Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Prawda o skoku na TK

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:14, 08 Gru 2015    Temat postu:

"Do Rzeczy": Kulisy walki o Trybunał
7 grudnia 2015, 16:12
PO przeforsowała ustawę o Trybunale Konstytucyjnym, gdy zbliżała się wizja przegranych wyborów. Tak środowiska bliskie partii Kopacz chciały zagwarantować sobie nad nim kontrolę. Sprawdziliśmy, jaką rolę w tej sprawie odegrali niektórzy sędziowie Trybunału - pisze w nowym numerze tygodnika "Do Rzeczy" Wojciech Wybranowski.

Październik ubiegłego roku. Pracuje sejmowa podkomisja nadzwyczajna ds. rozpatrzenia prezydenckiego projektu ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Podczas jednego z posiedzeń posłowie opozycyjnego wówczas PiS zastanawiają się, czy zaangażowanie członków Trybunału Konstytucyjnego w przygotowanie dotyczącej ich ustawy nie jest zbyt wielkie. Głos zabiera uczestniczący w posiedzeniu prof. Andrzej Rzepliński, prezes Trybunału Konstytucyjnego. - Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego nie pisali tego dla siebie. Przynajmniej na pewno ja, bo zanim zdołamy to uchwalić, to ja już przestanę być sędzią - argumentuje.

Kilka miesięcy później wybucha „wojna o Trybunał”, a w rzeczywistości awantura o utrzymanie przez Platformę strefy wpływów w TK. Prof. Rzepliński nadal jest przewodniczącym Trybunału. Wraz z kilkoma współpracownikami angażuje się w batalię po stronie partii Ewy Kopacz. Wspierają, doradzają, ferują wyroki w mediach.

„Do Rzeczy” prześledziło rolę, jaką w całej sprawie odegrali niektórzy byli i obecni sędziowie Trybunału Konstytucyjnego: począwszy od przygotowania kontrowersyjnej ustawy do jej histerycznej obrony. Ich jednoznaczne politycznie zaangażowanie budzi wątpliwości, czy są jeszcze w stanie pełnić funkcję strażników konstytucji, czy może chcieliby stać się czymś w rodzaju nieformalnej, ale mającej sporą władzę „trzeciej izby parlamentu”?

Sędziowie ustawę piszą

O konieczności znowelizowania ustawy regulującej zasady działania Trybunału Konstytucyjnego mówiono w Polsce od dawna. To zadanie wziął na siebie były prezydent Bronisław Komorowski, a prace miały toczyć się w jego kancelarii. W rzeczywistości niezwykle ważną dla sędziów rolę Trybunału Konstytucyjnego napisali sobie byli i obecni sędziowie TK. Kto?

Jak wynika z naszych ustaleń, obok samego prof. Andrzeja Rzeplińskiego w pisanie ustawy zaangażowani byli również: były wiceprezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Mączyński, były sędzia TK Mirosław Wyrzykowski oraz były prezes TK prof. Andrzej Zoll.

Dzisiaj to właśnie oni na medialnym froncie krytykują PiS za przeprowadzoną przez tę partię nowelizację ustawy o TK i uchylenie pospiesznie przeprowadzonego przez PO wyboru pięciu nowych sędziów. Według naszych informatorów to właśnie m.in. z inicjatywy prof. Wyrzykowskiego kierowany przez niego Komitet Nauk Prawnych PAN w listopadzie przyjął uchwałę, w której przekonywał, że „nasilające się w ostatnich dniach zjawiska bezpośrednio dotyczące Konstytucji RP i obowiązującego porządku prawnego dowodzą naruszania zasady ustrojowej podziału władzy, niezależności sądów i niezawisłości sędziów”.

W słowach nie przebiera też inny z twórców „prezydenckiego” projektu ustawy prof. Zoll. – Mamy samowładzę, która decyduje o wszystkim, bardzo to przypomina początek lat 40. i przejmowanie przez komunistów pełni władzy w Polsce – grzmiał w czwartek w Radiu Zet. Wcześniej w „Gazecie Wyborczej” przekonywał: „Za chwilę będziemy żyli w systemie totalitarnym”.

Rola sędziów Trybunału Konstytucyjnego nie ograniczyła się jednak tylko do nakreślenia nowych rozwiązań i zasad funkcjonowania tego organu czy udziału w konsultacjach społecznych.

Gdy ówczesny prezydent Bronisław Komorowski 11 lipca 2013 r. skierował projekt ustawy do Sejmu, sędziowie Trybunału Konstytucyjnego włączyli się w wykuwanie jej kształtu. W pracach sejmowej podkomisji nadzwyczajnej uczestniczyło trzech obecnych sędziów TK: prof. Andrzej Rzepliński, wiceprezes TK Stanisław Biernat oraz sędzia Piotr Tuleja, a także Maciej Graniecki, dyrektor Biura TK.

– Ustawę do Sejmu przysłał prezydent, nie wiem, kto ją pisał. A to, że sędziowie TK uczestniczyli w posiedzeniu? Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. W głosowaniach nie brali udziału, bo to obejmowało tylko posłów. A dla nas ich udział był niesamowitym komfortem, bo mogliśmy pytać i analizować – przekonuje w rozmowie z „Do Rzeczy” poseł Robert Kropiwnicki (PO), przewodniczący podkomisji.

Z protokołów posiedzeń tej podkomisji wyłania się jednak inny obraz. Ze stenogramów wynika, że przy często milczących posłach PO i SLD aktywną rolę w pracach nad ustawą odgrywali właśnie sędziowie Trybunału Konstytucyjnego, zwłaszcza prezes Rzepliński. To oni przekonywali do umieszczenia w ustawie zapisów, które wzbudziły wątpliwości członków komisji lub też odwrotnie – kwestionowali niewygodne dla TK zapisy, nad których dopisaniem zastanawiali się posłowie. Przykład? W prezydenckim projekcie zaznaczono cztery przypadki, gdy zachodzi wygaśnięcie statusu sędziego TK. Zgodnie z nim kompetencje decyzyjne w tej sprawie należą do prezesa Trybunału. Poseł Stanisław Piotrowicz (PiS) proponował jednak, by przekazać te uprawnienia Sejmowi. Natychmiast zaprotestował oburzony sędzia Biernat: „To jest zagadnienie o ogromnej wadze ustrojowej, wręcz konstytucyjnej”. Przekonywał, że gdyby przyznać parlamentowi możliwość decydowania również o tym, czy zachodzi konieczność wygaszenia mandatu sędziego TK, to zostałaby złamana zasada odseparowania dwóch władz. „Jeśli mogę wyrazić opinię w imieniu Trybunału, to bylibyśmy przeciwni dokonywaniu takiej zmiany” – mówił Biernat. Zdominowana przez posłów PO i PSL podkomisja przychyliła się do tego stanowiska. Sprzeciw uczestniczących w pracach podkomisji przedstawicieli TK był również wyraźny m.in. wtedy, gdy PiS proponował, by z ustawy usunąć zapis pozwalający sędziom TK na dodatkową pracę „na stanowisku naukowo- -dydaktycznym u jednego pracodawcy”.

Ze stenogramów wynika wyraźnie, że z opiniami członków TK politycy Platformy najczęściej nie polemizują. – Można było odnieść wrażenie, że przedstawiciele Trybunału Konstytucyjnego uczestniczą w posiedzeniach komisji nie jako goście, obserwatorzy, ale na równych prawach jak posłowie. Ich zdanie było przez PO przyjmowane bezkrytycznie, próby polemiki ucinano – komentuje prof. Krystyna Pawłowicz, posłanka PiS, członkini podkomisji.

Na froncie

Początkowo prace w Sejmie nad prezydencką ustawą o TK toczyły się ospale. Przyspieszyły, gdy Bronisław Komorowski przegrał wybory prezydenckie i to samo zaczęło grozić Platformie. A to oznaczało, że w miejsce sędziów TK, którym kończy się kadencja, nowych wybierze już PiS. Na finiszu kadencji PO uchwaliła więc ustawę, do której wprowadziła m.in. zapis umożliwiający zdominowanemu przez tę partię Sejmowi wybór nowych sędziów w miejsce tych, którym kadencje kończyły się 6 listopada (trzech sędziów) oraz 2 i 8 grudnia. Ustawa weszła w życie 30 sierpnia 2015 r., a Sejm ekspresowo wybrał pięciu sędziów: trzech bliskich PO, dwóch kojarzonych z SLD i PSL.

Wybór nowych sędziów wzbudził w ten sposób spore wątpliwości co do zgodności z konstytucją. Zgłaszała je nawet bliska Platformie „Gazeta Wyborcza”. Obecni i byli sędziowie TK ostentacyjnie milczeli. Prof. Andrzej Zoll w rozmowie z Moniką Olejnik w „Kropce nad i” sugerował, że sprawy nie zauważył, bo... był akurat zajęty. Prof. Andrzej Rzepliński działania PO i przyjętą przez nią ustawę delikatnie skrytykował dopiero w listopadzie. – To był błąd, a raczej brak elegancji, bo nie narusza prawa – przekonywał w komentarzu dla telewizji Republika.

Sędziowie przestali się krygować z komentarzami, gdy 20 listopada 2015 r. nowy Sejm głosami posłów PiS i ruchu Kukiz’15 uchwalił nową ustawę o TK, która – jak twierdzi PiS – anuluje poprzedni wybór sędziów. Prezydent Andrzej Duda tę ustawę podpisał. Na wieczorne głosowanie w Sejmie w tej sprawie przybył prezes Trybunału prof. Andrzej Rzepliński. W trakcie przerwy poseł Dominik Tarczyński z PiS nagrał film, na którym było widać prof. Rzeplińskiego dyskutującego z grupą posłów PO i Nowoczesnej. Pytany przez nas o to poseł Paweł Olszewski (PO) sprawę bagatelizuje. – To jest próba zamydlania rzeczywistości. Nie widziałem, żeby ktokolwiek z Trybunału udzielał posłom PO jakichkolwiek instrukcji. Nawet jeśli rozmawiali, to trudno, żeby zwykłą rozmowę nazwać konsultacjami – uważa Olszewski.

Z pełnego nagrania, które przekazał nam poseł Tarczyński, wynika jednak, że prof. Rzepliński najprawdopodobniej radził parlamentarzystom, jak argumentować wnioski o odrzucenie projektu PiS. – Z sędzią Rzeplińskim konsultowali się między innymi poseł Ewa Kopacz, poseł Kosiniak-Kamysz i dwie młode posłanki z Nowoczesnej oraz poseł Henryka Krzywonos. To ona omawiała konkretne propozycje PiS, które powinny zostać odrzucone – opowiada „Do Rzeczy” poseł Dominik Tarczyński (PiS).

Nie czekając na werdykt kierowanego przez siebie Trybunału, do którego Platforma sama skierowała własną ustawę, prof. Rzepliński w medialnych wywiadach przekonywał, że została ona przyjęta zgodnie z prawem. Nie szczędził też ostrych słów krytyki Prawu i Sprawiedliwości oraz prezydentowi Andrzejowi Dudzie. – Czuję się jak po nocnej zmianie – przekonywał w rozmowie z TVN24. – Podejrzewam, że chodzi o rozbijanie Trybunału – dodawał.

Dwa dni przed wyborem przez Sejm pięciu nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego (PiS przekonywał, że ma do tego prawo, skoro unieważnił wybór pięciu zgłoszonych przez PO) kierowany przez Rzeplińskiego TK skierował do Sejmu – na wniosek posła Borysa Budki (PO) – decyzję o „zabezpieczeniu wniosku”. W praktyce oznaczało to, że Trybunał zabrania Sejmowi wyboru nowych sędziów do czasu jego decyzji w sprawie ustaw PiS i PO. – Jako obywatel i sędzia nie wyobrażam sobie ignorowania takiego postanowienia – stwierdził wówczas prezes Rzepliński.

Niemal natychmiast publicysta „W Sieci” Stanisław Janecki, a także inni internauci ujawnili, że już w 2006 r. Trybunał Konstytucyjny sam orzekł, iż nie jest władny decydować o takim zabezpieczeniu, ponieważ: „przepisy kodeksu postępowania cywilnego w postępowaniu zabezpieczającym, ze względu na szczególny charakter postępowania przed Trybunałem, nie mogą znaleźć w nim zastosowania”. – Doszukałem się czterech identycznych postanowień TK w sprawach o zabezpieczenia – mówi Sebastian Kaleta, prawnik, działacz stowarzyszenia Młodzi dla Polski.

Zatem Trybunał kierowany przez Rzeplińskiego wydał decyzję podważającą inne decyzje wydawane przez to ciało wcześniej, byle tylko zablokować wybór sędziów TK przez nowy Sejm i odwołanie tych powołanych do Trybunału przez PO.

„Lekkość i brak skrupułów, z jaką TK kręci Konstytucją i prawem wskazuje, że PiS miało rację: ich ustawy zostałyby zdziesiątkowane” – komentowała na Twitterze dziennikarka Agnieszka Romaszewska, szefowa TV Biełsat.

Wyrok i orędzie

W czwartek 3 grudnia Trybunał Konstytucyjny w składzie pięcioosobowym – wcześniej bowiem z orzekania wyłączyli się prof. Rzepliński, Biernat i Tuleja – orzekł, że ustawa przygotowana i przyjęta przez Sejm poprzedniej kadencji jest sprzeczna z konstytucją w zakresie, w jakim umożliwiła Sejmowi wybór w październiku dwóch sędziów TK w miejsce tych, których kadencja mija w grudniu. Jednocześnie wybór trzech sędziów, których kadencja kończyła się w listopadzie, TK uznał za zgodny z ustawą zasadniczą. Sędziowie wskazali, że prezydent powinien niezwłocznie przyjąć od nich ślubowanie.

Tego samego dnia wieczorem prezydent Andrzej Duda wygłosił telewizyjne orędzie. Stwierdził w nim, że ustawa przyjęta przez PO nie była zgodna z prawem, dlatego trzeba było wybrać nowych sędziów. Nie odniósł się do wyroku TK, więc można podejrzewać, że prezydent jednak nie będzie chciał się ugiąć i przyjąć ślubowania od trzech sędziów wyłonionych przez poprzedni Sejm.

A i to jeszcze nie koniec sprawy, w środę TK rozpatrzy również zgodność z konstytucją ustawy przyjętej przez Sejm nowej kadencji. Jedno jest już dziś jednak pewne – największym przegranym tej awantury, w którą wplątał go m.in. prof. Andrzej Rzepliński, jest sam Trybunał Konstytucyjny. Nie wiadomo, czy uda się odzyskać zaufanie społeczne dla tej instytucji.

...

Zamach na TK ZROBILO TK! LEMINGI DO BOJU! BRONMY TK PRZED TK!
DEBILE! NIE DOSC ZE NIKCZEMNI TO GLUPI!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:47, 08 Gru 2015    Temat postu:

"Do Rzeczy": Sędzia jak polityk
7 grudnia 2015, 16:24
Jednym z największych przegranych w sporze o Trybunał Konstytucyjny jest jego prezes prof. Andrzej Rzepliński. W dużej mierze na własne życzenie - pisze w nowym tygodniku "Do Rzeczy" Kamila Baranowska.

Obrazek wychodzącego z Sejmu prezesa Trybunału, który na niewinne pytanie dziennikarki TVN24, dlaczego opuszcza salę, rzuca arogancko: „Jest pani wykształcona, słuchała pani. Chyba, że jest pani głucha!”, zostanie w pamięci wielu na długo. Co tak zdenerwowało prof. Andrzeja Rzeplińskiego? Przeforsowanie przez PiS uchwał unieważniających wybór pięciu sędziów, którego dokonał Sejm poprzedniej kadencji.

Takiego scenariusza nikt się nie spodziewał. Platforma Obywatelska, zmieniając pod siebie ustawę o Trybunale Konstytucyjnym, liczyła na to, że uda jej się mianować pięciu sędziów. Miała prawo mianować trzech. Dwaj pozostali, których kadencje miały się skończyć w grudniu, powinni zostać wybrani przez nowy Sejm. Dziwnym trafem procedowanie nad ustawą pozwalającą Platformie dokonać szybkich zmian nabrało tempa po przegranych przez Bronisława Komorowskiego wyborach prezydenckich, kiedy coraz bardziej prawdopodobny stawał się scenariusz, w którym Platforma przegrywa wybory parlamentarne.

– Liczyli na to, że się uda, a jeśli nie, to ewentualny sprzeciw będzie dotyczył tylko tej dwójki, a nie całej piątki. Proszę zwrócić uwagę, że trzech sędziów zostało wskazanych przez Platformę, a tych dwóch, co do których od początku wiadomo było, że będą wątpliwości, Platforma pozwoliła wskazać SLD i PSL – opisuje polityk PiS. – Przeliczyli się, bo nie sądzili, że zakwestionujemy wybór wszystkich pięciu sędziów. Sami są jednak sobie winni – dodaje.

W aurze tajemniczości

Polityczny plan Platformy firmował swoim nazwiskiem prof. Andrzej Rzepliński, który był współautorem ustawy o Trybunale Konstytucyjnym i który przekazał ją Bronisławowi Komorowskiemu. Ten złożył projekt do Sejmu.

Co ciekawe, prof. Rzepliński odmówił wglądu w projekt organizacjom, które chciały poznać jego szczegóły. Stowarzyszenie Sieć Obywatelska złożyło nawet skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Ten uznał, że projekt ustawy nie jest informacją publiczną. Decyzję tę uchylił Naczelny Sąd Administracyjny. – W ustnym uzasadnieniu NSA stwierdził, że transparentność jest bardzo istotna w demokracji. Podkreślił także, że TK przygotował zmiany prawa w swojej sprawie. Konieczna jest możliwość sprawdzenia, jakie zmiany proponowane przez TK zostały uwzględnione przez prezydenta RP, któremu te propozycje zostały przekazane – mówił w styczniu 2014 r. Szymon Osowski, prezes Sieci Obywatelskiej.

Aura tajemniczości, która towarzyszyła pracom nad ustawą, już wówczas budziła wątpliwości. Podobnie jak udział w tych pracach prezesa Trybunału. Zwłaszcza że Rzepliński przedstawił prezydentowi nie ogólne propozycje zmian, lecz kompletny projekt ustawy: 139 artykułów wraz z uzasadnieniem.

Z tych powodów prof. Rzepliński jest dziś mało wiarygodny w roli recenzenta poczynań PiS. Nie protestował, gdy Platforma wprowadzała do jego ustawy poprawki pozwalające jej na wybór pięciu, a nie trzech sędziów.

– Zarówno prezes Rzepliński, jak i pozostali sędziowie uczestniczyli w pracach studyjnych nad projektem ustawy o TK, które odbywały się od 2011 r. w Trybunale, a następnie w trakcie prac w połączonych komisjach uczestniczyli de facto w charakterze doradców Sejmu, odpowiadali na pytania posłów, rekomendowali poprawki do tej ustawy – relacjonował poseł PiS Marek Ast.

Wiele wskazywało na to, że jako prezes Trybunału prof. Rzepliński będzie także sam oceniał jej zgodność z konstytucją. O wyłączeniu się z orzekania w tej sprawie zdecydował dopiero wtedy, gdy w mediach pojawiło się nagranie z jego wypowiedzią z czerwca tego roku. Wówczas podczas wystąpienia w Senacie uspokajał zgłaszających wątpliwości polityków PiS, że w razie zaskarżenia ustawy do Trybunału on i inni sędziowie, którzy brali udział w pracach nad nią, nie będą jej oceniać.

Tylko co z tego, skoro prof. Rzepliński dużo wcześniej ocenił ją w studiu TVN24. – Dzisiaj chodzi o trzech sędziów powołanych zgodnie z ustawą, z zachowaniem wszelkich procedur demokratycznych, z zaproszeniem opozycji do nominowania przez Prezydium Sejmu kandydatów na sędziów konstytucyjnych. Tych trzech sędziów powinno rozpocząć swoją kadencję 7 listopada tego roku – stwierdził.

Ta wypowiedź skłoniła ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę do wysłania do Trybunału wniosku o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec prof. Rzeplińskiego. Zdaniem Ziobry prof. Rzepliński w telewizyjnym studiu przesądził o zgodności ustawy Platformy z konstytucją jeszcze przed orzeczeniem Trybunału.

Ci, którzy dotąd uznawali Trybunał Konstytucyjny, a zwłaszcza jego prezesa za uosobienie obiektywizmu i bezstronności, mogą czuć się dziś mocno rozczarowani. Jednak ci, którzy znają życiorys Andrzeja Rzeplińskiego, nie są zaskoczeni jego postawą.

Rzepliński nigdy nie krył się ze swoim negatywnym stosunkiem do PiS. Krytykował tę partię wielokrotnie z pozycji eksperta i autorytetu, zawsze stając po „właściwej” stronie.

Nieważne, czy chodziło o zakaz organizacji Parady Równości przez prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego w 2005 r., czy o białe miasteczko przed kancelarią premiera za rządów PiS, czy o sprawę doktora G., czy o wątpliwości co do liczby głosów nieważnych w wyborach samorządowych. Tę ostatnią sprawę przywołał zresztą Leszek Miller. – Po wyborach samorządowych prof. Rzepliński wszedł w rolę komentatora politycznego, a nie strażnika konstytucji – wypomniał. To wtedy Rzepliński powiedział, że Miller nie wykorzystał momentu, by zejść ze sceny politycznej, a o politykach PiS i SLD wyrażających swoje wątpliwości co do przejrzystości wyborów mówił, że „poczuli krew”. On wątpliwości nie miał żadnych, czemu dawał wyraz w udzielanych wówczas chętnie wywiadach. Gdy Kaczyński zarzucił mu, że to ferowanie wyroków, bo w sądach dopiero rozstrzygają się sprawy dotyczące protestów wyborczych, Rzepliński wraz z innymi prezesami sądów w wydanym oświadczeniu uznał, że „jest to pełen pogardy atak wymierzony w każdego z tysięcy sędziów wszystkich sądów w Polsce”.

Tymczasem w 2011 r. prof. Rzepliński, udzielając wywiadu Robertowi Mazurkowi, podkreślał: – Ja mam swoje poglądy i każdy inny sędzia je ma, ale też wszyscy sędziowie Trybunału są niezależni aż do trzewi i naprawdę czują swoją osobistą odpowiedzialność za konstytucyjność prawa w Polsce.

Dzisiejsze wydarzenia nie bardzo potwierdzają tę tezę o niezależności „aż do trzewi”. Zwłaszcza że w tym samym wywiadzie prof. Rzepliński stwierdza wprost: – Mój system wartości konserwatywnego liberała jest bliski systemowi wartości Platformy Obywatelskiej.

Prawo i polityka

Platformie Obywatelskiej prof. Rzepliński też jest bliski od dawna. W 2005 r. to właśnie ta partia próbowała mianować go rzecznikiem praw obywatelskich w miejsce odchodzącego prof. Andrzeja Zolla. Dwukrotnie jego kandydatura przepadała w parlamencie – raz w Sejmie, raz w Senacie. Rządzący SLD tłumaczył wtedy, że jest kandydatem zbyt politycznym.

– Gdy jakieś dwa czy trzy lata potem sprawdziłem listę głosujących, okazało się, że trzech posłów PiS zagłosowało jednak za moją kandydaturą. Jeżeli trzech, to raczej nie była to pomyłka. To był Jarosław Kaczyński, Kazimierz Marcinkiewicz i Mariusz Kamiński, który został potem szefem CBA - opowiadał po latach Rzepliński.

Co ciekawe, Rzepliński z braćmi Kaczyńskimi zna się jeszcze z czasów studiów prawniczych na Uniwersytecie Warszawskim. Byli na jednym roku. Ukończyli studia w 1971 r.

W tym samym roku Rzepliński wstąpił do PZPR. Postawił na karierę naukową. Specjalizował się w kryminologii i prawach człowieka. Z PZPR został usunięty na początku stanu wojennego w 1981 r. Przyłączył się do Solidarności, był ekspertem obywatelskiego Centrum Inicjatyw Ustawodawczych Solidarności. Po 1989 r. zaangażował się w działalność Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Polityka jednak przewijała się ciągle w jego życiorysie. Na prośbę Lecha Wałęsy w latach 1992-1993 brał udział w pracach nad projektem nowej konstytucji. Za rządów AWS przygotowywał projekt ustawy o IPN (po powołaniu instytutu doradzał jego pierwszemu prezesowi Leonowi Kieresowi), był także doradcą prawnym koordynatora ds. służb specjalnych Zbigniewa Siemiątkowskiego. W 1998 r. Unia Wolności rekomendowała go na szefa GIODO (do objęcia funkcji zabrakło mu dwóch głosów).

Profesor Rzepliński do Trybunału Konstytucyjnego został skierowany po tym, jak nie trafił do rządu. Po wygranych przez Platformę wyborach był jednym z poważnie rozważanych kandydatów na ministra sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska. W grudniu z ramienia PO trafił do Trybunału, trzy lata później objął funkcję prezesa.

Jeden z prawników, którego pytamy o Rzeplińskiego, mówi: - To w sumie całkiem porządny sędzia, który po prostu z jakichś powodów nie znosi PiS oraz Kaczyńskiego i specjalnie tego nie kryje. Nie wiem, jaki ma to wpływ na jego bezstronność w Trybunale, ale widać, że w ostatnich dniach za bardzo puszczają mu nerwy. Tą swoją nadaktywnością szkodzi Trybunałowi, a najbardziej sobie - podsumowuje.

...

HA! I TYCH DWOCH DALI SLD I PSL GDYBY CO!
Czyli wyglada to tak. Rzeplinski i koledzy poradzili im zeby wybrali 5 A NUŻ SIĘ UDA! A jak nie to spoko kalafior. Uniewaznimy dwoch i nic nie stracicie. TO TAKI BYL NUMER! FAKTY UKLADAJA SIE W LOGICZNA CALOSC! TYM RAZEM DO RZECZY DUZO POMOGLO!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:52, 08 Gru 2015    Temat postu:

Mariusz Staniszewski o mediach w Polsce: i kto tu niszczy demokrację?
Mariusz Staniszewski
8 grudnia 2015, 08:12
W demokratycznym państwie celem mediów jest dochodzenie do prawdy i patrzenie władzy na ręce. Za rządów PO celem znacznej części gazet, stacji telewizyjnych i radiowych stało się wspieranie rządu i czerpanie z tego maksymalnie dużych korzyści. Dla dziennikarzy krytycznych wobec władzy nie było w tych mediach miejsca. Byli wyrzucani, a następnie podważano ich wiarygodność i obrzucano błotem - pisze Mariusz Staniszewski, zastępca redaktora naczelnego "Wprost", dla Wirtualnej Polski.

"Bolszewicy", "zamordyści", "totalitaryści" - tak nową władzę nazywa opozycja i związane z nią media. Wraz z grupą naukowców - dlaczego zawsze tych samych? - prześcigają się w wyznaczaniu daty końca demokracji w Polsce. Ostatnio pomocy szukają w zagranicznych mediach. Stefan Niesiołowski nawet w rosyjskich. Ale nie łudźmy się, tzw. obrońcom demokracji wcale nie chodzi o demokrację, ale o kasę.

Gdy znany komentator CNN mówi, że Polska weszła na złą drogę, a Tomasz Lis, redaktor naczelny tygodnika "Newsweek Polska", którego wydawcą jest niemiecki koncern, żali się w niemieckiej telewizji ARD, że hejterzy życzą mu śmierci, że z polskiej telewizji zniknie jego program oraz ostrzega, że PiS znacjonalizuje niemieckie media w Polsce, to zagraniczny obserwator musi pomyśleć, iż nasz kraj znalazł się pod rządami kogoś, kto łączy w sobie cechy Juana Perona i gen. Augusto Pinocheta. Już tylko czekać, aż po ulicach polskich miast zaczną krążyć wojskowe ciężarówki, które będą porywać ludzi i wywozić ich na stadiony - na szczęście trochę ich zbudowaliśmy - a policja polityczna wkroczy do Trybunału Konstytucyjnego i pozamyka niezależnych sędziów w lochach cytadeli. Taki scenariusz rysują nam ludzie, którzy tworzą komitety obrony demokracji czy chcą 13 grudnia demonstrować przed domem Jarosława Kaczyńskiego.

Niedorzeczność zarzutów o łamanie zasad demokracji jest tak uderzająca, że właściwie trudno z nimi polemizować. W takiej sytuacji warto jednak oprzeć się na liczbach. W weekend Klub Jagielloński przedstawił wyliczenie pokazujące, do których mediów poprzednia władza skierowała strumień pieniędzy. Z danych uzyskanych z 12 ministerstw (5 odmówiło informacji) wynika, że w latach 2010-2014 Agora - wydawca "Gazety Wyborczej", będącej jednym z głównych bojowników o wolność i demokrację - otrzymała 5 mln. zł., Gremi Media (wydawca "Rzeczpospolitej") - 3,5, Axel Springer (Newsweek Polska) - 3,2 mln. zł, Polskapresse ("Polska The Times") - 2,6 mln. zł, Inforbiznes ("Dziennik Gazeta Prawna") - 1,7 mln. zł, "Polityka" - 764 tys, zł. Dla porównania sympatyzująca z PiS "Fratria" (tygodnik "W Sieci") - 27 tys. zł. Kiedy dorzucimy do tego jeszcze, że tygodnik "Wprost" ujawnił w tym tygodniu, że Narodowe Centrum Kultury finansowało w serwisie Tomasza Lisa Natemat.pl utworzenie istniejącego działu kultury, to wyłaniają nam się prawdziwe motywacje obrońców demokracji. Nie o wolność tu idzie, ale o pieniądze.

Nowa władza zapowiedziała, że nie będzie finansowała mediów otwarcie popierających Platformę Obywatelską. Dla wielu z nich oznacza to poważne problemy finansowe. Będą musiały nagle zacząć funkcjonować według takich samych rynkowych zasad, jakie obowiązywały media krytyczne wobec poprzedniej ekipy. Brak rządowej kroplówki oznacza mniej pieniędzy na promocję, na dodawane do gazet gadżetów, a w efekcie na pensje. To musi boleć, bo pupile władzy będą musieli przyzwyczaić się do tego, co w niezależnych od rządu mediach jest standardem - poddanie się prawdziwej grze rynkowej.

W tym miejscu ważniejsza jest jednak odpowiedź na inne pytania: czy system, w którym rząd przez osiem lat finansowo wspierał przychylne sobie media, możemy nazywać w pełni demokratycznym? Czy tworzenie nierównych warunków rynkowych i spychanie na margines mediów patrzących władze na rękę, gwarantuje rzeczywistą wolność wypowiedzi i przejrzystość sposobu podejmowania decyzji? Przez ostatnie dwie kadencje mieliśmy do czynienia z pełzającą aksamitną dyktaturą, w której każdy, kto schlebiał władzy, mógł liczyć na premię. Jeśli jednak chciał być krytyczny, to wyznaczone przez władzę autorytety pokazywały mu, gdzie jego miejsce - był spychany na margines albo po prostu nazywany szaleńcem.

Przeczytaj też: Sanatorium dla weteranów dżihadu. Walczą w Syrii, wypoczywają w Szwecji

Jakiś czas temu miałem okazję rozmawiać z Juergenem Rothem, niemieckim dziennikarzem, autorem książki "Tajne akta S." o katastrofie smoleńskiej. Był on szczerze zaskoczony, że polskie media nie są w stanie rozliczyć swoich władz z serii zaniedbań, do jakich doszło zarówno przed, jak i po katastrofie. Rothowi daleko do PiS i Antoniego Macierewicza, bo sam jest członkiem Socjaldemokratycznej Partii Niemiec, ale nie mógł uwierzyć w arogancję władzy, polegającą na nazywaniu wariatami wszystkich tych, którzy nie zgadzali się lub podważali wyniki badań rządowej komisji. W demokratycznym państwie celem mediów jest dochodzenie do prawdy i patrzenie władzy na ręce. Za rządów PO celem znacznej części gazet, stacji telewizyjnych i radiowych stało się wspieranie rządu i czerpanie z tego maksymalnie dużych korzyści. Dla dziennikarzy krytycznych wobec władzy nie było w tych mediach miejsca. Byli wyrzucani, a następnie podważano ich wiarygodność i obrzucano błotem.

Czy pamiętacie Państwo szereg alarmujących artykułów w mediach sprzyjających PO, gdy partia ta dokonywała pierwszego zamachu na Trybunał Konstytucyjny? I wcale nie chodzi o czerwcową ustawę, która umożliwiała wcześniejsze powołanie pięciu sędziów TK, ale wpychanie do tego - najważniejszego przecież sądu w Polsce - czynnych polityków. Czy słyszeliście Państwo głosy oburzenia, że sędzią oceniającym ustawy PO ma być były senator PO prof. Leon Kieres? Przecież to jawny zamach na niezależność Trybunału. Nie, nikt nie pamięta ówczesnego sprzeciwu, bo go nie było. Tak samo jak w kampanii wyborczej proplatformerskie media nie alarmowały, że PO dokonuje drugiego zamachu na TK, monopolizując go. Zamachem na demokrację był wówczas nieistniejący projekt zmian w konstytucji autorstwa PiS, a nie wprowadzona w życie, niekonstytucyjna uchwała o powołaniu sędziów.

Krytykowanie władzy się wówczas nie opłacało, bo do wzięcia były przecież rządowe pieniądze. One stanowiły wówczas wartość ważniejszą niż niezawisłość sądów i wolność słowa. Dziś odwaga staniała i to dosłownie. Krytyka nie grozi utratą dochodów, bo wiadomo, że ich przez najbliższe lata nie będzie. Można więc atakować rząd, mając nadzieję, że jak dzisiejsza opozycja wróci do władzy, to nie zapomni o zasługach oddanych w ciężkich czasach.

Mariusz Staniszewski dla Wirtualnej Polski

Mariusz Staniszewski - zastępca redaktora naczelnego tygodnika "Wprost", wcześniej był publicystą "Do Rzeczy" oraz redaktorem naczelnym kwartalnika "Rzeczy Wspólne". Kierował także działem krajowym "Rzeczpospolitej". Ukończył nauki polityczne na Uniwersytecie Wrocławskim.

...

Tak! Zaglada im medialna smierc w oczy. Kasy nie bedzie, programow nie bedzie. To ida na calosc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:25, 10 Gru 2015    Temat postu:

Awantura o Trybunał Konstytucyjny. Eksperci oskarżają PO o wywołanie sporu
Michał Fabisiak
akt. 10 grudnia 2015, 17:04
Za wywołanie awantury wokół Trybunału Konstytucyjnego odpowiedzialna jest Platforma Obywatelska, przyznają zgodnie eksperci, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska. - Gdyby PO wybrała w czerwcu tych sędziów, których kadencja upływała w poprzedniej kadencji Sejmu, nie doszłoby do zamieszania, jakie obserwujemy w ostatnich dniach - tłumaczy WP dr hab. Piotr Wawrzyk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Eksperci nie mają też wątpliwości, dlaczego wokół TK jest tyle rozgłosu.

- Problem tkwi w tym, że kilka stacji telewizyjnych oraz dziennikarzy i polityków chce bronić stanu, który politycznie pragnie zmienić PiS. W związku z czym mamy do czynienia z kampanią, koncentrującą się na tym, jakie "biedne" jest państwo i jaka "biedna" Platforma - tłumaczy WP dr Wojciech Jabłoński. I dodaje, że obecnymi działaniami opozycja nie pociągnie za sobą Polaków. - W naszym kraju społeczeństwo obywatelskie istnieje w postaci szczątkowej i mało kto będzie bronił Trybunału - mówi ekspert.

Zdaniem dr hab. Wawrzyka winę za wywołanie awantury, jaką od kilku tygodni możemy obserwować, ponosi wyłącznie Platforma Obywatelska. - Wybierając członków TK dla przyszłej kadencji parlamentu, złamała niepisany zwyczaj, który do tej pory obowiązywał w Sejmie - tłumaczy politolog UW. Podobnie uważa dr Jabłoński. - Mało kto pamięta o korzeniach obecnego sporu, który swoją decyzją z czerwca wywołała PO. Dzieje się tak dlatego, że w komunikacji medialnej liczy się tu i teraz - tłumaczy politolog Uniwersytetu Warszawskiego. Jego zdaniem awantura, jaka toczy się wokół Trybunału, nie interesuje społeczeństwa.

Wawrzyk nie ma wątpliwości dlaczego awantura wokół TK nabrała takiego rozgłosu medialnego. - Platforma w okresie swoich rządów upolityczniła Trybunał Konstytucyjny. Był on przedłużaniem władzy PO, a po przegranych wyborach miał służył do blokowania reform proponowanych przez PiS - mówi Wawrzyk. Sejm nowej kadencji wybierając pięciu sędziów, pokrzyżował polityczne plany PO, dlatego partia ta postanowiła nagłośnić sprawę wyboru sędziów TK. - Myślę, że teraz PO podbija bębenek napięcia społecznego, razem z Nowoczesną, aby jak najszybciej doprowadzić do nowych wyborów parlamentarnych - tłumaczy Wawrzyk.

Awantura wokół TK nie rozwija się jednak po myśli PO. Na sporze, który obserwujemy, Prawo i Sprawiedliwość nic nie traci. - PiS korzysta z zasady, jaką w przeszłości stosował Donald Tusk gdy jego partia miała większość w parlamencie, czyli: zwycięzcy się nie tłumaczą - mówi Jabłoński. I zaznacza, że w polityce robią to tylko winni oraz ci, którzy są słabi, a taką pozycję zajmuje dziś w polskiej polityce PO. Opinię Jabłońskiego potwierdzają ostatnie sondaże wyborcze. Mimo negatywnej relacji medialnej pod adresem PiS, Prawo i Sprawiedliwość utrzymuje pozycję lidera oraz wysokie poparcie. Natomiast notowania PO są rekordowo niskie, a partia ta straciła pozycję wicelidera kosztem Nowoczesnej.

...

To oczywiste. Jednak bylismy swiadkami szokujacej medialnej manipulacji gdy 24 godziny na dobe PO wystepowalo jako obronca demkoracji a PiS jako zagrozenie dla niej. Dokladne odwrocenie kota ogonem. Przemilczenie przyczyn i zaczynanie od skutkow. Zdaniami typu ,,PiS dazy do". Tak jakby to oni zaczeli jakis plan. Tymczasem akurat PiS byl zmuszony przez PO do reakcji bo by im uciekly z TK dwa miejsca jak glupkom. Gdyby PO obsadzilo 3 miejsca PIS BY NAWET NIE PISNAL! Co ciekawe zachowanie PiS bylo nadzwyczaj uczciwe jak nigdy. Ostrzegali PO zeby nie robili numerow tuz przed odejsciem. Zatem nic im nie mozna zarzucic. NIC NAGLEGO ANI NIE ZAPOWIADANEGO NIE ROBILI. REAGOWALI NA WYSKOKI PO. Media wymagaja GRUNTOWNEJ WYMIANY. Od Wyborczej w dol. Jak i Sejm. Wygasic PO i Agore to juz mowilem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:41, 14 Gru 2015    Temat postu:

"Wprost": Sędziom chodzi o kasę
14 grudnia 2015, 13:46
- W tej nowelizacji zapisano podwyżki dla sędziów TK, sześciomiesięczne odprawy, czy zwroty ryczałtów mieszkaniowych. Czy sędzia Rzepliński milczał, bo miał interes, czy milczał, bo nie wiedział, co się dzieje? W obu przypadkach jest to dla niego kompromitujące – mówi Marek Jakubiak, poseł Ruchu Kukiz’15 i przedsiębiorca.

Eliza Olczyk: Jak przedsiębiorca czuje się w parlamencie?

Marek Jakubiak: Pierwsze śliwki robaczywki, a potem będzie lepiej. Liczę na to, że sporo rzeczy uda się wylobbować na rzecz przedsiębiorczości. Chciałbym przywrócić do ustawodawstwa pojęcie polskiego przemysłowca, które zostało zniszczone przez komunistów. Będę też zwracał uwagę na fakt, że nasz przemysł w przeważającej większości jest w obcych rękach, a celem zagranicznych przedsiębiorców jest wykorzystanie niskich płac, niskich cen wody i energii do wyprodukowania najwyższej jakości produktu i wyprowadzenia zysków za granicę. To polski przemysł powinien inwestować w Polsce i tu płacić podatki. Czy pani wie, że stale otrzymuję propozycje „optymalizacji” kosztów produkcji polegające na przeniesieniu firmy na Słowację, do Czech, Niemiec i Bóg wie gdzie, bo wszędzie prowadzenie firmy jest bardziej opłacalne z powodu niższych podatków niż w Polsce. A to my powinniśmy obniżyć podatki tak, żebyśmy stali się konkurencją dla innych krajów i wtedy kapitał napłynie do nas. Mówimy o miliardach złotych.

Przeczytaj również: Kamiński dla "Wprost": Państwo w kryzysie

Przecież CIT, czyli podatek dla przedsiębiorstw, wynosi u nas 19 proc. To nie jest oszałamiająco dużo.

- Tylko że kolejne 19 proc. to jest mój podatek od dywidendy. Oczywiście i w tym przypadku można zadbać o tzw. optymalizację i wielu przedsiębiorców tak robi. Dlatego jestem za zlikwidowaniem podatku CIT i płaceniem jednoprocentowego podatku od przychodów. Powinien on obowiązywać wszystkich: banki, hipermarkety, sklepy spożywcze i inne przedsiębiorstwa. Banki zapłacą może trochę więcej pieniędzy niż obecnie, ale dzięki temu, że nie będzie możliwości „optymalizacji”, co zwykle oznacza wyprowadzanie podatków za granicę, do Skarbu Państwa trafi nawet trzy razy więcej pieniędzy niż obecnie.

Ale odbije się to na klientach. Deutsche Bank już zapowiedział, że podwyższy marżę na kredyty hipoteczne, żeby sobie odbić straty.

- Straci klientów. Jego sprawa.

A jeżeli wszyscy podniosą marżę?

- To wtedy sam założę bank i na pewno będzie mi się to opłacało przy jednoprocentowym podatku przychodowym.

Coś pana w Sejmie zaskoczyło?

- Po pierwsze sala plenarna w telewizji wygląda na dużo większą niż jest w rzeczywistości (śmiech). Po drugie to, że zasiadam w tak historycznym miejscu, w tej samej sali, w której obradowali posłowie przed 1939 r., za każdym razem wywołuje u mnie dreszcz emocji. Zaskoczyło mnie też to, że jest tu przyjemnie i sympatycznie. Ludzie są dla siebie uprzejmi, choć w bezpośredni sposób przedstawiają swoje poglądy. Natomiast irytuje mnie pewien chaos – dostajemy porządek obrad wieczorem, rano jest już inny, zmienia się on w ciągu dnia. Przerwa, która była przewidziana na dziesięć minut, wydłuża się do kilku godzin itd. Dla mnie to strata czasu.

Emocjonował się pan wyborem sędziów Trybunału Konstytucyjnego przy głośnym proteście posłów opozycji wymachujących konstytucją?

- Siedzą obok mnie.

I co, przyłączył się pan do protestu?

- Oczywiście, że nie. Dla mnie to było oburzające. Jak by na to nie patrzeć, w czerwcu to PO złamała konstytucję, wybierając sędziów na zapas.

Dwóch. Co do trzech, Trybunał uznał, że zostali wybrani zgodnie z konstytucją.

- Jak pani tak mówi, to od razu przypomina mi się dowcip Zenona Laskowika: „Przychodzi chłop i mówi, że nie podjedzie, bo traktor nie działa. – Koło się zepsuło. – A ile kół jest sprawnych? – Trzy. – No to w czym problem?”. A jednak na trzech kołach podjechać się nie da. Tak samo Trybunał Konstytucyjny nie może działać z wadliwie wybranymi sędziami. Powiem więcej – uważam, że sędziowie Trybunału Konstytucyjnego, którzy brali udział w pracach na ustawą PO, powinni się podać do dymisji. Wysmażyli przecież ustawę, którą podważył Trybunał. Koledzy sędziowie ocenili negatywnie ich pracę.

To nie sędziowie Trybunału głosowali nad ustawą, tylko posłowie. Słynny przepis umożliwiający wybór dodatkowych sędziów zgłosił poseł PO.

- Ale sędzia Andrzej Rzepliński siedział obok i jakoś nie protestował. Jego milczenie oznaczało aprobatę. A skoro taka milcząca zgoda nastąpiła, to pytam się dlaczego? Może dlatego, że w tej nowelizacji zapisano również podwyżki dla sędziów Trybunału Konstytucyjnego, sześciomiesięczne odprawy, otoczkę socjalną w postaci zwrotów ryczałtów mieszkaniowych? W sumie to jest kupa pieniędzy. Moje pytanie brzmi: czy sędzia Rzepliński milczał, bo miał interes, czy milczał, bo nie wiedział, co się dzieje? W obu przypadkach jest to dla niego kompromitujące. Zresztą, jak nie wiadomo, o co chodzi, to zwykle chodzi o pieniądze.

A PiS w sprawie Trybunału postępował bez zarzutu?

- Gdyby prezydent Andrzej Duda zwołał pierwsze posiedzenie Sejmu zaraz w pierwszym tygodniu po wyborach, to nie byłoby tego całego wariactwa. Nie musiałby zaprzysięgać sędziów w nocy, a więc nie byłoby tych krzyków o nocnym zamachu na demokrację.

Byłyby okrzyki, że demokracja jest łamana w biały dzień.

- A Platforma to niby nie łamała konstytucji? Też to robiła. Nie ma zgody na przykładanie różnej miary. Oni złamali prawo, a teraz udają demokratów. Nie są nimi. Prawo zostało złamane w poprzedniej kadencji, a teraz zostało naprawione.

A może z naszą demokracją naprawdę jest coś nie tak?

- Owszem, mam zastrzeżenia do naszej demokracji. Przykładowo ustawa o wolności gospodarczej została całkowicie zniszczona wprowadzanymi cichaczem rozporządzeniami ministerstw, którym się te wolności nie podobały. Inny przykład, tzw. pakiet demokratyczny przewiduje, że opozycja musi złożyć pisemną deklarację, że jest opozycją. Jeżeli muszę się deklarować w tej sprawie, to uważam to za pogwałcenie mojej wolności.

Pan się i tak deklaruje, głosując za lub przeciw wotum zaufania dla rządu.

- To co z tego. Nie chcę składać żadnej deklaracji, która kojarzy mi się z podpisywaniem lojalki w czasach PRL. Chcę zabierać głos i zadawać pytania wtedy, kiedy mam ochotę. Ruch Kukiz’15 jest za poszerzeniem wolności obywateli. Wyrzucilibyśmy próg z ustawy o referendach, żeby były stanowiące niezależnie od liczby głosujących. Jak ktoś ma pomysł, zbiera podpisy i niech się ludzie wypowiedzą. Chcielibyśmy, żeby wszystkie referenda odbywały się jednego dnia. Taki dzień referendalny byłby prawdziwym świętem demokracji.

A gdyby ktoś zebrał podpisy, żeby płaca minimalna w Polsce wynosiła 5 tys. zł, co by pan zrobił jako przedsiębiorca?

- Musiałbym podnieść ceny piwa.

To zostałby pan wyparty z rynku przez zagraniczną konkurencję.

- To jest ekstremalny przykład, ale jestem za tym, żeby więcej płacić ludziom. Tyle że podwyżki doprowadziłyby do spadku konsumpcji, a to oznaczałoby zwolnienia. Sądzę, że ludziom dałoby się to wytłumaczyć. U mnie ludzie dobrze zarabiają. Pracownicy fizyczni dostają średnio 2700 zł. A jak się uwzględni administrację, to płace są jeszcze wyższe.

A gdyby tak w referendum przegłosowano małżeństwa homoseksualne albo prawo do przerywania ciąży? Pasowałoby to panu?

- Można usiąść i o tym dyskutować. Sam jestem ciekaw, jak by Polacy wypowiedzieli się na takie tematy. W takie referendum zaangażowałby się Kościół, a z drugiej strony środowiska liberalne, feministyczne. I w ten sposób edukowalibyśmy społeczeństwo. Brak progu zmuszałby też rząd do rozmawiania ze społeczeństwem. Dzisiaj rządzący mają luksusową sytuację – mają większość w Sejmie i mogą przegłosować wszystko, nie oglądając się na obywateli.

...

PO IM DALA OLBRZYMI ZASTRZYK KASY! KORUPCJA! TK NIE MA JUZ ZADNEGO AUTORYTETU. POWINNI ZAMKNAC SIE W WIEZENIU SKORO ORZEKLI ZE LAMALI KONSTYTUTCJE!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:24, 17 Sty 2016    Temat postu:

Szydło powinna wykorzystać Tuska przeciwko Komisji Europejskiej
Krzysztof Rak
ekspert Ośrodka Analiz Strategicznych

Czy Donald Tusk pomoże polskiemu rządowi?, fot. flickr/KPRM

Kontrole praworządności przez Komisję Europejską są bezprawne. Stwierdził to już w roku 2014 rząd Donalda Tuska.

Bruksela ma zwyczaj samowolnego rozszerzania swoich kompetencji. Robi to jednak prawem kaduka, ponieważ traktaty unijne wyraźnie jej tego zabraniają. Łamie w ten sposób tzw. zasadę przyznania, która głosi, że Unia Europejska działa wyłącznie w ramach kompetencji, które przyznały jej państwa członkowskie. A zatem nie może samodzielnie określać swoich uprawnień.
REKLAMA


W marcu 2014 roku Komisja Europejska (KE) wydała komunikat, w którym poinformowała, że uchwaliła nową procedurę ochrony praworządności. Składa się ona z 3 faz. W pierwszej Komisja ocenia, czy doszło do „systemowego zagrożenia państwa prawnego”. Jeśli tak, to –w drugiej- poleca konkretne zmiany. Gdy państwo członkowskie nie zastosuje się do nich, to –w fazie trzeciej- Komisja wnioskuje o wszczęcie procedury opisanej w artykule 7 Traktatu o Unii Europejskiej, której efektem mogą być sankcje uchwalone przez Radę Europejską. Przed kilku dniami Komisja Europejska podjęła decyzję o zastosowaniu tej procedury wobec Polski.

Problem w tym, że uprawnienia te Komisja przyznała sama sobie. Jej działania są zatem pozbawione podstaw prawnych. Potwierdzają to co najmniej 3 ekspertyzy. Pierwsza, przygotowana w maju 2014 r. przez służby prawne Rady UE, głosi, że nadzór Komisji nad ochroną praworządności jest niezgodny z zasadą przyznania a w traktatach nie ma podstawy prawnej, która upoważniałaby instytucje unijne do stworzenia nowego mechanizmu nadzoru.

Z tymi argumentami w pełni zgodna jest opinia Biura Analiz Sejmowych z lipca 2014 r., ale przede wszystkim stanowisko polskiego rządu z czerwca tegoż roku. Stwierdzono w nim, że „rząd RP jest zdania, iż nie jest możliwe wdrożenie mechanizmu w kształcie zaproponowanym przez KE w przedłożonym komunikacie.”

Przypomnijmy, jest to opinia rządu Platformy Obywatelskiej, którego premierem był nie kto inny jak Donald Tusk. Ten fakt winien zostać wykorzystany właśnie teraz.

Dobrze się stało, że rząd Beaty Szydło nie poszedł na otwartą wojnę z Komisją Europejską. Mógł przecież, odwołując się do opinii swych poprzedników, stwierdzić bezprawność jej działań i odmówić jakiegokolwiek dialogu.

Warszawa powinna, korzystając z kanałów dyplomatycznych, dać znać Brukseli, że jeśli nie zakończy ona swojej procedury w pierwszej fazie, to stworzy koalicję państw, które będą wszelkimi możliwymi sposobami zwalczać bezprawną procedurę. Zarówno prawnymi, ale przede wszystkim medialnymi.

Bruksela stoi dziś przed groźbą wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Rząd Davida Camerona podjął decyzję o referendum w sprawie członkostwa w Unii. Aby przekonać swoich obywateli do pozostania w strukturach integracyjnych, negocjuje pakiet reform. Jednym z podstawowych postulatów ma być ograniczenie wszechwładzy unijnych instytucji. Wynik negocjacji zależy także od zgody polskiego rządu, którą możemy warunkować zakończeniem kontroli przez Komisję w pierwszej fazie. Jeśli tego będzie mało, przedstawimy swój pakiet reform unijnych, od którego uzależnimy rozmowy na temat statusu Londynu. Na dodatek weźmiemy udział w kampanii referendalnej na Wyspach i będziemy trąbić o mieszaniu się brukselskiej biurokracji w wewnętrzne sprawy państw członkowskich.

Do tych działań winniśmy włączyć również Donalda Tuska, którego rząd kiedyś wypowiedział się przeciwko uprawnieniom Komisji. Dziś reprezentuje on wszystkie kraje członkowskie jako przewodniczący Rady Europejskiej, której służby uznały ambicje Komisji za bezprawne. Wymiany informacji na temat praworządności w Polsce nie powinniśmy ograniczać do KE, ale nasze odpowiedzi na zarzuty wysyłać również do przewodniczącego Rady Europejskiej i szefa Parlamentu Europejskiego. W ten sposób nie uchylimy się od dialogu, ale wyślemy wyraźny sygnał, że nie uznajemy prawa powielaczowego Komisji.

Beata Szydło winna również poprosić o silne wsparcie Platformę Obywatelską, której rząd przed rokiem kwestionował aspiracje Komisji Europejskiej do bezprawnych działań przeciwko państwom członkowskim.

Komisja wdrożyła kontrolę praworządności, ponieważ uznała, że Polska to słaby kraj, który bez żadnego ryzyka można poddać upokarzającym procedurom. Należy więc przypomnieć eurokratom, że dysponujemy bardzo silną kartą, którą jest wpływ na wynik brytyjskiego referendum. Gdy to zrozumieją, z pewnością uczynią wszystko, aby oddalić kolejny kryzys, który grozi Europie.

..

DOKLADNIE TO UE PERMANENTNIE LAMIE ZASADY PRAWA I DEMOKRACJI! POWTARZANIE REFERENDOW DO SKUTKU STALO SIE PONURYM SYMBOLEM! Skarzenie do nich to jak skarzenie Brezniewowi zeby ratowal demokracje. Dlatego goscia z Agory gdyby byl naprzeciw mnie i zaczal gadac moglbym pobic. Bo sa granice podlosci. A oni je PERMANENTNIE przekraczaja. A tu konczy sie koltura w takim razie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:04, 25 Sty 2016    Temat postu:

Szefowa MEN Anna Zalewska: nauczyciele inicjowali zbieranie podpisów w obronie gimnazjów
25 stycznia 2016, 10:52
• Szefowa MEN: dzieci są przymuszane do podpisów w obronie gimnazjów
• Anna Zalewska: zmienimy system

250 tys. podpisów w obronie gimnazjów? - Ogromny szacunek, ale one były w związku z myślą, że zmiana systemu spowoduje wygaśnięcie umów nauczycieli, że stracą pracę. To oni inicjowali zbieranie podpisów - mówi gość Kontrwywiadu RMF FM, szefowa MEN Anna Zalewska.

- Uczniowie kochają swoich nauczycieli, mają do tego prawo. Lubią swoje miejsce, w którym się uczą, w związku z tym albo z radością, albo pod przymusem, bo miałam też takie listy rodziców, oburzonych, że ich dzieci są przymuszane i przynoszą do podpisu rodzicom i dziadkom listy do podpisu - mówiła w programie.

Dodaje, że rozmawia z prawnikami, jak w systemie i ustawie zagwarantować, żeby nie doszło do utraty miejsc pracy przez nauczycieli. Likwidacja gimnazjów? - Nie zmieniłam zdania. Zmienimy system - odpowiada gość RMF FM. Minister dodaje, że podpisy w obronie gimnazjów będą elementem dyskusji. - Jeśli prezydent Torunia się zgodzi, to będziemy, około czerwca, tam kończyć debatę na temat gimnazjów - zapowiada Zalewska.

W rozmowie podkreślała także, że 4-letnie liceum musi być. - Bezwzględne jest przekonanie, że trzeba zmienić system, on ma wyglądać inaczej, są inne determinanty - właśnie m.in. 4-letnie liceum i doskonała edukacja wczesnoszkolna - bo to są dwie klamry spinające nam system - powiedziała.
RMF FM

...

COO! SKANDAL! DOSC TEGO! OBRONCY WOLNOSCI I DEMOKRACJI ZMUSZAJA DZIECI I RODZICOW DO PODPISYWANIA LISTOW W OBRONIE GIMNAZJOW KTORE SA WYLEGARNIA PATOLOGII SPOLECZNYCH! Ta cala obrona demokracji to jest mafia. I MOZE JUZ CZAS ZEBY PROKURATOR SIE TYM ZAJAL!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:23, 25 Sty 2016    Temat postu:

Andrzej Duda: to, co działo się do tej pory w TK, zakrawało na skandal

Andrzej Duda - Francois Lenoir / Reuters

Kto rządzi w Polsce? Demokratycznie wybrany Sejm, czy Trybunał Konstytucyjny – zastanawia się Andrzej Duda w rozmowie z Piotrem Zarembą. – To, co się działo do tej pory w TK, zakrawało na skandal – ocenia prezydent w wywiadzie publikowanym przez tygodnik "wSieci". Duda mówi również o zasadzie zrównoważonego rozwoju, która jest podstawą jego polityki. Wspomina "upokarzające dysproporcje" w zarobkach Polaków w porównaniu z innymi krajami Zachodu i przekonuje, że to da się zmienić.

Zrównoważony rozwój podstawową zasadą

– Plan jest realizowany – ocenia pierwsze pół roku swoich rządów Andrzej Duda. Prezydent podkreśla, że "konstytucyjna i europejska zasada zrównoważonego rozwoju nie jest przestrzegana". – Polska nie rozwijała się równomiernie. To było i nadal jest wielkie wyzwanie, także dla prezydenta RP – mówi.
REKLAMA

To, co się działo do tej pory, zakrawało na skandal. Skargi konstytucyjne czekają latami, ale rozprawę, w której aktualny Trybunał jest stroną, wprowadza się pod obrady w dwa tygodnie
Andrzej Duda

Duda podkreśla jednocześnie, że ustanowienie zasady zrównoważonego rozwoju "nie jest nawet zadaniem na jedną kadencję". – Ważne, że rozpoczął się pewien proces – przyznaje.

Prospołeczną politykę realizowaną przez PiS Andrzej Duda łączy z dziedzictwem Solidarności. – Mój ojciec pracujący w 1986 roku na uczelni zarabiał 13 dolarów. Ta dysproporcja nas upokarzała. To się zmieniło, ale nie całkowicie. Jesteśmy elementem Zachodu, lecz głównie jeśli chodzi o ceny (...). Dziedzictwo "Solidarności" to również podniesienie jakości życia, zrównoważony rozwój, wyrównywanie szans – mówi.

Prezydent podkreśla, że PiS będzie działać, aby te szanse wyrównać. M.in. poprzez blokowanie wypływu pieniędzy z Polski, co może złościć zachodnie korporacje. Zdaniem Dudy, to może być jedna z przyczyn złej prasy, jaką Polska ma na Zachodzie.

Duda: prawo nie jest nauką ścisłą

Komentując spór wokół Trybunału Konstytucyjnego, prezydent przypomniał błędy popełnione przez PO. Osoby, które wcześniej rządziły przez osiem lat, uznały, że "wielu elementów swojej władzy nie oddadzą" – ocenia Duda. Prezydent krytykuje również udział w sporze prezesa TK prof. Andrzeja Rzeplińskiego.

– Każdy ma prawo do swojego zdania, do odmiennej interpretacji, prawo nie jest nauką ścisłą. Problem pojawia się wówczas, gdy przy okazji sporu głosi się nieprawdę. To bolesne – ocenia Duda.

Jego zdaniem Trybunał orzekł jedynie, że podstawa prawna wyboru niektórych sędziów była niezgodna z konstytucją, co nie zobowiązuje prezydenta do żadnych działań, a już na pewno nie do zaprzysiężenia sędziów wybranych przez PO. – Podważenie podstawy prawnej decyzji nie oznacza unieważnienia samej decyzji. Ja byłem nowymi uchwałami Sejmu związany – mówi Duda.

Przypomnijmy, Trybunał Konstytucyjny umorzył sprawę uchwał Sejmu: o unieważnieniu wyboru w październiku przez poprzedni Sejm pięciu sędziów TK oraz o powołaniu w grudniu pięciu nowych osób w ich miejsce. Zdania odrębne złożyli sędziowie Andrzej Rzepliński, Andrzej Wróbel i Marek Zubik.

Głębszy wymiar sporu o Trybunał

Prezydent ocenia, że problem z TK ma jeszcze głębszy wymiar. – To pytanie, kto rządzi w Polsce: czy demokratycznie wybrany Sejm, czy Trybunał Konstytucyjny. Posłowie, członkowie rządu ponoszą odpowiedzialność przed obywatelami, choćby poprzez kolejne wybory. A jaką odpowiedzialność za swoje decyzje ponoszą członkowie Trybunału? Żadnej – podkreśla Duda.
Mój ojciec pracujący w 1986 roku na uczelni zarabiał 13 dolarów. Ta dysproporcja nas upokarzała. To się zmieniło, ale nie całkowicie
Andrzej Duda

Zdaniem głowy państwa nowa ustawa o Trybunale rozwiąże wiele problemów. Podniesienie liczby sędziów wymaganych przy orzekaniu o zgodności ustaw z konstytucją "wzmocni wiarygodność orzeczeń". – Z kolei konieczność rozstrzygania według kolejności wpływu uwalnia Trybunał od nacisków. Znika obawa, że pod czyjąś presją sędziowie będą wybierać sobie tematy, na które jest zamówienie. To, co się działo do tej pory, zakrawało na skandal. Skargi konstytucyjne czekają latami, ale rozprawę, w której aktualny Trybunał jest stroną, wprowadza się pod obrady w dwa tygodnie – mówi prezydent.

Zdaniem Dudy duży opór środowisk prawniczych ws. reformy Trybunału wynika m.in. z solidarności zawodowej oraz sympatii politycznych. Prezydent komentuje również ataki na swoją osobę. – Już się do tego przyzwyczaiłem. Każdy ma prawo do krytyki. Choć kłamstwa miłe nie są. Jestem przekonany, że konstytucji nie przekroczyłem ani razu – przekonuje Duda.

Emocje wokół Trybunału opadają i już niedługo możliwa będzie debata nad nowym modelem Trybunału – uważa prezydent.

W wywiadzie z Piotrem Zarembą Andrzej Duda odniósł się także do reformy mediów publicznych, które – jego zdaniem – "w ostatnich latach były stroną w sporze politycznym. Duda mówił też o problemie uchodźców, którym Polska powinna pomagać, o ile naprawdę potrzebują pomocy. – Imigranci wcale nie chcą przybywać do Polski – mówił prezydent.

Cała rozmowa z Andrzejem Dudą w dzisiejszym wydaniu tygodnika "wSieci".

...

Wprawdzie pismidlo plugawe ale Duda madrze. Jesli sie mowi ze ,,srodowisko prawnikow jest oburzone". To ja sie pytam? KTO RZADZI W POLSCE? NAROD POPRZEZ WYBRANYCH DEMOKRATYCZNIE PRZEDSTAWICIELI CZY ,,SRODOWISKO PRAWNIKOW". RZADY JAKIEGOS ,,SRODOWISKA" NIE SA DEMOKRACJA! To ze Tusk z nimi pertraktowal i oddawal im wladze to BYLO ZLAMANIE DEMOKRACJI! ONI NIE MAJA ZADNYCH KONSTYTUCYJNYCH PRAW DO WLADZY! SA DORADCAMI PRAWNYMI SPOLECZENSTWA! TAK JAK LEKARZE ZDROWOTNYMI NAWET LEKARZA NIE MUSZA SLUCHAC! NIEPRAWDAZ? BO JA SOBA RZADZE!
I teraz wobec tych faktow wyobrazcie sobie szatanska podlosc Wyborczej i spolki. OBRONE MAFII NAZYWAJA DEMOKRACJA! KARABIN MASZYNOWY SAM IDZIE DO REKI NA DYSKUSJE Z NIMI! CO ZA ODPADY! Na szczecie koniec z nimi. To ostatnie podrygi szatana.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:24, 14 Lut 2016    Temat postu:

Niemiecki polityk bierze w obronę polski rząd. "Zbyt szybko przybieramy kaznodziejski ton"
Niemiecki polityk bierze w obronę polski rząd. "Zbyt szybko przybieramy kaznodziejski ton" - Radek Pietruszka / PAP

Stanisław Tillich, premier Saksonii i turnusowy przewodniczący drugiej izby parlamentu RFN, Bundesratu, wyraził ubolewanie nad brakiem zrozumienia dla Polski.

Odnosząc się do krytykowanych zmian ustawowych w Polsce dotyczących sądownictwa i mediów, niemiecki chrześcijański demokrata powiedział: "Oczywiście, że nowy rząd inaczej rozkłada akcenty. Ale także akcentuje, że Polska chce zachować członkostwo w UE i NATO - nie pozwalając sobie na dyktowanie wszystkiego przez innych".
REKLAMA


Na uwagę, że Szydło zwlekała z wizytą w Berlinie od wielu miesięcy, co wywołało dodatkowo irytację, przewodniczący Bundesratu odpowiedział zrozumieniem dla podejmowanych przez Polskę i inne kraje Europy wschodniej wysiłków znalezienia własnej drogi: - My niekiedy wierzymy, że demokracja, jaką mamy w Niemczech i we Francji, jest jedynie słuszna - mówi Stanisław Tillich.

- Ale powinniśmy zaakceptować, że kraje bałtyckie, Polska, Czechy czy Słowacja wybierają własną drogę kształtowania ładu społecznego - dodaje. Tillich wyraził ubolewanie nad brakiem zrozumienia dla Polski: "Zbyt szybko przybieramy kaznodziejski ton" - przyznał.

...

Znalazl sie uczciwy. Przede wszystkim to wy robici wstretne swinswa jak pompowanie Putina.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 9:12, 18 Mar 2016    Temat postu:

Elżbieta Jakubiak ostro o Andrzeju Rzeplińskim: wytłumacz się, chłopie, z 1981 roku, jak chcesz nas pouczać w ramach demokracji
akt. 17 marca 2016, 15:10
- Prof. Andrzej Rzepliński przestał być przewodniczącym Trybunału Konstytucyjnego w momencie, kiedy wszedł w rolę stronnika jednej ze zwaśnionych grup. On wygłaszał publicznie twierdzenia, że TK ma moc rozwiązania każdej partii politycznej i konsultował się przy zmianie ustawy czerwcowej - powiedziała w #dziejesienazywo Elżbieta Jakubiak, była szefowa gabinetu prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dodała, że "Rzepliński powinien wytłumaczyć z 1981 roku, a nie pouczać innych w ramach demokracji".

- W Polsce istnieje domniemanie konstytucyjności każdej ustawy, my nie złamaliśmy konstytucji - zaznaczyła Jakubiak.

Według niej, przewodniczący TK nie ma moralnego prawa nikogo pouczać. - Prof. Rzepliński, czyli były szef POP na UW w 1981 roku, mówi nam, co to jest demokracja, i poucza Jarosława Kaczyńskiego, że prowadzi nas w czarną dziurę. Ja uważam tak: wytłumacz się, chłopie, z 1981 roku, jak chcesz nas pouczać w ramach demokracji. Bo myśmy o nią walczyli, a ty nie - wyjaśniła Jakubiak.

...

O no prosze! To stary komuch! W ogole nie ma zadnego prawa mowic o praworzadnosci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:50, 31 Maj 2016    Temat postu:

Kołakowska: piszą brednie, że w Polsce nie ma demokracji
wyślij
drukuj
rt, kaien | publikacja: 30.05.2016 | aktualizacja: 20:47 wyślij
drukuj
Filozof i filolog Agnieszka Kołakowska (fot.TVP.Info)
– Właściwie wszędzie ludzie piszą absurdalne zupełnie brednie, że w Polsce nie ma demokracji, że jest dyktatura, że jest faszyzm, że jest cenzura. (…) Nikt nie pisze o żadnych konkretach, bo nie ma żadnych konkretów – mówiła w programie „24 minuty” w TVP Info filolog i filozof Agnieszka Kołakowska. Jak podkreśliła treść prasy francuskiej, angielskiej czy amerykańskiej dotycząca Polski „to jest prawie słowo w słowo to samo”.

PAN i UW w hołdzie prof. Kołakowskiemu
Mieszkająca na stałe we Francji córka wybitnego polskiego filozofa Leszka Kołakowskiego, Agnieszka Kołakowska odpowiadała na pytania tyczące się m.in.: sytuacji w Polsce i sytuacji międzynarodowej.

Odnosząc się do działania gabinetu premier Beaty Szydło i prezydenta Andrzeja Dudy, filozof podkreśliła, że „działania rządu są o wiele bardziej transparentne niż poczynania poprzedników”.

Polityka globalna

Kołakowska wyraziła przy tym zaniepokojenie stanem globalnej polityki, wrzucając kamyczek do kampanii wyborczej w USA. – W Ameryce będziemy mieli wybór między dwoma kandydatami, jakich jeszcze nie było: Hillary Clinton, najbardziej skorumpowana, zakłamana postać w amerykańskiej polityce, i Trump, który jest niebezpiecznym pajacem – oceniła.
#wieszwiecej | Polub nas
– Ludzie z jednej strony mają dosyć. Dosyć Obamy, dosyć polityki chaotycznej i szkodliwej. Z drugiej strony, młodzi ludzie się nudzą i chcą rewolucji – tłumaczyła nastroje polityczne w USA.

Spytana, co zaserwowałaby Barackowi Obamie na obiad, Kołakowska nie kryła niechęci do prezydenta USA. – Prezydentowi Obamie? Wolałabym, szczerze mówiąc, dla niego nie gotować żadnego obiadu. A jakbym już musiała, to coś niedobrego – wyznała.

Obejrzyj cały program „24 Minuty”
„24 minuty” TVP Info

...

Coz za madre slowa! Trudno znalezc podobne w roznych szczekaczkach nazywanych mediami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 2:04, 04 Paź 2016    Temat postu:

Ujawniono maile sędziów TK wybranych przez PO
polskieradio.pl 03.10.2016 08:43

Z treści ujawnionych wiadomości wynika, że sędziowie Trybunału Konstytucyjnego niezwykle krytycznie oceniali propozycje zmian w ustawie o TK, jakie w Sejmie poprzedniej kadencji forsowali politycy Platformy Obywatelskiej - donosi portal tvp.info.

Zdjęcie ilustracyjneFoto: Adrian Grycuk/CC BY-SA 3.0 /Wikimedia Commons

To kolejne maile w sprawie TK udostępnione przez tvp.info. Tym razem opublikowano zapis korespondencji wymienianej między kwietniem a czerwcem 2015 roku.

"Może w tej PO jest choć jedna sensowna i równocześnie decyzyjna osoba, która zrozumie sytuację i wzniesie się ponad mentalność z Samych Swoich. Być może Andrzej (Rzepliński) powinien porozmawiać z Kopacz, żeby uświadomić jej powagę sytuacji. Jak będą szli w zaparte i cynicznie rozgrywali projekt, to potem nie powinni się dziwić wynikom wyborów. Opozycja zrobi z tego sztandarowy motyw kampanii wyborczej pt. »Jak PO psuje państwo«. I będą mieli rację" - czytamy w wiadomości wysłanej przez sędziego Piotra Tuleję.

Drugi z sędziów, Stanisław Biernat, proponuje, by w związku z tym, że wokół Trybunału tworzy się "fatalna" atmosfera, postawić na reakcję medialną - głównie w postaci wywiadów prezesa Rzeplińskiego "we wpływowych mediach", a także artykuły wyjaśniające np. autorstwa prof. Kamila Zaradkiewicza. Jak pisze dalej, na niektóre trafne zarzuty wobec ustawy przygotowanej przez PO Trybunał Konstytucyjny nie miał wpływu, bo zostały wprowadzone bez jego udziału czy nawet wbrew pierwotnym propozycjom.

"Co do tych zarzutów prezes mógłby się zdystansować lub wyrazić ubolewanie, że się znalazły w ustawie" - proponuje. Jak dodaje, w dyskusji pojawiły się jednak takie zarzuty, które są oparte na "niezrozumieniu rzeczy lub celowego wprowadzania w błąd". Jako przykład podaje on niektóre wypowiedzi posłanki PiS Krystyny Pawłowicz. "Tutaj wyjaśnienia ze strony Trybunały są niezbędne, bo te zarzuty tworzą nieznośną aurę Trybunału" - pisze dalej.

Pod koniec sierpnia portal tvp.info ujawnił trzy inne maile, napisane, jak podano, przez prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego, wiceprezesa Biernata i sędziego Marka Zubika. Według portalu chodziło o ustalenie taktyki dotyczącej wydawania wyroków.

Źródło: TVP Info

mr, TVP Info

...

Tuleja wypada dobrze a Birnat nie wypada źle. Pokazuja ze PO to stado matolow. Nie wiem skad te maile oby nic nielegalnego. Ale poniewaz sprawy sa publiczne a osoby ujawnione wypadaja pozytywnie powielajac to nie szkodze a pomagam. Jesli chcieli zaszkodzic to pomogli akurat. TK nalezy oczywiscie zlikwidowac. Bo nie mozna liczyc na osobiste zalety osob. Zasada jest zla ze takie cos istnieje. Niezaleznie od tego czy sa tam dobrzy czy niedobrzy sedziowie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy