Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Kolejna kompromitacja sądowa!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 34, 35, 36  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:40, 08 Paź 2014    Temat postu:

"Rzeczpospolita": Antifa szkoli się w MMA

Peter Irving, bo o nim mowa, jest brytyjskim zawodnikiem mie­szanych sztuk walki (MMA). Jego najważniejsze cechy, to czarny pas w brazylijskim jiu-jitsu oraz 24 walki stoczone na zawodo­wym ringu, w tym 15 wygranych. Nie ukrywa jawnie lewicowych poglądów, których oznaką jest anarchistyczny symbol wytatuowa­ny na ramieniu.

We wrześniu Irving poprowadził w Poznaniu dwudniowe szkole­nie dla antyfaszystów. Uczył m.​in. "taktyk walki z różnymi typa­mi przeciwników". - Czy grozi nam rosnąca, lewacka ekstrema? – pyta gazeta.

- Seminarium miało czysto sportowy charakter. Nie doszukiwał­bym się żadnej sensacji - podkreśla Tomasz Matysiak z poznań­skiego squatu Rozbrat, w którym częściowo odbywało się szkole­nie.

"Rzeczpospolita" podkreśla, że Antifa, czyli antyfaszyści, za swo­ich przeciwników uznają nacjonalistów, nietolerujących imigran­tów i mniejszości seksulanych. "Jednak pod pojęciem Antifa kryje się często skrajna lewica, która korzysta z podobnych z metod jak nacjonaliści" - czytamy.

...

A prokuratura gdzie ? Sciga jakichs ludzi za podnoszenie reki a tu mamy produkcje tasmowa bandytow . Z gory planuja bic i CO ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:24, 10 Paź 2014    Temat postu:

17-latka zakłóciła czytanie „Golgota Picnic”. Zapadł wyrok skazujący

W gdańskiej „Krytyce Politycznej” 17-letnia Maria K. rozpyliła gaz i przerwała odczytywanie dramatu „Golgota Picnic”. Sąd skazał ją na 40 godzin prac społecznych. Jak ocenić jej zachowanie? Próba cenzury, akt wandalizmu, czy obrona własnego światopoglądu?

17-letnia Maria K. w czerwcu stała się gwiazdą mediów. Zrobiło się o niej głośno, kiedy zakłóciła spotkanie w gdańskiej świetlicy Krytyki Politycznej. Podczas czytania kontrowersyjnej sztuki „Golgota Picnic” dziewczyna rozpyliła gaz o nieprzyjemnym zapachu.

Dramat był odczytywany w wielu miastach jako odpowiedź na odwołanie spektaklu z programu festiwalu teatralnego Malta w Poznaniu. Nie spodobało się to wielu gdańszczanom, którzy tłumnie przyszli pod gdańską siedzibę świetlicy, aby wyrazić swój protest.

Policjanci wezwani na miejsce dokonali niezbędnych czynności służbowych. Do sądu skierowany został wniosek o ukaranie dziewczyny za wykroczenie przeciwko porządkowi i spokojowi publicznemu. Kilka dni temu zapadał wyrok skazujący. Maria będzie musiała przepracować na cele społeczne 40 godzin.

Wyrok został wydany w tzw. postępowaniu nakazowym. Oznacza to, że sąd wydał wyrok bez obecności zainteresowanych stron, wyłącznie na podstawie zebranych dowodów. Tryb ten ma zastosowanie wobec nieskomplikowanych spraw, gdzie wina oskarżonego nie ulega wątpliwości.

...

Ale glupi sad ! Szok ! PRZECIEZ BARANY WLASNIE W CZYNIE SPOLECZNYM TO ROBILA ! CO TO UKRADLA COS DLA SIEBIE ? NIE ZROBILA TO DLA SPOLECZENSTWA ABY POSPRZATAC BRUD MORALNY !
TAKIE IMBECYLE W SADACH !

A ta Krytyka to oni tam gromadzili niebezpieczne przedmioty na Marsz niepodleglosci . Gdyby to zrobili narodowcy to pewnie byly by Klewki za terroryzm ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:01, 17 Paź 2014    Temat postu:

Zamordował sześciolatkę, a teraz nęka jej matkę

Morderca 6-letniej Darii z Torunia, którą kilkanaście lat temu za­mordował w toruńskim domu dziecka, po 15 latach opuścił wię­zienie i zaczął nękać matkę dziewczynki. - Podchodzi namolnie i patrzy na mnie. Zapytałam go, czy nie żal ci mojej córki. Zmienił temat - opowiada Elżbieta K.

Sąd zdecydował jednak, że takie zachowanie nie jest przestęp­stwem i uniewinnił mężczyznę.

Do zabójstwa doszło w 1998 r. w domu dziecka w Toruniu, które­go wychowankami byli 6-letnia Daria i 17-letni Wojciech. Chło­pak po uduszeniu dziewczynki ukrywał jej zwłoki w swoim poko­ju. W tym czasie usiłował zacierać ślady, brał nawet udział w akcji poszukiwawczej.

...

Szok ! Nekanie ofiary nie jest przestepswem !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:31, 17 Paź 2014    Temat postu:

Nagrał pirata z policji ma zarzuty

"Rzeczpospolita" opisuje przypadek mężczyzny, który nagrał drogowe wykroczenia funkcjonariusza, po czym to do jego drzwi zapukała policja i postawiła mu zarzuty.

Zdarzenie miało miejsce w Warszawie, we wrześniu br. Pan Tomasz był świadkiem kilku wykroczeń funkcjonariusza. Mowa o przekraczaniu prędkości, wyprzedzaniu "na podwójnej ciągłej", przejechaniu na czerwonym świetle oraz jechaniu pod prąd.

Mężczyzna stwierdza na łamach gazety, że nagrania wykroczeń próbowano mu odebrać, a kiedy się to funkcjonariuszom nie udało - oskarżono go o znieważenie policjantki i groźby pozbawienia jej życia. Znieważona policjantką miała być narzeczona drogowego pirata.

Pan Tomasz złożył do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez policjantów. Nie wiadomo, która prokuratura zajmie się doniesieniem.

Równocześnie mokotowska prokuratura rozpatruje sprawę przeciwko mężczyźnie z doniesienia policji.

...

To tak jest w Rosji .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:10, 20 Paź 2014    Temat postu:

Adwokatura: koncepcja ustawy o nadzorze nad zabójcami niedobra

W świetle standardów konstytucyjnych niedopuszczalna jest sama koncepcja ustawy o nadzorze nad groźnymi zabójcami - oceniła Naczelna Rada Adwokacka w opinii dla Trybunału Konstytucyjnego. Sformułowano ją w związku ze złożonymi w TK wnioskami prezydenta i RPO.

- NRA nie kwestionuje potrzeby ochrony społeczeństwa przed osobami, których dotychczasowe postępowanie nakazuje przyjąć, że prawdopodobne jest stworzenie przez nie zagrożenia dla życia, zdrowia i własności obywateli. Środki tej ochrony pozostawać muszą jednak w zgodności ze standardami konstytucyjnymi oraz wynikającymi z wiążącego Polskę prawa międzynarodowego - napisano w opinii adwokatury zamieszczonej na jej stronie internetowej.

Ustawa o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi, stwarzających zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób weszła w życie 22 stycznia. Umożliwia ona na mocy decyzji sądu cywilnego zastosowanie wobec takiej osoby, już po odbyciu przez nią kary więzienia, nadzoru prewencyjnego lub leczenia w utworzonym w Gostyninie ośrodku zamkniętym.

Zgodnie z ustawą sąd orzeka o zastosowaniu nadzoru, jeżeli charakter stwierdzonych zaburzeń psychicznych wskazuje, że zachodzi "wysokie prawdopodobieństwo" popełnienia przestępstwa. Jeśli zaś istnieje "bardzo wysokie prawdopodobieństwo" popełnienia przestępstwa, sąd decyduje o umieszczeniu takiej osoby w ośrodku.

Według stanowiska NRA używane w ustawie "niedookreślone zwroty" dotyczące stopnia prawdopodobieństwa popełnienia w przyszłości przestępstwa nie uzasadniają "w żadnym przypadku sięgania po środek tak drastyczny, jak nieograniczone z góry żadną cezurą czasową pozbawienie wolności".

Adwokatura przypomniała stanowiska psychiatrów, którzy podczas prac nad ustawą wskazywali, że "formułowanie sądów prognostycznych" jest jednym z najtrudniejszych problemów w diagnozie, ciągle niedopracowanym metodologicznie. "Dlatego sprzeciw budzić musi wprowadzenie do systemu prawnego regulacji, które nie są oparte na zweryfikowanych naukowo przesłankach" - zaznaczono w opinii.

Ponadto, zdaniem NRA, zastosowanie w ustawie "trybu postępowania właściwego sprawom cywilnym budzi poważne wątpliwości w sytuacji, gdy orzeka się o pozbawieniu wolności człowieka". "Nie ma tu zastosowania fundamentalna dla procedury karnej zasada, że niedających się usunąć wątpliwości nie wolno rozstrzygać na niekorzyść osoby, w stosunku do której toczy się postępowanie o umieszczenie w ośrodku" - zaznaczyła adwokatura.

Prezydent Bronisław Komorowski podpisał ustawę w grudniu zeszłego roku, ale - zgodnie z zapowiedzią - w marcu skierował do TK wniosek o zbadanie zgodności z konstytucją niektórych jej artykułów. Dotyczą one m.in. możliwości orzeczenia przez sąd izolacji w zamkniętym ośrodku oraz powoływania biegłych i znaczenia ich opinii w postępowaniu przed sądem.

Z kolei Rzecznik Praw Obywatelskich w swym wniosku z maja tego roku zarzuciła ustawie m.in. niedookreśloność zapisów oraz to, że nie realizuje deklarowanego celu. Zdaniem prof. Ireny Lipowicz przepisy naruszyły m.in. zasady demokratycznego państwa prawnego poprzez nieproporcjonalnie głębokie wkroczenie w prawa i wolności obywatelskie, a także naruszenie zasady zaufania do państwa i jego prawa oraz zasady poprawnej legislacji.

Pytanie prawne w związku z ustawą skierował do TK także Sąd Okręgowy w Lublinie. TK połączył wszystkie wystąpienia do wspólnego rozpoznania, nie ma jeszcze wyznaczonego terminu rozprawy.

Według NRA sprawa przed TK powinna być rozpatrywana nie tylko w kontekście zapisów polskiej konstytucji, ale także w kontekście artykułów europejskiej konwencji praw człowieka, na które nie powołali się w swoich wnioskach zarówno prezydent, jak i RPO. Stanowisko adwokatury ma charakter opinii amicus curiae, czyli stanowi niewiążące wsparcie Trybunału przy rozstrzyganiu sprawy.

W kontekście tej ustawy wymieniany jest najczęściej przypadek pedofila Mariusza T., skazanego w 1989 r. za zabójstwo czterech chłopców. Jego kara zakończyła się 11 lutego. W kwietniu Sąd Apelacyjny w Rzeszowie utrzymał postanowienie sądu I instancji uznające, że T. jest osobą zagrażającą innym i nakazał jego izolację w ośrodku w Gostyninie. Pełnomocnik T. złożył skargę kasacyjną na tę decyzję sądu apelacyjnego.

...

Zwyrodnialcy mordowac musza ... Adwo ... kaci ... budza obrzydzenie ....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:42, 20 Paź 2014    Temat postu:

"Pomyliła mnie z bandytą. Spędziłem miesiąc w więzieniu"
Piotr Halicki

- Wyciągnęli mnie z autobusu i wsadzili do więzienia. Tylko dlatego, że jakaś kobieta wskazała, że to ja na nią napadłem. I nieważne, że w tym czasie byłem w pracy… – mówi rozgoryczony Piotr Kurmanowski. 25-latek przesiedział za kratami prawie miesiąc, zanim śledczy doszli do tego, że nie mógł być jednocześnie w dwóch miejscach.

Ta historia przeraża. Zwłaszcza, kiedy człowiek zda sobie sprawę, że może to spotkać każdego. W domu, na ulicy, na parkingu, na spacerze. Wszędzie. Piotrowi Kurmanowskiemu z Warszawy przytrafiło się w drodze powrotnej z pracy. I pozostawiło ślad na całe życie.

To był deszczowy dzień…

Pan Piotr ma 25 lat. Mieszka na warszawskiej Pradze. Żeby zarobić na życie, sprząta na bazarku przy rondzie Wiatraczna. By jakoś związać koniec z końcem, czasem łapie też dorywcze "fuchy" na budowie. Tak było też tego pamiętnego dnia. W niedzielę, 16 marca 2014 roku, od rana pracował na jednej z posesji na Mokotowie. O pomoc w pracach odwodnieniowych poprosił go ojciec, który ma firmę budowlaną.

Skończył około godz. 13, po czym ruszył do domu. – Po południu musiałem jeszcze iść na bazarek, więc trochę się spieszyłem. Chciałem się przebrać w domu. Siąpił deszcz, więc nie czekałem na autobus, bo na przystanku akurat nie było wiaty, tylko postanowiłem pójść piechotą na następny. Pamiętam, że po drodze minąłem mężczyznę i kobietę z wózkiem dziecięcym – opowiada pan Piotr.

Autobus był pełny. Dlatego, że w niedzielę dość rzadko kursuje. Po przejechaniu kilku przystanków, kierowca nagle zahamował. Drogę zajechał mu radiowóz. Policjanci weszli do środka. Rozejrzeli się i ruszyli w kierunku pana Piotra.

- Pójdzie pan z nami – usłyszał.

- Ale o co chodzi? Co ja zrobiłem? – zapytał z niepokojem w głosie.

- Wszystkiego dowiesz się na komisariacie – odparli funkcjonariusze.

Został wyprowadzony z autobusu, na oczach pasażerów zakuty w kajdanki i wsadzony do radiowozu. Potem trafił na komendę. – Spędziłem tam chyba z siedem godzin. Na przesłuchaniu dowiedziałem się, że jestem oskarżony o rozbój. Rozpoznała mnie jakaś kobieta. Nie mogłem w to uwierzyć. "Ludzie, to jakaś straszliwa pomyłka" – mówiłem policjantom. Ale oni nie chcieli tego słuchać – naszemu rozmówcy już na samo wspomnienie trzęsie się głos.

Rozpoznała bandytę

Jak się okazało, pan Piotr został rozpoznany przez młodą kobietę, która padła ofiarą napadu. – 26 lutego, około godz. 13, kobieta była na spacerze z dzieckiem. W pewnym momencie podbiegł do niej nieznany jej mężczyzna, zaatakował ją, przewrócił na ziemię, zaczął szarpać. Potem wyrwał jej torebkę, w której był m.in. telefon komórkowy, dokumenty i pieniądze, po czym uciekł. Trzy tygodnie później otrzymaliśmy od kobiety zgłoszenie telefoniczne, że rozpoznała tego mężczyznę. Poinformowała, że podejrzewany o dokonanie tego rozboju wsiadł do autobusu. Funkcjonariusze zatrzymali mężczyznę – relacjonuje podinspektor Magdalena Bieniak z Komendy Rejonowej Policji Warszawa II.

Jak się nietrudno domyślić, tym "rozpoznanym" był właśnie pan Piotr. - Kiedy siedziałem na komendzie, na ścianie zauważyłem kalendarz. Zacząłem więc sobie kombinować, co ja tego 26 lutego mogłem robić. Policzyłem i wyszło mi, że na 100 procent byłem wtedy w pracy. Na Pradze, na bazarku, a napad był na Mokotowie. Powiedziałem o tym policjantom. Prosiłem, żeby sprawdzili, żeby zapytali moich kolegów z pracy, szefa. Ale oni tylko stwierdzili, że o dalszych czynnościach decyduje już prokuratura i sąd - opowiada pan Piotr.

- Całą nos spędziłem na "dołku". Rano policjanci zabrali mnie na przeszukanie mego domu. Oczywiście również w kajdankach, na oczach sąsiadów, wchodziłem do swego mieszkania. Czekała tam na mnie zaniepokojona Karolina, moja dziewczyna. "Piotrek, co się dzieje?" zapytała. Odpowiedziałem, żeby się nie martwiła, że to jakaś pomyłka i że zaraz wszystko się wyjaśni i wrócę. Nie wiedziałem, że to tak naprawdę dopiero początek koszmaru – wspomina nasz rozmówca.

Przerażenie i zimny pot

Wrócił na komendę. Potem było okazanie. Pan Piotr razem z czterema innymi mężczyznami stanął za "weneckim lustrem". Okazało się, że kobieta ponownie go wskazała. Nie miała wątpliwości, że to on ją napadł. "Jak to możliwe? Dlaczego ona mi to robi?" – zastanawiał się 25-latek. Przed upływem 48 godzin stanął przed sądem. Prokuratura wnioskowała o tymczasowe aresztowanie. Sędzia się przychylił. Decyzja brzmiała jak wyrok – trzy miesiące tymczasowego aresztu.

- Byłem przerażony, oblał mnie zimny pot. Jeszcze nigdy nie byłem w więzieniu. A przecież nic nie zrobiłem, na nikogo nie napadłem. Nie, że teraz - w ogóle, w życiu. Jak sędzia skończył ogłaszanie decyzji, wciąż kołatało mi się w głowie pytanie: "Ale dlaczego? Jak to możliwe?"– wspomina pan Piotr. - Zapytali mnie jeszcze tylko, kogo powiadomić. Powiedziałem, że dziewczynę, ojca i brata – dodaje.

Trafił do aresztu na warszawskim Służewcu. Przez 11 dni siedział w celi przejściowej, razem z mężczyzną podejrzanym o kradzież. Potem był w celi trzyosobowej. Jego "współlokatorami" byli przestępcy już z wyrokami, również za kradzieże. 23 godziny w celi, godzina na spacerniaku – tak wyglądała jego doba.

- Człowiek ma w więzieniu naprawdę dużą czasu na myślenie. Bo co tam innego robić? A różne myśli przychodziły mi do głowy. Były i takie, że skoro zamknęli niewinnego człowieka tylko na podstawie oskarżenia jednej osoby, co do tej pory wydawało mi się nierealne, to może dostanę wysoki wyrok i już nigdy stąd nie wyjdę. W pewnym momencie już nie mogłem wytrzymać - miałem już tak dość, tak chciałem wyjść, że zastanawiałem się, czy się nie przyznać, mimo że na nikogo nie napadłem, to może wypuszczą mnie na wolność, choć na kilka dni – wspomina Piotr.

26 dni za kratami

Tymczasem poza aresztem rozgorzała dramatyczna walka o uwolnienie pana Piotra. Jego ojciec wynajął adwokata, by wyciągnąć syna zza krat i doprowadzić do jego uniewinnienia. Śledczy przesłuchali współpracowników i szefa 25-latka. Wszyscy potwierdzili, że 26 lutego był w pracy i ani na chwilę nie opuszczał stanowiska. – To jednak dla sędziego i prokuratury było najwidoczniej wciąż za mało. Nadal bardziej liczyło się zeznanie jednej kobiety, bo nadal siedziałem – mówi gorzko pan Piotr.

Wreszcie się udało. Ale bynajmniej nie dlatego, że 25-latek został uniewinniony. Jego ojciec wpłacił 10 tysięcy złotych kaucji ustalonej wreszcie przez sąd, który uznał, że nie ma już obawy matactwa. 11 kwietnia, po 26 dniach za kratami, pan Piotr wyszedł na wolność. Najbliżsi czekali już przed aresztem. Były uściski i łzy, potem wszyscy razem wrócili do domu.

To nie był jednak koniec sprawy. Pan Piotr dostał policyjny dozór – miał dwa razy w tygodniu zgłaszać się na komendę. Śledztwo umorzono 30 czerwca. Natomiast środki zapobiegawcze zostały uchylone dopiero 2 września. I po upływie kolejnego miesiąca zwrócono mu kaucję.

"Bez cienia wątpliwości"

Prokuratura przyznaje dziś, że doszło do pomyłki i pan Piotr trafił do aresztu niesłusznie. Podkreśla jednak, że całe postępowanie było prowadzone prawidłowo. – Młoda kobieta, matka małego dziecka, która na spacerze z nim została napadnięta, jednoznacznie i bez cienia wątpliwości wskazała tego mężczyznę jako sprawcę rozboju. Wskazała też na konkretne cechy, które również zgadzały się u zatrzymanego. Była to osoba wiarygodna, dlatego też istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że mówi prawdę i to on jest sprawcą tego przestępstwa – tłumaczy Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Jednocześnie podkreśla, że nie dało się szybciej sprawdzić, czy pan Piotr mógł być w miejscu napadu, w czasie, kiedy do niego doszło. – Po pierwsze: to nie tak, że mieliśmy 48 godzin na sprawdzenie, gdzie w momencie rozboju przebywał ten mężczyzna, ponieważ o swoim alibi powiedział dopiero po pewnym czasie. Po drugie: niemożliwe jest w tak krótkim czasie stwierdzenie z całą pewnością, że to nie on. Nie da się w ciągu tego czasu przesłuchać wszystkich świadków, sprawdzić ich wiarygodności, itd. – przekonuje rzecznik.
- Prowadzący sprawę podjął więc decyzję o skierowaniu wniosku o tymczasowy areszt, by mieć możliwość przeprowadzenia rzetelnego postępowania. A sąd się do tego przychylił. Dopiero w toku dalszych czynności kazało się, że sprawcą nie mógł być ten mężczyzna i śledztwo wobec niego zostało umorzone – dodaje Nowak.

Nikt nie przeprosił…

Pan Piotr jest rozgoryczony. Nie zamierza odpuścić i będzie ubiegał się o odszkodowanie za niesłuszne aresztowanie. - Nie może być tak, że nikt nie poniesie odpowiedzialności za tę fatalną pomyłkę. Wyjęli mi miesiąc z życia. I zafundowali traumę na całe życie. Teraz, jak idę ulicą, czy jak ktoś mi się dłużej przygląda, oblatuje mnie czasem strach, czy znowu ktoś mnie z kimś nie pomyli i wrócę za kraty. A kiedy pracuję gdzieś dalej od domu, na wszelki wypadek ojciec przyjeżdża po mnie samochodem – mówi pan Piotr.

Nie ma jednak żalu do kobiety, która go pomyliła. – Nie sądzę, żeby zrobiła to specjalnie, że wskazała mnie złośliwe. Ona też jest osobą poszkodowaną, ona też przeżyła szok podczas napadu. Mam natomiast ogromny żal do wymiaru sprawiedliwości. Nie rozumiem, dlaczego nie można było sprawdzić mego alibi przed upływem tych 48 godzin. Przecież w czasie napadu byłem kilkanaście kilometrów dalej. Na dodatek teraz nikt się nie przyznaje do błędu i wszyscy umywają ręce – podkreśla 25-latek. - I do tej pory nawet nie usłyszałem od nikogo zwykłego: przepraszam…

Policja wciąż poszukuje prawdziwego sprawcy napadu.

...

Tak to wyglada gdy ludziom nagle ,,sie przypomina" ze to ten panie ten !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:22, 22 Paź 2014    Temat postu:

Wszedł do marketu i rozbił młotkiem 8 telewizorów. Mężczyźnie grozi nawet 7,5 roku więzienia

Policja - Radio Rzeszów

41-latek został zatrzymany w piątek (17 października) w Kaliszu. Miał blisko promil alkoholu w organizmie.

W piątek dyżurny kaliskiej komendy odebrał zgłoszenie od pracownika ochrony jednego z marketów o uszkodzeniu mienia. Przed godziną 20 na teren sklepu wszedł 41-letni mężczyzna i jak się później okazało, nie planował zakupów.

Zabrał z półki sklepowej młotek, a następnie udał się na stoisko RTV. Tam rozbił matryce w ośmiu telewizorach. Straty oszacowane przez pracowników placówki wynoszą 9 tysięcy złotych. Pracownicy ochrony, którzy ujęli wandala przekazali go w ręce policjantów.

Mundurowi sprawdzili stan trzeźwości mężczyzny. Badanie wykazało, że miał on blisko promil alkoholu w organizmie. Noc spędził w areszcie.

Następnego dnia usłyszał zarzut umyślnego uszkodzenia mienia. Za swoje czyny odpowie przed sądem. Zatrzymany mężczyzna był już wcześniej karany. Za przestępstwo popełnione w warunkach recydywy grozi mu do 7,5 roku więzienia.

...

Za gwalt 3 za telewizory 7,5 roku ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:26, 22 Paź 2014    Temat postu:

Socjopata wyjdzie na wolność? Ustawa została wprowadzona za późno

Zabójstwo kobiety, ataki z użyciem noża, pobicie współwięźnia. Tak wyglądały ostatnie 30 lat życia socjopaty ze sztumskiego więzienia. Co musiałby zrobić, aby dostać dożywocie?

Sąd w Chełmnie skazał Ludwika S. na 7 lat więzienia. Kodeks karny za spowodowanie ciężkich obrażeń ciała przewiduje maksymalnie 5 lat. Prawo przewiduje jednak możliwość wydłużenia kary w warunkach multirecydywy.

27-letnia Malwina uważa ogłoszony wyrok za zbyt łagodny i nadal czuje się zagrożona. Sprawca doskonale wie, gdzie mieszka jej rodzina. Nikt nie zagwarantuje jej, że skazany po odbyciu wyroku nie będzie chciał się zemścić.

Dziewczyna oraz jej brat poszli na imprezę organizowaną przez jeden z lokali w centrum miasta. Podczas zabawy w chełmskiej dyskotece do brata ofiary podszedł jego znajomy - Ludwik S. Znali się od wielu lat, byli współwięźniami z celi. Spotkanie przebiegało spokojnie, tragedia rozegrała się dopiero po opuszczeniu lokalu.

Po wyjściu, S. nagle wyciągnął nóż z kieszeni. Jednym ruchem przeciągnął ostrzem po twarzy kobiety. Rana sięgała od policzka aż po ucho. Sprawca chciał zadać kolejny cios, ale w porę zjawił się Patryk K, który osłonił siostrę i sam został pchnięty nożem. Rodzeństwo natychmiast zostało przewiezione do szpitala, a napastnik udał się na dworzec autobusowy. Policjanci zatrzymali go następnego dnia. Zabezpieczyli wówczas także narzędzie zbrodni.

Mężczyzna bardzo wcześnie rozpoczął swoją kryminalną działalność. W latach 70. został skazany za rozbój. Następnie zamordował sztachetą kobietę i dotkliwe pobił innego więźnia. Próbował nawet wszcząć bunt we Wronkach. W efekcie skazano go na karę śmierci oraz 40 lat więzienia. Jednak ze względu na postępy resocjalizacji skracano mu wyroki. Ostatni raz zakład karny opuścił w sierpniu 2013 roku.

Psychiatrzy wystawili S. negatywną opinię. Napisali w niej, że mężczyzna posiada skłonności socjopatyczne i na pewno popełni kolejne przestępstwo.

Ludwik S. znajdował się na liście 18 więźniów, którzy mieli być skierowani do zakładu w Gostyninie. Jednak dyrekcja sztumskiego więzienia nie miała podstaw do dłuższego przetrzymywania mężczyzny. Wówczas ustawa o izolowaniu osób niebezpiecznych dopiero trafiła do sejmu. Natomiast w życie weszła dopiero w styczniu tego roku - za późno na objęcie nią Ludwika S.

...

To obroncy lew czlowieka moga byc zachwyceni !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:09, 27 Paź 2014    Temat postu:

Gazeta Współczesna

Podatnicy utrzymują więźniów, którzy nie płacą grzywn

Ponad 1,1 tys. osób na 3,5 tys. osadzonych w podlaskich więzieniach odbywa zastępczą karę aresztu. Powód? Np. nie zapłacili orzeczonej przez sąd grzywny. Koszty kilkudniowego pobytu w jednostce często są od niej wyższe. Temida jest bezsilna, a płacą za to podatnicy, czyli my.

Zakrapiane alkoholem spotkanie ze znajomymi. Towarzystwo bawiło się przednio, ale głośne rozmowy 69-latka przeszkadzały sąsiadom. Sąd za zakłócanie nocnego spoczynku ukarał mężczyznę grzywną w wysokości 250 zł. Było to jeszcze w 2013 r. ale imprezowicz nie zapłacił jej do teraz. W końcu sąd stracił cierpliwość i zamienił mu grzywnę na 5 dni w Areszcie Śledczym w Białymstoku. Trafił tam w miniony czwartek. Dziś ma wyjść na wolność.

Inny przykład pochodzi z Aresztu Śledczego w Suwałkach. Karę zastępczą paru dni aresztu odbywał tam mężczyzna który dopuścił się nieobyczajnego wybryku. Augustowianin leżał pijany na chodniku. Nie zgłosił się do wykonania prac społecznych. Po jakimś czasie do jego drzwi zapukał dzielnicowy i doprowadził do więzienia. Po kilku dniach wyszedł. A na drogę dostał zapomogę na dojazd do domu.

- To że takie osoby do nas trafiają to dowód na bezradność wymiaru sprawiedliwości - ocenia por. Michał Chrościelewski z AŚ w Suwałkach.

W piątek na terenie Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Białymstoku (obejmuje woj. podlaskie i dwie jednostki w woj. mazowieckim i warmińsko-mazurskiego) karę zastępczą aresztu odbywało 180 osób, w tym aż 114 osób z powodu nie zapłaconej grzywny za wykroczenia. \968 już siedzi za inne "grzeszki", a krótkoterminowe kary zastępcze mają jeszcze do odbycia.

- Niektórzy przyjmowani są w złym stanie zdrowia. Bywały przypadki orzeczeń 7 dni aresztu, z czego 5 dni skazany spędził w szpitalu, konwojowany i pilnowany przez naszych funkcjonariuszy. To wszystko generuje dość wysokie koszty - relacjonuje kpt. Michał Zagłoba z OISW w Białymstoku.

Wszyscy dostrzegają problem, ale bezradnie rozkładają ręce.

- Sądy w dobrej wierze orzekają kary nieizolacyjne. Brakuje jednak instrumentów do ich wyegzekwowania - tłumaczy sędzia Mariusz Pankowiec, przewodniczący wydziału penitencjarnego w Sądu Okręgowego w Białymstoku. - Skazani nie wykonują prac społecznych, unikają kuratora, a grzywny są przez nich dobrowolnie spłacane tylko w niewielkiej ilości. Część faktycznie nie ma z czego, ale część osób nie płaci, bo czuje się niewinna. To kwestia kultury prawnej.

Przepisy, które weszły w życie w 2012 r. miały przyspieszyć postępowanie wykonawcze, ale w efekcie też doprowadziły do absurdów. Bo wyroki sąd wydawane niejednokrotnie zaocznie, tylko na podst. akt z policji. Grzywnę dostać może ten, kogo nie stać. Z danych białostockiej "okręgówki" wynika, że na koniec I półrocza br. należności z tytułu grzywny wynosiły 3,5 mln zł, ściągnięto tylko 530 tys. zł. A więc 15 proc. Aż co 3. kara ograniczenia wolności za wykroczenie, została zastąpiona karą aresztu. W sejmie trwają już prace nad poszerzeniem katalogu kar nieizolacyjnych zwiększeniem skuteczności ich wykonania. Zmiany miałyby wejść latem przyszłego roku.

...

Kolejne absurdy .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:13, 29 Paź 2014    Temat postu:

"Dziennik Gazeta Prawna": zamiast do rodzin dzieci trafiają do ośrodków

Niektórzy małoletni, mimo braku odpowiednich wskazań, przebywają w placówkach oświatowych. To uniemożliwia sprawdzanie, czy mają zapewnioną właściwą opiekę – donosi "Dziennik Gazeta Prawna".

Mimo ponadtrzyletniego funkcjonowania systemu wspierania dzieci z rodzin niewydolnych wychowawczo są one wciąż kierowane do placówek, które nie należą do pieczy zastępczej. Wykazała to przeprowadzona przez Ministerstwo Edukacji Narodowej kontrola w podległych im specjalnych ośrodkach wychowawczych, po tym jak ujawnione zostały nieprawidłowości w jednostce prowadzonej w Zabrzu przez zakon sióstr boromeuszek.

Z danych MEN wynika, że obecnie działają 43 specjalne ośrodki wychowawcze. Przebywa w nich blisko 2 tys. wychowanków. Co do zasady jednostki te są przeznaczone dla dzieci z orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego, ale okazało się, że są w nich też m.in. małoletni pochodzący z rodzin wielodzietnych czy o niskich dochodach.

- Taka sytuacja jest o tyle niekorzystna, że takie ośrodki działają praktycznie jak domy dziecka, a nie ma nad nimi takiej kontroli, jaka jest sprawowana nad tymi właśnie placówkami - wskazuje Joanna Luberadzka-Gruca, przewodnicząca Koalicji na rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej.

...

Sendziole szybko odbieraja a potem horror .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:50, 01 Lis 2014    Temat postu:

Echo Dnia

"Z więzienia wyszedłem zrujnowany" - mówi były sołtys wsi Piasek uniewinniony w procesie o współżycie seksualne z nieletnią

Kazimierz Stępień, uniewinniony przez sądy dwóch instancji w procesie o współżycie seksualne z nieletnią - fot. Piotr Stańczak/"Echo Dnia" / Onet

Okres od czerwca 2012 do stycznia 2013 roku wstrząsnął życiem Kazimierza Stępnia, byłego sołtysa wsi Piasek w gminie Stąporków. Oskarżony o współżycie z nieletnią córką swej przyjaciółki przeżył osobisty dramat w Areszcie Śledczym. Sądy - Okręgowy, później Apelacyjny uniewinniły mężczyznę. Prawdopodobnie na tym jednak sprawa się nie zakończy.

Kazimierz Stępień ma 58 lat. Mieszka w Piasku koło Starej Góry. Jestprywatnym przedsiębiorcą, prowadzi usługi remon-towo-budowlane. Ponad dziesięć lat temu poznał pochodzącą z gminy Stąporków Mariolę. Kobieta ma trójkę dzieci, obecnie niespełna 18-letnią córkę oraz dwóch synów, 19- i 15-letniego. Ich biologiczny ojciec zmarł czternaście lat temu. Wprawdzie ze Stępniem nie mieszkała, nie prowadziła z nim wspólnego gospodarstwa, ale pozostawali w związku przez około siedem lat.
REKLAMA


Trauma i horror w areszcie

23 czerwca 2012 roku - ten dzień Stępień zapamięta do końca życia. - Przyjechała po mnie do domu policja, zabrali mnie na przesłuchanie do komisariatu w Stąporkowie. Byłem w szoku. Przedstawiono mi zarzuty, że wielokrotnie, używając przemocy, doprowadzałem do współżycia płciowego córkę swojej byłej przyjaciółki, z którą nie kontaktowałem się od 2,5 roku. Policja zamknęła mnie na 48 godzin, potem stanąłem przed Sądem Rejonowym w Końskich. Ten wyznaczył mi trzymiesięczny areszt tymczasowy - opowiada pan Kazimierz.

- Byłem sołtysem, cieszyłem się zaufaniem społecznym, dopiero z aresztu napisałem wniosek o zwolnienie mnie z tej funkcji - kontynuuje. O samym pobycie w zakładzie w kieleckich Piaskach nie chce szczegółowo opowiadać. Jak wspomina, do dziś przeżywa z tego powodu traumę. Nie jest tajemnicą poliszynela, że podejrzani o seksualne kontakty z nieletnimi za kratami nie mają łatwego życia.

- To był horror, współwięźniowie dokuczali mi, dochodziło nawet do prób pobicia. Ubliżali mi też niektórzy strażnicy - mówi. Mężczyzna siedzi obok, wydaje się być spokojny, opanowany, ale w środku coś się w nim "gotuje" na samo wspomnienie aresztu.

Najpierw był "wujkiem"...

Rozprawa przed Sądem Okręgowym w Kielcach rozpoczęła się w październiku tego samego roku. 3 stycznia następnego zwolniono go z aresztu, już na wolności czekał na rozstrzygnięcie procesu.

- Wyrok zapadł w lutym, sąd mnie uniewinnił! Prokurator odwołał się do Sądu Apelacyjnego w Krakowie, który również podtrzymał korzystne dla mnie orzeczenie. Ostatni wyrok zapadł 24 czerwca 2014 roku - opowiada mężczyzna. Akta sprawy, do których dotarliśmy są obszerne. Cały jej początek miał miejsce dwa lata temu. Należy jednak cofnąć się jeszcze bardziej wstecz.

- Z matką dziewczyny znałem się od 2003 roku, byłem wcześniej żonaty, rozwiodłem się, mam dwoje dorosłych dzieci. Z Mariolą rozstałem się jakieś sześć lat później. Podejrzewam, że spotykała się z innymi mężczyznami, nie zajmowała się w ogóle swoimi dziećmi, ja miałem z nimi dobry kontakt - opowiada Stępień. W aktach sprawy można wyczytać, że trójka pociech kobiety zwracała się do sołtysa "wujku", pomagał im w nauce, zabierał na wycieczki do Bałtowa, na Święty Krzyż. Kazimierz twierdzi, że stosunki z jej matką popsuły się, gdy zaczął też zwracać uwagę na błędy wychowawcze, które miała popełniać. Mimo wszystko pomagał jej w remoncie mieszkania.

...potem oskarżonym

Kobieta wielokrotnie zmieniała miejsca pobytu, wyjechała też na pewien czas zagranicę. Jak można wyczytać w aktach sądowych sprawy, córka Marioli, Ilona, na przełomie 2011-12 roku zaczęła sprawiać problemy wychowawcze. W szkole i nie tylko. Wagarowała, w stosunku do nauczycieli była opryskliwa, krnąbrna, kradła matce kartę bankomatową, następnie pobierała z jej konta pieniądze. Miała przyznanego kuratora sądowego.

Matka upatrywała przyczyn zmian w zachowaniu córki w tym, że zaczęła spotykać się ze starszym mężczyzną ze Stąporkowa i to on sprowadził ją na złą drogę. Doszło do tego, że zawiozła córkę do ginekologa w Końskich, bo podejrzewała, że nastolatka zaczęła już współżycie seksualne. Lekarz potwierdził, że Ilona nie jest dziewicą.

Dziewczyna uciekła z domu, gdy znalazła ją policja, 15-latka rozpłakała się przed funkcjonariuszem i powiedziała, że współżył z nią... Kazimierz Stępień. Nastolatka zeznawała, że przyjaciel matki zmuszał ją do czynności seksualnych już od czasu, gdy uczęszczała do szkoły podstawowej. W ciągu dwóch lat miała odbyć z nim... 100 stosunków płciowych. Potem jednak w trakcie procesu jej zeznania zaczęły coraz bardziej się różnić, co za tym idzie liczba rzekomych obcowań z dorosłym mężczyzną zmieniała się.

Sąd nie pozostawił złudzeń

Sąd wskazywał na to, że zeznania dziewczyny oraz jej matki były nielogiczne, sprzeczne ze sobą i miały na celu jedynie przedstawienie oskarżonego w jak najgorszym świetle, obwinianie go za wszelkie niepowodzenia rodzinne kobiety. Uznał, że małoletnia ma skłonność do manipulowania faktami w zależności od własnych potrzeb.

- Mam żal do Prokuratury Rejonowej w Końskich, która wnioskowała o areszt dla mnie tylko na podstawie pomówień, nie zbadała wielu wątków sprawy. Wskazał na to również sąd. Chciałem konfrontacji z dziewczyną, ale śledczy nie wyrazili na to zgody - opowiada były sołtys. Co według niego mogło być w takim razie przyczyną oskarżeń? - Chyba to, że poznałem inną kobietę, była przyjaciółka stała się zazdrosna i wymyśliła całą historię wciągając w to swoją córkę. Rozstaliśmy się po kilku latach, ale pomagałem i dzieciom w nauce i jej finansowo, jeśli jeszcze się spotykaliśmy, to głównie u niej. Nigdy nie zostawałem sam na sam z tą dziewczyną... Zniszczyli mnie, z więzienia wyszedłem zrujnowany, bez pieniędzy, bo te przeznaczyłem dla adwokata, miałem złamaną rękę, nie poszedłem do szpitala, bo trafiłem do aresztu. Straciłem dotychczasowe kontrakty budowlane. Od dwóch lat nie mogę dojść do siebie. Staram się o odszkodowanie od państwa polskiego, które bezprawnie umieściło mnie w areszcie. Teraz jestem z inną kobietą. Ona mi pomaga, zna całą historię - opowiada Stępień.

Trauma i horror w areszcie

Z matką dziewczyny skontaktowaliśmy się telefonicznie. Nie mieszka już z dziećmi w Stąporkowie, nie chciała jednak zdradzać obecnego miejsca pobytu.

- Zarówno ja, jak i moja córka, synowie, mamy dość tej sprawy. Od kiedy się wyprowadziliśmy i nie mamy kontaktu ze Stępniem, żyje nam się lepiej. Córka uczęszcza do technikum gastronomicznego, chodzi na terapię do psychologa, dochodzi do siebie. Po ogłoszeniu wyroku przez Sąd Apelacyjny napisałam skargi do rzecznika praw dziecka, Ministerstwa Sprawiedliwości. Jeszcze nie mam odpowiedzi. Proszę wybaczyć, ale więcej o tej sprawie nie będę rozmawiać - powiedziała.

Imiona dziewczyny oraz jej matki zostały zmienione.

...

Z tymi aresztami to SKANDAL ! NIE MOGA PODEHRZANI BYC WINNYMI !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:17, 01 Lis 2014    Temat postu:

Kurator siłą próbował odebrać dzieci ojcu

Sąd zdecydował o przyznaniu opieki matce

Histeryczny płacz uczniów i krzyk dorosłych. Uciekająca przez pola dziewięcioletnia Beatka, którą szarpie kurator. Siedmioletnia Ola z krzykiem o pomoc próbująca wydostać się z tylnego siedzenia samochodu matki - tak wyglądała egzekucja decyzji sądowej przez kuratora.

Do szkoły w Maleniskach przyjechał kurator Bartosz Gwizdak w asyście leżajskiej policji. Miał wyegzekwować decyzję sądu, który mieszkającej we Francji matce przyznał opiekę nad dwójką córek jej i Zdzisława Rudzińskiego. Sąd - w ramach rozprawy rozwodowej - przyznał opiekę matce, opierając się na decyzji Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego w Rzeszowie. Opinii mocno skrytykowanej przez rzecznika praw dziecka, co do której i prezes Sądu Okręgowego w Rzeszowie miał zastrzeżenia.

Pierwszą próbę siłowego odebrania 7 - letniej Oli i 9 - letniej Beaty z maleniskiej szkoły podjęto w kwietniu. Zakończyła się niczym, bo dzieci schowały się w szkole. Za żadne skarby nie chciały zostać z matką, z którą prawie nie miały kontaktu od dwóch lat. Próbę ponowiono w piątek w domu pana Zdzisława, ale dzieci krzykiem i szlochem zaprotestowały. Na nagraniach udostępnionych przez niego słychać, jak dziewczynki rozpaczliwie wzywają pomocy ojca. Obecna przy tym psycholog zdecydowała, by odstąpić od egzekucji.

- Miałem nadzieję, że na jakiś czas będzie spokój. U mnie dzieci mają doskonałe warunki, są ze mną bardzo związane. Widzą to nauczyciele, ludzie w Maleniskach, psychologowie, sąsiedzi - tłumaczy Zdzisław Rudziński. - Nieraz pisałem wniosek, by egzekucję wstrzymano do czasu ponownych badań psychologicznych dzieci dla potrzeb kolejnej rozprawy sądowej. Na próżno.

Kurator z policją pojawili się w szkole w Maleniskach w miniony poniedziałek. Pół godziny wcześniej Rudziński był w jego kancelarii, prosząc o pomoc. Ojciec dziewczynek mówi, że pracownik łańcuckiego sądu rejonowego niczym nie zdradził, że wybiera się po jego córki.

Horror przed szkołą

Świadkowie mówią, że kurator polecił pracownikom szkoły wyprowadzić wszystkie dzieci na korytarz. Próbował chwycić Beatkę i zaprowadzić do samochodu jej matki.

- Dziewczynka krzyczała "ciociu ,ratuj mnie, ratuj" do mojej matki. Jakoś wyrwała się, cały czas krzycząc ,zaczęła uciekać w pola za szkołą. Policjanci i kurator biegli za nią. On złapał Beatę, ciągnął, ale znów się wyrwała i uciekła do szkoły - opowiada pani Ewelina. - To była łapanka. Reszta dzieci wybiegła przed szkołę, krzyczały i płakały, jedno zbiorowe wycie dorosłych i małych. Pytałam kuratora, czy przy interwencji obecny jest psycholog, zatrzasnął mi drzwi samochodu przed nosem.

Redakcja nowin próbowała o to zapytać kuratora. - Nie mogę w tej sprawie udzielać panu żadnej informacji - uciął Bartosz Gwizdak.

Świadkowie zapewniają, że żadnego psychologa przy tej akcji nie było.

Przerażoną Olę matka chwyciła na ręce i wepchnęła do samochodu. Na nagraniach widać, jak dziecko z płaczem próbuje się przedostać z tylnego siedzenia na przednie, żeby wyjść na zewnątrz. Matka wpycha je w głąb samochodu, mała próbuje jeszcze raz i jeszcze.

Ojciec: wykręcili mi ręce

- Tu dzieci do dzisiaj boją się pójść do szkoły po tym, co widziały - dodaje pani Ewelina.

Pan Zdzisław próbował dostać się do zanoszącej się płaczem, a zamkniętej w samochodzie Oli.

- Policjanci najpierw zastąpili mi drogę, potem wykręcili ręce - opowiada.

Aspirant Krzysztof Ficek z Komendy Powiatowej Policji w Leżajsku tłumaczy, że funkcjonariusze działali na wyraźne żądanie kuratora sądowego.

- Wezwał do umożliwienia odjazdu matce dziecka - uzasadnia działania policjantów. - Funkcjonariusze użyli siły fizycznej w ten sposób, że przytrzymali ojca dziecka na czas odjazdu.

Matka: nie porzuciłam dzieci

- Prosiłam, żeby zmieniła numer i adres, nie znam jej nowego numeru, nie wiem, gdzie jest - zapewnia siostra.

Kilka tygodni temu w rozmowie z Nowinami Maria Rudzińska podkreślała, że nigdy nie porzuciła i nie opuściła dzieci. Przeciwko niej nastawia je ich ojciec.

- To on uciął mi kontakt z dziećmi, kiedy przyjechałam. Na święta nie wpuścił mnie do domu. Najstarszą córkę, która mieszka ze mną we Francji, odizolował od rodzeństwa, nie pozwalając nawet składać życzeń urodzinowych.

Zdzisław Rudziński jest przerażony wizją, że Ola może zostać wywieziona do Francji. Od egzekucji w Maleniskach nie zna losów młodszej córki. Do sądu napisał protest "na brutalne przeprowadzenie egzekucji - odebranie siłą małoletnich". Za kilkanaście dni sąd ma rozstrzygnąć, które z rodziców będzie miało prawo opiekować się dziećmi.

...

Chyba mi nie bedziecie wmawiac jak to dzieci cierpialy skoro ze wrzaskiem trzeba je od rodzicow odrywac ... Sendziole dajo czadó ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:04, 04 Lis 2014    Temat postu:

Aptekarzom duszno w oparach absurdu

Wylobbowany przez Naczelną Radę Aptekarską zakaz reklamy uderzył rykoszetem w apteki. Tylko w tym roku zamknięto ich 200 - informuje "Puls Biznesu".

Część ekspertów branży farmaceutycznej uważa, że idziemy w przeciwnym kierunku niż rynek apteczny na świecie. Skarżą się na kuriozalne wyroki sądów. Jeden z nich np. uznał obniżkę leku nierefundowanego, (którego nie obowiązuje sztywna cena urzędowa) za reklamę. W podobny sposób określono chęć udziału członków Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET w akcji wspierającej rodziny wielodzietne. Apteki chciały zaproponować tym rodzinom niższe ceny leków nierefundowanych, co przez administrację farmaceutyczną zostało uznane za reklamę.

Zakaz reklamy ma jednak zwolenników. Uważają oni, że reklama leków i apteki jest niezgodna z kodeksem etycznym farmaceuty.

...

Ja rozumiem ze moze byc zakaz reklamy tego czy tamtego ale kara za onizke ceny ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:13, 04 Lis 2014    Temat postu:

Zawodnik MMA może być ekstradowany do Rosji

Mężczyźni walczący w mieszanych sztukach walki (MMA)

Sąd okręgowy w Olsztynie dopuścił możliwość ekstradycji do Federacji Rosyjskiej mieszkającego od kilku lat w Polsce zawodnika mieszanych sztuk walki MMA Asłana A. Rosyjska prokuratura podejrzewa go o dokonanie w 2008 roku zabójstwa w Kaliningradzie.

Według rosyjskich śledczych Asłan A. jest podejrzany o to, że w nocy z 15 na 16 czerwca 2008 roku miał dokonać zabójstwa w Kaliningradzie. Ofiara miała zginąć od ciosów nożem m.in. w głowę i klatkę piersiową.

Decyzję o tym, że ekstradycja na wniosek Prokuratury Generalnej Federacji Rosyjskiej Asłana A. jest możliwa i prawnie dopuszczalna, podjął dzisiaj sąd okręgowy w Olsztynie.

Sędzia Olgierd Dąbrowski: - Żegalski uzasadniając decyzję o prawnej możliwości wydania władzom rosyjskim Asłana A. podkreślił, że sprawa, za którą ścigany jest w Rosji podsądny, ma charakter kryminalny, nie polityczny. Jak dodał brak jest podstaw, by twierdzić, że Rosja nie będzie przestrzegała praw człowieka podczas procesu Asłana A.

Dodał, że dzisiejsza decyzja sądu nie jest prawomocna i przysługuje od niej odwołanie do sądu apelacyjnego w Białymstoku. Sędzia podkreślił, że jest to jedynie opinia prawna dotyczącą ewentualnej ekstradycji osoby ściganej, natomiast ostateczną decyzję w sprawie wydania Rosji Asłana A. podejmie minister sprawiedliwości.

Jak podkreślał w czasie posiedzenia prokurator, popierający wniosek rosyjskiej prokuratury, Rosja zapewniła we wniosku ekstradycyjnym, który skierowała do polskich organów ścigania pod koniec września tego roku, że proces Asłana A. będzie obserwowany przez organizacje zajmujące się prawami człowieka. Jak dodał prokurator, według władz rosyjskich Asłan A. będzie miał zapewnioną możliwość kontaktowania się z polską ambasadą.

Asłan A. mieszka w Polsce od 2008 roku pod innym nazwiskiem - Abdulkhana K. Jest zawodnikiem MMA - mieszanych sztuk walki. Pod koniec sierpnia tego roku został zatrzymany na wniosek olsztyńskiej prokuratury i do tej pory przebywa w areszcie pod zarzutem wymuszania zwrotu wierzytelności.

Podczas dzisiejszego posiedzenia, na którym sąd zdecydował o dopuszczeniu możliwości ekstradycji, Asłan A. mówił, że nigdy nie był w Kaliningradzie i ze sprawą zabójstwa nie ma nic wspólnego. Pochodzący z Czeczenii Asłan A. twierdzi, że władze rosyjskie ścigają go za to, że był bojownikiem walczącym o niepodległą Czeczenię.

Przed sądem mówił, że od 1999 roku brał czynny udział w wojnie przeciw Rosji i walczył w oddziałach przywódcy bojowników czeczeńskich Doku Umarowa. Podkreślił, że od 2001 roku musiał się ukrywać i często zmieniał miejsca zamieszkania, a w 2008 roku postanowił wyjechać z Czeczeni. Jak dodał, za nielegalny wyjazd do Europy zapłacił 1200 euro. Gdy znalazł się na terytorium Polski, sam zgłosił się na policję, a następnie poprosił o azyl polityczny. Według prokuratury Asłan A. nielegalnie przekroczył rosyjsko-polską granicę 28 czerwca 2008 roku.

Jak poinformował dzisiaj PAP prokurator okręgowy w Olsztynie Jan Przybyłek, olsztyńscy prokuratorzy wkrótce skierują akt oskarżenia w sprawie Asłana A. Jest on podejrzany o stosowanie gróźb i przemocy. Miał on w ten sposób żądać zwrotu 200 tys. złotych wierzytelności. Poza tym Asłan A. będzie odpowiadał za to, że podawał fałszywą tożsamość, aby otrzymać kartę pobytu na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej. Tym dokumentem posługiwał się także podczas przesłuchań na policji i w prokuraturze.

...

No glupki . Ekstradycja do Rosji !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:14, 04 Lis 2014    Temat postu:

Sąd zdecydował o wypuszczeniu na wolność Eweliny C. objętej "ustawą o bestiach"

Sąd zdecydował o wypuszczeniu na wolność Eweliny C., pierwszej kobiety w Polsce, która została objęta tzw. ustawą o bestiach - informuje TVP Info. Kobieta odsiedziała wyrok za usiłowanie zabójstwa noworodka.

Kobieta ponownie trafiła do aresztu, gdzie miała oczekiwać na karę za napaść na personel medyczny. Sąd zgodził się na zwolnienie jej z aresztu. Będzie objęta dozorem policyjnym.

Ewelina C. ma obowiązek codziennego meldowania się na komisariacie.

Jak informuje TVP Info, przepisy mówią, że sąd stosuje areszt, kiedy łagodniejsze środki są niewystarczające. Sąd podjął decyzję, że dozór będzie wystarczający. Podkreślono, że nie ma obawy matactwa ze strony Eweliny C.

...

Super ! Krew na waszych rekach .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:55, 05 Lis 2014    Temat postu:

Prokurator wpadł na kradzieży batonika i kremu

Prokurator z Szubina (woj. kujawsko-pomorskie) jest podejrzewany o kradzież batonika i kremu o wartości 15 zł z dyskontu w Żninie.

Mężczyzna podchodząc do kasy miał sięgnąć po towar i schować go kieszeni. Został ujęty przez pracowników ochrony sklepu.

- W trakcie legitymowania okazało się, że jest to osoba objęta immunitetem. Policjanci sporządzili dokumentację i przekazali ją przełożonym - informuje komisarz Maciej Daszkiewicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.

Prokurator nie poniesie odpowiedzialności karnej, ponieważ z uwagi na wartość skradzionego towaru czyn zostanie zakwalifikowany jako wykroczenie, za które prokurator może być ukarany jedynie dyscyplinarnie.

Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy nie chce komentować etycznej strony zachowania prokuratora z Szubina.

- Zdarzenie jest tak nietypowe, że jakiekolwiek próby oceny na obecnym etapie sprawy są przedwczesne - mówi prok. Jan Bednarek. - Aktualnie prokurator przebywa na badaniach lekarskich mających na celu wyjaśnienie, czy przyczyną tego zachowania, były problemy zdrowotne - dodaje.

...

Ale żenada .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:11, 06 Lis 2014    Temat postu:

Sąd: zakład przerobu odpadów nie narusza dóbr osobistych

Sąd Okręgowy w Gdańsku odrzucił w środę pozew ośmiu osób z Rumi i Łężyc przeciwko zakładowi przerobu śmieci Eko Dolina (Pomorskie). Zdaniem mieszkańców, firma prowadząc swoją działalność emituje do powietrza fetor, który narusza ich dobra osobiste.

Każdy z powodów za naruszenie – ich zdaniem - trzech dóbr osobistych: godności, nietykalności mieszkania i zdrowia - domagał się od Eko Doliny po 50 tys. zł odszkodowania. Mieszkańcy zarzucali firmie, że wydobywający się z kompostowni i składów odpadów smród nie pozwala im normalnie żyć.

Jak uzasadniła w wyroku sędzia Weronika Klawonn choć "oddziaływanie substancji odorowych stwarza na pewno istotny dyskomfort i przykrość w ich codziennym życiu", nie stanowi to jednak o "naruszeniu sfery psychicznej i emocjonalnej" powodów.

Podkreśliła jednocześnie, że sytuacji powodów nie można w żaden sposób porównać do "niewątpliwie urągającego godności człowieka wegetowania np. w lepiankach pobudowanych na wysypiskach", czy eksmisji człowieka na bruk.
Zdaniem sądu, należy pogodzić się z tym, że rozwój cywilizacyjny stwarza pewne niedogodności.

- Do takich dolegliwości może należeć np. hałas z ulic, zakładów produkcyjnych, czy przykra woń spalin. I nie może stanowić taka niedogodność o naruszeniu fundamentalnego prawa, jakim jest prawo godności człowieka – stwierdziła Klawonn.

W ocenie sądu, znaczenie prawne godności nakazuje traktowanie tego pojęcia "wyjątkowo ostrożnie". - To dobro nie może być traktowane jako wytrych do otwierania skrzyń z różnymi roszczeniami (…) Nie można posługiwać się godnością w każdej sytuacji – uznał.

- Nie ma normy prawa, która regulowałaby kwestie emisji substancji odorowych. Tej normy nie ma dlatego, że emisja takich substancji i ich uciążliwość dla poszczególnych osób jest kwestią subiektywną. Nie ma mierników, które by pozwalały ustalić, w jakim stopniu emisja substancji odorowych mogłaby okazać się bezprawna. Dlatego takich norm nie ma i prawdopodobnie nigdy nie będzie - mówiła sędzia.

Obecni w sądzie mieszkańcy Rumi i Łużyc zapowiedzieli, że będą odwoływać się od wyroku.

- Znam powodów od kilku lat. Wiem, że są to ludzie zdeterminowani, by walczyć o to, by w sercu Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego nie było truciciela, który zatruwa nie tylko przyrodę, ale także im życie – powiedział dziennikarzom pełnomocnik mieszkańców Tomasz Złoch.

Na ogłoszeniu wyroku nie było żadnego przedstawiciela Eko Doliny.

Założona w 1998 r. w Łężycach Eko Dolina odbiera śmieci od ponad 440 tys. osób z terenu Gdyni, Kosakowa, Luzina, Redy, Rumi, Sopotu, Szemudu i Wejherowa. Według informacji ze strony internetowej spółki, zakład jest jednym z najnowocześniejszych zakładów zagospodarowania odpadów w Polsce. Spełnia restrykcyjne normy unijne. Poziom odzyskania odpadów w Eko Dolinie wynosi ok. 50 proc.

...

Znowu dali popis . Smrodem nie mozna dobr osobistych naruszyc a mowa tak ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:39, 07 Lis 2014    Temat postu:

Prokuratura: 50 przeszukań w związku ze śledztwem o propagowanie faszyzmu

50 przeszukań w całym kraju w związku ze śledztwem o propagowanie faszyzmu przeprowadzili funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego Policji na zlecenie prokuratury Okręgowej w Warszawie - poinformował rzecznik prokuratury Przemysław Nowak.

Nikogo nie zatrzymano, ale znaleziono materiały, które mogą zawierać lub zawierają treści propagujące ustrój faszystowski i nawołujące do nienawiści na tle różnic narodowościowych i rasowych - poinformował rzecznik.

Podczas przeszukań zabezpieczono po kilkadziesiąt komputerów, telefonów komórkowych i innych nośników danych - pendrive'ów, kart pamięci, dysków przenośnych. Policjanci znaleźli też i zatrzymali kilka tysięcy wlepek, ulotek, plakatów i banerów, kilkaset elementów odzieży oraz kilkaset gazet, zeszytów, książek i fotografii - poinformował Nowak.

Rzecznik prokuratury zaznaczył, że przeszukań dokonano w śledztwie dotyczącym członków organizacji Blood and Honour i jej bojówki Combat18. - Deklaracja programowa tych formacji sprowadza się do dążenia do obalenia demokratycznego ustroju państwa i zastąpienia go ideami narodowego socjalizmu - poinformował Nowak. Podkreślił, że postępowanie przygotowawcze nie dotyczy działających legalnie na terytorium Polski związków i stowarzyszeń.

Policjanci z CBŚP sprawdzali na wniosek prokuratury, czy osoby te nie posiadały, lub nie przechowywały materiałów z treściami faszystowskimi, nacjonalistycznymi lub rasistowskimi.

..

A jawni komunisci bryluja w TV .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:07, 20 Lis 2014    Temat postu:

Odsiadywał wyrok za kogoś innego? Jego sprawą zajmie się Sąd Najwyższy

Sprawę "mylnie osądzonego zabójstwa" odkryli prokuratorzy z Olsztyna -

Sąd Najwyższy jutro zbada, czy wznowić proces w sprawie zabójstwa z 1999 r., za które na dożywocie skazano Jacka W. Nowego procesu chce obrońca W., bo do zbrodni przyznał się kto inny; znaleziono też ciało ofiary inne niż to, za które skazano W.

Mecenas Jakub Orłowski, który reprezentuje Jacka W., powiedział, że skazany na dożywocie W. nie zostanie przywieziony do sądu. Na kluczową dla jego życia decyzję sędziów W. będzie czekał w więzieniu w Kamińsku, gdzie odsiaduje wyrok dożywocia za zabójstwo Tomasza S. Gdyby nie wyrok dożywocia, skazany także za kradzieże i pobicia Jacek W., mógłby już ubiegać się o warunkowe przedterminowe zwolnienie z więzienia. Byłby poddany także łagodniejszemu więziennemu regulaminowi.

Wniosek o wznowienie postępowania w sprawie zabójstwa Tomasza S. i skazania za ten czyn Jacka W., złożony przez Orłowskiego, poparła Prokuratura Generalna. Zarówno adwokat, jak i prokuratura uznały, że w sprawie, za którą W. odsiaduje dożywocie, pojawiły się nowe okoliczności. Są to: przyznanie się do zabójstwa Tomasza S. przez zupełnie innego człowieka - Wiesława S. oraz odnalezienie zwłok Tomasza S. w lesie pod Olsztynem. Gdy przed 14 laty skazywano W. na dożywocie sąd był przekonany, że rozkawałkowane zwłoki Tomasza S. wyłowiono z jeziora. W związku z tym, że po latach odnaleziono właściwe zwłoki Tomasza S. (bez wątpliwości potwierdzają to dwie opinie biegłych) do dziś nie wiadomo, czyje fragmenty ciała wyłowiono z jeziora.

Sprawę "mylnie osądzonego zabójstwa" odkryli prokuratorzy z Olsztyna, którym w zupełnie innym śledztwie Wiesław W. przyznał się do zabójstwa Tomasza S. i wskazał miejsce ukrycia jego zwłok. Podobnej historii polskie sądownictwo i prokuratura dotąd nie notowały, bo występują w niej dwaj mężczyźni wskazywani jako zabójcy tego samego człowieka (skazany Jacek W. i podejrzany Wiesław S.) oraz zwłoki dwóch osób: Tomasza S. i o nieustalonej tożsamości (nazywane przez śledczych zwłokami NN).

Jacek W. nigdy się do zabójstwa Tomasza S. nie przyznał. On i jego rodzina przez lata utrzymywali, że doszło do pomyłki sądowej. Sugerowano, że prokuratura i sąd manipulowały wynikami DNA tak, by "wmanewrować Jacka W. w zabójstwo". Sam skazany kilka miesięcy temu powiedział, że najbardziej zależy mu na ujawnieniu manipulacji, jakie wystąpiły w jego sprawie. Deklarował, że nie chce odszkodowania za niesłuszne skazanie, a jedynie ujawnienia, że "na każdego można znaleźć paragraf". Mówił, że żal ma do prokuratorów i do sądu, który nie był bezstronny.

Siostra Jacka W. Grażyna Romanowa powiedziała, że jej rodzina otrzymała informację, że w czasie, gdy Sąd Najwyższy będzie badał sprawę jej brata przed gmachem ma się odbyć manifestacja "ludzi skrzywdzonych przez wymiar sprawiedliwości i prokuraturę".

- Są to ludzie, którzy tak jak my przez lata mówią o pomyłkach w ich sprawach, a których nikt nie traktuje poważnie - powiedziała Romanowa i dodała, że wedle jej wiedzy przed Sądem Najwyższym może pikietować ok. 200 osób.

Romanowa, która zamierza uczestniczyć w posiedzeniu sądu powiedziała, że cieszy się z pikiety ponieważ "może wreszcie pokaże ona, jak wielkie skutki społeczne niosą ze sobą niesprawiedliwe decyzje prokuratur i sądów".

"Rodziny i znajomi osób mylnie skazanych nie zawsze wytrzymują presję. Ci ludzie tracą prace, domy, mieszkania, rozpadają się rodziny. To też ogromny ciężar psychiczny ponieważ z jednej strony człowiek jest przekonany do swoich racji ale gdy wszyscy mu mówią +jest inaczej+ zaczynają się pojawiać wątpliwości. Czy ja jestem normalna? Czy ja zwariowałam?" - powiedziała PAP Romanowa, która o zbadanie sprawy brata wraz z siostrą walczyła ponad 10 lat. Obie siostry W. mieszkają na stałe w Kanadzie, co wiązało się też z wydatkami finansowymi.

- Nasi mężowie często mieli naszych działań dość. Tym bardziej, że nikt na nasze pisma i wnioski nie odpowiadał. Nikt, kompletnie nikt - powiedziała Romanowa.

Z danych przekazanych przez biuro prasowe Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że co roku jest notowanych kilkanaście lub kilkadziesiąt przypadków mylnych aresztowań oraz skazań. Za niesłuszne areszty i skazania osoby tym dotknięte wnioskują zarówno o odszkodowania, jak i zadośćuczynienia.

Z danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że w latach 1999-2004 liczba osób, którym wypłacono odszkodowania za niesłuszne skazanie przekraczała 60 osób rocznie, od 2004 roku statystyki te spadły mniej więcej o połowę (w 2010 roku były to 33 osoby, w 2012 - 15 osób, w 2013 - 8 osób).

W 2013 roku osoby niesłusznie skazane wystąpiły o 32 zadośćuczynienia, których wysokość opiewała w sumie na 714 tys. zł. Rok wcześniej tj. w 2012, Skarb Państwa wypłacił 23 osobom niesłusznie skazanym w sumie 638 tys. zł zadośćuczynień.

..

Po co wznawiac jest dobrze ! Glosy policzone sprawiedliwe procesy . Panstwo zdaje egzamin . Jest super !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:54, 21 Lis 2014    Temat postu:

Kadencyjność wybiórcza

Będzie kadencyjność sędziów pracujących w Ministerstwie Sprawiedliwości. "Dziennik Gazeta Prawna" pisze o nowelizacji ustawy o sądach powszechnych.

Zgodnie z nią, delegacja sędziego do resortu będzie trwała 5 lat. W szczególnych przypadkach będzie mogła być przedłużona do 10. Obecnie ograniczeń nie ma, sędziowie pracują tam nawet kilkanaście lat.

Zdaniem sędziów, wpisanie "wyjątkowego przypadku" do ustawy jest niesprawiedliwe i zostało stworzone specjalnie dla obecnego wiceministra Wojciecha Hajduka.

Sam zainteresowany odpiera zarzuty. - Uznaliśmy, że sądownictwo niewiele tutaj ucierpi, a dla państwa będzie korzystniej jeśli sprawny wiceminister nie będzie musiał odchodzić z resortu tylko dlatego, że minął jakiś określony czas - mówi Hajduk.

...

Ustawka pod wiceministra . Oczywiscie Wobracza czy Polityka nie widza zagrozenia demokracji . Oni nic tylko prawo . Jak Temida zawiazuja oczy kiedy trzeba ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:16, 22 Lis 2014    Temat postu:

Skazali go na dożywocie za zbrodnię, której nie popełnił

Jacek Wach nigdy się do zabójstwa Tomasza S. nie przyznał. Mężczyzna został skazany na dożywocie. On i jego rodzina przez lata utrzymywali, że doszło do pomyłki sądowej. Okazało się, że mieli rację. W piątek potwierdził to również Sąd Najwyższy.

Wniosek do Sądu Najwyższego o wznowienie postępowania w sprawie zabójstwa Tomasza S. i skazania za ten czyn Jacka Wacha, złożony przez mecenasa Jakuba Orłowskiego, poparła Prokuratura Generalna. Zarówno adwokat, jak i prokuratura uznały, że w sprawie, za którą Wach odsiaduje dożywocie, pojawiły się nowe okoliczności. Są to: przyznanie się do zabójstwa Tomasza S. przez zupełnie innego człowieka - Wiesława S. oraz odnalezienie zwłok Tomasza S. w lesie pod Olsztynem. Gdy przed 14 laty skazywano Wacha na dożywocie sąd był przekonany, że rozkawałkowane zwłoki Tomasza S. wyłowiono z jeziora. W związku z tym, że po latach odnaleziono właściwe zwłoki Tomasza S. (bez wątpliwości potwierdzają to dwie opinie biegłych) do dziś nie wiadomo, czyje fragmenty ciała wyłowiono z jeziora.

Przypadkowe odkrycie

Sprawę "mylnie osądzonego zabójstwa" odkryli prokuratorzy z Olsztyna, którym w zupełnie innym śledztwie Wiesław W. przyznał się do zabójstwa Tomasza S. i wskazał miejsce ukrycia jego zwłok. Podobnej historii polskie sądownictwo i prokuratura dotąd nie notowały, bo występują w niej dwaj mężczyźni wskazywani jako zabójcy tego samego człowieka (skazany Jacek Wach i podejrzany Wiesław S.) oraz zwłoki dwóch osób: Tomasza S. i o nieustalonej tożsamości (nazywane przez śledczych zwłokami NN).

Jacek Wach nigdy się do zabójstwa Tomasza S. nie przyznał. On i jego rodzina przez lata utrzymywali, że doszło do pomyłki sądowej. Sugerowano, że prokuratura i sąd manipulowały wynikami DNA tak, by "wmanewrować Jacka Wacha w zabójstwo". Sam skazany kilka miesięcy temu powiedział, że najbardziej zależy mu na ujawnieniu manipulacji, jakie wystąpiły w jego sprawie. Deklarował, że nie chce odszkodowania za niesłuszne skazanie, a jedynie ujawnienia, że "na każdego można znaleźć paragraf". Mówił, że żal ma do prokuratorów i do sądu, który nie był bezstronny.

Siostry Wacha: takich przypadków jest więcej

Siostra Jacka Wacha Grażyna Romanowa powiedziała, że jej rodzina otrzymała informację, że w czasie, gdy Sąd Najwyższy będzie badał sprawę jej brata przed gmachem ma się odbyć manifestacja "ludzi skrzywdzonych przez wymiar sprawiedliwości i prokuraturę".

- Są to ludzie, którzy tak jak my przez lata mówią o pomyłkach w ich sprawach, a których nikt nie traktuje poważnie - powiedziała Romanowa i dodała, że wedle jej wiedzy przed Sądem Najwyższym może pikietować ok. 200 osób.

Romanowa, która zamierza uczestniczyć w posiedzeniu sądu powiedziała, że cieszy się z pikiety ponieważ "może wreszcie pokaże ona, jak wielkie skutki społeczne niosą ze sobą niesprawiedliwe decyzje prokuratur i sądów".

- Rodziny i znajomi osób mylnie skazanych nie zawsze wytrzymują presję. Ci ludzie tracą prace, domy, mieszkania, rozpadają się rodziny. To też ogromny ciężar psychiczny ponieważ z jednej strony człowiek jest przekonany do swoich racji, ale gdy wszyscy mu mówią "jest inaczej" zaczynają się pojawiać wątpliwości. Czy ja jestem normalna? Czy ja zwariowałam? - powiedziała Romanowa, która o zbadanie sprawy brata wraz z siostrą walczyła ponad 10 lat. Obie siostry Wacha mieszkają na stałe w Kanadzie, co wiązało się też z wydatkami finansowymi.

- Nasi mężowie często mieli naszych działań dość. Tym bardziej, że nikt na nasze pisma i wnioski nie odpowiadał. Nikt, kompletnie nikt - powiedziała Romanowa.

Odszkodowania dla niesłusznie skazanych

Z danych przekazanych przez biuro prasowe Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że co roku jest notowanych kilkanaście lub kilkadziesiąt przypadków mylnych aresztowań oraz skazań. Za niesłuszne areszty i skazania osoby tym dotknięte wnioskują zarówno o odszkodowania, jak i zadośćuczynienia.

W latach 1999-2004 liczba osób, którym wypłacono odszkodowania za niesłuszne skazanie przekraczała 60 osób rocznie, od 2004 roku statystyki te spadły mniej więcej o połowę (w 2010 roku były to 33 osoby, w 2012 - 15 osób, w 2013 - 8 osób).

W 2013 roku osoby niesłusznie skazane wystąpiły o 32 zadośćuczynienia, których wysokość opiewała w sumie na 714 tys. zł. Rok wcześniej tj. w 2012, Skarb Państwa wypłacił 23 osobom niesłusznie skazanym w sumie 638 tys. zł zadośćuczynień.

...

Raczej trzeba pelnym nazwiskiem niewinnych oglaszac . To nie hanba .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:55, 29 Lis 2014    Temat postu:

Strach w Komornikach. Zabójca nastolatki wciąż jest na wolności

Mieszkańcy wsi Komorniki na Dolnym Śląsku żyją w strachu po brutalnym zabójstwie nastolatki. Ponad tydzień temu znaleziono tam ciało 19-letniej Dominiki. Sprawca wciąż jest na wolności.

Ciało 19-letniej Dominiki znaleziono niecały kilometr od jej domu. Dla mieszkańców Komornik to niewyobrażalny szok. Według niepotwierdzonych informacji, dziewczyna zginęła dźgnięta nożem około 20 razy. Dominika wracała do domu z lekcji angielskiego.

...

A gdzie wymiar ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:33, 29 Lis 2014    Temat postu:

Kontrowersyjna decyzja sądu: zabiorą matce dziecko

Agata Adamkiewicz - decyzją gdańskiego sądu - zostanie odebrana matce. Kobieta leczyła się z depresji. Jak tłumaczy, prosiła o pomoc z powodu alkoholizmu męża. Mężczyzna zmarł we wrześniu. Dziecko na jakiś czas trafiło pod opiekę dziadków. Czemu sąd nie dał matce szansy zająć się córką?

...

O znowu !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 23:23, 03 Gru 2014    Temat postu:

Sędzia potrącił rowerzystę i odjechał. Sąd nie chce zająć się sprawą

"Zażalenie jest całkowicie bezzasadne" - napisał w oświadczeniu sędzia sądu rejonowego we Wrocławiu i ostatecznie zamknął sprawę rowerzysty z Wrocławia, który dwa lata temu został potrącony przez samochód na ścieżce rowerowej. Auto, które wyjeżdżało z drogi podporządkowanej, prowadził inny sędzia.

Po wypadku sędzia nie udzielił on pomocy poszkodowanemu i odjechał.

Rowerzysta spędził miesiące na rehabilitacji i pisania odwołań od decyzji sądu w I instancji, który również zdecydował, że sprawy nie będzie rozpatrywał. Do ponownego rozpatrzenia doszło na wniosek prokuratury.

- Myślałem, że uda mi się pokazać, że nikt nie powinien być ponad prawem. Nie udało się - powiedział zawiedziony rowerzysta.

...

Sedziole twardo skazuja tylko jakich gosci bez ukladow czy pozycji w takiej sytuacji .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:43, 13 Gru 2014    Temat postu:

Koszykarz kontra państwo. Kordian Korytek chce zrzec się polskiego obywatelstwa

- Jak mam szanować państwo, które nie szanuje swoich obywateli? - pyta dziś Kordian Korytek. Były reprezentant Polski w koszykówce został swego czasu niesłusznie posądzony o oszustwo i zmuszony do zapłacenia 90 tysięcy złotych kary. Choć później zarzuty oddalono, zawodnik nie dostał ani złotówki odszkodowania. O sprawie informuje "Gazeta Wyborcza".

Problemy Korytka zaczęły się w 1999 roku. Sprowadził on wówczas z Niemiec do Polski samochód, za który zapłacił 13 tysięcy marek. Następnie wóz ubezpieczył w PZU, rzeczoznawca ocenił natomiast jego wartość na 330 tysięcy złotych.

Zaledwie kilka miesięcy po kupnie samochodu został on skradziony w Rybniku. Gdy Kordian Korytek zwrócił się o wypłatę odszkodowania, PZU zakwestionowała wartość wozu. Urząd Celny w Cieszynie wysłał natomiast do prokuratury zawiadomienie, że koszykarz poświadczył nieprawdę w dokumentach podczas odprawy samochodu - celnicy uznali, że skarb państwa stracił na tym 81 tysięcy złotych.

Skąd skarga Urzędu Celnego? Powołał się on na niemieckiego handlarza, który stwierdził, że samochód kosztował 84 tysiące marek. Wszystkie kary, jakie służby nałożyły na Korytka, wyniosły łącznie ponad 90 tysięcy złotych. Dodatkowo koszykarz, grający wówczas we Francji, wydał z własnej kieszeni 40 tysięcy na bilety lotnicze - do Polski latał, by monitorować swoją sprawę.

Po pięciu latach Korytek dowiódł swojej niewinności - prokuratura uznała, że faktura pokazana przez niemieckiego handlarza była sfałszowana. Śledztwo zostało umorzone, a koszykarz liczył na zwrot pieniędzy. Jego wniosek jednak oddalono - przepisy mówią, że żądanie stwierdzenia nieważności decyzji wydanej przez organy podatkowe lub celne można wnieść tylko w ciągu pięciu lat od jej otrzymania.

W tej sytuacji okres pięciu lat rzeczywiście upłynął. Nie było to jednak winą Kordiana Korytka, a prokuratury, która ociągała się z rozpatrzeniem całej sprawy. Mimo to koszykarz, który w 2010 roku zakończył karierę, do dziś nie zobaczył ani złotówki odszkodowania.

Kordian Korytek jest zdesperowany. - Nie kupuję argumentu, że "takie mamy prawo". Wiele razy grałem z orzełkiem na piersi, ale jak mam szanować państwo, które nie szanuje swoich obywateli? - stwierdził. I zarzeka się, że myśli o tym, by zrzec się polskiego obywatelstwa.

...

Stracil bo sie ociagaly sady ! To nie jest tylko ciekawostka te dlugie procesy .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:08, 16 Gru 2014    Temat postu:

Kraków: sąd uchylił wyrok ws. zrzucenia bryły lodu przez nastolatków

Sąd uchylił wyrok ws. zrzucenia bryły lodu przez nastolatków

Sąd Okręgowy w Tarnowie ponownie zbada sprawę trzech nastolatków, oskarżonych o zrzucenie na autostradę bryły lodu i spowodowanie śmierci 46-letniego kierowcy tira. Krakowski sąd apelacyjny uchylił wyrok w tej sprawie i skierował ją do ponownego rozpoznania.

Będzie to trzeci proces w tej sprawie. Zdaniem Sądu Apelacyjnego, w uzasadnieniu wyroku skazującego oskarżonych na kary po 8 lat więzienia popełniono błędy niepozwalające na skontrolowanie prawidłowego toku rozumowania sądu pierwszej instancji. Niedostatecznie też rozważono kwestię zamiaru sprawców.

Do wypadku doszło 21 lutego wieczorem 2013 roku w miejscowości Biadoliny Radłowskie pod Tarnowem. Kierowca - po tym, jak bryła lodu rozbiła szybę - stracił panowanie nad pojazdem, który wjechał w bariery energochłonne po prawej stronie drogi. Mężczyzna w szoku wyszedł jeszcze z samochodu, ale stracił przytomność. Pomimo reanimacji zmarł. Sekcja zwłok wykazała, że zmarł wskutek wielonarządowych obrażeń klatki piersiowej i brzucha. Miał złamane wszystkie żebra i uszkodzone narządy wewnętrzne.

Po wypadku policja zatrzymała 17-latka i dwóch 16-latków. Wszyscy usłyszeli zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Zdaniem prokuratury, mieli oni świadomość, że zrzucenie bryły lodu o wadze co najmniej 16 kg na autostradę, po której samochody poruszają się z dużą prędkością, może spowodować śmierć kierowcy; powinni byli to przewidywać i się z tym liczyć. Dlatego też powinni odpowiadać przed sądem jak dorośli.

W pierwszym procesie Sąd Okręgowy w Tarnowie w październiku 2013 r. zmienił w wyroku kwalifikację czynu, uznając oskarżonych za winnych spowodowania ciężkich obrażeń ciała i nieumyślnego spowodowania śmierci. Grzegorz S. skazany został na karę 6 lat pozbawienia wolności, Bartłomiej H. na 4 lata, a Artur M. na 5 lat więzienia. Wszyscy mieli zapłacić na rzecz rodziny kierowcy po 30 tys. zł zadośćuczynienia.

W uzasadnieniu sąd stwierdził, że do śmiertelnego wypadku doprowadził splot tragicznych okoliczności. Gdyby nastąpiło przesunięcie wydarzenia o 0,08 sekundy, do tragedii by nie doszło - podkreślił sąd w ślad za biegłym. Sąd wskazał, że oskarżeni - nawet mimo deficytów intelektualnych - powinni zdawać sobie sprawę z negatywnych skutków swojego zachowania. Trudno jednak przypisać im zabójstwo - uznał.

Ze względu na młody wiek oskarżonych i deficyty intelektualne niektórych z nich proces ten toczył się z wyłączoną jawnością.

W wyniku apelacji obrońców, prokuratora i pełnomocnika oskarżycieli posiłkowych Sąd Apelacyjny w Krakowie uchylił w marcu ten wyrok i sprawę skierował do ponownego rozpoznania. Zdaniem sądu apelacyjnego, w ponownym procesie sąd I instancji powinien jeszcze raz rozważyć kwestie zamiaru sprawców, tzn. ustalić, czy zrzucając bryłę działali oni z zamiarem pozbawienia życia lub spowodowania obrażeń.

W wyniku kolejnego procesu przed tarnowskim sądem w czerwcu wszyscy oskarżeni zostali uznani winnymi zabójstwa i skazani na kary po 8 lat więzienia. Każdy z nich został zobowiązany do zapłacenia łącznie 99 tys. zł członkom rodziny kierowcy. Także od tego wyroku odwołali się obrońcy i pełnomocnik rodziny ofiary.

Jak podkreślił Sąd Apelacyjny, o uchyleniu tego wyroku oprócz błędów w uzasadnieniu przesądziło także pominięcie niektórych kwestii dotyczących ustalenia zamiaru sprawców, np. faktu, że oskarżeni zrzucali już wcześniej różne przedmioty na autostradę i mieli już pewne doświadczenie w celności rzutów – dlatego nie można mówić o "zerowym" prawdopodobieństwie trafienia w kierowcę, jak wskazywałaby na to opinia biegłego. Według biegłego, o tragedii, tj. rozbiciu szyby samochodu, przesądziło 0,08 sekundy.

...

Sady przesadzily . W koncu nie pchneli go nozem w serce . To byla glupota . Nie wiem czy wielu mezczyzn moze powiedziec ze jak mieli 16 lat to na pewno gdyby koledzy wymyslili taka ,,zabawe" to oni by powiedzieli nie ... Czlowiek w tym wieku az tak nie przewiduje . Tym bardziej ze sa olbrzymie roznice miedzy dziecmi . Co innego solidne liceum w miescie gdzie jakies zajecia z filozofii sa co innego jakas zawodowka w miasteczku . Na tym etapie sa olbrzymie roznice intelektu .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:56, 29 Gru 2014    Temat postu:

Od Nowego Roku "wraca" 41 małych sądów, kolejne od lipca

Od Nowego Roku finał reorganizacji małych sądów rejonowych. Od stycznia przywróconych zostaje 41 sądów, które przed dwoma laty - w wyniku "reformy Gowina" - zostały zniesione i przekształcone w wydziały zamiejscowe większych jednostek. Kolejne 34 zostaną przywrócone od lipca.

Przywrócenie sądów odbędzie się na podstawie uchwalonej w marcu tzw. prezydenckiej noweli Prawa o ustroju sądów powszechnych i wynikających z niej rozporządzeń podpisanych przed kilkoma tygodniami przez ministra sprawiedliwości Cezarego Grabarczyka. Tym samym cofane są skutki reformy organizacyjnej w sądownictwie wprowadzonej przez jednego z poprzedników Grabarczyka - Jarosława Gowina.

- Sławetna "reforma Gowina", która wprowadziła tak ogromne zamieszanie w sądownictwie, ląduje ostatecznie tam, gdzie jest jej miejsce - w koszu na śmieci" - pisało w listopadzie Stowarzyszenie Sędziów Polskich "Iustitia", które od początku opowiadało się za przywróceniem większości małych sądów rejonowych.

Z kolei Gowin, w marcu, odnosząc się do decyzji prezydenta Bronisława Komorowskiego, który podpisał ustawę dotyczącą przywrócenia małych sądów, mówił, że "to dzień triumfu układów i koterii zawodowych".

Resort sprawiedliwości, znosząc 79 małych sądów rejonowych, argumentował w 2012 r., że budżet państwa oszczędzi m.in. na pensjach prezesów tych sądów, którzy staną się teraz szeregowymi sędziami. Reforma wywołała jednak protesty m.in. samorządów, które podkreślały wagę i rolę małych sądów w lokalnych społecznościach, przeciwko reformie opowiedziała się też cała sejmowa opozycja oraz koalicyjny PSL.

Prezydencka nowelizacja Prawa o ustroju sądów powszechnych wprowadziła obiektywne kryteria tworzenia i znoszenia sądów rejonowych, a także - jak wskazywano - wyszła naprzeciw potrzebom społeczności lokalnych i wymiaru sprawiedliwości. Prezydent tłumaczył, że - przygotowując propozycję - kierował się wolą zakończenia sytuacji niestabilności w sądownictwie, która rzutowała na pracę i klimat panujący w sądach.

Według tej ustawy sąd rejonowy ma być powoływany dla obszaru jednej lub większej liczby gmin zamieszkanych przez 50 tys. osób - tam, gdzie rocznie wpływa minimum 5 tys. spraw. Sąd może być także fakultatywnie utworzony dla obszaru zamieszkanego przez mniejszą liczbę ludności, jeśli liczba wpływających rocznie spraw wynosiłaby co najmniej 5 tys.

W początkach października Grabarczyk podpisał pierwsze rozporządzenie będące wykonaniem tej ustawy, na mocy którego od 1 stycznia 2015 r. powróci 41 sądów rejonowych. Z kolei w drugim etapie, od 1 lipca 2015 r. - na mocy rozporządzenia podpisanego w połowie listopada - odtworzone zostaną kolejne 34 sądy. W sumie, w dwóch etapach, powołanych na nowo zostanie 75 sądów rejonowych.

Od początku 2015 r. zamiast wydziałów zamiejscowych sądy rejonowe pojawią się w: Grajewie, Wysokiem Mazowieckiem, Piszu, Pułtusku, Nakle nad Notecią, Tucholi, Działdowie, Kościerzynie, Opatowie, Staszowie, Suchej Beskidzkiej, Dąbrowie Tarnowskiej, Opolu Lubelskim, Rykach, Zwoleniu, Sokołowie Podlaskim, Krasnymstawie, Krotoszynie, Pleszewie, Brzezinach, Łęczycy, Rawie Mazowieckiej, Sierpcu, Słupcy, Chodzieży, Gostyniu, Nowym Tomyślu, Obornikach, Rawiczu, Śremie, Wolsztynie, Wrześni, Złotowie, Przeworsku, Leżajsku, Nisku, Strzelcach Krajeńskich, Choszcznie, Kamiennej Górze, Lwówku Śląskim i Oleśnie.

Jak poinformował resort sprawiedliwości, obszary właściwości miejscowej odtworzonych sądów w zdecydowanej większości będą tożsame z tymi, które funkcjonowały przed 1 stycznia 2013 r. Także wewnętrzna struktura wszystkich przywracanych sądów będzie taka sama, jak przed dniem ich zniesienia.

W związku z przywracaniem sądów MS powołał spośród sędziów pełnomocników od spraw organizacyjnych i administracyjnych. - Osobiście podpisałem pisma o przeniesieniu sędziów ponownie do odtwarzanych sądów rejonowych - informował w listopadzie Grabarczyk. Na początku roku Sąd Najwyższy w pełnym składzie stwierdził, że tylko minister - a nie wiceministrowie - może podpisywać decyzje o przeniesieniu sędziów. Zagadnienie to wyłoniło się po reorganizacji dokonanej przez Gowina.

Resort przewiduje, że w sposób sprawny powinni też zostać powołani prezesi przywracanych sądów. - Jest to kwestia zwołania zebrania sędziów danego sądu rejonowego, maksymalnie procedura nie powinna przekroczyć dwóch lub trzech tygodni - mówił wiceminister sprawiedliwości Wojciech Hajduk.

>>>

Klika wygrala . Widzicie tutaj absurd ustroju Polski aby rozbic uklady sendzioli trzeba ... MIEC ZGODE TYCH UKLADOW ! Genialne ! ,,Panstwo prawa" ale nie sprawiedliwosci . NIESPRAWIEDLIWOSCI !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:31, 12 Sty 2015    Temat postu:

Ekspertka: sądy nie biorą pod uwagę, że konsumenci są słabszą stroną

Nowe prokonsumenckie przepisy nie poprawią sytuacji, jeśli sądy, które je egzekwują, nie będą brały pod uwagę, że konsument jest słabszą stroną w sporze z przedsiębiorcą. Badania pokazują, że dziś tak się nie dzieje, mówi PAP ekspertka od prawa konsumenckiego.

25 grudnia 2014 roku weszła w życie ustawa o prawach konsumenta, która m.in. wydłuża termin na odstąpienie od umowy w e-sklepie z 10 do 14 dni, nadaje więcej praw przy reklamacji wadliwego towaru czy wprowadza ograniczenia dla telemarketerów.

"Nowe przepisy niewątpliwie polepszają sytuację konsumenta pod względem normatywnym. Ale pytanie, jak będą funkcjonowały, bo legislacja to niewątpliwie pierwszy krok, ale niekoniecznie najważniejszy. Bardzo wiele zależy od tego, jaką tym przepisom nada się wykładnię. Bo sądy, stosując prawo, mogą i wypaczyć dobry przepis, i uleczyć zły" - powiedziała PAP dr Aneta Wiewiórowska-Domagalska, która w resorcie sprawiedliwości pracowała nad przygotowaniem przepisów ustawy o prawach konsumenta, a obecnie pracuje na uniwersytecie w niemieckim Osnabrueck.

Tymczasem zdaniem Wiewiórowskiej-Domagalskiej sądy w Polsce rzadko biorą pod uwagę to, że dany spór ma charakter konsumencki. Świadczą o tym wyniki badań, które przeprowadziła w 2014 r. dla Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości. Dotyczyły one stosowania w praktyce przez sądy prawa w zakresie sprzedaży konsumenckiej.

"Opracowuję w tej chwili raport z tego badania. Wynika z niego, że sądy niezbyt często zwracają uwagę na to, że jedną ze stron w takich sprawach jest konsument, czyli strona słabsza. Sądy zwracają uwagę raczej na fakt, że sprzedawca jest profesjonalistą i w związku z tym ciążą na nim określone obowiązki niż na to, że kupującym jest konsument – i dlatego przedsiębiorca powinien zachować się w określony sposób. Tymczasem reżim ochronny musi być odczytywany od strony uprawnienia konsumenta, inaczej bowiem nie będzie wiadomo, czego akurat właśnie konsument (o niego tu idzie, nie o sytuację partnera profesjonalisty) może wymagać, a do czego jest zobowiązany, kiedy zawiera umowę z przedsiębiorcą. Takie podejście w pewien sposób modeluje rynek – nie pozwala bowiem na wykształcenie modelu konsumenta" - oceniła ekspertka.

Choć, jej zdaniem, wielu konsumentów jest świadomych zmiany przepisów na lepsze, to nic nie wskazuje na to, żeby zmienić się miała także postawa sądów - zwłaszcza, że nie są prowadzone żadne działania w tym kierunku.

"Nie znane mi są żadne zorganizowane akcje dotyczące podniesienia świadomości czy zwiększenia wrażliwości sądów w sporach konsumenckich. Wiem, że UOKiK będzie organizował akcję informacyjną dotyczącą wejścia w życie nowej ustawy, ale będzie ona skierowana raczej do konsumentów i przedsiębiorców, a nie wymiaru sprawiedliwości" - zaznaczyła Wiewiórowska-Domagalska.

Dodała przy tym, że z przeprowadzonego przez nią badania "wynika jednak jeden pocieszający wniosek: jeżeli konsument +się uprze+ i będzie starał się dochodzić swoich praw, to zazwyczaj mu się to udaje". "Nie jest mu potrzebna nawet wiedza prawnicza, kluczowe jest duże samozaparcie. W sądzie konsument musi walczyć o swoje prawa - sądy nie podejmują działań prokonsumenckich” - podkreśliła ekspertka.

Jak mówiła, konsumenci, którzy decydują się na spory ze sprzedawcami, są zazwyczaj bardzo aktywni, jeśli chodzi o poszukiwanie pomocy. Często zwracają się do Federacji Konsumentów i rzeczników konsumentów. Według Wiewiórowskiej-Domagalskiej zarówno Federacja Konsumentów, jak i rzecznicy odgrywają bardzo pozytywną rolę w poprawie sytuacji zwykłych kupujących, i mogliby odegrać także rolę w uwrażliwieniu wymiaru sprawiedliwości, gdyż są merytorycznie przygotowani do tego, by przedstawić sądowi argumentację, wyjaśniającą na czym polega umowa o charakterze konsumenckim.

"Tutaj można by dużo zrobić, ale z tego co wiem, Federacja ma niestety bardzo mało funduszy na pomaganie konsumentom w sądach. Bardzo istotne byłoby więc finansowe wzmocnienie tej organizacji" - zauważyła Wiewiórowska-Domagalska.

Jak podkreśliła ekspertka, ważną funkcję, jeśli chodzi o podnoszenie świadomości konsumentów w odniesieniu do przysługujących im praw oraz możliwości ich dochodzenia, mogą pełnić publikacje prasowe.

"Niestety, publikacje, jakie ukazały się w związku z wejściem w życie ustawy o prawach konsumentów pokazują, że dziennikarze, chyba ulegając bardzo obecnie aktywnemu lobby sprzedawców i producentów, skupiają się na krytyce ustawy (która dla tych kręgów jest oczywiście mniej atrakcyjna, z uwagi na jej cel). A przecież i cel, i większość przepisów w niej zawartych pochodzi z prawa unijnego, a więc legislator polski nie miał tu po prostu wpływu na ustalenie ich treści" - zaznaczyła.

Jej zdaniem taka krytyka podważa zaufanie konsumentów i sprawia, że publiczna dyskusja na temat uprawnień i obowiązków tak konsumentów jak i przedsiębiorców jest pozorna. Tymczasem rzetelna debata na ten temat jest w Polsce niezwykle potrzebna - wskazała.

>>>

W ogole malo czym sie przejmuja .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:36, 14 Sty 2015    Temat postu:

TTV "Blisko ludzi"
Komornik zabrał rolnikowi ciągnik za długi sąsiada. Zgłaszają się kolejni poszkodowani

Rolnik z Mławy stracił warty ponad 100 tys. zł ciągnik - maszynę zabrał i sprzedał komornik, choć mężczyzna nigdy nie miał żadnych długów. Zadłużony był za to jego sąsiad i to jego adres miał zapisany komornik. Mimo to mężczyzna zjawił się na działce Roberta Zaremby i to jego pojazd zarekwirował. Tydzień później ciągnik został sprzedany za 40 proc. wartości.

Rada Izby Komorniczej w Łodzi, której podlega komornik, uznała, że mężczyzna jest niewinny i obarczyła winą jego zastępcę, który będzie poddany postępowaniu dyscyplinarnemu. Jeśli egzekucja zostanie zatwierdzona, komornik dostanie prowizję od sprzedaży ciągnika.

Po materiale interwencyjnym telewizji TTV, do posłanki Lidii Staroń zgłosiły się kolejne osoby poszkodowane przez decyzję komornika.

Robert Zaremba został przeproszony przez Izbę Komorniczą - ma dostać odszkodowanie z firmy ubezpieczeniowej. Nie wiadomo, czy wobec komornika zostaną wyciągnięte konsekwencje.

>>>

Wymiar niesprawiedliwosci osiaga szczyty ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:24, 19 Sty 2015    Temat postu:

"Rzeczpospolita": Sądy zbyt łagodnie traktują przestępców? Spada liczba najwyższych kar

O połowę spadła liczba kar dożywocia i 25 lat więzienia, wymierzanych za najpoważniejsze przestępstwa, m.in. zabójstwa

Spada liczba orzekanych przez sąd najsurowszych kar. O połowę spadła liczba kar dożywocia i 25 lat więzienia, wymierzanych za najpoważniejsze przestępstwa, m.in. zabójstwa – wynika z danych Ministerstwa Sprawiedliwości, opublikowanych przez "Rzeczpospolitą".

I tak jeszcze w 2005 r. polskie sądy na dożywocie (w I instancji) skazały 44 razy, a w pierwszej połowie 2014 r. – 12. Jeżeli chodzi o liczbę orzeczonych kar 25 lat więzienia, w 2005 r. było ich 133, a w pierwszej połowie 2014 r. – 49.
Jedni eksperci twierdzą, że jest to wynik zbyt łagodnego traktowania przez sądy przestępców. Inni upatrują przyczyny w zmianach demograficznych, czyli z faktu emigracji z Polski znacznej liczby osób mieszczących się w przedziale wieku, w którym popełnia się najwięcej przestępstw.

Więcej w dzisiejszej "Rzeczpospolitej".

...

Ale za to wiecej osob skazuja za demonstrowanie wiec wiezieniom nie groza pustki ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 34, 35, 36  Następny
Strona 6 z 36

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy