Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 22:13, 26 Sty 2017 Temat postu: |
|
|
Już pięć osób usłyszało zarzuty w sprawie protestu przed Sejmem
oprac.Violetta Baran
26 stycznia 2017, 16:35
W Prokuraturze Okręgowej w Warszawie wyjaśnienia złożyła kolejna osoba, która brała udział w protestach przed Sejmem w grudniu ubiegłego roku. Usłyszała zarzuty, ale nie przyznaje się do winy. To już piąta osoba osoba, której przedstawiono zarzuty w związku tą sprawą.
Przesłuchiwana w czwartek Krystyna Bogucka nie przyznała się do winy. Po przesłuchaniu, w rozmowie z mediami kobieta tłumaczyła, że 16 grudnia była w domu, zbulwersował ją przekaz telewizji publicznej i postanowiła 17 grudnia zjawić się przed Sejmem, żeby zamanifestować swoje przekonania. - Nie używałam wulgaryzmów w swoim życiu, nie obraziłam nikogo - przekonywała. Reprezentujący ją mecenas Jarosław Kaczyński dodał, że nie była w żaden sposób brutalna i nikt nie został przez nią dotknięty.
Poprzednie osoby, których wizerunek został opublikowany po grudniowych protestach, były przesłuchiwane w poniedziałek i wtorek.
Śledztwo prowadzone przez warszawską prokuraturę okręgową dotyczy m.in. blokowania wyjazdu posłów i przedstawicieli rządu przez manifestujących przed budynkiem; w jego ramach analizowane mają być też inne wątki - m.in. informacje o poturbowaniu posłanek opozycji przez Straż Marszałkowską. Postępowanie wszczęto na podstawie dwóch artykułów Kodeksu karnego - 191 i 224, które przewidują do 3 lat więzienia dla tego, "kto stosuje przemoc wobec osoby lub groźbę bezprawną w celu zmuszenia innej osoby do określonego działania" oraz dla tego, kto "przemocą lub groźbą bezprawną" wywiera wpływ na czynności urzędowe organu państwowego.
W związku ze sprawą stołeczna policja opublikowała na swej stronie wizerunki osób, które mogły mieć związek z incydentami, do których doszło przed Sejmem; poinformowała również, że publikacja wizerunków nastąpiła na polecenie warszawskiej prokuratury okręgowej. W poniedziałek mec. Kaczyński poinformował, że uczestnicy protestu, których wizerunki opublikowano w internecie, wystąpią o ochronę dóbr osobistych.
Do tych działań odniosła się w uchwale Naczelna Rada Adwokacka. Uważa ona, że opublikowanie przez Policję wizerunku osób uczestniczących w demonstracjach narusza dobra osobiste tych osób oraz godzi w konstytucyjnie gwarantowaną wolność wyrażania poglądów politycznych.
Tymczasem wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński stwierdził w rozmowie z Polsat News, że policja zamieściła na swoich stronach internetowych wizerunki tylko zdjęcia podejrzewanych o złamanie prawa. - Chcę wyraźnie powiedzieć, że policja nie opublikowała wizerunku wszystkich osób. Są podstawy, aby poszukiwać tych, którzy są podejrzewani o złamanie prawa - powiedział wiceminister.
- Te osoby blokowały wyjazd posłów, przedstawicieli rządu, kładły się pod samochody, próbowały przemocy. Sam tego doświadczyłem - wychodząc z Sejmu obrażano mnie, próbowano poszturchiwać - stwierdził. Mówił, że pojawiały się również "groźby karalne".
Również marszałek Senatu Stanisław Karczewski mówił w programie #dzieńdobryPolsko, że rozmawiał w sprawie publikacji zdjęć demonstrantów z ministrem spraw wewnętrznych Mariuszem Błaszczakiem i "wszystko jest zgodne z prawem".
TVN24, WP
...
Kuchcinski to niedorozwoj ale Karczewski to kolejne łajno w garniturku.
Opublikujcie zdjecia Macierewicza stwarzajacego smiertelne zagrozenie na drodze gnojki.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 13:44, 31 Sty 2017 Temat postu: |
|
|
Nadzwyczajne posiedzenie Krajowej Rady Sądownictwa: reforma KRS niezgodna z konstytucją
oprac.Marek Grabski
akt. 30 stycznia 2017, 20:13
Krajowa Rada Sądownictwa przyjęła stanowisko ws. projektu noweli ustawy o KRS autorstwa resortu sprawiedliwości. - Wskazaliśmy na szereg punktów, które powodują, że projekt ten jest niezgodny z konstytucją - poinformował w poniedziałek wieczorem rzecznik prasowy KRS sędzia Waldemar Żurek. - Proponowane przez nas zmiany są zgodne z konstytucją. Ci, którzy mówią inaczej, bronią swych przywilejów - stwierdził z kolei minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Według stanowiska Rady projekt w "rażący sposób narusza normy konstytucji". Zdaniem KRS, przedstawiony projekt ustawy zmierza do wprowadzenia do systemu prawnego rozwiązań, które stanowią realne zagrożenie dla ochrony praworządności oraz praw i wolności człowieka i obywatela - podkreśliła Rada.
"Projekt narusza normy konstytucji"
Projekt ten ma być jedną ze zmian ustawowych reformujących sądownictwo. Ministerstwo Sprawiedliwości w środę poinformowało o skierowaniu go do konsultacji. Po zmianach Rada miałaby się składać z dwóch zgromadzeń, a jednym z głównych założeń reformy jest - jak to określa MS - "demokratyzacja wyboru KRS". Rada omówiła ten projekt na nadzwyczajnym posiedzeniu, które rozpoczęło się w poniedziałek po godz. 17.
Żurek pytany, czy konkluzją stanowiska jest apel o przerwanie prac nad projektem odpowiedział: "tak, myślę, że byłoby to najlepsze, co ministerstwo mogłoby zrobić". - Minister chce zrobić absolutnie polityczny wybór do KRS, to zawłaszczenie organu konstytucyjnego na podstawie ustawy zwykłej - ocenił.
Jak dodał na poniedziałkowym posiedzeniu KRS nie było ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, który jest z urzędu członkiem Rady. - To był taki najbardziej widoczny brak (...) chcielibyśmy merytorycznej debaty, ale tej debaty nie ma, bo minister chce nam narzucić swoją wolę - powiedział Żurek.
"Ci, którzy mówią inaczej, bronią swych przywilejów"
- Proponowane przez nas zmiany są zgodne z konstytucją. Ci, którzy mówią inaczej, bronią swych przywilejów - stwierdził z kolei w poniedziałek minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. - Wszystkie proponowane przez nas zmiany służą przede wszystkim obywatelom. Chcemy, aby odeszła do historii nadzwyczajna kasta, jak się ją niekiedy określa, czyli ta część spośród sędziów, którzy dziś wszystko mogą - mówił Ziobro w Polsat News.
Pytany czemu nie było go na posiedzeniu Rady, której jest członkiem, Ziobro odparł, że to dlatego, iż jego zadaniem "jest wykonać konkretną pracę". - Wybieram to, co jest ważniejsze dla Polaków. Wybieram działanie, a nie gadanie - powiedział minister.
Komentując stanowiska KRS i zgromadzeń sędziowskich zebranych w poniedziałek na nadzwyczajnych posiedzeniach, Ziobro mówił: "To są zabawy argumentami, do których nie będę się odnosił. Skala patologii w sądownictwie jest bardzo duża".
Zapewnił, że projekt jest zgodny z konstytucją, o czym świadczą posiadane przez resort opinie prawne. - A to, że są ludzie, którzy będą bronić swego status quo - to zrozumiałe, bo bronią swoich przywilejów. To są dyrdymały, proszę w to nie wierzyć - powiedział Ziobro.
Jak przekonywał, w większości krajów to władza wykonawcza decyduje o tym, kto będzie sędzią. - Przywracamy normalność, równowagę i balans władz. W Polsce sędziowie mają największe immunitety i uprawnienia emerytalne w Europie, co powoduje wiele nadużyć i skandali - ocenił Ziobro.
Po planowanych zmianach m.in. utworzone miałyby zostać dwa organy KRS: Pierwsze i Drugie Zgromadzenie Rady. W skład pierwszego wejdą: I Prezes SN, prezes NSA, minister sprawiedliwości, osoba powołana przez prezydenta, czterech posłów i dwóch senatorów. Drugie Zgromadzenie ma tworzyć 15 sędziów wszystkich szczebli zgłaszanych przez kluby poselskie i marszałka Sejmu, a rekomendowanych przez stowarzyszenia sędziowskie.
WP, PAP
...
Dzis awantura z sedziami i z Walesa. Cos jeszcze zaplanowali?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 23:55, 31 Sty 2017 Temat postu: |
|
|
Prezes Sądu Najwyższego: skończyła się epoka, kiedy mogliśmy polegać na zasadzie demokratycznego państwa prawnego
oprac.Adam Przegaliński
akt. 31 stycznia 2017, 18:03
- W Polsce skończyła się epoka, kiedy mogliśmy polegać na zadeklarowanej w konstytucji zasadzie demokratycznego państwa prawnego. O prawo, o sposób jego interpretacji, o jego przestrzeganie, o każdy cal sprawiedliwości należy teraz walczyć i obowiązek ten – co tu dużo mówić – spoczywa na sędziach - mówiła Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf podczas zjazdu sędziów-delegatów okręgów i apelacji sądowych.
- Od ponad roku powtarzam, iż sądy łatwo przekształcić w igraszkę w rękach polityków. To, co dotychczas było zagrożeniem, staje się teraz faktem – mówiła w poniedziałek sędzia Małgorzata Gersdorf.
Zjazd sędziów-delegatów okręgów i apelacji sądowych odbył się kilka dni po tym, jak minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiedział zmiany w sądownictwie dyscyplinarnym dla sędziów i ujawnił nowy projekt zmian w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa, który całkowicie uzależnią Radę – konstytucyjny organ stojący na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów – od partii rządzącej.
- Wskazaliśmy na szereg punktów, które powodują, że projekt ten jest niezgodny z konstytucją - poinformował w poniedziałek wieczorem rzecznik prasowy KRS sędzia Waldemar Żurek. W programie WP podkreślił, że "Ziobro chciał naszczuć jednych sędziów na drugich". - Proponowane przez nas zmiany są zgodne z konstytucją. Ci, którzy mówią inaczej, bronią swych przywilejów - stwierdził z kolei minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Prezes Gersdorf nazwała „reformę” sądów Ziobry „zmianą, która nie przedstawia żadnej obiektywnej wartości.
Przypomniała, że w okresie międzywojennym sądy można było tworzyć i znosić tylko ustawą. A za PRL-u i III RP robi to minister sprawiedliwości. – Od niezależności sądów, której nawet po 1989 r. nie mieliśmy zbyt wiele, przechodzimy aktualnie do etapu drugiego, znacznie niebezpieczniejszego: rozmontowania niezawisłości sędziowskiej.
W sierpniu Pierwsza Prezes SN Małgorzata Gersdorf zaskarżyła nową ustawę o Trybunale Konstytucyjnym do TK. Wydając wyrok w tej sprawie TK uznał, że kilkanaście przepisów ustawy jest niezgodnych z konstytucją. Odrębne zdanie złożyli Piotr Pszczółkowski, Julia Przyłębska i Zbigniew Jędrzejewski.
wyborcza.pl,PAP
...
Nie mielismy tej praworzadnosci po 89 za duzo a teraz powrot do PRL. Reczne sterowanie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 23:57, 01 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Projekt ustawy o ustroju Warszawy skierowany do I czytania w Sejmie. Zaopiniowany w "trybie pilnym"
oprac.Violetta Baran
1 lutego 2017, 18:02
Poselski projekt ustawy o ustroju miasta stołecznego Warszawy, który zakłada powiększenie stolicy o 32 gminy, skierowano już do I czytania na posiedzeniu Sejmu. Biuro Analiz Sejmowych zaopiniowało go w "trybie pilnym".
Projekt ustawy autorstwa posłów PiS wpłynął do Sejmu 30 stycznia. Zakłada m.in., że miasto stołeczne Warszawa stałoby się metropolitalną jednostką samorządu terytorialnego, która objęłaby 33 gminy. Jedną z nich byłaby gmina miejska Warszawa (obecne miasto stołeczne Warszawa), składająca się z 18 dzielnic.
(fot. sejm.gov.pl)
Zgodnie z projektem, Rada miasta stołecznego Warszawy miałaby składać się z 50 radnych wybieranych w okręgach jednomandatowych. Radni mają być wybierani po jednym z każdej dzielnicy gminy Warszawa oraz po jednym z pozostałych gmin wchodzących w skład miasta stołecznego Warszawy.
Zdaniem opozycji PiS próbuje w ten sposób przejąć władzę w Warszawie. Dzięki ustawie, w 2018 roku prezydenta megamiasta mogliby bowiem wybierać już i "starzy" i "nowi". W większości podwarszawskich gmin mieszkańcy, w przeciwieństwie do Warszawy, głosują na PiS.
- PiS nie potrafi wygrać wyborów w samorządzie. Głosami okolicznych gmin chce zdobyć władzę w Warszawie. To oszustwo polityczne - skomentował projekt lider PO Grzegorz Schetyna.
- PiS proponuje rozbiór Warszawy. To cwaniacka próba przejęcia władzy w stolicy - oceniła projekt prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz. Podkreśliła, że Warszawa „w ogóle przestanie decydować o sobie", bo będzie mieć jedynie 18 radnych w 50-osobowej radzie miasta. Pozostałe 32 osoby będą reprezentować gminy, które PiS chce dołączyć do obszaru metropolitalnego.
W podobnym tonie plany PiS skomentowało stowarzyszenie Miasto Jest Nasze.
"Ten nowy twór będzie wybierał wspólnego prezydenta, a w Radzie Aglomeracji większość będą mieli radni spoza dzisiejszych granic Warszawy. Naszym zdaniem, nowa ustawa PiSu jest niczym innym jak próbą przejęcia fortelem stołecznego samorządu" - punktują aktywiści.
Krytykują też polityków za wprowadzanie zmian bez przeprowadzenia konsultacji. "Wygląda na to, że po raz kolejny nad głowami niczego nieświadomych mieszkańców rozgrywana jest wielka, krajowa polityka" - dodają.
Projekt, jako że jest autorstwa posłów, nie wymaga konsultacji społecznych. Ich zorganizowanie już zapowiedziała Nowoczesna. Ugrupowanie rozważa także przeprowadzenie lokalnego referendum w sprawie ustroju stolicy.
Może jednak nie zdążyć z jego zorganizowaniem. Projekt ustawy został zaopiniowany przez Biuro Analiz Sejmowych w "trybie pilnym" i od razu skierowany do I czytania w Sejmie. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, by posłowie zajęli się nim już na najbliższym posiedzeniu Sejmu 8 lutego.
WP, sejm.gov.pl
...
Przypominam ze nie ma legalnego Sejmu od 16 grudnia. To wszystko jest bezprawie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:45, 02 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Ponad 130 posłów przesłuchanych ws. posiedzenia Sejmu w Sali Kolumnowej
oprac.Violetta Baran
2 lutego 2017, 13:20
Trwa śledztwo wszczęte z zawiadomienia posłów PO i Nowoczesnej, które dotyczy organizacji i przebiegu posiedzenia Sejmu w Sali Kolumnowej. Warszawska prokuratura okręgowa przesłuchała już w tej sprawie w charakterze świadków ponad 130 posłów.
- Do wczoraj przesłuchanych zostało 136 posłów. Planujemy przesłuchania kolejnych. Przesłuchujemy zarówno tych, którzy uczestniczyli w obradach jak i tych, którzy składali zawiadomienia. Chodzi o zweryfikowanie wszystkich wątków poruszonych w tych zawiadomieniach - powiedział PAP rzecznik prokuratury prokurator Michał Dziekański. Dodał, że terminy przesłuchań są na bieżąca ustalane z klubami.
19 stycznia warszawska Prokuratura Okręgowa poinformowała o wszczęciu śledztwa w sprawie organizacji i przebiegu posiedzenia Sejmu w Sali Kolumnowej 16 grudnia ubiegłego roku. Zawiadomienia w tej sprawie złożyły m.in. PO i Nowoczesna. Śledztwo dotyczy "przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków służbowych oraz działania na szkodę interesu publicznego przez funkcjonariuszy publicznych", czyli artykułu 231 Kodeksu karnego. Grozi za to do trzech lat więzienia.
Prokuratura otrzymała w tej sprawie zawiadomienia od PO i Nowoczesnej. Dotyczą one "domniemanego złamania prawa przez marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego", a także m.in. domniemanego popełnienia przestępstwa przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę, wiceszefa MSWiA Jarosława Zielińskiego oraz nieustaloną liczebnie grupę posłów, "polegającego na wprowadzeniu do dokumentu (listy obecności) niezgodnych z rzeczywistością elementów (podpisu)".
Zawiadomienie złożyły też Fundacja Akcja Demokracja oraz Stowarzyszenie "My Naród".
16 grudnia 2016 r. posłowie opozycji zablokowali mównicę w sali plenarnej Sejmu; był to protest wobec wykluczenia z obrad posła PO Michała Szczerby. Marszałek Sejmu Marek Kuchciński wznowił obrady w Sali Kolumnowej, gdzie przeprowadzono głosowania m.in. nad ustawą budżetową na 2017 r. Protest zakończył się 12 stycznia.
Opozycja uważa, że głosowania w Sali Kolumnowej były nielegalne, m.in. z powodu braku kworum.
PAP
...
Niech tylko sprobuja ukrecic leb przestepstwu Kuchcinskiego to bedzie material do kolejnego sledztwa.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:06, 02 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Burmistrz Podkowy Leśnej: PiS chce zetrzeć w proch małe ojczyzny
Burmistrz Podkowy Leśnej: PiS chce zetrzeć w proch małe ojczyzny
Dzisiaj, 2 lutego (15:56)
Pomysł powiększenia Warszawy budzi coraz więcej kontrowersji. "Partia rządząca, która wygrała wybory pod hasłem wzmacniania polskości, chce zetrzeć w proch małe ojczyzny" - mówi Artur Tusiński, burmistrz Podkowy Leśnej. Z kolei Hanna Gronkiewicz-Waltz ocenia, że ustawa w tej sprawie "pcha nas w kierunku Białorusi, a nawet Moskwy". Propozycji PiS bronił poseł Jacek Sasin twierdząc, że wszystkie gminy zachowają swoją niezależność.
Tusiński: PiS chce zetrzeć w proch małe ojczyzny
Partia rządząca, która wygrała wybory pod hasłem wzmacniania polskości, chce zetrzeć w proch małe ojczyzny - mówi burmistrz Podkowy Leśnej Artur Tusiński w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Patrykiem Michalskim. Tusiński organizuje spotkanie samorządowców w sprawie projektu ustawy o aglomeracji warszawskiej; przedstawiciele gmin, których dotyczy planowana reforma, będą dyskutowali w sobotę w Pałacu Kultury.
Burmistrz Podkowy Leśnej domaga się wycofania projektu ustawy, przedstawienia szczegółów reformy, konsultacji społecznych i lokalnych referendów. Tusiński liczy na wsparcie innych burmistrzów, nad szczegółami samorządowcy będą rozmawiali w sobotę i w poniedziałek na kolejnym spotkaniu w Legionowie. Te postulaty zostaną wysłane premier Beacie Szydło - powiedział mi burmistrz Podkowy Leśnej.
Burmistrz podkreślał, że nie jest przeciwnikiem samej reformy, ale nie godzi się na jej wprowadzenie bez podania szczegółów dotyczących przyszłości zawartych już umów, funduszy unijnych czy działania lokalnych służb, w tym policji; zapowiedział, że jeśli PiS nie wycofa projektu, to zorganizuje w swoim mieście referendum - tak szybko jak będzie to możliwe.
...
To nie zarty. Wizja prezesa ,,dla naszego dobra" mianujacego kazdego wojta i soltysa w najmniejszej wiose a moze i lesniczego to koszmar. Korea Polnocna.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 0:44, 03 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Akcja miała być siłowa". Ujawniamy kulisy planu usunięcia posłów opozycji z Sejmu
2 lutego 2017, 17:48
Posłowie opozycji okupujący salę plenarną mieli zostać z niej usunięci siłą przez straż marszałkowską przy wsparciu borowców w nocy z 11 na 12 stycznia - dowiedziała się Wirtualna Polska. Dwa źródła w BOR potwierdziły nam, że pretekstem do zaplanowanej na godz. 4 rano "akcji siłowej" było sprawdzenie budynku przez pirotechników. - W BOR była powszechna mobilizacja. Pościągali wszystkich z urlopów - mówi nasz informator. Dlaczego akcja się nie powiodła? - Sprzeciwił się komendant straży, który potem został odwołany - słyszymy.
Sejm, późny wieczór 11 stycznia. Na galerię dziennikarską górującą nad salą plenarną wchodzi oficer BOR. Lustruje wzrokiem śpiących tam kilkunastu posłów. Do funkcjonariusza dołącza trzech innych borowców. Nieśpiesznie idą opustoszałym korytarzem i znikają w gmachu Senatu.
W tym czasie w gabinecie marszałka Sejmu trwa narada polityków PiS. U Marka Kuchcińskiego są m. in. Jarosław Kaczyński, Beata Szydło, Mariusz Kamiński i Antoni Macierewicz. Do Sejmu przyjeżdża też wiceszef BOR Tomasz Kędzierski (odwołany w piątek szef Biura Andrzej Pawlikowski był wówczas na zwolnieniu lekarskim). Kędzierski rozmawia z szefem MSWiA Mariuszem Błaszczakiem.
Według informacji Wirtualnej Polski z dwóch źródeł w Biurze Ochrony Rządu tego dnia miała być przeprowadzona akcja wyniesienia siłą protestujących posłów, a jej pierwszy etap polegał na pozbyciu się dziennikarzy z Sejmu.
"Najpierw z Sejmu wychodzi państwo dziennikarstwo, a o 4 rano wchodzimy na grubo"
Funkcjonariusz BOR: - Najpierw z Sejmu wychodzi państwo dziennikarstwo, a o 4 rano wchodzimy na grubo. Po wejściu na salę plenarną sprawdzamy ją pirotechnicznie, zgodnie z naszymi procedurami. Posłowie powinni się przesunąć. Straż dokonuje eksmisji posłów - mówi o zaplanowanej akcji oficer Biura.
Inny zaznacza, że "akcja miała być siłowa". - Sala miała być oczyszczona pod pozorem sprawdzenia pirotechnicznego. W BOR była powszechna mobilizacja. Pościągali wszystkich z urlopów - relacjonuje informator Wirtualnej Polski.
Według niego do akcji miało być gotowych 50-60 borowców, którzy mieli wejść na salę sejmową "w asyście mundurowych straży marszałkowskiej".
"Pościągali do Sejmu funkcjonariuszy, którzy pełnili służbę na placówce w Iraku"
- Daliby radę. Posłowie nie mieliby ochoty się bić. Pościągali do Sejmu funkcjonariuszy, którzy pełnili służbę na placówce w Iraku - mówi rozmówca WP.
Jego zdaniem BOR musiał być w gotowości do wsparcia liczącej ok. 150 funkcjonariuszy straży. - Gdyby na sali było 40-50 posłów, to strażnicy nie daliby rady, bo byłoby dwóch na jednego. A posłowie mogli szybko zadzwonić do innych, którzy śpią w hotelu poselskim - wyjaśnia.
Mija godz. 23. W gabinecie marszałka kończy się narada władz PiS. Od Marka Kuchcińskiego wychodzą kolejni politycy. Gmach parlamentu pustoszeje po trwającym cały dzień szturmie mediów. Dziennikarze po raz pierwszy od grudnia zostali wtedy wpuszczeni na zamkniętą ze względu na protest posłów opozycji galerię. Po korytarzu kręci się już tylko ekipa TVP.
Następnego dnia rano ma być wznowione rozpoczęte przez marszałka posiedzenie Sejmu. Posłowie Platformy deklarują, że nie przerwą trwającego od grudnia protestu i kolejną noc pozostaną na sali plenarnej.
Dziennikarze wyproszeni "z przyczyn bezpieczeństwa"
O godz. 23.30 kancelaria Sejmu informuje na Twitterze, że z "przyczyn bezpieczeństwa (m.in. kontroli pirotechnicznej)" zamknięta od północy do 7 rano będzie galeria prasowa.
"Dodatkowo od godziny 2:00 odbywać się będą kontrole bezpieczeństwa prowadzone przez BOR w całym gmachu Sejmu" - zaznacza w komunikacie kancelaria.
Godz. 1.30. Straż marszałkowska zaczyna przeszukiwać budynki parlamentu i wyprasza kilku ostatnich dziennikarzy. - Kończymy zaraz - rzuca do reporterów jeden z funkcjonariuszy.
Zdaniem rozmówcy WP ze straży marszałkowskiej nie była to normalna procedura. - Według obecnych zasad dziennikarze nie muszą opuszczać gmachu w trakcie posiedzenia Sejmu - mówi WP jeden ze strażników. Wtóruje mu pracownik kancelarii Sejmu. - Nie ma zwyczaju, by specjalnie wypraszać dziennikarzy ze względu na późną godzinę - wyjaśnia rozmówca WP.
Według informacji WP funkcjonariusze BOR zwracają uwagę, że nie mają dostępu do części pomieszczeń w Sejmie i nie mają na bieżąco informacji, ilu posłów wciąż protestuje.
Borowcy wchodzą o 4 rano
Około 4 nad ranem na sali sejmowej pojawia się BOR. W sejmowych ławach śpi wtedy kilkunastu posłów PO. Wśród nich: Andrzej Czerwiński, Marek Biernacki, Ireneusz Raś, Tomasz Cimoszewicz, Rafał Trzaskowski, Tomasz Głogowski, Jakub Rutnicki i Dorota Niedziela.
- Funkcjonariuszy było chyba dziesięciu. Przesunęliśmy się, by mogli sprawdzić salę. Pytali o każdą pozostawioną na fotelach rzecz. Jeśli nie należała do nas - robili notatki - mówi WP Cimoszewicz. - Funkcjonariusze działali profesjonalnie i byli wobec nas uprzejmi - dodaje Marek Biernacki.
Oficer BOR: Biuro było absolutnie gotowe do akcji, ale jakoś nie wyszło. Nie zgodził się Koschalke (zdymisjonowany później komendant straży marszałkowskiej - WP). Arek ma kręgosłup. Postawił się. To był faktyczny powód jego odwołania.
"Zapanowało przerażenie. To byłby koniec BOR"
Według funkcjonariusza na wieść o planowanym udziale BOR w akcji w Sejmie w formacji "zapanowało przerażenie". - Nie było wiadomo, o co chodzi. Użycie siły przez BOR w takiej sytuacji oznaczałoby koniec formacji i złamanie ustawy o BOR - tłumaczy oficer.
- Jednego jestem pewny: nasze szefostwo by się w takiej sytuacji nie potrafiło postawić - dodaje inny.
Kpt. Grzegorz Bilski z zespołu prasowego BOR w odpowiedzi na pytania WP dotyczące planowanej akcji odpowiedział, że "obecność funkcjonariuszy BOR w Sejmie, podyktowana jest wyłącznie zadaniami" określonymi w ustawie o BOR.
- Wiele osób ochranianych przez BOR to parlamentarzyści, którym funkcjonariusze mają obowiązek zapewnić bezpieczeństwo - wyjaśnił Bilski.
Podkreślił, że zgodnie z tą ustawą "do zadań BOR należy prowadzenie rozpoznania pirotechniczno-radiologicznego obiektów Sejmu i Senatu". - Ze względów bezpieczeństwa nie informujemy szczegółowo o formach i metodach realizacji tych czynności - dodał.
Biuro prasowe Sejmu nie odpowiedziało na pytania o akcję wysłane przez Wirtualną Polskę 23 stycznia. Według informacji WP tego samego dnia w siedzibie biura pojawił się odwołany komendant, któremu zakazano wypowiadania się w mediach. WP nie udało się z nim skontaktować.
Posłowie Platformy okupowali salę plenarną od 16 grudnia w proteście przeciwko planom wprowadzenia ograniczeń dla mediów w Sejmie i bezprawnie - ich zdaniem - przyjętemu budżetowi. Protest przerwali 12 stycznia. Arkadiusz Koschalke został odwołany z funkcji komendanta straży marszałkowskiej 19 stycznia bez podania wyraźnej przyczyny.
Politycy PiS kilkakrotnie zapewniali, że użycie siły wobec posłów opozycji nie jest brane pod uwagę. Mniej jednoznacznie wypowiedział się Jarosław Kaczyński. Pytany przez dziennikarzy 11 stycznia czy należy wobec posłów zastosować środki przymusu bezpośredniego prezes PiS odpowiedział: "Będą podjęte odpowiednie działania, ale to nie moja decyzja".
...
To oczywiscie tylko straszenie po fakcie. A nuz sie przestrasza. Az tak oblakani nie sa. To mialo by nieobliczalne konsekwencje. Wlacznie z natychmiastowa utrata koryta. Spoleczenstwo moglo by eksplodowac. Ale straszyc opozycje tym jak widac sie starali...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:42, 03 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Znikający olej rzepakowy: Zaskakujące zmiany w projekcie ważnej ustawy
Dzisiaj, 3 lutego (09:51)
Aktualizacja: 22 minuty temu
Z projektu ustawy o monitoringu przewozu towarów wrażliwych w tajemniczych okolicznościach zniknął wymóg monitorowania transportów z olejem rzepakowym - dowiedzieli się reporterzy śledczy RMF FM Marek Balawajder i Krzysztof Zasada. Ustawa ma na celu wyeliminowanie oszustw na podatku VAT, a właśnie przy obrocie olejem rzepakowym państwo traci rocznie kilkaset milionów złotych.
Pole kwitnącego rzepaku
/Piotr Polak /PAP
To, w jakich okolicznościach olej zniknął z projektu ustawy, to do tej pory zagadka. W dokumencie z listopada, zgłoszonym do prac rządowych, zapis o nim był. Podczas uzgodnień międzyresortowych, konsultacji społecznych i zgłoszeń lobbingowych nikt nie zgłaszał zastrzeżeń i wniosków, by tego towaru nie obejmować nadzorem. W tej formie projekt trafił na Komitet Stały Rady Ministrów - tam również, jak ustalili nasi reporterzy, nie było żadnych wniosków w sprawie zmian. Po Komitecie projekt nagle się zmienił.
Olej rzepakowy "zniknął" z projektu ustawy. Ekspert: Tym rynkiem zawładnęły grupy przestępcze
Zlikwidowano rozporządzenie z wykazem towarów monitorowanych, a ich spis wciągnięto do ustawy. Na tej liście olej rzepakowy już się nie znalazł. Co ciekawe, wciąż jest o nim mowa w uzasadnieniach - na stronach kancelarii premiera, a także w drukach sejmowych - bo projekt trafił już do parlamentu.
Według rozmówców dziennikarzy RMF FM, ta zmiana w projekcie ustawy jest na rękę grupom przestępczym obracającym olejem.
W Sejmie interweniuje już w tej sprawie organizacja Pracodawcy RP.
W RMF FM będziemy sprawdzać, kto zdecydował o tej zaskakującej zmianie. Słuchajcie Faktów, śledźcie naszą stronę!
Ekspert podatkowy: Skala wyłudzeń jest ogromna. Wg szacunków, około 350 mln zł w 2015 roku
Według specjalistów, wyłudzenia podatku VAT na handlu olejem rzepakowym to jedna z najszybciej rozwijających się gałęzi przestępczości - zwłaszcza na przestrzeni ostatnich lat.
O skali wyłudzeń Mariusz Korzeb, ekspert podatkowy z organizacji zrzeszającej przedsiębiorców - Pracodawcy RP, mówi: Jedna z największych po samych paliwach. Szacuje się, że w 2015 roku około 350 mln zł, więc skala jest przeogromna.
Tym rynkiem zawładnęły grupy przestępcze, które de facto zmuszają producentów do nabywania tego towaru w ramach transakcji, gdzie na wcześniejszym etapie mogło dochodzić do wyłudzeń - wyjaśnia Korzeb w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Krzysztofem Berendą.
Oznacza to, że uczciwi przedsiębiorcy, nieświadomie handlujący z mafią, nie tylko tracą pieniądze, ale także narażają się na odpowiedzialność karną.
Jak to działa
Jak wygląda mechanizm oszustw w handlu olejem rzepakowym? Wyspecjalizowane grupy przestępcze najczęściej tworzą tzw. karuzele podatkowe. Olej wyjeżdżający z zakładów produkcyjnych obłożony jest 5-procentowym VAT-em na polski rynek, a stawką zero - poza granice. Potem trafia do pośredników. Najczęściej jeden z nich znika - ten, który wystawia kupującemu fakturę z VAT-em 23 procent. To jego zysk.
Jak zauważa Mariusz Korzeb, czasami w takim łańcuszku jest kilkadziesiąt firm.
Zorganizowane grupy przestępcze tworzą taką siatkę podmiotów, że ani resort finansów, ani przedsiębiorca nie jest w stanie ustalić, czy faktycznie ten towar był towarem, gdzie na którymś z etapów transakcji dochodziło do wyłudzenia - mówi ekspert.
Dla zobrazowania skali - przykład jednej tylko grupy obracającej olejem, rozbitej w zeszłym roku przez CBŚP: w całej Polsce zatrzymano 55 osób, które - według śledczych - wyłudziły ponad 120 milionów złotych.
Co znalazło się projekcie
W komunikacie na stronach kancelarii premiera, w którym poinformowano o przyjęciu przez rząd projektu ustawy o systemie monitorowania drogowego przewozu towarów, przedłożonego przez ministra rozwoju i finansów, czytamy, że zaproponowane regulacje "uszczelnią system podatkowy i przede wszystkim pomogą ujawnić przedsiębiorców wyłudzających i unikających płacenia VAT (...), a także przyczynią się do ograniczenia nieuczciwej konkurencji". Ustawa, która ma być uzupełnieniem tzw. pakietu paliwowego, ma spowodować wzrost dochodów budżetu z podatków VAT i akcyzy: jak czytamy, "w latach 2017-2026 do budżetu państwa powinno wpłynąć ok. 6,5 mld zł z tytułu podatku VAT i akcyzowego".
Według projektu, systemem rejestracji i monitorowania objęte zostaną m.in. paliwa silnikowe i ich pochodne, w tym biodiesel, dodatki do paliw (właśnie w tej kategorii mieści się olej rzepakowy), oleje smarowe, odmrażacze na bazie alkoholu etylowego, rozcieńczalniki i rozpuszczalniki, alkohol etylowy częściowo i całkowicie skażony oraz susz tytoniowy.
Monitorowanie przewozu towarów umożliwi rejestr zgłoszeń, który będzie prowadzony w systemie teleinformatycznym przez szefa Krajowej Administracji Skarbowej - czytamy w komunikacie.
W projekcie ustawy wskazano np., że "podmiot wysyłający towar będzie musiał przesłać do rejestru - przed rozpoczęciem przewozu - zgłoszenie przewozu, a następnie uzyskać numer referencyjny dla tego zgłoszenia" i przekazać go przewoźnikowi i podmiotowi odbierającemu. Poza tym będzie musiał zgłosić do systemu m.in.: swoje dane (imię i nazwisko albo nazwę oraz adres zamieszkania albo siedziby) oraz swój NIP (albo numer, za pomocą którego jest identyfikowany na potrzeby poboru VAT), numer rejestracyjny środka transportu, datę faktycznego rozpoczęcia przewozu i planowaną datę jego zakończenia, adres miejsca dostarczenia towaru albo miejsce zakończenia przewozu, a także numer dokumentu przewozowego.
Kontrola przewozu towarów ma polegać na sprawdzeniu przestrzegania obowiązków: dokonywania, uzupełniania i aktualizacji zgłoszenia; zgodności danych zawartych w zgłoszeniu ze stanem faktycznym; posiadania numeru referencyjnego lub dokumentów go zastępujących - czytamy na stronach KPRM. Kontrolę tę mają zasadniczo prowadzić funkcjonariusze Służby Celno-Skarbowej, a także policjanci, funkcjonariusze Straży Granicznej i inspektorzy Inspekcji Transportu Drogowego.
Jeżeli w trakcie kontroli przewozu zostanie stwierdzone, że towar nie odpowiada co do rodzaju, ilości, masy lub objętości towarowi wskazanemu w zgłoszeniu albo przewóz towarów wiąże się ze zwiększonym ryzykiem - na środek transportu lub towar mogą zostać nałożone zamknięcia urzędowe. (...) Jeżeli w trakcie kontroli przewozu towarów zostanie ujawnione niedokonanie zgłoszenia albo nie zostanie przedstawiony przez kierującego numer referencyjny lub dokumenty go zastępujące - to środek transportu lub towar może zostać zatrzymany - głosi komunikat.
Ponadto - jak czytamy - "za nieprzestrzeganie przepisów ustawy przewidziano kary pieniężne": Na przykład, jeśli podmiot wysyłający nie dokona zgłoszenia, będzie można na niego nałożyć karę pieniężną w wysokości 46 proc. wartości netto przewożonego towaru, podlegającego obowiązkowi zgłoszenia - nie mniej niż 20 000 zł. Ponadto, gdy przewoźnik nie dokona zgłoszenia przewozu towaru lub jeśli zostanie stwierdzone, że towar nie odpowiada danym podanym w zgłoszeniu - na przewoźnika (wykonującego przewóz w tranzycie) zostanie nałożona kara pieniężna 20 000 zł. Jeśli przewoźnik nie uzupełni zgłoszenia o dane wymagane w systemie, zostanie ukarany karą pieniężną 5000 zł. Z kolei w przypadku stwierdzenia rozpoczęcia przewozu towaru bez numeru referencyjnego lub dokumentów go zastępujących na kierującego zostanie nałożona grzywna w wysokości od 5000 do 7500 zł.
Ustawa ma wejść w życie 1 marca.
...
Niech jeszcze znikna dziennikarae w Sejmu to nie beda mogli wynajdywac takich nieistotnych szczegolow i wreszcie bedzie DOBRA ZMIANA PRZEZ DUZE D! Widzicie do czego PiS prowadzi.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:03, 03 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Olej rzepakowy "zniknął" z projektu ustawy. Ekspert: Tym rynkiem zawładnęły grupy przestępcze
Dzisiaj, 3 lutego (12:47)
Według nas, niezasadne było usuwanie oleju rzepakowego z wykazu towarów wrażliwych, zawartego w projekcie ustawy o monitorowaniu przewozu tych towarów, która ma m.in. wyeliminować wyłudzenia podatku VAT - mówi dziennikarzowi RMF FM Krzysztofowi Berendzie Mariusz Korzeb, członek Komitetu Podatkowego Pracodawców RP. Sprawę tajemniczego zniknięcia oleju rzepakowego z projektu nagłośnili reporterzy śledczy RMF FM. "Resort finansów tłumaczył się, że istotne znaczenie miały postulaty branży spożywczej. Nie wiemy de facto nic o tych uzgodnieniach, a z branżą producentów biokomponentów nikt nie konsultował tego zagadnienia, tak więc tym bardziej ta branża jest zaskoczona" - podkreśla Korzeb. "Mniej więcej od 2011 roku tym rynkiem zawładnęły grupy przestępcze" - mówi również i zaznacza: "Skala wyłudzeń podatku VAT na przestrzeni ostatnich lat jest przeogromna, jedna z największych po samych paliwach. Szacuje się, że w 2015 roku (...) około 350 milionów złotych".
Ekspert o wyłudzeniach VAT w handlu olejem rzepakowym: Skala jest przeogromna, jedna z największych po samych paliwach. Wg szacunków, około 350 mln zł w 2015 roku
/Michał Dukaczewski /Archiwum RMF FM
Krzysztof Berenda, RMF FM: Dlaczego to jest tak ważny problem, że zwróciliście na niego uwagę?
Mariusz Korzeb, członek Komitetu Podatkowego Pracodawców RP: Od wielu lat przedsiębiorcy działający w branży producenckiej, które to podmioty wytwarzają estry metylowe, apelują do organów państwa o zajęcie się sprawą w postaci wstrzymania wyłudzeń podatku VAT w branży oleju rzepakowego. Jest to na tyle istotne, że towar ten jest przeznaczony albo do produkcji spożywczej, albo do produkcji diesla. Olej rzepakowy jest wtedy przetwarzany w estr metylowy i w następstwie trafia do koncernów paliwowych.
Skala wyłudzeń podatku VAT na przestrzeni ostatnich lat jest przeogromna, jedna z największych po samych paliwach. Szacuje się, w 2015 roku na uszczuplenie podatku VAT narażona była kwota około 350 milionów złotych, więc skala jest przeogromna. Są to realne straty Skarbu Państwa.
Z drugiej strony, straty ponoszą również producenci biokomponentów, którzy w sposób, raz nieświadomy, dwa - w określony sposób wpuszczeni w ten kanał dystrybucji oleju rzepakowego, który wcześniej na etapie transakcji był przykładowo wykorzystywany przez zorganizowane grupy przestępcze - trafia do tych producentów; i niestety organy kontroli skarbowej czy urzędy skarbowe starają się zakwestionować producentom estrów metylowych prawo do liczenia podatku VAT twierdząc, że te podmioty działały w łańcuchu, w którym dochodziło do wyłudzenia podatku VAT, nie bacząc na inne okoliczności, czyli de facto na stan tego rynku.
Znikający olej rzepakowy: Zaskakujące zmiany w projekcie ważnej ustawy
Mniej więcej od 2011 roku, po zmianie ustawy o biokomponentach - tym rynkiem zawładnęły grupy przestępcze, które zmuszają producentów do nabywania tego towaru w ramach transakcji, gdzie na wcześniejszym etapie mogło dochodzić do wyłudzeń.
Mówiąc najprościej, jak wygląda ten przekręt podatkowy, który się robi właśnie za pomocą oleju rzepakowego czy na podstawie oleju rzepakowego? Wyjaśnijmy ten mechanizm w takich najprostszych słowach.
Mechanizm wyłudzenia podatku VAT na oleju rzepakowym jest dwojaki, ponieważ co do zasady, ten towar jest produkowany w tłoczni, przykładowo zakładając, że ten towar jest wyprodukowany w Polsce - to ten towar jest sprzedawany albo w ramach transakcji wewnątrzwspólnotowych po stawce zero. Później ten towar wraca do kraju również na stawce zero i trafia do pośrednika. Jeden z tych pośredników ginie - nie odprowadza podatku VAT, i później przez łańcuch poszczególnych podmiotów, dostarczany jest ten towar do producentów biokomponentów, którzy nabywają faktycznie ten towar i produkują z niego olej. Na wcześniejszym etapie transakcji właśnie dochodzi do zniknięcia tego podatnika.
Drugą ścieżką jest ścieżka krajowa - z uwagi na to, że polski ustawodawca umożliwił sprzedaż oleju rzepakowego po stawce 5 procent, jeżeli ten towar jest towarem spożywczym, i wtedy można łatwo obliczyć w przypadku kiedy ten towar jest sprzedawany przez tłocznie do pośrednika po stawce 5 procent w następstwie kolejnej transakcji - ten pośrednik znowu ginie, nie odprowadza podatku, ale już wystawia fakturę do kolejnego pośrednika po stawce 23 procent, ale jej nie odprowadza. No to ten uszczerbek na podatku jest w wysokości 18 procent, więc są dwie drogi - one oczywiście są bardziej skomplikowane, bo jednak te zorganizowane grupy przestępcze tworzą taką siatkę podmiotów, że ani resort finansów, ani przedsiębiorca nie jest w stanie ustalić czy faktycznie ten towar był towarem, gdzie na którymś z etapów transakcji dochodziło do wyłudzenia.
Wy analizowaliście ten tok legislacyjny projektowania tej ustawy, która miała to ograniczyć. W którym momencie dostrzegliście, że coś jest nie tak, że to zniknęło; jak na to trafiliście?
Branża producentów estrów metylowych apeluje do komisji już od wielu lat o zmiany w tym obszarze. Pierwotnie wskazywano na konieczność objęcia oleju rzepakowego odwrotnym obciążeniem. To byłoby oczywiście najlepsze rozwiązanie. Natomiast w kontekście procesu legislacyjnego, branża de facto już nie apelowała, bo ten towar został ujęty w rozporządzeniu wykonawczym do projektu ustawy, i projekt ten miał być monitorowany, zgodnie z projektem ustawy i rozporządzenia wykonawczego.
Natomiast w ostatnim czasie już po przeprowadzeniu konsultacji społecznych okazało się, że ten towar został po prostu wykreślony z ustawy, nie znamy przyczyn bezpośrednich wykreślenia tego towaru z wykazu towarów objętych nadzorem, niemniej jednak jest to szkodliwe dla Ministerstwa Finansów, czy dla Skarbu Państwa, który zdaje sobie sprawę z przeogromnej skali wyłudzeń podatku VAT na tym runku, jak również jest to ryzykowne dla przedsiębiorców, którzy chcą dalej legalnie prowadzić działalność, a niestety zostają zmuszeni do nabywania towarów o znacznym stopniu ryzyka.
Też pytaliście w Ministerstwie Finansów dlaczego to zniknęło, prawda?
Tak, resort finansów tłumaczył się, że akurat tutaj postulaty branży spożywczej miały istotne znaczenie. Nie wiemy tutaj de facto nic o tych uzgodnieniach z branżą spożywczą; z branżą producentów biokomponentów akurat nikt nie konsultował tego zagadnienia, więc tym bardziej ta branża jest zaskoczona.
Ministerstwo Finansów mówi, że oni nie do końca wiedzą, jak to zrobić, by uregulować ten przestępczy proceder dotyczący oleju rzepakowego, bo to mogłoby uderzyć w branżę spożywczą. To jest rzeczywiście tak, że nie da się tego uregulować?
Jest kilka sposobów na uregulowanie tego procederu. Uważam też, że branży spożywczej powinno zależeć na tym, żeby funkcjonować na rynku w sposób spokojny, normalny, a nie obawiać się ewentualnych grup przestępczych, które mogłyby działać również na wcześniejszym etapie transakcji.
Zdaję sobie sprawę, że rzeczywiście branży spożywczej - w jakiś sposób - te przepisy mogły w początkowej fazie stwarzać pewne problemy, ale zwróćmy uwagę, że ten projekt dotyczy wielu towarów, gdzie poszczególni producenci również mogą mieć z tym problemy. Ale tutaj resort finansów nie wziął tego pod uwagę, więc zastanawiające jest dlaczego akurat olej rzepakowy został wykreślony, a inne towary nie. Według nas, niezasadne było usuwanie oleju rzepakowego z wykazu.
Krzysztof Berenda
...
I do tego prowadzi usuwanie mediow. O to mi chodzilo. Jesli nie bedzie nadzoru to jakie beda przekrety? Widzimy tu przestepcza role tvp zwalczajaca obecnosc mediow w Sejmie. W akcie oskarzenia mozna to ujac jako dzialanie na szkode obywateli poprzez zniesienie kontoli spolecznej poprzez media nad procesem ustawodawczym. Wydaje mi sie ze to jasne opisanie szkody. Jakby ktos dzialal na rzecz zniesienia np. policji... To jest szkoda spoleczna.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 23:05, 03 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Michał Szczerba: ocenzurowano moją wypowiedź w stenogramie
Violetta Baran
3 lutego 2017, 16:49
Poseł PO Michał Szczerba, 16 grudnia wykluczony z obrad Sejmu przez marszałka Marka Kuchcińskiego, twierdzi, że stenogram sejmowy z 33. posiedzenia Sejmu został "ocenzurowany". Wykreślono z niego słowa, które dowodzą, że wypowiedź posła dotyczyła zgłoszonej przez niego i grupę posłów poprawki do budżetu. - Nie chcę mówić, że to przestępstwo, na pewno jest to nieetyczne - powiedział WP poseł Szczerba
Cuda na stenogramem. Ten przekazany Komisji Regulaminowej zawierał moje słowa "Chodzi o siedzibę Sinfonia Varsovia". Opublikowany już nie! pic.twitter.com/YUuUZ0lMKM
— Michał Szczerba (@MichalSzczerba) 3 lutego 2017
Przerwane przez marszałka Sejmu wystąpienie posła Michała Szczerby rozpoczęło okupację mównicy przez posłów opozycji. Marszałek Sejmu przekonuje, że nie miało ono związku z tematem debaty sejmowej, czyli projektem budżetu, a sam poseł uniemożliwiał prowadzenie obrad. Co innego wynika jednak z nieautoryzowanego stenogramu, który marszałek przesłał przewodniczącemu Komisji Regulaminowej, Spraw Poselskich i Immunitetowych.
Zgodnie z regulaminem Sejmu poseł Szczerba miał prawo odwołać się od decyzji marszałka Sejmu. Złożyl to odwołanie jeszcze tego samego dnia, a marszałek - wraz z fragmentem nieautoryzowanego stenogramu, przesłał je z prośbą o opinię do komisji regulaminowej.
16 grudnia M.Kuchciński przekazał Komisji Regulaminowej do zaopiniowania moje odwołanie od wykluczenia i stenogram z moim wystąpieniem 1/4 pic.twitter.com/r3VzhwwyQR
— Michał Szczerba (@MichalSzczerba) 3 lutego 2017
Według tej wersji stenogramu po przywołaniu posła Szczerby do porządku przez marszałka (chodziło o zdjęcie z mównicy kartki z napisem "#wolne media"), ten rozpoczął swoją wypowiedź. “Panie Marszałku kochany, muzyka łagodzi obyczaje, dlatego Warszawa jest… - zdążył powiedzieć poseł Szczerba, zanim marszałek wyłączył mu mikrofon. Poseł mówił jednak dalej. Tak jego wypowiedź odnotowano w stenogramie nieautoryzowanym: “…nie tylko stolicą Polski. Ta poprawka dotyczy budowy centrum muzyki. Chodzi o budowę siedziby Simfonia Varsovia" (zachowano oryginalną pisownię - przyp. red).
W oficjalnym stenogramie, podpisanym przez marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, z którym można zapoznać się na stronie sejmowej, nie znalazło się ostatnie zdanie z tej wypowiedzi, czyli stwierdzenie, że posłowi chodzi o budowę siedziby Sinfonia Varsovia.
Dlaczego to zdanie zniknęło? Kto je wykreślił? Zgodnie z art. 176 Regulaminu Sejmu do sprawozdania stenograficznego wprowadza się jedynie poprawki stylistyczne. Wykreślenie pełnego zdania za taką poprawkę uznać nie można. Poprawki redakcyjne do swojego wystąpienia może zgłosić osoba je wygłaszająca, czyli np. poseł. W tym przypadku taka sytuacja nie miała jednak miejsca.
- Niestety, ale wygląda to na celowe działanie - stwierdził w rozmowie z WP poseł Michał Szczerba. - Nie chcę mówić, że jest to działanie przestępcze, ale na pewno nieetyczne - dodał.
Poseł przypomina w rozmowie z WP, że taka zmiana w stenogramie jest na rękę marszałkowi Sejmu i posłom PiS, którzy cały czas utrzymują w "przekazie dnia", że jego wystąpienie było nie na temat.
Pytany czy on, lub inny poseł opozycji, zgłaszali zastrzeżenia do sprawozdania stenograficznego odparł, że nie. - Protestowaliśmy wtedy na sali posiedzeń - tłumaczy.
Dokumenty z komisji regulaminowej, łącznie z fragmentem nieautoryzowanego stenogramu, poseł otrzymał w czwartek wieczorem. - Nie wiem jeszcze, co zrobię z tą sprawą, z pewnością będę starał się wykorzystać każdą drogę prawną, by to sprawozdanie było zgodne z prawdą, zgodne z tym co powiedziałem tamtego dnia, ale marszałek Sejmu ma tu głos decydujący - dodał.
Poseł Michał Szczerba, jak już wcześniej informował, ma zamiar złożyć skargę na decyzję marszałka Kuchcińskiego do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. - Gromadzę dokumenty, ten nieautoryzowany stenogram, który marszałek przesłał do komisji regulaminowej, jest jednym z dowodów na to, że w tej sprawie wydarzyło się coś złego - stwierdził poseł Szczerba.
11 stycznia redakcja WP zwróciła się do Biura Prasowego Sejmu o informację, czy zgodnie z art. 176 Regulaminu Sejmu RP, ktoś zgłosił zastrzeżenia do sprawozdania stenograficznego z 33. posiedzenia Sejmu RP. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy do dzisiaj.
...
To jest przestepstwo poswiadczenia nieprawdy. Bardzo ciezkie. Immunitet nie chroni. Kuchcinski musi siedziec po takich numerach. TRZEBA BYLO PRZESTRZEGAC PRAWA!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:52, 04 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Tylko w WP. Oficerowie BOR: "Macierewicz wozi się jak prezydent, z tą ekipą możemy sobie pozwolić na więcej"
Grzegorz Łakomski
27 stycznia 2017, 13:23
Poprzednia ekipa się hamowała, bo bała się mediów. Z PiS możemy sobie pozwolić na więcej - mówią Wirtualnej Polsce oficerowie BOR. Borowcy przyznają, że z politykami obecnego rządu mogą jeździć szybciej, a chroniony przez Żandarmerię Wojskową szef MON "wozi się jak prezydent".
Przedmieścia Warszawy, 2012 rok. W długim korku w piątkowe popołudnie stoją dwa czarne audi z przyciemnionymi szybami. To kolumna ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego jadąca do Wisły. Kierowca się niecierpliwi i włącza sygnał świetlny. Nawet nie waży się jednak włączyć syreny. Prezydent tego nie lubi.
Nagle limuzyny głowy państwa mijają pędzące na sygnale zielone samochody...Żandarmerii Wojskowej. - Z wyciem wyprzedził nas jakiś trzeciorzędny pułkownik - mówi WP jeden ze współpracowników byłego prezydenta. Komorowski podobnie jak Donald Tusk, gdy był premierem, nie lubił kłuć w oczy obstawą BOR- u i jazdą na sygnale.
- Poprzednia ekipa się hamowała, bała się mediów. Teraz możemy sobie pozwolić na więcej. Jeśli ten, który siedzi z tyłu daje przyzwolenie, to można ryzykować na drodze. Częściej jeździmy na bombie (na sygnale - przyp. red.) - mówi Wirtualnej Polsce funkcjonariusz BOR.
Według niego w porównaniu z rządem PO i PSL politycy PiS nie szczędzą na ochronę, a Biuro Ochrony Rządu może sobie pozwolić na większe wydatki.
Oficer BOR: Ekipy ochronne premier i prezydenta są maksymalnie rozbudowane. W użytku jest też więcej samochodów. Poprzednicy oszczędzali kosztem bezpieczeństwa, liczył się dla nich PR. Teraz przeginają w drugą stronę - mówi funkcjonariusz.
Zwraca uwagę, że szef MON, który w środę uległ wypadkowi, jechał z Torunia do Warszawy kolumną składającą się z trzech limuzyn ochraniającej go Żandarmerii Wojskowej (za ministra obrony jako jedynego z ochranianych polityków odpowiada ŻW, a nie BOR).
- Macierewicz wozi się trzeba samochodami Żandarmerii. Wcześniej tak nie było. Kolumną z trzema samochodami powinni jeździć prezydent albo premier - dodaje.
Według borowca funkcjonariusze Żandarmerii mogą sobie "pozwolić na więcej". - Nie muszą się nawet przejmować policją, bo podlegają pod MON. Sprawa wypadku będzie pewnie zamieciona pod dywan - ocenia rozmówca WP.
- Kierowcy w Żandarmerii to z reguły młode chłopaki, które nie mają odpowiedniego doświadczenia, a lubią się wyżyć i jeżdżą jak wariaci - dodaje inny.
BOR w tym względzie też ma swoje osiągnięcia. Według informacji Wirtualnej Polski nieformalny rekord borowców na 300-kilometrowej trasie z Warszawy do Katowic wynosi 1 godzinę 40 minut. Normalnie na pokonanie tej trasy potrzeba ok. 3 godzin.
Zdaniem oficerów BOR to, czy mają "ciężką nogę" na gazie zależy od podejścia polityków. - W zasadzie to ochrona powinna decydować, czy można pojechać szybciej bez narażenia pryncypała (ochranianego VIP-a), ale w praktyce wszystko zależy od jego przyzwolenia - mówi funkcjonariusz.
Drugi dodaje: - Prawnie jest to nieuregulowane. Nasze procedury są dziurawe. Powinniśmy mieć możliwość, by się powołać na konkretną procedurę i postawić na swoim, bo najważniejsze jest bezpieczeństwo - tłumaczy oficer.
W jego opinii w innych krajach stawia się większy nacisk na bezpieczeństwo, a funkcjonariusze ochrony mogą sobie pozwolić na znacznie więcej niż BOR.
- Amerykanie czy Francuzi w ogóle się nie patyczkują. We Francji kolumna jest dodatkowo chroniona przez motocyklistów z żandarmerii. Jak jakiś kierowca za bardzo się zbliży do ochranianego VIP-a, to dostaje butem po drzwiach. W Rosji posuwają się jeszcze dalej. Jak ktoś im się nie spodoba, to walą pałką po oknie. Wybijają szybę i jadą dalej - mówi oficer.
Inny zauważa, że w Polsce borowcy muszą się pilnować, a coraz większy wpływ na ich styl jazdy może mieć ryzyko nagrywania przez kierowców przekraczających przepisy rządowych limuzyn. I dodaje: Teraz każdy może trafić na You Tube. Może to przyhamuje polityków?
...
Przekaz jest jasny. MOGĄ SOBIE POZWOLIC NA ,,WIECEJ" BO NIE BOJA SIE MEDIOW! CZYLI TVP GLOWNIE! BO JEST OPANOWANA PRZEZ PIS! TVP nie informuje o sytuacji tylko klamie zgodnie z instrukcjami partii. Narasta wiec wsrod pisoskiej lumperii przekonanie ze wszystko wolno. Widzimy tu jak wielka zbrodnia jest to co sie dzieje w tvp. Lacznie ze smiercia niewinnych ludzi. To jest kolejny akt do przyszlego procesu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 13:41, 06 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
PiS planuje odwołać wicemarszałków Sejmu
33 minuty temu
Odwołanie wicemarszałków Sejmu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i Barbary Dolniak na najbliższym posiedzeniu planują politycy PiS - dowiedział się nieoficjalnie nasz reporter Patryk Michalski. Wniosek ma zostać złożony najpóźniej w środę rano.
zdj. ilustracyjne
/Krzysztof Berenda /RMF FM
Wniosek o odwołanie wicemarszałków Sejmu to odpowiedź na wniosek Platformy Obywatelskiej o odwołanie marszałka Kuchcińskiego, który będzie głosowany w tym tygodniu.
To także zapowiadana wcześniej polityczna kara za blokowanie mównicy sejmowej przez posłów PO i Nowoczesnej.
Według informacji reportera RMF FM, wniosek jest już gotowy i zostanie złożony w ostatniej chwili przed rozpoczęciem posiedzenia. Wiadomo, że próba odwołania marszałka Kuchcińskiego będzie nieudana, co potwierdził Jarosław Kaczyński. Stwierdził on, że to wniosek kabaretowy.
Politycy PiS sprawdzają teraz, czy PSL jest zainteresowany przejęciem stanowiska wicemarszałka Sejmu, na przykład za Nowoczesną, co miałoby być nagrodą za niewspieranie protestu. Władysław Kosiniak-Kamysz miał powiedzieć, że PSL nie przyjmie tej propozycji.
(j.)
Patryk Michalski
...
To Kuchcinski popelnil przestepstwo. Taki wniosek PiS to kolejna podlosc.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:11, 06 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Tak PiS powiększa Warszawę. Posłanka ze stolicy podpisała się pod projektem, ale go nie czytała
Magda Kazikiewicz
6 lutego 2017, 11:11
Pod projektem w sprawie powiększenia Warszawy podpisało się 28 posłów PiS. W tym tylko jedna osoba z Warszawy - Ewa Tomaszewska. Okazuje się jednak, że posłanka nawet nie czytała tego, co podpisała. - Jeszcze nie znam tego projektu, nie czytałam - mówi Wirtualnej Polsce.
Od tygodnia to jeden z najważniejszych tematów w polityce. PiS złożył w Sejmie projekt ustawy, zgodnie z którą okoliczne gminy zostaną wcielone do Warszawy. Ugrupowanie rządzące do tej pory - inaczej niż w samej stolicy - zazwyczaj w nich wygrywało. Jeśli sympatie polityczne podwarszawskich wyborców się nie zmienią, partia - dzięki ustawie - ma wreszcie szansę w przyszłorocznych wyborach samorządowych na wygraną w Warszawie.
By projekt ustawy trafił do Sejmu, musi się pod nim podpisać co najmniej 15 posłów. Pod ustawą dotyczącą Warszawy znajduje się 28 nazwisk polityków PiS. Tylko jedna osoba z tej grupy - Ewa Tomaszewska, startowała do parlamentu z Warszawy. Chcieliśmy zapytać posłankę PiS o korzyści z powiększenia stolicy dla jej mieszkańców.
- Ja jeszcze nie znam tej ustawy. Jestem jakby poza zasięgiem. Nie mam dostępu w tej chwili do intenetu, nie czytałam jeszcze tego tekstu - stwierdziła Ewa Tomaszewska i dodała, że wszystkie pytania mamy kierować do posła Jacka Sasina, który jest sprawozdawcą projektu.
Gdy chcieliśmy zapytać, dlaczego posłanka podpisała się pod projektem, nie znając nawet jego treści, Ewa Tomaszewska odparła, że teraz jest zajęta i przeszkadzamy jej w spotkaniu.
W Radiu Zet minister w Kancelarii Premiera Paweł Szefernaker z PiS pytał polityka PO Marcina Kierwińskiego o znajomość ustawy o Warszawie chcąc wykazać, że brakuje mu wiedzy na ten temat. - Panie pośle Kierwiński, zna pan artykuł 11. projektowanej ustawy? - zapytał Szefernaker. Ciekawe, co minister powiedziałby o posłance Tomaszewskiej?
...
To jest przestepstwo. Jak mozna? To jest dzialanie na szkode wyborcow i kraju. Oczywiscie normalni ludzie nie zgodza sie na takie uklady. Ale PiS jest szansa dla takich co w ogole nigdy nie powinni znalezc sie w Sejmie. Ci podpisza wszystko.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 9:16, 07 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Tylko w WP. Posłowie PiS muszą się podpisywać się pod projektami ustaw, których nie znają. "To reguła"
Grzegorz Łakomski
6 lutego 2017, 14:58
Projekt ustawy dot. ustroju Warszawy był przygotowywany w tajemnicy nawet przed większością warszawskich posłów PiS i tymi, którzy...się pod nim podpisali - wynika z informacji WP. - Musimy podpisywać się "in blanco", "na zaś". Podpisy są używane do składania różnych projektów - mówi WP jeden z posłów. - To reguła - przyznaje Barbara Bartuś. - Mam zaufanie do swojego klubu - dodaje posłanka.
Sejm. Wtorkowy wieczór. W mediach pojawia się zaskakująca informacja o złożonym przez PiS projekcie dot. powiększenia Warszawy. Po korytarzu za pochodzącym ze stolicy posłem PiS biegnie reporterka jednej z telewizji. - Panie pośle, wypowie się pan na temat ustawy? - pyta. - Nie, przepraszam, ale nie mogę mówić o projekcie, którego nie znam - rzuca polityk, uciekając przed dziennikarką.
Projekt PiS wcielający do Warszawy 33 okalające ją gminy wywołał duże kontrowersje i został odebrany przez opozycję jako plan ułatwiający partii rządzącej wygranie wyborów na prezydenta stolicy. Według informacji Wirtualnej Polski projekt był przygotowywany w tajemnicy nawet przez warszawskimi posłami PiS.
- Prace toczyły się w ukryciu, nikt o nich nie wiedział. Wcześniej na żadnym posiedzeniu klubu nikt nawet nie sygnalizował, że będzie taki projekt. Ogłaszanie, że to tylko pomysł, który może ulec zmianie, jest niepoważne - mówi WP warszawski parlamentarzysta PiS.
- Nie zazdroszczę kolegom z okręgów podwarszawskich, którzy będą musieli odpierać atak, a nawet nie zostali uprzedzeni. Wizerunkowo też nie wygląda to dobrze - ocenia w rozmowie z WP inny poseł.
Według naszych informacji większość posłów podpisanych pod projektem nawet nie miała szans się z nim zapoznać, bo klub PiS do złożenia projektu (do czego potrzeba co najmniej 15 posłów) wykorzystał podpisy złożone wcześniej "in blanco" przez posłów tej partii.
-Musimy składać podpisy "in blanco" które są potem wykorzystywane przy składaniu projektów ustaw. Takie blankiety krążą na posiedzeniach klubu i wszyscy się podpisują "na zaś" - przyznaje poseł PiS.
- Chodzi o to, by klub mógł złożyć w każdej chwili jakiś projekt. Zwłaszcza wtedy, gdy nie zbiera się Sejm i nie ma na miejscu wszystkich posłów - wyjaśnia.
Do nieznajomości projektu przyznała się w rozmowie z WP posłanka Ewa Tomaszewska, o czym pisaliśmy tu.
Barbara Bartuś, inna z posłanek podpisanych pod projektem, pytana przez WP czy złożyła podpis "in blanco" odpowiedziała: "Tak to technicznie wygląda". -Mam zaufanie do klubu. Sama jestem w jego kierownictwie - przyznała Bartuś.
Według niej zbieranie podpisów "in blanco" to reguła dotycząca "spraw wynikających z programu partii". Dodaje, że są od niej wyjątki, gdy zbiera się podpisy pod konkretnym projektem w przypadku projektów kontrowersyjnych o "zabarwieniu światopoglądowym".
Jerzy Gosiewski, kolejny z polityków podpisanych pod projektem dot. Warszawy, pytany przez WP kiedy złożył podpis odpowiada, że nie pamięta. - Tydzień, albo dwa tygodnie temu. Jest dużo spraw, które są nam przedstawiane - tłumaczy.
Projektu nie zna szef sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych, do której prawdopodobnie on trafi. - To świeżynka. Projekt dopiero trafił do Sejmu. Będziemy nad nim pracować. Pewnie zostanie powołana specjalna podkomisja - mówi WP Arkadiusz Czartoryski.
Niedługo potem odpowiedzialny za projekt poseł PiS Jacek Sasin powiedział PAP, że projekt klubu PiS o ustroju miasta stołecznego Warszawy w najbliższym czasie nie będzie procedowany w parlamencie. - Najpierw odbędą się szerokie konsultacje z samorządami i mieszkańcami - dodał Sasin.
...
Aboslutnie niedopuszczalne. PiS to organizacja przestepcza ktora powinna byc zdelegalizowana. Masy funkcjonariuszy PiS w terenie podpisuja projekty ktorym sa przeciwni! Bo sie boja stracic stolki!!! PRZECIEZ TO JEST OBLED?! Od kiedy w demokracji rzadzi waska klika a poslowie czy radni popieraja cos CZEMU SA PRZECIWNI! Tak to bylo za Stalina. Przypuszczam ze nawet Putin nie odwazyl by sie ruszyc czegos czemu masy jego zaplecza ,,Jedynej Rosji" sa przeciwne. Putin zawsze bada na ile sobie moze pozwolic.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 14:09, 07 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Wiemy, ile kosztowała najnowsza inwestycja marszałka Sejmu. "Kompletny absurd"
Grzegorz Łakomski
3 lutego 2017, 14:38
Nowe centrum medialne w Sejmie kosztowało 112 tys. zł - dowiedziała się Wirtualna Polska. Kwota nie obejmuje jednak kosztu utrzymania 3 osób, które całymi dniami muszą pilnować świecących pustką sal. W omijanym zarówno przez dziennikarzy, jak i przez posłów centrum przez miesiąc odbyły się 4 konferencje prasowe.
Centrum medialne to pozostałość po zapowiedziach posłów PiS dotyczących ograniczenia swobody poruszania się dziennikarzy po Sejmie, z których się wycofali po protestach środowiska dziennikarskiego i opozycji. Pamiątką po tych planach są dwie sale wyremontowane dla mediów.
Biuro prasowe Sejmu na pytania WP o koszt tego remontu odpowiedziało, że "łączny koszt przystosowania pomieszczeń do potrzeb obsługi medialnej to 112 859,98 zł".
Podkreślono też, że wyposażenie (komputery, oświetlenie i nagłośnienie) zostały przeniesione z innej sali w Sejmie.
Szkopuł w tym, że do znajdującego się na uboczu gmachu parlamentu centrum prasowego nie mają ochoty przychodzić ani posłowie, ani dziennikarze. Od 9 stycznia odbyły się tam 4 konferencje.
Pierwszą zorganizował Stanisław Karczewski ogłaszając otwarcie nowego centrum. Okazało się wówczas, że pomieszczenie się nie nadaje do organizacji konferencji, bo jest za małe, by pomieścić wszystkich sejmowych reporterów.
Pisaliśmy o tym tu.
- Mam nadzieję, że będziemy mieli tu lepsze warunki niż w sejmie - zadeklarował wówczas marszałek Senatu wywołując uśmiechy na twarzach dziennikarzy, stłoczonych w niewielkiej salce.
Na kolejnych dwóch konferencjach - Janusza Korwin-Mikkego i Roberta Winnickiego nie pojawił się żaden dziennikarz. Obaj politycy zadeklarowali, że więcej w centrum się już nie pojawią.
- Nie było żadnego dziennikarza na mojej konferencji. Stworzenie centrum to kompletny absurd - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską Winnicki.
Sejmowi reporterzy stawili się tam licznie dopiero w czwartek na pierwszej zorganizowanej konferencji posłów PiS Jacka Sasina i Beaty Mazurek.
Wejście do składające się z dwóch sal centrum prasowego jest cały dzień pilnowane przez strażnika marszałkowskiego i funkcjonariusza BOR. Pustej sali konferencyjnej pilnuje z kolei pracownik biura prasowego.
- Siedzą tam w sumie trzy osoby. Widać, że się cieszą, jak ktoś przyjdzie, bo mają w końcu z kim porozmawiać - śmieje się Winnicki.
Wcześniej w dwóch salach pracowały sejmowe komisje. Nie mogą ich więc już wykorzystać posłowie, którym na co dzień brakuje miejsc do pracy (trwa budowa nowego gmachu przeznaczonego dla potrzeb komisji).
Po otwarciu centrum medialnego zamknięto znajdującą się przy głównym korytarzu Sejmu salę, w której każdego dnia odbywało się kilka konferencji. Do tej pory jest ona zamknięta zarówno dla dziennikarzy, jak i posłów. Według biura prasowego Sejmu sala będzie przystosowana dla sejmowych komisji i tym samym ma "ułatwić pracę parlamentarzystom".
...
Na czyj koszt? WASZ! CZAS NA PROKURATORA I NIECH PIS ZWRACA TEZ ZRESZTA Z NASZYCH! Oni sa pasozytami na narodzie
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 9:39, 08 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Olej rzepakowy pod specjalnym nadzorem. Będzie objęty monitoringiem
Olej rzepakowy pod specjalnym nadzorem. Będzie objęty monitoringiem
1 godz. 33 minuty temu
Olej rzepakowy trafi jednak pod specjalny nadzór Ministerstwa Finansów. Resort reaguje na informacje ujawnione przez reporterów śledczych RMF FM, że w projekcie ustawy o monitoringu przewozów towarów wrażliwych ze względu na wyłudzenia VAT, który trafił do Sejmu, olej rzepakowy nie pojawił się. Mimo że był we wcześniejszych pracach rządowych. "Obejmiemy ten towar obowiązkiem monitoringu" - zapewnia naszego reportera Krzysztofa Zasadę wiceminister Leszek Skiba.
Olej rzepakowy trafi jednak pod specjalny nadzór Ministerstwa Finansów
/Tytus Żmijewski /PAP
Jak twierdzi wiceszef resortu finansów Leszek Skiba, jest szansa, że jeszcze w tym tygodniu gotowe będzie rozporządzenie w tej sprawie, tak by olej rzepakowy został jednak objęty obowiązkiem monitoringu.
Tłumaczył, że olej nie pojawił się w ustawie, gdyż zdecydowano, by trafiły tam tylko towary akcyzowe. Pozostałe, którymi obrót może rodzić zagrożenie wyłudzeń podatków, będą zapisane w specjalnym rozporządzeniu.
Wiceminister Leszek Skiba przyznał, że monitoring oleju rzepakowego jest konieczny, bo na obracaniu nim przez oszustów Skarb Państwa traci krocie.
Ustalenie, jak chodzi o sam olej rzepakowy w roku 2016 - to co zostało ustalone - to jest około miliarda złotych, czyli tak naprawdę działalność przestępcza jest większa - mówił.
Ustawa o monitoringu, która ma ukrócić wyłudzenia, obejmie nadzorem transporty paliw, alkoholu, tytoniu, czy oleju. Nałoży nowe obowiązki na dziesiątki tysięcy przedsiębiorstw - głównie transportujących te towary. Ma wejść w życie już 1 marca.
Reporterzy RMF FM ujawnili, że rząd wpisał początkowo ten surowiec do dokumentu. Projekt z uwzględnieniem tego towaru trafił między innymi do uzgodnień międzyresortowych, podczas których nie zgłaszano zastrzeżeń. W projekcie przesłanym do Sejmu oleju rzepakowego już nie było.
Olej rzepakowy "zniknął" z projektu ustawy. Ekspert: Tym rynkiem zawładnęły grupy przestępcze
Ekspert podatkowy: Skala wyłudzeń jest ogromna
Według specjalistów, wyłudzenia podatku VAT na handlu olejem rzepakowym to jedna z najszybciej rozwijających się gałęzi przestępczości - zwłaszcza na przestrzeni ostatnich lat.
O skali wyłudzeń Mariusz Korzeb, ekspert podatkowy z organizacji zrzeszającej przedsiębiorców - Pracodawcy RP, mówi: Jedna z największych po samych paliwach. Szacuje się, że w 2015 roku około 350 mln zł, więc skala jest przeogromna.
Tym rynkiem zawładnęły grupy przestępcze, które de facto zmuszają producentów do nabywania tego towaru w ramach transakcji, gdzie na wcześniejszym etapie mogło dochodzić do wyłudzeń - wyjaśnia Korzeb w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Krzysztofem Berendą.
Oznacza to, że uczciwi przedsiębiorcy, nieświadomie handlujący z mafią, nie tylko tracą pieniądze, ale także narażają się na odpowiedzialność karną.
Jak to działa
Jak wygląda mechanizm oszustw w handlu olejem rzepakowym? Wyspecjalizowane grupy przestępcze najczęściej tworzą tzw. karuzele podatkowe. Olej wyjeżdżający z zakładów produkcyjnych obłożony jest 5-procentowym VAT-em na polski rynek, a stawką zero - poza granice. Potem trafia do pośredników. Najczęściej jeden z nich znika - ten, który wystawia kupującemu fakturę z VAT-em 23 procent. To jego zysk.
Jak zauważa Mariusz Korzeb, czasami w takim łańcuszku jest kilkadziesiąt firm.
Zorganizowane grupy przestępcze tworzą taką siatkę podmiotów, że ani resort finansów, ani przedsiębiorca nie jest w stanie ustalić, czy faktycznie ten towar był towarem, gdzie na którymś z etapów transakcji dochodziło do wyłudzenia - mówi ekspert.
Dla zobrazowania skali - przykład jednej tylko grupy obracającej olejem, rozbitej w zeszłym roku przez CBŚP: w całej Polsce zatrzymano 55 osób, które - według śledczych - wyłudziły ponad 120 milionów złotych.
(j.)
Krzysztof Zasada
...
Widzicie jak niebezpieczne jest realizowanie pomyslow PiSu np. usuwania mediow...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 12:30, 08 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
CBOS: ponad połowa Polaków niezadowolonych ze sposobu funkcjonowania demokracji w naszym kraju
oprac.Marek Grabski
7 lutego 2017, 15:55
Blisko 39 procent Polaków deklaruje zadowolenie ze sposobu funkcjonowania demokracji w naszym kraju, 52 procent jest niezadowolonych. Największy odsetek zadowolonych z funkcjonowania demokracji jest w elektoracie PiS (76 proc.), najmniejszy w elektoracie Nowoczesnej (8 proc.) - wynika z badania CBOS.
"W roku wyborczym 2011 opinie o jakości demokracji w naszym kraju były niemal równo podzielone. Po ostatnich wyborach parlamentarnych przewagę uzyskali respondenci rozczarowani funkcjonowaniem demokracji w Polsce - przewaga ta utrzymywała się przez cały rok 2016" - podkreślił CBOS w komentarzu do badania. Zaznaczył, że postrzeganie jakości demokracji jest najsilniej zdeterminowane przez preferencje partyjne i poglądy polityczne respondentów.
Najmniej zadowolonych z funkcjonowania demokracji jest w elektoracie Nowoczesnej
Z funkcjonowania demokracji w Polsce zadowolonych jest 76 procent zwolenników PiS. 18 procent zwolenników partii rządzącej jest przeciwnego zdania. W elektoracie Kukiz'15 zadowolonych z demokracji jest 33 procent, a niezadowolonych - 60 procent. Wśród sympatyków PO 16 procent wyraża się pochlebnie o demokracji w Polsce, przeciwnego zdania jest 81 procent. Najmniej zadowolonych z funkcjonowania demokracji w Polsce jest w elektoracie Nowoczesnej - 8 procent. Niezadowoleni stanowią 90 procent.
CBOS podaje, że funkcjonowanie demokracji w Polsce jest relatywnie lepiej oceniane przez najmłodszych respondentów, mieszkańców wsi, badanych z wykształceniem podstawowym, gimnazjalnym lub zasadniczym zawodowym oraz osoby uzyskujące niskie dochody per capita.
Natomiast stosunkowo często niezadowoleni z działania demokracji w naszym kraju są respondenci: mający od 45 do 54 lat, mieszkańcy średnich i dużych miast, zwłaszcza największych aglomeracji, deklarujący wyższe wykształcenie, uzyskujący najwyższe dochody per capita, źle oceniający własne warunki materialne.
CBOS zapytał także badanych, czy zgadzają się ze stwierdzeniem, że demokracja ma przewagę nad wszelkimi innymi formami rządów. 66 procent respondentów zgłosiło się z tym zdaniem, 19 procent było zdania przeciwnego.
CBOS podaje, że we wszystkich analizowanych grupach społeczno-demograficznych przeważa przekonanie o wyższości demokracji nad innymi formami rządów. "Poglądy polityczne (na osi lewica - prawica) nie różnicują stosunku do demokracji, można jednak zauważyć pewien wpływ preferencji partyjnych w tym wymiarze" - komentuje CBOS.
I tak 78 procent zwolenników Nowoczesnej zgadza się, że demokracja ma przewagę nad wszelkimi innymi formami rządów. Z tym stwierdzeniem nie zgadza się 20 procent sympatyków partii Ryszarda Petru.
W grupie zwolenników PiS przekonanie o wyższości demokracji nad innymi formami rządów deklaruje 72 procent ankietowych. Przeciwnego zdania jest 15 procent. W elektoracie PO te wartości to odpowiednio: 74 i 17 procent, a wśród sympatyków Kukiz'15 - 65 i 30 procent.
"Najniższy w historii naszych badań poziom alienacji politycznej"
Ze stwierdzeniem, że rządy niedemokratyczne w niektórych sytuacjach są bardziej pożądane niż rządy demokratyczne, zgadza się obecnie ponad jedna czwarta badanych (28 procent), a ponad połowa (52 procent) jest przeciwnego zdania.
"Zauważalny wzrost krytycyzmu wobec niedemokratycznych rozwiązań politycznych nastąpił po ostatnich wyborach parlamentarnych i uwidocznił się w ubiegłorocznych sondażach. W tym roku jego poziom jest nie tylko wyższy niż w roku 2016, ale również najwyższy z dotychczas zarejestrowanych, tj. od 1992 roku" - podaje CBOS.
40 procent zwolenników Kukiz'15 zgadza się ze stwierdzeniem, że rządy niedemokratyczne w niektórych sytuacjach są bardziej pożądane niż rządy demokratyczne. Przeciwnego zdania jest 48 procent sympatyków partii Pawła Kukiza. Wśród zwolenników PiS 31 procent zgadza się z przedstawioną tezą, a nie podziela jej 48 procent. W elektoracie PO 20 procent zgadza się z twierdzeniem o rządach niedemokratycznych, nie zgadza się z nim 66 procent. W przypadku Nowoczesnej te liczby wynoszą odpowiednio 13 i 83 procent.
CBOS podaje również, że od ubiegłego roku utrzymuje się najniższy w historii naszych badań poziom alienacji politycznej. Odsetek Polaków twierdzących, że nie ma dla nich znaczenia, czy rządy w kraju są demokratyczne, czy niedemokratyczne, obejmuje ponad jedną czwartą ogółu dorosłych (28 procent), natomiast niemal dwóm trzecim (64 procent) nie jest to obojętne. Zauważalny spadek obojętności wobec typu rządów nastąpił w Polsce po ostatnich wyborach parlamentarnych - podaje CBOS.
Ze zdaniem, że dla ludzi nie ma w gruncie rzeczy znaczenia, czy rządy są demokratyczne, czy niedemokratyczne, zgadza się 31 procent zwolenników PiS, niezgodę deklaruje 63 procent badanych z tej grupy. W przypadku sympatyków Kukiz'15 te głosy podzielone są w stosunku 19 i 79 procent. W elektoracie PO 16 procent zgadza się z tezą o rządach niedemokratycznych, 78 procent - nie. Wśród sympatyków Nowoczesnej te wartości wynoszą odpowiednio: 8 i 92 proc.
Badanie CBOS "Aktualne problemy i wydarzenia" przeprowadzono metodą wywiadów bezpośrednich wspomaganych komputerowo w dniach 7-15 stycznia na liczącej 1045 osób reprezentatywnej próbie losowej dorosłych mieszkańców Polski.
WP, PAP
...
Ciekawe! Rekordowa niechec do rozwiazan antydemokratycznych! Czyli gadki typu ,,nie czas bawic sie w demokracje gdy wokol afery, trzeba sie zabrac za nich" nie chwytaja i dobrze. Bo te gadki sa po to aby umocnic sie przy korycie a nie aby zwalczac afery.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:56, 08 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
PO: zaskarżymy decyzję wojewody, jeśli ten uchyli uchwalę ws. referendum
oprac.Katarzyna Bogdańska
8 lutego 2017, 11:55
Jeżeli wojewoda mazowiecki uchyli uchwałę Rady Warszawy ws. referendum dotyczącego zmiany ustroju stolicy, PO zaskarży tę decyzję do sądu administracyjnego - zapowiedzieli posłowie Platformy. Podkreślili, że wojewoda powinien być arbitrem a nie szukać wybiegów prawnych, by zablokować referendum.
W poniedziałek Rada Warszawy głosami PO przyjęła uchwałę ws. przeprowadzenia 26 marca referendum ws. zmian w ustroju Warszawy i zmiany jej granic. Referendum jest związane z projektem ustawy PiS przewidującym m.in., że miasto stołeczne Warszawa stałoby się metropolitalną jednostką samorządu terytorialnego, która objęłaby ponad 30 gmin.
Teraz uchwała trafi do wojewody mazowieckiego, którym obecnie jest Zdzisław Sipiera (PiS). Wojewoda może nie zgłosić zastrzeżeń do uchwały, albo stwierdzić jej nieważność. W tym drugim przypadku miasto może odwołać się od decyzji do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Andrzej Halicki podkreślił we wtorek na konferencji prasowej w Sejmie, że w środę popołudniu u wojewody mazowieckiego odbędzie się spotkanie - m.in. posłów Platformy Obywatelskiej - w sprawie referendum w stolicy dotyczącego proponowanych przez PiS zmian w ustawie o ustroju m.st. Warszawy. O godz. 15. zaplanowano konferencję prasową wojewody.
- Wojewoda mazowiecki, który jest organem nadzorującym i który powinien być arbitrem w sprawie, widać wyraźnie dostał polecenie zaangażowanie się w ten spór jako strona i szuka kruczków prawnych, żeby uniemożliwić to, co jest obowiązkiem władzy, kiedy zmienia granice administracyjne - ocenił Halicki.
"PiS wszelkimi metodami usiłuje zablokować demokratyczny proces konsultacji. PiS jeszcze raz udowadnia tą aktywnością wojewody, że jest antydemokratycznym ugrupowaniem, że jest ugrupowaniem, które nie słucha obywateli, któremu samorząd, fundament demokratycznego państwa prawnego, po prostu przeszkadza" - mówił szef mazowieckiej Platformy.
Podkreślił, że "nawet, jeżeli zostaną wykorzystane preteksty prawne", by nie opublikować uchwały Rady Warszawy ws. referendum, PO wykorzysta drogę prawną, by to zastopować. "Referendum w Warszawie się odbędzie tak czy inaczej" - oświadczył.
Dopytywany, co to oznacza "tak czy inaczej" Halicki odparł: "To znaczy, że przeprowadzimy w terminie zapowiedzianym, czyli 26 marca, taki proces, który będzie oznaczał umożliwienie oddania głosu warszawiakom w tej sprawie".
- Mamy przemyślany proces na wypadek gdyby wojewoda stał się rzecznikiem partii bądź wykonawcą decyzji z Nowogrodzkiej. Rolą wojewody jest być arbitrem a nie stroną sprawie - dodał Halicki.
Marcin Kierwiński (PO) podkreślił, że decyzja wojewody "choć PiS bardzo by tego nie chciał, ale jest zaskarżalna". Zapowiedział, że jeżeli wojewoda uchyli uchwałę Rady Warszawy, PO będzie tę decyzję skarżyć do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. - Jesteśmy przekonani, że w sądzie ta uchwała się obroni, ponieważ ma mocne podstawy prawne i jest z całą pewnością dobrze przygotowana - podkreślił Kierwiński.
Jak mówił, "uchwała Rady Warszawy jest zgodna z prawem, posiada wszystkie wymagane parafy radców prawnych, posiada także opinię prof. Adama Jaroszyńskiego, który od wielu lat współpracuje z Radą Warszawy".
Zaznaczył, że podstawą prawną uchwały jest ustawa o referendum lokalnym, która mówi, że "referendum lokalne przeprowadza się w innych istotnych sprawach dotyczących społecznych, gospodarczych lub kulturowych więzi łączących wspólnotę lokalną".
Kierwiński dodał, że wbrew narracji PiS, że to wojewoda podejmuje ostateczną decyzję o tym, czy referendum się odbędzie czy nie, "wojewoda nie jest od tego, żeby podejmować decyzje w tej sprawie".
- To rada miasta podjęła decyzję w tej spawie a obowiązkiem wojewody jest opublikować tę uchwałę w dzienniku urzędowym województwa mazowieckiego, oczywiście po sprawdzeniu jej legalności - zaznaczył Kierwiński.
- Jeżeli wojewoda mazowiecki chce powiedzieć, że sprawa nowego ustroju m.st. Warszawy nie jest istotną kwestia społeczną, gospodarczą, kulturową dla mieszkańców Warszawy, to po prostu mija się z prawdą - dodał poseł.
Kierwiński ocenił, że zablokowanie referendum będzie "kolejną odsłoną buty i arogancji władzy". - Jeżeli wojewoda nie opublikuje legalnie podjętej przez Radę m.st. Warszawy uchwały, będziemy mieli do czynienia z kolejnym politycznym najazdem na Warszawę, z kolejnym atakiem na samorząd Warszawy i chęcią ubezwłasnowolnienia Warszawiaków - mówił polityk PO.
Projekt uchwały w sprawie przeprowadzenia referendum złożył na nadzwyczajnej sesji Rady Warszawy szef klubu PO w Radzie Warszawy Jarosław Szostakowski. Przeciwko inicjatywie byli radni PiS.
Zgodnie z przyjętą uchwałą pytanie w referendum ma brzmieć: "Czy jest Pan/Pani za zmianą granic Miasta Stołecznego Warszawy poprzez dołączenie kilkudziesięciu sąsiednich gmin?". Pod pytaniem umieszczone będą dwa warianty odpowiedzi: "TAK"/ "NIE".
PAP
...
Znowu chca lamac prawo.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 9:12, 09 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Raporty specjalne
Kryzys w Sejmie
Są kolejne zarzuty po protestach na Wiejskiej. Żaden za próbę puczu
Są kolejne zarzuty po protestach na Wiejskiej. Żaden za próbę puczu
50 minut temu
Kolejne dwie osoby usłyszały zarzuty w związku z wydarzeniami na Wiejskiej z 16 grudnia. Podczas wieczornej demonstracji przed Sejmem miało dojść - według oświadczeń m.in. szefa MSWiA Mariusza Błaszczaka - do "próby nielegalnego przewrotu". O nieudanym puczu mówił również prezes PiS Jarosław Kaczyński. Jak jednak donosi dziennikarz RMF FM Tomasz Skory, nie ma dotąd ani jednego zarzutu ws. próby przejęcia władzy siłą.
Uczestnicy protestu 16 grudnia 2016 przed Sejmem
/Bartłomiej Zborowski /PAP
Policja od kilku tygodni próbuje zidentyfikować kilkunastu manifestantów z Wiejskiej. Ktokolwiek się zgłasza - słyszy zarzuty, jednak żaden jak dotąd nie dotyczył próby przejęcia władzy.
Co więcej, większość z ośmiorga podejrzanych usłyszała zarzuty na podstawie oskarżenia prywatnego, a więc na wniosek poszkodowanych: w czterech przypadkach dotyczą one znieważenia - najczęściej dziennikarzy, a w jednym - naruszenia nietykalności cielesnej. Za to ostatnie grozi najwyżej rok więzienia, zaś karami za znieważenie są jedynie grzywna lub ograniczenie wolności.
Z ośmiorga podejrzanych sześcioro usłyszało również zarzuty... złamania prawa prasowego, a dokładniej utrudniania lub tłumienia krytyki prasowej. To - jak komentuje nasz dziennikarz - zarzuty dość kuriozalne, bo wynika z nich, że dziennikarze działania demonstrantów zamiast relacjonować - krytykowali.
(e)
Tomasz Skory
....
A byly to protesty W OBRONIE DZIENNIKARZY! Wyobrazacie sobie jak stalinowski poziom osiagneli?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 13:34, 09 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Sejm nie ujawnił kilku ekspertyz o 16 grudnia. Jedna z nich odbiega od stanowiska PiS
oprac.Natalia Durman
9 lutego 2017, 07:05
Cztery niepublikowane dotąd ekspertyzy dotyczące wydarzeń w Sejmie 16 grudnia w większości wspierają stanowisko PiS, ale w kilku istotnych punktach od niego odbiegają. Prof. Anna Łabno podważa słowa Jarosława Kaczyńskiego, który zarzucił posłom opozycji działania przestępcze i naruszanie prawa karnego; kwestionuje też konieczność używania Straży Marszałkowskiej wobec posłów blokujących mównicę i pociągania ich do odpowiedzialności karnej - donosi OKO.press.
Nowe ekspertyzy dotyczą m.in. zgodności z prawem: nowych zasad pracy mediów w budynkach Sejmu, wykluczenia z obrad posła PO Michała Szczerby, przeniesienia posiedzenia Sejmu do Sali Kolumnowej 16 grudnia oraz innych decyzji marszałka Kuchcińskiego, blokowania mównicy i okupowania sali posiedzeń przez posłów opozycji, a także użycia Straży Marszałkowskiej przez marszałka Sejmu.
Wszyscy autorzy ekspertyz twierdzą - podkreśla OKO.press - że marszałek Kuchciński 16 grudnia postępował słusznie i zgodnie z prawem, a przepisy łamali wyłącznie posłowie opozycji. Jedna z nich odbiega jednak wyraźnie od stanowiska PiS.
Prof. Anna Łabno nie podważa legalności decyzji marszałka Kuchcińskiego ani łamania regulaminu Sejmu przez posłów opozycji, ale podkreśla, że ewentualność pociągnięcia ich do odpowiedzialności karnej za "wywieranie wpływu na czynności urzędowe" przemocą lub groźbą karalną (art. 224 § 1. kk) można rozważać "bardziej w kategoriach teoretycznych".
OKO.press przypomina, że prokuratura okręgowa w Warszawie prowadzi śledztwo w sprawie wydarzeń z 16 grudnia, powołując się m.in. na ten przepis, choć jak dotąd dotyczy ono jedynie osób protestujących pod Sejmem. Zaznacza też, że 21 grudnia 2016 r. Kaczyński zarzucił posłom opozycji działania przestępcze i naruszanie prawa karnego.
Również kolejna opinia prof. Łabno, o dopuszczalnych metodach reagowania przez marszałka na blokowanie mównicy, mogła być - jak pisze portal - niezgodna z planami PiS. Zdaniem profesor, skorzystanie ze Straży zgodnie z regulaminem jest "absolutną ostatecznością i mogłoby nastąpić po wyczerpaniu środków pokojowego rozstrzygnięcia konfliktu".
Jak dotąd w sprawie wydarzeń w Sejmie 16 grudnia ukazało się jedenaście ekspertyz. Dziewięć z nich, stwierdzających, że marszałek Marek Kuchciński nie złamał prawa, Kancelaria Sejmu opublikowała na stronie Sejmu 5 stycznia. Dwie kolejne, prezentujące odmienne stanowisko, 9 stycznia opublikowała Platforma Obywatelska.
OKO.press
...
Sprawa jest oczywista nie trzeba profesorow. Eliminacja poslow straszenie atakiem strazy przeprowadzanie szemranych glosowan, wycinanie nagrania, usuwanie mediow zeby nie widzialy TO CALY SZEREG PRZESTEPSTW!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:30, 09 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Uchwała, czy nieuchwała, czyli jawny bunt w Trybunale
Uchwała, czy nieuchwała, czyli jawny bunt w Trybunale
28 minut temu
Z uwagi na niezawiadomienie o terminie Zgromadzenia wbrew przepisowi ustawy czterech sędziów Trybunału Konstytucyjnego kwestionuję zgodność z prawem obrad Zgromadzenia Ogólnego - taką adnotacje obok swojego podpisu umieścił na dokumencie, nazwanym uchwałą zgromadzenia sędziów z 1 lutego sędzia TK Piotr Pszczółkowski. Podobne adnotacje poczyniło też troje innych sędziów. Czy zatem 1 lutego odbyło się Zgromadzenie Ogólne sędziów TK, czy tylko ich zebranie?
Trybunał Konstytucyjny
/Jacek Turczyk /PAP
Uchwała, jaką według prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska przyjęło 1 lutego Zgromadzenie Ogólne sędziów TK może wcale nie być uchwałą. Z treści dokumentu, jaki otrzymaliśmy z TK wynika, że na posiedzeniu nie tylko nieobecnych było czterch sędziów, ale też czworo innych wniosło zastrzeżenia do legalności zgromadzenia. Protestujący zrobili to nie tylko w osobnym załączniku, ale też na samej uchwale, dodając odpowiednie adnotacje w miejscu przeznaczonym na złożenie podpisu.
Szczególne znaczenie polityczne ma w tym wypadku sprzeciw wobec działań prezes Przyłębskiej, wyraźnie zaakcentowany przez także wybranego głosami posłów PiS Piotra Pszczółkowskiego. To już kolejny raz, kiedy Pszczółkowski otwarcie podważa legalność działań prezes Przyłębskiej.
Konsekwencje zakwestionowania legalności Zgromadzenia Ogólnego przez 4 z 10 obecnych na posiedzeniu sędziów (4 sędziów przebywających na urlopie nie zaproszono) może sprawiać, że nie ma ono charakteru Zgromadzenia Ogólnego. To wymagałoby bowiem zaproszenia wszystkich 15 sędziów TK i udziału w nim przynajmniej 10 sędziów.
Treść dokumentu uznanego przez prezes Przyłębską za uchwałę poprawnie zwołanego ZO bez zastrzeżeń uznało jednak tylko 6 z 15 sędziów TK.
Poniżej treść uchwały Zgromadzenia Ogólnego sędziów TK z 1 lutego wraz z podpisami i adnotacjami, że wcale nie było to Zgromadzenie Ogólne:
Poniżej treść uchwały Zgromadzenia Ogólnego sędziów TK z 1 lutego wraz z podpisami i adnotacjami, że wcale nie było to Zgromadzenie Ogólne
/RMF FM /RMF FM
Treść uchwały
/RMF FM /RMF FM
Tomasz Skory
...
TK juz nie istnieje Sejmzreszta tez nie jest juz legalny.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:08, 10 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Sąd Apelacyjny zapytał sąd Najwyższy o wybór Przyłębskiej na prezesa Trybunału Konstytucyjnego
Dzisiaj, 10 lutego (10:2
Sąd Apelacyjny w Warszawie zadał Sądowi Najwyższemu pytanie prawne dotyczące "umocowania" sędzi Julii Przyłębskiej jako prezesa Trybunału Konstytucyjnego oraz problemu, czy kwestia ta może być przedmiotem oceny sądu - dowiedziała się Polska Agencja Prasowa. Były prezes Trybunału Andrzej Rzepliński przyznał, że stało się to na jego wniosek.
Julia Przyłębska
/Michał Dukaczewski (RMF FM) /Archiwum RMF FM
Sąd Apelacyjny w Warszawie sformułował zagadnienie prawne na kanwie rozpatrywania zażalenia na postanowienie Sądu Okręgowego w Warszawie z 30 listopada zeszłego roku. Wówczas SO odrzucił wniosek ówczesnego prezesa Trybunału Konstytucyjnego Andrzeja Rzeplińskiego o nakazanie w trybie cywilnym "powstrzymania się od wykonywania czynności sędziego TK" trzem sędziom, których Rzepliński nie dopuszczał do orzekania.
Rzepliński jeszcze jako prezes TK wniósł o udzielenie przez sąd, w myśl prawa cywilnego, tzw. zabezpieczenia pozwu poprzez nakazanie sędziom wybranym w grudniu 2015 r. (Mariuszowi Muszyńskiemu, Henrykowi Ciochowi i Lechowi Morawskiemu) powstrzymania się od orzekania w TK i od udziału w Zgromadzeniu Ogólnym TK - do czasu prawomocnego rozstrzygnięcia zapowiadanego pozwu Rzeplińskiego o stwierdzenie nieważności lub ustalenie nieistnienia oświadczenia o złożeniu przez nich ślubowania przed prezydentem RP.
Na początku grudnia 2016 r. Rzepliński wniósł zażalenie na postanowienie SO, ale 11 stycznia nowa prezes TK Julia Przyłębska złożyła oświadczenie o cofnięciu tego zażalenia. Jednak - jak wskazał SA - "dotychczasowi pełnomocnicy wnioskodawcy zakwestionowali skuteczność wypowiedzenia pełnomocnictw oraz oświadczenia o cofnięciu zażalenia i wskazali na naruszenie przepisów prawa przy powołaniu Julii Przyłębskiej na stanowisko prezesa TK". W związku z tym SA przekonany, że "odpowiedzi na postawione pytania powinny być udzielone na najwyższym poziomie kompetencji", skierował zagadnienie prawne do SN.
...
Jak to? Prawem Kaduka. Slynny radziecki uczony prawnik Kadukow sformulowal te rewolucyjna doktryne.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:19, 21 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Tak przyjmowano ustawę, która pozwoliła na niekontrolowaną wycinkę drzew
Kamil Sikora
21 lutego 2017, 11:36
Ustawę można zmienić, ale wyciętych drzew się nie przywróci. Jarosław Kaczyński zapowiedział modyfikacje w prawie, które pozwala na niekontrolowaną wycinkę drzew. Ale sam za tym głosował. A jego ludzie w ekspresowym tempie przeprowadzili projekt Jana Szyszki przez Sejm.
Jarosław Kaczyński orzekł, że trzeba zmienić prawo, które pozwala na niekontrolowaną wycinkę drzew. W ostatnich dniach internet, a później media, obiegły fotografie ogołoconych skwerów i prezes Kaczyński zobaczył, jakie są skutki przyjętego przez Sejm prawa, mówi nawet o jakimś tajemniczym lobbingu.
Ale jeśli rzeczywiście tak było, to on sam mu uległ, bo za projektem głosowało 236 posłów. Nie ma imiennych wyników, bo ustawę przyjęto 16 grudnia w Sali Kolumnowej, tuż przed godziną 23. Jednak z sejmowej arytmetyki i przebiegu wcześniejszych głosowań wynika, że Kaczyński musiał podnieść rękę "za".
Szyszko napisał posłom ustawę
Interesujący jest wcześniejszy przebieg prac nad ustawą. Zresztą to nie było pierwsze podejście - Ministerstwo Środowiska już wcześniej chciało zmienić prawo, ale w obowiązkowych konsultacjach społecznych sprzeciwili się samorządowcy. Ale i z tym sobie poradzono - ustawa trafiła do parlamentu jako projekt poselski, przy którym konsultacje nie są wymagane. Podpisało się pod nim 86 parlamentarzystów PiS.
7 grudnia projekt trafił do Sejmu, szybko przekazano go do procedowania, a komisja rozszerzyła swój porządek obrad o dyskusję nad ustawą. Poseł Jan Ardanowski z PiS, który prezentował ustawę przyznał, że powstała ona we współpracy z resortem Jana Szyszki. - Stąd też przy omawianiu poszczególnych zapisów ustawy o lasach będę prosił, aby pan minister pomógł mi w wyjaśnieniu pewnych kwestii, które mogą być przedmiotem pytań państwa posłów - mówił poseł Ardanowski.
Polityk skupiał się na terenach wiejskich, mówił o problemach, które napotykają rolnicy chcący uporządkować posesje. Tłumaczył też, że zmiany "zabezpieczają ochronę przyrody, która jest naszą wspólną troską i naszą wspólną wartością". Także inni posłowie PiS zachwalali ustawę, powołując się m.in. na święte prawo własności (o dziwo te argumenty nie padały, gdy ograniczano możliwość sprzedaży ziemi rolnej).
Ale kiedy posłanka PO Gabriela Lenartowicz chciała, by przeprowadzić wysłuchanie publiczne i szerokie konsultacje, nie zyskała poparcia nawet swoich koleżanek i kolegów z partii, którzy zgodzili się na ekspresowe tempo. Nie przeciwstawiał się też szef komisji Stanisław Gawłowski, który przekazał kierownictwo posłance PiS Annie Paluch. To pod jej kierunkiem komisja szybko przyjęła poprawki i przeszła do kolejnego punktu.
Sejmowy ekspress
Już następnego dnia projekt, głosami posłów PiS, włączono do porządku obrad. I podobnie jak na posiedzeniu komisji, rządzący chwalili ustawę, a przedstawiciele opozycji narzekali na błyskawiczne tempo prac nad nią. Ewa Lieder z Nowoczesnej zwracała uwagę, że drzewa mają niebagatelne znaczenie dla czystości powietrza w miastach.
Następnego dnia miało się odbyć głosowanie nad ustawą. I odbyło się, choć kilka godzin później i w innych warunkach niż zwykle. Po proteście opozycji marszałek Sejmu Marek Kuchciński przeniósł głosowania do Sali Kolumnowej, gdzie PiS jednogłośnie przyjęło projekt, przekazując go do Senatu.
Senat i Duda bez uwag
Izba refleksji, jak jest nazywany Senat, nie zdobyła się refleksję i nie zdecydowała się na wniesienie żadnych poprawek - przyjęto ustawę w takim kształcie, jaki nadali jej posłowie. W związku z tym "Lex Szyszko" nie musiało wracać do Sejmu, który zawsze musi rozpatrzyć poprawki Senatu, ale wysłano je bezpośrednio do prezydenta.
Andrzej Duda nie zastanawiał się zbyt długo, bo już 28 grudnia podpisał ustawę. Tak więc od wpłynięcia projektu do Sejmu do jego podpisania przez prezydenta minęły dokładnie trzy tygodnie. Oczywiście to nie rekord, ale zwykle ekspresem przyjmowano ustawy o charakterze politycznym (np. związane z Trybunałem Konstytucyjnym), a nie typowo techniczne.
Jak widać to był błąd, bo przyjęte naprędce prawo już wyrządziło ogromne szkody - nie tylko dla wizerunku PiS, ale przede wszystkim dla przyrody. I jeszcze wyrządzi, bo choć Jarosław Kaczyński zapowiedział zmiany, do czasu ich przyjęcia piły łańcuchowe będą pracować bez przerwy. A wycięte drzewa uda się zastąpić dopiero za kilka-kilkanaście lat.
...
Ta ustawa nie uzyskala waznosci. To bylo przestepstwo.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 9:52, 22 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Sąd: przesłuchanie marszałka Marka Kuchcińskiego jako świadka jest zasadne
oprac.Violetta Baran
22 lutego 2017, 06:05
Warszawska prokuratura rejonowa popełniła błąd - orzekł Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście. Jego zdaniem nie powinna odmawiać wszczęcia śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień przez marszałka Marka Kuchcińskiego. Co więcej, sąd orzekł, że zasadne jest przesłuchanie marszałka w charakterze świadka.
Sieć Obywatelska 6 października ub.r. złożyła zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa w związku z zakazem wstępu grupy kobiet na posiedzenie Sejmu, podczas którego dyskutowany był projekt dotyczący zaostrzenia prawa aborcyjnego. Wszystkie osoby w grupie znajdowały się na liście parlamentarzystów, którzy zaprosili je na posiedzenie. Marszałek Sejmu Marek Kuchciński pozwolił jednak wejść na galerię zaledwie pięciu kobietom.
Prokuratura Rejonowa na początku listopada odmówiła wszczęcia śledztwa, nie dopatrując się w działaniach marszałka przekroczenia jego uprawnień. Zdaniem śledczych, marszałek naruszył jedynie przepisy porządkowe, a osoby zainteresowane miały zapewnione prawo do informacji poprzez transmisję obrad w mediach. Od tej decyzji Sieć Obywatelska Watchdog Polska złożyła zażalenie.
Jak poinformował prezes Sieci Obywatelskiej Szymon Osowski, na początku lutego sąd rejonowy uchylił postanowienie prokuratury, wskazując błąd w odmowie wszczęcia śledztwa w tej sprawie. Jak można przeczytać w uzasadnieniu, "przekroczenie uprawnień zawartych w przepisach porządkowych skutkowało w niniejszej sprawie pozbawieniem grupy obywateli ich konstytucyjnego prawa swobodnego wstępu na posiedzenia organów kolegialnych pochodzących z wyborów, gwarantowanego art. 61 ust. 2 Konstytucji RP". W ocenie sądu, naruszenie obowiązków jest znaczne i może dawać podstawy do wszczęcia śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień przez marszałka.
Zdaniem sądu, dopuszczono do ograniczenia do informacji publicznej poprzez niewpuszczenie kobiet na galerię. "Skoro zatem grupa obywateli w dniu 6 października 2016 r. postanowiła przyglądać się z galerii sesji plenarnej Sejmu, to pozbawienie ich tej możliwości przez marszałka Sejmu, dokonane z przekroczeniem jego uprawnień, mogło stanowić naruszenie interesu prywatnego tych osób w postaci prawa do zapoznania się z informacją publiczną w sposób przez nie wybrany. Bez znaczenia w tym aspekcie jest fakt transmisji obrad sejmu czy późniejszego wpuszczenia części tych osób na galerię" - wskazał sąd w postanowieniu.
Sąd postanowił także, że "zasadnym wydaje się także przesłuchanie w charakterze świadka Marszałka Sejmu na okoliczność jego czynności podejmowanych w sprawie będącej przedmiotem niniejszego postępowania, w szczególności na jakiej podstawie podjął w/w decyzję oraz z jakich powodów to uczynił".
W postanowieniu sąd wskazuje, że prokuratura powinna nie tylko odnieść się do kwestii powszechnego dostępu do informacji publicznej, lecz także ocenić, "czy takiego naruszenia nie będzie stanowić arbitralne i nieznajdujące oparcia w przepisach prawa uniemożliwienie grupie obywateli realizacji ich konstytucyjnego prawa poprzez pozbawienie ich możliwości wykonywania go w sposób Konstytucją przewidziany".
Jak poinformował Osowski, obecnie Sieć Obywatelska oczekuje od prokuratury ponownego zajęcia się sprawą uniemożliwienia wstępu na posiedzenie Sejmu.
Marta Zabłocka
PAP
...
To przestepstwo stalo sie poczatkiem szeregu kolejnych.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 13:05, 22 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Marek Kuchciński pozostaje marszałkiem Sejmu
oprac.Anna Kozińska
22 lutego 2017, 09:55
Marek Kuchciński pozostaje marszałkiem Sejmu. Tak zdecydowali posłowie w środowym głosowaniu. Za odwołaniem Kuchcińskiego zagłosowało 174 posłów, przeciw było 220, 24 wstrzymało się od głosu.
W środę rano rozpoczęła się debata nad odwołaniem marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Głos zabrali już m.in. lider PO Grzegorz Schetyna i przewodniczący PiS Jarosław Kaczyński. Ten drugi, po wystąpieniu, od razu opuścił salę plenarną. Po debacie ma odbyć się głosowanie.
Przypomnijmy, że debatę i głosowanie dotyczące odwołania marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego zorganizowano na wniosek Platformy Obywatelskiej, który wpłynął do Sejmu 12 stycznia. Działania PO mają związek z grudniowym protestem PO i Nowoczesnej w Sejmie, które sprzeciwiały się planowanym zmianom zasad pracy dziennikarzy w Sejmie oraz wykluczeniu z posiedzenia posła PO Michała Szczerby. Zdaniem posłów PO ustawa budżetowa została uchwalona niezgodnie z Konstytucją - marszałek nie dochował zasady trzech czytań, a posłom opozycji uniemożliwiono zajęcie stanowiska w sprawie procedowanych ustaw.
Kandydatem PO na nowego marszałka Sejmu jest Rafał Grupiński.
W środę w debacie, którą prowadził wicemarszałek Ryszard Terlecki (PiS), zabrał głos lider PO Grzegorz Schetyna. Powiedział m.in., że Kuchciński "odbierał głos opozycji". Mówił do przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości, że i tak by "wygrali" głosowanie nad budżetem, ponieważ stanowią większość. Jednak, jak zaznaczył lider PO: - PiS prowadzi politykę patologii, unika normalnej debaty.
- Chcę zdefiniować słowo, które wydaje mi się jest słowem kluczem dla tej debaty, dla tego roku waszych rządów, dla też tych kilkunastu miesięcy urzędowania marszałka Kuchcińskiego: to słowo upadek. (...) Zachowanie marszałka Kuchcińskiego wtedy 16 grudnia ubiegłego roku to jeden z elementów tego upadku, upadku państwa prawa, demokracji i po prostu zwykłych ludzkich obyczajów - podkreślił.
Po Schetynie wypowiedział się lider PiS Jarosław Kaczyński. - Totalna opozycja podsumowała 8 lat rządów PO-PSL - tymi słowami rozpoczął wystąpienie. Zaznaczył, że członkowie PiS nie użyli siły i nie będą tego robić. Ocenił też Kuchcinskiego. - Doskonale pracuje i dlatego będzie miał piękne miejsce w polskiej historii i dlatego dzisiaj pozostanie nadal marszałkiem Sejmu - podkreślił. Po swoim wystąpieniu Kaczyński opuścił salę.
- Jest pan jedynie wiernym żołnierzem Jarosława Kaczyńskiego - powiedział z kolei Sławomir Neumann (PO). Zdaniem Grzegorza Długiego z Kukiz’15 trwa „wojna na niby”, która „marnuje czas i pieniądze podatników”. Przedstawicielka Nowoczesnej Kamila Gasiuk-Pihowicz zapytała Kuchcińskiego: - Jeśli pan nie jest w stanie zapanować nad sobą, to jak pan zapanuje nad sala parlamentarną? Powiedziała też, że jeśli wynik głosowania będzie korzystny dla Kuchcińskiego, to ona liczy, że marszałek sam odejdzie „ze wstydu”.
Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL) podkreślił natomiast, że Kuchciński według niego nie traktuje wszystkich tak samo, dzieli ludzi na lepszych i gorszych, dzieli na sorty. Michał Kamiński (Unia Europejskich Demokratów) stwierdził, że wynik głosowania już jest znany - Kuchciński pozostanie na swoim stanowisku. Jednak koło Europejskich Demokratów będzie głosowało za jego odwołaniem. - Stał się pan pisowskim marszałkiem - tymi słowami Kamiński zwrócił się do Kuchcińskiego.
Stanowisko w sprawie zajął też Kornel Morawiecki (Wolni i Solidarni). Zaznaczył, że "nie wolno zrywać Sejmu, a potem oskarżać o to marszałka". Poseł niezrzeszony Robert Winnicki powiedział, że sytuacje takie, jaka miała miejsce 16 grudnia, nie są uzasadnione. - Jesteście w stanie wiele zaryzykować - powiedział o posłach PiS. I życzył im "takiej odwagi" również w innych kwestiach. - Tego od was oczekuje patriotyczna opinia publiczna - dodał.
Nowoczesna domagała się przerwy w głosowaniu. Wniosek został jednak odrzucony.
Sejm odwołuje i wybiera marszałka Sejmu bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.
IAR
...
Proba przywrocenia wiarygodnosci Sejmowi nie udala sie. Mamy kolejna marionetkowa instytucje jak TK urzedy Prezydenta i Premiera. Smieszne panstwo...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 11:19, 23 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Kuchciński: to Platforma wywołała ten wielki spór
oprac.Adam Styczek
22 lutego 2017, 22:10
Byłem zbyt tolerancyjny i zbyt liberalnie podchodziłem do łamania przepisów przez posłów, głównie opozycji - powiedział marszałek Sejmu Marek Kuchciński. Jego zdaniem niektórzy "świadomie wielokrotnie łamią Regulamin Sejmu" i w grudniu 2016. wykluczył z obrad posła, który robił to najczęściej.
Kuchciński był w środę gościem "Wiadomości" TVP. Pytany, czy gdyby w grudniu 2016 roku wykazał mniej emocji a więcej pokory, to nie byłoby blokady sali plenarnej i wniosku o jego odwołanie z funkcji marszałka Sejmu, odparł: "Nie wiem, co by było, natomiast dwa spostrzeżenia nasuwają mi się i wtedy, i obecnie. Po pierwsze, że byłem zbyt tolerancyjny i zbyt liberalnie podchodziłem do łamania przepisów przez posłów, głównie opozycji. Tych, których nazywamy w języku potocznym recydywistami, chuliganami politycznymi."
Jego zdaniem niektórzy posłowie "świadomie chyba wielokrotnie łamią przepisy wewnętrzne, a więc Regulamin Sejmu". "Mówią nie na temat, zachowują się źle, niedobrze. I marszałek Sejmu, dbając o powagę Sejmu, musi reagować. Pech chciał, czy traf chciał, że jeden z posłów został z tego powodu wykluczony, ten, który wielokrotnie wcześniej łamał" - dodał Kuchciński.
Przyznał przy tym, że "zawsze pod koniec roku nawał pracy zmusza nas do bardzo intensywnego wysiłku", w grudniu więc Sejm uchwalił 50 ustaw i w takiej sytuacji "bez wątpienia mogą zdarzać się jakieś błędy".
Dziennikarz zwrócił uwagę, że wykluczony w grudniu z obrad poseł Michał Szczerba złożył skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu na to, że marszałek odebrał mu prawo do swobodnego wypowiadania się na forum parlamentu.
- Wydaje mi się, że po pierwsze z perspektywy lat historycy czy komentatorzy będą oceniali tę sytuację dość humorystycznie. Natomiast na pewno, bo fakty o tym mówią, dowody, stenogramy z posiedzeń Sejmu, od grudnia 2015 do grudnia 2016 ten poseł jest posłem, który najczęściej łamał przepisy regulaminowe. To tak, jak byśmy godzili się, żeby notorycznie jakiś kierowca jechał pod prąd drogą jednokierunkową, a policjant, który zatrzymuje go i daje mu mandat, był uznawany za kogoś, kto zachowuje się źle - odpowiedział marszałek Sejmu.
Podkreśli, że każdy obywatel ma prawo odwoływać się od decyzji, które uważa za niesłuszne, więc poseł Szczerba również miał prawo zwrócić się do Trybunału w Strasburgu. Jednak jego zdaniem skarga nie zostanie przyjęta. "Wewnętrzne przepisy w Sejmie, regulamin Sejmu bardzo wyraźnie wskazują, co poseł może i przede wszystkim, że poseł musi słuchać poleceń marszałka, bo marszałek odpowiada za cały Sejm" - tłumaczył.
Na wskazanie, że zdaniem PO to marszałek Sejmu i PiS złamali konstytucję i regulamin izby zwołując posiedzenie w Sali Kolumnowej, Kuchciński dodał: "A co Platforma ma mówić? Przecież sami wywołali ten wielki spór, sami okupowali mównicę, sami złamali konstytucję i inne przepisy." A gdyby nie wykluczył posła Szczerby, to zdaniem marszałka politycy PO "znaleźliby inne sposoby" na wywołanie sporu, ponieważ "sami twierdzą - przynajmniej niektórzy z nich - że chcą być opozycją totalną".
Marek Kuchciński powiedział, że jeszcze nie otrzymał wyjaśnień ws. okupowania sejmowej mównicy od pojedynczych posłów, a tylko i wyłącznie wyjaśnienia grupowe. "Od szefa klubu jednej z partii opozycyjnych" - wyjaśnił. "Nie przekonują one mnie. Widać tutaj różnicę w postrzeganiu rzeczywistości, także i przepisów. Jedno mówią na białe, że jest czarnym, ja mówię, że białe to białe" - dodał, tłumacząc, że wyjaśnienia są "zdecydowanie odrzucające uwagi i nieuznające, że popełniono wtedy wykroczenia, złamano przepisy".
Marszałek Sejmu zaznaczył, że nie jest zwolennikiem "używania tak drastycznych instrumentów, jak kary, czy użycie straży marszałkowskiej". "Są posłowie, jest szereg obywateli polskich, którzy oczekują tego ode mnie. Ja chciałbym szukać jednak jakiegoś konsensusu, porozumienia. I apeluję z tego miejsca także i do wszystkich polityków, do parlamentarzystów: jeżeli chcemy pracować wspólnie dla Polski, to szukajmy porozumienia, ale w oparciu o pewne przepisy. Bo to jest fundament, grunt, bo w innym przypadku to nie będzie demokracja tylko będzie samowola" - mówił.
Podkreślił, że "jeśli opozycja wybierze swojego marszałka, to wówczas będzie reprezentował Sejm na zewnątrz, dbał o powagę i organizację pracy Sejmu i przestrzeganie przepisów w Sejmie", natomiast w tej chwili "za to odpowiadam konstytucyjnie ja, jako Marek Kuchciński i wymagam tego również od posłów".
Sejmu odrzucił w środę wniosek PO o odwołanie Kuchcińskiego z funkcji marszałka Sejmu. Lider PO Grzegorz Schetyna uzasadniając ten wniosek przypomniał, że jest on pokłosiem kryzysu parlamentarnego, który rozpoczął się 16 grudnia od protestu opozycji na sali plenarnej. Marszałek zarządził wówczas przeniesienie głosowań m.in. nad tegoroczną ustawą budżetową do Sali Kolumnowej.
PAP
...
Zbyt tolerancyjny wyrzucil tylko jednego posla opozycji a powinien wprowadzic BOR i zamknac wszystkich w celi.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:09, 24 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Kto tak naprawdę kieruje TK? Historia pełnomocnictw Mariusza Muszyńskiego
Kto tak naprawdę kieruje TK? Historia pełnomocnictw Mariusza Muszyńskiego
Dzisiaj, 24 lutego (10:11)
Zarządzenie kontroli korespondencji wpływającej do sędziów Trybunału Konstytucyjnego nie przez prezesa czy wiceprezesa TK, a przez jednego z sędziów, każe zwrócić uwagę na jego niezwykłą pozycję w Trybunale. Mariusz Muszyński faktycznie kieruje pracami Biura i samego TK na podstawie szeregu pełnomocnictw wydanych przez mieszkającą w Berlinie prezes Julię Przyłębską. Poniżej prezentujemy treść i historię każdego z nich.
Mariusz Muszyński
/Paweł Supernak /PAP
Pierwsze pełnomocnictwo do kierowania Trybunałem Julia Przyłębska wystawiła Mariuszowi Muszyńskiemu już w dniu, w którym prezydent mianował ją "osobą pełniącą obowiązki prezesa TK". Było to 20 grudnia ubiegłego roku, dzień po odejściu z Trybunału poprzedniego prezesa Andrzeja Rzeplińskiego.
Ciekawe jest nie tylko to, dlaczego osoba mianowana "pełniącą obowiązki prezesa" natychmiast wskazuje do pełnienia tej funkcji kogoś innego, swojego rodzaju "pełniącego obowiązki osoby pełniącej obowiązki". Już 20 grudnia sędzia Przyłębska upoważniła też Mariusza Muszyńskiego do zastępowania jej w roli prezesa Trybunału, a do tego w oczywisty sposób nie mogła mieć prawa, bo sama prezesem nie była...
20 grudnia sędzia Julia Przyłębska upoważniła Mariusza Muszyńskiego do zastępowania jej w roli prezesa TK
/Zrzut ekranu
Kolejne pełnomocnictwo dla Mariusza Muszyńskiego Julia Przyłębska wystawiła już następnego dnia, 21 grudnia, tym razem już w roli prezesa Trybunału. Dzień wcześniej zwołała bowiem posiedzenie Zgromadzenia Ogólnego sędziów TK, które w sporny dla części prawników sposób wskazało ją i Muszyńskiego jako kandydatów na prezesa. 21 grudnia Andrzej Duda wskazał ją jako prezesa, a ona natychmiast upoważniła Muszyńskiego do zastępowania jej w tej roli. Przyłębska powołała się przy tym na przepis umożliwiający to w "szczególnych sytuacjach", nie ujawniając jednak, na czym ta szczególność polega ani jakiej sytuacji dotyczy.
21 grudnia Julia Przyłębska upoważniła Mariusza Muszyńskiego do zastępowania jej w roli prezesa TK
/Zrzut ekranu
Problem w tym, że mówiącego o tym artykułu 12 ust. 3 nie można było wówczas zastosować, ponieważ 21 grudnia jeszcze nie obowiązywał... Przez ujęcie przepisów dotyczących TK nie w jednej, ale w trzech ustawach i różne terminy wchodzenia poszczególnych regulacji w życie było to możliwe dopiero 4 stycznia, kiedy art. 13 ust. 3 wszedł w życie.
4 stycznia zatem prezes Przyłębska wydała do tego pozbawionego podstawy ustawowej pełnomocnictwa aneks, którym po raz trzeci upoważniła Mariusza Muszyńskiego do kierowania Trybunałem Konstytucyjnym:
Aneks do pełnomocnictwa z 21 grudnia (strona 1)
/Zrzut ekranu
Aneks do pełnomocnictwa z 21 grudnia (strona 2)
/Zrzut ekranu
Z powyższych dokumentów i stanu faktycznego można wnioskować, że sędzia Przyłębska wcale nie ma zamiaru sprawować funkcji prezesa Trybunału Konstytucyjnego, natomiast bardzo chętnie robiłby to (i w rzeczywistości robi) sędzia Muszyński. Z jakichś powodów (być może chodzi o informacje o tym, że w przeszłości był oficerem wywiadu) nie może on jednak pełnić tej funkcji wprost, stąd kolejne mniej i bardziej ułomne pełnomocnictwa.
Pełnomocnictwa Muszyńskiego dają mu de facto możliwości znacznie większe niż ma wiceprezes Trybunału. Mimo że funkcja wiceprezesa podobnie jak prezesa TK wpisane są do Konstytucji, Trybunałem nie kieruje dziś żaden z nich, robi to zaś sędzia, którego uprawnienia oparte są na pełnomocnictwach udzielonych przez panią prezes, której wybór także jest kwestionowany.
(e)
Tomasz Skory
....
Polaczenie cyrku kabaretu i szamba. Ta pani zostala usunieta za nierobstwo rekordowe jak na sedzioli to teraz nagle zrobi sie pracowita ?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:19, 25 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Jest śledztwo ws. uniemożliwienia wstępu na galerię sejmową. Sąd przesłucha marszałka Kuchcińskiego
24 lutego 2017, 16:00
Wszczęto śledztwo w sprawie uniemożliwienia grupie kobiet wstępu na posiedzenie Sejmu, podczas którego dyskutowany był projekt zaostrzenia prawa aborcyjnego - poinformował rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Michał Dziekański. Zawiadomienie w tej sprawie złożyła w prokuraturze w październiku zeszłego roku Sieć Obywatelska Watchdog Polska. Sąd przesłucha marszałka Sejmu jako świadka.
Podstawą śledztwa - jak poinformowała prokuratura - jest art. 231 par. 1 Kodeksu karnego, zgodnie z którym "funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech". Ponadto podstawą postępowania jest art. 23 Ustawy o dostępie do informacji publicznej, który mówi, że "kto, wbrew ciążącemu na nim obowiązkowi, nie udostępnia informacji publicznej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku".
"Na większą liczbę osób się nie zgodzę"
Chodzi o wydarzenia z 6 października 2016 r. Wówczas Sejm odrzucił obywatelski projekt komitetu "Stop aborcji", zakładający całkowity zakaz przerywania ciąży. Jak napisano w zawiadomieniu, marszałek Sejmu "uniemożliwił grupie kobiet wstęp na posiedzenie Sejmu". Jak dodano pozwolono w końcu wejść na galerię pięciu kobietom. "Na większą liczbę osób nie zgodzę się, ponieważ uważam, że w tym przypadku emocje są tak duże, że tutaj mojej zgody nie będzie" - miało według zawiadomienia brzmieć uzasadnienie marszałka.
Zdaniem zawiadamiającego "w żaden sposób nie można zaakceptować prewencyjnego zakazu wstępu do budynków Sejmu i Senatu".
Na początku listopada zeszłego roku Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie, jednak Sieć Obywatelska Watchdog Polska złożyła na tę decyzję zażalenie do sądu.
"To mogło stanowić naruszenie interesu prywatnego tych osób"
Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia 3 lutego uwzględnił to zażalenie. "Skoro zatem grupa obywateli 6 października postanowiła przyglądać się z galerii sesji plenarnej Sejmu, to pozbawienie ich tej możliwości przez marszałka Sejmu, dokonane z przekroczeniem jego uprawnień, mogło stanowić naruszenie interesu prywatnego tych osób w postaci prawa do zapoznania się z informacją publiczną w sposób przez nie wybrany. Bez znaczenia w tym aspekcie jest fakt transmisji obrad Sejmu czy późniejszego wpuszczenia części tych osób na galerię" - ocenił sąd w pisemnym uzasadnieniu postanowienia zamieszczonym na stronie internetowej Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska.
Sąd ocenił także, że zasadne w tej sprawie będzie przesłuchanie w charakterze świadka - po wszczęciu śledztwa - marszałka Sejmu Marka Kucińskiego, w szczególności na okoliczność "na jakiej podstawie podjął decyzję" w sprawie braku wstępu na galerię oraz "z jakich powodów to uczynił".
- W związku z decyzją sądu, który nakazał przeprowadzenie czynności dowodowych w sprawie, zostało wszczęte śledztwo - poinformował w związku z tym prok. Dziekański.
PAP
...
Juz tyle przypadkow lamania prawa sie nagromadzilo od 16 grudnia ze mozna posadzic cala wierchuszke PiS.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 10:31, 02 Mar 2017 Temat postu: |
|
|
Sędzia Biernat odpowiada prezes TK: Wiele jej stwierdzeń jest, powiedzmy, nieścisłych
Wczoraj, 1 marca (18:01)
Aktualizacja: Wczoraj, 1 marca (20:20)
Wiceprezes Trybunału Konstytucyjnego Stanisław Biernat odpowiada na wywiad prezes TK Julii Przyłębskiej dla RMF FM. "W wypowiedzi pani sędzi Julii Przyłębskiej jest wiele stwierdzeń, powiedzmy, nieścisłych" - zaznacza sędzia Biernat w oświadczeniu przesłanym naszej redakcji i zaprzecza m.in. stwierdzeniu, że "Trybunał normalnie pracuje": "Niestety jest inaczej" - pisze wiceprezes TK. Odnosi się również do wypowiedzi sędzi Przyłębskiej ws. zmian składów orzekających i otwierania korespondencji sędziów TK przez sędziego Mariusza Muszyńskiego. Komentuje także sprawę swego zaległego urlopu.
Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska i Stanisław Biernat (październik 2016)
/Marcin Obara /PAP
Pobierz oświadczenie sędziego TK Stanisława Biernata.
W oświadczeniu wiceprezes TK odniósł się do poniedziałkowej Popołudniowej rozmowy w RMF FM, w której gościem Marcina Zaborskiego była właśnie prezes TK Julia Przyłębska.
Z prezes TK Julią Przyłębską rozmawia Marcin Zaborski. Posłuchaj!
W swym piśmie sędzia Biernat ostro komentuje słowa Julii Przyłębskiej, która na antenie RMF FM stwierdziła: Trybunał normalnie pracuje. Rozpoznajemy sprawy, czynności wstępne, wydajemy wyroki.
Julia Przyłębska: Nieprawdziwe są informacje o paraliżu Trybunału Konstytucyjnego
Niestety jest inaczej. Wśród wielu przyczyn osłabienia rytmu pracy, jeśli nie wręcz sparaliżowania, jest zmniejszająca się liczba sędziów wykonujących realnie funkcje sędziowskie - podkreśla Biernat i podaje przykład odwołanej wtorkowej rozprawy przed Trybunałem.
Zdaniem Biernata, rozprawa mogła się odbyć - mimo wniosku prokuratora generalnego o wyłączenie trzech sędziów: wystarczyło, by wniosek Zbigniewa Ziobry z połowy stycznia został niezwłocznie - jak to działo się wcześniej - rozpatrzony.
Takie wnioski były zawsze w Trybunale rozpoznawane niezwłocznie. Ten wniosek nie został natomiast dotąd rozpoznany - zauważa wiceprezes TK.
Zwraca również uwagę, że wniosek Ziobry "został skierowany do rozpoznania przez skład trzyosobowy", co "oznacza - dla osób znających procedurę trybunalską - że planowane było umorzenie postępowania".
Fakt, że decyzja ws. wniosku prokuratora generalnego wciąż nie zapadła, oznacza - według Biernata - "wyeliminowanie trzech sędziów z pracy w Trybunale na długi czas".
Podsumowując ten wątek, sędzia Biernat stwierdza: Wskazane tu okoliczności dezorganizują działalność Trybunału i zdecydowanie przeczą tezie, że "Trybunał pracuje normalnie". Cierpią na tym obywatele, samorządy terytorialne i zawodowe oraz inne podmioty prawa, których sprawy czekają na rozpoznanie.
Wiceprezes TK rozprawia się również ze stwierdzeniem Julii Przyłębskiej, że "nie ma takich sytuacji, żeby sędziom odbierane były sprawy, nad którymi wcześniej pracowali". Jak podaje sędzia Biernat, "zmiany sędziów (wszystkich lub niektórych) w składach pięcioosobowych lub trzyosobowych zostały dokonane w kilkunastu sprawach". Oprócz tego nastąpiły zmiany w składach orzekających, polegające na zmianie pełnego składu sędziów Trybunału na składy pięcioosobowe (15 spraw) lub trzyosobowe (1 sprawa) - informuje.
Kto tak naprawdę kieruje TK? Historia pełnomocnictw Mariusza Muszyńskiego
Stanisław Biernat zaznacza przy tym, że "zmiany składów orzekających są dokonywane bez uwzględnienia kryteriów wynikających z obowiązującego prawa". Szczególnie niepokojące są zmiany w składach orzekających polegające na włączaniu do nich sędziów, co do których Trybunał orzekł (...), że zostali wybrani na miejsca już zajęte. Następstwem tej praktyki może stać się odmowa respektowania orzeczeń Trybunału przez sądy i inne organy stosujące prawo. Dodatkowo może to blokować sam proces orzekania - podkreśla wiceprezes TK.
W ramach przykładu przywołuje tu sytuację z wtorku, kiedy to na kilka minut przed rozpoczęcie rozprawy grupa samorządowców wycofała swój wniosek do TK dotyczący dochodów jednostek samorządu terytorialnego. Jak zauważa Biernat, jednym z powodów wycofania wniosku było dokonanie zaledwie dzień przed rozprawą zmiany w składzie orzekającym.
Faktycznie, przedstawiciel samorządowców, prezydent Nowej Soli Wadim Tyszkiewicz wyjaśniał m.in.: Mamy wątpliwości, czy ten sędzia (Mariusz Muszyński - red.) ma mandat do tego, aby wydawać wyroki. Zresztą jeśli my nie mieliśmy możliwości, aby zapoznać się z argumentacją rządu i Sejmu (ich stanowiska samorządowcy dostali niedługo przed rozprawą - red.), to takiej możliwości na pewno nie miał sędzia Muszyński.
PRZECZYTAJ: Samorządowcy wycofali wniosek z TK. "Zostaliśmy potraktowani jak klienci sklepu mięsnego w latach 80." >>>>
W dalszej części swego pisma Stanisław Biernat odnosi się do sprawy otwierania korespondencji sędziów TK przez sędziego Muszyńskiego i zapewnień sędzi Przyłębskiej z wywiadu dla RMF FM: Nie ma takiej sytuacji, żeby sędzia Muszyński przeglądał korespondencję prywatną sędziów. Po pierwsze, korespondencja, która przychodzi do Trybunału, jest korespondencją służbową, ale nawet taka nie jest przeglądana. Sytuacja, o której mówi pan sędzia Biernat, to była jednostkowa sytuacja, w której przyszło oficjalne zaproszenie dla sędziego Biernata i dla mnie zresztą też. Zostało otwarte i pan sędzia Muszyński - na moją prośbę, bo oburzony był tym pan wiceprezes Biernat - przeprosił, że zostało to otworzone (...).
Tutaj występuje spiętrzenie nieścisłości - odpowiada wiceprezes Trybunału i dodaje: Pan Mariusz Muszyński sam napisał w e-mailu do pracowników Biura TK, że przegląda korespondencję. Otwarcie listu nie było jednostkowe, bo Mariusz Muszyński publicznie przyznał, że otworzył także przesyłkę z książką do innego sędziego, i za to przeprosił. Mnie dotąd nie przeprosił! Nie wiem też, skąd pani sędzia Przyłębska zna treść tego otwartego listu.
Stanisław Biernat odnosi się także w oświadczeniu do sprawy swojego urlopu.
To prawda, w 2016 roku nie wykorzystałem wszystkich dni urlopu, ale za to (?) byłem sędzią sprawozdawcą w 15 sprawach zakończonych orzeczeniem w fazie merytorycznej. Pani sędzia Julia Przyłębska natomiast wykorzystała urlop, ale nie była sprawozdawcą w żadnej sprawie zakończonej orzeczeniem w tej fazie - komentuje wiceprezes TK.
Na koniec sędzia Biernat stwierdza zaś: W ostatnim czasie pani sędzia Julia Przyłębska udziela wielu wywiadów w środkach masowego przekazu. Prostowanie nieścisłości zawartych w tych wypowiedziach uważam za swój obowiązek i czynię to nie tylko w imieniu własnym, ale też sędziów Trybunału Konstytucyjnego, w każdym razie ich większości.
Poniżej publikujemy pełną treść odpowiedzi sędziego Stanisława Biernata na wywiad sędzi Julii Przyłębskiej dla RMF FM:
"Wyjaśnienia Stanisława Biernata, wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego w związku z wywiadem sędzi TK Julii Przyłębskiej w RMF FM w dniu 27 lutego 2017 r.
Zabieram głos z dwóch powodów:
Po pierwsze, w czasie 10 minutowego wywiadu moje nazwisko pada 11 razy. Należy zauważyć, że tak jak do grudnia ubiegłego roku spersonalizowanym złem był Andrzej Rzepliński, tak teraz staję się nim ja. Ciąg dalszy zapewne nastąpi.
Innym słowem kluczowym w wywiadzie jest "urlop", które również występuje 11 razy. Główną pretensją J. Przyłębskiej do mnie jest to, że nie wykorzystałem zaległego urlopu. Wątek ten rozwijany jest w wywiadzie bardzo szeroko, dlatego się do niego odnoszę. To prawda w 2016 r. nie wykorzystałem wszystkich dni urlopu, ale za to (?) byłem sędzią sprawozdawcą w 15 sprawach zakończonych orzeczeniem w fazie merytorycznej. Pani sędzia J. Przyłębska natomiast wykorzystała urlop, ale nie była sprawozdawcą w żadnej sprawie zakończonej orzeczeniem w tej fazie. Jej troska o moje prawa pracownicze dominuje nad troską o wykonywanie obowiązków sędziowskich. Świadczą o tym następujące, niezbyt logiczne, zdania: "Jeśli przygotował jakieś sprawy, to powinien się wcześniej zastanowić, dlaczego miał ponad 100 dni niewykorzystanego urlopu wypoczynkowego wiedząc, że z końcem czerwca kończy się jego kadencja. Zgodnie z obowiązującym wszystkich pracowników w Polsce prawem, powinien ten urlop wykorzystać." Na to należy odpowiedzieć, że tam gdzie sędzia sprawuje władzę sądzenia, nie jest pracownikiem, a prawo pracy nie może być interpretowane w sposób uniemożliwiający wykonywanie jego funkcji konstytucyjnej.
Po drugie, ważniejsze, w wypowiedzi p. sędzi J. Przyłębskiej jest wiele stwierdzeń, powiedzmy, nieścisłych. Ograniczę się tylko do niektórych:
(1) Pani s. Przyłębska powiada w wywiadzie: "Trybunał normalnie pracuje. Rozpoznajemy sprawy, czynności wstępne, wydajemy wyroki". Niestety jest inaczej. Wśród wielu przyczyn osłabienia rytmu pracy, jeśli nie wręcz sparaliżowania, jest zmniejszająca się liczba sędziów wykonujących realnie funkcje sędziowskie. Pani s. Przyłębska wspomina o wniosku Prokuratora Generalnego z dnia 27 lutego 2017 r. o wyłączeniu trzech sędziów z orzekania w sprawie wyznaczonych na następny dzień i stwierdza, że " nie należy robić z tego jakiejś sensacji. Zostaną rozpoznane wnioski, Trybunał dalej pracuje." Rzecz tylko w tym, że takie wnioski były zawsze w Trybunale rozpoznawane niezwłocznie. Ten wniosek nie został natomiast dotąd rozpoznany.
Sama przyczyna wniosku o wyłączenie sędziów jest też nader znamienna: sędziów tych dotyczył wniosek Prokuratora Generalnego, zarzucający niezgodny z Konstytucją ich wybór w 2010 r. Wniosek wpłynął do Trybunału 12 stycznia 2017 r. (sygn. U 1/17) i został skierowany do rozpoznania przez skład trzyosobowy. Sędzią sprawozdawcą został sędzia wybrany w grudniu 2015 r., do którego, w świetle wyroku Trybunału w sprawie o sygn. K 34/15, zarzuty zawarte we wniosku Prokuratora Generalnego mogłyby się odnosić w nieporównanie większym stopniu, niż do wspomnianych trzech sędziów. Skierowanie sprawy do rozpoznania przez skład trzech sędziów oznacza - dla osób znających procedurę trybunalską - że planowane było umorzenie postępowania. W przeciwnym razie sprawa zostałaby skierowana do pełnego składu, czyli takiego, który rozpoznawał analogiczną sprawę w styczniu 2016 r. ( sygn. U 8/15). Mimo upływu ponad półtora miesiąca orzeczenie w sprawie U 1/17 nie zostało wydane i nie wiadomo, kiedy to nastąpi. Oznacza to wyeliminowanie trzech sędziów z pracy w Trybunale na długi czas; praktycznie niemożliwe jest odbywanie narad i wydawanie orzeczeń z ich udziałem.
Wskazane tu okoliczności dezorganizują działalność Trybunału i zdecydowanie przeczą tezie, że "Trybunał pracuje normalnie". Cierpią na tym obywatele, samorządy terytorialne i zawodowe oraz i inne podmioty prawa, których sprawy czekają na rozpoznanie.
(2) Pani sędzia J. Przyłębska stwierdza, że: "nie ma takich sytuacji, żeby sędziom odbierane były sprawy, nad którymi wcześniej pracowali."
W rzeczywistości, zmiany sędziów (wszystkich lub niektórych) w składach pięcioosobowych lub trzyosobowych zostały dokonane w kilkunastu sprawach. Liczba ta nie obejmuje przy tym zmian wynikających z odejścia dwóch sędziów z Trybunału oraz zmian na prośbę sędziego sprawozdawcy, który ma dużo spraw w swoim referacie.
Szczególnie spektakularna była zmiana w sprawie o sygn. U 2/16, w której został wymieniony cały skład trzyosobowy. W nowym składzie znaleźli się sędziowie wybrani w grudniu 2015 r. Sprawa ta dotyczyła zmian granic miasta Opole i już zakończyła się wydaniem postanowienia o umorzeniu postępowania.
Oprócz tego nastąpiły zmiany w składach orzekających, polegające na zmianie pełnego składu sędziów Trybunału na składy pięcioosobowe (15 spraw) lub trzyosobowe (1 sprawa).
Należy przy tym podkreślić, że zmiany składów orzekających są dokonywane bez uwzględnienia kryteriów wynikających z obowiązującego prawa, a w szczególności z art. 38 ustawy o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym, nakazującego obsadzanie składów orzekających zasadniczo według alfabetu. Szczególnie niepokojące są zmiany w składach orzekających polegające na włączaniu do nich sędziów, co do których Trybunał orzekł w wyroku sygn. K 34/15, że zostali wybrani na miejsca już zajęte. Następstwem tej praktyki może stać się odmowa respektowania orzeczeń Trybunału przez sądy i inne organy stosujące prawo. Dodatkowo, może to blokować sam proces orzekania. Przykładowo, w dniu 28 lutego, niedługo przed rozprawą, wnioskodawcy, tj. kilka gmin, wycofali wniosek w trudnej i ważnej sprawie (sygn. K 24/14), która była przygotowywana w Trybunale od dłuższego czasu. Jednym z powodów cofnięcia wniosku było dokonanie zmiany składu orzekającego, dokonanej dzień przed wyznaczoną rozprawą, a polegającej na włączeniu do składu osobę wybraną w grudniu 2015 r.
(3) Co do kwestii otwierania korespondencji p. sędzia Przyłębska powiedziała w wywiadzie: "Nie ma takiej sytuacji, żeby sędzia Muszyński przeglądał korespondencję prywatną sędziów. Po pierwsze korespondencja, która przychodzi do Trybunału jest korespondencją służbową, ale nawet taka nie jest przeglądana. Sytuacja, o której mówi pan sędzia Biernat to była jednostkowa sytuacja, w której przyszło oficjalne zaproszenie dla sędziego Biernata i dla mnie zresztą też. Zostało otwarte i pan sędzia Muszyński, na moją prośbę - bo oburzony był tym pan wiceprezes Biernat - na moją prośbę pan sędzia Muszyński przeprosił, że zostało to otworzone. Ale jeszcze raz powtarzam, nie była to prywatna...".
Tutaj występuje spiętrzenie nieścisłości: Pan M. Muszyński sam napisał w e-mailu do pracowników Biura TK, że przegląda korespondencję. Otwarcie listu nie było jednostkowe, bo M. Muszyński publicznie przyznał, że otworzył także przesyłkę z książką do innego sędziego i za to przeprosił. Mnie dotąd nie przeprosił! Nie wiem też, skąd p. s. Przyłębska zna treść tego otwartego listu.
W ostatnim czasie p. sędzia J. Przyłębska udziela wielu wywiadów w środkach masowego przekazu. Prostowanie nieścisłości zawartych w tych wypowiedziach uważam za swój obowiązek i czynię to nie tylko w imieniu własnym, ale też sędziów Trybunału Konstytucyjnego, w każdym razie ich większości".
...
Trybunal normalnie pra... pisuje.. picuje.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:06, 02 Mar 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
"Oczekujemy, że TK niezwłocznie rozstrzygnie sprawę wyboru prezes SN"
"Oczekujemy, że TK niezwłocznie rozstrzygnie sprawę wyboru prezes SN"
Dzisiaj, 2 marca (11:53)
Oczekujemy, że Trybunał Konstytucyjny rozstrzygnie niezwłocznie kwestie wątpliwości dot. wyboru prezesa Sądu Najwyższego - mówił na konferencji prasowej Arkadiusz Mularczyk (PiS) informując o wniosku PiS do TK w sprawie wyboru prezes SN Małgorzaty Gersdorf. Grupa 50 parlamentarzystów PiS wystąpiła do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem o stwierdzenie zgodności przepisów, na podstawie których Małgorzata Gersdorf została powołana na funkcję pierwsza prezes Sągu Najwyższego.
Arkadiusz Mularczyk
/Marcin Obara /PAP
Wszystkie organy w Polsce powinny działać na podstawie konstytucji RP. Również obejmuje to taką instytucję jak Sąd Najwyższy. Dokonaliśmy analizy, kwerendy przepisów prawa, na podstawie którego działa wymiar sprawiedliwości, a także Sąd Najwyższy. Ku naszemu zdumieniu znaleźliśmy tam przepisy i rozwiązania, które w naszej ocenie budzą bardzo poważne wątpliwości z punktu widzenia zgodności wyboru prezesa Sądu Najwyższego z artykułami w konstytucji, a w szczególności z art. 183 konstytucji - mówił Arkadiusz Mularczyk.
Jak dodał, wątpliwość konstytucyjna dotyczy procedury wyboru prezesa SN przez Zgromadzenie Ogólne sędziów SN, a także samego aktu przedstawienia kandydatów na prezesa SN prezydentowi.
Procedura wyboru, procedura przedstawienia prezydentowi kandydatów na prezesa SN od strony konstytucyjnej budzi wątpliwości, dlatego uznaliśmy, że powinna ona być zbadana przez Trybunał Konstytucyjny. Oczekujemy, że TK tę sprawę rozstrzygnie niezwłocznie - powiedział Mularczyk.
Według niego wątpliwości budzi po pierwsze to, "że aktem prawa wewnętrznego SN, który dotyczy relacji wewnętrznych dokonuje się wyboru w formie głosowania dwóch kandydatów, a następnie w takim trybie przedstawia się ich prezydentowi".
To oznacza, że aktem prawa wewnętrznego, aktem niepublikowanym w Dzienniku Ustaw, czy też w Monitorze Polskim, przedstawia się innemu organowi władzy, a mianowicie prezydentowi dwóch kandydatów, których on powinien zaakceptować wybierając jednego z nich - powiedział poseł PiS. Jak ocenił jest to niezgodne z art. 183 konstytucji.
Ponadto uważamy, że procedura wyboru prezesa SN powinna się odbywać w trybie ustawowym. To ustawa o SN powinna decydować w jakim trybie i na jakich zasadach dokonywany jest wybór prezesa SN - podkreślił poseł.
Kolejną wątpliwą kwestią - mówił Mularczyk - jest brak uchwały przez Zgromadzenie Ogólne SN o wyborze prezesa SN.
PO: PiS chce się pozbyć niezależnego prezesa Sądu Najwyższego
PiS chciałoby się pozbyć niezależnego prezesa Sądu Najwyższego i powołać w to miejsce osobę podległą politycznie decyzjom Jarosława Kaczyńskiego - uważa rzecznik PO Jan Grabiec. Według niego "mamy tutaj do czynienia z teorią typowo bolszewicką: dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie". To jest bolszewicki sposób prowadzenia polityki, który nie ma nic wspólnego z zasadami państwa prawa - dodał.
Według Grabca "na drodze politycznej strategii PiS-u stoi niezależny Sąd Najwyższy i stoją niezależni sędziowie reprezentujący poszczególne szczeble samorządu". Jak podkreślił, "po zamachu na Trybunał Konstytucyjny, po podporządkowaniu Trybunału Konstytucyjnego polityce
PiS-u, niezależny Sąd Najwyższy jest najważniejszą zaporą chroniącą polski system sądownictwa od wpływów politycznych".
Z całą pewnością, nie ulega wątpliwości - o tym mówią wszyscy prawnicy - procedury związane z wyborem prezesa Sądu Najwyższego są zgodne z prawem - podkreślił Grabiec.
Zapewnił, że PO na politykę zgodzić się nie może. Z całą pewnością będziemy tu wykorzystywać wszystkie środki parlamentarne by udowodnić, że jest to działanie nie mające nic wspólnego z państwem prawa - zapewnił rzecznik Platformy.
...
Sprawa jasna. Przylebska ma rozkaz zniszczyc Sad Najwyzszy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|