Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Dlaczego w Afryce jest nędza i głód ?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 14, 15, 16  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:30, 18 Lut 2012    Temat postu:

Gabon: Plaga rytualnych mordów. Wyrywają organy dzieciom

W Gabonie mnoży się plaga mordów rytualnych. Praktycznie co tydzień policja znajduje kolejne zmasakrowane ciała. Problem jest na tyle poważny, że zajęli się nim również tamtejsi biskupi na ostatniej sesji episkopatu.

Ofiary to przede wszystkim porwane dzieci, którym wyrywa się różne organy i składa w ofierze bóstwom w celu uproszenia konkretnej łaski. Biskupi domagają się stanowczej interwencji państwa, by położyć kres tym praktykom i surowo ukarać winnych. Już wcześniej ogłosili oni specjalny dzień modlitwy w tej intencji. Przypadł on 28 grudnia we wspomnienie świętych Młodzianków męczenników.

>>>>>

Widzimy ze diabel trzyma sie ich mocno i nie manjamniejszej ochoty uwolnic od siebie ! Musi byc wyrzucony sila . Stad egzorcyzmy . I widzimy jak wazne sa misje aby ich ratowac z niewoli demonow ! To nie zarty ani sensacje to relane tragedie !

- Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli ?
- To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty i we krwi Baranka je wybielili .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:24, 20 Lut 2012    Temat postu:

Nigeria: co najmniej 30 ofiar w ataku islamistów

Co naj­mniej 30 osób zgi­nę­ło w po­nie­dzia­łek w ataku na tar­go­wi­sko w Ma­idu­gu­ri w pół­noc­no-wschod­niej Ni­ge­rii - po­in­for­mo­wa­ły źró­dła szpi­tal­ne. Ataku naj­praw­do­po­dob­niej do­ko­na­li is­la­mi­ści z or­ga­ni­za­cji Boko Haram.

- Ok. go­dzi­ny 13.30 uzbro­je­ni męż­czyź­ni, praw­do­po­dob­nie człon­ko­wie ugru­po­wa­nia Boko Haram, za­czę­li strze­lać do cy­wi­lów na targu Baga - po­wie­dział agen­cji AFP przed­sta­wi­ciel sił bez­pie­czeń­stwa. - Strze­la­li, żeby zabić. Na­stęp­nie do­szło do kilku eks­plo­zji - dodał.

Ni­ge­ryj­ska sekta Boko Haram, która prze­pro­wa­dzi­ła w stycz­niu kil­ka­dzie­siąt za­ma­chów, staje się filią Al-Ka­idy z aspi­ra­cja­mi do prze­pro­wa­dza­nia mię­dzy­na­ro­do­wych ata­ków. Boko Haram, któ­rej nazwę tłu­ma­czy się jako "za­chod­nia edu­ka­cja to świę­to­kradz­two", ucie­ka­jąc się do mor­dów i za­ma­chów pro­wa­dzi kam­pa­nię na rzecz wpro­wa­dze­nia sza­ria­tu we wszyst­kich 36 sta­nach Ni­ge­rii; wal­czy też z tam­tej­szy­mi chrze­ści­ja­na­mi i ata­ku­je przed­sta­wi­cie­li wła­dzy oraz sił po­rząd­ko­wych.

>>>>

Kolejne bestialskie zbrodnie ...

- Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli ?
- To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty i we krwi Baranka je wybielili .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:48, 21 Lut 2012    Temat postu:

Dziewczyny sprzedawane za dwa dolary
Wstrząsające dane ws. handlu ludźmi. Niewolnica za 2 dolary

Mozambik - niektórzy nazywają go krajem krewetek i prostytutek. Krewetkami handluje się w dzień, a w nocy na sprzedaż idą dziewczyny. Niektóre z nich są sprzedawane przez własne rodziny. Według raportu organizacji walczącej z handlem ludźmi, dziewczyny sprzedawane były na rynku wewnętrznym za dwa dolary - informuje CNN. Niektóre z nich miały zaledwie 12 lat.

W ra­por­cie Sta­nów Zjed­no­czo­nych z po­cząt­ku ubie­głe­go roku po­da­no, że po­li­cja wy­kry­ła siat­kę han­dlu­ją­cą ludź­mi, która dzia­ła­ła od Mo­zam­bi­ku po Re­pu­bli­kę Po­łu­dnio­wej Afry­ki. Mie­sięcz­nie sprze­da­wa­li około 40 dziew­czyn i ko­biet. W tym samym ra­por­cie po­da­no, że dziew­czy­ny były sprze­da­wa­ne za 1000 do­la­rów. Jed­nak ku­pie­nie dziew­czy­ny na rynku we­wnętrz­nym może kosz­to­wać nawet za­le­d­wie 2 do­la­ry.

>>>>

Niewiarygodny koszmar !!! To niszczy Afryke moralnie Nie ma wiekszych szkod !

- Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli ?
- To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty i we krwi Baranka je wybielili .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:46, 22 Lut 2012    Temat postu:

Kraj spustoszony przez suszę. Coraz trudniej o żywność

Ubie­gło­rocz­ne zbio­ry w Ni­grze były ka­ta­stro­fal­ne, nie udało się ze­brać pra­wie nic. Susza i nie­po­ko­je spo­łecz­ne po­wo­du­ją, że coraz trud­niej jest o żyw­ność. Or­ga­ni­za­cja Mercy Corps twier­dzi, że pięć i pół mi­lio­na ludzi jest do­tknię­tych jej bra­kiem. A kry­zys na­ra­sta, bo za­pa­sy mogą się cał­ko­wi­cie skoń­czyć w ciągu mie­sią­ca.

Eks­per­ci ds. po­mo­cy twier­dzą, że kry­zys na­ra­sta. Susza i nie­po­ko­je spo­łecz­ne po­wo­du­ją, że w nie­któ­rych re­gio­nach Afry­ki jest coraz trud­niej o je­dze­nie. Szcze­gól­nie trud­na sy­tu­acja pa­nu­je w Ni­grze. Or­ga­ni­za­cja Mercy Corps twier­dzi, że pięć i pół mi­lio­na ludzi, czyli ponad jedna trze­cia po­pu­la­cji cier­pi z po­wo­du nie­do­bo­ru żyw­no­ści.

>>>>>

Kolejny zagrozony kraj ktoremu trzeba pomoc i taka wlasnie pomoc jest potrzebna a nie stale dotowanie niszczace kraj . Pomoc w naglych wypadkach gdy zagrozone sa miliony ...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:35, 22 Lut 2012    Temat postu:

Nigeria: 40 ofiar gorączki krwotocznej

Wy­buch za­kaź­nej go­rącz­ki krwo­tocz­nej w Ni­ge­rii przy­niósł w ciągu ostat­nich sze­ściu ty­go­dni 40 ofiar śmier­tel­nych, a za­ra­żo­nych jest kil­ka­dzie­siąt osób - podał w środę przed­sta­wi­ciel ni­ge­ryj­skie­go re­sor­tu zdro­wia.

Wy­buch wi­ru­so­wej go­rącz­ki Lassa, na­zwa­nej tak od ni­ge­ryj­skie­go mia­sta i po raz pierw­szy opi­sa­nej w 1969 roku, za­re­je­stro­wa­no w 12 z 36 sta­nów Ni­ge­rii - po­wie­dział przed­sta­wi­ciel mi­ni­ster­stwa zdro­wia Henry Akpan. Ze zgło­szo­nych wszyst­kich 397 przy­pad­ków po­twier­dzo­no 87 - dodał. We­dług Świa­to­wej Or­ga­ni­za­cji Zdro­wia (WHO) co roku w Afry­ce Za­chod­niej wi­ru­sem go­rącz­ki Lassa za­ra­ża się mniej wię­cej 500 tys. ludzi, z któ­rych umie­ra około jed­nej set­nej.

Wirus, po­cho­dze­nia od­zwie­rzę­ce­go, roz­prze­strze­nia się na ludzi przez gry­zo­nie, zwłasz­cza pe­wien ga­tu­nek szczu­ra (Pra­omy na­ta­len­sis), który na­le­ży do przy­sma­ków na nie­któ­rych te­re­nach Afry­ki rów­ni­ko­wej.

Mię­dzy ludź­mi do za­ka­że­nia może dojść przez kon­takt z pły­na­mi ustro­jo­wy­mi osoby cho­rej lub w sa­ni­ta­ria­tach. Pierw­sze ob­ja­wy kli­nicz­ne to go­rącz­ka, wy­mio­ty, bóle brzu­cha. W sta­dium po­cząt­ko­wym trud­no jest po­sta­wić dia­gno­zę, po­nie­waż ob­ja­wy są po­dob­ne do wy­stę­pu­ją­cych przy in­nych wi­ru­so­wych go­rącz­kach krwo­tocz­nych (Ebola, Mar­burg) lub in­nych cho­ro­bach, ta­kich jak ma­la­ria lub czer­won­ka.

>>>>

I znow epidemia pokazujaca jak slaba maja infrastrukture spoleczna ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:38, 23 Lut 2012    Temat postu:

Siły somalijskie i etiopskie przejęły kontrolę nad miastem Baydhabo

Siły so­ma­lij­skie i wspie­ra­ją­cy je żoł­nie­rze etiop­scy prze­ję­li w środę kon­tro­lę nad mia­stem Bay­dha­bo (Ba­idoa) w po­łu­dnio­wej So­ma­lii, bę­dą­ce­go do­tych­czas w rę­kach ra­dy­kal­ne­go ugru­po­wa­nia is­lam­skie­go Al-Sze­bab - po­in­for­mo­wa­ły so­ma­lij­skie wła­dze i miesz­kań­cy.

Czoł­gi i żoł­nie­rze pie­cho­ty wkro­czy­li do mia­sta po wy­mia­nie ognia z bo­jow­ni­ka­mi Al-Sze­bab - po­in­for­mo­wał jeden z miesz­kań­ców, na któ­re­go po­wo­łu­je się agen­cja As­so­cia­ted Press. We­dług niego sze­ba­bo­wie wy­co­fa­li się do dżun­gli oka­la­ją­cej mia­sto, około 250 km na pół­noc­ny za­chód od sto­li­cy kraju, Mo­ga­di­szu. Walki usta­ły, lecz wciąż sły­chać wy­strza­ły - twier­dzi in­for­ma­tor AP.

Z kolei we­dług przed­sta­wi­cie­la sił so­ma­lij­skich, na któ­re­go po­wo­łu­je się agen­cja AFP, "kon­tro­lę nad mia­stem prze­ję­to bez żad­ne­go strza­łu". Dodał, że "re­be­lian­ci ucie­kli z mia­sta, zanim jesz­cze armia do niego do­tar­ła".

Na swo­jej stro­nie in­ter­ne­to­wej ugru­po­wa­nie Al-Sze­bab po­twier­dzi­ło, że jego bo­jow­ni­cy wy­co­fa­li się z po­wo­dów tak­tycz­nych i mia­sto zo­sta­ło prze­ję­te przez siły rzą­do­we. Bay­dha­bo jest głów­ną bazą ruchu Al-Sze­bab, który na po­cząt­ku lu­te­go przy­łą­czył się do Al-Ka­idy.

Na po­cząt­ku ty­go­dnia so­ma­lij­scy i etiop­scy żoł­nie­rze prze­ję­li dwa inne mia­sta, to­ru­jąc sobie drogę do ob­lę­że­nia Bay­dha­bo.

Ruch Al-Sze­bab (Ruch Mło­dych Bo­jow­ni­ków Świę­tej Wojny) to fun­da­men­ta­li­stycz­na, ra­dy­kal­na or­ga­ni­za­cja re­be­lianc­ka, która kon­tro­lu­je znacz­ne ob­sza­ry So­ma­lii i wal­czy o oba­le­nie tam­tej­sze­go rządu przej­ścio­we­go, na któ­re­go czele stoi Szejk Sza­rif Szejk Ahmed. Dzia­łal­no­ści Al-Sze­bab sprzy­ja­ją anar­chia i prze­moc, pa­nu­ją­ce w So­ma­lii od oba­le­nia pre­zy­den­ta Mo­ha­me­da Siada Barre'a w 1991 roku. Kraj kon­tro­lu­ją roz­ma­ite mi­li­cje is­lam­skie, ple­mien­ni wa­taż­ko­wie i grupy ban­dyc­kie.

>>>>

No i brawo to wspanialy sukces . Skoro jedynym ich jezykiem jest sila to trzeba tak do nich przemowic !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:39, 23 Lut 2012    Temat postu:

Koszmar Polki - bił ją i poniżał, traktował jak niewolnicę

Chenjerai Hunzvi - brutalniejszy od najkrwawszych afrykańskich dyktatorów na Czarnym Lądzie uchodzi za synonim zła. Polityk, który przybrał przydomek "Hitler" i przyczynił się do długotrwałego upadku swojego kraju, studiował w Warszawie i ożenił się z Polką. A potem czynił już tylko zło.

Pochodził jednak z Zimbabwe, byłej brytyjskiej kolonii na południu Afryki. Jego życie to przenikające się sprzeczności. Był doktorem, ale nie leczył ludzi. Nigdy nie widział wojny, ale nazywał siebie weteranem i partyzantem. Marzył o rewolucji, ale nie w stylu Che Guevary, a raczej terrorystów. Z zaciekłego krytyka prezydenta Mugabe przerodził się w krwawego pogromcę jego opozycji. Miał żonę z Polski, ale białych farmerów wypędzał z Zimbabwe z niespotykaną brutalnością.

Człowiek paradoksów? Hipokryta, który zapomniał o przysiędze Hipokratesa wbijanej mu do głowy przez wykładowców podczas studiów medycznych w Warszawie? Jedenaście lat po jego śmierci w Zimbabwe wciąż uważają go za współwinnego (obok Mugabe) upadku dawnego spichlerza Afryki.

Doktor bez stetoskopu

Klinika w Budiriro, na obrzeżach stołecznego Harare stała się sławna na cały świat za sprawą jej właściciela. Doktor Hunzvi przemienił ją w miejsce kaźni. Jego podwładni dręczyli tam ofiary: w raportach międzynarodowych organizacji nie brakuje opisów ofiar (zazwyczaj członków rodzącego się ruchu MDC, zimbabweńskiej wersji "Solidarności"), bitych kijami czy kablami.

- Jeden z żołnierzy w przypływie złości urwał nogę od stolika i zaczął mnie okładać - relacjonował jeden z więzionych przez Hunzviego opozycjonistów. W jednym z raportów Amnesty International klinika brutalnego doktora zostaje określona mianem sali tortur. Prezydent Mugabe, wówczas jeszcze zachowujący pozory współpracy z państwami Zachodu, bagatelizuje incydent.

Gdy jeden z opozycjonistów zostaje pobity na śmierć donosi o tym gazeta "Daily News". Następnego dnia redaktor naczelny otrzymuje list z pogróżkami, kilka dni później w redakcji wybucha bomba. Chenjerai Hunzvi jest wówczas bardzo silny: może wywołać rewolucję w kraju, trzyma w szachu prezydenta.

- Jestem największym terrorystą w tym kraju. Wszystkie rewolucje wymagają przemocy - bezczelnie opowiada wówczas w wywiadach. Samego siebie porównuje do Napoleona Bonaparte, Che Guevary i... Jezusa Chrystusa. Według niego wszyscy oni byli boskimi posłańcami, którzy ratowali świat.

Hunzvi skupił się jednak na jego psuciu. W jego biografii dużo jest nieścisłości. Wiadomo natomiast, że ślady Hunzviego prowadzą do Rumunii i... Polski. W latach 70. studiował w Bukareszcie, nauczył się perfekcyjnie języka francuskiego, władał też rumuńskim. Potem studiował medycynę w Warszawie. Nad Wisłą poznał Wiesławę, która została jego żoną i matką dwóch synów. W Zimbabwe zamieszkali dopiero w 1990 roku.

Po latach spędzonych na emigracji nazywał siebie bojownikiem o wolność Zimbabwe. Podczas wojny o niepodległość kraju przebywał jednak w Polsce, chociaż udało mu się wyjechać do Londynu, gdzie brał udział w rozmowach na temat Lancaster House Agreement, dokumentu ustalającego status prawny nowego państwa i zawieszenie broni.

Żołnierz bez karabinu

Chenjerai Hunzvi urodził się w małej wiosce Chiminya, na północno-wschodniej rubieżach Zimbabwe. Jego imię w języku Szona oznacza po prostu "Uważaj". W jego oficjalnej biografii można przeczytać, że był najmłodszym więźniem politycznym w Rodezji (dawna nazwa Zimbabwe), rządzonej przez biały rząd Iana Smitha. Miał przebywać w więzieniach w Gonakudzingwa oraz Wha Wha.

Hunzvi stworzył jednak mit bojownika. Przybrał przydomek "Hitler". - To był wielki przywódca - tłumaczył w jednym z wywiadów. Nie był osamotniony, bo taki to był czas w Rodezji: wojskowi celebryci garściami czerpali z historii: jeden z dowódców nazwał się nawet Stalinem Mau Mau.

- Podczas wojny mąż nawet nie podniósł karabinu, bo studiował w Polsce - mówiła jego żona w wywiadzie dla brytyjskiej gazety. Ich rozstanie było dramatyczne. Polka uciekła od niego na początku lat 90. razem z dziećmi. Zamieszkała w Warszawie, a potem napisała pod pseudonimem książkę "Biała niewolnica", fikcyjną powieść opartą na jej doświadczeniach. Trudno porównywać czarnoskórego bohatera książki, pracownika korpusu dyplomatycznego z Hunzvim. Scenariusz jest jednak łudząco podobny. Zresztą nawet w wywiadach Polka nie ukrywała, że późniejszy polityk był wyjątkowo brutalny, czerpał przyjemność z bicia jej i traktował jak niewolnicę.

Tam gdzie był Hunzvi lała się krew. Peter Godwin, pisarz i dziennikarz, potomek białych osadników z Zimbabwe, pisze w książce "Gdzie krokodyl zjada słońce", że doktor czerpał wręcz masochistyczną przyjemność z procesu degradacji. Gdy Zimbabwe upadało, Hunzvi i jego ludzie obnosili się z nielegalnie zdobytym bogactwem.

Ale do tego jeszcze dojdziemy. Jego polityczno-wojskowa kariera zaczęła się niepozornie. Hunzvi wrócił do kraju w 1990 roku i rozpoczął pracę w jednym ze szpitali w Harare. Zimbabwe lat 90. to kraj z łatką "spichlerza Afryki". Szybki rozwój gospodarczy w latach 80., wysoki poziom edukacji, ogólne bogactwo stawiało państwo w pozycji jednego z najbardziej rozwiniętych krajów Afryki.

Barbarzyńca bez litości

Nieudany eksperyment socjalistyczny Roberta Mugabe doprowadził do spowolnienia gospodarczego, ale prawdziwy kryzys miał się dopiero zaczął wraz z pojawieniem się na scenie doktora Hitlera. W połowie lat 90. Hunzvi założył klinikę, a głównym jego dochodem stało się wystawianie zaświadczeń o niepełnosprawności dla weteranów wojennych. Przyznawał je sam sobie, członkom rodziny i nawet 20-letnim chłopcom, którzy - jak napisał jeden z publicystów - "wojnę spędzili przytuleni do pluszowych misi". Korupcja, rzecz wręcz powszechna w Zimbabwe, przerodziła się w smutny absurd: w niektórych zaświadczeniach doktor wskazywał nawet na... 117% uszczerbku na zdrowiu. - Nagle okazało się, że w kraju mamy kilka tysięcy Zombi - żartował przed trzema laty dziennikarz opozycyjnego radia z Zimbabwe, nadającego z Londynu.

Koledzy-weterani szybko uczynili Hitlera swoim przywódcą. W 1997 roku doktor został prezesem Narodowego Związku Weteranów Wojny o Wyzwolenie Zimbabwe - organizacji działającej zupełnie legalnie, ale z wykorzystaniem nielegalnych sposobów. I przede wszystkim zaciekłym krytykiem dyktatora.

Za Hunzvim stało 50 tys. byłych partyzantów: bezwzględnych żołnierzy, których wychowały busz i wojna. Początkowo prezydent Mugabe zlekceważył nową siłę na scenie politycznej i zapowiedział, że nie będzie negocjował z "terrorystami". Barbarzyńcy - powtarzano twardo w kancelarii prezydenta, nim okazało się, że weteranów popierają ich wysoko postawieni koledzy z armii, którzy też walczyli o niepodległość kraju.

Mugabe musiał kalkulować: wojna domowa zakończona jego obaleniem lub pójście na ustępstwa. Wystarczył jeden słynny na całą Afrykę protest, podczas którego partyzanci zniszczyli ministerialne samochody oraz siedzibę rządu. Znany w świecie z twardej ręki prezydent stanął pod ścianą i rozpoczął rozmowy z weteranami.

Aby spełnić żądania Hunzviego rząd podniósł podatek obrotowy z 15% na 17,5%, wzrosły opłaty za elektryczność, w górę poszybowały ceny za paliwo. Gdy we wrześniu 1997 roku, Mugabe ogłosił pakiet odszkodowań dla weteranów wojennych w postaci ryczałtu 50 tys. dolarów zimbabweńskich (4000 USD) oraz renty w wysokości 2 tys. dolarów miesięcznie (150 USD). Budżet państwa miało to kosztować cztery biliony dolarów zimbabweńskich!


Hunzvi był jednak przebiegły: razem z innymi liderami weteranów założył firmę Zexcom (Zimbabwe Ex-Combatants Company), której działalność opierała się na inwestowaniu pieniędzy kombatantów. Po latach okazało się, że Hunzvi zdefraudował ok. 45 mln dolarów! - To oszust, nie żaden bohater - opowiadał jeden z weteranów w anonimowym wywiadzie dla wolnej gazety w Zimbabwe, drukowanej w sąsiedniej Republice Południowej Afryki.

Chrystus bez łaski

Wkrótce potem został oskarżony o malwersacje, aresztowany na trzy miesiące, ale władza nadal przymykała oko na jego co raz bardziej krwawą działalność. Był za silny, zbyt bezwzględny i szalony. Gdy Hunzvi trafił przed sąd, zdawał sobie sprawę, że otacza go parasol ochronny Mugabe, bo weterani stali się militarnym skrzydłem rządzącej partii Zanu PF. - Jezus Chrystus nigdy nie chciał być władcą, ale inni chcieli go zabić, bo zazdrościli mu sukcesów - mówił Hunzvi rozbrajająco. Wkrótce miał powrócić na pierwszy plan z nową misją: trzecią Chimurengą (w języku szona - rewolucja), czyli reformą rolną. Weterani, którzy część odszkodowań przeznaczyli na zakup sprzętu rolniczego potrzebowali ziemi.

Głównym założeniem było wyparcie z terenów Zimbabwe białych farmerów. Łatwiej było ogołocić ich farmy, ukraść sprzęt, niż wydawać pieniądze na niepewne inwestycje. W dwa miesiące od rozpoczęcia wysiedleń białych rolników zajęto siłą ponad 800 farm. Weterani brali przykład z lidera - byli brutalni i bezwzględni.

Pracownicy organizacji pozarządowych bili na alarm. "Ludzie Hunzviego są brutalni, nie ma dla nich żadnych granic. Katują ludzi, a tych, których oszczędzają traktują jak niewolników. Rasistowska kampania zbiera już pierwsze żniwa - w ciągu trzech tygodni zanotowano już trzy ofiary śmiertelne. Trzech farmerów zostało zakatowanych" - pisano w jednym z raportów. Lała się krew, a wraz z nią upadało rolnictwa, główna gałąź zimbabweńskiej gospodarki.

Brytyjskie i amerykańskie media donosiły o kampanii terroru. A Hunzvi, znany z ognistej retoryki, wrócił na pierwszy plan. - Będziemy kontynuować ataki na farmy. W naszym kraju nie powinien zostać żaden człowiek z brytyjskim paszportem. Każdy, kto będzie sprzeciwiał się tej polityce skończy sześć stóp pod ziemią - przekonywał.

Wymarzona - w kręgach Mugabe - rewolucja rozpoczęła się na dobre, ale jej skutki były opłakane. Produkcja rolna spadła w ciągu trzech lat o 67%, załamał się eksport pszenicy i tytoniu, Zimbabwe stanęło na krawędzi. Ostateczny upadek miał się dokonać kilka lat później, już po śmierci doktora Hitlera, gdy media donosiły o hiperinflacji Zimbabwe.

Hunzvi - wówczas już parlamentarzysta - stał się silnym graczem na politycznej scenie. Kampania przeciwko białym farmerom, fala antybrytyjskości stała się sposobem prezydenta Mugabego na utrzymanie sterów państwa. Dyktator powtarzał jednak głównie poglądy doktora Hitlera, jakby zdawał sobie sprawę, że Hunzvi dojrzał do rewolucji i gotów jest go obalić.

Śmierć lekarza i "pierwszego terrorysty Zimbabwe" (oficjalnie zmarł w szpitalu w czerwcu 2001 roku z powodu problemów z sercem, nieoficjalnie mówiło się o AIDS) tak naprawdę pozwoliła na umocnienie władzy przez Mugabego. Prezydent pozostał przy retoryce Hunzviego, co skończyło się tragicznie dla Zimbabwe, dziś notowanego w czołówce państw upadłych.

Doktora Hitlera pochowano w National Heroes Acre, cmentarzu oddalonym siedem kilometrów od stołecznego Harare, poświęconym narodowym bohaterom. Nie pomogły sprzeciwy opozycji, która w oświadczeniu wystosowanym po śmierci lekarza określiła go mianem "uzależnionego od przemocy chuligana".

Podobno Hunzvi chciał, by na jego nagrobku widniał przydomek Hitler. - Nie ma nic złego w tym pseudonimie. To przydomek równie zwyczajny, jak imię John w Ameryce - przekonywał w jednym z ostatnich wywiadów. Dla Zimbabweńczyków pozostał więc afrykańskim Hitlerem - uosobieniem zła i degradacji. To przez niego dziś 46% populacji kraju musi żyć za dolara dziennie.

Szymon Opryszek

>>>>

To sa opetania w tych krajach . I diabel bynajmniej nie cieszy sie . W krajach dzikich diabel sie demaskuje . Widac z daleka ze to opetanie . Diabel lubi zachodnich Obama UE . Biale rekawiczki kultura ,,higiena'' . Mordowanie dzieci i starcow w ,,klinikach'' a nie jak w Afryce toporem...
W Afryce zniwo diabla jest niewielkie ! Bóg bierze tych umeczonych do nieba !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:06, 24 Lut 2012    Temat postu:

,Jay Rayner / The Guardian
Głód w krainie urodzaju

Wśród rwan­dyj­skich dzie­ci pa­nu­je plaga nie­do­ży­wie­nia – a źle od­ży­wio­ne dzie­ci mają niż­szą od­por­ność, za­trzy­mu­ją się w roz­wo­ju, cho­ru­ją, umie­ra­ją. Pa­ra­doks po­le­ga na tym, że Rwan­da to kraj o wy­jąt­ko­wo uro­dzaj­nych gle­bach i wy­so­kich plo­nach, któ­re­go go­spo­dar­ka opie­ra się na rol­nic­twie.

Ma na imię Ma­se­ze­no i 12 lat, choć wy­glą­da na sie­dem, w naj­lep­szym razie osiem. Sie­dzi sa­mot­nie na łóżku w nie­bie­skiej szpi­tal­nej ko­szu­li, z ko­la­na­mi przy­ci­śnię­ty­mi do pier­si, wiel­kie oczy ob­ser­wu­ją salę. Ma nie­wie­le wło­sów. Je­ste­śmy w nowym szpi­ta­lu w re­gio­nie Bu­ta­ro w pół­noc­nej Rwan­dzie. To tu pierw­szy raz widzę, jak wy­glą­da nie­do­ży­wie­nie dzie­ci. Przy­naj­mniej dziew­czyn­ka już nie krzy­czy jak kilka dni wcze­śniej, kiedy przy­ję­to ją z po­wo­du scho­rze­nia zna­ne­go tu jako kwa­shior­kor, ob­ja­wia­ją­ce­go się mię­dzy in­ny­mi bo­le­sną opu­chli­zną i wy­wo­ła­ne­go dłu­go­trwa­łym nie­do­bo­rem biał­ka. Nadal jest lekko spuch­nię­ta, ale le­cze­nie po­ma­ga. Inne ob­ja­wy zo­sta­ną z nią do końca życia. Ma­se­ze­no jest przy­naj­mniej o 10 cm niż­sza, niż po­win­na. We­dług per­so­ne­lu me­dycz­ne­go jej ilo­raz in­te­li­gen­cji może być ob­ni­żo­ny nawet o 15 punk­tów. W bez­li­to­snym, po­zba­wio­nym ogró­dek ję­zy­ku nie­do­ży­wie­nia mówi się, że dziew­czyn­ka za­trzy­ma­ła się w roz­wo­ju.

Nie po­win­no tak być, bo w Rwan­dzie pola pę­ka­ją w szwach od żyw­no­ści. Cia­sno upa­ko­wa­ne ta­ra­so­we pola się­ga­ją­ce sa­mych szczy­tów naj­wyż­szych gór pełne są ba­na­now­ców i ma­nio­ku, ku­ku­ry­dzy, fa­so­li i ziem­nia­ków, za­rów­no słod­kich, jak i tych zwa­nych w tej czę­ści świa­ta ir­landz­ki­mi. Na pierw­szy rzut oka Rwan­da wy­glą­da, jakby zro­bio­na była z je­dze­nia.

Jed­nak te bujne plony przy­sła­nia­ją gorz­ką ta­jem­ni­cę. W Rwan­dzie płod­na jest nie tylko zie­mia. To naj­gę­ściej za­lud­nio­ny kraj w Afry­ce, jego 10-mi­lio­no­wa po­pu­la­cja jest w więk­szo­ści młoda (po­ło­wa nie skoń­czy­ła 18 lat). O wiele za dużo z tych dzie­ci nie je tego, co po­win­ny. Przy całej ży­zno­ści pól 44 pro­cent dzie­ci po­zo­sta­je, jak Ma­se­ze­no, chro­nicz­nie nie­do­ży­wio­nych. I za­ha­mo­wa­nych w roz­wo­ju.

W ubie­głym ty­go­dniu fun­da­cja Save the Chil­dren roz­po­czę­ła nowy etap swo­jej kam­pa­nii "Żadne dziec­ko nie rodzi się, by umrzeć". We­zwa­ła bry­tyj­skie­go pre­mie­ra Da­vi­da Ca­me­ro­na do wy­zna­cze­nia daty świa­to­we­go szczy­tu na temat nie­do­ży­wie­nia dzie­ci.

W ostat­nich la­tach zro­bio­no ogrom­ne po­stę­py w dzie­dzi­nie ogra­ni­cza­nia śmier­tel­no­ści dzie­ci. Wiel­ka świa­to­wa akcja na rzecz szcze­pień i in­we­sty­cje w opie­kę zdro­wot­ną pierw­sze­go kon­tak­tu ob­ni­ży­ły śmier­tel­ność dzie­ci do 5 roku życia z 12 mi­lio­nów w roku 1990 do 7,6 mi­lio­na.

Jed­nak chro­nicz­ne nie­do­ży­wie­nie – nie głód, tylko po­twor­ne ubó­stwo diety, która nie do­star­cza dzie­ciom tego, czego po­trze­bu­ją – po­zo­sta­je brud­nym se­kre­tem świa­ta. Na Ziemi żyje dziś koło 170 mi­lio­nów osób za­ha­mo­wa­nych w roz­wo­ju, co ma po­waż­ne kon­se­kwen­cje dla pro­duk­tyw­no­ści i roz­wo­ju ich kra­jów. Jeśli ni­cze­go nie zro­bi­my, w ciągu naj­bliż­szych 15 lat za­trzy­ma się w roz­wo­ju pół mi­liar­da dzie­ci. To ozna­cza stra­co­ne po­ko­le­nie. Co wię­cej, nie­do­ży­wie­nie jest pod­ło­żem 2,6 mi­lio­na dzie­cię­cych śmier­ci rocz­nie – 300 każ­dej go­dzi­ny. Akt zgonu może mówić o za­pa­le­niu płuc albo in­fek­cji ukła­du po­kar­mo­we­go. Tyle że dziec­ko po pro­stu nie miało dość od­por­no­ści, by po­ra­dzić sobie z cho­ro­bą, bo było nie­do­ży­wio­ne.

Po­czy­nio­no po­stę­py w walce z nie­do­ży­wie­niem w Azji. Jed­nak po­ło­wa dzie­ci umie­ra­ją­cych z tego po­wo­du miesz­ka w Afry­ce, mimo że na kon­ty­nen­cie żyje tylko jedna trze­cia nie­do­ży­wio­nych naj­młod­szych świa­ta. Po­łą­cze­nie ro­sną­cych cen żyw­no­ści, po­li­tycz­nej nie­sta­bil­no­ści i braku po­stę­pu tech­no­lo­gicz­ne­go w rol­nic­twie ozna­cza, że trud­no tu o po­pra­wę od­ży­wie­nia dzie­ci.

Od lu­do­bój­stwa w 1994 roku, które po­chło­nę­ło około 800 tys. ofiar, Rwan­da do­kła­da sta­rań, by dbać o swoje dzie­ci. Śmier­tel­ność ma­lu­chów do 5. roku życia zmniej­szy­ła się o po­ło­wę, ze 152 na ty­siąc dzie­sięć lat temu, do 76 (w Wiel­kiej Bry­ta­nii współ­czyn­nik ten wy­no­si 5,3). Jed­nak o wiele trud­niej za­pew­nić dzie­ciom, które prze­ży­ły, pełny roz­wój. W ubie­głym ty­go­dniu po­dró­żo­wa­łem po Rwan­dzie z Save the Chil­dren, żeby prze­ko­nać się o skali pro­ble­mu i jego wpły­wie na ro­dzi­ny.

Tak po­zna­łem 23-let­nią Jo­se­phi­ne i jej dwóch syn­ków. Cze­ka­ła cier­pli­wie w ko­lej­ce z in­ny­mi ko­bie­ta­mi ze swo­jej wio­ski w ośrod­ku zdro­wia w Nta­ru­ka. Jesz­cze rok temu ośro­dek był tylko szopą ze ścia­na­mi z pla­sti­ko­wych płacht i da­chem prze­cie­ka­ją­cym przy każ­dym desz­czu (który w Rwan­dzie zda­rza się czę­sto). Dziś stoją tu nie­wy­so­kie ce­gla­ne bu­dyn­ki z wi­do­kiem na je­zio­ro, w oto­cze­niu czar­nych skał wul­ka­nicz­nych, za­wdzię­cza­nych pię­ciu dy­mią­cym szczy­tom strze­gą­cym oko­li­cy.

Sie­dzi­my na we­ran­dzie, gdzie wo­lon­ta­riusz­ki me­dycz­ne po­ma­ga­ją zwa­żyć synów Jo­se­phi­ne, trzy­let­nie­go i 18-mie­sięcz­ne­go. Star­szy miał ob­ja­wy chro­nicz­ne­go nie­do­ży­wie­nia, ale po­mia­ry po­ka­zu­ją, że te­ra­pia su­ple­men­ta­mi diety – zwłasz­cza wzmoc­nio­ną pastą z orzesz­ków ziem­nych – spra­wi­ła, że za­gro­że­nie mi­nę­ło. Jed­nak młod­szy, In­no­cent, jest nadal po­waż­nie nie­do­ży­wio­ny. Jego rącz­ki są za chude. Waży nie­ca­łe 7 kg – to za mało.

Jo­se­phi­ne mówi, że nie miała po­ję­cia, że coś jest nie tak, do­pó­ki jedna z wo­lon­ta­riu­szek jej o tym nie po­wie­dzia­ła. Czy się zmar­twi­ła? Wzru­sza ra­mio­na­mi. - Nie bar­dzo. Dali mi su­ple­men­ty. - Jest jej trud­no ze­brać wy­star­cza­ją­cą ilość je­dze­nia dla całej ro­dzi­ny; w domu jest wię­cej dzie­ci. - Nie mamy ziemi i tylko ja przy­no­szę je­dze­nie do domu. Pra­cu­ję na po­lach in­nych ludzi.

Rwan­da jest co praw­da ży­znym kra­jem, ale pod­wyż­ki cen na świe­cie (cena ku­ku­ry­dzy się po­dwo­iła) unie­moż­li­wia­ją takim ko­bie­tom jak Jo­se­phi­ne na­kar­mie­nie dzie­ci. - Su­ple­men­ty bar­dzo się przy­da­ją – mówi. Jej chłop­cy mieli szczę­ście. Ich stan zo­stał wcze­śnie za­uwa­żo­ny.

Za­wie­zio­no mnie do ty­po­wej wio­ski nie­opo­dal, gdzie domy mają kle­pi­ska za pod­ło­gę, a go­tu­je się na otwar­tym ogniu, przez co w głów­nej izbie mocno czuć sadzą. Spo­ty­kam tu Le­onie i Im­ma­cu­la­te, obie wdowy, obie matki szóst­ki dzie­ci z ob­ja­wa­mi za­trzy­ma­nia roz­wo­ju. Szcze­gól­nie po­waż­ny jest stan dzie­wię­cio­let­niej córki Im­ma­cu­la­te, Clau­di­ne. Ma kło­po­ty z nauką i jest bar­dzo niska na swój wiek. - Byłam za­sko­czo­na, kiedy mi po­wie­dzie­li – mówi Im­ma­cu­la­te. - Sta­ra­łam się jak naj­le­piej kar­mić dzie­ci. Są­dzi­łam, że to jakaś inna cho­ro­ba.

W ko­lej­nym domu spo­ty­kam Ve­sti­ne, która stra­ci­ła troje nie­mow­ląt z po­wo­du wła­sne­go nie­do­ży­wie­nia i cięż­kiej pracy w polu do sa­me­go końca ciąży. Ona i jej mąż Cla­ver mają ośmio­let­nią córkę i 18-mie­sięcz­ne bliź­nię­ta. Zwłasz­cza córka ma ob­ja­wy nie­do­ży­wie­nia. Kiedy Ve­sti­ne po­ka­zu­je mi, czym musi na­kar­mić ro­dzi­nę, prze­sta­ję się dzi­wić. Robi co może, ale kupka fa­so­li, ziem­nia­ków i ja­kichś zie­lo­nych liści wy­glą­da ża­ło­śnie.

Dr Agnes Bi­na­gwa­ho, cha­ry­zma­tycz­na rwan­dyj­ska mi­ni­ster zdro­wia i pe­dia­tra z wy­kształ­ce­nia, mówi, że pod wie­lo­ma wzglę­da­mi jej kraj jest ofia­rą wła­sne­go suk­ce­su. - Mamy znacz­nie wyż­szą prze­ży­wal­ność dzie­ci, ale w bied­niej­szych, mniej wy­edu­ko­wa­nych ro­dzi­nach lu­dzie go­rzej się znają na pla­no­wa­niu ro­dzi­ny. W efek­cie nie ma dość je­dze­nia dla wszyst­kich tych dzie­ci, które kilka lat temu by po­umie­ra­ły.

Bi­na­gwa­ho mówi, że był też inny pro­blem, wy­jąt­ko­wy dla Rwan­dy. - Nie wia­do­mo dla­cze­go, przez wiele lat mie­li­śmy błęd­ne siat­ki po­mia­rów. Dzie­ci, które we­dług nich były w nor­mie, w rze­czy­wi­sto­ści były nie­do­ży­wio­ne, te nie­do­ży­wio­ne były nie­do­ży­wio­ne w po­waż­nym stop­niu i tak dalej. - Za­uwa­ży­ła to do­pie­ro w roku 2008, po­rów­nu­jąc rwan­dyj­skie siat­ki z eu­ro­pej­ski­mi.

Jed­nak mi­ni­ster jest opty­mist­ką. - Nie mamy do czy­nie­nia z klę­ską głodu. W Rwan­dzie jest dość żyw­no­ści. Po­trze­ba nam edu­ka­cji.

Pro­blem w tym, co się ho­du­je. Ma­niok, ucie­ra­ny na mąkę i go­to­wa­ny na papkę, to tra­dy­cyj­na pod­sta­wa po­ży­wie­nia. Za­peł­nia dzie­ciom brzu­chy, ale pra­wie nie ma war­to­ści od­żyw­czych. - Cho­dzi też o to, jak się trak­tu­je wa­rzy­wa. Na przy­kład lu­dzie go­tu­ją mar­chew tak długo, aż stra­ci całą wi­ta­mi­nę A. - Razem z or­ga­ni­za­cja­mi cha­ry­ta­tyw­ny­mi rząd pro­wa­dzi pro­jek­ty ży­wie­nio­wo-ogrod­ni­cze, edu­ku­jąc rol­nicz­ki, jak naj­le­piej wy­ko­rzy­stać ich zie­mię. Roz­pro­wa­dza się nowe od­mia­ny ro­ślin o więk­szej za­war­to­ści po­szcze­gól­nych wi­ta­min.

Pytam, jak długo we­dług Bi­na­gwa­ho po­trwa, zanim po­ja­wi się zna­czą­cy po­stęp. Znana z bez­kom­pro­mi­so­wo­ści mi­ni­ster uśmie­cha się i mówi: - Daj­cie mi rok. Może to brzmieć jak po­boż­ne ży­cze­nia. Być może jest zbyt am­bit­na. Ale przy­naj­mniej widać wolę dzia­ła­nia, która jest naj­waż­niej­sza. Bez tego przy­szłość ko­lej­nych dzie­ci jak Ma­se­ze­no zo­sta­nie za­trzy­ma­na w roz­wo­ju. Mi­lio­ny in­nych umrą.

>>>>

Kolejny kraj strasznego cierpienia Rwanda !

- Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli ?
- To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty i we krwi Baranka je wybielili .


Fot. Scott Pe­ter­son/Con­tri­bu­tor/Getty Ima­ges/FPM


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Pią 17:06, 24 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:16, 24 Lut 2012    Temat postu:

Cameron apeluje o walkę z terroryzmem i piractwem w Somalii

W in­te­re­sie spo­łecz­no­ści mię­dzy­na­ro­do­wej jest walka z ter­ro­ry­zmem i pi­rac­twem w So­ma­lii - pod­kre­ślał pod­czas mię­dzy­na­ro­do­wej kon­fe­ren­cji na temat przy­szło­ści tego kraju pre­mier Wiel­kiej Bry­ta­nii. USA obie­ca­ły 64 mln do­la­rów po­mo­cy hu­ma­ni­tar­nej dla re­gio­nu.
David Ca­me­ron, fot. Reu­ters

- Przed dwie de­ka­dy w So­ma­lii pa­no­wał głód, roz­lew krwi i naj­więk­sza bieda na ziemi - mówił pre­mier David Ca­me­ron, otwie­ra­jąc kon­fe­ren­cję w Lon­dy­nie. - Pi­ra­ci utrud­nia­ją ruch na głów­nych szla­kach han­dlo­wych i po­ry­wa­ją tu­ry­stów, ra­dy­ka­lizm za­tru­wa młode umy­sły, ro­dząc ter­ro­ryzm, który za­gra­ża bez­pie­czeń­stwu ca­łe­go świa­ta - pod­kre­ślał bry­tyj­ski pre­mier, prze­ma­wia­jąc do zgro­ma­dzo­nych w Lan­ca­ster House przed­sta­wi­cie­li około 50 państw i in­sty­tu­cji, za­an­ga­żo­wa­nych w od­bu­do­wę So­ma­lii, w tym przed­sta­wi­cie­li ONZ, UE, Unii Afry­kań­skiej i Ligi Arab­skiej.

- Jeśli bę­dzie­my na to bez­czyn­nie pa­trzeć, za­pła­ci­my za to cenę - za­zna­czył szef rządu. Zda­niem Ca­me­ro­na dzi­siej­sza kon­fe­ren­cja "to bez­pre­ce­den­so­wa szan­sa na zmia­nę" sy­tu­acji w So­ma­lii, znisz­czo­nej przez 20-let­nią wojnę do­mo­wą.

Se­kre­tarz stanu USA Hil­la­ry Clin­ton ogło­si­ła do­dat­ko­we 64 mi­lio­ny do­la­rów po­mo­cy hu­ma­ni­tar­nej dla Rogu Afry­ki - pisze agen­cja AFP.

Za­ape­lo­wa­ła też o sank­cje dla osób, które będą utrud­niać zmia­ny po­li­tycz­ne w So­ma­lii. - Każda próba blo­ko­wa­nia pro­ce­su po­li­tycz­ne­go i utrzy­my­wa­nia sta­tus quo nie bę­dzie to­le­ro­wa­na - mó­wi­ła Clin­ton. - Bę­dzie­my za­chę­cać spo­łecz­ność mię­dzy­na­ro­do­wą, by wpro­wa­dza­ła do­dat­ko­we sank­cje, takie jak zakaz po­dró­żo­wa­nia i za­mro­że­nie ak­ty­wów, wobec osób za­gra­ża­ją­cych po­ko­jo­wi i bez­pie­czeń­stwu So­ma­lii lub opóź­nia­ją­cych czy unie­moż­li­wia­ją­cych zmia­ny po­li­tycz­ne - tłu­ma­czy­ła sze­fo­wa dy­plo­ma­cji USA.

Clin­ton na­zwa­ła am­bit­nym po­ro­zu­mie­nie so­ma­lij­skich przy­wód­ców z 17 lu­te­go br. Za­kła­da ono, że pod ko­niec sierp­nia par­la­ment i kon­sty­tu­an­ta za­stą­pią obec­ny rząd przej­ścio­wy, kry­ty­ko­wa­ny za brak efek­tyw­no­ści i ko­rup­cję. Man­dat tego rządu wy­ga­sa 20 sierp­nia br.

Se­kre­tarz stanu USA pod­kre­śli­ła, że "spo­łecz­ność mię­dzy­na­ro­do­wa nie bę­dzie to­le­ro­wać prze­dłu­ża­nia man­da­tu rządu przej­ścio­we­go".

Od oba­le­nia pre­zy­den­ta Mo­ha­me­da Siada Barre w 1991 roku So­ma­lia po­zba­wio­na prak­tycz­nie jest władz cen­tral­nych.

Oprócz Clin­ton i Ca­me­ro­na w kon­fe­ren­cji bie­rze udział też m.​in. se­kre­tarz ge­ne­ral­ny ONZ Ban Ki Mun, pre­zy­dent Ni­ge­rii Go­odluck Jo­na­than oraz pre­mier So­ma­lii Ab­di­we­li Mo­ham­med Ali. W roz­mo­wie z BBC wy­ra­ził on na­dzie­ję, że w wy­ni­ku kon­fe­ren­cji po­wsta­nie "plan Mar­shal­la" dla So­ma­lii, dzię­ki któ­re­mu w kraju za­pa­nu­je "pokój i sta­bil­ność".

Wśród oma­wia­nych te­ma­tów jest m.​in. walka z pi­rac­twem w Rogu Afry­ki i ra­dy­kal­nym ugru­po­wa­niem is­lam­skim Al-Sze­bab, zna­nym z dzia­łal­no­ści ter­ro­ry­stycz­nej. Dys­ku­sje do­ty­czą także spo­so­bów prze­pro­wa­dze­nia zmian po­li­tycz­nych w jed­nym z naj­bied­niej­szych kra­jów świa­ta.

Przed kon­fe­ren­cją bry­tyj­ski mi­ni­ster spraw za­gra­nicz­nych Wil­liam Hague oce­nił w roz­mo­wie z BBC, że spo­tka­nie jest "hi­sto­rycz­ną szan­są" na wyj­ście So­ma­lii z kry­zy­su. Ocze­ku­je się, że pod­czas spo­tka­nia zo­sta­ną pod­ję­te de­cy­zje m.​in. w spra­wie fi­nan­so­wa­nia szkol­nic­twa, ochro­ny zdro­wia oraz roz­bu­do­wy sił bez­pie­czeń­stwa, a także udzie­le­nia wspar­cia Misji Unii Afry­kań­skiej w So­ma­lii (Ami­som).

W środę Rada Bez­pie­czeń­stwa ONZ uchwa­li­ła re­zo­lu­cję, w wy­ni­ku któ­rej licz­ba człon­ków misji Ami­som zo­sta­nie zwięk­szo­na o 5 tys. Obec­nie liczy ona ponad 12 tys. woj­sko­wych.

Tym­cza­sem agen­cje in­for­mu­ją, że na jed­nym z głów­nych skrzy­żo­wań w so­ma­lij­skiej sto­li­cy Mo­ga­di­szu po­wie­wa bry­tyj­ska flaga. Wy­wie­szo­no ją także na bu­dyn­kach rzą­do­wych w po­dzię­ce za zor­ga­ni­zo­wa­nie lon­dyń­skiej kon­fe­ren­cji.

Is­la­mi­ści skry­ty­ko­wa­li spo­tka­nie, na­zy­wa­jąc je "ko­lej­ną próbą ko­lo­ni­zo­wa­nia So­ma­lii". W oba­wie przed ewen­tu­al­ny­mi za­ma­cha­mi w Mo­ga­di­szu roz­miesz­czo­no setki po­li­cjan­tów; usta­wio­no też blo­ka­dy dro­go­we.

Ruch Al-Sze­bab (Ruch Mło­dych Bo­jow­ni­ków Świę­tej Wojny) to fun­da­men­ta­li­stycz­na, ra­dy­kal­na or­ga­ni­za­cja re­be­lianc­ka, która kon­tro­lu­je znacz­ne ob­sza­ry So­ma­lii i wal­czy o oba­le­nie tam­tej­sze­go rządu przej­ścio­we­go. Dzia­łal­no­ści Al-Sze­bab sprzy­ja­ją anar­chia i prze­moc, pa­nu­ją­ce w So­ma­lii od oba­le­nia Mo­ha­me­da Siada Barre. Kraj kon­tro­lu­ją roz­ma­ite mi­li­cje is­lam­skie, ple­mien­ni wa­taż­ko­wie i grupy ban­dyc­kie.

>>>>

Tak to jedna z patologii ktora nalezy zwalczyc !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:28, 25 Lut 2012    Temat postu:

Nigeria: pięć ofiar ataku na meczet w Kano

Pięć osób zostało zastrzelonych w piątek w meczecie w mieście Kano, na północy Nigerii - podała policja i świadkowie. Ataku najprawdopodobniej dokonali islamiści z organizacji Boko Haram.

"Dwóch mężczyzn otworzyło ogień do wiernych zgromadzonych w meczecie", zabijając pięć osób - powiedział rzecznik policji w Kano, Magadżi Madżia. Wśród ofiar jest szef lokalnej milicji, finansowanej przez rząd. Boko Haram podejrzewa się też o zaatakowanie więzienia i komisariatu w mieście Gombe, na północnym wschodzie kraju.

Jeden ze strażników relacjonował, że uzbrojeni mężczyźni otoczyli więzienie. Następnie zaczęli strzelać i uruchamiać ładunki wybuchowe.

Mieszkańcy informują, że przez około godzinę w mieście słychać było odgłosy eksplozji oraz strzałów.

Nigeryjska sekta Boko Haram, która przeprowadziła w styczniu kilkadziesiąt zamachów, staje się filią Al-Kaidy z aspiracjami do przeprowadzania międzynarodowych ataków. Boko Haram, której nazwę tłumaczy się jako "zachodnia edukacja to świętokradztwo", uciekając się do mordów i zamachów prowadzi kampanię na rzecz wprowadzenia szariatu we wszystkich 36 stanach Nigerii; walczy też z tamtejszymi chrześcijanami i atakuje przedstawicieli władzy oraz sił porządkowych.

>>>>

Zboko Harem morduje wszystkich . Wbrew mitom nie tylko chrzescijan WSZYSTKICH ...
Taka oragnizacja satanistyczna zawsze jest zgarozeniem dla wszystkich !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:29, 25 Lut 2012    Temat postu:

Nigeria: pięć ofiar ataku na meczet w Kano

Pięć osób zostało zastrzelonych w piątek w meczecie w mieście Kano, na północy Nigerii - podała policja i świadkowie. Ataku najprawdopodobniej dokonali islamiści z organizacji Boko Haram.

"Dwóch mężczyzn otworzyło ogień do wiernych zgromadzonych w meczecie", zabijając pięć osób - powiedział rzecznik policji w Kano, Magadżi Madżia. Wśród ofiar jest szef lokalnej milicji, finansowanej przez rząd. Boko Haram podejrzewa się też o zaatakowanie więzienia i komisariatu w mieście Gombe, na północnym wschodzie kraju.

Jeden ze strażników relacjonował, że uzbrojeni mężczyźni otoczyli więzienie. Następnie zaczęli strzelać i uruchamiać ładunki wybuchowe.

Mieszkańcy informują, że przez około godzinę w mieście słychać było odgłosy eksplozji oraz strzałów.

Nigeryjska sekta Boko Haram, która przeprowadziła w styczniu kilkadziesiąt zamachów, staje się filią Al-Kaidy z aspiracjami do przeprowadzania międzynarodowych ataków. Boko Haram, której nazwę tłumaczy się jako "zachodnia edukacja to świętokradztwo", uciekając się do mordów i zamachów prowadzi kampanię na rzecz wprowadzenia szariatu we wszystkich 36 stanach Nigerii; walczy też z tamtejszymi chrześcijanami i atakuje przedstawicieli władzy oraz sił porządkowych.

>>>>

Zboko Harem morduje wszystkich . Wbrew mitom nie tylko chrzescijan WSZYSTKICH ...
Taka oragnizacja satanistyczna zawsze jest zgarozeniem dla wszystkich !

- Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli ?
- To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty i we krwi Baranka je wybielili .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 23:40, 26 Lut 2012    Temat postu:

W.Brytania oferuje pomoc Somalii, liczy na eksploatację jej bogactw

Brytyjski rząd oferuje Somalijczykom pomoc w zakresie bezpieczeństwa i pomoc humanitarną, mając nadzieję, że będzie miał udział w eksploatacji bogactw naturalnych tego kraju, zwłaszcza ropy naftowej - twierdzi tygodnik brytyjski "The Observer".

Somalia uważana jest za tzw. upadłe państwo, w którym nie ma silnego, centralnego ośrodka władzy kontrolującego całe terytorium, działają organizacje zbrojne i piraci, a poziom życia ludności należy do najniższych w świecie. Premier Wielkiej Brytanii David Cameron był w ubiegłym tygodniu gospodarzem międzynarodowej konferencji na temat Somalii, na której obiecał pomoc humanitarną, finansową i wsparcie dla tamtejszych władz w walce ze zbrojnymi ugrupowaniami nieuznającymi władz w Mogadiszu. Wcześniej z nieoczekiwaną wizytą do Somalii pojechał szef brytyjskiego MSZ William Hague.

Według "Observera" u podłoża tego nagłego politycznego zainteresowania władz w Londynie Somalią są rachuby, że w prowincji Punt w północno-wschodnim rejonie Somalii znajdują się złoża ropy naftowej, co w marcu mają potwierdzić próbne wiercenia kanadyjskiego koncernu Africa Oil.

Somalijski minister odpowiedzialny za negocjację porozumień naftowych w Punt Abdulkadir Abdi Haszi powiedział "Observerowi", że liczy na to, iż koncern BP (dawne British Petroleum) będzie miał swój wkład w wydobyciu somalijskiej ropy.

Oprócz ropy Somalia najprawdopodobniej ma złoża gazu i uranu.

Africa Oil ocenia somalijskie rezerwy ropy naftowej znajdujące się na dwóch obszarach, na których prowadzi się wiercenia, na 4 mld baryłek. Ich rynkowa wartość po obecnej cenie odpowiada 500 mld USD. Inne wyceny sugerują, że w samej tylko prowincji Punt rezerwy mogą wynosić nawet 10 mld baryłek.

Jeśli rachuby te potwierdzą się, to Somalia znajdzie się w grupie 20 państw posiadających największe rezerwy ropy naftowej na świecie - zaznacza "Observer". Kraj może też posiadać bogate złoża ropy na dnie Oceanu Indyjskiego, według niektórych ocen przekraczające 100 mld baryłek, a więc porównywalnie z potwierdzonymi złożami, które ma Kuwejt. Somalijskimi bogactwami naturalnymi interesują się też USA i Chiny. Do ich eksploatacji przymierzano się z początkiem lat 90. XX wieku, ale na przeszkodzie stanął wybuch wojny domowej. Obecnie, po serii porażek zadanych działającym na południu islamistom z ruchu Al-Szebab, sytuacja uważana jest za wystarczająco bezpieczną, by można było przystąpić do wierceń.

>>>>

No to albo pomoc albo biznes . Pomoc jest bezinteresowna . PRZYPOMINAM ! Nie moze byc ,,warunkow'' innych niz tylko zapewnienie ze pomoc trafi do potrzebujacych ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:33, 28 Lut 2012    Temat postu:

Odbito statek porwany przez piratów. Dwaj zakładnicy nie żyją

Dwóch za­kład­ni­ków ze stat­ku po­rwa­ne­go przez so­ma­lij­skich pi­ra­tów nie żyje po ma­new­rze prze­ję­cia jed­nost­ki przez duń­ski okręt wo­jen­ny - po­in­for­mo­wa­ła ma­ry­nar­ka wo­jen­na Danii. Ope­ra­cja prze­ję­cia od­by­ła się w po­nie­dzia­łek u wy­brze­ży So­ma­lii.

Duń­ski okręt "Ab­sa­lon" śle­dził sta­tek po­rwa­ny przez pi­ra­tów od kilku dni, a w po­nie­dzia­łek pró­bo­wał po­wstrzy­mać go przed od­da­la­niem się od so­ma­lij­skie­go wy­brze­ża. Gdy za­ło­ga po­rwa­ne­go stat­ku nie za­re­ago­wa­ła na strza­ły ostrze­gaw­cze, z "Ab­sa­lo­nu" otwar­to ogień. Wów­czas pi­ra­ci się pod­da­li. Na po­kła­dzie upro­wa­dzo­nej jed­nost­ki znaj­do­wa­ło się 17 po­ry­wa­czy i 18 za­kład­ni­ków - po­in­for­mo­wał rzecz­nik ma­ry­nar­ki Ken­neth Nie­lsen, nie po­da­jąc ich na­ro­do­wo­ści.

"Dwóch za­kład­ni­ków było po­waż­nie ran­nych, ich życia nie udało się ura­to­wać mimo na­tych­mia­sto­wej po­mo­cy le­kar­skiej" - po­da­no w oświad­cze­niu. Ko­mu­ni­kat nie pre­cy­zu­je, w ja­kich oko­licz­no­ściach te osoby od­nio­sły ob­ra­że­nia. Okręt wo­jen­ny "Ab­sa­lon" włą­czył się w ope­ra­cję NATO Ocean Shield w li­sto­pa­dzie ze­szłe­go roku. Ocean Shield, roz­po­czę­ta w 2009 roku, ma na celu ochro­nę stat­ków przed so­ma­lij­ski­mi pi­ra­ta­mi w Za­to­ce Adeń­skiej, w po­bli­żu Rogu Afry­ki, oraz na Oce­anie In­dyj­skim, czyli na ob­sza­rach, gdzie znaj­du­ją się ważne szla­ki han­dlo­we.

>>>>

Dobrze ze odbili ale szkoda ze sa ofiary . Ale nie zawsze wszystko 1 100 % sie udaje ... Zreszta Bóg wie najlepiej kiedy czlowiek powinien odejsc do tego PRAWDZIWEGo zycia :O)))


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:05, 06 Mar 2012    Temat postu:

Madagaskar: 65 ofiar żywiołuBilans ofiar silnego tropikalnego huraganu na Madagaskarze wynosi już 65 osób.

O ofiarach tropikalnego huraganu "Irina" donoszą narodowe służby ds. sytuacji kryzysowych. W największym stopniu od żywiołu ucierpiało wschodnie wybrzeże Madagaskaru. Prędkość wiatru dochodziła tam do 200 kilometrów na godzinę. Powyżej 70 tysięcy mieszkańców było zmuszonych do opuszczenia swoich domów. W porze deszczowej, która trwa na wyspie od października do marca, co roku Madagaskar nawiedza kilkadziesiąt cyklonów różnej siły. W lutym tego roku huragan zabił powyżej 30 osób.

>>>>

I zxnow kolejna katastrofa na tym biednym kontynencie ... Ktory jednak ma wielka i bogata przyszlosc ...

- Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli ?
- To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty i we krwi Baranka je wybielili .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:13, 08 Mar 2012    Temat postu:

Szokujące tradycje. W Afryce leczą torturami

Szokujące afrykańskie praktyki. Torturują dzieci - Dla Europejczyka to szok i brutalna zbrodnia, zresztą dlatego w Londynie zapadł wyrok najsurowszy z możliwych - dożywocie. W Afryce - to tradycja, działanie jak najbardziej normalne. Jak zatem to pogodzić? A chodzi o kindoki - uznanie kogoś za opętanego, rzucającego czary. Uwolnić go od tego można tylko poprzez tortury. Im cięższe, tym lepiej. Za kraty na resztę życia pójdzie para Kongijczyków, która przez cztery dni na rożne, krwawe sposoby próbowała wygonić złego ducha z piętnastolatka. Chłopiec nie wytrzymał.

>>>>

Takie sa realia poganstwa . Dla tych ktorzy maja czelnosc belkotac cos ze misjonarze naruszaja miejscowe tradycje radze aby poddali sie tym ,,tradycjom'' ... Niestety ludy poza Kościołem sa w niewoli diabla i daltego tak wazne sa misje . Jakie dobro one niosa tego nie da sie wyrazic . I to stopniowo . Niech nikt nie mysli ze ochrzeczeni Afrykanie po 1 , 2 czy 3 pokoleniach juz sa wolni . Nie tak prosto . Poganstwo trwa w nich i po nocach jednak trwa kult demonow . U nas zreszta pamietamy Dziady i dziwne praktyki na Litwie ... Po 400 !!! laach od chrztu !!! Tak wiec to potrwa . Na szczescie nie 400 lat . Potrzeba tez szkol katolickich a Afryce aby zwalczyc ciemnote ... I razem wspolnym wysilkiem deomna wyrzuca z Afryki ! :O))) Oby jak najszybciej !



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:33, 09 Mar 2012    Temat postu:

Madagaskar: 72 ofiary śmiertelne burzy tropikalnej

- Co naj­mniej 72 osoby zgi­nę­ły, gdy pod ko­niec lu­te­go burza tro­pi­kal­na Irina prze­szła nad Ma­da­ga­ska­rem, wy­wo­łu­jąc po­wo­dzie i osu­nię­cia ziemi - po­in­for­mo­wa­ły dziś wła­dze. Nadal od­cię­tych od świa­ta jest wiele wsi.

- Znisz­czo­nych zo­sta­ło ponad 1,3 tys. domów, a pra­wie 78 tys. osób mu­sia­ło opu­ścić swoje miej­sca za­miesz­ka­nia po­in­for­mo­wa­ło Pań­stwo­we Biuro ds. Za­rzą­dza­nia Kry­zy­so­we­go. Irina prze­szła nad pół­noc­ną czę­ścią Ma­da­ga­ska­ru 26-27 lu­te­go.

- Zwło­ki ofiar są po­grze­ba­ne pod war­stwą błota lub zo­sta­ły po­rwa­ne przez wodę - po­wie­dział se­kre­tarz ma­da­ga­skar­skie­go Czer­wo­ne­go Krzy­ża Fanja Rat­sim­ba­za­fy. - Rzeki wy­stą­pi­ły z brze­gów, od­ci­na­jąc od świa­ta wiele wsi - mówił Rat­sim­ba­za­fy, tłu­ma­cząc, że od­izo­lo­wa­nie wielu miejsc spo­wal­nia na­pływ in­for­ma­cji i utrud­nia do­star­cza­nie po­mo­cy. Dodał, że z po­wo­du osu­nięć ziemi wiele dróg jest nie­prze­jezd­nych.

Na Ma­da­ga­ska­rze, wy­spie le­żą­cej u wschod­nich wy­brze­ży Afry­ki, burze tro­pi­kal­ne i cy­klo­ny wy­stę­pu­ją głów­nie w porze desz­czo­wej, mię­dzy lutym a majem. W po­ło­wie lu­te­go cy­klon Gio­van­na zabił na Ma­da­ga­ska­rze 35 osób i ranił około 300.

W 2008 roku w wy­ni­ku przej­ścia nad wyspą cy­klo­nu Ivan śmierć po­nio­sło 80 osób, a bez dachu nad głową było 200 tys. miesz­kań­ców.

>>>>

Niestety bilans rosnie ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:49, 09 Mar 2012    Temat postu:

Oxfam ostrzega - zbliża się kolejna klęska głodu w Afryce, dotknie 13 mln osób

Tylko szyb­ka akcja może pomóc za­chod­niej Afry­ce unik­nąć ka­ta­stro­fy głodu, która może do­tknąć aż 13 mi­lio­nów. Por­tal BBC in­for­mu­je o apelu mię­dzy­na­ro­do­wej or­ga­ni­za­cji hu­ma­ni­tar­nej Oxfam.

Or­ga­ni­za­cja uru­cho­mi­ła już fun­du­sze w wy­so­ko­ści 36 mln do­la­rów, które mają pomóc mi­lio­no­wi naj­bar­dziej po­trze­bu­ją­cych. Ko­re­spon­den­ci BBC do­no­szą także, że pro­blem po­głę­bia­ją uchodź­cy ucie­ka­ją­cy przed wal­ka­mi z pół­noc­ne­go Mali. Około 100 ty­się­cy osób ucie­kło do tej pory ze swo­ich domów do kra­jów, które już przed tym znaj­do­wa­ły się w cięż­kiej sy­tu­acji.

Spe­cja­li­ści Oxfam oce­nia­ją, że pro­cent nie­do­ży­wio­nych w ta­kich kra­jach jak Czad, Bur­ki­na Faso, Mau­re­ta­nia czy Mali sięga, a nawet prze­kra­cza 15 proc. We­dług wstęp­nych sza­cun­ków nawet mi­lio­no­wi dzie­ci w re­jo­nie Sa­he­lu grozi cięż­kie nie­do­ży­wie­nie wpły­wa­ją­ce ka­ta­stro­fal­nie na ich roz­wój.

W nie­któ­rych re­jo­nach głód jest tak do­tkli­wy, że miesz­kań­cy roz­ko­pu­ją mro­wi­ska, by wy­do­być ziar­no ze­bra­ne przez owady.

- By­li­śmy w ostat­nich la­tach świad­ka­mi spi­ra­li zda­rzeń, które wy­my­ka­ły się spod kon­tro­li. We wschod­niej Afry­ce pomoc świa­ta za­wio­dła, bo dzia­ła­nia nie były pro­wa­dzo­ne szyb­ko. Mo­że­my jesz­cze unik­nąć naj­gor­sze­go i oca­lić ty­sią­ce ist­nień, jeśli bę­dzie­my dzia­łać od razu. To takie pro­ste - po­wie­dział Ma­ma­dou Bi­teye, dy­rek­tor Oxfam ds. za­chod­niej Afry­ki.

>>>>

Zatem trzeba byc gotowym i juz opracowac plany pomocy !!!

Bardzo mądre hasło : Korupcja jest naszym problemem a nie subsydia . Z tym ze subsydia powoduja korupcje ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:29, 10 Mar 2012    Temat postu:

Studenci z pomocą dla ubogich w Afryce

Stugramowe woreczki z ryżem rozprowadzają studenci w poznańskim kościele ojców franciszkanów na Wzgórzu Przemysława. Pozyskane w ten sposób pieniądze trafią na pomoc dla mieszkańców ubogich dzielnic stolicy Kenii.

Członkowie franciszkańskiej wspólnoty akademickiej i poakademickiej Porcjunkula w Poznaniu rozprowadzają woreczki ryżu w każdą niedzielę i środę Wielkiego Postu. Przygotowane woreczki można zakupić w niedzielę i środę po mszy św. o godz. 18 w kościele oo. franciszkanów na Wzgórzu Przemysława. To coś konkretnego, co możemy zaoferować w czasie Wielkiego Postu - podkreślają autorzy akcji.

Jak powiedział rzecznik prasowy Kurii Metropolitalnej w Poznaniu ks. Maciej Szczepaniak, pieniądze z akcji zostaną przekazane na misje w Nairobi, gdzie posługują franciszkanie z gdańskiej prowincji św. Maksymiliana.

- Według raportu Światowej Organizacji Zdrowia jedna trzecia populacji świata jest niedożywiona, a jedna trzecia głoduje. Właśnie porcja 100 g ryżu to dla wielu jedyny posiłek w ciągu całego dnia - powiedział ks. Szczepaniak. Organizatorzy zachęcają do wzięcia udziału w akcji i przypominają, że w czasie Wielkiego Postu może to być forma jałmużny, pomocy ubogim i potrzebującym. Zakupiony woreczek ryżu może być postnym posiłkiem w wybranym dniu - podkreślają.

>>>>

Bardzo ciekawa akcja polaczona bezposrednio z Wielkim Postem . Naocznie i bezposrednio mozna sie przekonac po co sa te wyrzeczenia w czasie postu ! :O)))


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 23:27, 10 Mar 2012    Temat postu:

Gwiazda muzyki i UNICEF łączą siły w walce o dostęp do wody

Światowej sławy piosenkarz i laureat licznych nagród muzycznych zaangażował się w światową inicjatywę UNICEF i jego partnerów na rzecz poprawy dostępu dzieci do czystej wody i zmodernizowanych urządzeń sanitarnych. Według opublikowanego dzisiaj raportu UNICEF i WHO liczba osób pozbawionych dostępu do czystej wody pitnej zmniejszyła się o połowę.

Lenny Kravitz wykorzystuje swój głos i talent, aby zrobić coś więcej niż błyszczeć na scenie i na ekranie. Przekazuje swoje poparcie dla działań UNICEF, aby wspomóc organizację w ratowaniu milionów dzieci poprzez zwiększanie dostępu do czystej wody i urządzeń sanitarnych. - Urodziłem się w Nowym Jorku i zawsze uważałem, że dostęp do czystej wody pitnej to dar - powiedział Lenny Kravitz. - Żadne dziecko nie powinno umierać na biegunkę spowodowaną brudną woda pitną. To niedopuszczalne, że wciąż tysiące dzieci poniżej piątego roku życia umierają, ponieważ brakuje czystej wody i podstawowych sanitariatów - dodał.

UNICEF ogłosił dzisiaj, że osiągnięty został Milenijny Cel Rozwoju z zakresu dostępu do wody pitnej. Według raportu UNICEF i WHO na całym świecie liczba osób pozbawionych dostępu do czystej wody pitnej zmniejszyła się o połowę. Obecnie dostępem do wody pitnej cieszy się 89 proc. światowej populacji, czyli 6,1 mld osób. Oznacza to, że cel udało się osiągnąć na długo przed rokiem 2015, na który wyznaczono jego realizację. Według szacunków UNICEF i WHO do 2015 roku 92 proc. ludzi na świecie będzie miało dostęp do czystej wody.

Oznacza to jednak, że nadal 780 mln ludzi nie korzysta z czystej wody, głównie w Azji i Afryce Subsaharyjskiej. Ponadto około 2,5 mld osób – czyli prawie połowa ludności krajów rozwijających się – nie ma dostępu do zmodernizowanych sanitariatów. To wszystko nie są dobre wiadomości dla dzieci pozostawionych samym sobie.

Kravitz wystosował publiczne ogłoszenie, także na Twitterze i Facebooku, w którym zaapelował o inwestycję w dzieci i powszechny dostęp do czystej wody i odpowiednich toalet.

Nieodpowiedni system wodno-sanitarny i brak higieny mają bardzo negatywny wpływ na zdrowie dzieci. Zazwyczaj są przyczyną biegunki i innych chorób, którym można łatwo zapobiec. Dzieci, najczęściej dziewczynki, opuszczają szkołę, ponieważ w swoich domach odpowiedzialne są za przynoszenie wody, co zajmuje im sporą część dnia. Poza tym w większości szkół nie ma przyzwoitych i zapewniających dziewczynkom intymność toalet, co również jest przyczyną porzucania nauki. Bez czystej wody pitnej, bezpiecznych toalet i odpowiedniej higieny, zrównoważony rozwój będzie trudny do osiągnięcia.

Od 1990 roku UNICEF, rządy państw i partnerzy pomogli około 2 mld ludzi zdobyć dostęp do bezpiecznych ujęć wodnych, a 1,8 mld także do zmodernizowanych urządzeń sanitarnych. Nasza praca polegała na wierceniu studni i instalowaniu pomp, współpracy z lokalnymi społecznościami przy budowie latryn i nauce higieny wśród uczniów i matek, a także na zapewnieniu czystej wody i sanitariatów ofiarom klęsk humanitarnych. Również Polacy przyczyniają się do poprawy warunków wodno-sanitarnych w Afryce. W 2011 dzięki wsparciu darczyńców UNICEF Polska zabrał fundusze na sfinansowanie budowy ujęć wodnych i sanitariatów w dziesięciu ośrodkach zdrowia w Sierra Leone.

>>>>

To zawsze cieszy i jest godne polecenia gdy syci angazuja sie na rzecz glodnych ! To obowiazek !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:01, 11 Mar 2012    Temat postu:

Ansa: uprowadzony w Nigerii Włoch został zabity strzałem w głowę

Włoski inżynier Franco Lamolinara, porwany w Nigerii zakładnik, który zginął podczas próby odbicia w czwartek przez nigeryjskie i brytyjskie siły bezpieczeństwa, został zabity strzałem w głowę z bliskiej odległości - podała w sobotę agencja Ansa.

Ansa powołuje się na autopsję ciała Lamolinary wykonaną w instytucie medycyny sądowej uniwersytetu La Sapienza w Rzymie. Według badań w ciele denata znajdowały się trzy kule wystrzelone z bliskiej odległości, co uprawdopodobnia tezę, że porywacze zabili go przed próbą odbicia zakładników bądź w jej trakcie. Według agencji analiza kul pozwoli wyjaśnić, kto je wystrzelił - porywacze czy siły, które usiłowały uwolnić dwóch zakładników.

Brytyjczyk Chris McManus i Włoch Franco Lamolinara, obaj inżynierowie, zostali uprowadzeni na północnym zachodzie Nigerii w maju 2011 roku. Porwania obcokrajowców są częste na naftowym południu Nigerii, gdzie zbrojne gangi domagają się okupów za uwolnienie zakładników, ale na północy stanowią rzadkość.

Podczas próby odbicia obydwu porwanych zginął też McManus. O uprowadzenie Brytyjczyka i Włocha władze Nigerii oskarżyły islamistyczne ugrupowanie Boko Haram, jednak zaprzeczyło ono, jakoby miało coś wspólnego z porwaniem. Do tej pory ruch ten nie był znany z porywania ludzi i brania zakładników.

>>>>

Czyli strazl katyński . Diabel jest monotonny . Ciagle te same metody ... Czy bolszewicy czy islamisci ...
Ale BÓg wynagrodzi w mysl swej obietnicy bo jest to wspoludzial w Jego Drodze Krzyżowej !!! :

- Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli ?
- To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty i we krwi Baranka je wybielili .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 23:24, 11 Mar 2012    Temat postu:

Bomba wybuchła tuż przed drzwiami kościoła - są zabici.

W mieście Jos w Nigerii w zamachu bombowym na kościół katolicki zginęły w niedzielę trzy osoby; w akcjach odwetowych młodzieży chrześcijańskiej zabito co najmniej 10 osób - podał Reuters, powołując się na lokalne władze. Zamachu na kościół dokonali islamscy bojownicy - poinformował przedstawiciel służb medycznych Sati Dakwat.

Według AP eksplozja samochodu z silnym ładunkiem wybuchowym zabiła w kościele Świętego Finbara co najmniej dziesięć osób. AP podaje, że auto zostało zatrzymane przy wejściu do kościoła przez pracowników ochrony, ale silny wybuch uszkodził budynek.

AFP pisze o trzech ofiarach eksplozji, tak jak Reuters, który podkreśla jednak, że według krajowego koordynatora z agencji ds. sytuacji kryzysowych Alego Hasana Aliju nie sposób jest jeszcze potwierdzić, czy ofiar nie było więcej.

Żadna grupa nie przyznała się do zorganizowania zamachu. AP przypomina, że za wiele takich ataków odpowiadała radykalna sekta islamistów Boko Haram, która organizuje ataki terrorystyczne wymierzone w chrześcijan oraz przedstawicieli władzy i sił porządkowych.

Jos, położone w prowincji Plateau, jest od dekady sceną napięć i okresowych walk między chrześcijanami a muzułmanami - pisze Reuters.

>>>>

I znow diabel szaleje poslugujac sie opetanymi ...

- Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli ?
- To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty i we krwi Baranka je wybielili .




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:07, 12 Mar 2012    Temat postu:

Kuria rekrutuje do pracy w Afryce

Tar­now­ska kuria po­szu­ku­je le­ka­rzy, pie­lę­gnia­rek, la­bo­ran­tów i bu­dow­lań­ców. Chęt­nym za­pro­po­nu­je pracę w Re­pu­bli­ce Środ­ko­wo­afry­kań­skiej – in­for­mu­je “Dzien­nik Pol­ski”.

Osoby, które zde­cy­du­ją się wy­je­chać do Afry­ki, mają być za­trud­nio­ne w szpi­ta­lu w Ba­gan­dou. Szcze­gó­ły kon­trak­tów będą ne­go­cjo­wa­ne in­dy­wi­du­al­nie. Ba­gan­dou to wio­ska po­ło­żo­na w tro­pi­kal­nej dżun­gli na po­łu­dniu kraju. Sta­no­wią­cy część tam­tej­szej lud­no­ści bied­ni i od­rzu­ca­ni przez in­nych Pig­me­je po­zo­sta­ją pod opie­ką pol­skich mi­sjo­na­rzy. To z myślą o nich w 2000 r. po­wsta­ła w Ba­gan­dou pla­ców­ka mi­syj­na, w któ­rej pra­cu­ją księ­ża z die­ce­zji tar­now­skiej.

W 2004 roku za­czął tam funk­cjo­no­wać szpi­tal. Wy­bu­do­wa­ła go i pro­wa­dzi die­ce­zja tar­now­ska. W ubie­głym roku przy­ję­to tam oraz udzie­lo­no kon­sul­ta­cji ponad 4,5 tys. pa­cjen­tom.

>>>>

No i brawo ! Trzeba pomagac . Jednak pamietajmy ze najwieksza omoc Kościoła to niesienie im Jezusa ! :O))



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:15, 14 Mar 2012    Temat postu:

"Syndrom kiwania" - tajemnicza choroba zabija dzieci

W Afry­ce roz­prze­strze­nia się ta­jem­ni­cza, śmier­tel­na cho­ro­ba. Na tak zwany "syn­drom ki­wa­nia" cho­ru­ją ty­sią­ce dzie­ci. Otwar­to już pierw­sze cen­tra opie­ki nad cho­ry­mi. Cho­ro­bę okre­śla się jako "syn­drom ki­wa­nia". Nie­któ­re symp­to­my są po­dob­ne co w pa­dacz­ce. Chore osoby za­czy­na­ją nagle gwał­tow­nie kiwać głową, nie kon­tro­lu­jąc ru­chów. Dziec­ko wpada w kon­wul­sje. Czę­sto cho­ro­bie to­wa­rzy­szy upo­śle­dze­nie umy­sło­we i za­ha­mo­wa­nie wzro­stu. "Syn­drom ki­wa­nia" do­ty­ka głów­nie dzie­ci w wieku 5-15 lat. Na pół­no­cy Ugan­dy można już mówić o epi­de­mii. Od czerw­ca 2011 r. za­cho­ro­wa­ło ponad 1 tys. dzie­ci. Co piąte zmar­ło. Nie wia­do­mo, jak le­czyć cho­rych. Ro­dzi­ce czę­sto więc przy­wią­zu­ją swoje dzie­ci do drzew. Tłu­ma­czą, że w ten spo­sób nie będą się one ra­ni­ły pod­czas ata­ków cho­ro­by.

>>>>

Kolejna bieda ktora na nich spadla ...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:17, 14 Mar 2012    Temat postu:

Misja łódzkiego strażaka w Republice Konga

Łódz­ki stra­żak, eks­pert od spraw bu­dow­la­nych, po­le­ciał dziś do Re­pu­bli­ki Konga, aby wziąć udział w usu­wa­niu szkód po­wsta­łych tam w wy­ni­ku wy­bu­chu w skła­dzie amu­ni­cji. We­dług me­diów wsku­tek eks­plo­zji w Braz­za­vil­le zgi­nę­ło co naj­mniej 246 osób.

We­dług in­for­ma­cji za­miesz­czo­nej na stro­nie in­ter­ne­to­wej łódz­kich stra­ża­ków, za­da­niem eks­per­ta bę­dzie ocena skut­ków wy­bu­chu; przede wszyst­kim ma ona do­ty­czyć "sta­bil­no­ści kon­struk­cji bu­dow­la­nych". Asp. Le­szek Ja­now­ski z Ko­men­dy Miej­skiej PSP w Łodzi wzmoc­ni tzw. grupę UNDAC - agen­dę ONZ zaj­mu­ją­cą się sza­co­wa­niem strat po zda­rze­niu oraz ko­or­dy­na­cją na­pły­wa­ją­cej po­mo­cy hu­ma­ni­tar­nej. Jego misja po­trwa 8-10 dni. Do serii wy­bu­chów w skła­dzie amu­ni­cji do­szło na po­cząt­ku marca w sto­li­cy Re­pu­bli­ki Konga Braz­za­vil­le. W pro­mie­niu pół ki­lo­me­tra od obiek­tów woj­sko­wych wy­bu­chy znisz­czy­ły wszyst­kie bu­dyn­ki, w tym trzy szko­ły i dwa ko­ścio­ły. Eks­plo­zje sły­chać było także w Kin­sza­sie, sto­li­cy De­mo­kra­tycz­nej Re­pu­bli­ki Konga (d. Zair), po­ło­żo­nej po dru­giej stro­nie rzeki Kongo.

W wy­ni­ku zda­rze­nia śmierć po­nio­sło co naj­mniej 246 osób, ty­siąc zo­sta­ło ran­nych, a 5 tys. po­zo­sta­ło bez dachu nad głową. We­dług wstęp­nych da­nych przy­czy­ną wy­pad­ku był pożar wy­wo­ła­ny zwar­ciem elek­trycz­nym.

Po tra­ge­dii wła­dze Konga zwró­ci­ły się o pomoc mię­dzy­na­ro­do­wą, za po­śred­nic­twem ONZ. Proś­ba do­ty­czy­ła m.​in. eks­per­tów do ko­or­dy­na­cji dzia­łań po ka­ta­stro­fie, oceny sy­tu­acji i sza­co­wa­nia skut­ków ka­ta­stro­fy. Po wstęp­nym roz­po­zna­niu do­ko­na­nym na miej­scu grupa UNDAC wraz z rzą­dem Re­pu­bli­ki Kongo zgło­si­li za­po­trze­bo­wa­nie o wspar­cie ich misji sze­ścio­ma eks­per­ta­mi – in­ży­nie­ra­mi bu­dow­la­ny­mi z cer­ty­fi­ko­wa­nych wg. kry­te­riów ONZ grup po­szu­ki­waw­czo–ra­tow­ni­czych. In­for­ma­cja ta tra­fi­ła także do Pol­ski.

>>>>

Dobrze ze pomagaja !



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:13, 15 Mar 2012    Temat postu:

Nigeria: organizator porwania Europejczyków zmarł w areszcie od ran

Człowiek podejrzany o zaplanowanie porwania w Nigerii Brytyjczyka i Włocha, którzy zginęli 8 marca podczas próby odbicia przez siły brytyjskie i nigeryjskie, zmarł w policyjnym areszcie w wyniku obrażeń - podały nigeryjskie służby.

Domniemany "mózg" uprowadzenia obcokrajowców, Abu Mohamed, zmarł 9 marca. 7 marca, na dzień przed próbą odbicia zakładników, wraz z pięcioma innymi podejrzanymi został aresztowany; wtedy został postrzelony i ciężko ranny - poinformowano w policyjnym komunikacie. Według policji, "śledztwo wykazało, że porwanie zostało przygotowane przez frakcję (islamistycznej organizacji) Boko Haram, kierowaną przez Abu Mohameda".

W tym samym komunikacie napisano, że osoby pilnujące europejskich zakładników zabiły ich "przed przybyciem służb bezpieczeństwa". - Wstępne przesłuchania aresztowanych wykazały, że pilnujący dwóch zakładników w Sokoto (północny zachód Nigerii) otrzymali rozkaz zabicia ich w razie grożącego niebezpieczeństwa, czyli operacji odbicia uwięzionych - podała policja.

Włochy w ubiegłym tygodniu nie kryły niezadowolenia, ponieważ nie zostały uprzedzone o zamiarze przeprowadzenia operacji przez siły nigeryjskie, przy wsparciu brytyjskich agentów.

Inżynierowie Chris McManus i Franco Lamolinara zostali uprowadzeni na północnym zachodzie Nigerii w maju 2011 roku. Porwania obcokrajowców są częste na naftowym południu Nigerii, gdzie zbrojne gangi domagają się okupów za uwolnienie zakładników, ale na północy stanowią rzadkość. Prezydent Nigerii Goodluck Jonathan twierdził, że porywcze należeli do ugrupowania Boko Haram, czemu ta organizacja zaprzecza. Do tej pory ruch ten nie był znany z porywania ludzi i brania zakładników.

>>>>

No nie tedy droga . Chodzi o to aby ich sadzic a nie zeby wymierali ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 23:46, 18 Mar 2012    Temat postu:

Nigeria: zamach na kościół, krwawy odwet chrześcijan

W mieście Jos w Nigerii w zamachu bombowym na kościół katolicki zginęły trzy osoby; w akcjach odwetowych młodzieży chrześcijańskiej zabito co najmniej 10 osób - podał Reuters, powołując się na lokalne władze.

Zamachu na kościół dokonali islamscy bojownicy - poinformował przedstawiciel służb medycznych Sati Dakwat. Według AP eksplozja samochodu z silnym ładunkiem wybuchowym zabiła w kościele Świętego Finbara co najmniej dziesięć osób. AP podaje, że auto zostało zatrzymane przy wejściu do kościoła przez pracowników ochrony, ale silny wybuch uszkodził budynek.

AFP pisze o trzech ofiarach eksplozji, tak jak Reuters, który podkreśla jednak, że według krajowego koordynatora z agencji ds. sytuacji kryzysowych Alego Hasana Aliju nie sposób jest jeszcze potwierdzić, czy ofiar nie było więcej.

Żadna grupa nie przyznała się do zorganizowania zamachu. AP przypomina, że za wiele takich ataków odpowiadała radykalna sekta islamistów Boko Haram, która organizuje ataki terrorystyczne wymierzone w chrześcijan oraz przedstawicieli władzy i sił porządkowych.

Jos, położone w prowincji Plateau, jest od dekady sceną napięć i okresowych walk między chrześcijanami a muzułmanami - pisze Reuters.

>>>>

Niestety . Agresja rodzi agresje . Jest to bledne kolo nienawisci od diabla . Oczywiscie trudno wymagac doskonalosci od dzikich skoro w cywilizowanych krajach nie tylko doskonalosci nie ma ale wrecz Boga odrzucaja . Poza tym latwo mowic jak sie jest z dala . Ale rzecz jasna nie mozna nazwac chrzescijanskimi odwetowych mordow . Co innego obrona co innego maskary karne ... Choc jak mowie w takiej sytaucji gdy morduja w kosciolach latwo sie poucza . A co innego tam mieszkac ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:44, 20 Mar 2012    Temat postu:

Kiedy wolność jest oddalona o ponad 6 tysięcy kilometrów

W maleńkiej, ślepej uliczce za sklepem w amerykańskim mieście Cincinnati, można usłyszeć niesamowitą historię o ucieczce od niewolnictwa. Niewolnictwa oznaczającego brutalne gwałty od dziecka, zmuszanie do ciężkiej pracy i wpajanie posłuszeństwa dla tych, którzy "mają jaśniejszą skórę".

Informacja od wydawcy: Mauretania była ostatnim państwem, które zniosło niewolnictwo. Ten artykuł jest częścią serii CNN zatytułowanej "Ostatnie Bastiony Niewolnictwa". Sąsiedzi Marieme nie znają jej historii. Ona woli ją zachować dla siebie, mieszkając w swym skromnym domku, oddalonym o ponad 6500 kilometrów od jej rodzinnej Mauretanii. Tylko jej sześcioro dzieci zna dobrze jej przeszłość. Ich matka ocaliła bowiem także je od niewolnictwa.

Teraz cała rodzina cieszy się życiem, którego nigdy nie poznałaby w swej ojczystej Mauretanii, gdzie według ogólnych szacunków, około 10 do 20 procent ludzi wciąż jest niewolnikami.

Przerażające wspomnienia z Mauretanii w Zachodniej Afryce wciąż prześladują Marieme w jej snach i w najbardziej niespodziewanych momentach na jawie. Kiedy po raz pierwszy próbowała uciec, biegła boso przez dwa dni i dwie noce przez pustynię Sahara, a to wszystko tylko po to, by trafić do domu innego właściciela niewolników, który oddał ją tam, skąd desperacko próbowała uciec.

- Oni robili wszystko, abym nie mogła uciec. Widzisz, oznakowali mnie tak, żebym nie mogła chodzić – mówi po francusku, unosząc swą sukienkę w kolorze fuksji i pokazując duże blizny na łydkach i kolanach. – Ale Bóg mi dopomógł.

Reporter CNN odwiedził 55-letnią Marieme tuż po podróży do Mauretanii, gdzie pojechał nakręcić film dokumentarny o niewolnictwie. To właśnie ten kraj uchodzi za miejsce, gdzie niewolnictwo jest wciąż najpowszechniejsze i najbardziej zakorzenione w kulturze. Po tym, jak zobaczył wszystko na miejscu, chciał jeszcze usłyszeć historię kogoś, kto sprzeciwił się swemu losowi i uciekł nie tylko od swego właściciela, ale także z kraju.

Jak ona tego dokonała? Kto jej pomagał? I jak to się stało, że trafiła w końcu do Ohio w Stanach Zjednoczonych? Liczyliśmy na to, że uda nam się odkryć jakąś uniwersalną metodę, którą być może mogłyby naśladować tysiące innych ludzi.

Chcieliśmy wiedzieć: Czy zbiegły niewolnik naprawdę może być wolny?

W Mauretanii spotkaliśmy mężczyzn i kobiety, którym udało się uciec od niewolnictwa, ale tylko po to, by trafić na inny rodzaj niedoli. Nie mieli żadnego wyuczonego zawodu, żadnego dobytku, nie wiedzieli co tak naprawdę oznacza słowo "własność". Ich życie nie stało się z dnia na dzień lepsze, ponieważ uzyskali to, czego nigdy wcześniej nie mieli.

Kilku niewolników, byłych niewolników oraz abolicjonistów w Mauretanii powiedziało nam, że największa bariera do wolności to ta psychologiczna. Niewolnicy zwykle nie są fizycznie przykuci na ziemi swego pana, ale są uczeni tego, że właśnie tam należą, że nie są w pełni ludźmi, a ich miejsce to służyć tym, którzy mają jaśniejszą skórę.

Zastanawialiśmy się, czy Marieme zdołała w swym nowym świecie zrzucić te mentalne kajdany. Albo, być może, niewolnictwo prześladuje ją i jej rodzinę także w Ohio.

Niewolnictwo i przebudzenie

Marieme miała trzy lub cztery lata, kiedy zaczęła pracować dla swego pana, podając żywność, myjąc naczynia i dbając o jego dzieci.

- Musiałam przejść wiele kilometrów, aby przynieść wodę – wspomina Marieme, której zmieniono w tej historii imię, gdyż kobieta chce pozostać anonimowa, a jej rodzina wciąż pozostaje w Zachodniej Afryce. – Nie mieliśmy gazu do gotowania. Trzeba było zbierać w tym celu drewno. Nie było to łatwe…

Marieme mieszkała w południowej części Mauretanii, w regionie Sahel, który oddziela dżungle tzw. Afryki podsaharyjskiej od samej Sahary. Nigdy nie wiedziała o tym, kiedy była małą dziewczynką, że niedaleko na południe znajdowała się rzeka, która oddzielała Mauretanię od Senegalu, a jednocześnie niewolnictwo od wolności.

Jej matka, ojciec i rodzeństwo mieszkali w budynku w pobliżu domu ich właściciela i pracowali przez wiele godzin bez żadnego wynagrodzenia. Kiedy miała około dwunastu lat, jej bracia i siostry, których w sumie było pięcioro, wszyscy znikli, jeden po drugim. Marieme domyśliła się, że jej pan oddał ich innym jako podarunki.

Jak wynika z oświadczenia, które Marieme złożyła w swoim wniosku o azyl, kiedy przyjechała do Stanów Zjednoczonych, również w tym czasie jej właściciel zaczął ją wykorzystywać seksualnie.

- Kiedy miałam 12 lat, szef rodziny zaczął mnie gwałcić i robił to wiele razy – zeznała kobieta według dokumentów sądowych. – Pamiętam, że kiedy zgwałcił mnie pierwszy raz, miałam dwanaście lat i krwawiłam. Pokazałam mojej mamie, co się stało i moja mama zaczęła szlochać i krzyczeć.

- Była na mnie okropnie zła i wiedziała, że nie może nic zrobić, żeby mi pomóc. Powiedziała mi, że to samo działo się też z nią, kiedy była dzieckiem.

Niewolnicy w Mauretanii często nie mają żadnych dokumentów identyfikacyjnych i nie mogą chodzić do szkoły. Ale Marieme potajemnie zaczęto uczyć.

Kiedy jej pana nie było w pobliżu, jego syn zabierał ją i uczył ją czytać i pisać. Dawał jej także lekcje języka francuskiego, choć nikt inny w jej rodzinie go nie znał.

Syn jej właściciela sam także był dobrze wykształcony. Powiedział Marieme o tym, jakie życie toczy się poza rodzinną farmą i że istnieje świat bez niewolnictwa. Powiedział jej, że powinna być wolna, że ona i jej rodzina nie powinni pracować bez wynagrodzenia i żyć w takich warunkach.

Jak mówi, ten system ukradł im ich ludzką godność.

Kiedy Marieme otworzyła się na te idee, nie mogła już o nich zapomnieć.

Ucieczka

Wkrótce, zaplanowała swą pierwszą ucieczkę.

- Powiedziałam mojej mamie, że pewnego dnia będę wolna – wspomina Marieme. – Ona odpowiedziała mi: Jeśli to zrobisz, umrzesz, ponieważ oni cię zabiją.

Jej matka błagała Marieme, jej jedyne ocalałe dziecko, by nie uciekała. Poza tym, gdzie miałaby pójść?

- Byli tacy, którzy nie chcieli nigdzie iść – mówi Marieme przypominając sobie, co słyszała od innych niewolników. – Oni nie mieli pomysłu na to, gdzie mogliby się udać. Byli przerażeni. To było ogromne ryzyko. Trzeba szukać miejsc, w których możesz się przespać i takich, w których możesz coś zjeść.

- Trzeba mieć sporo odwagi, by zrobić coś takiego.

Marieme odkryła swą motywację w historiach, jakie usłyszała o życiu w innym świecie – tam, gdzie mogłaby się wybrać, co mogłaby zrobić ze swoim czasem. Była gotowa zrobić wszystko, aby tylko uciec.

Rzeka oddzielająca Mauretanię od Senegalu oddalona była tylko o trzy lub cztery kilometry na południe od obozu, w którym mieszkała. Ale ona o tym nie wiedziała i pewnej nocy zaczęła uciekać na północ, bez butów i bez jedzenia. Biegła i biegła, tak szybko, jak tylko mogła, przez samo serce mauretańskiej pustyni.

Po dwóch dniach zdecydowała się szukać pomocy. Trafiła jednak do domu, który należał do innego właściciela niewolników.

Została zmuszona do powrotu, a kara, jaka ją po tym spotkała, niemal zakończyła jej życie.

- Związali mi kostki i nadgarstki i przywiązali mnie do daktylowca stojącego w samym środku naszego obozu. Zostawili mnie tam na cały tydzień – zeznała adwokatom, kiedy starała się o azyl. – Przez ten tydzień właściciel wielokrotnie mnie bił. Podciął mi żyletką nadgarstki tak, że nie mogłam przestać krwawić. Straciłam tak dużo krwi, że musiał zabrać mnie do lekarza, który zszył mi rany. Kiedy tylko wróciłam, szef rodziny ponownie mnie związał. Nie pozwalał dawać mi jedzenie, ale kilka razy w nocy, kiedy wszyscy spali, moja mama przemycała mi coś do jedzenia. Musiała mnie karmić, ponieważ cały czas miałam związane ręce.

Wiadomość, jaką jej w ten sposób przekazano, była oczywista: jeśli znowu uciekniesz, zabiję cię.

Przez rzekę

Marieme nie dała się jednak zniechęcić na dobre.

Śmierć jej rodziców i los jej własnych dzieci przesądziły o drugiej próbie ucieczki.

W 1996 roku jej ojciec zgubił kilka wielbłądów pana na pustyni. Był w tym czasie już starym człowiekiem, ale jak powiedziała Marieme amerykańskim władzom, to go nie ocaliło. Został mocno pobity. Wielbłądy później wróciły, ale ojciec Marieme zmarł dwa miesiące po całym wydarzeniu.

W następnym roku odeszła także jej matka. Marieme wiedziała już, że musi uciekać.

- Nie mogłam tam dłużej zostać – powiedziała. – Naprawdę chciałam odejść, chciałam wydostać stamtąd moje dzieci. Podjęłam decyzję.

Plan ucieczki przyniósł też jeden z innych niewolników. Kradł panu pieniądze w niewielkich ilościach i wykorzystał je, by opłacić kogoś, kto przemyci Marieme na łodzi przez rzekę do Senegalu, a później przetransportuje ją do Dakaru, stolicy kraju, oddalonej o ponad 300 kilometrów.

Problem jednak polegał na tym, że Marieme musiałaby zostawić swoje dzieci.

Jedno lub dwójka mogłaby się zmieścić do małej, drewnianej łódki, ale nie było szans, by zabrać całą szóstkę. Marieme trzymała się swego postanowienia. Porozmawiała z najstarszą córką zapowiadając, że wróci po nią i resztę dzieci, kiedy już odzyska wolność.

- Powiedziałam jej, że uciekam i że ona musi opiekować się resztą. Płakała i płakała, ale powiedziałam jej, że wszystko będzie dobrze.

- Nie zapomnij o mnie – odpowiedziała córka.

Pewnej nocy wtajemniczony niewolnik obudził Marieme.

- Wstawaj, wstawaj – wyszeptał. – Teraz, albo nigdy.

Na następnej stronie przeczytasz jak wyglądała ucieczka z piekła i co potem działo się z Marieme

Marieme złapała jakieś ubrania i poszła z nim w kierunku rzeki Senegal. Kiedy dotarła na brzeg, stanęła ze strachu. Nigdy nie widziała tak potężnej rzeki i nigdy nie czuła tego specyficznego zapachu.

Mała, drewniana łódka zabrała Marieme na drugą stronę, do wolności.

- Kiedy wylądowałam na brzegu, słońce powoli wschodziło.

Przez ocean

Kiedy Marieme dotarła do Dakaru w Senegalu, wiedziała bardzo niewiele na temat świata, który był tak inny, niż jej mała wioska na pustyni, z której w końcu zdołała uciec. Słyszała, jak ludzie mówili o Francji, kraju, który skolonizował Mauretanię. Ale nigdy nie słyszała o Stanach Zjednoczonych.

Wiedziała natomiast, że w Senegalu nie jest bezpiecznie, podobnie jak w żadnej innej części Afryki. Każdego dnia budziła się jako wolna kobieta, ale obawiała się, że w każdej chwili może pojawić się znowu jej pan.

Gdyby złapał ją po raz drugi, już bez wątpienia by ją zabił.

Marieme poznała w Senegalu mężczyznę, który pomagał niewolnikom zbiegłym z Mauretanii i przewoził ich w bezpieczniejsze miejsca. Mieszkała z nim w kryjówce, pełnej uciekinierów, przez dwa lata. Tam doświadczyła czegoś, czego może doświadczyć tylko wolna osoba. Zaczęła pracować za pieniądze.

- Pracowałam dla niego, a on każdego miesiąca wypłacał mi pieniądze – powiedziała. – Gotowałam i sprzątałam, a on mi za to płacił. Dla mnie to było coś wspaniałego, ponieważ nigdy wcześniej nikt nie zapłacił mi za pracę żadnych pieniędzy. Wystarczył dolar i ja już byłam szczęśliwa. Byłam dumna – wspomina.

Mężczyzna, który prowadził kryjówkę dla uciekinierów, przyszedł pewnego dnia do Marieme i oznajmił jej coś niesamowitego: Dziś w nocy popłyniesz statkiem do Ameryki.

Marieme nigdy nie widziała statku, poza łodzią, którą przepłynęła rzekę Senegal, ale tamta przypominała raczej drewniane canoe. Tym razem miała płynąć na statku towarowym. A Ameryka? To wtedy po raz pierwszy usłyszała o tym odległym miejscu.

Mężczyzna mówił, że tam będzie bezpieczna, z daleka od kogoś, kto znów mógłby zamienić ją w niewolnicę.

Marieme myślała o swoich dzieciach, które wciąż były niewolnikami jej dawnego pana. I znów pomyślała, że musi jechać.

To miejsce zwane Ameryką, byłoby dla nich bezpiecznym schronieniem.

Kolejna podróż do wolności

Troszcząc się o swoje rodzeństwo w Mauretanii, córka Marieme, Zeina, której imię również zmienił CNN, nie wiedziała nic o losach swojej matki. Zeina domyśliła się jednak, że skoro wciąż jej nie ma, to jest to dobry znak.

Im więcej dni mijało, tym bardzie Zeina była przekonana, że jej mamie się udało, że jest wolna i żyje gdzieś w innym kraju.

Ta odległość, jak wspomina, w dziwny sposób nie była tak wielka, ponieważ, kiedy Marieme była jeszcze niewolnicą i tak musiała się zajmować przede wszystkim dziećmi swego pana.

Kiedy jej rodzina zastanawiała się, jaki jest jej los, Marieme została ukryta między pakunkami na statku wypełnionym ładunkiem, który zmierzał do Ameryki. Nie miała tam nic innego do roboty poza spaniem, a kiedy wstawała jeden z pracowników przynosił jej coś do jedzenia. Podróż trwała blisko miesiąc, ale Marieme ten czas minął bardzo szybko.

- Dla mnie to było jak jeden dzień – mówi.

To właśnie podczas tej podróży, Marieme uświadomiła sobie, po raz pierwszy bez żadnych wątpliwości, że jest naprawdę wolna.

Mała Mauretania

24 grudnia 1997 roku statek, na którego pokładzie była Marieme, przybił do portu Baltimore, gdzie inny z przemytników przeszmuglował uciekinierkę do kolejnej kryjówki.

Wkrótce kobieta dotarła do Bronxu w Nowym Jorku, gdzie mieszka wielu Mauretańczyków. Została tam na kilka lat, ale w końcu usłyszała, że wielu jej rodaków przenosi się do Ohio. Jak powiedział jej przyjaciel, czynsz za wynajem jest tam niższy i można dostać lepiej płatną pracę w produkcji.

Kiedy w 2003 roku Marieme przyjechała do Cincinnati, zaczęła pracować w Krispy Kreme. Maksymalną część swej niewielkiej, siedmiodolarowej pensji, odsyłała do Senegalu, gdzie ludzie, którzy pomogli jej uciec, pracowali już nad kolejnym planem.

Mieli ocalić jej sześcioro dzieci, wszystkie za jednym razem.

Dzieci wyruszyły w końcu tą samą drogą, jaką pokonała wcześniej ich matka. Kilkoro zostało w Senegalu na kilka lat, czekając, aż będą w stanie przyjechać do Ameryki legalnie. Do tego czasu także Marieme nabyła swoje prawo do pozostania w Stanach Zjednoczonych.

W 2001 roku Marieme otrzymała status uchodźca politycznego, a w czerwcu 2010 roku została pełnoprawnym obywatelem Stanów Zjednoczonych.

Jedno po drugim dołączały do niej jej kolejne dzieci.

Jej najstarsza córka Zeina przyleciała do Ameryki samolotem. Jak mówi, było to dla niej najbardziej przerażające przeżycie, jakiego doświadczyła w całym swym życiu.

Może pewnego dnia

Marieme i jej dzieci wiodą w Ohio proste, ale niezwykłe życie.

Wieczorem Marieme, Zeina, jej syn i wnuczka siadają na macie w swoim salonie i wspólnie dzielą się posiłkiem, jedząc go rękami, jak to jest w zwyczaju w Mauretanii i innych częściach Afryki.

W powietrzu unosi się zapach przypraw i niepohamowana, dziecięca radość z wszystkiego, co ich otacza. Wnuczka Marieme cieszy się ze swego pluszowego szczeniaka. Na dużym telewizorze pojawia się twarz prowadzącego, który mówi o ostatnim występie Madonny. Kiedy prowadzący wspomina wiek piosenkarki, 53 lata, Marieme jest w szoku.

- Ona wygląda tak dobrze i tak młodo – mówi.

Po ucieczce z tak małego i trudnego miejsca na pustyni, Marieme i Zeina są zafascynowane tym, jak duży naprawdę jest świat.

Sporo czasu spędzają oglądając telewizję, chłonąc jak gąbka wszystkie nowinki, które płyną do nich poprzez antenę satelitarną umieszczoną na dachu ich domu w Cincinnati. Wcześniej Marieme obejrzała wiadomości sieci ABC, CNN, Al Jazeera, BBC oraz senegalskiej telewizji satelitarnej.

Zeina chodzi do szkoły, ucząc się biznesu i ma nadzieję, że w przyszłości uda się jej znaleźć pracę w branży turystycznej. Chce zobaczyć świat i dowiedzieć się jak najwięcej o innych kulturach. Jak zapowiada, swą pierwsza podróż odbędzie do Singapuru, ponieważ słyszała, że ludzie tam są bardzo mili.

Najważniejsze teraz dla Marieme są sukcesy jej dzieci. Wszystkie chodzą do szkoły, pięcioro w Stanach Zjednoczonych i jeden syn w Senegalu, gdzie wciąż próbuje uzyskać zgodę na przyjazd do Stanów Zjednoczonych.

Za jedno lub dwa pokolenia, łańcuchy niewolnictwa, jakie skuwały rodzinę Marieme, opadną w końcu na dobre.

- Moje dzieci chodzą do szkoły, więc mogą zostać senatorami, mogą być w Kongresie, kto to wie – mówi Marieme. – Może ja tego nie dokonam, ale one mogą.

Jej syn, który jest teraz w szkole średniej, ledwo pamięta już Mauretanię. Nie mówi już dobrze w języku ojczystym, co Marieme nie przeszkadza. On jest teraz w Ameryce, mówi. Te rzeczy nie są już ważne. Dumnie pokazuje zdjęcie drużyny futbolowej, w której teraz gra jej syn.

Dla niej, prawdziwą przyszłość reprezentuje jej wnuczka.

Choć urodziła się w Mauretanii, jest pierwszym pokoleniem rodziny Marieme, której nie przeraża wizja niewolnictwa. Marieme spędza większość swego czasu siedząc z dzieckiem na podłodze, uśmiechając się i bawiąc się z nią zabawkami. Oczy dziewczynki błyszczą, kiedy widzi jak jej babcia robi różne śmieszne rzeczy.

To wszystko daje Marieme niewyobrażalną radość.

Wciąż jednak z bólem serca myśli o tych wszystkich ludziach, którzy pozostali w Zachodniej Afryce.

- To, co tam się dzieje, nie jest normalne – mówi. Może pewnego dnia prawo mauretańskie zmieni to wszystko. Jak tutaj zrobił to Lincoln. Abraham zrobił to tutaj, więc dlaczego nie mogą zrobić tego tam? Nie można tak żyć. To nie jest normalne. Z pokolenia na pokolenie…

W rzeczywistości w 2007 roku Mauretania przyjęła prawo uznające w końcu niewolnictwo za przestępstwo. Od tego czasu tylko jeden proces zakończył się sukcesem.

Córka Marieme nie widzi nadziei dla niewolników w Mauretanii.

- Nie sądzę, by to kiedykolwiek się zmieniło. To trwa od setek lat – mówi Zeina. – Dlaczego mieliby przestać? Oni nie wiedzą, że istnieje gdzieś świat, gdzie ludzie nie mają swoich własnych niewolników.

Ale Marieme ma w sobie więcej optymizmu i wierzy, że pewnego dnia wszystko musi się zmienić.

- Gdyby moja matka żyła i dowiedziała się, że przyjechałam do Stanów Zjednoczonych z moimi dziećmi, powiedziałaby: Nie, to nie jest możliwe – mówi.

- Ale widzicie, jak bardzo zmieniło się moje życie. Więc wiecie dlaczego, ja wierzę, że pewnego dnia to wszystko się zmieni także w Mauretanii. Nie wiem, kiedy, ale wiem, że jest to możliwe.

Choć jest ponad 6,5 tysiąca kilometrów od swej ojczyzny, Marieme wciąż ma problemy ze snem. Nadal prześladują ją demony przeszłości.

- Mam straszne koszmary, śnią mi się potworne rzeczy, które przeżyłam w Mauretanii – powiedziała w oświadczeniu, które składała w sądzie pod przysięgą. – Kiedy tylko widzę starszego białego mężczyznę z długą brodą, zaczynam potwornie się bać, ponieważ tak właśnie wygląda właściciel mojej rodziny.

Kiedy jednak przesypia całą noc, śni o tym, że kiedyś będzie miała środki i odwagę, by powrócić do Mauretanii.

W tych snach, chodzi od domu do domu i wyzwala wszystkich niewolników, jednego po drugim, aż do ostatniego.

>>>>

Niewolnictwo to kolejna plaga ktora niszczy Afryke ...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:17, 22 Mar 2012    Temat postu:

Waszyngtońska Studnia Nadziei

W kwietniu tego roku ministrowie z państw rozwiniętych i rozwijających się będą rozmawiać w Waszyngtonie o tym, jak można zapobiec śmierci ponad miliona dzieci rocznie. Śmierci, która zwykle jest wynikiem biegunki spowodowanej brakiem bezpiecznej wody pitnej oraz odpowiednich warunków sanitarnych - czytamy na stronach CNN.

Liczba zgonów z tym związana przewyższa już liczbę zabitych przez AIDS, malarię i odrę, razem wzięte. W rzeczywistości to najczęstsza przyczyna śmierci wśród dzieci w Afryce podsaharyjskiej i druga z kolei w skali całego świata. Spotkanie w Waszyngtonie, które jest częścią partnerstwa o nazwie "Sanitation and Water for All" (z ang. "Warunki sanitarne i woda dla wszystkich"), odbywa się wkrótce po tym, jak ogłoszono, że osiągnięto już jeden z tzw. Milenijnych Celów Rozwoju (Millennium Development Goal – MDG), czyli ograniczenie o połowę liczby ludzi, którzy nie mają dostępu do bezpiecznej wody pitnej. Cel udało się osiągnąć pełne pięć lat przed ustaloną datą.

Informacja o tym, że przez ostatnie dwadzieścia lat dodatkowe dwa miliardy ludzi uzyskało dostęp do bezpiecznej wody jest z pewnością powodem do radości, ale nasza podróż zmierzająca do pełnego dostępu wciąż jest jeszcze daleka. To nie jest dobry czas na to, by się tym chwalić osiadając na laurach.

Choć ostatnio zmieniło się wiele, 783 miliony ludzi ze społeczności najbiedniejszych i wysiedlonych nie ma wciąż bezpiecznej wody pitnej. To do nich najtrudniej będzie dotrzeć. Jeśli niezbędny jest odpowiedni kontekst, aby zrozumieć skalę problemu, mówimy o dotarciu z czystą wodą do ponad dwa i pół większej liczby istnień ludzkich, niż liczy cała populacja Stanów Zjednoczonych.

Najpierw powinniśmy skupić się na tych najbiedniejszych z biednych, myśląc o inwestycjach w wodę. To oni muszą stać się naszym priorytetem, żeby można było iść dalej do przodu.

Podstawowe systemy, którymi mogą zarządzać same społeczności, stanowiły mniej, niż 20 procent funduszy ofiarodawców przeznaczonych w roku 2010 na wodę i urządzenia sanitarne, To niepokojąca statystyka, ponieważ sprawia to, że wielu z 783 milionów ludzi pozostanie jednak bez czystej wody. Z pewnością nie usłyszymy, jak ci ludzie cieszą się z osiągnięcia Milenijnego Celu Rozwoju, ponieważ ich podstawowe potrzeby są wciąż niezaspokojone.

Ale to, co martwi jeszcze bardziej, to wciąż rysująca się porażka dla osiągnięcia drugiej połowy tego samego Celu Milenijnego, czyli ograniczenie o połowę liczby ludzi, którzy nie mają dostępu do podstawowych sanitariatów.

Szokująca liczba 2,5 miliarda ludzi wciąż mieszka w miejscach, gdzie nie ma możliwości skorzystania z żadnej toalety, a dostęp do podstawowych urządzeń sanitarnych jest jednym z najbardziej opóźnionych celów zarysowanych w planach milenijnych, szczególnie w Afryce podsaharyjskiej. Jeśli zmiany będą wprowadzane w tym tempie co teraz, będzie musiało minąć ponad 250 lat, aby mieszkańcy tego regionu mieli dostęp zarówno do wody, jak i do urządzeń sanitarnych.

Nie jesteśmy w stanie chyba wyobrazić sobie nawet tego, jak bardzo ludzkie życie może się zmienić przez dostęp do czystej wody i odpowiednie warunki sanitarne. Wie to jednak dobrze Yacouba Doumbia, uczeń ze szkoły na Mali.

- Często chorowałem, szczególnie bolał mnie brzuch i głowa. Nowa toaleta bardzo ułatwiła nasze życie, ponieważ jak musimy iść do latryny, to możemy to zrobić. Jest tam woda i mydło, żeby później umyć ręce. Korzystamy z wody zarówno z odwiertu wiertniczego, jak i ze studni – mówi Yacouba.

- Wodę do picia bierzemy z odwiertu, a ubrania pierzemy w wodzie ze studni. Widać sporą różnicę. Dla mnie woda z odwiertu jest dużo smaczniejsza. Zwykle chorowałem, kiedy piłem wodę ze studni. Często bolał mnie brzuch – mówi dziecko.

Pozostaje więc pytanie, jak dostarczyć te podstawowe rzeczy wszystkim ludziom na naszej planecie. Jak powielić sukces w przypadku Yacouby i jego społeczności, skoro na pomoc czekają wciąż miliardy ludzi?

To jest wyzwanie, przed którym stoi teraz partnerstwo "Sanitation and Water for All", spotykając się raz na dwa lata w kwietniu. Ta grupa ministrów oraz oficjeli z różnych państw i organizacji zaangażowana jest w starania zmierzające do udostępnienia wszystkim zarówno czystej wody pitnej, jak i stworzenia im bezpiecznych warunków sanitarnych. Musimy wesprzeć ich dążenia i ambicje, zarówno wolą polityczną, jak i inwestycjami niezbędnymi, by zapewnić te podstawowe usługi każdej osobie na naszej planecie.

Mamy możliwość zapewnić wodę i sanitariaty wszystkim potrzebującym w ciągu jednego pokolenia. Wejdźmy więc na ścieżkę prowadzącą do osiągnięcia tego kluczowego celu.

Autorka tego artykułu, Barbara Frost, jest szefem organizacji WaterAid od września 2005 roku.

>>>>

Tak woda jest zyciodajna . Daje zycie . I nie jakakolwiek . Od picia brudnej wody mozna umrzec w mękach !!! A nawet jak czlowiek przezyje to tak jakby przeszedl smierc i na nowo ozyl . Zatrucie organizmu to nie katar to agonia ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:51, 22 Mar 2012    Temat postu:

Banki żywności alarmują - marnując jedzenie niszczymy środowisko

Wyrzucona żywność to zmarnowane hektolitry wody i energii zużytej do jej produkcji, transportu, przechowywania i przygotowania - podkreśla Federacja Polskich Banków Żywności, która w środę zainaugurowała kampanię informacyjną "Nie marnuj jedzenia. Myśl ekologicznie".

Ma ona uświadomić, jak znaczne skutki dla środowiska ma marnowanie jedzenia i pokazać sposoby przeciwdziałania temu. Jak wynika z danych Federacji Polskich Banków Żywności, jedna trzecia pełnowartościowego jedzenia trafia na śmietnik, w Polsce - według danych Eurostatu - jest to rocznie 9 mln ton żywności.

Organizatorzy kampanii podkreślają, że marnowanie żywności to poważny problem ekologiczny - nawet wyrzucona kanapka przyczynia się do degradacji środowiska. Wyrzucona kanapka z serem to aż 90 litrów zmarnowanej wody, kilogram ziemniaków to 300 litrów. Żeby wyprodukować kilogram wołowiny potrzeba 5-10 tys. litrów wody. Tylko z powodu zmarnowanej żywności Europejczycy doprowadzili w ubiegłym roku do niepotrzebnej emisji 170 mln ton dwutlenku węgla, czyli tyle, ile emituje rocznie cała Holandia lub Wenezuela.

Aby ograniczyć marnowanie jedzenia, a tym samym wody, energii i coraz cenniejszych surowców naturalnych, organizatorzy radzą trzymać się kilku zasad, które nazwali 4P, czyli planuj, przetwarzaj, podziel się, posegreguj. Chodzi o planowanie - tygodniowego menu, zakupów; przetwarzanie - robienie przetworów, wykorzystywanie żywności do końca, przedłużanie terminu spożycia przez prawidłowe przechowywanie produktów, podzielenie się nadmiarem żywności z sąsiadem, przyjaciółmi, potrzebującymi oraz posegregowanie - oddzielanie bioodpadów od innych śmieci.

Więcej informacji jak można ograniczyć marnowanie żywności z korzyścią dla środowiska można znaleźć na stronach [link widoczny dla zalogowanych] i [link widoczny dla zalogowanych]

Kampania potrwa do końca kwietnia. Sfinansowano ją ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

W ramach kampanii zaplanowano reklamy na nośnikach zewnętrznych w 15 miastach Polski, emisję spotu telewizyjnego, reklamę prasową i filmy edukacyjne. Federacja Polskich Banków Żywności jest organizacją pożytku publicznego, której misją jest przeciwdziałanie marnowaniu żywności oraz zmniejszanie obszarów niedożywienia w Polsce. Federacja zrzesza 28 Banków Żywności działających na terenie całego kraju. Banki Żywności udzielają bezpłatnej pomocy żywnościowej ponad 3,5 tys. organizacji i instytucji, zapośrednictwem których trafia ona do miliona osób najbardziej potrzebujących. W 2011 r. Banki Żywności przekazały łącznie ponad 68 tys. ton artykułów spożywczych.

>>>>

Ano wlasnie . Zachod niszczy zywnosc . Glod niszczy Afryke ...
Zamiast kupowac tyle zywnosci po prostu dajmy pieniadze na Afryke to za pieniedzmi pojedzie zywnosc . Bo przypominam ze dawanie zywnosci bezposrednio nie ma sensu ani ekonomicznego ani praktycznego . Po prostu sie zepsuje . Trzeab lepiej planowac odzywianie i zaoszczedzone pieniadze dac na Afryke . Nie mowiac juz ze jest Wielki Post i nie chodzi juz o nie marnowanie ale o rezygnacje z pewnej ilosci spozycia aby dac biednym ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:10, 24 Mar 2012    Temat postu:

Kenia: terroryści powiązani z Al-Kaidą rekrutują dzieci do walki z niewiernymi

Terroryści rekrutują do walki dzieci - Terroryści z grupy terrorystycznej powiązanej z Al-Kaidą - Al Shabaab otwarcie nawołują do walki. Ich kaznodzieje rekrutują, z dużym powodzeniem, wśród najmłodszych. Do ich szeregów do walki z niewiernymi coraz częściej dołączają dzieci.

Lu­dzie w Na­iro­bi twier­dzą, że bar­dzo wielu mło­dych męż­czyzn, a nawet dzie­ci zo­sta­ło zwer­bo­wa­nych do po­wią­za­nej z Al-Ka­idą grupy ter­ro­ry­stycz­nej Al Sha­ba­ab. W jed­nym z opa­no­wa­nych przez ra­dy­kal­nych mni­chów me­cze­cie, ka­za­nia jaw­nie na­wo­łu­ją do walki. Na ko­szul­ce mło­de­go chłop­ca uczest­ni­czą­ce­go w tym ze­bra­niu napis głosi: "Ji­ha­ad to nasza re­li­gia".

>>>>

No tak to ptych bestiach spodziewamy sie tylko takich rzeczy ...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 14, 15, 16  Następny
Strona 7 z 16

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy