Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Przywrócić nadzieję w Kongu !
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 13:31, 28 Lis 2011    Temat postu: Przywrócić nadzieję w Kongu !

Kraj jednego Afrykanskich koszmarow :

Pastor, prezydent, gwałciciel - ruszyły wybory w Demokratycznej Republice Konga

Rozpoczęły się wybory w Demokratycznej Republice Konga. Startuje w nich 11 kandydatów na prezydenta, a 18 500 kandydatów ubiega się o jedno z 500 miejsc w parlamencie.

Kandydatami są nie tylko zawodowi politycy. Jest jeden pastor, doktor medycyny, weterynarz i kilku biznesmenów. W wyborach startuje również syn Mobutu Sese Seko - dyktatora który zmienił nazwę kraju na Zair i rządził nim przez 33 lata. Faworytem w wyborach prezydenckich jest jednak obecny prezydent DR Konga - Joseph Kabila - syn Laurenta Kabili, który obalił dyktatora Mobutu. Kabila senior został zastrzelony przez własnego ochroniarza w 2001 roku. Do tej pory nie jest jasne kto był odpowiedzialny za zamach.

Joseph Kabila został prezydentem kilka dni po śmierci ojca, mając 29 lat. Pięć lat później wygrał pierwsze w kraju demokratyczne wybory. W styczniu br. opowiedział się za przeprowadzeniem w listopadzie tylko jednej tury wyborów prezydenckich, dzięki czemu prezydentem będzie mógł zostać kandydat, który zdobędzie mniej niż 50 proc. głosów. Zdaniem opozycji może się to przyczynić do jego zwycięstwa. Głównym konkurentem Kabili jest Etienne Tshisekedi - wieloletni opozycjonista, który zbojkotował poprzednie wybory, uznając je za sfałszowane.

Największe emocje wśród przedstawicieli organizacji zajmujących się obroną praw człowieka budzi jednak niezależny kandydat startujący do parlamentu z dystryktu Walikale na wschodzie kraju. Ntabo Ntaberi Shekę oskarża się o zbrodnie przeciwko ludzkości i zbiorowy gwałt na 378 osobach w dystrykcie, w którym kandyduje. W obstawionym przez wojsko i policję mieście uważany jest za jednego z faworytów.

Na pytanie reportera Al-Dżaziry, czy nie boi się aresztowania, odpowiedział: "Nie jestem kurczakiem, żeby mnie schwytano". Ntabo Shekę oskarża się również o nielegalny handel "krwawymi surowcami" i przymuszanie nieletnich do pracy.

Międzynarodowe organizacje apelują o spokojny przebieg wyborów. W przedwyborczy weekend na ulicach Kinszasy zginęły już trzy osoby.

Kongijczycy narzekają na gigantyczną korupcję i powolny rozwój kraju, który jest najbogatszym w surowce państwem w Afryce. Mimo bogactw naturalnych, w DRK zaledwie niecałe 25 proc. z 69 milionów obywateli ma dostęp do wody pitnej, a tylko 10 proc. ma dostęp do elektryczności. W kraju, którego powierzchnia jest większa niż dwie trzecie Europy, ze stolicy, Kinszasy, drogą można dojechać jedynie do czterech głównych miast kraju. To drugie wybory prezydenckie w DRK od czasu pięcioletniej wojny która zakończyła się w 2003 roku. W wojnie tej na skutek działań zbrojnych, głodu i chorób zginęło prawie 5 mln ludzi. W rejonie Kiwu armia Kabili nadal walczy z grupami rebelianckimi, które przegrały poprzednie wybory. Walki toczą się również o ziemię i dostęp do cennych surowców, takich jak diamenty, kobalt i koltan. Miliony ludzi z regionu opuściły swoje domy, a tysiące zostało zabitych.

>>>>

Pechem tego kraj sa surowce ktore od zawsze budzily pozadanie ... Pierszym surowcem byli ... niewolnicy ... Pozniej inne ale horror byl ciagly... Czy wreszcie cos zmieni sie na lepsze ???


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Pon 19:29, 28 Lis 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:42, 29 Lis 2011    Temat postu:

Wybory w Kongo przedłużone, bo zabrakło kart do głosowania tak fałszowali !

Wybory parlamentarne i prezydenckie w Demokratycznej Republice Konga (DRK) przedłużono co najmniej o jeden dzień. Komisja wyborcza podjęła tę decyzję, gdy okazało się, że w niektórych lokalach zabrakło kart do głosowania.

Wynik wyborów ma być ogłoszony 6 grudnia. Zdaniem obserwatorów, prezydent Joseph Kabila zapewni sobie kolejną pięcioletnią kadencję. Wybory prezydenckie i parlamentarne w DRK rozpoczęły się w poniedziałek o godz. 6 rano czasu polskiego. W kraju zarejestrowano ponad 30 mln osób uprawnionych do głosowania.

Kilka godzin przed rozpoczęciem głosowania jeden z kandydatów na prezydenta Vital Kamartha przedstawił reporterce telewizji Al-Dżazira kilkadziesiąt sfałszowanych kart do głosowania. Kandydat twierdzi, że do fałszerstw dochodziło już przy rejestracji wyborców. Na dziesiątkach kart rejestracyjnych widnieją zdjęcia nieletnich osób, wiele zdjęć się powtarza i jest zarejestrowanych pod różnymi danymi wyborców.

Na konferencji prasowej w Kinszasie szef krajowej komisji wyborczej Daniel Ngoyi Mulunda nie potrafił wytłumaczyć, jak mogło dojść do fałszowania kart rejestracyjnych, które zostały wydrukowane w Republice Południowej Afryki.

Vital Kamartha twierdzi, że sfałszowano również tysiące kart do głosowania. Na wszystkich zaznaczony jest kandydat z numerem trzy, czyli Joseph Kabila. W mieście Lumumbashi na południowym wschodzie DRK co najmniej siedem osób zginęło w atakach na ciężarówkę załadowaną urnami i na lokal wyborczy. W innych miastach dochodziło do podpalania lokali wyborczych.

>>>>>

A wiec masowe falsze caly przemysl falszerstw ! Dzieci na kartach . Karty z wydrukowanym krzyzykiem przy Kabili !!! To przypomina radzieckich i nie przypadkiem !!! Tu dzicy i tam dzicy !!!

PROTESTUJEMY PRZECIW BEZCZELNYM FAŁSZOM !
KABILA ODEJDŹ !!!!




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:07, 30 Lis 2011    Temat postu:

Kongo: bojkot wyborów przed ogłoszeniem wyników

Już czte­rech kan­dy­da­tów na pre­zy­den­ta na­wo­łu­je do boj­ko­tu wy­ni­ków wy­bo­rów, które roz­po­czę­ły się w po­nie­dzia­łek w De­mo­kra­tycz­nej Re­pu­bli­ce Konga. Kon­te­stu­ją­cy twier­dzą, że dys­po­nu­ją do­wo­da­mi fał­szerstw po­peł­nio­nych przez obec­ne­go pre­zy­den­ta Jo­se­pha Ka­bi­lę.

Trzech kan­dy­da­tów do­łą­czy­ło do Vi­ta­la Ka­mar­thy, który kilka go­dzin przed roz­po­czę­ciem po­nie­dział­ko­wych wy­bo­rów przed­sta­wił re­por­ter­ce te­le­wi­zji Al-Dża­zi­ra kil­ka­dzie­siąt sfał­szo­wa­nych kart do gło­so­wa­nia. Kan­dy­da­ci twier­dzą, że do fał­szerstw do­cho­dzi­ło już przy re­je­stra­cji wy­bor­ców. Na dzie­siąt­kach kart re­je­stra­cyj­nych wid­nie­ją zdję­cia nie­let­nich osób, wiele zdjęć się po­wta­rza i jest za­re­je­stro­wa­nych pod da­ny­mi róż­nych wy­bor­ców. Fał­szo­wa­no rów­nież ty­sią­ce kart do gło­so­wa­nia. Na wszyst­kich za­zna­czo­ny jest kan­dy­dat z nu­me­rem trzy, czyli Jo­seph Ka­bi­la - obec­ny pre­zy­dent kraju i fa­wo­ryt wy­bo­rów.

- Nie mamy wąt­pli­wo­ści co do ogrom­nej skali fał­szerstw za­pla­no­wa­nych przez rząd i kra­jo­wą ko­mi­sję wy­bor­czą - na­pi­sał Ka­mar­tha w li­ście do pre­zy­den­ta, ko­mi­sji wy­bor­czej i or­ga­ni­za­cji mię­dzy­na­ro­do­wych. - Te wy­bo­ry trze­ba anu­lo­wać - pod­kre­ślił.

Do grona boj­ko­tu­ją­cych nie do­łą­czył naj­groź­niej­szy kon­ku­rent obec­ne­go pre­zy­den­ta, wie­lo­let­ni opo­zy­cjo­ni­sta Etien­ne Tshi­se­ke­di. Twier­dzi on, że jest pewny wy­gra­nej.

Fa­wo­ry­tem wy­bo­rów jest obec­ny pre­zy­dent Jo­seph Ka­bi­la. Objął sta­no­wi­sko szefa pań­stwa w 2001 roku po śmier­ci swego ojca Lau­ren­ta Ka­bi­li, który oba­lił dyk­ta­to­ra Mo­bu­tu Sese Seko. Ka­bi­la se­nior zo­stał za­strze­lo­ny przez wła­sne­go ochro­nia­rza w 2001 roku. Do tej pory nie wy­ja­śnio­no, kto był od­po­wie­dzial­ny za za­mach.

Wła­dze DRK zde­cy­do­wa­ły się na prze­pro­wa­dze­nie gło­so­wa­nia mimo licz­nych opi­nii mię­dzy­na­ro­do­wych eks­per­tów, któ­rzy sy­gna­li­zo­wa­li kom­plet­ny brak tech­nicz­ne­go przy­go­to­wa­nia wy­bo­rów.

Rzecz­nik kra­jo­wej ko­mi­sji wy­bor­czej Mat­thieu Mpita za­pew­nił, że gło­so­wa­nie nie prze­bie­gło zgod­nie z pla­nem w ponad 800 ko­mi­sjach. Nie­któ­rych z nich w ogóle nie otwar­to, w in­nych gło­so­wa­nie prze­bie­ga­ło z za­kłó­ce­nia­mi. Z po­wo­du tych pro­ble­mów gło­so­wa­nie zo­sta­ło prze­dłu­żo­ne do środy. W wy­ni­ku oko­ło­wy­bor­czych za­mie­szek zgi­nę­ło 8 osób, a kilka ko­mi­sji wy­bor­czych zo­sta­ło spa­lo­nych.

W środę Unia Afry­kań­ska za­ape­lo­wa­ła do po­li­ty­ków o od­po­wie­dzial­ność i uzna­nie wy­ni­ków wy­bo­rów, prze­ko­nu­jąc, że mimo aktów prze­mo­cy i pro­ble­mów tech­nicz­nych gło­so­wa­nie zo­sta­ło prze­pro­wa­dzo­ne po­praw­nie. Wstęp­ne wy­ni­ki będą znane 6 grud­nia.

Tym­cza­sem Rada Bez­pie­czeń­stwa ONZ na­ło­ży­ła sank­cje na przy­wód­cę dzia­ła­ją­cej na wscho­dzie kraju bo­jów­ki Mai Mai, Ntabo Ta­be­ri Shekę, który w wy­bo­rach star­tu­je do par­la­men­tu. Sank­cja­mi - zakaz po­dró­żo­wa­nia po świe­cie i za­mro­że­nie ak­ty­wów - ob­ję­to rów­nież 25 osób i sześć firm, po­wią­za­nych z nie­le­gal­nym han­dlem su­row­ca­mi i han­dlem bro­nią.

Misje ONZ USA, W. Bry­ta­nii i Fran­cji w Kongu ape­lu­ją do rządu w Kin­sza­sie o aresz­to­wa­nia Sheki.

Sheka jest oskar­żo­ny o serię ata­ków prze­pro­wa­dzo­nych na prze­ło­mie lipca i sierp­nia ze­szłe­go roku, które miały na celu uka­rać miesz­kań­ców kil­ku­na­stu wio­sek w Wa­li­kae - re­jo­nie w pro­win­cji Kiwu Pół­noc­ne - za ko­la­bo­ra­cję z si­ła­mi rzą­do­wy­mi. W wy­ni­ku ata­ków pra­wie 400 osób zo­sta­ło zgwał­co­nych. Bo­jów­ka Sheki jest jedną z trzech grup od­po­wie­dzial­nych za prze­moc. Oskar­ża się go rów­nież o na­pa­da­nie na ko­pal­nie w ogar­nię­tej kon­flik­tem pro­win­cji Kiwu, nie­le­gal­ny han­del "krwa­wy­mi su­row­ca­mi" ta­ki­mi jak dia­men­ty, wcie­la­nie dzie­ci do armii i zmu­sza­nie ich do pracy. Obec­ne gło­so­wa­nie to dru­gie de­mo­kra­tycz­ne wy­bo­ry w hi­sto­rii De­mo­kra­tycz­nej Re­pu­bli­ce Konga od za­koń­cze­nia w 2003 roku pię­cio­let­niej wojny. Pod­czas kon­flik­tu na sku­tek dzia­łań zbroj­nych, głodu i cho­rób zgi­nę­ło pra­wie 5 mln ludzi. Na wscho­dzie kraju armia Ka­bi­li nadal wal­czy z gru­pa­mi re­be­lianc­ki­mi, które prze­gra­ły po­przed­nie wy­bo­ry. Walki toczą się rów­nież o zie­mie i do­stęp do cen­nych su­row­ców ta­kich jak dia­men­ty, ko­balt i kol­tan. Mi­lio­ny ludzi z re­gio­nu opu­ści­ły swe domy, a ty­sią­ce zo­sta­ły za­bi­te.

>>>>>

Tak jest ! Wszyscy kandydaci musza polaczyc sily . Dosc tych oszustw ! Nie tylko Arabowie obalaja tyranow ! Wzorem nam jest Wybrzeze Kosci Sloniowej ! Oni obronili wolnosc ! Dlaczego by w Kongu nie ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:16, 06 Gru 2011    Temat postu:

A więc wojna ! Jak w Libii jak na Wybrzeżu Kości Słoniowej !

Zamieszki na ulicach Kinszasy

Jesz­cze przed ogło­sze­niem ca­ło­ścio­wych, ale wciąż wstęp­nych, wy­ni­ków wy­bo­rów pre­zy­denc­kich z 28 li­sto­pa­da w De­mo­kra­tycz­nej Re­pu­bli­ce Konga, co ma na­stą­pić dzi­siaj, w kraju wy­bu­chły za­miesz­ki.

Wczo­raj w sto­li­cy kraju Kin­sza­sie służ­by bez­pie­czeń­stwa użyły gazu łza­wią­ce­go prze­ciw­ko zwo­len­ni­kom opo­zy­cji. W pro­win­cji Kasai padły strza­ły po za­mknię­ciu przez rząd lo­kal­nej te­le­wi­zji i roz­gło­śni ra­dio­wej. Misja ONZ w DR Konga zor­ga­ni­zo­wa­ła spo­tka­nie mię­dzy­na­ro­do­wych dy­plo­ma­tów z obec­nym pre­zy­den­tem Jo­se­phem Ka­bi­lą i jego głów­nym prze­ciw­ni­kiem Etien­nem Tshi­se­ke­di. Opo­zy­cja za­rzu­ca pre­zy­den­to­wi brak or­ga­ni­za­cji wy­bo­rów i licz­ne fał­szer­stwa.

Fa­wo­ry­tem w wy­bo­rach pre­zy­denc­kich jest obec­ny pre­zy­dent Jo­seph Ka­bi­la, syn Lau­ren­ta Ka­bi­li, który oba­lił dyk­ta­to­ra Mo­bu­tu.

Ka­bi­la se­nior zo­stał za­strze­lo­ny przez wła­sne­go ochro­nia­rza w 2001 roku. Do tej pory nie jest jasne, kto był od­po­wie­dzial­ny za za­mach. Jo­seph Ka­bi­la zo­stał pre­zy­den­tem kilka dni po śmier­ci ojca, mając 29 lat. Pięć lat póź­niej wy­grał pierw­sze w kraju de­mo­kra­tycz­ne wy­bo­ry. W stycz­niu br. opo­wie­dział się za prze­pro­wa­dze­niem w li­sto­pa­dzie tylko jed­nej tury wy­bo­rów pre­zy­denc­kich, dzię­ki czemu pre­zy­den­tem bę­dzie mógł zo­stać kan­dy­dat, który zdo­bę­dzie mniej niż 50 proc. gło­sów. Zda­niem opo­zy­cji może się to przy­czy­nić do jego zwy­cię­stwa.

Głów­nym kon­ku­ren­tem Ka­bi­li jest Etien­ne Tshi­se­ke­di - wie­lo­let­ni opo­zy­cjo­ni­sta, który zboj­ko­to­wał po­przed­nie wy­bo­ry, uzna­jąc je za sfał­szo­wa­ne. W tym roku twier­dzi, że wy­ni­ków nie uzna, po­nie­waż wy­bo­ry były cha­otycz­ne i sfał­szo­wa­ne.

Wy­ni­ki cząst­ko­we, po­da­ne wczo­raj wie­czo­rem, wska­zu­ją, że Jo­seph Ka­bi­la uzy­skał 46 pro­cent po­par­cia, a jego rywal - 36 pro­cent.

Ki­kaya Bin Ka­ru­bi, am­ba­sa­dor DR Konga w Wiel­kiej Bry­ta­nii po­wie­dział agen­cji Reu­te­ra, że wła­dze nie mogą sobie po­zwo­lić, by za­pa­no­wał chaos, i że jeśli sy­tu­acja wy­mknie się spod kon­tro­li, na pomoc we­zwa­na zo­sta­nie armia.

Na uli­cach Kin­sza­sy pa­nu­je chaos. Wielu miesz­kań­ców sto­li­cy w tro­sce o swoje bez­pie­czeń­stwo po­sta­no­wi­ło prze­nieść się do po­bli­skie­go Konga.

"At­mos­fe­ra za­czy­na być ner­wo­wa, wielu ob­co­kra­jow­ców chce wy­do­stać się do Za­mbii. Nikt nie po­tra­fi prze­wi­dzieć, co się tu sta­nie" - po­wie­dział w roz­mo­wie te­le­fo­nicz­nej Cle­ofas Lwan­do, za­mbij­ski kie­row­ca tira, który czeka na wy­jazd z DR Konga. - Mam na­dzie­ję, że nie bę­dzie tu ta­kiej sy­tu­acji, jaka miała miej­sce na Wy­brze­żu Kości Sło­nio­wej. Teraz wszyst­ko na to wska­zu­je - dodał.

We­dług Reu­te­ra pięć kon­gij­skich te­le­fo­nii ko­mór­ko­wych zgo­dzi­ło się za­wie­sić sms-y, kiedy oka­za­ło się, że prze­sy­ła­ne są wia­do­mo­ści na­wo­łu­ją­ce do prze­mo­cy.

Mię­dzy­na­ro­do­we or­ga­ni­za­cje ape­lu­ją o spo­koj­ne przy­ję­cie wy­ni­ków wy­bor­czych. Osta­tecz­ne wy­ni­ki wy­bo­rów pre­zy­denc­kich mają być ogło­szo­ne 17 grud­nia.

W wy­ni­ku za­mie­szek w okre­sie wy­bor­czym w kraju zgi­nę­ło już 18 osób, a ponad sto zo­sta­ło ran­nych.

Kon­gij­czy­cy na­rze­ka­ją na gi­gan­tycz­ną ko­rup­cję i po­wol­ny roz­wój kraju, który jest naj­bo­gat­szym w su­row­ce kra­jem w Afry­ce. Mimo bo­gactw na­tu­ral­nych, nie­ca­łe 25 pro­cent z 69 mi­lio­nów oby­wa­te­li ma do­stęp do wody pit­nej, a tylko 10 pro­cent do elek­trycz­no­ści. W kraju, któ­re­go po­wierzch­nia jest więk­sza niż dwie trze­cie Eu­ro­py, ze sto­li­cy drogą można do­je­chać je­dy­nie do czte­rech głów­nych miast na pro­win­cji.

W hi­sto­rii De­mo­kra­tycz­nej Re­pu­bli­ki Konga li­sto­pa­do­we wy­bo­ry były dru­gi­mi wy­bo­ra­mi pre­zy­denc­ki­mi od czasu za­koń­czo­nej w 2003 roku wojny, w któ­rej w ciągu pię­ciu lat zgi­nę­ło pra­wie 5 mln ludzi.

W re­jo­nie Kivu armia Ka­bi­li nadal wal­czy z gru­pa­mi re­be­lianc­ki­mi, które prze­gra­ły po­przed­nie wy­bo­ry. Mi­lio­ny ludzi z tego re­gio­nu opu­ści­ły swoje domy, a ty­sią­ce zgi­nę­ły. Walki toczą się rów­nież o zie­mię i do­stęp do cen­nych su­row­ców - dia­men­tów, ko­bal­tu i rud tan­ta­lu (kol­tan), wy­ko­rzy­sty­wa­nych w pro­duk­cji kon­den­sa­to­rów do urzą­dzeń elek­tro­nicz­nych (te­le­fo­nów ko­mór­ko­wych i kom­pu­te­rów), sprzę­tu zbro­je­nio­we­go i ko­smicz­ne­go oraz apa­ra­tu­ry che­micz­nej.

>>>>>>

Popieramy protesty przeciw sfalszowanym wyborom !
Trzeba sie oragnizowac . Tworzyc komitety lokalne . Administracje . Jak w Libii a w koncu Radę Narodową ! DOSC FALSZOWANIA WYBOROW !
W Kongu musi byc wreszcie UCZCIWOSC ! Wybrzeze Kosci Sloniowej pokazalo droge . Trzeba tylko nia podazyc !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 13:20, 08 Gru 2011    Temat postu:

Wyniki wyborów w Kongo opóźnione

Komisja wyborcza przełożyła dzisiaj termin ogłoszenia wstępnych wyników wyborów prezydenckich w Demokratycznej Republice Konga, które odbyły się pod koniec listopada. W kraju nadal panuje napięta sytuacja. W stolicy stacjonuje 20 tys. żołnierzy.

To już drugie opóźnienie komisji, która nie nadąża z liczeniem głosów z 60 tys. lokali wyborczych w kraju. Wstępne wyniki będą znane w czwartek przed północą. Wyniki miały zostać ogłoszone przed wygaśnięciem kadencji prezydenta Josepha Kabili. Termin ten minął o północy z wtorku na środę. Sympatycy jego kontrkandydata Etienne'a Tshisekediego twierdzą, że nie muszą już uznawać władzy prezydenta - pisze BBC. Rzecznik Kabili stwierdził jednak, że kilka godzin opóźnienia nie oznacza konstytucyjnej próżni.

Prezydent Joseph Kabila jest synem Laurenta Kabili, który obalił dyktatora Mobutu Sese Seko.

Kabila senior został zastrzelony przez własnego ochroniarza w 2001 roku. Do tej pory nie jest jasne, kto był odpowiedzialny za zamach. Joseph Kabila został prezydentem kilka dni po śmierci ojca, mając 29 lat. Pięć lat później wygrał pierwsze w kraju demokratyczne wybory. Zbojkotował je Tshisekedi, który zapowiedział, że tym razem nie uzna wyniku, ponieważ wybory były sfałszowane.

W całym kraju napięcie rośnie. W stolicy, Kinszasie, stacjonuje 20 tys. żołnierzy.

Miasto, w którym mieszka 10 mln ludzi, jest wyjątkowo ciche. Na ulicach widać ciężarówki wypełnione wyposażonymi w maski gazowe policjantami.

- Jeden drugiemu nie daruje. Pozabijają się - powiedział w rozmowie z PAP taksówkarz z Kinszasy Cedrick Tembo. - Nie wiem, jak to się skończy – dodał zanim połączenie zostało przerwane.

W wyniku zamieszek w okresie wyborczym w kraju zginęło już 18 osób, a ponad sto zostało rannych.

W ostatnich dniach Kongijczycy protestowali także w innych miejscach na świecie.

W afrykańskiej dzielnicy w Brukseli od poniedziałku do wtorkowego wieczora demolowano sklepy i samochody. 200 demonstrantów zostało aresztowanych. Władze dzielnicy Matonge zakazały organizowania zgromadzeń do przyszłego poniedziałku.

W poniedziałek w Londynie przed siedzibą premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona protestowało ok. 300 osób. Wszystkie hasła były skierowane przeciwko prezydentowi DRK. „Chcemy, by Kabila odszedł, w naszym kraju dokonuje się ludobójstwo” - skandowano. Aresztowano kilkanaście osób; dwie zostały ranne.

Międzynarodowe organizacje apelują o spokojne przyjęcie wyników wyborczych. Ostateczne wyniki mają być ogłoszone 17 grudnia.

We wtorek prokurator generalny Międzynarodowego Trybunału Karnego Luis Moreno Ocampo zwrócił się z przestrogą do obu kandydatów. „Przemoc wyborcza nie jest już więcej przepustką do władzy, to bilet do Hagi” - powiedział prokurator, nawiązując do procesu byłego prezydenta Wybrzeża Kości Słoniowej Laurenta Gbagbo, który stanął w poniedziałek przed Trybunałem. MTK zarzuca mu zbrodnie przeciwko ludzkości.

W historii Demokratycznej Republiki Konga listopadowe wybory były drugimi wyborami prezydenckimi od czasu zakończonej w 2003 roku wojny, w której w ciągu pięciu lat zginęło prawie 5 mln ludzi.

W rejonie Kivu armia Kabili nadal walczy z grupami rebelianckimi, które przegrały poprzednie wybory. Miliony ludzi z tego regionu opuściły swoje domy, a tysiące zginęły. Trwają również walki o ziemię i dostęp do cennych surowców - diamentów, kobaltu i koltanu, wykorzystywanych w produkcji kondensatorów do urządzeń elektronicznych (telefonów komórkowych i komputerów), sprzętu zbrojeniowego i kosmicznego oraz aparatury chemicznej.

>>>>>

No no ! Tylko bez zabijania sie i zjadania wzajemnego ! Dosc kanibalizmu ! Wszyscy za to odpowiedzialni pojda pod trybunal ...
Ma byc wreszcie kultura i cywilizacja ! KONIEC Z POTWORNA PRZESZLOSCIA ! Ale to nie znaczy z trzeba siedziec cicho jak wybory falszuja . Walka jednakze musi byc cywilizowana a nie dzika !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:42, 09 Gru 2011    Temat postu:

Kongo:Wybory prezydenckie rozstrzygnięte ale zakwestionowane

Wybory prezydenckie w Demokratycznej Republice Konga wygrał Joseph Kabila - wynika z ogłoszonych dzisiaj wstępnych wyników. Oddano na niego 48,97 proc. głosów. Rezultaty te kwestionuje jego rywal Etienne Tshisekedi, który ogłosił się prezydentem kraju.

- Uważam te wyniki za prawdziwą prowokację wobec kongijskiego ludu. I w rezultacie uważam od dzisiaj, że to ja jestem wybranym prezydentem Demokratycznej Republiki Konga - powiedział 72-letni Tshisekedi w radiu RFI. W wyborach z 28 listopada na tego głównego rywala Kabili oddano według komisji wyborczej 32,33 proc. głosów.

- To wynik całkowicie nie do przyjęcia. Popatrzcie na Kinszasę i na resztę kraju, żeby przekonać się, ilu ludzi nie zgadza się z tymi wynikami. Ludność jest w pełni zdezorientowana - powiedział Reuterowi w kilka minut po ogłoszeniu wyników Alexis Mutanda, szef kampanii wyborczej Tshisekediego.

Według świadków nad Kinszasą, gdzie zawczasu - już we wtorek - rozmieszczono oddziały policji, w różnych miejscach unosiły się kłęby czarnego dymu, a w innych częściach zaczęto świętować zwycięstwo Kabili.

Wynik wyborów prezydenckich musi być jeszcze uznany 17 grudnia przez Sąd Najwyższy Demokratycznej Republiki Kongo.

Kongijczycy narzekają na gigantyczną korupcję i powolny rozwój kraju, który jest najbogatszym w surowce państwem w Afryce. Mimo bogactw naturalnych, w DRK zaledwie niecałe 25 proc. z 69 milionów obywateli ma dostęp do wody pitnej, a tylko 10 proc. ma dostęp do elektryczności. W kraju, którego powierzchnia jest większa niż dwie trzecie Europy, z Kinszasy drogą można dojechać jedynie do czterech głównych miast kraju.

W historii Demokratycznej Republiki Konga listopadowe wybory były drugimi wyborami prezydenckimi od czasu zakończonej w 2003 roku wojny, w której w ciągu pięciu lat zginęło prawie 5 mln ludzi.

W rejonie Kivu armia Kabili nadal walczy z grupami rebelianckimi, które przegrały poprzednie wybory. Miliony ludzi z tego regionu opuściły swoje domy, a tysiące zginęły. Trwają również walki o ziemię i dostęp do cennych surowców - diamentów, kobaltu i koltanu, wykorzystywanych w produkcji kondensatorów do urządzeń elektronicznych (telefonów komórkowych i komputerów), sprzętu zbrojeniowego i kosmicznego oraz aparatury chemicznej.

>>>>>

Tak jest . Sprawa jasna to byl falsz ... Wyniki byly odwrotne ;
Kabila 32
Tshisekedi 50 %

Zatem jedynym legalnym prezydentem jest Etienne Tshisekedi.
Wzywamy wszelkie odpowiedzialne oragny do przywrocenia porzadku . Usuniecie uzurpatora i przekazanie legalnej wladzy wybranemu elektowi !
KONIEC KOSZMARU W KONGO !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:58, 10 Gru 2011    Temat postu:

Krotki zarys sytuacji w Kongu :

Siedzą na 20 bilionach dolarów, ale żyją w nędzy.

Ten kraj wiele wycierpiał. W zakończonej kilka lat temu wojnie stracił pięć milionów obywateli, a część jego ogromnych bogactw, wycenianych na 20 bilionów dolarów, została rozkradziona. Dziś, tuż po wyborach, znów stoi nad przepaścią. Czy Demokratyczną Republikę Konga rozerwie kolejny konflikt?

Z gęstych, ciemnych chmur lało bez przerwy. Ulice dziesięciomilionowej Kinszasy zamieniły się w brunatne rzeki. Mimo to, kolejki przed lokalami wyborczymi ciągnęły się przez setki metrów. Kongijczycy byli zdeterminowani, by zagłosować. Zbyt długo im tego odmawiano. Niektórzy stali w deszczu więc po kilkanaście godzin. Nawet jeśli to wszystko miałoby nie mieć sensu.

Przed wyborami wielu przewidywało: głosowanie będzie chaotyczne, tysiące urn z formularzami znikną, rządowa komisja ogłosi zwycięstwo dotychczasowego prezydenta, opozycja wezwie do bojkotu, policja wszystkich spałuje, a na koniec kraj zapłonie. Dziękujemy, zapraszamy na elekcję za pięć lat. I faktycznie, część tej wizji już się spełniła.

Chaos

W przedwyborczy weekend w zamieszkach zginęło co najmniej ośmiu cywili. Potem w poniedziałek setki Kongijczyków przekonywały się, że ich nazwisk nie ma na listach, chociaż się rejestrowali. Zaczęło się nerwowe bieganie od jednego lokalu do drugiego, od urzędnika do urzędnika. W wielu miejscach brakowało kart, urn lub długopisów. W niektórych - wszystkiego. Część okręgów musiał przedłużyć głosowanie do wtorku. Gdzieniegdzie kolejki wiły się jeszcze w środę. Podobnie przekłada się ogłoszenie wyników - najnowszy termin to 9 grudnia. Może.

Poprzednie wybory, w 2006 roku, przyciągnęły uwagę całego świata. Demokratyczna Republika Konga miała pierwszą w historii okazję, by o czymś demokratycznie zadecydować. Zachód stanął na wysokości zadania - użyczono funduszy (460 mln dolarów!), pomagano przy logistyce, wysłano tysiące obserwatorów i porad. Chociaż i tak doszło do licznych fałszerstw, technicznie głosowanie zorganizowano tip-top.

W 2011 roku świat ma na karku kryzys, Libię i Syrię, więc nie był już tak szczodry. Kongijczycy sami musieli zadbać, by wszędzie dostarczyć odpowiednie materiały. Sęk w tym, że DRK ma powierzchnię Europy Zachodniej, a trudno znaleźć tam przejezdne drogi czy bezpieczne mosty. Tropikalna dżungla porasta połowę kraju, a szerokie rzeki odcinają od świata ogromne obszary. Do wielu regionów można dostać się tylko helikopterami. A tych było za mało. Stąd też i lokale wyborcze bez wyborczych kart.

Oszustwa

W niektórych miejscach głosujący mieli wrażenie, że od samego rana wrzucają karty do skrzynek, które ktoś zdążył już zapełnić. Zagraniczni obserwatorzy donosili, że widzieli mnóstwo spalonych lub ciśniętych w błoto urn, a setki wypełnionych formularzy latają dookoła unoszone przez wiatr. Jeszcze więcej kontrowersji wzbudził fakt, że przewodniczący krajowej komisji wyborczej - a zarazem przyjaciel obecnej głowy państwa Josepha Kabili - unieważnił wyniki z blisko 200 lokali w Kinszasie. Jak na ironię, stolica jest twierdzą opozycji. Ngoy Mulunda tłumaczył swoją decyzję "problemami logistycznymi". Gdy zagraniczni dyplomaci zaczęli się krzywić, komisja wycofała się ze swego postanowienia. Nie wiadomo jednak, czy rzeczywiście doliczyła te głosy. Póki co ogłoszono, że po zliczeniu 2/3 kart Kabila ma 46%, a jego główny rywal Etienne Tshisekedi 36%. W styczniu prezydent przepchnął ustawę, według której do zwycięstwa nie potrzeba większości bezwzględnej.

Opozycja ogłosiła już, że wybory zostały sfałszowane. Jej zwolennicy codziennie wychodzą na ulice. Rząd wysłał do największych miast zastępy dodatkowych policjantów, w tym specjalne jednostki do tłumienia buntów. Do tej pory zabiły kilkanaście osób. Pojawiają się głosy, że armia szykuje się do wejścia na scenę.

Z kraju, który zbyt dobrze zna horror wojny domowej, uciekają rzesze ludzi. Trzy tysiące mieszkańców Kinszasy przepłynęły statkami na drugą stronę rzeki Kongo - do Brazzaville, stolicy sąsiedniej Republiki Konga. Pracownik portu zdradził agencji AP, że było wśród nich wielu posłów i ministrów, którzy wywozili swoich bliskich. - Nasz kraj jest jak szybki pociąg pędzący w stronę ściany. Mamy wrażenie, że nikt nie wciska hamulca - stwierdził ze smutkiem biskup Nicolas Djomo.

"Rozpolitykowani"

Do wyścigu o miejsce w parlamencie przystąpiło 18 tysięcy osób, a o fotel prezydencki rywalizowało 11 kandydatów. W ostatnim czasie ich kraj bardzo się rozpolitykował. Nic dziwnego. Przez ponad sto lat władza trzymała obywateli krótko - najpierw kolonialiści z Belgii, potem dyktator-kleptokrata Mobutu Sese Seko, a po nim ten, który go obalił - Laurent Kabila, ojciec Josepha.

Kabila senior był równie skorumpowany jak poprzednik. Nie potrafił uchronić też ojczyzny przed wojną z sąsiadami z Rwandy i Ugandy, ani rozkradaniem przez nich jej obfitych złóż surowców mineralnych. W 2001 roku zastrzelił go jego własny ochroniarz. Władza przeszła w ręce 29-letniego wtedy Josepha. Młody lider nie znał się może na zarządzaniu państwem, ale wiedział dwie rzecz: po pierwsze, że demokracja nie jest jego ulubionym systemem, po drugie - że jako prezydent może się naprawdę wzbogacić. Po pięciu latach ugiął się jednak pod międzynarodową presją i zgodził się na wybory. Przeciętni Kongijczycy w końcu dostali szansę, by zmienić swój kraj. Lub chociaż spróbować.

Był jeszcze jeden argument za wejściem w politykę: kongijskie PKB na głowę mieszkańca wynosi 330 dolarów. W oenzetowskim rankingu Human Development Index kraj zajmuje 187. miejsce - najniższe. Tymczasem członkowie 500-osobowego parlamentu w Kinszasie zarabiają 6 tys. dolarów miesięcznie.

Wieczny buntownik

W 2006 roku Etienne Tshisekedi zbojkotował wybory. Nie wierzył, że Kabila podejdzie do nich uczciwie. Tym razem postanowił jednak powalczyć. 79-letni prawnik to polityczny weteran. Kiedyś był ministrem u Mobutu, ale odważył się skrytykować go za chciwość i w 1980 roku trafił do więzienia. Potem często wracał za kraty, również za rządów ojca swojego dzisiejszego rywala. W celi Tshisekedi poznał smak tortur, ale stał się żywą legendą. Jako nieliczny z kongijskich polityków ma opinię "czystego". To coś, co bardzo różni go od Laurenta Kabili.

Według raportu brytyjskich posłów zajmujących się Afryką Środkową, przez korupcję w przemyśle wydobywczym DRK straciła w ostatnich latach co najmniej 5,5 mld dolarów. Zdarzało się, że rząd Kabili sprzedawał zagranicznym firmom państwowe kopalnie za 1/16 ich prawdziwej wartości. Nie ogłaszał przy tym żadnych przetargów, ani nie dopuszczał innych ofert. Trudno przypuszczać, by było to efektem tylko niekompetencji.

Chociaż specjaliści wyceniają kongijskie surowce łącznie na ponad 20 bilionów dolarów, skarbiec państwowy zapełnia się powoli, a kieszenie obywateli - prawie w ogóle.

A więc wojna?

Zwolennicy Tshisekediego podkreślają jego zalety, ale i krytykom nie brakuje amunicji. Mówią: to populista, nacjonalista, nerwus, a do tego jest sfrustrowany tym, że od lat nie może chwycić steru. Inni kochają go za to, że nie szczędzi krytyki agresywnym sąsiadom i obcym korporacjom. Wierzą, że dzięki niemu w końcu przestaną być wykorzystywani przez innych, zwłaszcza malutką Rwandę. W końcu z dumą powiedzą, że są Kongijczykami.

Mieszkańcy wschodnich prowincji boją się jednak, że jeśli Kinszasa sprowokuje Rwandyjczyków, to znów znajdą się na pierwszej linii ognia; obecne zawieszeni broni nie musi trwać wiecznie. "Kabila to złodziej, ale dziś potrzebujemy przede wszystkim pokoju" - piszą na forach internetowych. Tshisekedi namawiał tymczasem swoich sympatyków, by w razie fałszerstw "sterroryzowali rząd". Jeśli żaden z nich nie ustąpi, czarne scenariusze mogą się spełnić.

Michał Staniul

>>>>>

Zupelnie jak w Rosji . Wielkie bogactwa sa przeklenstwem . Bo o wszystkim decyduje moralnosc ! Norwegom bogactwa sluza bo sa solidni . Jeden drugiemu glowy nie utnie maczeta nie zje go na obiad itd . A w Rosji ? Kanibalizm to normalka ... Zeszta Japonia przykladem jesli chodzi o surowce ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:12, 11 Gru 2011    Temat postu:

"Niewiarygodne" wyniki wyborów prezydenckich

Międzynarodowi obserwatorzy z Centrum Cartera oświadczyli, że wybory prezydenckie w Demokratycznej Republice Konga, które według wstępnych oficjalnych wyników, wygrał ustępujący prezydent Joseph Kabila, charakteryzowały się takimi nieprawidłowościami, że "brakuje im wiarygodności".

Obserwatorzy z Centrum Cartera (powołanego przez byłego prezydenta USA Jimmy'ego Cartera) wskazali, że w wielu obwodach wyborczych "informowano o zawyżonej frekwencji wyborczej sięgającej 99 a nawet 100 proc., co jest niemożliwe, przy czym wszystkie, lub prawie wszystkie głosy, miano oddać na Josepha Kabilę". Komunikat Centrum wymienia w tym kontekście położoną na południowym wschodzie kraju prowincję Katanga. W innych obwodach taki sam wysoki procent głosów miał uzyskać rywal Kabili Etienne Tshisekedi. Zdaniem Centrum, podczas głosowania dochodziło do licznych malwersacji i fałszerstw.

Narodowa Komisja Wyborcza (Ceni) poinformowała w ub. piątek, że Kabila uzyskał 48,95 proc. głosów a Tshisekedi 32,33 proc.

Tshisekedi odrzucił te rezultaty jako sfałszowane i ogłosił się "prezydentem-elektem" Demokratycznej Republiki Konga.

Jak informuje AFP, w Demokratycznej Republice Konga, a zwłaszcza w stolicy - Kinszasie, utrzymuje się napięta sytuacja. W ulicznych starciach zwolenników obu polityków zginęły co najmniej 4 osoby. Według lokalnego radia Okapi, w Kinszasie zginęło 6 osób. Natomiast zdaniem szefa policji gen. Charlesa Bisengimany, sytuacja "jest całkowicie pod kontrolą" a incydenty powodowane są przez "złodziei podpalaczy".

>>>>>

Flaszerstwa byly po roznych stronach ale rzecza oczywista jest ze glownym falszujacym jest Kabila . To na jego strone ,,przekrecili'' wyniki ... Czyli wygral jego rywal . I jego uznajemy za prezydenta !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 23:03, 11 Gru 2011    Temat postu:

Belgia: 200 aresztowanych po zamieszkach w związku z wyborami w Kongu

Belgijska policja aresztowała w nocy z piątku na sobotę około 200 uczestników zamieszek, w jakie przerodziły się w Brukseli protesty przeciwko deklarowaniu wyborczego zwycięstwa dotychczasowego prezydenta Demokratycznej Republiki Konga Josepha Kabili.

Jako dawna kolonialna metropolia Konga Belgia jest zamieszkała przez licznych Kongijczyków. Jak poinformowała policyjna rzeczniczka, protestujący rzucali butelkami zapalającymi w policyjne samochody oraz rozbijali wiaty przystanków autobusowych i witryny sklepowe w pobliżu dzielnicy kongijskiej. Według prowizorycznych wyników przeprowadzonego 28 listopada głosowania, Kabila pokonał swego głównego rywala Etienne Tshisekedi. Jednak ten ostatni w piątek sam ogłosił się prezydentem, zarzucając stronie rządowej manipulacje wyborcze. Według belgijskiej agencji Belga, do najnowszych zamieszek w Brukseli doszło po kilku dniach utrzymywania się napięcia między policją i protestującymi oponentami Kabili.

>>>>

No prosze - protesty dotarly do Europy !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:22, 21 Gru 2011    Temat postu:

Kongo: zaprzysiężono prezydenta, jednakże rywal zrobi to samo

Jo­seph Ka­bi­la, który wy­grał li­sto­pa­do­we wy­bo­ry pre­zy­denc­kie w De­mo­kra­tycz­nej Re­pu­bli­ce Konga, zo­stał dzi­siaj za­przy­się­żo­ny na naj­wyż­szy urząd w pań­stwie. Jego głów­ny rywal Etien­ne Tshi­se­ke­di za­po­wia­da zło­że­nie przy­się­gi pre­zy­denc­kiej w naj­bliż­szy pią­tek.

Sąd Naj­wyż­szy De­mo­kra­tycz­nej Re­pu­bli­ki Konga za­twier­dził w so­bo­tę wy­ni­ki wy­bo­rów z 28 li­sto­pa­da, w któ­rych na Ka­bi­lę miało gło­so­wać 48,5 proc. uczest­ni­ków wy­bo­rów. Re­zul­ta­tów gło­so­wa­nia nie uznał Tshi­se­ke­di, który już przed ty­go­dniem ogło­sił się pre­zy­den­tem kraju. Jego zda­niem wy­bo­ry zo­sta­ły sfał­szo­wa­ne. Eks­per­ci twier­dzą jed­nak, że zwo­len­ni­cy Tshi­se­ke­die­go nie przed­sta­wi­li wy­star­cza­ją­cych do­wo­dów fał­szerstw.

Dziś ulice Kin­sza­sy pa­tro­lo­wa­ły czoł­gi sił wier­nych Ka­bi­li. Wzmo­żo­ne środ­ki bez­pie­czeń­stwa wpro­wa­dzo­no na wy­pa­dek pro­te­stów zwo­len­ni­ków opo­zy­cji. Woj­sko ob­sta­wi­ło rów­nież Sta­dion Mę­czen­ni­ków, gdzie na pią­tek swoje za­przy­się­że­nie za­po­wie­dział Tshi­se­ke­di.

Opo­zy­cjo­ni­sta, który cie­szy się dużym po­par­ciem w Kin­sza­sie oraz w bo­ga­tej w dia­men­ty pro­win­cji Kasai, za­ape­lo­wał do służb cy­wil­nych i woj­sko­wych, by były po­słusz­ne jego roz­ka­zom. Po­wie­dział rów­nież, że wy­zna­cza na­gro­dę za schwy­ta­nie Ka­bi­li.

Li­sto­pa­do­we wy­bo­ry przez wielu ob­ser­wa­to­rów mię­dzy­na­ro­do­wych zo­sta­ły uzna­ne za nie­wia­ry­god­ne lub cha­otycz­ne. W kraju do­szło do wielu pro­te­stów, de­mon­stra­cji i za­mie­szek.

We­dług or­ga­ni­za­cji zaj­mu­ją­cych się obro­ną praw czło­wie­ka zgi­nę­ło ponad 20 osób. Z ra­por­tu opu­bli­ko­wa­ne­go w po­nie­dzia­łek przez Amne­sty In­ter­na­tio­nal wy­ni­ka, że od wy­bo­rów aresz­to­wa­no już kil­ka­dzie­siąt osób. Wśród za­trzy­ma­nych są cy­wi­le, dzien­ni­ka­rze, praw­ni­cy i opo­zy­cyj­ni po­li­ty­cy. AI ape­lu­je o ich na­tych­mia­sto­we zwol­nie­nie.

Po zło­że­niu przy­się­gi Ka­bi­la roz­po­czął swą drugą ka­den­cję pre­zy­denc­ką. Jest on synem Lau­ren­ta Ka­bi­li, który w 1997 roku oba­lił dyk­ta­to­ra Mo­bu­tu Sese Seko. Ka­bi­la se­nior zo­stał za­strze­lo­ny przez wła­sne­go ochro­nia­rza w 2001 roku. Do tej pory nie jest jasne, kto po­no­si od­po­wie­dzial­ność za za­mach. Ka­bi­la ju­nior, wów­czas 29-let­ni, zo­stał pre­zy­den­tem w kilka dni po śmier­ci ojca. Pięć lat póź­niej wy­grał pierw­sze w kraju de­mo­kra­tycz­ne wy­bo­ry, które jego rywal Tshi­se­ke­di zboj­ko­to­wał i uznał za sfał­szo­wa­ne.

Li­sto­pa­do­we wy­bo­ry były dru­gi­mi wy­bo­ra­mi pre­zy­denc­ki­mi w DRK od czasu pię­cio­let­niej wojny, która za­koń­czy­ła się w 2003 roku. Zgi­nę­ło w niej na sku­tek dzia­łań zbroj­nych, głodu i cho­rób pra­wie 5 mln ludzi.

W re­gio­nie Kiwu, przy gra­ni­cy z Rwan­dą, armia Ka­bi­li nadal wal­czy z re­be­lianc­ki­mi gru­pa­mi. Walki toczą się o zie­mię i do­stęp do cen­nych su­row­ców, ta­kich jak dia­men­ty, ko­balt i kol­tan. Mi­lio­ny ludzi z re­gio­nu opu­ści­ły swoje domy, a ty­sią­ce zo­sta­ły za­bi­te.

Kon­gij­czy­cy na­rze­ka­ją na gi­gan­tycz­ną ko­rup­cję i po­wol­ny roz­wój kraju, który jest naj­bo­gat­szym w su­row­ce pań­stwem w Afry­ce. Mimo bo­gactw na­tu­ral­nych w DRK za­le­d­wie nie­ca­łe 25 proc. z 69 mi­lio­nów oby­wa­te­li ma do­stęp do wody pit­nej, a tylko 10 proc. do elek­trycz­no­ści. W kraju, któ­re­go po­wierzch­nia jest więk­sza niż dwie trze­cie Eu­ro­py Za­chod­niej, ze sto­li­cy drogą można do­je­chać je­dy­nie do czte­rech głów­nych miast kraju. We­dług ONZ to kraj o naj­niż­szym stan­dar­dzie życia spo­śród 187 państw.

>>>>>

I slusznie ze nie uznaja Kabili i zaprzysiegna wlasciwego prezydenta . DOSC JUZ OSZUSTW ! KONIEC ! To juz przeszlosc . Niech nigdy nie wraca . Dosc rujnowania tego kraju !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:49, 24 Gru 2011    Temat postu:

Kongo: prezydent zaprzysiężony w domu

Według nieoficjalnych informacji, zaprzysiężenie prezydenta Demokratycznej Republiki Konga Etienna Tshisekediego odbyło się w piątek w jego rezydencji, otoczonej przez siły bezpieczeństwa.

Samozwańczy szef państwa, Joseph Kabila, złożył przysięgę prezydencką we wtorek. W wyborach, które odbyły się pod koniec listopada, zdobył on fałszerstwami 49 proc. głosów. Jego główny rywal, Etienne Tshisekedi, uzyskał 32 proc., ale nie uznał wyniku, twierdząc że wybory były sfałszowane.

Większość międzynarodowych obserwatorów oznała listopadowe głosowanie za mało wiarygodne i chaotyczne. W kraju doszło do wielu demonstracji i zamieszek.

W czwartek partia Tshisekidiego, Unia dla Demokracji i Społecznego Postępu (UDPS), rozesłała do dziennikarzy i dyplomatów zaproszenie do uczestnictwa w ceremonii zaprzysiężenia, które miało odbyć się rano w piątek.

Od wczesnych godzin rannych w piątek pod rezydencją niedoszłego prezydenta policja i wojsko gazem łzawiącym rozpędzała setki zwolenników Tshisekediego. Wiele osób zostało aresztowanych – podała stacja BBC.

Organizacja praw człowieka Human Rights Watch twierdzi, że w wyniku powyborczej przemocy zgięło ponad 40 osób. Władze Kongo uznały jednak, że organizacja nie ma na to żadnych dowodów.

Od wyborów aresztowano już kilkadziesiąt osób. Wśród zatrzymanych są cywile, dziennikarze, prawnicy i opozycyjni politycy. AI apeluje o ich natychmiastowe zwolnienie.

Ślubowanie Kabili odbyło się w poniedziałek. Jedyną głową państwa, która uczestniczyła w uroczystości, był prezydent Zimbabwe Robert Mugabe.

>>>> Bandyta z bandyta .

Joseph Kabila jest synem Laurenta Kabili, który obalił dyktatora Mobutu Sese Seko. Kabila senior został zastrzelony przez własnego ochroniarza w 2001 roku. Do tej pory nie jest jasne, kto był odpowiedzialny za zamach.

Joseph Kabila został prezydentem kilka dni po śmierci ojca, mając 29 lat. Pięć lat później wygrał pierwsze w kraju demokratyczne wybory, które zbojkotował Etienne Tshisekedi, uznając je za sfałszowane. Powyborcze walki uliczne trwały przez kilka tygodni. Jednym ze zwolenników opozycjonisty był wtedy Jean Pierre Bemba, który odpowiada obecnie przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym za zbrodnie wojenne.

Listopadowe wybory były drugimi wyborami prezydenckimi w DRK od czasu pięcioletniej wojny, która zakończyła się w 2003 roku. Zginęło w niej na skutek działań zbrojnych, głodu i chorób prawie 5 mln ludzi.

W regionie Kiwu, przy granicy z Rwandą, armia Kabili nadal walczy z rebelianckimi grupami. Walki toczą się o ziemię i dostęp do cennych surowców, takich jak diamenty, kobalt i złoto. Miliony ludzi z regionu opuściły swoje domy, a tysiące zostały zabite.

Kongijczycy narzekają na gigantyczną korupcję i powolny rozwój kraju, który jest najbogatszym w surowce państwem w Afryce. Mimo bogactw naturalnych w DRK zaledwie 25 proc. z 69 milionów obywateli ma dostęp do wody pitnej, a tylko 10 proc. do elektryczności. W kraju, którego powierzchnia jest większa niż dwie trzecie Europy Zachodniej, ze stolicy drogą można dojechać jedynie do czterech głównych miast kraju. Według ONZ, to kraj o najniższym standardzie życia spośród 187 państw.

>>>>

W domu czy gdzie indziej nie wazne . Liczy sie ze jest tym ktory wygralby gdyby nie falsze wyborcze . Zatem on jest legalnym a Kabila samozwancem .
Etienn Tshisekedi jest prezydentem kraju . Wztwamy wszystkie odpowiednie sily do usuniecia samozwaniczego Kabili !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:14, 11 Maj 2012    Temat postu:

Nowa wojna w Afryce

Wojna upodo­ba­ła sobie zie­lo­ną kra­inę Kivu, po­ło­żo­ną na wscho­dzie Konga, nad brze­ga­mi je­zior Kivu i Tan­ga­ni­ka. Prze­ry­wa­na tylko na chwi­lę krót­ko­trwa­ły­mi ro­zej­ma­mi, wy­bu­chła wła­śnie na nowo.

Wy­wo­ła­li ją w kwiet­niu de­zer­te­rzy z rzą­do­we­go woj­ska, nie­mal wszy­scy wy­wo­dzą­cy się z ludu Ba­ny­amu­len­ge, kon­gij­skich Tut­sich, któ­rych wła­dze z Kin­sza­sy po­sła­ły wła­śnie do pa­cy­fi­ko­wa­nia nie­do­bit­ków par­ty­zanc­kich ugru­po­wań, błą­ka­ją­cych się wciąż we wschod­nich pro­win­cjach Ki­vu-Po­łu­dnie i Ki­vu-Pół­noc. Kiedy wy­bu­chła re­be­lia, rząd prze­rwał ofen­sy­wę "Amani leo – Pokój już dziś" i na­ka­zał żoł­nie­rzom ści­gać i roz­bić bun­tow­ni­ków.

We­dług rządu z Kin­sza­sy re­be­lię wy­wo­łał i do­wo­dzi nią Bosco Nta­gan­da, dawny par­ty­zanc­ki ko­men­dant, który w r. 2009 zło­żył broń w za­mian za włącz­nie go wraz z jego ludź­mi do rzą­do­we­go woj­ska. Nta­gan­da, choć ści­ga­ny od 2006 r. przez Mię­dzy­na­ro­do­wy Try­bu­nał Karny z Hagi za wo­jen­ne zbrod­nie, nie tylko zo­stał przy­ję­ty do woj­ska, ale otrzy­mał sto­pień ge­ne­ra­ła w two­rzo­nym przez ONZ rzą­do­wym woj­sku. Do­stał też kwa­te­rę w Gomie, sto­li­cy pro­win­cji Ki­vu-Pół­noc i sta­no­wi­sko do­wód­cy rzą­do­wych od­dzia­łów na wscho­dzie. Mimo pro­te­stów dzia­ła­czy praw czło­wie­ka i żądań mię­dzy­na­ro­do­we­go try­bu­na­łu, kon­gij­ski pre­zy­dent Jo­seph Ka­bi­la od­ma­wiał wy­da­nia Nta­gan­dy do Hagi, tłu­ma­cząc, że pokój i po­jed­na­nie w Kongu waż­niej­sze są niż spra­wie­dli­wość i uka­ra­nia zbrod­ni.

Wojna na wscho­dzie Konga wy­bu­chła w r. 1996, gdy miej­sco­wi Tutsi, wspie­ra­ni przez rzą­dzo­ne przez Tut­sich Rwan­dę i Bu­run­di, a także za­przy­jaź­nio­ną z nimi Ugan­dę, wy­wo­ła­li zbroj­ną re­be­lię prze­ciw­ko rzą­dzą­ce­mu wów­czas w Kin­sza­sie pre­zy­den­to­wi Mo­bu­tu Sese Seko. Sza­cu­je się, że w bli­sko 10-let­niej woj­nie z prze­ło­mu wie­ków, od kul, z cho­rób i głodu mogło zgi­nąć nawet do 4-5 mln ludzi. Do­pusz­cza­no się na niej naj­gor­szych zbrod­ni, a wspie­ra­jąc rząd lub re­be­lian­tów, uczest­ni­czył w niej z tuzin afry­kań­skich państw, co spra­wi­ło, że kon­gij­ską wojnę na­zwa­no naj­więk­szą wojną współ­cze­snej Afry­ki. Prze­rwa­ła ją do­pie­ro in­ter­wen­cja ONZ, która po­sta­no­wi­ła wy­słać do Konga naj­licz­niej­sze w swo­jej hi­sto­rii woj­ska po­ko­jo­we.

Ale nawet mimo obec­no­ści cu­dzo­ziem­ców, walki na wscho­dzie Konga wy­bu­cha­ły raz za razem. Miej­sco­wi Tutsi wciąż na­rze­ka­li na dys­kry­mi­na­cję, a Rwan­da wy­ko­rzy­sty­wa­ła ich gniew, by wy­mu­szać ustęp­stwa na Kin­sza­sie, a także łupić kon­gij­ski wschód z cen­nych mi­ne­ra­łów.

W 2008 r. wspie­ra­ny przez Rwan­dę ko­men­dant Lau­rent Nkun­da omal zdo­był Gomę i ogło­sił se­ce­sję Kivu. Wła­śnie wtedy Kin­sza­sa zgo­dzi­ła się za­wrzeć z bun­tow­ni­ka­mi pokój, wcie­lić ich do rzą­do­we­go woj­ska i zo­sta­wić im pod kon­tro­lą wschód kraju. Nkun­da zło­żył broń i zgo­dził się wy­je­chać do Rwan­dy, gdzie do dziś jest prze­trzy­my­wa­ny w aresz­cie do­mo­wym. Bosco Nta­gan­da, znany pod par­ty­zanc­kim przy­dom­kiem "Ter­mi­na­to­ra", był sze­fem szta­bu i za­stęp­cą Nkun­dy.

W za­mian za rządy w Kivu, dzię­ki któ­rym Nta­gan­da stał się bo­ga­czem, byli par­ty­zanc­cy ko­men­dan­ci za­pew­nia­li Ka­bi­li głosy na wscho­dzie kraju, dzię­ki któ­rym wy­gry­wał pre­zy­denc­kie elek­cje - w 2006 r., a także je­sie­nią ze­szłe­go roku.

Wojna wy­bu­chła w kwiet­niu, gdy Ka­bi­la - czy to na­ci­ska­ny przez Za­chód czy chcąc się po­zbyć kło­po­tli­we­go, po­li­tycz­ne­go do­bro­dzie­ja - kazał aresz­to­wać Nta­gan­dę i wydać go Hadze. W marcu, try­bu­nał w Hadze ska­zał już in­ne­go wroga Ka­bi­li, daw­ne­go wa­taż­kę Tho­ma­sa Lu­ban­gę, a w ko­lej­ce na pro­ces czeka były wi­ce­pre­zy­dent i rywal Ka­bi­li do wła­dzy Je­an-Pier­re Bemba.

Na wieść o ro­ze­sła­niu li­stów goń­czych za Nta­gan­dą, z rzą­do­we­go woj­ska na­tych­miast zde­zer­te­ro­wa­li dawni pod­ko­mend­ni "Ter­mi­na­to­ra" i aby go bro­nić ru­szy­li w kie­run­ku zie­lo­ne­go pła­sko­wy­żu Ma­si­si, gdzie ma swoją farmę. W tym ty­go­dniu de­zer­te­rzy ogło­si­li, że za­kła­da­ją nową par­ty­zant­kę pod nazwą Ruchu 23 Marca (tego dnia w r. 2009 za­war­li pokój z Ka­bi­lą).

Do­wód­cy nowej re­be­lii za­pew­nia­ją, że nie mają nic wspól­ne­go z Nta­gan­dą, a wy­wo­ła­li bunt prze­ciw­ko ich dys­kry­mi­na­cji w woj­sku i fa­tal­nym wa­run­kom służ­by. Rwan­da przy­się­ga, że z naj­now­szą re­be­lią na wscho­dzie Konga nie ma nic wspól­ne­go.

Trwa­ją­ce od mie­sią­ca walki spo­wo­do­wa­ły, że z kon­gij­skie­go wscho­du po­pły­nę­ła do Rwan­dy nowa, li­czą­ca już ponad 20 ty­się­cy ludzi rzeka uchodź­ców. Do­wód­cy rzą­do­we­go woj­ska twier­dzą, że za­ję­li Mu­sha­ki i farmę Nta­gan­dy, a wkrót­ce roz­bi­ją re­be­lian­tów i pojmą sa­me­go "Ter­mi­na­to­ra". Bun­tow­ni­cy tylko wy­śmie­wa­ją po­dob­ne prze­chwał­ki, a sami wy­co­fu­ją się do le­żą­ce­go nad gra­ni­cą z Rwan­dą i Ugan­dą, u pod­nó­ża Ru­wen­zo­ri, parku na­ro­do­we­go Vi­run­ga, naj­star­sze­go w całej Afry­ce i uzna­wa­ne­go przez UNE­SCO za po­mnik Świa­to­we­go Dzie­dzic­twa Ludz­ko­ści.

>>>>

Znowu koszmar od nowa ...

Buntownicy z doliny Kivu,fot.AFP -JUNIOR D.KANNAH


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:54, 06 Cze 2012    Temat postu:

Rwanda znów wspiera rebelię na wschodzie Konga

Rwan­da wspie­ra ko­lej­ną zbroj­ną re­be­lię na wscho­dzie De­mo­kra­tycz­nej Re­pu­bli­ki Konga. Rwan­dyj­skie in­ter­wen­cje w Kongu stały się przy­czy­ną naj­więk­szej i naj­krwaw­szej wojny współ­cze­snej Afry­ki.

ONZ twier­dzi, że rwan­dyj­skie woj­sko wer­bu­je po wsiach żoł­nie­rzy, ale za­miast do rzą­do­wej armii, po­sy­ła ich na wojnę do Konga, by wspie­ra­li trwa­ją­cą tam od końca marca re­be­lię. Rwan­dyj­scy woj­sko­wi po­de­sła­li kon­gij­skim re­be­lian­tom co naj­mniej 300 re­kru­tów, a także broń.

Sze­fo­wa rwan­dyj­skiej dy­plo­ma­cji Lo­uise Mu­shi­kwa­bo od­rzu­ca oskar­że­nia. Rząd z Kin­sza­sy waży słowa, ale tam­tej­szy pre­mier Au­gu­stin Ma­ta­ta Ponyo przy­znał, że bez po­par­cia z ze­wnątrz re­be­lian­ci już dawno zo­sta­li­by roz­gro­mie­ni.

Naj­now­sza z kon­gij­skich re­be­lii wy­bu­chła pod ko­niec marca, gdy z rzą­do­we­go woj­ska zde­zer­te­ro­wa­ło kil­ku­set ofi­ce­rów i żoł­nie­rzy Tutsi i pod do­wódz­twem płk. Sul­ta­nie­go Ma­ken­gi za­ło­ży­ło par­ty­zant­kę pod nazwą Ruchu 23 Marca (od daty de­zer­cji). Ofi­cjal­nie, bun­tow­ni­cy twier­dzą, że wy­stą­pi­li z woj­ska, by bro­nić kon­gij­skich Tut­sich przed prze­śla­do­wa­nia­mi, jakie spo­ty­ka­ją ich ze stro­ny rządu z Kin­sza­sy i rzą­do­wej armii. W rze­czy­wi­sto­ści przy­czy­ną re­be­lii stał się list goń­czy, ro­ze­sła­ny przez Kin­sza­sę za gen. Bosco Nta­gan­dą, ści­ga­nym przez Mię­dzy­na­ro­do­wy Try­bu­nał Karny za wo­jen­ne zbrod­nie nie­ko­ro­no­wa­nym kró­lem wschod­nich pro­win­cji nad je­zio­rem Kivu.

Po­cho­dzą­cy z Rwan­dy i li­czą­cy około czter­dzie­stu lat Nta­gan­da, znany pod zło­wro­gim par­ty­zanc­kim przy­dom­kiem "Ter­mi­na­to­ra", od ponad 20 lat uczest­ni­czy we wszyst­kich par­ty­zanc­kich woj­nach, z któ­ry­mi co­kol­wiek wspól­ne­go miała Rwan­da i rwan­dyj­scy Tutsi. To­czo­ne od po­cząt­ku lat 90. w re­gio­nie afry­kań­skich wiel­kich je­zior spo­wo­do­wa­ły śmierć ponad 5 mln ludzi.

Do są­sied­nie­go Konga rwan­dyj­skie wojny prze­la­ły się w 1994 r., gdy po lu­do­bój­czych rze­ziach Tut­sich w Rwan­dzie, kilka mi­lio­nów Hutu ucie­kło przez gra­ni­cę, by ra­to­wać się przed ze­mstą na­cie­ra­ją­cych z Ugan­dy par­ty­zan­tów Tutsi. W Kongu rwan­dyj­scy Hutu zbu­do­wa­li uchodź­cze pań­stwo i par­ty­zant­kę, która za­mie­rza­ła od­zy­skać wła­dzę w Ki­ga­li, prze­ję­tą przez Tut­sich.

W 1996 r. rwan­dyj­scy Tutsi, by zli­kwi­do­wać par­ty­zant­kę Hutu, po raz pierw­szy wy­wo­ła­li zbroj­ne po­wsta­nie na wscho­dzie Konga. Wspie­ra­ni przez nich re­be­lian­ci, gro­miąc w zwy­cię­skim mar­szu obozy uchodź­ców Hutu, w pół roku pod­bi­li cały kraj i wkro­czy­li do Kin­sza­sy, oba­la­jąc tam­tej­sze­go ty­ra­na Mo­bu­tu Seske Seko.

Kiedy par­ty­zanc­ki ko­men­dant Lau­rent-De­si­re Ka­bi­la, osa­dzo­ny przez Rwan­dyj­czy­ków na pre­zy­denc­kim fo­te­lu w Kin­sza­sie pró­bo­wał się od nich unie­za­leż­nić, w 1998 r. Rwan­da, do spół­ki z Ugan­dą i Bu­run­di, wy­wo­ła­ła nową re­be­lię na wscho­dzie Konga i jesz­cze raz do­ko­na­ła na są­sia­da zbroj­nej in­wa­zji. Ka­bi­la we­zwał na pomoc woj­ska z An­go­li, Na­mi­bii i Zim­ba­bwe, a wojna prze­ro­dzi­ła się w gra­bież­czą, w któ­rej każda z ob­cych armii i wspie­ra­nych przez nich par­ty­zan­tek gra­bi­ła kon­gij­skie skar­by. W 2001 r. Ka­bi­la zgi­nął w za­ma­chu, a jego na­stęp­cą zo­stał jego syn, Jo­seph, pa­nu­ją­cy do dziś 40-let­ni pre­zy­dent Konga.

Kres woj­nie po­ło­ży­ła do­pie­ro in­ter­wen­cja ONZ w 2003 r. Woj­ska po­ko­jo­we ONZ wy­mu­si­ły ro­zejm w po­dzie­lo­nym na pół kraju, któ­re­go za­chod­nią część kon­tro­lo­wał rząd z Kin­sza­sy, a wschód – wspie­ra­ni przez Rwan­dę par­ty­zan­ci. W 2006 r. Jo­seph Ka­bi­la wy­grał zor­ga­ni­zo­wa­ne przez ONZ wy­bo­ry. Rok póź­niej, gdy jak kie­dyś oj­ciec, pró­bo­wał wy­rwać wschód Konga spod kon­tro­li Rwan­dy, nad je­zio­rem Kivu znów wy­bu­chła wspie­ra­na przez Ki­ga­li re­be­lia. Tym razem do­wo­dził nią ge­ne­rał Lau­rent Nkun­da, a „Ter­mi­na­tor” był jego za­stęp­cą. Re­be­lia za­koń­czy­ła się w 2009 r. ugodą mię­dzy Kon­giem i Rwan­dą. Nkun­da zgo­dził się zo­stać osa­dzo­ny w aresz­cie do­mo­wym w Rwan­dzie, a jego żoł­nie­rze zo­sta­li włą­cze­ni do kon­gij­skie­go woj­ska. „Ter­mi­na­tor” awan­so­wa­ny na ge­ne­ra­ła, za­rzą­dzał kra­iną Kivu, do­ra­bia­jąc się ma­jąt­ku na prze­my­cie. Za­pew­niał Ka­bi­li świę­ty spo­kój na wscho­dzie, Ka­bi­la zaś za­pew­niał mu bez­pie­czeń­stwo przed li­sta­mi goń­czy­mi Mię­dzy­na­ro­do­we­go Try­bu­na­łu Kar­ne­go. Rzą­dząc Kivu, Nta­gan­da opła­cał się też do­wód­com rwan­dyj­skie­go woj­ska, gwa­ran­tu­jąc im zyski z prze­my­tu cen­nych su­row­ców.

Kru­chą rów­no­wa­gę zbu­rzy­ły li­sto­pa­do­we wy­bo­ry pre­zy­denc­kie, wy­gra­ne przez Ka­bi­lę. Oskar­ża­ny o sfał­szo­wa­nie elek­cji, aby udo­bru­chać Za­chód, Ka­bi­la po­sta­no­wił wydać mu Nta­gan­dę, by zo­stał osą­dzo­ny przed Mię­dzy­na­ro­do­wym Try­bu­na­łem Kar­nym. W ha­skim aresz­cie sie­dzi już co naj­mniej pół tu­zi­na daw­nych wro­gów Ka­bi­li, po­ko­na­nych przez niego w po­li­tycz­nych ba­ta­liach. Nie za­mie­rza­jąc do nich do­łą­czyć, Nta­gan­da pod­niósł nową re­be­lię.

Po po­cząt­ko­wych suk­ce­sach, re­be­lian­ci z Ruchu 23 Marca zo­sta­li ze­pchnię­ci przez rzą­do­we woj­sko na trzy wzgó­rza w parku na­ro­do­wym Vi­run­ga, przy gra­ni­cy z Ugan­dą i Rwan­dą. Wła­dze z Kin­sza­sy ścią­ga­ją do Vi­run­gi do­dat­ko­we woj­ska i za­po­wia­da­ją, że do końca ty­go­dnia spró­bu­ją stłu­mić re­be­lię. Par­ty­zan­ci, pewni sie­bie, a we­dług ONZ także po­par­cia ze stro­ny Rwan­dy, grożą nową, wiel­ką wojną.

>>>

Oczywiscie potepiamy zbrodniarzy i musza oni byc schwytani . Potepiamy tez kraje ktore ich wspieraja . Ich przywodcy tez musza isc pod sad ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:26, 08 Cze 2012    Temat postu:

Rebelia w Kongu znów zagraża górskim gorylom

Trwa­ją­ca od dwóch mie­się­cy naj­now­sza ze zbroj­nych re­be­lii na wscho­dzie De­mo­kra­tycz­nej Re­pu­bli­ki Konga prze­nio­sła się na zie­lo­ne wzgó­rza na po­gra­ni­czu z Rwan­dą i Ugan­dą, bę­dą­ce kry­jów­ką ostat­nich ży­ją­cych na świe­cie gór­skich go­ry­li.

Od kilku ty­go­dni z dżun­gli, po­ra­sta­ją­cej zbo­cza wul­ka­nicz­nych gór do­bie­ga­ją ka­ra­bi­no­we serie i wy­bu­chy moź­dzie­rzo­wych gra­na­tów, a wokół wierz­choł­ków wul­ka­nów krążą woj­sko­we śmi­głow­ce. Rzą­do­we woj­sko ob­le­ga trzy wzgó­rza Ru­ny­oni, Tshan­zu i Mbuzi, gdzie ukry­ło się około ty­sią­ca par­ty­zan­tów z Ruchu 23 Marca, zbroj­nej re­be­lii, pod­nie­sio­nej w marcu przed żoł­nie­rzy, wy­wo­dzą­cych się z kon­gij­skich Tut­sich. Wy­par­ci z są­sied­nich pła­sko­wy­żów, re­be­lian­ci ukry­li na wzgó­rzach, bę­dą­cych schro­nie­niem ostat­nich na świe­cie gór­skich go­ry­li.

Na świe­cie żyje ich już tylko około ośmiu­set. Ich ostat­ni­mi sie­dli­ska­mi są zbo­cza łań­cu­cha wul­ka­nów, po­ło­żo­nych na po­gra­ni­czu Ugan­dy, Rwan­dy i Konga (DRK). Jedna czwar­ta go­ry­li żyje w Vi­run­ga w DRK, w naj­star­szym w Afry­ce (utwo­rzo­ny w 1929 r.) parku na­ro­do­wym. Więk­szość po­zo­sta­łych go­ry­li żyje w re­zer­wa­cie Bwin­di w Ugan­dzie.

Par­ty­zan­ci po­ja­wi­li się tu na po­cząt­ku maja. Wy­par­ci z zie­lo­ne­go pła­sko­wy­żu Ma­si­si i po­bli­skie­go Rut­shu­ru, oko­pa­li się na wzgó­rzach Vi­run­gi, z któ­rych od­pie­ra­ją sztur­my rzą­do­we­go woj­ska, przy­pusz­cza­ne przy uży­ciu śmi­głow­ców, moź­dzie­rzy, a nawet czoł­gów.

To nie pierw­szy raz, gdy kon­gij­skie wojny za­gra­ża­ją prze­trwa­niu gór­skich go­ry­li. W 1994 r. na wul­ka­nicz­nych wzgó­rzach wy­ro­sły uchodź­cze obo­zo­wi­ska kilku mi­lio­nów Hutu, któ­rzy do­ko­naw­szy lu­do­bój­czych rzezi Tut­sich w Rwan­dzie, ucie­kli do są­sied­nie­go Konga przed ze­mstą i karą. Dwa lata póź­niej po­gro­mów w ich obo­zach do­ko­na­li rwan­dyj­scy żoł­nie­rze Tutsi, któ­rzy wraz z kon­gij­ski­mi ro­da­ka­mi na­je­cha­li na Kongo i wy­wo­ła­li tam wojnę do­mo­wą.

W 2007 r. w kry­jów­kach gór­skich go­ry­li w Vi­run­dze roz­pa­no­szy­li się ko­lej­ni par­ty­zan­ci, tym razem ko­men­dan­ta Lau­ren­ta Nkun­dy, który wy­wo­łał nowe zbroj­ne po­wsta­nie na wscho­dzie Konga. Wtedy, w wal­kach mię­dzy rzą­do­wym woj­skiem i re­be­lian­ta­mi w Vi­run­dze zgi­nę­ło też co naj­mniej 10 go­ry­li. W woj­nach, to­czo­nych tam od 1994 r., zgi­nę­ły łącz­nie 24 go­ry­le, za­bi­te przez przy­pad­ko­we po­ci­ski, ale także na łupy czy żyw­ność.

Opie­ku­no­we go­ry­li z parku na­ro­do­we­go w Vi­run­dze oba­wia­ją się nie tylko o ich bez­pie­czeń­stwo, ale także o przy­szłość parku. Wojna od­stra­szy tu­ry­stów, któ­rych we­dług sza­cun­ków dy­rek­to­ra parku Ema­nu­ela de Me­ro­de, w ze­szłym roku przy­je­cha­ło tam ponad trzy ty­sią­ce. We­dług straż­ni­ków z Vi­run­gi, poza par­ty­zan­ta­mi z Ruchu 23 Marca i woj­skiem rzą­do­wym, na te­re­nie parku dzia­ła­ją od maja jesz­cze dwie par­ty­zant­ki, które jego po­ło­że­nie z dala od ludz­kich sie­dlisk uzna­ły za zna­ko­mi­te miej­sce na bez­piecz­ne kry­jów­ki.

Wy­bi­ja­nym przez kłu­sow­ni­ków go­ry­lom gór­skim za­gła­da gro­zi­ła już w la­tach 70. Przed wy­mar­ciem ura­to­wa­ła je wtedy ame­ry­kań­ska uczo­na Dian Fos­sey, która za­miesz­ka­ła wśród go­ry­li, by badać ich zwy­cza­je i zdo­by­ła świa­to­wy roz­głos dzię­ki swym bojom z kłu­sow­ni­ka­mi. Fos­sey w końcu prze­gra­ła wojnę z kłu­sow­ni­ka­mi. Na­za­jutrz po Bożym Na­ro­dze­niu w 1985 r. zo­sta­ła za­mor­do­wa­na ma­cze­tą we wła­snym domu. Wy­wo­ła­ny przez nią roz­głos spra­wił jed­nak, że od końca lat 80. po­pu­la­cję go­ry­li gór­skich oto­czo­no szcze­gól­ną opie­ką, a ich licz­ba ponad dwu­krot­nie wzro­sła.

Kon­gij­skich obroń­ców przy­ro­dy mar­twią nie tylko nie­ustan­ne wojny, które prze­ta­cza­ją się co kilka lat przez wul­ka­nicz­ne wzgó­rza Vi­run­gi, ale także fakt, że nie­daw­no w ich po­bli­żu od­kry­to złoża ropy naf­to­wej. Wiert­ni­cze wieże po­usta­wia­ły tam już naf­to­we kon­cer­ny fran­cu­ski Total i wło­ski ENI. Obroń­cy przy­ro­dy oba­wia­ją się, że dla parku na­ro­do­we­go naf­cia­rze mogą oka­zać się za­gro­że­niem więk­szym niż kłu­sow­ni­cy i par­ty­zan­ci.

>>>>

No tak . Ludzie gina zachodni goryle troszcza sie o goryle ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:10, 10 Cze 2012    Temat postu:

Kinszasa wskazuje palcem Rwandę

Rząd kongijski potwierdza podejrzenia ONZ i organizacji dobroczynnych, że trwająca od marca najnowsza ze zbrojnych rebelii na wschodzie DRK dojrzała w sąsiedniej Rwandzie i jak poprzednie trzy z ostatnich kilkunastu lat cieszy się jej wsparciem.

- Mamy za złe rządowi z Kigali bierność, z jaką przyglądał się, gdy terytorium Rwandy było wykorzystywane do zawiązania nowej zbrojnej rebelii, wymierzonej przeciwko Demokratycznej Republice Konga – oświadczył w Kinszasie minister informacji Lambert Mende. – Rwandyjskie władze nie ostrzegły nas przed tym, a bierność ta zagraża bezpieczeństwu i pokojowi w całym regionie afrykańskich Wielkich Jezior.

Unikając oskarżenia Rwandy wprost o wspieranie kongijskich rebeliantów z Ruchu 23 Marca, Mende potwierdził wcześniejsze rewelacje ONZ , które ujawniły, że rwandyjscy wojskowi zwerbowali w Rwandzie kilkuset rekrutów, by posłać ich do Konga na pomoc tamtejszym rebeliantom. Rwanda dostarczyła też kongijskim partyzantom broń – karabiny maszynowe, moździerze i granatniki – naruszając w ten sposób embargo ONZ, a także gwałcąc postanowienia układu pokojowego zawartego przez Kongo i Rwandę w 2009 r.

Ruch 23 Marca jest już czwartą od 1996 r. kongijską rebelią, wspieraną przez Rwandę. Najnowsza historia sąsiedzkich sporów i zbrojnych inwazji zaczęła się w 1994 r., gdy kilka milionów rwandyjskich Hutu, po wymordowaniu kilkuset tysięcy Tutsich, schroniło się na wschodzie Konga przed zemstą partyzantów Tutsich, którzy wygrali wojnę domową w Rwandzie i przejęli władzę w Kigali. Dwa lata później rządzący Rwandą Tutsi podburzyli do buntu swoich rodaków z Konga, by rozpędzić obozy uchodźców Hutu, a także partyzantkę, jaką w nich założyli, by wywołać wojnę w Rwandzie i odzyskać władzę. W 1997 r. wspierani przez Rwandę, Ugandę i Burundi kongijscy Tutsi zdobyli Kinszasę i obalili prezydenta Mobutu Sese Seko. Nowym prezydentem Konga został ogłoszony przywódca powstania i faworyt Rwandy Laurent-Desire Kabila.

Rok później, gdy Kabila próbował uniezależnić się od Rwandy, ta wywołała na wschodzie Konga nową rebelię, tym razem przeciwko dawnemu protegowanemu. Rebelia przerodziła się w regionalną wojnę, w której wzięło udział pół tuzina obcych państw i w której zginęło prawie 5 mln ludzi. Wojnę przerwał dopiero w 2003 r. wymuszony przez ONZ rozejm.

W 2007 r. Rwanda wsparła kolejną rebelię kongijskich Tutsich, tym razem wymierzoną przeciwko synowi Kabili, Josephowi, który po śmierci ojca w 2001 r. zastąpił go na stanowisku prezydenta. W 2009 r. kres rebelii położyły porozumienie pokojowe między Kongiem i Rwandą, a także rozejm z partyzantami, na mocy którego zostali oni włączeni do kongijskiego wojska rządowego.

Kolejną zbrojną rebelię podnieśli w marcu właśnie byli partyzanci, którzy wraz z dowódcami zdezerterowali z wojska, by stanąć w obronie swojego dawnego wodza gen. Bosco "Terminatora" Ntagandy, którego rząd z Kinszasy postanowił aresztować i sądzić za wojenne zbrodnie sprzed lat.

Ani kongijski rząd, ani ONZ nie znalazły dotąd dowodów, że za najnowszą rebelią stoi rząd w Kigali. Twierdzą jednak, że kongijskich partyzantów, wywodzących się z ludu Tutsi, wspierają ich rodacy z rwandyjskiego wojska. Pod koniec maja Ntaganda widziany był w rwandyjskim miasteczku Kingi, gdzie rozmawiał z rwandyjskimi oficerami, a ci podesłali mu prawie 300 rekrutów i broń, by bronił się przed szturmami kongijskiego wojska w reducie partyzantów w parku narodowym Virunga przy granicy z Rwandą i Ugandą.

Z odsieczą dla partyzantów Tutsi ruszyła w zeszłym tygodniu także sprzymierzona z nimi jedna z miejscowych plemiennych milicji zbrojnych Mai Mai. Dowodzeni przez gen. Kakule Sikulę Lafontaine’a partyzanci Mai Mai zaatakowali rządowy garnizon w Lubero, zabijając kilkunastu żołnierzy i zmuszając rząd z Kinszasy do rozproszenia wojsk ściąganych pospiesznie do Virungi.

Według zagranicznych organizacji dobroczynnych w wyniku najnowszej wojny na wschodzie Konga dach nad głową straciło już ponad 100 tys. ludzi.

>>>>

To jest jawny bandytyzm domagajacy sie kary . Ale oczywiscie nie zapominamy o sflaszowanych wyborach . Tu tez nalezy sie kara . Nie odwroci naszej uwagi ten skandal od poprzedniego ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:21, 16 Lip 2012    Temat postu:

DR Konga i Rwanda przystąpiły do paktu przeciwko rebeliantom

Pre­zy­den­ci De­mo­kra­tycz­nej Re­pu­bli­ki Konga i Rwan­dy, Jo­seph Ka­bi­la i Paul Ka­ga­me, pod­pi­sa­li w nie­dzie­lę w sto­li­cy Etio­pii, na mar­gi­ne­sie szczy­tu Unii Afry­kań­skiej, re­gio­nal­ny pakt, któ­re­go celem jest wy­eli­mi­no­wa­nie zbroj­nych re­be­lian­tów na wscho­dzie DR Konga.

Pakt, w któ­rym uczest­ni­czą także inne pań­stwa re­gio­nu Wiel­kich Je­zior (Bu­run­di, Ugan­da, Kenia, Tan­za­nia), prze­wi­du­je utwo­rze­nie mię­dzy­na­ro­do­wych sił zbroj­nych, które mają się roz­pra­wić z licz­ny­mi re­be­lia­mi we wschod­nich pro­win­cjach Konga - Pół­noc­nym i Po­łu­dnio­wym Kiwu.

Re­be­lian­ci z Ruchu 23 Marca (M23) wy­par­li w tym mie­sią­cu armię DR Konga z wielu re­jo­nów. Przed wal­ka­mi ucie­kły ty­sią­ce cy­wi­lów. Kongo oskar­ży­ło Rwan­dę o wspie­ra­nie i wy­po­sa­ża­nie re­be­lii M23. Także ONZ i Human Ri­ghts Watch twier­dzą, że Rwan­da wspie­ra tę ko­lej­ną zbroj­ną re­be­lię na wscho­dzie De­mo­kra­tycz­nej Re­pu­bli­ki Konga. Rząd Rwan­dy zde­cy­do­wa­nie za­prze­cza tym oskar­że­niom.

Re­be­lia M23 wzię­ła swą nazwę od po­ro­zu­mie­nia po­ko­jo­we­go z re­be­lian­ta­mi z 23 marca 2009 roku, zła­ma­ne­go - jak twier­dzą re­be­lian­ci - przez Kin­sza­sę. Pre­zy­den­ci DR Konga i Rwan­dy oraz inni przy­wód­cy państw re­gio­nu Wiel­kich Je­zior zde­cy­do­wa­nie po­tę­pi­li re­be­lię M23.

Reu­ters od­no­to­wu­je, że dy­plo­ma­ci z państw za­chod­nich po­wi­ta­li z za­do­wo­le­niem nie­dziel­ny pakt prze­ciw­ko re­be­lian­tom na wscho­dzie Konga. Pomoc w zor­ga­ni­zo­wa­niu "neu­tral­nych sił mię­dzy­na­ro­do­wych" za­de­kla­ro­wa­ła Unia Afry­kań­ska.

>>>>

Zachodnie cymably . Kabila specjalnie postarszyl buntownikami aby zachod ,,odetchnal z ulga'' i zapomnial sfalszowane wybory ...
ALE NIE Z NAMI TE NUMERY > KABILA BEDZIE MUSIAL ODPOWIEDZIEC ZA TE MATACTWA ! ZADAMY TRYBUNALU KARNEGO !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:04, 07 Sie 2012    Temat postu:

Wschód DR Konga w obliczu "katastrofalnego kryzysu humanitarnego".

Międzynarodowa organizacja charytatywna Oxfam ostrzega, że wschodnia część Demokratycznej Republiki Konga stoi w obliczu "katastrofalnego kryzysu humanitarnego" - donosi BBC News.

Oxfam alarmuje, że miliony ludzi znajdują się na łasce zbrojnych milicji. Dramatycznie rośnie liczba zabójstw, gwałtów i przypadków grabieży. Prawie pół miliona osób musiało opuścić swoje domy.

Brytyjska organizacja opisuje panującą na wschodzie DR Konga sytuację jako kompletny "chaos", z lawinowym wzrostem przemocy i licznymi przypadkami przymusowego wcielania dzieci do formacji zbrojnych. Wszystko dzieje się przy zupełnej absencji przedstawicieli władz i sił bezpieczeństwa, które koncentrując się na walce z rebeliantami, zostawiły wielkie połacie kraju bez jakiejkolwiek ochrony.

Sytuacja może się jeszcze pogorszyć, ponieważ na obszarze objętym walkami zaistniała realna groźba wybuchu epidemii cholery. A trwający konflikt i brak bezpieczeństwa prawie uniemożliwiają dotarcie pomocy do potrzebujących.

ONZ i rząd DR Konga oskarżają Rwandę o rozniecanie wojny i wspieranie rebeliantów, podobnie jak czyniła to wielokrotnie w przeszłości. We wtorek na regionalnym szczycie w Ugandzie prezydenci obu państw mają rozmawiać o konflikcie. Oxfam apeluje, by priorytetową kwestią była ochrona ludności cywilnej.

Rebelia "Terminatora"

Walki na wschodzie DR Konga rozgorzały przed kilkoma miesiącami, gdy władze w Kinszasie wydały list gończy za dawnym rebeliantem (i niedawnym sojusznikiem) Bosco Ntagandą, nazywanym "Terminatorem".

Ntaganda to dawny partyzancki komendant, który w 2009 roku złożył broń w zamian za włącznie go wraz z jego ludźmi do rządowego wojska. Teraz dowodzi dezerterami z oddziałów, które wcześniej władze posłały do pacyfikowania niedobitków partyzanckich ugrupowań, błąkających się wciąż we wschodnich prowincjach.

Wojna wybuchła, gdy prezydent DR Kongo Joseph Kabila kazał aresztować Ntagandę i wydać go Hadze, "Terminator" jest bowiem ścigany przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie wojenne. Wywołało to dezercję dawnych podkomendnych Ntagandy, którzy uciekli z rządowego wojska, by bronić byłego dowódcy. Założyli oni partyzantkę pod nazwą Ruchu 23 Marca (w skrócie M23) - tego dnia w 2009 r. zawarli pokój z władzami w Kinszasie.

Pierwotnie konflikt na wschodzie Konga wybuchł w r. 1996, gdy miejscowi Tutsi, wspierani przez rządzone przez Tutsich Rwandę i Burundi, a także zaprzyjaźnioną z nimi Ugandę, wywołali zbrojną rebelię przeciwko rządzącemu wówczas w Kinszasie prezydentowi Mobutu Sese Seko. Szacuje się, że w blisko 10-letniej wojnie z przełomu wieków, od kul, z chorób i głodu mogło zginąć nawet do 4-5 mln ludzi.

>>>>

Koszmar nie ustaje !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:49, 07 Sie 2012    Temat postu:

Prezydenci regionu Wielkich Jezior radzą, jak uniknąć wojny w DR Konga.

Przywódcy państw z regionu afrykańskich Wielkich Jezior zebrali się na dwudniowej naradzie, która ma zapobiec wybuchowi nowej, regionalnej wojny w DR Konga, gdzie w ciągu ostatnich kilkunastu lat w rebeliach i rzeziach zginęło kilka milionów ludzi.

W ugandyjskiej stolicy, Kampali, po raz pierwszy od wybuchu najnowszej z kongijskich rebelii spotykają się prezydenci Demokratycznej Republiki Konga i Rwandy - Joseph Kabila i Paul Kagame. Ten pierwszy oskarża wprost Rwandyjczyka o wspieranie bronią i pieniędzmi kongijskich rebeliantów. Kagame zaprzecza, choć inspektorzy ONZ z rekonesansowej misji w Kongu wrócili z niezbitymi dowodami winy Rwandy. Kagame zarzuca za to Kabili, że ten wciąż pozwala, by na terytorium Konga działali rwandyjscy rebelianci, pragnący przenieść wojnę domową do Kigali.

Rebelia przez list gończy

Najnowsza ze zbrojnych rebelii na wschodzie Konga wybuchła pod koniec marca, gdy wywodzący się z kongijskich Tutsich żołnierze zdezerterowali z rządowego wojska i założyli partyzantkę Ruch 23 Marca. Rząd z Kinszasy od początku twierdził, że na czele buntu stoi były generał Bosco Ntaganda, oskarżany przez Międzynarodowy Trybunał Karny o wojenne zbrodnie, popełnione, gdy przed wcieleniem do wojska uczestniczył jako watażka w wojnie domowej. Rozesłanie listów gończych za Ntagandą stało się jednym z powodów buntu jego żołnierzy.

Drugim powodem - utrzymuje Kinszasa - jest kolejna ingerencja sąsiedniej Rwandy, która od 1996 r. sama dokonuje zbrojnych inwazji albo wspiera w Kongu lokalne rebelie, by sprawować faktyczną kontrolę nad wschodnim Kongiem i plądrować tamtejsze złoża cennych minerałów.

Ruch 23 Marca jest już czwartą od 1996 r. kongijską rebelią, wspieraną przez Rwandę. Najnowsza historia sąsiedzkich sporów i zbrojnych inwazji zaczęła się w 1994 r., gdy kilka milionów rwandyjskich Hutu, po wymordowaniu kilkuset tysięcy Tutsich, schroniło się na wschodzie Konga przed zemstą partyzantów Tutsich, którzy wygrali wojnę domową w Rwandzie i przejęli władzę w Kigali.

Upadek starego prezydenta

Dwa lata później rządzący Rwandą Tutsi podburzyli do buntu swoich rodaków z Konga, by rozpędzić obozy uchodźców Hutu, a także partyzantkę, jaką w nich założyli, by wywołać wojnę w Rwandzie i odzyskać władzę. W 1997 r. wspierani przez Rwandę, kongijscy Tutsi zdobyli Kinszasę i obalili prezydenta Mobutu Sese Seko. Nowym prezydentem Konga został ogłoszony przywódca powstania i faworyt Rwandy Laurent-Desire Kabila.

Rok później, gdy Kabila próbował uniezależnić się od Rwandy, ta wywołała na wschodzie Konga nową rebelię, tym razem przeciwko dawnemu protegowanemu. Rebelia przerodziła się w regionalną wojnę, w której wzięło udział pół tuzina obcych państw i w której zginęło prawie 5 mln ludzi. Wojnę przerwał dopiero w 2003 r. wymuszony przez ONZ rozejm.

W 2007 r. Rwanda wsparła kolejną rebelię kongijskich Tutsich, tym razem wymierzoną przeciwko synowi Kabili, Josephowi, który po śmierci ojca w 2001 r. zastąpił go na stanowisku prezydenta. W 2009 r. kres rebelii położyły porozumienie pokojowe między Kongiem i Rwandą, a także rozejm z partyzantami, na mocy którego zostali oni włączeni do kongijskiego wojska rządowego.

Wojska rozjemcze zapobiegną wojnie?

Wybuchowi nowej, regionalnej wojny ma zaradzić powołanie neutralnych wojsk rozjemczych, które rozdzielą kongijskie wojska i rebeliantów.

Kabila chciałby, aby roli rozjemców podjęły się wojska ONZ, które w sile 20 tys. żołnierzy stacjonują już w Kongu od dziesięciu lat. Kagame uważa, że ponieważ wojska ONZ szkolą i wspierają kongijską armię, trudno je uznać za neutralne. Kabila z kolei ma spore wątpliwości co do neutralności ugandyjskiego gospodarza pokojowej narady. Rozkazał swoim ministrom sprawdzić, czy prawdziwe są podejrzenia, że rebeliantów z Ruchu 23 Marca wspiera też Uganda.

Utworzenie wojsk pokojowych przez państwa regionu (oba Konga, Republika Środkowoafrykańska, Burundi, Rwanda, Uganda, Kenia, Tanzania, Sudan, Angola i Zambia) wymagałoby czasu i spowodowało dodatkowe koszty. Wątpliwe też, by naprędce sklecone siły pokojowe okazały się skuteczne mając przeciwko sobie zaprawionych w walkach partyzantów. Powołany przez Unię Afrykańską i wspierany przez instruktorów z USA specjalny oddział do ścigania ugandyjskiego watażki Josepha Kony'ego od pół roku bezskutecznie tropi go w dżungli i po sawannach afrykańskiego interioru.

Tymczasem partyzanci z Ruchu 23 Marca są już zaledwie 30 km od do Gomy, stolicy prowincji Kiwu Północne. Słabe rządowe wojsko bierze nogi za pas na sam ich widok. Gomy broni 3 tys. kongijskich żołnierzy i pół tysiąca "błękitnych hełmów" z RPA.

Przedstawiciele organizacji dobroczynnych ostrzegają, że przerzucenie niemal wszystkich sił ONZ i kongijskiej armii na wschód kraju do walki z Ruchem 23 Marca uczyniło zupełnie bezbronnymi inne regiony kraju. Korzystają z tego inni rebelianci, którzy podnieśli bunty choćby w sąsiednim Kiwu Południowym, gdzie coraz częściej dochodzi do pogromów, gwałtów i grabieży.

Wojciech Jagielski

>>>>

Trzeba wylapac wojennych podpalaczy i postawic przed trybunalem . Zbrojne bandy rozbic i przywrocic struktury panstwa . Poza tym skoro rezim sfalszowal wybory to trudno aby nie bylo buntow . I oczywiscie sily oNZ wszystkiego nie zrobia . To musza byc miejscowi jacys rozasdni przywodcy jak np. ten ktory wybral wybory a ktorego do wladzy nie dopuscili . Inaczej tragedia bedzie bez konca ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:44, 08 Sie 2012    Temat postu:

Państwa afrykańskich Wielkich Jezior: brak decyzji w sprawie Konga

Przywódcom państw z regionu afrykańskich Wielkich Jezior nie udało się porozumieć w sprawie powołania neutralnych wojsk, które rozdzieliłyby kongijskie wojsko wspierane przez siły pokojowe ONZ oraz kongijskich rebeliantów zbrojonych przez Rwandę.

- Spotkamy się znowu, za cztery tygodnie - oświadczył na zakończenie narady jej gospodarz, ugandyjski prezydent Yoweri Kaguta Museveni. We wtorek nad Jeziorem Wiktorii po raz pierwszy od wybuchu najnowszej z kongijskich rebelii spotkali się zaproszeni przez niego prezydenci Konga-Kinszasa i Rwandy - Joseph Kabila i Paul Kagame. Temat nowej wojny w Kongu i kolejnej ingerencji Rwandy w sprawy tego kraju zdominował całkowicie naradę w ugandyjskiej stolicy Kampali.

Kabila twierdzi, że Rwanda wspiera trwającą od marca zbrojną rebelię na wschodzie Konga. W czerwcu dowody winy Rwandy przedstawili w specjalnym raporcie obserwatorzy ONZ. Kagame zaprzecza, jakoby wtrącał się w kongijskie sprawy, za to oskarża Kabilę, że toleruje on w swoim kraju rwandyjskich rebeliantów Hutu, którzy na wygnaniu szykują się, by wywołać wojnę w Rwandzie.

Poza Ugandą, Kongiem-Kinszasą i Rwandą w naradzie Międzynarodowej Konferencji Regionu Wielkich Jezior uczestniczyły Burundi, Tanzania, Kenia, Sudan, Republika Środkowoafrykańska, Kongo-Brazzaville, Angola i Zambia.

Kagame już w połowie lipca zgodził się, by utworzyć neutralne wojska rozjemcze i posłać je na wschód Konga. Kabila też się na nie zgadza, ale chciałby, by rozjemcami stali się żołnierze ONZ stacjonujący od 10 lat w liczbie 20 tys. w Kongu. Na "błękitne hełmy" nie zgadza się jednak Rwanda, która twierdzi, że ponieważ ONZ tworzyło i szkoliło kongijską armię rządową, a potem wspierało ją w walkach z rebeliantami, nie może być neutralne w konflikcie z partyzantami z Ruchu 23 Marca, którzy wywołali wojnę w prowincji Kiwu Północne.

Poza spotkaniem Kabili z Kagame jedynym konkretnym wynikiem narady w Kampali było oświadczenie, które przy jej okazji wygłosiła szefowa amerykańskiej dyplomacji Hilary Clinton, goszcząca z wizytą w Południowej Afryce.

Nie wierząc w utworzenie kolejnych regionalnych sił rozjemczych albo powątpiewając w ich skuteczność, Clinton wezwała państwa z regionu Wielkich Jezior, by po prostu przestały wspierać rebelie u sąsiadów, a zamiast tego pomogły rozbroić buntowników i wydały ich przywódców właściwym sądom.

- Wzywamy do tego wszystkie państwa regionu. Rwandę również - podkreśliła Clinton, unikając oskarżenia wprost sojuszniczki USA o wywołanie wojny w Kongu. Po publikacji czerwcowego raportu ONZ, oskarżającego Rwandę o ingerencję w sprawy Konga, Zachód po raz pierwszy udzielił reprymendy Rwandzie, swojej faworytce w Afryce, a USA, Wielka Brytania, Niemcy i Holandia zawiesiły pomoc dla tego kraju.

Wojciech Jagielski

>>>>

Niestety bez zdecydowanej akcji sie nie obejdzie a Kabile tez trzeba postawic przed trybunalem za falsz wyborczy . Trzeba popierac miejscowych swiatlych przywodcow z roznych plemion ktorzy maja autorytet i gwarantuja minimalne standardy . A pogonic kolesi o mentalnosci rozbojnikow ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:08, 16 Sie 2012    Temat postu:

60 osób zginęło w kopalni złota w Demokratycznej Republice Konga.

Co najmniej 60 górników zginęło na skutek osunięcia się ziemi w kopalni złota na północnym wschodzie Demokratycznej Republiki Konga - poinformował przedstawiciel miejscowych władz.

Ekipy ratunkowe dotarły na miejsce wypadku dopiero w czwartek, po czterech dniach od osunięcia się ziemi, ponieważ kopalnia znajduje się w głębokiej dżungli, na terenach kontrolowanych przez jedno z licznych ugrupowań zbrojnych - podał przedstawiciel władz Faustin Drakana Kananga.

Gdy ziemia się osunęła, górnicy znajdowali się na głębokości ok. 100 m - dodał.

Choć DRK dysponuje ogromnymi zasobami naturalnymi, m.in. gazu ziemnego i ropy naftowej, mieszkańcy tego kraju cierpią ubóstwo na skutek wieloletnich rządów dyktatorskich i wojen.

W kongijskich kopalniach często dochodzi do podobnych wypadków, ponieważ najczęściej nie przestrzega się tam praktycznie żadnych zasad bezpieczeństwa. Setki tysięcy ludzi pracują w warunkach zagrażających ich życiu i zdrowiu w licznych kopalniach. Część z nich pracuje w kopalniach odkrywkowych tworzonych na własną rękę w poszukiwaniu źródła dochodu, inni są zmuszani do tej pracy przez zbrojne milicje i żołnierzy sił rządowych, którzy w ten sposób nielegalnie się bogacą.

>>>>

Koszmarne nieludzkie warunki w sytuacji POTENCJALNEGO bogactwa a moze wlasnie dlatego . Prawdziwe przeklenstwo zlota ( chodzi tu o to ze na zlocie nieporownanie wiecej ludzi straci zycie niz sie wzbogaci - tak bylo zawsze )...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:34, 14 Wrz 2012    Temat postu:

Coraz więcej ofiar Eboli w Kongo

W ciągu ostat­nie­go ty­go­dnia ofia­ry śmier­tel­ne Eboli w Kongo, po­dwo­iły się. Wirus może się cią­gle roz­prze­strze­niać – in­for­mu­je ser­wis abcnews.​go.​com

Mi­ni­ster­stwo Zdro­wia po­in­for­mo­wa­ło już o 18 przy­pad­kach śmier­tel­nych, na 41 po­waż­nie za­ra­żo­nych. Każde in­for­ma­cje są ważne, po­nie­waż nawet 90 proc. osób za­ka­żo­nych może umrzeć.

Epi­de­mia do­się­gła głów­nie pół­noc­no-wschod­nie Kongo oraz mia­stecz­ka Isiro i Via­da­na gra­ni­czą­ce z po­łu­dnio­wym Su­da­nem i pół­noc­ną Ugan­dą.

Czas po­mię­dzy in­fek­cją, a po­ja­wie­niem się pierw­szych symp­to­mów to od 2 do 21 dni. Śmierć może na­stą­pić po kilku dniach. Kiedy za­uwa­ży­my pierw­sze sy­gna­ły, cho­ro­ba za­czy­na po­stę­po­wać coraz szyb­ciej.

Symp­to­my to go­rącz­ka, ból głowy, sta­wów, mię­śni, gar­dła i ogól­na sła­bość or­ga­ni­zmu. Oczy mogą robić się czer­wo­ne, a na ciele za­czy­na po­ja­wiać się wy­syp­ka. W póź­niej­szym sta­dium wy­mio­ty, bie­gun­ka, bóle żo­łąd­ka, nerek, wą­tro­by, a także we­wnętrz­ne i ze­wnętrz­ne krwa­wie­nia.

Wirus prze­no­si się ze zwie­rząt na ludzi. Za­zwy­czaj przez my­śli­wych, któ­rzy zja­da­ją upo­lo­wa­ne przez sie­bie za­ka­żo­ne mięso. Bak­te­rie wy­wo­łu­ją­ce cho­ro­bę znaj­du­ją się w wy­dzie­li­nach z nosa, śli­nie, pocie, a także w krwi.

Nie zo­sta­ła do­tych­czas opra­co­wa­na jedna ku­ra­cja, ani szcze­pion­ka. Le­ka­rze sta­ra­ją się zrów­no­wa­żyć u pa­cjen­tów elek­tro­li­ty, ci­śnie­nie krwi, czy po­ziom tlenu.

Do dzi­siaj nie wia­do­mo rów­nież, dla­cze­go mały pro­cent ludzi wy­cho­dzi cało z cho­ro­by, pod­czas gdy więk­szość umie­ra. Praw­do­po­dob­nie umie­ra­ją­cy nie mieli wy­star­cza­ją­co roz­wi­nię­te­go sys­te­mu im­mu­no­lo­gicz­ne­go.

>>>>

Kolejna katastrofa nad tym biednym krajem !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:20, 18 Lis 2012    Temat postu:

Kongo: siły ONZ zaatakowały rebeliantów

Śmigłowce sił pokojowych ONZ w Demokratycznej Republice Konga ostrzelały na wschodzie kraju pozycję rebeliantów z ugrupowania M23, wspierając działania wojsk rządowych - poinformowały lokalne władze.

- Śmigłowce ONZ włączyły się do walk, by wesprzeć wojska Demokratycznej Republiki Konga i powstrzymać marsz rebeliantów - powiedział gubernator prowincji Kiwu Północne Julien Paluku.

ONZ oskarża Ruandę o wspieranie rebeliantów z M23. U podłoża walk leży konflikt między plemionami Tutsi i Hutu, którego apogeum były masakry w 1994 roku. Podczas tych rzezi Hutu wymordowali około miliona Tutsi. Ugrupowanie M23, podobnie jak elity rządzące Ruandą, zdominowane jest przez Tutsi.

Rebeliantami, którzy w ostatnich miesiącach przejęli kontrolę nad znaczną częścią wschodniego Konga, dowodzi prawdopodobnie afrykański watażka, generał Bosco Ntaganda, dezerter z armii kongijskiej, który sam nazywa się "Terminatorem". Ntaganda jest poszukiwany przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie wojenne.

....

Chyba eksterminatorem . Takie postacie sa Afryce niepotrzebne ale pamietajmy ze u wladzy tez jest rezim .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:07, 19 Lis 2012    Temat postu:

Demokratyczna Republika Konga: rebelianci u bram Gomy

Partyzanci, którzy wiosną wywołali zbrojne powstanie na wschodzie Demokratycznej Republiki Konga (DRK), stanęli u wrót milionowej Gomy, stolicy prowincji Kiwu Północne.

Partyzanci, którzy od pół roku kontrolują region Rutshuru na granicy z Ugandą i Rwandą, ruszyli na Gomę, po zeszłotygodniowych walkach z rządowym wojskiem. Po krótkiej, gwałtownej strzelaninie, szkolone przez ONZ rządowe wojsko rzuciło się do ucieczki. W ślad za nim z Gomy uciekli urzędnicy z gubernatorem prowincji Julianem Paluku, który statkiem przez jezioro Kiwu wyjechał do oddalonego o 100 km Bukavu. Dowódcy kongijskiego wojska okopali się zaś w Sake, ok. 25 km od Gomy.

Zostały tylko siły ONZ

Po rejteradzie kongijskiego wojska i urzędników Gomy broni już tylko ok. 1,5 tys. żołnierzy sił pokojowych ONZ, którzy rozłożyli obozowisko na podmiejskim lotnisku. W sobotę cztery śmigłowce ONZ zaatakowały zbliżające się do miasta kolumny partyzantów, a sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun zapowiedział w poniedziałek, że "błękitne hełmy" nie zostaną wycofane z miasta.

Partyzanci zapewniają, że nie planują zajmować miasta i ruszą do szturmu tylko, jeśli zostaną zaatakowani przez kongijskie wojsko. Wezwali też siły ONZ, by zachowały neutralność, nie wspierały więcej kongijskiego wojska i w ogóle nie mieszały się do kongijskiej wojny, a wtedy włos im z głowy nie spadnie.

Pracownicy zagranicznych organizacji dobroczynnych z Gomy z niedowierzaniem odnoszą się jednak do zapewnień rzecznika partyzantów płk. Vianneya Kazaramy, który przechwalał się wcześniej, że partyzanci szukają sobie kwaterę w Gomie, a jak już zadomowią się w mieście, ruszą na Bukavu, stolicę sąsiedniej prowincji Kiwu Południowe. W ten sposób w rękach rebelii znalazłaby się cała kraina Kiwu, obfitująca w żyzne pola i przebogate kopalnie cennych minerałów.

Kto stoi za rebelią?

Według rządu z Kinszasy, a także ekspertów ONZ to właśnie jest celem rebeliantów, a także wspierających ich Ugandy i Rwandy. W październiku, w tajnym raporcie dla Rady Bezpieczeństwa, eksperci ONZ stwierdzili, że "ojcem chrzestnym" kongijskiej rebelii jest minister obrony Rwandy James Kabarebe i szef sztabu rwandyjskiej armii Charles Kayonga, który faktycznie dowodzi partyzantami, a ich przywódcy Bosco "Terminator" Ntaganda i generał Sultani Makenga wypełniają tylko jego rozkazy.

Dowódca wojsk ONZ Herve Ladsous przyznaje, że choć w partyzantce walczy niewiele ponad 1,5 tys. ludzi, są oni doskonale wyszkoleni, zaprawieni w walkach i uzbrojeni. Mają nawet 120-milimetrowe moździerze i noktowizory. Kongijskie wojsko nie ma z nimi żadnych szans i gdyby nie obecność prawie 7 tys. żołnierzy ONZ w Kivu (ogółem w Kongu stacjonuje 17 tys. wojsk ONZ), kraina ta już dawno zostałaby zajęta przez partyzantów.

Są nimi kongijscy Tutsi, dawni partyzanci, którzy, włączeni do rządowego wojska, wiosną zdezerterowali ze swoimi dowódcami, oskarżając rząd w Kinszasie o dyskryminację.

Kongijscy Tutsi, wspierani przez rządzoną przez ich rodaków Rwandę, a także zaprzyjaźnioną Ugandę od połowy lat 90. wywołują wojny w Kiwu. W 1996 r. zaczęli powstanie, by obalić prezydenta Mobutu Sese Seko, a przede wszystkim spacyfikować rwandyjskich Hutu, którzy po rzezi Tutsich w 1994 r. w Rwandzie, uciekli za granicę i tam szykowali się do nowej wojny. Wojna z lata 1996-97 zakończyła się obaleniem Mobutu i likwidacją obozów uchodźców Hutu.

W 1998 r. kongijscy Tutsi, a także wojska z Ugandy i Rwandy, wywołali w DRK nową wojnę - przeciwko krnąbrnemu, choć wyniesionemu przez nich do władzy prezydentowi Laurentowi-Desire Kabili, a także niedobitkom Hutu. Druga wojna przerodziła się też w grabież kongijskich skarbów. Według ONZ jedynie w 1999 r. na kongijskich łupach rwandyjskie wojsko zdobyło do swojego budżetu ponad ćwierć miliarda dolarów.

Kontrola nad Kiwu

Według ekspertów ONZ wojskowi z Rwandy i Ugandy chętnie wspierają zbrojne bunty kongijskich Tutsich, by plądrować kongijskie kopalnie, a także przejmować prowincje Kiwu, oddalone od Kinszasy o półtora tysiąca kilometrów, pod faktyczną kontrolę leżących tuż przez miedzę Kigali i Kampali.

Kontrola nad Kiwu daje Rwandzie i Ugandzie nie tylko gwarancje bezpieczeństwa i możliwość politycznych nacisków na Kinszasę, ale także okazję dla dorobienia się rwandyjskich i ugandyjskich generałów, których dłużnikami i zakładnikami stali się w wyniku wojen prezydenci Paul Kagame i Yoweri Museveni.

Partyzanci nie będą raczej szturmować Gomy. Wystarczy im, by pozbyć się z niego kongijskich urzędników i wojska. Zajmą Gomę, a także ewentualnie Bukavu, jeśli bezkrólewie będzie się tam przedłużać, a przede wszystkim jeśli nie będą musieli toczyć o miasta wojny z wojskami ONZ.

Wielka polityka

W październiku partyzanci wybrali na swojego politycznego przywódcę biskupa Jean-Marie Runigę i chcą, by Kinszasa przystąpiła z nimi do politycznych targów. Jak w przypadku poprzednich rebelii, będą domagać się faktycznej władzy nad Kiwu w zamian za przerwanie walk.

Oskarżane o wspieranie rebelii Rwanda i Uganda nie obawiają się specjalnie międzynarodowego potępienia i izolacji. Uganda straszy, że jeśli zostanie ukarana sankcjami, natychmiast wycofa wojska z Somalii, skazując na klęskę tamtejszą misję pokojową ONZ i Unii Afrykańskiej. Rwanda zaś, mimo oskarżeń o podżeganie do wojny w Kongu, w październiku wybrana na członka Rady Bezpieczeństwa NZ i zasiadając w niej w latach 2013-14, będzie blokować wszelkie próby karania jej za kongijskie awantury.

Wojciech Jagielski, PAP

>>>>

Trzeba sprawic łomot dzikusom z Rwandy i Ugandy bo zachod ich uzbroil to poczuli sile . To byla bron na bandytoqw typu talibowie A NIE ABY GRABIC KONGO ! ŁOMOT SIĘ NALEŻY !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:00, 20 Lis 2012    Temat postu:

Demokratyczna Republika Konga/Rebelianci zajęli Gomę

Partyzanci zajęli we wtorek bez walki Gomę, stolicę prowincji Ki­vu-Północ, na wschodzie Demo­kratycznej Republiki Konga (DRK). Ich następnym celem jest odległe o niespełna sto kilo­metrów Bukavu, stolica prowin­cji Kivu-Południe i całej krainy Kivu.

We wtorek w południe party­zanci z Ruchu 23 Marca, prze­mianowanego w październiku na Kongijską Armię Rewolucyj­ną wkroczyli do śródmieścia Gomy. Nikt nie bronił miasta.

Rządowe wojsko uciekło z niego już w czasie weekendu, gdy partyzanci stanęli u bram Gomy i na otaczających je wzgórzach. We wtorek z miasta uciekli ostatni żołnierze, gra­biąc wcześniej domy, sklepy i targowiska.

Gomy nie broniły też stacjonują­ce w niej wojska pokojowe ONZ, które jeszcze w zeszłym tygodniu odpierały ofensywę partyzantów na miasto.

We wtorek półtora tysiąca żoł­nierzy w „błękitnych hełmach” przyglądało się tylko jak party­zanci zajmują miasto i podmiej­skie lotnisko, gdzie wojska ONZ rozłożyły swoją miejscową kwa­terę główną.

Już w poniedziałek ONZ ewaku­owała z Gomy większość swo­ich pracowników, a we wtorek ogłosiła, że wojska pokojowe pozostaną w mieście, by chro­nić ludność cywilną. ONZ pod­kreśla, że tylko na to zezwala jej wojskom mandat, wydany przez Radę Bezpieczeństwa ONZ.

Dotąd to partyzanci narzekali, że wojska ONZ trzymają stronę wojsk rządowych. We wtorek to rząd w Kinszasie wytykał „błę­kitnym hełmom” bierność.

W Gomie, której ludność wraz z mieszkańcami okolicznych obo­zów uchodźców liczy prawie mi­lion, we wtorek panował spo­kój.

Bulwary nad brzegiem jeziora Kivu były opustoszałe, a na uli­cach widziano tylko partyzan­tów i patrole ONZ. Sporadycz­na strzelanina, do której docho­dziło, gdy partyzanci wkraczali do miasta, szybko ucichła. Za­domowiwszy się w Gomie, par­tyzanci wyszli na drogę wiodą­cą do odległego o 20-30 km Sake, dokąd uciekło dowódz­two kongijskiego wojska.

Jeśli rebelianci ruszą na Sake i zdobędą miasteczko, ich na­stępnym celem będzie Bukavu, największa metropolia wschod­niego Konga. Jeśli zdobędą i to miasto, rebelia ogarnie cały wschód Konga, jak w latach wielkich wojen z lat 1996-97 i 1998-2003, w których zginęło ponad 5 mln ludzi i gdy wspie­rani przez Ugandę i Rwandę partyzanci przejęli kontrolę nad wschodnią częścią Konga.

Kongijską wojnę, okrzykniętą największą wojną współczesnej Afryki przerwał wynegocjowa­ny przez kraje afrykańskie ro­zejm i rozmieszczenie w kraju 17 tys. żołnierzy ONZ, którzy nadzorowali wolne wybory w 2006 r., wygrane przez prezy­denta Josepha Kabilę. Pod ko­niec zeszłego roku Kabila wy­grał reelekcję, ale jego zwycię­stwo wywołało burzliwe za­mieszki w Kinszasie.

Rozejm, zawarty z partyzanta­mi, wywodzącymi się w ogrom­nej większości z ludu kongij­skich Tutsich, przewidywał m.​in. podział władzy w prowin­cjach i przyjęcie ich w szeregi rządowego wojska. Po wygra­nych w 2006 r. wyborach, a szczególnie po zeszłorocznej re­elekcji, Kabila zaczął jednak na­rzucać swoją władzę nad kra­jem i ograniczać samowolę re­gionalnych watażków.

Politycznych przeciwników i nie­pokornych podkomendnych po­zbywał się wydając ich Między­narodowemu Trybunałowi Kar­nemu w Hadze, gdzie sądzeni są za wojenne zbrodnie. Groź­ba więzienia, a także odbiera­nie im władzy i zdobywanych dzięki niej fortun popychała ko­lejnych dawnych partyzantów do buntów.

W 2008 r. kongijscy Tutsi pod­nieśli kolejną rebelię, a ich przy­wódca Laurent Nkunda zagra­żał Gomie. Kabila zgodził się na ustępstwa, zgodził przyjąć par­tyzantów do wojska i oddać Tut­sim faktyczną kontrolę nad wschodnimi prowincjami.

Wiosną, po wybranych wybo­rach, Kabila znów spróbował poskromić opornych mu Tut­sich i rozesłał list gończy za wa­tażką Bosco „Terminatorem” Ntagandą, przyjętym do rządo­wego wojska. Ntaganda zdezer­terował, a wraz z nim jego dawni podkomendni, którzy wy­wołali nowe powstanie w Kivu. Ich rebelię wsparły znów Ugan­da i Rwanda, traktujące Kivu jak strefę buforową między nimi i Kongiem, a także jak przebogate zagłębie cennych minerałów, które przy pomocy kongijskich partyzantów plądru­ją.
W poniedziałek partyzanci, któ­rych armię szacuje się na 2-3 tys., zażądali od rządu w Kinsza­sie wycofania wojsk z Kivu i na­tychmiastowego podjęcia z nimi politycznych targów. Nie wspomnieli jednak, czego do­magają się od Kinszasy, ani co jest ich celem.

Kinszasa odmawia rozmów z partyzantami, twierdząc, że są oni jedynie marionetkami Rwandy (w tajnym raporcie eks­perci ONZ za faktycznego przy­wódcę powstania uznali rwan­dyjskiego ministra obrony Jame­sa Kabarebe) i w związku z tym może negocjować najwyżej z Ki­gali. Rwanda, a także Uganda zaprzeczają oskarżeniom, że wspierają kongijską rebelię.

....

Czyzby autorem byl W Jagielski ?
Niestety eks-terminatorzy gora ... Biedna ludnosc . Co tam sie teraz wyprawia ... Swiat musi zaprzestac zbroic ugandyjski rezim bo to sie zle skonczylo . Trzeba stawiac na Kenie i kraje bardziej cywilizowane ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:22, 21 Lis 2012    Temat postu:

Rada Bezpieczeństwa potępiła zajęcie kongijskiej Gomy przez rebeliantów

Rada Bezpieczeństwa ONZ jednogłośnie przyjęła rezolucję, potępiającą zajęcie przez rebelianckie ugrupowanie M23 miasta Goma na wschodzie Demokratycznej Republiki Konga.

Jednocześnie zwróciła się do sekretarza generalnego ONZ Ban Ki Muna o sporządzenie raportu na temat wsparcia, jakiego rebeliantom udzielają inne państwa.
Jak głosi rezolucja, Rada "żąda natychmiastowego wycofania się M23 z Gomy, wstrzymania jakiegokolwiek dalszego posuwania się M23 oraz tego, by jego członkowie natychmiast i w sposób trwały zdemobilizowali się i złożyli broń".

Według ekspertów ONZ, za obecną rebelią we wschodnim Kongu kryje się sąsiadująca z nim niewielka, ale wydolna militarnie Ruanda, która przez ubiegłe 18 lat wielokrotnie podejmowała podobne działania. M23 ma również otrzymywać pomoc od Ugandy. Zarówno Ruanda, jak i Uganda odrzucają te oskarżenia.

U podłoża walk leży konflikt między plemionami Tutsi i Hutu, którego apogeum były masakry w 1994 roku. Podczas tych rzezi Hutu wymordowali około miliona Tutsi. Ugrupowanie M23, podobnie jak elity rządzące Ruandą, zdominowane jest przez Tutsi.

Rebeliantami, którzy w ostatnich miesiącach przejęli kontrolę nad znaczną częścią wschodniego Konga, dowodzi prawdopodobnie afrykański watażka, generał Bosco Ntaganda, dezerter z armii kongijskiej, który sam nazywa się "Terminatorem". Ntaganda jest poszukiwany przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie wojenne.

....

Brawo . Teraz trzeba podjac kontrofensywe i obalic rezim w Ugandzie bo tam jest rezim ex - terminatorzy maja zniknac z Afryki .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:48, 21 Lis 2012    Temat postu:

Demokratyczna Republika Konga: Rebelia coraz większa

Partyzanci, którzy we wtorek zajęli Gomę w DKR, grożą, że jeśli prezy­dent Joseph Kabila nie spełni ich warunków, ruszą na Kinszasę i od­biorą mu władzę. Kabila, który dotąd nie zgadzał się na rozmowy z buntownikami, będzie musiał za­cząć się z nimi układać.

- Nie zatrzymamy się w Gomie, lecz pomaszerujemy na Kinszasę – ogło­sił w środę na stadionie w Gomie, stolicy prowincji Kiwu Północne, jeden z przywódców rebelii płk Vianney Kazarama. - Pan Kabila po­winien oddać władzę, którą w ze­szłym roku zdobył, fałszując wyni­ki wyborów prezydenckich - dodał. Kazarama wezwał też kongijskich żołnierzy, policjantów i urzędni­ków, by wypowiadali służbę Kabili i przechodzili na stronę powstań­ców.

W środę w południe partyzanci za­jęli bez walki miasteczko Sake, poło­żone ok. 20-30 km na południe od Gomy na drodze wiodącej do Buka­vu, największej metropolii krainy Kiwu, która stanowi następny cel powstańców.

Rebelianci to kongijscy Tutsi, którzy wiosną zdezerterowali z rządowe­go wojska. Oskarżają Kinszasę o po­gwałcenie ugody, która zakończyła ich poprzednie powstanie z lat 2008-2009. Gwarantowała im posa­dy w rządowym wojsku i faktyczną władzę nad wschodnimi prowincja­mi Demokratycznej Republiki Konga (DRK).

Od 1996 r. kongijscy Tutsi nieustan­nie wznoszą zbrojne bunty na wschodzie kraju. Wspierani przez rodaków rządzących sąsiednią Rwandą, a także sojuszniczą Ugan­dę, walczą o autonomię dla ich kra­iny Kiwu, którą Kampala i Kigali chcą przekształcić w swoją strefę buforową, a także surowcowe i rol­nicze zagłębie.

W 1996 r. wywołane przez nich po­wstanie zakończyło się ich zwycię­skim marszem na oddaloną o ponad półtora tysiąca kilometrów Kinszasę i obalenie prezydenta Mo­butu Sese Seko. Jego miejsce zajął przywódca powstania Laurent-Desi­re Kabila, protegowany Rwandy i Ugandy. Gdy w 1998 r. próbował uwolnić się spod kurateli Kampali i Kigali, te wywołały na wschodzie Konga kolejną rebelię, która przero­dziła się w najkrwawszą wojnę współczesnej Afryki. W konflikcie zginęło prawie 5 mln ludzi, a prze­rwała go dopiero interwencja państw afrykańskich i wojsk ONZ w 2003 r. Po śmierci Kabili w 2001 r. w zamachu zastąpił go syn, Jo­seph, obecny prezydent DRK. Po wy­granych wyborach w 2006 r. Kabi­la też próbował wyzwolić się spod dominacji Ugandy i Rwandy, a także wspieranych przez nie party­zanckich komendantów, których zgodnie z układem pokojowym po­przyjmował do rządowego wojska i administracji.

Kongijscy Tutsi poczuli, że tracą wy­walczone na wojnie wpływy i w 2008 r. wzniecili nową rebelię, wspieraną przez Rwandę i Ugandę. Wtedy wystarczyło, by partyzanci stanęli u bram Gomy, a Kabila za­warł z nimi pokój, znów przyjął ich do wojska i oddał faktyczną władzę nad kongijskimi wschodem. Gdy po wygranych w listopadzie 2011 r. wyborach znów spróbował pozbyć się watażków Tutsi z wojska i admi­nistracji, w Kiwu wybuchło kolejne powstanie, a specjalnie przysłani przez ONZ eksperci orzekli, że par­tyzantów znów wspierają Rwanda i Uganda.

Oba kraje temu zaprzeczyły, a Uganda zagroziła, że wycofa swoje wojska z Somalii, co skazałoby tam­tejszą misję pokojową na klęskę. Uganda oświadczyła też, że skoro świat nie docenia jej pokojowych wysiłków, wycofuje się z roli media­tora w kongijskim konflikcie i wkrótce wszyscy przekonają się o konsekwencjach. Kilka dni później partyzanci zajęli Gomę, a Rwanda obwieściła, że upadek miasta jest chyba najlepszym dowodem na to, że aby rozwiązać kongijski konflikt, Kabila musi zacząć rozmawiać z buntownikami.

- Układ pokojowy oznaczać będzie, że przywódcy partyzantów w za­mian za pokój znów otrzymają po­sady w wojsku i urzędach we wschodnim Kongu. A tego właśnie chce Rwanda – twierdzi Carina Tert­sakian zajmująca się Rwandą w or­ganizacji Human Rights Watch.

Dotąd Kabila kategorycznie nie zga­dzał się na rozmowy, ale przyparty do muru będzie musiał się na nie zapewne zgodzić. Na swoje wojsko nie może liczyć – na widok party­zantów żołnierze biorą nogi za pas, przed ucieczką plądrując miasta, których mieli strzec.

Kabila nie może też liczyć na woj­ska ONZ, która szkoliły jego rządo­wą armię i nadzorowały przestrze­ganie rozejmu. Jednak półtora tysią­ca „błękitnych hełmów” z RPA, Uru­gwaju i Indii przyglądało się tylko, jak rebelianci bez jednego strzału zajmowali Gomę. „Nie jesteśmy tu po to, by zastępować rządowe woj­sko, lecz by strzec ludności cywil­nej” – ogłosił rzecznik ONZ.

Francja i była metropolia kolonial­na Belgia domagają się, by zmienić mandat wojsk ONZ w Kongu, dzięki czemu 17 tys. żołnierzy z wojsk po­kojowych (nigdy wcześniej i nigdzie ONZ nie wystawiło tak licznego woj­ska) mogłoby wymuszać pokój za­grożony przez rebelię. Rada Bezpie­czeństwa ONZ potępiła rebeliantów i nałożyła sankcje na dwóch ich przywódców, ale nie wspomniała słowem o udziale Ugandy i Rwandy w wojnie.

Państwa te nie obawiają się potępie­nia. Uganda wie, że jest niezbędna w Somalii, a Rwanda od lat gra na wyrzutach sumienia Zachodu, który w 1994 r. nie zrobił nic, by nie dopuścić do ludobójstwa prawie miliona rwandyjskich Tutsich.

Zapędzony do narożnika Kabila po­jechał we wtorek do Kampali, by przy okazji narady państw regionu Wielkich Jezior (ministrowie dyplo­macji zaapelowali w środę, by Unia Afrykańska przysłała do Konga wojska pokojowe), spotkać się z ugandyjskim prezydentem Yowe­rim Musevenim, a przede wszyst­kim Paulem Kagame z Rwandy, którą Kinszasa oskarża o zbrojną agresję. Anonimowy ugandyjski dy­plomata zapewniał dziennikarzy, że to Kabila prosił o spotkanie z Ka­game. Kongijczyk zdaje sobie spra­wę, że stawką w grze jest jego wła­dza i jeśli chce ją zachować, będzie musiał ugiąć się przed buntownika­mi.

Oczywiscie W. Jagielski .

....

Tak . Nie popieramy Kabili . Niech padnie . Oszukal zasluzyl . Ale Museweni tez oszukal . I zadnych tam eksterminatorow . Nalezy ich wylapac . Trzeba zwiekszyc sily ONZ aby zaczely robic porzadek z potworami .
W Kongu trzeba powolac Rzad Ocalenia Narodowego ze znanym dysydentem na czele ktory wygral wybory .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:17, 25 Lis 2012    Temat postu:

Rebelianci z Konga chcą zdobyć kolejne miasto .

Rebelianci z grupy M23 we wschodnim Kongo, najprawdopodobniej wspierani przez Rwandę, kierują się w stronę kierowanego przez rząd miasta Minova. Rebeliantom udało się odeprzeć kontratak sił rządowych na przedmieściach Gomy.

....

Koszmar . Ale niech obala oszusta Kabile . Trzeba powolac rzad narodowy na czele z prawdziwym prezydentem ktorego Kabila obalil .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:27, 19 Lut 2013    Temat postu:

Pomógł setkom zgwałconych kobiet. Wstrząsająca relacja lekarza z DR Konga

Denis Mukwege jest ginekologiem pracującym w Demokratycznej Republice Konga. Razem z innymi lekarzami w ciągu ostatnich kilkunastu lat pomógł około 30 tys. zgwałconych kobiet. Z jego opowieści wyłania się przerażający obraz, gdzie gwałt jest jednym z narzędzi prowadzenia wojny - czytamy w reportażu BBC News.

Gdy w 1998 roku wybuchła II wojna domowa w Kongu, dr Mukwege musiał uciekać z rodzinnego miasta. Wkrótce założył szpital polowy, mieszczący się w kilku namiotach. To tam w 1999 roku spotkał się z pierwszym przypadkiem makabrycznego gwałtu - ofierze na koniec przestrzelono genitalia i uda.

Początkowo myślał, że to barbarzyński akt wojny, jednak w następnych miesiącach do jego szpitala zaczęły zgłaszać się dziesiątki zgwałconych i torturowanych kobiet. Niektórym po gwałcie intymne części ciała oblano żrącymi chemikaliami. Wtedy zdał sobie sprawę, że jest to część zamierzonej strategii.

- Mieliśmy sytuacje, gdy wiele osób zgwałcono w tym samym czasie, publicznie - cała wieś mogła zostać zgwałcona w ciągu nocy. Robiąc to, krzywdzą nie tylko same ofiary, ale całą społeczność, którą zmuszają do patrzenia - opowiada lekarz reporterowi BBC. - Rezultat jest taki, że ludzie uciekają ze swoich wiosek, opuszczają pola i cały dobytek, wszystko. Jest to bardzo efektywne - dodaje.

W 2011, gdy sytuacja w kraju uległa poprawie, liczba przypadków przemocy wobec kobiet znacznie zmalała. Jednak w ubiegłym roku walki wybuchły na nowo, wzrosła też liczba gwałtów. - To fenomen, który jest całkowicie związany z wojną - wyjaśnia dr Mukwege.

- Konflikt w DR Konga nie jest prowadzony między grupami religijnych fanatyków. Nie jest to też konflikt między państwami. To konflikt powodowany interesami ekonomicznymi. I toczy się, niszcząc kongijskie kobiety - podsumowuje z goryczą.

Dwie wojny domowe, które w latach 1996-1997 i 1998-2003 ogarnęły cały wschód Konga, pochłonęły ponad pięć milionów ludzkich istnień. Jednak walki nigdy całkowicie nie wygasły, a w ostatnich 12 miesiącach zaczęły nabierać na sile, grożąc wybuchem kolejnej wielkiej wojny domowej.

>>>>

Brawo ! Chwala mu ![/img]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:26, 22 Lut 2013    Temat postu:

DR Konga: pat w rozmowach pokojowych. Poleje się krew?

Negocjacje między rządem Demokratycznej Republiki Konga i rebeliantami, które miały zatrzymać przelew krwi, utknęły w ślepym zaułku. Tymczasem setki tysięcy ludzi, zmuszone do porzucenia swoich domów, dogorywają w prowizorycznych obozach. Nie mogą liczyć nawet na "błękitne hełmy", bo żołnierze sił pokojowych nie potrafili zapobiec masakrom. Co więcej, sami byli oskarżani o gwałty, handel żywym towarem i dziecięcą prostytucję. Czy Kongijczykom pozostało już tylko czekanie na śmierć?

Gdy w kwietniu zeszłego roku partyzanci chwycili za broń, nie wydawali się aż tak wielkim zagrożeniem. Owszem, od początku grabili, gwałcili i mordowali, a potem bez większych problemów znikali w buszu. Niczym cień kroczyły za nimi opowieści o najgorszych okrucieństwach: zabijaniu kobiet w ciąży, szlachtowaniu przypadkowych ofiar i porywaniu dzieci. Rebelianci zdobywali kolejne wioski i miasteczka, a rządowa armia nie potrafiła ich zatrzymać. Nie było wątpliwości, że na długi czas dołączą do potężnej listy koszmarów nękających wschodnią część Demokratycznej Republiki Konga.

Mało kto spodziewał się jednak, że będą w stanie wejść do milionowej Gomy, miasta-symbolu i ekonomicznej stolicy regionu. Ale 20 listopada tak się właśnie stało.

Nikt nie próbował przeszkodzić buntownikom. Kongijscy żołnierze uciekli, a "błękitne hełmy" bezczynnie przyglądały się wydarzeniom zza pancerzy swoich wozów. - Nasz mandat nie pozwala nam na podjęcie walki - tłumaczyli.

Podbicie Gomy przyciągnęło na moment uwagę całego świata. Partyzanci potrafili to wykorzystać - po dziewięciu dniach ostentacyjnie i łaskawie wycofali się z miasta. Ale zrobili to pod jednym warunkiem: rząd w Kinszasie miał zasiąść z nimi do negocjacyjnego stołu. Prezydent Joseph Kabila, zawstydzony porażką swoich oddziałów, musiał się zgodzić. Obie strony wstrzymały działania wojenne i skupiły się na rozmowach w Ugandzie, która od dłuższego czasu pełniła rolę mediatora w konflikcie. Na dwa miesiące w prowincji Północne Kiwu zapanowało coś na kształt pokoju.

Wkrótce jednak sytuacja może się gwałtownie zmienić. Od kilku tygodni pertraktacje tkwią w martwym punkcie. Rebelianci tracą cierpliwość i ponownie ustawiają się na wzgórzach wokół Gomy. Gdy dyplomatyczne wysiłki zawiodą, zawieszenie broni okaże się ciszą przed burzą.

Pseudonegocjacje

Podczas pierwszej tury rozmów w ugandyjskiej stolicy, Kampali, partyzanci i wysłannicy Kabili próbowali szczerze spojrzeć sobie w oczy i rozliczyć się z przeszłością. 23 marca 2009 roku rząd w Kinszasie i bojownicy Narodowego Kongresu Na Rzecz Ochrony Ludu (CNDP) - organizacji złożonej głównie z kongijskich Tutsich - podpisali traktat, który zakończył poprzedni, pięcioletni konflikt w Kiwu. Na jego mocy rebelianci mieli stać się pełnoprawnymi członkami sił zbrojnych Konga. Dziś twierdzą, że ich oszukano - jako żołnierze nie dostawali żołdu i musieli mieszkać w poniżających warunkach. To dlatego, podkreślają, postanowili walczyć pod szyldem Ruchu 23 Marca - M23.

Po paru tygodniach dyskusji zwaśnione strony przejrzały wszystkie punkty paktu z 2009 roku i uzgodniły wspólne stanowisko: z 35 postanowień porozumienia rząd Kabili wypełnił 23. Z pozostałych dwunastu się nie wywiązał. Ale dogadanie się w tej kwestii było łatwą częścią. Druga jest znacznie trudniejsza, brzmi bowiem: co dalej?.

Kinszasa proponuje, by wszyscy partyzanci z rangą majora lub niższą przeszli dodatkowe szkolenie i ponownie wstąpili w szeregi armii (aczkolwiek w innej części kraju). Oficerom z wyższym stopniem oferuje spokojne życie w cywilu i wojskową emeryturę. Dla najważniejszych przywódców, w tym ściganego przez Międzynarodowy Trybunał Karny "generała" Bosco Ntagandy, przewiduje już mniej atrakcyjną ofertę - sąd. Liderzy M23 w odpowiedzi żądają m.in. rewizji kontrowersyjnych wyników wyborów prezydenckich z 2011 roku. Ani jeden, ani drugi postulat nie ma szans na akceptację. I w tym miejscu negocjacje właściwie się kończą.

Gigant na przegniłych nóżkach

Co uczyni społeczność międzynarodowa, jeśli w Kongu dojdzie do kolejnych walk? Od 1999 roku stacjonują tam międzynarodowe oddziały stabilizacyjne, MONUSCO (do 2010 roku nazywały się MONUC). To największa i najdroższa misja, jaką prowadzi ONZ - w tej chwili w jej skład wchodzi 19 tysięcy mundurowych, a budżet całego przedsięwzięcia wynosi ponad 1,3 mld dolarów rocznie. Niestety, jest też prawdopodobnie najmniej skuteczna.

Fala krytyki, która spadła na "błękitne hełmy" po upadku Gomy, nie była pierwszą. W poprzednich latach peacekeepersi (od ang. peace-keeping - utrzymywanie pokoju) wielokrotnie nie potrafili zapobiec masakrom i zbiorowym gwałtom - nawet jeśli dochodziło do nich zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od ich pozycji. Co gorsza, często zamiast chronić ludność, przyczyniali się do jej cierpienia. Oskarżenia o wykorzystywanie seksualne lokalnych kobiet pojawiały się regularnie, a w 2010 roku odkryto, że "błękitni" splamili swój honor również handlem żywym towarem i dziecięcą prostytucją. Skandal tego formatu odbił się szerokim echem na całym świecie. Pozbawił też oenzetowskich żołnierzy reszty zaufania, jaką darzyli ich Kongijczycy.

Wydarzenia z listopada zeszłego roku dobitnie potwierdziły to, o czym wielu ekspertów mówiło od dawna - na wschodzie DR Konga nie ma pokoju, który można by podtrzymywać. Cała idea misji stabilizacyjnej jest więc tam z samego założenia nietrafiona. W etiopskiej stolicy, Addis Abebie, trwają właśnie prace nad tzw. Porozumieniem Strukturalnym (Framework Agreement), które ma określić kierunek międzynarodowej polityki wobec sytuacji w sercu Afryki.

Jednym z punktów tego, opracowanego przez otoczenie Sekretarza Generalnego ONZ Ban Ki-Moona, dokumentu jest zmiana mandatu i rozszerzenie zadań MONUSCO. Ze wstępnego projektu wynika, iż w obrębie misji miałby powstać nowy batalion (około czterech tysięcy żołnierzy) o znacznie bardziej bojowym charakterze. Jego zadaniem nie byłoby utrzymywanie pokoju, lecz jego zaprowadzanie - również przy użyciu siły. Wspólnota Rozwoju Afryki Południowej (SADC) zaoferowała już, że dostarczy niezbędne jednostki. Ale nie będzie to takie proste.

Według ciągle nieprecyzyjnych założeń Porozumienia Strukturalnego, nowy batalion miałby znajdować się pod całkowitym dowództwem ONZ i MONUSCO. To wymóg, którego bardzo mocno trzymają się m.in. Stany Zjednoczone. Amerykanie w ciągu ostatnich 13 lat wyłożyli na kongijskie misje ponad 3 mld dolarów (nie licząc setek milionów pomocy humanitarnej). Chcą więc mieć jak największy wpływ na to, co dzieje się "w terenie". SADC, a zwłaszcza RPA, woli jednak kierować swoimi żołnierzami samodzielnie. I uczyniła z tego warunek swojego udziału. Konflikt opóźnił już podpisanie Porozumienia o ponad miesiąc, a czas ucieka. Najszybciej dla tych, którzy są najbardziej zagrożeni.

Czekanie na śmierć

Jak alarmują agencje humanitarne, tylko w Północnym Kiwu wojna pozbawiła dachu nad głowa ponad 900 tysięcy ludzi. Jednak w zorganizowanych przez ONZ oficjalnych obozach dla przesiedleńców żyje jedynie 112 tysięcy z nich. Pozostali próbują przetrwać w improwizowanych osadach, które nie oferują im żadnej ochrony - tak przed atakami rozmaitych partyzantów, jak i głodem oraz chorobami. Pozbawione prądu, sprzętu sanitarnego, leków i dostaw żywności osiedla zamieniają się stopniowo w masowe umieralnie. W jednym z nich, mieszczącym 12 tysięcy cywilów Kiszuszy, tylko w styczniu z powodu niedożywienia i problemów żołądkowych zmarło 28 osób. Specjaliści z organizacji takich jak Lekarze Bez Granic docierają tam raz na tydzień i nie potrafią pomóc wszystkim potrzebującym.

Podobnych miejsc są dziesiątki. Jeśli wybuchu nowej wojny nie uda się powstrzymać, będzie ich jeszcze więcej.
Michał Staniul dla Wirtualnej Polski

....

Umeczony kraj ! Wine zreszta ponos a Belgowie ktorzy uprawiali tam holokaust .
Winny jest Kabila ktorego trzeba usunac a eksterminatorow popiera rezim z Ugandy z ktorym tez trzeba porzadek zrobic . Wszyscy kacykowie WON !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:37, 11 Mar 2013    Temat postu:

Historia Marie. Rebelianci gwałcili ją przez osiem miesięcy

Marie miała za­le­d­wie 13 lat, kiedy zo­sta­ła zła­pa­na przez bo­jów­ki ple­mie­nia Hutu, w trak­cie uciecz­ki z ro­dzin­nej wio­ski w Kongo. Re­be­lian­ci po­rwa­li dziew­czyn­kę do buszu, gdzie była nie­ustan­nie gwał­co­na przez nie­mal osiem mie­się­cy - jej hi­sto­rię opi­su­je guardian.​co.​uk.

- To było jak po­wol­ne umie­ra­nie. Przy­cho­dzi­li jeden po dru­gim, kilka razy dzien­nie. W sumie było ich pię­ciu i wszy­scy na­zy­wa­li mnie swoją żoną - re­la­cjo­nu­je Marie.

Obec­nie 26-let­nia Marie miesz­ka wraz z in­ny­mi wy­ko­rzy­sty­wa­ny­mi ko­bie­ta­mi w cen­trum re­ha­bi­li­ta­cji na obrze­żach Gomy w De­mo­kra­tycz­nej Re­pu­bli­ce Konga.

W tym miej­scu wszyst­kie osoby, które do­świad­czy­ły gwał­tów i prze­mo­cy sek­su­al­nej, mogą li­czyć na pomoc w po­wro­cie do nor­mal­ne­go życia. Po­szko­do­wa­ne są pod stałą opie­ką psy­cho­lo­gów, a także mają moż­li­wość uczest­ni­cze­nia w kur­sach szy­cia i go­to­wa­nia.

Pro­jekt po­wsta­nia ośrod­ka te­ra­peu­tycz­ne­go zo­stał przy­go­to­wa­ny przez fun­da­cję Wa­ma­ma Si­ma­me­ni, która za­ini­cjo­wa­ła rów­nież stwo­rze­nie spe­cja­li­stycz­ne­go szpi­ta­la dla zgwał­co­nych ko­biet.

Ko­bie­ty w ośrod­ku żyją w pro­stych drew­nia­nych chat­kach usta­wio­nych bar­dzo bli­sko sie­bie. Marie zaj­mu­je się szy­ciem szkol­nych mun­dur­ków oraz go­to­wa­niem. Ze wzglę­du na do­zna­ne ob­ra­że­nia nie może wy­ko­ny­wać mę­czą­cych prac w polu.

- Od czasu po­rwa­nia prze­szłam wiele ope­ra­cji, ale wciąż nie po­wró­ci­łam do zdro­wia - opo­wia­da Marie, uni­ka­jąc kon­tak­tu wzro­ko­we­go.

Jej losy są po­dob­ne do hi­sto­rii ty­się­cy ko­biet, które do­świad­czy­ły prze­mo­cy sek­su­al­nej w Kongu. ONZ sza­cu­je, że od 1998 roku zgwał­co­no tam co naj­mniej 200 ty­się­cy ko­biet, a w swoim ra­por­cie or­ga­ni­za­cja okre­śli­ła to pań­stwo "świa­to­wą sto­li­cą gwał­tów".

Kongo nie­mal od po­cząt­ku swo­je­go ist­nie­nia zmaga się z tym pro­ble­mem. Sa­mo­wo­la wojsk zo­sta­ła ukon­sty­tu­owa­na przez by­łe­go dyk­ta­to­ra - Jo­se­pha Mo­bu­tu - twier­dzą­ce­go, że gdy "żoł­nie­rze po­sia­da­ją broń, nie po­trze­bu­ją za­pła­ty". Reżim Mo­bu­tu zo­stał oba­lo­ny w 1997 roku, jed­nak wiele pro­ble­mów po­zo­sta­ło nie­roz­wią­za­nych do dnia dzi­siej­sze­go.

Or­ga­ni­za­cje mię­dzy­na­ro­do­we alar­mu­ją, że licz­ba zgwał­co­nych ko­biet i dzie­ci w tym re­gio­nie gwał­tow­nie wzra­sta. Tylko w pierw­szej po­ło­wie 2012 roku za­re­je­stro­wa­no ponad 2,5 ty­sią­ca przy­pad­ków. Or­ga­ni­za­cja Le­ka­rze bez Gra­nic za­ape­lo­wa­ła o pomoc miesz­kań­com Konga oraz wy­ra­zi­ła za­nie­po­ko­je­nie bez­czyn­no­ścią i bez­rad­no­ścią lo­kal­nych władz.

Ko­bie­ty są szcze­gól­nie na­ra­żo­ne na ataki, gdy opusz­cza­ją wio­ski w po­szu­ki­wa­niu drew­na i je­dze­nia. Nawet ich osady nie są bez­piecz­nym schro­nie­niem.

- Prze­moc jest tam wszech­obec­na - re­la­cjo­nu­je psy­cho­log or­ga­ni­za­cji Le­ka­rze bez Gra­nic Cla­rie Jacob - Ten, kto ma broń ma też wła­dzę, a prawo sil­niej­sze­go to wciąż obo­wią­zu­ją­ca za­sa­da.

Marie oba­wia się, że w ro­dzin­nej wio­sce znów zo­sta­nie za­ata­ko­wa­na. Lo­kal­ne spo­łecz­no­ści wsty­dzą się ta­kich osób jak ona. Za­py­ta­na, co czuje w sto­sun­ku do męż­czyzn, któ­rzy wy­rzą­dzi­li jej krzyw­dę od­po­wia­da: "Po­cząt­ko­wo chcia­łam ze­msty, ale na­uczy­łam się, że nie jest to nie­zbęd­ne, by żyć dalej. Wiem, że mogę mieć nowe, dobre życie i ze spo­ko­jem spo­glą­dać w przy­szłość. Wy­ba­czy­łam im, bo wiem, że mogli nie wie­dzieć, co ro­bi­li".

!!!!

Dzieci gwaca dzieci . Koszmar !
Zadziwiajace ! WYBACZYLA ! Tamtejsi chrzescijanie naprawde sa dla nas wzorem !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy