Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Gospodarka schłodzona ! Sukces !
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:44, 16 Gru 2012    Temat postu:

Terlikowski: Spokojnie z tą kompromitacją, czyli sprytne zagranie „Wyborczej”
Dodane przez: Redakcja Fronda.pl

Inaczej niż Seweryn Popławski nie czuję zażenowania, gdy czytam „Maszerowanie jest podniecające”. A nie odczuwam go, bowiem mam świadomość, że tekst Grzegorza Szymanika jest elementem kampanii propagandowej prowadzonej przez „Gazetę Wyborczą” i budowania w jej czytelnikach wrażenia, że narodowcy są ogromnym zagrożeniem.

Ten tekst nie miał być i nie był pochwałą młodości czy przełamywaniem stereotypów. Nikt też nie oczekiwał od autora, żeby pokazał prawdziwy obraz młodych kobiet konserwatystek. Konserwatywne kobiety mogłoby przez przypadek kogoś przyciągnąć, pokazać odmienne oblicze czy uświadomić, że zdecydowaną większość uczestników Marszu Niepodległości stanowili normalni, sympatyczni ludzie. Taki przekaz zaś nie wchodzi w grę w zideologizowanej do bólu „Gazecie Wyborczej”. Jeśli więc zdecydowała się ona na pokazanie kobiet-konserwatystek, to wyłącznie po to, by je obrzydzić.


I to się jej – trzeba przyznać – udało. Panie mówią różne, niekiedy niespecjalnie mądre rzeczy. Chwalą Łukaszenkę, odrzucają prawo do głosowania dla bezrobotnych czy sugerują, że niekiedy dla dobra wspólnoty trzeba poświęcać jednostki. A czytelnikowi, szczególnie z kręgu „Gazety Wyborczej” cierpnie skóra. I uświadamia on sobie, jak wielkim zagrożeniem są narodowcy, i jak strasznie trzeba się ich bać. Mnie też nie podobają się niektóre z tych wypowiedzi, ale wiem, jak się przygotowuje taki tekst, jak się wybiera bohaterów, i później wybiera cytaty. Szczególnie, gdy zamówienie wydawcy jest jasne: obrzydzić marsz i środowiska z nim związane.


Takie spojrzenie na ten tekst pozwala zachować spokój. Nawet jeśli część z młodych kobiet mówi rzeczy dziwne, a część głosi poglądy całkowicie nie do zaakceptowania (choćby neopogaństwo), to trzeba pamiętać o tym, że nie stanowią one reprezentatywnej próbki ani maszerujących, ani młodych kobiet o poglądach konserwatywnych czy narodowych. Znalezienie w każdym środowisku osób o skrajnych poglądach nie jest naprawdę trudne. Wystarczyłoby chwilę poszukać a nawet w młodzieżówce PO znaleźliby się ludzie o ekscentrycznych czy dziwnych poglądach. Z analizy poglądów działaczy Ruchu Palikota można by zaś zrobić niezły dreszczowiec. I dlatego apeluje do Seweryna Popławskiego: Panie Sewerynie spokojnie z tym zażenowaniem. Proszę je zostawić na poważniejsze momenty i trudniejsze sprawy, niż na sprytnie spreparowany tekst z „Wysokich Obcasów”.

Tomasz P. Terlikowski

....

Tak sie robi propagande zreszta nazistowska . Wyborcza pokazuje ze jest nazistowska .
Przypominam ze osoby dla ktorych jezyk nie jest narzedziem codziennej pracy sa slabi w tej dziedzinie . Ciezko im sformulowac wypowiedz i brzmi ona glupio . Nic dziwnego . Gdyby redaktorzy Wyborczej mieli namalowac obraz np. taki jak Matejko to wyszla by kupa smiechu . I co z tego ? Nic .
Z tego wynika nazim Wyborczej stad czekamy na ich upadek . Dosc nazizmu .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:22, 18 Gru 2012    Temat postu:

Słabe dane z polskiej gospodarki .

Zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw rdr spadło o 0,3 proc. wobec oczekiwań na poziomie 0,2 proc. Wynagrodzenia wzrosły o 2,7 proc. Analitycy spodziewali się 2,95 proc.

W poprzednim miesiącu dane wyniosły odpowiednio 0,0 oraz 2,8 proc.

Przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w listopadzie 2012 r. wyniosło 3780,64 zł.

Inflacja wyniosła w tym samym okresie 2,8 proc. Oznacza to, że realny spadek wynagrodzeń wyniósł 0,1 proc.

- Nie widzimy symptomów poprawy na rynku pracy. W kolejnych miesiącach dynamika wynagrodzeń powinna się nadal stopniowo obniżać - twierdzi Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista BRE Banku.

- Efektem takich kiepskich danych o wynagrodzeniu jest bardzo słaba konsumpcja - mówi w TVN CNBC Rafał Benecki, główny ekonomista ING BS. Spodziewa się on, że w najbliższych miesiącach płace nie będą rosły w tempie wyższym niż 3 proc.

W kwestii zatrudnienia Benecki jest zdania, że optymizm firm odbiegał od tego, co działo się na rynku. W najbliższym czasie nastąpi korekta oczekiwań firm i w związku z tym pogorszenie sytuacji na rynku pracy.

Zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw wyniosło 5,497 mln ludzi. Po raz pierwszy od grudnia 2010 roku spadło do poziomu poniżej 5,5 mln.


- Dane potwierdzają, że sytuacja na rynku pracy dalej się pogarsza, co oznacza, że nie grozi nam wzrost presji płacowej i efektów drugiej rundy. Kolejne obniżki stóp są uzasadnione i konieczne, następnej z nich niezmiennie spodziewamy się już w styczniu - twierdzą w komentarzu analitycy Banku Zachodniego WBK S.A.

- Uważamy, że efekt drugiego rzędu płynący z rynku pracy wygeneruje drugą falę osłabienia popytu wewnętrznego. Historycznie rzecz biorąc spadki zatrudnienia idą w parze z ograniczeniem wykorzystania także innych czynników produkcji, w tym kapitału, a więc tym samym zniechęcają do inwestycji. Efektem będzie płytka recesja na początku 2013 roku - dodaje Marcin Mazurek, starszy analityk BRE Banku.

....

No i gdzie niby ten wzrost PKB ? Place minus 0 ,1 zatrudnienie minus 0,3 co daje minus 0,4 . Czyli PKB jakies minus 0,2 .

Schlodzili .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:49, 02 Sty 2013    Temat postu:

Najwięcej bankructw od 8 lat

W 2012 r. zbankrutowało o jedną piątą firm więcej niż rok wcześniej, wynika z danych Coface Poland, na które powołuje się "Dziennik Gazeta Prawna". Polskie sądy ogłosiły bankructwa 877 przedsiębiorstw. To wynik najgorszy od 8 lat.

Za ponad 20-procentową dynamikę wzrostu liczby bankructw odpowiedzialne są głównie dwa sektory. Pierwszy - to branża budowlana. Z rynku zniknęło 218 przedsiębiorstw, o 53 proc. więcej niż w 2011 r. Upadali deweloperzy, którzy mają problem ze sprzedażą mieszkań wybudowanych w ostatnich dwóch latach oraz duże firmy zajmujące się inwestycjami infrastrukturalnymi.

Drugą z branż, z podobnym udziałem w ogólnej liczbie bankructw, jest handel detaliczny. Upadłość ogłosiło w sumie 208 firm - o ponad 15 proc. więcej niż w 2011 r.

Eksperci twierdzą, że w tym roku liczba bankrutujących przedsiębiorstw będzie nadal wysoka i znacznie się zmniejszać dopiero w 2014 r.


>>>>

Tak ! 2013 to bedzie MASAKRA !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:17, 07 Sty 2013    Temat postu:

Coraz więcej młodych dorosłych Polaków nie chce uniezależniać się od rodziców

Polak jest jak Włoch, jeśli chodzi o niewielką chęć uniezależnienia się od rodziców. W 2011 r. z mamą i tatą mieszkało 44,4 proc. osób w wieku 25-34 lata - donosi "Dziennik Gazeta Prawna", powołując się na dane GUS.

W ten sposób żyje już ponad 2,8 mln młodych dorosłych Polaków, czyli o 8 pkt proc. więcej niż w 2005 r.

Według ekspertów wpływa na to sytuacja gospodarcza Polski - wielu młodych nie ma pracy, a ci, którzy ją mają, niewiele zarabiają. - Nie stać ich na samodzielność, nie mają zdolności kredytowej, nie mogą sobie pozwolić ani na kupno mieszkania, ani nawet na wynajęcie go - mówi socjolog z UW dr Małgorzata Sikorska.

Ale młodzi zostają też z rodzicami dla wygody. - Wychowali się we względnym dobrobycie. Sytuacja, w której przeszliby na własne utrzymanie, byłaby dla nich obniżeniem standardu życia. Dla wielu z nich to trudne do zaakceptowania - wskazuje dr Tomasz Grzyb, psycholog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.

Jak wynika z danych Eurostatu, większy niż w Polsce odsetek dorosłych dzieci mieszkających z rodzicami notują: Słowacja (56,4 proc.), Bułgaria (55,7), Malta (51,9), Grecja (50,7), Portugalia (46,3) oraz Włochy (44,7).

>>>>

A jak sie maja uniezaleznic ? Jako bezdomni ???


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:18, 07 Sty 2013    Temat postu:

Komornicy mają coraz więcej pracy

Rośnie liczba blokowanych przez komorników kont bankowych dłużników. Choć nie ma jeszcze danych za 2012 r., Krajowa Rada Komornicza szacuje, że blokad mogło być nawet 4,5 mln, czyli prawie 20 proc. więcej niż rok wcześniej - donosi "Dziennik Gazeta Prawna".

- Niemal połowa dłużników to klienci parabanków, którzy wpadli w pętlę kredytową - mówi rzecznik KRK Robert Damski. Najczęściej ofiarami takich pożyczek są osoby starsze, mieszkające na wsi lub w małych miejscowościach.

Drugą rosnącą grupą, której komornicy zajmują emerytury lub płace, są osoby mające zaległe rachunki za telefon, energię, a ostatnio nawet za abonament RTV. Trzecia grupa to osoby poręczające kredyty.

Według przedstawicieli KRK w tym roku należy się spodziewać większej liczby zajęć rachunków, a także skarg na czynności komornicze. Jak mówi Damski, niestety wraz ze wzrostem liczby komorników, w zawodzie pojawia się coraz więcej ludzi działających nieetycznie, po to by ściągnąć dług i więcej zarobić.

Jak wylicza "DGP", obecnie jest 1050 komorników (w 2005 r. było ich 600), a w tym roku ich liczba jeszcze się zwiększy o ok. 100.

>>>>

Eksmisji tez bedzie wiecej ! A to zescie sobie urzadzili k raj swoimi glupimi glosowaniami .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:21, 08 Sty 2013    Temat postu:

Liczba upadłości w '12 wzrosła o 28 proc. rdr, w '13 wzrośnie o 10 proc.

Liczba upadłości w 2013 r. wzrośnie o 10 proc. rdr, po tym jak w 2012 roku wyniosła 941, o 28 proc. więcej niż rok wcześniej - wynika z raportu firmy Euler Hermes.

"Spodziewany wzrost liczby upadłości w Polsce (w 2013 roku - PAP) wyniesie ok. 10 proc., ale to mniejsze tempo wzrostu ich liczby nie jest wynikiem poprawy sytuacji, ale raczej wysokiego poziomu odniesienia z 2012 roku. Przynajmniej w najbliższych miesiącach nic nie zapowiada przełomu, którym byłby większy dopływ gotówki na rynek. Tego zdecydowanego impulsu nie zapewni ani popyt eksportowy, ani krajowy (w ostatnich miesiącach de facto kurczący się, a nie rosnący w stosunku rocznym). Trudno też się spodziewać impulsu inwestycyjnego, skoro banki ograniczają nawet finansowanie działalności bieżącej przedsiębiorstw, a wszyscy byli świadkami spektakularnej porażki inwestycji publicznych (w sensie ich efektu dla sektora budowlanego)" - powiedział cytowany w informacji prasowej Tomasz Starus, dyrektor Biura Oceny Ryzyka i główny analityk w Towarzystwie Ubezpieczeń Euler Hermes.

Euler Hermes, na podstawie oficjalnych danych z Monitora Sądowego i Gospodarczego podsumował liczbę upadłości firm w Polsce w 2012 roku na poziomie 941 przypadków (w tym 81 ogłoszeń o upadłościach w grudniu).

"Jest to o 28 proc. więcej niż w roku 2011 i jednocześnie najwięcej upadłości działających w Polsce firm od 2004 roku. Wzrost ten był też większy niż w Hiszpanii (24 proc.), a zbliżony do poziomu greckiego (30 proc.). Jedynie w Portugalii skala wzrostu upadłości firm była zdecydowanie wyższa (43 proc.). W większości krajów europejskich liczba upadłości przedsiębiorstw w 2012 roku zmieniała się minimalnie - w tempie kilku procent (przy czym także zmniejszała się, np. w Niemczech)" - napisano.

....

Super coraz lepiej . Super polityka schladzania .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:28, 10 Sty 2013    Temat postu:

Stracone złudzenia

Rok 2012 miał być dla sektora budowlanego czasem wielkiego boomu, związanego m.in. z kulminacją inwestycji, realizowanych przed EURO 2012. Jednak bilans pokazuje, że stało się inaczej.

Jak podaje portal eGospodarka, niemal co trzecia upadłość w 2012 roku dotyczyła branży budowlanej. Główną przyczyną trudności finansowych przedsiębiorstw z tego sektora są narastające problemy z zatorami płatniczymi. Dotykają one także coraz bardziej ich partnerów. Hurtownicy budowlani np. odnotowali w ciągu roku wzrost przeterminowanych należności. Sięga on już 12,9 proc., a średni termin realizowania płatności wynosi 85 dni - wynika z analizy Euler Hermes.

Ciężar długów

Rośnie zadłużenie branży budowlanej. W porównaniu z rokiem 2011 liczba firm z tego sektora, notowanych w Krajowym Rejestrze Długów, wzrosła o 23 proc. Ich zadłużenie to setki milionów złotych. Na liście dłużników znajduje się blisko 10 tys. firm budowlanych z całej Polski. Rekordzista ma prawie 6 milionów złotych długu.

- Wielkie kontrakty, realizowane przez firmy z sektora budowlanego, paradoksalnie stały się główną przyczyną ich trudności finansowych, co ma silne przełożenie na ich otoczenie biznesowe - powiedział Michał Modrzejewski, dyrektor w Dziale Analiz Branżowych Euler Hermes. - Przykładem takiej zależności są hurtownie budowlane, które stanowią kluczowe ogniwo w procesie zamówień. Obecnie realizują one swoje zobowiązania wobec producentów materiałów budowlanych bardziej terminowo niż ich klienci. To powoduje, że hurtownie stały się buforem opóźnień płatniczych, które blokują przedostanie się problemów finansowych do segmentu producentów.

Jak wynika z najnowszego badania "Portfel Należności Polskich Przedsiębiorstw", zrealizowanego przez Krajowy Rejestr Długów i Konferencję Przedsiębiorstw Finansowych, problem zatorów płatniczych narasta w całej gospodarce, ale w budownictwie jest najbardziej dotkliwy. O ile w całej gospodarce 24,9 proc. przedsiębiorstw wskazuje, że ma coraz większe kłopoty z otrzymaniem na czas należności, to w budownictwie problem ten dotyka 30,2 proc. firm i jest to najwyższy wskaźnik spośród wszystkich branż.

Czy infrastruktura wyhamuje?

- Sytuacja branży budowlanej jest trudna - konkluduje Marcin Gołębiowsk z ASM - Centrum Badań i Analiz Rynku Sp. z o.o. - Dynamika produkcji budowlano-montażowej kolejny kwartał z rzędu bardzo znacząco spada i jest o blisko 5 proc. niższa niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Jest to związane z bardzo słabą sytuacją na rynku mieszkaniowym - ogromną nadpodażą nowych mieszkań - a także z coraz gorszą sytuacją w inwestycjach infrastrukturalnych. - To przekłada się na spadek zaufania do branży budowlanej w całości, a także zmniejsza zdolność firm do podejmowania nowych projektów inwestycyjnych - powiedział Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej SA.

Infrastruktura transportowa stanowiła łącznie 32,1 proc. ogółu produkcji budowlano-montażowej. Jednak wiadomo, że jej rozwój, związany z dotacjami unijnymi, ulegnie zahamowaniu. Obecnie 38 proc. środków unijnych, przekazywanych Polsce, jest przeznaczanych na transport. W nowej perspektywie budżetowej 2014-2020 podział pieniędzy przewiduje zmniejszenie środków na inwestycje drogowe. Jaki los czeka budownictwo inżynieryjne w tej sytuacji?

Z pewnością dalsze losy budownictwa inżynieryjnego zależne są od wprowadzenia w życie nowych programów wsparcia sektora budowlanego. Od kilku lat zauważalne jest ożywienie w branżach proponujących energooszczędne rozwiązania dla budownictwa, a regulacje prawne wręcz zmuszają inwestorów do stosowania takich materiałów i urządzeń, które zapewniają optymalne wykorzystanie energii. Spodziewany jest duży wzrost funduszy przeznaczonych na gospodarkę niskoemisyjną, odnawialne źródła energii i ocieplanie budynków.

Budownictwo pasywne znajdzie się w głównym nurcie. Istnieje szansa na to, że inwestycje energetyczne w pewnym stopniu wypełnią lukę po kontraktach drogowych. Jednakże należy pamiętać, iż w branży tej nie dojdzie do takiej koncentracji realizowanych projektów, jak miało to miejsce w przypadku inwestycji drogowych. Projekty energetyczne zostaną bardziej rozłożone w czasie. Premiowane będą przedsięwzięcia innowacyjne w związku z kolejnym europejskim programem "Horizon 2020 - the Framework Programme for Research and Innovation", który rozpocznie się 1 stycznia 2014 i na finansowanie badań oraz innowacji zakłada budżet w wysokości 80 mld euro.

Stan niepewności

- Można być niemal pewnym, że najbliższa przyszłość branży budowlanej w Polsce to okres dużego niepokoju, niepewności i wielu zagrożeń - uważa Piotr Reguła, prezes zarządu Grupy Attic z Krakowa. - Część zagrożeń wynika z sytuacji gospodarczej w Europie, kryzysu finansowego i zawirowań politycznych. Negatywne konsekwencje tej sytuacji coraz mocniej docierają do naszej gospodarki, a najmocniej uderzą właśnie w branżę budowlaną, która jest papierkiem lakmusowym sytuacji ekonomicznej. Niestety, w perspektywie najbliższych kilkunastu miesięcy nie widać jakichkolwiek pozytywnych sygnałów, a pojawiają się wciąż nowe zagrożenia.

Ale Polska ma również swoje, specyficzne problemy. Problemem roku 2012 oraz lat kolejnych jest zakończenie działań inwestycyjnych w ramach przygotowań do EURO 2012. Spadek liczby kontraktów oraz uwolnienie dużej ilości siły roboczej z segmentu budownictwa drogowego może spowodować jeszcze większą konkurencję na rynku wykonawczym. A to w konsekwencji spowoduje dalszy spadek cen dla wykonawców i wzrost usług o najniższym poziomie, jakości czy nawet tzw. fuszerek.

Poważnym problemem, a może nawet najważniejszym, jest polityka kredytowa banków, bardzo zachowawcza, niechętnie nastawiona do wszelkich działań inwestycyjnych, w szczególności w segmencie budownictwa mieszkaniowego. Spadek możliwości kredytowych przeciętnego Polaka jest już faktem, teraz musimy oczekiwać konsekwencji tego na rynku deweloperskim, a spadek wsparcia kredytowego firm skutkuje zamrażaniem trwających inwestycji i niepodejmowaniem nowych.

Kolejny niekorzystny element to fakt, że dalej jedynym kryterium przetargowym w segmencie inwestycji publicznych jest najniższa cena. Nawet wbrew rozsądkowi, wbrew logice i bezpieczeństwu, wbrew jakimkolwiek rachunkom ekonomicznym. Niska cena kontraktowa wymusza na firmach wykonawczych poszukiwanie coraz tańszych rozwiązań, mniej kosztownych materiałów i technologii, zatrudniania taniej siły roboczej w miejsce fachowców i wykształconej kadry. Skutki takich działań obserwujemy na co dzień, czy to przy realizacji inwestycji drogowych, czy przemysłowych i mieszkaniowych.

- I tu dotykamy jeszcze jednego niepokojącego elementu, który wynika z wieloletnich zaniedbań, stale się pogłębiających - kryzysu w edukacji budowlanej - uważa Piotr Reguła . - Kryzys ten dotyczy zarówno sposobu kształcenia, braku promocji zawodów budowlanych, braku nowoczesnej bazy szkoleniowej, jak i braku chęci do podnoszenia kwalifikacji, szukania nowych, lepszych, energooszczędnych technologii. A ponieważ kryzys nie sprzyja inwestowaniu także w edukację, mamy swego rodzaju pat i brak łatwych, szybkich rozwiązań.

Wydaje się, że bez stabilizacji politycznej i gospodarczej w skali co najmniej europejskiej nie ma przesłanek do rozwoju i przełamania trendu spadkowego w budownictwie. Tylko stabilizacja może zapewnić zwiększenie ilości pieniądza na rynku i wywołać optymizm konsumencki. Czy w takim razie należy kolejne kilka lat uznać za stracone dla firm z branży budowlanej? Niekoniecznie - firmy zmuszone kryzysem - powinny wykorzystać czas do intensywnej pracy reorganizacyjnej. Możemy mieć tylko nadzieję, że pozytywne trendy pojawią się na przełomie lat 2013-2014 i utrzymają się długo.

...

Mial byc bum a byl nawet Wielki Bum . Wysadzili branze w powietrze . Takich wybraliscie ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:53, 14 Sty 2013    Temat postu:

W Polsce upadają zarówno bardzo duże, jak bardzo małe firmy

W Polsce upadają firmy zarówno bardzo duże, jak i te bardzo małe. W 2012 roku zanotowano znaczny wzrost bankructw tego typu spółek.

Jak wynika z danych firmy Euler Hermes w ubiegłym roku upadło 941 spółek, czyli o blisko 1/3 więcej niż rok wcześniej. Jeden z autorów raportu Grzegorz Błachnio podkreśla w wypowiedzi dla Informacyjnej Agencji Radiowej, że w Polsce nie ma firm o bezpiecznej skali działalności.

Może to świadczyć o tym, że kryzys, który coraz bardziej daje się gospodarce we znaki ma bardziej oblicze finansowe, a nie popytowe.

Analitycy Euler Hermes spodziewają się, że w tym roku liczba upadłości będzie nadal rosła, ale wolniej niż w 2012 roku. Podkreślają przy tym, że nie będzie to wynikiem poprawy sytuacji, ale bardziej wysokiego poziomu bankructw w ubiegłym roku.

....

Teraz beda tylko takie wiesci .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:23, 15 Sty 2013    Temat postu:

Nie widać końca zwolnień. Bezrobocie sięgnie 15 proc.?

Słabsza dynamika PKB, szybciej spadająca inflacja i rosnące bezrobocie - to obraz polskiej gospodarki w 2013 roku, która będzie w gorszym stanie niż wydawało się jeszcze trzy miesiące temu.

Jeszcze w październiku główny ekonomista X-Trade Brokers Przemysław Kwiecień prognozował, że wzrost gospodarczy w Polsce w 2013 roku wyniesie 1,5 proc. r/r, dziś już zakłada, że będzie to 1,3 proc. Najsłabszy będzie pierwszy kwartał, kiedy wzrost PKB wyniesie jedynie 0,5 proc.

- W ciągu ostatnich trzech miesięcy zobaczyliśmy załamanie konsumpcji w III kwartale, co zaskoczyło wszystkich. Dynamika konsumpcji spadła z 1 proc. r/r w II kwartale do 0,1 proc. r/r w III kwartale i to jest jedna z przyczyn pogorszenia prognoz - tłumaczy Kwiecień.

2013 rok minie niestety pod znakiem zwolnień pracowników, a zdaniem Przemysława Kwietnia bezrobocie na koniec 2013 roku wyniesie 14,3 proc. (w listopadzie 2012 roku wyniosło ono 12,9 proc. po wzroście z 12,5 proc. miesiąc wcześniej). A to jeszcze nie koniec, ponieważ szczyt przypadnie prawdopodobnie dopiero w pierwszym kwartale 2014 roku i wtedy stopa bezrobocia wzrośnie nawet do 15 proc. - Dopóki nasza gospodarka rozwija się poniżej potencjału, który ja szacuję na 4 proc., bezrobocie będzie rosło - mówi ekonomista.

Należy przypomnieć, że w IV kwartale przyspieszył spadek zatrudnienia, co w efekcie prowadzi do niskiej dynamiki wynagrodzeń, a z kolei negatywnie wpływa na dynamikę konsumpcji.

W tym roku nie ma co liczyć również na poprawę sytuacji na rynku walutowym. - Prognozowaliśmy jesienią zeszłego roku osłabienie złotego, które nie nastąpiło i złoty utrzymywał się na stabilnym poziomie, jednak moim zdaniem umiarkowanie osłabienie polskiej waluty jeszcze nastąpi w tym roku - mówi Przemysław Kwiecień.

...

Czyli zloty za mocny a eksport od tego upada . Czyli bezrobocie . Wszystko sie przelicza na bezrobocie bo wbrew bredniom uczelnianych matołów to nie wskazniki sie licza tylko ludzie . Gospodarka nie ma innego sensu niz ludzie . Kto twierdzi inaczej staje w jednym szeregu z Hitlerami Stalinami Leninami i haslami typu Arbeit macht frei ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:56, 17 Sty 2013    Temat postu:

dr Maciej Krzak | Biznes.pl
Najgorszy rok dla wzrostu gospodarczego Polski

To nie będzie dobry rok dla polskiej gospodarki. Możliwe jest najniższe tempo wzrostu gospodarczego od 20 lat, nastąpiło bowiem załamanie popytu konsumpcyjnego i jego od­budowa będzie stopniowa. Dno do­piero przed nami.

Tę konstatację formułuję wziąwszy pod uwagę bezprecedensowy spa­dek dynamiki wydatków na kon­sumpcję w roku 2012. Tak marnej dynamiki wzrostu jak w 2012 r. konsumpcja prywatna nie odnoto­wała od początku transformacji w 1990 roku. To źle wróży wzrostowi PKB, bo przestała być jego stabiliza­torem jak to bywa zwykle. Tak było w 2009 r. i 2001 r., a zatem w okre­sach stagnacji, kiedy to tempo kształtowało się nieco powyżej 2% rocznie, a według moich przewidy­wań wyniosło poniżej 1% w 2012 r. Całkowite spożycie, w którym wli­cza się konsumpcję zbiorową, pod­niosło się zapewne jeszcze mniej. Tymczasem spożycie ogółem stano­wi ponad 79% PKB w tym spożycie indywidualne - ponad 60%. Raczej trudno jest liczyć na odbicie kon­sumpcji w 2013 r., z różnych przy­czyn. Ponieważ skala spadku aku­mulacji brutto (inwestycji razem ze zmianą zapasów) będzie zbliżona do lat stagnacji 2001 i 2009, podob­nie jak nadwyżka w eksporcie, to PKB wzrośnie mniej niż w tych la­tach, kiedy podniósł się o 1,4% i 1,7%.

A teraz garść szczegółów tej ponu­rej prognozy. Dane o zmianie PKB w IV kwartale 2012 r. poznamy do­piero pod koniec lutego i dopiero wtedy będzie można autorytatyw­nie ustalić, czy gospodarka dalej spowalniała, czy ten trend został zatrzymany w III kwartale ub. r. Trzeba więc cofnąć się do dostęp­nych danych o PKB za III kwartał, które chociaż zaskoczyły mnie po­zytywnie, bo nie potwierdziły ha­mowania dynamiki, nie były jed­nak korzystne. Dno aktywności go­spodarczej jest zatem ciągle przed nami, a nie za nami.

Sądząc bowiem po danych miesięcz­nych, opisujących aktywność gospo­darczą w IV kwartale, dotyczących produkcji przemysłowej, wytwór­czości budownictwa, obrotów w handlu detalicznym i innych usłu­gach - był on słabszy pod względem dynamiki PKB niż III kwartał, więc gospodarka po krótkiej przerwie ha­mowała nadal. I obawiam się, że tak będzie jeszcze przynajmniej przez I kwartał 2013 r., gdyż nega­tywne trendy nie ulegną rychłej zmianie. Nadal będą spadały inwe­stycje prywatne wobec oczekiwań słabego popytu, a publiczne inwe­stycje infrastrukturalne nie odegra­ją żadnej roli, bo rząd je wygaszał i nie zdąży przestawić zwrotnic. Wy­datki na prywatną konsumpcję nie będą miały z czego rosnąć, bo zwiększa się bezrobocie, a dynami­ka siły nabywczej wynagrodzeń jest bliska zeru. Może troszkę po­prawi tę relację silniejszy niż oczeki­wany spadek inflacji, bo negocjacje płacowe uwzględniają te wyższe oczekiwania. In minus działają też wyższe obciążenia podatkowe: li­kwidacja ulg, kolejne zamrożenie progów podatkowych. Kredyty kon­sumpcyjne notują ujemną dynami­kę, więc nie będą w stanie zneutrali­zować negatywnego wpływu omó­wionych czynników. I tak będzie jeszcze przez co najmniej jeden a może nawet dwa kwartały.

Ten wniosek o kontynuacji nega­tywnych trendów wyciągam nie tylko na podstawie inercji gospodar­ki, która zachowuje się jak wielki tankowiec i potrzebuje dużo czasu, aby wykonać skręt, ale nawet bar­dziej na podstawie ciągłego spadku indeksów koniunktury przede wszystkim GUS, ale i NBP. Nastroje są podłe, spadają zamówienia, a w tej sytuacji trudno jest spodziewać się raptownego odwrócenia tenden­cji spadkowych, bo przedsiębiorcy wstrzymują się z inwestycjami, zmniejszają popyt na kredyt i prze­stają zatrudniać nowych pracowni­ków. Zupełnie zamarły inwestycje budowlane, w tym mieszkaniowe.

....

Tak kraj zniszczyli zwyrodnialcy z RPP . Bezkarnie !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:13, 18 Sty 2013    Temat postu:

GUS: Wynagrodzenia w firmach wzrosły o 2,4% r/r zatrudnienie spadło o 0,5% w XII

Prze­cięt­ne wy­na­gro­dze­nie w sek­to­rze przed­się­biorstw w grud­niu 2012 roku wzro­sło o 8,8% w sto­sun­ku do po­przed­nie­go mie­sią­ca, a w uję­ciu rocz­nym wzro­sło o 2,4% i wy­nio­sło 4111,69 zł, podał Głów­ny Urząd Sta­ty­stycz­ny (GUS).

Prze­cięt­ne za­trud­nie­nie w przed­się­bior­stwach w grud­niu spa­dło o 0,4% wobec po­przed­nie­go mie­sią­ca, a w uję­ciu rocz­nym zmniej­szy­ło się o 0,5% i wy­nio­sło 5474,2 tys. osób, podał GUS.

Dzie­wię­ciu ana­li­ty­ków an­kie­to­wa­nych przez ISB­news spo­dzie­wa­ło się, że spa­dek za­trud­nie­nia w sek­to­rze przed­się­biorstw wy­niósł 0,3-0,6% r/r przy śred­niej na po­zio­mie 0,44% (wobec 0,3% spad­ku r/r w li­sto­pa­dzie).

Ci sami eko­no­mi­ści ocze­ki­wa­li, że wy­na­gro­dze­nia w tym sek­to­rze w ostat­nim mie­sią­cu zwięk­szy­ły się o 0,3-3,2% r/r, przy śred­niej na po­zio­mie 2,02% r/r (wobec 2,7% w li­sto­pa­dzie).

>>>>

Kolejne efekty zbrodni RPP ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:03, 24 Sty 2013    Temat postu:

Agata Kołodziej
Złe dane z polskiej gospodarki. Spadek sprzedaży

Sprzedaż detaliczna spadła w grudniu o 2,5 proc. r/r, czyli dużo bardziej niż się spodziewano, natomiast stopa bezrobocia zgodnie z oczekiwaniami rynku wyniosła 13,4 proc. - podał dziś Główny Urząd Statystyczny w komunikacie.

W grudniu 2012 roku sprzedaż detaliczna spadła o 2,5 proc. r/r wobec wzrostu o 2,4 proc. w poprzednim miesiącu. Tak złych danych nikt się nie spodziewał. Analitycy prognozowali, że sprzedaż detaliczna wzrosła w grudniu o 1,4 proc.

W ujęciu miesięcznym sprzedaż wzrosła o 15,1 proc.

- Dane o sprzedaży detalicznej okazały się bardzo słabe i w dodatku nie można tu wskazać jednej przyczyny, sprzedaż spadała we wszystkich kategoriach - komentuje Piotr Łysienia z Banku Pocztowego. - Widać również, że sprzedaż w niewyspecjalizowanych sklepach, czyli marketach i dyskontach, która jeszcze niedawno "ciągnęła" sprzedaż, teraz również spada - dodaje ekonomista.

Stopa bezrobocia natomiast wyniosła w grudniu 13,4 proc. To wynik zgodny z oczekiwaniami rynkowymi i gorszy niż miesiąc wcześniej, kiedy stopa bezrobocia wyniosła 12,9 proc. Nieco lepszych danych spodziewało się Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, które na początku stycznia podało, że stopa bezrobocia w grudniu wzrosła do 13,3 proc.

Na koniec grudnia liczba zarejestrowanych bezrobotnych wyniosła 2 mln 136,8 tys. osób. To o 3,8 proc. więcej niż jeszcze w listopadzie i o 7,8 proc. więcej niż w grudniu 2011 roku. Tak wysoki poziom bezrobocia GUS odnotował ostatni raz w lutym 2012 roku.

A będzie jeszcze gorzej. Bank Pocztowy szacuje, że na koniec 2013 roku stopa bezrobocia wzrośnie do 13,7-13,8 proc. - Szczytu spodziewamy się w marcu ze względów sezonowych. Wtedy bezrobocie może sięgnąć 14,4-14,5 proc. - mówi Piotr Łysienia.

...

Coraz lepiej . Trzeba nam jeszcze tylko przyjac euro i przescigniemy Grecje . Mundrych mamy gosci w polityce na luczelniach i mediach .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:39, 04 Lut 2013    Temat postu:

Banki dobiją polską gospodarkę?

Przestaliśmy spłacać pożyczki. Udział złych kredytów jest w Polsce najwyższy od ośmiu lat. Dalszy ich wzrost może pociągnąć na dno słabsze banki. Ich bankructwo dobiłoby polską gospodarkę.

PKB coraz bliższy zera, rośnie bezrobocie, spadają obroty firm. Wszystko to sprawia, że klientom coraz trudniej spłacać zaciągnięte pożyczki. Już prawie 8 proc. kredytów zaciągniętych w polskich bankach jest zagrożonych. Według prognozy UniCredit w 2013 r. ich udział wzrośnie do 8,5 proc. - i to w przypadku realizacji pozytywnego scenariusza dla polskiej gospodarki. Jeśli coś pójdzie nie tak, kłopoty będą mieć nie tylko banki, ale my wszyscy. O sprawie pisze "Puls Biznesu".

Polacy najgorzej spłacają zobowiązania konsumpcyjne. Z danych KNF wynika, że w 2012 r. zagrożona jest co szósta taka pożyczka. Niewiele lepiej wygląda spłata kredytów nieruchomościowych przez firmy. Najrzetelniejszymi dłużnikami wciąż są gospodarstwa domowe posiadające kredyty hipoteczne - tylko 2,7 proc. z nich jest niespłacana. Sęk w tym, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy liczba zagrożonych pożyczek tego rodzaju wzrosła o niemal jedną czwartą. Ekonomiści uważają, że niespłacane kredyty to największe zagrożenie dla gospodarki Polski i całej Europy Środkowo-Wschodniej.


- Wysoka stopa opóźnionych kredytów to obciążenie, które nie pozwala tutejszym bankom zwiększać akcji kredytowej i ciąży gospodarce. Bankowi nadzorcy muszą dać bankom bodziec, by te mogły pozbyć się nierokujących długów. Inaczej ten balast będzie ciążył bankom w nieskończoność i region wejdzie w okres straconej dekady, jak w Japonii - "Puls Biznesu" cytuje Piroska Nagy, ekonomistę EBOiR.

W większości państw Europy Środkowo-Wschodniej sytuacja jest gorsza niż w naszym kraju. Na Ukrainie zagrożony jest co trzeci kredyt, na Węgrzech, w Rumunii i Bułgarii co piąty. Średnia dla całego regionu wynosi 13,5 proc.

Być może relatywnie dobra sytuacja w Polce (w 2013 r. lepiej ma być tylko w Estonii, Słowacji i Czechach) sprawia, że polscy bankierzy nie widzą problemów do niepokoju.

- Choć skala zagrożonych kredytów rośnie, to nie mamy jeszcze do czynienia z poziomami, które mogłyby zachwiać naszym systemem finansowym. Sektor bankowy jako całość jest stabilny - przekonuje Tomasz Kaczor, główny ekonomista BGK.

A co jeśli kryzys wymknie się spod kontroli? Nie bez powodu chyba Ministerstwo Finansów forsuje utworzenie Bankowego Funduszu Gwarancyjnego Bis.

>>>>

Tak rzekomo banki zarabiaja na wysokich stopach . Bo niby kredyty sa wysoko oprocentowane . SA I DLATEGO NIESPLACAJA ! Tak tumanom bankowym oplaca sie chciwosc !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:20, 05 Lut 2013    Temat postu:

Tak źle jeszcze nie było. Wielki apel o karmę dla zwierząt

Do siedziby Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami zaczęli przychodzić mieszkańcy, których nie stać na wyżywienie i leczenie swoich psów - informuje "Dziennik Polski".

Tak dramatycznej sytuacji w Krakowskim Towarzystwie Opieki nad Zwierzętami jeszcze nie było. Nie ma dnia, aby na ul. Floriańską 53 nie przyszło przynajmniej kilka osób z prośbą o pomoc w utrzymaniu ich pupili.

Tymczasem magazyny KTOZ świecą pustkami. - To bardzo niebezpieczna sytuacja. Azyl już jest przepełniony. Nie możemy dopuścić do sytuacji, że trafią tam także zwierzęta, które mają domy. Musimy zorganizować interwencyjną zbiórkę żywności - twierdzi Barbara Grzywacz, kierownik KTOZ.

KTOZ wydaje wprawdzie karmę, ale tylko dla opiekunów społecznych, m.in. dzikich kotów (niektórzy mają pod opieką nawet 20-30 zwierząt). Co miesiąc pobierają oni nawet kilkaset kilogramów karmy. By wesprzeć ubożejących właścicieli psów i kotów, KTOZ potrzebuje drugie tyle.

Pracownicy Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami zauważają, że często im biedniejszy człowiek, tym bardziej dba o swojego pupila.

>>>>

Na ludzi nie ma . Co tam zwierzeta .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:31, 06 Lut 2013    Temat postu:

Ewa Wesołowska | Biznes.pl
Obłowić się na bankrutach

Reuters

Fala upadłości, która w ubiegłym roku zatopiła ponad 940 firm, spra­wiła, że na rynek trafiły setki domów, mieszkań, samochodów, linii produkcyjnych, maszyn i urzą­dzeń po bankrutach. To okazja, by za niewielkie pieniądze zdobyć tani towar albo sprzęt potrzebny do roz­poczęcia nowej działalności gospo­darczej.

Największe przeceny widać w bran­ży budowlanej, w której tylko w ubiegłym roku upadłość ogłosiło 273 spółki. Prawie nowe koparki, dźwigi, profesjonalne maszyny do budowany dróg można dziś kupić za niespełna połowę ceny rynko­wej. Np. żurawia wieżowego warte­go u producenta ponad milion zło­tych wyceniono na 500-600 tys. zł, a prawie nową koparko - ładowar­kę na 70 tys. zł ( nowa to ok. 150 tys. zł).

- Sęk w tym, że chętnych za zakupy jest niewielu - mówi Jerzy Sławek prezes Krajowej Izby Syndyków. - Miałem kilku klientów, którzy wpła­cili wadium, ale wycofali się z umowy. Przedsiębiorcy jeszcze nie widzą światełka w tunelu dla tej branży.

Małym zainteresowaniem cieszy się też majątek po firmach produku­jących wędliny i meble. Sławek od trzech lat próbuje znaleźć kupca na niewielką fabrykę mebli na Rozto­czu. Na pierwszym przetargu chciał za nią 6 mln zł. Dzisiaj już tylko 2 mln zł.

Buty po bankrucie

Znacznie łatwiej jest spieniężyć ma­jątek po firmach z branży handlo­wo - usługowej. Syndyk Marcin Krzemiński w ciągu kilku dni sprze­dał ponad 1,5 tys. par butów z likwi­dowanej hurtowni pod Warszawą. Większość - po 4 zł za parę - kupili handlowcy. Teraz Krzemiński wy­przedaje towar z hurtowni sprzętu i materiałów pralniczych. I choć dał ogłoszenie dopiero w ubiegłym tygodniu, już ma kilka ofert zakupu proszków do prania, środków do impregnacji, a także nowych i uży­wanych maszyn. |

Z kolei syndyk przeprowadzający upadłość spółki "Apteki Ogólnodo­stępne Glińscy" sprzedał niedawno regały apteczne, lady i chłodnie do przechowywania medykamentów za 34 tys. zł. Kupującym był przed­siębiorca z województwa kieleckie­go, która otwiera właśnie dwie nowe apteki w Skarżysku Kamien­nej.

Mają też w czym wybierać przedsię­biorcy, otwierający restauracje, za­kłady fryzjerskie czy sklepy. Np. za prawie nowe wyposażenie salonu kosmetycznego ( pięć stanowisk fry­zjerskich, stolik dla manikiurzystki oraz łóżko do masażu) syndyk chce tylko 9,5 tys. zł. Na nowy sprzęt trzeba by wyłożyć 3-5 razy tyle. Nie­wiele więcej trzeba zapłacić za wy­posażenie restauracji, która kilka miesięcy temu splajtowała.

Samochód za 500 zł

Sporym zainteresowaniem cieszą się również organizowane przez syndyków licytacje samochodów. Świadczą o tym chociażby tłumy, które pojawiły się na aukcjach aut wchodzących w skład masy upadło­ściowej po firmie Amber Gold. Na ostatnią, która odbyła się pod ko­niec grudnia przyszło ponad 250 osób. W sumie syndykowi udało się sprzedać prawie 100 z wystawio­nych 139 pojazdów. Wiele z nich kupiły działające firmy.

Samochód po upadłej spółdzielni mieszkaniowej kupił też Szymon Dolęga z Warszawy - właściciel nie­wielkiej firmy przewozowej. - To była okazja znalazła, bo syndyk sprzedawał go za 500 zł - mówi. - Auto wprawdzie nie jeździ ale jak wyłożę 2 tys., zł, będzie chodziło jak zegarek. Na nowsze nie miał­bym szans, a biznes warto rozwi­jać.

Co ciekawe, mimo zastoju w bran­ży deweloperskiej, na rynku widać również zainteresowanie nierucho­mościami po bankrutach. Zwłasz­cza te w atrakcyjnych lokalizacjach i atrakcyjnych cenach znajdują na­bywców. Syndyk Anna Szatner ma już kilku chętnych za zakup działki po upadłej spółdzielni budowlanej na Woli.

Choć fala bankructw oznacza wzrost bezrobocia i mniejsze wpły­wy z podatków od firm, to dla go­spodarki ma też pozytywne znacze­nie.

- Upadłości są jak kuracja oczysz­czająca - uważa Robert Gwiazdow­ski, ekspert z Centrum im, Adama Smitha. - Z rynku znikają podmioty, które źle zarządzały majątkiem: np., zaciągnęły zbyt duże kredyty, przeinwestowały, postawiły na nie­właściwy produkt lub nieprawidło­wo oceniły rynek. Teraz jest szan­sa, że ci, którzy przejmą ich mają­tek lepiej go wykorzystają. Z cza­sem rozwiną się, stworzą nowe miejsca pracy. I na tym polega po­stęp.

Nie każdego stać na nowe życie

Niestety, wszystko wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec fali ban­kructw. Z prognoz Korporacji Ubez­pieczeń Kredytów Eksportowych wynika, że przy założeniu obniże­nia tempa wzrostu gospodarczego w 2013 r. do poziomu 2,1 proc. oraz obniżenia wskaźnika rentow­ności obrotu netto firm do 2,5 proc., do końca przyszłego roku upadnie około 325 działalności gospodar­czej. To o 60,1 proc. więcej niż prze­widywały prognozy na 2012 rok (KUKE przewidziało 203 upadki). W całym 2013 roku liczba upadło­ści przekroczy 1300, czyli będzie o 45,1 proc większa niż w 2012 roku.

Liczba upadłości nie odzwierciedla jednak w pełni sytuacji na rynku. Wiele firm likwiduje działalność lub ją zawiesza nie ogłaszając ban­kructwa. Powód? Boją się trwającej z reguły kilka lat procedury, nie­przewidywalności jej efektów a także wysokich kosztów upadłości. Wielu przedsiębiorców po prostu nie stać na to, by upaść, oddłużyć się i zacząć życie gospodarcze na nowo. Po pierwsze trzeba złożyć wniosek do sądu, a po drugie, trze­ba mieć pieniądze dla syndyka: cho­ciażby na rachunki za telefon, na ogłoszenia o przetargach albo na wysyłanie urzędowych pism.

Długie procedury wysokie koszty sprawiają, że liczba firm, które de­cydują się na upadłość w Polsce jest jedną z najniższych w Europie. Z ra­portu przygotowanego przez Forum Obywatelskiego Rozwoju wynika np., że o ile w 2010 roku za­notowano ich w naszym kraju 630 to np. w niewielkiej Belgii było ich wówczas 9,6 tys, w Holandii - 7,3 tys. a w zamożnej Szwajcarii - 6,2 tys.

Upadłość do naprawy

W Polsce udział liczby ogłoszonych upadłości wśród liczby przedsię­biorstw wyrejestrowanych z REGON od października 2003 roku do końca 2011 wyniósł tylko 0,24 proc. i był jednym z najniższych w Europie. A to źle, bo firmy, które znikły z rynku z reguły zostawiły po sobie niespłacone długi, unie­możliwiające często ich właścicie­lom otworzenie nowego biznesu. Wielu z nich przechodzi do szarej strefy.

- W Polsce bankructwo stygmatyzu­je, a właściciela upadłego przedsię­biorstwa uznaje się za nieudaczni­ka, nie wnikając w to, co doprowa­dziło je do katastrofy - przyznaje Jerzy Sławek, prezes KIS.

W innych krajach procedura upa­dłościowa jest jednym z elementów gry rynkowej. Np. USA, Niemczech czy Francji firmy, które przeszły procedurę upadłościową i nadal funkcjonują, są w lepszej kondycji niż te, które nie mają takiego do­świadczenia.

Dlatego trwają prace nad noweliza­cją prawa upadłościowego i na­prawczego. Ma ona m.​in. umożli­wić zadłużonym przedsiębiorcom złożenie w sądzie wniosku o zwol­nienie z kosztów sądowych, wyno­szących dziś 1000 zł (obecnie mają do tego prawo tylko osoby prowa­dzące działalność gospodarczą, ale spółki cywilne czy z ograniczoną odpowiedzialnością już nie). Trud­niej też będzie wierzycielom złożyć wniosek o upadłość. Obecnie można to zrobić już wtedy, gdy firma nie zapłaciła dwóch faktur. Po nowelizacji będzie to możliwe dopiero wówczas, gdy przewaga za­dłużenia nad majątkiem dłużnika będzie utrzymywała się przez co najmniej dwa lata.

Resort gospodarki , który przygoto­wał projekt nowelizacji chce też, aby więcej było procedur napraw­czych, a nie likwidacyjnych. Obec­nie stanowią one niespełna kilka procent wszystkich postępowań. Krótszy ma też być proces likwida­cyjno - naprawczy, W Polsce proce­dura upadłościowa trwa średnio trzy lata, podczas gdy w krajach OECD najwyżej 1,7 lat. Ponadto u nas z reguły kończy się likwidacją, gdzie indziej jest ona ostateczno­ścią. Dzieje tak tylko wtedy, gdy wy­czerpią się wszystkie dostępne moż­liwości utrzymania się firmy na rynku.

....

Koszmarny upadek gospodarki .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:51, 11 Lut 2013    Temat postu:

Polacy szturmują lombardy


Zegarki, biżuteria, telewizory a nawet samochody i nieruchomości. Lombardy dają szybkie pożyczki pod prawie wszystko co ma wartość. Liczba ich klientów rośnie w miarę jak pogarsza się sytuacja gospodarcza i przybywa osób, które nie mają szans na pożyczkę w banku.

W lombardzie nikt nie pyta o zarobki. Biorą towar i od ręki wypłacają pieniądze. Z reguły nie więcej niż 40-50 proc. zastawu. Na przykład za markowy zegarek kupiony rok temu za 1000 zł właściciel lombardu w Koszalinie zaoferował 300 zł. Wyliczył też, że za każdy dzień pożyczki trzeba dodatkowo dopłacić 7 zł odsetek. Z kolei w lombardzie na warszawskim Tarchominie, w zamian za kolekcję okolicznościowych dwuzłotówek, pracownik zaproponował klientowi 100 zł. Odsetki za tydzień wyliczył na 5 zł, a na dwa tygodnie na 8 zł. Opłaty dla lombardu rosną wraz z kwotą pożyczki. Np. w lombardzie "Gdańsk" za 500 zł trzeba po tygodniu zapłacić 20 zł, a za miesiąc już 82 zł. To stosunkowo tanio, bo są też punkty, w których na pożyczenie 500 zł można zapłacić nawet 200 zł za miesiąc.

Niemal 80 proc. lombardowych pożyczek to kwoty nie przekraczające 500 zł. Ludzie biorą je na zapłacenie zaległych rachunków, rat, czasem na jedzenie. Niektórzy przychodzą po kilka razy w miesiącu. Tak jak młody chłopak w granatowej kurtce z kapturem, który przy mnie przyniósł odtwarzacz CD. Dostał za niego 200 zł i podpisał umowę na tydzień. - Szef spóźnił się z wypłatą, a za komórkę muszę zapłacić jeszcze dziś, bo mi zablokują - tłumaczył.

O tym, że liczba klientów lombardów rośnie świadczą też dane z raportu przygotowanego przez dr Piotra Białowolskiego z SGH, który przeanalizował rynek pożyczek pozabankowych. Wynika z niego, że ok. 20 proc. gospodarstw domowych nie ma szans na zaciągnięcie kredytu w banku, bo za mało zarabiają lub zostali wpisani na listy dłużników. I to właśnie oni stanowią główną klientelę parabanków i lombardów.

Lombard pożyczy na spłatę rat

Ale są też tacy, którzy zastawiają co miesiąc na kilka dni swój samochód, żeby zdobyć na pieniądze na spłatę rat albo mieszkania. Co więcej, coraz częściej w lombardach pojawiają się też drobni przedsiębiorcy, którzy zostawiają na kilka dni np. maszyny po to, by zdobyć pieniądze na podatki Ostatnio w jednym z gdańskich lombardów pojawił się właściciel hurtowni odzieżowej oddając pod zastaw kontener załadowany chińskimi tenisówkami, bo na gwałt potrzebował pieniędzy na opłaty celne. Do niedawna miał otwartą linię kredytową, ale ponieważ z powodów zatorów płatniczych spóźniał się ze spłatą, bank mu ją zablokował.

Zdecydowana większość klientów zwraca pożyczkę z odsetkami w wyznaczonym terminie, ale są też tacy, którzy nigdy nie zgłaszają się po zastaw. Wówczas taki przedmiot przechodzi na własność lombardu, a następnie trafia do komisu albo na aukcję na Allegro. Czasami w przylombardowych sklepach można trafić na prawdziwe okazje. Np. unikatowy zegarek Patek Philippe, za który w firmowym sklepie trzeba zapłacić ok. 2 tys. zł, jeden lombardów na warszawskiej Pradze sprzedał za 700 zł. Właściciel po prostu nie wiedział, co sprzedaje. Zysk ze sprzedaży przedmiotów nieodebranych jest większy niż z samych pożyczek. Nic więc dziwnego, że podczas gdy inni przedsiębiorcy notują spadek rentowności a często muszą walczyć o przeżycie, lombardy kwitną.

Jak grzyby po deszczu

Jeszcze pod koniec 2010 r. było w Polsce 10 tys. Dziś jest ich już ok. 15 tys. A może ich być nawet więcej, gdyż do udzielania pożyczek pod zastaw zabrały się ostatnio także kantory, punkty skupu złota, a nawet niektóre komisy. Wartość tego rynku szacowana jest już na 500 mln zł rocznie.

Najwięcej powstaje ich w miastach mających od 20 do 100 tys. mieszkańców i w mniej zamożnych dzielnicach dużych miast. Np. w Warszawie zagłębiem takich punktów jest Praga-Północ, ale wiele nowych wyrasta nawet w centrum - w Al. Jerozolimskich, przy ul. Marszałkowskiej, Jana Pawła czy Puławskiej. Powstają nawet całe sieci, takie jak np. Lombard, do której należy już ponad 100 punktów w całej Polsce.

Coraz więcej jest też tzw. mobilnych lombardów, które nie mają stałej siedziby, tylko strony internetowe. Wystarczy zadzwonić, by pracownik lombardu przyjechał do klienta o każdej porze dnia i nocy, na miejscu wycenił towar i wypłacił gotówkę.

Kryzys sprawia, że lombardowy biznes kwitnie również w innych krajach. W Stanach Zjednoczonych otwarto niedawno lombard Silver Dollar mieszczący się na powierzchni 2 tys. mkw. Trumfy święci też brytyjski internetowy lombard Borro, w którym w ubiegłym roku zastawiono kolekcję dzieł sztuki, pożyczając jej właścicielowi milion funtów. Największy ruch w lombardach zanotowano tuż przed świętami Bożego Narodzenia, bo klienci zastawiali cenne precjoza, by zdobyć pieniądze na prezenty dla najbliższych.

Obejść ustawę antylichwiarską

Ustawa antylichwiarska zabrania pożyczania pieniędzy na więcej niż 22 proc. rocznie. Jednak lombardy znalazły na to sposób. Zawierają po prostu z klientami umowę sprzedaży. Jest tam jednak zapis mówiący o tym, że klient może odstąpić od umowy w terminie 20 dni, ale musi zapłacić odstępne. Po odstąpieniu od umowy strony zwracają sobie to, co nawzajem świadczyły: klient dostaje z powrotem np. złoty pierścionek, a sam oddaje 300 zł, plus płaci np. 30 zł odstępnego od umowy. Właściciel lombardu zobowiązany jest prawem do prowadzenia ewidencji udzielonych pożyczek i wpłacanych odsetek. Musi też rejestrować kwoty wpłacone przez pożyczkobiorcę za każdym razem, gdy ten przychodzi, by przedłużyć termin wykupu zastawionego przedmiotu. Jeżeli klient nie odbierze zastawu, to do ewidencji pożyczek właściciel lombardu musi wpisać kwotę uzyskaną ze sprzedaży zastawionej rzeczy oraz prowizję, czyli różnicę między kwotą sprzedaży a kwotą udzielonej pożyczki.

...

Coraz fajniej sie robi .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:14, 13 Lut 2013    Temat postu:

Spadek produkcji i zużycia stali w ubiegłym roku w Polsce

W 2012 r. zu­ży­cie stali w pol­skiej go­spo­dar­ce wy­nio­sło 10,38 mln ton i było o 6 proc. niż­sze niż od­no­to­wa­ne 2011 r. - sza­cu­je Hut­ni­cza Izba Prze­my­sło­wo-Han­dlo­wa. Kra­jo­wa pro­duk­cja stali su­ro­wej wy­nio­sła 8,37 mln ton - o ok. 5 proc. mniej niż w po­przed­nim roku.

Z in­for­ma­cji prze­ka­za­nych przez HIPH wy­ni­ka, że od stycz­nia do li­sto­pa­da ubie­głe­go roku (to ostat­nie dane, ja­ki­mi dys­po­nu­je Izba) pol­ska go­spo­dar­ka zu­ży­ła 9,5 mln ton stali, to sied­mio­pro­cen­to­wy spa­dek w po­rów­na­niu z tym samym okre­sem roku 2011 r.

W całym 2011 r. kra­jo­we zu­ży­cie stali się­gnę­ło 11 mln ton i było pra­wie o 11 proc. wyż­sze niż w 2010 r. W re­kor­do­wym roku 2007, kiedy pol­ska go­spo­dar­ka roz­wi­ja­ła się szyb­ciej, rocz­ne za­po­trze­bo­wa­nie na stal się­ga­ło w Pol­sce 12 mln ton. Jesz­cze na po­cząt­ku 2012 r. pro­gno­zo­wa­no, że rocz­ne zu­ży­cie stali wzro­śnie - mniej wię­cej o 3 proc.

"Sy­tu­acja w prze­my­śle sta­lo­wym jest kon­se­kwen­cją ogól­nej sy­tu­acji w go­spo­dar­ce. Jeśli w go­spo­dar­ce ma miej­sce spo­wol­nie­nie - które miało przy­czy­ny za­rów­no we­wnętrz­ne, jak i ze­wnętrz­ne - od­bi­ja się to na kon­dy­cji hut­nic­twa" - po­wie­dział PAP pre­zes HIPH Ro­mu­ald Ta­la­rek.

Przy­po­mniał, że duża część pol­skiej pro­duk­cji jest eks­por­to­wa­na do kra­jów Unii Eu­ro­pej­skiej i jest oczy­wi­ste, że jeśli w pań­stwach Wspól­no­ty jest spo­wol­nie­nie, od­bi­ja się ono rów­nież nie­ko­rzyst­nie na sy­tu­acji pol­skie­go prze­my­słu sta­lo­we­go.

Wpływ na kra­jo­we hut­nic­two miały jed­nak także uwa­run­ko­wa­nia we­wnętrz­ne. O ile pierw­sza część roku była dobra - re­ali­zo­wa­no wtedy duże in­we­sty­cje in­fra­struk­tu­ral­ne, także te zwią­za­ne z Euro 2012 - póź­niej sy­tu­acja po­gor­szy­ła się. W dru­giej po­ło­wie 2012 r. in­we­sty­cje pu­blicz­ne osła­bły z po­wo­du rzą­do­wych prób kon­so­li­da­cji fi­nan­sów pu­blicz­nych oraz koń­czą­cych się środ­ków z fun­du­szy struk­tu­ral­nych w per­spek­ty­wie bu­dże­to­wej UE na lata 2007-13 - wska­zał pre­zes Ta­la­rek.

Nie bez wpły­wu na sy­tu­ację w kra­jo­wym hut­nic­twie jest też na­ra­sta­ją­cy pro­ce­der wy­łu­dza­nia po­dat­ku VAT w han­dlu stalą, w szcze­gól­no­ści prę­ta­mi zbro­je­nio­wy­mi. Cho­dzi o przy­pad­ki wy­łu­dza­nia zwro­tu VAT-u na pod­sta­wie nie­rze­tel­nych do­ku­men­tów. Jak pod­kre­śla HIPH, kra­jo­wi pro­du­cen­ci nie są w sta­nie kon­ku­ro­wać z za­ni­żo­ny­mi - bo wy­ni­ka­ją­cy­mi z nie­pła­ce­nia VAT-u - ce­na­mi wy­ro­bów. Ostat­nio za­ape­lo­wa­li do rządu o pilne zmia­ny w pra­wie, które po­wstrzy­ma­ją oszu­stów.

W opi­nii pre­ze­sa Ta­lar­ka w obec­nym roku ra­czej jesz­cze nie doj­dzie do zna­czą­ce­go oży­wie­nia go­spo­dar­cze­go w UE, ale być może uwi­docz­nią się już pierw­sze ozna­ki po­pra­wy ko­niunk­tu­ry. Fak­tycz­ne oży­wie­nie spo­dzie­wa­ne jest w 2014 roku. Pre­zes HIPH liczy, że waż­nym czyn­ni­kiem sty­mu­lu­ją­cym roz­wój bę­dzie sto­sun­ko­wo dobra kon­dy­cja go­spo­dar­ki nie­miec­kiej oraz eks­port pol­skich pro­duk­tów do kra­jów spoza Unii, gdzie nie ma ta­kie­go spo­wol­nie­nia jak w samej Wspól­no­cie. Na­dzie­ją na po­pra­wę sy­tu­acji w kraju są za­po­wia­da­ne przez rząd - czę­ścio­wo już roz­po­czę­te - in­we­sty­cje na kolei i w ener­ge­ty­ce.

W ubie­głym roku pol­ski prze­mysł sta­lo­wy za­no­to­wał ujem­ne saldo w ob­ro­tach z za­gra­ni­cą. Od stycz­nia do li­sto­pa­da eks­port wy­ro­bów sta­lo­wych wy­niósł 5,1 mln ton (o 10 proc. wię­cej niż w 11 mie­sią­cach ubie­głe­go roku), a im­port - 7,3 mln ton (niż­szy o 1 proc.)

W całym ubie­głym roku na świe­cie wy­pro­du­ko­wa­no 1548 mln ton stali, o 1 proc. wię­cej niż w po­przed­nim roku. W sa­mych Chi­nach wy­pro­du­ko­wa­no 717 mln ton, czyli o 3 proc. wię­cej niż przed ro­kiem.

>>>>

W Chinach to komunistyczne molochy tluka pseudostal .
A w Polsce mamy schlodzenie . Tak glosowaliscie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:17, 13 Lut 2013    Temat postu:

Z biedy odchodzi nam apetyt

Pol­skie ro­dzi­ny ogra­ni­czy­ły kon­sump­cję wielu pod­sta­wo­wych pro­duk­tów żyw­no­ścio­wych - in­for­mu­je "Dzien­nik Ga­ze­ta Praw­na".

W pierw­szych trzech kwar­ta­łach 2012 r. mie­sięcz­ne spo­ży­cie pie­czy­wa li­czo­ne na osobę w go­spo­dar­stwie do­mo­wym spa­dło o 2,7 proc., mąki - o 2,5 proc., a kasz, ryżu i płat­ków - aż o 7,7 proc. - sza­cu­je In­sty­tut Eko­no­mi­ki Rol­nic­twa i Go­spo­dar­ki Żyw­no­ścio­wej na pod­sta­wie da­nych GUS.

We­dług ana­li­ty­ków ob­ni­ży­ła się także kon­sump­cja m.​in. ziem­nia­ków (o 6,3 proc.), ryb i prze­two­rów ryb­nych (o 5,6 proc.), jaj (o 1,3 proc.).

Spa­dek kon­sump­cji to efekt nie tylko wzro­stu cen żyw­no­ści, ale też in­nych pro­duk­tów i usług - np. gazu, prądu, cie­pła czy paliw.

"Osta­tecz­nie in­fla­cja była wyż­sza od wzro­stu płac i bu­dże­ty pol­skich ro­dzin za­czę­ły się re­al­nie kur­czyć. Mu­sia­ły więc wpro­wa­dzić oszczęd­no­ści m.​in. ogra­ni­cza­jąc kon­sump­cję" - tłu­ma­czy prof. Kry­sty­na Świe­tlik z IE­RiGŻ.

Jak do­da­je, spa­dek kon­sump­cji wielu pro­duk­tów żyw­no­ścio­wych mógł wy­ni­kać też z tego, że ro­dzi­ny ogra­ni­czy­ły ich mar­no­traw­stwo. Jak się sza­cu­je, aż 30 proc. żyw­no­ści w Pol­sce lą­du­je w koszu.

>>>>

Skutki waszych glosowan w wyborach .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:13, 15 Lut 2013    Temat postu:

Polacy mieli legalnie pracować w Szwecji. Zmuszano ich do kradzieży

Prokuratura postawiła zarzuty handlu ludźmi dziewięciu osobom, które oferowały mieszkańcom Opola legalną pracę w Szwecji, a w rzeczywistości zmuszali ich do kradzieży. Trzy osoby aresztowano.

Proceder zorganizowali b. mieszkańcy Opolszczyzny, którzy w latach 90. na stałe wyemigrowali do Szwecji, w werbunku pomagali im mieszkańcy województwa. Jak poinformowała prokuratura, wyszukiwali oni osoby bezrobotne, nie znające języków obcych, niezaradne życiowo. Już w Szwecji okazywały się uległe i łatwo było nimi sterować. Odbierano im dokumenty uniemożliwiając powrót do kraju.

- Na miejscu okazywało się, że żadna praca na nich nie czeka. Byli za to zmuszani do popełniania kradzieży, a jeśli się na to nie zgadzali, to do darmowej pracy na farmie na przedmieściach jednego ze szwedzkich miast - powiedział zastępca prokuratora okręgowego w Opolu Paweł Nowosielski.

Dodał, że z domów jednorodzinnych Polacy wynosili głównie sprzęt elektroniczny, odzież i żywność. - Ci, którzy dokonywali kradzieży, nie dostawali za to żadnej zapłaty. Co najwyżej dawano im alkohol albo papierosy. O wyżywienie musieli się troszczyć sami. Najczęściej po prostu je kradli - powiedział Nowosielski.

Skradzione rzeczy były przemycane do Polski. Część z nich stanowiła wynagrodzenie dla osób, które pomagały werbować potencjalnych pracowników.

Polacy byli zmuszani do ciężkiej, darmowej pracy

Jeśli któraś z osób nie zgadzała się na udział w przestępczym procederze, była wywożona na farmę na przedmieściach jednego ze szwedzkich miast. Tam zmuszano ją do ciężkiej, darmowej pracy; bito za próby ucieczki.

Na trop procederu udało się wpaść dzięki pracy operacyjnej policjantów z opolskiego CBŚ. Do tej pory ustalono kilkunastu pokrzywdzonych.

Zarzuty dla 9 osób

Zarzuty usłyszało dziewięć osób. Są to mieszkańcy woj. opolskiego pomagający w werbunku. Trzy z nich zostały aresztowane. Postawiono im zarzuty dotyczące handlu ludźmi, co jest zbrodnią i za co grozi kara pozbawienia wolności od 3 do 15 lat.

- Śledztwo mimo tego, że jest zaawansowane, w dalszym ciągu jest rozwojowe. Nad sprawą będzie teraz pracował polsko-szwedzki zespół prokuratorów. Jego zadaniem będzie ustalenie osób zamieszanych w ten proceder po stronie szwedzkiej - tłumaczył prokurator Nowosielski.

...

Tak wygladaja skutki dzialan tych bydlakow schladzajacych ekonomie . Za wszystko odpowiedza !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:07, 19 Lut 2013    Temat postu:

Żaneta Gotowalska | Onet
Fala komentarzy na temat Polaków za granicą. "Nic mnie z Polską nie łączy"

W okre­sie 2000-2012 z miast na te­re­nie Pol­ski wy­mel­do­wa­ło się 298,9 tys. osób. To tyle, ile liczy śred­niej wiel­ko­ści pol­skie mia­sto. Ta in­for­ma­cja bar­dzo po­ru­szy­ła użyt­kow­ni­ków Onetu. Na forum po­ja­wi­ło się ponad trzy ty­sią­ce ko­men­ta­rzy na ten temat. Jakie zda­nie na temat życia w na­szym kraju mają nasi użyt­kow­ni­cy?

Prze­czy­taj in­for­ma­cję, która wy­wo­ła­ła tak dużą dys­ku­sję!

Z naj­now­sze­go spisu po­wszech­ne­go wy­ni­ka, że za gra­ni­cą przez ponad rok prze­by­wa 1,5 mln Po­la­ków. In­for­ma­cja ta wy­wo­ła­ła ogrom­ną falę dys­ku­sji. Na forum Onetu użyt­kow­ni­cy w emo­cjo­nal­nych wpi­sach ko­men­tu­ją to, jak żyje im się za gra­ni­cą i piszą o tym, jak oce­nia­ją funk­cjo­no­wa­nie na­sze­go kraju.

"Nie wra­caj. Nie masz do czego!"

"Ma­rze­na" pisze na forum, że jej po­ko­le­nie (rocz­nik 1973 - red.) było wy­cho­wy­wa­ne w duchu pa­trio­ty­zmu. "Ja sama jak sły­sza­łam, że ktoś mówi coś złego o Pol­sce czy o nas, Po­la­kach, zaraz re­ago­wa­łam. Po­dat­ki mu­sia­ły być pła­co­ne w Pol­sce, uwa­ża­łam,że jeśli nie pła­cisz tutaj to po­wi­nie­neś zo­stać po­zba­wio­ny na­szej na­ro­do­wo­ści, no i temu po­dob­ne" - pisze.

Do­da­je, że "od ład­nych kilku lat zmie­ni­ła zu­peł­nie zda­nie". "Ban­dyc­kie pań­stwo, nie­dba­ją­ce o ludzi, nisz­czą­ce przed­się­bior­ców, nisz­czą­ce eme­ry­tów, ren­ci­stów, ludzi pra­cu­ją­cych. Za­chłan­ne! Wred­ne rządy wy­prze­da­ją­ce nas po ka­wał­ku. Jedna rada. Masz moż­li­wość? Spie­przaj stąd i nie wra­caj! Nie masz do czego!" - koń­czy swój emo­cjo­nal­ny wpis.

"Polak pra­cu­je za gra­ni­cą jak pa­ro­bek"

"Aisa" na­pi­sa­ła, że "nie­ste­ty taka jest praw­da, że ludzi w Pol­sce już na nic nie stać". "Sama miesz­kam od 7 lat w Wiel­kiej Bry­ta­nii. Tu sie uro­dzi­ły moje dzie­ci, tu pra­cu­ję, płacę po­dat­ki i tu mnie stać opła­cić miesz­ka­nie, wa­ka­cje i je­dze­nie. Tę­sk­nię za ro­dzi­ną, ale nie­ste­ty nie mam juz po co wra­cać, gdyż na Pod­kar­pa­ciu pa­nu­je wy­so­kie bez­ro­bo­cie. Nie mam za­mia­ru za­si­lać grupy bez­ro­bot­nych" - na­pi­sa­ła.

"Anna" ma zu­peł­nie inne zda­nie. "Polak pra­cu­je za gra­ni­cą jak pa­ro­bek i się cie­szy. Jak go sza­no­wać, jak sam sie­bie nie sza­nu­je, swo­ich ro­da­ków i swo­je­go kraju takim ga­da­niem. Niech każdy powie szcze­rze co w sercu czuje będąc u ob­cych" - czy­ta­my na forum.

"Nic mnie już z Pol­ską nie łączy"

"Li­lian­na" od­po­wie­dzia­ła na ten wpis, że ją rów­nież wy­cho­wy­wa­no w duchu pa­trio­ty­zmu. "Długo trwa­łam w bło­giej nie­świa­do­mo­ści. Dzi­siaj wiem, że tam twoja oj­czy­zna, gdzie twój dom, który daje bez­pie­czeń­stwo i schro­nie­nie. Trud­no być pa­trio­tą, jeśli pa­zer­ni rzą­dzą­cy wy­ry­wa­ją lu­dziom pracy przy­sło­wio­wy chleb z dłoni. Pu­sty­mi obiet­ni­ca­mi nikt ro­dzi­ny nie wy­kar­mił" - stwier­dzi­ła.

Użyt­kow­nik "Po­lak-brzmi dum­nie? Nie sądzę" na­pi­sał na forum, że też wy­je­chał z kraju i jest za­do­wo­lo­ny. "Od kilku lat miesz­kam w jed­nym z kra­jów skan­dy­naw­skich. Po­zna­łem język. Mam dobrą pracę. Sza­nu­ją mnie jako pra­cow­ni­ka, co się prze­kła­da na dobrą wy­pła­tę. Nic mnie już z Pol­ską nie łączy, oprócz dal­szej ro­dzi­ny. Za­sta­na­wiam się nad zmia­ną oby­wa­tel­stwa, żeby od­ciąć się od tego syfu jakim jest Pol­ska" - na­pi­sał.

"W na­szym kraju można się do­ro­bić dłu­gów i garba"

"Piotr" na­pi­sał, że "nikt nor­mal­ny, co wy­je­chał, już nie wróci, bo do czego". "Za­rob­ki dla prze­cięt­ne­go Ko­wal­skie­go jak w trze­cim świe­cie, a ceny jak w »pierw­szym« świe­cie. Kosz­ty pracy astro­no­micz­nie wy­so­kie (i wciąż rosną), do tego wciąż sły­szy się o wpro­wa­dza­niu coraz wię­cej bez­myśl­nych po­dat­ków, itd. I gdzie ta »zie­lo­na wyspa«? Jak kraje za­chod­nie mają kry­zys, to w jakim miej­scu jest Pol­ska? Uto­pia »zie­lo­nej wyspy«, to mit jak »szkla­ne domy« z po­wie­ści Ste­fa­na Że­rom­skie­go »Przed­wio­śnie«" - dodał.

"Pa­weł-m" pro­wa­dzi dzia­łal­ność go­spo­dar­czą w Pol­sce. "Po­wiem szcze­rze, że nasz rząd nie po­ma­ga nic a nic tym, z któ­rych po­dat­ków żyją. ZUS-y cią­gle idą w górę, pracy ni­ko­mu nie­ste­ty nie mogę dać, bo mnie na to już nie stać. Roz­wa­żam już wy­jazd za gra­ni­cę do pracy, bo po pierw­sze chcę jakoś god­nie żyć, a po dru­gie mam już dość ro­bie­nia na tych dar­mo­zja­dów z »rządu«" - stwier­dził. Dodał też, że jego zda­niem w Pol­sce "można się tylko do­ro­bić dłu­gów, man­da­tów, kar z urzę­du skar­bo­we­go no i przede wszyst­kim garba".

"Ten kraj to jedna wiel­ka pa­to­lo­gia"

"Naj­gor­sze jest to, że nie ma już na tyle mło­dych, któ­rzy mogli by wy­wo­łać po­wsta­nie i oba­lić ten rząd w cho­le­rę" - pisze "Gi­gu­nia". "Dziś utrzy­mu­ją ten sys­tem de­spe­ra­ci, ci któ­rzy mają dzie­ci w tym cho­rym pań­stwie oraz eme­ry­ci lub cze­ka­ją­cy na eme­ry­tu­rę. To oni pra­cu­ją za te gówn... 1200zł na umo­wach śmie­cio­wych. Nikt nor­mal­ny nie bę­dzie tu żył, bo ten kraj to jedna wiel­ka pa­to­lo­gia" - czy­ta­my w emo­cjo­nal­nym wpi­sie.

W po­dob­nym tonie wy­po­wia­da się "Eme­ryt­ka-nie­ste­ty". "Niech mło­dzi wresz­cie żyją w cy­wi­li­za­cji. Ża­łu­ję, że nie wy­je­cha­łam jak byłam młod­sza, bo na tej dzia­dow­skiej eme­ry­tu­rze, po ponad 30 la­tach pracy tylko wyć z głodu. Ci co nigdy nie pra­co­wa­li mają nie­wie­le mniej, a przy­naj­mniej sie nie mę­czy­li: z do­jaz­da­mi, z wią­za­niem końca z koń­cem, z zo­sta­wia­niem dzie­ci bez opie­ki etc. Oj­czy­zna - to było nie­po­trzeb­ne psy­chicz­ne ob­cią­że­nie. Przed­wo­jen­ne wy­cho­wa­nie mojej babci. Niech mło­dzi jadą w świat, nie będą ża­ło­wać" - pod­kre­śla na forum.

"Szko­da, bo bar­dzo ko­cham ten kraj"

"Dio­ge­nes" na­pi­sał iro­nicz­nie, że "lu­dzie psy­chicz­nie nie wy­trzy­mu­ją lek­ko­ści życia na zie­lo­nej wy­spie". "Nie da się żyć na dłuż­szą metę w ide­al­nym świe­cie" - pisze. "Meg31" pisze z kolei, że też my­śla­ła, że tutaj można się roz­wi­jać. "Po­wo­li doj­rze­wam do de­cy­zji o wy­jeź­dzie. Po­dzi­wiam emi­gran­tów - mi cią­gle bra­ku­je od­wa­gi. Jed­nak jak po­my­śle o eme­ry­tu­rze to strach mnie ogra­nia. Nie­ste­ty nie mam ro­dzi­ny, która mo­gła­by pomóc, nie mam miesz­ka­nia, lata mi­ja­ją, a tu nie stać czło­wie­ka na w miarę nor­mal­ne życie" - czy­ta­my we wpi­sie.

"W Pol­sce nie dba się o mło­dych, kre­atyw­nych ludzi ma­ją­cych po­ten­cjał. Wiem, bo swoim dzia­ła­niem pró­bo­wa­łam do­trzeć do urzęd­ni­ków. Ci na niż­szym szcze­blu mówią, że to super spra­wa, ale u nas jest jak jest. To co się ob­ser­wu­je prze­ra­ża. Zło­dziej­stwo, kom­bi­na­tor­stwo, nie­uczci­wość. My­śla­łam że uczci­wość po­pła­ca, w Pol­sce to nie dzia­ła. Strasz­nie to przy­kre. Za­mie­rzam się in­ten­syw­nie uczyć an­giel­skie­go i chyba adios! Niech z mojej wie­dzy i po­ten­cja­łu sko­rzy­sta inny kraj. Szko­da, bo bar­dzo ko­cham ten kraj" - do­da­je na ko­niec.

>>>>

Tak glosujecie tak macie . Po co glosujecie na psychpatow i bydlakow z POPiS ? Lubicie bol ? Sado maso ? Mamy wlasna walute ktora nas chroni to za dobrze ? Glosujecie na bydlakow ktorzy wepchna nas w euro i nastapi holakust gorszy niz w Grecji ? N gosci ktorzy mianuja rozne Zyty czy Winieckie do RPP aby niszczyli stopami PKB ? A pozniej emigrujecie ? Jestescie banda swirow i psycholi .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:28, 25 Lut 2013    Temat postu:

GUS: nowe zamówienia w przemyśle w styczniu spadły o 5,7 proc. rdr

Nowe za­mó­wie­nia w prze­my­śle w Pol­sce spa­dły w stycz­niu w uję­ciu rocz­nym o 5,7 proc. po spad­ku o 12,4 proc. w grud­niu 2012 r. - podał w po­nie­dzia­łek GUS.

>>>>

Kolejne minusowe dane . Te oddzialuja NA PRZYSZLOSC czyli pokazuja produkce za 3 miesiace mniej wiecej !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:08, 28 Lut 2013    Temat postu:

Nowy zawód w Polsce: wieczny stażysta

Im wyższe bezrobocie, tym więcej pojawia się ofert pracy dla stażystów i praktykantów. Kiedyś firmy urządzały nabory tylko przed wakacjami. Dziś zapotrzebowanie jest już przez cały rok. Na zarobek w takiej pracy jednak nie ma co liczyć - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".

Choć jest jeszcze zima, w czasie której zawsze spada zapotrzebowanie na pracowników i trwa rok akademicki, widać prawdziwy wysyp chętnych przygarnięcia praktykanta.

Właśnie to, że praktykanci są tanią czy wręcz bezpłatną siłą roboczą, jest przyczyną nagłego wysypu firm oferujących staże - zauważa "Dziennik Gazeta Prawna"

Kilka lat temu było więcej pracodawców, którzy płacili młodym pracownikom za staże. Teraz rynek jest ciężki, więc bardzo dużo młodych ludzi jest skłonnych w zamian za doświadczenie w CV pracować za darmo albo za symboliczne pieniądze - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".

Tak jak rośnie liczba firm poszukujących stażystów, tak jest też cały czas bardzo dużo młodych ludzi, którzy godzą się na taką pracę, czasem nawet przez kilka miesięcy w jednej firmie. Chętnych jest na tyle dużo, że można w nich przebierać.

Więcej w "Dzienniku Gazecie Prawnej"

...

Nowe schlodzeniowe zawody : starzysta praktykant itp. az do smierci bo emerytur nie bedzie . Glosujcie tak dalej !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:11, 01 Mar 2013    Temat postu:

KUKE: w lutym upadły 74 firmy; w '13 liczba upadłości może przekroczyć 1.300

W lutym upa­dły 74 firmy, a w całym 2013 roku licz­ba upa­dło­ści może prze­kro­czyć 1.300 - po­da­ła w ko­mu­ni­ka­cie Kor­po­ra­cja Ubez­pie­czeń Kre­dy­tów Eks­por­to­wych (KUKE).

"Zgod­nie z przed­mio­to­wy­mi da­ny­mi w samym mie­sią­cu lutym opu­bli­ko­wa­no 74 orze­cze­nia o upa­dło­ści firm. Było to o 14,0 proc. mniej firm niż w stycz­niu, w któ­rym za­no­to­wa­no 86 upa­dło­ści oraz 4,2 proc. wię­cej niż w lutym 2012 r., w któ­rym to za­no­to­wa­no 71 ta­kich zda­rzeń. Nie­po­ko­ją­cy wzrost po­zio­mu ban­kructw można za­ob­ser­wo­wać w bran­żach: bu­dow­la­nej, me­blar­skiej, pro­duk­cji wy­ro­bów me­ta­lo­wych oraz kul­tu­rze, roz­ryw­ce i re­kre­acji" - na­pi­sa­no.

"Rocz­na dy­na­mi­ka wzro­stu ilo­ści upa­dło­ści przed­się­biorstw ule­gła spłasz­cze­niu, co jest efek­tem wol­niej­sze­go wcho­dze­nia przez go­spo­dar­kę w spo­wol­nie­nie niż za­kła­da­no. Świad­czą o tym pu­bli­ko­wa­ne przez Głów­ny Urząd Sta­ty­stycz­ny dane od­no­śnie dy­na­mi­ki PKB w IV kwar­ta­le 2012 (1,1 proc.), które są bar­dziej opty­mi­stycz­ne niż za­kła­da­ły pro­gno­zy ryn­ko­we. Bio­rąc pod uwagę, że po­zo­sta­łe dane go­spo­dar­cze w po­sta­ci: zmniej­sza­ją­cych się de­po­zy­tów przed­się­biorstw, wzra­sta­ją­ce­go bez­ro­bo­cia, ni­skiej dy­na­mi­ki płac w fir­mach jak rów­nież ni­skiej dy­na­mi­ki pro­duk­cji sprze­da­nej prze­my­słu świad­czą o tym, iż przed­się­bior­stwa znaj­du­ją się wciąż w trud­nej sy­tu­acji fi­nan­so­wej, jest zde­cy­do­wa­nie zbyt wcze­śnie, by móc re­wi­do­wać pro­gno­zę KUKE, iż w całym roku licz­ba upa­dło­ści prze­kro­czy 1.300" - do­da­no.

>>>>

Coraz fajniejsze dane ze schlodzonej gospodarki .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:09, 05 Mar 2013    Temat postu:

Firmy mogą zmniejszyć koszty zatrudnienia nie zwalniając pracowników

Stosując odpowiednie narzędzia zarządzania można zmniejszyć koszty personalne w firmie o kilkanaście procent nie zwalniając żadnego pracownika - przekonują eksperci. O tym, jak skuteczniej zarządzać i rozwijać firmy, dyskutowano we wtorek w Katowicach.

Ze statystyk wynika, że w trudnym dla gospodarki okresie wiele firm redukuje zatrudnienie. W styczniu liczba bezrobotnych w woj. śląskim wzrosła o 16,7 tys. i była o 8,1 proc. wyższa niż w grudniu ubiegłego roku. W regionie bez pracy było ponad 222,1 tys. osób. Podczas wtorkowej konferencji "Biznes nabiera dynamiki" mówiono m.in. o działaniach, które pozwalają na redukcję kosztów bez zwolnień.

"Trzeba jednak pamiętać, że zmiany, szczególnie w sferze zarządzania personelem, są procesem długookresowym. Dużo trudniej zmienić coś w zakresie kosztów personalnych w firmie, niż np. w kosztach magazynowania czy produkcji, gdzie zmiany można wprowadzać z miesiąca na miesiąc; na zmiany w sferze HR (human resources - zasoby ludzkie) potrzeba więcej czasu" - wskazał dyrektor działu rozwoju firmy Work Service Krzysztof Inglot.

Jednym z takich działań, prowadzących do oszczędności, jest odpowiednia polityka służąca optymalizacji kosztów zwolnień chorobowych w firmie. Inglot podał przykład dużej, zatrudniającej ponad 6 tys. osób spółki, gdzie roczne oszczędności z tego tytułu sięgnęły 8 mln zł, czyli kilka procent. Roczny wskaźnik osób korzystających ze zwolnień chorobowych zmniejszył się tam z ponad 6 proc. do 1,9 proc. Osiągnięto to nie tylko w drodze kontroli zasadności tych zwolnień, ale także motywowania pracowników do mniejszej absencji.

"Staramy się wykluczyć z chorobowych, które mamy w organizacji, wszystkie te zwolnienia, które są nie do końca uczciwe. Szukamy tych chorobowych, które wynikają np. z mody na dorobienie sobie w trakcie wakacji albo z tego, że w okresie żniw trzeba pomóc rodzinie w zbiorach itp.(...). Zawsze jednak początek projektu opiera się o bodźce pozytywne, czyli np. nagrody za brak absencji" - wyjaśnił ekspert.

Inny obszar dotyczy analizy wynagrodzeń w firmie oraz oceny, czy wysokość płac ma charakter rynkowy. Z tym wiąże się analiza otoczenia - rynku pracy wokół firmy, bezrobocia w regionie itp. To prowadzi do wniosków dotyczących tego, co firma może uzyskać na rynku za pieniądze, które przeznacza na wynagrodzenia. To z kolei może przełożyć się na zmiany w systemie wynagradzania oraz aktualizację polityki motywacyjnej.

"Nawet, jeżeli nie obniżamy wynagrodzeń i nie wchodzimy w trudną sferę dyskusji na ten temat z partnerami społecznymi, chociaż to również jest możliwe, zawsze możemy podnieść wydajność i efektywność pracy, np. wprowadzając outsourcing. To również przekłada się na konkretne procenty oszczędności, wpływające na budżet" - wyjaśnił Inglot.

Oszczędności w tych dwóch obszarach - zwolnień chorobowych oraz systemu wynagrodzeń i outsourcingu - dochodzą z reguły do 10 proc. "10 proc. na całym rocznym funduszu wynagrodzeń w jednej firmie to setki tysięcy, jeśli nie miliony złotych. To bardzo duże oszczędności, które realizuje się nie wchodząc w żadne poważne zmiany strukturalne czy formalno-prawne. Dla przedsiębiorstwa oznacza to oddech w stanie kryzysu" - tłumaczył Inglot.

Jego zdaniem w skali firmy zatrudniającej około tysiąca osób pierwsze oszczędności z takich działań, idące w setki tysięcy złotych, można osiągnąć już po trzech miesiącach.

Z analiz rynkowych wynika, że w ostatnim czasie rośnie popyt na usługi firm doradczych w tej dziedzinie. Co ciekawe, z inicjatywą wychodzą najczęściej szefowie firm i dyrektorzy finansowi, podczas gdy szefom odpowiedzialnym za zarządzanie personelem czasem trudno dostrzec możliwości optymalizacji struktury, którą zarządzają. Gdy muszą szukać oszczędności, często szukają najłatwiejszych rozwiązań - jak zwolnienia pracowników - które wcale nie są najbardziej efektywne.

"Firmy - często z braku wiedzy - zastanawiają się, w jaki sposób zwolnić ludzi i ile da im to oszczędności, zamiast poszukać oszczędności, które nie wynikają ze zwolnienia. Tymczasem można nawet o kilkanaście procent zmniejszyć koszty personalne w firmie, nie zwalniając ani jednej osoby. To jest najcenniejsze, bo zostawiamy w firmie zasoby ludzkie i kompetencje, które będą potrzebne, gdy przyjdzie dobre zamówienie albo ożywienie gospodarcze" - wskazał ekspert.

Wtorkowa konferencja "Biznes nabiera dynamiki - jak kreować wzrost wartości przedsiębiorstwa" służyła zaprezentowaniu menedżerom metod i narzędzi, których wykorzystanie może mieć bezpośredni wpływ na zwiększenie dynamiki rozwoju firm. Eksperci na praktycznych przykładach pokazywali, jak skuteczniej zarządzać biznesem. Patronat nad konferencją objęła Polska Agencja Prasowa.

....

Tak wyglada schlodzenie a goscie ktorzy to zrobili biora po kilkadziesiat tysiecy miesiecznie .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:13, 17 Mar 2013    Temat postu:

Budowlane domino pogrąży wiele firm


W 2012 r. sądy gospodarcze ogłosiły 219 upadłości polskich firm budowlanych. W porównaniu z rokiem ubiegłym stanowi to wzrost o ponad 53 proc. Taka sytuacja nie napawa optymizmem bowiem rynek budowlany znajduje się w największej recesji od lat.

Rok 2013 z całą pewnością będzie równie trudny jak miniony. Liczba upadłości będzie mocno zbliżona do tej z roku 2012 i z całą pewnością będzie oscylować w granicach 220. Przemawia za tym fakt ogólnej bardzo złej kondycji finansowej polskich firm budowlanych i spadku zamówień na projekty budowlane ze strony samorządu terytorialnego.

Strach i obawy o przyszłość

Branża budowlana od lat należy do tych, w których zatory płatnicze stanową największy problem. W roku 2012 odnotowano ponad 2,8 mld zł zaległości firm względem swoich kontrahentów. W porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego stanowi to wzrost o 4 proc. Jednocześnie odnotowano 14-proc. wzrost zgłoszonych dłużników.

W czerwcu 2012 r., pierwszy raz od blisko czterech lat, odnotowano spadek zadłużenia względem analogicznego okresu roku ubiegłego. Jednak nie nastąpiło to w wyniku poprawy sytuacji na rynku. W tym czasie byliśmy świadkami licznych protestów firm kooperujących przy budowie m.in. autostrady A2 i spektakularnego upadku chińskiego konsorcjum COVEC, jak również firm, które domagały się zaległych płatności przy budowie stadionów na EURO 2012. W tym okresie byliśmy świadkami również kilku spektakularnych upadłości dużych firm budowlanych. To wszystko spotęgowało strach i obawy o przyszłość. Z danych wywiadowni gospodarczej Bisnode Polska wynika, że firmy budowlane sprawdzają i są sprawdzane na potęgę. Szanują pieniądz, nie angażują się we współpracę z niepewnym kontrahentem. Pieniądze trzymają na kontach.

Najmniejsi płacą najgorzej

W Polsce zaledwie 34 proc. faktur było opłacanych w terminie. Tym samym blisko połowa miała opóźnienie nie większe niż 30 dni, co sytuuje nasz kraj raczej w końcu Europy. Zjawiskiem charakterystycznym dla Polski jest to, że najgorszymi płatnikami są najmniejsze firmy. Względem firm mikro zaledwie 33 proc. płatności dokonywanych jest na czas. Jednocześnie to właśnie te najmniejsze podmioty najdłużej wstrzymują środki pieniężne na własnych kontach. Blisko 10 proc. faktur ma znamiona opóźnienia powyżej czterech miesięcy.

Kto zyskuje na zatorach?

Przyczyn kłopotów w branży budowlanej upatruje się w pogarszającej się koniunkturze i znacznie mniejszej od oczekiwań liczbie zleceń ze strony sektora publicznego, co zmusza firmy budowlane do konkurowania ceną w postępowaniach przetargowych. Część firm budowlanych przyjmowała warunki przetargowe inwestycji, mimo że były trudne do spełnienia i teraz mają problemy z płynnością i kłopoty z zatorami.

Uwidocznił się efekt domina, jedna firma poprzez niepłacone zobowiązania ciągnie w dół swoich kontrahentów. Poza tym wydaje się, że przedsiębiorcy w ten sposób finansują swoją bieżącą działalność, traktując opóźnione płatności jako darmowy sposób na kredytowanie działalności. Siłą rzeczy wiele z nich ma problemy z rentownością. Część firm nie płaci faktur świadomie i w taki sposób finansują swoją bieżącą działalność. Dostają nieoprocentowaną pożyczkę. Co więcej, na tworzeniu zatorów płatniczych mogą nawet zarabiać pieniądze, którymi powinny opłacić rachunki. Środki te często trafiają na oprocentowane konta. Dlatego też uwidacznia się potrzeba ciągłej kontroli ze strony organu nadzorczego, który jest zaangażowany w proces inwestycyjny.

Stracą wszyscy

Problem zatorów płatniczych ma swoje źródło w trwającej od długiego czasu wojnie cenowej pomiędzy firmami budowlanymi. Dodatkowo, znacząco w ostatnim czasie pogarsza się koniunktura w branży. Spodziewana mniejsza liczba zleceń ze strony sektora publicznego zmusza firmy budowlane do dalszego konkurowania ze sobą ceną w postępowaniach przetargowych. Na to wszystko nakłada się problem utrzymującej się niepewności na rynkach finansowych i słabnącego złotego.

W związku z tym w kolejnych latach spadnie liczba inwestycji ze strony sektora publicznego, a brak ożywienia w inwestycjach ze strony sektora prywatnego nie napawa optymizmem. Daremnie szukać firmy, która oficjalnie przyznaje się do celowego opóźniania płatności. Jednak zjawisko to jest dość powszechne. Wydaje się, że firmy, szczególnie te znajdujące się w bardzo trudnej sytuacji na rynku, ratują się przeterminowywaniem swoich zobowiązań względem kontrahentów, twardo negocjując z podwykonawcami oraz dostawcami materiałów. To wpływa bowiem w bezpośredni sposób na obniżenie kosztów realizacji kontraktu. A w obliczu mniejszej liczny przetargów, rywalizacja cenowa o nowe zlecenia będzie bardzo ostra, ze szkodą dla wszystkich stron w procesie inwestycyjnym.

Kto kogo finansuje

Należy zaznaczyć, że dodatkową przyczyną narastającego kłopotu zatorów płatniczych jest narzucenie w przetargach przez podmioty samorządu terytorialnego firmom budowlanym warunków płatności polegających na rozliczeniu lwiej części prac dopiero po wykonaniu całości inwestycji, w miejsce dotychczasowych rozliczeń etapowych. W efekcie generalny wykonawca jest zmuszony do finansowania projektu w czasie jego realizacji. Taki sposób rozliczeniowy, szczególnie w przypadkach długotrwałych i kosztownych budów, w bezpośredni sposób wpływa na kondycję finansową firm realizujących projekt. Nie bez znaczenia jest również to, że ogromna część firm budowlanych angażuje się w nierentowne dla nich projekty. Biorąc pod uwagę fakt, że sektor ten charakteryzuje się dość niskimi marżami i długim terminem płatności przekraczającym nawet trzy miesiące, przedsiębiorstwa zmuszone są do samodzielnego finansowania prac kwotami, które nie rzadko przekraczają ich możliwości finansowe.

Tomasz Starzyk

Autor jest pracownikiem Bisnode Polska, współpracuje także z wywiadownią gospodarczą Dun and Bradstreet Poland

....

RPP schlodzila i oto efekt .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:28, 18 Mar 2013    Temat postu:

Najnowsze dane GUS: Zatrudnienie w dół

Przeciętne zatrudnienie w przedsiębiorstwach w lutym spadło o 0,2% wobec poprzedniego miesiąca, a w ujęciu rocznym zmniejszyło się o 0,8% i wyniosło 5497,4 tys. osób, podał GUS.

....

No to mamy schladzanie .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:26, 22 Mar 2013    Temat postu:

Trudna sytuacja w Polsce. Bezrobocie rośnie, sprzedaż się kurczy

Bezrobocie w lutym znowu wzrosło do 14,4 proc. - poinformował dziś GUS. Jednocześnie sprzedaż detaliczna spadła o 0,8 proc. r/r. To bardzo słabe dane, które pokazują, że sytuacja w polskiej gospodarce będzie w tym roku naprawdę trudna. Czy przez to stopy procentowe będą jeszcze niższe?

Główny Urząd Statystyczny poinformował dziś, że bezrobocie w lutym wzrosło do 14,4 proc. wobec 14,2 proc. w styczniu.

Liczba zarejestrowanych bezrobotnych na koniec lutego wyniosła 2 mln 336,7 tys., czyli była wyższa o 1,8 proc. niż w styczniu. W ujęciu rocznym wzrost wyniósł 7,8 proc.

Ostatnio na rynku panują obawy o to, czy stopa bezrobocia w tym roku zbliży się do psychologicznej granicy 15 proc.

- W najbliższych miesiącach miejsce będzie miał sezonowy spadek bezrobocia, jednak pozostanie ono na poziomach wyższych niż notowane w ostatnich latach - uważa Piotr Łysienia, ekonomista Banku Pocztowego.

Sprzedaż detaliczna spadła w lutym o 0,8 proc. w odniesieniu do analogicznego okresu w ubiegłym roku. To wynik dużo gorszy niż w styczniu, kiedy sprzedaż wzrosła o 3,1 proc. r/r. To również dużo gorzej niż spodziewał się rynek, ten bowiem oczekiwał spowolnienia wzrostu dynamiki sprzedaży do 0,4 proc, tymczasem mieliśmy do czynienia z kurczeniem się sprzedaży detalicznej.

- Na uwagę zasługuje wyraźny spadek sprzedaży w sklepach niewyspecjalizowanych i spadek sprzedaży samochodów po wyraźnym odbiciu w styczniu związany z wyprzedażą rocznika 2012 - podkreśla Łysienia. - Z dzisiejszych danych wyłania się obraz gospodarki, w której trudna sytuacja na rynku pracy w znaczący sposób negatywnie wpływa na konsumpcję prywatną. Proces odbudowy oszczędności gospodarstw domowych oraz ograniczenia w dostępie do kredytów konsumpcyjnych również przyczynią się do słabszych odczytów sprzedaży detalicznej i ten efekt będzie widoczny również w kolejnych miesiącach - dodaje ekonomista.

W wynikach sprzedaży widać bardzo wyraźne spowolnienie w polskiej gospodarce. Dla porównania w 2012 roku sprzedaż detaliczna rosła w tempie 5,6 proc., a w 2011 roku - 11,6 proc.

....

No to macie schlodzenie . Tak sie glosowalo !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:08, 26 Mar 2013    Temat postu:

Leming w kryzysie


Poznajcie Adama i Natalię. Jesz­cze niedawno oboje byli króla­mi miejskiego życia. Własny świetnie prosperujący biznes i etat w międzynarodowej korpo­racji zapewniały im życie na wy­sokiej stopie. Sushi, spa, zagra­niczne wyjazdy, to była ich co­dzienność. Kiedy ich branżę do­tknął kryzys, w swoim życiu mu­sieli zmienić niemal wszystko.

Czy posiada pan kartę stałego klienta? - ta formułka wypowia­dana przez kasjerów w jednym z dyskontów jak zły sen dudni w głowie Adama. Jeszcze nie­dawno zakupy robił w interne­towym sklepie, gdzie duńskie masło kosztowało 10 złotych. Kryzys zmusił go do przerzuce­nia się na dużo tańszy dyskont. Ostatnio spotkał tam nawet ukraińską sprzątaczkę, która do niedawna prasowała mu raz w tygodniu koszule. Z jej usług też musiał zrezygnować. Z nich i z tysiąca innych rzeczy, które przed kryzysem były zwy­czajną codziennością. Powód? Jego świetnie jeszcze nie tak dawno prosperująca firma po­padła w poważne tarapaty.

Adam w 2008 roku skończył bu­downictwo na Politechnice Gdańskiej. Już na ostatnim roku rodzice namówili go, by złożył wniosek do Unii Europejskiej o dofinansowanie własnego biz­nesu, firmy projektującej i mon­tującej systemy wentylacyjne. Po wypełnieniu tony dokumen­tów i godzinach szkoleń wresz­cie się udało. Pierwsze zlecenia pojawiły się jeszcze przed prze­prowadzką do nowego biura.

Klientów przysyłali ojciec Adama, który był kierownikiem wielkich budów i pracująca w wydziale urzędu miasta mama. Interes się kręcił, póki koniunk­tura budowlana na trójmiej­skim rynku budowlanym dopi­sywała. Firma Adama przez 3 lata zainstalowała system wen­tylacyjny w niemal setce restau­racji, hoteli, pensjonatów i barów w całym województwie.

Adam kupił mieszkanie na strzeżonym osiedlu zaraz przy morzu. Kredyt go nie przerażał, w końcu wszyscy wokół powta­rzali mu, że jest jak Ritchie Rich. Weekendy spędzał w So­pocie lub latał zabawić się do Warszawy. Na imprezach spę­dzał każdy piątkowy i sobotni wieczór, bo ustalił zasadę, że w weekendy nie pracuje. Odma­wiał więc klientom, którym zale­żało na montażu właśnie w wolny dzień. W ten sposób stra­cił co najmniej kilku dużych kon­trahentów.

Wtedy mógł sobie jeszcze na to pozwolić. Dziś nigdy nie popeł­niłby tego błędu. Kiedy skończy­ły się inwestycje związane z Euro 2012 czekająca zwykle cierpliwie kolejka klientów wy­parowała. Na początku, latem 2012, Adam myślał, że to tylko sezonowy przestój, że zaraz wszystko wróci do normy. Wyje­chał więc ze swoją dziewczyną na miesiąc wakacji do Maroka. Jesienią nic się nie zmieniło, dlatego chłopak wpadł w pani­kę. Oszczędności nie miał, bo szybko upłynniał gotówkę -ubrania, jedzenie w restaura­cjach, raty kredytu i oczywiście na pensje pracowników oraz utrzymanie biura.

Już w październiku musiał zwol­nić jednego z dwóch monte­rów. Teraz, oprócz projektowa­nia i zamawiania sprzętu, sam jeździł go instalować. Zaraz potem zrezygnował z usług firmy księgowej, bo nie było go na to stać. Od tej pory papiera­mi zajęła się mama. W grudniu, by spłacić zaległą ratę kredytu za mieszkanie, przyjął zlecenie jako podwykonawca na budo­wie w Kielcach. Przyzwyczajony do luksusowych hoteli opłaca­nych złotą kartą kredytową Adam musiał zadowolić się ty­godniem w hotelu robotniczym, gdzie pokój dzielił z panem Zbyszkiem, ostatnim pozosta­łym w firmie monterem.

Badania ekonomistów nie pozo­stawiają złudzeń: według komu­nikatu podanego przez Instytut Rozwoju Gospodarczego SGH I kwartał 2013 roku będzie dla sektora budowlanego kolejnym kwartałem spadków. "Obecnie poprawę sytuacji gospodarczej lub poprawę sytuacji panującej w budownictwie widzi tylko 1,6 proc. zakładów, pogorszenie na­tomiast - 77 proc. w odniesie­niu do gospodarki i 80 proc. w odniesieniu do budownictwa", czytamy w raporcie.

Dzisiaj życie Adama wygląda zupełnie inaczej niż jeszcze rok temu. Przede wszystkim dużo więcej pracuje. Luksus spędza­nych na imprezach weeken­dów to przeszłość. Oprócz pracy fizycznej do jego obowiąz­ków należy teraz także po czę­ści księgowość - po ciężkiej cho­robie mama nie może mu już w tym pomagać. Z szefa wypła­cającego premie swoim pra­cownikom, stał się oglądają­cym każdą złotówkę człowie­kiem od wszystkiego. Z kilku­osobowej firmy pozostał tylko on i pan Zbyszek, który zamiast pełnym etatem musiał zadowo­lić się połową. Również restau­racje i modne kluby, do których zabierał swoją narzeczoną, za­mienili na filmowe wieczory z DVD i tańsze gotowanie w domu.

Przewóz osób zamiast tak­sówki

- Kryzys mocno przekłada się na życie miejskie - mówi Olga Święcicka, dziennikarka zajmu­jąca się kulturą miejską. - W miejscu drogich lokali powstają bary typu bistro, gdzie za mniej­szą cenę w trochę gorszych wa­runkach można zjeść coś dobre­go. Przysłowiowe "lemingi", któ­rym powinęła się noga podczas kredytowych zawirowań, za­miast ekskluzywnych lokali wy­bierają tańsze opcje. Jakiś czas temu pojawiła się moda na je­dzenie śniadań w mieście. Za­miast jednak skromnych zesta­wów restauratorzy oferują bufet "jesz ile chcesz". W ten sposób kuszą klientów, którym portfel nie pozwala już na ga­stronomiczne szaleństwa.

Święcicka wskazuje też inne sposoby, których chwytają się młode ofiary kryzysu. Zamiast taksówki wybierają szemrany "przewóz osób", zamiast wyj­ścia do kina szukają ofert typu "tani poniedziałek" czy "dwa bi­lety w cenie jednego". Karty lo­jalnościowe, które oferują prak­tycznie wszyscy usługodawcy, to kolejny dowód na to, że Pola­cy zaczynają zwracać uwagę na ceny. Dziś chodzenie do dyskon­tów nie jest wstydem, a raczej powodem do dumy. Młodzi lu­dzie ekscytują się tematyczny­mi tygodniami w Lidlu i promo­cjami w Biedronce.

Fakt, że tego typu sklepy poja­wiają się w centrum miast jest kolejnym dowodem na to, że erę delikatesów mamy już za sobą. Od pewnego czasu furo­rę robią strony, gdzie bezgotów­kowo można wymienić się przedmiotami lub usługami. -Dziś Adam pewnie trzy razy się zastanowi zanim wyrzuci stary telewizor na śmietnik. Prędzej go na coś wymieni, albo napra­wi metodą chałupniczą - kwitu­je dziennikarka.

Serial, który miał fatalny ko­niec

Natalia zawsze była najlepsza. We wszystkim. W liceum w Płoc­ku miała najlepsze stopnie, na studiach na wydziale prawa Uniwersytetu Warszawskiego stypendium rektora za wyniki w nauce, jako pierwsza dostała się na staż w międzynarodowej kancelarii, a potem etat.

30-letnia singielka pracy po­święcić mogła ponad 12 godzin dziennie. - Uwielbiałam moją firmę, codziennie rano jak na skrzydłach wbiegałam do ele­ganckiego lobby wieżowca, w którym mieściła się kancelaria. Po pracy spędzałam czas głów­nie ze znajomymi z biura. Uwielbialiśmy wspólne wyjaz­dy integracyjne, wigilie, hucz­nie obchodzone urodziny szefa. W szafie miałam właściwie tylko ubrania do pracy - koszu­le, garnitury, garsonki plus tro­chę casualu na piątek. Wszyst­ko dobrych marek, żadnych se­cond handów i przecen jak na studiach - wspomina Natalia.

W weekendy kobieta nadrabia­ła zaległości w papierach pro­wadzonych przez siebie spraw, a dla rozrywki i figury spędzała kilka godzin w ekskluzywnym klubie fitness. Ten okres w swoim życiu wspomina jak wizy­tę w raju. Spełnienie w pracy, rewelacyjna pensja, drobne, acz kosztowne przyjemności (Natalia uwielbia buty od pro­jektantów. Po nowe modele go­towa była jechać w weekend do Berlina).

- Myślałam, że tak będzie za­wsze. To była moja pierwsza praca, nie wiedziałam co to bez­robocie, pośredniak, niepew­ność jutra - mówi ze łzami w oczach. Kariera w kancelarii skończyła się z dnia na dzień. Borykająca się z trudnościami finansowymi firma zdecydowa­ła się ciąć koszty. Z każdego z działów zwolniono po kilka osób. W dziale prawa podatko­wego trafiło na nią i jeszcze jedną dziewczynę, która do firmy przyszła krótko po niej. - Kiedy wyszłam z gabinetu szefa z wypowiedzeniem w rękach myślałam, że to zły sen. To się nie mogło wydarzyć! - wspomi­na. - Największym rozczarowa­niem było to, że ja święcie wie­rzyłam, że im na mnie zależy, że należę do rodziny. Tyle lat wierności i poświęcenia nic dla nich nie znaczyło! - dodaje.

Natalia niemal z dnia na dzień musiała zmienić wszystko w swoim życiu. Jeszcze nigdy nie miała tyle wolnego czasu. Wcze­śniej praca szczelnie wypełnia­ła jej kalendarz, teraz puste dni ciągnęły się w nieskończoność. Początkowo Natalia szukała za­pomnienia w zakupach, jednak szybko zorientowała się, że przy takim trybie życia oszczęd­ności nie starczy na długo. Z za­kupów przerzuciła się na całe dnie w swym ukochanym klu­bie fitness... do czasu, aż musia­ła zawiesić swoje członkostwo, bo nie miała z czego opłacić abonamentu.

Zawsze zaradna i samodzielna, Natalia w końcu przyznała się do porażki i poprosiła rodziców o wsparcie. Ci pomogli ukocha­nej jedynaczce. Do dziś płacą jej ratę kredytu za mieszkanie na Powiślu, przy każdej okazji podsyłają kilkaset złotych. "Wydaj na przyjemności" - mówią. W rzeczywistości przy­zwyczajona no wysokiego po­ziomu życia dziewczyna prezen­ty od rodziców wydaje na jedze­nie z dyskontu i kursy doszkala­jące.

- Przyznaję, byłam klasycznym lemingiem, kochałam swoją pracę w korporacji, piłam latte z papierowego kubka, miałam Iphone’a. Ale mi było z tym do­brze! Chciałam być dziewczyną z serialu o prawnikach, świet­nie się ubierać i zbawiać świat. Teraz zostało mi upokarzające proszenie o jakąkolwiek pracę, jazda komunikacją miejską i ciuchy z zeszłego sezonu - wspomina Natalia.

Utrata pracy i symboliczna żałoba

- Praca zawsze była ważnym elementem życia człowieka. Dzięki niej zaspakajamy przede wszystkim potrzebę bez­pieczeństwa. Nierzadko jest ona też źródłem samorealizacji i spełnienia. Nie ma w tym nic złego, jednak problem zaczyna się wtedy, gdy staje się ona je­dynym źródłem gratyfikacji, jak na przykład w przypadku Nata­lii - mówi psycholog Agnieszka Kulczycka. - Warto pamiętać, że praca, bądź jej brak nie określa nas jako człowieka. Natalia w dużej mierze budowała obraz siebie na rzeczach powierz­chownych, które składały się na wysoki standard ich życia - dodaje ekspertka. Kryzys zawo­dowy i finansowy jak każda "utrata" wymaga przeżycia sym­bolicznej żałoby.

Widmo zaciągniętego na wiele lat kredytu hipotecznego, utrzy­manie rodziny są wyzwaniami przed którymi stają niedawno jeszcze uważający się za kró­lów życia młodzi Polacy. Wła­śnie młodzi ludzie najdotkliwiej odczuwają obniżenie stopy ży­ciowej. Wchodzący na rynek pracy w okresie wzrostu gospo­darczego mieszkańcy dużych i średnich miast po prostu nie wiedzieli co to niedostatek. Ad­aptacja do nowych warunków nie jest łatwa i pociąga za sobą poważne psychiczne konse­kwencje.

....

Ci akurat spadli z wysoka a co z tymi ktorzy stracili zrodlo utrzymania !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:13, 27 Mar 2013    Temat postu:

Kryzys zagląda Polakom do talerzy

Spowolnienie widać już w decyzjach zakupowych. W menu coraz rzadziej gości mięso - informuje "Rzeczpospolita".

W styczniu i lutym 2013 r. sprzedaż detaliczna żywności i napojów, liczona w cenach stałych, spadła rok do roku odpowiednio o 3,6 i 0,8 proc - podaje GUS. Dla porównania przed rokiem w tych samych miesiącach sprzedaż rosła o 6,1 i 3 proc.

- Rosnące koszty życia i pogorszenie się sytuacji dochodowej sprawiają, że Polacy maja coraz mniej pieniędzy na żywność - mówi Krystyna Świetlik z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej (IERiGŻ).

Kryzysowe zaciskanie pasa widać szczególnie na rynku mięsa. Z najnowszej prognozy IERiGŻ wynika, że w 2013 r. przeciętny Polak zje 39 kg wieprzowiny. Tak niskiego spożycia tego mięsa nie było w naszym kraju od ośmiu lat.

Nasz apetyt na schab i szynkę był już wyraźniej mniejszy w ubiegłym roku. Statystyczny mieszkaniec naszego kraju zjadł wówczas 40 kg wieprzowiny, wobec 42,5 kg rok wcześniej.

Kryzys może zatrzymać natomiast spadki sprzedaży pieczywa. Sprzyjać temu powinno ograniczenie wydatków na żywność w gastronomii. IERiGŻ uważa, że spożycie produktów zbożowych per capita zatrzyma się w tym roku na poziomie 107,5 kg. W 2012 r. zmalało o 0,5 kg.

....

To nie krysys . To celowa robota RPP ale takich wybraliscie !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:36, 29 Mar 2013    Temat postu:

Oszczędzamy też na świętach

Do tej pory Polacy na świętach nie oszczędzali. Teraz jest już inaczej. Jedynie co piąty z nas wyda na Wielkanoc więcej niż rok temu - informuje "Rzeczpospolita".
Z badania serwisu Ceneo wynika, że tylko 21,5 proc. Polaków na Wielkanoc chce wydać więcej niż rok temu. Handlowcy spodziewają się więc spadku zakupów o 5 proc., do ok. 11 mld zł. Więcej niż co trzeci Polak wybierze produkty marek własnych sieci, tańszych nawet o 30 proc. - wynika z badania Payback.

- Wiele produktów potrzebnych do przygotowania wielkanocnych potraw jest tańszych lub podrożało niewiele w stosunku do 2012 r. - powiedziała gazecie Krystyna Świetlik z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej (IERiGŻ). Jajka są tańsze o 6,2 proc. i kosztują średnio 60 groszy za sztukę. Spadły też ceny cukru, mięsa drobiowego i nabiału. O 4 proc. zdrożała wieprzowina, a o ok. 1,5 proc. mąka. Droższe są jednak warzywa.

Spowolnienie odciska piętno na wydatkach Polaków na żywność nie tylko w okresie świątecznym. Ekonomiści nie wykluczają, że w tym roku kupimy mniej wódki, piwa, nabiału oraz wieprzowiny.

W tej sytuacji ratunkiem dla firm spożywczych może być eksport. Według najnowszej prognozy IERiGŻ w 2013 r. eksport produktów rolnych i spożywczych z Polski ma wzrosnąć o ok. 4 proc., do 18,2 mld euro.

....

Tak nas schlodzili bydlaki .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 3 z 9

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy