Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:47, 07 Gru 2007 PRZENIESIONY Pią 21:29, 09 Sie 2013 Temat postu: Szejnfeld :Obozy pracy w porządku! |
|
|
Wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld zapowiedział na antenie Radia PiN 102FM, że chce znieść ustawę o wielkopowierzchniowych obiektach handlowych.
Ustawa ta utrudnia otwieranie sklepów o powierzchni powyżej 400 metrów
Ministerstwo gospodarki zapowiada, że będzie dążyło do likwidacji ustaw utrudniających prowadzenie przedsiębiorstw.
>>>>
Oczywiscie o tym ze markety utradniaja dzialnia przedsiebiorstw polskich i to milionow z olbrzymim zatrudnieniem cisza.
Charakterystyczne.
....
I na pierwszy ogień do kosza powinna trafić właśnie ustawa o hipermarketach - twierdzi wiceminister Adam Szejnfeld.
>>>>
Oczywiscie partia ktora wygrala moze realizowac to co chce.
Tylko pamietajmy patrzac na usmiechnieta buzke Donalda ze za nia kryja sie obozy pracy nieunormowany dlugi czas pracy.Deptanie praw pracowniczych i cala ta potwornosc liberalizmu.
Tuska lud widzi 5 minut w TV dziennie a pracowac musi CODZIENNIE dobrze jak tylko 10 godzin bo i 12...
Pamietajmy o tym.Polityka to obecnie teatr gdzie na karuzeli zmienija sie dosc nedzne marionetki.PRACA TO REALNE ZYCIE O WIELE WAZNIEJSZE DLA NAS BO CO DZIEN WIELE GODZIN JEJ POSWIECAMY!!!
Stad zreszta madrosc sredniowiecza z jego organizacja cechowa!!!Czlowiek identyfikowal sie z zawodem nie z partia!Nawet w polityce wystepowaly cechy!Ot widzimy ze mamy regres spoleczny w stosunku do sredniowiecza olbrzymi...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 9:49, 16 Paź 2009 PRZENIESIONY Pią 21:37, 09 Sie 2013 Temat postu: Protesty w marketach! |
|
|
Tutaj mamy nowe zjawisko protesty w marketach czyli tam gdzie byl balcerowiczowski terror:
Pracownicy lubelskiego TESCO będą dziś pikietować hipermarket przy Al. Kraśnickej. Po pikiecie wejdą na halę i zrobią przy kasach sztuczny tłok. Zapowiadają że przyniosą do sklepu dużo bilonu, którego liczenie zajmie kasjerkom sporo czasu.
Protestujący domagają się lepszych warunków pracy i 300 złotych podwyżki. Postulują też zwiększenie zatrudnienia. Ich zdaniem załogi poszczególnych hipermarketów trzeba co najmniej podwoić. Organizatorzy akcji, Związkowcy Solidarności 80 zapowiadają, że w pikiecie weźmie udział ok 150-ciu osób.
Jeśli żądania nie zostaną spełnione grożą, że przed Bożym Narodzeniem będą masowo odchodzić na urlopy i zwolnienia lekarskie. Zapowiadają też dwugodzinne strajki w hipermarketach w całym kraju.
Dodajmy, że związkowcy pikietowali już siedzibę centrali w Krakowie.
!!!!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 14:49, 15 Lis 2011 PRZENIESIONY Pią 21:38, 09 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Obciążenie pracą i związane z tym dolegliwości u pracowników super- i hipermarketów
Współczesne formy sprzedaży towarów stwarzają wiele udogodnień dla klientów, ale jednocześnie istotnie zwiększają obciążenie pracujących tam osób – zarówno pod względem jakościowym, jak ilościowym. Wzrost siły nabywczej ludności, rosnąca podaż towarów oraz ich koncentracja w dużych obiektach handlowych powodują, że łączna masa towarów, która przechodzi np. przez ręce kasjerki supermarketu, sięgać może kilku ton dziennie.
Inni pracownicy muszą ten towar odebrać od dostawcy, zmagazynować, przepakować i rozłożyć na regały. Można oczekiwać, że tak duże obciążenie fizyczne wywoła negatywne skutki zdrowotne, przede wszystkim w obrębie układu kostno-mięśniowego. Dodatkowym czynnikiem obciążającym jest stres wynikający m.in. z konfliktów z klientami lub współpracownikami, odpowiedzialności materialnej, wydłużonego czas pracy, pracy zmianowej itp. Z przeglądu badań dotyczących zawodowych czynników ryzyka dolegliwości układu ruchu wynika, że dolegliwości w obrębie odcinka lędźwiowo-krzyżowego, a także bóle o charakterze rwy kulszowej, związane są z koniecznością podnoszenia, przenoszenia ciężarów (transport ręczny), pochylaniem się i skręcaniem tułowia oraz wibracją działającą na całe ciało. Bóle karku i szyi występują w związku z obciążeniem kończyn górnych, pozycją siedzącą, skręcaniem i pochylaniem tułowia, stosowaniem narzędzi powodujących wibrację. Dolegliwości kończyn górnych związane są z szybkim tempem pracy i nieprawidłowym ułożeniem kończyn. Dodatkowym czynnikiem zwiększającym dolegliwości układu ruchu jest stres. Pracownicy hipermarketów stanowią liczną grupę, brak jednak badań dotyczących oceny wielkości i rodzaju obciążeń występujących w pracy tej grupy zawodowej. Celem badań przeprowadzonych przez pracowników Zakładu Fizjologii Pracy i Ergonomii Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi było dokonanie takiej oceny i przeanalizowanie, czy wielkość obciążenia pracą osób zatrudnionych w hipermarketach może powodować u nich negatywne skutki zdrowotne, zwłaszcza w obrębie układu ruchu. Protokół badania przeprowadzono dwukrotnie:
Badanie I – w 2002 r.
Badanie II – w 2004 r.
Sprzedawcy, kasjerzy, magazynierzy…
Objęto nimi grupę osób reprezentujących wszystkie stanowiska występujące w tych placówkach handlowych. Byli to sprzedawcy na różnych stoiskach, którzy zajmowali się m.in. transportem towaru z magazynu, wykładaniem go na półki, sprawdzaniem dat ważności oraz dbaniem o ogólny wygląd stoiska, pracownicy działów zajmujących się wyrobem lub przygotowywaniem produktów do sprzedaży (rozbiór mięsa i drobiu, piekarnia, garmaż, grill itp.), pakowacze, kasjerzy, magazynierzy i inni. Łącznie ciężkość pracy określono na 31 stanowiskach, na których zatrudnione były kobiety, i na 42 stanowiskach, na których pracowali mężczyźni. W pierwszym badaniu wzięło udział 160 kobiet w wieku 31,1 ± 8,50 lat i 117 mężczyzn w wieku 29,6 ± 9,05 lat. Do badań kwalifikowane były osoby, które pracowały w hipermarketach nie krócej niż dwa lata. W badaniu drugim wzięło udział 60 kobiet w wieku 34,9 ± 9,2 lat i 37 mężczyzn w wieku 32,1±7,7 lat. W badaniu drugim wzięło udział 32 proc. mężczyzn i 37,5 proc. kobiet, którzy uczestniczyli w badaniu pierwszym. Przyczyny niemożności przeprowadzenia drugiego badania wśród wszystkich uczestników badania pierwszego były różne, w większości wiązały się ze zmianą pracy przez badanych.
Metody badań. Informacje o obciążeniu pracą i dolegliwościach w obrębie układu ruchu zebrano metodą badań ankietowych. Charakterystyka obciążeń zawodowych obejmowała: czas pracy normatywny i efektywny, pozycję ciała podczas pracy z określeniem czasu trwania, częstotliwość wykonywanych ruchów z podziałem na poszczególne części układu ruchu (szyja-głowa, kończyny górne i dolne, tułów),masę przemieszczanych towarów, ciężkość pracy – wydatek energetyczny.
Analizę przeprowadzono na podstawie obserwacji i chronometrażu czasu pracy, zapisów wideo, pomiaru wydatku energetycznego metodą gazometryczną. Na wszystkich badanych stanowiskach oceniono ponadto stopień obciążenia wysiłkiem statycznym oraz uciążliwość wynikającą z monotypowości ruchów roboczych (metodami szacunkowymi według Kirschnera i Köcka). Do pomiaru dolegliwości zastosowano standaryzowany kwestionariusz Nordic Questionnaires for the analysis of musculoskeletal functions. Pozwala on zlokalizować dolegliwości, określić ich rodzaj, natężenie i moment występowania. Stres zawodowy określano posługując się Kwestionariuszem do Subiektywnej Oceny Pracy – Dudek i wsp., 1999. Obciążenie układu ruchu oceniono metodą REBA.
Kobiety vs mężczyźni
Z przeprowadzonych badań wynika, że dolegliwości układu ruchu stanowią poważny problem zdrowotny wśród pracowników hiper- i supermarketów. Przeprowadzone dwukrotnie w odstępie dwóch lat badanie wykazało, że dolegliwości pojawiały się istotnie częściej w badaniu drugim, były bardziej nasilone i częściej skłaniały osoby badane do zasięgnięcia porady lekarza.
Wśród mężczyzn nowe dolegliwości (niewystępujące w badaniu pierwszym, a pojawiające się w badaniu drugim) dotyczyły stóp (16 proc. badanych), a następnie barków i kolan (11 proc.). W grupie kobiet najwięcej nowych przypadków dolegliwości dotyczyło szyi (17 proc.) oraz okolicy lędźwiowo-krzyżowej, barków i ramion (po 15 proc.). Istotny wzrost częstości występowania dolegliwości u kobiet dotyczył odcinka szyjnego i lędźwiowo-krzyżowego kręgosłupa, barków i ramion, kolan oraz stóp. Bóle odcinka lędźwiowo-krzyżowego kręgosłupa aż u 45 proc. kobiet skłoniły je do wizyty u lekarza, a z powodu bólów odcinka szyjnego kręgosłupa 28 proc. skorzystało z porady lekarskiej. U mężczyzn zakres dolegliwości był szerszy i obejmował dodatkowo łokcie, biodra i uda. Bóle stóp skłoniły aż 30 proc. badanych mężczyzn, a bóle odcinka szyjnego i lędźwiowo-krzyżowego kręgosłupa 24 proc. do wizyty u lekarza. Zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn dolegliwości obejmowały kilka okolic ciała. Ponad 22 proc. mężczyzn i 28 proc. kobiet podawało w pierwszym badaniu występowanie dolegliwości w co najmniej dwóch okolicach, a w badaniu drugim odsetek ten był nieznacznie większy u mężczyzn (24 proc.) i mniejszy u kobiet (20 proc. ). Może to wskazywać, że kobiety z nasilonymi dolegliwościami musiały zrezygnować z pracy, a pozostały osoby w lepszym stanie zdrowia. Na podstawie analizy zależności między występowaniem dolegliwości a wykonywaną pracą stwierdzono, że mężczyźni, u których pojawiły się dolegliwości odcinka szyjnego kręgosłupa, istotnie dłużej niż inni wykonywali pracę w pozycji kucznej lub klęcząc. Mężczyźni z dolegliwościami w odcinku piersiowym wskazywali na konieczność sięgania na dużą odległość. Nowe dolegliwości w okolicy nadgarstków występowały najczęściej u osób, których praca wymagała częstego pchania wózków z towarem. Kobiety, u których pojawiły się dolegliwości odcinka szyjnego kręgosłupa, skarżyły się na stres związany z obciążeniem fizycznym; dolegliwości odcinka lędźwiowo-krzyżowego skorelowane były również z wysokim poziomem stresu i zmęczeniem przewlekłym. Nowe dolegliwości w okolicy nadgarstków występowały, podobnie jak u mężczyzn, u kobiet, których praca wymagała częstego pchania wózków z towarem. Bóle bioder i stóp dotyczyły kobiet, które podczas pracy dużo chodziły.
Analizując, jakie czynniki związane z pracą mają największy wpływ na występowanie dolegliwości, stwierdzono, że wśród mężczyzn niesprawny sprzęt techniczny ośmiokrotnie zwiększał ryzyko dolegliwości w odcinku lędźwiowo-krzyżowym, a w grupie kobiet konieczność chodzenia z ciężarem lub bez zwiększała ryzyko dolegliwości w różnych odcinkach układu ruchu nawet dziesięciokrotnie. Jako niezależne czynniki ryzyka występowały również: konieczność sięgania daleko, konieczność pochylania się oraz stres.
Zagrożony układ mięśniowo-szkieletowy
Przeprowadzone badania wskazują, że problem dolegliwości układu ruchu wśród pracowników hiper- i supermarketów wymaga uwagi zarówno pracodawców, jak i lekarzy sprawujących opiekę profilaktyczną nad tą grupą zawodową. Fakt, że występowanie jakichkolwiek dolegliwości zgłaszało aż 68 proc. badanych mężczyzn i 83 proc. kobiet, a częstych dolegliwości (co tydzień lub częściej) odpowiednio – 51 proc. i 63 proc., jest alarmujący, zwłaszcza że badana grupa była relatywnie młoda (średnio 30 lat). Można oczekiwać, że z wiekiem częstość i nasilenie dolegliwości będą wzrastać. W związku z tym, że dolegliwości były istotnie związane z wykonywaną pracą, należałoby tak zmodyfikować występujące w pracy czynniki obciążające, by zminimalizować ryzyko występowania tych dolegliwości, a w konsekwencji chorób układu ruchu. Przede wszystkim konieczne jest zmniejszenie obciążenia fizycznego i zmęczenia, które to czynniki mają istotny wpływ na rozwój dolegliwości. Istotna jest także organizacja stanowiska pracy, która pozwoli uniknąć niepotrzebnych obciążeń.
>>>>>
Jedynym na to lekarstwem jest po prostu likwidacaj bezrobocia . Bo rozmowy o poprawie warunkow pracy w sytuacji koszmarnego bezrobocia sa kpina ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:12, 16 Lut 2012 PRZENIESIONY Pią 21:39, 09 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
"Nowoczesne niewolnictwo" zamiast zasiłków?
Jeden z supermarketów Tesco we wschodniej Anglii zaproponował pracę na nocną zmianę za tygodniowe wynagrodzenie równe wysokości zasiłku dla bezrobotnych – donosi portal Huffington Post. Okazuje się, że takie warunki zatrudnienia są częścią rządowego programu, mającego zachęcić bezrobotnych do aktywności zawodowej.
Tesco oferowało pracę na nocną zmianę w zamian za tygodniowe wynagrodzenie równe wysokości zasiłku dla bezrobotnych (od L45 do L67,50 tygodniowo) i pokrycie ewentualnych kosztów dojazdu. Ogłoszenie ukazało się w ubiegłym tygodniu i było częścią wdrażanego przez rząd programu SBWA (Sector Based Work Academies). Trwa on do 6 tygodni i ma zapewnić zainteresowanym doświadczenie związane z pracą, a przez to zwiększyć szanse na znalezienie stałego zatrudnienia. Zarówno pomysł ten, jak i oferta Tesco wzbudziły liczne kontrowersje. Wielu użytkowników Twittera wyraziło swoje oburzenie, a dziennikarz "Guardiana" określił propozycję sklepu jako "nowoczesne niewolnictwo". - Tesco powinno się wstydzić za wykorzystywanie w ten sposób swoich pracowników - podsumował Sunny Hundal.
Huffington Post tłumaczy, że program SBWA jest częścią rządowego projektu, wprowadzonego w maju 2011 roku. Zgodnie z jego wytycznymi, w niektórych przypadkach osoby wnioskujące o zasiłek dla bezrobotnych, mogą być zmuszone do podjęcia pracy, wskazanej przez doradcę Job Centre. Od maja do listopada 2011 roku ok. 24 tys. osób otrzymało "propozycję" wykonywania określonej pracy – w razie odmowy mogły stracić zasiłek. Zdaniem portalu, nie tylko Tesco oferuje takie stanowiska. W listopadzie ubiegłego roku głośna była sprawa Cait Reilly, którą zmuszono do pracy w sklepie Poundland, gdzie układała towar na półkach. Absolwentka Birmingham University została ponadto uprzedzona, że w przypadku odmowy straci zasiłek. Brytyjka twierdzi, że traktowano ją jak "darmową siłę roboczą", a to "doświadczenie" nie było dla niej w żaden sposób przydatne w dalszych poszukiwaniach pracy. W grudniu 2011 roku Cait Reilly pozwała brytyjski rząd do sądu. Jej adwokat opiera zarzuty na stwierdzeniu, że przymusowa praca jest wbrew zapisom Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.
>>>>
Jak juz mowilem BOJKOTUJEMY Tesco . Musimy wyjsc z UE i wywalic z Polski ,,sieci'' bo to zguba kraju pod kazdym wzgledem ... Widzimy jakie bestialstwo...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:54, 26 Lut 2013 PRZENIESIONY Pią 21:41, 09 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Biedronka przegrała proces z byłym pracownikiem
Mieszkaniec Ciechanowa wytoczył proces Biedronce po tym jak został zwolniony za przynależność do związku. Sąd potwierdził, że zwolnienie było sprzeczne z zasadą równego traktowania w zatrudnieniu.
W grudniu 2010 czterem ówczesnym pracownikom Biedronka nie przedłużyła umów o pracę zawartych na czas określony. Wszyscy oni należeli do związku zawodowego „Solidarność”. - Sąd potwierdził dyskryminację ze względu na przynależność związkową – powiedział reprezentujący „S” mec. Andrzej Ossowski. – Argumenty, które przytaczał pracodawca, mające uzasadnić wygaśnięcie stosunku pracy w ocenie sądu okazały się nieprawdziwe – dodał.
Przewodniczący „Solidarności” w Biedronce, Piotr Adamczyk, jest zadowolony z wyroku. Podkreśla, że zwycięstwo to, jest dla nich tym bardziej istotne, ponieważ takie procesy toczą się jeszcze w Malborku i Otwocku. Sama decyzja sądu jest dla przewodniczącego potwierdzeniem ich stanowiska, że w Biedronce utrudnia się działalność związkową.
Proces o szykanowanie w Biedronce trwał ponad dwa lata. Był przeciągany, ponieważ adwokaci byłego pracodawcy powoływali nowych świadków oraz składali nowe wnioski dowodowe, które musiały zostać uwzględnione przez sąd.
Przeczytaj więcej o problemach Biedronki»
To nie pierwszy przegrany proces Biedronki. Stowarzyszenie „Stop Wyzyskowi”, które zrzesza były pracowników koncernu, utrzymuje, że pracownikom płacono tylko za część przepracowanych godzin. Według stowarzyszenia suma zaległych wynagrodzeń wynosi 125 mln złotych, a po uwzględnieniu ustawowych odsetek byłoby to ponad ćwierć miliarda złotych, które koncern miałby być winny kilku tysiącom osób.
Biedronka podkreśla, że wywiązała się ze wszystkich postanowień wyroku Sądu Najwyższego w sprawie wypłaty zaległych wynagrodzeń za nadgodziny.
....
Brawo dzielni zwiazkowcy .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:14, 28 Mar 2013 PRZENIESIONY Pią 21:42, 09 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Apel do Daniela Olbrychskiego ws. Biedronki. "Wierzymy, że jest Pan człowiekiem honoru nie tylko na ekranie"
- Wierzymy, że jest Pan człowiekiem honoru nie tylko na ekranie - z takimi słowami i apelem, aby wycofał się z bycia "twarzą Biedronki" zwrócono się do Daniela Oblrychskiego.
Chodzi o reklamę sieci sklepów Biedronka z udziałem znanego aktora Daniela Olbrychskiego. Nowa kampania Bierdonki jest kontynuacją wcześniejszej, prowadzonej od początku lutego pod hasłem: "My Polacy tak mamy". W spocie reklamowym Olbrychski mówi m.in., że uwielbia polskie jedzenie. Po czym lektor mówi, że w Biedronce "9 na 10 produktów pochodzi z Polski".
I właśnie o ten fragment najwięcej żalu mają przedstawiciele Stowarzyszenie Stop Wyzyskowi - Biedronka oraz o jego słowa z wywiadu dla tygodnika "Wprost", który ukazał się już po pierwszej emisji reklamy. W nim mówił m.in., że tyle lat pracował na swoją twarz, że "teraz może schylić się po te pieniądze" (z reklamy - red.), a udział w spocie uzasadnia tym, że Polska żywność smakuje mu najbardziej i często mu jej brakuje, gdy jest za granicą.
- Podzielamy Pana zamiłowanie do polskiego jedzenia! Nam też smakuje ono najbardziej - piszą przedstawiciele stowarzyszenia. - Problem w tym, że sieć sklepów Biedronka jest własnością Portugalczyków, którzy sprzedając tę polską żywność, wsławili się planowym wyzyskiem tysięcy pracujących w tych sklepach Polaków, a także polskich producentów zaopatrujących sklepy Biedronka. Kilku z nich wręcz zbankrutowało na skutek nieuczciwych praktyk zarządu tej portugalskiej firmy - piszą w liście otwartym do aktora.
List, podpisany przez przewodniczącego stowarzyszenia Edwarda Gollenta, zawiera informacje dla Daniela Obrychskiego o przykładach wyzysku przez właściciela Biedronki. Przypomnijmy, że właścicielem sieci jest firma Jeronimo Martnes, której głównym udziałowcem jest Alexandre Soares Dos Santos.
Stowarzyszenie wylicza m.in., że Biedronka do dzisiaj nie wypłaciła pracownikom wynagrodzenia za pracę w nadgodzinach. Może tu chodzić o kwotę nawet 125 mln złotych, na co stowarzyszenie ma dowód w postaci wyroku Sądu Najwyższego z lipca 2009 roku. Stowarzyszenie przywołuj też narażanie kobiet na utratę zdrowia, poprzez pracę w warunkach nie przestrzegania przepisów BHP.
- Tym razem Biedronka własne niegodziwości i nierozliczony wyzysk próbuje przykryć Pańskim kosztem - pisze Gollent do Daniela Olbrychskiego. Padają tutaj słowa, że właściciele Biedronki nie przyznają się do stawianych im zarzutów, a dodatkowo skarżą członków stowarzyszenia o naruszenie dobrego imienia. Wytoczone procesy Biedronka przegrała.
Na końcu stowarzyszenie apeluje, aby Daniel Olbrychski przestał być twarzą Biedronki. - Cenimy Pana jako znakomitego aktora. Jest nam przykro, że to właśnie Pan reklamuje usługi portugalskiej sieci - czytamy w liście.
- Wierzymy, że po lekturze naszego listu przemyśli Pan raz jeszcze, czy na pewno chce Pan być nadal "twarzą Biedronki". My uważamy, że cenić trzeba nie tylko polskie jedzenie. Ważny jest także Polski honor i solidarność z własnym narodem. (…) Wierzymy, że jest Pan człowiekiem honoru nie tylko na ekranie - takimi słowami kończy się list otwarty do Daniela Olbrychskiego.
...
Nie tyle o milosc do polskiej zywnosci co o kase chodzi .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:55, 30 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Radomski samorząd nie chce handlu w niedzielę
Zamiast zakazu ograniczenie. Radomski samorząd ponownie próbuje wziąć pod kontrolę niedzielny handel. Dziewięć lat temu się nie udało, bo uchwała była niezgodna z prawem.
Tym razem projekt przygotowali handlowcy. Chcą, by sklepy były czynne w niedzielę od północy do południa. Potem trzeba je będzie zamknąć.
Zdaniem Jarosława Kowalika, jednego z pomysłodawców to rozwiązanie powinno satysfakcjonować i pracowników, i klientów. Z całą pewnością jest też zgodne z prawem. Projekt powstał bowiem w oparciu o wyroki sądów administracyjnych, jakie zapadały w tej sprawie w całej Polsce. Wyeliminowano wszystkie błędy. Potwierdzają to także niezależne opinie dwóch kancelarii prawnych.
Natomiast klienci są przeciwni wszelkim ograniczeniom. Chcą mieć możliwość decydowania, kiedy robią zakupy. O swoje miejsca pracy i zarobki obawiają się również pracownicy dużych sklepów.
Radomskie hipermarkety dają zatrudnienie kilku tysiącom osób. To dużo w mieście, w którym stopa bezrobocia sięga prawie 24 %.
Projekt ustawy, zakazującej niedzielnego handlu, popiera kilkudziesięciu posłów. "Za" są też związki zawodowe.
>>>>
Czas skonczyc to zdziczenie .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:43, 25 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Oddajcie nam wolne niedziele - konferencja w Sejmie o zakazie handlu
Oddajcie nam wolne niedziele - pod takim hasłem odbyła się w Sejmie konferencja zwolenników wprowadzenia zakazu handlu w niedzielę. Podkreślano, że świętowanie niedzieli to element wolności religijnej; apelowano do posłów o poparcie poselskiego projektu w tej sprawie.
Piątkową konferencję zorganizowały: Parlamentarny Zespół Członków i Sympatyków Ruchu Światło-Życie, Akcji Katolickiej oraz Stowarzyszenia Rodzin Katolickich, Akcja Katolicka w Polsce, NSZZ "Solidarność", Ruch Światło Życie oraz legnicki Społeczny Ruch Świętowania Niedzieli.
Poselski projekt zakładający zakaz pracy w placówkach handlowych w niedzielę trafił do Sejmu pod koniec maja; czeka na rozpatrzenie. Podpisali się pod nim posłowie PiS, PO, PSL i SP.
Prezes Akcji Katolickiej w Polsce Halina Szydełko podkreślała, że wolna niedziela to dla jej środowiska bardzo ważny cel i element wolności religijnej. "Zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że nie wszyscy są wierzący i nie dla każdego dekalog jest ważny, dlatego też zwracamy uwagę na społeczny aspekt tego wydarzenia" - powiedziała.
Jak mówiła, w handlu zatrudnionych jest ok. miliona osób, większość to kobiety, które nie mogą tego dnia spędzić z dziećmi. "Oddanie innego dnia w zamian nie jest rozwiązaniem, które moglibyśmy zaakceptować, ponieważ innego dnia małżonek jest w pracy, dzieci w szkole i z całą pewnością nie służy to wzmacnianiu więzi rodzinnych" - dodała Szydełko.
Alfred Bujara z NSZZ "Solidarność" podkreślał z kolei, że "S" jako ruch, który walczył o wolność, demokrację i wolny rynek ma moralne prawo mówić o zakazie handlu w niedzielę, ponieważ nie chce "krwiopijczego wolnego rynku, bez ludzkiej twarzy".
Przytaczał wyniki ubiegłorocznych badań, według których zakaz handlu w niedzielę nie wpłynie na spadek obrotów sieci handlowych. "S" badała dwa dni świąteczne, przypadające w niedzielę: święto Trzech Króli i Boże Ciało. "I okazało się, że dwa dni przed tymi świętami sklepy wygenerowały obroty większe o 2 do 8 proc. niż rok wcześniej w trzy kolejne dni tygodnia, włącznie z niedzielą" - wskazywał Bujara.
Dodał, że w przypadku wolnej niedzieli Polacy po prostu kupują na zapas. "Niejednokrotnie klienci zachowują się w takim okresie, jakby wojna miała wybuchnąć" - mówił.
W uzasadnieniu poselskiego projektu napisano m.in., że "nie znajduje uzasadnienia argument o istotnej roli społecznej pracy placówek handlowych w niedzielę" i "argument ten pozostaje w sprzeczności z analizą skutków wprowadzonego w 2007 roku zakazu pracy placówek handlowych w dni świąteczne".
"Zakaz ten nie pociągnął za sobą, mimo przedstawianych przed jego wprowadzeniem opinii, jakichkolwiek utrudnień dla obywateli, jak również żadnych negatywnych skutków ekonomicznych" - stwierdzają autorzy projektu.
Argumentują też, że "wprowadzenie zakazu pracy placówek handlowych w niedzielę pozwoli również zmienić formę spędzania wolnego czasu - miejsce zakupów w obiektach handlowych zajmie udział w imprezach kulturalnych lub wycieczki na tereny z nieskażonym środowiskiem naturalnym".
Niemal identyczny, jak poselski projekt o zakazie handlu w niedzielę, przygotował Komitet Inicjatywy Ustawodawczej "Wolna Niedziela". Według piątkowej "Rzeczpospolitej" projekt obywatelski nie trafi do Sejmu, ponieważ jego inicjatorzy nie zdołali zebrać pod nim wymaganych 100 tys. podpisów.
Zgodnie z ustawą podpisy muszą być zebrane, a sam projekt wniesiony do Sejmu nie później niż trzy miesiące od zarejestrowania komitetu.
Według organizatorów piątkowej konferencji szanse obywatelskiego projektu nie są jednak przekreślone - według ich informacji - komitet "Wolna Niedziela" zarejestrował się na nowo i ponownie prowadzi zbiórkę podpisów.
Do czasu nadania depeszy PAP nie udało się skontaktować z pełnomocnikiem komitetu Krzysztofem Steckiewiczem.
...
Brawo ! Popieramy !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:27, 18 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Tesco oskarżone o wywóz śmieci samochodami, którymi wozi jedzenie
Brytyjska sieć handlowa przestała korzystać ze śmieciarek. Wszystko przez cięcie kosztów - podaje "The Guardian". Czy polscy klienci mają się czego obawiać?
Na Wyspach Brytyjskich właśnie doszło do skandalu. Jak donosi "The Guardian", jeden z popularniejszych tytułów na Wyspach, sieć hipermarketów Tesco wozi śmieci dokładnie tymi samymi samochodami co towar, czyli mówiąc prościej śmieci lądują tam gdzie jedzenie.
Śmieci z jedzeniem? - to pachnie skandalem, bo to aż budzi niesmaczne skojarzenia. Jednak jak zapewnia przedstawiciel brytyjskiej sieci, w nowym sposobie transportowania odpadków nie ma zagrożenia dla złamania jakichkolwiek zasad higieny. Chodzi wyłącznie o koszty. Lepiej przecież zaoszczędzić na transporcie, niż redukować zatrudnienie.
Śmieci transportowane są w specjalnych metalowych klatkach zamiast plastikowych worków. Dodatkowo śmieci i jedzenie nigdy nie są wiezione samochodem jednocześnie. Zgodnie z unijnymi przepisami wszystkie pojemniki, które służą do transportu żywności muszą być odpowiednio utrzymane w czystości. Według przedstawicieli brytyjskiej sieci - których w swoim tekście cytuje "The Guardian" - wszystko odbywa się zgodnie z przepisami i wszelkimi normami.
Czy klienci sieci w Polsce mają podstawy do niepokoju? Okazuje się, że nie mamy się czego obawiać, bo jak zapewnia Michał Sikora, kierownik do spraw komunikacji zewnętrznej Tesco. - Odbiorem śmieci z polskich sklepów Tesco zajmują się wyspecjalizowane firmy zewnętrzne, mówimy zatem o innych pojazdach - mówi.
W Wielkiej Brytanii sieć Tesco jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych. O praktyce opisanej przez "The Guardian" mówi się w kontekście aż 600 sklepów. Co ciekawe zdaniem brytyjskich rzeczników sieci, zmiany w logistyce zarządzania odpadami pozwoliły firmie zaoszczędzić rocznie całkiem sporo, bo nawet 20 tys. kursów ze śmieciami.
Jeżeli zasady higieny nie są naruszone, a dzięki akcji udaje się sporo zaoszczędzić, to może takie rozwiązanie ma sens? W końcu w czasach kryzysu lepiej jest szukać oszczędności w ten sposób, niż redukując zatrudnienie.
>>>
Coraz lepiej !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:29, 17 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Hipermarket pod oknami domków? Mieszkańcy Drabinianki protestują
Inwestor chce zabudować całą należącą do niego część ogrodu działkowego, między al. Powstańców Warszawy, a ul. Nowowiejską i Tęczową
Inwestor chce wybudować hipermarket na rzeszowskiej Drabiniance pod oknami domków. – Na pewno się na to nie zgodzimy. To skandal! – grzmią mieszkańcy osiedla.
- Od lat Drabinianka jest oazą spokoju i zieleni. To dlatego wiele osób zdecydowało się tu kupić działki i wybudować domy. Teraz na siłę wpycha się nam pod okna bloki komunalne i jak słyszę także hipermarket. Będziemy protestować do skutku, bo w Polsce obowiązują jakieś zasady dobrego sąsiedztwa. Nie może być tak, że ludzie zajmujący się nieruchomościami bogacą się na cudzej krzywdzie – mówi Zbigniew Grabowski, przewodniczący Rady Osiedla Drabiniaka.
Hipermarket obok domków jednorodzinnych
Wynika z nich, że zabudować chce całą należącą do siebie część ogrodu działkowego, między al. Powstańców Warszawy, a ul. Nowowiejską i Tęczową. Od strony południowej obwodnicy mają powstać nowoczesne apartamentowce z funkcją biurową. Hipermarket planuje postawić na tyłach swojej działki, po sąsiedzku z zabudową jednorodzinną. Najbliżej, na zaledwie 15 metrów obiekt handlowy zbliża się do domków przy ul. Tęczowej. Inwestor zwrócił się do radnych z prośbą o zlecenie planu zagospodarowania terenu, uwzględniającego jego inwestycję.
Podczas piątkowej komisji poparcie wstępnie zadeklarowali Jolanta Kaźmierczak i Kazimierz Myrda z PO. Ale radnym PiS pomysł bardzo się nie podoba. Tłumaczą, że plan zabudowy proponowany przez inwestora jest w tej formie niedopuszczalny.
- Zlokalizowanie wielkopowierzchniowego obiektu handlowego obsługiwanego przez transport tirów w bezpośrednim sąsiedztwie zabudowy jednorodzinnej przy ul Tęczowej kłóci się z zasadą dobrego sąsiedztwa, którą powinno kierować się planowanie przestrzenne miasta – mówi Robert Kultys, jeden z liderów PiS w Radzie Miasta Rzeszowa.
Dodaje, że on i jego koledzy rozumieją potrzebę zabudowy tej działki, ale poparcie projektu uzależniają od zmian w planach inwestycji.
– Przede wszystkim w bezpośrednim sąsiedztwie domków ma powstać zabudowa o niekolidującej funkcji np. mieszkalna jedno, lub wielorodzinna, albo tereny zielone. Po drugie obiekt handlowy i droga transportu tirów zostaną zlokalizowane w znacznej odległości od istniejącej zabudowy jednorodzinnej – mówi radny Kultys.
W przypadku zlokalizowania obiektu handlowego w sąsiedztwie al. Powstańców Warszawy, radni PiS chcą, aby jego architektura była dostosowana formą do charakteru Rzeszowa.
– Nie może to być typowy hipermarket – blaszak. Wreszcie pozostałe tereny użytkowane obecnie jako ogródki działkowe pozostaną nadal jako tereny zielone – warunkuje radny Kultys.
Radni PiS będą dążyli do zdjęcia punktu z porządku dzisiejszych obrad. Przed głosowaniem w tej sprawie chcą poznać zmienione plany inwestora.
....
Znowu markety ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:01, 31 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Czy posłowie przegłosują zakaz pracy w niedzielę?
Obywatelski projekt zakazujący pracy w placówkach handlowych w niedzielę, opatrzony 114 tys. podpisów, trafił do Sejmu. Projekt nowelizacji Kodeksu pracy przygotował Komitet Inicjatywy Ustawodawczej "Wolna Niedziela".
Obecnie Kodeks pracy określa, że praca w placówkach handlowych jest niedozwolona w święta. Inicjatorzy projektu chcą, by zapis ten dotyczył także pracy w każdą niedzielę.
Jak powiedział pełnomocnik komitetu Krzysztof Steckiewicz, pod projektem złożono 114 tys. podpisów, a jego inicjatorami są osoby skupione wokół Naczelnej Rady Zrzeszeń Handlu i Usług.
Według Steckiewicza zakaz handlu w niedzielę ma przede wszystkim aspekt gospodarczy i społeczny. Podkreślił on, że projekt wspiera drobnych handlowców i producentów, którzy - jak mówił - przegrywają w konkurencji z galeriami handlowymi i dużymi marketami. - Polski handel zanika. Ustawodawcy powinni o tym pamiętać - zaznaczył.
Zdaniem autorów projektu obecne ustawowe gwarancje otrzymania za pracę w niedzielę innego dnia wolnego od pracy nie są wystarczającą rekompensatą. Nie zapewniają bowiem zatrudnionym w handlu możliwości integracji z rodziną w niedzielę, która w tradycji polskiej jest dniem świętym i rodzinnym.
- Trudno także uznać, że funkcjonowanie wszystkich placówek handlowych w niedzielę jest uzasadnione koniecznością zaspokajania codziennych potrzeb ludności - podkreślono.
Inicjatorzy projektu oceniają, że zakaz pracy w placówkach handlowych w niedzielę przyniesie bardzo korzystne skutki. Przyczyni się do ożywienia centrów miast, wpłynie na szersze korzystanie z ofert kulturalnych, wypoczynkowych.
Ich zdaniem zakaz nie powinien przynieść większych zmian w gospodarce kraju. - Z uwagi na to, że ilość środków dostępnych w budżetach domowych nie zmieni się – to zakupy zostaną rozłożone na sześć dni, a nie siedem, a ciężar zakupów niedzielnych przełożony zostanie na sobotę i poniedziałek - zaznaczają. Podkreślają, że dla budżetu państwa oznacza to, iż wpływy z podatku VAT, CIT, PIT, akcyzy - pozostaną na praktycznie niezmienionym poziomie.
Za nieprawdziwy uważają argument, że zakaz pracy w placówkach handlowych w niedziele spowoduje wzrost bezrobocia. Zaznaczają, że obowiązujący kodeks nakłada na pracodawcę obowiązek dania pracownikowi dnia wolnego za przepracowaną niedzielę, a więc i tak pracuje on przez maksymalnie sześć dni w tygodniu.
W Sejmie na rozpatrzenie czeka już poselski projekt zakładający zakaz pracy w placówkach handlowych w niedziele; trafił do Sejmu pod koniec maja, podpisali się pod nim posłowie PiS, PO, PSL i SP
...
Czyli jak rozumiem jest porozumienie ponad podzialami i projekt przejdzie . Dobrze . Jestem przeciw bezsensownym wojenkom slownym robionym tylko po to aby byc w mediach . Zalatwianie powaznych spraw wymaga spokoju i wspolpracy .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:46, 14 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Protest związkowców i rolników
Około 500 związkowców i rolników protestuje we wtorek w Szczecinie przed urzędem wojewódzkim. Jak mówią, powodem jest brak dialogu ze stroną rządową i degradacja gospodarcza Pomorza Zachodniego. Przed gmachem jest kilkadziesiąt ciągników.
Na transparentach protestujący wypisali hasła: "Nie chcemy wegetować, chcemy żyć", "Rolników popieramy, polskiej ziemi nie oddamy". Protestujący mają trąbki, bębny, gwizdki. Skandowali "PO samo zło".
Szczeciński protest wsparły delegacje związkowe m.in. z Łodzi, Poznania, Bydgoszczy i Słupska.
Przewodniczący zachodniopomorskiej Solidarności Mieczysław Jurek powiedział do zebranych, że nie istnieje dialog związkowców z rządem, a ze strony rządzących nie ma woli, by realizować jakikolwiek ze związkowych postulatów. Jurek poinformował, że związkowcy wysłali do przewodniczącego Komisji Europejskiej list, w którym napisali m.in., że demokracja w Polsce jest zagrożona.
Dziś strategiczny dla sytuacji społecznej i gospodarczej regionu przemysł na Wybrzeżu nie istnieje (...). Pracowników zatrudnia się na umowy śmieciowe, w których nie obowiązują żadne prawa pracownicze, a skala ich stosowania zagraża funkcjonowaniu systemu emerytalnego - podkreślili w korespondencji. Przypomnieli również, że rośnie w Polsce liczba niedożywionych dzieci i biednych pracujących, co wpływa na wzrost emigracji.
Wtorkowa pikieta to - jak mówili wcześniej związkowcy - efekt braku reakcji strony rządowej na kilkakrotnie już przedstawiane jej postulaty, takie jak: podwyższenie płacy minimalnej, ograniczenie umów śmieciowych i rezygnacja z wydłużenia wieku emerytalnego. Działacze regionalnej "S" chcą też opracowania specjalnego programu dla Pomorza Zachodniego, który ożywi gospodarczo region.
Związkowcy obawiają się także planów likwidacji PKP Cargo w Szczecinie i braku inwestycji w Zespole Elektrowni Dolna Odra (ZEDO).
Wojewoda zachodniopomorski Marcin Zydorowicz informował w poniedziałek, że nie zapadły decyzje w sprawie przyszłości szczecińskiego oddziału PKP Cargo. Sytuację w Zespole Elektrowni Dolna Odra nazwał stabilną.
Na czas protestu zamknięto główne wejście do gmachu. W poniedziałek kilku związkowców domagało się w sekretariacie przed gabinetem wojewody umożliwienia im spotkania z czterema ministrami. Po kilku godzinach związkowcy opuścili budynek.
Rolnicy, którzy wsparli związkowców, protestują przeciwko nadal trwającym - ich zdaniem - nieprawidłowościom w sprzedaży ziemi rolniczej. Mówią też o braku rozmów z przedstawicielami rządu. Zdaniem rolników, zapoczątkowany w styczniu ubiegłego roku dialog strony rządowej z rolnikami został przerwany. W grudniu ub.r. minął rok od głośnego protestu na ulicach Szczecina, kiedy przez ponad 70 dni po mieście jeździły traktory. Rolnicy protestowali wtedy przeciw wykupowi ziemi przez zagraniczne firmy przy pomocy podstawionych osób.
>>>>
Znowu ,,prywatyzacja" ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:05, 03 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
"S": bojkotujcie Lidla - zwolnili związkowców; Lidl: zwolnienie słuszne
Władze NSZZ "Solidarność" wezwały swych członków i wszystkich klientów, by w lutym nie kupowali w sklepach Lidl, ponieważ władze sieci dyscyplinarnie zwolniły z pracy szefów związku w tej firmie. Przedstawiciele Lidla uważają, że zwolnienie to było słuszne.
Rzecznik prasowy Solidarności Marek Lewandowski zapowiedział w poniedziałek, że sprawa bezprawnego zwolnienia władz związku w Lidlu trafi do sądu. Komisja Krajowa związku zastanowi się, czy nie skierować skargi na władze Lidla do Międzynarodowej Organizacji Pracy (MOP) i Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) - poinformował.
Pracownicy sieci przed rokiem założyli związek, a zarząd spółki niemal od początku rozpoczął działania noszące znamiona szykanowania działalności związkowej - wyjaśnił rzecznik Solidarności. Ich zwieńczeniem były grudniowe dyscyplinarne zwolnienia przewodniczącej i wiceprzewodniczącego zakładowej organizacji NSZZ "Solidarność", motywowane ich udziałem w rzekomo nielegalnych akcjach protestacyjnych - podał.
"Działania pracodawcy od samego początku zmierzają do likwidacji organizacji związkowej, której działania w interesie pracowników bardzo nie podobają się tamtejszemu zarządowi" - zaznaczył rzecznik. "W Niemczech, skąd pochodzi Lidl wyrzucanie z pracy działaczy związkowych oraz jawne zwalczanie legalnie działającego związku zawodowego byłoby nie do pomyślenia" - podkreślają związkowcy.
Miesięczny bojkot Lidla będzie pierwszym etapem długofalowej akcji związku, która ma doprowadzić do znormalizowania stosunków pracowniczych w tej sieci - zapowiedziała Solidarność.
Patrycja Kamińska z Lidl Polska poinformowała PAP w poniedziałek, że przewodniczącą i wiceprzewodniczącego zwolniono, ponieważ "na dokumentach przekazywanych pracodawcy przez komisję zakładową "S" znajdowały się sfałszowane podpisy". O sprawie Lidl zawiadomił organy ścigania. Powodem zwolnienia było też - według firmy - "zorganizowanie wielu nielegalnych akcji protestacyjnych".
Kamińska zaznaczyła, że Lidl Polska "od początku był i cały czas pozostaje otwarty na prowadzenie dialogu ze stroną pracowniczą, reprezentowaną również przez organizację związkową, pomimo iż zrzesza ona nielicznych spośród około 12 tys. pracowników firmy".
Zapewniła, że spotkania ze związkiem odbywają się "regularnie i zgodnie z ustalonym harmonogramem", dlatego dla firmy "niejasne i bezpodstawne" są przyczyny apelu o akcję protestacyjną. Lidl domaga się, by "S" podjęła zdecydowane działania wobec członków "nadużywających uprawnień związkowych lub w inny sposób łamiących prawo".
>>>
Znajac zycie wiemy kto tam narusza prawo i pracownik na pewno znacznie mniej .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 23:09, 13 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
"Nadgorliwa" ochrona w Tesco? Klient zatrzymany za niezjedzony batonik
Oskarżony o kradzież odmówił zapłaty za niezjedzony batonik
Ochrona sklepu Tesco na Kapelance w Krakowie przez blisko godzinę przetrzymywała jednego z klientów. Powodem był zarzut zjedzenia w sklepie batonika. Ochroniarze nie chcieli udostępnić nagrania z kamer i żądali zapłaty za towar pomimo tego, że mężczyzna zaprzeczał, że go zjadł. Klient został zwolniony po tym, gdy pokazał legitymację pracownika resortu sprawiedliwości. O sprawie informuje "Gazeta Wyborcza".
- Sytuacja jest skrajnie absurdalna, ale i niedopuszczalna w wolnym kraju - mówi gazecie pan Krzysztof, którego spotkały nieprzyjemności w hipermarkecie. W Krakowie był przejazdem, a do sklepu udał się tylko na drobne zakupy.
Po przejściu przez kasy został zatrzymany przez dwóch ochroniarzy, którzy zaprowadzili go do pokoju zatrzymań - czytamy w "Wyborczej". - Jeden z ochroniarzy wyjął papierek po batoniku i powiedział, że zjadłem go na hali i nie zapłaciłem za niego - opowiada pan Krzysztof.
Oskarżony o kradzież odmówił zapłaty za niezjedzony batonik - Nie chodziło o te 1,20 zł tylko o zasadę: dlaczego miałem płacić za coś, czego przecież nie zrobiłem - wskazuje pan Krzysztof. Ochroniarze nie chcieli mu udostępnić nagrania z monitoringu i zagrozili, że w razie braku zapłaty zostanie wezwana policja. Zatrzymany zgodził się na wezwanie policji, która jednak nie przyjeżdżała przez kilkadziesiąt minut.
Sprawę rozwiązało dopiero pokazanie służbowej legitymacji pracownika Ministerstwa Sprawiedliwości. Już po kilku chwilach pokój odwiedziła kierowniczka sklepu, która zapewniała, że policja została odwołana, bo cała sprawa była wynikiem błędu ludzkiego.
Pan Krzysztof tak później komentował całą sprawę: "W ten sposób każdy może zostać bezpodstawnie oskarżony i pozbawiony wolności (...). A co by było, gdyby nie miał legitymacji? Dalej by mnie trzymano?"
....
W Łodzi to samo . Biora do ,,pokoiku" i ,,rozbieraja" . Np. z kurtki ... nie mowie ze do naga ale im nie wolno . Tylko policja .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 23:58, 27 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Radom: większość mieszkańców za zakazem handlu w niedziele
Ponad 48 proc. mieszkańców Radomia, którzy wzięli udział w konsultacjach społecznych, jest za wprowadzeniem całkowitego zakazu handlu w niedziele, a 41 proc. liczy, że sklepy w te dni będą otwarte. Ok. 2,6 proc. popiera ograniczenie godzin pracy sklepów.
W czwartek magistrat podał wyniki konsultacji, które trwały od 2 stycznia do 28 lutego. Władze Radomia chciały za pośrednictwem ankiet poznać opinie mieszkańców na temat ograniczenia godzin pracy placówek handlu detalicznego w niedziele. W konsultacjach wzięło udział blisko 9 tys. osób. Za całkowitym zakazem handlu w niedziele opowiedziało się 4298 osób, a 3576 sprzeciwiło się ograniczeniu handlu. 233 osoby oddały głos za skróceniem godzin handlu w niedziele.
W konsultacjach mogli wziąć udział wszyscy pełnoletni mieszkańcy Radomia oraz ci, którzy ukończyli 16. rok życia i posiadali pisemną zgodę rodziców lub opiekunów. Wypełniając specjalnie przygotowane przez miasto ankiety, mieszkańcy mogli się opowiedzieć za ograniczeniem niedzielnego handlu lub jego całkowitym zakazem. Mieli też możliwość przedstawienia własnych propozycji. Kilka osób zaproponowało np. otwarcie w niedziele jedynie małych sklepów osiedlowych.
Jak powiedziała PAP rzeczniczka prezydenta Radomia Katarzyna Piechota-Kaim, wyniki konsultacji nie są w żaden sposób wiążące dla władz miasta. Dodała, że sprawą handlu w niedziele zajmą się radni.
Z inicjatywą ograniczenia handlu w niedziele do godz. 12 wystąpiła do rady miejskiej część radomskiego środowiska kupieckiego. Ich przedstawiciele przekonywali, że pracownicy placówek handlowych powinni móc spędzać niedziele nie w pracy, ale z rodzinami. Pomysł spotkał się z różnymi reakcjami. Część środowiska kupieckiego, m.in. przedstawiciele Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, przekonywali, że ograniczenia czasu pracy sklepów w niedziele mogłaby doprowadzić do spadku ich rentowności, a w efekcie - likwidacji 1000 miejsc pracy.
Przeciw ograniczeniom wypowiedziała się także m.in. Inicjatywa Radomskich Przedsiębiorców. Aby zachęcić klientów do głosowania w konsultacjach społecznych, przedsiębiorcy przygotowali specjalne stanowiska w popularnej galerii handlowej. Mieszkańcy mogli tam skorzystać z udostępnionych laptopów, by wypełnić ankietę i przez internet oddać głos. Konsultacje zmobilizowały także przeciwników niedzielnego handlu. W niektórych parafiach w Radomiu wiernym udostępniane były komputery z dostępem do internetu, by mogli oddać swój głos w konsultacjach.
...
Brawo Radom ! Nie to co lumpy z Sejmu .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:34, 15 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Wyzysk w Biedronce powraca
Związki zawodowe i pracownicy mówią wyraźnie, że mają dosyć sytuacji panującej w Biedronce. Ludzi jest za mało, za kary wystawione przez sanepid potrąca się z im pensji i boją się wyjść na przerwę. Pomimo zgłaszania spraw właścicielowi sklepu - Jeronimo Martins - nic się poprawia - podaje "Głos Wielkopolski".
Sytuacja jest tak zła, że związki zawodowe zapowiadają urządzanie pikiet, jeśli nie dostaną do końca poniedziałku jasnej odpowiedzi od zarządu.
- W jednym ze sklepów kierownik rejonu kazał pracownicy zadzwonić w nocy po męża, żeby rozkręcał z nią regały, bo brakowało pracowników - opowiada gazecie Anna, zatrudniona w Biedronce. - Na zmianie powinno być pięć osób, a często bywa, że są dwie plus kierownik. Trzeba obstawić kasę, wypiekać chleb, latem kroić arbuza, pilnować porządku w sklepie. Jak przychodzi sanepid i wystawia karę, to płaci ją pracownik - dodaje.
Jak podaje "Głos Wielkopolski", Anna pracuje w jednej z poznańskich Biedronek prawie od 20 lat. Obecnie sprawuje funkcję zastępcy kierownika, ale o awans nie zamierza się ubiegać. Podkreśla, że wyżej idą tylko ci, którzy są zdolni do gnębienia innych ludzi. Mówi wręcz wprost, że powraca horror sprzed 10 lat.
Pracownica Biedronki twierdzi, że prawa pracowników są notorycznie łamane i nie wytrzymują oni obciążenia. Często spotykają się z sytuacją, że na zmianie są tylko dwie zamiast pięciu osób.
Maksymalny wyzysk
Związki zawodowe próbują pomóc pracownikom poprzez interwencje w zarządzie Biedronki. Jednak jak podkreśla Jacek Siekierski z WZZ "Sierpień80" głównym problemem jest chęć osiągnięcia maksymalnego zysku najniższym kosztem. - Obsady pracowników na sklepach są za małe, a procedur jest coraz więcej - mówi związkowiec - Pracownik wie, że w każdej chwili może ich odwiedzić tzw. paragoniarz lub tajemniczy klient - dodaje. Do tego wystarczą trzy nagany, aby stracić pracę, a ją można dostać za wszystko: od niewyłożonego towaru po subiektywnie oceniany bałagan.
Życie towarzyskie? Nie dla pracowników Biedronki
Piotr Adamczak, przewodniczący "Solidarności" relacjonuje, że grafiki zatrudnionych zmieniają się nawet 40-60 razy w miesiącu, co powoduje, że nikt nie może zaplanować życia prywatnego. Co więcej, pracownicy nie mają podpisanej umowy z konkretnym sklepem. Dlatego zdarza się, że ktoś pracuje w jednej dzielnicy, a drugiego dnia rano musi stawić się w jeszcze innej.
Zarząd nic nie robi?
Związkowcy twierdzą, że działania Jeronimo Martins są niewystarczające. Wprawdzie firma stworzyła stanowisko dyrektora do spraw pracowniczych, który cztery razy do roku spotyka się z przedstawicielami pracowników, jednak nie przynoszą one żadnej poprawy.
- Na kilkadziesiąt zgłoszonych spraw, poprawiane są te o najmniejszej wadze - mówi Jacek Siekierski dla "GW". I zapowiada: - Wysłaliśmy do zarządu trzecie pismo. Jeśli do poniedziałku, 15 września nie otrzymamy odpowiedzi, zaczniemy organizować pikiety przed sklepami.
...
Niestety ciągle to samo .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:02, 03 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Mieszkańcy protestują przeciwko budowie centrum handlowego Posnania
Mieszkańcy ul. Milczańskiej ponownie blokowali wjazd na teren budowy galerii handlowej Posnania. - Zawsze są takie protesty, gdy budujemy nowe centrum - mówi wiceprezes inwestora.
Mająca 100 tys. metrów kwadratowych galeria Posnania ma być największym centrum handlowym w Wielkopolsce i jednym z największych tego typu obiektów w całym kraju. Budowa rozpoczęła się pod koniec czerwca i potrwa do drugiej połowy 2016 r. Inwestor zbuduje nie tylko galerie handlową, ale też cały układ drogowy w okolicach ronda Rataje o wartości 80 mln zł.
- Zbudujemy m.in. nowy pas ruchu na ul. Jana Pawła II od ronda Rataje aż do Śródki, co powinno znacząco odblokować korki na rondzie Rataje - zapowiada Maciej Wróblewski, wiceprezes firmy Apsys Polska, która buduje Posnanię.
Inwestycja zakłada także budowę czterech kilometrów ścieżek rowerowych i szerokiego traktu prowadzącego od ronda Rataje do głównego wejścia galerii. Wokół ma pojawić się mała architektura i mnóstwo zieleni. W galerii pracę ma znaleźć około trzech tysięcy osób, a obiekt ma generować obroty 1,2 mld zł rocznie.
Po oddaniu do użytku galerii Poznań stanie się liderem, jeśli chodzi o przypadającą na jednego mieszkańca powierzchnię galerii handlowych.
- Nie ma jednak ryzyka przesycenia rynku centrami handlowymi, ponieważ nadal ten współczynnik będzie niższy od tego, jakie mają państwa zachodniej Europy - zapewnia dr hab. Jan Mikołajczyk, specjalista ds. rozwoju sektora handlu w Polsce, pracujący na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. - Na pewno jednak powstanie Posnanii w jakimś stopniu odbije się na obrotach Galerii Malta, a zwłaszcza na Kinepolis. Wielu mieszkańców Rataj zapewne będzie miało bliżej do kina w Posnanii - dodaje.
Budowa obiektu nie podoba się jednak nie tylko konkurentom, ale także mieszkańcom ul. Milczańskiej. Obawiają się, że po otwarciu Posnanii ich ulica stanie się jedną z głównych ulic dojazdowych dla klientów galerii. W proteście co kilka dni próbują blokować wjazd na budowę ciężarówek. Kolejna z takich demonstracji odbyła się w środę rano.
Przedstawiciele inwestora przyznają, że problem jest im znany, ale nie sprawiają wrażenia, jakby protesty mieszkańców robiły na nich większe wrażenie.
- Zbudowaliśmy już wiele centrów handlowych w Polsce i zawsze były jakieś protesty. Prawdę mówiąc, czułbym się lekceważony, gdyby teraz takich protestów nie było - mówi Maciej Wróblewski.
Zdaniem inwestora obawy mieszkańców są bezpodstawne, bo z jego analiz wynika, że ulica Milczańska wcale nie będzie najwygodniejszą drogą dojazdową do galerii i kierowcy raczej wybiorą inne ulice.
- Poza tym organizowaliśmy już trzy spotkania z mieszkańcami i uwzględniliśmy ich uwagi, np. to, żeby przejścia dla pieszych były wyniesione ponad jezdnię, zakaz wjazdu ciężarówek powyżej 5 ton itd. - zapewnia wiceprezes Apsys Polska. - Rozumiemy obiekcje mieszkańców i przeanalizujemy proponowane przez nich rozwiązanie, ale trzeba pamiętać, że należy sprawdzić, jak ono wpłynie na cały układ komunikacyjny w tym rejonie miasta. Na pewno zorganizujemy jeszcze w tej sprawie spotkanie z mieszkańcami - dodaje.
Wróblewski zapewnia też, że protesty mieszkańców nie wpływają na przebieg prac budowlanych, które na razie realizowane są zgodnie z planem.
...
Niestety halas to problem cywilizacji ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:55, 07 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Pracownicy hipermarketów pikietowali przed Sejmem
Związkowcy sekcji handlu NSZZ "Solidarność" i pracownicy sklepów wielkopowierzchniowych we wtorek manifestowali przed Sejmem; u marszałka Radosława Sikorskiego złożyli petycję. Domagają się w niej m.in. wyższych płac, zwracają uwagę na ciężkie warunki pracy.
- Domagamy się, żeby w Polsce zmieniono prawo, żeby dostrzeżono kobiety, które stanowią 72 procent pracowników sektora handlu, które bardzo ciężko pracują, niejednokrotnie za najniższą krajową pensję. W wielu wypadkach są to umowy na czas określony i niepełny wymiar pracy - powiedział Alfred Bujara, przewodniczący sekretariatu banków, handlu i ubezpieczeń NSZZ "Solidarność" podczas konferencji prasowej w Sejmie.
- Trudno jest za to wyżyć. To są urągające warunki, mamy warunki dużo gorsze niż na zachodzie. To nam zafundowały przede wszystkim sieci handlowe, które swoich pracowników w krajach macierzystych traktują inaczej - dodał.
W petycji związkowcy przedstawili swoje postulaty m.in. żądanie ustanowienia komisji ds. dialogu branżowego. "Na szczeblu krajowym związki nie mają partnera do rozmowy, zrzeszenia pracodawców handlu. To jest karygodne" - zaznaczył Bujara.
W petycji zwracają m.in. uwagę na ciężkie warunki pracy, szczególnie dla kobiet. - Warunki pracy w hipermarketach i supermarketach się znacznie pogarszają. W ciągu 7 lat zatrudnienie spadło od 40 do 60 procent. Dzisiaj jeden pracownik wykonuje dwa razy więcej czynności niż dawniej - podkreślił Bujara.
Inne postulaty związkowców to: wzmożona, kompleksowa kontrola hipermarketów przez Państwową Inspekcję Pracy, a także, aby sieci handlowe w Polsce zostały opodatkowane.
...
Jak najbardziej !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:56, 08 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
Personel sklepów Lidla w Walii nie może mówić po walijsku
Towarzystwo Krzewienia Języka Walijskiego skrytykowało zakaz mówienia innymi językami niż angielskim w sieci sklepów Lidla, zarówno między pracownikami, jak i w kontaktach z klientami. Do kontrowersji ma ustosunkować się pełnomocnik ds. języka walijskiego.
Przewodniczący Towarzystwa Jamie Bevan powiedział stacji telewizyjnej BBC Wales, że zakaz jest nielegalny, ponieważ walijski jest uznanym przez prawo drugim językiem Walii.
Wcześniej przeciwko tej korporacyjnej polityce, w związku z zakazem mówienia po polsku, wydanym polskiemu personelowi w szkockim Kirkaldy, protestowała ambasada RP w Londynie.
Lidl dopuszcza możliwość posługiwania się walijskim tylko wówczas, gdy klient w ogóle nie mówi po angielsku. Od 2011 r. walijski - należący do grupy języków celtyckich - jest prawnie zrównany z angielskim, choć oficjalnym językiem na terenie Walii jest angielski. W ostatnim spisie ludności z 2011 r. blisko trzy czwarte mieszkańców Walii na ogólną liczbę 3,1 mln stwierdziło, że nie zna walijskiego. Ok. 15 proc. Walijczyków potrafi w nim mówić, pisać i czytać. W Walii są dwujęzyczne szkoły, audycje radiowe i telewizyjne oraz znaki drogowe.
- Lidl chce dopilnować, by wszyscy jego pracownicy mówili z klientami po angielsku, bez względu na ich język macierzysty. Celem jest sytuacja, w której wszystkim jest wygodnie i nikt nie czuje się wykluczony – stwierdziła rzeczniczka Lidla.
- Nie oznacza to oczywiście, że personel odmówi obsługi klienta nieznającego w ogóle angielskiego. W takiej sytuacji będzie z nim mówił w jego macierzystym języku – dodała w wypowiedzi dla portalu BBC Wales.
Do kontrowersji ma się ustosunkować oficjalnie pełnomocnik ds. języka walijskiego, którego rolą jest promowanie i upowszechnianie języka, a także dopilnowanie, by był traktowany na równi z angielskim.
Lidl obok Aldi i Asdy należy do najprężniejszych sieci supermarketów na brytyjskim rynku detalicznego handlu żywnością.
...
Zakazy i zakazy . A dlaczego nie ma zakazu Lidla w Polsce ? Co to za niby dobro od nich dla Polski ?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 22:21, 14 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Lidl łamał prawo pracy? Sieć broni się: „To incydenty”
NSZZ „Solidarność” złożyła do Państwowej Inspekcji Pracy doniesienie na łamanie prawa pracy w sklepach Lidla. Kontrola dwóch sklepów faktycznie wykazała nieprawidłowości. Lidl broni się twierdząc, że natychmiast poprawił sytuację i kontratakuje zarzucając związkowców, że sami łamią prawo.
Lidl od dawna ma na pieńku ze związkami zawodowymi. Wzajemnym stosunkom nie pomogło zwolnienie działaczki związkowej (sąd jeszcze nie rozstrzygnął, czy było to zgodne z prawem), więc prowadzona różnymi sposobami walka trwa. Jednym z jej elementów było złożenie przez „S” doniesienia na łamanie prawa pracy w sklepach Lidla.
Kontrola Państwowej Inspekcji Pracy wykazała, że w dwóch sklepach sieci wielokrotnie łamano przepisy. Naruszenia dotyczyły zatrudniania pracowników ponad przeciętne 5 dni w tygodniu, nieprawidłowego sporządzania harmonogramu pracy, a także nieprzestrzegania przepisów BHP. W związku z nieprawidłowościami PIP nakazała odpowiednie zmiany oraz zapowiedziała ponowne kontrole w 2015 roku. O wynikach działań kontrolnych inspektorów z satysfakcją informowali media działacze „Solidarności”.
Lidl, zapytany przez Wirtualną Polskę o tę sprawę wyjaśnił, że kontrola dotyczyła dwóch sklepów w Łodzi. Sieć nie ukrywa, że faktycznie stwierdzono w nich nieprawidłowości. Broni się jednak przed zarzutami podnoszonymi często przez związkowców, że naruszenia przepisów to efekt świadomej polityki firmy.
- Po otrzymaniu raportów z kontroli niezwłocznie podjęliśmy działania mające na celu weryfikację i ewentualne wyeliminowanie wszelkich sytuacji, do których Państwowa Inspekcja Pracy wniosła zastrzeżenia, a które miały charakter incydentalny. Wyjaśniamy także, że część decyzji wydanych wobec Lidl po kontroli zostało następnie uchylonych przez organ nadrzędny Inspekcji Pracy, a postępowanie w tym zakresie zostało umorzone – powiedziała WP Patrycja Kamińska z Biura Prasowego Lidl Polska.
Sieć kontratakuje także, przypominając sprawę zatrudniania przez centralę NSZZ „Solidarność” pracowników z naruszeniem prawa pracy. Centrala związku angażowała ludzi w oparciu o umowy cywilnoprawne, choć powinny były to być umowy o pracę. Lidl zapewnia jednak, ze wierzy, iż przypadki tego typu w centrali związku także miały charakter incydentalny.
- Tak rażące błędy w stosowaniu przepisów pracy przez organizację powołaną do ochrony pracowników mogą jedynie dziwić, szczególnie w świetle faktu, że współpracują z tą organizacją wybitni znawcy i praktycy prawa pracy. Wierzymy, że działania te nie były zamierzone przez NSZZ „Solidarność” i zostały już skutecznie wyeliminowane, tak aby nie podważać wiarygodności Związku Zawodowego „Solidarność” – czytamy w komunikacie prasowym Lidl Polska dotyczącym nieprawidłowości w działaniach Związku.
Lidl zapewnił Wirtualną Polskę, że wszelkie przypadki naruszenia przepisów prawa pracy są w tej sieci incydentalne, a spółka dokłada starań, aby do nich nie dochodziło.
...
To wszystko wina schladzania . Gdyby praca byla nikt by sie nke meczyl .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:13, 12 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Głodowe stawki za pracę
Justyna Sobolak
Helena pracowała w hipermarkecie za 5,50 zł za godzinę. Katarzyna sprzedaje w sklepie odzieżowym. Zarabia 4 zł na godzinę. To jeszcze nic. W Łodzi za wykładanie towaru jedna z firm oferowała 1 zł za godzinę… brutto.
Płaca minimalna w Polsce wynosi obecnie 1750 zł brutto. Na rękę pracownicy zatrudnieni na umowę o pracę ze stawką minimalną dostają 1286 zł. Za godzinę pracy wychodzi nieco ponad 10 zł. Te zasady nie obowiązują jednak przy umowach cywilnoprawnych. Na tzw. umowach śmieciowych pracuje się w Polsce za głodowe stawki. Rekord padł w Łodzi. W tamtejszym powiatowym urzędzie pracy pojawiła się oferta, w której za wykładanie towaru oferowano 1 zł za godzinę… brutto! Przy 40-godzinym tygodniu pracy daje to… 120 zł miesięcznie.
Ciężki kawałek chleba
Katarzyna mieszka w Małopolsce. Pracuje w sklepie odzieżowym na umowę zlecenie. Za godzinę pracy dostaje 4 zł. – Pracuję po 8-9 godzin, od poniedziałku do soboty za 4 zł na godzinę. Może się komuś wydawać, że taka praca nie wymaga w ogóle żadnego większego wysiłku. Jednak to błędne przekonanie. Jestem odpowiedzialna za prace porządkowe w sklepie, tzn.: sprzątanie, mycie podłóg, odkurzanie, układanie towaru, itd. Codziennie muszę dźwigać ciężkie kartony z ubraniami. Czasami jednorazowo przy dostawie otrzymujemy np. 800 szt. bluzek, 200 par butów, 800 rajstop... – mówi. Na lepiej płatną pracę nie ma szans. – Stawki płacowe w mojej okolicy oscylują wokół 6-7 zł za godzinę, jednak nie udało mi się jeszcze dostać takiej pracy. Wcześniej udało mi się popracować trochę przy sprzątaniu na produkcji, jednak tamtejsze wynagrodzenie było jeszcze niższe – 3,50 zł za godzinę. Sklep, w którym pracuję obecnie, funkcjonuje od 11 (!) lat i przez ten czas ani razu stawka godzinowa dla umowy zlecenia nie została podniesiona – mówi.
Brak perspektyw
Na tak niskie wynagrodzenie godzi się z braku lepszych perspektyw. – To nie jest moja pierwsza praca, zazwyczaj po utracie jednej, szukałam kolejnej kilka miesięcy.... Oczywiście bez prawa do zasiłku dla bezrobotnych. Pracodawcy nie podnoszą stawek, bo skoro są ludzie chętni pracować za tak marne pieniądze, to po co to robić... Tylko ci, którzy się godzą, często nie mają wyjścia. Jeśli ktoś jest w naprawdę ciężkiej sytuacji, to pójdzie pracować nawet i za 4 zł. Trudno jest znaleźć ofertę za godne pieniądze, tym bardziej, jeśli tak jak ja, nie ma się wykształcenia wyższego. Chociaż z rozmów ze znajomymi wiem, że po studiach nie jest wcale lepiej. Moi studiujący koledzy pracują często w upokarzających warunkach, bez umowy, byle tylko zarobić na życie i studia. Chociaż to groszowe wynagrodzenie nieraz i na to nie wystarcza. Ci, którzy ukończyli już studia najczęściej wyjeżdżają za pracą za granicę – mówi.
5,50 na kasie
Za głodowe stawki pracowała również Helena. W hipermarkecie jako kasjerka zarabiała… 5,50 zł na godzinę. – Pracowałam na stanowisku kasjerki na umowę zlecenie przez prawie dwa lata za kwotę 5,50 zł na godzinę. Byłam zatrudniona przez agencję pracy tymczasowej. Oczywiście wszelkie różnice na minusie odciągano z wpłaty. Było ciężko. Praca kasjera to nie tylko kasowanie produktów. To praca odpowiedzialna, stresująca, częściowo fizyczna. Trzeba mieć oczy dookoła głowy, należy pilnować, czy klient nie podmienił towaru, nie ukradł czegoś, przeprowadzać kontrolę wózka, prawidłowo nabić towar, co przy częstych kombinacjach klientów nie jest wcale łatwe, niejednokrotnie promować produkty sklepu, utrzymywać czystość na stanowisku pracy, być skoncentrowanym, aby nie popełniać pomyłek. Płacenie 5,50 zł za taką pracę jest wyzyskiem – mówi.
To wyzysk!
Helena, tak jak Katarzyna, na takie stawki godziła się z braku lepszych perspektyw. – Moja agencja płaciła i tak wtedy najlepiej ze wszystkich, gdyż mieliśmy 5,50, a w innych było 5 zł lub w jednej nawet 4 zł za godzinę... Bywałam również kilkakrotnie na inwentaryzacjach za takie głodowe stawki. Przy takim wynagrodzeniu trzeba przepracować wiele godzin, aby zarobić na życie. To wyzysk! Płacenie 5 zł na godzinę nie powinno mieć miejsca. Ale ma! I sądzę niestety, że będzie miało nadal, zwłaszcza w mniejszych miastach, bo jak ludzie potrzebuję pieniędzy na życie, to pójdą do takiej pracy, jaką dają. I wielu z nich nie ma możliwości wybrzydzania czy szukania długo lepiej płatnej pracy. A pracodawcy to wykorzystują – mówi Helena.
W ochronie najgorzej
Ewa nie dziwi się tym stawkom. Jeszcze do niedawna pracowała w hotelu, w którym takie kwoty oferowane były kelnerkom i pomocy kuchennej. Gorzej, jak twierdzi, jest w ochronie. Osobiście zna chłopaka, który pracuje w supermarkecie za 2,4 zł za godzinę. – Haruje jak wół na zleceniu za 2,4 zł. Jest to młody chłopak, nie ma jakiś większych zobowiązań, ale uważam, że w ten sposób nie da się normalnie funkcjonować... – twierdzi. Rzeczywiście, ochrona to jeden z najgorzej opłacanych sektorów w naszym kraju. Potwierdzają to urzędy pracy, do których wpływają tego typu oferty od pracodawców. – Do naszego PUP trafiły trzy oferty ze stawkami w granicach od 2-4 zł za godzinę. Pochodziły z jednej firmy i dotyczyły pracy w ochronie jako dozorca mienia. Były to oferty pracy na umowy cywilnoprawne i nie były w świetle prawa ofertami pracy odpowiednimi. Z tego powodu nie były przedstawiane osobom poszukującym pracy jako obowiązkowe. Wiemy również, że w ochronie takie lub podobne stawki są proponowane na przykład emerytom – mówi Danuta Zalewska z Powiatowego Urzędu Pracy w Zabrzu.
Łódzki rekord
Sygnały o głodowych stawkach za pracę docierają każdego roku do Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. – Niestety mamy wiele doniesień o głodowych stawkach za pracę. Rekordowo niska była oferta pracy 1 zł brutto za godzinę, która pojawiła się w Powiatowym Urzędzie Pracy w Łodzi, czyli w publicznych służbach zatrudnienia nadzorowanych przez ministra pracy i polityki społecznej. Doszły do nas informacje o wielu ofertach 2-5 zł za godzinę pracy. Tego typu skandaliczne stawki dotyczą przede wszystkim znacznej części pracowników ochrony, którzy nie tylko są zatrudnieni na śmieciówkach, ale też otrzymują bardzo niskie wynagrodzenia. Podobnie niskie płace zarabiają osoby roznoszące ulotki, jak też część pracowników zatrudnionych w gastronomii. Warto też pamiętać, że duża część młodych ludzi pracuje w ramach darmowych staży, a więc nie otrzymuje żadnych pieniędzy za swoją ciężką pracę. Niestety rząd lekceważy kolejne wnioski Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych o wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej i ograniczenie darmowych staży – informuje Piotr Szumlewicz, ekspert OPZZ.
Praca nie chroni przed ubóstwem
Liczba osób, pracujących za głodowe stawki jest trudna do oszacowania. Z ostatnich danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że osób otrzymujących wynagrodzenie brutto nieprzekraczające minimalnej krajowej jest obecnie 1,3 mln, a blisko 1,4 mln Polaków pracuje w oparciu o umowy śmieciowe. Najgorzej pracowników wynagradzają pracodawcy z sektora handlu, napraw pojazdów, zakwaterowania i gastronomii. – Jeżeli do liczby 1,3 mln osób, podawanej przez GUS, dodamy pracowników zatrudnionych w ramach staży czy wolontariatu, okaże się, że dochody znacznej części polskich pracowników nie wystarczają na zaspokojenie podstawowych potrzeb. Trudno się w tym kontekście dziwić, że blisko 15 proc. osób pracujących żyje w biedzie. Innymi słowy, praca nie chroni przed ubóstwem. Polska płaca minimalna wynosi 1750 zł brutto, czyli 10,5 zł za godzinę. Osoby zatrudnione w ramach umów zleceń zarabiają często jeszcze niższe stawki. Tymczasem Niemcy niedawno wprowadziły minimalną płacę godzinową na poziomie 35 zł, we Francji czy Irlandii jest ona jeszcze wyższa.
...
Macie schladzanie ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 12:08, 14 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Czy "Żabka" łamie prawo, otwierając sklepy w święta? PIH chce zaostrzenia przepisów
Czy "Żabka" łamie prawo, otwierając sklepy w święta? PIH chce zaostrzenia przepisów - Shutterstock
Polska Izba Handlu twierdzi, że sieć sklepów "Żabka" obchodzi prawo, otwierając sklepy w dni świąteczne. Instytucja chce zaapelować do posłów, by całkowicie zakazali handlu w święta - informuje portal Money.pl.
Przedstawiciele sieci handlowej twierdzą, że decyzję o otwarciu sklepu w święta podejmują indywidualnie ajenci i zazwyczaj to oni stają za ladą sklepu w wolne dni.
REKLAMA
Prawo daje również możliwość najęcia w dni świąteczne pracownika na umowę-zlecenie. Wtedy może on pracować w sklepie w święta. Z tego właśnie przepisu korzystają właściciele sklepów "Żabka", którzy według Polskiej Izby Handlu, na jeden dzień podpisują umowy cywilnoprawne ze swoimi etatowymi pracownikami - twierdzi portal Money.pl.
Prawnicy twierdzą, że takie działanie jest zgodne z prawem, podkreślają jednak, że najistotniejsza jest treść danej umowy.
Jak informuje Money.pl, przedstawiciele PIH chcieliby zaostrzenia prawa w tej kwestii, ponieważ kary za tego typu działania nie są wysokie, a sklep w świątecnzym dniu nie ma konkurencji. Mandat może wynieść do 2 tys. zł, a gdy sytuacja się powtórzy 5 tys. zł.
Państwowa Izba Handlu prowadzi konsultacje prawne i chce apelować do parlamentarzystów o zaostrzenie prawa tak, aby nikt nie mógł prowadzić handlu w dni świąteczne - informuje portal.
...
Bestie ale to wy tam chodzicie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:40, 19 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Odważna decyzja supermarketu. "Nasi pracownicy niedzielę będą spędzać z rodzinami"
Kołobrzeg: odważna decyzja supermarketu. "Nasi pracownicy niedzielę będą spędzać z rodzinami" - Paweł Klimek / Onet
Właściciele jednego ze sklepów zdecydowali o zamknięciu go w niedzielę, by pracownicy mogli spędzać czas z rodziną. Sprawę opisuje "Metrocafe".
"Drodzy klienci. Od września w niedzielę sklep będzie nieczynny. Nasi pracownicy niedzielę będą spędzać z rodzinami. Zapraszamy na zakupy weekendowe w piątki i soboty. SUKCES. Supermarket" - taką tablicę umieścili przed wejściem właściciele jednego z supermarketów w Kołobrzegu.
REKLAMA
- To nie jest decyzja polityczna. Skłonili nas do tego nasi stali klienci. Od kilku lat obserwujemy, że jest ich znacznie mniej w niedzielę. I tym spowodowana jest ta decyzja. Poza tym tak jak nasi pracownicy jesteśmy ludźmi i cieszymy się, że tego dnia będziemy mogli zostać w domu - tłumaczy w rozmowie z "Metrocafe" Monika Gołaś.
Właściciele sklepu zapewniają również, że taka decyzja nie spowoduje zwolnień.
- Jako konsument doceniam to, że mogę zrobić zakupy w niedzielę, ale rozumiem też, że pracownicy powinni ten dzień spędzać z rodzinami. Do mnie te argumenty przemawiają. Nie sądzę jednak, że inne sklepy w mieście zdecydują się na podobny krok- mówi "Metrocafe" Michał Kujaczyński, rzecznik Urzędu Miasta w Kołobrzegu.
Zdjęcie plakatu z informacją o zamknięciu sklepu w niedzielę szybko obiegło media społecznościowe. Jest szeroko komentowane i udostępniane na Facebooku. Internauci chwalą decyzję właścicieli sklepu.
...
To co jest norma to tu wielkie osiagniecie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:51, 28 Wrz 2015 Temat postu: |
|
|
Sieci handlowe nie płacą na czas
Przez pierwsze trzy miesiące roku 70 proc. faktur wystawianych przez dostawców sieciom handlowym było regulowane w terminie. To o około 10 proc. mniej niż w tym samym okresie 2014 roku. – W całej branży bardzo spadła moralność płatnicza, czyli wywiązywanie się ze zobowiązań wobec dostawców – mówi Robert Kremser, dyrektor ds. rozwoju w firmie Bisnode Polska. – Wyjątkiem są sklepy osiedlowe, gdzie parametry te nie uległy pogorszeniu.
Zdaniem eksportów, powodem opóźnień nie są problemy finansowe sieci, bo ich kondycja jest stabilna, lecz raczej nasycenie rynku oraz szybko rosnąca konkurencja.
!!!
~prawda o dojeniu dostawców : Najciekawsze w tym złodziejskim systemie jest to że sieci obracają głownie pieniędzmi swoich dostawców bo towar biorą jak gdyby w komis.
Jednak jest to system znacznie gorszy od komisu gdyż w komisie właściciel sprzedanego towaru ma prawo odebrać natychmiast po sprzedaży towaru. W sieciach handlowych natomiast za towar płacą najczęściej po miesiącu.
Kilka lat temu otwierali u nas jeden ze sklepów angielskiej sieci. Ogłosili przetarg na dostawę m.in pieczywa. W przetargu brał udział mój kuzyn - właściciel dużej piekarni. Wyszczególnione były tam warunki - ilość, asortyment, dostarczenie do sklepu we własnym zakresie, odbiór na swój koszt niesprzedanego w poprzednim dniu pieczywa... Najciekawsze było jednak na końcu: ... płatność po miesiącu od dostawy. Czyli w praktyce wyglądało by to ta że sklep płacił by za pieczywo z miesięcznym poślizgiem. Innymi słowy piekarnia musiała by pozwolić na to aby sklep obracał pieniędzmi piekarni, sumą wielkości miesięcznego obrotu brutto pieczywem.
Podobne warunki były też dla dostawców warzyw i owoców. Można się tylko domyślać że inni dostawcy muszą spełniać takie same warunki.
Ale skoro prawo na to pozwala to dlaczego nie_
~iyhg : Nie placa bo moga. Bo tak Polska chroni swoje firmy. Terminy platnosci po 120 i wiecej dni. Leroy Merlin np tak placi swoim dostawcom. Co wiecej w kazdej chwili moze powiedziec swoim dostawcom by zabrali towar ze sklepow na swoj koszt. Czesto w stanie nie nadajacym sie do dalszej sprzedazy. Takze "gwarancje" marketow to towar wysylany do dostawcy - nikt nie wnika czy gwarancja jest uzasadniona. Zwracany jest czesto towar ktory jest sprawny.
~Jasiek : Powinna być jak najszybciej wprowadzona centralna ewidencja faktur VAT. Nie płacisz - nie odliczasz. Przeciągasz zapłatę - witasz się z inspektorem skarbowym. Obrót gospodarczy uzdrowi się w 2 miesiące. Śmieci pójdą do śmieci, a wartościowe podmioty gospodarcze, czyt. uczciwe same się obronią. Żegnajcie wielkie sieci handlowe. Bye-bye ...
...
Jak Polska jest niszczona... KOSZMAR!!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 22:15, 15 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Protest pracowników Biedronki. Chcą lepszego traktowania i wyższych pensji
Wtorek, 15 grudnia 2015, źródło:IAR, SOK, IAR
fot.Eastnews / Beata Zawrzel/REPORTER/Eastnews
Chcą godnie żyć, dlatego przyjechali do Warszawy protestować. Pracownicy Biedronki demonstrowali swoje niezadowolenie przed centralą firmy Jeronimo Martins Polska, właściciela sieci, w której są zatrudnieni. Przyjechali z różnych stron Polski.
Protest zorganizowała zakładowa "Solidarność". Reprezentujący ją Piotr Adamczak przekazał zarządowi petycję z postulatami. Wśród nich znalazły się te nawołujące do negocjacji w sprawie podwyżek płac na przyszły rok oraz do zmiany regulaminu wynagradzania.
Wskazano też na konieczność zwiększenia zatrudnienia w sklepach Biedronka. - Daliśmy trzydzieści dni na podjęcie dialogu i negocjacji. Jeżeli ten termin zostanie przekroczony, mamy jeszcze inne narzędzia, które możemy wykorzystać, jak np. wejście w spór zbiorowy o warunki płacy - mówił.
Zarząd firmy Jeronimo Martins Polska przekazał Informacyjnej Agencji Radiowej, że potrzebuje czasu na zapoznanie się z postulatami. O swoich dalszych krokach w pierwszej kolejności poinformuje organizatorów dzisiejszego protestu, czyli związkowców.
Sieć sklepów Biedronka przechodzi ostatnio burzliwy czas. W zeszłym tygodniu ze spółki Jeronimo Martins odszedł odpowiedzialny za sukces Biedronki Pedro Pereira da Silva. Na stanowisku szefa dyrektora generalnego sieci zastąpi go Luis Araujo. To dotychczasowy szef supermarketów Pingo Doce, także należących do Jeronimo Martins.
...
Popieramy!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 23:40, 05 Kwi 2017 Temat postu: |
|
|
Pracownik Biedronki z 22-letnim stażem zdradza prawdę o "podwyżkach"
2 godziny temu Kraj
Zdaniem Piotra Adamczaka, przewodniczącego NSSZ Solidarność w Biedronce, w przypadku jego pracodawcy informacje o podwyżkach mają wymiar PR-owy. W rzeczywistości jedyną grupą, która realnie je odczuje, są zastępcy kierowników.
Adamczak zauważa, że z informacji prasowych wynika, że minimalna płaca kasjera-sprzedawcy została od kwietnia podniesiona do poziomu 2450 zł brutto.
– W rzeczywistości 350 zł z tej kwoty to nagroda za 100 proc. frekwencji w danym miesiącu. Nie jest to więc podwyżka zasadniczego wynagrodzenia. Znaczna część pracowników naszej firmy to matki wychowujące małe dzieci. Dla nich ta nagroda będzie często nieosiągalna – wyjaśnia.
W ten sposób dzień absencji wiąże się w Biedronce z utratą dniówki równej dziennemu wynagrodzeniu doświadczonego programisty. Aż strach chorować.
"Starszych pracowników nie doceniają"
W dodatku firma obcięła pracownikom tzw. „stażowe”, miesięcznie od 60 zł w górę. Te kończy się dzisiaj na 3 latach.
– Starszych stażem pracowników nikt nie docenił. A to fundament naszej firmy – utyskuje Adamczak.
Wcześniej dodatek za staż był wypłacany również po 5 i 10 latach.
– Dużo osób szuka nowej pracy. Nawet wczoraj byłem na spotkaniu, na którym doświadczeni pracownicy opowiadali, że chcą składać wymówienia. Czują się zmęczeni i wypaleni – dodaje związkowiec.
Podobnie w Lildu
Podobnie z zatrudnieniem ma się sytuacja w Lidlu, który zapobiegliwie związkom zawodowym ukręcił głowę jeszcze w 2015 roku.
Na forach, w komentarzach, czy choćby serwisie GoWork wszędzie pojawia się ta sama śpiewka – gros pracowników sieci nie pracuje w pełnym wymiarze godzin. Kwoty, którymi Lidl rzuca w swoich komunikatach, są więc dla dużej grupy kasjerów kompletnie nieosiągalne.
– Pensja 2850 brutto – składki daje netto około 2000 zł i teraz 3/4 etatu z tej kwoty to około 1450 zł netto – wylicza jeden ze zbulwersowanych internautów.
– Nie ma ludzi, bo pensje nie są konkurencyjne. Gdy zachęcamy ludzi do przyjścia do Biedronki, to wszyscy śmieją nam się w twarz. Słyszę: „Nigdy w życiu” – opowiada Adamczak.
Następne newsy »
Dodał(a): fastcake
...
Trzeba wiedziec jak to jest.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:27, 06 Kwi 2017 Temat postu: |
|
|
Strajk w Biedronce? Kasjerzy chcą wyższych pensji. Związki grożą sporem zbiorowymFot. Mariusz Gaczyński/Eastnews
"Solidarność" chce wejść w spór zbiorowy z Biedronką - dowiedział się WP money. Według związkowców sieć oferuje zbyt niskie wynagrodzenia, nie chce prowadzić ze związkowcami dialogu, a pracownicy są przeciążeni nadmiarem obowiązków. Biedronka twierdzi, że - mimo licznych spotkań ze związkowcami - dotąd nikt jej o takim rozwiązaniu nie informował. Kasjerzy już planują strajk. 2 maja chcą brać urlopy na żądanie.
- Chcemy wejść w spór zbiorowy. Jego wprowadzenie możliwe byłoby w tym lub przyszłym miesiącu. Mamy już dość pijarowskich sztuczek i zwodzenia nas podwyżkami, których tak naprawdę nie ma - mówi WP money Piotr Adamczak, szef NSZZ "Solidarność" w Biedronce.
Innym organizacjom związkowym ten pomysł się podoba.
- To kwestia dogadania się z "Solidarnością", ale jesteśmy na tak. Widzimy sporo powodów, by w ten sposób zaprotestować - mówi nam Rafał Nitkowski z Sierpnia'80.
- Oczywiście popieramy działania "Solidarności", gdyż jako związek jesteśmy ponad podziałami w sprawach istotnych dla pracowników - odpowiada Robert Jacyno z "Solidarności'80".
Najmniej skore do strajku są Niezależne Samorządne Związki Zawodowe Pracowników JMP S.A - "Biedronka". Ich szef, Jarosław Lewiński, twierdzi, że pierwsze raz słyszy o takiej inicjatywie, więc trudno mu się do pomysłu odnieść. A decyzje w takich sprawach w jego organizacji podejmuje się kolegialnie.
- Nie wiem jednak, czy jest sens. Część naszych postulatów zostało uwzględnionych. Biedronka jest twardym graczem w negocjacjach, ale wolimy chyba dalej rozmawiać niż stosować rozwiązania siłowe - mówi Lewiński.
Podwyżki w Biedronce. Chcą co najmniej 2 tys. zł na rękę
Czym jest spór zbiorowy? To wyrażenie sprzeciwu pracowników wobec tego co robi pracodawca i pierwszy krok do podjęcia strajku. Związkowcy będą musieli w nim przekazać swoje uwagi i postulaty, a Biedronka - rozpocząć z nimi negocjacje. Jeśli obie strony nie dojdą do porozumienia, pracownicy mogą zorganizować strajk ostrzegawczy (np. nie będą wykładać towaru na półki lub obsługiwać klientów). A jeśli i to nie pomoże, także stały protest.
Związkowcy w Biedronce mają w zasadzie te same postulaty. Podstawowy to pensja kasjera, która nie może być niższa niż 2 tys. zł na rękę plus premie. Ostatnie podwyżki "Solidarność" nazwała pijarową sztuczką, bo zamiast podnieść pensje zasadniczą, sieć z 200 do 350 zł zwiększyła dodatek za obecność w pracy. Biedronka broni się, że w ostatnim roku przysługiwała ona aż 80 proc. pracowników.
- Gdy pytaliśmy skąd taka decyzja, powiedziano nam, że to wina niepewności związanej z podatkiem handlowym oraz wprowadzeniem zakazu handlu w niedzielę - mówi Adamczak.
Twierdzi też, że sieć nie prowadzi ze związkami dialogu. Ma wprawdzie dochodzić do częstych spotkań w ramach Rady Dialogu Społecznego, ale nic z nich nie wynika. Na przykład związkowcy chcą, by pracownikom zatrudnionym już kilka lat, którzy związali się z firmą, przysługiwały specjalne dodatki stażowe. Dziś kasjer pracujący trzy lata dostaje tyle samo, co mający 15-letnie doświadczenie.
- Jest też olbrzymi problem z pozyskaniem pracowników. Już nawet kierownicy regionalni przychodzą do mnie i się żalą. W niektórych miejscach, szczególnie tam gdzie powstały ostatnio duże fabryki lub magazyn, ludzie masowo się zwalniają - dodaje Adamczak.
Przytakuje mu Jarosław Lewiński, który także widzi problem zbytniego obłożenia już zatrudnionych pracą z powodu małej liczby pracowników. Rafał Nitkowski dodaje, że problem dotyczy nie tylko dużych miast, ale także terenów przygranicznych.
- Ludzie zwalniają się i idą pracować w Czechach - przyznaje.
Biedronka nie słyszała o sporze zbiorowym
Związkowcy chcą też układu zbiorowego, czyli porozumienia z Biedronką, które regulowałoby kwestie negocjacji wynagrodzeń, urlopów, świadczeń socjalnych czy traktowania związków zawodowych. Piotr Adamczak mówi, że choć propozycję w tej sprawie wysłano już w 2012 r., to od pięciu lat nie udało się sprawy zamknąć. Jak mówi, to akurat problem nie tylko Biedronki, ale całego polskiego handlu.
Firma Jeronimo Martins Polska, czyli właściciel dyskontu, w odpowiedzi na nasze pytania stwierdza, że informacją o planowanym sporze zbiorowym jest zaskoczona.
- Nie mamy takich informacji – na żadnym ze spotkań z organizacjami związkowymi, które odbyły się w ciągu ostatnich miesięcy, nie informowano nas o takich planach - przekazało WP money biuro prasowe.
Biedronka tłumaczy też, że "wsłuchuje się w głosy strony społecznej i prowadzi ciągły i otwarty dialog z organizacjami związkowymi". Nie odpowiedziano na nasze pytanie, dlaczego nie udało się wypracować układu zbiorowego, ale firma zapewnia, że podpisuje umowy z każdym związkiem zawodowym.
- Pierwsze porozumienie o współpracy ze związkami zawodowymi zawarliśmy już w 2011 r. W 2015 r. podpisaliśmy trójstronne porozumienie z dwiema największymi organizacjami związkowymi – KZ NSZZ „Solidarność” i NSZZP „Biedronka”, a w 2016 r. z Komisją Międzyzakładową WZZ „Sierpień 80”. W tym roku zawarliśmy kolejne porozumienie z KZ NSZZ „Solidarność" - podaje Biedronka.
Jak tłumaczy, rozmowy dotyczą spraw związanych z BHP, a wiele uwag związkowców zostało uwzględnionych przez dyskont.
Reprezentanci strony społecznej uczestniczą w regularnych spotkaniach komisji BHP, podczas których zgłaszają swoje uwagi m.in. w odniesieniu do rozwiązań operacyjnych – wiele usprawnień zostało wprowadzonych na wniosek reprezentantów pracowników. Przedstawiciele organizacji związkowych oraz Forum Pracowniczego uczestniczą też w pracach Komisji Socjalnej. W efekcie tej współpracy powstał m.in. plan wydatkowania środków z Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych na 2017 r., który został zaakceptowany przez organizacje związkowe.
Strajk 2 maja? Pracownicy już się skrzykują
Biedronka nie odniosła się jednak do zarzutów o zbyt niskie pensje. Tymczasem w internecie pracownicy wyładowują swoją złość. Na największym forum nasza-biedronka.pl pojawił się nawet wątek strajku. Część pracowników chciałoby, by odbył się już 2 maja. Kasjerzy mieliby tego dnia nie przyjść do pracy i wziąć urlop na żądanie. To oddolna inicjatywa niezwiązana z "Solidarnością" i innymi związkami zawodowymi. Pracownicy na razie dyskutują o niej w internecie. Niektórzy są jak najbardziej za, bo nie podoba im się ostatnia podwyżka pensji. Inni - choć twierdzą, że to słuszna idea - zwracają uwagę, że mało kto by się do strajku przyłączył.
"To prawda, że z dnia na dzień jest coraz gorzej. Ludzi do pracy nie ma, tym, którzy są każą pracować po 10-12 godzin, idziesz do pracy i nie wiesz, o której wrócisz do domu... Poza tym klienci też coraz bardziej niezadowoleni, bo otwarte dwie kasy, a oni żądają trzeciej, co jest niemożliwe, bo na zmianie kierownik plus dwie kasjerki. A góra rzuci nam jakieś 150 zł brutto dodatku za obecność i nazywają to godziwą wypłatą za tę harówę" - czytamy na forum nasza-biedronka.pl.
Z informacji WP money wynika, że uzwiązkowienie w Jeronimo Martins Polska to jedynie 5 proc. w firmie, która zatrudnia ok. 60 tys. pracowników. Oznacza to, że do związków zapisało się jedynie ok. 3 tys. osób.
Biedronka to największa sieć handlowa w Polsce i jedna z trzech największych firm. Jej roczne obroty przekroczyły w 2016 r. kwotę 40 mld zł. Jej właściciel, portugalska spółka Jeronimo Martins, w zeszłym roku osiągnęła zysk netto w wysokości 593 mln euro przy obrotach na poziomie 14,6 mld euro.
..
Patrzymy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:27, 17 Kwi 2017 Temat postu: |
|
|
W samym środku długiego weekendu sklepy sieci Biedronka mogą zostać sparaliżowane przez strajk włoski. Część pracowników sieci będzie celowo pracować możliwie wolno, co grozi tym, że przy kasach powstaną ogromne kolejki. Co gorsza związkowcy z Biedronki zachęcają, by do protestu dołączyli się również pracownicy innych sieci!
„Mogę już potwierdzić, że 2 maja br. odbędzie się protest wśród części pracowników Biedronki. Będzie to protest „włoski”, to znaczy pracownicy będą pracować, ale wolno, zgodnie z przepisani BHP. „Solidarność” zachęca również pracowników innych sieci handlowych do przyłączenia się do protestu i według moich informacji część z nich jest tym zainteresowana – mówi serwisowi portalspozywczy.pl Piotr Adamczak, przewodniczący „Solidarności” w Biedronce.
REKLAMA
REKLAMA
Jak mówi związkowiec pomysł na strajk włoski wyszedł od samych pracowników Biedronki. Możliwe, że strajk rozleje się na inne sieci handlowe. Adamczak przyznaje, że były prowadzone rozmowy z pracownikami innych sklepów i nie wykluczone, że również i oni dołączą do protestu kasjerów. Jego zdaniem z powodu problemów kadrowych w całym polskim handlu pracownicy są przeciążeni pracą.
Do tego dochodzą niesatysfakcjonujące podwyżki wynagrodzeń. Związkowcy spierają się o to z Biedronką już od pewnego czasu. Tylko dlaczego na tym wszystkim mają cierpieć klienci, którzy i tak narzekają na kolejki przy kasach?
Źródło: Portal Spożywczy
fakt.pl
..
Kolejny.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 9:32, 10 Lut 2018 Temat postu: |
|
|
Właściciel Biedronki w elbląskim sądzie. Ośmioro byłych pracowników oskarżyło spółkę o niegodne warunki pracy
Podziel się Drukuj
Kolejne sądowe problemy ma właściciel sieci sklepów "Biedronka" spółka Jeronimo Martins. Ośmioro byłych pracowników pozwało te spółkę do elbląskiego Sądu Okręgowego i żąda przeprosin oraz zadośćuczynienia za - ich zdaniem - niegodne warunki pracy. Przeprosiny maja być umieszczone na stronie internetowej "Biedronki".
Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę ograniczającą handel w niedziele
- Spółka ma przeprosić za naruszenie dóbr osobistych powodów w postaci godności i prawa do bezpiecznych i higienicznych warunków pracy w okresie ich zatrudnienia w pozwanej spółce. Ponadto każdy z powodów domaga się od pozwanego stosownego zadośćuczynienia w kwotach od 11 100 do 48 tysięcy złotych. Jak się wydaje proporcjonalnych do okresu zatrudnienia danego powoda - wyjaśnia rzecznik Sądu Okręgowego w Elblągu sędzia Tomasz Koronowski.
"POGROMCZYNI BIEDRONEK"
Spośród ośmiu osób pozywających teraz spółkę Jeronimo Martins – właściciela Biedronek - dwoje byłych pracowników już 15 lat temu wygrało w sądzie proces z właścicielem sieci sklepów o wypłatę wynagrodzenia za przepracowane nadgodziny. Wśród nich jest była kierowniczka sklepu w Elblągu Bożena Łopacka, którą media okrzyknęły "pogromczynią Biedronek".
RAŻĄCE ŁAMANIE PRAW PRACOWNIKÓW
Na kanwie jej historii powstał także film pt. "Dzień Kobiet". Bożena Łopacka jako pierwsza ujawniła stosowaną w sieci sklepów praktykę rażąco naruszającą prawa pracowników. Wówczas normą w Biedronkach było, że zatrudnieni pracowali dziennie po 10-12 godzin, a płacono im za 8-godzinny dzień pracy. Pracownicy musieli także ręcznie rozładowywać towar. Sąd przyznał Bożenie Łopackiej w 2007 roku 26 tysięcy odszkodowania za niezapłacone nadgodziny od pozwanej spółki.
...
Nie pierwsze takie sygnaly.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136443
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:50, 24 Lut 2018 Temat postu: |
|
|
Pracownice Biedronki zgłodniały na nocnej zmianie. Kupiły pizzę i straciły pracę
„Albo piszecie podanie o rozwiązanie umowy, albo zwolnię was dyscyplinarnie” - taką propozycję dostały pracownice Biedronki w Brzegu. Wszystko przez to, że za zakupy zrobione na nocnej zmianie zapłaciły dopiero rano. Innej możliwości zresztą nie ma - w nocy kasy są zamknięte.
Kobiety "wpadły" przez monitoring, który przeglądał kierownik regionalny. Na nagraniu widać, jak w czasie przerwy dwie osoby biorą pizzę i napój. Rano, tuż po otwarciu kas, pracownice zapłaciły za zakupy. Potwierdza to zarówno paragon, jak i wyciąg z kasy fiskalnej - podaje portal brzeg24.pl.
To nie przekonało kierownika, który zaproponował rozwiązanie umowy lub zwolnienie dyscyplinarne. Kobiety wybrały pierwszą możliwość i zakończyły pracę w dyskoncie. Jedna z nich pracowała w sklepie od 13 lat i miała cieszyć się wzorową opinią.
Nasi pracownicy podczas pracy mają możliwość dokonywania zakupów, jednak są zobowiązani do uiszczenia opłaty za produkty natychmiast. Oznacza to, że jeśli sklep już nie pracuje, a kasy są rozliczone, pracownik nie może dokonać zakupu towaru. Ta procedura jest opisana w podręczniku sprzedawcy-kasjera, z którym zapoznaje się każdy pracownik sklepu na początku swojej pracy. W opisanej sprawie prowadzimy aktualnie postępowanie sprawdzające. Jednocześnie zespołowi sklepu przypomnieliśmy zasady zakupów towarów podczas pracy w sklepie – informuje Biuro Prasowe Jeronimo Martins Polska S.A.
Innego zdania są pracownicy. W rozmowie z lokalnymi mediami przekonują, że po wprowadzeniu nocnych zmian płacenie za zakupy rano było normą.
Mamy rachunek, jest wyciąg kasowy, który przecież to potwierdza - mówią.
..
Brak ludzkiego podejscia.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|