Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:03, 30 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Oszukani przy skupie bydła na pół miliona złotych
Oszukiwali przy skupie bydła. Fikcyjna firma oferowała wyższe ceny skupu żywca niż ceny rynkowe. Wysokość strat oszukanych rolników z Małopolski i woj. świętokrzyskiego sięga pół miliona.
W marcu do Komendy Powiatowej Policji w Proszowicach zaczęli zgłaszać się okoliczni rolnicy informując, że zostali oszukani. Pokrzywdzeni jakiś czas temu sprzedali swoje bydło przedstawicielom pewnej firmy, która oferowała bardzo korzystne ceny za żywiec.
Było tylko jedno zastrzeżenie - zapłata nie była gotówkową, miała zostać przelana rolnikom na ich rachunek w terminie 14 dni. Oczywiście za sprzedane bydło pieniądze nigdy nie wpłynęły.
W ciągu kilku tygodni do komendy zgłosiło się kilkunastu pokrzywdzonych. Policjanci prowadzący postępowanie ustalili, że również w powiecie kazimierskim oraz buskim dochodziło do podobnych oszustw. Wszystkie te sprawy połączono. Jak ustalono, w przestępczy proceder zaangażowane było kilkanaście osób.
Schemat działania był prosty. Przestępcy nawiązali kontakty z osobami na terenie gmin posiadającymi wiedzę o rolnikach, którzy chcieli sprzedać bydło.
Przekazywali im informację, że ich mocodawca oferuje wyższą cenę, oraz że potrzebuje każdą ilość bydła. Wykorzystując zaufanie rolników do "swoich", szybko znaleźli chętnych.
Sprzedający otrzymywali rachunki i faktury z odroczonym terminem płatności. Jak ustalono "mocodawca" to była fikcyjna osoba, na którą wystawione były pieczątki i dokumenty niezbędne do skupu żywca. Pokrzywdzonych w tej sprawie jest kilkadziesiąt osób i nadal zgłaszają się pokrzywdzeni. Rolnicy zostali oszukani na kwotę przewyższającą 500.000 zł.
Policja zatrzymała już jednego ze sprawców, któremu przedstawiono zarzuty fałszowania dokumentów, a dwóch innych organizatorów jeszcze ukrywa się.
>>>>
I znow ohyda...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:53, 01 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
W obronie dziennikarzy Superstacji.
W związku z informacjami o kolejnych pobiciach dziennikarzy Superstacji, do których dochodziło w okolicach redakcji, Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP zwróciło się do Komendanta Głównego Policji z apelem o ochronę dziennikarzy tej stacji i ustalenie sprawców pobić - czytamy na stronie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Najprawdopodobniej pobicia mają charakter rabunkowy i chuligański. Pobici dziennikarze mieli być zbywani przez funkcjonariuszy. Zajścia uzasadniano "specyfiką okolicy" warszawskiej Pragi, gdzie znajduje się redakcja. Dziennikarze domagają się ochrony obszaru, na którym mieści się stacja, a także doprowadzenie do ustalenia i postawienia w stan oskarżenia sprawców dotychczasowych pobić - czytamy w piśmie skierowanym do KGP.
>>>>
No nie ! Takie numery nie moga sie dziac !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:49, 02 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Postawili słupki, bo ktoś ukradł wszystkie pokrywy
- Dlaczego na ulicy Chmielewskiego nadal brakuje studzienek, a w zamian stoją słupki – pyta zdenerwowany czytelnik portalu Moje Miasto Szczecin.
Na początku maja w rejonie ulic Kolumba i Chmielewskiego zniknęły pokrywy studzienek i kratki z wpustów kanalizacyjnych.
Miejsca, w których brakuje pokryw i kratek zostały zabezpieczone pachołkami. Nasz Czytelnik zauważył, że od tego czasu minęło już sporo czasu, a braków nie uzupełniono.
– Minęło już ładnych parę tygodni, a studzienek nadal jak nie było, tak nie ma – mówi pan Piotr, który skontaktował się z naszą redakcją. – Przecież ktoś może wpaść do włazu i wówczas będzie nieciekawie. Naliczyłem, że na ulicy Chmielewskiego brakuje przynajmniej siedem pokryw.
Uwagi Czytelnika zgłosiliśmy do Zakładu Wodociągów i Kanalizacji. Okazuje się, że takie kradzieże zdarzają się coraz częściej.
W ubiegłym roku ZWiK wydał na nowe pokrywy do studzienek 173 tys. zł. Jak szacuje firma, połowa tych kosztów wynikała z kradzieży. W tym roku ZWiK musiał wymienić studzienki za około 50 tys. zł.
– Złodzieje wynoszą pokrywy, by później sprzedać je z zyskiem. Bywa, że po kontrolach skupów złomu udaje się odzyskać część skradzionych rzeczy – zauważa Tomasz Makowski ze ZWiK-u. – Niestety, bardzo często złodzieje tłuką elementy na kawałki, wtedy przepadają one bezpowrotnie.
Od kilku lat ZWiK wymienia pokrywy i kratki na takie, które nie zawierają metalu. Niestety, w mieście jest tych kratek dziesiątki tysięcy. Złodzieje doskonale wiedzą, które zostały już wymienione – kradną tylko te, które mogą oddać do skupu złomu.
– A skupy nie powinny przyjmować takich elementów – twierdzi Tomasz Makowski. – Każdy chce jednek zrobić interes. Żeby przeciwdziałać kradzieżom współpracujemy z dużymi skupami złomu i strażą miejską. Szczególnie uważamy na skupy, które są otwarte całą dobę. Bo złodzeje przynoszą kratki najczęściej nocą.
W tej chwili w magazynie ZWiK są 54 kratki do spustów ulicznych i ponad 60 okrągłych pokryw. Są wykonane z polimerobetonu, a więc z materiału, który jest wytrzymały, a jednocześnie nie przedstawia żadnej wartości dla złomiarzy. Jednak potrzebne są także kratki „typu niemieckiego”, które trzeba odlewać na zamówienie.
– Mają inny profil i wymiary niż standardowe. Zamawiamy je w małej odlewni w Kielcach – tłumaczy Tomasz Makowski. – Tylko niewielkie zakłady wykonują takie kratki, bo są to serie zamawiane po kilkadziesiąt sztuk.
Uzyskaliśmy obietnicę, że braki w studzienkach będą uzupełnione do końca przyszłego tygodnia.
>>>>
Niestety zdziczenie jest . Trzeba wszystko betonowac ,,, Zreszt to jest nalog . Jesli potrafia spuscic wode ze stawu i RYBY krasc !!! Nie wiem ile kosztuje kilo ryb w hurtowni i jaki jest koszt przedsiewziecia typu kradziz ryb i jaki zysk na nim ale nie sadze aby to bylo oplaclane . Albo przed swietami gdy handalrze przywoza fury choinek i wykladaja cale place potrafia wyciac wam choinke z ogrodka i ukrasc ! To jest niewtpliwie nalog . Bo z ojcem chodzi wycinac choinki przed swietami jak mieszkal pod lasem to teraz musi tez przed swietami wyciac a ze mieszka w Lodzi no to las daleko ale ogrodki blisko . Odruch Pawlowa ... Diabel namacil w glowie i sie bezmyslnie kradnie ...
fot. Sebastian Wołosz/ Moje Miasto Szczecin
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:44, 02 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Rzeczpospolita": liczba zaginionych dzieci od kilku lat systematycznie rośnie.
Liczba zaginionych dzieci od kilku lat systematycznie rośnie. W 2010 r. było ich 3469, rok później - już 4330, czyli o blisko 30% więcej. Ten rok - jak pokazują pierwsze miesiące - może być jeszcze gorszy - czytamy "Rzeczpospolitej".
- Małe dzieci, które w zdecydowanej większości odnajdują się w ciągu kilku dni, najczęściej giną z powodu braku dostatecznej opieki ze strony rodziców. W przypadku nastolatków często powodem zaginięcia są ucieczki - powiedziała gazecie Grażyna Puchalska z KG Policji.
O ile zdecydowana większość dzieci i nastolatków się odnajduje, to jest kategoria, która nie mieści się w typowych zaginięciach: porwanie, za którym stoi jeden z rodziców. W tym przypadku kontakt z dzieckiem rodzic traci na lata. Takich sytuacji niepokojąco przybywa. W ub. roku było ich 28; w tym - już 19.
- Na taki krok ludzie decydują się w sytuacji eskalacji konfliktu, kiedy po rozstaniu rodzice nie potrafią dojść do porozumienia, przy kim ma zostać dziecko - twierdzi Zuzanna Ziajko z fundacji Itaka, angażującej się w poszukiwania takich dzieci i mediacje między skłóconymi rodzicami.
>>>>
Koszmar ! Co sie dzieje ???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:59, 04 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Policjant zastrzelił żonę, córkę i siebie. "Jesteśmy zszokowani"
Rodzinna tragedia w Jastrzębiu-Zdroju na Śląsku. W jednym z mieszkań znaleziono ciało 41-letniego policjanta, jego 40-letniej żony i ich 14-letniej córki. Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna najpierw mógł zabić swoją żonę i córkę, a potem odebrał sobie życie. - Nie znaleźliśmy wstępnie żadnych śladów, które mogłyby sugerować, że mogą być w to zamieszane inne osoby - mówi RMF FM Andrzej Gąska, rzecznik śląskiej policji.
Rafał Biczysko ze śląskiej policji powiedział, że przed południem do dyżurnego jastrzębskiej komendy zgłosiła się kobieta. Poinformowała, że nie może nawiązać kontaktu ze swoją koleżanką z pracy - żoną policjanta miejscowej jednostki.
Po nieudanej próbie skontaktowania się z funkcjonariuszem, pod drzwi jego mieszkania wezwano straż pożarną. Strażacy pomogli policjantom sforsować drzwi.
W środku były zwłoki mężczyzny oraz ciała jego 40-letniej żony i 14-letniej córki. Na miejsce przybyła pomoc medyczna oraz prokuratorzy z Jastrzębia-Zdroju, którzy kierują teraz działaniami - powiedział Biczysko.
Jak mówią policjanci, wstępne informacje wskazują, że mężczyzna mógł popełnić samobójstwo, a wcześniej pozbawić życia swoją żonę i córkę. Nieznane są motywy, jakimi mógł się kierować.
Policja nie chce na razie ujawniać szczegółów dramatu. Poinformowano jedynie, że mężczyzna się powiesił. Nie wiadomo natomiast, jak zginęły córka i jej matka.
- Wszyscy jesteśmy zszokowani. Nic nie zapowiadało tragedii. To był policjant z długim stażem, mający dobrą opinię, nagradzany. Nic nie wiemy też na razie np. o problemach rodzinnych czy długach - powiedział Andrzej Gąska.
>>>>>
I znow opetanie demoniczne bo widzimy pojscie wzorem Judasza ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:42, 07 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Libacja w kościele. Połamane ławki i figurki świętych
W kościele urządzili sobie libację, teraz grożą im pięcioletnie wyroki więzienia. Do bulwersującego zdarzenia doszło w Białej. Trzej młodzi ludzie zdewastowali tamtejszą świątynię. W miniony wtorek weszli do otwartego kościoła i tam, popijając alkohol, niszczyli jego wyposażenie - podało Radio Opole.
- Wieczorem nasi funkcjonariusze z posterunku w Białej otrzymali zawiadomienie o dokonanym tam wandalizmie - mówi Piotr Pogoda z prudnickiej policji.
- W kościele policjanci zastali połamane ławki, pozrzucane obrazy drogi krzyżowej, zniszczone figurki świętych. Zabezpieczono szereg śladów, były bardzo pomocne przy ustaleniu sprawców. Na monitoringu jednego ze sklepów udało się ustalić, kto zakupił konkretne przedmioty, które zostały znalezione w tym kościele - relacjonuje Piotr Pogoda. Były to m.in. butelki po alkoholu. Na tej podstawie ustalono sprawców: dwóch dwudziestodwuletnich mieszkańców Prudnika oraz dwudziestojednoletniego mieszkańca Białej.
Przedstawione zostaną im zarzuty z ustawy o ochronie zabytków. Grozi im do pięciu lat więzienia.
>>>>
Szok i to maja byc ,,Polacy'' . Diabel opetal . Koszmar ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:42, 07 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Wywłaszczenie przy stadionie niezgodne z prawem
Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że procedura wywłaszczenia rodziny Krzywdów we Wrocławiu, z działki, na której stoi część stadionowej infrastruktury, była niezgodna z prawem.
Rodzina zapowiada, że będzie dochodzić teraz odszkodowania za bezpodstawne wywłaszczenie na mocy tzw. specustawy. Prawnicy Urzędu Wojewódzkiego uważają, że wyrok NSA niekoniecznie da im do tego prawo, bo o wysokość wyceny działki toczy się już bowiem inny spór, w innym postępowaniu.
Krzywdów pozbawiono działki przy ul. Pilczyckiej dzięki specustawie, która w przyspieszonym trybie pozwalała na wywłaszczenie. Dziś wiadomo, że gdyby nie było decyzji ministra w tej sprawie, Stadion Miejski we Wrocławiu nie powstałby przed EURO 2012. NSA uznał jednak, że cała procedura została wykonana z naruszeniem prawa.
W praktyce wyglądało to tak. Urząd Miasta próbował dogadać się z rodziną na podstawie zwykłych przepisów, a gdy to nie pomogło, sięgnął po ustawę specjalną, złożył wniosek do Urzędu Wojewódzkiego, ale ostateczną decyzją podjął minister. - W sensie formalno–prawnym wyrażaliśmy wątpliwości, że to może być decyzja, która zostanie podważona, ale taką decyzję lokalizacyjną podjęto. To w jakimś sensie pogarszało pozycję negocjacyjną dotychczasowych właścicieli działki – mówi Jarosław Perduta, rzecznik prasowy Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Wywłaszczenie terenu, na którym obecnie stoi przystanek i jest wybudowany parking skończyło się dwiema sprawami sądowymi. Pierwsza o bezprawność decyzji wywłaszczniowej – przed NSA – wygrali mieszkańcy Wrocławia. - Wprost nic z tego nie wynika, to nie podważa decyzji wywłaszczeniowej, ani nie określa straty, którą trzeba byłoby zadośćuczyniczyć. Może mieć to znaczenie w późniejszym postępowaniu, jeżeli ci państwo zdecydują się na drogę sądową i o ile sąd uzna, że odnieśli rzeczywiście istotną szkodę – uważa Jarosław Perduta.
Druga sprawa dotyczy już wycenionego wywłaszczenia. Według biegłych wybranych przez Urząd Wojewódzki w przetargu, działka Krzywdów jest warta 5,376 mln zł. Według miasta – 3 mln zł, a według byłych właścicieli – 7 mln zł. Obie strony odwołały się od wyceny. Postępowanie trwa.
>>>>
A tu jeszcze PRLowski burdel nie uprzatniety ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 16:18, 11 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Rośnie liczba samobójstw z powodów ekonomicznych. Będzie jeszcze gorzej?
Liczba samobójstw z powodów finansowych w ciągu czterech lat wzrosła w Polsce o 40 proc. Jak czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej", rok temu 450 osób odebrało sobie życie właśnie z tego powodu. Cztery lata wcześniej było to 270 osób.
W 2009 roku, kiedy byliśmy w szczytowym momencie kryzysu ekonomicznego, życie odebrały sobie 504 osoby. Taki wzrost zaobserwowano w większości krajów Unii Europejskiej i USA.
W przypadku Grecji - jak czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej" - wskaźnik samobójstw wzrósł o 18 procent, a w samej stolicy tego kraju o 25 proc.
>>>>
Niestety upadniamy sie do zachodu ...
I znow widzicie .
Po czasach Giertych i Leppera 270 rocznie
Za Tuska 450 osob .
Oczywiscie na kazda osoba zaraz jest ofiara zlych rzadow ale korelacja jest oczywista . Jak widzicie nie pchajcie sie do wladzy po trupach skoro nie umiecie rzadzic . Po co wam to ?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:44, 19 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Śląsk: Dramat mieszkańców. "Bandyckie umowy"
Mieszkańcy jednej z kamienic w Siemianowicach Śląskich mają do rozwiązania poważny problem. Nowy właściciel kupił kamienicę wraz z lokatorami. Przygotował w związku tym nowe umowy najmu, w których zastrzega sobie prawo wejścia do mieszkań najemców nawet bez ich zgody np. rozwiercając zamki - informuje TVP Info. Skandaliczne umowy zawierają także zapis o zajęciu wszystkich ruchomości na poczet ewentualnych zobowiązań. Mieszkańcy są załamani i mówią, że nowych umów nie podpiszą. - To bandyckie umowy. Większość zapisów w tej umowie jest niezgodna z ustawą o ochronie praw lokatorów – mówi jeden z mieszkańców.
>>>>
Kolejny sukces z lat 90tych ktory sobie trwa ... I nic ... Ale tak glosujecie widac wam sie to podoba ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:48, 19 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Do Rady Etyki Mediów trafiła skarga na "Super Express".
Do Rady Etyki Mediów trafiła skarga na "Super Express". Chodzi o zdjęcie leżącej w otwartej trumnie zamordowanej kobiety i stojącego obok skutego sprawcy zbrodni, jej męża, które tabloid zamieścił na swojej stronie internetowej.
Skargę złożyły dzieci zamordowanej kobiety. Jak czytamy na stronie REM, są one wstrząśnięte tym, że takie zdjęcie zostało opublikowane oraz faktem, że jest to fotomontaż. Dzieci tłumaczyły, że przy trumnie nie było ojca, gdyż został zatrzymany w dniu zbrodni.
Według REM, dziennik, publikując takie zdjęcie,"drastycznie sprzeniewierzył się etyce dziennikarskiej okazując kompromitujący brak wrażliwości". "Redakcja naruszyła zasadę szacunku i tolerancji sprawiając dzieciom dodatkowe cierpienia. Nie uszanowała powagi śmierci, wizerunku osoby zamordowanej" - argumentuje REM.
Po ukazaniu się opinii REM zdjęcie zostało usunięte ze strony internetowej "Super Expressu".
>>>>
No tak nie pierwszy raz ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:11, 21 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Psi terror we wsi. Mieszkańcy drżą o swoje życie
Urzędnicy i funkcjonariusze policji są bezradni. W Chrząszczycach na Opolszczyźnie grasuje pięć psów jednej z mieszkanek. Zwierzęta są agresywne, ale nie mają kagańców. Ostatnio dotkliwie pogryzły trzynastolatka. Policja nakłada na właścicielkę zwierząt mandaty, ale to niczego nie zmienia.
>>>>
Kolejny przyklad warholstwa . Ktore jest cecha wolnosci . Ludzie jej naduzywaja . Znane to bylo juz przed rozbiorami . Tzw. sobiepnastwo . Jeden ma ,,wolnosc'' reszta udreke i nic z tym zrobic nie mozna . Zreszta dlatego wlasnie Rzeczpospolita upadla . Trzeba to ukrocic ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:38, 25 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Matka Madzi znalazła pracę. Tańczy na rurze
Według informacji, do jakich dotarł "Fakt", Katarzyna Waśniewska, matka zmarłej w tragicznych okolicznościach małej Madzi z Sosnowca, znalazła nową pracę w Krakowie. W jednym z tamtejszych nocnych klubów tańczy przy rurze.
Tabloid informuje, że matka Madzi mieszka i pracuje w Krakowie już od dłuższego czasu. Początkowo pracowała jako barmanka w jednym z popularnych pubów, ale jej pracodawcy musieli podziękować jej za współpracę, bo była zbyt rozpoznawalna i klienci pytali, czy to naprawdę ona.
Po nieudanej przygodzie w pubie postanowiła znaleźć inną pracę. "Fakt" dowiedział się, że zatrudniła się w nocnym klubie dla mężczyzn w centrum miasta i, jak informuje, "podczas zmysłowego tańca rozbiera się za pieniądze".
>>>>
Koszmar ! Zostala prostytutka ! Diabel zupelnie opetal ...
Widzimy ze to sprawa duchowa i trzeba sie naprawde modlic a nawet poscic ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:14, 28 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Komornicy zajmują coraz więcej domów.
W ubiegłym roku komornicy zajęli ponad 157 tys. nieruchomości. To aż o połowę więcej niż w 2010 r. Zlicytowali też 4476 nieruchomości, a rok wcześniej licytacji takich było 3657 - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Ten rok może być rekordowy pod tym względem. Jak wynika z danych regionalnych izb komorniczych i największych portali licytacyjnych, zadłużonych i wystawianych na sprzedaż nieruchomości jest o 30 - 40% więcej niż przed rokiem.
To m.in. efekt polityki bankowej, które starają się pozbyć tzw. zagrożonych kredytów. Z wstępnych wyliczeń BIG Info Monitor wynika, że w tym roku sprzedadzą 6 - 7 mld zł złych długów mieszkaniowych.
>>>>
Po prostu super ! Coraz fajniej nam sie zyje !!!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:39, 30 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Matka Madzi szuka pracy. "W Krakowie nikt jej już teraz nie zatrudni"
Matka małej Madzi, Katarzyna Waśniewska, straciła kilka dni temu pracę w jednym z krakowskich klubów. Zajmowała się tam tańcem na rurze. Jak mówi informator "Faktu", teraz kobieta nie ma już wygórowanych wymagań w kwestii zatrudnienia. – Katarzyna w środowisku nocnych klubów jest spalona. W Krakowie prawdopodobnie nikt jej już teraz nie zatrudni – dodaje informator tabloidu.
Jak czytamy na fakt.pl, Katarzyna Wasniewska szuka pracy jako kelnerka. Kobieta już raz próbowała pracować jako barmanka. Podała wówczas fałszywe nazwisko, a do pracy przyjął ją jeden z pracowników baru, który jej nie rozpoznał. "To klienci poznali Waśniewską" - mówi jeden z pracowników klubu, w którym przez chwilę pracowała.
Sprawa Madzi
Półroczna Magda zginęła 24 stycznia. Początkowo jej matka utrzymywała, że dziecko uprowadzono z wózka. Potem przyznała, że dziewczynka zmarła na skutek nieszczęśliwego wypadku, a ona w panice i ze strachu ukryła jego ciało. Wskazała też miejsce zostawienia zwłok - w zrujnowanym budynku kolejowym w Sosnowcu.
Prokuratura postawiła kobiecie zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka. Matka Magdy przyznała się do winy. 15 lutego, czyli w dniu pogrzebu dziecka sąd uznał zażalenie obrony na zastosowanie aresztu i zdecydował, że matka może wyjść na wolność, co stało się kilka godzin po pogrzebie dziewczynki, który zgromadził w Sosnowcu ponad tysiąc osób. Prokuratura zarzuca jej jeszcze składanie fałszywych zeznań i tworzenie fałszywych dowodów. Katarzynie Waśniewskiej grozi do 5 lat więzienia.
>>>>>
To sie robi wina ogolna jesli zostanie prostytutka bo nikt jej nie zatrudni . Z drugiej strony samotne matki nie maja pracya co dopiero z taka ,,slawa'' . Zyjemy w bestialstwie ekonomicznym zafundowanym przy okraglym stole a symbolizowanym przez Balcerowicza ... Normalni ludzie nie maja pracy to jak tu ludzi wyciagac z patologii !!! Nie daje sie zyc ... Ale tak glosujecie ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:48, 06 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Dramat małżeństwa. Ich dom został ponownie sprzedany
Problem tego małżeństwa zna cały kraj. Małżeństwo spod Krakowa straciło dom, a teraz dowiedzieli się, że ich posesja została ponownie sprzedana.
- Jak się bronić? Ten człowiek to potwór - mówi mężczyzna. Radca prawny podkreśla, że to, co dzieje się z domem małżeństwa jest jawną niesprawiedliwością. Cała nadzieja w tym, że o sprawie będzie głośno w mediach. Może to pozwoli uniknąć kolejną sprzedaż tej posesji.
>>>>
Kolejne fajowe zjawisko . Nic nowego ... Sprzedaz miszkan z ludzmi . I co i nic ? Glosujecie na pajacow to pajcuja a w sejmie trzeba PRACOWAC !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:26, 08 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Poważny problem mieszkańców. "To horror. Nie da się żyć"
"Głos Szczeciński": Blisko dwustu mieszkańców tej miejscowości podpisało się pod protestem przeciwko wylewaniu na pola i składowaniu cuchnących odpadów. Są gotowi zwołać referendum odwołujące panią burmistrz.
Od jakiegoś czasu do redakcji "Głosu” napływają sygnały od mieszkańców Wapnicy w gminie Suchań ze skargami na uciążliwy smród, który w ostatnim czasie roznosi się po okolicy.
– To jest horror, u nas się nie da żyć – mówią zgodnie mieszkańcy Wapnicy. – Wartość naszej miejscowości zmalała do zera. Siedemset metrów od zabudowań niemiecka firma postawiła wielki, otwarty zbiornik na gnojowicę. Wożą ją z Penkun, gdzie jest biogazownia i leją na pola.
Firma część pól dzierżawi, część kupiła od jednego z radnych. Prowadzi gospodarstwo rolne, hodowlę bydła mięsnego, uprawę pszenicy i rzepaku. Beczkowozami z niemieckiego Penkun zwozi, oficjalnie pod szyldem "koncentratu”, zasmradzający całą Wapnicę nawóz, nazywany przez miejscowych gnojowicą.
– To jest nawóz – podkreśla księgowa spółki Agro- Handel, która tłumaczy brak możliwości rozmowy, czy chociażby uzyskania pisemnego stanowiska firmy, okresem urlopowym.
– Śmierdzi w całej okolicy – mówi Marian Klimczak z Wapnicy. – Mam dom na sprzedaż i teraz będę miał problem. Byli ludzie spod Warszawy, podobało im się, ale ten fetor! Pytali, jak wy tu mieszkacie?! Gdy przyjechały do nas małe wnuki, zatykały noski. Jest u nas robione dużo dobrego, nowe drogi, chodniki, piękna plaża, ale ten smród jest nie do zniesienia. Marian Klimczak zorganizował akcję zbierania podpisów mieszkańców pod listem protestacyjnym. Jest ich prawie dwieście.
– Nie wyrażamy zgody na wylewanie gnojowicy na pole i na napełnianie zbiornika! – mówi inny mieszkaniec Wapnicy (nazwisko do wiadomości red.) – Chcemy likwidacji zbiornika, o to nam chodzi! Jeżeli protest nic nie da, będzie referendum o odwołanie pani burmistrz! W wyborach przepadła w innych miejscowościach. Tylko dzięki głosom z Wapnicy wygrała ostatnie wybory. Dlaczego nie konsultowała z nami zgody na taką działalność?
Burmistrz Suchania, Stanisława Bodnar zapewnia, że jest po stronie mieszkańców, ale przede wszystkim musi działać zgodnie z prawem. A ono nie nakłada obowiązku konsultowania z mieszkańcami. Śmierdząca gnojowica, w świetle przepisów ministerstwa rolnictwa, uznana jest za organiczny nawóz rolniczy, który może być stosowany z wyłączeniem zimy. Nie było więc podstaw do wydania firmie odmownej decyzji środowiskowej.
– Ten nawóz musi być odpowiednio stosowany, we właściwym miejscu i czasie, zmieszany z glebą – mówi Stanisława Bodnar. – Był niewłaściwie rozlany, ale to incydent. Mam nadzieję, że firma wyciągnie właściwe wnioski i to się nie powtórzy.
Także zbiornik nie może przeszkadzać mieszkańcom. Mam zapewnienie z ich strony, że jest wola, by już nie było uciążliwości. Burmistrz Stanisława Bodnar kontaktowała się także z inspekcją ochrony środowiska.
– Firma ta może stosować przywożony z Niemiec nawóz organiczny, bo ma na to zgodę ministra rolnictwa i rozwoju wsi – mówi Andrzej Miluch, zachodniopomorski wojewódzki inspektor ochrony środowiska. – Należy go przechowywać w zamkniętych opakowaniach lub szczelnych, przystosowanych zbiornikach z odpowietrznikami. Firma powinna, maksymalnie jak się da, ograniczyć uciążliwości.
Wymieszać nawóz z glebą, stosować go z dala od zabudowań mieszkalnych. Lepiej przeciwdziałać, niż usuwać skutki. Wiele zależy od ich dobrej woli. Jeżeli dostaniemy z Wapnicy sygnały o ponownych uciążliwościach, przeprowadzimy kontrolę w trybie interwencyjnym, z ustawy o nawozach i nawożeniu.
Interwencje wapniczan spowodowały, że nawóz przestał być rozlewany i póki co mogą cieszyć się świeżym powietrzem. Mają zamiar wyegzekwować od swoich włodarzy obietnicę, że tak będzie zawsze.
– Jestem dla mieszkańców i jestem za nimi – zapewnia burmistrz Stanisława Bodnar. – Chcę się spotkać i wszystko wytłumaczyć. Trzeba przestrzegać przepisów prawa, ale podstawową zasadą każdej działalności jest nie szkodzić drugiemu.
Emilia Chanczewska "Głos Szczeciński"
>>>>
Istotnie - osobnicy brudzacy i smiecacy to powazny problem kraju !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:43, 10 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Dom się zawali? Właściciele bagatelizują problem
Mieszkańcy kamienicy w centrum Skierniewic obawiają się, że ich mieszkania zawalą się przez remont prowadzony na parterze budynku. Od tygodnia pękają ściany i odpadają tynki. Ostatnio kawałek gruzu spadł kilkanaście centymetrów od łóżeczka 5-miesięcznego dziecka.
>>>>
Ludzie ludziom gotuja ten los ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:53, 10 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
W lipcu w Polsce utonęły już 94 osoby.
W poniedziałek w Jeziorku Czerniakowskim w Warszawie utonął 16-latek. Pomimo akcji ratunkowej strażaków, chłopca nie udało się uratować. - Od początku lipca w Polsce utonęły 94 osoby, a tylko w poniedziałek dziewięć - alarmuje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i apeluje, by podczas wypoczynku nad wodą nie zapominać o podstawowych zasadach bezpieczeństwa. Coraz częściej ofiary to wypoczywające nad wodą dzieci i młodzież.
Jak poinformowała rzeczniczka MSW Małgorzata Woźniak, tragiczne były dwa pierwsze weekendy wakacji: podczas ubiegłego weekendu (7-8 lipca) utonęło 35 osób, natomiast w pierwszy weekend po zakończeniu roku szkolnego (30 czerwca-1 lipca) życie w wypadkach nad wodą straciło 26 osób.
- Przyczyny tragedii to najczęściej brak wyobraźni, lekkomyślność i brawura, kąpiel w miejscach niestrzeżonych oraz niestety kąpiel po spożyciu alkoholu. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i podległe służby apelują, aby pomimo wakacji, podczas wypoczynku nad wodą pamiętać o zdrowym rozsądku. Szczególną uwagę należy zwrócić na dzieci bawiące się w pobliżu rzek, jezior i kąpielisk - powiedziała Woźniak.
- Pod żadnym pozorem nie należy wchodzić do wody po spożyciu alkoholu. Natomiast wchodząc do wody po dłuższym czasie spędzonym na słońcu, pamiętajmy o tym, że musimy stopniowo schładzać ciało, żeby przyzwyczaić je do niższej temperatury - w ten sposób unikniemy szoku termicznego - powiedziała Woźniak.
Z policyjnych statystyk wynika, że od 1 kwietnia br. w Polsce utonęło 259 osób. Przyczyny tragedii to najczęściej brak wyobraźni, lekkomyślność i brawura, kąpiel w miejscach niestrzeżonych oraz niestety kąpiel po spożyciu alkoholu.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i podległe służby apelują, aby pomimo wakacji, podczas wypoczynku nad wodą pamiętać o zdrowym rozsądku. Szczególną uwagę należy zwrócić na dzieci bawiące się w pobliżu rzek, jezior i kąpielisk.
Policjanci apelują, aby kąpać się tylko w miejscach strzeżonych, tam gdzie nad naszym bezpieczeństwem czuwają ratownicy. Pod żadnym pozorem nie należy wchodzić do wody po spożyciu alkoholu. Natomiast wchodząc do wody po dłuższym czasie spędzonym na słońcu pamiętajmy o tym, że musimy stopniowo schładzać ciało, żeby przyzwyczaić je do niższej temperatury - w ten sposób unikniemy szoku termicznego.
Uprawiając sporty wodne - pływając żaglówkami, łódkami czy kajakami, zadbajmy o to, żeby wszyscy mieli założone kapoki. W sytuacji, gdy wypływamy w dłuższy rejs pamiętajmy, żeby wcześniej sprawdzić prognozę pogody.
W 2011 roku w Polsce utonęło 396 osób, z czego większość w miejscach niestrzeżonych lub gdzie kąpiel jest zabroniona. Od 1 kwietnia tego roku w Polsce utonęło już 259 osób.
Od stycznia 2012 roku nastąpiły zmiany w prawie wodnym. Odpowiedzialność za bezpieczeństwo terenów wodnych ponoszą wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast, a na ternie parków krajobrazowych - ich dyrekcje.
>>>>
No i gdzie rozum ???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:50, 11 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Sondaż CBOS: większość Polaków popiera deregulację zawodów
Większość badanych, bo aż 65 proc. popiera ułatwienie dostępu do wykonywania niektórych spośród obecnie regulowanych w Polsce zawodów. Przeciwko deregulacji jest co szósty respondent (17 proc.), a niemal jedna piąta (18 proc.) nie ma zdania w tej sprawie - wynika z najnowszego sondażu CBOS.
W marcu tego roku ministerstwo sprawiedliwości opublikowało projekt ustawy, która ma na celu ułatwienie dostępu do wybranych zawodów. Deregulacji – rozumianej jako ograniczenie wymogów prawnych, koniecznych do spełnienia w celu uzyskania prawa do wykonywania danego zawodu – ma podlegać w pierwszej kolejności 49 profesji. W Polsce liczba regulowanych profesji liczy ponad trzysta pozycji. Przedstawiona do konsultacji ustawa deregulacyjna spotkała się z szerokim odzewem społecznym i licznymi protestami niektórych korporacji zawodowych.
Jak wynika z sondażu, ankietowanym bardziej odpowiada sytuacja, w której dostęp do wykonywania niemal wszystkich zawodów jest łatwy, jakość usług zaś weryfikuje rynek, a więc sami klienci (55 proc.), niż sytuacja, w której dostęp do wykonywania sporej części zawodów jest ograniczony, a wiedzę i umiejętności kandydatów do zawodu sprawdzają samorządy zawodowe i urzędnicy (29 proc.). 16 proc. badanych wybrało odpowiedź "trudno powiedzieć".
Za łatwym dostępem do wykonywania niemal wszystkich zawodów opowiadają się przede wszystkim najmłodsi badani – w wieku 18–24 lata (73 proc.), zwłaszcza uczniowie i studenci (77 proc.), a ponadto osoby zatrudnione w usługach (67 proc.), gospodynie domowe (66 proc.) oraz pracownicy średniego szczebla, w tym technicy (65 proc.).
Jeżeli chodzi o profesje, w przypadku których dostęp do wykonywania zawodu powinien być ułatwiony, najczęściej wskazywano – spośród wybranych piętnastu z projektu ustawy deregulacyjnej – na doradcę zawodowego (56 proc. respondentów opowiada się za zniesieniem przynajmniej części ograniczeń wobec kandydatów do wykonywania tego zawodu), adwokata (56 proc.), radcę prawnego (55 proc.) oraz pośrednika pracy (55 proc.).
Mniej więcej połowa badanych uważa, że ułatwiony powinien być dostęp do wykonywania zawodu notariusza (52 proc.), geodety (50 proc.), bibliotekarza (50 proc.) oraz przewodnika turystycznego (48 proc.), tylko nieco mniejszy odsetek ankietowanych wskazuje w tym kontekście zawód pracownika ochrony fizycznej (46 proc.), instruktora sportu (45 proc.), taksówkarza (43 proc.) oraz pośrednika w obrocie nieruchomościami (41 proc.). Stosunkowo najwięcej kontrowersji budzi natomiast pomysł ograniczenia wymogów koniecznych do spełnienia w celu wykonywania zawodu marynarza (popiera go 38 proc. badanych), komornika (36 proc.) oraz instruktora nauki jazdy (35 proc.).
Polacy przewidują, że deregulacja będzie miała zarówno pozytywne, jak i negatywne skutki. Większość badanych (59 proc.) spodziewa się ułatwienia dostępu do usług świadczonych przez przedstawicieli deregulowanych zawodów. Mniej więcej połowa oczekuje spadku cen usług świadczonych przez przedstawicieli tych zawodów (51 proc.) i poprawy jakości usług (47 proc.). Niewiele mniej osób (45 proc.) ma nadzieję, że deregulacja przyczyni się do zmniejszenia bezrobocia w Polsce. Jednocześnie większość badanych (62 proc.) obawia się, iż deregulacja zawodów sprawi, że na rynku pojawią się nieuczciwi usługodawcy. Ponadto ponad połowa (56 proc.) przewiduje spadek zarobków osób wykonujących deregulowane zawody.
Badanie przeprowadzono w dniach 14 – 20 czerwca 2012 roku na liczącej 1013 osób reprezentatywnej próbie losowej dorosłych mieszkańców Polski.
>>>>
Ludzie sa rozsadni i maja dosc tego horroru !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:51, 13 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Piotr Halicki
Ktoś spalił "Misia" z legendarnego filmu Barei
Komu on mógł przeszkadzać? Ktoś spalił słomianą kukłę "misia" nawiązującą do słynnej komedii Stanisława Barei pod takim właśnie tytułem. Stała ona na Gliniankach Sznajdra na warszawskim Bemowie, w miejscu, gdzie przed laty kręcona była końcowa scena filmu. Sprawą zajęła się już policja.
"Wiesz co robi ten miś? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest miś na skalę naszych możliwości. Ty wiesz, co my robimy tym misiem? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie, mówimy, to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo. I nikt nie ma prawa się przyczepić…" – tłumaczył w kultowej komedii Stanisława Barei Ryszard Ochódzki grany przez Stanisława Tyma. A jednak ktoś się przyczepił. W nocy z wtorku na środę nieznany sprawca (lub sprawcy) spalił wielką słomianą kukłę misia znajdującą się na Gliniankach Sznajdra przy ul. Połczyńskiej na warszawskim Bemowie.
To właśnie w tym miejscu ponad 30 lat temu kręcono ostatnią scenę tego legendarnego filmu. W ubiegłym roku władze dzielnicy wpadły na pomysł, by to upamiętnić i postawiły w tym miejscu wierną replikę misia. Ale najwidoczniej komuś przeszkadzała. – O tym, że miś został zniszczony, powiadomił nas w środę jeden z mieszkańców, który przejeżdżał obok i zauważył jego brak. Okazało się, że ktoś spalił słomianą kukłę. To niezrozumiały dla nas akt wandalizmu. Ktoś musiał się nieźle natrudzić, by go dokonać, bo miś znajdował się na specjalnej platformie na środku jeziorka – mówi Onetowi Krzysztof Zygrzak, wiceburmistrz Bemowa.
Władze dzielnicy powiadomiły o sprawie policję. – Dostaliśmy zgłoszenie w środę, około godz. 15.30. Potwierdziliśmy na miejscu, że kukła misia została spalona. Prowadzimy dochodzenie w tej sprawie mające wykryć sprawcę lub sprawców tego zdarzenia – tłumaczy młodszy aspirant Robert Opas z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji. – Straty oszacowano na około 10 tysięcy złotych – dodaje.
Władze Bemowa zapewniają, że miś wróci na Glinianki Sznajdra. – Na szczęście metalowy stelaż nie został zniszczony. Pozostaje wypełnić go słomą. Na pewno to uczynimy, bo miś już na stałe wpisał się w krajobraz tego miejsca, stał się jego atrakcją. Ludzie go polubili, wielu przyjeżdżało tu, by zrobić sobie z nim zdjęcie – wyjaśnia Krzysztof Zygrzak.
Replika misia, która została spalona, została nieodpłatnie wypożyczona dzielnicy Bemowo przez Fundację Kamili Skolimowskiej, która z kolei otrzymała go od wytwórni filmowej. Wielka kukła stanęła na Gliniankach Sznajdra we wrześniu ubiegłego roku.
>>>>
I co sie dziwic dzikim talibom ktorym diabel w glowie miesza ze jak nie zniszcza zabytkow to pojda do piekla . To jak nazwac tych ? Zniszczyc pierwszorzedny obiekt kulturowy . Owszem jest to czas PRL ale coz lepiej nie symbolizuje tego okresu niz to dzielo a materialnie ten obiekt ...
Kompletne bydlaki . Coz tu komentowac ???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:23, 17 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Robert Kulig
Mroczne życie nastolatków
Marek był zdolnym uczniem o ponadprzeciętnej inteligencji. Wkroczył jednak na złą drogę po "terapii życia", którą zafundowali mu jego przyjaciele. Niedawno okrutnie skatował swojego kolegę, który ze strachu bał się nawet iść na policję. To tylko jedna z tragicznych historii polskich nastolatków.
"Doprowadził do stanu bezbronności poprzez uderzenie w głowę Józefa, a następnie kopał go po całym ciele, posługując się przy tym niebezpiecznym narzędziem w postaci kastetu. Usiłował również dokonać kradzieży pieniędzy, lecz zamierzonego celu nie osiągnął" – tak, w sądowych aktach, zaczyna się historia Marka, nieletniego przestępcy.
Gdy po tym incydencie został zatrzymany, znieważył policjantów, okradł ich i jednocześnie prosił o "zaniechanie czynności służbowej". Ci jednak doprowadzili go do sądu, który skazał Marka na ośrodek wychowawczy. Teraz dyrektor ośrodka prosi sąd o przeniesienie karne do poprawczaka, bo osadzony nieletni zaczyna terroryzować podopiecznych. Bije, znęca się, kradnie i wymusza… a wszystko zaczęło się tak niewinnie.
ADHD może wszystko?
Marek pochodzi z bardzo dobrej i majętnej rodziny. Matka jest główną księgową w jednej z organizacji działającej na rzecz zwierząt, ojciec kierowcą w dużej firmie budowalnej. Oboje zdrowi, zaangażowani w życie swoich dzieci i chętni do współpracy ze szkołą. Dla dobra wspólnego kupili nawet ładniejsze i większe mieszkanie, by Marek mógł realizować swoje pasje i miał miejsce do nauki. Jako młody nastolatek był mistrzem okręgu w pływaniu, zdobywał kolejne stopnie w sztukach walki, Miał pozytywne wzorce, do czasu gimnazjum. Wtedy przestał się uczyć, zaczął palić papierosy, brać narkotyki.
Zakłopotani rodzice wysłali go do specjalistów. Na jednym z badań lekarskich pani psycholog wraz z psychiatrą zdiagnozowali u Marka ADHD (Zespół nadpobudliwości psychoruchowej), więc wysłali go na leczenie farmakologiczne. Objawy i agresja ustały, a Marek mógł nadal chodzić do szkoły, uczyć się i angażować w życie rodzinne. Bez narkotyków i alkoholu. Wtedy testy psychologiczne wskazały u niego ponadprzeciętną inteligencję, na poziomie 148 IQ (aby dostać się do najbardziej prestiżowej organizacji na świecie, dla osób wybitnie inteligentnych – MENSA- trzeba mieć dokładnie tyle samo punktów).
Dołącz do nas na Facebooku
Jednak wspomniane podczas rozmowy środowiskowej problemy z alkoholem i narkotykami skłoniły szkolną psycholog do skierowania Marka na terapię profilaktyczną, zapobiegającą uzależnieniom. Ale jej zdaniem, nie współgrała ona z leczeniem farmakologicznym ADHD, więc trzeba było je odstawić.
"Marek mimo stwierdzonej choroby nie otrzymywał odpowiednich leków, czego rezultatem było nie otrzymanie promocji do drugiej klasy gimnazjum" – można przeczytać w aktach.
Przy tak wysokim poziomie inteligencji powinno to wzbudzić podejrzenia opiekunów, jednak nic takiego się nie stało. A Marek, wkroczył w nowy, jego zdaniem lepszy, świat. Wszystko za sprawą kolegów z terapii, którzy "nauczyli go życia".
Terapia agresji
Po zajęciach terapeutycznych zazwyczaj wraca do domu z kolegami z zajęć. W drodze wspólnie kradli, ćpali, a przechodząc obok szkoły terroryzowali uczniów.
"Dopuścił się pobicia na terenie szkoły, zastrasza kolegów do tego stopnia, że ci odmawiają złożenia zeznań." – czytamy dalej w aktach sądowych.
Marek prawie codziennie miał problemy z prawem, przez to był doskonale znany na osiedlu. Jako 15-latek, z jednej strony budził respekt u słabszych kolegów, z drugiej był niedoceniany przez starszych "bandziorów", którym chciał się za wszelką cenę przypodobać.
- Problemy z prawem zaczęły się dużo wcześniej. Był w stanie w biały dzień okraść kobietę, zabrać telefon dziecku. Ale przegiął w 2011 roku, kiedy pobił do nieprzytomności swojego kolegę. Kopał go po całym ciele, okradł. Wtedy zareagowali rodzice kolegi, którzy poszli po policję, bo ofiara bała się nazwania siebie konfidentem – opowiedział Onetowi dzielnicowy policjant, który sprawę Marka zna od podszewki.
Decyzją sądu trafił do ośrodka wychowawczego, ale bez specjalistycznego leczenia staje się katem dla podopiecznych. Codziennie nowa bójka, kolejna ofiara i próba ułożenia w szeregu podopiecznych. Ci, którzy nie chcą mu się poddać, są zastraszani, w nocy przywiązywani do łóżka i bici.
- Pomimo stosowania środków wychowawczych Marek nadal nie przestrzega regulaminu, próbując wprowadzić zasady "drugiego życia", między innymi przez prowokowanie bójek z każdym nowoprzybyłym wychowankiem, dla sprawdzenia lojalności wobec grupy - mówi dyrektor ośrodka.
Crime Story - czytaj więcej w serwisie Na Tropie
- Nawet przeniesienie go do innej placówki nie wpłynie znacząco na zmianę zachowania nieletniego, a może stworzyć zagrożenie dla kolejnych wychowanków. Marek jest tak dalece zdemoralizowany, że powinien zostać umieszczony w zakładzie poprawczym – dodaje. Psychiatra, który doskonale zna sprawę uważa, że rodzice podejmujący działania naprawcze wykazali się dużym zaangażowaniem w poszukiwaniu pomocy dla syna, ale błędne interpretacje osób odpowiedzialnych za opiekę w ośrodkach i podczas terapii doprowadziły do stanu, gdzie Marek, po odbyciu kary może być maszynką do zabijania.
- Jemu wystarczy tylko impuls, by wyciągnąć nóż czy rozbić butelkę i wsadzić to komuś w brzuch. Takim ludziom potrzeba wolności i ukierunkowania do działania, a nie zamykania w klatce. To jest jak sprężyna ugniatana w puszce. Do pewnego momentu można ją izolować, ale jak tylko się otworzy puszkę, to sprężyna wypadnie i odda nagromadzoną energię cztery razy mocniej. Tak się dzieje z takimi młodocianymi przestępcami, których z roku na rok jest coraz więcej. Ale ten przypadek pokazuje coś więcej. Tutaj jasno i wyraźnie widać, że nieleczone ADHD powoduje śmiertelne zagrożenie. Nie wiemy dokładnie skąd tak dużo ludzi nadpobudliwych, ale oni stanowią lwią część nieletnich przestępców. – mówi Marcin Kowalski, lekarz zajmujący Markiem od początku zdiagnozowania problemu.
Kibic – agresywny kapuś
Wychowawcy, pomimo inteligencji, którą może pochwalić się zaledwie 2 proc. Polaków i zaangażowania rodziców, zostawili Marka na przegranej pozycji. Nie bardzo chcą się nimi zajmować, bo uważają go zbędny element w ich układance, który bardzo źle wpływa na statystyki skuteczności resocjalizacyjnej i wychowawczej wśród nieletnich.
Inaczej jest z Krzyśkiem. On nie grzeszy inteligencją, prawie nie potrafi czytać, a pisze z wielkimi problemami. Mimo to będąc w ośrodku jest ulubieńcem wychowawców, ponieważ "jego konformistyczna natura, pozwala wpływać na jego poglądy".
- Mam 15 lat, jestem kibicem (nazwa klubu do wiadomości redakcji – przyp. red). W chwili obecnej nie jestem zapisany do żadnej szkoły, ukończyłem jedynie szkołę podstawową. Za demoralizację zostałem umieszczony w ośrodku Szkolno-Wychowawczym. Jestem tu za pobicia, kradzieże i rozboje. Do tej pory mieszkałem z mamą, babcią i młodszym bratem. Z ojcem nie mam kontaktu…. – zaczyna swoją opowieść Krzysiek, nieletni przestępca, który podobnie jak Marek odbywa karę w ośrodku wychowawczym.
- Nawet nie wiem, dlaczego to robiłem, czy z głupoty, czy dla pieniędzy. Na pewno pod chwilą emocji, bo jak byliśmy z kumplami, to było fajnie. Początkowo wychodziłem na miasto i jak zobaczyłem jakiegoś frajera, to była "dziesiona" (kradzież z pobiciem – przyp.red.) - mówi bardzo pewny siebie wychowanek. - Jak mnie złapali, to wyrzucałem telefon i siedziałem cicho. Jak milczysz to masz spokój. Jednak tę sprawę sprawdziliśmy w kartotekach sądowych. Tam przedstawia się inaczej, niż w słowach nieletniego przestępcy.
"Znam osoby ze środowiska przestępczego, które trudnią się handlem narkotykami i kradzieżami samochodów. W zamian za przekazanie informacji o przestępcach z mojego osiedla zostałem zwolniony" - możemy przeczytać w spisanym przesłuchaniu Krzyśka, na którym był ze swoją babcią. Poniżej tego oświadczenia imiona, nazwiska oraz przestępstwa, którymi trudnią się "koledzy" Krzyśka.
Jednak "kablowanie" nie zawsze się udawało. Kiedy do nieprzytomności pobił swojego 12-letniego kolegę i zabrał mu telefon komórkowy, o sprawiedliwość zaczęli walczyć rodzice ofiary. Mieli dość faktu, że każde przewinienie uchodziło Krzyśkowi "na sucho", bo ten angażował się w śledztwa. Za kradzież z pobiciem został przydzielony do ośrodka wychowawczego, gdzie ma być przez najbliższe dwa lata, ale nawet to nie powstrzymuje go przed kradzieżami.
- Jak ostatnio wyszedłem na przepustkę, to razem z kolegą poszliśmy do mojej babci. Jak nie widziała, to ukradłem jej telefon. Ona poszła na policję, ale mnie nie podejrzewała. Ona ma zazwyczaj otwarte drzwi do mieszkania i uważała, że zrobili to sąsiedzi – dodaje.
- Najgorsze przestępstwo? To chyba wtedy jak pobiłem kolegę do nieprzytomności. Nie wiem, co będę robił dalej, ale nie chciałbym do końca życia siedzieć w więzieniach. Tyle, że na naszych osiedlu naprawdę nie ma co robić, poza kradzieżami i ustawkami – kończy Krzysiek.
Co raz gorzej…
Opisane powyżej historie z młodocianego światka przestępczego, to tylko dwie spośród 101 tys. odnotowanych w 2011 roku wszystkich przypadków, gdzie każdy jeden mógłby być gotowym scenariuszem na film kryminalny. Patrząc na te liczby, możemy wątpić w skuteczność polskiej edukacji i resocjalizacji, ponieważ od 1990 roku ilość odnotowanych przestępstw urosła o 40 tys. rocznie, a tendencja jest wzrostowa.
"Najwięcej odsetek czynów zabronionych wśród nieletnich to: kradzieże, rozboje i wymuszenia, aż 12,5 tys. przypadków. Uszczerbek na zdrowiu to blisko 6 tys. przypadków. Udział w bójce brało 3,5 tys. osób zatrzymanych w ubiegłym roku, a za gwałt usłyszało zarzuty 126 osób" – krzyczą statystyki policyjne. Na pocieszenie warto dodać, że 20 lat temu było prawie czterokrotnie więcej zabójstw dokonanych przez nieletnich niż obecnie.
Na prośbę opiekunów, wychowawców oraz dzielnicowych policjantów imiona zostały zmienione, a historie dzieją się bez wyraźnego umiejscowienia.
>>>>
Ewidentne objawy opetania ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:36, 24 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
"Rzeczpospolita": Powstańcy chcą opatentować znak Polski Walczącej.
Rzeczpospolita
Powstańcy warszawscy chcą ograniczyć używanie znaku powstańczej "kotwicy". Jak tłumaczą, znak - który ma dla nich szczególne znaczenie - jest nadużywany. Związek Powstańców Warszawskich złożył już wniosek w Urzędzie Patentowym - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Związek chce opracować regulamin, który będzie określał, kto i na jakich warunkach mógłby używać znaku Polski Walczącej.
Wiceszef Związku Powstańców Edmund Baranowski tłumaczył, że znak, który dla powstańców ma szczególne znaczenie, jest nadużywany na przykład podczas demonstracji politycznych. - Pewnie nie ma sposobu, by tego zabronić, mamy przecież wolność. Ale chcemy w jakiś sposób zwrócić uwagę, że ten znak powinien być szanowany - argumentował Baranowski w "Rzeczpospolitej". Zdaniem Andrzeja Gładkowskiego, kotwicy nie powinno się używać nawet na kubkach, długopisach czy breloczkach do kluczy.
Dyrekcja Muzeum Powstania Warszawskiego nie ukrywa zdziwienia. - Słuszne wydaje mi się dążenie do podkreślenia ważności tego znaku, natomiast nietraktowanie go jako znaku towarowego - ocenia dyrektor MPW Jan Ołdakowski.
>>>>
Istotnie zbydlecenie jest tak wielkie ze nie wiadomo do czego moga go uzyc zwyrodnialcy ... Koszmarne czasy...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:46, 25 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Dramat lokatorów - "czyściciele" brutalnie utrudniają im życie
Odłączona woda, gaz a nawet zamurowane toalety - to tylko niektóre metody, jakie stosują właściciele kamienic wobec niechcianych lokatorów. Wynajmowani przez nich "czyściciele" kamienic potrafią brutalnie utrudnić życie, byle tylko pozbyć się lokatorów - informują "Wiadomości" TVP.
-TVP
Brak wody i gazu, demontaż rur i ścian, zalewane mieszkania - to tylko niektóre pomysły właścicieli kamienic na pozbycie się lokatorów. - Ci mieszkańcy nie płacą czynszu, nie płacą opłat eksploatacyjnych. Niektórzy nie płacili nigdy - tłumaczy Piotr Śruba, administrator kamienicy w Poznaniu, która niedawno została wykupiona wraz z lokatorami.
- To są ludzie, którzy kupili te kamienice dla pieniędzy. W tej chwili za wszelką cenę próbują pozbyć się lokatorów - tłumaczy z kolei Marek Jasiński z Komitetu Obrony Lokatorów.
Coraz częściej właściciele celowo rujnują swoje kamienice tak, aby nadzór budowlany nakazał lokatorom ich opuszczenie. Wszystko zgodnie z prawem.
>>>>
Ogolne zbydlecenie !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:11, 25 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Nocnych klubów przybywa, protestują nie tylko mieszkańcy
W nocy z soboty na niedzielę, podczas imprezy w klubie młody mężczyzna został ugodzony nożem. Tymczasem w mieście powstają kolejne takie miejsca. Okoliczni mieszkańcy obawiają się hałasu i awantur - podało Radio Kraków.
Już w najbliższy weekend planowane jest otwarcie klubu na Kazimierzu. Tworzą go pracownicy lokali przy ulicy Wielopole, zamkniętych w listopadzie zeszłego roku, po pamiętnej katastrofie budowlanej. Niektórzy twierdzą, że lokal na Kazimierzu zastąpi 3 kluby z Wielopola.
Nowa dyskoteka ma powstać również w dawnym kinie Uciecha przy ulicy Starowiślnej. Przeciwko otworzeniu kolejnego lokalu w tej okolicy protestują nie tylko mieszkańcy sąsiednich kamienic, ale też instytucje, na przykład Teatr Stary.
Miasto miało stworzyć we współpracy z policją i strażą miejską ranking bezpiecznych krakowskich klubów. Zestawienie miało być gotowe na wiosnę, jednak do tej pory nie powstało.
Zwiększono jedynie liczbę patroli policji i straży miejskiej w weekendy. Strażnicy miejscy twierdzą jednak, że trudno jest im wyegzekwować porządek w centrum miasta. Świadkowie, którzy zgłaszają incydenty najczęściej nie chcą później współpracować i potwierdzić swojej wersji zdarzeń.
>>>>
Jeden wielki burdel !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:36, 28 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Uchylają się od łożenia na dzieci, zadłużenie sięga milionów
Dług nie płacących alimentów w Krakowie wynosi już ponad 106 milionów złotych. Rekordzista ma do zapłacenia ponad 100 tysięcy złotych. Władze Krakowa, zgodnie z ustawą o pomocy osobom uprawnionym do alimentów ściga dłużników - podało Radio Kraków.
- W ubiegłym roku udało się odzyskać 12 procent tego, co zostało wypłacone z funduszu alimentacyjnego. W tym roku mamy już prawie pół miliona należności które udało się wyegzekwować i warto również pamiętać, że z tych odzyskanych należności gmina również ma swój własny dochód i w 2011 roku to było ponad milion dochodu na rzecz gminy, w tym roku mamy ponad 537 tysięcy złotych - mówi Anna Pierzchała z funduszu alimentacyjnego.
Tymczasem w ciągu ostatniego roku urzędy skarbowe nie otrzymały ani jednego zawiadomienia od sądu rodzinnego o tym, że osoba pozwana o alimenty ukrywa dochody. O sprawie pisał "Dziennik Gazeta Prawna".
Osoby pozwane o alimenty najczęściej utrzymują, że nie mogą dokładać się do wychowania swoich dzieci, ponieważ mają bardzo niskie zarobki. Zazwyczaj dowodem jest deklaracja PIT, w której nie ma wykazanego dochodu. Dzieci lub ich reprezentanci próbują wykazać, że pozwany nie ujawnia wszystkich swoich dochodów i po prostu oszukuje urząd skarbowy.
W takich sprawach potrzebny jest dowód. Jednak sądy nie przekazują urzędnikom skarbowym informacji o tym, że pozwany o alimenty osiąga nielegalne dochody. Tymczasem, zgodnie z prawem sądy, komornicy sądowi oraz notariusze są obowiązani sporządzać i przekazywać organom podatkowym informacje wynikające ze zdarzeń prawnych, które mogą spowodować powstanie zobowiązania podatkowego.
>>>>
Niestety rosnie spoleczna nieodpowiedzialnosc ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:16, 30 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Marcin Meller nie jest już redaktorem naczelnym magazynu Playboy.
Marcin Meller zrezygnował ze stanowiska redaktora naczelnego polskiej edycji magazynu "Playboy" i rozstaje się z wydawnictwem Marquard Media Polska - donosi Press.
Marcin Meller był redaktorem naczelnym polskiej edycji Playboya od 2003 roku. Przez wiele lat pracował jako dziennikarz w tygodniku "Polityka". Prowadził popularny program "Agent", był także współprowadzącym magazynu "Dzień Dobry TVN". Obecnie jest gospodarzem programu publicystycznego "Drugie śniadanie mistrzów". Był felietonistą "Wprost", obecnie "Newsweeka".
Od sierpnia p.o. redaktorem naczelnym "Playboya" będzie Andrzej Brzuszkiewicz - dotychczasowy zastępca Mellera.
Pierwszy numer polskiego "Playboy'a" ukazał się w grudniu 1992 r. Redaktorem naczelnym został Tomasz Raczek.
>>>>
Sluszna decyzja . Takie ,,importy'' nie sa nam potrzebne . To cieszy . Zawsze wzrost poziomu moralnego cieszy ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:05, 09 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Kościół i publicyści rozpoczęli wojnę z "Demonem"
Grupa internautów wojuje z producentem napoju "Demon". Ich zdaniem kampania reklamowa produktu to "promocja zła, potworności i zguby dusz ludzkich". Do protestu dołączyli księża, prawicowi publicyści i "Gość Niedzielny" – donosi "Dziennik Polski".
Na razie internautom udało się wywalczyć usunięcie z opakowań napoju energetycznego pentagramu. Stonowano też nieco złowrogi wygląd strony www produktu.
Jednak ekspert ds. PR Dariusz Tworzydło wskazuje, iż "protestujący nie zdają sobie sprawy, że producenci nadali taką nazwę produktowi i wybrali na jego »twarz« Nergala celowo, aby wzbudzić kontrowersje". - Efekt bojkotów może być taki, że o "Demonie" będzie się mówiło głośno i z tego powodu więcej osób go kupi – podkreśla.
W firmie Agros Nova przyznają, że nie są zaskoczeni zamieszaniem. - Będziemy nadal prowadzić pozytywną komunikację marki. Pokażemy różne oblicza dobrych "Demonów". Nasz produkt i dotychczasowa komunikacja nie mają nic wspólnego z religią, a tym bardziej satanizmem, złem czy demoralizacją – mówi Joanna Bancerowska z Agros Nova. Jak dodaje, część środków ze sprzedaży trafi do Fundacji DKMS Polska, prowadzącej bazę dawców szpiku kostnego.
>>>>>
Zdajemy sobie sprawe ze to prostacka prowokacja . To chyba trzeba bylo by byc skrajnym matolem aby po 1000 cznej takiej akcji sie nie zorientowac . Jednak trzeba przestrzegac ludzi . Pijac takie cos zostajesz opetany ... Bo demon zostal przyzwany do tego konkretnego napoju . Tak jak osoby przywozace figurki demonow z Tybetu dziwia sie ze zaczynaja sie choroby i nieszczescia a przeciez ,,to tylko folklor'' to nie folklor to realny kult demonow . Przemioty kultowe o charkterzedemonicznym musza byc egzorcyzmowane aby wyrzucic z nich wlyw demona ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:11, 10 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Czy to koniec ogórkowej mafii?
2012-08-10 (15:50)
(fot. newspix.pl / Przemysław Gryń)
Straże miejskie zaczęły odnosić sukcesy w walce z rzeszą nielegalnych handlarzy. Pomaga im nowe prawo i determinacja w jego egzekwowaniu. Co więcej, strażnicy zaczęli sprzedawać zarekwirowany towar.
Urzędnicy wraz ze służbami porządkowymi od dawna głowili się, jak poradzić sobie ze sprzedawcami bez zezwoleń. Ci ustawiali się ze swoimi towarami w centrach miast, szpecąc ich przestrzeń i zanieczyszczając teren. Byli także bardziej konkurencyjni niż handlarze legalnie działający i uiszczający opłaty targowe.
Przełom nastąpił, gdy w zeszłym roku w życie weszła nowelizacja kodeksu wykroczeń. Dotychczas stosowane mandaty nie przynosiły skutku. Nowe przepisy umożliwiły teraz zabezpieczenie towaru. Początkowo działający na czarno kupcy nic sobie z tego nie robili, funkcjonariusze bowiem dalej wręczali pouczenie oraz mandaty.
- Nowe przepisy realizujemy dopiero, gdy stwierdzimy notoryczne łamanie przepisów lub że robią to osoby, które prowadzą taką działalność na szerszą skalę - mówi Monika Niżnik, rzeczniczka Straży Miejskiej w Warszawie.
- Wiele osób obsługuje po kilka stoisk i prowadzi regularną działalność gospodarczą - dodaje Niżniak.
Gdy opornym handlarzom zaczęto odbierać towar, ci coraz rzadziej wracali na swoje miejsca.
- Zauważyliśmy duży spadek nielegalnych stoisk. Dziś wiemy, że odnieśliśmy sukces i temat mamy opanowany - podkreśla Leszek Wojtas, zastępca naczelnika Wydziału Dowodzenia Straży Miejskiej w Łodzi.
Dzięki temu udało się usunąć stragany z Promenady w Szczecinie. Nielegalni handlarze przestali wracać na zakopiańskie Krupówki. Skończył się także długoletni problem Warszawy z handlem wokół Dworca Wileńskiego. Coraz rzadziej można spotkać sprzedawców bez pozwoleń w ścisłym centrum stolicy.
Ogórkowa mafia
Przeciwnicy działań służb porządkowych wskazują, że w ten sposób tak naprawdę odbiera się pracę ludziom biednym, którzy starają się tak utrzymać. Rzecz w tym, że dotychczasowa polityka wypisywania mandatów bardziej im szkodziła. Ogromna część tych ludzi to jedynie tzw. słupy. Handlują towarem innych sprzedawców, którzy posiadają także swój legalny interes.
- Zatrzymanie towaru uderza przede wszystkim w tych, którzy na nielegalnym procederze naprawdę zarabiają. Oni dostarczają tym ludziom towar i odbierają utarg, płacąc im kilkanaście, kilkadziesiąt złotych za dzień - mówi Leszek Wojtas.
Mandatem obciążani byli tymczasem bezpośrednio sprzedawcy handlujący najczęściej nieswoim towarem. Są to przede wszystkim świeże warzywa i owoce.
Coraz częściej na ulicach miast mogliśmy dostrzec także podpite osoby, które natarczywie, a nawet agresywnie, nakłaniały przechodniów do zakupu ich towaru. Takie prowizoryczne stoiska czy sprzedaż naręczna służą najczęściej zdobyciu pieniędzy na alkohol. Odbieranie towaru staje się skuteczną metodą także na to zjawisko. Na zapłacenie mandatu przez taką osobę miasto bowiem nie ma co liczyć.
Cierpią uczciwi
W dużych miastach prawdziwą plagą stały się nielegalne stoiska warzywne.
Stanowią nieuczciwą konkurencję dla handlarzy działających zgodnie z prawem. Oni posiadają zezwolenia i uiszczają opłaty w ratuszu. W zależności od miasta oraz lokalizacji dziennie to od kilku złotych za m2 stoiska do nawet 500 zł za najlepsze punkty w stolicy.
Nielegalni handlarze stali się prawdziwą zmorą sprzedawców w Łodzi. Do tego stopnia, że strażnicy, rekwirując towar, jako pierwsi postanowili jednocześnie go sprzedawać.
Zasadniczym problemem przy konfiskacie są właśnie produkty krótkotrwałe. O przepadku bowiem musi zadecydować sąd. Gdy podejmie inną decyzję, funkcjonariusze pozostają z zepsutymi warzywami i koniecznością wypłacenia handlarzowi odszkodowania. Dlatego teraz strażnicy postanowili sprzedawać zarekwirowany towar, a uzyskane w ten sposób środki umieszczać w depozycie. Z niego pobiera się później zasądzone kary lub zwraca równowartość zatrzymanych produktów.
- Znaleźliśmy firmę, która będzie odbierała od nas zarekwirowany towar, a także zapłaci za niego gotówką. Pieniądze natomiast będą zabezpieczone do dyspozycji sądu - mówi Leszek Wojtas.
Polak potrafi
Nie trzeba było jednak długo czekać, aby znalazł się sposób na obejście nowych przepisów. Okazuje się, że z prawa do rekwirowania towaru służby porządkowe nie mogą korzystać na terenach prywatnych. Tam pozostają im tylko mandaty.
W konsekwencji na przykład w Kołobrzegu wprawdzie sprzedawcy bez zezwoleń zniknęli z promenady, lecz pojawili się na placu Radziewiczówny, na prywatnej nieruchomości. Podobna sytuacja jest z terenami spółdzielni, często na obszarze blokowisk.
Mimo to w centrach większości miast straż miejska w końcu jest górą w walce z nielegalnym handlem.
>>>>
Zaraz zaraz - estetycy sie znalezli z PO . Starganay im szpeca . Siedza na urzedach biora kasiore z podatkow i jedyne co im doskwiera to hndel na ulicach . Czy oplaty sa godziwe za taki handel ? Z czego maja zyc ci ludzie ? Jak to takie dochodowe niech POwcy rzuca stolki i zaczna handlowac warzywami . Oczywiscie jakies karty hamdlu powinny byc wydawane za oplata aby taki czlowiek okazywal je policji . Ale to nie moga byc jakies gigantyczne oplaty bo ile mozna tak azarobuc ???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:11, 10 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Czy to koniec ogórkowej mafii?
2012-08-10 (15:50)
(fot. newspix.pl / Przemysław Gryń)
Straże miejskie zaczęły odnosić sukcesy w walce z rzeszą nielegalnych handlarzy. Pomaga im nowe prawo i determinacja w jego egzekwowaniu. Co więcej, strażnicy zaczęli sprzedawać zarekwirowany towar.
Urzędnicy wraz ze służbami porządkowymi od dawna głowili się, jak poradzić sobie ze sprzedawcami bez zezwoleń. Ci ustawiali się ze swoimi towarami w centrach miast, szpecąc ich przestrzeń i zanieczyszczając teren. Byli także bardziej konkurencyjni niż handlarze legalnie działający i uiszczający opłaty targowe.
Przełom nastąpił, gdy w zeszłym roku w życie weszła nowelizacja kodeksu wykroczeń. Dotychczas stosowane mandaty nie przynosiły skutku. Nowe przepisy umożliwiły teraz zabezpieczenie towaru. Początkowo działający na czarno kupcy nic sobie z tego nie robili, funkcjonariusze bowiem dalej wręczali pouczenie oraz mandaty.
- Nowe przepisy realizujemy dopiero, gdy stwierdzimy notoryczne łamanie przepisów lub że robią to osoby, które prowadzą taką działalność na szerszą skalę - mówi Monika Niżnik, rzeczniczka Straży Miejskiej w Warszawie.
- Wiele osób obsługuje po kilka stoisk i prowadzi regularną działalność gospodarczą - dodaje Niżniak.
Gdy opornym handlarzom zaczęto odbierać towar, ci coraz rzadziej wracali na swoje miejsca.
- Zauważyliśmy duży spadek nielegalnych stoisk. Dziś wiemy, że odnieśliśmy sukces i temat mamy opanowany - podkreśla Leszek Wojtas, zastępca naczelnika Wydziału Dowodzenia Straży Miejskiej w Łodzi.
Dzięki temu udało się usunąć stragany z Promenady w Szczecinie. Nielegalni handlarze przestali wracać na zakopiańskie Krupówki. Skończył się także długoletni problem Warszawy z handlem wokół Dworca Wileńskiego. Coraz rzadziej można spotkać sprzedawców bez pozwoleń w ścisłym centrum stolicy.
Ogórkowa mafia
Przeciwnicy działań służb porządkowych wskazują, że w ten sposób tak naprawdę odbiera się pracę ludziom biednym, którzy starają się tak utrzymać. Rzecz w tym, że dotychczasowa polityka wypisywania mandatów bardziej im szkodziła. Ogromna część tych ludzi to jedynie tzw. słupy. Handlują towarem innych sprzedawców, którzy posiadają także swój legalny interes.
- Zatrzymanie towaru uderza przede wszystkim w tych, którzy na nielegalnym procederze naprawdę zarabiają. Oni dostarczają tym ludziom towar i odbierają utarg, płacąc im kilkanaście, kilkadziesiąt złotych za dzień - mówi Leszek Wojtas.
Mandatem obciążani byli tymczasem bezpośrednio sprzedawcy handlujący najczęściej nieswoim towarem. Są to przede wszystkim świeże warzywa i owoce.
Coraz częściej na ulicach miast mogliśmy dostrzec także podpite osoby, które natarczywie, a nawet agresywnie, nakłaniały przechodniów do zakupu ich towaru. Takie prowizoryczne stoiska czy sprzedaż naręczna służą najczęściej zdobyciu pieniędzy na alkohol. Odbieranie towaru staje się skuteczną metodą także na to zjawisko. Na zapłacenie mandatu przez taką osobę miasto bowiem nie ma co liczyć.
Cierpią uczciwi
W dużych miastach prawdziwą plagą stały się nielegalne stoiska warzywne.
Stanowią nieuczciwą konkurencję dla handlarzy działających zgodnie z prawem. Oni posiadają zezwolenia i uiszczają opłaty w ratuszu. W zależności od miasta oraz lokalizacji dziennie to od kilku złotych za m2 stoiska do nawet 500 zł za najlepsze punkty w stolicy.
Nielegalni handlarze stali się prawdziwą zmorą sprzedawców w Łodzi. Do tego stopnia, że strażnicy, rekwirując towar, jako pierwsi postanowili jednocześnie go sprzedawać.
Zasadniczym problemem przy konfiskacie są właśnie produkty krótkotrwałe. O przepadku bowiem musi zadecydować sąd. Gdy podejmie inną decyzję, funkcjonariusze pozostają z zepsutymi warzywami i koniecznością wypłacenia handlarzowi odszkodowania. Dlatego teraz strażnicy postanowili sprzedawać zarekwirowany towar, a uzyskane w ten sposób środki umieszczać w depozycie. Z niego pobiera się później zasądzone kary lub zwraca równowartość zatrzymanych produktów.
- Znaleźliśmy firmę, która będzie odbierała od nas zarekwirowany towar, a także zapłaci za niego gotówką. Pieniądze natomiast będą zabezpieczone do dyspozycji sądu - mówi Leszek Wojtas.
Polak potrafi
Nie trzeba było jednak długo czekać, aby znalazł się sposób na obejście nowych przepisów. Okazuje się, że z prawa do rekwirowania towaru służby porządkowe nie mogą korzystać na terenach prywatnych. Tam pozostają im tylko mandaty.
W konsekwencji na przykład w Kołobrzegu wprawdzie sprzedawcy bez zezwoleń zniknęli z promenady, lecz pojawili się na placu Radziewiczówny, na prywatnej nieruchomości. Podobna sytuacja jest z terenami spółdzielni, często na obszarze blokowisk.
Mimo to w centrach większości miast straż miejska w końcu jest górą w walce z nielegalnym handlem.
>>>>
Zaraz zaraz - estetycy sie znalezli z PO . Starganay im szpeca . Siedza na urzedach biora kasiore z podatkow i jedyne co im doskwiera to hndel na ulicach . Czy oplaty sa godziwe za taki handel ? Z czego maja zyc ci ludzie ? Jak to takie dochodowe niech POwcy rzuca stolki i zaczna handlowac warzywami . Oczywiscie jakies karty hamdlu powinny byc wydawane za oplata aby taki czlowiek okazywal je policji . Ale to nie moga byc jakies gigantyczne oplaty bo ile mozna tak zarobic ???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136596
Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:11, 15 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Prawnicy biją na alarm: Polacy nie czytają umów
Polacy nie czytają umów, które podpisują - tak wynika z sondażu TNS dla Centrum Prawa Bankowego i Informacji. A prawnicy biją na alarm. Konsekwencje podpisywania dokumentów w ciemno mogą się okrutnie zemścić.
Wielu klientów tłumaczy, że umowy są wielostronicowe i nie ma czasu na ich dokładne zgłębianie. Dlatego analiza najczęściej kończy się tylko na przeglądaniu.
Wiceprezes Federacji Konsumentów Andrzej Bućko tłumaczy, że warto zapoznać się z każdą umową, bo pośrednicy w pogoni za pieniędzmi z prowizji nie zawsze mówią prawdę, a o kilku zasadach należy bezwzględnie pamiętać:
Po pierwsze, nie musimy ulegać presji czasu. Jeśli ktoś nalega na szybki podpis to znaczy, że zależy mu na tym, abyśmy tę umowę z jakiś powodów podpisali. Po drugie, zawsze możemy zażądać, aby druga strona udostępniła nam umowę do przeczytania w domu, szczególnie w przypadku skomplikowanych dokumentów, typu umowa kredytu hipotecznego. Po trzecie, jeśli pośrednik nam coś obiecuje to warto zażądać, aby wskazał, które zapisy umowy świadczą o tym, do czego nas przekonuje.
Z kolei warszawski adwokat Łukasz Chojniak dodaje, że powinniśmy stronić od długich umów. W jego opinii długie umowy najczęściej są obliczone na to, by ich nie rozumieć i nie doczytać. Prawnicy uważają, że fakt nieczytania umów świadczy o pozostawiającym wiele do życzenia poziomie świadomości finansowej wśród Polaków.
>>>>
W ogole mam wrazenie ze ludnosc jest coraz bardziej na haju ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|