 1871–1890, twórcą II Rzeszy Niemieckiej. W latach 70. XIX wieku realizował program Kulturkampfu, który w zaborze pruskim oznaczał germanizację ludności polskiej.
Podczas pikniku zbierane były podpisy pod obywatelskim sprzeciwem wobec planowanych zmian w systemie edukacji, który zostanie przekazany do rządu i parlamentarzystów.
W petycji napisano o praktycznej likwidacji nauczania historii, o infantylizacji programów nauczania, które muszą być dostosowane do rozumienia dla 16-latków, czy o likwidacji kontekstu historycznego dla nauki języka polskiego.
- Nauczyciel języka polskiego mówiący o literaturze starożytnej w liceum nie będzie mógł odwołać się do lekcji historii na temat starożytności, bo uczniowie z klas niehumanistycznych mieli lekcje na ten temat ostatni raz w gimnazjum – powiedział Jerzy Sokół nauczyciel historii w Liceum Ogólnokształcącego świętej Marii Magdaleny w Poznaniu.
Atrakcjom piknikowym przyglądało się kilkadziesiąt osób.
Od nowego roku szkolnego nastąpią zmiany w nauczaniu m.in historii w liceach.
Zgodnie ze starą podstawą programową, uczniowie mieli dwa pełne cykle kształcenia historii: od najdawniejszych dziejów człowieka i starożytności do czasów współczesnych. Raz w gimnazjum i drugi raz w szkołach ponadgimnazjalnych. MEN postanowiło to zmienić, rozciągając program gimnazjum na pierwszą klasę szkoły ponadgimnazjalnej. Obecni uczniowie klas trzecich gimnazjum skończą naukę historii na I wojnie światowej, a już jako uczniowie szkół ponadgimnazjalnych będą uczyć się historii po 1918 r. W drugiej i trzeciej klasie liceum - zgodnie z realizowaną reformą - uczniowie, którzy zdecydują się uczęszczać np. do klasy przyrodniczej, politechnicznej lub ekonomicznej będą mieli obowiązkowy przedmiot "Historia i społeczeństwo", który ma im pomóc zrozumieć jak ważna jest historyczna ciągłość i jak wiele doświadczeń współczesnych jest zakorzenionych w doświadczeniach poprzednich pokoleń.
>>>>
Tak ! To jest kulturkampf !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:50, 22 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Szef "Solidarności" Piotr Duda wsparł głodujących ws. nauczania historii.
Lider "Solidarności" Piotr Duda odwiedził uczestników protestu głodowego w sprawie nauczania historii w szkołach ponadgimnazjalnych. Od tygodnia w tej sprawie w Tarnowskich Górach głoduje czworo działaczy śląskiej opozycji demokratycznej z lat 80.
Protestujący chcą, by resort edukacji wycofał się z nowej podstawy programowej nauczania historii. Postulują, by program był wypracowany w ramach szerokich, autentycznych konsultacji społecznych ze wszystkimi zainteresowanymi środowiskami.
Duda zapowiedział, że w najbliższym tygodniu prezydium komisji krajowej związku wyda w tej sprawie specjalne stanowisko, najprawdopodobniej połączone z apelem do minister edukacji. Zaznaczył, że "Solidarność" będzie starała się zjednoczyć środowiska protestujące przeciw nowej podstawie i dążyć do powołania zespołu ekspertów mającego wypracować inną propozycję.
- Ta sprawa po raz kolejny pokazuje butę tego rządu - ocenił lider związku. - Rząd (...) jest po to, aby służyć społeczeństwu i wsłuchiwać się w jego głos - ocenił. - Na dialog nigdy nie jest za późno - wskazał.
Duda podziękował protestującym za zaangażowanie. - Naród, który nie dba o swoją historię, bardzo szybkimi krokami zmierza ku samozagładzie - zaakcentował, nawiązując do słów Jana Pawła II. Zaznaczył też, że przeciwko nowej podstawie programowej dla historii protestują środowiska znacznie szersze, niż tylko związkowe.
Protestujący, wśród nich m.in. działaczka pierwszej oraz podziemnej Solidarności, dziennikarka Jadwiga Chmielowska, od ub. niedzieli prowadzą głodówkę w siedzibie tarnogórskiej delegatury Solidarności. Zadeklarowali przyjmowanie jedynie wody, mikroelementów i witamin. W niedzielę ich stan zbadał lekarz. W poniedziałek - zgodnie z planem - mają zawiesić protest, przekazując go przedstawicielom innego regionu.
Prócz Chmielowskiej, głodówkę w Tarnowskich Górach podjęli działaczka NSZ w latach 80. Anna Zaskórska (wówczas Anna Lipińska) oraz Andrzej Kamiński, współorganizator górniczych strajków w Jastrzębiu Zdroju w końcu lat 80. We wtorek dołączył do nich wiceprzewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności na początku lat 80. Ryszard Nikodem.
Tarnogórska głodówka została podjęta w miejsce innej, zakończonej w Siedlcach. Siedlecka głodówka pięciorga dawnych i obecnych działaczy "S" była kontynuacją prowadzonych od 19 marca protestów - najpierw w Krakowie, a potem w Warszawie. Po Tarnowskich Górach najpewniej w poniedziałek tę samą formę protestu podejmie kolejny ośrodek. Z nieoficjalnych informacji PAP zbliżonych do związku wynika, że może to być Częstochowa.
W ocenie protestujących nowa podstawa programowa nauczania, która od 1 września będzie obowiązywać w szkołach ponadgimnazjalnych, ograniczy nauczanie historii.
Zgodnie ze starą podstawą uczniowie mieli dwa - poza propedeutyką w szkole podstawowej - pełne cykle kształcenia historii: od najdawniejszych dziejów człowieka i starożytności do czasów współczesnych. Raz w gimnazjum i drugi raz w szkołach ponadgimnazjalnych. MEN postanowiło to zmienić, rozciągając program gimnazjum na pierwszą klasę szkoły ponadgimnazjalnej.
Obecni uczniowie klas trzecich gimnazjum skończą naukę historii na pierwszej wojnie światowej, a już jako uczniowie szkół ponadgimnazjalnych będą uczyć się historii po 1918 r. W drugiej i trzeciej klasie uczniowie, którzy zdecydują się uczęszczać np. do klasy przyrodniczej, politechnicznej lub ekonomicznej, będą mieli obowiązkowy przedmiot "historia i społeczeństwo". To ten przedmiot krytykowany jest przez protestujących.
Zdaniem minister edukacji Krystyny Szumilas nowa podstawa nie ogranicza lekcji historii, a przeciwnie: lekcji historii w szkołach ponadgimnazjalnych będzie więcej. Według minister dzięki zmianom, uczniowie będą uczeni inaczej, ale w sposób pozwalający na powtórzenie tego, czego nauczyli się w młodszych klasach, a jednocześnie pozwalający na analityczne spojrzenie na historię pod kątem konkretnych tematów.
>>>>
Slusznie ! Ma racje !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:02, 27 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Nauczyciele-emeryci blokują etaty młodszym
Niż demograficzny i oszczędności samorządów sprawiają, że coraz więcej nauczycieli traci pracę, a ci kończący właśnie studia nawet nie mają co marzyć o zatrudnieniu. - Tymczasem starsi pedagodzy, którzy mogą iść na emeryturę, blokują nam miejsca pracy - oburzają się młodsi.
Czy jest sposób, aby w jakikolwiek sposób przeciwdziałać zwiększającej się liczbie bezrobotnych nauczycieli? Jeden z nich podsunął nam zdesperowany młody nauczyciel z Radomia, który od września najprawdopodobniej straci pracę. Dyrektor szkoły przedstawił nam plan zmian personalnych od września. To typowe - ze szkoły odejdą młodsi, a zostaną starzy nauczyciele. Mają prawo odejść na emeryturę, ale wolą blokować miejsca młodszym, którzy mają jeszcze do nauczania siłę i zapał. To przykre, ale większość ze starszych pedagogów na lekcjach czyta z pożółkłych notatek i nie jest w stanie zapanować nad klasą. Ci starzy , ale tego nie robią, tylko wolą zajmować innym miejsca – powiedział.
Jakie są możliwości odesłania starszego nauczyciela na emeryturę, aby zwolnił on miejsce młodemu, któremu grozi bezrobocie? I czy nie byłaby to dyskryminacja ze względu na wiek? Czy o posiadaniu pracy decydują takie czynniki jak zaangażowanie, umiejętność pracy z dziećmi, czy może kryterium decydującym jest wiek – im starszy, tym lepszy?
Zapytaliśmy w Ministerstwie Edukacji Narodowej, czym muszą się kierować się dyrektorzy szkół.
Dyrektorzy szkół mają dowolność w sprawowaniu polityki kadrowej w swojej szkole – usłyszeliśmy.
Jak sytuacja faktycznie wygląda w praktyce?
To wszystko nie jest takie proste. Ci nauczyciele, którzy nabywają prawa do przejścia na emeryturę, są chronieni od 56 roku życia, a ich decyzja w tej sprawie jest dobrowolna. Możliwość przejścia na emeryturę jest przywilejem, nie można nikogo do tego zmusić. Z naszej strony możemy jedynie sugerować, namawiać i prosić, jeżeli jest taka konieczność. Młodzi nauczyciele najczęściej poszerzają swoje kompetencje, uczą innych przedmiotów w różnych szkołach, aby utrzymać pracę – powiedziała nam dyrektorka jednej z radomskich szkół, co charakterystyczne - chcąca zachować anonimowość.
W innej szkole dowiedzieliśmy się, że:
Zdecydowanie trudniej jest zwolnić nauczyciela z dużym stażem pracy. Istnieje, bowiem prawdopodobieństwo, że pójdzie on do sądu pracy i zapewne wygra. Ministerstwo może mówić o swobodnej polityce kadrowej, my musimy jednak brać pod uwagę praktyczność tych przepisów.
Reasumując, faktycznie trudniej zwolnić jest starszego nauczyciela, jest on specjalnie chroniony. Dyrektorzy w pewnych kwestiach mają utrudnione zadanie, ale są w stanie podejmować decyzje jedynie na podstawie obiektywnej oceny kompetencji danego nauczyciela nie sugerując się jego wiekiem i stażem pracy. - Problem polega na tym, że kształci się dużo więcej nauczycieli niż potrzeba. Dyrektor szkoły jako pracodawca musi kierować się przepisami, wynikającymi z Karty Nauczyciela i Prawa Pracy, które chronią niektórych pracowników. Czasami niestety dochodzi do sytuacji, że bardzo dobrzy, młodzi nauczyciele zmuszeni sytuacja odchodzą z zawodu i nigdy nie powracają – powiedział nam Tomasz Korczak, przewodniczący radomskiego oddziału ZNP.
>>>>
Ludzie miejcie rozum . To nie starsi nauczyciele wam zablokowali prace tylko Balcerowicz . Nie ma pracy jest bezrobocie . I to jest przyczyna . Gdyby praca byla nie trzymali by sie szkol . Szkoly traktuja jak prace rezerwowa . Gdy nie ma nic lepszego to trzeba isc do szkoly . Po znajomosci . No ale nauczyciele SA SOBIE WINNI . Kto glosowal na UW ?I jeszcze z Balcerowiczem na czele ? Kto kupuje Wyborcza ? No to macie co chcieliscie ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:49, 02 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Strajk głodowy w obronie obecnego programu nauczania historii
Strajk głodowy, jaki od wtorku prowadzą działacze opozycji w siedzibie "Nowin Nyskich", to tylko jedna z form protestu przeciwko projektowi MEN, który ogranicza liczbę godzin historii w szkołach średnich. Wydawca "Nowin", Janusz Sanocki, zapowiada ogólnopolską akcję referendalną, której jest koordynatorem krajowym. - Będzie dotyczyła spraw szerszych: wizji Polski, jaka być powinna - wyjaśnia.
Strajk głodowy jest trudną formą, bo nie każdy ma zdrowie i czas, żeby spać na tej podłodze - śmieje się Sanocki. Ale dodaje już poważnie - chodzi o zwrócenie uwagi na problem. - To jeden z elementów spontanicznego działania, które tworzy się w tej chwili w Polsce. Inne, szersze działanie to nasze obywatelskie referendum, które zaczynamy. Doszliśmy do wniosku, że III RP to przemalowany PRL. Państwo, które nas niszczy, w którym oderwane od narodu elity administracyjne uzyskały status całkowitego braku kontroli ze strony społeczeństwa, co jest sprzeczne z jakimkolwiek założeniem demokracji - przekonuje Sanocki.
Stąd referendalne pytania dotyczące także jednomandatowych okręgów wyborczych, wybieralności sędziów i prokuratorów, likwidacji finansowania partii politycznych przez państwo czy też wieku emerytalnego. Takich pytań jest 10, a akcja będzie organizowana w wielu miastach Polski.
- Robimy ogólnopolskie referendum obywatelskie. Zadecydowaliśmy o tym pod koniec marca w Warszawie na Kongresie Protestu. W tych miastach, gdzie będziemy w stanie to zrobić, w Warszawie, Poznaniu, Częstochowie, Lublinie, Nysie, Opolu, Kędzierzynie-Koźlu, na Śląsku, tam już są grupy referendalne, jest też droga internetowa. Niech Polacy wypowiedzą się, w jakim państwie chcą żyć - podkreśla Sanocki.
Akcja rozpoczyna się 3 maja a potrwa do 4 czerwca.
>>>
Tak trzeba byc aktywnym ... Skoro nie potraficie glosowac przynajmniej organizujcie akcje aby wladza nie robila co chce !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:02, 04 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
"Rzeczpospolita": szkoła wymuszeń i rozbojów
Wzrasta ilość przestępstw w szkołach – wynika z danych policji, do których dotarła "Rzeczpospolita".
Pięć lat temu popełniono w nich 17,5 tys. przestępstw, a w ubiegłym roku – już 28 tys. Szczególnie niepokojący jest wzrost liczby wymuszeń i rozbojów. W pierwszym kwartale tego roku w podstawówkach i gimnazjach doszło do 3842 takich przestępstw, czyli o ponad tysiąc więcej niż rok temu. Młodszym dzieciom starsi uczniowie zabierają pieniądze, telefony komórkowe czy drobny sprzęt grający.
Ponadto w pierwszych trzech miesiącach tego roku w szkołach doszło do 607 bójek i pobić (kilkunastu więcej niż w tym samym okresie 2011 r.). Do klas wnoszone są też narkotyki. W pierwszym kwartale 2012 r. wykryto 307 takich przypadków.
Coraz więcej jest też ataków na nauczycieli i personel szkolny. Chodzi o znieważenie, wyzwiska aż po ataki fizyczne. W pierwszym kwartale tylko tych ostatnich było ponad sto.
>>>>
Agora moze miec sady-sfakcje . Wreszcie szkola bez Giertycha !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:51, 06 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
"Nie jesteście dobrze wykształceni, a jedynie tak Wam się wydaje"
Profesor do młodych, wykształconych bezrobotnych: Zostaliście oszukani Prof. Jan Stanek Pisze do Was profesor fizyki z Uniwersytetu Jagiellońskiego, już w wieku przedemerytalnym, nienależący do żadnej partii politycznej, niepełniący żadnej funkcji kierowniczej, niestarający się o żadne stanowisko. Ten list - przejaw mojej troski o Was - jest wynikiem toczącej się dyskusji o polskim systemie kształcenia. Został sprowokowany wpisem na pewnym forum dyskusyjnym, zaczynającym się od słów: "Jestem doskonale wykształconą młodą polką..." (pisownia oryginalna). Czuję się w obowiązku zwierzyć się Wam z bardzo przykrej tajemnicy. Nie jesteście - większość z Was - dobrze wykształceni, a jedynie tak Wam się wydaje. Zostaliście oszukani najpierw przez nauczycieli, a potem przez wykładowców. To oni, a przynajmniej wielu z nich, bezpodstawnie wypisali Wam świadectwa, zaliczyli egzaminy i wydali dyplomy - czasami nawet po kilka. Następnie chcący Wam się przypodobać politycy wmówili Wam i Waszym rodzicom, że dyplom jest tożsamy z posiadaniem wiedzy i umiejętności. (...) Dydaktyka, zwłaszcza w naukach matematyczno-przyrodniczych, jest w kryzysie. W ciągu ostatniego półwiecza ilość dostępnej wiedzy uległa zwielokrotnieniu, a umysł ludzki, "nasza jednostka centralna", się nie zmienił. Przepełnienie komputera danymi dramatycznie spowalnia, a w ostateczności uniemożliwia działanie. Ponieważ nie możemy zainstalować nowego mózgu, musimy go przeprogramować. Jego zasoby wykorzystać jako pamięć operacyjną z szybkim dostępem do pamięci zewnętrznej, na przykład do internetu. (...) Ale czy przypadkiem nie jest tak, że zostaliście oszukani, bo chcieliście być oszukani? Czy przyszliście na studia po to, aby zdobyć wiedzę i umiejętności, czy aby uzyskać dyplom? Czy wspieraliście wymagających nauczycieli, czy zwalczaliście plagiaty, czy chodziliście na wykłady, czy nie odpisywaliście (lub dawali odpisywać) na egzaminach? Teraz jesteście oburzeni, bo uważacie, że należy się Wam praca. Pracy jest wiele, ale nie ma ludzi potrafiących ją wykonać. (...) Jedyna nadzieja w Was i Waszych młodszych kolegach i koleżankach. Przekonujcie ich, aby ci, którzy się chcą uczyć, domagali się solidnego nauczania. Coś się już dzieje. (...) Uczelnie przygotowują tzw. krajowe ramy kwalifikacyjne, które precyzują efekty kształcenia, czyli minimalny poziom wiedzy i umiejętności gwarantowanych absolwentom. Niech ci, którzy wybierają uczelnie w celu zdobycia wiedzy, zapoznają się z tymi dokumentami i zastanowią się, czy za kilka lat, gdy przyjdą na rozmowę z potencjalnym pracodawcą, taki dokument będzie argumentem świadczącym na ich korzyść.
-------------------------
Tak . Smutna prawda . Srodowiska anukowe sprostytuowaly w imie kasy pojecie nauki . Zreszta wszystkie praktycznie srodowiska to samo robily .
Wszak uczen - student to klient i trzeba mu sie przypodoba . jak najmniejszym wysilkiem jak najwiecej dyplomow i wmowic mu ze jest doskonale wyksztalcony . Wszak to jest tez zabieg marketinogowy . Nasz produkt jest doskonaly . Tymczasem wyksztalcenie nie ma wiele wspolnego z dyplomami . A juz jesli one sa zrodlem dochodu dla nauczycieli to przestaje miec cokolwiek wspolnego . Nikog nie da sie wyksztalcic bez jego - woli to znaczy sam musi chciec . Owszem 12 letnie dzieci to jeszcze ale ju 15 latek musi sam chciec ... Nie mowiac o 22 latku . A dorosli to niby co ? Tez trzeba sie ksztalcic . Wszak naukowiec musi to czynic do konca zycia a inan osoba to juz nie ?
Moge was tylko pocieszyc ze wyksztalcenie to w sumie bardzo malo . Licy sie poziom moralny . Jednakze osobnicy prymitywni z wieloma dyplomami majcymi pusto w glowie a przekonanymi o swojej madrosc sa niebezpieczni dla siebie . Ani madrosci ani pokory . Tak jest najgorzej ...
Poza tym to wszystko to wina Balcerowicza . Gdyby byla praca to po szkolach zawodowych szli by do pracy i wiedli normalne zycie . A tak to ida na ,,studia'' i ,,zdobywaja'' dyplomy . Nie potrafia ani porzadnie spawac czy murowac a te ich ,,studia'' najczesciej ,,ekonomiczne'' to smiech . W efekcie nic nie potrafia ...
Taki nam k-raj po 89 zbudowali ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:57, 09 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Dyskusja nt. polskich uczelni - rzeczywiście jest tak źle?.
Trwają matury. Podczas gdy tysiące młodych ludzi zastanawiają się nad wyborem kierunku studiów, w tle toczy się dyskusja nt. szkolnictwa wyższego. Z ust doświadczonych profesorów i ludzi biznesu padają ostre słowa – że polskie uczelnie to fabryki bezrobotnych, że przypominają szambo, nad którym unosi się smród rozkładu. Czy rzeczywiście jest tak źle?
O tym, że na polskich uczelniach dzieje się źle, mówiło się od dawna. W ostatnich dniach dyskusja nad przyszłością szkolnictwa wyższego nabrała tempa. Kij w mrowisko wsadził prezes PZU Andrzej Klesyk, który pod koniec kwietnia na łamach „Gazety Wyborczej” oskarżył polskie uczelnie o to, że produkują pokolenie bezrobotnych. „Świat nam ucieka” – ostrzegał. Zgodzili się z nim inni pracodawcy. Na reakcję drugiej strony nie trzeba było długo czekać. Profesor Jan Stanek z Uniwersytetu Jagiellońskiego w liście otwartym do „młodych, wykształconych bezrobotnych” opublikowanym w tej samej gazecie napisał wprost: „Nie jesteście - większość z Was - dobrze wykształceni, a jedynie tak Wam się wydaje. Zostaliście oszukani najpierw przez nauczycieli, a potem przez wykładowców. To oni, a przynajmniej wielu z nich, bezpodstawnie wypisali Wam świadectwa, zaliczyli egzaminy i wydali dyplomy - czasami nawet po kilka. Następnie chcący Wam się przypodobać politycy wmówili Wam i Waszym rodzicom, że dyplom jest tożsamy z posiadaniem wiedzy i umiejętności.”
Niby wszyscy wiemy, że przy wyrastających jak grzyby po deszczu kolejnych prywatnych uczelniach, dyplom traci na wartości, bo „papier” może zdobyć praktycznie każdy. Co innego jednak, gdy doświadczony profesor fizyki z najstarszej i jednej z najlepszych uczelni wyższych w kraju decyduje się ujawnić „smutną tajemnicę” (sam tak to nazywa) o polskich uczelniach – że pracownicy dydaktyczni są płaceni od liczby wydanych dyplomów, a nie od jakości przekazanej wiedzy. Mit o naukowcach – szafarzach wiedzy upadł.
Pani profesor łamie tabu
Na śmiałą i bolesną wypowiedź odważyła się profesor Ewa Nawrocka z Uniwersytetu Gdańskiego. - Czy tak głęboko zanurzyliśmy się w szambie, że pokochaliśmy smród rozkładu? – pytała podczas uczelnianej konferencji pod znaczącym tytułem "Wściekłość i oburzenie. Obrazy rewolty w kulturze współczesnej", zaskoczona i przerażona nikłym odzewem swoich kolegów na jej próby walki o poprawienie sytuacji na uniwersytecie. Na początku roku wraz z innymi pracownikami Katedry Teorii Literatury i Krytyki Artystycznej, której przewodzi, profesor chcąc poprawić sytuację na uczelni, wysłała listy do ponad osiemdziesięciu pracowników naukowych z prośbą, by opisali, co ich najbardziej boli i oburza. Odpowiedziało jej dziewięć osób. "Sprawiedliwych, naiwnych, frustratów, anarchistów?” – zastanawiała się na konferencji profesor Nawrocka, po czym spokojnym głosem stwierdziła: „Wszyscy mają poczucie, ba - pewność, że jest źle, bardzo źle (…) I że będzie jeszcze gorzej. Wszystko toczy się po równi pochyłej, nawet najostrzejsze słowa nie są w stanie tego wyrazić. I co z tego wynika ? Nic, wielkie, piramidalne, obezwładniające nic.” Prawie półgodzinny film z przejmującym wystąpieniem profesor Nawrockiej trafił do sieci. Do tej pory obejrzało go ponad 21 tysięcy użytkowników.
Profesor mówiła wprost o upadku etyki wśród ludzi nauki i bezlitośnie wymieniała przyczyny – jej zdaniem - fatalnej kondycji nie tylko gdańskiej, ale większości polskich uczelni: obezwładniający konformizm, tchórzostwo, a także cynizm kadry naukowej skupionej przede wszystkim na pogoni za pieniędzmi. W jej opinii na rodzimych uniwersytetach zapanowała "rzeczpospolita urzędasów", a książki zastały zastąpione przez „weksle”. Suchej nitki nie pozostawia także na studentach - „intelektualnie leniwych i biernych, a do tego aroganckich, niezainteresowanych studiami poza zdobyciem papieru”. „Kompletna zapaść edukacyjna" jest zaś efektem "bezmyślnej i nieodpowiedzialnej reformy szkolnictwa podstawowego i średniego”. Winna jest również sama młodzież, której nie zależy na dobrym poziomie nauczania, a jedynie na tym, by łatwo i bez nadmiernego wysiłku prześlizgnąć się przez pięć lat studiów. Kończąc swoje wystąpienie pani profesor przywołała paryski maj 1968 roku i ogłosiła alarm dla uniwersyteckiej społeczności: „Niech trwa!”.
Dlaczego tak późno?
Odzew przyszedł natychmiast z różnych ośrodków naukowych w całym kraju. Profesor otrzymała mnóstwo maili. Przeważają te z gratulacjami odwagi, ale piszą do niej również osoby urażone jej słowami. Niektórzy z przekąsem rzucają: „lepiej późno niż wcale”. Na forach internetowych pojawiają się też mocniejsze komentarze: „Rzeczywiście, będąc w wieku emerytalnym i przez lata patrząc na chore układy i machloje wewnątrzuczelniane trzeba mieć niezłego moralniaka. Nie mogę nawet współczuć Pani Profesor, bo przyłożyła swoje ręce choćby bierną postawą do obecnej sytuacji” – pisze użytkownik podpisujący się „salsa”. W podobnym tonie wypowiada się „oksymoron”: „Dziś droga pani profesor jest w sytuacji na tyle komfortowej, iż może sobie pozwolić na ów komentarz, ale gdzie była przez ostatnich 20 lat, kiedy produkowano dosadnie rzecz ujmując utytułowanych idiotów, których przykłady mogę wyliczać z zamkniętymi oczami w środku nocy?”.
Sama zainteresowana przyznała w jednym z wywiadów, że świetnie rozumie tych kolegów, którzy nie chcą się wychylać: - Moja odwaga jest tania, bo mam 70 lat i za trzy miesiące przechodzę na emeryturę – stwierdziła. Profesor Jan Stanek również jest w wieku przedemerytalnym. Można mówić, że profesorowie zdecydowali się wyłożyć kawę na ławę w bezpiecznym dla siebie momencie, kiedy nie mają już nic do stracenia. Nie zmienia to jednak faktu, że łamią tabu, ujawniając głęboko skrywane sekrety swojego środowiska. Pytanie, czy ich ponura diagnoza to obraz dominujący wśród ludzi nauki?
Nowa rola
Dr Dominik Antonowicz z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, badający system szkolnictwa wyższego, przypomina, że o kryzysie uniwersytetów mówiło się wielokrotnie od początku XX w. Powstały na ten temat dziesiątki publikacji. Już Ortega y Gasset pisał o pauperyzacji edukacji wyższej, Alan Bloom obwieścił, że amerykańskie szkolnictwo wyższe kompletnie zawiodło w okresie próby pod koniec lat 60., a Bill Readings zdążył już zapłakać nad ruinami uniwersytetu. Socjolog nie zgadza się z apokaliptyczną diagnozą profesor Nawrockiej. – Pani profesor mówi o bardzo skrajnych przypadkach. Jest przecież druga strona medalu - wybitni profesorowie, którzy w zasadzie tylko się przesiadają z samolotu na samolot, w drodze na kolejne zagraniczne wykłady czy konferencje. Wystarczy wejść na stronę internetową Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, żeby zobaczyć ludzi sukcesu w nauce. Ich głos w obecnej debacie jest nieobecny, a szkoda. Oczywiście są też tacy, którzy tkwią w marazmie. Jedni i drudzy funkcjonują w ramach tego samego systemu, ale nie można ich wrzucać do jednego worka z napisem „ludzie nauki” - przekonuje. Przyznaje jednak, że dynamicznie zmieniający się świat wymusza na uczelniach wyższych zmiany.
- Uniwersytety jak wszystko inne podlegają przemianom, muszą się dostosować do zmieniającej się rzeczywistości, postindustrialnego społeczeństwa i gospodarki, a także do nowoczesnych technologii. Muszą odnaleźć swoją nową rolę w postnowoczesnym świecie. Trudno, żeby funkcjonowały według zasad sprzed ponad 50 lat, choć pewnie niektórzy wykładowcy z nostalgią wspominają czasy, gdy z grupą dziesięciu studentów można było prowadzić inspirujące dysputy o świecie przy lampce wina. Do tamtych złotych czasów uniwersytetu nie ma już niestety powrotu – tłumaczy socjolog. Przytacza tezę brytyjskiej profesor Rosemary Deem, że uniwersytet przestał być „świątynią mędrców”, a stał się ośrodkiem produkującym wiedzę na potrzeby gospodarki. W związku z tym zmieniła się rola uczonego i podejście studentów. Młodzi ludzie w zdecydowanej większości nie przychodzą dziś na zajęcia w poszukiwaniu intelektualnych przygód, ale głównie po to, by zdobyć wiedzę oraz umiejętności, które pozwolą im znaleźć w przyszłości satysfakcjonującą pracę i dobrze zarabiać.
Tu pojawia się jednak problem, o którym mówił prezes PZU Andrzej Klesyk – polskie uczelnie nie przygotowują studentów do wyzwań, jakie będą przed nimi stawiać przyszli pracodawcy. Wciąż zamiast rozwijać umiejętność samodzielnego krytycznego myślenia i segregowania informacji młodzi ludzie wkuwają na pamięć wyuczone odpowiedzi na zadane pytania.
Nie każdy się nadaje
Internauci Wirtualnej Polski wskazują, że problem zaczyna się wcześniej. „Na studiach już trochę za późno na kształtowanie kompetencji społecznych. Zamyka się młodzież w szkołach, które nijak się mają do późniejszej sytuacji na rynku pracy. Wiedza teoretyczna to nie wszystko. Trzeba by pomyśleć o rozwinięciu doradztwa zawodowego na wcześniejszych etapach szkolnictwa, a nie zmieniać moim zdaniem całkiem nieźle działające w tym państwie szkoły wyższe” – pisze „Lizie”.
„Ada” zwraca uwagę, że już pierwszak w podstawówce ma „obowiązkowo pogadankę z psychologiem o prawach dziecka (ale już nie o obowiązkach). I wie - należy mu się, a niczego nie musi”. „Potem przepychany jest z klasy do klasy. W końcu kupuje sobie maturę i trafia na ‘studia’. Grupy 30-osobowe, na roku 300 osób, wykładowca nie kojarzy studentów, potem student zdaje testy, obniżone do jego poziomu - a właściwie braku jakiegokolwiek poziomu, bo jak 90% studentów by oblało, to wykładowca idzie na dywanik do dziekana. Jedna miesięczna "praktyka" polegająca np. na przystawianiu odpowiedniej liczby pieczątek i dumny absolwent poszukuje pracy w przekonaniu, że należy się, on nic nie musi, ale i tak jest najlepszy” - pisze z goryczą. Internauta podpisujący się inicjałami „bf” pisze krótko: „Program powinien ograniczać dostęp do nauki osobom, które się do tego nie nadają. To jest recepta. Studia nie są obowiązkowe i nie każdy się do nich nadaje”. Dziś, gdy studentem może zostać praktycznie każdy, nie wydaje się to takie oczywiste.
Słaby magister, ale magister
Nie jest tajemnicą, że szkolnictwo wyższe na niewysokim poziomie to świetny biznes - można mieć dzięki niemu dużo studentów, dużo zajęć, a więc i dużo pieniędzy. Na pewno uniwersytety działałyby lepiej, gdyby były niedużą, zamkniętą społecznością, jednak w dobie masowego kształcenia jest to niemożliwe.
- Kształcenie w Polsce jest bardzo zróżnicowane. Dawny podział na szkoły publiczne i niepubliczne jest dużym uproszczeniem. Nawet w ramach jednej uczelni jedne kierunki mogą być prowadzone na bardzo wysokim poziomie, inne – na niskim. Jakość kształcenia w dużym stopniu zależy od wydziału czy instytutu, a nawet prowadzącego zajęcia – zaznacza dr Antonowicz. Dlatego kategoria „wyższe wykształcenie” jest dziś zupełnie nieaktualna. Zdobywają je bowiem zarówno świetnie przygotowani i wykształceni absolwenci renomowanych uczelni, jak i osoby, które ledwo zdały maturę, z trudem przychodzi im czytanie ze zrozumieniem, ale otrzymały dyplom od szkół wyższych, które nie stawiały im żadnych wymagań. Między tymi dwiema grupami jest intelektualna i kompetencyjna przepaść.
- Mimo że zadaniem Państwowej Komisji Akredytacyjnej jest eliminowanie tych, którzy jedynie udają, że kształcą, wciąż są w Polsce uczelnie i kierunki, po których studenci są koszmarnie słabi. Na pocieszenie mogę tylko dodać, że to nie tylko nasz problem. Taka sytuacja jest na całym świecie. Na szczęście rynek pracy zaczyna rozróżniać dyplomy – zaznacza dr Antonowicz.
Profesor Nawrocka zarzucała środowisku naukowemu, że bez sprzeciwu pogodziło się z likwidacją egzaminów wstępnych i regułami nowej, „ogłupiającej, testowej matury”. Dokonane w ostatnich latach obniżenie wymagań na egzaminie maturalnym w dużej mierze wpływa na kondycję szkolnictwa wyższego. Kiedyś na 100 osób z danego rocznika na studia szło 15 - dziś 40, a nawet więcej. Obniżenie progu zdawalności egzaminu maturalnego zwiększyło liczbę potencjalnych kandydatów do kształcenia na poziomie wyższym, ale nie przybyło od tego wybitnych studentów. Jest ich tyle samo co 10 czy 20 lat temu. Nauczyciele i wykładowcy przyznają, że mają zasadnicze wątpliwości, czy osoba, która dostała na maturze 30% możliwych do zdobycia punktów, powinna ją zdać. - To tak jakby przyznawać prawo jazdy wszystkim osobom, które podczas egzaminu nie spowodowały kolizji drogowej. Aż strach pomyśleć, jak wyglądałyby nasze ulice! – łapie się za głowę dr Antonowicz.
Przy większości egzaminów do zaliczenia potrzeba co najmniej 50%, a najczęściej 60% punktów. 30% to próg wyznaczony w myśl zasady, żeby nikogo nie skrzywdzić. Bramka się rozszerzyła, matura nie jest już elementem rozsądnej selekcji. Tacy słabi maturzyści szukają później studiów i uczelni adekwatnych do własnego poziomu. Nie rzucą się na kierunki uchodzące za trudne, nie szturmują bram uczelni, które stawiają wysokie wymagania, bo wiadomo, że tam sobie nie poradzą. Wybierają więc studia łatwiejsze, które mają szansę ukończyć. I później mają taki słaby, ale jednak dyplom licencjata, a nawet magistra.
Oczy jak piłki do ping - ponga
Pracownicy akademiccy przyznają, że na państwowe uczelnie również trafia coraz więcej osób przeciętnych, a nawet słabych. Kiedyś mieli w grupie 20 studentów – pięciu wybitnych, dziesięciu dobrych i pięciu słabszych. Dzisiaj mają ich dwa razy więcej, ale nadal jest wśród nich pięciu wybitnych i dziesięciu dobrych, reszta to osoby zdecydowanie słabsze, które niestety zaczynają dominować. Do nich trzeba mówić zupełnie innym językiem. - Nie mogę zakładać, że skoro zdali maturę, to dysponują podstawową wiedzą, i gdy będę mówił o apartheidzie nie będą mieli oczu jak piłki od ping-ponga – tłumaczy dr Antonowicz. Cała sztuka polega na tym, żeby nie poddawać się presji bylejakości, nie dostosowywać się do przeciętności większości i nie poświęcać ambitnych studentów. Bo oni wciąż są, choć coraz trudniej ich wypatrzeć.
Podobnie jest z pracownikami akademickimi – są wśród nich leniwi maruderzy, ale też ludzie odnoszący sukcesy, prowadzący ciekawe badania, walczący o granty. Od naukowców wymaga się dziś innych umiejętności niż kiedyś – muszą zabiegać o finansowanie projektów, dobrze znać języki obce, dużo publikować także za granicą, podejmować ryzyko, ale też inspirować studentów. Nie każdy to potrafi. Na uczelnianych korytarzach wciąż krąży stary żart, że uniwersytet byłby świetnym miejscem do pracy, gdyby nie studenci. To dowód, że w świadomości niektórych wykładowców wciąż żywa jest melancholijna tęsknota za uniwersytetem - wieżą z kości słoniowej. Tymczasem idea profesora, który emanuje swoją "profesorskością", dawno odeszła do lamusa.
Na zakręcie
Polskie uczelnie są na zakręcie. Po latach cudu edukacyjnego, który upowszechnił wyższe wykształcenie, przyszedł gorzki rozrachunek w postaci tysięcy „młodych, wykształconych bezrobotnych”, a także sfrustrowanych „akademików”. Aby wyjść z tego impasu wysiłek potrzebny jest po obu stronach, o czym świadczy ważny i odważny głos profesor Nawrockiej. Na studia warto iść, ale ze świadomością, czego się od nich oczekuje. Byle jaki dyplom w najlepszym razie może dać byle jaką pracę. Wszyscy maturzyści powinni wziąć sobie głęboko do serca radę profesora Stanka: „Wymagajcie więcej od siebie, nawet jeśli inni od Was nie wymagają. Zapewniam - to się opłaci”.
Paulina Piekarska, Wirtualna Polska
Dr Dominik Antonowicz jest adiunktem w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz głównym analitykiem Instytutu Rozwoju Kapitału Intelektualnego im. Sokratesa. Pracował w Center of Higher Education Policy Studies (CHEPS) na Uniwersytecie Twente w Holandii. W latach 2008 - 2009 był doradcą minister nauki i szkolnictwa wyższego prof. Barbary Kudryckiej. Specjalizuje się m.in. w badaniu systemu szkolnictwa wyższego. Jest współautorem książki "Marka dyplomu", która ukaże się jesienią tego roku.
>>>>
Tak jest . Z tym ze na kryzys ogolny naklada sie szambo komunistyczne . Wyniszczenie nauki przez marksizm-leninizm ktory przedstawial sie jako nauka a byl duchowa trucizna - kultem bestialskiej sily . Osobnicy zdegenerowani o mentalnosci sowieckiej staja sie killerami . Pozniej mianuja ich jako ,,profesorow'' na stanowiska np w RPP i NBP a oni niszcza kraj bestialska antypolityka schladzania gospodarki . Albo wypisywaniem o ,,polskich obozach'' to pseudohistorycy albo ,,edukacja seksualna'' i tak w kazdej niemal dziedzinie bestialstwo . Jest to oczywiscie upadek MORALNY . Przede wszystkim . Gdy brak zasad trudno o madrosc ... A przeciez osoba na uczelni szczegolnie narazona jest na grzech pychy ze jest ,,na szczycie spoleczenstwa'' . Tymczasem najwyzej nie sa ani ci na stanowiskach ani ci z kasa ani ci z tytulami tylko osoby o najwyzszym poziomie moralnym czyli święci ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:07, 10 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Globalne ocieplenie, "Hobbit" i malaria - na maturze z angielskiego.
Globalne ocieplenie, zakupy przez internet, "Hobbit", malaria oraz zaproszenie dla dawnego nauczyciela - znalazły się w treści zadań, które mieli do rozwiązania maturzyści na egzaminie z języka angielskiego na poziomie podstawowym.
Zdający egzamin musieli wysłuchać nagrań kilku tekstów, m.in. na temat filmu o globalnym ociepleniu, o tym, że nigdy nie jest za późno, by nauczyć się posługiwać komputerem i robić zakupy przez internet, a także o zgubionych zabytkowych skrzypcach, wielogodzinnej awarii windy i zderzeniu łodzi podwodnej ze skałami.
Uczniowie musieli też przeczytać zamieszczone w teście teksty, m.in. o "Hobbicie" J.R.R. Tolkiena oraz o prezenterze BBC, który zaraził się w Afryce malarią, a następnie musieli rozwiązać odnoszące się do nich zadania.
Maturzyści mieli także napisać dwa teksty własne: wiadomość dla koleżanki lub kolegi informującą o odwołaniu meczu, w którym mieli wziąć udział oraz list do dawnego nauczyciela języka angielskiego z zaproszeniem na spotkanie. W liście tym maturzyści mieli m.in. przedstawić pomysł przygotowania albumu klasowego i poprosić nauczyciela o przesłanie zdjęć do tego albumu oraz poprosić o potwierdzenie przybycia i zaoferować nauczycielowi pomoc w organizacji jego przyjazdu.
Egzamin z angielskiego na poziomie podstawowym trwał 120 minut. Zawierał osiem zestawów zadań. Maturzyści za rozwiązanie wszystkich mogą maksymalnie otrzymać 50 punktów.
Maturzyści, z którymi rozmawiali dziennikarze, oceniali egzamin jako "łatwy" i "prosty". - Gdyby porównać poziom trudności tego egzaminu z poziomem kursów językowych, to nie był to nawet poziom średnio zaawansowany - powiedziała maturzystka Kasia z Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Mickiewicza w Katowicach. Według niej, nawet gimnazjaliści poradziliby sobie z nim, bo użyte słownictwo nie było trudne.
- Fajny był tekst na temat "Hobbita" Tolkiena, to przyjemny temat jak na maturę, a pisanie listu i wiadomości to tradycyjne, nieskomplikowane, często ćwiczone zadania - zaznaczył Igor I LO w Gdańsku. - Maturę mam raczej w kieszeni - tak poziom egzaminu z angielskiego skomentowała Kinga z II LO im. Tadeusza Kościuszki w Kaliszu. - Teksty nagrań były bardzo proste, nie miałem też problemów z napisaniem wiadomości i listu - zapewnił maturzysta z IX LO we Wrocławiu.
Arkusz egzaminacyjny z angielskiego na poziomie podstawowym jest już dostępny na stronie internetowej Centralnej Komisji Egzaminacyjnej [link widoczny dla zalogowanych]
>>>
No tak oglupiaja dzieci globalnym ociepleniem . Taki poziom ,,edukacji'' .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:31, 16 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Namioty na dziedzińcu MEN. Głodówka w sprawie historii
Uczestnicy głodówek protestacyjnych w sprawie lekcji historii, którzy domagają się zawieszenia reformy nauczania w szkołach ponadgimnazjalnych, przenieśli się z ulicy przed budynkiem resortu edukacji na dziedziniec MEN.
Kilkunastoosobowa grupa uczestników głodówek, m.in. dawnych działaczy Solidarności i NZS, protestuje przed gmachem MEN od poniedziałku. Protestujący chcą wycofania się resortu edukacji z reformy nauczania, która - ich zdaniem - ogranicza naukę historii w szkołach ponadgimnazjalnych. Zmiany mają wejść w życie 1 września 2012 r. i według protestujących jest jeszcze czas na to, by "uratować polskie szkoły".
- Jesteśmy tutaj, bo chcemy się dowiedzieć, czy państwo wycofacie się z rozporządzenia, które jest szkodliwe dla Polski - powiedział jeden z protestujących Grzegorz Wysocki, zwracając się do urzędników MEN, którzy chcieli poznać powody obecności protestujących na dziedzińcu resortu edukacji.
Przed budynkiem MEN dawni działacze Solidarności i NZS rozbili kilka namiotów, rozwiesili afisz z napisem "Bronimy polskiej szkoły". Rozdawali też zainteresowanym przechodniom znaczki i naklejki dotyczące protestu. Na dziedziniec MEN przenieśli się, ponieważ - jak poinformowali dziennikarzy - na polecenie władz Warszawy musieli usunąć się z terenu przed budynkiem MEN. - Chcemy tu na dziedzińcu kontynuować nasz protest - mówili.
- To jest dla nas zaskakująca informacja, ponieważ przedstawiciele środowisk niezadowolonych zostali przyjęci przez sekretarza stanu w MEN Tadeusza Sławeckiego, ze względu na nieobecność pani minister. Osoby te nie uprzedziły nas, że zamierzają prowadzić jakikolwiek dialog. Jednak pani minister chce ten dialog prowadzić. Jesteśmy otwarci - zapewniała rzeczniczka MEN Joanna Dutkiewicz.
Protestujący przekazali wiceszefowi MEN swoje postulaty. Wśród nich jest postulat "przedłużenia kursu historii w szkołach średnich do klasy drugiej włącznie i wprowadzenia do przedmiotu 'historia i społeczeństwo' w klasie trzeciej obowiązkowego nauczania bloków tematycznych 'Ojczysty Panteon i ojczyste spory' oraz 'Rządzący i rządzeni'". Protestujący domagają się ponadto "społecznej, publicznej debaty na temat edukacji w Polsce".
MEN deklaruje chęć wprowadzenia obowiązku nauczania wątku "Ojczysty Panteon i ojczyste spory", jednak podkreśla, że zmiana w przepisach wymaga czasu i nie może być przeprowadzona z dnia na dzień.
>>>>
Tak jest ! Jestesmy Polakami a nie multi kulti !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:35, 01 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
"Historia to podstawa" - protesty w obronie lekcji historii
Ponad 100 osób pikietowało w środę przed Pomorskim Urzędem Wojewódzkim w Gdańsku przeciwko zmianom w systemie oświaty dotyczących nauczania historii. Protestujący wręczyli wojewodzie list otwarty w tej sprawie do premiera i szefowej MEN.
- Nie ma zgody na zmniejszanie nauczania historii w szkołach – mówił podczas wiecu przewodniczący Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” Regionu Gdańskiego Wojciech Książek.
Manifestujący skandowali hasło: „Historia to podstawa – narodowa sprawa”. Na jednym z transparentów był napis „Polak niedouczony – wyborca wymarzony”.
W liście otwartym do premiera Donalda Tuska i minister edukacji narodowej Krystyny Szumilas protestujący, oprócz postulatu dotyczącego lekcji historii, domagają się też m.in. zahamowania procesu likwidacji szkół i przedszkoli, ograniczenia do minimum biurokracji szkolnej oraz zapewnienia uczniom w każdej szkole opieki medycznej, pedagogicznej i psychologicznej.
Manifestację zorganizowali członkowie Koalicji na Rzecz Szkoły Polskiej w Gdańsku. W jej skład, oprócz regionalnej oświatowej „S” wchodzi także 16 organizacji m.in. Katolickie Stowarzyszenie Civitas Christiana, Okręg Pomorski Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, Młodzież Wszechpolska oraz stowarzyszenie kibiców Lechii Gdańsk.
Przeciwko zmianom w nauczaniu historii odbyły się w ostatnim czasie protesty w kilku miastach w kraju. W ocenie protestujących nowa podstawa programowa nauczania, która od 1 września ma obowiązywać w szkołach ponadgimnazjalnych ograniczy nauczanie historii.
Zgodnie ze starą podstawą programową uczniowie mieli dwa - poza propedeutyką w szkole podstawowej - cykle kształcenia historii: od najdawniejszych dziejów człowieka i starożytności do czasów współczesnych. Raz w gimnazjum i drugi raz w szkołach ponadgimnazjalnych. MEN postanowił to zmienić, rozciągając program gimnazjum na pierwszą klasę szkoły ponadgimnazjalnej.
Obecni uczniowie klas trzecich gimnazjum skończą naukę historii na pierwszej wojnie światowej, a już jako uczniowie szkół ponadgimnazjalnych, będą uczyć się historii po 1918 r. W drugiej i trzeciej klasie - zgodnie z realizowaną reformą - uczniowie, którzy zdecydują się uczęszczać np. do klasy przyrodniczej, politechnicznej lub ekonomicznej będą mieli obowiązkowy przedmiot "historia i społeczeństwo".
>>>>
Kolejne ,,historyczne'' protesty ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:46, 03 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Brakuje autorów do pisania e-podręczników
Spektakularny plan resortu edukacji stworzenia e-podręczników, wart 45 mln zł, już na starcie może zakończyć się klapą, twierdzi „Rzeczpospolita”.
Okazuje się, że większość z dziesięciu firm, które zgłosiły się na partnerów merytorycznych, nie ma żadnego doświadczenia w pisaniu książek szkolnych.
Największą popularnością wśród oferentów cieszył się sektor edukacji wczesnoszkolnej. Aż cztery firmy zadeklarowały, że gotowe są przygotować e-podręczniki dla uczniów klas I – III. Ale jest wśród nich tylko jedno profesjonalne wydawnictwo.
Jeszcze gorzej wygląda sytuacja w sektorze e-podręczników, które miałyby być wykorzystane do nauczania matematyki, informatyki oraz przedmiotów humanistycznych. Tu nie zgłosiła się żadna firma mająca doświadczenie w tworzeniu podręczników szkolnych.
Profesjonalni wydawcy nie mają wątpliwości. – Sposób, w jaki resort edukacji zamierza wprowadzić pomysł e-podręcznika w życie, skończy się podobnie jak budowanie autostrady przez Chińczyków.
>>>>
Kolejne sukcesy imbecyli . Pisanie podrecznikow wymaga talentu . Tutaj bynjamniej nie o to chodzi aby po kolei przedstawic ,,amterial'' . Tu trzeba przedstawic tak aby wchodzil do glowy ! I trzeba umiejetnie dobrac tresci aby byly to rzeczy wazne i przydatne a nie poboczne i na dodatek trudne o wyuczenia ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:04, 22 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
"Dziennik Gazeta Prawna": Koniec reformy, szkoły bez sześciolatków
Ćwierć miliarda złotych nie pomogło przekonać rodziców, by ich dzieci wcześniej zaczęły edukację – informuje "Dziennik Gazeta Prawna". Od września naukę w pierwszych klasach szkół podstawowych rozpocznie znacznie mniej sześciolatków niż w roku ubiegłym.
Jak wynika z sondy przeprowadzonej przez "Dziennik Gazetę Prawną", w niektórych miastach takich dzieci będzie nawet o połowę mniej. Rodzice wolą, aby zostały w przedszkolach albo zerówkach.
Licząc w skali kraju, w zeszłym roku do pierwszej klasy trafił co piąty sześciolatek. We wrześniu br. szkołę podstawową miały rozpocząć obowiązkowo wszystkie dzieci urodzone w 2006 r. Jednak MEN ugięło się pod naporem jesiennych protestów i w styczniu tego roku przesunęło reformę o dwa lata.
MEN na reformę edukacji przewidziało 244 mln zł, z czego 96 mln zł miało być przeznaczone na zakup dodatkowych materiałów dydaktycznych dla sześciolatków, a prawie 148 mln zł - na budowę i modernizację szkolnych placów zabaw. Ale aby modernizacja się udała, samorządy z własnej kieszeni musiały wyłożyć drugie tyle, a nie było ich na to stać.
>>>>
I slusznie . Ta abberacja umrze smiercia nienaturalna A ILE KASY WYWALI W BLOTO . W stylu tuskim ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:51, 27 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Zastraszające wieści ws. młodych nauczycieli
Ofiarami szkolnej agresji najczęściej padają młodzi nauczyciele, sygnalizuje "Dziennik Polski". Na domiar złego kary za ubliżanie pedagogom nie odstraszają.
Małopolska policja odebrała w ub. roku blisko 200 zgłoszeń o przypadkach przemocy uczniów wobec nauczycieli. – To tylko wycinek tego, co naprawdę dzieje się za murami szkoły, twierdzi Tomasz Wojciechowski, prezes Fundacji na rzecz Bezpieczeństwa i Współpracy w Szkole "Falochron".
- Nauczyciele będący ofiarami przemocy szkolnej rzadko zgłaszają się na policję. Wstydzą się swojej bezradności, mówi Wojciechowski. Wciąż funkcjonuje stereotyp, według którego pedagog powinien sam poradzić sobie z agresywnymi podopiecznymi.
Tymczasem w myśl obowiązującego prawa to samorządy szkolne i dyrektorzy zobowiązani są występować z urzędu w obronie nauczyciela. Niestety tak się nie dzieje, w wyniku czego problem zaczyna być widoczny dopiero wtedy, gdy osamotniony nauczyciel sam wybucha agresją.
Według rzeczniczki Związku Nauczycielstwa Polskiego Magdaleny Kaszulanis, problem przemocy uczniów wobec przełożonych występuje głównie w gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych.
>>>>
Bo w tym wieku kara musi byc szybka i natychmiastowa . Ublizanie nauczycielom ? Pasem po pupie ... A tam ciaganie policji sady itp. to dzieciak nie rozumie bo nie ma jeszcze rozwinietego mozgu i nie wyobraza sobie konsekwencji . Po prostu mowiac krotko . Mlody zyje dniem dzisiejszym i chwila ... Widzimy ze pedagogia zajmuja sie nieucy ...
Oczywiscie nie mowie o biciu jako karze w przedszkolu czy mlodszych klas podstawowych . Tutaj rzecz jasna kto nie potrafi sobie poradzic sie nie nadaje ale z 13-14 letnim koniem to slowami nie poradza sobie ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:41, 16 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Zapadł wyrok ws. zmuszania pracowników do zaciągania kredytów.
Na karę 2,5 roku pozbawienia wolności skazał piotrkowski sąd rejonowy b. dyrektorkę szkoły podstawowej w Moszczenicy, która nakłaniała pracowników placówki do zaciągania dla niej wysokich kredytów.
Części kredytów kobieta nie spłacała i zobowiązania spadały na jej podwładnych.
Sąd Rejonowy w Piotrkowie Trybunalskim uznał oskarżoną za winną oszustwa, poświadczenia nieprawdy i dopuszczenia się przestępstwa urzędniczego; uznał też, że działała przy tym jako funkcjonariusz publiczny.
Agnieszka D. ma także zapłacić trzy tysiące zł grzywny. Sąd zobowiązał ją też do naprawienia szkody wobec 12 pokrzywdzonych - poinformowała rzeczniczka Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim Agnieszka Leżańska.
Matkę b. dyrektor szkoły - Wiesławę W. - którą prokuratura oskarżyła o nakłanianie świadków do składania fałszywych zeznań, sąd skazał na osiem miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata.
Według prokuratury ówczesna dyrektorka szkoły w Moszczenicy, wykorzystując stosunek służbowy, zmuszała nauczycieli i personel do zaciągania dla niej - na własne nazwiska - kredytów w różnych bankach.
Podwładni przekazywali szefowej pieniądze z kredytów i pożyczek w wysokości od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych, wraz z dokumentacją kredytową. Po pewnym czasie kobieta przestawała jednak spłacać kredyty i zobowiązania spadały na jej podwładnych. Kobieta miała w ten sposób uzyskać ponad 1 mln zł.
Proceder trwał kilka lat. Ponieważ dyrektorka prosiła swoich pracowników o dyskrecję, poszkodowani długo nie wiedzieli wzajemnie o sobie. Sprawa wyszła na jaw w 2010 roku. Kobiecie przedstawiono kilkanaście zarzutów dotyczących przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego w celu osiągnięcia korzyści majątkowych i poświadczenia nieprawdy.
B. dyrektorka nie przyznawała się do winy. Utrzymywała, że nikogo nie zmuszała do zaciągania kredytów, a jedynie prosiła o "koleżeńską przysługę". Prokuratura domagała się dla niej kary trzech lat więzienia. Obrona chciała uniewinnienia.
Przed ogłoszeniem wyroku sąd poinformował strony o ewentualnej zmianie prawnej kwalifikacji czynu, uznając, że pożyczki niekoniecznie były wymuszane, a oskarżona może odpowiadać za oszustwo.
Wyrok nie jest prawomocny; obrona zapowiada wniesienie apelacji. Agnieszka D. ponad rok spędziła w areszcie.
>>>>
A adwali jej kredyty nauczyciele bo sie bali stracic prace . Bo jest to w Moszczenicy wyrok smierci . Takie bestialstwo nam zgotowali po 89 ! I nie sluchajcie bredni kaczystow czy IPN o UB i SB przed 89 jaki to byl strach przed nimi . Zwykly czlowiek nawet nie wiedzial ze jest UB . Zwykly czlowiek to przezywa strach po 89 roku ze go zwolnia . TO JEST TERROR ! Nieludzki bestailski system . Takie sa skutki ,,schaldzania'' gospodarki . Ale widac lubicie horror i jestecie sado-maso bo kolejny raz tych psycholi wybraliscie a oni starych wampirow od razu do NBP Belka i spolka . No to macie kolejna czesc horroru . Gospodarka wlasnie schlodzona ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 12:41, 27 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Będą masowo zamykać szkoły
Miejskie gminy do każdej budżetowej złotówki na edukację drugą dokładają od siebie. To się źle skończy, twierdzi „Rzeczpospolita”.
Wydatki lokalnych władz na edukację rosną w zastraszającym tempie. W ubiegłym roku samorządy wyłożyły na ten cel ponad 20,4 mld zł; z budżetu dostały 36,9 mld – wynika z najnowszych wyliczeń resortu finansów.
Resort edukacji nie jest też w stanie od kilku miesięcy stworzyć przepisów, które umożliwiłyby uwolnienie obiecanych jeszcze w lutym przez premiera 500 mln zł na dofinansowanie przedszkoli.
Samorządowcy alarmują, że ta polityka doprowadzi do tego, że w przyszłym roku nawet połowa gmin wiejskich lub miejsko-wiejskich może mieć problem z uchwaleniem budżetów. A to doprowadzi do radykalnych cięć m. in. w wydatkach na edukację.
>>>>
Oczywiscie ze zle sie skonczy jak wszystko co oni robia . Czyz kiedys bylo inaczej ? Ale wy glosujecie na ten syfilis ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:55, 31 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Gminy idą na wojnę z rządem
Jesienią samorządowcy będą naciskać na rząd w sprawie zmiany zasad finansowania edukacji - ujawnia "Rzeczpospolita".
Samorządowcy przygotowują ogromną akcję protestacyjną. Z ustaleń "Rzeczpospolitej" wynika, że 27 września ulicami Warszawy przejdzie manifestacja lokalnych włodarzy, którzy zaniosą do Sejmu własny projekt zmian w Karcie nauczyciela i ustawie o systemie oświaty.
Akcja samorządowców to efekt ich niezadowolenia z polityki resortu edukacji, który na razie biernie przygląda się ich propozycjom zmian w oświacie. Pod nowelizacją pierwszej ustawy samorządowcy chcą zebrać pół miliona podpisów, by trafił do Sejmu jako projekt obywatelski.
Samorządowcy domagają się zmian, bo obecne regulacje Karty nauczyciela prowadzą do tego, że muszą coraz więcej dokładać do edukacji. Problemem jest nie tylko bierność MEN, ale także to, że na zmiany w Karcie nie chcą się zgodzić nauczycielskie związki. Także one grożą protestami.
Z nieoficjalnych informacji przekazanych "Rzeczpospolitej" przez koalicyjnych posłów wynika, że temat reformy Karty ma zostać poruszony w jesiennym wystąpieniu Donalda Tuska, który ma opowiadać o planowanych reformach.
>>>>
Faktycznie . Edukacja jeszcze bardziej niz budownictwo da sie wyliczyc . Mnozymy siatke godzin przez siatke plac i wynik moze byc tylko jeden . A likwidacje szkol niewiele daja bo oszczednosci sa glownie na woznych itp . Dzieci i tak gdzies lekcje miec musza ... A trudno robic klasy 60-osobowe wobec braku dzieci . To dopiero byla by abberacja ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:11, 04 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
W Krakowie bez wypłat. Miasto podniesie podatki?
Pracownicy szkół niepublicznych, niektórych przedszkoli i instytucji kultury z Krakowa nie otrzymali wypłat za lipiec. Wszystko przez to, że miasto znów ma problemy z bieżącymi płatnościami.
W mieście na dotacje dla instytucji kultury brakuje ponad półtora miliona złotych, a dla niepublicznych szkół i przedszkoli ponad 12 milionów.
Władze miasta czekają na swój udział w podatku dochodowym PIT, a w dodatku niepubliczne szkoły i przedszkola są na ostatnim miejscu w hierarchii przyznawania dotacji. Dyrektorzy niektórych placówek zaciągają więc kredyty, aby wypłacić pensje pracownikom.
Przedstawiciele magistratu twierdzą, że niebawem otrzyma on pieniądze z PIT, a wtedy zostaną uregulowane zaległe płatności.
Miasto informuje dyrektorów placówek, że pieniądze dotrą do nich do 10 sierpnia, jednak zgodnie z prawem powinny być na kontach już pod koniec lipca. Szefowie niepublicznych placówek twierdzą, że opóźnienia zdarzają się od ponad roku. Pieniądze, które miały wpłynąć w grudniu, placówki otrzymały w styczniu.
Miasto przez problemy finansowe ma dylemat: czy podnieść podatki, czy opóźniać wypłaty dotacji. Dyrektorzy placówek zapowiedzieli jednak, że będą żądać karnych odsetek za opóźnienia wypłat.
>>>>
No coraz lepiej !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:12, 10 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Nie dla szkoły sześciolatki
Garstka rodziców wyśle we wrześniu do szkół swe sześcioletnie dzieci. Reforma znów się może opóźnić – alarmuje "Rzeczpospolita".
Od września naukę w szkołach rozpocznie jeszcze mniej sześciolatków niż w ubiegłym roku - wynika z sondy "Rzeczpospolitej" wśród kuratoriów oświaty. Spośród dzieci w tym wieku do pierwszej klasy pójdzie kilkanaście procent, podczas gdy w tym roku szkolnym jest ich 20 proc.
MEN planował, że w 2012 r. do szkół pójdzie 40 proc. maluchów. Zdecydowana większość rodziców obawia się jednak nieprzygotowania szkół do ich przyjęcia i wybiera przedszkola.
"Obserwując posunięcia resortu edukacji przy tej reformie, można powiedzieć, że nie tyle nic nie robi, by ułatwić wejście sześciolatków do szkół, ile wręcz szkodzi" – mówi Tomasz Elbanowski ze Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców, które prowadzi akcję "Ratuj maluchy".
W listopadzie 2011 r. MEN przesunął wprowadzenie obowiązku szkolnego dla sześciolatków z 2012 na 2014 r. Decyzja była podyktowana tym, że zbyt mała liczba sześciolatków poszła do pierwszych klas w 2011 r., co groziło kumulacją roczników we wrześniu tego roku.
>>>>
I maja racje bo co to za kolektywizacja dzieci od malego.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:24, 13 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Ciekwe sceny przytoczyl :
Rene ffrondy
Rozmawiam z nauczycielem j. polskiego w liceum. W rozmowie używam dośc powszechnie znanego zdania: "Słoń a sprawa polska".
Wielkie oczy pedagoga i kompletne niezrozumienie o czym mówię.
>>>>
Zapewne zatrudniony po znajmosci...
II. Lekcja historii. Monolog nauczyciela skręca na sprawy wspólczesne i zaczyna sie wykład o przyczynach katastrofy smoleńskiej. Wykład będący powtórzeniem teorii zwolenników Moacierewicza. Na uwagę jednego z uczniów, iż są to niezbyt udowodnione hipotezy następuje wyrzucenie ucznia z klasy i wpis do dzienniczka, iż uczeń kwestionuje wiedze fachową nauczyciela (taki sens wpisu - słowa były inne).
>>>>
Cusz sekta smolemska . Tak reaguje sekciarz ...
III.
Lekcja matematyki - by było śmieszniej. Nauczycielka pełna dobrego humoru zaczyna kpić z "moherów" i Radia Maryja. Jedena z uczennic wtrąca, iz jej babcia słucha Radia Maryja i bardzo chwali tę radiostację. Na to komentarz nauczycielki: I nie wstydzisz się do tego przyznawać?
>>>>
Nauczycielka szczerze zdumiona ...
IV.
Pierwsza klasa szkoły podstawowej. Dzieciaki jedzą śniadania. Nauczycielka głośno komentuje śniadanie dziewczynki - bułkę z wędliną: Nie brzydzisz się jeść trupka?
>>>>
Jaki wgetarinin fanatyk zupelnie jak Hitler .
Oczywiscie nauczyciele z racju wyksztalcenia powyzej sredniej interesuja sie nieporownanie bardziej sprawami ,,publicznymi'' co nie znaczy ze czynia to w sposob rozsadny . Wyksztalcenie madrosci nie daje tylko zasob wiedzy ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:36, 26 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Szokujące wieści. 7,5 tys. nauczycieli straci pracę?
Nawet 7,5 tysiąca nauczycieli może od września stracić pracę. Takie wstępne szacunkowe dane podaje Ministerstwo Edukacji Narodowej.
Zastępca rzecznika prasowego MEN Paulina Klimek uspokaja jednak, że ta liczba we wrześniu może okazać się mniejsza. Niektórzy przejdą na emeryturę, inni będą pracować w szkołach niepublicznych, a jeszcze inni mogą znaleźć zatrudnienie w szkołach ponadgimnazjalnych, gdzie może okazać się, że ze względu na dużą liczne chętnych powstaje więcej oddziałów niż zakładano pierwotnie.
Związek Nauczycielstwa Polskiego wiosną ostrzegał, że pracę może stracić nawet kilkanaście tysięcy nauczycieli. ZNP uważa, że nawet najnowsze szacunki, mówiące o zwolnieniu 7,5 tysiąca nauczycieli są przerażające. Rzeczniczka prasowa Związku Magdalena Kaszulanis w rozmowie z IAR odrzuca argumentację organów prowadzących, które zwolnienia tłumaczą sytuacją demograficzną i ekonomiczną. Każde dziecko ma w Polsce prawo do publicznej, bezpłatnej edukacji, najlepiej w szkole prowadzonej przez gminę lub powiaty.
W Krakowie pracę straci blisko 300 nauczycieli. To jest dwa procent wszystkich pedagogów zatrudnionych w mieście. Miasto wspólnie z urzędem pracy przygotowało program, który ma być wsparciem dla zwolnionych. Zastępca prezydenta Krakowa Anna Okońska-Walkowicz powiedziała, że dla niektórych może to oznaczać potrzebę przekwalifikowania się.
W Gdańsku natomiast wymyślono system, który ograniczył pracę nauczycieli w kilku szkołach. Tamtejszy organ prowadzący doszedł do wniosku, że jeżeli nauczyciel pracuje w kilku placówkach, to jakość jego pracy obniża się. Wymyślono zatem, że jeżeli pedagog pracuje w jakieś szkole na pół etatu, to może wymyślić jakiś swój własny program nauczania dodatkowych przedmiotów. Piotr Kowalczuk z Urzędu Miasta w Gdańsku zapewnił, że samorząd poszuka na to pieniędzy nie w subwencji oświatowej, ale w innym miejscu. Jako przykład podaje program zwalczania problemu alkoholowego, w którego budżecie można znaleźć pieniądze na prowadzenie lekcji profilaktycznych.
Do programu przystąpiło 25 szkół, czyli wszystkie placówki, które mają poniżej 300 uczniów. To one miały największy problem ze swoimi budżetami ze względu małą subwencję oświatową, uzależnioną od liczny uczniów.
Szacunkowe dane na temat zwolnień, mówią tylko o wypowiedzeniach dla nauczycieli. Jeszcze więcej może zostać zwolnionych osób, które pracują w administracji szkolnej.
>>>>
Partia iteligientow rzadzi to inteligenci wtlatuja z pracy . Jes to tez pratia sportowcow to medali nie ma . I partia biznesmenow - firmy padaja ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|