Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:55, 25 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Chiński dysydent ponownie próbował wrócić do kraju
Wu'er Kaixi, dysydent i przywódca ruchu studenckiego na rzecz demokracji na placu Tiananmen w 1989 r., dzisiaj po raz kolejny próbował oddać się w ręce chińskich władz, aby móc wrócić do kraju i zobaczyć się z rodziną.
Wu'er Kaixi próbował oddać się w ręce chińskich władz w Hongkongu, gdzie samolot, którym leciał, miał międzylądowanie. Towarzyszył mu hongkoński działacz na rzecz praw człowieka Albert Ho.
- Robię to z powodu absurdalnego zachowania władz Chin, które z jednej strony wysyłają za mną nakaz aresztowania, a z drugiej nie pozwalają wrócić do kraju. Chcę wrócić, by zobaczyć się z bliskimi, nawet jeśli spotkanie miałoby się odbyć przez pancerną szybę - napisał chiński dysydent na swoim blogu.
Wu'er już wcześniej próbował nakłonić władze Chin, by wpuściły go z powrotem do kraju. W 2009 roku odmówiono mu zgody na wjazd do Makao, które podobnie jak Hongkong jest chińskim terytorium o statusie specjalnego regionu administracyjnego. Rok później został aresztowany za próbę wejścia do chińskiej ambasady w Tokio i wypuszczony po dwóch dniach bez zarzutów. W 2012 roku próbował bezskutecznie oddać się w ręce chińskich władz w ambasadzie Chin w Waszyngtonie.
Wu'er Kaixi to obok Wang Dana jeden z dwóch przywódców Pekińskiej Wiosny, jak nazwano protesty chińskich studentów pod koniec lat 80. Zasłynęli z tego, że rozpoczęli strajk głodowy, zanim wypadki na placu Bramy Niebiańskiego Spokoju doprowadziły do rozlewu krwi.
Wu'er Kaixi(czyt. Wuer K'haj-si), charyzmatyczny Ujgur znany z tego, że w maju 1989 r. publicznie skrytykował ówczesnego premiera Li Penga, zdążył uciec z Chin, prawdopodobnie przez Hongkong, który wówczas był jeszcze w rękach Brytyjczyków, do Francji. Następnie przeniósł się do USA; obecnie mieszka na Tajwanie.
W ubiegłym roku Wu'er i Wang apelowali za pośrednictwem organizacji Prawa Człowieka w Chinach (Human Rights In China, HRIC) o pozwolenie na powrót do kraju.
W nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku, czołgi i wozy pancerne wjechały na centralny plac Pekinu, Tiananmen, gdzie przez siedem tygodni demonstrowały tysiące chińskich studentów domagających się demokratyzacji systemu. Armia chińska dokonała masakry.
Nadal nie rozliczono winnych rzezi. Władze nie odpowiadają też na ponawiane co roku apele opozycji i rodzin młodych ludzi poległych na placu o "nowy początek" - o nową ocenę wydarzeń sprzed 20 lat przez władze ChRL, o dialog i pojednanie. Do dziś nie wiadomo, jaka była faktyczna liczba ofiar - w końcu czerwca 1989 r. ówczesny mer Pekinu przyznał, że zginęło 200 demonstrantów, w tym 36 studentów. Nieoficjalne szacunki mówią o dwóch tysiącach zabitych. Aresztowano do trzech tysięcy ludzi.
...
Brawo ! Jak Juani Sanchez ktora wrocila na Kube gdy juz miala zalatwione zycie W SZWAJCARII !!! Albo Moczulski ktory sam sie zglosil na prcoes ... 13 grudnia 1981 . To sa patrioci .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 22:39, 27 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Chiny: Wzrost aresztowań za próby podważania bezpieczeństwa państwa
Chińskie władze w 2012 roku zatrzymały ponad 1 100 osób, oskarżając je o "próbę zamachu na bezpieczeństwo państwa". To liczba wyższa o około 20 proc. niż w roku poprzednim - poinformowała dziś fundacja na rzecz obrony praw człowieka Duihua z siedzibą w USA.
Według chińskiego prawa oskarżenie o "podważanie bezpieczeństwa państwa" obejmuje działalność wywrotową i separatystyczną i jest regularnie stosowane wobec dysydentów politycznych.
W zeszłym roku liczba aresztowań z tego powodu sięgnęła 1 105 - podała Duihua, powołując się na oficjalne chińskie dane.
Ponad 75 proc. procesów z takiego oskarżenia wytoczono w Sinkiangu, autonomicznym muzułmańskim regionie na północnym zachodzie Chin, w którym znaczna część ludności krytykuje władzę Pekinu i restrykcje dotykające jej kultury i praktyk religijnych.
- Z najpoważniejszymi represjami mają do czynienia Ujgurzy (w Sinkiangu) i Tybetańczycy - skonstatowała Duihua.
28 października na pekiński plac Tiananmen wjechał samochód terenowy i eksplodował przed portretem Mao Zedonga. Zginęło pięć osób, w tym troje Ujgurów znajdujących się w samochodzie, a prawie 40 ludzi odniosło obrażenia. Po zamachu szef Islamskiej Partii Turkiestanu Abdullah Mansur zapowiedział dalsze takie ataki wymierzone w chińskie władze.
Mniejszość ujgurską w Sinkiangu szacuje się na ponad 8 mln osób. Region ma znaczenie strategiczne, sąsiaduje bowiem z Pakistanem, Tadżykistanem, Kirgistanem i Kazachstanem, a poza tym na jego obszarze znajdują się złoża ropy, gazu i węgla.
Od 2009 roku około 120 Tybetańczyków dokonało samospalenia lub podjęło taką próbę na znak protestu przeciwko prześladowaniu ich religii i kultury w Tybecie i sąsiednich prowincjach Chin, należących wcześniej do Tybetu.
...
Koszmar ! Co oni robia z ludzmi .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:09, 03 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Żona dysydenta żąda niezależnej pomocy lekarskiej i uwolnienia
Przetrzymywana w areszcie domowym Liu Xia, żona uwięzionego laureata Pokojowej Nagrody Nobla Liu Xiaobo, zwróciła się o niezależną pomoc lekarską. Domaga się swych praw i wolności - poinformowała we wtorek w liście otwartym jej przyjaciółka Zeng Jinyan.
Zeng napisała w liście opublikowanym w sieci, że Liu Xia domaga się niezależnej pomocy lekarskiej, wymiany korespondencji z mężem bez jej wcześniejszego przechwytywania przez władze oraz prosi o wsparcie finansowe. Kobieta domaga się konsultacji psychoterapeuty z organizacji pozarządowej Lekarze bez Granic, zastrzegając, że nie zaakceptuje chińskiego lekarza.
"Uwięzienie najpierw jej męża, a później brata, podobnie jak ustawiczny areszt domowy doprowadziły do gwałtownego pogorszenia się stanu psychicznego Liu Xia. Ona ciągle odmawiała leczenia pod nadzorem policji, ponieważ obawia się, że władze użyją tego jako pretekstu, żeby ją wysłać do szpitala psychiatrycznego" - czytamy w liście.
Zeng jest żoną znanego działacza obrony praw człowieka w Chinach Hu Jia, który od początku apeluje o uwolnienie Liu Xiaobo. Jest też często nękany przez policję.
"Liu Xia bardzo źle się czuje pod względem psychicznym. Chorowała na lekką depresję po uwięzieniu Liu Xiaobo, ale od kiedy on dostał Nobla, a ona utraciła wolność, depresja pogłębiła się" - powiedział AFP Hu.
Liu Xiaobo, dysydent zaangażowany w prodemokratyczne protesty na placu Tiananmen w Pekinie w 1989 r. został uwięziony na 11 lat w 2009 r. za przygotowanie petycji wzywającej do zniesienia jednopartyjnego systemu w Chinach. Liu otrzymał Nobla w 2010 r. i wtedy w areszcie domowym w Pekinie osadzona została jego żona; przy rzadkich tylko okazjach otrzymuje uchylenie aresztu i niemal nigdy nie wolno jej przyjmować wizyt. Nie została skazana za żadne przestępstwo.
W czerwcu Liu Xia napisała list otwarty do prezydenta Xi Jinpinga, protestując przeciwko swemu aresztowaniu i skazaniu na 11 lat więzienia jej brata. Obrońcy praw człowieka uznają to za represje wobec rodziny dysydenta.
...
Pomozmy przesladowanym przez komunistyczne potwory !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:32, 28 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Chiny odchodzą od polityki jednego dziecka i likwidują obozy reedukacji
Koniec polityki jednego dziecka w Chinach
Stały Komitet chińskiego parlamentu uchwalił rezolucję łagodzącą restrykcje regulujące dotychczasową politykę jednego dziecka w rodzinie - poinformowała agencja Xinhua. Komitet uchwalił też formalne zniesienie obozów reedukacji przez pracę.
Obie te zmiany zostały wcześniej zaaprobowane przez Komitet Centralny Komunistycznej Partii Chin i ogłoszone w połowie listopada.
Zgodnie z uchwaloną rezolucją małżeństwa będą mogły mieć dwoje dzieci jeśli jeden z małżonków, lub oboje, są jedynakami.
Chiny wprowadziły politykę jednego dziecka w końcu lat 70. ub. wieku, aby zahamować szybki wzrost liczby ludności. Polityka ta jednak stawała się coraz bardziej niepopularna. Ostatnio członkowie kierownictwa chińskiego zaczęli obawiać się, że starzejąca się ludność zmniejszy zasoby siły roboczej i utrudni opiekę nad ludźmi starymi.
Polityka jednego dziecka była ściśle realizowana. Nieliczne wyjątki dotyczyły m. in. mniejszości etnicznych.
Demografowie oceniają, że do roku 2050 ok. 25 proc. ludności Chin będzie w wieku powyżej 65 lat.
Druga rezolucja uchwalona przez Stały Komitet Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych(OZPL)przewiduje zniesienie wprowadzonych w 1957 r. obozów reedukacji przez pracę, tzw. laojiao. Władze mogły skierować do takiego obozu, na okres do 4 lat, praktycznie każdego na podstawie zwykłego wniosku policji.
Obozy te były od dawna krytykowane przez organizacje obrony praw człowieka i były często wykorzystywane do represjonowania osób krytykujących władze.
Analitycy znający chińskie realia ostrzegają jednak, że władze mogą zachować inne formy przymusowego odosobnienia, pod inną nazwą.
...
Zobaczymy jakie beda realia . Dwoje dzieci nie gwarantuje odtworzenia pokolen bo sa bezdzietni i nieplodni a ponadto jest nadmiar mezczyzn wywolany mordami dziewczynek . Trzeba conajmniej 2,3 dziecka na rodzine .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:02, 07 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
4-letni chłopiec z Chin podarł na strzępy pieniądze swoich rodziców, które były oszczędnościami ich życia
4-letni chłopiec z Chin podarł na strzępy pieniądze swoich rodziców, które były oszczędnościami ich życia. Opiekunowie, którzy pozwalali dziecku drzeć na małe kawałki stare książki, nie spodziewali się, że zniszczy schowane pod łóżkiem banknoty – informuje dailymail.co.uk.
Pozornie nieszkodliwy nawyk 4-latka skończył się prawdziwą rozpaczą rodziców. Dziecko zostawiła w pokoju 28-letnia Liu Fan z prowincji Xi'an Shaanxi, w zachodnich Chinach. Sama była tuż obok, w kuchni. Synek miał zwyczaj rozrywania kartek z książek, ale nie był to problem dla rodziców, którzy pozwalali mu na takie zachowania i za grosze kupowali kolejne stare książki.
Nie spodziewali się jednak, że ciekawski chłopiec wyjmie spod łóżka pudełko i podrze na drobne kawałki schowane w nim banknoty. W sumie 3 tys. funtów miały być wykorzystane na budowę domu.
- To były wszystkie nasze oszczędności – mówią rodzice, którzy nie spodziewali się takiego obrotu zdarzeń. Byli przekonani, że zostawiając na godzinę syna samego z książką i słysząc rozdzieranie papieru, mogą być spokojni.
Na szczęście rodzinie zgodził się pomóc bank, który zamieni podarte banknoty na nowe.
...
Kazdy cywilizowany bank jesli przyniesiecie kawalki zlozone w CALE pieniadze powinien wymienic .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:38, 11 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Rozpoczęły się historyczne rozmowy Chin i Tajwanu w Nankinie
Chiny i Tajwan ustanowią wzajemne stałe reprezentacje w swych krajach - ogłoszono po historycznych rozmowach przedstawicieli obu stron w Nankinie. Jednak, jak zastrzegła strona chińska, do rozwiązania pozostaje jeszcze wiele kwestii technicznych.
Pekin i Tajpej mają też pogłębić relacje gospodarcze. Prócz tego obie strony mają "rozstrzygnąć w odpowiedni sposób" kwestie związane z opieką medyczną dla studentów uczących się w kraju strony przeciwnej.
W pierwszych oficjalnych rozmowach od oddzielenia się Tajwanu od ChRL w następstwie wojny domowej w 1949 roku uczestniczyli: po stronie chińskiej wiceszef MSZ i zarazem szef Biura Rady Państwowej ds. Tajwanu Zhang Zhijun, a po stronie tajwańskiej szef Biura ds. Kontynentalnych Chin Wang Yu-chi. Rozmowy, których agendy nie ujawniono, potrwają do piątku.
Spotkanie trwało dwie godziny. Jak podkreśla Associated Press, nie podpisano żadnych formalnych porozumień. Strony podkreślały jednak, że sam fakt spotkania na równej stopie jest wielkim krokiem naprzód.
- W przeszłości nie do wyobrażenia byłby fakt, że tu siedzimy i się dzisiaj spotykamy - mówił chiński wiceminister. - Dla nas zwykłe siedzenie przy jednym stole i omawianie spraw nie jest łatwą rzeczą - powiedział przedstawiciel Tajwanu. Określił on spotkanie jako "nowy rozdział wzajemnych relacji".
W sali, gdzie odbywało się spotkanie przedstawicieli Chin i Tajwanu, nie wywieszono flag, a na tabliczkach z nazwiskami uczestników nie umieszczono ani tytułów, ani informacji, kogo reprezentują - zauważa BBC.
Celem rozmów jest wypracowanie długofalowego modelu relacji między oboma krajami. Jak zapowiadała BBC, prócz ustanowienia stałych reprezentacji negocjatorzy tajwańscy chcieli też rozmawiać na temat większej reprezentacji Tajwanu w organizacjach międzynarodowych. Władze ChRL się temu sprzeciwiają.
Tajwan miał również naciskać na rozmowy o wolności prasy po tym, jak strona chińska odmówiła akredytacji na rozmowy kilku mediom - podała BBC.
Chińscy negocjatorzy mieli skupić się na bliższej współpracy gospodarczej. Pekin chce, aby Tajpej ratyfikował umowę handlową pozwalającą stronom na uruchomienie na szeroką skalę prowadzenia interesów między państwami. Chiny przyjęły umowę ponad sześć miesięcy temu, lecz na Tajwanie utknęła ona w parlamencie, co jest - jak pisze AP - odzwierciedleniem obaw społeczeństwa przed zdominowaniem przez olbrzymiego sąsiada.
Za rządów obecnego prezydenta Tajwanu Ma Jing-cu - wybranego w 2008 r. i 2012 r. - relacje między obu krajami poprawiły się i są najlepsze od 1949 r., co doprowadziło do zwiększenia ruchu turystycznego i ożywienia relacji handlowych i inwestycji po obu stronach szerokiej na 160 km Cieśniny Tajwańskiej.
Jednak popularność Ma znacznie spadła i według analityków jego Partia Nacjonalistyczna (Kuomintang) najpewniej przegra wybory samorządowe pod koniec br. Zwolennicy opozycji twierdzą, że przyjazna Chinom polityka prezydenta Ma coraz bardziej narusza demokratyczne swobody na Tajwanie i może wręcz prowadzić do utraty niepodległości kraju.
Od 2008 r. handel Tajwanu z Chinami wzrósł dwukrotnie do 197,2 mld dolarów w zeszłym roku. Tajpej zanotowało nadwyżkę w wysokości 116 mld USD. Tajwańskie firmy zainwestowały setki miliardów dolarów w Chinach kontynentalnych dzięki takim firmom jak Foxconn zatrudniającym miliony pracowników produkujących IPhone'y, Playstation i inne.
Według analityków nie należy spodziewać się, że podczas rozmów poruszone zostaną tematy uznawane za drażliwe przez obie strony. Zdaniem ekspertów ds. wojskowości Chiny posiadają ok. 1600 rakiet wycelowanych w Tajwan; ChRL nie wyklucza użycia siły, by ją odzyskać.
Delegacja Tajwanu, licząca ponad 20 osób, ma również odwiedzić Szanghaj.
Wyspa jest faktycznie niepodległa od 1949 roku, choć władze w Pekinie uważają ją za swą zbuntowaną prowincję.
>>>
Bardzo ciekawe ! Jesli nastapi porozumienie to mozna pomyslec o relacjach z Watykanem . Watykan uznaje Tajwan . A Pekin zadal zdrady Tajwanu w zamian za stosunki dyplomatyczne . Watykan zdardzic NIE MOZE ! Ale jesli teraz bezposrednio sie porozumieja problem zniknie . CZEKAMY !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:20, 25 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Rosja: Niemcow skazany na 10 dni aresztu, Nawalny - na 7 dni
Sąd Rejonowy w Moskwie dzisiaj skazał liderów antykremlowskiej opozycji Borysa Niemcowa i Aleksieja Nawalnego na - odpowiednio - 10 i 7 dni aresztu za stawianie oporu policji.
Obaj politycy zostali zatrzymani przez siły specjalne policji OMON wczoraj wieczorem w rejonie placu Maneżowego w Moskwie, przed murami Kremla.
Opozycjoniści chcieli tam zorganizować akcję solidarności z ośmiorgiem swoich kolegów, skazanych w tym dniu przez moskiewski sąd na kary od 2,5 do 4 lat łagru za udział w "masowych rozruchach" na stołecznym placu Bołotnym w maju 2012 roku, w przededniu inauguracji prezydenta Rosji Władimira Putina.
Niemcow jest deputowanym do Dumy Obwodowej w Jarosławiu, 250 km na północny wschód od Moskwy. Po zatrzymaniu złożył skargę na funkcjonariuszy policji za naruszenie jego immunitetu poselskiego.
Podczas wczorajszej akcji w Moskwie omonowcy zatrzymali ponad 430 osób. Większość została zwolniona po sporządzeniu protokołu. Stronnicy opozycji nie mieli zgody władz na wieczorną manifestację. Zwoływali się za pośrednictwem portali społecznościowych. Na demonstrację przybyło około 3 tys. osób.
Podobną akcję opozycyjne formacje zorganizowały również w Petersburgu, przy Newskim Prospekcie. Tam zatrzymanych zostało prawie 60 osób.
>>>
Pokoj olimpijski ... PUTIN TO KONIEC POGARSZASZ SWOJA SYTUACJE !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:43, 18 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Chiny: Strajk 40 000 robotników fabryk Nike, Adidasa, Reeboka i in.
W południowych Chinach doszło do nowej fali strajków. Wg prasy rządowej w proteście pracowników przedsiębiorstwa Yu Yuan produkującego obuwie sportowe dla takich marek jak Nike, Adidas, Reebok, Timberland, Asics i in. bierze udział 40 000 osób.
Strajk paraliżuje od początku tygodnia pracę w siedmiu z dziesięciu fabryk tej firmy w Dongguan w prowincji Guangdong. Strajkujący protestują przeciwko zaniżeniu przez właścicieli składek płaconych przez nich na poczet emerytur, ubezpieczeń zdrowotnych, składki mieszkaniowej i składki na ubezpieczenia od wypadków przy pracy.
Na licznych zdjęciach umieszczonych w internecie widać robotników z transparentami, na których wypisano: "Płaćcie za nasze ubezpieczenia społeczne i na nasz fundusz mieszkaniowy!".
Według niezależnego dziennika "South China Morning Post" i innych, około dwudziestu uczestników strajku, którzy wyszli z transparentami na ulicę, zostało aresztowanych.
Jednak oficjalny dziennik "Global Times", który również pisze o proteście pracowników fabryk należących do Yu Yuan, zapewnia, że "dotąd nie doszło do aktów przemocy".
Rzecznik przedsiębiorstwa obiecał, że firma "poprawi warunki pracy" załogi i rozpatruje obecnie wszystkie skargi.
Strajk w Dongguan jest kolejnym z protestów pracowniczych, do których dochodzi coraz częściej w południowych prowincjach Chin. W 2001 r. przeciwko cięciom płac i redukcjom strajkowało tam 7 000 robotników.
Według biuletynu wydawanego przez organizację pozarządową "China Labour Bulletin" liczba strajków w pierwszym kwartale 2014 roku była o 30 proc. wyższa, niż w pierwszym kwartale ub.r. Interwencje policji i aresztowania wśród strajkujących były cztery razy częstsze.
...
Tak popieramy ! Ludzie nie moga byc niewolnikami !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 16:05, 27 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
W Hongkongu otwarto muzeum protestów na placu Tiananmen
W Hongkongu otwarto pierwsze na świecie muzeum upamiętniające protesty studenckie na pekińskim placu Tiananmen w 1989 roku. Jak poinformowała brytyjska stacja BBC, organizatorzy muzeum mają nadzieję na przyciągnięcie zwiedzających z całych Chin.
W Chinach wydarzenia na placu Tiananmen są nadal tematem tabu. Wyjątkiem jest Hongkong, który cieszy się statusem Specjalnego Regionu Autonomicznego i w związku z tym, korzysta z niektórych swobód obywatelskich świata zachodniego.
W czerwcu minie 25 lat od krwawego stłumienia przez władze CHRL protestów studentów, domagających się demokratycznych reform.
Pekin uważa, że demonstracje były "antysocjalistyczną rewoltą" i konsekwentnie bronią decyzji o wysłaniu wojska na plac Tiananmen.
Władze Chin nigdy nie ujawniły całej prawdy o wydarzeniach, które rozegrały się w nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku, gdy na plac Tiananmen wjechały czołgi i wozy opancerzone. Zginęły wtedy setki ludzi, być może więcej; dokładnej liczby ofiar nie podano.
...
Chwala bohaterom i meczennikom Chin ! My Polacy sczegolnie to doceniamy !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:24, 05 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Chiny: 10 lat za przekazanie tajnych dokumentów obcemu wywiadowi
Na dziesięć lat więzienia skazał chiński sąd mężczyznę o nazwisku Li, który przekazał tajne wojskowe dokumenty i zdjęcia obcemu wywiadowi - poinformowały w poniedziałek chińskie media państwowe, nie precyzując, o wywiad którego państwa chodzi.
Li skontaktował się z agentem obcego wywiadu poprzez popularną platformę w mediach społecznościach i przekazał mu 13 ściśle tajnych dokumentów, a także 10 tajnych materiałów o mniejszej wadze - poinformował anglojęzyczny dziennik "China Daily".
Według gazety mężczyzna dostarczył tajne dzienniki wojskowe i informacje na temat baz w południowej prowincji Kuangtung (Guangdong).
"China Daily" nie podaje, który kraj był beneficjentem tych przecieków.
Chińska armia poinformowała w kwietniu, że sprawdzi, czy państwowe tajemnice są odpowiednio chronione przed wyciekami. Decyzję w tej sprawie podjęły najwyższe władze chińskiej armii za aprobatą prezydenta kraju Xi Jinpinga.
Pekin chce mieć pewność, że w obliczu pojawiających się informacji o aktywności obcych wywiadów ich sekrety są odpowiednio strzeżone. Agencja Reutera zwraca uwagę, że może to mieć związek z pojawiającymi się informacjami o inwigilacji największej chińskiej firmy telekomunikacyjnej przez amerykańskie służby wywiadowcze.
Pekin od lat broni dostępu do informacji na temat sił zbrojnych. Zachodni dziennikarze nie są m.in. dopuszczani na comiesięczne konferencje ministerstwa obrony. Mimo to komunistyczne władze utrzymują, że ich działania w strefie zbrojnej są transparentne, a opinia publiczna jest informowana o budżetowych wydatkach na zbrojenia.
???
Na pewno ? Komuchy to potrafia wynalezc ,,szpiegow" patrz Putin .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:36, 05 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Chiny chcą gwarancji, że żaden chiński dysydent nie dostanie pokojowego Nobla
Chiny chcą gwarancji, że w przyszłości żaden chiński dysydent nie otrzyma pokojowej Nagrody Nobla. Ma to być warunek odmrożenie stosunków handlowych i dyplomatycznych między Pekinem a Oslo.
Takie nieoficjalne żądanie pod adresem norweskiego rządu przedstawił szef chińskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych profesor Cui Hongjian. Jego zdaniem norweskie władze winny powstrzymać się też od kontaktów z obecnymi laureatami Nobla będącymi przeciwnikami rządu w Pekinie. Chodzi tu głównie o duchowego przywódcę Tybetańczyków, Dalajlamę, a także o uwięzionego bojownika o prawa człowieka Liu Xiaobo, laureata Nobla z 2010 r.
To właśnie przyznany mu przez norweski Komitet Noblowski pokojowy laur spowodował niemal zerwanie stosunków z Norwegią przez rząd chiński.
Wypowiedź zbliżonego do władz w Pekinie profesora Hongjiana jest związana z wizytą w Norwegii Dalajlamy. Odwiedzi on Oslo 7 maja, w 25. rocznicę otrzymania pokojowego Nobla. Choć norweskie władze starają się pomniejszyć znaczenie wypowiedzi chińskiego profesora, to równocześnie wiadomo, że z Dalajlamą nie spotkają się ani przedstawiciele norweskiego parlamentu, ani rządu. Jednocześnie media informują o poufnych obradach chińskich i norweskich grup roboczych pracujących nad ponowną "normalizacją stosunków" między obydwoma krajami.
>>>
Komuchom w glowie sie pieprzy .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 21:04, 06 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Chiny: znany obrońca praw człowieka zatrzymany przed rocznicą Tiananmen
Znany chiński obrońca praw człowieka, adwokat Pu Zhiqiang, który domaga się śledztwa w sprawie masakry na pekińskim placu Tiananmen w 1989 roku, został zatrzymany pod zarzutem wzniecania niepokojów i wdania się w kłótnię z policją.
Poinformował o tym we wtorek jego kolega, również adwokat Si Weijiang.
Pu jest jednym z kilkunastu aktywistów, którzy w sobotę zostali zatrzymani i poddani wielogodzinnym przesłuchaniom po spotkaniu, zorganizowanym w związku ze zbliżającą się rocznicą masakry na placu Tiananmen z 4 czerwca 1989 roku. Nieznane są losy trójki aktywistów, którzy uczestniczyli w tym spotkaniu.
Chińscy dysydenci twierdzą, że władze chcą zastraszyć wszystkich, którzy chcieliby upamiętnić 25. rocznicę krwawego stłumienia prodemokratycznego ruchu.
Według organizacji obrońców praw człowieka China Human Rights Defenders (CHRD) w poniedziałek policja przeszukała mieszkanie Pu, konfiskując komputer, telefon komórkowy, książki i rzeczy osobiste.
Wśród przesłuchanych po sobotnim spotkaniu są, jak informuje CHRD, profesor Akademii Filmowej Cui Weiping, były pracownik naukowy Akademii Nauk Społecznych Xu Youyu, profesor renomowanego uniwersytetu Qinghua - Gua Yuhua oraz intelektualista Qing Hui.
Podczas tego spotkania domagano się m.in. niezależnego śledztwa w sprawie masakry sprzed 25 lat.
...
Pekinskie potwory tez szaleja .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:20, 02 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Monika Klimowska | PAP
25. rocznica masakry na placu Tiananmen w Chinach
25 lat temu, w nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku, na plac Tiananmen w Pekinie, gdzie od połowy kwietnia trwały prodemokratyczne protesty, wjechały czołgi i wozy pancerne. Trwający siedem godzin atak zakończył się o świcie. Liczba ofiar dotąd pozostaje nieznana.
Publiczna dyskusja o wydarzeniach sprzed ćwierć wieku na placu Bramy Niebiańskiego Spokoju, bo to właśnie oznacza nazwa Tiananmen (czyt. thien-an-men), jest w Chinach nadal zabroniona. Dokładny przebieg wydarzeń określanych mianem "6.4" otacza tajemnica.
Części obserwatorów chińskiej sceny politycznej wydawało się w 1989 roku, że ruch Pekińskiej Wiosny - jak nazwano ówczesne protesty - to naturalne przedłużenie fali demokratyzacji, płynącej w tym okresie przez niemal cały świat komunistyczny.
Światło na te wydarzenia miały rzucić tzw. Dokumenty Tiananmen, rzekomo wykradzione z rządowych komputerów i opublikowane w 2001 roku w USA. Winą za masakrę obarczają one ówczesnego premiera Li Penga oraz emerytowanego przywódcę Deng Xiaopinga (czyt. teng siao-phinga), powszechnie uważanego za ojca chińskiej modernizacji.
Protesty rozpoczęły się po śmierci byłego szefa chińskiej partii Hu Yaobanga (czyt. hu jao-panga). Wcześniej Hu doprowadził do kulturalnej odwilży, podważał doktrynę marksistowską i po pięciu latach urzędowania, w 1987 roku utracił stanowisko szefa KPCh. Partyjni weterani widzieli w nim zagrożenie dla trwałości systemu, uznawali za "liberalnego mięczaka". Dzięki takiej reputacji Hu stał się idolem młodzieży i ulubieńcem partyjnych odnowicieli. Gdy 15 kwietnia 1989 roku zmarł na atak serca, młodzi ludzie postanowili dać wyraz żałobie poprzez serię pokojowych demonstracji na placu Tiananmen.
W końcu kwietnia liczba protestujących na placu wzrosła do miliona.
Studenckie wystąpienia otworzyły drogę do protestów o wiele szerszej reprezentacji społeczeństwa. Włączyli się w nie robotnicy, w tym członkowie utworzonego wtedy niezależnego związku zawodowego, urzędnicy, dziennikarze, intelektualiści, a nawet urzędnicy miejscy, policjanci i członkowie partii komunistycznej.
Demonstracje odbywały się też w innych miastach. Przybierały formę marszów z transparentami, przemów z trybun i publicznych dyskusji, a także strajków głodowych.
Ocenia się, że manifestacje około 100 tys. studentów przerodziły się w protesty łącznie kilku milionów ludzi w ponad 300 miastach Chin. W miastach Xi'an (Si-an) w prowincji Shaanxi (Szensi) i Changsha - stolicy prowincji Hunan doszło do zamieszek.
5 maja Zhao Ziyang (czyt. czao dzy-jang), sekretarz generalny KPCh i były premier Chin, z którym kojarzono reformy ekonomiczne, dał wyraz sympatii dla demonstrantów, a przede wszystkim zapowiedział walkę z korupcją i błędami partii.
19 maja 1989 roku Zhao ostrzegł studentów, by się rozeszli, wiedząc, że partia postanowiła spacyfikować demonstrację. Z drugiej strony próbował odwieść "twardogłowych" od przemocy. Partyjny "beton" oskarżył go o to, że "spowodował rozłam w partii, wsparł kontrrewolucyjne zamieszki". Nigdy też nie darował mu krytyki działań rządu. Wyrzucono go z partii, na resztę życia zamykając w areszcie domowym. Decyzję o banicji Zhao podjął wpływowy Deng. Losy Zhao utajniono, a kiedy umarł (w styczniu 2005 roku), partia podkreśliła, że decyzja o użyciu siły na Tiananmen była słuszna.
20 maja premier Li Peng ogłosił wprowadzenie stanu wojennego w Pekinie. Studenci odmówili opuszczenia placu, a ludność zbudowała barykady przy wjazdach do stolicy.
30 maja studenci wznieśli na placu posąg "Bogini Demokracji", wzorowany na nowojorskiej Statui Wolności. Na plac ponownie ściągnęły rzesze ludzi.
W nocy z 3 na 4 czerwca do akcji wkroczyło wojsko, na placu pojawiły się czołgi i wozy pancerne.
30 czerwca mer Pekinu poinformował, że "zginęły dziesiątki policjantów i żołnierzy", a 6 tys. odniosło obrażenia. Podano też, że ofiary cywilne to 200 zabitych, w tym 36 studentów, oraz 3 tys. rannych.
Zdaniem chińskiej opozycji dane te są drastycznie zaniżone; faktyczna liczba osób, które zginęły od kul i pod gąsienicami czołgów, do dziś pozostaje nieznana. Nieznana jest też liczba skazanych za udział w proteście na dożywotnie więzienie.
Według chińskiego stowarzyszenia Dui Hua (czyt. tuej hła) z siedzibą w USA w związku z protestami skazano na śmierć 100 osób, a 15 tys. aresztowano.
Z prowincji donoszono o śmierci co najmniej kilkudziesięciu demonstrujących, zwłaszcza w mieście Chengdu (Czengtu) w Kotlinie Syczuańskiej na południowym zachodzie Chin. Oficjalna chińska historiografia wystąpienia te przedstawia jako "dywersyjną akcję" zmierzającą do "obalenia socjalizmu".
Od lat bez skutku w przeddzień rocznicy o rewizję interpretacji tych wydarzeń apeluje do władz nieformalna organizacja "Matki Tiananmen", wzywając władze do ukarania odpowiedzialnych i przyznania odszkodowań rodzinom ofiar oraz do przełamania tabu milczenia.
Do otwartej dyskusji wzywają od dawna chińscy intelektualiści i dysydenci, wśród nich Liu Xiaobo (czyt. liou siao-puo), za udział w demonstracjach na Tiananmen ukarany 20 miesiącami pozbawienia wolności, potem skazany na trzy lata obozu pracy i osiem miesięcy aresztu domowego. Pięć lat temu Liu otrzymał wyrok 11 lat więzienia za "działalność wywrotową". Kiedy Liu w 2010 roku otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla, Pekin był oburzony; w areszcie domowym osadzona została wówczas także żona Liu, nie skazana za żadne przestępstwo.
Ofiary Tiananmenu upamiętniane są w Hongkongu, gdzie w wieczornym czuwaniu w Parku Wiktorii od lat bierze udział kilkadziesiąt tysięcy ludzi z zapalonymi świecami.
>>>>
Chwala bohaterom Chin . Hanba komunistycznym mordercom ! Z krwi meczennikow wyrosna nowe wspaniale Chiny ! Oni sa u Boga w chwale naleznej bohaterom !
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Pon 19:21, 02 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:59, 03 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Stuart Leavenworth | Los Angeles Times
Bezimienny bohater z Tiananmen
Odwaga, jakiej dał dowody 5 czerwca 1989 roku w Pekinie, nie przyniosła mu honorów. Nieznany Buntownik z Placu Niebiańskiego Spokoju zapewnił za to rozgłos fotografowi z USA, Jeffowi Widenerów. I zupełnie przypadkiem przyczynił się do pomyślnego zwrotu w życiu osobistym Amerykanina.
Unieśmiertelnił moment, który stał się symbolem protestów na Placu Tiananmen w 1989 roku: samotny mężczyzna w białej koszuli stanął wtedy naprzeciw kolumny czołgów, okazując niebywałe męstwo w dzień po krwawym stłumieniu prodemokratycznych dążeń Chińczyków. Blisko 25 lat później fotograf Jeff Widener przywołuje słodko-gorzkie wspomnienia dotyczące słynnej fotografii i miejsca jej wykonania. Słodkie, ponieważ zdjęcie Nieznanego Buntownika (znanego również jako Tank Man) przyniosło mu międzynarodową sławę, a w dwie dekady później pomogło znaleźć ukochaną kobietę. Gorzkie z powodu liczby ofiar wojskowej ofensywy, z której chiński reżim do dziś się nie rozliczył.
– Odkąd pamiętam, uważałem Nieznanego Buntownika za kogoś w rodzaju nieznanego żołnierza: ten człowiek pozostanie dla mnie symbolem wolności i demokracji – powiedział Widener w telefonicznej rozmowie z "Los Angeles Times". – Czyniąc z niego męczennika, chiński rząd strzelił sobie w stopę.
Ćwierć wieku temu sześciotygodniowe protesty na największym placu w Pekinie doprowadziły do rozlewu krwi. Chińska Partia Komunistyczna doszła do wniosku, że pokojowe zgromadzenie studentów stanowi dla niej zbyt duże zagrożenie. Pod koniec maja wprowadzono stan wojenny, a 4 czerwca w kierunku Placu Tiananmen ruszyło wojsko. Setki, a może nawet tysiące manifestantów poniosło śmierć. Wraz z nimi umarła nadzieja na bardziej otwarte i tolerancyjne społeczeństwo w postmaoistowskich Chinach.
Okrągła 25. rocznica wydarzeń, które oficjalnie określono mianem "kontrrewolucyjnych zamieszek", miała w tym roku przejść bez echa. Rząd w Pekinie zakazał publicznych debat dotyczących Tiananmen oraz przywoływania zdjęć tamtej rewolty, z Nieznanym Buntownikiem na czele. Nie przeszkodziło to obchodom w innych miejscach na świecie. W Hongkongu, tej byłej kolonii brytyjskiej nadaj cieszącej się autonomią w ramach Chin, zdarzenia na Tiananmen ma uczcić muzeum. Widenera zaproszono w charakterze mówcy na konferencję zwołaną na Uniwersytecie Harvarda, pod tytułem "Keeping the Memory Alive" (Ożywić pamięć). Rowenie Xiaoqing He, odpowiedzialnej za zorganizowanie tej imprezy bardzo zależało na obecności autora tak sugestywnej fotografii. Sam Widener zajął się ostatnio zbieraniem ustnej historii manifestantów z Tiananmen, którzy z obawy przed represjami wyjechali za granicę.
– Nawet jeśli Plac Niebiańskiego Spokoju pozostanie synonimem represji, to Nieznany Buntownik będzie dla nas symbolem ludzkiej siły, ucieleśnieniem walki o wolność i prawa człowieka – zauważa He. Z powodu tego zdjęcia "będziemy pamiętać o zdarzeniach z Tiananmen oraz o tym, jakim potencjałem dysponują bezbronni ludzie".
Widener pracował w Bangkoku jako fotoedytor dla agencji Associated Press (AP), gdy na Placu Niebiańskiego Spokoju rozpoczęły się protesty studenckie, w reakcji na śmierć sekretarza generalnego Chińskiej Partii Komunistycznej, którego młodzież uznała za rzecznika swoich spraw. AP skierowało Widenera do Pekinu, gdzie miał relacjonować przebieg zdarzeń – to zadanie stawało się coraz bardziej ryzykowne, w miarę jak w tłumie zaczęło narastać zniecierpliwienie.
W przeddzień masakry na Tiananmen Widener doznał urazu głowy uderzony cegłą w twarz przez jednego z manifestantów. W tamtym czasie wojsko wkroczyło już do miasta, a we wczesnych godzinach rannych 4 czerwca rozpoczęło szturm na główny plac. Następnego dnia szefowie Widenera kazali mu wracać na miejsce zdarzeń, by wykonać parę ujęć. Fotograf pamięta, jak bardzo bolała go wtedy głowa: z powodu przykrych dolegliwości nie miał wówczas wielu względów dla historycznych zdarzeń, jakich był przecież świadkiem. – Nie zastanawiałem się wtedy nad tym, co dalej będzie z Chinami – mówi szczerze. – Chciałem jedynie uciec z tego kraju tak daleko jak to tylko będzie możliwe.
Licząc, że będzie to doskonały punkt obserwacyjny, Widener pojechał na rowerze do pobliskiego hotelu. Aparat oraz inne narzędzia fotograficzne zamaskował pod ubraniem. Aby uniknąć policyjnej kontroli, wrzasnął w kierunku jednego z hotelowych gości, udając, że go zna. Wywołanym przez niego mężczyzną był Kirk Martsen: szybko zorientował się w sytuacji i pomógł fotografowi dostać się na hotelowy balkon, skąd rozpościerał się widok na Plac Tiananmen i Aleję Changan.
W trakcie fotografowania Amerykaninowi skończył się film do aparatu, lecz wtedy Martsen, student, znów przyszedł mu z pomocą, odkupując rolkę kolorowego filmu od przygodnego turysty. Ale nawet przy takim wsparciu niewiele brakowało, a Widener przegapiłby okazję swojego życia: z trzech zdjęć, które zrobił człowiekowi stającemu na drodze czołgom, aż dwa wyszły prześwietlone. Fotograf sądził, że jego model za chwilę umrze, jednak ostatecznie Nieznany Buntownik został odciągnięty na bok przez przechodniów, a czołgi pojechały dalej. Gdy zdjęcie przekazano agencji prasowej, natychmiast stało się sensacją, trafiając na czołówki setek gazet z całego świata. Widener został finalistą Nagrody Pulitzera, zaś America Online uznał "Nieznanego Buntownika" za jedno z dziesięciu zdjęć wszech czasów.
Ten sukces nigdy nie byłby możliwy bez pomocy Martsena, który przeszmuglował film do amerykańskiej ambasady w Pekinie, skąd klisza powędrowała do AP. W tamtym czasie Widener nawet nie znał nazwiska swojego młodego asystenta, jednak po latach mężczyznom udało się odnowić znajomość. Fotograf dowiedział się wtedy, że tamtego czerwcowego dnia Martsen ryzykował życiem: w drodze do amerykańskiej placówki dostał się w krzyżowy ogień.
Ale nawet jeśli Widenerowi udało się odnaleźć Martsena, to tożsamość Nieznanego Buntownika na zawsze pozostała dla niego tajemnicą. Krążą historie o tym, że z powodu popisu odwagi mężczyznę w białej koszuli postawiono przed plutonem egzekucyjnym. Inni sądzą, że uciekł z miejsca zdarzeń i niezauważony wtopił się w tłum. Fotografa dziwi, że przez 25 lat nikomu nie udało się ustalić tożsamości bohatera. – To naprawdę zadziwiające – twierdzi. – Jak to możliwe, by ktoś taki rozpłynął się w powietrzu?
Żaden artysta nie chciałby być identyfikowany przez tylko jedno dzieło, jednak Widener przywykł do życia w cieniu sławy swojej fotografii, o której głośno robi się zawsze w okolicach czerwca. W 2009 roku, w przeddzień 20. rocznicy zdarzeń na Tiananmen, agencja BBC wysłała go do Pekinu, do pracy przy reportażu. Fotografa, wówczas zatrudnionego w dzienniku "Honolulu Advertiser", czekało kolejne zdarzenie mające zmienić bieg jego życia. – Podczas pełnego wspomnień spaceru po Alei Changan, w kierunku placu Tiananmen, dostrzegłem ładną młodą blondynkę – opowiada. Dowiedział się, że kobieta nazywa się Corinna Seidel, pochodzi z Niemiec i jest nauczycielką, która z plecakiem wędruje po Chinach.
Szybko nawiązała się między nimi nić porozumienia i wkrótce znaleźli się przy świecach, w klimatycznej herbaciarni, gdy na zewnątrz szalała burza. – Chociaż dzieliła nas 22-letnia różnica wieku, od razu wiedzieliśmy, że jesteśmy dla siebie stworzeni – wspomina Widener. Pobrali się rok później, w Honolulu.
Małżonkowie mieszkają dziś w Hamburgu, gdzie 57-letni fotograf pracuje jako wolny strzelec. Żartuje, że gdyby ktoś przepowiedział mu znalezienie żony na Placu Tiananmen, uznałby, iż ten wizjoner "musiał wcześniej coś wypalić".
Tamta wizyta w 2009 roku skłoniła Widenera do optymistycznego osądu na temat przyszłości Państwa Środka. Chińczycy wydali mu się bardziej przyjaznymi ludźmi, bardziej otwartymi niż w 1989 roku. W pekińskim pejzażu zadomowiły się pewne symbole Zachodu, jak choćby kawiarnie Starbucks, a poziom życia wyraźnie się polepszył. – W 20 lat po masakrze kapitalizm na dobre zagościł w Chinach – uważa fotograf. – Wcześniej czy później Chińczycy zaakceptują bardziej demokratyczną formę rządów.
>>>
To byly dni chwaly ! Wielkiego bohaterstwa !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:00, 03 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Australia próbuje potwierdzić doniesienia o zatrzymaniu artysty w Pekinie
Australijskie MSZ poinformowało, że próbuje potwierdzić doniesienia o zatrzymaniu w Pekinie artysty Guo Jiana przed 25. rocznicą masakry na placu Tiananmen. Artysta ten ma podwójne obywatelstwo - chińskie i australijskie.
Jak pisze agencja Associated Press, 52-letni Guo, który brał udział w prodemokratycznych protestach na Tiananmen w 1989 r., został zatrzymany chwilę po ukazaniu się artykułu na jego temat w dzienniku "Financial Times" z okazji rocznicy masakry.
"Nie wierzyłem w to, choć wcześniej byłem żołnierzem" - powiedział gazecie Guo, który w czasie protestów studiował w Pekinie. "W wojsku nigdy nie widziałem takiej przemocy" - opowiadał.
Dziennikarz agencji AP rozmawiał z Guo, gdy chińska policja zabierała go z jego domu na przedmieściach chińskiej stolicy. Guo powiedział, że będzie przetrzymywany do 15 czerwca.
To ostatnia w serii zatrzymań artystów, prawników, naukowców i dziennikarzy, przed przypadającą w środę rocznicą wydarzeń na Tiananmen.
Minister spraw zagranicznych Australii Julie Bishop powiedziała, że ambasada Australii w Pekinie próbuje potwierdzić informacje o zatrzymaniu byłego żołnierza.
"Zrobimy wszystko co w naszej mocy, jeśli okaże się, że został zatrzymany" - oświadczyła Bishop w telewizji Sky News.
Do najnowszych prac Guo należy miniaturowy model placu Tiananmen, na którym artysta umieścił 160 kg mielonej wieprzowiny. Mięso zostało usunięte, gdy zaczęło gnić.
Zatrzymanie artysty potępiła organizacja broniąca praw człowieka Amnesty International. Zaapelowała do władz chińskich, by zaprzestały prześladowania osób, które próbują uczcić 25. rocznicę masakry.
Publiczna dyskusja o wydarzeniach sprzed ćwierć wieku na placu Bramy Niebiańskiego Spokoju, bo to właśnie oznacza nazwa Tiananmen (czyt. thien-an-men), jest w Chinach nadal zabroniona. Dokładny przebieg wydarzeń określanych mianem "6.4" otacza tajemnica. Co roku władze wprowadzają dodatkowe środki bezpieczeństwa przed rocznicą masakry. Jednak w tym roku represje są ostrzejsze niż w poprzednich latach - uważa AI.
Od początku maja zatrzymano lub zastosowano areszt domowy wobec dziesiątek ludzi. Wśród zatrzymanych jest znany chiński obrońca praw człowieka, adwokat Pu Zhiqiang. Władze ostrzegły innych działaczy przed rozmowami z zagranicznymi dziennikarzami.
Policja przestrzegła też przedstawicieli mediów z zagranicy, że przygotowywanie materiałów dotyczących "delikatnych kwestii" związanych z rocznicą "będzie miało poważne konsekwencje".
Francuska stacja telewizyjna poinformowała, że jej dziennikarze byli przesłuchiwani przez pekińską policję przez sześć godzin, gdyż rozmawiali z ludźmi na ulicach o wydarzeniach sprzed 25 lat. Dziennikarze zostali zmuszeni do złożenia obietnicy przed policyjną kamerą, że w najbliższych dniach nie będą już "wywoływać niepokojów".
25 lat temu, w nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku, na plac Tiananmen w Pekinie, gdzie od połowy kwietnia trwały prodemokratyczne protesty, wjechały czołgi i wozy pancerne. Trwający siedem godzin atak zakończył się o świcie. Liczba ofiar dotąd pozostaje nieznana.
>>>
ZNOWU KOMUCHY SZALEJA ?!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:19, 04 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Masakra protestujących na placu Tiananmen w Pekinie
25 lat temu chińska armia dokonała masakry protestujących na placu Tiananmen w Pekinie. Demonstracje były wyrazem buntu przeciwko komunistycznym władzom. Domagano się demokracji, wolności prasy i walki z korupcją. 4 czerwca 1989 roku chińskie wojsko rozjechało protestujących gąsienicami czołgów i rozpędziło ogniem z broni maszynowej. Liczba ofiar nigdy nie została ujawniona. Protesty odbywały się w ponad 300 chińskich miastach, wzięło w nich udział kilka milionów ludzi.
Według oficjalnych danych zginęło 241 osób, a 7 tys. zostało rannych. Tymczasem według Chińskiego Czerwonego Krzyża śmierć poniosło 2600 osób.
Masakra dokonana przez armię stanowiła krwawy finał wydarzeń, które rozgrywały się w Chinach od połowy kwietnia. Studenci popierani przez robotników żądali rozpoczęcia reform politycznych, demokratyzacji życia publicznego oraz rozprawy z narastającą korupcją. Demonstracje wyrażały też poparcie dla zmarłego w tym czasie sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Chin Hu Yaobanga, uważanego za zwolennika reform politycznych w Chinach. Stał się on dla wielu młodych ludzi symbolem otwarcia Chin na demokrację. Manifestacje były jednocześnie wyrazem buntu przeciwko komunistycznym władzom.
Od lat bez skutku w przeddzień rocznicy masakry o rewizję interpretacji tych wydarzeń apeluje do władz nieformalna organizacja "Matki Tiananmen", wzywając władze do ukarania odpowiedzialnych. Do otwartej dyskusji wzywają również chińscy intelektualiści i dysydenci, wśród nich Liu Xiaobo, laureat Pokojowej Nagrody Nobla z 2010 roku, który był skazany i więziony za udział w demonstracjach na Tiananmen.
Ofiary z placu Tiananmenu upamiętniane są w Hongkongu, gdzie w wieczornym czuwaniu w Parku Wiktorii od lat bierze udział kilkadziesiąt tysięcy ludzi z zapalonymi świecami.
Na na placu Bramy Niebiańskiego Spokoju, bo to właśnie oznacza nazwa Tiananmen, od połowy kwietnia 1989 roku, protestowały tysiące osób, głównie studenci i robotnicy, mimo obowiązującego zakazu zgromadzeń. Początkowo zorganizowano strajk głodowy, który wkrótce przerodził się w okupację placu. Padały żądania demokracji, wolności prasy i walki z korupcją.
Nowy sekretarz generalny Komunistycznej Partii Chin Zhao Ziyang był gotowy do rozmów, lecz w partii wygrała opcja siłowego rozwiązania sprawy, popierana przez najbardziej ortodoksyjnych polityków. Na wniosek premiera Li Penga rozwiązanie takie poparł także faktyczny przywódca ówczesnych Chin - Deng Xiaoping.
W końcu kwietnia liczba protestujących na placu wzrosła do miliona. Demonstracje odbywały się też w innych miastach. Przybierały formę marszów z transparentami, przemów z trybun i publicznych dyskusji, a także strajków głodowych. Ocenia się, że łącznie protestowało kilka milionów ludzi w ponad 300 miastach Chin. Sondaż prasowy z 17 maja wykazał, że protest popiera 75 procent mieszkańców Pekinu.
19 maja Zhao Ziyang spotkał się na placu Tiananmen z protestującymi, którzy odmówili jednak zaprzestania działań. Przygotowując się do rozprawy z demonstrantami, 20 maja wprowadzono w Pekinie stan wyjątkowy.
Pierwsze próby rozpędzenia studentów przy użyciu lokalnych oddziałów wojskowych zakończyły się niepowodzeniem. Dopiero sprowadzona z prowincji 27. Armia na rozkaz władz, w nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku rozjechała gąsienicami czołgów i rozpędziła ogniem z broni maszynowej uczestników protestów. Po zakończeniu akcji wydano komunikat, że pokojowo nastawieni żołnierze zostali zaatakowani przez studentów. Zaraz po zajściach, władze aresztowały ponad 2,5 tys. osób, głównie przywódców i najbardziej aktywnych uczestników demonstracji. Kilkanaście osób w procesach politycznych skazano na karę śmierci. Pod koniec czerwca 1989 roku odwołano ze stanowiska Zhao Ziyanga.
>>>>
To byl koszmar .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:21, 04 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Chiny: spokój i tysiące policjantów w 25. rocznicę masakry na Tiananmen
Spokojnie było w środę rano na Tiananmen w 25. rocznicę krwawego stłumienia na tym pekińskim placu prodemokratycznych demonstracji. Władze wprowadziły nadzwyczajne środki bezpieczeństwa, by nie dopuścić do incydentów i manifestacji.
Na placu i w jego okolicy rozmieszczono tysiące policjantów w mundurach i po cywilnemu, którzy kontrolują dokumenty i torby przechodniów. Zatrzymywane i sprawdzane są także samochody jadące w kierunku Tiananmen.
W uliczkach przylegających do placu stoją pojazdy policyjne i karetki pogotowania.
Władze poleciły zagranicznym dziennikarzom i kamerzystom, by w "tym delikatnym czasie" unikali placu Tiananmen.
W nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku na Tiananmen (placu Bramy Niebiańskiego Spokoju) krwawo stłumione zostały trwające od połowy kwietnia prodemokratyczne protesty. Trwający siedem godzin atak z użyciem czołgów i wozów pancernych zakończył się o świcie. Liczba ofiar dotąd pozostaje nieznana, a władze zabraniają publicznej dyskusji o tamtych wydarzeniach.
>>>>
Spokoj BO BYDLAKI ZDUSILY !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:21, 04 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Chiny: aresztowania i blokada Google'a przed 25. rocznicą Tiananmen
Kilkudziesięciu działaczy praw obywatelskich w Chinach zatrzymano w ramach zaostrzenia środków bezpieczeństwa przed 25. rocznicą masakry na placu Tiananmen - alarmują organizacje praw człowieka. Zablokowany został też dostęp do niektórych usług Google'a.
Ponad 80 chińskich działaczy zostało aresztowanych, objętych aresztem domowym, przesłuchanych lub zastraszonych - poinformowali we wtorek obrońcy praw człowieka, na których powołuje się agencja dpa.
W samym Pekinie władze rozmieściły na ulicach kilkaset tysięcy policjantów w mundurach i po cywilnemu, oddziałów paramilitarnych i ochotników z komitetów osiedlowych. Mają oni nie dopuścić do incydentów w dniach poprzedzających rocznicę krwawego stłumienia prodemokratycznych demonstracji w 1989 r.
Chińska cenzura zablokowała też dostęp do niektórych serwisów Google'a, w tym wyszukiwarki, map i platformy do publikowania zdjęć Picasa. Zdaniem ekspertów, w tym przedstawicieli organizacji GreatFire monitorującej przestrzeganie wolności mediów w Chinach, blokada może być elementem szerszej kampanii mającej trwale zwiększyć kontrolę państwa nad internetem.
Google poinformował, że z jego strony nie stwierdzono żadnych awarii technicznych.
Rządząca w Państwie Środka Komunistyczna Partia Chin traktuje cenzurę jako kluczowy instrument w utrzymaniu władzy, a wszystkie firmy internetowe, które chcą działać w Chinach, muszą zgadzać się na rządowe wymagania w sprawie cenzury.
Odkąd Google wycofał się z chińskiego rynku w 2010 r., internauci chcący skorzystać z tej wyszukiwarki byli automatycznie przekierowywani na strony Google'a w Hongkongu; według dpa mechanizm przekierowania przestał działać.
W Chinach zablokowany jest również dostęp do Facebooka, Twittera i serwisu YouTube, a także witryn internetowych organizacji praw człowieka i niektórych zagranicznych mediów, np. niemieckiego dziennika "Sueddeutsche Zeitung", amerykańskiego "New York Timesa" czy agencji Bloomberga.
W nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku na Tiananmen (placu Bramy Niebiańskiego Spokoju) krwawo stłumione zostały trwające od połowy kwietnia prodemokratyczne protesty. Trwający siedem godzin atak z użyciem czołgów i wozów pancernych zakończył się o świcie. Liczba ofiar dotąd pozostaje nieznana, a władze zabraniają publicznej dyskusji o tamtych wydarzeniach.
>>>>
Tak bestie ,,przygotowaly" obchody .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:33, 04 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Chiny: na Placu Tiananmen i w okolicy więcej policji niż turystów
Chiński rząd skierował na pekiński Plac Tiananmen i w okolice policję i wojsko, aby nie dopuścić do upamiętnienia tam 25. rocznicy krwawych represji z 1989 roku przeciwko uczestnikom prodemokratycznego protestu. W środę było tam więcej policji niż turystów.
Władze zabroniły jakichkolwiek rocznicowych uroczystości i od miesięcy dokładały starań, by rocznica masakry przeszła niezauważona. Według ugrupowań obrońców praw człowieka przed zbliżającą się rocznicą aresztowano około 50 osób.
Plac i jego okolice w środę patrolowali policjanci w mundurach i po cywilnemu oraz uzbrojeni żołnierze.
Turyści, chcąc wejść na plac, musieli przejść przez szpaler członków sił bezpieczeństwa, a następnie poddawano ich przeszukaniu na policyjnych punktach kontrolnych, ustawionych osiem miesięcy temu, kiedy na plac Tiananmen wjechał samochód, zabijając pięciu przechodniów.
Władze zakazały akredytowanym dziennikarzom kręcenia filmów wideo, robienia fotografii i prowadzenia rozmów z ludźmi zwiedzającymi plac i w jego okolicy, powołując się - jak powiedział reporter EFE - na "chińskie prawodawstwo" jako powód zakazu.
W rezultacie ścisłych środków bezpieczeństwa liczba kilkuset policjantów i żołnierzy przewyższała liczbę turystów pstrykających zdjęcia wielkiego portretu Mao Zedonga przed wejściem do Zakazanego Miasta.
Chińska cenzura przed rocznicą zablokowała dostęp do niektórych serwisów Google'a, w tym wyszukiwarki, map i platformy do publikowania zdjęć Picasa. Zablokowano też użytkowanie w sieciach społecznościowych, takich jak Weibo, niektórych słów i liczb - wydarzenia na Tiananmen są określane m.in. od daty masakry jako "6.4".
W nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku na Tiananmen, gdzie od połowy kwietnia trwały prodemokratyczne protesty, wjechały czołgi i wozy pancerne. Trwający siedem godzin atak zakończył się o świcie. Liczba ofiar dotąd pozostaje nieznana. W końcu czerwca 1989 r. ówczesny mer Pekinu przyznał, że zginęło 200 demonstrantów, w tym 36 studentów. Nieoficjalne szacunki mówią o dwóch tysiącach zabitych; aresztowano do trzech tysięcy ludzi.
Po 25 latach publiczna dyskusja o wydarzeniach na placu Bramy Niebiańskiego Spokoju, bo to właśnie oznacza nazwa Tiananmen, jest w Chinach nadal zabroniona.
>>>>
Bestialsko zdusili obchody !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:34, 04 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Tajwan wzywa Chiny do reform w 25. rocznicę Tiananmen
Prezydent Tajwanu Ma Jing-cu, inicjator odwilży i orędownik polityki zacieśniania więzi gospodarczych z Chinami, wezwał Pekin do rozpoczęcia reform politycznych, by po 25 latach od zajść na Tiananmen nie powtórzyły się represje wobec ruchu demokratycznego.
"Wierzę, że władze Chin rychło poprawią swoje błędy w celu zagwarantowania, by taka tragedia nie powtórzyła się" - oświadczył prezydent Tajwanu w tradycyjnym wystąpieniu w rocznicę masakry na Placu Bramy Niebiańskiego Spokoju w Pekinie 4 czerwca 1989 r.
Wezwał - jak donosi AFP - do lepszego traktowania dysydentów, działań na rzecz wolności słowa, demokracji i praw człowieka oraz kontynuowania reform, jak zniesienie w ubiegłym roku systemu obozów pracy.
Kilka tysięcy osób ma wziąć udział w środę wieczorem w stolicy Tajwanu, Tajpej, w czuwaniu na znak solidarności z ofiarami na Tiananmen.
W nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku na Tiananmen krwawo stłumione zostały trwające od połowy kwietnia prodemokratyczne protesty. Trwający siedem godzin atak z użyciem czołgów i wozów pancernych zakończył się o świcie. Liczba ofiar dotąd pozostaje nieznana, a władze zabraniają publicznej dyskusji o tamtych wydarzeniach.
Relacje między Chinami i Tajwanem znacznie się poprawiły od czasu objęcia władzy na wyspie przez prezydenta Ma Jing-cu w maju 2008 roku. Jednak pomimo ocieplenia relacji Chiny wciąż uważają Tajwan za zbuntowaną prowincję.
Ponownie wybrany w 2012 r. prezydent Ma stawia na zbliżenie z Chinami, licząc na złagodzenie napięć po obu stronach Cieśniny Tajwańskiej, istniejących od 1949 roku.
>>>>
To bylo ludobojstwo.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:35, 04 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
W rocznicę Tiananmen dalajlama zachęca Chiny do wprowadzenia demokracji
W 25. rocznicę masakry na pekińskim placu Tiananmen duchowy przywódca Tybetańczyków dalajlama zachęcał władze Chin do otwarcia się na demokrację. Oświadczył, że modli się za "męczenników" - uczestników protestów sprzed ćwierć wieku.
Przebywający na uchodźstwie w Indiach, a uważany przez Chiny za separatystę Dalajlama XIV wypowiedział się na temat zdarzeń z 4 czerwca 1989 roku na zgromadzeniu modlitewnym.
- Ofiaruję modlitwy za tych, którzy stracili życie za wolność, demokrację i prawa człowieka - powiedział laureat Pokojowej Nagroda Nobla, cytowany na swej stronie internetowej. - W sytuacji, gdy wielki postęp nastąpił w integrowaniu się z gospodarką światową, sądzę, że równie ważne jest włączenie się Chin w główny nurt globalnej demokracji - zaznaczył.
Oświadczenie dalajlamy i tekst jego modlitwy opublikowała wcześniej mająca siedzibę w Waszyngtonie grupa działająca na rzecz pokojowych przekształceń demokratycznych.
Chińskie MSZ potępiło wypowiedź duchowego przywódcy Tybetańczyków. - Wszyscy wiedzą, kim jest dalajlama. Jego oświadczenie ma ukryte motywy - powiedział rzecznik MSZ Hong Lei na codziennym briefingu.
Mimo swej światowej sławy 78-letni Dalajlama XIV jest uważany przez władze komunistycznych Chin za niebezpiecznego separatystę, który sięga po przemoc. Dalajlama odrzuca oskarżenia i twierdzi, że pragnie jedynie prawdziwej autonomii dla Tybetu.
W nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku na placu Tiananmen w Pekinie zostały krwawo stłumione trwające od połowy kwietnia prodemokratyczne protesty, głównie studentów. Liczba ofiar siedmiogodzinnego ataku z użyciem czołgów dotąd pozostaje nieznana, a władze zabraniają publicznej dyskusji o tamtych wydarzeniach.
>>>
Tak i Tybet bedzie wolny !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:36, 04 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Chiny: sinolodzy domagają się uwolnienia dysydentów
Ponad 200 sinologów z państw Zachodu i Azji w opublikowanych w środę dwóch listach otwartych zażądało uwolnienia dysydentów uwięzionych przez władze chińskie przed 25. rocznicą masakry na pekińskim placu Tiananmen.
Starając się uniemożliwić wypowiedzi na temat krwawych represji z 4 czerwca 1989 roku, władze chińskie w ostatnich tygodniach dokonały aresztowań opozycyjnie nastawionych prawników, dziennikarzy i artystów. Informowały o tym rodziny zatrzymanych i organizacje pozarządowe broniące praw człowieka.
Około 80 zagranicznych naukowców - renomowanych sinologów związanych z uniwersytetami amerykańskimi, australijskimi, europejskimi, a także japońskimi i z Hongkongu - zaapelowało w liście otwartym do prezydenta ChRL Xi Jinpinga o uwolnienie zatrzymanych na początku maja pięciu intelektualistów, którzy wzięli udział w prywatnym mieszkaniu w Pekinie w "seminarium" na temat wydarzeń na placu Tiananmen.
Wśród aresztowanych jest trzech chińskich naukowców oraz adwokat Pu Zhiqiang, znany z występowania w obronie praw człowieka.
W liście wspomniano także o aresztowaniu znanego dziennikarza Gao Yu za "ujawnianie tajemnic państwowych".
- Jak można dyskusję w prywatnym mieszkaniu między naukowcami, prawnikami i pisarzami, traktować jako +zakłócanie+ (porządku publicznego)? (...) Jest oczywiste, że żadna z tych osób nie popełniła przestępstwa. Zatrzymanie ich jest niesprawiedliwe - podkreślają sygnatariusze. Domagają się oni "bezwarunkowego uwolnienia niesprawiedliwie zatrzymanych obywateli".
W odrębnym liście otwartym opublikowanym w internecie i skierowanym "do obywateli chińskich", ponad 160 naukowców, ekspertów i pisarzy japońskich, tajwańskich i południowokoreańskich wyraża "głębokie zaniepokojenie" losem niedawno aresztowanych Chińczyków.
Podkreślono, że "prowadzili oni rozsądną i spokojną aktywność intelektualną nastawioną na zaleczenie ran i urazów pozostawionych w chińskim społeczeństwie przez tragiczne wydarzenia z 1989 roku".
- Mamy nadzieję, że ich życiu i zdrowiu nic nie zagraża - napisali sygnatariusze listu.
O uwolnienie dysydentów aresztowanych w związku z rocznicą masakry na placu Tiananmen zaapelowały także władze USA, UE i przedstawiciele ONZ zajmujący się prawami człowieka.
>>>>
WLASNIE CO TO ZA ZAMYKANIE LUDZI W OBOZACH BYDLAKI !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:37, 04 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
100 tys. osób w Hongkongu upamiętniło masakrę z Tiananmen
Co najmniej 100 tys. ludzi zgromadziło się w środę wieczorem w Hongkongu, aby upamiętnić 25. rocznicę masakry na pekińskim placu Tiananmen. W Pekinie do rocznicowych obchodów nie dopuściły władze, ale Hongkong, jako okręg specjalny, cieszy się większą swobodą.
"Sprawiedliwość za 4 czerwca!" - skandowali zebrani w parku Wiktorii w Hongkongu na wieczornym czuwaniu przy świecach. Z głośników odczytano nazwiska ofiar krwawych represji z 4 czerwca 1989 roku. Wielu zebranych miało na głowach białe przepaski z rocznicowymi hasłami.
Organizatorzy szacują liczbę uczestników zgromadzenia na ponad 180 tys. ludzi, policja mówi o 100-tysięcznym tłumie. To zapewne najliczniejsze zgromadzenie rocznicowe w minionych latach - komentują media. Wielu uczestników obchodów przyjechało specjalnie z Chin kontynentalnych.
Deputowani hongkońskiego parlamentu, ubrani na czarno, uczcili w środę wydarzenia sprzed 25 lat minutą ciszy.
- Gdy całe Chiny są uciszane, myślę, że mieszkańcy Hongkongu, z tą wolnością, którą mamy, są zobowiązani zapalić świece z myślą o ofiarach - powiedział jeden z prodemokratycznych deputowanych i organizator obchodów.
W nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku na Tiananmen krwawo stłumione zostały trwające od połowy kwietnia prodemokratyczne protesty. Trwający siedem godzin atak z użyciem czołgów i wozów pancernych zakończył się o świcie. Liczba ofiar dotąd pozostaje nieznana. Temat ten pozostaje tabu w Chinach. Wyjątkiem jest Hongkong, który ma status Specjalnego Regionu Autonomicznego; takie obchody odbywają się tam co roku.
W końcu czerwca 1989 roku ówczesny mer Pekinu przyznał, że zginęło 200 demonstrantów, w tym 36 studentów. Nieoficjalne szacunki mówią o dwóch tysiącach zabitych; aresztowano do trzech tysięcy ludzi.
Przy okazji obchodów prezydent Tajwanu Ma Jing-cu, inicjator odwilży i orędownik polityki zacieśniania więzi gospodarczych z Chinami, wezwał Pekin do rozpoczęcia reform politycznych, by po 25 latach nie powtórzyły się represje wobec ruchu demokratycznego.
Uroczystości rocznicowe, ale na mniejszą skalę niż w Hongkongu, zaplanowano również w drugim specjalnym regionie ChRL - Makau.
>>>>
TO SA PRAWDZIWE CHINY !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:40, 07 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Opublikowano nieznane dokumenty nt. masakry na Placu Tiananmen
Plac Tiananmen - sprzed 25 lat i dziś
4 czerwca 2014 r. Wilson Center opublikowało nowy zestaw dokumentów, które pokazują, w jaki sposób chińska masakra na Placu Tiananmen wyglądała z punktu widzenia Związku Radzieckiego. O sekretnej podróży Michaiła Gorbaczowa do Pekinu i tym, dlaczego Rosja nadal boi się wspomnień o masakrze czytamy w serwisie "Foreign Policy".
Widmo Tiananmen wciąż nawiedza autokratów, zarówno tych w Chinach, jak i w Rosji. Dwadzieścia pięć lat po krwawym stłumieniu demonstracji w Pekinie, pomimo wysiłków rządu chińskiego, aby wymazać pamięć o tym, co się stało, Tiananmen żyje nadal jako symbol bezinteresownego protestu przeciwko korupcji i autokratycznych rządów.
Protesty studenckie, które miały miejsce w 1989 r. w Pekinie zbiegły się wówczas ze znaczącą zmianą w polityce międzynarodowej. Po dziesięcioleciach konfrontacji, Pekin i Moskwa miały nareszcie zburzyć między sobą mur i rozpocząć "strategiczne partnerstwo". Kulminacyjnym punktem tego zbliżenia była wizyta ówczesnego radzieckiego przywódcy Michaiła Gorbaczowa, który przyleciał do Pekinu w maju 1989 r. na kilka dni przed masakrą na placu Tiananmen, która wydarzyła się 4 czerwca.
Gorbaczow przyjechał do miasta targanego przez niepokoje polityczne. W kwietniu 1989 roku, studenci wyszli na ulice, aby zaprotestować przeciwko rosnącym nierównościom społecznym, nepotyzmowi i korupcji. Plac Tiananmen był pełen transparentów wzywające do wolności i demokracji, niektóre z nich porównywały radzieckie reformy polityczne z polityką Chińskiej Partii Komunistycznej.
Wizyta Gorbaczowa była dla młodych protestujących z placu Tiananmen okazją, by wziąć sprawy swoje w swoje ręce i zwrócić się bezpośrednio do człowieka, który w ich umysłach uosabiał nową erę reform i otwartości. Studenci złożyli nawet petycję do ambasady radzieckiej z prośbą o spotkanie ze swoim bohaterem. Gorbaczow zaproszenie odrzucił.
Delegacja radziecka była zaskoczona skalą protestów. Powiernik Gorbaczowa, Jewgienij Primakow, który był znanym zwolennikiem zbliżenia z Pekinem, miał powiedzieć, że "to istna rewolucja".
- Niektórzy z tu obecnych - powiedział do członków swojej delegacji 15 maja – próbują promować idee, obierając chińską drogę. Widzimy już, gdzie ta droga prowadzi. Nie chcę, by Plac Czerwony wyglądał jak plac Tiananmen.
Gorbaczow opuścił Chiny 19 maja, dwa tygodnie przed tym, jak Komunistyczna Partia Chin wysłała armię na nieuzbrojonych demonstrantów. Podczas gdy Zachód był oburzony i szybko ogłosił sankcje ekonomiczne wobec Chin, Moskwa nie wykraczała poza zwykłe "okazywanie żalu". Andriej Sacharow, zwolennik przestrzegania praw człowieka, wszedł w Dumie na podium 10 czerwca z żądaniem wycofania ambasadora sowieckiego w Chinach, ale Gorbaczow wyłączył mikrofon.
Radziecki przywódca dużo zainwestował w normalizację stosunków z Chinami i po prostu nie mógł sobie pozwolić na krytykowanie Pekinu za zabicie setki studentów. Wierzył, że międzynarodowe sankcje oraz izolacja Chin, jest doskonałą okazją do zacieśnienia więzi z Państwem Środka i wprowadzenie go do "trójkąta strategicznego" z Indiami i ZSRR.
Taki sojusz od dawna był marzeniem Gorbaczowa – rosyjskie przywództwo w Azji, w kontekście ekspansji Stanów Zjednoczonych. Tiananmen dał Gorbaczowi nadzieję.
Tymczasem w Europie Wschodniej, po kolei upadały komunistyczne reżimy. Solidarność wygrała wybory w Polsce, na szeroką skalę wybuchły protesty w Czechosłowacji, dialog polityczny doprowadziły do demokratyzacji na Węgrzech, a NRD i Rumunia chyliły się ku upadkowi.
Jak czytamy na stronach "Foreign Policy", w tym kontekście, Gorbaczow zaczął zmieniać swoje poglądy dotyczące Tiananmen. To nie była już zbrodnia reżimu, ale niezbędne koszty utrzymania stabilności. 4 października 1989 roku, przywódca radziecki powiedział niewzruszony. - Musimy być realistami. Oni, podobnie jak my, muszą się utrzymać. Trzy tysiące ofiar .... co z tego? - cytuje jego słowa serwis.
"Foreign Policy" przypomina, że chińscy komuniści byli wśród nielicznych, którzy byli w stanie utrzymać komunistyczną władzę. "9 listopada upadł mur w Berlinie. W grudniu Nicolae Ceausescu został obalony w Rumunii. Jego podziurawione kulami zwłoki znalazły się na pierwszych stronach gazet i pozostawiły silne wrażenie na chińskich przywódcach, którzy potem przez lata myśleli, że sprawa Tiananmen uratowała ich od podobnego losu" - czytamy.
W tygodniach i miesiącach, które nastąpiły później, Chińczycy nadal oferowali swoje polityczne i gospodarcze wsparcie Moskwie. Niezależnie od błędów, które dostrzegali, Gorbaczow stanowił alternatywę. Ówczesny premier Li Peng napisał w swoim dzienniku w lutym 1990 roku: "Po zagrabieniu Europy Wschodniej, Zachód może wywierać na Chiny jeszcze większą presję."
Chińscy przywódcy dołożyli więc wszelkich starań, aby zapobiec dalszemu rozpadowi ZSRR. Deng Xiaoping, który wcześniej szydził z Rosjan, teraz chciał pomóc Moskwie. Marzył, by silni Sowieci zajęli się Stanami Zjednoczonymi, dając tym samym Chinom większą swobodę. Dla Komunistycznej Partii Chin przetrwanie rządów w Moskwie - w jakiejkolwiek formie - dawałoby mocniejszą pozycję.
Nic więc dziwnego, że w sierpniu 1991 roku Pekin przyjął z zadowoleniem próbę zamachu stanu w Rosji. Pojawiły się nowe fakty z odtajnionych rosyjskich raportów wewnętrznych. Okazuje się, że Pekin został uprzedzony o zamachu i utrzymywał tajne kontakty z jego organizatorami.
Zamach stanu zadał śmiertelny cios władzy politycznej Gorbaczowa i przyśpieszył rozpad ZSRR. Pod koniec 1991 roku Związek Radziecki już nie istniał, a Gorbaczow zniknął ze sceny politycznej. Chińczycy pospieszyli więc do ustanowienia relacji z jego następcą, Borysem Jelcynem. Pekin instynktownie wyczuł, że dobre stosunki z silną i solidną Rosją zagwarantują Chinom bezpieczeństwo.To uczucie w pełni podzielał Jelcyn, który szybko zaczął witać chińskich przywódców w imię strategicznego partnerstwa.
Partnerstwo to przekształciła się w quasi-sojusz, oparty na wspólnej niechęci do tego, co oba kraje postrzegają jako amerykański "sprawiedliwy i racjonalny porządek świata." Ale istnieje jeszcze jeden wspólny mianownik: strach chińskich i rosyjskich elit rządzących przed "duchami Tiananmen"; że bez względu na to, jaką drogę obiorę Chiny czy Rosja, może to prowadzić do zagłady autorytarnych rządów.
To właśnie przez ten pryzmat Chiny postrzegają wydarzenia w Kijowie i uwikłania Rosji w sprawy Ukrainy. Tak, aneksja Rosji Krymu była trudna do uzasadnienia. Tak, Chiny często głoszą politykę nieingerencji w wewnętrzne sprawy innych państw. Tak, wsparcie Władimira Putina separatyzmu na Krymie i we Wschodniej Ukrainie jest solą w oku Chin w kontekście wydarzeń w Tybecie; ale Chiny mogą jedynie powiedzieć: "Oni, podobnie jak my, muszą się trzymać".
Przyjaźń w stosunkach chińsko-rosyjskich była widoczna w Szanghaju w połowie maja tego roku. Putin i prezydent Chin Xi Jinping zaprezentowali jednolity front i podpisali kluczową umowę gazową, która pokazała, że Chiny będą pomagały Rosji w potrzebie. Jeśli Xi podał Putinowi pomocną dłoń, to dlatego, że widzi niebezpieczeństwo w tym, co dzieje się na Ukrainie - ale nie w ekspansji NATO lub bliższych stosunkach Kijowa z Unią Europejską. Prawdziwy strach objawia się w tym, że Ukraina, która właśnie doświadczyła własnego Tiananmen na kijowskim Majdanie, może zdestabilizować Rosję i ostatecznie Chiny. A w obu krajach nierówności, które doprowadziły do pamiętnych wydarzeń, są jeszcze bardziej widoczne dzisiaj niż 25 lat temu.
W 1989 roku wydawało się, że Pekin i Moskwa wybrały różne drogi, ale od tego czasu wróciły do punktu wyjścia. Jak w 1989 roku, ich losy wydają się być nieodwołalnie powiązane. Zarówno prowadzenie konfrontacyjnej polityki zagranicznej, rozpalanie nastrojów nacjonalistycznych i uciekanie się do cenzury ma na celu pogrzebanie pamięci o powstaniach. Ale Tiananmen nie umrze. A historia jest świadkiem, że to właśnie polityka twardej ręki, prowadzi do ślepych zaułków, w których jest wybór między masakrą i upadkiem.
...
Brudne ohydne matactwa komuchow . Ale tez trzeba je poznac . Nade wszystko jednak trzeba poznac tych wspanialych mlodych
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:16, 08 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Chiny: 25 lat po masakrze na Tiananmen ostatni więzień nadal za kratami
Widok na Hongkong - 4 czerwca 2014. Gdy chińska propaganda przemilcza masakrę, tam ludzie wciąż pamiętają o ofiarach -
W 25 lat po tym, gdy czołgi wjechały w nocy z 3 na 4 czerwca na pekiński plac Tiananmen, masakrując demonstrujących studentów i robotników, za kratami chińskiego więzienia wciąż pozostaje Miao Deshun jako ostatni ze skazanych wówczas przez sąd.
Miao, który pracował w fabryce, miał zaledwie 25 lat, gdy w nocy 4 czerwca został aresztowany wraz z czterema przyjaciółmi wkrótce po wtargnięciu czołgów na ulice Pekinu i zdławieniu protestów przeciwko rządowi trwających od prawie siedmiu tygodni - pisze agencja EFE.
Uniknął losu setek, czy też tysięcy według niektórych źródeł, śmiertelnych ofiar ataku czołgów na protestujących studentów i robotników, którzy domagali się demokratycznych reform i położenia kresu szalejącej korupcji.
Próbował walczyć wraz z innymi przeciwko atakującemu wojsku i został aresztowany, a następnie skazany na śmierć za rzekome podpalenie czołgu. Uniknął jednak wykonania wyroku. Egzekucję kilkakroć odkładano. W końcu najwyższy wymiar kary zamieniono na wieloletni pobyt za kratami. Ma wyjść z więzienia w 2018 roku.
Według organizacji obrony praw człowieka China Human Rights Defenders (CHRD) jest ostatnim skazanym po Tiananmen wciąż pozbawionym wolności. Jeszcze w 2009 roku było ich ośmiu.
- Wysoki, szczupły, jest człowiekiem powściągliwym i zrównoważonym. Bardzo sceptycznym" - wspomina współwięźnia artysta Wu Wenijan, który dzielił celę z Miao Deshunem i odsiedział sześcioletni wyrok za udział w protestach. - Byliśmy maltretowani bardziej niż przestępcy kryminalni i zmuszani do pracy od świtu do godziny dziesiątej wieczorem. Miao zapadł na marskość wątroby - mówi jego towarzysz.
25. rocznica masakry na Tiananmen zastała Miao Deshuna w więziennym szpitalu psychiatrycznym, gdzie odbywa ostatnie lata kary pozbawienia wolności, ponieważ władze uznały, że jest "niespełna rozumu".
...
To jest nadal bestialska komuna .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 23:05, 18 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Pod naciskiem Pekinu banki wycofują reklamy z czołowej gazety w Hongkongu
W wyniku nacisków chińskich władz dwa duże banki wycofały reklamy z “Apple Daily", jednego z najpopularniejszych dzienników w Hongkongu - ujawnił “The Wall Street Journal".
Amerykański dziennik cytuje słowa Marka Simona, jednego z menedżerów grupy medialnej Next Media (wydawca “Apple Daily"), który potwierdza, iż banki HSBC Holdings oraz Standard Chartered zrezygnowały z reklamowania się w tytule na wyraźną prośbę Pekinu.
Simon ujawnił, że oba banki od początku br. nie kupują powierzchni reklamowej w “Apple Daily", chociaż wcześniej były jednymi z większych reklamodawców - w 2013 roku wydały na ten cel w sumie 3,6 mln dol. Wskazał, że wstrzymanie współpracy nastąpiło po opublikowaniu przez dziennik relacji z protestów przeciw rosnącemu wpływowi Chin na Hongkong. Banki zaprzeczyły tym informacjom i oświadczyły, iż u podstaw ich decyzji leżały wyłącznie przesłanki finansowe.
...
Pekinskie bydlaki .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 21:33, 01 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
Manifestacja prodemokratyczna w Hongkongu 17 lat po powrocie regionu do Chin
Około 100 tys. mieszkańców Hongkongu wyszło we wtorek na ulice miasta, by w 17. rocznicą powrotu tego regionu do Chin domagać się "prawdziwej demokracji" i mniejszej ingerencji władz w Pekinie w sprawy polityczne. Żądano dymisji szefa lokalnego rządu.
Mimo prawie 30-stopniowego upału Victoria Park, skąd wyruszył czterokilometrowy marsz, oraz przylegające do parku ulice, były pełne ludzi. Organizatorzy spodziewają się, że w demonstracji weźmie udział ponad pół miliona osób, co byłoby dotychczasowych rekordem w tym 7,2-milionowym mieście. Bezpieczeństwa pilnuje 4 tys. policjantów.
Uczestnicy protestu nieśli transparenty z napisem "Chcemy prawdziwej demokracji". "Nasz rząd, nasz wybór" - skandowano. Niektórzy domagali się dymisji szefa hongkońskiego rządu Leunga Chun-yinga i nucili kantońską wersję piosenki "Do you hear the people sing?" (Czy słyszysz śpiew ludzi?), pochodzącą z musicalu "Les Miserables Nędznicy", który jest adaptacją powieści Victora Hugo. Utwór stał się hymnem ruchu prodemokratycznego w Hongkongu.
Protest zorganizowano po zakończeniu nieoficjalnego referendum, w którym prawie 800 tys. mieszkańców - czyli jedna czwarta uprawnionych do głosowania - domagało się prawa do samodzielnego wybierania władz tego autonomicznego regionu Chin. Władze w Pekinie skrytykowały plebiscyt i uznały go za nielegalny, antypatriotyczny i motywowany przez "polityczną paranoję".
Referendum miało przekonać rząd, że mieszkańcy Hongkongu powinni samodzielnie wybierać szefa lokalnej administracji. Rząd obiecał wprawdzie, że od 2017 roku wprowadzi wybory bezpośrednie w tym specjalnym regionie, działacze wskazują jednak, że lista dostępnych kandydatów będzie wcześniej ustalana przez komisję nominacyjną w Pekinie.
Głosowanie było reakcją na opublikowanie w czerwcu przez Pekin białej księgi na temat Hongkongu, która była interpretowana jako ostrzeżenie dla mieszkańców, by nie przekraczali granic swojej autonomii.
We wtorek rano grupa demonstrantów spaliła kopię białej księgi i zdjęcie szefa rządu. Zostali zatrzymani przez policję.
1 lipca, w dniu wolnym od pracy, przypada rocznica zwrócenia Hongkongu Chinom w 1997 roku przez Wielką Brytanię w związku z upływem okresu dzierżawy. Tradycyjnie co roku tysiące ludzi wychodzą na ulice, by wykazać swoje przywiązanie do wartości demokratycznych.
We wtorek rano podczas uroczystości rocznicowych Leung Chun-ying, wybrany na stanowisko przez zgromadzenie mianowane w większości przez Pekin, wezwał do spokoju. -Nie możemy robić czegokolwiek, co podważyłoby stabilność i dobrobyt Hongkongu - oświadczył.
Stowarzyszenia prodemokratyczne zagroziły zorganizowaniem gigantycznego protestu siedzącego w dzielnicy biznesowej Hongkongu, który potrwa do końca roku, jeśli rząd nie zaproponuje reform wyborczych, które dawałaby obywatelom możliwość wybierania swoich reprezentantów.
Była kolonia brytyjska obecnie ma status specjalnego regionu administracyjnego Chin i posiada sporą autonomię w ramach modelu "jeden kraj, dwa systemy". Obowiązuje tam wolność słowa i zgromadzeń oraz funkcjonuje system sądowniczy odziedziczony po Brytyjczykach. Jednak wielu obywateli obawia się, że Pekin odgrywa coraz większą rolę w życiu obywatelskim i politycznym regionu.
W 2012 roku rząd Hongkongu próbował wprowadzić w szkołach lekcje chińskiego patriotyzmu, ale wycofał się z tego pomysłu w wyniku protestów.
...
Popieramy walkę o wolność niszczonego Hongkongu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:40, 02 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
Chińczycy masowo porzucają w "oknach życia" chore i niepełnosprawne dzieci
Wśród chińskich rodziców można zaobserwować nowy trend. Od kiedy w 2011 roku rząd utworzył kilkadziesiąt "okien życia", masowo pozostawiane są w nich chore i niepełnosprawne dzieci. Projekt miał być odpowiedzią na częste przypadki porzucania noworodków na śmietnikach i pod szpitalami. Krytycy tego pomysłu uważają, że rząd powinien skupić się na poprawie pomocy socjalnej i medycznej dla rodzin, by to rodzice mogli opiekować się chorymi dziećmi.
...
I tak postęp że nie mordują .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:41, 02 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
Chiny: Muzułmanom zabroniono ramadanowego postu
Urzędnikom, nauczycielom i członkom rządzącej w Chinach partii komunistycznej na zamieszkanym przez muzułmanów północnym zachodzie kraju zabroniono tradycyjnego postu podczas islamskiego świętego miesiąca, ramadanu - pisze agencja AP.
Na rządowych stronach internetowych i w szkołach w regionie autonomicznym Sinkiang (Xinjiang) umieszczono skierowane do pracowników ostrzeżenia, by nie uczestniczyli w poście, ani innych obrzędach religijnych związanych z ramadanem, który rozpoczął się w sobotę.
Na stronie internetowej lokalnego komitetu partii w powiecie Zhaosu poinformowano, że działacze partyjni zobowiązali się na piśmie, iż "zdecydowanie przeciwstawiają się poszczeniu".
W czasie ramadanu obowiązuje muzułmanów całkowity post, którego nie muszą przestrzegać jedynie dzieci, starcy, chorzy, kobiety w ciąży i matki karmiące. Od wschodu do zachodu wierni są zobowiązani do modłów i dobrych uczynków, a także do abstynencji seksualnej.
W Sinkiangu wyznający islam Ujgurzy stanowią znaczną część ludności. Twierdzą, że są dyskryminowani przez chińskie władze, skarżą się na prześladowania kulturalne i religijne. Ujgurscy działacze są zdania, że niechęć Ujgurów do władz w Pekinie jest też spowodowana napływem ludności należącej do chińskiej grupy etnicznej Han.
W minionych miesiącach w Sinkiangu odnotowano wiele aktów przemocy o charakterze terrorystycznym. Władze w Pekinie oskarżają o nie religijnych ekstremistów i ogłosiły roczną ofensywę w celu rozprawy z terroryzmem w tym regionie.
...
Komuchy na całym świecie gwałca sumienie .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:42, 02 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
W Chinach zatrzymano 11 uciekinierów z Korei Północnej
-Chińskie władze zatrzymały 11 uciekinierów z Korei Północnej i najpewniej deportują ich z powrotem do ojczyzny, gdzie mogą im grozić surowe kary - poinformował w środę obrońca praw człowieka, cytowany przez agencję Reutera.
Obywatele Korei Płn. zostali złapani w przygranicznej chińskiej prowincji Cilin 19 czerwca - powiedział działacz o imieniu Kim, który pracuje jako chrześcijański misjonarz i pomaga uciekinierom z komunistycznego kraju. -Mamy nadzieję, że chiński prezydent Xi Jinping, jako przywódca wielkiego narodu, pomoże tym ludziom - dodał Kim.
Prezydent Xi w czwartek odwiedzi Seul, gdzie będzie rozmawiał z prezydent Korei Płd. Park Geun Hie na temat północnokoreańskiego programu nuklearnego. Oboje przywódcy omówią też więzi handlowe między Chinami i Koreą Płd.
Pekin, będący jednym z niewielu sojuszników politycznych Pjongjangu, traktuje obywateli Korei Płn. jako osoby uciekające przed biedą, a nie uchodźców politycznych. Według ONZ zgodnie z międzynarodowym prawem Chiny nie powinny odsyłać tych uciekinierów do ojczyzny, gdzie grożą im prześladowania, tortury, a nawet śmierć.
Władze Korei Płn. nazywają ich przestępcami, a tych którzy pomagają im w dostaniu się do Korei Płd. - porywaczami.
W tegorocznym raporcie ONZ szczegółowo opisano przypadki łamania praw człowieka przez północnokoreańskie władze, w tym systematyczne tortury, głodzenie osadzonych czy zabójstwa. Według specjalnej komisji śledczej ONZ zbrodnie, których dopuszcza się reżim w Pjongjangu, można porównać do zbrodni nazistowskich, popełnianych przez reżim apartheidu w RPA czy Czerwonych Khmerów w Kambodży. Władze Korei Płn. odrzuciły wnioski oenzetowskiego raportu.
W ubiegłym roku dziewięcioro młodych Koreańczyków z Północy zatrzymanych przez władze komunistycznego Laosu zostało odesłanych do ojczyzny, co wzbudziło oburzenie w Korei Południowej, dokąd próbowali dotrzeć uciekinierzy.
Co roku wielu Koreańczyków z Północy próbuje opuścić kraj, najczęściej przez granicę z Chinami, by następnie przez inne kraje dotrzeć do Korei Południowej. Od końca wojny koreańskiej (1950-1953) do Korei Południowej trafiło w sumie 26,1 tys. północnokoreańskich zbiegów; dane te nie uwzględniają tysięcy obywateli Korei Północnej żyjących w ukryciu w Chinach.
...
Bydlaki wydają ich na mord .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|