Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:22, 26 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Watykan zarzuca nielegalnym biskupom w Chinach uzurpowanie władzy
Watykan uznał, że biskupi wyświęceni w Chinach bez zgody papieża "uzurpują sobie władzę, której Kościół im nie dał". Stwierdzenie to znalazło się w wydanym dziś komunikacie komisji ds. Kościoła katolickiego w Chinach, powołanej przez Benedykta XVI.
W nocie, podsumowującej posiedzenie komisji, podkreślono, że "Kościół potrzebuje nowych biskupów". Komisja przypomniała, że pełnią oni posługę w jedności z papieżem i wszystkimi biskupami na świecie.
Tymczasem w Chinach - jak zauważono w dokumencie - działający tam Kościół znany pod nazwą "stowarzyszenia" nadal "rości sobie prawo do kierowania wspólnotą kościelną". To odniesienie do nieuznawanych przez Watykan święceń w tzw. Kościele patriotycznym, podporządkowanym władzom w Pekinie. Wywołują one oburzenie Stolicy Apostolskiej, która od lat potępia te praktyki, utrudniające dialog z władzami Chin.
Komisja wyraziła ubolewanie z powodu udziału nielegalnie wyświęconych biskupów w święceniach, uznawanych przez Rzym. - To pogorszyło ich sytuację kanoniczną i zaniepokoiło wiernych - głosi nota.
Ponadto w komunikacie mowa jest o tym, że z kolei wielu legalnych biskupów, którzy uczestniczyli w święceniach, udzielanych bez zgody Watykanu, wyjaśniło już swoją sytuację i przeprosiło, zaś papież "przebaczył im w geście dobrej woli". Wcześniej informowano wielokrotnie, że chińscy biskupi wierni papieżowi są zastraszani i zmuszani do udziału w ceremoniach Kościoła patriotycznego. Powołana w 2007 roku komisja ds. Kościoła katolickiego w Chinach dyskutowała także o sytuacji biskupów i księży, którzy są uwięzieni lub "cierpią z powodu niesprawiedliwych ograniczeń w pełnieniu posługi".
>>>>
Tak . To nie sa biskupi . Nie powinni nawet wykonywac obowiazkow ksiezy skoro popadli w taki stan uzurpacji . Ich czynnosci jako ksiezy sa jednak wazne ale jako biskupow juz nie bo nimi nie sa . To wazna roznica ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:45, 27 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Niewidomy chiński dysydent uciekł z aresztu domowego.
Niewidomy chiński dysydent Chen Guangcheng, który dokumentował przymusowe aborcje i inne przypadki łamania praw człowieka w Chinach, uciekł ze swego domu, w którym od ponad 1,5 roku przebywał w areszcie domowym - poinformowali obrońcy praw człowieka.
Bob Fu, działacz na rzecz praw człowieka mieszkający w USA, powiedział agencji AFP, że Chen w niedzielę 22 kwietnia opuścił zwykle dobrze chroniony dom w miejscowości Dongshigu, a jego przyjaciele wywieźli go w bezpieczne miejsce, poza prowincję Szantung we wschodnich Chinach.
W czwartek w Dongshigu miejscowe służby prowadziły przeszukania w domach związanych z Chenem osób, m.in. jego brata - poinformowali działacze.
Areszt domowy Chena był pilnie obserwowany przez Zachód i miejscowych obrońców praw człowieka. Ci ostatni postrzegają tego prawnika-samouka, który stracił wzrok na skutek przebytej w dzieciństwie choroby, jako zdeterminowanego bojownika walczącego z nadużyciami polityki jednego dziecka.
Działacze zaprzeczyli jednocześnie doniesieniom singapurskiego dziennika "Lianhe Zaobao", według którego w czwartek w nocy Chen pojawił się w amerykańskiej ambasadzie w Pekinie.
W internecie pojawiły się również pogłoski o śmierci dysydenta.
Chen Guangcheng spędził cztery lata w więzieniu za ujawnienie przymusowych aborcji i sterylizacji w wiejskiej społeczności, z której pochodził. Po jego uwolnieniu lokalne władze umieściły go w areszcie domowym, mimo że - jak informują agencje - nie było ku temu podstaw prawnych.
>>>>
Koszmar . Co oni robia z ludzmi ! Ale chwala mu za walke z mordowaniem nienarodzonych !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:55, 28 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Niewidomy dysydent pod opieką ambasady USA w Pekinie
Niewidomy chiński dysydent Chen Guangcheng, krytyk polityki jednego dziecka, który niedawno uciekł z aresztu domowego, znajduje się w Pekinie pod ochroną przedstawicieli USA - podała organizacja praw człowieka z siedzibą w Teksasie, ChinaAid.
Według działaczy ChinaAid Chen znajduje się w ambasadzie USA w stolicy Chin i rozmowy co do jego dalszego losu toczą się na wysokim szczeblu między obydwoma krajami. Chen przebywał przez półtora roku w areszcie domowym w miejscowości Donshigu w prowincji Szantung we wschodnich Chinach, skąd przyjaciołom udało się do w minioną niedzielę wywieźć.
Chen Guangcheng spędził cztery lata w więzieniu za ujawnienie przymusowych aborcji i sterylizacji w wiejskiej społeczności, z której pochodził. Po jego uwolnieniu lokalne władze umieściły go w areszcie domowym, mimo że - jak informują agencje - nie było ku temu podstaw prawnych. Areszt domowy Chena był pilnie obserwowany przez Zachód i miejscowych obrońców praw człowieka. Ci ostatni postrzegają tego prawnika samouka, który stracił wzrok na skutek przebytej w dzieciństwie choroby, jako zdeterminowanego bojownika walczącego z nadużyciami polityki jednego dziecka.
>>>>
To dobrze ze final szczesliwy :O)))
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:09, 02 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Rozmowy Chiny-USA w cieniu sprawy niewidomego dysydenta
Nie cichnie burza wokół chińskiego niewidomego dysydenta Chena Guangchenga, który w ubiegłym tygodniu uciekł z aresztu domowego i schronił się w ambasadzie USA w Pekinie. Chińskie ministerstwo spraw zagranicznych zażądało przeprosin od Stanów Zjednoczonych za przyjęcie działacza. "Takie postępowanie USA to ingerencja w wewnętrzne sprawy Chin, co jest nie do przyjęcia" - napisał w oświadczeniu rzecznik chińskiego resortu spraw zagranicznych Liu Weimin.
Niewidomy chiński dysydent Chen Guangcheng po sześciu dniach z własnej woli opuścił ambasadę. Zapewnienie mu pobytu w amerykańskiej placówce to incydent, który się nie powtórzy - oświadczył przedstawiciel administracji USA. "To był wyjątkowy przypadek w niezwykłych okolicznościach; nie przewidujemy, by coś takiego powtórzyło się w przyszłości" - oświadczyła strona amerykańska.
Pytany o Chena Guangchenga w poniedziałek prezydent Obama odmówił komentarza, ale powiedział, że prawa człowieka "zawsze pojawiają się" w kontaktach jego administracji z rządem chińskim. Clinton także nie ustosunkowała się do ucieczki dysydenta, ale oświadczyła, że w czasie wizyty w Pekinie poruszy kwestie praw człowieka.
Według najnowszych doniesień, Chen Guangcheng po sześciu dniach z własnej woli opuścił ambasadę USA w Pekinie. Anonimowy przedstawiciel amerykańskich władz powiedział, że Chen dotarł do ośrodka medycznego, gdzie spotka się z rodziną. Chińskie ministerstwo spraw zagranicznych zażądało przeprosin od Stanów Zjednoczonych za przyjęcie działacza, który uciekł z aresztu domowego.
O opuszczeniu ambasady przez Chena poinformowała oficjalna agencja prasowa Xinhua. Według dziennika "Washington Post" ambasador USA w Pekinie Gary Locke eskortował go do szpitala. Korespondent waszyngtońskiej gazety rozmawiał przez telefon z Chenem, który powiedział mu, że czuje się dobrze.
Reuters pisze, że Chen - zagorzały krytyk rządowej polityki jednego dziecka - opuścił ambasadę "z własnej woli".
MSZ w Pekinie domaga się przeprosin od Stanów Zjednoczonych. "Należy podkreślić, że ambasada USA w Chinach użyła nietypowych środków przyjmując chińskiego obywatela Chena Guangchenga do ambasady. Chiny są z tego bardzo niezadowolone" - napisał w oświadczeniu rzecznik chińskiego resortu spraw zagranicznych Liu Weimin.
"Takie postępowanie USA to ingerencja w wewnętrzne sprawy Chin, co jest nie do przyjęcia" - dodał. "Chiny żądają przeprosin za tę sprawę, jak również dokładnego śledztwa, sankcji wobec osób za to odpowiedzialnych, a także gwarancji, że takie przypadki się nie powtórzą" - podkreślił Liu.
Tymczasem w Pekinie rozpoczęła się kolejną runda rozmów chińskich władz z wysokimi przedstawicielami rządu USA - sekretarz stanu Hillary Clinton i ministrem skarbu Timothym Geithnerem. Sprawa niewidomego dysydenta może jednak przeszkodzić w osiągnięciu porozumienia.
Tematem rozmów, prowadzonych regularnie na tym szczeblu od kilku lat, będą problemy bezpieczeństwa międzynarodowego, w tym głównie konflikty z Iranem i Koreą Północną w związku z ich programami nuklearnymi, oraz kwestie ekonomiczne.
Nadzieje Waszyngtonu wynikają z sygnałów większej woli współpracy ze strony Chin w ostatnich miesiącach. Zgodnie z planem sankcji na Iran, Pekin zgodził się na zmniejszenie importu irańskiej ropy. Chiny przyłączyły się również ostatnio do oświadczenia Rady Bezpieczeństwa ONZ potępiającego Koreę Północną za niedawną próbę z rakietą dalekiego zasięgu.
Jak zauważył "New York Times", Chiny odgrywają ostatnio coraz bardziej aktywną rolę w rozmowach mocarstw z Iranem i z Koreą Północną. "O ile w poprzednich negocjacjach Pekin zajmował stanowisko będące odbiciem polityki Rosji, tym razem dyplomaci chińscy przedstawiają własne propozycje" - napisał nowojorski dziennik w niedzielę.
Widać także oznaki postępów w rozwiązywaniu sporów ekonomicznych między USA a Chinami. Zmniejszył się deficyt handlowy w wymianie między oboma krajami, przy czym za rządów prezydenta Obamy eksport amerykański do Chin wzrósł prawie dwukrotnie. Chiny dokonały częściowej aprecjacji swej waluty w stosunku do dolara, co było od dawna główną kością niezgody we wzajemnych stosunkach.
Jak podaje "Washington Post", w czasie rozmów w Pekinie Geithner ma naciskać na zmiany w chińskim systemie finansowym, które stworzyłyby warunki do dalszej redukcji deficytu handlowego.
Hillary Clinton, jak się oczekuje, będzie się starać o jeszcze większe poparcie Chin dla sankcji na Iran i nalegać, by Pekin wywarł presję na Koreę Północną, aby zaprzestała produkcji broni nuklearnej. Chiny są głównym ekonomicznym sponsorem reżimu północnokoreańskiego.
Ucieczka niewidomego dysydenta
W zeszłym tygodniu 40-letni Chen - prawnik samouk - w zamieszczonym w internecie nagraniu poinformował, że uciekł z aresztu domowego. W nagraniu zwrócił się do premiera Wena Jiabao o wszczęcie dochodzenia w sprawie złego traktowania samego Chena i jego rodziny przez lokalne władze.
Chen, który stracił wzrok na skutek przebytej w dzieciństwie choroby, przebywał przez półtora roku w areszcie domowym w miejscowości Donshigu w prowincji Szantung we wschodnich Chinach. Dysydent spędził cztery lata w więzieniu za ujawnienie przymusowych aborcji i sterylizacji w wiejskiej społeczności, z której pochodził. Po uwolnieniu lokalne władze umieściły go w areszcie domowym, choć nie było ku temu podstaw prawnych.
Pobty Chena w areszcie domowym był pilnie obserwowany przez Zachód i miejscowych obrońców praw człowieka.
>>>
Nie dziwie sie ze sprawa nie cichnie bo to co pekinczycy robia z ludzmi to bestialstwo ...[/img]
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:41, 02 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Niewidomy dysydent pozostał w Chinach, by chronić rodzinę
Niewidomy chiński dysydent Chen Guangcheng, który po sześciu dniach pobytu w ambasadzie USA w Pekinie opuścił ją w środę zrobił to wyłącznie po to, by chronić rodzinę - poinformował przyjaciel Chena, Zeng Jinyan, cytowany przez agencję Associated Press.
Według Zenga Chen zdecydował się zostać w Chinach, ponieważ grożono, że jego żona zostanie pobita na śmierć, jeśli on opuści kraj. Chen miał powiedział swojej żonie, że chciał wyjechać za granicę, ale zmuszony został do przyjęcia warunków władz. Żona dysydenta nie ujawniła, kto groził jej śmiercią.
W zeszłym tygodniu 40-letni Chen - prawnik samouk - w zamieszczonym w internecie nagraniu poinformował, że uciekł z aresztu domowego. W nagraniu zwrócił się do premiera Wena Jiabao o wszczęcie dochodzenia w sprawie złego traktowania jego samego i rodziny przez lokalne władze.
Chen schronił się w ambasadzie USA. W środę oficjalna agencja prasowa Xinhua poinformowała, że dysydent opuścił amerykańską placówkę, a według dziennika "Washington Post" ambasador USA w Pekinie Gary Locke eskortował go do szpitala, gdzie dysydent spotkał się z żoną i dwójką swoich dzieci.
Wcześniej w środę przedstawiciele strony amerykańskiej informowali, że dysydent nie ma zamiaru opuścić Chin. Dzięki bezprecedensowemu - jak je określa Reuters - porozumieniu Chena z władzami zostanie on przeniesiony "do bezpiecznego miejsca", gdzie będzie mógł studiować.
Strona amerykańska oświadczyła też, że udzielenie pomocy Chenowi w ambasadzie było "wyjątkowym przypadkiem w niezwykłych okolicznościach"; Amerykanie "nie przewidują, by coś takiego powtórzyło się w przyszłości".
Wcześniej Chiny zażądały od USA przeprosin za tę "ingerencję w sprawy wewnętrzne Chin". "Należy podkreślić, że ambasada USA w Chinach użyła nietypowych środków przyjmując chińskiego obywatela Chena Guangchenga do ambasady. Chiny są z tego bardzo niezadowolone" - napisał w oświadczeniu rzecznik chińskiego MSZ Liu Weimin.
Chen, który stracił wzrok na skutek przebytej w dzieciństwie choroby, przebywał przez półtora roku w areszcie domowym w miejscowości Donshigu w prowincji Szantung we wschodnich Chinach. Dysydent spędził cztery lata w więzieniu za ujawnienie przymusowych aborcji i sterylizacji w wiejskiej społeczności, z której pochodził. Po uwolnieniu lokalne władze umieściły go w areszcie domowym, choć nie było ku temu podstaw prawnych.
>>>>
Bydlaki komunistyczne zagrozily ZAMORDOWANIEM ZONY !!! Komunisci niczym sie nie roznia od Al Kaidy ... A zachod robi tam ,,biznesy'' . To jeszcze wieksze bydlaki niz ci z Pekinu ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:29, 03 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Hillary Clinton apeluje w Pekinie o poszanowanie praw człowieka.
Sekretarz stanu USA Hillary Clinton zaapelowała do władz chińskich o poszanowanie praw człowieka, respektowanie "godności" i "aspiracji" swoich obywateli. Szefowa amerykańskiej dyplomacji uczestniczyła w czwartek w Pekinie w inauguracji Strategicznego i Gospodarczego Dialogu USA-Chiny.
Hillary Clinton, jak oceniają obserwatorzy, nawiązała, choć nie wprost, do głośnej w ostatnich dniach sprawy chińskiego dysydenta Chen Guangchenga.
W swym przemówieniu prezydent Chin Hu Jintao powiedział, że USA i Chiny powinny nawzajem się szanować, mimo różnicy zdań, i nie narażać na szwank wspólnych interesów.
Niewidomy chiński dysydent Chen Guangcheng, który po sześciu dniach pobytu w ambasadzie USA w Pekinie opuścił ją w środę i został przewieziony do jednego ze stołecznych szpitali, powiedział w rozmowach telefonicznych z zachodnimi mediami, że obawia się o swoje życie i chcę wyjechać z Chin.
Dysydent przyznał, że władze Stanów Zjednoczonych "zawiodły go", że jest rozczarowany i czuje się oszukany. Dodał, że amerykańscy dyplomaci namawiali go do opuszczenia ambasady i obiecali, że będą przy nim w szpitalu. - Gdy tylko dotarłem do szpitala, okazało się, że jestem tam sam - powiedział Chen w rozmowie ze stacją CNN.
W zeszłym tygodniu 40-letni Chen - prawnik samouk - uciekł z aresztu domowego i schronił się w ambasadzie USA. W środę opuścił amerykańską placówkę, a ambasador USA w Pekinie Gary Locke eskortował go do szpitala, gdzie dysydent miał się spotkać z żoną dziećmi.
Chen, który stracił wzrok na skutek przebytej w dzieciństwie choroby, przebywał przez półtora roku w areszcie domowym w miejscowości Donshigu w prowincji Szantung we wschodnich Chinach. Dysydent spędził cztery lata w więzieniu za ujawnienie przymusowych aborcji i sterylizacji w wiejskiej społeczności, z której pochodził. Po uwolnieniu lokalne władze umieściły go w areszcie domowym, choć nie było ku temu podstaw prawnych.
>>>>
CZYLI ZDRADA ! KOLEJNA JAŁTA ! to robi ,,pokojowy'' noblista Barack . OHYDA !!! Musicie niestety przejsc droga Polski i poznac smak zdrady . Zachod jest FAŁSZYWY . Panuje tam pseudowolnosc i falszywa demokracja . Nie mozecie wierzyc w zachod . Wierzyc nlezy TYLKO I WYŁĄCZNIE BOGU ! ON NIE ZAWODZI NIGDY ! Od razu wam to mowie - po to jest ta nauka . Zreszta zawarta w Biblii i to w Starym Testamencie . Juz w ksiedze Iajasza o tym jest ! Tak . W Biblii jest wszystko . Stad kto nie ma czasu czytac ksizek z TEJ JEDNEJ nauczy sie wsystkiego !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 22:00, 03 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Niewidomy chiński dysydent obawia się o swoje życie.
Niewidomy chiński dysydent Chen Guangcheng po sześciu dniach pobytu w ambasadzie USA w Pekinie opuścił ją. Jak powiedział telewizji CNN, jeśli pozostanie w Chinach, to będzie miał powody, by obawiać się o swe życie.
W telefonicznej rozmowie z amerykańską stacją telewizyjną Chen powiedział też, że władze Stanów Zjednoczonych "zawiodły go", a on sam chce opuścić Chiny.
Dysydent udzielił również telefonicznego wywiadu agencji Associated Press zaledwie kilka godzin po odeskortowaniu go z ambasady USA do szpitala; Chen powiedział, że obawia się zarówno o życie swoje, jak i swojej rodziny.
Przedstawiciele władz amerykańskich zapewnili wcześniej, że wymogli na władzach w Pekinie obietnicę, iż do Chena dołączy jego rodzina i będą razem mogli zacząć nowe życie w mieście uniwersyteckim.
"Pomóżcie mi i mojej rodzinie"
Tymczasem po przybyciu do szpitala Chen, który był wyraźnie wstrząśnięty - jak pisze AP - powiedział, że dyplomaci USA przekazali mu, iż jego rodzina zostanie wysłana przez władze do rodzinnej prowincji, jeśli on sam pozostanie w ambasadzie, a jego żona zostanie pobita na śmierć.
- Chciałbym odpocząć gdzieś poza Chinami - powiedział dysydent i zaapelował ponownie do władz USA: "Pomóżcie mi i mojej rodzinie wyjechać bezpiecznie".
- Ambasada obiecała mi, że ktoś (z personelu) będzie mi nieustannie towarzyszyć, ale gdy dostałem się na oddział (szpitalny) nie było tam ani jednego przedstawiciela ambasady, więc byłem bardzo rozczarowany - wyjaśnił Chen przez telefon.
Kto mówi prawdę?
Agencja AP podaje, że jak dotąd nie udało się pogodzić sprzecznych relacji Chena i przedstawicieli amerykańskiej administracji.
Według rzeczniczki Departamentu Stanu USA nikt z dyplomatów nie przekazywał Chenowi wiadomości o groźbach chińskich władz, a on sam wyszedł z amerykańskiej placówki w Pekinie dobrowolnie.
Według przyjaciela dysydenta, Zenga Jinyana, Chen zrobił to jednak wyłącznie po to, by chronić rodzinę - podała wcześniej Associated Press.
Ucieczka z aresztu domowego
W zeszłym tygodniu 40-letni Chen - prawnik samouk - uciekł z aresztu domowego i schronił się w ambasadzie USA. W środę opuścił amerykańską placówkę, a ambasador USA w Pekinie Gary Locke eskortował go do szpitala, gdzie dysydent miał spotkać się z żoną dziećmi.
Chen, który stracił wzrok na skutek przebytej w dzieciństwie choroby, przebywał przez półtora roku w areszcie domowym w miejscowości Donshigu w prowincji Szantung we wschodnich Chinach. Dysydent spędził cztery lata w więzieniu za ujawnienie przymusowych aborcji i sterylizacji w wiejskiej społeczności, z której pochodził. Po uwolnieniu lokalne władze umieściły go w areszcie domowym, choć nie było ku temu podstaw prawnych.
>>>>
Znajac ,,dyplomatow'' nie mamy watpliwosci ze ,,pozbyli sie problemu''... Chcialbym go pocieszyc bo Polska wielokrotnie doswiadczyla zdrady . O zdradzie mowi Ewangelia czyli o Judaszu . Tak to jest gorycz zla . Ale Bóg jest z nich choc on o tym nie wie ... Widzicie jak moc daje Kościół . Iluz polskich meczennikow dzieki temu ze znalo Ewangelie zachowywalo w najgorszych warunkach spokoj ducha ! Naprawde Kościół pomaga . To ze Polska jest katolicka to tak wielka pomoc ze zrozumiecie dopiero na tamtym swiecie . Chinczycy nie maja Ewangelii wiec wierza w USA zachod czy co tam jeszcze . Zreszta wielu was praktycznych pogan ma tak samo wiec to nie jest taka znowu fikcja . Was tez dotyczy . Wierzyc nlaezy tylko Bogu bo ludzie zawioda !!! Bogu i naszej matce . Ona jako jedyna oprocz Niego NIGDY nie zawodzi ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:45, 04 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Niewidomy dysydent: W kraju grozi mi niebezpieczeństwo
Niewidomy chiński dysydent Chen Guangcheng powiedział mediom, że w Chinach grozi mu wielkie niebezpieczeństwo, a amerykańscy dyplomaci od dwóch dni nie mogą się z nim spotkać. Dodał, że przyjaciele, którzy próbowali go odwiedzić zostali pobici.
- Jestem w wielkim niebezpieczeństwie - powiedział w rozmowie z agencją AFP ten zagorzały krytyk prowadzonej przez rząd Chin polityki jednego dziecka, który po ucieczce z aresztu domowego w ubiegłym tygodniu schronił się w ambasadzie USA w Pekinie; opuścił ją sześć dni później, czyli w ostatnią środę, a obecnie przebywa w szpitalu w Pekinie.
Powtórzył też, że chce opuścić swą ojczyznę.
Chen przez telefon poinformował agencję AP, że chińskie władze "nie wpuszczają do szpitala pracowników amerykańskiej ambasady". - Nie widziałem się z nimi od środy - wyjaśnił. Dodał, że w piątek dwukrotnie próbował rozmawiać z Amerykanami, ale połączenia po kilku zdaniach były przerywane.
Dodał, że jego żona nie ma swobody ruchów i potrzebuje pozwolenia na opuszczenie szpitala. Gdy w piątek z niego wyszła, była śledzona i filmowana.
Chen, który stracił wzrok na skutek przebytej w dzieciństwie choroby, wyraził nadzieję, że chiński rząd "będzie szanował prawa obywateli, do czego zobowiązał się pisemnie w umowie ze Stanami Zjednoczonymi".
W czwartek wieczorem Chen - prawnik samouk - zwrócił się z dramatycznym apelem do amerykańskiego Kongresu. - Chcę przyjechać do Stanów Zjednoczonych, by odpocząć. Nie odpoczywałem od 10 lat - mówił przez telefon dysydent. Dodał, że wieśniacy, którzy pomogli mu w ucieczce, są teraz za to karani.
40-letni Chen obawia się o bezpieczeństwo swojej matki i braci. - Naprawdę boję się o życie członków mojej rodziny - mówił.
W środę po opuszczeniu amerykańskiej placówki dyplomatycznej dysydent został przewieziony do szpitala, gdzie spotkał się z żoną i swoimi dziećmi. W klinice jest pod kontrolą władz chińskich; leczy tam złamaną stopę.
Według przedstawicieli USA chińskie władze zgodziły się na przeprowadzkę Chena, prawnika samouka, na teren miasteczka uniwersyteckiego, które będzie mógł sam sobie wybrać. Jednak kilka godzin po opuszczeniu ambasady Chen mówił, że obawia się o życie swoje i rodziny oraz że chce wyjechać z Chin.
Rząd w Pekinie wyraził niezadowolenie z faktu, że ambasada USA udzieliła schronienia aktywiście.
>>>>
Obserwujemy dokladnie co dzieje sie z tym wspanialym czlowiekiem tak bardzo zdradzonym . Tym bardziej ze tak skrzywdzony to nam na nim zalezy !!!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Pią 13:45, 04 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:49, 04 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Romney krytykuje administrację Obamy za postępowanie z chińskim dysydentem
Republikański kandydat na prezydenta USA Mitt Romney ostro skrytykował administrację prezydenta Baracka Obamy za postępowanie w sprawie chińskiego dysydenta Chena Guangchenga, który w środę opuścił amerykańską ambasadę w Pekinie, gdzie się schronił.
W przemówieniu w Wirginii w czwartek Romney sugerował, że administracja nie działała dość stanowczo, aby zapewnić bezpieczeństwo Chenowi. Niewidomy dysydent powiedział po opuszczeniu ambasady, że obawia się o swoje życie.
"Chen szukał wolności w ambasadzie USA. Czy nie jesteśmy dumni z faktu, że ludzie szukający wolności przychodzą do naszej ambasady? Powinniśmy bronić sprawy wolności gdziekolwiek jest ona atakowana" - powiedział Romney.
Chen opuścił ambasadę na podstawie porozumienia rządu chińskiego z rządem amerykańskim, którego warunków jednak nie ujawniono. Administracja zapewnia, że nie wywierała na niego żadnej presji
Romney sugerował jednak, że dyplomaci USA mogli przyspieszyć opuszczenie ambasady przez dysydenta, aby sprawa nie zakłócała rozpoczętych w środę rozmów w Pekinie między przedstawicielami rządu chińskiego a sekretarz stanu USA Hillary Clinton i ministrem skarbu (finansów) Timothym Geithnerem.
"Jeżeli te wszystkie doniesienia są prawdziwe, jest to mroczny dzień dla sprawy wolności. Jest to także dzień wstydu dla administracji Obamy" - oświadczył republikański kandydat.
W zeszłym tygodniu 40-letni Chen - prawnik samouk - uciekł z aresztu domowego i schronił się w ambasadzie USA. W środę opuścił amerykańską placówkę, a ambasador USA w Pekinie Gary Locke eskortował go do szpitala, gdzie dysydent miał się spotkać z żoną i dziećmi.
Chen, który stracił wzrok na skutek przebytej w dzieciństwie choroby, przebywał przez półtora roku w areszcie domowym w miejscowości Donshigu w prowincji Szantung we wschodnich Chinach. Dysydent spędził cztery lata w więzieniu za ujawnienie przymusowych aborcji i sterylizacji w wiejskiej społeczności, z której pochodził. Po uwolnieniu lokalne władze umieściły go w areszcie domowym, choć nie było ku temu podstaw prawnych.
>>>>
Tak to wielki skandal i hanba USA !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 21:54, 04 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Chiński dysydent otrzymał propozycję od uniwersytetu w USA
Chiński dysydent Chen Guangcheng otrzymał propozycję zatrudnienia od uniwersytetu w USA - podała w piątek rzeczniczka Departamentu Stanu USA. USA liczą na to, że Chiny niezwłocznie załatwią formalności związane z wyjazdem aktywisty za granicę - dodała.
- Pan Chen otrzymał propozycję zatrudnienia na jednym z amerykańskich uniwersytetów, obejmującą także jego żonę oraz dwójkę dzieci - powiedziała Victoria Nuland.
Stany Zjednoczone liczą na to, że Chiny niezwłocznie zatwierdzą wniosek Chena o pozwolenie wyjazd za granicę. Następnie rząd USA "potraktuje wnioski wizowe Chena i jego bliskich jako sprawę priorytetową" - zaznaczyła.
Chiński prawnik i obrońca praw człowieka Tang Jitian, cytowany przez Reutera, ostrzegł, że władze w Pekinie mogą po prostu spowolnić procedury, aby opóźnić wyjazd Chena z kraju.
- Komunikat (chińskiego) ministerstwa spraw zagranicznych to dobra wiadomość, ale nie wiemy, jako to się skończy. Aby uzyskać zgodę na wyjazd, trzeba pokonać wiele przeszkód - podkreślił.
Sekretarz stanu USA Hillary Clinton z zadowoleniem przyjęła wcześniejsze oświadczenie Pekinu, że niewidomy dysydent Chen Guangcheng będzie mógł starać się o wyjazd na studia zagraniczne. Zapewniła, że USA będą utrzymywać kontakt z aktywistą.
- Tu chodzi nie tylko o znanych aktywistów, ale o poszanowanie prawa człowieka i nadzieje 1,3 mld mieszkańców Chin - podkreśliła. - USA będą traktowały te kwestie jako priorytety swojej dyplomacji - dodała.
Chen, zagorzały krytyk rządowej polityki jednego dziecka, po ucieczce z aresztu domowego w ubiegłym tygodniu schronił się w ambasadzie USA w Pekinie. Opuścił ją sześć dni później, w środę, a obecnie przebywa w jednym ze stołecznych szpitali, gdzie leczy złamaną nogę.
Kilka godzin po opuszczeniu ambasady Chen mówił, że obawia się o życie swoje i swojej rodziny. W piątek dodał, że w Chinach grozi mu wielkie niebezpieczeństwo, a amerykańscy dyplomaci od dwóch dni nie mogą się z nim spotkać. Kilkakrotnie powtórzył, że chce wyjechać z kraju.
Agencja AP pisze, że deklaracja Chin o możliwym wyjeździe Chena może okazać się furtką do zakończenia dyplomatycznego sporu na linii Waszyngton-Pekin. Wcześniej Państwo Środka wyraziło niezadowolenie z faktu, że ambasada USA udzieliła schronienia aktywiście.
<>>>>
USA probuja zachowac twarz i wytrychem zalatwic sprawe . Pokazuje to jednak nedze dyplomacji USA . Szczrgolnie demokraci prezezntuja ideologie polityczna jałtanizmu . Czyli jak w Jałcie . Republikanie za to maja doktryne reganizmu i ta trzeba popierac !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:11, 08 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Chiny wydaliły korespondentkę telewizji Al-Dżazira
Chiny wydaliły korespondentkę arabskiej telewizji Al-Dżazira Melissę Chan - poinformował we wtorek w Pekinie Klub Korespondentów Zagranicznych (FCCC). Powodem tej decyzji było prawdopodobnie niezadowolenie władz chińskich z relacji arabskiej telewizji.
To pierwszy w Chinach przypadek wydalenie zagranicznego dziennikarza od 1998 roku, kiedy akredytację cofnięto japońskiemu korespondentowi. Według niemieckiej agencji dpa, od ponad roku władze w Pekinie nasilają presję na zagranicznych dziennikarzy.
Po opuszczeniu przez Melissę Chan terytorium Chin telewizja Al-Dżazira zamknęła swe anglojęzyczne biuro w Pekinie.
>>>>
No tak za bardzo wolnosciowa byla . To cieszy ! Al - Dzazira od wspierania zbrodniarzy islamistycznych przeszla na strone wolnosci narodow . Kazdy moze sie nawrocic . To cieszy !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:42, 08 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Korea Południowa: odkryto tysiące pigułek wypełnionych sproszkowanymi ciałami dzieci
Celnicy z Korei Południowej odkryli tysiące pigułek wypełnionych sproszkowanymi ludzkimi ciałami - donosi dailymail.co.uk. Pastylki te, są uważane w tym kraju za cudowny środek leczący wszystkie choroby.
Cały proceder rozpoczął się w Chinach, gdzie skorumpowany personel medyczny pozyskiwał ciała zmarłych dzieci. Zwłoki były następnie suszone i przekształcane w puder, który mieszano z ziołami w celu ukrycia prawdziwego składu produktu.
Pierwsze makabryczne doniesienia zaczęły docierać do władz już w sierpniu. Pomimo wszelkich prób zatrzymania tej przestępczej działalności, transporty kapsułek wciąż są przemycane do Korei Południowej. Sprawę utrudnia fakt, iż chińska medycyna alternatywna ma swoich zwolenników na całym świecie. Powszechnie stosuje się np. ludzkie łożysko w celu pobudzenia układu krążenia.
Największe azjatyckie autorytety medyczne są zgodne co do tego, że jeśli handel feralnymi pigułkami nie zostanie powstrzymany, wkrótce dilerzy przeniosą swoją działalność do internetu i znajdą odbiorców na całym świecie.
Według ustaleń agencji celnych od sierpnia zeszłego roku wyprodukowano 17 tysięcy kapsułek. "San Francisco Times" poinformował, że przeprowadzono dokładne badania składu preparatu. Pigułki w 99,7 procentach wypełnione były materiałem ludzkim. Na podstawie testów genetycznych możliwa jest identyfikacja płci dzieci.
Pastylki reklamowane były jako środki podnoszące poziom staminy w organizmie. Prawda okazała się jednak okrutna. Kapsułki te nie tylko nie leczą żadnych schorzeń, ale mogą nawet szkodzić zdrowiu z powodu obecności super-bakterii i innych niebezpiecznych substancji.
Przemytnicy, który zostali aresztowani zaprzeczają, jakoby wcześniej znali skład przemycanego produktu lub mieli jakiekolwiek informacje na temat procesu jego powstawania. Wszystkie znalezione przy nich środki zostały skonfiskowane, jednak nie postawiono jeszcze żadnych zarzutów. Ilość pigułek była niewielka i nie były one przeznaczone do sprzedaży.
Niepokoi fakt, iż część zidentyfikowanych dzieci pochodziła z tzw. "umieralni" w Chinach. Najmłodsze dzieci są tam pozostawiane na pewną śmierć, ponieważ ich rodziny przekroczyły limity urodzeń nałożone przez władze chińskie.
>>>>
Widzcie co oni wyrabiaja . Dzieci wrzucaja do umieralni a jak umra przerabiaja na proszek ktory ma ,,dodawac sil zyciowych'' . Uwazajcie na leki z Chin ! Chyba nie chcielibyscie zazywac dzieci w proszku .
Co za horror ale taki jest azjatycki komunizm . Laczy bestialstwo komunizmu z okrucienstwem wschodu . Tam nie bylo chrzescijanstwa wiec nie ma milosci . Zadnego milosierdzia ! Koszmar !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:15, 09 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Ludzkie płody i zwłoki noworodków w tabletkach. Leczą?.
Korea Południowa wypowiedziała wojnę przemytnikom tabletek wytwarzanych z ludzkich tkanek. O sprawie stało się głośno kilka dni temu, kiedy służby celne Korei Południowej poinformowały o udaremnieniu 35 prób przemytu ponad 17 000 kapsułek.
W tabletkach znaleziono ślady ludzkiego DNA. Po zbadaniu okazało się, że w kapsułkach znajdują się sproszkowane ludzkie płody oraz zwłoki noworodków. Klienci przemytników kapsułek uważają, że wzmacniają one organizm, wspomagają potencję, a nawet leczą raka.
Sprawa przybiera w Chinach wymiar międzynarodowego skandalu. Wczoraj chińskie ministerstwo zdrowia oświadczyło, że prowadzi w tej sprawie śledztwo. Dodało jednak, że nie ma dowód na produkcję kapsułek w Chinach. Południowokoreańskie służby celne są jednak innego zdania. W ich opinii kapsułki trafiają do Korei Południowej z czterech miast w Chinach. Na lotnisku w Seulu otwarto nawet specjalne laboratorium, które przyczynić się ma do skuteczniejszej walki z przemytem.
>>>>
Zaostrza kontrole ! Tak jest brawo ! To bestialstwo nie moze byc tolerowane !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 14:20, 10 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Tabletki z Chin zawierały ludzkie mięso
Na tabletki dokładnie takie, jak te, które widzimy w materiale wideo można było natrafić w Korei Południowej. Koreańscy śledczy mówią, że zawartość jednej takiej kapsułki jest w 99,7 proc. identyczna z mięsem ludzkim. Koreańscy celnicy twierdzą, że tabletki były przemycane z Chin, głównie w bagażu podręcznym i międzynarodowych paczkach pocztowych.
Chińska gazeta państwowa, China Daily podaje, że ministerstwo zdrowia aktualnie bada tę sprawę i dodaje, że tabletki rzeczywiście zawierają ludzkie mięso i jest to mięso zmarłych dzieci.
Szmuglowanie tabletek zawierających ludzkie mięso
- Na tabletki dokładnie takie, jak te, które tutaj widzimy można było natrafić w Korei Południowej. Koreańscy śledczy mówią, że zawartość jednej takiej kapsułki jest w 99,7 proc. identyczna z mięsem ludzkim. Koreańscy celnicy twierdzą, że tabletki były przemycane z Chin, głównie w bagażu podręcznym i międzynarodowych paczkach pocztowych takich jak ta.
>>>>
Kolejny wampiryczny koszmar tego kraju ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:27, 10 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Chiny zacieśniają restrykcje wobec rodziny niewidomego działacza
Chińskie władze zacieśniają restrykcje wobec rodziny niewidomego działacza. On sam oczekuje w Pekinie na sformalizowanie wyjazdu do USA, które zawarły z Chinami w tej sprawie porozumienie.
Chen Guangcheng, jego prawnicy i organizacja chińskich obrońców praw człowieka z jego rodzinnym mieście podali, że władze umieściły jego starszego brata i bratową w areszcie domowym. Według nich na odwet ze strony lokalnych władz narażeni są też dalsi krewni Chena.
Bratanek Chena został zatrzymany przez policję, a kilkorgu jego krewnym ograniczono swobodę poruszania się do obszaru ich wsi Dongshigu w prowincji Szantung na wschodnim wybrzeżu Chin. Rodzajem domowego aresztu objęci zostali kuzyn Chena i syn kuzyna.
Ucieczka Chena z aresztu domowego i schronienie się w ambasadzie USA, która doprowadziła ostatecznie do zgody Pekinu na jego wyjazd na studia do Stanów Zjednoczonych razem z żoną i dziećmi, obnażyła bezkarność lokalnych chińskich urzędników i wprawiła rząd centralny w zakłopotanie - pisze agencja AP.
Zagorzały krytyk prowadzonej przez rząd Chin polityki jednego dziecka, Chen po opuszczeniu ambasady USA w Pekinie przebywa w jednym ze stołecznych szpitali, gdzie leczy złamaną nogę.
- Czuję, że w Szantungu zaczęli się mścić na mnie - powiedział Chen, prawnik-samouk, który stracił wzrok na skutek przebytej w dzieciństwie choroby.
Bratanek Chena, Chen Kegui, został zatrzymany z podejrzenia o usiłowanie zabójstwa - podał prawnik Liu Weiguo, który podjął się jego obrony.
Policja w mieście Chena poszukuje żony jego bratanka i zagroziła śmiercią jego matce - podał sam Chen.
>>>>
Bydlaki gnebia tego wspanialego czlowieka !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:38, 18 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Północnokoreańscy uchodźcy mogą wyjechać do Korei Płd.
Władze w Pekinie zgodziły się, aby sześciu północnokoreańskich uchodźców, którzy od miesięcy przebywali w południowokoreańskich konsulatach w Chinach udało się do Korei Południowej bez groźby zatrzymania - poinformowała w piątek południowokoreańska prasa.
Uchodźcy opuścili ChRL w zeszłym tygodniu.
Po wyjeździe tych sześciu osób (...) nie ma już żadnych północnokoreańskich uchodźców w południowokoreańskich placówkach dyplomatycznych na terenie Chin - podały południowokoreańskie dzienniki.
Ministerstwo spraw zagranicznych Korei Płd. odmówiło skomentowania doniesień prasowych.
Według mediów Pekin chciał uczynić gest dobrej woli przed spotkaniem między prezydentem Korei Płd. Li Miung Bakiem a jego chińskim odpowiednikiem Hu Jintao, do którego doszło w poniedziałek.
Wśród sześciu uchodźców z Korei Płn. jest dwóch członków rodziny południowokoreańskiego żołnierza, który został uwięziony podczas wojny koreańskiej (1950-53). Uciekinierzy ukrywali się w konsulatach w Szenjangu na północnym wschodzie i w Szanghaju na wschodzie Chin.
Na początku kwietnia prasa donosiła, że do Seulu przybyło pięciu uchodźców z Korei Północnej; niektórzy od kilku miesięcy do trzech lat przebywali w ambasadzie Korei Płd. w Pekinie. Zdecydowali się oni opuścić ambasadę, ponieważ wówczas również chińskie władze obiecały im, że ich nie zatrzymają.
Jeszcze w lutym deportacją z Chin zagrożonych było 30 uciekinierów, którzy mieli zostać odesłani do KRLD. Rząd chiński nie chciał zezwolić im na wyjazd do Korei Południowej.
Chiny, jedyny liczący się sojusznik Phenianu na arenie międzynarodowej, uważa Północnych Koreańczyków, którzy uciekli z kraju, za emigrantów ekonomicznych, a nie uchodźców politycznych. Na tej podstawie dotychczas dokonywane były deportacje do KRLD z terenu Chin; jest to zatem, zdaniem Chińczyków, zgodne z normami prawa międzynarodowego i służy jego ochronie.
Od czasów wojny koreańskiej ponad 21,7 tys. Koreańczyków z Północy uciekło z własnego kraju.
>>>>
No i atk ma byc . Uciekinierzy z obozu zagaldy stworzonego przez Moskwe i Pekin na polnocy musza jechac do normalnej Korei .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 12:56, 19 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Rosja: Mer Moskwy zakazał parady gejów
Mer Moskwy wydał zakaz przeprowadzenia parady gejów, którą stowarzyszenie homoseksualistów GayRussia zamierzało zorganizować 27 maja w związku z Międzynarodowym Dniem Przeciwko Homofobii.
- Władze Moskwy siódmy rok z rzędu zakazały nam przemarszu - oświadczył przewodniczący stowarzyszenia Nikołaj Aleksiejew na Twitterze.
Społeczeństwo potraktowałoby wydanie zezwolenia na przemarsz gejów "jako prowokację służącą deprawacji dzieci i nieletnich" - wyjaśnił motywy zakazu przedstawiciel stołecznego merostwa Wasilij Olejnik.
Aleksiejew zapowiedział, że stowarzyszenie zamierza zaskarżyć decyzję władz Moskwy w sądzie i mimo braku zezwolenia przeprowadzić paradę - poinformowano na stronie internetowej GayRussia.
Rosyjscy homoseksualiści zamierzali zorganizować na zakończenie przemarszu około tysiąca osób wiec na placu Rewolucji z okazji obchodzonego 17 maja Międzynarodowego Dnia Przeciwko Homofobii i 19. rocznicy wykreślenia z rosyjskiego kodeksu karnego artykułu 121, który przewidywał kary więzienia za "czyny homoseksualne".
Do roku 1993 homoseksualizm był uznawany w Rosji za przestępstwo, a do 1999 r. - za chorobę.
Pierwszy i jedyny legalny przemarsz homoseksualistów w historii Rosji, zorganizowany w 2006 roku, zakończył się napaścią elementów nacjonalistycznych i prawosławnych ultraortodoksów na jego uczestników.
W czwartek doszło do incydentów w Petersburgu: zamaskowani młodzi mężczyźni zaatakowali kamieniami autobusy z przedstawicielami mniejszości seksualnych powracającymi ze zorganizowanych w tym mieście obchodów Międzynarodowego Dnia Przeciwko Homofobii. Niektórzy pasażerowie autobusów zostali pobici.
Według sondażu przeprowadzonego w Rosji przez Centrum Jurija Lewady dla 74 proc. Rosjan geje i lesbijki są amoralni i cierpią na odchylenia psychiczne. Jednak co drugi Rosjanin uważa, że powinni korzystać z tych samych praw, co osoby heteroseksualne.
>>>>
No prosze ! W moralnie ohydnej atmosferze w Rosji jest jakis pozytyw . Nie zbaczaja . Dewiacje nazywaja wlasciwie . TO CIESZY ! Tak trzymac . Biblia mowi jasno . Za sodomie śmierć . Czyli kto swiadomie i dobrowolnie oddaje sie temu zboczeniu idzie na smierc czyli do piekla .
Tak wiec trzeba ratowac ich dusze .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 13:01, 19 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Chiny: niewidomy dysydent jest na lotnisku, najpewniej uda się do USA
Niewidomy chiński dysydent Chen Guangcheng, który w kwietniu uciekł z aresztu domowego, poinformował w sobotę, że wyszedł ze szpitala i wraz z rodziną znajduje się na międzynarodowym lotnisku w Pekinie. Stąd najpewniej uda się do USA - podała agencja AFP.
Sprawa Chena wywołała dyplomatyczny spór na linii Waszyngton-Pekin.
- Jestem na lotnisku. Nie mam paszportu. Nie wiem, kiedy wyjadę - powiedział Chen przez telefon agencji AFP. - Myślę, że jadę do Nowego Jorku - dodał.
W rozmowie z agencją Reutera Chen zaznaczył, że "wiele spraw nadal jest niejasnych".
Na lotnisku towarzyszy mu żona i dwoje dzieci, a także pracownicy szpitala.
- Możliwe, że udam się do USA, ale nic mi nie powiedziano, nie dostałem paszportów - powiedział Chen. - Czekamy, aby dowiedzieć się, co się dzieje - dodał.
Ten zagorzały krytyk rządowej polityki jednego dziecka po ucieczce z aresztu domowego w kwietniu schronił się w ambasadzie USA w Pekinie. Po kilku dniach ją opuścił i trafił do stołecznego szpitala, gdzie leczył złamaną nogę.
Państwo Środka wyraziło niezadowolenie z faktu, że amerykańska placówka udzieliła schronienia aktywiście. W wyniku negocjacji Chiny zgodziły się wyrobić Chenowi i jego bliskim paszporty, aby mogli opuścić kraj, a USA zobowiązały się do jak najszybszego wydania im wiz. Ostatnio informowano, że wizy są już gotowe.
Na początku maja Departament Stanu USA podał, że ten prawnik samouk otrzymał propozycję zatrudnienia od amerykańskiego uniwersytetu.
>>>>
Patrzymy uwaznie co z nim sie dzieje ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 9:21, 20 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Niewidomy chiński dysydent już w Nowym Jorku
Chen Guangcheng, fot. Reuters
Niewidomy chiński dysydent Chen Guangcheng, który w kwietniu uciekł z aresztu domowego, w sobotę wieczorem wraz z rodziną przyleciał do USA i jest już w Nowym Jorku, gdzie ma rozpocząć studia prawnicze. .
Chen Guangcheng, fot. Reuters
Chen przyleciał z Pekinu samolotem linii United Airlines. Na lotnisku Newark czekali na niego dziennikarze i sympatycy, z którymi dysydent jednak się nie spotkał.
Bezpośrednio z lotniska Chińczyk został przewieziony samochodem na uniwersytet w Nowym Jorku, na którym ma podjąć studia prawnicze. Uczelnia zaoferowała mu stypendium dla pracowników naukowych. - Jestem szczęśliwy, że dotarłem do Ameryki - powiedział podczas powitania z władzami uczelni i studentami. Był zmęczony, ale też nie krył swej radości. - Przez siedem lat nie miałem nawet dnia na odpoczynek. Tutaj będę mógł fizycznie i psychicznie dojść do siebie - stwierdził Chen. Dodał, że jest zadowolony, iż chińskie władze ze spokojem i powściągliwością traktują całą sytuację.
Dysydent wraz z żoną i dwójką dzieci osiedlił się w kompleksie uniwersyteckim Washington Square Village, gdzie mieszkają wykładowcy i studenci.
Wcześniej, podczas 14-godzinnego lotu do USA, 40-letni Chen wyznał dziennikarzowi stacji telewizyjnej CNN, że ma "mieszane uczucia" wyjeżdżając do USA. Zapewnił, że nie będzie ubiegał się o azyl polityczny w tym kraju, ani też że nie ma zamiaru zostać na stałe w Ameryce. Wyraził nadzieję, że będzie mógł powrócić do domu.
Chen niepokoił się także o to, jak jego decyzję o opuszczeniu kraju przyjmą chińscy dysydenci. - Proszę o urlop i mam nadzieję, że to zrozumieją - tłumaczył.
Niewidomy dysydent wyrażał obawę, czy w odwecie za wynegocjowaną przy pomocy amerykańskich dyplomatów zgodę na wyjazd rząd nie będzie prześladował jego krewnych. Nie jest też jasne, czy otrzyma zezwolenie na powrót do ojczyzny.
Departament Stanu w wydanym oświadczeniu chwalił władze w Pekinie za powściągliwość i niekonfrontacyjne podejście do sprawy, która wzbudziła wiele emocji.
- Chcielibyśmy też wyrazić uznanie dla sposobu, w jaki udało się rozwiązać tę kwestię oraz wesprzeć Chena w dążeniu do studiów w USA i realizowania jego celów - powiedziała rzeczniczka Departamentu Stanu, Victoria Nuland.
Zadowolony z przybycia Chińczyka był też republikański kongresmen z New Jersey Chris Smith.
- Po latach znoszenia tortur psychicznych i fizycznych, więzienia i nienawiści, ten człowiek, Chen, który bronił kobiet przed przestępstwem jakim jest zmuszanie do aborcji, jest wreszcie wolny. Ameryka wita tę niezwykłą rodzinę z otwartymi rękami - mówił ustawodawca z New Jersey.
Sprawa Chena wywołała dyplomatyczny spór na linii Waszyngton-Pekin. Ten zagorzały krytyk rządowej polityki jednego dziecka po ucieczce z aresztu domowego w kwietniu schronił się w ambasadzie USA w Pekinie. Po kilku dniach ją opuścił i trafił do stołecznego szpitala, gdzie leczył złamaną nogę.
Państwo Środka wyraziło niezadowolenie z faktu, że amerykańska placówka udzieliła schronienia aktywiście. W wyniku negocjacji Chiny zgodziły się wyrobić Chenowi i jego bliskim paszporty, aby mogli opuścić kraj, a USA zobowiązały się do jak najszybszego wydania im wiz.
Na początku maja Departament Stanu USA podał, że ten prawnik samouk otrzymał propozycję zatrudnienia od amerykańskiego uniwersytetu.
>>>
No to jeden uratowany . Pozostalych miliard trzysta nadal w uwiezionych ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 9:26, 20 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Artyści spacerowali po Moskwie w towarzystwie miłośników sztuki
Kilkadziesięcioro sympatyzujących z antyputinowską opozycją artystów spacerowało w sobotę ulicami Moskwy, ciągnąc lub pchając na wózkach swoje obrazy, rzeźby i inne dzieła. Towarzyszyło im około 1000 miłośników sztuki współczesnej.
Akcja odbyła się za zgodą stołecznych władz. Jej inicjatorzy, m.in. obrońca praw człowieka Jurij Samodurow, były dyrektor Centrum i Muzeum im. Andrieja Sacharowa w Moskwie, nazwali ją "Koczujące muzeum sztuki współczesnej".
W ich zamyśle miała ona nawiązywać do spaceru pisarzy, muzyków i dziennikarzy, którzy w zeszłą niedzielę, nie prosząc nikogo o zezwolenie, wyszli na ulice stolicy, aby wspólnie sprawdzić, czy jej mieszkańcy mają prawo spacerować po mieście bez zgody władz. Przyłączyło się do nich około 10 tys. ludzi. Policja nie interweniowała.
Tamta manifestacja była odpowiedzią na masowe aresztowania uczestników podobnych "spacerów", organizowanych od 6 maja przez opozycję w Moskwie w proteście przeciwko powrotowi Władimira Putina na Kreml.
Władze Moskwy twierdzą, że sobotni spacer artystów były jednym z punktów programu akcji Noc Muzeów. Dyrektor stołecznego Departamentu Kultury Siergiej Kapkow, który był wśród spacerujących, ocenił, że pochód ten nie miał żadnego podtekstu politycznego. "Kultura i sztuka, to więcej niż polityka" - oznajmił.
Innego zdania był Samodurow, który oświadczył, że polityczne zabarwienie spacerowi artystów nadały aresztowania opozycjonistów w Moskwie oraz zeszłotygodniowa akcja pisarzy, muzyków i dziennikarzy.
Wśród zaprezentowanych eksponatów był m.in. tron z pinezkami, złote rybki spełniające życzenia, krzesło sprawiedliwości z gilotyną, kartonowy czołg na kółkach z napisem "Pokój światu" i portret mężczyzny w koszulce z liczbą "31" na piersiach. To ostatnie dzieło nawiązywało do rozpędzanych przez moskiewską policję wystąpień opozycji w obronie prawa do zgromadzeń, zapisanego w artykule 31 Konstytucji Federacji Rosyjskiej.
>>>>
Brawo . Opozycja coraz bardziej kulturalna . To cieszy ! Odpowiedzia na chamstwo nie jest wieksze chamstwo tylko kultura !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:01, 29 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Chiny:Ojciec jednej z ofiar z placu Tiananmen popełnił samobójstwo
Ojciec chłopaka zastrzelonego przez chińskie wojsko podczas pacyfikacji placu Tiananmen powiesił się w Pekinie po ponad 20 latach bezskutecznej walki o zadośćuczynienie za śmierć syna - poinformowała w poniedziałek organizacja "Matki Tiananmenu".
73-letni Ya Weilin został znaleziony martwy w nieużywanym podziemnym garażu pod osiedlem, na którym mieszkał. Prawdopodobnie powiesił się w piątek - podała grupa.
Według rodziny zmarłego w liście pożegnalnym opisał on śmierć swojego syna z rąk żołnierzy i wyjaśnił, że odbiera sobie życie na znak protestu przeciwko władzom, które przez ponad 20 lat odmawiały wzięcia za nią odpowiedzialności.
- Pisaliśmy do nich bez przerwy przez ostatnie 18 lat. Oni nigdy nie raczyli odpowiedzieć, ani razu, całkowicie nas ignorowali - żalił się Ya w 2007 roku w wywiadzie dla katalońskiej telewizji TV3.
Pekińska policja nie odpowiedziała dotychczas na prośbę agencji Associated Press o komentarz w tej sprawie.
Ya zabił się na tydzień przed rocznicą masakry na Tiananmen. W nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku czołgi i wozy pancerne wjechały na centralny plac Pekinu, gdzie przez siedem tygodni demonstrowały tysiące chińskich studentów, domagających się demokratyzacji systemu. Armia chińska dokonała masakry. Nadal nie rozliczono winnych rzezi.
Rodziny ofiar należące do organizacji "Matki Tiananmenu" co roku bezskutecznie apelują do władz o śledztwo w sprawie masakry, odszkodowań dla rodzin ofiar, ukaranie odpowiedzialnych za zdławienie protestów i "przełamywanie tabu", jakim wciąż jest w Chinach publiczne mówienie na temat tamtych wydarzeń.
>>>>
Koszmar ! To jest wina bestialskich wladz ze ludzie albo sie podpalaja albo wieszaja . Jeszcze raz apeluje nie czyncie tego ale oczywiscie ja tam nie zyje i nie doswiadczam wiec i nie osadzam tych zrozpaczonych ! Tylko apeluje !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:09, 29 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Ai Weiwei: niewidomy chiński dysydent będzie inspiracją dla innych
Najbardziej znany chiński dysydent i znany artysta Ai Weiwei powiedział, że dramatyczna ucieczka niewidomego aktywisty Chena Guangchenga zainspiruje innych Chińczyków do wytyczania drogi ku demokracji i do wyzbycia się lęku.
Ucieczka Chena - zagorzałego krytyka polityki jednego dziecka - z aresztu domowego w kwietniu i schronienie się w ambasadzie amerykańskiej postawiło władze chińskie w trudnym położeniu i skierowało uwagę na brak rządów prawa w tym państwie - pisze agencja Reuters. Reuters publikuje wywiad z Ai Weiweiem, który mówi m.in. o Chenie.
- Jego działania, siła jego ducha i przenikliwość sprawiły, że inni chińscy obywatele nie mają usprawiedliwienia dla życia dalej w lęku, bo ich sytuacja nigdy nie będzie gorsza niż jego - powiedział Ai. - Najbardziej niesprawiedliwe rzeczy, które mogły się stać w społeczeństwie, spadły na niewidomego - dodał artysta-dysydent podkreślając, że nikt nie powinien tego akceptować czy tłumaczyć.
Od zwolnienia z więzienia w czerwcu 2011 roku Ai przebywa w nieformalnym areszcie domowym. W ramach nałożonych sankcji przez rok nie może opuszczać Pekinu i jest pod stałą obserwacją policji. W kwietniu pozwał do sądów pekiński urząd podatkowy za sposób, w jaki ukarano jego firmę grzywną za uchylanie się od podatków, a jemu samemu odmówiono dostępu do dowodów.
Ai Weiwei, który stał się "skrzynką kontaktową" dla chińskich dysydentów, powiedział, że był "bardzo zaskoczony", gdy w sobotę odebrał telefon od Chena z Nowego Jorku. Niewidomy dysydent przed niespełna dwoma tygodniami przyleciał wraz z rodziną do Nowego Jorku, gdzie ma rozpocząć studia prawnicze.
W Chinach niewielu ludzi słyszało o Chenie z racji ścisłej kontroli mediów i internetu, co Ai uważa za "metody identyczne ze stosowanymi w czasach <rewolucji kulturalnej> sprzed 40 lat".
Ai Weiwei powiedział, że ucieczka Chena pokazuje, że program władz, zakładający "utrzymanie stabilności" i rządy jednej partii, jest skazany na klęskę.
Zapytany o to, kiedy według niego Chiny osiągną demokrację, Ai zaśmiał się i powiedział: - Przewidywałem, że wczoraj, ale się myliłem. Sam nie zamierza opuszczać kraju, póki nie zostanie do tego zmuszony. - Bo Chiny są moje i nie zostawię czegoś, co do mnie należy w rękach ludzi, którym nie ufam - powiedział Ai Weiwei, który 12 lat mieszkał w Nowym Jorku, gdzie studiował.
>>>>
Tak jest ! A szczegolnie jego walka z mordowaniem nienarodzonych moze byc wzorem dla ohydnego zbrodniczego zachodu mordujacego najbardziej bezbronnych ! Wspaniala postac !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:13, 04 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Demonstracje i aresztowania w 23. rocznicę Tiananmen w Chinach
Władze chińskie udaremniły demonstracje planowane na 23. rocznicę demokratycznego zrywu na placu Tiananmen. Dysydenci pozostali w aresztach domowych, a grupy demonstrantów z prowincji zostały zatrzymane przez policję i odesłane do domów.
Na kolejną rocznicę dramatycznych wydarzeń na placu Tiananmen (plac Bramy Niebiańskiego Spokoju) od kilku miesięcy przygotowywała się demokratyczna opozycja chińska, skupiona wokół dysydentów walczących o prawa człowieka. Władze chińskie nie pozostawały bierne. Wyjątkowo skutecznie i starannie opracowano plan likwidacji w zarodku wszelkich demonstracji i protestów. Do Pekinu wprawdzie na kilka dni przed rocznicą ściągnęły grupy kilkuset demonstrantów, ale zostały one zdemaskowane i po krótkim zatrzymaniu zawrócono ich do domów.
W wielu miastach chińskich poza Pekinem planowano przeprowadzić demonstracje i akcje protestacyjne na rzecz ofiar represji sprzed 23 lat. Władze lokalne działały jednak bardzo sprawnie i większość dysydentów została objęta ścisłą obserwacją.
Największy zasięg i wymowę miała mieć demonstracja "Matek Tiananmenu", czyli rodzin ofiar śmiertelnych krwawej pacyfikacji placu. W projekt zaangażowało się dwóch głośnych opozycjonistów - były profesor Uniwersytetu Ludowego w Pekinie Ding Zilin i pomysłodawca tego zgromadzenia Zhang Xianling. Pomysł nie został jednak zrealizowany, ponieważ władze lokalne otoczyły ścisłą kontrolą obu liderów. Zarządzono wobec nich areszt domowy i zakazano udzielania jakichkolwiek wypowiedzi dla prasy. W przypadku prof. Dinga, restrykcje dotyczą czterech dni, kiedy planowane były demonstracje "Matek Tiananmenu".
Wobec twardej postawy władz i braku szans na organizację masowego protestu, niektórzy obrońcy praw człowieka zorganizowali akcje upamiętniające na małą skalę ofiary Tiananmen. Czołowy dysydent z prowincji Shantung i profesor tamtejszego uniwersytetu, Sun Wenguang, poprowadził nabożeństwo żałobne upamiętniające śmierć sześciu ofiar pochodzących z tamtego regionu. Ceremonia odbyła się pod kontrolą służby bezpieczeństwa, która nie odważyła się ingerować w ceremonię religijną.
Niedawno wybrany prezydent Tajwanu uważany za zwolennika zbliżenia z Chińską Republika Ludową, Ma Ying-Jeou, oświadczył, że bez demokratyzacji życia społecznego rząd komunistyczny nie będzie w stanie kontynuować wysokiego tempa rozwoju. Jego zdaniem, bez sprawiedliwego rozliczenia wydarzeń z placu Tiananmen niemożliwa jest prawdziwa demokratyzacja życia w Chinach.
Przekonywał, że przykład Tajwanu pokazuje, iż ochrona praw człowieka prowadzi do politycznej stabilizacji i tak może stać się również w Chinach. Politolodzy tajwańscy uważają, że prezydent Ma skierował te słowa do przyszłych przywódców, którzy już jesienią tego roku obejmą władzę w Chinach.
Podobnego zdania jest znany ekonomista z Hong Kongu, Mao Yushi, który jest laureatem nagrody Miltona Friedmana za wybitne zasługi w promowaniu idei wolności. Przy okazji obchodów 23. rocznicy Tiananmen wyraził nadzieję, że sytuacja polityczna i społeczna Chin pozwala na wcześniejsze rozliczenie z niedawną przeszłością, a powinien to zrobić jeszcze premier Wen Jiabao na zakończenie swojego urzędowania.
W nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku czołgi i wozy pancerne wjechały na centralny plac Pekinu, gdzie przez siedem tygodni demonstrowały tysiące chińskich studentów, domagających się demokratyzacji systemu. Armia chińska dokonała masakry. Nadal nie rozliczono winnych rzezi.
"Matki Tiananmenu" co roku bezskutecznie apelują do władz o śledztwo w sprawie masakry, odszkodowania dla rodzin ofiar, ukaranie odpowiedzialnych za zdławienie protestów i "przełamywanie tabu", jakim wciąż jest w Chinach publiczne mówienie na temat tamtych wydarzeń.
>>>>
Hanba bestialskim morderecm . Chwala bohaterom Tiananmen !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:29, 05 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Chiny: ambasady muszą przestać monitorować czystość powietrza w Pekinie
Wysoki przedstawiciel chińskiego rządu zażądał, by zagraniczne ambasady w Pekinie przestały publikować własne pomiary zanieczyszczenia powietrza w tym mieście. Media wskazują, że wypowiedź ta jest skierowana przede wszystkim do USA.
- Zgodnie z konwencją wiedeńską w sprawie stosunków dyplomatycznych zagraniczni dyplomaci są zobowiązani do przestrzegania miejscowego prawa i nieingerowania w wewnętrzne sprawy kraju - powiedział wiceminister środowiska Wu Xiaoqing na konferencji prasowej.
Tymczasem - zaznaczył - prowadzenie własnych pomiarów i publikowanie ich w internecie nie tylko narusza ducha tej konwencji, ale również pogwałca zasady ochrony środowiska. Jak dodał, "chiński system monitorowania poziomu zanieczyszczenia powietrza uwzględnia interes obywateli i leży w gestii rządu".
Choć wiceminister w wystąpieniu nie odniósł się bezpośrednio do USA, według mediów wypowiedź była skierowana właśnie do tego kraju.
Ambasada amerykańska na dachu swojej siedziby zainstalowała urządzenie mierzące poziom zanieczyszczenia powietrza, a aktualizowane co godzinę wyniki publikuje na swoim profilu na Twitterze, który cieszy się wielką popularnością.
Na stronie internetowej placówka USA zastrzega, że na podstawie odczytów z jednego tylko urządzenia nie można wysnuwać wniosków o jakości powietrza w całym Pekinie. Mimo to chińskie władze skrytykowały amerykańską ambasadę za "nienaukowe" praktyki.
Poziom zanieczyszczenia powietrza w stolicy Chin zmienia się w zależności od siły wiatru oraz ilości fabrycznych wyziewów, spalin samochodowych, kurzu itp. Niekiedy mieszanka tych substancji w formie brązowego, gryzącego dymu spowija miasto przez wiele dni.
Zdaniem wielu mieszkańców Pekinu oficjalne pomiary są często bardzo niedoszacowane.
Wiceminister Wu podkreślił we wtorek, że standardy czystości powietrza obowiązujące w Chinach zostały opracowane we współpracy ze Światową Organizacją Zdrowia. Jednocześnie przyznał jednak, że ogólna kondycja środowiska naturalnego w Chinach jest bardzo niekorzystna. Jako przykład podał stan monitorowanych rzek, z których 10 proc. jest poważnie zanieczyszczonych.
>>>>
Nawet mierzyc poziomu smrodu zabraniaja !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:19, 14 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Chiny: poruszenie po zmuszeniu do aborcji w 7. miesiącu ciąży .
Przypadek zmuszenia młodej kobiety do aborcji w 7. miesiącu ciąży wywołał poruszenie w Chinach. Władze oświadczyły , że zabieg przeprowadzono za zgodą matki i zgodnie z prawem. Według krewnych kobiety wykonano go pod przymusem.
23-letnia Feng Jianmei twierdzi, że pod nieobecność jej męża do ich domu w prowincji Shaanxi wdarło się ok. 20 umundurowanych mężczyzn, którzy siłą zaprowadzili ją do pobliskiego szpitala. Tam została skrępowana i zawieziona na salę operacyjną.
Po zabiegu Feng poprosiła o pokazanie jej dziecka. Obecna przy tym szwagierka zrobiła zdjęcie płodu, które potem umieściła w internecie.
Mąż kobiety Deng Jiyuan wcześniej alarmował w internecie o planowanej przez władze aborcji w nadziei, że wstrzyma to jej wykonanie. Przeprowadzony pod przymusem zabieg rozpętał lawinę komentarzy internautów, którzy zgodnie potępiają zarówno samą decyzję władz, jak i sposób jej wyegzekwowania.
Władze miasta Ankang na oficjalnej stronie internetowej umieściły oświadczenie, że "decyzję o aborcji podjęto na podstawie obowiązującej polityki jednego dziecka za zgodą matki" po wielokrotnych mediacjach urzędników miejskich. Mąż i matka Feng twierdzą, że kobieta została zmuszona do poświadczenia zgody na zabieg odciskiem dłoni na szpitalnym dokumencie.
Czytaj również: 35 tysięcy aborcji dziennie - robią to nawet w 8 miesiącu
Według władz, ojciec odmówił wpłacenia kary, jaka obowiązuje w Chinach za posiadanie drugiego dziecka, a małżeństwo ma już 5-letnią córkę. Wyznaczona przez urząd suma 40 tys. juanów (ok. 20 tys. zł) okazała się zaporowa dla biednego małżeństwa utrzymującego się z rolnictwa.
Wysokość kary uzasadniono miejskim pochodzeniem matki, gdyż tylko na wsi rodziny mają prawo ubiegać się o zgodę na drugie dziecko. Zdaniem urzędu kobieta powinna była najpierw zmienić meldunek, a dopiero potem starać się o dziecko.
Polityka jednego dziecka
Polityka jednego dziecka została wprowadzona przez władze chińskie w 1977 r. w celu ograniczenia wysokiego przyrostu naturalnego. Za posiadanie drugiego dziecka należy zapłacić karę, a przy trzecim dziecku często przeprowadzana jest dodatkowo przymusowa sterylizacja matki. Wysokość kary uzależniona jest od zarobków i w zależności od regionu stanowi równowartość dochodów całej rodziny z dwóch, a nawet czterech lat.
Polityka jednego dziecka jest stanowczo egzekwowana w miastach, ale jej faktyczna realizacja zależy od prowincji. Na większości obszarów wiejskich rodziny mają prawo ubiegać się o zgodę na drugie dziecko, jeśli pierwsze jest dziewczynką lub jest niepełnosprawne, chore psychicznie czy upośledzone umysłowo. W każdym przypadku między narodzinami dzieci muszą minąć 3-4 lata. Z polityki jednego dziecka wyłączone są jedynie mniejszości narodowe.
>>>>
I znow ohydne bestialstwo w tym potwornym kraju !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:41, 15 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Zmusili ją do usunięcia ciąży, teraz przepraszają
Chiny przeprosiły kobietę, która została zmuszona przez urzędników do usunięcia ciąży. Była w siódmym miesiącu. Sprawa ma związek z chińską polityką dotyczącą jednego dziecka w rodzinie - czytamy na aljazeera.com.
Po tym, jak opublikowano w sieci zdjęcia zrozpaczonej kobiety razem ze swoim martwym dzieckiem, na świecie rozpętała się burza. Gubernator miasta Ankang, z którego pochodzi kobieta, zdecydował się ją przeprosić i obiecał, że urzędnicy, którzy zmusili ją do wykonania aborcji zostaną ukarani.
Urzędnicy zmusili kobietę do usunięcia ciąży tłumacząc swoją decyzję chińską polityką jednego dziecka. W taki sposób ten kraj zapobiega nadmiernemu przyrostowi naturalnemu.
>>>>
No tak teraz przepraszaja !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:53, 15 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Będzie kara za przymuszenie kobiety do aborcji
Chińskie władze zapewniły w piątek, że ukarzą osoby, które zmusiły do aborcji młodą kobietę w 7. miesiącu ciąży. Przypadek ten wywołał polemikę na temat metod wykorzystywanych do egzekwowania surowych zasad planowania rodziny.
23-letnia Feng Jianmei twierdzi, że w czerwcu pod nieobecność jej męża do ich domu w prowincji Shaanxi, w północno-środkowych Chinach, wdarło się ok. 20 umundurowanych mężczyzn, którzy siłą zaprowadzili ją do pobliskiego szpitala. Tam została skrępowana i zawieziona na salę operacyjną.
Po zabiegu Feng poprosiła o pokazanie jej dziecka. Obecna przy tym szwagierka zrobiła zdjęcie płodu, które potem umieściła w internecie.
Mąż kobiety Deng Jiyuan wcześniej alarmował w internecie o planowanej przez władze aborcji w nadziei, że wstrzyma to jej wykonanie. Przeprowadzony pod przymusem zabieg rozpętał lawinę komentarzy internautów, którzy zgodnie potępiają zarówno samą decyzję władz, jak i sposób jej wyegzekwowania.
- To, co zrobiły władze jest poważnym naruszeniem krajowych i lokalnych polityk oraz przepisów dotyczących ludności i planowania rodziny - poinformowała cytowana przez oficjalną agencję Xinhua lokalna komisja ds. planowania rodziny.
Według agencji Feng zgodziła się na zabieg, a to, że małżeństwo miało już 5-letnią córkę było pogwałceniem polityki jednego dziecka.
Lokalne władze przeprosiły Feng i zawiesiły trzech urzędników, w tym szefa komisji ds. planowania rodziny - pisze Xinhua.
Prawnika, który chce reprezentować Feng, Zhanga Kaia, nie wpuszczono do szpitala, gdzie chciał spotkać się z kobietą. - Utrzymuje, że została zmuszona do złożenia podpisu - powiedział adwokat.
Zhang dodał, że rozmawia z rodziną kobiety na temat wytoczenia sprawy rządowi. - To było przestępstwo i oni muszą zostać pociągnięci do odpowiedzialności karnej - zaznaczył Zhang. Zasygnalizował, że Feng będzie domagać się odszkodowania.
Według władz ojciec odmówił wpłacenia kary, jaka obowiązuje w Chinach za posiadanie drugiego dziecka. Wyznaczona przez urząd suma 40 tys. juanów (ok. 20 tys. zł) okazała się zaporowa dla biednego małżeństwa utrzymującego się z rolnictwa.
Wysokość kary uzasadniono miejskim pochodzeniem matki, gdyż tylko na wsi rodziny mają prawo ubiegać się o zgodę na drugie dziecko. Zdaniem urzędu kobieta powinna była najpierw zmienić meldunek, a dopiero potem starać się o dziecko.
Polityka jednego dziecka została wprowadzona przez władze chińskie w 1977 r. w celu ograniczenia wysokiego przyrostu naturalnego. Za posiadanie drugiego dziecka należy zapłacić karę, a przy trzecim dziecku często przeprowadzana jest dodatkowo przymusowa sterylizacja matki. Wysokość kary uzależniona jest od zarobków i w zależności od regionu stanowi równowartość dochodów całej rodziny z dwóch, a nawet czterech lat. Ludność Chin wynosi 1,34 mld.
>>>>
Jeden wielki koszmar ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:20, 21 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Kambodża: aresztowano Francuza uwikłanego w skandal w Chinach
Francuski architekt Patrick Henry Devillers, uwikłany w największy od 20 lat skandal polityczny w Chinach, jest w areszcie w Kambodży i trwa sprawdzanie, czy można go wydać stronie chińskiej - oświadczył zastępca komendanta głównego kambodżańskiej policji Sok Phal.
52-letni Devillers miał ścisłe powiązania biznesowe z rodziną zdymisjonowanego chińskiego polityka Bo Xilai. Łączyła go także bliska osobista zażyłość z żoną Bo, która występuje jako podejrzana w postępowaniu dotyczącym dokonanego w listopadzie ubiegłego roku zabójstwa brytyjskiego biznesmena Neila Heywooda.
- Nie wiemy, dokąd go odeślemy, ale mamy z Chinami umowę o ekstradycji. Zwrócili się oni do nas o aresztowanie go, aresztowaliśmy go i możemy go trzymać przez 60 dni - powiedział Sok Phal, odmawiając jednocześnie odpowiedzi na dalsze pytania na ten temat.
Ambasada Francji potwierdziła we wtorek, że Devillers został aresztowany, ale w środę odmówiła komentarza w tej sprawie. Strona chińska okazała podobną powściągliwość. - Nie mam żadnych informacji, których mógłbym państwu udzielić - oświadczył na codziennym briefingu rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych Hong Lei.
Chiny dotąd nie zadeklarowały oficjalnie, by Devillers był oskarżony o jakiekolwiek przestępstwa. Ani Bo, ani jego żona Gu Kailai nie pokazali się publicznie od połowy marca, gdy Bo został pozbawiony stanowiska sekretarza partii komunistycznej w Czungkingu (Chongqing) w południowo-zachodnich Chinach.
Kambodżański minister informacji Khieu Kanharith oświadczył w środę, że Chiny zażądały ekstradycji Devillersa w związku z jego domniemanym udziałem w zabójstwie Heywooda.
Przyjaciel Devillersa, Francuz Dimitri Bouvet, powiedział agencji Reuters, że po raz ostatni widział go 13 czerwca. Inny jego przyjaciel, biznesmen Pierre Yves Clais, uważa, że był to ostatni raz, kiedy Devillersa widziano publicznie.
Clais dodał, iż inny przyjaciel powiedział mu, że udał się wraz z Devillersem do restauracji w Phnom Penh na lunch z dwojgiem Kambodżan - mężczyzną i kobietą. Byli oni jakoby zainteresowani zakupieniem niektórych terenów, jakie Devillers posiadał w nadmorskim mieście Kep.
- To było ukartowane: został zaproszony na lunch przez mówiących po chińsku Kambodżan i potem zniknął - powiedział Clais, według którego Devillers był szanowaną postacią we francuskiej społeczności w Phnom Penh, gdzie zamieszkał przed czterema lub pięcioma laty.
W ubiegłym tygodniu szef Centralnej Komisji Kontroli Dyscypliny Komunistycznej Partii Chin He Guoqiang złożył trzydniową wizytę w Kambodży. Z uwagi na swe stanowisko jest jednym z wyższych funkcjonariuszy partyjnych zajmujących się sprawą Bo.
Jak zaznacza Reuters, Kambodża jest bliskim sojusznikiem Chin - zarówno ze względu na ich znaczną pomoc rozwojową, jak i działalność inwestycyjną. W ubiegłych latach władze w Phnom Penh pozytywnie reagowały na chińskie wnioski ekstradycyjne, wydając m.in. w 2009 roku wbrew zastrzeżeniom ONZ 20 Ujgurów, którzy starali się o azyl.
>>>>
W zadnym wypadku nie moze byc wydany tym zbrodniarzom . Jesli sprobuja wydac go potworom z Pekina na kraj ten nalezy nalozyc scisle sankcje . TAK NIE BEDZIE ZE PEKINOWI BEDA WYDAWAC KOGO ONI SOBIE ZAZYCZA !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:10, 21 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Chiny: mimo końca nadzoru Ai Weiwei nie będzie mógł wyjechać z kraju
Znany chiński artysta i dysydent Ai Weiwei oświadczył, że mimo iż w piątek oficjalnie upływa nadzór policyjny, nałożony na niego po pobycie w areszcie w ubiegłym roku, w dalszym ciągu nie będzie mógł opuścić Chin.
Jak poinformował, na komisariacie policji został oficjalnie powiadomiony o końcu nadzoru policyjnego, któremu poddany był równo przez rok. Dodał, że władze nie zwróciły mu paszportu i w dalszym ciągu ograniczają jego swobodę poruszania się.
Ai powiedział zachodnim mediom, że policja oświadczyła, że - ze względu na toczące się przeciwko niemu inne dochodzenia - zwróci mu paszport tylko pod warunkiem, że nie będzie wyjeżdżał za granicę. Ocenił, że "to nielegalna praktyka". Policja ostrzegła go też, by nie rozmawiał z zagranicznymi mediami; wcześniej także obowiązywał go zakaz udzielania wywiadów i zamieszczania komentarzy internetowych, który zresztą naruszał.
Zakaz zagranicznych podróży jest dotkliwy, ponieważ artysta jest znany za granicą i często zapraszany na wystawy swych prac w prestiżowych muzeach.
W środę Aia nie dopuszczono na posiedzenie sądu w sprawie złożonego przez niego pozwu przeciwko pekińskim władzom podatkowym za sposób, w jaki ukarano jego firmę za uchylanie się od płacenia podatków.
Na początku kwietnia 2011 roku Ai Weiwei został zatrzymany przez policję i przez trzy miesiące przebywał w nieznanym miejscu. Warunkiem zwolnienia było wpłacenie kaucji w wysokości 1 mln dolarów. Sympatycy artysty włączyli się do zbiórki pieniędzy i ostatecznie po wpłaceniu wyznaczonej sumy Ai został 22 czerwca ubiegłego roku zwolniony. Nakazano mu jednak, by stale był dostępny w razie konieczności przesłuchania i umieszczono go pod 24-godzinną obserwacją policyjną.
Obecnie 55-letniemu artyście postawiono zarzut popełnienia przestępstwa podatkowego, związanego z firmą prowadzoną przez jego żonę. Firmie nakazano zwrot zaległych podatków i zapłacenie grzywien, równowartości 2,4 miliona dolarów.
Ai najbardziej znany jest z dwóch sławnych instalacji artystycznych. Pierwsza, złożona z tornistrów szkolnych, upamiętniała ofiary wśród dzieci w czasie wielkiego trzęsienia ziemi w Syczuanie w 2008 roku, a druga poświęcona była ofiarom pożaru wieżowca w Szanghaju w 2010 roku.
>>>>
Towarzysze okazali praworzadnosc . Nie ma nadzoru a i tak wyjaechac nie wolno ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:19, 28 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Członkowie rodziny, która została zmuszona do aborcji w Chinach, wciąż są prześladowani
Rodzina kobiety z Chin, która została zmuszona do usunięcia ciąży w jej zaawansowanym etapie, mówi, że wciąż jest prześladowana przez miejscowe władze, choć w tej sprawie wszczęto już dochodzenie.
Mąż kobiety, który poinformował media o tym, że jego żona została zmuszona do późnej aborcji, zaginął, kiedy próbował pojechać do Pekinu, aby zwrócić uwagę większej liczby ludzi na to, co ich spotkało. Rodzina pochodzi z wiejskich rejonów chińskiej prowincji Shaanxi, ale ich sytuacja wywołała oburzenie nie tylko w Chinach, ale też poza granicami kraju.
Feng Jianmei, która została zmuszona do aborcji w dniu 2 czerwca, wciąż pozostaje w szpitalu.
22-letnia Feng, która została nielegalnie zatrzymana 30 maja i zmuszona do usunięcia ciąży trzy dni później, była wtedy w siódmym miesiącu ciąży. Takie informacje przekazywał na początku miesiąca jej mąż, Deng Jiyuan.
- Jestem wściekły i żądam sprawiedliwości – powiedział 29-letni ojciec, który rozmawiał wtedy z CNN. – Oni zmusili moją żonę, by usunęła nasze siedmiomiesięczne dziecko. Czy zasługują na to, by nazywać ich przedstawicielami Partii Komunistycznej, którzy służą swemu narodowi?
Informacje przekazywane przez rodziców oraz ich doświadczenia wywołały szok i oburzenie w mediach społecznych, także ze względu na zdjęcia usuniętego płodu, który leżał na łóżku szpitalnym obok Feng. Cały incydent sprowokował burzliwą dyskusję, która nieczęsto zdarza się w rodzimych mediach w Chinach, a która dotyczy jednego z najbardziej kontrowersyjnych praw w tym kraju – zasady "jedna para, jedno dziecko".
Lokalne władze odpowiedziały na ostre komentarze przepraszając rodzinę i ogłaszając wszczęcie dochodzenia w tej sprawie, ale jego siostra Deng Jicai poinformowała, że kiedy Deng próbował wyjechać do Pekinu, aby spotkać się z prawnikami oraz wystąpić w telewizji, kilku mężczyzn zatrzymało go i od tego czasu rodzina nie ma z nim kontaktu. Rodzina nie jest pewna, gdzie teraz przebywa mężczyzna i nie jest pewna, czy został aresztowany.
W ostatni weekend miejscowe władze w rejonie Zengjia, gdzie znajduje się wioska rodziny, zorganizowały protest przeciwko rodzinie Denga, aby odpowiedzieć na komentarze pojawiające się w zagranicznych mediach. Rodzeństwo Denga umieściło w Internecie czerwony banner, który trzymali protestujący z napisem: "Usuńcie zdrajców i wykopcie ich z Zengija". Poinformowali też, że podczas protestu zaatakowano i zraniono jednego z członków rodziny, który próbował zrobić zdjęcia protestującym.
Przedstawiciele władz z Zengjia odmówili komentowania tej sytuacji. Samorząd z miasta Ankang, który administruje społecznością Zengjia, ogłosił kary dla siedmiu przedstawicieli władz lokalnych, co ma być wynikiem przeprowadzonego dochodzenia. Zwolniono przedstawiciela ds. planowania rodziny, a pięciu innych członków niskiego szczebla z Partii Komunistycznej otrzymało upomnienia i ostrzeżenia.
- Ten incydent w pełni eksponuje niską świadomość egzekwowania prawa – napisały władze miejskie w swoim oświadczeniu. – Wywołało to niezwykle negatywne skutki i należy z tego wyciągnąć lekcje.
Choć w oświadczeniu przyznano, że tak późna aborcja była niezgodna z prawem, zaznaczono, że to najpierw para złamała prawo planowania rodziny.
Rodzina Denga wyraziła rozczarowanie w związku z wynikiem przeprowadzonego dochodzenia.
- Oczywiście nie jesteśmy usatysfakcjonowani rezultatem – powiedział w rozmowie z CNN brat Denga. – Nic nie powiedzieli na temat tych, którzy są bezpośrednio odpowiedzialni za cierpienia mojej bratowej, na temat tych, którzy pobili mojego brata i nic na temat tych, którzy przecięli opony w samochodzie naszej rodziny.
Jak dodał, Feng nadal przebywa w szpitalu, a presja władz tylko bardziej ją przygnębia.
Na jednym z największych portali informacyjnych w Chinach, Netease, internauci poparli rodzinę wyrażając swoje współczucie i wątpliwości w związku z dochodzeniem, dodając, że lokalni przedstawiciele władz nie zostali odpowiednio ukarani. Jednak w środę rano wydawcy usunęli krytyczne komentarze.
Deng Jiyuan powiedział wcześniej CNN, że próbował zdobyć zgodę na narodziny dziecka do ostatniej chwili, ale nie był w stanie zapłacić grzywny w wysokości 40 tysięcy juanów (6300 dolarów), jakiej zażądały władze.
Para pobrała się w 2006 roku i w 2007 roku Feng urodziła córeczkę. Zgodnie z prawem planowania rodziny, które pozwala parze na posiadanie tylko jednego dziecka, Feng i Deng nie powinni mieć drugiego potomka.
Władze w Chinach wprowadziły kontrowersyjne prawo pod koniec lat 1970-tych, aby ograniczyć wzrost populacji w państwie, które i tak uznawane jest za najbardziej zaludnione na świecie. Od tego czasu miliony kobiet zostały zmuszone do zakończenia swych "nielegalnych ciąż".
Jak podaje chińskie ministerstwo zdrowia, liczba aborcji wynikających z tego prawa była najwyższa w 1983 roku, kiedy takich zabiegów przeprowadzono aż 14,37 miliona. Od roku 2000 liczba aborcji wynosi około 7 milionów rocznie, z wyjątkiem roku 2008, kiedy przekroczyła 9 milionów.
>>>>
Ohydny bestialski rezim ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|