Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:26, 04 Sty 2011 Temat postu: Prze-wały w Wał-brzychu ??? |
|
|
Przewodniczący klubu PO w radzie miejskiej Wałbrzycha Stefanos Ewangielu i radny powiatowy PO Piotr Głąb zawiesili swoje członkostwo w partii. Jest to związane z rzekomą korupcją wyborczą, do której miało dojść w wyborach samorządowych w Wałbrzychu.
W Sądzie Okręgowym w Świdnicy rozpoczął się proces dotyczący protestu wyborczego złożonego przez jednego z kandydatów na prezydenta Wałbrzycha Patryka Wilda (niezrzeszony) w niedawnych wyborach samorządowych.
Marszałek sejmu, wiceszef PO Grzegorz Schetyna pytany o sprawę wałbrzyskich polityków poinformował, że władze partii czekają teraz na ustalenia z postępowania prowadzonego przez policję i prokuraturę w Świdnicy. - Dzisiaj jest decyzja sądu, czy wybory będą powtórzone, czy też nie. Od tego uzależniamy reakcję zarządu regionu dolnośląskiego, a później zarządu krajowego - powiedział Schetyna dziennikarzom w Sejmie.
Jak dodał, zarówno politycy PO jak i prezydent Wałbrzycha Piotr Kruczkowski (który jesienią ubiegał się o reelekcję) zwracali się przed obiema turami wyborów samorządowych do komendanta wojewódzkiego dolnośląskiej policji o "objęcie nadzorem i pełnym monitoringiem" wyborów samorządowych. - Jestem przekonany, że ta sprawa zostanie dogłębnie i w pełny sposób wyjaśniona - zaznaczył Schetyna.
Wiceszef dolnośląskiej PO eurodeputowany Jacek Protasiewicz powiedział, że Ewangielu i Głąb sami zawiesili swoje członkostwo w partii. - Oznacza to, że nie tylko przestali pełnić jakiekolwiek funkcje w PO, ale również na trzy miesiące oddali legitymacje partyjne. Kwestia ich dalszej przyszłości zależy wyłącznie od działań prowadzącej śledztwo prokuratury i wyroku sądu - dodał europoseł.
W specjalnym oświadczeniu Ewangielu podkreślił, że nie brał udziału i nikomu nie zlecał kupowania głosów w wyborach, które odbyły się 21 listopada i 5 grudnia 2010 roku.
"Wiem, że cała ta medialna wojna, którą wszczęli przegrani w tej kampanii, jest ich ostatnią próbą wywarcia nacisku na organy, które mają podjąć decyzję w sprawie ważności wyborów. (...) Rozpoczęli brutalną kampanię jeszcze przed wyborami i niestety chyba wszyscy mamy świadomość, że będą kontynuować tę walkę w różnych formach i zrobią wszystko, nie zawahają się przed niczym, jeżeli wynik będzie dla nich niekorzystny" - napisał w oświadczeniu.
Ewangielu zapewnił, że dołoży wszelkich starań, aby ułatwić organom prowadzącym postępowanie wyjaśnianie wszelkich pojawiających się wątpliwości, "by winni zostali pociągnięci do odpowiedzialności". Podobne oświadczenie złożył także Głąb.
O zawieszeniu członkostwa w Platformie Obywatelskiej przez Głąba i Ewangielu jako pierwsza napisała "Gazeta Wyborcza". Według dziennika po ujawnieniu w poniedziałek stenogramów rozmów Ewangielu z Robertem S. wiceszef dolnośląskiego zarządu PO Piotr Borys rozmawiał z Piotrem Kruczkowskim, prezydentem Wałbrzycha i szefem miejscowej Platformy. Po tej rozmowie Ewangielu i Głąb zawiesili swoje członkostwo w partii. - Nieoficjalnie można usłyszeć, że decyzja została na obu politykach wymuszona przez partyjną górę - napisał dziennik.
Według "Gazety Wyborczej", która powołuje się na relacje świadków, podczas pierwszej i drugiej tury wyborów samorządowych w mieście na potęgę handlowano głosami. Robert S., którego zeznania ma już prokuratura, twierdzi, że za 2 tys. zł podczas pierwszej tury kupił około 200 głosów - napisał dziennik. Kupować miał dla prezesa wodociągów Stefanosa Ewangielu, radnego powiatowego PO Piotra Głąba, a także kandydata na prezydenta Piotra Kruczkowskiego. Miał dostać za to 900 zł i pracę w Wałbrzyskim Związku Wodociągów i Kanalizacji. "To właśnie prezesa tej firmy Stefanosa Ewangielu i jednocześnie szefa klubu radnych PO w wałbrzyskiej radzie miejskiej Robert S. wskazuje jako organizatora kupczenia głosami" - napisała "Gazeta Wyborcza".
Śledztwo w sprawie korupcji wyborczej w Wałbrzychu podczas wyborów samorządowych prowadzi Prokuratura Okręgowa w Świdnicy od 10 grudnia. Za tego typu przestępstwo grozi do pięciu lat więzienia. Śledztwo wszczęte zostało na podstawie materiałów przekazanych przez Centralne Biuro Antykorupcyjne we Wrocławiu.
Śledztwem został objęty okres od początku listopada do 5 grudnia 2010 r. Rzeczniczka prokuratury przyznała, że pieniądze i alkohol były oferowane wałbrzyszanom głównie przez sympatyków jednego z komitetów wyborczych, ale pojawiali się też sympatycy drugiego komitetu, którzy namawiali ludzi do głosowania na ich kandydata.
W Wałbrzychu do II tury wyborów przeszli: wieloletni prezydent miasta Piotr Kruczkowski (PO), który ostatecznie wygrał tegoroczne wybory 325 głosami oraz Mirosław Lubiński.
W Sądzie Okręgowym w Świdnicy rozpoczął się we wtorek proces dotyczący protestu wyborczego złożonego przez jednego z kandydatów na prezydenta Wałbrzycha Patryka Wilda (niezrzeszony) w niedawnych wyborach samorządowych.
>>>>
Monopol rozzuchwala!Widzimy do czego doprowadzili ,,stratedzy'' Jaroslaw z O.Rydzykiem...Zreszta trzeba byc sprawiedliwym.Nikt nie zmuszal elektoratu do sluchania O.Rydzyka czy Jaroslawa.Monopol Po jest ,,wspolnym osiagnieciem'' elektoratu mediow uczelni i celej tej ,,elitki''...Teraz to juz sa rezultaty waszej ,,mondrosci politycznej''...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:58, 24 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Prokuratura Okręgowa w Świdnicy postawiła zarzuty sześciu osobom w śledztwie dotyczącym płacenia za głosy w Wałbrzychu. Podejrzanym grozi do 5 lat więzienia.
Według rzeczniczki Prokuratury Okręgowej w Świdnicy Ewy Ścierzyńskiej, zarzuty usłyszało w sumie sześć osób, ale krąg podejrzewanych nie został zamknięty.
- Te sześć osób, o których nic więcej nie mogę powiedzieć na tym etapie śledztwa, usłyszało zarzuty nakłaniania do oddawania głosów w zamian za korzyść finansową - mówi Ścierzyńska. Dodała jednak, że podejrzani nakłaniali do głosowania "nie na jedną osobę lecz kilka".
Prokuratura w Świdnicy prowadzi śledztwo w tej sprawie od 10 grudnia, na podstawie materiałów przekazanych jej przez wrocławskie Centralne Biuro Antykorupcyjne. Śledztwem objęto okres od początku listopada do 5 grudnia 2010 r.
Za alkohol i ziemniaki
Korupcja wyborcza w Wałbrzychu miała polegać na "kupowaniu głosów" za pieniądze - często niewielkie sumy, ale też butelkę piwa czy produkty spożywcze, np. worek ziemniaków.
W Wałbrzychu do II tury wyborów przeszli: wieloletni prezydent miasta Piotr Kruczkowski (PO), który ostatecznie wygrał tegoroczne wybory 325 głosami oraz Mirosław Lubiński. Kruczkowski zdobył 50,59 proc. (13 880 głosów), a Lubiński 49,41 proc. (13 555 głosów). W trakcie II tury wyborów w Wałbrzychu oddano w sumie 28 077 głosów, w tym głosów ważnych było 27 435, głosów nieważnych - 642.
Po wyborach protest z sugestią, że w kampanii doszło do wyborczej korupcji, złożył jeden z trzech kandydatów na prezydenta Wałbrzycha, Patryk Wild (niezrzeszony). Protest został odrzucony w styczniu przez sąd w Świdnicy. Podobny protest - jak Wilda - ale w późniejszym terminie złożył również Lubiński. Sąd zawiesił rozpatrywanie tego protestu do czasu uprawomocnienia się orzeczenia w sprawie protestu Wilda. W związku z aferą wokół ewentualnych nieprawidłowości w kampanii, dwóch członków PO Stefanos Ewangielu i Piotr Głąb zawiesili swoje członkostwo w Platformie.
Dwa śledztwa
W związku z podejrzeniem korupcji wyborczej w Wałbrzychu prowadzone są dwa śledztwa. Drugie - przez Prokuraturę Rejonową w Wałbrzychu - ma wyjaśnić czy jeden z mieszkańców Wałbrzycha był nakłaniany przez dziennikarzy wałbrzyskiej TV Twoja do składania fałszywych zeznań na temat korupcji wyborczej w tym mieście.
Zawiadomienie takie miał złożyć Marcin K., który opowiadał do kamery o korupcji wyborczej w Wałbrzychu. W trakcie II tury wyborów wałbrzyska TV Twoja - jak przyznał w toku procesu przed świdnickim sądem redaktor naczelny tej stacji Jacek Grabowski - wyznaczyła 1000 zł nagrody dla osoby, która "dostarczy redakcji materiały na temat korupcji wyborczej". Materiały na ten temat robił dziennikarz Sebastian Grempka, świadek procesu i kandydat na radnego miejskiego z listy Wilda.
Sprawa Ludwiczuka
Korupcja wyborcza to nie jedyne kontrowersje przy wyborach w Wałbrzychu.
Na kilka dni przed głosowaniem w II turze ujawniono nagranie, na którym należący do PO senator Roman Ludwiczuk - używając niewybrednego słownictwa - zaproponował radnemu Longinowi Rosiakowi, który prowadził kampanię Mirosława Lubińskiego - kontrkandydata PO - by zrezygnował i zostawił go na lodzie. W zamian miał dostać stanowisko wicestarosty.Ludwiczuk zrezygnował z członkostwa w PO na początku grudnia.
>>>>>
A winna jest jak zawsze Renata Beger.Bo ,,nasi'' to szczyt czystosci!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:41, 19 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Zarząd dolnośląskiej PO rozwiązał w sobotę struktury partii w Wałbrzychu - poinformował przewodniczący dolnośląskie PO europoseł Jacek Protasiewicz. Decyzja jest związana z prowadzonym śledztwem ws. korupcji wyborczej w Wałbrzychu.
-Zdecydowaliśmy także o ustanowieniu komisarza, który będzie sprawował pieczę nad tym, co będzie się tam teraz działo. Funkcję tę będzie pełnił Jarosław Charłampowicz, obecny sekretarz regionalny. Decyzja o rozwiązaniu wałbrzyskich struktur była jednomyślna - powiedział europoseł na konferencji prasowej.
Protasiewicz podkreślił, że do tej pory zarząd regionu nie podejmował decyzji ws. sytuacji w Wałbrzychu, ponieważ - jak mówił - "mieliśmy słowo przeciwko słowu". - Sytuacja zmieniła się w piątek, gdy pprokuratura postawiła zarzuty jednemu z radnych listy PO. Zarzuty nie przesądzają o winie, ale ponieważ należał do organu kolegialnego jakim jest regionalna rada PO, nie wystarczyło już jego wcześniejsze zawieszenie - tłumaczył.
W piątek świdnicka prokuratura postawiła zarzuty nakłaniania do oddawania głosów w zamian za korzyść finansową podczas wyborów samorządowych w Wałbrzychu kolejnym dwóm osobom. Jedną z nich, co sam potwierdził, jest prezes Wałbrzyskiego Związku Wodociągów i Kanalizacji Stefanos Ewangielu, który zawiesił swoje członkostwo w PO, po tym jak na jaw wyszły nieprawidłowości podczas II tury wyborów samorządowych w Wałbrzychu. Nieoficjalnie wiadomo, że drugą z osób jest asystent Ewangielu - Mirosław P. Do tej pory postawiono zarzuty łącznie ośmiu osobom.
Sobotnia decyzja oznacza rozwiązanie zarówno zarządu, rady jak i wszystkich pięciu kół wałbrzyskiej PO działających na terenie Wałbrzycha. - Decyzja o rozwiązaniu struktur nie oznacza usunięcia kogokolwiek z PO, tym niemniej przy tworzeniu nowych struktur będziemy bacznie przyglądać się rozwojowi sytuacji - podkreślił Protasiewicz.
Nowe struktury partii w powiecie wałbrzyskim powinny zostać powołane w ciągu sześciu miesięcy.
Przewodniczącym struktur partii w Wałbrzychu był obecny prezydent miasta Piotr Kruczkowski. Protasiewicz zapowiedział, że będzie on uczestniczył w procesie odbudowy wałbrzyskich struktur PO.
- Zaufanie do niego nie zostało zachwiane. Nie mamy wątpliwości, że pan Kruczkowski nie uczestniczył w procederze namawiania do oddawania głosów w zamian za korzyść finansową podczas wyborów samorządowych w Wałbrzychu. W tej sprawie ma status poszkodowanego, a nie podejrzanego. Jest ofiarą, a nie współsprawcą - podkreślił europoseł.
Kruczkowski dodał, że dla wielu członków PO w Wałbrzychu decyzja o rozwiązaniu struktur, będzie trudna do przyjęcia. - Jestem jednak pewien, że po przedstawieniu argumentów zrozumieją ją. Zdecydowana większość członków wałbrzyskiej PO to są uczciwi ludzie i jeśli znalazło się kilka osób, które mogą mieć coś na sumieniu, to te osoby trzeba z życia politycznego wyeliminować - mówił.
Prezydent Wałbrzycha zapowiedział także, że nie będzie startował w nowych wyborach na przewodniczącego PO w powiecie. - Warto rozdzielić funkcję polityczną od samorządowej. Jako prezydent miasta zajmę się jego odbudową i odnową, bo Wałbrzych to miasto z olbrzymimi problemami. Rozpoczęliśmy już jednak m.in. restrukturyzację urzędu miasta i spółek miejskich - dodał.
Protasiewicz pytany przez dziennikarzy o przyszłość Ewangielu w partii odpowiedział, że okres zawieszania członkostwa w partii trwa trzy miesiące i w tym czasie nie można takiej osoby wykluczyć. - Po tym okresie może być usunięty. Jeśli te zarzuty będą zweryfikowane i zostanie skazany za fałszerstwo wyborcze, to do nowej struktury w Wałbrzychu nie powinien mieć dostępu - zaznaczył europoseł.
>>>>>
No cusz to musialo nastapic...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 22:34, 29 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
No wreszcie uniewaznili te farse :
Politycy PiS, PJN i PSL są zadowoleni z decyzji sądu o unieważnieniu II tury wyborów w Wałbrzychu. Przedstawiciel PO uważa, że prezydent miasta Piotr Kruczkowski mógł paść ofiarą "tych, którzy mu chcieli pomóc". Zdaniem polityka SLD wyborom parlamentarnym powinna się przyjrzeć OBWE.
Sąd Okręgowy w Świdnicy (Dolnośląskie) unieważnił dzisiaj II turę wyborów na prezydenta Wałbrzycha i tym samym wygasił mandat prezydenta Piotra Kruczkowskiego. Sąd unieważnił ponadto wybory do Rady Miasta w okręgu numer pięć i wygasił mandat m.in. Stefanosowi Ewangielu.
Protest wyborczy złożył do sądu jeden z kandydatów na prezydenta Wałbrzycha Patryk Wild (Stowarzyszenie Obywatelski Dolny Śląsk). Wild domagał się rozpisania ponownych wyborów samorządowych w Wałbrzychu, bowiem - jego zdaniem - podczas jesiennego głosowania doszło do korupcji wyborczej - kupowania głosów na rzecz innych komitetów wyborczych, zwłaszcza Platformy Obywatelskiej.
- Cieszę się, że taki wyrok zapadł. To przywraca elementarne zaufanie do polskiego wymiaru sprawiedliwości, bo tam nadużycia były ewidentne, wskazywaliśmy to wiele razy. Jeśli sąd tak postanowił, to może będzie to przestrogą dla tych, którzy fałszowali wybory - powiedział poseł PiS Jarosław Zieliński. - To, że będą powtórzone wybory, to są oczywiście pewne koszty, ale te koszty są oczywiście mniej uciążliwe niż fałsz wyborczy - dodał.
Zieliński powiedział, że to, iż wydarzenia w Wałbrzychu miały miejsce "z udziałem PO i na rzecz jej działaczy, świadczy o tym, jaka to jest partia". - My wielokrotnie sygnalizowaliśmy, że ta partia nie jest partią uczciwości i moralności, czego takim najgłośniejszym dowodem była afera hazardowa i to, jak ją potraktowano. Przykładów i przypadków na to jest więcej - powiedział Zieliński.
Z kolei wiceszef klubu PO Rafał Grupiński powiedział PAP, że skoro sąd zdecydował o unieważnieniu II tury wyborów prezydenckich to trzeba uznać, że znalazł ku temu podstawy. Zwrócił jednocześnie uwagę, że wcześniejsze decyzje sądu w tej sprawie były odmienne, a wyrok jest nieprawomocny.
- Podejrzewam, że obecny prezydent miasta jest bardziej ofiarą procederu tych, którzy chcieli mu pomóc - uważa Grupiński. Dlatego - jak dodał - dla jasności sytuacji lepiej jest, że sąd zdecydował o ponownym głosowaniu.
Natomiast wicemarszałek Sejmu, polityk SLD Jerzy Wenderlich powiedział na konferencji prasowej, że "dziś wiemy już za sprawą tego, co wyduszono podczas zeznań od niektórych członków PO, że głos w wyborach w Polsce niekoniecznie musi być głosem przekonań i demokratycznego oddawania głosów, tylko może mieć wartość materialną".
Dodał, że "z zeznań członków PO wyduszono", że głosy kupowano w wyborach "za cenę 5 złotych, 10 złotych, a tam podobno, gdzie szło opornie, to płacono i 100 złotych za głos". - Wiemy też, że cena głosu to było tanie wino, którym kupowano te głosy od ludzi. To są rzeczy przerażające, to są rzeczy wstrząsające - powiedział.
W opinii Wenderlicha, w związku z wydarzeniami w Wałbrzychu monitoring najbliższych wyborów parlamentarnych powinna prowadzić OBWE.
Poseł PSL Eugeniusz Kłopotek powiedział PAP, że "podskórnie czuje, że sąd w Świdnicy miał rację, że jednak przekręty przy wyborach w Wałbrzychu były". - Bardzo dobrze, że takie jest postanowienie sądu - ocenił Kłopotek.
Jak podkreślił, rozstrzygnięcie sądu powinno być ostrzeżeniem przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi dla wszystkich, którzy ewentualnie chcieliby się posunąć do nieuczciwości. - Niech będzie to sygnałem ostrzegawczym dla tych, którzy nie chcą w uczciwej, normalnej rywalizacji zdobywać mandaty parlamentarne, mandaty radnych, burmistrzów czy prezydentów miast i dopuszczają się nadużyć wyborczych - powiedział.
W ocenie Kłopotka, opozycja będzie wykorzystywała wyrok sądu przeciwko PO w nadchodzącej kampanii wyborczej. - Będzie chciała naruszyć dobry wizerunek Platformy, przypominając różne wpadki, m.in. i tę - powiedział. Jak dodał, wpadek tych było w ostatniej kadencji sporo, ale - podkreślił Kłopotek - ostatecznie to jednak wyborcy zdecydują o przyszłości PO.
Według rzecznika klubu PJN Lucjana Karasiewicza, piątkowa decyzja sądu pokazuje, że "sądy stoją na straży demokracji". - Sąd podjął bardzo dobrą decyzję, żeby nie było żadnych wątpliwości, czy wynik jest wynikiem decyzji społeczeństwa czy kupowania głosów - powiedział poseł PJN.
Wiceszef klubu PJN Paweł Poncyljusz powiedział, że decyzja sądu pokazuje, że "Platformie Obywatelskiej nie wszystko można w Polsce". - Bo żeby była jasność - to funkcjonariusze PO kupowali głosy i przeprowadzali tak wybory, żeby utrzymać władze w Wałbrzychu - powiedział polityk PJN.
Sąd po raz drugi rozpatrywał protest wyborczy Wilda. Wcześniej raz oddalił protest, jednak Sąd Apelacyjny we Wrocławiu nakazał jego ponowne rozpatrzenie. Wild domagał się rozpisania ponownych wyborów samorządowych w Wałbrzychu, bowiem - jego zdaniem - podczas jesiennego głosowania doszło do korupcji wyborczej - kupowania głosów na rzecz innych komitetów wyborczych, zwłaszcza Platformy Obywatelskiej.
Chodzi przede wszystkim o śledztwo dotyczące korupcji wyborczej, jakie od 10 grudnia 2010 r. prowadzi Prokuratura Okręgowa w Świdnicy. Prokuratura wszczęła śledztwo na podstawie materiałów przekazanych jej przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Do tej pory postawiono zarzuty kupowania głosów na rzecz PO 11 osobom.
W połowie lutego zarzuty usłyszał m.in. Stefanos Ewangielu (wyraził zgodę na publikację nazwiska), który zaraz potem zrezygnował z szefowania Wałbrzyskiemu Związkowi Wodociągów i Kanalizacji. Wcześniej Ewangielu zwiesił członkostwo w PO po tym, jak na jaw wyszły nieprawidłowości podczas II tury wyborów samorządowych w Wałbrzychu. Po postawieniu mu zarzutów zarząd dolnośląskiej PO rozwiązał struktury partii w Wałbrzychu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 23:03, 02 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Zarzuty dla europosła PO, grozi mu do 10 lat
Poseł do Parlamentu Europejskiego z PO Krzysztof L. usłyszał zarzuty w śledztwie dotyczącym upadłości spółki Campus oraz zarządzania majątkiem Polskiego Stowarzyszenia Kart Młodzieżowych – dowiedziała się PAP w źródłach związanych ze sprawą.
Informację potwierdziła rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Aneta Skupień. Prokurator nie ujawniła szczegółów przesłuchania, powiedziała jedynie, iż eurodeputowany odmówił w czwartek składania wyjaśnień. Grozi mu do 10 lat więzienia.
Śledztwo ws. upadłości spółki Campus i zarządzania majątkiem Polskiego Stowarzyszenia Kart Młodzieżowych koszalińska prokuratura prowadzi od lipca 2009 r. Prezesem obu podmiotów przed wyborem do Sejmu w 2005 r. był Krzysztof L.
Prokuratura z wnioskiem o uchylenie mu immunitetu do Parlamentu Europejskiego zwróciła się w listopadzie 2009 r. Immunitet uchylono rok później.
Ze sprawozdania Komisji Prawnej PE wynika, że śledczy zamierzali przedstawić eurodeputowanemu zarzuty z Kodeksu karnego, Kodeksu spółek handlowych i ustawy o rachunkowości.
Chodzi o nadużycie zaufania w obrocie gospodarczym, w wyniku czego została wyrządzona szkoda majątkowa w wielkich rozmiarach, zaniechanie zgłoszenia wniosku o ogłoszenie upadłości spółki Campus oraz podanie w księgach rachunkowych Polskiego Stowarzyszenia Kart Młodzieżowych nierzetelnych danych.
Koszalińskim śledztwem objęci byli również inni członkowie zarządu spółki Campus. W przypadku dwóch osób prokuratura wniosła do sądu o uznanie ich za winnych, umorzenie postępowania na rok próby i wymierzenie świadczeń pieniężnych w wysokości 7 i 10 tys. zł na rzecz Fundacji Hospicjum.
30 sierpnia 2010 r. rozpoznający sprawę Sąd Rejonowy w Iławie wydał orzeczenie zgodne z wnioskiem prokuratury.
W przypadku kolejnej osoby sporządzono akt oskarżenia. W maju br. przed jednym z sądów rejonowych w Gdańsku ruszył proces w tej sprawie.
Upadłość spółki Campus ogłoszono w 2008 r. Wniosek w sądzie gospodarczym zarząd firmy złożył pod koniec 2007 r. Jednak według powołanego przez prokuraturę biegłego Campus był niewypłacalny już wiosną 2005 r. i wówczas zarząd spółki powinien wnioskować o upadłość.
Kolejnym z badanych w śledztwie wątków są dwie umowy z początku 2005 r., zawarte przez Campus i Stowarzyszenie Kart Młodzieżowych. Na ich mocy Stowarzyszenie pożyczyło Campusowi 1,9 mln zł - jedna umowa pożyczki opiewała na 400 tys. zł, druga na 1,5 mln zł.
>>>>>>
No i znowu jakies macenie i jakies kombinacje jakby nie mozna byc uczciwym ! PO PROSTU !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 10:33, 01 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Kolejne kłopoty PO w Wałbrzychu. Wymusili pół miliona złotych?
"Dziennik Gazeta Prawna": Byli prezesi dwóch wałbrzyskich zakładów komunalnych twierdzą, że byli zmuszani do wypłacania z kas swoich firm pieniędzy politykom Platformy. Złożyli już doniesienia do prokuratury. Pieniądze miały trafiać do byłego prezydenta miasta Piotra Kruczkowskiego. Miały też zasilać konta komitetów wyborczych posłanki Katarzyny Mrzygłockiej, senatora Romana Ludwiczuka oraz byłego szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego.
Ireneusz Zarzecki, były szef Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji i Wojciech Czerwiński, były wiceszef Miejskiego Zarządu Budynków, twierdzą, że Kruczkowski pojawiał się osobiście w ich biurach, jednorazowo żądając wpłat 20, 30 lub 40 tys. zł. Z MPK Platforma miała dostać 500 tys. zł.
Kruczkowski odpiera zarzuty, twierdząc, że to Zarzecki wyprowadził z MPK pół miliona i teraz stara się sprawę zatuszować. - To bzdura. W poniedziałek składam przeciwko Zarzeckiemu doniesieni do prokuratury – zapowiada z kolei Mrzygłocka.
Od 10 grudnia 2010 roku Prokuratura Okręgowa w Świdnicy prowadzi śledztwo dotyczące korupcji wyborczej w Wałbrzychu. Prokuratura wszczęła śledztwo na podstawie materiałów przekazanych jej przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Do tej pory postawiono zarzuty kupowania głosów na rzecz PO 11 osobom.
Robert S., któremu Prokuratura Okręgowa w Świdnicy postawiła już zarzuty korupcji wyborczej, czyli kupowania głosów podczas I i II tury wyborów w Wałbrzychu potwierdził przed sądem, że kupował głosy na rzecz PO; chodzi m.in. o kandydatury Stefanosa Ewangielu i Piotra Kruczkowskiego.
- Przy pierwszej turze wyborów działaliśmy według dwóch schematów. Pierwszy polegał na tym, że mówiliśmy wyborcom na kogo mają oddać głos, informując, że w komisji wyborczej mamy swoich ludzi i oni będą wiedzieli jak oddano głos. To była taka zagrywka psychologiczna - opowiadał przed sądem Robert S.
Drugi schemat - jak mówił Robert S. - polegał na tym, że wyborcy, którzy zgodzili się współpracować, wynosili z lokali wyborczych kartę do głosowania do rady miasta; S. miał osobiście skreślać na kartach właściwego kandydata, czyli Stefanosa Ewangielu.
Według szacunków Roberta S. w I turze wyborów zdołał on nakłonić ok. 150-180 wyborców, żeby zagłosowali na wskazane przez niego osoby. Na tę turę dostał ok. 2 tys. zł na przekupywanie ludzi i oferował ok. 10-20 zł za głos. Przyznał, że czasami wystarczyło kupić piwo lub tanie wino za 5-6 zł.
- Szacuję, że moja para zdobyła na rzecz Kruczkowskiego ok. 150-200 głosów. Z pozostałymi parami mogliśmy zdobyć ok. 900 głosów - mówił S. Dodał, że na obu turach zarobił 1800 zł. Po każdej z tur otrzymał bowiem po 900 zł.
>>>>>>
Dziwne ! To jakies walki o miejsca na listach... jak znam zycie wewnatrz tej samej partii - jedni drugich sypia... Ale ,,po-litycy'' ale syf... Taka ,,demoktracje'' nam zbudowali przy okraglym stole ale jak tak glosujeta to tak mata ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 13:30, 08 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Wałbrzych: kandydat popierany przez PO wygrał wybory
Pełniący obowiązki prezydenta Wałbrzycha niezależny kandydat Roman Szełemej, popierany przez Platformę Obywatelską wygrał przedterminowe wybory prezydenckie.
Kandydat uzyskał 23 812 głosów, czyli ponad połowę głosów ważnych. To oznacza, że nie będzie II tury wyborów.
Jak poinformowała Emilia Dorsz, dyrektor Krajowego Biura Wyborczego w Wałbrzychu, żeby wygrać wybory kandydat powinien był uzyskać w I turze 19 728. -Szełemej uzyskał o ponad 4 tys. głosów więcej, bo 23 812. To daje zwycięstwo w I turze - powiedziała Dorsz.
Ponadto Patryk Wild ze Stowarzyszenia Obywatelski Dolny Śląsk uzyskał 8 131 głosów, Mirosław Lubiński, kandydat nienależny popierany przez SLD - 5 503, a Kamil Zieliński z PiS - 2 008.
Uprawnionych do głosowania było 98 450 osób. Kart do głosowania wydano 39 795, głosów ważnych oddano 39 454, a głosów nieważnych 337.
>>>>>
A wiec to byl nokaut ! Frekwencja rekordowa jak na takie wybory w ktorych glosuje po 20 % tutaj 40 %...
23812 do 2008 (nominat prezopaty)
12 do 1
Kaczyzm zostal wyautowany do poziomu partyjki kanapowej !
Jak to sie stalo po takich brudach ? Przeciez wybory byly sfalszowne i teraz w juz nie sfalszowanych prezes mial dostac 90 % zwlaszcza jak osobiscie pojechal i oburzal sie na mafie tuska to skuces muroawany ??? A tu koniec kaczyzmu w Walbrzychu ??? !!!
Po pierwsze to przekupstwo dotyczylo walki WEWNATRZ PO ! Kaczyzm i media torunskie nieustannie klamia jakoby takie rozne przekrety polegaly na tym ze zabieraja glosy PiS na rzecz PO ... Tymczasem tam nieustannie chodzi o walke WEWNATRZ PO o miejca na listach...
Jesli elektorat byl oburzony to na konkretnego kolesia i wybral innego ale tez z PO... Likwidujac kazczyzm przy okazji...
No ale podstawowa sprawa w cieniu ktorej byly te wybory byl Lepper ...
Po nie znalazla bandyckich dzialan w czasach preza ... Ale jak widac ld pamieta je doskonale i w piatek powialo groza jak za ,,dawnych lat''... Atmosfera ,,wolnosci i odzyskiwania tego i nastepnego'' wrocila i wynik jest jaki jest...
Oczywiscie koszmarem jest to ze na Lepperze zyskuje PO poniewaz ten raport byl zapewne impulsem ostatecznym do tego co zrobil Lepper. Chyba ze zabojstwo ale to tez jesli zabojstwo to dzien byl tak wybrany aby ,,zlikwidowac problem Leppera'' za jednym zamachem... tak czy siak i tak stal za tym diabel i na pewno tak planowal...
Na zdrowy rozum to Samoobrona powinna zyskac...
Widzimy tu caly czas to samo zjawisko... Lepper czy Giertych sieja PO zbiera a nawet samo im spada ... Oni jak cos zrobia to wynik jest jak z Czuma... Matołkowo ... Skorzystali z wzrostu PKB gdy udzial Giertycha Leppera zatrzymal chwilowo schladzanie gospodarki teraz zyskaja na Lepperze bo ludziom sie przypomial okres ,,odzyskania RP''...
Ale tak czy inaczej lepiej czynic dobrze nawet gdy inny zbiera niz czynic zle i zbierac cudze ... Bo jesli nie na ziemi to w niebie wszystko zostanie wyrownane ... a tam zyskac to nie da sie tego wyslowic !
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Pon 14:32, 08 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 12:30, 17 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Ile Platforma zyskała z Wałbrzycha
Jarosław Kałucki / Rzeczpospolita
Niewielka grupa osób związanych z ratuszem wpłaciła ponad 160 tys. zł na kampanie wyborcze PO. Prokuratura bada, gdzie się podziało ponad pół miliona złotych, które były prezes wałbrzyskiego Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego i radny powiatowy PO Ireneusz Zarzecki miał wyprowadzić z firmy. On sam zawiadomił śledczych, że pieniądze poszły na Platformę Obywatelską. Twierdzi, że w ciągu pięciu lat przekazał na partię ok. 350 tys. zł: 200 tys. zł dla byłego prezydenta Wałbrzycha Piotra Kruczkowskiego, 50 – 70 tys. zł dla posłanki Izabeli Mrzygłockiej, 30 tys. zł dla posła Zbigniewa Chlebowskiego, 40 – 50 tys. dla senatora Romana Ludwiczuka (dziś obaj poza PO).
– Odpaliłem polityczną bombę, ale przecież nie jestem samobójcą, żeby rzucać tak poważne oskarżenia na wiatr – mówi "Rz" Zarzecki.
Były prezes MPK "odpalił bombę" tuż przed sierpniowymi wyborami prezydenta Wałbrzycha. Jesienne trzeba było powtarzać po stwierdzonym przez sąd procederze kupowania głosów na PO.
Parlamentarzyści Platformy już dzień po ujawnieniu tych sensacji zawiadomili prokuraturę, że słowa byłego prezesa MPK są pomówieniem. Ich zdaniem to karkołomna linia obrony człowieka, który zdefraudował ponad pół miliona złotych i próbuje upolitycznić sprawę.
"Rz" dotarła do sprawozdań finansowych Platformy składanych w latach 2006–2010. Mieszkańcy Wałbrzycha obdarowali partię w sumie ok. 300 tys. zł. Okazuje się, że ponad połowę tej kwoty wpłaciło kilkanaście osób pracujących w magistracie lub miejskich spółkach.
W ubiegłym roku, gdy odbywały się wybory samorządowe, sześć osób z ratusza lub ściśle z nim powiązanych: prezydent Kruczkowski, jego asystentka, szefowa kancelarii prezydenta, szef biura promocji miasta oraz żona wiceprezydenta Wałbrzycha, wpłaciło na PO ponad 70 tys. zł ze 130 tys. zł, które partii przekazało 111 mieszkańców miasta.
Artur Wylandowski, wówczas szef biura promocji, wpłacił na fundusz Platformy ponad 10 tys. zł. – Około 2 tys. zł na własną kampanię – zaznacza. – Resztę na wsparcie prezydenta Kruczkowskiego, ale sam mu to zaproponowałem.
Asystentka prezydenta Anna Żabska: – Wpłaciłam 10 tys. zł z własnej woli, z własnych oszczędności i zgodnie z moimi przekonaniami politycznymi – mówi "Rz".
Kruczkowski zaznacza, że wpłat na kampanię dokonywali jako osoby prywatne. – Wszystko było udokumentowane – zauważa. – Nie ma chyba nic nadzwyczajnego w tym, że wśród najbliższych współpracowników mam przyjaciół i znajomych.
Tylko na waciki?
Niecały miesiąc przed odpaleniem politycznej bomby Zarzecki stracił pracę w MPK. Rządzący Wałbrzychem komisarz zdymisjonował go, bo firma była w fatalnej kondycji finansowej. Nowy prezes odkrył, że w kasie brakowało 580 tys. zł.
Kontrole z ratusza i zewnętrzni audytorzy przez kilka lat nie wykryli nic. A Zarzecki dostawał regularnie nagrody od prezydenta miasta. Jak twierdzi, miał z nich pokrywać manko w kasie. Ale pieniędzy nie wystarczyło.
Przed sierpniowymi wyborami w prokuraturze pojawił się też były wiceprezes Miejskiego Zarządu Budynków Wojciech Czerwiński, tak jak Zarzecki, działacz PO. On również stracił posadę. Wiosną w ramach wprowadzania oszczędności.
Przedstawił śledczym rozmowę, jaką nagrał jesienią ubiegłego roku. Jak z niej wynika, prezydent Kruczkowski wpadł wówczas do jego gabinetu po pieniądze na kampanię. Gdy dowiedział się, że w grę wchodzi jedynie 1500 zł, powiedział do Czerwińskiego: "no co ty, na waciki?".
To nagranie ma być według byłych prezesów miejskich spółek Czerwińskiego i Zarzeckiego dowodem, że musieli oddawać na PO pieniądze. Twierdzą, że miała to być połowa nagród, które dostawali, i ok. 500 zł miesięcznie z pensji.
Taka sytuacja nie byłaby wyjątkiem. Jak pisał "Wprost", oprócz parlamentarzystów i samorządowców we wszystkich partiach opłacać się muszą również urzędnicy i pracownicy spółek miejskich bądź Skarbu Państwa. Tygodnik pisał m.in. o takich przypadkach w SLD, PSL i PiS. – Ci, którzy zajmują dobrze płatne stanowiska, mają podwyższone składki. Jeśli ktoś ich nie płaci, zgodnie ze statutem może nawet zostać wyrzucony z partii – przyznawał we "Wprost" poseł PiS Marek Suski.
>>>>>
No co ? To juz nie jest polityka to biznes . cala siatka ukladow swiadczenia sobie korzysci wzajemnych ... Do takiej degeneracji diszlo... To sa stolkoholicy ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 12:53, 16 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Na części deklaracji członkowskich PO są fałszywe podpisy
Biegli analizujący autentyczność podpisów na deklaracjach członkowskich gorzowskich struktur PO stwierdzili, że na części z nich znajdują się podrobione podpisy. Prokuratura zajmująca się sprawą tzw. martwych dusz przesłuchała już ok. 200 osób.
Jak poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Dariusz Domarecki, z dotychczas przesłuchanych osób kilkadziesiąt zakwestionowało autentyczność swoich podpisów na partyjnych dokumentach. - Analizę porównawczą podpisów zlecono biegłym z dziedziny pisma ręcznego. Z uzyskanych dotychczas opinii wynika, że 37 podpisów nie złożyły osoby, których dane znajdują się na tych dokumentach - powiedział Domarecki.
Dochodzenie prowadzone jest pod kątem ewentualności fałszowania podpisów. Śledczy uzyskali od partii dokumenty i na ich podstawie wzywają na przesłuchania członków tego ugrupowania. Łącznie zamierzają zapytać o autentyczność deklaracji ok. 300 osób.
Prokuratura Rejonowa w Gorzowie nie przedstawiła jeszcze nikomu zarzutów w opisywanej sprawie. Jak powiedział Domarecki, cały czas trwają przesłuchania i ustalanie okoliczności, w jakich dochodziło do fałszowania deklaracji, w tym sposobu uzyskiwania danych osobowych pokrzywdzonych.
Rzecznik przypomniał, że za fałszowanie podpisów na dokumentach Kodeks karny przewiduje karę do pięciu lat więzienia.
W lipcu br. w prasie pojawiły się informacje, że w Gorzowie do PO zapisywano osoby bez ich wiedzy - dziennikarze nazwali te nieprawidłowości "aferą martwych dusz". Krótko po tych publikacjach zarząd lubuskiej Platformy Obywatelskiej rozwiązał struktury tej partii w mieście, sprawą zajęła się także prokuratura.
Dopiero pod koniec października br. nastąpiło powołanie nowych władz partii w tym mieście. Na posiedzeniu koła założycielskiego na przewodniczącą gorzowskiej Platformy została wybrana nowa poseł do Sejmu Krystyna Sibińska.
- Cieszę się, że to postępowanie w końcu zbliża się do końca. Teraz jest kwestia wyjaśnienia kto to zrobił. Uważam, że wszelkie konsekwencje prawne, jak też partyjne, powinny być wyciągnięte. Nie robimy wewnętrznego śledztwa – nie jest to nasze zadanie. Wszystkie dokumenty są przekazane prokuraturze - powiedziałab Sibińska.
>>>>>
No takie sa uroki partii wladzy . Gdy partiii nie tworzono z mysla o zasadach tylko o stolkach wplywach i korzysciach ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:05, 25 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Grzywny dla radnych za koszulki "Głosuję na Bronka".
Na kary grzywny po 800 zł Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe skazał pięciu gdańskich radnych PO, którzy przed ostatnimi wyborami prezydenckimi w 2010 r. przyszli na sesję rady miasta w koszulkach z napisem "Głosuję na Bronka". Wyrok nie jest prawomocny.
Jak powiedziała w uzasadnieniu wyroku sędzia Maria Bradtke, radni mieli pełną świadomość napisu na koszulkach i faktu, że ubrani byli w ten strój w budynku administracji publicznej. - Obwinieni byli żywym plakatem wyborczym i takim zachowaniem wyczerpali znamiona agitacji wyborczej - dodała.
- Nie uważam, że złamałem zapisy ordynacji wyborczej. To nie była czynna agitacja wyborcza, nie rozdawałem nikomu ulotek. Poczekam jeszcze na pisemne uzasadnienie wyroku, ale na dziś skłaniam się ku temu, żeby się nie odwoływać. Nie chcę, żeby ta sprawa dłużej się ciągnęła - powiedział po wyroku jeden z radnych, Piotr Skiba.
Pozostałe osoby, którym wymierzono grzywnę, to gdańscy radni: Agnieszka Owczarczak, Marcin Skwierawski, Mirosław Zdanowicz oraz obecnie radny PO w sejmiku pomorskim Sylwester Pruś.
O tym, że radni mogli złamać prawo, zawiadomili prokuraturę członkowie nieformalnej grupy "Nic o nas bez nas", krytykującej od dłuższego czasu władze Gdańska.
Podczas procesu radni przyznali, że 24 czerwca 2010 r. zjawili się na sesji w koszulkach z napisem "Głosuję na Bronka". Czworo z nich wyjaśniło, że tego dnia brali udział w różnego rodzaju akcjach wyborczych na rzecz kandydata PO na prezydenta Bronisława Komorowskiego. Jeden z radnych przyznał, że włożył ją, bo jego własna koszula została zachlapana kawą.
Wszyscy wyjaśnili, że koszulki z hasłem "Głosuję na Bronka" były zakryte przez wierzchnią odzież i pozostali uczestnicy sesji mogli odczytać najwyżej kilka liter z napisu. Piotr Skiba przyznał, że w pewnym momencie sesji - na korytarzu przed salą obrad, rozchylił poły swojej marynarki i pokazał napis na koszulce, co sfotografowali przedstawiciele mediów.
Skiba przekonywał przed sądem, że pokazał napis na skutek prowokacji członków "Nic o nas bez nas". - Wyszedłem przed salę, aby odebrać telefon. Sprowokowano mnie okrzykami "Pokaż, co masz na koszulce, nie wstydź się swoich poglądów". Wtedy na chwilę rozchyliłem klapy marynarki - powiedział Skiba dodając, że jego zdaniem napis nie miał charakteru agitacji, ale informacji.
W tej sprawie obwinionym jest również poseł PO Jerzy Borowczak, wówczas radny Platformy w Gdańsku. Zrzekł się on immunitetu poselskiego. Jego proces o koszulkę "Głosuję na Bronka" jeszcze się jednak nie rozpoczął.
>>>>>
Zenada ale jaki prezydent tacy fani..
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:47, 02 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Poseł wychodzi z szarej strefy
Od ponad miesiąca internauci związani z branżą turystyczną żyją sprawą posła Piotra van der Coghena, którego żona, jak się okazało, prowadzi firmę turystyczną bez wpisu do Centralnej Ewidencji Organizatorów Turystyki.
Wszystko zaczęło się od umieszczenia na blogu [link widoczny dla zalogowanych] informacji, że firma Vancroll, prowadzona przez Irenę van der Coghen, działa bez wpisu do rejestru organizatorów imprez turystycznych. Od momentu rozpoczęcia tej działalności, czyli od roku 1990, członek rodziny posła łamie prawo, działając w szarej strefie. Głos w tej sprawie zabrał sam poseł, który na tym samym blogu zamieścił następujący komentarz. – W świetle obecnie obowiązującej ustawy organizator nawet jednego kilku-, kilkunastoosobowego obozu o charakterze harcerskim jest organizatorem turystyki i podlega jej restrykcyjnym przepisom, co jest oczywistym absurdem. Warto zaznaczyć, że głównym celem inicjatorów omawianej ustawy było zapewnienie bezpieczeństwa klientom biur podróży, organizujących kosztowne usługi turystyczne, daleko za granicami kraju, co w przypadku bankructwa tych firm, powodowało szalone komplikacje. Niestety zastosowany tu nieco nieszczęśliwy zapis ustawowy obejmujący wszystkich, (bez względu na skalę prowadzonej działalności) stworzył oczywistą niedorzeczność, którą, dbając o normalność, trzeba będzie zmienić (...) Prawo równe dla wszystkich?
W rozmowie z nami van der Coghen zaznaczył, że firma Vancroll jest własnością jego żony i prosił by nie łączyć go z tą sprawą. Mam świadomość, że żona przeoczyła ważny zapis w ustawie, za co musi ponieść konsekwencje, jak każdy obywatel – powiedział. Jego zdaniem obowiązujący system prawny wymaga szerszej dyskusji i zapowiedział, że kierowany przez niego Parlamentarny Zespół Narciarstwa i Tury- styki zajmie się tą kwestią w najbliższym czasie. – Nie może być tak, że takie samo prawo obowiązuje zarówno dużych organizatorów turystycznych, jak i małych, być może potrzebne jest w tej kwestii rozgraniczenie. Dziś każdy, kto prowadzi usługi turystyczne staje się automatycznie organizatorem turystycznym. Moja żona wykonuje zupełnie inny zawód, a firma była jej uboczną działalnością, organizowaną incydentalnie – dodał. Co jednak najdziwniejsze, na temat konieczności zmiany absurdalnego prawa wypowiada się osoba, która sama w jego tworzeniu uczestniczyła. W VI kadencji Sejmu Piotr van der Coghen zasiadał w Komisji Sportu i Turystyki.
Rejestracja firmy z kilkuletnim poślizgiem
Z naszych dalszych informacji wynika, że wniosek o zarejestrowanie firmy wpłynął do Urzędu Marszałkowskiego Woj. Śląskiego dopiero 28 grudnia ubiegłego roku. Jak mówi Witold Trułka, rzecznik prasowy UM Woj. Śląskiego, 17 stycznia urząd przeprowadził kontrolę w firmie Vancroll, a 25 stycznia, na podstawie jej wyników, wszczęto postępowanie administracyjne wobec Ireny van der Coghen „w sprawie stwierdzenia wykonywania działalności gospodarczej w zakresie organizacji imprez turystycznych bez wymaganego wpisu do rejestru organizatorów i pośredników turystycznych”. Tłumaczyłoby to fakt niedostępności od kilku dni strony internetowej firmy.
Na bakier z etyką
Warto wspomnieć, że nie po raz pierwszy działalność posła spotyka się z krytyką – w 2009 r. szerokim echem odbiła się sprawa projektu Ustawy o ratownictwie i bezpieczeństwie w górach i na zorganizowanych terenach narciarskich, której poseł był jednym z inicjatorów, a która w konsekwencji doprowadziła do zmiany ustawy na korzystne z punktu widzenia prowadzonej przez niego działalności. Zmieniono wtedy status Jury Krakowsko-Częstochowskiej ze skalistego na górski, co spotkało się z falą krytyki – firma żony posła miała dostawać większe dotacje z budżetu państwa, a GOPR miał uzyskać dodatkowe uprawniania – w jego zarządzie zasiadali oboje van Coghenowie.
Autorka: Joanna Jasikowska
>>>
No tak jak placic podatki to ,,szara strefa'' . Ale jak do sejmu to nagle chca byc w jak najbardziej oswietlonej strefie . Takich kolesi wybieracie !
Panstwu nic nie dac od panstwa wziac wszystko . No i macie tak jak glosujecie ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:29, 05 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Prokuratura wznowi śledztwo ws. fałszowania podpisów Grasia? "To rzecz niebywała"
Prokuratura Apelacyjna w Krakowie zajmie się prośbą rzecznika rządu Pawła Grasia o wznowienie śledztwa w sprawie fałszowania jego podpisów pod dokumentami polsko-niemieckiej spółki - zdecydował prokurator generalny.
Powiedział o tym w poniedziałek PAP Maciej Kujawski z biura prasowego PG. Dodał, że o swej decyzji PA ma powiadomić Seremeta. Kilka dni temu Graś w liście do Seremeta powtórzył, że nie składał podpisów na jakichkolwiek dokumentach spółki Agemark Sp. po 16 listopada 2007 r. Dodał, że z doniesień medialnych wynika, jakoby Prokuratura Okręgowa w Krakowie stwierdziła na podstawie analizy grafologicznej, że podpisy na dokumentach spółki Agemark zostały złożone przez niego.
"Mając na względzie konieczność pełnego i rzetelnego wyjaśnienia sprawy podrobienia moich podpisów na dokumentach Agemark Sp. z o.o. i w trosce o transparentność działania prokuratury w tej sprawie, zwracam się o zbadanie przez prokuratora generalnego przebiegu i wyników postępowania w sprawie, ze szczególnym uwzględnieniem sposobu przeprowadzenia analizy grafologicznej, z której rzekomo ma wynikać, iż podpisy na dokumentach spółki Agemark Sp. z o.o. zostały złożone przeze mnie, co jest - podkreślam to po raz kolejny - niezgodne z rzeczywistością" - napisał Graś.
Dodał, że na potrzeby badania grafologicznego nie zostały od niego pobrane jakiekolwiek próbki pisma ręcznego. "Uważam za rzecz niebywałą, iż Prokuratura Okręgowa może czynić ustalenia dotyczące autorstwa pisma ręcznego, nie dysponując materiałem porównawczym o walorach bezspornej autentyczności" - podkreślił w liście do Seremeta. Według Grasia "ten sposób postępowania prokuratury rodzi moją obawę o intencjonalną próbę uwikłania mnie z przyczyn pozamerytorycznych w postępowanie karne lub też próbę podważenia mojej uczciwości i praworządności".
Zdaniem Grasia te okoliczności, wskazujące na możliwość "intencjonalnego działania prokuratora prowadzącego sprawę na jego niekorzyść", uzasadniają rozważenie pilnego podjęcia umorzonego postępowania przez prokuratora generalnego z urzędu i objęcie sprawy jego nadzorem.
W 2010 roku Prokuratura Okręgowa w Warszawie - z braku dowodów - umorzyła śledztwo dotyczące podania przez Grasia nieprawdy w oświadczeniu majątkowym. Śledztwo wszczęto w sprawie złożenia w latach 2007-2008 r. przez Grasia, w związku z pełnieniem funkcji sekretarza stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, trzech oświadczeń majątkowych, w których miał podać nieprawdę co do braku swojego członkostwa w zarządzie spółki prawa handlowego Agemark. Według prokuratury Graś złożył skuteczną rezygnację z funkcji członka Zarządu w listopadzie 2007 r.
Według warszawskiej prokuratury Graś "pozostawał w przeświadczeniu skuteczności złożonej uprzednio rezygnacji z funkcji członka zarządu spółki z 16 listopada 2007 r., co uprawniało go do wskazania w oświadczeniach majątkowych braku swojego członkowstwa w zarządzie". Zdaniem prokuratury brak jest podstaw do podważenia wiarygodności tej wersji.
W śledztwie powzięto podejrzenie poświadczania nieprawdy oraz fałszowania dokumentów spółki Agemark. Materiały w tym zakresie zostały wyłączone do odrębnego postępowania i przekazane do Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
>>>>
Czekamy na wynniki w sprawie tego czystego jak lza rzecznika czy jak on tam sie wybielal ???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:37, 12 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Radny zbija kokosy na Narodowym
Warszawski radny Platformy Obywatelskiej zarabia na Stadionie Narodowym. Dzięki pięciu kontraktom z Narodowym Centrum Sportu, inwestorem i operatorem Stadionu, firma radnego Piotra Kalbarczyka prawie trzykrotnie zwiększyła przychody - czytamy w "Pulsie Biznesu".
Dzięki pięciu kontraktom z Narodowym Centrum Sportu, inwestorem i operatorem Stadionu, firma radnego Piotra Kalbarczyka prawie trzykrotnie zwiększyła przychody.
Według dziennika, firma AR podpisała w ciągu roku kontrakty na ponad 57 milionów złotych brutto. Dwa zlecenia pozyskała bez przetargu, w trybie negocjacji bez ogłoszenia, a trzy w trybie przetargu nieograniczonego, jednak za każdym razem była jedyną uczestniczącą firmą.
Z artykułu w "Pulsie Biznesu" wynika, że kontrakty, zawarte przez firmę AR z Narodowym Centrum Sportu, dadzą jej więcej niż wszystkie kontrakty w roku 2010. Piotr Kalbarczyk odmówił odpowiedzi na pytania dziennikarzy gazety twierdząc, że zawierają "ukrytą tezę".
Szef klubu PO w Radzie Warszawy Jarosław Szostakowski powiedział natomiast, że miasto nie jest udziałowcem Narodowego Centrum Sportu i dlatego w tym wypadku nie ma mowy o konflikcie interesów czy naruszeniu ustawy o samorządzie gminnym.
>>>>
No i brawo tak sie robi biznes . Co tam sie meczyc i glowkowac . Kapitalizm polityczny to jest to !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:21, 18 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
"Super Express": Syn Donalda Tuska dostał państwową posadę
Michał Tusk, syn premiera Donalda Tuska, od kilku dni jest pracownikiem Portu Lotniczego Gdańsk im. Lecha Wałęsy, którego właścicielami są gminy Gdańsk, Sopot i Gdynia, a także województwo pomorskie oraz nadzorowane przez Ministerstwo Transportu Przedsiębiorstwo Państwowe "Porty Lotnicze" - informuje "Super Express". Rzecznik prasowy lotniska dementuje zarzuty, jakoby na jego zatrudnienie wpłynęło stanowisko jego ojca.
- Takie oskarżenia pojawiałyby się wszędzie tam, gdzie zostałby zatrudniony Tusk junior. Swoją wiedzą wielokrotnie już udowodnił, że zna się doskonale na obowiązkach, które mu powierzyliśmy - podkreśla Michał Dargacz, rzecznik portu. Dodaje jednak, że syn premiera został zatrudniony bez konkursu, a wpływ na tę decyzję miały jego artykuły prasowe dotyczące tematyki spraw lotniczych. Gdzie mógłby pracować Michał Tusk, by nie narazić się na oskarżenia o protekcję ojca? – wypowiedz się na forum
Sam Michał Tusk podkreśla w rozmowie z "Super Expressem", że to przedstawiciele portu sami się do niego zgłosili i nie zabiegał o tę pracę. - Od półtora roku kuszono mnie tą propozycją. W końcu się zgodziłem - mówi.
Według informacji tabloidu syn premiera może zarabiać ok. czterech tysięcy złotych. Ma zajmować się kontaktami portu z przewoźnikami.
Więcej w "Super Expressie".
>>>>
No jasne . fachowiec od wszysykiego . Raz w PKP drugi raz w Porcie . Czekamy na inne ciekawe miejca typu Instytut Chirurgii czy Trnasplantacji . Zna sie na wszystkim .
Ciekawe ze synalek takiego ,,wolnorynkowca'' jak Tusk ktory wyprzedaje za bezcen wszelki majtek panstwowy uparcie dostaje synekury w panstwowych urzedach . jakos nie chce spijac miodu i korzysci ze wspanialych sprywatyzowanych zakladow ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:28, 31 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Pięcioro podejrzanych ws. "martwych dusz" w PO.
W sprawie tzw. "martwych dusz" w gorzowskiej Platformie Obywatelskiej prokuratura zarzuciła 5 osobom podrabianie podpisów na deklaracjach członkowskich. Wśród nich jest gorzowski radny, wcześniej także przewodniczący jednego z nieistniejących już kół partii.
Jak poinformowała z-ca Prokuratora Rejonowego w Gorzowie Agnieszka Hornicka-Mielcarek, jednemu z podejrzanych zarzuty postawiono we wtorek, dwóm kolejnym - w środę, a dwóm ostatnim - w czwartek.
Z ustaleń Prokuratury Rejonowej w Gorzowie wynika, że proceder podrabiania podpisów na deklaracjach partyjnych miał miejsce w 2009 roku, a jego celem było wykazanie większej liczby członków Platformy w Gorzowie niż to miało miejsce faktycznie.
Podejrzani w wieku od 25 do 86 lat to czterej mężczyźni i kobieta. Łącznie przedstawiono im zarzuty dotyczące podrobienia 44 podpisów. Wszystkim podejrzanym w tej sprawie grozi do pięciu lat więzienia.
Najwięcej podpisów miał sfałszować Marcin G. - przewodniczący koła byłej struktury gorzowskiej Platformy Obywatelskiej, który jest miejskim radnym. W jego przypadku jest mowa o sfałszowaniu 36 podpisów. Mężczyzna nie przyznaje się do winy, odmówił składania wyjaśnień.
Przewodniczący klubu radnych PO w gorzowskiej Radzie Miasta Robert Surowiec powiedział w czwartek PAP, że podejrzany radny złożył wniosek o zawieszenie go prawach członka Platformy Obywatelskiej.
Zarzut podrobienia jednego podpisu usłyszał wiceprzewodniczący jednego ze zlikwidowanych gorzowskich kół partii Jakub S.
- Za wyjątkiem Marcina G. i Jakuba S. osoby objęte zarzutami przyznały się do winy. Wobec podejrzanych prokurator nie zastosował żadnych środków zapobiegawczych - powiedziała Hornicka-Mielcarek.
Podczas dochodzenia mającego wyjaśnić kulisy sprawy i ustalić osoby odpowiedzialne za podrabianie podpisów śledczy przesłuchali około 400 osób. Analizie poddano dokumenty partyjne i zlecono wykonanie opinii porównawczych biegłym z dziedziny pisma ręcznego.
Afera tzw. "martwych dusz" w gorzowskiej PO ujrzała światło dzienne w lipcu 2011 r. W prasie pojawiły się wówczas informacje, że w Gorzowie do PO zapisywano osoby bez ich wiedzy.
Krótko po tych publikacjach zarząd lubuskiej Platformy Obywatelskiej rozwiązał struktury tej partii w mieście i powołał komisarza, a sprawą zajęła się także prokuratura.
Dopiero pod koniec października ubiegłego roku nastąpiło powołanie nowych władz partii w Gorzowie. Na posiedzeniu koła założycielskiego na przewodniczącą gorzowskiej Platformy wybrano posłankę Krystynę Sibińską.
>>>>
Takie tam . Akurat najmiejsze z przestepstw PO . Czesto za bzdury s awyroki a za zniszczenie kraju emeytury dozywotnie ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:33, 12 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Michał Tusk ukrywał swoją tożsamość?.
Michał Tusk pracując dla OLT Express, korzystał ze skrzynki elektronicznej zarejestrowanej na nazwisko Józef Bąk - ustalił "Wprost". - Zgadza się, część ludzi mogła pomyśleć, że ukrywam tożsamość. Głupota z mojej strony, brak rozwagi - tłumaczy syn premiera.
Dla linii lotniczych Marcina Plichty syn premiera pracował głównie przez internet. Wykorzystywał do tego skrzynkę elektroniczną, którą założył 1 lutego 2000 roku. Jak ustalił "Wprost", widnieją w niej następujące dane: "Józef Bąk, miejscowość: Żukowo, zawód: bezrobotny, wykształcenie: bez wykształcenia".
Także z tej skrzynki Michał Tusk przez lata wysyłał teksty do redakcji "Gazety Wyborczej". Materiałów dla OLT nie podpisywał nazwiskiem Józef Bąk. W korespondencji, którą prowadził głównie z Jarosławem Frankowskim, podpisywał się najczęściej inicjałami MT. Józef Bąk widniał jednak w nagłówku, a jego maile od Frankowskiego wędrowały do kolejnych osób w OLT - donosi "Wprost".
- Zgadza się, część ludzi mogła pomyśleć, że ukrywam tożsamość. Głupota z mojej strony, brak rozwagi. Tyle mogę powiedzieć - tłumaczy Michał Tusk.
"Wprost" dotarł także do umowy, jaką 15 marca Michał Tusk zawarł z liniami lotniczymi OLT, których właścicielem jest Amber Gold. Z treści umowy wynika, że miał on świadczyć usługi pijarowskie na rzecz OLT, które obejmowały tworzenie tekstów public relations oraz zarządzanie komunikacją z mediami. Jak ustalił "Wprost", umowa ta nadal obowiązuje.
>>>>
OOO ! Sprawa nabiera rumiencow i zaczyna smierdziec !
Michał Bąk ! Co ? Tajny agent !
Ho ho !
Agent 000 !!! Agent kola olimpijskie !
Ja Wołgo Ja Wołga czy mnie slyszysz ! Over !
Da ! Ja Vladmir the Mad sllyszu tiebia charaszo . Nadwaj !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:20, 12 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Syn Tuska oszukał wszystkich? "Jestem debilem"
Tygodnik "Wprost" ujawnia kolejne elementy dziennikarskiego śledztwa, jakie na temat współpracy Michała Tuska z OLT Express prowadzili jego dziennikarze. Syn premiera przyznał, że wiedział o kontrowersjach wokół Amber Gold i jego szefa, Michała Plichty. "Nie będę robił z siebie kretyna. Debil nie uwierzy, że nie wiedziałem. Wiedziałem o jednym wyroku karnym Plichty i zastrzeżeniach KNF wobec Amber Gold. Co mam powiedzieć? Głupota i tyle. Napiszcie, że jestem debilem - mówi.
>>>>
Tak ma to to ojcu ! jaki podobny ! Syn ojca !
Żalu do Tuska nie kryje również jego były szef z gdańskiego oddziału "Gazety Wyborczej". "Mamy prawo czuć się oszukani" - pisze Jan Grzechowiak.
>>>>
O tak niewinne dziewice z Gazety Wyborczej . Kon by sie usmial /...
Okazało się bowiem, że syn lidera Platformy Obywatelskiej, jeszcze jako dziennikarz "Gazety" podjął współpracę z liniami lotniczymi OLT Express. Świadczył na jej rzecz usługi o charakterze PR-owskim. Z redakcją pożegnał się oficjalnie 12 kwietnia, ale jeszcze 23 marca w "Magazynie Trójmiejskim" ukazał się wywiad z Jarosławem Frankowskim, dyrektorem OLT Express.
Tusk przyznał w rozmowie z "Wprost", że to on sam układał pytania i odpowiadał na nie w imieniu Frankowskiego. "Chyba za dużo grałem w gry komputerowe o liniach lotniczych i wielkich portach tranzytowych. Najwyraźniej gra się zawiesiła" - komentuje tę sytuację. Szef trójmiejskiej "Gazety" przyznał, że Michał Tusk miał udział w przygotowaniu pytań dla dyrektora OLT Express.
>>>>
Oj no tam . Oszukancze wywiady . Co tam . Nie takie swinstwa Agora robila . Ojciec robi wieksze swinstwa ...
"Teraz dowiadujemy się, że nas oszukał i sam napisał odpowiedzi. Po siedmioletniej niemal idealnej współpracy z Michałem trudno mi w to uwierzyć. Albo więc dziennikarze "Wprost" zniekształcili jego wypowiedź, albo syn premiera, nasz niedawny kolega, kompletnie się pogubił" - czytamy w oświadczeniu opublikowanym przez Jana Grzechowiaka.
>>>>
Ojoj a my tacy cnotliwi w tej Wyborczej !!!
"Ani przełożeni, ani nawet jego najbliżsi redakcyjni koledzy nie wiedzieli, że jeszcze przed kwietniowym pożegnaniem z "Gazetą" rozpoczął w marcu współpracę z OLT. Co prawda ostatnie jego teksty o lotnictwie ukazały się przed tym, ale i tak mamy prawo czuć się oszukani. Michale, nie tak wyobrażałem sobie koniec Twojej przygody z »Gazetą«" - dodaje.
>>>>
Janie - Ja nie tak rowniez wyborazalem sobie koniec Agory . Jakies bomby naloty ruiny ! Sam bym chetnie pozrzrzucal atu tylko syf i smrod . Jakby szambo wysadzilo ...
Widzicie tutaj jak lotrostwa ojca splywaja an syna . Jaki ojeciec taki syn . Syn nawet nieswiadomie nasladuje ojac i jesli ten jest drobnym cwaniakiem i kretaczem syn tez . Zauwazcie tez jak tacy cwaniacy sie przyciagaja jak magnesy . Kolesie z Amber Gold od razu z nim sie skumali !
A ja mam jeszcze leopszy pomysl na przekret.
Skoro Michał Tusk mogl byc Józef Bąk . To dlaczego nie mialby byc Amber Goldman ? Wtedy bankierzy z Njujorku dostana szauu widzac swojaka . To dopiero kasa sie posypie . Wyplynie na miedzynarodowe wody !
Michał Tusk alias Józef Bąk vel Amber Goldman ...
JAK TO BRZMI !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:07, 14 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Tomasz Terlikowski: Michał Tusk jako dziennikarz jest skończony.)
Michał Tusk będzie musiał poszukać dla siebie nowego zajęcia. Jako dziennikarz jest skończony. Może też zapomnieć o pracy jako doradca od wizerunku - komentował w TOK FM Tomasz Terlikowski z portalu Fronda.pl.
Najnowszy tygodnik "Wprost" podał, że Michał Tusk pracował jako PR-owiec linii lotniczej OLT (należały do Amber Gold) i jednocześnie był dziennikarzem "Gazety Wyborczej". Tygodnik napisał także, że Tusk jako dziennikarz zadawał pytania dyrektorowi OLT, a potem sam na nie odpowiadał. "Mamy prawo czuć się oszukani" - napisał w oświadczeniu szef "Gazety Wyborczej Trójmiasto".
Komentując te doniesienia Terlikowski stwierdził, że Tusk jako dziennikarz "jest skończony". - Nie wyobrażam sobie, żeby jakaś redakcja zatrudniła dziennikarza, który jako PR-owiec pisał wywiady, które potem trafiły do "Gazety" - stwierdził Terlikowski. Zdaniem publicysty, syn Tuska może także zapomnieć o pracy jako doradca ds. wizerunku. - Trudno mi sobie wyobrazić firmę, która z powodów innych niż nazwisko przyjęłaby do pracy kogoś, kto sam o sobie mówi "debil" (Michał Tusk powiedział tak o sobie w wywiadzie dla "Wprost") Jako PR-owiec Michał Tusk skompromitował samego siebie - ocenił Terlikowski.
Publicysta podkreślił także, że Michał Tusk powinien zabrać głos w sprawie Amber Gold. - To się społeczeństwu należy - dodał.
>>>>
E tam nie przesadzajmy ! Tatus jest premierem a poziom moralny ma nizszy niz syn . A poza tym co to za gazeta . Nie takie swinstwa robili jak ,,kryptoreklama''... To jest metne srodowisko jak cala Warszawka . Wszyscy sa umoczeni w brudy . Patrzac obiektywnie mlody Tusk jeszcze sie nie umoczyl tak bardzo . To jest ostrzezenie dla niego .
Ja nie chce aby gardzil ojcem czy sie go wyrzekal . ALE TO NAPRAWDE NIE JEST WZOR DO NASLADOWANIA !!! Jest dorosly i musi patrzec na ojca nie jak dziecko dla ktorego rodzice sa idealni ale jak dorosly . Wzorem sa swieci i meczennicy . A jak sie ojca kocha a ojciec grzeszy to trzeba sie modlic ( tu niestety ojciec wiary nie przekazal bo nie ma - widzicie jaka nedza duchowa )... Niestety widzicie tutaj ile zla wynika ze szwankujacych rodzin...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:12, 14 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Michał Tusk mówi, dlaczego skłamał.
Syn premiera zawsze podkreśla, że ma to samo nazwisko co ojciec, ale zupełnie inne życie. W wywiadzie, którego udzielił "Faktowi", Michał Tusk mówi, dlaczego skłamał, zaniżając dochody w OLT
Ile pan zarabiał w „Wyborczej”? To było mało?
– To było 3300 zł podstawy na rękę plus dodatki, np. nagrody. Oczywiście była to odnawiana co miesiąc umowa o przekazanie praw autorskich. To nie było mało, starczało mi na moje potrzeby.
I po siedmiu latach w dziennikarstwie - jak sam pan przyznał - wypalił się pan. Co pana znudziło?
– Miałem dość opisywania rzeczywistości, chciałem robić coś konkretnego.
Od razu wiedział pan, gdzie iść, co dalej robić?
– Wiedziałem tylko, że chcę robić coś związanego ze swoimi zainteresowaniami i wiedzą.
I upomniało się o pana lotnisko w Gdańsku. Czym pana skusili? Bo mówił pan, że nie od razu przystał na ich propozycję, że zastanawiał się pan, czy podjąć tę pracę.
– Po prostu dojrzałem do decyzji po dłuższym okresie.
Radził się pan ojca? Pytał go pan, jaką decyzję powinien pan podjąć? Przecież wie pan, że to państwowa firma, związana z samorządem, gdzie większość na Platforma.
– W przypadku lotniska rozmawiałem z nim o tym. Uznał, że to moje życie i moja decyzja.
Po co panu działalność gospodarcza? Liczył pan na stałe, dodatkowe zarobki na boku?
– To była odpowiedź na zainteresowanie - na początku OLT Express. Ale już wcześniej wiedziałem, że po odejściu z Gazety założę firmę.
Dlaczego, wykonując pracę jako profesjonalista dla OLT Express, korzystał pan z maila Józef Bąk? Choć – jak sam pan mówi – wystawiał pan faktury na własne nazwisko i nie ma pan nic do ukrycia? Czy wykonując inne zawodowe zlecenia też używa pan prywatnego maila z pseudonimem Józef Bąk?
– To oczywiście nie było profesjonalne - prawdę mówiąc, planowałem poczekać z rejestracją nowego mejla na utworzenie domeny i strony internetowej dla swojej firmy, ale to był trochę słomiany zapał. Ostatecznie został ten nieszczęsny Józef Bąk, w zasadzie nikomu to nie przeszkadzało. Do dziś. I tak, zdarzało się, że komunikowałem się z ludźmi przez ten adres. Adres jest jak numer telefonu - ciężko go zmienić po ponad 10 latach, jak zna go mnóstwo ludzi.
Komu, poza OLT Express, wystawiał pan faktury po odejściu z Gazety Wyborczej?
– Prywatnej kancelarii prawniczej za program panelu dyskusyjnego o transporcie na forum ekonomicznym. Jedna faktura na 1500 zł.
Czy przed podjęciem współpracy z OLT i Marcinem Plichtą, pytał pan ojca o zdanie?
– Nie.
Kiedy ojciec dowiedział się, że współpracuje pan z firmą powiązaną z Amber Gold?
– Powiedziałem mu prawdopodobnie w czerwcu.
Zdawał pan sobie sprawę z niejasności wokół właściciela OLT Express?
– Tak.
Dlatego dopytywał pan ludzi z OLT, co stanie się z firmą, jeśli upadnie Amber Gold?
– Nie dopytywałem. Natomiast normalnie dyskutowałem, czy OLT ma solidne podstawy do samodzielnej działalności. Takie pytanie było oczywiste – żadna firma nie będzie przecież dopłacać bez końca do spółki-córki.
Wiedział pan, że służby specjalne interesują się Amber Gold? Rozmawiał pan o tym z ojcem?
– Nie rozmawiałem o tym z ojcem.
Czy zna pan prezesa Amber Gold osobiście? Jak często się panowie spotykaliście? Jak często mieliście kontakt?
– Spotkaliśmy się parę razy. W listopadzie, kiedy robiłem z nim wywiad oraz dwa razy, gdy rozmawialiśmy o współpracy ze mną już w tym roku. Poza tym zdarzało się, że mijaliśmy się w siedzibie OLT Express. Przed rozpoczęciem współpracy z OLT wysyłałem mejlem kilka razy do Plichty kilka pomysłów związanych z lotnictwem.
W listopadzie 2011 r. pisał pan tekst, w którym wypowiada się Plichta. Tekst ma pozytywny wydźwięk. Pisał pan tam tak: „Historia OLT jest podobna – niemiecki przewoźnik, którego główna baza znajduje się w Bremie, do sierpnia żył głównie z kontraktu z Airbusem na przewóz pracowników pomiędzy zakładami lotniczego koncernu – z Bremy do Tuluzy i z powrotem. Koniec kontraktu także oznaczał kłopoty finansowe – firma zapowiadała m.in. zmniejszenie floty i masowe zwolnienia. Nie doszło jednak do nich właśnie za sprawą wykupienia przez gdańską spółkę Amber Gold.” To było w listopadzie. A trzy miesiące później już pan dla tej firmy pracował. Jak więc było?
– Po prostu. Wtedy pisałem tekst. On nie miał związku z późniejszą pracą, poza tym, że przy pracy nad tekstem poznałem Plichtę.
To pan zaproponował Plichcie swoje usługi, czy Plichta się zwrócił do pana?
– Otrzymałem informację od Prezesa Portu Lotniczego, że OLT Express potrzebuje ludzi i że byłoby zainteresowane kimś takim jak ja.
Ile pieniędzy dostał pan w sumie z OLT i Amber Gold?
– Z Amber Gold nie łączyła mnie żadna umowa. Wykonałem konkretne zlecenia dla linii lotniczej OLT Express i od niej otrzymałem zapłatę za 3 wystawione faktury na 5950 każda plus VAT.
Dlaczego w Gazecie Wyborczej zaniżył pan swoje zarobki w OLT?
– Podałem wtedy sumę 5500 zł, po prostu nie sprawdziłem tego dokładnie.
Co tak naprawdę robił pan dla OLT?
– Doradzałem przy tworzeniu folderu informacyjnego dla pasażerów, tworzyłem analizy rynkowe – łącznie kilkadziesiąt tego typu dokumentów. Kilka razy zajmowałem się kwestiami prasowymi – głównie ocenianiem pracy przygotowanej przez innych pracowników OLT.
Dostawał pan od OLT darmowe bilety? Korzystał pan z takich bonusów?
– Z OLT leciałem dwa razy, za każdym razem zapłaciłem normalnie za bilet jak każdy pasażer.
Nie widział pan konfliktu interesów pracując jednocześnie dla OLT i gdańskiego lotniska?
– Moja praca dla OLT odbywała się przy pełnej wiedzy kierownictwa Portu. To nie jest wyjątkowa sytuacja. Tak się zdarza i na innych lotniskach.
Zarzuca się panu, że działał na szkodę portu lotniczego, wynosząc informacje poufne. To prawda?
– Zarzut dotyczy dwóch typów informacji – obie są oficjalnie dostępne dla OLT – tzw. arkuszy MIDT, które lotnisko zamawia właśnie po to, by przekazywać je przewoźnikom. Każdego tygodnia – jako pracownik lotniska – wysyłam analizy oparte na tych danych do przewoźników. Gdybym tych danych nie przekazywał OLT, można by powiedzieć, że lotnisko tę linię dyskryminuje. Drugi zarzut dotyczy opłat lotniskowych – opłaty lotniskowe w Gdańsku są takie same dla każdego przewoźnika i oficjalnie dostępne na stronie portu lotniczego. To śmieszne, że ktoś zarzuca mi ich „ujawnienie”.
Kiedy ostatnio rozmawiał pan z ojcem?
– Widzieliśmy się jakieś dwa tygodnie temu.
Co ojciec-premier mówi teraz synowi? Jak zareagował na tę całą sprawę?
– To nie ma znaczenia. To jest mój problem, a nie jego.
Nadal będzie pan pracował dla gdańskiego portu?
– Pracuję dla Portu. Jeśli jego władze uznają, że mam odejść – oczywiście tak zrobię.
Już słychać, że syn pogrąży ojca premiera. Co pan na to?
– To jest absurd. Gdybym nie nazywał się Tusk, nikt by nawet nie zainteresował się całą tą sprawą, tym bardziej, że nie złamałem prawa i nie byłem wobec nikogo nieuczciwy. Dla OLT Express pracowały w dobrej wierze setki osób. Ja byłem jedną z nich – ocena tego, czy powinienem łączyć pracę na lotnisku z usługami dla OLT, to temat dla mojego kierownictwa, a nie dla mediów i polityków. Nie wiem, w jaki sposób można oceniać działania premiera rządu pod kątem tego, jak i gdzie pracuje jego syn.
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Michał Tusk zarabiał 10 tys. miesięcznie
>>>>
No tak ojciec kalmie to i syn ... Niestety przyklad ... Teraz jak widze po sobie jestem tez prawdomowny bo takiego ma ojca ! Szok ! Tak to wyglada ! Dzieciom wiecej przekazujecie przykladem niz gadaniem !!!
Ale jakich wy wybiearcie !!! Koszmar !
Podejrzewam ze wiekszosc z wyborcow krecenie uwaza za ,,normalny'' sposob na zycie . TO CO SIE DZIWICIE ! (rym) .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:31, 15 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Nałęcz: znam premiera, jest daleki od nepotyzmu.
- Mnie premier przekonał. Znam Donalda Tuska jeszcze z czasów sejmowych i uważam, że jest to człowiek jak najdalszy od nepotyzmu
>>>>
Tak . Sama prawda . Robia to za niego jego ludzie . On nie jest taki glupi zeby samemu to robic i wpasc ... Niestety sa inne wpadki...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:40, 16 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Syn premiera przeczeka aferę za granicą?
Michał Tusk, zamieszany w aferę wokół właściciela upadłej linii lotniczej OLT Express, wyjeżdża na zagraniczne wczasy – informuje "Fakt". Syn premiera zabiera ze sobą żonę i dzieci. Zdaniem tabloidu z takiego rozwoju zdarzeń zadowolony będzie Donald Tusk, bo jego nazwisko przestanie być kojarzone z skazywanym za oszustwa Marcinem Plichtą.
"Gdy robi się gorąco, najlepiej zniknąć. Tę taktykę do perfekcji opanował Donald Tusk. Ostatnio szef rządu skorzystał z niej, gdy wyszło na jaw, że ludowcy obsadzają państwowe stanowiska rodziną i znajomymi. Czy teraz w jego ślady idzie syn?" – zastanawia się "Fakt".
Zdaniem dziennika, tak właśnie jest. Michał Tusk, w momencie, "gdy pętla wokół niego już się zaciska, postanowił wyjechać daleko i najzwyczajniej w świecie zejść z oczu".
Kim jest Michał Tusk - "normalny koleś", ojciec, mąż czy "debil"?
Jednak zdaniem politologia, dr. Wojciecha Jabłońskiego, to nie wystarczy, "by po powrocie znów mógł żyć w ciszy i spokoju, z dala od zgiełku polityki i ojca premiera." – Nie wystarczy, by Michał Tusk zamilkł. Moim zdaniem premier zbyt późno zabrał głos w sprawie syna, by teraz nagle uciąć wszelkie komentarze na jego temat – stwierdził w rozmowie z "Faktem" Jabłoński. Zdaniem eksperta teraz Michał Tusk już będzie kojarzony głównie z aferami.
Co więcej, jak donosi "Fakt", po powrocie z wakacji Michał Tusk będzie mógł wrócić do swojej pracy na gdańskim lotnisku. - Michał Tusk wywiązuje się ze swoich obowiązków. Nie ma podstaw, by podejmować wobec niego jakieś działania. Nie było żadnego konfliktu interesów z OLT Express - stwierdził w rozmowie z tabloidem Michał Dragacz, rzecznik Portu Lotniczego im. Lecha Wałęsy w Gdańsku.
Więcej na ten temat w dzienniku "Fakt".
>>>>
No tak . Gdy sie nabroilo najlepiej schowac glowe w piasek ...
Michal Tusk :
Jak rozpetalem II wojne swiatowa ...
I zwialem do Argentyny aby przeczekac ...
Oto młotto Tusków ...
Wczoraj kolejarz dzis para-bankier !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:15, 18 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
"Fakt": Premier Tusk ukrył prawdę o swojej rodzinie.
Fakt
Donald Tusk (55 l.), mówiąc o swoim postępowaniu wobec bliskich, mocno się zagalopował. – Mam zasadę, że nigdy żadnemu swojemu bliskiemu nie pomagałem, korzystając z funkcji, jaką pełnię – ogłosił z surową miną. Czy szef rządu celowo minął się z prawdą? Czy tylko zawiodła go pamięć? Rodzina i znajomi premiera nie nadużywają może rządowych przywilejów, ale to nieprawda, że z nich nie korzystają.
– Staram się zawsze rozdzielić rolę ojca, role prywatne od roli prezesa Rady Ministrów – powiedział Donald Tusk podczas wystąpienia, na którym ostro odciął się od syna Michała (30 l.), który wplątał się we współpracę z właścicielem Amber Gold. Premier zapewniał też wtedy, że ani córka Katarzyna (25 l.), ani syn nigdy nie oczekiwały pomocy od niego jako premiera.
BOR dla syna
Nie oczekiwały, ale zdarzało im się z tego korzystać. Michał Tusk sam przyznał w wywiadzie dla dziennikarza Gazety Wyborczej Piotra Pacewicza (59 l.), że korzystał z ochrony BOR. – Przez pewien czas, szczególnie jak był nasz ślub i jak żona rodziła. Zdarzyło mi się, że musiałem skorzystać z Biura Ochrony Rządu. Mam telefon i mogę zadzwonić – opowiadał wtedy syn premiera. To było latem 2008 roku.
Auto dla żony
Rok później, we wrześniu 2009 r. Małgorzata Tusk (55 l.) i córka Katarzyna wybrały się na zakupy do jednej z warszawskich galerii handlowych. Gdy one buszowały po sklepach, na podziemnym parkingu czekała na nich rządowa skoda z szoferem. A chwilę kierowca postał, bo premierowa zabrała Kasię jeszcze do kawiarni, gdzie dziewczyna zamówiła ciasto.
Samolot dla córki
W grudniu 2011 r. z uprzejmości szefa rządu skorzystał chłopak córki premiera, Staszek Cudny (25 l.). W Warszawie przeszedł zabieg ortopedyczny nogi. Ze szpitala odebrał go rządowy samochód z kierowcą, który zawiózł Staszka i Kasię do premierowskiej willi przy ul. Parkowej. A potem, już w towarzystwie premiera, wszyscy udali się na lotnisko – także rządowymi limuzynami. I wsiedli na pokład embraera, którym polecieli do Trójmiasta. Podróż trwała ok. godzinę.
Godzina lotu embraera, uwzględniając koszty czarteru i LOT-owskiej obsługi, kosztuje według wyliczeń tygodnika Wprost ok. 36 tys. zł. Bilet lotniczy u narodowego przewoźnika można kupić za ok. 250 zł.
>>>>>
Mysle ze juz nikt normalny nie slucha czego Doniu nigdy by nie zrobil . Gęba- holewa ... Podobnie jak Bronek . To sa osobnicy niepowazni bez zadnego poczucia odpowiedzialnosci . Zreszta wy tez tacy jestescie - takich wybieracie - tak macie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 13:33, 20 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Współpracownicy Michała Tuska: zarabia więcej, niż inni
Pracownicy i związkowcy z gdańskiego portu lotniczego są oburzeni na Michała Tuska - informuje "Super Express". - Ludzie są tu wściekli na młodego Tuska, że zarabia więcej, niż inni pracownicy, nie legitymując się ani wykształceniem kierunkowym, ani doświadczeniem - powiedział dziennikowi szef Solidarności w porcie lotniczym, Robert Siarnowski.
Siarnowski dodał, że zatrudnienie syna premiera uważa za kontrowersyjne i że "chodzą słuchy", że Michała Tuska przyjęto do pracy ze względu na układy, a nie kompetencje. - Każdy z nas, o ile nie miałby problemów z prokuraturą, na pewno wyleciałby z pracy, a on jest na urlopie - podkreśla inny pracownik lotniska.
Kim jest Michał Tusk: "normalny koleś", ojciec, mąż czy "debil"? - czytaj więcej!
Upadek Amber Gold i OLT Express pogrąży Donalda Tuska?
Wokół spółki Amber Gold oraz związanej z nią linią lotniczą OLT Express jest głośno od wielu dni. Jej działalność wzbudziła wątpliwości Komisji Nadzoru Finansowego, która wpisała ją na "czarną listę" ostrzeżeń. Zamieszanie pojawiło się również po informacji o problemach finansowych OLT Express.
Amber Gold było ich głównym udziałowcem. Spółka poinformowała, że wycofuje się z inwestycji w linie lotnicze OLT Express. Powodem - jak informował Amber Gold - było zablokowanie przychodów ze sprzedaży biletów OLT przez operatora płatności.
Ze spółką OLT Express współpracował pracujący w Porcie Lotniczym w Gdańsku syn premiera. W wywiadzie dla trójmiejskiej "Gazety Wyborczej" Michał Tusk mówił, że jego ojciec nie był zachwycony tym, iż zatrudnił się na lotnisku. "Ale też nie powiedział jednoznacznie, bym tam nie szedł" - powiedział syn premiera.
Szef Amber Gold Marcin Plichta w tygodniku "Wprost" stwierdził, że Tusk zdradzał tajemnice handlowe swojego pracodawcy, czyli Portu Lotniczego w Gdańsku. - Przyniósł nam konkretną informację o tym, ile Port Lotniczy w Gdańsku bierze od naszej konkurencji, konkretnie od Wizz Air, za obsłużenie jednego pasażera. Tego typu dane są jedną z najpilniej strzeżonych informacji. W grę wchodzą potężne pieniądze. Bywa, że linie lotnicze miesiącami negocjują z lotniskami opłaty - podkreślił Plichta.
Michał Tusk cytowany przez "Wprost" kategorycznie zaprzeczył, że przekazał OLT taką informację.
Inną kwestią podnoszoną przez media jest łączenie przez syna premiera pracy dziennikarskiej z prowadzeniem usług PR dla OLT Express. 12 kwietnia Tusk na łamach gdańskiej "Gazety Wyborczej" opublikował pożegnalny felieton. Od niespełna miesiąca był już piarowcem linii lotniczej należącej do Amber Gold.
Tymczasem 23 marca w "Magazynie Trójmiejskim" "GW" ukazał się duży wywiad z dyrektorem OLT Jarosławem Frankowskim. M. Tusk w rozmowie z "Wprost" przyznał, że to on sam zadawał pytania i na nie odpowiadał w imieniu Frankowskiego. Materiał w gazecie sygnowany jest nazwiskiem jego redakcyjnego kolegi.
>>>>
Ale osssohozzi ? Przeciez on jest zatrudniany jako twarz - celebryta . Nic nie musi umiec . A kasy pelno . Takie sa zasady szolbiznesu . Teraz mamy grupe ludzi znanych z tego ze sa znani . Taki biznes ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 13:00, 21 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Jak Michał Tusk zaaresztował samolot.
Zatrzymanie jedynego samolotu należącego do OLT Express, którym chwalił się prezes Portu Lotniczego w Gdańsku Tomasz Kloskowski, było w rzeczywistości sukcesem Michała Tuska - ustalił "Wprost".
Tomasz Kloskowski, prezes Portu Lotniczego w Gdańsku pochwalił się, że jego pracownikom udało się zaaresztować samolot upadłej linii OLT Express, która należała do Amber Gold. - To było sztuką. To świadczy o kompetencji zespołu Portu, wszystkich 250 osób, że potrafiliśmy wyłuskać jedyny samolot, który jest własnością OLT - chwalił się w Radiu Gdańsk Kloskowski. Dyrektorowi Portu Lotniczego chodziło o to, że jego pracownikom po analizie dokumentów udało się ustalić, który spośród samolotów OLT był własnością firmy (te, które zostały wzięte w leasing, muszą być zwrócone leasingodawcom).
W rzeczywistości sprawa wygląda nieco inaczej - pisze "Wprost". Samolot wskazał pracownikom lotniska Michał Tusk, który pracuje w porcie. Syn premiera przed dwoma tygodniami pochwalił się tygodnikowi, że to właśnie on wskazał konkretną maszynę stojącą na płycie lotniska.
Samolot został zaaresztowany w związku z wielomilionowymi zobowiązaniami, które OLT ma wobec Portu Lotniczego im. Lecha Wałęsy w Gdańsku. Inne samoloty latające w barwach OLT były leasingowane i po upadku linii lotniczej pana P., opuściły kraj.
>>>>
Jest to jakis plus ze zamiast zwiac za granice pomaga odzyskac kase ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:26, 22 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Ściśle tajne. To wyniósł młody Tusk z lotniska
Fakt
Taka wiedza to dla firm lotniczych majątek. Michał Tusk pracując na gdańskim lotnisku, wyniósł stamtąd dla OLT Express, czyli firmy oszusta Marcina P. informacje z tzw. arkuszy MIDT. To skrót od Marketing Information Data Transfer.
Znajdują się tam szczegółowe dane na temat liczby pasażerów i maszyn oraz szereg innych informacji, które pozwalają liniom lotniczym dostosować ruch samolotów do potrzeb podróżnych, a także – co najważniejsze – walczyć z konkurencją.
– Gdybym nie przekazał tych danych OLT, można by powiedzieć, że lotnisko dyskryminuje te linię – tak w rozmowie z Faktem bronił się Michał Tusk, gdy szef Amber Gold powiedział, że syn premiera zdradził mu tajemnice lotniska w Gdańsku, m.in. stawki konkurencyjnych linii Wizz Air. I przekonywał, że informacje, o których mówił Marcin P., są jak najbardziej jawne. Ale przeczą temu pracownicy lotnisk (także wojskowych portów), którzy anonimowo przyznają, że do arkuszy MIDT nie bez przyczyny dostęp jest tylko na lotnisku – co też przyznał w jednym z maili do OLT sam Michał Tusk, pisząc tak: „Siatkę międzynarodową (proponowane lotniska oraz częstotliwości) skorygowałem biorąc pod uwagę najnowsze MIDT, do ktorego mam dostęp na lotnisku”.
– Baza MITD to baza danych, na podstawie których podejmuje się decyzje handlowe dotyczace cen, są tam dane jawne, ale i niejawne, dotyczace negocjacji między firmami – mówi Faktowi anonimowo były pilot wojskowy, teraz latający na cywilnych maszynach. – Dane te są objete tajemnicą, ponieważ trafiają tam informacje dotyczące rozmów handlowych, np. negocjacji lotniska z liniami lotniczymi. To sa zupełnie inne dane niż oficjalnie podawane ceny np. za przelot – precyzuje nam cywilny pilot i ekspert ds. lotnictwa.
Jerzy Polaczek, były minister transportu, nie ma wątpliwości: – Syn premiera powinien stracić stanowisko.
Z kim trzyma sztamę Michał Tusk?
>>>>
Wykapany ojciec ! Kropka w kropke ! Naiwny cwaniaczek . Niby nic nie wie i nie rozumie ale tak jakos zawsze plynie z pradem i kaske wie jak podjac...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:27, 10 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Kulisy rozmów "Wprost" z Michałem Tuskiem
"Postanowiliśmy pojechać do Trójmiasta, żeby porozmawiać z Michałem Tuskiem. Ten na to przystał. Spotkaliśmy się w sopockim klubie, który prowadzi lokalny polityk PO i przyjaciel Michała" - tak o kulisach powstawania swojego materiału piszą Michał Majewski i Sylwester Latkowski z "Wprost", którzy kilka tygodni temu opublikowali tekst o synu premiera. To m.in. w związku z nimm, Roman Giertych reprezentujący interesy Michała Tuska, zapowiedział postępowanie procesowe. Oto, jak całą sprawę postrzegają dziennikarze tygodnika.
Majewski i Latkowski wspominają, że po wywiadzie Michała Tuska z "Gazetą Wyborczą", w którym poinformował o swojej współpracy z OLT Express, postanowili osobiście porozmawiać z synem premiera. "Spotkaliśmy się w sopockim klubie, który prowadzi lokalny polityk PO i przyjaciel Michała. (...) To w tym lokalu partia Donalda Tuska organizuje sztaby wyborcze. Siedzieliśmy na terasie" - piszą na łamach "Wprost". Jak twierdzą, podczas rozmowy musieli "stopować" syna premiera, bo opowiadał o najważniejszych sprawach "tak ekspresyjnie i tak głośno, że turyści siedzący przy sąsiednim stoliku przecierali oczy ze zdumienia".
Co mówił syn premiera? Że wyznaje inną zasadę niż ojciec, który razem ze swoimi współpracownikami uważa, że "trzeba siedzieć cicho" i czekać aż medialna burza przejdzie. Młody Tusk przyznał też w rozmowie z dziennikarzami, że do tej pory nie rozmawiał z ojcem twarzą w twarz, "bo ojciec jest wkurzony, podejrzewa, że może być podsłuchiwany i dla bezpieczeństwa dzwoni na telefon żony syna".
Jak podają Majewski i Latkowski, Michał Tusk chciał dać im hasła do swojej skrzynki pocztowej, za pomocą której kontaktował się z przedstawicielami OLT Express. "Uznaliśmy, że to jednak przesada. Za zgodą Tuska i w jego obecności skopiowaliśmy z tej skrzynki wiadomości, które dotyczyły współpracy ze spółkami Marcina P." - piszą.
Co ciekawe, w niedzielę 12 sierpnia, kiedy tekst ukazał się w wydaniu elektronicznym, syn premiera zadzwonił do dziennikarzy i, jak podają, powiedział: "Dziękuję za kwestie »ambergoldowe«, są uczciwie potraktowane z waszej strony, bo są". Jak twierdzą dziennikarze, w następnych dniach "coś się zmieniło" w jego zachowaniu i przestał odpowiadać na telefony.
O tym, że Michał Tusk w związku z naruszeniem jego dóbr osobistych domaga się przeprosin od kilku gazet, jego adwokat Roman Giertych, poinformował w ubiegłym tygodniu. To właśnie Giertych złożył do sądu pozew przeciwko gazecie "Fakt" i wnioski ugodowe wobec "Super Expressu" i "Wprostu".
Jak wyjaśniał Giertych, Michał Tusk zwrócił się z prośbą o pomoc prawną i będzie domagał się przeprosin od mediów, które naruszyły jego dobra osobiste w sprawie Amber Gold. - Wyłączny powód, dla którego tabloidy wzięły go na cel jest to, że jest synem premiera - wyjaśnił.
Od kilku tygodni cała Polska żyje aferą Amber Gold, której początek dało ogłoszenie upadłości przez spółkę OLT Express. Jakiś czas po tym wydarzeniu, Michał Tusk, który pracuje w Porcie Lotniczym w Gdańsku, przyznał w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", że równolegle współpracował z OLT Express.
W całej sprawie od początku było wiele niejasności, a media rozpisywały się o szczegółach współpracy syna premiera ze spółką. Michał Tusk całą sprawę już początku nazwał "absurdem" i podkreślał, że gdyby nie to, że nazywa się Tusk, nikt nie zainteresowałby się tą sprawą.
Jak zaznaczał, nie rozmawiał ze swoim ojcem na temat tego, czy właścicielem OLT Express firmą Amber Gold interesują się służby specjalne. Podkreślił, że z Amber Gold nie łączyła go żadna umowa, a wszelkie usługi dla OLT Express wykonywał "przy pełnej wiedzy kierownictwa portu" lotniczego w Gdańsku, w którym pracuje.
13 sierpnia Stowarzyszenie "Stop korupcji" przekazało Prokuraturze Rejonowej Gdańsk-Śródmieście zawiadomienie o możliwości działania na szkodę majątkową spółki Port Lotniczy Gdańsk przez Michała Tuska. W piśmie do prokuratury stowarzyszenie "Stop korupcji", które ma siedzibę w Opolu, argumentuje, że w przypadku syna premiera mogło dojść do złamania przepisów 296 i 296a kodeksu karnego - przeciwko obrotowi gospodarczemu.
Prokuratura do 10 września ma zdecydować, czy będzie wszczęte śledztwo w tej sprawie.
OLT Express Poland złożył wniosek o upadłość 31 lipca. Główny udziałowiec OLT Express, Amber Gold sp. z o.o., ponad tydzień temu ogłosiła decyzję o swojej likwidacji. Prezes spółki Marcinowi P. usłyszał zarzutów i przebywa w areszcie. Około 7 tys. klientów parabanku miało powierzyć spółce ok. 80 mln zł.
Amber Gold to firma inwestująca w złoto i inne kruszce, działająca od 2009 r. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - przekraczającym nawet 10 proc. w skali roku, które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych.
>>>>
Sytuacja klarowna . Sa na niego dzikie naciski aby ,,siedzila cicho'' aby sprawa ,,przyschla'' jak to juz nieraz bywalo . Ohydna banda wokol Donia trzesie sie ze starchu o stolki i to ich jedyna troska ze je straca . Owszem syn Tuska jest ofiara . Ale pomyslmy o milionach synow ludzi ktorzy pracy nie maja i ktorzy [race straca w najblizszym czasie wlasnie dlatego ze kanalie z PO trzymaja sie zloba . Jakos mi ich bardziej zal niz Michala ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:31, 14 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
"Fakt": polski rząd dał sobie 20 mln zł premii
Jak twierdzi dzisiejszy "Fakt" premier Donald Tusk i ministrowie rozdali nagrody swoim urzędnikom. W sumie przeznaczono na nie 19,8 miliona złotych.
Według tabloidu w kancelarii Donalda Tuska na nagrody i premie w tym roku przeznaczono już ponad 800 tys. zł. Otrzymało je 392 podwładnych szefa rządu. Oznacza to, że każdy nagrodzony dostał średnio 2176 zł. Dodatkowo nagrody przyznali swoim podwładnym też Marek Sawicki, Stanisław Kalemba i Sławomir Nowak. Minister transportu powiedział, że łączna kwota wypłaconych nagród wyniosła ponad 2 mln zł.
"Co gorsza, mamy dopiero wrzesień i do końca roku daleko. A to oznacza, że hojnie rozdający nasze pieniądze ministrowie będą mieli jeszcze okazję przyznać swoim podwładnym kolejne nagrody. Tym bardziej, że urzędnicy premie mają zapisane w umowach. Gdzie jak gdzie bowiem, ale w rządzie obowiązuje stara zasada: czy się stoi, czy się leży, praca, pensja i premia się należy" - czytamy w gazecie.
>>>>
A jak ! Za zniszczenie kraju premia sie nalezy JAK NIC !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:47, 23 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Co Wajda ma wspólnego z Amber Gold?
Reklamówka dla Amber Gold i OLT z udziałem Andrzeja Wajdy i Roberta Więckiewicza jednak powstawała - informuje "Wprost". Na dowód tego gazeta przytacza stenogram rozmowy dziennikarki Magdaleny Rigamonti z producentem filmu "Wałęsa" Michałem Kwiecińskim.
Film promocyjny dla Amber Gold i OLT Express miał powstać. Zrealizować miało go Akson Studio, firma produkująca film "Wałęsa" a w rolach głównych wystąpić miał Wajda i Robert Więckiewicz - tak przynajmniej twierdził sam Michał Kwieciński, producent filmu jeszcze dwa tygodnie temu.
– Ja chcę zapomnieć już o Amber Gold, bo mi to do niczego nie jest potrzebne. My żeśmy wykonali dla nich jednak pracę. Ta praca też jest jakaś i właściwie ja tu jestem najbardziej rozczarowany, że ta praca jest niewyceniona. Myśmy zrobili dla nich usługi za jakiś milion złotych - mówił Kwieciński. Teraz jednak producent wycofuje się ze swoich słów.
Jak wcześniej informował "Wprost" na potrzeby filmu o Wałęsie wydrukowano też ulotki, plakaty, teczki do materiałów promocyjnych, które miały reklamować gdańską firmę.
Od początku lipca Prokuratura Okręgowa w Gdańsku prowadzi śledztwo w sprawie działalności spółki Amber Gold. Śledczy postawili prezesowi tej spółki Marcinowi P. zarzut oszustwa na znaczną kwotę. Wcześniej Marcin P. usłyszał kilka innych zarzutów. 30 sierpnia prezes Amber Gold został aresztowany. 12 września gdański sąd okręgowy rozpatrywał zażalenie na areszt i podtrzymał decyzję sądu niższej instancji.
Amber Gold działała od 2009 r., inwestowała pieniądze klientów w złoto i inne kruszce, gwarantując wysokie oprocentowaniem przekraczające 10 proc. rocznie. 13 sierpnia ogłosiła decyzję o likwidacji nie wypłacając ulokowanych środków i odsetek tysiącom klientów firmy.
>>>>
Wajda ma ,,talent'' do szemranych biznesow . Wszak w Agorze tez ma udzialy ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:01, 05 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Postawili na swoich
200 milionów złotych - to suma zarobków ponad 400 działaczy PO, członków ich rodzin i znajomych zasiadających we władzach państwowych spółek i agencji.
"Puls Biznesu" opublikował na swoich stronach internetowych listę 428 nazwisk ludzi związanych z PO, korzystających z publicznego majątku.
Gazeta zapowiadając listę, przypomina o deklaracji premiera Tuska z 2007 roku, który zadeklarował wtedy zakończenie procederu zawłaszczania spółek z udziałem skarbu państwa.
Gazeta pisze, że na jej liście jest między innymi dwóch byłych ministrów, jedenastu wiceministrów, czterech senatorów oraz jedenastu posłów. "Puls Biznesu" podkreśla, że przez cztery lata poprzedniej kadencji, głównymi "kadrowymi" PO byli były minister skarbu Aleksander Grad i jego zastępca Adam Leszkiewicz. Komentator pisze, że ponieważ obaj pochodzili z Tarnowa, a bratanek Grada z Tomaszowa Lubelskiego, ludzie z tych miast robili kariery w państwowych spółkach.
Symbolem upartyjnienia państwowego majątku może być PGE. Firma energetyczna tylko w zarządach i radach nadzorczych swoich spółek znalazła posady dla 50 działaczy PO. Więcej w Pulsie Biznesu.
>>>>
Prawde powiedziawszy malo mnie to oburza . Wladza musi jakos wynagrodzic tych ktorzy jej sluza . TAKA JEST NATURA i nie ma nic zlego w tym . Ludzie musza miec dochody . MNIE OBURZA DO CZEGO TA HOLOTA WYKORZYSTUJE STANOWISKA ! DO SCHLADZANIA GOSPODARKI I EKSTERMINACJI LUDNOSCI !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:54, 19 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Politycy PO zarzucają prezydentowi Wrocławia Rafałowi Dutkiewiczowi "korupcję polityczną"
Polska Gazeta Wrocławska
Do prokuratury trafiło doniesienie na prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza oraz urzędników z magistratu - informuje "Gazeta Wrocławska". Jego autorzy - ważni politycy Platformy Obywatelskiej z Dolnego Śląska - zarzucają Dutkiewiczowi "korupcję polityczną".
Wrocławski poseł PO Jarosław Charłampowicz i europoseł Piotr Borys w doniesieniu opisali: liczne kontrakty z magistratem wrocławskiej firmy Dynamicom i innych firm i instytucji związanych z jej szefem Tomaszem Góralskim. Dodali także głośną sprawę podejrzeń o nielegalne finansowanie przez Dynamicom ubiegłorocznej kampanii wyborczej ugrupowania "Obywatele do Senatu", którego współtwórcą był prezydent Rafał Dutkiewicz.
W uzasadnieniu politycy PO opisali swoje podejrzenia odnośnie firmy Dynamicom, która "otrzymywała od Gminy Wrocław zlecenia w zamian za wsparcie w kampaniach wyborczych". Chodzi o kampanię samorządową oraz do senatu.
Piszący doniesienie chcą, aby śledztwo wyjaśniło, czy prócz wymienionej firmy jeszcze inne otrzymywały od gminy lukratywne kontrakty w zamian za nielegalne finansowanie kampanii.
Paweł Czuma, rzecznik prezydenta Dutkiewicza, przypomniał, że za współpracę z Dynamicomem odpowiadał Michał Janicki, członek Platformy Obywatelskiej.
????
Co tam sie wyprawia ???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|