Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 12:24, 20 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Fałszowane jedzenie
2012-08-20 (01:25)
PAP
(fot. Jupiterimages)
Mleko z tłuszczem roślinnym, pasztet drobiowy bez mięsa albo ser zamiast wędzenia potraktowany aromatem - takie sztuczki stosują niektóry producenci. Dlatego trzeba dokładnie czytać etykiety - radzi "Dziennik Polski".
Gazeta podaje liczne przykłady takich nadużyć. Np. w "Galaretce mocno owocowej" w ogóle nie było owoców. "Pasztet drobiowy z pomidorami" z Dębicy nie zawierał drobiu, tylko "tłuszcz wieprzowy" i "tkankę łączną wieprzową" oraz susz... marchwiowy. "Organiczny sok z aronii" powstał z 63 proc. soku z jabłek i 5 proc. koncentratu jabłkowego. "Naturalny" filet śledziowy miał w składzie (nieujawnione na etykiecie) stabilizator, konserwanty, aromaty i alergen: dwutlenek siarki. Takie działania producentów można wyliczać bez końca - czytamy w gazecie.
Walczy z nimi Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, która nadużycia ogłasza na swojej stronie internetowej. Inspektorzy radzą zachować czujność i dobrze czytać to, co producenci piszą na opakowaniach. Zwłaszcza gdy z etykiet stosunkowo niedrogich produktów krzyczą takie hasła, jak "świeży", "tradycyjny", "domowy", "wiejski"...
>>>>
Niestety odwieczny proceder ... Od grzechu pierworodnego...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:43, 22 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
"Celebryci mają resztę narodu za durniów, a prawo gdzieś"
"Narkomania to plaga. Państwo musi być twarde wobec dragów", "jest takim samym obywatelem jak każdy i wyrok powinien być surowszy od zwykłego Kowalskiego, bo ona jest osobą publiczną" - w takim tonie najczęściej wypowiadają się Internauci Wirtualnej Polski, oburzeni oświadczeniem przesłanym przez menadżerkę Olgi J., dotyczącym 2,83 g marihuany, które znaleziono w domu wokalistki. - A jakież to badania nad marihuaną prowadzi Kora? Chyba takie, jak narkotyki działają na jej umysł - pyta Internauta Romek. Niektórzy komentujący dziwią się zamieszaniu, jakie powstało wokół tej sprawy. "Gangi w Polsce się reaktywują, a te ciecie uganiają się za jakąś starą babą z garścią zielska" - uważają Internauci.
W oświadczeniu, przekazanym przez menedżerkę wokalistki, czytamy: "Kamil Sipowicz, partner Kory - poeta, rzeźbiarz, malarz i naukowiec (posiada tytuł doktora nauk humanistycznych), jest autorem książek poświęconych historii konopi oraz hipisów w Polsce. Aktualnie kończy pracę nad kolejną pozycją o podobnej tematyce, a niewielką ilość marihuany przechowywanej w domu traktował jak materiał badawczy służący do zdjęć i opisów".
"Celebryci mają resztę narodu za durniów, a prawo gdzieś"
- A jakież to badania nad marihuaną prowadzi Kora? Chyba jak marihuana działa na jej umysł. - zastanawia się Internauta Romek. - Lepiej by się nie ośmieszała. Powszechnie wiadomo, że to środowisko nie może obejść się bez narkotyków - stwierdza Internauta Romek. Internauta podpisujący się nickiem Iii wysuwa teorię, według której partner wokalistki prowadzi badania nad tym, jak robić ludziom wodę z mózgów. - Po pierwsze, za pomocą konopi, skupił uwagę na wygasłej gwieździe, która jest już bardziej zwiędła od tych liści. Po drugie, poruszył światłe umysły, aby skutecznie myślały nad legalizacją tego "nieszkodliwego" narkotyku, dającego szansę na jeszcze większe zaczadzenie i ogłupienie młodych Polaków oraz zmniejszenie ich populacji. Po trzecie, chciał skierować dyskusję na "wdzięki marychy", co - jak wiadomo - doskonale nadaje się do odwrócenia uwagi publicznej od działalności tych, którzy panują nad rządem i likwidują polskie państwo - uważa Internauta Iii.
- Pomroczność jasna, choroba filipińska, goleń katyńska, badania naukowe, wprowadzenie się w stan po użyciu alkoholu za kierownicą od oparów z płynu do spryskiwacza - to wszystko choroby, na które zwykły proletariusz nigdy nie zapadnie. Najpierw Kora tłumaczyła, że konopie podaje psu, by się uspokoił. Teraz okazało się, że jej facet to wybitnej klasy naukowiec i prowadzi badania. Celebryci mają resztę narodu za durniów, a prawo gdzieś. Zapłaci jakąś tam grzywnę, która w biedę ją nie wpędzi i nadal będzie prowadzić badania naukowe ze swoim uczonym, lub będzie podawać marihuanę psu. Tyle, że będzie bardziej ostrożna - komentuje Internauta Drekos.
Internauta Dron uważa specjalne traktowanie gwiazd show-biznesu za jawną niesprawiedliwość: - Acha, to teraz można się śmiało powoływać na "badanie historii hipisów" kiedy kogoś złapią z skrętem. Osobiście uważam, ze maryśka powinna być legalna, w niewielkich ilościach, ale prawo, jakie mamy obecnie, powinno byś stosowane wobec wszystkich, bez wyjątku! Znajomą za palenie skręta w parku zatrzymali na 24 godziny, dodatkowo jej dom został przeszukany przez policję. Finał - rozprawa i wyrok skazujący w nawiasach, plus grzywna (chyba 600 zł). A tak swoja drogą, mam gdzieś dorobek artystyczny Kory. Dla przykładu właśnie powinna być ukarana np. trzymiesięczną pracą w hospicjum - proponuje Internauta Dron.
Internauta Szok twierdzi, że to wszystko jest pieska zmowa. - Pies zdrajca pracujący dla celników - a sam ćpun - chciał się zemścić na Ramonce, której pozazdrościł telewizyjnej sławy i zemsta gotowa. Zaczął szczekać tam, gdzie nie trzeba i okazało się, że to przesyłka dla Ramonki! Szok, szok, szok - łapie się za głowę Internauta.
"Niech prawo będzie dla wszystkich takie samo"
Zrobiliśmy sondę internetową, w której zapytaliśmy Internautów Wirtualnej Polski, czy piosenkarka Olga J. powinna zostać ukarana za posiadanie narkotyków. Zdecydowana większość pytanych (63 proc.) uważa, że należy jej się kara. Przeciwnych karze jest 30 proc. Internautów.
- Dla mnie jest takim samym obywatelem jak każdy i wyrok powinien być surowszy od zwykłego Kowalskiego, bo jest ona osobą publiczną i powinna prowadzić się nienagannie - uważa Internauta Krzysiek. Internauta Gość jest zdania, że Kora robi z ludzi idiotów. Blondynka powinna dostać najwyższą karę, nie za te 3 g narkotyku, tylko za robienie idiotów z ludzi. Najpierw paczka dla psa, a teraz cele badawcze zaczynające się od degustacji, to przykre i śmieszne. Najwyższa kara odstraszy innych od robienia z ludzi idiotów i kpiny z prawa. Jak by to dotyczyło młodego dzieciaka, nikt by się nawet tym nie przejął, wiec niech prawo będzie dla wszystkich takie samo - postuluje Internauta Gość.
Podobnego zdania jest Internauta podpisujący się nickiem Biedny: - Ponieważ prawo stanowi, że środki wspomniane są nielegalne, to - niestety - po ustaleniu wszelkich elementów tego zdarzenia przestępczego, powinna zostać ukarana. Oczywiście, o ile fakty przemawiają za jej winą. Natomiast powinna dokonać żywota medialnego. I to w trybie natychmiastowym - przekonuje Internauta.
- U syna moich znajomych, jak policja w mieszkaniu znalazła 1 g marihuany to od razu chłopaka zamknęli i przesiedział w więzieniu 3 lata. Nie przyjęto żadnych tłumaczeń. A pani Kora chodzi na wolności i najwyżej dostanie wyrok w zawieszeniu, a telewizja będzie dalej ją zatrudniać jako gwiazdę. W Polsce jest gorzej niż na Białorusi, bo w tutaj prawo inaczej traktuje obywateli za te same przestępstwa - pisze Internautka Teska.
Internauta Cień natomiast zrobił wyliczenia i uważa, że 2,83 g ziela konopi to całkiem sporo, biorąc pod uwagę, że jedna tzw. ilość handlowa to 0,2 g, a teoretycznie do jednorazowego zażycia wystarcza 0,1. - Niech pani menadżerka nie opowiada bajeczek o znikomej ilości. Przeciętny diler przy sobie tyle nie nosi - informuje Internauta Cień.
>>>>
HEHEHE ! ,,Badania naukowe'' nad konopiami ...:O)))
Istotnie konopie niszcza rozum tak ze nawet klamie bez sensu .
Kara i koniec sprawy - nie ma nad czym dyskutowac...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:17, 23 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Wystąpili z Kościoła. Teraz skarżą się do GIODO.
W rekordowym tempie rośnie liczba skarg do Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych na Kościół katolicki w Polsce - podaje tvp.info. Skarżą się głównie osoby, które twierdzą, że mimo podjęcia aktu wystąpienia z Kościoła, zwanego apostazją, wciąż widnieją w parafialnych rejestrach.
Generalny Inspektor Danych Osobowych otrzymuje rocznie ponad tysiąc skarg. Jednak tych dotyczących Kościoła katolickiego do 2011 roku nie było wcale. W ubiegłym roku do GIODO wpłynęły 34 skargi. Wygląda na to, że w 2012 roku może paść kolejny rekord. Do lipca było ich już 18.
- Skargi na Kościół katolicki składają głównie osoby, które twierdzą, że z niego wystąpiły. Część skarżących uważa, że odpowiednia adnotacja nie znalazła się w księgach chrztu. Inni chcieliby, aby z ksiąg całkowicie wykreślono ich dane - mówi portalowi tvp.info Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych dr Wojciech Rafał Wiewiórowski. - Skargi są z reguły oddalane, bo GIODO nie ma prawa wydawania decyzji administracyjnych, dotyczących przetwarzania danych przez Kościoły i związki wyznaniowe. Część skarżących odwołuje się do Sądu Administracyjnego - dodaje.
Skąd lawina skarg do GIODO? Jej przyczyną może być rosnąca popularność serwisów internetowych, które zachęcają do wystąpienia z Kościoła. Jest ich kilka, ostro ze sobą rywalizują i publikują gotowe wzory pism. Wokół apostazji jest też głośno za sprawą Ruchu Palikota. Lider partii Janusz Palikot sam wystąpił z Kościoła w maju, przytwierdzając oświadczenie do drzwi jednego z krakowskich kościołów.
Palikot postąpił wbrew instrukcji Episkopatu z 2008 roku, zgodnie z którą apostazji należy dokonać u proboszcza w obecności dwóch świadków. Instrukcja jest obiektem krytyki wśród apostatów. Uważają, że nakłada na nich zbyt wiele formalności. Część z nich, podobnie jak Palikot, występuje z Kościoła w inny sposób, na przykład informując o tym listownie proboszcza. Również oni skarżą się do GIODO.
- Zdarza się, że proboszczowie uznają, że samo oświadczenie osoby zainteresowanej jest wystarczające, by uznać, że wystąpiła ona z Kościoła. Często dochodzi jednak do sytuacji, w której dana osoba twierdzi, iż wystąpiła z Kościoła, a Kościół jest przeciwnego zdania, bo w jego opinii nie zostały zachowane wymagane procedury - mówi dr Wiewiórowski.
Zdaniem GIODO, przepisy dotyczące występowania z Kościoła powinny zostać doprecyzowane. Chodzi m.in. o określenie momentu, do którego Kościoły i związki wyznaniowe mogą kogoś uważać za swojego członka.
Spory prawne budzi też kwestia przetwarzania przez Kościoły danych osób, które już z niego wystąpiły. Proboszczowie nie wymazują całkowicie nazwisk apostatów z rejestrów, bo według Kodeksu Prawa Kanonicznego osobie, która zamierza wystąpić z Kościoła, nie przysługuje prawo żądania usunięcia danych z ksiąg. Apostaci twierdzą, że te przepisy stoją w sprzeczności z przepisami unijnymi.
>>>>
Problemy z opetanymi . Sprawa jest jasna . Nie mozna nikogo ,,wymazac'' z rejestru tak jakby go nigdy nie bylo poniewaz byloby to klamstwem skoro BYŁ . A Kościół klamac nie moze . Wymazywanie historii byloby przestepstem niszczenia dokumentow . Mozna najwyzej dodac akt ,,apostazji'' i tyle . Poza tym Kościół musi trzymac rejestry ochrzczonych bioracych ślub bo to sa czyny NIEZMAZYWALNE > Duch Święty NIEODWOLALNIE zapisuje na duszy sakrament . To sa sprawy WIECZNE . Stad nie mozna ,,wymazac''...
Z opetanymi tak zawsze ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 13:48, 03 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Kradną i niszczą miejskie rowery. Dziesiątki tysięcy strat
Kradną rowery albo ich części, przebijają opony, niszczą dzwonki, światła, koszyki, zrywają banery reklamowe, a nawet dewastują stacje z jednośladami. Choć system wypożyczalni miejskich rowerów w Warszawie działa zaledwie miesiąc, straty spowodowane aktami wandalizmu i kradzieżami oszacowano już na prawie 50 tysięcy zł! Za to można by było dokupić kolejnych 25 jednośladów. Służby miejskie apelują o zgłaszanie im aktów chuligaństwa.
Warszawski system wypożyczalni rowerów publicznych Veturilo cieszy się ogromnym powodzeniem. Codziennie w stolicy można zobaczyć miłośników dwóch kółek mknących na charakterystycznych pojazdach z takich wypożyczalni. Niestety, zainteresowali się nimi także złodzieje i wandale. Choć system funkcjonuje w Warszawie zaledwie miesiąc, straty przez nich spowodowane idą już w dziesiątki tysięcy złotych. – Do tej pory wyniosły one prawie 50 tysięcy zł – mówi Onetowi Anna Knowska, rzeczniczka firmy Nextbike Polska, która wraz z Nextbike GMBH i Mifa Mitteldeutsche Fahrradwerke AG tworzą konsorcjum odpowiedzialne za system wypożyczalni w stolicy i musi pokrywać koszty tych strat.
Jak tłumaczy rzeczniczka, najbardziej dotkliwe są kradzieże. - Do tej pory skradziono już 20 rowerów. I nie mówię tu o rowerach porzuconych, które znaleźliśmy np. po dwóch dniach, tylko takich, których nie możemy zlokalizować od kilkunastu dni i których poszukuje już policja. Nasze rowery są oznakowane, mają numery wybite na błotnikach i na ramie oraz inne zabezpieczenia, o których nie chcę mówić, a dzięki którym na pewno rozpoznamy, że to nasz rower – wyjaśnia Anna Knowska.
Kilka dni temu stołeczni policjanci złapali jednego z takich złodziei. Patrolując ul. Nowy Świat zauważyli mężczyznę, który jechał chodnikiem na typowym rowerze z wypożyczalni Veturilo. Uwagę mundurowych przykuł jednak fakt, że pojazd nie miał banerów reklamowych. Okazało się, że 20-letni Patryk S. po prostu przywłaszczył sobie jednoślad, a baner zdjął i wyrzucił w Ogrodzie Krasińskich. Uznał, że to wystarczy, by nikt nie rozpoznał roweru.
Oddzielnym problemem jest wspomniane już porzucanie wypożyczonych jednośladów. – Niemal codziennie dostajemy informacje o zostawionych gdzieś rowerach – na ulicach, koło dworców, w krzakach. Za każdym razem kontaktujemy się z operatorem wypożyczalni i przekazujemy mu zguby – mówi Onetowi Krzysztof Mich z Komendy Straży Miejskiej w Warszawie.
Wyjątkowo dotkliwe obok kradzieży całych rowerów, bądź też ich części, są zniszczenia. Jak informuje stołeczny Zarząd Transportu Miejskiego, z pojedynczych elementów zniszczono do tej pory 70 dzwonków, 20 świateł i 25 koszyków. Tych ostatnich 15 też ukradziono. Straty z tego tytułu oszacowano na blisko sześć tysięcy złotych. – Poza tym wandale niszczą też zapięcia szyfrowe, przebijają opony. W jednym przypadku ktoś zostawił przypiętą do stojaka samą tylko ramę roweru – mówi Anna Knowska z Nextbike Polska. – Do tej pory do naszego serwisu trafiło blisko 200 rowerów, w których były jakieś usterki i zniszczenia. To jest duży problem – ocenia rzeczniczka.
Jakby tego było mało, około dwóch tygodni temu doszło nawet do dewastacji samej wypożyczalni. – Zdarzyło się to przy ul. Miodowej. Wandale zniszczyli panel służący do wypożyczania rowerów. Po prostu go podziurawili. Naprawa kosztowała 700 złotych – mówi Onetowi Paweł Olek z ZTM. – Całość strat po miesiącu funkcjonowania Veturilo to wartość 46,5 tysiąca zł. Te pieniądze mogłyby być przeznaczone na dalszy rozwój systemu – dodaje.
Dlatego ZTM, w ramach akcji "Powiadom, nie toleruj", którą prowadzi m.in. wraz ze strażą miejską i policją, apeluje, by zgłaszać do odpowiednich służb akty dewastacji miejskich rowerów, jak również inne wybryki chuligańskie, m.in. w pojazdach komunikacji miejskiej czy na przystankach. Gdy widzimy przypadki wandalizmu najlepiej zadzwonić pod nr tel. 112 lub 986. Można też wysłać sms pod numer 723 986 112 podając wszystkie informacje o miejscu przestępstwa lub wykroczenia.
W Warszawie działa obecnie 57 wypożyczalni z 1024 rowerami. Stacje z jednośladami stoją w Śródmieściu, na Bielanach, Ursynowie, w Wilanowie. Rowery można wypożyczać (by to zrobić, trzeba się wcześniej zarejestrować na stronie [link widoczny dla zalogowanych]) w dni powszednie w godz. 6-22, a w weekendy i święta od 7 do 19. Pojazdy będą dostępne do 30 listopada, po czym znikną na zimę. Ponownie pojawią się w marcu 2013 r. Wtedy uruchomionych zostanie 70 kolejnych wypożyczalni. Staną m.in. w południowej części Śródmieścia i na Pradze. Liczba rowerów wzrośnie do 2124.
Do tej pory w systemie Veturilo zarejestrowało się już ponad 35 tysięcy osób. Rowery wypożyczono już ponad 100 tysięcy razy.
>>>>
Taka mamy ,,ludnosc''...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:46, 03 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Transport 21 ton odpadów nie wpuszczono do Polski
Funkcjonariusze Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej z Przemyśla (podkarpackie) udaremnili próbę wwiezienia na teren Polski 21 ton niebezpiecznych odpadów, które były nieodpowiednio zabezpieczone - poinformowała PAP Anna Michalska z BOSG.
Dodała, że niebezpieczne odpady (pestycydy) zostały cofnięte z granicy do nadawcy towaru na Ukrainie.
- Podczas kontroli samochodu ciężarowego na przejściu w Korczowej, funkcjonariusze stwierdzili, że na podłodze naczepy znajduje się brązowa substancja, która wydostała się z przewożonych opakowań - powiedziała Michalska.
Wewnątrz samochodu znajdowało się 21 worków, tzw. Big Bag, o ładowności 1 tys. kg każdy, w których znajdowały się odpady. Ładunek miał trafić do spalarni odpadów przemysłowych na Śląsku, w Dąbrowie Górniczej.
Michalska zaznaczyła, że dalszy transport pestycydów stanowiłby zagrożenie nie tylko dla środowiska, ale również dla ludzi. - Dlatego podjęto decyzję o cofnięciu ładunku z granicy - podkreśliła.
W bieżącym roku, to już siódmy przypadek zawrócenia transportu niebezpiecznych odpadów z przejścia w Korczowej do nadawcy na Ukrainie.
>>>
Jaki biznes nam rozkwita w kraju ! Nawet nie wiecie co tu zwoza...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:56, 04 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Nowe zwyczaje Polaków dotyczące małżeństw.
Coraz więcej Polaków zawiera związek małżeński wyłącznie w Urzędzie Stanu Cywilnego - informuje "Dziennik Polski".
W Krakowie jeszcze kilka lat temu dwie trzecie par zawierało tzw. ślub konkordatowy. Obecnie liczba ślubów cywilnych znacznie wzrosła. Przyszli małżonkowie, nawet ci wierzący, twierdzą, że ślub kościelny oznacza "wyższe koszty i więcej formalności".
- Związałam się z rozwodnikiem, zatem, połączymy się jedynie w USC. Trochę mi smutno, bo jestem osobą wierzącą. Zawsze marzyłam, żeby przeżyć ten dzień w kościele, przy pięknej klasycznej muzyce" - zwierza się Aneta, 30-letnia nauczycielka wychowania przedszkolnego.
Polska na tle innych krajów europejskich, w których większość stanowią katolicy, i tak jest wyjątkiem. W takiej np. Hiszpanii - jak wynika z danych Krajowego Instytutu Statystycznego - na każde dziesięć zawartych małżeństw przypada sześć cywilnych.
>>>>
No tak ale w szybkim tempie świniejecie jak zachod ... Swinie slubu brac nie musza i tak jest dobrze . Taka ich natura . Ale ludzie ???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:13, 04 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Agnieszka Stefaniak - Zubko
Dzieci na sprzedaż
Kilkunastoletnie prostytutki, dzieci zmuszane do żebractwa i kradzieży lub maluchy faszerowane farmaceutykami, by nie przeszkadzały kobietom w zbieraniu datków, to nie wstrząsający obraz z dalekiego kraju, ale osoby i sytuacje, na które często można się natknąć, szczególnie na ulicach dużych polskich miast. Ilu z nas zdaje sobie sprawę, że ma do czynienia z ofiarami handlu ludźmi?
Zdaniem specjalistów nasz kraj odgrywa ważną rolę na szlakach handlarzy żywym towarem (głównie kobiet i dzieci). W latach 90. z Polski wywodziło się wiele ofiar tego procederu, potem stała się ona zarówno krajem tranzytowym jak i docelowym. Warto pamiętać, że obowiązująca definicja handlu ludźmi dotyczy nie tylko kobiet wywożonych za granicę i zmuszanych do prostytucji, ale wszelkich działań skierowanych na wyzysk ludzi, niezależnie od płci i wieku, naruszających ich prawo do decydowania o sobie. Co więcej werbowanie, transport, przekazywanie czy przyjmowanie osób w celu ich wykorzystania w prostytucji, pornografii, żebractwie czy innych formach poniżających godność człowieka jest traktowane jako handel ludźmi, nawet w sytuacji gdy odbywało się to za zgodą osoby pokrzywdzonej. W polskim prawie czyn ten zagrożony jest karą od 3 lat więzienia.
Za dwie torby kokainy
Przedstawicielki Fundacji Dzieci Niczyje, która od 21 lat zajmuje się ochroną najmłodszych przed przemocą i wykorzystywaniem, podkreślają, że ofiarami handlu ludźmi o wiele częściej stają się dziewczynki niż chłopcy. Kolejnym czynnikiem ryzyka jest zła sytuacja materialna w domu, a co za tym idzie brak perspektyw i bezpiecznego środowiska do rozwoju oraz zaniedbanie lub przemoc w rodzinie. - Każdy przypadek wykorzystywania dzieci w prostytucji jest inny. Różne są sytuacje wyjściowe, różne są ich motywacje. Niektóre dzieci same aktywnie poszukują komercyjnych kontaktów seksualnych, podczas gdy reszta jest przymuszana przez osoby organizujące ten proceder, poprzez groźby, szantaż, stosowanie przemocy czy wykorzystanie trudnej sytuacji, w której znajdują się małoletni. Można jednak wysnuć wniosek, że rzadko dzieje się to zupełnie przypadkowo. Najczęściej wykorzystanie jest wynikiem różnych ryzykownych zachowań czy czynników, które pojawiły się w życiu dzieci dużo wcześniej – przekonują autorki ostatniego raportu Fundacji, w którym przeanalizowały akta sądowe dotyczące handlu ludźmi i przestępstw okołoprostytucyjnych na szkodę małoletnich.
W materiałach znalazła się sprawa dwóch 16-latek, które co miesiąc spotykały się z mężczyznami poznanymi w internecie, aż w końcu postanowiły podjąć pracę w agencji towarzyskiej. Same też przekonały ogłoszeniodawcę, który początkowo wzbraniał się przed ich zatrudnieniem, że „młodsze są bardziej pożądane”. Na szczęście miały kontakt ze swoimi matkami. Jedna z nich namówiła córkę, aby ta zrobiła telefonem zdjęcie widoku za oknem. W ten sposób policji udało się zlokalizować miejsce pobytu uciekinierek i ująć mężczyznę oraz kobietę, którzy zorganizowali nastolatkom „zatrudnienie”.
Pozostałe przypadki z akt sądowych są o wiele bardziej drastyczne. Zbiorowy gwałt, szantaż i świadczenie usług seksualnych pod wpływem narkotyków - tak skończyła się historia nastolatki, którą 40-letni znajomy sprzedał swojemu koledze za dwie torby kokainy.
Z kolei kłopoty dziewczynki dotąd nie sprawiające problemów wychowawczych, zaczęły się, gdy odnalazła biologicznego ojca, z którym nie utrzymywała kontaktów. Na początku były wspólne wycieczki i mnóstwo uwagi, którą tata poświęcał córce. Wkrótce jednak zaczął częstować ją alkoholem i wykorzystywać seksualnie. Kiedy o sprawie dowiedziały się babcia i matka dziewczynki, ojciec zaczął ją oskarżać o zrujnowanie życia. W końcu 14-latka ze swoim 35-letnim chłopakiem uciekła z domu, widząc w tym najlepsze wyjście z sytuacji.
Na swoją naukę, mieszkanie i spłatę kredytu „chłopaka” postanowiła zarabiać w agencji towarzyskiej. Szybko jednak została zlokalizowana przez policję, która dowiedziała się o dziewczynce, dzięki zeznaniom jednej z kobiet pracujących w tej samej agencji. - To ważne, żeby takich dzieci nie traktować jak nieletnich prostytutek, ale jak ofiary wykorzystania. Najczęściej brakuje im świadomości, że to co początkowo wydaje się atrakcyjne i przynoszące łatwy zysk, wkrótce może zaowocować kłopotami z prawem, problemami emocjonalnymi, psychologicznymi czy zdrowotnymi. Prostytucja zostawia piętno na całe życie i bardzo trudno z nią zerwać. Nie będzie im łatwo przestawić się do życia za „normalną” pensję, w normalnym rytmie – zauważa Gabriela Kühn, koordynatorka z Fundacji Dzieci Niczyje, podkreślając jednocześnie, że trudno oszacować rozmiary procederu wykorzystywania dzieci. - Często zgłaszaniem przestępstw nie są zainteresowane same ofiary zastraszane przemocą czy szantażem. Czasem w ogóle nie potrafią zdefiniować i nazwać problemu w jaki zostały uwikłane. Średnio rocznie policja wykrywa kilkadziesiąt przypadków handlu dziećmi. Jeśli chodzi o prostytucję, jest to ok. 100 przypadków. Z naszych doświadczeń wynika, że skala zjawiska jest jednak o wiele większa – tłumaczy koordynatorka z Fundacji Dzieci Niczyje.
Czytaj dalej: nie wspomagaj, tylko pomóż
ciąg dalszy artykułu...
Z kolei badaczki akt sądowych podkreślają w swoim raporcie, że z reguły czyny sprawców wykorzystywania nieletnich, mimo wielu przesłanek, często nie były nawet rozpatrywane przez wymiar sprawiedliwości w aspekcie handlu ludźmi. W efekcie sprawcy, osądzeni z paragrafu dotyczącego nakłaniania do prostytucji lub czerpania z niej korzyści, dostawali rażąco niskie wyroki, często w zawieszeniu.
Nie wspomagaj, tylko pomóż
Komercyjne wykorzystywanie dzieci to także zmuszanie lub nakłanianie ich do żebractwa. Od 2010 roku czyn ten został uznany za jedną z możliwych form handlu ludźmi. Od wielu lat zjawisku przyglądają się Rzecznik Praw Obywatelskich i Rzecznik Praw Dziecka, występując co jakiś czas do właściwych organów z prośbą o monitorowanie i zapobieganie dziecięcym dramatom. - Na ulicy prawie każdego większego miasta, zwłaszcza w miejscach szczególnie ruchliwych, np. na skrzyżowaniach, w okolicach centrów handlowych, kościołów czy środkach komunikacji miejskiej, można spotkać żebrzące osoby włączające w ten proceder dzieci. Niekiedy rodzice, aby wzbudzić w przechodniach litość, wykorzystują niepełnosprawność dziecka, narażając go na niedogodności związane z kilkugodzinnym pobytem w nasłonecznionych, hałaśliwych miejscach publicznych. Starsze dzieci, pozostawione bez opieki rodziców żebrzą samodzielnie, domagając się od przechodniów przede wszystkim pieniędzy. Jestem tą sytuacją bardzo zaniepokojony – napisał Marek Michalak, Rzecznik Praw Dziecka w swoim lipcowym wystąpieniu do Ministra Spraw Wewnętrznych.
Zdaniem policji procederem zmuszania do żebractwa trudnią się głównie obywatele Mołdawii, którzy pod pretekstem pracy dla osób starszych ściągają do Polski kobiety z małymi dziećmi z terenów własnego kraju, ale także z Ukrainy i Rumunii. Młodzi Polacy żebrzą zwykle samodzielnie lub zmuszają do tego innych małoletnich. - Czy to nie zastanawiające, że np. dwuletnie dzieci, które normalnie nie są w stanie usiedzieć ani chwili, na ulicy są spokojne i apatyczne? Wiemy, że najczęściej są pod wpływem środków farmaceutycznych, dzięki temu ich opiekunowie mogą „pracować”. Zwykle też kobiety trzymające na rękach nieruchome maleństwa, wcale nie są ich matkami. Z cudzym dzieckiem nie będą przecież chciały uciekać – wyjaśnia Gabriela Kühn , podkreślając, że dając pieniądze żebrzącym dzieciom wcale im nie pomagamy. - Każde nasze wsparcie powoduje, że ten proceder staje się opłacalny dla handlarzy ludźmi. Widząc żebrzące dziecko lepiej wezwać policję, która sprawdzi w jakiej faktycznie znajduje się ono sytuacji, angażując w razie potrzeby służby socjalne – radzi koordynatorka Fundacji Dzieci Niczyje.
Czytaj dalej: poznańska recepta
Poznańska recepta
Z problemem żebractwa kompleksowo próbuje poradzić sobie Poznań. W 2007 roku Fundacja Sic! na zlecenie miasta opracowała raport na temat dzieci i dorosłych, proszących przechodniów o finansowe wsparcie. Streetworkerzy zidentyfikowali 49 żebrzących dzieci, z których zdecydowana większość to chłopcy. Najmłodsze dziecko miało 8 lat, najstarsze – 17. Grupę badanych (z jednym wyjątkiem) stanowiły dzieci polskie. Większość z nich zarabiała na własne, konsumpcyjne potrzeby. Jedynie niewielki odsetek dzieci z uzyskanych pieniędzy wspomagał domowy budżet. Częściej chodziło o zakup hamburgerów, czy np. baterii do sprzętu elektronicznego oraz - w przypadku starszych dzieci - papierosów i alkoholu. - Nie wszyscy rodzice wiedzieli czym trudnią się ich pociechy. Co ciekawe ci, którzy wiedzieli, byli raczej zadowoleni z tak przedsiębiorczych dzieci. Ich podopieczni także nie potrafili zdefiniować, tego czym się zajmują. Dopiero gdy wyjaśniono im, że to nic innego jak żebractwo czuli wstyd, zażenowanie i chęć zmiany postawy – opowiada Joanna Piotrowicz z Fundacji Sic!
Przeważnie żebractwem trudniło się tylko jedno z rodzeństwa. W raporcie opisano przypadek 12-letniej dziewczynki, sprzedającej kwiaty, której pilnowały dwie starsze siostry. Jak się okazało pochodziły one z rodziny z problemem alkoholowym. - Mamy też przypadek rodziny, w której wszystkie dzieci są wykorzystywane przez rodziców do żebractwa. Znajduje się ona pod opieką służb socjalnych, jest objęta szeregiem programów, brakuje jednak skutecznych narzędzi, by rozwiązać tam problem wykorzystywania dzieci – opowiada Joanna Piotrowicz.
Na podstawie wyników badań działacze poznańskiej fundacji stworzyli program aktywizujący młodzież, która ma pokazać im alternatywne formy spędzania wolnego czasu. - Chodzimy wspólnie na basen, organizujemy wycieczki na poznańską Maltę. Na efekty z pewnością przyjdzie nam jeszcze poczekać. Nie jest łatwo, bo dzieci wywodzą się ze środowisk, które dość często się przeprowadzają. Wśród tych którzy dłużej uczęszczają na zajęcia obserwujemy jak powoli zmienia się ich system wartości, jest też coraz mniej problemów wychowawczych. To dla nas największa satysfakcja – mówią działacze Sic!
>>>>
To sie dzieje tu i teraz nie w Afryce .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:13, 05 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
GUS: co roku w Polsce prawie 20 tys. nastolatek rodzi dzieci
Według GUS co roku w Polsce prawie 20 tys. nastolatek rodzi dzieci. - Każda taka ciąża jest naszą porażką jako państwa i problemem, z którym nie my będziemy się zmagać - przekonywali uczestnicy spotkania "Polskie nastoletnie matki".
Jak poinformowała dyrektorka Departamentu Matki i Dziecka w Ministerstwie Zdrowia Dagmara Korbasińska, nastoletnie matki stanowiły w 2010 r. ponad 4 proc. wszystkich rodzących. Najwięcej dzieci rodzą dziewczęta w wieku 15-19 lat, młodszych matek w 2010 r. było 62, czyli 0,015 proc., jednak choć to niewielki odsetek - zdaniem Korbasińskiej - liczba ta jest niepokojąco wysoka.
Podkreśliła, że każda ciąża nastolatki traktowana jest jako ciąża wysokiego ryzyka, choćby dlatego, że najczęściej jest nieplanowana i przyszła matka się do niej nie przygotowywała. Zwróciła uwagę, że sytuacja dziewczyny w ciąży na ogół jest trudna i w związku z tym przeżywa wiele stresów. Przypomniała, że świadczenia medyczne osobom niepełnoletnim udzielane są za zgodą rodziców, więc zanim trafi do lekarza, ciężarna nastolatka musi poinformować o ciąży swoich rodziców. Dlatego na ogół nie pozostaje pod opieką medyczną od początku, często trafia do lekarza dość późno.
- Każda ciąża nastolatki jest naszą porażką jako państwa i problemem, z którym nie my będziemy się zmagać - podkreśliła Korbasińska.
Prezeska Fundacji "MaMa" Sylwia Chutnik zwróciła uwagę, że młode mamy często borykają się z ostracyzmem społecznym, szczególnie w małych miejscowościach. Choć w myśl przepisów mają prawo do kontynuowania nauki, a szkoła powinna im to ułatwić, w praktyce różnie z tym bywa, zdarza się, że zmuszane są do opuszczenia szkoły. W szczególnie trudnej sytuacji są nastoletnie mamy z domów dziecka, które często pozostawione są same sobie, a nie miały gdzie nauczyć się funkcjonowania w rodzinie.
Podkreśliła, że jej fundacja pomaga mamom w trudnej sytuacji, zgłaszają się do niej również nastolatki, choć częściej ich rodzice lub osoby ze szkoły.
Chutnik zwróciła uwagę na zatrważająco niski u młodych ludzi poziom wiedzy o seksualności - brak rzetelnej edukacji na ten temat w szkołach powoduje, że informacje, które posiadają są dość przypadkowe, często niezgodne z prawdą. Podkreśliła, że nastolatki w ciąży często próbują pozbyć się dziecka na własną rękę - biorąc niesprawdzone leki lub korzystając z usług osób nieposiadających kwalifikacji medycznych.
Jak pokazały badania SMG/KRC przeprowadzone dla telewizji MTV, w powszechnej świadomości najpoważniejszym problemem nastoletnich rodziców są problemy finansowe (wskazało na nie 44 proc. badanych). Zdaniem respondentów nastoletnie matki muszą borykać się również z brakiem akceptacji otoczenia (21 proc.), wsparcia ze strony bliskich lub ojca dziecka (19 proc.), mają trudności z kontynuowaniem nauki (15 proc.). Według uczestników badania powinny otrzymać przede wszystkim wsparcie od rodziny - emocjonalne i finansowe (59 proc.), a także pomoc finansową od państwa (54 proc.). Ankietowani wskazywali także na potrzebę wsparcia lekarskiego i psychologicznego (18 proc.) i zrozumienia ze strony szkoły (9 proc.).
Uczestnicy badania pytani byli także o przyczyny "skrajnych zachowań młodych mam w stosunku do dzieci". Najczęściej wskazywali sytuację finansową (90 proc.), brak wsparcia najbliższych (88 proc.), brak przygotowania do bycia rodzicem, wiedzy (89 proc.), strach przed odpowiedzialnością (82 proc.), chęć powrotu do dawnego życia (75 proc.) i poczucie odizolowania od rówieśników (67 proc.).
>>>>
I juz pieprza o ,,braku edukacji'' . Nie ma dzis nastolatek poza opoznieniami umyslu ktore nie wiedza skad sa dzieci . Akurat obecnie gdy 8 latki spotykaja sie z porno nie ma mozliwosci ,,niewiedzy'... Brednia polega na tym ze sugeruja jakoby wiedza cos poprawiala . DOROSLI MAJA WIEDZE O NARKOTYKACH A CPAJA to co tam dzieci . TRZEBA WYCHOWYWAC a nie ,,edukowac''...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:48, 07 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Rowery masowo giną w całej Polsce.
Od początku roku w 16 największych miastach Polski skradziono prawie 6 tys. jednośladów - alarmuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Jednoślady znikają na potęgę, co widać po policyjnych statystykach obejmujących wyłącznie zgłoszone przestępstwa. Wynika z nich, że o ile w 2007 r. w całym kraju skradziono 7 tys. rowerów, o tyle w ubiegłym już 11,5 tys. A w tym roku wzrost może być liczony nawet w dziesiątkach procent.
Choć policja jeszcze nie podliczyła kradzieży w skali całego kraju, to "Dziennik Gazeta Prawna" przepytał na tę okoliczność komendy 16 największych polskich miast - i wychodzi na to, że tylko w nich w pierwszym półroczu zginęło ok. 6 tys. jednośladów.
Problem dotyczy głównie dużych miast. W Katowicach każdego dnia dochodzi średnio do czterech kradzieży. W Poznaniu do końca lipca zgłoszono niemal tyle samo tego typu przestępstw, ile w całym roku 2010.
Rekord wzrostu pobiła jednak Bydgoszcz, gdzie od stycznia do lipca zniknęło 149 jednośladów - ponaddwukrotnie więcej niż w całym 2010 r. i o kilka więcej niż w 2011 r.
>>>>
Przypuszczam ze pijaczki kradna na zlom a co lepsze na sprzedaz ... Niestety musicie wozic zamkniecia i to solidne - nie te z marketow co to mozna wyrwac szarpnieciem ale jakies lancuchy i klodki . Tego tak latwo nie rusza...Widzicie jak ciezkie jest zycie wsrod menelstwa . Krdan rowery metalowe ogrodzenia . Smieci wywalaja do lasu czy na puste dzialki . Jedziesz a tu brud smrod i jakies kilkuty metalowe bo wycieli slupki ... KOSZMAR !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:48, 08 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
RPD zaniepokojony zbliżającym się wyjściem z więzienia zabójcy-pedofila
Rzecznik praw dziecka Marek Michalak zaniepokojony jest zbliżającym się wyjściem z więzienia seryjnego zabójcy-pedofila Mariusza T. RPD zaapelował do ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina o podjęcie działań, które pozwolą ochronić dzieci przed tym przestępcą.
Mariusz T. odbywa karę pozbawienia wolności w Zakładzie Karnym w Rzeszowie. Pierwotnie został skazany na karę śmierci za cztery brutalne zbrodnie popełnione na dzieciach, jednak na mocy ustawy o amnestii karę zamieniono na 25 lat więzienia. Zakład karny opuści 11 lutego 2014 r.
Michalak zaniepokojony jest faktem, że postawa Mariusza T. mimo długotrwałej resocjalizacji nie daje żadnych gwarancji, iż nie powróci on na drogę przestępstwa.
- Mam świadomość, że u podstaw demokratycznego państwa prawa funkcjonuje założenie, że odbycie całości kary jest równoznaczne z pełnym zadośćuczynieniem popełnionym krzywdom i wymaga od organów państwa zapobiegania stygmatyzacji osób skazanych. Jednakże analiza opisanego przypadku, brutalność działania Mariusza T., jego postawa i rokowania w zakresie powrotu do przestępstwa, wymagają refleksji nad ewentualnymi działaniami profilaktycznymi i postpenitencjarnymi, jakie można byłoby wdrożyć - uważa RPD.
Rzeczniczka Ministerstwa Sprawiedliwości Patrycja Loose poinformowała w piątek PAP, że problem zagrożenia wynikającego z możliwości popełnienia ponownych przestępstw przez tzw. sprawców niebezpiecznych jest analizowany w resorcie.
Michalak przypomina, że w 1988 r. Mariusz T., były nauczyciel, wówczas 26-letni, zwabił do swojego mieszkania w Piotrkowie Trybunalskim, a następnie zamordował trzech chłopców, zadając im kilkadziesiąt ciosów nożem. Podczas śledztwa wyszło na jaw, że wcześniej zabił jeszcze jedno dziecko, które udusił w swoim mieszkaniu. Ponadto był karany za wykorzystywanie seksualne dzieci, a ostatnich zbrodni dokonał podczas przerwy w odbywaniu kary udzielonej w związku z chorobą matki.
Już w trakcie procesu Mariusz T. twierdził, że "zabijając, doznawał odprężenia", a pytany, czy będzie usiłował nawiązać kontakty z małoletnimi po wyjściu z więzienia, bez wahania odpowiadał twierdząco. Nigdy nie wyraził skruchy za popełnione zbrodnie. Biegły seksuolog rozpoznał u oskarżonego biseksualną orientację płciową z cechami pedofilii.
We wrześniu 1989 r. Mariusz T. został skazany na karę śmierci. Jednak w grudniu 1989 r. weszła w życie ustawa o amnestii i karę śmierci zamieniono na 25 lat pozbawienia wolności; ustawa nie przewidywała możliwości zamiany kary na dożywocie.
Aktualnie Mariusz T. przebywa na oddziale terapeutycznym dla skazanych z niepsychotycznymi zaburzeniami psychicznymi, w tym skazanych za przestępstwa popełnione w związku z zaburzeniami preferencji seksualnych lub upośledzonych umysłowo. Nie wyraził zgody na odbycie terapii dla sprawców przestępstw seksualnych - o zastosowaniu wobec niego tej terapii zadecydował sąd.
Z rysu psychologicznego skazanego sporządzonego na prośbę rzecznika przez Zakład Karny w Rzeszowie wynika, że "prezentuje on bardzo głęboki poziom psychopatologii". W opinii napisano też, że jego niechęć do podjęcia faktycznej (a nie tylko spełniającej formalne kryteria) terapii wskazuje, że osadzony nie poddaje własnych dewiacyjnych tendencji jakiejkolwiek refleksji, a także, że "aktualnie prezentuje przekonanie o całkowitym braku skłonności dewiacyjnych". Zdaniem opiniujących Mariusz T. powinien być poddawany długoterminowym oddziaływaniom terapeutycznym także po odbyciu kary.
Według RPD priorytetem powinno być wyposażenie skazanego w umiejętność kontrolowania jego popędów i zaburzeń, które obecnie ograniczają jego możliwości prawidłowego funkcjonowania w społeczeństwie.
Rzecznik podkreśla, że jego intencją nie jest ingerowanie w przestrzeń swobód i wolności obywatela, który odbył karę pozbawienia wolności za popełnione przestępstwa, ale ochrona społeczeństwa - w tym przypadku dzieci - przed ewentualnymi skutkami "zaniechania podjęcia środków zaradczych".
W związku tym RPD zwrócił się do Gowina z prośbą o podjęcie "zdecydowanych działań zgodnych z kompetencjami ministra sprawiedliwości, które pozwolą uchronić w przyszłości dzieci zagrożone atakami ze strony Mariusza T.".
Rzeczniczka Ministerstwa Sprawiedliwości powiedziała PAP, że pod uwagę są brane różne koncepcje środków zabezpieczających występujących w innych państwach, jak np.: postpenalna izolacja występująca w Niemczech, stosowanie przymusowego leczenia (np. w Norwegii, Francji), czy środków polegających na częściowym upublicznieniu (np. dyrektorom szkół czy organom samorządów) rejestrów przestępców szczególnie niebezpiecznych (jak np. w niektórych stanach USA).
- Należy jednak zauważyć, że wszelkie działania w tym zakresie wobec osób, które za swój czyn zostały skazane i karę odbyły, podlegają ograniczeniom wynikającym z konstytucji oraz Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Ewentualne środki nie mogą więc zmierzać do ponownego ukarania za ten sam czyn, ale muszą pełnić wyłącznie rolę prewencyjną wobec zagrożenia istniejącego w momencie ich wprowadzenia. Zagrożenie to musi być oceniane w oderwaniu od czynu popełnionego przed wejściem w życie ustawy i musi być obiektywnie weryfikowalne w oparciu o dostępną wiedzę medyczną - podkreśliła Loose.
>>>>
Wychodzi taki i juz wiadomo ze zniszczy jakies dziecko . Na ktore padnie ??? Horror ! I niech prawnicy nie pieprza ze nic nie mozna zrobic bo ,,juz odsiedzial'' . Podejmuje sie czynnosci GDY JEST PODEJRZENIE !!! A co dopiero gdy mamy nalogowego zwyrodnialca !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:36, 10 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Samorządowiec Jarosław Przygodzki nie żyje - znaleziono go z raną postrzałową.
Wiceprzewodniczący sejmiku woj. świętokrzyskiego Jarosław Przygodzki nie żyje. Informację podał na stronie internetowej Urząd Marszałkowski w Kielcach. Ciało samorządowca z raną postrzałową znaleziono w gm. Końskie - poinformowała policja.
Jak powiedział podkom. Grzegorz Dudek, rzecznik Komendy Wojewódzkiej w Kielcach ciało 48-letniego mężczyzny znaleziono około południa w gminie Końskie, nieopodal jego miejsca zamieszkania. - Będziemy wyjaśniać okoliczności śmierci tego człowieka. Wstępnie możemy wykluczyć, aby ktoś przyczynił się do jego śmierci - powiedział rzecznik świętokrzyskiej KWP.
>>>>
Kolejny ktory ,,zrobil kariere'' w polityce . I PO CO SIE TAM PCHACIE ? PO CO SIE W OGOLE PCHACIE ? To najlepszy sposob na zyciowa katastrofe . Pchac sie tam gdzie byc sie nie powinno...
Po południu wstępne czynności na miejscu zdarzenia zakończyła także prokuratura. - Układ sytuacyjny na miejscu zdarzenia wskazuje raczej na śmierć samobójczą. Niemniej jednak do chwili zebrania materiału dowodowego i oceny prawdopodobieństwa wszystkich wersji nie możemy wykluczyć żadnej ewentualności - wyjaśnił prokurator Rafał Orłowski z Prokuratury Okręgowej w Kielcach.
- Samochód, dokumenty, wszystko wskazuje na to, że jest to rzeczywiście wiceprzewodniczący sejmiku - dodał prokurator. Zaznaczył jednak, że ze względu na rodzaj obrażeń ustalenie tożsamości jest utrudnione.
Na stronie internetowej urzędu marszałkowskiego zamieszczono pożegnanie Przygodzkiego.
Wiceprzewodniczący sejmiku województwa świętokrzyskiego, Jarosław Przygodzki był radnym III i IV kadencji. Do sejmiku kandydował z okręgu obejmującego powiaty konecki, skarżyski i starachowicki. Należał do Klubu Radnych Prawa i Sprawiedliwości. Był nadleśniczym w Nadleśnictwie Barycz (powiat konecki). Miał 48 lat.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 14:50, 11 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Szokująca decyzja - nie będą szukać porwanego dziecka.
Pan Jacek nie może liczyć na pomoc polskiej prokuratury - czytamy w "Rzeczpospolitej". Żona w dramatycznych okolicznościach zabrała i wywiozła ich synka Dawida do Portugalii. Finał polskiego śledztwa jest szokujący - zostaje umorzone z powodu „niskiej szkodliwości społecznej" czynu.
Po rozwodzie pary prawo do opieki nad Dawidem dostał ojciec. Zamieszkali w Piasecznie pod Warszawą. W lipcu 2011, gdy chłopiec miał 4 latka, żona w okrutny sposób zabrała dziecko byłemu mężowi.
Gdy wracał z synem z przedszkola, został zaatakowany a była żona zabrała krzyczącego Dawida i odjechała. Wywiozła go do Portugalii, twierdziła, że ojciec utrudniał jej kontakty z synkiem i zażądała alimentów.
Dzięki pomocy Fundacji Itaka, portugalski sąd nakazał natychmiastowy powrót dziecka do Polski. To jednak nic nie dało, bo matka z synem zniknęli i od tej pory nikt nie wie, co się z nimi dzieje.
Prokuratura w Piasecznie jednak nie zgodziła się, by wydać europejski nakaz aresztowania. W dodatku w marcu 2012 roku śledztwo zostaje umorzone z powodu „niskiej szkodliwości społecznej" czynu. Pan Jacek jest załamany i zszokowany decyzją. Tym bardziej, że portugalska policja twierdzi, że wiedzą gdzie jest matka.
>>>>
A to super ! Brawo organy !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:31, 15 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Kongres Kobiet: trzeba obalić mit matki Polki
- Trzeba obalić mit matki Polki, ponieważ stawia on przed kobietami tylko wymagania, ma wyłącznie funkcję dyscyplinującą - przekonywały uczestniczki jednego z paneli podczas IV Kongresu Kobiet w Warszawie.
Według feministki i pisarki Agnieszki Graff ważniejsze jest, jak konkretnie wygląda obecnie macierzyństwo, a nie jak wygląda jego mit. - To jest mit dzielnej ofiary (...) My nie możemy przyznać się, że jesteśmy zmęczone - mówiła. Według niej "mit matki Polki ma ogromną siłę polityczną, która działa przeciwko kobietom i jest kneblem, którym im się narzuca".
Socjolożka Elżbieta Korolczuk, współautorka książki "Pożegnanie z matką Polką", zwróciła uwagę, że w Polsce macierzyństwo teoretycznie jest wielbione, jednak w praktyce istnieje przyzwolenie społeczne na pogardzanie matkami. - Mówi się, że kochamy matki Polki, ale gdy tylko czegoś chcą, wówczas nazywa się ich postawę roszczeniową - podkreśliła.
Dodała, że z ideału matki Polki jest z zasady wykluczona pewna grupa matek nieprzystających do wzorca, np. matek niepełnosprawnych lub tych, które urodziły dzięki zapłodnieniu in vitro.
Z kolei autorka książki "Macierzyństwo Non-Fiction" Joanna Woźniczko-Czeczott podkreśliła, że mit matki Polski zakłada, że przedkłada ona potrzeby dziecka ponad własne, zaś niektóre jej nie przystają do ideału. - Mit matki Polki zakłada wizerunek, z którego trudno się wyłamać, ponieważ wówczas trzeba się przyznać do własnej słabości, że nie radzisz sobie z pewnymi obowiązkami lub nie chcesz ich wykonywać - mówiła.
W jej ocenie mit matki Polki nie przystaje do rzeczywistości; gdy porozmawia się z innymi kobietami, okazuje się, że w obawie przed krytyką społeczną nie przyznają się one do tego, że nie spełniają tego ideału jako matki.
Maria Berlińska, która ma pod opieką dzieci w rodzinie zastępczej, zwróciła natomiast uwagę, że od matek zastępczych w Polsce oczekuje się realizacji mitu matki Polki na 200 procent. - Oczekuje się od nas czegoś niemożliwego, że dzieci z poważnymi problemami emocjonalnymi pod naszą opieką od razu staną się wspaniałe.
Według niej matki zastępcze są bardzo krytycznie oceniane przez inne kobiety, które pracują w takich instytucjach jak szkoły, świetlice, przychodnie zdrowia, gdzie trafiają dzieci z rodzin zastępczych.
W jej ocenie twórcami i przekaźnikami tego mitu są same kobiety. - To my wciskamy się w ten model, że najważniejsze jest, aby było posprzątane i ugotowane - oceniła.
Panelistki zgodnie twierdziły, że trzeba obalić mit matki Polki, ponieważ są różne modele macierzyństwa, które trzeba doceniać poprzez pryzmat potrzeb i możliwości kobiet.
>>>>
Nienormalne daja czadÓ . tak jest towarzyszki Obalmy sterotypy plciowe ! Nie ma plci . Jedna rasa ludzka rasa ... Powstanie jedna zunifikowana plac tzw. unisex ! Problemy wtedy sie skoncza gdy zwiazek nasz blatny ogarnie ludzki zunifikowany lud ...
Kongres ,,kobiet'' świrówek ... Taki jest ,,poziom'' feministek o ktorym niejednokrotnie mowilem...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:12, 15 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Barbara Labuda laureatką Nagrody Specjalnej Kongresu Kobiet.
Barbara Labuda została laureatką Nagrody Specjalnej Kongresu Kobiet. - W walce o prawa kobiet była konsekwentna, bezkompromisowa - powiedziała o niej podczas laudacji Olga Krzyżanowska.
Labuda dziękując za nagrodę, powiedziała że jedną z największych wartości Kongresu Kobiet jest przywództwo zbiorowe. - To nasza energia, oparta na kompetencjach, inteligencji emocjonalnej, doświadczeniu - podkreśliła.
Premier zaznaczył, że z Labudą łączy go wieloletnia, choć niełatwa przyjaźń. Jak mówił, Labuda uczyła go, czasem w sporze, "ile warte są konkrety". Przypomniał zainicjowany przez Labudę program "Bezpieczna Droga" (ruszył w 1997 roku), w ramach którego szczególnie niebezpieczne przejścia drogowe w pobliżu szkół były nadzorowane przez specjalnych "strażników" nazywanych "aniołkami Labudy". Osoby te pilnowały, by dzieci bezpiecznie przechodziły przez jezdnię.
- Kiedy dzisiaj jadę samochodem przez Polskę i widzę tzw. aniołki Labudy; już nie wszyscy pamiętają, że te "aniołki Labudy", przez nią wymyślone i do dzisiaj funkcjonujące, to jest ileś żyć ludzkich, a przede wszystkim dziecięcych, więcej. To jest najbardziej imponujący konkret, jaki polityk może wnieść do życia publicznego i za to chciałem, Basiu, Tobie też złożyć najniższy ukłon. Byłaś wielką nauczycielką konkretu, postaram się zdawać kolejne egzaminy - powiedział premier.
Labuda była posłanką w latach 1989-1997, współzałożycielką Unii Demokratycznej (późniejszej Unii Wolności), założycielką pierwszej Grupy Parlamentarnej Kobiet. W latach 1996-2005 była sekretarzem stanu w kancelarii ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, gdzie kierowała biurem ds. społecznych, kultury i współpracy z organizacjami pozarządowymi. W czasach PRL - działaczka opozycji związana z KOR, a następnie z Solidarnością.
W Gabinecie Cieni Kongresu Kobiet Labuda jest ministrą świeckości państwa i wielokulturowości.
W ubiegłych latach laureatkami Nagrody Specjalnej Kongresu Kobiet zostały Olga Krzyżanowska, prof. Maria Janion i Henryka Krzywonos-Strycharska.
>>>>
Tia . Glownie wykazala sie bezkompromisowoscia w zdobywanai stolka dla siebie . Bez zenady widzac ze w UW juz nic nie osiagnie przeskoczyla do Kwacha . Wspanialy wzor dla kobiet chcacych byc prostytutkami ...
Impreza tych feministek jest tak duran ze szok . Jak sie ma tak pusto w glowie to sie nie wychodzi przed kamery bo to obciach ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:59, 17 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Wykorzystał seksualnie 15 dziewczynek. Został skazany
Na łączną karę trzech lat i dziewięciu miesięcy bezwzględnego więzienia skazał Sąd Okręgowy w Nowym Sączu 62-latka, który wykorzystał seksualnie 15 dziewczynek w wieku od 8 do 13 lat.
W trakcie śledztwa mężczyzna nie przyznawał się do winy. Podczas pierwszej rozprawy przed sądem oskarżony przyznał się do zarzucanych mu czynów. Sąd tego samego dnia ogłosił wyrok.
Prokuratura oskarżała Stanisława B. o to, że w okresie od kwietnia do października 2011 r. w kilku miejscowościach okręgu nowosądeckiego dopuścił się zgwałcenia sześciu małoletnich dziewczynek, oraz o dopuszczenie się przestępstw w postaci innych czynności seksualnych na szkodę ośmiu małoletnich dziewczynek. B. był również oskarżony o naruszenie nietykalności cielesnej innej ze swoich małoletnich ofiar. Prokuratura wnioskowała o karę pięciu lat pozbawienia wolności.
Śledczy uznali, że w chwili popełniania przestępstw 62-latek miał "znacznie ograniczoną zdolność rozpoznania ich i pokierowania swoim postępowaniem", dlatego sąd zastosował nadzwyczajne złagodzenie kary. Stanisław B. ma poddać się leczeniu zaburzeń seksualnych.
Stanisław B. został zatrzymany 27 października 2011 r. i osadzony w areszcie.
Wyrok nie jest prawomocny. Ze względu na dobro pokrzywdzonych dzieci rozprawa toczyła się za zamkniętymi drzwiami.
>>>>
Nie znam sprawy ale to jakis masowy pedofil . Wyrok slabiutki . Tyle gwaltow na dzieciach ? Az taki z niego przyglup ??? Wyrok na miare Pruszkowa ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:33, 17 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Nocne szaleństwa córki byłego prezydenta
Córka byłego prezydenta w przyszłą sobotę stanie na ślubnym kobiercu, dlatego w miniony weekend obył się wieczór panieński Aleksnadry Kwaśniewskiej. Tabloidy donoszą o hucznej imprezie, którą Kwasniewskiej zafundowały koleżanki. Jak na córkę prezydenta przystało, ostatnie chwile wolności żegnane były w jednym z najmodniejszych klubów stolicy.
31-letnia Aleksandra Kwaśniewsa w przyszłą sobotę wejdzie w związek małżeński ze starszym o pięć lat Jakubem Badachem. Na wieczorze panieńskim Kwaśniewskiej towarzyszyły znane osobistości m.in. Natalia Kukulska i Rafał Maserak. Tradycyjnie, na takich imprezach pojawiają się striptizerzy, ale w tym wypadku, córka prezydenta dotrzymała wcześniej danego słowa i nie było tego typu rozrywek.
Przyszła panna młoda imprezowała do późnych godzin nocnych, po czym sama zamówiła taksówkę i wróciła do domu - podaje "Fakt". Z kolei "Super Expres" skupia się na obecności na wieczorze Maseraka, który był partnerem Kwaśniewskiej w popularnym "Tańcu z gwiazdami". Mistrz tańca, jak na prawdziwego dżentelmena przystało, zabawiał córkę prezydenta rozmową i tańcem do późnych godzin nocnych.
Po udanym wieczorze panieńskim córka byłego prezydenta może skupić się na przygotowaniach do zaślubin i hucznego wesela. Ceremonia zapowiadana jest jako towarzyskie wydarzenie roku.
>>>>
Tu musze pochwalic ze zastrzegla aby nie bylo rozpusty . CO WY Z SIEBIE ROBICIE ! CO TO ZA ,,OBYCZAJE'' z filmow porno ! W ogole w co wy sie przeksztalciliscie ! Co za dno!!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:21, 19 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Otrzęsiny w gimnazjum salezjanów. Ks. Marcin Kozyra: to manipulacja
- Jestem zniesmaczony i zbulwersowany manipulacją telewizji. Ten moment otrzęsin jest praktykowany od wielu lat. Nigdy nie wywołał takiego zamieszania, co więcej nikt z rodziców ani uczniów nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń - tłumaczy na antenie Radia Plus Legnica dyrektor salezjańskiego gimnazjum w Lubinie ks. Marcin Kozyra. Na stronie gimnazjum opublikowano zdjęcia z wyjazdu integracyjnego. Widać na nich uczniów, którzy klęczą i zlizują z kolan dyrektora placówki białą pianę.
Ks. Kozyra podkreślił, taka forma zabawy ma już tradycję od kilku lat i nigdy nie protestowali przeciwko temu rodzice. Podkreślił także, że wyjazdy integracyjne cieszą się wielkim uznaniem i zawsze "panuje tam wspaniały klimat, a uczniowie są z nich bardzo zadowoleni". - Jestem zszokowany i zdumiony możliwością nadania tym zdjęciom takiej interpretacji. Gdyby te osoby zobaczyły wszystkie fotografie nie przyszłoby im to do głowy - mówił.
Dyrektor placówki wyjaśnił także, że podobne zdjęcia były umieszczane na stronach gimnazjum w ubiegłych latach i nigdy nie budziły nieprzyzwoitych skojarzeń. - Zasłonięcie twarzy jest manipulacją. Powoduje, że jest coś nieprzyzwoitego w tych fotografiach. Tymczasem nikt z uczniów i rodziców nie zgłaszał takich zastrzeżeń - zapewnił. Tłumaczył także, ze on został "po prostu wytypowany do takiej konkurencji". - Była kilka zabaw. Młodzież szła od jednego do drugiego nauczyciela i wypełniała zadania, a na końcu odbywało się pasowanie, w formie takiego "hołdu". Naprawdę była świetna zabawa - opowiadał.
Na stronie gimnazjum można przeczytać także komentarze uczniów, animatorów otrzęsin, rodziców, nauczycieli, którzy bronią ks. Kozyry. Uczniowie i organizatorzy otrzęsin w liście opublikowanym na stronie piszą w obronie księdza, że to nie bita śmietana (jak sugerowały media), a pianka do golenia. "Ksiądz miał za zadanie przyjąć jedynie, nie ubliżając nikomu, hołd "kociaków", po czym symbolicznie pasował ich na uczniów" - napisali. Podkreślili także, że "jedyną czynnością jaką mieli wykonać uczniowie (nie tylko dziewczynki) było dotknięcie ustami pianki do golenia, której gruba warstwa znajdowała się na kolanach Księdza Dyrektora".
Prokuratura bada sprawę otrzęsin w gimnazjum
Prokuratura zapowiedziała, że zajmie się sprawą otrzęsin w salezjańskim gimnazjum w Lubinie. Kontrolę w szkole zapowiada również kuratorium oświaty.
Jak poinformowała Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Legnicy, lubińska prokuratura rejonowa postanowiła zająć się z urzędu sprawą zachowań dyrektora gimnazjum salezjańskiego w Lubinie podczas otrzęsin uczniów I klasy tej szkoły. Jeszcze rano prokuratura nie widziała podstaw do wszczęcia postępowania.
"W trakcie czynności sprawdzających prokurator oceni, czy nie zostały zrealizowane znamiona przestępstwa przeciwko wolności seksualnej i obyczajności, mającego postać doprowadzenia małoletnich poniżej 15. roku życia do wykonania tzw. innej czynności seksualnej oraz ewentualnie innych przestępstw" - napisano w komunikacie.
Ponadto, jak wynika z uzyskanych z Komendy Powiatowej Policji w Lubinie informacji, do tamtejszej komendy wpłynęło zawiadomienie o przestępstwie w tej sprawie.
Również kuratorium oświaty we Wrocławiu skontroluje lubińskie gimnazjum pod kątem zachowania się dyrektora placówki w czasie otrzęsin pierwszoklasistów. Zdjęcia z otrzęsin zostały zamieszczone na stronie internetowej szkoły.
Jak poinformowała Janina Jakubowska, rzeczniczka prasowa Kuratorium Oświaty we Wrocławiu dolnośląska kurator Beata Pawłowicz już podjęła decyzję o przeprowadzeniu kontroli w salezjańskim gimnazjum. - Nie potrafię powiedzieć dokładnie, kiedy rozpocznie się kontrola. Jesteśmy w trakcie przygotowań do niej. Myślę, że rozpocznie się albo jeszcze w tym tygodniu, albo w przyszłym - mówiła Jakubowska.
Ponadto został skierowany do rzecznika dyscyplinarnego przy wojewodzie dolnośląskim wniosek o wszczęcie postępowania wyjaśniającego. Rzecznik ma trzy miesiące na rozpatrzenie wniosku. Po tym okresie musi zdecydować, czy sprawę umarza, czy kieruje ją do komisji dyscyplinarnej. Komisja z kolei może sprawę umorzyć albo ukarać osobę: naganą, zwolnieniem z pracy, zwolnieniem z pracy i trzyletnim zakazem wykonywania zawodu lub dożywotnim zakazem wykonywania zawodu.
Jako pierwsza materiał o zdjęciach zamieszczonych na stronie internetowej salezjańskiego gimnazjum wyemitowała w połowie września lubińska telewizja TVL Odra. Zdjęcia zostały opublikowane na stronie gimnazjum i były ogólnodostępne.
>>>>
Znowu znalezli ,,pedofilie'' u ksiezy ??? Tak to wyglada... Oczywiscie tego typu imprezy sa glupie z punktu widzenia rozumu . Ja juz nie pamietam jak to bylo za moich mlodych lat ale cos tez tam trzeba bylo zjesc i sie ubrudzic ... Ale osobnicy z mediow to nalogowi pornomaniacy . Rabia tyle pornoli w sieci ze wszystko im sie kojarzy . Takie sa fakty...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 13:31, 24 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Coraz więcej dzieci staje się ofiarami.
Rośnie odsetek nieletnich, którzy doznają obrażeń lub tracą zdrowie w wyniku zaniedbań opiekunów - stwierdza "Rzeczpospolita".
Jak wynika z danych KGP, 5 lat temu na ok. 14 tys. pokrzywdzonych, którzy doznali "uszczerbku na zdrowiu", było 2,5 tys. dzieci (czyli 1/6). W 2011 r. było ich prawie 4 tys. na 16 tys. osób, czyli już co czwarta ofiara to dziecko. I ten rok zapowiada się podobnie, bo w tym półroczu takich dzieci jest blisko 2 tys.
Za statystyką kryje się krzywda nieletnich i najróżniejsze obrażenia, jakie odnieśli w wyniku m.in. szarpania, uderzeń pasem czy sznurem od żelazka, ciosów w głowę. W taki sposób bowiem powstają obrażenia, za które rodzic czy opiekun słyszy zarzut "spowodowania uszczerbku na zdrowiu".
Psycholog społeczny prof. Janusz Czapiński wskazuje na stopniowo erodującą polską rodzinę, a z drugiej strony na marazm służb odpowiedzialnych za dobro dziecka. Jest coraz więcej sygnałów, że instytucje publiczne źle funkcjonują, czego dowodem są ostatnie nagłośnione przez media dramaty dzieci - ocenia.
>>>
Niestety ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:24, 26 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Przemysław Wilczyński
Tygodnik Powszechny
Rodzice, nie urzędnicy
Rodzice zastępczy "zarabiają na dzieciach", a rodzicom biologicznym masowo odbiera się je "za biedę" – takie wnioski można wyciągnąć z komentarzy po tragedii w Pucku. Nie idźmy tą drogą.
Przypomnijmy: w ubiegłym tygodniu media obiegły informacje o rodzicach zastępczych podejrzanych o zakatowanie dwójki dzieci: 3-letniego Kacpra i 5-letniej Klaudii. Równie szokująca co same doniesienia o śmierci jest sekwencja zdarzeń od momentu przyznania małżeństwu Cz. prawa do pełnienia nowej roli.
Piątka dzieci – odebranych wcześniej rodzicom biologicznym – trafia pod dach Cz. na początku roku, ponad rok po otrzymaniu przez nich uprawnień (jak się później okaże, wbrew przepisom). 3 lipca życie traci Kacper: rodzice zastępczy twierdzą, że dziecko spadło ze schodów. Nikt wersji Cz. nie podważa: dopiero później okaże się, że chłopiec miał poważne obrażenia wewnętrzne. 12 września umiera Klaudia. Cz. zeznają, że dziewczynka potknęła się w wannie i zachłysnęła. Prokuratura wszczyna śledztwo, a rodzice zastępczy zostają zatrzymani.
To, że przy okazji tragedii w Pucku zawiedli ludzie, i to na wszystkich niemal etapach tej sprawy – przyznawania prawa Cz. do pieczy zastępczej, braku odpowiedniej kontroli po wypadku z lipca, niepodjęcia odpowiednich działań przez prokuraturę po pierwszym zdarzeniu – wydaje się oczywiste. Warto się jednak zastanowić, w jakim kierunku zmierza dyskusja po tej tragedii. Dyskusja podwójnie ważna, bo dotycząca rodzicielstwa zastępczego i przemocy domowej.
"Zobacz, ile zarobili na tych dzieciach wyrodni rodzice z Pucka!"– krzyczał jeden z tabloidów, a gęsta atmosfera wokół rodzicielstwa zastępczego wyszła poza łamy brukowców. W zeszłym tygodniu nawoływano np. do "większej kontroli", jaką państwo miałoby nałożyć na tzw. zawodowych rodziców zastępczych
Kim są? W odróżnieniu od rodziców zastępczych spokrewnionych (zwykle babć, dziadków, cioć, którzy biorą pod opiekę dzieci) nie łączą ich z dziećmi więzy krwi. Przechodzą specjalistyczne kursy i w razie zapotrzebowania w danym powiecie opiekują się dziećmi przy finansowym wsparciu państwa. Jakie mają motywacje?
– Wielu nie posiada własnych dzieci i nie może pozwolić sobie, z różnych przyczyn, na adopcję – mówi Renata Durda, kierownik Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia", ekspertka w dziedzinie rodzicielstwa zastępczego. – Jeszcze inni mają dzieci, które wyfruwają z gniazda, a oni wciąż się czują młodzi i uznają, że mogą zrobić coś dobrego. To fantastyczni ludzie, do których trafiają dzieci ciężko poturbowane przez los. Jest też grupa, dla której ważną motywacją jest brak pracy. Jeśli niezbyt się angażują emocjonalnie w opiekę, ale wywiązują ze swoich zadań, zapewniając podopiecznym pierwsze doświadczenie poczucia bezpieczeństwa, nie jest najgorzej. Grupa trzecia to ci, którym pieniądze przesłaniają wszystko. Warto jednak pamiętać, że stanowią mniejszość i że fakt ich istnienia nie zwalnia państwa z obowiązku opłacania rodzicielstwa zastępczego – zajęcia wymagającego nie tylko poświęceń, ale też środków.
Zważmy teraz kontekst dramatu z Pucka: to moment, w którym polska piecza zastępcza, oparta na anachronicznych domach dziecka, przechodzi trudne przeobrażenia: zmiany, które weszły niedawno w życie, mają doprowadzić do stopniowego odchodzenia od placówek opiekuńczo-wychowawczych w stronę adopcji i rodzicielstwa zastępczego właśnie. Jak żmudnym – i na razie nieskutecznym – procesem jest ta ewolucja, pokazał niedawny raport NIK. "Pracownicy socjalni alarmują, że z każdym rokiem jest coraz mniej kandydatów na rodziców zastępczych i adopcyjnych. Pomoc państwa jest znikoma, a akcje informacyjne – zachęcające do podjęcia wysiłku rodzicielstwa zastępczego – nieskuteczne" – pisali m.in. urzędnicy Izby.
Jak atmosfera wokół rodziców zastępczych – wyliczanie ich dochodów, domaganie się większych restrykcji – może wpłynąć na zgłaszanie się nowych kandydatów, nietrudno zgadnąć.
– Ci nie do końca zdecydowani pomyślą: "Jeśli wszyscy mają patrzeć na nas podejrzliwie, gra jest niewarta świeczki" – ostrzega Renata Durda. – Dokładne zbadanie dramatu z Pucka to jedno, a domaganie się większej kontroli nad rodzinami zastępczymi to drugie. Bo jak taka kontrola miałaby wyglądać? Mamy stworzyć kolejną specinstytucję? Pamiętajmy, że rodziny zastępcze potrzebują często przede wszystkim świętego spokoju. Nie może być tak, że nagle po domu będą się nieustannie kręcić panie z CPR-u, z OPS-u, pani kuratorka i pan sędzia rodzinny, bo dojdziemy do absurdu.
Nie oznacza to, że rodzice zastępczy nie potrzebują większego wsparcia. – Wsparcie oznacza uwagę, uwaga pozwala dostrzec różne rzeczy, także te niepokojące – podkreśla Durda. – Domagajmy się od państwa, by pieniądze pochodzące z naszych podatków były mądrze wydawane. Ale nie zaczynajmy od logiki kontroli, bo może to wyrządzić więcej szkody niż pożytku.
"Za często i za łatwo odbieramy dzieci rodzinom, bo są biedne" – powiedział w radiu TOK FM Tomasz Terlikowski, proszony o komentarz do tragedii z Pucka (zaznaczył przy tym, że nie chce przesądzać, jak było w tej konkretnej sytuacji). Podobne diagnozy słyszymy często. Jeśli polegają na prawdzie, publicystyczne larum to za mało: państwo polskie nagminnie łamie prawo (odebranie dzieci jest możliwe tylko w przypadku przemocy oraz zaniedbań, które zagrażają życiu lub zdrowiu dziecka)! Tylko czy na pewno tak jest? Jeśli ograniczymy się – badając sprawę – do tabloidowych wypowiedzi pokrzywdzonych rodziców, wnioski będą jednoznaczne: dzieci odebrano, bo nie było łazienki, komputera i pieniędzy na książki. Jeśli każdej ze spraw przyjrzymy się uważniej, okaże się, że bieda stanowi w większości jedynie scenografię, a w grę wchodzą ciężkie zaniedbania, alkoholizm i przemoc.
Jak było w Pucku, rzeczywiście trudno jednoznacznie przesądzać, choć informacji o tym, że ojciec biologiczny dzieci był w więzieniu, a matka była (to wersja urzędników) niewydolna wychowawczo, trudno lekceważyć. Z faktu, że na etapie przydzielania dzieci do rodziny zastępczej popełniono rażące błędy, nie wynika jeszcze, że popełniono je również odbierając te dzieci rodzicom biologicznym.
Oderwijmy się na moment od tamtego dramatu. W dyskusji na temat odbierania dzieci rodzicom warto pamiętać o jednym: o ile omyłkowe odebranie – owszem, traumatyczne – to decyzja odwracalna, o tyle nieodebranie w sytuacji zagrożenia może skończyć się dramatem nieodwracalnym. O tym, że rodziców – w kontekście przemocy i poważnych zaniedbań – nie warto dzielić na biologicznych, adopcyjnych i zastępczych, boleśnie przekonaliśmy się kilka dni po doniesieniach z Pucka: niedaleko Łodzi matka zabiła jedno ze swoich dzieci nożem...
Wróćmy jednak do "biedy". Renata Durda: – Zajmowałam się setkami przypadków przemocy, w sąsiedztwie naszej placówki jest dom dziecka, z którym współpracujemy i przez który przewinęła się masa dzieci odebranych rodzicom. Nigdy nie spotkałam się z przypadkiem interwencji z powodu biedy. Rzeczywiście: wiele jest rodzin, w których nie było katowania, za to były długie okresy zaniedbań zagrażających zdrowiu i życiu. - Trzeba zmienić ustawę o przemocy w rodzinie, bo dała nieograniczoną władzę urzędnikom nad rodziną –wciąż słyszymy z ust niektórych komentatorów, odkąd dwa lata temu weszło w życie nowe prawo. Co zmieniło? Wprowadziło bezwzględny zakaz przemocy, a także możliwość odebrania dziecka przez urzędników (bez zgody sądu) w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia. Nie dało bynajmniej służbom władzy absolutnej: decyzję o odebraniu dziecka podejmuje policjant wraz z pracownikiem socjalnym, lekarzem, ratownikiem medycznym lub pielęgniarką i musi ona być – co w dyskusjach często się pomija – zatwierdzona przez sąd rodzinny w ciągu 24 godzin.
Jakie skutki wywołało nowe prawo? Gdyby ograniczyć się do lektury brukowców i wypowiedzi zrozpaczonych rodziców (np. biologicznej matki dzieci z Pucka, którą przedstawia się jako ofiarę urzędników), istotnie można by sądzić, że państwo po wprowadzeniu nowej ustawy panoszy się w naszych domach i odbiera dzieci "po uważaniu". Co mówią statystyki? Liczba przypadków interwencyjnego odebrania dzieci była podobna przed 2010 r. i po nim. Jeśli jest powód do bicia na alarm, jest nim raczej – tak mówią ci, którzy na co dzień zajmują się problemem przemocy domowej – opór wymiaru sprawiedliwości i pracowników socjalnych przed podejmowaniem decyzji "wbrew rodzinie".
Dlaczego nowe prawo było potrzebne? Choćby z tego powodu, że istnieje u nas nadal przyzwolenie na przemoc. I przekonanie, że zgłaszając podobne przypadki, możemy "tylko zaszkodzić rodzinie". Dowód? O przemocy w domu Cz. (wtedy jeszcze "tylko" z ich dziećmi biologicznymi jako ofiarami) wiedział dyrektor szkoły. O podejrzeniu przestępstwa jednak nie zawiadomił.
Jednocześnie w ostatnich latach w Polsce – przynajmniej w sferze mentalności – coś jednak drgnęło. I to m.in. właśnie za sprawą debaty nad nowym prawem o przemocy: coraz rzadziej zdarzają się publiczne wypowiedzi dopuszczające kary cielesne jako metodę wychowawczą (podobnie trudno znaleźć broniących domów dziecka).
To właśnie w ostatnich latach zrobiliśmy krok do przodu: od filozofii, w której państwo milcząco akceptuje domowe horrory, do filozofii, w której urzędnik wstawia się (przynajmniej teoretycznie, bo dyskusja o efektywności tego systemu to osobna sprawa) za bezbronnymi dziećmi. Domaganie się kroku w tył to droga donikąd.
>>>>
Super ! Powstal biznes - dilerstwo dzieci . Sprokurowany przez urzendasow ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:27, 27 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Sąd: Kora powinna być zbadana psychiatrycznie.
Akt oskarżenia przeciwko Korze (Oldze J.) o posiadanie marihuany został zwrócony do prokuratury - dowiedział się portal tvp.info. Zdaniem sądu prokuratura, przed wysłaniem sprawy do osądzenia, powinna powołać biegłego, który stwierdzi, czy piosenkarka jest uzależniona od narkotyków i czy jest poczytalna. Prokuratura zapowiada zaskarżenie tej decyzji.
Jak donosi tvp.info, Sąd Rejonowy dla Warszawy-Żoliborza zdecydował o zwrocie do prokuratury aktu oskarżenia przeciwko piosenkarce „celem jego uzupełnienia”. W uzasadnieniu tej decyzji można przeczytać, że „zasadnym jest przeprowadzenie opinii biegłego, czy Olga J. jest uzależniona od narkotyków”. Zdaniem sądu zażywanie przez Olge J. narkotyków jest „faktem notoryjnym” (powszechnie znanym - przyp. red.), gdyż w „wielu pismach się do tego przyznawała i nie budzi on wątpliwości”.
- Sąd zobowiązał prokuratora m.in. do przeprowadzenia badań psychiatrycznych. Zgodnie z ustawą o przeciwdziałaniu narkomanii obowiązkowe jest też sporządzenie przez specjalistę wywiadu, czyli rozmowy z oskarżonym na temat środków, których dotyczy sprawa - powiedział rzecznik prasowy warszawskiego sądu okręgowego sędzia Igor Tuleya. Dodał, że postanowienie sądu o zwrocie sprawy nie jest jeszcze prawomocne, prokuratura może się na nie zażalić.
Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Dariusz Ślepokura powiedział, że zażalenie takie jest już przygotowywane przez prokuratora i wkrótce trafi do sądu okręgowego. - Prokurator stoi na stanowisku, że z akt sprawy wcale nie wynika, aby oskarżona była uzależniona, czy też sama zażywała narkotyki, więc nie było podstaw do skierowania jej na badania psychiatryczne - powiedział.
Prok. Ślepokura dodał, że prokuratura nie mogła zastosować w przypadku wokalistki od niedawna obowiązującego przepisu, który pozwala na umorzenie postępowania przez prokuratora, jeśli sprawa dotyczy małej ilości narkotyków na własny użytek sprawcy. - W orzecznictwie przyjmuje się, że nieznaczna ilość to jedna-dwie działki; w tym przypadku chodzi natomiast o około pięć-sześć działek. Ponadto Olga J. wskazywała, że środki te nie były na jej własny użytek - wyjaśnił.
Przesyłka dla Ramony
Olga J. została zatrzymana przez warszawską policję w czerwcu. W paczce nadesłanej na jej adres celnicy znaleźli marihuanę. Media donosiły wówczas, że przesyłka była zaadresowana na jej psa, Ramonę. Jak wówczas informowała policja, w jej domu znaleziono ok. 3 gramów narkotyku. Postawiono jej zarzuty i zwolniono.
Sprawą zajęły się dwie prokuratury - żoliborska, która prowadziła śledztwo ws. narkotyków znalezionych w domu, i mokotowska, która nadzoruje śledztwo prowadzone przez celników, a dotyczące przesyłki. To drugie zakończy się prawdopodobnie we wrześniu umorzeniem.
W myśl ustawy antynarkotykowej za posiadanie środków odurzających lub substancji psychotropowych grozi do trzech lat więzienia, ale w przypadkach mniejszej wagi, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Gdyby udowodniono komuś posiadanie znacznej ilości narkotyków, groziłoby mu od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia.
"Marihuana do celów badawczych"
W oświadczeniu przesłanym przez menedżerkę piosenkarki Katarzynę Litwin napisano, że konopie indyjskie znajdowały się w domu dla celów badawczych. "Kamil Sipowicz, partner 'Kory' - poeta, rzeźbiarz, malarz i naukowiec (posiada tytuł doktora nauk humanistycznych), jest autorem książek poświęconych historii konopi oraz hipisów w Polsce. Aktualnie kończy pracę nad kolejną pozycją o podobnej tematyce, a niewielką ilość marihuany przechowywanej w domu traktował jak materiał badawczy służący do zdjęć i opisów" - napisano w oświadczeniu.
Sprawa Kory wzbudziła wiele emocji w środowisku polityków i artystów. Część z nich wystosowała specjalny apel, w którym podkreśliła, że "niewielka ilość marihuany może być zgodnie z ustawą podstawą do niepodejmowania żadnych działań przez prokuraturę, a tak się jednak nie dzieje".
>>>>
Wreszcie trafna decyzja sadu ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:58, 27 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Rodzice piszą: są już pierwsze przejawy agresji
List rodziców, podpisany i przybity pieczątką Rady Rodziców z Salezjańskiego Gimnazjum im. św. Dominika Savio w Lubinie, już dotarł do Marka Michalaka, Rzecznika Praw Dziecka. - Otrzymałem list od rodziców i jest on obecnie analizowany - mówi Onetowi Michalak.
Co w nim jest? Otóż rodzice i nauczyciele z lubińskiego gimnazjum zwracają się do RPD z prośbą o „podjęcie działań mających na celu ochronę dóbr osobistych” dzieci, bo dobra te "w ostatnich dniach w sposób rażący zostały naruszone przez media lokalne i ogólnopolskie". - W mediach tych jest ukazywany wizerunek naszych dzieci zaopatrzony w niewłaściwą interpretację materiałów zdjęciowych pochodzących ze szkolnych otrzęsin. Według naszych dzieci, które uczestniczyły w tych otrzęsinach, sposób przedstawiania wydarzeń jest nieprawdziwy i tendencyjny - czytamy w liście.
Dalej rodzice stwierdzają, że „uczniowie gimnazjum stali się obiektem agresji ze strony rówieśników (i nie tylko)”. - Są już tego pierwsze przejawy: dzieci są zaczepiane na ulicach i w środach komunikacji, są adresatami nieprzyzwoitych żartów i docinków, są atakowane na stronach internetowych i nachalnie zaczepiane przez dziennikarzy. Takie postępowanie wobec dzieci prowadzi do jawnej dyskryminacji - zauważają rodzice. Dodają oni też, że w salezjańskim gimnazjum wychowuje się dzieci "zgodnie z etyką chrześcijańską, na dobrych ludzi i obywateli".
>>>
Media moga byc z sibie dumne ! Brawo wam ! Czekamy na pierwsze ofiary smiertelne WTEDY DOPIERO BEDZIECIE KRECIC MATERIALY ! BYDLAKI !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:52, 28 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
To urzędnicy są winni śmierci dzieci z Pucka.
Fakt
Zatrważające wyniki kontroli w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w Pucku! Jak się okazuje, śmierci małego Kacperka (3 l.) i jego siostry Klaudii (5 l.), którzy zginęli z rąk swoich rodziców zastępczych, można było uniknąć. Urzędnicy, którzy przyznali dzieci przyszłym oprawcom dobrze wiedzieli, że rodzina kompletnie nie nadaje się do opieki nad maluchami. Niestety, konsekwencje ich zaniedbań okazały się tragiczne w skutkach.
Po wyjściu na jaw prawdy o śmierci małego Kacperka i jego siostry Klaudii, wojewoda pomorski Ryszard Stachurski (61 l.) postanowił przyjrzeć się temu, co rzeczywiście działo się w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie. To pracownicy tej placówki przekazali pod opiekę Anny (32 l.) i Wiesława (36 l.) Cz. piątkę małych dzieci. Wyniki kilkudniowej kontroli są zatrważające.
Jak się okazuje, od początku było wiadomo, że Anna i jej mąż Wiesław w ogóle nie nadają się na rodzinę zastępczą. Małżeństwo nie zostało odpowiednio przeszkolone, ale i tak przydzielono im pod opiekę piątkę malutkich i wymagających troski dzieci. Urzędnicy zbagatelizowali też fakt, że dom przyszłych opiekunów jest praktycznie w stanie surowym i dzieci nie będą miały tu odpowiednich warunków.
Zaniedbana została też sprawa opieki nad rodziną. I chociaż jeszcze niedawno dyrektor PCPR Beata Kryszak zapewniała nas, że koordynator odwiedzał rodzinę państwa Cz. raz w tygodniu, było to jedno wielkie kłamstwo. Opiekun został przydzielony dopiero w maju, czyli o ponad trzy miesiące za późno, a do tego w ogóle nie wypełniał swoich obowiązków jak należy. Już na długo przed śmiercią Kacperka wiadomo było, że rodzina źle opiekuje się maluchami, ale nikt nie zareagował.
– Pomimo otrzymania w maju sygnału o niewłaściwym stosunku do dzieci, ustanowiony już wówczas koordynator pieczy zastępczej nie zareagował właściwie – mówi Roman Nowak (35 l.), rzecznik wojewody pomorskiego.
Pracownicy PCPR zostali obojętni na rodzinę małżonków Cz. nawet wtedy, gdy w ich domu doszło do pierwszej tragedii, a światło dzienne ujrzał fakt, że Anna Cz. leczyła się w przeszłości psychiatrycznie. Po śmierci małego Kacperka, który według wersji rodziców zastępczych miał rzekomo spaść ze schodów, urzędnicy kompletnie zbagatelizowali sprawę. Chociaż zdarzeniu przyglądała się prokuratura rejonowa w Pucku, a śledczy badali tragedię pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci, pracownicy PCPR przeszli nad tym zdarzeniem do porządku dziennego przeprowadzając jedynie z rodzicami rozmowę na temat kar cielesnych i sprawę puszczono w niepamięć.
Tajemnicą jest jak na razie, którzy pracownicy PCPR odpowiedzą za błędy, które doprowadziły do śmierci dwójki małych dzieci. Wszystko wskazuje jednak na to, że lista takich osób będzie bardzo długa. – Wyniki kontroli zostaną przekazane organom ścigania – dodaje Roman Nowak. – Do wyciągania służbowych konsekwencji w stosunku do pracowników opieki upoważniony jest starosta pucki.
>>>>
Niestety urzedy sluza tylko jako miejsca pracy chroniace przed bezrobociem . Osobnicy tam zatrudnieni zupelnie nie interesuja sie swoja praca . Byle do wyplaty dociagnac . I takie sa skutki . Wszedzie to samo . Od gory do dolu...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 22:38, 28 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Protest mieszkańców przeciw farmom wiatrowym
Mieszkańcy wsi Żarnowo k. Augustowa (Podlaskie) są przeciwni wznoszeniu wiatraków w bezpośredniej okolicy ich domów. Chcą, by stanęły one daleko od ich gospodarstw. Zebrali już 200 podpisów pod protestem, który przekażą wójtowi gminy Augustów.
W piątek blisko 30 osób przyszło na sesję rady gminy Augustów; przedstawili swoje racje radnym gminy. Przedstawiciel protestujących Krzysztof Przekop powiedział radnym, że wiatraki mają powstać w środku małej wsi Żarnowo. Według niego odległość wiatraków od zabudowań wyniesie niewiele ponad 200 metrów.
„To będą duże wiatraki, blisko dwustumetrowe. Nie mogą stać tak blisko domów, gdyż taka fala akustyczna będzie szkodliwa dla zdrowia” – powiedział.
Protestujący powiedzieli PAP, że w ich okolicy ma powstać 60 wiatraków, co - ich zdaniem - zmieni i zniszczy krajobraz.
Przedstawiciel firmy, która planuje postawić turbiny wiatrowe - Polish Alternative Investments - Wojciech Jasiński powiedział PAP, że spółka chce postawić tylko dwa wiatraki, każdy o mocy 3 MW. Ma zawartych sześć umów dzierżawy działek z miejscowymi rolnikami. Dodał, że wieże wiatraków będą miały 119 metrów wysokości. Będą to nowe obiekty, które kupiono w Danii. Wartość jednego to ok. 3,5 mln euro.
Mieszkańcy chcą, by wiatraki stanęły daleko od ich gospodarstw, najbliżej ok. 1700 metrów. Zebrali już 200 podpisów pod protestem, który przekażą wójtowi gminy Augustów.
Jasiński poinformował, że we wtorek odbędzie się spotkanie z mieszkańcami i władzami gminy. Spółka ma przedstawić pozytywne aspekty inwestycji.
Przeciwni wiatrakom są także mieszkańcy innych gmin na Suwalszczyźnie: Krasnopol, Puńsk, Sejny, Bakałarzewo i Suwałki. Są plany, aby powstało tam ok. 200 wiatraków. Na Suwalszczyźnie stoi ich ok. 80.
>>>>
Zwyrodnialcy . Stawiaja ludziom e wsi takie potwory ! Co za bydlaki to wymyslaja ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:56, 29 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Alarm dla rodziny! Państwo zachęca do konkubinatu.
Państwo, zamiast wspierać rodziny, przywilejami zachęca rodziców do życia w nieformalnych związkach - alarmuje "Rzeczpospolita".
Z najnowszych danych GUS wynika, że od stycznia do lipca 2012 r. w porównaniu z analogicznym okresem poprzedniego roku liczba małżeństw zmalała o 4,8 tys. Równocześnie liczba rozwodów w tym samym czasie wzrosła o 2,7 tys.
- To z jednej strony skutek zmian demograficznych i kulturowych, z drugiej także to, że osoby samotnie wychowujące dzieci mogą korzystać z wielu przywilejów - komentuje dane Łukasz Hardt, ekonomista z Uniwersytetu Łódzkiego.
Jeśli rodzice dwojga dzieci dobrze zarabiają i grozi im, że wpadną w drugi próg podatkowy, to lepiej, żeby żyli w związku nieformalnym. Wówczas każde z nich może rozliczyć roczny PIT jako rodzic samotnie wychowujący dzieci. W ten sposób jego dochód zostanie podzielony na dwie osoby, a podatek będzie niższy.
- To o wiele większa korzyść podatkowo-finansowa niż sama ulga na dzieci, z której korzystają małżeństwa - tłumaczy Stanisław Kluza, b. szef Komisji Nadzoru Finansowego, i dodaje, że rodziny z dziećmi są także w dużo gorszej sytuacji niż osoby bezdzietne, bo muszą zapłacić większy podatek VAT, kupując więcej żywności czy ubrań.
>>>>
Bo to jest chore . To nie polityka prorodzinna tylko antyrodzinna...
Jest oczywiste ze polityka PRORODZINNA dotyczy rodzin . A wiec osob pozostajcych w malzenstwie LUB WDOW ! A nie ,,samotnie wychowujacych dzieci'' czy konkubentow ... To nie sa ,,rodziny''...
Panstwo w zaden sposob nie moze wspierac ,,produkcji'' dzieci nieslubnych... Ale na takich matolow glosujecie ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:45, 01 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
"Fakt": popularny płyn do kąpieli z sieci Rossmann zagraża dzieciom
Popularny płyn do kąpieli dla dzieci o nazwie "Babydream", który sprzedawany jest w sklepach sieci Rossmann, może być groźny dla dzieci – informuje dzisiaj "Fakt".
O skażeniu dwóch partii towaru bakteriami "serratia marcescens" ("pałeczka krwawa" – przyp. red.) poinformował drogerie Rossmann niemiecki producent płynu. Drobnoustroje mogą znajdować się w ponad 3 tys. egzemplarzy produktu, szczególnie w butelkach o pojemności 500 ml i 1 litra.
- W trosce o dobro klientów natychmiast poinformowaliśmy o zagrożeniu przy kasach oraz podjęliśmy decyzję o wycofaniu obydwu partii ze sprzedaży - mówi Eliza Dorosz-Panek z Rossmanna. O niestosowanie płynów apeluje także Małgorzata Cieloch z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Bakterie "pałeczki krwawej" są bardzo groźne dla zdrowia, gdyż mogą powodować m.in. uczulenia oraz zapalenia oczu, dróg moczowych, płuc czy opon mózgowych. W skrajnych przypadkach istnieje także możliwość zakażenia układu krwionośnego.
>>>>
Uwazajcie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:10, 03 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Zbliża się rewolucja śmieciowa. Zapłacą za nią mieszkańcy
Gminy czeka prawdziwa rewolucja. Mowa o rewolucji śmieciowej, której przyczyną jest nowa ustawa dotycząca gospodarki odpadami. W myśl nowych przepisów opłata za wywóz śmieci będzie podatkiem obowiązkowym.
Dzięki ustawie zniknąć mają dzikie wysypiska śmieci. Niestety zapłacą za to mieszkańcy...
>>>>
Niestety z taka dzicza nie ma innego wyjscia niz ogolny podatek i wolny dostep do smietnisk ... Bo robia juz wyrzucanie smieci na ... skrzowaniach drog !!! Sam widzialem w Lodzi worki na tarwniku . Jakis lajza po cichu wyrzucil i odjechal...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:22, 06 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Obrzydlistwo! Tak się odświeża stare mięso, które potem jemy
Afera mięsna: tak się odświeża mięso w hurtowni! Kolejne, porażające szczegóły krakowskiej afery mięsnej. Pracownicy hurtowni opowiadają reporterom Faktu, jak odświeżano mięso, by później trafiało do sklepów i firm kateringowych
Mięso leżące na podłodze w pojemnikach wypełnionych wodą, żarty beztroskich pracowników, którzy mieli świadomość, że biorą udział w zakazanym procederze i brak jakiejkolwiek kontroli. Taki obraz wyłania się z nagranych przez odważnych pracowników nocnych akcji „odświeżania” mięsa w krakowskiej hurtowni. Nasza redakcja dotarła do nagrań, na których widać, jak pracownicy hurtowni zdzierają naklejki z wędlin i pakowanego mięsa, by ukryć ich prawdziwą datę ważności.
– Dostawaliśmy całe pliki naklejek zastępczych, na których podana data nie miała nic wspólnego z rzeczywistością – relacjonuje pracownik hurtowni.
Przeterminowane mięso było moczone w pojemnikach z wodą. To pomagało zabić fetor. Na nagraniach widać pojemniki, które stoją na podłodze hurtowni. Filmuje je jeden z magazynierów.
– Tu się moczy towar na grilla, który będzie w sobotę – słychać głos pracownika. – Filecik, ładny rozmrożony – kontynuuje upiorną prezentację. Mięso prezentowane w nagraniu nie nadawało się już do sklepów, a „grill” oznacza, że zakupiła go do firma cateringowa. Po wymoczeniu miało trafić na imprezy i przyjęcia. W podobny sposób „odświeżano” wędliny. – W wakacje dostaliśmy niemal 300 kilogramów kiełbasy podwawelskiej, którą moczyliśmy w specjalnej wannie. Trafiła potem do sprzedaży – potwierdza jeden z pracowników.
Z informacji pracowników, wynika że „odświeżanie” mięsa odbywało się w tej hurtowni przynajmniej od dwóch lat. – Zawsze robiliśmy to nocami. Tak, by nie narażać się na ewentualne kontrole sanepidu lub innych służb – opowiada jeden z pracowników. Na trop zakazanego procederu służby sanitarne wpadły dopiero teraz.
W środę sanepid znalazł w hurtowni aż 170 kg mięsa, które miało trafić na nasze stoły. A ile takiego paskudztwa zjedliśmy, nie wiedząc nawet o tym? Być może nagrania i śledztwo pomogą odkryć szokującą prawdę.
>>>>
Bo szkoda wyrzucic ... Czlowiek czlowiekowi wilkiem > Inna sprawa jakie mamy bestialstwo ekonomiczne i trudno przetrwac ... Chwytaja sie brzydko . Oczywiscie takie rzeczy bylyby nawet podczas rozkwitu gospodarki ... Tylko ze wtedy uczciwi by wyszli na swoje . Po schlodzeniu przez tych debili uczciwi padna a zostana tylko tacy oszusci . Dlatego jest tylu lajdakow w biznesie bo schladzanie Balcerwicza powoduje bankructwo uczciowych i pozaostanie na rynku osobnikow bez sumienia . O mentalnosci hitlerowcow . Nazisci z RPP po prostu toruja droge swojakom ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:06, 07 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Rzecznik Praw Obywatelskich w liście do Komendanta Głównego Policji upomina się o skuteczniejsze ściganie kradzieży towarów w sklepach, które - gdy wartość skradzionego przedmiotu nie przekracza 250 zł - nie są przestępstwem, lecz tylko wykroczeniem.
"W ogólnospołecznym przeświadczeniu, kradzieże będące wykroczeniami nie spotykają się z tak samo skuteczną reakcją państwa, jak kradzieże będące przestępstwami" - napisała Irena Lipowicz w liście do Komendanta Głównego Policji nadinsp. Marka Działoszyńskiego. Powołując się na kierowane do niej skargi, uznała że kradzieże towarów o wartości poniżej 250 zł stają się coraz bardziej dotkliwe dla obywateli.
RPO przypomniała, że o ile wartość szkody nie przekracza 250 zł, kradzież jest wykroczeniem, za które Kodeks wykroczeń przewiduje karę aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny. Jeżeli zaś ją przekracza, wówczas czyn stanowi przestępstwo kradzieży (za co Kodeks karny przewiduje do 5 lat więzienia) lub przywłaszczenia (kara do 3 lat więzienia).
"W skardze skierowanej do mojego biura podnoszone są zarzuty, iż ze względu na niską wartość skradzionego mienia oraz fakt, iż czyny te nie są przestępstwem, nierzadko w tego typu sprawach policja, nie podejmuje realnych działań mających na celu wykrycie sprawcy oraz jego ukaranie, co może przyczyniać się do spadku zaufania obywateli wobec organów ścigania, a także osłabienia autorytetu państwa" - podkreśliła RPO.
Dodała, że obywatele skarżą się na brak odpowiedniej reakcji organów ścigania na tego typu czyny ze względu na ich znikomą społeczną szkodliwość, która - według tych organów - wynika z niskiej wartości przedmiotu kradzieży.
Zdaniem Lipowicz przeciw takiemu stanowisku oponuje Sąd Najwyższy, który w 2003 r. uznał, iż wskazanie na samą tylko wartość mienia, przy jednoczesnym uznaniu, że inne okoliczności nie mają wpływu na oceną społecznej szkodliwości, oznaczałoby wprowadzenie do kodeksu wykroczeń ograniczenia, jakiego on nie zawiera. Oznaczałoby to też wyrażenie przyzwolenia, a co najmniej obojętności prawa na drobne kradzieże - przywołała RPO stanowisko SN.
Według Lipowicz społeczne przeświadczenie o nieskuteczności organów ścigania w tego typu sprawach wzrasta. "W sposób oczywisty przekłada się to na fakt, iż nie wszyscy pokrzywdzeni składają powiadomienie o popełnieniu wykroczenia, przez co skala +drobnych kradzieży+ może być znacznie większa niż przedstawiają to policyjne statystyki" - dodała.
Dlatego zwróciła się do KGP o analizę przedstawionego problemu i poinformowanie o jej wynikach.
Rzecznik KGP Mariusz Sokołowski powiedział PAP, że zostanie pani rzecznik udzielona pełna odpowiedź w tej sprawie.
>>>>
250 zl to 4 dni pracy przecietnego czlowieka . To nie jest malo . Poza tym przypominam ze to ma byc kara czyli powinien odpracowac koszta INTERWENCJI . Zatem 8 dni pracy ...
Nalezy zatem skazywac na 1 dzien pracy (8 godz) za kradziez 30 zl ...
Kazdy umie przeliczyc ... Kto to wymyslil ze ponizej 250 zl to nie kradziez tylko wykroczenie . Owszem jesli to dzieciak ale dorosly ???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:29, 12 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Zadłużyli się i nie spłacają. Rekordzista winien 101 mln zł!
W Polsce przybywa dłużników i długów - wynika z najnowszego raportu InfoDług przygotowanego przez BIG Infomonitor.
Od końca czerwca zaległe zobowiązania Polaków wzrosły o 3 proc. i na koniec września osiągnęły poziom ponad 37 miliardów złotych. Autorzy raportu zwracają uwagę, że przeterminowane zadłużenie rośnie szybciej niż w pierwszej połowie roku, ale dłużników przybywa wolniej - w stosunku do końca czerwca o blisko procent. Jest to najwolniejszy przyrost od 9 miesięcy. W sumie z płatnościami na koniec września zalegało 2 miliony 200 tysięcy osób. Średnia kwota zadłużenia to 16 715 zł, a jeszcze w czerwcu była niższa o 268 złotych.
Z raportu wynika, że podobnie jak w poprzednich miesiącach, najwyższą łączną kwotę zadłużenia odnotowano na Śląsku. Najmniej osób zalegających z płatnościami mieszka na Podlasiu. Biorąc pod uwagę liczbę dłużników na 1000 mieszkańców, mapa zaległości wygląda inaczej. Województwa zachodnie są wyraźnie bardziej zadłużone niż wschodnie.
Autorzy raportu podkreślają, że wbrew częstym opiniom, większość zaległych płatności stanowią stosunkowo niewielkie kwoty. Aż 62 proc. łącznej kwoty przeterminowanych płatności to długi o wartości mniejszej niż 5 tysięcy złotych.
Od czerwca o 1,7 miliona złotych powiększyły się zaległości największego dłużnika, mieszkańca Mazowsza. Na koniec września wyniosły one ponad 101 milionów złotych. Zobowiązania pierwszej dziesiątki najbardziej zadłużonych stanowią około 1 proc. łącznej kwoty zaległości.
>>>>>
Trzeba byc ODPOWIEDZIALNYM ! Bo przypuszczam ze to nie wynik biedy bo takim kredytu nie daja tylko wygorowanych ambicji konsumpcyjnych . I PO CO???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:08, 15 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Firmy wykorzystują luki w systemie e-sądów i oszukują ludzi.
Coraz więcej Polaków traci pieniądze za sprawą firm sprytnie wykorzystujących luki we wprowadzonym dwa lata temu systemie elektronicznego sądu - informuje "Dziennik Polski".
Działający w trybie uproszczonym ogólnopolski e-sąd w Lublinie miał przyspieszyć postępowania w sprawach bezspornych, np. wobec osób niepłacących za telefon czy gaz. W praktyce ofiarą sztuczek windykatorów może paść każdy, nawet ktoś, kto nie ma długów. Do e-sądu wpływa co miesiąc 100 tysięcy takich spraw.
Bartłomiej Przymusiński, rzecznik Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia, zwraca uwagę, że elektroniczne pozwy składają w większości firmy, często zagraniczne, wyspecjalizowane w skupowaniu i egzekwowaniu długów. E-sąd hurtowo uznaje ich roszczenia - wydaje nakaz zapłaty na podstawie żądania i jego uzasadnienia.
Iustitia wskazuje, że firmy windykacyjne kupują często przedawnione długi, a następnie wnoszą o nie pozwy, licząc na ludzką niewiedzę. Wielu Polaków nie potrafi się bowiem bronić. Płacą zatem, by mieć święty spokój.
Ministerstwo twierdzi, że nie są to częste przypadki, ale problem narasta, więc wprowadzi w e-sądzie zmiany.
>>>>
,,Firmy'' . LAJDACY !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|