Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Kolejna kompromitacja sądowa!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 34, 35, 36  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:17, 20 Gru 2013    Temat postu:

Tomasz Pajączek | Onet
Za kradzież orzechów może trafić do więzienia na 15 lat

Policjanci z Bystrzycy Kłodzkiej wspólnie z pracownikami ochrony zatrzymali mężczyznę podejrzanego o włamanie do sklepu spożywczego. Złodziej ukradł worek orzechów włoskich i napój gazowany – i to właśnie za to może trafić do więzienia na 15 lat.

Zaczęło się od telefonu na policję, bo pracownicy ochrony jednego ze sklepów w Bystrzycy Kłodzkiej zauważyli wybitą szybę wystawową. W ten sposób złodziej dostał się do środka. Ze sklepu ukradł worek orzechów włoskich i napój gazowany.
REKLAMA

Zanim mężczyzna zdążył uciec – na miejsce przyjechała policja i schwytała złodzieja. - Funkcjonariusze wspólnie z pracownikach ochrony zatrzymali 41-latka. Wobec interweniujących policjantów mężczyzna zachowywał się bardzo agresywnie. Naruszył nietykalność jednego z policjantów, a także kierował wobec funkcjonariuszy groźby i wulgarne słowa – mówi Wioletta Martuszewska z policji w Kłodzku.

Teraz mężczyzna przebywa w policyjnym areszcie i pewnie nie prędko stąd wyjdzie, bo decyzją sądu został tymczasowo aresztowany na 3 miesiące. W sumie usłyszał 4 prokuratorskie zarzuty. - Okazało się, że 41-latek będzie odpowiadać za kradzież z włamaniem w warunkach recydywy wielokrotnej – tłumaczy Wioletta Martuszewska.

Policja bada też czy mężczyzna nie ma na swoim koncie podobnych przestępstw. Za to, co już zrobił grozi mu 15 lat więzienia.

...

To pedofilow wypuszczacie a za prostackie włamy 15 lat ? Co za debil taki Kodeks Karny ulozyl ! W Polsce kary nie sa zbyt niskie . Sa bezsensownie nieproporcjonalne . Za glupoty olbrzymie za potwornosci niskie . Kompletny kretynizm .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:00, 31 Gru 2013    Temat postu:

Babka ma, to niech da

Znana lekarka całe życie pracowała, by odłożyć na wygodne życie na emeryturze. Dziś ma 70 lat i się boi, bo wnuki z synową pozwały ją o alimenty - pisze "Gazeta Wyborcza".

Ta sprawa to nie żart, bo mało kto wie, ale jeśli rodziców nie stać na alimenty, można o nie pozwać też babcię i dziadka oraz dorosłe rodzeństwo. A sąd może je zasądzić nawet do zakończenia studiów.

I choć pozwy przeciwko babciom i dziadkom nie są częste, to jest ich coraz więcej - twierdzi "GW".

Niektórzy sędziowie oceniają, iż przepisy zbyt szeroko nakładają obowiązki alimentacyjne na innych bliskich niż rodzice. Ale resort sprawiedliwości nie planuje w najbliższym czasie zmian.

...

Wyborcza otkrywa fspanialosci lewa w tym kraju ktorych nie wolno bylo krytykowac we fspanialych latach 90 tych . Jeden syn jest dobrh pobozny uczciwy pomaga ludziom . Drugi dziwki wodka narkotyki nieslubne dzieci ... I TEN POBOZNY PLACI ALIMENTY ! CO ZA ZWYRODNIALCY TAKIE PRAWO TOLERUJA ! WYKSZTALCIUCHY SADOWE O TYM WIEDZA OD DZIESIECIOLECI I NIC ! DOBRZE JEZD ! TFU !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:30, 09 Sty 2014    Temat postu:

Proces ws. zadośćuczynienia za namaszczenie ateisty

Przed szczecińskim sądem apelacyjnym rozpoczął się w czwartek proces w sprawie udzielenia w szpitalu przez katolickiego kapłana sakramentu namaszczenia chorych niewierzącemu pacjentowi. Był on wtedy nieprzytomny, po operacji.

Mężczyzna domaga się 90 tys. zł od szpitala. Pozwał placówkę za naruszenie zasad wolności sumienia. Sąd ma wydać orzeczenie w tej sprawie 23. stycznia.

Niewierzący mieszkaniec Szczecina Jerzy R. poddał się planowanej operacji kardiochirurgicznej w 2009 r. Gdy po zabiegu był w śpiączce farmakologicznej i istniało zagrożenie dla życia ksiądz udzielił mu sakramentu namaszczenia chorych. Ani personel szpitala, ani duchowny nie sprawdzili jednak wcześniej, czy pacjent jest chrześcijaninem.

Mężczyzna o namaszczeniu dowiedział się dopiero po przeczytaniu swej dokumentacji medycznej.

Pełnomocnik Jerzego R., Krzysztof Grubin, wnioskował, by sąd przyjął dowód - opinię biegłego psychologa w sprawie krzywdy poniesionej przez pacjenta. Sąd ten wniosek oddalił. Powoda nie było w sądzie.

Jak powiedział Grubin dziennikarzom, jego klienta, osobę niewierząca obrzęd dokonany przez księdza obrażał. W jego odczuciu to był rytuał, z którym on się nie zgadza – powiedział. Reprezentująca szpital Agnieszka Żak-Myślak w rozmowie dziennikarzami mówiła, że "szpital zwyczajowo nie odbiera oświadczeń od pacjentów na temat ich wyznania, a intencja po stronie kapelana i szpitala była prawidłowa".

Udzielenie namaszczenia było aktem dobrej woli, a sam sakrament nie ma znaczenia dla osoby niewierzącej – zaznaczyła. Jak dodała, w ocenie kapelana fakt udzielenia tego sakramentu nie ma żadnej doniosłości dla osoby niewierzącej.

Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Szczecinie. Ten w styczniu 2012 r. oddalił powództwo, podkreślając, że pacjent nikomu nie zgłaszał, że nie życzy sobie sakramentów według obrządku katolickiego. Sąd apelacyjny podtrzymał wyrok sądu niższej instancji.

Jednak Sąd Najwyższy we wrześniu ubiegłego roku, do którego pacjent złożył wniosek o kasację orzekł, że namaszczenie nieprzytomnego chorego bez jego zgody jest naruszeniem dóbr osobistych. Sprawa została cofnięta do ponownego rozpatrzenia przez Sąd Apelacyjny.

Sakrament namaszczenia chorych jest jednym z siedmiu sakramentów w Kościele katolickim. Przewidziany jest dla ciężko chorych. Kapłan namaszcza czoło i ręce chorego olejem świętym, wypowiadając przy tym słowa: "Przez to święte namaszczenie niech Pan w swoim nieskończonym miłosierdziu wspomoże ciebie łaską Ducha Świętego. Amen. Pan, który odpuszcza ci grzechy, niech cię wybawi i łaskawie podźwignie. Amen."

...

Prosze aby sady zakonczyly ten absurd i zajely sie powaznymi sprawami . Dac ohydnemu oblesiowi lanie po tylku bo na takim poziomie jest . Kompromituje ateistow bo to wcale sa oblesni kretyni odrzucajacy pomocna dlon .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:50, 10 Sty 2014    Temat postu:

Trynkiewicz wyjdzie na wolność? Nawet matka się go boi

Sprawa najgroźniejszych przestępców, którym karę śmierci zamieniono na 25 lat więzienia, wróciła kilkanaście miesięcy temu. Wszystko przez fakt, że już na początku 2014 roku część z nich będzie mogła wyjść na wolność. Opinię publiczną szczególnie rozgrzała sprawa Mariusza Trynkiewicza - nauczyciela WF-u, który w 1988 roku brutalnie zgwałcił i zamordował czterech chłopców.

O tym, że Trynkiewicz powinien być izolowany, mówi także jago matka, która bardzo obawia się jego wyjścia na wolność. - Ja mówiłam mu wprost: kto cie będzie pilnował? On jak wyjdzie, to złapie wiatr w żagle i wszystko od nowa - powiedziała matka mordercy.

....

CHCIELISCIE ZACHODU TO MACIE ! POZNOSILI KARY SMIERCI DOZYWOCIA AMNESTIE I W KONCU ZWYRODNIALCY CHODZA NA WOLNOSCI ! BYDLAKI ZA WSZYSTKO ODPOWIECIE ! PREDZEJ CI ZWYRODNIALCY UNIKNA PIEKLA NIZ WY ? BO ONI TO BEZROZUMNE MASZYNY DO ROBIENIA BESTIALSTW A WY ICH UWOLNISCIE I STWORZYLISCIE IM WARUNKI ! TFU GDZIE JA ZYJE ! CO ZA PRAWNICY ! SZAMBO !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:41, 13 Sty 2014    Temat postu:

GIODO po raz pierwszy nakazał odnotowanie apostazji w księgach chrztu

Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych po raz pierwszy wydał decyzje, w których nakazał proboszczom odnotowanie w księdze chrztu apostazji, czyli że dana osoba wystąpiła z Kościoła katolickiego.

Jak powiedział GIODO Wojciech Wiewiórowski, do tej pory zostało wydanych pięć takich decyzji: pierwsza w grudniu 2013 r., pozostałe w pierwszych dniach stycznia 2014 r. Wszystkie dotyczyły osób, które wystąpiły z Kościoła katolickiego i poskarżyły się GIODO, że ten fakt nie został odnotowany w parafialnej księdze chrztu. Podobne skargi składali też byli świadkowie Jehowy, a pytania prawne przysyłali do GIODO również protestanci.

Rozpatrując skargi byłych katolików, GIODO zwracał się o wyjaśnienia do proboszczów. Ci odpowiadali, że osoby skarżące wciąż były członkami Kościoła katolickiego, ponieważ nie przeszły procedury apostazji. Zgodnie z tą procedurą apostazji dokonuje się w parafii, w obecności dwóch świadków i proboszcza. Po takim akcie do dokumentów wpisywana jest odpowiednia adnotacja.

W tej sytuacji GIODO umarzał sprawy, uznając, że nie ma prawa do wydania merytorycznej decyzji. Ustawa o ochronie danych osobowych mówi bowiem, że generalny inspektor w odniesieniu do zbiorów danych "dotyczących osób należących do Kościoła lub innego związku wyznaniowego" nie ma uprawnień wydawania decyzji czy prowadzenia inspekcji.

Osoby, które nie zgadzały się z takim rozstrzygnięciem, składały skargi do sądu, twierdząc, że nie dotyczy ich ten przepis, ponieważ już wystąpiły z Kościoła.

O ile w pierwszej instancji Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie podtrzymywał decyzje GIODO, to już Naczelny Sąd Administracyjny się z nimi nie zgodził.

W październiku 2013 r. NSA wydał serię orzeczeń, w których uznał, że GIODO nie może z góry umarzać postępowań w sprawie osób, które domagają się wpisu w księdze parafialnej o tym, że wystąpiły z Kościoła. GIODO powinien najpierw ocenić, czy takie osoby skutecznie wystąpiły z Kościoła - uznał sąd.

Sędzia Małgorzata Jaśkowska mówiła wtedy w uzasadnieniu, że "stosunki między związkiem wyznaniowym a państwem regulowane są na zasadach poszanowania ich autonomii oraz wzajemnej niezależności", ale - jak dodała - "związki wyznaniowe podlegają jednak przepisom prawa powszechnego".

Dlatego - jak wyjaśniła sędzia - wystąpienie z Kościoła katolickiego powinno być rozpatrywane na gruncie prawa powszechnego, ponieważ dotyczy wolności sumienia i wyznania oraz danych osobowych.

- NSA stwierdził, że GIODO, oceniając to, czy osoba wystąpiła z Kościoła, czy nie, nie musi kierować się wewnętrznymi przepisami Kościoła lub związku wyznaniowego - powiedział Wiewiórowski. Jego zdaniem z orzeczeń NSA wynika też i to, że aby wystąpić z Kościoła, wystarczy prawidłowo przekazać oświadczenie woli w tej sprawie.

- To spowodowało, że w tych sytuacjach, w których nie mamy wątpliwości, że osoba wystąpiła z Kościoła lub związku wyznaniowego, wydaliśmy pierwsze decyzje nakazujące dokonanie odpowiedniego wpisu w księdze chrztu - wyjaśnił GIODO. Podkreślił, że chodzi jedynie o dokonanie odpowiedniego wpisu w dokumentach parafialnych, a nie wykreślenie z nich danych.

Wiewiórowski zwraca uwagę, że tworzenie reguł rządzących występowaniem osób z Kościołów i związków wyznaniowych nie mieści się w zakresie zadań organu ochrony danych osobowych. - NSA uznaje, że GIODO powinien sam oceniać to, czy ktoś jest, czy nie jest członkiem Kościoła lub związku wyznaniowego. Przyznaję, że nie jest to sytuacja prosta. Prawdopodobnie będzie ona wymagała uregulowania prawnego - powiedział GIODO.

...

ODPIEPRZCIE SIE ! TO NIE SA WASZE KOMPETENCJE ! ZAJMIJCIE SIE SWOJA PRACA !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:00, 14 Sty 2014    Temat postu:

Spór ws. apostazji. Ekspert: zagrożona jest autonomia Kościoła

Na­czel­ny Sąd Ad­mi­ni­stra­cyj­ny stwier­dził, że Ge­ne­ral­ny In­spek­tor Ochro­ny Da­nych Oso­bo­wych oce­nia­jąc, czy dana osoba do­ko­na­ła apo­sta­zji, nie musi kie­ro­wać się we­wnętrz­ny­mi prze­pi­sa­mi Ko­ścio­ła lub związ­ku wy­zna­nio­we­go. Urząd po raz pierw­szy wydał więc de­cy­zje, w któ­rych na­ka­zał pro­bosz­czom od­no­to­wa­nie w księ­dze chrztu, że dana osoba wy­stą­pi­ła z Ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go. Zda­niem eks­per­ta de­cy­zja ta jest za­gro­że­niem dla au­to­no­mii Ko­ścio­ła.

"De­cy­zja jest bar­dziej niż ku­rio­zal­na, jest wyj­ściem poza kom­pe­ten­cje NSA, bo ten nie ma kom­pe­ten­cji zaj­mo­wa­nia się ad­mi­ni­stra­cją ko­ściel­ną, a je­dy­nie pań­stwo­wą, a dzia­ła­nie GIODO na pod­sta­wie tego orze­cze­nia jest zła­ma­niem zasad Kon­sty­tu­cji RP i Kon­kor­da­tu" – ko­men­tu­je ks. Ire­ne­usz Wo­łosz­czuk, praw­nik i sę­dzia Try­bu­na­łu Ar­cy­bi­sku­pie­go w Stras­bur­gu.

Zda­niem eks­per­ta de­cy­zja na­ru­sza Kon­sty­tu­cję RP, Kon­kor­dat i pol­skie prawo ad­mi­ni­stra­cyj­ne. "GIODO nie ma ani upraw­nień ani środ­ków do tego, aby stwier­dzić czy choć­by oce­niać to, czy ktoś jest, czy nie jest człon­kiem Ko­ścio­ła lub związ­ku wy­zna­nio­we­go na pod­sta­wie ja­kiejś ema­na­cji aktu woli apo­sta­ty. Na za­sa­dzie ana­lo­gii, GIODO mógł­by do­wol­nie uznać oce­niać czy dana osoba stała się człon­kiem Ko­ścio­ła przez np. pi­sem­ny akces, a nie przez chrzest. Nie trze­ba być kon­sty­tu­cjo­na­li­stą, by stwier­dzić, że to jest kom­plet­ny ab­surd" - oce­nia ks. Wo­łosz­czuk.

Zda­niem eks­per­ta, każdy Ko­ściół, czy wspól­no­ta re­li­gij­na, sam "au­to­no­micz­nie okre­śla za­sa­dy przy­stą­pie­nia i wy­stą­pie­nia do tej in­sty­tu­cji, a ad­mi­ni­stra­cji pań­stwo­wej nic do tego". "Przy­na­leż­ność do Ko­ścio­ła jest nie tylko do­bro­wol­ną, ale wręcz jest ob­wa­ro­wa­na pew­ny­mi wy­mo­ga­mi i każdy ochrzczo­ny albo sam stał się człon­kiem Ko­ścio­ła jako osoba do­ro­sła, albo, jeśli nie był osobą peł­no­let­nią, stał się nim przez wolną de­cy­zję swo­ich ro­dzi­ców lub opie­ku­nów praw­nych" - pisze ks. Wo­łosz­czuk w ko­men­ta­rzu.

"Dla­te­go taka de­cy­zja NSA i idące za nią in­ter­wen­cje GIODO u księ­ży pro­bosz­czów są cał­ko­wi­cie bez­praw­ne, a naj­gor­sze jest to, że chcą in­ge­ro­wać w au­to­no­mię Ko­ścio­ła bar­dziej niż dzia­ła­nia władz w naj­głęb­szym PRL" - pod­su­mo­wu­je eks­pert.

W paź­dzier­ni­ku 2013 r. NSA wydał serię orze­czeń, w któ­rych uznał, że GIODO nie może z góry uma­rzać po­stę­po­wań w spra­wie osób, które do­ma­ga­ją się wpisu w księ­dze pa­ra­fial­nej o tym, że wy­stą­pi­ły z Ko­ścio­ła. Sąd uznał, że GIODO po­wi­nien naj­pierw oce­nić, czy takie osoby sku­tecz­nie wy­stą­pi­ły z Ko­ścio­ła.

Sę­dzia Mał­go­rza­ta Jaś­kow­ska mó­wi­ła wtedy w uza­sad­nie­niu, że "sto­sun­ki mię­dzy związ­kiem wy­zna­nio­wym a pań­stwem re­gu­lo­wa­ne są na za­sa­dach po­sza­no­wa­nia ich au­to­no­mii oraz wza­jem­nej nie­za­leż­no­ści", ale - jak do­da­ła – "związ­ki wy­zna­nio­we pod­le­ga­ją jed­nak prze­pi­som prawa po­wszech­ne­go". Dla­te­go - wy­ja­śni­ła sę­dzia - wy­stą­pie­nie z Ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go po­win­no być roz­pa­try­wa­ne na grun­cie prawa po­wszech­ne­go, gdyż do­ty­czy wol­no­ści su­mie­nia i wy­zna­nia oraz da­nych oso­bo­wych.

- NSA stwier­dził, że GIODO, oce­nia­jąc to, czy osoba wy­stą­pi­ła z Ko­ścio­ła czy nie, nie musi kie­ro­wać się we­wnętrz­ny­mi prze­pi­sa­mi Ko­ścio­ła lub związ­ku wy­zna­nio­we­go - tłu­ma­czy Woj­ciech Wie­wió­row­ski, ge­ne­ral­ny in­spek­tor da­nych oso­bo­wych.

Jego zda­niem, z orze­czeń NSA wy­ni­ka także, że aby wy­stą­pić z Ko­ścio­ła, wy­star­czy pra­wi­dło­wo prze­ka­zać oświad­cze­nie woli w tej spra­wie. - To spo­wo­do­wa­ło, że w tych sy­tu­acjach, w któ­rych nie mamy wąt­pli­wo­ści, że osoba wy­stą­pi­ła z Ko­ścio­ła lub związ­ku wy­zna­nio­we­go, wy­da­li­śmy pierw­sze de­cy­zje na­ka­zu­ją­ce do­ko­na­nie od­po­wied­nie­go wpisu w księ­dze chrztu - wy­ja­śnia Wie­wió­row­ski. NSA uzna­je, że GIODO po­wi­nien sam oce­niać to, czy ktoś jest, czy nie jest człon­kiem Ko­ścio­ła lub związ­ku wy­zna­nio­we­go.

>>>

To jest skandal . Sad kieruje sie nie prawem a fobia antyreligijna . I TO MA BYC NSA !!! NIE ZNAJA KONKORDATU ???!!! TO CO ONI TAM ROBIA !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:23, 16 Sty 2014    Temat postu:

Łukasz Warzecha: kara śmierci ma sens!

Mariusz Trynkiewicz jest siedzącym (jeszcze), a wkrótce (prawdopodobnie) chodzącym na wolności żywym argumentem za karą śmierci. Wbrew zawodzeniom abolicjonistów, którzy - jak prof. Monika Płatek - łkają, że być może "wykonał nad sobą wielką pracę". Szkoda, że nie łkają nad rodzinami ofiar - pisze Łukasz Warzecha w felietonie dla Wirtualnej Polski.

.... Jak ktos tak glupi mogl zostac profesorem . To zywy dowod na to ze kobiety nie powinny byc na urzedach takze naukowych .

Trudno powiedzieć, co sobie myśleli posłowie sejmu kontraktowego, gdy w grudniu 1989 r. ogłaszali amnestię, na mocy której przestępcom skazanym na karę śmierci zamieniono ją na 25 lat pozbawienia wolności, a więc najwyższą istniejącą w ówczesnym kodeksie karnym sankcję. Prawdopodobnie nie myśleli nic, kierując się stadnym instynktem i być może histerią niektórych środowisk, które wprawdzie były szaleńczo przeciwne choćby dekomunizacji, ale za to miały hopla na punkcie praw człowieka. To im zresztą pozostało do dzisiaj.

.... W 1989 nie bylo mowy o dekomunizacji . To byl czas Budujemy wspolny dom .

Ciekawie byłoby dotrzeć do posłów, głosujących wtedy za amnestią i spytać, czy choćby zainteresowali się, komu podarują wolność w perspektywie ćwierć wieku. Czy zasięgnęli informacji, kogo będzie trzeba wypuścić z więzienia 25 lat później, czy też po prostu uznali, że martwić się będzie kolejne pokolenie?

.... A po co ? Jest dieta jest dobrze .

Swoją rolę mogły odegrać głosy takie jak obsypany zagranicznymi nagrodami "Krótki film o zabijaniu" Krzysztofa Kieślowskiego. Obraz wyjątkowo nieuczciwy intelektualnie, który jako tytułowe "zabijanie" pokazuje zarówno sadystyczne zabójstwo, jak i wykonanie wyroku śmierci na sprawcy. To zresztą do dziś jeden ze sztandarowych argumentów abolicjonistów (czyli przeciwników kary śmierci), którzy uznają karę śmierci za "zemstę" i twierdzą, że skoro zabraniamy bandytom zabijać, to i oni nie powinni być w konsekwencji swoich czynów "zabijani".

To żonglowanie pojęciami, oparte na intelektualnym fałszerstwie. Czymś innym jest bowiem zabójstwo, a czymś radykalnie innym wykonanie wyroku za to zabójstwo, orzeczonego przez niezawisły sąd w imieniu państwa. Jeśli to ostatnie uznajemy za "zemstę", to równie dobrze za zemstę moglibyśmy uznać każdą inną karę, w tym pozbawienie lub ograniczenie wolności czy grzywnę, orzekane przez sąd. Co jest ewidentnym absurdem, bo wówczas - skoro "zemsta" jest niedopuszczalna - przestępcy musieliby się stać po prostu bezkarni.

Kara, którą orzeka państwo, nie jest żadną "zemstą" i nie może być zrównywana z czynem sprawcy, bo jej istotą nie jest uczynienie komuś zła, ale jego naprawienie. Naprawienie nie w sensie dosłownym, bo ofiary oczywiście nie da się ożywić, ale w sensie filozoficznym, poprzez pokazanie, że za odrażający czyn państwo (społeczeństwo) wymierza odpowiednią karę. Trzeba tu podkreślić słowo "państwo". Zbrodniarz nie zabija w imieniu państwa (i również z tego powodu absolutnym nieporozumieniem jest porównywanie zabójstwa niewinnego nienarodzonego dziecka z wykonaniem kary śmierci na przestępcy). To podstawowa funkcja kary od antyku: naprawienie wyrządzonego zła poprzez sprawiedliwe ukaranie sprawcy i przywrócenie równowagi (o tym ostatnim szczególnie przekonująco pisał Immanuel Kant w kontekście kary śmierci).

Tylko trochę nowszym wynalazkiem są dwa rodzaje prewencji: ogólna - przykład sprawcy ma odstraszyć innych (takie było znaczenie publicznych egzekucji od starożytności aż po XIX wiek) oraz szczególna - sprawca uwięziony bądź unicestwiony w majestacie prawa nie może już nikomu wyrządzić krzywdy.

To prawda, że wskutek rozmaitych nieszczęśliwych - a czasem potrzebnych - zmian w sposobie myślenia filozofia kary wygląda dzisiaj nieco inaczej. W wielu krajach - szczęśliwie jeszcze nie w Polsce - na pierwszym miejscu nie stoi już nie tylko naprawienie zła, ale nawet prewencja, lecz bezwarunkowa resocjalizacja, czyli mozolne naprawianie sprawcy. Owszem, resocjalizacja w niektórych przypadkach może być dobrym pomysłem, pod pewnymi wszakże warunkami. Po pierwsze - nie może przysłonić zasadniczego sensu kary, ważnego zwłaszcza w przypadku ciężkich zbrodni, czyli przywrócenia równowagi. Po drugie, nie może być z automatu uznawana za naczelny cel w przypadku każdego skazanego. Są bowiem ludzie - i na podstawie dostępnych relacji twierdzę, że takim kimś jest na przykład Trynkiewicz - których naprawić się nie da. Zauważmy, że pojawia się tu również wątpliwość etyczna: za 25 lat Trynkiewicza i jemu podobnych w więzieniu i za wszystkie terapie, jakim zostali poddani, płaciliśmy naszymi podatkami wszyscy, w tym rodziny ofiar.

Jako argument przeciwko karze śmierci jej przeciwnicy nierzadko przytaczają autentycznie wstrząsające historie sądowych pomyłek w Stanach Zjednoczonych lub absurdalnie długiego czasu oczekiwania skazanych na wykonanie tej kary. To jednak bałamutna argumentacja. Systemy prawne poszczególnych stanów różnią się między sobą, w wielu funkcjonuje instytucja ławy przysięgłych (co zwiększa możliwość wydania błędnego orzeczenia o winie), a kodeksy karne w USA są diametralnie odmienne od europejskich. Do polskiego kodeksu karnego można by wprowadzić karę śmierci w taki sposób i na takich zasadach, aby jej stosowanie zawęzić do wyjątkowych przypadków, a ryzyko pomyłki sądowej sprowadzić niemal do zera (niemal, bo stuprocentowej pewności w żadnej sprawie nikt rozsądny nie ma).

Kara śmierci w odniesieniu do największych zbrodniarzy gwarantuje, że nie popełnią oni nigdy kolejnego przestępstwa, zawiera więc w sobie - prócz sprawiedliwej odpłaty - doskonałą prewencję szczególną. A warto zauważyć, że zbrodniarz skazany na dożywocie nie ma już nic do stracenia. Wszak przy braku kary śmierci surowiej ukarać go już nie można.

Pozostaje oczywiście kwestia otoczenia międzynarodowego, członkostwa w Radzie Europy, reakcji innych państw. Tu nie warto mieć złudzeń - dzisiaj warunków do przywrócenia kary śmierci w Polsce nie ma. Pomijając to, że nie udałoby się takich zmian zaplanować już na etapie prac w komisji kodyfikacyjnej, cóż dopiero o sejmie mówić, nasze państwo ma tak niski status, że dalibyśmy innym doskonałą amunicję do ataków, nie mogąc się przed nimi skutecznie bronić. Co innego, gdybyśmy byli krajem o statusie Niemiec lub choćby Danii. Byłoby ciężko, ale w końcu nasza decyzja zostałaby uszanowana. Europejska polityka to - wbrew idealistom - przecież wciąż polityka siły, tyle że nie wojskowej, ale dyplomatycznej lub gospodarczej. Słabemu wolno znacznie mniej.

....

Nonsens w kazdej chwili mozna tylko macie mentalnosc slugusow zachodu .

Wróćmy do Trynkiewicza. Policja odbyła właśnie specjalną naradę dotyczącą nadzoru nad uwolnionym (prawdopodobnie) mordercą. Nie wiemy nic o kosztach takiej operacji - która może przecież trwać przez lata - ale na pewno nie będą niskie. Uczciwie byłoby obciążyć nimi żyjących jeszcze posłów sejmu kontraktowego, którzy podnieśli ręce za amnestią.

Łukasz Warzecha specjalnie dla Wirtualnej Polski

....

Ci co to podtrzymuja tez staja sie winni . Ja jestem przeciw UE i nie ma problemu . Kare ta nalezy przywrocic.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:30, 17 Sty 2014    Temat postu:

"Rzeczpospolita": zabrali matce drugie dziecko

Od bli­sko roku jedna z córek pani Kor­ne­lii Zdań­skiej prze­by­wa w Domu Ma­łe­go Dziec­ka w Ja­wo­rze. Mimo po­zy­tyw­nej opi­nii bie­głych i świad­ków sąd zde­cy­do­wał ostat­nio o ode­bra­niu matce dru­gie­go dziec­ka. O spra­wie pisze dzi­siej­sza "Rzecz­po­spo­li­ta".

Wszyst­ko za­czę­ło się w 2012 roku w szpi­ta­lu w Lu­bi­nie, gdzie pani Kor­ne­lia spę­dzi­ła trzy noce przy młod­szej córce i jed­no­cze­śnie zaj­mo­wa­ła się star­szą. Jak po­da­je "Rzecz­po­spo­li­ta", na­ra­zi­ła się tam per­so­ne­lo­wi. Ten zgło­sił spra­wę do sądu ro­dzin­ne­go i młod­sze dziec­ko pro­sto ze szpi­ta­la tra­fi­ło do ro­dzi­ny za­stęp­czej. Sąd II in­stan­cji skry­ty­ko­wał tę de­cy­zję i na­ka­zał po­now­ne roz­pa­trze­nie spra­wy.

Co zro­bił sąd ro­dzin­ny? Nie tylko nie zwró­cił ko­bie­cie dziec­ka, ale ode­brał jej dru­gie. De­cy­zja za­pa­dła 20 grud­nia ub. r. i choć jesz­cze nie zo­sta­ła wy­ko­na­na, to może się tak stać w każ­dej chwi­li - czy­ta­my w "Rzecz­po­spo­li­tej".

Osoby śle­dzą­ce na bie­żą­co sy­tu­ację pani Kor­ne­lii nie ro­zu­mie­ją de­cy­zji sądu. Ma­riusz Skro­bisz, asy­stent ro­dzi­ny, mówi, że matka jest sa­mo­dziel­na, pod­ję­ła rów­nież pracę. Jego zda­niem matka bar­dzo do­brze opie­ku­je się swoim dziec­kiem i jest "nie­zwy­kle od­da­na młod­szej có­recz­ce".

Dla­cze­go wiec sąd pod­jął de­cy­zję o ode­bra­niu ko­bie­cie dru­gie­go dziec­ka? - Nie wiem - mówi me­ce­nas Ol­gierd Pan­kie­wicz re­pre­zen­tu­ją­cy panią Kor­ne­lię. Rzecz­nik sądu prze­ko­nu­je, że "obec­ny stan zdro­wia matki nie po­zwa­la jej na peł­nie­nie obo­wiąz­ków ro­dzi­ciel­skich".

Oka­zu­je się jed­nak, że sądy coraz czę­ściej od­bie­ra­ją ro­dzi­com dzie­ci bez do­sta­tecz­nych po­wo­dów. Taki po­gląd przed­sta­wia dzien­ni­ko­wi Jo­an­na Krup­ska, pre­zes Związ­ku Du­żych Ro­dzin 3+. Jak do­da­je, ponad 800 dzie­ci zo­sta­ło ode­bra­nych ro­dzi­com ze wzglę­du na trud­ne wa­run­ki ma­te­rial­ne.

>>>

Super sedziole .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:20, 17 Sty 2014    Temat postu:

Sąd nad rolnikami

Dwunastu rolników, sposób setek protestujących w sierpniu ubiegłego roku w Grudziądzu stanęło przed sądem z powodu zakłócania porządku w mieście. Rolnicy blokowali wtedy przejścia dla pieszych, domagając się m. in. wyższych cen skupu zbóż.

W dniu 1 sierpnia 2013 w Grudziądzu na ulicy Gdyńskiej nie stosowali się do sygnalizatora świetlnego, przekraczali jezdnię w czasie, gdy sygnalizator nadawał sygnał czerwony dla ruchu pieszego (...) - tak oskarżenia argumentowała policja.

Właśnie z tego powodu dwunastu rolników spośród ponad trzystu protestujących latem w kujawsko-pomorskiem, stanęło przed Sądem Rejonowym w Grudziądzu. -Pewnie, że się nie przyznam, z jakiego powodu mam się przyznać do takiego wykroczenia, jeżeli był strajk legalny, było wszystko zgłoszone - przyznaje Sławomir Sikora, rolnik z Łasina.

Na początku sierpnia ubiegłego roku rolnicy blokowali miasto, paraliżując ruch na drogach krajowych i autostradzie A1. Głównym powodem manifestacji były niskie ceny skupu zbóż. Tona pszenicy w okresie żniw kosztowała nawet niecałe 600 zł. Nie lepiej było też z rzepakiem. - Przeciętna cena skupu rzepaku w III kwartale była o 30 % niższa niż w tym samym okresie przed rokiem - tłumaczy Anna Kitala, analityk rynku roślin oleistych Banku Gospodarki Żywnościowej.

Manifestujący zastanawiają się jaki był klucz doboru oskarżonych.. - Jeżeli wychodzi, że rolników jest 300, a tu się 12 karze, to jest zaskoczenie. Albo karzmy wszystkich, albo nikogo - twierdzi Marek Duszyński, współorganizator protestów w Grudziądzu.

Oskarżycielem w tej sprawie jest policja, która to w dniu protestu zabezpieczała korowód ciągników wjeżdżających do miasta. - Działania władz były takie, że zabezpieczały tą demonstrację, współpracowały. Jestem pod wrażeniem wzorowej współpracy demonstrantów z policją - przypomina Michał Gilewicz, obrońca rolników.

Rolnicy poinformowali o proteście władze powiatu. Pismo do Urzędu Miasta w Grudziądzu wpłynęło prawdopodobnie z opóźnieniem. Gospodarze twierdzą jednak, że nikt nie poinformował ich o tym, że protest jest nielegalny. - Był jak najbardziej uzasadniony z powodów ekonomicznych. Próbowali przekazać swoje oczekiwania organom rządu, zostali zlekceważeni - komentuje sprawę poseł PiS, Jan Krzysztof Ardanowski, który przyjechał do sądu wspierać rolników.

Do dziś sytuacja ekonomiczna niewiele się zmieniła, no może poza cenami zbóż. - Jeśli chodzi o pszenicę i żyto, to ceny są o 120 zł wyższe za tonę niż były w momencie zbiorów - przypomina Michał Koleśnikow, analityk rynku zbóż Banku Gospodarki Żywnościowej,

Rolnicy z kujawsko-pomorskiego pozostają jednak nieugięci. Jeśli oskarżeni dostaną karę grzywny, pozostali manifestujący zamierzają się na nią złożyć. Rozprawę odroczono jednak do połowy lutego. - 17 lutego może być gorąco, bo my z sądu nie wyjdziemy jak nie będzie wyroku. Zablokujecie? Zablokujemy sąd, a to potrafimy - przyznaje Lech Kuropatwiński, przewodniczący Związku Zawodowego Rolnictwa "Samoobrona".

Dominika Panek - dziennikarka Agroflash Tydzień (www.tvr24.pl)

...

Sendziole sprawni ... na rolnikow ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:52, 17 Sty 2014    Temat postu:

Stefan Niesiołowski: to był błąd. Ja też za to odpowiadam i przepraszam

- To był błąd. Ja też za to odpowiadam i przepraszam - powiedział poseł PO Stefan Niesiołowski radiu TOK FM, odpowiadając na pytanie, dlaczego politycy, uchwalając amnestię w 1989 roku, nie pomyśleli o wprowadzeniu do polskiego prawa kary dożywotniego więzienia. Niesiołowski był jednym z posłów, którzy 25 lat temu głosowali za amnestią.

Jak przyznał w rozmowie z TOK FM Stefan Niesiołowski, w 1989 r. "każdy myślał, że w ciągu 25 lat to on (Mariusz Trynkiewicz - przyp. red.) zdechnie w tym więzieniu".

W 1989 r. sejm kontraktowy uchwalił amnestię, na mocy której, niebezpiecznym przestępcom karę śmierci zamieniono na 25 lat więzienia. Wówczas była to najwyższa, przewidziana prawem, kara pozbawienia wolności. Jednym z przestępców, którym wtedy złagodzono karę był gwałciciel i zabójca czterech nastoletnich chłopców, Mariusz Trynkiewicz. W lutym kończy się jego 25-letni wyrok i możliwe, że zabójca wyjdzie wtedy na wolność.

Sprawa wyjścia z więzienia Trynkiewicza wywołała ogólnokrajową burzę, powodując też pytania, dlaczego sejm kontraktowy nie przewidział sytuacji, w której niebezpieczny przestępca zakończy odbywanie kary i zgodnie z prawem - będzie wolny. Co prawda obecny sejm uchwalił pod koniec zeszłego roku ustawę pozwalającą na izolowanie najbardziej niebezpiecznych przestępców, jednak z powodów formalnych, może ona nie objąć Trynkiewicza.

Całej afery nie byłoby, gdyby już w 1989 r. posłowie - jednocześnie z wprowadzeniem amnestii - uchwalili karę dożywotniego więzienia.

...

Pod warunkiem ze nie byloby amnestii .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:32, 21 Sty 2014    Temat postu:

Z gwałcicielem i zabójcą córki po sąsiedzku. "Żyjemy jak w więzieniu"

Sulikowo (woj. zachodniopomorskie). Nowe przepisy, które mają umożliwić izolację najbardziej niebezpiecznych przestępców, nie obejmą mordercy córki państwa Cieślaków - najmłodszego w Polsce mordercy na tle seksualnym. Sylwia miała 13 lat, jej oprawca 14. Dziewczyna została przez niego zgwałcona i zamordowana. Ponieważ chłopak był nieletni, najsurowszą karą, jaką mógł otrzymać, był pobyt w poprawczaku. W listopadzie 2012 roku sprawca wyszedł ma wolność i zamieszkał w sąsiedztwie rodziców swojej ofiary. Rodzina boi się o teraz o swoje pozostałe dzieci. - Żyjemy jak w więzieniu - mówi Violetta Cieślak, matka zabitej dziewczynki.

....

Co gorsza jest w pelni sil 19 lat to nie 65 ... Trzeba takich dozorowac bo faktycznie dzieciaka nie mozna na dozywocie .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 2:22, 24 Sty 2014    Temat postu:

Sąd oddalił powództwo za namaszczenie w szpitalu bez zgody pacjenta

Sąd Apelacyjny w Szczecinie oddalił w czwartek apelację mężczyzny, który domagał się 90 tys. zł zadośćuczynienia od szpitala, w którym wbrew jego woli otrzymał sakrament namaszczenia chorych. Sąd podkreślił m.in., że nie udowodnił on, że doznał krzywdy.

Proces przed szczecińskim sądem apelacyjnym dotyczył udzielenia w jednym z tamtejszych szpitali klinicznych przez katolickiego kapłana sakramentu namaszczenia chorych niewierzącemu pacjentowi. Był on wtedy nieprzytomny, po operacji. Mężczyzna pozwał placówkę za naruszenie zasad wolności sumienia.

- Biorąc pod uwagę małe natężenie winy po stronie pozwanej, brak krzywdy, ewentualnie jej znikomość po stronie powoda, cel w którym to zostało udzielone namaszczenie, to te okoliczności przemawiają za odmową uwzględnienia roszczenia powoda - podkreślił sąd.

W ustnym uzasadnieniu wyroku sąd podkreślał m.in., że R. nie udowodnił, jakoby z powodu namaszczenia doznał jakiejś szkody psychicznej czy fizycznej; nie korzystał z pomocy psychologa ani psychiatry. Nie wykazał też, że poniósł jakiekolwiek wydatki w związku z krzywdą, której miał doznać.

Sąd przypomniał, że mężczyzna złożył pozew dwa lata po tym, jak dowiedział się o namaszczeniu. To wskazuje, że jego poczucie krzywdy nie było takie, jak deklarował podczas procesu - zaznaczył sąd.

Sąd dodał też, że powód nie wykazał, jakoby jego trauma utrzymywała się nadal. Przytoczył słowa mężczyzny, że cały czas odczuwa on traumę, tak jak "dzieci molestowane przez księży". Powód w żaden sposób nie wykazał, że nie mógł normalnie funkcjonować - dodał sąd.

Zdaniem sądu, mylenie przez powoda takich pojęć jak "agnostyk" czy "ateista" może świadczyć, że jest on "nie do końca świadomy swej duchowej tożsamości".

Sąd zaznaczył, że jeśli ze strony szpitala doszło do winy, to była ona nieumyślna i "w postaci lekkomyślności". Nie było złej woli kapelana - podkreślił.

Sąd uznał apelację za całkowicie bezzasadną. Nie obciążył mężczyzny kosztami procesu.

Pełnomocnik Jerzego R., Krzysztof Gurbin, zapowiedział, że jego klient z pewnością złoży skargę kasacyjną od tego wyroku. Jak dodał, on sam nie zgadza się z orzeczeniem sądu. Powoda nie było w sądzie.

Reprezentująca szpital Agnieszka Żak-Myślak podkreśliła po ogłoszeniu wyroku, że jego uzasadnianie jest zgodne z argumentacją placówki. Dodała, że szpital zadba, by stosowano w nim odpowiednie procedury, które w przyszłości nie pozwolą na zaistnienie podobnych przypadków.

Mieszkaniec Szczecina Jerzy R. poddał się planowanej operacji kardiochirurgicznej w 2009 r. Gdy po zabiegu był w śpiączce farmakologicznej i istniało zagrożenie dla jego życia, ksiądz udzielił mu sakramentu namaszczenia chorych. Ani personel szpitala, ani duchowny nie sprawdzili jednak wcześniej, czy pacjent jest chrześcijaninem. Mężczyzna o namaszczeniu dowiedział się dopiero po przeczytaniu swej dokumentacji medycznej.

Sprawa wpierw trafiła do Sądu Okręgowego w Szczecinie. Ten w styczniu 2012 r. oddalił powództwo, podkreślając, że pacjent nikomu nie zgłaszał, że nie życzy sobie sakramentów według obrządku katolickiego. Sąd apelacyjny podtrzymał wyrok sądu niższej instancji.

Jednak Sąd Najwyższy, do którego pacjent złożył wniosek o kasację, orzekł we wrześniu ubiegłego roku, że namaszczenie nieprzytomnego chorego bez jego zgody jest naruszeniem dóbr osobistych. Sprawa została cofnięta do ponownego rozpatrzenia przez sąd apelacyjny.

Sakrament namaszczenia chorych jest jednym z siedmiu sakramentów w Kościele katolickim. Przewidziany jest dla ciężko chorych. Kapłan namaszcza czoło i ręce chorego olejem świętym, wypowiadając przy tym słowa: "Przez to święte namaszczenie niech Pan w swoim nieskończonym miłosierdziu wspomoże ciebie łaską Ducha Świętego. Amen. Pan, który odpuszcza ci grzechy, niech cię wybawi i łaskawie podźwignie. Amen".

...

Slusznie ale nie zachwyca uzasadnienie . To byla troska nie lekkomyslnosc ! Jak mozna dezawuowac troske o blizniego ! Jak sad juz ocenia to niech robi to trafnie . Sady maja ucinac kombinacje cwaniaczkow o wyludzenie kasy . ROZUMU !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:02, 29 Sty 2014    Temat postu:

Zabójca i gwałciciel mogą nie wyjść z więzienia. Zadziała "ustawa o bestiach"?

Do kieleckiego Sądu Okręgowego wpłynęły dwa wnioski o izolację więźniów, którzy kończą odbywanie kary w kieleckim Areszcie Śledczym.

Dwóch więźniów z kieleckiego Aresztu Śledczego może nie wyjść na wolność. Sąd zdecyduje, czy w dalszym ciągu stanowią zagrożenie dla społeczeństwa.

Do kieleckiego Sądu Okręgowego wpłynęły dwa wnioski o izolację więźniów, którzy kończą odbywanie kary w kieleckim Areszcie Śledczym, a którzy - zdaniem tamtejszych terapeutów - mogą stanowić zagrożenie dla społeczeństwa. Jeden wniosek dotyczy skazanego za zabójstwo, a drugi mężczyzny oskarżonego o gwałt na nieletniej.

Wnioski o izolację dwóch więźniów, które do kieleckiego sądu złożył dyrektor Aresztu Śledczego w Kielcach są pokłosiem tak zwanej "ustawy o bestiach", która w życie weszła z początkiem tego roku.

Według ustawy, sąd będzie mógł umieścić byłego więźnia w specjalnie utworzonym Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym. Wniosek o izolację musi złożyć dyrektor zakładu karnego, gdy konieczność taką wskażą psychiatrzy i psychologowie. Przed wydaniem decyzji sąd będzie musiał poznać opinię o osadzonym, którą ma wydać dwóch biegłych psychiatrów, w szczególnych przypadkach będą się musieli wypowiedzieć psychologowie i seksuolog. W myśl ustawy skazany może być także oddany pod nadzór policji. Ustawa dotyczy izolacji sprawców najgroźniejszych przestępstw skazanych w czasach PRL na karę śmierci. Po amnestii w 1989 roku zmieniono kary na 25 lat więzienia (ówczesny Kodeks Karny nie przewidywał kary dożywotniego więzienia). W tym roku skazani objęci amnestią kończą odbywanie kary, wśród osób, które mają wyjść na wolność jest między innymi Mariusz Trynkiewicz, skazany za zabójstwo czterech chłopców w Piotrkowie Trybunalskim.

Z wyrokami ośmiu i trzech lat więzienia

Kilka dni temu do Sądu Okręgowego w Kielcach wpłynęły dwa wnioski dotyczące więźniów odbywających kary pozbawienia wolności w kieleckim Areszcie Śledczym. - Jedna sprawa dotyczy skazanego na osiem lat więzienia za zabójstwo, który pod koniec lutego tego roku kończy odbywanie kary. Drugi wniosek dotyczy zaś mężczyzny skazanego na trzy lata pozbawienia wolności za inne czynności seksualne na nieletniej poniżej 15 roku życia, który karę zakończy w kwietniu tego roku - informował wczoraj sędzia Marcin Chałoński, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Kielcach.

Z zaburzoną osobowością

Jak uzupełniał Michał Głowacki, rzecznik prasowy Aresztu Śledczego w Kielcach osadzeni, o których izolację wnioskuje dyrektor aresztu spełniają wymogi "ustawy o bestiach". - W obu przypadkach zapadł prawomocny wyrok i obaj osadzeni mają zaburzoną osobowość, a dodatkowo zdaniem terapeutów, którzy opracowali opinię, istnieje obawa, że gdy wyjdą na wolność mogą stanowić realne zagrożenie dla społeczeństwa - tłumaczył rzecznik kieleckiego aresztu.

Obie sprawy będzie rozpatrywał wydział rodzinny Sądu Okręgowego, terminy posiedzeń nie są jeszcze ustalone.

....

NO I PROSZE !!! DA SIE !!! SAD ORZEKA IZOLACJE ! I SLUSZNIE ! NIE ZE WYPUSZCZAMY O CZEKAMY AZ ZGWALCI I ZAMORDUJE TO ZNOWU ZAMKNIEMY ! TO DIABELSTWO UMYSLOWE ! EWIDENTNIE MAMY SKANDAL USTAWODAWCZY ! ALE ZWYRODNIALCY NIE MOGA KORZYSTAC NA GLUPOCIE USTAWODAWCOW ! PIERWSZYM CELEM PANSTWA JEST OCHRONA PRZED NIMI ! I TO NIE TAKA ZE POLOWA POLICJI TERAZ BEDZIE ZAJETA PRZY APARATURZE MONITORUJACEJ PARU GNOI A PRZESTEPCZOSC WZROSNIE ! GDZIE ROZUM ! TRZEBA ZAMKNAC !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:14, 10 Lut 2014    Temat postu:

"GW": Mariusz Trynkiewicz godzi się na kastrację !

Mariusz Trynkiewicz, morderca czterech chłopców, który jutro wyjdzie na wolność, godzi się na tzw. chemiczną kastrację i deklaruje, że podda się zaleconym przez sąd i specjalistów terapiom – ustaliła "Gazeta Wyborcza".

Wniosek taki płynie ze wszystkich opinii z zakresu psychiatrii, psychologii i seksuologii. Orzeczenia te mają pomóc Sądowi Okręgowemu w Rzeszowie przy badaniu wniosku szefa więzienia o uznanie Trynkiewicza za osobę niebezpieczną.

Ale opinie biegłych są rozbieżne, jak duże zagrożenie stwarza Mariusz Trynkiewicz – opinia seksuologiczna mówi, że jest potencjalnie niebezpieczny w stopniu "wysokim", a psychiatryczna - "bardzo wysokim" – ujawnia "GW".

Jakie są możliwe scenariusze? Po pierwsze, Trynkiewicz może zostać uznany za potencjalnie niebezpiecznego w stopniu "bardzo wysokim" - to doprowadziłoby do umieszczenia go w specjalnym ośrodku.

Inna możliwość to orzeczenie, że Mariusz Trynkiewicz jest potencjalnie niebezpieczny w stopniu "wysokim" - sąd może wydać polecenie leczenia go na wolności i poddanie go policyjnej inwigilacji.

Niewykluczone również, że sąd puści Trynkiewicza wolno albo może odwlec decyzje na później - czytamy w "GW".

Posiedzenie sądu w sprawie Trynkiewicza

Za zamkniętymi drzwiami rozpoczęła się w Sądzie Okręgowym w Rzeszowie rozprawa o uznanie Mariusza Trynkiewicza za osobę z zaburzeniami psychicznymi zagrażającą innym, która po odbyciu kary musi być izolowana.

Sąd w trzyosobowym składzie rozpatruje wniosek dyrektora zakładu karnego w Rzeszowie, gdzie skazany odbywa karę, o uznanie Trynkiewicza za osobę z zaburzeniami psychicznymi, stwarzającą zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych i jego izolację. We wtorek Trynkiewiczowi - pedofilowi skazany w 1989 r. za zabójstwo czterech chłopców - kończy się 25-letnia kara pozbawienia wolności.

Mariusz Trynkiewicz został przewieziony do sądu kilka minut po 8.00; został wprowadzony na salę wejściem, które znajduje się w strefie ograniczonego dostępu i jest zamknięte dla osób postronnych.

Sąd zapozna się m.in. z opiniami biegłych psychiatrów, psychologa i seksuologa. Biegli zostali także wezwani na poniedziałkową rozprawę.

Rozprawa ws. Mariusza Trynkiewicza odbywa się – decyzją sądu - z wyłączeniem jawności. Jawne ma być jedynie postanowienie sądu. Na sali wraz z Trynkiewiczem jest jego pełnomocnik z urzędu, mec. Marcin Lewandowski.

Sala, w której toczy się rozprawa wyposażona jest w urządzenia, które mają zwiększać bezpieczeństwo, m.in. szyby kuloodporne, wewnętrzny monitoring, czy system alarmowy. W tej sali odbywają się rozprawy najgroźniejszych przestępców, a także takie procesy, w których na ławie oskarżonych zasiada wiele osób.

W całym gmach sądu i w okolicach jest wielu policjantów.

Gdyby sąd zdecydował o izolacji mężczyzny, to będzie to orzeczenie nieprawomocne i do czasu uprawomocnienia Trynkiewicz przebywać będzie na wolności, pod dozorem policji.

Aby zapobiec jego wyjściu na wolność, dyrektor więzienia w Rzeszowie wnioskował o tymczasową izolację - do czasu uprawomocnienia się decyzji uznającej go za osobę niebezpieczną. Jednak w ubiegłym tygodniu sąd zdecydował, że Trynkiewicz 11 lutego może wyjść z więzienia, ale ma być objęty na wolności działaniami operacyjno-rozpoznawczymi i nie może opuszczać kraju. Taka decyzja zapadła tytułem zabezpieczenia do czasu prawomocnej decyzji sądu o jego izolacji po odbyciu kary.

Decyzja ta nie jest jeszcze prawomocna. Złożenie zażalenia na nią zapowiedział adwokat Mariusza Trynkiewicza; dyrekcja więzienia w Rzeszowie rozważa jeszcze taką możliwość. Ewentualne zażalenia rozpatrywać będzie sąd odwoławczy.

Mariusz Trynkiewicz w 1989 r. został skazany na karę śmierci; zamieniono ją potem na 25 lat więzienia. Karę pozbawienia wolności najpierw odbywał w zakładzie karnym w Strzelcach Opolskich, skąd w 2012 r. trafił do więzienia w Rzeszowie na oddział dla skazanych z niepsychotycznymi zaburzeniami psychicznymi, w tym m.in. z zaburzeniami preferencji seksualnych.

...

Godzi sie na kastracje ! Sensacja ! Tak bardzo boi sie izolacji ! To juz cos ! Powinien sie bac bo to zniecheca do zbrodni .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:35, 10 Lut 2014    Temat postu:

TVN24: w celi Mariusza Trynkiewicza znaleziono dziecięcą pornografię

W celi osadzonego Mariusza Trynkiewicza znaleziono dziecięcą pornografię. Zakład karny w Rzeszowie zawiadomił o tym prokuraturę - poinformował TVN24. W związku z tym zawiadomieniem złożono także wniosek o areszt.

Zdjęcia znaleziono w dniach 8-10 lutego. Były to także rysunki oraz fotomontaże. Małoletni znajdują się w wyzywających pozach. Dodatkowo w celi znaleziono przedmioty wyglądające na szczątki ludzkie (m.in. zęby).

Jak powiedział podczas konferencji prasowej w Sejmie minister sprawiedliwości Marek Biernacki, 8 lutego służba więzienna dokonała przeszukania w celi Mariusza Trynkiewicza i znalazła materiały, które budziły szereg wątpliwości.

- Dlatego też w poniedziałek w momencie, kiedy Trynkiewicz był na sali sądowej, odbyło się kolejne, dokładne przeszukanie i wtedy natrafiono na materiały pornograficzne. Są to materiały, które wskazują, że zostało złamane prawo – powiedział.

Na temat zaskakujących doniesień w sprawie Trynkiewicza wypowiedział się także wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski. - Mogę powiedzieć, że w wyniku przeszukania w sobotę w jego celi znaleziono klaser z rysunkami, które on sporządził. Znaleziono w nim także obrazy dzieci. Klaser został złożony dziś w sądzie – relacjonował na antenie Radia dla Ciebie.

– W toku dalszych czynności okazało się, że w celi są przechowywane materiały pornograficzne z udziałem małoletnich dzieci poniżej 15. roku życia. Znaleziono tam kilka innych dziwnych rzeczy, o których nie wypada mówić, ale które wskazują na to, że ta jego pedofilna aktywność chyba nie jest wyciszona. Na materiałach pojawia się ślad pana Mariusza T.. Jego twarz czy postać jest tam w odpowiednich miejscach dolepiona - powiedział.

Informacja o znalezisku w celi Trynkiewicza wywołała ogromne kontrowersje. Niepokój ekspertów, między innymi Zbigniewa Ćwiąkalskiego, wzbudził fakt, że na materiały natrafiono akurat dzień przed wyjściem przestępcy na wolność. Wśród komentarzy na Twitterze pojawiają się jawne sugestie, że zostały one podrzucone.

Sceptyczny był także Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - Jeśli szuka się pretekstu, by zatrzymać Trynkiewicza, to jest mało zabawne - komentował na antenie TVN24.

Mariusz Trynkiewicz zakończy odbywanie kary 25 lat więzienia za zabójstwo czterech chłopców. Według rzecznika rzeszowskiego więzienia mjr. Norberta Gawła, dokładny czas jego wyjścia "znany jest tylko wąskiemu gronu służb".

Dzisiaj Sąd Okręgowy w Rzeszowie do 3 marca odroczył rozprawę ws. uznania go za osobę z zaburzeniami psychicznymi i zagrażającą innym, która po odbyciu kary musi być izolowana.

- Na tę chwilę wszystko wskazuje na to, że odbywanie kary pozbawienia wolności T. zakończy w zakładzie karnym w Rzeszowie. Nie znam jednak konkretnej godziny jego wyjścia. Ten termin znany jest tylko wąskiemu gronu służb. Teoretycznie może to nastąpić w ciągu całej doby - powiedział mjr Gaweł.

Zgodnie z decyzją sądu z ubiegłego tygodnia Trynkiewicz może wyjść na wolność (kierownictwo zakładu karnego wniosło o umieszczenie go - w ramach zabezpieczenia - w zamkniętym ośrodku, aż do ewentualnej prawomocnej decyzji sądu o jego izolacji - red.). Nie może jednak opuszczać kraju, a policja będzie mogła stosować wobec niego działania operacyjne - np. podsłuch lub obserwację.

Sami policjanci nie chcą ujawnić, jak te działania będą przebiegać. Nieoficjalnie mówią, że wszystko zależy od "rozwoju sytuacji". Przypominają też, że Trynkiewicz może sam wystąpić o ochronę i jeśli będzie to zasadne (np. ze względu na zagrożenie linczem - red.), to ją dostanie.

Pytany o sprawę rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski powiedział, że "policja musi być przygotowana na tego typu przypadki". - W wielu takich sytuacjach niestety musimy naprawiać to, co ktoś wiele lat temu zepsuł - dodał. Zaznaczył równocześnie, że każdego roku z więzień wychodzą różne osoby. - My musimy robić to, co do nas należy, w granicy prawa - powiedział.

Trzyosobowy skład sądu rozpatrywał w poniedziałek wniosek dyrektora zakładu karnego w Rzeszowie, gdzie skazany odbywa karę, o uznanie Trynkiewicza za osobę z zaburzeniami psychicznymi, stwarzającą zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych i jego izolację. Jednak rozprawę odroczył do 3 marca. Ma przesłuchać dwóch świadków. Pełnomocnik Trynkiewicza chce też powołania nowych biegłych.

Aby zapobiec wyjściu Trynkiewicza na wolność, dyrektor więzienia w Rzeszowie wnioskował do sądu - tytułem zabezpieczenia - o tymczasową izolację do czasu uprawomocnienia się decyzji uznającej Trynkiewicza za osobę niebezpieczną. Jednak w ubiegły czwartek sąd zdecydował, że Trynkiewicz 11 lutego może wyjść z więzienia, ale ma być objęty działaniami operacyjno-rozpoznawczymi, nie może też opuszczać kraju. Decyzja ta nie jest jeszcze prawomocna.

W poniedziałek dyrektor więzienia w Rzeszowie złożył na nią zażalenie. Wcześniej to samo zapowiedział pełnomocnik Trynkiewicza. Sędzia Ossolińska-Plęs powiedziała, że do SO w Rzeszowie wpłynęło już zażalenie dyrektora zakładu karnego i zostanie ono przekazane do rzeszowskiego sądu apelacyjnego. Rzecznik tego sądu Roman Skrzypek powiedział, że zażalenie wraz z aktami sprawy jeszcze nie dotarło, ale nastąpi to prawdopodobnie we wtorek rano.

Sąd apelacyjny rozpozna to zażalenie we wtorek przed południem. Skrzypek pytany o zażalenie pełnomocnika Trynkiewicza, które może zostać złożone innego dnia, odpowiedział, że może ono być rozpatrywane w innym terminie, na osobnym posiedzeniu.

Pytany powiedział, że jeżeli sąd apelacyjny przychyli się do wniosku dyrektora ZK i uwzględni wniosek o izolacje, to wówczas zażalenie (pełnomocnika Trynkiewicza - red.) będzie oddalone jako bezzasadne. Natomiast w przypadku, gdy sąd zmieni decyzję sądu okręgowego na korzyść Trynkiewicza, znosząc nadzór, wówczas zażalenie pełnomocnika zostanie umorzone. Z kolei w przypadku utrzymania w mocy decyzji sądu niższej instancji wniosek adwokata Trynkiewicza zostanie rozpoznany w innym terminie.

...

Sorry ale to juz naprawde wyglada jakby ktos podlozyl . Nie oskarzam ale taka jest pierwsza mysl ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:14, 12 Lut 2014    Temat postu:

"Rzeczpospolita": skarżą się na sędziów
Rośnie liczba skarg na sędziów

Z roku na rok coraz więcej obywateli skarży się na sędziów, ich zachowanie na sali rozpraw, niesprawiedliwe wyroki, arogancję i spóźnienia – stwierdza "Rzeczpospolita".

Jak wylicza gazeta, przez lata liczba skarg wynosiła od 1 tys. do 1,5 tys. rocznie. Ale już w 2013 r., podobnie jak rok wcześniej, do Krajowej Rady Sądownictwa wpłynęło ok. 2,5 tys. skarg, a to oznacza wzrost o 2/3.

- Nie wiązałbym tego z pogorszeniem jakości sądzenia, lecz z coraz większą świadomością prawną społeczeństwa i coraz mocniejszą postawą roszczeniową – broni środowiska wiceszef KRS, sędzia Jarema Sawiński.

Rosnąca liczba skarg nie dziwi natomiast sędziego Dariusza Wysockiego z Sądu Okręgowego w Płocku. Jak ocenia, praca w sądach jest źle zorganizowana, liczy się tylko statystyka, a sądy rzadziej kojarzą się z empatią i sprawiedliwością.

Sędziowie czują się bezkarni, nie liczą się z ludźmi – wskazuje z kolei Maciej Wernikowski, prezes Stowarzyszenia Osób Poszkodowanych przez Wymiar Sprawiedliwości. Jak argumentuje, świadczy o tym liczba stowarzyszeń, które wspierają ludzi zagubionych w sądach – 3 lata temu były 4 takie organizacje, a teraz jest ich już 17.

>>>

Tak wyglada to upiornie ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:29, 24 Lut 2014    Temat postu:

Niewinny 23-latek walczy o odszkodowanie za półtora roku więzienia

18-letni Mateusz N. spędził w areszcie prawie półtora roku, choć był niewinny. Sąd Najwyższy zdecyduje jakie powinien otrzymać zadośćuczynienie - donosi "Głos Wielkopolski".

Mateusz N., dziś już jako 23-latek, walczy o odszkodowanie za niesłuszny areszt. Choć dwa poznańskie sądy zasądziły mu - jeden 100 tys. złotych, drugi 150 tys. złotych, mężczyzna swoją wolność wycenia na pół miliona złotych.

5 lat temu, zamiast przygotowywać się do matury, Mateusz odsiadywał wyrok za zabójstwo. Do nieszczęśliwego zdarzenia z jego udziałem doszło w nocy z 28 na 29 sierpnia 2009 roku. Razem ze znajomymi siedział na krawężniku przed stacją benzynową przy Al. Solidarności w Poznaniu. Byli pijani, grali na gitarze i śpiewali. Przeszkadzali 22-letniemu Kamilowi K., który miał za sobą w tym dniu alkohol, amfetaminę i grożenie sąsiadowi. Wrócił na stację z kolegami, żeby ich uciszyć. Kiedy bez opamiętania zaczął bić Mateusza pięściami po głowie, tamten nie wytrzymał i sięgnął po nóż sprężynowy. Ciosy zadawał na oślep. Uderzył dziesięć razy. Ostatni raz prosto w serce.

W pierwszym procesie, który toczył się przed poznańskim Sądem Okręgowym, został skazany na osiem lat za zabójstwo. Sąd Apelacyjny uchylił ten wyrok. W drugim procesie Mateusz został dwukrotnie uniewinniony. Najpierw sąd okręgowy, a po nim apelacyjny, uznały, że działał w obronie koniecznej.

- Nikt nie musi uciekać, kiedy zostanie zaatakowany. Jak ktoś chce, to może się bronić. To ten, który atakuje, ponosi ryzyko tego, co się wydarzy - tak sędzia Henryk Komisarski uzasadniał prawomocny już wyrok uniewinniający Mateusza.

Teraz mężczyzna walczy o wyższe odszkodowanie niż zasądzone mu jak na razie 150 tys. zł. W minionym tygodniu Sąd Najwyższy uznał, że sprawa Mateusza powinna trafić na wokandę. Termin rozprawy nie został jeszcze wyznaczony.

Źródło: "Głos Wielkopolski"

>>>

Kolejny ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:15, 01 Mar 2014    Temat postu:

Gazeta Pomorska

"Nie mam długów, a komornik zajął mi część pensji. Pomylił mnie z prawdziwą dłużniczką!"

- Ponad tydzień zajęło mi wyjaśnianie sprawy - mówi pani Anna. Po interwencji "Gazety Pomorskiej" się udało.

- Nie mam długów, a komornik zajął mi część pensji - mówi Anna Gmerek. - Pomylił mnie z prawdziwą dłużniczką, która ma to samo nazwisko i prowadziła firmę przy ulicy, przy której jest mój dom.

Młoda bydgoszczanka cieszyła się z nadchodzącej wypłaty

- Miała być większa, bo szef przyznał mi premię - opowiada pani Anna. Nadszedł dzień wypłaty. Pani Anna osłupiała, sprawdzając stan konta. - Pensja, zamiast większa, była mniejsza.

Dziwna sprawa. - No tak, bo nie mam żadnych długów - zapewnia kobieta. - Nikt mnie nie uprzedzał, że komornik zajmuje mi konto.

Pismo w kadrach

Do działu kadr firmy, w której zatrudniona jest pani Anna, przyszło pismo od komornika. Panie kadrowe nie powiadomiły jej o tym. Myślały pewnie, że ona wie. Ale ona o niczym nie wiedziała. - Do domu też nie przyszło żadne zawiadomienie - denerwuje się młoda kobieta.

Gdy w kadrach dowiedziała się, że to komornik zajął częściowo jej wynagrodzenie, zaczęła wyjaśniać sprawę. Okazało się, że Anna Gmerek ma zaległości w towarzystwie ubezpieczeniowym Warta. - Ale to inna Anna Gmerek. Nie ja - zaznacza... Anna Gmerek, Czytelniczka "Gazety Pomorskiej".

Pierwsza "rata” ściągnięta przez komornika to trochę ponad 300 złotych. - W moim przypadku sporo - dodaje pani Anna. - Nie udało mi się skontaktować z samym komornikiem, ale w kancelarii zapowiedzieli, że nadal będą mogli ściągać mi pieniądze.

Kobiecie się spieszyło, żeby wyjaśnić pomyłkę. Widać, tylko jej zależało na czasie. - Od początku ubiegłego tygodnia usiłowałam dowiedzieć się, kto popełnił błąd. I jaki skutek? - Żaden - rozkłada ręce młoda bydgoszczanka. - W kancelarii komorniczej twierdzili, że wszystko zrobili zgodnie z procedurami.

A w Warcie? - Pracownik, z którym rozmawiałam przez telefon powiedział, że w ciągu 20 minut sprawa będzie załatwiona - kontynuuje kobieta. - Potem się nie odezwał. Sprawą zajął się ktoś inny.

Inne imię

Pani Anna działała na własną rękę. - Ustaliłam, że w Bydgoszczy jest jeszcze jedna pani Gmerek, ale o innym imieniu. Oprócz nazwiska łączy nas nazwa ulicy. Ja mieszkam w kamienicy przy Gdańskiej, a tamta pani prowadziła firmę przy tej ulicy. Numery budynków jednak się różnią. Tamtej firmy już nie ma. Jej dawna właścicielka była winna.

Komornik prowadzący sprawę to Piotr Pietrasik, działający przy Sądzie Rejonowym w Łodzi. Dla nas był nieuchwytny. - To wierzyciel popełnił błąd. Jego pełnomocnik przesłał do komornika nakaz zapłaty. Nakaz wystawiony był na panią Annę. W wyniku jej interwencji okazało się, że nastąpiła pomyłka i do komornika przesłano wyrok z danymi niewłaściwej osoby - wyjaśnia Andrzej Ritmann, rzecznik prasowy Izby Komorniczej w Łodzi.

Warta też nie bierze winy na siebie. - Nastąpiła pomyłka kancelarii prawnej, która reprezentuje nas w tej sprawie - przyznaje Marcin Jaworski, rzecznik Warty. - Kancelaria błędnie wskazała dane podmiotu zobowiązanego wobec Warty, gdyż drugie imię zobowiązanej do zapłaty oraz nazwisko są takie same, jak Czytelniczki. W konsekwencji skierowaliśmy postępowanie egzekucyjne do niewłaściwej osoby.

Firma ubezpieczeniowa naprawia błąd. Komornik umorzył postępowanie. Pani Anna odzyska pieniądze.

Teraz jest inaczej

Tym razem to nie komornik był winny, ale komornicy też popełniają błędy i zajmują nie te, co powinni, konta.

Krajowa Rada Komornicza szumnie zapowiadała, że do podobnych zdarzeń nie będzie dochodziło.

- Tego rodzaju pomyłki wierzycieli lub ich pełnomocników udało się wyeliminować dzięki postulowanej od dawna przez Samorząd Komorniczy, zmianie przepisów, polegającej na wymogu umieszczania numeru PESEL w orzeczeniach sądowych - kontynuuje Ritmann. - Orzeczenie dotyczące pani Anny wystawiono jeszcze przed tą zmianą i stąd całe zamieszanie.

Katarzyna Piojda / pomorska.pl

...

Znowu . To jest koszmar .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:05, 03 Mar 2014    Temat postu:

Sąd: Mariusz Trynkiewicz jest osobą stwarzającą zagrożenie i będzie izolowany w ośrodku zamkniętym

Sąd uznał dziś, że Mariusz Trynkiewicz, morderca, który niedawno wyszedł na wolność po odbyciu 25-letniej kary więzienia, jest osobą stwarzającą zagrożenie i będzie izolowany w ośrodku zamkniętym.

Trynkiewicz nie uczestniczył w rozprawie - poinformowała rzeczniczka sądu.

Pierwsza rozprawa odbyła się 10 lutego; odroczono ją wówczas do 3 marca ze względu na konieczność przesłuchania dwóch świadków, o co wnioskował pełnomocnik Mariusza T. Marcin Lewandowski. Ponadto wówczas do sądu nie dotarły jeszcze wysłane pocztą przez adwokata uwagi i zastrzeżenia dotyczące opinii wydanych przez biegłych: psychiatrów, psychologa i seksuologa.

- Nie jest wykluczone, że dziś sąd podejmie decyzję ws. izolacji Mariusza Trynkiewicza - mówiła już w przerwie rozprawy rzeczniczka rzeszowskiego sądu Marzena Ossolińska-Plęs.

Dzisiejsza rozprawa, podobnie jak pierwsza, odbyła się z wyłączeniem jawności, w specjalnej sali, wyposażonej m.in. w szyby kuloodporne.

O uznanie Trynkiewicza za osobę z zaburzeniami psychicznymi, stwarzającą zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób i jego izolację wnioskował 22 stycznia dyrektor zakładu karnego w Rzeszowie, gdzie Trynkiewicz odbywał karę. Skierowanie wniosku o uznanie Trynkiewicza za osobę stwarzającą zagrożenie dla innych i zastosowanie wobec niego, już po odbyciu kary więzienia, nadzoru prewencyjnego lub leczenia w ośrodku zamkniętym utworzonym w Gostyninie umożliwiła ustawa o nadzorze nad groźnymi przestępcami, która zaczęła obowiązywać 22 stycznia br.

Dotyczy ona groźnych przestępców, u których podczas odbywania kary w systemie terapeutycznym występowały zaburzenia psychiczne, bądź preferencji seksualnych, które mają taki charakter, że "zachodzi co najmniej wysokie prawdopodobieństwo popełnienia czynu zabronionego z użyciem przemocy" zagrożonego karą przynajmniej 10 lat więzienia.

Po wpłynięciu wniosku dyrektora więzienia sąd jeszcze tego samego dnia powołał biegłych: psychiatrów, psychologa i seksuologa, którzy opracowali opinie dotyczące Trynkiewicza.

Otrzymali oni jego dokumentację, m.in. akta osobowe, książkę zdrowia, w której są m.in. wszystkie badania lekarskie, zgłaszane kłopoty ze zdrowiem, czy przyjęte formy leczenia, oraz opinie sprzed 25 lat, opracowane przez terapeutów z więzienia w Strzelcach Opolskich, gdzie Trynkiewicz odbywał karę zanim trafił do Rzeszowa. Biegli powołani przez rzeszowski sąd zbadali Trynkiewicza też w więzieniu.

Na podstawie rozmowy z Trynkiewiczem oraz otrzymanej dokumentacji opracowali opinie. Nie wnioskowali o dodatkową obserwację Trynkiewicza w ośrodku zamkniętym.

Właśnie taki sposób przygotowania opinii zamierza na poniedziałkowej rozprawie zakwestionować pełnomocnik Trynkiewicza. Uważa on, że opinie biegłych są powierzchowne i że powinny być wydane na podstawie obserwacji T. w ośrodku zamkniętym.

Zaneguje też prawidłowość wydania tych opinii. Chodzi o to, że materiały, na podstawie których zespół biegłych opracował opinie ws. T. nie były jeszcze dopuszczone jako dowód w sprawie. Sąd przyjął te dokumenty za dowód na pierwszej rozprawie ws. Trynkiewicza, która odbyła się 10 lutego, a biegli swoje opinie opracowali pod koniec stycznia.

Mariusz Trynkiewicz to pedofil skazany w 1989 r. za zabójstwo czterech chłopców na karę śmierci zamienioną potem na 25 lat więzienia. Opuścił więzienie 11 lutego po zakończeniu kary. Przebywa na wolności, choć – decyzją sądu, na wniosek dyrektora więzienia - ma dozór policji. Policja może stosować wobec niego czynności rozpoznawczo-operacyjne.

Aby zapobiec wyjściu Trynkiewicza na wolność, dyrektor więzienia w Rzeszowie wnioskował do sądu - tytułem zabezpieczenia - o tymczasową izolację do czasu uprawomocnienia się decyzji uznającej Trynkiewicza za osobę niebezpieczną. Jednak sąd zdecydował, że Trynkiewicz wyjdzie z więzienia po zakończeniu kary, ale ma być objęty działaniami operacyjno-rozpoznawczymi, nie może też opuszczać kraju.

Trynkiewicz po wyjściu na wolność zwrócił się do policji o ochronę ze względu na obawę przed linczem. W związku z przyznaniem mu tej ochrony T. mieszka w miejscu wskazanym mu przez policję. Przez cały czas towarzyszą mu też dwaj funkcjonariusze.

Mariusz Trynkiewicz to pedofil skazany w 1989 r. za zabójstwo czterech chłopców na karę śmierci zamienioną potem na 25 lat więzienia. Opuścił więzienie 11 lutego po zakończeniu kary. Przebywa na wolności, choć – decyzją sądu, na wniosek dyrektora więzienia - ma dozór policji. Policja może stosować wobec niego czynności rozpoznawczo-operacyjne.

...

I prosze DALO SIE ! I WSZYSTKO SIE DA ! I BEZROBOCIE SIE DA POKONAC I EMOGRACJE ! TYLKO MUSICIE SIE ODLACZYC OD TYCH OHYDNYCH DZIADOW Z MEDIOW UCZELNI PARTII !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:34, 07 Mar 2014    Temat postu:

Absurd! Mam 30 cm wjazdu do garażu
30 cm wjazdu do garażu - Fakt.pl

To się nazywa absurd. Zgodnie z decyzją sądu droga prowadząca do garażu pana Tadeusza Szydłowskiego z Ząbek wynosi tylko 30 cm. Jak to możliwe? Reszta drogi stała się bowiem własnością sąsiadów, czyli krewnych mężczyzny. – Przecież ja nawet rowerem tu nie przejadę, to kompletny absurd – żali się właściciel najwęższej drogi w Polsce.

Stołeczna Temida dała popis. Aby móc korzystać ze swojego garażu, Tadeusz Szydłowski z Ząbek pod Warszawą musiałby mieć auto szerokości 30 cm. Tylko takim pojazdem jest w stanie przecisnąć się wąskim skrawkiem drogi do garażu, który stoi na końcu drogi.

Jak to możliwe? Zgodnie z decyzją Sądu Rejonowego w Ząbkach, podtrzymanej później przez sąd Okręgowy Warszawa, która mówi, że wjazd do garażu przy posesji numer 3 przy ul. Jana Pawła w Ząbkach wynosi dokładnie 30 cm.– Pozostała część drogi należy teraz decyzją sądu do córki mojej nieżyjącej siostry i jej męża. A oni sobie nie życzą, żebym jeździł po ich posesji, więc wysypali mi przed drzwiami garażu kilka taczek piasku. Wzywałem policję, ale mundurowi przyjeżdżali i rozkładali ręce, bo przecież taka jest decyzja sądu – żali się pan Tadeusz.

I co ja mam teraz zrobić? – pyta załamany. – Przecież tu się nawet rowerem nie da przejechać, to kompletny absurd – żali się pan Tadek. Ale i na tę zagwozdkę sędziowie mają odpowiedź. Wystarczy zmienić garaż na komórkę. – Jakkolwiek nie będzie możliwy wjazd do garażu pasem gruntu, to jednak nadal będzie możliwe korzystanie z niego jako budynku gospodarczego o innym przeznaczeniu po wykonaniu otworu wejściowego z innej strony działki – czytamy w uzasadnieniu wyroku wydanego przez sąd w Ząbkach. – Ale przecież ja nie potrzebuje pomieszczenia gospodarczego, tylko garażu... – załamuje ręce gospodarz.

>>>

I znowu i znowu .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:36, 07 Mar 2014    Temat postu:

Świdnik: chora na Alzheimera odpowie za kradzież sałatki

75-letniej kobiecie chorej na Alzheimera grozi więzienie za to, że nie wiedząc co robi, próbowała ukraść ze sklepu sałatkę kosztującą 2,99. Koszt procesu będzie tysiąc razy większy. Gdzie jest granica między prawem a zdrowym rozsądkiem?

Kobieta próbowała wynieść ze sklepu sałatkę warzywną. Pracownicy wezwali policję. - Policja zobowiązana jest do postępowania zgodnie z prawem i w jego granicach - mówi asp. Magdalena Szczepanowska z Komendy Powiatowej Policji w Świdniku. - Postąpiliśmy w tej sprawie zgodnie z metodyką - dodaje. Do sądu wysłano więc wniosek o ukaranie kobiety, w którym wyraźnie zaznaczono, że 75-latka choruje na Alzheimera.

Wykroczeniem jest każdy czyn, gdzie wartość szkody wynosi najwięcej 420 zł, dolny próg nie jest określony. Dlatego nawet jeśli ktoś ukradnie przedmiot wart choćby jeden grosz sąd jest zobligowany do przeprowadzenia postępowania. I to niezależnie od czynu, bo przy wykroczeniu zasada niskiej szkodliwości czynu nie obowiązuje.

>>>

CORAZ LEPIEJ !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:30, 12 Mar 2014    Temat postu:

Proces o molestowanie seksualne. Sąd ujawnił nazwiska pokrzywdzonych .

Przed procesem mężczyzny, który wykorzystał seksualnie dzieci, na korytarzu sądowym pojawiły się nazwiska pokrzywdzonych - informuje "Głos Szczeciński".

Wczoraj miała rozpocząć się sprawa Bogusława T. ze Szczecina. 50-letni mężczyzna jest oskarżony o molestowanie seksualne dzieci poniżej 15 roku życia. Grozi mu do dwunastu lat więzienia. Od kilku miesięcy siedzi w areszcie.

Procesy pedofilskie toczą się za zamkniętymi drzwiami z wyłączeniem jawności. Wszystko po to, aby chronić ofiary molestowania. Jednakże wczoraj można było przeczytać nazwiska siedmiorga wykorzystywanych dzieci. Obok adnotacji "pokrzywdzony małoletni" umieszczono nazwisko oskarżonego, a także paragraf kodeksu karnego, na podstawie którego miał stanąć przed sądem.

Wszelkie dane znalazły się na elektronicznej wokandzie. Umieszcza się tam podstawowe informacje o sprawach toczących się danego dnia. Widniały one kilka godzin, także po czasie, gdy było już wiadomo, że sprawa zostanie przeniesiona na inny termin. Nie wiadomo, czy któreś z pokrzywdzonych lub ich rodzin widziało opublikowane nazwiska.

- Takie rany po pedofilu leczy się latami - tłumaczy psycholog na łamach "Głosu Szczecińskiego". Miejscowy adwokat dodaje, że z taką sytuacją spotkał się po raz pierwszy. - Nie powinno było do tego dojść - komentuje również sędzia z Sądu Okręgowego w Szczecinie.

Nazwiska dzieci zniknęły z wokandy po interwencji "Głosu Szczecińskiego".

...

IMBECYLE I ONI SONDZO !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:41, 15 Mar 2014    Temat postu:

"Rzeczpospolita": jak adwokaci wygrywają sprawy w pięć minut

Sądowy pośpiech jest krytycznie oceniany przez ekspertów -

W procesach sądowych jest coś z teatru. Swoją rolę do odegrania ma też pełnomocnik: powinien mówić krótko, ciekawie i nie irytować sędziego – informuje "Rzeczpospolita".

- Jeżeli nie jesteś w stanie przekonać w pięć minut, to nie przekonasz też w 50, więc od razu przechodzę do istoty - to taktyka adwokata Andrzeja Michałowskiego. Uważa, że dobry adwokat wie, że zanudzanie słuchaczy jest gorsze od powściągliwości wystąpień.

Sądowy pośpiech krytycznie ocenia adwokat Marek Gromelski, znany w warszawskiej palestrze mówca: "Uporczywe naciski administracyjne doprowadziły sądy do limitów wokandowych. Doszło do tego, że adwokat chcący przemówić to wróg, a zadający pytania świadkom i stronom to natręt".

Jerzy Naumann, znany adwokat, autor komentarza do kodeksu etyki adwokackiej, ocenia ograniczenia bardzo krytycznie. - Ograniczanie adwokata w rzeczowej, choćby oracyjnej wypowiedzi jest ograniczeniem prawa do obrony. Narzucanie limitu czasu ciężko narusza powagę sali sądowej i prawo do sądu. Co więcej, stanowi dowód, że wyrok został już wydany, a mowa adwokacka nie ma żadnego znaczenia – podkreśla Naumann.

...

Skrocic sadzenie tak ale bez przesady .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:54, 17 Mar 2014    Temat postu:

Sędziowie biorą fuchy, a sprawy leżą

Rekordowe 2,5 miliona zaległych spraw czeka na rozstrzygnięcie w polskich sądach - informuje "Dziennik Polski".

Prawie ćwierć miliona spraw - dwa razy więcej niż pięć lat temu - ciągnie się ponad rok. Skutki tak długiego czekania na wyrok w procesach cywilnych czy karnych są dla setek tysięcy Polaków dokuczliwe, czasem wręcz dramatyczne.

"W tej sytuacji może dziwić, że tylu sędziów dorabia do pensji, często w godzinach pracy" - komentuje cytowany przez gazetę Szymon Osowski z sieci obywatelskiej Watchdog Polska, monitorującej pracę instytucji publicznych.

Prawo zakazuje sędziom dodatkowej pracy - wyjątkiem jest nauka i dydaktyka. Korzystając z tej furtki, sędziowie dorabiają na uczelniach, szkolą aplikantów, skarbówkę, samorządowców lub lekarzy, piszą artykuły i książki. Nie powinno im to jednak "przeszkadzać w pełnieniu obowiązków". O dodatkowej pracy sędzia musi zawiadomić przełożonego, przeważnie prezesa sądu. Ten może się sprzeciwić, ale w praktyce prawie się to nie zdarza.

Według informacji Ministerstwa Sprawiedliwości trzy lata temu dorabiało prawie 2,5 tys. z 10 tys. polskich sędziów.

...

Pogon za kasa a sady leza .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 1:45, 20 Mar 2014    Temat postu:

Ujawnił skandal w gdańskim sądzie, dziś został zatrzymany

Paweł Miter, autor prowokacji, w wyniku której skompromitowany został sędzia Ryszard Milewski, prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku, został zatrzymany. Prokuratura zarzuca mu usiłowanie oszustwa, płatną protekcję, podrabianie dokumentów, działanie w celu oskarżenia innej osoby, podawanie się za funkcjonariusza publicznego. Zatrzymany został, jak informuje prokuratura, bo nie stawiał się na wezwania.

W styczniu tego roku sąd dyscyplinarny uznał Milewskiego za winnego uchybienia godności urzędu i skazał go na karę zakazu awansowania, podwyżek, zasiadania w kolegium sądu i bycia prezesem sądu.

[link widoczny dla zalogowanych]

OHOHO ! TO JUZ SMIERDZI ZEMSTA SEDZIOLI ! MAFIA ! TAK NIE MOZE BYC !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:30, 25 Mar 2014    Temat postu:

Krzysztof Gram | Onet
Rok wolności za 10 tys. zł

Są ska­za­ni pra­wo­moc­ny­mi wy­ro­ka­mi, mimo to cho­dzą na wol­no­ści, cie­sząc się wy­god­nym ży­ciem. Jak to moż­li­we? Ku­pi­li sobie wol­ność, wy­sy­ła­jąc do wię­zie­nia pod­sta­wio­ne osoby. Za rok za­stęp­stwa w od­siad­ce płacą ok. 10 tys. zł.

W świę­ta Bo­że­go Na­ro­dze­nia Mar­cin zo­stał za­trzy­ma­ny przez po­li­cję pod­czas ru­ty­no­wej kon­tro­li. Wcze­śniej z bra­tem pił pod­czas wi­gi­lii wódkę, więc nie zdzi­wił go fakt, że w wy­dy­cha­nym po­wie­trzu miał 0,6 mg/l al­ko­ho­lu. Zo­stał do­pro­wa­dzo­ny do po­li­cyj­nej izby za­trzy­mań, zło­żył wy­ja­śnie­nia. Po­zo­sta­ło mu cze­kać na dal­szy obrót spra­wy.

Jest przed­się­bior­cą, nigdy nie­ka­ra­nym, wła­ści­cie­lem do­brze pro­spe­ru­ją­cej firmy bu­dow­la­no-re­mon­to­wej na po­łu­dniu Pol­ski. Nie mógł iść do wię­zie­nia, jego ro­dzi­na stra­ci­ła­by je­dy­ne źró­dło utrzy­ma­nia. Długo nie cze­kał, po­sta­no­wił kom­bi­no­wać.

Zaraz po zwol­nie­niu z ko­mi­sa­ria­tu po­szedł… na po­li­cję. Zgło­sił za­gi­nię­cie wszyst­kich do­ku­men­tów - pasz­por­tu, prawa jazdy, do­wo­du oso­bi­ste­go. Do­stał od­po­wied­nie za­świad­cze­nie.

Tego sa­me­go dnia skon­tak­to­wał się ze swoim bra­tem, któ­re­go po­pro­sił o drob­ną przy­słu­gę - o "za­stęp­stwo na roz­pra­wach". Cechy ze­wnętrz­ne pa­so­wa­ły, więc to była je­dy­na osoba, którą mógł pro­sić o taką rzecz.

Bez­ro­bot­ny brat al­ko­ho­lik i jego żona nie pra­co­wa­li od wielu mie­się­cy, a długi w lo­kal­nym skle­pie i w spół­dziel­ni miesz­ka­nio­wej na­ra­sta­ły. Brat nie cze­kał więc długo, przy­jął pro­po­zy­cję.

Od tego mo­men­tu Mar­cin i Bar­tek mieli nie­wie­le czasu, by wszyst­ko za­piąć "na ostat­ni guzik", usta­lić osta­tecz­ną wer­sję zda­rzeń i zająć się lo­gi­sty­ką przed­się­wzię­cia.

- Bar­tek, brat po­dej­rza­ne­go, za­czął od urzę­du mia­sta. Do­star­czył kopię aktu uro­dze­nia, zro­bił zdję­cia, zło­żył wnio­sek. Wszyst­ko z da­ny­mi Mar­ci­na. Na uwia­ry­god­nie­nie przed­sta­wił za­świad­cze­nie o zgło­sze­niu za­gi­nię­cia "pa­pie­rów". Po trzech ty­go­dniach zgło­sił się po nowy dowód i… uczył się hi­sto­rii, która się miała mu przy­tra­fić po wi­gi­lii, którą póź­niej opo­wia­dał przed pro­ku­ra­to­rem - mówi Krzysz­tof, były współ­o­sa­dzo­ny, który na­pi­sał do na­szej re­dak­cji. Chciał w ten spo­sób po­ka­zać pa­to­lo­gię zwią­za­ne z wy­mia­rem spra­wie­dli­wo­ści.

Bar­tek na­uczył się pod­pi­su brata i na we­zwa­nia pro­ku­ra­to­ra oraz sądu cho­dził już jako pod­sta­wio­na osoba, opi­su­jąc wer­sję zda­rzeń Mar­ci­na.

Rok nie wyrok

- Mogło się udać tylko dla­te­go, że na po­cząt­ko­wym eta­pie po­li­cjan­ci nie zro­bi­li zdję­cia i nie po­bra­li od­ci­sków pal­ców - mówi nasz in­for­ma­tor.

Jak to moż­li­we? - W tej sy­tu­acji, jeśli już za­czę­ło to­czyć się po­stę­po­wa­nie przy­go­to­waw­cze, ale po­dej­rza­ny nie usły­szał jesz­cze za­rzu­tów, po­li­cja nie ma obo­wiąz­ku po­bie­ra­nia od­ci­sków pal­ców. Do­pie­ro jeśli za­cho­dzą prze­słan­ki wy­ni­ka­ją­ce z par. 309 kpk, można do­ko­nać oglę­dzin ze­wnętrz­nych ciała oraz prze­pro­wa­dzić inne ba­da­nia nie po­łą­czo­ne z na­ru­sze­niem in­te­gral­no­ści ciała, czyli fo­to­gra­fie czy dak­ty­lo­sko­pię - wy­ja­śnia Mar­cin Ka­li­ta, praw­nik.

Po­dob­nie jest w wy­dzia­łach ewi­den­cji lud­no­ści, gdzie urzęd­nicz­ki nie za­wsze są w sta­nie zwe­ry­fi­ko­wać przy pierw­szym kon­tak­cie wła­ści­wą osobę, wi­dząc tylko zdję­cie i kopię aktu uro­dze­nia. Dla­te­go i na tym eta­pie po­peł­nio­no błędy pro­ce­du­ral­ne.

- Jak mówił Bar­tek, z da­le­ka nawet są­sie­dzi ich my­li­li, to cięż­ko się było dzi­wić urzęd­nicz­ce. Na po­li­cji nawet nie zwró­ci­li uwagi, że na we­zwa­nia przy­szedł ktoś inny - mówi dalej nasz in­for­ma­tor.

Kiedy wszyst­kie for­mal­no­ści zo­sta­ły do­peł­nio­ne, Mar­cin usu­nął się w cień, sku­pił się na w pełni le­gal­nym pro­wa­dze­niu swo­jej dzia­łal­no­ści go­spo­dar­czej, prze­pi­su­jąc wszyst­ko na żonę. Spła­cił długi brata i re­ali­zo­wał usta­lo­ną pomoc.

Po trzech mie­sią­cach po­stę­po­wa­nia Bar­tek usły­szał wyrok - 12 mie­się­cy po­zba­wie­nia wol­no­ści.

Czytaj dalej na stronie 2: kowal zawinił...

Ciąg dalszy artykułu...

W cza­sie od­by­wa­nia wy­ro­ku przez Bart­ka, jego żona otrzy­my­wa­ła od Mar­ci­na po 2 tys. zł mie­sięcz­nie na życie, do­dat­ko­wo szwa­gier re­gu­lar­nie opła­cał ro­dzi­nie ra­chun­ki i wpła­cał pie­nią­dze na wię­zien­ne konto brata, by ten mógł re­gu­lar­nie robić za­ku­py w kan­ty­nie.

Kowal za­wi­nił…

- Był jesz­cze drugi przy­pa­dek u nas. Też jazda po pi­ja­ku plus długi za ali­men­ty. Niby nic wiel­kie­go, ale cwa­nia­czek nie chciał ki­blo­wać, więc po­szu­kał sobie na ulicy słupa. Jakiś tam kuzyn ko­le­gi - opo­wia­da dalej osoba, która zgo­dzi­ła się re­la­cjo­no­wać pa­to­lo­gicz­ne przy­pad­ki w pol­skich wię­zie­niach.

- Teraz już do­kład­nie nie pa­mię­tam jak to było, ale ktoś z więź­niów roz­po­znał na spa­cer­nia­ku pod­sta­wio­ne­go i ten miał pro­ble­my. Miał ze­zna­wać prze­ciw­ko swo­je­mu ko­le­dze w innej spra­wie, więc osa­dzo­ny pró­bo­wał się "od­wdzię­czyć". Kla­wisz od razu za­mknął uda­wań­ca do izo­lat­ki, spra­wa tra­fi­ła do pro­ku­ra­to­ra i się za­czę­ło - opo­wia­da dalej in­for­ma­tor.

- Po­cząt­ko­wo nie chciał nic mówić, ale w końcu przy­znał się, że wziął 10 tys. zł za ra­to­wa­nie tyłka ja­kie­muś biz­nes­me­no­wi. Tam­ten prze­by­wa na Do­mi­ni­ka­nie, więc nic mu się i tak nie sta­nie. Pol­ska nie ma umowy eks­tra­dy­cyj­nej, ale chłop nie chciał ry­zy­ko­wać. Kupił sobie wię­zie­nie, a pod­sta­wio­ny co miał zro­bić? Do­stał dychę (dzie­sięć ty­się­cy zło­tych - przyp. red.) i miał na chwi­lę spo­koj­ne życie - do­da­je. - Udało się tylko dla­te­go, że to był wyrok za­ocz­ny, bo biz­nes­men w ogóle się nie sta­wiał na roz­pra­wy, a w tym samym cza­sie za­ła­twiał nie­zbęd­ne fał­szy­we do­ku­men­ty na tę drugą osobę, mó­wiąc o za­gi­nię­ciu wła­ści­wych. W taki ba­nal­ny spo­sób, jeśli ktoś ma kasę, może sobie kupić wol­ność. Z tego co pa­mię­tam, uda­wa­niec do­stał pół roku i kasę - koń­czy opo­wia­dać hi­sto­rię pod­ło­żo­nych więź­niów nasz in­for­ma­tor.

Nie ma cwa­nia­ka?

Jak mówi mjr To­masz Wa­cła­wek, ofi­cer pra­so­wy Okrę­go­we­go In­spek­to­ra­tu Służ­by Wię­zien­nej w Kra­ko­wie, takie przy­pad­ki to rzad­kość, ale…

- Zda­rza­ły się takie próby, ale funk­cjo­na­riu­szom udało się zwe­ry­fi­ko­wać toż­sa­mość i wy­kryć próbę oszu­stwa, zanim taki czło­wiek zo­stał osa­dzo­ny w wię­zie­niu. Cza­sa­mi też funk­cjo­na­riu­sze Służ­by Wię­zien­nej za­uwa­ża­ją, że jest coś nie tak z toż­sa­mo­ścią w trak­cie przyj­mo­wa­nia do za­kła­du kar­ne­go lub póź­niej. Kilka lat temu mie­li­śmy przy­pa­dek, kiedy zgło­sił się do od­by­cia kary czło­wiek pró­bu­ją­cy odbyć karę za swo­je­go brata. Jego toż­sa­mość mu­sie­li po­twier­dzić po­li­cjan­ci - mówi mjr To­masz Wa­cła­wek.

- Tak dzie­je się, gdy ska­za­ny nie po­sia­da żad­nych do­ku­men­tów. Pi­kan­te­rii do­da­je fakt, że jego brat miał rów­nież wyrok do od­by­cia. Spra­wa zo­sta­ła wy­kry­ta w trak­cie od­by­wa­nia kary - ko­men­tu­je dalej Wa­cła­wek. - Nasi funk­cjo­na­riu­sze na­bra­li po­dej­rzeń i zgło­si­li to do pro­ku­ra­tu­ry. Po­li­cjan­ci spraw­dzi­li od­ci­ski pal­ców i wy­szła na jaw próba oszu­stwa. Ska­za­ny do­stał do­dat­ko­wy wyrok, bo prze­cież za takie dzia­ła­nie też jest kara - pod­kre­śla major.

- Kie­dyś opo­wie­dzia­no mi też inną za­baw­ną sy­tu­ację. Funk­cjo­na­riusz SW miał po­dej­rze­nie, że inna osoba niż po­win­na prze­by­wa w wię­zie­niu. W trak­cie wej­ścia do celi krzyk­nął gło­śno na­zwi­sko tej dru­giej. Osa­dzo­ny za­re­ago­wał w spo­sób wy­star­cza­ją­co wy­raź­ny, aby całą spra­wę zgło­sić pro­ku­ra­tu­rze. Jak się póź­niej oka­za­ło, chciał odbyć wyrok za kogoś zu­peł­nie in­ne­go - re­la­cjo­nu­je dalej mjr To­masz Wa­cła­wek. - Tro­chę inna sy­tu­acja miała miej­sce w 2006 r. w Kiel­cach. Ska­za­ny w trak­cie wi­dze­nia prze­ka­zał kurtę wię­zien­ną swo­je­mu bratu i wy­szedł z aresz­tu. Zo­stał sto­sun­ko­wo szyb­ko ujęty, a brat za uła­twie­nie uciecz­ki po­niósł karę - opo­wia­da rzecz­nik SW.

Kasa za karę

Jak duży jest pro­ce­der płat­ne­go od­by­wa­nia kary za inną osobę? Nie wia­do­mo, po­nie­waż nikt nie jest w sta­nie prze­pro­wa­dzić ta­kich sta­ty­styk. O in­cy­den­tach wia­do­mo tylko nie­ofi­cjal­nie, w za­mknię­tym obie­gu ska­za­nych, któ­rzy nie­chęt­nie roz­ma­wia­ją z "kla­wi­sza­mi".

Jed­nak pol­skie prawo mówi jasno, że kto uwal­nia się sam, będąc po­zba­wio­nym wol­no­ści na pod­sta­wie orze­cze­nia sądu lub praw­ne­go na­ka­zu wy­da­ne­go przez inny organ pań­stwo­wy, pod­le­ga grzyw­nie, karze ogra­ni­cze­nia wol­no­ści albo po­zba­wie­nia wol­no­ści do lat 2.

Oso­bie po­ma­ga­ją­cej może gro­zić nawet do 3 lat po­zba­wie­nia wol­no­ści.

* Ze wzglę­du na dobro na­sze­go in­for­ma­to­ra, wszyst­kie imio­na i miej­sca zo­sta­ły zmie­nio­ne.

>>>

SZOK TO TAKIE NUEMRY CHODZA W POLSCE ?!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:33, 31 Mar 2014    Temat postu:

Wróci 41 sądów - prezydent podpisał ustawę likwidującą reformę Gowina

Koniec zamieszania wokół małych sądów. Prezydent Bronisław Komorowski, w obecności ministra sprwiedliwości Marka Biernackiego podpisał nowelę prawa o ustroju sądów powszechnych. To oznacza przywrócenie większości zreorganizowanych sądów wskutek tzw. reformy poprzedniego ministra Jarosława Gowina.

Projekt zmian wokół narastającego sporu w koalicji wniósł do Sejmu prezydent. Teraz sąd ma być powoływany dla obszaru gmin zamieszkanych przez 50 tysięcy osób, gdzie rocznie wpływa minimum 5 tysięcy spraw.

Spór o małe sądy trwał półtora roku. Przeciwko reformie Gowina opowiedziała się cała sejmowa opozycja oraz koalicyjny PSL, który poparł obywatelski projekt ustawy o okręgach sądowych.

Jego celem miało być przywrócenie stanu sprzed reformy. Ale pod koniec czerwca zeszłego roku zawetował ją prezydent Bronisław Komorowski i jednocześnie skierował do Sejmu własny projekt zmian w ustroju sądów powszechnych, który pozwoli przywrócić 41 sądów.

Ludowcy uważają, że to sukces wszystkich obywateli, którzy protestowali przeciwko reformie Gowina, choć nie zamierzają składać broni. Już zapowiadają, że nie odpuszczą reszty sądów i będą namawiać parlamentarzystów, a także prezydenta do pochylenia się nad przywróceniem pozostałych sądów.

(GK)

>>>

Czyli wszystko po staremu sprawy po 5 lat ! JEZD SUPER !
I dlatego mlodziez emigruje ! Bo kraj opanowaly mafie . Od Rosji Polska wcale tak bardzo sie nie rozni strukturalnie . Roznice sa MORALNE i to gigantyczne miec Kościół a nie miec to roznica zasadnicza !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:53, 14 Kwi 2014    Temat postu:

Incydent w trakcie marszu narodowców, są oskarżeni

Dwie osoby oskarżyła białostocka prokuratura o publiczne propagowanie faszystowskiego ustroju państwa i znieważenia miejsca pamięci, w związku z incydentem w czasie marszu narodowców z okazji Święta Niepodległości w Białymstoku.

Do incydentu doszło na zakończenie marszu nazwanego Marszem Niepodległej Polski, zorganizowanego 10 listopada 2013 roku m.in. przez Narodowe Odrodzenie Polski.

Według policji wzięło w nim udział ok. 300 osób. Jego uczestnicy przeszli z placu przy ratuszu w centrum Białegostoku na cmentarz wojskowy, gdzie po złożeniu wieńca i przemówieniach, marsz zakończył się.

Kwiaty składał mężczyzna w asyście dwóch kobiet, które miały w rękach pochodnie i flagi. Na filmie, który został opublikowany w internecie tuż po marszu widać, że mężczyzna i jedna z kobiet, stojąc przed pomnikiem na cmentarzu wojskowym, wznoszą ręce w geście faszystowskiego pozdrowienia.

Prokuratura zajęła się sprawą po informacji od dziennikarzy, potem swoje zawiadomienia złożył także m.in. Teatr TrzyRzecze, prezydent Białegostoku i miejscowy Sojusz Lewicy Demokratycznej.

Początkowo zarzuty postawiono całej trójce. Po dokładnym zbadaniu sprawy prokuratura umorzyła jednak wątek jednej z kobiet bo okazało się, że nie mogła wykonać takiego gestu, gdyż w jednej ręce miała pochodnię, zaś w drugiej - flagę narodową.

Jak poinformował w poniedziałek zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe Artur Kuberski, oskarżeni: 41-letni mężczyzna z okolic Warszawy oraz 19-latka z Białegostoku, nie przyznali się do zarzutów.

Przyznali co prawda, że rzeczywiście podnieśli prawe ręce do góry, ale miało to być nie faszystowskie pozdrowienie, ale tzw. salut rzymski, czyli znak pozdrowienia ugrupowań narodowych.

Sprawą zajmie się Sąd Rejonowy w Białymstoku. Oskarżonym grozi do dwóch lat więzienia.

...

Komuchy w trosce o kraj ... aby nie byl faszystowski SmileSmileSmile
Jakos dziwnie nie slysze procesow o komunizm tylko ,,faszyzm" . Mussolini oczywiscie to morderca ale ilu on zamordowal a ilu komuchy ! To pewnie co najmniej jedno zero wiecej jesli nie dwa ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:50, 15 Kwi 2014    Temat postu:

Prokurator prowadziła auto pod wpływem alkoholu

Bydgoska prokurator prowadziła samochód będąc pod wpływem alkoholu. Kobieta pracująca w bydgoskim sądzie rejonowym została zatrzymana przez policjantów i poddana rutynowej kontroli trzeźwości.

- Badanie alkomatem wykazało, że w wydychanym powietrzu miała ponad 0,5 promila alkoholu - mówi rzecznik bydgoskiej prokuratury Jan Bednarek. Jak wyjaśnia, rozpoczęto dwa postępowania: karne w związku z prowadzeniem pojazdu w stanie nietrzeźwym oraz dyscyplinarne.

Ostatni przypadek prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości w okręgu bydgoskiej prokuratury miał miejsce 12 lat temu.

...

To dotyka wszystkich grup spolecznych ale od strozow prawa sie wymaga .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135944
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:17, 18 Kwi 2014    Temat postu:

Sąd: b. sędzia Huras ma dostać pół mln zł za utracone zdrowie i karierę

500 tys. zł zadośćuczynienia za utracone zdrowie i karierę ma otrzymać od Skarbu Państwa sędzia Andrzej Huras, uniewinniony od zarzutu korupcji - orzekł Sąd Okręgowy w Warszawie. Sąd potwierdził, że mogło dojść do fabrykowania dowodów przeciw Hurasowi.

70-letni dziś Huras to b. wiceprezes Sądu Okręgowego w Katowicach, któremu w 2000 r. zarzucono przyjęcie łapówki w tzw. śląskiej aferze korupcyjnej; został wtedy odwołany z funkcji i zawieszony w czynnościach sędziego. W 2010 r. krakowski sąd prawomocnie uniewinnił go - z powodu niepopełnienia przestępstwa - wraz z innymi oskarżonymi.

W 2012 r., już jako sędzia w stanie spoczynku, wytoczył Skarbowi Państwa, a konkretnie prokuraturom w Gdańsku i Katowicach oraz szefowi ABW proces o zadośćuczynienie i odszkodowanie za utratę zdrowia, naruszenie godności i złamanie kariery. Zażądał za to pół miliona zł zadośćuczynienia z odsetkami oraz 5 tys. odszkodowania za koszty poniesione na leczenie. Prokuratoria Generalna wnosiła o oddalenie pozwu, gdyż uważa, że nie doszło do naruszenia dóbr osobistych powoda przez pozwanych.

W czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie uznał powództwo b. sędziego prawie w całości - zasądził mu od Skarbu Państwa 500 tys. zł zadośćuczynienia - z odsetkami od grudnia 2012 r. oraz nakazał zapłacenie mu 14,2 tys. zł tytułem kosztów procesu.

Jak mówił, uzasadniając wyrok, sędzia Andrzej Lipiński, postępowanie w sprawie Hurasa było przewlekłe, bo trwało aż 10 lat. - Organa ścigania całkowicie odeszły od zasady obiektywizmu, prowadzono śledztwo z pełną świadomością braku dowodów, można powiedzieć, że cechowała je chęć skazania za wszelką cenę. Powodowi ciągle groziło pozbawienie wolności z powodu ponawianych przez prokuraturę wniosków o tymczasowe aresztowanie - mówił sąd.

W jego ocenie organy ścigania działały w tej sprawie "przy oczywistym braku dowodów winy powoda, a niewykluczona była nawet chęć sfabrykowania dowodów po to, aby go skazać".

- Nie sposób uznać, że uniewinnienie powoda doprowadziło do rehabilitacji jego dobrego imienia. W środowisku Andrzej Huras funkcjonuje jako osoba skazana i mało kto wie, że został ostatecznie uniewinniony. A nawet, jeśli tak się stało - każdy uważa, że stało się tak, bo pochodzi ze środowiska sędziowskiego - tym sędzia Lipiński uzasadnił zasądzenie powodowi pełnej sumy zadośćuczynienia, jakiego dochodził. Sąd nie przyznał mu 5 tys. odszkodowania za koszty leczenia, bo Huras nie przedłożył faktury na tę kwotę.

Jesienią 2000 r. Urząd Ochrony Państwa (poprzednik ABW - red) zatrzymał biznesmena Krzysztofa P. pod zarzutami wyłudzenia 7 mln zł zasiłku ZUS i korupcji. Według śledczych miał on dać 100 tys. dolarów Hurasowi w zamian za korzystne dla siebie decyzje. Sędzia miał też nakłonić jednego z komorników, aby ten sprzedał P. 400 zarekwirowanych samochodów.

Śledztwo najpierw prowadziła katowicka prokuratura; potem przekazano je do Gdańska. Akt oskarżenia wpłynął w 2002 r. Proces w Krakowie zakończył się klęską oskarżenia - uniewinniono nie tylko Hurasa, ale też wszystkich innych podsądnych. Prokurator nie wniósł kasacji do SN.

Sąd stwierdził, że prokuratura "stawiała zarzuty bez dowodów lub nawet wbrew nim". Według sądu zarzuty oparto na pomówieniach i interpretacji dokumentów, która "różniła się od tego, co z nich faktycznie wynika". ABW odmówiła krakowskiemu sądowi ujawnienia akt operacji "Temida", której celem - jak pisała prasa - miało być werbowanie agentów wśród katowickich prokuratorów i sędziów. Kto się nie godził, miał być szantażowany, że jego nazwisko wypłynie w sfingowanej aferze korupcyjnej.

Hurasa nie było w czwartek w sądzie. Mieszka na Śląsku i wiadomo, że podupadł na zdrowiu. W 2012 r. zeznawał na rozprawie, że wszystko zaczęło się od spotkania w 2000 r. w sejmowej restauracji z ówczesnym ministrem sprawiedliwości Lechem Kaczyńskim. - Powiedział, że mam się podać do dymisji z funkcji wiceprezesa SO, bo, jak się wyraził, "inaczej pana zniszczę" - zeznał Huras. Podkreślił, że w krakowskim sądzie potwierdził to uczestnik tej rozmowy, senator Leszek Piotrowski (już nie żyje).

- Zarzut ministra polegał na tym, że miałem potwierdzić nieprawdę - zeznał wtedy Huras, który mówił, że był "zszokowany tym szantażem ministra sprawiedliwości". Jak twierdził, krótko potem w mediach pojawiły się doniesienia na jego temat oparte na "przeciekach" ze służb, a minister we wniosku o zawieszenie go w czynnościach powoływał się na te artykuły prasowe. - On na moim grzbiecie budował jako "szeryf" swe polityczne sukcesy - mówił Huras. Dodawał, że przed wybuchem jego sprawy Urząd Ochrony Państwa proponował mu tajną współpracę, zaś oficer UOP z Katowic zeznał w krakowskim sądzie, iż dostał polecenie, by podrzucić obciążające sędziego materiały.

Czwartkowy wyrok nie jest prawomocny. Nie wiadomo, czy Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa będzie wnosić apelację w sprawie zadośćuczynienia dla Hurasa. W czwartek starszy radca prokuratorii Marta Kęcka-Iwan powiedziała, że na pewno wystąpi o pisemne uzasadnienie wyroku. Odnosząc się do słów sędziego Lipińskiego, który w uzasadnieniu orzeczenia mówił o przewlekłości postępowania, mec. Kęcka-Iwan wskazała, że samo śledztwo trwało dwa lata, zaś pozostałe 8 lat zajęły postępowania sądów - najpierw ws. zgody na uchylenie immunitetu Hurasowi, a potem sam proces przed sądem I i II instancji. - Ale żaden sąd nie został pozwany - tylko prokuratury i ABW - wskazała.

...

To sobie sedziwie nie zaluja . Czy zwykly czlowiek ma szanse na taka kase ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 34, 35, 36  Następny
Strona 4 z 36

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy