Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Ludzie przyzwoici ...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18 ... 30, 31, 32  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:17, 12 Lip 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Świat
USA: Utworzyli 80-osobowy łańcuch i uratowali 9 osób przed utonięciem
USA: Utworzyli 80-osobowy łańcuch i uratowali 9 osób przed utonięciem

Wczoraj, 11 lipca (21:52)

Plażowicze z Panama City na Florydzie utworzyli 80-osobowy łańcuch, by uratować dziewięcioro ludzi, którzy nie mogli wydostać się na brzeg, w tym dwoje dzieci w wieku 8 i 11 lat.

34-letnia Roberta Ursrey w chwili, kiedy wyszła z wody, zauważyła synów - 8-letniego Stephena i 11-letnego Noaha - którzy znajdowali się zbyt daleko od brzegu. Po chwili usłyszała ich krzyki i zaczęła wołać o pomoc. Zebrani na plaży ludzie mówili jej wówczas, by pozostała na brzegu.

Ursrey wraz z mężem Bryanem, matką Barbarą, innymi członkami rodziny oraz postronnymi osobami ruszyła na ratunek. Prąd morski był jednak zbyt silny - po chwili pomocy potrzebowało już 9 osób.

Krzyczeli i machali rękami. Początkowo myślałam, że w wodzie jest rekin - opowiadała kobieta, która była świadkiem tych dramatycznych wydarzeń. Po chwili uświadomiła sobie, że fale znosiły tonących coraz dalej.

Na miejscu pojawiła się policja, która poinformowała, że należy czekać na przybycie łodzi ratunkowej. Nie zgodzili się na to plażowicze, dla których każda sekunda była ważna. Postanowili wziąć sprawę w swoje ręce.

Jessica Simmons była jedną z tych, którzy zaangażowali się w pomoc. Razem z mężem i kilkoma innymi osobami zaczęła tworzyć ludzki łańcuch. Dzięki temu udało się powstrzymać dalsze znoszenie porwanej przez fale grupy ludzi. Stworzyło go ponad 80 osób - weszli w głąb Zatoki Meksykańskiej na ponad 90 metrów.

W pierwszej kolejności na brzeg wydostano chłopców. Ich matka straciła przytomność, a babcia w karetce przeszła zawał serca. Teraz 67-latka przebywa w szpitalu.


Po wszystkim zaczęliśmy klaskać i krzyczeć z radości - przyznała Simmons.

Jestem bardzo wdzięczna - powiedziała prasie Roberta Ursrey. Ci ludzie byli aniołami, które znalazły się we właściwym miejscu i we właściwym czasie. Bez nich nie byłoby już mojej rodziny - powiedziała.

...

Brawo! O to chodzi! Prosci ludzie zawsze sa najlepsi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:24, 19 Lip 2017    Temat postu:

Jesteś samotny lub chory? Zadzwoń! – Łukasz zakłada telefon dobra
Dominika Cicha | Lip 19, 2017
Łukasz Warzecha/Facebook
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


- Pragnę pomagać osobom niepełnosprawnym i samotnym, które nie mają się do kogo odezwać - pisze Łukasz Warzecha. I zachęca do pójścia w swoje ślady.


Ł
ukasz Warzecha ma 30 lat i mieszka pod Częstochową. Jak pisze o sobie:

Od urodzenia jestem niepełnosprawny i poruszam się na wózku inwalidzkim, gdyż urodziłem się z rozszczepem kręgosłupa i wodogłowiem. Jestem po licznych operacjach i złamaniach kończyn dolnych. Należę do franciszkańskiego trzeciego zakonu świeckich.

Wbrew pozorom nie jest to prośba o pomoc, ale… niezwykła oferta. Łukasz Warzecha postanowił bowiem założyć specjalny „telefon dobra”, przeznaczony dla osób, które siedzą samotne w czterech ścianach.
Czytaj także: Sprzedał własne mieszkanie, żeby pomóc dzieciom w Nepalu. I to jak!

Jak mówi, pomysł podsunął mu znajomy. „Chwila impulsu i kupił mi telefon, żebym nie musiał dzwonić z prywatnego. Teraz szukam osób, które są samotne, niepełnosprawne, nie mają do kogo się odezwać” – mówi.

„Rozmawiamy o różnych sprawach: o wierze, zdrowiu, przyrodzie, kulinariach. Po prostu żeby zapełnić tej osobie czas, dać trochę rozrywki, okazję do pośmiania się z życia” – dodaje.

Łukasz Warzecha twierdzi, że większość niepełnosprawnych Polaków w różnym wieku, od 20 lat do 60+, często siedzi w domach. Taki „telefon dobra” byłby więc dla nich świetną odskocznią od problemów. A dla drugiej strony okazją do pomocy tym, którzy potrzebują zwyczajnej obecności.
Czytaj także: 98-letnia staruszka od lat pisze tysiące listów. Do kogo je wysyła?

„Jestem osobą półleżącą, niepracującą, więc mam dużo czasu” – opowiada Łukasz. Jak zapewnia, nie ma zamiaru nikogo przez telefon pouczać, bo nie ma takich kompetencji. Ale z chęcią otwarcie podzieli się swoim świadectwem wiary. Ma też nadzieję, że jego pomysł przerodzi się w akcję charytatywną na większą skalę.

Aby skontaktować się z Łukaszem Warzechą, najlepiej przesłać mu wiadomość prywatną na Facebooku.

...

Otrzymal impuls dobra od Boga i odpowiedzial. Wiekszosc niestety odrzuca...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:26, 19 Lip 2017    Temat postu:

RMF 24
Rozrywka
Szołbiznes
Szlachetny gest Daniela Radcliffe'a
Szlachetny gest Daniela Radcliffe'a

Dzisiaj, 19 lipca (13:59)

Daniel Radcliffe pomógł turyście, który został zaatakowany na King’s Road w Londynie. Oprawcy na motorowerach wyrwali mężczyźnie luksusową torbę. Zaatakowali go także ostrymi narzędziami. Świadkiem zdarzenia był odtwórca roli Harry’ego Pottera. Aktor miał po wszystkim pocieszać poszkodowanego. Rzecznik Radcliffe’a nie chciała zdradzić więcej informacji na ten temat.

...

Brawo! Serce rosnie! Kto by sie spodziewal.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:29, 31 Lip 2017    Temat postu:

Mężczyzna, który karmi całe sąsiedztwo za pomocą jednej skrzynki
Sophia Swinford | Lip 31, 2017
ABC 7 Chicago | Facebook | Fair Use
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Były żołnierz zauważył problem i szybko znalazł rozwiązanie!


P
o 25 latach służby wojskowej Roman Espinoza postanowił wrócić do college’u. Kiedy przygotowywał prezentację na temat odżywiania, zdał sobie sprawę, że wielu ludziom z jego sąsiedztwa brakuje jedzenia. Postanowił działać i stworzył pierwszą Skrzynkę Błogosławieństw.




Napis na jej froncie brzmi: „Weź, czego potrzebujesz. Przynieś, co możesz. A przede wszystkim bądź błogosławiony!”. Zaangażowanie społeczności nie zajęło dużo czasu. Wkrótce coraz więcej osób zostawiało w spiżarni produkty o długiej dacie ważności. Tak, by powstały zapasy dla tych, którzy ich potrzebują.
Czytaj także: Anna Dymna dla Aletei: Dobro się dziwnie mnoży…

Pierwsza skrzynka była wielkim sukcesem, dlatego Espinoza pracuje nad budową kolejnych, które staną na terenie miasta. Głód jest problemem na globalną skalę, ale w taki sposób można próbować go odrobinę zmniejszyć. Jak powiedział papież Franciszek: „Bądź pierwszym, który stara się przynosić dobro. Nie przyzwyczajaj się do zła, ale zwyciężaj je dobrem”.

...

Naprawde piekne Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:22, 03 Sie 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Świat
Studenci seminarium duchownego wyproszeni z pubu. Z powodu stroju...
POLECANE

Tragiczny finał poszukiwań 14-latka. Próbował...

Były strażnik z Auschwitz Oskar Groening odbędzie...

Jak chronić dziecko przed rotawirusami?

Przegrzanie organizmu przyczyną zgonu 37-latka?...
dostarczone przez plista
Studenci seminarium duchownego wyproszeni z pubu. Z powodu stroju...

Wczoraj, 2 sierpnia (19:52)

​Siedmiu Walijczyków w sutannach wyproszonych zostało z pubu w Cardiff. Jego właściciel nie chciał obsłużyć uczestników wieczoru kawalerskiego w przebraniach. Takie przynajmniej odniósł wrażenie, gdy mężczyźni zamówili przy barze piwo.
Studenci seminarium duchownego zostali wyproszeni z pubu z powodu...stroju. Zdjęcie ilustracyjne
/Marcin Bielecki /PAP


Pracownicy pubu byli świadkami wielu incydentów, które zdarzały podczas wieczorów kawalerskich. Zazwyczaj ich uczestnicy przebierają się w różne stroje - czasami także udają księży.

Ale gdy okazało się ze grupa wyproszonych mężczyzn to studenci z lokalnego seminarium duchownego - sytuacja nabrała nieco innego koloru. Właściciel baru natychmiast przeprosił. Zaprosił mężczyzn z powrotem do środka i zaproponował im darmową kolejkę piwa.

Seminarzyści - jako że nie czuli szczególnego urazu - chętnie przyjęli poczęstunek. Nagrodziły ich gromkie oklaski pozostałych klientów, którym zaimponowała taka wyrozumiałość.

Walijskie puby znane są ze swojej gościnności, a od teraz także z umiejętności rozwiązywania kłopotliwych sytuacji.

(ph)
Bogdan Frymorgen

...

Dobry czlowiek. Myslal ze to jakies lumpy szargajace ksiezy... I nie chcial w takiej ,,zabawie" brac udzialu NAWET GDYBY PLACILI! I to jest godne nasladowania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:59, 04 Sie 2017    Temat postu:

kleryków poszło do baru. Najpierw ich wyrzucono, potem nazwano piwo na ich cześć
Cerith Gardiner i Tomasz Reczko | Sier 04, 2017

The Telegraph | Facebook | Fair Use
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Co ci seminarzyści nawyrabiali?!

Nie ma to jak udać się do lokalnego baru, by zrelaksować przy kuflu złocistego napoju, spotkać ze znajomymi, czy, jak w przypadku siedmiu seminarzystów z Cardiff (Walia), wznieść toast za wyświęcenie ich kolegi, księdza Petera McLarena. Jakże zdziwieni musieli być jednak po wejściu do The City Arms, pubu który jest ponoć ulubionym miejscem abpa Georga Stacka (arcybiskupa Cardiff), gdy po krótkiej chwili zostali poproszeni o opuszczenie lokalu.

Obsługa baru sądziła, że ubrani w sutanny seminarzyści brali udział w… wieczorze kawalerskim.

#Live filming with The Priests#SocialMediaGoneMad pic.twitter.com/feMBZCH3Ey

— The City Arms (@cityarmscardiff) August 2, 2017


„Tamtejszy wykidajło (jakie to piękne polskie słowo, czyż nie? – przyp. red.) powiedział coś w stylu: Wybaczcie panowie, zgodnie z naszymi zasadami nie wpuszczamy tutaj ludzi w kostiumach ani uczestników wieczoru kawalerskiego” – opowiadał ks. Michael Doyle, który zna się z tą grupką przyszłych księży. „Na szczęście po tym jak studenci zawrócili już do wyjścia menadżer baru podszedł do nich i powiedział: Wy jesteście prawdziwi, prawda?” – opowiadał Doyle. Ku uciesze grupy zaproszono ich z powrotem do baru, a w prezencie dostali oni darmową kolejkę.

Historia jednak w tym miejscu się nie kończy. Jak tylko panowie weszli z powrotem do lokalu, przywitano ich gromkimi brawami. Stali bywalcy The City Arms byli zainteresowani nietypowymi gośćmi i zaczęli zadawać im mnóstwo pytań. Koniec końców, grupa seminarzystów spędziła całe popołudnie na pogawędkach z piwnymi kompanami opuszczając bar będąc „pozytywnie zaskoczeni życzliwym przyjęciem lokalnej społeczności”. By udowodnić, że nie żywią urazy do obsługi, jeden z grupki mężczyzn, znany jako wielebny James postawił menadżerowi lokalu kufel znanego piwa, które nazywa się… „Wielebny James” (Reverend James) – Archidiecezja Cardiff zapewniła nas, że ta marka chmielowego trunku nie pochodzi od imienia żadnego z seminarzystów.

Co więcej, wystosowała ona list do tego baru (jednego z najpopularniejszych w Cardiff), pisząc:

„Chcielibyśmy podziękować The City Arms za przyzwoite zachowanie w całej tej sytuacji i ich miły gest wobec naszych seminarzystów – pozwolimy sobie zauważyć, że znakomita część naszego duchowieństwa, na czele z arcybiskupem Cardiff, jest częstymi gośćmi w waszym barze, więc prosimy nie wyrzucajcie nas już więcej!”.

[Aktualizacja]

Na cześć tej zabawnej sytuacji The City Arms zdecydował się zmienić nazwę piwa „Wielebny James” na „Spragnieni księża”. ߤ㊊So as a bit of fun, we've renamed @TheRevTweets to Thirsty Priests, same classic taste but with a religious twist.
Hope you enjoy ߘǰߕͰߘǠpic.twitter.com/FZaxYq2tMr

— The City Arms (@cityarmscardiff) August 4, 2017

...

Z tym ze jesli to anglikanie to nie sa prawdziwi ksieza. Wiem ze lud patrzy na stroj w tym jednak ,,zabawa" ze anglikanizm malpuje Kosciol tylko w wygladzie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:35, 05 Sie 2017    Temat postu:

Podkarpackie: Nie żyje 19-latek, który ratował tonących w Sanie

Dzisiaj, 5 sierpnia (13:14)

19 letni mężczyzna, który w piątek ratował dwójkę osób tonących w Sanie w miejscowości Łętownia w pow. przemyskim na Podkarpaciu, zmarł w szpitalu – informuje policja.
Podkarpackie: Nie żyje 19-latek, który ratował tonących w Sanie. Zdjęcie ilustracyjne
/Piotr Bułakowski /

W piątek do Łętowni nad rzekę San przyjechało czworo znajomych, mieszkańców pow. jarosławskiego. Dwójka z nich postanowiła wejść do wody. Nagle porwał ich nurt rzeki i zaczęli się topić - mówi Ewelina Wrona z podkarpackiej policji.

Osoby, które zostały na brzegu zaczęły wzywać pomocy. Usłyszał je 19-latek, który ruszył na ratunek.

Wskoczył do wody, najpierw pomógł młodej kobiecie, która zdołała wyjść na brzeg. Zaraz potem zaczął udzielać pomocy 29-letniemu mężczyźnie. Nagle obaj zniknęli pod wodą. Osoby będące na brzegu wzywały pomocy - dodaje rzeczniczka policji na Podkarpaciu.

Na miejsce dojechali też strażacy z Przemyśla, którzy w pobliżu mieli ćwiczenia. Wyciągnęli obu mężczyzn z wody. Życia 29-latka nie udało się uratować. Natomiast 19-latek w stanie krytycznym trafił do szpitala. Niestety on również zmarł - dodaje Ewelina Wrona.

(ug)
RMF FM/PAP

...

Smierc bohaterska w czasie pokoju!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:23, 08 Sie 2017    Temat postu:

Co wieczór miasto wysyła chorym dzieciom wzruszającą wiadomość
Zelda Caldwell | Sier 08, 2017
AP
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Tę niezwykłą tradycję zapoczątkowało specjalne pożegnanie przygotowane dla jednego z pacjentów.


C
o wieczór o 20:30 pacjenci Szpitala Dziecięcego Hasbro w mieście Providence, w stanie Rhode Island (USA), mogą wyjrzeć przez okna i zobaczyć migoczące światła w całym mieście – wiadomość tylko dla nich.

Ta wiadomość, na którą niektórzy pacjenci czekają cały dzień, jest jasna: myślimy o tobie.

Projekt Dobre Światła był pomysłem Steve’a Brosnihana, rysownika komiksów i karykaturzysty zatrudnionego przez ten szpital. W 2010 roku, kiedy pewien nastoletni pacjent, który zdążył już się zaprzyjaźnić ze Steve’em, miał wychodzić ze szpitala, artysta powiedział mu, aby tego wieczoru patrzył przez okno na pewien przystanek autobusowy.

Brosnihan pojechał w to miejsce w wyznaczonym czasie i mrugał lampką swojego roweru. Ku jego zdziwieniu nastolatek migał w odpowiedzi światłami w swojej sali – dowiadujemy się z tekstu w czasopiśmie Reader’s Digest.

Odtąd Brosnihan miał zwyczaj żegnać się w ten sposób z dziećmi w szpitalu co wieczór, a z czasem pomysł podchwycili inni mieszkańcy i firmy tego miasta.

Obecnie 20 różnych grup oficjalnie uczestniczy w akcji migania światłami – czy to latarkami, reflektorami czy neonami – co wieczór o 20:30.




Dziesięcioletnia Abigail Waldron, która podczas pobytu w szpitalu na leczenie białaczki widziała Światła na Dobranoc, powiedziała WCVB:

To po prostu znak, że ktoś mówi „dobranoc” i pomaga ci przejść przez całe to szpitalne doświadczenie. Patrzysz [przez okno] i widzisz tylko migające światła.

Chociaż organizacje zaangażowane w tę akcję nie są zobowiązane, by brać w niej udział co wieczór, większość z nich to robi .

„Bardzo trudno byłoby przestać, jak już zaczniesz” – powiedział Brosnihan czasopismu Reader’s Digest. „Robisz to, aby pokazać, jak bardzo martwisz się o dzieci i rodziny w szpitalach doświadczające ciężkich chwil w swoim życiu. Jeśli przestaniesz, to jakbyś powiedział, że już ci tak bardzo na nich nie zależy”.

Resztę historii można przeczytać tutaj.

Tekst został opublikowany w angielskiej edycji portalu Aleteia.

...

I DZIECI CZEKAJA! To jest dobro!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:21, 10 Sie 2017    Temat postu:

Lider wyścigu zasłabł tuż przed metą. Co zrobił jego rywal?
Dominika Cicha | Sier 10, 2017
@tdbeach2beacon/Instagram
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


23-letni Jesse Orach stracił siły zaledwie kilkadziesiąt metrów przed metą. Rob Gomez, który biegł za nim, mógł bez trudu go wyprzedzić…


S
tan Maine, USA. 23-letni Jesse Orach kończy bieg na 10 km. Zwycięstwo ma prawie w kieszeni. Ale kiedy do mety zostaje mu niecałe 100 metrów, nagle słabnie. Czuje, że za chwilę upadnie. Zawodnik, który biegnie tuż za nim, może bez trudu go wyprzedzić i zdobyć tytuł zwycięzcy. 34-letniemu Robertowi Gomezowi nie przychodzi to jednak nawet na myśl.

Chwyta wyczerpanego lidera i pomaga mu przekroczyć linię mety. Gdy Jesse pada na ziemię, gratuluje mu zwycięstwa. Obaj mają na koncie ten sam wynik: 31 minut i 31 sekund.
Czytaj także: Najtwardszy ojciec świata. Przebiegł 72 maratony z niepełnosprawnym synem

„Zrobiłem coś, co w mojej sytuacji zrobiłby każdy. Miałem to szczęście, że tam byłem i mogłem pomóc – mówi Gomez. – Nie mogłem go tam zostawić. Myślę, że koleżeństwo jest ważniejsze niż konkurencja” – dodaje. A Jesse nie ukrywa wdzięczności dla rywala.

Miałem wrażenie, że Rob był pierwszy, ale nie byłem tego pewien. Powiedział coś w stylu: „ukończysz ten bieg”. To nadzwyczajne. Kiedy czułem, że tracę już zwycięstwo, popchnął mnie, żeby upewnić się, że przekroczę linię mety jako pierwszy. Jestem w szoku. Znalazłem go potem i powiedziałem, że brak mi słów. Odpowiedział, że nie muszę nic mówić.

Czytaj także: Biegnąc w ciemnościach… Opowieść o Joannie Mazur

Źródło: tvn24.pl, inspiremore.com, pressherald.com

...

Po prostu wspaniałe!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 7:09, 15 Sie 2017    Temat postu:

Ich dzieci są w szpitalu. Na pomoc wyszli im mieszkańcy Wawra!
Anna Salawa | Sier 14, 2017

Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Pani Ania, choć, jak każdy nie lubi chodzić do szpitala, odwiedza go nawet kilka razy dziennie – tak wielu rodziców nadal jest w potrzebie.
Noc przy szpitalnym łóżku

Kto choć raz spędził noc z dzieckiem w szpitalu, ten doskonale wie, że polskie placówki pediatryczne niestety zostały stworzone tak, jakby chore dzieci… nie miały rodziców. Maluśkie pokoje socjalne, brak przewidzianych posiłków dla opiekunów (nawet ekstra płatnych), jedna łazienka na cały oddział czy bardzo prowizoryczne warunki do spania.

Sama spędziłam kiedyś noc w sali wieloosobowej, gdzie po rozłożeniu przez rodziców materaców do spania nie było skrawka wolnej podłogi. Pielęgniarki, które doglądały naszych pociech, by dostać się do łóżka malucha, za każdym razem zmuszone były nas budzić.

Oczywiście, nie żądam tu luksusów, bo szpital to nie hotel 4 gwiazdkowy i dużo ważniejszy jest fachowy personel i dobry sprzęt, a nie nasze wygody. Ale zadbany i wyspany rodzic ma dużo więcej siły do walki o zdrowie swojego dziecka. A nic tak nie koi bólu jak uściski od uśmiechniętej i wyspanej mamy.
Czytaj także: Ślub przy szpitalnym łóżku
Działanie zamiast narzekania

Nie chcę też sytuacji demonizować, bo dużo w tej materii się zmienia. Remontowane są kolejne oddziały, tworzone specjalne sypialnie dla rodziców (np. w Klinice Neonatologii w CZD), a w świeżo powstałych placówkach każda sala ma już łazienkę czy łóżko dla rodziców (przykładem jest nowy szpital pediatryczny na ul. Trojdena w Warszawie). Nie mniej jednak, myśląc o chorych dzieciach temat pomocy ich rodzicom jest często mocno zapomniany…

W obliczu tej sytuacji możemy ponarzekać na służbę zdrowia – to pospolite i zaryzykuję stwierdzenie, lubiane w Polsce zjawisko. Nie znam jednak przypadku, żeby od naszego narzekania, któreś dziecko szybciej wyzdrowiało, albo rodzic poczuł się lepiej (może tylko przez chwilę). Możemy też do sprawy podejść zadaniowo….


Mieszkańcy Wawra rodzicom z CZD

Na akcję SOS – mieszkańcy Wawra rodzicom CZD (Centrum Zdrowia Dziecka) trafiłam przypadkowo. Znajomi szukali spacerówki do pożyczenia dla rocznego chłopca, który przyjechał do szpitala na kontrolne badanie, a zostanie tam rok, bo zdiagnozowano u niego nowotwór. Na Facebooku odkryłam prężnie działającą grupę liczącą prawie 7 tysięcy członków, a na niej ogłoszenia: „Jutro jadę do CZD zmienić męża, czy nikt niczego nie potrzebuje?” albo „Czy znalazłby się ktoś, kto wyprałby nam troszkę ubrań? (…) Byłabym wdzięczna” i pod każdym postem kilka komentarzy ludzi oferujących swoją pomoc.
Czytaj także: Ból głowy czy duszy? Kiedy choroba jest wołaniem o miłość

Takie miejsce mogła stworzyć tylko osoba, która sama spędziła z dzieckiem długie godziny w szpitalu – myślę i okazuje się, że się nie mylę. Z Anią Ojer – twórczynią całego zamieszania, a prywatnie mamą czwórki maluchów, w tym małej chorej Nikoli, spotykam się nie pod budynkiem Centrum Zdrowia Dziecka. Na wstępie rzucam Ani pytanie, które od dłuższego czasu nie daje mi spokoju: jak znajduje w sobie tyle siły, by nawet kilka razy dziennie wracać do budynku, w którym przy szpitalnym łóżku przeżyła najbardziej stresujące chwile swojego życia.



Taka była potrzeba

Ania przyznaje, że jest to miejsce pełne bólu i rozpaczy dzieci i ich rodziców, ale tym bardziej nie można ich zostawić samych. I rozpoczyna swoją historię:

„Kiedy siedziałam ze swoją najmłodszą córką w szpitalu miałam to szczęście, że wieczorami zmieniał mnie mój mąż, bo mieszkamy bardzo blisko CZD. Dzięki temu mogłam wskoczyć do sklepu, zrobić pranie czy chociażby wykąpać się we własnym domu. Przy okazji moich wypadów robiłam zakupy, organizowałam ubranie innym mamom, z którymi byłam na oddziale. Do tego szpitala trafiają najcięższe przypadki, dzieci z całej Polski. I często jest tak, że taka mama tygodniami siedzi sama przy chorym dziecku, nikt jej nie odwiedza, bo tata został z pozostałymi dziećmi w drugiej części Polski, a podróż do Warszawy jest dla nich zbyt dużym wydatkiem. Kiedy z córką wyszłyśmy ze szpitala ciągle pozostawałam w kontakcie z rodzicami i na ile mogłam, starałam się im pomóc. To były proste sprawy, a dla tych rodziców na tamten moment bardzo potrzebne. Tak zrodził się pomysł, by inicjatywę poszerzyć o innych ludzi i powstała grupa na FB”.

Jednym z zajęć Ani jest dostarczanie podręcznego szpitalnego zestawu ratunkowego – czyli kocy, poduszek, szczoteczek do zębów, piżam. Często rodzice trafiają do szpitala nagle i kompletnie nic ze sobą nie mają.

Oprócz bieżącej działalności, czyli ratowania rodziców w nagłej potrzebie, SOS organizowało inne akcje, takie jak zbiórka sof, kanadyjek na oddziały, karuzeli nad łóżeczka niemowlaków czy uzupełnienia szafek kuchennych w pokojach socjalnych o szklanki, sztućce.

Ania zwierza się, że nie wchodzi w historie chorób dzieci, wie że jest to rana, którą nie każdy chce otwierać. I choć, jak każdy nie lubi chodzić do szpitala, odwiedza go nawet kilka razy dziennie – tak wielu rodziców nadal jest w potrzebie. A pomoc im daje jej wiele radości.

...

Wspaniale!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 11:25, 17 Sie 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Świat
Zginął, gdy próbował wypełnić wolę zmarłego ojca
Zginął, gdy próbował wypełnić wolę zmarłego ojca

Dzisiaj, 17 sierpnia (08:06)

​59-letni Robert Louis, który w niedzielę wypłynął wraz z sześcioma żałobnikami na wody Jeziora Górnego w stanie Michigan, aby wypełnić wolę swego zmarłego przez dwoma tygodniami ojca i rozsypać tam jego prochy, utonął podczas ceremonii. Mężczyzna wypadł z łodzi.
Popłynął łodzią, by rozsypać prochy ojca nad jeziorem i sam utonął
/Hendrik Schmidt/dpa-Zentralbild /PAP/EPA

Ciało Roberta Louisa, który od wielu lat zajmował się cierpiącym na chorobę Alzheimera ojcem, a po jego śmierci postanowił ściśle wypełnić testament, zostało znalezione we wtorek.

Pozostałych sześciu rozbitków z objawami hipotermii udało się wyłowić zaraz po wypadku - podała policja stanu Michigan.

Do nieszczęśliwego zdarzenia doszło w niedzielę, gdy łódź ostro skręciła. Wszystkie osoby będące na pokładzie znalazły się za burtą.

Z tego, co udało się ustalić, Louis próbował pochwycić kraj łodzi, ale albo nie umiał pływać, albo też był poważnie ranny, bo mu się to nie udało - ocenił przedstawiciel policji A.J. Schirschmidt.

Losy urny z połową prochów ojca Roberta Louisa (druga część została bowiem złożona w grobowcu, gdzie spoczywa ciało jego matki) nie są znane. Najprawdopodobniej znajduje się ona w Jeziorze Górnym - największym i najbardziej wysuniętym na północ spośród pięciu Wielkich Jezior Ameryki Północnej.

(ph)

...

To bylo zaplanowane! Bóg zabral go do ojca bo to byla jak widzicie prawdziwa milosc. Dobry czlowiek!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:22, 22 Sie 2017    Temat postu:

Podarował nieznajomemu chleb. Nie spodziewał się takiego zakończenia

Dzisiaj, 22 sierpnia (09:15)

Właściciel sklepu w Toskanii podzielił się z klientem ostatnim bochenkiem chleba, który zostawił dla swojej rodziny na świąteczny dzień. Nieznajomym, który zapytał o pieczywo, okazał się szef ambasady USA przy Watykanie. Podziękował sklepikarzowi za gest.

Do zdarzenia doszło 15 sierpnia w miejscowości Piandisco koło miasta Arezzo. Ten dzień jest we Włoszech dniem świątecznym. Do sklepu spożywczego wszedł Amerykanin pytając, czy może kupić chleb.

Pieczywo już się skończył, a sklepikarz miał tylko bochenek odłożony dla swojej rodziny. Przekroił go na pół i dał nieznajomemu. Nie wziął za to pieniędzy i, jak pisze "Corriere della Sera", poklepując cudzoziemca po plecach powiedział, że to podarunek "dla przyjaciela" od jego rodziny.

Trzy dni później przed sklep podjechała limuzyna z ochroną, eskortującą jego niedawnego klienta. Ochroniarze zapytali sklepikarza, czy mogą najpierw sprawdzić wnętrze.

Okazał się, że chleb chciał kupić wypoczywający wtedy w Toskanii chargé d’affaires ambasady USA przy Stolicy Apostolskiej Louis Lawrence Bono. Kieruje on placówką do czasu jej objęcia przez nową ambasador.

Amerykański dyplomata wrócił do sklepu, by podziękować za gest. Zrobił też duże zakupy - kupił między innymi 8 kilogramów mięsa wołowego na steki po florencku.

(mpw)

rmf

...

Widzicie jak dobro rodzi dobro. Gdyby ludzie byli dobrzy to nawet przestepczosc by zniknela... To by zmienilo Swiat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:20, 26 Sie 2017    Temat postu:

Sklepikarz podzielił się ostatnim bochenkiem. Czekała go niespodzianka!
Dominika Cicha | Sier 25, 2017

@Corriere/Twitter
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Właściciel sklepu w Toskanii oddał nieznajomemu klientowi kawałek chleba, który odłożył dla swojej rodziny. Po kilku dniach zobaczył pod sklepem limuzynę.

Tuż przed 15 sierpnia do małego sklepu w Piandisco wszedł Amerykanin. Poprosił o kawałek chleba, ale półki z pieczywem świeciły już pustkami. 48-letni sklepikarz Paolo Filippini miał tylko jeden bochenek, który odłożył na świąteczny dzień dla swojej żony i dwójki dzieci.

Nie zastanawiał się jednak długo. Sięgnął po chleb i przekroił go na pół. Poklepując klienta po plecach wyjaśnił, że to prezent „dla przyjaciela” od rodziny. O przyjęciu zapłaty nie chciał nawet słyszeć.
Czytaj także: Mężczyzna, który karmi całe sąsiedztwo za pomocą jednej skrzynki

Trzy dni później do Pandisco przyjechała limuzyna. Przejęci mieszkańcy – nie wiedząc, co się dzieje – zaczęli wychodzić z domów na ulice. Zdziwili się, gdy ochroniarze wkroczyli do sklepu Paola i zapytali, czy mogą się rozejrzeć. Zachowywali się tak, jakby za chwilę miała wejść do środka bardzo ważna osoba.

Po chwili drzwi samochodu się otworzyły i wysiadł z nich Louis Lawrence Bono, szef ambasady USA przy Watykanie. Paolo od razu rozpoznał klienta, który przyszedł po pieczywo kilka dni wcześniej. Dyplomata, który wypoczywał wówczas z rodziną w Toskanii, podziękował sklepikarzowi: „Miałeś niewiele dla swojej rodziny, a mimo to nie wahałeś się mi pomóc. Jesteś dobrą osobą” – powiedział. A potem zrobił u niego duże zakupy. Poprosił m.in. o 8 kg mięsa wołowego na steki po florencku.



Gli regala del pane, lui torna e compra 8 kg di carne: «Sono l’ambasciatore Usa» [link widoczny dla zalogowanych] pic.twitter.com/hD0lyG2h5a

— Corriere della Sera (@Corriere) August 21, 2017




Paolo przekonuje, że nie zrobił nic nadzwyczajnego. „Na miłość boską, po prostu dałem trochę chleba temu, który nie miał. Nie pytałem o paszport” – wyjaśnia.
Czytaj także: Jak stawiać pierwsze kroki w dobroczynności?

Źródło: Corriere della Sera

...

Przypomnijmy dobro...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:01, 07 Wrz 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Internauta pomógł policjantom złapać pedofila
Internauta pomógł policjantom złapać pedofila

40 minut temu

Internauta z Krakowa pomógł w schwytaniu pedofila, którego wcześniej namierzył w sieci. Zatrzymany składał propozycje kontaktów seksualnych małoletnim, ale przede wszystkim doprowadził 14-latkę do obcowania płciowego – powiedział rzecznik małopolskiej policji Sebastian Gleń.
Internauta pomógł policjantom złapać pedofila. Zdjęcie ilustracyjne
/Jacek Skóra /RMF FM

Mężczyźnie przedstawiono zarzuty: prezentowania treści pornograficznych osobie poniżej 15. roku życia, składania przez internet propozycji obcowania płciowego małoletnim oraz doprowadzenia małoletniej poniżej 15 lat do obcowania płciowego. 25-latek przyznał się do stawianych mu zarzutów. Trafił też do tymczasowego aresztu. W przeszłości był już karany za podobne przestępstwa.
Chciał zwabić dziewczynkę do pustego mieszkania

Jak podkreśla rzecznik małopolskiej policji mł. insp. Sebastian Gleń, w ujęciu podejrzanego pomógł internauta, który pod koniec sierpnia powiadomił policjantów, że namierzył w sieci pedofila. Mężczyzna, chcąc sprawdzić swoje podejrzenia, zaczął udawać 14-letnią dziewczynkę i rozpoczął "romans" z podejrzewanym. Bardzo szybko w odpowiedzi dostał nagie zdjęcia pedofila i propozycję spotkania się w celach seksualnych. Na spotkanie umówili się kolejnego dnia przy jednym z placów na Krowodrzy. Tam podejrzanego zatrzymali policjanci - mówi rzecznik. W pobliżu miejsca, w którym miało dojść do "randki", czekało puste mieszkanie, do którego 25-latek chciał zwabić dziewczynkę.

W trakcie wykonywania czynności z podejrzanym policjanci uzyskali informację, że mógł on doprowadzić inną małoletnią do obcowania płciowego. Niestety informacje te potwierdziły się. Do kontaktu seksualnego z mającą wówczas 14 lat dziewczynką miało dojść pod koniec 2015 roku - dodaje Sebastian Gleń.

(ug)
RMF FM/PAP
...

Brawo! Trzeba takich wylapywac!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:34, 07 Wrz 2017    Temat postu:

22-latek z Krakowa pomógł chorym na raka, teraz sam potrzebuje pomocy
Dzisiaj, 7 września (14:17)

Fundacja DKMS poszukuje potencjalnego dawcy szpiku dla Wojtka Ślęczka z Krakowa, który walczy z ostrą białaczką szpikową. Dwa tygodnie przed diagnozą 22-latek ściął swoje długie włosy i przekazał je dzieciom chorym na nowotwory.
Wpis Polskiej rady Resuscytacji na Facebooku
/Facebook /

Wtedy nie wiedział jeszcze, że sam będzie potrzebował pomocy. Wojtek jest zwykłym chłopakiem. Studiuje, pracował. W wieku 19 lat przeprowadził się do dziadka, żeby się nim opiekować. Dwa tygodnie przed diagnozą oddał swoje włosy dzieciom chorym onkologicznie. Diagnozę usłyszał w lipcu. Było to dla nas całkowite zaskoczenie - mówiła w czwartek na konferencji prasowej Maria Królik, matka chrzestna Wojtka i jedna z inicjatorek akcji rejestracji potencjalnych dawców szpiku "Dzień Dawcy szpiku dla Wojtka i innych".

Akcja ta zostanie przeprowadzona 16 i 17 września w Krakowie i Brzesku. W Brzesku wolontariusze będą rejestrować potencjalnych dawców na pl. Kazimierza Wielkiego, w Krakowie w pięciu lokalizacjach: na Małym Rynku, przy Dolnych Młynach, w "Bezogródek Food Truck Park" przy Błoniach oraz w dwóch galeriach handlowych - Bonarka i Bronowice.

Wojtek przebywa w szpitalu, jest już po dwóch dawkach chemioterapii. To zwyczajny chłopak, a jednocześnie niezwykły. Dwa tygodnie przed tym, jak sam się dowiedział, że ma białaczkę, ściął swoje długie piękne włosy i oddał osobie chorej na raka. Zasługuje na to, żeby wesprzeć go w każdy możliwy sposób - mówił Leszek Lewandowski z Fundacji DKMS. Jak podkreślił, dawcą szpiku może zostać każdy między 18. a 55. rokiem życia, kto waży minimum 55 kg, nie ma nadwagi, jest w dobrej kondycji i nie cierpiał na choroby przewlekłe. Wystarczy przyjść zarejestrować się w bazie danych DKMS i zgodzić się na pobranie wymazu z wewnętrznej strony policzków. Wymaz jest przekazywany do laboratorium, gdzie określane są antygeny zgodności tkankowej (HLA). Rejestracja zajmuje zaledwie 10 minut, a te 10 minut może komuś uratować życie - podkreślił Lewandowski.

Tata Wojtka jest emerytowanym policjantem, mama położną w Szpitalu Uniwersyteckim, dlatego w akcję pomocy włączają się policjanci i środowisko medyczne. Im więcej osób się zarejestruje, tym większa szansa na znalezienie bliźniaka genetycznego. Nie jest to łatwe. Jak mówił Leszek Lewandowski, w bazie Fundacji DKMS, która działa w Polsce od 2008 r., jest zarejestrowanych 1 mln 143 tys. potencjalnych dawców komórek macierzystych, ale szansa na znalezienie idealnego dawcy dla chorego wynosi nawet jeden do kilkuset milionów. Dlatego tak ważne jest, abyśmy się rejestrowali - dodał.

Krwiotwórcze komórki macierzyste są pobierane od dawcy jedną z dwóch metod: z krwi obwodowej lub z talerza kości biodrowej. Jestem najzwyklejszą matką Polką i miałam to szczęście być dawcą. Sześć lat temu oddałam komórki macierzyste mojemu bliźniakowi genetycznemu. Czasem ludzie pytają, kto to był. Ja też się zastanawiałam. Okazało się, że był to wówczas 57-letni mężczyzna, Polak. Myślę sobie, że bardzo ważne jest, żeby jak najwięcej ludzi zachęcić do rejestracji - mówiła w czwartek Agnieszka Noworyta. Dodała, że ona sama oddała komórki macierzyste dokładnie w dniu swoich urodzin. Nie wymaga to dużo poświęcenia - zapewniła.

Jak podkreślają organizatorzy akcji, jest ona przeznaczona dla Wojtka, ale także dla wszystkich innych, którzy mogą potrzebować pomocy.

(mal)

...

Po prostu az sie nie chce wierzyc...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:34, 07 Wrz 2017    Temat postu:

22-latek z Krakowa pomógł chorym na raka, teraz sam potrzebuje pomocy
Dzisiaj, 7 września (14:17)

Fundacja DKMS poszukuje potencjalnego dawcy szpiku dla Wojtka Ślęczka z Krakowa, który walczy z ostrą białaczką szpikową. Dwa tygodnie przed diagnozą 22-latek ściął swoje długie włosy i przekazał je dzieciom chorym na nowotwory.
Wpis Polskiej rady Resuscytacji na Facebooku
/Facebook /

Wtedy nie wiedział jeszcze, że sam będzie potrzebował pomocy. Wojtek jest zwykłym chłopakiem. Studiuje, pracował. W wieku 19 lat przeprowadził się do dziadka, żeby się nim opiekować. Dwa tygodnie przed diagnozą oddał swoje włosy dzieciom chorym onkologicznie. Diagnozę usłyszał w lipcu. Było to dla nas całkowite zaskoczenie - mówiła w czwartek na konferencji prasowej Maria Królik, matka chrzestna Wojtka i jedna z inicjatorek akcji rejestracji potencjalnych dawców szpiku "Dzień Dawcy szpiku dla Wojtka i innych".

Akcja ta zostanie przeprowadzona 16 i 17 września w Krakowie i Brzesku. W Brzesku wolontariusze będą rejestrować potencjalnych dawców na pl. Kazimierza Wielkiego, w Krakowie w pięciu lokalizacjach: na Małym Rynku, przy Dolnych Młynach, w "Bezogródek Food Truck Park" przy Błoniach oraz w dwóch galeriach handlowych - Bonarka i Bronowice.

Wojtek przebywa w szpitalu, jest już po dwóch dawkach chemioterapii. To zwyczajny chłopak, a jednocześnie niezwykły. Dwa tygodnie przed tym, jak sam się dowiedział, że ma białaczkę, ściął swoje długie piękne włosy i oddał osobie chorej na raka. Zasługuje na to, żeby wesprzeć go w każdy możliwy sposób - mówił Leszek Lewandowski z Fundacji DKMS. Jak podkreślił, dawcą szpiku może zostać każdy między 18. a 55. rokiem życia, kto waży minimum 55 kg, nie ma nadwagi, jest w dobrej kondycji i nie cierpiał na choroby przewlekłe. Wystarczy przyjść zarejestrować się w bazie danych DKMS i zgodzić się na pobranie wymazu z wewnętrznej strony policzków. Wymaz jest przekazywany do laboratorium, gdzie określane są antygeny zgodności tkankowej (HLA). Rejestracja zajmuje zaledwie 10 minut, a te 10 minut może komuś uratować życie - podkreślił Lewandowski.

Tata Wojtka jest emerytowanym policjantem, mama położną w Szpitalu Uniwersyteckim, dlatego w akcję pomocy włączają się policjanci i środowisko medyczne. Im więcej osób się zarejestruje, tym większa szansa na znalezienie bliźniaka genetycznego. Nie jest to łatwe. Jak mówił Leszek Lewandowski, w bazie Fundacji DKMS, która działa w Polsce od 2008 r., jest zarejestrowanych 1 mln 143 tys. potencjalnych dawców komórek macierzystych, ale szansa na znalezienie idealnego dawcy dla chorego wynosi nawet jeden do kilkuset milionów. Dlatego tak ważne jest, abyśmy się rejestrowali - dodał.

Krwiotwórcze komórki macierzyste są pobierane od dawcy jedną z dwóch metod: z krwi obwodowej lub z talerza kości biodrowej. Jestem najzwyklejszą matką Polką i miałam to szczęście być dawcą. Sześć lat temu oddałam komórki macierzyste mojemu bliźniakowi genetycznemu. Czasem ludzie pytają, kto to był. Ja też się zastanawiałam. Okazało się, że był to wówczas 57-letni mężczyzna, Polak. Myślę sobie, że bardzo ważne jest, żeby jak najwięcej ludzi zachęcić do rejestracji - mówiła w czwartek Agnieszka Noworyta. Dodała, że ona sama oddała komórki macierzyste dokładnie w dniu swoich urodzin. Nie wymaga to dużo poświęcenia - zapewniła.

Jak podkreślają organizatorzy akcji, jest ona przeznaczona dla Wojtka, ale także dla wszystkich innych, którzy mogą potrzebować pomocy.

(mal)

...

Po prostu az sie nie chce wierzyc...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:01, 08 Wrz 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Świat
13-latka zmarła na tętniaka mózgu. Jej organy uratowały życie rekordowej liczbie osób
13-latka zmarła na tętniaka mózgu. Jej organy uratowały życie rekordowej liczbie osób

Dzisiaj, 8 września (11:45)

13-letnia dziewczynka, która w 2012 roku zmarła na tętniaka mózgu, pomogła rekordowej liczbie osób. Jej organy otrzymało ośmiu potrzebujących, w tym pięcioro dzieci. Od pochodzącej z północno-zachodniej Anglii Jemima Layzell pobrano serce, trzustkę, płuca, nerki, jelito i wątrobę.

Jeszcze nikt nigdy nie pomógł tak dużej liczbie osób - powiedzileli przedstawiciele NHS Blood and Transplant. Rodzice dziewczynki podkreślili natomiast, że ich córka była bardzo mądra, pełna współczucia i kreatywna. Byłaby dumna z tego, że mogła pomóc tylu osobom - mówili rodzice Jemimy.

13-latka przewróciła się podczas przygotowań do 38. urodzin jej mamy. Cztery dni później zmarła w szpitalu. Do tragedii doszło w 2012 roku.

Serce Jemimy, jelito oraz trzustka zostały przeszczepione trzem różnym osobom. Nerki podzielono między dwóch potrzebujących.

Wątroba dziewczynki została podzielona i wszczepiona dwóm kolejnym pacjentom. Również jej płuca zostały przeszczepione.

W sumie organy dziewczynki uratowały życie ośmiu osobom. To absolutny rekord: średnia wynosi 2,6.

Rodzice dziewczynki przyznali, że kilka tygodni przed śmiercią rozmawiali z nią o byciu dawcą organów. Był to efekt wypadku, w którym zginęli ich znajomi.

Jemima nigdy nie słyszała o byciu dawcą. Była tym lekko zaniepokojona, ale zrozumiała znaczenie oddawania swoich organów po śmierci - powiedziała matka dziewczynki.

Rodzice 13-latki podkreślili, że decyzja o oddaniu narządów ich córki była bardzo trudna, ale czują się z nią dobrze.

adap/BBC

...

Dobrzy ludzie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:29, 09 Wrz 2017    Temat postu:

Straciła przytomność w autobusie. Kierowca wcisnął gaz do dechy i…
Dominika Cicha | Wrz 09, 2017

Gdańskie Autobusy i Tramwaje
Udostępnij
Komentuj

Drukuj

26-letnia pasażerka miejskiego autobusu w Gdańsku straciła nagle przytomność. Kierowca Maciej Petrykowski dobrze wiedział, co robić.

To była błyskawiczna akcja! Maciej Petrykowski, kierowca gdańskich autobusów miejskich, w pewnej chwili usłyszał huk. Kiedy spojrzał w lusterko, zobaczył leżącą na ziemi kobietę. 26-latka wsiadła do autobusu chwilę wcześniej, przy przystanku Centrum Medycyny Inwazyjnej. Poruszała się przy pomocy kul ortopedycznych.

Maciej Petrykowski pracował kiedyś jako kierowca karetki, więc dobrze wiedział, jak się zachować i nie stracić przy tym opanowania. Znajdował się 700 metrów od szpitala Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Dojazd na miejsce zająłby mu tyle czasu, ile telefon po pogotowie.

Miałem dwa wyjścia: dzwonić po karetkę i czekać lub zawieźć panią prosto do szpitala. Dobrze, że był niedaleko. Nie zastanawiałem się ani chwili i ruszyłem prosto pod drzwi. Jeden z młodszych pasażerów został, że tak powiem wytypowany do sprawdzenia, czy pani oddycha i do przytrzymania jej głowy – opowiada.
Czytaj także: Lider wyścigu zasłabł tuż przed metą. Co zrobił jego rywal?

Kierowca wcisnął „gaz do dechy” i po kilku minutach zatrzymał się przed szpitalnym szlabanem. Na widok autobusu ochroniarz zrobił wielkie oczy, ale natychmiast wpuścił go na teren szpitala.







Po akcji ratunkowej Maciej Petrykowski wrócił do pracy. Żaden z pasażerów nie miał do niego pretensji o kilkuminutowe opóźnienie. Kobieta, która zasłabła, została przebadana i jeszcze tego samego dnia opuściła szpital.
Czytaj także: Magia taksówki, czyli (nie)zwykłe historie kierowców taryfy

Co ciekawe, to nie pierwszy raz, kiedy ten kierowca wykazał się bohaterstwem. Trzy miesiące temu pomógł bezdomnemu, który na przystanku dostał ataku padaczki, a zeszłego lata zaopiekował się mężczyzną, który obficie krwawił po upadku. Mimo to nie czuje się bohaterem.

Ludzie wchodząc do autobusu muszą czuć się bezpieczni, muszą wiedzieć, że jeżeli coś się im stanie, to kierowca im pomoże. Ja odpowiadam za tych ludzi – zapewnia.

Źródło: gait.pl, polsatnews.pl

...

Brawo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:39, 11 Wrz 2017    Temat postu:

Miasto, w którym 11 września 2001 r. wybuchła ludzka życzliwość
Karol Wojteczek | Wrz 11, 2017
Levine-Roberts/Sipa USA/East News
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Niesamowite jest to, że gdy w jednym miejscu na świecie swoją siłę manifestuje zło, w drugim dzieje się tyle dobra!


1
1 września zapisał się w historii świata jako data o szczególnie smutnej wymowie. Jak to jednak z tragediami tych rozmiarów bywa, również i zamachy sprzed 16 lat uwolniły we wszystkich ludziach dobrej woli ogromne pokłady wzajemnej życzliwości i międzyludzkiej solidarności. Nie tylko w samych Stanach Zjednoczonych.

W szczególny sposób doświadczyli tej solidarności Ci, którzy z uwagi na zamkniętą przestrzeń powietrzną nad USA odcięci zostali na kilka dni od swoich rodzin. Wszystkie zbliżające się wówczas do Stanów Zjednoczonych samoloty przekierowywane były do krajów z nimi sąsiadujących. Kanada takich lotów przyjęła 238 z ok. 33 tys. pasażerów, z których przeszło jedna piąta trafiła do małego, bo niespełna dwunastotysięcznego miasteczka Gander na Nowej Fundlandii.

Zobacz, jak wyglądał ruch powietrzny nad USA w dniu zamachu:


Lotnisko w Gander, choć usytuowane na prowincji, przystosowane jest do przyjmowania dużych samolotów pasażerskich. Zawdzięcza to swojej przeszłości, gdy regularnie wykorzystywane było jako swoista „stacja paliw” dla statków powietrznych udających się do Europy (sporadycznie wciąż spełnia tę funkcję). Gander to bowiem jedno z najdalej wysuniętych na wschód lotnisk w Ameryce Północnej. Lecz choć lądowania dużych samolotów nie były tam czymś nadzwyczajnym, nie zachodziła nigdy potrzeba, by w miasteczku przygotowywać jakąś szczególnie rozbudowaną infrastrukturę dla ich pasażerów. A już na pewno nie była ona rozwinięta na tyle, by przyjąć niemal 7 tys. osób. Jednego dnia.

I wtedy właśnie dała o sobie znać legendarna kanadyjska życzliwość. Koordynowani przez lokalną radiostację i Czerwony Krzyż mieszkańcy rzucili się z pomocą nieoczekiwanym przybyszom. Przywozili żywność, ubrania, pieluszki, artykuły higieniczne, leki i w zasadzie wszystko, co było potrzebne zdanym tylko na posiadane przy sobie przedmioty pasażerom. Zajęli się nawet ich przewożonymi zwierzętami. Związek zawodowy kierowców przerwał strajk, by rozwozić podróżnych po domach mieszkańców, którzy ochoczo decydowali się na przyjęcie niezapowiedzianych gości. Lekarze dyżurowali zaś w porcie lotniczym, wypisując wszelkie niezbędne przybyszom recepty (szczególnie potrzebna okazała się insulina). Wszystko to rzecz jasna nieodpłatnie.
Czytaj także: Jak się mądrze mścić?

„Byliśmy po prostu zdumieni. Wyglądało na to, że każda jedna osoba tam robi coś, by nam pomóc. Myślę o chłopcu, który dał mi dwa ręczniki i dmuchany materac i łzy stają mi w gardle. Tego strasznego dnia wydarzyło się coś, co przywróciło moją wiarę w ludzkość” – wspominał później jeden z pasażerów, Kevin Tuerff, przedsiębiorca.

Relacje między uwięzionymi na wyspie podróżnikami, a jej mieszkańcami zadzierzgnięte zostały na tyle, że Kanadyjczycy zabierali wręcz niektórych gości na wycieczki promowe, zapoznając ich z nieco surowym pięknem Nowej Fundlandii. Wielu z przybyszów wracało później z tego niespodziewanego kanadyjskiego międzylądowania z notatnikami wypełnionymi kontaktami do świeżo poznanych przyjaciół, a przeszło 2 tys. z nich przybyło do Gander na uroczystości w pierwszą rocznicę ataków.
Czytaj także: Dlaczego mi się nie udaje?

W uznaniu dla okazanej potrzebującym życzliwości już w kolejnym roku Lufthansa nazwała jeden ze swych nowych Airbusów „Gander/Halifax”, honorując w ten sposób dwa kanadyjskie miasta, które 11 września przyjęły największą liczbę samolotów. Był to pierwszy w historii tej linii przypadek, gdy samolot nazwany został na cześć miasta innego niż niemieckie. Jedna z „uwięzionych” na Gander pasażerek Shirley Brooks-Jones postanowiła zainicjować program stypendialny dla nowofundlandzkich dzieci. Jeszcze zanim jej samolot dotknął kołami amerykańskiej ziemi zebrała wśród współpasażerów 15 tys. dolarów. Po 15 latach było to już 2 miliony i 228 stypendiów.

Shutterstock



A wspomniany już Kevin? Każdego 11 września daje swoim pracownikom po 100 dolarów, które przeznaczyć mają na szeroko rozumiane dobre uczynki. Na koniec dnia robią podsumowanie tego, jak udało im się pomóc. Kevin założył też organizację „Pay It Forward 9-11”, która promować ma zwyczaj wśród innych amerykańskich przedsiębiorców.

...

Ciezkie warunki buduja solidarnosc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:25, 14 Wrz 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Świat
Selena Gomez miała przeszczep nerki. Dawcą była jej przyjaciółka
POLECANE

Brutalne morderstwo w Korszach. Zabił, a potem...

Strzelił do 11-letniej Janiny. Był wściekły, bo...

Prestiżowy SUV

Gdzie rozegrała się bitwa z 1410 roku? Pola pod...
dostarczone przez plista
Selena Gomez miała przeszczep nerki. Dawcą była jej przyjaciółka

Dzisiaj, 14 września (16:33)

Poważna operacja amerykańskiej piosenkarki i aktorki Seleny Gomez. Artystka miała przeszczep nerki.

25-letnia Selena Gomez cierpi na toczeń rumieniowaty. To choroba autoimmunologiczna doprowadzająca do procesu zapalnego wielu narządów.

O przeszczepie Selena Gomez poinformowała na portalu społecznościowym. We wpisie podziękowała swojej przyjaciółce: dawcą nerki była 29-letnia aktorka Francia Raisa.

Nie mam słów, by wyrazić wdzięczność mojej przyjaciółce - podkreśliła Gomez. I dodała: Musiałam przejść przeszczep, by ratować swoje zdrowie.

The Telegraph

...

Ta przyjaciolka to naprawde. To przekracza przyjazn!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:23, 18 Wrz 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Ambasador Łotwy na dachu garażu pojmał złodzieja. Później trafił do szpitala
Ambasador Łotwy na dachu garażu pojmał złodzieja. Później trafił do szpitala

1 godz. 9 minut temu

​Ambasador Łotwy w Warszawie jest w szpitalu. Trafił na badania po tym, jak osobiście złapał złodzieja, który próbował okraść rezydencję należącą do ambasady. Dyplomata ukłuł się igłą znajdującą się w odzieży przestępcy - dowiedział się nieoficjalnie reporter RMF FM Grzegorz Kwolek.
Zdjęcie ilustracyjne
/Marcin Czarnobilski /RMF FM


Wizyta w szpitalu jest konieczna, ponieważ złodziej przyznał, że jest nosicielem wirusowego zapalenia wątroby typu C. Ryzyko zakażenia w przypadku takiego ukłucia jest niewielkie, ale konieczne jest badanie lekarskie.

Do próby kradzieży doszło około godz. 18:30. Pojmany przez ambasadora mężczyzna miał wspiąć się na dach garażu i próbować ukraść miedzianą rynnę.

Sprawą zajmuje się Komenda Stołeczna Policji.
Gorąca Linia RMF FM jest do Waszej dyspozycji! Przez całą dobę czekamy na informacje od Was, zdjęcia i filmy.

Możecie dzwonić, wysyłać SMS-y lub MMS-y na numer 600 700 800, pisać na adres mailowy [link widoczny dla zalogowanych] albo skorzystać z formularza [link widoczny dla zalogowanych]


(ł)
Grzegorz Kwolek

...

Wielkie brawa!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:49, 20 Wrz 2017    Temat postu:

Znalazł torebkę i oddał ją właścicielce. A potem ona uratowała mu życie
Zelda Caldwell | Wrz 20, 2017

Aeric McCoy | Handout Photo
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
„Kiedy znalazłem tę torebkę, miałem wrażenie, że sam Bóg ją tam położył”.

Kiedy Aeric „Bubby” McCoy znalazł torebkę za opuszczonym domem w Baltimore, nie miał pojęcia, że oddając ją właścicielce, ocali swoje życie.

Jak podaje Baltimore Sun, kiedy mężczyzna znalazł torebkę, sięgał dna. Miał 36 lat, był uzależniony od heroiny i bał się, że wkrótce straci życie – albo z powodu narkotyków, albo dilerów, z którymi od czasu do czasu zadzierał.

Nie dbałem o swoje życie – mówił. – Byłem psychicznie w wielkim bólu, czułem, że moje życie nie miało żadnej wartości. A potem, kiedy znalazłem tę torebkę, miałem wrażenie, że sam Bóg ją tam położył. To było szalone. Normalnie bym ją po prostu sprzedał. Ale tym razem, ten jeden jedyny raz, powiedziałem sobie: Aeric, zrób właściwą rzecz, znajdziesz właścicielkę i oddasz torebkę.

W środku była koperta z nazwiskiem i adresem. Aeric poszedł do supermarketu i poprosił kogoś, by sprawdził mu w internecie, jak daleko mieszka właścicielka. Kiedy okazało się, że to niemal 6,5 km, był zdruzgotany. Czuł jednak, że powinien spróbować.
Czytaj także: Miało być skromnie, wyszło jak z bajki. Niezwykły ślub bezdomnych

Kupił od obcej osoby bilet na metro i przejechał kilka stacji. Wciąż jednak został mu do przejścia spory odcinek. Po drodze spotykał kobiety, które oferowały mu pieniądze w zamian za torebkę. Ale on odmawiał. Kiedy zdał sobie sprawę, że mógł trochę zarobić, rozpłakał się. W końcu jednak wcisnął na nos okulary przeciwsłoneczne i szedł dalej.

Gdy był już w pobliżu, spotkał na chodniku młodą kobietę. „Nazywam się Kaitlyn Smith. Jestem właścicielką tej torebki” – powiedziała.
Czytaj także: Dorota myje nogi bezdomnym. Bierze miskę z wodą, mydło i idzie

Wyjaśniła, że torebkę skradziono jej miesiąc wcześniej i nie spodziewała się, że jeszcze mogłaby ją zobaczyć. Zaskoczona i wdzięczna, że McCoy pokonał tyle przeszkód, żeby oddać jej zgubę, Smith postanowiła się z nim zaprzyjaźnić. Wysłuchała jego historii o drodze do uzależnienia i bezdomności. A potem kupiła mu bilet w jedną stronę do centrum leczenia uzależnień na Florydzie. Założyła też dla niego stronę na platformie crowdfoundingowej, żeby pomóc mu opłacić pobyt w tym miejscu.

Dzisiaj McCoy, który codziennie dzwoni do Kaitlyn z Forydy, jest gotowy, żeby przeprowadzić się do ośrodka resocjalizacji na 90 dni. Jeszcze nie wie, co zrobi dalej. Ale o 29-letniej Smith, przedstawicielce handlowej, mówi: „Ta kobieta ocaliła moje życie. Ona ocaliła moje życie”.
Czytaj także: Narkoman, który został księdzem. Poznaj historię Donalda Callowaya

Tekst pochodzi z angielskiej edycji portalu Aleteia

...

Dobro wraca taka jest zasada Swiata. Na odwrot tez. Bo to jest sprawiedliwe!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 2:56, 25 Wrz 2017    Temat postu:

5 tysięcy urodzinowych kartek dla Ady. Internauci to jednak potrafią!
Dominika Cicha | Wrz 24, 2017
Facebook
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


„To moje najfajniejsze urodziny” – mówi Ada, która dostała ponad 5 tysięcy kartek z całego świata.


A
da ma 10 lat. Zawsze po powrocie ze szkoły wsiada na rower i pędzi do skrzynki pocztowej, żeby sprawdzić, czy nie ma tam dla niej przesyłki. Zazwyczaj znajduje tylko rachunki.

Jej mama, Angelika Kuśpa, postanowiła zrobić dziewczynce niespodziankę. Na Facebooku opublikowała post z prośbą o przesyłanie kartek urodzinowych dla córki. Pierwsze przyszły już po 4 dniach.
Czytaj także: Nastolatek z zespołem Downa, który uratował dziewczynkę przed utonięciem

Ada jak zwykle wsiadła na rower i popędziła do skrzynki. Po chwili wpadła do domu krzycząc: „Zobacz ile i wszystkie dla mnie!”. „Była bardzo zadowolona, zaraz usiadła, wszystkie otworzyła i kazała je sobie przeczytać. Następnego dnia zrobiła to samo. A potem przychodziło już tak dużo kartek, że listonosz przynosił je prosto do domu. Ada jednak nadal jeździ rowerem do skrzynki, kiedy wraca ze szkoły” – mówi Aletei jej mama.






Kartki przychodziły od mediów, banków, oddziałów pocztowych, NFZ, przedszkoli, szkół, ośrodków pomocy społecznej, bibliotek, księgarń, firm handlowych. Z Polski, Anglii, Norwegii, Szwajcarii, Islandii, Francji, Holandii, Gruzji…

Kartek mamy ponad 5 tysięcy, ale każdą otwieramy z zainteresowaniem, szczególnie że są one tak różnorodne: ręcznie zrobione przez małego przedszkolaka, pisane przez Ady rówieśników, są widokówki z różnych zakątków świata, grające, świecące, trójwymiarowe i takie specjalnie zrobione dla Ady. Na razie układamy je w kartonach i chowamy w skrytce. Mimo takiej ilości, Ada codziennie chętnie zagląda do nowych kartek, chociaż nie wytrzymuje do końca, ponieważ ich otwieranie zajmuje mi dziennie około 4 godzin z pomocą reszty rodziny – opowiada Angelika Kuśpa.

W tej historii najważniejszy jest uśmiech, który nie schodzi Adzie z twarzy. Powtarza: „To moje najfajniejsze urodziny!”. Cieszymy się, że przesyłka od redakcji Aletei i Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia także mogła trafić do rąk jubilatki.

...

Nie bojmy sie czynic dobra!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:12, 25 Wrz 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
"Czeski Marlon Brando" spadł z mostu. Wyłowili go Polacy
"Czeski Marlon Brando" spadł z mostu. Wyłowili go Polacy

Dzisiaj, 25 września (16:2Cool

​Dwaj inżynierowie górniczy z kopalni Rydułtowy w minioną sobotę wyłowili z Wełtawy tonącego czeskiego aktora Jana Triskę. Udało im się przywrócić mężczyźnie oddech i krążenie. Nie było ani chwili wahania, że trzeba wskoczyć do rzeki i go ratować - mówią bohaterowie. Niestety, aktor zmarł dzisiaj.

Inżynier Jarosław Ruda, główny dyspozytor kopalni Rydułtowy (część rybnickiej kopalni ROW) i inż. Jarosław Jasita, ratownik górniczy zajmujący się m.in. szkoleniami w tej kopalni, podczas weekendowej wycieczki do Pragi płynęli statkiem spacerowym po Wełtawie. Widząc w wodzie ciało człowieka wskoczyli do rzeki, a później rozpoczęli reanimację wyciągniętego na pokład, nieprzytomnego mężczyzny.

Było dla nas bez znaczenia, kto jest w wodzie i kogo ratujemy. Z wzorców zachowania, które nabyliśmy kiedyś jako ratownicy, nigdy się nie wyrasta; to jest w człowieku - mówił w poniedziałek dziennikarzom w Katowicach Jarosław Jasita, relacjonując sobotnią akcję w czeskiej stolicy.

Dopiero następnego dnia po południu dowiedzieliśmy się, że to był znany aktor. Byliśmy z siebie dumni nie dlatego, że to był aktor, tylko dlatego, że po prostu uratowaliśmy człowieka - podkreślił Jarosław Ruda.

Inżynierom gratulowali w poniedziałek ich postawy prezes Polskiej Grupy Górniczej Tomasz Rogala i wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski. W górnictwie pracują prawdziwi mężczyźni - skomentował wiceszef resortu energii. Bohaterowie są nie tylko na kartach historii, ale także wśród nas - panowie, jesteście bohaterami - podkreślał prezes PGG. Obaj inżynierowie byli w przeszłości m.in. ratownikami wodnymi.

W sobotę po południu ciało mężczyzny unosiło się na wodzie w pobliżu słynnego Mostu Karola w Pradze. Jarosław Ruda - jak mówił w poniedziałek - od razu chciał skoczyć na pomoc. Z mojej strony w ogóle nie było ani chwili wahania, wręcz chciałem skakać od razu, z pierwszego piętra statku - relacjonował. Interwencji sprzeciwiała się jednak obsługa łodzi wycieczkowej; w tej sytuacji Ruda poszedł po zgodę do kapitana. Powiedziałem, że tam jest człowiek, że trzeba go za wszelką cenę ratować, że chcę skoczyć. Reakcję kapitana odebrałem jako przyzwolenie na działanie - dodał.

Chwilę później obaj polscy turyści wskoczyli do wody, której temperatura nie przekraczała 10 stopni Celsjusza. Po wciągnięciu mężczyzny na pokład rozpoczęli resuscytację - masaż serca i sztuczne oddychanie.

Po jakichś pięciu minutach zauważyłem, że ten pan zaczyna mieć jakieś reakcje, oznaki życia zostały przywrócone (...). Akcja reanimacyjna trwała ok. 10-15 minut; prowadziliśmy ją do momentu, kiedy mężczyzna odzyskał oddech i krążenie, tak że był pełny sukces, były czynności życiowe - powiedział Jarosław Ruda. Karetka pogotowia zabrała pacjenta do szpitala; później okazało się, że w poniedziałek zmarł.

Przykro nam, że teraz nie żyje, natomiast duma nas rozpierała, że nam się udało go uratować, bo przywróciliśmy mu funkcje życiowe (...). Dla nas priorytetem było przywrócenie tego pana do grona żywych - powiedział Jarosław Ruda. Podziękowaniem dla ratowników było oklaski kilkuset osób, obserwujących akcję z Mostu Karola.

Jarosław Jasina ubolewał, że mężczyzna musiał długo czekać na ratunek. Mijało go kilka łodzi, w ogóle nie reagując; bolało nas to - mówił, oceniając, że również obsługa statku nie podjęła skutecznych działań, by uratować mężczyznę. Po akcji inżynierowie kontynuowali zwiedzanie Pragi.

Dopiero następnego dnia bohaterowie dowiedzieli się z mediów, że wyłowiony przez nich z rzeki mężczyzna to 80-letni znany czeski aktor Jan Triska, na stałe mieszkający od lat w Stanach Zjednoczonych. W poniedziałek czeskie media poinformowały o jego śmierci w szpitalu. Prasa spekulowała, czy aktor spadł z mostu, czy też wykonał samobójczy skok do rzeki.

Urodzony w 1936 roku Jan Triska był nazywany czeskim Marlonem Brando. Od lat 60. ub. wieku grał m.in. w licznych produkcjach hollywoodzkich - w USA wystąpił w 44 filmach fabularnych; grał m.in. w produkcjach Milosza Formana "Ragtime" i "The People vs. Larry Flynt". Wkrótce miał rozpocząć zdjęcia do kolejnego filmu w Pradze.

(az)

...

Brawo Polacy!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 9:17, 29 Wrz 2017    Temat postu:

„Skąd ma pan ten odblask taki?”. O staruszce, która spotkała bohatera
Dominika Cicha | Wrz 29, 2017
Reżyser życia/Facebook
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Nie chodzi przecież o to, żeby robić wielkie rzeczy, ale małe – z wielką miłością.


W
arszawski tramwaj. Na jednym krześle starsza pani w sukience w grochy. Słoneczny uśmiech, plecak, kula ortopedyczna, a przy nodze biszkoptowy pies. Na drugim krześle młody mężczyzna. Dżinsy, trampki, szara bluza. Pani – wskazując na odblaskowy znaczek – pyta: „Przepraszam, a skąd ma pan ten odblask taki?”. Sama takiego szuka, bo chodzi z psem po zmroku i boi się, że jej auta nie widzą. Pan tłumaczy, że bez trudu dostanie się takie w kiosku. A po kilku sekundach dopowiada: „Pani da swój plecak, dam pani ten mój”. I wszystkim się jakoś cieplej robi. I wiara w dobro wraca.
Czytaj także: Przychodzi starsza pani do Lewego. „Przepraszam, że tutaj pana dopadłam”

Ta historia wydarzyła się dwa lata temu, ale do dziś zbiera swoje owoce. Przekazał ją światu Daniel Rusin, znany w internecie jako Reżyser Życia.






W rozmowie z natemat.pl Daniel stwierdził: „Po całej sytuacji żałowałem, że nie uścisnąłem temu człowiekowi ręki za to, co zrobił. Przez pół godziny chodziłem z nieustającym bananem na twarzy. Niektórzy nie wierzą w takie rzeczy, ale poczułem taką dobrą energię w sobie. To niesamowite uczucie, gdy czujesz coś niefizycznego”.

Sprawa nie dawała mu spokoju. Postanowił znaleźć pasażera tramwaju i osobiście mu podziękować. Okazało się, że pan Marcin jest nauczycielem w chrześcijańskiej szkole „Samuel”. Reżyser Życia wpadł do niego z niespodzianką i przy okazji porozmawiał z jego wychowankami.

„Starajcie się chociaż dać tak mało od siebie. Zwykły uśmiech, zwykłe dzień dobry, przepraszam, da nieraz człowiekowi, który przechodzi obok nas, tak wiele” – mówi pan Marcin.

A zatem – do dzieła! Bo, jak mówiła Matka Teresa, nie chodzi przecież o to, żeby robić wielkie rzeczy, ale małe – z wielką miłością.

...

Dobro wzbogaca.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 10:00, 01 Paź 2017    Temat postu:

Dziadek z oddziału intensywnej terapii. Przytula dzieci od 12 lat
Zelda Caldwell | Paźdź 01, 2017
Via Childrens Healthcare of Atlanta | Facebook
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Ten sympatyczny pan regularnie odwiedza maluchy z oddziału intensywnej terapii. Kiedy w pobliżu nie ma ich rodziców, po prostu śpiewa im kołysanki.


D
ziękujemy szpitalowi Children’s Healthcare of Atlanta za podzielenie się inspirującą historią o Dziadku z oddziału intensywnej terapii (ang. ICU Grandpa).

„Nazywają go ICU Grandpa. We wtorki odwiedza Oddział Intensywnej Terapii Dziecięcej, aby trzymać w ramionach dzieci, których rodzice nie mogą być tego dnia w pobliżu. W czwartki robi obchód na Oddziale Intensywnej Terapii Noworodka” – czytamy na profilu szpitala na Facebooku. W ciągu kilku dni ta historia została udostępniona ponad 59 tys. razy.






Czasami zdjęcie wyraża więcej niż tysiąc słów. To, na którym jest David, „legenda szpitalnego wolontariatu, który od 12 lat trzyma pacjentów i dłonie ich rodziców”, pokazuje życzliwość i współczucie kogoś, kto wie, co odrobina miłości może zdziałać w życiu dziecka.


Czytaj także: Stracił żonę. Zobacz, jaki znalazł sposób na pokonanie samotności

Tekst pochodzi z angielskiej edycji portalu Aleteia

...

Jak pieknie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:40, 03 Paź 2017    Temat postu:

Ten mężczyzna uratował ponad 2 miliony dzieci. Jak to możliwe?
Dominika Cicha | Paźdź 03, 2017
Materiał CNN
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Australijczycy nazywają Jamesa Harrisona „człowiekiem o złotym ramieniu”.


N
a pierwszy rzut oka 80-letni James Harrison jest zwyczajnym starszym panem. Rozmawia z wnukami, chodzi na spacery i zbiera znaczki. Jest jednak coś, co go wyróżnia. Nosi w sobie wielki skarb, dzięki któremu uratował już ponad 2 miliony australijskich dzieci!

Wszystko zaczęło się w 1951 roku, kiedy 14-letni wówczas James przeszedł operację usunięcia płuca. „Otrzymałem 13 jednostek krwi i moje życie zostało uratowane dzięki nieznajomym ludziom. Powiedziałem, że kiedy będę wystarczająco duży, zostanę krwiodawcą” – wspominał.
Czytaj także: 5 powodów, dla których ponownie oddam krew

Obietnicy dotrzymał już dwa dni po 18. urodzinach. Niedługo później dowiedział się, że w jego krwi znajdują się rzadkie przeciwciała, które mogłyby pomóc ciężarnym kobietom zagrożonym groźnym konfliktem serologicznym na tle czynnika Rh. Dochodzi do niego, gdy matka ma krew Rh-, a dziecko w jej łonie Rh+.

W najgorszych przypadkach – a takich przed 1967 r. w Australii zdarzały się co roku tysiące – konflikt ten doprowadzał do poronień lub poważnych uszkodzeń mózgu dziecka.

Przy pomocy Jamesa Harrisona (ubezpieczonego podczas badań na 1 mln dolarów) lekarze znaleźli rozwiązanie. Aby zapobiec chorobie hemolitycznej noworodka, podawali matkom pozyskane od Australijczyka przeciwciała anty-D.
Czytaj także: „Skąd ma pan ten odblask taki?”. O staruszce, która spotkała bohatera

Tym sposobem „mężczyzna o złotym ramieniu” uratował ponad 2 miliony dzieci. Jednym z nich był jego wnuk Scott.

„Spotkałem kilka matek i one mi dziękowały. Jedna z nich straciła troje dzieci, a po zastrzyku miała jeszcze siedmioro zdrowych. Być może to ja jestem odpowiedzialny za przeludnienie w naszym kraju. To wspaniałe widzieć szczęśliwe matki i ich dzieci!” – w rozmowie z Today.com mówił Harrison.

W 2011 r. „mężczyzna o złotym ramieniu” oddał krew po raz tysięczny. Tym samym jego nazwisko znalazło się w Księdze Rekordów Guinnessa.

James Harrison ma nadzieję, że jego historia zainspiruje innych do pomocy. Sam potwornie boi się bólu i igieł, i nigdy nie patrzy na ręce pielęgniarki. Ale, jak podkreśla – skoro jemu udało się przemóc, innym też z pewnością się uda!
Czytaj także: Jak „miażdżyca z depresją i Alzheimerem pojechali w podróż camperem”

Źródła: nydailynewc.com, today.com, cnn.com

...

Rzeczywiscie piekne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 0:11, 05 Paź 2017    Temat postu:

Wędkarze uratowali tonącego mężczyznę

Wczoraj, 4 października (14:36)

Życie zawdzięcza kolegom. Wędkarze ze Szczecinka pospieszyli na pomoc mężczyźnie, który wypadł z łódki podczas łowienia ryb na Jeziorze Trzesiecko.
Wędkarze uratowali tonącego mężczyznę
/iswinoujscie.pl


Uwagę łowiących ryby przykuła łódka dryfująca na środku jeziora. Wędkarze natychmiast wezwali na pomoc straż pożarną. Jeden z nich, nie czekając na profesjonalną pomoc, sam popłynął sprawdzić, co się stało.

W pobliżu łodzi znalazł wyczerpanego i wychłodzonego mężczyznę, ostatkiem sił utrzymującego się na powierzchni. Według ratowników, w zimnej wodzie mógł spędzić nawet kilkadziesiąt minut.

Strażacy, kiedy dotarli na miejsce, zdecydowali, że mężczyzna powinien trafić do szpitala. Służby ratunkowe apelują do wędkarzy, żeby wypływając na jeziora pamiętali o nakładaniu kamizelek ratunkowych.

(mpw)
Aneta Łuczkowska

...

Brawo! Oczywiscie jesli ktos jest na silach. Nie zachecam nieumiejetnych.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 8:46, 12 Paź 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Świat
25-latka chciała rzucić się z mostu. Po drodze została napadnięta i zgwałcona
25-latka chciała rzucić się z mostu. Po drodze została napadnięta i zgwałcona

Wczoraj, 11 października (20:12)

Mieszkająca w rosyjskim Omsku kobieta chciała popełnić samobójstwo. W drodze do miejsca, w którym chciała to zrobić została jednak napadnięta.

Rozwiedziona kobieta mieszka z matką i swoim 2-letnim dzieckiem. 10 października wyszła z domu i poszła na most, z którego chciała się rzucić. Po drodze została jednak napadnięta przez nieznajomego mężczyznę, który ją zgwałcił.

Kiedy kobieta chciała się rzucić, znalazł ją przejeżdżający taksówkarz. Uspokoił 25-latkę i zabrał na komisariat, gdzie złożyła zeznania. Wszystko pamiętam jak przez mgłę. Nie pamiętam nawet, jakich słów użyłem, by uratować dziewczynę. Najważniejsze, że udało mi się odciągnąć ją od samobójstwa - mówił taksówkarz w rozmowie z mediami.

Policja wszczęła śledztwo ws. gwałtu na 25-letniej mieszkance Omska.

...

To jest Rosja potwornosc satanizm beznadzieja ale zawsze trafi sie ten dobry...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:14, 20 Paź 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Świat
Zwolniono urzędnika, który ujawnił grupę mafijną stojącą za pożarami w Portugalii
Zwolniono urzędnika, który ujawnił grupę mafijną stojącą za pożarami w Portugalii

Dzisiaj, 20 października (13:19)

Rząd wspólnoty autonomicznej Andaluzji zwolnił urzędnika, który ujawnił istnienie grupy przestępczej, powiązanej ze światem biznesu i polityki. Mężczyzna jest głównym świadkiem w procesie tzw. kartelu ognia, który może stać za pożarami w Hiszpanii i Portugalii.
Pożary w Portugalii
/PAULO NOVAIS /PAP/EPA

Wydział ochrony środowiska regionalnego rządu Andaluzji, w którym zatrudniony był Jaime Gonzalez, poinformował, że zwolnienie urzędnika nie miało związku z dokonanym przez niego w przeszłości donosem na swoich przełożonych i kolegów, lecz z oskarżenia mężczyzny o molestowanie seksualne byłej partnerki.
"Zemsta na osobie, która ujawniła jeden z największych skandali ostatnich lat"

Tymczasem wśród Andaluzyjczyków przeważa przekonanie, że zwolnienie głównego świadka w procesie przeciwko członkom tzw. kartelu ognia jest zemstą na osobie, która ujawniła jeden z największych międzynarodowych skandali ostatnich lat. Media przypominają, że dzięki Gonzalezowi ruszył proces, w którym oskarżonych o korupcję jest dziewięciu pracowników andaluzyjskiego rządu, w tym kilku wysokich rangą urzędników.

Gonzalez, który w wydziale ochrony środowiska Andaluzji pracował w sekcji odpowiedzialnej za przetargi, ujawnił w listopadzie 2015 roku serię oszustw. Polegały one na ustawianiu konkursów publicznych pod konkretne firmy wypożyczające samoloty pożarnicze.

W ubiegłym roku ruszyło też śledztwo wobec 14 dużych spółek wypożyczających statki powietrzne do gaszenia pożarów. Miały one brać udział w ustawianiu przetargów oraz fałszować wartość udostępnianego sprzętu i swoich usług na terenie całej Hiszpanii.

Spółki wypożyczające sprzęt gaśniczy miały też swego rodzaju umowę o współpracy, dzieląc między siebie kraj i nie wchodząc sobie w drogę w poszczególnych przetargach. Razem ustalały też zawyżone ceny na swoje usługi, co skutkowało poważnymi stratami dla budżetów publicznych - ujawnił dziennik “El Confidencial".

Według śledczych ujawnienie przez Gonzaleza istnienia tzw. kartelu ognia pozwoliło ustalić, że grupa przestępcza ustawiająca przetargi zarobiła w nieuczciwy sposób na terenie całej Hiszpanii ponad 250 mln euro.

W trakcie dochodzenia wykryto też, iż niektóre spółki kartelu ognia wygrywały również przetargi na terenie Włoch i Portugalii.
Kartel ognia może stać za większością pożarów trawiących

Tymczasem z prowadzonego w Lizbonie śledztwa wynika, że powiązany z hiszpańskim kartelem ognia portugalski przedsiębiorca pomógł od 2005 roku nieuczciwym przedsiębiorcom wygrać kontrakty o łącznej wartości 821 mln euro.

Według portugalskich i hiszpańskich mediów kartel ognia może stać za większością pożarów trawiących masowo Portugalię. Według dziennika “La Voz de Galicia" za rekordową liczbą pożarów, w których w niedzielę i poniedziałek zginęło na Półwyspie Iberyjskim 46 osób, stoi zorganizowana grupa przestępcza.

We wtorek komenda policji w Vigo, w północno-zachodniej Hiszpanii, poinformowała, że natrafiono na dowody wskazujące na istnienie gangu specjalizującego się w masowym podkładaniu ognia na terenach leśnych. Co najmniej 200 pożarów było dziełem celowego podpalenia.

W wielu miejscach, w których wybuchł pożar, śledczy stwierdzili obecność tej samej furgonetki. Poza tym poszukiwanych jest wiele innych osób podejrzanych o podłożenie ognia - napisał dziennik.

...

Mafia sie zemscila. Brawo bohater!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18 ... 30, 31, 32  Następny
Strona 17 z 32

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy