Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:57, 03 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Jak obniżyć rachunki za energię elektryczną? Oto największy prądożerca
W Polsce za prąd płacimy średnio ok. 1200 zł rocznie. Z danych publikowanych przez firmy dostarczające energię elektryczną wynika, że w przeciętnym gospodarstwie domowym lodówka odpowiada za 25-30 proc. zużycia prądu i rocznie może kosztować nawet 350 zł. Jest to największy prądożerca w mieszkaniu, działa 24 godziny na dobę i siedem dni w tygodniu.
O oszczędności można zadbać już na etapie planowania kuchni. Chodzi o to, by lodówka nie stała w sąsiedztwie urządzeń wytwarzających ciepło (grzejnik, kuchenka, zmywarka), bo w ten sposób utrudniamy jej pracę. Nie utrzymujmy też zbyt wysokiej temperatury w kuchni – według producentów spadek temperatury otoczenia o jeden stopień Celsjusza obniża zużycie energii przez lodówkę o 5-6 proc. Warto pamiętać, by lodówka nie stała zbyt blisko ściany – zalecana odległość to 8-10 cm, które pozwala na swobodny dopływ powietrza. Lodówka powinna być też dobrze wypoziomowana – ustawienie jej w lekkim pochyleniu sprawi, że drzwi będą domykały się same i unikniemy problemu z nieszczelnością.
Dalsze oszczędności osiągniemy w codziennym użytkowaniu. Nie każdy wie na przykład, że wilgotne powietrze chłodzi się wolniej niż suche. Opłaca się zatem pilnować, by woda nie skraplała się na ściankach lodówki – co jakiś czas trzeba po prostu zebrać zgromadzone tam krople wody. By zbierało się ich jak najmniej unikajmy przechowywania w lodówce wilgotnych produktów bez opakowań (np. pomidory). Oszczędności przyniesie także niewstawianie do lodówki ciepłych potraw (lepiej wystudzić je w kuchni lub na balkonie i dopiero potem wstawić do chłodziarki) i utrzymywanie w niej porządku – dzięki temu, że domownicy wiedzą czego gdzie szukać, lodówka krócej jest otwarta i potrzebuje mniej energii do utrzymania temperatury. Jeśli chodzi o temperaturę to im jest ona niższa, tym zużycie energii oczywiście wyższe, ale tu nie warto przesadzać, bo zbyt wysoka temperatura nie sprzyja długoterminowemu utrzymywaniu żywności. Optimum to 5-7 stopni.
Ostatnia kluczowa sprawa to klasa energetyczna lodówki. Obecnie na rynku kupić można sprzęt o klasie A+++, choć jeszcze kilka lat temu nowością były lodówki A+. Jak przekłada się to na zużycie prądu? Model o klasie A zużywa ok. 10-15 proc. więcej energii niż lodówka A+ i o ok. 25 proc. więcej niż A++. W porównaniu do lodówki A+++ ta o klasie A wypada blado, bo jej użycie energii jest o ponad 40 proc. większe.
Lepsze wrogiem dobrego
Ale w tym wyścigu o energooszczędność nie warto tracić głowy, bo im wyższa klasa energetyczna tym koszt zakupu lodówki większy. Największa różnica występuje pomiędzy A+++ a A++. Średnia różnica zużycia energii pomiędzy tymi lodówkami to ok. 100-120 kWh rocznie, co w zależności od ceny prądu może oznaczać 50-80 zł oszczędności. A cena? Tych najbardziej energooszczędnych jest niewiele i są drogie, różnica może dochodzić nawet do tysiąca złotych (40-50 proc.). To oznacza, że inwestycja w lodówkę A+++ zwróciłaby się po 15-20 latach i jest mało opłacalna. Różnice pomiędzy A, A+ i A++ są dużo mniejsze i to A++ jest aktualnie ekonomicznie najlepszym wyborem. Oczywiście to wszystko dane uśrednione, w niektórych przypadkach A+++ może być bardziej opłacalna. Aby to zweryfikować należy spojrzeć na deklarowane przez producenta zużycie energii w skali roku (w kWh) i przeliczyć to na złote (50-60 gr za kWh), pamiętając jednak, że deklarowane zużycie energii często mija się z prawdą i dla urealnienia warto powiększyć je np. o 25 czy 30 proc. Jeśli z obliczenia wyjdzie, że różnica w cenie zwróci się po kilku latach. Znaczy to, że inwestycja warta jest uwagi.
Ale dane podawane przez producentów często mijają się z prawdą, bo są uzyskiwane np. w warunkach laboratoryjnych. Powołany przez Komisję Europejską instytut Appliance Testing for Energy Label Evaluation podaje, że mniej niż połowa lodówek spełnia wszystkie parametry deklarowane przez producenta. W testach najlepiej wypadły urządzenia firm: Beko, Bosch, Miele, Liebherr, Polar, Siemens i Whirlpool.
Nie zawsze im częściej, tym lepiej
Podobnie jest z klasami energetycznymi przy zakupie pralki i zmywarki. Te urządzenia zużywają nie tylko prąd, ale i wodę, więc korzyść z zakupu nowocześniejszego jest podwójna. Kilkunastoletnia pralka zużywa dwa razy więcej prądu i wody niż nowa o klasie A++. Wg danych Agencji Rynku Energii pralka odpowiada za niecałe 10 proc. zużycia energii w gospodarstwie domowym, co oznacza 80-100 zł wydatków rocznie. Podobnie jak przy wyborze lodówki warto przysiąść z kalkulatorem i policzyć, czy zakup najbardziej oszczędnej będzie opłacalny. Roczna korzyść na poziomie kilkunastu złotych opłaca się tylko jeśli oszczędniejsza pralka kosztować będzie maksymalnie o 100 zł więcej.
W trakcie użytkowania ważne jest, by pralkę i zmywarkę włączać tylko jeśli są wypełnione. Uruchomienie urządzenia przy połowie załadunku nie sprawi bowiem, że zużyje ono połowę wody i prądu. W przypadku pralki duża część energii poświęcana jest na podgrzanie wody, im niższa temperatura prania, tym zużycie prądu mniejsze. Tylko najbardziej zabrudzone ubrania wymagają prania w temperaturze wyższej niż 40 stopni Celsjusza.
Uwaga na stand-by
Niedocenianym przeciwnikiem oszczędnej rodziny jest stosowany w wielu urządzeniach RTV tryb czuwania, czyli tzw. stand-by, zwykle sygnalizowany przez świecącą się diodę. Tryb stand-by umożliwia szybkie włączenie sprzętu, np. za pomocą pilota zdalnego sterowania. Pobór energii w trybie czuwania zależy od danego urządzenia i np. w telewizorach może być bardzo różny – od 1 do 35 watów. W skrajnym przypadku jedno takie urządzenie może rocznie kosztować nawet 100 zł. Jak podaje ekologiczna organizacja WWF, średnio w polskim domu w trybie stand-by działają cztery urządzenia, a ich roczne zużycie prądu wynosi 175 kWh, co przekłada się na wydatki na energię wyższe o 60-100 zł. Z kolei firma Energa policzyła, że przez utrzymywanie urządzeń w trybie czuwania Polacy płacą rocznie rachunki wyższe o 831 mln zł.
(fot. Open Finance) Kliknij, by powiększyć
Rozwiązaniem problemu jest listwa z wyłącznikiem (dobrze, by przy okazji miała filtr przepięciowy, który zwiększa bezpieczeństwo urządzeń podłączonych do listwy) – dzięki niej szybko odłączymy od prądu komputer (nie każdy wie, że komputer stacjonarny w trybie czuwania zasila wszystkie urządzenia peryferyjne podłączone przez USB) czy sprzęt RTV. Warto rozsądnie to zaplanować i np. na tej samej listwie mieć podłączony zestaw komputerowy, a na innej sprzęt RTV. Oczywiście i tu nie warto przesadzać. Wyłączanie routera czy modemu za każdym razem gdy przestajemy korzystać z internetu nie ma sensu, ale już wyłączając go wieczorem, gdy rodzina kładzie się spać i włączając kilkanaście godzin później po powrocie z pracy oszczędzimy 40-50 zł rocznie.
Oddzielna historia to dekodery/tunery telewizji satelitarnej czy cyfrowej. Wiele z nich zużywa tak samo dużo prądu działając, co pozostając w trybie stand-by. Ale z drugiej strony po odłączeniu dekodera od prądu uruchomienie zajmuje mu kilka minut, więc nie ma sensu odłączanie go za każdym razem gdy wyłączamy telewizję. Często telewizor ma przycisk on/off co umożliwia wyłączenie tylko jego, a dekoder może w tym czasie pozostać w trybie stand-by – całość podłączoną do prądu za pomocą listwy wyłączamy dopiero na noc lub wyjeżdżając na weekend.
Wyjazdy to kolejny ważny aspekt oszczędzania prądu. Wyłączenie wszystkich urządzeń RTV, komputera, itd., to absolutna podstawa, ale przy kilkutygodniowym urlopie można rozważyć nawet wyłączenie lodówki. Jeśli zaplanujemy to odpowiednio wcześniej i nie zatrzymamy psującej się żywności, można lodówkę wyłączyć. Dwutygodniowy wyjazd sprawi, że zapłacimy rachunek o kilkanaście złotych mniejszy. Niektóre lodówki mają tryb wakacyjny, w którym pracuje tylko zamrażarka, w chłodziarce utrzymywana jest wyższa temperatura – np. 12 stopni.
Energooszczędna nie zawsze najlepsza
Wg ARE, co piąta wydana na prąd złotówka jest pochłaniana przez oświetlenie. Z jednej strony często zostawiamy w pustym pomieszczeniu włączone światło, a z drugiej nie instalujemy żarówek energooszczędnych w miejscach gdzie światło świeci się najdłużej. Ale z energooszczędnymi żarówkami należy uważać, bo choć rzeczywiście zużywają one nawet o 80 proc. prądu mniej niż tradycyjne żarówki, to faktem jest też, że samo ich uruchomienia pochłania bardzo dużo energii. Jeśli więc zamontujemy taką żarówkę w miejscu gdzie będzie świeciła krótko, oszczędność okaże się bzdurą. Kupując nowe żarówki warto spojrzeć w kierunku najnowszych rozwiązań, czyli żarówek typu LED. Są one wprawdzie jeszcze dość drogie, ale oferują najniższe zużycie prądu przy dużo większej trwałości niż pozostałe rozwiązania, dając przy tym jasne światło o zróżnicowanej barwie (od ostrego białego po ciepłe żółte). Póki co, wadą żarówek ledowych pozostaje cena (kilkadziesiąt razy więcej niż zwykła żarówka i kilka razy więcej niż energooszczędna).
Źródłem oszczędności może być także kuchenka. Nie do wszystkich mieszkań jest doprowadzony gaz i niektórzy z konieczności gotują na kuchence elektrycznej. Tu najlepszym rozwiązaniem jest kuchenka indukcyjna, która zużywa zaledwie nieco ponad połowę prądu pochłanianego przez tradycyjną kuchenkę elektryczną. Ale do gotowania na niej potrzeba specjalnych naczyń z magnetyzującym dnem, więc nie dla każdego będzie to opłacalna inwestycja. Ale i używając kuchenki warto pilnować pewnych zasad, by nie wydawać zbyt wiele na prąd. Np. gotowanie całego czajnika wody dla jednej herbaty nie ma większego sensu. Gotowanie tylko wymaganej ilości wody powinno być nawykiem wszystkich domowników.
Właściwie to całe oszczędzanie energii powinno pochodzić nie z jakichkolwiek wyrzeczeń, ale z pożytecznych nawyków. Nauczmy dzieci wyłączać z prądu ładowarki od telefonów komórkowych i laptopów, bo w zdecydowanej większości pobierają one prąd nawet gdy urządzenie nie jest do nich podłączone. Pilnujmy by wyjazd na wakacje czy na weekend oznaczał wyłączenie jak największej liczby urządzeń z sieci i by w żadnym pomieszczeniu nie świecić światła bez potrzeby.
Podsumowując, zastosowanie w gospodarstwie domowym kilku nawyków może pomóc w obniżeniu rachunków za prąd o 20-25 proc., czyli 250-300 zł rocznie bez obniżania standardu życia rodziny. Najwięcej oszczędności znaleźć można w chłodziarko-zamrażarce, bo to jej utrzymanie kosztuje najwięcej. Posiadacze starych, nieefektywnie działających urządzeń, zaoszczędzą jeszcze więcej wymieniając je na nowe, aczkolwiek przy poszukiwaniu oszczędności na rachunkach warto jednak zachować chłodną głowę, by nie przepłacić za samą energooszczędność urządzenia.
Marcin Krasoń,
>>>>
Niedawno 60 zl miesiecznie za prad dzis juz 100 zl !
To wielki eurosukces ktory jakos nie swiatujemy ? Dlaczego ?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:33, 11 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Rachunki za prąd idą w górę
RWE Polska podwyższa ceny prądu od 1 stycznia 2013 roku. Rachunki za prąd wzrosną średnio o 2,1 proc. Podwyżka odbywa się jednak bez zatwierdzenia taryf przez Urząd Regulacji Energetyki. Spór między firmą a regulatorem trwa - pisze "Rzeczpospolita".
Firma energetyczna argumentuje, że działa na konkurencyjnym rynku i nie musi konsultować taryf z regulatorem. Spółka twierdzi, że jako zajmująca się jedynie obrotem energią elektryczną jest skutecznie zwolniona z obowiązku przedkładania taryf do zatwierdzenia od 1 lipca 2007 roku.
URE jest innego zdania. Wezwała spółkę do złożenia wniosku taryfowego na 2013 rok.
Inne firmy raczej cen nie podniosą bez zgody regulatora. Tauron złożył wniosek, w którym wnosi o utrzymanie dotychczasowego cennika na energię elektryczną dla gospodarstw domowych. Energa będzie natomiast wnosić o niewielką i - jak twierdzi prezes spółki Mirosław Bieliński - nieodczuwalną dla odbiorców podwyżkę. Podobne są oczekiwania Enei. PGE wniosku do URE jeszcze nie złożyła.
Można szacować, że w 2013 roku gospodarstwa domowe zapłacą za prąd nieco więcej, ale wzrost może wynieść ok. 2 proc., czyli poniżej poziomu inflacji. W poprzednich latach URE walczył z energetyką co roku, by stawki za prąd rosły w tempie niższym niż 10 proc.
>>>>
Korzysci z UE .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:44, 14 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Piechociński: chcemy powstrzymać wzrost cen energii w Polsce
Wicepremier, minister gospodarki Janusz Piechociński zapowiada, że rząd zrobi wszystko, by powstrzymać wzrost cen surowców energetycznych i energii w Polsce .
....
Czyli wychodzimy z UE . Slusznie ! To jedyny sposob .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:10, 29 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Minimalna cena CO2 wykończy brytyjskie rafinerie
Zapowiedziane na kwiecień 2013 r. wprowadzenie minimalnego poziomu ceny CO2 dla energetyki może skutkować kłopotami a nawet ryzykiem bankructwa brytyjskich rafinerii – uważa prezes spółki Essar Oil Volker Schultz która jest właścicielem rafinerii Stanlow.
Brytyjski rząd zapowiedział wprowadzenie minimalnej ceny emisji CO2 w celu zaktywizowania inwestycji w odnawialne źródła energii. W 2013 r. cena tony ekwiwalentu CO2 nie będzie mogła być niższa niż 15,70 funta i będzie stopniowo rosła, by w 2020 roku osiągnąć poziom 30 funtów, a w 2030 roku 70 funtów za tonę.
Zdaniem szefa Essar Oil, taki poziom ceny dwutlenku węgla sprawi, że brytyjskie rafinerie ponownie pogorszą swoją konkurencyjność nie tylko w stosunku do rafinerii pozaeuropejskich, ale także zakładów z innych krajów UE.
„W tej chwili na korzyść rafinerii działa stosunkowo wysoki poziom marż, ale jeśli ponownie spadną one do niskich poziomów, to w połączeniu z innymi czynnikami, może to doprowadzić do poważnych problemów dla brytyjskich rafinerii” – stwierdził Volker Schultz.
„Nie podoba nam się wszystko, co uderza tylko w brytyjskie rafinerie. Oczekujemy tych samych reguł gry dla wszystkich, jeśli nie na całym świecie to przynajmniej w Europie” – dodał.
Według Brytyjskiego Stowarzyszenia Przemysłu Paliwowego (UKPIA) wprowadzenie minimalnej ceny CO2 może sprawić, że koszty działalności brytyjskich rafinerii wzrosną o 20 mln funtów rocznie. Inne regulacje, zarówno unijne jak i brytyjskie, dołożą do tych kosztów dalszych 75 mln funtów w skali roku. Zdaniem przedstawicieli sektora, pomimo rządowych zapowiedzi wprowadzenia mechanizmów ochronnych dla najbardziej energochłonnych gałęzi przemysłu, stwarza to poważne obawy o przyszłość sektora rafineryjnego w Wielkiej Brytanii.
Na terenie Wielkiej Brytanii działa obecnie siedem rafinerii. Na początku 2012 roku było ich osiem, jednak na skutek bankructwa szwajcarskiej spółki Petroplus, zamknięta została ostatecznie rafineria w Coryton. Brytyjscy związkowcy mieli za złe rządowi, że nie zrobił nic by uratować rafinerię i ponad 800 zatrudnionych w niej pracowników. Jako dobry przykład podawali rząd francuski, który wsparł finansowo inną rafinerię Petroplus, dzięki czemu działa ona do chwili obecnej.
...
Media bredza o rzekomym sprzeciwie Brytanii wobec UE a taka jest prawda . Zarzynaja gospodarke na rozkaz Brukseli .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:07, 31 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Klimatyczna pętla na gospodarce
Przyjęło się mówić, że współczesna rzeczywistość jest oparta na nowoczesnej wiedzy i rozumowaniu.
Wiele ośrodków władzy zadaje jednak kłam tym opiniom. Polityka zaskakująco często skupia się na realizowaniu irracjonalnych projektów, niepopartych wiedzą naukową. Pionierem w tej materii wydaje się polityka europejska. Unijne projekty zbyt często opierają się na decyzjach motywowanych jedynie polityczne. Obszarem, w którym dochodzi do wyznaczania pozamerytorycznych celów, jest polityka klimatyczna. Ona sprzeciwia się logicznemu rozumowaniu i faktom. Moda na zieloną ekologię prowadzi do niszczenia państw narodowych oraz przyczynia się do pogłębiania różnic w rozwoju poszczególnych państw Europy. Klimat stał się jednym z narzędzi walki o utrzymanie dominacji najsilniejszych graczy w UE. Dobrym przykładem takiego narzędzia jest wchodzący w życie w styczniu 2013 roku pakiet klimatyczno-energetyczny.
W Polsce dokument wywołał kontrowersje, a krytycznych głosów pod adresem pakietu jest coraz więcej. Dziś mało słychać głosów popierających propozycje UE. Na pewno popiera go jednak władza polityczna w Polsce. W czerwcu, gdy w Sejmie trwała debata nad wnioskiem o referendum ws. pakietu, premier Donald Tusk stwierdził wprawdzie, że pakiet jest groźny dla Polski, jak dla "każdej gospodarki węglowej", ale uznał, że miał prawo mówić o sukcesie w 2008 roku, gdy podpisał pakiet. Tłumaczył, że za sukces ten uznawał zbudowanie koalicji, dzięki której pakiet miał znacznie łagodniejszy wymiar dla Polski. Zdaniem obecnej władzy ostatecznej wersji pakietu nie ma się co bać. "Mity" narosłe wokół tego dokumentu obalała na początku listopada wiceminister środowiska Beata Jaczewska. "Mitem jest, że z powodu unijnego pakietu klimatyczno-energetycznego nastąpi gwałtowny wzrost cen energii" - oświadczyła, zaznaczając, że wchodzące w 2013 r. nowe zapisy pakietu nie są rewolucją. "Pakiet nie jest rewolucją, ale ewolucją dobrze znanego systemu. O ile KE sztucznie nie podniesie cen uprawnień do emisji CO2, polskie firmy są w stanie sobie poradzić. Szalejące ceny, emigrujący przemysł, masowe bezrobocie to mity" - zapewniała wiceminister. Podobne stanowisko zaprezentował Parlament Europejski, popierając postulaty i zapisy dokumentu. W Polsce przeważają jednak głosy sprzeciwu. Eksperci i politycy wielu środowisk ostrzegają przed pakietem. Mówią, że szkodzi on krajowi, że może spowodować upadek wielu przedsiębiorstw oraz zmniejszy drastycznie konkurencyjność polskiej gospodarki.
Podsekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska Bernard Błaszczyk, odpowiadając na interpelację poselską w piśmie z 27 października 2008 roku, powoływał się na krytyczną ocenę skutków pakietu, jaką przygotowała firma Ernst & Young. "Na skutek wprowadzenia rozwiązań pakietu energetyczno-klimatycznego Polska poniesie bardzo duże koszty bezpośrednie i pośrednie, w szczególności: koszty bezpośrednie dla sektora energetycznego wyniosą ok. 2 mld zł w 2015 r. (1,3% PKB) i będą rosły do poziomu 8 mld zł w 2020 r. (4% PKB) i 15 mld zł w 2030 r. (4,8% PKB); ceny energii oferowane przez producentów wzrosną o 60 proc. w stosunku do scenariusza bazowego (bez polityki klimatycznej); wielkość produkcji sektorów energochłonnych będzie niższa o 8-24% niż w scenariuszu bazowym; w przypadku gospodarstw domowych skutki obejmą wolniejszy wzrost dochodów rozporządzalnych (o ok. 11%) oraz zwiększenie do ok. 14% udziału wydatków na energię w łącznej strukturze wydatków; koszty pośrednie dla całej gospodarki spowodują obniżenie poziomu PKB o 154 mld zł w 2020 r. i 503 mld zł w 2030 r. (odpowiednio 8 i 15% w stosunku do scenariusza bazowego) oraz spowolnienie średniorocznej dynamiki wzrostu gospodarczego w latach 2010-2030 o 0,5 pkt proc. Na podstawie wniosków z przeanalizowanych badań można stwierdzić, że zgoda Polski na wprowadzenie rozwiązań zawartych w pakiecie energetyczno-klimatycznym może z dużym prawdopodobieństwem wywołać poważne negatywne konsekwencje makroekonomiczne i społeczne" - czytamy w odpowiedzi MŚ, zamieszczonej na stronach sejmowych.
Krytyczną ocenę pakietu możemy również znaleźć w opracowaniu Instytutu Ekonomicznego Narodowego Banku Polskiego. Tam czytamy, że "wprowadzenie pakietu negatywnie wpłynie na gospodarkę. Spowolnienie to wynikać ma przede wszystkim z ograniczenia wydatków konsumpcyjnych gospodarstw domowych w wyniku wzrostu cen energii oraz spadku zatrudnienia". Dalej NBP wskazuje, że szczególnie mocno pakiet obije się m.in. na Polsce: "(…) w Polsce, podobnie jak w pozostałych nowych krajach członkowskich, negatywny wpływ wprowadzenia pakietu na gospodarkę będzie wyższy niż przeciętnie w całej UE". Raport Krajowej Izby Gospodarczej wskazuje, że największą ofiarą zapisów polityki klimatycznej realizowanej w Europie stanie się polski przemysł: "(…) w 2015 roku obciążenia ponoszone przez krajowy przemysł, wynikające z już realizowanych unijnych zobowiązań klimatycznych, wyniosą 5 mld zł rocznie. I będą rosły". Natomiast według analiz Banku Światowego polityka klimatyczna UE może obniżać PKB Polski od 0,5 do 1% rocznie do 2030 roku.
Sprzeciw wobec pakietu klimatycznego łączy coraz więcej środowisk naukowych i politycznych, powstają również społeczne inicjatywy, mające na celu odrzucenie jego zapisów. Jak informował portal wGospodarce. pl, 28 września w Warszawie zainaugurowana została polska część Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej "Zawieszenie pakietu klimatyczno-energetycznego Unii Europejskiej". Celem akcji jest zebranie podpisów pod wnioskiem o zawieszenie realizowania groźnego dla Polski dokumentu. "Wejście w życie tych postanowień oznaczać będzie początek poważnych problemów polskiej gospodarki. To będzie też ogromne obciążenie dla budżetów domowych Polaków. Ale to nie jest tak, że klamka już zapadła ostatecznie. Możemy doprowadzić do zawieszenia obowiązywania pakietu, korzystając z Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej (EIO)" - tłumaczył Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej "Solidarności". O odrzucenie pakietu apelowali również posłowie Solidarnej Polski ... . Prof. Jan Szyszko w wywiadzie dla portalu Stefczyk.info tłumaczył: "Pakiet klimatyczno-energetyczny to niszczenie naszej gospodarki, uzależnianie jej od dostaw energii, uzależnienie od zagranicznych technologii, to blokowanie polskich zasobów energetycznych. On spowoduje niebotyczny wzrost cen energii już od 2013 roku. To również doprowadzi do wzrostu bezrobocia. Ten dokument niszczy bezpieczeństwo energetyczne kraju". Mimo apeli, zaangażowania wielu środowisk w Polsce oraz jednoznacznie krytycznej oceny pakietu klimatycznego, polskie władze wciąż tkwią w przekonaniu, że nie warto z pakietem klimatycznym niczego robić, że nie warto podejmować działań na rzecz jego zmiany.
Jednak wedle szacunków przywoływanych przez "Solidarność", zdecydowanie warto zmienić lub zawiesić pakiet. "Według wyliczeń ekspertów z powodu wdrożenia rozwiązań pakietu w 2013 roku ceny prądu wzrosną o 30 proc., a ceny ciepła o 22 proc. W kolejnych latach te ceny wzrosną o 60 proc. Skokowy wzrost cen energii negatywnie wpłynie na konkurencyjność i kondycję polskiego przemysłu i polskiej gospodarki. Skutkiem wdrożenia rozwiązań pakietu będzie też m.in. utrata od 250 tys. do nawet 500 tys. miejsc pracy w przemyśle" - czytamy w oświadczeniu "S" zamieszczonym na portalu wGospodarce.pl. Z kolei zdaniem Pawła Szałamachy, byłego wiceministra skarbu państwa, jednego z założycieli Instytutu Sobieskiego,..., skutki realizacji pakietu dla polskiej gospodarki będą większe niż w pozostałych krajach UE z racji oparcia gospodarki na energetyce węglowej, która jest wysokoemisyjna. Przedstawiając bilans skutków pakietu, Szałamacha wskazuje: "Wzrost średnich kosztów wytwarzania energii wyniesie 65-80% w latach 2015-2020 i będzie 2-3 razy wyższy od średniego wzrostu kosztów w UE; w liczbach bezwzględnych wzrost rocznych kosztów wytwarzania energii wyniesie ok. 8-12 mld zł rocznie (ze względu na koszty zakupu praw emisji); wzrost cen energii spowoduje wzrost udziału kosztów energii w budżetach domowych z 11% w roku 2005 do ok. 14,1-14,4% w latach 2020-2030; wydatki roczne za kwoty emisji CO2 po roku 2020, czyli po wprowadzeniu pełnego aukcjoningu w wysokości 34 mld zł; szacowany jest także ubytek PKB w wysokości 7,5%, czyli ok. 150 mld zł do 2020 roku. Z drugiej strony, Polska może uzyskać wsparcie finansowe inwestycji w sektorze elektroenergetycznym o wartości 60 mld zł w latach 2013-2020 (tzw. mechanizm solidarnościowy)". Szałamacha wskazuje, że jego szacunki są wiarygodne i dokładne.
Dokładne szacunki i konkretne wyliczenia skutków obowiązywania pakietu mogą podlegać dyskusji, nie zmienia to jednak ogólnej oceny dokumentu. Rzeczywiście spowoduje on ogromne problemy polskiej gospodarki. Wynika to wprost z samej idei pakietu klimatyczno - energetycznego. Zgodnie z jego zapisami, w Unii Europejskiej do roku 2020 ma dojść do 20-procentowej redukcji emisji gazów cieplarnianych, 20-procentowego zwiększenia efektywności wykorzystania energii oraz 20- procentowego wzrostu wykorzystania energii ze źródeł odnawialnych. To oznacza, że firmy emitujące CO2 czekają inwestycje zmniejszające emisję. Jednak to nie jedyne wydatki. Zasady działania pakietu tłumaczył ekspert ds. energetycznych Tomasz Chmal. Wskazywał on w jednym z wywiadów, że po roku 2013 firmy emitujące CO2 będą musiały nabywać prawa do emisji na aukcjach. "Zaczyna się dyskusja, ile i na jakich zasadach. W 2013 roku Polska ma możliwość bezpłatnych emisji tylko na poziomie 70 procent, a 30 procent musi być nabyte na aukcjach. Ten poziom bezpłatnych pozwoleń na emisje będzie malał do zera w 2020 roku. To jest już prawem, zostało przyjęte w 2008 roku i od tego nie mamy już odwrotu" - tłumaczył Chmal. Jego słowa pozwalają zidentyfikować jednoznacznie źródło podwyżek i problemów. Pakiet energetyczno-klimatyczny nakłada obowiązek płacenia przez firmy, które chcą emitować dwutlenek węgla. Ich koszty działalności wzrosną, ponieważ dochodzą im nowe wydatki. Wiceminister środowiska Beata Jaczewska w sejmowej wypowiedzi zaznaczała, że w III okresie rozliczeniowym pakietu, czyli w latach 2013-2020, polska energetyka dostanie część uprawnień za darmo, w ramach tzw. derogacji. Jednak warunkiem tego jest zainwestowanie zaoszczędzonych pieniędzy w nowoczesne technologie. Wydaje się więc, że derogacje te nie są w stanie osłabić negatywnych skutków działań pakietu. Dokument prowadzi do wzrostu kosztów wytwarzania towarów i usług przez wszystkie zakłady emitujące CO2, w tym te wytwarzające prąd.
Pakiet klimatyczno-energetyczny uderza w podstawy działalności wielu obszarów gospodarki Polski. Podobnie jak wzrost ceny paliwa odbija się na wielu gałęziach oraz ostatecznie na budżecie konsumentów, tak i wejście w życie pakietu będzie w ostateczności skutkowało wzrostem cen produkcji energii elektrycznej, produkcji wielu towarów i usług, a w rezultacie odbije się na możliwościach konsumpcyjnych polskich rodzin. Wiele wskazuje na to, że pakiet niestety uderzy w popyt wewnętrzny w Polsce, który w ostatnich latach działał stabilizująco na sytuację gospodarczą oraz wyniki makroekonomiczne Polski. Cios w podstawę polskiej gospodarki, jakim będzie pakiet klimatyczny, może bardzo osłabić sytuację Polski i Polaków. Jednak rządzący zdają się tego obecnie nie widzieć. Oni nie podejmują żadnej aktywności w tej sprawie. Mogliby się bowiem narazić na konflikt z najważniejszymi krajami Unii. To one bowiem zdają się być beneficjentem pakietu klimatycznego. Kraje takie jak Niemcy czy Francja będą zyskiwać na pakiecie. Po pierwsze ich gospodarki są oparte na nowocześniejszych technologiach. Ich energetyka w znacznie mniejszym stopniu niż w Polsce opiera się na węglu. One więc nie będą musiały inwestować wielkich sum w modernizację przemysłu. Ich przemysł jest tańszy w przystosowaniu do wymogów pakietu. Co więcej, to Paryż i Berlin dysponują nowoczesną technologią związaną z ograniczaniem emisji, zieloną ekologią oraz zwiększaniem efektywności energetycznej. To firmy z tych krajów zapewne staną się kontrahentami krajów UE, które będą chciały zmniejszyć emisję CO2. Kraje bogatsze mają do modernizowania znacznie mniej niż kraje biedniejsze, a dodatku ich rodzime firmy mogą zyskiwać na realizacji pakietu w krajach tzw. Nowej Unii. Przykładowo Niemcy dzięki wysokiemu wskaźnikowi eksportu towarów mogą przerzucać skutki wzrostu cen na zagranicznych odbiorców wytworzonych w ich kraju towarów. Pakiet daje im więc spore możliwości dodatkowego zarobienia na biedniejszych państwach.
Po co to wszystko? Czy pakiet ma sens? Wydaje się, że nie, że mamy w tym przypadku do czynienia z zaślepieniem ideologicznym, próbą walki o zwiększenie dystansu między krajami tzw. nowej Unii oraz krajami Zachodu. Eksperci wskazują bowiem, że cele pakietu klimatycznego są czysto polityczne i nie mają żadnego uzasadnienia merytorycznego. Oficjalnie chodzi o walkę z globalnym ociepleniem oraz ograniczenie emisji CO2, która ma zagrażać ludzkości. Jednak w tym stwierdzeniu znajduje się wiele manipulacji. Jak wskazują analitycy, zmiana emisji CO2 zakładana w pakiecie nie zmieni wiele w skali globalnej. Tomasz Chmal w wywiadzie dla Polskiego Radia przypominał, że "największymi emitentami, odpowiedzialnymi za prawie 30 procent emisji CO2 są Chiny, które w żaden sposób nie zamierzają ograniczać swoich emisji, produkują energię z tego, co jest najtańsze, i na takich zasadach, jakie uznają za najbardziej efektywne. Następny emitent, Stany Zjednoczone, faktycznie nie są zainteresowane (choć w deklaracjach może są) ograniczaniem emisji CO2, a to jest również kilkanaście procent emisji. Europa z tymi kilkoma procentami na tle USA i Chin wygląda dość blado, a jednak nakłada sobie najbardziej rygorystyczne możliwe przepisy". Eksperci wskazują, że redukcja emisji CO2 w Europie o 20 procent uderza w pozycję Europy i osłabia gospodarki krajów, ale nie daje żadnych efektów w skali globalnej. Co więcej, naukowcy mają w ogóle wątpliwości, czy warto przejmować się polityką klimatyczną w takim rozumieniu, jakie forsują środowiska "ekologiczne". One wiążą globalne ocieplenie z działalnością człowieka. UE, idąc tym tropem, chce ograniczać emisję dwutlenku węgla. Zdaniem unijnych decydentów jest ona bowiem odpowiedzialna za globalne ocieplenie oraz nadchodzącą katastrofę ekologiczną na Ziemi.
Tyle tylko, że globalne ocieplenie jest w tym rozumieniu jedynie hasłem politycznym, za którym nie stoją żadne naukowe opracowania. Choć sprawa globalnego ocieplenia oraz emisji CO2 jest niezwykle upolityczniona, coraz więcej naukowców mówi o wątpliwościach związanych z zasadnością rozumowania "ekologów". Śp. prof. Przemysław Mastalerz, chemik pracujący na Politechnice Wrocławskiej, wskazywał, że nie ma przesłanek, by mówić o globalnym ociepleniu jako efekcie działalności człowieka. Przypominał, że "obserwacje geologiczne i paleobiologiczne dowodzą, że klimat na Ziemi zawsze podlegał dużym wahaniom. Zmiany klimatu w ubiegłych wiekach odbywały się bez udziału człowieka i jego gospodarczej aktywności, a więc nie ma podstaw do twierdzenia, że obecnie ludzka działalność jest jedynym czynnikiem decydującym o klimacie. Ekowojownicy bardzo niechętnie przyjmują do wiadomości, że klimat zmieniał się bez udziału ludzi, a nawet próbują zaprzeczać, że w minionym tysiącleciu były duże wahania klimatu. Popełniają tym samym duże i kompromitujące ich kłamstwo" (Przemysław Mastalerz, "Argumenty przeciwko ekologicznym kłamstwom"). Inny znany profesor, śp. Zbigniew Jaworowski, były członek Rady Naukowej Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej, wskazywał z kolei, że polityka klimatyczna jest kłamstwem i manipulacją. W rozmowie z Polskim Radiem tłumaczył w 2008 roku, że "przeznaczanie milionów dolarów na badania ludzkiego wpływu na «globalne ocieplenie» jest zbrodniczym marnotrawstwem". Naukowiec, który zorganizował m.in. 9 wypraw na lodowce obu półkul w celu zbadania globalnych skutków przemysłowego zapylenia atmosfery, uważał, że "handel emisjami CO2 i całe zamieszanie związane z redukcją emisji dwutlenku węgla przypomina średniowieczne polowanie na czarownice. Rządy państw zachodnich oczywiście popierają takie inicjatywy, ponieważ to się im po prostu opłaca.
Redukcja CO2 ma zbawić klimat, a w rzeczywistości nie ma na niego żadnego wpływu". Na dowód swoich opinii przytaczał dane: "Ilość CO2, jaką emituje światowy przemysł, to zaledwie 4% naturalnej emisji rocznej, a główny strumień pochodzi z oceanów. Całe CO2 to zaś zaledwie ułamek składu atmosfery, a wszystkie gazy cieplarniane w powietrzu stanowią 5%. Łatwo więc policzyć, że to, co my «produkujemy» do atmosfery, to 0,02 procent gazów". Badania Jaworowskiego pokazują również, że jest dokładnie odwrotnie, niż tłumaczą nam politycy. "Badania lodowcowe prof. Jaworowskiego pokazały, że w przeszłości najpierw zmieniała się temperatura, a dopiero potem ilość CO2 w powietrzu" - czytamy na portalu Polskiego Radia. Profesor Jaworowski przypominał, że "to, co obecnie obserwujemy, to «współczesna epoka ciepła». Poprzednia, równie gorąca, miała miejsce około roku 1000. Było wówczas tak ciepło, że na Grenlandii uprawiano pszenicę (stąd nazwa - red.). Około 1400 roku przyszła «mała epoka lodowa», która trwała do połowy XIX wieku. Jej apogeum przypada na około 1760 rok, kiedy zimą zamarzały największe europejskie rzeki, na przykład Tamiza".
Współczesna Europa, w imię walki o dominację krajów dysponujących nowoczesnymi technologiami energetycznymi, chce zatrzymać naturalną fluktuację klimatyczną. Swoją walkę nazywa ratowaniem świata i ludzkości. Te słowa jednak nie są w stanie zaciemnić prawdziwego obrazu. Za pieniądze podatników, m.in. Polski, Unia chce dusić polską gospodarkę oraz drenować nasze kieszenie. Czyni to w imię walki o zyski dla swoich niskoemisyjnych gospodarek i fabryk.
Stanisław Żaryn
....
A Judasze z zontu na to ze to nic szkodzi ceny energii nie wzrosna. Chcieliscie UE to glodujcie .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:44, 06 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Polska na zmianach dotyczących pozwoleń na emisję CO2 może stracić miliard euro
Komisja Europejska dąży do wycofania z rynku części pozwoleń na emisję CO2, co miałoby podnieść ich ceny i zmobilizować państwa do zamykania starych elektrowni węglowych.
....
Nie ma zmiluj . Bruksela po hitlerowsku coraz mocniej zaciska petle . Coraz mniej pozwolen coraz wyzsze ceny coraz wiecej bankructw . Coraz wieksze bezrobcie i glod na koncu . Zbrodniarze lubia umierajace z glodu cale ludy poogladac .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:48, 10 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Protesty w Bułgarii
Do masowych protestów przeciw wygórowanym rachunkom za ogrzewanie i prąd doszło w 15 bułgarskich miastach. Od tygodnia klienci publicznie palą swoje rachunki i domagają się kontroli. Wczoraj z kolei protestowali niezadowoleni z powodu oszczędności budżetowych Irlandczycy.
W Sofii przed resortem gospodarki i energetyki protestujący obrzucili ministra Deliana Dobrewa śnieżkami. Potem przeszli pod parlament, krzycząc "Mafia!" i "Rekiet". W Warnie setki osób spaliło rachunki i położyło się na ulicy, blokując ruch.
W Błagojewgradzie na południowym zachodzie kraju, gdzie protesty trwają od tygodnia i są najliczniejsze, ulicami miasta przeszło kilka tysięcy osób, domagając się wyjaśnień w sprawie nierealistycznie wysokich - według nich - rachunków. Organizatorka protestów Ludmiła Manowa była dwukrotnie zatrzymywana w ostatnich dniach przez policję.
Protesty wraz z paleniem rachunków odbyły się również w Płowidwie, Warnie, Burgasie, Silistrze i innych miastach. Ludzie protestują też w internecie.
Masowy sprzeciw wywołały styczniowe rachunki za prąd i ogrzewanie, przeciętnie ponaddwukrotnie wyższe w porównaniu z grudniem 2012 r. Ciepłownie i rozdzielnie elektryczne tłumaczą to mrozem i pięcioma wolnymi od pracy dniami podczas świąt Bożego Narodzenia, chociaż przyznają się i do "pojedynczych błędów".
Masowe oburzenie zmusiło parlament do zlecenia Izbie Rozliczeniowej dokonania audytu cen energii cieplnej, elektrycznej, gazu i wody w ostatnich dwóch latach. Raport ma być gotowy do 30 kwietnia br.
Po początkowych spontanicznych akcjach protestujący zjednoczyli się wokół żądania nacjonalizacji rozdzielni energetycznych i pociągnięcia do odpowiedzialności tych, który zadecydowali o ich sprzedaży. Powołują się na przykład Albanii, w której w 2012 r. porozumienie z CEZ (czeska sieć państwowa) zerwano.
Prywatyzację rozdzielni energetycznych przeprowadził w 2004 roku rząd premiera Symeona Sakskoburggotskiego. Większościowe udziały sieci w zachodniej części kraju, w tym w Sofii, nabyła CEZ, w Płowdiwie i południowej Bułgarii - austriacka EWN. Sieć w regionie Warny i północnowschodniej części kraju nabyła niemiecka E.ON, która w minionym roku odsprzedała ją czeskiej prywatnej spółce PRO-energo.
...
Unijna walka z ociepleniem plus miejscowi macherzy daje taki efekt .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 22:10, 24 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Korolec: UE powinna odejść od kosztownej polityki klimatycznej
UE powinna odejść od kosztownej polityki klimatycznej i wynikającej z tego drogiej energii - uważa minister środowiska Marcin Korolec. Wskazał na sytuację w USA, gdzie ceny energii spadają przy jednoczesnym ograniczeniu emisji CO2.
"Fundamentalnie nie zgadzam się z paradygmatem, który króluje w Unii, że polityka klimatyczna i energia muszą być drogie" - powiedział na spotkaniu z dziennikarzami Korolec. Podkreślił, że Stany Zjednoczone wychodzą z założenia, że energia powinna być tania i "dzisiaj, dzięki rewolucji łupkowej, osiągają tanią energię i realne redukcje CO2, dwukrotnie wyższe od europejskich".
Według Korolca taka amerykańska polityka gospodarcza ściąga do tego kraju przemysł nie tylko z Azji, ale także z Europy. "Mając realną perspektywę połączenia UE i USA w strefie wolnego handlu, nie możemy abstrahować od ich sposobu myślenia na temat energetyki i polityki klimatycznej. Inaczej wyprosimy resztkę przemysłu ciężkiego z UE i spowodujemy katastrofę gospodarczą w Europie" - powiedział szef resortu środowiska.
Minister uważa, że prostym sposobem na zahamowanie drożejącej energii związanej z polityką klimatyczną Unii jest wprowadzenie tzw. benchmarków (wskaźników emisyjności) dla konkretnego paliwa. Wyjaśnił, że proponowany przez niego benchmark określany byłby przez Komisję Europejską. Wiązałby się z BAT-em dla konkretnego paliwa energetycznego, czyli najlepszej z punktu widzenia ograniczania emisji, dostępnej na rynku technologii.
"Benchmarki byłyby instrumentem odpowiadającym na rzeczywiste potrzeby i byłyby dobre na obecne czasy. Powinien być to system, który brałby pod uwagę, z jakiego konkretnie paliwa pochodzi dana emisja" - dodał.
"Jeżeli przedsiębiorstwo stosuje najlepszą możliwą technologię, wówczas jest zwolnione z opłaty; jeżeli nie stosuje takiej technologii, to musi zakupić uprawnienia do emisji" - powiedział Korolec. Dodał, że chodzi o uprawnienia pokrywające różnicę między tym, co instalacja rzeczywiście emituje, a poziomem emisji, który mogłaby mieć, stosując najlepszą technologię.
Zdaniem Korolca mogłoby się okazać, że "najlepsza możliwa technologia węglowa byłaby bardziej atrakcyjna od starej i gorzej funkcjonującej technologii gazowej". "Wszyscy równaliby do BAT-u, czyli do określonej najlepszej technologii w danym paliwie" - podkreślił.
Korolec uważa też, że technologia CCS (wychwytywania i geologicznego składowania dwutlenku węgla), wskazywana przez Komisję Europejską jako przyszłościowa w walce z emisją CO2, nie ma szans zaistnieć w skali przemysłowej. Jest ona bowiem zbyt droga.
W tej chwili w UE powstaje kilka małych pilotażowych projektów CCS.
Jak dodał, obecne przepisy są tak skonstruowane, że prezesi firm nie zdecydują się na zastosowanie CCS, jeżeli państwo nie zagwarantuje im pokrycia przyszłych strat. "Na taką sytuację żadne państwo nie jest w stanie się zgodzić" - powiedział Korolec.
Pod koniec marca Komisja Europejska rozpocznie konsultacje ws. polityki energetycznej UE po 2020 r. W ubiegłym roku Polska zawetowała unijny plan obniżania redukcji emisji CO2 o 40 proc. do 2030 r., o 60 proc. do 2040 r. i o 80 proc. do 2050 r. w porównaniu z 1990 r. Obowiązujący obecnie pakt energetyczno-klimatyczny z 2008 r. nakazuje redukcję emisji CO2 w UE o 20 proc. do 2020 r. oraz zwiększenie udziału energii odnawialnej do 20 proc. Państwa członkowskie mają też dążyć do zwiększenia o 20 proc. efektywności energetycznej.
...
Brednie . Zamiast przekonywac Bruksele trzeba wyjsc z UE i przestac niszczyc Polske . Rzad musi myslec REALNIE a nie fantazjowac ze zmieni UE . Nie zmieni .
Majac takich szalencow u wladzy mozemy tylko czekac na nieuchronna katastrofe .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:46, 08 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
CO2 obala rząd
Żadne prognozy nie wskazywały, że po zdjęciu z rynku nadwyżki uprawnień do emisji CO2 ich ceny eksplodują i pogłębią kryzys w UE. Politycy i eksperci kolejny raz zawiedli.
Komisja Europejska jest mocno zakłopotana. Jej interwencyjne działania doprowadziły w ciągu kwartału do wzrostu cen CO2 z niespełna 5 euro do już ponad 30 euro. Takiego rozwoju wydarzeń nikt nie przewidział.
Co gorsza - tym razem zgodnie z przewidywaniami ekspertów - koniunktura gospodarcza nadal jest słaba. Przemysł coraz trudniej znosi wzrost kosztów zakupu energii elektrycznej wywołany eksplozją cen CO2.
Wiele branż obawia się trwałej utraty konkurencyjności.
Organizacje przedsiębiorców od Lizbony po Warszawę protestują przeciwko handlowi uprawnieniami do emisji.
- Zabrakło nam wyobraźni podczas uchwalania Pakietu klimatyczno-energetycznego. Okazało się, że wpływu na globalną emisję CO2 nie mamy, ograniczyliśmy konkurencyjność przemysłu, a chociaż rozwinęliśmy przemysł OZE, to zaczyna on już przegrywać z azjatycką konkurencją - mówi proszący o zachowanie anonimowości przedstawiciel polskiego rządu.
W Europie odżyły obawy przed ucieczką przemysłu poza granice Unii Europejskiej.
W oczach rośnie strach przed dalszym wzrostem bezrobocia. Inwestorzy w energetyce wstrzymali wszelkie prace - zupełnie nie wiadomo, jakie regulacje przyniesie jutro.
W Warszawie, po szokowych podwyżkach cen energii, wybuchła awantura polityczna, jakiej nie było od czasów katastrofy smoleńskiej.
Sejm tonie we wzajemnych oskarżeniach PO i PiS o szkodliwą gospodarczo zgodę na Pakiet klimatyczno-energetyczny.
Ochrona najbiedniejszych odbiorców energii elektrycznej przed podwyżkami cen prądu pozostaje w sferze planów, a trójpak energetyczny wciąż nie został uchwalony. Niewykluczone, że to nie PiS, a dwutlenek węgla obali koalicję PO-PSL.
Niedaleko rzeczywistości
Wszystko, co powyżej, to rzecz jasna fikcja, ale może mniej odległa od realiów niż można by sądzić. Wprawdzie nikt nie prognozuje obecnie gwałtownego wzrostu cen CO2, ale analitycy nie raz się mylili, a faktem jest, że Komisja Europejska dąży do zmian zasad działania Europejskiego Systemu Handlu Emisjami (EU ETS) przed 2020 rokiem w celu wzrost cen CO2. Jak chce to zrobić?
- Po pierwsze, KE zaproponowała zmianę dyrektywy EU ETS w sposób dający jej uprawnienia do dosyć swobodnego ustalania harmonogramu aukcji CO2 w zakresie liczby sprzedawanych uprawnień i terminów aukcji. Wejście tej zmiany w życie wymaga zgody Parlamentu Europejskiego - zwykłą większością głosów - i zarazem zgody Rady Europejskiej - kwalifikowaną większością głosów - przy założeniu, że instytucje te nie będą wprowadzały poprawek do propozycji Komisji. Oznacza to, że Polska, działając sama, nie może zablokować proponowanych przez KE zmian w dyrektywie ETS, umożliwiających wprowadzenie mechanizmu backloadingu - mówi Katarzyna Kłaczyńska, ekspert ds. energetyki w Ernst & Young Law.
Kłaczyńska wyjaśnia, że KE równolegle ze zmianą w dyrektywie ETS zaproponowała zmianę rozporządzenia w sprawie aukcji wprowadzającego w życie backloading, czyli określającego, ile uprawnień do emisji CO2 ma być przeniesione z aukcji w latach 2013-15 na aukcje w latach 2019-20. Ono z kolei ma być przyjmowane w procedurze komitologii (tj. na drodze konsultacji między KE a wyspecjalizowanymi komitetami), co oznacza, że Polska w pojedynkę nie może zablokować jego przyjęcia. Propozycja backloadingu, przynajmniej na razie, sprowadza się do wycofania z rynku 900 mln uprawnień do emisji CO2 w latach 2013-15 i ponownego ich wprowadzenia na rynek w latach 2019-20.
- Celem backloadingu, który proponuje Komisja, jest sztuczne podniesienie ceny uprawnień do emisji.
Te spadły w ostatnim czasie z powodu kryzysu gospodarczego i ograniczenia produkcji w Europie, co spowodowało znaczącą nadwyżkę na rynku uprawnień do emisji. Komisja argumentuje, że niska cena uprawnień nie zachęca przedsiębiorców do inwestowania w technologie niskoemisyjne. Jest to argument, z którym Polska się nie zgadza, gdyż w naszej ocenie system EU ETS ma służyć jedynie zapewnieniu osiągnięcia uzgodnionego już poziomu redukcji emisji, a nie daniu sygnału cenowego na rynku CO2 - mówi Marcin Korolec, minister środowiska.
Stanowisko Polski w sprawie backloadingu jest niezmiennie negatywne.
A innych państw? Minister Korolec ocenia, że obecnie "znaczna część państw Unii Europejskiej" nie ma skrystalizowanego poglądu na temat propozycji KE. Liczy, że zabiegi Polski, pokazujące m.in. negatywne skutki backloadingu zarówno dla dochodów budżetowych niektórych państw, jak i konkurencyjności gospodarki unijnej, skłonią KE przynajmniej do przeanalizowania raz jeszcze wszystkich za i przeciw tej propozycji.
- Pakiet klimatyczno-energetyczny został podpisany w 2008 roku do 2020 roku i sprawa jest zamknięta. Propozycje Komisji Europejskiej dotyczące zmian w ETS to próby obejścia obowiązującego prawa. ETS to przecież część Pakietu klimatyczno-energetycznego.
Stanowisko Polski sprzeciwiające się obecnie proponowanym zmianom w ETS jest więc oczywiste. Wydaje mi się, że Polska w tym przypadku stoi po prostu na straży stabilności prawa i respektowania podjętych decyzji - mówi prof. Władysław Mielczarski, z Politechniki Łódzkiej.
Kto straci, kto zyska
Krajowy Ośrodek Bilansowania i Zarządzania Emisjami (KOBIZE) przygotował raport analizujący skutki budżetowe backloadingu dla Polski, ale też innych państw UE. Wynika z niego, że backloading jest niekorzystny dla państw ubiegających się o derogację CO2 dla energetyki, czyli m.in. dla Polski, a wyjątki to Litwa oraz Węgry.
Chodzi tu o to, że pula uprawnień do sprzedaży przez państwa na aukcjach na początku III okresu ETS przy prognozowanych wysokich cenach będzie pomniejszana dwukrotnie: poprzez mechanizm backloadingu i uprawnienia z tytułu derogacji, bo te zmniejszają pule na aukcje, a zysk przy zwrocie uprawnień na rynek na koniec okresu będzie niższy ze względu na prognozowany wtedy spadek cen uprawnień.
KOBIZE policzył, że na backloadingu w latach 2013-20 najwięcej mogą stracić Polska - 1042 mln euro i Czechy - 375 mln euro, a najwięcej mogą zyskać Niemcy - 457 mln euro i Wielka Brytania - 238 mln euro.
- Warto jednak podkreślić, i to jest główny punkt naszej argumentacji, że backloading oznacza nie tylko straty do budżetu, ale podważa także zaufanie do systemu EU ETS wśród jego uczestników - przedsiębiorstw. Tym samym uważam, że taka zewnętrzna ingerencja w rynek nie zachęci firm do inwestowania w technologie niskoemisyjne.
Wręcz przeciwnie, inwestorzy mogą zamrozić inwestycje, bo nie są w stanie przewidzieć kolejnych politycznych interwencji na rynku. Kolejnym zagrożeniem jest związane ze zwiększeniem ceny CO2 ryzyko przeniesienia produkcji poza granice Unii, co dodatkowo może obciążyć gospodarki państw członkowskich i tak już osłabione przez kryzys gospodarczy - mówi Marcin Korolec.
Polski Komitet Energii Elektrycznej (PKEE), na którego czele stoi Krzysztof Kilian, prezes PGE, jest przeciwny wprowadzeniu backloadingu. PKEE uważa, że godzi on w rynkowy charakter systemu ETS i jest działaniem nieefektywnym ekonomicznie. Organizacja wskazuje, że podstawowym celem systemu ETS jest redukcja emisji CO2 najniższym możliwym kosztem, a zatem niska cena jest zjawiskiem pozytywnym.
- Sztuczna kontrola podaży uprawnień w celu zwiększenia ich ceny, bez jasnych reguł, kiedy może nastąpić, zwiększy ryzyko regulacyjne przedsiębiorstw i utrudni planowanie kosztów produkcji energii elektrycznej. Nieuzasadnione z punktu widzenia redukcji emisji CO2 podnoszenie kosztów wytwarzania energii elektrycznej poprzez backloading jest niepożądane zwłaszcza w dobie kryzysu gospodarczego w UE oraz przy braku porównywalnych zobowiązań klimatycznych ze strony globalnych partnerów UE - mówi Adam Janczak, dyrektor biura PKEE.
Prof. Mielczarski wskazuje, że wprowadzenie backloadingu według scenariusza zaproponowanego przez KE, czyli najpierw wycofania, a potem wprowadzenia na rynek 900 mln uprawnień do emisji wywołałoby początkowo okresowy wzrost cen CO2 oraz obciążeń gospodarki i budżetów.
Obecnie koszt CO2 jest bowiem "wewnętrznym podatkiem", bo od 2013 roku sprzedającymi uprawnienia do emisji są głównie państwa.
To nie koniec...
W Polsce publiczna dyskusja o redukcji CO2 toczy się niejako post factum, bo od momentu ostatecznej akceptacji przez Polskę Pakietu klimatyczno-energetycznego w 2008 roku. Dopiero wówczas do wszystkich dotarło, jak wysokie koszty będzie musiała ponieść stojąca energetycznie na węglu, czyli wysokoemisyjna polska gospodarka, żeby cele Pakietu osiągnąć.
Coraz bardziej oczywiste stawało się, że realizacja Pakietu ma olbrzymie znaczenie dla poszczególnych gałęzi gospodarki. Wyznaczanie celów politycznych redukcji CO2 czy udziału energii z OZE w finalnym zużyciu energii można porównywać do zamówień rządowych na określone dobra inwestycyjne.
- Nie ma oczywiście żadnych formalnych kontraktów rządowych z producentami tych czy innych urządzeń, ale to w konsekwencji wyznaczenia na szczeblu politycznym UE precyzyjnych celów klimatycznych, jak udział energii odnawialnej w bilansie energetycznym czy poziomy redukcji emisji, pojawia się efekt w postaci zapotrzebowania na dobra oferowane przez konkretne branże i działające w nich firmy. Taki mechanizm interwencji politycznej na rynku może oczywiście być pożyteczny, o ile przynosi korzyści ogólnogospodarcze - uważa Marek Woszczyk, prezes URE.
Backloading na poziomie 900 mln uprawnień raczej nie wywoła trwałego wzrostu cen CO2 i nie da zamówień na technologie niskoemisyjne.
- Trwałe wycofanie z obiegu uprawnień w ilości mniejszej niż 1,5 mld w drastyczny sposób nie wpłynie na wzrost ceny CO2, ponieważ nadal będziemy mieć do czynienia z nadpodażą na rynku. Nieco większy skutek odniosłoby wycofanie części uprawnień przy jednoczesnym ograniczeniu do stępności pozostałych jednostek w początkowych latach III okresu rozliczeniowego. Jednakże dopóki KE nie doprowadzi do przywrócenia relacji między podażą a popytem, dopóty system EU ETS nie zacznie wymuszać inwestycji w niskoemisyjne źródła energii - mówi Maciej Wiśniewski, prezes Domu Maklerskiego Consus.
Według szacunków DM Consus, aby firmy zaczęły rozważać realizację inwestycji ekologicznych zamiast kontynuować zakupy uprawnień do emisji CO2, cena pozwolenia musi sięgnąć przynajmniej 15 euro, a w przypadku technologii takich jak CCS, sens ich rozpatrywania pojawi się dopiero, gdy cena CO2 przekroczy 30- 35 euro. Czy takie ceny są możliwe?
Jest coraz więcej informacji wskazujących, że backloading to może być tylko wstęp do trwałego wycofania z rynku części uprawnień do emisji CO2. Permanentne usunięcie ich części z rynku zostało formalnie zaproponowane w czasie prac nad projektem dyrektywy o efektywności energetycznej w grudniu 2011 r. Przy czym pierwotna propozycja KE z 22 czerwca 2011 r. nie zawierała konkretnych zapisów w zakresie liczby uprawnień, choć dawała Komisji możliwość interwencji, jeśli uzna, że funkcjonowanie rynku uprawnień do emisji jest zaburzone.
- W zatwierdzonym tekście legislacji nie znalazły się jednak żadne zapisy o wycofaniu uprawnień z rynku. Musimy jednak pamiętać, że w wielu kręgach cały czas bardzo poważnie rozważa się stałe usunięcie części uprawnień do emisji z rynku i że backloading jest formalną inicjatywą, która ostatecznie może do takiej sytuacji doprowadzić - ostrzega Korolec.
Propozycje Komisji popierają nie tyle kraje, co poszczególne grupy interesów mogące zyskać na wzroście cen CO2, czyli przemysł OZE, przemysł atomowy. Niektóre koncerny energetyczne popierają propozycje KE, ponieważ mają duże kontrakty na zakup gazu z Rosji, a dopiero wzrost cen pozwoleń spowodowałby, że gaz stałby się konkurencyjny wobec węgla.
- Na dobrą sprawę dyskusja o zmianach w ETS dopiero się zaczyna, ale jasne jest, że KE ma nadzieję, że w III okresie ETS uda się jej na trwałe wycofać z rynku część uprawnień do emisji.
Naturalnie oznaczałoby to de facto zwiększenie celu redukcyjnego CO2 do 2020 roku - komentuje Kłaczyńska.
Z informacji docierających z Brukseli wynika, że irlandzka prezydencja chce doprowadzić do porozumienia w sprawie wycofania z rynku części uprawnień CO2. Phil Hogan, minister środowiska Irlandii, rozmawiał już na ten temat z Polską.
- Wedle mojej wiedzy prezydencja irlandzka zamierza prowadzić dyskusje, biorąc pod uwagę całe bardzo szerokie spektrum stanowisk w UE, w tym i nasze - zapewnia Korolec i zauważa, że na tym etapie wiele państw członkowskich nadal nie ma sprecyzowanego zdania co do propozycji KE. To samo dotyczy Parlamentu Europejskiego, w którym słychać bardzo różne opinie.
Ireneusz Chojnacki
....
Bo ,,politycy" popierajacy UE to kretyni i zdanie maja takie jak UE . Niszcza bestialsko wlasne kraje jak najgorsi wrogowie . Szokujace jest zalamanie Europy w czasie POKOJU !!! WYWOLANE TYLKO I WYLACZNIE PRODUKCJA BESTIALSKIEGO POTWORKA O NAZWIE UE !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:28, 21 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
KE pozywa Polskę do Trybunału UE za dyrektywę o energii odnawialnej
Komisja Europejska podała w czwartek, że pozywa Polskę i Cypr do Trybunału Sprawiedliwości UE za niewdrożenie dyrektywy o odnawialnych źródłach energii. KE zaproponowała dla Polski dzienną karę ponad 133 tys. euro, płatną od wyroku do wdrożenia przepisów UE.
Dyrektywa, której celem jest osiągnięcie w Unii Europejskiej 20-proc. udziału energii odnawialnej do 2020 r., powinna być wdrożona przez kraje członkowskie do 5 grudnia 2010 r. - przypomina KE.
Chociaż Polska i Cypr zgłosiły kilka aktów prawnych, Komisja uznała, że żaden z nich nie stanowi "znaczącego środka wdrażania zapisów dyrektywy o odnawialnych źródłach energii". Ponadto niektóre ze zgłoszonych przez Polskę przepisów były "stare", czyli uchwalone przed datą wejścia w życie dyrektywy.
"Jesteśmy zdeterminowani, by osiągnąć nasze cele energetyczne i klimatyczne do 2020 r. By to osiągnąć, niezbędne jest egzekwowanie przepisów dotyczących energii odnawialnej we wszystkich krajach członkowskich. Źródła odnawialne są odpowiedzią na globalne zmiany klimatyczne, wzrost gospodarczy w Europie oraz w kwestii bezpieczeństwa dostaw (energii)" - powiedział cytowany w komunikacie Komisji komisarz UE ds. energii Guenther Oettinger.
Dla Polski KE zaproponowała karę dzienną w wysokości 133 tys. 228 euro, a dla Cypru 11 tys. 404 euro. Kary będą płatne - w przypadku skazującego wyroku Trybunału UE - od daty wyroku do czasu pełnego wdrożenia dyrektywy. KE zastrzega jednak, że o ostatecznej wysokości kary zadecyduje Trybunał UE.
Komisja przypomniała, że w sprawie niewdrożenia dyrektywy o odnawialnych źródłach energii wysłała do Polski wezwanie do usunięcia uchybienia w styczniu 2011 r., a w marcu ub.r. wysłała tzw. uzasadnioną opinię, która jest kolejnym etapem procedury o naruszenie unijnego prawa. "Pomimo tych postępowań, wdrożenie jest nadal w toku w tych państwach członkowskich (w Polsce i na Cyprze)" - podsumowała KE.
>>>>
No tak w Polsce i na CYPRZE ...
Jeszcze bedziecie plcic kary za zbyt mala gorliwosc w psuciu gospodarki aby walczyc z ociepleniem . Zmierzamy w kierunku Cypru . W uE nie mamy ZADNYCH SZANS .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 13:52, 27 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Fakt.pl: Ceny prądu w górę. Podwyżki mogą być drastyczne
Łyżeczka miodu i… potężna chochla dziegciu. Rząd zapowiedział, że państwo będzie dopłacać osobom najuboższym do prądu.
Pomoc, która ma osłodzić życie niektórym, dla większości z nas może być zmorą. Bo dopłaty do prądu to krok do tego, by uwolnić ceny prądu. I właśnie to nam szykuje rząd. A to oznacza, że każda firma energetyczna będzie mogła swobodnie dyktować ceny. Podwyżki są murowane - nawet o 40 procent.
Rząd właśnie zgodził się na działania osłonowe dla najuboższych. W Sejmie już pełną parą toczą się prace nad odpowiednimi przepisami. Nie cieszmy się jednak na zapas: państwo nie będzie opłacać całych rachunków - pokryje co najwyżej 30 proc. wydanej kwoty. Nie będziemy tez mogli swobodnie korzystać z tańszej energii. Obowiązywać będą limity, po których przekroczeniu sami będziemy do prądu dopłacać.
I tak: osoba samotna, by załapać się na dodatek energetyczny - bo tak ma nazywać się dopłata - nie będzie mogła zużyć więcej niż 900 kWh rocznie, rodzina 2-4 osobowa - 1250 kWh, a większe rodziny - 1500 kWh. Dużo? Wcale nie! Przeciętna czteroosobowa rodzina zużywa w ciągu roku 2000 kWh. Żeby zasłużyć na dodatek, trzeba będzie naprawdę solidnie oszczędzać prąd, by nie przekroczyć limitu.
To jedno ograniczenie. Drugie ma dotyczyć dochodu. Na pomoc od państwa będą mogli liczyć tylko najubożsi. Ustalono, że dodatki energetyczne będą wypłacane osobom, którym przysługuje dodatek mieszkaniowy: czyli mieszkającym w mniejszych mieszkaniach, gdzie dochód na osobę w rodzinie nie przekracza 1038,94 zł brutto. Takie dodatki dziś pobiera 400 tysięcy rodzin.
Czekają nas podwyżki
Rząd szacuje, że dopłaty do prądu pochłoną 150 mln zł rocznie. Czemu nagle zatroszczył się o najuboższym? Żeby mieć wymówkę, że o nich dba, gdy ceny prądu nagle wystrzelą w górę. A to nieuchronne, ponieważ rząd szykuje się do uwolnienia cen energii.
Dziś ceny prądu dla gospodarstw domowych są regulowane - firmy energetyczne proponują swoje taryfy, ale zatwierdza je Urząd Regulacji Energetyki. Gdy firmy chcą nam narzucić zbyt wysoką podwyżkę, Urząd poskramia ich pazerność. W ten sposób chroni nas przed drożyzną. Ale gdy ceny zostaną uwolnione, sprzedawcy nie będą musieli nikogo pytać o zgodę, gdy zechcą zażądać od nas wyższej ceny.
A drożyzna jest nieunikniona. - Dzisiaj ceny energii elektrycznej na giełdach są stosunkowo niskie. Wiąże się to m.in. z tym, że firmy energetyczne nie inwestują w swój rozwój. Jeśli zaczną, a w perspektywie kilku lat będą musiały, koszty tych inwestycji poniosą odbiorcy - mówi Tomasz Chmal, ekspert ds. energetyki w Instytucie Sobieskiego. - Dlatego podwyżki cen energii są nieuniknione - przyznaje. O ile?
O oszacowanie skali podwyżek poprosiliśmy same firmy energetyczne. Pytanie okazało się zbyt niewygodne. Nie dostaliśmy odpowiedzi. Ale nie łudźmy się. Sprzedawcy prądu nie potraktują zwykłych odbiorców lepiej niż wielkie firmy w 2008 r. Wówczas uwolniono ceny prądu właśnie dla przedsiębiorstw. Rezultat? Ceny w początkowym okresie wzrosły prawie o 40 proc.
Ceny na wolności. Od kiedy?
Kiedy ceny dla gospodarstw domowych mogą zostać uwolnione? - Decyzja zostanie zakomunikowana z odpowiednim, około półrocznym, wyprzedzeniem. Tak, aby nikt - zarówno sprzedawcy, jak i przede wszystkim odbiorcy - nie był taką decyzją zaskoczony. Chcemy więc uwolnić spod regulacji ceny energii dla odbiorców w gospodarstwach domowych tak, by konkurencja służyła konsumentom - mówi Agnieszka Głośniewska z Urzędu Regulacji Energetyki. Przyznając tym samym, że uwolnienie cen jest planowane.
Sejm już pieczołowicie się do tego przygotowuje. W ciągu kilku tygodni może przyjąć przepisy wprowadzające dodatki energetyczne. A uwolnienie cen energii stanie się wtedy już tylko kwestią czasu.
Dopłaty pokryją tylko niewielką część rachunku
Wysokość dodatku zależeć będzie od średniej ceny prądu dla gospodarstw domowych i naszego zużycia. Maksymalna dopłata wyniesie 30 proc. tej kwoty. Czyli ile? Średnia cena energii elektrycznej w 2012 roku wg URE wyniosła 0,28 zł za kWh. Musimy też pamiętać, że będą obowiązywać limity zużycia.
- jeśli zużywasz rocznie 900 kWh rocznie, dostaniesz maksymalnie 75,6 zł dodatku. Przeciętnie, twoje rachunki za energię wynoszą obecnie ok. 550 zł rocznie.
- jeśli zużywasz 1250 kWh rocznie, dodatek wyniesie 105 zł rocznie. Dziś, twoje rachunki za prąd to ok. 780 zł rocznie
- jeśli zużywasz zużywasz 1500 kWh rocznie, dodatek wyniesie 126 zł. Dziś twoje roczne rachunki na prąd to ok. 890 zł w skali roku.
....
No to bedziecie mieli rozkosz !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:33, 07 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
Europosłowie za ograniczeniem emisji CO2 przez samochody dostawcze
Europosłowie komisji ds. środowiska PE zagłosowali we wtorek za ograniczaniem emisji CO2 przez lekkie samochody dostawcze do poziomu 147 g/km do 2020 roku. Obecnie jest to średnio 203 g/km. Chodzi o samochody sprzedawane na terenie Unii Europejskiej.
Posłowie zaakceptowali projekt regulacji zdecydowaną większością - za było 53 parlamentarzystów, przeciw czterech, a jeden wstrzymał się od głosu. Sprawozdawca parlamentarnej komisji Holger Krahmer otrzymał mandat do rozpoczęcia negocjacji z Radą.
"Z zadowoleniem przyjmuję potwierdzenie przez komisję celu 147g na 2020 rok, jak uzgodniono trzy lata temu. Wezwania do bardziej ambitnych limitów (redukcji emisji do 2020 r.) nie powinny znaleźć akceptacji. Jeśli będziemy zmieniać cele zbyt często, producenci nie będą mieli pewność, co do prawa" - powiedział Krahmer po głosowaniu.
Parlamentarzyści wprowadzili jednak do projektu poprawki. Chcą, żeby od 1 stycznia 2014 r. produkowane samochody były wyposażone w urządzenia, które ograniczają ich prędkość do 120 km/h. Krahmer był przeciwny tej poprawce, jednak została przegłosowana.
"Unia Europejska nie jest właściwym miejscem, żeby regulować zachowanie kierowców na drogach. Nie powinna decydować o ograniczeniu prędkości do maksymalnego limitu 120 km/h. To ingerencja w krajowe regulacje dotyczące zasad ruchu drogowego" - stwierdził.
Europosłowie komisji chcą też m.in. ustanowienia długoterminowych celów redukcji emisji przez lekkie samochody osobowe po 2020 roku. Zaproponowali ograniczenie emisji do poziomu 105-120g/km do 2025.
Cel ograniczenia przez producentów samochodów dostawczych i półciężarówek emisji CO2 w swoich autach do 147 g/km został zaakceptowany w grudniu 2010 roku. Taki kompromis wynegocjowała wcześniej belgijska prezydencja w UE z eurodeputowanymi. Odbiega on znacznie od początkowej propozycji Komisji Europejskiej, która chciała wprowadzenia limitu 135 g/km w 2020.
Zapisy złagodzono pod naciskiem koncernów motoryzacyjnych oraz broniących ich interesów krajów, w tym przede wszystkim Niemiec i Włoch. Komisarz ds. klimatu Connie Hedegaard wyraziła wtedy przekonanie, że mimo narzekań przemysłu, i tak produkowane wkrótce samochody będą spełniały nowe, wyśrubowane normy - i to zanim staną się one prawnie wiążące pod rygorem kar finansowych.
Tak było w przypadku limitów emisji dla samochodów osobowych. W 2008 roku koncernom udało się wymóc przesunięcie w czasie wejścia w życie unijnego średniego celu emisji 130 g/km z 2012 do 2015 roku. Firmy twierdziły, że zmiany technologiczne będą zbyt kosztowne dla klientów i zagrażają konkurencyjności europejskiego przemysłu motoryzacyjnego. Limit na rok 2020 wynosi 95 g/km. Tymczasem na rynku unijnym pojawiły się już auta spełniające te standardy.
....
Ta jest towarzysze rozpieprzyc do reszty !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:50, 17 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
KE apeluje o interwencję na rynku handlu emisjami CO2
W 2012 roku emisja gazów cieplarnianych w UE spadła. Jednak na rynku handlu emisjami jest coraz więcej uprawnień do emisji, co może spowodować spadek ich cen i zagrozić zielonym inwestycjom. Potrzebna jest interwencja na tym rynku - alarmuje KE.
Z danych Komisji Europejskiej wynika, że emisje gazów cieplarnianych z 12 tys. europejskich elektrowni i zakładów produkcyjnych objętych systemem ETS (rynek handlu uprawnieniami do emisji) spadły w 2012 roku o 2 proc.
Komisja Europejska obawia się jednak o ETS. Ceny ustalane są na nim rynkowo, a jedno uprawnienie do emisji daje prawo do wyemitowania jednej tony dwutlenku węgla. Po tym, gdy w maju 2008 r. ceny uprawnień osiągnęły historyczny szczyt, zaczęły sukcesywnie spadać - z ok. 30 euro za jednostkę w 2008 r. do poziomu poniżej 5 dolarów na początku 2013 r. Przemysł i decydenci polityczni zaczęli zastawiać się, jak ETS zreformować.
Komisja Europejska zaproponowała więc zawieszenie aukcji 900 mln pozwoleń na emisję CO2 w latach 2013-2015 (tzw. backloading). O tyle samo miałaby być zwiększona liczba pozwoleń w kolejnych latach do 2020 r. Dzięki tej operacji ceny uprawnień w zamyśle KE miały wzrosnąć, a rynek się ustabilizować. Jednak w kwietniu Parlament Europejski odrzucił ten plan. Propozycja wróciła do komisji PE ds. środowiska, może być więc głosowana ponownie.
KE poinformowała w czwartek, że na skutek m.in. realizowanego przez Europejski Bank Inwestycyjny programu NER300, który polega na sprzedaży przez bank uprawnień, z czego środki mają być przeznaczane na projekty wychwytywania i składowania dwutlenku węgla oraz korzystania z kredytów międzynarodowych, na rynku ETS pod koniec 2012 r. pojawiła się nadwyżka w wysokości 2 mld uprawnień. Komisarz ds. klimatu Connie Hedegaard nazwała to pogłębiającą się "nierównowagą podaży i popytu". "Fakty te świadczą o potrzebie szybkiego działania ze strony Parlamentu Europejskiego i Rady na rzecz opóźnienia sprzedaży części uprawnień do emisji" - podkreśliła Hedegaard, cytowana w komunikacie.
....
Prawdziwa tragedia ! Upadek ekonomii UE sprawil zanik PKB a wiec i firm . Nie ma firm nie ma emisji i kary za emisje potanialy ! Koszmar ! Cenu pradu moglyby spasc ! Do tego nie mozna dopuscic . UE musiala interweniowac . Trzeba wycofac z rynku pozwolenia . Wtedy ich cena wzrosnie i znowu ceny pradu zaczna rosnac a kolejne firmy bankrutowac . Znowu bedzie fajnie ! Az do zaglady zycia na terenie UE . Nie ma zycia nie ma emisji .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:06, 21 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
Niemieccy producenci aut kontra UE
Koncerny samochodowe w Niemczech krytykują unijne plany dotyczące ochrony środowiska. Bruksela chce zdecydowanie zmniejszyć dopuszczalną emisję dwutlenku węgla przez samochody. Niemieccy producenci czują się zagrożeni i proszą o pomoc Angelę Merkel.
W liście do szefowej rządu, którego fragmenty publikuje dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung", producenci wyrażają obawę, że nowe przepisy uderzą najmocniej właśnie w niemiecką branżę motoryzacyjną, gdyż to w Niemczech produkuje się najwięcej dużych i ciężkich samochodów.
Tym samym Niemcom najtrudniej będzie spełnić nowe, wyśrubowane normy ekologiczne. W lepszej sytuacji będą producenci włoscy czy francuscy oferujący głównie mniejsze i lżejsze pojazdy. Niemieckie miejsca pracy są zagrożone - alarmują autorzy listu i proszą Angelę Merkel o wsparcie.
Unijne przepisy zakładają, że w 2025 roku średnia emisja dwutlenku węgla przez nowe samochody danego producenta nie będzie mogła przekroczyć 78 gramów na kilometr. To niemal o połowę mniej niż obecnie.
....
Niemcy korzystaja z UE .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:07, 22 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
Komisarz ds. klimatu Komisji Europejskiej: w Polsce jest jeszcze wiele do zrobienia
W wywiadzie dla Biznes.pl Connie Hedegaard, komisarz ds. działań w dziedzinie klimatu Komisji Europejskiej, mówi o tym, jak zamierza namówić Polaków do odejścia od węgla.
....
Rece precz od naszego wegla !
Connie Hedegaard: Potrzebujecie wszystkiego po trochu, a proporcje w Waszym miksie energetycznym zależą od Was. Potrzebujecie dywersyfikacji źródeł energii. A najtańsza energia to ta, której nie używamy. A w Polsce jest tutaj wiele do zrobienia.
....
Spieprzajcie towarzyszko nie trzeba nam waszych porad . WON !
chodzi o zmianę świadomości, a takie zmiany oczywiście zachodzą powoli. Badamy stan świadomości mieszkańców Unii Europejskiej raz na dwa lata i to badanie pozwoli nam zaobserwować zmianę.
....
W swiadomosci swojej majstrujcie zboczency .
Koszt tej kampanii w całej wspólnocie to 2 miliony euro, więc to nie jest duży budżet.
....
No pewnie co to jest . Pozyczy sie od banksterow . Nie taka kase przewalilismy ...
Ot medrcy z UE ! Czy kogos dziwi ze to pada ?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:42, 19 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Polska przegrała w PE w sprawie CO2
Komisja środowiska w Parlamencie Europejskim poparła w środę opóźnienie aukcji części pozwoleń na emisję CO2, czemu sprzeciwia się Polska. Głosowanie plenarne PE w tej sprawie spodziewane jest na początku lipca.
Sprawa tzw. backloadingu, czyli opóźnienia aukcji pozwoleń na emisję CO2 dzieli największą grupę polityczną w PE - chadecką Europejską Partię Ludową. Część europosłów tej frakcji, zasiadających w komisji środowiska europarlamentu, zmieniła stanowisko i zagłosowała za propozycją Komisji Europejskiej.
W zamyśle KE opóźnienie aukcji pozwoleń na emisję CO2 ma podnieść ich niską obecnie cenę i zmobilizować firmy do zielonych inwestycji. Polska uważa z kolei, że to szkodliwa ingerencja w rynek CO2.
Jeszcze przed środowym głosowaniem eurodeputowana komisji PE ds. energii Lena Kolarska-Bobińska powiedziała PAP, że chadeccy europosłowie jej komisji oraz komisji PE do spraw środowiska utworzyli nieformalną grupę na rzecz uzgodnienia stanowiska odnośnie backloadingu. "Koledzy z komisji środowiska, bez porozumienia z nami, całkowicie zmienili stanowisko" - ubolewała Kolarska-Bobińska.
Co więcej, do propozycji KE wprowadzono kompromisowe poprawki, które - jak powiedziały PAP źródła UE - mogą być jeszcze gorsze dla Polski, niż oryginalna propozycja.
Jedna z tych poprawek to przekierowanie 600 mln z 900 mln "opóźnionych" pozwoleń do specjalnego funduszu, który miałby być zarządzany przez KE. Oznaczałoby to, że państwa UE uzyskałyby bezpośrednio dochody jedynie z 300 mln pozwoleń na emisję CO2, których aukcja byłaby przesunięta na okres po 2015 r. Taką propozycję - zdaniem Kolarskiej-Bobińskiej - może przegłosować cały PE w lipcu, ale prawdopodobnie odrzucą ją rządy.
Druga bardzo groźna poprawka - według źródła UE - to poddanie przeglądowi listy sektorów zagrożonych przeniesieniem działalności poza UE na skutek nowych unijnych restrykcji. Gdyby z listy tej zniknął przemysł ciężki, darmowych pozwoleń na emisję CO2 mogłyby nie otrzymać polskie przedsiębiorstwo - wskazało źródło w rozmowie z PAP.
16 kwietnia Parlament Europejski odrzucił propozycję zawieszenia aukcji części pozwoleń na emisję CO2, jednak KE nie wycofała swojej propozycji i wróciła ona do komisji PE ds. środowiska. Po uzgodnieniu stanowiska przez komisję PE w środę, głosowanie plenarne w tej sprawie możliwe jest w pierwszym tygodniu lipca.
"Stanowisko Polski, jeśli chodzi o tę administracyjną interwencję w rynek uprawnień się nie zmieniło, jesteśmy oczywiście przeciwni tej propozycji. Jestem trochę zdziwiony, że Parlament (Europejski) znowu wraca do decyzji, którą już raz podjął" - mówił na początku czerwca dziennikarzom w Brukseli minister środowiska Marcin Korolec.
Jego zdaniem nie ma szans na to, by propozycja opóźnienia aukcji części pozwoleń na emisję CO2 weszła w życie w tym roku, ponieważ w jej sprawie odpowiednie decyzje muszą też podjąć ministrowie środowiska. Gdyby miałoby to nastąpić w przyszłym roku, to KE - zdaniem Korolca - powinna wykonać kolejne studium wpływu nowych przepisów. Ponadto - zdaniem ministra - KE wybrała bardzo zły moment na przyjęcie przepisów.
KE zaproponowała w ubiegłym roku zawieszenie aukcji 900 mln pozwoleń na emisję CO2 w latach 2013-2015 (tzw. backloading). O tyle samo miałaby być zwiększona liczba pozwoleń w kolejnych latach do 2020 r. KE nie wykluczała jednak dalszych propozycji, polegających na trwałym usunięciu tych pozwoleń z unijnego rynku handlu emisjami CO2 (ETS).
Pod koniec ubiegłego roku Korolec przedstawił w Brukseli analizę, która wskazywała na możliwą stratę ok. 1 mld euro przychodów budżetowych w latach 2013-20 na skutek zawieszenia aukcji 900 mln pozwoleń.
>>>>
No to koniec . Albo wyjdziemy z UE albo katastrofa . Widzicie ze jedyny realny program ma Ruch Narodowy . To jest rozsadek i byc albo nie byc kraju .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:46, 03 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
PE poparł interwencję na rynku handlu emisjami CO2; przegrana Polski
PE opowiedział się w środę za interwencją na rynku handlu emisjami CO2. Teraz wiele zależy od Rady UE, która może poprzeć interwencję, odrzucić lub zaproponować kompromis. Polska, która jest przeciwna interwencji, musi więc szukać sojuszników wśród krajów UE.
W głosowaniu na sesji plenarnej 344 europosłów opowiedziało się za interwencją, 311 było przeciw, a 46 wstrzymało się od głosu.
Chodzi o ubiegłoroczną propozycję KE dotyczącą zawieszenia aukcji 900 mln pozwoleń na emisję CO2 w latach 2013-2015 (tzw. backloading). O tyle samo miałaby być zwiększona liczba pozwoleń w kolejnych latach do 2020 r. W zamyśle KE zawieszenie aukcji ma podnieść ich niską obecnie cenę i zmobilizować firmy do zielonych inwestycji. Polska uważa z kolei, że to ingerencja w rynek i wskazuje, że może stracić na tym 1 mld euro w latach 2013 - 2020.
"PE zatwierdził backloading w zmodyfikowanej formie. Teraz kolej na ministrów w Radzie na zajęcie stanowiska" - powiedział cytowany przez resort środowiska minister Marcin Korolec. Dodał, że projekt Parlamentu zakłada, że przed odłożeniem pozwoleń, KE musi przygotować szczegółową ocenę wpływu na sektory i podsektory narażone na wyciek emisji. PE postuluje też ograniczenie backloadingu do jednorazowej interwencji.
Zdaniem Korolca, zmiany przyjęte przez Parlament "ograniczają wpływ na ceny (emisji - PAP), ale Polska będzie konsekwentnie walczyć w Radzie przeciw backloadingowi".
"To zła propozycja ze strony Komisji i bardzo źle stało się, że ją przyjęliśmy" - powiedziała po głosowaniu europosłanka, prof. Lena Kolarska-Bobińska (PO).
"Nawet jeśli komisarz (ds. klimatu) Connie Hedegaard nie akceptuje bieżących cen emisji CO2, nie może zaprzeczyć, że system pracuje tak, jak został zaprojektowany. Jeśli uznamy, że system ETS nie sprawdził się, to należy go zmienić w całości po 2020 roku, a nie robić jednorazowych, +ręcznych+ i administracyjnych poprawek, manipulacji cenami" - dodała.
Zdaniem europosła Konrada Szymańskiego (PiS), przyjęcie backloadingu spowoduje podwyższenie kosztów dla wszystkich gałęzi przemysłu energochłonnego i elektrowni opartych na węglu.
"Dzięki tej szkodliwej decyzji PE kryzys w Europie będzie trwał dłużej. Posłowie dali sobie wmówić, że głosują nad nowym kompromisem w sprawie polityki klimatycznej. W rzeczywistości poparli starą propozycję Komisji w nowym opakowaniu" - powiedział Szymański.
W głosowaniu PE przyjęta została poprawka, zgodnie z którą zawieszenie 900 mln pozwoleń będzie jednorazową interwencją na rynku. Jak podkreśla Kolarska-Bobińska, ten zapis został zaakceptowany wbrew oczekiwaniom KE, która liczyła na nieograniczona władzę w tym zakresie.
"Wątpię jednak, że będzie to respektowane. Komisja nie dała i nie może dać gwarancji, że będzie to jednorazowa ingerencja administracyjna w rynek. Jeżeli zgodzimy się na to raz, zawsze będzie istniało ryzyko, że sytuacja się powtórzy" - uważa europosłanka.
Po dzisiejszym głosowaniu propozycja KE zostanie przesłana do Rady. Nie jest jasne stanowisko niektórych krajów członkowskich, w tym Niemiec. Polska zawsze była przeciwna backloadingowi.
W negocjacjach PE z Radą szansę na zmianę niekorzystnych dla Polski ustaleń dostrzega jednak Szymański. "Głosowanie w PE niczego nie kończy, piłka jest w grze. Mam nadzieję, że rząd zdoła zbudować mniejszość blokującą w Radzie. Musimy teraz znaleźć przychylne państwa w UE, które sprzeciwią się razem z nami tej propozycji. Tak Rada, jak i Parlament w opiniach na temat backloadingu są podzielone - pół na pół" - powiedział PAP Szymański.
Jego zdaniem trudno ocenić, ile będą trwały rozmowy między Radą i Parlamentem. Rozwiązania są trzy - Rada zaakceptuje wynik głosowania w PE, odrzuci go lub wprowadzi poprawki do propozycji PE, które następnie będą głosowane na sesji plenarnej.
Kolarska-Bobińska podkreśla jednak, że choć odrzucenie propozycji PE przez Radę jest teoretycznie możliwe, to w praktyce nie można na to liczyć. "A dlatego, że wiele krajów akceptuje (backloading). W tej sprawie nie ma też prawa weta w Radzie. Polska więc nie może tego zablokować, może tylko budować koalicję. Musiałaby to być bardzo silna koalicja. Jeśli jednak Niemcy i inne duże kraje poprą backloding, będzie bardzo trudno go odrzucić" - powiedziała PAP.
Pod koniec ubiegłego roku minister środowiska Marcin Korolec przedstawił w Brukseli analizę, która wskazywała na możliwą stratę ok. 1 mld euro przychodów budżetowych w latach 2013-20 na skutek zawieszenia aukcji 900 mln pozwoleń.
Środowe głosowanie nad backloadingiem na sesji plenarnej było już drugim takim głosowaniem. W kwietniu propozycja została przez europosłów odrzucona. Sprawa wróciła do komisji środowiska, ponieważ propozycji nie wycofała KE. W czerwcu komisja środowiska PE poparła opóźnienie aukcji.
...
To nazistowska eksterminacja . I po co debile glosowaliscie za UE !? Zycie wam niemile !?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:20, 13 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Rząd za ograniczeniem emisji gazów cieplarnianych
Ograniczenie emisji fluorowanych gazów cieplarnianych i substancji zubożających warstwę ozonową, które są wykorzystywane m.in. w sektorach chłodnictwa czy elektroenergetyce, przewidują przyjęte we wtorek przez rząd założenia do projektu ustawy przygotowanego przez resort środowiska.
Rząd przyjął we wtorek założenia do projektu ustawy o substancjach zubożających warstwę ozonową w atmosferze oraz o niektórych fluorowanych gazach cieplarnianych.
Jak wyjaśniło w komunikacie Centrum Informacyjne Rządu, warstwa ozonowa występuje w górnych częściach atmosfery i w sposób naturalny chroni organizmy żywe przed szkodliwym promieniowaniem ultrafioletowym. Według CIR gazami najbardziej niszczącymi warstwę ozonową są freony i halony; występują one w urządzeniach chłodniczych i klimatyzacyjnych oraz instalacjach gaśniczych.
"Niszczenie warstwy ozonowej powoduje powstawanie tzw. dziury ozonowej. W efekcie ludzie, zwierzęta i rośliny są narażone na szkodliwe działanie promieni UV" - podkreśliło CIR.
CIR zwróciło uwagę, że przygotowanie nowych regulacji było konieczne ze względu na rozporządzenia Komisji Europejskiej. "Zasadniczo przepisy rozporządzeń wspólnotowych i wykonawczych są stosowane bezpośrednio w państwach unijnych, jednak część z nich wymaga odzwierciedlenia w przepisach krajowych" - dodano.
Zgodnie z regulacjami wspólnotowymi, szkodliwe emisje mają być ograniczane m.in. poprzez kontrolę szczelności urządzeń i systemów ochrony przeciwpożarowej zawierających takie substancje i gazy.
Celem proponowanej przez rząd regulacji ma być wdrożenie wymogów unijnych, w tym m.in. określenie obowiązków podmiotów gospodarczych prowadzących działalność dotyczącą produkcji i usług związanych ze stosowaniem substancji zubożających warstwę ozonową. Regulacja ma określać ponadto sankcje za naruszenie przepisów dotyczących takich substancji oraz fluorowanych gazów cieplarnianych, a także systemów ochrony przeciwpożarowej i gaśnic.
CIR poinformowało, że podmioty wprowadzające do Polski produkty, urządzenia czy systemy ochrony przeciwpożarowej i gaśnice, zawierające fluorowane gazy cieplarniane, będą musiały umieszczać na nich etykiety w języku polskim.
Przewidziano też utworzenie Centralnego Rejestru Operatorów Urządzeń i Systemów Ochrony Przeciwpożarowej. "Powinien on umożliwić identyfikację urządzeń i systemów ochrony przeciwpożarowej oraz ich operatorów, a także rodzaju i ilości substancji zubożającej warstwę ozonową" - dodano.
Zgodnie z założeniami do projektu, personel obsługujący urządzenia chłodnicze i klimatyzacyjne, pompy ciepła i systemy ochrony przeciwpożarowej, w których wykorzystywane są fluorowane gazy cieplarniane, będzie musiał posiadać odpowiedni certyfikat. Projekt przewiduje też certyfikat dla przedsiębiorstw. Obydwa mają być wydawane bezterminowo.
Projekt ustawy ma regulować ponadto kwestie sprawozdawczości w sprawie substancji zubożających warstwę ozonową oraz fluorowanych gazów cieplarnianych. Podmioty przywożące je do Polski oraz wywożące je z naszego kraju będą miały obowiązek przekazywania rocznych sprawozdań do Instytutu Chemii Przemysłowej im. prof. Ignacego Mościckiego w Warszawie.
Zgodnie z projektem przestrzegania ustawy i rozporządzeń wspólnotowych mają kontrolować organy Inspekcji Ochrony Środowiska oraz Państwowej Straży Pożarnej. Z kolei organy celne mają przedkładać ministrowi środowiska sprawozdania o ilości zatrzymanej substancji zubożającej warstwę ozonową oraz terminie przekazania jej do unieszkodliwiania.
"W przypadkach naruszeń przepisów wspólnotowych i krajowych będą stosowane kary pieniężne. Mają się one mieścić w przedziale od 3 tys. zł (np. za nieprzekazanie sprawozdań lub ich kopii) do 30 tys. zł (np. za wydawanie certyfikatów bez spełnienia określonych wymogów)" - podkreślono. Kary pieniężne ma wymierzać wojewódzki inspektor ochrony środowiska albo komendant wojewódzki państwowej straży pożarnej.
Przyszła ustawa ma zastąpić regulację z 2004 r.
>>>>
Tuskoglupki nas zniszcza na rozkaz Brukseli .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:12, 24 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Steinhoff: Pomysł zablokowania budowy bloków w Opolu przez PE jest absurdalny
Inicjatywa 6 europarlamentarzystów z 5 frakcji, mającą wstrzymać budowę dwóch nowych bloków węglowych w Elektrowni Opole jest absurdalna, wynika z wypowiedzi wicepremiera i ministra gospodarki w rządzie Jerzego Buzka, Janusza Steinhoffa. Według niego, ich wniosek jest efektem nacisków organizacji ekologicznych.
- Inicjatywę 6 europarlamentarzystów z 5 frakcji, mającą wstrzymać budowę dwóch nowych bloków węglowych w Elektrowni Opole, uważam za absurdalną. Deputowani ci wystosowali interpelację do unijnej komisarz ds. polityki klimatycznej, w której to interpelacji przekonują o szkodliwości budowy nowych bloków. Jeden z sygnatariuszy, członek niemieckiej SPD, przekonuje nawet, że rozbudowa Elektrowni Opole jest nielegalna - powiedział w rozmowie z portalem BiznesAlert Steinhoff.
Według niego, kompletnie niezrozumiała jest opinia, wedle której budowa nowych bloków miałaby być nielegalna. Polska jest krajem suwerennym i może podejmować takie decyzje, jakie uznaje za pożyteczne dla polskiej gospodarki. Polska Grupa Energetyczna (PGE) działa zgodnie z prawem, więc zarzut o nielegalności budowy bloków należy ocenić jako kompletnie pozbawiony podstaw.
- Także tezy o rzekomej ogromnej szkodliwości funkcjonowania nowych bloków węglowych dla środowiska naturalnego uważam za niepoważne. Ale tutaj dużo tłumaczy fakt, że europarlamentarzystów nakłoniła do wystosowania interpelacji jedna z organizacji ekologicznych. Rozumiem, że ekolodzy mogą głosić swoje opinie, szkoda tylko, że europejscy deputowani tak łatwo przyjmują je jako własne. Ja z wieloma poglądami ekologów się nie zgadzam - dodał Steinhoff.
W jego ocenie, trzeba pamiętać, że Polska przyjęła pakiet klimatyczno-energetyczny nakazujący redukcję produkcji energii tradycyjnej i rozwijanie produkcji energii odnawialnej, więc nie jest tak, że możemy prowadzić inwestycje, które uniemożliwią Polsce wywiązanie się z założeń pakietu. Jest on przekonany, że nowe bloki węglowe będą nowoczesne i spełnią najwyższe normy dotyczące ochrony środowiska naturalnego. Z tego powodu będą dużo mniej uciążliwe dla otoczenia niż przestarzałe bloki odziedziczone po poprzednich dekadach.
- Na koniec warto zauważyć, że naciski na wstrzymanie budowy bloków węglowych w Opolu łączą się z naciskami na rozwój produkcji energii odnawialnej, która jednak jest dużo droższa niż energia konwencjonalna. My, polscy podatnicy, musielibyśmy bardzo słono zapłacić za wstrzymanie budowy nowych bloków węglowych w Opolu i rozwój energetyki wedle pomysłów ekologów - podsumował Steinhoff.
...
Gdzie w zescie kraj wpieprzyli debile w tym UE referendum ! Zniszcza nas jak Grecje .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:40, 13 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Związkowcy: pakiet klimatyczny uderzy w naszą gospodarkę
Unijny pakiet klimatyczny negatywnie odbije się na polskiej gospodarce i spowoduje zamknięcie większości elektrowni węglowych - mówili związkowcy oraz eksperci podczas debaty dot. przemysłu, zorganizowanej w miasteczku związkowym przed gmachem Sejmu.
Przewodniczący Porozumienia Związków Zawodowych "Kadra" i członek prezydium Forum Związków Zawodowych Dariusz Trzcionka podkreślił, że debata dotycząca polityki przemysłowej ma pokazać, że związki zawodowe mają swój pomysł na gospodarkę.
Trzcionka ocenił, że w Polsce w ostatnich latach w ogóle nie dyskutuje się o energetyce, w tym m.in., jak można ją wzmacniać, abyśmy stali się konkurencyjni.
Z kolei przewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce i członek prezydium OPZZ Andrzej Chwiluk mówił, że polska polityka przemysłowa potrzebuje trafnego wyboru innowacyjnych projektów, które powinny być finansowane w sektorach, które będą tworzyły najwięcej miejsc pracy. Wśród nich wymienił m.in.: energetykę, górnictwo i przemysł chemiczny.
Związkowcy zgodnie twierdzili, że podstawowym problemem, z jakim Polska będzie musiała się zmierzyć, jest unijny pakiet klimatyczny. Chwiluk wskazał, że będzie on w dużej mierze odpowiedzialny za wzrost cen energii w Polsce. "Problem będzie wynikał z konieczności zakupu uprawnień emisji przez polskie przedsiębiorstwa mniej więcej za 3-5 mld zł rocznie" - mówił.
Wtórował mu Trzcionka, który stwierdził, że pakiet energetyczny spowoduje zamknięcie większości polskich elektrowni węglowych. "Zamykanie z powodu wysokiej ceny produkcji i tańszej energii, która przyjdzie do nas z Europy" - powiedział.
Biorący udział w debacie ekonomista prof. Ryszard Bugaj ocenił, że jednym z powodów grożącego Polsce spowolnienia jest postępująca degradacja sektora przemysłowego.
Ekonomista wskazał cztery czynniki, które mogą spowodować rozwój przemysłu: dobra i dostępna infrastruktura, przyzwoity poziom kapitału ludzkiego, innowacyjność oraz dostępność względnie taniej energii.
Z kolei dr Bolesław Jankowski, specjalista ws. pakietu klimatycznego, podkreślił, że unijna polityka klimatyczna jest rodzajem nowego zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa.
Dodał, że bez tej polityki sytuacja polskiej energetyki wyglądałaby zupełnie inaczej. "Mielibyśmy możliwość inwestowania w energetykę węglową, rozpatrywalibyśmy możliwość wydobycia gazu łupkowego, korzystania z rozwoju światowego obniżenia cen importu poprzez terminale LNG" - wymieniał.
Jankowski mówił też, że według analiz unijna polityka klimatyczna zmniejsza nie tylko polski PKB, ale całej Unii. Zaznaczył jednak, że jej negatywny wpływ na naszą gospodarkę jest nawet czterokrotnie większy niż na inne kraje.
W marcu 2007 r. - za rządów PiS i prezydentury Lecha Kaczyńskiego - na szczycie UE określono i zatwierdzono cele Unii w walce ze zmianami klimatu. Ówczesne ustalenia stały się podstawą do negocjacji i opracowania pakietu klimatyczno-energetycznego. Pakiet ten został następnie zatwierdzony pod koniec 2008 r., gdy rządy sprawowała już ekipa PO-PSL.
Unijne porozumienie klimatyczne z 2008 roku nakazuje państwom członkowskim osiągnięcie w 2020 roku tzw. "celu 3x20" - czyli redukcji o 20 proc. emisji CO2, zwiększenia o 20 proc. efektywności energetycznej i 20 proc. udziału energii uzyskanej z odnawialnych źródeł w całej produkcji energii.
Premier Donald Tusk potwierdził niedawno, że polska energetyka pozostanie oparta na krajowych nośnikach energii - głównie węglu kamiennym i brunatnym. Rozwijana ma być eksploatacja gazu z łupków, a odnawialne źródła energii mają uzupełniać miks energetyczny.
>>>>
Oczywiscie ! UE to jedna wielka zbrodnia !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:35, 01 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Cena gazu dla przemysłu wzrosła po liberalizacji rynku o 37 proc.
Cena gazu ziemnego po liberalizacji portugalskiego rynku w 2009 r. zwiększyła się o blisko 37 proc. Najwięcej na podwyżce straciły firmy produkujące wyroby ceramiczne.
Jak poinformowała Generalna Dyrekcja Energii (DGE) w Lizbonie, od czasu liberalizacji rynku gazu ziemnego w Portugalii następuje systematyczny wzrost cen tego paliwa. Ocenia się, że od 2009 r. gaz sprzedawany dla przemysłu podrożał o ponad 36,5 proc.
Według danych DGE, rosnąca cena gazu ziemnego w portugalskim przemyśle wynika z dominującej w imporcie surowca roli spółki Galp Energia. Pomimo otwarcia rynku, w dalszym ciągu jest ona niemal wyłącznym importerem gazu z zagranicy.
Zdaniem władz DGE w gronie branż najbardziej poszkodowanych na podwyżkach cen gazu w portugalskim przemyśle jest branża ceramiczna. Kierownictwo stowarzyszenia firm tego sektora potwierdza niekorzystne zjawisko.
“Udział gazu ziemnego w kosztach produkcji sięga już blisko 30 proc. Systematyczne podwyżki cen surowca dla przemysłu sprawiły, że produkcja i eksport portugalskich artykułów ceramicznych spadła w ciągu ostatnich trzech lat o połowę" - ujawnił prezes Portugalskiego Stowarzyszenia Producentów Ceramiki (Apicer) Duarte Garcia.
Z szacunków DGE i Apicer wynika, że w ub.r. koszt importu gazu przez Galp Energię wynosił 7,9 euro na 1 GJ surowca, przy czym portugalska spółka sprzedawała paliwo dla przemysłu za 11 euro.
“Galp Energia ma dziś jedne z największych marż w obrocie gazu ziemnego w Europie. Sięgają one 43,3 proc., podczas gdy w Hiszpanii wynoszą średnio 37,9 proc., we Francji - 28,8 proc., zaś we Włoszech - 11,7 proc." - odnotował Duarte Garcia.
Przed otwarciem rynku gazu ziemnego monopolistą na portugalskim rynku był rodzimy Galp Energia. Pomimo liberalizacji zasad sprzedaży tego paliwa spółka utrzymała swoją dominującą pozycję z uwagi na duże możliwości magazynowania i przesyłu surowca. Pojemność magazynów portugalskiej firmy sięga 40 mln m sześc., rurociągi do przesyłu surowca liczą łącznie 12 tys. km.
W ub.r. Galp Energia dostarczył końcowym odbiorcom w Portugalii około 4 mld m sześc. gazu ziemnego. 80 proc. obrotów generował sektor energetyczny i spółki przemysłowe.
Galp Energia, który sprowadza gaz z Algierii i Nigerii, dostarcza gaz 1,3 mln odbiorców na terenie Portugalii.
..
Kolejna liberalizacja po brukselsku . Teraz to juz Portugalia nie ma szans . To samo beda chcieli zrobic w Polsce .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:16, 13 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Komisarz UE liczy, że Polska dowiedzie, iż jest idealnym gospodarzem COP
Reuters
Komisarz ds. klimatu Connie Hedegaard spodziewa się, że ze względu na negatywne komentarze o organizowaniu przez Polskę szczytu klimatycznego, Polacy jeszcze bardziej będą chcieli pokazać, że są idealnym przewodniczącym szczytu, nieforsującym własnej agendy.
Ekspert: szybkie zerwanie z węglem byłoby dla Polski samobójstwem
Na Polskę kolejny raz spada ostra krytyka za politykę energetyczną. Tym razem prestiżowy "Financial Times" nie zgadza się z wyborem naszego kraju na miejsce szczytu klimatycznego ONZ. Eksperci są jednak zgodni: odejście od węgla byłoby samobójstwem.
....
Oni chca nas zamordowac jak Grecje i innych . Ta sa zbrodniarze .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:13, 02 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Zieloni domagają się celu redukcji emisji CO2 o 60 proc. do 2030 r.
Zieloni chcą, by cel redukcji emisji CO2 do 2030 r. wyniósł 60 proc. - taką poprawkę zgłosili do raportu PE o polityce klimatycznej i energetycznej do 2030 r. Współautor raportu, europoseł Konrad Szymański (PiS) ocenia, że są małe szanse, by poprawka przeszła.
W sumie do raportu zgłoszono 920 poprawek; w poniedziałek debatowały nad nimi komisje Parlamentu Europejskiego ds. środowiska i ds. energii. "Mamy spór między podnoszonym status quo w polityce klimatycznej i energetycznej, w którym liczą się tylko cele środowiskowe, bez liczenia się z konkurencyjnością gospodarki i bezpieczeństwem dostaw energii, a alternatywnym podejściem, które proponowane jest w raporcie" - powiedział PAP Szymański.
Jak wyjaśnił centroprawica proponuje "korelację" unijnego celu emisji CO2 z wysiłkami globalnymi oraz odejście od trzech celów: redukcji emisji CO2, udziału energii ze źródeł odnawialnych oraz wzrostu efektywności energetycznej, jak ma to miejsce obecnie, na rzecz jednego celu redukcji emisji CO2. "Państwom członkowskim powinno się zostawić decyzję, jak mają dochodzić do tego celu" - zaznaczył Szymański.
Jednak trzy cele popierają Zieloni, socjaliści i część liberałów. Szymański upatruje szansy w stanowisku centroprawicy i podziałach wewnątrz grup, by uzyskać lepszy wynik w głosowaniu plenarnym raportu, które jest planowane w lutym. Komisja ma uzgodnić wersję kompromisową 9 stycznia.
W projekcie raportu nie wskazano konkretnych celów klimatycznych na 2030 r.; zostały one jednak zgłoszone w poprawkach.
Raport PE nawiązuje do rozpoczętych w marcu przez KE konsultacji ws. polityki klimatycznej UE do 2030 r. KE ma wyjść z propozycją ewentualnych celów w styczniu.
>>>>
Zielni to zbrodniarze .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:07, 04 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Kurier Poranny
Będą dopłaty do prądu dla najuboższych
Od przyszłego roku rodziny, które ledwo wiążą koniec z końcem, otrzymają dodatek energetyczny. Ale pod warunkiem, że korzystają ze wsparcia pomocy społecznej. W przypadku osoby samotnej dopłata do rachunków za prąd może wynieść 13 zł.
Żyję oszczędnie, ale i tak ledwo wiążę koniec z końcem – narzeka pani Anna, samotna mieszkanka Białegostoku. – Utrzymanie, jedzenie i leki są drogie. I jeszcze te rachunki za prąd. Za oświetlenie mojego niewielkiego mieszkania miesięcznie płacę nawet 70 złotych. Dla mnie to zbyt duża kwota – narzeka kobieta. Jej miesięczne dochody wynoszą 1000 złotych.
Od stycznia przyszłego roku może ona liczyć miesięcznie na ok. 13 złotych dodatku energetycznego. To dopłata do rachunków za energię elektryczną. Ale już dziś zainteresowani mogą pytać w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie o szczegóły.
Bo żeby dostać takie wsparcie, konieczne jest spełnienie pewnych warunków. – Podstawowy to taki, że samotne osoby i rodziny, które będą się o nie starały, otrzymują od nas dodatek mieszkaniowy – wyjaśnia Halina Pietrzykowska, kierowniczka działu świadczeń rodzinnych w MOPR.
Dopłata do rachunków za energię elektryczną, przysługuje także tym, którzy mają podpisaną umowę z zakładem energetycznym na dostarczanie prądu.
reklama
– Wnioski o dodatki energetyczne należy składać od stycznia w dziale świadczeń rodzinnych przy ul. gen. Bema 89D – informuje Halina Pietrzykowska z MOPR.
Według jej przypuszczeń po takie wsparcie zgłosi się 8 tysięcy najuboższych białostockich rodzin. Bo tyle właśnie otrzymuje teraz dodatki mieszkaniowe. Wynosi on średnio 224,42 zł miesięcznie. Pomoc jest przyznawana przez pół roku. – Po rozpatrzeniu wniosków, dodatek energetyczny najbiedniejszym białostoczanom będzie wypłacany do 10. dnia każdego miesiąca – mówi Halina Pietrzykowska.
O jakie pieniądze chodzi? Do końca tego miesiąca ma to ogłosić minister gospodarki. – Spodziewamy się, że kwoty wsparcia mogą wynieść w przypadku osoby samotnej 13 złotych – mówi szefowa działu świadczeń rodzinnych w MOPR. Rodziny dostaną pewnie więcej.
Julita Januszkiewicz
....
Bruksela walczy z ociepleniem a rachunek placicie wy !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 22:21, 07 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
KE szykuje pakiet klimatyczno-energetyczny z nowym celem redukcji CO2
22 stycznia KE ma opublikować propozycję klimatycznej i energetycznej polityki UE do 2030 r., która ma zawierać co najmniej jeden nowy cel - redukcji emisji CO2. Tego dnia KE ma wyjść też z propozycją ws. gazu łupkowego i przedstawić analizę cen energii w UE.
- Prawdopodobnie będzie to kluczowy pakiet Komisji Europejskiej tej kadencji - podkreśliła we wtorek w Parlamencie Europejskim dyrektor ds. energii w KE Mechthild Woersdoerfer. Brała ona udział w debacie na temat unijnej polityki klimatycznej i energetycznej do roku 2030, organizowanej przez sprawozdawców PE w tej sprawie Konrada Szymańskiego i Anne Delvaux.
W styczniowym pakiecie KE - jak zapowiedziała urzędniczka - ma też znaleźć się propozycja reformy unijnego rynku handlu emisjami CO2 po 2020 r.
Woersdoerfer przyznała, że wciąż trwają wewnętrzne dyskusje w Komisji nt. tego pakietu, a zwłaszcza nt. polityki klimatyczno-energetycznej do 2030 r. Po opublikowaniu przez KE pakiet trafi do ministrów środowiska i energii, a następnie pod koniec marca zajmą się nim przywódcy na szczycie UE.
Jak powiedziała dziennikarzom, nie przesądzono jeszcze ile celów znajdzie się w propozycji KE, na pewno będzie cel redukcji emisji CO2, ale nie zdecydowano jeszcze, jakiej wielkości. W obowiązującym do 2020 r. pakiecie założono trzy cele: redukcji emisji CO2 o 20 proc., zwiększenia udziału energii ze źródeł odnawialnych (OZE) do 20 proc. i zwiększenia efektywności energetycznej o 20 proc. Mówi się o nowym, 40-proc. celu redukcji emisji CO2 i 30-proc. udziale OZE. Zieloni w PE domagają się nawet 60-proc. celu redukcji emisji CO2 w UE.
- Po konsultacjach jest ogólna zgoda co do tego, że potrzebujemy nowego celu redukcji emisji gazów cieplarnianych - podała dyrektor. Dodała, że udzielono też "dużo wsparcia" na rzecz nowego celu udziału energii odnawialnej. Co do nowego celu oszczędzania energii powiedziała, że z punktu widzenia KE należy poczekać ze szczegółową debatą na ten temat do czerwca.
Poinformowała, że Niemcy, Francja, Wielka Brytania i Włochy napisały do szefa KE Jose Barroso popierając 40-proc. cel redukcji emisji CO2 do 2030 r., a osiem krajów członkowskich (Austria, Belgia, Dania, Francja, Niemcy, Irlandia, Włochy i Portugalia) poparło w innym liście nowy cel zwiększenia udziału OZE. Poprawi to - ich zdaniem - inwestycje w tym sektorze. Zdaniem Wielkiej Brytanii wystarczy cel dotyczący CO2.
Woersdoerfer zapowiedziała też, że KE może zaproponować "wskaźniki towarzyszące", takie jak budowa transgranicznej infrastruktury energetycznej, dywersyfikacja dostaw energii i rozwijanie źródeł własnych oraz zmniejszanie przepaści cenowej między UE a innymi gospodarkami z tańszą energią.
Jak dodała, w pakiecie znajdzie się też raport o cenach energii i kosztach jej produkcji w UE. Zapowiedziała, że będzie to głęboka analiza porównująca głównie ceny gazu i energii elektrycznej z roku 2008 i 2012 dla wszystkich krajów członkowskich. KE uruchamia też analizę subsydiów w energetyce.
W sprawie przyszłych celów dotyczących energii i klimatu mocno podzieleni są europosłowie, co pokazują prace nad raportem w tej sprawie. Ma być on głosowany przez komisje PE ds. środowiska i energii w czwartek, a następnie przez cały PE w lutym.
- Jesteśmy bardzo podzieleni w sprawie tego raportu. Mamy dwie wiodące pozycje: jedni mówią o tym, że chcieliby mieć tylko jeden cel - redukcji emisji CO2. Druga część europarlamentu chciałaby utrzymać trzy cele jak w pakiecie do 2020 r. - powiedziała belgijska chadeczka Delvaux, która sama jest za utrzymaniem trzech celów, tylko za ich poprawieniem.
- Jaki będzie ostateczny kształt sprawozdania, nie wie nikt, ponieważ ta dyskusja dzieli grupy polityczne, a nawet delegacje narodowe. Rzadko zdarza się, żeby sytuacja była aż tak napięta. Wynik głosowania w komisjach połączonych i na sesji plenarnej jest absolutnie nieprzewidywalny - powiedział europoseł Konrad Szymański (PiS). Jego zdaniem, w UE trzeba zerwać z "ortodoksją klimatyczną", która nie przyniosła korzystnych efektów, zwłaszcza dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Zauważył jednak, że dyskusja już została "uelastyczniona".
Szymański uważa, że powinien być wyznaczony jeden umiarkowany cel - redukcji emisji CO2, a kraje powinny go realizować wybranymi sposobami, w których mają większy potencjał, np. Polska w efektywności energetycznej. Dodał, że cel ten powinien być "skorelowany z tym, co się dzieje w sferze globalnej". Polski eurodeputowany uważa, że wysoki udział energii ze źródeł odnawialnych oznacza coraz wyższe ceny energii dla odbiorców końcowych.
Z Brukseli Julita Żylińska
...
To bedzie prawdziwy holokaust .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:12, 09 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Komisje PE apelują o 40 proc. redukcji emisji CO2 w UE do 2030 r.
Europosłowie komisji PE ds. środowiska i energii przyjęli w czwartek raport, w którym zaapelowali o 40-proc. redukcję emisji CO2 do 2030 r. Chcą, by KE zaproponowała też wiążące cele dla wzrostu udziału energii odnawialnej i efektywności energetycznej do 2030 r.
22 stycznia Komisja Europejska ma przedstawić swoją propozycję polityki klimatycznej i energetycznej UE do 2030 r. Wiele wskazuje na to, że zaproponuje tylko jeden wiążący cel: redukcji emisji CO2 o 40 proc. do 2030 r. względem emisji z 1990 r. Cel dotyczący udziału energii ze źródeł odnawialnych może być dobrowolny i wynieść 30 proc.
W przegłosowanym w czwartek przez komisje PE raporcie europosłowie zaapelowali o wiążący cel dla redukcji emisji CO2 (o 40 proc. do 2030 r.), ale także o wiążące cele dla wzrostu udziału energii odnawialnej (do 30 proc.) oraz dla poprawy efektywności energetycznej (o 40 proc. do 2030 r.). Zaapelowali też o reformę unijnego rynku handlu emisjami (ETS) i trwałe umorzenie części pozwoleń na emisję dwutlenku węgla.
W obowiązującym do 2020 r. pakiecie założono trzy cele: redukcji emisji CO2 o 20 proc., zwiększenia udziału energii ze źródeł odnawialnych (OZE) do 20 proc. i zwiększenia efektywności energetycznej o 20 proc. Dwa pierwsze cele są prawnie wiążące.
"Po miesiącach intensywnych negocjacji jesteśmy zadowoleni, że nasza praca się opłaciła. Opierając się na celach klimatycznych 20-20-20 ustalonych siedem lat temu, Parlament Europejski domaga się, by Komisja wyszła z ambitną propozycją zawierającą trzy wiążące cele: redukcji emisji CO2, wytwarzania energii ze źródeł odnawialnych oraz wzrostu efektywności energetycznej" - oświadczyła po głosowaniu współsprawozdawczyni raportu, belgijska chadeczka Anne Delvaux.
Innego zdania jest współsprawozdawca raportu, polski europoseł Konrad Szymański (PiS), który chciał odrzucenia sprawozdania w obecnym kształcie.
"Doceniam fakt, że udało nam się odrzucić najbardziej radykalne propozycje redukcji CO2, najbardziej radykalne propozycje udziału energii ze źródeł odnawialnych. To oznacza, że europarlament trochę ochłonął, ale to jest wciąż stan gorączki - bo powtarzanie propozycji, by obowiązywały trzy cele, to jest powtarzanie starych błędów" - powiedział PAP Szymański. Mimo to uznał wynik czwartkowego głosowania za budujący, ponieważ "polskie stanowisko jeszcze nigdy nie było w PE tak szeroko reprezentowane" i na lutowej sesji plenarnej, na której będzie głosowany raport, "może zdarzyć się wszystko".
Jego zdaniem właściwą alternatywą dla trzech celów klimatyczno-energetycznych jest tylko jeden cel - redukcji emisji CO2 ze swobodą dla krajów UE w jego osiąganiu. Ponadto cel ten powinien być "ściśle skorelowany" z negocjacjami globalnymi. Szymański uważa, że UE nie powinna deklarować celu redukcji emisji CO2 przed globalnymi negocjacjami klimatycznymi w 2015 r. w Paryżu.
"Europa nie może pozwolić sobie na to, by znowu wychodzić przed szereg i znowu narzucać sobie ograniczenie konkurencyjności w sytuacji, kiedy reszta świata w żadnym stopniu nie podąża za tym przykładem" - zaznaczył europoseł.
Brukselski tygodnik "European Voice" napisał w czwartek, że Polska zawetuje jakikolwiek cel redukcji emisji CO2 powyżej 40 proc. do 2030 r. i poprze 40-proc. cel w zamian za to, że KE wycofa się z zapowiedzi nowych unijnych przepisów regulujących wydobycie gazu łupkowego. KE może więc zaproponować 22 stycznia jedynie niewiążące wytyczne dotyczące gazu łupkowego, ku rozczarowaniu organizacji ekologicznych, przekonanych o szkodliwości szczelinowania hydraulicznego, za pomocą którego wydobywa się gaz z łupków.
....
Zredukowac eurobydlakow do zera .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:09, 22 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
KE zaproponuje 40 proc. redukcji emisji CO2 do 2030 r.
Komisja Europejska zaproponuje w środę 40-proc. cel redukcji emisji CO2 w ramach projektu polityki energetycznej i klimatycznej UE do 2030. Zaproponuje też europejski cel udziału energii ze źródeł odnawialnych na poziomie 27 proc. - podały źródła UE.
W obowiązującym do 2020 r. pakiecie założono trzy cele: redukcji emisji CO2 o 20 proc., zwiększenia udziału energii ze źródeł odnawialnych (OZE) do 20 proc. i zwiększenia efektywności energetycznej o 20 proc. Dwa pierwsze cele są prawnie wiążące.
...
Zbrodniarze to jest ludobojstwo . To jawne wypowiedzenie wojny Polsce . Tu juz chodzi biologiczne przezycie Polski . Akurat mamy juz zime i wyobrazcie ja sobie bez ogrzewania . Trybunal karny dla zbrodniarzy Brukseli !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:15, 22 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
W UE energia jest kilkukrotnie wyższa niż w USA
Ceny energii w UE wciąż rosną. W 2012 r. średnia cena gazu dla gospodarstw domowych w UE była 2,5 razy wyższa od ceny w USA, a energii elektrycznej - blisko dwukrotnie - wynika z opublikowanego w środę raportu Komisji Europejskiej.
Komisarz UE ds. energii Guenther Oettinger mówił na środowej konferencji prasowej w Brukseli, że jest to pierwszy, kompleksowy raport na temat kosztów energetycznych i cen energii w UE. Komisarz zwracał uwagę, że ceny gazu w UE są trzy lub cztery razy wyższe niż w USA i "to zabija przemysł". Wskazał, że wysokie ceny energii to również problem społeczny.
Według niego, dywersyfikacja źródeł energii, zwiększenie konkurencyjności i dokończenie budowy wspólnego rynku "powinno prowadzić do tego, by zmniejszyć dystans między UE a innymi państwami na świecie". Dodał, że trzeba też rozpocząć debatę na temat tego "jak wysokie powinny być obciążenia podatkowe nakładane w państwach członkowskich na energię elektryczną".
Jak zauważa KE w środowym dokumencie, w UE utrzymuje się też duże zróżnicowanie cen energii między poszczególnymi krajami. - Podczas gdy we wszystkich krajach UE obserwowany jest systematyczny wzrost cen energii elektrycznej i gazu dla konsumentów, pozostają duże różnice pomiędzy krajami: konsumenci w krajach z najwyższą ceną energii płacą od 2,4 do 4 razy więcej od konsumentów w krajach z najniższą ceną energii - zauważa KE w opublikowanym w środę dokumencie.
Średnio ceny energii elektrycznej dla gospodarstw domowych rosły o 4 proc. rocznie w okresie 2008-2012. W przypadku gazu, ceny rosły w tym okresie średnio o 3 proc. rocznie. Jeśli chodzi o Polskę, to plasowała się ona wśród krajów o umiarkowanej cenie energii.
W 2012 roku w UE ceny gazu dla średniej wielkości konsumentów przemysłowych były średnio cztery razy wyższe od cen w USA, Kanadzie. Indiach i Rosji i ok. o 12 proc. wyższe niż w Chinach. W tym samym czasie w 10 krajach członkowskich UE, gdzie ceny gazu dla przemysłu były niższe niż średnia europejska, ceny były zbliżone do tych w Chinach, w Turcji i na Ukrainie. Z kolei ceny gazu przemysłowego w Brazylii i Japonii były powyżej średniej europejskiej.
W przypadku gospodarstw domowych średnia cena gazu w 2012 r. była dwa i pół raza wyższa, niż cena płacona przez gospodarstwa domowe w USA i Kanadzie, choć jednocześnie stanowiła połowę cen płaconych przez Japończyków. Była też o 30 proc. niższa niż w Nowej Zelandii. Gospodarstwa domowe w 14 krajach UE płaciły mniej, niż wyniosła średnia w UE; dla nich ceny były porównywalne z tymi w Południowej Korei, Turcji czy w USA.
Jeśli chodzi o cenę energii elektrycznej, to w 2012 roku średniej wielkości zakłady przemysłowe w Europie płaciły za energię elektryczną średnio o ok. 20 proc. więcej niż firmy w Chinach, o ok. 65 proc. więcej niż firmy w Indiach i ponad dwukrotnie więcej niż firmy ulokowane w USA i Rosji. Ceny energii elektrycznej dla przemysłu w Japonii były o 20 proc. wyższe niż w Europie.
Średnio, gospodarstwa domowe w UE płaciły za energię elektryczną ceny porównywalne z tymi w Norwegii, Nowej Zelandii i w Brazylii. Jednak było to blisko dwukrotnie więcej niż płaciły gospodarstwa domowe w USA.
KE opublikowała raport o cenach energii w pakiecie z projektem polityki klimatycznej i energetycznej UE do 2030 r. oraz wytycznymi ws. gazu łupkowego.
Z Brukseli Julita Żylińska i Agnieszka Szymańska
>>>
I bedzie rosla az do smierci Europy ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:52, 07 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Komorowski: polityka UE może zagrozić polskiej konkurencyjności
Z niepokojem przyglądamy się skutkom przyjętych rozwiązań w zakresie polityki przemysłowej UE, mogą one zagrozić konkurencyjności polskiej gospodarki - powiedział podczas piątkowej konferencji w Krakowie prezydent Bronisław Komorowski.
Parlament Europejski poparł w środę w niewiążącej rezolucji cel 40-proc. redukcji emisji CO2 do 2030 r. Opowiedział się też za wiążącymi celami zwiększenia udziału energii ze źródeł odnawialnych do 30 proc. w 2030 r. i zwiększenia o 40 proc. efektywności energetycznej.
Przeciw takim celom opowiadali się podczas wtorkowej debaty w PE polscy europosłowie, wskazując na zagrożenia dla energochłonnego przemysłu, konkurencyjności gospodarki, a także na rosnące ceny energii elektrycznej w UE.
"Jesteśmy żywo zainteresowani dyskusją i szukaniem rozwiązań, które na gruncie europejskim sprzyjałyby wzmocnieniu tkanki industrialnej, zwiększającej konkurencyjność (europejską - PAP) względem świata" - podkreślił prezydent.
Komorowski dodał, że z niepokojem obserwuje przyjęte rozwiązania oraz kierunki w polityce przemysłowej UE. "Obawiamy się, że skutki mogą - pomimo dzisiejszych polskich sukcesów - zagrozić konkurencyjności polskiej gospodarki i całej UE" - zaznaczył.
!!!!
SZOK BRONEK RUSZYL GLOWA I PRZEPROWADZIL POPRAWNY PROCES ROZUMOWANIA ! I UZYSKAL TRAFNY WYNIK !!! I NIE BRZMI ON ROBIC CO KAZE BRUKSELA ! SWIAT SIE KONCZY !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135899
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:23, 13 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Komorowski w "DGP": Unia Europejska popełniła błąd, który powinna naprawić
Europejska gospodarka ciągle mocno odczuwa skutki światowego kryzysu. "Odejście od przemysłu było błędem, który Unia Europejska powinna naprawić" - pisze w "Dzienniku Gazecie Prawnej" prezydent Bronisław Komorowski.
"Zewnętrzny kontekst (globalizacji - red.) powoduje, że Europa bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje ożywienia gospodarczego i tworzenia nowych, wartościowych miejsc pracy" - czytamy w obszernej opinii prezydenta dla "Dziennika Gazety Prawnej". Prezydent odnosi się do obowiązującego przez ostatnie lata trendu zakładającego oparcie gospodarki europejskiej głównie na usługach. Według Bronisława Komorowskiego, ten proces "ujawnił wiele problemów".
"Teraz wiemy, że bezrefleksyjna kontynuacja procesu dezindustrializacji może być szkodliwa z punktu widzenia gospodarczych interesów Europy" - pisze prezydent.
"Odejście od przemysłu było błędem, który UE powinna naprawić" - kontynuuje Komorowski. Jak dodaje prezydent, to silnie uprzemysłowione gospodarki Europy lepiej poradziły sobie w czasie kryzysu (w porównaniu np. do krajów z rozbudowanym sektorem finansowym).
W opinii prezydenta, receptą na sukces polskiego przemysłu jest jednak jego innowacyjny charakter, uwzględnianie małych i średnich przedsiębiorstw oraz elastyczność "otwartych" uczelni. "Nowoczesny przemysł to konkurencyjność oparta na innowacji" - czytamy.
Prezydent odnosi się również do problemu "carbon leakage", czyli przenoszenia emisji dwutlenku węgla poza Europę. Ten proces związany jest z polityką ograniczania przez przemysł i sektor energetyczny emisji szkodliwych substancji przez Unię Europejską, który skutkuje wzrostem wydzielania CO2 w takich krajach jak Indie czy Chiny. Potęguje to proces dezindustrializacji Europy, przed którym ostrzega Komorowski.
"Potrzebna jest dyskusja jak wzmocnić tkankę industrialną Europy" - pisze prezydent. "Ambicje klimatyczno-energetyczne Europy nie mogą się stać jej problemem zagrażającym konkurencyjności polskiej i unijnej gospodarki". Jak dodaje, polityka klimatyczna nie może być przeszkodą; należy ją przekuć w element wzrostu gospodarczego UE.
Prezydent apeluje jednocześnie o "całościową wizję rozwoju europejskiej gospodarki", aby sprowadzić z powrotem kontynent na ścieżkę dynamicznego wzrostu.
Więcej w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
...
To nie blad to system . Gdy dodamy do tego gender zboczenia ideologie rownosci prawa zwierzat to wychodzi system . Jednolity rynek a nie wolny rynek. Neomarksizm . UE to konstrukt marksistowski . I skonczy jak ta ideologia na smietniku historii .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|