Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 14:44, 16 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Terlikowski: Spokojnie z tą kompromitacją, czyli sprytne zagranie „Wyborczej”
Dodane przez: Redakcja Fronda.pl
Inaczej niż Seweryn Popławski nie czuję zażenowania, gdy czytam „Maszerowanie jest podniecające”. A nie odczuwam go, bowiem mam świadomość, że tekst Grzegorza Szymanika jest elementem kampanii propagandowej prowadzonej przez „Gazetę Wyborczą” i budowania w jej czytelnikach wrażenia, że narodowcy są ogromnym zagrożeniem.
Ten tekst nie miał być i nie był pochwałą młodości czy przełamywaniem stereotypów. Nikt też nie oczekiwał od autora, żeby pokazał prawdziwy obraz młodych kobiet konserwatystek. Konserwatywne kobiety mogłoby przez przypadek kogoś przyciągnąć, pokazać odmienne oblicze czy uświadomić, że zdecydowaną większość uczestników Marszu Niepodległości stanowili normalni, sympatyczni ludzie. Taki przekaz zaś nie wchodzi w grę w zideologizowanej do bólu „Gazecie Wyborczej”. Jeśli więc zdecydowała się ona na pokazanie kobiet-konserwatystek, to wyłącznie po to, by je obrzydzić.
I to się jej – trzeba przyznać – udało. Panie mówią różne, niekiedy niespecjalnie mądre rzeczy. Chwalą Łukaszenkę, odrzucają prawo do głosowania dla bezrobotnych czy sugerują, że niekiedy dla dobra wspólnoty trzeba poświęcać jednostki. A czytelnikowi, szczególnie z kręgu „Gazety Wyborczej” cierpnie skóra. I uświadamia on sobie, jak wielkim zagrożeniem są narodowcy, i jak strasznie trzeba się ich bać. Mnie też nie podobają się niektóre z tych wypowiedzi, ale wiem, jak się przygotowuje taki tekst, jak się wybiera bohaterów, i później wybiera cytaty. Szczególnie, gdy zamówienie wydawcy jest jasne: obrzydzić marsz i środowiska z nim związane.
Takie spojrzenie na ten tekst pozwala zachować spokój. Nawet jeśli część z młodych kobiet mówi rzeczy dziwne, a część głosi poglądy całkowicie nie do zaakceptowania (choćby neopogaństwo), to trzeba pamiętać o tym, że nie stanowią one reprezentatywnej próbki ani maszerujących, ani młodych kobiet o poglądach konserwatywnych czy narodowych. Znalezienie w każdym środowisku osób o skrajnych poglądach nie jest naprawdę trudne. Wystarczyłoby chwilę poszukać a nawet w młodzieżówce PO znaleźliby się ludzie o ekscentrycznych czy dziwnych poglądach. Z analizy poglądów działaczy Ruchu Palikota można by zaś zrobić niezły dreszczowiec. I dlatego apeluje do Seweryna Popławskiego: Panie Sewerynie spokojnie z tym zażenowaniem. Proszę je zostawić na poważniejsze momenty i trudniejsze sprawy, niż na sprytnie spreparowany tekst z „Wysokich Obcasów”.
Tomasz P. Terlikowski
....
Tak sie robi propagande zreszta nazistowska . Wyborcza pokazuje ze jest nazistowska .
Przypominam ze osoby dla ktorych jezyk nie jest narzedziem codziennej pracy sa slabi w tej dziedzinie . Ciezko im sformulowac wypowiedz i brzmi ona glupio . Nic dziwnego . Gdyby redaktorzy Wyborczej mieli namalowac obraz np. taki jak Matejko to wyszla by kupa smiechu . I co z tego ? Nic .
Z tego wynika nazim Wyborczej stad czekamy na ich upadek . Dosc nazizmu .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:22, 18 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Słabe dane z polskiej gospodarki .
Zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw rdr spadło o 0,3 proc. wobec oczekiwań na poziomie 0,2 proc. Wynagrodzenia wzrosły o 2,7 proc. Analitycy spodziewali się 2,95 proc.
W poprzednim miesiącu dane wyniosły odpowiednio 0,0 oraz 2,8 proc.
Przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w listopadzie 2012 r. wyniosło 3780,64 zł.
Inflacja wyniosła w tym samym okresie 2,8 proc. Oznacza to, że realny spadek wynagrodzeń wyniósł 0,1 proc.
- Nie widzimy symptomów poprawy na rynku pracy. W kolejnych miesiącach dynamika wynagrodzeń powinna się nadal stopniowo obniżać - twierdzi Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista BRE Banku.
- Efektem takich kiepskich danych o wynagrodzeniu jest bardzo słaba konsumpcja - mówi w TVN CNBC Rafał Benecki, główny ekonomista ING BS. Spodziewa się on, że w najbliższych miesiącach płace nie będą rosły w tempie wyższym niż 3 proc.
W kwestii zatrudnienia Benecki jest zdania, że optymizm firm odbiegał od tego, co działo się na rynku. W najbliższym czasie nastąpi korekta oczekiwań firm i w związku z tym pogorszenie sytuacji na rynku pracy.
Zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw wyniosło 5,497 mln ludzi. Po raz pierwszy od grudnia 2010 roku spadło do poziomu poniżej 5,5 mln.
- Dane potwierdzają, że sytuacja na rynku pracy dalej się pogarsza, co oznacza, że nie grozi nam wzrost presji płacowej i efektów drugiej rundy. Kolejne obniżki stóp są uzasadnione i konieczne, następnej z nich niezmiennie spodziewamy się już w styczniu - twierdzą w komentarzu analitycy Banku Zachodniego WBK S.A.
- Uważamy, że efekt drugiego rzędu płynący z rynku pracy wygeneruje drugą falę osłabienia popytu wewnętrznego. Historycznie rzecz biorąc spadki zatrudnienia idą w parze z ograniczeniem wykorzystania także innych czynników produkcji, w tym kapitału, a więc tym samym zniechęcają do inwestycji. Efektem będzie płytka recesja na początku 2013 roku - dodaje Marcin Mazurek, starszy analityk BRE Banku.
....
No i gdzie niby ten wzrost PKB ? Place minus 0 ,1 zatrudnienie minus 0,3 co daje minus 0,4 . Czyli PKB jakies minus 0,2 .
Schlodzili .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:49, 02 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Najwięcej bankructw od 8 lat
W 2012 r. zbankrutowało o jedną piątą firm więcej niż rok wcześniej, wynika z danych Coface Poland, na które powołuje się "Dziennik Gazeta Prawna". Polskie sądy ogłosiły bankructwa 877 przedsiębiorstw. To wynik najgorszy od 8 lat.
Za ponad 20-procentową dynamikę wzrostu liczby bankructw odpowiedzialne są głównie dwa sektory. Pierwszy - to branża budowlana. Z rynku zniknęło 218 przedsiębiorstw, o 53 proc. więcej niż w 2011 r. Upadali deweloperzy, którzy mają problem ze sprzedażą mieszkań wybudowanych w ostatnich dwóch latach oraz duże firmy zajmujące się inwestycjami infrastrukturalnymi.
Drugą z branż, z podobnym udziałem w ogólnej liczbie bankructw, jest handel detaliczny. Upadłość ogłosiło w sumie 208 firm - o ponad 15 proc. więcej niż w 2011 r.
Eksperci twierdzą, że w tym roku liczba bankrutujących przedsiębiorstw będzie nadal wysoka i znacznie się zmniejszać dopiero w 2014 r.
>>>>
Tak ! 2013 to bedzie MASAKRA !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:17, 07 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Coraz więcej młodych dorosłych Polaków nie chce uniezależniać się od rodziców
Polak jest jak Włoch, jeśli chodzi o niewielką chęć uniezależnienia się od rodziców. W 2011 r. z mamą i tatą mieszkało 44,4 proc. osób w wieku 25-34 lata - donosi "Dziennik Gazeta Prawna", powołując się na dane GUS.
W ten sposób żyje już ponad 2,8 mln młodych dorosłych Polaków, czyli o 8 pkt proc. więcej niż w 2005 r.
Według ekspertów wpływa na to sytuacja gospodarcza Polski - wielu młodych nie ma pracy, a ci, którzy ją mają, niewiele zarabiają. - Nie stać ich na samodzielność, nie mają zdolności kredytowej, nie mogą sobie pozwolić ani na kupno mieszkania, ani nawet na wynajęcie go - mówi socjolog z UW dr Małgorzata Sikorska.
Ale młodzi zostają też z rodzicami dla wygody. - Wychowali się we względnym dobrobycie. Sytuacja, w której przeszliby na własne utrzymanie, byłaby dla nich obniżeniem standardu życia. Dla wielu z nich to trudne do zaakceptowania - wskazuje dr Tomasz Grzyb, psycholog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
Jak wynika z danych Eurostatu, większy niż w Polsce odsetek dorosłych dzieci mieszkających z rodzicami notują: Słowacja (56,4 proc.), Bułgaria (55,7), Malta (51,9), Grecja (50,7), Portugalia (46,3) oraz Włochy (44,7).
>>>>
A jak sie maja uniezaleznic ? Jako bezdomni ???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:18, 07 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Komornicy mają coraz więcej pracy
Rośnie liczba blokowanych przez komorników kont bankowych dłużników. Choć nie ma jeszcze danych za 2012 r., Krajowa Rada Komornicza szacuje, że blokad mogło być nawet 4,5 mln, czyli prawie 20 proc. więcej niż rok wcześniej - donosi "Dziennik Gazeta Prawna".
- Niemal połowa dłużników to klienci parabanków, którzy wpadli w pętlę kredytową - mówi rzecznik KRK Robert Damski. Najczęściej ofiarami takich pożyczek są osoby starsze, mieszkające na wsi lub w małych miejscowościach.
Drugą rosnącą grupą, której komornicy zajmują emerytury lub płace, są osoby mające zaległe rachunki za telefon, energię, a ostatnio nawet za abonament RTV. Trzecia grupa to osoby poręczające kredyty.
Według przedstawicieli KRK w tym roku należy się spodziewać większej liczby zajęć rachunków, a także skarg na czynności komornicze. Jak mówi Damski, niestety wraz ze wzrostem liczby komorników, w zawodzie pojawia się coraz więcej ludzi działających nieetycznie, po to by ściągnąć dług i więcej zarobić.
Jak wylicza "DGP", obecnie jest 1050 komorników (w 2005 r. było ich 600), a w tym roku ich liczba jeszcze się zwiększy o ok. 100.
>>>>
Eksmisji tez bedzie wiecej ! A to zescie sobie urzadzili k raj swoimi glupimi glosowaniami .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:21, 08 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Liczba upadłości w '12 wzrosła o 28 proc. rdr, w '13 wzrośnie o 10 proc.
Liczba upadłości w 2013 r. wzrośnie o 10 proc. rdr, po tym jak w 2012 roku wyniosła 941, o 28 proc. więcej niż rok wcześniej - wynika z raportu firmy Euler Hermes.
"Spodziewany wzrost liczby upadłości w Polsce (w 2013 roku - PAP) wyniesie ok. 10 proc., ale to mniejsze tempo wzrostu ich liczby nie jest wynikiem poprawy sytuacji, ale raczej wysokiego poziomu odniesienia z 2012 roku. Przynajmniej w najbliższych miesiącach nic nie zapowiada przełomu, którym byłby większy dopływ gotówki na rynek. Tego zdecydowanego impulsu nie zapewni ani popyt eksportowy, ani krajowy (w ostatnich miesiącach de facto kurczący się, a nie rosnący w stosunku rocznym). Trudno też się spodziewać impulsu inwestycyjnego, skoro banki ograniczają nawet finansowanie działalności bieżącej przedsiębiorstw, a wszyscy byli świadkami spektakularnej porażki inwestycji publicznych (w sensie ich efektu dla sektora budowlanego)" - powiedział cytowany w informacji prasowej Tomasz Starus, dyrektor Biura Oceny Ryzyka i główny analityk w Towarzystwie Ubezpieczeń Euler Hermes.
Euler Hermes, na podstawie oficjalnych danych z Monitora Sądowego i Gospodarczego podsumował liczbę upadłości firm w Polsce w 2012 roku na poziomie 941 przypadków (w tym 81 ogłoszeń o upadłościach w grudniu).
"Jest to o 28 proc. więcej niż w roku 2011 i jednocześnie najwięcej upadłości działających w Polsce firm od 2004 roku. Wzrost ten był też większy niż w Hiszpanii (24 proc.), a zbliżony do poziomu greckiego (30 proc.). Jedynie w Portugalii skala wzrostu upadłości firm była zdecydowanie wyższa (43 proc.). W większości krajów europejskich liczba upadłości przedsiębiorstw w 2012 roku zmieniała się minimalnie - w tempie kilku procent (przy czym także zmniejszała się, np. w Niemczech)" - napisano.
....
Super coraz lepiej . Super polityka schladzania .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:28, 10 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Stracone złudzenia
Rok 2012 miał być dla sektora budowlanego czasem wielkiego boomu, związanego m.in. z kulminacją inwestycji, realizowanych przed EURO 2012. Jednak bilans pokazuje, że stało się inaczej.
Jak podaje portal eGospodarka, niemal co trzecia upadłość w 2012 roku dotyczyła branży budowlanej. Główną przyczyną trudności finansowych przedsiębiorstw z tego sektora są narastające problemy z zatorami płatniczymi. Dotykają one także coraz bardziej ich partnerów. Hurtownicy budowlani np. odnotowali w ciągu roku wzrost przeterminowanych należności. Sięga on już 12,9 proc., a średni termin realizowania płatności wynosi 85 dni - wynika z analizy Euler Hermes.
Ciężar długów
Rośnie zadłużenie branży budowlanej. W porównaniu z rokiem 2011 liczba firm z tego sektora, notowanych w Krajowym Rejestrze Długów, wzrosła o 23 proc. Ich zadłużenie to setki milionów złotych. Na liście dłużników znajduje się blisko 10 tys. firm budowlanych z całej Polski. Rekordzista ma prawie 6 milionów złotych długu.
- Wielkie kontrakty, realizowane przez firmy z sektora budowlanego, paradoksalnie stały się główną przyczyną ich trudności finansowych, co ma silne przełożenie na ich otoczenie biznesowe - powiedział Michał Modrzejewski, dyrektor w Dziale Analiz Branżowych Euler Hermes. - Przykładem takiej zależności są hurtownie budowlane, które stanowią kluczowe ogniwo w procesie zamówień. Obecnie realizują one swoje zobowiązania wobec producentów materiałów budowlanych bardziej terminowo niż ich klienci. To powoduje, że hurtownie stały się buforem opóźnień płatniczych, które blokują przedostanie się problemów finansowych do segmentu producentów.
Jak wynika z najnowszego badania "Portfel Należności Polskich Przedsiębiorstw", zrealizowanego przez Krajowy Rejestr Długów i Konferencję Przedsiębiorstw Finansowych, problem zatorów płatniczych narasta w całej gospodarce, ale w budownictwie jest najbardziej dotkliwy. O ile w całej gospodarce 24,9 proc. przedsiębiorstw wskazuje, że ma coraz większe kłopoty z otrzymaniem na czas należności, to w budownictwie problem ten dotyka 30,2 proc. firm i jest to najwyższy wskaźnik spośród wszystkich branż.
Czy infrastruktura wyhamuje?
- Sytuacja branży budowlanej jest trudna - konkluduje Marcin Gołębiowsk z ASM - Centrum Badań i Analiz Rynku Sp. z o.o. - Dynamika produkcji budowlano-montażowej kolejny kwartał z rzędu bardzo znacząco spada i jest o blisko 5 proc. niższa niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Jest to związane z bardzo słabą sytuacją na rynku mieszkaniowym - ogromną nadpodażą nowych mieszkań - a także z coraz gorszą sytuacją w inwestycjach infrastrukturalnych. - To przekłada się na spadek zaufania do branży budowlanej w całości, a także zmniejsza zdolność firm do podejmowania nowych projektów inwestycyjnych - powiedział Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej SA.
Infrastruktura transportowa stanowiła łącznie 32,1 proc. ogółu produkcji budowlano-montażowej. Jednak wiadomo, że jej rozwój, związany z dotacjami unijnymi, ulegnie zahamowaniu. Obecnie 38 proc. środków unijnych, przekazywanych Polsce, jest przeznaczanych na transport. W nowej perspektywie budżetowej 2014-2020 podział pieniędzy przewiduje zmniejszenie środków na inwestycje drogowe. Jaki los czeka budownictwo inżynieryjne w tej sytuacji?
Z pewnością dalsze losy budownictwa inżynieryjnego zależne są od wprowadzenia w życie nowych programów wsparcia sektora budowlanego. Od kilku lat zauważalne jest ożywienie w branżach proponujących energooszczędne rozwiązania dla budownictwa, a regulacje prawne wręcz zmuszają inwestorów do stosowania takich materiałów i urządzeń, które zapewniają optymalne wykorzystanie energii. Spodziewany jest duży wzrost funduszy przeznaczonych na gospodarkę niskoemisyjną, odnawialne źródła energii i ocieplanie budynków.
Budownictwo pasywne znajdzie się w głównym nurcie. Istnieje szansa na to, że inwestycje energetyczne w pewnym stopniu wypełnią lukę po kontraktach drogowych. Jednakże należy pamiętać, iż w branży tej nie dojdzie do takiej koncentracji realizowanych projektów, jak miało to miejsce w przypadku inwestycji drogowych. Projekty energetyczne zostaną bardziej rozłożone w czasie. Premiowane będą przedsięwzięcia innowacyjne w związku z kolejnym europejskim programem "Horizon 2020 - the Framework Programme for Research and Innovation", który rozpocznie się 1 stycznia 2014 i na finansowanie badań oraz innowacji zakłada budżet w wysokości 80 mld euro.
Stan niepewności
- Można być niemal pewnym, że najbliższa przyszłość branży budowlanej w Polsce to okres dużego niepokoju, niepewności i wielu zagrożeń - uważa Piotr Reguła, prezes zarządu Grupy Attic z Krakowa. - Część zagrożeń wynika z sytuacji gospodarczej w Europie, kryzysu finansowego i zawirowań politycznych. Negatywne konsekwencje tej sytuacji coraz mocniej docierają do naszej gospodarki, a najmocniej uderzą właśnie w branżę budowlaną, która jest papierkiem lakmusowym sytuacji ekonomicznej. Niestety, w perspektywie najbliższych kilkunastu miesięcy nie widać jakichkolwiek pozytywnych sygnałów, a pojawiają się wciąż nowe zagrożenia.
Ale Polska ma również swoje, specyficzne problemy. Problemem roku 2012 oraz lat kolejnych jest zakończenie działań inwestycyjnych w ramach przygotowań do EURO 2012. Spadek liczby kontraktów oraz uwolnienie dużej ilości siły roboczej z segmentu budownictwa drogowego może spowodować jeszcze większą konkurencję na rynku wykonawczym. A to w konsekwencji spowoduje dalszy spadek cen dla wykonawców i wzrost usług o najniższym poziomie, jakości czy nawet tzw. fuszerek.
Poważnym problemem, a może nawet najważniejszym, jest polityka kredytowa banków, bardzo zachowawcza, niechętnie nastawiona do wszelkich działań inwestycyjnych, w szczególności w segmencie budownictwa mieszkaniowego. Spadek możliwości kredytowych przeciętnego Polaka jest już faktem, teraz musimy oczekiwać konsekwencji tego na rynku deweloperskim, a spadek wsparcia kredytowego firm skutkuje zamrażaniem trwających inwestycji i niepodejmowaniem nowych.
Kolejny niekorzystny element to fakt, że dalej jedynym kryterium przetargowym w segmencie inwestycji publicznych jest najniższa cena. Nawet wbrew rozsądkowi, wbrew logice i bezpieczeństwu, wbrew jakimkolwiek rachunkom ekonomicznym. Niska cena kontraktowa wymusza na firmach wykonawczych poszukiwanie coraz tańszych rozwiązań, mniej kosztownych materiałów i technologii, zatrudniania taniej siły roboczej w miejsce fachowców i wykształconej kadry. Skutki takich działań obserwujemy na co dzień, czy to przy realizacji inwestycji drogowych, czy przemysłowych i mieszkaniowych.
- I tu dotykamy jeszcze jednego niepokojącego elementu, który wynika z wieloletnich zaniedbań, stale się pogłębiających - kryzysu w edukacji budowlanej - uważa Piotr Reguła . - Kryzys ten dotyczy zarówno sposobu kształcenia, braku promocji zawodów budowlanych, braku nowoczesnej bazy szkoleniowej, jak i braku chęci do podnoszenia kwalifikacji, szukania nowych, lepszych, energooszczędnych technologii. A ponieważ kryzys nie sprzyja inwestowaniu także w edukację, mamy swego rodzaju pat i brak łatwych, szybkich rozwiązań.
Wydaje się, że bez stabilizacji politycznej i gospodarczej w skali co najmniej europejskiej nie ma przesłanek do rozwoju i przełamania trendu spadkowego w budownictwie. Tylko stabilizacja może zapewnić zwiększenie ilości pieniądza na rynku i wywołać optymizm konsumencki. Czy w takim razie należy kolejne kilka lat uznać za stracone dla firm z branży budowlanej? Niekoniecznie - firmy zmuszone kryzysem - powinny wykorzystać czas do intensywnej pracy reorganizacyjnej. Możemy mieć tylko nadzieję, że pozytywne trendy pojawią się na przełomie lat 2013-2014 i utrzymają się długo.
...
Mial byc bum a byl nawet Wielki Bum . Wysadzili branze w powietrze . Takich wybraliscie ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:53, 14 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
W Polsce upadają zarówno bardzo duże, jak bardzo małe firmy
W Polsce upadają firmy zarówno bardzo duże, jak i te bardzo małe. W 2012 roku zanotowano znaczny wzrost bankructw tego typu spółek.
Jak wynika z danych firmy Euler Hermes w ubiegłym roku upadło 941 spółek, czyli o blisko 1/3 więcej niż rok wcześniej. Jeden z autorów raportu Grzegorz Błachnio podkreśla w wypowiedzi dla Informacyjnej Agencji Radiowej, że w Polsce nie ma firm o bezpiecznej skali działalności.
Może to świadczyć o tym, że kryzys, który coraz bardziej daje się gospodarce we znaki ma bardziej oblicze finansowe, a nie popytowe.
Analitycy Euler Hermes spodziewają się, że w tym roku liczba upadłości będzie nadal rosła, ale wolniej niż w 2012 roku. Podkreślają przy tym, że nie będzie to wynikiem poprawy sytuacji, ale bardziej wysokiego poziomu bankructw w ubiegłym roku.
....
Teraz beda tylko takie wiesci .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:23, 15 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Nie widać końca zwolnień. Bezrobocie sięgnie 15 proc.?
Słabsza dynamika PKB, szybciej spadająca inflacja i rosnące bezrobocie - to obraz polskiej gospodarki w 2013 roku, która będzie w gorszym stanie niż wydawało się jeszcze trzy miesiące temu.
Jeszcze w październiku główny ekonomista X-Trade Brokers Przemysław Kwiecień prognozował, że wzrost gospodarczy w Polsce w 2013 roku wyniesie 1,5 proc. r/r, dziś już zakłada, że będzie to 1,3 proc. Najsłabszy będzie pierwszy kwartał, kiedy wzrost PKB wyniesie jedynie 0,5 proc.
- W ciągu ostatnich trzech miesięcy zobaczyliśmy załamanie konsumpcji w III kwartale, co zaskoczyło wszystkich. Dynamika konsumpcji spadła z 1 proc. r/r w II kwartale do 0,1 proc. r/r w III kwartale i to jest jedna z przyczyn pogorszenia prognoz - tłumaczy Kwiecień.
2013 rok minie niestety pod znakiem zwolnień pracowników, a zdaniem Przemysława Kwietnia bezrobocie na koniec 2013 roku wyniesie 14,3 proc. (w listopadzie 2012 roku wyniosło ono 12,9 proc. po wzroście z 12,5 proc. miesiąc wcześniej). A to jeszcze nie koniec, ponieważ szczyt przypadnie prawdopodobnie dopiero w pierwszym kwartale 2014 roku i wtedy stopa bezrobocia wzrośnie nawet do 15 proc. - Dopóki nasza gospodarka rozwija się poniżej potencjału, który ja szacuję na 4 proc., bezrobocie będzie rosło - mówi ekonomista.
Należy przypomnieć, że w IV kwartale przyspieszył spadek zatrudnienia, co w efekcie prowadzi do niskiej dynamiki wynagrodzeń, a z kolei negatywnie wpływa na dynamikę konsumpcji.
W tym roku nie ma co liczyć również na poprawę sytuacji na rynku walutowym. - Prognozowaliśmy jesienią zeszłego roku osłabienie złotego, które nie nastąpiło i złoty utrzymywał się na stabilnym poziomie, jednak moim zdaniem umiarkowanie osłabienie polskiej waluty jeszcze nastąpi w tym roku - mówi Przemysław Kwiecień.
...
Czyli zloty za mocny a eksport od tego upada . Czyli bezrobocie . Wszystko sie przelicza na bezrobocie bo wbrew bredniom uczelnianych matołów to nie wskazniki sie licza tylko ludzie . Gospodarka nie ma innego sensu niz ludzie . Kto twierdzi inaczej staje w jednym szeregu z Hitlerami Stalinami Leninami i haslami typu Arbeit macht frei ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:56, 17 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
dr Maciej Krzak | Biznes.pl
Najgorszy rok dla wzrostu gospodarczego Polski
To nie będzie dobry rok dla polskiej gospodarki. Możliwe jest najniższe tempo wzrostu gospodarczego od 20 lat, nastąpiło bowiem załamanie popytu konsumpcyjnego i jego odbudowa będzie stopniowa. Dno dopiero przed nami.
Tę konstatację formułuję wziąwszy pod uwagę bezprecedensowy spadek dynamiki wydatków na konsumpcję w roku 2012. Tak marnej dynamiki wzrostu jak w 2012 r. konsumpcja prywatna nie odnotowała od początku transformacji w 1990 roku. To źle wróży wzrostowi PKB, bo przestała być jego stabilizatorem jak to bywa zwykle. Tak było w 2009 r. i 2001 r., a zatem w okresach stagnacji, kiedy to tempo kształtowało się nieco powyżej 2% rocznie, a według moich przewidywań wyniosło poniżej 1% w 2012 r. Całkowite spożycie, w którym wlicza się konsumpcję zbiorową, podniosło się zapewne jeszcze mniej. Tymczasem spożycie ogółem stanowi ponad 79% PKB w tym spożycie indywidualne - ponad 60%. Raczej trudno jest liczyć na odbicie konsumpcji w 2013 r., z różnych przyczyn. Ponieważ skala spadku akumulacji brutto (inwestycji razem ze zmianą zapasów) będzie zbliżona do lat stagnacji 2001 i 2009, podobnie jak nadwyżka w eksporcie, to PKB wzrośnie mniej niż w tych latach, kiedy podniósł się o 1,4% i 1,7%.
A teraz garść szczegółów tej ponurej prognozy. Dane o zmianie PKB w IV kwartale 2012 r. poznamy dopiero pod koniec lutego i dopiero wtedy będzie można autorytatywnie ustalić, czy gospodarka dalej spowalniała, czy ten trend został zatrzymany w III kwartale ub. r. Trzeba więc cofnąć się do dostępnych danych o PKB za III kwartał, które chociaż zaskoczyły mnie pozytywnie, bo nie potwierdziły hamowania dynamiki, nie były jednak korzystne. Dno aktywności gospodarczej jest zatem ciągle przed nami, a nie za nami.
Sądząc bowiem po danych miesięcznych, opisujących aktywność gospodarczą w IV kwartale, dotyczących produkcji przemysłowej, wytwórczości budownictwa, obrotów w handlu detalicznym i innych usługach - był on słabszy pod względem dynamiki PKB niż III kwartał, więc gospodarka po krótkiej przerwie hamowała nadal. I obawiam się, że tak będzie jeszcze przynajmniej przez I kwartał 2013 r., gdyż negatywne trendy nie ulegną rychłej zmianie. Nadal będą spadały inwestycje prywatne wobec oczekiwań słabego popytu, a publiczne inwestycje infrastrukturalne nie odegrają żadnej roli, bo rząd je wygaszał i nie zdąży przestawić zwrotnic. Wydatki na prywatną konsumpcję nie będą miały z czego rosnąć, bo zwiększa się bezrobocie, a dynamika siły nabywczej wynagrodzeń jest bliska zeru. Może troszkę poprawi tę relację silniejszy niż oczekiwany spadek inflacji, bo negocjacje płacowe uwzględniają te wyższe oczekiwania. In minus działają też wyższe obciążenia podatkowe: likwidacja ulg, kolejne zamrożenie progów podatkowych. Kredyty konsumpcyjne notują ujemną dynamikę, więc nie będą w stanie zneutralizować negatywnego wpływu omówionych czynników. I tak będzie jeszcze przez co najmniej jeden a może nawet dwa kwartały.
Ten wniosek o kontynuacji negatywnych trendów wyciągam nie tylko na podstawie inercji gospodarki, która zachowuje się jak wielki tankowiec i potrzebuje dużo czasu, aby wykonać skręt, ale nawet bardziej na podstawie ciągłego spadku indeksów koniunktury przede wszystkim GUS, ale i NBP. Nastroje są podłe, spadają zamówienia, a w tej sytuacji trudno jest spodziewać się raptownego odwrócenia tendencji spadkowych, bo przedsiębiorcy wstrzymują się z inwestycjami, zmniejszają popyt na kredyt i przestają zatrudniać nowych pracowników. Zupełnie zamarły inwestycje budowlane, w tym mieszkaniowe.
....
Tak kraj zniszczyli zwyrodnialcy z RPP . Bezkarnie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:13, 18 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
GUS: Wynagrodzenia w firmach wzrosły o 2,4% r/r zatrudnienie spadło o 0,5% w XII
Przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w grudniu 2012 roku wzrosło o 8,8% w stosunku do poprzedniego miesiąca, a w ujęciu rocznym wzrosło o 2,4% i wyniosło 4111,69 zł, podał Główny Urząd Statystyczny (GUS).
Przeciętne zatrudnienie w przedsiębiorstwach w grudniu spadło o 0,4% wobec poprzedniego miesiąca, a w ujęciu rocznym zmniejszyło się o 0,5% i wyniosło 5474,2 tys. osób, podał GUS.
Dziewięciu analityków ankietowanych przez ISBnews spodziewało się, że spadek zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw wyniósł 0,3-0,6% r/r przy średniej na poziomie 0,44% (wobec 0,3% spadku r/r w listopadzie).
Ci sami ekonomiści oczekiwali, że wynagrodzenia w tym sektorze w ostatnim miesiącu zwiększyły się o 0,3-3,2% r/r, przy średniej na poziomie 2,02% r/r (wobec 2,7% w listopadzie).
>>>>
Kolejne efekty zbrodni RPP ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:03, 24 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Agata Kołodziej
Złe dane z polskiej gospodarki. Spadek sprzedaży
Sprzedaż detaliczna spadła w grudniu o 2,5 proc. r/r, czyli dużo bardziej niż się spodziewano, natomiast stopa bezrobocia zgodnie z oczekiwaniami rynku wyniosła 13,4 proc. - podał dziś Główny Urząd Statystyczny w komunikacie.
W grudniu 2012 roku sprzedaż detaliczna spadła o 2,5 proc. r/r wobec wzrostu o 2,4 proc. w poprzednim miesiącu. Tak złych danych nikt się nie spodziewał. Analitycy prognozowali, że sprzedaż detaliczna wzrosła w grudniu o 1,4 proc.
W ujęciu miesięcznym sprzedaż wzrosła o 15,1 proc.
- Dane o sprzedaży detalicznej okazały się bardzo słabe i w dodatku nie można tu wskazać jednej przyczyny, sprzedaż spadała we wszystkich kategoriach - komentuje Piotr Łysienia z Banku Pocztowego. - Widać również, że sprzedaż w niewyspecjalizowanych sklepach, czyli marketach i dyskontach, która jeszcze niedawno "ciągnęła" sprzedaż, teraz również spada - dodaje ekonomista.
Stopa bezrobocia natomiast wyniosła w grudniu 13,4 proc. To wynik zgodny z oczekiwaniami rynkowymi i gorszy niż miesiąc wcześniej, kiedy stopa bezrobocia wyniosła 12,9 proc. Nieco lepszych danych spodziewało się Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, które na początku stycznia podało, że stopa bezrobocia w grudniu wzrosła do 13,3 proc.
Na koniec grudnia liczba zarejestrowanych bezrobotnych wyniosła 2 mln 136,8 tys. osób. To o 3,8 proc. więcej niż jeszcze w listopadzie i o 7,8 proc. więcej niż w grudniu 2011 roku. Tak wysoki poziom bezrobocia GUS odnotował ostatni raz w lutym 2012 roku.
A będzie jeszcze gorzej. Bank Pocztowy szacuje, że na koniec 2013 roku stopa bezrobocia wzrośnie do 13,7-13,8 proc. - Szczytu spodziewamy się w marcu ze względów sezonowych. Wtedy bezrobocie może sięgnąć 14,4-14,5 proc. - mówi Piotr Łysienia.
...
Coraz lepiej . Trzeba nam jeszcze tylko przyjac euro i przescigniemy Grecje . Mundrych mamy gosci w polityce na luczelniach i mediach .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:39, 04 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Banki dobiją polską gospodarkę?
Przestaliśmy spłacać pożyczki. Udział złych kredytów jest w Polsce najwyższy od ośmiu lat. Dalszy ich wzrost może pociągnąć na dno słabsze banki. Ich bankructwo dobiłoby polską gospodarkę.
PKB coraz bliższy zera, rośnie bezrobocie, spadają obroty firm. Wszystko to sprawia, że klientom coraz trudniej spłacać zaciągnięte pożyczki. Już prawie 8 proc. kredytów zaciągniętych w polskich bankach jest zagrożonych. Według prognozy UniCredit w 2013 r. ich udział wzrośnie do 8,5 proc. - i to w przypadku realizacji pozytywnego scenariusza dla polskiej gospodarki. Jeśli coś pójdzie nie tak, kłopoty będą mieć nie tylko banki, ale my wszyscy. O sprawie pisze "Puls Biznesu".
Polacy najgorzej spłacają zobowiązania konsumpcyjne. Z danych KNF wynika, że w 2012 r. zagrożona jest co szósta taka pożyczka. Niewiele lepiej wygląda spłata kredytów nieruchomościowych przez firmy. Najrzetelniejszymi dłużnikami wciąż są gospodarstwa domowe posiadające kredyty hipoteczne - tylko 2,7 proc. z nich jest niespłacana. Sęk w tym, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy liczba zagrożonych pożyczek tego rodzaju wzrosła o niemal jedną czwartą. Ekonomiści uważają, że niespłacane kredyty to największe zagrożenie dla gospodarki Polski i całej Europy Środkowo-Wschodniej.
- Wysoka stopa opóźnionych kredytów to obciążenie, które nie pozwala tutejszym bankom zwiększać akcji kredytowej i ciąży gospodarce. Bankowi nadzorcy muszą dać bankom bodziec, by te mogły pozbyć się nierokujących długów. Inaczej ten balast będzie ciążył bankom w nieskończoność i region wejdzie w okres straconej dekady, jak w Japonii - "Puls Biznesu" cytuje Piroska Nagy, ekonomistę EBOiR.
W większości państw Europy Środkowo-Wschodniej sytuacja jest gorsza niż w naszym kraju. Na Ukrainie zagrożony jest co trzeci kredyt, na Węgrzech, w Rumunii i Bułgarii co piąty. Średnia dla całego regionu wynosi 13,5 proc.
Być może relatywnie dobra sytuacja w Polce (w 2013 r. lepiej ma być tylko w Estonii, Słowacji i Czechach) sprawia, że polscy bankierzy nie widzą problemów do niepokoju.
- Choć skala zagrożonych kredytów rośnie, to nie mamy jeszcze do czynienia z poziomami, które mogłyby zachwiać naszym systemem finansowym. Sektor bankowy jako całość jest stabilny - przekonuje Tomasz Kaczor, główny ekonomista BGK.
A co jeśli kryzys wymknie się spod kontroli? Nie bez powodu chyba Ministerstwo Finansów forsuje utworzenie Bankowego Funduszu Gwarancyjnego Bis.
>>>>
Tak rzekomo banki zarabiaja na wysokich stopach . Bo niby kredyty sa wysoko oprocentowane . SA I DLATEGO NIESPLACAJA ! Tak tumanom bankowym oplaca sie chciwosc !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:20, 05 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Tak źle jeszcze nie było. Wielki apel o karmę dla zwierząt
Do siedziby Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami zaczęli przychodzić mieszkańcy, których nie stać na wyżywienie i leczenie swoich psów - informuje "Dziennik Polski".
Tak dramatycznej sytuacji w Krakowskim Towarzystwie Opieki nad Zwierzętami jeszcze nie było. Nie ma dnia, aby na ul. Floriańską 53 nie przyszło przynajmniej kilka osób z prośbą o pomoc w utrzymaniu ich pupili.
Tymczasem magazyny KTOZ świecą pustkami. - To bardzo niebezpieczna sytuacja. Azyl już jest przepełniony. Nie możemy dopuścić do sytuacji, że trafią tam także zwierzęta, które mają domy. Musimy zorganizować interwencyjną zbiórkę żywności - twierdzi Barbara Grzywacz, kierownik KTOZ.
KTOZ wydaje wprawdzie karmę, ale tylko dla opiekunów społecznych, m.in. dzikich kotów (niektórzy mają pod opieką nawet 20-30 zwierząt). Co miesiąc pobierają oni nawet kilkaset kilogramów karmy. By wesprzeć ubożejących właścicieli psów i kotów, KTOZ potrzebuje drugie tyle.
Pracownicy Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami zauważają, że często im biedniejszy człowiek, tym bardziej dba o swojego pupila.
>>>>
Na ludzi nie ma . Co tam zwierzeta .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:31, 06 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Ewa Wesołowska | Biznes.pl
Obłowić się na bankrutach
Reuters
Fala upadłości, która w ubiegłym roku zatopiła ponad 940 firm, sprawiła, że na rynek trafiły setki domów, mieszkań, samochodów, linii produkcyjnych, maszyn i urządzeń po bankrutach. To okazja, by za niewielkie pieniądze zdobyć tani towar albo sprzęt potrzebny do rozpoczęcia nowej działalności gospodarczej.
Największe przeceny widać w branży budowlanej, w której tylko w ubiegłym roku upadłość ogłosiło 273 spółki. Prawie nowe koparki, dźwigi, profesjonalne maszyny do budowany dróg można dziś kupić za niespełna połowę ceny rynkowej. Np. żurawia wieżowego wartego u producenta ponad milion złotych wyceniono na 500-600 tys. zł, a prawie nową koparko - ładowarkę na 70 tys. zł ( nowa to ok. 150 tys. zł).
- Sęk w tym, że chętnych za zakupy jest niewielu - mówi Jerzy Sławek prezes Krajowej Izby Syndyków. - Miałem kilku klientów, którzy wpłacili wadium, ale wycofali się z umowy. Przedsiębiorcy jeszcze nie widzą światełka w tunelu dla tej branży.
Małym zainteresowaniem cieszy się też majątek po firmach produkujących wędliny i meble. Sławek od trzech lat próbuje znaleźć kupca na niewielką fabrykę mebli na Roztoczu. Na pierwszym przetargu chciał za nią 6 mln zł. Dzisiaj już tylko 2 mln zł.
Buty po bankrucie
Znacznie łatwiej jest spieniężyć majątek po firmach z branży handlowo - usługowej. Syndyk Marcin Krzemiński w ciągu kilku dni sprzedał ponad 1,5 tys. par butów z likwidowanej hurtowni pod Warszawą. Większość - po 4 zł za parę - kupili handlowcy. Teraz Krzemiński wyprzedaje towar z hurtowni sprzętu i materiałów pralniczych. I choć dał ogłoszenie dopiero w ubiegłym tygodniu, już ma kilka ofert zakupu proszków do prania, środków do impregnacji, a także nowych i używanych maszyn. |
Z kolei syndyk przeprowadzający upadłość spółki "Apteki Ogólnodostępne Glińscy" sprzedał niedawno regały apteczne, lady i chłodnie do przechowywania medykamentów za 34 tys. zł. Kupującym był przedsiębiorca z województwa kieleckiego, która otwiera właśnie dwie nowe apteki w Skarżysku Kamiennej.
Mają też w czym wybierać przedsiębiorcy, otwierający restauracje, zakłady fryzjerskie czy sklepy. Np. za prawie nowe wyposażenie salonu kosmetycznego ( pięć stanowisk fryzjerskich, stolik dla manikiurzystki oraz łóżko do masażu) syndyk chce tylko 9,5 tys. zł. Na nowy sprzęt trzeba by wyłożyć 3-5 razy tyle. Niewiele więcej trzeba zapłacić za wyposażenie restauracji, która kilka miesięcy temu splajtowała.
Samochód za 500 zł
Sporym zainteresowaniem cieszą się również organizowane przez syndyków licytacje samochodów. Świadczą o tym chociażby tłumy, które pojawiły się na aukcjach aut wchodzących w skład masy upadłościowej po firmie Amber Gold. Na ostatnią, która odbyła się pod koniec grudnia przyszło ponad 250 osób. W sumie syndykowi udało się sprzedać prawie 100 z wystawionych 139 pojazdów. Wiele z nich kupiły działające firmy.
Samochód po upadłej spółdzielni mieszkaniowej kupił też Szymon Dolęga z Warszawy - właściciel niewielkiej firmy przewozowej. - To była okazja znalazła, bo syndyk sprzedawał go za 500 zł - mówi. - Auto wprawdzie nie jeździ ale jak wyłożę 2 tys., zł, będzie chodziło jak zegarek. Na nowsze nie miałbym szans, a biznes warto rozwijać.
Co ciekawe, mimo zastoju w branży deweloperskiej, na rynku widać również zainteresowanie nieruchomościami po bankrutach. Zwłaszcza te w atrakcyjnych lokalizacjach i atrakcyjnych cenach znajdują nabywców. Syndyk Anna Szatner ma już kilku chętnych za zakup działki po upadłej spółdzielni budowlanej na Woli.
Choć fala bankructw oznacza wzrost bezrobocia i mniejsze wpływy z podatków od firm, to dla gospodarki ma też pozytywne znaczenie.
- Upadłości są jak kuracja oczyszczająca - uważa Robert Gwiazdowski, ekspert z Centrum im, Adama Smitha. - Z rynku znikają podmioty, które źle zarządzały majątkiem: np., zaciągnęły zbyt duże kredyty, przeinwestowały, postawiły na niewłaściwy produkt lub nieprawidłowo oceniły rynek. Teraz jest szansa, że ci, którzy przejmą ich majątek lepiej go wykorzystają. Z czasem rozwiną się, stworzą nowe miejsca pracy. I na tym polega postęp.
Nie każdego stać na nowe życie
Niestety, wszystko wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec fali bankructw. Z prognoz Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych wynika, że przy założeniu obniżenia tempa wzrostu gospodarczego w 2013 r. do poziomu 2,1 proc. oraz obniżenia wskaźnika rentowności obrotu netto firm do 2,5 proc., do końca przyszłego roku upadnie około 325 działalności gospodarczej. To o 60,1 proc. więcej niż przewidywały prognozy na 2012 rok (KUKE przewidziało 203 upadki). W całym 2013 roku liczba upadłości przekroczy 1300, czyli będzie o 45,1 proc większa niż w 2012 roku.
Liczba upadłości nie odzwierciedla jednak w pełni sytuacji na rynku. Wiele firm likwiduje działalność lub ją zawiesza nie ogłaszając bankructwa. Powód? Boją się trwającej z reguły kilka lat procedury, nieprzewidywalności jej efektów a także wysokich kosztów upadłości. Wielu przedsiębiorców po prostu nie stać na to, by upaść, oddłużyć się i zacząć życie gospodarcze na nowo. Po pierwsze trzeba złożyć wniosek do sądu, a po drugie, trzeba mieć pieniądze dla syndyka: chociażby na rachunki za telefon, na ogłoszenia o przetargach albo na wysyłanie urzędowych pism.
Długie procedury wysokie koszty sprawiają, że liczba firm, które decydują się na upadłość w Polsce jest jedną z najniższych w Europie. Z raportu przygotowanego przez Forum Obywatelskiego Rozwoju wynika np., że o ile w 2010 roku zanotowano ich w naszym kraju 630 to np. w niewielkiej Belgii było ich wówczas 9,6 tys, w Holandii - 7,3 tys. a w zamożnej Szwajcarii - 6,2 tys.
Upadłość do naprawy
W Polsce udział liczby ogłoszonych upadłości wśród liczby przedsiębiorstw wyrejestrowanych z REGON od października 2003 roku do końca 2011 wyniósł tylko 0,24 proc. i był jednym z najniższych w Europie. A to źle, bo firmy, które znikły z rynku z reguły zostawiły po sobie niespłacone długi, uniemożliwiające często ich właścicielom otworzenie nowego biznesu. Wielu z nich przechodzi do szarej strefy.
- W Polsce bankructwo stygmatyzuje, a właściciela upadłego przedsiębiorstwa uznaje się za nieudacznika, nie wnikając w to, co doprowadziło je do katastrofy - przyznaje Jerzy Sławek, prezes KIS.
W innych krajach procedura upadłościowa jest jednym z elementów gry rynkowej. Np. USA, Niemczech czy Francji firmy, które przeszły procedurę upadłościową i nadal funkcjonują, są w lepszej kondycji niż te, które nie mają takiego doświadczenia.
Dlatego trwają prace nad nowelizacją prawa upadłościowego i naprawczego. Ma ona m.in. umożliwić zadłużonym przedsiębiorcom złożenie w sądzie wniosku o zwolnienie z kosztów sądowych, wynoszących dziś 1000 zł (obecnie mają do tego prawo tylko osoby prowadzące działalność gospodarczą, ale spółki cywilne czy z ograniczoną odpowiedzialnością już nie). Trudniej też będzie wierzycielom złożyć wniosek o upadłość. Obecnie można to zrobić już wtedy, gdy firma nie zapłaciła dwóch faktur. Po nowelizacji będzie to możliwe dopiero wówczas, gdy przewaga zadłużenia nad majątkiem dłużnika będzie utrzymywała się przez co najmniej dwa lata.
Resort gospodarki , który przygotował projekt nowelizacji chce też, aby więcej było procedur naprawczych, a nie likwidacyjnych. Obecnie stanowią one niespełna kilka procent wszystkich postępowań. Krótszy ma też być proces likwidacyjno - naprawczy, W Polsce procedura upadłościowa trwa średnio trzy lata, podczas gdy w krajach OECD najwyżej 1,7 lat. Ponadto u nas z reguły kończy się likwidacją, gdzie indziej jest ona ostatecznością. Dzieje tak tylko wtedy, gdy wyczerpią się wszystkie dostępne możliwości utrzymania się firmy na rynku.
....
Koszmarny upadek gospodarki .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:51, 11 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Polacy szturmują lombardy
Zegarki, biżuteria, telewizory a nawet samochody i nieruchomości. Lombardy dają szybkie pożyczki pod prawie wszystko co ma wartość. Liczba ich klientów rośnie w miarę jak pogarsza się sytuacja gospodarcza i przybywa osób, które nie mają szans na pożyczkę w banku.
W lombardzie nikt nie pyta o zarobki. Biorą towar i od ręki wypłacają pieniądze. Z reguły nie więcej niż 40-50 proc. zastawu. Na przykład za markowy zegarek kupiony rok temu za 1000 zł właściciel lombardu w Koszalinie zaoferował 300 zł. Wyliczył też, że za każdy dzień pożyczki trzeba dodatkowo dopłacić 7 zł odsetek. Z kolei w lombardzie na warszawskim Tarchominie, w zamian za kolekcję okolicznościowych dwuzłotówek, pracownik zaproponował klientowi 100 zł. Odsetki za tydzień wyliczył na 5 zł, a na dwa tygodnie na 8 zł. Opłaty dla lombardu rosną wraz z kwotą pożyczki. Np. w lombardzie "Gdańsk" za 500 zł trzeba po tygodniu zapłacić 20 zł, a za miesiąc już 82 zł. To stosunkowo tanio, bo są też punkty, w których na pożyczenie 500 zł można zapłacić nawet 200 zł za miesiąc.
Niemal 80 proc. lombardowych pożyczek to kwoty nie przekraczające 500 zł. Ludzie biorą je na zapłacenie zaległych rachunków, rat, czasem na jedzenie. Niektórzy przychodzą po kilka razy w miesiącu. Tak jak młody chłopak w granatowej kurtce z kapturem, który przy mnie przyniósł odtwarzacz CD. Dostał za niego 200 zł i podpisał umowę na tydzień. - Szef spóźnił się z wypłatą, a za komórkę muszę zapłacić jeszcze dziś, bo mi zablokują - tłumaczył.
O tym, że liczba klientów lombardów rośnie świadczą też dane z raportu przygotowanego przez dr Piotra Białowolskiego z SGH, który przeanalizował rynek pożyczek pozabankowych. Wynika z niego, że ok. 20 proc. gospodarstw domowych nie ma szans na zaciągnięcie kredytu w banku, bo za mało zarabiają lub zostali wpisani na listy dłużników. I to właśnie oni stanowią główną klientelę parabanków i lombardów.
Lombard pożyczy na spłatę rat
Ale są też tacy, którzy zastawiają co miesiąc na kilka dni swój samochód, żeby zdobyć na pieniądze na spłatę rat albo mieszkania. Co więcej, coraz częściej w lombardach pojawiają się też drobni przedsiębiorcy, którzy zostawiają na kilka dni np. maszyny po to, by zdobyć pieniądze na podatki Ostatnio w jednym z gdańskich lombardów pojawił się właściciel hurtowni odzieżowej oddając pod zastaw kontener załadowany chińskimi tenisówkami, bo na gwałt potrzebował pieniędzy na opłaty celne. Do niedawna miał otwartą linię kredytową, ale ponieważ z powodów zatorów płatniczych spóźniał się ze spłatą, bank mu ją zablokował.
Zdecydowana większość klientów zwraca pożyczkę z odsetkami w wyznaczonym terminie, ale są też tacy, którzy nigdy nie zgłaszają się po zastaw. Wówczas taki przedmiot przechodzi na własność lombardu, a następnie trafia do komisu albo na aukcję na Allegro. Czasami w przylombardowych sklepach można trafić na prawdziwe okazje. Np. unikatowy zegarek Patek Philippe, za który w firmowym sklepie trzeba zapłacić ok. 2 tys. zł, jeden lombardów na warszawskiej Pradze sprzedał za 700 zł. Właściciel po prostu nie wiedział, co sprzedaje. Zysk ze sprzedaży przedmiotów nieodebranych jest większy niż z samych pożyczek. Nic więc dziwnego, że podczas gdy inni przedsiębiorcy notują spadek rentowności a często muszą walczyć o przeżycie, lombardy kwitną.
Jak grzyby po deszczu
Jeszcze pod koniec 2010 r. było w Polsce 10 tys. Dziś jest ich już ok. 15 tys. A może ich być nawet więcej, gdyż do udzielania pożyczek pod zastaw zabrały się ostatnio także kantory, punkty skupu złota, a nawet niektóre komisy. Wartość tego rynku szacowana jest już na 500 mln zł rocznie.
Najwięcej powstaje ich w miastach mających od 20 do 100 tys. mieszkańców i w mniej zamożnych dzielnicach dużych miast. Np. w Warszawie zagłębiem takich punktów jest Praga-Północ, ale wiele nowych wyrasta nawet w centrum - w Al. Jerozolimskich, przy ul. Marszałkowskiej, Jana Pawła czy Puławskiej. Powstają nawet całe sieci, takie jak np. Lombard, do której należy już ponad 100 punktów w całej Polsce.
Coraz więcej jest też tzw. mobilnych lombardów, które nie mają stałej siedziby, tylko strony internetowe. Wystarczy zadzwonić, by pracownik lombardu przyjechał do klienta o każdej porze dnia i nocy, na miejscu wycenił towar i wypłacił gotówkę.
Kryzys sprawia, że lombardowy biznes kwitnie również w innych krajach. W Stanach Zjednoczonych otwarto niedawno lombard Silver Dollar mieszczący się na powierzchni 2 tys. mkw. Trumfy święci też brytyjski internetowy lombard Borro, w którym w ubiegłym roku zastawiono kolekcję dzieł sztuki, pożyczając jej właścicielowi milion funtów. Największy ruch w lombardach zanotowano tuż przed świętami Bożego Narodzenia, bo klienci zastawiali cenne precjoza, by zdobyć pieniądze na prezenty dla najbliższych.
Obejść ustawę antylichwiarską
Ustawa antylichwiarska zabrania pożyczania pieniędzy na więcej niż 22 proc. rocznie. Jednak lombardy znalazły na to sposób. Zawierają po prostu z klientami umowę sprzedaży. Jest tam jednak zapis mówiący o tym, że klient może odstąpić od umowy w terminie 20 dni, ale musi zapłacić odstępne. Po odstąpieniu od umowy strony zwracają sobie to, co nawzajem świadczyły: klient dostaje z powrotem np. złoty pierścionek, a sam oddaje 300 zł, plus płaci np. 30 zł odstępnego od umowy. Właściciel lombardu zobowiązany jest prawem do prowadzenia ewidencji udzielonych pożyczek i wpłacanych odsetek. Musi też rejestrować kwoty wpłacone przez pożyczkobiorcę za każdym razem, gdy ten przychodzi, by przedłużyć termin wykupu zastawionego przedmiotu. Jeżeli klient nie odbierze zastawu, to do ewidencji pożyczek właściciel lombardu musi wpisać kwotę uzyskaną ze sprzedaży zastawionej rzeczy oraz prowizję, czyli różnicę między kwotą sprzedaży a kwotą udzielonej pożyczki.
...
Coraz fajniej sie robi .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:14, 13 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Spadek produkcji i zużycia stali w ubiegłym roku w Polsce
W 2012 r. zużycie stali w polskiej gospodarce wyniosło 10,38 mln ton i było o 6 proc. niższe niż odnotowane 2011 r. - szacuje Hutnicza Izba Przemysłowo-Handlowa. Krajowa produkcja stali surowej wyniosła 8,37 mln ton - o ok. 5 proc. mniej niż w poprzednim roku.
Z informacji przekazanych przez HIPH wynika, że od stycznia do listopada ubiegłego roku (to ostatnie dane, jakimi dysponuje Izba) polska gospodarka zużyła 9,5 mln ton stali, to siedmioprocentowy spadek w porównaniu z tym samym okresem roku 2011 r.
W całym 2011 r. krajowe zużycie stali sięgnęło 11 mln ton i było prawie o 11 proc. wyższe niż w 2010 r. W rekordowym roku 2007, kiedy polska gospodarka rozwijała się szybciej, roczne zapotrzebowanie na stal sięgało w Polsce 12 mln ton. Jeszcze na początku 2012 r. prognozowano, że roczne zużycie stali wzrośnie - mniej więcej o 3 proc.
"Sytuacja w przemyśle stalowym jest konsekwencją ogólnej sytuacji w gospodarce. Jeśli w gospodarce ma miejsce spowolnienie - które miało przyczyny zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne - odbija się to na kondycji hutnictwa" - powiedział PAP prezes HIPH Romuald Talarek.
Przypomniał, że duża część polskiej produkcji jest eksportowana do krajów Unii Europejskiej i jest oczywiste, że jeśli w państwach Wspólnoty jest spowolnienie, odbija się ono również niekorzystnie na sytuacji polskiego przemysłu stalowego.
Wpływ na krajowe hutnictwo miały jednak także uwarunkowania wewnętrzne. O ile pierwsza część roku była dobra - realizowano wtedy duże inwestycje infrastrukturalne, także te związane z Euro 2012 - później sytuacja pogorszyła się. W drugiej połowie 2012 r. inwestycje publiczne osłabły z powodu rządowych prób konsolidacji finansów publicznych oraz kończących się środków z funduszy strukturalnych w perspektywie budżetowej UE na lata 2007-13 - wskazał prezes Talarek.
Nie bez wpływu na sytuację w krajowym hutnictwie jest też narastający proceder wyłudzania podatku VAT w handlu stalą, w szczególności prętami zbrojeniowymi. Chodzi o przypadki wyłudzania zwrotu VAT-u na podstawie nierzetelnych dokumentów. Jak podkreśla HIPH, krajowi producenci nie są w stanie konkurować z zaniżonymi - bo wynikającymi z niepłacenia VAT-u - cenami wyrobów. Ostatnio zaapelowali do rządu o pilne zmiany w prawie, które powstrzymają oszustów.
W opinii prezesa Talarka w obecnym roku raczej jeszcze nie dojdzie do znaczącego ożywienia gospodarczego w UE, ale być może uwidocznią się już pierwsze oznaki poprawy koniunktury. Faktyczne ożywienie spodziewane jest w 2014 roku. Prezes HIPH liczy, że ważnym czynnikiem stymulującym rozwój będzie stosunkowo dobra kondycja gospodarki niemieckiej oraz eksport polskich produktów do krajów spoza Unii, gdzie nie ma takiego spowolnienia jak w samej Wspólnocie. Nadzieją na poprawę sytuacji w kraju są zapowiadane przez rząd - częściowo już rozpoczęte - inwestycje na kolei i w energetyce.
W ubiegłym roku polski przemysł stalowy zanotował ujemne saldo w obrotach z zagranicą. Od stycznia do listopada eksport wyrobów stalowych wyniósł 5,1 mln ton (o 10 proc. więcej niż w 11 miesiącach ubiegłego roku), a import - 7,3 mln ton (niższy o 1 proc.)
W całym ubiegłym roku na świecie wyprodukowano 1548 mln ton stali, o 1 proc. więcej niż w poprzednim roku. W samych Chinach wyprodukowano 717 mln ton, czyli o 3 proc. więcej niż przed rokiem.
>>>>
W Chinach to komunistyczne molochy tluka pseudostal .
A w Polsce mamy schlodzenie . Tak glosowaliscie...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:17, 13 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Z biedy odchodzi nam apetyt
Polskie rodziny ograniczyły konsumpcję wielu podstawowych produktów żywnościowych - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
W pierwszych trzech kwartałach 2012 r. miesięczne spożycie pieczywa liczone na osobę w gospodarstwie domowym spadło o 2,7 proc., mąki - o 2,5 proc., a kasz, ryżu i płatków - aż o 7,7 proc. - szacuje Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej na podstawie danych GUS.
Według analityków obniżyła się także konsumpcja m.in. ziemniaków (o 6,3 proc.), ryb i przetworów rybnych (o 5,6 proc.), jaj (o 1,3 proc.).
Spadek konsumpcji to efekt nie tylko wzrostu cen żywności, ale też innych produktów i usług - np. gazu, prądu, ciepła czy paliw.
"Ostatecznie inflacja była wyższa od wzrostu płac i budżety polskich rodzin zaczęły się realnie kurczyć. Musiały więc wprowadzić oszczędności m.in. ograniczając konsumpcję" - tłumaczy prof. Krystyna Świetlik z IERiGŻ.
Jak dodaje, spadek konsumpcji wielu produktów żywnościowych mógł wynikać też z tego, że rodziny ograniczyły ich marnotrawstwo. Jak się szacuje, aż 30 proc. żywności w Polsce ląduje w koszu.
>>>>
Skutki waszych glosowan w wyborach .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:13, 15 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Polacy mieli legalnie pracować w Szwecji. Zmuszano ich do kradzieży
Prokuratura postawiła zarzuty handlu ludźmi dziewięciu osobom, które oferowały mieszkańcom Opola legalną pracę w Szwecji, a w rzeczywistości zmuszali ich do kradzieży. Trzy osoby aresztowano.
Proceder zorganizowali b. mieszkańcy Opolszczyzny, którzy w latach 90. na stałe wyemigrowali do Szwecji, w werbunku pomagali im mieszkańcy województwa. Jak poinformowała prokuratura, wyszukiwali oni osoby bezrobotne, nie znające języków obcych, niezaradne życiowo. Już w Szwecji okazywały się uległe i łatwo było nimi sterować. Odbierano im dokumenty uniemożliwiając powrót do kraju.
- Na miejscu okazywało się, że żadna praca na nich nie czeka. Byli za to zmuszani do popełniania kradzieży, a jeśli się na to nie zgadzali, to do darmowej pracy na farmie na przedmieściach jednego ze szwedzkich miast - powiedział zastępca prokuratora okręgowego w Opolu Paweł Nowosielski.
Dodał, że z domów jednorodzinnych Polacy wynosili głównie sprzęt elektroniczny, odzież i żywność. - Ci, którzy dokonywali kradzieży, nie dostawali za to żadnej zapłaty. Co najwyżej dawano im alkohol albo papierosy. O wyżywienie musieli się troszczyć sami. Najczęściej po prostu je kradli - powiedział Nowosielski.
Skradzione rzeczy były przemycane do Polski. Część z nich stanowiła wynagrodzenie dla osób, które pomagały werbować potencjalnych pracowników.
Polacy byli zmuszani do ciężkiej, darmowej pracy
Jeśli któraś z osób nie zgadzała się na udział w przestępczym procederze, była wywożona na farmę na przedmieściach jednego ze szwedzkich miast. Tam zmuszano ją do ciężkiej, darmowej pracy; bito za próby ucieczki.
Na trop procederu udało się wpaść dzięki pracy operacyjnej policjantów z opolskiego CBŚ. Do tej pory ustalono kilkunastu pokrzywdzonych.
Zarzuty dla 9 osób
Zarzuty usłyszało dziewięć osób. Są to mieszkańcy woj. opolskiego pomagający w werbunku. Trzy z nich zostały aresztowane. Postawiono im zarzuty dotyczące handlu ludźmi, co jest zbrodnią i za co grozi kara pozbawienia wolności od 3 do 15 lat.
- Śledztwo mimo tego, że jest zaawansowane, w dalszym ciągu jest rozwojowe. Nad sprawą będzie teraz pracował polsko-szwedzki zespół prokuratorów. Jego zadaniem będzie ustalenie osób zamieszanych w ten proceder po stronie szwedzkiej - tłumaczył prokurator Nowosielski.
...
Tak wygladaja skutki dzialan tych bydlakow schladzajacych ekonomie . Za wszystko odpowiedza !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:07, 19 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Żaneta Gotowalska | Onet
Fala komentarzy na temat Polaków za granicą. "Nic mnie z Polską nie łączy"
W okresie 2000-2012 z miast na terenie Polski wymeldowało się 298,9 tys. osób. To tyle, ile liczy średniej wielkości polskie miasto. Ta informacja bardzo poruszyła użytkowników Onetu. Na forum pojawiło się ponad trzy tysiące komentarzy na ten temat. Jakie zdanie na temat życia w naszym kraju mają nasi użytkownicy?
Przeczytaj informację, która wywołała tak dużą dyskusję!
Z najnowszego spisu powszechnego wynika, że za granicą przez ponad rok przebywa 1,5 mln Polaków. Informacja ta wywołała ogromną falę dyskusji. Na forum Onetu użytkownicy w emocjonalnych wpisach komentują to, jak żyje im się za granicą i piszą o tym, jak oceniają funkcjonowanie naszego kraju.
"Nie wracaj. Nie masz do czego!"
"Marzena" pisze na forum, że jej pokolenie (rocznik 1973 - red.) było wychowywane w duchu patriotyzmu. "Ja sama jak słyszałam, że ktoś mówi coś złego o Polsce czy o nas, Polakach, zaraz reagowałam. Podatki musiały być płacone w Polsce, uważałam,że jeśli nie płacisz tutaj to powinieneś zostać pozbawiony naszej narodowości, no i temu podobne" - pisze.
Dodaje, że "od ładnych kilku lat zmieniła zupełnie zdanie". "Bandyckie państwo, niedbające o ludzi, niszczące przedsiębiorców, niszczące emerytów, rencistów, ludzi pracujących. Zachłanne! Wredne rządy wyprzedające nas po kawałku. Jedna rada. Masz możliwość? Spieprzaj stąd i nie wracaj! Nie masz do czego!" - kończy swój emocjonalny wpis.
"Polak pracuje za granicą jak parobek"
"Aisa" napisała, że "niestety taka jest prawda, że ludzi w Polsce już na nic nie stać". "Sama mieszkam od 7 lat w Wielkiej Brytanii. Tu sie urodziły moje dzieci, tu pracuję, płacę podatki i tu mnie stać opłacić mieszkanie, wakacje i jedzenie. Tęsknię za rodziną, ale niestety nie mam juz po co wracać, gdyż na Podkarpaciu panuje wysokie bezrobocie. Nie mam zamiaru zasilać grupy bezrobotnych" - napisała.
"Anna" ma zupełnie inne zdanie. "Polak pracuje za granicą jak parobek i się cieszy. Jak go szanować, jak sam siebie nie szanuje, swoich rodaków i swojego kraju takim gadaniem. Niech każdy powie szczerze co w sercu czuje będąc u obcych" - czytamy na forum.
"Nic mnie już z Polską nie łączy"
"Lilianna" odpowiedziała na ten wpis, że ją również wychowywano w duchu patriotyzmu. "Długo trwałam w błogiej nieświadomości. Dzisiaj wiem, że tam twoja ojczyzna, gdzie twój dom, który daje bezpieczeństwo i schronienie. Trudno być patriotą, jeśli pazerni rządzący wyrywają ludziom pracy przysłowiowy chleb z dłoni. Pustymi obietnicami nikt rodziny nie wykarmił" - stwierdziła.
Użytkownik "Polak-brzmi dumnie? Nie sądzę" napisał na forum, że też wyjechał z kraju i jest zadowolony. "Od kilku lat mieszkam w jednym z krajów skandynawskich. Poznałem język. Mam dobrą pracę. Szanują mnie jako pracownika, co się przekłada na dobrą wypłatę. Nic mnie już z Polską nie łączy, oprócz dalszej rodziny. Zastanawiam się nad zmianą obywatelstwa, żeby odciąć się od tego syfu jakim jest Polska" - napisał.
"W naszym kraju można się dorobić długów i garba"
"Piotr" napisał, że "nikt normalny, co wyjechał, już nie wróci, bo do czego". "Zarobki dla przeciętnego Kowalskiego jak w trzecim świecie, a ceny jak w »pierwszym« świecie. Koszty pracy astronomicznie wysokie (i wciąż rosną), do tego wciąż słyszy się o wprowadzaniu coraz więcej bezmyślnych podatków, itd. I gdzie ta »zielona wyspa«? Jak kraje zachodnie mają kryzys, to w jakim miejscu jest Polska? Utopia »zielonej wyspy«, to mit jak »szklane domy« z powieści Stefana Żeromskiego »Przedwiośnie«" - dodał.
"Paweł-m" prowadzi działalność gospodarczą w Polsce. "Powiem szczerze, że nasz rząd nie pomaga nic a nic tym, z których podatków żyją. ZUS-y ciągle idą w górę, pracy nikomu niestety nie mogę dać, bo mnie na to już nie stać. Rozważam już wyjazd za granicę do pracy, bo po pierwsze chcę jakoś godnie żyć, a po drugie mam już dość robienia na tych darmozjadów z »rządu«" - stwierdził. Dodał też, że jego zdaniem w Polsce "można się tylko dorobić długów, mandatów, kar z urzędu skarbowego no i przede wszystkim garba".
"Ten kraj to jedna wielka patologia"
"Najgorsze jest to, że nie ma już na tyle młodych, którzy mogli by wywołać powstanie i obalić ten rząd w cholerę" - pisze "Gigunia". "Dziś utrzymują ten system desperaci, ci którzy mają dzieci w tym chorym państwie oraz emeryci lub czekający na emeryturę. To oni pracują za te gówn... 1200zł na umowach śmieciowych. Nikt normalny nie będzie tu żył, bo ten kraj to jedna wielka patologia" - czytamy w emocjonalnym wpisie.
W podobnym tonie wypowiada się "Emerytka-niestety". "Niech młodzi wreszcie żyją w cywilizacji. Żałuję, że nie wyjechałam jak byłam młodsza, bo na tej dziadowskiej emeryturze, po ponad 30 latach pracy tylko wyć z głodu. Ci co nigdy nie pracowali mają niewiele mniej, a przynajmniej sie nie męczyli: z dojazdami, z wiązaniem końca z końcem, z zostawianiem dzieci bez opieki etc. Ojczyzna - to było niepotrzebne psychiczne obciążenie. Przedwojenne wychowanie mojej babci. Niech młodzi jadą w świat, nie będą żałować" - podkreśla na forum.
"Szkoda, bo bardzo kocham ten kraj"
"Diogenes" napisał ironicznie, że "ludzie psychicznie nie wytrzymują lekkości życia na zielonej wyspie". "Nie da się żyć na dłuższą metę w idealnym świecie" - pisze. "Meg31" pisze z kolei, że też myślała, że tutaj można się rozwijać. "Powoli dojrzewam do decyzji o wyjeździe. Podziwiam emigrantów - mi ciągle brakuje odwagi. Jednak jak pomyśle o emeryturze to strach mnie ogrania. Niestety nie mam rodziny, która mogłaby pomóc, nie mam mieszkania, lata mijają, a tu nie stać człowieka na w miarę normalne życie" - czytamy we wpisie.
"W Polsce nie dba się o młodych, kreatywnych ludzi mających potencjał. Wiem, bo swoim działaniem próbowałam dotrzeć do urzędników. Ci na niższym szczeblu mówią, że to super sprawa, ale u nas jest jak jest. To co się obserwuje przeraża. Złodziejstwo, kombinatorstwo, nieuczciwość. Myślałam że uczciwość popłaca, w Polsce to nie działa. Strasznie to przykre. Zamierzam się intensywnie uczyć angielskiego i chyba adios! Niech z mojej wiedzy i potencjału skorzysta inny kraj. Szkoda, bo bardzo kocham ten kraj" - dodaje na koniec.
>>>>
Tak glosujecie tak macie . Po co glosujecie na psychpatow i bydlakow z POPiS ? Lubicie bol ? Sado maso ? Mamy wlasna walute ktora nas chroni to za dobrze ? Glosujecie na bydlakow ktorzy wepchna nas w euro i nastapi holakust gorszy niz w Grecji ? N gosci ktorzy mianuja rozne Zyty czy Winieckie do RPP aby niszczyli stopami PKB ? A pozniej emigrujecie ? Jestescie banda swirow i psycholi .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:28, 25 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
GUS: nowe zamówienia w przemyśle w styczniu spadły o 5,7 proc. rdr
Nowe zamówienia w przemyśle w Polsce spadły w styczniu w ujęciu rocznym o 5,7 proc. po spadku o 12,4 proc. w grudniu 2012 r. - podał w poniedziałek GUS.
>>>>
Kolejne minusowe dane . Te oddzialuja NA PRZYSZLOSC czyli pokazuja produkce za 3 miesiace mniej wiecej !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:08, 28 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Nowy zawód w Polsce: wieczny stażysta
Im wyższe bezrobocie, tym więcej pojawia się ofert pracy dla stażystów i praktykantów. Kiedyś firmy urządzały nabory tylko przed wakacjami. Dziś zapotrzebowanie jest już przez cały rok. Na zarobek w takiej pracy jednak nie ma co liczyć - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Choć jest jeszcze zima, w czasie której zawsze spada zapotrzebowanie na pracowników i trwa rok akademicki, widać prawdziwy wysyp chętnych przygarnięcia praktykanta.
Właśnie to, że praktykanci są tanią czy wręcz bezpłatną siłą roboczą, jest przyczyną nagłego wysypu firm oferujących staże - zauważa "Dziennik Gazeta Prawna"
Kilka lat temu było więcej pracodawców, którzy płacili młodym pracownikom za staże. Teraz rynek jest ciężki, więc bardzo dużo młodych ludzi jest skłonnych w zamian za doświadczenie w CV pracować za darmo albo za symboliczne pieniądze - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Tak jak rośnie liczba firm poszukujących stażystów, tak jest też cały czas bardzo dużo młodych ludzi, którzy godzą się na taką pracę, czasem nawet przez kilka miesięcy w jednej firmie. Chętnych jest na tyle dużo, że można w nich przebierać.
Więcej w "Dzienniku Gazecie Prawnej"
...
Nowe schlodzeniowe zawody : starzysta praktykant itp. az do smierci bo emerytur nie bedzie . Glosujcie tak dalej !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:11, 01 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
KUKE: w lutym upadły 74 firmy; w '13 liczba upadłości może przekroczyć 1.300
W lutym upadły 74 firmy, a w całym 2013 roku liczba upadłości może przekroczyć 1.300 - podała w komunikacie Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych (KUKE).
"Zgodnie z przedmiotowymi danymi w samym miesiącu lutym opublikowano 74 orzeczenia o upadłości firm. Było to o 14,0 proc. mniej firm niż w styczniu, w którym zanotowano 86 upadłości oraz 4,2 proc. więcej niż w lutym 2012 r., w którym to zanotowano 71 takich zdarzeń. Niepokojący wzrost poziomu bankructw można zaobserwować w branżach: budowlanej, meblarskiej, produkcji wyrobów metalowych oraz kulturze, rozrywce i rekreacji" - napisano.
"Roczna dynamika wzrostu ilości upadłości przedsiębiorstw uległa spłaszczeniu, co jest efektem wolniejszego wchodzenia przez gospodarkę w spowolnienie niż zakładano. Świadczą o tym publikowane przez Główny Urząd Statystyczny dane odnośnie dynamiki PKB w IV kwartale 2012 (1,1 proc.), które są bardziej optymistyczne niż zakładały prognozy rynkowe. Biorąc pod uwagę, że pozostałe dane gospodarcze w postaci: zmniejszających się depozytów przedsiębiorstw, wzrastającego bezrobocia, niskiej dynamiki płac w firmach jak również niskiej dynamiki produkcji sprzedanej przemysłu świadczą o tym, iż przedsiębiorstwa znajdują się wciąż w trudnej sytuacji finansowej, jest zdecydowanie zbyt wcześnie, by móc rewidować prognozę KUKE, iż w całym roku liczba upadłości przekroczy 1.300" - dodano.
>>>>
Coraz fajniejsze dane ze schlodzonej gospodarki .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:09, 05 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Firmy mogą zmniejszyć koszty zatrudnienia nie zwalniając pracowników
Stosując odpowiednie narzędzia zarządzania można zmniejszyć koszty personalne w firmie o kilkanaście procent nie zwalniając żadnego pracownika - przekonują eksperci. O tym, jak skuteczniej zarządzać i rozwijać firmy, dyskutowano we wtorek w Katowicach.
Ze statystyk wynika, że w trudnym dla gospodarki okresie wiele firm redukuje zatrudnienie. W styczniu liczba bezrobotnych w woj. śląskim wzrosła o 16,7 tys. i była o 8,1 proc. wyższa niż w grudniu ubiegłego roku. W regionie bez pracy było ponad 222,1 tys. osób. Podczas wtorkowej konferencji "Biznes nabiera dynamiki" mówiono m.in. o działaniach, które pozwalają na redukcję kosztów bez zwolnień.
"Trzeba jednak pamiętać, że zmiany, szczególnie w sferze zarządzania personelem, są procesem długookresowym. Dużo trudniej zmienić coś w zakresie kosztów personalnych w firmie, niż np. w kosztach magazynowania czy produkcji, gdzie zmiany można wprowadzać z miesiąca na miesiąc; na zmiany w sferze HR (human resources - zasoby ludzkie) potrzeba więcej czasu" - wskazał dyrektor działu rozwoju firmy Work Service Krzysztof Inglot.
Jednym z takich działań, prowadzących do oszczędności, jest odpowiednia polityka służąca optymalizacji kosztów zwolnień chorobowych w firmie. Inglot podał przykład dużej, zatrudniającej ponad 6 tys. osób spółki, gdzie roczne oszczędności z tego tytułu sięgnęły 8 mln zł, czyli kilka procent. Roczny wskaźnik osób korzystających ze zwolnień chorobowych zmniejszył się tam z ponad 6 proc. do 1,9 proc. Osiągnięto to nie tylko w drodze kontroli zasadności tych zwolnień, ale także motywowania pracowników do mniejszej absencji.
"Staramy się wykluczyć z chorobowych, które mamy w organizacji, wszystkie te zwolnienia, które są nie do końca uczciwe. Szukamy tych chorobowych, które wynikają np. z mody na dorobienie sobie w trakcie wakacji albo z tego, że w okresie żniw trzeba pomóc rodzinie w zbiorach itp.(...). Zawsze jednak początek projektu opiera się o bodźce pozytywne, czyli np. nagrody za brak absencji" - wyjaśnił ekspert.
Inny obszar dotyczy analizy wynagrodzeń w firmie oraz oceny, czy wysokość płac ma charakter rynkowy. Z tym wiąże się analiza otoczenia - rynku pracy wokół firmy, bezrobocia w regionie itp. To prowadzi do wniosków dotyczących tego, co firma może uzyskać na rynku za pieniądze, które przeznacza na wynagrodzenia. To z kolei może przełożyć się na zmiany w systemie wynagradzania oraz aktualizację polityki motywacyjnej.
"Nawet, jeżeli nie obniżamy wynagrodzeń i nie wchodzimy w trudną sferę dyskusji na ten temat z partnerami społecznymi, chociaż to również jest możliwe, zawsze możemy podnieść wydajność i efektywność pracy, np. wprowadzając outsourcing. To również przekłada się na konkretne procenty oszczędności, wpływające na budżet" - wyjaśnił Inglot.
Oszczędności w tych dwóch obszarach - zwolnień chorobowych oraz systemu wynagrodzeń i outsourcingu - dochodzą z reguły do 10 proc. "10 proc. na całym rocznym funduszu wynagrodzeń w jednej firmie to setki tysięcy, jeśli nie miliony złotych. To bardzo duże oszczędności, które realizuje się nie wchodząc w żadne poważne zmiany strukturalne czy formalno-prawne. Dla przedsiębiorstwa oznacza to oddech w stanie kryzysu" - tłumaczył Inglot.
Jego zdaniem w skali firmy zatrudniającej około tysiąca osób pierwsze oszczędności z takich działań, idące w setki tysięcy złotych, można osiągnąć już po trzech miesiącach.
Z analiz rynkowych wynika, że w ostatnim czasie rośnie popyt na usługi firm doradczych w tej dziedzinie. Co ciekawe, z inicjatywą wychodzą najczęściej szefowie firm i dyrektorzy finansowi, podczas gdy szefom odpowiedzialnym za zarządzanie personelem czasem trudno dostrzec możliwości optymalizacji struktury, którą zarządzają. Gdy muszą szukać oszczędności, często szukają najłatwiejszych rozwiązań - jak zwolnienia pracowników - które wcale nie są najbardziej efektywne.
"Firmy - często z braku wiedzy - zastanawiają się, w jaki sposób zwolnić ludzi i ile da im to oszczędności, zamiast poszukać oszczędności, które nie wynikają ze zwolnienia. Tymczasem można nawet o kilkanaście procent zmniejszyć koszty personalne w firmie, nie zwalniając ani jednej osoby. To jest najcenniejsze, bo zostawiamy w firmie zasoby ludzkie i kompetencje, które będą potrzebne, gdy przyjdzie dobre zamówienie albo ożywienie gospodarcze" - wskazał ekspert.
Wtorkowa konferencja "Biznes nabiera dynamiki - jak kreować wzrost wartości przedsiębiorstwa" służyła zaprezentowaniu menedżerom metod i narzędzi, których wykorzystanie może mieć bezpośredni wpływ na zwiększenie dynamiki rozwoju firm. Eksperci na praktycznych przykładach pokazywali, jak skuteczniej zarządzać biznesem. Patronat nad konferencją objęła Polska Agencja Prasowa.
....
Tak wyglada schlodzenie a goscie ktorzy to zrobili biora po kilkadziesiat tysiecy miesiecznie .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 16:13, 17 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Budowlane domino pogrąży wiele firm
W 2012 r. sądy gospodarcze ogłosiły 219 upadłości polskich firm budowlanych. W porównaniu z rokiem ubiegłym stanowi to wzrost o ponad 53 proc. Taka sytuacja nie napawa optymizmem bowiem rynek budowlany znajduje się w największej recesji od lat.
Rok 2013 z całą pewnością będzie równie trudny jak miniony. Liczba upadłości będzie mocno zbliżona do tej z roku 2012 i z całą pewnością będzie oscylować w granicach 220. Przemawia za tym fakt ogólnej bardzo złej kondycji finansowej polskich firm budowlanych i spadku zamówień na projekty budowlane ze strony samorządu terytorialnego.
Strach i obawy o przyszłość
Branża budowlana od lat należy do tych, w których zatory płatnicze stanową największy problem. W roku 2012 odnotowano ponad 2,8 mld zł zaległości firm względem swoich kontrahentów. W porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego stanowi to wzrost o 4 proc. Jednocześnie odnotowano 14-proc. wzrost zgłoszonych dłużników.
W czerwcu 2012 r., pierwszy raz od blisko czterech lat, odnotowano spadek zadłużenia względem analogicznego okresu roku ubiegłego. Jednak nie nastąpiło to w wyniku poprawy sytuacji na rynku. W tym czasie byliśmy świadkami licznych protestów firm kooperujących przy budowie m.in. autostrady A2 i spektakularnego upadku chińskiego konsorcjum COVEC, jak również firm, które domagały się zaległych płatności przy budowie stadionów na EURO 2012. W tym okresie byliśmy świadkami również kilku spektakularnych upadłości dużych firm budowlanych. To wszystko spotęgowało strach i obawy o przyszłość. Z danych wywiadowni gospodarczej Bisnode Polska wynika, że firmy budowlane sprawdzają i są sprawdzane na potęgę. Szanują pieniądz, nie angażują się we współpracę z niepewnym kontrahentem. Pieniądze trzymają na kontach.
Najmniejsi płacą najgorzej
W Polsce zaledwie 34 proc. faktur było opłacanych w terminie. Tym samym blisko połowa miała opóźnienie nie większe niż 30 dni, co sytuuje nasz kraj raczej w końcu Europy. Zjawiskiem charakterystycznym dla Polski jest to, że najgorszymi płatnikami są najmniejsze firmy. Względem firm mikro zaledwie 33 proc. płatności dokonywanych jest na czas. Jednocześnie to właśnie te najmniejsze podmioty najdłużej wstrzymują środki pieniężne na własnych kontach. Blisko 10 proc. faktur ma znamiona opóźnienia powyżej czterech miesięcy.
Kto zyskuje na zatorach?
Przyczyn kłopotów w branży budowlanej upatruje się w pogarszającej się koniunkturze i znacznie mniejszej od oczekiwań liczbie zleceń ze strony sektora publicznego, co zmusza firmy budowlane do konkurowania ceną w postępowaniach przetargowych. Część firm budowlanych przyjmowała warunki przetargowe inwestycji, mimo że były trudne do spełnienia i teraz mają problemy z płynnością i kłopoty z zatorami.
Uwidocznił się efekt domina, jedna firma poprzez niepłacone zobowiązania ciągnie w dół swoich kontrahentów. Poza tym wydaje się, że przedsiębiorcy w ten sposób finansują swoją bieżącą działalność, traktując opóźnione płatności jako darmowy sposób na kredytowanie działalności. Siłą rzeczy wiele z nich ma problemy z rentownością. Część firm nie płaci faktur świadomie i w taki sposób finansują swoją bieżącą działalność. Dostają nieoprocentowaną pożyczkę. Co więcej, na tworzeniu zatorów płatniczych mogą nawet zarabiać pieniądze, którymi powinny opłacić rachunki. Środki te często trafiają na oprocentowane konta. Dlatego też uwidacznia się potrzeba ciągłej kontroli ze strony organu nadzorczego, który jest zaangażowany w proces inwestycyjny.
Stracą wszyscy
Problem zatorów płatniczych ma swoje źródło w trwającej od długiego czasu wojnie cenowej pomiędzy firmami budowlanymi. Dodatkowo, znacząco w ostatnim czasie pogarsza się koniunktura w branży. Spodziewana mniejsza liczba zleceń ze strony sektora publicznego zmusza firmy budowlane do dalszego konkurowania ze sobą ceną w postępowaniach przetargowych. Na to wszystko nakłada się problem utrzymującej się niepewności na rynkach finansowych i słabnącego złotego.
W związku z tym w kolejnych latach spadnie liczba inwestycji ze strony sektora publicznego, a brak ożywienia w inwestycjach ze strony sektora prywatnego nie napawa optymizmem. Daremnie szukać firmy, która oficjalnie przyznaje się do celowego opóźniania płatności. Jednak zjawisko to jest dość powszechne. Wydaje się, że firmy, szczególnie te znajdujące się w bardzo trudnej sytuacji na rynku, ratują się przeterminowywaniem swoich zobowiązań względem kontrahentów, twardo negocjując z podwykonawcami oraz dostawcami materiałów. To wpływa bowiem w bezpośredni sposób na obniżenie kosztów realizacji kontraktu. A w obliczu mniejszej liczny przetargów, rywalizacja cenowa o nowe zlecenia będzie bardzo ostra, ze szkodą dla wszystkich stron w procesie inwestycyjnym.
Kto kogo finansuje
Należy zaznaczyć, że dodatkową przyczyną narastającego kłopotu zatorów płatniczych jest narzucenie w przetargach przez podmioty samorządu terytorialnego firmom budowlanym warunków płatności polegających na rozliczeniu lwiej części prac dopiero po wykonaniu całości inwestycji, w miejsce dotychczasowych rozliczeń etapowych. W efekcie generalny wykonawca jest zmuszony do finansowania projektu w czasie jego realizacji. Taki sposób rozliczeniowy, szczególnie w przypadkach długotrwałych i kosztownych budów, w bezpośredni sposób wpływa na kondycję finansową firm realizujących projekt. Nie bez znaczenia jest również to, że ogromna część firm budowlanych angażuje się w nierentowne dla nich projekty. Biorąc pod uwagę fakt, że sektor ten charakteryzuje się dość niskimi marżami i długim terminem płatności przekraczającym nawet trzy miesiące, przedsiębiorstwa zmuszone są do samodzielnego finansowania prac kwotami, które nie rzadko przekraczają ich możliwości finansowe.
Tomasz Starzyk
Autor jest pracownikiem Bisnode Polska, współpracuje także z wywiadownią gospodarczą Dun and Bradstreet Poland
....
RPP schlodzila i oto efekt .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:28, 18 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Najnowsze dane GUS: Zatrudnienie w dół
Przeciętne zatrudnienie w przedsiębiorstwach w lutym spadło o 0,2% wobec poprzedniego miesiąca, a w ujęciu rocznym zmniejszyło się o 0,8% i wyniosło 5497,4 tys. osób, podał GUS.
....
No to mamy schladzanie .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 12:26, 22 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Trudna sytuacja w Polsce. Bezrobocie rośnie, sprzedaż się kurczy
Bezrobocie w lutym znowu wzrosło do 14,4 proc. - poinformował dziś GUS. Jednocześnie sprzedaż detaliczna spadła o 0,8 proc. r/r. To bardzo słabe dane, które pokazują, że sytuacja w polskiej gospodarce będzie w tym roku naprawdę trudna. Czy przez to stopy procentowe będą jeszcze niższe?
Główny Urząd Statystyczny poinformował dziś, że bezrobocie w lutym wzrosło do 14,4 proc. wobec 14,2 proc. w styczniu.
Liczba zarejestrowanych bezrobotnych na koniec lutego wyniosła 2 mln 336,7 tys., czyli była wyższa o 1,8 proc. niż w styczniu. W ujęciu rocznym wzrost wyniósł 7,8 proc.
Ostatnio na rynku panują obawy o to, czy stopa bezrobocia w tym roku zbliży się do psychologicznej granicy 15 proc.
- W najbliższych miesiącach miejsce będzie miał sezonowy spadek bezrobocia, jednak pozostanie ono na poziomach wyższych niż notowane w ostatnich latach - uważa Piotr Łysienia, ekonomista Banku Pocztowego.
Sprzedaż detaliczna spadła w lutym o 0,8 proc. w odniesieniu do analogicznego okresu w ubiegłym roku. To wynik dużo gorszy niż w styczniu, kiedy sprzedaż wzrosła o 3,1 proc. r/r. To również dużo gorzej niż spodziewał się rynek, ten bowiem oczekiwał spowolnienia wzrostu dynamiki sprzedaży do 0,4 proc, tymczasem mieliśmy do czynienia z kurczeniem się sprzedaży detalicznej.
- Na uwagę zasługuje wyraźny spadek sprzedaży w sklepach niewyspecjalizowanych i spadek sprzedaży samochodów po wyraźnym odbiciu w styczniu związany z wyprzedażą rocznika 2012 - podkreśla Łysienia. - Z dzisiejszych danych wyłania się obraz gospodarki, w której trudna sytuacja na rynku pracy w znaczący sposób negatywnie wpływa na konsumpcję prywatną. Proces odbudowy oszczędności gospodarstw domowych oraz ograniczenia w dostępie do kredytów konsumpcyjnych również przyczynią się do słabszych odczytów sprzedaży detalicznej i ten efekt będzie widoczny również w kolejnych miesiącach - dodaje ekonomista.
W wynikach sprzedaży widać bardzo wyraźne spowolnienie w polskiej gospodarce. Dla porównania w 2012 roku sprzedaż detaliczna rosła w tempie 5,6 proc., a w 2011 roku - 11,6 proc.
....
No to macie schlodzenie . Tak sie glosowalo !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:08, 26 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Leming w kryzysie
Poznajcie Adama i Natalię. Jeszcze niedawno oboje byli królami miejskiego życia. Własny świetnie prosperujący biznes i etat w międzynarodowej korporacji zapewniały im życie na wysokiej stopie. Sushi, spa, zagraniczne wyjazdy, to była ich codzienność. Kiedy ich branżę dotknął kryzys, w swoim życiu musieli zmienić niemal wszystko.
Czy posiada pan kartę stałego klienta? - ta formułka wypowiadana przez kasjerów w jednym z dyskontów jak zły sen dudni w głowie Adama. Jeszcze niedawno zakupy robił w internetowym sklepie, gdzie duńskie masło kosztowało 10 złotych. Kryzys zmusił go do przerzucenia się na dużo tańszy dyskont. Ostatnio spotkał tam nawet ukraińską sprzątaczkę, która do niedawna prasowała mu raz w tygodniu koszule. Z jej usług też musiał zrezygnować. Z nich i z tysiąca innych rzeczy, które przed kryzysem były zwyczajną codziennością. Powód? Jego świetnie jeszcze nie tak dawno prosperująca firma popadła w poważne tarapaty.
Adam w 2008 roku skończył budownictwo na Politechnice Gdańskiej. Już na ostatnim roku rodzice namówili go, by złożył wniosek do Unii Europejskiej o dofinansowanie własnego biznesu, firmy projektującej i montującej systemy wentylacyjne. Po wypełnieniu tony dokumentów i godzinach szkoleń wreszcie się udało. Pierwsze zlecenia pojawiły się jeszcze przed przeprowadzką do nowego biura.
Klientów przysyłali ojciec Adama, który był kierownikiem wielkich budów i pracująca w wydziale urzędu miasta mama. Interes się kręcił, póki koniunktura budowlana na trójmiejskim rynku budowlanym dopisywała. Firma Adama przez 3 lata zainstalowała system wentylacyjny w niemal setce restauracji, hoteli, pensjonatów i barów w całym województwie.
Adam kupił mieszkanie na strzeżonym osiedlu zaraz przy morzu. Kredyt go nie przerażał, w końcu wszyscy wokół powtarzali mu, że jest jak Ritchie Rich. Weekendy spędzał w Sopocie lub latał zabawić się do Warszawy. Na imprezach spędzał każdy piątkowy i sobotni wieczór, bo ustalił zasadę, że w weekendy nie pracuje. Odmawiał więc klientom, którym zależało na montażu właśnie w wolny dzień. W ten sposób stracił co najmniej kilku dużych kontrahentów.
Wtedy mógł sobie jeszcze na to pozwolić. Dziś nigdy nie popełniłby tego błędu. Kiedy skończyły się inwestycje związane z Euro 2012 czekająca zwykle cierpliwie kolejka klientów wyparowała. Na początku, latem 2012, Adam myślał, że to tylko sezonowy przestój, że zaraz wszystko wróci do normy. Wyjechał więc ze swoją dziewczyną na miesiąc wakacji do Maroka. Jesienią nic się nie zmieniło, dlatego chłopak wpadł w panikę. Oszczędności nie miał, bo szybko upłynniał gotówkę -ubrania, jedzenie w restauracjach, raty kredytu i oczywiście na pensje pracowników oraz utrzymanie biura.
Już w październiku musiał zwolnić jednego z dwóch monterów. Teraz, oprócz projektowania i zamawiania sprzętu, sam jeździł go instalować. Zaraz potem zrezygnował z usług firmy księgowej, bo nie było go na to stać. Od tej pory papierami zajęła się mama. W grudniu, by spłacić zaległą ratę kredytu za mieszkanie, przyjął zlecenie jako podwykonawca na budowie w Kielcach. Przyzwyczajony do luksusowych hoteli opłacanych złotą kartą kredytową Adam musiał zadowolić się tygodniem w hotelu robotniczym, gdzie pokój dzielił z panem Zbyszkiem, ostatnim pozostałym w firmie monterem.
Badania ekonomistów nie pozostawiają złudzeń: według komunikatu podanego przez Instytut Rozwoju Gospodarczego SGH I kwartał 2013 roku będzie dla sektora budowlanego kolejnym kwartałem spadków. "Obecnie poprawę sytuacji gospodarczej lub poprawę sytuacji panującej w budownictwie widzi tylko 1,6 proc. zakładów, pogorszenie natomiast - 77 proc. w odniesieniu do gospodarki i 80 proc. w odniesieniu do budownictwa", czytamy w raporcie.
Dzisiaj życie Adama wygląda zupełnie inaczej niż jeszcze rok temu. Przede wszystkim dużo więcej pracuje. Luksus spędzanych na imprezach weekendów to przeszłość. Oprócz pracy fizycznej do jego obowiązków należy teraz także po części księgowość - po ciężkiej chorobie mama nie może mu już w tym pomagać. Z szefa wypłacającego premie swoim pracownikom, stał się oglądającym każdą złotówkę człowiekiem od wszystkiego. Z kilkuosobowej firmy pozostał tylko on i pan Zbyszek, który zamiast pełnym etatem musiał zadowolić się połową. Również restauracje i modne kluby, do których zabierał swoją narzeczoną, zamienili na filmowe wieczory z DVD i tańsze gotowanie w domu.
Przewóz osób zamiast taksówki
- Kryzys mocno przekłada się na życie miejskie - mówi Olga Święcicka, dziennikarka zajmująca się kulturą miejską. - W miejscu drogich lokali powstają bary typu bistro, gdzie za mniejszą cenę w trochę gorszych warunkach można zjeść coś dobrego. Przysłowiowe "lemingi", którym powinęła się noga podczas kredytowych zawirowań, zamiast ekskluzywnych lokali wybierają tańsze opcje. Jakiś czas temu pojawiła się moda na jedzenie śniadań w mieście. Zamiast jednak skromnych zestawów restauratorzy oferują bufet "jesz ile chcesz". W ten sposób kuszą klientów, którym portfel nie pozwala już na gastronomiczne szaleństwa.
Święcicka wskazuje też inne sposoby, których chwytają się młode ofiary kryzysu. Zamiast taksówki wybierają szemrany "przewóz osób", zamiast wyjścia do kina szukają ofert typu "tani poniedziałek" czy "dwa bilety w cenie jednego". Karty lojalnościowe, które oferują praktycznie wszyscy usługodawcy, to kolejny dowód na to, że Polacy zaczynają zwracać uwagę na ceny. Dziś chodzenie do dyskontów nie jest wstydem, a raczej powodem do dumy. Młodzi ludzie ekscytują się tematycznymi tygodniami w Lidlu i promocjami w Biedronce.
Fakt, że tego typu sklepy pojawiają się w centrum miast jest kolejnym dowodem na to, że erę delikatesów mamy już za sobą. Od pewnego czasu furorę robią strony, gdzie bezgotówkowo można wymienić się przedmiotami lub usługami. -Dziś Adam pewnie trzy razy się zastanowi zanim wyrzuci stary telewizor na śmietnik. Prędzej go na coś wymieni, albo naprawi metodą chałupniczą - kwituje dziennikarka.
Serial, który miał fatalny koniec
Natalia zawsze była najlepsza. We wszystkim. W liceum w Płocku miała najlepsze stopnie, na studiach na wydziale prawa Uniwersytetu Warszawskiego stypendium rektora za wyniki w nauce, jako pierwsza dostała się na staż w międzynarodowej kancelarii, a potem etat.
30-letnia singielka pracy poświęcić mogła ponad 12 godzin dziennie. - Uwielbiałam moją firmę, codziennie rano jak na skrzydłach wbiegałam do eleganckiego lobby wieżowca, w którym mieściła się kancelaria. Po pracy spędzałam czas głównie ze znajomymi z biura. Uwielbialiśmy wspólne wyjazdy integracyjne, wigilie, hucznie obchodzone urodziny szefa. W szafie miałam właściwie tylko ubrania do pracy - koszule, garnitury, garsonki plus trochę casualu na piątek. Wszystko dobrych marek, żadnych second handów i przecen jak na studiach - wspomina Natalia.
W weekendy kobieta nadrabiała zaległości w papierach prowadzonych przez siebie spraw, a dla rozrywki i figury spędzała kilka godzin w ekskluzywnym klubie fitness. Ten okres w swoim życiu wspomina jak wizytę w raju. Spełnienie w pracy, rewelacyjna pensja, drobne, acz kosztowne przyjemności (Natalia uwielbia buty od projektantów. Po nowe modele gotowa była jechać w weekend do Berlina).
- Myślałam, że tak będzie zawsze. To była moja pierwsza praca, nie wiedziałam co to bezrobocie, pośredniak, niepewność jutra - mówi ze łzami w oczach. Kariera w kancelarii skończyła się z dnia na dzień. Borykająca się z trudnościami finansowymi firma zdecydowała się ciąć koszty. Z każdego z działów zwolniono po kilka osób. W dziale prawa podatkowego trafiło na nią i jeszcze jedną dziewczynę, która do firmy przyszła krótko po niej. - Kiedy wyszłam z gabinetu szefa z wypowiedzeniem w rękach myślałam, że to zły sen. To się nie mogło wydarzyć! - wspomina. - Największym rozczarowaniem było to, że ja święcie wierzyłam, że im na mnie zależy, że należę do rodziny. Tyle lat wierności i poświęcenia nic dla nich nie znaczyło! - dodaje.
Natalia niemal z dnia na dzień musiała zmienić wszystko w swoim życiu. Jeszcze nigdy nie miała tyle wolnego czasu. Wcześniej praca szczelnie wypełniała jej kalendarz, teraz puste dni ciągnęły się w nieskończoność. Początkowo Natalia szukała zapomnienia w zakupach, jednak szybko zorientowała się, że przy takim trybie życia oszczędności nie starczy na długo. Z zakupów przerzuciła się na całe dnie w swym ukochanym klubie fitness... do czasu, aż musiała zawiesić swoje członkostwo, bo nie miała z czego opłacić abonamentu.
Zawsze zaradna i samodzielna, Natalia w końcu przyznała się do porażki i poprosiła rodziców o wsparcie. Ci pomogli ukochanej jedynaczce. Do dziś płacą jej ratę kredytu za mieszkanie na Powiślu, przy każdej okazji podsyłają kilkaset złotych. "Wydaj na przyjemności" - mówią. W rzeczywistości przyzwyczajona no wysokiego poziomu życia dziewczyna prezenty od rodziców wydaje na jedzenie z dyskontu i kursy doszkalające.
- Przyznaję, byłam klasycznym lemingiem, kochałam swoją pracę w korporacji, piłam latte z papierowego kubka, miałam Iphone’a. Ale mi było z tym dobrze! Chciałam być dziewczyną z serialu o prawnikach, świetnie się ubierać i zbawiać świat. Teraz zostało mi upokarzające proszenie o jakąkolwiek pracę, jazda komunikacją miejską i ciuchy z zeszłego sezonu - wspomina Natalia.
Utrata pracy i symboliczna żałoba
- Praca zawsze była ważnym elementem życia człowieka. Dzięki niej zaspakajamy przede wszystkim potrzebę bezpieczeństwa. Nierzadko jest ona też źródłem samorealizacji i spełnienia. Nie ma w tym nic złego, jednak problem zaczyna się wtedy, gdy staje się ona jedynym źródłem gratyfikacji, jak na przykład w przypadku Natalii - mówi psycholog Agnieszka Kulczycka. - Warto pamiętać, że praca, bądź jej brak nie określa nas jako człowieka. Natalia w dużej mierze budowała obraz siebie na rzeczach powierzchownych, które składały się na wysoki standard ich życia - dodaje ekspertka. Kryzys zawodowy i finansowy jak każda "utrata" wymaga przeżycia symbolicznej żałoby.
Widmo zaciągniętego na wiele lat kredytu hipotecznego, utrzymanie rodziny są wyzwaniami przed którymi stają niedawno jeszcze uważający się za królów życia młodzi Polacy. Właśnie młodzi ludzie najdotkliwiej odczuwają obniżenie stopy życiowej. Wchodzący na rynek pracy w okresie wzrostu gospodarczego mieszkańcy dużych i średnich miast po prostu nie wiedzieli co to niedostatek. Adaptacja do nowych warunków nie jest łatwa i pociąga za sobą poważne psychiczne konsekwencje.
....
Ci akurat spadli z wysoka a co z tymi ktorzy stracili zrodlo utrzymania !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:13, 27 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Kryzys zagląda Polakom do talerzy
Spowolnienie widać już w decyzjach zakupowych. W menu coraz rzadziej gości mięso - informuje "Rzeczpospolita".
W styczniu i lutym 2013 r. sprzedaż detaliczna żywności i napojów, liczona w cenach stałych, spadła rok do roku odpowiednio o 3,6 i 0,8 proc - podaje GUS. Dla porównania przed rokiem w tych samych miesiącach sprzedaż rosła o 6,1 i 3 proc.
- Rosnące koszty życia i pogorszenie się sytuacji dochodowej sprawiają, że Polacy maja coraz mniej pieniędzy na żywność - mówi Krystyna Świetlik z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej (IERiGŻ).
Kryzysowe zaciskanie pasa widać szczególnie na rynku mięsa. Z najnowszej prognozy IERiGŻ wynika, że w 2013 r. przeciętny Polak zje 39 kg wieprzowiny. Tak niskiego spożycia tego mięsa nie było w naszym kraju od ośmiu lat.
Nasz apetyt na schab i szynkę był już wyraźniej mniejszy w ubiegłym roku. Statystyczny mieszkaniec naszego kraju zjadł wówczas 40 kg wieprzowiny, wobec 42,5 kg rok wcześniej.
Kryzys może zatrzymać natomiast spadki sprzedaży pieczywa. Sprzyjać temu powinno ograniczenie wydatków na żywność w gastronomii. IERiGŻ uważa, że spożycie produktów zbożowych per capita zatrzyma się w tym roku na poziomie 107,5 kg. W 2012 r. zmalało o 0,5 kg.
....
To nie krysys . To celowa robota RPP ale takich wybraliscie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:36, 29 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Oszczędzamy też na świętach
Do tej pory Polacy na świętach nie oszczędzali. Teraz jest już inaczej. Jedynie co piąty z nas wyda na Wielkanoc więcej niż rok temu - informuje "Rzeczpospolita".
Z badania serwisu Ceneo wynika, że tylko 21,5 proc. Polaków na Wielkanoc chce wydać więcej niż rok temu. Handlowcy spodziewają się więc spadku zakupów o 5 proc., do ok. 11 mld zł. Więcej niż co trzeci Polak wybierze produkty marek własnych sieci, tańszych nawet o 30 proc. - wynika z badania Payback.
- Wiele produktów potrzebnych do przygotowania wielkanocnych potraw jest tańszych lub podrożało niewiele w stosunku do 2012 r. - powiedziała gazecie Krystyna Świetlik z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej (IERiGŻ). Jajka są tańsze o 6,2 proc. i kosztują średnio 60 groszy za sztukę. Spadły też ceny cukru, mięsa drobiowego i nabiału. O 4 proc. zdrożała wieprzowina, a o ok. 1,5 proc. mąka. Droższe są jednak warzywa.
Spowolnienie odciska piętno na wydatkach Polaków na żywność nie tylko w okresie świątecznym. Ekonomiści nie wykluczają, że w tym roku kupimy mniej wódki, piwa, nabiału oraz wieprzowiny.
W tej sytuacji ratunkiem dla firm spożywczych może być eksport. Według najnowszej prognozy IERiGŻ w 2013 r. eksport produktów rolnych i spożywczych z Polski ma wzrosnąć o ok. 4 proc., do 18,2 mld euro.
....
Tak nas schlodzili bydlaki .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
-> Aktualności dżunglowe |
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa) Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9 Następny
|
Strona 3 z 9 |
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|