Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:15, 06 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Znane kobiety: stop Konwencji antyrodzinnej
Grupa kobiet zaapelowała do posłów o głosowanie przeciwko przyjęciu Konwencji Antyprzemocowej. Apel podpisały m.in.: prof. Jadwiga Staniszkis, prof. Barbara Fedyszak-Radziejowska, aktorki Joanna Szczepkowska i Dominika Figurska. Zwracają się uwagę, że Konwencja, którą dziś ma przegłosować Sejm nie wskazuje na prawdziwe źródła przemocy, jest natomiast ideologicznym eksperymentem.
"Przemoc, zwłaszcza zaś przemoc wobec kobiet, jest patologią, której należy się przeciwstawiać i bezwzględnie z nią walczyć. Niestety, Konwencja Rady Europy wykorzystuje realny problem, jakim jest dramat kobiet doświadczających przemocy, by forsować radykalną ideologię walki płci, niemającą nic wspólnego z dobrem kobiet" - zaznaczają sygnatariuszki.
Jak podkreślają, Konwencja RE zobowiązuje państwa do pojmowania przemocy w ideologiczny sposób - jako zjawiska wynikającego z tradycji i zwyczajów. "Według Konwencji to właśnie istnienie różnic w wyrażaniu kobiecości i męskości jest powodem przemocy. Konwencja służyć będzie nie walce z przemocą, ale walce z rodziną. Powinna więc być nazywana nie konwencją antyprzemocową, ale konwencją antyrodzinną" - oświadczyły.
Zwracają też uwagę, że Konwencja niemal całkowicie pomija prawdziwe przyczyny przemocy. Jak wskazują badania naukowe, przemoc pojawia się najczęściej tam, gdzie dochodzi do rozpadu więzi rodzinnych, alkoholizmu czy narkomanii. "Jej pojawieniu się sprzyja również powszechna seksualizacja wizerunku kobiety i przedmiotowe traktowania kobiet w przestrzeni medialnej. W Konwencji próżno jednak szukać rozwiązań mających ograniczyć uzależnienia, wzmocnić rodzinę lub zwalczać seksualizację wizerunku kobiety" - piszą sygnatariuszki apelu.
Przypominają też, że przeprowadzone przez Unię Europejską badania pokazują, że w Polsce skala zjawiska przemocy wobec kobiet jest mniejsza niż w państwach zachodnich. W krajach takich jak Wielka Brytania, Francja czy Szwecja wskaźnik przemocy wobec kobiet jest ponad dwukrotnie wyższy niż w Polsce. Co więcej, w państwach tych przemoc jest o wiele rzadziej zgłaszana na policję.
Autorki apelu wyrażają przekonanie, że obiektywnie lepsza sytuacja kobiet w Polsce jest właśnie zasługą silnej pozycji rodziny i szacunku do tradycji obecnego w naszej kulturze. "Tradycyjne, polskie wartości piętnują agresję i przemoc wobec kobiet. Z tymi wartościami walczy konwencja" - piszą.
...
I na nic .
I NIE SA TO KOBIETY RELIGIJNE JAK WMAWIA NAM MEDIALNA PROPAGANDA ZE KOSCIOL I KOSCIOL ! TAK JAKBY TYLKO KOSCIOL DBAL O ZDROWY ROZSADEK ! A INNI TO JUZ PUSTKI ! WYSTARCZY MIEC TROCHE OLEJU ABY ROZUMIEC ZE DZIECKO MUSI MIEC MATKE I OJCA A PLEC SIE MA NIE WYBIERA ITP ! TO JEST RZAD IDIOTOW ANTYPOLSKICH ! JUTRO PRZEGLOSUJA NOWA MATEMTUKE 2+2=5 . Sa obecnie do tego calkowicie zdolni wystarczy ze Zachod przysle rozkaz . MARIONETKI !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:42, 06 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Ewa Kopacz o konwencji: to dobry dzień dla ofiar przemocy
Przyjęcie ustawy ws. ratyfikacji Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy to dobry dzień dla osób, które czekały na to prawo - powiedziała premier Ewa Kopacz. Jej zdaniem głosowanie w sejmie pokazało, że PO jest "mocną drużyną".
- To jest dobry dzień dla tych, którzy czekali na to prawo, szczególnie ofiar przemocy, ale też dobry dzień dla Platformy Obywatelskiej. Pokazuje, że Platforma jako mocna drużyna idzie w rok wyborczy - powiedziała Kopacz dziennikarzom po głosowaniach w sejmie.
- To jest dobry dzień dla tych, którzy na uchwalenie i możliwość ratyfikowania tej konwencji czekali. Mówię tu o wszystkich ofiarach przemocy i to niezależnie czy to jest kobieta, mężczyzna, osoba starsza czy dziecko - dodała.
- Nie może być w polskim sejmie zgody na to, żebyśmy tolerowali przemoc - podkreśliła szefowa rządu.
Sejm uchwalił w piątek ustawę ws. ratyfikacji Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Za wyrażeniem przez sejm zgody na ratyfikację głosowało 254 posłów, przeciw było 175, od głosu wstrzymało się 8.
...
Ohydna obluda ! TO ZLY DZIEN DLA OFIAR PRZEMOCY GDZUZ STALY SIE NARZEDZIEM FORSOWANIA ZBRODNICZYCH IDEOLOGII PRZECIWNYCH CZLOWIEKOWI ! TO JEST NAJWIEKSZA SZKODA DLA TYCH OFIAR ! CZYNIA TO OSOBNICY BEDACY MORALNA KLOAKA ! TFU !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:40, 06 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
PSL podzielone podczas głosowania ws. zgody na ratyfikację konwencji
19 posłów PSL, w tym lider ugrupowania Janusz Piechociński oraz minister rolnictwa Marek Sawicki, głosowało przeciw ustawie zezwalającej na ratyfikację konwencji o zapobieganiu przemocy.11 posłów PSL ją poparło; 3 wstrzymało się od głosu. W klubie PSL nie było dyscypliny w głosowaniu.
Z 38 członków klubu PSL, w głosowaniu wzięło udział 33 posłów.
Przeciwko ustawie ws. ratyfikacji konwencji głosowali m.in. prezes Stronnictwa, wicepremier Janusz Piechociński, minister rolnictwa Marek Sawicki, wicemarszałek Sejmu Eugeniusz Grzeszczak, b. lider ugrupowania Waldemar Pawlak, a także Franciszek Stefaniuk, Eugeniusz Kłopotek oraz nowy poseł PSL John Godson.
Od głosu wstrzymał się m.in. Stanisław Żelichowski; nie głosował m.in. Józef Zych i Jan Bury.
Ustawę poparli posłowie klubu PSL, którzy wcześniej należeli do Ruchu Palikota (obecnie Twój Ruch).
Kłopotek tłumacząc głosowanie "przeciw" powiedział PAP, że niepokoi go art. 12 konwencji, który dotyczy zobowiązania, że strony konwencji "podejmą działania niezbędne, by promować zmianę społecznych i kulturowych wzorców zachowań kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na idei niższości kobiet lub na stereotypowych rolach kobiet mężczyzn".
- Czy nasza kultura, tradycja, dopuszcza przemoc? Chyba nie - mówił Kłopotek. - Problem, czy jest ono skutecznie realizowane? Ale tu nie pomoże także konwencja - dodał.
Poseł nie zgadza się też z art. 14 dotyczącym wprowadzenia do programów nauczania na wszystkich etapach edukacji m.in. treści na temat równości kobiet i mężczyzn, niestereotypowych ról społeczno-kulturowych.
Stanisław Żelichowski, który wstrzymał się od głosu, podkreślił, że zawsze starał się głosować tak, "by nie wstydzić się swego oblicza przy goleniu". "Czy bym zagłosował +za+ czy +przeciw+, miałbym problemy z ogoleniem się, więc wstrzymałem się od głosu" - podkreślił poseł.
Jego zdaniem sens konwencji był słuszny, jednak literalne odczytanie niektórych zapisów prowadzi - jkam mówił - do kuriozum.
"Jeżeli rodzice obetną dzieciakowi kieszonkowe, bo narozrabiał, może to być traktowane jako przemoc w rodzinie. Jeśli kobieta pracuje na tym samym stanowisku, co mężczyzna i mniej zarabia, to może to być traktowane jako przemoc w zakładach pracy, jeśli jest odwrotnie, to nie jest to przemoc" - uważa Żelichowski.
"Ktoś zanim to dał pod obrady wysokiej izby, powinien usiąść nad tym i nadać taki kształt, by nikt nie miał dylematów i wątpliwości. Jeśli nie dodali, bo się śpieszyli, bo wybory, bo trzeba to szybko zrobić, to tworzenie prawa w takiej atmosferze naprawdę nie jest dobrym pomysłem" - mówił poseł.
Dopytywany, czy Platforma Obywatelska się pośpieszyła ws. konwencji, odparł: "No tak. W moim przekonaniu mogliśmy to dopracować. Naprawdę szczerze chciałem za tym zagłosować".
Za ustawą głosował m.in. poseł PSL Bartłomiej Bodio (który wcześniej był w Twoim Ruchu). "Chyba nikt nie spodziewał się, że zagłosuję inaczej" - podkreślił.
Jak dodał, wraz z innymi posłami b. członkami ugrupowania Janusza Palikota, tworzy w PSL lewe skrzydło. "Stanowimy lewe skrzydło w partii, w której nie ma obowiązku głosowania zgodnie z jej linią. Bardzo to sobie cenimy" - dodał. W PSL jest 11 b. polityków Twojego Ruchu (wcześniej Ruchu Palikota).
Sejm w piątek uchwalił ustawę ws. ratyfikacji Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Za wyrażeniem przez Sejm zgody na ratyfikację głosowało 254 posłów, przeciw było 175, od głosu wstrzymało się 8.
...
Nabrali łajna i łajno pokazalo smrod ! TO WAS NIE TLUMACZY A OBCIAZA ZE ZESCIE TYCH GOSCI WZIELI !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:56, 06 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Episkopat: przemoc jest sprzeczna z wiarą, ale konwencja nie wnosi nic nowego
Decyzja posłów głosujących za przyjęciem ustawy ws. ratyfikacji konwencji o zapobieganiu przemocy jest sygnałem, że nie jest dla nich priorytetem dobro małżeństwa, rodziny i przyszłość demograficzna Polski - ocenił Episkopat Polski po dzisiejszym głosowaniu w Sejmie.
W oświadczeniu rzecznika KEP ks. Józefa Klocha przekazanym w piątek PAP podkreślono, że przemoc jest sprzeczna z zasadami wiary chrześcijańskiej i powinna być eliminowana z relacji międzyludzkich, jednak konwencja nie wnosi żadnych nowych rozwiązań prawnych jej przeciwdziałających, wiąże natomiast zjawisko przemocy z tradycją, kulturą, religią i rodziną, a nie z błędami czy słabościami konkretnych ludzi.
Ks. Kloch przypomniał, że według episkopatu konwencja "ogranicza suwerenne kompetencje Polski w sprawach etyki i ochrony rodziny przez nadanie uprawnień kontrolnych pozbawionemu jakiejkolwiek legitymacji demokratycznej komitetowi tzw. ekspertów (GREVIO), który będzie określał, jakie standardy w polityce prawnej, edukacyjnej i wychowawczej ma realizować Polska oraz rozliczać nasz kraj z opieszałości w zmianie wciąż jeszcze obecnego tradycyjnego modelu społeczeństwa".
Według bp. Tadeusza Pieronka konwencja zmierza do wyeliminowania "wszelkich zwyczajów zakorzenionych w polskiej rodzinie". - To są wszystko piękne kwiatki, które opowiada się w Sejmie, ale czemu ma ona służyć? Będzie z tym wielki kłopot - powiedział Pieronek. W jego opinii konwencja pisana jest "przedziwnym językiem".
- Przeżyłem nazizm, komunizm i przeżyję genderyzm - dodał bp Pieronek.
Sejm uchwalił dzisiaj ustawę, w której wyraził zgodę na ratyfikację Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.
Konwencja ma chronić kobiety przed wszelkimi formami przemocy oraz dyskryminacji; oparta jest na idei, że istnieje związek przemocy z nierównym traktowaniem, a walka ze stereotypami i dyskryminacją sprawiają, że przeciwdziałanie przemocy jest skuteczniejsze. O ratyfikowanie konwencji apelowały organizacje kobiece, broniące praw człowieka oraz pomagające ofiarom przemocy; krytykowały ją organizacje prawicowe uznając, że tylnymi drzwiami wprowadza do Polski ideologię gender i podważa rolę rodziny.
...
Wnosi nowe dewiacje .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 16:10, 06 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
"The Economist": czy Polska przeżywa właśnie rewolucję?
Polska jest jednym z najbardziej konserwatywnych krajów w Unii Europejskiej, ale wydaje się, że w ostatnim czasie sytuacja zaczyna się zmieniać. Dąży ku temu premier Ewa Kopacz, która ma jednak niewielkie pole manewru. Mimo to, w Polsce dokonuje się właśnie mała rewolucja - sugeruje "The Economist".
"The Economist" zauważa, że w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, premier Ewa Kopacz zaczęła coraz odważniej wspominać o ratyfikacji konwencji przeciw przemocy; podjęła także działania ws. "pigułki po" i zaczęła przypominać sprawę związków partnerskich i regulacji dot. zapłodnienia in vitro.
Gazeta przypomina również, że pod koniec minionego roku, Polacy po raz pierwszy wybrali znanego działacza gejowskiego na prezydenta Miasta. Chodzi o Roberta Biedronia, który zwyciężył w Słupsku. Wspominany jest też Mateusz Klinowski - nowy prezydent Wadowic, czyli miasta - co podkreśla "The Economist" Jana Pawła II. Klinowskiego autorzy przedstawiają jako zdeklarowanego ateistę i zwolennika legalizacji narkotyków.
Ewa Kopacz, z zawodu pediatra, jest członkiem frakcji liberalnej partii, ale w przeszłości poświęciła niewiele energii na to, by uchwalić przepisy w kontrowersyjnych kwestiach - czytamy w "The Economist". Co wyjaśnia jej nagłe aktywność? Czy Polska przeżywa właśnie oddolną rewolucję społeczną? - zastanawiają się dziennikarze.
Według nich, działania Ewy Kopacz mają na celu także zbieranie elektoratu lewicowego, osieroconego po kryzysie politycznym Janusza Palikota i nieładzie, jaki powstał w SLD. Przejęcie tych wyborców ma być kluczowe dla tegorocznych wyborów parlamentarnych.
Jak czytamy w "The Economist", Polska jest dziś "znacznie mniej antygejowska niż było to dziesięc lat temu, gdy prezydent Warszawy próbował zakazywać organizacji Parad Równości". Zdaniem gazety, symbolem sporu Polaków na tle ideologicznym stała się tęcza na pl. Zbawiciela w Warszawie. Zwolennicy praw dla gejów przyjęli ją jako symbol tolerancji, z kolei przeciwnicy gejów, w tym nacjonaliści, wielokrotnie pod nią protestowali i dokonywali podpaleń.
...
WIDZICIE ! ZAHUT DOBRZE WIE O CO CHODZI ! O REWOLUCJE JAK TA BOLSZEWICKA TYLKO CWANIE WPROWADZANA POWOLI ! ONIMSA GORSI NIZ ROSJA !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 16:21, 06 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Kto za, a kto przeciw ratyfikacji konwencji?
Oprócz posłów PiS, KPSP i grupy niezrzeszonych przeciwko ustawie zezwalającej na ratyfikację konwencji o zapobieganiu przemocy głosowało w piątek 22 posłów koalicji rządowej: 19 z PSL i 3 z PO. Pięcioro posłów z klubu PO i trzech z PSL wstrzymało się od głosu.
W piątek Sejm przyjął ustawę, w której wyraził zgodę na ratyfikację konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.
W klubie PO nie było dyscypliny podczas tego głosowania, jednak kilka dni wcześniej premier Ewa Kopacz zapewniała, że konwencja "głosami PO przejdzie". Istotnie, większość klubu poparła ustawę o ratyfikacji - z 195 głosujących, za opowiedziało się 187 posłów, przeciwko było troje, a pięcioro wstrzymało się od głosu. W głosowaniu nie wzięło udziału 7 posłów PO.
Posłowie PO głosujący przeciw ratyfikacji to: Marek Biernacki, Jerzy Budnik i Lidia Staroń. Wstrzymali się: Marian Cycoń, Joanna Fabisiak, Andrzej Gut-Mostowy, Mirosław Pluta i Wiesław Suchowiejko.
Podzielony w sprawie konwencji był PSL - za ratyfikacją było 11 posłów, przeciwko 19, a trzech wstrzymało się od głosu.
Posłowie PSL głosujący przeciwko, to m.in.: Janusz Piechociński, Marek Sawicki, Waldemar Pawlak, John Abraham Godson, Eugeniusz Grzeszczak, Eugeniusz Kłopotek, Franciszek Stefaniuk, Piotr Walkowski. Wstrzymał się m.in. Stanisław Żelichowski.
W klubach PiS oraz Sprawiedliwa Polska wszyscy głosujący (127 osób) byli przeciwko, nikt nie głosował za, nikt się też nie wstrzymał. W PiS nie głosowało 5 posłów.
W SLD wszyscy uczestniczący w głosowaniu posłowie (32) byli za wyrażeniem zgody na ratyfikację (2 nie wzięło udziału w głosowaniu), podobnie w Twoim Ruchu 13 było za (2 nie wzięło udziału w głosowaniu).
Wśród posłów niezrzeszonych 8 głosowało za, m.in. Anna Grodzka, Wanda Nowicka, Łukasz Gibała, Ryszard Kalisz i Jerzy Ziętek, a 11 było przeciw, m.in. Ludwik Dorn, Zbigniew Girzyński, Adam Hofman, Przemysław Wipler i Marzena Wróbel.
...
I teraz trzeba ich rozliczyc . To gorsze niz Targowica .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 16:25, 06 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Zobacz, kto w koalicji nie zagłosował za konwencją przeciw przemocy
Ewa Kopacz zapowiadała, że w sprawie ratyfikacji konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, nie będzie obowiązywać dyscyplina partyjna. Skorzystało z tego 15 posłów, z których trzech było przeciw, pięciu wstrzymało się, a siedmiu nie głosowało. W PSL-u 27 posłów nie zagłosowało za ta ustawą, w tym wicepremier Janusz Piechociński.
W Platformie Obywatelskiej przeciw ustawie byli: Marek Biernacki, Lidia Staroń i Jerzy Budnik. Od głosu wstrzymali się Marian Cycoń, Andrzej Gut-Mostowy, Joanna Fabisiak, Mirosław Pluta i Wiesław Suchowiejko.
Nie głosowali: Bożena Bukiewicz, Iwona Guzowska, Teresa Hoppe, Renata Janik, Mirosław Koźlakiewicz, Stanisław Lamczyk oraz Jacek Tomczak.
W Polskim Stronnictwie Ludowym 19 posłów było przeciw, trzech wstrzymało się od głosu, a pięciu nie brało udziału w głosowaniu. Wśród głosujących przeciwko był m.in. wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński.
...
@Jaroslaw_Gowin
Gratuluję 12 posłom PO, którzy zachowali sumienie.
11:06 - 6 lut 2015
...
Trzech zachowalo .
Marek Biernacki, Lidia Staroń i Jerzy Budnik.
Pilatow nie licze . Po to łajdacy nie ma sie co oszukiwac 3 ludzi z sumieniem na 200 to smieszne gdyby nie bylo tragiczne . Ta banda jest do likwidacji . BYLE ZSL ICH PRZEWYZSZA MORALNIE !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 0:36, 07 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Organizacje prorodzinne o konwencji: jej celem nie jest walka z przemocą
Organizacje prorodzinne krytykują decyzję Sejmu ws. ratyfikacji konwencji o zapobieganiu przemocy, przekonują, że jej rzeczywistym celem nie jest walka z przemocą wobec kobiet, a jej przyjęcie uderzy w tradycyjne polskie wartości takie jak rodzina i małżeństwo.
W piątek Sejm uchwalił ustawę, w której wyraził zgodę na ratyfikację Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.
Prezes Forum Kobiet Polskich Ewa Kowalewska, w oświadczeniu przesłanym PAP, podkreśliła, że konwencja nie wnosi niczego nowego w sprawie zapobiegania przemocy, a jej celem jest wymuszenie na Polsce przyjęcia prawa, które - jak napisała - "wprowadzi zmianę definicji płci, zmusi do wykorzeniania stereotypowych ról związanych z płcią, np. macierzyństwa, ojcostwa czy rodziny".
Kowalewska zaznaczyła, że do konsultacji społecznych w tej sprawie zapraszano jedynie środowisko feministyczne reprezentowane przez Stowarzyszenie Kongres Kobiet, a podjęcie decyzji o ratyfikacji bez debaty publicznej i rzetelnego informowania społeczeństwa uznała za skandaliczne.
Podkreśliła jednocześnie, że pomimo "blokady informacyjnej" udało się dotrzeć do społeczeństwa, dzięki czemu "coraz więcej osób zaczyna rozumieć, że czeka nas potężna antychrześcijańska rewolucja kulturowa i kto jest za to odpowiedzialny".
"Walka jednak trwa. Za około miesiąc sprawa konwencji trafi do Senatu. Jeżeli PO ją przegłosuje, zostanie przekazana do prezydenta Bronisława Komorowskiego w celu ratyfikacji tuż przed wyborami, co może zasadniczo wpłynąć na ich wynik" - dodała Kowalewska.
Również wiceprezes Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia Antoni Szymański skrytykował w rozmowie z PAP decyzję Sejmu. Jego zdaniem konwencja przyczyni się do zwiększenia poziomu przemocy. Przypomniał badania Agencji Praw Podstawowych UE, które - jak podkreślił - pokazują, że w krajach, które ratyfikowały konwencję, przemoc wzrasta.
Jego zdaniem konwencja "deprecjonuje podstawowe wspólnoty: małżeństwo i rodzinę, zobowiązuje do "wykorzeniania pozytywnych tradycyjnych wartości, wprowadza ideologię gender jako obowiązkową do naszego życia społecznego".
Szymański uznał, że decyzja Sejmu jest bliska skrajnym organizacjom feministycznym, których celem jest narzucanie swoich poglądów całemu społeczeństwu. - To narzucanie poglądów mniejszości większości społeczeństwa jest niepokojące i stawia pytanie o jakość naszej demokracji - dodał.
Konwencja ma chronić kobiety przed wszelkimi formami przemocy oraz dyskryminacji; oparta jest na idei, że istnieje związek przemocy z nierównym traktowaniem, a walka ze stereotypami i dyskryminacją sprawiają, że przeciwdziałanie przemocy jest skuteczniejsze.
...
Niestety glupcy nami rzadza .
Wy tego nie rozumiecie bo nie macie do tego glowy .
SLOWA Z ZYCIA CODZIENNEGO CO INNEGO ZNACZA NIZ SLOWA IDEOLOGA !
Gdy komunisci chronili klase robotnicza przed kapitalistami i łagrach to macie przyklad ,,obrony" przez ideologie . Tak samo islamisci chronia wyznawcow islamu za pomoca benzyny i ognia .
Podobnie ideolodzy Zachodu bronia ,,kobiet przed przemoca" ale jaka ? Nie bierzcie tego po swojemu barany bo to nie jest na chlopski rozum . To jest rozum ideologicznego psychola .
Chodzi o przemoc STRUKTURALNA !
Czyli o ,,przemoc rodziny" . Trzeba zniszczyc rodzine to nie bedzie przemocy.
Przemoc plci czyli ze kobiety sa zmuszone miec plec a powinny wybierac .
Przemoc ze strony dzieci czyli ciaza . Aborcja je wyzwoli .
I tak mozna ciagnac .
Kto to wymyslil zwyrodnialy psychol . A ktoz inny ? Czy ktos zdrowy na umysle tworzy ideologie ? Czy ktos normalny moze miec cos wspolnego z tym co robia islamisci ?
PO to prymitywne chamy . Nie rozumieja co robia byle sie Zachodowi przypodobac . I to jest dramat bo mamy w mediach belkot polglowkow ktorzy nic nie pojmuja bo nie maja glowy ale sa na szkle paplaja bo im sie zdaje ze im wiecej tym lepiej . NIE MACIE DO TEGO GLOWY WIECSLUCHAJCIE CO SIE MOWI ! I PRZESTANCIE PIEPRZYC BO NAPRAWDE NIE MACKE NIC SENSOWNEGO DO POWIEDZENIA ! PO PROSTU RZYGAC SIE CHCE OD WASZEGO BELKOTU !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 0:46, 08 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Czy konwencja o przemocy pomoże kobietom?
Sejm przyjął konwencję o przemocy. Czy dokument pomoże polskim kobietom? Nawet prawnicy są bardzo podzieleni w tej kwestii. – Ten dokument im nie służy – uważa dr Joanna Banasiuk z Ordo Iuris. – Konwencja wykorzeni stereotypy – mówi WP prof. Monika Płatek.
Czego dotyczy spór wokół konwencji Rady Europy? W art. 3c znajduje się zapis o „płci społeczno-kulturowej", czyli gender. Największe wątpliwości wzbudza art. 12, który dotyczy działań niezbędnych "do promowania zmian, wzorców społecznych i kulturowych, dotyczących zachowań kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk, opartych na idei niższości kobiet, na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn".
- To jest przepis najbardziej kontrowersyjny, bo wprowadza zobowiązanie stron do wykorzenienia tradycji. Rodzi się podejrzenie, że konwencja to zamach na naszą cywilizację - mówi prof. Andrzej Zoll w rozmowie z KAI.
Dr Joanna Banasiuk, prawnik z Ordo Iuris uważa, że genderowe ujęcie płci zaszkodzi kobietom. - Konwencja im nie służy i nie może być skutecznym mechanizmem zwalczania przemocy. Genderowa koncepcja przemocy wprowadzana przez dokument może prowadzić raczej do eskalacji zjawisk przemocowych niż do ich eliminacji – mówi prawniczka. I dodaje, że „dowodem na to są doświadczenia państw, które operują genderowym sposobem rozumienia przemocy, takim jak konwencja”. - Przykładem jest Szwecja, w której kobiety doświadczają przemocy prawie 2,5 raza częściej niż u nas – mówi dr Joanna Banasiuk.
Prawniczka tłumaczy, że według konwencji kobiety są ofiarami np. pobicia czy gwałtu ze względu na swoją płeć. - W rzeczywistości przyczyny są inne. To alkoholizm (według statystyk policyjnych za 2013 rok 61 proc. sprawców podejrzanych o przemoc było pod wpływem alkoholu), seksoholizm, narkotyki, seksualizacja wizerunku kobiet czy przedmiotowe przedstawianie kobiet w mediach – mówi dr Banasiuk.
Nie zgadza się z tym prof. Monika Płatek. - Konwencja chroni kobiety przed wszystkimi formami przemocy i dyskryminacji. Dokument zakłada, że istnieje związek między przemocą a nierównym traktowaniem, które jest zakorzenione w niektórych kulturach – mówi prawniczka.
I podkreśla, że przepisy nie uderzają w rodzinę, a jedynie w stereotypy, jakie wokół niej narosły. – Zarzuty dotyczące tego, że konwencja promuje homoseksualizm, świadczą o tym, jak bardzo ona jest potrzebna. Musimy zrozumieć, że nie można dyskryminować nikogo ze względu na jego orientację – dodaje prof. Płatek.
...
Jest bardzo potrzebna do promocji homo ! Wreszcie szczerosc . To cieszy w tym ponurym wydarzeniu .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 1:09, 09 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
W co czwartej aptece nie można kupić tabletki „dzień po”
Z najnowszego badania instytutu badawczego ABR SESTA wynika, że nie wszystkie apteki w Polsce mają w ofercietabletkę„dzień po”. Aż 28% badanych placówek informuje o jej braku. Badaniewskazują również, że zdecydowana większość, czyli 74% farmaceutów,zajmuje neutralne stanowisko wobec jej sprzedaży.
Według badaniaaż 28% aptek w ogóle nie posiada tabletki „dzień po” w swojej ofercie, w 31% aptek jest ona dostępna tylko na receptę, 27% z nich oferuje ją zarówno na receptę, jak i bez niej, natomiast 14% sprzedaje tabletkę wyłącznie bez recepty.
Prawie 3 na 4 farmaceutów (74%) wyraża neutralną postawę wobec sprzedaży tabletki„dzień po”. Tylko 10% z nich jest negatywnie nastawionych do produktu. 8% wyraża otwarcie pozytywne nastawienie wobec tabletki „dzień po”. 19% aptekarzy uznało, że pacjentka powinna skonsultować zakup tabletki z lekarzem. 7% komentowało wprowadzenie pigułki do sprzedaży.14% farmaceutów wskazuje, że nie posiadają pigułki w swoich aptekach ze względu na jej brak w magazynach.Natomiast 13% uważa, że sytuacja prawna dotycząca wprowadzenia jej w Polsce jest niejasna.
- Te wyniki oznaczają, że medialna burza, która został wywołana po wprowadzeniu tabletki „dzień po” do sprzedaży, nie wpłynęła znacząco na postawy farmaceutów. Zachowują oni neutralne i tym samym profesjonalne podejście do tematu, nie kierując się naciskami żadnej ze stron biorących udział w dyskusji, mówi Marcin Dobek z instytutu badawczego ABR SESTA.
Jednak farmaceuta nie jest zobowiązany do sprzedaży tabletki "dzień po" w każdym przypadku. Istnieją również przeciwwskazania.
- Farmaceuci pracujący w aptekach są specjalistami o wysokich kwalifikacjach i dużym doświadczeniu, którzy w swojej praktyce zawodowej przestrzegają prawa i zasad etycznych zawartych w Kodeksie Etycznym Aptekarza RP. Należy jednak podkreślić, że na podstawie art. 96 ust. 4 ustawy – Prawo farmaceutyczne farmaceuta może odmówić wydania produktu leczniczego, jeżeli jego wydanie może zagrażać życiu lub zdrowiu pacjenta, dodaje dr Grzegorz Kucharewicz, prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej.
Badanie, dotyczące dostępności tabletki „dzień po” w ofercie aptek, zostało przeprowadzone w dniach 28.01-2.02.2015r., w 100 wybranych losowo aptekach znajdujących się na terenie całego kraju. Zrealizowało je 100 agentów udających tajemniczego klienta, przy wykorzystaniu nowoczesnej aplikacji mobilnej TakeTask.
...
Nic nowego . Gdyby otworzyc Auschwitz to tez wiekszosc byla by objetna ze tam kogos gazuja dopoki ich nie dotyczy . Zachod nie przezywa szoku ze na Ukrainie morduja . Dopiero jak u nich . Czlowiek nie jest specjalnie wrazliwy na dobro DLATEGO WLASNIE BÒG DAJE PRZYKAZANIA ABY CZLOWIEK WIEDZIAL CO ROBIC ! Ale czlowiek nie przestrzega i mamy pieklo na ziemi .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:59, 09 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Do prokuratury wpłynęło zawiadomienie resortu zdrowia ws. błędu przy in vitro
Do szczecińskiej prokuratury wpłynęło zawiadomienie z ministerstwa zdrowia o możliwości popełnienia błędu lekarskiego podczas zabiegu in vitro - poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie Małgorzata Wojciechowicz.
W zeszłym tygodniu minister zdrowia Bartosz Arłukowicz mówił, że resort skierował do prokuratury w tej sprawie zawiadomienie.
W ub.r. wskutek błędu przy zabiegu zapłodnienia in vitro w klinice ginekologii Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego pacjentka urodziła nie swoje dziecko. Nasienie męża, zamiast z komórką jajową żony, miało zostać połączone z komórką innej kobiety. Dziecko urodziło się z wadami genetycznymi; przebywa teraz w szpitalu.
Jak dodała Wojciechowicz, to zawiadomienie nie zawiera żadnych nowych informacji, w stosunku do tego, które wpłynęło w tej sprawie w sierpniu ubiegłego roku, i po którym odmówiono wszczęcia postępowania karnego. Zawiadomienie to, dotyczące błędów w sztuce lekarskiej złożyli rodzice dziecka.
- Praktycznie nie ma podstaw do zmiany stanowiska prokuratury sprzed pół roku – zaznaczyła, dodając, że prokuratura 30 dni rozpatrzenie zawiadomienia. Przypominała, że wtedy prokuratura nie dopatrzyła się znamion przestępstwa w sprawie pomyłki przy procedurze in vitro.
- Prokurator uznał, że samo przeprowadzenie zabiegu in vitro nie narażało w żaden sposób życia matki. Jeżeli chodzi o dziecko, doszło tutaj do nieprawidłowości, które miały miejsce jeszcze przed zapłodnieniem. Wszystkie przestępstwa, które są skierowane przeciwko życiu i zdrowiu, dotyczą okresu od momentu poczęcia do śmierci - wyjaśniła Wojciechowicz.
Na to postanowienie prokuratorskie rodzice zażalili się też do sądu. Sąd go jeszcze nie rozpatrzył. Jak poinformował rzecznik Sądu Okręgowego w Szczecinie Michał Tomala, sąd zajmie się tą sprawą w najbliższym czasie.
Rzeczniczka pytana, czy do prokuratury wpłynęła prośba prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta o wgląd do akt sprawy, odparła, że jeszcze nie. O tym, że Seremet chce się zapoznać dokładniej ze sprawą informował wcześniej jego rzecznik.
- Odmowa wszczęcia postępowania karnego czeka na rozstrzygnięcie sądowe, i wszelka dokumentacja jest w tej chwili we władaniu sądu. Zapewne prokurator generalny czeka na decyzję sądu, zanim poprosi o dokumenty - opowiedziała.
Klinice, w której miało dojść do błędu podczas zapłodnienia pozaustrojowego wypowiedziano umowę w zakresie rządowego programu in vitro. Na placówkę została też nałożona maksymalna przewidziana w takich sytuacjach kara finansowa - 10 proc. wartości kontraktu, w tym przypadku to 76 tys. zł.
Sprawę rozpatruje też rzecznik odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej w Szczecinie. Jeszcze w lutym mają zostać przesłuchani świadkowie.
1 lipca 2013 r. rząd uruchomił trzyletni program refundacji in vitro, w którym określono także zasady stosowania tej metody.
>>>
Winni sa ci co popieraja ten zbrodniczy proceder .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:50, 10 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
"Pigułka po" na legitymację szkolną? Resort czeka na wyniki konsultacji
- W projekcie jest propozycja, żeby "pigułkę po" bez recepty mogły kupować osoby powyżej 15. roku życia i to jest jedyne ograniczenie, które zostało tam wprowadzone - powiedział w programie "Gość poranka" w TVP Info Sławomir Neumann, wiceminister zdrowia. Uczniowie mogliby kupić pigułkę za okazaniem legitymacji szkolnej.
- Ten temat rozpala bardzo mocno emocje (...) Mam wrażenie, że od poglądów politycznych i światopoglądu zależy opinia o "pigułce po", czy powinna być dostępna, czy nie - powiedział Neumann.
Według wiceministra młodzież szkolna, która nie posiada dowodu osobistego, mogłaby kupić ten środek antykoncepcyjny na podstawie legitymacji szkolnej.
Ministerstwo zdrowia przyjęło już projekt rozporządzenia, według którego, "pigułka po" ma być dostępna bez recepty dla osób powyżej 15. roku życia. - To jest jedyne ograniczenie, które zostało tam wprowadzone - powiedział Neumann.
Resort czeka teraz na wyniki konsultacji ws. tego projektu.
Jeśli projekt wejdzie w życie, "pigułka po" może być dostępna z dnia na dzień, ponieważ obecnie znajduje się ona w dystrybucji.
Projekt zmienia obecne rozporządzenie w sprawie wydawania z aptek produktów leczniczych i wyrobów medycznych. Zapisano w nim, że produkt z kategorii "hormonalne środki antykoncepcyjne do stosowania wewnętrznego, posiadające kategorię dostępności OTC, wydaje się bez recepty osobie, która ukończyła 15. rok życia".
15 lat to w Polsce tzw. wiek przyzwolenia - zgodnie z art. 200 Kodeksu karnego karalne jest obcowanie płciowe z małoletnim poniżej lat 15.
Na początku stycznia Komisja Europejska zdecydowała, że środek sprzedawany pod nazwą ellaOne, stosowany jako tzw. antykoncepcja awaryjna, może być dostępny w krajach UE bez recepty. Jak informowano, ostateczna decyzja czy zezwolić na sprzedawanie tego produktu u siebie bez recepty, należeć będzie do władz krajów członkowskich.
...
NA LEGITYMACJE SZKOLNA ! PEDOFILE ! Ten Neuman to oberkanalia .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 23:59, 11 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Szokujące wyznanie feministki: usunęłam dziecko, bo był to chłopiec
Na jednym z anglojęzycznych blogów pojawiła się notka kobiety podpisującej się jako Lena. Autorka przyznała, że usunęła dziecko z powodu jego płci. Miała wcześniej złe doświadczenia z mężczyznami - czytamy w "Metro".
Kobieta, nazywająca siebie feministką, opisuje, że zaszła w ciążę w 2012. Ojca określiła jako "dawcę". Chciała urodzić, dopóki nie wybrała się na badanie USG, gdzie dowiedziała się, że to będzie chłopiec. Jak pisała na blogu, męski potomek mógłby jej przysporzyć bólu i poniżać ją. Zaczęła go nazywać "potworem", dlatego poddała się zabiegowi aborcji.
waaiit some lady aborted her fetus because it was a boy, in the name of feminism. c'mon. really?
— DonJuan Cherry Tempo (@premanilla) February 10, 2015
With a mother like this, this fetus was lucky to be aborted [link widoczny dla zalogowanych] via @AureliusPundit
— Barbara Kay (@BarbaraRKay) February 9, 2015
I'm still so devastated that a feminist chose to have an abortion simply because the baby was a boy, and said she would "curse the world."
— Caroline Craig (@CeeJayCraig) February 11, 2015
Misandry means hatred of men. Feminism means equality of genders. "Feminist Has Abortion Because Child Was a Boy" NO. She is a misandrist
— Jenni (@lifeofjennibeck) February 9, 2015
Ten wpis zbulwersował internautów. Nie wiadomo, czy jest prawdziwy, ale na autorkę posypały się gromy. Sama przyznała, że nie czuje żadnego żalu i uważa swoje działanie za coś dobrego - nie pozwoliła, aby następny potwór chodził po ziemi.
...
To bylo na tyle co do przemocy . Trzeba konwencji przeciw przemocy ze strony gender ... ONI SA ZRODLEM NAJWIEKSZDJ PRZEMOCY NA ZACHODZIE !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 14:13, 12 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Małgorzta Kidawa-Błońska: rządowy projekt ws. in vitro w marcu w sejmie
Rządowy projekt regulujący kwestie związane z zapłodnieniem in vitro prawdopodobnie w marcu trafi do sejmu - poinformowała we wtorek rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska. Według niej obecnie trwają ostatnie uzgodnienia w sprawie propozycji.
- Trwają ostatnie uzgodnienia; sądzę, że w marcu projekt trafi do Sejmu - powiedziała Kidawa-Błońska.
W czwartek projektem zajmował się Komitet Stały Rady Ministrów. Jak wynika z dokumentów dostępnych na stronie Rządowego Centrum Legislacji, zastrzeżenia do niego zgłosił m.in. wiceprzewodniczący Komitetu Michał Deskur.
Zwrócił on uwagę, że według projektu procedura in vitro ma być stosowana po wyczerpaniu innych metod leczenia lub braku zasadności ich stosowania ze względów medycznych. W jego ocenie druga przesłanka powinna być wykorzystywana jedynie w sytuacjach wyjątkowych, konieczne jest również jej doprecyzowanie "w celu uniknięcia zbytniej uznaniowości" przy podejmowaniu decyzji o zastosowaniu metody in vitro.
Podkreślił też, że standardy dotyczące in vitro muszą gwarantować, że każde dziecko będzie miało zapewnione bezpieczne środowisko rodzinne, dlatego też możliwość korzystania z tej metody powinna zostać ograniczona do par małżeńskich, "których wzmocniona przez prawo trwałość i stabilność dają największą szansę na rozwój dziecka w optymalnych warunkach".
Ocenił ponadto, że do minimum należy ograniczyć liczbę zarodków tworzonych w procedurze in vitro. - Liczba ta powinna uwzględniać obiektywne wskazania medyczne i dobro matki - podkreślił.
W odpowiedzi wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki wskazał, że proponowana liczba z jednej strony ogranicza tworzenie zarodków nadliczbowych, a z drugiej uwzględnia dobro biorczyni poprzez zapewnienie efektywności procedury, jakiej jest ona poddawana. - Należy uznać, że maksymalna liczba tych zarodków (osiem) została ustalona w sposób obiektywny - podkreślił.
Odnosząc się do postulatu ograniczenia in vitro tylko do małżeństw, wskazał, że w przypadku procedur medycznych analizowane są wyłącznie te dane osób podlegających leczeniu, które dotyczą stanu ich zdrowia, w związku z czym "trudno jest znaleźć uzasadnienie dla ograniczania możliwości zastosowania procedury medycznie wspomaganej prokreacji wyłącznie do par małżeńskich".
- Za niedopuszczalne należy bowiem uznać ograniczenie w dostępie do świadczeń zdrowotnych ze względu na stan cywilny. Ograniczenie takie będzie równoznaczne z ograniczeniem dostępu do świadczeń zdrowotnych z przyczyn innych niż wskazania medyczne, w tym w szczególności ze względu na stan cywilny - podkreślił wiceminister.
Radziewicz-Winnicki zwrócił uwagę, że w projekcie jednoznacznie wskazano, że leczenie niepłodności w drodze wspomaganej prokreacji jest prowadzone po wyczerpaniu innych metod leczenia lub braku zasadności ich zastosowania ze względów medycznych.
W Polsce nie ma ustawy, która regulowałaby kwestie stosowania procedury in vitro. Obowiązująca ustawa tkankowa nie zawiera zapisów dotyczących komórek rozrodczych, tkanek zarodkowych i tkanek płodów. Za niepełne wdrożenie unijnej dyrektywy dot. jakości i bezpieczeństwa tkanek oraz komórek ludzkich - co wskazała w ub. roku Komisja Europejska - Polsce grozi wysoka kara.
Głosy wzywające do jak najszybszego uregulowania kwestii związanych z zapłodnieniem pozaustrojowym nasiliły się ostatnio po tym, jak media nagłośniły ubiegłoroczny przypadek błędu przy zabiegu zapłodnienia in vitro, do którego doszło w klinice ginekologii Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. Pacjentka urodziła nie swoje dziecko - nasienie męża, zamiast z komórką jajową żony, miało zostać połączone z komórką innej kobiety. Dziecko urodziło się z wadami genetycznymi; przebywa teraz w szpitalu.
Przygotowany przez resort zdrowia projekt ustawy o leczeniu niepłodności przewiduje, że mężczyzna będzie mógł przekazać komórki rozrodcze kobiecie, z którą pozostaje w związku małżeńskim albo we wspólnym pożyciu, które będzie musiało być potwierdzone zgodnym oświadczeniem dawcy i biorczyni. Wymogu takiego nie przewidywała pierwotna wersja projektu.
W projekcie dopuszczono też możliwość przekazania komórek rozrodczych innym parom i ich zastosowanie w procedurze medycznie wspomaganej prokreacji. Sytuacja taka będzie wymagała pisemnej zgody dawcy. Dopuszczalność przekazania komórek oceniać będzie lekarz.
Dawca komórek rozrodczych, które nie zostały wykorzystane, będzie mógł w każdym czasie żądać ich zniszczenia lub przekazać na cele badawcze. Z kolei zarodki zdolne do prawidłowego rozwoju będą musiały być przechowywane do czasu ich przeniesienia do organizmu biorczyni. Za niszczenie takich zarodków ustawa przewiduje karę pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 5 lat.
Zakazane będzie handlowanie komórkami rozrodczymi i zarodkami. Za pobrane od dawcy komórki rozrodcze lub zastosowane zarodki nie będzie można żądać zapłaty ani innej korzyści. W związku z tym projekt ustawy zawiera także przepisy karne. Według nich osobie, która w celu uzyskania korzyści majątkowej lub osobistej nabywałaby lub zbywała komórkę rozrodczą albo zarodek, groziłoby do pięciu lat więzienia. Jeśli dla sprawcy taka działalność stanowiłaby stałe źródło dochodu, miałoby mu grozić do 10 lat więzienia. Do roku więzienia groziłoby za ogłaszanie o odpłatnej sprzedaży lub kupnie komórek rozrodczych lub zarodków.
Projektowane przepisy zabraniają preimplantacyjnej diagnostyki genetycznej w celu wyboru płci dziecka - z wyjątkiem sytuacji, w której pozwala to uniknąć ciężkiej i nieuleczalnej choroby związanej z płcią.
Projekt wprowadza też regulacje dotyczące znakowania, monitorowania, przechowywania i transportu oraz kryteria bezpieczeństwa i jakości komórek rozrodczych i zarodków.
1 lipca 2013 r. rząd uruchomił program refundacji in vitro, w którym określono także zasady stosowania tej metody. Według danych z października ub.r., dzięki programowi urodziło się 677 dzieci, a leczenie rozpoczęło ponad 10 tys. par. Premier Ewa Kopacz zapowiedziała na początku października w Sejmie, że program ten "będzie mieć odzwierciedlenie i uregulowanie w ustawie".
....
Widzicie jak media klamia . ,,Leczenie" nikogo nie wyleczylo , Nadal sa bezplodni . Plus grzech ciezki na sumieniu . 10 tysiecy ! Czyli ze 200 tys. zamordowanych plodow ! Bo to polega na ciaglym zapladnianiu i eliminacji ,,nieudanych" . Kazdy z was ma 20 tys mordow na sumieniu ? Jak to jest byc ludobojcom ? I moze juz nie mowcie o Hitlerze jako czyms nieslychanym by wy idziecie ta sama droga ! Bestie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:16, 13 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Lekarz o projekcie ustawy o in vitro: Będzie ryzyko kazirodztwa
Rząd Ewy Kopacz jeszcze przed wyborami parlamentarnymi ma przyjąć projekt ustawy w sprawie in vitro. Nowe przepisy przygotowało Ministerstwo Zdrowia. Dokument zakłada m.in., że jeden mężczyzna będzie mógł zostać ojcem 10 dzieci z różnymi kobietami. Eksperci oceniają, że to może doprowadzić do nieświadomych związków kazirodczych. Dorosłe dzieci, które urodziły się dzięki in vitro nie będą sobie bowiem zdawały sprawy z tego, że mają wspólnego ojca.
Projekt ustawy o in vitro jest już po uzgodnieniach resortowych. To prosta droga do tego, by trafił pod obrady Rady Ministrów. - Kwestia in vitro musi zostać uregulowana jeszcze w tej kadencji, choćby w świetle tego, co się wydarzyło w klinice w Zachodniopomorskiem. Brak tej regulacji pogarsza sytuację przyszłych rodziców, którzy zdecydowali się na tę metodę znoszenia skutków niepłodności – zapowiedziała kilka dni temu w „Gazecie Wyborczej” premier Ewa Kopacz.
Projekt przygotowany przez ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza wzbudza kontrowersje wśród ekspertów. Zwłaszcza w kwestii zapisów dotyczących liczby dzieci, jakie może mieć jeden mężczyzna, który odda nasienie. – Ograniczenie liczby urodzonych dzieci pochodzących od jednego dawcy jest podyktowane ograniczeniem ryzyka niezamierzonego związania się genetycznie spokrewnionych potomków jednego dawcy i posiadania potomstwa z tego związku – czytamy w uzasadnieniu projektu. Liczbę dzieci ustalono na maksymalnie 10.
- Zawsze istnieje ryzyko kazirodztwa. Ale sytuacja, że na przykład dwie sąsiadki będą miały finansowany przez państwo zabieg in vitro i dostaną nasienie od tego samego dawcy, a w przyszłości ich dzieci się ze sobą zwiążą, jest mało prawdopodobna – mówi ginekolog dr Jacek Tulimowski. – Żeby ograniczyć ryzyko, pani, która będzie biorcą, powinna mieć dostęp do informacji, ile razy dawca został już ojcem – dodaje.
Bardzo ostro o takim ograniczeniu wypowiada się przeciwnik zabiegów in vitro Tomasz Terlikowski. - Jak się urodzi troje dzieci z jednego ojca to też mogą się spotkać, nie wiedząc, że mają wspólnego ojca. To ogromne ryzyko związku kazirodczego, wynikającego z nieświadomości - mówi redaktor naczelny Telewizji Republika.
Dla porównania, projektodawcy przytaczają informacje, ile dzieci może mieć jeden dawca w innych krajach. W Austrii, Belgii i Francji może to być 10 potomków od jednego mężczyzny. W Finlandii – 5 dzieci, w Hiszpanii – 6, w Holandii – 25, a w Rosji – 20.
Ministerialny projekt zakłada także, że zakazane będzie niszczenie zarodków, ale tylko tych, które są "zdolne do prawidłowego rozwoju". Po przeprowadzeniu badań ma o tym decydować lekarz-embriolog. – To będzie czysto arbitralna decyzja. Ten zapis powinien zniknąć. Ale z drugiej strony, nawet gdybyśmy zakazali zabijania embrionów w ogóle, to i tak są one niszczone. Z dziwnych przyczyn przy odmrażaniu ginie aż 40 proc. z nich – mówi Tomasz Terlikowski.
Lekarz jednak uspokaja. - Nie ma tu pola do nadużyć. Kliniki leczące niepłodność, by uniknąć zarzutów o niszczenie zarodków, filmują i nagrywają rozwój embrionów i przechowują jako dowód – mówi dr Jacek Tulimowski.
Projekt zakłada, że dawcą nasienia będzie mógł zostać mężczyzna pełnoletni, ale już od 13-latka będzie można pobrać plemniki, gdy będzie istniało ryzyko, że w przyszłości nie będzie mógł mieć dzieci. Ponadto, przyszli rodzice nie będą mogli wybrać płci dziecka, chyba że zajdzie obawa wystąpienia choroby genetycznej determinowanej płcią.
Ten ostatni zapis wywołał kategoryczny sprzeciw m.in. Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej oraz wiceszefa Kancelarii Premiera. Resort napisał, że „nieakceptowalne jest stosowanie diagnostyki genetycznej, pozwalającej na wybór płci dziecka”. Projektodawca odrzucił sprzeciwy, tłumacząc się wymogami Konwencji Bioetycznej.
Magda Kazikiewicz, Wirtualna Polska
...
Jeden facet 10 dzieci kazda u innej ,,surogatki" 200 ,,plodow" przy okazji na smieci !!! Jak nazwac tych ludzi ? Bestie . Dzicy z dzungli maja wyzszy poziom. Rzadzi nami ludzka kloaka i nie chodzi tylko o rzad . Pierwsza wladza w mediokracji to mediole inni troche dalej .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 11:02, 14 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Prof. Zoll o "konwencji antyprzemocowej": Sprzeczna z naszym modelem rodziny i społeczeństwa
Sejm głosami większości PO, lewicy i części PSL, przyjął ustawę dotyczącą ratyfikacji konwencji Rady Europy o zwalczaniu przemocy. - Kryją się pod tym ideologiczne założenia sprzeczne z naszym modelem rodziny, społeczeństwa - powiedział w TVN24 były prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Zoll.
- Przemoc w rodzinie jest zjawiskiem występującym również w Polsce i trzeba z nim walczyć. Wiele treści zawartych w konwencji ma znaczenie, ale są również takie, które są niebezpieczne dla naszej tradycji - mówił prof. Zoll, wskazując na wprowadzenie pojęcia płci kulturowo-społecznej. - To przeciwstawianie płci biologicznej i nic z tego nie rozumiem. Kryją się pod tym ideologiczne założenia sprzeczne z naszym modelem rodziny, społeczeństwa - mówił.
Nad przestrzeganiem konwencji ma czuwać komisja ekspertów. - Na tyle jesteśmy dojrzałym społeczeństwem, że te sprawy możemy załatwić sami. Renegocjowałbym konwencję. Ratyfikacja jest przedwczesna - dodał prof. Zoll.
Prezydent Bronisław Komorowski, pytany o to, czy podpisze ustawę o ratyfikacji, odniósł się do słów prof. Zolla.
- Trzeba bardzo ostrożnie podchodzić do tej kwestii. Trudno sobie wyobrazić, żeby Polska zasłużyła na opinię kraju, który w jakiejś mierze nie chce przeciwdziałać przemocy skierowanej wobec kobiet. Byłoby to hańbiące Polskę. Z drugiej strony trzeba uszanować różne wrażliwości - jeśli chodzi o język, o pewien system pojęciowy, którym operuje ta konwencja. Osoba, do której mam duże zaufanie i szacunek - pan prof. Zoll - mówi, że ma zastrzeżenia. Warto się im przyjrzeć - mówił prezydent.
...
Znowu rozsadnie prof. Zoll . Mamy inwwzje ideologii w prawo jak w komunie . To niszczy prawo . Ze przypomne oslawione pojecie ,,wrog ludu" za pomoca ktorego mozna bylo zamordowac kazdego .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:01, 18 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Jest nowa wersja projektu ustawy o in vitro
Tworzenie w procedurze in vitro więcej niż ośmiu zarodków będzie ograniczone do wskazań medycznych wynikających m.in. z wieku kobiety, a zarodek będzie mógł być wykorzystany także po śmierci dawców - zakłada nowa wersja projektu ustawy o leczeniu niepłodności.
Nową wersję projektu opublikowano na stronach Rządowego Centrum Legislacji. Powstała ona m.in. w wyniku uzgodnień Komitetu Stałego Rady Ministrów, który zajmował się nim na początku lutego.
W myśl nowych propozycji zastosowanie in vitro byłoby możliwe po wyczerpaniu innych metod leczenia niepłodności, prowadzonych przez co najmniej 12 miesięcy. Bez wyczerpania innych metod i w terminie krótszym niż rok od rozpoczęcia leczenia, in vitro będzie można zastosować "jeżeli zgodnie z aktualną wiedzą medyczną nie jest możliwe uzyskanie ciąży w wyniku zastosowania tych metod".
Wcześniejsza wersja projektu nie określała konkretnego okresu, przez który inne metody leczenia niepłodności miałyby być stosowane przed procedurą in vitro.
W poprzedniej wersji projektu zapisano, że liczba zarodków tworzonych w procedurze in vitro będzie ograniczona do ośmiu. Zapłodnienie większej liczby komórek jajowych byłoby możliwe, gdyby uzasadniały to wskazania medyczne. Teraz doprecyzowano, że będzie to możliwe jedynie w przypadku wskazań wynikających z wieku kobiety (biorczyni zarodka), choroby współistniejącej z niepłodnością oraz nieskutecznego wcześniejszego leczenia metodą zapłodnienia pozaustrojowego. Powody zapłodnienia więcej niż ośmiu komórek rozrodczych będą musiały być odnotowane w dokumentacji medycznej.
Poprzednia wersja projektu zakazywała przeniesienia zarodków do organizmu kobiety, jeżeli osoba, od której pobrano komórki rozrodcze w celu dawstwa partnerskiego i utworzono z nich zarodek, zmarła, nie wyrażając za życia pisemnej zgody na pośmiertne wykorzystanie zarodka. Nowa wersja dopuszcza taką możliwość z uwagi na to - jak wyjaśnia wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki w piśmie do sekretarz Komitetu Stałego Małgorzaty Hirszel - "że nieprzeniesienie zarodka do organizmu biorczyni mogłoby spowodować zniszczenie zarodka (a to jest karalne w projektowanej ustawie) oraz ze względu na to, że pozostały małżonek/osoba pozostająca we wspólnym pożyciu w kolejnym związku może być nadal niepłodna".
Wśród nowych propozycji jest też dopuszczenie przekazania zarodków do dawstwa anonimowego po śmierci obojga dawców lub po 50 latach od dnia, w którym zarodki zostały przekazane do banku komórek rozrodczych i zarodków w celu ich przechowywania. Jak wyjaśnił Radziewicz-Winnicki, zapis ten ma służyć ochronie zarodków.
Doprecyzowano też termin "zarodek zdolny do prawidłowego rozwoju" (a takie, jeśli nie zostały przeniesione do organizmu kobiety, nie mogą być niszczone), który oznacza taki zarodek, u którego "nie stwierdzono rozwoju nieprawidłowego w stopniu uniemożliwiającym jego zastosowanie w procedurze medycznie wspomaganej prokreacji". Poprzednia wersja definicji stanowiła, że są to zarodki, u których w wyniku testowania stwierdzono "obecność potencjału uprawdopodobniającego prawidłowy rozwój".
Nowe zapisy doprecyzowują, że zakazane jest stosowanie genetycznej diagnostyki preimplantacyjnej w celu wyboru wszystkich cech fenotypowych, w tym płci dziecka. Wyjątkiem mają być sytuacje, gdy wybór taki pozwala uniknąć ciężkiej, nieuleczalnej choroby dziedzicznej. Poprzednia wersja projektu zakazywała diagnostyki jedynie dotyczącej wyboru płci.
Wśród nowych zapisów znalazło się kolejne ograniczenie dopuszczalności dawstwa zarodków (na rzecz anonimowej biorczyni) - będzie ono możliwe, "jeżeli stwierdzono na podstawie danych fenotypowych podobieństwo osób, które wyraziły zgodę na przeniesienie zarodka, z dawcami zarodka".
Nowe propozycje nakładają też na ośrodki medyczne wspomaganej prokreacji oraz na banki komórek rozrodczych obowiązek corocznego przekazywania ministrowi zdrowia informacji na temat liczb komórek rozrodczych lub zarodków na dowolnych etapach procedury.
Nowa wersja projektu różnicuje wymiar kary za handel komórkami rozrodczymi i zarodkami. Za pierwszy z nich ma grozić kara pozbawienia wolności do lat 3 (poprzednia wersja przewidywała dolny próg zagrożenia karą - 3 miesiące), zaś za drugi - od 3 miesięcy do 5 lat (jak w poprzedniej wersji).
Jeżeli sprawca uczyni z handlu swoje stałe źródło dochodu, ma być karany pozbawieniem wolności na okres od 6 miesięcy do lat 5 (w przypadku komórek) lub od 1 roku do 10 lat (w przypadku zarodków). Poprzednia wersja projektu przewidywała karanie obu czynów pozbawieniem wolności na okres od 1 roku do 10 lat.
Według nowej propozycji ustawa wejdzie w życie po trzech miesiącach od dnia ogłoszenia, a nie 12, jak przewidywał poprzedni projekt.
W piśmie do sekretarz Komitetu Stałego Rady Ministrów Radziewicz-Winnicki informuje, że do rozstrzygnięcia przez tenże komitet pozostają rozbieżności z Ministrem Pracy i Polityki Społecznej. Chodzi m.in. o warunki dopuszczalności tworzenia w procedurze in vitro więcej niż ośmiu zarodków.
Szef MPiPS Władysław Kosiniak-Kamysz wnosi, by wszystkie wymienione w projekcie wskazania medyczne (wiek kobiety, inne choroby i uprzednie nieskuteczne leczenie metodą zapłodnienia pozaustrojowego) musiały zajść łącznie. Radziewicz-Winnicki ocenia jednak, że takie rozwiązanie nie ma uzasadnienia medycznego.
"Stosowanie konieczności łącznego spełniania wszystkich tych przesłanek byłoby ze szkodą dla pacjentek i w wielu przypadkach stałoby w sprzeczności z wiedzą medyczną" - napisał wiceminister zdrowia.
W nowej wersji projektu nie zmieniono zapisu, że z procedury in vitro mogą korzystać nie tylko pary małżeńskie, ale też te we wspólnym pożyciu potwierdzonym zgodnym oświadczeniem. O taką zmianę wcześniej wnioskował wiceprzewodniczący Komitetu Stałego Michał Deskur.
Propozycję tę skrytykował Radziewicz-Winnicki, który uznał, że "ograniczenie takie będzie równoznaczne z ograniczeniem dostępu do świadczeń zdrowotnych z przyczyn innych niż wskazania medyczne, w tym w szczególności ze względu na stan cywilny".
W Polsce na razie nie ma ustawy, która regulowałaby kwestie stosowania procedury in vitro. Obowiązująca ustawa tkankowa nie zawiera zapisów dotyczących komórek rozrodczych, tkanek zarodkowych i tkanek płodów. Za niepełne wdrożenie unijnej dyrektywy dot. jakości i bezpieczeństwa tkanek oraz komórek ludzkich - co wskazała w ub. roku Komisja Europejska - Polsce grozi wysoka kara.
Głosy wzywające do jak najszybszego uregulowania kwestii związanych z zapłodnieniem pozaustrojowym nasiliły się ostatnio po tym, jak media nagłośniły ubiegłoroczny przypadek błędu przy zabiegu zapłodnienia in vitro, do którego doszło w klinice ginekologii Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. Pacjentka urodziła nie swoje dziecko - nasienie męża, zamiast z komórką jajową żony, miało zostać połączone z komórką innej kobiety.
W ubiegłym tygodniu rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska zapowiedziała, że projekt ustawy o leczeniu niepłodności prawdopodobnie w marcu trafi do Sejmu.
...
Kompletne diabelstwo . Zlo tego az bije po duszy !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 23:37, 19 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Projekt ustawy o in vitro ponownie na Komitecie Stałym RM
W czwartek projektem ustawy o in vitro ponownie ponownie ma się zająć Komitet Stały Rady Ministrów - dowiedziała się PAP w KPRM. Do rozstrzygnięcia pozostaje m.in. kwestia, czy z tej procedury będą mogły korzystać wyłącznie pary małżeńskie, czy także nieformalne związki.
W środę na stronach Rządowego Centrum Legislacji pojawiły się pisma wiceprzewodniczącego Komitetu Stałego Michała Deskura oraz ministra pracy i polityki społecznej Władysława Kosiniaka-Kamysza, którzy podtrzymali swoje wcześniejsze uwagi do projektu przedstawionego przez resort zdrowia.
W ocenie Deskura procedura in vitro powinna być zarezerwowana dla małżeństw, ponieważ ustawowe rozwiązania winny gwarantować "jak najpełniejsze uwzględnianie dobra dziecka narodzonego w wyniku zastosowania procedury in vitro". "Dlatego też właściwym rozwiązaniem byłoby ograniczenie możliwości korzystania z tej wyjątkowej metody wyłącznie do par małżeńskich, których wzmocniona przez prawo trwałość i stabilność, dają największą szansę na rozwój dziecka w optymalnych warunkach" - napisał w piśmie do wiceministra zdrowia Igora Radziewicza-Winnickiego.
Ustosunkowując się do tej propozycji wiceszef MZ wskazał, że trudno jest znaleźć dla niej medyczne uzasadnienie, a także na gruncie przepisów konstytucji. "Za niedopuszczalne należy bowiem uznać ograniczenie w dostępie do świadczeń zdrowotnych ze względu na stan cywilny" - podkreślił.
Zaznaczył, że inseminacja ("polega na bezpośrednim wstrzyknięciu pobranych wcześniej męskich komórek rozrodczych do szyjki macicy, bez odbywania stosunku płciowego"), która obecnie jest finansowana ze środków publicznych, a jest jedną z metod leczenia niepłodności, jest dostępna dla wszystkich par, nie tylko małżeńskich.
Deskur wskazał też, że projekt ustawy ma na celu leczenie niepłodności stwierdzonej u par, dlatego też - jak ocenił - należałoby doprecyzować, że "procedura leczenia metodą in vitro danej kobiety i danego mężczyzny może być więc stosowana tylko tak długo, jak para ta istnieje".
Odpowiadając, Radziewicz-Winnicki podkreślił, że niepłodność jest chorobą, którą diagnozuje się "w parze", w związku z czym powstaje pytanie, w jaki sposób KPRM chciałaby oceniać, czy "para istnieje" w przypadku kobiety i mężczyzny pozostających we wspólnym pożyciu. Zaznaczył, że uwaga taka nie była zgłaszana na wcześniejszych etapach procedowania projektu.
W ocenie Deskura w ustawie należałoby też ograniczyć liczbę zarodków tworzonych na potrzeby procedury in vitro "do niezbędnego minimum", wyjątkowo dopuszczając jej zwiększenie "jedynie w szczególnych i udokumentowanych przypadkach".
Ustosunkowując się do tej uwagi wiceszef MZ przypomniał, że zgodnie z projektem w procedurze in vitro dopuszcza się tworzenie nie więcej niż ośmiu zarodków, chyba że uzasadniają to wskazania medyczne. "Zapładnianie maksymalnie takiej liczby ( komórek rozrodczych (oocytów) pozwala, zgodnie z aktualną wiedzą i praktyką medyczną, uzyskać taką liczbę zarodków, która pozwala na skuteczne przeprowadzenie procedury zapłodnienia pozaustrojowego, przy jednoczesnym minimalizowaniu wpływu na zdrowie kobiety" - podkreślił.
Minister pracy i polityki społecznej podtrzymał z kolei swoją opinię, że tworzenie więcej niż ośmiu zarodków powinno być możliwe wyłącznie w przypadkach, w których łącznie wystąpią przesłanki wynikające z: wieku kobiety, chorób współistniejących z niepłodnością oraz nieskutecznego, wcześniejszego leczenia metodą zapłodnienia pozaustrojowego. Ostatnia wersja projektu ustawy przewiduje, że wystarczy, by wystąpiła tylko jedna z tych przesłanek.
W odpowiedzi Radziewicz-Winnicki wskazał, że propozycja Kosiniaka-Kamysza nie ma uzasadnienia medycznego i stoi w sprzeczności z aktualną wiedzą i praktyką medyczną w tym zakresie. "Troska o dobro i zdrowie kobiet oraz ochrona tych wartości musi być przy konstrukcji rozważanych przepisów uwzględniona i zapewniona (obok troski o dobro i stan zarodka)" - napisał.
Minister pracy podtrzymał też uwagę dotyczącą "uelastycznienia" zakresu działalności centrów leczenia niepłodności. Jak wskazał, metoda wspomaganej prokreacji jest stosowana jako ostatnia metoda leczenia niepłodności, jest wysoce kosztowna, a jej efektywność ograniczona, w związku z czym "należy zaniechać promowania tylko jednej metody (...) oraz wspierać rozwijanie i dostępność innych metod leczenia niepłodności na najwyższym poziomie".
Radziewicz-Winnicki odpowiedział, że propozycje MPiPS nie mogą zostać uwzględnione, bo stoją w sprzeczności z przyjętą przez projektodawcę ideą i celem funkcjonowania takich centrów, które "w najnowocześniejszy i kompleksowy sposób będą zajmowały się świadczeniami zdrowotnymi z zakresu leczenia niepłodności".
Projektem resortu zdrowia Komitet Stały zajmował się dwa tygodnie temu. Uzgodniono wówczas, że będzie on jeszcze zmieniony.Nową wersję projektu ustawy we wtorek zamieszczono na stronach RCL. Wprowadzone do niego zmiany przewidują m.in. że zastosowanie in vitro byłoby możliwe po wyczerpaniu innych metod leczenia niepłodności, prowadzonych przez co najmniej 12 miesięcy. Bez wyczerpania innych metod i w terminie krótszym niż rok od rozpoczęcia leczenia, in vitro będzie można zastosować "jeżeli zgodnie z aktualną wiedzą medyczną nie jest możliwe uzyskanie ciąży w wyniku zastosowania tych metod".
Wśród nowych propozycji jest też dopuszczenie przekazania zarodków do dawstwa anonimowego po śmierci obojga dawców lub po 50 latach od dnia, w którym zarodki zostały przekazane do banku komórek rozrodczych i zarodków w celu ich przechowywania. w ocenie MZ rozwiązanie to będzie służyć ochronie zarodków.
W ramach dawstwa partnerskiego możliwe miałoby też być przeniesienie zarodka do organizmu kobiety po śmierci osoby, od której pobrano komórki rozrodcze i utworzono z nich zarodek, gdyż - jak wskazał Radziewicz-Winnicki - "nieprzeniesienie zarodka do organizmu biorczyni mogłoby spowodować zniszczenie zarodka (za ten czyn ustawa przewiduje karę pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 5 - PAP) oraz ze względu na to, że pozostały małżonek/osoba pozostająca we wspólnym pożyciu w kolejnym związku może być nadal bezpłodna".
Zgodnie z projektem, ustawa wejdzie w życie w trzy miesiące od ogłoszenia, a nie 12 - jak proponowano wcześniej.
W Polsce na razie nie ma ustawy, która regulowałaby kwestie stosowania procedury in vitro. Obowiązująca ustawa tkankowa nie zawiera zapisów dotyczących komórek rozrodczych, tkanek zarodkowych i tkanek płodów. Za niepełne wdrożenie unijnej dyrektywy dot. jakości i bezpieczeństwa tkanek oraz komórek ludzkich - co wskazała w ub. roku Komisja Europejska - Polsce grozi wysoka kara.
W ubiegłym tygodniu rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska zapowiedziała, że projekt ustawy o leczeniu niepłodności prawdopodobnie w marcu trafi do Sejmu.
Mariusz Wachowicz
...
Bydlaki . Juz to co mowia jest klamstwem . In vitro to nie leczenie ! NADAL SA BEZPLODNI ! INVITRO NIC NIE LECZY ! Klamstwo to dziedzina diabla jak cale invitro .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:03, 20 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
MZ: nie ma przesłanek do zaskarżenia decyzji KE w sprawie pigułki ellaOne
Nie ma żadnych przesłanek do zaskarżenia decyzji Komisji Europejskiej w sprawie dostępności bez recepty środka antykoncepcyjnego ellaOne, tzw. pigułki dzień po - poinformował w czwartek wiceszef resortu zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki, odpowiadając w sejmie na pytania posłów.
Wiceminister wskazał, że produkty lecznicze dopuszczane są w Unii Europejskiej na podstawie czterech mechanizmów legislacyjnych prowadzących do certyfikacji dającej producentowi prawo dystrybuowania leku na terenie UE. Trzy z nich - procedura narodowa, procedura wzajemnego uznania i procedura zdecentralizowana - to procedury, w których udział bierze organ państwowy, w Polsce - Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych. Czwarty mechanizm to procedura centralna, w ramach której Komisja Europejska podejmuje decyzje na podstawie analiz, bez udziału organów państw członkowskich. Decyzje Komisji Europejskiej w tym zakresie, jak wskazał, mają wymiar obejmujący wszystkie kraje członkowskie.
Wiceminister dodał, że rząd nie będzie skarżył decyzji KE w sprawie ellaOne - o co dopytywali posłowie PiS - bo nie ma ku temu podstaw. - Nie zachodzą żadne przesłanki - nie mamy do czynienia z wadliwością decyzji administracyjnej, niezgodnością z traktatem czy innymi aktami prawnymi ani z nadużyciem kompetencji - stwierdził Igor Radziewicz-Winnicki .
- Lek jest dopuszczony od 2009 na terenie UE. Na początku tego roku wskutek przedłożenia przez wnioskodawcę - firmę farmaceutyczną - dodatkowych badań klinicznych udowadniających, że lek może być stosowany bezpiecznie, zmieniono decyzje dopuszczającą do obrotu - z leku dostępnego z przepisu lekarza na lek dostępny bez przepisu lekarza - dodał wiceminister.
Resort opracował projekt rozporządzenia, w myśl którego ellaOne sprzedawana będzie w Polsce bez recepty wyłącznie osobom, które ukończyły 15. rok życia; projekt jest obecnie w konsultacjach. Do czasu wejścia w życie tego rozporządzenia lek dostępny jest bez recepty, bez jakichkolwiek ograniczeń wiekowych. Możliwość kupna zależy jednak od tego, kiedy producent zaopatrzy apteki w środek w zmienionym opakowaniu i ze zmodyfikowaną ulotką.
Dystrybutor preparatu, firma A&D Pharma Poland sp. z o.o. poinformowała, że planowana dostawa produktu w zmienionych opakowaniach nastąpi na przełomie marca i kwietnia.
Na początku stycznia Komisja Europejska zdecydowała, że środek sprzedawany pod nazwą ellaOne, stosowany jako tzw. antykoncepcja awaryjna, może być dostępny w krajach UE bez recepty. Jak informowano, ostateczna decyzja, czy zezwolić na sprzedawanie tego produktu u siebie bez recepty, należeć będzie do władz krajów członkowskich. Polskie ministerstwo zdrowia poinformowało jednak, że pigułki będzie można sprzedawać w kraju bez recepty, bo odbiorcą decyzji KE jest firma wprowadzająca lek na rynek, a rząd polski ani resort zdrowia nie są stroną w sprawie.
W stanowisku prezydium Naczelnej Rady Aptekarskiej wskazano, że biorąc pod uwagę działania niepożądane tabletek zawierających octan uliprystalu (to substancja czynna ellaOne) i interakcje z wieloma lekami, bezpieczniejsze dla zdrowia kobiet byłoby wydawanie tych tabletek wyłącznie na receptę, zwłaszcza, że jej wystawienie jest poprzedzone badaniem lekarskim. Aptekarze apelowali do premier i ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza o podjęcie "bezzwłocznych, zdecydowanych i skutecznych działań w celu wprowadzenia regulacji prawnych, które zapewnią, że produkty zawierające octan uliprystalu wydawane były wyłącznie na podstawie recepty lekarskiej".
EllaOne to produkt antykoncepcyjny przeznaczony do stosowania w przypadkach nagłych, np. gdy stosowana antykoncepcja zawiodła. Środek został dopuszczony do obrotu w UE w 2009 r. Główny mechanizm jego działania polega na hamowaniu lub opóźnianiu owulacji.
Według charakterystyki ellaOne, dostępnej na stronach Europejskiej Agencji Leków, przed jej zażyciem należy wykluczyć ciążę. "Dostępna jest bardzo ograniczona ilość danych dotyczących stanu zdrowia płodu/noworodka w przypadku narażenia ciąży na działanie octanu uliprystalu. Pomimo że nie stwierdzono wpływu teratogennego, wyniki badań na zwierzętach są niewystarczające, aby ocenić toksyczny wpływ na reprodukcję" - napisano w dokumencie.
...
Mordowanie dzieci to nie problem dla zwyrodnialcow od Kopacz .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:50, 20 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Gowin w "Ustalmy Jedno": to szkodliwy, niemądry dokument
Jacek Gądek
Gościem "Ustalmy Jedno" jest Jarosław Gowin. Zabrał głos na temat konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.
- To szkodliwy, niemądry dokument. Nie pomoże nam w zwalczaniu przemocy wobec kobiet. Nasyci polskie prawo absurdalną ideologią gender - powiedział Jarosław Gowin o konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.
Ocenił, że Bronisław Komorowski powinien odrzucić tę konwencję.
...
Oczywista oczywistosc . Widzimy czym jest Zahut . Tfu !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 11:06, 27 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Rządowy projekt: dziecko z in vitro pozna dane ojca
Magda Kazikiewicz
akt. 26 lutego 2015, 17:25
Rząd ma przyjąć projekt ustawy o in vitro, który zakłada, że zabiegi będą dozwolone także dla par w związkach partnerskich. Ale tylko heteroseksualnych. To nie koniec. Zgodnie z nowymi przepisami dziecko, które urodzi się dzięki anonimowemu dawcy, będzie mogło poznać niektóre dane rodzica.
Nowe przepisy dotyczące zapłodnienia pozaustrojowego mają przejść całą ścieżkę legislacyjną jeszcze przed wakacjami. Ewa Kopacz zdecydowała, że w projekcie znajdzie się zapis o tym, by nie tylko małżeństwa mogły skorzystać z zabiegów in vitro.
Osoby żyjące w heteroseksualnych związkach partnerskich będą włączane do programu, ale jest jeden ważny warunek. Muszą udokumentować, że przez rok leczyły niepłodność. - Jesteśmy konserwatywnym krajem, ale jednak in vitro przez większość nie jest uznawane za grzech. Polacy deklarują, że są wierzący, ale dość wybiórczo traktują nauki Kościoła - mówi prof. Janusz Czapiński. - Pozytywny stosunek do in vitro przebija fakt, że będzie ono dostępne nie tylko dla małżeństw - dodaje psycholog społeczny.
W projekcie, który w najbliższy wtorek ma przyjąć rząd, znajduje się także zapis, że dziecko, które urodzi się z zapłodnienia pozaustrojowego, będzie mogło poznać dane anonimowego rodzica. „Osoba urodzona w wyniku procedury medycznie wspomaganej prokreacji, w wyniku dawstwa innego niż partnerskie, ma prawo zapoznać się z informacjami dotyczącymi dawcy po osiągnięciu pełnoletności” – czytamy w projekcie. Nie dotyczy to jednak imienia i nazwiska dawcy. Chodzi o wiek i miejsce urodzenia, a także stan zdrowia przed oddaniem komórek rozrodczych.
Między innymi z tego powodu zapłodnieniu pozaustrojowemu sprzeciwia się redaktor naczelny Telewizji Republika. - To zabija rodzicielstwo. Nie ma znaczenia, czy dziecko rodzi się w małżeństwie, czy nie. In vitro powinno być całkowicie zakazane. Odbiera dziecku prawo do wiedzy o biologicznych korzeniach - mówi WP Tomasz Terlikowski
...
Grzezna w coraz wieksze bestialstwo .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 11:11, 04 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Sejmowa podkomisja pracuje nad projektem ustawy o uzgodnieniu płci
Wszystkie sprawy dotyczące uzgodnienia płci osób, których tożsamość płciowa nie zgadza się z wpisaną do aktu urodzenia powinny być rozpatrywane przez jeden sąd w kraju - to jedna z konkluzji uczestników dzisiejszego posiedzenia podkomisji zajmującej się tym projektem ustawy.
Jak mówiła przewodnicząca pracom podkomisji Joanna Mucha (PO), skierowanie wszystkich tego typu spraw - a jest ich około 40 rocznie - do jednego sądu dałoby mu szansę na wyspecjalizowanie się w nich.
Wśród rozpatrywanych sądów jest m.in. Sąd Okręgowy w Łodzi, wskazany podczas posiedzenia podkomisji przez łódzką seksuolog Aleksandrę Robachę. Argumentowała ona, że sąd ten rozpatruje podobne sprawy od lat i szybko, często na jednej rozprawie, podejmuje decyzje.
Podkomisja ustaliła również, że sprawy dotyczące uzgodnienia płci powinny być rozpatrywane w trybie sądowym nieprocesowym. Decyzję sąd będzie podejmował na podstawie orzeczeń lekarskich, ale nie będzie musiała wydać ich - w drodze decyzji administracyjnej - specjalna komisja lekarska przy Naczelnej Radzie Lekarskiej, co zakładano na wcześniejszych etapach prac legislacyjnych.
Jak przekonywał wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki, rozpatrywanie takich spraw przez specjalną komisję jest rozwiązaniem złym, m.in. dlatego, że stawianie diagnoz lekarskich w tego rodzaju sprawach wymaga czasu i długotrwałej, często wieloletniej obserwacji.
- Jeżeli zatem uznajemy, że lekarze wykonują zawód zaufania publicznego, funkcjonują w ramach prawa medycznego i wydają orzeczenia lekarskie, to ja uważam, że orzeczenie lekarskie, tak jak zaproponowano w tym projekcie ustawy, postawione przez dwóch niezależnych ekspertów, jest orzeczeniem wiążącym - mówił.
Zaznaczył, że gdyby ustanowić taką komisję, osoba chcąca dokonać uzgodnienia płci musiałaby dać się jej wielokrotnie przebadać. - To jest niepotrzebne narażanie dotkniętych tym ciężkim problemem ludzi na kolejne cierpienia i kolejną diagnostykę, która już nic więcej w ich życiu nie wniesie - powiedział.
W trakcie dzisiejszego posiedzenia członkowie komisji nie doszli do porozumienia w sprawie tego, czy uzgodnienie płci przysługiwałoby osobom pełnoletnim, czy też młodszym, szesnastoletnim, którzy wyrażają jednoznaczną wolę w tej kwestii.
Wiceminister sprawiedliwości Jerzy Kozdroń argumentował, że wniosek dotyczący tożsamości płciowej powinna móc złożyć tylko osoba posiadająca pełną zdolność do czynności prawnych, a więc taka, która ukończyła 18. rok życia.
- W tym zakresie stoimy twardo na stanowisku, ponieważ uważamy, że są to tak daleko idące zmiany, tak głębokie, które są już potem nieodwracalne - powiedział.
Radziewicz-Winnicki zwrócił jednak uwagę, że projekt dotyczy de facto aktów stanu cywilnego, a nie procedur medycznych. - Zatem sam fakt złożenia wniosku nie determinuje w żaden sposób stopnia i zakresu ingerencji medycznej w organizm człowieka - podkreślił.
Wnioskodawczyni, posłanka Anna Grodzka (niez.), przekonywała z kolei, że możliwość prawnej korekty płci powinna istnieć jeszcze przed 18. rokiem życia choćby dlatego, że osoby transpłciowe zaczynają funkcjonować w społeczeństwie zgodnie ze swoją tożsamością płciową przed uzyskaniem pełnoletności.
W jej ocenie sytuacja, w której taka osoba dopiero w 18. roku życia uzyskuje potwierdzenie swojej płci w dowodzie osobistym, np. poprzez zmianę imienia, jest "ekstremalnie wykluczająca", a niekiedy prowadzi do samobójstwa. Podkreśliła, że wcześniejsza prawna zmiana płci umożliwiłaby m.in. funkcjonowanie osób transpłciowych zgodnie ze swoją tożsamością od początku kolejnego etapu edukacji, np. wraz z rozpoczęciem szkoły ponadgimnazjalnej.
Wypracowaniem rozwiązania tej kwestii podkomisja ma zająć się na następnym posiedzeniu - za dwa tygodnie. Wśród zaproponowanych rozwiązań jest m.in. możliwość otrzymania przez nieletnie osoby transpłciowe tymczasowych dokumentów tożsamości, w których znajdą się dane osobowe zgodne z ich tożsamością płciową.
Autorzy projektu podkreślają, że rozbieżność między tzw. płcią metrykalną a tożsamością płciową, życie wbrew własnej psychicznej tożsamości płciowej i wynikających z niej potrzeb, staje się dla wielu osób udręką popychającą do prób samobójczych, samookaleczenia lub głębokiej depresji. W projekcie proponowane jest więc stworzenie procedury umożliwiającej uznanie tożsamości płciowej jako podstawy określania płci osób, u których występuje taka niezgodność. W projekcie znajduje się zapis, że prawomocne postanowienie sądu o uzgodnieniu płci stanowiłoby podstawę do wydania nowego aktu urodzenia oraz zmiany imion i nazwiska. Wniosek o uzgodnienie płci miałby być wsparty orzeczeniem dwóch lekarzy z dziedziny psychiatrii, psychologii i seksuologii.
...
Gender na calego .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 10:34, 05 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
W Sejmie klub PO ws. projektu o in vitro; w posiedzeniu uczestniczy premier
Dziś wieczorem w Sejmie zebrał się klub parlamentarny PO, który ma debatować nad projektem ustawy o in vitro. W posiedzeniu uczestniczy premier Ewa Kopacz oraz minister zdrowia Bartosz Arłukowicz.
Pod koniec lutego Komitet Stały Rady Ministrów rekomendował Radzie Ministrów przyjęcie projektu ustawy o in vitro. Projekt przewiduje, że z in vitro będą mogły korzystać nie tylko małżeństwa. Zakazuje też niszczenia zarodków zdolnych do prawidłowego rozwoju.
Rząd zajmie się projektem prawdopodobnie 10 marca; jeszcze w marcu ma trafić do Sejmu. Według rzeczniczki rządu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej w klubie PO znajdzie się większość dla projektu. Jej zdaniem projekt jest "naprawdę bardzo dopracowany" i to powinno pozwolić zagłosować za nim nawet tym, którzy mają wiele uwag do in vitro.
Według nieoficjalnych informacji ze źródeł w klubie Platformy, przeciw projektowi może być kilkunastu konserwatywnych posłów PO.
W Polsce na razie nie ma ustawy, która regulowałaby kwestie stosowania procedury in vitro. Obowiązująca ustawa tkankowa nie zawiera zapisów dotyczących komórek rozrodczych, tkanek zarodkowych i tkanek płodów. Za niepełne wdrożenie unijnej dyrektywy dot. jakości i bezpieczeństwa tkanek oraz komórek ludzkich - co wskazała w ub. roku Komisja Europejska - Polsce grozi wysoka kara.
...
Widzicie ? To UE naciska na te zbrodnie .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 23:48, 05 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Senat za ratyfikacją konwencji o Gender
Senat opowiedział się za ratyfikacją Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Ustawę w tej sprawie poparło 49 senatorów, przeciwnych było 38, a jedna osoba wstrzymała się od głosu.
Za ratyfikacją opowiadały się komisje nauki, edukacji i sportu oraz komisja spraw zagranicznych. O odrzucenie ustawy wyrażającej zgodę na ratyfikację konwencji wnioskowały komisje rodziny, polityki senioralnej i społecznej oraz praw człowieka, praworządności i petycji.
Senator Jan Rulewski (PO), który w zgłosił poprawkę zmieniającą datę wejścia ustawy w życie na 1 stycznia 2016 r., wycofał ją przed głosowaniem, ponieważ - jak mówił - nie uzyskała ona skutecznej większości.
Polska podpisała Konwencję Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej w grudniu 2012 r. W kwietniu ub. roku Rada Ministrów podjęła uchwałę ws. przedłożenia jej do ratyfikacji i przyjęła projekt odpowiedniej ustawy.
Konwencja ma chronić kobiety przed wszelkimi formami przemocy oraz dyskryminacji; oparta jest na idei, że istnieje związek przemocy z nierównym traktowaniem, a walka ze stereotypami i dyskryminacją sprawiają, że przeciwdziałanie przemocy jest skuteczniejsze.
Decyzja Senatu oznacza, że teraz konwencję może ratyfikować prezydent. Wcześniej jednak musi podpisać ustawę, w której parlament wyraził na to zgodę.
...
Ohydne kreatury .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 10:31, 07 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Bundesrat zgodził się na sprzedaż "pigułki po" bez recepty
Pigułka EllaOne - AFP
Izba wyższa niemieckiego parlamentu - Bundesrat - przyjęła projekt rozporządzenia rządu zezwalający na sprzedaż pigułki "dzień po" bez recepty. Sprzedaż wysyłkowa tych środków antykoncepcyjnych będzie jednak zakazana.
Jak pisze agencja dpa, rozporządzenie wejdzie w życie w połowie marca. Od tego czasu preparat ellaOne oraz środki zawierające Levonorgestrel będą mogły być nabywane w aptekach bez recepty.
Federalne Stowarzyszenie Aptekarzy zapowiedziało, że będzie "wyczerpująco i dyskretnie" informować klientów o działaniu środków, a osobom poniżej 14 roku życia będzie doradzało wizytę u lekarza.
Kościół katolicki skrytykował przepisy o wydawaniu "pigułki po". Zdaniem Konferencji Episkopatu Niemiec udostępnienie tych preparatów powinno odbywać się pod kontrolą. Biskupi katoliccy wycofali się dwa lata temu z całkowitego zakazu tych środków. Ich zdaniem preparat może być stosowany jeśli działa zapobiegawczo, a nie jako środek aborcyjny.
Na początku stycznia Komisja Europejska zdecydowała, że środek sprzedawany pod nazwą ellaOne, stosowany jako tzw. antykoncepcja awaryjna, może być dostępny w krajach UE bez recepty. Jak informowano, ostateczna decyzja, czy zezwolić na sprzedawanie tego produktu u siebie bez recepty, należeć będzie do władz krajów członkowskich.
Niemiecki minister zdrowia Hermann Groehe (CDU) był zwolennikiem utrzymania przepisów przewidujących wydawanie ellaone i podobnych preparatów tylko na receptę i po uprzednim udzieleniu porady przez lekarza. Jednak pod wpływem stanowiska KE zmienił zdanie.
EllaOne to produkt antykoncepcyjny przeznaczony do stosowania w przypadkach nagłych, np. gdy stosowana antykoncepcja zawiodła. Środek został dopuszczony do obrotu w UE w 2009 r. Substancja czynna preparatu łączy się z receptorami progesteronu - hormonu, który wpływa na wystąpienie owulacji i przygotowanie wyściółki macicy do przyjęcia zapłodnionej komórki jajowej. Działając na receptory progesteronowe preparat zapobiega ciąży, głównie zapobiegając owulacji lub opóźniając ją. Cena jednej tabletki - na receptę - w Polsce wynosi powyżej 120 zł.
...
I to maja byc ,,chrzescijanscy demokraci" . Satanisci i zwyrodnialcy . Pchaja sie do piekla .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:51, 07 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Polscy mężczyźni pozują w spódnicach. Przeciw gwałtom
Wszystko zaczęło się pod koniec lutego w Turcji. Tłum mężczyzn wyszedł na ulice Stambułu w spódnicach - gest ten miał być sprzeciwem wobec gwałtów tureckich kobiet.
Tłem do marszu Turków było brutalne morderstwo 20-letniej studentki Ozgecan Aslan, do którego doszło 11 lutego br. Zdarzenie wstrząsnęło Turkami, którzy w geście solidarności z zamordowaną kobietą założyli spódnice i wyszli na ulice. Po kilku dniach media społecznościowe zalała fala zdjęć mężczyzn z Turcji i sąsiadującego Azerbejdżanu, którzy w ramach akcji "Zakładam krótką spódniczkę dla Özgecan" wyrażali swój sprzeciw wobec napastowaniu kobiet. Nikt nie spodziewał się jednak, że happening przybierze formę globalną...
Do akcji dołączyli się również polscy mężczyźni, którzy w ostatnich dniach publikują na portalach społecznościowych zdjęcia, na których noszą spódnice. Każde zdjęcie opatrzone jest podpisem: "Jeżeli kobieta wkładając spódnicę, zaprasza do gwałtu, to ja też zapraszam." Twórcą inicjatywy w Polsce jest Mateusz Kijowski, a na Facebooku powstał profil "Razem przeciwko kulturze gwałtu", której celem jest zachęcenie Polaków do wsparcia akcji.
...
No tak gender . Olbrzymia nagrode powinien dostac ten co udowodni ze jakikolwiek gwalciciel sie ta kampania zniechecil . W POLSCE ! Bo owszem w Turcji moga miec przekonanie ze samotna kobieta to okazja ... Kraj pol dziki ale w Polsce ? To robia patologiczni a tacy nie beda sie wzruszac kampania .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:43, 09 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Narkoeuropa - latynoskie kartele zarabiają miliardy dolarów na Starym Kontynencie
Michał Staniul
9 marca 2015, 09:24
Europa konsumuje kokainę na potęgę, a latynoskie kartele zarabiają na jej narkotykowym apetycie miliardy dolarów. I nic nie wskazuje, by miało się to zmienić. Chyba, że na gorsze.
Alvaro Rivera Pedrego nie był może prawą ręką szefa, ale znał go całkiem nieźle. Wiedział, że Joaquin "el Chapo" Guzman ma wiele planów, lecz jeden szczególnie nie daje mu spokoju - Europa. Szef kartelu Sinaloa, najpotężniejszy gangster globu, pragnął podbić Stary Kontynent. A właściwie - chciał zasypać go kokainą.
Riverze Pedrego też nie brakowało ambicji. Agua Prieta, w której działał, tuż przy granicy z USA, stanowiła ważny punkt na meksykańskiej narkomapie. W półświatku można było wspiąć się jednak znacznie wyżej. Aspirujący mafioso nasłuchiwał więc uważnie, co szeptano po obu stronach Rio Grande. Gdy stary znajomy ze Stanów doniósł mu o grupie Włochów, którzy szukają dużego dostawcy na europejski rynek, przemytnik od razu wyczuł szansę. Umowa z Europejczykami na pewno pozwoliłaby mu awansować w szeregach organizacji.
Ale Pedrego był tylko pionkiem. Nie wiedział, że jego stary kumpel jest od lat wtyczką FBI, a gangsterzy z Italii to tajniacy z Bostonu.
Wykorzystując przestępcę z Agua Prieta jako pośrednika, podstawieni "Włosi" nawiązali kontakt ze ścisłym kierownictwem kartelu. Szef Sinaloa był tak bardzo zainteresowany układem z Europejczykami, że do negocjacji oddelegował swojego zaufanego kuzyna, Jesusa Gutiereza-Guzmana. W ciągu dwóch lat obie strony spotkały się ponad dziesięć razy, tak w USA, jak i w Meksyku. Było co ustalać: jaki towar? Ile? Dokąd i którędy? Liczby zmieniały się parokrotnie, proponowane trasy także. Ostatecznie ustalono, że kokaina wypłynie z Brazylii i dotrze do Algeciras w Hiszpanii.
Następnym krokiem przygotowań było obserwowanie hiszpańskiego portu. Aby przypatrzeć się pracy tamtejszych celników, narcotraficantes wysłali m.in. cztery duże, legalne transporty owoców z Ekwadoru. Po roku nabrali przekonania, że wiedzą o zabezpieczeniach andaluzyjskiej mariny wszystko. Dostawy pierwszej partii kokainy - ponad 370 kg proszku - Gutierez-Guzman i trzech innych ważnych Meksykanów miało dopilnować osobiście.
W Hiszpanii, zamiast włoskich partnerów, czekały na nich jednak lokalne służby antynarkotykowe. Dzięki informacjom od Amerykanów, od początku śledziły każdy ruch przemytników. Wkrótce pojmana czwórka trafiła do więzienia w USA. Niedługo potem dołączył do nich również Rivera Pedrego.
Chociaż wszystko działo się miedzy 2009 a 2012 rokiem, jeszcze do niedawna szczegóły intrygi owiane były tajemnicą. Pod koniec lutego, opierając się na dokumentach udostępnionych przez sąd amerykańskiego New Hampshire, po raz pierwszy opisała je w obszernym reportażu hiszpańskojęzyczna stacja Univision. Jej dziennikarze zaznaczali, że operacja miała podwójne znaczenie: nie tylko pokrzyżowała europejskie plany syndykatu z Sinaloa, ale i dostarczyła informacji, które pozwoliły na pojmanie samego "el Chapo" w lutym 2014 roku. Niestety, ani jedno, ani drugie nie oznaczało, że Europa uwolni się od problemu latynoskich narkotyków.
Koka w wodzie
Unijne agencje bezpieczeństwa wyliczają, że europejski rynek kokainowy ma dziś wartość zbliżoną do amerykańskiego, lecz w przeciwieństwie do niego - ciągle rośnie. Niemal każdego tygodnia w którymś z państw Unii dochodzi do przejęcia znacznych ilości "białej damy".
Na początku marca belgijska policja wyłowiła z Morza Północnego w pobliżu Ostendy 16 paczek z łącznie toną kokainy wycenionej na ponad 50 mln euro. Według wstępnych ustaleń, narkotyki zostały wyrzucone do wody z południowoamerykańskiego kontenerowca przepływającego 20 km od wybrzeża Belgii; przemytnicy mieli przechwycić je przy użyciu niewielkich łódek, lecz fale wcześniej zniosły ładunek między kutry rybackie, z których zawiadomiono odpowiednie służby. - Porty są coraz lepiej monitorowe, więc przestępcy sięgają nierzadko po bardzo wymyślne metody. Spotykamy się z tym coraz częściej - mówił lokalnemu dziennikowi sędzia Ken Witpas. W styczniu Belgowie wyciągnęli z wody 800 kg narkotyków niedaleko Antwerpii, a miesiąc wcześniej - aż 1200 kg.
O podobnych odkryciach donosiły w tym okresie również media m.in. w Wielkiej Brytanii (300 kg koki ukrytej w kontenerach z bananami w Portsmouth), Włoszech (173 kg w transporcie melasy w Kalabrii) oraz Niemczech (skromne 33 kg w kawie dostarczonej do Berlina - zdaniem śledczych, znacznie więcej "rozpłynęło" się nieco wcześniej w porcie w Bremerheven). Wniosek nasuwa się sam: Joaquin Guzman mógł polec w swoich próbach wejściach na europejski rynek, ale inne latynoskie gangi nie mają zamiaru rezygnować ze szturmu. Stawka jest po prostu zbyt wysoka.
Nowy kierunek
Jeszcze pod koniec lat 80. sytuacja była stosunkowo jasna. Liczyły się dwa kartele - kolumbijskie syndykaty z Cali i Medellin - oraz jeden rynek: USA. Od kolorowych gett Bronksu po finansowe centra Manhattanu, Amerykanie kochali kokainę i byli gotowi płacić za nią każdą cenę. Mimo że prezydent Richard Nixon już ponad dekadę wcześniej ogłosił rozpoczęcie "war on drugs", Kolumbijczycy - ze słynnym Pablo Escobarem na czele - nie mieli większych problemów z zalewaniem Stanów towarem przerzucanym przez niezliczone szlaki prowadzące przez Karaiby. Oenzetowskie Biuro ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) wyliczało, że w 1989 roku amerykański rynek kokainowy był wart prawie 140 mld dolarów. Wkrótce wszystko miało się jednak skomplikować.
Poznawszy strategię przemytników, na początku lat 90. Amerykanie i lokalne służby zdołały wykluczyć dużą część karaibskich dróg tranzytowych. Aby nadrobić straty, Kolumbijczycy przerzucili się na trasę wiodącą przez Amerykę Centralną, co wymusiło na nich dzielenie się zyskami z kartelami z Meksyku. Wysokie koszty transportu podbiły uliczną cenę i wpłynęły na obniżenie czystości sprzedawanej kokainy. Efekt był natychmiastowy: w 1994 roku liczba amerykańskich konsumentów narkotyku wynosiła około 3,5 mln, prawie 3 mln mniej niż zaledwie pięć lat wcześniej. Wartość rynku skurczyła się do niecałych 60 mld dolarów.
Chociaż w połowie ostatniej dekady XX wieku megakartele z Cali i Medellin praktycznie zawaliły się pod własnym ciężarem, ich miejsce błyskawicznie zajęły prężne gangi nowej generacji: mniejsze, bardziej elastyczne i nierzadko powiązane z komunistycznymi partyzantami FARC lub prawicowymi bojówkami AUC. Zdając sobie sprawę ze zmieniających się realiów, następcy Escobara skierowali wzrok na Stary Kontynent. Europa kusiła wielkimi zaletami: miała pieniądze, nie znała zbyt dobrze kokainy i nie wypracowała jeszcze skutecznych metod walki z przemytem. Krótko mówiąc – wyglądała na rynek idealny. I faktycznie takim była.
Narkobonanza
Według szacunków ONZ, w 1998 roku latynoskie kartele zdołały przerzucić na teren Europy 63 tony kokainy. Towar wchodził najczęściej przez porty i lotniska na Półwyspie Iberyjskim, skąd rozprowadzano go na inne zachodnie państwa. Dzięki wspólnemu językowi, kolumbijskie gangi z łatwością otwierały komórki w Hiszpanii, przekupowały urzędników i nawiązywały współpracę z lokalnymi mafiami. W 2009 roku na europejskie ulice miały trafić już ponad 124 tony białego proszku. W USA ilości te spadły w tym okresie z 267 do około 150 ton.
Gdy w połowie zeszłej dekady służby bezpieczeństwa zaczęły coraz skuteczniej monitorować "szlak hiszpański", przestępcy natychmiast otworzyli nowe kanały. W parę lat duże wzięcie zdobyła trasa wiodąca przez Afrykę Zachodnią i Saharę, czyli tak zwana "Autostrada nr 10" (od 10. równoleżnika, wzdłuż którego biegnie). Ubogie i przeżarte korupcją państwa regionu stanowią wyjątkowo przyjazny grunt dla przestępców, a chaos wywołany przez wojny w Libii i Mali dodatkowo ułatwia przerzut narkotyków przez tysiące kilometrów ziemi niczyjej.
W grudniu 2014 dziennik "El Pais" pisał, że zdaniem hiszpańskiej policji "Sahel jest dziś najszerzej otwartymi drzwiami, jakimi kokaina trafia do Europy". Ważną rolę w tym procederze odgrywają ugrupowania islamistyczne, które przez lata dorabiały przemycając przez Saharę papierosy, broń i ludzi. Teraz narkodżihadyści pobierają prowizje sięgające 15 proc. wartości transportowanego pustynnymi - i zmotoryzowanymi - karawanami proszku. Ale Latynosi nie ustają w wytyczaniu nowych arterii.
W połowie 2013 roku raport sporządzony przez amerykańskie i unijne służby policyjne opisywał powstanie okrężnego szlaku między Brazylią a Turcją przez Kanał Sueski (znad Bosforu kokaina ma trafiać na zachód UE przez Bałkany lub Bułgarię i Rumunię). Parę miesięcy później Europol ostrzegał o coraz większych ilościach kokainy przerzucanej bezpośrednio do Wielkiej Brytanii i krajów Beneluksu, a nawet państw bałtyckich. Wzmożony ruch odnotowywano też między portami w Wenezueli i Włoszech. Dywersyfikacja kanałów tranzytowych daje przestępcom wymierne korzyści: o ile w 2006 roku europejskie służby skonfiskowały łącznie rekordowe 120 ton “białej damy”, tak sześć lat później było to jedynie 71 ton. Latynoskie kartele dobrze znają zasady tej swoistej gry w kotka i myszkę.
Ogromny potencjał Europy naturalnie przyciągnął również grupy spoza Kolumbii. Wielu obserwatorów obawiało się, że szczególnie przykre konsekwencje dla Starego Kontynentu może mieć pojawienie się na scenie syndykatów z Meksyku. Oprócz "el Chapo" Guzmana, europejskie ambicje wykazały do tej pory m.in. arcybrutalne kartele Rycerzy Templariuszy i Los Zetas.
Jak ustaliła włoska policja, ten ostatni gang już w 2008 roku nawiązał ścisłą współpracę z potężną kalabryjską 'Ndranghetą, czym musiał wzbudzić zazdrość wszystkich konkurentów. Najczarniejsze scenariusze przewidujące krwawą wojnę o wpływy między Kolumbijczykami a Meksykanami na razie się jednak nie spełniły. Według zeszłorocznego badania Europejskiego Centrum Monitoringu Narkotyków i Uzależnień (EMCDDA), co najmniej 16 mln Europejczyków przynajmniej raz w życiu spróbowało kokainy, a ponad 4 mln sięgają po nią regularnie. Rynek jest więc ciągle bardzo chłonny. Miejsca starczy, póki co, dla wszystkich, i nie trzeba rozpychać się łokciami.
Tylko czy rzeczywiście jest to pocieszeniem?
Michał Staniul dla Wirtualnej Polski
>>>
Cywilizacja smierci ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:18, 10 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Rząd m.in. o przepisach dotyczących procedury in vitro
Projektem regulującym procedurę zapłodnienia in vitro zajmie się rząd. Ministrowie omówią też m.in. propozycje zmierzające do odejścia od stosowania ubezwłasnowolnienia wobec osób niepełnosprawnych intelektualnie na rzecz bardziej elastycznych form.
Przygotowany przez resort zdrowia projekt dotyczący in vitro zakłada, że z procedury tej będą mogły korzystać osoby w związkach małżeńskich oraz osoby we wspólnym pożyciu, potwierdzonym zgodnym oświadczeniem.
Projekt ogranicza możliwość tworzenia nadliczbowych zarodków - zapłodnionych będzie mogło być nie więcej niż sześć komórek jajowych (wcześniejsza wersja projektu mówiła o ośmiu). Większą ich liczbę będzie można tworzyć tylko, gdy kobieta ukończy 35 lat lub gdy będą ku temu wskazania - współistniejąca z niepłodnością choroba lub wcześniejsze dwukrotne nieskuteczne leczenie metodą zapłodnienia pozaustrojowego.
Leczenie niepłodności w drodze procedury zapłodnienia pozaustrojowego będzie mogło być podejmowane po wyczerpaniu innych metod leczenia, prowadzonych przez co najmniej 12 miesięcy. Warunki te nie będą musiały być spełnione, "jeżeli zgodnie z aktualną wiedzą medyczną nie jest możliwe uzyskanie ciąży w wyniku zastosowania tych metod". Zgodnie z rządową propozycją zakazane będzie niszczenie zarodków zdolnych do prawidłowego rozwoju (grozić ma za to kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 5). Projekt przewiduje też powstanie centrów leczenia niepłodności.
W Polsce dotąd nie ma ustawy, która regulowałaby kwestie stosowania procedury in vitro. Obowiązująca ustawa tkankowa nie zawiera zapisów dotyczących komórek rozrodczych, tkanek zarodkowych i tkanek płodów. Za niepełne wdrożenie unijnej dyrektywy dotyczącej jakości i bezpieczeństwa tkanek oraz komórek ludzkich - co wskazała w ub. roku Komisja Europejska - Polsce grozi wysoka kara.
...
I pojdziecie do piekla zeby kary nie placic . Te cale male i polityce to nie tylko poziom moralny szamba ale i umyslowy imbecyla .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:24, 10 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Rząd przyjął projekt ustawy o in vitro
Rząd przyjął projekt ustawy o in vitro. Poinformowała o tym premier Ewa Kopacz. - Polski premier, bez względu na to, kto nim jest, powinien rozwiązywać problemy. A problem niepłodności dotyczy 1,5 miliona par w Polsce - tłumaczyła.
- Dzisiaj to, czego potrzeba Polsce, to na pewno nie ideologiczne wojny. Ludzkie dramaty, a takim jest bezpłodność, nie mają ani lewicowego, ani prawicowego charakteru. Są po prostu ludzkie i z pełną starannością rząd je rozwiązuje. To jest kolejny etap naszej pracy - dodała Kopacz.
Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz powiedział, że liczy na to, iż ustawa ta zostanie uchwalona przez parlament jeszcze w tej kadencji.
Ewa Kopacz podkreśliła też, że przyjęta dziś ustawa ma charakter całościowy i nie dotyczy jedynie metody in vitro. Zaznaczyła również, że jest ona ogromnym postępem jeżeli chodzi np. o ochronę zarodków.
- To, że ustawa została przyjęta, wcale nie oznacza, że zaraz wejdzie w życie. To dopiero początek drogi. Czeka nas jeszcze praca w parlamencie i podpis pana prezydenta.
- Z całą starannością przygotowywaliśmy się, używając do tego najwyższych standardów moralnych, aby te zapisy stanowiły jak najszerzej rozumiany konsensus w tej sprawie. Będziemy szukać, razem z panem ministrem zdrowia, szerokiego poparcia dla zapisów tej ustawy - mówiła dalej Kopacz na konferencji prasowej.
Zgodnie z proponowanymi przepisami z tej metody zapłodnienia będą mogły korzystać małżeństwa i inne pary pozostające we wspólnym pożyciu. Projekt został przygotowany przez Ministerstwo Zdrowia. Pod koniec lutego jego przyjęcie Radzie Ministrów rekomendował Komitet Stały Rady Ministrów.
W myśl projektu, z procedury in vitro będą mogły korzystać osoby w związkach małżeńskich oraz osoby we wspólnym pożyciu, potwierdzonym zgodnym oświadczeniem. Możliwe ma być też m.in. anonimowe dawstwo zarodków.
Proponowane przepisy ograniczają możliwość tworzenia nadliczbowych zarodków - zapłodnionych będzie mogło być nie więcej niż sześć komórek jajowych (wcześniejsza wersja projektu mówiła o ośmiu).
Większą liczbę komórek jajowych będzie można zapłodnić, gdy kobieta ukończy 35 lat lub gdy będą ku temu wskazania - współistniejąca z niepłodnością choroba i wcześniejsze dwukrotne nieskuteczne leczenie metodą zapłodnienia pozaustrojowego.
..
Opetani pchaja sie do piekla ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 10:39, 11 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
PE przyjął rezolucję ws. równouprawnienia kobiet i mężczyzn
Parlament Europejski przyjął we wtorek rezolucję ws. równouprawnienia kobiet i mężczyzn, w której apeluje do instytucji europejskich i państw członkowskich o działania sprzyjające równości płci m.in. na polu zawodowym oraz rodzinnym.
Rezolucja, która nie jest wiążącym prawnie aktem, mówi też o tym, że kobiety powinny mieć kontrolę nad swoim zdrowiem seksualnym i reprodukcyjnym oraz wiążącymi się z nim prawami "szczególnie poprzez łatwy dostęp do środków antykoncepcyjnych i możliwość aborcji".
...
Tak inaczej byc nie moglo . Aborcja prawem kobiet a holokaust prawem Niemcow do ochrony zdrowia przed choroba zydowska .
Mamy natezenie satanizm ze Wschodu i Zachodu . Wrecz szatan szaleje . Znac czasy ostateczne . Konczy mu sie czas to miota sie zeby zgarnac do piekla jak najwiecej glupcow zeby samemu w nim nie byc . Taki jest cel szatana skoro jestem potepiony to pociagne ilu sie da ze soba zeby nie byc jedynym frajerem w piekle . Skoro ja mam zle niech inni tez maja . Znamy to u ludzi . To jest od diabla .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|