Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:45, 26 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Jarosław Gowin: cieszę się z decyzji prezydenta, krytykę przyjmuję z pokorą
Były minister sprawiedliwości Jarosław Gowin powiedział, że bardzo cieszy się z decyzji prezydenta o zawetowaniu obywatelskiego projektu ws. sądów. Dodał, że z pokorą przyjmuje krytyczne słowa prezydenta dot. braku uzgodnień wewnątrzkoalicyjnych ws. zmian w ustroju sądów.
Prezydent Bronisław Komorowski zawetował ustawę o okręgach sądowych, która miała przywrócić 79 sądów rejonowych zlikwidowanych w wyniku tzw. reformy Gowina.
- Bardzo się cieszę z tej decyzji, bo to jest dowód na to, że w Polsce da się wprowadzać reformy służące obywatelom, a opór - czy to ze strony lokalnych elit, czy korporacji zawodowych - można przezwyciężyć, jeśli ma się wystarczająco dużo determinacji i odwagi - powiedział dziennikarzom Gowin.
REKLAMA Czytaj dalej
Pytany o krytykę prezydenta po adresem strony rządowej w kontekście m.in. braku uzgodnień wewnątrz koalicji w sprawie zmian w ustroju sądów, Gowin odparł: "Przyjmuję z pokorą te słowa krytyki. Rozmawiałem i z naszymi koalicjantami, i ze środowiskiem sędziowskim, ze środowiskiem samorządowym setki godzin. Gdybym dłużej kontynuował te konsultacje, ta reforma nie weszłaby w życie".
Według Gowina bardzo dobrym rozwiązaniem jest uzależnienie tworzenia sądów od liczby mieszkańców oraz liczby rozpatrywanych spraw, co postuluje w swoim projekcie prezydent.
- Uważam, że to jest bardzo dobre rozwiązanie. Sam coś takiego postulowałem. Ważne jest, żeby kryteria były zobiektywizowane. Aby nie było tak, że widzimisię lokalnego starosty czy burmistrza doprowadza do tego, że powstaje niepotrzebny sąd. Bo potem my obywatele płacimy miliardy złotych zupełnie niepotrzebnie, a sądy jak funkcjonowały źle, tak dalej będą funkcjonowały źle - powiedział Gowin.
>>>
Przeciw tej ustawie rozpetana zostala dzika demigogia jakoby ,,likwidowala sady" . To jak to sprawy trwaja po 5 lat a Gowin likwiduje ??? Tymczasem chodzilo o to aby tam gdzie sa pustki zniesc te pustki a sedziow przeniesc tam gdzie masa spraw ! Zupelnie odwrotnie niz w propagandzie .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:36, 27 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Bójka pań prokurator na parkingu przed gimnazjum w Słupsku
Afera w słupskiej prokuraturze. Dwie panie prokurator złożyły zawiadomienia, w których oskarżają się nawzajem o pobicie. Awantura miała miejsce niecałe dwa tygodnie temu na parkingu przed jedną ze słupskich szkół i zakończyła się rękoczynami. - Jest to sytuacja niecodzienna, niebywała, zdarzyć się nie powinna - komentuje rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku. Sprawa jest poważna i zajmie się nią także rzecznik dyscyplinarny.
Sobota, 15 czerwca, parking przed jednym ze słupskich gimnazjów. Prokurator Prokuratury Rejonowej w Słupsku, Anita S., czeka na dziecko, które ma przyjechać autokarem ze szkolnej wycieczki. Niedaleko w samochodzie na dziecko czeka ojciec, z którym pani prokurator właśnie się rozwodzi. Mężczyźnie towarzyszy partnerka - Beata M. - również pani prokurator z tej samej prokuratury.
Według relacji, jaka została przedstawiona w TVP Gdańsk i którą potwierdzają świadkowie ( w sumie 50 osób, dorosłych - rodziców oraz dzieci), Anita S. i jej (były) mąż kłócili się o to, kto ma zabrać dziecko. Chłopiec siedział już w samochodzie ojca, gdy matka postanowiła go stamtąd zabrać.
- Matka będąc na wpół pochylona w samochodzie, który gwałtownie ruszył do przodu została wciągnięta przez samochód. Po pięciu metrach wypadła - mówił TVP Gdańsk dyrektor słupskiego gimnazjum.
Wkrótce potem doszło do rękoczynów. Świadkowie twierdzą, że gdy Anita S. upadła, z samochodu wyszła druga kobieta (Beata M.), która miała kopać leżącą i wyzywać ją.
W efekcie do prokuratury w Słupsku wpłynęły dwa zawiadomienia o przestępstwie, do których dołączono zaświadczenia z obdukcji. Obie panie prokurator czują się poszkodowane i każda z nich przedstawia swoją wersję wydarzeń.
Ze względu na dobro postępowania słupska prokuratura przekazała jednak sprawę do Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku, która zdecydowała o tym, gdzie dalej toczyć będzie się postępowanie (tej informacji prokuratura nie ujawnia).
- Z pewnością obie te sprawy będą potraktowane z należną im uwagą z tego powodu, że muszą zostać rozstrzygnięte i wyjaśnione. Wyjaśnienie tej całej sprawy jest dla dobra wizerunku prokuratury. Jest to sytuacja niecodzienna, niebywała, zdarzyć się nie powinna. Należy ustalić przebieg tego zdarzenia - tłumaczy Onetowi prokurator Mariusz Marciniak z Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku.
Sprawa jest na tyle poważna, że przyjrzy się jej także rzecznik dyscyplinarny.
- Takie zachowanie bez względu na to, czy dzieje się w pracy, czy poza pracą jest kwalifikowane jako uchybienie godności urzędu prokuratorskiego - dodaje prokurator Marciniak.
W pierwszej kolejności zlecone ma być postępowanie wyjaśniające. Jeśli rzecznik dyscyplinarny stwierdzi uchybienia, rozpocznie się postępowanie dyscyplinarne.
....
Szok ! Ale to jakies rozwody ,,zwiazki partnerskie" i takie sa efekty . Generalnie jest to zazdrosc . To to samo co nienawisc PiS do PO tylko inna branza . W sumie rozumiem zjawisko .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:39, 02 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
8 lat więzienia za śmiertelne potrącenie chłopców
Karolina Z., która jesienią ubiegłego roku w Kozach k. Bielska-Białej śmiertelnie potrąciła dwóch 10-latków, spędzi w więzieniu 8 lat - zdecydował sąd. Rodziny ofiar nie kwestionują wyroku. Obrona będzie apelować. W chwili wypadku kobieta była pod wpływem amfetaminy.
Decyzją bielskiego sądu rejonowego 21-letnia obecnie Karolina Z. ma dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Ma też zapłacić po 50 tys. zł zadośćuczynienia rodzinom obydwu nieżyjących chłopców, Konrada i Patryka. Sąd przedłużył też okres aresztowania kobiety, która od jesieni ubiegłego roku przebywa w katowickim areszcie śledczym.
Uzasadniając wyrok, sędzia Wojciech Salamon wskazał, że wymierzona Karolinie Z. kara nie tylko odzwierciedla stopień jej winy i stopień społecznej szkodliwości czynu, ale także ma znaczenie prewencyjne dla społeczeństwa.
- Kara ma przekonać społeczeństwo o konieczności bezwzględnego przestrzegania obowiązującego prawa, w tym przepisów prawa o ruchu drogowym. Nie można bowiem pobłażliwie traktować osób, które świadomie bądź pod wpływem alkoholu, bądź środków odurzających decydują się na prowadzenie pojazdów mechanicznych, zagrażając tym samym bezpieczeństwu innych uczestników ruchu drogowego - podkreślił sędzia.
- Nie może być tak, że nieodpowiedzialny kierowca będzie przyczyniał się do tragedii innych osób. Na to zgody ze strony sądu nie będzie - dodał. Sąd wskazał, że największą karą dla skazanej będzie fakt, że do końca będzie żyła ze świadomością, że przez jej zachowanie zginęło dwóch chłopców, których rodziny zostały dotknięte tragedią. - Kara 8 lat pozbawienia wolności jest - w ocenie sądu - karą surową - powiedział Salamon, wyrażając nadzieję, że kiedyś dojdzie do pojednania między sprawczynią wypadku a rodzicami ofiar.
Sąd uznał, że zeznania świadków i opinie biegłych nie pozostawiają żadnej wątpliwości co do winy oskarżonej Karoliny Z. oraz tego, że chłopcy w żaden sposób nie przyczynili się do wypadku. Odrzucił argumentację obrony, która wskazywała, że wypadek to także efekt braku doświadczenia życiowego Karoliny Z.
- Nie trzeba mieć doświadczenia życiowego, żeby wiedzieć o tym, że nie wolno kraść; że nie wolno oszukiwać; jak również - w ocenie sądu - nie trzeba mieć doświadczenia życiowego, żeby wiedzieć, że samochodów mechanicznych nie prowadzi się pod wpływem alkoholu czy też po zażyciu środków odurzających - powiedział sędzia.
- Amfetamina miała decydujący wpływ na zachowanie Karoliny Z. (…). Gdyby nie amfetamina, miałaby możliwość należytego obserwowania przedpola jazdy (…). Amfetamina miała realny wpływ na pani zachowanie, a nie brak doświadczenia życiowego - wskazał sędzia Salamon.
Sąd odrzucił możliwość oślepienia sprawczyni wypadku przez słońce. Wskazał też na sprzeczność tej wersji z innym argumentem - rzekomym wbiegnięciem dzieci na jezdnię. Oślepiona przez słońce Karolina Z. nie mogłaby tego zobaczyć, a jeśli widziała - nie była wcale oślepiona. Sąd podkreślił też, że sprawczyni wypadku jechała z nadmierną prędkością i nie obserwowała należycie drogi - krótko przed wypadkiem rozmawiała przez telefon komórkowy, a w aucie miała zamontowany antyradar. Nie widziała znaku ograniczającego prędkość.
Sąd uznał, że kara 8 lat więzienia "uwzględnia wszystkie okoliczności związane ze zdarzeniem, jak również bierze pod uwagę właściwości i warunki osobiste Karoliny Z.". Kara jest niższa od maksymalnej m.in. z powodu niekaralności oskarżonej, jej dobrej opinii oraz faktu przeproszenia przez nią rodziców chłopców. Według sędziego kara w tej wysokości powinna mieć dla skazanej walor wychowawczy.
Pełnomocnik rodziców Konrada i Patryka domagał się wcześniej najwyższej możliwej w tym przypadku kary - 12 lat więzienia. Natomiast prokurator żądał 9 lat więzienia pozbawienia wolności. Obrona apelowała o łagodną karę, zwracając uwagę na młody wiek oskarżonej i jej nieumyślne działanie.
Po ogłoszeniu wyroku obrońca skazanej mec. Rafał Bargiel zarzucił sądowi błędy proceduralne. Jego zdaniem inny biegły powinien wydać opinię dotyczącą przebiegu i przyczyn wypadku. Mecenas zapowiedział apelację od wyroku po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem.
Wyrok bez zastrzeżeń przyjęły natomiast rodziny chłopców. Ojciec jednej z ofiar, Dariusz Kućka, zaznaczył jednak, że trudno rozpatrywać wyrok w kategoriach satysfakcji bądź jej braku. - Od dawna powtarzaliśmy, że to tragedia trzech rodzin; w tym procesie wszyscy są przegrani. Liczymy tylko, że to będzie przestroga, żeby nie wsiadać za kierownicę po środkach odurzających czy alkoholu - powiedział Kućka.
Jego zdaniem kara nie powinna być wyższa. Dla rodzin chłopców ważne było potwierdzenie, że chłopcy nie przyczynili się do wypadku oraz dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów dla oskarżonej. - Ta kara będzie wielką nauczką - najpiękniejsze swoje lata przesiedzi w więzieniu; myślę, że to niesamowita nauczka i kara - dodał Kućka.
Ojciec drugiego chłopca, Dariusz Kine, pytany o możliwość apelacji, zaznaczył, że dla rodzin każda sprawa to rozdrapywanie ran. - Żaden wyrok - czy to będzie 10, 20, 30 lat - nie wróci nam naszych dzieci (…). Czy kara jest surowa? Niech odpowie sobie na to każdy rodzic, który stracił swoje dziecko - dodał. Kine powiedział, że wybaczył oskarżonej i oczekiwał od niej przeprosin.
Do wypadku doszło 10 października ub. r. w Kozach koło Bielska-Białej. Rozpędzony peugeot uderzył w prawidłowo przechodzących przez jezdnię na pasach dwóch 10-latków wracających ze szkoły. Jeden zginął na miejscu, drugi zmarł po kilku godzinach w szpitalu.
W śledztwie ustalono, że kobieta była pod wpływem amfetaminy. Prowadziła samochód z prędkością 98 km na godzinę w miejscu, gdzie obowiązywało ograniczenie do 50 km/h. Kiedy chłopcy weszli na drogę, samochód był ponad 100 metrów od przejścia. Oskarżona nawet nie próbowała hamować; nacisnęła na hamulec dopiero wówczas, gdy samochód uderzył już w dzieci.
>>>>
Znow bezsensowny wyrok . Z tego co tu widac to narabana narkomanka ktora nie wiedziala gdzie graja ... Trudno tu mowic o zabojstwie . Owszem skazac ALE NA OSRODEK ODWYKOWY nie wiezienie . Wiezienie jest tu wyjatkowo bez sensu . Potrzeba karnych osrodkow odwykowych .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:41, 09 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
ISP: nie wszyscy mają dostęp do bezpłatnej pomocy prawnej
Ponad 5 tys. instytucji i organizacji w Polsce stale lub okresowo udziela bezpłatnych porad prawnych; ich sieć jest gęsta, ale nierównomierna, więc nie wszyscy obywatele mają do nich dostęp - wynika z badania Instytutu Spraw Publicznych.
Wyniki badań na temat poradnictwa prawnego i obywatelskiego zaprezentowano podczas konferencji zorganizowanej w Sejmie pod patronatem Komisji Polityki Społecznej i Rodziny.
Jak poinformował Tomasz Schimanek, ekspert ISP, badanie miało charakter ilościowy i jakościowy, zostało przeprowadzone w drugiej połowie zeszłego roku, a udział w nim wzięli zarówno przedstawiciele placówek udzielających porad (450 wywiadów telefonicznych i 100 ankiet internetowych), osoby z nich korzystające (201 osób), reprezentanci podmiotów wspierających takie placówki (450 wywiadów), jak i reprezentatywna grupa dorosłych Polaków (1050 osób).
Badanie pokazało, że tego rodzaju porad prawnych udzielają zarówno podmioty niepubliczne (głownie organizacje pozarządowe i poradnie studenckie), jak i publiczne, np. instytucje pomocy społecznej, biura parlamentarzystów, Państwowa Inspekcja Pracy, sądy, rzecznicy praw konsumentów. Jednak dla większości z nich poradnictwo nie jest głównym obszarem aktywności, robią to niejako przy okazji głównej działalności - w przypadku podmiotów niepublicznych około jedna trzecia zajmuje się głównie poradnictwem, w przypadku instytucji publicznych - jedna piąta.
Zdecydowana większość organizatorów pomocy prawnej płaci swoim doradcom (65 proc.), tylko w 21 proc. placówek są oni wolontariuszami.
Porady w większości dostosowywane są do potrzeb klientów (84 proc.). Najczęściej interesanci chcą się dowiedzieć, gdzie można znaleźć pomoc (94 proc.), potrzebują informacji o swoich prawach (93 proc.), pomocy w wypełnieniu dokumentów (82 proc.), przygotowania pism procesowych (54 proc.), pośrednictwa w kontaktach z urzędami (38 proc.), rzadziej reprezentacji podczas procesu (9 proc.).
Jak podkreślił Schimanek, statystyczny klient placówek udzielających porad to kobieta w wieku 25-50 lat w trudnej sytuacji życiowej lub materialnej (kobiety stanowią 72 proc. poszukujących pomocy prawnej). - Klientów podzieliliśmy na dwie grupy - osoby niezaradne życiowo, którym nie wystarczy sama informacja, potrzebują też porady, jak ją wykorzystać oraz osoby świadome, które same potrafią zrobić użytek z informacji od doradcy - powiedział Schimanek.
Uczestnicy konferencji zastanawiali się, czy potrzebny jest system poradnictwa prawnego finansowany przez państwo, czy powinien być dostępny dla wszystkich i w jaki sposób go budować - w oparciu o istniejące struktury czy od początku.
Poseł Robert Kropiwnicki (PO) zwrócił uwagę, że obecnie dostęp do poradnictwa jest nierówny - placówek udzielających porad nie brakuje w większych miastach, głownie uniwersyteckich, jednak w mniejszych ośrodkach jest z tym problem. Jego zdaniem potrzeba dobrze rozwiniętej sieci lokalnej. W jego opinii poradnictwo nie powinno być dostępne dla wszystkich, ale dla osób w trudnej sytuacji - najuboższych, ofiar klęsk żywiołowych, ofiar przemocy.
Dodał, że takie poradnictwo powinno doprowadzić do zmniejszenia liczby spraw w sądach i skrócenia procesów. Podkreślił, że paradoksalnie dziś obywatel ma dostęp do pomocy prawnej dopiero, gdy trafi do sądu, tymczasem wiele spraw mogłoby zakończyć się polubownie, gdyby pomoc prawna dostępna była na wcześniejszym etapie.
Także prezes Fundacji Academia Iuris dr Leszek Bosek przekonywał, że poradnictwo powinno uzupełniać istniejący system, czyli być dostępne na etapie przesądowym. Jego zdaniem nie powinno być także konkurencją dla tego rodzaju usług komercyjnych, więc pomoc tę należy kierować do określonych grup społecznych, które można zdefiniować w ustawie - nie tylko najuboższych, także np. cudzoziemców, niepełnosprawnych.
Dyrektorka Departamentu Zawodów Prawniczych i Dostępu do Pomocy Prawnej w Ministerstwie Sprawiedliwości Iwona Kujawa także uznała zmniejszenie spraw w sądach za jeden z najważniejszych celów bezpłatnego poradnictwa prawnego. Jej zdaniem rozwinięcie takiego systemu przyczyniłoby się do polepszenia sytuacji na rynku pracy. Zwróciła uwagę, że w ciągu ostatnich 14 lat liczba adwokatów podwoiła się (obecnie jest ponad 10 tys.), radców prawnych przybyło ok. 11 tys., a szkolą się kolejne tysiące prawników.
Przypomniała, że resort sprawiedliwości przygotował w ostatnich latach kilka projektów zakładających stworzenie sytemu bezpłatnej pomocy prawnej, jednak żadnego nie udało się uchwalić, były zbyt kosztowne. Poinformowała, że w tym roku został przygotowany kolejny projekt, obecnie trwa ocena jego skutków, głownie finansowych. Wprowadza on bon dla obywateli na pomoc prawną świadczoną przez organizacje pozarządowe lub chętnych prawników (w tym celu musieliby postarać się o wpisanie na specjalną listę). Każdy uprawniony obywatel (na podstawie kryterium dochodowego) mógłby z takim bonem udać się po poradę do prawnika lub placówki umieszczonych na liście; bon byłby podstawą do ubiegania się o zwrot kosztów porady.
Mapę obecnie dostępnych porad prawnych można znaleźć na stronie [link widoczny dla zalogowanych]
>>>
Wie to kazdy ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:46, 09 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Gowin apeluje o ponadpartyjną pracę ws. izolacji seryjnych zabójców
Były minister sprawiedliwości Jarosław Gowin (PO) zaapelował o jak najszybszą ponadpartyjną pracę nad projektem, który umożliwiłby izolację seryjnych zabójców, już po odbyciu przez nich kary. Przypomniał, że czasu na przyjęcie rozwiązań jest już bardzo mało.
Polityk nawiązał do tego, że rząd na wtorkowym posiedzeniu omawiał projekt ustawy o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi stwarzających zagrożenie dla życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób. Przepisy mają umożliwić terapię najgroźniejszych zabójców - już po odbyciu przez nich kary - do czasu aż ustaną wątpliwości, czy te osoby nie powrócą do zabijania.
Zmiany są związane z tym, że za kilkanaście miesięcy więzienia zaczną opuszczać zbrodniarze, w tym seryjni zabójcy dzieci, skazani w PRL na karę śmierci, którym następnie wyroki zamieniono na 25 lat więzienia.
Według Gowina projekt omawiany na posiedzeniu rządu jest "szansą na rozwiązanie problemu, z którym przez 25 lat nikt nie potrafił sobie poradzić". - Liczę na to, że rząd skieruje projekt tej ustawy jak najszybciej do prac w parlamencie. Czasu jest już bardzo mało - zaznaczył.
Apelował jednocześnie do "wszystkich partii politycznych, by ponad podziałami partyjnymi w sprawie, w której chodzi o bezpieczeństwo dzieci, kobiet, osób bezbronnych, pracowały nad jak najszybszym przyjęciem tego projektu".
Zdaniem Gowina problem jest "niezwykle ważny i niezwykle pilny". Jak argumentował na wtorkowej konferencji prasowej w Sejmie, na początku 2014 roku "polskie więzienia zaczną opuszczać osoby, które w czasach PRL były skazane na karę śmierci za seryjne zabójstwa, na ogół o podłożu seksualnym".
- Od 25 lat wiadomo było, że te osoby opuszczą zakłady karne. Niestety w przypadku części z tych osób rokowania kryminologiczne są niedobre - podkreślił Gowin. Jak zaznaczył, jako minister sprawiedliwości odwiedzał więzienia, w których takie osoby są osadzone, rozmawiał z dyrektorami oraz terapeutami i często słyszał: "On wyjdzie i zabije pierwsze napotkane dziecko".
- Społeczeństwo ma prawo chronić się przed takimi ludźmi, a rząd ma obowiązek zadbać o życie i zdrowie bezbronnych osób, zwłaszcza dzieci - podkreślił b. szef resortu sprawiedliwości.
>>>
Tak trzeba zakonczyc ten horror !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:36, 16 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Kolejny pokaz glupoty prawnikow :
Prawnicy: obecne przepisy zezwalają gminom żydowskim na ubój rytualny
Ustawa o stosunku państwa polskiego do gmin wyznaniowych żydowskich zezwala im na ubój rytualny - powiedział PAP konstytucjonalista prof. Marek Chmaj. Podobnego zdania jest prawnik Marcin Olszówka, który pisze doktorat nt. prawa wyznaniowego.
????
To moze niech najpierw zrobi ten doktorat co ?
Według prawników po odrzuceniu w Sejmie projektu zezwalającego na ubój rytualny, w Polsce obowiązują przepisy, które mogłyby pozwalać na taki ubój gminom żydowskim. Chodzi o ustawę o stosunku państwa do gmin wyznaniowych żydowskich w Rzeczypospolitej Polskiej, która w art. 9 ust. 2 mówi, że "w celu realizacji prawa do sprawowania obrzędów i czynności rytualnych związanych z kultem religijnym - gminy żydowskie dbają o zaopatrzenie w koszerną żywność, o stołówki i łaźnie rytualne oraz o ubój rytualny".
Zdaniem Chmaja, mimo że zachodzi sprzeczność pomiędzy dwiema ustawami - tą i ustawą z 1997 r. o ochronie zwierząt, zabraniającą uboju rytualnego - to należy stosować ustawę bardziej szczegółową (lex specialis), a jest nią właśnie ustawa o stosunku państwa do gmin wyznaniowych żydowskich.
????
To chyba w prawie radzieckim . Od kiedy to najwazniejsza jest zasada szczegolowosci ? Zasada szczegolowosci OBOWIAZUJE WTEDY GDY MAMY DWA PRZEPISY . JEDEN NIEJASNY DRUGI SZCZEGOLOWY > Wtedy obowiazuje ten ktory jest bardziej szczegolowy .
Ale obowiazuje tutaj inna zasada . ZASADA NADRZEDNOSCI JEDNEGO PRZEPISU NAD DRUGIM . Np. prawo do zycia jest wazniejsze niz prawo do jazdy samochodem i nawet jak prawo do zycia jest nie okreslone a prawo drogowe szczegolowe TO PRAWO DO ZYCIA JEST NADRZEDNE BARANY ! Nikt nie moze sie tluamczyc ze rozjechal kogos na drodze zgodnie z prawem drogowym bo on tam nie powinien byc !
CO ZA KRETYNI ! I dopiero pozniej ,,robia prawo "...
Ochrona zwierzat JEST WAZNIEJSZA niz produkcja zywnosci . Zatem nikt nie moze sie tlumaczyc ze glodzil zwierzeta bo klienci chcieli chude miąsko .
Według Chmaja sformułowanie, że gminy żydowskie "dbają o zaopatrzenie w koszerną żywność (...) oraz o ubój rytualny" wskazuje na to, że gminy mają prawo dokonywać takiego uboju w Polsce, ponieważ ustawa dotyczy właśnie stosunku polskiego państwa do tych gmin.
Chmaj dodał, że gminy żydowskie jako jedyne mogą dokonywać uboju rytualnego i na dłuższy czas taka sytuacja jest nie do zaakceptowania, ponieważ obecnie mamy uprzywilejowanie jednego związku wyznaniowego względem innych, a system prawa nie może nikogo dyskryminować.
>>>>
Jak widac jeden lud jest uprzywilejowany . Oni maja prawo . A ja za to samo ide do wiezienia . TAKIE NAM PANSTWO PRAWO zbudowali Michnik i spolka .
"Potrzebna więc będzie interwencja ustawodawcy" - ocenił Chmaj, czyli - jak wyjaśnił - zmiana przepisów w takim kierunku, by albo znieść to uprawnienie, albo przyznać je innym związkom wyznaniowym w Polsce.
>>>
Wszystkim obywatelom .
Także według Marcina Olszówki, który pisze pracę doktorską na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego na temat systemu źródeł prawa wyznaniowego, ustawa o stosunku państwa do gmin wyznaniowych żydowskich jest ustawą szczególną zezwalającą im na ubój rytualny.
>>>
Ale ustawy szczegolwe nie moga lamac NORM OGOLNYCH . Takich jak ochrona zwierzat KTORE SA NADRZEDNE !
Olszówka zwrócił też uwagę na inny argument, jego zdaniem rzadko podnoszony w dyskusji o uboju - w art. 53 ust. 1 konstytucja zapewnia każdemu wolność sumienia i religii. Olszówka podkreślił, że dla żydów i muzułmanów zakaz uboju rytualnego może być traktowany jako naruszenie tej gwarancji.
>>>
Brednie . A dla satanistow ochrona zycia narusza ich wolnosc kultu bo oni musza kogos zamordowac ... Nonsens . Wolnosc kultu MUSI PRZESTRZEGAC NORM MORALNYCH KRAJU ! Nie gwarantujemy ochrony KAZDEJ PRAKTYKI uznawanej za religijna . Tylko chora umyslowa osoba moze twierdzic ze w imie wolnosci religijnej wszystko wolno .
Dodał, że ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw, w tym wolności uzewnętrzniania religii, mogą być wprowadzone tylko w ustawie, co wynika zarówno z art. 31 ust. 3, jak i z art. 53 ust. 5 konstytucji. Ten ostatni przepis pozwala na ograniczenie wolności uzewnętrzniania religii tylko w sytuacji, gdy jest to konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób.
>>>>
Czyli akurat okrucienstwo wobec zwierzat spelnia te wymagi bo narusza porzadek publiczny nie mowiac o wrazliwosci ,,innych osob"...
Olszówka zastrzegł też, że ewentualna zmiana ustawy o stosunku państwa do gmin wyznaniowych żydowskich wymagałaby zgody przedstawicieli tych gmin, ponieważ zgodnie z art. 25 ust. 5 konstytucji, ustawy regulujące stosunki między Rzecząpospolitą Polską a innymi Kościołami oraz związkami wyznaniowymi są uchwalane na podstawie umów zawartych przez Radę Ministrów z ich właściwymi przedstawicielami.
>>>>
O no paczcie panstwo to niby musimy pozwolic im na wszystko .
ZALOSNE BEZMYSLNE NONSENSOWNE .
Jak widzicie wyksztalciuchy bredza . I oto macie ,,nauke" .
I niech mi jeszcze ktos bredzi ze ,,naukowcy" cos tam ... Jacy ?
Tymczasem sprawa jest prosta .
Gminy maja prawo do uboju rytualnego ALE ZGODNEGO Z USTAWA O OCHRONIE ZWIERZAT ! Czyli bez sadyzmu . To takie proste . Rytual ma byc ale zwierze ma nie cierpiec czyli byc NIESWIADOME > Da sie to zrobic bez problemu . I TYLE !!! I nie robcie posmiewiska .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 14:30, 22 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Skatowali 16-latka i są na wolności
Skatowali 16-letniego Dawida Ł., ale już są na wolności. Aż trudno w to uwierzyć, ale to prokuratorzy zdecydowali, by wypuścić bandytów. Jak to możliwe?
Czterej bandyci skatowali chłopaka w zeszłą środę wieczorem w Gliwicach Łabędach. Bili i kopali go po całym ciele, po czym uciekli. 16-letni Dawid zmarł na rękach przechodnia, który usiłował go ratować. Nie wiadomo, dlaczego zaatakowali chłopaka. Sekcja zwłok wykazała jednak, że Dawid zmarł na skutek pęknięcia tętniaka mózgu.
- Wstępna opinia po przeprowadzonej w czwartek sekcji zwłok wskazuje, że bezpośrednią przyczyną zgonu było pęknięcie tętniaka mózgu, wskutek czego doszło do krwotoku. Nie mamy kategorycznej opinii. Biegli jednak nie wykluczają, że działanie sprawców w jakiś sposób mogło wpłynąć na rozwinięcie się tętniaka - mówił zastępca prokuratora rejonowego Prokuratury Gliwice Zachodnie Mariusz Dulba.
Bez dodatkowych badań prokuratorzy, jak twierdzą, nie mogą wnioskować o pobicie ze skutkiem śmiertelnym, za które grozi kara do 12 lat więzienia. Na razie więc wszyscy winni pobicia są już na wolności! Młodsi - Marcin S. i Adam C., są nieletni, więc nie postawiono im na razie żadnych zarzutów, zajmie się nimi sąd rodzinny.
Starsi - Patryk Sz. i Marek O. - po przesłuchaniu w prokuraturze w piątek zostali wypuszczeni do domów, ale prokurator ustalił wobec nich dozór policyjny. Na razie ciąży na nich zarzut pobicia, za które grozi im do 3 lat więzienia. Za dwa tygodnie, kiedy będą kolejne wyniki autopsji, zarzuty mogą zostać zmienione. Teraz to od opinii biegłych będzie więc zależeć, czy sprawcy unikną zarzutu pobicia ze skutkiem śmiertelnym.
>>>>
No to super !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:33, 07 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
"Polityka" o nielegalnych działaniach śledczych z Białegostoku
Uznasz zeznania innych jako swoje, możesz liczyć na bezkarność, złagodzenie kary albo zgodę na widzenia z rodziną. Aby rozbić wyimaginowaną mafię, potrzebny był bowiem świadek, który skłamie i zezna co potrzeba. Niesłusznie obciążano dziennikarzy, celebrytów i sędziów. Tak działała grupa śledcza z Białegostoku - czytamy w "Polityce".
Jacek K. ps Citek, żołnierz gangu wołomińskiego trafił w 2005 roku do aresztu pod zarzutem zlecenia zabójstwa. Śledztwo prowadził Wiesław Szkloński, którego grupa śledcza chciała obciążyć. Nie wiadomo, czym podpadł. Citka złamano, gdyż nie zgadzano się na widzenie z rodziną. Jak czytamy w "Polityce", zgodził się na wszystko.
Jego zadaniem było podpisanie zeznań innych osób jako własne. Zdecydowana zzęść pochodziła od świadka koronnego Piotra O. pseudonim "Żółw", byłego członka gangu wołomińskiego. To on złożył zeznania na temat korupcji wśród sędziów. Citek miał je powtórzyć. – Jeżeli dwóch mówi to samo, mają mocny dowód – powiedział. Miał też obciążyć sędzię Barbarę Piwnik i sędziego Janusza Jankowskiego - informuje "Polityka".
Jakby tego było mało, policjanci CBŚ chcieli, by zeznał, że popularna restauratorka Magdalena Gessler współpracowała z Grzegorzem K., wołomińskim przestępcą o pseudonimie Małpa, wyłudzając kredyty. Jej samochód, według tej wersji, miał też być użyty do napadu rabunkowego - podaje "Polityka".
Citka zmuszono też, by obciążyć warszawskiego dziennikarza Rafała Pasztelańskiego. Miał potwierdzić, że ten za pieniądze przekazuje informacje mafii i pomaga skompromitować świadka koronnego Janusza Cz.
Aby zeznania brzmiały wiarygodnie, potrzebna była trzecia osoba. W tej roli wystąpił np. skompromitowany biznesmen Z.S. To on obciążył Piwnik i Jankowskiego, że wzięli łapówki. Otrzymał status tzw. małego świadka koronnego, w zmian skorzystał z nadzwyczajnego złagodzenia w 90 aktach oskarżenia wobec własnej osoby.
W sprawie Gessler okazało się, że restauratorka nie miała takiego samochodu, jaki brał udział w napadzie, ani nie znała "Małpy". Pasztelański wpadł w depresję. – Zrozumiałem, jak łatwo stać się ofiarą kłamstwa – czytamy jego wypowiedź w "Polityce".
Sprawa wyszła na jaw, kiedy Citek ujawnił, jak policjanci CBŚ układali jego zeznania. Nakazano przeprowadzić postępowanie wyjaśniające, ale ostatecznie sprawę umorzono. Nie wiadomo, co stało się z teczkami dot. restauratorki, sędziów, prokuratorów, adwokatów i dziennikarza.
Więcej w najnowszym numerze "Polityki"
>>>>
Tam tez tocza cherojiczna wojne z ,,nazizmem" ... Wszystko podejrzane .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:08, 14 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Recydywista zgwałcił 10-latkę. Jak postępować z pedofilami?
Na 15 lat więzienia Sąd Okręgowy we Wrocławiu skazał Mirosława S. za zgwałcenie ze szczególnym okrucieństwem 10-latki w Morzęcinie. Wcześniej mężczyzna był już skazywany za przemoc wobec dzieci.
Czy pedofilom należy się druga szansa?
???
Na co ? Na drugi gwalt ? Ko medianci bredza jak potluczeni . Widze ze wymiar stosuje zasade ze jak zgwalci to sie zajmiemy a na razie dopoki tego nie zrobi to siedzimy .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:06, 23 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Skandal! Sąd wypuścił groźnego pedofila
Nie do wiary, że ten groźny zboczeniec jest na wolności. Piotr Sz. (33 l.) z podwarszawskiego Otwocka został skazany za pobicie i molestowanie seksualne. W obu przypadkach ofiarami zboczeńca padały dzieci. Mężczyzna powinien od ponad miesiąca gnić w więzieniu. Zamiast tego... sąd wypuścił go i pozwolił mu uciec.
Piotr Sz. dwukrotnie napadał na dziewczynki wracające ze szkoły, wciągał je w krzaki, obmacywał i całował. Zboczeńca przez kilka miesięcy szukała otwocka policja. W całym mieście wisiały jego portrety pamięciowe, policjanci urządzali obławy, sprawdzali każdy trop. Ostatecznie mundurowi ustalili tożsamość zboczeńca i złapali go. Wtedy na jaw wyszło również, że Piotr Sz. kilka lat wcześniej uzbrojony w młotek zaatakował grupę nastolatków stojących pod blokiem. Dwóch pobitych 17-latków trafiło wtedy do szpitala.
W obu przypadkach zapadły wyroki skazujące. – Mężczyzna został skazany na dwa lata w zawieszeniu na 5 za naruszenie nietykalności cielesnej dwóch 17-latków oraz na dwa i pół roku bezwarunkowego pozbawienia wolności za dopuszczenie się innych czynności seksualnych – wyjaśnia Marcin Łochowski, rzecznik sądu okręgowego Warszawa Praga. – Ten człowiek jest nieobliczalny i niebezpieczny. Był zawodowym żołnierzem, służył w polskim kontyngencie w Syrii. Kiedy okazało się, że pójdzie siedzieć, całe osiedle odetchnęło z ulgą – opowiada jeden z sąsiadów Piotra Sz.
Okazuje się jednak, że zboczeniec jest na wolności. – Mężczyzna wyszedł 29 czerwca, ponieważ wyrok się nie uprawomocnił, a oskarżony zapowiedział apelację. Dlatego został zwolniony – tłumaczy sędzia Łochowski.
To jednak nie koniec. Jak ustalił "Fakt", mężczyzna nie mieszka już w domu swojej matki, w którym jest zameldowany. Zniknął zaraz po tym, jak wyszedł z więzienia. Ani rodzina, ani sąsiedzi, ani tym bardziej sąd, nie wiedzą, gdzie jest.
– Jeśli zajdzie taka potrzeba, zostanie wysłany list gończy i sprawa zostanie przekazana policji... – kwituje sędzia Marcin Łochowski.
...
Faktycznie nie do wiary !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:57, 30 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Jak się bronić przed nakazem e-sądu?
W dniu 5 czerwca 2013 r. weszła w życie najnowsza nowelizacja Kodeksu postępowania cywilnego (KPC) w zakresie elektronicznego postępowania upominawczego (EPU), która daje pozwanemu nowe, od dawna wyczekiwane narzędzie do obrony przed nakazem zapłaty wydanym przez tzw. e-sąd.
Dotychczas, od 1 stycznia 2010 r., kiedy wprowadzono EPU, mogły zdarzyć się sytuacje, w których każdy z nas mógł zostać zaskoczony przez komornika, ściągającego należności zasądzone na podstawie nakazu zapłaty, wydanego przez Sąd Rejonowy w Lublinie (e-sąd). Sam fakt prowadzenia egzekucji często budzi duże zdziwienie, bo wcześniej nikt nie wzywał do zapłaty, nie doręczano żadnej korespondencji z sądu, a sam powód był nieznany.
Działo się tak dlatego, że powód w EPU zobowiązany był jedynie do przedstawienia swoich twierdzeń (bez konieczności załączania dowodów), a adres pozwanego podany w pozwie nie podlegał jakiejkolwiek weryfikacji. A nierzadko adres pozwanego był nieaktualny, uległ zmianie kilka, czy nawet kilkanaście lat temu. W ten sposób pozwany uzyskiwał pierwszą informację o całej sprawie sądowej dopiero, gdy komornik zawiadamiał o toczącej się egzekucji.
Nowe obowiązku powoda w EPU
Najnowsza nowelizacja KPC zmienia tę sytuację, na korzyść pozwanego. Do 4 lipca 2013 r. powód składając pozew zobowiązany jest do podania numeru PESEL lub NIP pozwanego (osoby fizycznej) albo numeru KRS lub NIP dla osoby prawnej. Ma to zapobiec prowadzeniu egzekucji przeciwko osobie o takim samym imieniu i nazwisku (np. Jan Kowalski) czy nazwie jak pozwany.
Należności nie starsze niż sprzed 3 lat
Dodatkowo w pozwie powód musi podać datę wymagalności roszczenia, którego dochodzi. Jednak ustanowiono granicę, nie można dochodzić zapłaty należności starszych niż 3 lata od dnia wniesienia pozwu. W ten sposób ukrócona zostanie praktyka pozywania o roszczenia przedawnione.
Co prawda w toku procesu może zawsze bronić się, podnosząc zarzut przedawniania, jednak w przypadku gdy nakaz zapłaty jest wydawany na posiedzeniu niejawnym przez e-sąd, a jego odpis doręczany na nieaktualny adres pozwanego, faktyczna możliwość obrony w EPU jest mocno ograniczona.
Grzywna za działanie w złej wierze lub niezachowanie należytej staranności
W przypadku, gdy podane przez powoda dane, w tym adres jego zamieszkania, okazały się nieprawidłowe, czy nieaktualne sąd może nałożyć grzywnę na powoda. Wysokość grzywny określono do 5.000 zł. Ponadto na grzywnę może być skazany nie tylko powód, ale również jego przedstawiciel ustawowy czy pełnomocnik, którzy działali w złej wierze lub niezachowani należytej staranności.
Zaświadczenie o aktualnym miejscu zamieszkania
Ponadto nowelizacja pozwala na zawieszenie postępowania egzekucyjnego prowadzonego przez komornika na postawie nakazu zapłaty wydanego przez e-sąd, w momencie gdy pozwany przedstawi zaświadczenie sądowe, z którego wynika, że nakaz zapłaty został doręczony na inny adres niż jego miejsce zamieszkania.
Co ciekawe, regulacja ta obejmuje również nakazy wydane wcześniej, przed wejściem w życie nowelizacji. Oznacza to, że również obecnie można się ubiegać o wydanie takiego sądowego zaświadczenia i zawieszenie egzekucji.
Podstawa prawna: ustawa z dnia 10 maja 2013 r. o zmianie ustawy - Kodeks postępowania cywilnego (Dz. U. z 2013 r. poz. 654).
Autor: Aleksandra Kołakowska, Aplikantka Radcowska, Junior Associate, Kancelaria Spaczyński Szczepaniak, [link widoczny dla zalogowanych]
>>>
Porady samoobrony przed sadami ! Coraz lepiej !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:57, 30 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Zawinił lokator, komornik ściga właściciela
Aleksandra, wynajmując studentce prawa mieszkanie we Wrocławiu nie sądziła, że ta po opuszczeniu lokalu poda ją do sądu, a komornik zajmie pensję. O co poszło? O zagrzybioną ścianę i część kaucji w wysokości 500 zł. Sprawa ciągnęła się blisko 6 lat, a koszty, które poniosła właścicielka, urosły niemal czterokrotnie.
O tym, że czasami trudno pozbyć się lokatora z mieszkania przekonał się już niejeden najemca. Rzadko się jednak zdarza, by to właśnie lokator, który de facto sam doprowadził do zniszczenia mieszkania, ścigał właściciela i nasyłał na niego komornika. A tak było w przypadku Aleksandry. W 2008 r. wynajęła studentce - Agnieszce, dwupokojowe mieszkanie. Czynsz: 1400 zł, kaucja: 1400 zł. Lokatorka, wbrew zapisom umowy, dodatkowo podnajmowała pokój dwóm kolejnym osobom. W grudniu, po kilku miesiącach użytkowania, na jednej ze ścian i za grzejnikami pojawiła się wilgoć, a następnie grzyb. To właśnie on stał się głównym zarzewiem sześcioletniego sporu między lokatorką a właścicielką. - Ja mieszkałam tam wiele lat i nigdy niczego podobnego tam nie było. Studenci nie grzali, nie wietrzyli i suszyli pranie na grzejnikach. To musiało się tak skończyć - mówi właścicielka.
Studentka z roszczeniami
Lokatorka nie zamierzała tego usuwać. Protekcjonalnym tonem poinformowała Aleksandrę, że ma natychmiast coś z tym zrobić. Ta ustaliła termin prac remontowych, zamówiła pracowników, ale lokatorce żaden termin nie odpowiadał. Po długiej i niespecjalnie miłej korespondencji mailowej studentka wypowiedziała umowę ze skutkiem natychmiastowym. Kilka dni po wyprowadzce przysłała pismo okraszone mnóstwem paragrafów, w którym wzywa Aleksandrę do zwrotu kaucji w wysokości 1400 zł, zwrotu części czynszu w wysokości 450 zł za grudzień (wraz z odsetkami), z powodu ograniczonej przydatności mieszkania do użytku. W sumie 1850 zł. - Byłam zaszokowana tupetem tej dziewczyny. Nie dość, że podnajmowała mieszkania innym studentom, zagrzybiła, nie chciała opuścić lokalu, żeby mogła wejść tam ekipa remontowa, to jeszcze żądała ode mnie pieniędzy - opowiada Aleksandra.
Remont mieszkania został przeprowadzony dopiero po opuszczeniu go przez studentów. - Pomyślałam wtedy sobie, że nie mam ochoty wciąż zamartwiać się wynajmowaniem, lokatorami, ich problemami i żądaniami. Zdecydowałam wtedy o sprzedaży - mówi właścicielka mieszkania. Kilka tygodni później zamieszkał tam nowy właściciel. Wysłała też pismo byłej lokatorce, że potrąca jej z kaucji 770 zł, w tym za prace remontowe kwotę 492 zł, za czynsz (pięć dni stycznia) w wysokości 250 zł oraz za rachunki 28 zł. Pozostałą kwotę przelała na rachunek studentki. Sądziła, że sprawa jest zamknięta. Bardzo się pomyliła.
Komornik - raz oddaje, raz zabiera?
Okazało się, że studentka oddała sprawę do sądu, żądając zwrotu zatrzymanej części kaucji w wysokości ok. 500 zł, co wraz z odsetkami dało kwotę blisko tysiąca złotych. Podała także adres wcześniej wynajmowanego mieszkania we Wrocławiu. - Myślę, że był to celowy zabieg, żebym nie mogła odebrać wezwania do sądu. Przypuszczam, że dużą rolę w tej sprawie odegrał jej ojciec - prawnik oraz chłopak, też prawnik, który był jej pełnomocnikiem. Nie zdziwiłabym się, gdyby sam komornik, którego na mnie nasłali był ich znajomym. W każdym razie, wszystko rozegrało się bez mojego udziału i wiosną ubiegłego roku pojawił się wspomniany komornik z nakazem zapłaty kwoty 1764 zł, razem z jego kosztami i wszelkimi opłatami. Byłam zaskoczona, zdziwiona, przerażona, ale chciałam tę sprawę zamknąć raz na zawsze i zapłaciłam wszystko. Ba! Na wszelki wypadek nawet 12 zł więcej - relacjonuje Aleksandra.
Jakiś czas później komornik, ku zdziwieniu Aleksandry, zwrócił jej kwotę w wysokości 95 zł jako "zwrot zaliczki". - Uznałam, że widocznie pomyli się w obliczeniach. Gdy jednak w maju tego roku ten sam komornik niespodziewanie zajął moją pensję, bo ponoć byłam mu dłużna 17,05 zł uznałam, że miarka się przebrała. Do tego ponownie doliczył swoje koszty, opłaty itp. i wyszło prawie 350 zł - opowiada.
Tym razem nie obyło się bez prawnika i pism do komornika, sugerujących złożenie skargi na jego czynności. - Zapłaciłam "tylko" wspomniane 17 zł, bez kosztów. Komornik nie negocjował, nie domagał się pozostałej kwoty. Przysłał pismo, że sprawę zamknął. Ale czy za jakiś czas znów nie okaże się, że jestem mu dłużna 50 groszy? Nie wiem. Dziś nie wierzę w sprawiedliwość, władzę sądowniczą i skuteczność przepisów. Dziś wiem, że bez fachowego wsparcia machina dziwnych decyzji może zniszczyć człowieka - podkreśla.
Lokator - prowokator
Nie tylko Aleksandra miała pecha. Pani Elżbieta Górecka z Gdańska wynajęła mieszkanie kobiecie z dzieckiem. Ta jednak nie płaciła i nie chciała opuścić lokalu. Zadłużyła go na ponad 10 tys. zł, a mieszkanie nie nadawało się później do użytku. Lokatorzy pana Tadeusza z Gorzowa wynieśli wszystkie meble i odkręcili grzejniki. Iga z Leszna została okradziona, a lokatorzy w ramach "rewanżu" za wypowiedzenie im umowy zniszczyli jej auto.
Zdarzają się także sytuacje, kiedy lokatorzy zmieniają zamki i niemalże barykadują się w wynajętym lokum. Jak się okazuje, nawet policja w takiej sytuacji nie może pomóc. Zgodnie bowiem z prawem takich lokatorów nie można usunąć siłą. Jedynym wyjściem jest złożenie wniosku do sądu o eksmisję. Jeśli lokatorem jest para z dzieckiem, to nawet w takiej sytuacji komornik nie może ich eksmitować do czasu przyznania lokalu socjalnego. Taka rozprawa trwa średnio rok lub dwa, a w tym czasie mieszkanie nadal jest zadłużane. Czasami właściciele próbują innych metod - odcinają media, zatrudniają firmy ochroniarskie, które wchodzą do lokalu i tam już zostają. Na forach aż roi się od podobnych porad. Czasami przynosi to skutek, innym razem, wręcz przeciwnie.
- W moim przypadku lokatorzy wyprowadzili się nocą. Klucze zostawili u sąsiada. Zadzwonili tylko, że już ich nie ma i zniknęli. Zmienili nawet numer telefonu. Zostawili po sobie zniszczone mieszkanie i stertę niezapłaconych rachunków. Zrobiłem zdjęcia lokalu, ksero dokumentów. Wiedziałem, gdzie pracują. Poszedłem do nich. Powiedziałem, że jak nie uregulują zobowiązań, pogadam z ich szefami. Na drugi dzień dostałem pieniądze i za rachunki i na malowanie ścian - opowiada Grzegorz Małogucki.
Nie zawsze jednak lokatorzy chcą iść na taką ugodę. Często spory toczą się latami. - Jednak pierwszy raz spotkałem się z sytuacją, że to właściciel dostaje po uszach, choć ewidentnie zawinił lokator - mówi Tomasz Wilczyński, prawnik odnosząc się do historii Aleksandry. - A samo zachowanie komornika pozostawiam bez komentarza - dodaje.
Spisać, zrobić zdjęcia, ubezpieczyć
Zdaniem Marcina Jańczuka, specjalisty rynku nieruchomości Metrohouse & Partnerzy S.A. podstawą właściwych relacji między najemcą a wynajmującym jest poprawnie przeprowadzony proces wynajmu obejmujący, m.in. spisanie szczegółowego protokołu zdawczo-odbiorczego lokalu i umowę najmu. Prawdopodobnie w tej sprawie strony nie opracowały porządnego protokołu, który powinien obejmować informację o stanie technicznym mieszkania w trakcie przejmowania przez najemcę. Do takiego protokołu warto dołączyć dokumentację zdjęciową, która posłuży jako dowód w przypadku wszelkich kwestii spornych związanych z wynajmowanym mieszkaniem - wylicza.
Podkreśla, że odpowiednio sporządzony protokół i dokumentacja fotograficzna lokalu powinny zapobiec ewentualnym zatargom związanym z zatrzymaniem przez właściciela mieszkania części lub całości kaucji. Kaucja stanowi dla właściciela swego rodzaju zabezpieczenie na wypadek szkód spowodowanych przez najemcę - zwłaszcza w przypadku ponadnormatywnego zużycia lokalu nie wynikającego z bieżącej eksploatacji (np. pęknięty zlewozmywak, czy wybita szyba).
- W przypadku pobieżnej informacji w umowie, że "najemca zapoznał się ze stanem mieszkania" i że "stan mieszkania określa się jako dobry" zdarzyć się może wszystko, bo każda ze stron może mieć subiektywne postrzeganie standardu. Takie ogólniki dają tylko pole do nadużyć dla obu stron - podkreśla. Kwestie kaucji, jej zwrotu i ew. kwot potrąceń są częstą kwestią sporów pomiędzy najemcami a właścicielami, dlatego wszelkie zauważone wady lokalu należy skrupulatnie wpisać do protokołu, aby następnie nie być oskarżonym o dewastację. Ze swojej strony sugerujemy właścicielom mieszkania, aby nie zapominali o jego ubezpieczeniu. Dopiero wtedy właściciel może spać spokojnie - reasumuje Marcin Jańczuk.
....
Sa to prawnicze gangi jak widac .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 16:36, 02 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Komornik zabrał mi działkę przez pomyłkę
Fakt |
To wyjątkowo rażąca niesprawiedliwość. Leszek Antoniak (48 l.) z Krasnegostawu (woj. lubelskie) w świetle prawa stracił swoją własność. Przez pomyłkę komornik zlicytował ojcowiznę mężczyzny. Atrakcyjna działka została sprzedana za niewielkie pieniądze na licytacji. Dopiero wtedy okazało się, że doszło do ewidentnej pomyłki. Komornik powinien zająć się innym Leszkiem Antoniakiem i jego ziemią. Ale niestety sprawy odkręcić już nie można. Pokrzywdzony dostał niewielkie odszkodowanie i wymiar sprawiedliwości uważa, że sprawa jest załatwiona. Komorniczka, która popełniła tę fatalną gafę, nawet nie dostała upomnienia.
Kiedy Leszek Antoniak opowiada o całej sprawie, w jego oczach pojawiają się łzy. Mężczyzna do dziś nie może pojąć, jak mogło dojść do tak karygodnej pomyłki, której Polskie Państwo nie chce naprawić.
- Miałem działkę, którą dostałem w spadku po rodzicach. Atrakcyjna, w pełni uzbrojona, sąsiadująca z lasem, położona niedaleko Krasnegostawu. Myślałem, że kiedyś jedno z moich dzieci postawi tam sobie dom - opowiada poszkodowany.
Mężczyzna dbał o swoją własność. Posadził mnóstwo drzew i krzewów, regularnie kosił trawę, zawsze na czas opłacał podatki. I właśnie podczas uiszczania kwartalnej należności usłyszał od sołtysa szokującą wiadomość.
- Pan już nie jest właścicielem tej działki. Została zlicytowana za długi - oznajmił sołtys. Pod Leszkiem Antoniakiem ugięły się nogi. Mężczyzna nie ma żadnych zobowiązań, więc nie mógł zrozumieć, skąd nagle wzięły się jakieś długi.
Natychmiast zaczął sprawdzać, co się stało. Szybko okazało się, że padł ofiarą pomyłki komornika Joanny S.-I. Kobieta miała za zadanie spieniężyć własność innego Leszka Antoniaka, który przez wiele lat nie płacił alimentów swoim żonom.
Pani komornik sprzedała działkę... należącą do zupełnie innego człowieka, który nazywa się i jest w podobnym wieku jak prawdziwy dłużnik. Nowy nabywca zapłacił za nią na licytacji około 11 tys. zł.
- Natychmiast zażądałem zwrotu mojej własności. Niestety oznajmiono mi, że jest to zupełnie niemożliwe - dodaje pan Leszek.
Pokrzywdzony dostał niewielkie odszkodowanie. Wypłacono mu nieco ponad 27 tys. To tylko jedna trzecia tego, co powinien dostać, bo rzeczoznawca wycenił atrakcyjną nieruchomość na ponad 90 tys. złotych!
Zrozpaczony Leszek Antoniak natychmiast wziął adwokata i oddał sprawę do sądu. W sądzie cywilnym w Zamościu sprawę wygrał. Nakazano mu wypłacić 27 tys. odszkodowania i 70 tys. zadośćuczynienia.
Niestety komornik Joanna S.-I. wniosła apelację i sąd Apelacyjny w Lublinie zmienił decyzję. Uznał, że odszkodowanie za zabraną przez pomyłkę nieruchomość jest "rażąco wysokie" i przyznał w sumie tylko 37 tys. złotych.
Leszek Antoniak poprzysiągł sobie, że nie odpuści. Będzie walczył o swoje. Zaskarży krzywdzące orzeczenie do Sądu Najwyższego. Sprawczyni całego zamieszania krasnostawska komorniczka Joanna S.-I. sprawy komentować nie chce. Unika dziennikarzy jak przysłowiowego ognia.
>>>>
Coraz lepiej .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 17:18, 08 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Kolosalny błąd kieleckim sądzie? Podejrzany o gwałt wyszedł na wolność
Podejrzany o gwałt wyszedł na wolność, mimo że 22-letnia kobieta opowiedziała, że jej znajomy siłą wywiózł ją do lasu w Cedzynie, a tam dwukrotnie zgwałcił. Pokazała to podczas wizji lokalnej. A potem... zmieniła zdanie. Prokurator uwierzył jednak, że została skrzywdzona i chciał aresztowania podejrzanego. Sąd jednak wypuścił mężczyznę... Dlaczego?
- Z tak kuriozalną sprawą jeszcze nie miałem do czynienia – komentuje prokurator Artur Feigel, szef Prokuratury Rejonowej Kielce Zachód. – Kolosalny, koszmarny błąd...
Co się stało w lesie?
3 września do 22-letniej kielczanki zatelefonował 26-letni mężczyzna, o związku z którym mówiła "Byliśmy parą, ale ja to traktowałam luźno”. Chciał się spotkać, a ponieważ akurat była na zakupach, podjechał na parking galerii handlowej. Co tu się stało, to organa ścigania znają z relacji 22-latki. Z jej słów wynikało, że mężczyzna raził ją paralizatorem, bił po twarzy, zmusił by wsiadła z nim do samochodu. Pojechali do Cedzyny, tu mężczyzna skręcił w las.
- Ze słów kobiety wynikało, że mężczyzna dwukrotnie zmusił ją do obcowania płciowego. Potem zabrał torebkę, trzy telefony komórkowe, łańcuszek, pieniądze, łącznie rzeczy warte ponad 3700 złotych i odjechał – relacjonuje prokurator Artur Feigel, szef Prokuratury Rejonowej Kielce-Zachód.
22-latka w lesie spotkała rowerzystę. Powiedziała mu, że została okradziona i pobita, poprosiła o pomoc. On wezwał pogotowie i policję.
Trzy zarzuty i nagła zmiana
- W trakcie przesłuchania, a później także w czasie wizji lokalnej na miejscu przestępstwa kobieta opowiedziała o tym, że została pobita, zgwałcona i okradziona – dodaje prokurator Feigel. – Złożyła wniosek o ściganie sprawcy.
Kieleccy kryminalni zatrzymali 26-latka, prokurator przedstawił mu trzy zarzuty – zmuszenia do określonego zachowania i uszkodzenia ciała 22-latki, dwukrotnego zmuszenia jej do obcowania płciowego oraz kradzieży. Mężczyzna przyznał się tylko do popełnienia pierwszego przestępstwa.
- Nieoczekiwanie obrońca podejrzanego złożył wniosek o ponowne przesłuchanie pokrzywdzonej. Kobieta tym razem zmieniła zeznania, stwierdziła że do obcowania seksualnego doszło za jej zgodą. Prokurator jej nie uwierzył i skierował do Sądu Rejonowego w Kielcach wniosek o aresztowanie podejrzanego – mówi prokurator Artur Feigel.
Szok w sądzie
Posiedzenie w sprawie zastosowania aresztowania zakończyło się – dla prokuratora – w sposób szokujący. Podejrzany wyszedł na wolność. Jeszcze większym szokiem było uzasadnienie sądu, czemu nie zdecydował się aresztować mężczyzny.
- Okoliczności wyeksponowane we wniosku początkowo przemawiały za jego uwzględnieniem – dobrze zaczął uzasadnienie sąd, a potem już było tylko gorzej, bowiem sąd uznał, że należy uwzględnić fakt, iż pokrzywdzona... cofnęła wniosek o ściganie sprawcy. I że ten fakt może być podstawą do umorzenia sprawy przez prokuraturę.
W polskim prawie gwałt to przestępstwo ścigane na wniosek pokrzywdzonego. Jednocześnie, o czym sąd najwyraźniej nie wiedział, jest to jedyne przestępstwo, wobec którego nie da się takiego wniosku raz złożonego wycofać – kodeks postępowania karnego mówi o tym bardzo jasno.
- Kolosalny, koszmarny błąd – mówi prokurator. – Będziemy składać oczywiście zażalenie, ale konsekwencji już się nie da odwrócić.
....
Tam juz totalny burdel .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 23:34, 19 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
W Polsce więzienie nawet za kradzież bułki. "Nie miałem co jeść"
Aż 75 proc. osadzonych w polskich więzieniach wcale nie musiało trafić za kratki. Dostali małe wyroki, ale zostały one zmienione na kary pozbawienia wolności. W rezultacie dziś skazańcami są np. osoby, które ukradły rower, a nawet bułkę w sklepie. Więźniowie tłumaczą: "Kradłem, bo nie miałem co jeść. A później nie miałem z czego zapłacić grzywny". Albo: "Zanim trafiłem za kratki, nie uczestniczyłem w żadnej rozprawie".
Równocześnie na wolne miejsce w więzieniu czeka ok. 50 tys. groźnych przestępców...
....
Pokazuje to prymitywizm uczelni prawniczych nie potrafiacych opracowac drobnych kar dla drobnych przestepstw bez zapychania cel .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:43, 27 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Śmiertelnie ugodził włamywacza. Odpowie za zabójstwo
Do krośnieńskiego sądu okręgowego skierowany został akt oskarżenia przeciwko 63-letniemu Marianowi M. mieszkańcowi Haczowa, który śmiertelnie ranił nożem włamywacza.
Do tragedii doszło w październiku ubiegłego roku w Haczowie w domu starszego mężczyzny. Jak wynika z ustaleń policji 28 października 2012r. 24-letni znajomy właściciela domu wybił szybę w oknie i usiłował wejść do mieszkania. W tym momencie otrzymał cios nożem, który trafił w serce. Młody człowiek, znany policji z włamań i kradzieży, zmarł przed przybyciem karetki pogotowia.
Prokuratura postawiła Marianowi M. zarzut zabójstwa, uznając, iż nie działał on w ramach obrony koniecznej.
...
Osoba juz starsza znakomicie sie broni przed zlodziejem a tu go jeszcze mecza !!!! Proces temu prokuratorowi !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:53, 29 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Sąd najpierw dał, a teraz zabiera wnuki
– Będę walczyć do końca i nie pozwolę odebrać sobie wnuków – mówi 60-letnia mieszkanka Dzierżoniowa na Dolnym Śląsku. Dwa lata temu Sąd Rodzinny ustanowił ją rodziną zastępczą dla trójki wnuków w wieku od 2 do 4 lat. Kilka dni temu sąd postanowił odebrać kobiecie dzieci i umieścić je w zawodowej rodzinie zastępczej.
...
Tak dzialaja swądy .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:29, 07 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Tomasz Terlikowski ma przeprosić Alicję Tysiąc m.in. za porównanie jej postępowania do hitlerowskiego zbrodniarza Adolfa Eichmanna - orzekł Sąd Okręgowy w Warszawie. Pozwany zapowiada apelację.
Sąd nieprawomocnie uwzględnił w głównej części pozew Tysiąc wobec znanego katolickiego publicysty. Mocą wyroku ma on ją przeprosić na stronie internetowej salon24.pl; ma jej też zapłacić 10 tys. zł zadośćuczynienia (pozew żądał w sumie 130 tys. zł, w tym 100 tys. zł dla powódki).
Kilka lat temu Tysiąc chciała usunąć ciążę, obawiając się, że urodzenie dziecka może jej grozić utratą wzroku. Lekarze odmówili wykonania legalnej aborcji, dopuszczalnej ze względów zdrowotnych. Po porodzie wzrok kobiety pogorszył się; przyznano jej pierwszą grupę inwalidzką.
Tysiąc złożyła skargę na Polskę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który przyznał jej 25 tys. euro zadośćuczynienia, zwracając m.in. uwagę na brak w polskim prawie możliwości odwołania się od decyzji lekarzy. Obecnie Tysiąc działa w organizacjach kobiecych, jest też stołeczną radną wybraną z listy SLD.
Kobieta poczuła się dotknięta słowami Terlikowskiego w jednej z książek i wpisach internetowych. Pisał on: "Zasłanianie tej prostej prawdy słowami o tym, że Alicja Tysiąc nie złamała prawa, a jedynie próbowała egzekwować przysługujące jej prawa - jest absurdalne. Adolf Eichmann też nie łamał hitlerowskich praw, czy to znaczy, że nie można go nazwać mordercą (w tym przypadku już nie niedoszłym, a jak najbardziej doszłym)?". Zarzucał jej też "moralną obrzydliwość"; pisał, że nie "pozwolono jej zamordować dziecka".
Pozew wnosił, by sąd nakazał Terlikowskiemu przeprosiny Tysiąc w "Rzeczpospolitej" i "Gazecie Wyborczej", wypłatę powódce 100 tys. zł zadośćuczynienia oraz wpłatę 30 tys. zł na fundację Feminoteka. Pełnomocnik Tysiąc mec. Marcin Górski podkreślał, że sformułowania użyte przez Terlikowskiego były naruszeniem godności powódki.
Terlikowski mówił, że sformułowania to dopuszczalne opinie. Sąd uznał jednak, że doszło do naruszenia dóbr osobistych powódki w postaci godności i dobrego imienia, bo słowa pozwanego nie mieściły się w ramach dopuszczalnej krytyki. Według sądu pozwany nie naruszył zaś jej prawa do prywatności.
Sędzia Agnieszka Bedyńska-Abramczyk mówiła w uzasadnieniu wyroku, że pozwany ma prawo jako katolik nazywać aborcję zabójstwem. Zarazem podkreśliła, że są osoby, które mają inny pogląd, a aborcja jest w Polsce częściowo dopuszczalna prawnie. Sąd powołał się też na wyrok ETPCz ws. Tysiąc.
Według sądu zwrot pozwanego można było rozumieć tak, że powódka chciała zabić własne dziecko - co z powyższych względów sąd uznał za "nierzetelne". Zdaniem sądu trzeba zawsze oceniać kontekst takiej wypowiedzi - czy mowa o naruszeniu wartości, czy o konkretnej osobie. - Pozwany nie działał w ramach kampanii przeciw aborcji, a jego wypowiedzi były skierowane przeciw powódce - dodała sędzia. Oświadczyła, że "żaden światopogląd nie upoważnia do obrażania innych osób".
Według sądu przekonanie powódki, że działała w ramach prawa pozwany porównał do działań nazistów. - Zestawienie nazistów z powódką jest poniżające i krzywdzące - podkreśliła sędzia. Dodała, że pozwany nie działał w interesie publicznym, bo nie ograniczył się do prezentowania poglądu nt. aborcji. Zaznaczyła też, że dziennikarz ma obowiązek rzetelności, staranności i wypowiedzi zgodnych z etyką zawodową.
Sąd uznał, że pozwany nie naruszył prawa powódki do prywatności, bo ona sama zainicjowała postępowanie przed ETPCz i występowała w mediach.
Żądaną przez powódkę od pozwanego kwotę 130 tys. zł sąd ocenił jako wygórowaną, a za odpowiednią do "stopnia zawinienia" uznał 10 tys. zł. Według sądu do naprawienia krzywdy wystarczą jednorazowe przeprosiny pozwanego na stronie salon24.pl, bo w "GW" i "Rz" nie naruszył on jej dóbr.
Po wyroku Terlikowski powiedział, że nie czuje się przekonany przez sąd. Dodał, że nie sądzi, "aby nazwanie zabicia dziecka zabiciem dziecka było obraźliwe". - Prawda nie obraża - oświadczył. Powiedział też, że do nazistów porównywał "sytuację, nie osobę".
...
Ta sedzina to juz pobila rekord nonsensu . Katolik ma prawo nazywac aborcje abojstwem ale ... ona go za to skaze ...
KOGO ONI NA SEDZIOW MIANUJA !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:38, 08 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Jacek Gądek | Onet
Tomasz Terlikowski nie kryje zdziwienia orzeczeniem sądu I instancji. - Nie spodziewałem się takiego wyroku. Zaskoczyło mnie zupełnie nielogiczne sformułowanie z uzasadnienia, że mogę powiedzieć "aborcja jest zabiciem człowieka", ale nie mogę tego stwierdzenia odnieść do konkretnej sytuacji. To jest sugestia zupełnie nielogiczna, by nie powiedzieć - absurdalna. Aborcja dotyczy przecież konkretnego człowieka - mówi Onetowi Tomasz Terlikowski.
Jak podkreśla, "w związku z tym wyrokiem powstaje pytanie, czy będzie w Polsce wolność słowa i sumienia, czy może jednak sądy będą kneblować usta osobom, które nie prezentują meinstrimowych poglądów". - Jeśli będzie taka potrzeba, to będę się odwoływał także do Strasburga - zapowiada szef Frondy.pl.
I zapewnia, że czuje się niewinny: - Nie mogę przepraszać za prawdę.
>>>>
Czyli nazizm jest zbrodnia ale konkretenego Hitlera nie mozna do zbrodniarza porownywac ... Kretyni ...
Zreszt Terlikowski mowil o tym ze nie mozna sie tlumaczyc ze cos jest zgodne z prawem bo Eichman tez dzialal zgodnie z prawem .
Jesli np. ktos zdradza zone i tlumaczy ze nie lamie prawa .
A ja powiem ze hitlerowcy tez nie lamali to znaczy ze porownuje go do Hitlera ??? ALE KRETYNI SIEDZA W SADACH !
Tu chodzi pokazanie ze sa rzeczy zle ktore nie lamia prawa i sa MORALNIE OBRZYDLIWE . I temu sluzy to porownanie ...
PROPONUJE ABY SEDZIOWIE ZAJELI SIE PRZESTEPSTWAMI A NIE TERLIKOWSKIM > BO SIE KOMPROMITUJA > JUZ JEGO NIE ZLAPIA NA BLEDZIE JEZYKOWYM BO TO JEST JEGO ZAWOD - PUBLICYSTYKA > JEDYNYM EFEKTEM BEDZIE AUTOKOMPROMITACJA !!!
Takimi rzeczami zajmuja sie sady . Nie potrafia ich nawet zrozumiec ... A przestepcy na wolnosci . Sady nie sa od wyznaczania komus pogladow .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:06, 22 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
"Gazeta Wyborcza": 24 tys. zł? – to żadna łapówka
Według sędziego z Nowej Huty 24 tys. zł łapówki przyjętej przez prominentną urzędniczkę to kwota tak drobna, że sprawa korupcyjna może być umorzona, donosi "Gazeta Wyborcza".
Irena C., dyrektor departamentu transportu i komunikacji Urzędu Marszałkowskiego woj. małopolskiego, została oskarżona o to, że pomogła wygrać intratny przetarg firmie budowlanej. Ta z wdzięczności sfinansowała jej ocieplenie domu za 24 tys. zł.
Sędzia w Nowej Hucie orzekł, że sprawę trzeba umorzyć. Uznał, że wysokość łapówki wcale nie jest taka duża i zarzucany czyn zakwalifikował jako "występek mniejszej wagi".
Szczęśliwie sąd wyższej instancji podzielił racje zawarte w apelacji śledczych. Proces zaczął się od nowa.
...
I kto to pisze . Wyborcza ktora wprowadzila zasade ze wyrokow komentowac nie wolno . Bylo to we wzbania lych latach 90 tych .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:12, 27 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Prawo i sądownictwo sprzyja pedofilom
W 2012 roku za przestępstwa seksualne wobec dzieci skazanych zostało 868 osób. Polskie sądy traktowały te osoby niezwykle liberalnie. Ani jeden nie został skazany na 25 lat pozbawienia wolności czy dożywocie. Wobec połowy z nich orzekły kary pozbawienia wolności w zawieszeniu. Polscy pedofile wychodzą na wolność i nadal krzywdzą dzieci - czytamy na stronie internetowej "rp.pl".
Polski system prawny nie radzi sobie z tego typu przestępcami czego niechlubnym przykładem jest 48-letnie Roman B., który więzieniu przesiedział w sumie co najmniej 17 lat za gwałt i molestowanie seksualne sześciorga dzieci. Mimo swojej niechlubnej kartoteki 7 września został zwolniony z zakładu karnego w Raciborzu. Zaledwie miesiąc później zaatakował i wykorzystał seksualnie 10-latka w Chrzanowie.
Ostrzegał przed tym ojciec Roamana B., który wiedząc o jego skłonnościach próbował "załatwić" mu leczenie w szpitalu. Lekarze nie chcieli go przyjąć - stwierdzili jedynie, że nie mieli z sądu żadnej informacji na temat konieczności jego leczenia. Dlaczego Roman B. nie był dotąd leczony z pedofilii? – Biegły nie stwierdził, że jest pedofilem. Z wyroku sądowego wynika, że powinien odbywać karę w zakładzie karnym, gdzie można leczyć „anomalie psychiczne" - wyjaśnia jeden z pracowników więzienia w Raciborzu.
Jak z pedofilami radzą sobie inne kraje? w Wielkiej Brytanii każdy z takich przestępców poddawany jest ścisłemu nadzorowi specjalistów, którzy odpowiedzialni są także za jego terapię. Trafiają oni do ogólnodostępnych rejestrów, dzięki którym społeczność może sprawdzić, czy w ich okolicy zamieszkuje np. pedofil.
W USA policja ma specjalne uprawnienia wobec takich przestępców, może np. w dowolnej chwili, bez sądowego zezwolenia, rewidować ich miejsce zamieszkania. W krajach europejskich przeważa system przymusowej terapii klinicznej realizowanej w więzieniach lub specjalistycznych zakładach.
Z danych resortu sprawiedliwości wynika, że w ciągu najbliższych 10 lat na wolność wyjdzie 18 niezwykle niebezpiecznych osób, które dokonały przestępstw „ze szczególnym okrucieństwem", i nadal wykazują zaburzenia preferencji seksualnych lub inne zaburzenia psychiczne.
...
To juz serial ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:37, 30 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Usunął głaz z rzeźby Jana Pawła II, teraz apeluje do ministra
Były poseł Witold Tomczak, który w 2000 r. zrzucił meteoryt z pleców rzeźby Jana Pawła II w Zachęcie, napisał list do prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości. Przywołując zbliżającą się kanonizację papieża-Polaka, oczekuje wycofania aktu oskarżenia wobec siebie o wandalizm. - Apeluje do ministra i prokuratora jako do rodaków Ojca Świętego Jana Pawła II - mówi Onetowi Tomczak.
W 2000 r. Witold Tomczak przyszedł do warszawskiej Zachęty, w której znajdowała się budząca kontrowersje rzeźba "La Nona Ora", czyli "Dziewiąta Godzina" (biblijna godzina śmierci Jezusa) autorstwa Maurizio Cattelana. - W ten sposób perfidnie zakpiono sobie z nas, Polaków i katolików, obrażono nasze uczucia religijne - podtrzymuje dziś Tomczak w liście. I wspomina: - Osobiście usunąłem ponad 60 kilogramowy głaz z postaci Jana Pawła II.
Po tym incydencie prokuratura oskarżył go o wandalizm. Proces wciąż trwa. Grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności i konieczność zapłacenia nawet 40 tys. zł odszkodowania. Tomczak ma duże zastrzeżenia co do prowadzenia sprawy przez sąd np. ws. jawności postępowania. A proces uznaje za bezzasadny. W jego ocenie to rzeźba była "bluźnierstwem" i "zniewagą".
- Zwracam się do panów, jako do tych przedstawicieli "pokolenia JPII", którzy aktualnie odpowiedzialni są za polską prokuraturę i polski wymiar sprawiedliwości - pisze więc do dwóch urzędników państwowych: Andrzeja Seremeta (prokuratora generalnego) i Marka Biernackiego (ministra sprawiedliwości).
- Proszę odpowiedzieć Polakom, czy godzi się, gdy cały świat, nie tylko katolicki, oczekuje na kanonizację papieża Polaka, prowadzić w jego ojczyźnie ten niezrozumiały proces przeciwko człowiekowi, którego jedynym celem było powstrzymanie bluźnierstwa i zniewagi wymierzonej w zastępcę Chrystusa na Ziemi? - pyta.
Czego chce? - Od prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości oczekuję przede wszystkim, że osobiście odniosą się do mojej sprawy, choć ta sprawa tak naprawdę dotyczy wielu Polaków, wielu - jak mnie zapewniają - czuje się również oskarżonymi w tym procesie. Apeluje do ministra i prokuratora jako do rodaków Ojca Świętego Jana Pawła II - mówi Onetowi Witold Tomczak.
W ocenie byłego posła minister sprawiedliwości powinien się przyjrzeć przebiegowi jego procesu - jak podkreśla - z zachowaniem niezawisłości sędziego. Z kolei prokuratorowi generalnemu przypomina, że może - poprzez prokuratora prowadzącego sprawę - złożyć wniosek o wycofanie aktu oskarżenia. - Byłoby to istotne w kontekście zbliżającej się kanonizacji papieża-Polaka. Nie rozumiem, dlaczego na ziemi Jana Pawła II dzieją się takie rzeczy. Jestem traktowany jak wandal - mówi Witold Tomczak.
Czy znów zrobiłby to, co w 2000 r.? - Oczywiście, że tak - stwierdza. I dodaje: - Proszę pamiętać, że wcześniej wykorzystałbym, tak jak w 2000 r. działania parlamentarne, mniej radykalne.
Proces Tomczaka toczy się przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia.
....
Kolejny sukces sunduf .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:21, 07 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Katarzyna Nylec | Onet
Osadzeni za jazdę na rowerze po pijanemu wychodzą na wolność
W weekend zakłady karne i areszty śledcze w regionie powinno opuścić 200 skazanych za jazdę na rowerze pod wpływem alkoholu. Zwolnionych może zostać również kilkuset skazanych za przestępstwa przeciwko mieniu.
Powód? W sobotę wchodzi w życie część zapisów znowelizowanego kodeksu postępowania karnego. Objęci są nią skazani za jazdę na rowerze pod wpływem alkoholu, a także sprawcy niektórych przestępstw przeciwko mieniu (kradzież, przywłaszczenie cudzej rzeczy ruchomej, zniszczenie mienia, paserstwo). W tym wypadku wartość uczynionej szkody nie przekroczy jednej czwartej minimalnego wynagrodzenia, czyli dziś jest to 400 złotych.
- Do 6 listopada dyrektorzy zakładów karnych i aresztów śledczych mają poinformować właściwe sądy o przebywaniu w jednostkach osadzonych, którzy aktualnie odbywają karę pozbawienia wolności lub zastępczą karę pozbawienia wolności za przestępstwo objęte nowelizacją, co do których zachodzi przypuszczenie, że w dniu wejścia w życie ustawy powinni zostać zwolnieni z więzień - wyjaśnia Justyna Bednarek, rzeczniczka Dyrektora Okręgowego Służby Więziennej w Katowicach.
Od kilku dni funkcjonariusze dokonują przeglądu setek dokumentów i akt, ponieważ do środy muszą przygotować dla sądów wykazy skazanych, którzy aktualnie odbywają karę za przestępstwa objęte nowelizacją. Ma to ułatwić pracę sędziom. Na pewno nie będzie w tej grupie tych skazanych, którzy mają do odbycia jeszcze inny wyrok, np. za nie płacenie alimentów czy inne przestępstwa nie podlegające nowelizacji.
W związku z nowelizacją służba więzienna w czasie dłuższego weekendu będzie pracowała ze zwiększoną obsadą kadrową.
- Służba więzienna na Śląsku jest w pełni przygotowana do zwolnień skazanych. Będzie się to odbywało na bieżąco, tuż po dostarczeniu przez sądy odpowiedniej dokumentacji, nakazów zwolnienia oraz postanowień, z których treści będzie wynikać, że osadzony powinien zostać zwolniony. Na pewno każdy skazany, wobec którego sąd wyda nakaz zwolnienia, zostanie natychmiast zwolniony z zakładu karnego - zapewnia Bednarek.
Obecnie w zakładach karnych i aresztach śledczych na Śląsku odbywa karę ponad 6 tys. 700 skazanych. Przeciętnie w ciągu miesiąca więzienia w województwie opuszcza ok. 700 więźniów.
...
Tu jednak trzeba rozroznic . Co innego zlodzieje co innego rowerzysci . Nie ma porownania . Niekiedy nie ma czym wrocic np. z dzialki po spotkaniu alkoholowym i wsiadaja na rower . I tutaj sadzac takich jest absurdem . Poza tym jak to wyglada ? Co innego gdy koles sie zatacza i go policja zgarnia . Ale jak jedzie prawidlowo a go zatrzymuja dmucha i co ? Wiezienie ? Bez przesady . Wino wykazuje duzo promili a czlowiek nie jest pijany na tyle aby rowerem nie pojechac . To nie samochod . Tu nie ma takich szybkosci . Ile tam 10 km na godz . Szybciej to najwyzej z gorki . Oczywiscie nie zachecam do wypicia i jazdy z gorki . Ale jesli prowadzi prawidlowo wraca z dzialki po winie jest 4 rano ulica pusta i uwaza to dajmy spokoj . Na wsi nie ma zreszta po nocy zbyt wielu opcji a wracac parenascie kilometrow na pieszo i po wypiciu to jednak meka . Co innego gdy sie chwieje i rower zatacza dziwne kregi .
Natomiast zlodziej to jest juz jednak szkodzenie blizniemu .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:54, 09 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Kozłowska-Rajewicz: aresztowani ojcowie powinni móc opiekować się dziećmi
Wmyśl obowiązujących przepisów ojciec, który trafia do aresztu, nie może sprawować opieki nad dzieckiem; taką możliwość ma tylko matka. W ocenie pełnomocniczki rządu do spraw równego traktowania Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz dyskryminuje to mężczyzn.
Pełnomocniczka występowała w tej sprawie do ministra sprawiedliwości; resort analizuje sprawę.
Przepisy regulujące przyjmowanie dzieci matek pozbawionych wolności do domów dla matki i dziecka przy wskazanych zakładach karnych regulują wyłącznie sytuacje dotyczące kobiet. Tym samym uniemożliwiają ojcu pozbawionemu wolności sprawowania stałej i bezpośredniej opieki nad dzieckiem, ponieważ nie może on ubiegać się o przyjęcie do domu dla matki i dziecka. W ocenie pełnomocniczki narusza to zasadę równego traktowania.
„To się zaczęło od interwencji ojca, który trafił do aresztu. Miał małe dziecko, które było z nim bardzo związane, matka praktycznie nie uczestniczyła w jego wychowywaniu. Ponieważ on jest mężczyzną, uznano, że regulacje dotyczące przebywania z dzieckiem jego nie dotyczą" - powiedziała Kozłowska-Rajewicz PAP.
Jak dodała, w efekcie mężczyzna widywał się z dzieckiem bardzo rzadko, dziecko dostało choroby sierocej. "Była to dramatyczna sytuacja. Interweniowaliśmy, bo uważaliśmy, że przepisy – choć mówią o matce z dzieckiem – automatycznie powinny odnosić się także do ojca" - uznała pełnomocniczka. Poinformowała, że zasugerowała ministrowi, że być może przepisy trzeba zmienić, np. zapisać "rodzic z dzieckiem" zamiast „matka z dzieckiem”.
"Wiem, że się zajęto sprawą tego ojca, ale uważam, że nie należy skupiać się tylko na jednostkowych interwencjach i jeśli taka sytuacja jest egzemplifikacją jakiegoś szerszego problemu, to trzeba go rozwiązywać systemowo" - zaznaczyła Kozłowska-Rajewicz.
Jej zdaniem, jeśli jest przepis, który pozwala matce w takiej sytuacji odpowiednio zaopiekować się dzieckiem, to automatycznie powinien być stosowany także do ojców.
"Nie uważam, że mogłoby to być kłopotliwe organizacyjnie, bo nie ma żadnych przeciwwskazań, żeby takie ośrodki były koedukacyjne. W Finlandii i w Szwecji byłam w ośrodkach interwencji kryzysowej dla kobiet doświadczających przemocy – i okazało się, że oprócz kobiet było tam także kilku mężczyzn, niektórzy z dziećmi. Takie rozwiązanie jest sensowne i uzasadnione ekonomicznie. Nie ma sensu tworzyć odrębnych instytucji dla mężczyzn doświadczających przemocy. Te które już istnieją przygotowane są na to, by nieść pomoc zarówno kobietom, jak i mężczyznom. To samo dotyczy postępowania z aresztantami" - powiedziała pełnomocniczka.
Innego zdania jest pełnomocniczka ministra sprawiedliwości ds. konstytucyjnych praw rodziny Anna Andrzejewska. Jej zdaniem sprawa jest bardziej złożona i niezwykle delikatna. W rozmowie z PAP podkreśliła, że jej uregulowanie wymaga szczególnej wrażliwości, uwzględniającej przede wszystkim dobro dziecka.
Poinformowała, że resort sprawiedliwości podjął ten temat i analizuje sprawę. Sama Andrzejewska - jak poinformowała - odbyła już kilka spotkań w ośrodkach dla osadzonych matek z dziećmi i konsultowała się w tej kwestii ze strażą więzienną.
....
A to nie moga ? Z wyjatkiem krzywdzicieli dzieci czy dajacych im zla nauke nie ma przeciez innych przeciwwskazan .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:51, 12 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
"Gazeta Wyborcza": wyjęty spod prawa
Mężczyzna, który przez błąd sędziego przesiedział w więzieniu 134 dni, chce 300 tys. zł odszkodowania. Prawnicy twierdzą, że nic mu się nie należy – czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Mężczyznę skazano w 2010 r. na pół roku więzienia w zawieszeniu za zniszczenie mienia w awanturze domowej. W czerwcu ubiegłego roku sąd w Siemianowicach Śląskich nakazał osadzić go w zakładzie karnym za rzekome przestępstwo. Okazało się, że sąd się pomylił.
Mężczyzna wytoczył proces skarbowi państwa. Jednak zdaniem prawników Prokuratorii Generalnej nie należy mu się odszkodowanie, bo nie można tu mówić o pogorszeniu sytuacji życiowej z powodu pomyłkowego pozbawienia wolności, gdyż przed uwięzieniem był on bezdomny i bezrobotny.
...
No paczcie wypasl sie utyl bo zrobili mu uczte i jeszcze chce cham odszkodowania ! Organy sprawiedliwosci sa wspaniale jak zawsze nauczala Wyborcza !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:55, 14 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Proces za dziennikarską prowokację: prokurator chce kary więzienia w zawieszeniu
Kary pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata zażądał prokurator w procesie reportera TVP oskarżonego o składanie fałszywych zeznań i podrabianie dokumentów. Chodzi o prowokację dziennikarską, w ramach której reporter podał się za uchodźcę.
Obrońca i sam oskarżony wnieśli o umorzenie sprawy ze względu na znikomą szkodliwość społeczną. Sąd Rejonowy w Białymstoku, przed którym toczył się ten proces, publikację wyroku odroczył do 20 listopada.
Endy Gęsina-Torres (zgadza się na podawanie danych i prezentowanie wizerunku) dostał się do strzeżonego ośrodka dla cudzoziemców w Białymstoku w styczniu tego roku. Dał się zatrzymać przez policję, wykorzystał swoje kubańskie pochodzenie, podał fałszywe dane personalne i historię swego rzekomego przekroczenia granicy z Białorusią.
Decyzją sądu umieszczony został w ośrodku, gdzie ukrytą kamerą nagrał materiał do programu "Po prostu".
Kiedy sprawa wyszła na jaw (funkcjonariusze Straży Granicznej w ośrodku zorientowali się, że mężczyzna ma zegarek z ukrytą kamerą i kartą pamięci), prokuratura wszczęła śledztwo i ostatecznie oskarżyła dziennikarza.
...
Sady i prawnicy coraz glupsi .Przepis zlamany kara musi byc ! Niedlugo beda karac tych co ratowali tonacego bo zlamali zakaz kapieli . Ratowal to ratowal a prawo zlamal . Kara sie nalezy ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:34, 04 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Głodujący przed sądem ojciec musiał przerwać protest
Ojciec, który przez miesiąc głodował przed Sądem Okręgowym w Olsztynie przerwał swój protest.
Andrzej Duszak walczy o prawo widzenia się ze swoimi dziećmi, dlatego zdecydował się na protest głodowy. Wczoraj (03.12) rozbił samochód, gdy jechał po dokumenty do domu pod Lidzbarkiem Warmińskim. Ponieważ podczas protestu nocował w aucie zaparkowanym przy sądzie, zdecydował się przerwać akcję do czasu, gdy będzie miał inny samochód.
Andrzej Duszak przyznaje, że formalnie nie udało mu się wiele osiągnąć, ale nie uważa, by głodówka była pozbawiona sensu.
Mężczyzna po wyroku sądu może kontaktować się z dwójką swoich dzieci wyłącznie telefonicznie dwa razy w miesiącu.
.....
Nie znam sprawy ale na lotra nie wyglada skoro sie az tak poswieca .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 22:22, 07 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Piotr Ogórek | Onet
Kara za imprezę dla 20 tys. osób. "Mam żal, że mało kto mnie wspierał"
Krakowski sąd wydał wyrok ws. słynnego "ogniska kwietniowego", czyli masowej imprezy zorganizowanej przez 23-letnią studentkę na Skałkach Twardowskiego. Na imprezie zwołanej przez Facebooka bawiło się ok. 20 tys. ludzi. Sąd uznał ją winną i skazał na karę grzywny w wysokości 2,4 tys. zł. - Zostałam skazana zanim proces się zaczął – mówi Onetowi Ania Kubicz. Dodaje także, że ma żal do uczestników imprezy, że mało kto wspierał ją później w całej sprawie.
"Zostałam skazana zanim proces się zaczął"
W rozmowie z Onetem 23-letnia studentka wyjaśnia, że nie chciała aby proces w jej sprawie ciągnął się miesiącami czy latami, dlatego zdecydowała się dobrowolnemu poddaniu karze i zakończeniu procesu na jednej rozprawie.
- Osobiście wydaje mi się, że zostałam skazana zanim proces się zaczął. Skoro miałam rzetelnie przedstawioną argumentację jak długo sprawa może się toczyć, to z oszczędności czasu, pieniędzy i nerwów zdecydowałam się przyznać do winy, co zapewniało prawdopodobnie niższą karę niż gdybym próbowała się bronić – tłumaczy Ania Kubicz. Jak dodaje, nie chciała także ryzykować, że w trakcie długiego procesu ktoś z jej znajomych także może zostać oskarżony. - Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że przyznanie się do winy będzie słusznym rozwiązaniem.
Ania Kubicz podkreśla, że ognisko nie było imprezą masową zorganizowaną od A do Z przez nią. Cały czas przypomina, że była to kontynuacja tradycji spotkań z jej znajomymi. - Pomysł podchwyciła jednak masa ludzi i w efekcie faktycznie zrobiła się z tego impreza masowa. Wydaje mi się, że stało się to w pewien sposób obok i niezależnie od tego, co ja zorganizowałam, zwłaszcza jeśli chodzi o osoby bawiące się w tym samym czasie nad zalewem Zakrzówek – mówi. Cały czas bowiem uważa, że może odpowiadać tylko za imprezę na Skałkach Twardowskiego, a nie nad samym zalewem. Jej zdaniem oba miejsca są od siebie znacznie oddalone.
- Faktem jest jednak, że jestem organizatorką „ogniska kwietniowego” (jako spotkania), które w pewnym momencie stało się imprezą masową. Problemem jest według mnie granica, kiedy ze spotkania znajomych robi się masówka i dlaczego nie jest to jasno określone w prawie – stwierdza 23-latka. - Czy jeśli napiszemy publicznie, że jedziemy z kolegami na rowery w konkretne miejsce i w tym samym miejscu pojawi się tysiące rowerzystów, to w którym momencie stajemy się organizatorami imprezy masowej? Z jednej strony faktycznie dostrzegam potrzebę zapewnienia bezpieczeństwa w takich sytuacjach, z drugiej uważam, że jest to niedoprecyzowana kwestia.
23-letnia studentka w całej sprawie ma także trochę pretensji do dziennikarzy, którzy jej zdaniem niezbyt rzetelnie przekazywali informacje ws. ogniska, a zwłaszcza nieszczęśliwego wypadku, do jakiego doszło w czasie imprezy. - Mężczyzna, który spadł ze skarpy znajdował się przy zalewie w Zakrzówku, a ja spotkałam się ze znajomymi w zupełnie innym miejscu, na Skałkach Twardowskiego – mówi Kubicz. Jeśli traktować ją jako organizatorkę ogniska, to jej zdaniem nie może ona odpowiadać za wypadek, który zdarzył się w zupełnie innym miejscu. - Zalew jest terenem prywatnym, na który nie można wchodzić, dodatkowo bardzo niebezpiecznym, bo rokrocznie zdarza się tam wiele wypadków - dodaje.
Studentka nie zgadza się także z zarzutem zaśmiecenia terenu. MPO zebrało na miejscu prawie sto kontenerów śmieci. - Nie mam pojęcia, skąd ta informacja (mówiono także, że było 60 kontenerów uzbieranych przez służby miejskie). Osobiście byłam sprzątać ze swoimi znajomymi i widziałam inne osoby pomagające. Zajęło nam to około dwóch dni, ale zostawiliśmy po sobie teren wysprzątany i mam zdjęcia, które to udowadniają – mówi Kubicz. Przy tym wątku także podkreśla, że śmieci były może w okolicach zalewu, a nie Skałek, gdzie bawiła się ona i jej znajomi.
Dziewczyna ma jednak żal do uczestników ogniska, którzy wtedy bawili się świetnie, ale później już jej nie wspierali. Na proces zapowiedziało się kilkaset młodych osób. Na salę sądową przyszło raptem kilkunastu znajomych.
- Internetowe kliknięcia nijak mają się do rzeczywistości, ale byłoby ładnie ze strony uczestników wyrazić w jakiś sposób, że mnie wspierają skoro tak bardzo spodobał im się mój pomysł spotkania na Skałkach. Mam trochę żalu do uczestników, że wszyscy byli chętni do zabawy, natomiast na sprzątanie i rozprawę zebrała się garstka ludzi. To chyba smutny znak naszych czasów i tego pokolenia – stwierdza Ania.
Co dalej? Jak mówi, ognisko kwietniowe to tradycja i w przyszłym roku na pewno się odbędzie, ale już w kameralnym gronie – poinformowani będą tylko jej znajomi, bez robienia wydarzenia publicznego na Facebooku. Nie wyklucza jednak, że jeśli ktoś zgłosi się do niej z pomocą w organizacji dużego eventu, to zastanowi się nad tym. Cała sprawa nauczyła ją też paru rzeczy.
- Na pewno zwiększyła się trochę moja wiedza na temat organizacji imprez i konsekwencji z tym związanych. Do tego dochodzi smutna refleksja, że zostałam osamotniona "na placu boju". Poza grupą najbliższych znajomych, reszta osób, które się na ognisku dobrze bawiło, nie wzięła na siebie jakiejkolwiek odpowiedzialności – przyznaje.
- Gdy mówimy o odpowiedzialności za to wydarzenie, to z pewnością współodpowiedzialnymi są ci wszyscy, którzy dobrze się bawiąc, zapomnieli o elementarnych zasadach dobrego wychowania, pozostawiając po sobie smutny krajobraz. Mam więc nadzieję, że nie tylko mnie ta sprawa czegoś nauczyła – mówi Onetowi Ania Kubicz.
Wyrok sądu ws. "ogniska kwietniowego"
Krakowski sąd zdecydował w piątek, że Ania zapłaci grzywnę w wysokości 2,4 tys. zł za organizację w kwietniu tego roku nielegalnej imprezy plenerowej na terenie Zakrzówka. Na zwołane przez Facebooka "ognisko kwietniowe" przyszło ponad 20 tys. młodych ludzi.
Podczas imprezy doszło do wielu bójek, a jeden z uczestników spadł ze skarpy i z poważnymi obrażeniami trafi do szpitala. Prokuratura zarzuciła dziewczynie zorganizowanie imprezy masowej bez wymaganych zezwoleń i zachowania wymogów bezpieczeństwa określonych w odpowiedniej ustawie. Grozi za do 8 lat więzienia lub kara grzywny.
Przed sądem kobieta przyznała się do winy, ale nie chciała zeznawać. Jej obrońca zaproponowała dobrowolne poddanie się karze grzywny. Oskarżona została zwolniona od zapłaty kosztów sądowych, ponieważ nie osiąga dochodów.
W ustnym uzasadnieniu sąd stwierdził, że każdy, kto organizuje imprezę masową jest niejako moralnie odpowiedzialny za zdrowie i życie jej uczestników. Wcześniej musi więc podjąć odpowiednie kroki wykazane w ustawie: uzyskać pozwolenie od gminy oraz opinię od odpowiednich służb, takich jak policja czy straż pożarna. Musi też pamiętać, że w razie niebezpieczeństwa konieczne jest zapewnienie możliwości dojazdu karetek pogotowia, wozów straży pożarnej i policji.
Sad podkreślił, że teren krakowskiego Zakrzówka, gdzie odbywały się "ogniska kwietniowe" jest powszechnie znany, jako miejsce "szalenie niebezpieczne". Znajduje się tam zbiornik wodny, urwiska, skałki, nierówny i zalesiony teren. W czasie imprezy – mówił sąd - palono kilkanaście ognisk, co powodowało zagrożenie pożarem, doszło do wielu bójek a jeden z uczestników spadł ze skarpy, w wyniku czego przebywał w śpiączce przez kilka dni.
- To nie są skutki jej działań, ale osoba organizująca imprezę musi wiedzieć, gdzie ją organizuje – jest to szalenie niebezpieczny teren. Organizowanie tam imprezy nawet dla 10 osób rodzi już bardzo poważną odpowiedzialność osoby, która ją organizuje - zaznaczył sąd.
Podzielił on w całości argumentację zawartą w akcie oskarżenia, że była to impreza masowa, a nie "tylko spotkanie", jak ogłaszano na plakacie reklamującym ognisko. Organizatorka zadbała o wydrukowanie plakatów, nagłośnienie, zaproszenie didżejów.
Jak mówiła przewodnicząca składu, sąd zastanawiał się, czy nie sięgnąć po karę pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania ale uznał, że wystarczająco dotkliwa będzie grzywna w wysokości 2,4 tys. zł.
- Należy mieć jednak na względzie, że zorganizowała ona imprezę dla znajomych i znajomych znajomych, korzyści majątkowej nie osiągnęła, a nawet wydała swoje środki. Ma wybitne zdolności do organizowania takich przedsięwzięć, ma niskie dochody, jest osobą młodą, są to okoliczności łagodzące, żeby faktycznie wymierzyć karę grzywny - ocenił sąd.
Wyrok jest nieprawomocny.
....
Absurd . Co ona winna ze zjechaly takie masy ? W ogole co to za wyrok ? Sady nie nadazaja za nowymi zjawiskami spolecznymi . DNO ZENADA !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:56, 10 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Gąsienica Makowski: "Prawo śniegu niepokoi górali"
"Z niepokojem przyjmuję te informacje. Na Podhalu ten temat wywołuje to sporo emocji" - tak plany nowego ministra sportu komentował na antenie Radia Kraków starosta tatrzański Andrzej Gąsienica Makowski. Minister Andrzej Biernat zapowiedział wprowadzenie tak zwanego prawa śniegu. Pozwala ono narciarzom na korzystanie zimą z prywatnych terenów, za co ich właściciele dostają odszkodowanie.
Na Podhalu to drażliwy temat, część osób boi się wywłaszczenia - mówi starosta tatrzański. Jego zdaniem jednak jakieś rozwiązania są potrzebne. Choć jak zastrzegał, sytuacji konfliktowych jest bardzo mało, w ciągu ostatnich 10 lat w powiecie tatrzańskim powstało około 20 stacji narciarskich. Problemy są głównie w przypadku tras biegowych, gdzie właścicieli terenu jest dużo.
Kilka dni temu minister sportu zapowiedział zmiany w prawie, które umożliwiłyby narciarzom korzystanie z prywatnych gruntów zimą. "Prawo śniegu” przyjmie się na Podhalu?
Trochę z niepokojem przyjmuję tę informację. Mówiliśmy już o takich prawach. To wywołuje emocje. Niektórzy myślą, że będzie to wywłaszczanie. Są potrzebne rozwiązania w prawie budowlanym, które by poprawiły możliwość przeprowadzania szybszych inwestycji. Jak państwo zobaczą, to w naszym powiecie w ostatnich 10 latach powstało blisko 20 stacji narciarskich. Ludzie się dogadali od 20 - 400 osób, które wyraziły taką zgodę. Nie ma już takich emocji jak kiedyś. Są oczywiście zaległe sprawy dotyczące Gubałówki.
Czyli nie trzeba regulacji? Górale dogadają się sami? Trudno w to uwierzyć. Mamy doświadczenia związane z gruntami przebiegającymi przez trasy narciarskie.
Tak, ale trzeba mieć rozwiązania, które nie wywołają negatywnych emocji. Są sytuacje gdzie jest teren i osoba, która nie żyje od kilku lat. Rodzina nie przeprowadziła postępowania spadkowego i nie można przeprowadzać inwestycji. Powinno być tak, że za odszkodowaniem ta służebność gruntowa w tym zakresie będzie nałożona na zimę. Za granicą prawo mówi, ze śnieg jest własnością państwa, tak jak w zwierzyna. Wtedy ten teren mógłby być zajęty za naliczeniem odszkodowania.
Rozumiem, że to są zmiany, których oczekiwaliby górale. Myśli pan, że one by poprawiły stan infrastruktury narciarskiej? Takie sprawy potrafią toczyć się latami.
Sytuacji konfliktowych jest mało. Wybudowaliśmy 20 tras i nie było problemu. Kłopoty są przy trasach biegowych, gdzie jest dużo współwłaścicieli. Tam można by zastosować takie prawo śniegu. Kwota byłaby przekazana osobom, które wykażą, że mają własność.
Mówi pan, że górale się dogadają tak, jak już się dogadują. Widać efekty pierwszej wspólnej akcji promocyjnej górali?
Tak. Zeszłego roku była taka akcja i jest teraz. 5 stacji narciarskich dogadało się, że ten weekend będzie za pół darmo. To rozgrzewka przed sezonem i feriami. Dobrze jest pokazać, że stacje są nastawione także na promocje. Za nią odpowiadamy wszyscy. My, właściciele kwater i stacje. Razem potrafimy zrobić coś dobrego nie tylko dla siebie, ale i dla gości. Do tego dołączyły także restauracje, to ważne. Wszyscy pokazują, że nie tylko jesteśmy nastawieni na zysk.
Myśli pan, że zgodna współpraca górali potrwa długo?
Jak to wyjdzie, to się okaże, ale warto proponować dobre pomysły. Partnerstwo lokalne jest potrzebne. Budowa kapitału społecznego da także inne możliwości do większej promocji elektronicznej, w gazetach. Sami nic nie zrobimy. Turystyka kieruje się prawami konkurencji. Gdy zbierzemy siły, to jesteśmy mocniejsi. W pojedynkę ciężko wygrać bitwę o turystę.
"Smaki Karpat" to impreza także w ramach wspólnej akcji górali czy to inna impreza?
Chcemy to uzupełnić. Tego roku przechodził Redyk Karpacki. Chcemy poznać Karpaty, Tatry są ich koroną. Warto posmakować produktów regionalnych. Takie posiady odbędą się w jednej restauracji, będzie pokaz filmu i będzie można spróbować kwaśnicy i baraniny, którą ludzie mogą spożywać w tym okresie.
Gazeta Wyborcza publikuje kumoterską listę płac, na której znalazł się pan i pana zięć pracujący w Tatrzańskiej Agencji Promocji Rozwoju i Kultury. 9000 złotych miesięcznie to nieźle.
Brutto.
Dobrze. Nie widzi pan w tym problemu? Zięć pracuje w Agencji, którą pan założył i nadzoruje.
Agencję powołała Rada Powiatu a Zarząd Powiatu zatrudnia. Agencja jest jednostką organizacyjną. Ona prowadzi działalność gospodarczą i promocyjną. To nie jest moja decyzja, ale Rady i Zarządu. Myślę, że pensje zawsze można wyolbrzymiać. Niektóre środowiska wykazują się aktywnością przed wyborami i pokazują to, co jest wiadome. To nie jest przekroczenie prawa.
To jest małe środowisko. Takie sytuacje są nieuniknione, że pan jest starostą a zięć dyrektorem? To taka podhalańska rodzina na swoim?
Nie, nie można tak mówić. Każdy ma swoje możliwości i walory. Gdyby to nie była osoba przygotowana a byłaby na stanowisku, to co innego. To doświadczona osoba, on przygotowywał wiele imprez. To nie jest za darmo. Moje wymagania są tutaj jeszcze większe niż w innych przypadkach.
....
W ogole tez nalezalo by regulowac lasy . Idzie sie lasem i nie wiadomo czy nie prywatny . Czy grzyba mozna wziasc czy nie ? Czy w ogole chodzic mozna ? Tu powinna byc zasada ze chodzic mozna . Jesli wlasciciel nie wywiesil tabliczek nie zbierac grzybow czy galezi to mozna . Wyrabywac nic nie wolno . Oczywiscie jak ktos zlamie galazki bo sie przedzieral to tez sie nie czepiamy .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 9:31, 11 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Zdjął nielegalne reklamy i został ukarany grzywną
Tomasz Genowa jest studentem i aktywistą walczącym o ochronę zabytkowej części Poznania przed nielegalnymi reklamami. Po jednej z akcji zdejmowania bezprawnie zawieszonych reklam otrzymał grzywnę w wysokości 300 zł.
Na początku mężczyzna zgodził się na karę pieniężną, ale później wycofał zeznania i doszedł do wniosku, że doprowadzenie do procesu sądowego w tej sprawie może być elementem walki z nielegalnymi reklamami w mieście.
....
Barany jakie siedza w sadach przekraczaja wszelkie normy glupoty .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|