Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:14, 04 Cze 2009 Temat postu: Latynoski Macho na Jasnej Górze ! |
|
|
Ciekawy artykul z Goscia Niedzielnego.Normalnie wkleil bym go w dziale Wiara ale poniewaz Gosc Niedzielny zawiera tresci europornograficzne to w zadnym razie nie mozna go dawac za wzor do nasladowania.Wiec traktuja go jak zwykle liberalne medium i zamieszczam tutaj.Nie polecajac go jako czasopisma.Z tygodnikow moge polecic oprocz katolickich Najwyzszy Czas.
>>>>
Media w USA nazwały go latynoamerykańskim Bradem Pittem. Przystojny, uwielbiany przez kobiety, u progu wielkiej hollywoodzkiej kariery rzucił wszystko.
>>>>
Tak jesli spojrzymy na zdjecie to widac taki uniwersalny typ urody jaki sie podoba na calym swiecie.
>>>>
Eduardo Verástegui przyjechał do Częstochowy na jeden dzień. Wziął udział we Mszy św., a później w zaimprowizowanym spotkaniu z mediami. Na koniec nagrał krótkie przesłanie dla uczestników tegorocznego Marszu dla Życia i Rodziny. To właśnie organizatorzy Marszu zorganizowali pierwszy w Polsce pokaz filmu „Bella” w warszawskiej Kinotece. Verástegui zagrał w nim główną rolę, był też jego producentem. Znany katolicki dziennikarz Tim Drake w swojej książce „Za kulisami Belli” opisuje niezwykłe historie, jakie wydarzały się po jego obejrzeniu przez matki, które planowały aborcję. Zmieniały podjęte decyzje, ocalając życie nienarodzonym.
>>>
Oczywiscie sa to wszystko cuda z Nieba zeslane.
>>>>
Verástegui był już gwiazdą, zanim zagrał w „Belli”. Ogromną popularność zyskał w rodzinnym Meksyku, grając w tasiemcowych telenowelach. Jak doszło do tego, że zaczął robić karierę w przemyśle rozrywkowym? – Pochodzę z bardzo małego miasta na północy Meksyku. Kiedy miałem 18 lat, marzyłem, by zostać piosenkarzem, aktorem i modelem – mówi o początkach swojej kariery. – Zacząłem od śpiewania w grupie popowej, przez trzy i pół roku nagraliśmy trzy albumy. Później występowałem w meksykańskiej telewizji, w operach mydlanych.
>>>
Czyli nic specjalnego ta kariera...
>>>>
Z grupą „Kairo”, z którą związał się w 1994 roku, koncertował w całej Ameryce Łacińskiej. Kilka ich piosenek stało się przebojami. Występy w telenowelach ugruntowały jego popularność. Ale to mu nie wystarczało. – Przeniosłem się do Miami, by rozwijać swoją karierę jako solista. Nagrałem jeden album, promowałem go, podróżując po Ameryce Północnej i Południowej. I właśnie wtedy dostałem ofertę współpracy od menedżerów Jennifer Lopez. Zaprosili mnie do udziału w nagraniu teledysku.
Propozycja w samolocie
Przełomem okazała się propozycja, którą otrzymał w samolocie. – Pewnego razu w czasie lotu z Miami do Los Angeles siedziałem obok człowieka, który okazał się przedstawicielem wytwórni 20th Century Fox. Zaprosił mnie na casting, ale powiedziałem mu, że mój angielski nie jest zbyt dobry. Nie martw się – odpowiedział. – Poszukuję aktora, który mówi z hiszpańskim akcentem. Nauczysz się po prostu pięciu stron tekstu na pamięć. Dasz radę.
>>>>
Typowy wyslannik Diabla.
>>>>
Aktor zaczął się uczyć języka, mówił i starał się myśleć tylko po angielsku. – Moje marzenie się spełniło. Byłem w Hollywood, śpiewałem i grałem, miałem prawników, menedżerów i sztab ludzi zajmujących się moimi interesami. Spełniły się wszystkie moje marzenia, powinienem czuć się szczęśliwy, ale ku mojemu zaskoczeniu nie byłem – wspomina ten okres swojego życia. – Czułem, że coś straciłem. Czułem, że moje życie jest puste.
>>>>
Bo zycie bez cierpienia JEST NUDNE i BEZSENSOWNE!A przyjemnosci ,,swiata'' to najlepsza droga do samobojstwa!
O tym wiedziala juz wielka swieta Anielcia Salawa i jak widzicie potwierdzaja to ludzie z ,,innej planety'' czyli z Un-hollywood (trudno o wiekszy kontrast nedza Galicji skrajne bogactwo un-hollywood) a jednak WNIOSKI TE SAME :
http://www.ungern.fora.pl/wiara-ojcow-naszych,4/ogniem-milosci-gorejacy,1534.html
Zmieniła moje życie
I wtedy spotkał Jasmine, młodą nauczycielkę angielskiego. – Zmieniła moje życie – mówi o tym spotkaniu aktor. „Kim jest Bóg? – pytała. – Jaki jest sens naszego życia? Czy wykorzystujesz, możliwości, którymi Cię obdarował? Czy zdajesz sobie sprawę, że grając, masz ogromny wpływ na ludzi?”.
>>>>
Czyli swiadectwo!
>>>>
Eduardo urodził się w Meksyku w rodzinie katolickiej, ale wiara nie odgrywała znaczącej roli w jego życiu. – Pewnego dnia Jasmine zapytała: „Czy wiara jest w centrum Twojego życia? Czy kochasz Boga?”. Odpowiedziałem, że tak. A ona: „Czy wiesz, że Twoje ciało jest świątynią Ducha Świętego?”.
Zadawała mu jeszcze wiele innych pytań, aż pewnego dnia aktor zdał sobie sprawę, że wykorzystuje swój talent w sposób samolubny. – Zrozumiałem też, że nie szanowałem swojego ciała. Nie szanowałem kobiet. Nie przestrzegałem przykazań.
>>>>
A no i widzicie dzialanie Diabla zreszta dosc prostackie bo dzialal przez prymitywna chuć.I wykorzystywal do tego zreszta to ze aktor byl piekny wiec kobiet nie brakowalo.Bo Szatan wykorzystuje dobro aby je zniszczyc.Zlo jako takie nie ma zadnego bytu.Czyli nie ma zadnego przedmiotu o ktorym powiemy ze ,,jest zly''.A ktos powie a budynki Auschwitz?Alez to sa koszary WOJSKA POLSKIEGO!Tego wspanialego przedwojennego!I jako takie sa DOBRE!!!Tylko uzyte w zlym celu!I tak po kolei mozna.Tak samo cialo tez jest DOBRE.
>>>>
Wyrastałem w Meksyku. Stąd też wzięły się moje przekonania, kim powinien być prawdziwy mężczyzna. Że to musi być ktoś w rodzaju Don Juana czy Casanovy. Macho.
>>>>
Alez w porzadku!Macho jest jak najbardziej dobry!Tylko musi byc naprawde Macho.Koles ktory nie moze wytrzymac bez kobiety i musi biegac do burdelu to ma byc Macho?To jest zalosny obiekt godny litosci.
Naprawde twardy jest Macho ktorego rozum kieruje cala wola i nie popelnia cudzolostwa.
>>>>
Jasmine zapytała, jakiego bym chciał mężczyzny dla swojej córki. Odpowiedziałem, że wiernego, opiekuńczego, po prostu faceta idealnego. „A czy to pasuje do Ciebie?” – zapytała. „No, nie bardzo” – powiedziałem. „Więc dlaczego chcesz takiego kogoś dla swojej córki, skoro Ty sam dla kobiet jesteś zupełnie inny? Traktuj inne kobiety tak, jak chciałbyś, by traktowana była Twoja matka, siostra, czy córka” – usłyszałem.
>>>>
Widzimy co znaczy zdrowy rozsadek i rozumne kierowanie wola o czym mowilem przed chwila.
>>>>
Pytania Jasmine nie pozwalały mu spokojnie zasnąć. Jednak nadszedł dzień, że znalazł odpowiedź. – Obiecałem Bogu, że nie będę pracował przy żadnym projekcie, który obrażałby moją wiarę czy moją rodzinę. Obiecałem też, że do ślubu będę żył w czystości. Zdałem sobie sprawę, że nie jestem stworzony na gwiazdę kina, ale na producenta.
>>>>
No i rozum zwyciezyl!
:O))))
Widzimy ze tu musi byc uzywana glowa i gdy to nastepuje sukces jest natychmiastowy!
A z tym aktorem TO KTO WIE?Nigdy nie mow nigdy!
>>>>
Odrzucałem oferty występów w filmach, zostawiłem menedżerów. Sprzedałem wszystko. Czytam książki, by pogłębić wiarę. Codziennie biorę udział we Mszy św. i odmawiam Różaniec. Moi przyjaciele z Hollywood myślą, że zwariowałem.
>>>>
No tam Diabel im miesza!Widzimy ze odzyskal radosc zycia przez cierpienie!Co by nie mowic chodzenie codziennie do kosciola i odmawianie rozanca to wysilek a wiec przykrosc!Czyli cierpienie!
Taka Beyonce stwierdzila:Przestalam chodzic do kosciola bo...
ludzie sie na mnie gapili...Mysle ze Bog mi wybaczy!
Tak szybko sie pozbyla tego ,,wysilku'' i niewygody ze raz na tydzien w kosciele.Inna sprawa do jakiego ,,kosciola'' chodzila?Bo kosciol to nie jest domek chocby mial 1000 krzyzy ale to jest Dom w ktorym jest Ciało Chrystusa czyli Najswietszy Sakrament.Czyli tam gdzie chodzi nasz aktor!
Tylko tam jest Jezus!
>>>>
Verástegui postanowił zostać misjonarzem. W dżungli. – „Gdzie Ty się wybierasz? Do dżungli? – zapytał wtedy mój przyjaciel ksiądz. – Przecież Hollywood jest większą dżunglą. Zostań tutaj”. I został.
>>>>
OTOZ TO OTOZ TO!Tak jakbym sam to powiedzial!Tutaj masz dzungle prawdziwa!Degeneraci psychopaci opetani!Szatan chcial go zwiesc nawet w poboznosci i wyrzucic go do dzungli aby go usunac z Hollywood!W dzungli bedzie mniej szkodliwy bo nie bedzie go widac!Widzicie ze nawet w poboznosci Diabel zastawia zasadzki!Ale jak tez widzicie jak juz jest na drodze Boga to zawsze znajdzie wlasciwy cel!
>>>>
Wspólnie z przyjaciółmi założył studio filmowe „Metanoia”, mające realizować filmy o pozytywnym przesłaniu. Takie jak „Bella”, ich pierwsza produkcja, na którą nie mogli dopiąć budżetu.
Modlitwa Ojca Świętego
Verástegui jest przekonany, że nakręcenie filmu zawdzięcza błogosławieństwu Ojca Świętego. – Mój znajomy ksiądz pojechał ze mną do Watykanu. W czasie audiencji poprosiłem papieża Jana Pawła II, by pobłogosławił naszą zakładaną właśnie wytwórnię. Dziesięć dni po audiencji udało się nam zebrać brakujące fundusze” – wyjaśnia.
>>>>
Tak wyglada cud!To sa napasci Szatana po to aby zniechecic.Ale Diabel ZAWSZE PRZEGRYWA!
>>>>
Film dysponujący niewielkim budżetem powstał w rekordowym tempie. – Zanim wysłaliśmy film na festiwal filmowy do Toronto, pojechałem z przyjacielem do Meksyku, by zadedykować go Pani z Guadalupe.
„Bella” wygrała festiwal, co sprawiło, że zainteresowali się nią dystrybutorzy w USA. Ta niskobudżetowa produkcja kosztowała niecałe 3 mln dolarów. W amerykańskich kinach film zarobił 8, a na DVD już prawie 20 mln.
>>>>
Czyli na 7!!! nowych!To i my w Polsce musimy zainteresowac sie tymi filmami!
>>>>
– Mamy w planach kolejne projekty. Pięć jest już w fazie przygotowań – mówi Eduardo Verástegui o najbliższych planach studia Metanoia. – Obecnie pracujemy nad „Królestwem Bożym”, superprodukcją o Chrystusie. Producentem jest człowiek, który pracował przy „Matriksie” i „Władcy pierścieni”. Zdjęcia kręcone będą w Nowej Zelandii, zagram w nim postać świętego Piotra. Pracujemy też nad filmem o Matce Teresie z Kalkuty.
>>>>
No sami widzicie!Przydaly by sie filmy o latynoskich swietych!Przeciez bylo ich mnostwo zamordowanych przez masonow-satanistow z czasow Callesa!Trzeba dzialac w swoim narodzie i ze swoimi swietymi:
[link widoczny dla zalogowanych]
Miguel Pro - jezuicki ksiądz, który został rozstrzelany 23 listopada 1927 bez procesu rozlozyl rece w ksztalt krzyza.
[link widoczny dla zalogowanych]
Przed wyborami prezydenckimi w USA Verástegui nagrał film wzywający hiszpańskojęzycznych wyborców w Stanach Zjednoczonych, aby odrzucili kandydaturę Baracka Obamy z powodu jego proaborcyjnych poglądów. Do Europy przyjechał, by czynnie wspierać ruchy pro life.
Edward Kabiesz
>>>>
No tak Barack to Antychryst666.Ale nie konczmy na Diable!
Widzimy tutaj ze Bog dziala na ludzi tak samo czy to jest Galicja czy to Hollywood.Czy chodzi o sluzaca czy o filmowca.Kazdy z nich z chwila nawrocenia chce od razu do klasztoru.A Chrystus PROSI (bo nie rozkazuje) zostan wsrod swoich i dzialaj w tym co miales robic .I rob to!
Bog nie zabiera ci ani talentow ani twojego zawodu ani zainteresowan.Przeciwnie DODAJE I CZYNI LEPSZYM SENSOWNIEJSZYM PIEKNIEJSZYM....
Codziennie biorę udział we Mszy św. i odmawiam Różaniec – mówi Eduardo Verástegui.
(fot. Gość Niedzielny / Henryk Przondziono)
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:17, 14 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Motocykliści na Jasnej Górze, modlili się o szczęśliwy sezon na drogach
Na Jasną Górę przybyli motocykliści
O szczęśliwy sezon na drogach modlili się w niedzielę w sanktuarium na Jasnej Górze w Częstochowie uczestnicy XI Motocyklowego Zlotu Gwiaździstego im. księdza Ułana Zdzisława Peszkowskiego, połączonego z Pielgrzymką Motocyklistów.
Według organizatorów, na zlot przyjechało ponad 20 tys. motocykli z całej Polski, a także z Ukrainy, Węgier, Białorusi i Niemiec. Przyjęło się, że doroczne wiosenne spotkanie jest oficjalnym rozpoczęciem sezonu motocyklowego.
- Jak każdego roku zawierzamy swoje bezpieczeństwo, nas samych, nasze rodziny Matce Bożej Częstochowskiej, Królowej Polski. Motocykl jest pasją, ale to zrozumie tylko ten, kto na motocyklu jeździ. Bo to nie tylko środek transportu. Jak jedziesz przez las, to czujesz zapach lasu, jesteś częścią tej drogi. A w samochodzie to jakby się z telewizorem siedziało na kanapie – powiedział prezes Stowarzyszenia Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński i główny organizator zlotu Wiktor Węgrzyn, cytowany przez biuro prasowe Jasnej Góry.
Od rana w całym mieście słychać było warkot tysięcy maszyn. Częstochowianie wychodzili w Aleje Najświętszej Marii Panny i na plac przed sanktuarium, aby obejrzeć paradę motocyklistów. Po mszy świętej poświęcono motocykle.
Pielgrzymka ma też wymiar patriotyczny – motocykliści na trasie złożyli kwiaty pod pomnikami marszałka Józefa Piłsudskiego, ks. Jerzego Popiełuszki oraz Stanisława Sojczyńskiego "Warszyca".
Tak jak w ubiegłych latach, uczestnicy zlotu przywieźli maskotki - dar dla dzieci na Wschodzie, które składali do specjalnych koszy pod murami jasnogórskimi. Zostaną one przeznaczone dla sierocińców w Polsce i na Kresach Wschodnich. Na pielgrzymce prowadzono również kwestę na rzecz kresowian.
Ks. Zdzisław Peszkowski (1918-2007), sanoczanin, brał udział w kampanii wrześniowej 1939 r. Wzięty do niewoli sowieckiej, był więziony w obozie w Kozielsku, Pawliszczew Borze i Griazowcu. Z Armią Andersa przeszedł szlak bojowy od ZSRR przez Bliski Wschód, Włochy i Anglię. Po II wojnie światowej studiował na Zachodzie. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1954 r. Wykładał teologię pastoralną, literaturę i język polski. Opublikował ponad 100 pozycji z zakresu teologii, historii Polski, literatury i filozofii.
W połowie lat 90. został kapelanem m.in. Rodzin Katyńskich. Był założycielem i prezesem Fundacji Golgota Wschodu. Walczył o pamięć o pomordowanych przez Sowietów. Dzięki jego staraniom udało się m.in. doprowadzić do końca budowę cmentarzy w miejscu pochówku polskich ofiar w Katyniu, Miednoje i Charkowie.
..
Tak piekne polaczenie pasji z wartosciami duchowymi .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:49, 28 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
KAI
Muniek Staszczyk: czuję, że Bóg mnie kocha
Nie ma nic lepszego niż Dekalog, który w jakiś sposób ustawia Cię do pionu – mówi Muniek Staszczyk. Lider zespołu T.Love, który zaangażował się w promocję tegorocznego "Rajdu dla Życia", organizowanego przez Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, wyznaje też: "dużo w życiu nabroiłem, bardzo dużo. Może udział w tej akcji to taki rodzaj mojej pokuty?".
Powiedział Pan, że akcja "Rajd dla Życia", której został Pan twarzą, nie do końca wpisuje się w klimat dzisiejszego przekazu medialnego. Jaki więc jest ten klimat? Jak się dziś myśli i mówi o wierze? Pytam Pana również jako ojca.
Nigdy nie stosowaliśmy z żoną takiego nacisku wychowawczego. Nikt nikogo nie zmuszał do chodzenia do kościoła, chociaż my z żoną chodzimy. Ale mam wrażenie, że to często przychodzi samo. Na przykład mój syn, który studiuje italianistykę i jest teraz na Erazmusie we Włoszech, bardzo długo był taki... no, wiadomo. Przez jakiś czas kompletnie to wszystko olewał. Chodził do bardzo liberalnej, prywatnej szkoły i kiedyś na lekcji poróżnił się z pewnym dominikaninem o "te sprawy". Zawsze mówiłem mu, że Jezus Chrystus, Bóg, mówiąc po ludzku, to naprawdę nasz najlepszy kumpel (śmiech). Ale bez żadnego nacisku.
Lata mijały i kiedy odwoziłem go na lotnisko, kiedy wyjeżdżał na Sardynię, mówię: "Pewnie będziesz się ze mnie śmiał, ale dam Ci na drogę krzyżyk franciszkański, żeby Cię dobro otaczało". Akurat dostałem ten krzyżyk, poświęcony na Jasnej Górze, od kolegi zakonnika. A on mi na to: "Tato, wcale się nie będę śmiał, założę go". Poleciał na tę Sardynię, następnego dnia przybył tam papież a mój syn poszedł na to spotkanie z Franciszkiem. Nie jest jakiś mega rozmodlony, ale wiele rzeczy się w jego postawie zmieniło.
Ogólna atmosfera w mediach jest taka, że lansuje się błahostki. Chrześcijaństwo i katolicyzm są przedstawiane jako tępota, ciemnogród i zacofanie. Ja tak wcale nie uważam. Oczywiście, jest dużo bardzo złych rzeczy w Kościele, dużo niemądrych księży, ale również mnóstwo mądrych. Jak to z ludźmi bywa.
To, co ja widzę w Piśmie Świętym to otwartość, wolność – mimo, że niektórym to się wydaje niewolą – zrozumienie drugiego człowieka, nieocenianie go, niesądzenie – bo to jest domena tego naszego Złego Przeciwnika. Ja nie jestem żadnym świętym, jestem człowiekiem, który się potyka. Mam swoje słabości i nie będę nigdy perfekcyjny do końca, ale wybrałem raczej jasną stronę mocy (śmiech).
Dlatego między innymi wziąłem udział w promowanie "Rajdu dla Życia". Stwierdziłem, że dużo w życiu nabroiłem, bardzo dużo. Może udział w tej akcji to taki rodzaj mojej pokuty? Oczywiście wahałem się, zawsze jest ten drugi podszept: po co ci to? Co się będziesz wygłupiał? Co będziesz z siebie robił jakiegoś Zygmusia rozmodlonego...
Ludzie podchodzą do kwestii takich, jak np. aborcja, w sposób lekki. To jest temat bardzo trudny. Pomyślałem sobie, że jeśli jestem osobą znaną, może nawet nie kojarzoną w ten sposób, to dlaczego mam nie zrobić czegoś dobrego?
Takie postawy są dziś generalnie pod prąd. Dużo agresji wzbudza to w ludziach, co widać zwłaszcza dziś, w dobie internetu. "Jak to, taki pijak, narkoman, rock and roll'owiec? Co on się wygłupia, kłamie!"
I nie boi się Pan kolejnego zaszufladkowania, kolejnych takich ocen po udziale w tej akcji?
Nie, nie boję się. Jestem otwarty na wiele rzeczy. Mam kolegów buddystów, ateistów, ultrakatolika. Ani nie nawracam, ani się nie wypieram. Kiedy ktoś pyta, mówię, że jestem wierzący. Bo czego mam się wstydzić?
Jestem za życiem, ogólnie pojętym. I nawet w swoich piosenkach staram się ludzi właśnie tym życiem częstować. Mimo, że T.Love jest zespołem, który opowiada o różnych mrocznych, szarych i ciemnych kolorach człowieka, to jednak chodzi właśnie o to życie. I widzę podczas koncertów taki sensowny uśmiech na twarzach fanów. Nie jest to może rozrywka masowa, ale na koncertach jest naprawdę dobra energia.
A Kościołowi udaje się dziś ludzi "częstować życiem"? Przekazywać to, co najważniejsze, to, co dobre i radosne?
Myślę, że Kościół jest zagubiony po śmierci Jana Pawła II... Wydaje mi się, że przed Kościołem dużo roboty, bo jest też trochę skłócony, bo młodzież ma przed oczami taki stereotyp, że to wszystko to głupota, że katolickie zawężenie itd. Kościół ma trudne zadanie, bo to, co głosi jest kompletnie niemodne. Od razu jesteś kojarzony z jakimś idiotą, prymitywnym antysemitą, zamkniętym człowiekiem.
Myślę też, że potrzebne jest w Kościele uwspółcześnienie dialogu. Są w nim elementy "betonowe", zacofane, ale z drugiej strony, Ewangelia, nauczanie Chrystusa – to nie są rzeczy łatwe. Wiadomo, jak reagowała Europa zachodnia na nauczanie Jana Pawła II.
Generalnie katolicyzm jest religią dosyć wymagającą. Dzisiaj, kiedy na pierwszym miejscu stawia się przyjemność i szmal bez jakiejkolwiek refleksji, to katolicyzm wydaje się proponować coś trudnego, wydaje się do czegoś zmuszać.
Patrzę na to w taki sposób: czasem spotyka się takiego "betonowego" księdza, który jednak w danym momencie twojej drogi życiowej jest "po coś". Spotkałem się z tym niejednokrotnie. Kiedyś nawet taki właśnie ksiądz nie dał mi podczas spowiedzi rozgrzeszenia. Byłem wkurzony na maksa. Ale on miał wtedy rację. Stałem w tym kościele na Żoliborzu jak banita, czułem się wykluczony. Ale potem moje życie tak się potoczyło, że zrozumiałem, że on miał rację.
Znam bardzo wielu fajnych, otwartych księży, najczęściej są to zakonnicy. Są też tacy z nieco ograniczonymi horyzontami. Jak mi córka opowiadała, jak wyglądała u nich lekcja religii, no to słabo wyglądała. Była prowadzona w sposób średniowieczny, karcący – taki, że te dzieci były po prostu przestraszone. A chodzi o to, żeby dawać pozytywny przekaz, co nie oznacza, że wszystko można. Gdyby wszystko było można, to w ogóle nie mielibyśmy żadnej "podłogi". Mamy przecież swoje namiętności, popędy. Musi być jakiś porządek w tym wszystkim. Nie ma nic lepszego niż Dekalog, który w jakiś sposób ustawia Cię do pionu.
Kiedy idę na Mszę, to idę na Mszę i na różne rzeczy nie patrzę. Bo idę dla Boga, a nie dla księdza, który jest "przekaźnikiem" i wierzę, że działa w dobrej intencji. Chociaż znam wiele przypadków obrzydliwych, przypadków traktowania tego w sposób biznesowy, nie mający nic wspólnego z powołaniem, nie można tego odnosić do całego Kościoła. Podobnie z problemem pedofilii – to jest bardzo krzywdzące, kiedy na każdego księdza patrzy się teraz jak na pedofila. A ludzie myślą tak stereotypowo, jak barany...
Ja też jestem zagubiony, nie mam zamiaru się mądrzyć, nie uważam, że mam już w kieszeni zbawienie. Ale po prostu wielokrotnie dostałem od Boga pomoc. To nie jest biznes, Pan Bóg nie jest chłopcem na posyłki. Po prostu czuję, że On mnie kocha.
Skoro Kościół i wiara są dziś często uważane za synonim ciemnogrodu, to co "wskakuje" na to miejsce?
"Wskakuje" teraźniejszość, przekonanie, że nie ma żadnego innego wymiaru, więc trzeba się nachapać, nabrać jak najwięcej, bo życie jest krótkie. Wskakuje pieniądz albo jakiś inny bóg, czy też różne połączenia, np. w postaci New Age. Rodzi się postawa typu: coś sobie wezmę z buddyzmu, coś sobie wezmę z Chrystusa itd.
Czyli potrzeby duchowe zostają?
– Tak, potrzeby duchowe zostają. Tylko, że nie idzie się do zwykłego polskiego kościoła… Dalajlama powiedział kiedyś: "Trzymaj się swoich korzeni, nie wstydź się ich". To zdanie bardzo mi utkwiło w pamięci. Nie potrzebuję szukać czegoś innego. Byłem nieraz bardzo daleko i bywam, niestety, ale wracam do domu. I mam "podłogę".
Wiadomo, gram rock and roll'a, a rock and roll nie jest zbyt katolicki. Różne strony życia przez niego poznałem, nie jestem dobrym chłopcem. Ale staram się być dobrym człowiekiem.
rozmawiała Agnieszka Królak
***
Celem rowerowego "Rajdu dla Życia" organizowanego przez KSM jest zwrócenie uwagi na wartość życia człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci, w tym promocja Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego. W miejscowościach, przez które prowadzi trasa, rozprowadzane są materiały pro life.
Uczestnikom Rajdu towarzyszą relikwie bł. Karoliny Kózkówny, która została zamordowana w 1914 r. przez rosyjskiego żołnierza, broniąc się przed gwałtem. Bł Karolina jest patronką Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży.
Tegoroczny, piąty już Rajd, przebiegał trzema trasami: Hel – Zgorzelec, Zgorzelec – Włodawa oraz liczący aż 688 km i zakończony 23 lipca etap Włodawa – Hel.
W ubiegłych latach rajd promowali Przemysław Babiarz, Wojciech Cejrowski i Radosław Pazura. Promotorem tegorocznego, piątego już Rajdu dla Życia był Muniek Staszczyk – wokalista i lider zespołu T.Love.
...
Jak pięknie ... Jak dobrze że są ludzie w Warszawie którzy wybierają dobro . Nieliczni ale u Boga liczy się jakość ! Jeden zbawia cały świat !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:49, 08 Mar 2017 Temat postu: |
|
|
Muniek Staszczyk: Z Maryją demon nie ma szans
ps
dodane 08.03.2017 10:17 Zachowaj na później
Organizatorami spotkania z liderem zespołu T.Love byli klerycy z Wyższego Seminarium Duchownego i młodzi dziennikarze, studiujący na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II
Paulina Smoroń /Foto Gość
We wtorek w krakowskim seminarium duchownym o swojej relacji z Bogiem i przeżywaniu Wielkiego Postu opowiadał Muniek Staszczyk. Było to pierwsze w tym roku spotkanie z cyklu "Ich areopag wiary".
Wokalista tłumaczył, że choć mówienie o Chrystusie nie jest w modzie w showbiznesie, to sporo jest wierzących muzyków. Sam jest jednym z nich. Opowiadał więc o kryzysach wiary i o chwilach, w których na nowo odnalazł więź z Panem Bogiem. Przyznał również, że od jakiegoś czasu odwołania do Boga można znaleźć w napisanych przez niego utworach. - Na początku nie było za wiele Boga w naszej muzyce. Nigdy się Go nie wyparłem i nie interesowały mnie kontakty ze Złym. Po prostu odpłynąłem w normalny świat hedonizmu i zabawy, a w rock’n’rollu trudno być ministrantem - przyznał.
Przyszedł jednak moment, który sprawił, że po raz pierwszy po 17 latach przerwy Muniek przystąpił do sakramentu pokuty. - Teraz Bóg jest obecny w moich piosenkach, bo jest we mnie - dodał.
Jednym z takich utworów jest piosenka „Niewierny patrzy na krzyż”. Jak przyznał wokalista, ten utwór opowiada również o nim samym. - Jestem niedowiarkiem, a św. Tomasz Apostoł jest bliską mi postacią. Rozumiem, że apostołowie w tamtych czasach też przechodzili kryzysy, w końcu Chrystus przyszedł do ludzi gorszej kategorii - rozmawiał z Samarytanami, z szefem celników czy z prostytutką. Dla ludzi to był szok! Ta piosenka jest takim zrozumieniem, że każdy ma w sobie to niedowiarstwo - mówił.
Jak jednak zauważył, mamy Pasterza, który jest w stanie pokonać wrogów i właśnie za to należy się Mu wdzięczność, zwłaszcza w okresie Wielkiego Postu. - Post to nie tylko odmówione kalorie, ale przede wszystkim modlitwa. To jest dobry czas na refleksję. On umarł za nasze grzechy, żebyśmy już na starcie byli zbawieni i teraz my mamy szansę Mu coś dać w zamian - tłumaczył artysta.
Zapytany o relację z Maryją, przyznał, że dopiero od kilku lat ma świadomość, jak jest ona ważna. - Wcześniej Matkę Boską traktowałem bez żadnej relacji. Akceptowałem Chrystusa, ale śmiałem się z Różańca i z pielgrzymek. 6 lat temu poczułem, że potrzebuję powrócić do Mamy - mówił. Dodał też, że podczas pielgrzymki do Medjugorje nauczył się modlić Różańcem, który dziś jest dla niego prawdziwie żywą modlitwą. - Zrozumiałem, że Matka Boska jest wielkim wsparciem, bo z Nią demon nie ma żadnych szans - przekonywał.
Nie mogło również zabraknąć pytania o Światowe Dni Młodzieży Kraków 2016, których piosenkarz był ambasadorem. - Choć nie mogłem być tu fizycznie, przecież mogłem dać swoje świadectwo. Słuchałem też wszystkich kazań i muszę przyznać, że Franciszek to idealny papież na dzisiejsze czasy, bo umie dotrzeć do młodych - mówił Muniek.
...
Raczej sie zaniedbal. Jednak twierdzenie ze rock jest jakos sklonny ku zlu szczegolnie nie potwierdza sie. Wezmy Disco Polo. Niby lekkie latwe i przyjemne a jednak sporo jest tam produktow porno ze az wieje szatanem. Kazdy styl to ma. Czy Metal czy Disco. Szatan wciska sie wszedzie.
Np. dzis spotkalem kolege drugi raz mimo ze przez miesiac tylko dwa razy jechalem w tym kierunku! Od lat chyba go nie widzialem. I zaczelismy rozmawiac o cierpieniu bo jego zona przeszla doslownie! niemal to co Jezus a co znacie z czesci Bolesnych Rozanca. Byla w ruchu Swiatlo Zycie i nie musze mowic ze to bylo jasno im ze wspolnoty zapowiedziane. I oczywiscie w tej sytuacji trudno nie mowic o cierpieniu, ktore jest od diabla. Zawsze. On czytal o Anne Lise ktora tez meczyli ,,lekarze" robiac jej leczenie ,,psychiatryczne" a to byl demon. On zebym sie pomodlil... Obiecalem. I jade dalej i mysle to jakby im pomoc? Przez cierpienie... Od razu Bóg sie pyta czy chce za chwile pocierpiecw tej intencji? Tak. Oczywiscie to jest strach bo co? Samochod mnie najedzie? Czy co? Ale oczywiscie wiem ze nic takiego ale mimo wszystko...
Ale oczywiscie mimo wszystko na samochody sie patrzy. I tak zblizam sie ostroznie do Piotrkowskiej, wypatrujac niebezpieczenstwa... A TAM! GLUCHE DUDNIENIE RYK! DEMONY? Normalnie Bóg zapowiada cierpienie i nadchodzi jakis potworny zgielk... Pandemonium! Ale Bóg jak zwykle nie dlugo mnie trzyma w takiej niepewnosci. MANIFA! No tak demony! Niemal sie rozesmialem jakie Bóg urzadza sytuacje. Mialem przejsc przez Manife bo zatarasowali cala Piotrkowska. A skoro mam to przejsc to nie bede omijal to by byla by ucieczka. Ide powoli ciasno zeby kogos nie uszkodzic z tylu facet popycha zeby isc. Nie po ludziach mowie! Jakes trabki w ucho mi, gwizdki. Ale nie zeby tortury. Nieprzyjemnie. Oczywiscie jakis facet przy megafonie. Bardzo logiczne u opetanych feministek. W koncu przeszedlem. Za pol godziny spowrotem mowie omine. Ale po tym. Co tam. Ide. CZYSCIUTKA ULICA ANI SLADU DEMONOW! SLONCE SWIECI RADOSC! Chyb moje przejscie bylo po to zeby wygnac te demony. Zreszta nie myslcie ze u mnie one powoduja strach. Po tylu razach to juz sama ich obecnosc nie straszna.
Jak widzicie cierpienie zalezy od osoby. Jeden nic nie czuje u innego to nieprzyjemne.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 8:14, 01 Kwi 2017 Temat postu: |
|
|
gosc.pl → Wiadomości → Chrystus z „Pasji” w Polsce
Chrystus z „Pasji” w Polsce
Edward Kabiesz
dodane 31.03.2017 13:23
James Caviezel
Ewen Roberts / CC 2.0
Jim Caviezel, aktor znany z roli Chrystusa w „Pasji” Mela Gibsona, przyjechał do Polski. Będzie gościem Targów Wydawców Katolickich. Spotkać się z nim będzie można na stoisku nr 13 Domu Wydawniczego „Rafael” w sobotę 1 kwietnia o godz. 12.00.
Caviezel przyleciał do Polski na zaproszenie Rycerzy Kolumba. Ten głęboko wierzący artysta jest ojcem syna oraz dwójki adoptowanych dzieci chorych na raka mózgu. W swojej pracy kieruje się chrześcijańskimi zasadami, starannie wybierając scenariusze filmów oraz sposób pracy zgodny ze swoimi przekonaniami.
Wizyta Jima Caviezela połączona jest z premierą filmu „Wyzwolenie kontynentu: Jan Paweł II i upadek komunizmu”, w którym aktor wziął udział jako narrator. Dokument wyprodukowany z rozmachem w Ameryce przez Rycerzy Kolumba ukazuje jeden z najbardziej spektakularnych w historii przykładów triumfu mocy ducha nad systemowym złem.
Jim Caviezel niezwykle cieszy się ze swojego udziału w tej produkcji, określając to doświadczenie jako wielką duchową przygodę. Swoje odwiedziny w Polsce traktuje jako wspaniałą okazję do poznania ojczyzny Papieża Polaka i ważnych dla niego miejsc. Aktor spotkał się z kard. Stanisławem Dziwiszem, modlił się w krakowskich Łagiewnikach i odwiedził obóz w Oświęcimiu.
Jim Caviezel wyznał, że przyjechał także, by prosić o modlitwę różańcową w intencji kontynuacji „Pasji”: - Przybyłem tu, by prosić wasz kraj, aby modlił się za ten film. Potrzebuje tego. Znam tu zakony, rozmawiam z siostrami, ze świętymi kapłanami. Przybyłem do Polski, ponieważ macie więcej świętych niż jakikolwiek inny kraj na świecie; ponieważ macie głęboką relację z Matką Bożą, a Ona ma w sprawie tego filmu wiele do powiedzenia – mówi aktor, dodając, że właśnie u nas chce zapoczątkować Msze Święte i modlitwę różańcową w tej intencji.
...
W tym filmie po prostu wielu aktorow to ludzie wierzacy. Trudno przeciez ,,zagrac" wiare.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:51, 01 Kwi 2017 Temat postu: |
|
|
gosc.pl → Wiadomości → Selfie dla Jasnogórskiej Maryi
Selfie dla Jasnogórskiej Maryi
KAI
dodane 01.04.2017 15:06
Agnieszka Małecka /Foto Gość
To kolejna inicjatywa w Jubileuszowym Roku 300. rocznicy koronacji Cudownego Obrazu Matki Bożej na Jasnej Górze.
Paulini wciąż przypominają, że to wierni są żywymi klejnotami w koronie Maryi i zachęcają do wielkiej mobilizacji duchowej. Pomóc mają w tym różne propozycje m.in. Wieczory Maryjne, strefa świadectw czy darmowa aplikacja „Diament z korony”.
Selfie dla Maryi to zachęta, by tym razem, drogą elektroniczną przesyłać na Jasną Górę swoje zdjęcie i duchowy dar dla Matki Bożej Jasnogórskiej.
- Z tych zdjęć utworzymy wielką mozaikę wizerunku Częstochowskiej Maryi tak, aby każdy mógł w tym wizerunku się odnaleźć, ale też przede wszystkim dać wyraz temu, że to my, Polacy chcemy być obliczem Maryi - wyjaśnia o. Tomasz Tlałka. Koordynator dzieła Żywa Korona Maryi podkreśla, że i w tej inicjatywie istotą są duchowe dary dla Matki Najświętszej.
Zakonnicy zapewniają, że wszystkie zdjęcia znajdą się w wielkiej „selfie mozaice”, która zostanie zaprezentowana w mediach elektronicznych a także umieszczona w formie baneru na Jasnej Górze. W akcji będą brały udział zdjęcia dostarczone organizatorom do 31.07.2017 r. Obraz zostanie wykonany w terminie do 26 sierpnia.
W celu stworzenia mozaiki paulini przewidują wykorzystanie ok. 50 tysięcy zdjęć. Do ich przesyłania zachęcają wszystkich, którzy potrafią sobie zrobić fotografię. Zaproszenie kierowane jest już od kilku tygodni do maturzystów, którzy nadal bardzo licznie pielgrzymują na Jasną Górę.
Specjalny formularz do przesyłania selfie znajduje się na stronie: koronamaryi.pl. Wciąż przyjmowane są także tradycyjne zdjęcia papierowe, których jest już ponad 8 tys. Specjalną aplikację na smartfony pobrało już ok. 5 tys. osób.
Funkcjonuje specjalny kanał na YouTube z katechezami: co znaczy żyć według Ewangelii.
Rok Jubileuszowy 300-lecia koronacji Cudownego Obrazu Matki Bożej to przede wszystkim zachęta do tworzenia Żywej Korony Maryi. Zakonnicy przypominają, że „dar, który możemy złożyć Maryi będzie świadectwem, że pragniemy podjąć próbę nawrócenia do życia zgodnego z Ewangelią”.
- Może jest coś, o czym na dnie swego serca wiesz, że Bogu się nie podoba podejmij próbę. Może to nałóg, który bardzo trudno Ci porzucić. Codzienne duchowe dary jak np. różaniec, czytanie Pisma Św., modlitwa, codzienne małe zwycięstwa, składają się na coś wielkiego, pięknego, wielki kosz duchowych diamentów dla Maryi, prowadząc do wielkiego zwycięstwa - podkreślają paulini.
Pierwsza stacja obchodów jubileuszowych pierwszej koronacji jasnogórskiego obrazu Królowej Polski z udziałem polskich biskupów i władz państwowych odbędzie się już 3 maja. Uroczystość poprzedzi, 2 maja otwarcie wystawy „Regina mundi, Regina Poloniae. Regalia Matki Bożej”.
...
Cenny pomysl.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 13:42, 27 Kwi 2017 Temat postu: |
|
|
Nie pytaj ludzi: czy wierzysz w Boga? Tylko: czy wierzysz Bogu?
Katarzyna Matusz | Kwi 27, 2017
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Romulald Kłos - kiedyś przedsiębiorca, potem bezdomny, a po nawróceniu aktor, który zagrał w filmie „Pasja”. Dziś wie, że nie ma w życiu przypadków i odkrył to, co daje szczęście.
Katarzyna Matusz: Nic nie dzieje się przypadkowo, takie ma Pan doświadczenie. Od czego się zaczęło?
Romuald Kłos*: Zaczęło się od tego, że przypadkowo się urodziłem. Moja mama była na studiach na AWF-ie. Była świetnie zapowiadającą się mistrzynią sportu. Wokół niej był cały wianuszek pomocników. Trener, mąż, działacze, wszyscy mówili: usuń. I dopiero w ostatniej chwili, kiedy już nie wiedziała, co myśleć, jej koleżanka, osoba pobożna powiedziała: Baśka, co ty robisz, przecież to twoje dziecko. I tak się urodziłem.
To była łaska. Jakie jest Pana doświadczenie Boga?
Przez czterdzieści lat Bóg był ukryty w moim życiu. Działał, ale ja o tym nie wiedziałem. Byłem niewierzący, niepraktykujący. Żyłem sam, według własnego planu. Zresztą, świetnie mi to wychodziło (śmiech). Miałem dużo talentów, energii i chęci. Za co się wziąłem, odnosiłem sukces. Dostałem się na elitarne studia, architekturę jako jeden z najlepszych, potem znalazłem piękną żonę, pobraliśmy się i urodziła się cudowna córeczka, Marysia, dobrze zarabiałem. Wszystko działo się dobrze, do czasu. Wkrótce żona mnie zostawiła, wyjechała z córką do Kanady i zażądała rozwodu. Wszelkimi sposobami starałem się ją odzyskać, nie udało się.
Mieszkał Pan w Rzymie i próbował na nowo układać sobie życie?
W Rzymie dobrze mi się powodziło, miałem pieniądze, samochód, poznałem Włoszkę z książęcej rodziny, można powiedzieć księżniczkę (śmiech), ale była we mnie pustka. Nie miałem żadnych pragnień, celów w życiu. Zacząłem tę pustkę wypełniać alkoholem, już to robiłem wcześniej w Polsce. Wskutek tego picia straciłem pracę, tę kobietę, dom, znalazłem się na ulicy jako bezdomny, bezrobotny alkoholik.
Jak wyglądało Pana życie?
Spałem, gdzie popadnie, jadłem byle co albo nic, dużo piłem. Był deszcz, zimno, bród, zacząłem poważnie chorować. Wszyscy o mnie zapomnieli, niewiele brakowało żebym umarł. I zdarzył się cud. Była w Rzymie Odnowa w Duchu świętym, Polacy. Gdzieś mnie wypatrzyli i zaczęli się za mnie modlić. Od jednej pani usłyszałem: „Jezus Cię kocha” i to zmieniło wszystko. Świat wydał mi się tak piękny, że płakałem z zachwytu. Równocześnie miałem świadomość, że Bóg mnie kocha, że stworzył to piękno dla mnie. Dostałem wiele różnych darów i Bóg uleczył mnie ze wszystkich chorób, łącznie z nieuleczalną chorobą alkoholizmu.
Dostał Pan siłę, żeby zawalczyć o siebie, pracę, dom, ale i o innych, posługując wśród bezdomnych. Jednocześnie czuł Pan, że ma wydarzyć się coś ważnego?
Bóg mi dawał wskazówki, rady. Wyczytałem w Biblii, że Bóg spełni każde nasze pragnienie, które jest zgodne z Jego wolą. Zrozumiałem, że to On daje nam te wszystkie dobre pragnienia. A ja miałem takie, żeby zagrać w filmie o Jezusie. I zacząłem się o to modlić. Nie wiedziałem, jak ma się to stać. Pół roku później okazało się, że chodziło o film „Pasja”.
Przypadkowo dostał się Pan do obsady, mimo że nie zgłosił się Pan dużo wcześniej, jak tego oczekiwano od aktorów. Jak udział w takim przedsięwzięciu zmienia serce człowieka?
Traktowałem to, jak udział w Misterium Paschalnym, jakby przede mną odbywała się ta Pasja Jezusa służąca naszemu zbawieniu. W zachwycie siedziałem, patrzyłem i modliłem się.
Byłem uczestnikiem sytuacji, w której jeden z aktorów się nawrócił. Giovanni Capalbo grał Longinusa, tego, który przebija włócznią Pana Jezusa. Był niewierzący, niepraktykujący. Któregoś dnia, gdy zostaliśmy sami na planie, zaczął się żalić. Mówił, że będąc małym chłopcem uwielbiał się modlić, przedkładał to ponad inne zajęcia, ale dorastając wskutek swego niedbalstwa, zainteresowania światowym życiem stracił to. Przyszło mi przynaglenie, żeby go zapytać, czy chce przyjąć Pana Jezusa jako swojego Pana i Zbawiciela i przez czysty przypadek miałem tego dnia w kieszeni kartkę z tekstem zawierzenia Jezusowi. Chciał, upadł na kolana i szlochając przyjął Jezusa jako swojego Pana i Zbawiciela.
Z perspektywy Pana doświadczeń życiowych, co jest dla Pana ważne?
To, czego ciągle uczy mnie Bóg. Zaufania do Niego. Nie trzeba się ludzi pytać – czy wierzysz w Boga, tylko czy wierzysz Bogu? To jest ważne.
*Romuald Kłos, polski aktor, z zawodu architekt. W jego bogatej filmografii znajduje się m.in. film „Pasja” Mela Gibsona, w którym zagrał rzymskiego żołnierza.
..
Dokladnie. Nie ma przypadkow.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 19:18, 28 Mar 2020 Temat postu: |
|
|
Odtwórca Jezusa: Sequel „Pasji” będzie arcydziełem
27 marca 2020 | 03:00 | rk (KAI/FoxNews) / hsz | Los Angeles Ⓒ Ⓟ
SampleFot. LONDON FEATURE/East News
O tym, że nowy film Mela Gibsona, kontynuacja jego „Pasji” z 2004 roku, będzie prawdziwym arcydziełem jest przekonany Jim Caviezel, amerykański aktor, pamiętny odtwórca filmowego Jezusa. Zdaniem artysty, sequel kinowego hitu, który obejrzały setki milionów ludzi na całym globie, będzie „największym filmem w historii świata”. Produkcja ma być kontynuacją opowieści o historii zbawienia i koncentrować się na zmartwychwstaniu Chrystusa.
Caviezel powiedział o nowej produkcji Mela Gibsona w rozmowie ze znanym dziennikarzem katolickim w USA Raymondem Arroyo dla Fox News.
Zdaniem Caviezela, wielkie filmowe wytwórnie unikają historii opartych na Piśmie Świętym, a zamiast tego za wielkie pieniądze tworzą filmy o super bohaterach, czerpiących inspirację z chrześcijańskich ideałów. Wskazał na filmy oparte na komiksach Marvela, w których można zobaczyć Supermana, ale nie Tego, który zainspirował jego twórcę tych historii, czyli Jezusa Chrystusa.
W filmie o roboczym tytule „Męka Chrystusa: Zmartwychwstanie” Caviezel znowu odtwarzać będzie Jezusa, a aktorka Maia Morgenstern wcieli się w Jego matkę. Caviezel wyjaśnił, że Mel Gibson pracuje obecnie nad piątym projektem scenariusza. Premiera zapowiedziana jest na 2021 r.
W rozmowie dla Fox News, która w dużej mierze dotyczyła wiary, religii i inspiracji słowem Bożym, Caviezel podkreślił, że świat nie jest w stanie dać człowiekowi miłości, gdyż ona pochodzi tylko od Boga. „Chcesz być lubiany przez wielu, czy ukochanym przez Jednego” – pytał retorycznie w wywiadzie.
Jim Caviezel urodził się w 1968 roku w Mount Vernon w stanie Waszyngton. W wywiadach w poruszający sposób mówi o wierze i o tym, co znaczy być chrześcijaninem w dzisiejszych czasach, a także opowiada o swoim nawróceniu. Artysta znany jest z tego, że razem z żoną adoptował dwoje niepełnosprawnych dzieci oraz ze swego zaangażowania na rzecz obrony życia nienarodzonych i stanowczo wyrażanego sprzeciwu wobec aborcji. Nazwał ją „największą skazą zachodniej cywilizacji”.
..
Ptosze bardzo! Cenny film!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:56, 31 Lip 2022 Temat postu: |
|
|
Kuba Koisz
29 lipca o 16:03
Tagi: kevin sorbo
Kevin Sorbo. Herkules, który spotkał Jezusa
Gdyby telewizja lat 90. miała twarz, nosiłaby silnie zarysowaną szczękę, wyraźne kości policzkowe, a także ciemne, gęste włosy chłopa ubranego w skórzany bezrękawnik. A gdyby zapytać kogokolwiek wychowującego się w tamtych czasach o mitologię grecką, na pewno pomieszałby porządki, mówiąc, że Herkules znał niejaką Xenę, amazońską wojowniczkę, a finalnie pomagał nawet ukrywać przed Herodem dzieciątko boże (tak, był o tym odcinek). Parandowski może i zrobił kawał roboty badawczej i propagatorskiej, przybliżając nam mity greckie, ale to telewizyjna gęba Kevina Sorbo uczyniła z niej krótkotrwałą modę w naszych sercach. Może nie tak mocną, jak na dinozaury dzięki Spielbergowi, ale jednak. Jaraliśmy się Herkulesem jak poparzeni.
Każdy odcinek Herkules był na swój sposób zarówno mocno osadzony w mitach greckich, jak i bawił się nimi na pograniczu gwałtu. Coś jednak w tym serialu było autentycznego, opierającego się na duchu przygody, a sam mit w rozumieniu campbellowskim (mimo że trawestowany) ogrywany był całkiem nieźle. Kevin Sorbo był wersją zeusowego syna, która naśmiewała się czasami z mitycznego statusu, a jednocześnie scenarzyści dwoili się i troili, aby zaserwować naprawdę ciekawe przygody. I choć z odcinka na odcinek było coraz dziwniej (a także niestety: gorzej), Kevin Sorbo stał się gwiazdą. Co prawda taką, że dzisiaj piski zachwytu mogłyby go dopaść co najwyżej na konwencie w Nadarzynie, ale co wywalczył w telewizji dzięki naoliwionym mięśniom, to jego.
Kevin Sorbo urodził się w 1958 roku w Mound. Luterańska rodzina stała w rozkroku gdzieś pomiędzy tradycją (silnie wierząca matka), a nauką (ojciec był nauczycielem biologii), ale młody Sorbo bardziej kierował swój wzrok w kierunku sportu niż rozterek światopoglądowych. Przynajmniej na razie. Był świetnym jak na poziom licealny graczem w baseball i koszykówkę, a w hokeju myślał nawet o tym, by przejść na zawodowstwo. Nie widział, że wkrótce czeka go drastyczny zwrot w kierunku teatru. Do tego stopnia pokochał występy na scenie, że ruszył nawet w trasę z trupą teatralną. Coś w duszy zaskoczyło, chociaż na przewrot w karierze musiał jeszcze trochę poczekać. I chyba oprócz podpierania ściany na dziesiątym planie filmu i chałturkach w modelingu, o których nikt nie pamięta, trudno go dostrzec w jakiejkolwiek produkcji, chociaż był brany pod uwagę jako telewizyjny Superman. Ostatecznie ta rola przypadła Deanowi Cainowi (który wiele lat później podzielił los Sorbo i zaczął grywać w zaangażowanych ideologicznie filmach). Prawdziwa rewolucja przyszła wraz z produktem telewizyjnym Herkules i Amazonki, do którego casting wygrał bez większych problemów, bo jakoś nikt nie stał w kolejce do luźno opartej na mitologii bajeczki, która miała zdechnąć w głowach niedzielnych widzów pięć minut po emisji. Film się spodobał na tyle, że za jednym zamachem zrobiono drugą produkcję, czyli Herkulesa i zaginione miasto (mieszając mit o Troi z historią poznania przez bohatera Dejaniry). Wkrótce zamówiono pierwszy sezon, który miał kontynuować przygody tej wersji Herkulesa, pomijając jednak niektóre wątki z filmów. Sorbo wskoczył w ten projekt bardzo ochoczo, co zaowocowało 111 odcinkami i byłoby więcej, gdyby...
Kevin Sorbo, Miracle ManFot. NBC
No właśnie. Gdzieś w okolicach 5. sezonu aktor zaczął się uskarżać na problemy z ręką oraz nerwobóle (a przynajmniej tak samodiagnozował swoje problemy). Bagatelizował to tak długo, jak tylko mógł. Okazało się, że to tętniak, który w każdy momencie mógł zabić aktora. To chyba wtedy przedefiniował swoje życie do tego stopnia, że dzisiaj trudno jest mówić o Sorbo w innym kontekście niż światopoglądowym, ponieważ jeśli już jego nazwisko trafia do mediów, to tylko za sprawą wyznawanych przez niego wartości. Oczywiście aktor wciąż występuje w filmach, o czym będzie za chwilę, ale gdy odkrył, jak bardzo kruche jest jego życie, postanowił ewakuować się z topniejącego projektu o mitologicznym herosie. Nawet kosztem tego, że już nigdy nie zostanie mu powierzona rola w filmie bądź serialu, który może się cieszyć statusem kultowca w kręgach popkulturowych. Oczywiście wciąż finansowo odcinał kupony z tamtego okresu, głównie podpisując zdjęcia na różnych Comic Conach, ale postanowił wejść w filmową niszę, która bardziej definiowała go jako aktora i człowieka. Mowa o kinie religijnym.
Sorbo to bowiem ultras, jeśli chodzi o kwestię Boga, wiary, konserwatywnej drogi życia, a także zagorzały przeciwnik aborcji. Taki nie do złamania, noszący sztandar, wolący być z dala od mainstreamu, jeśli to ma być ceną za poglądy. Gdy zapytano go kiedyś o to, co sądzi o Pasji Gibsona, z miejsca przystąpił do obrony wizji reżysera, mówiąc, że Żydzi zabili Chrystusa. Zapytano go jakiś czas później, czy wycofałby się ze swoich słów, na co odrzekł, że nie ma zamiaru. „To prawda, oni zabili Jezusa”, dopowiedział. Już nieco wcześniej Fabryka Snów zaczęła wygaszać współpracę z aktorem, a Herkulesa próbował (bezskutecznie) zastąpić młody jeszcze Ryan Gosling, wcielając się w tę samą, ale jeszcze nieopierzoną wersję herosa. Jeszcze więcej szczęścia miał spin-off, czyli Xena: wojownicza księżniczka, która będąc jedynie postacią poboczną w świecie Herkulesa, urosła do rangi ikony feminizmu (w czym pomogła rzecz jasna Lucy Lawless, prywatnie wyznająca światopogląd zupełnie przeciwny niż dawny kolega z planu).
Bardzo interesująca droga wynikająca nie tylko z własnych doświadczeń, ale również pochodzenia, obserwacji świata. Interesująca, ale być może właśnie w głównej mierze oparta na egzystencjalnym strachu. Nikt tak bardzo nie składa rąk do modlitwy, jak ludzie schorowani i starzy. Być może Sorbo czuje się wdzięczny Bogu za to, że zwrócił mu życie, a być może znalazł po prostu przepis na siebie (oraz filmową emeryturę). Policzmy. Od czasów zakończenia prac nad Herkulesem zagrał w ponad 80 filmach, z czego prawie wszystkie po roku 2011 pochodzą od wytwórni specjalizujących się w kinie religijnym. Oczywiście Sorbo ubiera to w szaty zgodności przekonań i kariery. Sam mówi o Hollywood tak: „Zauważyłem to dosyć szybko, jakieś 10 lat temu. Zacząłem głośniej mówić o moich poglądach i to wystarczyło, żeby we mnie uderzyć. Znam ludzi z pierwszej ligi, aktorów, reżyserów i producentów, którzy otwarcie mówią, że nie chcą pracować z konserwatystami. Ci sami ludzie trąbią o tolerancji. Myślę, że powinni spojrzeć w lustro albo zajrzeć do słownika i sprawdzić definicję słowa tolerancja. Nie da się ukryć, że w Hollywood jest nagonka na ludzi, którzy wierzą w Boga. To, co stosują wobec mnie, na pewno nie jest tolerancją". W innym wywiadzie mówi o tym, że nie ma zamiaru żyć podług standardów hollywoodzkich, bo inaczej do tego momentu miałby już przynajmniej trzecią żonę. I tutaj trzeba przyznać, że wraz z żoną, Sam, tworzą całkiem zgrabną komórkę rodzinną, która doczekała się trzech pociech.
Przy całej tej konserwowej bigockości Sorbo wydaje się bardzo pogodnym i spełnionym człowiekiem, a w wywiadach często wraca do czasów z planu serialu. Kiedy indziej rzuci coś na temat zepsutej współczesności, dodając, że to nie miejsce dla niego (co nie przeszkadza mu jednak występować w kilkunastu tytułach rocznie). Gdzieś między tym wszystkim, wewnątrz, czai się człowiek, który przeszedł wiele i sądzi, że wygrał kolejną szansę od losu, już poza światłami jupiterów. Nie sposób nie uznać tego za szczerą deklarację. A jeśli można przy tym zarabiać stałą gażę, grając w filmach, które piętnują ateuszy, to tylko się cieszyć. Olimp może to nie jest, ale wyżyć do pierwszego można.
...
Rzadki przykład połączenia branży filmowej i rozumu. Bo to są najwyraźniej sprzeczności. Mądrość to odkrycie Boga po prostu! Oczywiście Hollywood jako środowisko satanistyczne programowo tępi chrześcijaństwo co oczywiście ulatwia im ateizacja społeczeństwa USA! Gdyby widz tłumnie chodził na kino religijne to i Hollywood zrobił by się ,pobozny' i obłudnie tłukł ,kino religijne'. Ale ponieważ jest to nisza rynkowa więc mogą sobie odpuścić bez większej straty zysków co robią z radocha. Kino religijne zatem jest w USA kinem tzw. niezależnym. Zresztą jest to prawdziwe amerykańskie kino! Jeśli chcecie poznać duchowość tego kraju z filmu to tylko kino niezależne! Hollywood to jest świat sztuczny co najwyżej zajmujący się tym co fascynuje skrajnie lewackie ,elity' USA a nie normalnego człowieka. Kino Hollywood ma wartość chyba tylko jako analiza umysłu psychopaty. A tam w dużej mierze rządzi typ psychola. Stąd LGBT jako ,doktryna panstwowa'. No ale ileż można analizować psychopatę? Milczenie owiec było już dawno temu i co tam więcej można dodać? Tylko zrobić nowsza wersje. Wtedy to było przerysowane dziś już wygląda zupełnie realistycznie! Taki jest umysł tych co im ludzie przeszkadzaja co im potrzeba depopulacji. Rolnictwo im bruździ i trzeba zlikwidować a ,aborcja to prawo czlowieka'. Skrajni psychopaci. Nie mamy jednak analizować zła bo wtedy Biblia była by pełne postaci psychopatów i drobiazgowych opisów! A tymczasem Biblia pełna jest opisów ludzi dobrych!!! Henoch Noe Abraham Jakub Mojżesz Eliasz! To nam pokazuje kierunek! O złu trzeba wiedzieć ale nie drążyć tego tematu bo zło nie ma mocy twórczej! Jest to niejako zajmowanie się niczym! Strata czasu! Dobro ma moc tworzenia i tylko nim warto się zajmować.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|