Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Mafia pokonała Tuska!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 22, 23, 24  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:28, 14 Kwi 2014    Temat postu:

"Fakt": wydają na promocje, a nie mają na inwestycje

Mieszkańcy od lat proszą o remont placu zabaw przy ul. Osobowickiej -

Na notesy, długopisy, koszulki, kubki, maskotki czy breloczki, które mają służyć... promocji, urzędnicy chcą wydać ponad mi­lion złotych. Chodzi o wypromowanie Wrocławia jako Europej­skiej Stolicy Kultury 2016 i World Games w 2017 roku. Tymcza­sem mieszkańcy łapią się za głowę z niedowierzania, bo w mie­ście są pilniejsze potrzeby.

Urzędnicy szaleją z wyrzucaniem pieniędzy na drogie gadżety. Niedawno został ogłoszony przetarg na zaprojektowanie, wyko­nanie i dostarczenie gadżetów promujących Wrocław, The World Games oraz Wrocław Europejska Stolica Kultury 2016. Ratusz chce wydać na to ponad milion złotych.

Co kupi za tak zawrotną kwotę? Lista jest długa. Znajduje się na niej m.​in. 4,5 tys. notesów, 30 tys. długopisów, 1,5 tys. opakowań kredek exclusive, 20 tys. kalendarzyków, 4 tys. kubków, 500 fili­żanek, 2 tys. plecaków, 5 tys. smyczy do kluczy czy 8 tys. masko­tek krasnali. Na razie nie wiadomo, jak będą wyglądać i gdzie do­kładnie trafią, bo przetarg zostanie rozstrzygnięty w maju. – Trwa procedura przetargowa, w momencie jej rozstrzygnięcia i po podpisaniu umowy będziemy mogli powiedzieć, kiedy gadżety promocyjne The World Games oraz ESK 2016 będą dostępne – mówi Katarzyna Sarka z wrocławskiego magistratu.

Mieszkańcy mają jednak inne pomysły na promowanie kultury w naszym mieście niż wydawanie kroci na niebotyczną ilość gadżetów. – Plac zabaw na Osobowicach wygląda makabrycznie, od lat prosimy o jego remont i do dziś nie możemy się doprosić – zauważa Joanna Nawrot z rady osiedla Osobowice.

...

Prezenciki ... dla kogo ? Co oni promuja i po co ? To nie firma to urzad .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:21, 15 Kwi 2014    Temat postu:

"Fakt": w Poznaniu przybywa śmieci i urzędników

Urzędników w związku śmieciowym wciąż przybywa, a śmieciami nie ma się kto zająć

Związek śmieciowy wciąż narzeka, że ma za mało pracowników. GOAP wciąż zatrudnia nowych ludzi, ale nie ma to wpływu na porządek w Poznaniu. Śmietniki wciąż są przepełnione, a mieszkańcy narzekają na firmy wywożące odpady.

Wciąż nie podjęto ostatecznej decyzji, które firmy będą dbały o wywóz odpadów w Poznaniu. Na razie, na podstawie umowy tymczasowej, wywozi je konsorcjum, na czele którego stoi Remondis. GOAP wciąż zapewnia, że wszystko jest pod kontrolą, ale mieszkańcy Poznania nie są zadowoleni. Narzekają na nieterminowe wywożenie śmieci i przepełnione pojemniki. W konsekwencji śmieci zamiast trafiać do koszy lądują obok nich. Wygląda to nie tylko nieestetycznie, ale także negatywnie wpływa na środowisko. Niestety, nikt się tym nie interesuje.

Trudno się dziwić, skoro urzędnicy, zamiast zająć się tą sprawą, zajmują się zatrudnianiem kolejnych osób do pracy w związku śmieciowym. Na początku pracowników GOAP było tylko 3, obecnie zatrudnione są 83 osoby. Na tym jednak nie koniec. Związek Międzygminny nadal poszukuje chętnych do pracy.

– Potrzebujemy nowych pracowników. Na naszej stronie internetowej zamieszczone są ogłoszenia. Docelowo planujemy zatrudnić nawet do 100 nowych pracowników – informuje Krzysztof Jonczyk, zastępca dyrektora GOAP. Pracowników przybywa. Szkoda tylko, że nie ma kto zająć się śmieciami.

...

Nowe prawo ekonomiczne mozna sformulowac .W miare przyrostu urzedow przybywa smieci . Nowa krzywa a moze i prosta . Krzywa Smietschera .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:46, 21 Kwi 2014    Temat postu:

Gazeta Współczesna

Suwalskie instytucje pełne rodzin urzędników i radnych. Przeciętni śmiertelnicy nie mają z nimi szans

Brat prezydenta pracuje w OSiR-ze, a mąż bratanicy - w ratuszu. Miejskie instytucje pełne są rodzin urzędników i radnych.

- Próbowałam brać udział w naborach na różne stanowiska - żali się czytelniczka. - Mam odpowiednie kwalifikacje. Jednak za każdym razem przegrywałam. Wszędzie, gdzie tylko pojawiała się osoba związana z kimś z suwalskich władz, z góry było wiadomo, że wygra.

Nasza Czytelniczka ma na myśli nie tylko urząd miejski, ale też podlegające mu placówki oraz inne suwalskiej instytucje, jak agencję Ares czy Państwową Wyższą Szkołę Zawodową.

I na uczelni, i w agencji

Ta ostatnia miastu nie podlega. Jednak gdy powstawała blisko 10 lat temu, pełnomocnikiem do spraw tworzenia uczelni została osoba wskazana przez prezydenta Suwałk Józefa Gajewskiego. Jakiś czas potem w szkole zaczęto zatrudniać pracowników administracyjnych. Jedne z pierwszych angaży dostały synowa prezydenta i żona jego zastępcy Mariusza Klimczyka. Przeciętni śmiertelnicy żadnych szans na te posady nie mieli.

Z kolei całkiem niedawno pracę w agencji Ares dostała rodzona siostra zastępcy prezydenta Łukasza Kurzyny. Ares, to spółka, w której udziały ma miasto Suwałki.

- Są to jednak udziały mniejszościowe - zastrzega Jarosław Filipowicz, rzecznik prasowy ratusza. - Ta instytucja prowadzi własną politykę kadrową.

Żywią całe rodziny

Brat prezydenta Czesław Renkiewicza od listopada 2007 roku jest pracownikiem obsługi obiektów w Ośrodku Sportu i Rekreacji. Został zatrudniony, gdy Renkiewicz był zastępcą J. Gajewskiego.

Już jako prezydent zatrudnił natomiast męża swojej bratanicy. Osoba ta najpierw pracowała na tzw. zastępstwach, a potem przyjęto ją na stałe. O tym urzędniku pisaliśmy niedawno z racji podejrzeń, że brał delegacje służbowe do Białegostoku, by uczestniczyć w zajęciach związanych z zaocznymi studiami doktoranckimi.

Ale ratusz tego nie potwierdził. Jak mówił J. Filipowicz, sprawdzono wszystkie delegacje urzędnika z lat 2012-2013. W piątki, gdy odbywały się zajęcia na uczelni, jeździł cztery razy. Swoich przełożonych, w tym pewnie i wuja swojej żony zapewnił, że w te dni w zajęciach na uczelni nie uczestniczył. Dostarczał natomiast dokumenty do Urzędu Marszałkowskiego w Białymstoku.

W 2007 r. pracę w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej uzyskała żona obecnego zastępcy prezydenta Marka Buczyń-skiego. Wtedy był on jednak "jedynie" rzecznikiem prasowym prezydenta.

Także w paru innych przypadkach miasto jest pracodawcą zarówno dla męża, jak i żony. Np. żona komendanta straży miejskiej Grzegorza Kosińskiego od wielu lat pracuje w ośrodku adopcyjno-wychowawczym. Tyle, że od czasów, gdy męża w straży jeszcze nie było.

Z kolei małżonek Grażyny Herbaczewskiej, kierownika biura rady miejskiej, a zarazem wiceprzewodniczącej SLD w woj. podlaskim, od jesieni 2010 pracuje w OSiR. Najpierw nadzorował rozruch urządzeń energetycznych w aquaparku, potem otrzymał stały angaż na stanowisku energetyka. Od września ubiegłego roku awansował. Obecnie jest głównym energetykiem aquaparku.

Zawsze tak było?

To oczywiście przypadek, że kariery w miejskich instytucjach robią także rodziny radnych. Syn radnego Stanisława Sieczkowskiego jest naczelnikiem wydziału finansowego. Syn przewodniczącego rady Andrzeja Chuchnowskiego kieruje zespołem obiektów w OSiR-ze. Stanowisko kierownicze objął w czasach, gdy ojciec stał się najważniejszym radnym. Ale A. Chuchnowski zaprzeczał, by miał coś wspólnego z awansem syna.

Z kolei synowa innego radnego - Adama Kacprzyka od 2008 r. pracuje w wydziale geodezji suwalskiego ratusza. Jednak Kacprzyk, choć znana na Suwal-szczyźnie postać, radnym został dopiero dwa lata później.

Podobna sytuacja ma miejsce w odniesieniu do członka rady Tadeusza Zamary. Jego córka pracę w ratuszu zaczęła trzy lata przed tym, nim po raz pierwszy znalazł się w gronie rajców. Tyle, że Zamaro był w tamtych czasach stosunkowo znanym działaczem SLD.

Swego czasu głośna była też sprawa ówczesnego radnego Krzysztofa Tumialisa. Jego żona dostała w ratuszu tzw. zastępstwo bez żadnego postępowania konkursowego. Radny z rządzącej miastem koalicji nie dostrzegał w tym niczego złego. Rzecznik ratusza zapewniał zaś, że w każdym przypadku liczą się kompetencje, nie koneksje.

- Często stykam się z opinią, że władza zatraciła jakiekolwiek poczucie przyzwoitości i tak źle, jak obecnie jeszcze nie było - komentował Zbigniew Sulewski z Centrum im. Adama Smitha. - Wcześniej jednak takie praktyki też miały miejsce.

....

Tak to wyglada w k raju . Skutek dzialan imbecyli ekonomicznych po 89 . Gdy pracy nie ma urzedy sa bezcenne . I KLANY TRZYMAJA TWARDA REKA ! Gdyby byla praca nikt by sie nie pchal specjalnie bo tam przeciez pensje niskie . ZRODLEM ZLA W EKONOMII JEST JEDEN !!! BALCEROWICZ !!! OCZYWISCIE SYMBOL TAKI JAK PUTIN GLUPOTY PRLOWSKICH EKONOMOW ALE TEZ I WINNY I TO GLOWNY !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:34, 24 Kwi 2014    Temat postu:

Piotr Ogórek | Onet
Olimpijskie garnitury za 35 tys. zł. "Nie ma bulwersujących wydatków"

Choć na razie Kraków jest tylko miastem aplikującym do organizacji zimowych igrzysk, to na projekt wydano już konkretne pieniądze publiczne. Z ujawnionych umów komitetu konkursowego wynika, że w ciągu pół roku wydano m.in. 500 tys. zł na umowy cywilnoprawne, 250 tys. zł na przeloty czy 35 tys. zł na garnitury. Szefowa komitetu Magdalena Sroka przekonuje, że wszystkie wydatki są zgodne z masterplanem finansowym. - Nie znam żadnego (wydatku – red.), który mógłby być bulwersujący – stwierdza.

Nad Komitetem Konkursowym Kraków 2022, który koordynuje starania o przyznanie miastu organizacji Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2022 roku od dłuższego czasu zbierają się czarne chmury. Niezadowolenie budziły m.in. zimowy spot reklamujący Kraków za 1,4 mln złotych czy logotyp olimpijski miasta za 70 tys. złotych.

Do tego doszła dymisja dotychczasowej szefowej komitetu Jagny Marczułajtis-Walczak, po tym jak portal lovekrakow.pl napisał, że jej mąż Andrzej Walczak chciał płacić za przychylne teksty o komitecie i ZIO. Wkrótce po tym wymieniono większość zarządu komitetu, a miejsce Marczułajtis zajęła wiceprezydent Krakowa Magdalena Sroka, która była wysoko oceniana za swoją dotychczasową pracę przy olimpijskich staraniach miasta.

Szastanie publicznymi pieniędzmi czy koniecznie wydatki?

Po tej zmianie padły zapowiedzi o pełnej transparentności działań komitetu oraz lepszej komunikacji ze społeczeństwem. Tymczasem na komitet spadła nowa "bomba". Portal bezkompromisowo.pl ujawnił umowy, jakie do tej pory zawierało stowarzyszenie Komitet Konkursowy Kraków 2022. Można się tam dowiedzieć, że w przeciągu pół roku komitet wydał pół miliona złotych na umowy cywilnoprawne, 250 tys. zł na przeloty, 55 tys. na namiot sferyczny czy 35 tys. na garnitury Vistuli.

Czy to szastanie publicznymi pieniędzmi? W rozmowie z Onetem Magdalena Sroka przekonuje, że wszystkie wydatki są transparentne i wynikają m.in. z umowy o dotację celową z ministerstwa sportu, gdzie są one dokładnie opisane.

Wszystkie wydatki przy projekcie olimpijskim Kraków 2022 są opłacane z pieniędzy komitetu, na które składają się kwoty od członków stowarzyszenia tj. Krakowa, województwa, Zakopanego, Białki Tatrzańskiej i Myślenic, a także z ministerstwa sportu. W sumie na tą działalność jest przeznaczone 48 mln złotych na lata 2013-2015.

- Znałam wcześniejsze wydatki, bo komitet wydawał je zgodnie z masterplanem finansowym stanowiącym załącznik do umowy o dotację celową z ministerstwa sportu. Na ten rok dotacja z ministerstwa wynosi 12 mln, a na przyszły ponad 10. Do tego musieliśmy oszacować wkład gmin, w wyniku czego sporządzony został kosztorys dla wszystkich wspólnych przedsięwzięć, niezależenie od tego, kto je wydatkuje - Kraków, województwo czy inne jednostki. Mamy jeden kosztorys oraz wspólne rozliczenie i faktury – mówi Sroka.

Garnitury są potrzebne, bo takie są wymogi świata sportu

Szefowa komitetu uważa, że wszystkie wydatki są konieczne. Garnitury za 35 tys. złotych? - Byłam w Soczi, gdzie miałam garnitur Vistuli. Każdy członek naszej delegacji dostał dwa komplety ubrań – jedne oficjalne i eleganckie, drugie sportowe. Każde z miast aplikujących ma swoje stroje i to jest wymóg. Musimy być rozpoznawalni i mieć identyczne stroje. Garnitury wyglądają identycznie i mają krawaty z logo Kraków 2022 lub apaszki. Nie znam dokładnej liczby zakupionych kompletów garniturów, ale było ich pewnie kilkanaście lub trochę więcej – mówi wiceprezydent Krakowa.

Jak wyjaśnia Sroka, każdy koszt poniesiony w komitecie powyżej 3 tys. złotych musi być oszacowany w zapytaniu ofertowym. Takie zapytanie, z dokładnym opisem ubioru, zostało wysłane do kilku firm odzieżowych. Oferta Vistuli była najtańsza.

Garnitury były wykorzystywane w szeregu wyjazdach oficjalnych – od Lozanny przez Soczi, jeszcze raz Lozanna (przy składaniu wniosku aplikacyjnego), do Belek w Turcji. W sumie cztery wyjazdy oficjalne plus spotkania np. ze stroną słowacką. – To nasza odzież robocza. To standardowa procedura, w środowisku sportowym są takie wymogi, żeby mieć identyczne uniformy – wyjaśnia Sroka.

Po zmianie osobowej w komitecie zapewne będzie trzeba zamówić nowe garnitury. Członków Komitetu czeka bowiem jeszcze jeden wyjazd obowiązkowy do Pyong Czang (gospodarz ZIO 2018). Co się stanie z „używanymi” garniturami? Być może dostaną je dotychczasowi użytkownicy. - To na razie gdybania. Szczegóły postępowania wobec środków nietrwałych komitetu będą podejmowane po spotkaniu z główną księgową i prawnikiem. Zakładam, że najbardziej racjonalne będzie wystawienie protokołów zużycia i przekazanie ich tym osobom, dla których zostały uszyte, nieodpłatnie – mówi Sroka.

Drogocenni eksperci komitetu

Co z innymi wydatkami komitetu – 500 tys. zł na umowy cywilnoprawne, 250 tys. na przeloty czy 55 tys. na namiot sferyczny? - To są wydatki związane z realizacją działań promocyjno informacyjnych, które teraz się tak na prawdę rozpoczną. Wszelkie materiały zakupione czy wytworzone przez komitet będą w sposób trwały użytkowane – zapewnia Sroka i przekonuje, że dotychczasowe wydatki wcale nie są duże, a wręcz oszczędne.

- Cała struktura budżetu została opracowana m.in. w oparciu o środki z ministerstwa sportu. Jest umowa o dotację celowa, która reguluje te wydatki i wskazuje ile poszczególnych środków wyda dany podmiot. Po to były gromadzone pieniądze w stowarzyszeniu, bowiem żadna z gmin nie jest w stanie sama pokrywać kosztów delegacji czy ekspertów – wyjaśnia Sroka.

Jeśli przykładowo prowadzone jest szkolenie przez MKOl na temat logistyki i transportu, to jest tam wysyłany ekspert komitetu odpowiedzialny za tą dziedzinę. Koszty jego przelotu, zakwaterowanie czy opłaty za szkolenie musi pokryć komitet.

Ekspertów pracujących dla komitetu jest przynajmniej pięciu. To te same osoby, które współpracowały ze spółką Euro 2012: to Adam Łazuka, szef projektu ZIO Kraków 2022, Tomasz Langer – operacje logistyczne i transportowe, Tadeusz Zygmunt – bezpieczeństwo, Marcin Płachno – obiekty sportowe oraz Sebastian Błażkiewicz - odpowiedzialny za kwestie związane z technologią i energetyką.

Jak pisze portal bezkompromisowo.pl komitet w powyższych dziedzinach podpisał umowy na następujące kwoty: na koordynacje działań w obszarze sportu i obiektów – 10 tys. zł, bezpieczeństwa – 52 tys. zł, technologii i energii – 48 tys. zł oraz 48 tys. zł. za koordynacje działań w zakresie transportu.

- Nasi eksperci odpowiadający za różne dziedziny związane z projektem olimpijskim. Nadzorują np. prawidłowość realizacji umów z firmą Event Knowledge Services. EKS ma obowiązek asystowania przy wszelkich naszych wyjazdach i spotkaniach związanych z MKOl i oni za to płacą sami. My płacimy za naszą reprezentację – wyjaśnia Sroka. EKS to szwajcarska firma wspierająca polskie starania o igrzyska, która za wszystko zainkasuje 18 mln złotych.

Nie ma szokujących wydatków, ale będzie pełna informacja

Przedstawiciele komitetu zapewniają, że koszty wszystkich delegacji na lata 2013-2015 od samego początku były szacowane i są realizowane zgodnie ze strukturą wydatków zaakceptowaną przez ministerstwo sportu. - Jak zawsze w takich sytuacjach, szykowane są zapytanie ofertowe i poszukiwanie najtańszej oferty. Przykładowo ja do Soczi w jedną i drugą stronę leciałam 18 godzin, choć najszybsze połączenie wynosiło 4,5 godziny, ale było trzy razy droższe. Dokładamy więc staranności, żeby te opłaty były jak najtańsze – przekonuje Magdalena Sroka.

Nowe władze komitetu chcą jednak prowadzić otwartą politykę informacyjną. Już w piątek ma zostać opracowana nowa struktura organizacyjna biura komitetu. - Przedstawimy też wszystkie osoby, które są zatrudnione przez komitet i opiszemy ich funkcje – mówi szefowa komitetu.

Na koniec podkreśla, że ona w wydatkach komitetu nie widzi niczego bulwersującego. - Tworzenie wrażenia, że komitet wydał pieniądze w sposób nieodpowiedzialny, niezgodny z prawem czy budzący wątpliwości jest nieprawdziwe. Nad tym cały czas sprawuje nadzór ministerstwo. Czy kupienie garnituru to szokujący wydatek? Nie znam żadnego, który mógłby być bulwersujący. A ja sama padałam "ofiarą" transparentności i oszczędności podróżując po kilkanaście godzin – mówi Sroka.

>>>

Juz zdazyli przewalic ile ? Miliony ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:15, 06 Maj 2014    Temat postu:

Prezydenci dorabiają na boku

Spośród prezydentów dziewięciu dużych polskich miast, których najnowsze oświadczenia majątkowe prześwietliła "Rzeczpospoli­ta", niemal wszyscy pracują również poza urzędem.

Włodarze Poznania, Katowic czy Szczecina dorabiają w spółkach prawa handlowego. Z kolei prezydenci Warszawy, Białegostoku czy Krakowa na wyższych uczelniach. Bywa, że dodatkowe wyna­grodzenie jest wyższe niż pensja z ratusza.

W 2013 r. najwyższe dochody miał prezydent Krakowa Jacek Maj­chrowski. Zarobił niemal 440 tys. zł, z czego tylko 158 tys. w urzę­dzie miasta. Pozostałe dochody pochodziły z dwóch uczelni, na których wykłada.

Drugie miejsce przypadło Tadeuszowi Truskolaskiemu, prezyden­towi Białegostoku. Jego łączne wynagrodzenie wyniosło 264 tys. zł, z czego 158 tys. zł zarobił w urzędzie miejskim, a 106 tys. zł na uniwersytecie.

Trzecią pozycję zajęła prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz. W ub. roku zarobiła 262 tys. zł, z czego 160 tys. zł w urzę­dzie miasta, a 74 tys. zł za wykłady na Uniwersytecie Warszaw­skim.

...

Chciwosc ludzka nie ma granic .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:57, 08 Maj 2014    Temat postu:

Dzieci dostały laptopy, a rodzice je sprzedali

Pra­wie 200 uczniów z Gnie­zna otrzy­ma­ło za darmo ze­sta­wy kom­pu­te­ro­we, które miały po­ma­gać im w co­dzien­nej nauce. Dla ro­dzi­ców dwój­ki z ob­da­ro­wa­nych dzie­ci, lap­to­py oka­za­ły się do­sko­na­łą oka­zją do za­ro­bie­nia do­dat­ko­wych pie­nię­dzy. Po­sta­no­wi­li je sprze­dać do lom­bar­du.

W ra­mach pro­jek­tu "In­ter­net w Gnieź­nie na start" 180 dzie­ci wy­po­sa­żo­no w ze­sta­wy kom­pu­te­ro­we, które miały im słu­żyć jako po­mo­ce dy­dak­tycz­ne. W skład ze­sta­wu prze­ka­za­ne­go mło­dzie­ży wcho­dził lap­top, dru­kar­ka, opro­gra­mo­wa­nie i do­stęp do in­ter­ne­tu.

Jed­nak­że dla ro­dzi­ców dwój­ki dzie­ci praw­do­po­dob­nie nie miało to zna­cze­nia, bo otrzy­ma­ne za darmo od mia­sta kom­pu­te­ry, po­sta­no­wi­li sprze­dać.

Cały sprzęt zna­lazł się w jed­nym z gnieź­nień­skich lom­bar­dów. Po in­ter­wen­cji udało się go na szczę­ście od­zy­skać i już wró­cił do dzie­ci, a ich ro­dzi­ce zo­sta­li po­ucze­ni.

>>>

TAK URZEDOWE PROGRAMY ,,POMAGAJA"...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:04, 08 Maj 2014    Temat postu:

Ministerialne tabliczki za 39 tys. zł. Sawicki chce naprawić błędy

38,7 tys. zł wydał re­sort rol­nic­twa na ta­blicz­ki z na­zwi­ska­mi urzęd­ni­ków, które wie­sza­ne były na drzwiach ich ga­bi­ne­tów od 2005 roku - in­for­mu­je "Rzecz­po­spo­li­ta". To skan­dal, bo takie ta­blicz­ki można było kupić już za 2 tys. zł.

Już kilka dni temu "Rzecz­po­spo­li­ta" pi­sa­ła o wy­jąt­ko­wej nie­go­spo­dar­no­ści mi­ni­ster­stwa rol­nic­twa, które za­mó­wi­ło ta­blicz­kę na drzwi ga­bi­ne­tu mi­ni­stra rol­nic­twa Marka Sa­wic­kie­go za 2644,5 tys. zł, pod­czas gdy można było ją kupić już za 100-200 zł.

Wów­czas były już mi­ni­ster na­pi­sał list do ga­ze­ty, w któ­rym nawet nie pró­bo­wał się uspra­wie­dli­wiać, przy­znał, że ktoś z jego urzęd­ni­ków po­peł­nił błąd, on sam o tak dro­gim za­ku­pie nie wie­dział, ale wy­cią­gnie kon­se­kwen­cje wobec roz­rzut­ne­go pod­wład­ne­go. Na ko­niec na do­da­tek po­dzię­ko­wał ga­ze­cie za zwró­ce­nie uwagi na ten pro­blem.

To jed­nak nie ko­niec ta­blicz­ko­wej afery, bo­wiem z ko­lej­nych usta­leń "Rzecz­po­spo­li­tej" wy­ni­ka, że nie był to je­dy­ny przy­kład "ta­blicz­ko­wej roz­rzut­no­ści". Ga­ze­ta in­for­mu­je, że od 2005 roku re­sort rol­nic­twa wydał aż 38 719 zł ta po­dob­ne ta­blicz­ki z na­zwi­ska­mi urzęd­ni­ków kie­ru­ją­cych mi­ni­ster­stwem.

W sumie za­mó­wio­no w tym cza­sie około 20 ta­bli­czek na drzwi ga­bi­ne­tów, któ­rych koszt mógł­by się za­mknąć nawet w 2 tys. zł, a to ozna­cza, że zmar­no­wa­no pra­wie 37 tys. zł.

Po ujaw­nie­niu spra­wy przez "Rzecz­po­spo­li­tą" mi­ni­ster Sa­wic­ki mówił w Pol­skim Radiu: - Ja bym za nią nie dał 200 zł, gdy­bym sam o tym de­cy­do­wał. Albo jest to głu­po­ta tego pra­cow­ni­ka i musi być uka­ra­ny, albo świa­do­ma pro­wo­ka­cja.

Tak czy ina­czej mi­ni­ster Sa­wic­ki chce za­trzeć złe wra­że­nie i od­ku­pić od mi­ni­ster­stwa rol­nic­twa "dro­go­cen­ną" ta­blicz­kę z wła­snym na­zwi­skiem i prze­zna­czyć ją na li­cy­ta­cję, z któ­rej do­chód zo­sta­nie prze­ka­za­ny na cele cha­ry­ta­tyw­ne.

Nie wia­do­mo jed­nak, czy prawo w ogóle ze­zwa­la na tego ro­dza­ju trans­ak­cje wy­ku­pu. Jak za­pew­nia Marek Sa­wic­ki, taka moż­li­wość jest wła­śnie we­ry­fi­ko­wa­na w mi­ni­ster­stwie. Nie wia­do­mo jed­nak, którą z dwóch ta­bli­czek chce kupić sobie mi­ni­ster, bo­wiem urzęd­ni­cy za­mó­wi­li mu aż dwie, jedną w li­sto­pa­dzie 2007 roku, kiedy po raz pierw­szy zo­stał po­wo­ła­ny na szefa re­sor­tu rol­nic­twa, drugą zaś w marcu tego roku. Obie kosz­to­wa­ły w sumie 4,8 tys. zł.

>>>>

Super !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:16, 09 Maj 2014    Temat postu:

Urzędniczy absurd w łódzkim. "Wypadek to tylko kwestia czasu"

Urzęd­ni­cy z woj. łódz­kie­go wy­da­li ab­sur­dal­ną de­cy­zję. W po­bli­żu lot­ni­ska w Woli Krzysz­to­por­skiej po­wsta­je elek­trow­nia wia­tro­wa. Zda­niem pi­lo­tów z po­bli­skie­go ae­ro­klu­bu, bu­do­wa ta może za­gra­żać bez­pie­czeń­stwu lotów. - Moim zda­niem wy­pa­dek jest kwe­stią czasu - mówi Ja­ro­sław Cem­pel z piotr­kow­skie­go ae­ro­klu­bu.

Pi­lo­ci za­skar­ży­li de­cy­zję miej­sco­we­go ra­tu­sza o wy­da­niu po­zwo­le­nia na bu­do­wę wia­tra­ka. - Prze­ana­li­zu­je­my spra­wę jesz­cze raz - za­pew­nia­ją urzęd­ni­cy.

Pro­ku­ra­tu­ra bada, czy nie do­szło do zła­ma­nia prawa.

>>>

Jak zwykle .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:11, 08 Cze 2014    Temat postu:

Anna Janik | Nowiny 24

Prezydent naraził się rowerzystom. Zakazał jazdy jednośladem

Od czwartku po ul. Grunwaldzkiej, Kościuszki i 3 Maja w Rzeszo­wie nie można jeździć rowerem. Tak zadecydował prezydent Ta­deusz Ferenc, wydając zarządzenie o wykreśleniu rowerów z listy pojazdów, które mogą poruszać się po starówce bez ograni­czeń.

Powodem wprowadzenia zakazu miały być skargi mieszkańców.

- A deptak jak sama nazwa wskazuje jest przeznaczony dla pie­szych. Interwencje straży miejskiej nie pomagały stąd zakaz, po­dyktowany tylko dbaniem o bezpieczeństwo mieszkańców - mówi.

I dodaje, że nie oznacza to odcięcia Rynku dla rowerzystów, bo mogą dojechać tam ul. Słowackiego lub Mickiewicza. Na początku strażnicy miejscy za wjazd na deptaki nie będą karać mandata­mi, ale pouczać. Tyle, że z policyjnego systemu ewidencji wypad­ków wynika, że w ciągu ostatnich 5 lat na ulicach objętych zaka­zem była raptem jedna kolizja rowerzysty z pieszym. W Krako­wie, gdzie swobodnie można się poruszać na rowerze wszystkimi ulicami prowadzącymi do Rynku było ich aż 800, a mimo to wła­dze na tak radykalny krok jak w Rzeszowie się nie zdecydowały. Jak decyzja prezydenta ma się do pieniędzy wydanych wcześniej na system miejskich rowerów?

- Nic się nie zmieniło, nadal zachęcamy do korzystania z rowe­rów, tworzymy coraz więcej nowych ścieżek, jednocześnie obniża­jąc z roku na rok liczbę wydawanych pozwoleń na wjazd aut do strefy A – podkreśla Katarzyna Pawlak. – A co do samochodów do­wożących towar do pubów i restauracji, sama byłam ostatnio świadkiem, jak strażnik miejski popędzał przy rozładunku, żeby auto nie blokowało deptaka. Musimy żyć w symbiozie, w Rzeszo­wie mają się czuć dobrze i piesi i rowerzyści – tłumaczy.

Tyle, że ci ostatni powodów do dobrego samopoczucia nie mają. Podkreślają, że ul. 3 Maja, na którą zjeżdża się z Mostu Zamkowe­go to jedna z głównych arterii komunikacyjnych, a dla wielu skrót na trasie do pracy i na uczelnię.

– To, że jakaś wąska grupa jeździ za szybko to nie powód, żeby wyrzucać wszystkich. Ja sam jestem ojcem 2 letniej córki i jestem zdania, że to rowerzyści powinni uważać na dzieci i pieszych, a nie na odwrót. Kilkanaście mandatów po 100 zł rozwiązałoby problem, który sprowadził wszystkich rowerzystów do rangi dep­takowych "cykloterrorystów” – dodaje.

To antypromocja rowerów

- Nawet mniejsze od Rzeszowa Opole ma oficera rowerowego, bo takie rozwiązanie jest dobre i dla urzędników i mieszkańców, czyli dla miasta – mówi Daniel Chojnacki, wrocławski oficer ro­werowy.- Tego, co stało się w Rzeszowie nie rozumiem, bo to anty­promocja rowerów. Są lepsze rozwiązania niż zakaz, np wydzie­lenie strefy pieszo-rowerowej – dodaje.

Najlepiej wiedzą to władze Gdańska, które najpierw wprowadzi­ły zakaz wjazdu na popularne deptaki, a później stopniowo go znosiły.

- Rozpoczęliśmy od dopuszczania rowerzystów na ul. Długą i Długi Targ tylko w określonych godzinach, a po roku, wypełnio­nym akcjami edukacyjnymi, wprowadziliśmy możliwość jazdy rowerem bez ograniczeń – mówi Remigiusz Kitliński, gdański ofi­cer rowerowy. – Kolizje? Od momentu otwarcia deptaka dla ruchu rowerowego nie było ani jednej – zaznacza.

...

Wladzy odbija .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:29, 26 Cze 2014    Temat postu:

Radio Kraków

5-latka udusiła się pasami bezpieczeństwa

Wy­star­czył mo­ment nie­uwa­gi by do­szło do tra­ge­dii. 5-let­nia dziew­czyn­ka, pod­czas za­ba­wy w sa­mo­cho­dzie, naj­praw­do­po­dob­niej udu­si­ła się pa­sa­mi bez­pie­czeń­stwa. Do zda­rze­nia do­szło w Łom­ni­cy-Zdro­ju w gmi­nie Piw­nicz­na.

Dziec­ko w sa­mo­cho­dzie, z pa­sa­mi okrę­co­ny­mi wokół szyi, zna­la­zła jego bab­cia. W pierw­szej chwi­li my­śla­ła, że dziew­czyn­ka śpi. Kiedy za­uwa­ży­ła jed­nak, że dziec­ko nie od­dy­cha, na­tych­miast we­zwa­no po­go­to­wie. Na miej­sce przy­je­cha­ły dwie ka­ret­ki. Po bli­sko go­dzin­nej re­ani­ma­cji ra­tow­ni­kom udało się przy­wró­cić od­dech u dziew­czyn­ki, po czym prze­trans­por­to­wa­no ją śmi­głow­cem do szpi­ta­la dzie­cię­ce­go w Pro­ko­ci­miu.

Tam 5-let­nia Magda nie­ste­ty zmar­ła. Śledz­two w tej spra­wie wsz­czę­ła pro­ku­ra­tu­ra re­jo­no­wa w Mu­szy­nie. Po pierw­sze, ma ono po­twier­dzić, czy udu­sze­nie pa­sa­mi było je­dy­ną przy­czy­ną śmier­ci 5-lat­ki, a także spraw­dzić czy bab­cia wła­ści­wie opie­ko­wa­ła się swoja wnucz­ką.

>>>

I wlasnie . Te urzedowe przepisy w celu powszechnej szczesliwosci ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:30, 09 Lip 2014    Temat postu:

Radio Opole

Cuchnący problem, śmieci stały dwa tygodnie

Przez dwa tygodnie nie były odbierane śmieci od przedsiębior­ców w Opolu, choć zwykle zabierane są co tydzień. Kubły były przepełnione, a z tych należących do restauracji wydobywał się nieprzyjemny zapach.

Wszystko to zgodnie z miejskimi przepisami i kontraktem zawar­tym z Remondisem. Taki ustalono harmonogram. - Większość re­stauratorów jest uwarunkowana od pogody, a ta jest teraz świet­na więc i śmieci jest dużo, a one są nieodbierane - mówi właści­ciel restauracji na opolskiej Pasiece.

Powodem tego problemu jest jeden zapis w uchwale rady miasta i regulaminie odbioru odpadów. Mówi on o tym, że od firm śmieci zabierane są 4 razy w miesiącu. - W przypadku Pasieki dzień od­bioru ustalono na wtorek, a w lipcu wtorków wypada nie 4 a 5 - mówi Apolonia Klepacz, dyrektor firmy Remondis.

- To jest problem, który jest od roku. Przy tym zapisie "4 razy w miesiącu" zdarza się taki miesiąc, gdzie wywozów wypada 5, a płacone jest za 4 i stąd się bierze ta przerwa - wyjaśnia. System odbioru odpadów w Opolu ma być zmieniony w styczniu przy­szłego roku. Przedsiębiorcy będą mogli sobie wybrać spośród czterech wariantów częstotliwości odbioru odpadów.

....

Jak zwykle urzędami potrafią wytworzyć ... kloake ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:47, 11 Lip 2014    Temat postu:

Budżetówka hojniejsza od prywatnych firm

Urzędnicy z reguły zarabiają więcej niż wynosi płaca minimalna. "Dziennik Gazeta Prawna" wziął pod lupę pensje w ministerstwach, urzędach wojewódzkich i samorządach.

Jak się okazało, większość resortów nie posiada stanowisk, na których wynagrodzenie byłoby na poziomie płacy minimalnej (1680 zł w br.). Zaś w urzędach wojewódzkich otrzymują ją z reguły osoby zatrudnione przy pracach interwencyjnych, na stanowiskach pomocniczych czy robotniczych.

Także w samorządach rzadko pojawiają się zarobki na takim poziomie.

Według sondy "DGP" w administracji odsetek osób tyle zarabiających nie sięga nawet 1 proc. Tymczasem według danych GUS, wśród wszystkich zatrudnionych jest ich 13 proc.

Dr Stefan Płażek z UJ wskazuje, że właściciel firmy myśli ekonomicznie, a szefowi urzędu jest wszystko jedno, bo przecież nie są to jego pieniądze.

Według związków zawodowych nie należy porównywać płacy minimalnej w całej gospodarce z budżetówką. W firmach można liczyć na dodatkowe bonusy, jak prywatne leczenie, służbowe auto - mówi Tomasz Ludwiński. Szef Sekcji Krajowej Pracowników Skarbowych NSZZ "Solidarność" zauważa też, że ok. 80 proc. pracowników instytucji publicznych ma wyższe wykształcenie.

...

Poza tym w państwowym nie szarej strefy pod stołem . W statystyce naprawdę trzeba być specjalista bo wychodzi absurd .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:44, 17 Lip 2014    Temat postu:

Zbulwersowany mieszkaniec Jaszczwi: ktoś postawił nagrobek na grobie moich dziadków

Adam Piękoś z Jaszczwi i jego rodzina wciąż nie mogą otrząsnąć się z szoku, jaki przeżyli, gdy przyjechali na pobliski cmentarz w Szebniach. Okazało się, że grób, w którym pochowani byli dziad­kowie pana Adama, zniknął.

– Miesiąc wcześniej byłem zapalić tu znicze, podlać kwiaty. Nie rozumiem jak to się mogło stać – mówi mężczyzna.

Zamiast mogiły dziadków jest teraz nowiutki granitowy nagro­bek z marmurową tablicą. – Nie mam pojęcia, kto go wystawił. Pytałem grabarza, byłem u księdza, próbowałem coś ustalić w gminie. Wszyscy rozkładają ręce – denerwuje się Adam Piękoś.

Grób był skromny, ale zadbany

Piękosiowie mieszkają w sąsiedniej gminie, ale rodzinne groby na cmentarzu w Szebniach odwiedzają regularnie.

– Tu są pochowani nie tylko moi dziadkowie, ale też rodzice – tłu­maczy Piękoś. Babcia zmarła w 1949 roku, dziadek 20 lat wcze­śniej. – Grób był skromny, ziemny, ale z kamiennym obramowa­niem – opowiada.

Był metalowy krzyż z tabliczką z nazwiskami, datami pochów­ków i nazwą miejscowości, skąd pochodzili zmarli, rósł ozdobny krzew. W żadnym wypadku nie wyglądał na zaniedbany. Za­wsze były tam jakieś kwiaty, znicze.

Pan Adam pamięta, że był na cmentarzu w ostatnim tygodniu maja, przymocować obluzowaną tablicę na grobie rodziców. Zaj­rzał też wtedy na grób dziadków. Miesiąc później na cmentarz po­jechała jego córka z narzeczonym. Mieli podlać kwiaty. – Posprzą­taliśmy jeden grób i poszliśmy na drugi – opowiada Damian Gar­czyński. – Patrzymy: grobu nie ma.

Skąd ten nagrobek

- Córka zatelefonowała, żona nie mogła uwierzyć – mówi Adam Piękoś. - Myślała, że młodzi się pomylili, szukają nie tam, gdzie trzeba. Pojechaliśmy razem. I widzę, rzeczywiście: mogiła dziad­ków zniknęła a w tym miejscu stoi nagrobek. Nowiutki, pusty, bez żadnego napisu.

Próbowali ustalić, do kogo należy. Pierwsze kroki skierowali do proboszcza. Przyszedł z nimi na cmentarz, zobaczył. – I stwier­dził, że nie ma pojęcia, co się stało, o niczym nie wie. Dodał, że cmentarz niedawno przejęła gmina i teraz to wójt nim zarządza – mówi Piękoś.

Próbowali wyjaśnić sprawę u grabarza. – Przecież on jest na miej­scu, to musiał coś widzieć – mówi Garczyński. – Popatrzył, wzru­szył ramionami. Przyznał, że widział ekipę, która coś robi, ale nie wie, co to była za firma – mówi Piękoś. Rozpytywali o nowy nagrobek pracowników dwóch firm, których spotkali na cmenta­rzu. – Powiedzieli, że to nie ich robota. A wykonawca nie zosta­wił żadnej wizytówki – mówi Garczyński.

Resztki z mogiły w fosie

Dalsze poszukiwania doprowadziły ich do mieszkającej w pobli­żu kobiety. Jak się okazało, na jej polu wysypano ziemię z cmenta­rza, ale nie zwróciła uwagi, kto rozbiera grób. Przy fosie leżały jeszcze resztki obmurowania i wyrwany krzew bukszpanu.

– Nie wiem, jak głęboko rozkopali grób. Mam nadzieję, że chociaż kości zostały – mówi Adam Piękoś. Krzyża nie odnaleźli. – Pew­nie trafił na złom – przypuszcza Damian Garczyński.

Podejrzewają, że komuś spodobało się reprezentacyjne miejsce. Być może wykorzystał moment, gdy nekropolia z parafialnej sta­wała się komunalna. – Grób dziadków był przy głównej alei, bli­sko bramy cmentarza – zaznacza Piękoś.

Nie może się jednak nadziwić, jak można było postawić nagrobek w miejscu innego grobu bez poinformowania zarządcy cmenta­rza. Bo w gminie twierdzą, że też o niczym nie wiedzą.

Nikt nie prosił o pozwolenie

Jan Lazar, zastępca wójta gm. Jasło wyjaśnia, że w kwietniu radni podjęli uchwałę o przejęciu cmentarza, ale dopiero podpisany 21 maja akt notarialny oficjalnie potwierdził ten fakt. Mieszkańcy zostali poinformowani, że teraz to gmina zarządza cmentarzem.

– Każdy, kto chce wykupić miejsce na pochówek, powinien zwró­cić się do nas o zgodę. W tym przypadku nikt o takie pozwolenie nie występował – mówi Lazar.

Zgodnie w uchwalonym cennikiem, miejsce pod dwuosobowy na­grobek kosztuje od 239 do 425 zł. Wójt przyznaje, że gmina dopie­ro będzie robić szczegółową ewidencję kwater na cmentarzu. W sprawie zgłoszonej przez Adama Piękosia niewiele może zdzia­łać. – Czekamy na ustalenia policji – mówi Lazar.

Zawiadomienie od Adama Piękosia przyjęli jasielscy policjanci. Byli na cmentarzu, zrobili dokumentację. – Sprawdzamy, czy do­szło do przestępstwa znieważenia miejsca spoczynku zmarłego – informuje Łukasz Gliwa z policji w Jaśle. - Ustalamy również, kto usunął dotychczasowy nagrobek i rozpoczął budowę nowego.

...

Urzendasi coraz lepiej dzialajo ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:41, 28 Lip 2014    Temat postu:

Nawet kilkaset tys. zł kary za wycięcie drzewa

– Kary za nielegalną wycinkę drzew by­wają bardzo wysokie, w każdym przypadku warto dowiedzieć się czy usunięcie drzewa nawet z własnej działki jest zgodne z pra­wem – powiedziała w porannej rozmowie "W cztery oczy" Małgo­rzata Rabiega, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska w opol­skim urzędzie miasta.

Kary administracyjne są nakładane najczęściej na właściciela działki, jeśli jednak wykaże, że wycinki dokonał ktoś inny, wtedy sprawa trafia do organów ścigania, które w prowadzonym postę­powaniu ustalają sprawcę.

– Wymierza się karę za usunięcie nawet takiego drzewa, które jest uszkodzone, zagraża bezpieczeństwu ludzi i mienia, nato­miast nie można go usunąć samowolnie. Musi być wydane zezwo­lenie przez właściwego wójta, burmistrza lub prezydenta miasta. W przeciwnym razie wójt, burmistrz lub prezydent jest zobligo­wany do wymierzenia administracyjnej kary za usunięcie drze­wa bez zezwolenia – tłumaczy Rabiega.

Najwyższe kary płaci się za nielegalną wycinkę jodeł, modrzewi, cisów i dębów – zdarza się, że wysokość kary przewyższa wartość nieruchomości, w obrębie której rosło drzewo.

Na początku lipca Trybunał Konstytucyjny uznał, że zwykle auto­matyczne wymierzanie drakońskich kar administracyjnych jest niezgodne z ustawą zasadniczą. – Zmiana przepisów jest koniecz­na – mówi nam naczelniczka.

– Jest to bardzo potrzebne, dlatego że bardzo często zdarzają się sytuacje, że nie bierze się pod uwagę okoliczności – bo nie można – takich jak fakt, że drzewa były suche, zagrażały bezpieczeń­stwu, czy stanu majątkowego osób, które usunęły drzewo, czy też że np. tego, że są to osoby starsze, które często nie czytają, nie znają się na tych przepisach – wylicza nasza rozmówczyni.

– Kary powinny być zmniejszone – dodaje naczelnik wydziału Ochrony Środowiska w opolskim urzędzie. – Niepokojące są pro­pozycje, by nie brać pod uwagę gatunku wyciętego drzewa – zwra­ca uwagę.

Ustawodawca ma 18 miesięcy na nowelizację przepisów, w kon­sekwencji czego wejdą one w życie najwcześniej w 2016 roku po konsultacjach m.​in. z wydziałami ochrony środowiska w urzę­dach miast.

...

Za własne drzewa .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 23:35, 30 Lip 2014    Temat postu:

Poznaniacy mają jeden z najtańszych urzędów w Polsce

Tak wynika z kolejnego rankingu opublikowanego przez Pismo Samorządu Terytorialnego "Wspólnota”. Poznań znalazł się na drugim miejscu wśród najtańszych urzędów administracji samo­rządowej. A to oznacza, że Urząd Miasta Poznania jest jednym z najmniej obciążających mieszkańców kosztami swego utrzyma­nia.

- Drugie miejsce Poznania to efekt prowadzonej od lat polityki za­rządzania - wyjaśnia Paweł Marciniak, rzecznik prasowy prezy­denta Poznania. - Mamy już kilka grup zakupowych, czyli porozu­mień z instytucjami i firmami, w których wspólnie, czyli taniej, kupujemy prąd, wodę czy płacimy za telefony komórkowe. Do tego planujemy i wydajemy pieniądze poznaniaków w rozsądny sposób, nie ma więc niespodziewanych kosztów.

Od lat działa w Poznaniu zintegrowany system drukowania, ko­piowania i skanowania, co oznacza brak drukarek przy biurkach pracowników Urzędu. To i ekologiczne i oszczędne. Wzmacnia­my też e-admnistrację i obsługę klientów, czyli załatwianie spraw urzędowych szybciej, a czasem wręcz bez wizyty w UMP.

Pismo Samorządu Terytorialnego "Wspólnota" przeprowadza ranking od 2002 roku i porównuje w nim wydatki bieżące na ad­ministrację samorządową szeregując gminy pod względem licz­by mieszkańców. Tegoroczny ranking oparto na danych z 2013 roku. Poznań zajął drugie miejsce w grupie miast wojewódzkich, lepszy okazał się jedynie Toruń, a na trzecim miejscu znalazł się Białystok. Ostatnie miejsce zajęła Warszawa.

...

To nas nie dziwi . Wielkopolska już w czasach Kazimierza Wielkiego powodowała .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:24, 04 Sie 2014    Temat postu:

Urzędnik dopieszczony plastikiem

Służbową kartę kredytową dostają już nie tylko ministrowie, lecz także szeregowi pracownicy - informuje "Dziennik Gazeta Praw­na".

Przyznawanie urzędnikom służbowych kart kredytowych zależy od dobrej woli przełożonego i nie jest szczegółowo kontrolowa­ne, pisze gazeta. Sami pracownicy ministerstw w ub. roku wydali za pomocą kart blisko 800 tys. zł. Kancelaria Premiera wylicza, że urzędy te miały do dyspozycji w 2013 r. w sumie 110 służbo­wych kart. Z tego 28 przyznano kierownictwu resortów, a z reszty korzystali pozostali pracownicy, także szeregowi.

Jak wynika z sondy "DGP", ze służbowych kart bardzo chętnie ko­rzystają także samorządowcy. Sam tylko Urząd Miasta w Lubli­nie wydał w 2013 r. za ich pomocą ponad 210 tys. zł, czyli o 27 tys. zł więcej niż w tym samym okresie zapłaciło służbowymi kar­tami Ministerstwo Finansów.

Zdaniem dr. Stefana Płażka - eksperta ds administracji publicz­nej z Uniwersytetu Jagiellońskiego - służbowe karty są formą do­ceniania urzędników.

...

To wie się co się ma ! Jak głosiła wyjątkowo poprawna jezykowo reklama ...
Wiesię co siema !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:40, 20 Sie 2014    Temat postu:

Gdańscy urzędnicy kupią cztery auta w cenie dwóch mieszkań

Gdańscy urzędnicy ogłosili przetarg na kupno czterech ekologicznych aut za 126 tysięcy złotych każdy. Średnia cena takiego samochodu to 100 tysięcy złotych. Skąd taka rozrzutność?

W czerwcu tego roku urzędnicy z gdańskiego magistratu testowali dwa auta elektryczne marki Nissan Leaf o wartości 126 tysięcy złotych każdy, które pracownikom ratusza użyczyła grupa Energa. Wówczas Magdalena Kuczyńska z urzędu miasta tłumaczyła, że urzędnicy chcą przetestować samochody, aby jak najlepiej przygotować się do przetargu.

Auta musiały przejść pozytywnie testy, ponieważ prezydent Gdańska upoważnił Mieczysława Kotłowskiego dyrektora Zarządu Dróg i Zieleni do zakupu czterech fabrycznie nowych samochodów o napędzie w 100 proc. elektrycznych za łączną kwotę 514 tysięcy złotych. Cena za jedno auto wynosi, więc ponad 128 tysięcy złotych. Wydaje się, że cena przetargu jest zawyżona o około 30 proc. Za taką kwotę można by dokupić piąty egzemplarz. Zresztą, za pół miliona złotych można przecież kupić dwa mieszkania dwupokojowe w Gdańsku...

Porównując ceny aut o podobnych do testowanego Nissana Leaf parametrach wychodzi, że można kupić podobny pojazd za ok. 100 tysięcy złotych, a nawet taniej. Koszt Fiata Pandy o napędzie elektrycznym to 20 tysięcy euro, czyli około 84 tysiące złotych. Do przetargu z pewnością stanie większa liczba firm, ale zdziwienie budzi jednostkowa cena auta zbliżona do testowanego modelu. Czy kupno taniego auta musi być aż tak drogie?

Zaletą aut napędzanych energią elektryczną jest koszt eksploatacji. Na przejechanie 100 kilometrów wydamy około 7 złotych. Jedynym problemem Trójmiasta jest … brak miejsc do ładowania aut! Producenci chwalą się, że ekologiczne samochody można ładować w zwykłym gniazdku elektrycznym.

Stacje ładowania pojazdów z prawdziwego zdarzenia staną na ulicach Gdańska dopiero pod koniec sierpnia. Auta będzie można naładować przy ul. Partyzantów, ul. Zawodników i ul. Karwieńskiej. Lokalizacje stacji nie są przypadkowe. Zostały ulokowane tuż przy urzędach, które będą korzystały z tego środka lokomocji, czyli Zarządu Dróg i Zieleni, straży miejskiej i ogrodu zoologicznego. Koszt wybudowania trzech terminali to około 100 tysięcy złotych.

W przypadku samochodów, które będą kosztowały w granicach 130 tysięcy złotych, trudno mówić o ekonomiczności. Jeżeli zaś koszty zakupu pojazdów elektrycznych spadną, a różnica w cenie paliwa i prądu wzrośnie, to nastąpi taki moment, że rynek samochodów na napęd elektryczny stanie przed szansą dynamicznego rozwoju.

W ciągu najbliższych pięciu lat, większą popularność zyskają auta, w których dokona się zmiany napędu z silnika benzynowego na elektryczny. Taka operacja jest nadal dużo tańsza.

>>>

Fajowa ,,gospodarka" ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:42, 20 Sie 2014    Temat postu:

Gdańscy urzędnicy kupią cztery auta w cenie dwóch mieszkań

Gdańscy urzędnicy ogłosili przetarg na kupno czterech ekologicznych aut za 126 tysięcy złotych każdy. Średnia cena takiego samochodu to 100 tysięcy złotych. Skąd taka rozrzutność?

W czerwcu tego roku urzędnicy z gdańskiego magistratu testowali dwa auta elektryczne marki Nissan Leaf o wartości 126 tysięcy złotych każdy, które pracownikom ratusza użyczyła grupa Energa. Wówczas Magdalena Kuczyńska z urzędu miasta tłumaczyła, że urzędnicy chcą przetestować samochody, aby jak najlepiej przygotować się do przetargu.

Auta musiały przejść pozytywnie testy, ponieważ prezydent Gdańska upoważnił Mieczysława Kotłowskiego dyrektora Zarządu Dróg i Zieleni do zakupu czterech fabrycznie nowych samochodów o napędzie w 100 proc. elektrycznych za łączną kwotę 514 tysięcy złotych. Cena za jedno auto wynosi, więc ponad 128 tysięcy złotych. Wydaje się, że cena przetargu jest zawyżona o około 30 proc. Za taką kwotę można by dokupić piąty egzemplarz. Zresztą, za pół miliona złotych można przecież kupić dwa mieszkania dwupokojowe w Gdańsku...

Porównując ceny aut o podobnych do testowanego Nissana Leaf parametrach wychodzi, że można kupić podobny pojazd za ok. 100 tysięcy złotych, a nawet taniej. Koszt Fiata Pandy o napędzie elektrycznym to 20 tysięcy euro, czyli około 84 tysiące złotych. Do przetargu z pewnością stanie większa liczba firm, ale zdziwienie budzi jednostkowa cena auta zbliżona do testowanego modelu. Czy kupno taniego auta musi być aż tak drogie?

Zaletą aut napędzanych energią elektryczną jest koszt eksploatacji. Na przejechanie 100 kilometrów wydamy około 7 złotych. Jedynym problemem Trójmiasta jest … brak miejsc do ładowania aut! Producenci chwalą się, że ekologiczne samochody można ładować w zwykłym gniazdku elektrycznym.

Stacje ładowania pojazdów z prawdziwego zdarzenia staną na ulicach Gdańska dopiero pod koniec sierpnia. Auta będzie można naładować przy ul. Partyzantów, ul. Zawodników i ul. Karwieńskiej. Lokalizacje stacji nie są przypadkowe. Zostały ulokowane tuż przy urzędach, które będą korzystały z tego środka lokomocji, czyli Zarządu Dróg i Zieleni, straży miejskiej i ogrodu zoologicznego. Koszt wybudowania trzech terminali to około 100 tysięcy złotych.

W przypadku samochodów, które będą kosztowały w granicach 130 tysięcy złotych, trudno mówić o ekonomiczności. Jeżeli zaś koszty zakupu pojazdów elektrycznych spadną, a różnica w cenie paliwa i prądu wzrośnie, to nastąpi taki moment, że rynek samochodów na napęd elektryczny stanie przed szansą dynamicznego rozwoju.

W ciągu najbliższych pięciu lat, większą popularność zyskają auta, w których dokona się zmiany napędu z silnika benzynowego na elektryczny. Taka operacja jest nadal dużo tańsza.

>>>

Fajowa ,,gospodarka" ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:29, 22 Sie 2014    Temat postu:

Sawicki: ubój gospodarczy będzie zalegalizowany

Do końca roku zo­sta­nie zmie­nio­ne roz­po­rzą­dze­nie do­ty­czą­ce sprze­da­ży bez­po­śred­niej, które bę­dzie le­ga­li­zo­wa­ło kwe­stię uboju go­spo­dar­cze­go - za­po­wie­dział w pią­tek w Nowym Targu mi­ni­ster rol­nic­twa Marek Sa­wic­ki.

"Nie może być ta­kiej sy­tu­acji, że praw­nie nie mo­że­my ubić ho­do­wa­ne­go przez sie­bie zwie­rzę­cia. Rol­ni­cy i tak to robią, omi­ja­jąc prawo i pła­cąc kary. Żeby nie two­rzyć fik­cji praw­nej, prze­pi­sy te zo­sta­ną zmie­nio­ne" - po­wie­dział Sa­wic­ki pod­czas spo­tka­nia w no­wo­tar­skim Re­gio­nal­nym Związ­ku Ho­dow­ców Owiec i Kóz.

Mi­ni­ster za­po­wie­dział, że wo­je­wo­do­wie wy­zna­czą miej­sca, gdzie bę­dzie można za­ko­py­wać od­pa­dy po­ubo­jo­we. Takie od­pa­dy będą też mogły być pa­ko­wa­ne w spe­cjal­ne worki, roz­da­wa­ne przez po­wia­to­wych le­ka­rzy we­te­ry­na­rii. Będą one od­bie­ra­ne przez firmę zaj­mu­ją­cą się uty­li­za­cją od­pa­dów.

Za­miar do­ko­na­nia uboju go­spo­dar­cze­go rol­nik bę­dzie mu­siał zgło­sić do po­wia­to­we­go le­ka­rza we­te­ry­na­rii. Uboju go­spo­dar­cze­go bę­dzie mógł do­ko­ny­wać rol­nik po­in­stru­owa­ny przez po­wia­to­we­go le­ka­rza we­te­ry­na­rii, bez od­by­wa­nia do­dat­ko­wych kur­sów rzeź­nic­kich.

"Nikt was nie bę­dzie uczył, jak się ubija ja­gnię, cielę czy kró­li­ka" - zwró­cił się do owcza­rzy Sa­wic­ki.

Za­po­wiedź mi­ni­stra z ra­do­ścią przy­ję­li ho­dow­cy owiec z Pod­ha­la. "Na­resz­cie bę­dzie­my mogli le­gal­nie ubi­jać zwie­rzę­ta w go­spo­dar­stwach, zgod­nie z prze­pi­sa­mi unij­ny­mi. Po­dob­nie jest np. w są­sied­niej Sło­wa­cji, która za­le­wa­ła nas swoją ja­gnię­ci­ną. Obo­wią­zu­ją­ce do­tych­czas prze­pi­sy to nasze za­nie­dba­nie. To była naj­więk­sza bo­lącz­ka owczar­stwa i krzyw­da dla na­szych ho­dow­ców, któ­rzy mu­sie­li pła­cić kary za ubi­cie go­spo­dar­cze ja­gnię­cia" - mówił pre­zes Pol­skie­go Związ­ku Owczar­skie­go Jan Antoł. Za ubi­cie go­spo­dar­cze ja­gnię­cia ho­dow­cy pła­ci­li 100 zł kary.

W Pol­sce ho­do­wa­nych jest 200 tys. owiec. Naj­więk­sze ho­dow­le pro­wa­dzo­ne są na Pod­ha­lu i Be­ski­dach. W pierw­szych la­tach po II woj­nie świa­to­wej w Ta­trach Pol­skich wy­pa­sa­no pra­wie 30 tys. owiec, co zda­niem przy­rod­ni­ków do­pro­wa­dzi­ło do znisz­cze­nia tam­tej­szej ro­ślin­no­ści. W la­tach 1960-1980 zde­cy­do­wa­no o wy­co­fa­niu pa­ster­stwa z hal, co z kolei po­wo­do­wa­ło nie­ko­rzyst­ne za­ra­sta­nie śród­le­śnych polan. W 1981 r. w Ta­trach wpro­wa­dzo­no tzw. kul­tu­ro­wy wypas, aby od­two­rzyć za­ra­sta­ją­ce po­la­ny i hale ta­trzań­skie. Z 250 hek­ta­rów łąk na te­re­nie TPN, do­stęp­nych dla wy­pa­su owiec, wy­ko­rzy­sta­na jest za­le­d­wie po­ło­wa. Obec­nie sze­ściu baców w Ta­trach wy­pa­sa ok. 1600 owiec.

>>>

A te przyjemnosci to nie czasem dzieki UE ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:45, 25 Sie 2014    Temat postu:

Mieszkańcy spóźnieni i wściekli - czyli ruszył remont „Teatralki”

Remont, który spowodował zmiany tras wszystkich tramwajów kursujących przez centrum Poznania, spowodował niemały chaos. Pasażerowie nie wiedzieli rano, jak mają dotrzeć do pracy.

Jak wielki chaos powoduje remont skrzyżowania ulic Roosevelta, Dąbrowskiego i mostu Teatralnego, można się było przekonać już ostatniej jesieni. Wyłączenie z użytku najważniejszego węzła komunikacji miejskiej to dla pasażerów MPK prawdziwy horror. Niestety, jak się okazało, jesienią nie wykonano wszystkich niezbędnych prac i w poniedziałek, 25 sierpnia ruszył kolejny remont i tak jak jesienią 2013 r., tak i tym razem spowodował wielkie zamieszanie. Od samego rana na „Teatralce” można było zaobserwować zagubionych poznaniaków zdziwionych brakiem jakichkolwiek tramwajów.

- Coś tam słyszałam, że w poniedziałek ma być jakiś remont, ale byłam pewna, że będą jakieś objazdy i jakoś dotrę do mojej pracy, ale wygląda na to, że muszę iść pieszo - przyznawała w rozmowie z WP.PL pani Agata wybierająca się z „Teatralki” na plac Wolności.

Pasażerowie nie szczędzili gorzkich słów pod adresem Zarządu Transportu Miejskiego. - To jest niepoważne! Może i były informacje w mediach, ale przecież nie każdy śledzi wszystkie informacje na bieżąco – irytuje się pani Aleksandra.

- Ja też nic nie wiedziałam o tym remoncie, a jeżdżę tramwajem codziennie – dorzuca pani Lucyna. – Czy nie można było wywiesić wcześniej informacji w tramwajach i na przystankach? W tramwajach mają takie elektroniczne tablice, ale zamiast na nich wyświetlać informacje o remontach i zmianach w rozkładzie, to wyświetlają informacje, kto ma dzisiaj imieniny – dodaje.

- Ręce opadają – kręci głową pan Wiesław. – Przecież niedawno był remont „Teatralki” i co? Nie mogli od razu wszystkiego zrobić, zamiast co chwilę zamykać tak ważne skrzyżowanie? Muszę się dostać na Al. Marcinkowskiego, a później wrócić na Piątkowo. Pojęcia nie mam, jak mam jechać – dodaje.

Rozmowę z panem Wiesławem zagłusza hałas koparek, młotów pneumatycznych i jakiegoś młodego mężczyzny, który przechodzi obok i krzyczy do telefonu: „No przecież ci k...a mówię, że nic stąd nie jedzie!”.

Informacje o zmienionych rozkładach jazdy tramwajów rozmieszczono na wszystkich przystankach. Na „Teatralce” można też spotkać pracownika nadzoru ruchu, który udziela wszystkich informacji zagubionym pasażerom. Przyznaje, że na brak zajęcia nie narzeka.

- Najwięcej osób było przed godz. 7 i później już przed każdą kolejną pełną godziną – opowiada. – Ludzie są zdenerwowani, bo boją się spóźnić do pracy, ale generalnie są wyrozumiali. Rozumieją, że remonty są niezbędne – dodaje.

...

Znów niezdolni urzęndasi w akcji ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:57, 31 Sie 2014    Temat postu:

Weszły w życie przepisy rozszerzające obowiązek noszenia odblasków

Każdy pieszy, poruszający się po zmierzchu po drodze poza obsza­rem zabudowanym, ma obowiązek używania elementów odbla­skowych - taki zapis zawiera znowelizowana ustawa Prawo o ruchu drogowym, która w niedzielę weszła w życie.

Do tej pory obowiązek noszenia odblasków miały jedynie dzieci do 15. roku życia.

Teraz został on rozszerzony na wszystkich pieszych, którzy będą poruszać się po zmierzchu poza obszarem zabudowanym. Pieszy będzie mógł się poruszać bez elementów odblaskowych po zmierzchu jedynie po drodze przeznaczonej wyłącznie dla niego lub po chodniku bądź w strefie zamieszkania, gdzie pieszy ma pierwszeństwo przed pojazdem.

Od niedzieli osobom nie stosującym się do nowych przepisów grozi mandat od 20 do 500 złotych.

Bartłomiej Morzycki, prezes Partnerstwa dla Bezp ieczeństwa Drogowego podkreślił, że jest to bardzo ważna nowelizacja. "Do­brze, że po raz pierwszy taka zmiana pojawiła się w prawie, bo kształtowanie świadomości to jedno, a wymóg prawny to drugie i dobrze, jeśli wymóg prawny z tą świadomością się pokrywa" - po­wiedział w rozmowie z PAP.

Zaznaczył jednak, że potrzeba jeszcze dużo pracy, aby uświado­mić społeczeństwu wagę problemu. "Nie chodzi tylko o to, żeby wypełnić obowiązek i mieć na sobie jakikolwiek odblask, tylko żeby mieć na sobie coś, co rzeczywiście jest widoczne, czyli odpo­wiednio duży, odpowiednio dobrej jakości materiał" - dodał.

Policjanci zwracają uwagę, że pieszy, który porusza się po ciem­nej drodze bez odblasków, jest praktycznie niewidoczny. Kierow­ca jest w stanie zauważyć taką osobę dopiero z odległości 20-30 metrów. Natomiast jeśli pieszy ma elementy odblaskowe, kierow­ca widzi go już z ponad 150 m.

Problem zwykle nasila się jesienią i zimą, kiedy zmierzch zapada wcześniej. Policja podkreśla, że nawet w terenie zabudowanym i przy świetle lamp człowiek poruszający się wzdłuż drogi, a nawet przechodzący przez jezdnię, jeśli nie ma odblasków - jest słabo wi­doczny dla kierowcy.

"1/3 śmiertelnych wypadków drogowych to wypadki z udziałem pieszych, bardzo często z udziałem tych osób, które idą pobo­czem, przechodzą przez przejście dla pieszych, poza terenem za­budowanym. Zresztą nawet w terenie zabudowanym, po zapad­nięciu zmroku, osobę ubraną na czarną, szaro, granatowo, kie­rowca widzi często w ostatniej chwili. Taki element odblaskowy niewiele kosztuje, a naprawdę poprawia naszą widoczność" - podkreślił rzecznik KGP Mariusz Sokołowski.

Jak dodał bardzo często pieszym wydaje się, że tak samo dobrze, jak oni widzą światła nadjeżdżającego samochodu, tak samo do­brze są widoczni dla kierowców. "Tymczasem kierowca, który je­dzie samochodem przy włączonych światłach i jest oślepiany światłami pojazdów jadących z przeciwka, widzi pieszego idące­go poboczem w ostatniej chwili. Często na jakikolwiek manewr jest już zbyt późno" - zaznaczył Sokołowski.

Przykładowo - jak powiedział PAP rzecznik komendanta stołecz­nego policji st. asp. Mariusz Mrozek, tylko w zeszłym roku i tylko w Warszawie, doszło do ponad 1200 wypadków drogowych, w których zginęło 21 pieszych, a 140 zostało rannych.

Najczęstszą przyczyną wypadków z winy kierującego było nie­prawidłowe przejeżdżanie przejścia dla pieszych. W kilkunastu wypadkach kierujący nie udzielił pierwszeństwa pieszemu. Nato­miast najczęstszą przyczyną wypadków z winy pieszego było nie­ostrożne wejście na jezdnię przed jadącym pojazdem oraz prze­kraczanie jezdni w miejscu niedozwolonym.

"Warto pamiętać, że pieszy na drodze nie ma takiej ochrony, jaką ma kierujący czy pasażer samochodu. Nie chronią go pasy bezpie­czeństwa, poduszki czy kurtyny powietrzne. Dlatego tak ważna staje się jego widoczność na drodze. Kierujący zyskuje w ten spo­sób czas na wykonanie manewru: może zwolnić, wyhamować i bezpiecznie ominąć pieszego" - powiedział rzecznik stołecznej po­licji.

...

Chodzi o mandaty ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:23, 11 Wrz 2014    Temat postu:

Urzędnicy lubią latać z klasą

W 2013 r. ministerstwa i państwowe agencje wydały na bilety lot­nicze 25 mln zł, o ponad 1,5 mln więcej niż rok wcześniej - czyta­my w "Dzienniku Gazecie Prawnej".

Ponad 30 ministerstw i urzędów centralnych, od których udało się gazecie uzyskać informacje, tylko na bilety lotnicze wydało w tym roku już 13,6 mln zł. Koszty, jakie ponieśli podatnicy w związku z podróżami pracowników ministerstw, są zapewne dużo większe, ale nie sposób ich oszacować, ponieważ część urzę­dów nie przekazała danych, o które gazeta prosiła. Wśród nich są np. Ministerstwo Spraw Zagranicznych oraz Ministerstwo In­frastruktury i Rozwoju, których pracownicy często podróżują ze względu na charakter działalności resortów.

Niektórzy ministrowie i szefowie urzędów zwykli wybierać klasę biznes.

...

No a co ! W końcu to nasi przedstawiciele to jakbyśmy my lecieli !W ten sposób my kosztujemy luksusu .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:06, 12 Wrz 2014    Temat postu:

"10 lat bez realnej podwyżki to stanowczo za długo"

Pracownicy spółek miejskich w Katowicach domagają się podwy­żek wynagrodzeń i jednorazowej rekompensaty za brak podwy­żek w poprzednich latach. Większość z nich zarabia poniżej 2 tys. zł. "Nikt nie chce już u nas pracować". Mimo że większość z nich pracuje.

...

Wprawdzie nie jestem za jakimiś horrendalnymi pensjami ale jeśli to prawda co mówią to jest horrendalne . Nie może być dziadostwa na urzędach .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:38, 16 Wrz 2014    Temat postu:

Gazeta Lubuska

Dlaczego lubuscy urzędnicy są najdrożsi w kraju?

Średnio na bieżące wydatki na administrację jeden Lubuszanin płaci 58,20 zł -

Ślązak płaci 25,67 zł, Wielkopolanin 26,38 zł, a każdy z nas... 58,20 zł. Jak wynika z badań specjalistów lubuskie urzędy są naj­droższe w Polsce!

Eugeniusz Kościński z podzielonogórskiego Przylepu swoje w życiu przepracował. Kilka lat temu przeszedł na zasłużoną eme­ryturę. Na pytanie, czy jest z niej zadowolony, odpowiada z wro­dzoną skromnością, że... mogłoby być lepiej. Mężczyzna nie może się nadziwić, dlaczego akurat to w naszym województwie mieszkańcy wydają najwięcej na administrację. - Eh, szkoda gadać! - 78-latek kręci głową z niedowierzaniem. - Tyle mówi się o cięciach i oszczędnościach. Ale jak widać nie u nas.

Pismo "Wspólnota" poświęcone samorządom opublikowało co­roczny ranking z wyliczeniami, ile kosztują nas urzędnicy. Auto­rzy opracowania zwracają uwagę, że nie ma lawinowego wzro­stu wydatków. Nie zwiększa się zatrudnienie, spadają wydatki na remonty bieżące, telefony komórkowe i stacjonarne. Niestety w gąszczu pozytywnych informacji skrywa się jedna, bardzo zła. Niechlubne, ostatnie miejsce zajmuje nasz region. To właśnie w Lubuskiem urzędy są najdroższe. Średnio na bieżące wydatki na administrację jeden Lubuszanin płaci 58,20 zł. Dla przykładu Ślą­zak tylko 25,67 zł a Wielkopolanin 26,38 zł.

...

Miejcie też na uwadze że bliskość Niemiec winduje ceny ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:09, 23 Wrz 2014    Temat postu:

Radom: kontrowersje wokół wydanego przez magistrat biuletynu promocyjnego

Rażącą niegospodarność i robienie kampanii wyborczej za publiczne pieniądze zarzuciła opozycja ubiegającemu się o reelekcję prezydentowi Radomia Andrzejowi Kosztowniakowi (PiS). Chodzi o wydany przez magistrat za prawie 144 tys. zł informator na temat inwestycji wspartych przez UE.

Wydany w ostatnim czasie miejski informator inwestycyjny stał się w ostatnich dniach głównym tematem komentarzy radomskich polityków. Publikacja została wydana w 81 tys. egzemplarzy. Dostarczono ją do wszystkich gospodarstw domowych w Radomiu. Jak poinformowało Polską Agencję Prasową biuro prasowe urzędu miejskiego wydanie i dystrybucja biuletynu kosztowały blisko 144 tys. zł.

Platforma Obywatelska zarzuciła wywodzącemu się z PiS prezydentowi Kosztowniakowi "rażącą niegospodarność". - Jeśli miasto prowadzi inwestycje z udziałem środków unijnych, wówczas jest zobowiązane w ramach pieniędzy przeznaczonych na ten projekt poinformować społeczeństwo o danej inwestycji; stąd np. tablice informujące o wybudowaniu danej drogi przy wsparciu z UE - podkreślał poseł PO Radosław Witkowski, kandydat tej partii na prezydenta Radomia.

Według niego magistrat po raz drugi wydał na ten sam cel pieniądze, tym razem jednak z kasy miejskiej. - Doszło zatem do rażącej niegospodarności - stwierdził Witkowski. Zdaniem działaczy PO, którzy zorganizowali konferencje prasową na jednej z zaniedbanych radomskich ulic, zamiast na broszurę powinno wydać się pieniądze np. na budowę drogi, o którą upominają się od lat mieszkańcy.

Ubiegająca się o urząd prezydenta Radomia poseł niezrzeszona Marzena Wróbel oceniła wydanie broszury jako element kampanii wyborczej. - Przykre, że dzieje się to w oparciu o pieniądze z budżetu miasta - podkreśliła. W jej ocenie takie postępowanie prezydenta Radomia ubiegającego się o reelekcję jest nie w porządku w stosunku do innych komitetów wyborczych.

W ocenie parlamentarzystki wydana przez magistrat na drogim, kredowym papierze broszura jest zbyt luksusowa jak na tego typu wydawnictwa. Posłanka podała przykłady innych miast, np. Poznania, gdzie - jak zaznaczyła - podobne broszury informacyjne kosztowały znacznie mniej.

Na krytykę opozycji odpowiedziała kancelaria prezydenta Radomia. Według jej pracowników zarzut podwójnego finansowania promocji projektów unijnych jest chybiony.

Kancelaria argumentuje, że informator stanowi podsumowanie z jednej strony perspektywy unijnej 2007-2013, z drugiej inwestycji miejskich z okresu z lat 2007-2014, które nie są finansowane ze środków europejskich. "Czym innym jest informacja przekazywana w trakcie realizacji każdego konkretnego projektu, a czym innym - zestawienie zbiorcze dotyczące wszystkich projektów" - czytamy w oświadczeniu.

...

Wszędzie marnuje kasę a zwłaszcza na UE .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:38, 25 Wrz 2014    Temat postu:

Niemiecka firma chce od Wrocławia ponad 120 mln zł odszkodowania

Jeden proces z Wrocławiem już wygrali, teraz liczą na więcej. Nie­miecka firma InterSpa, która przez 30 lat miała zarządzać wro­cławskim aquaparkiem, za zerwanie umowy domaga się przed sądem zadośćuczynienia. Swoje straty koncern wycenił na 126 milionów złotych. Wyrok zapadnie 8 października.

Umowę z niemiecką firmą na budowę i zarządzanie aquapar­kiem, gmina Wrocław podpisała w 2005 roku. I choć współpraca miała trwać 30 lat, została przez miasto zerwana już po dwóch la­tach.

Wrocławscy urzędnicy tłumaczyli, że rozstali się z InteSpa z po­wodu opóźnień na budowie. Zwracali też uwagę na kłopoty tech­niczne – nieszczelny basen, beton wsiąkajacy wodę oraz łatwo­palne i trujące elementy sufitu. Ostatecznie nowy kompleks base­nów przy ul. Borowskiej, już bez udziału niemieckiej firmy, został dokończony i otwarty rok po terminie.

W dodatku za nieskończenie inwestycji w terminie, miasto doma­gało się od InterSpa 14,5 mln zł odszkodowania. W maju 2011 roku sąd orzekł jednak, że pieniądze gminie się nie należą.

W drugim procesie – już od sześciu lat niemiecka firma próbuje przekonać sąd, że to ona na zerwaniu umowy straciła najwięcej. I domaga się od miasta zadośćuczynienia w wysokości ponad 120 milionów złotych. Między innymi tyle Wrocław wyda na remont Stadionu Olimpijskiego.

Z ekspertyzy przygotowanej przez biegłych z Uniwersytetu Jagiel­lońskiego wynika, że nawet, gdyby niemiecka firma zarządzała aquaparkiem przez lata – nie wypracowałaby zysku. We wro­cławskim magistracie liczą, że to dobra wróżba przed ogłosze­niem wyroku, który ma zapaść 8 października.

...

Takie są biznesy urzędasów z zagraniczniakami . My płacimy .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:56, 29 Wrz 2014    Temat postu:

XXI wiek jeszcze nie dotarł do samorządów

Gminy po­win­ny po­pu­la­ry­zo­wać e-ad­mi­ni­stra­cję. Tym­cza­sem w więk­szo­ści urzę­dów miej­skich obieg do­ku­men­tów w po­sta­ci elek­tro­nicz­nej dzia­ła, ale rów­no­cze­śnie z tym pa­pie­ro­wym - pisze "Dzien­nik Ga­ze­ta Praw­na".

Sa­mo­rzą­dy boją się przejść w ca­ło­ści na e-do­ku­men­ty, to trud­na de­cy­zja - mówi ana­li­tyk rynku in­for­ma­tycz­ne­go Ja­ro­sław Że­liń­ski. Jak wy­li­cza, w skali kraju pod­ję­ły się tego tylko po­je­dyn­cze jed­nost­ki, a z suk­ce­sem dzia­ła to w jesz­cze mniej­szej licz­bie urzę­dów.

Powód jest pro­sty: to droga w jedną stro­nę i jeśli sa­mo­rząd nią po­dą­ży, do pa­pie­ru już nie wróci, czego oba­wia­ją się urzęd­ni­cy przy­zwy­cza­je­ni do tra­dy­cyj­nej pracy - wska­zu­je Że­liń­ski.

"DGP" spraw­dził też po­pu­lar­ność prze­sy­ła­nia do­ku­men­tów, wnio­sków i podań do urzę­dów w po­sta­ci elek­tro­nicz­nej. Oka­za­ło się, że prze­cięt­nie ich licz­ba oscy­lo­wa­ła od kil­ku­set do 3 tys. rocz­nie. Jak na li­czą­ce setki ty­się­cy miesz­kań­ców mia­sta wo­je­wódz­kie nie są to wy­ni­ki godne po­dzi­wu - oce­nia dzien­nik.

>>>

Tak jest papirus to podstawa jeszcze z Egiptu i LICZYDŁA !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:04, 03 Paź 2014    Temat postu:

Maria Wasiak oddała premię na cele charytatywne? Jeszcze na tym zarobi

Minister infrastruktury i rozwoju oddała przysługującą jej odprawę za odejście z PKP. Okazuje się jednak, że część z tych pieniędzy jednak do niej wróci - pisze "Rzeczpospolita".

Maria Wasiak za odejście ze stanowiska wiceprezesa PKP S.A. otrzymała 510 tys. zł odprawy. Po rozmowach z Ewa Kopacz nowa minister infrastruktury i rozwoju musiała przekazać pieniądze na cele charytatywne.

Wskazała radomskie stowarzyszenia "ArKa". Okazuje się, że na konto organizacji wpłynie jedynie 274 tys. zł. Skąd ta różnica? Jak donosi "Fakt", resztę sumy zagarnie budżet państwa z tytułu podatków i składki ZUS, jakie odprowadzić musiała nowa minister i stowarzyszenie "Arka".

Ale to nie koniec. Wasiak, która przekazała pieniądze na cele charytatywne, otrzyma z tego tytułu ulgę podatkową. Oznacza to, że nowa minister może liczyć nawet na 18 tys. zł zwrotu.

...

Ofiarnosc wymuszona i nie ze swojego .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:26, 06 Paź 2014    Temat postu:

Bartłomiej Sienkiewicz rozdał urzędnikom nagrody

Bartłomiej Sienkiewicz, odchodząc z Ministerstwa Spraw We­wnętrznych, dał kilkutysięczne nagrody trzynastu szefom i za­stępcom szefów służb podległych ministerstwu - informuje RMF FM. Kolejne nagrody miały trafić do wszystkich urzędników MSW.

W nowym rządzie premier Ewy Kopacz na stanowisku szefa MSW Teresa Piotrowska zastąpiła Bartłomieja Sienkiewicza. RMF FM zaznacza, że każda z 13 osób dowodzących policją, stra­żą pożarną, graniczną i BOR-em dostała prawie siedem tysięcy złotych. MSW zaznacza, że to nagrody kwartalne.

Natomiast wszyscy urzędnicy pracujący w MSW mieli otrzymać nagrody w wysokości do 2 tysięcy złotych brutto.

...

O no prosze ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:37, 09 Paź 2014    Temat postu:

Radio Olsztyn

Przez złą uchwałę uczniowie ze Srokowa nie dostali stypendiów

Gmina Srokowo nieprawidłowo przygotowała uchwałę o stypen­diach socjalnych dla uczniów.

Akurat w gminie Srokowo ta forma pomocy jest bardzo potrzeb­na. Stypendia socjalne otrzymują uczniowie, w rodzinach któ­rych dochód na głowę nie przekracza 456 złotych miesięcznie. W ubiegłym roku szkolnym w szkołach podstawowych na terenie gminy takie stypendium otrzymywała aż 1/3 uczniów.

- To nie jest żadna patologia, po prostu nasza gmina to typowy przykład terenów popegeerowskich – tłumaczy Bogusław Kozic­ki, dyrektor szkoły podstawowej w Srokowie.

Dlatego stypendia socjalne dla uczniów są tak istotne. Niestety, uchwalony przez gminę regulamin przyznawania stypendiów zo­stał uchylony przez prawników wojewody.

- Gminne przepisy naruszały ustawę o systemie oświaty – wyja­śnia rzecznika wojewody warmińsko-mazurskiego Edyta Wro­tek.

Przedstawiciele gminy zapewniają, że rozwiążą problem, aby sty­pendia socjalne mogły zostać przyznane wszystkim, którzy już złożyli wnioski i spełniają kryteria. Wysokość stypendium socjal­ne dla ucznia to około 160 złotych miesięcznie.

...

Jeszcze spaprali ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 22, 23, 24  Następny
Strona 11 z 24

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy