Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:34, 18 Gru 2008 Temat postu: Cywilizacja czarnego człowieka! |
|
|
Międzynarodowy Trybunał Karny dla Ruandy skazał przywódcę i organizatora masowego ludobójstwa w Ruandzie oraz wyznaczył dla niego karę dożywocia - informuje serwis CNN.
Trybunał (International Criminal Tribunal for Rwanda – ICTR) uznał 67-letniego Theoneste Bagosorę, pułkownika armii ruandyjskiej, za winnego zarzucanych mu czynów, wśród których było ludobójstwo, zbrodnie przeciwko ludzkości oraz zbrodnie wojenne.Więcej na ten temat
Trybunał skazał również dwóch innych mężczyzn, majora Aloysego Ntabakuze oraz podpułkownika Anatolego Nsengiyumva, którym postawiono te same zarzuty. Ich również skazano na karę dożywotniego więzienia.
Trybunał uniewinnił generała Gratiena Kabiligiego, byłego szefa działań militarnych, oraz nakazał jego natychmiastowe zwolnienie.
Bagosora, pułkownik wojska w Ruandzie, został oskarżony o to, że nakazał bojówkom z plemienia Hutu wymordowanie ludności z rywalizującego z nimi plemienia Tutsi. Szacuje się, że w ciągu stu krwawych dni w roku 1994 zginęło około 800 tysięcy ludzi. Teraz prokuratorzy uznali, że kluczową rolę w organizacji tej rzezi odegrał właśnie Bagosora.
Pod koniec roku 1994 Organizacja Narodów Zjednoczonych powołała specjalny trybunał, który działał w tanzańskiej Aruszy.
W roku 1993 plemiona Hutu i Tutsi podpisały porozumienie o podziale władzy, ale umowa pokojowa nie była przestrzegana. Ekstremiści z Hutu nie zamierzali dzielić się rządami.
Do pierwszych zabójstw doszło 7 kwietnia 1994 roku – dzień po tym, jak zestrzelono samolot wiozący prezydentów Ruandy i Burundi. W schodzącą do lądowania maszynę na lotnisku w stolicy Ruandy, Kigali, trafiły rakiety przeciwlotnicze. Na taki moment czekali spiskowcy z Hutu i wydarzenie to stało się iskrą, która zapoczątkowała masowe ludobójstwo.
Bagosora, jeden z ekstremistów Hutu, natychmiast ogłosił, że władzę przejmuje wojsko. W ciągu kilku godzin żołnierze rządowi oraz cywilne oddziały śmierci rozpoczęły rzeź ludności z plemienia Tutsi.
Romeo Dallaire, który dowodził misją pokojową w Ruandzie leżącej w środkowej części Afryki, ostrzegał swych przełożonych, że będzie dochodzić do morderstw. Dallaire powiedział Christiane Amanpour z telewizji CNN, że wraz ze swymi żołnierzami przechodził przez całe wioski zabitych, w których nie znaleziono ani jednej żywej osoby. Czasami musieli usuwać ciała zmarłych, aby móc przejść dalej.
- Przenosiłem ich gołymi rękami – mówił. - Przenosiliśmy ich trzymając ich w ramionach, trzymając dzieci i dorosłych. Podnosiliśmy ciała i przenosiliśmy je na bok… Sterty ciał… - podkreślał.
Chociaż rząd Hutu miał o wiele więcej żołnierzy, ludność Tutsi zaczęła przejmować kontrolę nad coraz większym terytorium Ruandy, ogłaszając w końcu zwycięstwo w lipcu 1994 roku.
Jak wynika z aktu oskarżenia Bagosory, podczas rozmów pokojowych w Tanzanii w roku 1993 był on przeciwny ustępstwom proponowanym przez jego rząd na rzecz rebeliantów Tutsi. Opuścił on miejsce negocjacji mówiąc, że wraca do Ruandy, aby "przygotować apokalipsę".
Jak informuje Organizacja Narodów Zjednoczonych, ludobójstwo było "dobrze zorganizowane", a rolę w tym odgrywali najwyżsi przedstawiciele rządu i partii rządzącej. Zanim zaczęło się ludobójstwo, sporządzono też listy przywódców opozycji i Tutsi, którzy mieli zostać zamordowani – poinformowali przedstawiciele ONZ.
Efekt masakry widoczny jest w Ruandzie do dzisiaj, a odczuwany był także w ostatnich walkach toczących się w sąsiednim państwie Kongo, gdzie konflikt między Tutsi a Hutu jeszcze bardziej pogarszał sytuację. Przywódca tamtejszych rebeliantów Laurent Nkunda twierdzi, że jego wojska bronią ludności z plemienia Tutsi, którzy uciekli do Demokratycznej Republiki Konga przed bojówkami Hutu.
>>>
A oto i sam piaskowy (czekoladowy?) dziadunio:
Oczywiscie tu mogli by zacierac rece dawni kolonizatorzy i mowic patrzce jakie potworne dzikusy my Europa to kultura.
Przypomne:
http://www.ungern.fora.pl/aktualnosci-dzunglowe,3/kremlowcy-juz-bluzgaja-i-wrzeszcza,771.html
http://www.ungern.fora.pl/aktualnosci-dzunglowe,3/kremlowska-hucpa-na-wielka-skale,574.html
Jak widac ateistyczna Europka i prymitywna dzicz wygladaja podobnie.
Poza tym KTO IM W AFRYCE TAKIE GRANICE USTALIL ZE WYMIESZAL PLEMIONA!I kto ich dekoloniznowal w taki sposob!
Jakby nie patrzec znow Europka.
Oczywiscie tu znow moga wrzesczec milosnicy ,,czarnego czlowieka'' i wynosic jego wieksza wartosc niz bialego no to widzimy ta wartosc.
WYNOSI DOKLADNIE TYLE SAMO!
Oczywiscie obecnie nie ma odwrotu Afryki do czasow prymitywnych.Wiec droga wiedzie naprzod a to musi oznaczac nowe granice i naturalne panstwa.Ale nie rozwiaze sie tego ,,technicznie''.Poganstwo oznacza wladze nad ludzmi demonow.To nie pojedynczy zbrodniarze sa winni!To cale zbiorowe opetania!
Tu trzeba Ewangelizacji i egzorcyzmow.Modlitwa Post Jalmuzna przepedza demony...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Śro 23:31, 04 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 23:43, 04 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Proces Rwandyjczyków oskarżonych o zbrodnie wojenne
Przed niemieckim sądem w Stuttgarcie rozpoczął się w środę proces dwóch Rwandyjczyków, oskarżonych o zbrodnie wojenne, popełnione na ludności cywilnej w Demokratycznej Republice Konga w 2008 i 2009 r.
Według niemieckiej prokuratury federalnej 47-letni Ignace Murwanashyaka oraz 50-letni Straton Musoni dowodzili z Niemiec rwandyjskimi rebeliantami z Demokratycznych Sił Wyzwolenia Rwandy (FDLR), kontaktując się z nimi za pośrednictwem telefonów komórkowych i internetu. Z ich rozkazu rebelianci Hutu zabili co najmniej 200 cywilów, dokonywali masowych gwałtów i zmuszali dzieci do walki w oddziałach FDLR.
Obaj mężczyźni zostali aresztowani w listopadzie 2009 r. w Niemczech; przywódca FDLR Murwanashyaka mieszkał w tym kraju od 20 lat. W sumie zostali oni oskarżeni o 39 zbrodni wojennych i 26 zbrodni przeciwko ludzkości. Grozi im kara dożywotniego więzienia.
Jak podała agencja dpa, w pierwszym dniu procesu obrońcy oskarżonych zażądali jego zawieszenia, twierdząc, że proces jest oparty na politycznych motywach i nie może być uczciwy.
Bojówki FDLR zostały utworzone w 2000 r. przez rebeliantów z plemienia Hutu, którzy uciekli do Konga po ludobójstwie w Rwandzie w 1994 r. FDLR przystąpiło do wojny w Kongu w latach 1998-2003, po zakończeniu konfliktu nadal przeprowadzało ataki przeciwko ludności Tutsi zarówno w DRK, jak i w Rwandzie. Według ekspertów ONZ liczebność bojówek zmniejszyła się z ok. 15 tys. w 2001 r. do ok. 3,5 tys.
>>>>>
Dobrze ze sa takie procesy . Niepkoi jednak to ze Niemcy sa dziwnym liderem sadzenia ludobojstwa... Ktos by powiedzial ze maja doswiadczenie u siebie... No rzecz w tym wlasnie ze nie maja ! Gorliwie osadzaja innych nie siebie... To jakby udawadnianie ze my nie jestesmy jedynymi ludobojcami... Mamy ,,towarzystwo''... Rzecz jasna zbrodniczosc jest ogolnoludzka od grzechu w raju... Z tym ze pewne kraje byly w tym ,,wybitne'' i nie ma co szukac ,,gorszych''...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Wto 17:00, 24 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 21:54, 17 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Byli dowódcy wojskowi winni ludobójstwa
Międzynarodowy Trybunał Karny dla Rwandy (MTKR) uznał dwóch byłych wysokich dowódców wojskowych za winnych ludobójstwa na Tutsich z 1994 r. Były szef rwandyjskiej armii Augustin Bizimungu został skazany na 30 lat pozbawienia wolności.
Trybunał z siedzibą w tanzańskim mieście Arusha skazał także byłego szefa paramilitarnej policji Augustina Ndindiliyimana "na karę równą czasowi, który spędził już w areszcie".
Obu mężczyzn uznano również za winnych zbrodni przeciw ludzkości. Bizimungu i Ndindiliyimana to najwyżsi rangą dowódcy wojskowi skazani przez MTKR.
Sąd uznał, że Bizimungu, który został zatrzymany w 2002 r. w Angoli, miał całkowitą kontrolę nad mężczyznami, którymi dowodził w 1994 r. Natomiast Ndindiliyimana po rozpoczęciu ludobójstwa miał nad swoimi żołnierzami jedynie "ograniczoną kontrolę", sprzeciwiał się masakrom przedstawicieli ludu Tutsi, a przed 1994 r. konsekwentnie wspierał pojednanie w Rwandzie.
Po odczytaniu wyroku Ndindiliyimana powiedział, że "bardzo się cieszy" z tego, że po 11 latach odzyskał wolność.
Dwóch innych wysokich dowódców wojskowych: Francois-Xavier Nzuwonemeye i Innocent Sagahutu, zostało skazanych na 20 lat więzienia za rolę, jaką odegrali w zabójstwie premier Agathe Uwilingiyimana i dziesięciu belgijskich żołnierzy ONZ, którzy ją ochraniali.
Według ONZ, w wyniku trwającego od kwietnia do czerwca 1994 r. ludobójstwa w Rwandzie śmierć poniosło ok. 800 tys. osób, głównie przedstawicieli ludu Tutsi. ( Oraz wspierających ich Hutu ) ...
Poza tym przypomne ze podzial nie jest taki prosty bo sa malzenstwa mieszane...
>>>>>
No i brawo i o to chodzi ! To jest wzor na przyszlosc dla CAŁEGO ŚWIATA ! W ten sposob mozna wyplenic zbrodnie tyranie i ludobojstwo... Nie wystarczy sila gdyz bez sprawiedliwosci jest ona tylko pożarciem slabszego przez silniejszego - nawet gdy zasluzyl... Dopiero sprawiedliwosc przywraca czlowieczenstwo ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:58, 24 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Kazali zabijać, gwałcić i niszczyć !
Współwinni śmierci miliona osób. Taka zbrodnia zasługuje na surową karę. Międzynarodowy Trybunał Karny dla Rwandy (MTKR) wydał wyroki na kolejnych ważnych ludobójców. To sukces. Ale czy w pełni?
Czterech potężnych wojskowych. Gdyby chcieli, mogliby zatrzymać ludobójstwo. Ale robili coś zupełnie innego. Kiedy Rwandą zawładnęła śmierć, a zwykli ludzie mordowali maczetami i pałkami swoich sąsiadów, ci mężczyźni wydawali rozkazy. Kazali zabijać, gwałcić i niszczyć. Szybciej, okrutniej, więcej. Po trwającym blisko sześć lat procesie w końcu usłyszeli wyroki.
Augustin Bizimungu w czasie rzezi był szefem sztabu rwandyjskiej armii. Należał do głównych architektów eksterminacji Tutsich. Po ludobójstwie uciekł ze swymi żołnierzami do DR Konga. Sformował tam partyzantkę, która zaczęła nękać tubylców. Wtedy zniknął. W 2002 roku złapano go w Angoli i wysłano przed oblicze MTKR. Sędziowie nie mieli wątpliwości: Bizimungu w pełni kontrolował podwładnych, którzy na jego polecenie dopuszczali się najgorszych zbrodni. Kara: 30 lat więzienia. Rwandyjczyk wysłuchał werdyktu z kamienną twarzą.
Francois-Xavier Nzuwonemeye i Innocent Sagahutu kierowali elitarnym Batalionem Rozpoznawczym. Na ich rozkaz zamordowano m.in. pojednawczą premier Agathe Uwingiliyimanę i jej rodzinę. Nzuwonemeye i Sagahutu ponoszą też odpowiedzialność za śmierć dziesięciu belgijskich żołnierzy ONZ, którzy ochraniali szefową rządu. Obu wojskowych ujęto w 2000 roku - pierwszego we Francji, drugiego w Danii. Skazano ich właśnie na 20 lat więzienia.
Augustin Ndindiliyimana dowodził z kolei Żandarmerią Narodową - rwandyjską policją. W trakcie ludobójstwa stróże prawa nie bronili obywateli. Jednym z ich głównych zajęć było ustawianie blokad drogowych, przy których zaszlachtowano tysiące Tutsich. Ndindiliyimanę aresztowano w 2000 roku w Belgii. Sędziowie MTKR orzekli, że jedenaście lat, które już odsiedział, wystarczy.
Ten ostatni wyrok wywołał liczne kontrowersje. Śledczy stwierdzili, że Ndindiliyimana nie był ekstremistą, a podczas rzezi często sprzeciwiał się zabijaniu Tutsich. Na jego korzyść miał przemówić też fakt, że duża część żądnych krwi żandarmów słuchała rozkazów innych generałów - bardziej radykalnych. Krytycy Ndindiliyimany podkreślają, że mimo swoich rzekomych obiekcji nigdy nie zrezygnował ze stanowiska i skutecznie wypełniał większość zaleceń rządu ludobójców.
- W obecnych okolicznościach, to i tak surowy werdykt, nawet jeśli wielu uważa, że oni wszyscy zasłużyli na najwyższą karę - ocenia prokurator generalny Rwandy, Martin Ngoga.
Proces czwórki wojskowych jest jednym z najważniejszych w historii MTKR. Szczególnie że sprawiedliwość ma w Rwandzie coraz mniej czasu.
Wyrzuty sumienia
W połowie lat 90. społeczność międzynarodowa zawiodła wielokrotnie. W Somalii interweniowała szybko, ale też prędko stamtąd uciekła. Losem Bośni przejęła się zbyt późno. Tragedią Rwandy - prawie w ogóle. Za każdym razem skutki było coraz gorsze. W malutkim państwie w sercu Afryki to zaniechanie kosztowało w 1994 roku życie miliona ludzi.
Po rwandyjskiej apokalipsie ONZ była skompromitowana. By ocalić twarz, błyskawicznie przystała na prośbę nowych władz Rwandy o pomoc w pochwyceniu i osądzeniu katów. Gdy partyzanci Tutsi zatrzymali rzezie, wielu ludobójców uciekło za granicę. Liczyli, że tam pozostaną bezkarni.
Międzynarodowy Trybunał Karny dla Rwandy powstał w 1995 toku. Śledczy rozesłali po świecie listy gończe za najważniejszymi zbrodniarzami. Pozostało tylko czekać. I liczyć, że postronne kraje nie będą tolerować zbrodniarzy spacerujących po swoich ulicach.
Pierwszy proces odbył się dwa lata później. Trwał rok. Jean-Paul Akayesu, były burmistrz Taby i głównodowodzący pogromami w tym mieście, dostał dożywocie. Pomimo nacisków rządu Rwandy, Trybunał nie wydaje wyroków śmierci.
W kolejnych latach oenzetowscy prokuratorzy oskarżyli 92 osoby. Wśród już skazanych są m.in. uważany za głównego planistę ludobójstwa Theoneste Bagosora, lider okrutnych bojówek Interahamwe Georges Rutaganda i redaktorzy radia RTLM, które stale nawoływało do mordowania "karaluchów". Tak Hutu nazywali Tutsich.
Dziesięciu zbrodniarzy z listy MTKR ciągle ukrywa się w państwach odrzucających jego jurysdykcję. Tak jest chociażby w przypadku Protaisa Mpiranya, który korzysta z gościny Zimbabwe. W Rwandzie Mpiranya kierował Gwardią Prezydencką. Miała ona rolę podobną do pełnionej przez oddziały SS podczas Holocaustu.
Spóźniona Temida
Mimo kilku niewątpliwych sukcesów, MTKR jest często krytykowany. Pierwszy zarzut dotyczy biurokracji i kosztów. Chociaż główne organy Trybunału mieszczą się w Aruszy w Tanzanii, niektóre oddziały i biura - na przykład prokuratora generalnego - znajdują się w Hadze, Kigali lub Nowym Jorku. To rozproszenie nie tylko utrudnia komunikację i opóźnia procedury, ale też generuje dodatkowe wydatki. A te są ogromne. W tym roku budżet zatrudniającego ponad 620 osób MTKR wynosi 245 mln dol. Dla porównania - misja pokojowa ONZ w Rwandzie (UNAMIR), której nie udało się powstrzymać ludobójstwa, miała do dyspozycji zaledwie 50 mln dol. Brak pieniędzy był jedną z głównych przyczyn jej klęski.
Regularnie powtarza się zarzut, że Trybunał koncentruje się tylko na zbrodniach popełnionych przez Hutu i ich sojuszników. W 1995 roku takie podejście było jeszcze zrozumiałe. Drugą stronę konfliktu - Rwandyjski Front Patriotyczny - świat postrzegał jako nieskazitelnych wojowników. Partyzanci Tutsi mieli nie tylko zatrzymać ludobójstwo, ale i opanować chęć zemsty. Dziś już wiadomo, że nie wszystkim się to udało. Rebelianci, chociaż nie byli ludobójcami, również dopuścili się zbrodni wojennych i przeciwko ludzkości. Trybunał nie bierze tego jednak pod uwagę.
Same procesy także przyciągają sporo krytyki. Są powolne i rozpoczynają się bardzo późno. Niektórzy z oskarżonych czekają na wyroki po kilkanaście lat. Dwóch nie dożyło ogłoszenia werdyktu.
Co gorsza, nie dożyło tego też wiele z ich ofiar. Okaleczone i upokorzone przez lata wyglądały sprawiedliwości. Nie zdążyły jej ujrzeć. W trakcie ludobójstwa zgwałcono - często grupowo - ponad 250 tysięcy kobiet. Część zaraz po tym zabito. Większość tych, które przeżyły, stała się nosicielkami wirusa HIV. Tyko nieliczne z nich dotrwają dnia, gdy MTKR wyda ostatnie wyroki. W Rwandzie na AIDS umiera 50 tysięcy ludzi rocznie.
Michał Staniul
>>>>
To jest widomy znak obecnosci szatana i przestrzegal bym przed mysleniem - a to dzicy w Afryce ... To bylo ,,nowoczesne'' ludobojstwo ! Z uzyciem masowych mediow i mowy nienawisci ... To ze rabali siekierami i maczetami wynika tylko z biedy w tym kraju gdzie nawet o naboje ciezko a maczety sa pod reka... Jednakze wszystko inne bylo jak w III Rzeszy czy jak UPA na Ukrainie... Zreszta tam juz sa szkoly i to nie byli analfabeci... Zadne gadki typu edukacja nie pomoga ... Niemcy byli NAJBARDZIEJ WYKSZTALCONYM NARODEM... Doktorow tam bylo jak psow ... W koncu ,,naukowy rasizm'' wymagal znajomosci metodologii naukowej... W istocie tu cywilizacja nie ma nic do rzeczy ... To jest walka zla z dobrem ! Lekarstwem na to jest Ewangelia :
http://www.ungern.fora.pl/wiedza-i-nauka,8/rwanda-nadzieja-poprzez-cierpienie,2689.html
Ci, którzy umknęli siepaczom, do końca życia będą nosić blizny
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Wto 16:59, 24 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:57, 24 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Pierwsza kobieta skazana za ludobójstwo w Rwandzie
Międzynarodowy Trybunał Karny dla Rwandy (MTKR) skazał dzisiaj na dożywocie byłą rwandyjską minister ds. równouprawnienia i rodziny Pauline Nyiramasuhuko. To pierwsza kobieta uznana przez ten sąd za winną ludobójstwa na Tutsich w 1994 r. Proces trwał 10 lat.
Trybunał z siedzibą w tanzańskim mieście Arusha taką samą karę wymierzył synowi byłej minister, Arsene Shalomowi Ntahobaliemu.
Byli oni głównymi oskarżonymi z grupy sześciu osób, którym zarzucano m.in. zbrodnie ludobójstwa i zbrodnie przeciw ludzkości dokonane na przedstawicielach ludu Tutsi w Butare, na południu Rwandy. Pozostali oskarżeni zostali skazani na kary od 25 do 35 lat pozbawienia wolności.
65-letnia Nyiramasuhuko jest pierwszą kobietą, skazaną przez utworzony w listopadzie 1994 r. MTKR. Sądy rwandyjskie już wcześniej uznały za winne ludobójstwa inne kobiety, które odegrały rolę w masakrach przeprowadzanych 17 lat temu.
Bez udziału Nyiramasuhuko i innych oskarżonych "nie doszłoby do ludobójstwa w Butare" - mówiła prokurator Holo Makwaia w przemówieniu oskarżycielskim 20 kwietnia 2009 r.
Była minister "była zamieszana w masakry" i zachęcała do gwałtów w Butare - dodała Makwaia. - Zamiast chronić rodziny, do czego zobowiązywała ją pełniony przez nią urząd, postanowiła dokonać ich eksterminacji - stwierdziła.
- Shalom Ntahobali zachowywał się podobnie: zabijał i gwałcił - dodała prokurator.
Pauline Nyiramasuhuko objęła stanowisko minister ds. równouprawnienia i rodziny w kwietniu 1992 r. Została ponownie mianowana na to stanowisko w dwóch kolejnych latach. Zatrzymano ją w lipcu 1997 r. w Kenii, a następnie przekazano MTKR.
Według ONZ, w wyniku trwającego od kwietnia do czerwca 1994 r. ludobójstwa w Rwandzie śmierć poniosło ok. 800 tys. osób, głównie przedstawicieli ludu Tutsi. Bezpośrednim powodem ludobójstwa była śmierć prezydenta Juvenala Habyarimana 6 kwietnia 1994 r. Szef państwa zginął, kiedy podchodzący do lądowania samolot, na którego pokładzie przebywał, został trafiony pociskiem rakietowym w stolicy Rwandy, Kigali.
>>>>>
Koszmar ! Widzimy jak orwelowskie sa takie ministerstwa do spraw ,,rownouprawnienia'' jak dalekie od rzeczywistosc... Jak kazde urzedy ... Ale cieszy ze sa wyroki !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:01, 30 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
Francja nie wyda pierwszej damy Rwandy
Francuski sąd apelacyjny zdecydował, że Francja nie może wydać byłej pierwszej damy Rwandy Agathe Habyarimany, poszukiwanej przez rwandyjskiego prokuratora w związku z ludobójstwem na plemieniu Tutsich w 1994 roku - poinformowała agencja AP.
Dwa lata temu prokuratura Rwandy rozesłała za Agathe Habyarimaną międzynarodowy nakaz aresztowania pod zarzutem popełnienia przez nią zbrodni ludobójstwa i zbrodni przeciwko ludności. W zeszłym roku zatrzymała ją francuska policja, jednak wkrótce zwolniła ją pod warunkiem, że zostanie we Francji.
Wdowa po prezydencie nie jest pierwszą kobietą oskarżoną o udział w masakrach sprzed 17 lat. W czerwcu br. Międzynarodowy Trybunał Karny dla Rwandy skazał byłą rwandyjską minister ds. równouprawnienia i rodziny Pauline Nyiramasuhuko. Sądy rwandyjskie już wcześniej uznały za winne ludobójstwa inne kobiety, które odegrały rolę w masakrach. Według ONZ, w wyniku trwającego od kwietnia do czerwca 1994 r. ludobójstwa w Rwandzie śmierć poniosło ok. 800 tys. osób, głównie przedstawicieli ludu Tutsi. Bezpośrednim powodem ludobójstwa była śmierć prezydenta Juvenala Habyarimany 6 kwietnia 1994 r. Szef państwa zginął, kiedy podchodzący do lądowania samolot, którym leciał, został trafiony pociskiem rakietowym w stolicy Rwandy, Kigali.
?????
A co to sie stalo ze Francja nie wyda ??? O co chodzi ??? Jestem z trybunalem miedzynarodowym jak zawsze!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:35, 02 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Kolejny potwor ... Amin :
Mateusz Zimmerman / Makabryczna zagadka. Straszliwa cena zdrady
Był jednym z najbardziej brutalnych przywódców, który ma na sumieniu tysiące ludzi. Swoje kobiety traktował jak przedmioty, a żony niewiele różniły się dla niego od kochanek. Jedna z nich straciła życie w zagadkowych i makabrycznych okolicznościach. Cena za niewierność była straszliwa.
Kiedy Idi Amin w 1971 r. obejmował władzę w Ugandzie, tłumy witały go jak męża opatrznościowego. Tymczasem za jego rządów miały zginąć dziesiątki tysięcy Ugandyjczyków. Niedouczony i niezrównoważony okrutnik, owładnięty na dodatek wielkościowym urojeniem – taki obraz Amina-przywódcy wyłania się z wielu świadectw. A Amin-pan domu? Swoje kobiety traktował jak przedmioty, a żony niewiele różniły się dlań od kochanek.
Jedna z jego kobiet straciła życie w tyleż zagadkowych, co makabrycznych okolicznościach. Wprawdzie w oficjalnym dochodzeniu szybko wskazano winnego tej śmierci – ale do dziś nie wiadomo z całą pewnością, czy nie stał za nią sam dyktator.
Córka pastora, żona pułkownika
Cofnijmy się do roku 1966.
Idi Amin, wówczas w stopniu pułkownika, stoi na czele armii niepodległej już Ugandy. Poznaje córkę pastora z dystryktu Arua (na północy kraju) – prześliczną Kay Adroa. Dziewczyna studiuje na Uniwersytecie Makerere (jeszcze wówczas był to wydział Uniwersytetu Wschodniej Afryki).
Ich związek został szybko sformalizowany. I to podobno przy pełnym poparciu rodziców dziewczyny, co było o tyle dziwne, że… Amin już się był ożenił, ledwie cztery miesiące wcześniej. Niewiele później miała się też pojawić trzecia żona.
Przyszły dyktator już wówczas nie zamierzał się kryć ze swoją poligamią. Następnych żon miało być jeszcze co najmniej kilka – ile dokładnie, nie wiadomo, bo stosunek Amina do małżeństw i rozwodów był, delikatnie mówiąc, swobodny. Kobiety szybko mu się nudziły, więc były to wzywane, to odprawiane. Ze wszystkimi miał spłodzić w sumie mniej więcej 50 dzieci.
Kucharz, generał, dyktator
Kiedy poznał Kay, był już postacią numer dwa w niepodległej Ugandzie. A zaczynał w brytyjskiej armii kolonialnej jako pomocnik kucharza. Szybko został jednak przeniesiony do oddziałów liniowych.
Z punktu widzenia przełożonych był idealnym materiałem na żołnierza. Z jednej strony: prymitywny i niedouczony (ledwie cztery klasy podstawówki), z drugiej zaś – karny i silny fizycznie (później miał być bokserskim mistrzem Ugandy). Do tego nie znał skrupułów i litości, o czym przekonał Brytyjczyków m.in. podczas pacyfikacji powstania Mau-Mau w Kenii w połowie lat 50.
Przyznana Ugandzie niepodległość (1962) zastała Amina już w stopniu oficerskim. Dla premiera Miltona Obote miał się wkrótce okazać najlepszym kandydatem na dowódcę armii – po prostu premier nie spodziewał się z jego strony żadnego politycznego zagrożenia. Tymczasem jednak Uganda pod rządami Obote zmieniała się w państwo stanu wyjątkowego, toczone urzędniczą samowolą, represjami i korupcją.
A jednak Obote (w międzyczasie mianował się prezydentem) uznał wkrótce, że armia pod dowództwem Amina zbytnio się usamodzielnia i w końcu zaczął uważać generała za rywala. Chciał go najpierw zmarginalizować, stopniowo odbierając mu dowodzenie, a potem aresztować pod pretekstem defraudacji wojskowych pieniędzy. Amin sądził, i nic w tym dziwnego, że Obote zamierza go w końcu zgładzić.
Uznał, że trzeba uprzedzić cios. Kiedy na początku 1971 r. Obote odbywał wizytę w Singapurze, wojsko przeprowadziło w stolicy pucz. Oczywiście stojący na jego czele Amin natychmiast obiecał wiwatującym tłumom, że zwolni więźniów politycznych i że armia zadba o przeprowadzenie demokratycznych wyborów.
Pan Wszystkich Stworzeń czyli szaleniec u władzy
Tymczasem zaczął prześladować prawdziwych lub domniemanych przeciwników jego władzy. W kraj ruszyły szwadrony śmierci: ludzie znikali bez śladu (zwłaszcza z „wrogich” plemion) – mordowano z powodów politycznych, kryminalnych, a nierzadko po prostu dlatego, że było można. W sumie ośmioletnie rządy Amina oznaczały śmierć dla co najmniej stu tysięcy Ugandyjczyków (to i tak bardzo ostrożne szacunki).
Wywłaszczył i zmusił do wyjazdu kilkadziesiąt tysięcy Azjatów (głównie Hindusów): przedsiębiorców, prawników, lekarzy. To na ich pracy i kwalifikacjach bazowała i tak ledwie zipiąca ugandyjska gospodarka – Amin zadał jej więc cios ostateczny. Ale upaństwowiony majątek dosłownie rozdał swoim oficerom oraz, tu i ówdzie, ludności.
Odwrócił się od sprzyjającego mu z początku Zachodu. Zaczął sprowadzać broń z ZSRR, strasząc wojną sąsiadów. Udzielił schronienia terrorystom, którzy porwali francuski samolot.
Jego polityczną nieodpowiedzialność trudno było wkrótce odróżnić od szaleństwa, kiedy np. ogłosił się „królem Szkocji” albo kazał się tytułować „Panem Wszystkich Stworzeń na Lądzie i Ryb w Morzu, Pogromcą Imperium Brytyjskiego w całej Afryce, a zwłaszcza w Ugandzie”. Z pewnością był jednak w Ugandzie panem życia i śmierci.
Potrójny rozwód przez radio
W międzyczasie poślubił czwartą już żonę, Madinę. Ale obowiązki „Pana Wszystkich Stworzeń…” ciążyły mu tak bardzo, że trzem poprzednim małżonkom nie poświęcał zbyt wielkiej uwagi. Traktował je jak zabawki – mógł się nimi bawić, mógł się też nimi znudzić, ale przede wszystkim: należały do niego.
Trzy znudzone żony (wśród nich Kay) przekonały się o tym, gdy któregoś razu bez jego wiedzy i zgody zorganizowały przyjęcie. Dowiedziawszy się, Amin wpadł w szał i zagroził, że je odprawi. Były już trochę ośmielone alkoholem, więc wypaliły do Amina: „Zabieraj Madinę i idź do diabła”.
Nieposłuszeństwo i jawne lekceważenie, które mu okazały, przeważyło szalę. Pod koniec marca 1974 r. w radiowym orędziu transmitowanym na cały kraj oświadczył, że… rozwodzi się ze wszystkimi trzema. Wysłał im też „listy rozwodowe”. Czym argumentował odprawienie Kay? Rzekomo dowiedział się, iż jest ona jego kuzynką – co wyklucza dlań relację małżeńską.
Wielebny Adroa ubłagał Amina, by ten – w trosce o dobre imię rodziny Kay – odstąpił od rozwodu. Dyktator łaskawie się zgodził. Ale nie wiedział wtedy jeszcze, że Kay jest w ciąży. I że to nie on jest ojcem.
Pętla się zaciska
Peter Mbalu Mukasa był patologiem w szpitalu Mulago, największym w Kampali. Peter i Kay zostali kochankami – oczywiście w ścisłej tajemnicy przed Aminem, choć podobno nie bez wiedzy innych jego żon.
Ale Amin zaczął coś podejrzewać. Pojawiał się w rezydencji Kay niespodziewanie – nie tak jak przed paroma laty – próbując złapać ją z kochankiem in flagranti. Była śledzona, lecz nie dała się przyłapać. Dbający o pozory dyktator postanowił ją więc upokorzyć. Wytoczono jej sfingowany proces, oskarżywszy o nielegalne posiadanie broni.
Tyle że chodziło o… pistolet należący właśnie do Amina. Kay została zwolniona. Niedługo później jednak znaleziono ją martwą. Nie żył też doktor Mukasa. O szczegółach tej mrożącej krew w żyłach historii pisał potem w swojej książce „State of Blood” Henry Kyemba – wówczas minister zdrowia Amina, a później: uciekinier z Ugandy.
„Ktoś zrobił to profesjonalnie”
„Do kostnicy przywieziono ciało kobiety. To była Kay Amin” – relacjonował Kyemba. Jego żona była wtedy przełożoną pielęgniarek w szpitalu w Kampali i to od niej dowiedział się, co się wydarzyło.
„Korpus był owinięty w jutowy worek. Głowa była nietknięta, ale ręce i nogi były odcięte. Leżały pod spodem… Ktoś robił to starannie: żadna kość nie była złamana, więzadła równo przecięte. Użyto profesjonalnych narzędzi chirurgicznych” – pisał Kyemba.
Od śmierci do odnalezienia zmasakrowanego ciała Kay minęły ponoć dwa dni. A znaleziono je, jak doniosły natychmiast ugandyjskie gazety i radio, w bagażniku samochodu doktora Mukasy. Tułów był okryty nocną koszulą, odcięte kończyny sprawca (sprawcy?) zapakował do kartonowych pudeł, okrywając zakrwawionymi ręcznikami i gazą.
W pospiesznym śledztwie wykazano, że Kay Amin umarła w klinice należącej właśnie do doktora Mukasy. Byłby on oczywiście pierwszym podejrzanym, gdyby nie fakt, że sam umarł w szpitalu – podobno po tym, jak otruł siebie i swoją rodzinę (jego żonę i siedmioro dzieci uratowano).
Aborcja, która się nie udała?
Ustalono, że okaleczenia zwłok Kay Amin dokonano już po jej śmierci. Otworzyło to drogę do następującego wyjaśnienia przebiegu wypadków.
Upewniwszy się, że Kay jest w ciąży, Mukasa zamierzał usunąć płód, zanim Amin się zorientuje. Ale aborcja się nie udała i kobieta wykrwawiła się na śmierć. Mukasa wraz ze swoim asystentem mieli wpaść w popłoch i próbowali tak rozczłonkować ciało, by nikt nie mógł ustalić prawdziwej przyczyny śmierci.
Mukasa chciał ponoć przewieźć trupa do własnego domu, ale musiał to jakoś ukryć przed żoną i dziećmi. Dał im więc dużą ilość pigułek nasennych. W ostatniej chwili jednak sam spanikował i otruł się. Znalazł go przyjaciel i zawiózł do szpitala – rodzinę doktora udało się uratować, on sam jednak zmarł. Tak przynajmniej powiedziano jego współpracownikom.
Główny podejrzany nie żył. Sprawę szybko uznano za zamkniętą. Czy słusznie?
Oto jest ciało zdrajczyni
Amin dowiedział się o śmierci Kay od ministra Kyemby. Ten opisywał później, że reakcja dyktatora była zaskakująco obojętna. To do Amina nie pasowało – zwykle łatwo wpadał w furię i miewał zmienne humory. Kiedy coś szło nie po jego myśli, szukał winnych. Tym razem przyjął straszliwe wiadomości chłodno, ponoć tak, jakby nie była to dlań żadna niespodzianka.
Kiedy z dwoma ochroniarzami dotarł do kostnicy, wyjaśnień udzielała mu siostra Kay, czuwająca przy jej zwłokach. I to przyjął obojętnie.
Niebawem zaś rozkazał, by okaleczone ciało pokazano ojcu Kay, jak i trójce ich dzieci (miały po kilka lat). Musieli się udać do kostnicy w asyście dziennikarzy i fotoreporterów. Amin nie zdobył się na słowo pocieszenia – wolał użyć zwłok Kay, aby upokorzyć jej bliskich. „Wasza matka była zła! Zobaczcie, co ją spotkało!” – miał krzyczeć do dzieci.
Pamięć o Kay miała zaginąć
W podobnych okolicznościach odnaleziono ponoć kilkanaście miesięcy wcześniej ciało jednego z byłych ministrów, do którego Amin stracił zaufanie. Nic dziwnego, że po śmierci Kay spekulowano na temat tego, kto naprawdę zgotował jej taki los. Po blisko 40 latach jej śmierć trudno uznać za wyjaśnioną.
W kostnicy nad zszyciem ciała pracowało dziewięciu lekarzy. Kiedy skończyli, zwłoki okryto białą szatą i przetransportowano helikopterem do Arua, w rodzinne strony Kay. W pogrzebie nie uczestniczył ani Amin, ani żaden jego przedstawiciel. Pamięć o jego niewiernej żonie miała zaginąć.
Uganda miała cierpieć krwawe rządy Amina jeszcze przez prawie pięć lat. Aż do chwili, kiedy w kolejnym akcie politycznego amoku wypowiedział wojnę sąsiedniej Tanzanii. Jego reżim poszedł w rozsypkę wraz z tanzańską kontrofensywą. Amin z pomocą zaprzyjaźnionego pułkownika Kaddafiego uciekł najpierw do Libii, potem zaś do Arabii Saudyjskiej (władze udzieliły mu gościny). W pierwszym wywiadzie, którego na uchodźstwie udzielił korespondentowi BBC, odgrażał się, że wróci do Kampali i odzyska władzę. Setki tysięcy ofiar swojej władzy uznał za wymysł wrogów. Umarł w 2003 r. – najpewniej do końca przekonany o tym, że był wzorowym władcą Ugandy.
>>>>>>
Opetany ... Widzimy jaki element doszedl do wladzy w wyniku tzw. ,,dekolonizacji'' ... Stad dzis te kraje musza sie wyzwalac tak naprawde . Zreszta to wyzwalanie sie cieszy :O)))
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:43, 23 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Trybunał skazał przywódców partii rządzącej Rwandą na dożywocie
Międzynarodowy Trybunał Karny dla Rwandy wydał wyroki dożywocia dla Matthieu Ngirumpatse i Edouarda Karemery, przywódców partii rządzącej, odpowiedzialnej za rozpętanie ludobójstwa w 1994 roku - podaje agencja Reuters.
W orzeczeniu, które ogłoszono w środę, Trybunał uznał, że Ngirumpatse i Karemera (Hutu) byli częścią "organizacji przestępczej" mającej na celu eksterminację populacji Tutsi. Na początku lat dziewięćdziesiątych Ngirumpatse był przewodniczącym rządzącgo Narodowego Ruchu Rewolucyjnego na Rzecz Rozwoju, a Karemera jego zastępcą.
Ciąży na nich odpowiedzialność za zorganizowanie i przeprowadzenie ludobójstwa, w którym życie straciło blisko 800 tysięcy Tutsi. Ngirumpatse z ramienia rządu zatwierdzał dostawy broni dla paramilitarnej bojówki Interhamwe, szkolonej w celu przeprowadzenia czystek etnicznych. Trybunał uznał, że Ngirumpatse i Karemera ponoszą odpowiedzialność polityczną także za wszelkie akty ludobójstwa dokonywane podczas swoich rządów.
"Trybunał stwierdza, że gwałty i akty przemocy przeprowadzone na kobietach i dzieciach Tutsi przez żołnierzy armii rządowej oraz milicji, w tym Interahamwe, były elementem szerokiej akcji mającej na celu całkowite wyniszczenie grupy etnicznej Tutsi" – dodał w oświadczeniu przewodniczący Trybunału, Dennis Byron.
W ubiegłym tygodniu sędziowie MTK uchylili wyrok dożywocia dla ówczesnego ministra obrony Theoneste Bagosora, uważanego za głównego architekta ludobójstwa. Decyzja trybunału, skracająca jego wyrok do 35 lat, wzbudziła wiele kontrowersji w Rwandzie.
Wojnę w Rwandzie zapoczątkowało zestrzelenie w kwietniu 1994 roku samolotu, którym leciał ówczesny szef państwa Juvenal Habyarimana. W ciągu 100 dni wymordowano ponad pół miliona ludzi, głównie Tutsi. W wyniku wojny władzę przejął Rwandyjski Front Patriotyczny (RFP), władzę przejął Paul Kagame, który obalił ekstremistów Hutu i położył kres ludobójstwu.
Międzynarodowy Trybunał Karny dla Rwandy (ang. ICTR) powołany przez ONZ dla zbadania ludobójstwa popełnionego w tym afrykańskim kraju działa od kilkunastu lat. Wśród skazanych są m.in. księża i popularni muzycy.
>>>>
Tu sprawa jest oczywista . Bezdyskusyjna ... Zbrodniarze powinni pilnie pomyslec o tym CO STANIE SIE Z ICH DUSZAMI PO SMIERCI ! Bo to co zrobili to sie kwalifikuje jako pieklo natychmiastowe . Tylko nieskonczonej MIŁOŚCI Boag zawdzieczaja to ze zostali ujeci i osadzeni .
I maja czas na pokute ...
Matthieu Ngirumpatse, fot. AFP -
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 14:37, 24 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Charles Taylor – zbrodnia zostanie osądzona
Charles Taylor, były prezydent Liberii, stanie się w czwartek pierwszym przywódcą państwa, osądzonym przez międzynarodowy trybunał za zbrodnie wojenne. Ciąży na nim 11 zarzutów o zbrodnie przeciwko ludzkości.
Liczący dziś już 64 lata Charles Taylor ciężko zapracował na złowrogą sławę okrutnika, grabieżcy i wojennego podżegacza. W latach 90. wywoływał w zachodniej Afryce wojny, by ogarnięte nimi kraje łupić z ich naturalnych bogactw i w ten sposób pomnażać własne bogactwo i potęgę. Karierę watażki i grabieżcy zaczął w Boże Narodzenie 1989 r., gdy wywołał wojnę domową w rodzinnej Liberii. Pojawił się tam niespodziewanie po ucieczce z więzienia w USA (w styczniu gazeta „Boston Globe” podała, że z więzienia uwolnili go oficerowie CIA, werbując do współpracy) i przeszkoleniu partyzanckim w Libii.
W ciągu następnych dziesięciu lat 3-milionowa Liberia stała się areną barbarzyńskiej wojny, w której w latach 1989-2003 zginęło ćwierć miliona ludzi, blisko jedna dziesiąta część ludności kraju.
Taylor odpowiada jednak przed międzynarodowym trybunałem nie za zbrodnie, popełnione w Liberii, lecz w sąsiednim Sierra Leone, gdzie wspierając miejscowych rebeliantów wywołał równie krwawą wojnę, by plądrować tamtejsze pola diamentów. Na wojnie w Sierra Leone w latach 1991-2001 zginęło ok. 100 tys. ludzi.
Rozochocony Taylor, który w 1997 r., w przerwie między wojnami domowymi został wybrany na prezydenta Liberii (rodacy wybrali go na prezydenta, bo z walczących watażków jego bali się najbardziej, a hasłem elekcji stało się powiedzenie „zabił mi ojca, zabił mi matkę. Lepiej oddam mu swój głos, bo i mnie zabije”), zaczął śnić o grabieżczym imperium, rozciągającym się na cały region, snuł plany wywołania i złupienia następnych krajów – Gwinei i Wybrzeża Kości Słoniowej.
Liberyjska stolica Monrowia stała się światową stolicą kontrabandy. Zjeżdżali tu kupcy nielegalnych diamentów, narkotykowi kurierzy, handlarze bronią. Taylor, za prowizję, służył za pasera innym afrykańskim przywódcom i rebeliantom.
Chciwość i żądza władzy, które zdaniem prokurator Brendy Hollis kierowały nim w życiu, doprowadziły w końcu Taylora do zguby. W 2003 r. Zachód i afrykańscy sąsiedzi zmusili go do ustąpienia i wyjazdu z kraju do Nigerii. Tam zaś, w roku 2006, rzekomo podczas próby ucieczki, został aresztowany i wydany międzynarodowemu trybunałowi ONZ, powołanemu w 2004 r. do osądzenia zbrodni wojennych z Sierra Leone. Z Freetown wywieziono go do Hagi, ponieważ uznano, że pozostając w Afryce nawet jako więzień wciąż stanowił dla niej zagrożenie.
Liberyjski watażka nie czuje się winnym. „To wszystko kłamstwa” – odrzuca zarzuty, a jego adwokaci nazywają proces politycznym przedstawieniem, urządzonym przez Amerykanów. - Czy CIA nie wywoływała wojen domowych w innych krajach, nie wspierała contras w Nikaragui, a ci nie dopuszczali się wojennych zbrodni? – pytają oskarżycielsko adwokaci.
Trybunał ONZ ds. Sierra Leone skazał już osiem osób na wyroki więzienia od 15 do 52 lat. W czwartek sędziowie w Hadze zadecydują, czy Taylor jest winny zarzucanych mu zbrodni. Ewentualną karę wyznaczą za kilka tygodni.
W czwartkowe południe w Hadze Charles Taylor przejdzie do historii jako pierwszy przywódca państwa, który został osądzony przed międzynarodowym trybunałem. Adolf Hitler nie dożył procesu norymberskiego. Serbski przywódca Slobodan Miloszević, sądzony za zbrodnie podczas wojen bałkańskich z lat 90., zmarł w areszcie w 2006 r. zanim zapadł wyrok w jego sprawie. Urzędującego prezydenta Sudanu Omara el-Baszira, oskarżanego przez Międzynarodowy Trybunał Karny o wojenne zbrodnie, nikt nie ośmiela się zatrzymać. W areszcie w Hadze na swój proces o wojenne zbrodnie czeka obalony w zeszłym roku prezydent Wybrzeża Kości Słoniowej Laurent Gbagbo. Jeśli zostanie skazany na więzienie, Taylor odsiedzi je w Wielkiej Brytanii. Za zbrodnie, jakich dopuścił się w swoim kraju – kary już nie poniesie. Zamiast sądzić winnych przed rodzimym sądem lub międzynarodowym trybunałem, Liberia postanowiła rozliczyć swoją przeszłość przed Komisją Prawdy i Pojednania. Ta wskazała winnych i sporządziła listę osób, którym powinno zakazać się pełnienia stanowisk publicznych. Raport nie został jednak podpisany przez panią prezydent Ellen Sirleaf-Johnson, laureatkę Pokojowej Nagrody Nobla, której nazwisko również znalazło się na „czarnej liście” z powodu pieniędzy, jakimi wspierała Taylora na początku jego partyzanckiej kariery.
>>>>
Brawo brawo brawo ! Wreszcie ! Jakaz radosc . Triumf sprawiedliwosci w Afryce . Do tego teskni cala Afryka i ja zreszta rowniez . Po kolei etapami ale nastapi tam porzadek :O)))
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:26, 26 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Charles Taylor winny zbrodni wojennych w Sierra Leone.
Charles Taylor, były prezydent Liberii, został uznany przez międzynarodowy trybunał za winnego zbrodni wojennych w sąsiednim Sierra Leone, gdzie wspierając miejscowych rebeliantów wywołał wojnę. W latach 1991-2001 zginęło w niej około 100 tys. ludzi. Teraz został pierwszym od II wojny światowej przywódcą państwa, osądzonym przez międzynarodowy trybunał.
O tym, ile lat spędzi w więzieniu, 64-letni Taylor przekona się 30 maja, kiedy sędziowie trybunału, obradującego w miasteczku Leidschendam pod Hagą ustalą i ogłoszą wyrok. Rzecznik brytyjskiego MSZ powiedział, że były prezydent odbędzie karę w więzieniu w Wielkiej Brytanii.
Taylor odpowiadał przed sądem specjalnym dla Sierra Leone w Hadze, który wyrok w jego sprawie ogłosi w późniejszym terminie. Proces trwał od 4 czerwca 2007 roku do 11 marca 2011 roku.
Byłemu prezydentowi Liberii postawiono 11 zarzutów, m.in. morderstw, gwałtów i wykorzystywania dzieci jako żołnierzy.
Jak pisał dla Polskiej Agencji Prasowej Wojciech Jagielski, polski dziennikarz i znawca Afryki, Taylor karierę watażki i grabieżcy zaczął w Boże Narodzenie 1989 r., gdy wywołał wojnę domową w rodzinnej Liberii. Pojawił się tam niespodziewanie po ucieczce z więzienia w USA (w styczniu gazeta "Boston Globe" podała, że z więzienia uwolnili go oficerowie CIA, werbując do współpracy) i przeszkoleniu partyzanckim w Libii.
W ciągu następnych 10 lat 3-milionowa Liberia stała się areną barbarzyńskiej wojny, w której w latach 1989-2003 zginęło ćwierć miliona ludzi, blisko jedna dziesiąta część ludności kraju.
Taylor odpowiadał jednak przed międzynarodowym trybunałem nie za zbrodnie popełnione w Liberii, lecz w sąsiednim Sierra Leone, gdzie wspierając miejscowych rebeliantów wywołał równie krwawą wojnę. Prezydent Liberii dostarczał między innymi broń rebeliantom, którzy płacili nielegalnie wydobywanymi diamentami. Na wojnie w Sierra Leone w latach 1991-2001 zginęło ok. 100 tys. ludzi.
Czytaj również: To był najgorszy prezydent w historii?
Sąd nad Taylorem zostałby może zapomniany, jak wciąż trwające procesy zbrodniarzy winnych ludobójstwa w Rwandzie. Przypomniała o nim sławna modelka Naomi Campbell, wezwana do Hagi na świadka, by opowiedziała, jak podczas dobroczynnej kolacji wydanej w 1997 r. przez Nelsona Mandelę, Taylor obdarował ją diamentami. Dziennikarze, którzy zapomnieli o Taylorze i jego zbrodniach zjechali się do Hagi, by zobaczyć i wysłuchać pięknej Naomi.
Mimo pogardy dla sądu, na rozprawy Taylor stawiał się elegancko ubrany w najdroższe garnitury, nienagannie przygotowany, dyrygujący swoimi adwokatami. W wyznaczonych mu na areszt celach zgromadził ogromną bibliotekę literatury prawniczej i pięknej. Adwokaci Taylora opowiadali, że ostatnio zaczytywał się w najnowszej książce Zbigniewa Brzezińskiego "Strategic Vision", wydanej w styczniu.
W haskim areszcie Taylor przeszedł na judaizm, regularnie przyjmuje w celi rabina i przestrzega szabasu, podczas którego nie naradza się nawet z adwokatami. W areszcie ożenił się też po raz trzeci (ostatnia żona, Jewel, rozwiodła się z nim, gdy wyjechał z Liberii, a dziś szefuje jego dawnej partii i zasiada w senacie), a nawet spłodził córkę. Jego obecna żona, Victoria, sprowadziła się dla niego z Afryki do Hagi.
64-letni Charles Taylor jest pierwszym przywódcą państwa, skazanym przez międzynarodowy trybunał za zbrodnie wojenne. Taylor, który w 2003 roku opuścił Liberię, został trzy lata później aresztowany w Nigerii. Początkowo miał być sądzony w stolicy Sierra Leone Freetown, ale Rada Bezpieczeństwa ONZ uznała, że mogłoby to zagrozić stabilności regionu.
>>>>
Zwracam uwage ze uwolnily go zbiry z CIA . Czyli oni tez powinni odpowiadac . Widzicie ile zbrodni popelniaja USA stad bedzie kara .
Ale oczywiscie dla Afryki ukaranie tego bandyty to triumf srpawiedliwosci i wspanialy dzien . Czekamy na nastepne wyroki Afryka tego potrzebuje ! :O)))
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:11, 30 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Trybunał ONZ: Charles Taylor skazany na 50 lat więzienia
Były prezydent Liberii Charles Taylor został skazany przez Międzynarodowy Trybunał ONZ ds. Sierra Leone na 50 lat więzienia za zbrodnie wojenne popełnione w tym kraju w latach 1991-2001. Taylor jest pierwszym od II wojny światowej przywódcą państwa, osądzonym przez międzynarodowy trybunał.
Trybunał, obradujący w miasteczku Leidschendam pod Hagą, nie ma możliwości skazywania na karę śmierci. Oskarżenie żądało kary 80 lat więzienia, co obrońcy uznali za karę "nadmierną i nieproporcjonalną". Taylor odbywać będzie karę w więzieniu brytyjskim.
Podczas wojny w Sierra Leone zginęło 100-150 tys. ludzi, a w jej trakcie dopuszczono się potwornych zbrodni, z ludożerstwem włącznie. Za głównego winowajcę wojny od zawsze uważano Taylora z sąsiedniej Liberii, który sam wywołał wojnę domową we własnym kraju, a wywołując ją też u sąsiadów, zamierzał rabować ich cenne minerały. W Sierra Leone łupem watażki padły diamenty z tamtejszych łatwo dostępnych i bogatych złóż.
Proces 64-letniego obecnie Taylora toczył się od 4 czerwca 2007 do 11 marca 2011 roku. 26 kwietnia bieżącego roku sędziowie trybunału powołanego przez ONZ i Sierra Leone uznali go za winnego zbrodni wojennych.
Podczas procesu Taylor powtarzał, że nie jest winny żadnego z przestępstw, a całą rozprawę uznał za przedstawienie, urządzone na pokaz przez "potężnych tego świata", by zwalić na niego winę za całe zło i odwrócić uwagę od prawdziwych zbrodniarzy.
Taylor przechodzi do historii jako pierwszy od drugiej wojny światowej przywódca państwa, który został osądzony przed międzynarodowym trybunałem. Serbski przywódca Slobodan Miloszević, sądzony za zbrodnie podczas wojen bałkańskich z lat 90., zmarł w areszcie w 2006 r. zanim zapadł wyrok w jego sprawie. Urzędującego prezydenta Sudanu Omara al-Baszira, oskarżanego przez Międzynarodowy Trybunał Karny o wojenne zbrodnie, nikt nie ośmiela się zatrzymać.
W areszcie w Hadze na swój proces o wojenne zbrodnie czeka obalony w zeszłym roku prezydent Wybrzeża Kości Słoniowej Laurent Gbagbo.
>>>>
To cieszy . Gbagbo na szczescie nie narobil az tylu zbrodni . Ale rozwoj trybunalow w Afryce cieszy . To juz nie jest dziki kontynent ! :O)))
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:10, 20 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Skazany za zabójstwo królowej
Oficer Ildephonse Nizeyimana został skazany na dożywocie za udział w brutalnym ludobójstwie w Rwandzie i zlecenie zabójstwa królowej Tutsi.
Trybunał uznał, że Nizeyimana ponosi odpowiedzialność za ludobójstwo, do któego doszło w 1994 roku. 48-letni dziś oficer, pozbawiony tytułów wojskowych, został również uznany za winnego zabójstwa ówczesnej królowej plemienia Tutsi, Rosalie Gicandy. Trybunał w wyroku zdefiniował go jako dowodzącego oddziałami, które dopuściły się mordu na mieszkańcach tego afrykańskiego państwa.
Dołącz do nas na Facebooku
Szacuje się, że w ludobójstwie, za które odpowiada były oficer, zginęło około 800 000 ludzi. Pogrom trwał prawie 100 dni – od kwietnia do czerwca 1994 roku. Nizeyimana został aresztowany dopiero w 2009 roku, kiedy przebywał w Ugandzie.
Zgodnie z raportem z 1999 roku, sporządzonym przez Human Rights Watch, żołnierze Hutu porwali królową Tutsi z jej posiadłości w Butare i zamordowali za budynkiem Narodowego Muzeum. Żołnierze nie oszczędzili również kobiet, które opiekowały się blisko 80-letnią Rosalie Gicando.
Zamordowana królowa była wdową po królu Mutarze III zmarłym w 1959 roku – krótko przed zmianą ustroju państwa na republikę.
Trybunał, który skazał Ildephonse Nizeyimana został ustanowiony z ramienia Organizacji Narodów Zjednoczonych w celu skazania odpowiedzialnych za masakrę ludności z 1994 roku. Do tej pory skazano 54 osoby, 8 zostało uniewinnionych. Zakłada się, że Trybunał zakończy swoją pracę pod koniec bieżącego roku.
>>>>
Kolejny niosacy nadzieje wyrok ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:56, 10 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Thomas Lubanga skazany na 14 lat za werbowanie dzieci-żołnierzy.
Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze skazał na 14 lat więzienia kongijskiego watażkę Thomasa Lubangę, który został uznany za winnego wykorzystywania dzieci do walki w wojnie domowej w DR Konga w latach 2002-2003. To pierwszy wyrok Trybunału.
Prokuratura domagała się 30-letniego wymiaru kary, ale wyraziła gotowość skrócenia go do 20 lat, jeśli Lubanga wystąpi ze "szczerymi przeprosinami" wobec ofiar swych zbrodni. W czasie odczytywania wyroku 51-letni Lubanga nie okazał emocji. Na poczet kary zaliczono pobyt w areszcie od 2006 roku.
Czytaj też: Zbrodniarze mogą spać spokojnie? - sukcesy i porażki MTK
W marcu Lubanga został uznany za winnego rekrutowania i wykorzystywania dzieci-żołnierzy, młodszych niż 15 lat, przez zbrojną milicję Unia Kongijskich Patriotów w regionie Ituri, w północno-wschodniej części Demokratycznej Republiki Konga, w 2002 i 2003 roku. Lubanga nie przyznał się do winy w czasie procesu, który rozpoczął się 26 stycznia 2009 roku, a zakończył 26 sierpnia 2011 roku. Jednak sędziowie uznali jednomyślnie jego winę. Obrona ma 30 dni na wniesienia odwołania.
To pierwszy wyrok skazujący w 10-letniej historii Trybunału. Jest to także pierwszy międzynarodowy proces, w którym skupiono się na problemie dzieci-żołnierzy i jako taki może stanowić precedens w podobnych sprawach w przyszłości - podkreślali komentatorzy.
Wojna domowa w DRK trwała z przerwami od połowy lat 90. W 2008 roku siły rządowe i rebelianci podpisali porozumienie pokojowe, które formalnie zakończyło krwawy konflikt. Jednak na wschodzie i północnym wschodzie kraju nadal działają grupy zbrojne walczące z siłami rządowymi i ze sobą nawzajem.
Według organizacji Human Rights Watch w konflikcie w Ituri między grupami etnicznymi Hema i Lendu zginęło ponad 60 tys. ludzi.
>>>>
I znow barwo ! Coraz lepiej !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:13, 21 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Trybunał ONZ żąda od Senegalu ekstradycji byłego prezydenta Czadu
Oenzetowski Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości z siedzibą w Hadze zażądał w piątek od Senegalu, by postawił przed sądem byłego prezydenta Czadu Hissene'a Habre lub też dokonał jego ekstradycji do Belgii.
Organizacje obrony praw człowieka oraz ofiary czadyjskich represji twierdzą, że 70-letni obecnie Habre jest winien śmierci bądź torturowania do 40 tys. ludzi w ciągu ośmiu lat sprawowania władzy. Gdy obalono go w puczu w 1990 roku, zbiegł do Senegalu i przebywa tam do dziś.
"Od Senegalu żąda się, by zgodnie z prawem międzynarodowym zaprzestał tego trwale niewłaściwego aktu (tolerowania pobytu Habre)" - zacytował sędzia przewodniczący Peter Tomka orzeczenie, jakie wydano w związku z belgijskim pozwem, żądającym wydania Habre w myśl zasady jurysdykcji powszechnej.
Orzeczenie nakazuje Senegalowi, by postępował zgodnie z konwencją w sprawie zakazu stosowania tortur, do której przystąpił. Konwencja nakłada na sygnatariuszy obowiązek ekstradycji lub pociągania do odpowiedzialności wszystkich znajdujących się na ich terytorium osób, oskarżonych o udział w torturowaniu.
"Dlatego Senegal musi bez dalszych opóźnień podjąć niezbędne kroki na rzecz przekazania tej sprawy swym kompetentnym władzom w celu podjęcia postępowania karnego, jeśli nie dokona ekstradycji pana Habre" - dodał Tomka.
Szef departamentu prawnego senegalskiego ministerstwa spraw zagranicznych Cheikh Tidiana Tham oświadczył, że Habre zostanie w tym roku postawiony przed sądem w Senegalu.
>>>>
W ogole szokujace jak mozna takiego ukrywac !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:39, 07 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Koniec pobłażliwości Zachodu dla Rwandy?.
Wsparciem, udzielonym kolejnej rebelii w Kongu, prezydent Rwandy Paul Kagame nadużył cierpliwości Zachodu, który dotąd wybaczał mu dyktatorskie rządy w Kigali i wojenne awantury z sąsiadami.
Kiedy był jeszcze prezydentem USA, Bill Clinton nazywał Paula Kagame przyjacielem, człowiekiem wybitnym, wzorem dla innych, przedstawicielem nowego pokolenia afrykańskich przywódców, którym władza kojarzy się nie z łupem, ale służbą. Podziwiał Rwandyjczyka także drugi obok Clintona przywódca ówczesnego świata zachodniego, premier Wielkiej Brytanii Tony Blair, który nazywał Kagame wizjonerem.
Dziś Departament Stanu USA oznajmia, że polityka rwandyjskiego rządu wzbudza w Waszyngtonie niepokój i grozi, że skoro liberyjski tyran Charles Taylor został skazany na 50 lat więzienia za wywołanie wojny w Sierra Leone, taki sam los - wojennego zbrodniarza - może spotkać również Kagame, najlepszego do niedawna przyjaciela Ameryki w Afryce.
- Jeszcze nigdy z ust Amerykanów nie padły tak ostre słowa pod adresem Kagame. Ta zmiana tonu może oznaczać, że w Waszyngtonie zmienia się też spojrzenia na Afrykę - powiedział AFP Richard Downie z Ośrodka Badań Strategicznych i Międzynarodowych.
Zachwyt z poczucia winy
Dotychczas USA, Wielka Brytania i cały Zachód popierały bezkrytycznie wszystko, co panujący od 18 lat Kagame (1994-2000 jako wiceprezydent i minister obrony, od 2000 roku - jako prezydent) postanowił lub zrobił.
Zachwyt Zachodu Rwandą wynikał przede wszystkim z poczucia winy za zbrodnię ludobójstwa, do jakiej doszło w Rwandzie w 1994 roku. Zachód, choć w Rwandzie stacjonowały wojska ONZ, nie zrobił nic, by nie dopuścić do rzezi. Wojska ONZ, zamiast interweniować, zostały wycofane, a urzędnicy w Białym Domu głowili się, jak nie nazwać rwandyjskich rzezi ludobójstwem. Zmusiłoby to bowiem rząd USA do interwencji, a od klęski pokojowej misji w Somalii w 1993 roku Biały Dom poprzysiągł sobie, by żołnierzy do Afryki więcej nie posyłać.
Kagame, liczący sobie wtedy 37 lat, dowodził w sąsiedniej Ugandzie partyzantką Tutsi, która ruszyła na Kigali, by przerwać rzezie rodaków. Partyzanci pokonali zajętą pogromami rwandyjską armię rządową, wkroczyli do Kigali i przejęli władzę w kraju. Choć nowym prezydentem został Hutu Pasteur Bizimungu, faktycznym władcą pozostawał jego zastępca, Kagame.
Wyrzuty sumienia za ludobójstwo sprawiły, że Zachód postanowił odkupić Rwandzie swoją winę pomocą i pieniędzmi. Odbudowany po wojnie kraj miał się stać przykładem afrykańskiego sukcesu, skuteczności zachodniej pomocy.
Rządy twardej ręki
Doskonale wyczuwając słabości i oczekiwania Zachodu, Kagame wymuszał na poddanych pojednanie, rządził twardą ręką, ale sprawiedliwie i dobrze. Za jego panowania Rwanda przerodziła się w kraj nowoczesny, czysty, praktycznie wolny od korupcji, z prężnie rozwijającą się gospodarką.
Rwanda popierała wszystkie inicjatywy międzynarodowe Zachodu i posyłała swoich żołnierzy w misje pokojowe ONZ.
Zachwycony rwandyjskimi sukcesami Zachód przez palce patrzył na mnożące się z biegiem czasu przypadki prześladowania opozycji politycznej w Rwandzie, tłumienia wszelkiej krytyki, wtrącania do więzień dziennikarzy. W 2008 roku tygodnik "Economist" dziwił się, że choć Kagame jest gorszym tyranem niż Robert Mugabe z Zimbabwe, to na Zachodzie cieszy się poparciem.
Jeszcze większy niepokój sąsiadów i działaczy praw człowieka wzbudzała polityka zagraniczna Rwandy. W 1996 roku, przy milczącej zgodzie Zachodu, Kagame dokonał najazdu na Kongo (wówczas Zair), by rozpędzić tamtejsze wielomilionowe obozy uchodźców rwandyjskich Hutu, wśród których ukrywali się winni zbrodni ludobójstwa. Tamta wyprawa wojenna zakończyła się obaleniem prezydenta Mobutu Sese Seko w Kinszasie.
Trzy lata później, znów bez zachodnich protestów, Rwanda ponownie najechała na Kongo, ale tym razem najazd przerodził się w kilkuletnią regionalną wojnę, w której zginęło ok. 5 mln ludzi.
Koniec pobłażliwości Zachodu?
- Kagame wszczynał awantury, a Zachód jakby nie wierzył, że ofiara ludobójstwa może dopuścić się zła, a jeśli nawet, to należy jej to wybaczyć z uwagi na dawne krzywdy - narzekała Carina Tertsakian z Human Rights Watch.
Usiłując odkupić dawne winy, Bill Clinton (jego następca, George W. Bush, zajęty wojnami w Afganistanie i Iraku, Afryką się nie zajmował) i Tony Blair do dziś pozostają specjalnymi doradcami Kagame, a w czerwcu Susan Rice, ambasador USA w ONZ, która za czasów Clintona odpowiadała za afrykańską politykę Waszyngtonu, próbowała zablokować raport śledczych ONZ z niezbitymi dowodami, że Rwanda znów wspiera w Kongu nową rebelię.
Dowody rwandyjskiej winy sprawiły, że po raz pierwszy Zachód udzielił swojemu faworytowi z Kigali reprymendy. USA zawiesiły tegoroczną pomoc wojskową, a pomoc gospodarczą wstrzymały Wielka Brytania, Niemcy i Holandia. W sumie - około ćwierć miliarda dolarów.
- Strach przed przelewem krwi w Kongu przeważył w Waszyngtonie nad poczuciem winy za dawną zbrodnię ludobójstwa w Rwandzie - powiedział "Guardianowi" John Campbell z nowojorskiej Council on Foreign Relations (Rady ds. Stosunków Zagranicznych), wydawcy prestiżowego dwumiesięcznika "Foreign Affairs". - Gra Paula Kagame na zachodnich wyrzutach sumienia została w końcu odkryta - dodał.
Wojciech Jagielski
>>>>
Oczywiscie zbrodniarzy nalezy sadzic . I hanba zachodu jest to ze tego kolesia krył ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 14:14, 13 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Wszystkie grzechy prezydenta Rwandy Paula Kagame
Dozbrajał oddziały, które mordowały całe wsie i werbowały dzieci jako żołnierzy. Bogacił się na plecach sąsiada - handlował drogocennymi minerałami, choć jego kraj ich nie posiada. Raport ONZ ukazał właśnie wszystkie grzechy prezydenta Rwandy Paula Kagame. Jeszcze do niedawna były przywódca USA mówił o nim "największy lider naszych czasów".
To nie będzie najlepsze lato w życiu Paula Kagame. A jeszcze niedawno wszystko szło po jego myśli.
- Jeden z największym liderów naszych czasów - mówił o nim Bill Clinton. - Prawdziwy wizjoner - powtarzał Tony Blair. Komplementów nie szczędziły mu także media, organizacje finansowe i międzynarodowi specjaliści od edukacji, równouprawnienia czy służby zdrowia.
O sukcesach rwandyjskiego prezydenta pisano wielkimi literami, a o jego wadach - drobnym druczkiem. Bohaterowi wojennemu, który na oczach bezczynnego świata zatrzymał ludobójstwo, można było bowiem wiele wybaczyć. Przynajmniej do czasu. Wszystko skończyło się za sprawą opublikowanego niedawno raportu ONZ. Raportu o konflikcie, w którym Kagame nie jest już szlachetnym rycerzem, lecz czarnym charakterem.
W potężnym dokumencie oenzetowscy badacze przedstawili dowody na to, że rząd Rwandy szkoli, dozbraja i udziela schronienia partyzantom, którzy od kwietnia działają na wschodzie sąsiedniej Demokratycznej Republiki Konga. A nie są to niewiniątka - żerują na ludności cywilnej, atakują bezbronne wioski i werbują do swoich szeregów dzieci. Rebelianci, dowodzeni przez zbuntowanego (i poszukiwanego przez Międzynarodowy Trybunał Karny) generała rwandyjskiego pochodzenia, w cztery miesiące pozbawili dachu nad głową ponad 300 tysięcy osób.
Gdy tylko pierwsze fragmenty dokumentu wyciekły do prasy, Kigali zaczęło gorączkowo zaprzeczać oskarżeniom. - Nie mamy nic wspólnego z problemami Konga. Kongijskie kłopoty to sprawa Kongijczyków - odpierał Kagame, a jego rząd szybko wypuścił 78-stronicową odpowiedź na dochodzenie ONZ. Na niewiele to się zdało. W przeszłości pod adresem Rwandy wielokrotnie już wysuwano podobne zarzuty, a eksperci ostrzegali, że ten niewielki kraj regularnie dźga miękkie podbrzusze swojego ogromnego sąsiada. Przez lata zachodnie stolice puszczały to koło uszu. Tym razem jednak czara goryczy się przelała.
W ciągu kilku dni o rwandyjskim przywódcy napisano więcej niepochlebnych słów niż przez 18 lat, które spędził u władzy. Wielka Brytania, Holandia i Niemcy ogłosiły wstrzymanie łącznie blisko 50 mln dolarów pomocy rozwojowej dla Rwandy, a USA wycofała część wsparcia wojskowego. Jeden z czołowych prawników z Białego Domu przyznał nawet w rozmowie z dziennikarzami, że Kagame może pewnego dnia podzielić los Charlesa Taylora - byłego dyktatora Liberii, którego międzynarodowy sąd skazał w maju na 50 lat więzienia za uzbrajanie bezlitosnych bojówek w sąsiedniej Sierra Leone.
Byłby to bardzo przykry koniec człowieka, którego tak długo stawiano na piedestale.
Ucieczka sprawców
Losy Rwandy i Konga nierozerwalnie związały się ze sobą blisko dwadzieścia lat temu. W lipcu 1994 roku dowodzeni przez Paula Kagame partyzanci Tutsi wygrali wojnę domową i zatrzymali ludobójstwo, które od ponad trzech miesięcy przeprowadzał na ich współplemieńcach reżim Hutu.
Zwycięstwo Rwandyjskiego Frontu Narodowego (RPF) wywołało panikę wśród zwolenników obalonego rządu. Wielu obawiało się zemsty, nie bezpodstawnie - w polowaniu na Tutsich brały udział setki tysięcy z nich, często zwykłych cywili. W parę tygodni do państw ościennych zbiegły więc blisko trzy miliony Hutu. Część uciekła do Tanzanii, inni do Burundi lub Ugandy, ale znaczna większość osiedliła się w okolicach Gomy na wschodzie DR Konga (zwanej w tamtym czasie Zairem). Wbrew obawom, RPF nie ruszył za nimi w pogoń. Jeszcze nie wtedy.
Uchodźcy stanowili dla Kongijczyków spory problem, zwłaszcza, że nie brakowało wśród nich zbrodniarzy, którzy pragnęli dokończyć ludobójstwo. Genocidaires, jak ich określano, szybko odbudowali dawne struktury i sformowali oddziały, które atakowały lokalnych Tutsich, a czasem nawet zapuszczały się na terytorium swojej ojczyzny. Po dwóch latach stali się tak dużym zagrożeniem, że Kigali postanowiło zrobić z nimi porządek.
Przekroczywszy granicę, rwandyjscy żołnierze zlikwidowali obozy dla uchodźców i zagnali prawie dwa miliony ludzi z powrotem do Rwandy. Przy okazji rozwiązali też inny problem - dogadali się z kongijskimi partyzantami i pomogli im pokonać uchodzącego za sojusznika ludobójców Mobutu Sese Seko. Zdziwaczałego dyktatora Rwandyjczycy zastąpili dowódcą rebeliantów, Laurentem Kabilą, który – w założeniu – miał posłusznie wykonywać ich polecenia. Stary buntownik szybko jednak odwrócił się od swoich dobroczyńców. Wtedy Rwanda, wspierana przez Ugandę, wkroczyła do Konga ponownie.
Konflikt przerodził się w wojnę, która wciągnęła prawie wszystkie okoliczne państwa. Nim ONZ wymusiło na walczących podpisanie rozejmu w 2003 roku, śmierć dosięgnęła około 5 mln ludzi. Niestety, traktat pokojowy nie powstrzymał Rwandyjczyków przed podpalaniem Konga. W 2007 roku poparli powstanie lokalnych Tutsich, które całkowicie zdestabilizowało wschód kraju.
Świętoszek
Każda kolejna interwencja Rwandy na kongijskiej ziemi wywoływała coraz więcej oburzenia. Obrońcy praw człowieka co rusz publikowali raporty opisujące zbrodnie dokonywane przez rwandyjskich żołnierzy i uzbrajanych przez nich bojówkarzy. W kilku dokumentach ONZ zasugerowała nawet, że likwidując obozy dla uchodźców w 1996 roku Rwandyjczycy wymordowali tylu ludzi, że można by to zakwalifikować jako ludobójstwo. Aktywiści zwracali także uwagę, że po wojennych eskapadach Rwanda zamieniła się w poważnego eksportera wielu drogocennych minerałów. Sęk w tym, że sama nie posiada niemal żadnych bogactw naturalnych. Kongo ma ich za to mnóstwo. Szczególnie w regionach, które nawiedzali ludzie Kagame.
Mimo wielu grzechów, Kigali nigdy nie musiało obawiać się sankcji ani wstrzymania miliarda dolarów zagranicznej pomocy, jaką otrzymywało każdego roku.
Dlaczego społeczność międzynarodowa była tak pobłażliwa wobec poczynań Rwandy? Przez wyrzuty sumienia. W trakcie ludobójstwa świat nie zrobił właściwie nic, by powstrzymać rzezie. Gdyby nie partyzanci RPF, rwandyjscy Tutsi zostaliby niemal całkowicie wymordowani. Zlekceważenie tak wielkiej tragedii stanowi do dzisiaj plamę na honorze ONZ i wielu państw, które mogły - i powinny - wtedy interweniować. Kagame dobrze o tym wie i nie raz zbywał zachodnich krytyków pytając: kto dał wam moralne prawo, by nas oceniać?
Gospodarka ponad prawa człowieka
Poczucie winy i wstydu to jednak nie wszystko. Korzystając z zagranicznych pieniędzy, RPF uczynił ze swego kraju jedno z najszybciej rozwijających się państw świata. I chociaż nadal większość obywateli żyje tam w biedzie, postęp uczyniony od 1994 roku naprawdę imponuje. Tonące niegdyś we krwi Kigali uchodzi dziś za jedno z najlepiej zorganizowanych, najczystszych i najbezpieczniejszych miast Afryki. Natomiast służby zdrowia i systemu edukacji mogą pozazdrościć Rwandyjczykom wszyscy sąsiedzi. Przyjazne przepisy i przyzwoita infrastruktura przyciągają zagranicznych inwestorów, a rząd konsekwentnie realizuje plan przemienienia Rwandy w "Singapur Afryki" - turystyczne, finansowe i technologiczne centrum regionu.
Kagame zadbał także, by jego armia należała do najnowocześniejszych na kontynencie. Może dzięki temu brać udział w wielu niebezpiecznych misjach pokojowych, m.in. w Darfurze - ku uciesze Zachodu, który nie musi już wysyłać tam własnych żołnierzy.
Rwandyjski sukces gospodarczy jest jednym z niewielu namacalnych dowodów na to, że pomoc rozwojowa - będąca już ogromnym przemysłem - działa. A tego właśnie zachodnie rządy i organizacje humanitarne potrzebują. Przymykały więc oczy również na to, że Kagame nie uznaje wolności prasy, wygrywa wybory zgarniając ponad 90 proc. głosów, a sprzeciwiający mu się aktywiści, dziennikarze i politycy niechybnie kończą w więzieniach pod zarzutem "wspierania ludobójczej ideologii" lub giną w tajemniczych "atakach na tle rabunkowym" - i to czasem nawet poza granicami Rwandy.
Przyszła kryska...
Bezkarność rwandyjskiego prezydenta trwała bardzo długo. I niewiele brakowało, a nic w tej sprawie by się nie zmieniło. Gdy w czerwcu zaczęto mówić o przełomowym raporcie, amerykańska ambasador przy ONZ, Susan Rice, próbowała opóźnić jego publikację, by rząd Kagame miał więcej czasu na ustosunkowanie się do zarzutów. Zbiegło się to jednak z nasileniem wojny w Syrii i burzliwymi dyskusjami w Radzie Bezpieczeństwa na temat ostrzejszych sankcji wobec Baszara al-Asada, które popierają USA. Nie chcąc wyjść na hipokrytkę, Rice musiała odpuścić walkę z raportem dotyczącym DR Konga. Trudno bowiem przypuszczać, by Biały Dom poczuł potrzebę podarowania podobnej szansy na oczyszczenie swojego imienia syryjskiemu prezydentowi.
Niemały wpływ na nagłą korektę amerykańskiej polityki wobec Rwandy mógł mieć też sam Barack Obama. W przeciwieństwie do Billa Clintona, nie jest on obciążony kacem moralnym związanym z ludobójstwem - w 1994 roku dopiero co zaczynał karierę. Dużo uwagi poświęcił za to konfliktowi w DR Konga. Kilka lat temu, jeszcze jako senator, pracował nad ustawą wymierzoną w nielegalny handel kongijskimi bogactwami naturalnymi. Ma więc niewątpliwie dużą wiedzę na temat prawdziwych przyczyn tragedii w sercu Afryki i wie, że Paul Kagame od dawna nie jest z nim szczery.
W miniony wtorek grupa rwandyjskich i kongijskich aktywistów zapowiedziała, że 17 sierpnia złoży formalny pozew przeciwko Kagame w siedzibie Międzynarodowego Trybunału Karnego. W przeszłości mówiono o takim wniosku nie raz. Nikt nie wierzył jednak, że byłby wart więcej niż papier, na którym go wydrukowano. Aż do teraz.
Michał Staniul
>>>
Owszem - dobrze ze wtedy uratowali Tutsich ... ALE TO NIE ZMIENIA FAKTU ZE TRZEBA TRYBUNALU !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:35, 18 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
MTK uniewinnił kongijskiego watażkę Mathieu Ngudjolo Chui
Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze uniewinnił kongijskiego watażkę Mathieu Ngudjolo Chui, oskarżonego o zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciw ludzkości podczas ataku na wieś na wschodzie Demokratycznej Republiki Konga w 2003 r.
Prokuratorzy oskarżali 42-letniego Ngudjolę o wydanie bojówkom rozkazu zabijania i gwałcenia mieszkańców strategicznej wsi Bogoro, leżącej w regionie Ituri. W lutym 2003 roku rebelianci w kilka godzin zabili maczetami co najmniej 200 cywilów.
Sędzia Bruno Cotte powiedział, że doszło do tych okrucieństw, ale ostatecznie prokuratorom nie udało się udowodnić, że to Ngudjolo kierował atakiem rebeliantów na wieś. Nie można polegać na zeznaniach trzech kluczowych świadków - dodał sędzia.
Proces Ngudjolo trwał trzy lata.
Będzie apelacja
Organizacje praw człowieka natychmiast zaapelowały o usprawnienie działań Trybunału i wezwały go do wyjaśnienia mieszkańcom Bogoro powodów, z jakich watażka został uniewinniony.
Sędziowie nakazali natychmiastowe uwolnienie Ngudjolo, ale prokurator Fatou Besnouda zapowiedziała apelację i zwróciła się do Trybunału o pozostawienie go w areszcie. Sąd rozpatrzy tę prośbę.
Obecnie w związku z wydarzeniami w Bogoro sędziowie badają dowody przeciwko innemu dowódcy rebeliantów, Germain Katandze. Wyrok spodziewany jest w 2013 r.
Zbrodnie w DR Konga przed MTK
Pierwszy wyrok MTK wydał w lipcu br., skazując na 14 lat więzienia kongijskiego watażkę Thomasa Lubangę. Został uznany za winnego wykorzystywania dzieci do walki w wojnie domowej w DR Konga w latach 2002-2003.
...
Trudno mi sie wypowiedziec czy winny ale widzicie koszmar .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:14, 14 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Norwegia: 21 lat więzienia dla Rwandyjczyka za udział w ludobójstwie
Norweski sąd skazał na 21 lat więzienia rwandyjskiego imigranta za współudział w zabiciu co najmniej 2000 osób podczas ludobójstwa w Rwandzie w 1994 roku. Był to pierwszy proces w sprawie ludobójstwa przed norweskim sądem.
Sąd w Oslo uznał, że 47-letni Sadi Bugingo jest winny współudziału w zabiciu co najmniej 2000 osób, w większości wywodzących się z ludu Tutsi, dziesiątkowego podczas masakry w Rwandzie.
Sędzia Jonas Petter Madsoe podkreślił, że Bugingo, były biznesmen, uczestniczył w trzech masakrach Tutsich, przewożąc uzbrojonych napastników i ofiary na miejsca egzekucji w jego rodzinnej miejscowości Kibungo na wschodzie Rwandy w kwietniu 1994 roku. Ofiary to Tutsi, którzy schronili się w miejscowym szpitalu i w budynku stanowiącym siedzibę lokalnych władz.
- Świadkowie relacjonowali, że oskarżony był obecny podczas tych masakr. Zdaniem sądu w tej sprawie także inne okoliczności wskazują, że podsądny wspierał i współorganizował akty ludobójstwa, jakie miały miejsce w Kibungo - podkreślili sędziowie. Dodali, że "morderstwa zostały szczegółowo zaplanowane" i "nie ma wątpliwości" co do tego, że Bugingo działał z premedytacją oraz wzbogacił się na zabójstwach.
Zdaniem sędziów okolicznością obciążającą oskarżonego był fakt, że masakr dokonano w "bestialski sposób" za pomocą maczet, kijów i pałek.
Bugingo: jestem niewinny
Bugingo nie przyznaje się do winy i już zapowiedział apelację. Twierdzi, że w czasie masowych zabójstw, o które został oskarżony, nie przebywał w tym regionie kraju, a obciążające go zeznania są fałszywe.
Żaden ze świadków zeznających podczas procesu nie oskarżył Bugingo o to, że osobiście dopuścił się zabójstwa.
Rwandyjczyk przybył do Norwegii w 2001 roku, dołączając do swojej rodziny, która uciekła z Rwandy kilka lat wcześniej. W 2005 roku otrzymał pozwolenie na pobyt; pracował jako sprzątacz w Bergen na zachodzie Norwegii do aresztowania w 2011 roku.
Bugingo stał się pierwszą osobą sądzoną przed norweskim sądem w sprawie ludobójstwa. Podobne procesy wytoczono Rwandyjczykom w Szwecji, Finlandii i Danii.
Milion ofiar
W ludobójczej kampanii w Rwandzie od kwietnia do lipca 1994 roku zginęło - według różnych szacunków - od ponad 500 tys. do ponad miliona ludzi. Zorganizowali ją ekstremiści z ludu Hutu przeciw stanowiącym mniejszość Tutsim i umiarkowanym członkom własnej grupy etnicznej.
...
Tak to byl horror .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:05, 31 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemu, za prezydentem Kenii Uhuru Kenyattą
Afrykańscy przywódcy żądają, by Międzynarodowy Trybunał Karny z Hagi zrezygnował z sądzenia prezydenta Kenii Uhuru Kenyatty, oskarżanego o wojenne zbrodnie. - Trybunał zajmuje się polowaniami na czarne czarownice - twierdzą przywódcy Afryki.
Na zakończonej w tym tygodniu jubileuszowej konferencji Unii Afrykańskiej w Addis Abebie prezydenci i premierzy zażądali, by Międzynarodowy Trybunał Karny zrezygnował z sądzenia Kenyatty i pozwolił, by zajęły się tym kenijskiej sądy. Unia Afrykańska zapowiedziała, że będzie się tego także domagać w ONZ. Kenia już zwróciła się do Rady Bezpieczeństwa ONZ, by ta przekonała Międzynarodowy Trybunał Karny, że z lepszym skutkiem i większym dla wszystkich pożytkiem sądzeniem własnego prezydenta powinni się zająć sami Kenijczycy.
W 15-osobowej Radzie Bezpieczeństwa Kenia zyskała tylko poparcie ze strony Rwandy. Za to Afryka opowiada się po jej stronie niemal jednomyślnie. - Międzynarodowy Trybunał Karny przerodził się w polowanie z nagonką na czarne czarownice - powiedział podczas konferencji Unii Afrykańskiej w Addis Abebie, gospodarz szczytu, premier Etiopii Hajle Mariam Desalegn. Pytał też, czy nikomu nie wydaje się dziwne, że niemal wszyscy w komplecie skazani, sądzeni i ścigani przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie wojenne i przeciwko ludzkości są Afrykanami.
Haski trybunał w ogniu afrykańskiej krytyki
Prezydent Ugandy Yoweri Museveni, uważany za sprzymierzeńca Zachodu podobnie jak Etiopczyk, od lat nie zostawia suchej nitki na haskim trybunale. - Kiedyś popierałem go, bo mierzi mnie bezkarność zbrodniarzy - mówił Ugandyjczyk. - Ale trybunał już dawno przestał zajmować się zaprowadzaniem sprawiedliwości i zamiast tego służy Zachodowi do usuwania w Afryce niemiłych mu prezydentów i osadzania na tronach zachodnich faworytów.
O tym, że z sądzeniem własnego prezydenta poradzą sobie lepiej sami Kenijczycy przekonywali prezydenci Goodluck Jonathan z Nigerii i Hassan Szejk Mohammed z Somalii.
Prezydent Południowego Sudanu Salva Kiir, także uważany za prozachodniego w poglądach, oświadczył w Addis Abebie, że Międzynarodowy Trybunał Karny zajmuje się wyłącznie upokarzaniem afrykańskich przywódców i zapowiedział, że nigdy nie uzna jego jurysdykcji. Ciężar słów Salvy Kiira jest tym większy, że listami gończymi trybunału z Hagi ścigany jest prezydent Sudanu Omar al-Baszir, odwieczny i nienawistny wróg Południowego Sudanu, który powstał z podziału sudańskiego państwa w 2011 r.
Poza Sudańczykiem, trybunał haski zamierza sądzić Kenyattę, a w haskim areszcie na swój proces czekają były prezydent Wybrzeża Kości Słoniowej Laurent Gbagbo oraz były wiceprezydent Demokratycznej Republiki Konga Jean-Pierre Bemba.
Jeden z afrykańskich ministrów dyplomacji przyznał w Addis Abebie dziennikarzom, że wiele krajów Afryki proponowało, by cały kontynent wystąpił z Międzynarodowego Trybunału Karnego, jeśli nadal zajmował się on będzie ściganiem i karaniem wyłącznie Afrykanów.
Zarzuty dla prezydenta Kenii i jego współpracowników
Wybrany w marcu na prezydent Kenyatta i jego wiceprezydent William Ruto (oskarżenia trybunału przysporzyły im tylko w Kenii głosów), a także wysoki rangą kenijski urzędnik oraz dziennikarz są oskarżani o wojenne zbrodnie; mieli się ich dopuścić w czasie krwawych zamieszek, jakie na przełomie lat 2007 i 2008 wybuchły po wyborach prezydenckich. Zginęło wtedy prawie półtora tysiąca ludzi.
Międzynarodowy Trybunał Karny oskarża Kenyattę, że wraz z jednym ze swoim współpracowników Francisem Muthaurą finansowali i zbroili bojówki swoich rodaków, Kikujusów. Ruto i dziennikarz Joshua arap Sang oskarżani są o podżeganie do wojny ich rodaków z ludu Kalendżin. Pierwsza rozprawa Ruto odbyła się w maju. Kenijski wiceprezydent przyjechał do Hagi i nie sprawiał wrażenia spiętego. Zarzuty określił mianem steku kłamstw i intryg oraz poprosił, by nie musiał uczestniczyć w dalszych rozprawach, gdyż utrudni mu to pełnienie obowiązków wiceprezydenta. Sędziowie przełożyli proces na jesień, a do tego czasu mają też orzec, czy Ruto może uczestniczyć w rozprawach jedynie dzięki połączeniom wideo.
Rozprawę Kenyatty wyznaczono na lipiec, ale jego obrońcy wnioskują do trybunału, by jeszcze raz rozpatrzył oskarżenia wobec kenijskiego prezydenta i rozważył, czy w ogóle zasługują one, by wszczynać proces.
W marcu trybunał zrezygnował z sądzenia współoskarżonego Francisa Muthaury, gdy główny świadek oskarżenia wycofał zeznania, twierdząc, że złożył je za łapówkę. Ten sam świadek miał służyć prokuratorom, by dowieść winy także Kenyatty. Od tego czasu jeszcze dwóch innych świadków wycofało swoje zeznania.
Gdyby sędziowie trybunału skierowali oskarżenie do ponownego rozpatrzenia, zajęłoby ono zapewne tyle czasu, że Kenyatta i Ruto skończyliby nie jedną, ale dwie prezydenckie kadencje. Sędziowie trybunału są coraz bardziej wściekli na prokuratorów, popełniających błędy proceduralne i niewystarczająco drobiazgowo zbierają materiał dowodowy. Sędzia Christine van den Wyngaert poprosiła nawet, by wyłączyć ją z procesu.
Umorzenie śledztwa lub oddalenie oskarżenia z braku dowodów wydaje się wymarzonym scenariuszem dla Zachodu, który potrzebuje Kenii choćby do prowadzenia wojny z talibami i dżihadystami w sąsiedniej Somalii.
Wojciech Jagielski, PAP
....
Bezczelni kanibale jeszcze pyskuja . Pod trybunal ich !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:44, 21 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Mężczyzna skazany za udział w ludobójstwie w Rwandzie
Szwedzki sąd skazał urodzonego w Rwandzie Stanislasa Mbanenande na dożywocie za udział w kilku masakrach Tutsich podczas ludobójstwa w Rwandzie w 1994 roku. To pierwszy w Szwecji wyrok skazujący za udział w ludobójstwie.
Mbenanande, który w swoim kraju był inżynierem i wykładowcą, a w 2008 roku uzyskał szwedzkie obywatelstwo, twierdzi, że jest niewinny; jego prawnicy zapowiedzieli apelację.
Podczas procesu szwedzcy sędziowie udali się do Rwandy, gdzie wysłuchali zeznań świadków; oskarżony uczestniczył w przesłuchaniach przez łącze wideo.
Zdaniem sądu Mbanenande rekrutował młodych mężczyzn Tutu do udziału w zabójstwach Tutsich i osobiście uczestniczył w masakrach przeprowadzonych w jednej ze szkół, w katolickim kościele, hotelu i na stadionie w Kibuye, mieście na zachodzie Rwandy.
Władze Rwandy domagały się od Szwecji wydania Mbanenande, chcąc postawić mu zarzuty udziału w ludobójstwie, jednak Sztokholm nie zgodził się, gdyż mężczyzna był już wówczas jej obywatelem. Sąd rwandyjski skazał go zaocznie na dożywotni pobyt w więzieniu.
Według ONZ w wyniku trwającego od kwietnia do czerwca 1994 roku ludobójstwa w Rwandzie śmierć poniosło ok. 800 tys. osób, głównie przedstawicieli ludu Tutsi. Bezpośrednim powodem ludobójstwa była śmierć prezydenta Juvenala Habyarimany 6 kwietnia 1994 roku. Szef państwa zginął, kiedy podchodzący do lądowania samolot, na którego pokładzie przebywał, został trafiony pociskiem rakietowym w stolicy Rwandy, Kigali.
....
Brawo ! Oto wzor . Najlepiej jak to robia Szwedzi . Oni nie maja motywu kombinowania .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:34, 02 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Były prezydent Czadu Hissene Habre odpowie za zbrodnie wojenne
Były prezydent Czadu Hissene Habre zostanie oskarżony przed specjalnym trybunałem w Senegalu o zbrodnie wojenne, zbrodnie przeciwko ludzkości i tortury - poinformował prokurator tego trybunału Mbacke Fall.
71-letniego Habre aresztowano w niedzielę w Senegalu, gdzie żyje na emigracji od 1990 roku, kiedy stracił władzę w wyniku puczu. Organizacje broniące praw człowieka oraz ofiary czadyjskich represji twierdzą, że w ciągu ośmiu lat sprawowania władzy przyczynił się do zabicia bądź torturowania do 40 tys. ludzi.
Pod naciskiem ONZ-owskiego Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości i społecznych kampanii Senegal utworzył w bieżącym roku specjalny trybunał dla zbadania stawianych Habre oskarżeń.
- Po dokładnym rozpatrzeniu sprawy wysunięte zostały trzy zarzuty, a mianowicie zbrodni przeciwko ludzkości, zbrodni wojennych i torturowania - powiedział Fall.
Dodał następnie: - Zarządzano systematyczne ataki na szeroką skalę przeciwko ludności cywilnej. Rezultatem tego były tortury i aresztowania, po których następowały zbiorowe egzekucje jeńców i więźniów politycznych.
Według Falla, Habre zostanie we wtorek doprowadzony przed trybunał w celu przedstawienia mu zarzutów.
>>>>
Slusznie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:39, 10 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Wiceprezydent Kenii nie przyznaje się do zbrodni przeciw ludzkości
Wiceprezydent Kenii William Ruto sądzony przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze nie przyznał się do zbrodni przeciw ludzkości. Razem z Ruto sądzony w Hadze jest dziennikarz Joshua arap Sang.
Obaj oskarżeni są o zorganizowanie rzezi po wyborach pięć lat temu, współpracę ze spiskowcami w celu zamordowania, deportowania i prześladowania zwolenników innych partii w regionie Rift Valley.
- Nie były to zbrodnie przypadkowe i spontaniczne - podkreślił prokurator MTK Fatou Bensouda. - Był to starannie zaprojektowany i wykonany plan przemocy. Ostatecznym celem Tuto było zdobycie dla samego siebie i swojej partii władzy politycznej (...), czego nie mógłby uzyskać poprzez urny wyborcze.
Po raz pierwszy tak wysoki, wciąż pełniący urząd przedstawiciel rządu, pełniący swój urząd, stawił się w międzynarodowym trybunale. Proces z podobnego oskarżenia o zbrodnie przeciw ludzkości czeka prezydenta Kenii Uhuru Kenyattę, dawnego rywala Ruto. Proces Kenyatty ma rozpocząć się w listopadzie.
Wybrani w marcu Kenyatta i Ruto (oskarżenia trybunału przysporzyły im tylko w Kenii głosów), a także wysoki rangą kenijski urzędnik oraz dziennikarz, są oskarżani o wojenne zbrodnie; mieli się ich dopuścić w czasie krwawych zamieszek, jakie na przełomie lat 2007 i 2008 wybuchły po wyborach prezydenckich. Zginęło wtedy ponad 1200 ludzi, a kilkaset tysięcy było zmuszonych opuścić domy.
MTK oskarża Kenyattę, że wraz ze swoim współpracownikiem Francisem Muthaurą finansowali i zbroili bojówki swoich rodaków, Kikujusów.
Ruto i dziennikarz Joshua arap Sang oskarżani są o podżeganie do wojny ich rodaków z ludu Kalendżin. Pierwsza rozprawa Ruto odbyła się w maju. Kenijski wiceprezydent zarzuty określił wtedy mianem steku kłamstw i intryg oraz poprosił, by nie musiał uczestniczyć w dalszych rozprawach, gdyż utrudni mu to pełnienie obowiązków wiceprezydenta.
W Hadze we wtorek miejsca dla publiczności w sądzie wypełniło kilkudziesięciu kenijskich parlamentarzystów, którzy przyjechali tam, by okazać solidarność z wiceprezydentem.
Poparcie opinii publicznej Kenijczyków dla MTK osłabło. O ile w marcu 2012 roku za procesami opowiadało się 55 proc., to w lipcu już tylko 39 proc. chciało ich kontynuowania.
Oburzenie procesami przywódców kulminowało w Kenii w zeszłym tygodniu, kiedy w parlamencie głosowano, by Nairobi wyszło spod jurysdykcji MTK. Kenyatta zagroził zawieszeniem współpracy z trybunałem, jeśli jego samego i jego zastępcę MTK będzie jednocześnie wzywać na rozprawy, gdyż w takiej sytuacji kraj pozostawałby bez żadnego z najwyższych przywódców na miejscu.
W maju na jubileuszowej konferencji Unii Afrykańskiej w Addis Abebie prezydenci i premierzy zażądali, by MTK zrezygnował z sądzenia Kenyatty i pozwolił, by zajęły się tym kenijskiej sądy. Jeden z afrykańskich ministrów dyplomacji przyznał w Addis Abebie dziennikarzom, że wiele krajów Afryki proponowało, by cały kontynent wystąpił z MTK, jeśli nadal zajmował się on będzie ściganiem i karaniem wyłącznie Afrykanów.
Oskarżenia wobec kenijskich przywódców i ich współpracowników komplikują stosunki Kenii z Zachodem, który uważa Nairobi za kluczowe w walce z islamistycznym bojownikami w Afryce Wschodniej.
Przemoc po wyborach zachwiała reputacją Kenii jako jednego z najbardziej stabilnych krajów afrykańskich i była ciosem dla gospodarki, która dopiero teraz zaczyna się poprawiać.
>>>>
Proces musi byc starnny uczciwy i wnikliwy ! Aby to juz sie nie powtarzalo !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:30, 04 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Pierwszy proces Rwandyjczyka za ludobójstwo
W Paryżu, prawie 20 lat po ludobójstwie w Rwandzie rozpoczął się dzisiaj proces byłego rwandyjskiego oficera oskarżonego o współudział w tych tragicznych wydarzeniach. To pierwszy taki proces we Francji, często oskarżanej o wspieranie krwawego reżimu.
- Byłem kapitanem w rwandyjskiej armii, a następnie w wywiadzie - powiedział w paryskim sądzie 54-letni Pascal Simbikangwa. Mężczyzna, któremu grozi dożywocie, na sali sądowej siedział w szklanym boksie.
Oskarżony, który nie przyznaje się do winy, przedstawił się jako David Senyamuhara Safari. To właśnie pod tym nazwiskiem został zatrzymany w 2008 roku na francuskiej wyspie Majotta, na Oceanie Indyjskim.
Jest on sądzony na podstawie tzw. zasady represji wszechświatowej. Pozwala ona francuskiemu wymiarowi sprawiedliwości ścigać osoby poszukiwane za zbrodnie przeciw ludzkości, popełnione za granicą.
Francuski wymiar sprawiedliwości odmówił ekstradycji tego byłego przywódcy Hutu do Rwandy. Jest on sądzony za współudział w ludobójstwie i oskarżony o podżeganie, organizowanie i pomoc w masakrach, w wyniku których w ciągu 100 dni między kwietniem a lipcem 1994 r. zginęło ok. 800 tys. osób. Simbikangwa m.in. pomagał dozbrajać bojówki Hutu, które ustawiały blokady w stolicy, oraz instruował ich członków na temat roli, którą mieli odgrywać w rzezi.
Simbikangwa przyznał, że był blisko związany z najwyższym kręgami władzy Hutu, których wielu przedstawicieli zostało skazanych za rolę, jaką odegrali w ludobójstwie. Jednak zaprzecza, jakby brał udział w masakrach. Po wypadku z 1986 roku jest sparaliżowany i porusza się na wózku inwalidzkim.
Jak pisze agencja AFP, proces potrwa od sześciu do ośmiu tygodniu.
- Dobrze, że ten proces się odbywa. Musi zapanować sprawiedliwość - skomentował dziś rano szef francuskiej dyplomacji Laurent Fabius.
Z kolei rwandyjski minister sprawiedliwości Johnston Busingye powiedział, że proces powinien był odbyć się wcześniej. Zawsze zastanawialiśmy się, dlaczego zajęło to 20 lat. Ale to dobry znak - oświadczył.
Podczas pierwszych dwóch tygodni procesu odtworzone zostaną przyczyny, które dwie dekady temu doprowadziły do rzezi setek tysięcy przedstawicieli ludu Tutsi i umiarkowanych Hutu przez bojówki dozbrajane przez reżim prezydenta Juvenala Habyarimana. To właśnie śmierć szefa państwa 6 kwietnia 1994 r. rozpętała ludobójstwo. Habyarimana zginął, kiedy podchodzący do lądowania samolot, na którego pokładzie przebywał, został trafiony pociskiem rakietowym w stolicy Rwandy, Kigali.
Podczas procesu przesłuchanych zostanie ok. 30 rwandyjskich świadków. Wśród nich będą osoby skazane przez Międzynarodowy Trybunał Karny dla Rwandy lub rwandyjskie sądy. Te osoby na pytania odpowiedzą za pomocą wideokonferencji. Inni przylecą z Rwandy do Paryża, by opowiedzieć o wydarzeniach w prowincji Gisenyi czy w luksusowej dzielnicy Kigali, gdzie Simbikangwa mieszkał.
Obrona krytykuje proces i przypomina o niedawnym ociepleniu stosunków między Kigali a Paryżem, który przez rwandyjskie władze wywodzące się z byłej rebelii Tutsich oskarżany jest o wspieranie ludobójców. Przez trzy lata, między 2006 a 2009 r., Francja i Rwanda nie utrzymywały stosunków dyplomatycznych. Jak pisze BBC, opóźnienie w sądzeniu podejrzanych o ludobójstwo wywołuje pytania o postkolonialną rolę Francji w Afryce.
...
Tak sprawiedliwosc to podstawa .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 14:53, 10 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Będzie proces przeciw "Terminatorowi" Ntagandze?
Bosco "Terminator" Ntaganda, podejrzanemu o zbrodnie wojenne.
Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze rozpoczął dzisiaj postępowanie przygotowawcze, które ma ustalić, czy są wystarczające podstawy do wytoczenia procesu Bosco "Terminatorowi" Ntagandze, podejrzanemu o zbrodnie wojenne byłemu kongijskiemu watażce.
Sędziowie mają 60 dni na podjęcie decyzji, czy zgromadzone dotąd dowody wystarczają do wytoczenia procesu.
Łącznie 18 zarzutów zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości, m.in. zabójstwa, gwałtów i wykorzystywania dzieci jako żołnierzy, dotyczy działalności Ntagandy w rwandyjskiej partyzantce w regionie Ituri, na północy Demokratycznej Republiki Konga. Zdaniem oskarżenia, Ntaganda jako dowódca, ponosi odpowiedzialność za ataki przypuszczane na wioski w tym regionie.
Ntaganda, zwany "Terminatorem" ze względu na swoje okrucieństwo, jest założycielem rebelianckiego ugrupowania M23, pokonanego w listopadzie ub. roku przez wspierane przez ONZ siły rządowe DRK po półtorarocznym powstaniu w niespokojnym i bogatym w surowce regionie Kiwu.
Ntaganda wzniecił powstanie w 2012 r., gdy prezydent DRK Joseph Kabila dał do zrozumienia, że jest gotów doprowadzić do jego aresztowania zgodnie z życzeniem MTK.
Trybunał w Hadze wydał nakaz aresztowania Ntagandy w 2006 roku, jednak dzięki znacznym wpływom przez długi czas udawało mu się uniknąć aresztowania. Jego towarzysz broni, Thomas Lubanga, został w zeszłym roku jako pierwszy w historii skazany przez MTK na 14 lat więzienia; złożył apelację od wyroku.
W marcu 2013 roku Ntaganda sam zgłosił się do ambasady USA w Rwandzie z prośbą o dostarczenie go do Hagi - zdaniem części analityków dlatego, że na skutek podziałów w M23 i rozbicia jego frakcji groziła mu śmierć.
Ntaganda, Tutsi urodzony w Rwandzie, w latach 80. przystał do partyzantki rwandyjskich Tutsich, którzy po pogromach w swoim kraju ze strony plemienia Hutu zbiegli do sąsiedniej Ugandy. W 1994 r. wraz z bojówkami obecnego prezydenta, Paula Kagame, wrócił do Rwandy, kończąc pogromy.
Od połowy lat 90. "Terminator" walczył w DRK (d. Zair) w przygranicznych prowincjach Kiwu Północne i Kiwu Południowe, gdzie na rozkaz rwandyjskich władz miała powstać strefa buforowa, zabezpieczająca nowe władze przed odwetowymi atakami zbiegłych z kraju Hutu.
...
Afryke trzeba oczyscic z eksterminatorow .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:52, 07 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
MTK: Kongijski watażka Germain Katanga współwinny zbrojni wojennych w DRK
Międzynarodowy Trybunał Karny w piątek uznał kongijskiego watażkę Germaina Katangę za współwinnego zbrodni wojennych popełnionych podczas ataku na wieś na wschodzie Demokratycznej Republiki Konga w 2003 r., choć oczyścił go z innych zarzutów.
Zdaniem trybunału Katanga znacząco przyczynił się do napaści na wioskę Bogoro, leżącą w zasobnym w diamenty regionie Ituri, głównie przez dostarczenie broni napastnikom.
Prokuratorzy twierdzą, że w lutym 2003 roku w Bogoro rebelianci w kilka godzin zabili maczetami co najmniej 200 cywilów. Dochodziło też do gwałtów.
REKLAMA Czytaj dalej
- Czas ataku oraz zastosowane metody, m.in. otoczenie wioski, gdy jej mieszkańcy spali, użycie maczet do ich zabicia (...), skłoniły sąd do uznania, że rebelianci celowo zaatakowali ludność cywilną - powiedział sędzia Bruno Cotte.
Jak dodał, napastnicy strzelali do mieszkańców usiłujących skryć się w buszu. Podkreślił, że "bez dostarczonej broni dowódcy (rebeliantów) nie byliby w stanie przeprowadzić ataku z równą skutecznością".
Katanga został uznany za winnego m.in. zabójstwa i plądrowania. Oczyszczono go za to z zarzutów gwałtu, uprawiania niewolnictwa seksualnego i wykorzystywania dzieci jako żołnierzy.
To zaledwie drugi wyrok skazujący w 12-letniej historii MTK. Inny przywódca kongijskich rebeliantów Mathieu Ngudjolo został uniewinniony w grudniu 2012 roku.
Votum separatum wobec wyroku zgłosiła członkini trzyosobowego panelu sędziowskiego. Sędzia Christine van den Wijngaerdt powiedziała, że w trakcie procesu zmieniono naturę zarzutów wobec Katangi, przez co uniemożliwiono mu skuteczną obronę.
Wymiar kary zostanie ogłoszony na osobnej rozprawie, której termin nie został jeszcze ogłoszony.
>>>
Dobrze ze ich lapia ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:47, 15 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Były szef wywiadu Rwandy skazany na 25 lat za ludobójstwo
Francuski sąd skazał byłego szefa wywiadu Rwandy, 54-letniego Pascala Simbikangwę, na 25 lat więzienia za ludobójstwo i zbrodnie przeciwko ludzkości. Odpowiadał on za udział w masakrach w Rwandzie w 1994 r., podczas których zginęło ponad 800 tys. ludzi.
Podczas trwającego 6 tygodni procesu Simbikangwa nie przyznał się do winy utrzymując, że padł ofiarą "polowania na czarownice" prowadzonego przez sprawujących obecnie rządy w Rwandzie członków plemienia Tutsi. Mówił też, że "nigdy nie widział zwłok nawet jednej osoby".
- Mimo braku dowodów, wysunięto przeciwko mnie zarzuty, jakich nie wysunięto nawet przeciwko ministrom, lub generałom - powiedział Simbikangwa w ostatnim słowie.
Nie jest jasne czy adwokaci Simbikangwy będą odwoływać się od wyroku.
Zgodnie z francuskim prawem, Rwandyjczycy podejrzani o udział w masakrach mogą być sądzeni przez francuski sąd. Był to pierwszy proces, w którym francuski sąd rozpatrywał sprawę oskarżonego o ludobójstwo. Uważa się, że proces Simbikangwy otworzy drogę do całego szeregu podobnych.
Sprawa ma dodatkowy posmak polityczny bowiem zdaniem wielu krytyków, w tym także Francuzów, rząd ówczesnego prezydenta Francji Francoisa Mitteranda udzielał w 1994 r. zbytniego poparcia zdominowanemu przez plemię Hutu rządowi Rwandy.
Wielu członków tego rządu , w tym odpowiedzialni za masakry, znalazło we Francji bezpieczne schronienie i żyli przez lata nie niepokojeni przez nikogo.
Podczas trwających cztery miesiące masakr, zapoczątkowanych zabójstwem w kwietniu 1994 r. ówczesnego prezydenta Rwandy Juvenala Habyarimany z plemienia Hutu, zginęło ponad 800 tys. ludzi, przeważnie ze stanowiącego mniejszość plemienia Tutsi. Hutu szukali na nich zemsty oskarżając ich odpowiedzialnością za śmierć prezydenta. Ujawniły się też wówczas zadawnione waśnie etniczne.
Simbikangwa utrzymywał, że był tylko "zwykłym agentem" i oficerem gwardii przybocznej prezydenta Habyarimany. Jednak według świadków, wydawał rozkazy bojówkom Hutu i był znany w stolicy Rwandy - Kigali jako "oprawca".
...
Widzicie tutaj jak kolesie Hollanda czyli jego partia ukrywaly zbrodniarzy .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:06, 23 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
MTK: kongijski watażka skazany na 12 lat więzienia za zbrodnie wojenne
Międzynarodowy Trybunał Karny skazał w piątek kongijskiego watażkę Germaina Katangę na 12 lat pozbawienia wolności za zbrodnie wojenne dokonane w 2003 roku w Demokratycznej Republice Konga. Rebelianci zabili wtedy co najmniej 200 cywilów.
Zdaniem trybunału Katanga znacząco przyczynił się do napaści na wioskę Bogoro, leżącą w zasobnym w diamenty regionie Ituri, głównie przez dostarczenie broni napastnikom.
Agencja Associated Press relacjonuje, że podczas odczytywania wyroku Katanga nie okazywał żadnych emocji.
Trybunał uznał również, że siedem lat, które Katanga spędził już w więzieniu zalicza się do czasu odbycia karty. Skazany ma także możliwość odwołania się od tego wyroku.
Prokuratorzy argumentowali, że w lutym 2003 roku w Bogoro rebelianci w kilka godzin zabili maczetami i zgwałcili co najmniej 200 cywilów.
- Czas ataku oraz zastosowane metody, m.in. otoczenie wioski, gdy jej mieszkańcy spali, użycie maczet do ich zabicia (...), skłoniły sąd do uznania, że rebelianci celowo zaatakowali ludność cywilną - powiedział sędzia Bruno Cotte.
Katanga został uznany za winnego m.in. zabójstwa i grabieży. Oczyszczono go za to z zarzutów gwałtu, uprawiania niewolnictwa seksualnego i wykorzystywania dzieci jako żołnierzy.
To zaledwie drugi wyrok skazujący w 12-letniej historii MTK. Inny przywódca kongijskich rebeliantów Mathieu Ngudjolo został uniewinniony w grudniu 2012 roku.
>>>
Trzeba tak ze wszystkimi .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:07, 29 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Rwanda: utrzymano wyroki dożywocia dla byłych szefów partii za ludobójstwo
Międzynarodowy Trybunał Karny dla Rwandy utrzymał dzisiaj w mocy wyroki dożywocia dla przywódców partii rządzącej w tym kraju, kiedy popełnione tam zostały zbrodnie ludobójstwa na Tutsich w 1994 roku.
- Izba apelacyjna potwierdza wyrok dożywotniego więzienia orzeczony przez izbę pierwszej instancji - oświadczył dziś amerykański sędzia Theodor Meron w siedzibie trybunału w tanzańskim mieście Arusha.
Matthieu Ngirumpatse, były przewodniczący Narodowego Ruchu Republikańskiego na rzecz Demokracji i Rozwoju byłego prezydenta Juvenala Habyarimana oraz były wiceprzewodniczący tej partii Edouard Karemera zostali skazani w pierwszej instancji w grudniu 2011 roku za ludobójstwo i zbrodnie przeciwko ludzkości popełnione przez członków tego ugrupowania, w tym zwłaszcza słynne zbrojne milicje Interahamwe, odpowiedzialne za ludobójcze pogromy Tutsich.
Według ONZ w wyniku trwającego od kwietnia do czerwca 1994 roku ludobójstwa w Rwandzie śmierć poniosło ok. 800 tys. osób, głównie przedstawicieli ludu Tutsi. Bezpośrednim powodem ludobójstwa była śmierć prezydenta Habyarimana 6 kwietnia 1994 roku. Szef państwa zginął, kiedy podchodzący do lądowania samolot, na którego pokładzie się znajdował, został trafiony pociskiem rakietowym w stolicy Rwandy, Kigali.
>>>
To oczywiste to bylo niewyobrazalne ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 14:45, 07 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Kenia: prezydent będzie zeznawał przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym
Oskarżany o podżeganie do czystek etnicznych prezydent Kenii Uhuru Kenyatta oświadczył w poniedziałek, że uda się do Hagi na przesłuchanie przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym, ale uczyni to w charakterze osoby prywatnej.
Występując w parlamencie Kenyatta powiedział, że na czas wyjazdu przekazuje swe obowiązki wiceprezydentowi Williamowi Ruto, by zapobiec "zakwestionowaniu suwerenności ponad 40 mln Kenijczyków", i nie pojawi się w Hadze jako głowa państwa. Będzie to pierwszy przypadek wykorzystania w praktyce przepisu kenijskiej konstytucji, zezwalającego na czasowe przejęcie funkcji prezydenta przez jego urzędowego zastępcę.
Trybunał z Hagi oskarżył Kenyattę o to, że na przełomie lat 2007 i 2008 w trakcie rozruchów powyborczych wspierał bojówki swego własnego plemienia Kikuju, walczące o władzę z ludami Luo i Kalendżin. W zamieszkach zginęło wtedy prawie półtora tysiąca ludzi. Wraz z Kenyattą haski trybunał w 2011 r. oskarżył też przywódcę Kalendżinów Williama Ruto, radiowego dziennikarza Joshuę arapa Sanga i wysokiego urzędnika w kenijskim rządzie Francisa Muthaurę.
Proces Uhuru Kenyatty, syna pierwszego prezydenta niepodległej Kenii Jomo Kenyatty, napotykał od początku przeszkody, z których najpoważniejszą okazały się jego polityczne ambicje. W 2013 r. zdecydował się on bowiem stanąć do wyborów prezydenckich, a na swego wiceprezydenta wybrał niedawnego wroga Ruto.
Już wtedy zwolennicy Kenyatty zarzucali haskiemu trybunałowi, że zniszczy przymierze między Kikuju i Kalendżinami oraz będący jego rezultatem pokój. Twierdzili też, że przestrzegając Kenijczyków przed wyborem Kenyatty na prezydenta, MTK i Zachód bezceremonialnie wtrącają się w wewnętrzne sprawy Kenii.
Jak pisze Reuters, stawiane Kenyatcie zarzuty mogą zostać po jego środowym przesłuchaniu umorzone. Prokuratura wystąpiła już wcześniej o odroczenie procesu kenijskiego prezydenta, uzasadniając to brakami w materiale dowodowym.
Kenyatta składał osobiście wyjaśnienia w Hadze jeszcze przed wyborem na prezydenta, natomiast Ruto zeznawał przed MTK już jako wiceprezydent.
Zachodni sojusznicy Kenii i inwestorzy przyjmą zapewne z uznaniem decyzję Kenyatty o udaniu się do Hagi. Jego uchylenie się przed jurysdykcją MTK mogłoby doprowadzić do wydania przez sędziów nakazu aresztowania, co wywołałoby niepokoje na rynkach finansowych i skomplikowałoby relacje Kenii z innymi państwami.
"Moi oskarżyciele zarówno krajowi, jak i zagraniczni malują nieuczciwy obraz większości afrykańskich przywódców jako ucieleśnienia korupcji i bezkarności" - powiedział Kenyatta w parlamencie, dodając, że jego "sumienie jest czyste".
....
Czekamy .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:58, 07 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Prokuratorzy MTK zarzucili Kenii ukrywanie dowodów przeciwko jej prezydentowi
Prokuratorzy Międzynarodowego Trybunału Karnego zarzucili we wtorek rządowi Kenii przetrzymywanie nagrań telefonicznych i raportów bankowych, które pomogłyby udowodnić, że kenijski prezydent Uhuru Kenyatta opłacał uczestników zamieszek po wyborach w 2007 roku.
Mający siedzibę w Hadze Trybunał oskarża Kenyattę o to, że w trakcie rozruchów powyborczych wspierał bojówki swego własnego plemienia Kikuju, walczące o władzę z ludami Luo i Kalendżin. W zamieszkach zginęło wtedy prawie półtora tysiąca ludzi. Wraz z Kenyattą MTK w 2011 r. oskarżył też przywódcę Kalendżinów Williama Ruto, radiowego dziennikarza Joshuę arapa Sanga i wysokiego urzędnika w kenijskim rządzie Francisa Muthaurę.
Proces Uhuru Kenyatty, syna pierwszego prezydenta niepodległej Kenii Jomo Kenyatty, napotykał od początku przeszkody, z których najpoważniejszą okazały się jego polityczne ambicje. W 2013 r. zdecydował się on bowiem stanąć do wyborów prezydenckich, a na swego wiceprezydenta wybrał niedawnego wroga Ruto.
Już wtedy zwolennicy Kenyatty zarzucali haskiemu trybunałowi, że zniszczy przymierze między Kikuju i Kalendżinami oraz będący jego rezultatem pokój. Twierdzili też, że przestrzegając Kenijczyków przed wyborem Kenyatty na prezydenta, MTK i Zachód bezceremonialnie wtrącają się w wewnętrzne sprawy Kenii.
Kenyatta odpiera stawiane mu zarzuty, a jego obrońcy twierdzą, że żądanie wydania wspomnianych materiałów ma w rzeczywistości ukryć brak konkretnych dowodów przeciwko ich klientowi. Konfrontacja obu stanowisk nastąpiła w trakcie przesłuchań stron przez MTK przed podjęciem przez niego decyzji, czy umorzyć postępowanie przeciwko prezydentowi Kenii, czy też przychylić się do wniosku prokuratury o odroczenie procesu w celu uzupełnienia materiału dowodowego.
Jak zaznaczył prokurator MTK Ben Gumpert, rząd Kenii nie przekazał nagrań rozmów telefonicznych i obejmujących okres trzech lat dokumentów bankowych, które potrzebne są do zweryfikowania zeznań świadków, iż Kenyatta uzgadniał z nimi "finansowanie lub wręcz koordynowanie tych aktów przemocy". Strona kenijska zadeklarowała natomiast, że dostarczyła wszystkie te żądane dowody, które były jej dostępne.
Kenyatta ma osobiście zeznawać przed trybunałem w środę, ale zastrzegł, że uczyni to w charakterze osoby prywatnej. Na czas wyjazdu do Hagi przekazał swe oficjalne obowiązki wiceprezydentowi Ruto.
Kenyatta składał wyjaśnienia w Hadze jeszcze przed wyborem na prezydenta, natomiast Ruto zeznawał przed MTK już jako wiceprezydent.
...
Traktujcie niszczenie i ukrywanie dowodow jako wine i dajcie wyzszy wyrok po prostu . Niewinny nie niszczy .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|