Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Katastrofa cywilizacyjna w Polsce!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 23, 24, 25 ... 70, 71, 72  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:03, 24 Kwi 2015    Temat postu:

Piesi kontra rowerzyści. "Chodnik nie służy do jazdy", a "ścieżka nie jest jego częścią"
Michał Fabisiak
24 kwietnia 2015, 15:12
- Nie zwracają uwagi na pieszych. Myślą, że wszystko im wolno, a przecież chodnik nie służy do jazdy na rowerze - skarży się Wirtualnej Polsce mieszkanka warszawskiego Powiśla. O tym, że użytkownicy jednośladów stosują takie praktyki świadczą dane Straży Miejskiej. - W ubiegłym roku odnotowaliśmy 763 zdarzenia dotyczące naruszenia przez rowerzystów przepisów o korzystaniu z chodnika lub przejścia dla pieszych - tłumaczy rzecznika stołecznej straży Monika Niżniak. To oczywiście tylko część ujawnionych przypadków.

Pieszym, których zapytaliśmy o opinię, sama obecność rowerzystów na chodniku nie przeszkadza. Do cyklistów mają pretensję przede wszystkim o to, jak się na nim zachowują. Powtarzające się zarzuty to szybka jazda i nie ustępowanie pierwszeństwa. - Rozumiem, że na ulicy jest duży ruch, a na chodniku czują się bezpieczniej, ale nie może być tak, że sami stwarzają zagrożenie przed którym uciekają - mówi Wirtualnej Polsce matka spacerująca z dzieckiem. I dodaje: "nie raz cudem uniknęłam zderzenia z rowerzystą".

Marek tyle szczęścia nie miał. - Zderzyliśmy się na pasach. Rowerzysta wymijał ludzi, niestety przede mną nie zdążył wyhamować - opisuje student SGGW. I wspomina "na szczęście mnie przeprosił. Z obserwacji wiem, że wielu w tej sytuacji miałoby jeszcze pretensje do pieszego". Sprawy tego typu jasno rozstrzygają przepisy. - Kierującemu rowerem zabrania się przejeżdżania przez przejście dla pieszych - tłumaczy Niżniak. Za naruszenie tego przepisu użytkownik jednośladu może zostać ukarany mandatem w wysokości 100 zł.

Na przejściu dla pieszych rower należy przeprowadzić. Przez zebrę można przejechać tylko w sytuacji, gdy dla jednośladów wyznaczona jest odrębna droga. Za taką uznaję się trasę odpowiednio oznakowaną, np. z własną sygnalizacją. Co ważne, rowerzysta ma obowiązek ustąpić pierwszeństwa osobie przechodzącej przez przejście, w miejscu, gdzie chodnik przecina się ze ścieżką.

Za jazdę po chodniku rowerzyście grozi upomnienie albo mandat w wysokości 50 zł. Z takimi samymi sankcjami muszą liczyć się również piesi, którzy chodzą po ścieżkach dla jednośladów. Okazuje się, że kij ma dwa końce i piesi też noszą swoje za uszami.

- Ludzie traktują ścieżki jak dodatkową część chodnika. A wiesz jakie jest zdziwienie, gdy na kogoś zatrąbię? - denerwuje się Damian, który rowerem jeździ do pracy. - Najgorzej jest, gdy nasz pas ruchu prowadzi przez zebrę. Piesi idą oczywiście całą szerokością, zajmując też część wydzieloną dla jednośladów - wtóruje mu Rafał. Obaj są zgodni, że rowerzyści nie powinni wjeżdżać na chodnik. - Nie pamiętam, kiedy ostatni raz mi się to zdarzyło, może gdy byłem dzieckiem? - zastanawia się Damian. I dodaje: "piesi też muszą zacząć stosować się do obowiązujących zasad".

Nie wszyscy wiedzą, że w pewnych przypadkach rowerzysta może jechać chodnikiem. Szczegółowo takie sytuacje określa ustawa prawo o ruchu drogowym. Zgodnie z przepisami rowerzysta może poruszać się chodnikiem, gdy towarzyszy mu osoba poniżej dziesiątego roku, którą się opiekuje. Takie prawo przysługuje również w sytuacji, gdy "szerokość chodnika wzdłuż drogi, po której ruch pojazdów jest dozwolony z prędkością większą niż 50 km/h, wynosi co najmniej 2 m i brakuje wydzielonej drogi dla rowerów oraz pasa ruchu dla rowerów". Rowerem można wjechać na chodnik także, wtedy gdy warunki pogodowe zagrażają bezpieczeństwu, np. na jezdni jest śnieg, gołoledź czy gęsta mgła.

Ustawa informuje również w jakiej sytuacji pieszy może poruszać się po ścieżce rowerowej. "Jest to dozwolone tylko w razie braku chodnika lub pobocza albo niemożności korzystania z nich" - czytamy w dokumencie. Do tego pieszy musi pamiętać, że korzystając z tej drogi ma obowiązek ustąpić pierwszeństwa cykliście.

W 2014 r. straż miejska odnotowała 1378 zdarzeń dotyczących naruszenia przepisów przez rowerzystów. - Ponad połowa dotyczyła korzystania z chodnika, nieustąpienia pierwszeństwa pieszym oraz jazdy po przejściu dla pieszych - tłumaczy rzeczniczka prasowa straży miejskiej w Warszawie. W wyniku podjętych interwencji funkcjonariusze ukarali mandatami 779 osób. Za naruszanie przez rowerzystów przepisów o korzystaniu z chodnika 495 sprawców zostało ukaranych mandatami, a wobec 511 zastosowano środki oddziaływania wychowawczego.

...

Niestety przez głupków są tylko kłopoty. Niestety mamy imbecyli którzy pełnym pędem wjeżdżają w tłum pieszych i robią slalom. Co to dla nich zmieścić się w 20 cm przerwie między pieszymi. A reszta cierpi. Bo jazda obok tłumu samochodow zasuwajacych 50 to stres gdy się jedzie 10... A zwłaszcza już gdzieś na bocznych uliczkach. Chodnik pusty. Jeden pieszy na 100 m a samochodów pelno. Ale nie wolno. Trzeba w te samochody bo taki przepis...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 23:10, 25 Kwi 2015    Temat postu:

Wymyślili oszustwo "na wnuczka", latami żyli w luksusie

Rachunki na setki tysięcy, szampany, luksusy. Tak przez lata żyli gangsterzy, którzy wymyślili metodę "na wnuczka".

Byli bezkarni i bezwzględni. Ale resztę życia spędzą w więzieniu. Do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko grupie Romów zlecającej tzw. kradzieże na wnuczka. Prokuratura uważa ich za pomysłodawców metody. Działali w bardzo przemyślany sposób, tak aby zatrzeć za sobą ślad.

Reporter „Wiadomości” TVP1 pokazują, jak wyglądało ich zatrzymanie i życie w luksusie na cudzy kredyt.

...

Niestety Cyganie mają te skaze że kradną i oszukują. Nie wszyscy, niech Wyborcza nie pieprzy. Ale jest tu u nich system a nie wyjątek. Lud ten oczywiście jest biedny i godny litości. Co nie znaczy dajmy się okradac. Trzeba być czujnym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:37, 27 Kwi 2015    Temat postu:

Śmiertelnie niebezpieczne telefony komórkowePoniedziałek, 27 kwietnia 2015, źródło:IAR

Rozmawiamy, piszemy sms-y, a nawet prowadzimy bogate życie na portalach społecznościowych. Wszystko podczas jazdy samochodem. Z najnowszych badań wynika, że blisko połowa kierowców w Polsce korzysta z telefonu komórkowego podczas prowadzenia samochodu.

Mniej niż jedna czwarta kierowców używa samochodowych zestawów głośnomówiących. Właśnie do takich kierowców skierowana jest nowa kampania społeczna "Nie (przy) dzwoń za kierownicą". Jak pokazują badania, kierowcy nie tylko rozmawiają lub esemesują za kierownicą - mówi Emil Żak organizator akcji. Najczęściej są to rozmowy telefoniczne, ale też czytanie e-maili, korzystanie z portali społecznościowych czy przeglądanie stron internetowych. - To totalny brak świadomości - podkreśla Żak.

Wciaż kierowcy niewiele wiedzą jak niebezpieczne jest używanie telefonów w aucie - mówi doktor Stanisław Szymanik ze Szpitala Świętego Rafała w Krakowie. Tymczasem kierowca podczas korzystania z telefonu podczas jazdy zachowuje się podobnie jak po alkoholu, ma ograniczone postrzeganie i wydłużony czas reakcji, co może prowadzić do wypadków.

Kevin Aiston jako zawodowy strażak nie raz widział na drodze ofiary wypadków spowodowanych przez kierowców z komórkami w dłoniach. Wspomina zdarzenie, w którym zginęła czteroosobowa rodzina i kierowca drugiego samochodu, który pisał SMS do żony o treści: "Kochanie, zaraz będę". Nie zdążył go wysłać, bo zjechał na przeciwległy pas jezdni i ginął na miejscu.

W Polsce karane jest używanie telefonu w samochodzie przy jednoczesnym trzymaniu go w ręce. Równie niebezpieczne chociaż legalne, może być jednak korzystanie z komórki, kiedy jest w uchwycie samochodowym czy w zestawie głośnomówiącym.

...

Naprawdę traktujcie jazdę poważnie. Chcecie mieć do końca życia wspomnienie, że kogoś rozjechaliscie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:31, 30 Kwi 2015    Temat postu:

Fałszywe wezwania do zapłaty kar

Oszuści podszywają się pod pracowników Urzędów Statystycznych. Wysyłają do firm listy z fałszywą informacją o karach finansowych, nałożonych przez GUS za niewywiązanie się z obowiązku sprawozdawczego.

- Mimo że ustawa daje taką możliwość, nie stosujemy tej formy presji na przedsiębiorców. Te działania to zwykłe oszustwo - mówi rzeczniczka Urzędu Statystycznego w Poznaniu, Arleta Olbrot-Brzezińska. Podkreśla, że ani Główny Urząd Statystyczny, ani Urzędy Statystyczne nie karzą obecnie grzywnami za uchylanie się od obowiązku statystycznego. Gdyby zaś Urząd chciał ukarać przedsiębiorcę, to zrobiłby to w inny sposób. Urzędnicy najczęściej kontaktują się z przedsiębiorcami przez portal statystyczny, na którym firmy prowadzą korespondencję z Urzędami Statystycznymi i tam dokonują obowiązku sprawozdawczego. W razie podejrzanie wyglądającej informacji o nałożonej grzywnie, najlepiej bezpośrednio skontaktować się z urzędem lub policją.

Oszuści już po raz kolejny podszywają się pod Urząd Statystyczny. Wcześniej wysyłali do podmiotów gospodarczych nakaz zapłaty za wpis do rejestru Regon, który jest bezpłatny.

...

Zawsze na końcu to samo płać. Po tym się poznaje


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:55, 03 Maj 2015    Temat postu:

Nie żyje kibic po burdach na stadionie Concordii Knurów

Do starcia pseudokibiców z policją doszło na stadionie w Knurowie

Nie żyje kibic Concordii Knurów, który brał udział w zamieszkach podczas meczu z Ruchem Radzionków. Mężczyzna najprawdopodobniej został postrzelony w szyję z broni gładkolufowej, której użyła policja.

Na antenie TVN24 sprawę relacjonował rzecznik policji w Katowicach, Andrzej Gąska. Jak tłumaczył, sędzia przerwał mecz po tym, gdy na nic zdały się upomnienia, aby kibice nie rzucali na murawę niebezpiecznych przedmiotów. Później grupa ok. 50 pseudokibiców miała wtargnąć na murawę "dążąc do konfrontacji" z kibicami Ruchu Radzionków.

Gdy w stronę policjantów zostały rzucone niebezpieczne przedmioty, funkcjonariusze użyli gumowych pocisków. W czasie tego starcia w szyję ranny został 27-latek. Pomimo reanimacji, zmarł w szpitalu. Rzecznik katowickiej policji powiedział Polskiej Agencji Prasowaje, że policjanci "oddali salwy w kierunku atakujących" po wcześniejszym ostrzeżeniu.

- To prawdopodobne, że mężczyzna zginął na skutek interwencji policji - mówił Andrzej Gąska dla Informacyjnej Agencji Radiowej. Zaznaczył, że jest to wyjaśniane w dochodzeniu policyjnym. Będzie też prokuratorskie śledztwo.

Na portalu You Tube pojawiło się nagranie z momentu wejścia pseudokibiców na murawę.

...

Znowu debilni kibole.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:45, 04 Maj 2015    Temat postu:

Znów zamieszki w Knurowie. 30 zatrzymanych i pięć uszkodzonych radiowozów

30 zatrzymanych i pięć uszkodzonych policyjnych samochodów - to bilans nocnych zamieszek w Knurowie. Uliczne starcia zaczęły się, gdy grupa chuliganów zaatakowała policjantów ochraniających miejscowy komisariat.

Była to już druga niespokojna noc w tym mieście. Rozróby rozpoczęły się po śmierci 27-letniego kibica, który zginął w sobotę trafiony gumowym pociskiem wystrzelonym przez policjanta podczas tłumienia burd na miejscowym stadionie.

W niedzielę wieczorem przy komisariacie w Knurowie zebrała się kilkusetosobowa grupa. Manifestacja początkowo przebiegała spokojnie, jednak przed godz. 22 część demonstrantów zaatakowała ochraniających jednostkę policjantów. W stronę funkcjonariuszy poleciały m.in. butelki i kamienie. Odpierając atak, policjanci użyli pałek służbowych, broni gładkolufowej i armatki wodnej. Później zaczęło się wyłapywanie najbardziej agresywnych napastników.

- Zatrzymano w sumie 30 osób. W trakcie starć chuligani uszkodzili pięć policyjnych samochodów i elementy policyjnego wyposażenia - powiedział aspirant Adam Jachimczak z zespołu prasowego śląskiej policji.

Do starć z policją w Knurowie doszło także w nocy z soboty na niedzielę, w pobliżu szpitala, w którym zmarł 27-latek. Chuligani rzucali wtedy w mundurowych kamieniami i butelkami z łatwopalnym płynem. Poszkodowanych zostało wtedy 14 policjantów, którzy doznali stłuczeń i poparzeń od środków pirotechnicznych. Po zajściach przy szpitalu zatrzymano sześć osób.

Tłem zamieszek była śmierć 27-letniego kibica, który zmarł w sobotę po burdach na miejscowym stadionie. Mężczyzna został postrzelony z broni gładkolufowej podczas rozróby, do której doszło po przerwanym meczu Concordii Knurów z Ruchem Radzionków. Był w grupie osób, które weszły na murawę i – jak relacjonowała policja – dążyły do konfrontacji z kibicami drużyny przyjezdnej. Według policji, użycie broni gładkolufowej było podyktowane koniecznością powstrzymania agresji. Trafiony w szyję 27-latek zmarł po przewiezieniu do miejscowego szpitala.

Śledztwo w sprawie śmierci 27-latka wszczęła gliwicka prokuratura, która prowadzi je pod kątem niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy oraz nieumyślnego spowodowania śmierci. Sekcja zwłok mężczyzny ma być przeprowadzona w poniedziałek.

W odrębnym postępowaniu będą badane okoliczności starć z policją. Zatrzymani odpowiedzą za czynną napaść na funkcjonariuszy i zniszczenie mienia. Jak przekazał rzecznik śląskiej policji podinsp. Andrzej Gąska, okoliczności zajść są szczegółowo wyjaśniane na polecenie śląskiego komendanta wojewódzkiego policji. Policjanci będą identyfikowali kolejnych uczestników starć.

Poprzedniej nocy w Knurowie również było niespokojnie. Kibice zaatakowali między innymi policjantów, stojących przed szpitalem, rzucając w nich butelkami, płonącymi racami i kostkami brukowymi. Rannych zostało 14 policjantów. Funkcjonariusze zatrzymali w sumie 6 osób.

Według wersji policji, podczas wczorajszego meczu w Knurowie wszystko zaczęło się od rzucania na murawę niebezpiecznych przedmiotów. Potem chuligani wtargnęli na boisko, a sędzia przerwał mecz. Funkcjonariusze mieli interweniować, by nie dopuścić do eskalacji konfliktu kibiców przeciwnych drużyn. Użyli gumowych pocisków, a jeden z atakujących pseudokibiców został zraniony w okolicę szyi i przewieziony do szpitala, gdzie zmarł. Miał 27 lat.

...

To samo co w USA. Nie ma Murzynow a jest. Bo to jest socjologia. Ten system ma te same objawy. Brak Boga w życiu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:17, 08 Maj 2015    Temat postu:

Dla konkubenta była gotowa zabić 73-letnią sąsiadkę
Tomasz Pajączek

Za usiłowanie zabójstwa sąd skazał kobietę na 13 lat pozbawienia wolności

Chciała zabić 73-letnią sąsiadkę, bo namówił ją do tego konkubent. W ten sposób para miała się wzbogacić. Za próbę zabójstwa sąd w Legnicy skazał 25-letnią Agnieszką J. na 13 lat więzienia. Z kolei jej partner usłyszał wyrok ośmiu lat. Oboje muszą też zapłacić pokrzywdzonej po 20 tys. złotych.

Do tragedii doszło w lipcu 2013 roku w jednej z podjaworskich wsi. Kilka miesięcy wcześniej 25-letnia Agnieszka J., matka dwójki małych dzieci związała się z 27-letnim Damianem S., który zażywał narkotyki i był wielokrotnie karany. W styczniu 2013 roku mężczyzna dopiero co wyszedł z więzienia.

– W maju i czerwcu para mieszkała u matki oskarżonej w bezpośrednim sąsiedztwie pokrzywdzonej. W związku z powyższym oskarżeni wiedzieli, że sąsiadka otrzymuje pieniądze z zagranicy – relacjonuje Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

I dodaje, że oboje byli przekonani, że 73-latka jest bardzo majętna. Wiedzieli też, że jest osobą samotną, schorowaną i ma problemy z poruszaniem się. Niebawem postanowili to wykorzystać, szczególnie, że w lipcu, po tym jak zamieszkali u babci oskarżonego pod Zgorzelcem, zaczęło im brakować pieniędzy.

– Ponieważ Damian S. nie miał za co kupić narkotyków, od 12 lipca zaczął namawiać swoją partnerkę, aby dokonała rozboju na pokrzywdzonej. Czynił to wielokrotnie. Polecił jej, aby pojechała do mieszkania sąsiadki, uderzyła ją kijem bądź metalową rurą od odkurzacza i dokonała kradzieży pieniędzy i wszystkich kosztowności, jakie znajdzie – podkreśla Łukasiewicz.

Agnieszka J. w końcu się zgodziła. 15 lipca pojechała na wieś. Zanim przystąpiła do realizacji planu, z domu rodziców zabrała lateksowe rękawiczki. – Wpuszczona przez sąsiadkę oznajmiła jej, że przyszła ją zabić. Następnie kuchennym nożem zadała kobiecie cios wzdłuż szyi, powodując obfite krwawienie. Potem zadawała kolejne ciosy, a gdy nóż się złamał, chwyciła tłuczek do mięsa i uderzała nim ofiarę w twarz i głowę – opisuje drastyczny przebieg wydarzeń rzeczniczka legnickiej prokuratury.

Później, gdy Agnieszka J. zauważyła, że kobieta próbuje się podnieść – zaczęła bić ją kulą inwalidzką. Zaraz potem zaczęła przeszukanie mieszkania. Wiadomo, że znalazła przynajmniej 150 zł i 100 euro, a także łańcuszek i bransoletkę. Następnie umyła się, przebrała w rzeczy swojej ofiary i pociągiem wróciła do domu.

Z ustaleń śledczych wynika, że Damian S. zdenerwował się, że pieniędzy i biżuterii jest tak mało. Dzień później – para uciekła z dziećmi do Zgorzelca, zastawiła biżuterię w lombardzie i kupiła narkotyki. Potem oskarżeni pojechali do Zielonej Góry i dalej nad pobliskie jezioro, gdzie wpadli w ręce policji.

Tymczasem, jak podkreślą śledczy – pokrzywdzona przeżyła tylko dzięki szybko udzielonej pomocy. Jej stan psychiczny po traumatycznym przeżyciu jest jednak fatalny. Kobieta żyje w ciągłym lęku przed ludźmi.

W czasie procesu Agnieszka J. przyznała się do popełnienia przestępstwa, inaczej niż Damian S. Ostatecznie za usiłowanie zabójstwa sąd skazał kobietę na 13 lat pozbawienia wolności. Z kolei partner 25-latki za namawianie jej do zbrodni usłyszał wyrok ośmiu lat więzienia.

...

Wincy wulnych zwiunzkow ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:58, 09 Maj 2015    Temat postu:

Weszli do baru, odgrzali sobie gulasz, zjedli i wyszli. Właściciel chce ich nagrodzić

We Wrocławiu trwają poszukiwania dwóch mężczyzn, którzy w marcu włamali się do baru "Setka" przy ul. Kazimierza Wielkiego. Właściciel lokalu chce nagrodzić nietypowych gości swojego pubu bonem na sto darmowych posiłków, bo choć nieznani panowie mogli ukraść, co tylko chcieli, w tym gotówkę z kasy, zadowolili się dwoma talerzami gulaszu.

...

Rozumiem ulgę właściciela ale jednak to było zło. Mogli przyjść poprosić...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:24, 12 Maj 2015    Temat postu:

Kolejne pobicie w olsztyńskiej komendzie? "Dostałam z pięści od policjantki"

Zatrzymana przez olsztyńskich funkcjonariuszy kobieta twierdzi, że została pobita. Dostałam z pięści w skroń od policjantki - opowiada. Mundurowi twierdzą, że to 30-latka była agresywna.

- Dostałam z pięści w skroń od policjantki. Znalazłam się na ziemi. Jeden z policjantów trzymał mnie za nadgarstki, kobieta usiadł mi na plecach. Zaczęli na siłę ściągać ze mnie ubrania. Kopali mnie i bili – opowiada 30-letnia kobieta, która twierdzi, że została pobita i znieważona przez olsztyńskich funkcjonariuszy.

Policjanci twierdzą co innego. - Kobieta odmówiła podania swoich danych. Nie dała zbadać stanu trzeźwości, ugryzła policjanta, który chciał to zrobić - przekonuje Anna Fic z olsztyńskiej policji.

Jeśli oskarżenia wobec policjantów się potwierdzą, będzie to kolejny taki incydent w olsztyńskiej komendzie w ciągu ostatnich miesięcy. 10 kwietnia prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez policjantów komendy miejskiej.

Na polecenie Prokuratury Okręgowej zatrzymano w sumie czterech policjantów z wydziału, który zajmował się m.in. walką z przestępczością przeciwko życiu i zdrowiu. Funkcjonariusze ci mieli bić, kopać, a nawet używać paralizatora i gazu wobec zatrzymanych.

Nieoficjalnie wiadomo, że sygnały o nieprawidłowościach w przesłuchiwaniu osób zatrzymanych pojawiały się od dawna, a impulsem do zatrzymań funkcjonariuszy było pobicie przez nich mężczyzny zatrzymanego za posiadanie narkotyków. Zatrzymany nie chciał powiedzieć, kto zaopatrywał go w narkotyki, dlatego policjanci biciem próbowali zmusić go do zeznań.

20 kwietnia komendant miejski policji w Olsztynie wydał oświadczenie. Przeprosił w nim "wszystkich, którzy doświadczyli niewłaściwego zachowania" ze strony tymczasowo aresztowanych policjantów. Ze stanowiska ustąpił zastępca komendanta ds. kryminalnych.

...

Nie byłem przy tym ale trzeba być czujnym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:31, 12 Maj 2015    Temat postu:

Europa już ich nie chce, Warszawa kupuje coraz więcej. Te urządzenia "utrudniają życie pieszym"?
Michał Fabisiak
12 maja 2015, 15:53
Służą do włączania zielonego światła. Praktyka pokazuje jednak, że pożytek z nich niewielki. Mowa o przyciskach znajdujących się przy przejściach z sygnalizacją. - W większości przypadków utrudniają pieszym życie i pogarszają ich bezpieczeństwo - mówi Wirtualnej Polsce Michał Beim z Instytutu Sobieskiego. Krytycznie na temat tych urządzeń wypowiadają się również warszawiacy, z którymi rozmawialiśmy. W tej sytuacji należy zadać pytanie czy przyciski dla pieszych są potrzebne?

- Niezależnie od tego czy wcisnę guzik czy nie i tak czekam tyle samo czasu, więc do czego służą te urządzania - pyta w rozmowie z Wirtualną Polską Tomek, mieszkaniec warszawskiego Mokotowa. Postanowiliśmy zweryfikować informację naszego rozmówcy na stołecznym skrzyżowaniu, Alei Jerozolimskich z ulicą Popularną. Nasz eksperyment potwierdził to, o czym mówił czytelnik WP. Zielone światło dla pieszych zapaliło się zarówno w sytuacji, gdy nacisnęliśmy przycisk jak i wtedy, gdy tego nie zrobiliśmy. W obu przypadkach zmiana koloru nastąpiła po upływie około 40 sekund.

To nie jedyny zarzut jaki warszawiacy kierują pod adresem wspomnianych przycisków. - Auta właśnie zatrzymywały się na czerwonym świetle. Taki sam kolor palił się dla pieszych. Nacisnęłam przycisk, żeby włączyć zielone, ale zmiana koloru nie nastąpiła. Postanowiłam przejść i gdy byłam w połowie drogi, dla samochodów zapaliło się światło do jazdy - wspomina starsza pani. Opisywana sytuacja miała miejsce na skrzyżowaniu Dolinki Służewieckiej z Wilanowską w Warszawie. Podobną opowieść przytacza jeszcze kilku naszych rozmówców.

Zdaniem Michała Beima z Instytutu Sobieskiego przyciski są rozwiązaniem niszowym, z którego warto korzystać tylko w jednej sytuacji. - Jeśli trzeba zrobić przejście dla pieszych w miejscu, gdzie nie ma żadnego skrzyżowania, np. w pobliżu szkoły - uważa ekspert. I dodaje, że w pozostałych przypadkach przyciski narażają pieszych na niebezpieczeństwo.

Ekspert uważa, że tak się dzieję, gdy samochody skręcające w prawo przecinają przejście dla pieszych. - Kierowcy, którzy ruszają na zielonym świetle widzą kątem oka, że piesi mają czerwone. Stają się mniej ostrożni. Pieszy przypomina sobie o przycisku, udaje mu się zapalić zielone światło i wchodzi na jezdnie - zdaniem Beima w ten sposób często dochodzi do sytuacji kolizyjnych.

Ekspert Instytutu Sobieskiego zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt. Przyciski wydłużają czas przejścia przez jezdnię w porównaniu do zielonego światła zapalanego automatycznie. - Musimy dojść do masztu, wyciągnąć dłoń, co zajmuje kilka sekunda. Nie wszyscy o tym pamiętają, więc można nie zdążyć na cykl zielonego światła i trzeba czekać na kolejny - tłumaczy Beim. Warszawiacy, z którymi rozmawialiśmy przyznają, że często tracą cierpliwość i przechodzą na czerwonym. W ten sposób narażają się nie tylko na niebezpieczeństwo.

- Jeśli ktoś nie wytrzyma, nie skorzysta z przycisku i po pewnym czasie oczekiwania przejdzie na czerwonym świetle, to łamie prawo - tłumaczy WP Marek Kąkolewski z Komendy Głównej Policji. Funkcjonariusz tłumaczy, że taka osoba musi liczyć się z sankcjami, również finansowymi. Za przejścia na czerwonym świetle grozi mandat do 100 zł. Policja zapewnia jednak, że każdą taką sytuacje rozpatruj indywidualnie.

Urządzeń broni Zarząd Dróg Miejskich. - Przyciski usprawniają ruch - mówi Wirtualnej Polsce Karolina Gałecka, rzeczniczka prasowa ZDM. Występują one na skrzyżowaniach, gdzie obowiązuje system akomodacyjny. Polega on na tym, że za pomocą czujników rozpoznawana jest ilość i kierunki dojeżdżających pojazdów. Następnie na tej podstawie dostosowuje się cykl sygnalizacji. - Gdyby wciąż obowiązywał system stałoczasowy, na stołecznych ulicach mielibyśmy jeszcze większe zatory, ponieważ dla każdej strony sygnał zielony paliłby się tyle samo czasu - tłumaczy Gałecka.

Zdaniem Beima przyciski sprawiają, że piesi traktowani są jak obywatele drugiej kategorii. - Muszą grzecznie "poprosić" o przejście, czyli nacisnąć guzik i odczekać na pozwolenie - uważa ekspert. Przedstawiciel Instytutu Sobieskiego dodaje, że coraz więcej europejskich państw rezygnuje z tych urządzeń. - Nie rozumiem, dlaczego w Polsce panuje moda na przyciski. Pieniądze przeznaczane na ten cel można lepiej zagospodarować, np. inwestując w chodniki - kończy Beim.

W Warszawie skrzyżowań wyposażonych w przyciski przybywa. Koszt jednego takiego urządzenia to 2000 zł.

....

W Łodzi jest jeszcze większy idiotyzm. Naciśnięcie nie ma żadnego wpływu. I tak jest zapalane cyklicznie. ALE JAK NIE NACIŚNIESZ TO I PIESI MAJĄ CZERWONE I SAMOCHODY! Nie mówiąc już o tym że za krótko. W Łodzi to służy wyłącznie udręce pieszych. Żeby życie nie było za lekkie. A KASA POSZŁA!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:34, 13 Maj 2015    Temat postu:

Szantażował mężczyznę, grożąc jego dzieciom
Piotr Halicki

Szantażował mężczyznę, grożąc jego dzieciom

Zażądał od mieszkańca Warszawy 30 tysięcy złotych, co miało być ceną za bezpieczeństwo jego dzieci. Sugerował, że jeżeli nie dostanie pieniędzy, jego pociechom może stać się coś złego. Przerażony ojciec zawiadomił policję. Mundurowi namierzyli szantażystę. Okazało się, że przestępca pochodzi z kręgu rodziny pokrzywdzonego. Grożą mu trzy lata więzienia.

Zaczęło się od tego, że do oficera dyżurnego śródmiejskiej komendy policji w Warszawie zgłosił się przerażony mężczyzna. Oświadczył, że ktoś wysłał na jego pocztę elektroniczną maila z pogróżkami i żądaniem pieniędzy.

- Z jego relacji wynikało, że nieznana mu osoba żąda od niego 30 tysięcy złotych. Szantażysta groził, że jeżeli nie dostanie tej sumy, jego dzieciom może stać się coś złego. Zasugerował, że mogą na przykład ulec wypadkowi. Żeby uwiarygodnić możliwość spełnienia tych gróźb, podał kilka szczegółów dotyczących wyglądu dzieci, ich codziennego planu dnia oraz sposobu spędzania wolnego czasu – mówi Onetowi komisarz Robert Szumiata ze śródmiejskiej komendy policji.

Sprawą natychmiast zajęli się funkcjonariusze z wydziału do walki z przestępczością przeciwko życiu i zdrowiu. W ciągu kilku godzin od zgłoszenia sprawy, mundurowi ustalili dane personalne osoby podejrzewanej o to przestępstwo oraz adres jej zamieszkania. Potem szybko namierzyli i zatrzymali szantażystę – 31-letniego Piotra O.

- Okazało się, że to osoba z kręgu rodziny pokrzywdzonego. Mężczyzna doskonale wiedział o zamożności swojej ofiary, znał też szczegóły dotyczące jego dzieci. Kierowany chęcią zysku postanowił wykorzystać te wszystkie informacje, aby zastraszyć ich ojca – tłumaczy Robert Szumiata.

Jak udało nam się ustalić nieoficjalnie, Piotr O. był partnerem życiowym siostry ciotecznej pokrzywdzonego mężczyzny. 31-latek usłyszał już zarzuty. Zgodnie z art. 191, par. 1, kodeksu karnego, „kto stosuje przemoc wobec osoby lub groźbę bezprawną w celu zmuszenia innej osoby do określonego działania, zaniechania lub znoszenia, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech.”

...

Znowu konkubent...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:44, 14 Maj 2015    Temat postu:

Dzieci wezwały policję na plac zabaw w Zabrzu
14 maja 2015, 18:22
- Baliśmy się, że zrobią nam krzywdę - mówi dziewczynka, która bawiła się w Zabrzu na placu zabaw, na którym przebywali również dwaj pijani mężczyźni. Dzieci wezwały policję, a funkcjonariusze ukarali mężczyzn mandatami za spożywanie alkoholu na placu zabaw oraz nakazali im opuszczenie miejsca. - Dziewczynka bardzo dobrze zareagowała. Jak sama powiedziała, pamiętała to, co policjanci, będąc w szkole, mówili o bezpieczeństwie. Mamy nadzieję, że więcej osób będzie brało przykład z najmłodszych mieszkańców Zabrza - mówi sierż. Agnieszka Żyłka, rzeczniczka Komendanta Miejskiego Policji w Zabrzu.

...

Tak dzieci trzeba chronić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:06, 15 Maj 2015    Temat postu:

W Polsce tylko 20 procent rodziców płaci zasądzone alimenty
Tomasz Gdaniec
15 maja 2015, 09:52
Każdego roku z fundusz alimentacyjnego 339 tys. osób otrzymuje łącznie ponad 122 mln złotych. Ale system jest niesprawny. W Polsce ponad 80 proc. nieodpowiedzialnych rodziców uchyla się od obowiązku płacenia na dziecko - wynika z rankingu krajów UE. Rekordziści za swój dług mogliby kupić mieszkanie.

- Proces o alimenty zakończył się przed sądem trzynaście lat temu. Jednak mój były mąż nie płaci zasądzonej kwoty. Przez ten czas łączna kwota jego zadłużenia sięgnęła 100 tys. złotych. Komornik bezradnie rozkłada ręce. Mówi, że nie ma czego zająć – żali się Wirtualnej Polsce Justyna, matka dwóch synów.

Sytuacji osób samotnie wychowujących dzieci nie ułatwia kondycja wymiaru sprawiedliwości. W zastraszającym tempie rośnie liczba spraw alimentacyjnych prowadzonych przed sądami rodzinnymi. Jeszcze dziesięć lat temu na rozpoczęcie procesu trzeba było czekać trzy miesiące. Obecnie nawet pół roku. Dodatkowo trzeba doliczyć kilka kolejnych miesięcy na przeprowadzenie przewodu sądowego i wydanie wyroku.

- Sąd, ustalając wysokość świadczeń alimentacyjnych, bierze pod uwagę usprawiedliwione potrzeby uprawnionego oraz zarobki i możliwości majątkowe zobowiązanego – mówi Wirtualnej Polsce Tomasz Sadowski, prawnik i Wiceprezes Fundacji TENO.

Jednak na salach sądowych trafiają się czasem matki, które przy okazji troski o dzieci próbują zadbać o własną wygodę. Składając w sądzie rodzinnym wniosek o alimenty należy załączyć symulację kosztów utrzymania dziecka, opartą na dotychczasowej praktyce. W tego typu wnioskach matki potrafią ując zaskakujące pozycje, np. doliczyć pieniądze na zakup nowej biżuterii lub prośbę o alimenty na dziecko, które ma zupełnie innego ojca.

Własne wybiegi stosują osoby, które chcą uchylić się od obowiązku alimentacyjnego. Do najczęstszych praktyk należy zaniżanie i ukrywanie dochodów, zazwyczaj poprzez zawieranie tzw. umów na czarno lub celowe obniżanie zysków. Większość dłużników przed rozprawami alimentacyjnymi pozbywa się całego majątku. Domy, samochody, czy pieniądze są przekazywane rodzinie lub nowym partnerom. Dlatego często ostateczny sukces zależy od postawy komornika. Nie ma on bowiem ustawowego obowiązku badania prawa własności. Dość boleśnie przekonał się o tym rolnik z Mławy, którego ciągnik został zlicytowany na poczet cudzych długów. Jeżeli przez dwa kolejne miesiące nie uda się dokonać egzekucji, wówczas można wystąpić o świadczenie z funduszu alimentacyjnego.

- Wielkość świadczenia jest uzależniona od wysokości zasądzonych alimentów. Jednak nie może przekroczyć 500 zł na osobę. Jednocześnie miesięczny dochód na osobę nie może przekroczyć 725 zł. Zasiłek ten jest wypłacany do uzyskania przez dziecko pełnoletności, a w wypadku kontynuowania nauki do 25 roku życia. W przypadku dziecka z niepełnosprawnością w stopniu znacznym, świadczenia z funduszu wypłacane są bezterminowo – mówi Wirtualnej Polsce Monika Ostrowska z gdańskiego MOPR.

Centrum Adama Smitha wyliczyło, że koszt wychowania jedynaka w Polsce do 20 roku życia wynosi od 176 do 190 tys. złotych. Przy dwójce dzieci kwota ta waha się już od 317 do 350 tys. zł. Tym samym na potrzeby dzieci wydaje się od 15 do 30 proc. rodzinnego budżetu.

- Alimenty płacone przez rodzica na rzecz dziecka to najczęściej spotykana sytuacja, ale nie jedyna. Należy pamiętać, że kodeks uwzględnia również inne „warianty” obowiązku alimentacyjnego, np. przekazywanie świadczeń na rzecz rodziców, a także byłego małżonka, pozostającego w niedostatku, pod warunkiem, że rozwód nie został orzeczony z jego winy – dodaje Sadowski.

Od wielu lat Polska przoduje w niechlubnym ranking krajów Unii Europejskiej o najniższej ściągalności alimentów. Na utrzymanie swoich dzieci łoży co piąty rodzic. Z funduszu alimentacyjnego korzysta w Gdańsku ponad 3 tys. osób, a w całej Polsce ponad 339 tys. ludzi. Średnia wysokość przyznanych zasiłków to 360 złotych.

...

Rozkosze do wolnych związków.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:42, 19 Maj 2015    Temat postu:

Mieszkanka Bochni skazana za zabójstwo przez zaniechanie

Takiego wyroku w Polsce prawdopodobnie jeszcze nie było. Mieszkanka Bochni została skazana za zabójstwo przez zaniechanie, bo zostawiła niedołężnego ojca bez opieki, a 86-latek zmarł z wycieńczenia.

Elżbieta J. przed sądem przekonywała, że wyjechała na ponad dwa tygodnie z bezsilności, bo już nie mogła sobie poradzić z opieką nad mężczyzną, który był agresywny, nie chciał jeść. Próbowała go nawet umieścić w zakładzie opiekuńczo-leczniczym, ale kazano jej na to czekać cztery miesiące. Dziś została skazana na cztery lata więzienia, ponieważ sąd uznał, że kobieta musiała zdawać sobie sprawę, iż bez jej opieki ojciec może umrzeć.

Obrona zapowiada apelację, bo uważa, że kobieta powinna być sądzona nie za zabójstwo, ale za porzucenie ojca. Prokurator też nie ma wątpliwości, że wyrok nie kończy sprawy i spodziewa się nawet apelacji do Sądu Najwyższego.

Mimo wyroku, okoliczności całej sprawy nadal nie są jasne. Prokurator przytaczał opinię jednego z dwóch biegłych psychologów, który przyznał, że kobieta porzucając ojca mogła się kierować nie tylko bezsilnością, ale także odwetem "za krzywdy i urazy, których przez wiele lat zaznawała od swojego ojca". Sąd jednak uznał, że Elżbieta J. porzuciła 86-latka z bezsilności.

Prokurator Tomasz Gurdak w rozmowie z Radiem Kraków przyznał, że kobieta nie zajęła się pochówkiem ojca, ale wróciła do Sopotu. Mężczyzna, z którym mieszkała w Bochni, miał tam szukać pracy.

>>>

Istnieje obowiazek opieki nad rodzicami bo oni opiekowali sie wami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:25, 20 Maj 2015    Temat postu:

Białystok: policjant skazany za podrzucenie narkotyku

Skazany mężczyzna nie pracuje już w policji

Na 2 lata i 10 miesięcy więzienia skazał Sąd Rejonowy w Białymstoku jednego z dwóch miejscowych policjantów, oskarżonych o podrzucenie narkotyków pracownikowi Urzędu Kontroli Skarbowej po to, by go skompromitować. Drugiego oskarżonego uniewinnił.

Dodatkowo sąd orzekł też konieczność zapłaty 30 tys. zł jako częściowego zadośćuczynienia. Wyrok nie jest prawomocny. Jeśli w takiej wersji się uprawomocni, zostanie podany do publicznej wiadomości - o czym też zdecydował sąd rejonowy.

W październiku 2011 roku białostocki urzędnik skarbowy został zatrzymany do kontroli drogowej. Jednak oprócz sprawdzenia jego stanu trzeźwości, zarządzone zostało przeszukanie samochodu, a jeden z dwóch dokonujących kontroli funkcjonariuszy znalazł za fotelem pasażera małe zawiniątko. Okazało się, że zawierało kilka gramów marihuany.

Na tej podstawie mężczyzna został zatrzymany. W prowadzonym przeciwko niemu śledztwie zbierane dowody zaczęły jednak wskazywać na to, że zatrzymanie na drodze nie było przypadkowe, a narkotyki zostały podrzucone, by skierować przeciwko urzędnikowi skarbowemu postępowanie karne. Obaj policjanci zostali oskarżeni.

Skazany mężczyzna nie pracuje już w policji, na początku 2012 roku odszedł na emeryturę. Drugi, w środę uniewinniony, w związku z prowadzonym postępowaniem jest zawieszony w obowiązkach.

W ocenie prokuratury, cała sprawa mogła mieć związek z wykonywanymi przez urzędnika skarbowego czynnościami służbowymi wobec firmy prowadzonej przez znajomych skazanego policjanta, ale w śledztwie tej hipotezy pokrzywdzonego jednoznacznie nie udało się udowodnić.

...

Co to za koszmary?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:35, 21 Maj 2015    Temat postu:

Gazeta Pomorska

Koszmar, wyzwiska i przemoc w bydgoskim pensjonacie spokojnej starości

Koszmar, wyzwiska i przemoc w bydgoskim pensjonacie spokojnej starości - Thinkstock

Jedna z mieszkanek bydgoskiego Domu Pomocy Społecznej przeżywała gehennę. Pracownica DPS, która była odpowiedzialna za męki starszej osoby, otrzymała za swoje zachowanie... nagrodę. O sprawie poinformowali pozostali pracownicy placówki.

Mieszkanka bydgoskiego Domu Pomocy Społecznej była przywiązywana prześcieradłem na noc do łóżka. – Kiedy sprawa wyszła na jaw, pracownicę, która stosowała tę praktykę, nie spotkała kara, tylko nagroda – słyszymy od pozostałych osób, które pracują w DPS. – Kobieta została... pracownikiem roku placówki.
REKLAMA


Wyzwiska, a nawet przemoc – to według świadków codzienność w bydgoskiej placówce. Sprawę postanowili nagłośnić pracownicy, którzy mają już dosyć terroru, jaki tam panuje.

O wiązaniu pensjonariuszki doskonale wiedziała dyrektorka "Jesieni życia", która nominowała do tej nagrody właśnie panią stosującą przymus. Pewnie nikt by się o tym nie dowiedział, gdyby nie to, że pewnego ranka opiekunka medyczna zapomniała odwiązać starszą panią.

– Zarówno my, jak i mieszkańcy jesteśmy zastraszani – opowiadają pracownicy. – Jeżeli ktokolwiek próbuje się sprzeciwić, zaraz otrzymuje naganę. A w tej pracy chodzi przecież o to, aby ulżyć podopiecznym, którzy spędzają tu ostatnie lata swojego życia; i stworzyć im dom.

Sprawę wyjaśnia bydgoski ratusz.

Więcej o tej bulwersującej sprawie w papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej".

...

Tak Polska jest coraz mniej chrzescijanska...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:39, 21 Maj 2015    Temat postu:

Eksperci: polskie dzieci należą do najszybciej tyjących w Europie

Głównym powodem otyłości jest zmiana stylu życia - Shutterstock

Polskie dzieci należą do najszybciej tyjących w całej Europie - alarmuje prof. Mirosław Jarosz z Instytutu Żywności i Żywienia w Warszawie. Z badań Instytutu wynika, że już 22,3 proc. uczniów szkół podstawowych i gimnazjów ma nadwagę lub jest otyłych.

Mapę otyłości polskich dzieci opublikowano z okazji obchodzonego 22 maja Europejskiego Dnia Walki z Otyłością. Opracowano ją w ramach Szwajcarsko-Polskiego Programu Współpracy.
REKLAMA


- W latach 70. poprzedniego wieku nadmierną masę ciała miało w Polsce mniej niż 10 proc. uczniów, podczas gdy obecnie już co piąte dziecko w wieku szkolnym boryka się z nadwagą lub otyłością - twierdzi dyrektor warszawskiego Instytutu Żywności i Żywienia (IŻiŻ) prof. Mirosław Jarosz.

Najwięcej uczniów z nadwagą lub otyłych (czyli ze wskaźnikiem BMI 25 i więcej punktów) jest w woj. mazowieckiem (32 proc.), łódzkim (29,8 proc.), lubelskim (24,6 proc.), zachodniopomorskim (23,9 proc.) oraz dolnośląskim i opolskie (23,8 proc.). Najmniej dzieci w wieki szkolnym, które maja kłopoty z nadmierną masą ciała jest w woj. śląskim (16,5 proc.), świętokrzyskim (18 proc.), małopolskim (18,3 proc.), pomorskim (19 proc.), wielkopolskim (19,8 proc.), kujawsko-pomorskim (20,3 proc.), podlaskim (20,5 proc.) oraz warmińsko-mazurskim (21,4 proc.).

- Jeśli tak dalej będzie, niedługo dogonimy niechlubną czołówkę krajów europejskich, w której są m.in. Grecja, Węgry i Wielka Brytania - ostrzega prof. Jadwiga Charzewska z warszawskiego Instytutu. Podkreśla, że otyłość nie tylko jest przyczyną innych chorób przewlekłych, lecz sama także jest chorobą.

W przypadku osób dorosłych jest jeszcze gorzej – twierdzą specjaliści IŻiŻ. Już 64 proc. mężczyzn w naszym kraju ma nadmierną masę ciała. Wśród kobiet odsetek ten sięga już 49 proc. Niestety, na tym nie koniec. Według opublikowanych niedawno prognoz Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) epidemia otyłości będzie w najbliższych dekadach narastać w całej Europie, w tym także w Polsce.

Prof. Jarosz twierdzi, że głównym tego powodem jest zmiana stylu życia, w tym szczególnie ograniczenie aktywności fizycznej i spożywanie zbyt dużej ilości wysokokalorycznych produktów.

- Naprawdę nie ma na co już czekać. Decydenci w organach władzy i administracji, przemyśle spożywczym, sektorze ochrony zdrowia i systemie edukacji muszą podjąć zdecydowane, systemowe i długofalowe działania, aby zahamować rozwój epidemii otyłości, którą należy już nazywać pandemią - apeluje dyrektor IŻiŻ.

Jego zdaniem nadwaga i otyłość są obecnie największym zagrożeniem dla zdrowia publicznego w Polsce i na świecie. - Wciąż jednak nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę - podkreśla prof. Jarosz.

Specjalista dodaje, że otyłość dewastuje nasze zdrowie. Jest główną przyczyną takich chorób przewlekłych, jak cukrzyca typu 2, choroby układu krążenia (udar mózgu, nadciśnienie tętnicze), nowotwory złośliwe (rak jelita grubego, piersi, gruczołu krokowego), kamica żółciowa, niealkoholowe stłuszczenie wątroby, zaburzenia hormonalne (zespół policyklicznych jajników), zmiany zwyrodnieniowe układu kostno-stawowego oraz tzw. nocny bezdech.

- Aby zapobiec katastrofie i skrócić kolejki w służbie zdrowia, musimy zrobić w Polsce wszystko, aby zahamować epidemię otyłości, zwłaszcza w przypadku dzieci i młodzieży - alarmuje prof. Mirosław Jarosz.

Więcej informacji na temat nadwagi i otyłości oraz jej skutków, sposobów zapobiegania i leczenia na stronach internetowych: [link widoczny dla zalogowanych] oraz [link widoczny dla zalogowanych]

...

Robia sie z was zachodnie wieprze. Chrum chrum.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:31, 22 Maj 2015    Temat postu:

Tragedia pod Warszawą. Zabił starszą panią dla 600 złotych
Piotr Halicki
Dziennikarz Onetu

Zabił starszą panią dla 600 złotych - Policja

Makabryczne zabójstwo pod Warszawą. 600 złotych – tyle warte było życie starszej kobiety dla 43-letniego mieszkańca Marek. Właśnie taką sumę ukradł jej po tym, jak ją zamordował – ustalił reporter Onetu. Policjanci już złapali przestępcę. Grozi mu dożywocie.

Wszystko wydarzyło się kilka dni temu we wspomnianych Markach. Policjanci z tego podwarszawskiego miasteczka zostali powiadomieni przez jedną z mieszkanek, że nie ma ona kontaktu ze swoją 78-letnią teściową. Wspólnie z funkcjonariuszami kobieta udała się do jej domu.

- Tam, po wyważeniu drzwi, na podłodze w przedpokoju, znaleźli leżącą starszą kobietę z obrażeniami głowy. Policjanci natychmiast wezwali do pokrzywdzonej karetkę pogotowia. Przybyły na miejsce zespół ratunkowy stwierdził jednak zgon kobiety – relacjonuje aspirant sztabowy Tomasz Sitek z Komendy Powiatowej Policji w Wołominie.

Kryminalni natychmiast rozpoczęli śledztwo. Po kilku dniach przesłuchań świadków, badań miejsca zbrodni i zbierania dowodów, funkcjonariuszom udało się zatrzymać mężczyznę podejrzewanego o dokonanie tego zabójstwa. Okazał się nim 43-letni Ireneusz K. Mieszkał niedaleko domu ofiary. Wszystko wskazuje na to, że starsza pani znała go.

- Ze wstępnych oględzin wynika, że kobieta prawdopodobnie sama otworzyła mu drzwi swego mieszkania, ponieważ nie było śladów włamania. Stwierdzono natomiast ślady świadczące o tym, że potem mogła stawiać opór napastnikowi. Mężczyzna zadawał jej ciosy tępym narzędziem w głowę, co było bezpośrednią przyczyną jej śmierci – mówi Onetowi Artur Orłowski, szef Prokuratury Rejonowej w Wołominie, prowadzącej postępowanie w tej sprawie.

Jak się okazało, do zabójstwa doszło na tle rabunkowym. Jak ustaliliśmy, Ireneusz K. ukradł swojej ofierze… 600 złotych. – Mężczyzna przyznał się do winy. Potwierdził, że chodziło mu o pieniądze. Został mu przedstawiony zarzut zabójstwa – informuje prok. Artur Orłowski.

Ireneuszowi K. grozi dożywotnie więzienie. Sąd rejonowy w Wołominie podjął decyzję o zastosowaniu wobec 43-latka tymczasowego aresztu na okres trzech miesięcy.

...

Po prostu horror...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:18, 22 Maj 2015    Temat postu:

Sprzedawcy garnków okradli staruszkę z Warszawy
21 maja 2015, 16:23
Do zdarzenia doszło w jednej z kamienic w centrum Warszawy. Do drzwi mieszkania 75-letniej kobiety zapukał mężczyzna, twierdząc, że ma dla niej przesyłkę - komplet garnków.

Kiedy 75-latka wpuściła mężczyznę do przedpokoju, a następnie do salonu, ten oświadczył, że tak naprawdę to nie paczka a oferta sprzedaży i zaczął namawiać kobietę do kupna naczyń. Cena za komplet wynosiła 100 złotych. Na początku 75-latka wzbraniała się przed zakupem, ale siła perswazji i argumentów sprzedającego, który twierdził, że to świetny i niedrogi pomysł na prezent, sprawiła, że kobieta wyjęła z portfela pieniądze i zapłaciła za towar.

Kiedy wydawało się już, że sprzedawca osiągnął swój cel, przed wyjściem poprosił o szklankę wody, udając się w tym celu z właścicielką mieszkania do kuchni. Kiedy zaspokoił już pragnienie opuścił mieszkanie.

Jakież było zdziwienie kobiety, kiedy po chwili zorientowała się, że z jej portfela zginęło 5500 złotych. Sprawą kradzieży zajęli się policjanci ze śródmiejskiego wydziału do walki z przestępczością przeciwko mieniu.

- To dzięki ich żmudnej pracy operacyjnej oraz skrupulatnie zabezpieczonym przez ekipę dochodzeniowo-śledczą śladom linii papilarnych na miejscu zdarzenia, został zatrzymany 32-letni Dorian A. Mężczyzna był już wcześniej notowany za inne przestępstwa, a jego odciski palców figurowały w bazie AFIS - mówią funkcjonariusze.

Wszystko wskazuje na to, że Dorian A. był wspólnikiem "sprzedawcy garnków" i że to właśnie 32-latek wszedł do mieszkania i ukradł pieniądze, kiedy jego kompan przy szklance wody zagadywał pokrzywdzoną w kuchni. Trwają poszukiwania drugiego z mężczyzn zamieszanych w to przestępstwo. Za kradzież zatrzymanemu mężczyźnie grozi teraz do 5 lat pozbawienia wolności.

...

Co za bydlaki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:19, 22 Maj 2015    Temat postu:

Dziecko wpadło do studzienki. Prokuratura: kratka była za mała, by dokładnie przykryć otwór
akt. 22 maja 2015, 10:21
Kratka na studzience w Brzegu na Opolszczyźnie, do której wpadł 5-latek, była za mała. Zabrakło także barierek odgradzających teren budowy - ustaliła prokuratura. Dziecko jest w szpitalu i utrzymywane jest w śpiączce farmakologicznej.

Do wypadku doszło w ubiegłym tygodniu. 5-letnie dziecko wpadło do głębokiej na kilka metrów studzienki. Przez kilka minut chłopiec leżał w wodzie. Dzięki szybkiej akcji ratunkowej został wyciągnięty na powierzchnię. Dziecko było reanimowane i trafiła do szpitala w ciężkim stanie. Nadal jest utrzymywane w śpiączce farmakologicznej.

Według ustaleń prokuratury, kratka zabezpieczająca była mniejsza niż krawędź studzienki, na której się opierała. Wystarczyło ją lekko przesunąć, by zamieniła się w zapadnię.

Prokuratura wyjaśnia, czy wykorzystanie kratki zamiast włazu w czasie remontu to powszechnie stosowana metoda. Tak bowiem twierdzi wykonawca.

Ustalenia pomogą w podjęciu decyzji, komu i jakie zarzuty przedstawić w związku z tragicznym wypadkiem.

...

A ile ukradli zlomiarze. Az strach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:24, 27 Maj 2015    Temat postu:

"Dziennik Gazeta Prawna": kraj chorych dzieci

"Dziennik Gazeta Prawna": kraj chorych dzieci - Shutterstock

Rośnie liczba nastolatków umierających z powodu nowotworów - alarmuje "Dziennik Gazeta Prawna". Plagą są również otyłość, próchnica i zaburzenia psychiczne dzieci i młodzieży.

Rośnie liczba nowych przypadków raka wśród młodych Polaków. W 2000 r. odnotowano ich 10 na 10 tys. dzieci. W ostatnich czterech latach - już 14 na 10 tys. Z otyłością boryka się 20 proc. dzieci, a prawie 80 proc. cierpi na próchnicę.
REKLAMA


Niepokojącym zjawiskiem jest również wzrost liczby samobójstw wśród nastolatków, zwłaszcza między 15. a 19. rokiem życia. W 2012 r. życie odebrało sobie 311 młodych Polaków.

...

Skutki dechrystianizacji...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:00, 27 Maj 2015    Temat postu:

Pokrzywdzony: policjant obezwładnił mnie i uderzył policyjną pałką
Monika Krześniak
27 maja 2015, 13:13
Przypadki pobić obywateli przez policjantów, zdarzają się na terenie całej Polski. Janusz Bartkiewicz w rozmowie z WP stwierdził, że problem polega na tym, że prokuratura umarza wszczęte śledztwa w tego rodzaju sprawach. - W tym samym czasie osoby, które zostają pobite przez policjantów, otrzymują zarzuty znieważenia funkcjonariuszy publicznych i są one przez sądy ukarane - dodaje emerytowany oficer policji z Wałbrzycha.

Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Świdnicy, Ewa Ścierzyńska, w rozmowie z WP powiedziała, że: w 2014 roku do jednostek podległych Prokuraturze Okręgowej w Świdnicy, wpłynęło 207 zawiadomień dotyczących podejrzenia popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy policji. W tego rodzaju sprawach wszczęto 148 śledztw, natomiast w 57 przypadkach odmówiono wszczęcia śledztwa, z powodu braku podstaw do uzasadnionego podejrzenia popełnionego przestępstwa. Do sądu skierowano trzy akty oskarżenia przeciwko funkcjonariuszom policji, a 122 sprawy zostały umorzone.

Wirtualna Polska dotarła do osoby, która jak twierdzi, została dotkliwie pobita przez funkcjonariuszy z Komendy Miejskiej Policji w Wałbrzychu. Według Jacka Doleżały, bo o nim mowa, do tragicznego dla niego w skutkach wydarzenia, doszło 26 lipca 2014 roku w Szczawnie Zdroju. Mężczyzna tego dnia wraz ze swoimi współpracownikami przyjechał służbowo do Wałbrzycha. Po skończonej pracy, udał się z czterema kolegami do parku zdrojowego, w którym to zajęli jedną z ławek. - Pracuję przy budowaniu sygnalizacji świetlnej. Tego felernego dnia montowaliśmy ją w Szczawnie Zdroju. Po wykonanym zadaniu, spotkaliśmy się w jednym z pokoi hotelowych. Podczas rozmowy wypiliśmy może 0,5 litra alkoholu - stwierdził Jacek Doleżał.

"Świadek zeznaje"

Poszkodowany, jeszcze przed zaśnięciem, poszedł wraz ze współpracownikami do parku. - Straż miejska rejestrowała nas za pośrednictwem kamery przez 50 minut od momentu przyjścia, jak się później okazało. Zbliżenia z monitoringu były na to, co w ówczesnym momencie spożywaliśmy - wspomina mężczyzna.

- Jak się później dowiedziałem, do straży miejskiej przyszło dwóch policjantów, którzy na nagraniu zobaczyli, że spożywamy alkohol i przyjechali ze strażą miejską, żeby nas wylegitymować - wspomina Jacek Doleżał.


Zdaniem mężczyzny, tylko dwóch jego kolegów będących wówczas w parku zdrojowym, w ręce trzymało alkohol w brązowej reklamówce. On wraz z jeszcze jednym znajomym, spożywał napój bezalkoholowy. Byli spokojni, nie awanturowali się. - Alkohol piłem tylko w hotelu - wspomina pokrzywdzony.

Na miejsce zdarzenia przyjechał oznakowany radiowóz straży miejskiej, z którego wysiadło dwóch strażników i dwóch funkcjonariuszy policji. Jeden z nich nie miał na sobie czapki. Gdy mundurowy skierował pytanie do mężczyzn: co robią na ławce? Według poszkodowanego, jego kolega miał zwrócić uwagę policjantowi, że ten jest niekompletnie umundurowany.

- Znajomy zapytał funkcjonariusza: gdzie masz czapkę? A on na to: taki cwaniak jesteś? Idziesz z nami. I go skuli zaraz i zabrali do samochodu. Zadałem więc pytanie: co on takiego zrobił, że go skuwacie? W odpowiedzi usłyszałem: a ty też cwaniakujesz? Idziesz z nami. Nie dałem się skuć, chciałem znać powód zatrzymania, niestety nie otrzymałem odpowiedzi. Po czasie policjant prysnął w moją stronę gazem, obezwładnił mnie i wprowadził do samochodu. Jak tylko zamknął drzwi, od razu uderzył mnie policyjną pałką - wspomina Jacek Doleżał.

- Po wprowadzeniu nas do samochodu, pojechaliśmy na komendę. Przez dwie godziny prosiłem o pomoc, było mi słabo i cały czas leciała mi krew. Chciałem, żeby poluźnili mi kajdanki. Zrobili jednak na złość, bo jedną rękę jeszcze mocniej mi skuli, a drugą przykuli do rury od centralnego ogrzewania - wspomina poszkodowany.


- Kolega, który razem ze mną przyjechał na komendę, powiedział strażnikom, że jest ratownikiem medycznym i musi udzielić mi pomocy. Wówczas dyżurny wystraszył się i dopiero po dwóch godzinach zadzwonił po pogotowie - dodaje Doleżał.

Według mężczyzny, prosto z pogotowia ratunkowego, policjanci zabrali go do aresztu, który opuścił następnego dnia.

"Ustalenia prokuratury"

Według rzeczniczki prasowej Prokuratury Okręgowej w Świdnicy, Ewy Ścierzyńskiej, interwencja rozpoczęła się od tego, że funkcjonariusze pełniący służbę od 19.00 do godziny 3.00, w patrolu pieszym na terenie Szczawna Zdroju, udali się do siedziby miejscowej straży miejskiej. Przebywając w tym budynku, zauważyli na kamerach monitoringu grupę pięciu mężczyzn, którzy mieli spożywać alkohol w centrum parku zdrojowego. W związku z tym, z dwoma funkcjonariuszami straży miejskiej, udali się w to miejsce zaobserwowane na nagraniu. - Policjanci poprosili mężczyzn o okazanie dokumentów, zarówno jeden jak i drugi z pokrzywdzonych stwierdzili, że nie posiadają ich przy sobie, odmówili także podania danych osobowych, nie stosowali się do poleceń funkcjonariuszy. Zaczęli ich wyzywać i powstała taka ogólna awantura. Policjanci podjęli decyzję o zatrzymaniu m.in. Jacka Doleżały. - Mężczyźni zostali tak naprawdę zatrzymani za to, że znieważyli funkcjonariuszy policji - dodaje prokurator Ewa Ścierzyńska.

Opinią Jacka Doleżały, funkcjonariusze nie zapytali o żadne dokumenty. - Nic takiego nie miało miejsca. Przyjechali, nawet nie przedstawili się i od razu mieli do nas pretensje - informuje pokrzywdzony.

"Obrażenia ciała"

Po przewiezieniu Jacka Doleżały do specjalistycznego szpitala w Wałbrzychu, lekarze rozpoznali u niego otwartą ranę nosa długości około czterech centymetrów i otwartą ranę powieki oka lewego długości około trzech centymetrów. Mężczyźnie obrażenia zaopatrzono chirurgicznie.

Prokuratura Rejonowa w Kłodzku, prowadząca w tej sprawie śledztwo, powołała biegłego medyka sądowego, który na podstawie zgromadzonej dokumentacji medycznej i akt sprawy, stwierdził u Jacka Domagały następujące obrażenia, m.in.: uraz głowy, uraz twarzoczaszki z otwartą raną nosa i powieki oka lewego, obrzęk okolicy nadgarstka lewego. Zdaniem biegłego rany te mogły powstać od działania narzędzi tępych, tępokrawędzistych lub od uderzenia się o nie. Obrażenia te według lekarza mogły powstać także w wyniku okoliczności podawanych przez funkcjonariusz policji podczas przesłuchania.

Mężczyzna w rozmowie z WP stwierdził, że został dotkliwie pobity pałką policyjną w oznakowanym samochodzie przez funkcjonariusza. Odmiennego zdania jest Prokuratura Rejonowa w Kłodzku, której uzasadnienie postanowienia przedstawiła prokurator Ewa Ścierzyńska. - Zostały zastosowane wobec nich chwyty obezwładniające, w celu założenia im kajdanek i doprowadzenia do radiowozu. Jacek Doleżał zaczął się szarpać z interweniującym policjantem, mężczyźni wywrócili się i upadli na ziemię. Wtedy też, policjant zdecydował się na użycie wobec niego ręcznego miotacza gazu. To także nie pomogło - stwierdza rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.

- Dopiero funkcjonariuszowi wparcia udzielił kolejny policjant i doprowadzili go do radiowozu. Na tylnej kanapie siedziały cztery osoby: dwóch policjantów oraz zatrzymani mężczyźni. W tym miejscu panował straszny ścisk, było na tyle ciasto, że nie było możliwości zamknięcia drzwi od wewnątrz - dodaje prokuratorka.

Zdaniem Prokuratury Rejonowej w Kłodzku, obaj zatrzymani w drodze do komendy byli agresywni, szarpali się z funkcjonariuszami. Jacek Doleżał machał głową w celu uderzenia policjanta i w pewnym momencie zaczął gryźć go w rękę. Wówczas mundurowy zasłonił się, a mężczyzna uderzył głową w łokieć i doszło do rozcięcia skóry na nosie i lewej powiecie.

Odmienny pogląd na tę sprawę ma Janusz Bartkiewicz, który stwierdził, że – jeżeli weźmiemy pod uwagę to, że siedzieli w czterech z tyłu w samochodzie, gdzie jest miejsce w zasadzie na dwie osoby, a już trzy osoby to jest ciasno. Nie ma wobec tego możliwości, żeby osoba ze skutymi rękami z tyłu, mogła uderzyć głową o łokieć z taką siłą, aby spowodować uraz, który wymaga chirurgicznej interwencji. Tylko osoba naiwna może w to uwierzyć - ocenia emerytowany oficer policji z Wałbrzycha.

"Sprawa w prokuraturze"

Prokuratura Rejonowa w Kłodzku, postanowiła umorzyć śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza z Komendy Miejskiej Policji w Wałbrzychu. Podstawą do podjęcia takiej decyzji, było stwierdzenie braku znamion czynu zabronionego. Jacek Doleżał odwołał się do sądu, który uchylił postanowienie o umorzeniu śledztwa przez Prokuraturę Rejonową w Kłodzku.

W materiale dowodowym znajduje się m.in. nagranie z miejskiego monitoringu. Teraz wszystko podlega ocenie i opinii sądu.

Natomiast przeciwko Jackowi Doleżale, skierowany jest akt oskarżenia, dotyczący znieważenia funkcjonariuszy policji. Sprawa jest w toku.

"Pobicie ze skutkiem śmiertelnym Piotra G."

W Prokuraturze Okręgowej w Świdnicy, toczy się śledztwo w sprawie pobicia ze skutkiem śmiertelnym przez policjantów Piotra G., mieszkańca wałbrzyskiej dzielnicy Biały Kamień.

Jak wynika z materiału dowodowego, zdarzenie miało miejsce 9 sierpnia 2013 roku. Piotr G. został zatrzymany jako sprawca wykroczenia, polegającego na zakłócaniu porządku i spokoju publicznego. Mężczyzna został zatrzymany w pobliżu miejsca swojego zamieszkania, w trakcie spożywania alkoholu z innymi osobami.

W grudniu ubiegłego roku, dwóm funkcjonariuszom komisariatu nr 5 Policji w Wałbrzychu, zostały przedstawione zarzuty przekroczenia uprawnień w związku z tą interwencją i pobiciem ze skutkiem śmiertelnym mężczyzny.

Aktualnie Prokuratura Okręgowa w Świdnicy, oczekuje na kompleksową opinię Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. - Prokurator uznał, że do pełnej oceny tego zdarzenia konieczne jest przeprowadzenie badań retrospektywnych. Chodzi o to, aby biegli z zakresu kryminalistyki przeanalizowali to zdarzenie, w celu dokładnego odtworzenia jego przebiegu. Zwłaszcza w kontekście sposobu mechanizmu zadania pokrzywdzonemu ciosów oraz powstania poszczególnych u niego obrażeń - informuje rzeczniczka prasowa Ewa Ścierzyńska

Ekspertyza powinna być sporządzona do końca września 2015 roku.

...

Koszmar.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:18, 28 Maj 2015    Temat postu:

Oszuści podszywają się pod ZUS. Zakład ostrzega przed próbami wyłudzeńCzwartek, 28 maja 2015, źródło:Jakub Ceglarz

fot.Eastnews / Piotr Kaminonka / Reporter / EastNews
Po metodzie "na wnuczka" oszuści znaleźli kolejny sposób na wyłudzanie pieniędzy od emerytów oraz innych ubezpieczonych w ZUS. W ostatnich dniach do zakładu zgłaszają się ludzie, którzy dostają telefony i maile od rzekomych urzędników. - Zakład Ubezpieczeń Społecznych zazwyczaj nie kontaktuje się z ubezpieczonymi, a już na pewno nie żąda za to pieniędzy - ostrzega w rozmowie z Money.pl Wojciech Andrusiewicz, rzecznik prasowy ZUS, i apeluje, by nie reagować na takie próby oszustw.



W ostatnim czasie do wielu ubezpieczonych, szczególnie emerytów, dzwonią ludzie podszywający się pod urzędników Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Oferują przede wszystkim spotkania, na których mają pomóc w przeliczeniu wysokości emerytury i w konsekwencji zwiększeniu jej. Podobne wiadomości trafiają też do ludzi za pośrednictwem poczty elektronicznej. - ZUS nigdy nie dzwoni ani nie wysyła maili w sprawie świadczeń, a jeśli nawet, to dzieje się tak w indywidualnych sprawach, o których zazwyczaj ubezpieczeni wiedzą, bo na przykład sami zasygnalizowali problem - przestrzega rzecznik zakładu Wojciech Andrusiewicz.

Nie trzeba chyba dodawać, że domniemani urzędnicy żądają za taką usługę odpowiedniej opłaty. Powołują się przy tym na zmiany w ustawie o emeryturach i rentach z FUS. - Należy pamiętać, że ZUS nigdy, powtarzam, nigdy nie bierze za tego typu usługi pieniędzy - mówi Money.pl Andrusiewicz.

Natomiast w mailach oszuści wysyłają załączniki, które zawierają wirusy. - Pod żadnym pozorem nie można otwierać takich załączników, bo zainfekują one komputer - apeluje rzecznik ZUS. - W przypadku takiego kontaktu, tak telefonicznego jak mailowego, najlepiej poprosić o dokładne przedstawienie się rozmówcy, a po zakończeniu rozmowy zadzwonić do swojego oddziału ZUS i zweryfikować, czy taka osoba w ogóle tam pracuje - radzi przedstawiciel Zakładu.

Oszuści skontaktowali się już z kilkunastoma osobami. - Skala na razie nie jest zbyt wielka, bo to raptem kilkanaście spraw, ale zauważamy, że sprawa narasta dość szybko - informuje rzecznik ZUS.

Do tej pory nikt jeszcze nie został oszukany. - Ludzie zazwyczaj po takich telefonach lub mailach dzwonią do ZUS, żeby dowiedzieć się, o co chodzi - informuje Wojciech Andrusiewicz. - To są ludzie świadomi niebezpieczeństwa, ale my chcemy ostrzec również tych, którzy nie zdają sobie z tego sprawy.

...

Uwazajcie. Oni nie odpuszcza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:44, 29 Maj 2015    Temat postu:

Radio Olsztyn

Pijana 21-latka urodziła nietrzeźwe dziecko

Matka miała we krwi 2,5 promila alkoholu - Africa Studio / Shutterstock

Pijana 21-latka urodziła w mieszkaniu córeczkę, która również miało alkohol w organizmie.

Matka miała we krwi 2,5 promila alkoholu. Dziecko – około pół promila. Kobieta z noworodkiem trafiła do szpitala w Olecku – poinformowała sierżant Anna Barszczewska z gołdapskiej policji.
REKLAMA


Teraz dziecko przebywa pod stałą opieką lekarze ze Szpitala Dziecięcego w Olsztynie.

O tej sprawie został poinformowany sąd rodzinny, natomiast policjanci wyjaśniają, czy kobieta naraziła dziecko na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia.

...

Niestety koszmar.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:48, 29 Maj 2015    Temat postu:

Nowa metoda wyłudzeń. Uważaj, co podpisujesz
Michał Fabisiak
29 maja 2015, 09:18
Policjanci z Mazowsza ostrzegają przed nową metodą wyłudzania pieniędzy. Polega ona na doręczaniu fałszywych przesyłek, których pokwitowanie może spowodować podpisanie umowy, skutkującej finansowym obciążeniem. W ostatnim czasie trzy takie przypadki odnotowano w Ciechanowie. W jaki sposób działają naciągacze?

Mechanizm działania jest następujący. Do drzwi mieszkania potencjalnej ofiary puka fałszywy kurier. W rzeczywistości jest to odpowiednio przeszkolona osoba, specjalizująca się w sprzedaży produktów. Wręcza on przesyłkę, a wraz z nią przedstawia do podpisu różne dokumenty. - Skutkiem ich podpisania jest zawarcie umowy na korzystanie z określonych urządzeń internetowych, co oczywiście wiąże się z opłacaniem miesięcznego abonamentu - tłumaczy Wirtualnej Polsce podkomisarz Rafał Sułecki z Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu. I dodaje, że na swoje ofiary wyłudzacze wybierają najczęściej osoby starsze.

Poszkodowany poniesie stratę pieniężną, nawet jeśli kilka minut po złożeniu podpisu zauważy, że nie zamawiał odebranej przesyłki. Wynika to z tego, że rozwiązanie zawartej umowy obarczone jest wysokimi sankcjami finansowymi. Co ciekawe urządzenia oferowane są przez legalnie działającą firmę. Czy robi to celowo i łamie w ten sposób prawo? To próbują już ustalić śledczy.

- Sprawę poszkodowanych z Ciechanowa prowadzi Prokuratura Warszawa-Wola dlatego, że firma, której produkty były doręczane przez kurierów, zarejestrowana jest w stolicy - wyjaśnia Sułecki. Przypadki dostarczania fałszywych przesyłek odnotowano również w powiecie płońskim. Zdaniem policji w skali kraju osób, które czują się poszkodowanego z tego powodu może być znacznie więcej.

Jak się nie nabrać?

- Nigdy nie odbierajmy produktów, których nie zamawialiśmy. Zanim pokwitujemy przesyłkę, sprawdźmy dokładnie co jest w środku, czy na pewno jest to produkt który chcieliśmy kupić - wylicza rozmówca Wirtualnej Polski. Sułecki radzi również, aby uważnie zwracać uwagę na to co podpisujemy.

Osoby, które czują się poszkodowane proszone są o kontakt z policją. - Sprawdzamy każdy taki przypadek. Jeśli w toku naszego śledztwa potwierdzą się obawy poszkodowanego, to kierujemy sprawę do prokuratury - mówi funkcjonariusz KWP w Radomiu.

...

Takich gosci to latwo wsadzic skoro daja adres.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:25, 04 Cze 2015    Temat postu:

Dramatyczny apel niepełnosprawnej. "Złodzieju, oddaj koło od mojego wózka"
4 czerwca 2015, 16:20
Dramatyczny apel niepełnosprawnej Katarzyny Bierzanowskiej do złodzieja, który w nocy z wtorku na środę w Katowicach wybił szybę w jej aucie i ukradł specjalne "piąte koło" od wózka inwalidzkiego. "Złodzieju, oddaj proszę mój sprzęt, bo to moja samodzielność i codzienne poruszanie się" - napisała młoda kobieta na Facebooku.

Katarzyna Bierzanowska mieszka w Lublinie. Do Katowic przyjechała na kurs adaptacyjny dla jej psa.

Kobieta ma osłabione ręce, dlatego nie jest w stanie sama poruszać kołami wózka. Do tego, by mogła się przemieszczać, niezbędne jest właśnie "piąte koło", specjalna dostawka elektryczna.

Jak podkreśla pani Katarzyna, dostawka jest robiona specjalnie pod jej wózek, dlatego nikomu innemu się nie przyda. Koszt tego "piątego kółka" to ponad 10 tys. złotych.

...

Kradziez to nie tylko pozbawienie jakiejs wartosci to tez dramat moralny. A tutaj dodatkowo duzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:34, 05 Cze 2015    Temat postu:

Policja szuka auta niepełnosprawnej dziewczyny. Zapłaci za informacje
5 czerwca 2015, 17:17
Policjanci z Gorzowa poszukują skradzionego volkswagena caddy, który przystosowany był do przewozu osób niepełnosprawnych. Policja wyznaczyła nagrodę pieniężną za informacje, które okażą się pomocne w odzyskaniu auta. Korzystała z niego 23-latka cierpiąca na mózgowe porażenie dziecięce.

Nawet kilka tysięcy złotych może trafić do osoby, która przekaże informację pomocne w odzyskaniu skradzionego samochodu. Auto zostało skradzione z parkingu niestrzeżonego z ul. Wróblewskiego w Gorzowie w nocy z 1 na 2 czerwca.

Samochód służył do przewożenia 23-latki na rehabilitację. Rodzina poruszającej się na wózku dziewczyny apeluje do złodzieja o zwrot volkswagena. Prosi też o pomoc w odszukaniu auta.

Sprawę prowadzą policjanci zwalczający przestępczość samochodową, ale w odzyskanie auta zaangażowani są także mundurowi z innych pionów. Policja prosi o informacje telefoniczne: 95 738 20 71 lub 997.
Policja

...

Zlodziejom chodzi wylacznie o kase.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:16, 06 Cze 2015    Temat postu:

Palił papierosy pod wiatą, powinien siedzieć w areszcie
Janusz Ludwiczak
Dziennikarz Onetu

Straż miejska - Onet

Od pięciu lat obowiązuje zakaz palenia papierosów na przystankach tramwajowych i autobusowych. Nie wiedziało o tym dwóch mężczyzn, którzy zostali wylegitymowani przez strażników miejskich. Musiała interweniować policja, gdyż jak się okazało jeden z zatrzymanych powinien przebywać w areszcie.

Pod koniec 2010 roku wprowadzone zostały zmiany w ustawie o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych. Zakaz palenia papierosów obowiązuje w restauracjach, na placach zabaw, a także na przystankach komunikacji publicznej.
REKLAMA


Strażnicy miejscy podjęli interwencję na przystanku tramwajowym przy ul. 28 Czerwca 1956 r. Dwóch mężczyzn siedząc pod wiatą zignorowało obowiązujące przepisy oraz zdrowie innych osób oczekujących na przystanku.

– Powodem naszej interwencji oczywiście były palone papierosy w miejscu objętym zakazem. W trakcie legitymowania okazało się, że mężczyźni nie posiadają żadnego dokumentu tożsamości. Ustalenie danych osoby, która popełnia wykroczenie, jest podstawową czynnością przy każdej interwencji, nawet jeżeli chcemy tylko pouczyć osobę o obowiązujących przepisach. W tym przypadku zauważyliśmy, że z każdą chwilą mężczyźni ci stają się coraz bardziej podenerwowani – opowiada Paweł Szramski, strażnik z 15-letnim stażem pracy.

Na miejsce wezwano policjantów, którzy mogli sprawdzić tożsamość mężczyzn. Okazało się, że jeden z nich był poszukiwany za kradzież i powinien w tym czasie przebywać w areszcie. Obaj zatrzymali zostali przewiezieni na Komisariat Policji Poznań-Wilda.

...

Trzeba spoleczenstwu to uswiadomic.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:06, 08 Cze 2015    Temat postu:

Nikt nie pomógł topiącemu się mężczyźnie. Wszystko zarejestrowały kamery


25-letni mężczyzna utopił się zaledwie kilka metrów od brzegu na kąpielisku na krakowskich Bagrach. Dramat rozegrał się na oczach co najmniej kilkunastu osób – nikt nie pomógł tonącemu mężczyźnie, a jego znajomi powiadomili służby dopiero jakiś czas po zdarzeniu. Wszystko zarejestrowały kamery.

Do nieszczęśliwego wypadku doszło w sobotę na niestrzeżonym odcinku kąpieliska na krakowskich Bagrach. 25-latek utonął na oczach innych przebywających nad wodą osób. Na filmie, który zarejestrowały kamery widać, jak mężczyzna zaczyna się topić, ale nikt nie zwraca na niego uwagi. Kilka chwil po tym, jak znika pod powierzchnią wody, ktoś przepływa w tym miejscu na materacu. Kamery nie są jednak monitorowane non stop, dlatego nikt nie zauważył tragicznej śmierci.

...

Niestety...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136628
Przeczytał: 63 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:52, 09 Cze 2015    Temat postu:

Co zrobić w przypadku utraty dowodu osobistego?

Co zrobić w przypadku utraty dowodu osobistego? - Thinkstock

Po utracie dowodu osobistego nie zawsze należy zgłaszać się na policję. W przypadku zgubienia tego dokumentu, przepisy nakazują udać się do odpowiedniego organu gminy. Na komisariat trzeba się udać natomiast wtedy, gdy dowód został nam skradziony. O sprawie pisze portal bezprawnik.pl.

"Pamiętajmy, że nie każdy ma prawo żądać od nas dowodu. Jednak jeśli już dokument gdzieś nam się zawieruszy, nie zawsze zgłosimy to na komendę Policji" - czytamy w portalu bezprawnik.pl.
REKLAMA


Autor artykułu wyjaśnia, że na policję należy się udać wówczas, gdy doszło do popełnienia przestępstwa, czyli w przypadku kradzieży. "W innym przypadku, wg nowych przepisów, które weszły w życie dnia 1 marca 2015, mamy obowiązek niezwłocznie zgłosić fakt zagubienia odpowiedniemu organowi gminy lub, jeśli przebywamy za granicą, placówce konsularnej RP" - czytamy.

Biuro Informacji Kredytowej przypomina ponadto, że "utracony dokument trzeba jak najszybciej wyłączyć z obiegu, żeby osoby niepowołane nie mogły się nim posłużyć".

Natomiast w przypadku, gdy stracimy dowód osobisty na terenie obcego kraju, należy udać się do właściwej placówki dyplomatycznej. Istnieje także możliwość załatwienia sprawy przez internet poprzez platformę ePUAP.

...

Czyli jak ukradna to na policje od razu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 23, 24, 25 ... 70, 71, 72  Następny
Strona 24 z 72

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy