Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Przestępstwo sejmowe.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11, 12  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:15, 06 Mar 2018    Temat postu:

MAŁGORZATA GERSDORF ZREZYGNOWAŁA Z FUNKCJI PRZEWODNICZĄCEJ KRS
POLSKA Dzisiaj, 6 marca (14:16)
Udostępnij
Komentuj (1759)
1759
Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzata Gersdorf złożyła we wtorek rezygnację z funkcji przewodniczącej Krajowej Rady Sądownictwa - poinformował rzecznik KRS Waldemar Żurek.

Małgorzata Gersdorf /Jacek Domiński /East News
Małgorzata Gersdorf /Jacek Domiński /East News
"Uprzejmie informuję, że Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego, prof. dr hab. Małgorzata Gersdorf złożyła dzisiaj, 6 marca 2018 r., rezygnację z funkcji Przewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa" - przekazał Żurek.

We wtorek Sejm wybrał 15 członków KRS-sędziów. Ich kandydatury zgłosiły kluby: PiS (9 kandydatów) oraz Kukiz’15 (6 kandydatów).

Za ustaloną w poniedziałek przez sejmową komisję sprawiedliwości i praw człowieka listą 15 kandydatów na członków KRS głosowało 267 posłów, nikt nie głosował przeciw, dwóch posłów wstrzymało się od głosu. Kluby: PO, Nowoczesna i PSL-UED nie wzięły udziału w głosowaniu. Wymagana większość trzech piątych głosów wynosiła 162 głosy.

...

Kontynuuja rozwalke wszystkiego...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 13:08, 07 Mar 2018    Temat postu:

WIOZĄCY PREMIER SZYDŁO JECHALI NIEZGODNIE Z PRZEPISAMI
WYPADEK RZĄDOWEJ LIMUZYNY W OŚWIĘCIMIU



Policja nie będzie sprawdzała, czy kierowcy Biura Ochrony Rządu wiozący premier Beatę Szydło jechali niezgodnie z przepisami, ponieważ - jak się okazuje - sprawa uległa przedawnieniu. Chodzi oczywiście o wypadek w Oświęcimiu, w którym była premier została ranna. Tydzień temu prokuratura poinformowała o zakończeniu śledztwa w sprawie kierowcy seicento, który miał spowodował wypadek.

...

Reforma sprawiedliwosci widze udala sie...

Oczywiscie takie zamiecenie pod dywan to przyznanie sie do winy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:22, 08 Mar 2018    Temat postu:

Córka Jolanty Brzeskiej o sprawie Jarosława Gugały: nie mogę milczeć, to są ohydne insynuacje

JANUSZ SCHWERTNER 2 mar, 13:16
FACEBOOK | 208
TWITTER | 0
E-MAIL
KOPIUJ LINK 80SKOMENTUJ
- Gdy tylko usłyszałam o ataku na red. Jarosława Gugałę, stwierdziłam, że nie mogę milczeć. To brutalna nagonka. Stek bzdur i insynuacji. Ktoś celowo szuka dziury w całym i przy okazji znów tańczy na grobie mojej mamy. Przy okazji wikłając w aferę pana Gugałę - mówi Onetowi Magda Brzeska, córka Jolanty Brzeskiej.
Magda Brzeska podczas przesłuchania przed komisją reprywatyzacyjnąFoto: Jacek Domiński / East News
Magda Brzeska podczas przesłuchania przed komisją reprywatyzacyjną
80
‹ wróć
Współczuję, że spotkał go tak ohydny atak. A ja? Już się przyzwyczaiłam, że jest wielu chętnych, by w kółko wykorzystywać śmierć mojej mamy - mówi Brzeska
Znam dobrze okoliczności tej sprawy. Red. Gugała kupił mieszkanie od Michała Rawskiego, który wcześniej wykupił to mieszkanie i postanowił odsprzedać. Zwyczajna sytuacja - dodaje
Nie dość, że nie miałem nic wspólnego z dziką reprywatyzacją, to jeszcze walczyłem z Mossakowskim - mówi sam Gugała
W TVP ukazał się materiał Bartłomieja Graczaka dot. reprywatyzacji kamienic przy ul. Mokotowskiej 8 i al. Szucha 16. Miała je przejąć grupa przestępcza, która zmusiła do wyprowadzki dotychczasowych lokatorów, zamieniła ich mieszkania w luksusowe apartamenty i z zyskiem sprzedała. W materiale pojawiła się informacja, że mieszkania w kamienicach kupili m.in. Edward Miszczak, Anja Rubik czy Monika Olejnik. Dodatkowo wspomniano o kamienicy przy ul. Nabielaka, gdzie mieszkanie ma dziennikarz Polsatu Jarosław Gugała.

Sprawa tej kamienicy jest powszechnie znana. To przy Nabielaka mieszkała zamordowana w 2011 roku działaczka ruchu lokatorskiego, Jolanta Brzeska. Po publikacji programu obciążającego Gugałę z Onetem skontaktowała się jej córka.


Magda Brzeska: Prokuratura i politycy tańczą nad grobem mojej mamy. Jak to znoszę? Oddzielam grubą kreską, żeby nie zwariować

ZOBACZ WIĘCEJ
- Niestety to kolejny przykład bzdur, produkowanych przy okazji opisywania sprawy tej kamienicy. Pana Gugałę spotkał bardzo niesprawiedliwy atak i dlatego nie mogę milczeć - mówi Magda Brzeska.

REKLAMA
- Znam dobrze okoliczności tej sprawy. Red. Gugała kupił mieszkanie od Michała Rawskiego, który wcześniej wykupił to mieszkanie i postanowił odsprzedać. Zwyczajna sytuacja. Wtedy nie było jeszcze nawet mowy o tym, że znalazł się właściciel kamienicy! Nie było jeszcze całej tej afery, o reprywatyzacji nikt jeszcze słowa nie mówił - wspomina Magda Brzeska.

Córka słynnej działaczki mówi, że mieszkanie nabyte przez Gugałę jest skromne. - Było nawet mniejsze od lokalu moich rodziców. Dwa pokoje, kuchnia, łazienka i przedpokój. Nic ekstrawaganckiego - opowiada.

Odnosi się też do zarzutów stawianych Gugale, że jako dziennikarz mógł już po zakupie mieszkania przy Nabielaka publicznie informować o działaniach mafii reprywatyzacyjnej. - To jeden wielki absurd, bo z tego, co wiem, to w tej kamienicy nie mieszkał nawet on sam, tylko jego syn. To było lata temu, naprawdę nikt wtedy nie wiedział, jak to dokładnie jest z tą reprywatyzacją, a on nie miał z tym absolutnie nic wspólnego. Ani moi nieżyjący rodzice, ani ja, nie mielibyśmy prawa mieć do niego jakichkolwiek pretensji - tłumaczy.

- Współczuję, że spotkał go tak ohydny atak. A ja? Już się przyzwyczaiłam, że jest wielu chętnych, by w kółko wykorzystywać śmierć mojej mamy - puentuje Magda Brzeska.

Sam Jarosław Gugała już wcześniej tłumaczył, że mieszkanie przy ul. Nabielaka kupił kilka lat przed prywatyzacją i przejęciem kamienicy przez Marka Mossakowskiego.

- Nie dość, że nie miałem nic wspólnego z dziką reprywatyzacją, to jeszcze walczyłem z Mossakowskim, jak pojawił się tam i zaczął terroryzować ludzi mieszkających w mieszkaniach komunalnych. (...) Notabene Mossakowski przejął ten budynek, gdy prezydentem Warszawy był Lech Kaczyński - powiedział Gugała w rozmowie z wirtualnemedia.pl.

Kaleta: komisja weryfikacyjna prowadzi postępowanie sprawdzające ws. Mokotowskiej 8

TVP Info podało, że w tle sprawy reprywatyzacji Mokotowskiej 8 pojawia się wątek gangsterski; nieruchomość miała nabyć od rzekomych spadkobierców, za ułamek wartości, fundacja, którą kierowała żona gangstera, skazanego za wyłudzanie kamienic w Krakowie. Jak podaje TVP Info, z kamienicy wyrzucono lokatorów i stworzono luksusowe apartamenty, które kupowali m.in. ludzie mediów.

Komisja weryfikacyjna prowadzi postępowanie sprawdzające ws. kamienicy przy ul. Mokotowskiej 8, bada transakcje roszczeniami w przypadku tej nieruchomości - powiedział przedstawiciel komisji Sebastian Kaleta.

Dodał, że w dotychczasowej dyskusji o reprywatyzacji "tematem tabu" było to, co się działo z mieszkaniami, z których wyrzucono lokatorów. - Wiemy, że kamienice były odnawiane i ktoś nowy musiał wprowadzać się do tych lokali. Z materiału TVP wynika, że tam, gdzie brutalnie wyrzucono mieszkańców z Mokotowskiej 8, wprowadziły się osoby wpływowe w świecie mediów w Polsce - powiedział Kaleta.

Podkreślił, że oczywiście nie jest niczym złym nabywanie nieruchomości, ale warto zadać pytanie o odpowiedzialność mediów za alarmowanie o problemie reprywatyzacji.

Podkreślił, że komisja na pewno zbada transakcje związane z roszczeniami ws. Mokotowskiej 8 oraz los lokatorów tej kamienicy. Podkreślił, że komisję interesuje sam proces reprywatyzacji, a nie to, kto finalnie nabył mieszkania, ponieważ zawsze jest domniemanie, że odbyło się to w dobrej wierze.

...

Wspolczujemy rodzinie wykorzystywanej ohydnie przez tych mętówmętów. Oni sa naprawde dnem syfem syfow. Mielismy juz pokaz ze smolenskiem co oni potrafia. Nie uszanowali swoich tym bardziej nie odpuszcza obcej ofierze, ktora moga wykorzystac dla osobistych korzysci. Kara ich nie ominie i to niedlugo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:43, 12 Mar 2018    Temat postu:

Dramatyczna pomyłka antyterrorystów. Właścicielowi przyłożyli pistolet do głowy

Ostra akcja antyterrorystów na spokojną, niewinną rodzinę spod Szczecinka. Policja przyznaje się do błędu i przeprasza. Był wieczór w Dniu Kobiety, gdy mieszkańców domu w Sitnie w okolicach Szczecinka postawił na równe nogi huk wyważanej bramy wjazdowej. Na teren posesji wpadła horda zamaskwanych,, antyterrorystow".

...

Opresyjne państwo PiS grzebie w prywatnych paczkach. Bulwersujący przypadek z Bydgoszczy
2018-03-10
Pani Agnieszka z Bydgoszczy otrzymała od babci paczkę ze słodyczami. Wewnątrz znalazła informację od Krajowej Administracji Skarbowej, że paczka została legalnie przeszukana. „Na podstawie ustawy (…) przesyłkę otwarto i przeprowadzono jej rewizję – informował liścik opatrzony pieczątkami i podpisami inspektorów.

Na Facebooku pani Agnieszka napisała z oburzeniem:

„Dzięki naszej aktualnej władzy weszła w życie ustawa o bezkarnej rewizji paczek. Takich rzeczy ludzie nie widzieli nawet w stanie wojennym. Paczka zawierała również słodkości, które zostały połamane, przegrzebane a ich próbki wzięte do badań. Niby otwarte komisyjnie, a czy mamy pewność, że jest kompletna – skarży się adresatka. Dodaje, że nikt nie powiadomił jej o rewizji, chociaż zgodnie z przepisami, właściciel przesyłki, czy odbiorca mają prawo być obecni podczas kontroli.”

Ustawa o bezkarnej rewizji paczek #jprdl pic.twitter.com/GdprQBsHom

— ADAM (@adam_abramczyk) March 9, 2018

Kontrola paczek na poczcie wynika z ustawy o Krajowej Administracji Skarbowej z 2016 roku oraz rozporządzenia Ministra Finansów z 2017 roku. Inspektorzy nowo utworzonej KAS przejęli jednak te uprawnienia na podstawie wcześniejszych przepisów jeszcze z 2012 i 2009 roku, dlatego jak komentują internauci zarzut „do aktualnej władzy” jest nieuzasadniony.

Jest jednak pewne ALE. Otóż ostatnio KAS rzeczywiście przyłożył się do kontroli, wielokrotnie chwaląc się sukcesami po rewizjach na poczcie. We wrześniu 2017 przeprowadzono operację pod kryptonimem Pangea – wymierzoną w handel nielegalnymi lub podrabianymi lekami oraz sprzętem medycznym. Inspektorzy okryli wówczas nielegalne przesyłki z preparatami na erekcję oraz podrabianą insulinę.

„Poczta Polska notuje w ostatnim czasie bardzo wysoką dynamikę wzrostu liczby przesyłek z chińskich portali zakupowych. W listopadzie 2017 roku było ich o 100% więcej, niż w analogicznym okresie 2016 roku, zaś w grudniu już o blisko 200% więcej. W ostatnich miesiącach 2017 roku do polskich odbiorców przysłano ponad pół miliona przesyłek Expres PRIME, podczas, gdy w 2016 roku średnio było ich 20 tys. Nowy Jedwabny Szlak, to nie tylko przesyłki polskich eKlientów” – napisano w komunikacie.

Oznacza to, że podobnych historii będzie teraz znacznie więcej. Inspektorzy KAS zapowiadają, że na stałe wprowadzą się do kolejnych sortowni przesyłek Poczty Polskiej. Paczki są typowane do rewizji przez inspektora, kiedy mają podejrzanego nadawcę np. z Indii, albo zaskakującą zawartość, co wykazuje prześwietlenie. Przepisy nie określają, co w przypadku, gdy w rozpakowanej przesyłce, nie zostanie odkryte przestępstwo skarbowe.

...

Przepisy to moga byc tylko ze oni stosuja wlasne, interpretacje"... A sluzby interpretuja sobie coraz szerzej...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:52, 13 Mar 2018    Temat postu:

Irlandzki sąd: ekstradycji nie będzie, bo w Polsce łamana jest demokracja

Irlandzka sędzia podkreśliła, że „gdyby wydano C. do Polski, to musiałby on stanąć tam przed wymiarem sprawiedliwości, gdzie minister sprawiedliwości jest jednocześnie prokuratorem i ma wpływ na przewodniczących sądów”. A to zdaniem sędzi Donelly może mieć wpływ na wyrok w jego sprawie.

...

Na razie to brzmi jak absurd ale kto wie co bedzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:32, 13 Mar 2018    Temat postu:

Antyterroryści weszli do domu w Sitnie. To była pomyłka dzisiaj 13:28
Skandaliczna pomyłka policji! Wpadli, rzucili w błoto, grozili bronią. „Bałem się o żonę, ma bajpasy

Najpierw usłyszał huk, później zobaczył migające na podwórku światła. Gdy wyszedł sprawdzić, co się dzieje, został powalony na ziemię przez zamaskowanych, uzbrojonych mężczyzn. Tak Tadeusz K. z Sitna (woj. zachodniopomorskie) wspomina to, co wydarzyło się wieczorem 8 marca. Okazało się, że wizytę złożyli mu antyterroryści. Policjanci szukali broni i kradzionego sprzętu. Niczego jednak nie znaleźli.

AntyterroryściAntyterroryści3ZOBACZ ZDJĘCIA
Antyterroryści GAZETA
PODZIEL SIĘ
Sitno to niewielka miejscowość niedaleko Szczecinka. Tadeusz K. mieszka w niej z rodziną. Tego, co wydarzyło się wieczorem 8 marca długo nie zapomni. Po godzinie 20 mężczyzna usłyszał huk i zobaczył migające na podwórku światła. Wraz z synem Marcinem (32 l.) wybiegł przed dom, by sprawdzić, co się dzieje. Z jego relacji wynika, że wtedy zamaskowani i uzbrojeni mężczyźni powalili ich na ziemię, skuli im ręce kajdankami i przycisnęli kolanem do ziemi. – Byłem przerażony. Nikt mi się nie przedstawił. Zostałem tylko obrzucony wyzwiskami i sterroryzowany bronią – opowiada mężczyzna. – Ze strachem myślałem, co dzieje się z moimi wnuczętami, które były z synową na górze i gdzie jest moja żona, która ma wszczepione bajpasy. Cały czas mówiłem, jak się nazywam i prosiłem, aby mi powiedzieli kim są – dodaje.

Tadeusz K. wspomina, że ponad godzinę leżał w kałuży i trząsł się z zimna i zdenerwowania. Później wprowadzono go do domu i posadzono na krześle. W pokoju obok siedział jego syn, także skuty w kajdanki. Zamaskowani mężczyźni biegali po całym domu i czegoś szukali. – Dopiero po prawie dwóch godzinach, ubrany po cywilnemu mężczyzna mignął mi przed oczami jakąś legitymacją, rozkuł mnie i pozwolił się przebrać. Wtedy też dowiedziałem się, że szukali u mnie broni oraz kradzionego sprzętu budowlanego. Gdy spytałem o jakiś nakaz dowiedziałem się że weszli „na legitymację” – mówi Tadeusz K.

Okazało się, że niezapowiedzianą wizytę złożyli mężczyźnie ... antyterroryści z Poznania. Gdy zorientowali się, że zaszła pomyłka, opuścili dom. – Co prawda usłyszałem jakieś zdawkowe „przepraszam”, rzucone przez przesłuchującego mnie mężczyznę, ale gdy odmówiłem podpisania protokołu, to tylko trzasnęli drzwiami i wyszli pozostawiając za sobą staranowaną samochodem bramę. Moje psy, do których prawdopodobnie policjanci strzelali z gumowych kul, które znaleźliśmy na podwórku, przez dwa dni bały się wychodzić z budy – opowiada Tadeusz K. – Do tej pory mam problemy ze snem po tej niezapowiedzianej wizycie. Po tym co mi zrobili z pewnością będę się domagał od nich odszkodowania i ukarania winnych – dodaje mężczyzna.

Mecenas Mirosław Wacławski, który w imieniu pana Tadeusza wniósł skargę na działania policji, nie szczędzi funkcjonariuszom słów krytyki. – Wiem, że to zabrzmi brutalnie, ale jeśli oni mają taki wywiad, to nic dziwnego, że dochodzi do tragedii. Przecież wystarczyło spytać dzielnicowego, który by powiedział kto tam mieszka oraz, że są tam małe dzieci. Czyżby policjanci nie ufali sobie nawzajem – powiedział. Rzecznik policji w Poznaniu - Andrzej Borowiak, starał się wytłumaczyć, dlaczego doszło do tak niefortunnej dla obu stron pomyłki. – Prowadziliśmy działania związane ze śledztwem nadzorowanym przez prokuraturę w Złotowie. Nasze informacje, wskazujące, że w tym gospodarstwie znajdują się osoby podejrzane okazały się jednak nietrafne i w związku z tym chcielibyśmy przeprosić mieszkańców, którzy w wyniku działań antyterrorystów, w jakikolwiek sposób zostali pokrzywdzeni. Oczywiście wszystkie zniszczenia, do jakich doszło na skutek tych działań zostaną przez nas naprawione – wyjaśnił.

...

Szok co tam sie dzialo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 12:49, 15 Mar 2018    Temat postu:

Prokurator rozwiązał zespół zajmujący się wypadkiem Szydło

Prokuratorzy nie chcieli uznać, że wyłączną winę za wypadek rządowego auta ponosi młody kierowca seicento.
EAST NEWS
Izabela Kacprzak, Grażyna Zawadka

Zbuntowani prokuratorzy nie dokończą śledztwa ws. wypadku Szydło.
Zaskakujący zwrot w śledztwie w sprawie wypadku premier Szydło. Prokurator regionalny w Krakowie rozpatrzył wniosek prokuratora okręgowego z Krakowa Rafała Babińskiego o rozwiązanie zespołu i przejęcie prowadzenia śledztwa. Co z wcześniejszym wnioskiem zespołu zbuntowanych prokuratorów? – Nie zostanie już rozpatrzony, bo zespół przestał istnieć – przyznaje prokurator Włodzimierz Krzywicki, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Krakowie.

To efekt głośnego konfliktu, jaki wybuchł w finale śledztwa mającego wyjaśnić wypadek pani premier w Oświęcimiu. Dwa dni przed zakończeniem dochodzenia zespół złożony z trzech prokuratorów odmówił wykonania polecenia przełożonego, chodziło o badanie m.in. odpowiedzialności funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu za wypadek. Prokuratorzy nie godzili się na wyłączne uznanie winy Sebastiana K., kierowcy seicento.
UKRĘCIĆ ŁEB SPRAWIE
Zaskakujący wniosek prokuratora Babińskiego wpłynął do Prokuratury Regionalnej we wtorek. Jego rozpatrzenie oznacza, że wcześniejszy wniosek zespołu prokuratorów nie będzie rozpoznany.

...

Nie chcieli skazac niewinnego to ich ukarac. To jest ohydna banda kryminalistow u wladzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:35, 19 Mar 2018    Temat postu:

Nieróbstwo popłaca? W Trybunale Konstytucyjnym przyznali sobie 1,5 miliona nagród
2018-03-19
Jak donosi Fakt w zeszłym roku na pracowników Trybunału Konstytucyjnego „spadł deszcz nagród”, na które wydano fortunę! O ekstra pieniądze zadbała szefowa – prezes TK Julia Przyłębska, która przyznała premie 113 pracownikom Trybunału, którzy „świadczyli pracę bez znacznych przerw”.

Łącznie przeznaczono im 1 578 650 złotych, czyli średnio licząc po 13 tys. zł dla każdego pracownika! Za co? Biuro medialne TK podkreśla, że wysokie kwoty dla nagradzanych wyliczano „przy uwzględnieniu ich zaangażowania w wykonywaną pracę”. „Rok 2017 był rokiem szczególnym ze względu na ustawową reorganizację Trybunału Konstytucyjnego, co wiązało się z dodatkowymi obowiązkami pracowników” – napisano w uzasadnieniu cytowanym przez tabloid.

Wspomniano także, że „kwota nagród wynika też z oszczędności”. Tłumaczenie jest o tyle niezrozumiałe, że reorganizacja TK wcale nie oznacza jego usprawnienia.

Tabloid podaje dane choć dokładne statystyki zniknęły ze strony internetowej: w 2015 r. w TK załatwiono, według różnych źródeł, od 173 do 177, w 2016 r. już tylko 99 spraw, a w roku 2017 – tylko 88 załatwionych spraw.

Nagród nie dostali za to sami sędziowie, ale nie zostali stratni. Na początku tego roku „z automatu” wypłacono im trzynaste pensje. W przypadku samej Przyłębskiej, z dodatkiem funkcyjnym i za długoletnia pracę, to niemal 29 tys. zł – informuje tabloid.

Źródło: Fakt

Pisoski tk to szczyt syf syfow. Symbol tej bandy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:28, 20 Mar 2018    Temat postu:

Marszałek publikuje, co chce

Autor: Tomasz Skory


Niedziela, 11 lutego (17:37)
To, że ustawę o Krajowej Radzie Sądownictwa większość sędziów uważa za niekonstytucyjną wiadomo od dawna. Teraz na dodatek okazuje się, że opisanej w niej procedury nie przestrzega sam, prowadzący wybór 15 sędziowskich członków KRS, marszałek Sejmu.

To, że ustawę o Krajowej Radzie Sądownictwa większość sędziów uważa za niekonstytucyjną wiadomo od dawna. Teraz na dodatek okazuje się, że opisanej w niej procedury nie przestrzega sam, prowadzący wybór 15 sędziowskich członków KRS, marszałek Sejmu.Marszałek Sejmu Marek Kuchciński/ Marcin Obara /PAP
Zgłoszenie - podstawowe dane

Od kilku dni na stronie internetowej Sejmu publikowane są zgłoszenia kandydatów na członków KRS, którzy przeszli procedurę sprawdzającą. Według art. 11a p. 5 ustawy: "Zgłoszenie kandydata obejmuje informacje o kandydacie, pełnionych dotychczas funkcjach i działalności społecznej oraz innych istotnych zdarzeniach mających miejsce w trakcie pełnienia przez kandydata urzędu sędziego. Do zgłoszenia dołącza się zgodę sędziego na kandydowanie".
Wszystko inne - w załącznikach

Do zgłoszenia dołączane są też przygotowane przez prezesów sądów - w których kandydaci urzędują - "informacje, obejmujące dorobek orzeczniczy kandydata, w tym doniosłe społecznie lub precedensowe orzeczenia, i istotne informacje dotyczące kultury urzędowania, przede wszystkim ujawnione podczas wizytacji i lustracji". Informację takie według ustawy "marszałek załącza do zgłoszenia kandydata".
Do zgłoszenia kandydatów, popieranych przez grupę 2 tys. obywateli "załącza się wykaz obywateli popierających zgłoszenie, zawierający ich imiona, nazwiska, adresy zamieszkania, numery ewidencyjne PESEL i własnoręcznie złożone podpisy".
Do zgłoszenia kandydatów, popieranych przez grupę 25 sędziów załącza się też "wykaz sędziów popierających zgłoszenie, zawierający ich imiona, nazwiska, miejsca służbowe, numery ewidencyjne PESEL i własnoręcznie złożone podpisy".
Co marszałek może publikować

Według art. 11c ustawy o KRS po dokonaniu sprawdzenia zgłoszenia kandydatów "Marszałek Sejmu niezwłocznie przekazuje posłom i podaje do publicznej wiadomości, Z WYŁĄCZENIEM ZAŁĄCZNIKÓW". Oznacza to, że marszałek z mocy ustawy nie ma prawa publikowania ani informacji, przygotowanych na temat kandydatów, ani list popierających go osób.
...a co publikuje

Marszałek Sejmu nie stosuje się jednak do ustawowego nakazów, a właściwie stosuje się tylko do niektórych, według własnego widzimisię. Wbrew ustawie podaje do publicznej wiadomości informacje o kandydatach uzyskane od ich przełożonych, ale zgodnie z ustawą nie publikuje wykazów osób, które ich popierają. Wszystkie te dokumenty mają status załączników do zgłoszeń i wszystkie obejmuje wyłączenie z nakazującego ich podawanie do publicznej wiadomości artykułu 11c.
Powód - bo wstyd?

Odpowiedzi na pytanie czemu marszałek Sejmu łamie wyraźne przepisy ustawy o KRS można się tylko domyślać. Uchwalająca ustawę sejmowa większość wiedziała, że ciężko będzie przeprowadzić jawnie sporną procedurę, jeśli nie zagwarantuje się jej uczestnikom anonimowości. Stąd wprowadzone do przepisów ograniczenia w publikowaniu nazwisk osób, które biorą udział w skoku na KRS. Posłowie jednak przeholowali, i zabraniając publikowania załączników do zgłoszeń sprawili, że marszałek Sejmu może podać do publicznej wiadomości tylko informacje o imieniu i nazwisku kandydata, pełnionych przez niego funkcjach i działalności społecznej oraz ew. istotnych zdarzeniach podczas pełnienia urzędu.
Jedyne więc, co może wg prawa opublikować marszałek to takie dane jak przykład poniżej:
Skany zgłoszenia /RMF FM
Skany zgłoszenia/RMF FM
Jedyna publiczna informacja na temat kandydata byłaby w takim wydaniu jawną kpiną z deklarowanych podczas prac nad ustawą o KRS jawności kandydatur i transparentności procedury.
Marszałek Sejmu musiał zdawać sobie sprawę z tego, że przedstawiając np. powyższy dokument jako całą informację o kandydacie na członka KRS sprowadziłby zapowiedzi jawności do groteski - stąd zapewne opublikowanie wbrew prawu także informacji od przełożonych kandydatów. Z nich przynajmniej można się dowiedzieć, że "współpraca z kandydatem przez większość kolegów z sądu nie jest oceniana pozytywnie".
Powody utajnienia nazwisk

Konieczność zapewnienia ochrony danych takich jak adresy czy numery PESEL osób popierających kandydatów jest wyjaśnieniem słabym. Choćby powyższy dokument wskazuje, że bez większego trudu można te dane w dokumencie zamazać, tak, jak robi się to w oświadczeniach majątkowych itp. Znacznie istotniejsze są powody prestiżowo-polityczne:
Dla większości prawników nazwiska sędziów, którzy wbrew stanowczej opinii środowiska sędziowskiego wzięli udział w niekonstytucyjnej procedurze złożą się na swoistą listę hańby. Uchwalając ustawę o KRS sejmowa większość znakomicie o tym wiedziała, stąd właśnie ustawowy nakaz utrzymania ich w tajemnicy. I tak z trudem udało się zebrać ledwo 18 chętnych na 15 miejsc w KRS.
Margines środowiska

Publikacja nazwisk sędziów mogłoby też ujawnić, jak nikły procent całego środowiska bierze udział w wyborze; w skrajnym przypadku za zgłoszeniem wszystkich 16 sędziowskich kandydatów mogło stać ledwo kilkudziesięciu z ponad 10 tysięcy sędziów w Polsce. W najlepszym wypadku, jeśli każdego z sędziowskich kandydatów poparło 25 za każdym razem innych sędziów - za zgłoszeniami stoi 400 osób, a więc 4 proc. sędziów. W najgorszym - jeśli nazwiska popierających powtarzają się pod kolejnymi kandydaturami - wszystkich 16 kandydatów mogło wybrać zgromadzenie popierających się nawzajem 25 sędziów. Wszystko zgodnie z prawem i bez żadnego wstydu - jak długo nazwiska popierających nie zostaną ujawnione.
Tomasz Skory
Tomasz Skory Tomasz Skory
Warszawa
Głównie dziennikarz. Zwolennik zanikającej tezy, że poza zadawaniem pytań polega to na słuchaniu i analizowaniu odpowiedzi. Prywatnie nudziarz


...

Kuchcinski i przestrzeganie prawa. Tego nie da sie polaczyc. .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 14:40, 21 Mar 2018    Temat postu:

Reforma sądownictwa utknęła, czyli Paragraf 22

Autor: Tomasz Skory


Czwartek, 8 marca (15:45)
Sklecona z ustaw o KRS i Sądzie Najwyższym reforma głównych instytucji wymiaru sprawiedliwości właśnie została zatrzymana. Krajowa Rada Sądownictwa nie działa, niemożliwe jest więc powołanie nowego Sądu Najwyższego. Rządzący tego nie przewidzieli i próbując to naprawić, prawdopodobnie znów napiszą coś na kolanie.

Sklecona z ustaw o KRS i Sądzie Najwyższym reforma głównych instytucji wymiaru sprawiedliwości właśnie została zatrzymana. Krajowa Rada Sądownictwa nie działa, niemożliwe jest więc powołanie nowego Sądu Najwyższego. Rządzący tego nie przewidzieli i próbując to naprawić, prawdopodobnie znów napiszą coś na kolanie.Małgorzata Gersdorf/ Tomasz Gzell /PAP
Problem sprowadza się do wymaganej współpracy Krajowej Rady Sądownictwa i Sądu Najwyższego. Od działania nowej KRS, w której większość mają sędziowie wybrani już przez Sejm, zależało zreformowanie m.in. Sądu Najwyższego. Rządzący chcieli doprowadzić do usunięcia z niego najstarszych sędziów i zastąpienia ich nowymi, których miała "wyprodukować" właśnie nowa KRS. Tak pomyślany mechanizm właśnie się jednak zaciął i utknęła reforma obu tych instytucji.
Paragraf 22

Krajowa Rada Sądownictwa nie może się zebrać, dopóki nie zostanie zwołane jej posiedzenie. Przez pośpiech w tworzeniu przepisów jedyną osobą, która może to posiedzenie zwołać jest zasiadająca w Radzie z urzędu I Prezes Sądu Najwyższego.
Jeśli I Prezes Sądu Najwyższego tego nie zrobi (a najwyraźniej wcale nie zamierza), Sąd Najwyższy nie będzie mógł wybrać jej następcy, który mógłby zwołać posiedzenie KRS. By zaś móc wybrać I Prezesa Sądu Najwyższego, wg nowej ustawy SN musi liczyć co najmniej 110 sędziów.
Bez działającej i "produkującej" ich Krajowej Rady Sądownictwa nie ma jednak na to szansy. Ustawa o SN przewiduje bowiem odesłanie w stan spoczynku tych sędziów, którzy ukończyli 65. rok życia i umożliwienie tego samego pozostałym sędziom z obecnego składu. Z liczącego dziś 81 sędziów SN odejdzie zatem z powodu wieku 32 sędziów, a 49 pozostałych może to zrobić - na podjęcie decyzji w tej sprawie mają pół roku.
Bez sędziów SN nie ma prezesa

Powyższe wyliczenia oznaczają, że do składu, potrzebnego do wyboru kogoś, kto mógłby zwołać KRS, brakuje w Sądzie Najwyższym co najmniej kilkudziesięciu osób. Niezbędnych jest do tego 110 sędziów SN, a tylu nie będzie ich nawet, jeśli z liczącego 81 sędziów SN (co jest niemożliwe) nie odszedłby nikt.
Powodzenie reformy oparte było na założeniu, że brakującą liczbę sędziów "wyprodukuje" nowa KRS. Ta jednak nie może tego zrobić, dopóki się nie zbierze.
Bez prezesa nie ma KRS

W obecnych jednak warunkach, nie mając przewodniczącego, KRS nie zbierze się, dopóki nie zarządzi tak I Prezes SN. Obecny, prof. Gersdorf tego nie zrobi, a nowego prezesa nie będzie, dopóki nie zostanie wybrany. Nie zostanie zaś wybrany, dopóki w SN nie będzie 110 sędziów. A nie będzie ich, jeśli nie zacznie działać "produkująca" ich KRS.
Tu koło niemocy się zamyka. Sejm jest w szachu, a bez zmiany przepisów będzie to szach-mat.
Mat bez posunięć

Do kompletnego zablokowania misternie choć nieuważnie zaprojektowanej wymiany kadr w sądownictwie wystarczy utrzymanie obecnego stanu: prof. Gersdorf nie zwołuje KRS, KRS nie zapełnia wakatów w Sądzie Najwyższym, a bez ich zapełnienia nie można uruchomić ani Sądu Najwyższego, ani samej KRS.
A będzie tylko gorzej, bo Małgorzata Gersdorf albo złoży rezygnację z funkcji I Prezesa Sądu Najwyższego w kwietniu, przed wejściem w życie nowej ustawy o SN (by nie kierować organem niekonstytucyjnym, choć za cenę samodzielnego zrezygnowania z dokończenia 6-letniej kadencji), albo odejdzie w stan spoczynku w lipcu, na mocy nowej ustawy o SN.
W obu wypadkach efekt będzie ten sam - nie będzie już nikogo, kto mógłby zwołać posiedzenie KRS i udrożnić system, pozwalający na pełną obsadę SN i wybór swojego następcy.
Części zamienne nie zadziałają

Projektując nowy system zależności autorzy reformy część kłopotów okresu przejściowego przewidzieli. Sądem Najwyższym do czasu wyboru jego I Prezesa może kierować osoba wskazana przez prezydenta, a w samym SN mogą orzekać sędziowie, oddelegowani do tego przez ministra sprawiedliwości (nie może być więcej niż 30 proc. ze 120 sędziów SN, a więc 36).
Problem jednak w tym, że powołany tak sędzia pełniący obowiązki I Prezesa Sądu nie będzie I Prezesem SN, a więc nie będzie mógł zwołać posiedzenia KRS, bo nie będzie nawet jej członkiem. Podobnie sędziowie oddelegowani do pełnienia obowiązków w Sądzie Najwyższym nie będą sędziami SN, nie będą więc mogli uczestniczyć w wyborze I Prezesa. A nawet gdyby mogli - po odejściu w stan spoczynku najstarszych wiekiem sędziów razem z delegowanymi SN liczyłby 85 sędziów, więc o 25 za mało.
Prawo? Złamać albo dopisać nowe

Żeby wybrnąć z blokady, w którą wpędziły rządzących pośpiech i nadmierna wiara we własne siły, można skorzystać z dwóch wyjść: albo ku uciesze tych, którzy zwracali uwagę na wady projektów zmienić prawo tak, by "obejść" uchwalone przez siebie dopiero co przepisy (obficie zresztą i osobiście konsultowane przez samego prezydenta z samym prezesem PiS), albo zwyczajnie swoje własne przepisy złamać.
I próbować wmówić nam wszystkim, że KRS może się zwołać sama, 85 to tyle samo co 110, p.o. prezesa to prezes, a sędzia rejonowy delegowany do SN to sędzia SN.
(mpw)
Tomasz Skory
RMF FM
Tomasz Skory Tomasz Skory
Warszawa
Głównie dziennikarz. Zwolennik zanikającej tezy, że poza zadawaniem pytań polega to na słuchaniu i analizowaniu odpowiedzi. Prywatnie nudziarz

...

Rzady strasznych cymbalow. Jakby nie bylo w Polsce srednio inteligentnych ludzi. Ale ci powoduja paniczny strach prezesa o koryto. Najlepsi imbecyle.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:12, 22 Mar 2018    Temat postu:

Naprawianie doskonałości, czyli gamonie w akcji

Autor: Tomasz Skory


Czwartek, 15 marca (11:50)
Napisanie "pod siebie" fundamentalnych ustaw, których działanie będzie jednak uzależnione od ich znanego przeciwnika - to coś, co z pewnością przejdzie do historii sejmowego nieudacznictwa. Spocznie tam obok kuriozalnej nowelizacji świeżutkiej ustawy o KRS, jaką wczoraj po cichutku złożyli w Sejmie posłowie PiS.

/ Marcin Obara /PAP
/ Marcin Obara /PAP
Autorzy wpadki
Dumni do niedawna i przekonani o swojej nieomylności i skuteczności autorzy ustaw o KRS i Sądzie Najwyższym przyznali właśnie, że nie dali sobie rady z tym, co jest ich podstawowym zadaniem - z tworzeniem spójnego i działającego prawa. Autorzy wpadki są całkiem liczni i wysoko utytułowani: formalnie ustawy o KRS i SN wniósł do Sejmu Prezydent, który kilka tygodni konsultował je osobiście z prezesem PiS. Potem rzecz trafiła w ręce panów Muchy i Piotrowicza, a prezydencki prawnik i szef komisji sprawiedliwości - jak sądzono - błędów nie popełniają. Nie popełnia ich też minister Ziobro, a już na pewno nie sejmowa większość. To, że sejmowa większość, podobnie zresztą jak mniejszość, często nie ma pojęcia nad czym głosuje - to drobiazg. Ważne że był to prezydencki projekt, skonsultowany z prezesem, dopracowany przez Piotrowicza i zaakceptowany przez ministra sprawiedliwości.
Jedna, jedyna rzecz
A jednak żaden z tych doświadczonych w kruczkach prawnych, przenikliwych ludzi nie przewidział, że żeby to wszystko zablokować Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego wystarczy zrobić jedną tylko rzecz - zrezygnować z pełnionej przez siebie funkcji szefa KRS, z której nowo powołani sędziowie-członkowie KRS mogliby ją odwołać. To oznacza przejęcie wyłącznego prawa do zwołania posiedzenia KRS. W takiej sytuacji posiedzenie w celu wyboru przewodniczącego zwołuje Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego, a więc też ona, tyle że w sposób bezalternatywny. Potem Pierwsza Prezes nie robi już nic, a już na pewno nie zwołuje KRS w składzie z sędziami wybranymi nielegalnie. Rada nie działa, nie powołuje sędziów do Sądu Najwyższego, Sąd Najwyższy nie może wybrać następcy Gersdorf - w efekcie po jej odejściu z SN nie ma już nikogo, kto mógłby zwołać KRS.
Analiza trafna
Kiedy przed tygodniem tę sytuację opisałem, wielu uznawało to za hipotetyczne rozważania. Już jednak parę dni później prof. Pawłowicz przedstawiła własną ad hoc interpretację przepisów, że Rada może się zebrać sama. Paru wiceministrów znając już sytuację ostrożnie oświadczyło, że "mają nadzieję, że tak nie będzie". A dumny zwykle minister Ziobro napisał do prezes Gersdorf list, w którym oczekiwał, domagał się, żądał, prosił, czy może błagał, żeby zwołała niezwłocznie posiedzenie Rady.
To dość paradne z dwóch powodów - po pierwsze, Zbigniew Ziobro, choć jest członkiem KRS nie bywa na jej posiedzeniach od lat. Jego troska o prace KRS ma więc bardzo wybiórczy charakter. Po drugie zaś - znany z nie zawsze uzasadnionej pewności siebie minister sprawiedliwości znów to zrobił - zużył całą amunicję i nie może teraz Małgorzacie Gersdorf zrobić nic, co już by nie było przesądzone. Wbrew Konstytucji skrócił już jej kadencję prezesa, za kilka miesięcy usunie ją też z SN. Pisanie do kogoś takiego listu z prośbą (bo możliwych gróźb już nie ma) jest żenującym przykładem histerii człowieka, który wie, że nawalił, ale nie wie jak to naprawić.
Groteskowa nowelizacja
Posłowie PiS proponują teraz, żeby pierwsze posiedzenie KRS po zwolnieniu funkcji przewodniczącego zwoływała... prezes Trybunału Konstytucyjnego. Dlaczego autorzy projektu uznali, że akurat Julia Przyłębska zrobi to, czego nie robi prof. Małgorzata Gersdorf? Darujmy sobie oczywistości.
Sęk w tym, że nowe prawo także nieprędko wejdzie w życie. Przerażeni konsekwencjami jego nieprzyjęcia posłowie rządzący będą teraz stawać na głowie, żeby to zrobić szybko, jednak najbliższe posiedzenie Sejmu dopiero 20-23 marca, a Senatu - już w kwietniu.
Oczywiście możliwe jest zwołanie dodatkowego posiedzenia Senatu wcześniej. Nie chodzi przecież o to, żeby się nad czymś zastanawiać, tylko żeby to przegłosować.
Dokładnie tak parlamentarna większość wpędziła się w te kłopoty, i tak samo będzie z nich wychodzić - ten nasz projekt nowelizacji naszej niedawnej nowelizacji jest naprawdę dobry. Kto jest za?
Tomasz Skory

..

Gang Olsena to przy PiSoskich bandziorkach to wysokiej klasy fachowcy w popelnianu przestepstw.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:06, 23 Mar 2018    Temat postu:

Nowy kodeks pracy będzie najgorzej napisaną ustawą od czasu narodzin prawa [cytaty]
PRACA 22.03.2018
Nowy kodeks pracy będzie najgorzej napisaną ustawą od czasu narodzin prawa [cytaty]


UDOSTĘPNIJ
TOMASZ LABA

Komisja Kodyfikacyjna Prawa Pracy oficjalnie zakończyła pracę nad projektami nowych kodeksów i skierowała swoje pomysły do dalszych prac w Kancelarii Premiera. Przyjrzeliśmy się efektom ich prac i można powiedzieć jedno – jest dramat. Nasz ustawodawca zdecydowanie nie potrafi napisać sensownego prawa.

Na stronie kancelarii prawnej Regulus możemy zapoznać się z projektami nowych kodeksów pracy. Najprawdopodobniej z pomocy tej kancelarii korzystała komisja przy technicznym opracowywaniu swoich pomysłów. Trzeba jednak wyraźnie zaznaczyć na wstępie, że zaproponowane kodeksy są jedynie pomysłem, a ich ostateczny kształt – o ile w ogóle będzie dalej procedowany – z pewnością ulegnie zmianom. Nowelizacja kodeksu pracy jest na początku swojej drogi. Już teraz można wyrobić sobie opinie o tym, co będzie przedmiotem dalszych prac. Należy zacząć od tego, że powstały dwa projekty ustaw. Pierwszy z nich to Kodeks Zbiorowego Prawa Pracy, który reguluje zasady tworzenia i funkcjonowania związków zawodowych i innych organizacji tego typu. Drugi z nich, bardziej interesujący dla przeciętnego obywatela, to kodeks pracy, który reguluje stosunki pomiędzy pracodawcami a pracownikami. Jednak czy aby na pewno? Już pierwszy artykuł tego projektu stanowi, że:

Art. 1. § 1. Kodeks pracy, zwany dalej „Kodeksem”, reguluje prawa człowieka pozostające w związku z wykonywaniem pracy zarobkowej oraz związane z tym obowiązki.

Zaczyna się zupełnie jak u Hitchcocka, czyli ogromnym trzęsieniem ziemi. Mamy więc próbę uregulowania nie samego stosunku pracy, a czegoś tak szerokiego, co projektodawcy określają mianem praw człowieka w związku z wykonywaniem pracy. Dla porównania obecnie obowiązujący kodeks pracy rozpoczyna się następująco:

Art. 1. Kodeks pracy określa prawa i obowiązki pracowników i pracodawców
Nowy kodeks będzie jednocześnie konstytucją, kodeksem, traktatem międzynarodowym, słownikiem i zbiorem myśli przewodniej ustawodawcy. Bardzo szybko odnajdziemy tam główną myśl przewodnią pomysłodawców, którą miało być ograniczenie negatywnego zjawiska, jakim jest zatrudnienie na umowę zlecenie.

§ 2. Praca zarobkowa może być wykonywana jedynie w ramach stosunku pracy, zatrudnienia niepracowniczego lub w formie samozatrudnienia, chyba że ustawa stanowi inaczej.
Jednym słowem – na podstawie umów cywilnoprawnych nie będzie można wykonywać absolutnie żadnej pracy zarobkowej. Zupełnie pomijam tego potworka pod tytułem zatrudnienia niepracowniczego. To trochę tak, jakby w ustawie wprowadzić pojęcie pełnoletniego małoletniego – jedno wyklucza drugie.

Kodeks pracy – projekt nowej ustawy jest na dramatycznie niskim poziomie

Można się spierać nad słusznością proponowanych regulacji. Z pewnością przez media, a mam nadzieję, że również przez ławy poselskie przetoczy się ogromna dyskusja na ten temat. Niestety przyjęte rozwiązania to jedno, a sposób ich przeniesienia na grunty przepisów to drugie. Odnoszę wrażenie, że nasz ustawodawca najzwyczajniej w świecie nie umie w prawo. Spójrzmy na art. 5 proponowanego kodeksu.

Art. 5. § 1. Pracodawcą jest jednostka organizacyjna, choćby nie posiadała osobowości prawnej, jeżeli zatrudnia pracowników.
§ 2. Osobę fizyczną uważa się za pracodawcę, jeżeli zatrudnia pracowników w ramach prowadzonego przez siebie przedsiębiorstwa.
Tego rodzaju kazuistyka jest w projekcie wszechobecna. To, co obecny kodeks definiuje w jednym krótkim zdaniu, zostało rozbudowane, zupełnie niepotrzebnie na dwa duże paragrafy. To tyle, jeśli chodzi o nowoczesność nowych rozwiązań. Wyraźne wodolejstwo wcale nie wychodzi na dobre nowemu prawo. Obszerne artykuły nie wnoszą niczego nowego do kodeksu, poza zbędnymi wyrazami. Spójrzmy na art. 292 § 4 projektu.

§ 4. Podmiot, którego dobra zostały naruszone, może dochodzić także innych roszczeń niż odszkodowanie i zadośćuczynienie, w zakresie i na zasadach określonych w Kodeksie cywilnym.
Odwołanie jest zupełnie zbędne, ponieważ i tak zupełnie nie wiadomo, czego jeszcze można domagać się za naruszenie dóbr osobistych. Z drugiej strony nowy kodeks tłumaczy także rzeczy oczywiste – takie, które są zrozumiałe już na gruncie samego języka. Moim absolutnym faworytem jest ustawowe określenie, czym są przepisy szczególne i przepisy odrębne. Kodeks również stwierdza, że jeżeli posługuje się pojęciem „kodeks zbiorowy prawa pracy” to ma na myśli… „kodeks zbiorowy prawa pracy”, a więc drugi wielki kodeks.

Art. 17. Ilekroć w Kodeksie jest mowa o:

1) przepisach szczególnych – należy przez to rozumieć odpowiednie przepisy tego Kodeksu lub aktów wykonawczych wydanych na jego podstawie;
2) przepisach odrębnych – należy przez to rozumieć przepisy innych ustaw niż Kodeks i aktów wykonawczych wydanych na ich podstawie;
3) Kodeksie zbiorowego prawa pracy – należy przez to rozumieć przepisy ustawy z dnia ……….. Kodeks zbiorowego prawa pracy;
4) zakładowym prawie pracy – należy przez to rozumieć postanowienia układu zbiorowego pracy, regulaminów, statutów i obwieszczeń.
Kodeks pracy – projekt, który nie powinien ujrzeć światła dziennego

Projekt kodeksu pracy wydaje się również bardzo rozstrzelony, jeżeli chodzi o jego wewnętrzną strukturę. Przepisy szczególne są wymieszane z przepisami ogólnymi i intencjami projektodawców. Dla przykładu – pomiędzy przepisem określającym zasady wykładni kodeksu (tak, kodeks reguluje i takie rzeczy), a ustanowieniem zasady swobody zatrudnienia, w projekcie znalazł się przepis określający sposoby zabezpieczenia roszczeń pracodawcy wobec pracownika.

Cały projekt kodeksu pracy składa się z 544 artykułów. Jeżeli oba projekty potraktujemy jako całość, łącznie nowe prawo pracy będzie się składać z ponad 1000 artykułów. Upraszczanie prawa? Skądże znowu. Nowy kodeks pracy będzie zupełnie niezrozumiały dla przeciętnego Kowalskiego. To absurdalne biorąc pod uwagę, że założeniem pomysłodawców miało być uproszczenie i unowocześnienie tego skostniałego kodeksu, który obowiązuje obecnie. Po lekturze projektu można śmiało stwierdzić, że projekt kodeksu pracy nowoczesny mógłby być w XIX wieku, a więc w czasach niezwykle rozbudowanych i kazuistycznych kodyfikacji prawa. Niestety, nowelizacja kodeksu pracy zapowiada się katastrofalnie.

...

Kodeks jest super! To wy jestecie ubekami. Krytykujecie bo straciliscie emerytury..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:27, 23 Mar 2018    Temat postu:

Jak Trybunał Konstytucyjny kasuje obywatela

Na początku rządów Julii Przyłębskiej w TK nie utrudniano dostępu do informacji publicznej na wnioski. Na przełomie kwietnia i maja ub.r. część wniosków zaczęto ignorować – pisze ekspert Maciej Pach.

...

Bezkarnosc rozzuchwala.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:19, 24 Mar 2018    Temat postu:

Prokuratura idzie w zaparte. Kolejny ekspert mówi "plagiat"

Autor: Tomasz Skory


Poniedziałek, 19 marca (14:3Cool
Prokuratura Krajowa odmówiła wszczęcia postępowania przygotowawczego przeciw Aldonie Lemie i Beacie Marczak - śledczym, które popełniły wielokrotny plagiat w piśmie do Sejmu. Jako powód podano "brak znamion czynu zabronionego". Broniąca "swoich" (prok. Lema jest delegowana do PK, prok. Marczak to zastępca Prokuratora Generalnego) decyzja jest jawnie sprzeczna z opiniami ekspertów prawa autorskiego, wprost mówiącymi o złamaniu prawa.

Sala posiedzeń Sejmu / Leszek Szymański /PAP
Sala posiedzeń Sejmu/ Leszek Szymański /PAP
O wykorzystaniu w skierowanym do Sejmu wniosku ws. zatrzymania i aresztowania Stanisława Gawłowskiego kilkudziesięciu fragmentów cudzych prac piszemy już od kilku tygodni. Pierwsze były przedstawione przez prok. Lemę jako swoje słowa nieżyjącego toruńskiego karnisty, prof. Andrzeja Marka. Potem odkryliśmy fragmenty przepisane żywcem także z komentarzy prof. Dariusza Świeckiego, sędziego Izby Karnej Sądu Najwyższego. Kolejne odkrycia to fragmenty prac pod redakcją dra Damiana Flisaka oraz przedstawione jako swoje fragmenty komentarza do prawa autorskiego pod redakcją prof. Ryszarda Markiewicza - jak na ironię dotyczące właśnie istoty plagiatu.
Reakcje na stwierdzenie plagiatu

Plagiat we wniosku prokuratury ws. Gawłowskiego. Jest zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa
Plagiat we wniosku prokuratury ws. Gawłowskiego. Jest zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa
Prokuratura konsekwentnie nie godzi się na mówienie o plagiacie, bo jego popełnienie jest zdaniem prok. Marczak możliwe w pracach naukowych, a pisma procesowe to coś zupełnie innego. Posłowie PO złożyli na początku lutego zawiadomienie o możliwości popełnienia przez prok. Lemę - autorkę wniosku, i prok. Marczak - jej przełożoną, która skierowała pełen zapożyczeń dokument do Sejmu, przestępstwa przywłaszczenia autorstwa części utworu prof. Andrzeja Marka.
Czy prokuratorzy mogą bez wskazania autora i źródła posługiwać się cudzymi pracami? By to sprawdzić Biuro Analiz Sejmowych zamówiło u specjalistów prawa autorskiego opinie, które miały rozwiać wątpliwości.
Opinia I - naruszenie praw autorskich
Pierwszą opinię ujawniliśmy kilka tygodni temu. Prof. Ryszard Markiewicz jasno stwierdził, że prokuratura nie ma prawa posługiwać się w pismach procesowych objętymi ochroną prawa autorskiego komentarzami do ustaw, o ile nie wskazuje w nich autorów i źródeł, z których pochodzą. Ponieważ zaś prokuratura tak właśnie zrobiła - zdaniem eksperta doszło do naruszenia praw autorskich.
Prokuratorski plagiat. Chodzi o wniosek ws. zatrzymania Stanisława Gawłowskiego
Prokuratorski plagiat. Chodzi o wniosek ws. zatrzymania Stanisława Gawłowskiego
Nawet "nieobyty" w zasadach prawa autorskiego użytkownik - napisał prof. Markiewicz - tylko zapoznawszy się̨ z przepisami dotyczącymi dozwolonego użytku utworów jest w stanie zrozumieć wymóg podania nazwiska twórcy utworu, z którego korzysta.
Opinia II - czyn zagrożony karą do 3 lat więzienia
Drugą z zamówionych opinii, która właśnie dotarła do Sejmu, sporządziła prof. Elżbieta Traple. Jej odpowiedzi na postawione także prof. Markiewiczowi pytania brzmią bardzo podobnie. Czy prokuratorów prawo autorskie nie dotyczy?
Druga z zamówionych opinii /  /
Druga z zamówionych opinii/ /
Odpowiedź na kolejne pytanie - jak traktować to, co prokuratura zrobiła - też jest niemal jednobrzmiąca z wcześniejszą opinią prof. Markiewicza:
Odpowiedź na kolejne pytanie /  /
Odpowiedź na kolejne pytanie/ /
PRZECZYTAJ OPINIĘ PROF. MARKIEWICZA
Prof. Elżbieta Traple odpowiedziała także na dodatkowe pytanie, które wprost odnosi się do tego, czy prokuratorzy, popełniając taki czyn, podlegają konsekwencjom na ogólnych zasadach, dotyczących wszystkich:
Odpowiedź profesor Elżbiety Traple /  /
Odpowiedź profesor Elżbiety Traple/ /
Art. 115. 1. Kto przywłaszcza sobie autorstwo albo wprowadza w błąd co do autorstwa całości lub części cudzego utworu albo artystycznego wykonania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3.
PRZECZYTAJ OPINIĘ PROK. TRAPLE
Do 3 lat więzienia dla prokuratora?

Ekspert w dziedzinie prawa: To żenujące, że prokuratura dopuszcza się plagiatu
Ekspert w dziedzinie prawa: To żenujące, że prokuratura dopuszcza się plagiatu
Przytoczenie w opinii prof. Elżbiety Traple art. 115 Prawa Autorskiego ma dla prokuratorskiego plagiatu znaczenie szczególne. Po pierwsze - jest to przestępstwo ścigane z urzędu, zatem prokuratura powinna się nim zająć. Ta jednak odmówiła wszczęcia postępowania ze względu na "brak znamion czynu zabronionego", czym jawnie zaprzeczyła nie tylko faktom (bo skopiowane od innych i podpisane przez prok. Lemę fragmenty nadal przecież tkwią w tekście uzasadnienia jej wniosku), ale też opiniom ekspertów prawa autorskiego. Co istotne - także tych ekspertów, których prace pani prokurator z naruszeniem prawa sama skopiowała, przedstawiając jako swoje.
Ocena, czy sprawca działał z zamiarem przywłaszczenia sobie autorstwa lub wprowadzenia w błąd w tym zakresie - kończy swoją opinię prof. Elżbieta Traple - wymaga zaś analizy okoliczności faktycznych samego naruszenia, a także okoliczności towarzyszących.
Prokuratura Krajowa żadnej analizy nie zamierza jednak przeprowadzać, bo w przepisaniu kilkunastu co najmniej fragmentów cudzych prac nie doszukała się znamion czynu zabronionego i odmówiła dalszego badania sprawy.
PRZECZYTAJ POSTANOWIENIE PROKURATURY
Najwyraźniej opinia ekspertów jest dla Prokuratury Krajowej wygodna (tak bardzo, że warto ją skopiować i przedstawić jako swoją) i ważna wtedy, kiedy dotyczy postępowania innych. Kiedy jednak te same słowa i oceny dotyczą działania wysoko postawionych prokuratorów - Prokuratura Krajowa uznaje, że "brak znamion czynu zabronionego" - bez podania jakiejkolwiek podstawy takiej oceny, faktycznej, merytorycznej, czy prawnej.
Nie, bo nie?

Nieracjonalność i brak uzasadnienia dla odmowy zajęcia się sprawą, dotyczącą wysoko postawionych prokuratorów nie wystawia Prokuraturze Krajowej świadectwa obiektywizmu. W dokumencie podpisanym przez prok. Lemę, a wysłanym do Sejmu przez zastępcę Prokuratora Generalnego bezsprzecznie przepisano bez wskazania autorów i źródeł łącznie kilka stron maszynopisu. Między innymi za to samo te same panie zamierzają stawiać zarzuty z art.115 prawa autorskiego. Tymczasem eksperci tego prawa (niekwestionowani, bo warto było zrzynać ich słowa, choć już nie opatrzyć podpisem) wskazują właśnie na ich odpowiedzialność za taki czyn z tego właśnie artykułu.
Przestępstwo to powinna z urzędu ścigać prokuratura. Ale ścigania nie ma. Dlaczego - można się tylko domyślać:
Bo sprawa jest polityczna i śledczy nie mogą się przyznać do kompromitacji?
Bo eksperci od prawa autorskiego nie znają prawa autorskiego tak, jak prokuratorzy, przepisujący jednak ich opinie wtedy, kiedy im wygodnie?
Dlatego, że rzecz dotyczy osób postawionych w strukturze prokuratury tak wysoko, że wręcz nietykalnych?
Dlatego, że "znamiona czynu zabronionego" w działaniach prokuratorów z natury nie występują?
Czy może nic się nie stało, przecież prof. Marek się na plagiat nie skarży, bo nie żyje?
Czy dlatego, że, jak mówi doświadczony prokurator "oskarżać to my, ale nie nas"?
Tomasz Skory
RMF FM
Tomasz Skory Tomasz Skory
Warszawa
Głównie dziennikarz. Zwolennik zanikającej tezy, że poza zadawaniem pytań polega to na słuchaniu i analizowaniu odpowiedzi. Prywatnie nudziarz

..

Kaczyzm to polaczenie tepactwa bezczelnosci i bandytyzmu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:49, 28 Mar 2018    Temat postu:

Legislacyjny bubel rządu. Jeden przecinek zmienił sens przepisu
oprac. Tomasz Sąsiada
Nadal nie można budować bezpośrednio pod lasem, choć rząd chciał to zmienić. FOT: BARTOSZ WAWRYSZUK
Nadal nie można budować bezpośrednio pod lasem, choć rząd chciał to zmienić.
Rząd chciał umożliwić budowanie domów i bloków bezpośrednio pod lasem. Był już nawet gotowy projekt nowelizacji przepisów, z którego cieszyła się cała branża. Ale w ostatniej chwili przed wprowadzeniem nowego prawa z projektu zniknął przecinek i przepis zmienił sens. I pod lasem nadal budować nie można.

REKLAMA


O bublu w nowelizacji rozporządzenia w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowania pisze we wtorek "Dziennik Gazeta Prawna". Jedną ze zmian miało być umożliwienie budowania domów bezpośrednio pod lasem (w odległości 4 metrów, jeśli las jest na sąsiedniej działce, albo bezpośrednio przy granicy lasu, jeśli budowa i las są na tej samej działce). Dziś bowiem budynki nie mogą powstać w odległości mniejszej niż 12 metrów.

Jak pisze dziennik, resort infrastruktury jasno komunikował, jaki jest cel nowelizacji. Projekt miał nawet pozytywną opinię Lasów Państwowych. Tyle tylko, że ostatecznie przyjęty został taki projekt nowelizacji, który nic nie zmienia. Wszystko przez to, że dwa punkty rozporządzenia, dotyczące odległości budynków od lasu, zostały rozdzielone przecinkiem, a nie średnikiem.

Zobacz też: Korzystanie ze środowiska trzeba obliczać. Absurdalny obowiązek nałożony na przedsiębiorców

REKLAMA


To zaś, zgodnie z zasadami czytania przepisów, mocno zmienia sens obu punktów. I ostatecznie jak nie można było budować bezpośrednio pod lasem, tak budować nadal nie można. Mimo że rząd zapowiadał, że chce to zmienić, to teraz resort infrastruktury i rozwoju mówi, że przepisy zostały przyjęte w dokładnie tej wersji, w której powinny. I nie będzie już tego zmieniał. Zwraca też uwagę, że bezpośrednio pod lasem będzie można budować tylko wtedy, jeśli zezwala na to miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. A tych jest niewiele.

"DGP" zastanawia się, jak nowe-stare przepisy będą stosowane w praktyce. Niewykluczone, że starostwa będą występowały do ministerstwa o odstępstwo od przepisów. Jak pisze gazeta, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości, ostatecznie i tak powinien wypowiedzieć się w tej sprawie Naczelny Sąd Administracyjny.
...

Czyli dalszy ciag ciezkiej pracy kaczystow za ktora musza byc nagrody.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:15, 29 Mar 2018    Temat postu:

FWNietzsche
5 godz. temu dodał
Właśnie wysłuchałem reportażu w programie trzecim polskiego radia, w którym zatrudniona w tym radiu redaktorka opowiadała o wkroczeniu policjantów do jej mieszkania. Wczoraj wieczorem po dziewiętnastej do jej domu nagle weszło sześć osób. Była z dwójką dzieci (11 i 8 lat). Policjanci odzywali się do niej po imieniu, wg jej relacji na oczach dzieci została zakuta w kajdanki. Policjanci wyrzucili wszystkie rzeczy z szaf i zabrali telefony komórkowe i pamięci przenośne. Nie stracili animuszu nawet gdy z jej plecaka wyjęli mikrofon z logo Trójki i legitymację prasową. Dzieci płaczą, po domu kręcą się wulgarni faceci, wg jej relacji przeklinali, a jeden w jej kuchni puścił bąka co uznał za świetny żart. Po kilku godzinach gdy już totalnie załamana podpisywała papiery o zatrzymaniu ktoś powiedział, że to jednak nie ten dom.
Rzeczniczka prasowa policji nie widzi w tym nic złego bo opiera się na wersji policjantów - słowo przeciwko słowu. Dzieci są straumatyzowane, a ich rodzice już pewnie nie będą siedzieć w mieszkaniu przy otwartych drzwiach. Jedynym tropem jaki sprawił to wtargnięcie policjantów było to, że dom był remontowany i kobieta w nim mieszkająca miała na imię Anna. Tym imieniem zresztą zwracali się do niej bez formy grzecnościowej. Podczas przeszukania policjanci mieli rozmawiać o swoich prywatnych sprawach, m.in. o kochankach, dość wulgarnym językiem przy małych dzieciach. Nie mieli nakazu, jedyne co zrobili to gdy kobieta już była dostatecznie przestraszona, to pokazali jej legitymacje.

Niestety na razie audycja nie jest dostępna na stronach trójki, jeśli ktoś zna jeszcze jakieś szczegóły to proszę o komentarze.

..

Co tam sie wyrabia?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:27, 30 Mar 2018    Temat postu:

Policja tłumaczy sie z wjazdu na chate dziennikarce,

poziom pisowskiego panstwa w pigułce.

....

Stylisci. Robia rajtinigi mieszkan. Fajnie wleza wam bezprawnie i jeszcze podsumuja ze melina. Co tu sie dzieje?



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:31, 31 Mar 2018    Temat postu:

Policja tłumaczy się ze skandalicznego wpisu na Twitterze. „To był komentarz użytkownika”
Dodano: wczoraj 10:24
„Bałagan jak na melinie”, „dziennikarka robi show, płacze” - takie komentarze z oficjalnego profilu Polskiej Policji na Twitterze pojawiły się przy artykule z serwisu rp.pl o omyłkowym wtargnięciu funkcjonariuszy do mieszkania dziennikarki Polskiego Radia. „To był komentarz użytkownika podany na nasz profil zupełnie OMYŁKOWO skopiowany dalej” - tłumaczy rzecznik KGP Mariusz Ciarka.
„Strasznie słabe. Ta dziennikarka podkręca i robi show płacze, ale mimo wszystko przypuszczam, że niestety nasi policjanci mogli pozwolić sobie na różne gadki. Przypuszczam, że skoro w tym domu był podobno taki bałagan jak na melinie to ten wygląd uśpił ich czujność” – można było przeczytać w komentarzu dodanym z oficjalnego profilu Polskiej Policji do publikacji serwisu rp.pl na temat incydentu z Radomia.
Polska Policja o interwencji u dziennikarki
Polska Policja o interwencji u dziennikarki / Źródło: Twitter
W czwartek tamtejsza policja przez pomyłkę wtargnęła do domu dziennikarki Polskiego Radia Anny Rokicińskiej. Kobieta została w obecności dzieci zakuta w kajdanki, a jej dom przeszukany. Po trzech godzinach okazało się, że doszło do pomyłki – poszukiwano bowiem kobiety o tym samym imieniu z tej samej miejscowości. Policjanci biorący udział w interwencji, podobnie jak ich przełożeni, przeprosili za tę sytuację.
Oburzenie i tłumaczenie
Nieprofesjonalny tweet na oficjalnym koncie polskiej policji zwrócił uwagę dziennikarzy i polityków. Po kilkunastu minutach wpis został usunięty, a głos zabrał rzecznik Komendanta Głównego Policji Mariusz Ciarka. To był komentarz użytkownika podany na nasz profil zupełnie OMYŁKOWO skopiowany dalej. Złośliwość rzeczy martwych. Nie powinno mieć to miejsca” – tłumaczył.
Osobiście przepraszam. To był komentarz użytkownika podany na nasz profil zupełnie OMYŁKOWO skopiowany dalej. „Złośliwość rzeczy martwych”. Nie powinno mieć to miejsca. Zamiast - zwracamy uwagę, aby tak nie pisać nawet w komentarzach skopiowało na profil. Natychmiast usunęliśmy.
— Mariusz Ciarka ??? (@MariuszCiarka) 30 marca 2018
Skopiowany?
Ta wersja nie przekonała jednak wszystkich zaangażowanych, którzy zwracają uwagę, że próżno szukać na Twitterze komentarza o takiej treści, który rzekomo miał być skopiowany przez przypadek przez administratora policyjnego konta.

...

Coraz czesciej sie to piwtarza. Rozpad struktur panstwa sie poglebia. Co maja robjc zwykli ludzie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:37, 03 Kwi 2018    Temat postu:

Wszystkie opcje Pierwszej Prezes

Autor: Tomasz Skory


Czwartek, 22 marca (12:43)
„Witam członków KRS i tych, którzy się za nich uważają” - tak mogłaby zacząć zwołane przez siebie posiedzenie Krajowej Rady Sądownictwa prof. Małgorzata Gersdorf. „Stwierdzam brak quorum, potrzebnego do wyboru przewodniczącego Rady. Nie udzielam nikomu głosu, zamykam posiedzenie do czasu prawidłowego powołania sędziów-członków KRS”.

„Witam członków KRS i tych, którzy się za nich uważają” - tak mogłaby zacząć zwołane przez siebie posiedzenie Krajowej Rady Sądownictwa prof. Małgorzata Gersdorf. „Stwierdzam brak quorum, potrzebnego do wyboru przewodniczącego Rady. Nie udzielam nikomu głosu, zamykam posiedzenie do czasu prawidłowego powołania sędziów-członków KRS”.Małgorzata Gersdorf/Jakub Kamiński /PAP
Taki przebieg posiedzenia KRS, od którego zwołania zależy uruchomienie także nowego Sądu Najwyższego, to dziś oczywiście fikcja. Nie sposób jednak wykluczyć, czy do niego nie dojdzie, podobnie jak nie można wykluczyć kilku innych wariantów rozwoju sytuacji. Jak dowodzi krótka kariera dziwacznego pomysłu znowelizowania ustawy o KRS, z której rządzący się po kilku dniach wycofali - wszystkich wariantów przewidzieć nie sposób. Można jednak ćwiczebnie rozważyć przynajmniej kilka z nich, w oparciu o obecny stan wiedzy.
Warunki wyjściowe

Podstawowym przepisem, który sprawia, że uruchomienie zarówno nowej KRS, jak nowego Sądu Najwyższego zależy dziś wyłącznie od Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego, jest art. 20 p.3 ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa. Przepis stanowi, że "Pierwsze posiedzenie Rady po zwolnieniu funkcji Przewodniczącego zwołuje Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego, który przewodniczy obradom do czasu wyboru nowego Przewodniczącego."
Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego była przewodniczącą KRS, zrezygnowała jednak z funkcji, dzięki czemu nie obowiązuje jej ustawowy wymóg zwoływania posiedzeń Rady "w miarę potrzeb, co najmniej raz na dwa miesiące" - to przepis obowiązujący przewodniczącego Rady. Małgorzata Gersdorf zachowała jednak przywilej zwołania KRS i przewodniczenia jej obradom do czasu powołania przewodniczącego.
Wariant I - zwołanie

Skuteczny wybór przewodniczącego Rady jest możliwy tylko wtedy, kiedy w posiedzeniu uczestniczy co najmniej połowa składu KRS. Zwołująca posiedzenie prof. Gersdorf ma poważne wątpliwości co do powołania sędziów do Rady przez Sejm. Wynikają one zarówno z zastrzeżeń konstytucyjnych, jak tych, związanych z samym stosowaniem przez Sejm nowej ustawy o KRS. Zgodnie z art. 20 ustawy to Małgorzata Gersdorf zwołuje i przewodniczy obradom KRS, ona więc decyduje też, kto weźmie w nich udział, a kto nie.
Bez powołanych przez Sejm 15 sędziów-członków Rady 25-osobowa KRS liczy jednak tylko 10 członków, zatem nie ma quorum, potrzebnego do dokonania wyboru.
Wariant II - niezwołanie

Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego może też posiedzenia KRS nie zwoływać. Po pierwsze - domagający się tego nie potrafią wskazać żadnego zawartego w ustawie przepisu, który by tym naruszyła. Po drugie - odwołanie się do ogólnych zasad prawa, mówiących, że winna to zrobić niezwłocznie natychmiast wywołuje skojarzenie z tą samą niezwłocznością, z jaką premier Szydło zobowiązana była w 2016 do publikowania wyroków Trybunału Konstytucyjnego, a prezydent Duda - do przyjęcia ślubowania sędziów TK wybranych w październiku 2015.
Nie zwołując posiedzenia KRS prof. Gersdorf paraliżuje jednocześnie dwie instytucje, na których opiera się nowy ład w polskim wymiarze sprawiedliwości - Krajowa Rada Sądownictwa nie może działać, a więc nie może też doprowadzić do obsady wakatów w nowym Sądzie Najwyższym. Ustawa o Sądzie Najwyższym wchodzi jednak w życie 3 kwietnia. Od tego dnia zaczyna biec trzymiesięczny termin, po którym Małgorzata Gersdorf przejdzie w stan spoczynku. Po tych trzech miesiącach niezwoływania Rady SN nie będzie już miał Pierwszego Prezesa, a SN nie będzie w stanie wybrać następcy prof. Gersdorf, bo do tego potrzebne jest obsadzenie w nim wakatów. A to jest niemożliwe bez działającej KRS.
Wariant III - niezwołanie i... urlop?

To nieco bardziej skomplikowany sposób na osiągnięcie tego samego efektu, bardzo poważnie przy tym utrudniający atakowanie Pierwszej Prezes SN. Mająca dziś do wykorzystania 51 dni urlopu prof. Małgorzata Gersdorf już po kilku dniach działania nowej ustawy o SN może go zwyczajnie zacząć wykorzystywać, co z kolei może potrwać... do czasu jej przejścia w stan spoczynku.
Jakie znaczenie ma takie rozwiązanie? Wystarczy pamiętać, jak było według obecnie rządzących oceniane pobieranie ekwiwalentów za niewykorzystane urlopy przez sędziów Trybunału Konstytucyjnego i jak na przymusowy urlop odsyłany był sędzia Stanisław Biernat. Nawet chcąc pracować i pełnić obowiązki wiceprezes Trybunału przez pół roku nie mógł tego robić - do zakończenia swojej kadencji w TK.
Prof. Małgorzata Gersdorf jest w bardzo podobnej sytuacji: jej kadencja przymusowo wygaśnie w lipcu, za niewykorzystany urlop nie powinna pobierać ekwiwalentu finansowego, należny jej urlop to ponad 10 tygodni plus kilka jeszcze dni wolnych ustawowo, zatem mówiąc krótko - bez żadnych przeszkód można wykorzystać go przed zakończeniem pełnienia funkcji w SN.
Jej obowiązki w sądzie zgodnie z przepisami przejmie jeden z Prezesów SN (o ile sam nie skorzysta z zaległego urlopu), który jednak nie będzie mógł zwołać KRS, bo to ustawowy przywilej Pierwszego Prezesa SN, a nie osoby go zastępującej. A Pierwszy Prezes SN nie może przecież zwoływać posiedzenia Rady na urlopie, bo byłoby to ewidentnie pełnieniem obowiązków, zatem czynem na urlopie nagannym. A skoro było to niedopuszczalne w wypadku przebywającego na urlopie wiceprezesa TK, to będzie też niedopuszczalne w wypadku urlopowanej Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego.
Wariant IV - niekonsekwencja

Jednocześnie jest to także opcja najprostsza: Małgorzata Gersdorf zgodnie z oczekiwaniami twórców reformy zwołuje posiedzenie KRS, na którym dochodzi do wyboru nowego przewodniczącego. Sędziowie wybrani przez Sejm zostają przez nią uznani. Rada zaczyna działać, zapełnia wakaty w Sądzie Najwyższym, który dzięki temu bez problemów wybiera następcę prof. Gersdorf. Wszystko dzieje się według planu rządzących.
Prof. Gersdorf przegrywa. Nikt nie rozumie, jakie znaczenie miały jej sprzeciwy wobec niekonstytucyjnych rozwiązań, do czego miała prowadzić związana z powołanymi przez Sejm sędziami korespondencja z Marszałkiem Sejmu, po co był jej udział w manifestacjach ze świecami i co też takiego prof. Gersdorf zrobiła, by powstrzymać zjawiska, które uznawała za groźne dla trójpodziału władz i niezależności władzy sądowniczej.
Powyższy tekst to tylko rozważania, wywołane napięciem wokół zablokowania reformy głównych instytucji wymiaru sprawiedliwości przez wpadkę ustawodawców. Nikt dziś nie potrafi przewidzieć, co i kiedy sprawi, że sytuacja się zmieni. A skoro tego nie wiadomo... to skąd wiadomo, że nie zmieni jej któryś z opisanych powyżej wariantów?
(mpw)
Tomasz Skory
RMF FM
Tomasz Skory Tomasz Skory
Warszawa
Głównie dziennikarz. Zwolennik zanikającej tezy, że poza zadawaniem pytań polega to na słuchaniu i analizowaniu odpowiedzi. Prywatnie nudziarz

..

Prawo w Polsce istnieje tylko teoretycznie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:03, 10 Kwi 2018    Temat postu:

MARTYNA KOŚKA
9 kwietnia 2018


Rzecznik PiS Beata Mazurek oświadczyła, że „Prawo i Sprawiedliwość nie pracuje nad żadnymi zmianami w kodeksie pracy. Propozycji Komisji Kodyfikacyjnej nie poprzemy”. A Polacy jak sobie radzili z kodeksem z połowy lat 70., tak nadal będą z niego korzystać.

Wszystko wskazuje więc na to, że cała praca Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy, która przez 18 miesięcy przygotowywała projekt dwóch ustaw: indywidualnego prawa pracy (czyli tych regulacji, które dotyczą wszystkich zatrudnionych) i zbiorowego prawa pracy (dotyczącego związków zawodowych) pójdzie w piach. Za tych 18 miesięcy pracy podatnicy zapłacili prawnikom z komisji blisko milion złotych.

Rewolucji nie będzie

Analizom nie było końca. Każdego dnia w mediach pojawiały się artykuły wyjaśniające, jak rozumieć kolejną kontrowersyjną propozycję, a eksperci ostrzegali jak straszne szkody poczyni wejście w życie nowych przepisów. Dziennikarze żarliwie podchwytywali każdy rzucony mediom kąsek i analizowali, rozbierali na części i, umówmy się, wyśmiewali je w całej rozciągłości.

Wkrótce miały rozpocząć się publiczne konsultacje projektu nowego Kodeksu pracy. Fraza „rewolucja na rynku pracy” była odmieniana przez wszystkie przypadki. Dziś już wiemy, że rewolucji nie będzie.

14 marca Minister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Elżbieta Rafalska otrzymała finalny projekt, efekt półtorarocznej pracy Komisji. Na zapoznanie się z nim dała sobie miesiąc (co znamienne, projektu nie udostępniono opinii publicznej – niczym w starych, złych czasach trafił do rąk minister i przepadł w jej szufladzie. W internecie krążą wprawdzie PDF-y z projektem, ale najpewniej zostały „wyniesione” przez któregoś z członków Komisji. Pełnią rolę takiej współczesnej bibuły, którą przekazują sobie zaufani ludzie), ale w połowie wyznaczonego czasu rzecznik PiS Beata Mazurek oświadczyła, że „Prawo i Sprawiedliwość nie pracuje nad żadnymi zmianami w kodeksie pracy. Propozycji Komisji Kodyfikacyjnej nie poprzemy”.

PiS nie wyjaśnia, po prostu informuje

Jasne, PiS to tylko jedna z partii w polskim parlamencie, ale przecież najliczniejsza, więc bez jej poparcia żaden projekt nie zostanie przekuty w ustawę. Tak więc dokument, który przygotowało grono 14 prawników może zostać włożony do niszczarki, a Polacy jak sobie radzili z kodeksem z połowy lat 70., tak nadal będą z niego korzystać.


Jestem tylko nierozumiejącym tej dziwnej sytuacji obywatelem.
Nic to, że Komisję Kodyfikacyjną powołał rząd Beaty Szydło (nie można więc powiedzieć, że to ta zła Platforma Obywatelska wpadła na głupi pomysł pisania prawa od nowa) i nic też, że Ministerstwo Rodziny miało w niej swojego przedstawiciela który na bieżąco mógł informować stronę rządową, jakie pomysły się w eksperckim gronie wykluwają. Teraz resort udaje, że nie miał pojęcia, jakie przedziwne postanowienia przelewa na papier Komisja i dopiero po szybkiej lekturze minister Rafalska (choć niewykluczone, że w tej sprawie decyzyjna była zupełnie inna osoba) krzyknęła: po moim trupie! Ten projekt nie wejdzie w życie!

W sumie po co kombinować, czterdziestoletni kodeks też jest dobry i na miarę XXI wieku..

Kodeks konserwował stary system

Nie zamierzam bronić projektu, bo był zły w każdym punkcie. Odpowiadał rynkowi pracy lat 90. ubiegłego wieku, a ignorował wiele zmian, które się obecnie dokonują. Garść przykładów: projekt nijak nie uwzględniał, że nie wszyscy pracownicy marzą o pracy na etacie na rzecz jednego tylko pracodawcy. Nie miał nic do zaproponowania freelancerom. Kodyfikatorzy z przedziwnym uporem forsowali pomysł całkowitego wyeliminowania umów cywilnoprawnych i zmuszenia wszystkich do pracy na etacie (pod pewnymi warunkami dopuszczali możliwość założenia działalności gospodarczej). Projekt bardzo mocno ograniczał wariant, w którym pracownik wykonuje, po godzinach, zlecenia czy zamówienia dla innej firmy.

Niezrozumiałe wydaje się wprowadzenie zastrzeżenia, że urlop na żądanie musi być zgłoszony z co najmniej 24-godzinnym wyprzedzeniem. Stoi to w zupełnej sprzeczności z ideą tego rodzaju urlopu, który ma ratować pracownika w pilnych, nie dających się przewidzieć sytuacjach. Takie drobne wypadki przy pracy nie zrażały Komisji, która brnęła dalej – i co pomysł, to było gorzej.

Żadnych badań rynku pracy

Przysłowie mówi, że sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą. Projekt doskonale te prawdę odzwierciedla. Żaden z członków Komisji nie powiedział publicznie, że jest zadowolony z jego kształtu. Najgłośniej mówiła o tym prof. Monika Gładoch, która reprezentowała organizację Pracodawcy RP. Jako pierwsza miała odwagę, by powiedzieć, że projekt jest zły i ona go nie poprze.

Rozmawiałam z panią Gładoch na tydzień przed zakończeniem prac Komisji. Przez ponad dwie godziny patrzyłam na człowieka, który jest bardzo rozczarowany tym, w czym wziął udział. Widać, że było jej głupio, że zgodziła się wejść do grupy kodyfikatorów. Powiedziała mi zresztą, że gdyby wiedziała, że ostateczny projekt będzie szedł tak bardzo w poprzek nowoczesnym, sprawdzonym w innych krajach rozwiązaniom, to na udział w pracach przenigdy by się nie zgodziła.

– To jest rewolucja robiona przez grupę partyzantów nieuzbrojonych w żadną amunicję. Czas jest bardzo krótki. Nie mamy narzędzi eksperckich oraz żadnych badań rynku pracy, które by odpowiadały, ile wprowadzenie tych zmian będzie kosztowało – powiedziała zapytana o próbę oceny finalnego dokumentu.

Zmarnowana szansa na dyskusję o dobrym prawie pracy

Projekt miał być podstawą do dalszych prac nad kodeksem, którego ostateczny kształt mógł znacznie odbiegać od projektu. PiS zamaszystym ruchem zdecydował jednak, że nie ma o czym dyskutować.

Tym samym rodzi się w Polsce interesująca tradycja powoływania Komisji kodyfikujących prawo pracy, których projektami można później co najwyżej podeprzeć chwiejący się stolik. W 2006 r. zakończyła prace komisja pod przewodnictwem obecnego wicemarszałka Senatu prof. Michała Seweryńskiego. Zacne grono popracowało, spisało pomysły, następnie się rozwiązało i każdy poszedł w swoim kierunku.


Po prostu wyrzućmy ten projekt do śmieci.
Powoływanie Komisji, których projekty nie są później nawet dyskutowane, to w mim przekonaniu nie tylko instrumentalne traktowanie prawa („Pokażmy ludziom, że wcale nie jest tak, że uchwalamy prawo po nocach. Powołajmy Komisji. Dajmy jej za mało czasu na napisanie przemyślanego projektu, ale a tyle dużo, by zamknąć usta krytykom” – wyobrażam sobie, że tak właśnie mogła wyglądać rozmowa jakichś ważnych ludzi w poprzednim rządzie), ale i kpina z obywateli.

Biorąc skalę wydatków państwowych może nie jest to bardzo dużo, ale o zasady tu chodzi. Skoro publiczne pieniądze są przeznaczone na stworzenie liczącego ponad 500 artykułów dokumentu, to niech później stanowi on bazę do pogłębionej, rzetelnej analizy. Różne instytucje chciały zgłosić swoje uwagi do projektu, rzucić światło na ważne dla rynku pracy kwestie. Zostały tego prawa pozbawione.

Losy państwa zbyt często ważą się w sieciach społecznościowych

Czy oświadczenie rzecznik PiS definitywnie kończy prace nad projektem? Właściwie to nie wiadomo. Beata Mazurek nie sformułowała żadnego oficjalnego oświadczenia, nie zwołała konferencji, nawet nie opublikowała stanowiska na stronie internetowej partii. Nic z tego. Napisała tweet.


Nie bardzo rozumiem, jaką moc mają pojedyncze zdania pisane w mediach społecznościowych. Taka formę komunikacji odbieram przede wszystkim jako ogromne lekceważenie obywateli – i spłycanie problemu. Jeśli mam coś ważnego do powiedzenia siostrze, nie wysyłam jej szybkiego SMS-a. Gdy chcę pocieszyć koleżankę w trudnej sytuacji życiowej, nie wysyłam jej na Facebooku emotikonki z serduszkiem. Gdybym pełniła ważną funkcję w państwie, nie wpadłabym na pomysł, by o oficjalnych (podobno) decyzjach kierownictwa partii informować na Twitterze.

Ale cóż, jestem tylko nierozumiejącym tej dziwnej sytuacji obywatelem. I nie zapowiada się, by ktokolwiek planował mi ją objaśnić.

Hurtownie prawa

Produkcja prawa trwa w Polsce w najlepsze. W ubiegłym roku w życie weszło 27,1 tys. stron maszynopisu nowych aktów prawnych. To bardzo dużo i samopoczucia nie poprawia nawet fakt, że to i tak spadek o 16 proc. W stosunku do roku poprzedniego. Pisanie prawa ruszyło z kopyta po tym, jak Polska wstąpiła do Unii Europejskiej. Trzeba było implementować masę unijnych dyrektyw, dostosować nasze prawo do standardów unijnych. To wszystko zrozumiałe. Później jednak coś wymknęło się spod kontroli: parlamentowi najwyraźniej tak się spodobało pisanie prawa, że zaczął to robić hurtowo, na kilometry.


Pisanie prawa to nie sport!
Co roku zapędy legislacyjne ustawodawcy bada firma audytorska Grant Thorton. Raport dostarcza materiałów dla poważnych przemyśleń, szerze polecam.

Ilość zupełnie nie przekłada się na jakość. Nie trzeba mieć doktoratu z prawa, by wiedzieć jak bardzo niespójne są regulacje obowiązujące w naszym kraju. Pisanie prawa to trudna sztuka i na pewno nie podobają jej jeden czy drugi parlamentarzysta. Dobrze, że pisanie najobszerniejszych ustaw powierza się komisjom kodyfikacyjnym, w skład których wchodzą specjaliści z danej dziedziny prawa.

Mieliśmy w powojennych latach kilka bardzo dobrych komisji. Efektem prac jednej z nich jest Kodeks cywilny. Nowelizowany w różnych latach, ale jednak w podstawowym zrębie napisany bardzo dobrze, spójnie, czytelnie. Prawo pracy ewidentnie nie ma szczęścia. Obecnie obowiązująca ustawa jest przestarzała i wcześniej czy później będzie musiała być nie tyle zmieniona, co napisana na nowo. Może kolejny rząd weźmie to na siebie? A może pójdzie krok dalej i zleci napisanie projektu nie dydaktykom i kadrze profesorskiej, ale prawnikom z prestiżowych kancelarii, którzy na co dzień stykają się z praktycznymi problemami prawnymi w sądzie oraz przy doradzaniu klientom?

Jest to wariant, którego z góry nie można przekreślać. Pewnie gdyby zlecić napisanie kodeksu „na zewnątrz”, obyłoby się bez kwiatków o przymusowym wykorzystaniu urlopu w roku, za który się należy. To jednak pieśń przyszłości…

***

Lepiej jak nie zajmuja sie prawem. Do tego trzeba miec potezny umysl. To nie zabawa dla malych kaziow.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 13:45, 12 Kwi 2018    Temat postu:

Reforma sądownictwa - nowe pomysły PiS

123RF
Agata Łukaszewicz
NAPISZ DO AUTORA
Najpierw uprawnienia na rzecz prezydenta stracił minister sprawiedliwości. Teraz głowę państwa wyręczyć ma KRS – takie pomysły chce wprowadzić PiS.
Projekt zmian w ustawie o ustroju sądów powszechnych i Sądzie Najwyższym Sejm ma uchwalić najpóźniej w piątek. Tak zapowiada Prawo i Sprawiedliwość. Czas goni, bo chodzi o dialog z Brukselą. Sprawa nabrała tempa, tak więc PiS przedstawia kolejne poprawki do poprawek. Nawet sejmowa Komisja Sprawiedliwości ma problem, by się w nich połapać.

..

Bo Duda podpadl to odebrac. I takie prostackie pieprzenie na przepisow pod dzien dzisiejszy ta swolocz nazywa reforna...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 10:38, 14 Kwi 2018    Temat postu:

PIERWSZE POSIEDZENIE KRS
POLSKA Wczoraj, 13 kwietnia (15:37) Aktualizacja: Wczoraj, 13 kwietnia (16:00)
Udostępnij
Komentuj (1365)
1365
I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf poinformowała, że podjęła decyzję o zwołaniu posiedzenia Krajowej Rady Sądownictwa na 27 kwietnia. Jak powiedziała, to posiedzenie będzie poświęcone tylko wybraniu nowego przewodniczącego Rady.

Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzata Gersdorf / Jakub Kamiński /PAP
Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzata Gersdorf / Jakub Kamiński /PAP
Na początku marca - po wyborze przez Sejm 15 sędziów-członków Rady - Gersdorf złożyła rezygnację z funkcji przewodniczącej KRS. Zgodnie z obecnym przepisem ustawy o KRS, to do niej jako I prezes SN należy teraz zwołanie pierwszego posiedzenia Rady po zwolnieniu stanowiska przewodniczącego.

REKLAMA

W ostatnim czasie I prezes SN wyrażała wątpliwości dot. zgodności z konstytucją trybu wyboru członków Rady, jak i dochowania w Sejmie ustawowej procedury.

Przedstawiając powody swej decyzji Gersdorf powiedziała na piątkowej konferencji prasowej, że "po pierwsze obowiązkiem I prezesa SN jest zwołanie KRS" i "jest to obowiązek bezwarunkowy nieuzależniony od ilości prawidłowo obsadzonych stanowisk".

"Stanęłam przed ogromnym dylematem prawnym i moralnym. Nie ma i nie było dobrego rozwiązania dla podjęcia takiej, czy innej decyzji. Zdaję sobie sprawę z tego, że zawsze będą krytykowana, jednak według mnie pozycja I prezesa SN nie pozwala na gesty nieposłuszeństwa obywatelskiego" - oświadczyła Gersdorf.

Stąd - podkreśliła I prezes SN - miała do wyboru dwa warianty rozwiązania tego moralnego konfliktu: "albo złożenie urzędu I prezesa SN i uwolnienie się od tego obowiązku, albo zwołanie posiedzenia KRS".

"Długo ważyłam racje i ważenie tych racji, a także apele sędziów i obywateli o trwanie na stanowisku, galopujące zmiany legislacyjne, które to zmiany natychmiast po moim odejściu doprowadziłyby i tak do zwołania KRS i obsadzenie przez prezydenta stanowiska I prezesa SN, doprowadziły mnie właśnie tych decyzji o zwołaniu KRS" - mówiła Gersdorf.

...

Kaczyzm ostatnio mocno podupadl.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:37, 22 Kwi 2018    Temat postu:

Niezawisłość" sadów w Polsce.Wydaj nieprzychylny wyrok a cię zgnoi...

Sędzia Dominik Czeszkiewicz z suwalskiego rejonu właśnie dowiedział się, że czeka go postępowanie dyscyplinarne, ma postawione zarzuty. Sędzia w styczniu ubiegłego roku uniewinnił w I instancji działaczy KOD, którzy zakłócili uroczystość otwarcia wystawy przez ówczesną kandydatkę PiS na...

...

Tak dziala system prezia. Kaczyzm to jedno wielkie łajno.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 10:34, 25 Kwi 2018    Temat postu:

Prezes Sądu Okręgowego w Krakowie Dagmara Pawelczyk-Woicka chce ograniczyć...

Nowa prezes Sądu Okręgowego w Krakowie, Dagmara Pawelczyk-Woicka wydała zarządzenie, które zakazu fotografowania i utrwalania na nagraniach tej części gmachu sądu, w której mieszczą się gabinety samej prezes, jej zastępców oraz dyrektora sądu

...

Kaczyzm die ukrywa nie pierwszy raz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:54, 19 Cze 2018    Temat postu:

Prokurator od sprawy Gawłowskiego rezygnuje

KAMIL DZIUBKA JANUSZ SCHWERTNER dzisiaj 13:04
FACEBOOK | 817
TWITTER | 0
E-MAIL
KOPIUJ LINK 0SKOMENTUJ
Jak dowiedział się Onet prokurator prowadząca śledztwo ws. rzekomej korupcji, jakiej miał się dopuścić poseł PO Stanisław Gawłowski, zrezygnowała. Informację udało nam się potwierdzić w prokuraturze. Oficjalną przyczyną decyzji są względy osobiste.
Stanisław GawłowskiFoto: Radek Pietruszka / PAP
Stanisław Gawłowski
0
‹ wróć
Prokurator Katarzyna Pokorska zajmowała się m.in. tzw. aferą melioracyjną
Nieoficjalnie: miała coraz większe wątpliwości co do kierunku, w jakim toczy się śledztwo
Stanisław Gawłowski jest podejrzany o korupcję. Od połowy kwietnia siedzi w areszcie
Chodzi o prokurator Katarzynę Pokorską, która wraz z Witoldem Grdeniem stawiała zarzuty sekretarzowi generalnemu Platformy Obywatelskiej. Pokorska była delegowana do szczecińskiego wydziału zamiejscowego Prokuratury Krajowej. Informację potwierdza nam Ewa Bialik, rzeczniczka prasowa Prokuratury Krajowej: - Jedna z prokuratorów pracujących w zespole prowadzącym postępowanie w sprawie tzw. afery melioracyjnej z uwagi na sytuację osobistą złożyła wniosek o cofniecie ją z delegacji w Zachodniopomorskim Wydziale Zamiejscowym Prokuratury Krajowej w Szczecinie i powrót do jednostki macierzystej.

Powody mogą być jednak inne. - Miała coraz większe wątpliwości – słyszymy od osoby ze środowiska prawniczego ze Szczecina. - Wszystko wskazuje na to, że straciła zaufanie przełożonych z Warszawy. Podobno chciała zwolnić z aresztu Bogdana K. (biznesmena podejrzanego o wręczenie łapówki Stanisławowi Gawłowskiemu). To mogło się nie spodobać na górze. Ale ona po prostu widziała, co zaczyna wychodzić w konfrontacjach z udziałem Gawłowskiego.

...

Sprawa coraz bardziej cuchnie zbrodnia sądową.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:03, 15 Lip 2018    Temat postu:

PiS zmienia zasady w sądach. Bat na "niepokornych"?

MAGDALENA GAŁCZYŃSKA wczoraj 06:40
FACEBOOK | 282
TWITTER | 0
E-MAIL
KOPIUJ LINK 270SKOMENTUJ
Zapowiedziana przez posłów PiS i złożona już w Sejmie nowelizacja ustawy o prokuraturze oraz innych ustaw liczy ponad 50 stron. "Przy okazji" zmieniania zasad naboru do SN, zdaniem przeciwników zmian, PiS chce także całkowicie ubezwłasnowolnić kolegia sądów powszechnych oraz znaleźć sposób na sędziów "niepokornych". Tych prezes będzie mógł przenieść do dowolnego wydziału, a przeniesieni odwołać się będą mogli wyłącznie do KRS. Tej samej, której legalność wielu w środowisku kontestuje.
Sąd Najwyższy w WarszawieFoto: Tomasz Gzell / PAP
Sąd Najwyższy w Warszawie
270
‹ wróć
Dowolne przenoszenie sędziów między wydziałami, na przykład z karnego do rodzinnego lub ksiąg wieczystych - takie prawo daje prezesom sądów nowelizacja ustawy o ustroju sądów powszechnych
- Tym można załatwić każdego, przenieść i zrobić pięć dyscyplinarek, bo nikt tak szybko nowego materiału nie ogarnie - mówi nam sędzia Waldemar Żurek
- To jest ustawa, która ma charakter właśnie techniczny, usprawniający pracę i funkcjonowanie najważniejszych organów sądowniczych - podkreślał marszałek Terlecki
Rzecznik resortu Jan Kanthak poinformował nas, że planowane zmiany są w ministerstwie dokładnie analizowane, a efekty tych analiz poznać mamy w przyszłym tygodniu.
W ramach wyjątkowo szerokiej nowelizacji wielu ustaw, planowanej przez polityków PiS, partia rządząca chce nie tylko zmienić procedury wyboru sędziów oraz prezesa Sądu Najwyższego. Zmiany mają dotknąć praktycznie każdą dziedzinę wymiaru sprawiedliwości - w tym prokuraturę czy sądy powszechne. W tych ostatnich - władza kolegium sędziowskiego ma zostać znacząco ograniczona na rzecz prezesów sądów.

- To oni od zawsze ustalali tak zwany zakres czynności, jaki przysługiwał danemu sędziemu. Na tej podstawie sędzia trafiał do odpowiednich wydziałów, cywilnych czy karnych - wyjaśnia w rozmowie z Onetem sędzia Waldemar Żurek z krakowskiego Sądu Okręgowego. - Sędziowie, orzekając w danym wydziale, wyspecjalizowali się albo w prawie karnym, albo cywilnym czy rodzinnym. A teraz okazuje się, że PiS chce w nowelizacji dać prezesom prawo dowolnego przenoszenia sędziów między wydziałami, na podstawie zmiany zakresu czynności, jaki przypada danemu sędziemu - mówi. - Do tej pory od takiej decyzji można było się odwołać do kolegium sędziowskiego, także do sądu wyższej instancji. Teraz jedynym organem odwoławczym będzie KRS. A to będzie dramat - podkreśla.


Sędzia Waldemar Żurek: gnoją mnie systemowo, regularnie

ZOBACZ WIĘCEJ
Sędzia Żurek wyjaśnia, że może dochodzić do sytuacji kuriozalnych. - Proszę sobie wyobrazić, że prezes Maciej Mitera z warszawskiego "okręgu" przenosi sędziego Wojciecha Łączewskiego z wydziału karnego do, na przykład, rodzinnego lub ksiąg wieczystych. Sędzia Łączewski się odwołuje i sprawa trafia gdzie? Do tegoż samego sędziego Mitery, tyle że do KRS. Tym można "załatwić" każdego "niepokornego", bo jeśli trafi do nowego wydziału, to z dnia na dzień nie ogarnie całkowicie nowego materiału. A wtedy wystarczy mu zrobić z pięć "dyscyplinarek" i ma się takiego sędziego "z głowy" - wyjaśnia. - To jest po prostu katastrofa. W ten sposób władza za jednym zamachem zyska "bat na niepokornych" i zemści się na kolegiach sądów. To właśnie one stawiły opór wprowadzanym przez ministra sprawiedliwości zmianom - podkreśla sędzia Żurek. - Minister wprowadził do kolegiów przedstawicieli większej ilości sądów rejonowych, mając nadzieje na to, że tych młodych łatwiej da się "kupić". A oni się postawili i za to teraz wszystkie kolegia mają iść do kasacji - kwituje.

"Wypaczenie idei sędziowskiego samorządu"

Dodajmy, że zgodnie z planowaną przez posłów PiS nowelizacją ustawy o ustroju sądów powszechnych, jeśli dany sędzia - przeniesiony do innego wydziału - odwoła się do KRS, to Rada podejmuje swoją uchwałę bez uzasadnienia. - To jest rzecz nie do pomyślenia, całkowite zlekceważenie podstawowych zasad praworządności - mówi Onetowi sędzia Katarzyna Wesołowska-Zbudniewek z łódzkiego Sądu Okręgowego. - Mnie uczono, że normy prawne są normami abstrakcyjnymi i mają służyć ochronie obywateli, a nie rozwiązaniu danej sytuacji politycznej. A jeśli, tak jak teraz, tworzy się prawo pod konkretną sytuację polityczną, to nie mamy do czynienia z prawem - a z polityką - podkreśla. - A pozbawienie kolegium jakichkolwiek mocy decyzyjnych to jest wypaczenie idei samorządu sędziowskiego.

Kworum? "W zasadzie do niczego niepotrzebne, decyzje podejmowac ma mała grupka sędziów"

Sędzia Wesołowska-Zbudniewek zaznacza, że to nie jedyna zmiana, która budzi poważne kontrowersje. - W planowanej nowelizacji pojawił się też zapis, likwidujący wymóg kworum podczas zgromadzeń ogólnych sędziów danego sądu - mówi. - Dotąd, aby decyzje zgromadzenia były wiążące, i aby w ogóle można było zacząć obrady, na zgromadzeniu musiała być co najmniej połowa sędziów plus jeden, wtedy właśnie było kworum. Teraz, w nowelizacji, wymóg kworum znika, a to oznacza tylko jedno - prezesi będą mogli wraz z grupką swoich zwolenników podejmować takie decyzje, jakie chcą - zaznacza.

Sędzia wyjaśnia, że może to doprowadzić do sytuacji w demokratycznym państwie niedopuszczalnych. - Proszę sobie wyobrazić, że prezes danego sądu zwoła zgromadzenie na godzinę 16. Sędziowie się stawią, a tam dowiedzą się, że zgromadzenie już się odbyło, o godzinie 15. O zmianie terminu wiedział prezes i, powiedzmy, dziesięciu jego zwolenników. I decyzje przyjęte przez te grupkę będą wiążące, bo wymóg kworum znika. Czy to ma być normalność - pyta sędzia Wesołowska-Zbudniewek.

"Władza teraz walczy z sędziami ale >>na tapetę<, może wziąć każdego. To jest groźne"

Sędzia z łódzkiego "okręgu" dodaje, że takie doraźne tworzenie norm prawnych pod określone sytuacje polityczne jest zaprzeczeniem idei stanowienia prawa. - To jest całkowite zanegowanie tego, czego uczono mnie przez pięć lat studiów i blisko 30 lat w zawodzie sędziego - mówi.

- Prawo nigdy nie może być traktowane instrumentalnie, a z tym właśnie mamy do czynienia. Jeśli władza ustawodawcza i wykonawcza nie może sobie poradzić z tym, co dzieje się w sądownictwie, bo sędziowie stawiają opór, to tworzy się takie normy prawne, które mają doprowadzić do skutku, jaki sobie wymyśliła władza - podkreśla. - To jest naprawdę groźne dla nas wszystkich. Bo teraz władza walczy z sędziami, ale za chwilę "na tapetę" może wziąć każdego. Lekarzy, pielęgniarki, zawiadowców stacji, dziennikarzy... wszystkich. I uchwalić takie prawo, które w każdą z tych grup uderzy. Przecież to nie jest demokracja! - mówi sędzia Wesołowska-Zbudniewek.

- Bo demokracja to nie są tylko rządy większości, ale rządy większości przy poszanowaniu praw mniejszości, przy poszanowaniu trójpodziału władzy. A tu tego wszystkiego brakuje, liczy się wyłącznie czysta siła - zaznacza. - Przykład tego widzieliśmy niedawno w KRS, gdy sędzia Stanisław Zabłocki z SN, postać o nieposzlakowanej opinii, prawnik, który bronił pamięci rotmistrza Pileckiego, jest zwalniany z pracy przez pana posła Piotrowicza. To jest ponury chichot historii - kwituje sędzia Wesołowska-Zbudniewek.

Po co te zmiany?

Obszernym projektem nowelizacji kilku ustaw posłowie zajmą się najpewniej już na najbliższym posiedzeniu, które rozpoczyna się 18 lipca. Jak przekonują wnioskodawcy, zmiany w wyłanianiu I Prezesa SN - już nie większością 110 sędziów a 2/3 głosów, czyli około 80 sędziów - "będą z pożytkiem dla funkcjonowania Sądu Najwyższego".

Ideę zmian dokładnie wytłumaczył wczoraj szef klubu PiS Ryszard Terlecki. Jak oświadczył wicemarszałek Sejmu, chodzi o to, by "usprawnić" działanie tak SN, jak innych sądów. - Z pewnością reforma została przeprowadzona i teraz ją tylko wprowadzamy w życie - mówił Terlecki. - To jest ustawa, która ma charakter właśnie techniczny, usprawniający pracę i funkcjonowanie najważniejszych organów sądowniczych - podkreślał. - Nie pozwolimy na to, by grupka zajadłych przeciwników "dobrej zmiany" wśród sędziów blokowała funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości - dodawał wicemarszałek Sejmu.

Gdy o konkretne zmiany, dotyczące sądów powszechnych zapytaliśmy Ministerstwo Sprawiedliwości, to odesłało nas do posła sprawozdawcy, który ma w Sejmie przedstawić projekt. Jednocześnie, rzecznik resortu Jan Kanthak poinformował nas, że planowane zmiany są w ministerstwie dokładnie analizowane, a efekty tych analiz poznać mamy w przyszłym tygodniu.

..

Sędziowie maja stac w kolejce z prośbą o wysluchanie u prezesa. Ja Suski Kuchcinski i tym podobni. Prezio inaczej tego sobie nie wyobraza. To bardzo prymitywny czlowiek. Niestety tylko tacy wyplyneli po 89... Ale srodowisko solidnie sobie zasluzylo. Ostatnio zmuszajac porzadnych ludzi do czynow homoseksualnych. Ohyda. Nie moge na nich patrzec.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:58, 17 Lip 2018    Temat postu:

Jeden z sędziów, kończący za kilkanaście dni 65 lat Krzysztof Rączka, wydał oświadczenie, w którym stwierdza, że mimo ukończenia 65 lat pozostanie sędzią Sądu Najwyższego.


Krzysztof Rączka nie należy do sędziów, którzy ukończyli 65 lat przed wejściem w życie ustawy. Nie może zatem skorzystać z przewidzianej dla takich osób procedury.


Jest zdany na przepisy ogólne, a te nakazują sędziom zbliżającym się do wieku stanu spoczynku składać oświadczenie o woli dalszego orzekania od roku do najpóźniej pół roku przed 65. urodzinami.

Dla Rączki to było niewykonalne, bo urodziny ma 28 lipca, a ustawowy termin upłynął przed wejściem ustawy w życie.

"Ta procedura jest wobec mnie niewykonalna, a zatem nie ma do mnie zastosowania. W tym stanie rzeczy po ukończeniu 65. roku życia w dniu 28 lipca 2018 r. pozostaję sędzią Sądu Najwyższego w stanie czynnym" - napisał prof. Rączka.

...

Kolejna dziadoska ustawka. To wszystko ma niski poziom.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:58, 17 Lip 2018    Temat postu:

Oświadczenie sędziego Sądu Najwyższego Stanisława Zabłockiego

Nie zasłużyłem na tak zaszczytne oceny mojej pracy w adwokaturze, jakie napotkałem w prasie ostatnich dni oraz na takie określenia, jak te z dnia dzisiejszego („legenda opozycji”, itp.) - pisze w wydanym w poniedziałek oświadczeniu sędzia Sądu Najwyższego, Stanisław Zabłocki.
Przypomnijmy, iż w czwartek Krajowa Rada Sądownictwa negatywnie zaopiniowała wniosek sędziego Stanisława Zabłockiego dotyczący woli dalszego orzekania w Sądzie Najwyższym. Negatywne opinie otrzymało również sześciu innych sędziów, w tym m.in. Józef Iwulski, który obecnie zastępuje I prezes SN.

Czytaj także: Opinie KRS dot. sędziów Sądu Najwyższego, którzy ukończyli 65 lat
- Po raz pierwszy w życiu zostałem zaopiniowany w przypadku, gdy o to nie prosiłem - powiedział prezes Izby Karnej Sądu Najwyższego w programie "Kropka nad i" w TVN24.
Dziennik "Fakt" w artykule "PiS wyrzuca legendę opozycji" przypomniał, iż sędzia Zabłocki w przeszłości bronił ofiary stanu wojennego, występował też jako obrońca rotmistrza Witolda Pileckiego.
Głos w sprawie swojej przeszłości zabrał w poniedziałek sam Zabłocki. Przypomina, iż w okresie stanu wojennego i do demokratycznego przełomu lat 1989/1990 był adwokatem. Sędzią Sądu Najwyższego został w kwietniu 1991 roku.
- W trakcie mojej pracy w adwokaturze starałem się zachowywać tak, jak powinni zachowywać się porządni ludzie i odważni adwokaci - podkreśla sędzia Zabłocki. - Prawdą jest, że broniłem w kilku procesach, które można określić mianem politycznych i w każdym z nich uczyniłem - w moim przekonaniu - wszystko, co mógł uczynić adwokat dla reprezentowanej osoby. Były to obrony głównie studentów i młodych pracowników naukowych mojej macierzystej uczelni, czyli Uniwersytetu Warszawskiego, represjonowanych za działalność opozycyjną - wyjaśnia.
Jednocześnie Zabłocki zaznacza: - Bez fałszywej skromności chcę jednak stwierdzić, że nie zasłużyłem na tak zaszczytne oceny mojej pracy w adwokaturze, jakie napotkałem w prasie ostatnich dni oraz na takie określenia, jak te z dnia dzisiejszego („legenda opozycji", itp.).
Prezes Izby Karnej SN odnosi się też do kwestii obrony rotmistrza Witolda Pileckiego. - Istotnie, sprawą mojego życia było reprezentowanie w procesie rehabilitacyjnym, który toczył się w 1990 roku przez Izbą Wojskową Sądu Najwyższego, bohaterskiego rotmistrza Witolda Pileckiego. Jak już pisałem w innym miejscu, nie wiem, czym zasłużyłem sobie na zaszczyt, że córka i syn pana rotmistrza zdecydowali się właśnie mnie udzielić pełnomocnictwa i to jako pierwszemu z ustanowionych obrońców. Chcę jednak dodać, że w dalszej fazie procesu oprócz mnie występowało jeszcze dwóch innych obrońców, a to panowie mecenasi Andrzej Grabiński oraz Piotr Łukasz Andrzejewski. To ich właśnie można, bez wątpienia, nazywać legendami opozycji - pisze Zabłocki.
KRS bada oświadczenia sędziów SN o gotowości orzekania po przekroczeniu 65 lat, gdyż wskutek najnowszej noweli ma ona je zaopiniować przed decyzją prezydenta.

...

Bohaterami byli opozycjonisci. Adwokaci duzo mniej. Choc tez troche ryzykowali. To bez porownania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 14:53, 18 Lip 2018    Temat postu:

Chybiony wyrok TK (Martin Groeger)
Autor: Redakcja Data: 17 lipca 2018 Kategoria: Kronika konstytucyjna

Trybunałowi Konstytucyjnemu udała się rzecz niesłychana: wydał wyrok, który jest po myśli władzy, a jednocześnie przeciw.

Dnia 17 lipca 2018 Trybunał Konstytucyjny, w składzie „bez dublerów”, za to z przewagą sędziów wybranych przez Sejm obecnej kadencji orzekł, m. in., iż art. 17 §1 k.p.k. jest niezgodny z Konstytucją w zakresie, w jakim nie uwzględnia aktu abolicji indywidualnej jako negatywnej przesłanki procesowej[1]. W treści sentencji Trybunał jednoznacznie opowiedział się za prawem Prezydenta RP do stosowania prawa łaski na każdym etapie postępowania, w tym zastosowania prawa łaski przed jego wszczęciem[2]. Takie rozstrzygnięcie, przy obecnym stanie funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego, na co składają się nagłe zmiany składów orzekających bez należytego uzasadnienia, orzekanie przez antysędziów – dublerów, oraz jawne reprezentowanie stanowiska rządu przez część osób tamże orzekających[3], nie jest zaskakujące. Na uwagę w tym wyroku zasługuje zdanie odrębne Sędziego TK Leona Kieresa, który trafnie podniósł, m. in., iż zasada domniemania niewinności implikuje, iż do czasu prawomocnego skazania stosowanie prawa łaski jest bezprzedmiotowe ze względu na brak substratu jego zastosowania.

O ile nie dziwi kierunek rozstrzygnięcia TK, przy obecnej tendencyjnej linii orzeczniczej właściwie w każdej sprawie, która w jakikolwiek sposób może dotknąć polityków partii rządzącej, o tyle zaskakujący jest sposób rozstrzygnięcia w tymże zakresie, a jego praktyczne implikacje zdają się mieć skutek odwrotny od zamierzonego.

...

Super! To jest to! Mozna ulaskawic przed procesem!
Ide ulica a tu nagle spada Duda w przykrotkim kostiumie batmana. I siema ziomalu joł jesteś ułaskawiony!
Z czego?
Z niczego koleś kumasz co!

Ale w koło jest wesoło! Małpa w sądzie człowiek w ZOO!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:30, 18 Lip 2018    Temat postu:

Kolejna osoba nie chce być ławnikiem Sądu Najwyższego


Dzisiaj, 18 lipca (12:54)
Aktualizacja: Dzisiaj, 18 lipca (13:06)
Senat miał wybrać 36 ławników Sądu Najwyższego. Na ich stanowiska zgłosiło się tylko 19 kandydatów. Wybrano 13 osób, ale dwie już zrezygnowały. Jako powód podają polityczny spór wokół Sądu Najwyższego i fakt, że wyboru dokonała tylko jedna partia. Do Sądu Najwyższego wpłynęło kolejne, drugie pismo z rezygnacją osoby, wybranej przez Senat. Tydzień temu ukazało się obwieszczenie Marszałka Senatu o dokonanym wyborze - już wtedy swoją rezygnację złożyła pierwsza z wybranych przez Senat 13 osób.

Spór polityczny i wybór przez jedną partię

Obie niedoszłe ławniczki jasno stwierdzają, że przyczyną ich decyzji jest spór polityczny wokół Sądu i związane z tym wątpliwości, czy ich praca nie miałaby charakteru politycznego.
"Dokonanie wyboru ławników przez - jak się okazało - jedno stronnictwo polityczne obiektywnie naraża mnie na zarzut braku niezależności i apolityczności, niezbędnych do sprawowania tej funkcji" - napisała w skierowanym do Marszałka Senatu i Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego już 2 lipca wybrana przez Senat Małgorzata Kuśmierczyk - Balcerek. Ławniczka zapowiedziała, że rezygnuje z objęcia tej funkcji i złożenia ślubowania przed Pierwszym Prezesem SN.
PRZECZYTAJ OŚWIADCZENIE MAŁGORZATY KUŚMIERCZYK-BALCEREK
Nie przystąpimy do ślubowania

ZOBACZ RÓWNIEŻ:
Jak zapowiadała, tak zrobiła. Profesor Gersdolf wróciła do pracy w Sądzie Najwyższym
Anna Kuć z kolei pisze, że "przystępując do wyboru na funkcję ławnika nie miała zamiaru uczestniczyć w sporze o Sąd Najwyższy, "ani stawać po stronie jakiejkolwiek partii politycznej". Ona również, "w związku z narastającym sporem politycznym oraz kontrowersyjnymi zmianami w ustawie o Sądzie Najwyższym" informuje, że zrzeka się funkcji ławnika Sądu Najwyższego. Zapowiada też, że nie przystąpi do ślubowania.
PRZECZYTAJ OŚWIADCZENIE ANNY KUĆ
Fiasko instytucji ławnika SN

Zachowania wybranych już ławników stawiają w bardzo trudnej sytuacji autorów ustawy o SN, zapewniających o społecznym poparciu dla uczestnictwa ławników w pracach Sądu Najwyższego. Po pierwsze - trudno mówić o poparciu, jeśli na 36 miejsc zgłasza się tylko 19 chętnych. Po drugie - jedna trzecia z nich nie spełnia wymogów formalnych albo z jakichś innych względów nie zostaje wybrana. Po trzecie zaś - nawet wśród 13 wybranych istnieją poważne wątpliwości, co do charakteru ich misji, na tyle istotne, by się jej mimo przejścia procedury wyboru - nie podjąć. Temu ostatniemu, jak wynika ze złożonych przez rezygnujące ławniczki oświadczeń - winne są nie one i nie sąd, ale sami rządzący.

...

Czyli burdel ogolny. Ulubiony ustroj prezesa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11, 12  Następny
Strona 10 z 12

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy