Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:03, 14 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Vecernji List
Człowiek bez tożsamości
Magazyn "Večernji List" opisał niezwykłą historię 62-letniego Polaka
Od niemal dwudziestu lat Henryk Klich, 62-letni Polak, żyje niczym "człowiek bez tożsamości". Nie posiada żadnego dokumentu, odkąd w 1994 roku wygasł jego paszport i wiza. Dla urzędników więc w zasadzie nie istnieje. W normalnym życiu Klichowi pomagają sąsiedzi - mieszkańcy chorwackiej gminy Crnac, gdzie mężczyzna osiadł na stałe. Czy pan Henryk po latach w końcu odzyska tożsamość? Jego historię opisali dziennikarze magazynu "Večernji List".
Chorwaccy urzędnicy rozkładają ręce. Tłumaczą, że nie dysponują ani jednym dokumentem, który mógłby potwierdzić tożsamość pana Henryka. Pomóc chcieli cztery lata temu, ale polska ambasada nie wyszła tym staraniom naprzeciw.
Jednak Chorwaci nie dają za wygraną. Chcą, by życie 62-latka stało się zwyczajne - takie, jak u innych.
- Na razie nie istnieje nawet możliwość doprowadzenia panu Henrykowi prądu; nie możemy wypłacić mu zapomogi. Gmina starała się wyrobić mu dokumenty, by uniknąć zagrożenia deportacją. Walczymy, by przywrócić mu normalne życie. Mamy obietnicę, że wkrótce zostanie wydany dla niego paszport tymczasowy - mówił pod koniec ubiegłego roku w rozmowie z magazynem Večernji List Mato Damjan, wójt Gminy Crnac.
Nie tylko urzędnicy starają się pomóc Klichowi. Pełną solidarność wykazują z nim także mieszkańcy gminy, w której mieszka od lat.
Pomagają, umożliwiają mu pracę "na czarno". Pieką chleb, kupują kawę, jajka. Także papierosy czy najbardziej potrzebne ubrania.
Jak to się stało, że 62-letni Henryk trafił i zamieszkał na stałe w Chorwacji? I czemu żyje "bez tożsamości"?
- Do Crnac przybyliśmy kilkanaście lat temu, ze względu na mamę. Później ona wróciła do Polski, a ja z ojcem zostaliśmy tu na stałe - tłumaczy 62-latek w rozmowie z chorwackimi dziennikarzami. A co z dokumentami? - Miałem dużo pracy i zapomniałem o papierach... - przyznaje szczerze pan Henryk - człowiek "bez tożsamości".
>>>>
Dobrzy ludzie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 23:26, 14 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Pilot z zawałem serca za starami, pasażerka ratuje mu życie
Bohaterska pielęgniarka uratowała pilota, który miał atak serca podczas lotu. Dramat rozegrał się na wysokości 9 kilometrów. Załoga zapytała, czy na pokładzie jest lekarz, który może pomóc. Na wezwanie zareagowały dwie pielęgniarki. Stan pilota był na tyle poważny, że musiały go reanimować. W tym czasie drugi pilot poprosił o pomoc pasażera, który miał doświadczenie w lataniu. Wspólnymi siłami udało im się bezpiecznie posadzić maszynę na lotnisku.
...
Bardzo piekne !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:26, 20 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Piotr Halicki | Onet
Oszust chciał okraść staruszkę. Zareagował pracownik banku
Mężczyzna podający się za kuzyna 85-letniej mieszkanki Warszawy próbował wyłudzić od niej 20 tys. zł. Pojawił się z nią w banku. Pracownik placówki zorientował się, że to oszust i powiadomił policję. Fałszywy wnuczek został złapany na gorącym uczynku.
Wszystko wydarzyło się na warszawskiej Woli. 85-letnia mieszkanka tej dzielnicy odebrała telefon. Rozmówca twierdził, że jest jej kuzynem i pilnie potrzebuje 90 tys. zł. Tłumaczył, że ma problem finansowe.
Starsza pani myśląc, że faktycznie rozmawia z członkiem swojej rodziny, zlitowała się nad nim. Stwierdziła, że chętnie mu pomoże, ale może wypłacić z konta tylko 20 tys. zł. "Wnuczek" się zgodził. Zaproponował, że wyśle do niej swego znajomego, który zawiezie starszą panią samochodem do banku. Kobieta zgodziła się.
Podczas wypłaty pieniędzy pracownik banku zorientował się, że obsługiwana przez niego klientka może paść ofiarą oszustwa. O swoich podejrzeniach poinformował policję. Mundurowi błyskawicznie pojawili się na miejscu i jeszcze przed zakończeniem transakcji zatrzymali kompletnie zaskoczonego 27-letniego Pawła S.
Mężczyzna trafił do aresztu. Śledczy przedstawili mu zarzut usiłowania oszustwa. Pawłowi S. grozi za to do ośmiu lat więzienia.
....
Brawo !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:12, 20 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Zadzwonił, że ma zawał. Uratowali go policjanci
Policjantom z Brodnicy (woj. kujawsko-pomorskie) udało się zlokalizować mężczyznę, który dramatycznie wzywał pomocy, dzwoniąc do Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Olsztynie.
Mężczyzna przeszedł zawał serca, ale aktualnie znajduje się już w szpitalu, a jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Tylko dzięki współpracy dwóch służb udało się uniknąć tragedii. Policjanci z komendy w Brodnicy zostali poinformowani przez Centrum Powiadamiania Ratunkowego z Olsztyna o niepokojącym zgłoszeniu.
Gdy dowiedzieli się, że dzwonił mężczyzna, który właśnie przechodził zawał oraz że połączenie zostało nagle zerwane, natychmiast ruszyli do akcji.
Liczyła się każda minuta, dlatego to determinacja policjantów, którzy nieustępliwie przeszukiwali okolicę, spowodowała, że chorego udało się odnaleźć i udzielić mu pomocy na czas.
...
Brawo !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:20, 22 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Pobicie w galerii handlowej, nikt nie zareagował
Sprawcy uciekli, jeden z nich został zatrzymany jeszcze tego samego dnia
Pięciu młodych mężczyzn zaczepiało parę, w jednym z barów w Galerii Białej w Białymstoku. Chłopak wziął w obronę dziewczynę i został pobity. Ochroniarz był daleko, a nikt z gości restauracji nie zareagował. Sprawcy uciekli, jeden z nich został zatrzymany jeszcze tego samego dnia.
Był poniedziałek, około godziny 20. W galerii i jej restauracyjnej przestrzeni było jeszcze dużo osób skuszonych ostatnimi wyprzedażami. W pewnym momencie doszło do incydentu.
Według świadków, pięciu młodych podpitych mężczyzn siedzących przy jednym ze stolików zaczęło zaczepiać parę, która siedziała obok.
Chłopak stanął w obronie dziewczyny. Wtedy doszło do szarpaniny, która trwała kilkanaście sekund. Po niej napastnicy szybko uciekli z galerii najbliższym wyjściem.
- Najgorsze jest to, że nikt nie zareagował. Ochroniarza nie było w pobliżu, a ludzie albo udawali, że nie widzą, albo patrzyli tępo na całą sytuację - opowiada obserwatorka bójki.
Co na to szefostwo Galerii Białej? - Ochroniarz pełniący służbę w tym czasie był w innej części galerii. Na swoim posterunku, ale w obszarze nieco oddalonym od restauracji - wyjaśnia Marta Adamczyk z galerii Białej.
- Zareagowała za to pani z serwisu sprzątającego, która dała znać dowódcy zmiany ochrony, a ten skierował swojego pracownika na miejsce zajścia. Jednak zanim dobiegł on na miejsce, sprawców już nie było.
Już po wszystkim pracownicy galerii wezwali na miejsce policję. Mundurowi zabrali poszkodowanych na badania i złożenie zeznań. Na szczęście obrażenia pary nie były poważne.
Jeszcze w poniedziałek policji udało się już zatrzymać jednego ze sprawców zajścia. Był pijany. We wtorek, gdy wytrzeźwiał, przesłuchali go policjanci.
Bójkę zarejestrowały kamery monitoringu galerii. Sprawców więc nie będzie trudno złapać.
– Obecnie wyjaśniamy wszystkie okoliczności tego incydentu – potwierdza podinsp. Andrzej Baranowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.
- Jest nam niezmiernie przykro z powodu zaistniałego zdarzenia. Nie mamy niestety wpływu na brak reakcji ze strony postronnych świadków zdarzenia - dodaje Marta Adamczyk.
...
Znowu kobieta sie odwazyla .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:26, 25 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Łukasz Razowski | Onet
Rzuciła się w ogień, by ratować męża
Nie bacząc na niebezpieczeństwo mieszkanka Brzegów pospieszyła na pomoc mężowi, który pozostał w płonącym domu. Niestety, nie udało się go uratować.
Niezwykłym bohaterstwem wykazała się mieszkanka Brzegów w powiecie tatrzańskim. W domu, w którym przebywał jej mąż, wybuchł pożar. Nie zważając na niebezpieczeństwo rzuciła się w płomienie, aby ratować mężczyznę.
- Kobieta próbowała ratować swojego męża z pożaru przed przyjazdem na miejsce straży pożarnej w wyniku czego doznała poparzeń ciała - poinformował mł. kpt. Przemysław Stoch z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Zakopanem. - Została przez pogotowie odwieziona do szpitala.
Zaraz po przybyciu na miejsce do akcji wkroczyli strażacy. W trakcie walki z ogniem wewnątrz płonącego budynku znaleziono poszkodowanego leżącego na podłodze. Niestety, w wyniku pożaru 73-letni mężczyzna zginął.
...
Kobiety sa bardziej sklonne do poswiecen .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:58, 29 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Nastolatka odnalazła pieniądze
W ubiegłym tygodniu, nieopodal ul. Słowiańskiej, uczennica jednego z gorzowskich gimnazjów znalazła sporą kwotę pieniędzy. Nastolatka powiedziała o tym fakcie rodzicom i wraz z nimi gotówkę przyniosła na Policję. Odnalezione pieniądze czekają na właściciela.
Sytuacja miała miejsce w ubiegłym tygodniu /celowo nie zdradzamy dokładnej daty/. Uczennica Katolickiego gimnazjum św. Tomasza z Akwinu w Gorzowie Wlkp., przechodząc opodal ul. Słowiańskiej, odnalazła na ziemi spora kwotę pieniędzy. Gotówka prawdopodobnie wypadła właścicielowi z kieszeni płaszcza lub rozpiętej torebki. Dziewczynka pozbierała banknoty i powiedziała o tym fakcie rodzicom. Następnego dnia ojciec nastolatki przyniósł całą sumę do Komendy Miejskiej Policji w Gorzowie Wlkp. i opisał sytuację.
Taka postawa to dziś rzadkość. Niejeden stwierdzi, że to wyjątkowy gest, na który w obecnych czasach stać niewielu. Tym bardziej warto pochwalić zachowanie nastolatki. Przekazane Policji pieniądze czekają na właściciela w Komendzie przy ul. Kard. Wyszyńskiego 122. Wystarczy, że wskaże on prawidłowo datę i okoliczności zagubienia pieniędzy, opisze miejsce oraz poda właściwą kwotę.
...
Pieknie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:21, 29 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Mieszkańcy Gdańska walczą z napadami na starsze kobiety
Mieszkańcy jednego z gdańskich osiedli - Brzeźna - po licznych napadach na mieszkające tu starsze kobiety zdecydowali się wziąć sprawę w swoje ręce i zorganizowali straż sąsiedzką. W dzielnicy grasuje złodziej, który napada starsze kobiety, głównie idące do kościoła, i wyrywa im torebki. W dzielnicy zapanował strach, a mieszkanki boją się wychodzić wieczorami z domów. Jak przyznaje Lucyna Rekowska z gdańskiej Komendy Policji, do tej pory na policję wpłynęło siedem zgłoszeń kradzieży. Odzyskano do tej pory cztery torebki, jednak bez pieniędzy i telefonów komórkowych. Ostatni raz napad zgłoszono w ubiegły czwartek. Policji wciąż nie udało się jednak złapać złodzieja.
...
Brawo ! Choc od tego jest policja .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:38, 30 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Głos Koszaliński
Poszukiwany mężczyzna prawie zamarzł w Białogardzie. Uratował go sąsiad
Pół miasta szukało w nocy 54-letniego, schorowanego człowieka. Wyszedł z domu i zniknął. Wyziębionego znalazł dopiero jego sąsiad. Wiedział, którędy zazwyczaj zaginiony chadzał.
- Przychodzę do domu z pracy po godzinie 18, a tu pełno ludzi, policja. Trochę się nawet przestraszyłem. Ale sąsiadka mówi, że sąsiad wyszedł z mieszkania przed południem, nawet nie zamknął drzwi, i nie wraca. A robi się już późno - relacjonował nam wczoraj Grzegorz Galant, mieszkaniec Białogardu. - Znam sąsiada bardzo dobrze. To miły, ale schorowany człowiek. Miał wylew, niedowład kończyn. Jeśli zaginął, to trzeba go poszukać, pomyślałem. Ubrałem ciepłą kurtkę narciarską, czapę, rękawice i wyszedłem - opowiada dalej Galant.
Młodszy aspirant Grzegorz Grzyb z Komendy Powiatowej Policji w Białogardzie potwierdza, że poszukiwania 54-latka były zakrojone na dużą skalę. Ale mimo tego nigdzie nie można go było znaleźć. Tymczasem temperatura powietrza na zewnątrz spadała już do minus 10 stopni Celsjusza. Życie schorowanego człowieka było zagrożone. - Powiem szczerze, że gdyby nie sąsiad zaginionego, człowiek by zmarł. Bo tylko ten sąsiad znał ścieżki, którymi lubił chodzić zaginiony - podkreśla policjant.
Na zmrożonego, ale wciąż jeszcze przy życiu 54-latka, Grzegorz Galant natknął się na polu za sklepem Biedronka. Zaginiony leżał w rowie, pod krzakami. Nikt by go tam nie znalazł. - Wyszedłem na ulicę i widzę sporo radiowozów - relacjonuje początek swoich poszukiwań Grzegorz Galant. Miasto przeczesywało też sporo osób, których o pomoc poprosiła rodzina zaginionego. - Od razu pomyślałem, że nie ma już sensu chodzić tutaj, wokół bloków, tylko trzeba iść w teren. Wiedziałem, którędy on zazwyczaj chodził, więc właśnie tam poszedłem. No i się nie pomyliłem. Leżał bez ducha. Ale poświeciłem latarką na twarz i zauważyłem, że oczy podążają za światłem. Szybko więc złapałem za telefon i wezwałem pogotowie.
54-latek trafił do szpitala w Białogardzie, na oddziale intensywnej terapii, ale jego stan był już stabilny. - Jego córka z Anglii już tu jedzie. Dzwoniła do mnie jeszcze z lotniska i pytała co chcę w podziękowaniu. Szaleństwo. Nic nie chcę, cieszę się, że mogłem pomóc - kwituje wszystko Galant.
....
Brawon!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 22:05, 31 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Londyn: niedoszły samobójca odnalazł swojego wybawcę
26-letni Jonny Benjamin z Londynu po sześciu latach spotkał się z człowiekiem, który nie pozwolił mu skoczyć z mostu Waterloo. Poszukiwania trwały miesiąc. O szczęśliwym finale jednej z najbardziej wzruszających historii ostatnich tygodni piszą wszystkie brytyjskie media.
W kampanię "Odnaleźć Mike'a" zaangażowało się kilka milionów ludzi w całej Wielkiej Brytanii. Anglika, który jako 20-latek w 2008 roku chciał zakończyć życie skacząc do Tamizy, wspierała organizacja "Rethink" - działająca na rzecz pomocy ludziom z problemami psychicznymi. Pomagały też brytyjskie media i miliony ochotników na portalach społecznościowych.
Swoje wsparcie okazywały tez największe brytyjskie gwiazdy, które otwarcie mówią o swoich zaburzeniach psychicznych - Steven Fry, który cierpi na cyklofrenię, Kate Nash, która przeszła załamanie nerwowe czy od lat zmagający się z depresją Boy George.
Mike w rzeczywistości okazał się Neilem Laybournem. Mężczyzna ma 31 lat i pochodzi z Surrey. Mężczyzna nie miał wątpliwości, że chodzi o niego, kiedy przeczytał historię niedoszłego samobójcy w jednej z gazet. A o kampanii w mediach powiedziała mu narzeczona. - Nie mogłem uwierzyć, kiedy usłyszałem o tej akcji - mówił wzruszony w wywiadzie dla dziennika "Metro". - Od razu się skontaktowałem z Jonnym, bardzo się ucieszyłem, kiedy zobaczyłem, jak dobrze się miewa. Wiele razy o nim myślałem przez te lata i zastanawiałem się, jak sobie radzi - tłumaczył dziennikarzom.
- Czuje się jakbym wygrał na loterii. Jestem podekscytowany. Trudno powiedzieć, ile to dla mnie znaczy mieć w końcu możliwość powiedzenia mu dziękuję - mówił z kolei przejęty Jonny. - Tego dnia na moście znalazłem się na życiowej krawędzi, ale Neil mnie zatrzymał. Mój wybawca to życzliwy, ciepły człowiek - każdy chciałby mieć takiego przyjaciela - dodał mężczyzna.
Do niezwykle wzruszającego spotkania doszło we wtorek. Obaj zapewniają, że pozostaną już w kontakcie.
...
Wspaniale ! I to jest milosc nie uczucie ! Czy co gorsza kopulacja jak seksdemoralizacja w szkolach Brytanii . To jest wzor !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 11:02, 01 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Heroiczny krok lekarza. Szedł w śnieżycę, by zdążyć na operację
Ten lekarz zdecydował się na heroiczny krok. Podczas śnieżycy utknął w korku, więc zostawił samochód na poboczu, wszedł na pobliskie wzgórze i zaczął iść w kierunku szpitala. - Miałem na sobie kitel i obuwie lekarskie, które zwykle używam na sali operacyjnej. Miałem też jakąś kurtkę - opowiada. W tym stroju szedł około 10 km przy wietrze i mrozie!
....
Chwala mu ! To bylo w USA .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:26, 04 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Pomógł ująć przestępcę, dostanie nagrodę od policji
fot. Norbert Litwiński/Onet - Onet
Olsztyńscy policjanci zatrzymali sprawcę ośmiu napadów na osiedlowe sklepy. Mężczyzna rabował pieniądze, a sklepowym groził nożem. Do zatrzymania doszło dzięki informacjom od mieszkańca Olsztyna. Za pomoc dostanie od policji 3 tys. zł nagrody.
- Opublikowaliśmy w lokalnych mediach wizerunek sprawcy i po tym otrzymaliśmy kilkanaście telefonów. Jeden zawierał cenne dla policji informacje - poinformowała rzeczniczka prasowa warmińsko-mazurskiej policji Anna Fic.
Mężczyzna, któremu zarzucono dokonanie ośmiu rozbojów na osiedlowe sklepiki w Olsztynie przyznał się i powiedział, że powodem jego działania było to, że brakowało mu pieniędzy na życie.
Policjanci zabezpieczyli m.in. ubrania i nóż, których zatrzymany używał podczas napadów na sklepy.
Zatrzymany w przeszłości był karany za wykroczenie, ale ponieważ nie zapłacił grzywny, sąd zamienił mu ją na karę więzienia.
....
Brawo brawo !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:09, 05 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
"Gazeta Wyborcza": ministerialna sprawiedliwość
Grzywnę za więźnia wpłacił... dyrektor więzienia
Dyrektor Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Koszalinie uznał, że należy wyciągnąć z celi mężczyznę skazanego za kradzież wafelka wartego 99 groszy. Teraz może za to zostać ukarany - informuje "Gazeta Wyborcza".
Chory na schizofrenię, ubezwłasnowolniony mężczyzna, w ogóle nie powinien wylądować w więzieniu. Litościwy dyrektor wpłacił więc za niego 40 zł grzywny i kazał zwolnić z zakładu.
Zaraz potem do Ministerstwa Sprawiedliwości wpłynął donos "zaniepokojonych funkcjonariuszy", bo art. 57 kodeksu wykroczeń zabrania opłacania grzywny osobom niebędącym krewnymi skazanego.
Ministerstwo złożyło zawiadomienie do komendanta policji w Koszalinie, a ten skierował do sądu wniosek o ukaranie ludzkiego dyrektora. Sprawa czeka na termin.
...
Dobry czlowiek ! Nagrode mu !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:09, 07 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
The Guardian
Nauczyciel stał się bohaterem narodowym Iranu
Nauczyciel stał się bohaterem narodowym Iranu - Thinkstock
Gdy irański nauczyciel Ali Mohammadian zauważył, że jeden z jego uczniów był zastraszany po tym, jak w wyniku tajemniczej choroby wypadły mu włosy, zdecydował się ogolić na znak solidarności z chłopcem. Nękanie chorego ustąpiło, a wyrazy poparcia i pochwały dla mężczyzny spływają z całego kraju.
W krótkim czasie cała klasa, do której chodził nastolatek, poszła w ślad za nauczycielem i ogoliła głowy. Efekt był natychmiastowy. Chory przestał być zastraszany.
Teraz Mohammadian, który uczy w szkole podstawowej Sheikh Shaltoot w Marivan, w kurdyjskim mieście na zachodzie Iranu, stał się wręcz bohaterem narodowym. Prezydent Hassan Rouhani wysłał list pochwalny, a rząd zaoferował wsparcie finansowe na leczenie ucznia, którego historia w błyskawicznym tempie stała się popularna w całym kraju.
- Jestem bardzo szczęśliwy, że ta historia dotknęła wiele serc, a ludzie zareagowali bardzo pozytywne - przyznał 45-letni nauczyciel w rozmowie telefonicznej z "The Guardian". Jak zauważył mężczyzna, teraz wszyscy w szkole chcą ogolić swoje głowy w geście solidarności z kolegą.
Wcześniej w tym miesiącu, Mohammadian opublikował zdjęcie z 8-letnim Mahanem na Facebooku. "Po tym jak został bez włosów, był izolowany, a uśmiech zniknął z jego twarzy. Byłem mocno zaniepokojony tym, jak może zareagować jego klasa. Dlatego też pomyślałem, że sam zgolę włosy, aby przywrócić chłopca na odpowiednie tory" - napisał nauczyciel na portalu społecznościowym.
- Kiedy zalogowałem się następnego dnia, nie mogłem uwierzyć, że setki osób polubiły mój post i przekazywały go dalej - powiedział Ali.
Irańskie media, w tym krajowa telewizja, zrobiła z nim wywiad a minister edukacji Ali Asghar Fani zaprosił nauczyciela do Teheranu, aby formalnie podziękować. Co więcej, gubernator Kurdystanu przekazał bohaterowi wiadomość prezydenta.
Dwudziestu trzech uczniów, zainspirowani zachowaniem nauczyciela, upierało się, by również ogolić głowy w geście solidarności z kolegą. - Powiedziałem im, żeby przeczekali do końca zimy, ale gdy wróciłem z Teheranu, było już po wszystkim. Jak wszedłem do klasy, wszyscy byli bez włosów - relacjonował Mohammadian.
Lekarze ze szpitala w Teheranie potwierdzieli w rozmowie z państwową telewizją, że Mahan miał problemy z układem odpornościowym, ale badano dokładny charakter jego choroby. Do Niemiec wysłano odpowiednie próbki do dalszej diagnozy.
Mohammadian ma 23-letnie doświadczenie w nauczaniu. - W takich miejscach jak Syria i Irak czy Sudan codziennie giną dzieci. Z kolei w Pakistanie i Indiach wykorzystywanie dzieci do pracy jest powszechne. Jestem bardzo zaniepokojony ciężkimi przeżyciami, z którymi borykają się na co dzień.
...
Brawo wspanialy czlowiek ! Takim Bóg sprzyja !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:29, 11 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Lekarka udzielała pomocy rannemu w wypadku i ktoś ją okradł
- Gdy zobaczyłam przewrócony samochód w rowie, automatycznie zareagowałam - opowiada Jolanta Jakubowska, chirurg dziecięcy. - Myślałam tylko o tym, aby pomóc rannemu mężczyźnie. A w tym czasie złodziej z auta zabrał mi m.in. torebkę z dokumentami i kartony z lekami - dodaje. Wypadek miał miejsce na DK3 obok Nowego Miasteczka.
Nie ma już żadnych zasad
Gdy Jolanta Jakubowska udzielała pierwszej pomocy rannemu mężczyźnie, ktoś wykorzystał ten czas i zabrał z jej samochodu preparaty medyczne o łącznej wartości ok. 10 tys. zł, czarną skórzaną torbę wraz z zawartością portfela, dokumenty, a także pieczątki i słuchawki lekarskie. - Poczułam złość i było mi naprawdę przykro. Kiedyś mówiono, że nawet złodzieje mają jakieś zasady. Ale wcale tak nie jest – mówi pani Jolanta. - Cały czas zastanawiam się, jak można tak postąpić.
Poniedziałek. 31 stycznia br. Lekarka Jolanta Jakubowska wyjechała z Bielska-Białej do swojego gabinetu, który znajduje się w Szczecinie. Miała spotkać się z pacjentami o godz. 17. Jednak nie dojechała na czas. - W Polkowicach zatankowałam auto do pełna i wyruszyłam dalej - opowiada. - Gdzieś na wysokości wsi Zimna Brzeźnica kierowcy sygnalizowali mi światłami, że coś się dzieje. Na początku myślałam, że stoi policja, ale okazało się, że doszło do wypadku. W rowie leżał samochód. Ludzie opowiedzieli mi, że dachował, obrócił się o 180 stopni i wpadł do rowu - dodaje.
Do wypadku doszło na drodze krajowej nr 3, kilka kilometrów przed Nowym Miasteczkiem.
Liczyło się tylko to, aby pomóc poszkodowanemu
Pani Jolanta automatycznie zatrzymała samochód, chwyciła za telefon, aby wezwać pomoc. Pobiegła na miejsce zdarzenia. - Wszędzie było pełno dymu. Z samochodu wydostał się kierowca. Był blady i we wstrząsie. Nad prawą skronią zauważyłam wielkiego krwiaka - przyznaje chirurg. - Zobaczyłam, że mężczyzna rozbił głową przednią szybę. Uderzenie takie grozić może także urazem kręgosłupa, więc wróciła do samochodu po kołnierz ortopedyczny. Śpiesząc się, zapomniała o zamknięciu auta - dodaje.
Lekarka kontrolowała stan zdrowia poszkodowanego aż do przyjazdu straży pożarna i służb ratunkowych.
- Po drodze nigdzie się więcej nie zatrzymywałam. Musiałam przecież dojechać do swoich pacjentów. Dopiero w Szczecinie pod gabinetem zorientowałam się, że z tylnego siedzenia samochodu zostały skradzione rzeczy.
Poszkodowana zgłosiła sprawę policji w Szczecinie. Liczy się z tym, że skradzione leki już dawno ktoś mógł np. sprzedać. - Mam jeszcze tylko nadzieję, że może ktoś odeśle mi chociaż dokumenty - dodaje.
W głowie się coś takiego nie mieści
Lekarka postanowiła na własną rękę również szukać świadków zdarzenia i poprosiła o pomoc m.in. na portalu społecznościowym MM Moje Miasto Nowa Sól.
Wiadomość ta szybko rozprzestrzeniła się w sieci. - W głowie się coś takiego nie mieści. Jak bardzo zdegenerowanym trzeba być, żeby takie coś zrobić - skomentował internauta vocus - Współczuje pani doktor ze pomimo serca na właściwym miejscu i słusznego poczucia obowiązku przez człowieka bez zasad i sumienia ma teraz problemy - dodała internautka.
Czy pomogłaby drugi raz?
Internauci zastanawiali się również, czy po takiej przykrej sytuacji osoba będzie w stanie pomóc drugi raz. - Absolutnie tak! Zawsze reaguję i to się nie zmieni. Po prostu ta cała sytuacja będzie dla mnie nauczką. Nie mogę już być tak naiwna i mierzyć wszystkich swoją miarką. Będę pamiętać o tym, aby zabezpieczać zarówno siebie, jak i swoje rzeczy. - Kradzież sama w sobie, a już z pewnością okradanie kogoś, kto w danym momencie ratuje ludzkie życie, nie powinna uchodzić bezkarnie - dodaje syn pani Jolanty.
maw / gazetalubuska.pl
>>>>
Pomagac znaczy poswiecac sie . To kosztuje !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:47, 12 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Sopot: znalazł w książce z biblioteki dużą sumę pieniędzy
Książka "Syn Heraklesa" jest jedną z najdroższych książek w Polsce. Wszystko dzięki zostawionym w niej pieniądzom w obcej walucie.
W zeszłym tygodniu na komisariat policji w Sopocie przyszedł mężczyzna, który w 2013 roku w wypożyczonej z biblioteki książce znalazł plik banknotów. Pieniądze w obcej walucie mają równowartość kilku tysięcy złotych.
Przekazana policjantom gotówka czeka na właściciela w Komendzie Miejskiej Policji przy ul. Armii Krajowej 112 A w Sopocie. Osoba zgłaszająca się po pieniądze będzie musiała podać czas i miejsce ich zgubienia. A także podać dokładną wartość i ilość banknotów. Jeśli wlaściciel kapitału nie znajdzie się w ciągu dwóch lat, to kwota przejdzie na rzecz skarbu państwa.
- Nie możemy podać informacji w jakiej walucie są banknoty, gdyż właściciel pieniędzy będzie musiał podać więcej danych - informuje Karina Kamińska z Komendy Miejskiej Policji w Sopocie.
Policja prosi o w tej sprawie kontakt pod numery telefonów: 58 52 16 209, 58 52 16 203 lub 997.
>>>
Brawo !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 19:42, 15 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Uratował od śmierci dwoje dzieci i odjechał
Pan Daniel uchronił przed śmiercią dwoje dzieci i... odjechał. Przez dwa tygodnie szukała go policja
Odnalazł się anonimowy bohater, który uratował z płonącego mieszkania dwoje małych dzieci. To Daniel Zalas, kierowca z podmiasteckiej firmy Drew-Trans - informuje "Głos Pomorza".
Pożar wybuchł w mieszkaniu przy ulicy Sandomierskiego w Gdańsku 24 stycznia rano. Pan Daniel, mimo że uratował dwoje małych dzieci i sam gasił pożar, do tej pory był anonimowy. Kiedy wyciągnął dzieci z płonącego mieszkania i zużył kilka gaśnic w walce z ogniem, wsiadł w samochód i... odjechał.
– Byli już strażacy, którzy przejęli akcję. Towar miałem załadowany, więc ruszyłem w trasę – mówi skromnie pan Daniel. W ostatni piątek skontaktowała się z jego firmą gdańska policja. – Znaleźli nas, bo pracownicy gdańskiej firmy zapamiętali naszą nazwę. Jestem dumny z postawy mojego pracownika – mówi Bogusław Bodnar, właściciel firm Drew-Trans z podmiasteckiej Wołczy Małej, który wcześniej nie wiedział o pożarze. Pan Daniel nikomu nic nie powiedział.
24 stycznia po godzinie dziewiątej Daniel Zalas czekał na ulicy Sandomierskiej w Gdańsku na załadunek towaru.
– W pewnej chwili usłyszałem krzyk dziecka, jakby wołanie o pomoc. Rozejrzałem się, ale nikogo nie widziałem i niczego podejrzanego nie zauważyłem. Miałem już wracać do samochodu, kiedy jeszcze przez chwilę spojrzałem w okno sąsiedniego budynku mieszkalnego. Wtedy dostrzegłem płomienie. Paliła się firanka – opowiada pan Daniel.
Pod oknem, przez które było widać płomienie, znajdował się daszek. Kierowca zabrał z sąsiedztwa drabinę i wszedł po niej na ten daszek. – Wybiłem nogą okno. Były płomienie i pełno dymu. Dzieci płakały, były bardzo przestraszone (dziewczynka i chłopiec w wieku 7 i 11 lat – dop. autora). Udało się je przez to okno wyciągnąć z płonącego mieszkania. Wzięli je później pracownicy pobliskiej firmy. Dzieci były w samej bieliźnie. Trafiły do szpitala, ale z tego co wiem, to nic poważnego im się nie stało – mówi pan Daniel.
To on pierwszy zadzwonił do straży, zgłaszając pożar. Pierwszy też zaczął gasić ogień. Na początku gaśnicą ze swojego samochodu, a później kolejnymi podawanymi przez inne osoby.
Dzieci w tym mieszkaniu przebywały same, bo ich mama rano musiała wyjść. Pan Daniel mówi, że groźny był nie tylko ogień, ale i dym.
– Wystarczyło kilka minut, aby na ratunek było za późno – ocenia mężczyzna. Dodaje, że nie czuje się bohaterem. – Można powiedzieć, że jestem przyzwyczajony, aby pomagać. Jestem strażakiem ochotnikiem w miejscowości, w której mieszkam (Żydowo w województwie zachodniopomorskim – dop. autora). Wiele razy brałem udział w takich akcjach. Cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło – mówi mężczyzna.
....
Samotny wilk ! Lubie takich ! Pojawia sie gdy jest zle gdy trzab ratuje i znika ... w sinej dali... To jest to !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 19:46, 15 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Ewelina Potocka | Onet
Gdynianin po dwóch latach poznał dawcę szpiku
To było najważniejsze spotkanie w życiu Macieja Bukowskiego i Ulrike Jäger-Mohrhagen. Dwa lata temu, dzięki przeszczepowi szpiku kostnego, Niemka podarowała gdynianinowi nowe życie. W piątek w Gdyni bliźniaki genetyczne zobaczyły się po raz pierwszy. - Bezpośrednio przed tym spotkaniem siedziałem w kącie i łzy mi leciały. Bałem się, że nie będę mógł wydusić z siebie słowa. Teraz jestem przeszczęśliwym człowiekiem - wzruszał się pan Maciej. A wszyscy świadkowie tego spotkania płakali łzami szczęścia razem z nim.
Maciej Bukowski do Kliniki Hematologii i Transplantologii Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego trafił w 1997 roku. Dziś wspomina: - Przeczuwałem od dłuższego czasu, że jestem bardzo chory. Nie wiedziałem jednak na co i nie szukałem diagnozy. Ukrywałem swoje złe samopoczucie przed rodziną, bo miałem bardzo dużo do zrobienia. Tak wtedy uważałem.
Okazało się, że to był ostatni moment na rozpoczęcie leczenia. Lekarze ocenili, że gdyby pan Maciej zwlekał z konsultacją, za kilka miesięcy już by nie żył.
- Choroby hematologiczne "ukochały" pana Macieja - mówi prof. Andrzej Hellmann z Kliniki Hematologii i Transplantologii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. - Pacjent trafił do nas z rozpoznaniem, wydawałoby się dość niewinnym, bo z chłoniakiem Hodgkina, czyli ziarnicą złośliwą. Jednak od początku leczenie było trudne - konieczna była duża ilość chemioterapii. Zakończyliśmy je autologicznym przeszczepieniem szpiku.
Człowiek ułomny
- Poczułem szok, bo do końca łudziłem się, że jednak nic mi nie jest. Z bardzo aktywnego człowieka, który codziennie po trzy godziny grał w tenisa, a co kilka dni chodził z kolegami na boisko, by kopać w piłkę, stałem się - i mogę to powiedzieć bez wahania - ułomnym człowiekiem, który nie może i już nie będzie mógł uprawiać sportu. Dla mnie to zawsze była jedna z najważniejszych rzeczy w życiu - opowiada pan Maciej.
Skończyć ze sobą czy walczyć?
Po pół roku leczenia pojawiły się chwile głębokiego zwątpienia. Pan Maciej był załamany.
- Miałem dość. Myślałem o tym, żeby odebrać sobie życie. Jeżeli mam być szczery, to byłem tego bardzo blisko. Jednak zebrałem się w sobie, bo życzliwi dużo ze mną rozmawiali. Lekarze z Kliniki Hematologii i rodzina zebrali mnie "do kupy" i wtedy się zawziąłem. Nigdy później już nie miałem wątpliwości, że warto walczyć.
Gdy urodziły się moje dzieci wiedziałem, że muszę żyć. Gdyby nie moja żona Dorota, pewnie nie raz bym podupadł na duchu, ale nasza więź i wspólny cel – dzieci - mobilizowały mnie ciągle do walki - tłumaczy pan Maciej.
Cisza przed burzą
Wydawało się, że po serii chemioterapii leczenie pana Macieja się zakończy. Tymczasem mimo autoprzeszczepu doszło do wznowy choroby. I tu znów powtórka - kolejne porcje chemioterapii. W roku 2000 i kilka lat później wszystko wskazywało na to, że to już koniec ciężkich zmagań z chorobą. Jednak w 2005 roku wróg zaatakował ponownie.
- Po badaniach histopatologicznych okazało się, że to nie wznowa tego samego chłoniaka. Pojawił się nowy, jeszcze bardziej agresywny. Zwalczaliśmy go różnymi metodami, na początku także radioterapią. Pan Maciej był bardzo dzielny w tej walce, ale ciągle żył pod presją, że nastąpi ponowny nawrót choroby - opowiada prof. Hellmann.
Pan Maciej ponownie poddany został bardzo dużej ilości chemioterapii. Pamiętajmy przy tym, że cytostatyki, czyli leki przeciwnowotworowe, są toksyczne nie tylko dla szpiku kostnego, ale także dla serca i innych narządów człowieka.
- Pan Maciej przyjął wszystko, co było możliwe, ale groźba nawrotu cały czas istniała. Z chwilą, gdy znaleziono dawcę, zdecydował się na przeszczep - dodaje prof. Hellmann.
Jest dawca. Będzie przeszczep
Maciej Bukowski był znany nie tylko w Gdyni, ale także w całej Polsce. Jako prezes firmy Mango Investment nie był osobą anonimową. Mimo to w obliczu choroby sprawy materialne przestały mieć znaczenie. Liczył się tylko czas - chodziło o to, by jak najszybciej znaleźć bliźniaka genetycznego, czyli osobę, która ma identyczne antygeny zgodności tkankowej. W pomoc panu Maciejowi zaangażowała się rodzina, przyjaciele, a także miasto Gdynia i fundacja DKMS. Poszukiwanie dawcy wspierał także Adam "Nergal" Darski, który w 2010 także przeszedł przeszczep szpiku.
- Z tego co wiem, mój bliźniak znalazł się na miesiąc przed moim przeszczepem. Ale najpierw był wytypowany inny dawca, niestety nie tak zgodny genetycznie. I dosłownie w ostatniej chwili okazało się, że jest inny dawca, perfekcyjnie zgodny. To było jak cud - wspomina dziś pan Maciej.
Gdy okazało się, że przeszczep jest możliwy, pan Maciej i jego żona Dorota nie wierzyli w tak nagły zbieg okoliczności. Tymczasem niedługo później w Szwajcarii odbył się tak bardzo wyczekiwany przez nich zabieg.
Nowe życie
Przeszczep przyjął się i pan Maciej zyskał nowe życie. To wcale nie są słowa na wyrost, ponieważ tak właśnie czuje się człowiek po przeszczepie. Chory zyskuje zupełnie nowy układ immunologiczny i, jak noworodek, musi na nowo wytworzyć swoją własną odporność.
- Prawda jest taka, że sam przeszczep jest niczym w porównaniu z tym, co dzieje się na dalszym etapie - mówi Maciej Bukowski. - Najgorszy jest pierwszy rok, gdy chorego spotyka tzw. odrzut przeciwko gospodarzowi. Oczywiście i mnie to spotkało. Profesor uważał, że wbrew pozorom, taki odrzut powoduje jednoczesną walkę organizmu z chorobą i dzięki temu groźba ewentualnego nawrotu odwleka się. Podbudowałem się tym, że nie ma zagrożenia, ale gdzieś w głębi serca ja je cały czas czuję.
Dziś, po dwóch latach od przeszczepu, można śmiało można stwierdzić, że panu Maciejowi nie grozi nawrót choroby.
To ona, bliźniaczka genetyczna
Już po przeszczepie pan Maciej widział, że za wszelką cenę będzie chciał poznać swojego bliźniaka genetycznego. Wkrótce okazało się, że to kobieta. To tyle i aż tyle, ponieważ na tym etapie zarówno dawca, jak i biorca nie mogli dowiedzieć się na swój temat nic więcej. Dziś wiemy już, że dawcą jest 49-letnia niemiecka prawniczka Ulrike Jäger-Mohrhagen.
- Bezpośrednio po przeszczepie zrobiliśmy z żoną zdjęcie szpiku, który dostałem od Ulrike. Były tam pewne dane, które, gdybym przekazał detektywowi, z pewnością pozwoliłyby na jej odszukanie. Moja żona odwiodła mnie jednak od tej myśli. Powiedziała, że powinniśmy przeczekać, bo takie są reguły - śmieje się pan Maciej.
Listy incognito
Pan Maciej i pani Ulrike nie mogli się spotkać wcześniej niż dwa lata po przeszczepie. Niemniej bardzo zależało im na kontakcie, dlatego zaczęli pisać do siebie listy… incognito. Oczywiście listy były "cenzurowane" przez fundację DKMS. Relacja między dawcą i biorcą opiera się bowiem na anonimowości. Chodzi o to, by w korespondencji nie informować m.in. o miejscu zamieszkania, profesji. Pierwszy napisał pan Maciej. W odpowiedzi Ulrike wysłała mu świecę życia, którą sama wykonała. On podarował jej złote serduszko, które nosi teraz na szyi, a żona Dorota bursztynowego aniołka. Pisali do siebie nieustannie. W piątek uściskali się po raz pierwszy.
Spotkanie w walentynki
To było spotkanie pełne wzruszeń. Łzy radości uronił nie tylko pan Maciej i pani Ulrike, ale także rodzina i przyjaciele. Emocje udzieliły się także członkom fundacji DKMSi dziennikarzom, którzy licznie przybyli do Gdyni, by relacjonować to wyjątkowe spotkanie.
Nagle błyski fleszy i liczne kamery telewizyjne przestały istnieć. Ulrike i Maciej wpadli sobie w ramiona i tulili się, jakby znali się od zawsze. To oni, bliźniaki genetyczne.
- To jest nieprawdopodobne. Bezpośrednio przed tym spotkaniem siedziałem w kącie i łzy mi leciały. Bałem się, że nie będę mógł wydusić z siebie słowa. Teraz jestem przeszczęśliwym człowiekiem. Marzyłem o tym dwa lata. Wzruszenie odbiera mi mowę. To jest niewyobrażalne - pan Maciej dzielił zdania, ponieważ w tym szczęściu trudno było mu się skupić.
Łzy szczęścia
Pani Ulrike także ocierała łzy.
- Jestem bardzo głęboko poruszona - mówiła. - Gdy pierwszy raz usłyszałam głos Macieja, natychmiast zaczęłam się za niego modlić, długo i dużo. Nie potrafię do końca opisać jak się czuję. Jestem niesamowicie wdzięczna, że los nas połączył i że mogliśmy się poznać. To, że mogłam zostać dawcą szpiku sprawiło, że zmieniłam priorytety, którymi kierowałam się w życiu. Co jakiś czas zastanawiam się, czy jeszcze czegoś nie muszę zmienić. Moje życie bardzo się zmieniło - deklarowała.
Bliźniaki genetyczne zapewniają, że będą utrzymywać ze sobą kontakt.
- Powiedziałem Ulrkie, że czy ona tego chce czy nie, ja ją traktuję jak najbliższego członka rodziny - mówi z pewnością w głosie pan Maciej.
Teraz on jest wsparciem
Historia Macieja Bukowskiego pokazuje, że w chorobie nie można się poddawać. Trzeba walczyć do ostatnich sił i wierzyć, że się uda.
Dziś pan Maciej jest wsparciem dla innych i mimo infekcji, z którą walczy od kilku miesięcy, aktywnie wspiera fundację DKMS.
Przynajmniej kilka razy w tygodniu dzwonią do pana Macieja osoby, które potrzebują wsparcia, informacji, rady. To najczęściej sami chorzy lub ich najbliżsi. Najczęściej pytają o kliniki i nazwiska lekarzy, do których warto zwrócić się o pomoc w tych dramatycznych momentach.
- Ja od moich przyjaciół zażądałem badań lekarskich, które mają wykonywać co pół roku. Chodzi o podstawowe badanie krwi, które kosztuje 8 złotych. Jeśli coś jest nie tak, będzie to widać już na tym badaniu - mówi pan Maciej.
I dodaje: - Wszystko, co robię w tej chwili, robię z myślą o moich dzieciach. W wyniku choroby musiałem sprzedać firmę, ale nie narzekam. Wcześniej współpracowałem z fundacją Jurka Owsiaka i fundacją TVN "Nie jesteś sam", a teraz bardzo mocno zaangażowałem się w pracę w fundacji DKMS. Jestem wolontariuszem i biorę udział we wszystkich organizowanych akcjach. Sam sobie wyznaczyłem zadanie - będę szerzył wśród ludzi świadomość bycia dawcą. Wiele się napatrzyłem przez te lata i nie ma nic gorszego niż informacja o tym, że mamy dawcę, po czym on, dawca, ucieka. Zwyczajnie ucieka. Takich przypadków jest bardzo wiele i ja sam to widziałem. Tak jest na całym świecie. Bo to, że chwalimy się, że jesteśmy w bazie dawców to jedno. Inna sprawa to reakcja w momencie, gdy zadzwoni telefon i okaże się, że jest ktoś, kto potrzebuje dawcy. I co wtedy?
***
Ten weekend należeć będzie do bliźniaków genetycznych i ich najbliższych. W piątek wieczorem zjedzą w Gdyni uroczystą kolację, w sobotę zwiedzać będą Gdańsk, po czym przyjadą do domu pana Macieja, gdzie w spokoju i radości będą cieszyć się z tego wielkiego cudu.
***
Klinika Hematologii i Transplantologii UCK powstała w 1991 roku. Od 1994 roku wykonuje się tu allogeniczne przeszczepianie szpiku kostnego. Do tej pory wykonano ponad pół tysiąca zabiegów tego typu. W 2001 roku rozpoczęło się przeszczepianie komórek od dawców ze światowych rejestrów. Rejestr polski zbliża się do pół miliona potencjalnych dawców, z czego cztery piąte zarejestrowanych to ci, którzy zgłosili się do fundacji DKMS. Na świecie zarejestrowanych jest około 10 mln potencjalnych dawców szpiku kostnego.
...
Wspaniale ! I nawiasem mowiac dobra Niemka !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 0:44, 21 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Katarzyna Nylec | Onet
Umierał w nieludzkich warunkach. Pomogli mu obcy ludzie
Baraki przy ulicy Londnera w Piekarach
Schorowany i samotny mieszkaniec Piekar Śląskich umierał na podłodze w domu - o ile w ogóle można tego słowa użyć w przypadku baraków pozbawionych bieżącej wody, prądu i ogrzewania. Do szpitala trafił dzięki bezinteresowności zupełnie obcych ludzi - piekarzanki Arlety Sosny, jej syna i sąsiadki - Elżbiety Ciurko. Zasiłku przyznanego przez Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie mężczyzna nie zdążył wydać. Zmarł w szpitalu.
W niedalekim sąsiedztwie piekarskiej Bazyliki - przy ul. Londnera znajduje się osiedle tzw. baraków. Od lat godzi ono w wizerunek miasta i jest przykładem tego, jak w XXI wieku ludzie mieszkać nie powinni. Lokale socjalne bez toalet i bieżącej wody.
Arleta Sosna usłyszała wzruszającą historię pana Zenka z ust własnego syna Daniela. Mężczyzna czasem podwoził pana Zenka samochodem z centrum miasta do Brzezin. - Niestety, gdy poznałam pana Zenka osobiście było już za późno na ratunek. W grudniu mój syn pojechał sprawdzić co się dzieje z panem Zenkiem, bo ślad po nim zaginął - wspomina kobieta. Okazało się, że mężczyzna zachorował, brakowało mu już sił na podróżowanie. Nie miał czym ogrzać baraku, nie miał co jeść... - Wtedy kupiliśmy mu drewno, żywność. W tym samym czasie powiadomiłam MOPR o całej sprawie. Kilkanaście dni później pan Zenek już nie otworzył drzwi. Daniel poprosił mnie wtedy o pomoc. Po raz pierwszy pojechałam do tych slamsów. Gdy zobaczyłam leżącego na podłodze pana Zenka myślałam, że zemdleję. w smrodzie, we własnych wymiocinach, z gołymi, spuchniętymi stopami. Nie umiał wstać, nie umiał się ubrać. Wpadłam w panikę. Pogotowie zabrało do szpitala i mnie i pana Zenka - załamuje jej się głos.
- Kiedy zobaczyłam go w szpitalu był uśmiechnięty. "Okąpali mnie" - powiedział nawet. Stwierdził, że niczego mu już nie potrzeba. Godzinę później nie żył. Do dziś nie mogę sobie wybaczyć, że tak późno go poznałam. Zenkowi nic już życia nie zwróci, ale tam, w nieludzkich warunkach, żyje wielu zapomnianych ludzi. Jeśli opowiadając tę historię pomogę choć jednemu z nich - to warto - wspomina wzruszona piekarzanka.
Dyrekcja piekarskiego MOPR-u przyznaje, że jego pracownicy zrobili wszystko, co w ich mocy. - Po tym jak jedna z mieszkanek powiadomiła nas o dramatycznej sytuacji pana Zenona - za co zresztą należą jej się podziękowania, nasz pracownik przeprowadził z mężczyzną rozmowę. Zaproponowaliśmy mu usługi opiekuńcze, ale odmówił, stwierdził, że ma dobrą opiekę. Nie mam prawa nikogo zmusić do przyjęcia pomocy. Ponieważ piekarzanin nie był ubezpieczony podjęliśmy odpowiednie czynności mające na celu załatwienie tej kwestii. Przyznaliśmy również zasiłek, ale niestety mężczyzna nie zdążył go pobrać - informuje Onet Maciej Gazda, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Piekarach Śląskich.
23 lutego o godz. 9.30 w kościele w Brzezinach Śląskich odbędzie się msza święta w intencji Pana Zenka.
....
Brawo ludzie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:47, 25 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Katarzyna Nylec | Onet
Dramat maltretowanej kobiety. Zareagowali sąsiedzi
Mieszkaniec Kalet od pewnego czasu znęcał się nad rodziną. Ostatnia awantura zakończyła się zatrzymaniem oprawcy. Interwencja policji była efektem reakcji sąsiadów na tragedię maltretowanej kobiety.
Dyżurny tarnogórskiej komendy otrzymał anonimowe zgłoszenie, że w jednym z mieszkań w Kaletach doszło do poważnej awantury. Funkcjonariusze pod wskazanym adresem zastali pijanego mężczyznę, który był tak agresywny, że dopiero kilku policjantów zdołało go obezwładnić i uspokoić. 32-letni mieszkaniec Kalet od pewnego czasu znęcał się nad swoją rodziną. W chwili zatrzymania miał 5 promili alkoholu.
Ustalono, że 32-latek ma do odbycia wyroki za przestępstwa. Sąd zadecydował o osadzeniu zatrzymanego w areszcie śledczym. Za znęcanie się nad rodziną grozi mu teraz nawet do 10 lat więzienia.
>>>
Brawo sasiedzi !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 22:19, 26 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Łódzka prokuratura pomogła 73-latce, która pod wpływem emocji kupiła drogie naczynia
Łódzka prokuratura pomogła 73-letniej łodziance rozwiązać umowę ze sprzedawcą, od którego - ulegając emocjom - zdecydowała się podczas prezentacji kupić naczynia kuchenne za kilka tysięcy złotych. Śledczy przyznają, że takie sprawy trafiają do nich często.
Jak poinformowała prokuratura, w styczniu tego roku 73-latka wybrała się na pokaz naczyń kuchennych jednej z firm. Przygotowana przez sprzedawców prezentacja sprawiła, że kobieta pod wpływem silnych emocji, zdecydowała się kupić oferowany towar w systemie ratalnym, mimo że znacznie przekraczało to jej możliwości finansowe.
Już po zakupie i ocenie swojej sytuacji materialnej starsza kobieta zrozumiała swój błąd, ale próby odstąpienia od umowy okazały się bezskuteczne - ponieważ towar został zakupiony w siedzibie firmy to - według podpisanej umowy - nie podlegał zwrotowi.
73-latka zwróciła się o pomoc do Prokuratury Rejonowej Łódź-Górna. Prokuratura w imieniu kobiety negocjowała z firmą. Ta - tym razem dobrowolnie, bez konieczności wytaczania powództwa cywilnego - zgodziła się na rozwiązanie umowy.
Prokuratura przyznaje, że takie sprawy trafiają do niej często. Firmy nie chcą dobrowolnie odstąpić od takich umów, a stwierdzenie ich nieważności jest niezwykle trudne.
- Po pierwsze trudne do udowodnienia jest w takich sytuacjach oszustwo, bo trzeba udowodnić, że osoba została wprowadzona w błąd albo, że w chwili podpisywania umowy nie miała możliwości należytego rozumienia tego działania. To też nie jest prosta sprawa, bo musimy wykazać, że druga strona o tym wiedziała i postanowiła to wykorzystać i doprowadzić osobę do niekorzystnego rozporządzenia mieniem - powiedział rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania.
Często w takich sprawach konieczne jest poddanie pokrzywdzonego badaniom psychiatrycznym, żeby ocenić jego predyspozycje czy zdolności psychiczne. - Nie wystarcza bowiem, że zgłosimy, że czujemy się oszukani, że mamy poczucie krzywdy albo ulegliśmy chwilowym emocjom. Dlatego też apelujemy o rozwagę przy tego typu transakcjach - podkreślił prokurator.
Pokrzywdzonymi w tych sprawach są najczęściej osoby starsze, które nie są w stanie dokonać rzetelnej i prawidłowej oceny oferty, nie mają dostępu do internetu, nie znają realiów rynku i często ulegają emocjom. To osoby, które bardzo często obdarzają drugą stronę zaufaniem, które jest nadużywane.
Według prokuratury firmy, które proponują rzeczy lub usługi, są coraz lepiej przygotowane do tego, żeby ograniczyć możliwość odstępowania od tych umów.
- Tego typu firmy są coraz bardziej wyspecjalizowane, coraz lepsze pod względem prawnymi i podpisywane umowy są cięższe do podważenia. Trzeba pamiętać, że jeśli podpisujemy umowę w siedzibie firmy, to zasadniczo nie mają zastosowania te regulacje, które dotyczą sprzedaży na odległość, drogą internetową poza siedzibą firmy, gdzie w określonym czasie można od umowy odstąpić - zaznaczył Kopania.
W styczniu prokurator generalny Andrzej Seremet prosił śledczych o szczególne traktowanie takich spraw jak oszukiwanie osób starszych tzw. metodą na wnuczka. Szef prokuratury wskazał też, że zdarzają się przestępstwa polegające na oferowaniu "bezwartościowych przedmiotów lub usług jako rzeczy i świadczeń posiadających znaczną wartość materialną".
...
Brawo ! Dobrzy ludzie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:48, 06 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Oddała mężowi nerkę. "To ogromna radość"
Renata oddała mężowi nerkę. Czy przeszczepy rodzinne w Polsce staną się coraz bardziej popularne? Mężczyzna o chorobie nerek dowiedział się 3 lata temu. - Byłem w wielkim szoku, że będę musiał się dializować, że będzie czekał mnie przeszczep. To był ogólny szok - opowiada mężczyzna.
- Dałam część siebie osobie, którą kocham. Operacja przeszła pomyślnie, Michał czuje się świetnie, ja też się czuję bardzo dobrze. To ogromna radość - opowiedziała kobieta.
- Oddanie narządu wiąże się z dodatkiem emocjonalnym. Wzmocnieniem osoby, która oddaje narząd. Jeśli jest to oddanie z miłości. Osoba, która oddaje narząd, jest emocjonalnie związana z biorcą. Czuje, że zrobiła coś dobrego - opowiedział o przeszczepach jeden z lekarzy.
...
Tak kobiety sa lepsze
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 19:52, 08 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
| TV Silesia
Małżeństwo z Katowic zapobiegło tragedii na drodze
Zazwyczaj pijanych kierowców namierza sama policja - czasem, pomagają spostrzegawczy kierowcy, którzy napotykają na drodze dziwnie jadące samochody. Tak było w Katowicach, ale ten przypadek jest wyjątkowy! Pijanego kierowcę, który miał prawie trzy promile zatrzymała czteroosobowa rodzina!
Nietypowa interwencja miała miejsce w Katowicach na ulicy Bocheńskiego. Czteroosobowa rodzina, która podróżowała samochodem, udaremniła jazdę pijanemu kierowcy. Gdy zauważyli samochód jadący "od krawężnika do krawężnika", zatrzymali kierowcę. Udało się to w Rudzie Śląskiej. Rodzice przewożący dwoje dzieci w wieku 4 i 8 lat uniemożliwili dalszą jazdę pijanemu kierowcy. Okazało się, że bardzo pijanemu - mężczyzna miał prawie trzy promile alkoholu.
Niestety, o ile rodzina, która postanowiła zatrzymać pijanego kierowcę wykazała się wzorową postawą, o tyle inni kierowcy już nie. Jak mówią katowiccy policjanci - na prośby ojca rodziny, który sam usiłował zatrzymać nietrzeźwego kierowcę, inni kierujący włączali tylko kierunkowskaz. Sytuację - która w każdej chwili mogła skończyć się rękoczynami ze strony pijanego kierowcy, "uratowała" policja - kiedy rodzina zatrzymywała nietrzeźwego - w pobliżu przejeżdżał policyjny patrol, który pomógł ująć jadącego na podwójnym gazie kierowcę.
Odważna rodzina otrzymała pochwałę od Zastępcy Śląskiego Komendanta Wojewódzkiego Policji, insp. Romana Rabsztyna.
...
Wielkie brawa im
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:27, 13 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Piotr Halicki | Onet
Okradał kobietę która go uratowała
Wyjątkową niewdzięcznością wykazał się pewien mieszkaniec stolicy. Regularnie okradał kobietę, u której gościnnie pomieszkiwał. Wynosił z domu pieniądze, zastawił w lombardzie biżuterię i aparat fotograficzny. Wszystko w "podziękowaniu" za to, że znajoma zaoferowała mu dach nad głową, gdy nie miał gdzie się podziać.
We wtorek do komendy policji na warszawskiej Pradze Południe zgłosiła się kobieta, która powiadomiła mundurowych o kradzieży. - Z relacji pokrzywdzonej wynikało, że zaoferowała znajomemu mieszkanie u siebie na okres, kiedy nie miał się gdzie podziać. W czasie, kiedy u niej przebywał, zaczęły ginąć różne rzeczy - najpierw gotówka i to zarówno w złotówkach, jak i obcej walucie, potem biżuteria, aparat fotograficzny – wylicza podkomisarz Joanna Węgrzyniak z Komendy Rejonowej Policji Warszawa VII.
Wszystko wskazywało na to, że to sprawka jej lokatora, Norberta S. Zresztą, on sam przyznał się do wszystkiego. Powiedział nawet, do których lombardów wyniósł skradzione rzeczy. Poszkodowana część z nich już wykupiła.
Kobieta poniesione straty oszacowała na kilka tysięcy złotych. Postanowiła zgłosić sprawę na policję.
Funkcjonariusze od razu zatrzymali Norberta S. Trafił do policyjnej celi. Usłyszał zarzut kradzieży. Grozi mu do pięciu lat więzienia.
...
Brawo dla niej za litosc ... Widzimy ze pomaganie jest bolesne... Jezus przeciez POMÓGŁ NAM OSTATECZNIE RAZ NA ZAWSZE ! ZAPŁATĄ BYŁA DROGA KRZYŻOWA !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:43, 21 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Kapitan barki utonął w Odrze ratując sternika .
Kapitan barki, pływającej po Odrze utonął, próbując ratować sternika, który wpadł do wody - podaje Polskie Radio Wrocław. Sternikowi nic się nie stało. Okazało się, że był nietrzeźwy.
Do tragedii doszło w środę wieczorem. Barka pracowała przy modernizacji Wrocławskiego Węzła Wodnego w okolicach ul. Janowskiej.
W pewnym momencie do wody wpadł sternik pracujący na statku. Późniejsze badanie wykazało u niego prawie półtora promila alkoholu w organizmie. Swojego podwładnego próbował ratować kapitan barki, który wskoczył do wody.
Obu mężczyzn wyciągnęła z Odry załoga drugiej barki. Sternikowi nic poważnego się nie stało. 53-letniego kapitana mimo reanimacji, nie udało się niestety uratować.
Okoliczności wypadku bada policja i prokurator oraz Urząd Żeglugi Śródlądowej.
...
Chwala mu poswiecil zycie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 21:03, 21 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Małgorzata Barska | KWP Zielona Góra
Zielona Góra: zgubione pieniądze wróciły do właścicielki
Mieszkanka Zielonej Góry, która we wtorek na parkingu osiedlowym zgubiła niemal 3000 złotych, odebrała je wczoraj w Komendzie Miejskiej Policji w Zielonej Górze. Osoba, która wykazała się wspaniałą uczciwością to dziennikarka zielonogórskiego radia.
We wtorek po południu dziennikarka znalazła na jednym z osiedlowych parkingów w Zielonej Górze banknoty zwinięte w rulon. Była to suma niemal trzech tysięcy złotych. Uczciwa znalazczyni przyniosła pieniądze do Komendy Miejskiej Policji w Zielonej Górze. Następnego dnia w zielonogórskich mediach pojawił się komunikat o pieniądzach czekających na właściciela. Nie podaliśmy ani miejsca znalezienia, ani kwoty – tylko właściciel mógł podać takie szczegóły, chcąc odebrać zgubę.
W czwartek do Komendy Miejskiej Policji w Zielonej Górze zgłosiła się mieszkanka, która przeczytała komunikat w gazecie. Okazało się, że pieniądze były utargiem ze sklepu. Szczęśliwa właścicielka odzyskała pieniądze, podając dokładne informacje dotyczące zarówno kwoty jak i nominałów banknotów – nie było wątpliwości, że to jej własność. Policja gratuluje tak wspaniałej postawy pani redaktor z Radia ESKA.
...
Naprawde wspaniale .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:24, 24 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Nastolatka wystawiła mandat policjantowi
Nastolatka z Baytown w Teksasie wystawiła mandat policjantowi za nieprawidłowo zaparkowany samochód. Funkcjonariusz pozostawił pojazd na miejscu wyznaczonym dla straży pożarnej.
14-latka Annie James zażądała, by zapłacił administracji osiedla 10 dolarów grzywny. Policjant za swój błąd przeprosił w inny sposób. Wręczył dziewczynce kupon do sklepu z zabawkami wart 40 dolarów.
>>>
NO BRAWO ! WIDZICIE JAKIE DZIECI SA UCZCIWE ! TO WY JE UCZYCIE OSZUSTW !!! DZIECI OKLAMYWAC NIE WOLNO ! Oczywiscie trzeba szczerze powiedziec gdy dopytuja sie o rzeczy ktorych znac nie powinny ze to sa wlasnie takie rzeczy . Ale nie wciskac kit .
Sam w parku widzialem dziewczynke WRZESZCZACA I PLACZACA NA MATKE Z JEDNYM CIAGLE POWTARZANYM ZDANIEM !
OKŁAMAŁAŚ MNIE !
Pewnie matka sto razy mowila ze klamac nie wolno . A jak corka cos chciala to palnela klamstwo pierwsze z brzegu ... Corka SPRAWDZILA i ... SZOK !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:43, 24 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Piotr Halicki | Onet
Pomógł złapać pijanego 29-latka na skuterze
Prawdziwie obywatelską postawą wykazać się pewien kierowca z Warszawy. Kiedy zobaczył, że pijany mężczyzna prowadzi skuter, pojechał za nim i pomógł policjantom go złapać. Zatrzymany 29-latek miał dwa promile alkoholu w organizmie.
Wszystko wydarzyło się na warszawskiej Pradze-Północ. Wracający do domu autem mieszkaniec stolicy około godz. 2 w nocy zauważył nagle mężczyznę na skuterze. Ten dziwnie się zachowywał i miał trudności z utrzymaniem równowagi. W pewnym momencie, na ul. Markowskiej, upadł razem ze skuterem.
- Po chwili podniósł się i próbował jechać dalej. Kierowca auta postanowił go obserwować. Kiedy po chwili prowadzący skuter znowu się wywrócił, mężczyzna postanowił powiadomić policję. Nadal jechał za nim, jednocześnie informując funkcjonariuszy, w którym miejscu się znajduje – mówi Onetowi sierżant sztabowa Marta Sulowska z Komendy Rejonowej Warszawa VI.
Kierujący skuterem pruł zaś po ulicach Pragi, co chwilę się wywracając. Tylko na oczach obserwującego go kierowcy upadł sześć razy. – Policjanci zatrzymali go w okolicy ogrodu zoologicznego. Prowadzącym skuter okazał się 29-letni Michał P. Badanie alkomatem wykazało, że miał blisko dwa promile alkoholu w organizmie – informuje Marta Sulowska.
Mężczyzna trafił do policyjnego aresztu. Dochodzeniowy z Pragi Północ przedstawili Michałowi P. zarzut prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości. 29-latek dobrowolnie poddał się karze sześciu miesięcy więzienia, w zawieszeniu na trzy lata. Nie będzie mógł też prowadzić pojazdów mechanicznych przez trzy lata.
>>>
Brawo !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 22:10, 26 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Jamajka: wzruszająca historia kobiety, która wychowała dziesiątki porzuconych dzieci
Wykształciła, wychowała i dała miłość dzieciom w trudnej sytuacji, często żyjącym na ulicach. Udowodniła, że wiara w ludzkie siły czyni cuda. Dla Annmarie Richards jamajskie dzieci są jej własnymi. - Jest coś o czym świat nie wie o Jamajce i jej mieszkańcach - mówi niezwykła kobieta, której życie wypełniła pomoc dzieciom. - Jamajczycy umieją ukrywać ból - zaznacza.
Na ulicach żyją bezdomne dzieci, brakuje jedzenia i pieniędzy na edukację. Nie mają rodziców, którzy pomogliby im dobrze dorastać.
- Kiedy tu przyjechałam, zdałam sobie sprawę, jak wiele dzieci potrzebuje pomocy. Wyobraziłam sobie siebie żyjącą na ulicy. Postanowiliśmy z mężem, że musimy spróbować coś zrobić (...). Musieliśmy wziąć je do domu. W sumie wychowaliśmy 32 dzieci - mówi Richards.
Kobieta podkreśla, że najważniejsza w życiu jest miłość, która pomogła jej przetrwać trudne chwile i pomóc tak wielu osobom. - Była młoda dziewczyna, uzależniona od narkotyków. Została deportowana ze Stanów Zjednoczonych. Przyszła do nas w ciąży, bez dachu nad głową. Przygarnęłam ją. Teraz ona współpracuje z rządem Jamajki - podkreśla Richards.
- Jeśli byłeś wykorzystywany, molestowany. Nadal możesz osiągnąć wszystko. Mówię to z pełnym przekonaniem - podkreśla niezwykła kobieta z Jamajki.
...
To wspaniale
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 23:40, 27 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Bohaterski czyn nastolatka. Poświęcił życie dla swojej dziewczyny
- Gdyby nie Mateus, moja córka już by nie żyła - mówi matka nastolatki, której córka została uratowana przed śmiercią przez swojego chłopaka. Dziewczyna walczy o zdrowie w szpitalu, chłopiec - zginął pod kołami pociągu.
Najbliżsi, przyjaciele, uczniowie i nauczyciele zgromadzili się na szkolnym boisku, by uczcić jego pamięć: śpiewano, wspominano zmarłego.
- Mam taki ciężar na sercu. Mateus był wspaniałym chłopakiem. Mógł zostać wspaniałym mężem mojej córki. To niezwykły człowiek, bardzo ją kochał i bardzo się nią opiekował - mówi matka dziewczyny.
Dodaje, że jest dumna z bohaterskiego czynu chłopaka. Udało mu się wypchnąć dziewczynę wprost spod kół nadjeżdżającego pociągu, dzięki czemu uratował jej życie. Jak dowiedziała się CNN, nastolatka odzyskała świadomość i opowiedziała matce o całym zdarzeniu.
...
Jakkolwiek byl tu zwiazek osobisty to jednak dobry czyn .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|