Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:53, 16 Wrz 2016 Temat postu: |
|
|
32-letnia samotna matka z długiem sąsiadki. Sprawa fatalnej pomyłki komorników. "Interwencja" o 16:15
zdr/luq/
2016-09-16, 12:28
Pani Edyta Sawicka nie ma żadnych długów, kredytów czy pożyczek, a mimo to komornik ściągnął prawie 3 tys. złotych z jej pensji i zwrotu podatku. Jak się okazało, na tej samej ulicy, co pani Edyta, mieszkała kiedyś kobieta o tym samym imieniu i nazwisku.
Polsat News
Pół roku temu pani Edyta odebrała list, w którym zobaczyła sądowy nakaz zapłaty. Zażądano od niej blisko 10 tys. złotych.
Imię, nazwisko, PESEL
Kobieta mieszka ze swoimi rodzicami w niewielkim gospodarstwie. Wychowuje samotnie 11-letnią córkę Oliwię. Kiedy komornik ściągnął prawie 3 tys. złotych, pani Edyta nie wiedziała, gdzie może się udać po pomoc. Zadzwoniła do komornika i wytłumaczyła, że doszło do pomyłki.
W nakazie zapłaty widniało co prawda jej imię, nazwisko i numer PESEL, ale figurował inny adres zamieszkania. Okazało się, że na tej samej ulicy co pani Edyta, mieszkała kiedyś kobieta o tym samym imieniu i nazwisku.
Komornik zawiesił egzekucję, ale pieniędzy nie oddał
Gdzieś doszło do pomyłki i to 32-latka musiała spłacać dług sąsiadki. Po rozmowach z reporterami "Interwencji" komornik zawiesił egzekucję, ale pieniędzy nie oddał. W trakcie realizacji materiału, reporterzy otrzymali telefon z Krajowej Rady Komorniczej, że odebrane pieniądze zostaną zwrócone. Pani Edyta otrzymała jedynie tę kwotę, którą zabrał komornik. Nikt nie przejmuje się, że kobieta poniosła koszty wyjaśnienia sprawy, a strata w wysokości 2 tys. złotych to dla niej naprawdę bardzo dużo.
Więcej na temat fatalnej pomyłki z udziałem komorników dziś w "Interwencji" o 16:15 na antenie Telewizji Polsat.
polsatnews.pl
...
Kolejny gleboki profesjonalista.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 8:29, 17 Wrz 2016 Temat postu: |
|
|
Rzecznik Sądu Najwyższego: sędziowie przeszli gruntowną weryfikację
ml/
2016-09-16, 20:43
"Tak surowej, gruntownej i skutecznej weryfikacji jak sędziowie SN, prawdopodobnie nie przeszło na przełomie lat 80. i 90. żadne środowisko, organ, ani grupa zawodowa - napisał w oświadczeniu rzecznik Sądu Najwyższego sędzia Dariusz Świecki.
Polsat News
Kraj
Kaczyński: w sprawach najwyższej wagi w...
Jak wyjaśnił, to jego reakcja w związku "z przenikającymi do opinii publicznej, za pośrednictwem niektórych mediów, sugestiami na temat rzekomo komunistycznej proweniencji sędziów SN oraz z twierdzeniem, jakoby »SN odegrał w ciągu lat 1990-2016 rolę obrońcy starych układów«".
Rzecznik SN przypomniał, że w czerwcu 1990 r., na mocy nowelizacji m.in. ustawy o SN, wygasła trwająca wówczas kadencja Sądu Najwyższego. W związku z tym sędziowie SN, powołani przez Radę Państwa PRL, utracili swój sędziowski status.
"98 sędziów nie zostało pozytywnie zweryfikowanych"
"Wśród kandydatów zarekomendowanych do nowego składu SN przez nowo powołaną, niezależną Krajową Radę Sądownictwa znalazło się tylko 22 sędziów SN wygaszonej kadencji. Oznacza to, że 98 sędziów (81 proc.) nie zostało pozytywnie zweryfikowanych" - zaznaczył Świecki.
Obecnie w SN - jak dodał - zasiada tylko siedmiu sędziów powołanych przez prezydenta w 1990 r. do nowego składu SN. "Pośród tej siódemki pozostał tylko jeden sędzia, który pozytywnie przeszedł weryfikację przeprowadzoną w 1990 r. przez KRS. Wszyscy pozostali sędziowie SN w stanie czynnym, w liczbie 86, zostali wyłonieni i wybrani później, w większości w latach dwutysięcznych" - podkreślił rzecznik SN.
Wskazał także, że w 1990 r. KRS działała z zamiarem "wyłonienia sędziów najwybitniejszych, wiarygodnych, mających demokratycznie wyrażone poparcie środowisk, z których się wywodzili, oraz »nieskażonych« zarzutami podważającymi ich uczciwość". "Chodziło także o zapewnienie minimum ciągłości instytucjonalnej SN" - dodał.
Mocna słowa Kaczyńskiego
W niedzielę szef PiS Jarosław Kaczyński powiedział, że jednym z postulatów jego partii jest równość traktowania wszystkich przed sądami. "W Polsce są obywatele, którzy mają, można powiedzieć, za dużo praw, i tacy, którzy mają za mało. I my to zlikwidujemy. Mam nadzieję, że już niedługo przystąpimy do generalnej reformy sądownictwa" - zapowiedział.
"Sąd Najwyższy odgrywał w ciągu lat 1990-2016 bardzo niedobrą rolę - rolę obrońcy starych układów i to tam zapadały takie decyzje, że nie można karać zbrodniarzy w togach sędziowskich, że nie można im wytaczać procesów, a wielu z nich zasłużyło na najwyższy wymiar kary. Dziś nie ma kary śmierci, ale na dożywocie z całą pewnością zasłużyli, bo to są po prostu zwykli mordercy. Krótko mówiąc - sprawa Sądu Najwyższego dziś jest sprawą bardzo poważną. Jeżeli tylko ktoś chce na to spojrzeć obiektywnie, a nie stoi na stanowisku tych, którzy mówią, że ma być tak jak było (...). Otóż my uważamy, że nie może być tak jak było, że właśnie i w tych sprawach trzeba dokonać wielkiej zmiany - mówił Kaczyński.
PAP
...
Zostawiajac na boku belkot prezesa. 98!!! sedziow wydalili! ALE MASA To UBecy chyba mieli wiecej wydalonych.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 11:31, 21 Wrz 2016 Temat postu: |
|
|
Minister Ziobro ujął się za weteranem AK. Żołnierz postanowił zdać swoją broń po 70 latach
az/
2016-09-20, 10:52
Prokuratura Rejonowa w Końskich (Świętokrzyskie) prowadzi śledztwo w sprawie weterana Armii Krajowej, który chciał oddać do miejscowego muzeum broń, jaką przechowywał od II wojny światowej. O rozważenie możliwości umorzenia sprawy, zwrócił się do śledczych minister sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro.
KPP w Końskich
Kraj
74 lata temu powstała Armia Krajowa
Prokuratura Rejonowa w Końskich (Świętokrzyskie) prowadzi śledztwo w sprawie weterana Armii Krajowej, który chciał oddać do miejscowego muzeum broń, jaką przechowywał od II wojny światowej. O rozważenie możliwości umorzenia sprawy, zwrócił się do śledczych minister sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro.
Na początku września 87-letni Feliks Przyborowski z Końskich, były żołnierz AK, zgłosił się do dyrektora miejscowego muzeum PTTK. Chciał przekazać placówce dwa egzemplarze broni, którą przechowywał od ponad 70 lat. Były to: pistolet maszynowy "Sten" oraz rakietnica. Dyrektor zgłosił sprawę na policję, a śledztwo podjęła prokuratura.
Śledztwo jest "traktowane priorytetowo"
Jak powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach Daniel Prokopowicz, śledztwo jest "traktowane priorytetowo", toczy się "w sprawie" i nikomu nie postawiono zarzutów. Broń, którą posiadał mężczyzna, przekazano do specjalistycznej ekspertyzy.
- Obecnie nie jest planowane przedstawienie komukolwiek zarzutów w tej sprawie. Sprawa została wszczęta dlatego, że prokurator jest zobligowany do wszczynania postępowań w tego typu sytuacjach. Historia tego weterana jest zanana, materiał dowodowy jest w dużej części zebrany, więc możliwe, że po uzyskaniu tej opinii, będzie można podjąć merytoryczną decyzję w tej sprawie - dodał Prokopowicz.
Pistolet po raz ostatni był wykorzystywany w 1944 r.
Jak informowała wcześniej policja, historię wykorzystania broni, weteran zapisał na przekazanych dyrektorowi muzeum kartach. Pistolet miał on otrzymać w 1943 r., podczas zaprzysiężenia na gońca AK. Według relacji mężczyzny, pistolet po raz ostatni był wykorzystywany w boju w 1944 r., podczas bitwy w okolicach Włoszczowy, a rakietnica - podczas akcji odbicia aresztantów z kieleckiego więzienia UB, w 1946 r.
"Całe życie kierował się honorem i wiernością Ojczyźnie"
We wtorek, minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro zwrócił się z prośbą do Prokuratora Regionalnego w Krakowie (śledczy okręgu kieleckiego podlegają tej prokuraturze) o "rozważenie możliwości umorzenia sprawy" mężczyzny i niestawiania mu zarzutów.
- Nawet jeśli pod względem formalnym przetrzymywał broń bez pozwolenia, to trzeba wziąć pod uwagę szlachetne pobudki 87-letniego weterana. "Człowiek, który całe życie kierował się honorem i wiernością Ojczyźnie, zasługuje na najwyższe uznanie i szacunek"- powiedział cytowany w komunikacie resortu Ziobro.
PAP
...
PRZESTEPCE ZNALEZLI!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 15:40, 22 Wrz 2016 Temat postu: |
|
|
Łódź: Sąd chce odebrać ojcu dzieci z powodu biedy. Interwencja Ministerstwa Sprawiedliwości
akt. 22 września 2016, 13:56
• Sąd chce odebrać panu Wojciechowi z Łodzi szóstkę dzieci z powodu biedy
• Ministerstwu Sprawiedliwości udało się wstrzymać wykonanie decyzji
• W sprawę zaangażował się także resort rodziny
Według relacji medialnych, mężczyzna od kilku miesięcy samotnie wychowuje szóstkę dzieci, w czym wspiera go miejski ośrodek pomocy społecznej i asystent rodziny. Ma dobrą opinię i chce się zajmować dziećmi. Tymczasem sąd zdecydował o ich zabraniu i umieszczeniu w pieczy zastępczej. W czwartek miały zostać mu odebrane.
Minister Sprawiedliwości zlecił w trybie pilnym interwencję w tej sprawie. Jeszcze w czwartek ma być złożony wniosek pełnomocnika ojca do sądu rodzinnego o natychmiastowe wstrzymanie wykonania postanowienia o odebraniu dzieci. Ziobro polecił również zastępcy prokuratora generalnego, Robertowi Hernandowi, aby do sprawy przystąpił prokurator w Łodzi.
- Według informacji, które do nas dotarły, należy się pomoc ojcu tych dzieci. Podejmiemy takie starania - zapowiedział szef resortu sprawiedliwości Zbigniew Ziobro w Sejmie. Według niego najważniejsze jest "utrzymanie stabilnych relacji dzieci z rodzeństwem i ojcem". - I podejmiemy takie starania w ramach działań prawnych, które przysługują Ministerstwu Sprawiedliwości, by tak właśnie się stało - dodał.
- Niezależnie od tego poleciłem mojemu zastępcy prokuratorowi Hernandowi, aby zlecił przystąpienie do sprawy prokuratora w Łodzi. I z tego co wiem, w najbliższym czasie prokurator prokuratury okręgowej w Łodzi zgłosi udział w postępowaniu dotyczącej tych dzieci - poinformował Ziobro.
Wstrzymanie interwencji
Z kolei wiceszef Ministerstwa Sprawiedliwości Patryk Jaki poinformował o tym, że "udało się dzisiaj wstrzymać interwencję dotyczącą zabrania szóstki dzieci samotnie wychowującemu je ojcu" . - Napisaliśmy ustawę, która mówi wprost, że nie wolno zabierać dzieci z powodu biedy. Ale ja nie mam wpływu, jeśli sędzia, nawet mimo tej ustawy, podejmuje zupełnie inną decyzję - powiedział wiceminister.
Zaapelował do Krajowej Rady Sądownictwa, by zorganizowała w sprawie kwestii odbierania dzieci szkolenia dla sędziów rodzinnych i "pokazała jak powinna działać ta ustawa, by do tak skandalicznych spraw jak ta nigdy nie dochodziło". Jego zdaniem sytuacja w Łodzi była wyjątkowo trudna, bo "za tą rodziną stoi pomoc socjalna, która zwyczajowo stoi po stronie sądu przy takich okazjach".
- Apeluję do sędziego (Waldemara) Żurka i do innych sędziów, którzy tak często wypowiadają się o politykach, żeby teraz zajęli się tym, czym powinni się zajmować, czyli sędziami, by sędziowie nie podejmowali tak skandalicznych, niezrozumiałych decyzji - powiedział Patryk Jaki.
Według Ministerstwa Sprawiedliwości Jaki wystąpił też do prezesa łódzkiego sądu okręgowego o zbadanie - jeszcze w czwartek - poprawności czynności podejmowanych przez służbę kuratorską w tej sprawie.
Wcześniej ministerstwo informowało, powołując się na doniesienia medialne, że sąd rodzinny podjął decyzję o odebraniu dzieci na podstawie wywiadu środowiskowego kuratora, który uznał warunki bytowe rodziny za niewystarczające - ojciec z dziećmi przebywa w 20-metrowym mieszkaniu socjalnym.
W sprawę zaangażowało się też ministerstwo rodziny
- Absolutnie zrobimy wszystko, by skończyło się zabieranie dzieci z rodzin z powodu tego, że mają przejściowe trudności, że jest bieda - powiedziała minister rodziny Elżbieta Rafalska, która wysłała na miejsce dyrektora departamentu polityki rodzinnej resortu.
Rafalska dodała, że ojciec był objęty pomocą społeczną, współpracował a asystentem rodziny i miał wolę, by zajmować się dziećmi. Rodzinę utrzymuje pracując jako ochroniarz. - Zupełnie nieracjonalna jest sytuacja zabierania dzieci w sytuacji, w której robi się wszytko, by rodzina wyszła na prostą - powiedziała. Jej zdaniem sąd, zanim podjął decyzje o zabraniu dzieci, powinien skontaktować się z ośrodkiem pomocy społecznej i zebrać wszelkie informacje o rodzinie.
Minister dodała, że jeśli jej przedstawiciel w Łodzi zrobi rozpoznanie, jak zostały wydane pieniądze z programu 500+ na te dzieci (według doniesień medialnych skumulowane świadczenie pobrała matka dzieci, która kilka miesięcy temu opuściła rodzinę) i jeśli okaże się, że były nieprawidłowości - podejmie interwencję. - Ale dziś najważniejsze są dzieci. Jeżeli ojciec chce się nimi zająć, to trzeba zrobić wszystko, by mu pomóc - podkreśliła.
PAP,
IAR,
TVP Info
...
Znowu sedziole. TYLKO ZANIEDBANIE OBOWIAZKOW RPDZICIELSKICH SKUTKUJE UTRATA DZIECKA! NIGDY UBOSTWO!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:05, 23 Wrz 2016 Temat postu: |
|
|
Stowarzyszenie Sędziów Polskich porównało prezesa PiS do Hitlera
wyślij
drukuj
adom, pw | publikacja: 23.09.2016 | aktualizacja: 17:29 wyślij
drukuj
Wpis ostatecznie został usunięty (fot. Flickr/ Twitter)
Do Adolfa Hitlera porównało prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego Stowarzyszenie Sędziów Polskich. Komentarz takiej treści został zamieszczony na Twitterze. Po pewnym czasie został usunięty.
Wpis był komentarzem do wpisu, który zamieścił Konrad Piasecki. Dziennikarz udostępnił zapis porannej rozmowy „Gość Radia Zet” z Markiem Suskim, który stwierdził m.in., że „Jarosław Kaczyński poświęcił się całym życiem. Nie ożenił się, bo służył Polsce i nie chciał unieszczęśliwiać jakiejś kobiety, którą by pozostawiał, służąc Polsce”.
Wśród wielu odpowiedzi pojawił się także ten wpis:
Początkowo jego autor, mimo lawiny negatywnych komentarzy, które pojawiły się pod wpisem, nie rozumiał lub udawał, że nie rozumie, dlaczego spotyka się z krytyką.
Ostatecznie komentarz został usunięty. Zamieszczono także napisane z błędem przeprosiny.
tvp.info
...
Wdali sie w potyczke z Suskim. Widzimy jaka to ,,klasa". W istocie to prostacy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 15:59, 26 Wrz 2016 Temat postu: |
|
|
Sędzia, który porównał Kaczyńskiego do Hitlera przeprasza i składa rezygnację
26 września 2016, 13:13
• Sędzia, który zamieścił wpis porównujący Kaczyńskiego do Hitlera, przeprasza za swoje słowa
• Cezary Skwara złożył też rezygnację z funkcji członka zarządu sędziowskiego stowarzyszenia
• Wcześniej od treści wpisu odciął się zarząd Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”
Na stronie internetowej Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia" pojawiło się oświadczenie wiceprezesa warszawskiego oddziału stowarzyszenia Cezarego Skwary. Przyznaje się w nim do autorstwa wpisu na profilu SSP "Iustitia" na Twitterze, w którym porównał Jarosława Kaczyńskiego do Hitlera.
"Oświadczam, że jako osoba odpowiedzialna z ramienia Zarządu Oddziału Warszawskiego Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia” za prowadzenie profilu Oddziału w serwisie społecznościowym Twitter, ponoszę wszelką odpowiedzialność za wpisy, które pojawiły się na tym profilu. W związku z zaistniałą sytuacją składam rezygnację z funkcji członka Zarządu Oddziału" - napisał w oświadczeniu sędzia Skwara.
Sędzia podkreślił, że"wpis, który stał się przyczyną medialnego zamieszania, stanowił wyłącznie komentarz do wypowiedzi polityka, a nie ocenę Pana Jarosława Kaczyńskiego"
"Jestem świadomy tego, że został on zinterpretowany niezgodnie z moją intencją, wobec czego przepraszam wszystkie osoby, które poczuły się urażone. Przepraszam również wszystkich sędziów, których w ten sposób naraziłem na krytykę ze strony opinii publicznej i mediów" - napisał Skwara.
23 września na oficjalnym profilu warszawskiego oddziału stowarzyszenia pojawił się wpis porównujący prezesa PiS do Hitlera. Miał to być komentarz do wpisu, który zamieścił Konrad Piasecki. Dziennikarz udostępnił na Twitterze fragment rozmowy z Markiem Suskim, którą przeprowadził w programie „Gość Radia Zet". Suski stwierdził w niej, że „Jarosław Kaczyński poświęcił się całym życiem. Nie ożenił się, bo służył Polsce i nie chciał unieszczęśliwiać jakiejś kobiety, którą by pozostawiał, służąc Polsce”.
@Iustitia_Warsaw
Na TT nic nie ginie. pic.twitter.com/XGh12nJGOb
— Marcin (@M_jak_Marcin) 23 września 2016
Jeszcze tego samego dnia zarząd SSP „Iustitia” wpis usunął i odciął się od jego treści. Zarząd SSP „Iustitia” nie ujawnił jednak danych osoby, która była odpowiedzialna za komentarz.
TVP Info
...
Niestety sa z nimi potworne problemy a nie tylko to ze cos palną.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:42, 27 Wrz 2016 Temat postu: |
|
|
Krzysztof Piesiewicz skazany na grzywnę. "Nieudolnie usiłował nakłaniać do zażycia narkotyku"
Dzisiaj, 27 września (14:01)
10,5 tysiąca złotych grzywny plus 10 tysięcy złotych kosztów sądowych - to łączna kara, jaką warszawski sąd wymierzył Krzysztofowi Piesiewiczowi. Adwokat byłego senatora zapowiedział apelację od - jak mówił - niezrozumiałego wyroku za "nieudolne usiłowanie nakłaniania do zażycia" narkotyków.
Krzysztof Piesiewicz
/Fot. Sławomir Kaczorek/Senat Rzeczypospolitej Polskiej /
Chodzi o to - jak wyjaśnia dziennikarz RMF FM Tomasz Skory - że były senator, nakłaniając zaproszone do siebie we wrześniu 2008 roku kobiety do zażywania białego proszku, był przekonany, że proponuje im kokainę - faktycznie jednak ustalono, że 0,3 grama tego "narkotyku" to tylko substancja podobna do kokainy, ale niewpisana na listę środków odurzających, a zatem - nie narkotyk.
Wymierzenie kary stołeczny sąd uzasadnił tym, że Krzysztof Piesiewicz częstował znajome białym proszkiem, nie wiedząc, że nie jest to kokaina - a zatem "nieudolnie usiłował nakłaniać do zażycia narkotyku".
(edbie)
Tomasz Skory
PAP
Czyn przestepczy byl a to ze wykonawca byl nieudacznikiem TO NA SZCZESCIE! Kolejny altorytem moralny.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:53, 29 Wrz 2016 Temat postu: |
|
|
Projekt zaostrzenia kar dla sędziów i prokuratorów - do konsultacji
12:51, 27.09.2016
Tweet
Do konsultacji międzyresortowych trafił projekt Ministerstwa Sprawiedliwości przewidujący co najmniej 3 lata więzienia, bez możliwości zawieszenia kary, dla prokuratorów i sędziów, którym udowodniono by przyjęcie - w związku z trwającym postępowaniem - korzyści majątkowej lub osobistej albo ich obietnicy.
Informacja o tym znajduje się na rządowych stronach legislacyjnych.
W lipcu br. MS podało, że trwają prace nad zmianami w Kodeksie karnym, które mają zapobiec korupcji wśród sędziów i prokuratorów, a w razie wykrytych przypadków - pozwolić na surowe karanie sprawców. Groziłaby za to kara co najmniej trzech lat więzienia; wprowadzono by zasadę orzekania kary bezwzględnego pozbawienia wolności, a nie w zawieszeniu.
"Prokuratorzy i sędziowie stoją na straży praworządności i bezpieczeństwa Polaków. Można i należy od nich wymagać więcej niż od przeciętnych obywateli. Gdy obywatel staje przed sądem, musi mieć przekonanie, że trafia na obiektywnego, bezinteresownego sędziego, na którego nie można wpłynąć przez łapówkę" - podkreślał wtedy minister sprawiedliwości-prokurator generalny Zbigniew Ziobro. "Aby dbać o te standardy, chcemy zaostrzyć odpowiedzialność karną w przypadkach korupcji w wymiarze sprawiedliwości. Tych, którzy dopuszczą się takiego czynu, będziemy piętnować i eliminować z zawodu" - dodał.
Ponadto ten projekt MS wprowadza zapis o karalności korupcji osób "pełniących funkcje publiczne w państwie obcym lub w organizacji międzynarodowej".
Dziś Kodeks karny nie zawiera zapisów o wysokości kar za korupcję wobec przedstawicieli jakichkolwiek zawodów czy konkretnych funkcji publicznych - obowiązują przepisy ogólne.
Kk stanowi, że kto - w związku z pełnieniem funkcji publicznej - przyjmuje korzyść majątkową lub osobistą albo jej obietnicę, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. W wypadku mniejszej wagi sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Karze pozbawienia wolności od roku do lat 10 podlega zaś ten, kto - w związku z pełnieniem funkcji publicznej - uzależnia wykonanie czynności służbowej od otrzymania korzyści majątkowej lub osobistej albo jej obietnicy lub takiej korzyści żąda. Z kolei kto - w związku z pełnieniem funkcji publicznej - przyjmuje korzyść majątkową znacznej wartości lub jej obietnicę, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12.(PAP)
sta/ wkt/
pap
,.
Niestety nie jest dobrze.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:33, 05 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Czterolatka przygnieciona przez drzewo w parku. Rodzice domagają się 2 mln zł zadośćuczynienia
Czterolatka przygnieciona przez drzewo w parku. Rodzice domagają się 2 mln zł zadośćuczynienia
Dzisiaj, 5 października (08:59)
Dwóch milionów złotych zadośćuczynienia od gminy Szczawno Zdrój na Dolnym Śląsku domagają się rodzice 4-letniej Oli. Dziewczynka w 2013 roku zginęła przygnieciona przez drzewo w miejskim parku. Proces cywilny rusza dziś przed sądem okręgowym w Świdnicy.
Zdj. ilustracyjne
/RMF FM
W naszej ocenie gmina ponosi odpowiedzialność za to, że to drzewo było nienależycie zabezpieczone. Były nieodpowiedniego rodzaju liny dobrane do jego zabezpieczenia. Tym bardziej, że park jest wpisany do rejestru zabytków. Każdy ruch ze strony gminy powinien być poprzedzony wnioskiem do konserwatora o zezwolenie na dokonanie czegokolwiek na tym drzewie. Takich zezwoleń nie było - mówi mecenas reprezentujące parę, Monika Wypych-Jezierska. W międzyczasie, na to nie ma niestety dokumentów, został wycięty jeden z konarów tego drzewa. Nie ma na to dokumentów. Nie wiem, czy to nie osłabiło tego drzewa, czy to nie miało wpływu. Dlatego uważam, że jeżeli to jest na terenie gminy, w parku wpisanym do rejestru, to gmina powinna nad tym czuwać - dodaje adwokat.
Poza dwumilionowym zadośćuczynieniem rodzice będą domagać się odszkodowania i zwrotu kosztów konsultacji z psychologami. Para po śmierci córki leczyła się w klinice psychiatrycznej. Koszty oszacowano na dwanaście tysięcy złotych.
Władze Szczawna Zdroju podkreślają, że to ogromny dramat dla rodziny. Marek Fedoruk, burmistrz uzdrowiska w rozmowie z reporterem RMF FM przypomniał jednak, że śledczy umorzyli postępowanie karne w części dotyczącej odpowiedzialności któregokolwiek z urzędników.
Do tragedii w parku doszło w sierpniu 2013 roku. Dziewczynka bawiła się w okolicach drzewa. Nagle ogromna lipa przełamała się i spadła na 4-latkę. Dziecko zginęło na miejscu.
Zarzuty w tej sprawie usłyszał pracownik firmy, która dbała o drzewa w Parku Zdrojowym. W toku śledztwa ustalono, że wybrał on złą metodę do zabezpieczenia lipy. Mężczyzna nie przyznał się do winy.
(mpw)
Bartek Paulus
...
Czy to drzewo to bylo jakies wadliwe? Bez przesady jesli to byl wypadek to zwykle odszkodowanie. Trudno teraz placic kazdemu na kogo spadnie galaz.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:05, 07 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
"Stop katom...". Policja walczy z producentem i tymi, którzy noszą bluzy z obraźliwymi napisami
"Stop katom...". Policja walczy z producentem i tymi, którzy noszą bluzy z obraźliwymi napisami
Dzisiaj, 7 października (09:5
Są zawiadomienia do prokuratury autorstwa policjantów ws. bluz z napisami, które - według nich - obrażają funkcjonariuszy. Chodzi o popularne ostatnio m.in. w środowiskach pseudokibiców ubrania, na których pojawiły się hasła "Policja morduje" i "Stop katom w niebieskich mundurach".
Są zawiadomienia do prokuratury autorstwa policjantów ws. bluz z napisami, które - według nich - obrażają funkcjonariuszy
/Archiwum RMF FM
Jak donosi reporter RMF FM Krzysztof Zasada, policyjni związkowcy złożyli zawiadomienie w Prokuraturze Okręgowej w Katowicach, a ta przekazała sprawę do Zawiercia, gdzie mieści się siedziba producenta bluz.
Z kolei Komenda Główna zawiadomiła Prokuraturę Krajową, która wcześniej wydała opinię w tej sprawie.
Jak powiedział naszemu dziennikarzowi szef śląskich związkowców Rafał Jankowski, w szefostwie policji powstają teraz wytyczne, jak działać w przypadku ludzi ubranych w bluzy z obraźliwymi napisami: Widzi go patrol, zatrzymują go, ściągają mu to i zabezpieczają do sprawy.
Policjanci chcą ścigania producenta, sprzedawców bluz i tych, którzy je noszą, w całym kraju.
(edbie)
Krzysztof Zasada
...
Niestety naruszacie prawa czlowieka. Tak ogolny napis moze byc wyrazem pogladow. W zadnym wypadku nie mozna zabronic. Gdyby bylo imie i nazwisko a ta osoba byla by NIEWINNA! Bo gdy jest winna to nawet tknac nie mozna.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:47, 11 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Sąd chciał odebrać mu 6 dzieci. W styczniu kolejna rozprawa ws. ojca z Łodzi
Sąd chciał odebrać mu 6 dzieci. W styczniu kolejna rozprawa ws. ojca z Łodzi
Dzisiaj, 11 października (10:16)
Aktualizacja: Dzisiaj, 11 października (14:13)
Sąd w Łodzi na styczeń wyznaczył kolejny termin rozprawy dotyczącej rodziny pana Wojciecha. Do tego czasu sześcioro dzieci zostaje z ojcem. Matka zadeklarowała, że jest gotowa opiekować się dziećmi pod warunkiem, że ojciec się wyprowadzi i nie będzie miał z nimi kontaktu.
Pan Wojciech z dziećmi
/Agnieszka Wyderka (RMF FM) /RMF FM
Łódzki sąd za zamkniętymi drzwiami decydował dzisiaj o losie ojca samotnie opiekującego się sześciorgiem dzieci. Wcześniej kwestionowano m.in. warunki, w jakich mieszka rodzina, bo pan Wojciech wraz z dziećmi zajmują 20-metrowe mieszkanie. Po interwencji Ministerstwa Sprawiedliwości decyzja sądu została wstrzymana, a dziś ponownie wróciła na wokandę.
Sąd sprawdził, jaką opieką otoczone są dzieci i w jakich warunkach mieszkają. A te poprawiły się, bo pan Wojciech otrzymał od miasta 80-metrowe mieszkanie.
Sąd rodzinny miał zdecydować, czy oboje rodzice będą mogli sprawować opiekę nad dziećmi. Ojciec ma nadzieję, że nadal będzie mógł pozostać z dziećmi.
Dzieci nie mogą być odbierane wyłącznie z powodu biedy
Wrześniowa decyzja sądu o odebraniu dzieci została wydana na podstawie opinii kurator sądowej, która twierdzi, że dzieci żyją w "fatalnych warunkach". Została jednak zakwestionowana przez pracowników łódzkiego MOPS-u, którzy zajmują się rodziną pana Wojciecha i widzą, jak mocno mężczyzna związany jest z dziećmi. Sprawa dotarła do Ministerstwa Sprawiedliwości, które nakazało wstrzymanie wykonania decyzji łódzkiego sądu.
W wydanym wówczas przez resort komunikacie napisano: "Ministerstwo Sprawiedliwości przypomina, że dzieci nie mogą być odbierane rodzicom tylko i wyłącznie z powodu biedy".
(łł)
Agnieszka Wyderka
...
Koszmar.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 16:45, 14 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
Ojczym miał doprowadzić 13-latka do samobójstwa, sąd orzekł prace społeczne
Dzisiaj, 14 października (12:26)
Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zakończył się proces 68-letniego mężczyzny, oskarżonego o znęcanie się nad dziećmi konkubiny i doprowadzenie przez to do samobójstwa 13-latka. W I instancji sąd orzekł prace społeczne. Prokuratura uważa karę za rażąco niską, a obrona chce uniewinnienia, ewentualnie uchylenia wyroku i zwrotu sprawy do ponownego rozpoznania Sądowi Rejonowemu w Sokółce. Wyrok zostanie ogłoszony 27 października.
Zdj. ilustracyjne
/Tomasz Waszczuk /PAP
W akcie oskarżenia prokuratura zarzuciła mieszkańcowi jednej z podsokólskich wsi, że w latach 2007-2013 znęcał się fizycznie i psychicznie nad czwórką dzieci swojej konkubiny. Wyzywał je słowami powszechnie uważanymi za obelżywe, ubliżał, wyganiał z domu, zlecał wykonywanie ciężkich prac w gospodarstwie domowym, popychał, szarpał za ubranie - tak śledczy opisali te zachowania. W ich ocenie, właśnie to było powodem próby samobójczej 13-letniego chłopca, który we wrześniu 2013 roku powiesił się.
Sąd Rejonowy w Sokółce uznał 67-latka za winnego znęcania się (w latach 2011-2013, czyli w krótszym okresie niż początkowo przyjęła prokuratura), również za winnego grożenia niektórym świadkom w tej sprawie. Jednocześnie uznał, że nie ma dowodów na przypisanie mu tego, iż następstwem tego znęcania się była próba samobójcza.
Skazał go na karę łączną osiemnastu miesięcy ograniczenia wolności, z obowiązkiem nieodpłatnej pracy na cele społeczne, w wymiarze po 40 godz. miesięcznie. Na konto części tej kary sąd zaliczył okres kilkumiesięcznego aresztu mężczyzny.
W piątek białostocki sąd okręgowy rozpoznał apelacje stron złożone w tej sprawie. Obrońca oskarżonego argumentował, że sąd I instancji dokonał dowolnej, a nie swobodnej, oceny zeznań pokrzywdzonych i części świadków, naruszył też zasadę domniemania niewinności. Przekonywał, że to matka, a nie ojczym, zlecała dzieciom prace w gospodarstwie. Dodał, że to nie były prace ponad ich siły, a na wsi częstą praktyką jest to, że dzieci mają swoje obowiązki i pomagają rodzicom w pracach rolniczych.
Prokuratura chce kary surowszej: 2 lat więzienia w zawieszeniu na 5 lat, nadzoru kuratora i 6,4 tys. zł grzywny. Uważa, że sąd nie wziął pod uwagę wszystkich dowodów w sprawie, nie kierował się zasadami logicznego myślenia i doświadczeniem życiowym.
Sam oskarżony mówił, że cała sprawa jest "fikcją", a zarzuty są "wyssane z palca". Rodzinie, w której zdarzyła się tragedia, zrobiono tragikomedię - mówił mężczyzna w swoim ostatnim słowie. Zapewniał, że zarzucanych mu przestępstw nie popełnił, prosił o uniewinnienie lub uchylenie wyroku.
...
Za kare bedzie zamiatal chodniki? Albo jest winny i kara albo niewinny.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:25, 20 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
Był zamieszany w przestępstwa narkotykowe. Uciekł z prokuratury
Dzisiaj, 20 października (13:39)
Policja poszukuje mężczyzny, który uciekł z przesłuchania w Prokuraturze Rejonowej w Białogardzie w Zachodniopomorskiem. Informację o zbiegu otrzymaliśmy na Gorącą Linię RMF FM.
Zdj. ilustracyjne
/Archiwum RMF FM
Mężczyzna przed południem został doprowadzony do prokuratury z aresztu. Jak nieoficjalnie dowiedziała się nasza reporterka Aneta Łuczkowska, miał odpowiadać za przestępstwa narkotykowe.
Policjanci odeskortowali go do pokoju przesłuchań, gdzie przebywał tylko w obecności prokuratora i swojego prawnika. Wykorzystał jednak chwilę nieuwagi i uciekł oknem.
Na nogi postawiono wszystkich funkcjonariuszy policji z Białogardu. Jednostki wsparli także policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. Zbiega nie udało się schwytać.
...
Znowu ciapciactwo.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 14:01, 24 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Skazany za łapówkarstwo krakowski chirurg Jan S. wciąż na wolności
Skazany za łapówkarstwo krakowski chirurg Jan S. wciąż na wolności
Dzisiaj, 24 października (11:3
Krakowski chirurg Jan S. skazany za łapówkarstwo wciąż nie trafił do więzienia. Od precedensowego wyroku minęły prawie 3 tygodnie, a chirurg, na którym ciąży wyrok 2 lat i 8 miesięcy, wciąż przebywa na wolności.
Jan S. był chirurgiem w szpitalu dziecięcym w krakowskim Prokocimiu (zdj. ilustracyjne)
/Józef Polewka /Archiwum RMF FM
Skazany za łapówkarstwo krakowski lekarz nie trafił do więzienia przez opieszałość sądu.
Reporter RMF FM Paweł Pawłowski ustalił, że akta sprawy Jana S. wciąż są w sądzie drugiej instancji, bo sędzia nie sporządził jeszcze pisemnego uzasadnienia wyroku.
Miał na to czas do ubiegłego piątku, ale złożył wniosek o przedłużenie terminu do 31 października.
Dopiero wtedy akta sprawy wrócą do sądu pierwszej instancji, do tak zwanej sekcji wykonania orzeczeń, która będzie mogła wezwać Jana S. do odbycia kary.
Jan S. to pierwszy lekarz skazany na karę bezwzględnego więzienia za branie łapówek. Były zastępca ordynatora oddziału chirurgii plastycznej szpitala w Krakowie - Prokocimiu miał w ciągu 11 lat 27 razy przyjąć pieniądze od rodziców dzieci przebywających w szpitalu. Prokuratura twierdzi, że chodzi o kwotę 15 tysięcy złotych. Lekarz miał brać łapówki w wysokości od 100 do 3 tysięcy złotych.
Sam skazany twierdzi, że w swojej kilkudziesięcioletniej karierze nie słyszał żadnych skarg dotyczących swojej pracy i że nie uzależniał jej od korzyści majątkowych. Przyznał, że owszem - dostawał upominki od rodziców - ale traktował je jako wdzięczność za wykonany zabieg. Prokuratura jest odmiennego zdania i argumentuje, że cały proceder trwał ponad dekadę (2000-2011). Śledczy przesłuchali 500 osób, z których 27 przyznało się do wręczenia pieniędzy.
(j.)
Paweł Pawłowski
...
Jak widac wszystko ,,po staremu".
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:57, 27 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
24-letni przestępca poszukiwany. Zbiegł ze szpitala MSWiA w Lublinie
Dzisiaj, 27 października (18:16)
24-letni przestępca uciekł z sali chorych szpitala MSWiA na Majdanku w Lublinie - dowiedział się reporter RMF FM. Powołano specjalną grupę pościgową, która zajmuje się jego poszukiwaniami.
Zdj. ilustracyjne
/RMF FM
Mężczyzna nie był skuty kajdankami. Wyszedł przez okno i wykorzystując rynnę zsunął się z drugiego piętra. Mimo pościgu nie udało się go złapać.
Kontrolerzy z Głównego Inspektoratu Służby Więziennej wyjaśniają szczegóły tego zdarzenia. Sprawdzają gdzie była w tym momencie eskorta i czy były dopełnione wszystkie procedury.
Jak mówi Służba Więzienna, zbieg nie jest niebezpiecznym przestępcą. 24-latek odsiadywał wyrok za kradzieże.
(az)
Krzysztof Kot
...
Znow ciapciactwo.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:04, 27 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
"Skandaliczna, niewyobrażalna decyzja". Znany złodziej drogich aut wypuszczony przez prokuratora
Dzisiaj, 27 października (16:17)
Aktualizacja: Dzisiaj, 27 października (16:56)
Dobrze znany policji i poszukiwany od wielu miesięcy złodziej drogich samochodów, schwytany po pościgu w nocy z poniedziałku na wtorek, jest już… na wolności. To efekt decyzji Prokuratury Rejonowej w Pruszczu Gdańskim. Policja chciała aresztowania karanego wielokrotnie za kradzieże samochodów przestępcy, ale prokurator uznał, że dozór wystarczy, by odstraszyć złodzieja od popełniania przestępstw.
Zatrzymany Bartosz L.
/www.pomorska.policja.gov.pl /Policja
Policjanci, z którymi rozmawiał reporter RMF FM Kuba Kaługa, mówią nieoficjalnie, że to szokująca, skandaliczna, dla nich wręcz niewyobrażalna decyzja.
Policja opisuje Bartosza L. jako eksperta od kradzieży niemieckich aut z hal garażowych na nowych osiedlach mieszkaniowych. Nad jego schwytaniem funkcjonariusze pracowali od wielu miesięcy. Już raz wymknął im się po pościgu. W nocy z poniedziałku na wtorek pomogło im jednak szczęście.
W tym przypadku mężczyźnie przedstawiony został jeden zarzut kradzieży jednego auta o wartości trzydziestu tysięcy złotych. Materiały sprawy, które otrzymał prokurator, dały podstawę do przedstawienia tylko tego jednego zarzutu. Mężczyzna przyznał się do winy, złożył wyjaśnienia i zawnioskował o dobrowolne poddanie się karze. Prokurator z Pruszcza Gdańskiego nie znalazł na tym etapie podstaw do kierowania do sądu wniosku o tymczasowe aresztowanie tego mężczyzny - wyjaśniła w rozmowie z reporterem RMF FM Kubą Kaługą Tatiana Paszkiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Jak zaznaczyła, postępowanie jest jeszcze we wczesnej fazie, a środek zapobiegawczy może zostać zmieniony w przypadku ewentualnego przedstawienia mężczyźnie kolejnych zarzutów.
Schwytany po pościgu. Przed policjantami ukrył się w bagnie
Bartosz L. został zatrzymany w nocy z poniedziałku na wtorek. Przez przypadek zauważył go i rozpoznał policjant z gdańskiej komendy miejskiej - L. jechał akurat drogim samochodem, który - jak się później okazało - właśnie ukradł.
Złodziej rzucił się do ucieczki, od granicy Gdańska pędził w kierunku autostrady A1. Przed jedną z policyjnych blokad zatrzymał się i uciekł do lasu. Policjanci kontynuowali akcję, na miejsce sprowadzono psa tropiącego. Pies podjął trop i doprowadził funkcjonariuszy do uciekiniera, który ukrył się przed policją... w bagnie.
Z informacji naszego reportera wynika, że złodziej cały zanurzył się w błocie. Kiedy go zatrzymano, był tak brudny, że - aby przewieźć go w radiowozie - trzeba było rozłożyć na siedzeniach specjalną folię.
W ostatnich tygodniach miał ukraść w Gdańsku kilkanaście aut
Auto, którym zatrzymany się poruszał, zostało skradzione na terenie Pruszcza Gdańskiego. Odzyskaliśmy je, jeszcze zanim właściciele powiadomili nas o kradzieży - powiedziała nam rano Aleksandra Siewert z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku. Jak zapowiedziała: Jeszcze dziś mężczyzna usłyszy zarzuty od policjantów z Pruszcza. Później zostanie przekazany funkcjonariuszom z Gdańska, którzy będą wykonywać z nim czynności dotyczące innych kradzieży samochodów.
Nieoficjalnie policjanci mówili nam o zatrzymaniu Bartosza L. jako o dużym sukcesie. Nad tym, w jaki sposób do niego dotrzeć, pracowali od wielu miesięcy.
Według ustaleń naszego dziennikarza Kuby Kaługi, wiadomo, że tylko w ostatnich tygodniach Bartosz L. miał ukraść w Gdańsku kilkanaście samochodów.
(edbie)
Kuba Kaługa
...
Wlasciwie to juz normalka...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:01, 28 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
Pijani opiekunowie w domu dziecka: Sąd rodzinny zdecyduje, co stanie się z podopiecznymi
45 minut temu
Sąd rodzinny zdecyduje, co stanie się z podopiecznymi z jednego ze szczecińskich rodzinnych domów dziecka. Interweniujący wczoraj tam policjanci zastali nietrzeźwych opiekunów. Dwoje dzieci miało ślady pobicia - informuje nasza reporterka Aneta Łuczkowska.
Zdj. ilustracyjne
/Archiwum RMF FM
Dwoje podopiecznych trafiło na obserwację do szpitala. Tam jeszcze dziś ma zostać przeprowadzona ich obdukcja. Pozostała czwórka dzieci już została przeniesiona do pogotowia opiekuńczego, a Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie poprosił o pilne wyjaśnienia fundację, która prowadzi rodzinny dom dziecka.
Na listopad już zaplanowano tam szczegółową kontrolę, zwłaszcza, że do interwencji policji doszło po tym, jak jedna z podopiecznych poskarżyła się w szkole, że została pobita przez opiekunkę. Jak ustaliła reporterka RMF FM, nigdy dotąd nie było sygnałów, że rodzinnym domu dziecka może dziać się coś złego.
Jeszcze dziś policjanci mają przesłuchać w tej sprawie świadków. O terminie przesłuchania dzieci zdecyduje sąd.
(mal)
Aneta Łuczkowska
...
I tak to jest z tym odbieraniem dzieci. To jest ostatecznosc.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:29, 28 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Myśliwy, który zabił rowerzystę, usłyszał zarzut. Możliwe, że pocisk wcześniej przestrzelił zwierzę
Myśliwy, który zabił rowerzystę, usłyszał zarzut. Możliwe, że pocisk wcześniej przestrzelił zwierzę
Dzisiaj, 28 października (17:25)
Zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci usłyszał myśliwy, który we wtorek przypadkowo zastrzelił rowerzystę. Do tragedii doszło niedaleko Mirkowic w Wielkopolsce. Ciało 57-latka znaleziono przy drodze. Początkowo zakładano, że mężczyzna zginął po potrąceniu przez samochód. Dopiero w trakcie sekcji zwłok w ciele rowerzysty znaleziono otwór po pocisku.
zdjęcie ilustracyjne
/ /
W trakcie wyjaśniania sprawy okazało się, że feralnego dnia w okolicy trwało polowanie. Spośród myśliwych, którzy brali w nim udział, wytypowanego tego, który oddał śmiertelny strzał. Przeprowadzono eksperyment procesowy.
W wyniku śledztwa ustalono, że mężczyzna strzelał ze sztucera. Pociski wystrzelone z tej broni lecą nawet na 8 km. Myśliwy usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci.
Balistycy - jak powiedział Andrzej Borowiak z wielkopolskiej policji - jeszcze sprawdzają szczegółowe okoliczności tego feralnego strzału. Jest to możliwe, aby pocisk karabinowy, wystrzelony z broni, np. trafił zwierze, opuścił ciało zwierzęcia, a następnie dalej poszybował na odległość kilkuset metrów i wyrządził szkodę osobie, w którą trafił - wyjaśnił Borowiak.
Ciało 57-latka - przy drodze Wągrowiec - Janowiec Wielkopolski - znalazł przypadkowy kierowca. Początkowo myślano, że mężczyzna zmarł w skutek potrącenia. Dopiero sekcja zwłok wykazała, że zginął od strzału.
APA
Adam Górczewski
...
Zawinil w czyms? Strzelal w strefie mieszkalnej? Przeciez jak ktos wejdzie pod lufe to nie jest zaden powod do kary. Polowania sa niebezpieczne od pradziejow.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:53, 03 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Sąd nie zgodził się na aresztowanie Bartosza L., znanego złodzieja aut z Gdańska
Sąd nie zgodził się na aresztowanie Bartosza L., znanego złodzieja aut z Gdańska
14 minut temu
Kolejny, zaskakujący zwrot akcji w sprawie Bartosza L. - złodzieja z Gdańska, podejrzanego o kradzieże samochodów i spalenie jednego z nich. Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe nie zgodził się na jego aresztowanie.
Bartosz L.
/Policja
Przypomnijmy. Bartosz L. został przyłapany w zeszłym tygodniu na gorącym uczynku. Zatrzymanie było finałem długiego pościgu. Złodziej przed próbującymi schwytać go policjantami ukrył się... w bagnie. Bezskutecznie, bo i tak został zatrzymany. Prokuratorzy nie poparli jednak policji w sprawie tymczasowego aresztowania mężczyzny. Wcześniej policja mówiła - oficjalnie i wprost - o dużym sukcesie, przyznając, że Bartosz L. może spodziewać się zarzutów za kradzież kilkunastu aut w ciągu kilku tygodni. Nieoficjalnie niezłożenie wniosku o aresztowanie Bartosza L. policjanci określali "skandaliczną, niewyobrażalną dla nich" decyzją.
Po nagłośnieniu sprawy zainteresowano się nią między innymi w Ministerstwie Sprawiedliwości. Po interwencji z góry kontrolę w sprawie postępowania wobec Bartosza L zaczęła Prokuratura Okręgowa w Gdańsku. Wczoraj mężczyzna został ponownie zatrzymany - na polecenie Prokuratury Rejonowej w Pruszczu Gdańskim. Ten samej, która wcześniej nie złożyła wniosku o areszt. Mężczyzna usłyszał dwa kolejne zarzuty - kradzieży oraz spalenia samochodu. Do sądu trafił też wniosek o tymczasowe aresztowanie mężczyzny. Swój wniosek prokuratorzy motywowali obawą matactwa i wysoką garą jaka grozi Bartoszowi L. To maksymalnie 10 lat więzienia.
Dzisiejsze posiedzenie sądu w sprawie aresztowanie Bartosza L. było niejawne. Dziennikarze nie mogli wysłuchać nawet samej treści decyzji sądu. Uzasadnienie także postało nieznane. Na pewno wystąpi o nie prokuratura, która już zapowiedziała, że będzie składać zażalenie na decyzję sądu. Treść uzasadnienia powinna zostać dołączona do akt sprawy, które muszą teraz wrócić do prokuratury.
Bartosz L. to postać doskonale znana policji. Od wielu lat pojawiał się w różnych, głośnych, także medialnych sprawach. Ostatnio został skazany wyrokiem bezwzględnego więzienia w procesie gangstera zajmującego się sutenerstwem. Policja opisuje go jako eksperta od kradzieży niemieckich aut z hal garażowych na nowych osiedlach.
(mn)
Kuba Kaługa
...
O co chodzi?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 23:15, 03 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Został zatrzymany jako “polski dżihadysta”. Sąd zdecydował, że dostanie zadośćuczynienie
Został zatrzymany jako “polski dżihadysta”. Sąd zdecydował, że dostanie zadośćuczynienie
Dzisiaj, 3 listopada (17:19)
90 tys. złotych zadośćuczynienia wraz z odsetkami ma dostać od państwa za 9 miesięcy niesłusznego aresztu Artur Ł. - zatrzymany w 2012 r. przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego jako rzekomy "polski dżihadysta". Wyrok jest prawomocny. Obrona, która domagała się 300 tys. zł, nie wyklucza kasacji.
Zdj. ilustracyjne
/Archiwum RMF FM
Chodzi o głośną medialnie sprawę bezrobotnego, niezdolnego do pracy 22-latka, mającego kłopoty z adaptacją w społeczeństwie. Artur Ł. trafił do aresztu w czerwcu 2012 r. po zatrzymaniu przez ABW. Zarzucono mu, że doradzał w internecie, jak konstruować bomby, oraz pochwalał zamachy na USA z 2001 r. - dowodami były zamieszczone w sieci filmiki, na których Ł., skrywający twarz za chustą, m.in. śpiewał piosenki wysławiające Osamę ben Ladena; obchodził też rocznicę "błogosławionego ataku z 11 września". Ostatecznie śledztwo umorzono wobec niepoczytalności mężczyzny. Za bezpodstawny i niesłuszny areszt domagał się on 300 tys. zł zadośćuczynienia oraz 5 tys. zł odszkodowania.
Sąd Apelacyjny, uzasadniając swój wyrok, odwołał się do uchwały Sądu Najwyższego z września 1999 r. Sędzia Marek Motuk podkreślał, że zgodnie z nią odpowiedzialność Skarbu Państwa za stosowanie aresztów tymczasowych opiera się na zasadzie ryzyka. Jak dodał, w tym przypadku zastosowanie aresztu było "niewątpliwie niesłuszne", na co wskazuje ostateczne rozstrzygnięcie sprawy, czyli umorzenie jej ze względu na niepoczytalność Artura Ł.
Sędzia ocenił też, że wysokość zadośćuczynienia jest adekwatna do sytuacji i uwzględnia m.in. stan psychiczny Ł. oraz to, że 6 z 9 miesięcy pozbawienia wolności mężczyzna spędził w oddziale psychiatrycznym aresztu. W ramach odszkodowania Arturowi Ł. ma zostać zwrócone też ok. 80 zł (wraz z odsetkami - PAP) - to koszt leków.
...
Trudno winic sluzby wobec takiego swira.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:00, 22 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
12-latek śmiertelnie postrzelił kolegę. Jego ojciec skazany na 4 lata
12-latek śmiertelnie postrzelił kolegę. Jego ojciec skazany na 4 lata
Dzisiaj, 22 listopada (13:57)
Jest wyrok ws. śmiertelnego postrzelenia 12-latka przez jego rówieśnika w Nieledwi pod Żywcem. Dzisiaj, nieco ponad rok od tragedii, sąd skazał ojca chłopca, który nacisnął wówczas spust, na cztery lata bezwzględnego więzienia.
Nieco ponad rok od tragedii w Nieledwi sąd skazał ojca chłopca, który nacisnął wówczas spust, na cztery lata bezwzględnego więzienia (zdjęcie ilustracyjne)
/Archiwum RMF FM
Skazany został ojciec 12-latka, bowiem to on był odpowiedzialny za zabezpieczenie w domu broni myśliwskiej, na którą miał pozwolenie. Najprawdopodobniej jednak nie schował jej po polowaniu.
Kiedy dwaj 12-latkowie spotkali się w domu jednego z nich, zauważyli broń. Chcieli się nią tylko pobawić. Jeden z nich zaczął mierzyć do drugiego i przypadkowo nacisnął spust.
Okazało się, że broń była nabita.
(e)
Marcin Buczek
...
Wyrok wydaje sie bez sensu. Dzieciaki wziely sie za cos czego im nie wolno. W koncu mysliwy mial bron w domu nie na ulicy lezala. Bez sensu. Przeciez dzieciak moze sie w domu i porazic pradem i zatruc gazem...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:44, 25 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Złodzieje "Piłsudskiego na Kasztance" unikną kary? Wszystko na to wskazuje
Złodzieje "Piłsudskiego na Kasztance" unikną kary? Wszystko na to wskazuje
Dzisiaj, 25 listopada (14:55)
Wszystko wskazuje na to, że złodzieje, którzy ukradli obraz Wojciecha Kossaka "Piłsudski na Kasztance", unikną kary. Odzyskany przez policję obraz skradziono po włamaniu do prywatnego mieszkania w Krakowie w styczniu 1997. Śledczy, z którymi rozmawiał Tomasz Skory, przyznają, że przestępstwo sprzed 19 lat uległo już przedawnieniu.
"Piłsudski na Kasztance"
/Leszek Szymański /PAP
Samo przestępstwo kradzieży z włamaniem przedawniło się po 15 latach od popełnienia. Wciąż jednak można postawić zarzuty osobom, które były kolejnymi właścicielami "Piłsudskiego na Kasztance".
Śledczy znają część kolejnych właścicieli, przekazujących sobie obraz Kossaka w ostatnich latach - to dwóch kolekcjonerów prywatnych i przynajmniej cztery domy aukcyjne. Jeśli prokurator zdoła udowodnić, że te osoby wiedziały, że obraz jest oryginalny i kradziony - może im postawić zarzuty paserstwa, zagrożony karą 10 lat więzienia.
Na razie zarzutów jednak nikt nie usłyszał - także osoba, która wystawiła obraz do sprzedaży w domu aukcyjnym.
(abs)
Tomasz Skory
...
Tych obrazow jest zapewne wiecej zatem nie jest oczywiste ktory to dla kupujacego.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:27, 29 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Czy kibole zapłacą za policyjną interwencję?
Czy kibole zapłacą za policyjną interwencję?
Dzisiaj, 29 listopada (15:14)
Śląska policja chce, by chuligani pokryli koszty październikowej interwencji policyjnej przed katowickim Spodkiem. Chodzi o ponad 230 tys. złotych. Komendant Wojewódzki Policji skierował już w tej sprawie wniosek do prokuratury.
Przed galą sztuk walki kibole kilku śląskich drużyn piłkarskich zorganizowali ustawkę. Policja musiała w trybie alarmowym ściągnąć dodatkowe siły, żeby zapobiec bójkom.
Wezwaliśmy do pracy ponad tysiąc policjantów. To były również zwiększone siły i środki transportu, to były armatki wodne. Koszty wyliczono na 233 tys. zł - mówi Aleksandra Nowara, rzeczniczka śląskiej policji.
Na razie po chuligańskich wybrykach zarzuty usłyszało 11 osób.
Mamy wytypowanych kolejnych 20 pseudokibiców i nie wykluczamy zatrzymań - mówi Nowara.
Policja liczy, że oprócz kar sąd orzeknie pokrycie wyrządzonych szkód z kieszeni chuliganów.
(j.)
Anna Kropaczek
...
Slusznie. Niech to nie bedzie ,,fajna zabawa" na koszt panstwa.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:54, 12 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Kompromitacja prokuratury czy błąd sądu? Zatrzymani za nielegalny hazard są na wolności
Kompromitacja prokuratury czy błąd sądu? Zatrzymani za nielegalny hazard są na wolności
Dzisiaj, 12 grudnia (16:5
Aktualizacja: 1 godz. 26 minut temu
Kompromitacja pomorskiego wydziału Prokuratury Krajowej, a może błąd sądu? Gdański sąd nie zgodził się na areszt 6 osób zatrzymanych w śledztwie dotyczącym nielegalnego hazardu. Zabezpieczono w nim blisko 300 automatów, likwidując kilkadziesiąt punktów na Pomorzu, Pomorzu Zachodnim, Kujawach, Wielkopolsce i Mazowszu.
Gry hazardowe (zdj. ilustracyjne)
/Marcin Bielecki /PAP
Zatrzymanym zarzucono między innymi urządzanie i organizowanie gier hazardowych, a także udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Chodziło o okres między kwietniem a końcem grudnia 2015 roku. Jednak dopiero z czerwca 2015 roku pochodzą nowe przepisy, których celem było wyeliminowanie tak zwanych "hot-spotów", punktów z automatami. We wrześniu 2015 przepisy te weszły w życie. Jak tłumaczą śledczy zatrzymani nie wystąpili o specjalne pozwolenie, nie próbowali uzyskać żadnej wymaganej prawem koncesji, która pozwoliłaby im prowadzić działalność. Nie zgadzają się jednak z decyzją sądu, dzięki której zatrzymani są już na wolności.
Sąd, który rozpatrywał wniosek o areszt, stwierdził jasno: działanie zatrzymanych było po prostu legalne w okresie, który śledczy objęli zarzutami.
W ocenie sądu rejonowego nie została spełniona podstawowa przesłanka stosowania środków zapobiegawczych - czyny zarzucane oskarżonym nie zawierały znamion czynu zabronionego, czyli w okresie zarzutu takie zachowania jakie im zarzucono nie stanowiły przestępstwa. Sąd uznał także, że skoro nie można podejrzanym skutecznie zarzucić popełnienia przestępstwa skarbowego, to konsekwentnie także działania w zorganizowanej grupie przestępczej. Wobec tego sąd nakazał natychmiastowe zwolnienie zatrzymanych osób - mówi o uzasadnieniu decyzji sędzia Tomasz Adamski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Jeszcze dalej idą obrońcy zatrzymanych. Ich zdaniem prokurator po prostu zapomniał o żelaznej zasadzie, że prawo nie działa wstecz. Podkreślają, że przy zatrzymaniu użyto znacznej liczby - kilkudziesięciu policjantów, w tym pododdziału antyterrorystów. Do zatrzymań doszło w ostatni wtorek po południu. Odbyły się równocześnie, w różnych miejscach. Sąd w swoim uzasadnieniu uznał, że były to siły i środki rażąco niewspółmierne do sytuacji.
Prokuratorzy w pomorskim wydziale zamiejscowym Prokuratury Krajowej tłumaczą, że inne działania byłyby nieskuteczne i że nie można w takim przypadku wysyłać wezwań do stawiennictwa w prokuraturze.
Nie mogliśmy dopuścić do tego, ażeby osoby te ukryły te automaty do gier, które są dowodami. Konieczne było zdecydowane, jednoczasowe działanie, zatrzymanie wszystkich podejrzanych i dowodów rzeczowych, czyli 280 automatów do gier - mówi Mariusz Marciniak z pomorskiego, zamiejscowego wydziału Prokuratury Krajowej.
Według informacji naszego reportera w sprawie zabezpieczono także sporo gotówki - ponad 950 tysięcy złotych. Do tego 3 sztabki złota i samochody.
Śledczy zapewniają, że sprawa dopiero nabiera rozpędu i że będą kolejne zarzuty, także za późniejszą działalność, tę już po zmianie przepisów dotyczących automatów do gier. Zapowiadają także zażalenie na odmowę tymczasowego aresztowania przez Sąd Rejonowy Gdańsk - Południe. Nie potrafią jednak wprost odpowiedzieć na pytanie, dlaczego od razu nie przedstawili zarzutów za dalszy okres działalności.
Już dziś wiemy, że zarzuty będą rozszerzone. Będziemy kontynuować postępowanie dowodowe. Bowiem w czasie zatrzymań, do których doszło 6 grudnia, te automaty funkcjonowały, były podłączone do prądu i możliwe było wykonywanie gry na tych urządzeniach. W związku z powyższym wiemy, że podejrzani działali cały czas, aż do chwili zatrzymania - odpowiada prokurator Marciniak. Dodaje, że prokuratorzy złożą do Sądu Okręgowego w Gdańsku zażalenie na wcześniejszą decyzję sądu. Na ich korzyść przemawiać mają między innymi orzeczenia Sądu Najwyższego i Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Nie wiadomo jeszcze, jak liczna była grupa, którą kierować miał jeden z zatrzymanych. 31-latek nie przyznał się do winy. Oprócz niego tymczasowo aresztowani mieli zostać czterej inni mężczyźni oraz kobieta. Zdaniem śledczych grupa dzieliła między siebie zyski według ściśle określonego schematu. Najwięcej otrzymywać mieli właściciele lokali, w których stały automaty. Takich miejsc w 5 różnych województwach było blisko 40. Według śledczych grupa była dobrze zorganizowana. Miała nawet specjalną komórkę, która zajmowała się obserwowaniem funkcjonariuszy Urzędu Celnego. Wszystko po to, by uniemożliwić skuteczne kontrolowanie miejsc z automatami.
(j.)
Kuba Kaługa
...
Robili cos zabronionego czy nie?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 1:41, 13 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
gosc.pl » Wiadomości » Sąd rozstrzygnął sprawę karmienia piersią w sopockiej restauracji
Sąd rozstrzygnął sprawę karmienia piersią w sopockiej restauracji
|
PAP |
dodane 12.12.2016 17:31 Zachowaj na później
07.12.2015 - Katowice . Sądownictwo .
Roman Koszowski /Foto Gość
Gdański Sąd Okręgowy oddalił w poniedziałek powództwo ws. karmienia piersią w restauracji. Właścicielowi sopockiego lokalu zarzucono dyskryminację klientki, której nie pozwolił na swobodne karmienie dziecka. Zdaniem sądu do dyskryminacji nie doszło.
Proces dotyczył zdarzenia, które miało miejsce w listopadzie 2014 r. Matka 6-miesięcznego wówczas dziecka Liwia Małkowska twierdziła, że gdy w sopockim lokalu próbowała je nakarmić, podszedł do niej kelner i powiedział, że kierownictwo restauracji nie życzy sobie karmienia piersią przy stole, bo gdy wcześniej dochodziło do takich sytuacji, goście byli oburzeni. Kobieta zeznawała, że - jako miejsce do karmienia wskazano jej m.in. toaletę. Z kolei obsługa lokalu twierdziła, że przekazała jedynie prośbę innych klientów restauracji o dyskretniejsze karmienie.
W imieniu Małkowskiej pozew do sądu przeciwko sopockiemu restauratorowi złożyło Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego (PTPA), które żądało 10 tys. złotych odszkodowania oraz przeprosin w trójmiejskich mediach.
PTPA powoływało się w pozwie na dyrektywy unijne dotyczące równego traktowania. Przewodniczący PTPA Krzysztof Śmiszek w wygłoszonej w poniedziałek przed sądem mowie końcowej zaznaczył, że "doszło do klasycznego, podręcznikowego przykładu dyskryminacji bezpośredniej". Zaznaczył, że m.in. dyrektywa unijna z 2004 r. "bardzo jasno zakazuje nierównego traktowania ze względu na płeć w dostępie do dóbr i usług powszechnie dostępnych". Wskazywał, że usługa gastronomiczna do takich usług należy.
"Nie liczy się to, czy ktoś był poproszony przez kogoś innego, aby dyskryminować, czy sam miał taki pomysł" - mówił Śmiszek. "Czy gdyby pani Liwia Małkowska nie była osobą karmiącą dziecko, czy byłaby tak samo potraktowana w tych okolicznościach, jak została potraktowana 2 listopada 2014 r.? Każdy zdrowo myślący człowiek może powiedzieć, że nie" - podkreślił.
Dodał, że jedynym powodem do gorszego potraktowania Małkowskiej była próba podjęcia karmienia piersią. "Żaden inny klient tej restauracji nie został poproszony o zmianę miejsca, o schowanie się do toalety, o zajęcie miejsca obok toalety czy gdziekolwiek indziej. Tylko i wyłącznie pani Liwia Małkowska, ponieważ jest młodą matką, która karmiła piersią" - mówił Śmiszek.
"Wyobraźmy sobie sytuację, gdyby przy tym stoliku siedziała osoba starsza albo osoba z głęboką niepełnosprawnością, która dla niektórych mogłaby być także jakimś nieestetycznym widokiem. Czy wtedy kelner również wykonałby polecenie czy prośbę innych klientów, innych gości restauracji?" - pytał Śmiszek.
Zdaniem prowadzącej sprawę sędzi Agnieszki Gieral-Siewielec, która w poniedziałek oddaliła pozew, do dyskryminacji nie doszło, a obsługa lokalu przekazała jedynie prośbę innych gości o dyskretniejsze karmienie lub zajęcie mniej widocznego miejsca.
"Zdaniem sądu powództwo nie zasługiwało na uwzględnienie. Materiał dowodowy zgromadzony w sprawie nie pozwalał na przyjęcie, że w ustalonym przez sąd stanie faktycznym, doszło do dyskryminacji bezpośredniej pani Liwii Małkowskiej w dostępie do usług ze względu na płeć" - mówiła Gieral-Siewielec.
Dodała, że ze strony pracowników restauracji nie doszło do "nakazania określonego zachowania, a jedynie przekazania prośby innych klientów o dyskretniejsze karmienie ewentualnie przeniesienie się w inne, bardziej intymne miejsce w restauracji".
"Przekazanie prośby nie oznacza nierównego traktowania" - mówiła sędzia.
Zaznaczyła, że obiektywną przesłanką do takiego a nie innego zachowania kelnera było "przekazanie prośby innych klientów dotyczącej karmienia dziecka i wskazanie innych rozwiązań sytuacji". "Prośba innych klientów była uprawniona z uwagi na wskazywany przez jednego z kelnerów, ostentacyjny sposób karmienia przez panią Liwię Małkowską. () Karmienie piersią w miejscach publicznych wszak nie może naruszać praw podmiotowych innych osób ani przyjętych w tym zakresie norm społecznych i moralnych" - mówiła sędzia.
Zdaniem Gieral-Siewielec materiał dowodowy nie potwierdził, aby kelner poprosił karmiącą matkę o "przeniesienie się do toalety celem nakarmienia dziecka, a jedynie poinformował ją o możliwości kamienia w innym miejscu, z którego korzystają w tym celu inne kobiety karmiące piersią". Sędzia dodała, że rozbieżność w zeznaniach kobiety i kelnera mogła wynikać z faktu, że zaproponowane przez pracownika restauracji miejsce znajdowało się "niedaleko wejścia do toalety".
"Wydaje się zupełnie niewiarygodnym fakt, że kelner zaproponował toaletę jako miejsce do karmienia, skoro w restauracji było inne miejsce wskazywane zainteresowanym takim miejscem kobietom, z którego kobiety karmiące piersią w tym celu korzystały" - mówiła Gieral-Siewielec.
Sędzia zaznaczyła też, że matka mogła poczuć się we wspomnianej sytuacji oburzona, obrażona, gdyż miała prawo do karmienia piersią, w tym karmienia piersią w miejscach publicznych. "Jednak swoje ewentualne roszczenia mogła wywodzić na podstawie ogólnych przepisów kodeksu cywilnego dotyczących naruszenia dóbr osobistych" - oceniła sędzia.
Śmieszek podkreślał w mowie końcowej, że sprawa, która była przedmiotem procesu, jest niezwykle doniosła społecznie, o czym - w jego opinii - świadczy m.in. zainteresowanie mediów, ale też fakt, iż głos w tej sprawie zabrały rządowe instytucje "czuwające nad sprawą dobrostanu kobiet i równouprawnienia kobiet i mężczyzn".
Po ogłoszeniu wyroku poinformował, że wystąpi do sądu o pisemne uzasadnienie decyzji i "na 99 procent" złoży w tej sprawie odwołanie.
Liwia Małkowska nie była obecna na ogłoszeniu wyroku.
Pozwany właściciel restauracji - Jarosław Pindelski - powiedział dziennikarzom po ogłoszeniu wyroku, że w jego opinii wyrok jest sprawiedliwy. "Nasza restauracja jest przyjazna wszystkim klientom, matkom z dziećmi również. Traktujemy wszystkich tak samo. Każdy klient jest dla nas cenny" - mówił.
Ponowił zaproszenie dla Liwii Małkowskiej (wcześniej kilkakrotnie zapraszał ją do lokalu) z rodziną. "Ugościmy ją z rodziną, żeby zmieniła o nas zdanie" - powiedział Pindelski.
Do zdarzenia, którym zajmował się gdański sąd, doszło w listopadzie 2014 r. w jednej z sopockich restauracji, gdzie na posiłek przyszli Liwia i Ryszard Małkowscy z m.in. półroczną córką. W pewnym momencie dziecko miało zacząć płakać z głodu i kobieta postanowiła je nakarmić piersią. Według jej relacji podszedł do niej wówczas kelner i powiedział jej, że kierownictwo lokalu nie życzy sobie karmienia piersią przy stole, ponieważ dochodziło już wcześniej do takich sytuacji i goście byli oburzeni. Z zeznań kobiety wynikało, że kelner zaproponował jej karmienie w toalecie, na co nie przystała, a następnie krzesło przy toalecie - na co również się nie zgodziła.
Z zeznań kelnera który obsługiwał małżeństwo, wynikało, że z prośbą o interwencję zwróciło się do niego małżeństwo siedzące przy stoliku sąsiadującym z rodziną Małkowskich. Kelner wyjaśniał w trakcie procesu, że po tej prośbie podszedł do matki, przeprosił za to, co za chwilę jej powie i wyjaśnił, że przekazuje tylko prośbę innych gości o dyskretniejsze karmienie. Kelner wyjaśniał też, że zaproponował krzesełko w rogu sali, używane czasem przez kobiety karmiące małe dzieci. Przyznał, że miejsce zajmowane przez Małkowską znajdowało się w miejscu widocznym dla wszystkich gości restauracji, ale on sam nie widział, w jaki sposób kobieta karmiła dziecko. Jedna z kelnerek pracujących w restauracji zeznała jednak, że - podczas karmienia, widoczna była pierś kobiety.
...
Dyskryminacji nie bylo tylko brak kultury. Niekulturana nagisc jest wtedy gdy jest BEZ POTRZEBY! Dziecko to sytuacja GDY JEST POTRZEBA! Niestety brak podstaw kultury u ludzi... To co bylo by zle w jednej sytuacji w innej jest DOBREM!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 1:26, 30 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
Wypadek sędziego TK Lecha Morawskiego. Prokuratura Krajowa zablokowała postawienie mu zarzutów?
29 grudnia 2016, 11:02
Śledczy z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku kilka tygodni temu mieli wysłać wniosek o uchylenie immunitetu sędziemu Trybunału Konstytucyjnego Lechowi Morawskiemu. Chcieli postawić mu zarzuty za spowodowanie 1,5 roku temu wypadku drogowego - informuje wyborcza.pl. Decyzję tę jednak zablokowano w Prokuraturze Krajowej.
Prokuratura Krajowa podważyła treść opinii, przygotowanej przez biegłego z laboratorium kryminalistycznego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku, dotyczącej techniki i taktyki jazdy. Stwierdzono, że opinia jest "niepełna i niejasna". Tymczasem jest to jedna z kluczowych ekspertyz w tej sprawie - podkreśla wyborcza.pl.
- Wygląda na to, że śledztwo w mojej sprawie celowo zostało przeciągnięte do momentu, aż zmieni się skład sędziowski Trybunału Konstytucyjnego. Od początku próbuje się ze mnie zrobić sprawcę, którym nie jestem, a chodzi o prosty wypadek, do jakich codziennie dochodzi na polskich drogach - mówi portalowi Andrzej Peruga, drugi uczestnik wypadku, handlowiec ze Zduńskiej Woli.
Wypadek wydarzył się 18 czerwca 2015 roku na autostradzie A1. Peruga jechał z Tczewa do Zduńskiej Woli nowym peugeotem boxerem. Poruszał się, jak zeznawał, z prędkością 100 km/h, prawym pasem pustej autostrady.
Nagle, w okolicach gminy Klonówka, w tył jego auta uderzył prowadzony przez Lecha Morawskiego mercedes. Dostawczak przewrócił się na bok, sunął całą szerokością jezdni, w końcu odbil się od bariery energochłonnej.
Mężczyzna został ciężko ranny, miał złamany obojczyk, obrażenia kręgosłupa, głowy, pozrywane ścięgna barku. Do dzisiaj nie otrzymał rekompensaty za poniesione straty, bo ubezpieczyciel sędziego wstrzymał procedury odszkodowawcze.
Jak informuje wyborcza.pl Lech Morawski podał dwie wersje tych wydarzeń. Według pierwszej z nich jechał lewym pasem autostrady i wyprzedzał kolumnę samochodów. Peugeot Perugi miał w pewnym momencie wyjechać ze środka kolumny i zajechać mu drogę. Według drugiej wersji przed manewrem wyprzedzania w oddali na prawym pasie zauważył "białe auto". Podjął manewr wyprzedzania i gdy włączył kierunkowskaz, by powrócić na pas prawy, doszło do zderzenia.
Kwestionowana przez Prokuraturę Krajową opinia biegłego wskazuje jako winnego wypadku sędziego TK Lecha Morawskiego.
Co dalej z tą sprawą? Gdańska prokuratura podjęła decyzję o powołaniu kolejnego biegłego w tej sprawie, tym razem z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. dr. Jana Sehna w Krakowie.
Oprac.: Violetta Baran
wyborcza.pl
...
Co to za cyrki? Czy Wyborcza pisze prawde? Z nimi nic nie mozna traktowac jak prawde.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 1:12, 04 Sty 2017 Temat postu: |
|
|
Mec. Kondracki: Poszlaki ws. Ewy Tylman układają się w logiczną całość tylko w wyobraźni prokuratury
Wczoraj, 3 stycznia (18:02)
Aktualizacja: Wczoraj, 3 stycznia (18:5
"Poszlaki ws. zabójstwa Ewy Tylman układają się w logiczną całość tylko w wyobraźni prokuratury" - powiedział w Popołudniowej rozmowie w RMF FM mec. Jacek Kondracki. "Jestem głęboko przekonany, że prokuratura pod swoistym przymusem społecznym skierowała akt oskarżenia. Gdyby umorzyła to postępowanie, to całe odjum reakcji społecznej spoczęłoby na prokuraturze z komentarzami: że może układy, może nieróbstwo" - dodał prawnik. W rozmowie z Marcinem Zaborskim Kondracki powiedział także, że pierwsza rozprawa pokazała, że działania policji są dramatycznie bezczelne. "Dla mnie ta sprawa działania policjantów jest całkowicie zrozumiała: oni wiedzieli od początku, że jeżeli nie wymuszą na podejrzanym przyznania się, to mają złą sprawczość" - powiedział Kondracki. Dopytywany przez Marcina Zaborskiego, czy wierzy oskarżonemu, który mówi, że był zastraszany, odpowiedział: "Ale oczywiście, że tak. (...) Z dużym stopniem prawdopodobieństwa spodziewam się uniewinnienia Adama Z.".
Mec. Jacek Kondracki: Poszlaki ws. zabójstwa Ewy Tylman układają się w logiczną całość tylko w wyobraźni prokuratury /RMF FM
Marcin Zaborski: Często zdarzają się w Polsce poszlakowe procesy dotyczące zabójstw?
Jacek Kondracki: Ja statystyk nie znam, ale oczywiście na przestrzeni lat takie procesy miały miejsce i były bardzo rozmaite, z tym, że trzeba powiedzieć, że bardzo trudno jest znaleźć proces, który jest stricte poszlakowy.
Mamy w Poznaniu poszlakowy proces, który właśnie ruszył ws. zabójstwa Ewy Tylman.
Zgadza się.
Rozumie pan szczególne zainteresowanie mediów tą właśnie sprawą?
Może dlatego, że jest to proces poszlakowy właśnie. Może dlatego, że niewyjaśniony jest motyw tego domniemanego zabójstwa. Może dlatego, że cała Polska żyła oczekiwaniem, kiedy zostaną odnalezione zwłoki tej nieszczęsnej dziewczyny. To się jakoś nawarstwiło, ale ja myślę, że jest duża zasługa w tym mediów.
Co pokazuje pierwszy dzień, pierwsza rozprawa, którą dziś właśnie w mediach także mogliśmy śledzić?
Pierwsza rozprawa pokazuje, że pani sędzia przewodnicząca sądzi nienagannie - pełna jej chwała. Pokazuje, że oskarżony jest bardzo dobrze przygotowany. Pokazuje, że działania policji są dramatycznie bezczelne.
A propos policji: oskarżony twierdzi, że policjanci go zastraszali, że zmuszali go do złożenia niekorzystnych dla niego wyjaśnień i utrudniali mu kontakt z adwokatem. Pytanie, co się stanie dalej. Rozumiem, że przyjdą przed sąd policjanci, którzy powiedzą: to nieprawda, nie stosowaliśmy żadnych nieuprawnionych metod.
Tak, bo tego nie wolno.
No właśnie - i co? Sąd jak rozstrzygnie, jak zważy słowo przeciwko słowu?
Sąd jest w trudnej sytuacji, bo nie może powiedzieć: tak, dajemy wiarę, tak się policjanci zachowywali, bo następnego dnia powinno być wszczęte postępowanie karne przeciwko tym policjantom.
Ale z drugiej strony może powiedzieć: nie wierzymy jednej ze stron?
Sąd może powiedzieć, że wywołuje wątpliwości zachowanie podejrzanego w toku postępowania przygotowawczego z uwagi powiedzmy sobie na sposób działania policjantów. Ja muszę powiedzieć, że dla mnie ta sprawa działania policjantów jest całkowicie zrozumiała. Oni wiedzieli od początku, że jeżeli nie wymuszą na podejrzanym przyznania się, to mają złą sprawę.
Czyli pan wierzy oskarżonemu, kiedy mówi, że go zastraszano?
Ależ oczywiście, że tak.
A oskarżony może przed sądem kłamać?
Może to robić bez konsekwencji żadnych.
Nic mu za to nie grozi?
Nic mu za to nie grozi. No to jest jego dobre prawo.
Prokuratura przyznaje, że nie ma twardych dowodów w tej sprawie, ale podkreśla, że poszlaki układają się w logiczną całości, czyli w pewien łańcuch, który ma dowodzić winy oskarżonego.
Tylko i wyłącznie się układają w wyobraźni prokuratury moim zdaniem.
Pan mówi o bujnej wyobraźni prokuratorów w tej sprawie.
O bujnej wyobraźni, o fantazji - ja zresztą jestem głęboko przekonany, że prokuratura pod swoistym przymusem skierowała ten akt oskarżenia, przymusem społecznym. Dlaczego? Dlatego że gdyby prokuratura umorzyła to postępowanie to całe odium reakcji społecznej spoczęłoby na prokuraturze z komentarzami, że może układy, może coś, może nieróbstwo. Wie pan...
To, co pan mówi, jest przerażające, bo to by oznaczało, że prokuratura w Polsce działa w myśl zasady: ktoś musi być skazany, więc niech padnie na tego.
Nie, nie. To nie tak. Prokuratura działa i to jest nie jedyny przypadek - ja cytuję tutaj proces zabójców Jaroszewiczów, gdzie było z góry, z dołu, z boku wiadomo, że ci ludzie zostaną uniewinnieni, a prokuratura wysłała akt oskarżenia.
A w tym przypadku też się pan spodziewa uniewinnienia?
Z dużym stopniem prawdopodobieństwa. Ale na czym rzecz polega: jeżeli prokuratura skieruje akt oskarżenia i sąd uniewinni, to prokurator odpowiada: no cóż, sąd miał odmienną ocenę. My ocenialiśmy tak, niezawisły sąd ocenił to inaczej. Ale nikt nie będzie, jakby to powiedzieć, winien.
To może inny scenariusz - nie będzie skazanego za zabójstwo oskarżonego Adama Z., ale będzie na przykład skazany za to, że nie udzielił pomocy ofierze, która się topiła.
Tak, z tego co ja zorientowałem się, no oczywiście jestem na powierzchni zjawisk, to jest to prawdopodobne, że on zostanie skazany za nieudzielenie pomocy ofierze.
Bo Adam Z. twierdzi, że widział jak Ewa Tylman wpadała do rzeki i że nie mógł nic zrobić, że spanikował, nie ratował jej, bo nie potrafi dobrze pływać. Czy na podstawie takiego scenariusza on właśnie może zostać skazany za to, że nie udzielił pomocy ofierze?
Myślę, że chyba tak, dlatego że on miał telefon. On mógł krzyczeć, on mógł dzwonić. Trudno jest powiedzieć jak szybko, ale mogła nadejść pomoc. Natomiast na pewno trudno było od niego wymagać, nawet gdyby był mistrzem pływackim, żeby wskoczył do nurtów rzeki.
Trzeba pamiętać, że przynajmniej z zeznań, tak się wyłania taki scenariusz, oboje byli pijani, i oskarżony i ofiara.
Bardzo poważnie pijani, tak.
Oskarżony zapowiedział, że będzie odpowiadał tylko na pytania obrony. To znaczy, że nie chce odpowiadać na pytania prokuratora. Tak może być do końca procesu?
Oczywiście.
Kiedy obrońcy decydują się na taką strategię?
Myślę, że wówczas, kiedy obawiają się, że pytania prokuratora czy sądu mogą jakoś być kłopotliwe dla klienta.
Ale tu rozumiem kalkuluje się jednocześnie to, że to nie buduje pełnej wiarygodności oskarżonego czy nie wzmacnia jego wiarygodności.
No mój Boże... panie redaktorze, to teraz zabawne będzie co powiem. Sąd od początku w każdej sprawie nie wierzy oskarżonemu. Czyni założenie, że kłamie. Jeżeli wyjaśnienia oskarżonego będą znajdowały potwierdzenie w obiektywnych dowodach to wtedy dobrze, wierzymy mu, rzeczywiście złożył wyjaśnienia odpowiadające rzeczywistości. Jeżeli nie znajdą żadnego potwierdzenia to sąd powie: no cóż, musimy się odnieść sceptycznie, bo wiadomo, że to jest linia obrony. Bo wiadomo, że może mówić nieprawdę i poza wypadkiem, kiedy oskarżony przyznaje się to jego wyjaśnienia nie stanowią podstawy wyrokowania.
A jakie znaczenie dla sądu ma to, że sprawą tak bardzo interesują się media, to że ona jest relacjonowana, przynajmniej ta pierwsza rozprawa, mogliśmy ją obejrzeć... To sprawia, że sędziowie działają pod pewną presją?
Doświadczony sędzia na pewno nie, a tu zdaje się jest komplet sędziów doświadczonych.
Ale w jednym z wywiadów przyznawał pan tak: "Sędziowie bardzo często są po prostu wystraszeni tak zwaną opinią publiczną, czyli państwa, dziennikarze rozmaitymi sugestiami, ocenami wypowiadanymi zanim dojdzie do orzeczenia".
Młodzi sędziowie, którzy nie mają jeszcze doświadczenia, którzy mają wręcz wątpliwości co do swojej sprawności, mają pewien lęk. Myślę, że ci sędziowie nie. Ta pani sędzia jak już powiedziałem wyżej przewodnicząca robi jak najlepsze wrażenie. Jestem głęboko przekonany, że podobnie jak sędzia, który był nienaganny w sprawie zabójstwa tej małej Madzi da sobie z tym nawisem publiczności radę.
Mec. Jacek Kondracki: Reforma sądownictwa? To jest niemożliwe do zrealizowania
„To jest niemożliwe do zrealizowania” – tak w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM ocenił zapowiedź reformy sądownictwa mecenas Jacek Kondracki. "To jest tak samo, jak ze służbą zdrowia – nic się nie da zrobić.(…) Nie można wymusić na sędzi, żeby lepiej pracował. To jest niemożliwe” – stwierdził gość Marcina Zaborskiego. Prawnik chwalił natomiast postulat wprowadzenia dolnej granicy wieku sędziego, którą wyznaczono na 35 lat. „To jest bardzo mądry, słuszny pomysł. Wiedzy służącej orzekaniu nie zdobywa się studiując podręczniki. Tę wiedzę zdobywa się wysiadując na salach sądowych. To jest kwestia doświadczenia” – uznał Kondracki.
Mec. Jacek Kondracki: Reforma sądownictwa? To jest niemożliwe do zrealizowania /RMF FM
...
Z poszlakami ostroznie...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 13:45, 04 Sty 2017 Temat postu: |
|
|
Byłem ZASTRASZANY przez policjantów". Adam Z. zeznaje w procesie ws. zabójstwa Ewy Tylman
oprac.Filip Skowronek
3 stycznia 2017, 10:34
W procesie ws. zabójstwa Ewy Tylman odczytano zeznania oskarżonego Adama Z. Podejrzany jest w tej chwili przepytywany przez obrońców. Z. twierdzi, że był zastraszany przez policjantów.
Trwa proces ws. zabójstwa Ewy Tylman. Sędzia odczytała zeznania oskarżonego. "Nie popchnąłem Ewy Tylman do wody, nie wrzuciłem jej tam, nie szarpałem. Nie zgwałciłem jej". Sędzia powtórzyła także słowa Adama Z.: "Nie zabiłem jej". Po odsłuchaniu zeznań oskarżony stwierdził, że podtrzymuje swoje zeznania tylko do momentu wyjścia z klubu.
"Zostałem wplątany w coś, czego nie zrobiłem. Policjanci mi powiedzieli, że to moja ostatnia szansa i mam złożyć wyjaśnienia" - stwierdził Adam Z., który twierdzi także, że był zastraszany przez policję przed przesłuchaniem przez prokuraturę.
Dodał także, że policja sugerowała, by Z. zrezygnował z adwokata. Sugerowano mu, że jego "adwokat tylko przeszkadza i nic nie zdziała".
wp.pl
...
TO SKANDAL! JAK MOZNA SUGEROWAC REZYGNACJE Z ADWOKATA! NA ODWROT! TRZEBA SUGEROWAC SKORZYSTANIE Z NIEGO!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 11:03, 10 Sty 2017 Temat postu: |
|
|
Skandal seksualny w więzieniu. Więźniarki na sprzedaż
oprac.Magdalena Nałęcz
10 stycznia 2017, 08:09
Funkcjonariusze wrocławskiego zakładu karnego przy ul. Kleczkowskiej udostępniali skazanym więźniarki za 50-100 zł, wynika z ustaleń prokuratury. Nieprawidłowości w więzieniu było więcej.
Więzienny funkcjonariusz Artur K. został oskarżony o przyjęcie 50 zł oraz 100 zł od jednego z więźniów za umożliwienie współżycia z więźniarkami kobiecego oddziału, poinformowała „Gazeta Wrocławska”. W piśmie procesowym jest mowa również o innych pracownikach zakładu, którzy mieli zajmować się tego typu procederem, ostatecznie jednak nie wysunięto w stosunku do nich oskarżenia.
Artur K. nie przyznaje się do winy i twierdzi, że podobne wydarzenia nie mogły mieć w zakładzie karnym miejsca. Podobnie reaguje na pytania o pobicie więźnia, które miał zlecić – o sprawie słyszał, lecz nic więcej o tym zdarzeniu mu nie wiadomo. Według prokuratury strażnik miał zaplanować lincz na uwięzionym w odwecie za skargi, które ten na niego pisał.
W listopadzie 2012 r. Artur K. przeniósł więźnia do innej celi. Mężczyzna wcześniej uzgodnił z przebywającymi tam skazanymi, że pobiją nowego uwięzionego. Zapewniał ich przy tym, że nie będą karani oraz że nikt się o tym nie dowie. Pokrzywdzony Łukasz K. był bity i kopany po głowie, brzuchu oraz metalową rurką po stopach przez siedem godzin w nocy. Mężczyźni przyznali się do pobicia.
Akt oskarżenia w sprawie nieprawidłowości w zakładzie dotyczy czterech strażników oraz trzech więźniów – postawiono im łącznie 28 zarzutów, w tym paserstwa. Ukradziony więźniowi odtwarzacz DVD miał trafić do innej celi za łapówkę dla strażnika - 180 zł w zastępujących pieniądze kartach telefonicznych. W dokumencie zawarto również opis otrzymania 15 tys. zł za pozytywną opinię potrzebną do przedterminowego zwolnienia.
Za branie łapówek grozi do 8 lat więzienia, za znęcanie się nad pozbawionym wolności - 5 lat, za pobicie oraz za przekroczenie uprawnień przez funkcjonariusza publicznego grożą natomiast trzy lata więzienia.
Gazeta Wrocławska, WP
...
Bestie. Tu by trzeba scinac toporem. Ruscy normalnie. Zyje jak wsrod Ruskich.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:00, 13 Sty 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Rzeszów: Były prokurator okręgowy pozostanie w areszcie
Rzeszów: Były prokurator okręgowy pozostanie w areszcie
Dzisiaj, 13 stycznia (15:25)
Były szef Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie Zbigniew N. ma pozostać w areszcie do 16 kwietnia. Rzeszowski sąd rejonowy przedłużył mu areszt o trzy miesiące. N. jest jednym z podejrzanych w tzw. aferze podkarpackiej.
Zdjęcie ilustracyjne
/Archiwum RMF FM
Prokuratura zarzuca mu przyjęcie ok. 450 tys. zł łapówek w zamian za powoływanie się na wpływy w różnych instytucjach. Za zarzucane mu czyny kodeks karny przewiduje karę pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat.
Orzeczenie sądu zapadło na posiedzeniu niejawnym, które trwało ponad 2,5 godziny. Informację o przedłużeniu N. aresztu przekazała sędzia Alicja Kuroń z rzeszowskiego sądu rejonowego.
Postanowienie sądu jest wykonalne, ale stronom przysługuje zażalenie, które mogą złożyć do Sądu Okręgowego w Rzeszowie.
Jest to kolejne przedłużenie aresztu wobec byłego szefa Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie. Zbigniew N., który jest obecnie prokuratorem w stanie spoczynku, przebywa w areszcie od 20 października ub. roku.
Został zatrzymany 18 października 2016 r. przez Centralne Biuro Antykorupcyjne po tym, jak sąd dyscyplinarny dla prokuratorów prawomocnie wyraził zgodę na zatrzymanie i aresztowanie prawnika. Wcześniej, w osobnym postępowaniu, sąd dyscyplinarny prawomocnie uchylił mu prokuratorski immunitet.
N. w przeszłości pełnił funkcję Prokuratora Okręgowego w Rzeszowie, był prokuratorem Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie oraz doradzał byłym ministrom sprawiedliwości: Zbigniewowi Ćwiąkalskiemu i Krzysztofowi Kwiatkowskiemu.
Zbigniew N. jest jednym z podejrzanych
Jest on jednym z podejrzanych w tzw. aferze podkarpackiej. Wraz z nim podejrzanymi są jeszcze: m.in. b. poseł PSL Jan Bury i b. prokurator apelacyjna z Rzeszowa Anna H.
H. przebywa w areszcie od czerwca 2016 r., w warunkach szpitalnych aresztu śledczego. Jej areszt był już kilkakrotnie przedłużany. Ostatni termin jej aresztowania upływa 17 stycznia. W poniedziałek rzeszowski sąd rejonowy ma się zająć wnioskiem prokuratury o kolejne przedłużenie jej aresztu.
Anna H. jest podejrzana o cztery przestępstwa, za które może grozić kara do 8 lat więzienia. Śląski wydział PK przedstawił jej zarzuty przyjmowania korzyści majątkowych w związku z zajmowaną funkcją, powoływania się na wpływy w instytucjach państwowych i samorządowych oraz przedłużenia fałszywego zaświadczenia w celu uzyskania pożyczki, a także przekroczenia uprawnień i wpływania na przebieg konkursu ogłoszonego w prokuraturze.
Anna H., która na prokuratora apelacyjnego w Rzeszowie została powołana w grudniu 2007 r., w czerwcu 2016 r. została prawomocnie wydalona z zawodu prokuratorskiego.
Zarzuty korupcyjne
W listopadzie 2015 r. katowicka prokuratura postawiła sześć zarzutów korupcyjnych b. posłowi PSL Janowi Buremu. Zdaniem śledczych, jako poseł i wiceminister skarbu przyjmował on wysokie korzyści majątkowe od co najmniej dwóch osób - które usłyszały już wcześniej zarzuty wręczania tych łapówek - za wpływanie na działanie różnych instytucji państwowych. Później Bury usłyszał w katowickiej prokuraturze trzy kolejne zarzuty, dotyczące niezgodnego z prawem wpływania na obsadę stanowisk w Najwyższej Izbie Kontroli.
W tym wątku PK przedstawiła na początku listopada ub. roku zarzuty przekroczenia uprawnień prezesowi NIK Krzysztofowi Kwiatkowskiemu. Chodzi o nadużycie swej władzy przy obsadzaniu stanowisk w Izbie. Kwiatkowski nie przyznaje się do winy, uważa zarzuty za bezzasadne. W piątek Prezes NIK stawił w katowickim wydziale Prokuratury Krajowej, gdzie ma złożyć uzupełniające wyjaśnienia w śledztwie.
Natomiast w innym wątku afery podkarpackiej, badanym przez prokuraturę w Warszawie, w sądzie w Rzeszowie zakończył się już trwający od lipca ub. roku proces. Na ławie oskarżonych zasiedli były dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie Edward B. oskarżony o przyjęcie korzyści majątkowej, oraz były proboszcz katedry polowej Wojska Polskiego ks. płk Robert M. Akt oskarżenia obejmował jeszcze jednego duchownego - Jana C. - jednak ten zmarł przed rozpoczęciem procesu.
W przyszłym tygodniu pierwszy wyrok w sprawie
Wyrok w tej sprawie ma zapaść w środę 18 stycznia. Będzie to pierwszy wyrok w tzw. aferze podkarpackiej.
Natomiast w czwartek przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu rozpoczął się inny proces w związku z tą aferą. Tam oskarżonymi o korupcję i płatną protekcję są były wiceminister infrastruktury i rozwoju w rządzie PO, poseł tej partii Zbigniew R. oraz biznesmen Marian D., szef firmy paliwowej Maante z Leżajska koło Rzeszowa.
...
I bedzie tak siedzial bez sensu? UWAZAJMY BO KACZYZM ZROBI NAM PRAKTYKE SIEDZENIA BEZ WYROKU!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|