Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 0:43, 20 Sty 2017 Temat postu: |
|
|
Pracowała w TVP na umowie o dzieło. Teraz telewizja żąda od niej 68 tys zł kary
oprac.Klaudia Stabach
19 stycznia 2017, 17:01
Dziennikarka pracowała w TVP przez 12 lat. Gdy ją zwolniono zwróciła się do sądu o uznanie stosunku pracy za lata, gdy była na tzw. śmieciówce. Sąd przyznał jej etat i nakazał Telewizji Publicznej zwrócić 80 tysięcy zaległych składek ZUS. TVP to zrobiła, ale jednocześnie zażądała, aby później kobieta oddała im tę sumę. Sprawę opisał Newsweek.
Pani Ewa przez pierwsze dziewięć lat pracowała na umowie o dzieło, a później już na etacie. Wykonywała takie same obowiązki jak jej koledzy zatrudnieni w oparciu o umowę o pracę, ale jednocześnie nie miała możliwości skorzystania ze zwolnienia lekarskiego czy płatnego urlopu. Gdy ją zwolniono zwróciła się do sądu o uznanie stosunku pracy za lata przepracowane na umowie o dzieło.
Sąd przyznał jej etat i nakazał Telewizji Publicznej zwrócić 80 tysięcy zaległych składek ZUS. TVP uregulowała dług, ale później wysłała do swojej byłej pracowniczki pismo z prośbą o oddanie tej sumy. Ich zdaniem pani Ewa wzbogaciła się na TVP. Dziennikarka nie była w stanie ich zapłacić, więc Telewizja Publiczna skierowała sprawę do sądu. Ten stwierdził, że wina leży po stronie pracodawcy, który nie może za swoje błędy obciążać kosztami pracownika.
TVP była nieugięta i odwołała się od wyroku. Trzy miesiące temu Sąd Apelacyjny nałożył na kobietę 72 tysięcy złotych kary. Pozostałe 8 tysięcy to składki przedawnione, których zwrotu nie można wymagać. Teraz kobieta musi co miesiąc oddawać byłemu pracodawcy około tysiąc złotych plus odsetki.
Sąd w absurdalny sposób uzasadnił ten wyrok. Jego zdaniem kobieta wcale nie musiała podpisywać umowy z TVP, a pracodawca gdyby wiedział, że będzie musiał uregulować zaległe składki, to od początku dawałby dziennikarce większą pensję.
Pani Ewa jest załamana tą sytuacją. Wychowuje samotnie dwie córki, a nałożona na nią kara, to połowa jej obecnego wynagrodzenia. Ponadto TVP pozostawiła bez reakcji jej prośbę o odciążenie ją z kosztów sądowych i odsetek.
oprac. Klaudia Stabach
...
SADY JEJ PRZYZNALY ZUS... PLATNY Z WLASNEJ KIESZENI! SZOK! TO NIE ZART!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 0:26, 24 Sty 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Zamieszanie z firmą ochroniarską. Prokuratura nie chce się nią zająć, bo sama korzysta z jej usług
Zamieszanie z firmą ochroniarską. Prokuratura nie chce się nią zająć, bo sama korzysta z jej usług
Dzisiaj, 23 stycznia (19:00)
Zamieszanie z ochroną urzędów skarbowych na Mazowszu. Firma, która wygrała przetarg na świadczenie takich usług jest podejrzana o złożenie fałszywego oświadczenia o zaległościach podatkowych. Sprawa trafiła do prokuratury, ale ta nie chce się nią zająć, bo... sama jest ochraniana przez wspomnianą firmę.
Zdj. ilustracyjne
/Marcin Kaliński /PAP
W obecnej sytuacji śledczy podrzucają sobie gorący kartofel. Zawiadomienie dotyczące fałszywych informacji złożonych w przetargu trafiło najpierw do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Praga. Tam okazało się, że ochroną tej prokuratury zajmuje się firma, której dotyczy to zawiadomienie. Z obawy o zarzut braku bezstronności Prokuratura Rejonowa przekazała sprawę Okręgowej... ale tam też są ochroniarze z tej samej firmy.
Sprawa została więc przekazana do Prokuratury Regionalnej, która zdecydowała, że zawiadomieniem zajmie się Okręgówka, ale ta po drugiej strony Wisły. Tam po wstępnej analizie materiałów okazało się, że również ta prokuratura nie może się zająć sprawą, bo... też ma umowę na ochronę z tą samą firmą i uznała, że bezpieczniej będzie nie dotykać tego zawiadomienia z obawy o konflikt interesów.
Sprawa została więc ponownie przekazana do Prokuratury Regionalnej, by ta tym razem wskazała inną jednostkę już poza Warszawą. W tym czasie administracja skarbowa po kolejnym orzeczeniu Izby Odwoławczej podpisała umowę na ochronę i dopuściła do ochrony firmę, którą prześwietlać ma prokuratura.
(az)
Mariusz Piekarski
...
Sady sie osmieszaja. Nikt nie jest tu wszechwiedzacy i moze sie zdarzyc ze firmy dosrarczajace do sadow stoly krzesla, malujace, sprzatajace popelniaja przestepstwa. Tutaj nie sprawdzili ze jest proces. Chyba raczej nieudolnosc. Slusznie nie chca brac swojej. Trudno nie poprzec takiej decyzji.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 9:21, 25 Sty 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Ministerstwo nie zna przyczyn zawieszenia telefonu "Niebieska Linia"
Ministerstwo nie zna przyczyn zawieszenia telefonu "Niebieska Linia"
Wczoraj, 24 stycznia (19:49)
Resort sprawiedliwości poinformował, że nie są mu znane przyczyny zawieszenia telefonu "Niebieska Linia" prowadzonego przez Instytut Psychologii Zdrowia. Jednocześnie przypomina, że działa pogotowie telefoniczne o takiej samej nazwie, prowadzone na zlecenie PARPA.
Zdjęcie ilustracyjne
/Maciej Nycz (RMF FM) /RMF FM
Obecnie działa Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia", które jest placówką prowadzoną przez Stowarzyszenie "Niebieska Linia" na zlecenie Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA). Od początku tego roku prowadzony przez nie Ogólnopolski Telefon dla Ofiar Przemocy w Rodzinie - 800 120 002 - jest dostępny przez całą dobę.
Oprócz tego działa Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" Instytutu Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. W związku z brakiem dofinansowania od 1 stycznia br. zawiesiło ono działalność Poradni Telefonicznej dla Osób Pokrzywdzonych Przestępstwem prowadzonej pod numerem 22 668-70-00 oraz poradni mailowej.
"Niebieska Linia" działa nieprzerwanie pod numerem 800 120 002. Nie jest ona finansowana ze źródeł Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej, nad którym nadzór sprawuje Minister Sprawiedliwości. Numer ten działa od 1995 r., kiedy z inicjatywy Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych powstało Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" - poinformowało MS w komunikacie, odnosząc się do medialnych informacji o zawieszeniu telefonu.
Własne pogotowie telefoniczne
Jak podkreślono, Instytut Psychologii Zdrowia po wygaśnięciu zlecenia PARPA prowadził własne pogotowie telefoniczne (pod numerem 22 668 70 00), używając identycznej nazwy infolinii: Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia". Jak wynika z informacji prasowych, to ten telefon został przez Instytut Psychologii Zdrowia zawieszony. Przyczyny takiej decyzji są Ministerstwu Sprawiedliwości nieznane - oświadczył resort.
Podkreślił, że Instytut Psychologii Zdrowia został zakwalifikowany w konkursie na pomoc pokrzywdzonym w 2017 r. ze środków Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.
Instytut Psychologii Zdrowia otrzymał w tym roku dotację. Co więcej, jednym z warunków konkursu był obowiązek świadczenia pomocy poprzez rozmowę telefoniczną z osobą pierwszego kontaktu. IPZ ten warunek spełnił. W ofercie konkursowej stwierdził, że nie planuje kosztów związanych z dyżurami telefonicznymi osoby pierwszego kontaktu, ale pomoc telefoniczna - jak zapewnił - będzie dostępna. Nieprawdziwe jest więc stwierdzenie, że "w tym roku w Ministerstwie Sprawiedliwości nie było możliwości pozyskiwania środków na tego typu działania". Wręcz przeciwnie - prowadzenie infolinii telefonicznej dla pokrzywdzonych stanowiło warunek otrzymania dotacji na całą działalność - podało MS.
IPZ dostało mniej pieniędzy
Kierowniczka Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" Renata Durda powiedziała, że poradnia prowadzona przez IPZ od 2009 r. była finansowana ze środków MS, z Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym Przestępstwem. W ostatnim konkursie IPZ dostało mniej pieniędzy, konsekwencją czego było zawieszenie działalności poradni. Jak tłumaczyła Durda, warunki konkursu zostały tak sformułowane, że nie było możliwości uzyskania środków na telefoniczną pomoc specjalistów. Podkreśliła, że resort nałożył wymóg, by pomoc specjalistyczna udzielana była w bezpośrednim kontakcie z pokrzywdzonymi, a przez telefon można się jedynie umawiać na spotkania ze specjalistami.
Jednocześnie zaznaczyła, że z jej doświadczeń wynika, iż pomoc specjalistów udzielana przez telefon jest bardzo potrzebna, bo wiele ofiar przestępstw nie ma możliwości, by dojechać na bezpośrednie spotkanie. Dlatego, jak przekonywała Durda, niezbędny jest kontakt ze specjalistami - prawnikami, psychologami - przez telefon, skype, e-mail. Jej zdaniem to niedopatrzenie, że kryteria konkursowe wykluczyły taką pomoc, jednak efektem jest mniejsza dotacja i konieczność zawieszenie telefonicznych dyżurów specjalistów. Pomoc telefoniczna będzie dostępna o tyle, że osoba pierwszego kontaktu będzie mogła umówić osobę pokrzywdzoną przestępstwem na spotkanie ze specjalistą.
Durda podkreśliła jednak, że zawieszenie poradni telefonicznej nie oznacza likwidacji "Niebieskiej Linii".
Nie oznacza to na szczęście "likwidacji Niebieskiej Linii", jak komunikują niektóre media, choć oznacza istotne ograniczenie dostępności do naszej pomocy - zaznaczyła Durda.
Jak poinformowała, z poradni telefonicznej i mailowej dla osób pokrzywdzonych przestępstwem rocznie korzystało ponad 6 tys. osób. Staramy się pozyskać środki na kontynuację działań poradni telefonicznej i mailowej skierowanych do tych osób, wierzymy, że uda się przywrócić jej działanie. Nadal natomiast przyjmujemy osoby potrzebujące pomocy prawnej i psychologicznej w kontakcie bezpośrednim w Warszawie przy ul. Korotyńskiego 13 - podkreśliła Durda.
...
Dobra Nocna Zmiana i tu dotarla?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:17, 31 Sty 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Strażnik dostarczał więźniom narkotyki. Teraz sam trafi za kratki
Strażnik dostarczał więźniom narkotyki. Teraz sam trafi za kratki
1 godz. 2 minuty temu
Na 4 lata bezwzględnego więzienia skazał we wtorek wrocławski sąd byłego strażnika więziennego za dostarczanie więźniom narkotyków. Sąd Okręgowy w całości utrzymał wobec Sławomira U. wyrok pierwszej instancji. Orzeczenie jest prawomocne.
zdjęcie ilustracyjne
/Michał Szpak /RMF FM
W tym samym procesie za posiadanie i handel narkotykami m.in. na terenie zakładu karnego we Wrocławiu zostali również skazani dwaj osadzeni: Łukasz P. na 4 lata więzienia i Mariusz W. na pół roku więzienia oraz grzywnę.
Karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu otrzymał brat Łukasza P. - Mateusz P., który dostarczał narkotyki byłemu strażnikowi, a ten przenosił je na teren zakładu karnego.
Uzasadniając wyrok, sędzia Robert Zdych podkreślił, że sąd I instancji wyczerpująco i prawidłowo ocenił cały proceder, a zeznania osadzonego Mariusza W., które stały się podstawą śledztwa i aktu oskarżenia, są spójne i wiarygodne.
Jako strażnik Sławomir U. był tą osobą, na której ciążył szczególny obowiązek. Miał dbać o prawidłowe odbywanie kary przez osadzonych, a nie stwarzać warunki umożliwiające kontakt ze światem zewnętrznym w sposób sprzeczny z obowiązującymi przepisami, np. dostarczając alkohol, narkotyki - powiedział sędzia.
Sąd podkreślił, że orzeczona w I instancji dla Sławomira U. kara 4 lat więzienia i zwrotu ponad 12 tys. zł korzyści finansowych "nie jest niewspółmierna do czynu czy rażąco surowa".
Takim argumentem posłużyła się obrona, składając apelację i wnosząc o karę półtora roku więzienia, bo taki okres oskarżony były strażnik spędził w areszcie.
Mój klient przyznał się, że poza ewidencją dostarczał paczki z odzieżą, telefony komórkowe i inne rzeczy. Jednak nie ma dowodów na to, że dostarczał narkotyki. W sprawie narkotyków obciążają go jedynie mało wiarygodne zeznania jednego świadka, który odsiaduje karę 25 lat więzienia za zbrodnię - mówił na wcześniejszej rozprawie apelacyjnej obrońca mec. Mariusz Warzyński.
Do opisanego w akcie oskarżenia procederu dochodziło w latach 2011-2014 w zakładzie karnym we Wrocławiu.
APA
...
A wszystko dla kasy. Korupcja apartu sprawiedliwosci.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:49, 01 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Podtrzymany wyrok dla byłego prezydenta Zabrza. Jerzy G. odpowiadał za zabójstwo
Podtrzymany wyrok dla byłego prezydenta Zabrza. Jerzy G. odpowiadał za zabójstwo
Dzisiaj, 1 lutego (13:53)
Aktualizacja: Dzisiaj, 1 lutego (15:31)
25 lat więzienia - taki wyrok usłyszał były prezydent Zabrza. Jerzy G. odpowiadał za zabójstwo wierzyciela w 2008 roku. Orzeczenie w poszlakowym procesie wydał Sąd Apelacyjny w Katowicach, nieznacznie tylko korygując wyrok I instancji. Obrona byłego prezydenta Zabrza zapowiada kasację.
Jerzy G.
/PAP/Michał Szalast /PAP
Prokuratura oskarżyła b. prezydenta o to, że zabił Lecha F., bo nie był w stanie zwrócić mu wynoszącego kilkaset tysięcy złotych długu. Ciało mężczyzny znaleziono w lesie w Wymysłowie w pow. będzińskim.
70-letni dziś Jerzy G. od początku odpierał zarzuty. Kwestionował zarówno podawany przez prokuraturę motyw, jak i swój udział w opisywanych w akcie oskarżenia wydarzeniach. Twierdził, że był w zupełnie innym miejscu. Kilka tygodni temu, prosząc o uniewinnienie, mówił przed sądem, że wyrok z pierwszej instancji to dla niego "kara śmierci".
Proces poszlakowy
Były prezydent Zabrza Jerzy G. w sądzie
/PAP/Michał Szalast /PAP
Choć nie ma bezpośrednich świadków zabójstwa ani narzędzi zbrodni, oskarżenie sformułowano na podstawie innych dowodów. Przede wszystkim opinii biegłych i wyjaśnień współoskarżonych.
Wynika z nich, że zwabiony do lasu Lech F. miał rany kłute i cięte szyi, zadane przypuszczalnie nożem, był też bity - prawdopodobnie kijem bejsbolowym. Po tym, jak pozostali oskarżeni skrępowali ofiarę, mieli zostawić ją sam na sam z Jerzym G. - wynika z ustaleń postępowania.
Proces w tej sprawie toczył przed Sądem Okręgowym w Katowicach dwa razy. Poprzednie orzeczenie sąd odwoławczy uchylił.
Z całą pewnością ten wyrok nie jest taki, jakiego oczekiwałby mój klient. Myślę, że dalsza refleksja na temat samego uzasadnienia wyroku nastąpi wtedy, gdy będziemy się już mogli zapoznać z treścią uzasadnienia na piśmie - powiedziała dziennikarzom broniąca Jerzego G. mec. Małgorzata Bednarska-Myczkowska. W chwili obecnej nie mogę powiedzieć tego na 100 proc., ale podejrzewam, że w tej sprawie będziemy stosować nadzwyczajne środki zaskarżenia, czyli wywodzić kasację od tego orzeczenia - dodała.
(ug)
RMF FM/PAP
...
Szok... Czekamy na ostateczny wyrok ale wyglada jak u Ruskich.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 15:56, 02 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Ryszard Bogucki otrzyma 264 tys. zł odszkodowania za niesłuszny areszt. "Pogranicze tortur"
oprac.Magdalena Nałęcz
2 lutego 2017, 09:30
Warszawski sąd okręgowy przyznał Ryszardowi Boguckiemu 264 tys. zł odszkodowania za niesłuszny areszt, podczas którego mężczyzna doznawał obostrzeń "nierzadko na pograniczu tortur". To zdecydowanie mniej, niż żądał poszkodowany.
Bogucki, który został prawomocnie uniewinniony od zarzutu nakłaniania do zabójstwa gen. Marka Papały, domagał się dziewięciu mln. zł.
Sąd Okręgowy w Warszawie nieprawomocnie uwzględnił w części jego wniosek, w którym mężczyzna żądał zadośćuczynienia za to, że w związku ze sprawą Papały przesiedział ponad dziewięć lat w areszcie ze statusem więźnia niebezpiecznego.
Prawnicy Boguckiego dowodzili, że mężczyzna był pozbawiany snu, puszczano mu głośną muzykę i skazano go na samotność w jednoosobowej celi, co doprowadziło do stanów lękowych.
- Dzisiejszy wyrok z pewnością spotka się z falą krytyki, natomiast sąd nie może ulegać presji, bo gdyby do tego doszło, skończyłaby się jego niezależność i niezawisłość sędziów - podkreślił sędzia Igor Tuleya w uzasadnieniu wyroku.
I tak się stało. Prokurator Stanisław Wieśniakowski przyznał, że nie zgadza się z wyrokiem, a w szczególności z ustaleniami sądu, zgodnie z którymi na terenie więzienia karnego Warszawa-Mokotów miały być stosowane tortury wobec Boguckiego. - Te ustalenia są dowolne. Wydaje mi się, że wyrok zostanie zaskarżony - stwierdził Wieśniakowski.
Bogucki obecnie odbywa inny wyrok - 25 lat więzienia za udział w zabójstwie w 1999 r. szefa gangu pruszkowskiego Andrzeja Kolikowskiego, ps. "Pershing". Mężczyzna mówił, że w celi, w której przebywał, "nie miał miejsca na rozprostowanie rąk, a kolanami dotykał drugiej ściany". - Były to warunki uwłaczające godności człowieka - dodawał. Bogucki podkreślał, że gdy uchylono mu areszt do sprawy Papały, jego warunki bardzo się poprawiły.
W sprawie "Pershinga" Bogucki został aresztowany w 2001 r.; w sprawie gen. Papały areszt stosowano od lutego 2003 r. do kwietnia 2012 r. W 2003 r. mężczyznę skazano w sprawie "Pershinga". W sprawie Papały warszawski sąd uniewinnił Boguckiego w 2013 r.
PAP
...
Niczego nie przesądzam ale ponure sprawy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:16, 07 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Pomysłodawca oszustw "na wnuczka" zniknął. Bulwersująca decyzja sądu
oprac.Violetta Baran
7 lutego 2017, 15:12
Policjanci przez 2 lata poszukiwali Arkadiusza Ł., pseudonim Hoss, którego uważa się za pomysłodawcę oszustw "na wnuczka". Gdy w końcu go dopadli, sąd nie zgodził się na jego tymczasowe aresztowanie. Mężczyzna po wyjściu z sądu zniknął - informuje RadioZET.
Sędzia, która odrzuciła wniosek prokuratury o areszt tymczasowy, uznała go za zbyt daleko idący, a zatem nieuzasadniony. Według niej nie ma obawy, że "Hoss będzie utrudniał śledztwo, bo przyznał się do zarzucanych mu czynów". Zastosowała kaucję w wysokości 300 tysięcy i nakazała mu 5 razy w tygodniu meldować się w komendzie policji. Niestety, jak ustaliło RadioZET, sędzia nie wskazała mężczyźnie, na którym komisariacie ma się codziennie meldować.
Teraz przed sądem trudne zadanie: musi doręczyć Arkadiuszowi Ł. pismo informujące go, gdzie ma 5 razy dziennie się stawiać. Jest jednak problem: mężczyzna nie jest nigdzie zameldowany, ma kilka mieszkań, za każdym razem podaje inny adres. Nikt nie jest więc w stanie zagwarantować, że pismo zostanie doręczone.
Hoss znany jest polskiej policji od wielu lat. W 2014 roku został zatrzymany i trafił na kilka miesięcy do aresztu. Wtedy też wyszedł za kaucją - pół miliona złotych, przyniesionych w reklamówce. Procesu nie doczekał - zniknął, by skupić się na rozwijaniu struktur grupy, liczącej według Europolu nawet 300 członków.
Mężczyzna, którego poszukiwała policja kilku europejskich krajów, podejrzany jest o co najmniej cztery wyłudzenia pieniędzy na kwotę 1,4 mln zł od starszych osób. Grozi mu za to do 10 lat pozbawienia wolności.
Radio ZET, cbsp.policja.pl
...
Skandal. Co innego posel czy radny, ktory nie ma gdzie uciec oskarzony o cos tam a co innego wielokrotny oszust. Taki bedzie na 100% kombinowal.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:18, 07 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Sędzia, który kradł w Media Markcie, odrzuca wersję prokuratury
Patryk Osowski
7 lutego 2017, 14:07
Na specjalnie zwołanym Kolegium Sądu Apelacyjnego sędzia Robert Wróblewski nie przyznał się do winy i zaprzeczył przedstawionej przez prokuraturę wersji zdarzeń. Prawnik, który na co dzień stoi na straży sprawiedliwości i jest za to sowicie wynagradzany, miał dopuścić się we wrocławskim sklepie z elektroniką kradzieży dysków pamięci.
- Mężczyzna zatrzymany przez ochronę sklepu minął linię kas nie płacąc za towar. Zabezpieczyliśmy monitoring i przesłuchujemy świadków - brzmi wersja prokuratury przedstawiona WP przez rzeczniczkę prasową Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Małgorzatę Klaus. Po zatrzymaniu 55-letni sędzia miał wyciągnąć legitymację sędziowską i oświadczyć zdumionym ochroniarzom, że chroni go immunitet.
Podczas wtorkowego kolegium zapewniał jednak swoich przełożonych, że "nie dopuścił się żadnej kradzieży sklepowej oraz sam zwrócił się o wezwanie policji w celu jak najszybszego wyjaśnienia sprawy".
- Przed ewentualnym odsunięciem sędziego od wykonywania obowiązków służbowych, zwróciliśmy się do prokuratury o nadesłanie nam materiałów w tej sprawie. Dopiero po ich otrzymaniu Kolegium wyda opinię, a prezes Sądu Apelacyjnego podejmie ostateczną decyzję w sprawie - powiedziała rzecznik SA we Wrocławiu Małgorzata Lamparska.
"Kończy się czas poczucia bezkarności"
Informacje o kradzieży dokonanej przez Wróblewskiego wywołały w środowisku sędziowskim ogromne zaskoczenie. Szanowany prawnik znany jest m.in. z orzekania w sprawie brutalnego zabójstwa siekierą 10-letniej dziewczynki w Kamiennej Górze. Jako autorytet występował również na konferencjach organizowanych na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego.
Po poniedziałkowym zdarzeniu bardzo szybko skrytykowany został przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro, który potwierdził w TVP, że słyszał już o całej sprawie. - To bardzo smutne, że na gorącym uczynku jest zatrzymywany sędzia i to wydziału karnego sądu apelacyjnego - powiedział.
- To kolejny przypadek. Mamy sprawę sądu apelacyjnego w Krakowie, prezesa tamtejszego sądu, ale też innych sędziów, których rolę wyjaśniamy, bo to nie dotyczy jednego sędziego - komentował minister. - Kończy się definitywnie czas poczucia bezkarności ludzi, którzy z tego powodu, że mają togę i łańcuch na piersi, mogą liczyć na bezkarność - dodał.
Wynagrodzenie sędziego i przywileje
Fakt kradzieży jest tym bardziej zaskakujący, że sędziowie, a tym bardziej sędziowie sądów apelacyjnych, należą do jednej z lepiej wynagradzanych grup zawodowych. Ich miesięczne zarobki sięgają często ponad 10 tys. zł. Co więcej, przysługuje im wiele ulg. Przepisy stanowią, że ich pensje nie są uszczuplane o składki ZUS, a po przejściu w stan spoczynku mają prawo do emerytury wynoszącej 75 proc. ostatniego wynagrodzenia zasadniczego i dodatku za wysługę lat.
Sędziom przysługują także gratyfikacje jubileuszowe. Po dwudziestu latach pracy otrzymują nagrodę w wysokości 100 proc. miesięcznego wynagrodzenia. Kolejne nagrody przyznawane są co pięć lat, a najwyższa z nich po 40 latach to już 400 procent miesięcznego wynagrodzenia.
W wyniku ostatnich zmian w prawie już niedługo wartość ich majątków publikowana będzie w Biuletynie Informacji Publicznej danego sądu. Zgodnie z nowelizacją m.in. Prawa o ustroju sądów powszechnych dane te mają zostać podane do powszechnej informacji już 30 czerwca tego roku.
...
Trudno uwierzyc w jakis spisek sklepowy. Ochroniarzom pewnie sie twarze wydluzyly jak zobaczyli legitymacje. Pierwszy raz w zyciu... Trudno podejrzewac ze zmyslili.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 12:26, 08 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Pijana prokuratorka zatrzymana we Wrześni
oprac.Arkadiusz Jastrzębski
7 lutego 2017, 17:54
Prawie 3 promile alkoholu w wydychanym powietrza miała prokuratorka, która jechała swoim samochodem po ulicach Wrześni w Wielkopolsce - informuje Radio Zet.
Kobietę zatrzymano w poniedziałek dzięki informacjom przekazanym przez mieszkańców. Policjanci po badaniu alkomatem pobrali kobiecie także krew do badań.
Nietrzeźwa kobieta została przekazana pod opiekę rodziny.
Drogówka zatrzymała również prawo jazdy prokuratorki. Sprawą zajmie się teraz sąd. Jak przypomina Radio Zet, postawienie zarzutów prokuratorom jest możliwe po decyzji prokuratorskiego sądu dyscyplinarnego o uchyleniu immunitetu.
Radio Zet
...
Niestety.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:56, 10 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Będzie kontrola sędzi, która nie zgodziła się na aresztowanie "Hossa"
Będzie kontrola sędzi, która nie zgodziła się na aresztowanie "Hossa"
Dzisiaj, 10 lutego (14:16)
Rzecznik dyscyplinarny ma przeanalizować sprawę sędzi, która nie zgodziła się na aresztowanie Arkadiusza Ł., czyli "Hossa". Poszukiwany przez dwa lata mężczyzna - znany jako król oszustów na wnuczka - został zatrzymany w ubiegłym tygodniu.
Arkadiusz Ł., znany jako "Hoss"
/Policja
Kolegium Sądu Okręgowego w Warszawie postanowiło zwrócić się o podjęcie czynności wyjaśniających celem ustalenia czy doszło do popełnienia przewinienia dyscyplinarnego - mówiła Dorota Traut, rzecznik warszawskiego sądu.
Przypominamy, że sędzia, która odrzuciła wniosek o tymczasowe aresztowania "Hossa" argumentowała, że nie ma obaw, iż mężczyzna będzie utrudniał dochodzenie, bo przyznał się do zarzucanych mu czynów.
Śledztwo w sprawie tej decyzji zapowiedział wczoraj minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Arkadiusz Ł., zatrzymany pod koniec ubiegłego tygodnia na warszawskiej Woli, jest według śledczych pomysłodawcą jednej z najpopularniejszych metod oszustw - na tzw. wnuczka i liderem jednej z największych i najprężniej działających w Polsce i z terenu Polski grup zajmujących się tym procederem. Jej członkowie mają na swoich kontach wielomilionowe wyłudzenia. Średnio, przy jednorazowych oszustwach były to kwoty sięgające 40-50 tys. euro.
"Hoss" usłyszał zarzuty popełnienia, w ramach zorganizowanej grupy przestępczej, czterech oszustw metodą "na wnuczka" na łączną kwotę ponad 1,4 mln złotych. Prokuratura wystąpiła do Sądu Rejonowego Warszawa-Mokotów z wnioskiem o jego areszt. Sąd orzekł natomiast poręczenie majątkowe w wysokości 300 tys. zł, dozór policji z obowiązkiem stawiennictwa pięć razy w tygodniu oraz zakazu opuszczania kraju połączonego z zatrzymaniem paszportu. Prokuratura od tej decyzji złożyła zażalenie, które zostanie rozpatrzone przez sąd okręgowy 16 lutego. W środę "Hoss" stawił się na dozór w poznańskiej komendzie rejonowej policji.
(az)
Paweł Balinowski
RMF FM/PAP
...
Moze od razu ustalmy ze szefowie mafii ZAWSZE SA W ARESZCIE! Nie ma zadnych kaucji zwolnien. ZBYT GRUBE RYBY! MOGA ZWIAC!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 15:57, 13 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Umówił się przez internet z 14-latką. Prokuratura umorzyła postępowanie
Umówił się przez internet z 14-latką. Prokuratura umorzyła postępowanie
Dzisiaj, 13 lutego (11:05)
Prokuratura z Kołobrzegu umorzyła postępowanie przeciwko mężczyźnie, który przez internet umówił się z rzekomo 14-letnią dziewczynką. Nie wiedział, że poznaną przez komunikator nastolatką był inny mężczyzna, który zastawił pułapkę na pedofila.
Zdjęcie ilustracyjne
/Michał Dukaczewski /RMF FM
Mężczyzna na spotkaniu z dzieckiem zjawił się z butelką wina i paczką prezerwatyw. Wcześniej, w rozmowie przez komunikator internetowy stawiał sprawę jasno - umawiał się z dziewczynką na seks.
Nie wiadomo czy się rozmyślił, czy wyczuł, że randka z nastolatką to pułapka. Nie zapukał do drzwi, a policjanci zatrzymali go, gdy wychodził z klatki bloku, w którym miała mieszkać dziewczynka.
Prokurator umorzył postępowanie, bo uznał, że do niczego nie doszło, a mężczyzna dobrowolnie odstąpił od popełnienia przestępstwa.
(łł)
Aneta Łuczkowska
...
Sam zamiar wyraznie podjety nie jest karalny?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 9:31, 15 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Umówił się przez internet z nastolatką. Jest zwrot w kontrowersyjnej sprawie
Umówił się przez internet z nastolatką. Jest zwrot w kontrowersyjnej sprawie
Wczoraj, 14 lutego (21:03)
Prokurator okręgowy z Koszalina chce wznowienia śledztwa przeciwko mieszkańcowi Kołobrzegu, który proponował przez internet seks 14-latce. Mężczyznę ujęto w wyniku prowokacji. Sprawą zajęła się prokuratura rejonowa, która zdecydowała się umorzyć postępowanie. Śledczy uznali, że nie było przestępstwa, bo do spotkania z dziewczynką... nie doszło.
Zdj. ilustracyjne
/Archiwum RMF FM
Prokurator okręgowy z Koszalina szykuje wniosek do prokuratora generalnego. Tylko on może uchylić decyzję o umorzeniu postępowania i nakazać przyjrzeć się sprawie jeszcze raz. W przygotowaniu jest już uzasadnienie wniosku.
Prokurator okręgowy uznał, że śledczy z Kołobrzegu niesłusznie doszli do wniosku, iż zatrzymany pedofil nie zrobił nic złego.
Przypomnijmy, że aresztowany mężczyzna oferował seks nieletniej dziewczynie za pomocą komunikatora. Nie wiedział, że to prowokacja. Wpadł, gdy zjawił się w umówionym miejscu z winem i paczką prezerwatyw.
(mal)
Aneta Łuczkowska
...
Kara byc powinna rzecz jasna nie jak za gwalt. Duzo nizsza ale oskarzony juz zorganizowal przestepstwo... Nie dokonal bo moze wyczul? Jednak juz skaptowanie dziewczynki do ,,seksu" jest molestowaniem. W OGOLE NIE MA PRAWA DO TAKICH RZECZY DOCHODZIC!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:13, 21 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Komornik eksmitował studentów z akademika
oprac.Magdalena Nałęcz
21 lutego 2017, 10:00
Do drzwi akademika Europejskiej Szkoły Wyższej w Sopocie w poniedziałek zapukał komornik. Mieszkańcom budynku nakazano natychmiastowe wyniesienie się. Zamknięta została również sama uczelnia. Studenci są w szoku.
- Dzisiaj rano dostaliśmy nakaz eksmisji z akademika, musieliśmy to zrobić w trybie natychmiastowym. Byliśmy w szoku, bo nie sądziliśmy, że to prawda, ale musieliśmy to zrobić, bo stracilibyśmy wszystkie swoje rzeczy - powiedziała w poniedziałkowej rozmowie z trojmiasto.pl studentka Aleksandra Domin.
Komornik nie przedstawił im powodów eksmisji. Swoje rzeczy dotychczasowi mieszkańcy akademika mogli zostawić w pobliskim hotelu. - Powiedziano nam, że możemy tu zamieszkać, żebyśmy się nie tułali po Trójmieście. Pieniądze, które zapłaciliśmy za akademik, pokryją nasz pobyt w hotelu. Możemy zostać do końca lutego, a w marcu musimy już sobie coś znaleźć - mówi Domin.
Komornicze zajęcie objęło nie tylko akademik, lecz także samą uczelnię, do której obecnie nikt nie może wchodzić. Zajęcia zostały odwołane. - Powiedzieli, że mogą zamknąć te studia, a ja tam się uczę i nie wiem, co będzie dalej, jestem na drugim roku - stwierdził w rozmowie z trojmiasto.pl ukraiński student Volodia.
Podobna sytuacja miała miejsce trzy lata temu, kiedy komornik zajął pomieszczenia należące do sopockiej uczelni.
trojmiasto.pl
...
Co to jest?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:23, 21 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Wampir z Bytowa” wkrótce może wyjść na wolność. Sąd: Zostanie zbadany przez biegłych
Dzisiaj, 21 lutego (13:11)
"Wampir z Bytowa", czyli seryjny morderca Leszek Pękalski, który w grudniu tego roku może wyjść na wolność, trafi na dodatkową obserwację psychiatryczną do szpitala. To decyzja Sądu Okręgowego w Gdańsku, który zaakceptował wniosek biegłych w tej sprawie. Ta obserwacja ma pomóc w sformułowaniu ostatecznej opinii, czy Pękalski jest nadal groźny dla otoczenia.
Proces Wampira z Bytowa w 1996 r. / S. Kraszewski /PAP
Sąd Okręgowy w Gdańsku postanowił zarządzić obserwację psychiatryczną Leszka P. w zakładzie psychiatrycznym celem wydania opinii przez dwóch biegłych psychiatrów, psychologa, seksuologa oraz psychologa seksuologa na okoliczność ustalenia, czy występują u niego zaburzenia psychiczne oraz czy konieczne jest zastosowanie nadzoru prewencyjnego albo umieszczenie w Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym - poinformował rzecznik prasowy ds. cywilnych Sądu Okręgowego w Gdańsku Rafał Terlecki.
Postanowienie sądu jest nieprawomocne, obrona może się od niego odwołać.
Ponadto sąd określił miejsce obserwacji w Regionalnym Ośrodku Psychiatrii Sądowej w Gostyninie oraz czas jej trwania do trzech tygodni. Sąd zobowiązał również biegłych do złożenia opinii w terminie 30 dni od dnia zakończenia obserwacji - dodał Terlecki.
Kara Pękalskiego upływa 11 grudnia 2017 r.
Pękalski odbywa karę w Areszcie Śledczym w Starogardzie Gdańskim (Pomorskie), w której to placówce funkcjonuje program terapeutyczny dla osób z zaburzeniami psychicznymi i upośledzonych umysłowo - sprawców przestępstw popełnionych w związku z zaburzeniami preferencji seksualnych. Kara mężczyzny kończy się 11 grudnia 2017 r.
Pod koniec ub. roku kierownictwo aresztu wystąpiło do Sądu Okręgowego w Gdańsku z wnioskiem o uznanie Pękalskiego - w myśl tzw. ustawy o bestiach - za "osobę stwarzającą zagrożenie i podjęcie odpowiednich działań". Wniosek nie wskazuje, o jakie dokładnie działania chodzi - ta decyzja pozostaje w gestii sądu, ale ustawa przewiduje m.in. skierowanie danej osoby na terapię odbywaną na wolności czy osadzenie w zamkniętym ośrodku w Gostyninie.
Dwuosobowy zespół biegłych, który przygotował dla aresztu opinię o Pękalskim, badał mężczyznę m.in. pod kątem postępów w resocjalizacji. Stwierdzono w niej, że skazany nadal jest niebezpieczną osobą i nie powinien pozostawać na wolności.
Na 30 marca Sąd Okręgowy w Gdańsku wyznaczył rozprawę, podczas której ma rozpatrzyć wniosek szefostwa starogardzkiego aresztu.
Przyznał się do ponad 60 morderstw
Pękalskiego uważano za największego seryjnego mordercę w Polsce. Po raz pierwszy skazany został w 1992 r. za zgwałcenie 40-letniej kobiety: dostał wyrok dwóch lat więzienia w zawieszeniu. Później prokuratura oskarżyła go o 20 przestępstw, w tym 17 zabójstw. Według śledczych, "wampir z Bytowa" (jak go nazwała prasa) od 1984 r. do 1992 r. mordował kobiety w całej Polsce, bijąc je i dusząc, a następnie gwałcąc. W śledztwie Pękalski przyznał się do ponad 60 morderstw. Podczas procesu zmienił jednak wyjaśnienia i nie przyznał się do żadnego zarzutu. Twierdził, że do obciążenia samego siebie namówili go policjanci, obiecując lepsze traktowanie oraz dając paczki z żywnością i alkohol.
W grudniu 1996 r. Sąd Wojewódzki w Słupsku uznał Pękalskiego za winnego tylko jednego zabójstwa i zgwałcenia - 17-letniej Sylwii D. spod Słupska i orzekł karę 25 lat więzienia. Od pozostałych zarzutów uniewinniono go. Sąd podkreślił słabość aktu oskarżenia i uznał, że Pękalskiemu podpowiadano wiele szczegółów dotyczących zbrodni. Dochodzenie prowadzono tendencyjnie, dopasowując dowody do treści wyjaśnień oskarżonego. Zapewne wielu spraw objętych aktem oskarżenia już nigdy nie uda się wyjaśnić - konkludował sąd.
Biegli psychiatrzy, którzy badali Pękalskiego w latach 90., w liczącej ponad 300 stron opinii, wskazali m.in., że popełniał zbrodnie w celu zaspokojenia potrzeb seksualnych, przy znacznym ograniczeniu rozumienia dokonywanych czynów.
Od wyroku odwołał się zarówno prokurator - który żądał dla Pękalskiego dożywocia - jak i obrona - która wnosiła o uniewinnienie. W marcu 1998 r. gdański Sąd Apelacyjny utrzymał wyrok w mocy. Obie strony procesu wniosły kasację do Sądu Najwyższego. Ostatecznie prokuratura kasację wycofała, a tą wniesioną przez obronę SN odrzucił jako "oczywiście bezzasadną" i utrzymał karę 25 lat więzienia za zabójstwo 17-latki.
We wrześniu ub.r. Prokuratura Regionalna w Gdańsku we współpracy z Zespołem Przestępstw Niewykrytych z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku (tzw. Archiwum X) przystąpiła do powtórnej analizy akt sprawy Pękalskiego oraz umorzonych śledztw dotyczących zabójstw dokonanych w latach 80. i na początku lat 90. ub. wieku. Wykorzystując współczesne techniki kryminalistyczne śledczy i policjanci chcą sprawdzić, czy Pękalski nie miał związku z tymi czynami.
...
JAK MOZNA W OGOLE TAKIEGO WYPUSZCZAC? WIADOMO ZE KTOS ZGINIE!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:16, 27 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Więził, gwałcił i oślepił 24-latkę. Trafi za kraty na 20 lat
Więził, gwałcił i oślepił 24-latkę. Trafi za kraty na 20 lat
1 godz. 44 minuty temu
Aktualizacja: 59 minut temu
20 lat więzienia i 200 tysięcy złotych na rzecz pokrzywdzonej - to wyrok sądu w Poznaniu w sprawie Grzegorza P. Mężczyzna w październiku 2015 roku w Gnieźnie uwięził, gwałcił i oślepił 24-letnią kobietę.
Skazany 46-latek nie okazywał w sądzie emocji. W ostatnim słowie przed ogłoszeniem wyroku powiedział tylko, że nie okaleczył swojej ofiary.
Jak relacjonował dziennikarz RMF FM Adam Górczewski, który był obecny na sali rozpraw, Grzegorz P. nie reagował, gdy prokurator, pełnomocnik pokrzywdzonej i sędzia cytowali biegłych, którzy mówili o cierpieniu kobiety porównywalnym do średniowiecznych tortur.
Główne zarzuty w sprawie dotyczyły oślepienia kobiety i więzienia jej przez trzy dni. Sąd nie miał wątpliwości, że do tego doszło.
Ten wyrok jest niewspółmierny wobec tego, co oskarżony zrobił - tak decyzję sądu skomentował Radosław Szczepaniak, pełnomocnik pokrzywdzonej kobiety.
Żadna kara nie przywróci mojej klientce zdrowia. Biegli porównali skalę cierpień do średniowiecznych tortur, zatem można stwierdzić, że jest to najwyższy poziom bólu, jaki sobie tylko można wyobrazić - powiedział Szczepaniak. Orzeczona kara długoterminowa może przyczynić się do tego, że oskarżony już nigdy więcej nikogo nie skrzywdzi - dodał.
(łł)
Adam Górczewski
...
SKANDAL! TYLKO 20 LAT?! TU JEST KARA SMIERCI!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:41, 27 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Sopot przegrał przed sądem z właścicielami agencji prowadzącej klub "Cocomo"
Sopot przegrał przed sądem z właścicielami agencji prowadzącej klub "Cocomo"
Dzisiaj, 27 lutego (15:39)
Aktualizacja: Dzisiaj, 27 lutego (17:11)
Sąd Okręgowy w Gdańsku oddalił pozew, jaki władze Sopotu wytoczyły agencji, która w centrum kurortu prowadzi klub go-go "Cocomo". Zdaniem samorządu, działalność lokalu negatywnie wpływa na wizerunek miasta. W procesie cywilnym o ochronę dóbr osobistych władze Sopotu domagały się od Agencji Reklamowo-Marketingowej "Event", prowadzącej klub "Cocomo", przeprosin za dotychczasową działalność lokalu na terenie miasta i wpłaty 25 tysięcy złotych na rzecz fundacji "La Strada", działającej przeciwko handlowi ludźmi.
Sopot przegrał przed sądem z właścicielami agencji prowadzącej klub "Cocomo" (zdjęcie ilustracyjne)
/TVN24
Władze Sopotu argumentowały w czasie procesu, że działalność klubu polegała m.in. na nachalnym namawianiu przechodniów do skorzystania z usług lokalu, sprzedaży alkoholu po rażąco wysokich cenach, a także wykorzystywaniu nietrzeźwości klientów do płacenia zawyżonych rachunków. Zdaniem samorządu, tego typu działalność psuła renomę Sopotu, który od lat pracuje na opinię miasta przyjaznego rodzinom i turystom oraz miejsca, gdzie przeprowadza się duże, międzynarodowe imprezy sportowe i kulturalne.
Gdański sąd zgodził się, że klub mocno zawyżał ceny alkoholi, wykorzystywał nietrzeźwość klientów czy nagabywał przechodniów na ulicy, by zaprosić ich do lokalu, ale uznał również m.in., że nie naruszało to wizerunku miasta, które samo nie prowadzi działalności gospodarczej. Ocenił także, że nie jest zadaniem własnym gminy chronienie jej mieszkańców przed różnymi, nie do końca przewidywalnymi zagrożeniami.
Zachowania pozwanej agencji są bez wątpienia tego rodzaju, że nie zasługują na aprobatę. To jednak nie zmienia tego, że powodowa gmina nie może domagać się ochrony prawnej w taki sposób, jaki sformułowała w pozwie - powiedziała w uzasadnieniu wyroku sędzia Ewa Tamowicz.
Nie ma związku między zachowaniami pozwanej agencji a działalnością powodowej gminy. Gmina bowiem nie przyjmuje na siebie bezwzględnego obowiązku zapewnienia osobom, które znajdą się na jej terenie, bezpieczeństwa. Krótko mówiąc: nie ma obowiązku uchronienia wszystkich przebywających na jej terytorium od jakichkolwiek negatywnych zachowań - zaznaczyła sędzia.
Jak podkreśliła, z ustaleń podczas procesu jednoznacznie wynika, że miały miejsce takie zachowania "jak nakłanianie osób przechodzących w pobliżu lokalu do skorzystania z usług, czy też już w samym lokalu sprzedaż alkoholu po - delikatnie rzecz ujmując - cenach nieadekwatnych do kosztów tego rodzaju działalności, czy też wreszcie takie zachowania, które sprawiały, że osoby korzystające z lokalu czuły się wykorzystane". Ale te zachowania nie mają bezpośredniego ani pośredniego związku z działalnością gminy. One nie godzą w dobra osobiste gminy - zaznaczyła sędzia.
Zdaniem sądu, istnieją inne metody prawne, które mogą uchronić mieszkańców bądź przyjezdnych od różnych negatywnych zdarzeń, jakie miały miejsce w lokalu.
Wyrok gdańskiego sądu nie jest prawomocny. Pełnomocnik władz Sopotu mec. Roman Nowosielski zapowiedział już złożenie apelacji. Przedstawiciela pozwanej agencji na ogłoszeniu wyroku nie było.
Wcześniej natomiast pełnomocnik "Event" podkreślał w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że spółka nie ma już w Polsce żadnego klubu striptizerskiego. Miasto twierdzi jednak, że najemcą lokalu po "Cocomo", w którym teraz działa inny klub go-go, jest pozwana spółka.
Sąd kategorycznie stwierdził, że tego rodzaju praktyki stosowane przez stronę pozwaną są niedopuszczalne. Ale sąd nie wyciąga jednocześnie wniosku, jak tego rodzaju praktyki rzutują na dobrą opinię podmiotu, jakim jest gmina jako osoba prawna. Sąd zatrzymał się w pół kroku. Moim zdaniem, nietrafny jest pogląd, że gminie nie przysługuje ochrona prawna - powiedział dziennikarzom mec. Nowosielski, który reprezentował Sopot.
Po raz pierwszy spór między gminą Sopot a agencją "Event" sąd rozstrzygał w marcu 2015 roku. Na zaocznym posiedzeniu, bez przesłuchiwania stron, ocenił, że roszczenia samorządu są bezpodstawne. W kwietniu 2016 roku, po zażaleniu Sopotu, Sąd Apelacyjny w Gdańsku uznał jednak, że sąd niższej instancji musi ponownie zająć się sprawą.
Z treści poprzedniego pozwu samorząd wycofał wezwanie właścicieli klubu go-go do zaprzestania działań, które - zdaniem gminy - miały charakter nieuczciwej konkurencji. Decyzja o zmianie treści pozwu zapadła po tym, jak sąd apelacyjny uznał, że gmina nie jest klasycznym podmiotem prowadzącym działalność gospodarczą.
Po zmianie treści pozwu agencja "Event" wniosła powództwo wzajemne, w którym żądała od gminy przeprosin za bezzasadne powództwo dotyczące nieuczciwej konkurencji. W poniedziałek sąd oddalił to powództwo.
W całym kraju ponad 50 śledztw ws. "Cocomo"
W całym kraju prowadzonych było ponad 50 śledztw ws. klubów "Cocomo". Klienci skarżyli się na wysokie rachunki za alkohol, jakie przyszło im tam płacić, twierdzili również, że mogli być odurzani środkami podanymi w alkoholu. Obsługa zapewniała natomiast, że rachunki klienci płacili dobrowolnie, w klubach jest monitoring, a ceny drogich drinków i szampanów znajdują się w menu. Zgłoszenia klientów zazwyczaj kończyły się w prokuraturze umorzeniami lub odmową wszczęcia postępowania.
Podobny do sopockiego proces wytoczyły agencji "Event" władze Wrocławia. W sierpniu ubiegłego roku tamtejszy sąd apelacyjny oddalił powództwo uznając, że nie doszło do naruszenia dóbr osobistych gminy.
(e)
RMF FM/PAP
...
Burdelowcy wygrali skandal.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:57, 05 Mar 2017 Temat postu: |
|
|
gosc.pl → Wiadomości → Porywacz wyszedł z więzienia, bo dobrze się sprawował
Porywacz wyszedł z więzienia, bo dobrze się sprawował
PAP
dodane 05.03.2017 18:13 Zachowaj na później
Henryk Przondziono /FotoGość
Dwie osoby - Ryszard D. i Elżbieta B. - usłyszały w niedzielę zarzuty dot. uprowadzenia i pozbawienia wolności 12-latki z Golczewa. Trzeciej osobie zatrzymanej w tej sprawie nie postawiono zarzutu i zwolniono.
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie Małgorzata Wojciechowicz powiedziała dziennikarzom, że zarówno Ryszard D. jak i Elżbieta B. złożyli wyjaśnienia, ale prokuratura nie ujawnia ich treści ani tego, czy przyznali się do winy. Kobieta to prawdopodobnie konkubina D.
Trzecia osoba podejrzana ws. uprowadzenia - Piotr S. - została przesłuchana w charakterze świadka i zwolniona. Prokurator po zapoznaniu się materiałem dowodowym uznał, że brak przesłanek uzasadniających przedstawienie mu zarzutu - powiedziała Wojciechowicz.
12-letnia dziewczynka, którą uprowadzono w piątek, opuściła już szpital. Wojciechowicz poinformowała, że dziewczynka zostanie przesłuchana w obecności psychologa, kiedy będzie to możliwe. Rzeczniczka potwierdziła także wcześniejsze informacje, że dziewczynka była pod wpływem alkoholu. Czy była pod wpływem także innych środków, mają potwierdzić badania.
Jeszcze w niedzielę mają wpłynąć do sądu wnioski o trzymiesięczny areszt dla kobiety i mężczyzny.
Ryszard D. w przeszłości skazany był na dziewięć lat więzienia, za ciężkie pobicie innej dziewczynki. Jak mówiła Wojciechowicz, przed upływem siedmiu lat odbywania kary D. złożył wniosek o warunkowe przedterminowe zwolnienie. Prokurator sprzeciwił się temu i sąd okręgowy nie uwzględnił tego wniosku. To postanowienie zaskarżył jednak obrońca D. i sąd apelacyjny zmienił postanowienie sądu okręgowego, udzielając D. warunkowego zwolnienia.
Wojciechowicz podała także, że mężczyzna do 7 sierpnia 2019 r. miał być pod dozorem kuratora. Według nieoficjalnych informacji, ze źródeł zbliżonych do tamtego śledztwa, D. był oskarżony o gwałt i usiłowanie zabójstwa dziewczynki.
Rzecznik Sądu Apelacyjnego w Szczecinie Janusz Jaromin tłumaczył w niedzielę, że decyzja o warunkowym przedterminowym zwolnieniu zawsze oparta jest o prognozę, a zachowanie D. ulegało ciągłej poprawie; był m.in. kilkadziesiąt razy nagradzany i ani razu nie był karany dyscyplinarnie. Przyznał, że prognozy sądu po wydaniu postanowienia o zwolnieniu warunkowym Ryszarda D. "okazały się chybione, bo najprawdopodobniej ten skazany dopuścił się kolejnego przestępstwa". Dodał, że jeżeli potwierdzi się, że D. dopuścił się kolejnego przestępstwa, warunkowe, przedterminowe zwolnienie zostanie odwołane i skazany odbędzie pozostałą część kary.
Dwunastolatka z Golczewa została uprowadzona w piątek wieczorem niedaleko swojego domu. z nagrania monitoringu wynika, że została wciągnięta do auta. Po kilku godzinach policja znalazła ją w samochodzie osobowym kilkanaście kilometrów dalej. Nad ranem policjanci zatrzymali trzy osoby. Prokuratura od początku wykluczała, że uprowadzenie dziewczynki to porwanie tzw. rodzicielskie.
...
Jakas sklonnosc do dziewczynek? Tylko raczej na podlozu sadyzmu?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:16, 05 Mar 2017 Temat postu: |
|
|
Sądowi wydaje się, że popełnił błąd. Tak tłumaczy się z... wypuszczenia porywacza 12-letniej Amelii
oprac.Filip Skowronek
5 marca 2017, 18:05
"Zachowanie Ryszarda D. ulegało ciągłej poprawie" - tak decyzję o warunkowym zwolnieniu porywacza 12-letniej Amelii tłumaczył rzecznik Sądu Apelacyjnego w Szczecinie Janusz Jaromin. Dodał także, że "wydaje się, że decyzja [o zwolnieniu - przyp. red.] była błędna".
Podczas konferencji prasowej rzecznik Sądu Apelacyjnego w Szczecinie tłumaczył, jak doszło do wypuszczenia Ryszarda D, jednego z porywaczy 12-letniej Amelii. Porywacz był wcześniej skazany za brutalne pobicie innej dziewczynki. Zasądzono mu 9 lat więzienia.
"Zachowanie skazanego ulegało ciągłej poprawie. Był kilkadziesiąt razy nagradzany, ani razu nie był ukarany dyscyplinarnie" - kontynuował Jaromin. Rzecznik przybliżył również procedurę podejmowania decyzji o zwolnieniu warunkowym. "Decyzja o warunkowym, przedterminowym zwolnieniu zawsze jest oparta o pewną prognozę. Sąd przewiduje, że skazany w trakcie odbywania kary uległ już takiej zmianie, poprawie, że przewiduje, że nie popełni ponownie przestępstwa" - tłumaczył.
"Prognoza w tym wypadku wydaje się, że okazała się błędna" - podsumował rzecznik. Uzasadniając, dlaczego ją podjęto mówił o wyrażeniu skruchy i przyznaniu się do popełnienia przestępstwa przez Ryszarda D. Podkreślił także, że aż pięć razy odrzucano wniosek o wcześniejsze zwolnienie porywacza.
TVN24.pl
...
Miejmy nadzieje ze to nie bylo niechlujstwo...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:38, 10 Mar 2017 Temat postu: |
|
|
Okradają im sklep i zastraszają. Mimo tego, to one staną przed sądem
Patryk Osowski
10 marca 2017, 13:29
Siostry prowadzące sklep spożywczy w Gdańsku są okradane kilka razy dziennie. - Zgłoszenia na policję nic nie dawały. Opublikowałyśmy w sklepie zdjęcia złodziei i wtedy się zaczęło. Grożono nam, a teraz jeden z nich oskarża nas o bezprawne wykorzystanie wizerunku - żali się Wirtualnej Polsce właścicielka sklepu.
Dramat Pauliny Zych i jej siostry rozgrywa się w gdańskiej dzielnicy Wrzeszcz. W sklepie przy ulicy Waryńskiego dochodzi do kilku kradzieży dziennie. Co najczęściej znika z półek?
- Hitem są puszki z rybami warte 5-6 złotych. Mają one długi termin, więc może gdzieś to potem odsprzedają. Ale nagminnie znikają również kostki masła, paczkowane wędliny, czy kawa. Kawę w sklepie wystawiamy już tylko po jednej sztuce, bo jak wystawimy trzy, to znikają momentalnie - mówi Zych.
Jak dodaje, początkowo złodzieje ukrywali twarz i starali się, by nie uchwycił ich monitoring. Z czasem przestali się tym przejmować i bez skrupułów wynoszą miesięcznie towar wart ponad tysiąc złotych.
Okradał je nawet ochroniarz
- Większość z tych osób świetnie przecież znamy, bo mieszkają w okolicy. Nie mam już sił i pomysłu jak z tym walczyć. Na policję zgłosiłam już około 20 spraw i wszystkie kończą się umorzeniem z powodu niewykrycia sprawcy - zaznacza.
Kobiety wzięły więc sprawy w swoje ręce. Zdecydowały się na poniesienie dodatkowych kosztów i zatrudniły ochroniarza. W sklepie pracował przez około 5 miesięcy. Początkowo siostry były zadowolone, że sytuacja się uspokoiła i nie było żadnych niepokojących sygnałów. Dopiero po pewnym czasie okazało się, że okrada je również sam ochroniarz. - Opadły nam ręce - komentują.
Bezsilność skłoniła je do decyzji o publikowaniu w sklepie wizerunków złodziei. W tym momencie zaczął się koszmar. - Jeden ze swojego konta na Facebooku napisał mi, że wie gdzie mieszkam. Podał nawet numer budynku i mieszkania. Mam zdjęcia tych wiadomości i zgłaszam to na policję, ale nic w tej sprawie nie robią - stwierdza właścicielka.
(fot. Google)
Przed sądem już w przyszłym tygodniu
O całą sprawę zapytaliśmy również miejscową policję. Usłyszeliśmy, że funkcjonariusze odpowiadają na wszystkie zgłoszenia i od początku 2016 roku siedmiokrotnie interweniowali pod wskazanym adresem. Niestety, nie przynosi to żadnych efektów.
Paradoksalnie największe problemy mają teraz jednak właścicielki sklepu. - 17 marca mamy sprawę o bezprawne wykorzystanie wizerunku. To oni mnie okradają i to ja tracę pieniądze, więc nie wierzę, że teraz mogę jeszcze zostać ukarana - mówi z nadzieją w głosie Paulina Zych.
Czy poniesie konsekwencje? Zgodnie z prawem wizerunek podejrzanych można udostępnić wyłącznie na podstawie zgody prokuratury lub sądu. W przypadku, gdy ktoś naruszy te przepisy, pokrzywdzony może domagać się zadośćuczynienia za doznaną krzywdę moralną oraz odszkodowania za poniesioną szkodę majątkową.
...
DISC TEGO! CO TO ROSJA? SZOK I SKANDAL!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 21:06, 10 Mar 2017 Temat postu: |
|
|
Opublikowały zdjęcia sklepowych złodziei. Teraz staną przed sądem
oprac.Patryk Skrzat
10 marca 2017, 06:12
Ajentki sklepu we Wrzeszczu mają już dość złodziei i postanowiły działać, wywieszając w widocznym miejscu ich zdjęcia. Jednemu z nich się to nie spodobało i zgłosił sprawę do sądu.
Kobiety w rozmowie z portalem Trójmiasto.pl zdradzają, że miesięcznie tracą przez złodziei nawet 1 tys. zł. Kradną oni jednak jedynie pojedyncze produkty za niewielką cenę, przez co organy ścigania są bezradne. Złapanym na gorącym uczynku wlepiają co najwyżej mandaty.
Z problemem ajentki sklepu postanowiły walczyć same. Zaczęły wywieszać zdjęcia złodziei w widocznym miejscu, z nadzieją, że to je odstraszy. Nic bardziej mylnego, jeden z nich zgłosił nawet sprawę do sądu. Twierdzi, że publikując jego wizerunek, kobiety naruszyły jego dobra osobiste.
Proces w tej sprawie zaplanowano na 17 marca.
Trójmiasto.pl
...
Brawo! Gdyby to byl prawdziwy to by zamienil miejscami obie strony. To by dziad mial wielkie oczy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 14:13, 16 Mar 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Wywalczył milion złotych odszkodowania po 19 latach od wypadku
Wywalczył milion złotych odszkodowania po 19 latach od wypadku
1 godz. 32 minuty temu
Po 19 latach od wypadku mieszkaniec Opolszczyzny decyzją sądu otrzyma milion złotych zadośćuczynienia. 37-latek był pasażerem samochodu, który uderzył w drzewo. Dziś jest całkowicie sparaliżowany. To jedno z wyższych odszkodowań w Polsce.
zdjęcie ilustracyjne
/RMF FM /
To bardzo satysfakcjonujące, że sąd oddalił apelację ubezpieczyciela przyznając tym samym, że nasza analiza tragicznej sytuacji Rafała była właściwa. W wyniku wypadku Rafał potrzebuje stałej opieki, ciągle trwa leczenie i rehabilitacja. To ogromne koszty. I choć nawet 1 milion złotych nie zwróci Rafałowi zdrowia, to przynajmniej pomoże w organizacji specjalistycznego leczenia i zapewnieniu codziennej opieki - podkreśla Daniel Gadawski, pełnomocnik rodziny Rafała, radca prawny Europejskiego Centrum Odszkodowań.
Mieszkaniec Opolszczyzny został całkowicie sparaliżowany w wypadku, do którego doszło 20 czerwca 1998 roku koło Nysy. Miał 18 lat. Jechał do przyjaciół. Samochód prowadził jego kolega. Jechał zbyt szybko. Stracił panowanie nad autem, które uderzyło w drzewo. Pan Rafał doznał urazu i przerwania rdzenia kręgowego. Do dziś nie może się poruszać i wymaga całodobowej opieki.
Po wypadku firma ubezpieczeniowa wypłaciła panu Rafałowi 45 tysięcy złotych odszkodowania. Po 14 latach od wypadku rodzina mężczyzny zwróciła się o pomoc do firmy zajmującej się odzyskiwaniem odszkodowań. Odwołanie zaowocowało wypłatą 160 tysięcy zł zadośćuczynienia. Kancelaria współpracująca z firmą uznała jednak, że ze względu na tragiczny stan mężczyzny tak kwota była rażąco nisko.
W 2015 roku do sądu trafił pozew o wypłatę 805 tysięcy złotych. Rok później sąd przyznał zadośćuczynienie w tej kwocie. Pieniądze nie trafiły jednak do pana Rafała. Od wyroku odwołał się ubezpieczyciel. Firma złożyła wniosek o obniżenie zadośćuczynienia o 300 tysięcy złotych. Dziś sąd apelacyjny we Wrocławiu odrzucił ten wniosek i przyznał łączne odszkodowanie w wysokości miliona złotych.
(az)
Bartek Paulus
...
19 LAT! ALE SADY!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:01, 16 Mar 2017 Temat postu: |
|
|
Gwałciciel niepełnosprawnej intelektualnie dziewczyny wciąż na wolności. Patryk Jaki: przyjrzymy się sprawie
Monika Rozpędek
16 marca 2017, 12:02
Cmentarz. Niepełnosprawna intelektualnie 26-letnia Gosia zostaje zgwałcona przez znajomego rodziny. Miesiąc później lekarz potwierdza: jest w ciąży. Gwałciciel przyznaje się do winy i zaczyna zastraszać rodzinę. Prokuratura, mimo że sprawcę ma podanego na tacy, zwleka z jego aresztowaniem. - Przyjrzymy się sprawie - mówi Wirtualnej Polsce minister Patryk Jaki.
Pierwsza niedziela listopada. Jak co roku, w rocznicę śmierci swojego ojca, Gosia wybrała się sama na cmentarz. - Do domu wróciła z płaczem. Sytuacja powtórzyła się kolejnego dnia - opowiada Wirtualnej Polsce pani Zofia, mama 26-latki. - Nie chciała mi nic powiedzieć - dodaje. Dziewczyna otworzyła się dopiero przed wychowawczynią warsztatów, na które regularnie uczęszczała.
"Kto wie, czy nie jestem w ciąży?" - powiedziała. Nie potrafiła opowiedzieć, co dokładnie wydarzyło się tamtego dnia. Udało się ustalić, że "dotykał" ją znacznie starszy mężczyzna. Był nim hydraulik z sąsiedniej wioski. Znajomy rodziny. - Od razu do niego zadzwoniłam. Przyznał, że "odbył z moją córką stosunek płciowy" - wspomina mama dziewczyny. Mężczyzna zaczął ich zastraszać i nękać głuchymi telefonami. Mówił, że zgwałci też siostry Gosi i spali im dom. Sytuację opisywaliśmy w połowie lutego.
"Powybijali mi szyby w oknach"
Sprawę prowadzi Prokuratura Okręgowa w Zamościu. Na liście podejrzanych znalazł się hydraulik, którego wskazała Gosia. - Ewentualne środki zapobiegawcze, takie jak nakaz opuszczenia lokalu czy zakaz zbliżania się stosujemy, ale wyłącznie w stosunku do osoby podejrzanej, której przedstawiliśmy już zarzuty - powiedział wówczas rzecznik prasowy prokuratury Bartosz Wójcik.
Mężczyzna zostanie jednak przesłuchany dopiero na końcu. - Taki jest proces postępowania - tłumaczy Wójcik. A Gosia i jej rodzina wciąż odbierają głuche telefony. - Za to Heniek chodzi po wsi i mówi, że ma układy i nikt mu nic nie zrobi - opowiada mama dziewczyny. Mimo że prokuratura dostała informację, że oprawca stosuje wobec ofiary groźby karalne, nie zatrzymała mężczyzny.
Pani Zofia nie tylko obawia się o życie swoje i córek. Musi także stawić czoła nienawiści, przytykom i ostracyzmowi społecznemu, które urządzili rodzinie mieszkańcy wioski. Gosia i jej dwie młodsze siostry zostały całkowicie odizolowane od społeczności. Mimo że są ofiarami, ludzie wytykają je palcami. - To jest tragedia. Powybijali mi już szyby w oknach - mówi pani Zofia.
Prokuratura przesłuchała już w sprawie 80 ludzi, ale wciąż nie zrobiła najważniejszego. Testu na ojcostwo, które z powodzeniem można wykonywać już w okresie prenatalnym. Jedno badanie jasno wskazałoby na sprawcę gwałtu.
"Skandaliczne postępowanie"
Na prośbę dziennikarki pressmania.pl Małgorzaty Klemczak, w sprawę zaangażował się poseł Józef Brynkus z Kukiz'15. Zwrócił się z wnioskiem do Ministerstwa Sprawiedliwości o objęcie nadzorem śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Rejonową w Zamościu. Poprosił także o "przekazanie sprawy do innej prokuratury lub wyspecjalizowanej jednostki prokuratury, która w sposób rzetelny i niebudzący wątpliwości w opinii społecznej podejmie szybkie działania dla dobra pokrzywdzonej jak również jej rodziny".
"Proszę o szybką interwencję i o objęcie szczególnym nadzorem tego skandalicznego postępowania w celu wyjaśnienia sprawy i postawienia oraz ukarania winnego gwałtu na niepełnosprawnej" - czytamy dalej w piśmie przesłanym do MS 14 lutego 2017 roku. Do tej pory nie dostał odpowiedzi.
Ministerstwo Sprawiedliwości zainterweniuje?
Wirtualna Polska skontaktowała się z ministrem Patrykiem Jakim, by zapytać o postęp w rozpatrzeniu poselskiej interwencji. - Takich spraw wpływa do nas 500 dziennie - mówi. Zadeklarował jednak, że pochyli się nad tematem. - Jeżeli rzeczywiście jest tak, jak pani mówi, będę interweniował. Musimy jednak przeanalizować wszystkie oficjalne dokumenty - zaznacza Jaki.
Gosia w obecności psychologa zostanie przesłuchana 20 marca. Ponad miesiąc od zgłoszenia sprawy na policję. Później czeka ją jeszcze sprawa główna, na której powinna zjawić się w obecności prawnika. - Nie stać nas - mówi pani Zofia.
...
SZOK! TO NIE IMIGRANCI JAK WIDZICIE! TO ,,NASI" raczej nazi.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:09, 17 Mar 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Chirurg skazany za łapówki wciąż na wolności. Od wyroku minęło pół roku
Chirurg skazany za łapówki wciąż na wolności. Od wyroku minęło pół roku
Dzisiaj, 17 marca (10:19)
Do niedzieli krakowska prokuratura ma odpowiedzieć na kasację w sprawie Jana S. - znanego krakowskiego chirurga, który został skazany za łapówki na bezwzględne więzienie. Mimo orzeczonej na początku października zeszłego roku kary 2 lat i 8 miesięcy więzienia, Jan S. wciąż nie trafił za kratki.
Jan S., były zastępca ordynatora oddziału chirurgii plastycznej szpitala w Krakowie-Prokocimiu (zdj. ilustracyjne)
/Józef Polewka /RMF FM
Wciąż czekamy na opinię prokuratury w sprawie kasacji. Akta sprawy mają na swoich biurkach prokuratorzy, którzy w tej sprawie milczą. Z informacji reportera RMF FM Pawła Pawłowskiego wynika jednak, że będą chcieli podtrzymania wyroku.
Ponadto w sądzie okręgowym wciąż nie odbyło się posiedzenie dotyczące wniosku o ułaskawienie Jana S. i odroczenie wykonania kary. Wniosek w tej sprawie złożył członek jego rodziny.
Sąd musi wydać opinię dotyczącą ewentualnego ułaskawienia. Jeśli będzie negatywna, akta sprawy trafią do wydziału wykonywania orzeczeń, którego zadaniem będzie wsadzenie przestępcy za kratki. Nie stanie się to jednak na pewno do końca kwietnia.
Pierwszy lekarz skazany za branie łapówek na bezwzględne więzienie
Jan S. został skazany za branie łapówek od rodziców dzieci, które operował. W pierwszej instancji usłyszał wyrok 4 lat więzienia, sąd drugiej instancji skazał go na 2 lata i 8 miesięcy.
Sąd odwoławczy uznał, że poprzednia kara była niewspółmiernie surowa, ale także, że nie można jej obniżyć jeszcze bardziej ze względu na społeczną szkodliwość czynu.
Chirurg domagał się łapówek m.in. od ludzi niezamożnych, którzy nierzadko musieli brać pożyczki, by zebrać ustaloną wcześniej kwotę - to właśnie było głównym argumentem przeciwko obniżeniu kary.
Wyrok, który usłyszał Jan S., jest precedensowy - to bowiem pierwszy lekarz skazany za branie łapówek na karę bezwzględnego więzienia.
Jan S., były zastępca ordynatora oddziału chirurgii plastycznej szpitala w Krakowie-Prokocimiu, miał w ciągu 11 lat 27 razy przyjąć pieniądze od rodziców dzieci przebywających w szpitalu. Prokuratura twierdziła, że chodziło o kwotę 15 tysięcy złotych - lekarz miał brać łapówki w wysokości od 100 złotych do 3 tysięcy.
Sam skazany twierdził, że w swojej kilkudziesięcioletniej karierze nie słyszał żadnych skarg dotyczących swojej pracy, i że nie uzależniał jej od korzyści majątkowych. Przyznał, że dostawał od rodziców dzieci upominki - ale traktował je jako dowody wdzięczności za wykonane zabiegi.
(mpw)
Paweł Pawłowski
...
Super.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:06, 17 Mar 2017 Temat postu: |
|
|
Radny pobił kijem dziennikarza. Sąd warunkowo umorzył sprawę
oprac.Bartosz Lewicki
akt. 17 marca 2017, 17:19
Sąd Okręgowy w Opolu umorzył warunkowo sprawę Ludwika B., który pobił kijem operatora Polsatu. Sąd uznał winę oskarżonego za udowodnioną, jednak uwzględnił jego późniejszą postawę i niekaralność.
Sprawa dotyczyła zdarzeń z końca 2015 roku. Regionalny dziennik "Nowa Trybuna Opolska" opisał zachowanie radnego gminy Wołczyn Ludwika B. Według gazety, samorządowiec wylewał nieczystości ze swojego gospodarstwa w niedozwolonych miejscach. Mieszkańca wsi, który poinformował o tym zachowaniu, "ukarał" wylewając zawartość szamba pod oknem jego domu.
Sprawą zainteresowała się ekipa telewizyjna Polsatu. Dziennikarz z operatorem kamery przyjechali do domu radnego. Kiedy zaczęli go dopytywać o powody takiego zachowania, mężczyzna najpierw zwyzywał swoich rozmówców, a następnie zaatakował ich przy pomocy kija. Dziennikarz uciekł. Operator kamery przewrócił się. Radny bił leżącego, powodując u ofiary stłuczenia rąk i nogi.
W trakcie postępowania radny tłumaczył swoją reakcję stanem zdrowia oraz faktem, że ekipa przyjechała do niego bez zapowiedzi.
Sąd uznał winę oskarżonego za udowodnioną, jednak ze względu na jego dotychczasową niekaralność i dobrą opinię, postępowanie karne umorzył warunkowo na dwa lata. Podsądny ma także wypłacić po 2 tys. złotych poszkodowanym dziennikarzom w ramach zadośćuczynienia.
Warunkowe umorzenie postępowania karnego oznacza, że Ludwik B., który został radnym startując z listy PSL, nadal będzie mógł pełnić tę funkcję. Decyzja sądu jest nieprawomocna.
PAP
...
To jednak skandal bo wykazywal okrucienstwo. Bicie lezacego?!!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 15:51, 20 Mar 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Jest wyrok ws. prawnika oskarżonego o szpiegowanie na rzecz Rosji
Jest wyrok ws. prawnika oskarżonego o szpiegowanie na rzecz Rosji
1 godz. 34 minuty temu
Aktualizacja: 43 minuty temu
Na 4 lata więzienia został skazany prawnik Stanisław S., oskarżony o szpiegostwo na rzecz Rosji. Taki nieprawomocny wyrok wydał Sąd Okręgowy w Warszawie. Sąd ujawnił, że Stanisław S. przeszedł przeszkolenie wywiadowcze GRU. Rosjanom przekazał zdobyte informacje m.in. o gazoporcie w Świnoujściu oraz "pozyskał dwa źródła osobowe". Sąd uznał, że S. brał udział w działalności GRU wymierzonej przeciw Polsce.
Proces toczył się niejawnie (zdj. ilustracyjne)
/ Marcin Bielecki /PAP
Stanisław S. nie przyznawał się do zarzutu. Obrona wnosiła o uniewinnienie - mówił mec. Grzegorz Kucharski. Jego zdaniem w sprawie były "istotne braki dowodowe". Teraz adwokat zapowiada apelację.
Akt oskarżenia wobec Sz. skierował do sądu mazowiecki wydział departamentu Prokuratury Krajowej ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji. Oskarżonemu zarzucono, że brał udział w działalności rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU na szkodę Polski.
Proces zaczął się we wrześniu ubiegłego roku. Toczył się niejawnie, w specjalnie zabezpieczonej sali sądu - ze względu na ważny interes państwa oraz wykorzystywanie materiałów objętych ustawą o ochronie materiałów niejawnych. Zgodnie z prawem sentencja wyroku musi być jawna.
Sędzia Agnieszka Domańska uznała, że od 2012 r., po spotkaniach operacyjnych z oficerami GRU, S. przeszedł przeszkolenie wywiadowcze i zobowiązał się do postawionych przez GRU zadań - uzyskania informacji, w tym niejawnych, o polskiej energetyce, przede wszystkim o gazoporcie.
Według sądu, S. zdobył m.in. niejawny raport NIK ws. umów gazowych oraz gazoportu. Uzyskał informacje o terminie jego otwarcia. Dostał się też na sejmową komisję ws. energetyki w celu zdobycia "nieoficjalnych informacji". Dokonał też rozpoznania polskich dziennikarzy z branży energetycznej pod kątem ich wykorzystania w promowaniu polityki rosyjskiej. Chciał też uzyskać staż w Ministerstwie Gospodarki, zatajając, że ma obywatelstwo Rosji.
Zdaniem sądu, S. prowadził też kampanię propagandową przez publikacje artykułów deprecjonujących polską politykę energetyczną, a zgodnych z polityką rosyjską. W swej działalności wykorzystywał zatrudnienie w kancelarii prawniczej - dodał sąd.
Stanisław S. (ma podwójne obywatelstwo) oraz podpułkownik Wojska Polskiego Zbigniew J. zostali aresztowani w październiku 2014 r. Sprawy wojskowego i cywila łączą się, ale związek nie polega na tym, że ze sobą współdziałali - mówił PAP w 2014 roku ówczesny prokurator generalny Andrzej Seremet. Obaj mieli szpiegować dla rosyjskiego wywiadu wojskowego. W 2016 r. Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie skazał Zbigniewa J. na 6 lat więzienia (dobrowolnie poddał się on karze).
...
Straszne.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 22:22, 25 Mar 2017 Temat postu: |
|
|
Pedofil skrzywdził 9-latkę i mieszka w pobliżu ofiary!
5 godzin temu Kraj
Jan B. zaatakował 9-letnią Olę na klatce schodowej jej bloku w Żaganiu. Schwytał ją, dotykał i całował. Dziewczynce udało się uciec, ale przeżyła ogromną traumę. Teraz grozi jej kolejna. Ola w każdej chwili może natknąć się na oprawcę. Sąd po 13 miesiącach aresztu wypuścił go na wolność do czasu wydania prawomocnego wyroku. Pedofil zamieszkał niedaleko Oli.
Do ataku doszło 3 lutego 2016 r., gdy Ola wracała ze sklepu do domu.
- Zaczął ją obmacywać, całować po policzku, po ustach, mówił do niej: kochanie. Córka wyrwała się, wpadła do domu i zaczęła płakać - opowiada reporterowi "Interwencji" mama Oli.
"Wie, że ktoś ją skrzywdził"
Jak twierdzi, córka do dziś ma "wyrzuty sumienia, że nie krzyczała, bo może wówczas ktoś by usłyszał i wyszedł".
- Przemocą doprowadził małoletnią do poddania się innej czynności seksualnej. Taki był zarzut stawiany w akcie oskarżenia. Sąd Rejonowy w Żaganiu wymierzył mu karę dwóch lat pozbawienia wolności - poinformowała Diana Książek-Pęciak, rzecznik Sądu Okręgowego w Zielonej Górze.
Miał trafić do specjalnej placówki
Jan B. został nieprawomocnie skazany na dwa lata więzienia.
Biegli stwierdzili wówczas, że 43-latek może zaatakować ponownie, dlatego miał zostać umieszczony w specjalnej placówce leczenia osób z zaburzeniami.
Obrońca wniósł jednak apelację i proces rozpoczął się ponownie. Jan B. złożył też wniosek o uchylenie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztu.
"Panienki lecą na samochody, postanowił spróbować z dziećmi"
W tym tygodniu, po 13 miesiącach tymczasowego aresztowania, Sąd Okręgowy w Zielonej Górze wypuścił Jana B. na wolność. Mężczyzna zamieszkał w niedalekim sąsiedztwie swojej ofiary.
- Dowiedziałam się o tym z mediów, z internetu. Rozpłakałam się. Przecież on twierdził, że panienki lecą tylko na samochody, a on jest biedny, więc postanowił spróbować z dziećmi. To chory człowiek, powinien zostać w więzieniu. Mam nadzieję, że córce nie zostanie uraz do końca życia - mówi mama Oli.
Rzeczniczka Sądu Okręgowego w Zielonej Górze tłumaczy, iż w sprawie zebrano już cały materiał dowodowy, a oskarżony przyznał się i wyraził skruchę.
...
Byle zarzut to aresztuja a tu nic.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 11:53, 28 Mar 2017 Temat postu: |
|
|
Wzięła 600 zł pożyczki, straciła dom i ziemię!
12 minut temu Kraj
- Jestem teraz gościem na własnej posesji - mówi zrozpaczona Barbara Kosewska. Kobieta została oszukana przez lichwiarzy. Pożyczyła od nich 600 zł na komunię córki, a straciła dom i ziemię. Choć sąd skazał lichwiarzy i unieważnił umowę, pani Barbara ziemi wciąż odzyskać nie może.
Rodzina pani Barbary ledwie wiązała koniec z końcem. 600 zł na komunię, kobieta pożyczyła od dwóch mężczyzn.
Dług gwałtownie urósł. Kilka tygodni później miała już tysiąc złotych do spłaty.
Potem mężczyźni nakłonili ją do sprzedania swojego gospodarstwa.
- Przyjeżdżali i zastraszali mnie, żebym oddała te pieniądze - wspomina pani Barbara.
Przejęli ziemię za 5 procent wartości
Mężczyźni mówili, że chodzi o sprzedaż tylko części nieruchomości. Jednak po wyjściu od notariusza okazało się, że pod młotek poszło całe gospodarstwo, w którym mieszka pani Barbara z ponad 20-osobową rodziną.
11 hektarów ziemii kobieta "sprzedała" za zaledwie 5 procent wartości. Pani Barbara podkreśla, że nikt jej nie tłumaczył zapisów umowy. Twierdzi też, że notariusz nie czytał aktu sprzedaży, choć jest taki ustawowy obowiązek.
Wyrok nie pomógł
Choć mężczyźni, którzy oszukali panią Barbarę, zostali skazani, to kobieta nie odzyskała ziemi i domu.
Pierwszą umowę sąd unieważnił, ale kolejnych już nie. Ziemia ma już więc nowych właścicieli, choć teoretycznie właścicielką jest też pani Barbara.
Następne newsy »
Dodał(a): fastcake
..
JAK DZIALA APARAT SPRAWIEDLIWOSCI! ZA 600 ZL LUDZIE NIE MKGA TRACIC WSZYSTKIEGO
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:04, 28 Mar 2017 Temat postu: |
|
|
Ochroniarze klubu zgwałcili dziewczynę. Jest wyrok
Byli ochroniarze klubu Cream w Lublinie zostali skazani na pięć lat bezwzględnego więzienia za gwałt. Mężczyźni wykorzystali pijaną studentkę, gdy dziewczyna wyszła z klubu, żeby się przewietrzyć.
Głosuj
Głosuj
Podziel się
Opinie
Domyślny opis zdjęcia na stronę główną (Policja)
- Wykorzystali jej bezradność spowodowaną stanem upojenia alkoholowego - stwierdził sędzia Łukasz Obłoza i zdecydował o natychmiastowym aresztowaniu trzech mężczyzn do czasu, w którym wyrok się uprawomocni. - Zachodzi obawa, że mogą uciec z kraju - wyjaśnił.
Artur S., Piotr B. i Tomasz R. w lutym 2015 r. pracowali jako ochroniarze klubu Cream w Lublinie. Gdy podczas nocnej imprezy studentka jednej z lubelskich uczelni postanowiła wyjść na chwilę na zewnątrz, zgwałcili ją.
- W nocy z 20 na 21 lutego 2015 roku, działając wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami wykorzystując bezradność pokrzywdzonej i stosując przemoc, doprowadził ją do obcowania płciowego - informowała o postawionych mężczyznom zarzutach Beata Syk-Jankowska, rzecznik prasowy prokuratury w Lublinie.
Cały proces w sprawie odbywał się z wyłączoną jawnością.
Skazani będą musieli również zapłacić dziewczynie po 20 tys. zł.
Źródło: Kurier Lubelski
...
Za maly wyrok!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:40, 31 Mar 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
3-latek utopił się w beczce na deszczówkę
3-latek utopił się w beczce na deszczówkę
Dzisiaj, 31 marca (14:23)
Tragedia w Zgierzu koło Łodzi. 3-latek utopił się w beczce na deszczówkę. Chłopiec i jego 1,5-roczna siostra byli pod opieką 60-letniej babci.
Dziecko zmarło mimo długiej reanimacji
/Aneta Łuczkowska /RMF FM
3-latek był na podwórku, podczas gdy babcia zajmowała się jego młodszą siostrą w domu. Po jakimś czasie kobieta zaczęła szukać wnuka, bo nie było go nigdzie widać.
Kobieta weszła do odgrodzonej furtką części posesji, na której była wkopana w ziemię beczka na deszczówkę - tam w wodzie leżało dziecko. 60-latka wzywała pomocy - jej sąsiad zadzwonił po pogotowie.
Niestety, trwająca ponad godzinę reanimacja nie powiodła się. Prawdopodobnie jeszcze dziś kobieta usłyszy prokuratorski zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. Grozi jej do 5 lat więzienia.
(mal)
Agnieszka Wyderka
...
Babcia spowodowala smierc? Jakis nieprzytomny ten wymiar niesprawiedliwosci.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:29, 06 Kwi 2017 Temat postu: |
|
|
: Fakty tvn24
Jednak nie będzie musiała odpracować kradzieży
Słupski sąd umorzył sprawę kobiety, która ukradła w Ustce dwa cukierki warte 60 groszy. Na początku sąd nie wiedział, że kobieta jest chora psychicznie i skazał ją na 20 godzin prac społecznych. Teraz biegli oficjalnie orzekli, że jest niepoczytalna.
Skazana na 20 godzin prac społecznych za dwa cukierki warte 60 groszy
Próbowała wynieść...
czytaj dalej »
O umorzeniu sprawy poinformowała Danuta Jastrzębska, rzeczniczka prasowa Sądu Okręgowego w Słupsku. Podstawą takiej decyzji była opinia biegłych psychiatrów. Lekarze orzekli, że w momencie kradzieży kobieta "miała zniesioną zdolność rozpoznania tego czynu i pokierowania swoim zachowaniem".
- W tej sytuacji zgodnie z art. 17 par. 1 Kodeksu wykroczeń (mówi on, że "nie popełnia wykroczenia, kto z powodu choroby psychicznej, upośledzenia umysłowego lub innego zakłócenia czynności psychicznych nie mógł w czasie czynu rozpoznać jego znaczenia lub pokierować swoim postępowaniem"), sąd postępowanie umorzył - wyjaśniła Danuta Jastrzębska.
Decyzja o umorzeniu sprawy zapadła na niejawnym posiedzeniu 9 marca, a uprawomocni się 7 kwietnia. - Oskarżyciel publiczny nie zaskarżył tego postanowienia - dodała rzeczniczka.
Włożyła cukierki do kieszeni
...
Sady scigaja sie w absurdzie z PiSem.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|