Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:45, 19 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Polacy są najbardziej otwartym w Europie narodem na zmianę pracy
Polacy najbardziej gotowym w Europie narodem na zmianę pracy - wynika z badań Instytutu Badawczego Randstad.
W ciągu ostatniego kwartału ta gotowość wyraźnie wzrosła. Indeks mobilności Polski wyniósł 111 punktów, czyli 4 punkty więcej wobec ostatniego badania. W krajach europejskich średnia wartość tego wskaźnika wynosi 99 punktów, najniższa jest w Holandii 87 punktów.
Kajetan Słonina z Randstad tłumaczy, że w Polsce za wynikami tymi stoi między innymi obawa pracowników o stabilność zatrudnienia.
Z badania wynika poza tym, że blisko 1/4 pracujących Polaków (23 proc.) w ciągu ostatniego półrocza zmieniła pracę. Pod tym względem wyprzedza nas tylko Hiszpania. Średnia dla Unii Europejskiej wynosi 17 procent.
Kajetan Słonina dodaje, że niezmiennie powodem zamiany pracy jest chęć poprawy warunków zatrudnienia. Na drugim miejscu jest są zmiany w strukturze firm, czyli najczęściej zwolnienia. Kolejną pozycję zajęło niezadowolenie z aktualnego pracodawcy.
Badanie było przeprowadzono w 32 krajach Europy, Azji, Australii i obu Ameryk.
Bieżącą edycję zrealizowano od 17 sierpnia do 5 września. Z Polski wzięło w niej udział 405 respondentów.
...
Jak widzicie Polacy sa jednym z najmobilniejszych i najbardziej przedsiebiorczych narodow swiata . Skad zatem gigantyczne bezrobocie ? Bo tak gnoje Polske zniszczyly po 89 schladzaniem . Rozne Balcerowicze Winieckie Zyty . To bylo bestialstwo . Zniszczony zostal narod najbardziej przedsiebiorczy i zdolny . To skutek okraglego stolu . Zabili w koncu rozrodczosc . Tak ze mamy kraj starcow i inwalidow bo reszte mlodych wypchneli na emigracje . To co sie stalo po 89 to jedna wielka zbrodnia . Cos niebywalego . Tak zle nie bylo nawet w Rosji ktora nawet 5% tych szans nie miala . Bydlaki .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:19, 04 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Lojalki dla pracowników BSS. "Od lat szefostwo nas normalnie nie traktuje!"
- Prezes każe nam podpisywać lojalki, czyli oświadczenie, że jeśli będziemy robili zakupy, to tylko w tym BSS, w którym pracujemy, a nie w innym - alarmują sprzedawczynie. A prezes - jak to zwykle on - nie chce się wypowiadać.
Pracuję w BSS ponad 20 lat i niczego podobnego nigdy nam nie kazali podpisywać. Aż do teraz - opowiada jedna z pracownic sklepu prowadzonego przez Bydgoską Spółdzielnię Spożywców. Kobieta mówi, że kierownictwo wszystkich BSS w mieście otrzymało polecenie z góry. - Kierowniczki dostały rozkaz od prezesa. Miały rozdać wszystkim swoim pracownikom oświadczenie do podpisania. Lojalkę taką - zaznacza ekspedientka z BSS.
Jej koleżanka dodaje: - Chodzi o to, gdzie robimy zakupy. Jeśli w BSS, to musimy od teraz robić je tylko w tym, w którym pracujemy. Dostałyśmy zakaz wnoszenia zakupów z innego BSS. Nawet, gdy z tego innego miałybyśmy paragony.
Katarzyna Pietraszak, rzeczniczka Okręgowego Inspektora Pracy, wyjaśnia, że to pracownik decyduje, czy podpisze lojalkę. - Jeśli już to zrobił, musi podporządkować się jej zapisom - kontynuuje pani rzecznik.
Kazimierz Piszczek, prezes BSS, nie chciał z nami rozmawiać o lojalkach. On ogólnie unika mediów. - Jedynie ze swoimi pracownikami biurowymi rozmawia. Ze "zwykłymi” sprzedawczyniami kontaktuje się bardzo rzadko - przyznają ekspedientki.
Dwa lata temu BSS ogłosiła przetarg na sprzedaż hali targowej przy ul. Magdzińskiego. Wielu sklepikarzy dowiedziało się nie od prezesa BSS, a z mediów, że jeśli budynek trafi do nowego właściciela, grozi im utrata pracy. Wtedy Piszczek też nie chciał komentować sprawy.
Oto jeden z wielu przykładów. Przez dwa lata nic się nie zmieniło. Pani w sekretariacie przez cały dzień twierdziła, że szef jest na naradzie, a jego numeru telefonu komórkowego mi nie poda, bo pan prezes posiada jedynie komórkę prywatną.
Miałam jeszcze prośbę do pani z sekretariatu (nazwiska nie podała, tłumacząc, że obowiązuje "ochrona danych osobowych i nie muszę wiedzieć, z kim rozmawiam”). Prosiłam, żeby zostawiła prezesowi kartę z informacją, że dzwoniłam. Odmówiła. - Karteczka może się zagubić - zapowiedziała.
Szukałam w internecie informacji o prezesie Piszczku. Jego nazwisko pojawia się najczęściej w zwrotach typu "odmówił komentarza” albo "nie udało się nam z nim skontaktować”. Tak sobie patrzę na sklepy BSS. Nie zmieniły się prawie nic od czasów, gdy miałam kilka lat. Może czas na zmiany w firmie. A może i zmianę prezesa?
Katarzyna Piojda
...
Gospodarka zniszczona to chwytaja sie brzytwy aby przetrwac .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 22:22, 05 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Poczta Polska kupiła maszyny do sortowania przesyłek od Siemensa za 48 mln zł
Polska Poczta rozstrzygnęła przetarg o wartości 48 mln zł na maszyny rozdzielcze do sortowania przesyłek listowych standardowych. Dostawca - firma Siemens - do przełomu 2014/2015 ma zainstalować i uruchomić maszyny oraz przeszkolić personel, poinformowała Poczta w komunikacie.
Inwestycja związana jest z realizacją strategii Poczty Polskiej, której kluczowym elementem jest poprawa jakości usług i obsługi klientów. Szacowany poziom inwestycji Poczty na najbliższe lata to 1,3 mld zł.
Poczta podała, że nowy park maszynowy przyczyni się do poprawy terminowości i bezpieczeństwa obrotu pocztowego.
Dotychczas maszyny rozdzielcze funkcjonowały w węzłach ekspedycyjno-rozdzielczych (WER) w Krakowie, Łodzi, Komornikach i Warszawie. Nowe maszyny zostaną zainstalowane we Wrocławiu, Pruszczu Gdańskim, Zabrzu (2 maszyny), Lisim Ogonie k/Bydgoszczy oraz w Warszawie (3 maszyny). Będą one miały możliwość sortowania przesyłek jednocześnie na 192 kierunki. Dotychczas funkcjonujące mogły je sortować jedynie na 52 kierunki.
"Inwestycja jest związana z jednym ze strategicznych priorytetów spółki, którym jest poprawa jakości usług i obsługi klienta, która mierzona jest m.in. wskaźnikami terminowości. Do najważniejszych zalicza się właśnie unowocześnianie węzłów ekspedecyjno-rozdzielczych. Poprawa terminowości przebiegu przesyłek w Poczcie Polskiej możliwa jest dzięki udoskonalaniu zaplecza logistycznego. Firma dokonuje szeregu inwestycji w infrastrukturę oraz zmian na poziomie logistycznym, które już dziś przynoszą wymierne korzyści" - podano w komunikacie.
Do najważniejszych inwestycji zalicza się unowocześnianie węzłów, poprawę terminowości doręczeń listów i paczek pocztowych oraz efektywności ekonomicznej.
Jak wynika z raportu Urzędu Komunikacji Elektronicznej, który zbadał szybkość działania Poczty Polskiej w 2012 r., spółka poprawiła wskaźniki terminowości we wszystkich kategoriach przesyłek. W przypadku paczek ekonomicznych terminowość bliska jest 100%.
...
Oczywoiscie nie mozna bylo polslich a potem jest nedza i bezrobocie .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:50, 06 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Firmy idą z torbami
Polski rynek akcji jest bliski pobicia niechlubnego rekordu upadłości firm - donosi "Dziennik Gazeta Prawna".
Na giełdzie szykuje się drugi z rzędu fatalny rok. Od początku 2013 roku wnioski o upadłość złożyło już 19 firm notowanych na GPW. To o pięć więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku.
"Dziennik Gazeta Prawna" wyjaśnia, że utrzymująca się na wysokim poziomie liczba upadłości na giełdzie to konsekwencja kolejnego spowolnienia gospodarczego, trwającego od 2012 roku. Dotknęło ono przede wszystkim młode, rozwijające sie spółki z rynku NewConnect.
Choć ta trudna sytuacja w zakresie finansowania dobiega końca, wiele z rozwijających sie firm może tego momentu nie doczekać - komentuje Marcin Duszyński, prezes firmy doradczej Capital One Advisers.
Więcej - w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
>>>
Panstwo zdalo egzamin na froncie RPP i stop % ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:38, 12 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Tendencja spadkowa produkcji telewizorów w Polsce nasila się
Tendencja spadkowa produkcji telewizorów w Polsce nasila się (po spadku o 7,2% r/r do 13,3 mln szt. w I-IX br.), podał "Dziennik Gazeta Prawna". Według gazety, odpowiada za to malejący popyt ze strony Europy Zachodniej, na które polskie fabryki wysyłają większość swojej produkcji. Przed większymi spadkami chronią polskich producentów odbiorników rynki wschodnie i rynek krajowy.
"W 2012 r. w Europie Zachodniej sprzedanych zostało 41 mln sztuk telewizorów. Prognozy na ten rok mówią już tylko o 35,6 mln. W czerwcu pięć głównych rynków, wśród których jest m.in. Hiszpania, Niemcy czy Francja, odnotowało 20-proc. spadek w ilości sprzedaży" - powiedział gazecie dyrektor produktu na Europę w firmie TCL Marek Maciejewski.
Fabryka TCL w Żyrardowie wyprodukuje w tym roku 1,1 mln sztuk odbiorników, podczas gdy w 2012 r. wytworzyła 1,2 mln. Spadek odnotuje też fabryka LG Electronics w Mławie: do ok. 4,9 mln sztuk telewizorów z 5,2 mln sztuk w ub.r., wynika z materiału "DGP".
"Producenci przyznają, że spadki w produkcji byłyby jeszcze większe, gdyby nie Europa Wschodnia. Tu zapotrzebowanie na telewizory wciąż rośnie. W 2012 r. sprzedanych zostało 18,9 mln sztuk odbiorników, w tym ma to być już 21,5 mln sztuk. Mniej więcej połowa z tej liczby odbiorników trafi do Rosji" - czytamy dalej.
W Polsce także popyt rośnie. W pierwszych trzech kwartałach na krajowym rynku sprzedanych zostało 1,68 mln sztuk telewizorów. To o 18% więcej niż przed rokiem. Pod względem wartości rynek wzrósł wolniej, bo o 8% r/r i wyniósł w sumie 718 mln euro.
Liderem polskiego rynku jest Samsung, z 600 tys. sprzedanych telewizorów od stycznia. Drugie miejsce zajmuje LG, trzecie Toshiba, za nimi są Philips oraz Sharp.
....
Schlodzili ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:04, 14 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Maciej Stańczyk | Onet
Niepewni
Magda nie boi się nowego szefa, choć ten do awansu chce dojść po trupach. Boi się o pracę, choć to tylko supermarket, naprawdę ciężka robota za nieduże pieniądze. Ale Magda nie może sobie pozwolić nawet na miesiąc przestoju w dochodach, jej domowy budżet już teraz dopina się na styk. Nie tylko jej. Z ledwo dopiętym budżetem i poczuciem strachu przed utratą pracy żyje dużo więcej Polaków.
- Boję się - zaczyna Magda. Spotkaliśmy się w Łodzi na kawie w dużym centrum handlowym. Magda skończyła właśnie pracę, nie musi się śpieszyć do domu, bo Olę, jej siedmioletnią córkę zabrali na weekend dziadkowie. Magda bez pośpiechu może opowiadać o swoim strachu.
- Boję się o jutro - precyzuje. - Mamy nowego dyrektora, któremu bardzo zależy na kolejnym awansie. Podkręca śrubę, ludziom nie daje złapać oddechu. Nikt się nie buntuje, bo wszyscy boją się stracić posady, choć praca ciężka i pieniądze marne. Tak naprawdę ci bardziej pyskaci to już u nas od dawna nie pracują. Sami odchodzili rzucając przekleństwami, albo wyrzucali ich z roboty pod byle pretekstem - likwidacji stanowiska pracy, optymalizacji kosztów. Karmią nas takimi sloganami cały czas - ciągnie swoją opowieść Magda.
Później precyzuje swój strach jeszcze bardziej. Nie boi się nowego szefa, choć ten do awansu chce dojść po trupach. Magdzie nawet go szkoda. Ma ciśnienie na karierę, a tak naprawdę balansuje na linie, bo wystarczy, że wyżej postawionym nie będą zgadzały się słupki sprzedaży i dyrektor zostanie wymieniony na innego. Magda kilku takich już przeżyła, zna ten scenariusz.
Sama też boi się o pracę, choć to tylko supermarket, naprawdę ciężka robota za nieduże pieniądze. Ale Magda nie może sobie pozwolić nawet na miesiąc przestoju w dochodach, jej domowy budżet już teraz dopina się na styk. Oprócz pensji ma jeszcze kilkaset złotych alimentów od ojca Oli, Niepewnych bo on sam "nie śmierdzi groszem" i zdarzają mu się poślizgi w przelewach. Na pomoc rodziców liczyć nie może, bo sami ledwo wiążą koniec z końcem, do tego chorują i ze skromnych rent muszą wykupić co miesiąc jeszcze pakiet leków.
- Muszę sobie radzić sama. Utrzymać mieszkanie, siebie, córkę. Oszczędzam na wszystkim, najbardziej na sobie, bo dziecku przecież nie będę wszystkiego odmawiała. Czasami się we mnie gotuje, gdy widzę co wyprawia się w sklepie, jak ubywa pracowników, a reszcie dokładają obowiązków, bo na nowe etaty nie ma pieniędzy, bo kryzys, mało klientów, optymalizacja i cała reszta. Siedzę cicho, nie chcę stracić pracy, a ci pyskaci już dawno u nas nie pracują - tłumaczy Magda. - Boję się, naprawdę się boję - dodaje.
Boi się nie tylko Magda. Z badań wynika, że utraty pracy boi się średnio co czwarty zatrudniony Polak. Żeby przekonać do siebie szefów zostają po godzinach, pracują ponad siły i nie wchodzą w polemiki, nawet gdy zlecone im zadania są absurdalne. Nierzadko muszą jeszcze szukać dodatkowego źródła dochodu, bo niskie pensje ledwo starczają na przeżycie. Zwłaszcza, jeśli w rodzinie jest jeszcze ktoś dorosły na utrzymaniu - aktualnie pozostający bez pracy. Albo jeśli samotnie wychowują dziecko, jak Magda.
Z badań przeprowadzonych przez firmę Work Service wynika, że wysokość miesięcznego wynagrodzenia jest jednym z czynników, które warunkują liczbę spędzonych w pracy godzin. Wychodzi na to, że najwięcej pracują ci, którzy zarabiają najmniej (poniżej 3 tys. złotych) i ci, którzy są najlepiej opłacani (powyżej 7,5 tys. złotych).
- Osoby najmniej zarabiające pracują więcej, aby dorobić sobie i wyrównać niedobór w budżecie domowym, np. pielęgniarka po zakończonym dyżurze w szpitalu podejmuje dodatkowe zajęcie jako pielęgniarka w przychodni. W grupie najlepiej zarabiających znajdziemy managerów i specjalistów, którzy pracują dłużej, by wykonać zobowiązania wobec pracodawcy czy też klientów. W tym przypadku pieniądze nie są tu tak istotne, jak satysfakcja z wykonywanej pracy i samorealizacja - tłumaczy Tomasz Hanczarek, prezes Work Service.
Pracują, a żyją w biedzie
W jednym przypadku możemy więc mówić o robieniu kariery, w drugim - o wiązaniu końca z końcem, które w przypadku osób pracujących wcale nie jest takie oczywiste, nawet w dużych aglomeracjach. Przykładem może być osiedle z wielkiej płyty na jednym z warszawskich osiedli. Utrzymanie 60-metrowego mieszkania na tym osiedlu to dla rodziny złożonej z trzech dorosłych osób wydatek nawet ośmiuset złotych miesięcznie. A to nie żadne apartamenty tylko peerelowskie bloczyska. Wystarczy, że któryś z domowników nie ma stałego źródła dochodu i rodzina musi zaciskać pasa, by nie popaść w długi. Nie wszystkim to się udaje, stąd m.in. wydłużające się listy lokatorów zalegających z czynszem. Na tym i na podobnych mu osiedlach w całej Polsce.
Co gorsza, z obliczeń Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w naszym kraju przybywa osób, które mimo zatrudnienia klepią biedę. W ubiegłym roku już niemal co dziesiąta rodzina robotnicza żyła poniżej granicy ubóstwa. Jeszcze dwa lata temu ten odsetek był o 1,5 proc. niższy. Problem dotyczy nie tylko rodzin robotniczych, bo analitycy GUS zaobserwowali też wzrost w przypadku rodzin, których członkowie zatrudnieni są na stanowiskach nierobotniczych. Tu skrajnie biednych rodzin jest już 2 proc., a odsetek ten od 2010 roku zwiększył się dwukrotnie.
"Szczególnie zagrożeni ubóstwem są pracujący na czas określony (38 proc.). Są oni częściej zatrudnieni w gorzej opłacanych zawodach i w firmach operujących w mniej produktywnych sektorach gospodarki. Jedynie 30 proc. pracowników na czas określony pracuje w zawodach wymagających wysokich kwalifikacji, podczas gdy wśród pracowników na czas nieokreślony ten odsetek wynosi prawie 60 proc." - czytamy w raporcie "Ubóstwo a praca" przygotowanym przez Instytut Badań Strukturalnych na zlecenie Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej.
W innym fragmencie tego dokumentu (pod redakcją dr Macieja Bukowskiego i dr Igi Magdy), czytamy że "niska płaca spycha do ubóstwa głównie pracujących w średnim wieku, z wykształceniem gimnazjalnym i niższym bądź zasadniczym zawodowym, którzy często są wykwalifikowanymi pracownikami fizycznymi, zatem głównie osoby, które na swoim utrzymaniu mają gospodarstwo domowe".
Jednocześnie autorzy raportu zaznaczają, że "przyczyną ubóstwa wśród pracujących w Polsce w większości przypadków nie jest niska płaca, a brak dochodów pozostałych członków gospodarstwa domowego".
Tymczasem bez pracy jest wciąż ponad dwa miliony Polaków. Bezrobocie we wrześniu osiągnęło poziom 13 proc. i co prawda w porównaniu z poprzednimi miesiącami było nieco mniejsze, ale już w zestawieniu rok do roku odnotowano wzrost osób bez pracy, i to o ponad 104 tys.
A utrata pracy nawet na kilka miesięcy, dla kogoś kto np. wynajmuje mieszkanie i sam utrzymuje się w dużym mieście oznacza poważne kłopoty, na początek z regulowaniem należności za wynajem, a później z zaspokojeniem innych potrzeb. Nie mówimy tutaj wcale o studentach dopiero wchodzących na rynek pracy i zdobywających doświadczenie. Mówimy często o trzydziestolatkach, którzy nierzadko zmuszeni są do powrotu w rodzinne strony, często na garnuszek rodziców.
Smutna jesień życia
A to wszystko to też tylko jedna strona medalu, bo jeszcze ciężej żyje się u nas seniorom. Co do tego złudzeń nie pozostawił ranking Global Age Watch, który ujrzał światło dzienne na początku października. Autorzy raportu przyjrzeli się jak na świecie żyje się seniorom. Pod uwagę wzięli kilka kryteriów - wysokość dochodów, dostępność do rynku pracy, poziom wykształcenia, ale też samopoczucie i stan zdrowia. Polska w tym zestawieniu wypadła blado, zajmując dopiero 62. pozycję. Wyprzedziły nas m.in. Tadżykistan i Białoruś.
Skoro już teraz jest tak źle, to jak będzie za, dajmy na to, dwie dekady, kiedy dysproporcję między seniorami a osobami pracującymi będą jeszcze większe niż ma to miejsce teraz? - Ja o emeryturze nie myślę. Zastanawiam się jak przeżyć najbliższe miesiące i nie stracić pracy. Tego najbardziej się boję - kończy Magda.
...
Na takich baranow glosujecie a oni pozniej mianuja Zyty Winieckich i innych Kazmierczakow . A ci schladzaja . Pozniej was poniewiera byle buc z marketu .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 12:58, 02 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
W listopadzie upadło 70 firm zatrudniających 1,8 tys. pracowników - Euler Hermes
W listopadzie upadło 70 firm, które zatrudniały ok. 1,8 tys. pracowników - podała spółka Euler Hermes Collections z Grupy Allianz. Rok wcześniej w listopadzie upadło 86 firm.
"Euler Hermes Collections, spółka z Grupy Allianz, dostawca raportów handlowych, na podstawie oficjalnych danych z Monitora Sądowego i Gospodarczego, zbadała sytuację polskich firm w listopadzie w kontekście bankructw. Sądy poinformowały o upadłości 70 firm (wobec 86 w listopadzie 2012 roku). Łącznie liczony ostatni znany obrót tych firm wyniósł ok. 600 mln, a łączne zatrudnienie ok. 1,8 tys. osób. W tej liczbie nie ujęto zmiany 8 wcześniejszych postępowań układowych na likwidacyjne" - napisano w komunikacie.
Zgodnie z komunikatem od początku roku upadło 868 przedsiębiorstw wobec 860 w ciągu jedenastu miesięcy 2012 roku.
Euler Hermes podaje, że upadają głównie firmy o lokalnej skali działalności, nawet bardziej regionalnej a nie krajowej.
"Świadczą o tym chociażby obroty tych firm - spośród upadłości ogłoszonych w listopadzie tylko jedna miała roczne obroty powyżej 100 mln złotych. Pozostałe firmy w pierwszej dziesiątce pod względem ostatniego ich obrotu w skali roku miały go na poziomie od 20 do 70 mln złotych. Małe firmy także eksportują, jednak profil branżowy bankructw wskazuje obecnie głównie na rynek wewnętrzny jako ich przyczynę" - napisano.
...
Czyli schlodzenie gospodarki !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:06, 04 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Rośnie bezrobocie w Międzyrzeczu i okolicach. Co na to mieszkańcy?
- Jak oceniasz sytuację na rynku pracy w Międzyrzeczu i okolicach? – to pytanie sondy internetowej zamieszczonej na stronie "Gazety Lubuskiej" na podstronie powiatu międzyrzeckiego.
W powiecie międzyrzeckim jest już 5044 bezrobotnych. To o 49 więcej, niż na początku listopada. W Skwierzynie i w Pszczewie liczba osób bez pracy wprawdzie nieco spadła, ale w pozostałych gminach – w Międzyrzeczu, Bledzewie, Przytocznej i Trzcielu – sytuacja na lokalnych rynkach pracy znowu się pogorszyła.
Pytanie sondy "Gazety Lubuskiej" brzmi: Jak oceniasz sytuację na rynku pracy w Międzyrzeczu i okolicach? Czytelnicy mogą wybrać jedna z pięciu odpowiedzi: od "bardzo dobrze" do "bardzo źle”, a do tego "nie interesuje mnie to”.
Do wtorkowego popołudnia Czytelnicy oddali 57 głosów. Aż 62,1 proc. Z nich oceniło sytuację bardzo źle, 27,6 proc. wybrało odpowiedź "źle”, a 5,2 proc. "dostatecznie”.
...
Schlodzili .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:27, 11 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
"Polityka": 80 proc. pracowników galerii handlowych to ludzie po studiach
80 proc. pracowników galerii handlowych to ludzie po studiach -
O galernikach, czyli osobach z wyższym wykształceniem pracujących w galeriach handlowych jako sprzedawcy, pisze w najnowszym numerze "Polityki" Agnieszka Sowa. Liczby są zatrważające, osoby takie stanowią nawet 80 proc. personelu, a "sprzedawca sklepowy" stał się w Polsce jednym z najliczniejszych obecnie zawodów inteligenckich.
Galerie handlowe, których jest obecnie w Polsce około 900, najczęściej zatrudniają absolwentów wyższych uczelni, gdzie bezrobocie sięga aż 44 proc. Szacuje się, że około 80 proc. sprzedawców to absolwenci z tytułem magistra lub licencjata. Ostatnio z powodu kryzysu, który dotknął również centra handlowe, tzw. sieciówki zatrudniają już tylko studentów.
"Galernicy" zarabiają często ok. 10 zł na godzinę, na umowę o dzieło. Zatrudnieni na etat mają trochę lepiej, sprzedawcy zarabiają od 1,4 zł do 2,5 tys. na rękę, dekoratorzy i starsi sprzedawcy ok. 300 zł więcej. Pensja kierownika wynosi od 3 do 5 tys. zł.
Agnieszka Sowa opisuje przypadek Anny Wojeckiej, której praca magisterska o strajku młodzieży w zespole szkół we Włoszczowej w 1980 wzbudziła tak ogromne zainteresowanie, że po namowie promotora wydała na jej podstawie książkę. Sukcesy naukowe nie spowodowały jednak, że pracodawcy zaczęli się o nią upominać, od sześciu lat pracuje w odzieżowej sieciówce. Marzy jej się kariera w IPN.
....
To juz lepiej uczciwie pracowac w galerii niz hakowac .
Bohaterką artykułu "Polityki" jest również Alicja, która pracuje w galerii od ośmiu lat, choć ma dwa fakultety. Ukończyła dziennikarstwo i socjologię. W galerii przeszła wszystkie szczeble kariery, od sprzedawcy do kierownika działu. Jej marzeniem jest praca w mediach, ale nikt nie chce podpisać umowy z początkującym dziennikarzem, więc pracuje w sklepie, pisząc jednocześnie dla agencji dziennikarskiej.
Autorka tekstu snuje konkluzję, iż galerie handlowe są jak społeczne laboratorium, gdyż pokazują przekrój polskiego społeczeństwa i największe problemy, z jakimi się ono boryka. Oszukane przez system pokolenie z nadwyżką absolwentów humanistycznych kierunków stworzyło nowy zawód inteligencki, jakim jest "sprzedawca sklepowy".
Więcej w najnowszej "Polityce".
....
Taki zesta raj zbudowali ! Wy michnikowcy za pomoca potworka Baala . Idzta na studia to bedzieta mieli prace . Na galerach !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:06, 16 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Blisko tysiąc byłych hutników zarejestrowało się w PUP
Blisko tysiąc hutników zwolnionych z ISD Huta Częstochowa zarejestrowało się dotąd w Powiatowym Urzędzie Pracy, z czego 260 przystąpiło do programu "Pomoc dla hutników", na realizację którego PUP otrzymał ok. 4,1 mln zł z Funduszu Pracy.
W ramach programu "Pomoc dla hutników" ok. 300 osób zwolnionych z ISD Huta Częstochowa oraz z firm kooperujących z zakładem może skorzystać ze szkoleń, staży, dotacji na rozpoczęcie własnej działalności gospodarczej. Program przewiduje również zatrudnianie ich na refundowanych stanowiskach pracy.
Dotąd, jak poinformowała Barbara Biernacka z PUP, do programu przystąpiło ok. 260 osób z ok. 1 tys. zarejestrowanych, a kolejnych 384 może przejść na świadczenia przedemerytalne.
PUP podało, że dotychczas zaopiniowano pozytywnie 36 wniosków na rozpoczęcie własnej działalności gospodarczej, a 24 firmy złożyły wnioski na doposażenie 65 refundowanych stanowisk pracy, takich jak spawacz, tokarz, ślusarz, z których część została już obsadzona. Ponadto 178 osób ukończyło szkolenia m.in. z zakresu programowania obrabiarek CNC, obsługi koparko-ładowarki, prawa jazdy kat. C i D. Trzy osoby zdecydowały się na rozpoczęcie studiów podyplomowych.
Przedsiębiorcy złożyli także 19 wniosków o staże dla 55 bezrobotnych. - Jednak zainteresowanie stażami ze strony hutników jest najmniejsze. Uważają, że proponowane wynagrodzenie jest za niskie - powiedziała Biernacka.
W ciągu kilku miesięcy w częstochowskim urzędzie pracy zarejestrowało się ok. 910 byłych hutników oraz 88 osób z firm kooperujących z hutą.
Redukcję zatrudnienia w ISD Huta Częstochowa rozpoczęto kilka miesięcy temu. Zakład zatrudniający ok. 3050 pracowników poinformował, że planuje zwolnić ok. 1,5 tys. osób. W maju ogłoszono program dobrowolnych odejść, a pod koniec września zdecydowano o rozpoczęciu zwolnień grupowych, które mają potrwać do końca tego roku. Liczba osób, które stracą pracę w wyniku trwającej od kilku miesięcy redukcji zatrudnienia, obejmie - jak informował rzecznik grupy ISD Polska Jacek Łęski, od 1500 do 1550 osób.
....
To super ! Zyje sie coraz weselej .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:34, 20 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Justyna Sobolak | Onet
Żerują na desperacji bezrobotnych
Pani Małgorzata wpłaciła 200 zł zaliczki, żeby wyjechać do upragnionej pracy za granicą. Z walizką czekała na dworcu na autobus do lepszego życia. Nie przyjechał. Ona płacze, oszuści śmieją jej się w twarz.
Z danych nadsyłanych do Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej wynika, że niemal 100 tys. osób rocznie, szukając pracy za granicą, korzysta z usług niepublicznych agencji zatrudnienia. To dla wielu jedyny sposób na otwarcie furtki do lepszego życia. Niestety, jak zauważa resort, wciąż pojawiają się informacje o działalności nielegalnych i nieuczciwych pośredników. Choć wydawać by się mogło, że po niemal dziesięciu latach od wejścia Polski do Unii Europejskiej i otwarciu się przed Polakami zagranicznych rynków pracy, zyskaliśmy pewne doświadczenie we współpracy z pośrednikami, wciąż wiele osób nabiera się na czcze obietnice lepszej przyszłości.
Autobus donikąd
Pani Małgorzata zalicza się do bezrobotnych z grupy 50+. Stałą pracę straciła pięć lat temu, w wyniku cięcia etatów. Później dorabiała jako opiekunka do dziecka, ale kiedy jej podopieczny poszedł do przedszkola, została na lodzie. Nikt nie potrzebował pracownika z jej grupy wiekowej, a pieniądze na życie topniały w szybkim tempie. Podjęła decyzję o wyjeździe za granicę. Ogłoszenie znalazła w lokalnej gazecie. Idealne dla niej: bez znajomości języka i szczególnych wymagań odnośnie kwalifikacji. Miała pracować jako sprzątaczka w Niemczech. - W ogłoszeniu podany był numer telefonu. W rozmowie telefonicznej zapewniano mnie, że wszystko jest legalnie i uczciwie. Przez myśl by mi nie przeszło, że Polak Polaka oszuka - mówi. Dowiedziała się, że firma organizuje wyjazdy do Niemiec raz w miesiącu, a że pośredniczy także przy innego rodzaju pracach, wszyscy chętni pojadą w jednym terminie, wynajętym autobusem. Pani Małgorzata miała w wyznaczonym dniu stawić się na dworcu autobusowym. Wcześniej musiała zapłacić 200 zł zaliczki. - To za rezerwację miejsca. Chcieli mieć pewność, że się nie rozmyślę. Wydało mi się to uczciwe - opowiada. Pieniądze pożyczyła od brata i wpłaciła na podane konto. Pożegnała się z rodziną i pojechała na miejsce zbiórki. Nie było ani autobusu, ani pozostałych pracowników. - Do ostatniej chwili wierzyłam w uczciwość tych ludzi. Myślałam, że pomyliłam stanowiska, że może godzina została zmieniona i zapomniano mnie poinformować. Dzwoniłam, ale numer już nie odpowiadał. Dałam się oszukać jak dziecko. A oszuści są bezkarni, może nawet mijam ich codziennie w drodze do sklepu i śmieją mi się w twarz - mówi.
Zdrowy rozsądek
Łukasz pojechał do Niemiec na inwentaryzację. Chciał dorobić w wakacje, żeby móc utrzymać się na studiach w kolejnym roku akademickim. - Potrzebowałem szybkiego i solidnego zastrzyku gotówki. Mogłem jechać tylko na dwa miesiące, bo we wrześniu miałem egzaminy poprawkowe. W tym czasie chciałem jak najwięcej zarobić - opowiada. Firmę pośredniczącą w zatrudnieniu znalazł na jednym z portali ogłoszeniowych. Miała siedzibę w Niemczech, ale jej przedstawiciele świetnie posługiwali się językiem polskim. - Obiecywano mi pracę sześć dni w tygodniu po około osiem godzin dziennie, za stawkę dziesięć euro netto za godzinę. Za pośrednictwo nie pobierano żadnych opłat, więc pojechałem - mówi. Na miejscu czekał już na niego samochód, który miał zawieźć go na kwaterę. - Zapytałem, czy pojedziemy do firmy podpisać umowę. Kierowca powiedział, że najpierw muszę się rozpakować i odpocząć po podróży. Pomyślałem, ok, w sumie to racja. Wjechaliśmy w jakąś małą uliczkę, kierowca powiedział, że dalej muszę sobie radzić sam, bo on jedzie po następnych pracowników. Wskazał mi budynek oddalony o jakieś 50 metrów i kazał zapłacić 100 euro zadatku za mieszkanie. Wtedy zaświeciła mi się lampka - opowiada. Nie zapłacił, bo o podobnych oszustwach czytał w sieci. - Poszarpałem się z kierowcą, grożąc, że zadzwonię na policję. Ten wskoczył do samochodu i tyle go widziałem. Byłem na siebie wściekły, że dałem się tak zwieść! Wróciłem do Polski i znalazłem pracę jako kelner. Cały czas w weekendy odrabiam swoją naiwność i głupotę - mówi.
Biznes na zdesperowanych
W podobnej sytuacji znajdują się każdego roku tysiące Polaków. Na początku grudnia w ręce świętokrzyskiej policji wpadło trzech mężczyzn, którzy oszukali dwa tysiące osób na kwotę 400 tys. zł. Mężczyźni obiecywali zorganizowanie pracy za granicą, a za pośrednictwo pobierali od 150 do 200 zł. Częściej jednak oszuści proszą o przelanie mniejszych kwot: 15, 20 zł, tłumacząc, że to na poczet tłumaczenia dokumentów czy przesłania danych adresowych firm, w których będzie można znaleźć zatrudnienie. Jest większe prawdopodobieństwo, że oszukani na tak małe kwoty, nie będę zgłaszać sprawy policji. A zarobek nadal spory. Biznes się kręci, a nakręca go bezradność i desperacja bezrobotnych, których w kraju mamy obecnie ponad 2,1 mln. - Ofiarami oszustów najczęściej padają osoby zdesperowane w poszukiwaniu pracy, tym bardziej, im bardziej są odpowiedzialni za siebie i swoją rodzinę, a w kraju nie mogą znaleźć zatrudnienia pomimo posiadanych kwalifikacji lub ich braku. Inny czynnik to wiara, że nam się uda, a opisywane przypadki naruszania prawa nas nie dotyczą. Wciąż pokutuje myślenie, że nieszczęścia i porażki dotykają innych osób, nie nas - uważa Magdalena Lipiak, psycholog i doradca zawodowy.
Oszukać rodaka
Biznes na zdesperowanych rodakach kręci się nie tylko w kraju, ale i poza jego granicami. Informacje o takich oszustwach napływają do Poradni dla Pracowników z Europy Środkowo-Wschodniej, które powstały w Niemczech. Oszukują zarówno agencje pracy, jak i osoby prywatne. Tych ostatnich jest jednak zdecydowanie więcej. - Problem nieuczciwego pośrednictwa pojawia się u nas przede wszystkim w kontekście osób prywatnych zamieszkałych za granicą, władających językiem polskim i kuszących, za pośrednictwem ogłoszeń internetowych lub prasowych, legalną i lukratywnie opłacaną pracą za granicą. Przedstawiane przez nich oferty dopiero na miejscu okazują się fikcją - mówi Sylwia Trimm, która w ramach projektu "Uczciwe Zasady Mobilności", prowadzi w Berlinie poradnię dla pracowników z Europy Środkowo-Wschodniej.
Bez kontroli
Takie ogłoszenia, zamieszczane są w lokalnej i ogólnopolskiej prasie, na portalach internetowych, a nawet, jak mówi Sylwia Trimm, w urzędach pracy czy na słupach ogłoszeniowych. - Ogłoszenia te nie podlegają żadnej kontroli. Nie ma po prostu takiej możliwości, by zweryfikować kwestię rzetelności oferty pracodawcy czy innej osoby na podstawie umieszczonego tu czy tam ogłoszenia. Trzeba się kierować zdrowym rozsądkiem i przed podjęciem decyzji o wyjeździe za granicę sprawdzać wiarygodność firmy na podstawie innych oficjalnie dostępnych informacji np. zasięgnąć u nas wiedzy o warunkach płacy i pracy obowiązującej za granicą w danej branży, w danym regionie i skonfrontować ją z treścią przedstawionej oferty - radzi.
Nie płać!
Na problem nieuczciwego pośrednictwa zwróciło uwagę Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, do którego cały czas napływają informacje o próbach oszukiwania i wyłudzania pieniędzy od osób szukających pracy za granicą. Często, chcąc uwiarygodnić swoją działalność, pośrednicy powołują się na publiczne służby zatrudnienia. Ministerstwo wydało nawet specjalny poradnik, w którym instruuje, jak bezpiecznie znaleźć zatrudnienie w państwach Unii Europejskiej. Uczula w nim na dokładne czytanie ogłoszeń i podpisywanych umów. Przypomina jednocześnie, że legalnie działający pośrednik powinien posiadać odpowiedni certyfikat potwierdzający swoją działalność. Listę firm posiadających taki dokument można znaleźć na stronie [link widoczny dla zalogowanych] W przypadku dalszych wątpliwości, wiarygodność pośrednika sprawdzić można również w wojewódzkich urzędach pracy. Przed oszustami ochroni nas przede wszystkim zdrowy rozsądek. Zawsze należy pytać o adres siedziby firmy, podpisywać umowy oraz nie wpłacać pieniędzy z góry, bez pokwitowania.
...
Takie sa skutki dzialan kolesi z RPP . Pni ,,tylko" schladzaja a wy macie pieklo . Ci ktorzy mianowali tych SSmanow zostana rozliczeni . Tusk Kaczynscy a zwlaszcza o. Rydzyk bo jest ksiedzem i Bóg nie kierowal go do polityki .
Ale wy kretyni glusujecie ten kibel !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:22, 27 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
MF: zaległości firm wobec sektora publicznego wyniosły ponad 50 mld zł
Zaległości firm wobec sektora publicznego wyniosły na koniec 2012 r. ponad 50 mld zł, co stanowiło 3,14 proc. PKB - wynika z przyjętej we wtorek przez rząd tzw. zbiorczej informacji o zaległościach we wpłatach świadczeń należnych na rzecz sektora finansów publicznych.
Według Centrum Informacyjnego Rządu, zaległości przedsiębiorstw wobec organów skarbowych stanowiły 48,06 proc. ogółu zaległości, wobec ZUS - 37,13 proc., jednostek samorządu terytorialnego - 8,2 proc., a organów celnych - 5,66 proc.
"Największy przyrost zaległości w stosunku do 2011 roku odnotował ZUS - o 3,8 mld zł, organy skarbowe - o 3,75 mld zł oraz jednostki samorządu terytorialnego - o 1,2 mld zł" - podkreśliło CIR.
Chodzi o przedsiębiorców zarówno z osobowością prawną, jak i bez, a także o osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą.
Jak wyjaśniło CIR, dane te mają pokazać skalę zadłużenia przedsiębiorców, a także pomóc w ustaleniu potencjalnej wielkości pomocy publicznej. "Część przedsiębiorców, posiadających zaległości we wpłatach na rzecz sektora finansów publicznych, nie mogąc uregulować ww. zaległości występuje o udzielenie pomocy publicznej - np. w formie rozłożenia na raty czy odroczenia terminu płatności" - napisano.
Z informacji CIR wynika ponadto, że zaległości przedsiębiorców wobec sektora publicznego wyniosły na koniec 2011 r. ponad 41 mld zł, co stanowiło 2,69 proc. PKB. Zaległości firm wobec organów skarbowych sięgnęły 49,47 proc. ogółu zaległości, wobec ZUS - 35,97 proc., jednostek samorządu terytorialnego - 7,13 proc., a organów celnych - 6,37 proc.
CIR podkreśliło, że organy podatkowe próbowały wyegzekwować od firm zaległości, m.in. przez wpisy do Rejestru Dłużników Niewypłacalnych, składanie wniosków do sądu o wyjawienie majątku dłużnika, wszczynanie postępowań egzekucyjnych czy zajęcie rachunków bankowych.
"Do podstawowych przyczyn niemożności egzekwowania zaległości należą: brak możliwości zaspokojenia zaległości z posiadanych przez dłużników składników majątkowych, w tym brak składników o wartości licytacyjnej, brak środków na rachunkach bankowych, niska wartość posiadanych nieruchomości, wykorzystywanie przez dłużników majątku nie podlegającego egzekucji " - dodano.
>>>
Bylo nie schladzac barany !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 15:49, 02 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
W 2013 roku upadły 883 przedsiębiorstwa, o 1 proc. więcej rdr
W 2013 roku sądy wydały postanowienia o upadłości 883 przedsiębiorstw, czyli o 1 proc. więcej niż w 2012 r. - wynika z raportu Coface.
"W 2013 roku polskie sądy ogłosiły upadłość 883 podmiotów, czyli jedynie o 1 proc. więcej niż w roku 2012. Wzrost liczby upadłości zdecydowanie wyhamował w drugiej połowie br. Przypomnijmy, że ubiegły rok zakończył się wzrostem o 21,3 proc., a po trzech kwartałach 2013 r. wzrost utrzymywał się jeszcze na poziomie około 10 proc. Niemniej jednak wynik mijających dwunastu miesięcy jest najwyższy od 2005 roku i aż o 115 proc. wyższy niż w roku 2008, który był ostatnim rokiem spadku liczby bankructw. Także w roku 2009, w którym przypadał szczyt kryzysu, upadłości było mniej niż obecnie - o 22 proc." - napisano w raporcie.
W raporcie napisano, że najwyższy wzrost upadłości obserwowano w sektorze produkcji.
"W tym czasie sądy ogłosiły upadłość 277 przedsiębiorstw, co oznacza wzrost o 15 proc. r/r. Bankructwa firm z tego sektora stanowiły w 2013 roku 31 proc. wszystkich upadłości, podczas gdy w roku 2012 udział ten przekraczał 27 proc." - napisano.
....
Upiorny rok . Trzeba podkreslic ze gospodarke schlodzili glownie goscie z PiS . Taka opozycja jest gorsza niz rzad .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:08, 17 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Eksperci: mamy regres w budownictwie mieszkaniowym
Onet
Piątkowe dane GUS dotyczące rynku mieszkaniowego świadczą o regresie w budownictwie; poprawy można spodziewać się najwcześniej w drugiej połowie roku - oceniają eksperci. Niepokoi ich spadek liczby wydawanych pozwoleń na budowę.
Według Głównego Urzędu Statystycznego w całym 2013 r. wydano pozwolenia na budowę 138 tys. 681 mieszkań. To oznacza spadek o 16 proc. wobec 2012 r. W ubiegłym roku mniej mieszkań oddano również do użytku (146 tys. 122 lokale, czyli o 4,4 proc. mniej niż rok wcześniej). W 2013 roku zmniejszyła się o 10,2 proc. wobec 2012 r. liczba mieszkań, budowę których rozpoczęto - do 127 tys. 392.
Jak powiedział Jacek Bielecki, ekspert rynku mieszkaniowego i b. dyrektor Polskiego Związku Firm Deweloperskich, w ostatnim roku deweloperzy decydowali się na mniej inwestycji w porównaniu z 2012 roku, który też nie był rekordowy. "To oznacza, że mamy regres w budownictwie mieszkaniowym, co jest niepokojącym sygnałem" - powiedział PAP.
Bielecki ma jednak nadzieję, że dobra sprzedaż mieszkań przez deweloperów w ostatnich miesiącach może być zwiastunem poprawy koniunktury. "Ale na razie jest za wcześnie, by rozstrzygać, czy to jest trwała tendencja" - podkreślił.
"Mała liczba rozpoczynanych budów to z jednej strony wynik niepewności deweloperów co do możliwości sprzedaży mieszkań, a z drugiej strony nadwyżki ofert lokali nad popytem, pomimo kurczącej się od kilku miesięcy oferty deweloperów" - dodał Bielecki.
Zdaniem Marcina Peterlika z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową piątkowe dane GUS są dobrym podsumowaniem ubiegłego roku, który był słaby dla naszej gospodarki i sektora budowlanego. "Prawie 5-proc. spadek mieszkań oddanych do użytku jest i tak stosunkowo niewielki, jeśli weźmiemy pod uwagę to, jak kształtowała się koniunktura w sektorze budowlanym w ubiegłym roku" - powiedział PAP.
Ocenił, że niepokojące są wskaźniki wyprzedzające, czyli mówiące o liczbie mieszkań, których budowę rozpoczęto, a także na budowę których wydano pozwolenia. "Pokazują one, że w tym roku koniunktura na rynku budowlanym, jeśli chodzi o budownictwo mieszkaniowe, będzie nadal prawdopodobnie słaba" - powiedział. Peterlik spodziewa się poprawy najwcześniej w drugiej połowie 2014 r.
Według Peterlika słaba koniunktura w budownictwie to efekt ogólnej sytuacji makroekonomicznej kraju, w tym słabego wzrostu gospodarczego oraz utrzymującego się stosunkowo wysokiego bezrobocia. "Poza tym w ubiegłym roku w naszej gospodarce panowały bardzo słabe nastroje zarówno w firmach, jak i wśród konsumentów. A to powstrzymuje od zakupu mieszkań" - zaznaczył.
>>>
Schlodzili .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 15:02, 23 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Milion Polaków pracuje za grosze
Co ósmy zatrudniony na etacie dostaje płacę minimalną - pisze "Dziennik Gazeta Prawna". Gazeta dodaje, że milion trzysta tysięcy Polaków w 2012 roku dostawało nie więcej niż 1500 złotych brutto.
Tych osób jest aż dwa razy więcej niż do tej pory szacowali eksperci. Do tej pory wiadomo było, że minimalną pensję otrzymuje około 358 tysięcy pracowników firm zatrudniających ponad 9 osób.
"Dziennik Gazeta Prawna" poznał pierwsze opracowanie GUS, które analizuje zjawisko w skali całej gospodarki. Z analizy wynika, że w mikroprzedsiębiorstwach płacą minimalną musiało się zadowolić aż... trzy czwarte zatrudnionych na podstawie umowy o pracę (941,9 tys.).
"Te dane są zatrważające" - komentuje w rozmowie z gazetą dr Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku. Jego zdaniem, rzeczywiste dochody pracowników mogą być jednak wyższe. Dlaczego? Bo pracodawcy rozliczają się ze swoimi pracownikami "pod stołem".
...
Ta skutki debilnego schladzania z rownoczesnym forsowaniem placy minimalnej na wysokim poziomiew stosunku do sredniej . ROSNIE SZARA STREFA ! PLACA MINIMALNA TO DEBILIZM NISZCZACY LEGALNA GOSPODARKE ! TRZEBA JA ZAMROZIC I NIE PODWYZSZAC ABY ZATRUDNIENIE ZACZELO WYCHODZIC Z SZAREJ STREFY ! I NIE SCHLADZAC IMBECYLE !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:12, 24 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Młodzi wierzą tylko w znajomości
Większość 20- i 30-latków deklaruje, iż wysyłanie ofert pracy nie ma sensu - alarmuje "Rzeczpospolita".
Aż 64 proc. młodych uważa, że to dzięki rodzinie i znajomym najłatwiej dostać pracę. A 59 proc. jest przekonanych, że zajęcie znajduje się w Polsce po znajomości. Przy czym 40 proc. twierdzi, że wie to z autopsji.
Takie wyniki przynoszą badania wśród osób w wieku do 30 lat, które przeprowadziła firma SW Research na zlecenie portalu z ofertami pracy dla młodych Absolvent.pl.
"Zaręczam, że znajomości to nie jest jedyna metoda" - mówi Anna Karaszewska z firmy Ingeus zajmującej się przywracaniem na rynek pracy osób długotrwale bezrobotnych.
Zdaniem Karaszewskiej przedsiębiorcy nie potrafią napisać ogłoszenia pod konkretne stanowisko i często umieszczają w nim zbyt wiele zbędnych wymagań. Z drugiej strony kandydaci do pracy o tym doskonale wiedzą, więc wysyłają oferty wszędzie, nawet wtedy, gdy formalnie wymagań nie spełniają.
"Zamiast wysyłać setki CV, lepiej jest kontaktować się z firmą osobiście. Wtedy jest większa szansa na sukces i nie trzeba się usprawiedliwiać mitem, że pracę można dostać tylko po znajomości" - tłumaczy Karaszewska.
...
Takie fakty . Taka przyszlosc zrobili mlodym gnoje z okraglego stolu . Tutaj najwiekszym bydlakiem jest Balcerowicz ktory zniszczyl wolny rynek . W PRL towar byl po znajomosc teraz praca . Jest to upiorny system odwrotnosc komuny ale nie wolny rynek . Tak wyglada schladzanie .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:44, 27 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
"Jestem parobkiem u Holendra"
Sam tak o sobie mówi. Pracuje na czarno u holenderskiego rolnika. Pewnie, że wolałby mieć legalne zatrudnienie w Polsce. Lecz tu nie mógł znaleźć pracy, za którą można by w miarę normalnie wyżyć. Więc wybrał Holandię. Tam przynajmniej nieźle zarobi.
Pan Damian spod Leszna to młody człowiek, który niedawno skończył 25 lat. Absolwent szkoły zawodowej, dekarz. Pracował przez jakiś czas w swoim zawodzie. Problem w tym, że zarabiał około dwóch tysięcy złotych, w porywach dwa i pół tysiąca. I to w sezonie, gdy na dachach siedzieli od rana do wieczora. Dla kogoś zresztą mogą to być przyzwoite pieniądze. Dla niego nie.
Język wcale nie taki trudny?
Dlatego dwa lata temu wyjechał do Holandii. Kolega załatwił mu pracę na budowie. To już oddzielny temat. Pracował tam przez pół roku, wśród Polaków i Holendrów.
- Co ciekawe, zauważyłem, że w miarę szybko łapię język - mówi. - Wszyscy twierdzą, że jest bardzo trudny. Może i tak, a może mam wrodzone zdolności językowe. Bo tak po prawdzie, to się nigdy w szkole nie przemęczałem z nauką. W każdym razie dość dobrze mi ten niderlandzki wchodzi do głowy.
Na holenderskie budowy, czy lepsze określenie "roboty" jeździł jeszcze kilka razy. Aż latem ubiegłego roku przypadkiem poznał Laresa, holenderskiego rolnika. Spotkali się na budowie, Lares jest krewnym jednego z robotników, z którymi pracował pan Damian. Zapytał, go czy zna się na rolnictwie?
- Odpowiedziałem, że tak, bo rodzice mają w Polsce gospodarstwo - opowiada. - Nie dodałem do tego, że obecnie składa się z kawałka pola z ziemniakami, kota i czterech kur. Bo jednak za słabo znam język, by tłumaczyć takie szczegóły. Poza tym, co mu będę głowę zawracał. Pomyślałem, że jak pyta, to coś może z tego będzie. I faktycznie, stwierdził że znam język na tyle, że możemy się dogadać. Potrzebował pomocnika do swojego gospodarstwa. Problem w tym, że na czarno, bo on nie lubi się bawić z papierkami, a poza tym zatrudniał kiedyś pracownika i miał z nim problemy.
Mimo to pan Damian się zgodził, bowiem na budowie i tak pracował wtedy bez umowy, a poza tym praca się kończyła. Za to u rolnika miała być przez cały rok.
Praca przez całą dobę
Lares prowadzi duże (uściślając na holenderskie warunki - średnie) gospodarstwo. Ma około stu hektarów powierzchni. Znajduje się w prowincji Overijssel na północy Holandii. W gospodarstwie uprawia trawy i kukurydzę, które na miejscu sam przerabia na paszę dla bydła. Bo właśnie hodowla jest podstawą działalności gospodarstwa. Posiada około trzystu sztuk byków i krów. Przeciętna wydajność mleczna krowy to osiem tysięcy litrów mleka rocznie, jako ciekawostkę podaje pan Damian. Lecz ponieważ to nie gazeta rolnicza, więc dalsze szczegóły sobie darujemy.
W każdym razie krów nie trzyma w jednej, lecz w aż czterech oborach. Do tego posiada pomieszczenie, w którym maszyna, coś w rodzaju sieczkarni, przerabia zebrane przez Laresa z pola trawę i kukurydzę na paszę.
I to jest właśnie pierwsze zadanie pana Damiana. Prosta robota. Zielonka jest przywożona z pola przyczepami. A on wjeżdża z nimi do pomieszczenia, w którym znajduje się maszyna. Następnie zrzuca z przyczepy rośliny, które są mielone. Oczywiście wszystko odbywa się mechanicznie. Uściślając, ponieważ pracuje w gospodarstwie od jesieni, to robił to tylko kilka razy, bowiem sezon się skończył. Natomiast jego codziennym zadaniem jest rozwożenie paszy dużym, kołowym wózkiem. To ciekawe, bo raczej wszędzie w Holandii stosuje się taśmowe podajniki.
W ogóle robi wszystkie prace jakie się trafią, łącznie ze sprzątaniem. Także pomaga, gdy krowy się cielą. A to już mu się najmniej podoba, bo często trzeba wtedy wstać w środku nocy. Słowem jak to w gospodarstwie, zawsze coś jest do zrobienia.
Nie on, to ktoś inny
Mieszka w tym budynku, w którym znajduje się maszyna do przerobu zielonki. Jest tam przybudówka. To mały pokoik połączony z kuchenką oraz prysznic z ubikacją.
- Jakiś czas temu Lares ze swoim bratem to przerobili ze starego schowka - opowiada. - Uznali, że to się opłaci, bo koszt przeróbki pomieszczenia nie był za wysoki, tym bardziej dzięki temu, że większość prac zrobili sami. I tak powstało mieszkanko. Wsadzą tam jakiegoś robotnika i mają na miejscu tanią siłę roboczą.
Z pewnym przekąsem określa się jako parobek u Holendra. Zarabia osiem euro za godzinę pracy. Dla niego to sporo. Tym bardziej, że nie płaci za swoją kwaterę, ogrzewaną prądem. Tyle się dogadał z Laresem. Za to jest dyspozycyjny przez całą dobę.
Pracy mu nie brakuje. Oczywiście wielki minus jest taki, że nie ma żadnych ubezpieczeń. W Polsce, gdy o tym opowiada, słyszy czasem pytania, jak to możliwe, że u Holendrów takie "wałki" przechodzą. Tylko na to wzrusza ramionami.
- A co myślicie, że tam sami uczciwi? Bez żartów. We wsi, gdzie mieszkam pełno krewnych Laresa, a cała reszta to ich znajomi. Więc kto by nas miał zakapować? Zresztą tam wielu rolników zatrudnia, głównie do prac sezonowych, cudzoziemców i też często na czarno. Słowem nie będę ja, to Lares znajdzie sobie innego pracownika, który zgodzi się u niego pracować na takich samych warunkach. Zresztą nie tak szybko, bo póki co, zamierzam trzymać tę pracę - kończy.
Autor: Damian Szymczak
???
I po co glosujecie na imbecyli ? Zyby sie mordowac ? NIE SLUCHACIE TYCH OHYDNYCH MEDIOW I NIE GLOSUJCIE NA TE SZMATY Z PARTYJEK DOTOWANYCH PRZEZ WAS !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:43, 28 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Baby boom nie wypalił
Wydłużenie urlopu macierzyńskiego miało zachęcić Polaków do zwiększenia dzietności. Niestety przełomu na razie nie widać - czytamy w "Pulsie Biznesu".
Z danych GUS wynika, że od lipca ubiegłego roku - kiedy premier Tusk ogłosił, że urlopy zamiast 6 miesięcy potrwają rok - do listopada, urodziło się w naszym kraju niespełna 162 tysiące dzieci. To o 5 tysięcy mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku i o 12 tysięcy mniej niż dwa lata temu. Negatywna tendencja w polskiej demografii została więc podtrzymana - zauważa gazeta.
"Nie sądzę, by wydłużenie urlopów macierzyńskich mogło w zauważalny sposób poprawić sytuację demograficzną Polski. Czy będę w domu pół rok, czy rok - to ma marginalne znaczenie. Znacznie ważniejsze jest, czy chcę mieć dzieci, czy stać mnie na to, czy będę mogła później wrócić do pracy, itp. Tych problemów urlop macierzyński nie rozwiązuje" - mówi dziennikowi Iga Magda wiceprezes Instytutu Badań Strukturalnych.
Więcej na ten temat - w "Pulsie Biznesu".
...
PRACA BARANY PRACA ZADNE ZASILKI NIE POMOGA JAK SCHLODZICIE GOSPODARKE ! CZEMU POZWOLILSVIE ZYCIE GLAPINSKIEMUNKAZMIERCZAKOWI I SPOLCE ZNISZCZYC GOSPODARKE ? A WY CZEMU GLOSUJECIE NA POPIS SLD PKOTA BARANY ? ZYCIE WAM NIEMILE !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:26, 30 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
"Gazeta Wrocławska": nielegalnie wydobywają węgiel z "biedaszybów"
W Wałbrzychu znów wydobywają węgiel z "biedaszybów". Jak informuje "Gazeta Wrocławska", od początku roku policjanci zatrzymali 12 osób, które dopuściły się nielegalnego wydobycia węgla.
Jeszcze pod koniec 2013 roku przechwycony przez służby urobek trafiał na składowisko Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Wałbrzychu. Obecnie jednak nie przyjmuje ono już węgla. Nie mogłoby go także spalić, gdyż należy do Skarbu Państwa. Ta sytuacja to spory problem dla służb, ponieważ tylko w tym roku zarekwirowano 50 ton urobku.
Ten problem nie jest jednak tak duży, jak to było na przełomie 2002/2003 roku. Wówczas przy nielegalnym wydobyciu mogło pracować około 3-4 tys. osób. Dziś jest ich zaledwie kilkuset. Mimo wszystko czynią oni ogromne szkody, które obciążają budżet Wałbrzycha.
Dodatkowo, węgiel wydobywany jest przede wszystkim w głębi lasów, a dojazd zmotoryzowanego patrolu na miejsce jest niemożliwy.
...
Upiorne biedaszyby wracaja . Tak schlodzili .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 19:40, 02 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Bezrobocie na Podlasiu. Sytuacja podlaskiej młodzieży na rynku pracy należy do najgorszych w kraju
Fot. Graf. R. Mogilewski - Materiały prasowe
W woj. podlaskim nie ma pracy około 70 tys. osób. Od kilku lat, co piąty bezrobotny to osoba poniżej 25 roku życia.
Jest to głównie efekt poziomu gospodarczego w naszym regionie. Ten niepokojący wniosek wypływa z badań przedstawionych na konferencji "Realia rynku pracy, a możliwości aktywizacji zawodowej młodych bezrobotnych" w Białymstoku zorganizowanej przez Wojewódzki Urząd Pracy.
Chodzi o osoby w wieku 15-34 lata, które stanowią około połowy zarejestrowanych w podlaskich urzędach pracy. Stopa bezrobocia wśród młodzieży w naszym województwie należy do jednych z najwyższych w kraju. Gorzej jest w woj. świętokrzyskim i lubuskim.
- To wskaźnik bardzo wysoki, dlatego należało bliżej przyjrzeć się temu problemowi. Zwłaszcza że od 2008 r., w związku z kryzysem gospodarczym, wskaźnik bezrobocia osób młodych wykazuje tendencję rosnącą - zaznaczyła dr Dorota Perło, ekspert celowy z Podlaskiego Obserwatorium Rynku Pracy i Prognoz Gospodarczych w Białymstoku.
To projekt WUP w Białymstoku współfinansowany z Europejskiego Funduszu Społecznego. Weszło ono w skład grupy roboczej obserwatoriów rynku pracy z różnych województw, która opracowała nowatorski model monitorowania sytuacji osób młodych na rynku pracy. Opiera się on na wskaźnikach, które pozwalają na porównanie sytuacji w różnych regionach. Okazuje się, że wskaźnik zatrudnienia w woj. podlaskim jest niższy od średniej krajowej wynoszącej 66 proc. Tak samo jest w przypadku średniego miesięcznego wynagrodzenia - 3 625 zł brutto. Powyżej tej granicy znalazło się jedynie woj. mazowieckie. Podlaskie znalazło się na pozycji lidera w niechlubnym rankingu odsetka długotrwale bezrobotnych w kategorii osób młodych.
W woj. podlaskim nie ma pracy około 70 tys. osób. Od kilku lat, co 5. bezrobotny to osoba poniżej 25 roku życia. Najłatwiej o pracę jest w woj. mazowieckim oraz śląskim, które należą do najlepiej rozwiniętych gospodarczo regionów. Analizy statystyczne potwierdzają silny związek między sytuacją osób młodych a gospodarką (nakłady inwestycyjne, przedsiębiorczość). Mniejszy, ale również znaczący wpływ ma edukacja oraz rodzina i warunki życia.
Obecny na konferencji Jarosław Dworzański, marszałek województwa podlaskiego, przyznał, że największą barierą w rozwoju naszego regionu jest brak atrakcyjności dla inwestorów ze względu na choćby "niedostatek infrastruktury energetycznej". To znaczy zły stan techniczny sieci przesyłowych prądu lub ich brak.
- To jeden z elementów, które będziemy realizować w znowelizowanym Regionalnym Programie Operacyjnym oraz w ramach kontraktu wojewódzkiego - zapowiedział. - Uznanie dla takich działań mamy również w ministerstwie infrastruktury.
W konferencji udział wziął m. in. Jacek Męcina, wiceminister pracy i polityki społecznej: - Rok 2014 ma być rokiem spadku bezrobocia - ogłosił optymistyczne prognozy.
Ma się do tego przyczynić reforma powiatowych urzędów pracy: większa efektywność służb zatrudnienia, więcej pieniędzy na formy aktywizacji bezrobotnych, bony stażowe, zatrudnieniowe.
- Będzie łatwiej, bo będzie mniej biurokracji, dodatkowe instrumenty oparte o technologie cyfrowe, ale także większa autonomia w podejmowaniu odpowiedzialnych decyzji - dodał minister. - Reforma jest na ostatnim etapie prac parlamentarnych.
...
A schladzanie gospodarki czyni wyjscie z szamba niemozliwym . A na kogo w glosujecie ? Na PiS a PiS Zyte a Zyta stopy w gore . I jedzcie siano . I KTO JEST WINIEN ???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:13, 03 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
"Rzeczpospolita": biedny jak polskie dziecko
1,4 mln dzieci w wieku 0-24 lata będących "na utrzymaniu" żyje w niedostatku lub biedzie
Ponad pół miliona dzieci w Polsce nie dojada, bo ich rodziców nie stać, by "zapewnić im przynajmniej co drugi dzień posiłek z mięsa, drobiu, ryby lub odpowiednika wegetariańskiego" – wynika z publikacji GUS, którą cytuje "Rzeczpospolita". Jak czytamy, w niedostatku lub biedzie żyje 1,4 miliona najmłodszych Polaków.
Dane zawarte w opracowaniu "Warunki życia rodzin w Polsce" są zatrważające - czytamy w gazecie. M.in. 450 tys. dzieci nie ma wszystkich podręczników, bo rodziców nie stać na ich zakup. Z powodu biedy 530 tys. dzieci nie chodzi do specjalistów, a blisko 600 tys. do dentysty.
Ogółem na 8,9 mln dzieci w wieku 0-24 lata "na utrzymaniu" w niedostatku lub biedzie żyje 1,4 miliona.
- Polskie państwo jest odwrócone do młodych plecami. Nasza polityka społeczna postawiona jest na głowie, bo często pomagamy tym, którzy takiej pomocy nie potrzebują, a zapominamy o najsłabszych, m.in. dzieciach - mówi na łamach "Rzeczpospolitej" Krystyna Iglacka, demograf, rektor Uczelni Łazarskiego.
Prof. Katarzyna Duczkowska-Małysz z SGH dodaje, że bieda jest dotkliwa zwłaszcza w małych miejscowościach. - Tam nie ma, jak na wsi, możliwości skorzystania z naturalnych środków ratunkowych, takich jak np. własne produkty rolne.
Jak wynika z badań GUS, szczególnie narażone na biedę są w Polsce rodziny wielodzietne.
...
Transformacja schlodzeniowa .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:17, 05 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Dramatyczna sytuacja w Międzyrzeczu. Zima "schłodziła" rynek pracy - archiwum / Gazeta Lubuska
W styczniu w powiecie międzyrzeckim przybyło ponad 200 bezrobotnych. Stopa bezrobocia wynosi tam 23,2 proc. i jest prawie trzy razy wyższa niż np. w Gorzowie Wlkp.
W pośredniaku w Międzyrzeczu zarejestrowanych jest 5.287 mieszkańców powiatu. To aż o 202 więcej, niż na początku styczna. Sytuacja na rynku pracy najbardziej pogorszyła się w Międzyrzeczu, gdzie w ciągu ostatniego miesiąca przybyło 64 bezrobotnych.
W Powiatowym Urzędzie Pracy w Międzyrzeczu na bezrobotnych czekają 63 oferty. Pracodawcy szukają m.in. kierowców samochodów ciężarowych, magazynierów i kelnerek. Najwyższe zarobki - miesięczne pensje w wysokości po 3 tys. zł - oferują monterom rurociągów przemysłowych i kierownikowi warsztatu samochodowego.
Ostatnie dane na temat stopy bezrobocia w powiecie międzyrzeckim pochodzą sprzed trzech miesięcy. GUS podaje, że w listopadzie wynosiła ona 23,3 proc. Była prawie trzy razy wyższa, niż w Gorzowie Wlkp (8,4 proc.). Znacznie przewyższała też średnią w kraju (13,2 proc., a także w regionie (15,3 proc).
dab / lubuska.pl
....
,,Zima" z RPP mianowana przez Rydzykow prezesow Tuskow Vincentow . Balwany .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 21:57, 15 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Prof. Wciórka: w Polsce pracuje 15 proc. schizofreników, za Zachodzie- 50 proc.
W Polsce pracuje ok. 15 proc. osób ze schizofrenią lub zaburzeniami psychicznymi, na Zachodzie - 50 proc. Wsparcie trenera pomaga takim osobom w znalezieniu i utrzymaniu pracy, wspiera też pracodawców - uważa psychiatra prof. Jacek Wciórka.
Prof. Wciórka, który jest kierownikiem kliniki w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie i mazowieckim konsultantem wojewódzkim ds. psychiatrii, uczestniczył dzisiaj w spotkaniu poświęconym pracy osób z zaburzeniami psychicznymi. Spotkanie zorganizowała fundacja "Żyjmy zdrowo", która prowadzi pilotażowo program trenerski w trzech województwach - wielkopolskim, mazowieckim i kujawsko-pomorskim, we współpracy z lokalnymi stowarzyszeniami.
W ramach programu "Powrót do społeczeństwa. Powrót do pracy. Powrót do zdrowia" trenerzy pracują z osobami z zaburzeniami psychicznymi, przygotowując je do podjęcia pracy. Trener pomaga w znalezieniu odpowiedniego stanowiska pracy, wspiera kontakty z pracodawca i współpracownikami, monitoruje przebieg zatrudnienia - aż do momentu całkowitej samodzielności.
Jeden trener ma pod opieką 5-10 osób. Prowadząc indywidualne wywiady, tworzy profil ich umiejętności, kwalifikacji i predyspozycji, które pozwalają poznać im swoje mocne i słabe strony. Trener pomaga też kontrolować stres przed rozmową kwalifikacyjną i wspiera utrzymanie motywacji do pracy.
Przedstawiciele fundacji podali, że np. w Poznaniu przy wsparciu trenera już w ciągu 2-3 miesięcy udało się znaleźć zatrudnienie dla pierwszych 5-6 osób.
- Chorujących na schizofrenię jest w Polsce ok. 200 tys., ale to liczba osób zarejestrowanych w placówkach. Na świecie szacuje się, że poza systemem może być jeszcze 40-60 proc. chorych, ale nawet licząc tylko oficjalne statystyki, jest to ok. 30 tys. pracujących w Polsce, a to niewiele - podkreślał profesor.
W jego ocenie dla zwiększenia odsetka zatrudnionych potrzebne byłoby wsparcie państwa dla trenerów pracujących w relacji pracodawca - potencjalny pracownik.
- Świat zdecydował się zainwestować w taki model, a to przyniosło owoce - praktyka zatrudniania osób z zaburzeniami psychicznymi utrwala się, pracodawcy przekonują się, że nie taki diabeł straszny, i wyniki są rzeczywiście zachęcające - podkreślił.
- Aktywność zawodowa pomaga osobom z zaburzeniami psychicznymi w powrocie do zdrowia. Sens pracy trenera polega na tym, że człowiek, który miał problemy, po pewnym czasie zaczyna pracować we własnym rytmie. Następuje u niego przełamanie bariery - uwierzenie, że może. Pomaga mu świadomość odzyskanej niezależności, autonomii, poczucia własnej godności - że przestał być traktowany jak niepotrzebny - mówił.
Podkreślił, że najczęściej sami chorzy nie wierzą w siebie, ponieważ wdrukowuje się im pojęcia "świr" i również rodzina często tak traktuje dotkniętą chorobą osobę, choć wiele rodzin "bohatersko, heroicznie, umiejętnie przezwycięża ten kryzys". Prof. Wciórka przekonuje, że najlepszą metodą destygmatyzacji osób z zaburzeniami psychicznymi jest dobra opieka psychiatryczna, żeby ci ludzie nie wegetowali na marginesie.
Uczestnicząca w spotkaniu kierownik działu obsługi osób niepełnosprawnych w stołecznym urzędzie pracy Beata Tryc podała, że w Warszawie na zarejestrowanych ponad 3 tys. osób niepełnosprawnych odsetek z orzeczeniem "P" - problemów psychicznych - wyniósł na koniec 2013 r. 14,5 proc.
Według niej jest to jednak grupa, która ma ogromne trudności w znalezieniu zatrudnienia.
- Osoby z orzeczeniem «P», epileptycy, czy osoby ze stwardnieniem rozsianym, to te grupy, których pracodawcy się boją. Pracodawcy zwracają się - często w nieformalnych rozmowach - że jeśli uda się uniknąć osób z takimi schorzeniami, to chętnie to zrobią - zaznaczyła Tryc.
...
Bestialskie schladzanie zniszczylo cale spoleczenstwo takze chorych .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 17:02, 19 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Staż oznacza często wyzysk młodych
Studenci i absolwenci są niejednokrotnie traktowani jako tania siła robocza - informuje "Rzeczpospolita".
Parzenie kawy i kserowanie dokumentów - tak często wyglądają staże i praktyki studenckie. Młode osoby chcą zdobyć doświadczenie przydatne później na rynku pracy, ale często trącą tylko czas.
"Ten problem nabiera jeszcze znaczenia wobec planowanej nowelizacji ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym, która będzie nakładała obowiązek trzymiesięcznych praktyk na kierunkach o profilu praktycznym" - mówi Piotr Muller, przewodniczący Parlamentu Studentów RP.
Jak wynika z badania Eurobarometru, co trzeci staż w Unii Europejskiej jest niskiej jakości. Dlatego przed pójściem na staż czy praktyki trzeba sprawdzić organizatora. Tego dotyczy kampania społeczna "Staż. Sprawdź, zanim pójdziesz!".
Intencją organizatorów kampanii jest zachęcenie pracodawców do organizowania stażów i praktyk wysokiej jakości. "Zwalczenie złych nawyków przeprowadzania praktyk i stażów wymaga długofalowych działań" - mówi Piotr Muller.
...
Glosujcie dalej na tych cwokow . Teraz kazda praca to wyzysk . Bezrobocie zaniza pensje . Zwykle prawo ekonomi podaz obniza cene .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:07, 13 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
dr Bohdan Wyżnikiewicz | Biznes.pl
Kontrowersyjny indeks niedoli a Polska
Jesteśmy zalewani licznymi międzynarodowymi rankingami opartymi na różnych kryteriach. Ostatnio w mediach głośno jest o rankingu niedoli amerykańskiego think tanku Cato Institute z Waszygtonu. Niedolę kraju wyznacza suma stóp inflacji, bezrobocia, oprocentowania kredytów pomniejszona o tempo wzrostu PKB.
W 2013 roku Polska nie wypadła dobrze, zajęła 37. miejsce wśród 89 krajów objętych rankingiem. Interpretacja miejsca Polski jest taka, że w 36 krajach poziom niedoli jest większy niż w Polsce, a w 52 krajach panuje mniejsza niedola.
Pomysłodawcą indeksu niedoli (misery index) jest Robert Barro, harwardzki profesor ekonomii znany w Polsce z podręcznika podstaw ekonomii. W oryginalnej wersji w skład indeksu wchodziły stopy inflacji i bezrobocia, a obliczenia dotyczyły tylko Stanów Zjednoczonych. Historia indeksu Barro dla USA pokazała, że według kryterium poziomu inflacji i bezrobocia najlepszym prezydentem w najnowszej historii pod względem redukcji niedoli był Ronald Reagan, a za nim uplasował się Bill Clinton. Najgorszymi okazali się Richard Nixon i Jimmy Carter.
Kilka lat temu Steve Hanke z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa zmodyfikował indeks Barro rozszerzając go o stopę oprocentowania kredytów i pomniejszając o wzrost PKB per capita. Zmodyfikowany indeks został zastosowany do wielu krajów w oparciu o makroekonomiczne dane zgromadzone przez EIU (Economist Inteligence Unit).
Indeks niedoli jest kontrowersyjną konstrukcją, jednak stoi za nim pewna myśl teoretyczna. W kraju, gdzie jest wysoka inflacja, wysokie bezrobocie, wysokie stopy procentowe i niski wzrost gospodarczy ludziom żyje się zdecydowanie gorzej niż w kraju, gdzie wszystkie te paramenty zachowują się odwrotnie.
Można mieć też zastrzeżenia metodologiczne do konstrukcji tego indeksu. Cztery zmienne są bowiem silnie ze sobą powiązane: poziom inflacji określa poziom oprocentowania kredytów, a tempo wzrostu gospodarczego wywiera wpływ na stopę bezrobocia. Inaczej mówiąc interpretacja indeksu powinna być w pierwszej kolejności nakierowana na określenie jakości polityki gospodarczej, której efekty decydują o doli bądź niedoli społeczeństwa.
Obliczenia dla 2013 roku pokazują, że najczęściej największy wpływ na indeks niedoli ma poziom bezrobocia, a nieco rzadziej stopa kredytów. Poziom inflacji jako główny wyznacznik wartości indeksu pojawia się tylko wśród liderów rankingu niedoli (Wenezuela, Iran, Argentyna), zaś tempo wzrostu PKB tylko w przypadku Chin. Oznacza to przyzwolenie autora indeksu na nadawanie różnych wag różnym parametrom w różnych krajach. Inną niepożądaną cechą tego wskaźnika jest jego niestabilność w czasie dla obliczeń krajowych, czyli duża zmienność z roku na rok. Stosowanie indeksu niedoli jest zatem bardziej uzasadnione dla pojedynczego kraju niż do całego świata.
Kolejną słabością indeksu jest faworyzowanie krajów dotkniętych deflacją, która raczej przyczynia się powiększania niedoli obywateli. Z tego względu krajem o najmniejszej niedoli w rankingu Cato Institute jest Japonia znana nie tylko z deflacji, ale także z bardzo niskich stóp procentowych.
Poniższa tablica pokazuje wartości indeksu niedoli w wybranych krajach. Im wyższa wartość indeksu, tym niedola jest większa.
Tablica. Indeks niedoli w wybranych krajach w 2013 roku, w procentach
Poz. Kraj Indeks niedoli Największy wkład do indeksu
1 Wenezuela 79,4 CPI
7 Hiszpania 37,6 Stopa bezrobocia
32 Słowenia 20,8 Stopa bezrobocia
37 Polska 19,8 Stopa bezrobocia (dane zanizone)
45 Bułgaria 17,2 Stopa bezrobocia
48 Słowacja 16,5 Stopa bezrobocia
78 Niemcy 9,1 Stopa bezrobocia
82 Chiny 7,9 Tempo wzrostu PKB per capita
89 Japonia 5,4 Stopa bezrobocia
Źródło: Cato Institute, [link widoczny dla zalogowanych]
Kraje o najgorszej jakości polityki gospodarczej, czyli Wenezuela, a także Argentyna, Hiszpania i Grecja znalazły się w czołówce rankingu. Najmniejsza niedolę wyliczono dla pięciu krajów Azji Południowo-wschodniej: Japonii, Taiwanu, Singapuru, Rep. Korei i Tajlandii.
Indeks dla Polski wyniósł 19,8 proc. Składa się na niego suma stóp inflacji 0,9 proc., bezrobocia 13,4 proc. i oprocentowania kredytów 7,1 proc. pomniejszona o wzrost PKB 1,6 proc. Wyraźnie widać, że wysokie bezrobocie jest czynnikiem decydującym o niedoli Polaków. Sytuację zmienić może szybszy wzrost gospodarczy prowadzący do zmniejszenia bezrobocia i także obniżenie stóp oprocentowania kredytów. Gdyby oba te parametry były w 2013 roku niższe o połowę, to Polska przesunęłaby się na 64. pozycję w rankingu, tuż za Rumunię.
>>>
Widzicie Warszawke . Fakty niesluszne to je PODWAZYMY ! Taka jest prawda ! To ,,owoc" Okraglegostolu . Ekonomicznie jestesmy krajem NIESZCZESLIWYM STAD EMIGRACJA !
Na 89 krajow srodek to jest 45 miejsce . Polska ma 37 czyli OSIEM MIEJSC PONIZEJ SRODKA !!! Blizej dna niz gory !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:35, 23 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
"Gazeta Wyborcza": Polacy na biedawczasach
Wakacje za granicą wybiera tylko nieco ponad 3 proc. Polaków -
W tym roku hitem urlopowym najprawdopodobniej będzie własna kanapa. Większości Polaków nie stać bowiem na porządny wypoczynek, pisze "Gazeta Wyborcza".
Wyjazd na urlop jest w naszym kraju ciągle luksusem. Wakacyjną mizerię pokazują m.in. dane Ipsos. Wynika z nich, że na wyjazd trwający powyżej pięciu dni pozwoli sobie w tym roku tylko jeden na trzech Polaków. Z innych danych – Eurostatu i firmy badawczej Sedlak & Sedlak – wynika, że ponad połowy polskich rodzin nie stać na tygodniowy wyjazd wakacyjny.
Jeśli już uzbieramy na wakacje, to częściej wybieramy polskie morze, góry i jeziora niż ich zagraniczne odpowiedniki. Wakacje za granicą wybiera tylko nieco ponad 3 proc. z nas.
Dr Marek Suchar z sopockiej SWPS, który zajmuje się zawodowo psychologią organizacji zarządzania, wskazuje, że urlopowe kompromisy mogą być zgubne nie tylko dla pracownika, ale również pracodawcy, ponieważ długotrwałe powtarzalne wykonywanie tej samej pracy oznacza spadek jej jakości;
Jak podaje gazeta, najdłuższe urlopy są dostępne dla pracowników w Wielkiej Brytanii i Estonii (28 dni). Na drugim miejscu jest Polska, gdzie można uzyskać nawet 26 dni urlopu. Najmniej wolnego Mają obywatele Słowacji, Holandii, Włoch i Niemiec, po 20 dni. Do ustawowych dni wolnych od pracy dochodzą jednak w każdym kraju święta, które powiększają limit.
"Prawo do płatnych dni wolnych nie jest jednak dane wszystkim pracującym Polakom" - czytamy w "Wyborczej". Mowa oczywiście o brak gwarantowanych wakacji dla osób, które wykonują swoje obowiązki na podstawie umów cywilnoprawnych: o dzieło i zlecenia oraz samozatrudnionych.
Więcej w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej".
...
To w ramach gigantycznych sukcesow balcerowiczowskiej transformacji .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:17, 14 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
Skazani na czasówki, nawet przez 20 lat
Około 450 tys. osób pracuje na czas określony, choć powinny mieć stały etat - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Co siódma terminowa umowa o pracę jest zawierana na okres ponad 5 lat, a co czwarta - na co najmniej trzy lata. Niektóre z nich są podpisywane na 10, a nawet 20 lat - wynika z ubiegłorocznych kontroli Państwowej Inspekcji Pracy.
Jeśli statystyki inspekcji dotyczące czasowego zatrudnienia na okres powyżej 5 lat porównamy z łączną liczbą umów czasowych, okaże się, że ok. 450 tys. osób pracuje na czas określony, choć w większości powinny mieć stały kontrakt. Jeśli w zestawieniu uwzględnimy też pracujących na okres od 3 do 5 lat, liczba ta urośnie do ok. 900 tys. osób.
Takich pracowników można zwolnić za dwutygodniowym wypowiedzeniem, bez konieczności uzasadnienia i konsultacji ze związkami zawodowymi. Pokusa korzyści jest dla pracodawców tak duża, że obchodzą przepisy kodeksu pracy dotyczące stałego zatrudnienia.
Ułatwiają im to regulacje - nie wskazują maksymalnego czasu, na jaki można podpisać umowę na czas określony. To ma się zmienić - zapowiadany już projekt nowelizacji kodeksu pracy, który ma ograniczyć nadużywanie takich kontraktów, zostanie przedstawiony partnerom społecznym do końca lipca.
...
Bezrobocie niszczy cywilizacje . Ci co mają jakąś pracę niech nie myślą że ich nie dotyczy . Właśnie ono czyni ją tak podla . Muszą chwytać byle co .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:10, 28 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
Julia Wizowska | Onet
Szukali pracy za granicą i zostali oszukani. Historie z życia wzięte
Wg Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, co roku ok. 100 tys. osób korzysta z usług niepublicznych agencji zatrudnienia za granicą. - Shutterstock
"AAA Ludzi do pracy za granicą zatrudnię. Wysokie wynagrodzenie, zero wymagań, tanie zakwaterowanie, darmowe wyżywienie. Osoby zainteresowane proszone są o kontakt telefoniczny". Podpisane: oszust.
Ogłoszeń jest jak grzybów po deszczu. Od zaraz potrzebne są: opiekunki do osób starszych, układacze palet, pracownicy fabryk i hoteli, ślusarze, kwiaciarki, zbieraczki jagód, jabłek i truskawek oraz panie od lat 18 "do pracy legalnej z atrakcyjnym wynagrodzeniem". Zatrudnienie jest sezonowe, ale dla najlepszych – obietnica dłuższej współpracy. Spełnienie marzeń o lepszym życiu. Więc chętnych nie brakuje. Wysyłają CV i się nabierają. Jedni wcześniej, inni później (i bardziej boleśnie) przekonują się, że "agent" przyrzekający atrakcyjną pracę za granicą okazał się zwykłym oszustem.
Nie dojechali
Kamila mówi, że ogłoszenie, na które odpowiedziała, brzmiało mniej więcej tak: "Do zbierania truskawek w Niemczech zatrudnię. Możliwość zakwaterowania, wypłaty tygodniowe". A na końcu numer telefonu. – Zadzwoniłam tam, żeby poznać szczegóły. Usłyszałam, że muszę przelać 100 zł na konto pośrednika jako potwierdzenie, że jestem zdecydowana na pracę. Był przekonywający: w innym wypadku, powiedział, ludzie się zgłaszają, ale nie stawiają do pracy. Wpłaciłam – opowiada Kamila. To jednak był nie koniec wydatków. – Tydzień przed planowanym wyjazdem dostałam wiadomość, że kierowcy autokaru trzeba będzie zapłacić 150 zł. Po dotarciu na miejsce miałam te pieniądze odzyskać – mówi kobieta. Nie otrzymała ich jednak, bo do Niemiec nigdy nie dojechała. Gdy o umówionej porze stawiła się na przystanku autobusowym, "kierowca" zebrał pieniądze od wszystkich czekających na transport do sezonowej pracy, po czym pod pretekstem zawrócenia autobusu, wsiadł do pojazdu i odjechał. Tyle go widzieli. Z organizatorami wyjazdu kontakt natychmiast się urwał.
Naciąganie na pieniądze
Janek mówi, że jego pośrednik przestał odbierać telefon wcześniej – od razu po otrzymaniu przelewu "gwarantującego stawienie się do pracy". Pani Jadwiga na konto agenta musiała przekazać również kwotę za przejazd i kaucję za mieszkanie za granicą – w sumie 600 zł. Zbigniew zapłacił 150 euro za tłumaczenie dokumentów na angielski. Przełożonych pism nigdy nie otrzymał, podobnie jak i pracy.
– Proces rekrutacji kończy się na pobraniu opłaty wstępnej za tak zwane "tłumaczenia dokumentów" czy koszty transportu. Jest to nawet 600 – 800 zł. Następnie pośrednik przekłada terminy wyjazdów, wymyślając różne dziwne preteksty – mówi Ewa Urbańska, właścicielka portalu oszukany.pl, który skupia informacje o nieuczciwych ofertach pracy za granicą. Na pomysł założenia strony wpadła ona po tym, jak jej znajomi, szukając pracy za granicą, chcieli w internecie zweryfikować prawdziwość ofert zatrudnienia, a nie mogli, bo nie istniały takie strony.
– Swoje dorzuciły też moje osobiste doświadczenia, ponieważ od kilku lat wyjeżdżam za granicę do pracy – mówi Ewa Urbańska. I choć sama nie padła nigdy ofiarą oszustwa, była świadkiem jak osoby po pracy w Grecji nie miały za co wrócić do domu.
Po wypadku straceni
Do Urbańskiej napływają listy od osób oszukanych. W komentarzach toczą się zażarte dyskusje: użytkownicy ostrzegają przed nieuczciwymi pośrednikami i dzielą się swoimi doświadczeniami. Ktoś pisze, że jego bliski wyjechał do pracy w holenderskiej fabryce. Po jakimś czasie okazało się, że w rozliczeniach zmniejszano pracownikom ilość przepracowanych godzin, a zwiększano opłaty za zakwaterowanie – z 75 euro tygodniowo do 15 euro dziennie. Do tego co miesiąc z odliczano z wypłaty połowę na ubezpieczenie. Kiedy jednak osoba uległa w fabryce wypadkowi, nie zawieziono jej do lekarza, tylko kazano przestać udawać i wracać do roboty.
– Też miałem wypadek w pracy – mówi pan Marek. Przez trzy miesiące pracował na budowie za zachodnią granicą. Pracował dużo, bo odkładał na dom w Polsce. Zarabiał za to niewiele, 6,90 euro za godzinę. Ale i tak ciułał na wymarzony dom. Za wiele jednak uzbierać nie zdążył, w drugim miesiącu pracy spadł z rusztowania. – Złamałem nogę w trzech miejscach, cudem nie uszkodziłem kręgosłupa. Koordynator, który na własne oczy widział wypadek, kazał zanieść mnie do pomieszczenia gospodarczego, po czym dopiero wezwał karetkę. Gdy leżałem w szpitalu, przyszedł do mnie i powiedział: tu masz 100 zł na bilet do domu. A zarobione przez ciebie pieniądze pokryją koszty leczenia – opowiada pan Marek. Dopiero wtedy się dowiedział, że pracował bez ubezpieczenia. – Umowa, którą podpisałem, była tak skonstruowana, że można ją tłumaczyć na wiele sposobów. Jak trzeba, to na niekorzyść dla mnie – dodaje.
Łatwy cel
Co chwila w prasie pojawiają się doniesienia o osobach oszukanych przy pracy sezonowej. Mimo to, wciąż są tacy, którzy się na oferty nieuczciwych pośredników się nabierają. Ewa Urbańska tłumaczy to z jednej strony naiwnością rekrutowanych, a z drugiej – ich trudną sytuacją materialną.
– Człowiek potrzebujący pracy jest łatwym celem dla oszustów – mówi.
Ktoś ukradł? Wiadomo, "biedna Polaczka"!
Pilnego zarobku na opłacenie leczenia córki potrzebowała również Katarzyna. W kraju nie mogła znaleźć zatrudnienia, więc postanowiła poszukać szczęścia za granicą. W internecie natknęła się na ogłoszenie, że w Niemczech potrzebne są opiekunki dla starszych osób. Miała pracować w domu pomocy społecznej, kiedy jednak dotarła na miejsce, okazało się, że pracodawcą jest osoba prywatna. A potrzebującą opiekunki – jej leciwa matka. – Nie miałam umowy ani ubezpieczenia. Kiedy zgłosiłam to koordynatorowi, usłyszałam: trudno, albo pani bierze robotę, albo nie, na pani miejsce jest tłum chętnych. Nie było wyboru, podjęłam się pracy – opowiada Katarzyna. Ustaliły, że zarabiać będzie 800 euro miesięcznie.
– Miałam obowiązki sprzątaczki, praczki, opiekunki, kucharki. Myłam staruszkę, czesałam, ubierałam, gdy miała zachcianki, biegłam do sklepu po słodycze i papierosy. Od rana do nocy bez dni wolnych znosiłam jej humory – mówi. Staruszka była podejrzliwa: wciąż sprawdzała szkatułkę z biżuterią i przeliczała trzymane w domu pieniądze, "profilaktycznie" oskarżając Katarzynę o kradzież. – Któregoś dnia, w obecności rodziny, zrobiła mi awanturę. Stwierdziła, że zniknęła gotówka, którą niby zostawiła na stole. Ktoś więc ukradł, a kto oprócz "biednej Polaczki"? – dodaje Katarzyna. Kobietę zwolniono, a jej wynagrodzenie zmniejszono. Odliczono 100 euro, które miała podobno przywłaszczyć, i 200 euro za zamieszkanie i wyżywienie w domu pracodawcy. O tych wydatkach wcześniej nie było mowy.
Mnożą się i zmieniają
Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej informuje, że co roku ok. 100 tys. osób korzysta z usług niepublicznych agencji zatrudnienia za granicą. "Niestety, wciąż pojawiają się informacje o działalności nielegalnych (nieuczciwych) pośredników proponujących pracę za granicą" – czytamy w raporcie "Bezpieczne wyjazdy do pracy". Przed podjęciem współpracy ministerstwo radzi sprawdzić, czy agencja posiada certyfikat i wpis do rejestru prowadzonego przez Marszałków Województw.
Problem jednak w tym, że nawet ci certyfikowani nie zawsze działają uczciwie. Jak mówi Ewa Urbańska, zdarzają się przypadki, gdy legalnie działający pośrednicy ogłaszają rekrutację do pracy, której w rzeczywistości brak. Poza tym, pośrednicy mnożą się i zmieniają nazwy, powstają spółki-córki, gdy o nieuczciwych praktykach "matki" dowiaduje się szersze grono odbiorców.
Należy więc być ostrożnym i decydując się na konkretną ofertę pracy, polegać na własnej ocenie. – Jeśli oferta jest atrakcyjna, to musi nam się zapalić czerwona lampka. Dotyczy to głównie prostych prac fizycznych bez znajomości języka za wysokie wynagrodzenie – ostrzega Ewa Urbańska. Co robić przed wyjazdem? – Pytać pośrednika o najdrobniejsze szczegóły, dokładnie czytać podpisywane umowy i szukać informacji w internecie – dodaje.
Edyta umowę przeczytała – miała być kelnerką w holenderskiej knajpie. I zarabiać co najmniej 1500 euro miesięcznie, plus napiwki. – Kwota była atrakcyjna, ale stwierdziłam, że takie najwyraźniej są zarobki w Europie – opowiada. Gdy dotarła na miejsce, okazało się, że oprócz niej zrekrutowano jeszcze dwadzieścia Polek. Duża ta restauracja, pomyślała sobie wtedy. Ale kiedy wieczorem do hotelu przyszedł koordynator i zażądał oddania paszportów, skojarzyła fakty: same kobiety, bez dokumentów, w obcym państwie, mają być wiezione następnego dnia do innej miejscowości, o której nie było słowa w umowie. Zabrała rzeczy i uciekła do Polski.
– Nie wiem, co działo się tam dalej. Oby nic strasznego – mówi.
...
Tak nas upodlili okraglostolowcy . Gdyby praca była nikt by w takie szambo wchodził .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:32, 04 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Młodzi ludzie nie mogą spać spokojnie, jeśli chodzi o zatrudnienie
Młodzi ludzie nie mogą spać spokojnie, jeśli chodzi o pracę po studiach. Andrzej Sadowski z Centrum Adama Smitha uważa, że programy kształcenia są przestarzałe i nie odpowiadają na współczesne zapotrzebowanie pracodawców.
Ekspert ma też zastrzeżenie do systemu edukacji w Polsce, z którego zniknęło praktycznie kształcenie zawodowe, przez co brakuje naszej gospodarce średniej kadry technicznej. Obecnie to są najbardziej poszukiwani ludzie, co ciężko będzie zrozumieć człowiekowi z wyższym wykształceniem politologicznym.
Andrzej Sadowski zwraca uwagę, że są oczywiście miejsca w Polsce, gdzie zjawisko bezrobocia praktycznie nie istnieje. Tak na przykład jest w Warszawie, gdzie jest wielka kumulacja przemysłu i usług. Na prowincji jednak zdarzają się miejsca, gdzie bezrobocie przekracza 30 procent i tam młody człowiek po studiach raczej na pewno nie znajdzie pracy.
Z badań przedstawionych przez Forum Obywatelskiego Rozwoju wynika, że w grupie wiekowej 25-29 lat tylko co dziesiąty człowiek z wyższym wykształceniem nie ma pracy. Jest też duża szansa, że jest to praca na etacie, gdyż z analizy wynika, że tylko co 5 człowiek po studiach pracuje na umowę śmieciową.
...
Rozpieprzyli zawodówki i młódź poszła na ,,studia" czyli dilernie dyplomów a ani pomalować ściany nie potrafią ani zrozumieć tekstu pisanego . Za to są przekonani o własnym ,,dobrym wykształceniu" .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:55, 05 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Kamil Nadolski | Onet
Fałszywe rekrutacje
Podszywają się pod znane marki firm lub proponują fantastyczne zarobki. Oszuści coraz częściej zamieszczają fikcyjne anonse, by wyłudzić dane z naszych CV.
Poszukujemy młodej energicznej osoby do pracy na stanowisku kasjer-doradca klienta. Oferujemy umowę o pracę, pracę w systemie zmianowym, możliwość szybkiego awansu i rozwoju, pracę w młodym energicznym zespole oraz możliwość pracy na 1 etatu dla studentów".
Ogłoszenie o takiej treści pojawiło się jakiś czas temu na jednym z ogólnopolskich portali. Miało dotyczyć rekrutacji w firmie Rossmann, tak zresztą było podpisane. Okazało się jednak, że pod znaną markę podszywają się zwykli oszuści. Każdy kto aplikował na opisane stanowisko poproszony został w e-mailu zwrotnym o kserokopię dowodu osobistego, która rzekomo była potrzebna do sprawdzenia przyszłego pracownika i zaproszenia go na dzień próbny do pracy. Pomimo podania nieistniejącego adresu firmy, a nawet wysłania wiadomości z darmowej domeny, wiele osób bezrefleksyjnie wysłało kopie dowodów i do dzisiaj zastanawia się, czy ktoś nie będzie próbował zaciągnąć kredytów na ich nazwisko. Na stronie internetowej Rossmann szybko wydał stosowane oświadczenie ostrzegające przed naciągaczami. Firma zapewniła, że "w toku procesu rekrutacyjnego na żadnym z jego etapów nie wymaga od kandydatów przesyłania kserokopii bądź skanów dokumentów".
Podobnie brzmiące ogłoszenie, choć dotyczące stanowiska asystentki zarządu w przychodni "Medicus" zamieścili na jednym z lokalnych portali oszuści z Kutna. W tym przypadku warunkiem przyjęcia aplikacji, oprócz podania numeru dowodu osobistego i numeru PESEL, było wysłanie numeru swojego konta.
To tylko dwa z wielu przykładów, które w ciągu kilkunastu ostatnich miesięcy pojawiły się w sieci. Oszuści coraz częściej wykorzystują determinację i stres bezrobotnych związany z poszukaniem pracy. Z roku na rok robią się przy tym bardziej bezczelni. Zamieszczają w sieci fałszywe ogłoszenia rekrutacyjne i w ten sposób wyłudzają wrażliwe dane osobowe. Takich fikcyjnych anonsów pojawia się więcej zwłaszcza w czasie wakacji, kiedy wiele osób chce dorobić przy pracach sezonowych. Policja ostrzega przed budzącymi podejrzenia rekrutacjami. Problem w tym, że naciągacze często dobrze się kamuflują.
Kliknięcie na wagę z złota
- Szukając pracy, należy zwrócić uwagę na treść oferty. Jeśli niewiele możemy się z niej dowiedzieć na temat stanowiska pracy, a dodatkowo wymagania wobec kandydata są niewielkie, za to oferowane warunki wydają się być wyjątkowo atrakcyjne, to powinniśmy być czujni - ostrzega Elżbieta Flasińska z Grupy Pracuj, do której należy portal Pracuj.pl.
Złodzieje tożsamości mogą wykorzystać nasze dane na wiele sposobów. Chyba najmniej dotkliwy dla nas dotyczy handlu bazami danych. Wiele firm sprzedaje je dużym korporacjom, które wykorzystują je w swojej polityce reklamowej (np. poprzez męczenie ofertami za pośrednictwem skrzynki pocztowej czy telefonów). Jeden rekord, na który składają się imię i nazwisko oraz dane teleadresowe wart jest na rynku ok. 10 groszy. Za więcej informacji - PESEL i numer dowodu - płaci się od 30 do 50 groszy.
Na konkretnych specjalistów polują też agencje zatrudnienia, która za swoich stronach internetowych zamieszczają fikcyjne ogłoszenia o pracę, tylko po to, by pozyskać bazy kandydatów na potrzeby późniejszej rekrutacji. Firmy gromadzą CV i nie odzywają się w ogóle albo robią to dopiero po kilku miesiącach, kiedy rzeczywiście pojawiła się taka potrzeba. W ten sposób nie tylko wprowadza się ludzi w błąd, ale łamie prawo. Problem w tym, że niezwykle trudno jest udowodnić, że celem danego ogłoszenia jest jedynie stworzenie bazy danych potencjalnych pracowników.
To nie wszystko. Jakiś czas temu pojawiły się firmy, które pod pretekstem pomocy w znalezieniu pracy nakłaniają internautów do wykupienia drogich, a w rzeczywistości bezwartościowych usług. Niekiedy oferują pracę na umowę o dzieło i nakłaniają do rejestracji i podania swoich danych.
- Czasem taki, "pracodawca na niby" oferuje nawet z pozoru atrakcyjne wynagrodzenie, ale stawiając przy tym wymagania niemożliwe do zrealizowania, oczywiście sprytnie ukryte w treści regulaminu. Niestety te serwisy nie informują wprost, że sama rejestracja oznacza zawarcie niekorzystnej umowy, której często nie da się zerwać bez finansowych konsekwencji - mówi Elżbieta Flasińska i radzi. - Jeśli zawarliśmy umowę na świadczenie usługi, która wyglądała na darmową i okazała się płatna, zawsze możemy szukać pomocy u miejskiego lub powiatowego rzecznika konsumentów. Pamiętajmy też, że z każdej umowy zawartej na odległość, czyli w tym przypadku on-line, możemy zrezygnować w ciągu 10 dni.
Złodzieje tożsamości
Znacznie gorzej, jeśli dane pozyskane z fałszywej rekrutacji posłużą do wyłudzeń, a do naszych drzwi niespodziewanie zapuka komornik. Okazuje się bowiem, że wzięcie w Polsce pożyczki na czyjeś nazwisko jest dziecinnie proste i co roku setki osób dostają wezwania do spłaty zobowiązań, których nigdy nie zaciągali. Wystarczy imię, nazwisko, PESEL i numer dowodu.
W ubiegłym roku udaremniono 6 286 prób wyłudzeń kredytów na łączną kwotę 308,1 mln zł - czytamy w raporcie InfoDOK Związku Banków Polskich. Rekordzista chciał wyłudzić w woj. łódzkim 5,1 mln zł. W sumie od 2008 roku udało się udaremnić przestępstwa o wartości 2 mld złotych, których próbowano dokonać przy pomocy fałszywych dokumentów.
Jako przestroga niech posłuży przypadek 41-latka z Gdyni, którego policja zatrzymała w maju zeszłego roku. Jak się okazało oszust kradł dane podobnych do siebie mężczyzn, a potem podszywając się pod nich, wyrabiał sobie dowody osobiste w urzędach na terenie całej Polski. Na ich podstawie zaciągał pożyczki, wyłudzając w ten sposób ponad 500 tys. złotych. Pracownikom, którzy ich udzielali, trudno było się doszukać podstępu w legalnie wydanym i nie wzbudzającym wątpliwości dokumencie tożsamości. Wpadł, kiedy wyrabiał kolejny dowód w Kielcach. Był na tyle zaskoczony, że nie potrafił odpowiedzieć na pytanie o nazwisko. Policjanci znaleźli u niego 115 dowodów na 47 nazwisk.
W jaki sposób pozyskiwał dane? Dawał w lokalnej prasie ogłoszenia o pracę, szukając mężczyzn fizycznie podobnych do siebie. Następnie w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej udawał, że podpisuje z nimi umowę wstępną, spisując wszystkie dane z dowodów osobistych. W dalszej kolejności upodabniał się do ludzi z dowodów i wyrabiał na ich dane dokumenty tożsamości.
Jak się chronić?
Zanim wyślemy więc komuś nasze CV, powinniśmy wykazać się większą czujnością i zwrócić uwagę na kilka podstawowych rzeczy. Przede wszystkim nie łudźmy się, że zarobimy duże pieniądze niewielkim nakładem pracy. Jeśli ktoś proponuje pracę w domu, kilka godzin w tygodniu, bez wymaganego doświadczenia, a w dodatku za średnia krajową, powinna nam się zapalić czerwona lampka. Prawo rynku jest brutalne i nie ma nic za darmo. Nie usypiajmy naszej podejrzliwości.
Musimy mieć świadomość, że na portalach ogólnodostępnych nikt nie weryfikuje treści ogłoszeń. Nieco inaczej jest w serwisach, w których pracodawca uiszcza opłatę za wystawienie oferty.
- Przyjmując ofertę do publikacji, zawsze się jej przyglądamy i jeśli coś wzbudzi nasze wątpliwości, weryfikujemy jej zawartość na bieżąco z pracodawcą - zapewnia Elżbieta Flasińska.
Warto również zwrócić uwagę na adres siedziby (czy taki istnieje naprawdę) oraz starać się potwierdzić ogłoszenie na stronie internetowej pracodawcy (każda duża firma ma takową). Rzadko zdarza się, aby profesjonalna firma korzystała ze skrzynki pocztowej zarejestrowanej na jednej z darmowych domen (gmail, mail, wp , onet, interia itp.). Taka rekrutacja powinna wzbudzić nasze wątpliwości.
Najważniejszym kryterium, którego zawsze powinniśmy przestrzegać, to uważne czytanie ofert i ewentualnych regulaminów. Często już z nich możemy się dowiedzieć wszystkiego.
>>>
Tacy sa ludzie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
-> Aktualności dżunglowe |
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa) Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9 Następny
|
Strona 5 z 9 |
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|