Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Kolejna kompromitacja sądowa!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 34, 35, 36  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:47, 09 Lip 2015    Temat postu:

Wzrasta liczba recydywistów w Polsce
Tomasz Gdaniec
9 lipca 2015, 14:23
Resztę swojego życia mieli spędzić w więzieniu za gwałty i brutalne pobicia. Jednak wyszli i zaatakowali ponownie. Liczba recydywistów w Polsce wzrasta - w Europie, według szacunków, nawet 70 proc. skazanych popełnia kolejne przestępstwa.

W ciągu ostatnich lat Polską wstrząsnęło kilka brutalnych przestępstw dokonanych przez recydywistów oraz osoby będące na przepustce z więzienia. Jedną z najgłośniejszych spraw tego typu było morderstwo dokonane przez Ludwika S. w marcu ubiegłego roku. Pierwszy raz mężczyzna został skazany na karę śmierci w 1985 roku za brutalne zabójstwo kobiety. Na początku lat 90. wyrok został, podobnie jak Mariuszowi Trynkiewiczowi, zamieniony na 25 lat więzienia. S. opuścił sztumskie więzienia w sierpniu 2013 roku, a trzy miesiące później ponownie zaatakował. Tym razem jego ofiarami okazało się rodzeństwo z Chełmna. Kobieta otrzymała cios nożem. Jej twarz została rozcięta od policzka, aż po ucho. Jej brat został zraniony nożem tylko w okolicach ust, bo w ostatniej chwili zdążył się uchylić.

Druga tego typu sytuacja miała miejsce na początku lipca w okrytym złą sławą Parku Brzeźnieńskim. 51-letni Adam Sz. zwabił podstępem i zgwałcił 21-letnią studentkę z Ukrainy. Kobiecie udało się uciec i poinformować policję. Po zatrzymaniu sprawcy okazało się, że przed gdańskim sądem toczy się przeciwko niemu proces, także w sprawie gwałtu. Przez pierwsze dziewięć miesięcy śledztwa Sz. pozostawał w areszcie, ale zmieniono mu środek zapobiegawczy na dozór policyjny. Po drugim atak sąd aresztował go na trzy miesiące.

- Służba Więzienna nie decyduje o przyjęciu lub zwolnieniu więźnia. Realizujemy tylko decyzje sądu. Może on zwrócić się do placówki z prośbą o ocenę. Zazwyczaj pozytywnie opiniujemy wnioski o przerwy ze względu na bardzo zły stan zdrowia, wobec osób niestwarzających problemów wychowawczych, także w wyjątkowo trudnych sytuacjach rodzinnych - mówi Wirtualnej Polsce mjr Robert Witkowski z Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Gdańsku. - Oferujemy bardzo różnorodne zajęcia terapeutyczne dla skazanych. Umożliwiamy im zdobycie wykształcenia, kierujemy do zatrudnienia w zakładzie karnym lub poza nim. Jednak każdy skazany samodzielnie podejmuje decyzję o powrocie na drogę przestępstwa lub życia w zgodzie z prawem - dodaje Witkowski.

Ministerstwo Sprawiedliwości nie opublikowało jeszcze najnowszych danych dotyczących recydywistów. Jednak dostępne statystyki nie napawają optymizmem. Każdego roku skazywanych jest ponad 400 tys. osób. Większość wyroków zapada w zawieszeniu. W 2007 roku skazano 13 tys. recydywistów. Pięć lat później liczebność tej grupy zwiększyła się do ponad 19 tys. osób. Nie jest to jedynie polski problem, ponieważ ilość recydywistów wzrasta na całym Starym Kontynencie. Szacunki mówią, że w Europie nawet 70 proc. skazanych popełnia przestępstwo po raz drugi.

....

Efekt ideologii skracania kar. Kary są w Europie za krótkie co widać naocznie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:44, 10 Lip 2015    Temat postu:

Popełniła samobójstwo, bo została zgwałcona? Matka 14-latki obarcza winą policję i prokuraturę
akt. 10 lipca 2015, 09:50
- Policja i prokuratura mogły zapobiec tej tragedii - mówi reporterowi Radia Gdańsk matka 14-latki z Gdańska, która popełniła samobójstwo. Dziewczyna rzuciła się pod pociąg na Oruni. Zrobiła to, bo zdaniem matki wcześniej została zgwałcona.

Sprawcą miał być Krystian W. z Wejherowa. Mężczyzna jest dobrze znany śledczym. W ciągu ostatnich pięciu lat przewijał się w aż sześciu sprawach o gwałty nastolatek w Gdańsku, Wejherowie, Pruszczu Gdańskim, Pucku i Kwidzynie.

Tylko w jednej sprawie skończyło się aktem oskarżenia - Krystian W. odpowie przed sądem za zgwałcenie dziewczyny z domu dziecka w Pucku. Jak nieoficjalnie ustalił reporter Radia Gdańsk, śledczy podejrzewali też, że Krystian może mieć coś wspólnego z zaginięciem Iwony Wieczorek. Ten wątek jednak się nie potwierdził.

- Gdyby ten mężczyzna był za kratkami, moja córka by żyła - mówi matka nastolatki Joanna Tutghushyan. - Mam żal przede wszystkim do tych wszystkich ludzi, którzy do tej pory w tych innych sprawach nie zadziałali. Gdyby ten mężczyzna siedział w areszcie, dużo dziewczyn nie zostałoby skrzywdzonych i moja córka by się z nim nie spotkała. Dziś by żyła. Myślę, że ona najbardziej obawiała się zemsty z jego strony, bo wiemy od wielu dziewczyn, które się do mnie zgłosiły, że on je skrzywdził, a potem szantażował - wyjaśnia matka nastolatki.

Prokuratura twierdzi, że nie mogła aresztować mężczyzny, bo nie było obawy, że będzie mataczył czy utrudniał postępowania. Spośród sześciu spraw, tylko jedna skończyła się aktem oskarżenia. Jedna, dotycząca gwałtu, która została umorzona w 2010 roku, została niedawno wznowiona.

- Niewątpliwie z tych spraw wyłania się obraz mężczyzny, który nawiązuje kontakty z dziewczętami w wieku między 15 a 18 lat. Zebrany materiał dowodowy, tam gdzie były postawione zarzuty, nie dawał podstaw do stosowania tego typu środka. Nie było potrzeby zabezpieczania toku postępowania. Natomiast dwa postępowania, tam gdzie były zarzuty, zakończyły się umorzeniem. Natomiast w pozostałych sprawach w ogóle nie było możliwości stosowania jakiegokolwiek środka zapobiegawczego - tłumaczy Grażyna Wawryniuk z prokuratury okręgowej w Gdańsku.

W sprawie śmierci 14-letniej Anaid, Krystian W. był przesłuchany, ale w charakterze świadka.

Prokuratura ustala, czy rzeczywiście nastolatka przed śmiercią została przez niego zgwałcona.
radiogdansk.pl

...

Znów ponura sprawa. To byłby mord...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:38, 14 Lip 2015    Temat postu:

"Rzeczpospolita": bezkarny pirat ze Wschodu
Kierowcy zza wschodniej granicy nie muszą bać się polskich fotoradarów - Shutterstock

Kierowcy z Rosji, Ukrainy czy Białorusi nie muszą się bać polskich fotoradarów. Mandatu i tak nie dostaną – alarmuje "Rzeczpospolita".

Kierowca średnio co dziesiątego auta uchwyconego przez fotoradar na przekroczeniu prędkości unika kary. Tylko dlatego że samochód jest zarejestrowany poza UE. To głównie kierowcy zza wschodniej granicy.

Od ponad roku, dzięki nowelizacji ustawy Prawo o ruchu drogowym możliwe jest szybkie ustalenie właściciela lub posiadacza pojazdu zarejestrowanego w innym państwie Unii, uchwyconego przez fotoradar przy przejeżdżaniu na czerwonym świetle lub przekraczaniu dopuszczalnej prędkości.

- Wspomniana wymiana danych dotyczy państw europejskich, które zastosowały dyrektywę, dlatego nie ma możliwości egzekwowania odpowiedzialności wobec kierujących z innych państw, chociażby z Rosji - podkreśla Łukasz Majchrzak z Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym.

Więcej na [link widoczny dla zalogowanych]

>>>

SZOK ! BARANY W SEJMIE NIE ZDAZYLY UCHWALIC USTAWY! ROZNE ZLODZIEJSTWA DLA ZAIKSU ZAWSZE ZA TO ZDAZA!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:40, 16 Lip 2015    Temat postu:

Elbląg: Zgwałcił ośmiomiesięczną siostrzenicę. Usłyszał wyrok

Elbląg: Zgwałcił ośmiomiesięczną siostrzenicę. Usłyszał wyrok - Norbert Litwiński / Onet

Zakończył się proces Jacka S i Teresy S. Mężczyzna był oskarżony o gwałt na swojej ośmiomiesięcznej siostrzenicy a kobieta o narażenie życia lub zdrowia dziecka. Sami zaproponowali dla siebie kary - informuje TVN24.

Oskarżony zaproponował dla siebie 9 lat więzienia. Według przepisów maksymalna kara, jaka mu groziła, to 12 lat. Proces rozpoczął się o godz. 9, a już o godz. 11.00 sąd ogłosił wyrok i skazał mężczyznę właśnie na dziewięć lat.
REKLAMA


Żona Jacka S., Teresa S., oskarżona o narażenie dziecka na utratę zdrowia lub życia, została skazana na dziewięć miesięcy pozbawienia wolności. Taką karę sama dla siebie zaproponowała.

We wrześniu ubiegłego roku prokurator przedstawił Jackowi S. zarzut gwałtu. Mężczyzna przyznał się do molestowania dziecka. Złożył też wyjaśnienia. Dziś rozpoczął się proces w sprawie. Ze względu na okoliczności została wyłączona jego jawność.

Matka dziewczynki poprosiła we wrześniu 2014 roku ciotkę i wujka ośmiomiesięcznego dziecka o pomoc. Kobieta wówczas stwierdziła, że z powodów finansowych nie jest w stanie zaopiekować się córką.

W nocy 15 września ciotka dziewczynki wezwała karetkę pogotowia, bo dziecko miało "źle się poczuć" i krwawić. Lekarze, widząc rany narządów płciowych, natychmiast zawiadomili policję. Dziecko trafiło na oddział chirurgii do szpitala dziecięcego w Olsztynie. Konieczny był bowiem zabieg chirurgiczny. Stan zdrowia dziecka był stabilny i nie zagrażał życiu. U dziewczynki rozpoznano tzw. zespół dziecka maltretowanego.

Według policji Jacek i Teresa S. nie byli wcześniej karani, a w domu nie było interwencji związanych z przemocą w rodzinie. Małżeństwo korzystało z pomocy opieki społecznej. Aresztowana para ma dwoje własnych, kilkuletnich dzieci, które obecnie przebywają pod opieką babci.

Jackowi S. za przestępstwo seksualne wobec dziecka poniżej 15. roku życia grozi od dwóch do 12 lat więzienia. Jego żonie za brak odpowiedniej opieki nad siostrzenicą grozi kara od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności.

...

archii1 : Ręce opadają....zwyrol sam sobie zaproponował karę a sąd na to przystał.No,ale to i tak lepiej bo ostatnio ten sam sąd skazał gwałciciela dwuletniego dziecka na 5 lat czyt. 3 bo oczywiście stanie na wokande i po tych symbolicznych 3 wyjdzie na wolność a po kolejnych dwóch będzie miał prawo kontaktować się z ofiarą,Hańbą Polski jest to,że mamy najniższe zasądzane wyroki za gwałt (3,3 roku zasądzane a 1,7 realnie odsiedziane) w Europie!W Europie która i tak ma bardzo łagodne kodeksy karne! No ale według naszych karnistów liczy się nieuchronność a nie wysokość.I tak gwałciciele wychodzą i gwałcą ponownie bo kary są za ten proceder śmieszne.Ostatnio zatrzymano zwyrodnialca który po czwartym wyjściu z więzienia zgwałcił już piątego chłopca i dopiero teraz skazano go na 15 lat.

...

~Kate : Kilka dni temu w TV, że 41% wyroków za gwałty to wyroki w zawieszeniu... Szok.
Słynna sprawa w Elblągu ostatnio nagłośniona - gwałt na kobiecie, podczas ataku padaczki - wyrok w zawieszeniu. W uzasadnieniu informacja, że teraz panowie, którzy tego dokonali już wiedzą, że zrobili źle...
Sprawa sprzed kilku lat - Białtystok chyba - gwałt przez nastolatka na chłopcu, sąsiedzie z tej samej klatki w bloku - wyrok w zawieszeniu... Chłopczyk i chłopak zwyrodnialec mijają się na schodach klatki schodowej... Dziecko boi się wychodzić z domu, odprowadza i przyprowadza Mama. W jakim my kraju żyjemy?

...


~red do ~wj: Dwa lata pracowałem w ZK w Nowogardzie. Powiem ci jak to będzie wyglądać. Facet trafi z marszu do celi chronionej wraz z innymi pedofilami, gwałcicielami itd. Na spacer będzie wychodził tylko i wyłącznie z więźniami chronionymi , więc jedyne co mu grozi to okrzyki z okien. A tak w błogim spokoju spędzi 4,5 roku bo go zwolnią za dobre sprawowanie. Chyba nie muszę odpowiadać czemu moja kariera w ZK trwała tylko 2 lata, ale odpowiem. Więzienia w Polsce są jak kolonie wakacyjne bez zwiedzania.

...

Zachodni czerwoni wymyślili ideologię skracania kar i znoszenia kary śmierci. Powiedzmy sobie szczerze w Polsce profesorów mianowała komuna. A sądy pilnowali szczególnie, Miały służyć partii. I teraz ten syf robi ,,prawo". A co gorsza p osłowie kretyni jeszcze to przegłosowują.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:44, 17 Lip 2015    Temat postu:

Pracownicy sądów żądają podwyżek

Pracownicy sądów żądają podwyżek - Norbert Litwiński / Onet

Protestują pracownicy sądów domagający się podwyżek wynagrodzeń, których nie mieli od 7 lat. Resort sprawiedliwości zapewnia, że podwyżki będą w przyszłym roku, ale nie wiadomo jeszcze, w jakiej dokładnie wysokości.

Ogólnopolski protest Związku Zawodowego Pracowników Wymiaru Sprawiedliwości RP (ta grupa zawodowa nie ma prawa do strajku) polega na akcji informacyjnej pod hasłem: "Dość pracy za grosze!". W sądach wywieszono plakaty o proteście.
REKLAMA


Jak powiedziała dziennikarzom szefowa ZZPWSRP Iwona Nałęcz-Idzikowska, od 7 lat nie było ani podwyżek, ani waloryzacji wynagrodzeń, przy ciągle zwiększanych obowiązkach. Pracownik sądu zarabia dziś 2-2,4 tys. zł brutto, co oznacza, że "na rękę" dostaje 1,4-1,5 tys. zł. Środowiska sędziowskie popierają nasze postulaty - podkreśla Renata Pszczółkowska-Kozub ze związku.

Nałęcz-Idzikowska podkreśliła, że minister Borys Budka deklarował, iż w przyszłym roku możliwa byłaby podwyżka 150-200 zł brutto, ale nie satysfakcjonuje to związkowców. Zapowiedziała kolejne akcje protestacyjne na sierpień i wrzesień; nie wykluczyła, że będą one "bardziej drastyczne".

Niedawno Budka przypominał, że rząd przyjął założenia do przyszłorocznego budżetu państwa, w których przewidziano 2 mld zł więcej na uposażenia pracowników budżetówki. - Podwyżki dla pracowników sądów będą na pewno, ale nie wiadomo jeszcze, jak kwota 2 mld zł będzie podzielona na poszczególne resorty - powiedziała w piątek PAP rzeczniczka MS Patrycja Loose.

Temat wynagrodzeń pracowników sądów i prokuratur powrócił w związku z wprowadzoną 1 lipca reformą spraw karnych. Ponadto w kwietniu Trybunał Konstytucyjny umorzył z przyczyn formalnych pytania prawne sądów związane z kilkuletnim zamrożeniem waloryzacji wynagrodzeń tych grup zawodowych. W swym postanowieniu TK wskazał jednak, że brak takiej waloryzacji jest "zjawiskiem niepokojącym".

Trybunał zasygnalizował też Sejmowi konieczność uregulowania tych kwestii. "Pogłębiający się spadek siły nabywczej wynagrodzeń może się bowiem przyczyniać do zniekształcenia mechanizmu naboru pracowników sądowych (tzw. negatywna selekcja), spadku ich wydajności, m.in. z powodu konieczności poszukiwania dodatkowych źródeł dochodów, i motywacji" - napisał TK.

Konferencję prasową ZZPWSRP zorganizowała w Sejmie Zjednoczona Prawica. - To jedyna grupa polityczna, która nam pomaga, choć nie podpisujemy się pod żadnym programem politycznym - oświadczyła Nałęcz-Idzikowska. - Musi być symbioza między płacami sędziów i pracownikami sądów - mówił poseł Andrzej Dera z ZP.

....

Zależy którzy pracownicy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:41, 17 Lip 2015    Temat postu:

Została dwukrotnie zgwałcona. Wciąż czeka na sprawiedliwość

Zobacz na TVP

Przeżyła piekło. Słyszała, że sama się prosiła. Namawiano ją, by zapomniała o sprawie, przekonywano do ugody. Koszmar miał się skończyć po procesie, ale wyrok tylko wzmocnił poczucie niesprawiedliwości i potężny żal. Pani Aleksandra została dwukrotnie zgwałcona w czasie służbowego wyjazdu. Sąd nie miał wątpliwości, kto jest gwałcicielem. Ale w wymiar kary ofiara wciąż nie może uwierzyć.

..

~jaro7 : Ta sprawa plus wypuszczenie przez głupią prokurator(żenująca wypowiedz) pijanego kierowcy który zabił dziecko świadczy po raz kolejny o tym że w Polsce NIE istnieje "wymiar sprawiedliwości"tylko tzw "państwo w państwie".I co gorsze aby ta sytuację uzdrowić trzeba by wywalić na "zbity pysk"99% sędziów i prokuratorów.

~stud(n)ia bez dna do ~jaro7: Nieładnie, nieładnie. Kolega wszak pisze o pracownikach wymiaru sprawiedliwości kształconych uprzednio na studiach prawniczych, przez "uczonych w prawie", czyli: mgr, dr, dr hab. i prof dr hab. nauk prawnych. Ładnie to tak ? Ależ nieładnie, nieładnie... przecież Wydziały Prawa i Administracji znowu nałapały "świeżej krwi" na studia prawnicze..

~lechr : Jakoś przy takich sprawach nie ma głosu organizacji kobiecych które wolą się zajmować ważniejszymi dla nich sprawami jak aborcja czy in vitro.

...

To są organizacje antykobiece.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:04, 23 Lip 2015    Temat postu:

25 lat więzienia dla "Ciola". Torturował kobietę, którą chciał okraść
23 lipca 2015, 16:42
Jeden z najgroźniejszych polskich przestępców lat 90. usłyszał wyrok 25 lat więzienia - informuje TVP Info. Warszawski sąd skazał Roberta K., ps. Ciolo, za udział w napadzie na dom w podwarszawskich Markach w 1993 r. Bandyta torturował kobietę, którą chciał obrabować, i próbował zabić jej ochroniarza. "Ciolo" ma już na koncie pięć wyroków dożywocia za dokonanie sześciu zabójstw.

Prokuratura chciała dla Roberta K. 10 lat więzienia, jednak Sąd Okręgowy dla Warszawy Pragi wydał surowszy wyrok - aż 25 lat pozbawienia wolności. Ponad 10-letnie wyroki więzienia usłyszeli kompani "Ciola" oraz słynny stołeczny gangster Janusz P. ps. Jacek, uznawany dawniej za jednego z bossów stołecznego półświatka. Sędzia, wydając surowe wyroki, wziął pod uwagę bardzo brutalne działanie sprawców.

Rozwiązanie sprawy napadu sprzed 22 lat było możliwe dzięki zeznaniom byłego gangstera Sławomira S., ps. Piecia, który pięć lat temu zdecydował się na współpracę z organami ścigania i został świadkiem koronnym.

"Piecia" ujawnił, jak w 1993 r. pojechał z "Ciolem" i dwoma innymi mężczyznami "na robotę do Marek". Przestępcy mieli zamiar napaść na Stefanię R., która "nie chce podzielić się pieniędzmi ze spadku ze swoim pasierbem".

Bandyci obezwładnili najpierw Józefę K., gosposię Stefanii R., a potem Robert K. miał postrzelić emerytowanego policjanta Stanisława F., który zajmował się ochroną Stefanii R. Rannego w brzuch mężczyznę skuto kajdankami i pozostawiono w jednym z pomieszczeń, nie przejmując się, że obficie krwawił.

Gdy do domu wróciła także gospodyni, przestępcy ją obezwładnili i zmusili do oddania gotówki i kosztowności, wartych w sumie ok. 7 mln starych złotych. Rabusie uznali, że to za mało. Zaczęli torturować kobietę, przypalając ją m.in. rozgrzanym żelazkiem. Przestali gdy uznali, że zmaltretowana gospodyni rzeczywiście nie ma już więcej pieniędzy.

Rok po napadzie kobieta zmarła. Zdaniem śledczych, był to skutek obrażeń doznanych podczas napadu. Nie znaleziono na to jednak wystarczająco mocnych dowodów.

Podczas śledztwa "Ciolo" przyznał się do udziału w napadzie na dom w Markach, ale nie do postrzelenia Stanisława F. Przekonywał także, że to "Piecia" strzelał do ochroniarza Stefanii R. Warszawscy śledczy ustalili jednak, że bandyta kłamał, chcąc zdyskredytować świadka koronnego.

Janusz P., ps. Jacek, także nie przyznał się do zarzutów. Twierdzi, że padł ofiarą pomówień.

"Ciolo" i jego banda dokonali wielu innych napadów, a ich sposób działania zawsze był podobny do tego w Markach. Tortury, zwłaszcza rozgrzanym żelazkiem, i strzelanie do napadniętych stały się wizytówką przestępców. W czasie napadów Robert K. zabił sześć osób, za co został skazany na dożywocie.

...

Późno...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:12, 30 Lip 2015    Temat postu:

"Rzeczpospolita": coraz skuteczniej ścigają ksenofobów i rasistów


Rośnie liczba spraw o nawoływanie do nienawiści, bo coraz więcej osób informuje policję, gdy zauważy obraźliwy napis na murze czy w internecie - pisze "Rzeczpospolita".

Z roku na rok przybywa spraw o przestępstwa polegające na propagowaniu faszyzmu i totalitaryzmu. W 2004 r. policja wszczęła ich 24 i stwierdziła 14 przestępstw, w 2014 r. było to już odpowiednio: 397 i 391.
REKLAMA


W tym samym czasie prokuratury, nastawione szerzej na ściganie przestępczości z pobudek rasistowskich czy ksenofobicznych, prowadziły 1365 postępowań o takie czyny – wylicza "Rz".

Policjanci i śledczy coraz lepiej radzą sobie ze ściganiem tego rodzaju przestępczości – mówi dr Łukasz Jemioł z Uniwersytetu Śląskiego.

I choć wykrywalność nieznacznie spada, to rośnie świadomość społeczna ludzi – ocenia Jemioł. Jak dodaje, coraz więcej osób, gdy zauważy obraźliwy napis, wpis w sieci czy zachowanie, informuje o tym policję.

...

Walka z rasizmem zaostrza sie w miare budowy europeizmu. Jak za Stalina tez sie zaostrzala w miare.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 0:09, 06 Sie 2015    Temat postu:

Bezpłatna pomoc prawna nie obejmie pierwszego pisma procesowego - Sejm przyjął poprawki Senatu


Wykreślenie z zakresu bezpłatnej pomocy prawnej sporządzania projektu pisma wszczynającego postępowanie sądowe, to najważniejsza z senackich poprawek, którą w środę przyjął Sejm. Teraz ta od dawna przygotowywana ustawa trafi do podpisu prezydenta.

Łącznie posłowie przyjęli dziewięć z 13 senackich poprawek do ustawy. Pierwsza z przyjętych poprawek - i najważniejsza - przewidywała wykreślenie z zakresu usług przewidzianych w ramach bezpłatnej pomocy sporządzanie projektu pisma wszczynającego postępowanie sądowe lub sądowo-administracyjne.
REKLAMA


Jak uzasadniano takie pismo ma "daleko idące konsekwencje", gdyż w postępowaniu cywilnym sąd - poza szczególnymi przypadkami - pomija spóźnione twierdzenia i dowody. Ponadto możliwe jest uzyskanie pomocy prawnej z urzędu w procesie sądowym jeszcze przed wszczęciem samego postępowania w sprawie, czyli przed wniesieniem pozwu. Dlatego uznano, że nie znajduje głębszego uzasadnienia "podjęcie ryzyka związanego z przyjęciem, że nieodpłatna pomoc prawna obejmuje także sporządzenie projektu pierwszego pisma procesowego".

Uwzględniono też poprawkę, która wykreśliła zapis mówiący, że udzielona nieodpłatna pomoc prawna nie stanowi przychodu w rozumieniu ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych. Według senatorów okoliczność, że pomoc taka nie podlega opodatkowaniu podatkiem dochodowym nie wywoływała dotychczas żadnych kontrowersji. Niezależnie od tego - zdaniem Senatu - wszelkie kwestie wyłączeń i zwolnień z podatku powinny być rozstrzygnięte w przepisach ustaw podatkowych.

Pozostałe poprawki porządkują odesłania do innych przepisów, doprecyzowują pojęcia zawarte w ustawie oraz mają charakter redakcyjny.

Teraz ustawa trafi do podpisu prezydenta. Zakończy to wieloletnie wysiłki zmierzające do wprowadzenia takich przepisów. Propozycje regulacji o nieodpłatnej pomocy prawnej na etapie przedsądowym omawiane były od ponad dekady, a złożenie w Sejmie projektu dotyczącego tych kwestii planowało kilku ministrów sprawiedliwości. Ustawa jest też wypełnieniem deklaracji złożonej przez premier Ewę Kopacz w expose, w którym zapowiedziała program "Prawo dla każdego", czyli bezpłatny dostęp niezamożnych obywateli do porad prawnych na poziomie lokalnym.

Ustawa przewiduje bezpłatną pomoc prawną dla osób niezamożnych uprawnionych do świadczeń z pomocy społecznej, osób młodych do 26. roku życia, seniorów, którzy ukończyli 65. rok życia, kombatantów, weteranów, posiadaczy Karty Dużej Rodziny i ofiar klęsk żywiołowych.

Pierwotnie projekt składał się z trzech części dotyczących: bezpłatnych porad prawnych, informacji prawnej - w postaci infolinii - oraz edukacji prawnej. Jeszcze na etapie prac sejmowej podkomisji zdecydowano jednak o wykreśleniu drugiej z tych części. Jak w czerwcu mówił PAP minister sprawiedliwości Borys Budka aplikacje mobilne połączone z dobrze działającą stroną internetową są lepsze niż tradycyjna infolinia z informacją prawną. Ponieważ MS pracuje nad takimi aplikacjami, zdecydowano się zrezygnować z mniej nowoczesnej infolinii telefonicznej.

Zgodnie z ustawą w kraju ma zostać utworzonych ponad 1,5 tys. punktów, w których od stycznia 2016 r. będą udzielane bezpłatne porady. Jako regułę przyjęto, że pomoc będą świadczyć adwokaci lub radcowie prawni na podstawie umowy zawartej z powiatem. Do udzielania bezpłatnych porad "w szczególnych wypadkach" dopuszczono aplikantów adwokackich i radcowskich.

Powiat będzie mógł jednak powierzyć prowadzenie połowy punktów na jego terenie organizacjom pozarządowym. W punktach prowadzonych przez te organizacje - obok pomocy adwokatów i radców - będzie możliwe także uzyskanie porad dotyczących prawa podatkowego, które będą udzielane przez doradców podatkowych. Organizacje pozarządowe będą także mogły zatrudniać do udzielania pomocy osoby, które ukończyły wyższe studia prawnicze, jeśli mają one co najmniej trzyletnie doświadczenie w wykonywaniu czynności związanych ze świadczeniem pomocy prawnej.

Dopuszczenie tej kategorii osób do udzielania pomocy wzbudziło najwięcej kontrowersji, sprzeciwiała się temu m.in. adwokatura. Adwokaci oceniali, że porady udzielane przez absolwentów prawa mogą być pomocą "drugiego gatunku". MS wskazywało w odpowiedzi, że organizacje pozarządowe mają wieloletnie doświadczenie i praktykę w udzielaniu porad prawnych. Propozycja poprawki wykreślającej tę kategorię osób spośród udzielających bezpłatnej pomocy nie uzyskała większości w Senacie.

Nowa ustawa ma poruszać też kwestie edukacji prawnej społeczeństwa. Programy edukacyjne przeznaczone do realizacji w formie kampanii społecznych mają być realizowane we współpracy z organizacjami pozarządowymi, uczelniami i samorządami zawodowymi.

...

To ma zoszczedzic co ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:44, 12 Sie 2015    Temat postu:

| Gazeta Pomorska

Przez dziewięć lat komornik zabrał bydgoszczaninowi 74 tys. zł. Mężczyzna wciąż nie wie, dlaczego

Przez dziewięć lat komornik zabrał bydgoszczaninowi 74 tys. zł. Mężczyzna wciąż nie wie, dlaczego - Shutterstock

- Żona schowała przede mną kluczyk do skrzynki pocztowej - opowiada Grzegorz Szulc. Potem zorientował się, że nie chciała, aby odbierał listy. I nie chciała, żeby wiedział o długach. Komornik w ciągu dziewięciu lat zabrał mu już 74 tysiące złotych. A pan Grzegorz nadal nie wie, dlaczego.

Schorowany 67-latek z bydgoskiego Wzgórza Wolności mówi wolno, spokojnie. Jest po sześciu wylewach. Od kilkunastu lat mieszka z żoną w Bydgoszczy. To jego miejsce docelowe. Ale wcześniej mieszkali w wielu miastach w Polsce.
REKLAMA


Tam, gdzie była praca, tam żyli. - Jestem technikiem samolotów odrzutowych - przedstawia się Grzegorz Szulc. - Wrocław, Dęblin, Piła, Goleniów. Na końcu była Bydgoszcz, Wojskowe Zakłady Lotnicze.

Ma 38 lat stażu. Myślał, że na emeryturze odpocznie. W spokoju.

Senior pokazuje dokumenty. To upomnienia. - Nie płaciłem, bo przecież nie brałem pożyczek. Nigdy nie miałem długów. Po wypłacie zawsze najpierw robiliśmy opłaty.

Minęło parę lat. - Dostałem kolejne pismo, tym razem od komornika - mówi Szulc. - Dorwał mnie. Tylko: za co?

Poszedł do kancelarii komorniczej. - Kilkanaście razy byłem. Usłyszałem, że sam powinienem wiedzieć, za co nie płacę. Oni są od ściągania należności, a nie tłumaczenia dłużnikom, za co ci zalegają.

Pani Danuta, żona pana Grzegorza, ma z nim rozdzielność majątkową. Nie ma jednak też pojęcia, skąd są długi. - Przychodzą wezwania i upomnienia nawet z firm mających siedziby w Anglii i Francji. Może ktoś podszywa się pod męża i zaciąga pożyczki?

Komornik wszedł mu na emeryturę latem 2006 roku. - I do teraz co miesiąc ściąga około tysiąca złotych - zaznacza "dłużnik".

Szulc pokazuje kolejne dokumenty. - Od 2006 roku do bieżącego komornik wziął mi prawie 74 tysiące złotych.Z innych papierów wynika, że do uregulowania pozostało ponad 59 tysięcy plus odsetki i koszty egzekucyjne.

Szulc złożył skargę na komornika w Sądzie Rejonowym w Bydgoszczy. Skarga została odrzucona.- Powiadomiłem prokuraturę o "przekroczeniu uprawnień przez komornika" - wspomina emeryt. - Dochodzenie zostało jednak umorzone.

Znowu poszedł do kancelarii. - I znowu niczego się nie dowiedziałem - kwituje.

My też się nie dowiemy. - Zgodnie z artykułem 20 Ustawy o komornikach sądowych i egzekucji, odpowiedź na zapytanie nie może zostać udzielona - maila o tej treści wysłała do nas Cecylia Klonowska, komornik, prowadząca sprawę pana Szulca. - Jak rozumiem, zgłoszony przez pana Grzegorza Szulca problem to brak informacji na temat tytułu, na podstawie którego prowadzone jest postępowanie przez komornika sądowego? - dopytuje Monika Janus, rzecznik Krajowej Rady Komorniczej.

I wyjaśnia: - Komornik, podejmując jakiekolwiek działania, musi zawiadomić o nich dłużnika. Wskazuje orzeczenie sądu, na podstawie którego prowadzone jest postępowanie. Trzeba też pamiętać, że w wyroku sąd wskazuje jedynie obowiązek, który dana osoba ma spełnić. W związku z tym komornik nie wie, z czego wynika zadłużenie. Taką informację można uzyskać u wierzyciela lub w sądzie, który wydał wyrok w danej sprawie.

- Z uzyskanych przeze mnie informacji, pani komornik Cecylia Klonowska prowadziła od wielu lat 26 postępowań egzekucyjnych, z czego obecnie pozostało do wyegzekwowania jeszcze pięć z nich- mówi Monika Janus. - Pan Grzegorz Szulc był w kancelarii pani komornik, gdzie udzielane mu były informacje na temat prowadzonych spraw. Pani komornik przyjmuje interesantów w swojej kancelarii we wtorki. Wtedy też pan Grzegorz może uzyskać dodatkowe informacje w swoich sprawach.

- Powtarzam, przecież ciągle tam chodzę i niczego się nie dowiedziałem - zaprzecza Grzegorz Szulc.

Michał Kisiel, analityk portalu Bankier.pl, mówi o tym, że łatwo wpaść w pułapkę zadłużenia. - To sytuacja, w której swoje wcześniejsze zobowiązania zaczynamy spłacać, zaciągając kolejne kredyty i pożyczki. Z reguły tańszy dług (np. z kredytu hipotecznego) spłacamy droższym. Jeśli długo w ten sposób "ratujemy" własne finanse, zobowiązania mogą szybko urosnąć do kwoty, która przerośnie nasze możliwości.

Pan Grzegorz: - Ale ja kredytów nie brałem. Byłem znowu u komorniczki, ale mnie nie przyjęła. Nie byłem umówiony.

....

HORROR!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:12, 13 Sie 2015    Temat postu:

Gwałciciel stanie przed sądem ponownie. Zaatakował więzienną psycholog
Michał Dzierżak
13 sierpnia 2015, 11:10
Do sądu trafił akt oskarżenia w sprawie 22-letniego Adriana B., który podczas tymczasowego pobytu w areszcie zaatakował więzienną psycholog. Tymczasowy areszt wiązał się z toczącym się przeciwko niemu postępowaniu w sprawie podwójnego gwałtu.

Prokurator Rejonowy w Lubaniu (woj. dolnośląskie) skierował do tamtejszego sądu akt oskarżenia w sprawie 22-letniego Adriana B., który podczas tymczasowego aresztowania, naruszył nietykalność cielesną i spowodował obrażenia ciała u więziennej psycholog. Grozi mu za to 5 lat pozbawienia wolności.

Adrian B. był tymczasowo aresztowany w związku z innym toczącym się przeciwko niemu postępowaniu, w którym podejrzany był o gwałt na swojej nastoletniej siostrze i jej koleżance. W związku z tą sprawą Sąd Okręgowy w Jeleniej Górze skazał go już na 12 lat pozbawienia wolności, jednak adwokat Adriana B. wniósł apelację.

- Oskarżony został wprowadzony do gabinetu psycholog więziennej przez funkcjonariuszy Służby Więziennej. Do obowiązków kobiety między innymi pomoc psychologiczna osobom, mającym problemy przystosowawcze. Kiedy psycholog została w gabinecie sam na sam z Adrianem B., ten po krótkiej rozmowie z kobietą ruszył w jej kierunku i popchnął ją, przewracając na podłogę. Następnie chwycił ją za ramiona, uniemożliwiając jakikolwiek ruch – mówi Ewa Węglarowicz-Makowska, Prokurator Okręgowy w Jeleniej Górze.

Kobieta zaczęła wzywać pomocy i w gabinecie znaleźli się funkcjonariusze SW, którym udało się obezwładnić oskarżonego. W wyniku ataku, psycholog odniosła obrażenia, które spowodowały rozstrój jej zdrowia na czas dłuższy niż siedem dni.

- B. przyznał się do zarzucanego czynu, jednak podobnie jak w toczącym się przeciwko niemu wcześniejszemu postępowaniu, symulował chorobę psychiczną. Twierdził, że „chciał w ten sposób nauczyć się czytać w myślach”. Biegli po obserwacji psychiatrycznej oskarżonego stwierdzili, że nie jest on chory psychicznie, a w momencie popełniania czynów był poczytalny – dodaje Węglarowicz-Makowska.

Teraz Adrian B. ponownie stanie przed sądem. Grozi mu do pięciu lat pozbawienia wolności.

...

I takich wypuszczaja bo tak kaze Zachod. Pilnuja tego rozne Bodnary. Tfu!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:43, 19 Sie 2015    Temat postu:

Chuligan terroryzuje Sławno i gra na nosie wymiarowi sprawiedliwości
akt. 19 sierpnia 2015, 15:30
Jest nieobliczalny, groźny i wymyka się wymiarowi sprawiedliwości. Kamil S. wychodzi z aresztu, ponieważ czeka na rehabilitację nogi. Prokuratura jest bezsilna, a mieszkańcy miasta żyją w ciągłym strachu.



20-letni Kamil S. ma na swoim koncie zarzuty za rozboje, napady, jazdę po pijanemu i znieważenie policjanta. Mimo swej bogatej kartoteki, nie został do tej pory skazany i wciąż sieje popłoch w Sławnie. Anonimowy mieszkaniec Sławna powiedział, że "jest on ewidentnie niebezpieczny". - Chodzą słuchy po mieście, że chce zakrawać na największego świra – dodał.

Ostatnio uzbrojony w wiertarkę wraz z dwójką kolegów wtargnęli do mieszkania jednego z sąsiadów. - Przydusili mężczyznę, a następnie próbowali przewiercić mu rękę - powiedział TVP Info sierż. sztab. Maciej Świętosławski z Komendy Powiatowej Policji w Sławnie. Kamil groził, że zabije całą jego rodzinę, jeżeli zgłosi to na policję. Tej jednak udało się zatrzymać 20-latka.

Wcześniej był poszukiwany listem gończym. W końcu znaleziono go przypadkiem na cmentarzu. Leżał postrzelony w nogę. - Jak wynika z postanowienia ma zaplanowany zabieg na 24 września - wyjaśnił prok. Piotr Nierebiński z Prokuratury Rejonowej w Sławnie.

Kamil S. zasłania się chorą nogą, twierdząc, że uraz jest zbyt poważny, by odsiedzieć karę i musi czekać na rehabilitację zranionego kolana. - Regulacje prawne i jego stan zdrowia wymuszają takie zachowanie. My możemy działać tylko w ramach prawa - powiedział Nierebiński.

...

Zenada. Jakis prymitywny glupek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:11, 20 Sie 2015    Temat postu:

Stracili dom i ziemię przez pomyłkę sędziego


Fatalna pomyłka sędziego doprowadziła do utraty majątku, domu i ziemi przez wiekowe małżeństwo z Mazur. Pani Tatiana i pan Wojciech przez 34 lata wspólnie prowadzili gospodarstwo rolne. Sprowadzili się do Leszcza jeszcze w latach 60. Pan Wojciech uczył jazdy konnej, pani Tatiana hodowała krowy i kaczki. Problemy zaczęły się, gdy pod koniec lat 90. pan Wojciech ciężko zachorował na czerniaka.

- W tamtych czasach czerniak był jak wyrok - mówi pani Tatiana.

Nie mieli z czego żyć, a choroba postępowała. Wtedy z pomocą przyszli sąsiedzi, którzy obiecali pomoc finansową oraz opiekę, aby w zamian przejąć gospodarstwo po śmierci chorego na raka mężczyzny oraz jego żony. Pan Wojciech, mimo fatalnych rokowań, wrócił jednak do zdrowia, a wówczas rodziny zaczęły się kłócić. Ostatecznie zmieniono warunki umowy, a państwo mieli otrzymać, w zamian za gospodarstwo, dożywotnią rentę. Ugodę taką miał zaakceptować sąd, jednak wyrok został wydany z brzemiennym w skutki błędem - zabrakło stwierdzenia, że państwo Tatiana i Wojciech mogą dożywotnio mieszkać w swoim domu. O tym, że był to błąd sądu, a nie świadome uzasadnienie, świadczy treść uzasadnienia wyroku. Sąd tłumaczy w nim, dlaczego małżonkowie mogą nadal mieszkać w swoim domu, stwierdzenia takiego nie ma jednak w samym wyroku.

- My, jako ludzie, którzy nie mają pojęcia o prawie, nie złapaliśmy tego kruczka - tłumaczą. Błędu nikt nie zauważył, wyrok się uprawomocnił. Nowi właściciele już kilkukrotnie próbowali eksmitować właścicieli z gospodarstwa. Sędzia, która 11 lat temu wydała kuriozalny wyrok. Za nic nie chciała jednak przyznać się do błędu, a winę zrzucała na adwokata starszych ludzi, który nie odwołał się od zawierającego błąd wyroku.

- Pracowaliśmy na to, co mieliśmy, a ktoś jednym wyrokiem, niedopatrzeniem, zabiera nam wszystko. Nie ma być sprawiedliwie, ma być zgodnie z prawem - mówi pan Wojciech.

Małżeństwu od dłuższego czasu pomaga posłanka Lidia Staroń. Jej zdaniem, cała sprawa wyglądałaby inaczej, gdyby w Polsce funkcjonowała instytucja rewizji nadzwyczajnej, która pozwalałaby na zmianę błędnych, rażących i krzywdzących wyroków. Bo jeśli nic się nie zmieni, pani Tatiana i pan Wojciech będą musieli opuścić swoje gospodarstwo.

...

HORROR!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:56, 21 Sie 2015    Temat postu:

Skarb państwa w ciągu pięciu lat wypłacił 28 mln zł niesłusznie zatrzymanym osobom

Tomasz Gdaniec
13 sierpnia 2015, 12:50
Siedzą za niewinność. W latach 2010-2014 wymiar sprawiedliwościowi podjął niesłuszne decyzje wobec 955 osób, którym wypłacono łącznie prawie 28 mln zł odszkodowania. Tylko 82 prawomocnie skazanym przyznano 1,5 mln zł - tak wynika z danych opublikowanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości.

Utrata pracy. Bezpodstawne skazanie. Odrzucenie przez rodzinę i znajomych. Walka o prawdę i marne odszkodowanie. Tak w kilku słowach można opisać ostatnie osiem lat życia Zbigniewa Góry. Mężczyzna został skazany w procesie poszlakowym na 25 lat więzienia za zabójstwo lekarki. Dowodami winy miał być fakt wynajmowania mieszkania od zabitej kobiety oraz to, że widział się z nią kilka godzin przed jej śmiercią.

Mężczyzna spędził w więzieniu trzy lata. W tym czasie rozpadła się jego rodzina. Część znajomych się odwróciła. Sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego. Orzekł on, że przewód sądowy był prowadzony nieprawidłowo, a zeznania świadków były nierzetelne. I wyrok uchylił. Góra domagał się rekompensaty 17,5 mln zł. Sąd przyznał mu 323 tys. – 300 zł za każdy dzień. Mężczyzna poukładał już sobie życie. Nigdy jednak nie odzyska straconego czasu. W polskiej praktyce sądowej trafiają się również inne, jeszcze poważniejsze błędy

- Na początku skazano mnie na 3,5 roku więzienia za niespłacony w terminie debet na karcie w wysokości 19,9 tys. zł. W wyroku zastosowano obostrzenie kary z uwagi na recydywę. Sęk jednak w tym, że recydywistą nie byłem, co oznacza, że wcześniej nie byłem karany. Sąd odwoławczy utrzymał wyrok w mocy. Kasację uznano za niesłuszną. Po trzech latach walki z więzienia i sporządzeniu ponad 11 tys. pism procesowych wymusiłem wniesienie kasacji przez Prokuratora Generalnego – mówi Zbigniew Stonoga, polityk i biznesmen. I dodaje: "Sąd Najwyższy uchylił wyrok w 2006 r. Sprawa trafiła wówczas do sądu rejonowego, który uniewinnił mnie po czterech latach. Mimo tego jeszcze cztery miesiące czekałem na wydanie nakazu zwolnienia z więzienia".

W związku ze zwłoką w wydaniu nakazu zwolnienia z aresztu toczy się obecnie postępowanie przeciwko sędziemu. Sam Stonoga nigdy nie występował o odszkodowanie od państwa.

- Badaliśmy sprawy z obszaru właściwości Sądu Apelacyjnego w Poznaniu. Z analizy akt wynika, że większość pomyłek sądowych nie wynika z niedokładnie prowadzonego postępowania dowodowego, ale braku staranności części profesjonalnych uczestników postępowania przy stosowaniu prawa. Jednym z przykładów może być wymierzenie wyższej kary niż zapisał w kodeksie karnym ustawodawca - mówi Wirtualnej Polsce adwokat Łukasz Wiśniewski, współautor raportu „Przyczyny niesłusznych skazań w Polsce”.

Ilu więźniów odbywających swe kary zostało błędnie skazanych? Ministerstwo Sprawiedliwości nie prowadzi statystyki dotyczących liczby niesłusznych skazań. Musi ich być zdecydowanie więcej niż samych odszkodowań, ponieważ nie każdy pokrzywdzony kieruje odpowiedni wniosek do sądu. W latach 2010-2014 sądy przyznały 82 prawomocnie skazanym osobom łącznie ponad 1,5 mln zł. To tylko niewielka część odszkodowań. Większość z nich wypłacono osobom tymczasowo aresztowanym lub zatrzymanym. Skarb Państwa przekazał im zadośćuczynienia na łączną kwotę ponad 26 mln zł.

...

Niestety brak Boga i wiara we wlasna wielkosc. Sedzie musi sie modlic jak wszyscy o dobro czynione w pracy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:50, 26 Sie 2015    Temat postu:

Córka Ryszarda Kapuścińskiego przegrała proces z Arturem Domosławskim ws. książki o ojcu
akt. 26 sierpnia 2015, 16:39
Autor głośnej biografii Ryszarda Kapuścińskiego nie musi przepraszać jego córki za książkę o pisarzu - orzekł Sąd Okręgowy w Warszawie. Sąd oddalił nieprawomocnie pozew Rene Maisner przeciw Arturowi Domosławskiemu.

W maju br. ten sam sąd uwzględnił częściowo oddzielny pozew wdowy po pisarzu wobec autora jego biografii. Mocą wyroku Domosławski miałby przeprosić powódkę listownie, a książka mogłaby być publikowana, ale bez rozdziału o prywatnym życiu pisarza. Pełnomocnicy powódki i autora zapowiedzieli, że będą analizować pisemne uzasadnienie sądu i rozważać, czy złożyć apelację.

Mieszkająca w Kanadzie córka pisarza Rene Maisner w odrębnym procesie pozwała Domosławskiego za naruszenie w książce jej prawa do prywatności.

Głośna książka pt. "Kapuściński non-fiction" z 2010 r. kwestionowała m.in. wierność szczegółów opisywanych w słynnych reportażach Kapuścińskiego. Opisywała jego powikłane związki z władzami i tajnymi służbami PRL, zawierała też liczne szczegóły o życiu intymnym pisarza i o trudnych relacjach z córką. Niektóre tezy oparto na wypowiedziach osób zachowujących anonimowość. Książka wywołała szeroką dyskusję nt. warsztatu reportera i pisarza oraz czasów, w których przyszło działać Kapuścińskiemu.

Wdowa po pisarzu, Alicja, podkreślała, że Domosławski nie miał prawa pisać o życiu osobistym pisarza i "nie został upoważniony do pisania o córce". Domosławski wnosił o oddalenie obu pozwów, argumentując że nie naruszył dóbr osobistych żadnej z powódek. - Wydaje mi się, że nie da się napisać prawdziwej biografii jakiegokolwiek człowieka i zarazem nie sprawić nikomu przykrości - mówił.

Kapuściński zmarł w styczniu 2007 r. w wieku 74 lat. Był podróżnikiem, reporterem, pisarzem, w latach 1958-1972 dziennikarzem i korespondentem Polskiej Agencji Prasowej. Mówiono o nim jako o kandydacie do literackiej Nagrody Nobla. Dzięki wyprawom do Etiopii i Iranu powstały książki, które przyniosły mu międzynarodową sławę - "Cesarz" (1978) i "Szachinszach" (1982).

...

Czytalem sporo tej ksiazki i nie widze w niej ani chamstwa ani porno ani prymitywnej sensacji. Jesli takie ksiazki mialy by byc zakazane to w ogole nie mozna by pisac biografii.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 0:25, 27 Sie 2015    Temat postu:

Morderca z Suchedniowa, objęty tzw. "ustawą o bestiach", wyjdzie na wolność

21-latek zostanie objęty przymusową terapią psychologiczno-psychiatryczną - Norbert Litwiński / Onet

Waldemar L., który w 2007 roku zamordował własnego ojca, po zakończeniu odbywania kary nie trafi do zamkniętego ośrodka. Mimo że zdaniem biegłych stanowi zagrożenie dla społeczeństwa, będzie się tylko stawiał na terapię - donosi "Echo Dnia".

21-letni wówczas chłopak zasztyletował ojca podczas kłótni, za co został skazany na osiem lat pozbawienia wolności. We wrześniu tego roku miał wyjść na wolność, ale w marcu do Sądu Okręgowego wpłynął wniosek o jego izolację od społeczeństwa w ramach tzw. "ustawy o bestiach".
REKLAMA


Wcześniej stosowne opinie wydali również biegli. Mimo to sąd nie zdecydował o umieszczeniu Waldemara L. w zamkniętym ośrodku w Gostyninie, a jedynie o obowiązkowej terapii psychologiczno-psychiatrycznej.

Tzw. "ustawa o bestiach" weszła w życie w styczniu ubiegłego roku. Daje ona możliwość uznania osób, którym zbliża się koniec odbywania kary, za "stwarzające zagrożenie dla społeczeństwa" i w związku z tym nakazanie im leczenia lub w skrajnych przypadkach - umieszczenie w specjalnym ośrodku.

...

Caly ten aparat sprawiedliwosci ŁAMIE WASZE PRAWA CZLOWIEKA DO ŻYCIA W SPOKOJU A NIE W STRACHU!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:52, 10 Wrz 2015    Temat postu:

Komornicy zapłacą Vat, ale... kas fiskalnych nie będą mieć. Resort wierzy w ich uczciwość
Czwartek, 10 września 2015, źródło:PAP
fot.WP.PL / PAP/Marcin Bielecki
Komornicy od 1 października będą musieli płacić podatek od towarów i usług - poinformował w czwartek wiceminister finansów Jarosław Neneman. Dotąd osoby wykonujące ten zawód nie były objęte VAT.


- W naszym przekonaniu nie ma wątpliwości, że komornicy są podatnikami podatku od towarów i usług - powiedział Neneman. - Prowadzą działalność gospodarczą, tak jak inne grupy zawodowe, ponoszą ryzyko, otrzymują wynagrodzenie - dodał.



Decyzja MF w tej sprawie ma formę nowej interpretacji przepisów podatkowych. Jest ona związana, jak zaznaczył Neneman, m.in. z orzecznictwem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu. - To była dla nas inspiracja, by przeciąć tę wątpliwość i dostosować polskie prawo do standardów Unii - powiedział wiceminister.

Jednocześnie resort finansów przygotowuje rozporządzenie, które ma zwolnić komorników z obowiązku prowadzenia kas fiskalnych. - Naszym zdaniem nie ma potrzeby, by komornicy stosowali kasy fiskalne, bo mamy wrażenie, że obrót będzie tu całkowicie udokumentowany, nie grozi nam szara strefa - zaznaczył Neneman.

Podatek komornicy będą płacić według standardowej stawki - 23 proc., od 1 października. Ponieważ mogą rozliczać się kwartalnie, pierwsze pieniądze pochodzące z tego podatku wpłyną do budżetu zapewne dopiero na początku przyszłego roku.

W resorcie finansów nie ma jednak szacunków, jak nowa wykładnia wpłynie na dochody budżetowe. - Celem tej zmiany nie jest zwiększenie dochodów budżetowych, ale doprowadzenie polskiego stanu prawnego do zgodności z przepisami prawa UE - podkreślał Neneman.

Dotąd komornicy nie płacili VAT, bo od 2004 roku obowiązywała interpretacja prawna, która ich zwalniała z tego podatku. - Po szczegółowej analizie ostatniego orzecznictwa sądowego doszliśmy do przekonania, że najwyższa pora aby decyzje sprzed 11 lat zmienić - powiedział wiceminister finansów.

...

To innym nie mozna zaufac?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:24, 10 Wrz 2015    Temat postu:

Sieradz: podejrzewany o udział w gwałcie zbiorowym wychodzi z aresztu
Magdalena Gałczyńska
Dziennikarz Onetu

Kara za gwałt zbiorowy to co najmniej trzy lata więzienia - Norbert Litwiński / Onet

Sąd Okręgowy w Sieradzu zdecydował, że 23-latek, który był podejrzewany o udział w gwałcie zbiorowym może wrócić do domu, choć wcześniej orzeczono wobec niego trzymiesięczny areszt.

Jak mówi Józef Mizerski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Sieradzu, śledczy nie mają już w tej sprawie żadnego pola manewru: - Sąd rozpatrzył zażalenie obrony, zostało ono uwzględnione. Postanowienie stało się prawomocne. W tej sytuacji prokuratura nie ma żadnej prawnej możliwości odwołania się od decyzji sądu, sprawa jest zamknięta.

Rzecznik sieradzkiej prokuratury dodaje jeszcze, że najwidoczniej, w ocenie sądu, dowody winy zatrzymanego 23-latka nie zostały w wystarczający sposób przedstawione. - Przypominam, że policja wciąż poszukuje dwóch innych mężczyzn, którzy mogli brać udział w gwałcie - dodaje Mizerski.

Do tragicznych wydarzeń doszło w nocy z 27 na 28 sierpnia. Z ulicy w centrum Sieradza uprowadzona została młoda kobieta. Trzech mężczyzn siłą wciągnęło ją do samochodu i wywiozło nad zbiornik wodny Próba, znajdujący się około 10 km od Sieradza. Tam - według ustaleń policji - została zgwałcona przez wszystkich trzech mężczyzn. Potem gwałciciele odwieźli ją na tę samą ulicę, z której ją porwali.

Kobieta natychmiast zgłosiła się na policję i zeznała, że jednym z gwałcicieli był znany jej 23-latek. Zapadła decyzja o jego tymczasowym aresztowaniu na trzy miesiące. Teraz jednak - przypomnijmy - Sąd Okręgowy uwzględnił zażalenie zatrzymanego, uznając, że w sprawie jest wiele niejasności, a wina 23-latka nie została dostatecznie dowiedziona.

Kara za gwałt zbiorowy to co najmniej trzy lata więzienia. Maksymalnie gwałciciele mogą zostać skazani na 15 lat pozbawienia wolności.

...

Takie rzeczy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:27, 29 Wrz 2015    Temat postu:

"Rzeczpospolita": przestępcy na wolności

"Rz": na zmianach skorzystali przestępcy, którzy przeciągali procesy lub ukrywali się - istock

Kilkuset przestępców skorzystało na pięcioletnim skróceniu okresu przedawnienia czynów, które weszło w życie w efekcie lipcowej nowelizacji kodeksu karnego - ustaliła "Rzeczpospolita".

Z kodeksu usunięto dziesięcioletni okres przedłużający przedawnienie karalności. Obecnie obowiązuje wyłącznie jeden dla wszystkich rodzajów przestępstw: pięć lat od daty postawienia zarzutów.
REKLAMA


Na zmianach skorzystali przestępcy, którzy sprytnie przeciągali procesy lub ukrywali się. W efekcie przed obliczem Temidy nie staną m.in.: Bogdan Z. podejrzany o zbiorowy gwałt ze szczególnym okucieństwem, Wojciech W, który z Holandii do Polski przemycał wielkie ilości narkotyków, członkowie mafii paliwowej, a także sprawcy wielu innych poważnych przestępstw.

...

Kto takie debilne ustawki robi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 10:54, 02 Paź 2015    Temat postu:

"Polski wymiar sprawiedliwości to jedno wielkie bagno"
Piotr Halicki
Dziennikarz Onetu

Maciek Dobrowolski - Piotr Halicki / Onet

- Mamy prawo na poziomie Kazachstanu czy Białorusi. Jeden człowiek może wskazać, że to właśnie ty jesteś przestępcą i jeżeli ma status świadka koronnego, nie potrzeba już nic więcej, żadnych dowodów i weryfikacji, żeby cię trzymać za kratami, ile się chce – mówi w rozmowie z Onetem Maciek Dobrowolski, kibic Legii Warszawa, który przesiedział w areszcie bez wyroku 40 miesięcy.

Umawiamy się na wywiad w, a jakże by inaczej, klubie "Łazienkowska 3" na Stadionie Legii w Warszawie. Maciek, jako zagorzały kibic tej stołecznej drużyny, spędzał tu sporo czasu przed aresztowaniem. Dziś jest wyluzowany i uśmiechnięty. Wszak dwa dni temu był jeszcze za kratami. Kiedy rozmawiamy, co chwilę ktoś podchodzi, przybija mu "piątkę", uśmiecha się, klepie go po ramieniu. – Szacun! – rzuca młody mężczyzna. – Fajnie, że wreszcie się wypuścili – dodaje inny.
REKLAMA


Wszyscy wiedzą, kim jest, nawet, jeżeli tak naprawdę nigdy wcześniej z nim nie rozmawiali. Bo kibice Legii doskonale znają jego historię – zatrzymanie tuż przed Euro 2012, zarzuty udziału w przemycie narkotyków z Holandii do Polski i działania w zorganizowanej grupie przestępczej, postawione jedynie na podstawie zeznań "Haniora", stadionowego chuligana i dilera narkotyków, a obecnie "skruszonego" przestępcy, który sypiąc nazwiskami znajomych uzyskał status świadka koronnego. Potem 40 miesięcy aresztu, bez wyroku i właściwie bez żadnych dowodów winy. To właśnie kibice walnie przyczynili się do wyciągnięcia 37-latka z aresztu, m.in. organizując wielką akcję "#UwolnićMaćka".

Piotr Halicki/Onet: Nie żałujesz dziś, że jeździłeś do Holandii na spotkania z kibicami zaprzyjaźnionego klubu piłkarskiego ADO Den Haag? Od tego wszystko się zaczęło…

Maciek Dobrowolski: Nie, nigdy nie żałowałem i nie będę żałował. Powiedziałem zresztą w sądzie, kiedy składałem wyjaśnienia, że moja znajomość z kibicami z Hagi była, jest i będzie. To się nie zmieni nigdy, niezależnie od tego, czy pan prokurator będzie mnie straszył jakimiś wyrokami. Ta cała historia nic w tej kwestii nie zmieni. To nie jest moja wina, że dla jakiegoś prokuratora Holandia jednoznacznie kojarzy się tylko z narkotykami i ciemnymi interesami. Ja mam tam przyjaciół i dalej będę się z nimi spotykał. Co więcej, w więzieniu miałem nawet plan, żeby nauczyć się języka holenderskiego. Może to jeszcze zrealizuję.

Ale gdyby cię tam nie było, może nie byłoby też całej tej sprawy…

Wiesz, gdyby człowiek wiedział, że ma się potknąć, to nie wychodziłby z domu. Ja trochę inaczej na to patrzę. To oczywiście olbrzymia szkoda, trzy i pół roku wyjęte z życia, ale myślę, że ze wszystkiego trzeba wyciągnąć jakieś pozytywne, jasne jego strony. I rzeczywiście, przez ten czas wydarzyło się także dużo rzeczy pozytywnych. Zobaczyłem, kto jest kim, na kogo mogę liczyć, poznałem, co jest w życiu ważne. Miałem czas, by wszystko to sobie uświadomić. Poznałem inną stronę życia, bo tam przecież siedzą też tacy ludzie, jak ty czy ja.

Sporo czasu minęło, ale czy pamiętasz dzień, w którym zostałeś zatrzymany?

Oczywiście, wszystkie dni w areszcie się pamięta. To było tak, jak pokazują w telewizji – o szóstej rano do mego mieszkania wpadli policjanci z CBŚ, skuli mnie i przetrząsnęli cały dom. Zapamiętałem, że jeden mówił do drugiego "szukajcie szalików i flag", więc oni sami prawdopodobnie nie spodziewali się, że chodzi o narkotyki, tylko o jakieś kibicowskie historie. Że jestem stadionowym chuliganem, który ma w domu np. skradzione emblematy innych klubów.

Co pomyślałeś, jak usłyszałeś, o co jesteś podejrzewany?

Byłem totalnie zaskoczony. Co ciekawe, nie tylko ja się zdziwiłem. Kiedy w prokuraturze zostały mi przedstawione zarzuty i wieźli mnie znowu ci sami policjanci, powiedzieli "pokaż no te papiery, małolat". I kiedy je przejrzeli, stwierdzili "A nieee, to ty jesteś gruba szycha – ty tu ze "Szkatułą" i "Belmondziakiem" działasz, to co ty nam tutaj pier…lisz za głupoty, że ty jakiś kibic jesteś". Jak zobaczyłem te zarzuty, włączył mi się jakiś czarny humor. Że ja niby razem ze "Szkatułą" i "Belmondziakiem" przemyciłem 650 kilogramów narkotyków? I jeszcze, żeby było ciekawiej, to te zarzuty dotyczyły m.in. 2009 roku, w którym to przez pół roku pracowałem na etacie w jednej z dużych firm deweloperskich i od rana do wieczora siedziałem i sprzedawałem mieszkania. Wszystko jest na kamerach, jeżeli będzie trzeba, będę powoływał na sprawy moich ówczesnych kierowników i dyrektorów, którzy mogą poświadczyć, że przez ten okres nawet na urlopie ani razu nie byłem. A tu się człowiek z papierów dowiaduje, że co drugi tydzień jeździłem 1300 kilometrów do Holandii i woziłem po 20 kg marihuany. Dla mnie to było tak absurdalne, że nawet zażartowałem w sądzie i zapytałem, czy tu za chwilę nie pojawi się Szymon Majewski i nie powie "mamy cię!".

Próbowałeś jakoś wyjaśnić, że to wszystko to pomyłka?

Oczywiście. Ale ciężko było się nawet z tego tłumaczyć, bo to tak, jakbym teraz musiał ci udowadniać, że nie jestem murzynem. Co więcej, już po jakimś czasie trwania tego wszystkiego, kiedy było podpisanie zakończenia śledztwa, sam prokurator, który mi te zarzuty postawił, powiedział do mnie: "to jak tam, panie Dobrowolski, poznał pan wreszcie swego szefa?" Czyli nawet on sam się z tego śmiał. Stawiając mi te zarzuty, wiedział, że ja w tej grupie przestępczej nigdy nie byłem i że nie miałem z nią nic wspólnego.

Po zatrzymaniu myślałeś, że przesłuchają cię, spiszą zeznania i wypuszczą?

Dokładnie tak. Sądziłem, że ta niedorzeczność musi się szybko wyjaśnić. Jak usłyszałem na sali sądowej, że mam areszt na trzy miesiące, pomyślałem "kurde, przecież to kawał życia". Jakbym od razu na początku wiedział, że przesiedzę 40 miesięcy, to bym się chyba załamał. Człowiek żyje tam z miesiąca na miesiąc i za każdym razem, kiedy zbliżał się termin tymczasowego aresztu, miałem nadzieję, że wreszcie wyjdę.

Z kim siedziałeś w celi? Nie pytam oczywiście o nazwiska.

Najpierw dostałem status WWO - "Więzień Wzmożonej Obserwacji", czyli taki, na którego bardziej trzeba zwracać uwagę, otacza się go specjalną ochroną, a na spacerach izoluje. Więc mój kontakt z innymi był na początku mocno ograniczony. Potem siedziałem pod celą z osobami w podobnej sytuacji, oskarżanymi o różne przestępstwa przez tzw. małych świadków koronnych. Przebywałem w areszcie śledczym, więc nie było tam ludzi z wyrokami, tylko tacy, którzy na nie oczekują. Siedzieliśmy po dwie-trzy osoby w celi. Ale już w około 20-osobowych grupach spacerowych to miałem całe spektrum osób z zarzutami w głośnych sprawach. Był więc facet, który zabił i poćwiartował innego gościa i schował go do walizki, na innym oddziale przebywał przez chwilę ten ksiądz Gil oskarżony o pedofilię, był też syn "Superniani", podejrzewany o gwałt. Jak oglądaliśmy w telewizji wieczorem jakiś program informacyjny, można było spodziewać się, że gość, którego pokazują, bo popełnił jakieś poważne przestępstwo, za jakieś dwa dni pojawi się na spacerniaku.

Twoja sprawa też była głośna. Inni wiedzieli, dlaczego trafiłeś do aresztu. Czy to ci ułatwiało, czy może właśnie utrudniało życie za kratami?

Od początku nie ukrywałem, że moje życie to Legia. Z Warszawy przerzucili mnie do aresztu w Radomiu, potem do Gdańska i wszędzie, gdzie byłem, wszyscy wiedzieli, że jestem legionistą. Przyznaję, że jakiś tam szacunek z tego powodu miałem, choć za kratami trzeba też na niego zasłużyć. W Radomiu nie znali mego imienia, tylko mówili np. "gdzie jest ten legionista?". Poza tym otrzymywałem ogromne wsparcie od kibiców mojej drużyny, którzy np. gromadą 50 osób przyjeżdżali pod areszt, by krzyknąć do mnie "Maciek, jesteśmy z tobą". Albo po prostu odwiedzali mnie przed świętami czy sylwestrem.

Kiedy byłeś za kratami, mówiło się, że Marek H., ps. "Hanior", wskazał cię tylko dlatego, że cię znał i chciał dać prokuratorom to, czego od niego chcieli, czyli jak najwięcej nazwisk. Co o tym myślisz?

Te wszystkie zatrzymania, w tym moje, trzeba jednak powiązać z Euro 2012, które się wtedy zbliżało. Przypomnę, że akurat wtedy nienajlepsze notowania miała PO i była wojna kibiców z Donaldem Tuskiem. To przełożyło się na różne protesty, demonstracje i władza, obawiając się, że kibice mogą w jakiś sposób zakłócić piłkarskie święto, postanowiło zamknąć ich do więzienia. I tak się stało. To nie był przypadek, że nagle na tydzień przed Euro zatrzymuje się kilkudziesięciu kibiców Legii i to takich, którzy udzielają się w Stowarzyszeniu, organizują wyjazdy i robią coś na rzecz klubu. Co ciekawe, tego samego dnia, w którym ja trafiłem za kraty, pojawił się tam też student oskarżony o terroryzm tylko dlatego, że oglądał w internecie filmiki z zamachu na World Trade Center i obawiano się, że może chcieć wysadzać dworce i lotniska.

Ale ciebie wskazał "Hanior", w sumie to przez niego trafiłeś do aresztu. Co byś mu dzisiaj powiedział?

Widuję go na sprawach. Ale co ja mam powiedzieć człowiekowi, który pomawiał też brata i swego ojca czy chłopaka, który mu uratował życie? To jest człowiek, który "zasłynął" w światku przestępczym tym, że kradł babciom torebki i zrywał im łańcuszki z szyi, jeżdżąc pociągami po całej Polsce. Za to siedział. To był tego typu gangster. I on teraz opowiada o tym, kim to on nie był, kogo nie znał i co nie robił. Nawet przestępcy śmieją się z tego, co on mówi. Chociaż to, że pomawia ludzi, śmieszne nie jest. I to najbardziej boli. Dla mnie to jest śmieć. Na dodatek to on spowodował aresztowania tych wszystkich, którzy pomagali mu, jako kibicowi Legii, kiedy siedział za kratami. Pamiętam, że gdy pracowałem w gazecie "Nasza Legia", publikowane tam były różne słowa wsparcia i pozdrowienia dla niego. Sam "wklepywałem" to do komputera i sam też mu je wysyłałem. A teraz siedzi w jakiejś norze, chroniony przez policję i "wsypuje" kolegów. Ja nie mam mu nic do powiedzenia. Zresztą, wszystko zostało już powiedziane. Dla niego największą karą jest to, jak odbierają go kibice na Legii. Dla niego to też kiedyś był drugi dom, a teraz jest tu wrogiem nr 1.

Kiedy byłeś w areszcie, mówiło się, że siedzisz, bo prokuratorzy chcą cię złamać, żebyś także "wsypał" swoich kolegów…

Coś w tym jest. Ja dla nich od samego początku byłem "łakomym kąskiem", jeżeli można tak powiedzieć. Chłopak, z wyższym wykształceniem, znający języki, który nigdy nie miał żadnych problemów z prawem, chodzący na mecze, ale z unormowanym życiem, zarówno zawodowym, jak i prywatnym, bo przecież zaraz po Euro miałem brać ślub. Po postawieniu zarzutów prokuratura prawdopodobnie od razu mnie sobie upatrzyła jako tego, który "pęknie", pójdzie na współpracę, "sypnie" kolejnych kolegów i potwierdzi wszystko, co powiedział "Hanior".

Dostałeś propozycję w stylu: "mów, to szybciej wyjdziesz"?

Wprost nikt mi tego nikt nie powiedział. Ale jako jeden z nielicznych podejrzanych w tej sprawie zostałem przerzucony do Radomia, mam wrażenie, że tylko po to, żeby utrudnić mojej ówczesnej narzeczonej przyjazd do mnie na widzenie. Naturalną sprawą jest, że człowiek tęskni, myśli o bliskich, chce wrócić do domu, więc prokuratorzy myśleli pewnie sobie: "studencik zaraz pęknie i będzie po naszej stronie". Kiedy miałem problemy z nogą, to wymyślili, że przerzucą mnie do Gdańska, więc widzenia z bliskimi miałem jeszcze rzadsze. Mam wrażenie, że to był cały misterny plan przygotowany specjalnie dla mnie. Przecież wszyscy inni, którzy zostali pomówieni, wyszli po roku, a ja dalej siedziałem. Sprawa innego mężczyzny, który miał dokładnie takie same zarzuty, jak ja i miał ze mną współpracować, została skierowana do odrębnego postępowania i on od dwóch lat jest na wolności. Przywrócono mu możliwość wyjazdów za granicę, żyje jak człowiek, ma rodzinę. Więc gdybym chciał mataczyć, to porozumiałbym się z nim i ostrzeglibyśmy kogo trzeba. O jakim więc mataczeniu z mojej strony tu mówimy? Albo samo moje uwolnienie. Oczywiście bardzo cieszę się, że wyszedłem, ale miesiąc temu Sąd Apelacyjny mówił mi, że nie mogę wyjść, bo jest obawa matactwa, bo trzeba przesłuchać Holendrów itd. To co się zmieniło przez te dwa czy trzy tygodnie? Teraz już nie mogę mataczyć? Przecież ja choćby dziś mogę do tych Holendrów zadzwonić. Poza tym ja ich nigdy nie unikałem. Przychodziły od nich kartki do aresztu, podpisane imionami i nazwiskami, miałem do nich numery w moich telefonach zabezpieczonych w depozycie. Gdyby oni prowadzili lewe interesy, czy by się tak afiszowali?

Dlaczego więc, według ciebie, akurat teraz wyszedłeś?

Bo o mojej sprawie robiło się coraz głośniej. Mam świadomość, że gdyby nie media i akcja kibiców, pewnie siedziałbym dalej.

Czy myślisz, że to może mieć związek ze zbliżającymi się wyborami?

Nie wiem, ale chyba nie. Bo wstawiali się za mną politycy od prawa do lewa – od lewicowego Ryszarda Kalisza, po prawicowego prezydenta Andrzeja Dudę, więc trudno powiedzieć, że jakaś partia chce sobie zbić na mnie kapitał. Sądzę, że najwięcej dała tu akcja kibiców. Jeden z moich przyjaciół, "Kowal", wymyślił to hasło "#UwolnićMaćka", powstało wydarzenia na Facebooku, kilku kolejnych kolegów mocno się w to zaangażowało i zaczęło hulać. Nawet moja mama, która nigdy nie korzystała z internetu, nagle zaczęła surfować po sieci i sprawdzać, co się dzieje. Ja nie miałem w areszcie dostępu, ale aplikantka mego adwokata drukowała i przynosiła mi to, co się ukazywało w internecie. I kiedy widziałem małe dzieci na plaży z napisem na plecach "#UwolnićMaćka" czy dziewczyny w t-shirtach z tym napisem, aż wzruszenie ściskało mi gardło. Chciałbym im wszystkim i każdemu z osobna, jak tylko się da, podziękować z całego serca. To dzięki nim wyszedłem na wolność.

Co było dla ciebie najgorsze w czasie tych 40 miesięcy?

Rozłąka z najbliższymi, z rodziną. I to w dwojakim znaczeniu. Wiadomo, tęskniłem za rodzicami. Czułem wielki ból, gdy patrzyłem na łzy mamy i na ich cierpienie. Mnie też nie było lekko, ale jakoś tu sobie na miejscu wszystko poukładałem i jakoś żyłem. Ale dramatem też była dla mnie była rozłąka z Legią - z przyjaciółmi, którzy tyle dla mnie poświęcili, którzy o mnie walczyli i potwierdzili, że mogę na nich liczyć w najtrudniejszych momentach. Dla mnie Legia to też rodzina. To niesamowite uczycie, kiedy oglądasz mecz w telewizji i nagle słyszysz, że cały stadion krzyczy "Maciek, jesteśmy z tobą", czy widzisz flagę z napisem skierowanym do ciebie. Człowiek się wzrusza, nie może zasnąć, chciałby wykrzyczeć im wszystkim słowa podziękowania, ale nie ma jak, bo jesteś zamknięty w czterech ścianach.

Co najpierw zrobiłeś po wyjściu z aresztu?

Uściskałem chłopaków i rodziców, którzy czekali na mnie pod bramą. Potem przyjechaliśmy do "Ł3", gdzie zgotowali mi przywitanie w nieco większym gronie. Od razu też chciałem im wszystkim podziękować, przecież po takiej ich akcji nie mogłem po wyjściu iść po prostu spać. Zwłaszcza że świat na zewnątrz jest taki piękny.

A czy widzisz jakąś różnicę w stosunku do tego, jaka była Warszawa przed twoim aresztowaniem?

Ogromną. Wygląda zupełnie inaczej. Jak już samochodem ruszyliśmy spod "kryminału", cały czas zauważałem nowe budynki, ulice. Poza tym nie umiem obsługiwać telefonu, który kupili mi dziś koledzy, bo "za moich czasów" cyferki się wstukiwało, a nie tylko dotykało ekranu. Poza tym w Warszawie jest tyle pięknych dziewczyn. Po tych prawie 3,5 roku, kiedy było tylko szaro i brzydko, teraz wszystko wydaje mi się takie kolorowe.

Co będziesz teraz robił?

Muszę sobie żonę znaleźć (śmiech). Przed aresztowaniem miałem już poukładane życie. Teraz muszę wszystko zaczynać od nowa. Ówczesna narzeczona zostawiła mnie, kiedy byłem w areszcie, ale myślę, że tak właśnie miało być. Jeżeli chodzi o jakąś pracę, to chłopaki powiedzieli, żebym na spokojnie sobie "odtajał" i doszedł do siebie przez parę dni, ale już mi też sygnalizowali, że są jakieś propozycje i pomysły. Mam też poukładane w głowie jakieś swoje projekty, które będę chciał zrealizować.

Jak mówiłeś nam zaraz po wyjściu z aresztu, wymiar sprawiedliwości w naszym kraju działa wadliwie. Co działa źle? Gdzie jest ten słaby punkt?

Jak to często mówią, polskie prawo jest dobre, tylko ci, którzy mają je respektować i z niego korzystać, nie potrafią tego robić. W sądach i prokuraturach jest jak za komuny, czas się tam zatrzymał, jakby od lat nic się nie zmieniło. Biurokracja, spychologia, "kopiuj-wklej" – jak np. w przypadku wniosków o przedłużanie sankcji. Np. sędzia Sądu Apelacyjnego powiedział publicznie, że ja byłem numerem 1 w "grupie Szkatuły", czyli nie znał dokładnie moich zarzutów.

Stwierdziłeś też, że ta cała sprawa z twoim udziałem to "cień na Polsce". Co miałeś na myśli?

To jest tragedia, że w kraju takim, jak Polska, aspirującym do bycia państwem liczącym się w Europie, szczycącym się powstającymi nowymi budynkami, autostradami, rozbudowującym się metrem, mamy prawo na poziomie Kazachstanu czy Białorusi. Pod względem działania wymiaru sprawiedliwości jesteśmy zapadłą dziurą. Jeden człowiek może wskazać, że to właśnie ty jesteś przestępcą i jeżeli ma status świadka koronnego, nie potrzeba już nic więcej, żadnych dowodów i weryfikacji, żeby cię trzymać za kratami, ile się chce. Polska często zapożyczała różne rzeczy od najlepszych i również instytucja świadka koronnego nie jest naszym wymysłem. Ta idea sama w sobie nie jest zła, tylko u nas została wypaczona i w koślawy sposób zaadoptowana "po naszemu". Policja nie musi nic robić, bo ma swoich konfidentów, którzy mówią, co się dzieje. Prokurator jest zadowolony, bo dzięki takiemu "Haniorowi" może sobie kilkadziesiąt osób zatrzymać i dostanie jeszcze premię. Adwokaci mają co robić, bo jest kogo bronić. Sędziowie są też potrzebni, bo mogą tych ludzi trzymać w areszcie. I wszyscy zadowoleni, "biznes" działa. Bo czy np. prokuratorowi zależy, by ci ludzie wychodzili na wolność? Nie. Dla niego taki "Hanior" jest na wagę złota.

Czy będziesz starał się o jakieś zadośćuczynienie?

Raczej tak. Ale mam świadomość, że to nie jest tak, że dziś złożę wniosek, a za tydzień dostanę odszkodowanie. Na pewno niewiele wskóram przez zakończeniem procesu, w którym biorę udział, a on może potrwać jeszcze kilka ładnych lat. Mam duży żal do państwa polskiego, ale zadośćuczynienie to melodia przyszłości.

No właśnie, proces wciąż trwa. Czy nie obawiasz się, że wrócisz za kraty?

Najciekawsze jest to, że sądzę, że dostanę wyrok skazujący. I mam świadomość, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że wrócę za kraty. Bo uważam, że nasz wymiar sprawiedliwości jest tak kulejący, że skażą mnie, choć jestem niewinny.

Skoro jesteś niewinny, to skąd ten pesymizm?

Ja już nie wierzę w sprawiedliwość w tym kraju. Spójrz na to tak: gdybym nie dostał w tej całej sprawie wyroku skazującego, okazałoby się, że świadek koronny mówił nieprawdę. Czyli zamknęli nie tego człowieka, co trzeba. I dlaczego tyle innych osób siedziało w więzieniu na podstawie zeznań tego świadka? Sąd już dał wiarę temu świadkowi koronnemu, uznał go za wiarygodnego i raczej się z tego nie wycofa. Teraz pytanie, czy w ogóle znalazłby się sędzia, który by mnie uniewinnił? Bo gdyby to zrobił, naraziłby się przecież tej całej klice. Mogę co najwyżej liczyć na wyrok tych trzech lat i czterech miesięcy. Uzna się, że wyrok już odsiedziałem, sprawa ucichnie i jest ok. Im tak nie na rękę jest ta cała akcja "#UwolnićMaćka", że dziękują pewnie Bogu, że ja w końcu wyszedłem i mają mnie z głowy. Bo dzięki mojej sprawie ludzie mogą zobaczyć, jak to wszystko wygląda od środka. Że polski wymiar sprawiedliwości to jedno wielkie bagno. I to w środku Europy.

A czy zastanawiałeś się, jak by wyglądało teraz twoje życie, gdybyś nie spędził tych 40 miesięcy w areszcie?

Wielokrotnie. Miałbym już pewnie dzieci. A może miałbym rodzinne problemy i właśnie toczyłaby się w sądzie sprawa rozwodowa, bo okazało się, że moja żona nie jest jednak tą jedyną. Poza tym moje życie zawsze było związane z Legią, jak już wspomniałem, pracowałem jako dziennikarz w gazecie kibicowskiej "Nasza Legia", więc może byłbym gdzieś w strukturach klubu. Jedno wiem na pewno – na 100 procent byłbym na meczu Legii z Napoli, na który dziś się wybieram.

...

Wtedy byla kampania walki z ,,kibolami" zdaje sie... Takie ,,kampanie" widac jak wychodza...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:00, 10 Paź 2015    Temat postu:

Krótkie listy biegłych lekarzy - duży problem polskich sądów
10 października 2015, 08:25
Wiele sądów, np. w Szczecinie, nawet dwa lata czeka na opinię biegłego z zakresu nauk medycznych. Procesy przedłużają się, bo lekarze nie garną się do współpracy z sądami. Tłumaczą, że pracy jest dużo, a stawki są niskie. Resort sprawiedliwości zlecił analizę problemu.

Brakuje specjalistów z wielu dziedzin medycyny, chociaż różnie to wygląda w poszczególnych miastach. Z brakiem biegłych ortopedów borykają się np. sądy w Zielonej Górze, Rzeszowie, Przemyślu, Poznaniu; ekspertów z dziedziny onkologii brakuje m.in. w Radomiu, Bielsku-Białej i Krośnie; na brak okulistów narzekają np. sądy w Płocku czy w Rzeszowie. Sąd w Krakowie szuka ekspertów z zakresu alergologii i geriatrii. W łódzkim sądzie okręgowym brakuje biegłych w zakresie dermatologii i wenerologii oraz neonatologii.

W związku z brakiem biegłych przedłużają się procesy sądowe. Jak powiedział PAP rzecznik Sądu Okręgowego w Szczecinie Michał Tomala, w niektórych sprawach na opinię biegłego sądowego trzeba czekać rok lub nawet dwa.

Problemach sądów zna ministerstwo sprawiedliwości. Rzeczniczka resortu Patrycja Loose, powiedziała PAP, że jedną z głównych przyczyn przewlekłości postępowań w niektórych kategoriach spraw wymienianych przez sądy apelacyjne w informacjach rocznych jest właśnie deficyt specjalistów z zakresu nauk medycznych.

- Często długo szukamy, dosłownie szukamy, lekarzy konkretnych specjalizacji, którzy podjęliby się sporządzenia opinii. A chodzi o to, by była ona rzetelna, wykonana w terminie i przez profesjonalistę - mówi PAP rzeczniczka Sądu Okręgowego w Płocku Iwona Wiśniewska-Bartoszewska.

Dużo pracy, niskie płace

Sędziowie przyznają, że wykonanie ekspertyzy biegłego to praca analityczna, która wymaga fachowej wiedzy, ale także czasu. - Ze swojej praktyki mogę powiedzieć, ze lekarze podnoszą, iż czynności dla sądu są zbyt mocno absorbujące a wynagrodzenia niskie - podkreśla rzeczniczka Sądu Okręgowego w Zielonej Górze Diana Książek-Pęciak.

Sami lekarze potwierdzają te opinie. - Na brak zainteresowania pracą biegłych wpływa przede wszystkim wysokość stawek za wydane orzeczenia - mówi PAP neurolog ze Szpitala Klinicznego im. Heliodora Święcickiego UM w Poznaniu, Jolanta Ewa Jowsa, która przez dziesięć lat pełniła rolę biegłego. Jej zdaniem proponowane biegłym wynagrodzenie jest niewspółmierne do ilości poświęconego czasu i wykonywanej pracy.

- Praca biegłego to tomy akt sądowych i bardzo odpowiedzialne zajęcie, za które wynagrodzenie nie jest adekwatne. Poza sporządzeniem opinii biegły zobowiązany jest także do udziału w wyznaczonych rozprawach sądowych, które odbywają się często w zupełnie innych miastach - podkreśla Jowsa.

Warunki wynagrodzenia biegłych regulują przepisy Kodeksu postępowania karnego, ustawy o kosztach sądowych, a także stosowne rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości.

Jak podaje ministerstwo sprawiedliwości, podstawowa stawka wynagrodzenia biegłego za godzinę pracy wynosi - w zależności od stopnia złożoności problemu będącego przedmiotem opinii oraz warunków, w jakich opracowano opinię - od 22,61 zł do 31,97 zł. W przypadku biegłych posiadających stopień doktora ok. 45 zł, doktora habilitowanego - 54,41 zł, profesora - 69,42 zł - za godzinę.

W razie złożonego charakteru problemu będącego przedmiotem opinii stawka może być podwyższona do 50 proc. Biegłym przysługuje ponadto zwrot kosztów dojazdów do miejsca wykonania czynności.

Rzeczniczka Sądu Okręgowego w Radomiu Joanna Kaczmarek-Kęsik podaje PAP dwa przykłady wynagrodzeń, jakie tamtejszy sąd wypłacił biegłym za sporządzenie opinii związanych z odszkodowaniem dla ofiar wypadków. Biegły z zakresu ortopedii otrzymał 650 zł, natomiast biegły neurochirurg - 1126 zł.

Rzeczniczka ministerstwa sprawiedliwości przyznaje, że wynagrodzenia specjalistów sporządzających opinie na potrzeby wymiaru sprawiedliwości są rzeczywiście nieadekwatne w stosunku do honorariów oferowanych lekarzom na rynku usług medycznych. Wynika to jednak - według Loose - z ograniczonych możliwości finansowych Skarbu Państwa. - Zmiana wysokości wynagrodzeń biegłych sądowych wiąże się bowiem ze wzrostem wydatków budżetowych ponoszonych na pokrycie kosztów sporządzanych ekspertyz - tłumaczy rzeczniczka.

Za mało lekarzy

Z drugiej strony, zdaniem Loose, deficyt biegłych sądowych z zakresu medycyny spowodowany jest niedostateczną ogólną liczbą lekarzy specjalistów w Polsce. Podobnego zdania jest naczelny rzecznik odpowiedzialności zawodowej w Naczelnej Izbie Lekarskiej Grzegorz Wrona. W jego ocenie liczba lekarzy w stosunku do potrzeb społecznych jest zdecydowanie za mała.

- Należy zauważyć, do ilu obowiązków zaangażowani zostali lekarze: lekarze biegli, sądowi, orzecznicy ZUS-u, komisji niepełnosprawności, a gdzie szpitale, gdzie przychodnie, gdzie gabinety specjalistyczne? - zaznacza Wrona. Jak dodał miejsce medyków jest przede wszystkim przy pacjencie. Rzecznik podkreśla, że lekarze nie chcą się poświęcić wyłącznie opiniowaniu, bo mają świadomość, że bez stałego kontaktu z pacjentami w pewnym momencie "wypadną" z bieżącej wiedzy, a jednocześnie z medycznego rynku.

Odnosząc się do wysokości sądowych wynagrodzeń dla biegłych, Wrona przyznaje, że nie są one wysokie. - W momencie, kiedy lekarze wypracowali większe stawki w przychodniach, szpitalach, to przychody wynikające z roli biegłego są nieadekwatne w stosunku do wynagrodzenia lekarza w placówkach medycznych - wyjaśnia Wrona. Jednocześnie zaznacza, że na lekarzu wydającym opinie w sprawach sądowych spoczywa bardzo duża odpowiedzialność.

Wrona podkreśla, że nie tylko sądy powszechne cierpią na brak biegłych. Także on sam - jako naczelny rzecznik odpowiedzialności zawodowej - ma trudności z namówieniem autorytetów medycznych do sporządzania opinii na rzecz samorządu zawodowego lekarzy.

Sądy np. w Zielonej Górze czy na Podkarpaciu, starają się radzić z problemem, m.in. poprzez wzywanie biegłych z list innych sądów okręgowych lub też - w postępowaniu karnym - poprzez powoływanie jako biegłych lekarzy specjalistów spoza listy. Czasami zdarza się, że w sądzie w jednym mieście brakuje biegłych danej specjalizacji, w drugim jest ich wystarczająca ilość; np. psychiatrów nie brakuje obecnie w Radomiu i w Szczecinie, a na brak biegłych z tego zakresu narzekają np. sądy w Krośnie, Rzeszowie i Poznaniu.

Próby rozwiązania problemu

Próbując ratować sytuację, prezesi sądów, np. w Krakowie, Radomiu, Przemyślu czy w Szczecinie, kierują prośby o pomoc do samorządów lekarskich oraz zamieszczają apele i ogłoszenia na swoich stronach internetowych. Chętnych nadal jednak brakuje.

Na prośbę resortu sprawiedliwości, Instytut Wymiaru Sprawiedliwości, prowadzi obecnie badania dotyczące funkcjonowania biegłych sądowych. Obejmują one - według rzeczniczki resortu - również dokładną analizę kosztów ponoszonych przez wymiar sprawiedliwości w związku z przeprowadzaniem dowodu z opinii biegłego.

- Wyniki badań stanowić będą materiał, który pozwoli - przy uwzględnieniu możliwości budżetu państwa - na opracowanie propozycji nowych rozwiązań, zmieniających obecnie obowiązujące stawki wynagrodzeń lub zasad ich ustalania - podkreśla Loose.

...

Absurd.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:50, 11 Paź 2015    Temat postu:

Grudziądz: Trzech więźniów uciekło z zakładu karnego. Ktoś im pomagał?

Policja wciąż poszukuje trzech recydywistów z Grudziądza - Shutterstock

Uciekinierzy z Grudziądza przeskoczyli mur zakładu karnego. Niewykluczone, że ktoś w środku im pomagał - dowiedział się nieoficjalnie reporter RMF FM. Policja wciąż poszukuje trzech recydywistów, którzy zbiegli wczoraj z więzienia.

Służba Więzienna wyjaśnia okoliczności ucieczki. Według rozmówców stacji radiowej, więzienny mur ma ok. 5-6 metrów wysokości i nie jest łatwo go sforsować. W związku z tym pojawiło się przypuszczenie, że ktoś pomagał uciekinierom.
REKLAMA


Policjanci upublicznili dane personalne więźniów. Są to: Marcin Piechocki, Robert Böttcher i Bartosz Śmiśniewicz. Męzczyźni w wieku 23, 39 i 40 lat byli karani za rozboje i oszustwa. W więzieniu mieli spędzić jeszcze wiele lat.

Do ucieczki doszło wczoraj przed godz. 21. Według pierwszych nieoficjalnych informacji, trzech zbiegów przepiłowało kraty. Grudziądzka policja zaangażowała już wielu funkcjonariuszy w akcję poszukiwawczą i podniosła alarm w mieście, by jak najszybciej schwytać uciekinierów. Rozstawione zostały blokady, patrolowane są ulice i sprawdzane miejsca, do których mogli udać się uciekinierzy.

Wizerunki i dane uciekinierów:

1. Śmiśniewicz Bartosz s. Ryszarda

ostatnio zameldowany: Bydgoszcz

Rysopis: wzrost 173 cm, oczy piwne, włosy ciemne
bb630c0d-82d7-4f47-9c06-b75d5f70ea1f Smiśniewicz Bartosz - Policja Kujawsko-Pomorska
Smiśniewicz Bartosz

2. Böttcher Robert s. Romana,

ostatnio zameldowany: Grudziądz

Rysopis: wzrost 174 cm, oczy niebieskie, włosy ciemno – blond
bb630c0d-82d7-4f47-9c06-b75d5f70ea1f Bottcher Robert - Policja Kujawsko-Pomorska
Bottcher Robert

3. Piechocki Marcin s. Marka

ostatnio zameldowany: Grudziądz

Rysopis: wzrost 165 cm, oczy piwne, włosy ciemno – blond

...

Tak sobie uciekaja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:05, 11 Paź 2015    Temat postu:

Niepełnosprawne dzieci płacą za długi babci


W Lublinie komornik zajął rodzinne konto, na które spływała renta dla niepełnosprawnych dzieci. Powodem takich działań są długo babci. W konsekwencji rodzina pozostała bez środków do życia. Historię opowiada TVP Info.

Niepełnosprawny 5-latek i 8-latka otrzymywali rentę z racji swojej niepełnosprawności. Pieniądze zostały im zabrane z powodu dzielenia konta bankowego z zadłużoną babcią.

- Nie weryfikujemy źródła pochodzenia pieniędzy - tłumaczy się komornik.

- Zrobili krzywdę moim dzieciom. Nie mam za co kupić kromki chleba. Jak można żyć w tym kraju, żeby zabierać dzieciom ostatni grosz? - zastanawia się ojciec dzieci w rozmowie z TVP Info.

Absurdem zajął się "Puls Polski" TVP Info.

...

To jest kradziez. Jest dokladny zapis konta co na kogo i od kogo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:29, 15 Paź 2015    Temat postu:

Polskie Radio RDC

Komornik zapłacił 80 tys. odszkodowania za zajęcie ciągnika

Prokuratura nadal prowadzi śledztwo w tej sprawie i przesłuchuje świadków - Shutterstock

Odszkodowanie w kwocie 80 tysięcy złotych zapłacił komornik rolnikowi spod Mławy, któremu bezprawnie zajął ciągnik. Pod koniec 2014 roku asesor komorniczy zajął i sprzedał jego ciągnik, chociaż rolnik nie miał żadnych długów - podaje Polskie Radio RDC.

Radosław Zaremba stracił pojazd w ramach postępowania egzekucyjnego przeciw dłużnikowi, którym był sąsiad. 80 tysięcy złotych – wartość maszyny plus odsetki wpłynęły już na konto pokrzywdzonego. Ten jednak domaga się zadośćuczynienia za straty materialne oraz moralne.
REKLAMA


Prokuratura nadal prowadzi śledztwo w tej sprawie i przesłuchuje świadków. Okazało się, że poszkodowanych przez kancelarię komorniczą jest więcej. Asesor otrzymał już zakaz wykonywania zawodu, natomiast jego szefem zajęła się komisja dyscyplinarna, a Minister Sprawiedliwości zawiesił go w prawie do wykonywania zawodu.

Więcej na stronie Polskiego Radia RDC.

...

Wreszcie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:47, 17 Paź 2015    Temat postu:

Rewolucja w prawie spadkowym. Koniec z dziedziczeniem długów!
Sobota, 17 października 2015, źródło:MROZ
Koniec z bulwersującymi historiami, jak ta, o której kilka lat temu rozpisywały się gazety. Do rodziców czterolatka wtargnął komornik, żądając od małoletniego chłopca spłaty długów po dziadkach. Od niedzieli takie sytuacje będą niemożliwe. W życie wchodzi bowiem nowelizacja prawa spadkowego, która wyklucza nieświadome dziedziczenie długów.

Teraz w przypadku niezłożenia oświadczenia o przyjęciu lub odrzuceniu spadku, spadkobierca automatycznie przyjmie spadek z tzw. dobrodziejstwem inwentarza. To oznacza, że nawet jeśli długi przekraczają wartość majątku spadkodawcy, to osoba, która je odziedziczyła odpowiada przed wierzycielami tylko do wartości spadku. Jeśli ich wysokość jest wyższa, nie mogą żądać spłaty od spadkobierców.


Do tej pory było tak, że spadkobierca, który w ciągu 6 miesięcy od daty dowiedzenia się o schedzie, nie złożył oświadczenia w sprawie przyjęcia lub odrzucenia spadku – dziedziczył go wprost, czyli wraz ze wszystkimi ewentualnymi długami spadkodawcy. Jeśli ich wartość przekraczała wartość spadku, to różnicę musiał dopłacić z własnej kieszeni. Niestety, niekiedy zdarzało się, że dzieci i krewni zmarłego nie mieli pojęcia o jego zobowiązaniach. Przyjmowali spadek, a gdy okazywało się, że trzeba spłacać długi zmarłego, było już za późno, by się z dziedziczenia wycofać.



Rewolucyjna zmiana

Ustawodawca w uzasadnieniu nowelizacji napisał wprost, że celem zmian prawa spadkowego jest ograniczenie odpowiedzialności finansowej spadkobierców za dziedziczenie długów po zmarłych. Wprowadzenie przyjęcia spadku z tzw. dobrodziejstwem inwentarza ma zapobiec procesowi rosnącego zadłużania Polaków.

Zmiany te wiążą się z dodatkowymi obowiązkami. W przypadku dziedziczenia z dobrodziejstwem inwentarza, konieczne będzie sporządzenie wykazu wszystkich przedmiotów wchodzących w skład masy spadkowej. Będzie to mógł uczynić sam spadkobierca lub komornika. Do tej pory wycena z udziałem komornika była odpłatna. Nowe rozwiązanie ogranicza ponoszenie kosztów z tego tytułu. Gotowy wzór ustalony przygotowany i udostępniony przez Ministerstwo Sprawiedliwości, ograniczy konieczność płacenia za usługi rzeczoznawców. Dzięki temu złożenie wykazu z inwentarza nie będzie nic kosztowało spadkobierców.

Wykaz musi zawierać przedmioty należące do spadku, przedmioty zapisów windykacyjnych z uwzględnieniem ich wartości, a także długi spadkowe. Dane mają dotyczyć stanu z chwili otwarcia spadku. Wykaz powinien być złożony przed notariuszem lub sądem.

Wysoka odpowiedzialność

Jeśli spadkobierca pominie w wykazie inwentarza lub umyślnie nie poda do spisu inwentarza przedmiotów, które należą do spadku lub przedmiotów zapisów windykacyjnych - nie będzie miał możliwości przyjęcia spadku z ograniczeniem odpowiedzialności do wysokości spadku bez długów. Automatycznie będzie musiał przyjąć schedę wraz ze wszystkimi zobowiązaniami, nawet jeśli przekraczają one jej wartość. Podobnie jest w przypadkach odwrotnych, kiedy spadkobierca dopuści się celowych nadużyć i w wykazie lub w spisie inwentarza, umyślnie poda nieistniejące długi.

...

Wreszcie. To jakies zbojectwo bylo. Jak mozna dziedziczyc nie wiedzac co. Jak ktos mi oferuje spadek to musze sie z nim zapoznac czy chce. PODSTAWA! WIDZICIE ZE PRAWO JEST NICZYM BEZ MORALNOSCI! MAMY ZBOJECTWO ZWANE PRAWEM!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:42, 19 Paź 2015    Temat postu:

23-latek został pobity w areszcie. Jest w śpiączce

Rzecznik SW w Łodzi: osadzeni to często osoby o psychopatycznych cechach charakteru - shutterstock / Shutterstock

Ofiarą pobicia w więzieniu padł 23-latek. Jak wynika z relacji świadków, do pobicia doszło w nocy z 3 na 4 października. O sprawie prokuraturę zawiadomił szpital, 5 października, a Służba Więzienna poinformowała śledczych dopiero dwa dni później. Stan pobitego mężczyzny jest krytyczny. Przebywa na oddziale intensywnej terapii jednego z łódzkich szpitali.

Opóźnienie zgłoszenia incydentu skomentował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania. - Takie zawiadomienie powinno do nas trafić od razu, jak najszybciej - mówi rzecznik. - Formalnie, Służba Więzienna spełniła swój obowiązek, zawiadomienie wysłano 7 października. Jednak zawsze lepiej jest, gdy o podejrzeniu popełnienia przestępstwa informuje się bezpośrednio po jego odkryciu. Wtedy nie ma ryzyka, że pewne ślady zostaną zatarte - tłumaczy Kopania.

Kopania zaznacza, że w tym przypadku służba więzienna zadbała o to, by ślady się zachowały. - Cela, w której doszło do pobicia, została zabezpieczona, odbyły się oględziny - mówi rzecznik prokuratury.

Jak dodaje, wyjaśnienia pobitego więźnia mogłyby bardzo pomóc prokuraturze. - Na razie jednak, dopóki mężczyzna jest w śpiączce farmakologicznej, nie mamy możliwości przesłuchania go. Dostaliśmy informację, że niedługo ma być wybudzany, ale rozmowa z nim jeszcze przez jakiś czas nie będzie możliwa. Jego stan jest ciężki, doznał rozległych obrażeń głowy i jamy brzusznej - wyjaśnia rzecznik prokuratury.

Rzecznik łódzkiej prokuratury: inni więźniowie słyszeli krzyki

- Przesłuchani świadkowie, inni więźniowie relacjonują, że w nocy słyszeli krzyki dobiegające z celi, w której przebywał 23-latek - mówi Kopania.

Służba więzienna stoi jednak na stanowisku, że funkcjonariusz, który pełnił wtedy służbę, żadnych krzyków nie słyszał.

- Arkadiusz K. nie poinformował nas o tym, co zaszło w celi - mówi kpt. Bartłomiej Turbiarz, rzecznik Służby Więziennej w Łodzi. - Rano, w dniu 4 października w czasie apelu porannego dowódca zmiany zauważył u niego obrażenia na twarzy świadczące o tym, że mężczyzna ten mógł zostać pobity.

Jak mówi kpt. Turbiarz, do aresztu wezwano karetkę pogotowia, która zabrała pobitego 23-latka do szpitala. Do 6 października był hospitalizowany pod nadzorem funkcjonariuszy. Później więzień otrzymał przerwę w karze, a areszt został uchylony.

Rzecznik Służby Więziennej: w więzieniach czasem dochodzi do bójek

Dlaczego Służba Więzienna zwlekała trzy dni z zawiadomieniem prokuratury? Trudno powiedzieć. Rzecznik SW, kpt. Turbiarz mówi, że cala sprawa jest dokładnie badana, nie tylko przez śledczych.

- Toczą się czynności wyjaśniające, prowadzone przez zespół specjalistów z okręgowego inspektoratu Służby Więziennej w Łodzi. Funkcjonariusze przesłuchują osadzonych, zbierają wyjaśnienia od innych funkcjonariuszy, sprawdzają dokumentację oraz zabezpieczają monitoring jednostki.

Cela, w której przebywał Arkadiusz K., nie była monitorowana. Jest to zwykła trzyosobowa cela mieszkalna. Jak mówi kpt. Turbiarz, pobity 23-latek nigdy wcześniej nie informował strażników o jakichkolwiek zagrożeniach dla swojego życia lub zdrowia.

- Dlatego teraz trudno jest określić, jakie były przyczyny pobicia tego więźnia przez współosadzonych - mówi rzecznik SW. - Musimy pamiętać jednak o tym, że inni osadzeni to często osoby o psychopatycznych cechach charakteru, dla których zrobienie krzywdy komuś innemu lub sobie nie stanowi najmniejszego problemu. Dlatego też w więzieniach czasami dochodzi do bójek lub pobić pomiędzy osadzonymi. Takie przypadki zawsze badamy, bo to nam najbardziej zależy na dokładnym i rzetelnym wyjaśnieniu sprawy - zapewnia rzecznik SW.

...

Monitoringi trchnologie... Po co na to wydajemy?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:28, 21 Paź 2015    Temat postu:

Milion zł dla byłego generalnego konserwatora zabytków za niesłuszny areszt
21 października 2015, 12:55
Były generalny konserwator zabytków Aleksander Broda ma otrzymać ponad milion złotych zadośćuczynienia za niesłuszne aresztowanie - zdecydował w środę Sąd Okręgowy w Częstochowie. W związku z prokuratorskimi zarzutami Broda spędził w areszcie ponad rok.

Katowicka prokuratura zarzucała mu m.in. korupcję przy odbudowie zabytkowego spichlerza. Został ostatecznie oczyszczony po 14 latach procesów.

Broda domagał się 14 mln zł zadośćuczynienia - jak wyjaśniał składając wniosek, żąda miliona zł za każdy rok sądowego postępowania. Chciał też początkowo 100 tys. zł odszkodowania, później tę kwotę ograniczył do 54 tys. zł.

- Sąd przyznał milion zł zadośćuczynienia za krzywdę związaną z rocznym aresztem. Uznał, że przyznając zadośćuczynienie nie można kierować się czasem trwania postępowania sądowego, a jedynie faktycznym okresem aresztowania - powiedział PAP rzecznik częstochowskich sądów Bogusław Zając.

Poza zadośćuczynieniem sąd przyznał Brodzie 51 tys. zł odszkodowania za zarobki utracone w związku z aresztowaniem, a więc prawie tyle, ile domagał się wnioskodawca. Wyrok nie jest prawomocny, można go zaskarżyć do sądu apelacyjnego. Sędzia Zając zaznaczył też, że wyrok nie zamyka drogi do wejścia na drogę cywilną.

W marcu br. Sąd Najwyższy ostatecznie oczyścił Brodę z zarzutów, oddalając kasację katowickiej prokuratury, którą uznał za "oczywiście bezzasadną". SN uznał, że Broda robił wszystko, by uratować zabytkowy spichlerz, a jego formalne uchybienia można rozpatrywać nie w kategoriach odpowiedzialności karnej, ale jedynie dyscyplinarnej jako urzędnika.

Po decyzji SN Broda zapowiedział, że skorzysta z możliwości wystąpienia o zadośćuczynienie od Skarbu Państwa za bezpodstawny areszt, utratę dobrego imienia i pracy. Dodał też, że pozwie o ochronę dóbr osobistych katowicką prokuraturę.

Broda został zatrzymany w listopadzie 2001 r. przez policję w swym gabinecie wiceministra kultury. Premier Leszek Miller odwołał go ze stanowiska. Innym podejrzanym, a później oskarżonym był Krzysztof S., jeden z częstochowskich biznesmenów. Kupił on za symboliczne pieniądze niszczejący w Borownie zabytkowy spichlerz z XVIII wieku, rozebrał go i przewiózł w częściach na swą działkę pod Częstochową. Później sprzedał go innemu przedsiębiorcy, który udanie zrekonstruował budowlę.

Prokuratura oskarżyła Brodę, że wbrew prawu przyznał S. 140 tys. zł dotacji na remont spichlerza (w ocenie śledczych z 2001 r. była to "bezużyteczna kupa desek"). Zarzucono mu, że mimo braku zgody na lokalizację spichlerza oraz niewskazania wykonawcy robót remontowych, wydał S. zezwolenie na prowadzenie prac konserwatorskich, a potem podpisał wniosek o dofinansowanie z firmą S., mimo że jeszcze formalnie nie istniała. Miał to - według prokuratury - uczynić za 16 tys. zł łapówki od S. Zdaniem śledczych miał też otrzymać 50 tys. zł za obietnicę załatwienia w częstochowskim magistracie zezwolenia dla S. na budowę centrum handlowego. Broda, któremu groziło do 10 lat więzienia, mówił że jest niewinny. Tłumaczył, że chciał ratować zabytek.

W 2007 r. Sąd Rejonowy w Częstochowie uniewinnił go od zarzutów korupcyjnych - prokuratura nie odwoływała się od tej części wyroku, który się uprawomocnił. SR skazał zaś Brodę na rok więzienia za niedopełnienie obowiązków przy udzielaniu dotacji (nie było m.in. książki budowy, a kierownik robót nie miał odpowiednich kwalifikacji). S. skazano na dwa lata więzienia, m.in. za wyłudzenie dotacji. W 2009 r. Sąd Okręgowy w Częstochowie utrzymał ten wyrok. W 2010 r. SN uwzględnił kasację obrony i nakazał ponowny proces, bo sądy pominęły dowody korzystne dla oskarżonych.

W lutym 2014 r. SR uniewinnił Brodę i S. Sędzia Mateusz Przesłański dziwił się, że wcześniej sąd w ogóle przyjął akt oskarżenia; areszt Brody i jego przedłużanie uznał za bezpodstawne. Sąd uznał działania prokuratury za "godzące w podstawowe zasady porządku prawnego". W sierpniu 2014 r. wyrok utrzymał SO, który oddalił apelację prokuratury.

W kasacji prokuratura wniosła o uchylenie wyroku SO. Jej zdaniem SO dopuścił się rażącego naruszenia prawa, bo m.in. nie uchylił wyroku SR - mimo iż stwierdził naruszenie przez niego przepisów prawa. SN uznał, że przy "wyjątkowo dobrym" uzasadnieniu wyroku SO tak napisana kasacja "nie miała jakichkolwiek szans powodzenia". SN uznał, że wbrew kasacji nie ma podstaw, by uznać, że uchybienia formalne na etapie przenoszenia spichlerza były przestępstwem.

Broda mówił dziennikarzom, że zarzut korupcji był prokuraturze potrzebny po to, by można było go "spektakularnie zatrzymać w ministerstwie w świetle jupiterów". Dodał, że główną podstawą korupcyjnych zarzutów była kobieta, która w śledztwie początkowo obciążała podejrzanych - co potem odwołała. Okazało się, że kobieta leczyła się psychiatrycznie i miała być przesłuchiwana nawet po przyjęciu znacznej ilości środków psychotropowych.

Sprawę dotacji badała Najwyższa Izba Kontroli, która nie dopatrzyła się nieprawidłowości. Dziś spichlerz stoi w Olsztynie pod Częstochową; mieści się w nim restauracja. Obiekt dostał nagrodę ministra kultury dla najlepiej odrestaurowanego zabytku.

...

Takie rzeczy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:05, 26 Paź 2015    Temat postu:

Sędzia, która unikała spłacania kredytu winna, ale bez kary

Wyrok SN: Sędzia z Lublina winna, ale bez kary - Shutterstock

Działania sędzi wyrządziły szkodę sądownictwu - uznał w poniedziałek Sąd Najwyższy potwierdzając winę sędzi z Lublina, która chcąc utrudnić egzekucję należności, zapisała część swej pensji jako alimenty dla męża. Z powodu przedawnienia umorzono decyzję o karze.

Sprawa dotyczyła sędzi lubelskiego sądu apelacyjnego, która w sierpniu tego roku odeszła już w stan spoczynku. Kilka lat temu wzięła kredyt bankowy na około 700 tys. zł, mający pokryć koszty budowy domu oraz innych zobowiązań, wynikających m.in. z tego, że mąż pani sędzi, były nauczyciel, kilkanaście lat temu rozpoczął działalność gospodarczą, która nie wypaliła. Od 2008 r. mąż pani sędzi był bezrobotny, a rodzina utrzymywała się z jej poborów - sędzia sądu apelacyjnego zarabia ok. 12 tys. zł netto.
REKLAMA


Z akt sprawy wynika, że ponieważ spłata kredytu napotykała trudności, pani sędzia wspomagała się kolejnymi pożyczkami na uregulowanie poprzednich - to również nie przyniosło efektu i doszło do tego, że pobory sędzi ośmiokrotnie zostały zajęte przez windykujących należności. Wreszcie, 4 lipca 2012 r. pani sędzia udała się do notariusza, gdzie zobowiązała się do świadczenia 5 tys. zł alimentów na męża.

Rzecznik i sąd dyscyplinarny uznali to za uchybienie godności sędziego, bo obwiniona "działała umyślnie w celu utrudnienia działań egzekucyjnych". Chodzi o to, że przepisy Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego stanowią, iż należności alimentacyjne mają pierwszeństwo przed zaspokojeniem wszystkich innych wierzycieli - tym samym każdego miesiąca - mimo zajęcia pozostałej części poborów - 5 tys. zł musiało pozostać na koncie pani sędzi tytułem alimentów dla męża.

Przed rzeszowskim sądem dyscyplinarnym, gdzie proces obwinionej sędzi toczył się w pierwszej instancji mówiła ona, że nie czuje się winna, bo do takiej decyzji zmusiła ją sytuacja życiowa: niepracujący mąż i chora córka.

W czerwcu tego roku sąd dyscyplinarny uznał winę sędzi za uchybienie godności zawodu i skazał ją za to na dyscyplinarną sankcję upomnienia. - Sędzia powinien być powściągliwy w korzystaniu z instytucji dozwolonych przez prawo, bo może to podważać zaufanie do sądu. Dobrowolne alimenty w formie aktu notarialnego są dozwolone przez prawo, ale w opinii publicznej mogło to wywołać poczucie, że sędzia omija przepisy - tak uzasadniano ten wyrok.

W sierpniu ukarana sędzia odeszła w stan spoczynku. Z mocy przepisów należy jej się 75 proc. ostatniego uposażenia. Tymczasem Krajowa Rada Sądownictwa postanowiła zaskarżyć wyrok I instancji uznając, że kara upomnienia jest zbyt łagodna. Jej odwołanie w poniedziałek rozpoznał sąd dyscyplinarny Sądu Najwyższego.

Paradoksalnie - jak zauważył w poniedziałek w SN wiceprzewodniczący KRS sędzia Krzysztof Wojtaszek, skutek tego odwołania jest odwrotny od zamierzonego, bo 4 lipca minęły 3 lata od czynu zarzucanego sędzi (data zawarcia aktu notarialnego) i w tej sytuacji zamiast zastanawiać się nad zaostrzeniem sankcji dyscyplinarnej sąd ma obowiązek umorzyć decyzję o karze, z powodu przedawnienia.

- Rada jest ciałem kolegialnym i podjęła decyzję jaką podjęła. Ja byłem przeciwko zaskarżeniu wyroku, ale większość stanęła na stanowisku, że należy dać wyraz swej niezgodzie na zbyt łagodny wyrok I instancji. Nie przewidzieliśmy przedawnienia - dodał sędzia Wojtaszek.

SN po krótkiej naradzie podtrzymał wyrok rzeszowskiego sądu co do ustaleń, że doszło do uchybienia godności urzędu sędziego, ale w części dotyczącej kary był zmuszony do umorzenia postępowania. "Przepisy nie pozostawiły nam tu żadnej możliwości" - przyznała uzasadniając wyrok sędzia SN Maria Romańska.

...

To dlaczego takie przepisy ustaliliscie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:57, 28 Paź 2015    Temat postu:

Sławomir Nowak nie musi przepraszać Anny Fotygi

Sławomir Nowak nie musi przepraszać Anny Fotygi - Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Były minister transportu w rządzie Donalda Tuska Sławomir Nowak nie musi przepraszać europosłanki PiS Anny Fotygi za naruszenie dóbr osobistych – orzekł dzisiaj Sąd Apelacyjny w Gdańsku, oddalając tym samym powództwo b. szefowej MSZ. Wyrok jest prawomocny.

Sąd zasądził także od Fotygi niecałe 1600 zł, w tym ok. 1250 zł na rzecz Nowaka tytułem zwrotu kosztów postępowania w sądzie.
REKLAMA


W styczniu tego roku Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał, że b. polityk Platformy Obywatelskiej ma przeprosić europosłankę Prawa i Sprawiedliwości za słowa z 4 października 2011 r. o jej "obsesji antyniemieckiej". Przeprosiny miały ukazać się w stacji TVN24. Nowak odwołał się od tego wyroku sądu.

- Wypowiedź pozwanego stanowiła jedynie element debaty publicznej w trakcie kampanii wyborczej. Dodatkowo była skierowana do osoby publicznej, wobec której istnieje wyższy poziom tolerancji na ostrą krytykę i ocenę, a co za tym idzie zachowanie pozwanego mieściło się w granicach dozwolonej krytyki i nie uzasadniało przyjęcia, że dobra osobiste powódki zostały naruszone - powiedział w uzasadnieniu wyroku sędzia Marek Machnij.

Zdaniem sądu, sprawa relacji Polski z Niemcami została wywołana podczas dyskusji między politykami przez samą Fotygę, a słowa Nowaka o "obsesji antyniemieckiej" były jedynie reakcją i odpowiedzią na to.

Przyznał, że samo słowo obsesja kojarzy się pejoratywnie i ma konotacje negatywne.

- Trzeba jednak przypomnieć, że chodzi tu o wypowiedzi w debacie podczas kampanii wyborczej, gdzie w świetle orzecznictwa polskich sądów i trybunałów europejskich są podwyższone wymogi, jeśli chodzi o próg wrażliwości i wymaga się od polityka "grubszej skóry", jeśli chodzi o jego krytykę. Wypowiedź pozwanego jest rzeczywiście ostra, ale nie jest wulgarna, nie może być oceniana jako godząca w dobre imię. Obsesja jest pojęciem występującym w języku fachowym i potocznym. Gdyby to było powiedziane w rozumieniu fachowym, to oczywiście trzeba by wówczas wymagać przedstawienia dowodów na to, że jest taka jednostka chorobowa u powódki. Tu chodziło przecież jednak o klasyczną opinię, że powódka tak się zachowuje, jakby nie była przychylna wobec Niemców - mówił sędzia.

W opinii sądu nie można uznać, że wypowiedź Nowaka miała na celu "celowo dokuczyć" polityk PiS. - Trzeba bowiem wziąć pod uwagę całe wystąpienie, w którym pozwany wypowiadał się szeroko i ogólnie o całym Prawie i Sprawiedliwości, programie tej partii i wypowiedziach różnych polityków tego ugrupowania - uznał.

- Sąd nie może ingerować w debatę publiczną i zakazać jednej stronie wypowiedzi wskazującej, że ktoś nie lubi Niemców, bo tak samo musiałby zakazać drugiej stronie, że nie wolno mówić, że ktoś lubi Niemców - podkreślił sędzia Machnij.

Na ogłoszeniu wyroku w sądzie nie było Fotygi i Nowaka.

Była szefowa MSZ domagała się także od Nowaka przeprosin za słowa, że "lobbuje publicznie za koncepcją własnego męża" w sprawie budowy Stadionu Narodowego w Warszawie. W tej części Sąd Okręgowy w Gdańsku oddalił powództwo, wyjaśniając, że wypowiedź ta "nie przekraczała granic wolności słowa w debacie publicznej, szczególnie podczas kampanii wyborczej".

Proces między Fotygą a Nowakiem ma związek z debatą przed wyborami parlamentarnymi w październiku 2011 r. Byli oni wtedy liderami pomorskich list kandydatów swoich partii do Sejmu.

Na zakończenie dyskusji Fotyga wręczyła Nowakowi, wówczas ministrowi w kancelarii prezydenta Bronisława Komorowskiego, pendrive'a z dokumentem dotyczącym budowy Stadionu Narodowego w Warszawie. W dokumencie tym, podpisanym kilkoma znakami X, znalazła się krytyka instalacji ciepłowniczej zaprojektowanej dla stadionu i nowa koncepcja tejże instalacji.

Kilka dni po debacie Nowak zwołał konferencję prasową, na której zasugerował, że autorem dokumentu jest mąż Fotygi - inżynier (Ryszard Fotyga potwierdził przed sądem, że jest autorem tego opracowania - red.), który miał w swoim piśmie wskazywać, że jego pomysł pozwoliłby zaoszczędzić 10 mln zł po 10 latach eksploatacji stadionu.

Wypowiedź, za którą Fotyga pozwała Nowaka, a która została wygłoszona w trakcie konferencji prasowej, brzmiała: "Chciałbym zapytać publicznie moją szanowną konkurentkę, czy panem XXX, który w dniu XXX przedstawił tę koncepcję w Warszawie, jest mąż pani minister Fotygi? Czy prawdą jest, że mąż pani minister Fotygi jest podwykonawcą tych ohydnych Niemców, którzy budują Stadion Narodowy?" - pytał Nowak.

Nowak pytał też: "czy godzi się i jest w porządku ze standardami moralnymi, aby funkcją publiczną, kandydata na posła (...) lobbować publicznie za koncepcją własnego męża?".

...

Jesli PiS gra fobia w tym przypadku antyniemiecka to trudno zeby byl zakaz krytykowania tego. Choc Nowak skrytykowal bez sensu. Bo to nie fobia tylko interes.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:15, 28 Paź 2015    Temat postu:

"Dziennik Gazeta Prawna": kłopoty z nową procedurą karną

"Dziennik Gazeta Prawna": kłopoty z nową procedurą karną - Shutterstock

Nowa procedura karna jak dotąd nie sprawdza się w praktyce. Np. w lipcu i sierpniu prokuratura sporządziła tylko 13,3 tys. aktów oskarżenia, podczas gdy przed rokiem w tym czasie było ich ponad 34 tys. – informuje "Dziennik Gazeta Prawna".

Nie przybywa też spraw załatwianych z oskarżycielami w drodze porozumień.
REKLAMA


Cytowany przez gazetę Stanisław Piotrowicz, członek Krajowej Rady Prokuratury uważa, iż nowa procedura nie zapewnia szybszego i tańszego postępowania ani też bardziej sprawiedliwego procesu. - Po co nam taka reforma? – pyta.

Jego zdaniem nowelę przygotowali teoretycy, którzy zlekceważyli zdanie praktyków.

...

Kolejna ,,wielka reforma" katastrofa. Tak to sie robi po 89 roku...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 34, 35, 36  Następny
Strona 9 z 36

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy