Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Kolejna kompromitacja sądowa!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 34, 35, 36  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:37, 03 Lis 2015    Temat postu:

Wzrosła liczba drobnych kradzieży. To efekt zmiany prawa
3 listopada 2015, 01:45
Do ponad 400 tys. wzrosła liczba drobnych kradzieży, które są wykroczeniem. To efekt zmiany prawa - pisze "Rzeczpospolita".

Markowe trunki, kosmetyki czy drobny sprzęt RTV - te towary najczęściej padają łupem złodziei, którzy pilnują, by ich wartość nie przekroczyła 437 zł. Do tej sumy bowiem kradzież jest dziś wykroczeniem, za które grozi tylko grzywna. Powyżej tej kwoty - to już przestępstwo.

Złodzieje kradną z kalkulatorem w ręku. Wiedzą, że gdy wyniosą towar do określonej wartości, to praktycznie są bezkarni, bo grozi im jedynie grzywna, której zwykle nie można ściągnąć - wskazuje Adam Suliga, ekspert Polskiej Izby Handlu.

Podwyższenie kwoty stanowiącej granicę między wykroczeniem a przestępstwem okazało się brzemienne w skutki. Lawinowo wzrosła liczba kradzieży uznawanych za wykroczenia: w 2014 r. było ich ponad 400 tys., czyli o 56 tys. więcej niż w roku poprzednim - wynika z danych MSW.

Przez lata 250 zł było tą kwotą. Jesienią 2013 r. podniesiono ją do wysokości 1/4 najniższego wynagrodzenia.

...

Tak kombinuja bandyci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:33, 04 Lis 2015    Temat postu:

Gniezno: 44-latek więził, zgwałcił i oślepił młodą dziewczynę
Janusz Ludwiczak
Dziennikarz Onetu

44-latkowi za popełnione przestępstwa grozi nawet 15 lat więzienia - Policja Gniezno

15 lat więzienia grozi 44-letniemu mieszkańcowi Gniezna, który przez trzy dni w piwnicy i mieszkaniu przetrzymywał 23-letnią kobietę, po czym uszkodził jej wzrok i brutalnie zgwałcił. Następnego dnia jakby nigdy nic, odprowadził pod dom.

Dramat kobiety zaczął się 27 października. 23-latka znała się z mężczyzną. Feralnego dnia zaprosił ją do swojego mieszkania na imprezę. Z nieustalonych powodów 44-latek zaczął znęcać się fizycznie nad kobietą, po czym przez trzy dni przetrzymywał najpierw w piwnicy, a potem w swoim mieszkaniu.

To był jednak dopiero początek życiowej tragedii 23-latki. Sprawca uszkodził jej wzrok, uciskając gałki oczne, po czym brutalnie zgwałcił.

Jak powiedział prokurator Piotr Gruszka z Prokuratury Rejonowej w Gnieźnie mężczyzna zakazywał ofierze opuszczenia pomieszczenia. Bił kobietę po twarzy i głowie, ciągnął za włosy. W tym czasie zgwałcił też swoją ofiarę, po czym następnego dnia odprowadził dziewczynę pod klatkę schodową bloku, w którym mieszka i tam ją pozostawił.

– Wezwani lekarze pogotowia natychmiast zajęli się zmaltretowaną 23 latką. Trafiła do szpitala w Poznaniu. Początkowo nie mówiła policjantom, co ja spotkało. Gdy przełamała obawy i wyznała prawdę, policjanci z Gniezna natychmiast rozpoczęli poszukiwania jej oprawcy. Zatrzymany 44-letni mieszkaniec Gniezna trafił do policyjnego aresztu. Na podstawie zgromadzonych przez policjantów materiałów dowodowych przedstawione mu zostały zarzuty pozbawienia wolności kobiety ze szczególnym jej udręczeniem, zarzut ciężkiego uszkodzenia ciała i zgwałcenia – wyjaśnia mł. insp. Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.

Według badających kobietę lekarzy, może ona nie odzyskać już wzroku, gdyż uszkodzenie gałek ocznych jest zbyt duże.

Na wniosek policji i prokuratury sąd rejonowy w Gnieźnie podjął decyzję o aresztowaniu zatrzymanego mężczyzny. 44-latkowi za popełnione przestępstwa grozi do 15 lat więzienia.

~Śmiech : Jestem przeciwnikiem kary śmierci. Nie chciałbym więc, żeby tego zwyrodnialca zabito. Ale uważam, że jest tak ciężko uszkodzony psychicznie, że do końca życia powinien być odseparowany od społeczeństwa. Wszystko jedno- w więzieniu czy zamkniętym domu psychiatrycznym (byle nie mógł zagrozić innym więźniom ani innym pacjentom). To skończony zwyrodnialec, 15 lat to po prostu NIEBEZPIECZNY WYROK, bo naraża na to samo kolejne ofiary, gdy wyjdzie. Będzie miał wtedy 59 lat.

~Dana : .ona żyła będzie w świecie ciemności a on wyjdzie najpóźniej po iluś tam latach i będzie podziwiał niebo i słońce. A jak to się znudzi to będzie podziwiał jak wzbudza strach u następnej ofiary i jeszcze perfidniej będzie się znecal.I wszystko jest o.k.

~umełka : Szok, normalnie szok. Nie analizowałam przepisów, ale coś te 15 lat to zdecydowanie za mało.

...

Widzicie to ,,dobroc" Zachodu ze znoszeniem kary smierci. WY PLACICIE KOSZTY ICH IDEOLOGII!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 0:37, 10 Lis 2015    Temat postu:

Ochroniarz złapał złodziei na gorącym uczynku. Został pobity
Piotr Halicki
Dziennikarz Onetu

Ochroniarz złapał złodziei na gorącym uczynku. Został pobity - Materiały policji

Dwie kobiety i mężczyzna okradali sklepy w jednym z warszawskich centrów handlowych. Zauważył to pracownik ochrony i postanowił interweniować. Wtedy mężczyzna rzucił się na niego i dotkliwie pobił go pałką teleskopową. Okazało się, że napastnik był na przepustce z zakładu karnego. Cała trójka trafiła za kraty.

Do zdarzenia doszło w środku dnia, około godz. 14, na terenie jednego z centrów handlowych na warszawskiej Woli. 40-letnia Beata S., 36-letnia Anna G. i 42-letni Marek B. wchodzili do kolejnych sklepów w galerii i, wykorzystując nieuwagę personelu, wynosili z nich bieliznę, kosmetyki, biżuterię, nie płacąc za towar. Jak się później okazało, dokonali kradzieży różnych artykułów o wartości około 1,5 tysiąca złotych.
REKLAMA


- Kiedy zauważył to pracownik ochrony, podjął interwencję wobec tych osób. Wtedy Marek B. rzucił się na niego i zadał mu ciosy pałką teleskopową – relacjonuje młodsza aspirant Marta Sulowska z Komendy Rejonowej Policji Warszawa IV.

Na miejsce natychmiast wezwani zostali wolscy funkcjonariusze z wydziału wywiadowczo-patrolowego. Beata S., Anna G. i Marek B. zostali zatrzymani i trafili do policyjnego aresztu. Po zebraniu materiału dowodowego kobiety usłyszały zarzut kradzieży. Przy okazji okazało się, że ich kolega już nie pierwszy raz wszedł w konflikt z prawem.

- Wyszło na jaw, że mężczyzna przebywa na przepustce z zakładu karnego. Marek B. usłyszał więc zarzut kradzieży rozbójniczej w warunkach recydywy – informuje Marta Sulowska.

Przestępstwo kradzieży zagrożone jest karą do pięciu lat pozbawienia wolności, za kradzież rozbójniczą grozi do 10 lat więzienia. Podczas przesłuchania podejrzani przyznali się do zarzucanych im czynów i poddali dobrowolnie karze. Mężczyzna, decyzją prokuratora, został objęty dozorem policyjnym. Teraz o ich dalszym losie zadecyduje sąd.

...

Znowu sukces wieziennictwa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:52, 17 Lis 2015    Temat postu:

Spędził 11 lat w "psychiatryku". SN uchylił decyzje w jego sprawie

Spędził 11 lat w "psychiatryku". SN uchylił decyzje w jego sprawie - Shutterstock

Mężczyzna, który spędził 11 lat w zakładzie psychiatrycznym, może ubiegać się o odszkodowanie i zadośćuczynienie od Skarbu Państwa. Sąd Najwyższy uchylił postanowienia sądów w jego sprawie, gdyż uznał że doszło w niej do "rażącego naruszenia prawa".

78-letniemu dziś F. M., który był podejrzany o groźby karalne, groziła za to grzywna, kara ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do 2 lat. Orzeczona w związku z tym internacja (czyli pobyt w zamkniętym zakładzie) trwała zaś 11 lat - podkreśla zespół prasowy Rzecznika Praw Obywatelskich, który w jego sprawie wniósł kasację do SN.
REKLAMA


Mężczyźnie postawiono zarzut wypowiadania od 1998 do 2003 r. gróźb karalnych wobec innych osób typu "pokażę ci!"; "załatwię cię!"; "wytruję cię", które wzbudziły uzasadnioną obawę, że zostaną spełnione.

W 2004 r., na wniosek prokuratora rejonowego, sąd I instancji umorzył postępowanie karne i orzekł o umieszczeniu M., tytułem tzw. środka zabezpieczającego, w zakładzie psychiatrycznym. W 2004 r. mężczyzna został przyjęty do szpitala psychiatrycznego.

Zaskarżył on postanowienie sądu I instancji, kwestionując zarówno sprawstwo zarzucanych mu czynów, jak i medyczne przesłanki internacji. Jego zdaniem, sąd błędnie określił stan jego zdrowia, jak również błędnie uznał, iż stwarza on zagrożenie. Powtarzał też, że "nie wyraża zgody na pójście do szpitala". Sąd II instancji nie uwzględnił zażalenia i utrzymał w mocy zaskarżone postanowienie I instancji dotyczące umieszczenia w zamkniętym zakładzie.

Analizując akta sprawy, RPO dostrzegł, że sąd odwoławczy powierzchownie odniósł się do zażalenia i nie ustosunkował się należycie do wszystkich zarzutów. Nie odniósł się np. do okoliczności świadczących o tym, że stopień społecznej szkodliwości czynów podejrzanego nie był znaczny. Według RPO doszło do "rażącego naruszenie prawa".

W kasacji RPO wniósł o uchylenie postanowień sądów oraz o umorzenie postępowania karnego z powodu ustania karalności czynów zarzucanych podejrzanemu. W SN do stanowiska RPO przyłączył się zarówno obrońca podejrzanego, jak i prokurator.

10 listopada SN uwzględnił w całości kasację Rzecznika, uchylił zaskarżone postanowienia i umorzył postępowanie wobec podejrzanego. SN potwierdził że doszło do rażącego naruszenia prawa przez "niezwykle powierzchowne odniesienie się" przez SO do zarzutów zażalenia.

SN ocenił, że "funkcjonowanie podejrzanego w środowisku zamieszkania przed orzeczeniem umieszczenia go na internacji niewątpliwie było uciążliwe dla jego otoczenia – o czym zgodnie zeznawali pokrzywdzeni w śledztwie – ale od tego stwierdzenia daleko jest jeszcze do uznania, że wypowiadane przez F. M. przez 5-letni okres czasu groźby typu »pokażę ci«, »,załatwię cię«, »wytruję cię«, które nigdy nie weszły w jakąkolwiek fazę realizacji, stanowią czyn o znacznej społecznej szkodliwości".

Według SN niewątpliwie choroba psychiczna może w pewnych sytuacjach stanowić ryzyko dla życia i zdrowia samego chorego i jego otoczenia, ale warunkiem sine qua non pozbawienia go w związku z tym wolności i przymusowego umieszczenia w szpitalu psychiatrycznym jest "przeprowadzenie rzetelnego postępowania karnego, w którym ustali się ponad wszelką wątpliwość nie tylko fakt popełnienia czynu mogącego być podstawą detencji, ale i pozostałe, prawne oraz medyczne aspekty jej orzeczenia".

- W świetle niejednoznacznej i mogącej budzić wątpliwości oceny rzeczywistego rozmiaru społecznej szkodliwości postawionych podejrzanemu zarzutów, jak i jednostronności dowodów wskazujących na jego sprawstwo, pochodzących wyłącznie od jego sąsiadów, niepokoić może brak kontaktu sądu orzekającego z osobą, wobec której orzeczono środek zabezpieczający w postaci przymusowego umieszczenia jej w szpitalu - podkreślił SN.

Dodano, że F. M. "był w stanie podejmować rzeczową obronę, czego dowodzą jego kolejne pisma, na podstawie których trudno przyjąć, iż zawierały one treści wyłącznie o charakterze urojeniowym".

Zdaniem SN truizmem jest stwierdzenie, że zasada domniemania niewinności dotyczy również takich osób jak F.M. - Nikt nie może być zatem pozbawiony wolności w drodze środka zabezpieczającego bez uprzedniego ustalenia sprawstwa czynu o znamionach przestępstwa, cechującego się wysoką społeczną szkodliwością i obawą, że czynu tego sprawca - w związku z istniejącą chorobą - może się dopuścić ponownie - uznało trzech sędziów SN.

Komentując sprawę, Joanna Grzegorzewska z zespołu prawa karnego biura RPO powiedziała, iż dla SN nie ulega wątpliwości, że kilkuzdaniowe odniesienie się przez Sąd Okręgowy do zarzutów zażalenia, ograniczone w zasadzie do prostej akceptacji stanowiska SR o zastosowaniu środka zabezpieczającego, nie spełnia elementarnych wymogów rzetelnej kontroli odwoławczej.

- Sąd II instancji nie zauważył, że SR nie przeprowadził, poza obowiązkowym przesłuchaniem biegłych lekarzy psychiatrów oraz psychologa, jakiegokolwiek postępowania dowodowego, mającego potwierdzić sprawstwo podejrzanego - dodała. Sam podejrzany nie został nawet przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym.

Według Grzegorzewskiej, nie sposób uznać, aby wypowiadane przez podejrzanego groźby, które nigdy nie weszły w jakąkolwiek fazę realizacji, stanowiły czyn o znacznym stopniu społecznej szkodliwości, uzasadniający bezterminową de facto detencję 78-letniego obecnie człowieka.

- Zapadłe orzeczenie Sądu Najwyższego otwiera drogę do dochodzenia przez wnioskodawcę od Skarbu Państwa odszkodowania i zadośćuczynienia - zaznaczyła Grzegorzewska.

...

Trzeba czekac az tacy zrealizuja grozby.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:01, 26 Lis 2015    Temat postu:

"Rzeczpospolita": biegli sądowi zbyt często mylą się w opiniach

"Rzeczpospolita": biegli sądowi zbyt często mylą się w opiniach - Norbert Litwiński / Onet

Według raportu Fundacji Forensic Watch na temat kompetencji biegłych sądowych największym problemem są dziś błędy merytoryczne, a przez nie słaba jakość opinii - pisze "Rzeczpospolita".

Problem z opiniami i ekspertami je wystawiającymi rzutuje na cały wymiar sprawiedliwości – podkreśla Paweł Rybicki, współautor opracowania.

Merytoryczne błędy w opiniach, za długi czas ich przygotowywania, nie najlepsze kwalifikacje biegłych czy niejasność opisów metodyki badawczej są powodem opieszałości wymiaru sprawiedliwości – wynika z raportu.

Opracowanie powstało na podstawie badania (trwającego rok – do sierpnia 2015 r.), w którym przepytano naukowców i prawników.

Zebrano też rekomendacje, co zrobić, by było lepiej.

Wśród wielu propozycji prawników jest m.in. wprowadzenie ogólnopolskiej listy biegłych, by umożliwić przedstawicielom wymiaru sprawiedliwości z całego kraju dostęp do danych osób gotowych pełnić funkcję biegłego, czy ustalenie listy dyscyplin i specjalności biegłych (dziś panuje w nich chaos terminologiczny).

...

I mamy ,,panstwo prawa".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:13, 27 Lis 2015    Temat postu:

Dożywocie dla byłego komendanta policji w Białołęce za zabójstwo biznesmena

Dożywocie dla byłego komendanta policji w Białołęce za zabójstwo biznesmena - Norbert Litwiński / Onet

Dożywocie - to nieprawomocny wyrok warszawskiego sądu dla byłego komendanta komisariatu policji ze stołecznej Białołęki Mariusza W., uznanego za winnego zabójstwa biznesmena Dariusza S. w 2011 r.

Informację o takim wyroku, wydanym wczoraj przez Sąd Okręgowy Warszawa-Praga, potwierdziło dziś biuro prasowe sądu. Proces miał charakter poszlakowy.
REKLAMA


W. oskarżono m.in. o to, że w lutym 2011 r. zastrzelił Dariusza S., 52-letniego biznesmena spod Ciechanowa i podpalił jego zwłoki w celu zatarcia śladów. Wcześniej S. - związany z rynkiem nieruchomości - zaginął. Śledczy wskazywali, że motywem mogły być kłopoty finansowe Mariusza W. Zaraz po zatrzymaniu W. w marcu 2011 r. policja informowała o potwierdzonych powiązaniach finansowych i kontaktach osobistych funkcjonariusza z biznesmenem.

46-letni dziś b. funkcjonariusz służył w policji od 1991 r. Gdy proces ruszał w październiku 2012 r., W. nie przyznał się do zabójstwa. Wyjaśniał, że wraz z żoną wynajmował od Dariusza S. i jego żony (występuje przed sądem w charakterze oskarżyciela posiłkowego) lokal w Legionowie, w którym znajdował się sklep odzieżowy. - Zawsze dochodziliśmy do kompromisu. Nigdy nie było między nami nieporozumień - dodawał.

W. przekonywał, że nie miał problemów finansowych; mówił, że średnio miesięcznie zarabiał łącznie nie mniej niż 7 tys. zł netto. - Stała się rzecz straszna, zginął człowiek, ale ja z tą sprawą nie miałem i nie mam nic wspólnego. Zawsze stawałem w obronie osób słabszych i zawsze stawałem po stronie dobra. Przez 20 lat pełniłem nienaganną służbę - mówił oskarżony.

W. potwierdzał zaś, że namawiał współpracowników do składania nieprawdziwych zeznań dotyczących m.in. przechowywania broni w policyjnym magazynie. Czyn ten jest jednym z drobniejszych zarzutów postawionych oskarżonemu - za to sąd wymierzył W. karę 3 lat. Karą łączną było dożywocie - taką karę orzeczono za główny czyn.

...

Poszlakowy... Jednak przestepstwa popelnial i to komendant policji...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:05, 29 Lis 2015    Temat postu:

11 razy zaatakował kobiety. Jest ciągle na wolności
Mariusz Sokołowski
doktor nauk humanistycznych, ekspert public relations, były wieloletni rzecznik policji

Co najmniej 11 razy zaatakował starsze kobiety , fot. policja/onet

Atakował starsze kobiety na ulicy, w autobusie bądź przy wejściu do klatki schodowej. Schemat zawsze taki sam: uderzenie w tył głowy bądź mocne popchnięcie, a następnie zerwanie łańcuszka z łańcuszki, wyrwanie torebki z ręki. Postawiono mu już 11 zarzutów, a może być ich znacznie więcej. Zatrzymywany był już dwukrotnie a mimo to jedynym środkiem jaki zastosowano wobec niego jest dozór policyjny. Sprawca jest zatem na wolności.

Dla 23-letniego Damiana S. napady w miejscach publicznych na starsze kobiety, zrywanie im biżuterii i kradzieże torebek od kilku miesięcy były sposobem na życie. Pierwsze zawiadomienie dotyczące tego przestępcy zarejestrowano już w sierpniu tego roku. Z zeznań ofiar wynikało, że młody mężczyzna podchodził do nich z tyłu, zrywał łańcuszek z szyi i uciekał. Działał przede wszystkim na terenie warszawskiego Wilanowa i Mokotowa.
REKLAMA


Policjanci wytypowali go dosyć szybko, jednak natychmiastowe namierzenie i zatrzymanie nie było możliwe. Podejrzewając, że jest poszukiwany ukrywał się, przez bardzo dług czas omijając szerokim łukiem dotychczasowe miejsce zamieszkania. W końcu, kilka tygodni temu, tuż przed północą wpadł w zasadzkę zorganizowaną przed jednym z mokotowskich mieszkań. Nie obyło się jednak bez problemów. Damian S. na widok policjantów uciekł do klatki schodowej a następnie zabarykadował się z jednym z mieszkań. Stanął w oknie grożąc, że zeskoczy jeśli policjanci nie odstąpią od zatrzymania. W końcu, kiedy wydawało się, że negocjacje przyniosły efekt i mężczyzna otworzył drzwi funkcjonariuszom, nastąpiła… kolejna próba jego ucieczki. Na jego nieszczęście - nieudana. Obezwładniony, z kajdankami na rękach próbował jeszcze się wyrywać, ale na nic się to zdało.

W trakcie przesłuchania w wilanowskim komisariacie przyznał się do kilku kradzieży biżuterii. Usłyszał cztery zarzuty kradzieży w warunkach recydywy, gdyż wcześniej – jak się okazało - był już zatrzymywany do takich samych przestępstw. Prokurator nie zdecydował się jednak na wnioskowanie o areszt tymczasowy a jedynie zastosował dozór policyjny. Jak się potem okazało, i same zarzuty, i wolnościowe środki zabezpieczające niestety nie przyniosły rezultatu. Mężczyzna kontynuował swoją rozbójniczą działalność.

Kolejne tygodnie przynosiły zgłoszenia kolejnych ofiar. Analiza ich zeznań, zeznań świadków i zapisów z monitoringu pozwoliła na udowodnienie Damianowi S. kolejnych rozbojów, na terenie Parku Morskie Oko i przy ulicy Grottgera. Dokonując tych przestępstw uderzał swoje ofiary a następnie zrywał im łańcuszki z szyi.

Jak się okazało, nie było to wszystko, co miał na swoim koncie. Wczoraj w prokuraturze rejonowej odpowiadał za napaść na 76-letnią kobietę. Zaatakował ją w chwili, gdy wchodziła do bloku. Najpierw przewrócił kobietę, a następnie zerwał jej z szyi łańcuszek i wyrwał torebkę, w której były pieniądze i telefon komórkowy.

Szybko został zatrzymany przez mokotowskich policjantów. Prokurator zastosował wobec niego… niestety, znów środek zapobiegawczy w postaci policyjnego dozoru, zobowiązując go do stawiania się w jednostce policji raz w tygodniu. Biorąc pod uwagę dotychczasową historię Dawida S. istnieje duże prawdopodobieństwo, że historia jego rozbójniczej działalności będzie miała ciąg dalszy.

Damian S. na wolności czeka teraz na rozprawę sądową. Za rozbój grozi mu kara do 12 lat pozbawienia wolności.

...

A zamykaja ludzi nie bedacych zagrozeniem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 1:03, 30 Lis 2015    Temat postu:

Absurdalne opinie biegłych. Droga hamowania samochodu to...kilka kilometrów
Alvin Gajadhur
autor bloga „My kierowcy”, pełni funkcję rzecznika prasowego ITD

, fot. Jaroslaw Kubalski / Agencja Gazeta

Na zatrzymanie samochodu osobowego jadącego z prędkością 39 km/h potrzeba blisko 6 kilometrów. Piesza, która opuszczała już przejście dla pieszych...wtargnęła bezpośrednio przed nadjeżdżający pojazd. - To przykłady opinii wydawanych przez biegłych sądowych. Część z nich już po wstępnej analizie można uznać za kompletnie błędne. Powinny być całkowicie odrzucone, a nie stawać się głównym materiałem dowodowym w postępowaniach sądowych lub prokuratorskich - mówi w rozmowie z Onetem Janusz Popiel, Prezes "Alter Ego".

Wywiad z Januszem Popielem, Prezesem "Alter Ego" - Stowarzyszenia Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach i Kolizjach Drogowych, autorem wielu opracowań dotyczących bezpieczeństwa ruchu drogowego.

ALVIN GAJADHUR: Jak ocenia Pan jakość wydawanych przez biegłych opinii dotyczących wypadków drogowych?

JANUSZ POPIEL: Niedawno opublikowany został raport Najwyższej Izby Kontroli dotyczący funkcjonowania biegłych w wymiarze sprawiedliwości. Z Raportu wynika, że „Aktualny model funkcjonowania biegłych nie gwarantuje powoływania najlepszych ekspertów terminowo wydających merytoryczne i rzetelne opinie. Brakuje przede wszystkim skutecznej procedury weryfikowania kompetencji kandydatów na biegłych sądowych…” Potwierdza to w pełni moje dotychczasowe doświadczenia dotyczące znacznej liczby biegłych opiniujących w sprawach związanych z wypadkami drogowymi. Do Stowarzyszenia dociera wiele takich opinii. Część z nich już po wstępnej analizie można uznać za kompletnie błędne. Powinny być całkowicie odrzucone, a nie stawać się głównym materiałem dowodowym w postępowaniach sądowych lub prokuratorskich. Przy czym wcale nie jest do tego potrzebna fachowa wiedza. Wystarczy przeciętna znajomość praw fizyki, przepisów prawa o ruchu drogowym i pewne doświadczenie życiowe. Czasami zapoznając się z opiniami odnoszę również nieodparte wrażenie, że wyciągane przez niektórych biegłych wnioski mają inną podstawę niż merytoryczna.

I właśnie nierzetelni biegli są istotnym elementem mającym wpływ na niskie zaufanie do wymiaru sprawiedliwości.

​Czy mógłby Pan podać przykłady absurdalnych opinii biegłych?

Oczywiście. Z całą pewnością wysokość ciągnika siodłowego DAF nie wynosi 97 cm, jak przyjął w opinii biegły z Lublina, a na zatrzymanie samochodu osobowego jadącego z prędkością 39,1 km/h nie trzeba aż 5 920 m (prawie 6 km), jak twierdzi w innej opinii biegły z Warszawy.

Jak sędziowie i prokuratorzy podchodzą do takich opinii?

Problemem wymiaru sprawiedliwości jest to, że z różnych powodów opinie biegłych mają zasadniczy wpływ na decyzje prokuratorskie lub wyroki sądowe. Część prokuratorów i sędziów uważa bowiem, że nie ma potrzeby dokonywania konfrontacji opinii wydawanej przez biegłych z pozostałym materiałem dowodowym. Wystarczy przeczytanie wniosków z opinii i przyjęcie ich za własne. W im mniejszym stopniu materiał dowodowy jest zgodny z tymi wnioskami, tym gorzej dla materiału dowodowego. Zdarza się wręcz, że to biegłemu prokuratura lub sąd zleca ustalenie winnego spowodowania wypadku, a co najmniej wskazanie, jakie przepisy ustawy Prawo o ruchu drogowym i przez kogo zostały naruszone.

Chyba jednak sądy nie ufają aż tak bezgranicznie biegłym?

Oczywiście, że jest wielu prokuratorów i sędziów, którzy opinie biegłych traktują, jak jeden z równorzędnych dowodów w sprawie i nie podejmują decyzji bez pełnego przekonania, że opinia którą przedstawił biegły jest spójna, logiczna i konsekwentna.

Przykładem może być sprawa rozpatrywana przez Sąd Rejonowy w Ostrowi Mazowieckiej. Trzy dziewczynki, jedna za drugą z pewnymi odstępami, przechodziły przez przejście dla pieszych. Ostatnia została potrącona przez jadący z dużą prędkością samochód osobowy. W swojej opinii „biegły” napisał, że to właśnie zabita jest winna spowodowania wypadku, ponieważ wtargnęła przed nadjeżdżający pojazd. Na szczęście Sędzia stwierdziła, że takie bzdury, jakie napisał biegły nie mogą stanowić podstawy do wydania wyroku i skazała kierującego pojazdem. Sąd Okręgowy w Ostrołęce w pełni podzielił to stanowisko i utrzymał ten wyrok. Kuriozalne było to, że do apelacji oskarżonego przyłączyła się też Prokuratura.

Czy może Pan przytoczyć przykład jakiegoś kuriozalnego rozstrzygnięcia?

Przykładem może być wypadek, który miał miejsce na skrzyżowaniu ulic Kępnej i Jagiellońskiej w Warszawie. W tym przypadku skręcający w lewo z Jagiellońskiej w Kępną samochód osobowy potrącił kobietę, która znajdowała się na przejściu dla pieszych i niemal przeszła przez jezdnię. W sprawie powołano dwóch biegłych z Warszawy, którzy stwierdzili, że kierujący Skodą nie naruszył żadnego z przepisów Prawa o ruchu drogowym, a winną za spowodowanie wypadku obarczyli zabitą, która w opinii jednego z biegłych wręcz wtargnęła bezpośrednio przed nadjeżdżający pojazd. Prokuratur umorzył śledztwo. Prawdopodobnie, podobnie jak biegli, nie znał treści art. 26 ustawy Prawo o ruchu drogowym.

​Dziękuję serdecznie za rozmowę.

Ofiary wypadków drogowych czy samobójcy?: [link widoczny dla zalogowanych]

...

Grunt ze kaska leci z budzetu... Na ,,ekspert yzy".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:38, 02 Gru 2015    Temat postu:

Sąd: tytuł artykułu naruszył dobra osobiste prezydenta Ostrołęki

Sąd: tygodnik musi przeprosić - Norbert Litwiński / Onet

Lokalny tygodnik musi przeprosić prezydenta Ostrołęki za naruszenie jego dóbr osobistych w tytule publikacji - orzekł dziś Sąd Apelacyjny w Białymstoku. Pozwani mają też zapłacić 10 tys. zł na cel społeczny. Wyrok jest prawomocny.

Chodzi o publikację z maja 2013 roku w "Tygodniku Ostrołęckim", zatytułowaną "Prezydent podarował nasze 10 milionów galerii", poświęconą sprawie budowy w Ostrołęce galerii handlowej, której inwestorami byli prywatni przedsiębiorcy.

W publikacji krytycznie oceniono efekty działań władz przy pozyskiwaniu od owych inwestorów wkładu finansowego na budowę lub rozbudowę ulic wokół galerii z tezą, że owe władze, reprezentowane przez prezydenta, nie zabezpieczyły należycie interesów miasta.

Prezydent pozwał pismo, zarzucając mu, że w publikacji bezpodstawnie zasugerowano, iż "poczynił" na rzecz tych inwestorów darowiznę dużej kwoty z pieniędzy publicznych.

Chciał m.in. zakazania dalszej publikacji nieprawdziwych informacji, przeprosin i wpłaty 50 tys. zł na cel społeczny. Pozwana redakcja - oddalenia powództwa. Wyjaśniała przy tym, że powództwo wynikało z błędnej interpretacji określenia "podarował", użytego w tytule publikacji nie w języku prawniczym, ale potocznym, języku mediów.

Sąd Okręgowy w Ostrołęce uznał, że tytuł i towarzysząca mu grafika były nieadekwatne do artykułu, z którego treści wynikało, że autor zarzuca prezydentowi nie to, że darował (fizycznie wydatkował) pieniądze miejskie, ale to, że wskutek swojej nieudolności czy bierności, pieniędzy tych na rzecz miasta od inwestorów nie uzyskał.

Sąd uznał, biorąc też pod uwagę dowody przedstawione przez prezydenta, że doszło do naruszenia m.in. jego dobrego imienia, co mogło narazić go na utratę zaufania niezbędnego do zajmowania stanowiska. Orzekł, że pismo ma prezydenta przeprosić i zapłacić na cel społeczny 10 tys. zł.

Sąd Apelacyjny w Białymstoku uznał, że do naruszenia dóbr osobistych rzeczywiście doszło i zdecydował, że przeprosić mają oddzielnie autor, redaktor naczelny i wydawca pisma, zobowiązanie finansowe jest zaś solidarne. Przeprosiny mają ukazać się w ciągu miesiąca od uprawomocnienia się wyroku, w wydaniu papierowym i internetowym pisma. Wyrok jest prawomocny, ale przysługuje od niego kasacja.

Przed rokiem, w innym procesie o sprostowanie na podstawie prawa prasowego sąd orzekł, że tygodnik nie musi prostować tekstu, czego chciał prezydent Ostrołęki po publikacji. Jego pełnomocnik wniósł kasację do Sądu Najwyższego.

...

Jesli nie wzial 10 milionow to je PODAROWAL! Jezyk polski tak to okresla. Darowac to tez zrezygnowac z czegos co ktos powinien dac. Jak zatem moga przepraszac?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:20, 03 Gru 2015    Temat postu:

14 grudnia decyzja ws. mężczyzny, który od 11 lat jest w zakładzie psychiatrycznym

Sąd Najwyższy uchylił postanowienia sądów 10 listopada - Thinkstock

14 grudnia rybnicki sąd zdecyduje czy 78-letni Feliks Meszka, po 11 latach przymusowego pobytu w szpitalu psychiatrycznym, wróci do domu. Przed podjęciem decyzji, sąd zasięgnie opinii biegłego.

Meszka wciąż nie jest wolny mimo decyzji Sądu Najwyższego, który 10 listopada uchylił postanowienia sądów w sprawie przymusowego leczenia. 12 listopada wobec mężczyzny, zamiast zwolnienia, zastosowano procedurę przyjęcia do szpitala bez jego zgody, z uwagi na rzekome zagrożenie wynikające z jego choroby.

- Spodziewamy się tylko i wyłącznie jednej decyzji – zwolnienia pana Feliksa 14 grudnia. Uważamy, że pobyt pana Feliksa na oddziale szpitalnym jest całkowicie nieuzasadniony, nie było przesłanek do tego, aby lekarze mogli powołać się na art. 23 ustawy o ochronie zdrowia psychicznego i tym samym zatrzymać bez zgody pana Feliksa w szpitalu - powiedział po wyjściu z posiedzenia sądu pełnomocnik Meszki mec. Piotr Wojtaszak. Posiedzenie odbywało się w Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych, gdzie przebywa Meszka.

Biegły sporządzi opinię na podstawie wywiadu z Meszką i analizy dokumentów. Pierwotnie opinię miał wydać lekarz z rybnickiego szpitala, adwokat Meszki się temu sprzeciwił i sąd wyznaczył osobę z innej placówki.

Katowiczanin trafił do zamkniętego zakładu po tym, jak był podejrzany o groźby karalne z lat 1998-2003, za co może grozić grzywna, kara ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do 2 lat. Orzeczona w związku z tym detencja (czyli pobyt w zamkniętym zakładzie) trwała 11 lat.

Mężczyźnie postawiono zarzut kierowania gróźb karalnych pod adresem sąsiadów typu: "pokażę ci!"; "załatwię cię!". W 2004 r., po zasięgnięciu opinii biegłych, na wniosek prokuratora, sąd umorzył postępowanie karne i orzekł o umieszczeniu Meszki, tytułem tzw. środka zabezpieczającego, w zakładzie psychiatrycznym. Został do niego przyjęty w 2004 r.

W opinii Wojtaszaka, pierwotnym błędem było zawierzenie osobom składającym zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. - Prokuratura powołała biegłych, wydali oni opinie, do których pan Feliks nie zgłaszał zarzutów, ponieważ nawet nie zostały mu one udostępnione - powiedział adwokat. Według pełnomocnika Meszce nie dano możliwości obrony. Nawet nie spotkał się on z prokuratorem ani sądem - podkreślił.

Mimo ostatniej decyzji SN lekarze 12 listopada zdecydowali, że Meszka pozostanie w szpitalu. Na mocy przepisów ustawy o ochronie zdrowia psychicznego uznali, że może stwarzać on zagrożenie dla innych osób. - Mam wrażenie, że nie do końca przeczytali zapis art. 23 tej ustawy. Żeby powołać się na ten artykuł, trzeba było już stwierdzić takie zachowania podczas jego pobytu w szpitalu. Takiego zachowania nie stwierdzono przez 11 lat - podkreślił adwokat.

Zwrócił też uwagę, że analizując stosowanie środka zabezpieczającego, sąd powinien brać pod uwagę przedawnienie karalności czynu. W przypadku Meszki przedawnił się on po pięciu latach. Tymczasem, gdyby nie interwencja w tej sprawie, Meszka mógłby być przymusowo w szpitalu nawet do końca życia – uważa Wojtaszak.

- Ja chcę wrócić do domu. Mam własnościowe mieszkanie (...), mam do czego wracać. Będę zadowolonym, że wrócę nareszcie - powiedział sam Meszka. Przekonywał, że nigdy nie kierował wobec nikogo żadnych gróźb. Ma brata i siostrę, z którymi nie utrzymywał kontaktu, bo nie chciał, żeby wiedzieli, że jest w szpitalu. - Teraz to się na pewno dowiedzieli z telewizji - dodał.

Mec. Wojtaszak jest też pełnomocnikiem Krystiana Brolla, który w zakładzie psychiatrycznym przebywał ponad 8 lat i teraz domaga się zadośćuczynienia i odszkodowania za bezprawne pozbawianie wolności. To on poprosił swego adwokata, by zajął się sprawą jego kolegi z oddziału.

Sądowemu postępowaniu dotyczącym Meszki przygląda się Rzecznik Praw Obywatelskich, który w tej sprawie wniósł kasację do SN. 10 listopada SN uwzględnił w całości kasację RPO, uchylił zaskarżone postanowienia i umorzył postępowanie wobec podejrzanego. SN potwierdził, że doszło do rażącego naruszenia prawa przez "niezwykle powierzchowne odniesienie się" przez sąd okręgowy do zarzutów zażalenia Meszki na decyzję o umieszczeniu go w zakładzie psychiatrycznym.

Według SN sąd II instancji nie zauważył, że sąd rejonowy nie przeprowadził, poza obowiązkowym przesłuchaniem biegłych lekarzy psychiatrów oraz psychologa, jakiegokolwiek postępowania dowodowego, mającego potwierdzić sprawstwo podejrzanego. Sam podejrzany nie został nawet przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym.

Nie sposób uznać, aby wypowiadane przez podejrzanego groźby, które nigdy nie weszły w jakąkolwiek fazę realizacji, stanowiły czyn o znacznym stopniu społecznej szkodliwości, uzasadniający bezterminową de facto detencję 78-letniego obecnie człowieka - uznał SN.

...

Trudna sprawa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:52, 04 Gru 2015    Temat postu:

Zarzut zabójstwa dla kolegi Ewy Tylman. Prof. Kruszyński: "Kontrowersyjna decyzja prokuratury"
Michał Fabisiak
akt. 4 grudnia 2015, 11:07
Zabójstwo z zamiarem ewentualnym - taki zarzut usłyszał zatrzymany w sprawie zaginionej Ewy Tylman - Adam Z. Zdaniem śledczych mężczyzna nie planował przestępstwa, ale w chwili popełniania czynu musiał liczyć się ze śmiercią 26-letniej kobiety. - Uważam, że to kontrowersyjna decyzja prokuratury - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską adwokat Piotr Kruszyński. Dlaczego?

- Te zarzuty wydają mi się dziwne. Policja wciąż nie znalazła zwłok, a bez tego nie można mieć pewności, że rzeczywiście nastąpiło tragiczne zdarzenie, o którym mówi prokuratura - tłumaczy Kruszyński. Poszukiwania ciała kobiety trwają od ponad tygodnia. Dno Warty było badane sonarem straży pożarnej, w pracach uczestniczyli też płetwonurkowie. Do tej pory nie przyniosły one oczekiwanego skutku.

Ekspert, z którym rozmawiała Wirtualna Polska, zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt. - Z tego co wiemy, nie było bezpośrednich świadków zdarzenia. Żeby postawić komuś zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym trzeba udowodnić, że ponad wszelkimi wątpliwościami, ta osoba przewidywała i godziła się na to, że nastąpi taki tragiczny skutek. W świetle tych dowodów nie wiem czy jest to możliwe. Dlatego uważam, że to kontrowersyjna decyzja prokuratury - mówi adwokat. Warto zaznaczyć, że Adam Z. nie przyznał się do winy. Śledczy wystąpili do sądu o areszt dla mężczyzny.

Nie można wykluczyć, że prokuratura postawiła Adamowi Z. zarzut tylko po to, aby móc go aresztować i zapobiec w ten sposób ewentualnym matactwom z jego strony. - Jest to możliwe. Zawsze przyjmuje się jakąś roboczą wersję zdarzeń, choć w przypadku zabójstwa z zamiarem ewentualnym, wydaje mi się to dyskusyjne - tłumaczy rozmówca WP.

Ze względu na dobro postępowania prokuratura nie ujawnia na razie bliższych okoliczności zdarzenia, ani zakładanego przebiegu wypadków. Uzasadnia to dobrem śledztwa. - Podejrzany często zmieniał zeznania - zaznacza prokurator Mazur-Prus. I podkreśla, że śledczy zgromadzili w tej sprawie wystarczająco wiele dowodów - przeanalizowali zapis monitoringu z kilkudziesięciu godzin i skonfrontowali to z zeznaniami podejrzanego. Sprawdzili też połączenia telefoniczne i internetowe poprzez sieć WI-FI. Czy zebrany materiał dowodowy wystarczy do aresztowania Adam Z.? O tym zadecyduje sąd.

Adam Z. usłyszał zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Co oznacza on w praktyce? Ekspert z którym rozmawiała Wirtualna Polska wyjaśnia to przy pomocy klasycznego kazusu sprzed kilku lat. - Sprawca porwał dziecko dla okupu i trzymał je w piwnicy. Kiedy zaczęło krzyczeć, włożył dziecku knebel do ust. Niestety, dziecko poniosło śmierć. Jest to klasyczny przykład zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Sprawca nie chciał zabić dziecka, tylko uciszyć, ale jeśli wkłada knebel 4-letniemu dziecku do gardła, to trzeba przyjąć, że on przewidywał tragiczny skutek w postaci śmierci i godził się na to - wyjaśnia Kruszyński.

...

Prawo w PRL nie bylo potrzebne wiec edukacja prawna upadla.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:06, 08 Gru 2015    Temat postu:

Białystok: ruszył proces m.in. dyrektora Teatru TrzyRzecze

Białystok: ruszył proces m.in. dyrektora Teatru TrzyRzecze - Shutterstock

Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku rozpoczął się dzisiaj proces Rafała Gawła, dyrektora Teatru TrzyRzecze i dwóch innych osób. Zarzuty dotyczą m.in. oszustw, część z nich związana jest z działalnością stowarzyszenia, prowadzącego ten teatr.

Proces ruszył mimo nieobecności współoskarżonej w tej sprawie żony Artura Gawła (oskarżony zgadza się na podawanie w mediach jego danych i wizerunku), uskarżającej się na problemy zdrowotne.
REKLAMA


W dwóch wcześniejszych terminach procesu nie udało się z tego powodu zacząć, dzisiaj sąd dysponował już opinią biegłego, w którego ocenie, kobieta może stawiać się w sądzie i uczestniczyć w rozprawach.

Rafał Gaweł znany jest z walki z propagowaniem faszyzmu i nietolerancji. Teatr TrzyRzecze składał m.in. do prokuratur zawiadomienia o faszystowskich symbolach malowanych w Białymstoku.

Gdy stawiano mu zarzuty, Gaweł mówił, że śledztwo to zemsta Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ za sprawę swastyki uznanej - w jednym z uzasadnień tej prokuratury z 2013 roku - za niekoniecznie symbol faszyzmu. Prokuratura uznała wówczas, że swastyka nie musi być kojarzona wyłącznie z faszyzmem, bo "w Azji jest powszechnie stosowanym symbolem szczęścia i pomyślności".

Nagłośniona przez Gawła w mediach argumentacja prokuratury była przedmiotem ożywionej dyskusji i krytyki. Była też badana w postępowaniu wyjaśniającym przez prokuraturę nadrzędną. Ostatecznie ówczesny szef tej prokuratury odszedł ze stanowiska, a autor uzasadnienia miał postępowanie dyscyplinarne (zakończone ostatecznie uniewinnieniem).

Dzisiaj przed sądem Gaweł powtórzył to stanowisko. - Byłem osobą, która nigdy nie weszła w konflikt z prawem - podkreślił, nie przyznając się od zarzutów. Mówił, że "jest przekonany", iż postawione mu zarzuty "wynikają w ogromnej mierze z chęci odegrania się" przez prokuraturę na nim. Dodał, że śledczy co prawda opierają się na faktach, ale przypisują mu intencje, których nie miał.

W sumie w sprawie oskarżone zostały przez Prokuraturę Okręgową w Białymstoku trzy osoby.

Samemu Gawłowi postawiono najpierw osiem zarzutów, niezwiązanych z działalnością teatru. Zarzucono mu oszustwa, które oskarżony miałby popełnić w latach 2010-2012. W jednym przypadku chodziło o oszustwo na szkodę banku (wymieniona kwota zarzucanego wyłudzenia to 240 tys. zł), zaś w pięciu kolejnych - o oszustwa na szkodę prywatnych przedsiębiorców, którym oskarżony miał nie zapłacić za odebrane towary (chodzi o kwoty rzędu kilku-kilkudziesięciu tys. zł.)

Dwa kolejne zarzuty dotyczyły udaremnienia egzekucji wierzytelności (m.in. w 2006 r.). Wierzyciele to m.in. Urząd Miejski w Suwałkach i Podlaski Urząd Wojewódzki w Białymstoku, a kwoty wierzytelności przekroczyć miały 20 tys. zł.

Kilka miesięcy później listę zarzutów śledczy rozszerzyli o kolejnych sześć. Tu chodzi o podejrzenie działania na szkodę różnych podmiotów (firm i fundacji). Niektóre zarzuty są związane z działalnością stowarzyszenia, prowadzącego Teatr TrzyRzecze.

Teatr TrzyRzecze nie działa już w Białymstoku. Przeniósł się do Warszawy.

...

Co sie dzieje?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:16, 09 Gru 2015    Temat postu:

Ugody z oskarżonymi ratują statystyki śledczych
9 grudnia 2015, 03:45
Od lipca, od kiedy działa nowa procedura karna, do sądów trafia o jedną trzecią mniej spraw, a co czwarty akt oskarżenia ma poważne braki formalne - informuje "Rzeczpospolita".

Tak wynika ze statystyk Prokuratury Generalnej, które mogą przesądzić o losach reformy procedury karnej - wskazuje gazeta.

Według danych PG liczba spraw wysyłanych z prokuratur do sądów, w tym aktów oskarżenia, od lipca do października br. spadła o 38 proc. w stosunku do tego samego okresu ub.r.

Zaś ogromną popularnością cieszą się skazania bez aktu oskarżenia. Od lipca wnioski o taką ugodę złożyły 3352 osoby.

Nie dość, że liczba spraw trafiających do sądów spadła, to jeszcze jedna czwarta aktów oskarżenia wraca do śledczych. Powodem są liczne braki formalne: nie ma jasnej tezy, materiał jest źle wyselekcjonowany albo prokurator źle zweryfikował stan majątkowy oskarżonego.

Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiada, że jak najszybciej chce wycofać lipcową reformę - przypomina "Rz".

...

Burdel narasta. Odrzucilismy PO w ostatniej chwili bo by zrobili katastrofe.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:28, 14 Gru 2015    Temat postu:

Feliks Meszka opuszcza szpital psychiatryczny po 11 latach. Trafił tam niezgodnie z prawem
akt. 14 grudnia 2015, 14:20
78-letni Feliks Meszka, po 11 latach przymusowego pobytu w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku, wróci do domu - tak zdecydował rybnicki sąd. Uznał, że umieszczenie Meszki w szpitalu bez jego zgody odbyło się z naruszeniem przepisów - podał jego pełnomocnik.

Meszka nie mógł odzyskać wolności mimo decyzji Sądu Najwyższego, który 10 listopada uchylił postanowienia sądów w sprawie przymusowego leczenia. 12 listopada wobec mężczyzny, zamiast zwolnienia, zastosowano procedurę przyjęcia do szpitala bez jego zgody, z uwagi na rzekome zagrożenie wynikające z jego choroby.

- Orzeczenie sądu jest takie, że pan Feliks został przyjęty do szpitala z naruszeniem przepisów. W związku z tym dzisiaj szpital opuści - powiedział dziennikarzom po posiedzeniu sądu pełnomocnik Meszki adwokat Piotr Wojtaszak.

Jak podkreślił, olbrzymiej satysfakcji z decyzji sądu towarzyszy "zaduma nad tym, co się tutaj wydarzyło i dlaczego pan Feliks przez okres miesiąca był w pełnej izolacji, faktycznie pozbawiony wolności".

Sam Meszka powiedział dziennikarzom, że bardzo cieszy się z możliwości powrotu do domu. Ma się nim zaopiekować rodzina. - Nie będę siedział za kratami - powiedział z satysfakcją.

Katowiczanin trafił do zamkniętego zakładu po tym, jak był podejrzany o groźby karalne z lat 1998-2003, za co może grozić grzywna, kara ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do 2 lat. Orzeczona w związku z tym detencja (czyli pobyt w zamkniętym zakładzie - przyp. red.) trwała 11 lat.

Mężczyźnie postawiono zarzut kierowania gróźb karalnych pod adresem sąsiadów typu: "pokażę ci!"; "załatwię cię!". W 2004 r., po zasięgnięciu opinii biegłych, na wniosek prokuratora, sąd umorzył postępowanie karne i orzekł o umieszczeniu Meszki, tytułem tzw. środka zabezpieczającego, w zakładzie psychiatrycznym. Został do niego przyjęty w 2004 r.

W opinii Wojtaszaka, pierwotnym błędem było zawierzenie osobom składającym zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Mimo ostatniej decyzji SN lekarze 12 listopada zdecydowali, że Meszka pozostanie w szpitalu. Na mocy przepisów ustawy o ochronie zdrowia psychicznego uznali, że może stwarzać on zagrożenie dla innych osób. Wojtaszak podkreślił, że podczas 11 lat pobytu Meszki nie odnotowano takiego zachowania.

...

Nie znam sprawy. Jesli grozil to nie taka prosta sprawa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:17, 17 Gru 2015    Temat postu:

Olsztyn: proces o wyłudzenie VAT zablokowany z powodu córki sędziego

Olsztyn: proces o wyłudzenie VAT zablokowany z powodu córki sędziego - Norbert Litwiński / Onet

Olsztyńskiemu Sądowi Okręgowemu nie udało się dziś rozpocząć procesu gangu, który miał wyłudzić ponad 40 mln zł podatku VAT. Główny oskarżony złożył wniosek o wyłączenie sędziego ponieważ dopatrzył się, że jego córka występowała w sprawie jako obrońca.

Grzegorz M. ps. "Predator" złożył wniosek o wyłączenie sędziego Wacława Bryżysa tuż po odebraniu personaliów od oskarżonych. Wyjaśnił, że wniosek argumentuje dwiema odrębnymi kwestiami: występowaniem w śledztwie córki sędziego jako aplikantki adwokata broniącego jednego z członków gangu, drugi argument dotyczył znajomości sędziego z przedsiębiorcą Wojciechem K.
REKLAMA


- W 1995 roku został w Olsztynie zastrzelony Dariusz R. Za tym zabójstwem stoi Wojciech K., który jako jeden z założycieli Stowarzyszenia na Rzecz Bezpieczeństwa jest znajomym pana sędziego. Ja złożyłem w sprawie tego zabójstwa z 1995 roku zeznania - oświadczył Grzegorz M.

Adwokat, którego miała zastępować w śledztwie córka sędziego oświadczył, że "jeśli nawet" doszło do takiego zastępstwa były to "marginalne czynności". Także obecny na sali rozpraw prokurator oświadczył, że w jego ocenie nie jest to przeszkodą do prowadzenia sprawy przez sędziego Bryżysa.

Po złożeniu wniosku Grzegorza M. sędzia zarządził przerwę, po której poinformował, że złożył do akt sprawy oświadczenie dotyczące jego córki. "Rozpozna je inny sędzia i jutro w tej sprawie będzie ogłoszona decyzja" - poinformował sędzia. Zapytany o znajomość z Wojciechem K. powiedział, że nie zna tego człowieka.

- Jako prezes sądu spotykam różnych ludzi, nawet nie wiem, jak pan K. wygląda - podkreślił.

Wojciech K. jest olsztyńskim przedsiębiorcą, przed laty jego nastoletni syn padł ofiarą porwania. Po tym zdarzeniu K. wraz z innymi przedsiębiorcami założył Warmińsko-Mazurskie Stowarzyszenie na Rzecz Bezpieczeństwa, które m.in. skutecznie zabiegało o to, by sprawa porwania Krzysztofa Olewnika była wyjaśniania w olsztyńskiej prokuraturze. - Pan Wojciech K. nadal jest naszym członkiem - powiedział dziś dyrektor Stowarzyszenia Jerzy Samociuk.

Z Wojciechem K. nie udało się skontaktować.

Zabójstwo Dariusza R. w 1995 roku, o którym powiedział w sądzie "Predator" do dziś nie zostało rozwiązane. R. został zastrzelony tuż przy wejściu do sklepu spożywczego w dzielnicy Jaroty w Olsztynie. Wiadomo, że był członkiem grupy przestępczej, która zajmowała się m.in. wymuszeniami i kradzieżą samochodów.

W skład tej grupy wchodził też mężczyzna o pseudonimie "Bocian", którego pokawałkowane szczątki przed 16 laty wyłowiono z jeziora Pluszne. Przed kilkoma miesiącami nurkowie odnaleźli kolejne pokawałkowane i popakowane w foliowe torby szczątki. W Zakładzie Medycyny Sądowej w Gdańsku trwają badania, które mają potwierdzić, czy szczątki wyłowione ostatnio i przed 16 laty należą do tej samej osoby. Wyniki tych badań mają być znane w marcu.

Sprawa zabójstwa "Bociana" także do dziś nie jest wyjaśniona.

Proces "Predatora" i 14 innych osób, który miał się rozpocząć w czwartek dotyczy wyłudzenia ponad 40 mln zł podatku VAT przy obrocie paliwami. Partnerem gospodarczym gangu była m.in. łotewska spółka.

W tej sprawie na etapie śledztwa na poczet przyszłych kar zabezpieczono m.in. dwa luksusowe mercedesy oraz pióro do pisania o wartości 28,3 tys. zł. Formalnie i auta, i pióro należały do spółki z Łotwy, a śledczy uznali je za rzeczy Grzegorza M. Jak poinformował PAP adwokat M. mecenas Piotr Afeltowicz spółka zarówno auta, jak i pióro odzyskała. "Te rzeczy są już na Łotwie u ich właścicieli" - dodał adwokat.

...

Corka sedziego adwokatem. To jest to panstwo prawa Wyborczej...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:41, 18 Gru 2015    Temat postu:

Adwokat o dramatycznej historii Krystiana Brolla, który 8 lat bezprawnie spędził w "psychiatryku"
18 grudnia 2015, 12:28
Adwokat Krystiana Brolla Piotr Wojtaszak opowiedział w #dziejesienazywo o dramatycznych chwilach, jakie jego klient przeżył podczas ośmiu lat, gdy był bezprawnie przetrzymywany w szpitalu psychiatrycznym. Dziś Broll żąda 14,5 mln zł odszkodowania i zadośćuczynienia.



- Pan Broll miał w szpitalu ksywę "pisarz", ponieważ wciąż wysyłał pisma do różnych instytucji, walcząc o swoją wolność. Z tego powodu personel, bez zaleceń komisji psychiatrycznej, przeniósł go na oddział o wzmocnionym stopniu zabezpieczeń. Swoboda jest tam ograniczona do absolutnego minimum, stosuje się dużo więcej leków psychotropowych. Spędził tam, bezprawnie, dwa lata - podkreślił adwokat.

Na skutek podawania dużych dawek leków psychotropowych Broll zachorował na białaczkę. - W pewnym momencie pan Krystian był tak "zalekowany", że stracił przytomność i był bliski śmierci - opowiadał Wojtaszak.

Obecnie Krystian Broll żąda od Skarbu Państwa łącznie 14,5 mln zł. odszkodowania i zadośćuczynienia.

...

Brzmi potwornie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:31, 28 Gru 2015    Temat postu:

RMF24
Ojciec 3-letniego Fabiana rozpoczął głodówkę

Ojciec 3-letniego Fabiana rozpoczął głodówkę - shutterstock / Shutterstock

Przebywający w radomskim areszcie Sebastian N. rozpoczął protest głodowy. Mężczyzna na początku grudnia uprowadził swojego 3-letniego syna. Grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności. O sprawie informuje RMF24.pl.

Mężczyzna przebywa w areszcie od początku grudnia. Uważa, że został zatrzymany bezpodstawnie i prosi o interwencję ministra sprawiedliwości. Sebastian N. opublikował także w tej sprawie oficjalne oświadczenie.

...

Koszmary jakies!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:14, 30 Gru 2015    Temat postu:

Olsztyn: umorzona sprawa sprzedaży uniwersyteckich działek

Sprawa sprzedaży działek przez uniwerytet. Decyzja prokuratury - istock

Prokuratura Okręgowa w Olsztynie umorzyła sprawę sprzedaży działek przez Uniwersytet Warmińsko-Mazurski. Śledczy uznali co prawda, że niektóre działki były sprzedawane z naruszeniem prawa, ale ściganie za to przedawniło się zanim wszczęto śledztwo.

Prokuratura Okręgowa w Olsztynie badała sprzedaż działek przez Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie z lat 2003-2008. W tym czasie uczelnia sprzedała kilkadziesiąt działek zarówno deweloperom jak i osobom prywatnym, które nie były związane z uniwersytetem. W tym drugim przypadku osoby postronne kupowały działki razem z etatowymi pracownikami uczelni, przy czym udział pracownika w parceli wynosił często 1 proc, a osoby postronnej - 99 proc.
REKLAMA


Jak powiedział rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Zbigniew Czerwiński sprawa była wielowątkowa, a przyczyny umorzenia są różne.

- Jeśli chodzi o sprzedaż działek z lat 2003-2006 prowadzący sprawę prokurator stwierdził, że uczelnia sprzedawała parcele bez wymaganej w tamtym okresie zgody ministra skarbu. Taką zgodę należało uzyskać, gdy wartość działki przekraczała 50 tys. euro i w kilku przypadkach z takimi transakcjami mieliśmy do czynienia - powiedział prok. Czerwiński i dodał, że uczelnia bez zgody ministra sprzedała działki o wartości 67 tys. euro, 68 tys., euro i 84 tys. euro. Działki te w dwóch przypadkach kupiły przedsiębiorstwa zajmujące się budową bloków, jedną - osoby prywatne. Bez zgody ministra uczelnia sprzedała działkę także olsztyńskiemu ratuszowi, ponieważ w tym miejscu miała przebiegać droga.

- Mimo, że uczelnia parcelę pod drogę powinna miastu sprzedać, to zgoda ministra i tak była wymagana - podkreślił Czerwiński i dodał, że za ten aspekt działalności uczelni odpowiadał najpierw dyrektor administracyjny, a następnie kanclerz uczelni.

Wątki dotyczące sprzedaży wartościowych parceli bez zgody ministra skarbu zostały umorzone, ponieważ przedawniły się, zanim w tej sprawie wszczęto śledztwo. Prok. Czerwiński wyjaśnił, że transakcje z 2003 r. przedawniły się w 2008 r., a z 2006 r. uległy przedawnieniu w 2011 r.

Kwestie dotyczące sprzedaży kilkudziesięciu działek w bezprzetargowym trybie po 2006 r. prokuratura także umorzyła. - Postawą umorzenia w tych przypadkach było to, że nie da się ustalić, czy uczelnia poniosła z tego tytułu jakieś szkody i ewentualnie jakie - powiedział Czerwiński i wytłumaczył, że aspekt wyrządzenia szkody był niezbędny do zaistnienia przestępstwa. - Tymczasem przed sprzedażą każdej z działek uczelnia zlecała biegłym operaty szacunkowe, które ustalały wartość parceli na poziomie cen rynkowych panujących wówczas na rynku. I każda z tych działek była sprzedana za kwotę zgodną z tymi operatami - dodał rzecznik.

Prokuratura badała także, czy naruszeniem prawa nie była bezprzetargowa sprzedaż tych działek. - Prowadzący sprawę uznał, że nie ma żadnych gwarancji, że gdyby parcele sprzedawano w przetargu byliby na nie chętni, i że na przetargach uzyskano by taką cenę, jak w operatach. Tych kwestii nie dało się przekuć na dowody - przyznał rzecznik prokuratury.

Rektor Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego prof. Ryszard Górecki (jednocześnie b. senator PO) komentując sprawę umorzenia śledztwa, które obejmowało jego działania i działania kanclerza uczeni, powiedział że: "od początku był pewien, że nie złamał prawa".

- To całe postępowanie wynikało z tego, że grupa moich przeciwników na uczelni chciała mi dopiec - powiedział Górecki i dodał, że uczelnia sprzedawała działki, by pozyskać pieniądze na wkład własny w unijne inwestycje. - Sprzedawaliśmy działki leżące daleko od kampusu, które były nam zbędne - wyjaśnił i dodał, że uniwersytet nadal oferuje działki do sprzedaży i nie ma na nie chętnych.

Prof. Górecki przyznał, że "kwestia kupowania działek do spółki z pracownikami uczelni wygląda nieładnie" ale jak zapewnił, ani on, ani kanclerz uczelni o tym nie wiedzieli. Przyznał, że na tym etapie zawiódł system wewnętrznej kontroli uczelnianej i dodał, że po ujawnieniu sprawy został on uszczelniony. - Na uczelni pracuje 3,5 tys. ludzi, trudno o wszystkich działaniach wiedzieć - powiedział rektor UWM.

Pytany o wyciągnięcie konsekwencji wobec kanclerza uczelni prof. Górecki powiedział, że "na pewno będzie pracował do końca kadencji tj. do końca sierpnia 2016 roku".

...

To mamy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:50, 09 Sty 2016    Temat postu:

Upadłość konsumencka. 11-latek najmłodszym bankrutem w Polsce
Sobota, 9 stycznia 2016, źródło:PAP
fot.Fotolia / Magdziak Marcin
Jedenastolatek był najmłodszym Polakiem, który ogłosił upadłość w ubiegłym roku - wynika z danych Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej.


Przyczyną upadłości było przejęcie spadku z długami. Jak piszą analitycy COIG ogłoszenie upadłości przez osobę nieletnią jest wyjątkową sytuacją i w przyszłości nie powinno mieć miejsca. Nowelizacja przepisów dotyczących dziedziczenia gwarantuje spadkobiercom obejmowanie spadków bez długów.



Najstarszą osobą, w stosunku do której ogłoszono upadłość była 86-letnia pani Regina.

Średnia wieku to 49 lat. Najwięcej upadłości dotyczy ludzi w wieku 30-39 lat, bo 25,15 proc. oraz ludzi w wieku 40-49 lat (24,90 proc.).

...

11 latek? Idiotyzmy prawne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:17, 10 Sty 2016    Temat postu:

Morderstwo wiceprokurator okręgowej w Krakowie. Zarzut zabójstwa dla syna ofiary Anny J.
10 stycznia 2016, 13:50
• Morderstwo wiceszefowej prokuratury okręgowej w Krakowie
• Zatrzymano syna Anny J.
• Zakończyło się przesłuchanie mężczyzny
• 26-latkowi przedstawiono zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem
• Rzecznik prokuratury: "Nie informujemy, czy podejrzany się przyznał"
• Prokuratura wystąpi z wnioskiem o aresztowanie podejrzanego

Zarzut zabójstwa matki ze szczególnym okrucieństwem przedstawiła w krakowska prokuratura synowi Anny J., zastępczyni prokuratora okręgowego w Krakowie. Prokuratura wystąpi o aresztowanie podejrzanego 26-latka.

- W dniu dzisiejszym wykonaliśmy czynności procesowe z zatrzymanym, przedstawiliśmy mu zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Nie informujemy, czy podejrzany przyznał się, czy nie oraz jakiej treści złożył wyjaśnienia z uwagi na dobro postępowania - powiedział PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie prok. Piotr Kosmaty.

Jak poinformował, prokuratura wystąpi do sądu z wnioskiem o aresztowanie podejrzanego Przemysława J. na trzy miesiące.

Do zabójstwa doszło w sobotę nad ranem. Sprawca został zatrzymany w wyniku pościgu policji.

Prokuratura podkreślała, że jest to tragedia rodzinna, niemająca związku z pełnioną przez ofiarę funkcją i obowiązkami.

Według informacji PAP, w sobotę po godz. 4 nad ranem policja otrzymała zgłoszenie, że w jednym z krakowskich bloków słychać było krzyk kobiety, a chwilę po tym z mieszkania wyszedł mężczyzna poplamiony krwią. Na miejsce przyjechał pluton alarmowy i kilka radiowozów.

Mężczyzna wsiadł do samochodu i zaczął uciekać, po drodze miał wypadek. Wysiadł, zatrzymał inny, przejeżdżający obok samochód. Atrapą broni sterroryzował kierowcę i odebrał mu auto. Uciekając uderzył w autobus komunikacji miejskiej, potem spowodował inną kolizję, w końcu zaczął uciekać pieszo.

Ścigający go policjanci wzywali do odrzucenia broni, ale mężczyzna nie zrobił tego. Padły strzały ostrzegawcze, ale ostatecznie mężczyzna został obezwładniony przy pomocy paralizatora. Zatrzymany był pod wpływem alkoholu.

...

Opetanie demoniczne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:32, 14 Sty 2016    Temat postu:

Łódzka prawniczka zaparkowała na jezdni. O 8 rano była całkowicie zamroczona
Magdalena Gałczyńska
Dziennikarz Onetu
Policjanci ustalili adres właścicielki pojazdu
Policjanci ustalili adres właścicielki pojazdu - Shutterstock

Krótko po ósmej rano łódzka prawniczka zostawiła swój samochód na jezdni, na przeciwległym pasie ruchu, kluczyki zostawiła w stacyjce i poszła do domu. Policjanci zastali ją w mieszkaniu pod wpływem alkoholu.

- Do zdarzenia doszło we wtorek, wcześnie rano. Krótko po 9 o dziwnym zachowaniu kierującej samochodem poinformował nas pracownik monitoringu jednego z łódzkich hipermarketów – mówi insp. Joanna Kącka z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. – Okazało się, że po ósmej rano kobieta kierująca oplem astra zostawiła samochód na środku jezdni, w dodatku na przeciwległym pasie ruchu i oddaliła się chwiejnym krokiem. Samochód miał włączone światłą awaryjne, był otwarty, a kluczyki zostały w stacyjce – dodaje rzeczniczka łódzkiej policji.

Policjanci ustalili adres właścicielki pojazdu – okazało się, że mieszka zaledwie kilka ulic dalej. - Gdy funkcjonariusze udali się do mieszkania, drzwi były zamknięte i mimo wielokrotnych prób, nikt nie otwierał. A ponieważ z relacji pracownika hipermarketu wynikało, że życie kobiety mogło być zagrożone, zdecydowaliśmy się na bardziej zdecydowane działania - mówi insp. Kącka.

Policja wezwała straż pożarną. Ta – przy pomocy wysięgnika – pukała do okien, by nawiązać kontakt z kobietą. Nie udało się. – W końcu drzwi otworzył mężczyzna. Także był nietrzeźwy, miał ponad dwa promile alkoholu w organizmie. Jak się okazało, w ogóle nie wiedział, o co policji chodzi. Nie miał pojęcia, że kobieta wychodziła z domu, był przekonany, że wciąż śpi – relacjonuje rzeczniczka policji w Łodzi.

Kobieta "odsypiała" w jednym z pokoi. Była tak zamroczona, że nie mogła nawet dmuchnąć w alkomat. Dlatego policja kilkakrotnie pobrała jej krew, teraz czeka na wyniki badań. A że obok łóżka leżały także opakowania po tabletkach, policja odwiozła prawniczkę na oddział toksykologii Instytutu Medycyny Pracy.

Za kierowanie samochodem w stanie nietrzeźwym kobiecie może grozić nawet do dwóch lat więzienia.

>>>

Zeby znowu nie bylo smierci. Alkoholizm dotyka wszystkich grup spolecznych. JEDNAK WIDZICIE ZE OD PRAWNIKOW SIE WYMAGA WIECEJ!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:21, 20 Sty 2016    Temat postu:

Zabrze: recydywista zatrzymany po brutalnym gwałcie
Paweł Pawlik
Dziennikarz Onetu

Recydywista zatrzymany po brutalnym gwałcie - Thinkstock / Thinkstock

Najpierw zwabił do mieszkania młodą kobietę, potem grożąc pobiciem brutalnie ją zgwałcił. Naga ofiara uciekając wyskoczyła z okna. Ranna została przewieziona do szpitala. We wtorek sprawca został zatrzymany. Jak się okazało, ma swoim koncie inne przestępstwa na tle seksualnym. Jak informują funkcjonariusze, do zdarzenia doszło w niedzielne popołudnie w centrum Zabrza, przy ulicy Armii Krajowej.

– Ze wstępnych ustaleń wynika, że sprawca zwabił 22-latkę do mieszkania i grożąc pobiciem, zgwałcił. Kobieta uciekła wyskakując z okna mieszkania na pierwszym piętrze – opisuje zdarzenie Agnieszka Żyłka z komendy policji w Zabrzu. Ranna kobieta z podejrzeniem urazu kręgosłupa i miednicy została przewieziona do szpitala.
REKLAMA


Sprawca uciekł z miejsca zdarzenia, jednak śledczy szybko poznali jego tożsamość. Okazało się, że jest 31-letni mieszkaniec miasta, który ma już na swoim koncie inne przestępstwa na tle seksualnym. Sprawca wiedząc, że poszukują go policjanci, zaczął się ukrywać.

...

Kolejne sukcesy wymiaru niesprawiedlliwosci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 11:45, 21 Sty 2016    Temat postu:

Przegrasz w sądzie, to więcej zapłacisz
21 stycznia 2016, 04:55
• Od 1 stycznia tego roku przegrana w sądzie kosztuje co najmniej dwa razy więcej
• Zmieniła się bowiem taksa adwokacka i radcowska - informuje "Gazeta Wyborcza"

W październiku ubiegłego roku, tuż przed wyborami, podwyżkę wprowadził minister sprawiedliwości. Od początku tego roku wszystkie stawki i we wszystkich postępowaniach wzrosły o co najmniej 100 proc.

Jeżeli wygramy proces, to przeciwnik zwróci nam poniesione koszty. Trzeba pamiętać - podkreśla "GW" - że podstawowa zasada orzekania o opłatach jest taka: przegrywasz - płacisz obu pełnomocnikom, swojemu i strony przeciwnej.

"GW" informuje, że wzrosły też opłaty sądzie pracy. Podstawowa stawka wynosi 360 złotych, np. za proces o rozwiązanie umowy o pracę. Do tej pory płaciliśmy 60 zł.

...

360!!! ZA ROZWIAZANIE UMOWY JAK ZARABIAM 1100! DEMOKRACJA WYBORCZEJ! STRACILI POCZUCIE RZECZYWISTOSCI JAK LUDZIE ZYJA! PRAWNICY TO ZLODZIEJSKA BANDA!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:59, 29 Sty 2016    Temat postu:

Oskarżeni w sprawie "układu warszawskiego" prawomocnie uniewinnieni

Oskarżeni w sprawie "układu warszawskiego" prawomocnie uniewinnieni - Thinkstock

Byli urzędnicy niegdysiejszej gminy Warszawa-Centrum, oskarżeni w sprawie tzw. układu warszawskiego, są niewinni – orzekł dziś warszawski Sąd Okręgowy, oddalając apelację prokuratury. Wyrok jest prawomocny. Obrona zapowiada wystąpienie o odszkodowanie.

W czerwcu 2014 r. sąd pierwszej instancji uniewinnił pięcioro oskarżonych, w tym byłego wiceburmistrza gminy Centrum Pawła Bujalskiego od zarzutów korupcji, jakiej mieli się dopuszczać w latach 90. Prokuratura odwołała się od wyroków uniewinniających czworo z nich.
REKLAMA


Zdaniem prokuratury sąd rejonowy dopuścił się sprzeczności i niekonsekwencji, pomijając zeznania świadków, które nie pasowały do założonej tezy o niewinności oskarżonych.

Obrońcy argumentowali, że materiał dowodowy "został zebrany w sposób szczególny", oskarżenie opierało się na zeznaniach skrajnie niewiarygodnych świadków – uzależnionych od alkoholu i leków lub osób, które zdecydowały się na współpracę, przebywając w areszcie w związku z innymi przestępstwami, np. wyłudzeniem.

- Układ warszawski to klucz, którym wyjaśniano wszystkie afery nagłaśniane przez prasę, miało to być porozumienie SLD-UW, ułatwiające popełnianie przestępstw – mówił adwokat Grzegorz Kucharski. Dodał, że żadna ze spraw dotyczących afer nie zakończyła się skazaniem, z wyjątkiem tych, gdzie oskarżeni – często dobrowolnie poddali się karze.

Przypomniał "parcie CBŚ, żeby Bujalski pozostawał w areszcie". Mówił o swoistej gazetce ściennej w gabinecie jednego z funkcjonariuszy CBŚ, na której umieszczono zdjęcia nie tylko polityków lokalnych, ale i Leszka Balcerowicza.

Sąd uznał, że prokuratura ograniczyła się do polemiki z ustaleniami sądu pierwszej instancji, nie wskazała jednak, by popełnił on błędy. W uzasadnieniu sąd okręgowy wskazał na niedostateczne dowody obciążające oskarżonych, niewiarygodne, często sprzeczne - jeśli chodzi o czas, kwoty i pochodzenie rzekomych łapówek - zeznania i wyjaśnienia, którym po części wprost zaprzeczali inni świadkowie. Zdaniem sądu prokurator dokonał nie tyle własnej oceny dowodów, ile ich interpretacji.

Półtora roku temu sąd pierwszej instancji uznał dowody w sprawie za "całkowicie niewiarygodne". Stwierdził, że były zbierane wbrew regułom; areszty miały charakter "wydobywczy", a niektóre zarzuty nigdy nie powinny były zostać sformułowane jako oparte na zeznaniach osoby skłonnej do mitomanii i leczonej psychiatrycznie. Zdaniem sądu w śledztwie "obrano jeden punkt widzenia i do niego dążono", nie analizowano rozbieżności w zeznaniach.

Trwający od 2009 r. proces był efektem głośnego śledztwa z czasów pierwszych rządów PiS, które miało być dowodem na przestępczy "układ" w stolicy z lat 90., gdy Warszawą rządziła koalicja SLD-UW, a prezydentem miasta był Paweł Piskorski. W 2006 r. ogłoszono, że CBŚ z prokuraturą rozbiły "układ" opierający się na korupcji.

Ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro mówił, że gdy były prezydent Warszawy Lech Kaczyński składał zawiadomienia w prokuraturze, postępowania były umarzane lub ich nie wszczynano. - To, co było niemożliwe, stało się możliwe, kiedy była rzeczywista wola prowadzenia postępowania, kiedy nowe kierownictwo prokuratur w Warszawie zdecydowało się potraktować sprawy tzw. układu warszawskiego jako priorytetowe - podkreślał.

Bujalskiego aresztowano na 14 miesięcy pod zarzutem przyjmowania łapówek za umożliwienie inwestycji budowlanych, preferowanie jednej firmy informatycznej, zgodę na wynajęcie powierzchni w Pałacu Kultury i Nauki (obrona wskazała, że chętnych było mniej niż powierzchni, nie było więc powodu, do przekupstwa).

Pojawiały się różne kwoty łapówek – w akcie oskarżenia wielokrotnie niższa od wcześniej zarzucanej, a w niektórych przypadkach pośrednikiem miał być zamordowany w 2005 r. b. szef Rady Gminy Centrum Bogdan Tyszkiewicz, powiązany z gangiem pruszkowskim.

Zarzuty postawiono kilkunastu osobom, niektóre dobrowolnie poddały się karze. Oskarżenie żądało 6 lat więzienia i 200 tys. zł grzywny dla Bujalskiego. Prokurator sam wniósł natomiast o uniewinnienie Ludwiki Wujec, bo proces wykazał brak dowodów na przekazanie jej łapówki. Dla trojga pozostałych prokurator żądał kar od czterech lat do półtora roku więzienia w zawieszeniu.

Oskarżeni nie przyznawali się do zarzutów. Obrona wnosiła o uniewinnienie wszystkich podsądnych. Określając sprawę jako polityczną, wskazywała na wymuszanie zeznań i ukrywanie dowodów niewinności.

Kucharski podtrzymał dziś zamiar wystąpienia o odszkodowania od państwa za utracone korzyści i bezpodstawny areszt.

...

~Amelka : Kpiny i bezhołowie. Wszyscy wiedzieli o tym, że jest układ korupcyjny w tym czasie, tylko sądy tego nie widziały. Procesy też trwały latami jak to w Polsce. Pamiętam jak w prasie pisali, że płacono za sprzątanie i zamiatanie pod pryzmami śniegu na powierzchniach przystankowych oraz przejściach ulicznych. To były wielkie powierzchnie i ogromne lody na tym kręcili przez wiele lat. Przecież pryzm z lodem i śniegiem nie podnoszono do góry i pod nimi nie zamiatano. Sąd w tej sprawie też nie widział niegospodarności i sprawę w drugiej instancji umorzył.
Po co w takim wypadku potrzebne są niesprawiedliwe i nieobiektywne sądy i wysoko opłacani z budżetu sędziowie, którzy korzystają z bardzo wielu przywilejów.

~ronin : W Styczniu 2014 roku zostałem potrącony samochodem marki Toyota Yaris przez "panią doktor" {wielomiejscowe złamanie obojczyka} naoczny świadek zdarzenia zeznawał na policji i w prokuraturze!!! Na rozprawie karnej w sądzie naoczny świadek zginął i nikt o nim nie słyszał!!! Do dziś nie mam wyroku, bo od takiego mam prawo się odwołać!!!! No cóż "pani doktor" jak widać jest chroniona, bo są równi i równiejsi!!!

~rafak : hahaha...uwaga ! ....czytamy tu takie sformułowania i pojęcia jak ;...obrona oskarżonych wskazywała na wymuszone zeznania i ukrywanie dowodów ich niewinności (rozumie , że przez oskarżycieli , a nie przez sąd) tych , którzy przyznali się do winy i poddali dobrowolnej karze , co świadczyło by o tym zdaniem sądu , że właściwie sprawy przestępstwa korupcji urzędniczej nie było , bo sąd nie wyrokował tych zarzutów . Winni sami się osądzili przecież ! . Przy tym sąd twierdzi , że oskarżenie jest bezpodstawne także z punkty widzenia takiego , iż świadkowie tego przestępstwa to sami alkoholicy , lekomani , narkomani , osoby wykluczone i leczące się psychiatrycznie , a jedynym świadkiem , który mógłby być wiarygodny był oskarżony , który został zamordowany przez mafię , z która współpracował ... hahaha...Czyli !!!...pełna aberacja ... No , niby ta wersja tłumaczenia sądu się kupy trzyma , ale i tak śmierdzi to na odległość dętym sądowym wyrokiem umorzenia . To jest tak samo jak rozmowa z premierem rządu , który uważa się , że cud intelektu kreatywnego , a kiedy staje przed obliczem wymiaru sprawiedliwości , który ma zamiar osądzić jego postępowanie , to wtedy , ten cud intelektu się rozmywa w niebycie zapomnienia i demencji starczej ...nie pamiętam , nie pamiętam , nie pamiętam , ale ponoć pamięta , że jest zdolny być premierem...Bo jak można wydać wyrok , o tym , że oskarżenie jest bezpodstawne bo prokurator zawinił , bo winni sami się ukarali , bo świadkowie są niepoczytalni lub nie żyją , bo było to bardzo dawno , a sprawa miała być zamieciona pod dywan , bo PiS nie był w planach jako partia rządząca i dlatego jest to sprawa polityczna , a nie kryminalna ...ech .. szkoda słów ...na tą mafię pseudo sprawiedliwości . Wniosek jest taki : mamy tu do czynienia z kpiną na wymiarze sprawiedliwości . Dokonaną przez prokuratorów i sędziów tej państwowej instytucji . Jeżeli doszło , lub dojdzie do tego , że nastąpi uszczerbek w budżecie państwa z tytułu ich ignorancji , kumoterstwa , nierzetelności , nieróbstwa lub innych zaniedbań , to ta banda powinna zwrócić osobiście co do grosza te pieniądza z własnych kieszeni i tyle , koniec.

....

Ludzie pisza o strasznych rzeczach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:53, 01 Lut 2016    Temat postu:

"Staruch" uniewinniony od zarzutu handlu narkotykami. Przywódca kibiców Legii Warszawa spędził 8 miesięcy w więzieniu bez wyroku
akt. 1 lutego 2016, 13:48
• Piotr S. został uniewinniony od zarzutu handlu amfetaminą
• "Staruch" spędził 8 miesięcy w więzieniu bez wyroku
• Przywódca kibiców Legii Warszawa został oskarżony przez Marka H.
• Świadek przyznał, że był szantażowany przez policjantów

Przywódca kibiców Legii Warszawa Piotr S., pseud. "Staruch", został uniewinniony od zarzutu handlu amfetaminą. Oskarżenie to efekt zeznań świadka koronnego Marka H., pseud. "Hanior". Wyrok jest nieprawomocny.

Świadek wyznał, że policjanci szantażowali go, by złożył zeznania obciążające lidera kibiców Legii


.@RadioZET_NEWS Sad Rejonowy Warszawa Praga uniewinnił Piotra S. Starucha .Zakwestionowana została wiarygodność św koronnego.
— Mariusz Gierszewski (@MariuszGierszew) luty 1, 2016


Sprawa "Starucha" ciągnie się od maja 2010 roku. Wtedy został wysłany akt oskarżenia do Sądu Rejonowego Warszawa-Praga. Pierwszy zarzut dotyczył kupna w maju tego roku kilograma amfetaminy. Drugi zarzut dotyczy przygotowania do "wprowadzenia do obrotu" 5 kg amfetaminy.

..

Nie znam sprawy nic nie powiem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:38, 02 Lut 2016    Temat postu:

Wyrwał napastnikowi nóż i wbił go w jego serce. Ma zarzut zabójstwa
Piotr Halicki
Dziennikarz Onetu

Wyrwał napastnikowi nóż i wbił go w jego serce. Ma zarzut zabójstwa - Policja

Tragicznie zakończyła się kłótnia trzech mężczyzn w Jadowie na Mazowszu. Najpierw 31-latek zaatakował nożem swoich dwóch znajomych. W pewnym momencie jeden z nich 43-letni Tomasz M., wyrwał mu go i wbił ostrze w jego klatkę piersiową. 31-latek zdążył jeszcze wybiec z domu, ale już na ulicy zmarł. Tomasz M. usłyszał zarzut zabójstwa i trafił do aresztu.

Wszystko działo się w miejscowości Jadów w powiecie wołomińskim na Mazowszu. Jak ustalił Onet, dwóch mężczyzn - 43-letni Tomasz M. i jego o osiem lat młodszy kolega, Piotr A., spotkali się w domu jednego z nich i razem spożywali alkohol. W pewnym momencie do budynku wszedł ich 31-letni znajomy (drzwi nie były zamknięte na klucz). Mężczyzna chciał „podłączyć się” do imprezy, ale zaczął być agresywny. Biesiadownicy poprosili więc go o opuszczenia domu. Ten nie chciał nawet o tym słyszeć.
REKLAMA


- Wywiązała się między nimi kłótnia. W pewnym momencie 31-latek wyjął nóż i zaczął im grozić, wymachując ostrzem. Po chwili dźgnął nim Tomasza M. w policzek, w okolice oka. W trakcie dalszej szarpaniny 43-latek wyrwał napastnikowi nóż i wbił go w jego klatkę piersiową. 31-latek wybiegł z domu, a panowie powiadomili policję o całym zdarzeniu – mówi Onetowi aspirant sztabowy Tomasz Sitek z Komendy Powiatowej Policji w Wołominie.

Funkcjonariusze szybko przyjechali na miejsce. W trakcie rozpytywania zgłaszających sprawę mężczyzn, dotarła do nich informacja o człowieku leżącym na ulicy. Udali się we wskazane miejsce i wezwali pogotowie ratunkowe.

- Mimo szybkiej reakcji przybyły na miejsce lekarz stwierdził zgon mężczyzny. Okazało się, że to właśnie 31-latek ugodzony wcześniej nożem przez Tomasza M. Mężczyzna zmarł w wyniku krwotoku wewnętrznego, ostrze trafiło bowiem prosto w jego serce – tłumaczy Tomasz Sitek.

Funkcjonariusze zatrzymali Tomasza M. i Piotra A. Badanie stanu trzeźwości wykazało u tego pierwszego ponad 2,4 promila, a u drugiego blisko 3,4 promila alkoholu w organizmie. Tomasz M. usłyszał zarzut zabójstwa 31-latka. Może mu za to grozić nawet dożywocie. Sąd przychylił się do wniosku prokuratora i policjantów i aresztował go tymczasowo na trzy miesiące. Jego kolega, Piotr A., został przesłuchany w charakterze świadka i zwolniony.

Jak dowiedział się nieoficjalnie Onet, zarzut, jak usłyszał Tomasz M., może zostać jednak wkrótce zmieniony. To bowiem 31-latek wszczął awanturę po wejściu do nie swojego domu i pierwszy zaczął wymachiwać nożem. Warto dodać, że był on znany policji ze swoich agresywnych zachowań, wielokrotnie był też notowany za różne przestępstwa, w tym m.in. za oszustwa i kradzieże. Możliwe więc, że 43-latek będzie odpowiadał np. za nieumyślne spowodowanie śmierci, w wyniku obrony koniecznej. O tym jednak zdecyduje prowadzący śledztwo prokurator.

...

Zabojstwo? Przekroczenie granicy obrony koniecznej najwyzej. Byl u siebie w domu a przylazl jakis bandzior.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:31, 04 Lut 2016    Temat postu:

Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia oburzone słowami Pawła Kukiza ws. "mafii prokuratorsko-sądowniczych"
4 lutego 2016, 13:33
• Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia protestuje ws. słów Pawła Kukiza
• Lider Kukiz'15 mówił w "Kropce nad i" o "mafiach prokuratorsko-sądowniczych"
• Słowa tłumaczył "przenośnią poetycką"
• Iustitia: radzimy Panu dogłębnie zapoznać się z Konstytucją RP



- Nie wyobrażam sobie, by mogło być gorzej z sądownictwem i prokuraturą niż jest obecnie. Mówimy o "mafiach" prokuratorsko-sądowniczych - powiedział oburzony Paweł Kukiz w poniedziałkowym programie "Kropka nad i". "Każdy prawnik, który Pana słuchał, jest zdziwiony Pana niewiedzą. Panie Pośle, niech Pan nie mówi ich językiem. Panu nie uchodzi" - protestuje w liście otwartym do posła Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia.

"Nikt nie wie, co miał Pan na myśli"

"W dniu 1 lutego 2016 r., podczas występu w programie TVN „Kropka nad i” obraził Pan publicznie polskie sądownictwo i prokuraturę, nazywając je mafią prokuratorsko-sądowniczą. Nie zmienią tego tłumaczenia, że użył Pan „przenośni poetyckiej”. Powiedział Pan, że sądownictwo i prokuratura „działa na zasadach podobnych do działań mafii”. Jest to zarzut niejasny, bo nikt nie wie, co Pan miał na myśli. Wiadomo tylko, że miał Pan pewność, iż nie poniesie Pan za te słowa żadnej odpowiedzialności. W cywilizowanych krajach polityk, który mówiłby tak o wymiarze sprawiedliwości bez jakichkolwiek dowodów, miałby potem problemy. W Polsce niestety takie słowa przechodzą bez echa" - czytamy w liście Iustitii.

"Mówi Pan rzeczy absurdalne"

"Nie potrafił Pan podać żadnego przykładu działania rzekomej mafii prokuratorsko-sądowniczej. Twierdził Pan, że w sprawie urzędnika państwowego, sprawcy wypadku, sąd najpierw uznał go za winnego, ale zawiesił postępowanie na okres próby jednego roku, a po roku uniewinnił go i skazał na karę stu złotych. Każdy prawnik, który Pana słuchał, jest zdziwiony Pana niewiedzą. Jeśli sąd uznał kogoś za winnego, to nie zawiesza postępowania. Jeśli uznał go za winnego, to nie może go uniewinnić. Jeśli uniewinnił, to nie może mu wymierzyć kary. Pan widocznie nie rozumie, co się w tym procesie stało – a miało tam miejsce warunkowe umorzenie postępowania – i nie potrafi Pan tego zrelacjonować. Stąd mówi Pan rzeczy absurdalne".

"Twierdzi Pan, że w sądownictwie jest „w dużej mierze” układ polityczny. Nie wie Pan, że sędziowie mają zakaz przynależności do jakichkolwiek partii i żadna z nich nie jest w stanie wprowadzić do sądów swoich członków, nawet gdyby nakazała im członkostwa się zrzec. Dochodzenie do stanowiska sędziego trwa bowiem wiele lat i wymaga wcześniej długich lat nauki, a następnie długiej pracy w określonych zawodach, a pewności powołania nie ma nikt. Wskutek tego wszystkie rządzące partie od dłuższego czasu, nie mogąc inaczej uzyskać wpływu na sądy, chcą na nie oddziaływać poprzez Ministra Sprawiedliwości, odpowiednio zmieniając przepisy. Sędziowie zaś przeciwko temu protestują".

"Sędziowie sądów nie są wybierani przez Sejm"

O Krajowej Radzie Sądownictwa powinien Pan wiedzieć, że zasiada w niej, poza sędziami, ośmiu polityków i tylko z ich strony mają miejsce wypowiedzi o charakterze politycznym, jak np. próba złożenia w ubiegłym roku „zdania odrębnego” od uchwały Rady krytykującej i podnoszącej wątpliwości konstytucyjne wobec rządowego projektu ustawy. Ustawa ta zresztą nie weszła potem w życie, gdyż Trybunał Konstytucyjny uznał jej przepisy istotnie za niezgodne z Konstytucją.

Rada ma skład i pozycję ustrojową określone w Konstytucji. Konstytucję w referendum przyjął Naród Polski. Zatem wolą Narodu było, aby sądownictwo było niezależne, aby nie było poddawane kontroli polityków, aby nie było żadnych „sądów ludowych”, co i Pan słusznie odrzuca. Nie dostrzega Pan jednak, że sędziowie sądów, w przeciwieństwie do sędziów Trybunału Konstytucyjnego, nie są wybierani przez Sejm ani żaden organ polityczny. Nie są kandydatami jakiejkolwiek partii czy układu i nie będą, w każdym razie dopóty, dopóki jakaś sejmowa większość nie nada sobie prawa powoływania członków Krajowej Rady Sądownictwa, uzurpując sobie konstytucyjne prerogatywy władzy sądowniczej. Dotychczas tylko raz miała miejsce ingerencja polityka w powoływanie sędziów, ze strony jednego z Prezydentów RP. Na szczęście później się to nie powtórzyło.

Widoczna jest także Pańska niewiedza co do problematyki obcego wymiaru sprawiedliwości, który podaje Pan jako przykład. W Stanach Zjednoczonych prokurator generalny jest istotnie członkiem rządu i ma rangę równorzędną sekretarzowi stanu, ale podlega mu tylko prokuratura, a nie sądownictwo. Sądy są tam odrębną władzą, a podporządkowanie ich władzy wykonawczej naruszałoby konstytucję USA.

"Wtedy sąd Pana uniewinnił ws. obrazy uczuć religijnych"

Warto, żeby Pan przypomniał sobie, jak przed laty został Pan niesłusznie oskarżony o obrazę uczuć religijnych tekstem piosenki. Sąd wtedy Pana uniewinnił. Czy sytuacja, w której prokurator, na polecenie polityka - Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego - Pana oskarża, a sąd wbrew jego stanowisku wydaje wyrok uniewinniający, byłaby możliwa, gdyby w Polsce istniała mafia prokuratorsko-sądownicza?

Panie Pośle, radzimy Panu dogłębnie zapoznać się z Konstytucją RP, w szczególności z jej rozdziałem VIII oraz poznać takie ustawy, jak prawo o ustroju sądów powszechnych czy ustawa o Krajowej Radzie Sądownictwa, włącznie z przeanalizowaniem, jakich zmian dokonali w nich politycy na przestrzeni ostatnich piętnastu lat. To obszerne ustawy, ale wiedza ta przyda się Panu, gdy będzie Pan chciał działać na rzecz zmian w polskich sądach. Wreszcie zauważamy, że określenie „mafia prokuratorsko-sądownicza” jest nam niestety znane. Codziennie pojawia się ono w pismach osób, które po przegraniu sprawy w sądzie z uporem twierdzą, że wyrok był niesprawiedliwy, a sędzia na pewno skorumpowany. Panie Pośle, niech Pan nie mówi ich językiem. Panu nie uchodzi.

Kukiz: potrzebna jest obywatelska kontrola

Paweł Kukiz powiedział w "Kropce nad i", że w trakcie rozmowy z min. sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą zaproponował, aby kontrolę nad wymiarem sprawiedliwości sprawowali tzw. sędziowie pokoju, którzy byliby wybierani przez obywateli w jednomandatowych okręgach wyborczych.

- Oni (sędziowie pokoju - red.) wzięliby na siebie cały masę tych spraw z pogranicza wykroczeń, drobnych przestępstw i odciążaliby w ogromnej mierze te prawdziwe sądy I i II instancji - tłumaczył Kukiz. Dodał przy tym, że sędziowie w Polsce, wbrew powszechnej opinii, nie są niezawiśli. - Cała ta partiokracja doprowadziła do patologii, potworzyły się salony partyjne, oligarchie partyjne. Jeden salon zastępuje drugi - mówił Kukiz.

Jednocześnie podkreślił, że obecny system wymiaru sprawiedliwości nadal "wymaga zmiany", mimo że przyjęta została ustawa o prokuraturze. - Żeby zmienić system, poprzestawiać meble w tym pokoju, trzeba w nim posprzątać - tłumaczył Kukiz.

...

Moze zamiast sie oburzac byscie skonczyli z burdelem w sadach co?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:03, 05 Lut 2016    Temat postu:

Skazany za niewinność. Teraz walczy o odszkodowanie
Agnieszka Kopacz
5 lutego 2016, 11:52
Spędził w areszcie 27 miesięcy. Kolejne lata to nieustająca walka przed sądem. Krzysztof Stańko wiele lat musiał udowadniać, że ani nie brał udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, ani nie produkował w swoim ośrodku wczasowym amfetaminy. Na koniec musiał się jeszcze zmierzyć z zarzutem paserstwa. Teraz ta walka wydaje się powoli dobiegać końca, ale Krzysztof Stańko chce finansowej rekompensaty. Walczy o ponad 3 mln zł.

...

Kolejny taki...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:04, 08 Lut 2016    Temat postu:

Krystyna Pawłowicz pyta, czy podnieść koszty rozwodów
Krystyna Pawłowicz - Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Do prof. Krystyny Pawłowicz zwrócili się wyborcy z pytaniem o koszty sprawy sądowej o rozwód. Pani poseł napisała więc interpelację do ministra sprawiedliwości z pytaniem, czy opłaty wnoszone przez rozwodzące się osoby faktycznie pokrywają wszystkie wydatki sądu, a jeśli nie, to pani poseł sugeruje te koszty podnieść. Ministerstwo zwróciło się już do Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości z prośbą o przeprowadzenie analizy, ile statystycznie wynoszą rzeczywiste koszty rozpoznawania spraw o rozwód.

Aktualnie opłata sądowa od pozwu o rozwód wynosi 600 zł, ale ostateczne koszty procesu bywają wyższe, bo powiększane o kolejne opłaty.
REKLAMA


Prof. Krystyna Pawłowicz napisała interpelację do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry (Solidarna Polska). Na wstępie pani poseł podkreśliła: - Zgłosili się do mnie wyborcy z pytaniem o koszty postępowania w sprawach rozwodowych. Chcąc udzielić im pełnych wyjaśnień, zwracam się do pana ministra z prośbą o odpowiedź na pytania.

Pierwsze brzmiało tak: - Czy koszty sądowe w procesach rozwodowych w pełni pokrywają rzeczywiste koszty ponoszone przez państwo: wynagrodzenie dla sędziego i ławników, koszty obsługi administracyjnej i eksploatacji sali sądowej? Ile - ewentualnie - dokłada do tego budżet państwa? I drugie pytanie, już z sugestią: - Czy - w przypadku, jeśli opłaty sądowe nie pokrywają wszystkich kosztów procesu - nie należałoby podnieść wysokość kosztów tak, by pokrywały wszystkie zobowiązania związane z prowadzeniem postępowania?

Ministerstwo Sprawiedliwości - w osobie wiceministra Marcina Warchoła - odpowiedziało, że państwo, realizując swój konstytucyjny obowiązek, musi ponosić koszty utrzymywania wymiaru sprawiedliwości. "Sądy powszechne (…) swoje wydatki pokrywają bezpośrednio z budżetu państwa, a pobrane dochody - jakimi są m. in. opłaty sądowe w sprawach cywilnych, w tym w sprawach o rozwód - odprowadzają na rachunek dochodów budżetu państwa" - wyjaśnił resort sprawiedliwości.

MS dodało także, że opłata sądowa (600 zł) to jedynie zryczałtowany ekwiwalent za "udzielenie przez państwo swoistej usługi publicznej, jaką jest sprawowanie wymiaru sprawiedliwości w konkretnej sprawie". "Usługa ta, mająca z mocy art. 175 ust. 1 Konstytucji RP charakter monopolu państwowego, jest ze swej istoty niewymierna (nie obejmuje kosztów faktycznego utrzymania i funkcjonowania sądów), w związku z tym nie musi i nie jest kształtowana, ani w sprawach rozwodowych, ani też żadnych innych, na poziomie kwoty wydatków faktycznie poniesionych w związku z dokonywaną czynnością procesową" - napisał wiceminister sprawiedliwości. Jednocześnie zaznaczył, że 600 zł nie pokrywa w całości kosztów takiego postępowania.

Sprawy rozwodowe bywają różne pod względem skomplikowania, praco- i czasochłonności, a MS nie jest w stanie odpowiedzieć, ile w rzeczywistości kosztuje państwo rozpatrzenie pozwu rozwodowego.

- Wysokość opłat jest apriorycznie powiązana z przeciętnym nakładem pracy i środków koniecznych do rozpoznania sprawy danego rodzaju. Realizując funkcje pozafiskalne, opłata sądowa pełni rolę stymulacyjną, a jej wysokość winna być tak skalkulowana, aby zapobiegała pochopnemu inicjowaniu postępowań sądowych, jednocześnie nie pozbawiając obywateli konstytucyjnego prawa do sądu" - wyjaśnił wiceminister.

Zintegrowany System Rachunkowości i Kadr nie pozwala aktualnie na uzyskanie informacji o kosztach pojedynczych typów spraw - w tym i rozwodowych. To jednak ma się zmienić. Dlaczego? Bo, jak zapewniono w odpowiedzi na interpelację Pawłowicz, minister sprawiedliwości zwrócił się do Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości z prośbą, o przeprowadzenie badań i dokonanie analizy, ile wynoszą statystyczne koszty związane z rozpoznawaniem przez sądy spraw o rozwód. Resort jak na razie nie zadeklarował, że planuje zwiększyć koszty spraw rozwodowych. Ich wysokość określa ustawa o kosztach sądowych w sprawach cywilnych z 2005 r.

...

Uzaleznic od dochodu. Dlaczego pansto doklada do rozwodow celebrytow ktorzy tasmowo ich dokonuja? Za biedni? Dotowanie rzeczy szkodliwej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:08, 08 Lut 2016    Temat postu:

Jarosław Kaczyński "depcze" Polskę na niemieckiej paradzie karnawałowej
Karykatura Jarosława Kaczyńskiego na paradzie - PATRIKSTOLLARZ / AFP

Jarosław Kaczyński depczący zapłakaną i pobitą kobietę symbolizującą Polskę - to jedna z karykatur wystawionych podczas karnawałowej parady w Duesseldorfie. Była też platforma z tonącą Angelą Merkel oraz prezydentem Turcji wznoszącym toast z terrorystami z ISIS. Pochody w Nadrenii odbywają się tradycyjnie w ostatni poniedziałek karnawału - Rosenmontag.

Na ulicach Duesseldorfu jak co roku na karnawałowej paradzie pojawiły się prace niemieckiego artysty Jacquesa Tilly'ego. Jego platformy z ogromnymi rzeźbami są komentarzem do aktualnych problemów politycznych, przez co wzbudzają kontrowersje. "To bogate położone nad Renem miasto zastanawia się: komu w tym roku mistrz budowy platform Jacques Tilly wbije szpilę?" - pisał już kilka dni temu "New York Times".

W tym roku artysta wbił szpilę Jarosławowi Kaczyńskiemu. Rzeźba przedstawiająca prezesa PiS pokazana jest w mundurze generała i ciemnych okularach. U jego stóp leży zapłakana i pobita kobieta z napisem "Polska". Na platformie można też dostrzec różowy odbiornik z napisem Radio Maryja.

...

To robili jacys z Waszawki. Niemcy nie wiedza o co chodzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 34, 35, 36  Następny
Strona 10 z 36

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy