Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:30, 18 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
Gabon: Plaga rytualnych mordów. Wyrywają organy dzieciom
W Gabonie mnoży się plaga mordów rytualnych. Praktycznie co tydzień policja znajduje kolejne zmasakrowane ciała. Problem jest na tyle poważny, że zajęli się nim również tamtejsi biskupi na ostatniej sesji episkopatu.
Ofiary to przede wszystkim porwane dzieci, którym wyrywa się różne organy i składa w ofierze bóstwom w celu uproszenia konkretnej łaski. Biskupi domagają się stanowczej interwencji państwa, by położyć kres tym praktykom i surowo ukarać winnych. Już wcześniej ogłosili oni specjalny dzień modlitwy w tej intencji. Przypadł on 28 grudnia we wspomnienie świętych Młodzianków męczenników.
>>>>>
Widzimy ze diabel trzyma sie ich mocno i nie manjamniejszej ochoty uwolnic od siebie ! Musi byc wyrzucony sila . Stad egzorcyzmy . I widzimy jak wazne sa misje aby ich ratowac z niewoli demonow ! To nie zarty ani sensacje to relane tragedie !
- Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli ?
- To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty i we krwi Baranka je wybielili .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:24, 20 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
Nigeria: co najmniej 30 ofiar w ataku islamistów
Co najmniej 30 osób zginęło w poniedziałek w ataku na targowisko w Maiduguri w północno-wschodniej Nigerii - poinformowały źródła szpitalne. Ataku najprawdopodobniej dokonali islamiści z organizacji Boko Haram.
- Ok. godziny 13.30 uzbrojeni mężczyźni, prawdopodobnie członkowie ugrupowania Boko Haram, zaczęli strzelać do cywilów na targu Baga - powiedział agencji AFP przedstawiciel sił bezpieczeństwa. - Strzelali, żeby zabić. Następnie doszło do kilku eksplozji - dodał.
Nigeryjska sekta Boko Haram, która przeprowadziła w styczniu kilkadziesiąt zamachów, staje się filią Al-Kaidy z aspiracjami do przeprowadzania międzynarodowych ataków. Boko Haram, której nazwę tłumaczy się jako "zachodnia edukacja to świętokradztwo", uciekając się do mordów i zamachów prowadzi kampanię na rzecz wprowadzenia szariatu we wszystkich 36 stanach Nigerii; walczy też z tamtejszymi chrześcijanami i atakuje przedstawicieli władzy oraz sił porządkowych.
>>>>
Kolejne bestialskie zbrodnie ...
- Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli ?
- To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty i we krwi Baranka je wybielili .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:48, 21 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
Dziewczyny sprzedawane za dwa dolary
Wstrząsające dane ws. handlu ludźmi. Niewolnica za 2 dolary
Mozambik - niektórzy nazywają go krajem krewetek i prostytutek. Krewetkami handluje się w dzień, a w nocy na sprzedaż idą dziewczyny. Niektóre z nich są sprzedawane przez własne rodziny. Według raportu organizacji walczącej z handlem ludźmi, dziewczyny sprzedawane były na rynku wewnętrznym za dwa dolary - informuje CNN. Niektóre z nich miały zaledwie 12 lat.
W raporcie Stanów Zjednoczonych z początku ubiegłego roku podano, że policja wykryła siatkę handlującą ludźmi, która działała od Mozambiku po Republikę Południowej Afryki. Miesięcznie sprzedawali około 40 dziewczyn i kobiet. W tym samym raporcie podano, że dziewczyny były sprzedawane za 1000 dolarów. Jednak kupienie dziewczyny na rynku wewnętrznym może kosztować nawet zaledwie 2 dolary.
>>>>
Niewiarygodny koszmar !!! To niszczy Afryke moralnie Nie ma wiekszych szkod !
- Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli ?
- To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty i we krwi Baranka je wybielili .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:46, 22 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
Kraj spustoszony przez suszę. Coraz trudniej o żywność
Ubiegłoroczne zbiory w Nigrze były katastrofalne, nie udało się zebrać prawie nic. Susza i niepokoje społeczne powodują, że coraz trudniej jest o żywność. Organizacja Mercy Corps twierdzi, że pięć i pół miliona ludzi jest dotkniętych jej brakiem. A kryzys narasta, bo zapasy mogą się całkowicie skończyć w ciągu miesiąca.
Eksperci ds. pomocy twierdzą, że kryzys narasta. Susza i niepokoje społeczne powodują, że w niektórych regionach Afryki jest coraz trudniej o jedzenie. Szczególnie trudna sytuacja panuje w Nigrze. Organizacja Mercy Corps twierdzi, że pięć i pół miliona ludzi, czyli ponad jedna trzecia populacji cierpi z powodu niedoboru żywności.
>>>>>
Kolejny zagrozony kraj ktoremu trzeba pomoc i taka wlasnie pomoc jest potrzebna a nie stale dotowanie niszczace kraj . Pomoc w naglych wypadkach gdy zagrozone sa miliony ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:35, 22 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
Nigeria: 40 ofiar gorączki krwotocznej
Wybuch zakaźnej gorączki krwotocznej w Nigerii przyniósł w ciągu ostatnich sześciu tygodni 40 ofiar śmiertelnych, a zarażonych jest kilkadziesiąt osób - podał w środę przedstawiciel nigeryjskiego resortu zdrowia.
Wybuch wirusowej gorączki Lassa, nazwanej tak od nigeryjskiego miasta i po raz pierwszy opisanej w 1969 roku, zarejestrowano w 12 z 36 stanów Nigerii - powiedział przedstawiciel ministerstwa zdrowia Henry Akpan. Ze zgłoszonych wszystkich 397 przypadków potwierdzono 87 - dodał. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) co roku w Afryce Zachodniej wirusem gorączki Lassa zaraża się mniej więcej 500 tys. ludzi, z których umiera około jednej setnej.
Wirus, pochodzenia odzwierzęcego, rozprzestrzenia się na ludzi przez gryzonie, zwłaszcza pewien gatunek szczura (Praomy natalensis), który należy do przysmaków na niektórych terenach Afryki równikowej.
Między ludźmi do zakażenia może dojść przez kontakt z płynami ustrojowymi osoby chorej lub w sanitariatach. Pierwsze objawy kliniczne to gorączka, wymioty, bóle brzucha. W stadium początkowym trudno jest postawić diagnozę, ponieważ objawy są podobne do występujących przy innych wirusowych gorączkach krwotocznych (Ebola, Marburg) lub innych chorobach, takich jak malaria lub czerwonka.
>>>>
I znow epidemia pokazujaca jak slaba maja infrastrukture spoleczna ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:38, 23 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
Siły somalijskie i etiopskie przejęły kontrolę nad miastem Baydhabo
Siły somalijskie i wspierający je żołnierze etiopscy przejęli w środę kontrolę nad miastem Baydhabo (Baidoa) w południowej Somalii, będącego dotychczas w rękach radykalnego ugrupowania islamskiego Al-Szebab - poinformowały somalijskie władze i mieszkańcy.
Czołgi i żołnierze piechoty wkroczyli do miasta po wymianie ognia z bojownikami Al-Szebab - poinformował jeden z mieszkańców, na którego powołuje się agencja Associated Press. Według niego szebabowie wycofali się do dżungli okalającej miasto, około 250 km na północny zachód od stolicy kraju, Mogadiszu. Walki ustały, lecz wciąż słychać wystrzały - twierdzi informator AP.
Z kolei według przedstawiciela sił somalijskich, na którego powołuje się agencja AFP, "kontrolę nad miastem przejęto bez żadnego strzału". Dodał, że "rebelianci uciekli z miasta, zanim jeszcze armia do niego dotarła".
Na swojej stronie internetowej ugrupowanie Al-Szebab potwierdziło, że jego bojownicy wycofali się z powodów taktycznych i miasto zostało przejęte przez siły rządowe. Baydhabo jest główną bazą ruchu Al-Szebab, który na początku lutego przyłączył się do Al-Kaidy.
Na początku tygodnia somalijscy i etiopscy żołnierze przejęli dwa inne miasta, torując sobie drogę do oblężenia Baydhabo.
Ruch Al-Szebab (Ruch Młodych Bojowników Świętej Wojny) to fundamentalistyczna, radykalna organizacja rebeliancka, która kontroluje znaczne obszary Somalii i walczy o obalenie tamtejszego rządu przejściowego, na którego czele stoi Szejk Szarif Szejk Ahmed. Działalności Al-Szebab sprzyjają anarchia i przemoc, panujące w Somalii od obalenia prezydenta Mohameda Siada Barre'a w 1991 roku. Kraj kontrolują rozmaite milicje islamskie, plemienni watażkowie i grupy bandyckie.
>>>>
No i brawo to wspanialy sukces . Skoro jedynym ich jezykiem jest sila to trzeba tak do nich przemowic !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:39, 23 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
Koszmar Polki - bił ją i poniżał, traktował jak niewolnicę
Chenjerai Hunzvi - brutalniejszy od najkrwawszych afrykańskich dyktatorów na Czarnym Lądzie uchodzi za synonim zła. Polityk, który przybrał przydomek "Hitler" i przyczynił się do długotrwałego upadku swojego kraju, studiował w Warszawie i ożenił się z Polką. A potem czynił już tylko zło.
Pochodził jednak z Zimbabwe, byłej brytyjskiej kolonii na południu Afryki. Jego życie to przenikające się sprzeczności. Był doktorem, ale nie leczył ludzi. Nigdy nie widział wojny, ale nazywał siebie weteranem i partyzantem. Marzył o rewolucji, ale nie w stylu Che Guevary, a raczej terrorystów. Z zaciekłego krytyka prezydenta Mugabe przerodził się w krwawego pogromcę jego opozycji. Miał żonę z Polski, ale białych farmerów wypędzał z Zimbabwe z niespotykaną brutalnością.
Człowiek paradoksów? Hipokryta, który zapomniał o przysiędze Hipokratesa wbijanej mu do głowy przez wykładowców podczas studiów medycznych w Warszawie? Jedenaście lat po jego śmierci w Zimbabwe wciąż uważają go za współwinnego (obok Mugabe) upadku dawnego spichlerza Afryki.
Doktor bez stetoskopu
Klinika w Budiriro, na obrzeżach stołecznego Harare stała się sławna na cały świat za sprawą jej właściciela. Doktor Hunzvi przemienił ją w miejsce kaźni. Jego podwładni dręczyli tam ofiary: w raportach międzynarodowych organizacji nie brakuje opisów ofiar (zazwyczaj członków rodzącego się ruchu MDC, zimbabweńskiej wersji "Solidarności"), bitych kijami czy kablami.
- Jeden z żołnierzy w przypływie złości urwał nogę od stolika i zaczął mnie okładać - relacjonował jeden z więzionych przez Hunzviego opozycjonistów. W jednym z raportów Amnesty International klinika brutalnego doktora zostaje określona mianem sali tortur. Prezydent Mugabe, wówczas jeszcze zachowujący pozory współpracy z państwami Zachodu, bagatelizuje incydent.
Gdy jeden z opozycjonistów zostaje pobity na śmierć donosi o tym gazeta "Daily News". Następnego dnia redaktor naczelny otrzymuje list z pogróżkami, kilka dni później w redakcji wybucha bomba. Chenjerai Hunzvi jest wówczas bardzo silny: może wywołać rewolucję w kraju, trzyma w szachu prezydenta.
- Jestem największym terrorystą w tym kraju. Wszystkie rewolucje wymagają przemocy - bezczelnie opowiada wówczas w wywiadach. Samego siebie porównuje do Napoleona Bonaparte, Che Guevary i... Jezusa Chrystusa. Według niego wszyscy oni byli boskimi posłańcami, którzy ratowali świat.
Hunzvi skupił się jednak na jego psuciu. W jego biografii dużo jest nieścisłości. Wiadomo natomiast, że ślady Hunzviego prowadzą do Rumunii i... Polski. W latach 70. studiował w Bukareszcie, nauczył się perfekcyjnie języka francuskiego, władał też rumuńskim. Potem studiował medycynę w Warszawie. Nad Wisłą poznał Wiesławę, która została jego żoną i matką dwóch synów. W Zimbabwe zamieszkali dopiero w 1990 roku.
Po latach spędzonych na emigracji nazywał siebie bojownikiem o wolność Zimbabwe. Podczas wojny o niepodległość kraju przebywał jednak w Polsce, chociaż udało mu się wyjechać do Londynu, gdzie brał udział w rozmowach na temat Lancaster House Agreement, dokumentu ustalającego status prawny nowego państwa i zawieszenie broni.
Żołnierz bez karabinu
Chenjerai Hunzvi urodził się w małej wiosce Chiminya, na północno-wschodniej rubieżach Zimbabwe. Jego imię w języku Szona oznacza po prostu "Uważaj". W jego oficjalnej biografii można przeczytać, że był najmłodszym więźniem politycznym w Rodezji (dawna nazwa Zimbabwe), rządzonej przez biały rząd Iana Smitha. Miał przebywać w więzieniach w Gonakudzingwa oraz Wha Wha.
Hunzvi stworzył jednak mit bojownika. Przybrał przydomek "Hitler". - To był wielki przywódca - tłumaczył w jednym z wywiadów. Nie był osamotniony, bo taki to był czas w Rodezji: wojskowi celebryci garściami czerpali z historii: jeden z dowódców nazwał się nawet Stalinem Mau Mau.
- Podczas wojny mąż nawet nie podniósł karabinu, bo studiował w Polsce - mówiła jego żona w wywiadzie dla brytyjskiej gazety. Ich rozstanie było dramatyczne. Polka uciekła od niego na początku lat 90. razem z dziećmi. Zamieszkała w Warszawie, a potem napisała pod pseudonimem książkę "Biała niewolnica", fikcyjną powieść opartą na jej doświadczeniach. Trudno porównywać czarnoskórego bohatera książki, pracownika korpusu dyplomatycznego z Hunzvim. Scenariusz jest jednak łudząco podobny. Zresztą nawet w wywiadach Polka nie ukrywała, że późniejszy polityk był wyjątkowo brutalny, czerpał przyjemność z bicia jej i traktował jak niewolnicę.
Tam gdzie był Hunzvi lała się krew. Peter Godwin, pisarz i dziennikarz, potomek białych osadników z Zimbabwe, pisze w książce "Gdzie krokodyl zjada słońce", że doktor czerpał wręcz masochistyczną przyjemność z procesu degradacji. Gdy Zimbabwe upadało, Hunzvi i jego ludzie obnosili się z nielegalnie zdobytym bogactwem.
Ale do tego jeszcze dojdziemy. Jego polityczno-wojskowa kariera zaczęła się niepozornie. Hunzvi wrócił do kraju w 1990 roku i rozpoczął pracę w jednym ze szpitali w Harare. Zimbabwe lat 90. to kraj z łatką "spichlerza Afryki". Szybki rozwój gospodarczy w latach 80., wysoki poziom edukacji, ogólne bogactwo stawiało państwo w pozycji jednego z najbardziej rozwiniętych krajów Afryki.
Barbarzyńca bez litości
Nieudany eksperyment socjalistyczny Roberta Mugabe doprowadził do spowolnienia gospodarczego, ale prawdziwy kryzys miał się dopiero zaczął wraz z pojawieniem się na scenie doktora Hitlera. W połowie lat 90. Hunzvi założył klinikę, a głównym jego dochodem stało się wystawianie zaświadczeń o niepełnosprawności dla weteranów wojennych. Przyznawał je sam sobie, członkom rodziny i nawet 20-letnim chłopcom, którzy - jak napisał jeden z publicystów - "wojnę spędzili przytuleni do pluszowych misi". Korupcja, rzecz wręcz powszechna w Zimbabwe, przerodziła się w smutny absurd: w niektórych zaświadczeniach doktor wskazywał nawet na... 117% uszczerbku na zdrowiu. - Nagle okazało się, że w kraju mamy kilka tysięcy Zombi - żartował przed trzema laty dziennikarz opozycyjnego radia z Zimbabwe, nadającego z Londynu.
Koledzy-weterani szybko uczynili Hitlera swoim przywódcą. W 1997 roku doktor został prezesem Narodowego Związku Weteranów Wojny o Wyzwolenie Zimbabwe - organizacji działającej zupełnie legalnie, ale z wykorzystaniem nielegalnych sposobów. I przede wszystkim zaciekłym krytykiem dyktatora.
Za Hunzvim stało 50 tys. byłych partyzantów: bezwzględnych żołnierzy, których wychowały busz i wojna. Początkowo prezydent Mugabe zlekceważył nową siłę na scenie politycznej i zapowiedział, że nie będzie negocjował z "terrorystami". Barbarzyńcy - powtarzano twardo w kancelarii prezydenta, nim okazało się, że weteranów popierają ich wysoko postawieni koledzy z armii, którzy też walczyli o niepodległość kraju.
Mugabe musiał kalkulować: wojna domowa zakończona jego obaleniem lub pójście na ustępstwa. Wystarczył jeden słynny na całą Afrykę protest, podczas którego partyzanci zniszczyli ministerialne samochody oraz siedzibę rządu. Znany w świecie z twardej ręki prezydent stanął pod ścianą i rozpoczął rozmowy z weteranami.
Aby spełnić żądania Hunzviego rząd podniósł podatek obrotowy z 15% na 17,5%, wzrosły opłaty za elektryczność, w górę poszybowały ceny za paliwo. Gdy we wrześniu 1997 roku, Mugabe ogłosił pakiet odszkodowań dla weteranów wojennych w postaci ryczałtu 50 tys. dolarów zimbabweńskich (4000 USD) oraz renty w wysokości 2 tys. dolarów miesięcznie (150 USD). Budżet państwa miało to kosztować cztery biliony dolarów zimbabweńskich!
Hunzvi był jednak przebiegły: razem z innymi liderami weteranów założył firmę Zexcom (Zimbabwe Ex-Combatants Company), której działalność opierała się na inwestowaniu pieniędzy kombatantów. Po latach okazało się, że Hunzvi zdefraudował ok. 45 mln dolarów! - To oszust, nie żaden bohater - opowiadał jeden z weteranów w anonimowym wywiadzie dla wolnej gazety w Zimbabwe, drukowanej w sąsiedniej Republice Południowej Afryki.
Chrystus bez łaski
Wkrótce potem został oskarżony o malwersacje, aresztowany na trzy miesiące, ale władza nadal przymykała oko na jego co raz bardziej krwawą działalność. Był za silny, zbyt bezwzględny i szalony. Gdy Hunzvi trafił przed sąd, zdawał sobie sprawę, że otacza go parasol ochronny Mugabe, bo weterani stali się militarnym skrzydłem rządzącej partii Zanu PF. - Jezus Chrystus nigdy nie chciał być władcą, ale inni chcieli go zabić, bo zazdrościli mu sukcesów - mówił Hunzvi rozbrajająco. Wkrótce miał powrócić na pierwszy plan z nową misją: trzecią Chimurengą (w języku szona - rewolucja), czyli reformą rolną. Weterani, którzy część odszkodowań przeznaczyli na zakup sprzętu rolniczego potrzebowali ziemi.
Głównym założeniem było wyparcie z terenów Zimbabwe białych farmerów. Łatwiej było ogołocić ich farmy, ukraść sprzęt, niż wydawać pieniądze na niepewne inwestycje. W dwa miesiące od rozpoczęcia wysiedleń białych rolników zajęto siłą ponad 800 farm. Weterani brali przykład z lidera - byli brutalni i bezwzględni.
Pracownicy organizacji pozarządowych bili na alarm. "Ludzie Hunzviego są brutalni, nie ma dla nich żadnych granic. Katują ludzi, a tych, których oszczędzają traktują jak niewolników. Rasistowska kampania zbiera już pierwsze żniwa - w ciągu trzech tygodni zanotowano już trzy ofiary śmiertelne. Trzech farmerów zostało zakatowanych" - pisano w jednym z raportów. Lała się krew, a wraz z nią upadało rolnictwa, główna gałąź zimbabweńskiej gospodarki.
Brytyjskie i amerykańskie media donosiły o kampanii terroru. A Hunzvi, znany z ognistej retoryki, wrócił na pierwszy plan. - Będziemy kontynuować ataki na farmy. W naszym kraju nie powinien zostać żaden człowiek z brytyjskim paszportem. Każdy, kto będzie sprzeciwiał się tej polityce skończy sześć stóp pod ziemią - przekonywał.
Wymarzona - w kręgach Mugabe - rewolucja rozpoczęła się na dobre, ale jej skutki były opłakane. Produkcja rolna spadła w ciągu trzech lat o 67%, załamał się eksport pszenicy i tytoniu, Zimbabwe stanęło na krawędzi. Ostateczny upadek miał się dokonać kilka lat później, już po śmierci doktora Hitlera, gdy media donosiły o hiperinflacji Zimbabwe.
Hunzvi - wówczas już parlamentarzysta - stał się silnym graczem na politycznej scenie. Kampania przeciwko białym farmerom, fala antybrytyjskości stała się sposobem prezydenta Mugabego na utrzymanie sterów państwa. Dyktator powtarzał jednak głównie poglądy doktora Hitlera, jakby zdawał sobie sprawę, że Hunzvi dojrzał do rewolucji i gotów jest go obalić.
Śmierć lekarza i "pierwszego terrorysty Zimbabwe" (oficjalnie zmarł w szpitalu w czerwcu 2001 roku z powodu problemów z sercem, nieoficjalnie mówiło się o AIDS) tak naprawdę pozwoliła na umocnienie władzy przez Mugabego. Prezydent pozostał przy retoryce Hunzviego, co skończyło się tragicznie dla Zimbabwe, dziś notowanego w czołówce państw upadłych.
Doktora Hitlera pochowano w National Heroes Acre, cmentarzu oddalonym siedem kilometrów od stołecznego Harare, poświęconym narodowym bohaterom. Nie pomogły sprzeciwy opozycji, która w oświadczeniu wystosowanym po śmierci lekarza określiła go mianem "uzależnionego od przemocy chuligana".
Podobno Hunzvi chciał, by na jego nagrobku widniał przydomek Hitler. - Nie ma nic złego w tym pseudonimie. To przydomek równie zwyczajny, jak imię John w Ameryce - przekonywał w jednym z ostatnich wywiadów. Dla Zimbabweńczyków pozostał więc afrykańskim Hitlerem - uosobieniem zła i degradacji. To przez niego dziś 46% populacji kraju musi żyć za dolara dziennie.
Szymon Opryszek
>>>>
To sa opetania w tych krajach . I diabel bynajmniej nie cieszy sie . W krajach dzikich diabel sie demaskuje . Widac z daleka ze to opetanie . Diabel lubi zachodnich Obama UE . Biale rekawiczki kultura ,,higiena'' . Mordowanie dzieci i starcow w ,,klinikach'' a nie jak w Afryce toporem...
W Afryce zniwo diabla jest niewielkie ! Bóg bierze tych umeczonych do nieba !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:06, 24 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
,Jay Rayner / The Guardian
Głód w krainie urodzaju
Wśród rwandyjskich dzieci panuje plaga niedożywienia – a źle odżywione dzieci mają niższą odporność, zatrzymują się w rozwoju, chorują, umierają. Paradoks polega na tym, że Rwanda to kraj o wyjątkowo urodzajnych glebach i wysokich plonach, którego gospodarka opiera się na rolnictwie.
Ma na imię Masezeno i 12 lat, choć wygląda na siedem, w najlepszym razie osiem. Siedzi samotnie na łóżku w niebieskiej szpitalnej koszuli, z kolanami przyciśniętymi do piersi, wielkie oczy obserwują salę. Ma niewiele włosów. Jesteśmy w nowym szpitalu w regionie Butaro w północnej Rwandzie. To tu pierwszy raz widzę, jak wygląda niedożywienie dzieci. Przynajmniej dziewczynka już nie krzyczy jak kilka dni wcześniej, kiedy przyjęto ją z powodu schorzenia znanego tu jako kwashiorkor, objawiającego się między innymi bolesną opuchlizną i wywołanego długotrwałym niedoborem białka. Nadal jest lekko spuchnięta, ale leczenie pomaga. Inne objawy zostaną z nią do końca życia. Masezeno jest przynajmniej o 10 cm niższa, niż powinna. Według personelu medycznego jej iloraz inteligencji może być obniżony nawet o 15 punktów. W bezlitosnym, pozbawionym ogródek języku niedożywienia mówi się, że dziewczynka zatrzymała się w rozwoju.
Nie powinno tak być, bo w Rwandzie pola pękają w szwach od żywności. Ciasno upakowane tarasowe pola sięgające samych szczytów najwyższych gór pełne są bananowców i manioku, kukurydzy, fasoli i ziemniaków, zarówno słodkich, jak i tych zwanych w tej części świata irlandzkimi. Na pierwszy rzut oka Rwanda wygląda, jakby zrobiona była z jedzenia.
Jednak te bujne plony przysłaniają gorzką tajemnicę. W Rwandzie płodna jest nie tylko ziemia. To najgęściej zaludniony kraj w Afryce, jego 10-milionowa populacja jest w większości młoda (połowa nie skończyła 18 lat). O wiele za dużo z tych dzieci nie je tego, co powinny. Przy całej żyzności pól 44 procent dzieci pozostaje, jak Masezeno, chronicznie niedożywionych. I zahamowanych w rozwoju.
W ubiegłym tygodniu fundacja Save the Children rozpoczęła nowy etap swojej kampanii "Żadne dziecko nie rodzi się, by umrzeć". Wezwała brytyjskiego premiera Davida Camerona do wyznaczenia daty światowego szczytu na temat niedożywienia dzieci.
W ostatnich latach zrobiono ogromne postępy w dziedzinie ograniczania śmiertelności dzieci. Wielka światowa akcja na rzecz szczepień i inwestycje w opiekę zdrowotną pierwszego kontaktu obniżyły śmiertelność dzieci do 5 roku życia z 12 milionów w roku 1990 do 7,6 miliona.
Jednak chroniczne niedożywienie – nie głód, tylko potworne ubóstwo diety, która nie dostarcza dzieciom tego, czego potrzebują – pozostaje brudnym sekretem świata. Na Ziemi żyje dziś koło 170 milionów osób zahamowanych w rozwoju, co ma poważne konsekwencje dla produktywności i rozwoju ich krajów. Jeśli niczego nie zrobimy, w ciągu najbliższych 15 lat zatrzyma się w rozwoju pół miliarda dzieci. To oznacza stracone pokolenie. Co więcej, niedożywienie jest podłożem 2,6 miliona dziecięcych śmierci rocznie – 300 każdej godziny. Akt zgonu może mówić o zapaleniu płuc albo infekcji układu pokarmowego. Tyle że dziecko po prostu nie miało dość odporności, by poradzić sobie z chorobą, bo było niedożywione.
Poczyniono postępy w walce z niedożywieniem w Azji. Jednak połowa dzieci umierających z tego powodu mieszka w Afryce, mimo że na kontynencie żyje tylko jedna trzecia niedożywionych najmłodszych świata. Połączenie rosnących cen żywności, politycznej niestabilności i braku postępu technologicznego w rolnictwie oznacza, że trudno tu o poprawę odżywienia dzieci.
Od ludobójstwa w 1994 roku, które pochłonęło około 800 tys. ofiar, Rwanda dokłada starań, by dbać o swoje dzieci. Śmiertelność maluchów do 5. roku życia zmniejszyła się o połowę, ze 152 na tysiąc dziesięć lat temu, do 76 (w Wielkiej Brytanii współczynnik ten wynosi 5,3). Jednak o wiele trudniej zapewnić dzieciom, które przeżyły, pełny rozwój. W ubiegłym tygodniu podróżowałem po Rwandzie z Save the Children, żeby przekonać się o skali problemu i jego wpływie na rodziny.
Tak poznałem 23-letnią Josephine i jej dwóch synków. Czekała cierpliwie w kolejce z innymi kobietami ze swojej wioski w ośrodku zdrowia w Ntaruka. Jeszcze rok temu ośrodek był tylko szopą ze ścianami z plastikowych płacht i dachem przeciekającym przy każdym deszczu (który w Rwandzie zdarza się często). Dziś stoją tu niewysokie ceglane budynki z widokiem na jezioro, w otoczeniu czarnych skał wulkanicznych, zawdzięczanych pięciu dymiącym szczytom strzegącym okolicy.
Siedzimy na werandzie, gdzie wolontariuszki medyczne pomagają zważyć synów Josephine, trzyletniego i 18-miesięcznego. Starszy miał objawy chronicznego niedożywienia, ale pomiary pokazują, że terapia suplementami diety – zwłaszcza wzmocnioną pastą z orzeszków ziemnych – sprawiła, że zagrożenie minęło. Jednak młodszy, Innocent, jest nadal poważnie niedożywiony. Jego rączki są za chude. Waży niecałe 7 kg – to za mało.
Josephine mówi, że nie miała pojęcia, że coś jest nie tak, dopóki jedna z wolontariuszek jej o tym nie powiedziała. Czy się zmartwiła? Wzrusza ramionami. - Nie bardzo. Dali mi suplementy. - Jest jej trudno zebrać wystarczającą ilość jedzenia dla całej rodziny; w domu jest więcej dzieci. - Nie mamy ziemi i tylko ja przynoszę jedzenie do domu. Pracuję na polach innych ludzi.
Rwanda jest co prawda żyznym krajem, ale podwyżki cen na świecie (cena kukurydzy się podwoiła) uniemożliwiają takim kobietom jak Josephine nakarmienie dzieci. - Suplementy bardzo się przydają – mówi. Jej chłopcy mieli szczęście. Ich stan został wcześnie zauważony.
Zawieziono mnie do typowej wioski nieopodal, gdzie domy mają klepiska za podłogę, a gotuje się na otwartym ogniu, przez co w głównej izbie mocno czuć sadzą. Spotykam tu Leonie i Immaculate, obie wdowy, obie matki szóstki dzieci z objawami zatrzymania rozwoju. Szczególnie poważny jest stan dziewięcioletniej córki Immaculate, Claudine. Ma kłopoty z nauką i jest bardzo niska na swój wiek. - Byłam zaskoczona, kiedy mi powiedzieli – mówi Immaculate. - Starałam się jak najlepiej karmić dzieci. Sądziłam, że to jakaś inna choroba.
W kolejnym domu spotykam Vestine, która straciła troje niemowląt z powodu własnego niedożywienia i ciężkiej pracy w polu do samego końca ciąży. Ona i jej mąż Claver mają ośmioletnią córkę i 18-miesięczne bliźnięta. Zwłaszcza córka ma objawy niedożywienia. Kiedy Vestine pokazuje mi, czym musi nakarmić rodzinę, przestaję się dziwić. Robi co może, ale kupka fasoli, ziemniaków i jakichś zielonych liści wygląda żałośnie.
Dr Agnes Binagwaho, charyzmatyczna rwandyjska minister zdrowia i pediatra z wykształcenia, mówi, że pod wieloma względami jej kraj jest ofiarą własnego sukcesu. - Mamy znacznie wyższą przeżywalność dzieci, ale w biedniejszych, mniej wyedukowanych rodzinach ludzie gorzej się znają na planowaniu rodziny. W efekcie nie ma dość jedzenia dla wszystkich tych dzieci, które kilka lat temu by poumierały.
Binagwaho mówi, że był też inny problem, wyjątkowy dla Rwandy. - Nie wiadomo dlaczego, przez wiele lat mieliśmy błędne siatki pomiarów. Dzieci, które według nich były w normie, w rzeczywistości były niedożywione, te niedożywione były niedożywione w poważnym stopniu i tak dalej. - Zauważyła to dopiero w roku 2008, porównując rwandyjskie siatki z europejskimi.
Jednak minister jest optymistką. - Nie mamy do czynienia z klęską głodu. W Rwandzie jest dość żywności. Potrzeba nam edukacji.
Problem w tym, co się hoduje. Maniok, ucierany na mąkę i gotowany na papkę, to tradycyjna podstawa pożywienia. Zapełnia dzieciom brzuchy, ale prawie nie ma wartości odżywczych. - Chodzi też o to, jak się traktuje warzywa. Na przykład ludzie gotują marchew tak długo, aż straci całą witaminę A. - Razem z organizacjami charytatywnymi rząd prowadzi projekty żywieniowo-ogrodnicze, edukując rolniczki, jak najlepiej wykorzystać ich ziemię. Rozprowadza się nowe odmiany roślin o większej zawartości poszczególnych witamin.
Pytam, jak długo według Binagwaho potrwa, zanim pojawi się znaczący postęp. Znana z bezkompromisowości minister uśmiecha się i mówi: - Dajcie mi rok. Może to brzmieć jak pobożne życzenia. Być może jest zbyt ambitna. Ale przynajmniej widać wolę działania, która jest najważniejsza. Bez tego przyszłość kolejnych dzieci jak Masezeno zostanie zatrzymana w rozwoju. Miliony innych umrą.
>>>>
Kolejny kraj strasznego cierpienia Rwanda !
- Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli ?
- To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty i we krwi Baranka je wybielili .
Fot. Scott Peterson/Contributor/Getty Images/FPM
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Pią 17:06, 24 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:16, 24 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
Cameron apeluje o walkę z terroryzmem i piractwem w Somalii
W interesie społeczności międzynarodowej jest walka z terroryzmem i piractwem w Somalii - podkreślał podczas międzynarodowej konferencji na temat przyszłości tego kraju premier Wielkiej Brytanii. USA obiecały 64 mln dolarów pomocy humanitarnej dla regionu.
David Cameron, fot. Reuters
- Przed dwie dekady w Somalii panował głód, rozlew krwi i największa bieda na ziemi - mówił premier David Cameron, otwierając konferencję w Londynie. - Piraci utrudniają ruch na głównych szlakach handlowych i porywają turystów, radykalizm zatruwa młode umysły, rodząc terroryzm, który zagraża bezpieczeństwu całego świata - podkreślał brytyjski premier, przemawiając do zgromadzonych w Lancaster House przedstawicieli około 50 państw i instytucji, zaangażowanych w odbudowę Somalii, w tym przedstawicieli ONZ, UE, Unii Afrykańskiej i Ligi Arabskiej.
- Jeśli będziemy na to bezczynnie patrzeć, zapłacimy za to cenę - zaznaczył szef rządu. Zdaniem Camerona dzisiejsza konferencja "to bezprecedensowa szansa na zmianę" sytuacji w Somalii, zniszczonej przez 20-letnią wojnę domową.
Sekretarz stanu USA Hillary Clinton ogłosiła dodatkowe 64 miliony dolarów pomocy humanitarnej dla Rogu Afryki - pisze agencja AFP.
Zaapelowała też o sankcje dla osób, które będą utrudniać zmiany polityczne w Somalii. - Każda próba blokowania procesu politycznego i utrzymywania status quo nie będzie tolerowana - mówiła Clinton. - Będziemy zachęcać społeczność międzynarodową, by wprowadzała dodatkowe sankcje, takie jak zakaz podróżowania i zamrożenie aktywów, wobec osób zagrażających pokojowi i bezpieczeństwu Somalii lub opóźniających czy uniemożliwiających zmiany polityczne - tłumaczyła szefowa dyplomacji USA.
Clinton nazwała ambitnym porozumienie somalijskich przywódców z 17 lutego br. Zakłada ono, że pod koniec sierpnia parlament i konstytuanta zastąpią obecny rząd przejściowy, krytykowany za brak efektywności i korupcję. Mandat tego rządu wygasa 20 sierpnia br.
Sekretarz stanu USA podkreśliła, że "społeczność międzynarodowa nie będzie tolerować przedłużania mandatu rządu przejściowego".
Od obalenia prezydenta Mohameda Siada Barre w 1991 roku Somalia pozbawiona praktycznie jest władz centralnych.
Oprócz Clinton i Camerona w konferencji bierze udział też m.in. sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun, prezydent Nigerii Goodluck Jonathan oraz premier Somalii Abdiweli Mohammed Ali. W rozmowie z BBC wyraził on nadzieję, że w wyniku konferencji powstanie "plan Marshalla" dla Somalii, dzięki któremu w kraju zapanuje "pokój i stabilność".
Wśród omawianych tematów jest m.in. walka z piractwem w Rogu Afryki i radykalnym ugrupowaniem islamskim Al-Szebab, znanym z działalności terrorystycznej. Dyskusje dotyczą także sposobów przeprowadzenia zmian politycznych w jednym z najbiedniejszych krajów świata.
Przed konferencją brytyjski minister spraw zagranicznych William Hague ocenił w rozmowie z BBC, że spotkanie jest "historyczną szansą" na wyjście Somalii z kryzysu. Oczekuje się, że podczas spotkania zostaną podjęte decyzje m.in. w sprawie finansowania szkolnictwa, ochrony zdrowia oraz rozbudowy sił bezpieczeństwa, a także udzielenia wsparcia Misji Unii Afrykańskiej w Somalii (Amisom).
W środę Rada Bezpieczeństwa ONZ uchwaliła rezolucję, w wyniku której liczba członków misji Amisom zostanie zwiększona o 5 tys. Obecnie liczy ona ponad 12 tys. wojskowych.
Tymczasem agencje informują, że na jednym z głównych skrzyżowań w somalijskiej stolicy Mogadiszu powiewa brytyjska flaga. Wywieszono ją także na budynkach rządowych w podzięce za zorganizowanie londyńskiej konferencji.
Islamiści skrytykowali spotkanie, nazywając je "kolejną próbą kolonizowania Somalii". W obawie przed ewentualnymi zamachami w Mogadiszu rozmieszczono setki policjantów; ustawiono też blokady drogowe.
Ruch Al-Szebab (Ruch Młodych Bojowników Świętej Wojny) to fundamentalistyczna, radykalna organizacja rebeliancka, która kontroluje znaczne obszary Somalii i walczy o obalenie tamtejszego rządu przejściowego. Działalności Al-Szebab sprzyjają anarchia i przemoc, panujące w Somalii od obalenia Mohameda Siada Barre. Kraj kontrolują rozmaite milicje islamskie, plemienni watażkowie i grupy bandyckie.
>>>>
Tak to jedna z patologii ktora nalezy zwalczyc !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 17:28, 25 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
Nigeria: pięć ofiar ataku na meczet w Kano
Pięć osób zostało zastrzelonych w piątek w meczecie w mieście Kano, na północy Nigerii - podała policja i świadkowie. Ataku najprawdopodobniej dokonali islamiści z organizacji Boko Haram.
"Dwóch mężczyzn otworzyło ogień do wiernych zgromadzonych w meczecie", zabijając pięć osób - powiedział rzecznik policji w Kano, Magadżi Madżia. Wśród ofiar jest szef lokalnej milicji, finansowanej przez rząd. Boko Haram podejrzewa się też o zaatakowanie więzienia i komisariatu w mieście Gombe, na północnym wschodzie kraju.
Jeden ze strażników relacjonował, że uzbrojeni mężczyźni otoczyli więzienie. Następnie zaczęli strzelać i uruchamiać ładunki wybuchowe.
Mieszkańcy informują, że przez około godzinę w mieście słychać było odgłosy eksplozji oraz strzałów.
Nigeryjska sekta Boko Haram, która przeprowadziła w styczniu kilkadziesiąt zamachów, staje się filią Al-Kaidy z aspiracjami do przeprowadzania międzynarodowych ataków. Boko Haram, której nazwę tłumaczy się jako "zachodnia edukacja to świętokradztwo", uciekając się do mordów i zamachów prowadzi kampanię na rzecz wprowadzenia szariatu we wszystkich 36 stanach Nigerii; walczy też z tamtejszymi chrześcijanami i atakuje przedstawicieli władzy oraz sił porządkowych.
>>>>
Zboko Harem morduje wszystkich . Wbrew mitom nie tylko chrzescijan WSZYSTKICH ...
Taka oragnizacja satanistyczna zawsze jest zgarozeniem dla wszystkich !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 17:29, 25 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
Nigeria: pięć ofiar ataku na meczet w Kano
Pięć osób zostało zastrzelonych w piątek w meczecie w mieście Kano, na północy Nigerii - podała policja i świadkowie. Ataku najprawdopodobniej dokonali islamiści z organizacji Boko Haram.
"Dwóch mężczyzn otworzyło ogień do wiernych zgromadzonych w meczecie", zabijając pięć osób - powiedział rzecznik policji w Kano, Magadżi Madżia. Wśród ofiar jest szef lokalnej milicji, finansowanej przez rząd. Boko Haram podejrzewa się też o zaatakowanie więzienia i komisariatu w mieście Gombe, na północnym wschodzie kraju.
Jeden ze strażników relacjonował, że uzbrojeni mężczyźni otoczyli więzienie. Następnie zaczęli strzelać i uruchamiać ładunki wybuchowe.
Mieszkańcy informują, że przez około godzinę w mieście słychać było odgłosy eksplozji oraz strzałów.
Nigeryjska sekta Boko Haram, która przeprowadziła w styczniu kilkadziesiąt zamachów, staje się filią Al-Kaidy z aspiracjami do przeprowadzania międzynarodowych ataków. Boko Haram, której nazwę tłumaczy się jako "zachodnia edukacja to świętokradztwo", uciekając się do mordów i zamachów prowadzi kampanię na rzecz wprowadzenia szariatu we wszystkich 36 stanach Nigerii; walczy też z tamtejszymi chrześcijanami i atakuje przedstawicieli władzy oraz sił porządkowych.
>>>>
Zboko Harem morduje wszystkich . Wbrew mitom nie tylko chrzescijan WSZYSTKICH ...
Taka oragnizacja satanistyczna zawsze jest zgarozeniem dla wszystkich !
- Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli ?
- To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty i we krwi Baranka je wybielili .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 23:40, 26 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
W.Brytania oferuje pomoc Somalii, liczy na eksploatację jej bogactw
Brytyjski rząd oferuje Somalijczykom pomoc w zakresie bezpieczeństwa i pomoc humanitarną, mając nadzieję, że będzie miał udział w eksploatacji bogactw naturalnych tego kraju, zwłaszcza ropy naftowej - twierdzi tygodnik brytyjski "The Observer".
Somalia uważana jest za tzw. upadłe państwo, w którym nie ma silnego, centralnego ośrodka władzy kontrolującego całe terytorium, działają organizacje zbrojne i piraci, a poziom życia ludności należy do najniższych w świecie. Premier Wielkiej Brytanii David Cameron był w ubiegłym tygodniu gospodarzem międzynarodowej konferencji na temat Somalii, na której obiecał pomoc humanitarną, finansową i wsparcie dla tamtejszych władz w walce ze zbrojnymi ugrupowaniami nieuznającymi władz w Mogadiszu. Wcześniej z nieoczekiwaną wizytą do Somalii pojechał szef brytyjskiego MSZ William Hague.
Według "Observera" u podłoża tego nagłego politycznego zainteresowania władz w Londynie Somalią są rachuby, że w prowincji Punt w północno-wschodnim rejonie Somalii znajdują się złoża ropy naftowej, co w marcu mają potwierdzić próbne wiercenia kanadyjskiego koncernu Africa Oil.
Somalijski minister odpowiedzialny za negocjację porozumień naftowych w Punt Abdulkadir Abdi Haszi powiedział "Observerowi", że liczy na to, iż koncern BP (dawne British Petroleum) będzie miał swój wkład w wydobyciu somalijskiej ropy.
Oprócz ropy Somalia najprawdopodobniej ma złoża gazu i uranu.
Africa Oil ocenia somalijskie rezerwy ropy naftowej znajdujące się na dwóch obszarach, na których prowadzi się wiercenia, na 4 mld baryłek. Ich rynkowa wartość po obecnej cenie odpowiada 500 mld USD. Inne wyceny sugerują, że w samej tylko prowincji Punt rezerwy mogą wynosić nawet 10 mld baryłek.
Jeśli rachuby te potwierdzą się, to Somalia znajdzie się w grupie 20 państw posiadających największe rezerwy ropy naftowej na świecie - zaznacza "Observer". Kraj może też posiadać bogate złoża ropy na dnie Oceanu Indyjskiego, według niektórych ocen przekraczające 100 mld baryłek, a więc porównywalnie z potwierdzonymi złożami, które ma Kuwejt. Somalijskimi bogactwami naturalnymi interesują się też USA i Chiny. Do ich eksploatacji przymierzano się z początkiem lat 90. XX wieku, ale na przeszkodzie stanął wybuch wojny domowej. Obecnie, po serii porażek zadanych działającym na południu islamistom z ruchu Al-Szebab, sytuacja uważana jest za wystarczająco bezpieczną, by można było przystąpić do wierceń.
>>>>
No to albo pomoc albo biznes . Pomoc jest bezinteresowna . PRZYPOMINAM ! Nie moze byc ,,warunkow'' innych niz tylko zapewnienie ze pomoc trafi do potrzebujacych ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:33, 28 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
Odbito statek porwany przez piratów. Dwaj zakładnicy nie żyją
Dwóch zakładników ze statku porwanego przez somalijskich piratów nie żyje po manewrze przejęcia jednostki przez duński okręt wojenny - poinformowała marynarka wojenna Danii. Operacja przejęcia odbyła się w poniedziałek u wybrzeży Somalii.
Duński okręt "Absalon" śledził statek porwany przez piratów od kilku dni, a w poniedziałek próbował powstrzymać go przed oddalaniem się od somalijskiego wybrzeża. Gdy załoga porwanego statku nie zareagowała na strzały ostrzegawcze, z "Absalonu" otwarto ogień. Wówczas piraci się poddali. Na pokładzie uprowadzonej jednostki znajdowało się 17 porywaczy i 18 zakładników - poinformował rzecznik marynarki Kenneth Nielsen, nie podając ich narodowości.
"Dwóch zakładników było poważnie rannych, ich życia nie udało się uratować mimo natychmiastowej pomocy lekarskiej" - podano w oświadczeniu. Komunikat nie precyzuje, w jakich okolicznościach te osoby odniosły obrażenia. Okręt wojenny "Absalon" włączył się w operację NATO Ocean Shield w listopadzie zeszłego roku. Ocean Shield, rozpoczęta w 2009 roku, ma na celu ochronę statków przed somalijskimi piratami w Zatoce Adeńskiej, w pobliżu Rogu Afryki, oraz na Oceanie Indyjskim, czyli na obszarach, gdzie znajdują się ważne szlaki handlowe.
>>>>
Dobrze ze odbili ale szkoda ze sa ofiary . Ale nie zawsze wszystko 1 100 % sie udaje ... Zreszta Bóg wie najlepiej kiedy czlowiek powinien odejsc do tego PRAWDZIWEGo zycia :O)))
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:05, 06 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Madagaskar: 65 ofiar żywiołuBilans ofiar silnego tropikalnego huraganu na Madagaskarze wynosi już 65 osób.
O ofiarach tropikalnego huraganu "Irina" donoszą narodowe służby ds. sytuacji kryzysowych. W największym stopniu od żywiołu ucierpiało wschodnie wybrzeże Madagaskaru. Prędkość wiatru dochodziła tam do 200 kilometrów na godzinę. Powyżej 70 tysięcy mieszkańców było zmuszonych do opuszczenia swoich domów. W porze deszczowej, która trwa na wyspie od października do marca, co roku Madagaskar nawiedza kilkadziesiąt cyklonów różnej siły. W lutym tego roku huragan zabił powyżej 30 osób.
>>>>
I zxnow kolejna katastrofa na tym biednym kontynencie ... Ktory jednak ma wielka i bogata przyszlosc ...
- Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli ?
- To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty i we krwi Baranka je wybielili .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:13, 08 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Szokujące tradycje. W Afryce leczą torturami
Szokujące afrykańskie praktyki. Torturują dzieci - Dla Europejczyka to szok i brutalna zbrodnia, zresztą dlatego w Londynie zapadł wyrok najsurowszy z możliwych - dożywocie. W Afryce - to tradycja, działanie jak najbardziej normalne. Jak zatem to pogodzić? A chodzi o kindoki - uznanie kogoś za opętanego, rzucającego czary. Uwolnić go od tego można tylko poprzez tortury. Im cięższe, tym lepiej. Za kraty na resztę życia pójdzie para Kongijczyków, która przez cztery dni na rożne, krwawe sposoby próbowała wygonić złego ducha z piętnastolatka. Chłopiec nie wytrzymał.
>>>>
Takie sa realia poganstwa . Dla tych ktorzy maja czelnosc belkotac cos ze misjonarze naruszaja miejscowe tradycje radze aby poddali sie tym ,,tradycjom'' ... Niestety ludy poza Kościołem sa w niewoli diabla i daltego tak wazne sa misje . Jakie dobro one niosa tego nie da sie wyrazic . I to stopniowo . Niech nikt nie mysli ze ochrzeczeni Afrykanie po 1 , 2 czy 3 pokoleniach juz sa wolni . Nie tak prosto . Poganstwo trwa w nich i po nocach jednak trwa kult demonow . U nas zreszta pamietamy Dziady i dziwne praktyki na Litwie ... Po 400 !!! laach od chrztu !!! Tak wiec to potrwa . Na szczescie nie 400 lat . Potrzeba tez szkol katolickich a Afryce aby zwalczyc ciemnote ... I razem wspolnym wysilkiem deomna wyrzuca z Afryki ! :O))) Oby jak najszybciej !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:33, 09 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Madagaskar: 72 ofiary śmiertelne burzy tropikalnej
- Co najmniej 72 osoby zginęły, gdy pod koniec lutego burza tropikalna Irina przeszła nad Madagaskarem, wywołując powodzie i osunięcia ziemi - poinformowały dziś władze. Nadal odciętych od świata jest wiele wsi.
- Zniszczonych zostało ponad 1,3 tys. domów, a prawie 78 tys. osób musiało opuścić swoje miejsca zamieszkania poinformowało Państwowe Biuro ds. Zarządzania Kryzysowego. Irina przeszła nad północną częścią Madagaskaru 26-27 lutego.
- Zwłoki ofiar są pogrzebane pod warstwą błota lub zostały porwane przez wodę - powiedział sekretarz madagaskarskiego Czerwonego Krzyża Fanja Ratsimbazafy. - Rzeki wystąpiły z brzegów, odcinając od świata wiele wsi - mówił Ratsimbazafy, tłumacząc, że odizolowanie wielu miejsc spowalnia napływ informacji i utrudnia dostarczanie pomocy. Dodał, że z powodu osunięć ziemi wiele dróg jest nieprzejezdnych.
Na Madagaskarze, wyspie leżącej u wschodnich wybrzeży Afryki, burze tropikalne i cyklony występują głównie w porze deszczowej, między lutym a majem. W połowie lutego cyklon Giovanna zabił na Madagaskarze 35 osób i ranił około 300.
W 2008 roku w wyniku przejścia nad wyspą cyklonu Ivan śmierć poniosło 80 osób, a bez dachu nad głową było 200 tys. mieszkańców.
>>>>
Niestety bilans rosnie ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:49, 09 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Oxfam ostrzega - zbliża się kolejna klęska głodu w Afryce, dotknie 13 mln osób
Tylko szybka akcja może pomóc zachodniej Afryce uniknąć katastrofy głodu, która może dotknąć aż 13 milionów. Portal BBC informuje o apelu międzynarodowej organizacji humanitarnej Oxfam.
Organizacja uruchomiła już fundusze w wysokości 36 mln dolarów, które mają pomóc milionowi najbardziej potrzebujących. Korespondenci BBC donoszą także, że problem pogłębiają uchodźcy uciekający przed walkami z północnego Mali. Około 100 tysięcy osób uciekło do tej pory ze swoich domów do krajów, które już przed tym znajdowały się w ciężkiej sytuacji.
Specjaliści Oxfam oceniają, że procent niedożywionych w takich krajach jak Czad, Burkina Faso, Mauretania czy Mali sięga, a nawet przekracza 15 proc. Według wstępnych szacunków nawet milionowi dzieci w rejonie Sahelu grozi ciężkie niedożywienie wpływające katastrofalnie na ich rozwój.
W niektórych rejonach głód jest tak dotkliwy, że mieszkańcy rozkopują mrowiska, by wydobyć ziarno zebrane przez owady.
- Byliśmy w ostatnich latach świadkami spirali zdarzeń, które wymykały się spod kontroli. We wschodniej Afryce pomoc świata zawiodła, bo działania nie były prowadzone szybko. Możemy jeszcze uniknąć najgorszego i ocalić tysiące istnień, jeśli będziemy działać od razu. To takie proste - powiedział Mamadou Biteye, dyrektor Oxfam ds. zachodniej Afryki.
>>>>
Zatem trzeba byc gotowym i juz opracowac plany pomocy !!!
Bardzo mądre hasło : Korupcja jest naszym problemem a nie subsydia . Z tym ze subsydia powoduja korupcje ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:29, 10 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Studenci z pomocą dla ubogich w Afryce
Stugramowe woreczki z ryżem rozprowadzają studenci w poznańskim kościele ojców franciszkanów na Wzgórzu Przemysława. Pozyskane w ten sposób pieniądze trafią na pomoc dla mieszkańców ubogich dzielnic stolicy Kenii.
Członkowie franciszkańskiej wspólnoty akademickiej i poakademickiej Porcjunkula w Poznaniu rozprowadzają woreczki ryżu w każdą niedzielę i środę Wielkiego Postu. Przygotowane woreczki można zakupić w niedzielę i środę po mszy św. o godz. 18 w kościele oo. franciszkanów na Wzgórzu Przemysława. To coś konkretnego, co możemy zaoferować w czasie Wielkiego Postu - podkreślają autorzy akcji.
Jak powiedział rzecznik prasowy Kurii Metropolitalnej w Poznaniu ks. Maciej Szczepaniak, pieniądze z akcji zostaną przekazane na misje w Nairobi, gdzie posługują franciszkanie z gdańskiej prowincji św. Maksymiliana.
- Według raportu Światowej Organizacji Zdrowia jedna trzecia populacji świata jest niedożywiona, a jedna trzecia głoduje. Właśnie porcja 100 g ryżu to dla wielu jedyny posiłek w ciągu całego dnia - powiedział ks. Szczepaniak. Organizatorzy zachęcają do wzięcia udziału w akcji i przypominają, że w czasie Wielkiego Postu może to być forma jałmużny, pomocy ubogim i potrzebującym. Zakupiony woreczek ryżu może być postnym posiłkiem w wybranym dniu - podkreślają.
>>>>
Bardzo ciekawa akcja polaczona bezposrednio z Wielkim Postem . Naocznie i bezposrednio mozna sie przekonac po co sa te wyrzeczenia w czasie postu ! :O)))
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 23:27, 10 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Gwiazda muzyki i UNICEF łączą siły w walce o dostęp do wody
Światowej sławy piosenkarz i laureat licznych nagród muzycznych zaangażował się w światową inicjatywę UNICEF i jego partnerów na rzecz poprawy dostępu dzieci do czystej wody i zmodernizowanych urządzeń sanitarnych. Według opublikowanego dzisiaj raportu UNICEF i WHO liczba osób pozbawionych dostępu do czystej wody pitnej zmniejszyła się o połowę.
Lenny Kravitz wykorzystuje swój głos i talent, aby zrobić coś więcej niż błyszczeć na scenie i na ekranie. Przekazuje swoje poparcie dla działań UNICEF, aby wspomóc organizację w ratowaniu milionów dzieci poprzez zwiększanie dostępu do czystej wody i urządzeń sanitarnych. - Urodziłem się w Nowym Jorku i zawsze uważałem, że dostęp do czystej wody pitnej to dar - powiedział Lenny Kravitz. - Żadne dziecko nie powinno umierać na biegunkę spowodowaną brudną woda pitną. To niedopuszczalne, że wciąż tysiące dzieci poniżej piątego roku życia umierają, ponieważ brakuje czystej wody i podstawowych sanitariatów - dodał.
UNICEF ogłosił dzisiaj, że osiągnięty został Milenijny Cel Rozwoju z zakresu dostępu do wody pitnej. Według raportu UNICEF i WHO na całym świecie liczba osób pozbawionych dostępu do czystej wody pitnej zmniejszyła się o połowę. Obecnie dostępem do wody pitnej cieszy się 89 proc. światowej populacji, czyli 6,1 mld osób. Oznacza to, że cel udało się osiągnąć na długo przed rokiem 2015, na który wyznaczono jego realizację. Według szacunków UNICEF i WHO do 2015 roku 92 proc. ludzi na świecie będzie miało dostęp do czystej wody.
Oznacza to jednak, że nadal 780 mln ludzi nie korzysta z czystej wody, głównie w Azji i Afryce Subsaharyjskiej. Ponadto około 2,5 mld osób – czyli prawie połowa ludności krajów rozwijających się – nie ma dostępu do zmodernizowanych sanitariatów. To wszystko nie są dobre wiadomości dla dzieci pozostawionych samym sobie.
Kravitz wystosował publiczne ogłoszenie, także na Twitterze i Facebooku, w którym zaapelował o inwestycję w dzieci i powszechny dostęp do czystej wody i odpowiednich toalet.
Nieodpowiedni system wodno-sanitarny i brak higieny mają bardzo negatywny wpływ na zdrowie dzieci. Zazwyczaj są przyczyną biegunki i innych chorób, którym można łatwo zapobiec. Dzieci, najczęściej dziewczynki, opuszczają szkołę, ponieważ w swoich domach odpowiedzialne są za przynoszenie wody, co zajmuje im sporą część dnia. Poza tym w większości szkół nie ma przyzwoitych i zapewniających dziewczynkom intymność toalet, co również jest przyczyną porzucania nauki. Bez czystej wody pitnej, bezpiecznych toalet i odpowiedniej higieny, zrównoważony rozwój będzie trudny do osiągnięcia.
Od 1990 roku UNICEF, rządy państw i partnerzy pomogli około 2 mld ludzi zdobyć dostęp do bezpiecznych ujęć wodnych, a 1,8 mld także do zmodernizowanych urządzeń sanitarnych. Nasza praca polegała na wierceniu studni i instalowaniu pomp, współpracy z lokalnymi społecznościami przy budowie latryn i nauce higieny wśród uczniów i matek, a także na zapewnieniu czystej wody i sanitariatów ofiarom klęsk humanitarnych. Również Polacy przyczyniają się do poprawy warunków wodno-sanitarnych w Afryce. W 2011 dzięki wsparciu darczyńców UNICEF Polska zabrał fundusze na sfinansowanie budowy ujęć wodnych i sanitariatów w dziesięciu ośrodkach zdrowia w Sierra Leone.
>>>>
To zawsze cieszy i jest godne polecenia gdy syci angazuja sie na rzecz glodnych ! To obowiazek !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:01, 11 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Ansa: uprowadzony w Nigerii Włoch został zabity strzałem w głowę
Włoski inżynier Franco Lamolinara, porwany w Nigerii zakładnik, który zginął podczas próby odbicia w czwartek przez nigeryjskie i brytyjskie siły bezpieczeństwa, został zabity strzałem w głowę z bliskiej odległości - podała w sobotę agencja Ansa.
Ansa powołuje się na autopsję ciała Lamolinary wykonaną w instytucie medycyny sądowej uniwersytetu La Sapienza w Rzymie. Według badań w ciele denata znajdowały się trzy kule wystrzelone z bliskiej odległości, co uprawdopodobnia tezę, że porywacze zabili go przed próbą odbicia zakładników bądź w jej trakcie. Według agencji analiza kul pozwoli wyjaśnić, kto je wystrzelił - porywacze czy siły, które usiłowały uwolnić dwóch zakładników.
Brytyjczyk Chris McManus i Włoch Franco Lamolinara, obaj inżynierowie, zostali uprowadzeni na północnym zachodzie Nigerii w maju 2011 roku. Porwania obcokrajowców są częste na naftowym południu Nigerii, gdzie zbrojne gangi domagają się okupów za uwolnienie zakładników, ale na północy stanowią rzadkość.
Podczas próby odbicia obydwu porwanych zginął też McManus. O uprowadzenie Brytyjczyka i Włocha władze Nigerii oskarżyły islamistyczne ugrupowanie Boko Haram, jednak zaprzeczyło ono, jakoby miało coś wspólnego z porwaniem. Do tej pory ruch ten nie był znany z porywania ludzi i brania zakładników.
>>>>
Czyli strazl katyński . Diabel jest monotonny . Ciagle te same metody ... Czy bolszewicy czy islamisci ...
Ale BÓg wynagrodzi w mysl swej obietnicy bo jest to wspoludzial w Jego Drodze Krzyżowej !!! :
- Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli ?
- To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty i we krwi Baranka je wybielili .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 23:24, 11 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Bomba wybuchła tuż przed drzwiami kościoła - są zabici.
W mieście Jos w Nigerii w zamachu bombowym na kościół katolicki zginęły w niedzielę trzy osoby; w akcjach odwetowych młodzieży chrześcijańskiej zabito co najmniej 10 osób - podał Reuters, powołując się na lokalne władze. Zamachu na kościół dokonali islamscy bojownicy - poinformował przedstawiciel służb medycznych Sati Dakwat.
Według AP eksplozja samochodu z silnym ładunkiem wybuchowym zabiła w kościele Świętego Finbara co najmniej dziesięć osób. AP podaje, że auto zostało zatrzymane przy wejściu do kościoła przez pracowników ochrony, ale silny wybuch uszkodził budynek.
AFP pisze o trzech ofiarach eksplozji, tak jak Reuters, który podkreśla jednak, że według krajowego koordynatora z agencji ds. sytuacji kryzysowych Alego Hasana Aliju nie sposób jest jeszcze potwierdzić, czy ofiar nie było więcej.
Żadna grupa nie przyznała się do zorganizowania zamachu. AP przypomina, że za wiele takich ataków odpowiadała radykalna sekta islamistów Boko Haram, która organizuje ataki terrorystyczne wymierzone w chrześcijan oraz przedstawicieli władzy i sił porządkowych.
Jos, położone w prowincji Plateau, jest od dekady sceną napięć i okresowych walk między chrześcijanami a muzułmanami - pisze Reuters.
>>>>
I znow diabel szaleje poslugujac sie opetanymi ...
- Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli ?
- To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty i we krwi Baranka je wybielili .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:07, 12 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Kuria rekrutuje do pracy w Afryce
Tarnowska kuria poszukuje lekarzy, pielęgniarek, laborantów i budowlańców. Chętnym zaproponuje pracę w Republice Środkowoafrykańskiej – informuje “Dziennik Polski”.
Osoby, które zdecydują się wyjechać do Afryki, mają być zatrudnione w szpitalu w Bagandou. Szczegóły kontraktów będą negocjowane indywidualnie. Bagandou to wioska położona w tropikalnej dżungli na południu kraju. Stanowiący część tamtejszej ludności biedni i odrzucani przez innych Pigmeje pozostają pod opieką polskich misjonarzy. To z myślą o nich w 2000 r. powstała w Bagandou placówka misyjna, w której pracują księża z diecezji tarnowskiej.
W 2004 roku zaczął tam funkcjonować szpital. Wybudowała go i prowadzi diecezja tarnowska. W ubiegłym roku przyjęto tam oraz udzielono konsultacji ponad 4,5 tys. pacjentom.
>>>>
No i brawo ! Trzeba pomagac . Jednak pamietajmy ze najwieksza omoc Kościoła to niesienie im Jezusa ! :O))
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:15, 14 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
"Syndrom kiwania" - tajemnicza choroba zabija dzieci
W Afryce rozprzestrzenia się tajemnicza, śmiertelna choroba. Na tak zwany "syndrom kiwania" chorują tysiące dzieci. Otwarto już pierwsze centra opieki nad chorymi. Chorobę określa się jako "syndrom kiwania". Niektóre symptomy są podobne co w padaczce. Chore osoby zaczynają nagle gwałtownie kiwać głową, nie kontrolując ruchów. Dziecko wpada w konwulsje. Często chorobie towarzyszy upośledzenie umysłowe i zahamowanie wzrostu. "Syndrom kiwania" dotyka głównie dzieci w wieku 5-15 lat. Na północy Ugandy można już mówić o epidemii. Od czerwca 2011 r. zachorowało ponad 1 tys. dzieci. Co piąte zmarło. Nie wiadomo, jak leczyć chorych. Rodzice często więc przywiązują swoje dzieci do drzew. Tłumaczą, że w ten sposób nie będą się one raniły podczas ataków choroby.
>>>>
Kolejna bieda ktora na nich spadla ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:17, 14 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Misja łódzkiego strażaka w Republice Konga
Łódzki strażak, ekspert od spraw budowlanych, poleciał dziś do Republiki Konga, aby wziąć udział w usuwaniu szkód powstałych tam w wyniku wybuchu w składzie amunicji. Według mediów wskutek eksplozji w Brazzaville zginęło co najmniej 246 osób.
Według informacji zamieszczonej na stronie internetowej łódzkich strażaków, zadaniem eksperta będzie ocena skutków wybuchu; przede wszystkim ma ona dotyczyć "stabilności konstrukcji budowlanych". Asp. Leszek Janowski z Komendy Miejskiej PSP w Łodzi wzmocni tzw. grupę UNDAC - agendę ONZ zajmującą się szacowaniem strat po zdarzeniu oraz koordynacją napływającej pomocy humanitarnej. Jego misja potrwa 8-10 dni. Do serii wybuchów w składzie amunicji doszło na początku marca w stolicy Republiki Konga Brazzaville. W promieniu pół kilometra od obiektów wojskowych wybuchy zniszczyły wszystkie budynki, w tym trzy szkoły i dwa kościoły. Eksplozje słychać było także w Kinszasie, stolicy Demokratycznej Republiki Konga (d. Zair), położonej po drugiej stronie rzeki Kongo.
W wyniku zdarzenia śmierć poniosło co najmniej 246 osób, tysiąc zostało rannych, a 5 tys. pozostało bez dachu nad głową. Według wstępnych danych przyczyną wypadku był pożar wywołany zwarciem elektrycznym.
Po tragedii władze Konga zwróciły się o pomoc międzynarodową, za pośrednictwem ONZ. Prośba dotyczyła m.in. ekspertów do koordynacji działań po katastrofie, oceny sytuacji i szacowania skutków katastrofy. Po wstępnym rozpoznaniu dokonanym na miejscu grupa UNDAC wraz z rządem Republiki Kongo zgłosili zapotrzebowanie o wsparcie ich misji sześcioma ekspertami – inżynierami budowlanymi z certyfikowanych wg. kryteriów ONZ grup poszukiwawczo–ratowniczych. Informacja ta trafiła także do Polski.
>>>>
Dobrze ze pomagaja !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:13, 15 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Nigeria: organizator porwania Europejczyków zmarł w areszcie od ran
Człowiek podejrzany o zaplanowanie porwania w Nigerii Brytyjczyka i Włocha, którzy zginęli 8 marca podczas próby odbicia przez siły brytyjskie i nigeryjskie, zmarł w policyjnym areszcie w wyniku obrażeń - podały nigeryjskie służby.
Domniemany "mózg" uprowadzenia obcokrajowców, Abu Mohamed, zmarł 9 marca. 7 marca, na dzień przed próbą odbicia zakładników, wraz z pięcioma innymi podejrzanymi został aresztowany; wtedy został postrzelony i ciężko ranny - poinformowano w policyjnym komunikacie. Według policji, "śledztwo wykazało, że porwanie zostało przygotowane przez frakcję (islamistycznej organizacji) Boko Haram, kierowaną przez Abu Mohameda".
W tym samym komunikacie napisano, że osoby pilnujące europejskich zakładników zabiły ich "przed przybyciem służb bezpieczeństwa". - Wstępne przesłuchania aresztowanych wykazały, że pilnujący dwóch zakładników w Sokoto (północny zachód Nigerii) otrzymali rozkaz zabicia ich w razie grożącego niebezpieczeństwa, czyli operacji odbicia uwięzionych - podała policja.
Włochy w ubiegłym tygodniu nie kryły niezadowolenia, ponieważ nie zostały uprzedzone o zamiarze przeprowadzenia operacji przez siły nigeryjskie, przy wsparciu brytyjskich agentów.
Inżynierowie Chris McManus i Franco Lamolinara zostali uprowadzeni na północnym zachodzie Nigerii w maju 2011 roku. Porwania obcokrajowców są częste na naftowym południu Nigerii, gdzie zbrojne gangi domagają się okupów za uwolnienie zakładników, ale na północy stanowią rzadkość. Prezydent Nigerii Goodluck Jonathan twierdził, że porywcze należeli do ugrupowania Boko Haram, czemu ta organizacja zaprzecza. Do tej pory ruch ten nie był znany z porywania ludzi i brania zakładników.
>>>>
No nie tedy droga . Chodzi o to aby ich sadzic a nie zeby wymierali ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 23:46, 18 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Nigeria: zamach na kościół, krwawy odwet chrześcijan
W mieście Jos w Nigerii w zamachu bombowym na kościół katolicki zginęły trzy osoby; w akcjach odwetowych młodzieży chrześcijańskiej zabito co najmniej 10 osób - podał Reuters, powołując się na lokalne władze.
Zamachu na kościół dokonali islamscy bojownicy - poinformował przedstawiciel służb medycznych Sati Dakwat. Według AP eksplozja samochodu z silnym ładunkiem wybuchowym zabiła w kościele Świętego Finbara co najmniej dziesięć osób. AP podaje, że auto zostało zatrzymane przy wejściu do kościoła przez pracowników ochrony, ale silny wybuch uszkodził budynek.
AFP pisze o trzech ofiarach eksplozji, tak jak Reuters, który podkreśla jednak, że według krajowego koordynatora z agencji ds. sytuacji kryzysowych Alego Hasana Aliju nie sposób jest jeszcze potwierdzić, czy ofiar nie było więcej.
Żadna grupa nie przyznała się do zorganizowania zamachu. AP przypomina, że za wiele takich ataków odpowiadała radykalna sekta islamistów Boko Haram, która organizuje ataki terrorystyczne wymierzone w chrześcijan oraz przedstawicieli władzy i sił porządkowych.
Jos, położone w prowincji Plateau, jest od dekady sceną napięć i okresowych walk między chrześcijanami a muzułmanami - pisze Reuters.
>>>>
Niestety . Agresja rodzi agresje . Jest to bledne kolo nienawisci od diabla . Oczywiscie trudno wymagac doskonalosci od dzikich skoro w cywilizowanych krajach nie tylko doskonalosci nie ma ale wrecz Boga odrzucaja . Poza tym latwo mowic jak sie jest z dala . Ale rzecz jasna nie mozna nazwac chrzescijanskimi odwetowych mordow . Co innego obrona co innego maskary karne ... Choc jak mowie w takiej sytaucji gdy morduja w kosciolach latwo sie poucza . A co innego tam mieszkac ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:44, 20 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Kiedy wolność jest oddalona o ponad 6 tysięcy kilometrów
W maleńkiej, ślepej uliczce za sklepem w amerykańskim mieście Cincinnati, można usłyszeć niesamowitą historię o ucieczce od niewolnictwa. Niewolnictwa oznaczającego brutalne gwałty od dziecka, zmuszanie do ciężkiej pracy i wpajanie posłuszeństwa dla tych, którzy "mają jaśniejszą skórę".
Informacja od wydawcy: Mauretania była ostatnim państwem, które zniosło niewolnictwo. Ten artykuł jest częścią serii CNN zatytułowanej "Ostatnie Bastiony Niewolnictwa". Sąsiedzi Marieme nie znają jej historii. Ona woli ją zachować dla siebie, mieszkając w swym skromnym domku, oddalonym o ponad 6500 kilometrów od jej rodzinnej Mauretanii. Tylko jej sześcioro dzieci zna dobrze jej przeszłość. Ich matka ocaliła bowiem także je od niewolnictwa.
Teraz cała rodzina cieszy się życiem, którego nigdy nie poznałaby w swej ojczystej Mauretanii, gdzie według ogólnych szacunków, około 10 do 20 procent ludzi wciąż jest niewolnikami.
Przerażające wspomnienia z Mauretanii w Zachodniej Afryce wciąż prześladują Marieme w jej snach i w najbardziej niespodziewanych momentach na jawie. Kiedy po raz pierwszy próbowała uciec, biegła boso przez dwa dni i dwie noce przez pustynię Sahara, a to wszystko tylko po to, by trafić do domu innego właściciela niewolników, który oddał ją tam, skąd desperacko próbowała uciec.
- Oni robili wszystko, abym nie mogła uciec. Widzisz, oznakowali mnie tak, żebym nie mogła chodzić – mówi po francusku, unosząc swą sukienkę w kolorze fuksji i pokazując duże blizny na łydkach i kolanach. – Ale Bóg mi dopomógł.
Reporter CNN odwiedził 55-letnią Marieme tuż po podróży do Mauretanii, gdzie pojechał nakręcić film dokumentarny o niewolnictwie. To właśnie ten kraj uchodzi za miejsce, gdzie niewolnictwo jest wciąż najpowszechniejsze i najbardziej zakorzenione w kulturze. Po tym, jak zobaczył wszystko na miejscu, chciał jeszcze usłyszeć historię kogoś, kto sprzeciwił się swemu losowi i uciekł nie tylko od swego właściciela, ale także z kraju.
Jak ona tego dokonała? Kto jej pomagał? I jak to się stało, że trafiła w końcu do Ohio w Stanach Zjednoczonych? Liczyliśmy na to, że uda nam się odkryć jakąś uniwersalną metodę, którą być może mogłyby naśladować tysiące innych ludzi.
Chcieliśmy wiedzieć: Czy zbiegły niewolnik naprawdę może być wolny?
W Mauretanii spotkaliśmy mężczyzn i kobiety, którym udało się uciec od niewolnictwa, ale tylko po to, by trafić na inny rodzaj niedoli. Nie mieli żadnego wyuczonego zawodu, żadnego dobytku, nie wiedzieli co tak naprawdę oznacza słowo "własność". Ich życie nie stało się z dnia na dzień lepsze, ponieważ uzyskali to, czego nigdy wcześniej nie mieli.
Kilku niewolników, byłych niewolników oraz abolicjonistów w Mauretanii powiedziało nam, że największa bariera do wolności to ta psychologiczna. Niewolnicy zwykle nie są fizycznie przykuci na ziemi swego pana, ale są uczeni tego, że właśnie tam należą, że nie są w pełni ludźmi, a ich miejsce to służyć tym, którzy mają jaśniejszą skórę.
Zastanawialiśmy się, czy Marieme zdołała w swym nowym świecie zrzucić te mentalne kajdany. Albo, być może, niewolnictwo prześladuje ją i jej rodzinę także w Ohio.
Niewolnictwo i przebudzenie
Marieme miała trzy lub cztery lata, kiedy zaczęła pracować dla swego pana, podając żywność, myjąc naczynia i dbając o jego dzieci.
- Musiałam przejść wiele kilometrów, aby przynieść wodę – wspomina Marieme, której zmieniono w tej historii imię, gdyż kobieta chce pozostać anonimowa, a jej rodzina wciąż pozostaje w Zachodniej Afryce. – Nie mieliśmy gazu do gotowania. Trzeba było zbierać w tym celu drewno. Nie było to łatwe…
Marieme mieszkała w południowej części Mauretanii, w regionie Sahel, który oddziela dżungle tzw. Afryki podsaharyjskiej od samej Sahary. Nigdy nie wiedziała o tym, kiedy była małą dziewczynką, że niedaleko na południe znajdowała się rzeka, która oddzielała Mauretanię od Senegalu, a jednocześnie niewolnictwo od wolności.
Jej matka, ojciec i rodzeństwo mieszkali w budynku w pobliżu domu ich właściciela i pracowali przez wiele godzin bez żadnego wynagrodzenia. Kiedy miała około dwunastu lat, jej bracia i siostry, których w sumie było pięcioro, wszyscy znikli, jeden po drugim. Marieme domyśliła się, że jej pan oddał ich innym jako podarunki.
Jak wynika z oświadczenia, które Marieme złożyła w swoim wniosku o azyl, kiedy przyjechała do Stanów Zjednoczonych, również w tym czasie jej właściciel zaczął ją wykorzystywać seksualnie.
- Kiedy miałam 12 lat, szef rodziny zaczął mnie gwałcić i robił to wiele razy – zeznała kobieta według dokumentów sądowych. – Pamiętam, że kiedy zgwałcił mnie pierwszy raz, miałam dwanaście lat i krwawiłam. Pokazałam mojej mamie, co się stało i moja mama zaczęła szlochać i krzyczeć.
- Była na mnie okropnie zła i wiedziała, że nie może nic zrobić, żeby mi pomóc. Powiedziała mi, że to samo działo się też z nią, kiedy była dzieckiem.
Niewolnicy w Mauretanii często nie mają żadnych dokumentów identyfikacyjnych i nie mogą chodzić do szkoły. Ale Marieme potajemnie zaczęto uczyć.
Kiedy jej pana nie było w pobliżu, jego syn zabierał ją i uczył ją czytać i pisać. Dawał jej także lekcje języka francuskiego, choć nikt inny w jej rodzinie go nie znał.
Syn jej właściciela sam także był dobrze wykształcony. Powiedział Marieme o tym, jakie życie toczy się poza rodzinną farmą i że istnieje świat bez niewolnictwa. Powiedział jej, że powinna być wolna, że ona i jej rodzina nie powinni pracować bez wynagrodzenia i żyć w takich warunkach.
Jak mówi, ten system ukradł im ich ludzką godność.
Kiedy Marieme otworzyła się na te idee, nie mogła już o nich zapomnieć.
Ucieczka
Wkrótce, zaplanowała swą pierwszą ucieczkę.
- Powiedziałam mojej mamie, że pewnego dnia będę wolna – wspomina Marieme. – Ona odpowiedziała mi: Jeśli to zrobisz, umrzesz, ponieważ oni cię zabiją.
Jej matka błagała Marieme, jej jedyne ocalałe dziecko, by nie uciekała. Poza tym, gdzie miałaby pójść?
- Byli tacy, którzy nie chcieli nigdzie iść – mówi Marieme przypominając sobie, co słyszała od innych niewolników. – Oni nie mieli pomysłu na to, gdzie mogliby się udać. Byli przerażeni. To było ogromne ryzyko. Trzeba szukać miejsc, w których możesz się przespać i takich, w których możesz coś zjeść.
- Trzeba mieć sporo odwagi, by zrobić coś takiego.
Marieme odkryła swą motywację w historiach, jakie usłyszała o życiu w innym świecie – tam, gdzie mogłaby się wybrać, co mogłaby zrobić ze swoim czasem. Była gotowa zrobić wszystko, aby tylko uciec.
Rzeka oddzielająca Mauretanię od Senegalu oddalona była tylko o trzy lub cztery kilometry na południe od obozu, w którym mieszkała. Ale ona o tym nie wiedziała i pewnej nocy zaczęła uciekać na północ, bez butów i bez jedzenia. Biegła i biegła, tak szybko, jak tylko mogła, przez samo serce mauretańskiej pustyni.
Po dwóch dniach zdecydowała się szukać pomocy. Trafiła jednak do domu, który należał do innego właściciela niewolników.
Została zmuszona do powrotu, a kara, jaka ją po tym spotkała, niemal zakończyła jej życie.
- Związali mi kostki i nadgarstki i przywiązali mnie do daktylowca stojącego w samym środku naszego obozu. Zostawili mnie tam na cały tydzień – zeznała adwokatom, kiedy starała się o azyl. – Przez ten tydzień właściciel wielokrotnie mnie bił. Podciął mi żyletką nadgarstki tak, że nie mogłam przestać krwawić. Straciłam tak dużo krwi, że musiał zabrać mnie do lekarza, który zszył mi rany. Kiedy tylko wróciłam, szef rodziny ponownie mnie związał. Nie pozwalał dawać mi jedzenie, ale kilka razy w nocy, kiedy wszyscy spali, moja mama przemycała mi coś do jedzenia. Musiała mnie karmić, ponieważ cały czas miałam związane ręce.
Wiadomość, jaką jej w ten sposób przekazano, była oczywista: jeśli znowu uciekniesz, zabiję cię.
Przez rzekę
Marieme nie dała się jednak zniechęcić na dobre.
Śmierć jej rodziców i los jej własnych dzieci przesądziły o drugiej próbie ucieczki.
W 1996 roku jej ojciec zgubił kilka wielbłądów pana na pustyni. Był w tym czasie już starym człowiekiem, ale jak powiedziała Marieme amerykańskim władzom, to go nie ocaliło. Został mocno pobity. Wielbłądy później wróciły, ale ojciec Marieme zmarł dwa miesiące po całym wydarzeniu.
W następnym roku odeszła także jej matka. Marieme wiedziała już, że musi uciekać.
- Nie mogłam tam dłużej zostać – powiedziała. – Naprawdę chciałam odejść, chciałam wydostać stamtąd moje dzieci. Podjęłam decyzję.
Plan ucieczki przyniósł też jeden z innych niewolników. Kradł panu pieniądze w niewielkich ilościach i wykorzystał je, by opłacić kogoś, kto przemyci Marieme na łodzi przez rzekę do Senegalu, a później przetransportuje ją do Dakaru, stolicy kraju, oddalonej o ponad 300 kilometrów.
Problem jednak polegał na tym, że Marieme musiałaby zostawić swoje dzieci.
Jedno lub dwójka mogłaby się zmieścić do małej, drewnianej łódki, ale nie było szans, by zabrać całą szóstkę. Marieme trzymała się swego postanowienia. Porozmawiała z najstarszą córką zapowiadając, że wróci po nią i resztę dzieci, kiedy już odzyska wolność.
- Powiedziałam jej, że uciekam i że ona musi opiekować się resztą. Płakała i płakała, ale powiedziałam jej, że wszystko będzie dobrze.
- Nie zapomnij o mnie – odpowiedziała córka.
Pewnej nocy wtajemniczony niewolnik obudził Marieme.
- Wstawaj, wstawaj – wyszeptał. – Teraz, albo nigdy.
Na następnej stronie przeczytasz jak wyglądała ucieczka z piekła i co potem działo się z Marieme
Marieme złapała jakieś ubrania i poszła z nim w kierunku rzeki Senegal. Kiedy dotarła na brzeg, stanęła ze strachu. Nigdy nie widziała tak potężnej rzeki i nigdy nie czuła tego specyficznego zapachu.
Mała, drewniana łódka zabrała Marieme na drugą stronę, do wolności.
- Kiedy wylądowałam na brzegu, słońce powoli wschodziło.
Przez ocean
Kiedy Marieme dotarła do Dakaru w Senegalu, wiedziała bardzo niewiele na temat świata, który był tak inny, niż jej mała wioska na pustyni, z której w końcu zdołała uciec. Słyszała, jak ludzie mówili o Francji, kraju, który skolonizował Mauretanię. Ale nigdy nie słyszała o Stanach Zjednoczonych.
Wiedziała natomiast, że w Senegalu nie jest bezpiecznie, podobnie jak w żadnej innej części Afryki. Każdego dnia budziła się jako wolna kobieta, ale obawiała się, że w każdej chwili może pojawić się znowu jej pan.
Gdyby złapał ją po raz drugi, już bez wątpienia by ją zabił.
Marieme poznała w Senegalu mężczyznę, który pomagał niewolnikom zbiegłym z Mauretanii i przewoził ich w bezpieczniejsze miejsca. Mieszkała z nim w kryjówce, pełnej uciekinierów, przez dwa lata. Tam doświadczyła czegoś, czego może doświadczyć tylko wolna osoba. Zaczęła pracować za pieniądze.
- Pracowałam dla niego, a on każdego miesiąca wypłacał mi pieniądze – powiedziała. – Gotowałam i sprzątałam, a on mi za to płacił. Dla mnie to było coś wspaniałego, ponieważ nigdy wcześniej nikt nie zapłacił mi za pracę żadnych pieniędzy. Wystarczył dolar i ja już byłam szczęśliwa. Byłam dumna – wspomina.
Mężczyzna, który prowadził kryjówkę dla uciekinierów, przyszedł pewnego dnia do Marieme i oznajmił jej coś niesamowitego: Dziś w nocy popłyniesz statkiem do Ameryki.
Marieme nigdy nie widziała statku, poza łodzią, którą przepłynęła rzekę Senegal, ale tamta przypominała raczej drewniane canoe. Tym razem miała płynąć na statku towarowym. A Ameryka? To wtedy po raz pierwszy usłyszała o tym odległym miejscu.
Mężczyzna mówił, że tam będzie bezpieczna, z daleka od kogoś, kto znów mógłby zamienić ją w niewolnicę.
Marieme myślała o swoich dzieciach, które wciąż były niewolnikami jej dawnego pana. I znów pomyślała, że musi jechać.
To miejsce zwane Ameryką, byłoby dla nich bezpiecznym schronieniem.
Kolejna podróż do wolności
Troszcząc się o swoje rodzeństwo w Mauretanii, córka Marieme, Zeina, której imię również zmienił CNN, nie wiedziała nic o losach swojej matki. Zeina domyśliła się jednak, że skoro wciąż jej nie ma, to jest to dobry znak.
Im więcej dni mijało, tym bardzie Zeina była przekonana, że jej mamie się udało, że jest wolna i żyje gdzieś w innym kraju.
Ta odległość, jak wspomina, w dziwny sposób nie była tak wielka, ponieważ, kiedy Marieme była jeszcze niewolnicą i tak musiała się zajmować przede wszystkim dziećmi swego pana.
Kiedy jej rodzina zastanawiała się, jaki jest jej los, Marieme została ukryta między pakunkami na statku wypełnionym ładunkiem, który zmierzał do Ameryki. Nie miała tam nic innego do roboty poza spaniem, a kiedy wstawała jeden z pracowników przynosił jej coś do jedzenia. Podróż trwała blisko miesiąc, ale Marieme ten czas minął bardzo szybko.
- Dla mnie to było jak jeden dzień – mówi.
To właśnie podczas tej podróży, Marieme uświadomiła sobie, po raz pierwszy bez żadnych wątpliwości, że jest naprawdę wolna.
Mała Mauretania
24 grudnia 1997 roku statek, na którego pokładzie była Marieme, przybił do portu Baltimore, gdzie inny z przemytników przeszmuglował uciekinierkę do kolejnej kryjówki.
Wkrótce kobieta dotarła do Bronxu w Nowym Jorku, gdzie mieszka wielu Mauretańczyków. Została tam na kilka lat, ale w końcu usłyszała, że wielu jej rodaków przenosi się do Ohio. Jak powiedział jej przyjaciel, czynsz za wynajem jest tam niższy i można dostać lepiej płatną pracę w produkcji.
Kiedy w 2003 roku Marieme przyjechała do Cincinnati, zaczęła pracować w Krispy Kreme. Maksymalną część swej niewielkiej, siedmiodolarowej pensji, odsyłała do Senegalu, gdzie ludzie, którzy pomogli jej uciec, pracowali już nad kolejnym planem.
Mieli ocalić jej sześcioro dzieci, wszystkie za jednym razem.
Dzieci wyruszyły w końcu tą samą drogą, jaką pokonała wcześniej ich matka. Kilkoro zostało w Senegalu na kilka lat, czekając, aż będą w stanie przyjechać do Ameryki legalnie. Do tego czasu także Marieme nabyła swoje prawo do pozostania w Stanach Zjednoczonych.
W 2001 roku Marieme otrzymała status uchodźca politycznego, a w czerwcu 2010 roku została pełnoprawnym obywatelem Stanów Zjednoczonych.
Jedno po drugim dołączały do niej jej kolejne dzieci.
Jej najstarsza córka Zeina przyleciała do Ameryki samolotem. Jak mówi, było to dla niej najbardziej przerażające przeżycie, jakiego doświadczyła w całym swym życiu.
Może pewnego dnia
Marieme i jej dzieci wiodą w Ohio proste, ale niezwykłe życie.
Wieczorem Marieme, Zeina, jej syn i wnuczka siadają na macie w swoim salonie i wspólnie dzielą się posiłkiem, jedząc go rękami, jak to jest w zwyczaju w Mauretanii i innych częściach Afryki.
W powietrzu unosi się zapach przypraw i niepohamowana, dziecięca radość z wszystkiego, co ich otacza. Wnuczka Marieme cieszy się ze swego pluszowego szczeniaka. Na dużym telewizorze pojawia się twarz prowadzącego, który mówi o ostatnim występie Madonny. Kiedy prowadzący wspomina wiek piosenkarki, 53 lata, Marieme jest w szoku.
- Ona wygląda tak dobrze i tak młodo – mówi.
Po ucieczce z tak małego i trudnego miejsca na pustyni, Marieme i Zeina są zafascynowane tym, jak duży naprawdę jest świat.
Sporo czasu spędzają oglądając telewizję, chłonąc jak gąbka wszystkie nowinki, które płyną do nich poprzez antenę satelitarną umieszczoną na dachu ich domu w Cincinnati. Wcześniej Marieme obejrzała wiadomości sieci ABC, CNN, Al Jazeera, BBC oraz senegalskiej telewizji satelitarnej.
Zeina chodzi do szkoły, ucząc się biznesu i ma nadzieję, że w przyszłości uda się jej znaleźć pracę w branży turystycznej. Chce zobaczyć świat i dowiedzieć się jak najwięcej o innych kulturach. Jak zapowiada, swą pierwsza podróż odbędzie do Singapuru, ponieważ słyszała, że ludzie tam są bardzo mili.
Najważniejsze teraz dla Marieme są sukcesy jej dzieci. Wszystkie chodzą do szkoły, pięcioro w Stanach Zjednoczonych i jeden syn w Senegalu, gdzie wciąż próbuje uzyskać zgodę na przyjazd do Stanów Zjednoczonych.
Za jedno lub dwa pokolenia, łańcuchy niewolnictwa, jakie skuwały rodzinę Marieme, opadną w końcu na dobre.
- Moje dzieci chodzą do szkoły, więc mogą zostać senatorami, mogą być w Kongresie, kto to wie – mówi Marieme. – Może ja tego nie dokonam, ale one mogą.
Jej syn, który jest teraz w szkole średniej, ledwo pamięta już Mauretanię. Nie mówi już dobrze w języku ojczystym, co Marieme nie przeszkadza. On jest teraz w Ameryce, mówi. Te rzeczy nie są już ważne. Dumnie pokazuje zdjęcie drużyny futbolowej, w której teraz gra jej syn.
Dla niej, prawdziwą przyszłość reprezentuje jej wnuczka.
Choć urodziła się w Mauretanii, jest pierwszym pokoleniem rodziny Marieme, której nie przeraża wizja niewolnictwa. Marieme spędza większość swego czasu siedząc z dzieckiem na podłodze, uśmiechając się i bawiąc się z nią zabawkami. Oczy dziewczynki błyszczą, kiedy widzi jak jej babcia robi różne śmieszne rzeczy.
To wszystko daje Marieme niewyobrażalną radość.
Wciąż jednak z bólem serca myśli o tych wszystkich ludziach, którzy pozostali w Zachodniej Afryce.
- To, co tam się dzieje, nie jest normalne – mówi. Może pewnego dnia prawo mauretańskie zmieni to wszystko. Jak tutaj zrobił to Lincoln. Abraham zrobił to tutaj, więc dlaczego nie mogą zrobić tego tam? Nie można tak żyć. To nie jest normalne. Z pokolenia na pokolenie…
W rzeczywistości w 2007 roku Mauretania przyjęła prawo uznające w końcu niewolnictwo za przestępstwo. Od tego czasu tylko jeden proces zakończył się sukcesem.
Córka Marieme nie widzi nadziei dla niewolników w Mauretanii.
- Nie sądzę, by to kiedykolwiek się zmieniło. To trwa od setek lat – mówi Zeina. – Dlaczego mieliby przestać? Oni nie wiedzą, że istnieje gdzieś świat, gdzie ludzie nie mają swoich własnych niewolników.
Ale Marieme ma w sobie więcej optymizmu i wierzy, że pewnego dnia wszystko musi się zmienić.
- Gdyby moja matka żyła i dowiedziała się, że przyjechałam do Stanów Zjednoczonych z moimi dziećmi, powiedziałaby: Nie, to nie jest możliwe – mówi.
- Ale widzicie, jak bardzo zmieniło się moje życie. Więc wiecie dlaczego, ja wierzę, że pewnego dnia to wszystko się zmieni także w Mauretanii. Nie wiem, kiedy, ale wiem, że jest to możliwe.
Choć jest ponad 6,5 tysiąca kilometrów od swej ojczyzny, Marieme wciąż ma problemy ze snem. Nadal prześladują ją demony przeszłości.
- Mam straszne koszmary, śnią mi się potworne rzeczy, które przeżyłam w Mauretanii – powiedziała w oświadczeniu, które składała w sądzie pod przysięgą. – Kiedy tylko widzę starszego białego mężczyznę z długą brodą, zaczynam potwornie się bać, ponieważ tak właśnie wygląda właściciel mojej rodziny.
Kiedy jednak przesypia całą noc, śni o tym, że kiedyś będzie miała środki i odwagę, by powrócić do Mauretanii.
W tych snach, chodzi od domu do domu i wyzwala wszystkich niewolników, jednego po drugim, aż do ostatniego.
>>>>
Niewolnictwo to kolejna plaga ktora niszczy Afryke ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 15:17, 22 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Waszyngtońska Studnia Nadziei
W kwietniu tego roku ministrowie z państw rozwiniętych i rozwijających się będą rozmawiać w Waszyngtonie o tym, jak można zapobiec śmierci ponad miliona dzieci rocznie. Śmierci, która zwykle jest wynikiem biegunki spowodowanej brakiem bezpiecznej wody pitnej oraz odpowiednich warunków sanitarnych - czytamy na stronach CNN.
Liczba zgonów z tym związana przewyższa już liczbę zabitych przez AIDS, malarię i odrę, razem wzięte. W rzeczywistości to najczęstsza przyczyna śmierci wśród dzieci w Afryce podsaharyjskiej i druga z kolei w skali całego świata. Spotkanie w Waszyngtonie, które jest częścią partnerstwa o nazwie "Sanitation and Water for All" (z ang. "Warunki sanitarne i woda dla wszystkich"), odbywa się wkrótce po tym, jak ogłoszono, że osiągnięto już jeden z tzw. Milenijnych Celów Rozwoju (Millennium Development Goal – MDG), czyli ograniczenie o połowę liczby ludzi, którzy nie mają dostępu do bezpiecznej wody pitnej. Cel udało się osiągnąć pełne pięć lat przed ustaloną datą.
Informacja o tym, że przez ostatnie dwadzieścia lat dodatkowe dwa miliardy ludzi uzyskało dostęp do bezpiecznej wody jest z pewnością powodem do radości, ale nasza podróż zmierzająca do pełnego dostępu wciąż jest jeszcze daleka. To nie jest dobry czas na to, by się tym chwalić osiadając na laurach.
Choć ostatnio zmieniło się wiele, 783 miliony ludzi ze społeczności najbiedniejszych i wysiedlonych nie ma wciąż bezpiecznej wody pitnej. To do nich najtrudniej będzie dotrzeć. Jeśli niezbędny jest odpowiedni kontekst, aby zrozumieć skalę problemu, mówimy o dotarciu z czystą wodą do ponad dwa i pół większej liczby istnień ludzkich, niż liczy cała populacja Stanów Zjednoczonych.
Najpierw powinniśmy skupić się na tych najbiedniejszych z biednych, myśląc o inwestycjach w wodę. To oni muszą stać się naszym priorytetem, żeby można było iść dalej do przodu.
Podstawowe systemy, którymi mogą zarządzać same społeczności, stanowiły mniej, niż 20 procent funduszy ofiarodawców przeznaczonych w roku 2010 na wodę i urządzenia sanitarne, To niepokojąca statystyka, ponieważ sprawia to, że wielu z 783 milionów ludzi pozostanie jednak bez czystej wody. Z pewnością nie usłyszymy, jak ci ludzie cieszą się z osiągnięcia Milenijnego Celu Rozwoju, ponieważ ich podstawowe potrzeby są wciąż niezaspokojone.
Ale to, co martwi jeszcze bardziej, to wciąż rysująca się porażka dla osiągnięcia drugiej połowy tego samego Celu Milenijnego, czyli ograniczenie o połowę liczby ludzi, którzy nie mają dostępu do podstawowych sanitariatów.
Szokująca liczba 2,5 miliarda ludzi wciąż mieszka w miejscach, gdzie nie ma możliwości skorzystania z żadnej toalety, a dostęp do podstawowych urządzeń sanitarnych jest jednym z najbardziej opóźnionych celów zarysowanych w planach milenijnych, szczególnie w Afryce podsaharyjskiej. Jeśli zmiany będą wprowadzane w tym tempie co teraz, będzie musiało minąć ponad 250 lat, aby mieszkańcy tego regionu mieli dostęp zarówno do wody, jak i do urządzeń sanitarnych.
Nie jesteśmy w stanie chyba wyobrazić sobie nawet tego, jak bardzo ludzkie życie może się zmienić przez dostęp do czystej wody i odpowiednie warunki sanitarne. Wie to jednak dobrze Yacouba Doumbia, uczeń ze szkoły na Mali.
- Często chorowałem, szczególnie bolał mnie brzuch i głowa. Nowa toaleta bardzo ułatwiła nasze życie, ponieważ jak musimy iść do latryny, to możemy to zrobić. Jest tam woda i mydło, żeby później umyć ręce. Korzystamy z wody zarówno z odwiertu wiertniczego, jak i ze studni – mówi Yacouba.
- Wodę do picia bierzemy z odwiertu, a ubrania pierzemy w wodzie ze studni. Widać sporą różnicę. Dla mnie woda z odwiertu jest dużo smaczniejsza. Zwykle chorowałem, kiedy piłem wodę ze studni. Często bolał mnie brzuch – mówi dziecko.
Pozostaje więc pytanie, jak dostarczyć te podstawowe rzeczy wszystkim ludziom na naszej planecie. Jak powielić sukces w przypadku Yacouby i jego społeczności, skoro na pomoc czekają wciąż miliardy ludzi?
To jest wyzwanie, przed którym stoi teraz partnerstwo "Sanitation and Water for All", spotykając się raz na dwa lata w kwietniu. Ta grupa ministrów oraz oficjeli z różnych państw i organizacji zaangażowana jest w starania zmierzające do udostępnienia wszystkim zarówno czystej wody pitnej, jak i stworzenia im bezpiecznych warunków sanitarnych. Musimy wesprzeć ich dążenia i ambicje, zarówno wolą polityczną, jak i inwestycjami niezbędnymi, by zapewnić te podstawowe usługi każdej osobie na naszej planecie.
Mamy możliwość zapewnić wodę i sanitariaty wszystkim potrzebującym w ciągu jednego pokolenia. Wejdźmy więc na ścieżkę prowadzącą do osiągnięcia tego kluczowego celu.
Autorka tego artykułu, Barbara Frost, jest szefem organizacji WaterAid od września 2005 roku.
>>>>
Tak woda jest zyciodajna . Daje zycie . I nie jakakolwiek . Od picia brudnej wody mozna umrzec w mękach !!! A nawet jak czlowiek przezyje to tak jakby przeszedl smierc i na nowo ozyl . Zatrucie organizmu to nie katar to agonia ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 23:51, 22 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Banki żywności alarmują - marnując jedzenie niszczymy środowisko
Wyrzucona żywność to zmarnowane hektolitry wody i energii zużytej do jej produkcji, transportu, przechowywania i przygotowania - podkreśla Federacja Polskich Banków Żywności, która w środę zainaugurowała kampanię informacyjną "Nie marnuj jedzenia. Myśl ekologicznie".
Ma ona uświadomić, jak znaczne skutki dla środowiska ma marnowanie jedzenia i pokazać sposoby przeciwdziałania temu. Jak wynika z danych Federacji Polskich Banków Żywności, jedna trzecia pełnowartościowego jedzenia trafia na śmietnik, w Polsce - według danych Eurostatu - jest to rocznie 9 mln ton żywności.
Organizatorzy kampanii podkreślają, że marnowanie żywności to poważny problem ekologiczny - nawet wyrzucona kanapka przyczynia się do degradacji środowiska. Wyrzucona kanapka z serem to aż 90 litrów zmarnowanej wody, kilogram ziemniaków to 300 litrów. Żeby wyprodukować kilogram wołowiny potrzeba 5-10 tys. litrów wody. Tylko z powodu zmarnowanej żywności Europejczycy doprowadzili w ubiegłym roku do niepotrzebnej emisji 170 mln ton dwutlenku węgla, czyli tyle, ile emituje rocznie cała Holandia lub Wenezuela.
Aby ograniczyć marnowanie jedzenia, a tym samym wody, energii i coraz cenniejszych surowców naturalnych, organizatorzy radzą trzymać się kilku zasad, które nazwali 4P, czyli planuj, przetwarzaj, podziel się, posegreguj. Chodzi o planowanie - tygodniowego menu, zakupów; przetwarzanie - robienie przetworów, wykorzystywanie żywności do końca, przedłużanie terminu spożycia przez prawidłowe przechowywanie produktów, podzielenie się nadmiarem żywności z sąsiadem, przyjaciółmi, potrzebującymi oraz posegregowanie - oddzielanie bioodpadów od innych śmieci.
Więcej informacji jak można ograniczyć marnowanie żywności z korzyścią dla środowiska można znaleźć na stronach [link widoczny dla zalogowanych] i [link widoczny dla zalogowanych]
Kampania potrwa do końca kwietnia. Sfinansowano ją ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
W ramach kampanii zaplanowano reklamy na nośnikach zewnętrznych w 15 miastach Polski, emisję spotu telewizyjnego, reklamę prasową i filmy edukacyjne. Federacja Polskich Banków Żywności jest organizacją pożytku publicznego, której misją jest przeciwdziałanie marnowaniu żywności oraz zmniejszanie obszarów niedożywienia w Polsce. Federacja zrzesza 28 Banków Żywności działających na terenie całego kraju. Banki Żywności udzielają bezpłatnej pomocy żywnościowej ponad 3,5 tys. organizacji i instytucji, zapośrednictwem których trafia ona do miliona osób najbardziej potrzebujących. W 2011 r. Banki Żywności przekazały łącznie ponad 68 tys. ton artykułów spożywczych.
>>>>
Ano wlasnie . Zachod niszczy zywnosc . Glod niszczy Afryke ...
Zamiast kupowac tyle zywnosci po prostu dajmy pieniadze na Afryke to za pieniedzmi pojedzie zywnosc . Bo przypominam ze dawanie zywnosci bezposrednio nie ma sensu ani ekonomicznego ani praktycznego . Po prostu sie zepsuje . Trzeab lepiej planowac odzywianie i zaoszczedzone pieniadze dac na Afryke . Nie mowiac juz ze jest Wielki Post i nie chodzi juz o nie marnowanie ale o rezygnacje z pewnej ilosci spozycia aby dac biednym ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:10, 24 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Kenia: terroryści powiązani z Al-Kaidą rekrutują dzieci do walki z niewiernymi
Terroryści rekrutują do walki dzieci - Terroryści z grupy terrorystycznej powiązanej z Al-Kaidą - Al Shabaab otwarcie nawołują do walki. Ich kaznodzieje rekrutują, z dużym powodzeniem, wśród najmłodszych. Do ich szeregów do walki z niewiernymi coraz częściej dołączają dzieci.
Ludzie w Nairobi twierdzą, że bardzo wielu młodych mężczyzn, a nawet dzieci zostało zwerbowanych do powiązanej z Al-Kaidą grupy terrorystycznej Al Shabaab. W jednym z opanowanych przez radykalnych mnichów meczecie, kazania jawnie nawołują do walki. Na koszulce młodego chłopca uczestniczącego w tym zebraniu napis głosi: "Jihaad to nasza religia".
>>>>
No tak to ptych bestiach spodziewamy sie tylko takich rzeczy ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|