Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Chłopcy z IPN ruszyli do boju!
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:58, 02 Wrz 2010    Temat postu: Chłopcy z IPN ruszyli do boju!

I jest IPN!

Henryka Krzywonos nie zaczęła strajku komunikacji w Trójmieście, bo de facto trwał on już od kilku godzin. Taką tezę, zawartą w najnowszym Biuletynie IPN, przytacza w wywiadzie na stronie internetowej PiS-u Jarosław Kaczyński.

Chlopcy z IPN sa niezawodni!
Dziwnie im sie akurat artykul znalazl na czas!
Ale im sie zawsze znajduja!
Taka sprawnosc!I zbieznosc PRZYPADKOWA!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:06, 03 Wrz 2010    Temat postu:

Tymczasem do bredzen IPN dolaczyl oczywiscie Wyszkowski nazywajac ,,falszywa bohaterka'' p. Krzywonos.W zamian proponuje prawdziwych bohaterow.Walentynowicz i Lecha Kaczynskiego.Przynajmniej sie nie odwazyl Jaroslawa...Ale ten jest jak widac ,,spadkobierca'' brata itd...
Co zatem robila ta ,,falszywa'' bohaterka:
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]


W VIII 1980 uczestniczka strajku komunikacji na Wybrzeżu, członek Prezydium MKS w SG, sygnatariuszka Porozumień Sierpniowych, od IX w „S”, odwołana z Prezydium MKZ Gdańsk przez zakładowy Komitet Założycielski "S" WPK w Gdańsku.

Legenda Sierpnia mówi, że kobiety uratowały ten strajk.

Bogdan Borusewicz, który chyba tego dnia zobaczył Krzywonos w słynnej sali BHP (kilkanaście dni później tam podpisywano Porozumienia Sierpniowe), zapamiętał, że krzyczała mniej więcej tak: "Jeśli przestaniecie strajkować, rozgniotą nas jak pluskwy".

- Czułam się oszukana - mówi dziś Krzywonos. - My stanęliśmy dla poparcia stoczni, a oni robią nam takie numery!


Po 13 XII 1981 zaangażowana w pomoc dla internowanych, kolporterka podziemnych wydawnictw.

Zaczęły się rewizje.

Podczas jednej została pobita, skopana. Była w ciąży, poroniła.

Aby zmylić ślady, zmieniła adres, ale i to nie pomogło: dostała nakaz opuszczenia Gdańska i zakaz podejmowania pracy. Choć twarda, zareagowała jak bezbronna kobieta: usiadła, zaczęła płakać: co teraz zrobię?

(wspomagana materialnie przez zaprzyjaźnione i nieznane osoby), dzięki wsparciu m.in. ks. Henryka Jankowskiego wyjechała na Mazury, nast. do Szczecina

1989–1994 prowadziła wraz z mężem rodzinę zastępczą, od 1994 rodzinny dom dziecka.

>>>>>>

Ile ciąż stracił Jaroslaw?Ile dzieci adoptowal i wychowal (na szczescie zadnego patrzac na sukcesy wychowacze czlonkow PiS).
Wyszkowski juz dawno rozum stracil i wynosi dziwnych osbnikow w miejsce autentycznych bohaterow.
A incydenty polityczne p.Krzywonos?
Oczywiscie przynaleznosc do UW czy poparcie PO jest rzecza obrzydliwa.To sa okraglostolowi zdracy Solidarnosci.Ale p.Krzywonos nie nalezy do tzw. inteligencji i nie jest wymagana od niej znajomosc tych srodowisk i ich podlych zamiarow.Proznosc ja zwiodla.Zdaje jej sie ze jak jakis tam ,,prezydent'' czy inny ,,premier'' z nia rozmawia to jest wyniesiona...Tymczasem nikt juz ja wiecej nie wyniesie.Trudno o wieksze wyniesienie niz gdy kobieta straci ciaze i plodnosc w walce a potem wychowa sieroty.Nie ma wiekszej milosc...Co tam jakis prezydent czy premier KIM ONI SA?!Wiecej godnosci...
Ale przeciez nikt nie moze zaprzeczyc temu co robila (PiSowskich nikczemnikow nie licze).Idealem bylo by gdyby teraz prowadzila zycie UKRYTE bez rzekomych ,,zaszczytow''.Bóg widzi!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:15, 06 Wrz 2010    Temat postu:

No prosze i Nasz Dziennik jak slysze wydrukowal bredzenia Wyszkowskiego.Co z tego ze brednie jak prokaczynskie...
Nie Krzywonos zatrzymala tramwaj ale...PRĄD WYSIADŁ!Genialne!
Tutaj od razu nasuwa sie pytanie.Kto wykrecil korki?
Oczywiscie JAROSLAW KACZYNSKI!JUZ WIEMY DLACZEO GO NIE BYLO W STOCZNI!~WYKRECAL KORKI!
>>>>>
Oczywiscie wsyscy wiemy ze Prezes jest tak zreczny i skuteczny ze gdyby dotknal korkow...To juz by go z nami nie bylo...A jest!
>>>>>
I oczywiscie to nie jest kwesta zartow!Media mieniace sie katolickimi uczestnicza w kampanii oszczerstw oczerniania znieslawiania podwazania KONKRETNYCH OSOB I ICH ZASLUG!To niegodziwe i podle.To jest GRZECH CIEZKI - falszywe swiadectwo.Nie wiesz jak bylo NIE MOW!A nie oczerniaj.Brawo ksieza btrawo biskupi ktorzy formuja sie na mediach O.Rydzyka.Bo to nie jest tak tak ze propaganda chwyta po jednym razie!To sie LATAMI NASIAKA ATMOSFERA PODLOSCI tak ze czlowiek juz nie zauwaza ze to podlosc...I traktuje jako norme...Sumienie jest zabite...
I pisze to po to zeby znow nie bylo.Co ja od nich ce i zebym nie sadzil...Oni sami osadzaja...I niech nikt nie mysli ze Sąd Boży to polega na tym że czlowiek prychodzi trzymany przez Aniołów bo chcialby do Raju a Bóg go wypedza!Mistycy mowia tu ( a zreszta i Biblia) ze czlowiek SAM SIE OSADZA!Jezus mowi chodz do Mnie!A czlowiek wodzac NIEPOKALANEGO BARANKA sam bedac ubrudzony krzyczy NIEEE@!!!! I ucieka nie moagc zniesc tej czytosc...Gdzie?Do piekla...I tak wyglada sad.
Oczywiscie swiety na lowa chodz z radoscia pada Jezusowi w ramiona bo czystosc nie boli gdy sie jest czystym...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mathias




Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk

PostWysłany: Sob 20:54, 11 Wrz 2010    Temat postu:

W ogóle to bezczelność Nowego Układu w zatajaniu podstawowych faktów w celu stworzenia "legendy" Wałęsy, Tuska czy Walentynowicz dochodzi do granicy absurdu. Ci kłamcy mówią, że Stocznia Gdańska zaczęła strajki. KŁAMSTWO! Strajki rozpoczęto w LUBLINIE!!!!
Tak samo jest np. z II Wojną Światową: wszyscy mówią o Westerplatte, a o Wieluniu jakoś się im zapomniało. W ten sposób starają się wmówić ludziom, że na Pomorzu są najwięksi patrioci, którzy ratowali nas z opresji i byli najdzielniejsi. Bezczelność ludzka nie zna granic.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:43, 12 Wrz 2010    Temat postu:

Rok 1939 to jest juz tak dawno ze tutaj nie ma zlej woli.Co do czasow obecnych to zyja uczestnicy i kazdy chce wypasc najlepiej.
Oczywiscie zawsze liczy sie prawda.Natomiast wszelkie kreacje pojedynczych osob ze to ,,one stworzyly'' Solidarnosc sa absurdalne.Sluza obecnym karierkom glownie sejmowym...
Nawet nie osmieil bym sie tak powiedziec o Moculskim choc jego ksiazka z 1979 roku NA ROK PRZED SOLIDARNOSCIA!Mowi o Ruchu Sprzeciwu.I jest to czarno na bialym napisane PRZED a nie 30 lat po.A mimo wszystko to byl ruch MASOWY a przywodztwo bylo wyjatkowo kiepskie wraz z doradcami co widac nieustannie chocby z racji rocznic.
Ale jako ruch wlasnie masowy o dobrym przeslaniu budzi szacunek...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 13:15, 23 Maj 2011    Temat postu:

Episkopat zabrał głos ws. ataku na arcybiskupa: to było oszczerstwo

Atak na śp. arcybiskupa Józefa Życińskiegi na KUL, noszącym imię Jana Pawła II jest radykalnym przekroczeniem zasad kultury i prawdy - głosi dzisiejsze oświadczenie Prezydium Konferencji Episkopatu Polski. Zdaniem Episkopatu, "posunięto się do oszczerstwa, które obciąża przede wszystkim sumienie mówiącego, ale także tych, którzy zgadzają się na tego typu wypowiedzi, a nawet je nagłaśniają".

Hierarchowie odnieśli się do wypowiedzi reżysera Grzegorza Brauna z dnia 11 kwietnia, który określił arcybiskupa jako "kłamcę" i "łajdaka".

- Z wielkim bólem przyjęliśmy bezprzykładny atak na pamięć i osobę śp. arcybiskupa Józefa Życińskiego, jaki miał miejsce na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W sposobie oceny postawy kościelnej i społecznej zmarłego pasterza zostały nie tylko podeptane normy chrześcijańskiej miłości, ale i ludzkiej uczciwości oraz obowiązującego każdego człowieka szacunku wobec tych, którzy odeszli - napisali biskupi.

Zdaniem Episkopatu, "posunięto się do oszczerstwa, które obciąża przede wszystkim sumienie mówiącego, ale także tych, którzy zgadzają się na tego typu wypowiedzi, a nawet je nagłaśniają".

W tym kontekście hierarchowie zwracają uwagę "na moralną odpowiedzialność środków społecznego przekazu, zwłaszcza tych, które uważają się za katolickie".

W ocenie Episkopatu, wolno dyskutować z poglądami bliźnich i nie zgadzać się z nimi, także z poglądami tych, którzy odeszli, ale to, co się stało na Uniwersytecie noszącym imię Jana Pawła II, "jest radykalnym przekroczeniem zasad kultury i prawdy".

Biskupi wyrazili jednocześnie solidarność "ze zdecydowanymi słowami potępienia, jakie padły z ust biskupa administratora Archidiecezji Lubelskiej oraz rektora KUL i z działaniami podjętymi w stosunku do współwinnych".

Na zakończenie oświadczenia hierarchowie jeszcze raz zwrócili się z apelem do wszystkich "o odpowiedzialność za słowo, które powinno argumentować, przekonywać, ale nigdy nie może ranić i niszczyć".

Braun gościł na KUL jako reżyser filmu "Eugenika - w imię postępu". Przy okazji pokazu swego filmu publicznie wypowiedział się o nieżyjącym już arcybiskupie: - Józef Życiński, jako uczestnik życia publicznego w Polsce, był kłamcą i łajdakiem. Łajdactwem nazywam przyczynianie się do szerzenia zamętu wśród bliźnich i rodaków. Zamętu w sprawach kluczowych w płaszczyźnie politycznej, społecznej w tym świeckim wymiarze dziejów. Łajdactwem było perfidne oszukiwanie opinii publicznej w sprawach lustracyjnych. Sprawę kilka dni po spotkaniu opisała "Gazeta Wyborcza".

16 maja rektor KUL ks. prof. Stanisław Wilk przeprosił za zachowanie Brauna. Zawiesił na rok działalność studenckiego koła historyków, które było współorganizatorem spotkania z Braunem, odwołał zarząd koła oraz zdymisjonował jego kuratora dr. Zbigniewa Piłata. Odprawiono także mszę św. "w duchu zadośćuczynienia, za obrazę osoby zmarłego arcybiskupa".

>>>>>

Niestety kolejna odslona sekty lustracjonistow - medytuja oni nad papierami UE doznaja ,,oswiecen'' czyli oslepien a pozniej napadow agresji ... Nie pierwszy raz... I oczywiscie nie jeden biskup ...
Rzecz jasna nie kazdy musi byc zachwycony druga osoba niezaleznie czy jest biskupem czy nie... Ale nazywanie przebierancm duchownego ktorego Bóg wybral nie miesci sie w zadnych normach... Nawet gdyby ten dopuscil sie zbrodni jawnych to jednak swiecenia sa wazne... Ale tutaj w ogole nie mamy zadnych dowodow . To sa tylko domniemania... Biskup swoja postawa nie dawal zadnych podstaw do takich twierdzen ... A nawet gdy mowil o pojednaniu z Rosja to nikczemnoscia bylo by zakladac ze kierowal nim ,,oficer prowadzacy'' a nie np. szczera wiara moze naiwna ... Nie musze tlumaczyc czym rozni sie szczera naiwnosc od zdrady Judasza...
Ale oczywiscie to juz nie pierwszy raz i nie pierwsza taka osoba a biskup nie jest kims uprzywilejowanym ze jego to nie mozna zmieszac z blotem a innych to i owszem... Nikogo nie mozna choc na przykladzie biskupa dpbrze to widac...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:05, 21 Gru 2011    Temat postu:

SB podrabiała dokumenty ws. Wałęsy. "Czekałem na prawdę"
Były pre­zy­dent Lech Wa­łę­sa przed Po­mni­kiem Po­le­głych Stocz­niow­ców w Gdań­sku. Fot. PAP/Adam War­ża­wa

Do­tych­czas ze­bra­ny ma­te­riał do­wo­do­wy po­twier­dził fakt, że w la­tach 80. ub. wieku funk­cjo­na­riu­sze SB pod­ra­bia­li do­ku­men­ty o współ­pra­cy Lecha Wa­łę­sy z or­ga­na­mi bez­pie­czeń­stwa PRL - po­in­for­mo­wał pion śled­czy IPN.
Były pre­zy­dent Lech Wa­łę­sa przed Po­mni­kiem Po­le­głych Stocz­niow­ców w Gdań­sku. Fot. PAP/Adam War­ża­wa

- Dla mnie to było od po­cząt­ku jasne. Za­wo­do­wo to do­brze było zro­bio­ne, stąd wielu się na to na­bie­ra­ło. Praw­da prę­dzej czy póź­niej zwy­cię­ży i tym razem widać, że zwy­cię­ża – po­wie­dział dzien­ni­ka­rzom w Gdań­sku Lech Wa­łę­sa. B. pre­zy­dent pod­kre­ślił, że był pe­wien, iż śledz­two IPN do­pro­wa­dzi do ta­kich usta­leń. - Prze­cież ja wiem, co ro­bi­łem. Wiem, jak wal­czy­łem, wiem co się dzia­ło i dla­te­go spo­koj­nie cze­ka­łem na praw­dę – dodał Lech Wa­łę­sa.

Śledz­two pro­wa­dzo­ne jest od je­sie­ni 2008 roku w pio­nie śled­czym IPN w Bia­łym­sto­ku, prze­ka­za­no je tam z Gdań­ska. Cho­dzi o do­ku­men­ty świad­czą­ce o rze­ko­mej współ­pra­cy Wa­łę­sy z SB, by skom­pro­mi­to­wać go przed ko­mi­te­tem po­ko­jo­wej Na­gro­dy Nobla w 1982 roku. W 1983 roku ów­cze­sny lider So­li­dar­no­ści zo­stał jej lau­re­atem.

Drugi aspekt śledz­twa do­ty­czy po­dej­rze­nia prze­kro­cze­nia upraw­nień przez funk­cjo­na­riu­szy SB, co miało po­le­gać na sfa­bry­ko­wa­niu na­gra­nia roz­mo­wy Lecha Wa­łę­sy z bra­tem, do­ty­czą­cej rze­ko­me­go kon­flik­tu Lecha Wa­łę­sy z hie­rar­chią ko­ściel­ną, a także prze­sła­nia na za­gra­nicz­ne konta ok. mi­lio­na do­la­rów, które to na­gra­nie zo­sta­ło potem wy­emi­to­wa­ne w me­diach, by po­ni­żyć go w oczach opi­nii pu­blicz­nej.

Jak po­in­for­mo­wał w ko­mu­ni­ka­cie na­czel­nik pionu śled­cze­go IPN w Bia­łym­sto­ku pro­ku­ra­tor Zbi­gniew Ku­li­kow­ski, śledz­two jest obec­nie za­wie­szo­ne. Wcze­śniej po­wie­dział, że cho­dzi o po­szu­ki­wa­nie świad­ka, oby­wa­te­la Pol­ski, któ­re­go in­for­ma­cje mogą być cenne w śledz­twie. Szcze­gó­łów nie zdra­dził. - Sta­ra­my się być do­kład­ni - dodał je­dy­nie.

Pro­ku­ra­tor Ku­li­kow­ski dodał jed­no­cze­śnie w ko­mu­ni­ka­cie, że nie zaj­mu­je sta­no­wi­ska "co do oceny wia­ry­god­no­ści ca­ło­ści do­ku­men­tów do­ku­men­ta­cji zgro­ma­dzo­nej w IPN, a do­ty­czą­cej Lecha Wa­łę­sy". Za­zna­czył, że śledz­two pro­wa­dzo­ne w Bia­łym­sto­ku nie do­ty­czy dzia­łal­no­ści Lecha Wa­łę­sy w la­tach 70. ubie­głe­go wieku.

Śledz­two wsz­czął w maju 2005 roku gdań­ski od­dział IPN po za­wia­do­mie­niu zło­żo­nym przez b. pre­zy­den­ta, potem prze­ka­za­no je do Bia­łe­go­sto­ku. For­mal­nie do­ty­czy ono zbrod­ni ko­mu­ni­stycz­nej.

W śledz­twie pro­wa­dzo­nym w Gdań­sku pro­ku­ra­to­rzy ba­da­li m.​in. akta ope­ra­cji SB o kryp­to­ni­mie "Am­ba­sa­dor" i "Sąd", in­te­re­so­wa­li się też spra­wa­mi obiek­to­wy­mi o kryp­to­ni­mie "Tęcza" i in­ny­mi ma­te­ria­ła­mi wy­two­rzo­ny­mi przez różne jed­nost­ki MSW czy przez SB, a do­ty­czą­cy­mi Lecha Wa­łę­sy.

>>>>

No wreszcie ! Co sie stalo . Gdzie ta wiara w prwadziwosc teczek SB???
Nie spodziewalem sie tego po IPN ...
O ile Walesie obroncow nie brakowalo a jego sprawa byla dęta i nakrecana przez kaczystow sztucznie o tyle bardziej skandaliczny jest przypadek z Moczulskim ktorego skazali NIE MAJAC NAWET PODROBIONEGO ZOBOWIAZANIA DO WSPOLPRACY ! A tam falszy bylo co niemiara . Teczka wycinana i znow klejona . Raporty pisane na maszynie SB bo Moczulski mial inna (to sie da zbadac bo kazda litera ma inny nacisk zwlaszcza stara i uzywana) . Taki ,,sad''...
Trzeba miec swiadomosc ze takie instytucje to system klamstwa a regula tam jest ze skoro nie mozna kogos zlamac to trzeba go obsmarowac ze dal sie zlamac ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:11, 23 Sie 2012    Temat postu:

Gen. Ścibor-Rylski współpracował z bezpieką.

Instytut Pamięci Narodowej zbada teczki prezesa Związku Powstańców Warszawskich gen. Zbigniewa Ścibora-Rylskiego. Z zachowanych dokumentów wynika, że był on zarejestrowany jako TW "Zdzisławski". Generał nie wypiera się współpracy z bezpieką. Twierdzi, że służyła ona "wyciąganiu informacji z drugiej strony". Jesienią okaże się, jak działania bohatera powstania zinterpretuje IPN - donosi "Rzeczpospolita".

Wiadomość ta dla wielu osób ceniących wojenny dorobek żołnierza zgrupowania "Radosław" mogła być szokiem. Sam generał Ścibor-Rylski w pierwszej rozmowie z "Rz" mówił, że współpracował głównie, by wyciągać informacje z drugiej strony. I w ten sposób zdołał ostrzec przed aresztowaniami kilku kolegów z AK. Bycie "wtyczką" miał mu zasugerować jego powstańczy dowódca "Radosław".

Na razie uznał, że nie powinien komentować całej sytuacji do czasu zakończenia analizy IPN. - Wtedy przedstawię własne oświadczenie na temat tych zarzutów - zapowiedział.

Z zachowanych dokumentów wynika m.in., że inwigilował swoją żonę i byłą teściową żony. Generał uznaje te zarzuty za niedorzeczne. Zapewnia, że Zofia Rylska wiedziała o jego kontaktach z bezpieką. Tylko ona.

Wiceszef Biura Edukacji Publicznej IPN Władysław Bułhak zapowiada przeanalizowanie wszelkich dostępnych Instytutowi dokumentów. - Daleki jestem od ocen badawczych, choć z materiału, który przejrzałem, wynika niezbicie, że generał współpracował - mówi.

Jak dodaje, w aktach nie ma deklaracji o współpracy, podpisywanych meldunków ani danych świadczących o tym, że oficer mógł brać pieniądze za informacje. - Na oceny jednak zdecydowanie za wcześnie. Więcej być może da się powiedzieć we wrześniu - zastrzega.

Do artykułu z "Rzeczpospolitej" odniosła się w "Poranku Radia TOK FM" Janina Paradowska. - To nie przypadek - stwierdziła. Jej zdaniem opisanie sprawy współpracy gen. Ścibora-Rylskiego niedługi czas po incydencie na Powązkach nie jest przypadkowe. Jak podkreśliła, "gen. Ścibor-Rylski był jednym z nielicznych, który miał odwagę powiedzieć, że to jest skandal". Paradowska uznała sprawę lustracji gen. Ścibora-Rylskiego za niepotrzebną.

>>>>

Syn cos sie wypowiedzial nie tak o prezesie i haki poszly w ruch ... Tak to wyglada ... Oczywiscie jest to hanba ... Prezes jest taka kanalia ze zrobil juz tyle swinstw ze stoi moralnie nizej od grupy konfidentow RAZEM WZIETYCH . Tym bardziej ze on robi swinstwa TERAZ gdy mozna byc latwo przyzwoitym a oni wspolpracowali WTEDY gdy odmowa nie byla latwa ...
Jest to hanba . To tak jakby UBecy sadzili AKowcow ktorzy np. zalamali sie w sledztwie na gestapo za zdrade .
Wielka kanalia nie ma prawa osadzac osobe upadla w trudnych okolicznosciach ...
Jaroslaw i jego kanalie NIE BEDA NIKOG LUSTROWAC bo oni powinni SIEDZIEC ...
Kiedy wreszcie IPN zostanie zlikwidowany ? Jest to gigantyczna strata kasy kilkadziesiat milionow rocznie . W IMIE CZEGO ? Zeby powstawaly publikacje typu ,,Dzilalnosc UB w wojewodztwie lodzkmi w latach... '' ...
CZY PRIORYTETEM POLSKI JEST UPAMIETNIAC TA INSTYTUCJE LICZNYMI PUBLIKACJAMI ? NIE MA NA CO WYDAWAC KASY ? NIE MA CO UPAMIETNIAC ???? PRZEZ CALY PRL HISTORIA LEZALA ! BADAN NIE PROWADZONO ALBO MUSIELI ,,OSIAGNAC'' ,,SLUSZNE WNIOSKI'' SKUTKIEM CZEGO TE PUBLIKACJE POWINNY BYC ZAKAZANE DLA NIEOBEZNANEGO CZYTELNIKA !!! 123 LATA ZABOROW I 45 LAT PRL GDZIE NIE BYLO POLSKI I NIE BADANO JEJ HISTORII A JESLI JUZ TO BYLO SMIESZNIE MALO W POROWNANIU ZE SWIATEM ! A GDY TO PADLO TO AKURAT MILIONY IDA NA UPAMIETNIANIE UB ! JEST TO SKANDAL HISTORYCZNY NA MIARE GLOBALNA BEZ PRECEDENSU !!!
PRZECIEZ NAWET W ROSJI NIE MA TAKIEJ INSTYTUCJI KTORA ZAJMUJE SIE HISTORIA KGB !!! A tam byloby to akurat potrzebne ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:32, 25 Sie 2012    Temat postu:

"IPN nie jest ani biedny, ani prześladowany".

W natłoku ofert pomocy i deklaracji dobrej woli, związanych z lokalowymi kłopotami IPN, umyka ważna informacja: PiS mógł w czasach swoich rządów (2006 r.) łatwo rozwiązać problem siedziby Instytutu, pisze "Gazeta Wyborcza".

Wystarczyło ją wyłączyć z majątku państwowej wtedy spółki Ruch, która była szykowana do prywatyzacji. Był taki projekt, ale nie znalazł poparcia resortu skarbu, którym kierował Wojciech Jasiński, dziś poseł PiS.

Według "GW" IPN nie jest ani biedny (roczny budżet 223 mln zł), ani prześladowany. Zatrudnia 2,2 tys. osób, w tym 135 prokuratorów. Przeciętna płaca to 5,3 tys. zł brutto. Prokuratorzy pionu śledczego i Biura Lustracyjnego dostają więcej - 12,7 tys. zł miesięcznie.

Pion śledczy przez 10 lat zdołał zaprowadzić na ławę oskarżonych 35 osób, z czego skazano 12., zaś Biuro Lustracyjne na ponad 7,5 tys. spraw skierowało 87 wniosków o stwierdzenie kłamstwa lustracyjnego i uzyskało 38 wyroków.

????

COOO ??? 223 miliony ??? SZOK !!! Czyli 2,23 MILIARDA za caly okres ??? I 12 (dwunastu ! ) skazanych ??? Czyli 1,2 skazanego rocznie ??? Za 223 miliony ??? Czyli skazanie jednego kosztuje 186 milionow zl ????
TAKA JEST EFEKTYWNOSC IPN ??? Aby skazac jednego goscia wydajemy 186 mln rocznie ??? W TYM MOCZULSKI CO JEST SKANDALEM !!! I TAKI POTWOR SOBIE ISTNIEJE I NIKT NIE MA ZAMIARU GO LIKWIDOWAC !!!
IPN to jedna z najwiekszych afre po 89 roku !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:05, 27 Sie 2012    Temat postu:

Prof. Dudek: To są winni zaistniałej sytuacji. To skandal

"To są winni za­ist­nia­łej sy­tu­acji. Naj­pierw Mi­ni­ster­stwo Skar­bu Pań­stwa, które jest głów­nym wi­no­waj­cą. Po dro­dze Sejm, który od­ci­na nam jedną z moż­li­wo­ści wyj­ścia z sy­tu­acji. Na ko­niec jest mi­ni­ster fi­nan­sów, który za­ci­ska nam pętlę na szyi" - za­zna­czył w wy­wia­dzie dla "Na­sze­go Dzien­ni­ka" prof. An­to­ni Dudek, za­stęp­ca prze­wod­ni­czą­ce­go Rady In­sty­tu­tu Pa­mię­ci Na­ro­do­wej. Od­niósł się on do sprze­da­ży bu­dyn­ku, w któ­rym mie­ści­ła się cen­tra­la IPN przez Ruch S.A. "To skan­dal" - dodał.

"Do­pusz­czo­no do rze­czy skan­da­licz­nej - spry­wa­ty­zo­wa­no część ma­jąt­ku pań­stwo­we­go z pań­stwo­wym urzę­dem ma­ją­cym umo­co­wa­nie usta­wo­we, który to użyt­ko­wał część tego ma­jąt­ku, jakby igno­ru­jąc w ogóle ten fakt. I to jest moim zda­niem naj­więk­szy skan­dal" - dodał prof. An­to­ni Dudek.

Pod­kre­ślił, że mi­ni­ster fi­nan­sów, Jacek Ro­stow­ski, od­mó­wił im (IPN - red.) po­mo­cy. "Jesz­cze po dro­dze jest Sejm ob­ci­na­ją­cy In­sty­tu­to­wi (Pa­mię­ci Na­ro­do­wej - red.) bu­dżet o kwotę, która, jak się póź­niej oka­za­ło, wła­ści­wie ide­al­nie by wy­star­czy­ła na wy­ku­pie­nie bu­dyn­ku" - za­zna­czył. Prof. Dudek pod­kre­ślił, że "bu­dżet IPN zmniej­szo­no o 36 mln zło­tych i tyle było po­trze­ba, li­cząc wraz z VAT, na wykup".

"Opo­wie­ści o tym, że IPN mógł coś zro­bić wcze­śniej, nie mają po­twier­dze­nia w fak­tach" - po­wie­dział prof. Dudek. Pod­kre­ślił, że "IPN nie mógł dzia­łać w tym bu­dyn­ku (sprze­da­nym przez Ruch S.A. - red.), nie in­we­stu­jąc w niego. Ruch do­ma­ga się 40 mln zło­tych za czynsz, któ­re­go rze­ko­mo nie pła­ci­li­śmy, ale my pła­ci­li­śmy, tylko znacz­nie niż­szy. I oni się na to go­dzi­li przez 10 lat. Wów­czas nie mieli rosz­czeń, do­pie­ro teraz. Tym­cza­sem my zna­czą­co pod­nie­śli­śmy war­tość bu­dyn­ku, który oni sprze­da­li" - za­zna­czył prof. An­to­ni Dudek.

Wię­cej w dzi­siej­szym "Na­szym Dzien­ni­ku".

>>>>

No wlasnie to skandal . To tacy oblesni kolesie jak Dudek z tytulami robia wrzask wokol IPN i swoimi tytulami utrudniaja likwidacje tego potwora ... Bronia mafijnych interesow srodowiska ktore chce miec posady panstwowe bo prac w szkole nie jest atrakcyjna a zreszta nie ma dzieci .
ALE JAKIM KOSZTEM . Zeby zatrudnic kilkudziesieciu historykow 223 MILIONY ROCZNIE . Ja na serio myslalem ze na IPN idzie 22 miliony ! I ze te jest marnotrastwo a tu 223 MILIONY . To hanba na srodowisku tak marnowac kase . To gorsze niz PRl bo wtedy byla pseudohistoria a teraz mamy niby wolnosc .
Wyjatkowo zreszta to podle bo zarzucaja wszystkim ktorzy chca ten skandal zlikwidowac ze ... byli agentami UB lub bronia ,,ubekistanu'' ... A sami ciagna korzysci materialne z dzialan UB !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:50, 30 Sie 2012    Temat postu:

IPN wydał na remont swojej siedziby nie 17 a 43 miliony złotych.

Instytut Pamięci Narodowej wydał na remont swojej siedziby dwa i pół raza więcej niż dotąd deklarował - uważa minister finansów Jacek Rostowski. Ministerstwo chce wyjaśnień od IPN, wysłało do instytutu pismo w tej sprawie - dowiedziało się Radio ZET.

IPN informował dotąd, że wydał na remont wieżowca przy ulicy Towarowej w Warszawie 17 milionów złotych. Minister finansów policzył, że od 2000 roku łączna suma wydatków wyniosła 43 miliony złotych. Różnica jest znaczna, więc minister Rostowski chce wyjaśnić tę zagadkę.

Rzecznik IPN Andrzej Arseniuk tłumaczy Radiu ZET, że sprawa jest prosta: "17 milionów to kwota poniesiona na remonty, która według rzeczoznawcy podnosi wartość tego budynku". Ale to nie wszystko.

Minister finansów chce wiedzieć dlaczego IPN inwestował w budynek już po tym jak spółka "Ruch" została wprowadzona na giełdę w 2006 roku i sprywatyzowana 4 lata później. A to przekreślało możliwość wydzielenia działki i przekazania jej IPN-owi. Tu rzecznik IPN-u odpowiada, ze instytut był zapewniany, że "Ruch" otrzyma nieruchomość na zamianę za budynek IPN.

Wcześniej IPN ogłosił, że gmach będący jego siedzibą został sprzedany przez Ruch spółce GHN. IPN mieści się tam od 2000 r., gdy ten biurowiec został mu przekazany przez MSP. Kilka miesięcy temu Ruch podniósł Instytutowi czynsz za użytkowanie gmachu z 30 tys. zł do 102 tys. euro. Umowa stanowi, że można ją wypowiedzieć z rocznym terminem na wyprowadzkę. Władze IPN podkreślały, że ten wydatek nie był planowany w budżecie, co będzie oznaczać konieczność oszczędności na pracach badawczych.

>>>>

Czyli jeszcze matacza w zeznaniach . Koszmar . To wynika z bezkarnosci . Czuja sie pewnie ze ich nikt nie ruszy bo maja ,,haki''... Co za kanalie !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:57, 10 Paź 2013    Temat postu:

Przeprowadzka IPN do nowej siedziby w Warszawie

W dniach 17-18 października IPN przeprowadzi się z ul. Towarowej do nowej siedziby przy ul. Wołoskiej w Warszawie. Przeprowadzka spowoduje drobne zakłócenia w funkcjonowaniu instytutu. Od 21 października IPN prosi o kierowanie korespondencji już na nowy adres.

"W dniach 17-18 października dojdzie do przeprowadzki Centrali IPN z budynku przy ul. Towarowej 28 do nowej lokalizacji w budynku MARS przy ul. Wołoskiej 7. Dlatego od 21 października prosimy o kierowanie korespondencji już na nowy adres: ul. Wołoska 7, 02-675 Warszawa. Nie zmienią się natomiast dotychczasowe numery telefonów, numer NIP, REGON ani adresy e-mail" - poinformował rzecznik instytutu Andrzej Arseniuk.

Przeprowadzka spowoduje zakłócenia w pracy instytutu. W dniach 17-18 października nieczynne dla interesantów będą Kancelaria Ogólna oraz Punkt Informacyjny w budynku przy ul. Towarowej. 18 października, z powodu przenoszenia systemów teleinformatycznych, nie będą działały adresy e-mail IPN w całym kraju i telefony Centrali IPN w Warszawie. Wszystkie dokumenty można w tych dniach składać w siedzibie IPN przy pl. Krasińskich 2/4/6 w Warszawie.

IPN zaprasza do nowej siedziby przy ul. Wołoskiej od poniedziałku, 21 października.

Ponadto IPN poinformował, że czytelnie akt jawnych IPN będą otwarte. W dniach 17-25 października nie będzie jednak możliwości prowadzenia kwerend w systemie Cyfrowe Archiwum. Dostępny będzie internetowy Inwentarz Archiwalny i w wymienionych dniach kwerendy będą prowadzone w oparciu o ten system.

W Warszawie czytelnia akt jawnych, która mieściła się w budynku przy ul. Towarowej, od 10 października będzie działała w tymczasowej lokalizacji w Centrum Edukacyjnym IPN im. Janusza Kurtyki "Przystanek Historia" przy ul. Marszałkowskiej w Warszawie.

Nieruchomość przy ul. Wołoskiej ma powierzchnię 6800 m kw. Usytuowana jest w siedmiopiętrowym budynku stojącym wzdłuż ul. Wołoskiej, niedaleko Galerii Mokotów, w kompleksie budynków należących do Mokotów Business Park.

IPN zajmował budynek przy ul. Towarowej od 2000 r. Po sprzedaży biurowca przez spółkę Ruch S.A. firmie GHN, należącej do grupy Skanska, IPN oświadczył, że nie mógł kupić budynku z powodu cięć budżetowych. Pod koniec sierpnia 2012 r. Rada IPN wystąpiła do premiera z prośbą o pomoc w uzyskaniu nowego budynku i wyjaśnieniu "zaniedbań związanych z tą sprawą", których według Rady dopuściło się Ministerstwo Skarbu Państwa i Ministerstwo Finansów.

Resort skarbu od początku zapewniał, że nie pozostawi IPN bez siedziby i przypominał, że zaproponował IPN kilka lokalizacji - nieruchomości przy ul. Dominikańskiej 9 (mienie po będącej w likwidacji spółce Techfilm), Wołoskiej 7 (po Agencji Rozwoju Przemysłu, która przeprowadza się do dawnej siedziby KC PZPR przy Rondzie de Gaulle'a) lub Twardej 44. Ostatecznie 28 czerwca 2013 r. Ministerstwo Skarbu Państwa przekazało IPN w trwały zarząd powierzchnie biurowe przy ul. Wołoskiej. Prezes IPN Łukasz Kamiński podziękował wówczas kierownictwu ministerstwa za determinację w rozwiązaniu problemu lokalowego IPN, który trwał ponad 10 lat.

>>>>

Koszmar ! Ile to kasy NA SZKODLIWY URZAD ! Jakiej to niby Pamieci Narodowej sie dorobilismy dzieki nim ? UBeckiej !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:23, 22 Wrz 2014    Temat postu:

Prof. Kieżun: całe szczęście dla tych piii…, że nie mam już pistoletu!
Jacek Gądek

- Oni robią wszystko, żeby to zniszczyć - żeby zohydzić powsta­nie, żeby zohydzić nas! Całe szczęście, że już nie jestem uzbrojo­ny, bo bym nie wytrzymał! Całe szczęście dla tych piii…, że nie mam już pistoletu! - mówi Onetowi prof. Witold Kieżun. Tak od­powiada na sformułowany przez historyków Sławomira Cenckie­wicza i Piotra Woyciechowskiego zarzut o agenturalność w cza­sach PRL.

Jacek Gądek: - Jak Pan odbiera publikację "Do Rzeczy", w któ­rej historycy Sławomir Cenckiewicz i Piotr Woyciechowski piszą o Pana - jak opisują - agenturalnej przeszłości z czasów PRL?

Prof. Witold Kieżun: - Potworne kłamstwo. Przyszli do mnie. Po­kazali dokumenty. A ja im pokazałem swoje duże opracowanie z 2002 r. "Radzieckie i polskie władze bezpieczeństwa i ja". Przed laty doręczyłem je też mojemu serdecznemu przyjacielowi mar­szałkowi Sejmu prof. Wiesławowi Chrzanowskiemu, a także mini­strowi Władysławowi Stasiakowi. A także osobiście w czasie trzech spotkań z prezydentem Warszawy Lechem Kaczyńskim opowiadałem o jego zawartości.

Ja współpracowałem. Z Amerykanami.

Jak?

Mam ok. 450 stron dokumentów z pisanymi przez siebie informa­cjami o sytuacji społeczno-politycznej w Polsce. Wysłałem - do pa­ryskiej "Kultury" - też 12 opracowań po 20 stron. Poza tym w ra­mach US Agency Information organizowałem wymianę - oficjal­nie - pracowników naukowych.

To skąd zarzuty?

Skandal polega na tym, że oni (autorzy "Tajemnicy »Tamizy«" nt. Kieżuna w "Do Rzeczy" - red.) przyszli i pokazali tylko wyciągi z dokumentów. Ja z kolei przekazałem im swoje materiały. A mimo to red. nacz. Paweł Lisicki pisze, że ja niczego nie ujawni­łem.

A jak było?

Otóż moja współpraca z SB miała oczywiście charakter pozorny. A skończyło się na tym, że gen. Różański pisał do szefa bezpieki, że do Warszawy stale przyjeżdża prof. Senkier (dziekan z Seton Hall Catholic University South Orange), współpracujący z CIA i w Polsce stale utrzymuje kontakty z prof. Kieżunem. A miesiąc póź­niej pojawia się zawiadomienie, że Senkiera do Warszawy spro­wadził Kieżun.

Potem otrzymałem cynk - wiadomość od Senkiera: uciekaj z całą rodziną. Uciekam więc z Polski. Urywam się całkowicie - i okazu­je się, że jestem zupełnie spalony, tak samo jak Wesołowska. Sen­kier poinformował mnie, że jego siatka w Warszawie się spaliła.

Potem zaczął Pan pracę w ONZ…

…przez półtora roku tam pracuję. Aż dostaję wezwanie do Javie­ra Péreza de Cuéllara, sekretarza generalnego ONZ: natychmiast przyjeżdżaj do Nowego Jorku. Okazuje się, że w NY jest olbrzy­mia demonstracja na gmachu ONZ w obronie Wesołowskiej. Ona z Amerykanami miała - w porównaniu do moich - kontakty mar­ginalne, ale była na tyle nieprzewidująca, że pracując tak jak ja w ONZ i jadąc do Mongolii, zatrzymała się po drodze na dwa dni w Warszawie, by spotkać się z matką. Została wtedy aresztowana i dostała siedem lat więzienia. Cuéllar powiedział mi: w tej sytu­acji nie może Pan wracać do Polski, a ja podpiszę depeszę, że jest Pan tak ważny, że musi tu zostać.

Dlaczego?

Zdarzył się jedyny taki przypadek w historii ONZ: minister spraw zagranicznych PRL wysyła depeszę do sekretarza ONZ, że nie godzi się na pracę prof. Kieżuna w ONZ i że muszę być natych­miast odwołany, by wracać do kraju. Tak wyglądała moja sytu­acja.

A tymczasem w "Do Rzeczy" piszą, że nic nie ujawniłem. Otóż ujawniałem, jak wyglądały moje kontakty z SB. Od razu ujawnia­łem to Amerykanom. Odpowiedzieli: be careful. Amerykanie wiedzieli o każdym spotkaniu i zainteresowaniu SB mną.

A wie Pan, na jakiej zasadzie zacząłem "współpracować"?

Jak?

W 1973 r. kpt. Tadeusz Szlubowski zaprosił mnie prywatnie i po­wiedział: mój syn jest niesłychanie zdolny, ale nie może się do­stać do Instytutu Politologii, a dyrektor politologii to mąż Pana doktorantki. Jeśli Pan mi to załatwi, to będę bardzo wdzięczny.

I ja mu to załatwiłem. Miałem potem go - Szlubowskiego - w ręku, bo gdybym to ujawnił, to dostałby 10 lat więzienia. Dzisiaj jego syn jest profesorem, zrobił karierę dzięki mnie.

Autorzy publikacji w "Do Rzeczy" cytują różne dokumenty.

Dokumenty, które składali inni, Szlubowski przesyłał jako doku­menty pisane przeze mnie. Ja to wszystko mam. I mogę to wyja­śnić. Zresztą wyjaśniałem już - do cholery ciężkiej - w 2002 r. Wtedy Stasiak siedział u mnie trzy godziny i przekazywał swoją wiedzę dalej - Lechowi Kaczyńskiemu.

A wracając…

Po rozmowie, podczas której Szlubowski prosił mnie o protekcję dla syna, powiedział, że będzie zobowiązany, gdy napiszę, że zo­bowiązuję się do zachowania w tajemnicy całości przeprowadzo­nej rozmowy. I ja to napisałem. Bo zdawałem sobie sprawę z tego, że on był zagrożony, gdybym to - prośbę o protekcję dla jego syna - ujawnił. I ja, co chciałem, to wszystko potem mogłem zro­bić. Gdy opóźniało się wydanie mi paszportu, to dzwoniłem do niego i krzyczałem: do cholery ciężkiej, co wy robicie, skurw…, szybko dawajcie mi paszport! I on mówił: dobrze, zaraz pan do­stanie. Miałem go w ręku. Nawet Amerykanie się śmiali. Ale potem okazało się, że kontrwywiad PRL wykrył moje kontakty z Amerykanami.

To, co Pan mówi, nie przekonało wymienionych historyków, którzy o Panu napisali.

Z USA przywiozłem oryginalne dokumenty i wciąż je mam. Poka­zywałem je Cenckiewiczowi i Woyciechowskiemu, ale oni nie chcieli tego oglądać.

Co teraz?

Gdybym był młodszy, to bym wystąpił do sądu o ich ukaranie, ale ja przecież mam 93 lata! Tragedia polega też na tym, że po tym, jak przyszli i zostawili mi swoje materiały, to dostałem ataku.

To znaczy?

Jestem chory na tropikalną żółtą febrę. Dostałem ataku. Miałem 40 st. C gorączki. Przez 12 godzin cały drżałem. I nie miałem ni­kogo obok siebie, bo przecież mieszkam zupełnie sam - moja żona zmarła. Nie mogłem nawet do kogoś zatelefonować. Całe szczęcie, że przeżyłem do rana.

Ja jestem śmiertelnie chory. Ale się nie położę! Bo jestem bojowni­kiem, żołnierzem Armii Krajowej i powstańcem warszawskim!

Teraz z Pana zdrowiem jest dobrze?

Ja jestem człowiekiem silnym. Jestem żołnierzem. Pięć lat siedzia­łem w podziemiu. Byłem w oddziale specjalnym. W czasie po­wstania warszawskiego na swoim karabinie maszynowym zano­towałem 42 Niemców. Mam rekordowe osiągnięcie: jestem jedy­nym powstańcem, który w jego czasie dostał dwa awanse i dwa najwyższe odznaczenia: Krzyż Walecznych i Virtuti Militari. Do cholery ciężkiej! Nigdy się tym nie chwaliłem! Ale nie dam się zniszczyć tym łobuzom!

Czyli komu?

Ja wiem, o co chodzi. To jest banda Piotra Zychowicza, która twierdzi, że powstanie warszawskie to była zbrodnia, a jego do­wódcy to agenci. Książka "Obłęd '44" to skandal i bzdura. "Pakt Ribbentrop-Beck" - też. Ta banda ludzi chce zniszczyć to, o co ja się w tej chwili biję!

Polska jest w zagrożeniu. Trzeba robić wszystko, by budować po­czucie patriotyzmu. Trzeba odwoływać się do naszej wspaniałej przeszłości, do bohaterstwa powstania warszawskiego, budować uczucie wobec kraju, bo jesteśmy cholernie zagrożeni! A oni robą wszystko, żeby to zniszczyć - żeby zohydzić powstanie, żeby zohy­dzić nas! Całe szczęście, że już nie jestem uzbrojony, bo bym nie wytrzymał! Całe szczęście dla tych sku…, że nie mam już pistole­tu!

Odnoszę wrażenie, że historia była tragiczna.

Bo?

Pamiętam, że materiały wysyłane do Paryża do "Kultury" za­wsze pisałem ręcznie i dawałem do przepisywania. A dostałem adres do świetnej maszynistki na Pradze - nawet poprawiała błędy. Z tego, co oni (Cenckiewicz i Woyciechowski) piszą o nie­których moich uwagach, to one były pisane dla Paryża.

A poza tym istnieje obawa, że osoba w Paryżu, do której wysyła­łem swoje materiały, też była agentem. Prof. Chrzanowski, gdy rozmawialiśmy jakiś rok przed jego śmiercią, powiedział mi, że są takie podejrzenia. Wygląda zatem na to, że w SB mieli materia­ły wysyłane przeze mnie do Paryża. A one były pisane w swobod­niejszym stylu. Pisałem tam np. o nadużyciach kadry kierowni­czej.

....

Rzecz jasna nieskończenie bardziej wierze profesorowi niż tym gnojom którzy już nie pierwszy raz tak postępują działa. KIEDY ZLIKWIDOWANY ZOSTANIE TEN CAŁY SMIERDZCY IPN ???!!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:07, 10 Gru 2015    Temat postu:

Gdańsk: otwarto nową siedzibę lokalnego oddziału IPN

Nowa siedziba lokalnego oddziału IPN znajdzie się przy al. Grunwaldzkiej - Shutterstock

W budynku dawnej szkoły przy al. Grunwaldzkiej w Gdańsku otwarto dziś nową siedzibę lokalnego oddziału IPN. Dotychczas poszczególne piony Instytutu działały w czterech oddalonych od siebie punktach Trójmiasta, co utrudniało pracę i dobrą obsługę petentów.

Do nowej siedziby znajdującej się w odremontowanym i zmodernizowanym budynku po byłej szkole przy al. Grunwaldzkiej 214-216, gdański IPN przeprowadził się przed kilkoma tygodniami. Uroczyste otwarcie nowej siedziby odbyło się dziś i zbiegło się z lokalnymi obchodami 15-lecia działalności IPN.
REKLAMA


Jak poinformował na uroczystości naczelnik Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN Karol Nawrocki, w ciągu 15 lat działalności gdański oddział zgromadził w swoich archiwach około czterech kilometrów bieżących różnego rodzaju akt dotyczących aparatu represji, wydał 50 publikacji naukowych i zorganizował 56 wystaw.

Dyrektor oddziału IPN w Gdańsku Mirosław Golon przypomniał, że przez ostatnie kilka lat oddział ten funkcjonował w kilku budynkach oddalonych od siebie o nawet 27 kilometrów. - W tej chwili mamy możliwość funkcjonowania w jednej siedzibie i to nie dla naszej wygody, ale dla Państwa: dla instytucji, z którymi współpracujemy, a szczególnie dla mieszkańców – powiedział Golon dodając, że nowa siedziba znajduje się w miejscu, do którego łatwo dojechać z terenu całego Trójmiasta, ale też regionu.

Uroczystego poświecenia nowego obiektu dokonał metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź. Na uroczystości obecny był także prezes IPN Łukasz Kamieński, który podziękował pracownikom IPN oraz instytucjom, z którymi Instytut współpracuje za "wysiłek i wszystko to, co w ciągu 15 lat udało się zrobić". - Te wszystkie osiągnięcia to jest element naszej służby: naszej służby ojczyźnie, ale też bardzo konkretnym ludziom – powiedział Kamieński.

Prace remontowe i modernizacyjne przy nowej siedzibie gdańskiego oddziału IPN przeprowadzała centrala Instytutu. W ramach prac wykonano remont generalny obiektu: wymieniono instalacje wodne, sanitarne, elektryczne i grzewcze, a także stolarkę okienną i drzwiową oraz posadzki. Obiekt zyskał też nową elewację, a w jego wnętrzu rozprowadzono nową instalację teleinformatyczną i zamontowano windy.

Nowa siedziba liczy sobie 3,6 tysiąca metrów kw. powierzchni użytkowej. Na tej przestrzeni urządzono m.in. wyposażone w przesuwane regały archiwum o powierzchni 680 metrów kw., co pozwoliło zgromadzić w jednym miejscu wszystkie archiwalia IPN przechowywane dotąd w kilku lokalizacjach. W obiekcie znajduje się też biblioteka oraz niewielka księgarnia, w której można nabyć publikacje i gry wydane przez wszystkie oddziały Instytutu.

Cała inwestycja kosztowała około 11 mln zł. Realizacja prac rozpoczęła się w 2013 r. Obiekt przy al. Grunwaldzkiej, w którym przed laty działała zasadnicza szkoła zawodowa, został kupiony od miasta i jest własnością Instytutu. Gdański oddział IPN działa na terenie województwa pomorskiego, a także części województw kujawskiego-pomorskiego i warmińsko-mazurskiego.

Z okazji 15-lecia działalności IPN w Gdańsku zaplanowano cały zestaw różnych wydarzeń naukowych i edukacyjnych. W czwartek w Sali BHP Stoczni Gdańskiej odbędzie się konferencja naukowa "Nadzieja, apatia i zwycięstwo? Wokół NSZZ Solidarność".

Po zakończeniu spotkania zaplanowano wręczenie kilkudziesięciu osobom Krzyży Wolności i Solidarności. Odznaczenia przyznawane przez prezydenta RP wręczy prezes IPN, a 19 osobom (w tym – pochodzącym z Trójmiasta, ofiarom Grudnia’70) przyznane one zostaną pośmiertnie.

W piątek obchody przeniosą się do Teatru Wybrzeże w Gdańsku, gdzie obejrzeć będzie można m.in. prezentacje multimedialne dotyczące działalności edukacyjnej IPN w Gdańsku i Bydgoszczy w latach 2000–2015. Z kolei w Klubie Muzycznym Parlament odbędzie się spektakl teatralno-wokalny "Młodzi patrioci o niepodległej".

W sobotę przy Sali BHP zaplanowano rekonstrukcję kilku scenek związanych z wprowadzeniem stanu wojennego w Gdańsku, a w samej Sali BHP - projekcje filmów dokumentalnych oraz warsztaty ręcznego wytwarzania ozdób choinkowych. Na miejscu można też będzie zagrać w gry planszowe przygotowane przez IPN, czynny będzie również punkt sprzedaży książek i gier IPN.
...

popiolek43 : No i pasożyty dostały jeszcze jedną chlewnię. A pieniędzy na podwyższenie emerytur brak...
...

Maja teczki to sie ich boja. Panstwo w panstwie. KOLEJNE! POLSKA JEST ROZGRABIONA!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:49, 12 Gru 2015    Temat postu:

Cenckiewicz: nowy szef PKP był współpracownikiem SB

Bogusław Kowalski - PAP

Nowym prezesem PKP został Bogusław Kowalski - poinformowało wczoraj ministerstwo infrastruktury i budownictwa. Decyzja wzbudziła emocje wśród publicystów. Sławomir Cenckiewicz zwrócił uwagę, że Kowalski w latach 1987-1990 był tajnym współpracownikiem Służb Bezpieczeństwa PRL. Z kolei portal "naTemat" zwraca uwagę na kontrowersje wokół działalności Kowalskiego już w wolnej Polsce.

"Bardzo zła i zaskakująca decyzja... Nowy szef PKP rejestrowany jako TW Mieczysław, związany z Janem Engelgardem i Myślą Polską, więc poglądy delikatnie mówiąc "anty-antykomunistyczne", "anty-PiS" i "pro-Moskwa"... Osłona kontrwywiadowcza szczególnie niezbędna..." - napisał Cenckiewicz na Facebooku.
REKLAMA


Publicysta powołał się również na fragment swojej książki pt. "Sprawa Lecha Wałęsy", w której wspomina o Kowalskim. Wg. informacji Cenckiewicza nowy szef PKP miał być zarejestrowany przez SB jako TW ps. "Mieczysław" i TW ps. "Przemek", choć do dnia dzisiejszego nie zachowała się jego teczka personalna i teczka pracy. Według tych informacji Kowalski miał się spotykać z oficerami SB co najmniej 60 razy, miał też za swoje spotkania otrzymywać wynagrodzenie.

Portal "naTemat" zwraca uwagę na działalność Kowalskiego już po upadku PRL. Nowy szef PKP współpracował z Mateuszem Piskorskim, szefem prorosyjskiej partii "Zmiana". Sam Kowalski po aneksji Krymu przez Rosję miał przekonywać, że referendum ws. przyłączenia półwyspu do Federacji było ważne.

Bogusław Kowalski był posłem Sejmu V i VI kadencji, m.in. przewodniczącym sejmowej komisji infrastruktury, a od maja 2006 do listopada 2007 sekretarzem stanu w Ministerstwie Transportu. W latach 2002–2005 był wicemarszałkiem województwa mazowieckiego odpowiedzialnym za infrastrukturę i transport. Jako wicemarszałek województwa, uruchamiał spółkę Koleje Mazowieckie. Ostatnio pracował jako ekspert w Zespole Doradców Gospodarczych TOR. W 2001 roku współtworzył Ligę Polskich Rodzin. Do stycznia 2002 pełnił funkcję przewodniczącego Kongresu LPR. Jest również publicystą Radia Maryja.

Bogusław Kowalski prezesem w PKP SA

Walne Zgromadzenie PKP powołało na prezesa zarządu PKP Bogusława Kowalskiego, członkami zarządu spółki zostali Jarosław Kołodziejczyk i Mirosław Pawłowski – poinformowało w komunikacie ministerstwo infrastruktury i budownictwa.

Jednocześnie został odwołany członek Zarządu Jarosław Bator, który pozostawał w zarządzie PKP po złożeniu 30 listopada br. rezygnacji przez prezesa zarządu Jakuba Karnowskiego i członka zarządu Piotra Ciżkowicza.

"Nowy Zarząd PKP SA przystępuje od dzisiaj do pracy, jest wiele spraw, które wymagają pilnego rozwiązania" – powiedział, cytowany w komunikacie, minister infrastruktury i budownictwa Andrzej Adamczyk.

Zmiany w PKP SA

To kolejne zmiany w PKP wprowadzone przez ministra infrastruktury i budownictwa Andrzeja Adamczyka. W ubiegłym tygodniu Adamczyk odwołał z Rady Nadzorczej PKP wiceprzewodniczącego, a także kilku jej członków, a nowym przewodniczącym Rady został Mirosław Chaberek.

Z Rady Nadzorczej odwołani zostali dotychczasowy wiceprzewodniczący Juliusz Engelhardt, a także jej członkowie: Cezary Szeliga, Piotr Stolarczyk, Magdalena Safjan, Radosław Leszek Kwaśnicki.

W ich miejsce powołani zostali, poza Chaberkiem, Mirosław Pawełczyk i Dariusz Wędzki. Pozostali członkowie Rady Nadzorczej, którzy nie zostali odwołani, to Jacek Barylski oraz Jan Lalik.

PKP S.A. powstała 1 stycznia 2001 r. w wyniku komercjalizacji przedsiębiorstwa państwowego Polskie Koleje Państwowe. Jej jedynym akcjonariuszem jest Skarb Państwa. Korzenie spółki sięgają jednak 1926 roku. Wtedy powstało przedsiębiorstwo państwowe PKP.

Po 1989 r. struktura PKP kilkukrotnie się zmieniała. Finałem tych przemian było uchwalenie ustawy z 8 września 2000 r. o komercjalizacji, restrukturyzacji i prywatyzacji przedsiębiorstwa państwowego "Polskie Koleje Państwowe" dzielącej PKP na kilka mniejszych spółek, które tworzą Grupę PKP.

...

IPN podwaza nieomylnosc prezesa. Ciekawe! Bo teczki maja status relikwii u nich i jedynej prawdy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:48, 12 Gru 2015    Temat postu:

Marcin Meller o nowym szefie PKP z nadania PiS: konfident SB, który mnie rozpracowywał w 1988 r.
12 grudnia 2015, 18:27
Nowym szefem PKP z nadania Prawa i Sprawiedliwości został Bogusław Kowalski, który w PRL był zarejestrowanym tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Dziennikarz Marcin Meller napisał, że Kowalski był jednym z "konfidentów", którzy w 1988 roku "rozpracowywali" go na polecenie SB.

O zmianach we władzach PKP SA i nominacji Kowalskiego na prezesa spółki Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa poinformowało w piątek. Na ten krok szybko zareagował na swoim Facebooku historyk Sławomir Cenckiewicz. "Bardzo zła i zaskakująca decyzja... Nowy szef PKP rejestrowany jako TW Mieczysław, związany z Janem Engelgardem i Myślą Polską, więc poglądy delikatnie mówiąc 'anty-antykomunistyczne', 'anty-PiS' i 'pro-Moskwa'... Osłona kontrwywiadowcza szczególnie niezbędna..." - alarmował.


Bardzo zła i zaskakująca decyzja... Nowy szef PKP rejestrowany jako TW Mieczysław, związany z Janem Engelgardem i Myślą...
Posted by Sławomir Cenckiewicz on 11 grudnia 2015


Cenckiewicz na Twitterze przypominał, że po aneksji Krymu przez Rosję wiosną 2014 roku, Kowalski przekonywał, że referendum o przyłączenie półwyspu do Federacji Rosyjskiej było legalne i ważne.

"Uważam, że osoby rejestrowane jako OZI przez komunistyczne tajne służby, a w dodatku obracające się w środowiskach kwestionujących istniejący konflikt interesów pomiędzy Polską a Rosją a tym samym strategiczne cele polskiej polityki uniezależniające nas od Federacji Rosyjskiej, nie powinny władać strategiczną - z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa - infrastrukturą" - napisał historyk w kolejnym poście zamieszczonym na FB.

Meller: konfident, który rozpracowywał mnie w 1988 r.

W sobotę do nominacji Kowalskiego na szefa PKP nawiązał na swoim facebookowym profilu dziennikarz Marcin Meller. "Tak się składa, że kiedy w 1988 roku aresztowano mnie po raz pierwszy za działalność w podziemnym NZS-ie, jednym z czterech konfidentów, których Służba Bezpieczeństwa skierowała do rozpracowywania niżej podpisanego wówczas ledwie 20-latka, był tajny współpracownik "Mieczysław" czyli rzeczony Bogusław Kowalski właśnie" - napisał.


Szefem PKP z nadania PiS-u został Bogusław Kowalski, polityk "narodowy", a za komuny tajny współpracownik bezpieki. Tak...
Posted by Marcin Meller on 12 grudnia 2015


Bogusław Kowalski był posłem Sejmu V i VI kadencji, m.in. przewodniczącym sejmowej komisji infrastruktury, a od maja 2006 do listopada 2007 sekretarzem stanu w Ministerstwie Transportu. W latach 2002-2005 był wicemarszałkiem województwa mazowieckiego odpowiedzialnym za infrastrukturę i transport. Jako wicemarszałek województwa, uruchamiał spółkę Koleje Mazowieckie. Ostatnio pracował jako ekspert w Zespole Doradców Gospodarczych TOR.

...

To juz nie sa tylko teczki ale swiadek. Mnie tam nie bylo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:20, 13 Gru 2015    Temat postu:

Bogusław Kowalski zrezygnował z funkcji prezesa PKP

Bogusław Kowalski zrezygnował z funkcji prezesa PKP - PAP

Nowy szef PKP, Bogusław Kowalski, złożył dziś rezygnację ze stanowiska. Wokół jego nominacji pojawiło się wiele kontrowersji, oskarżany był o współpracę z SB w czasach PRL. "Składam rezygnację. Robię to z poczucia odpowiedzialności za zaufanie, którym mnie obdarzono" - napisał na Twitterze Kowalski. Dodał, że decyzję podjął kierując się dobrem spółki. "Winni tej sytuacji są oskarżyciele, a nie oskarżany" - stwierdził.

Bogusław Kowalski nie jest już prezesem PKP. W związku z pojawiającymi się komentarzami kwestionującymi jego przeszłość, postanowił złożyć rezygnację. Kowalski oskarżany był o współpracę z SB.
REKLAMA


"Odnosząc się do nieuczciwych spekulacji na forum publicznym, pragnę poinformować, że moje oświadczenie lustracyjne składałem wielokrotnie jako poseł, wicemarszałek Sejmu i sekretarz stanu w Ministerstwie Transportu. W 2008 roku, IPN potwierdził brak podstaw do kwestionowania prawdziwości mojego oświadczenia. Jestem tę wiedzę winien wszystkim, którzy mi zaufają w przyszłości" - napisał w specjalnym oświadczeniu Kowalski.

Dodał, że składa rezygnację "z poczucia odpowiedzialności za zaufanie, którym mnie obdarzono, a nie poczucia winy. Winni tej sytuacji są oskarżyciele, a nie oskarżany".

Bogusław Kowalski
‏@BogKowalski

Składam rezygnację. Robię to z poczucia odpowiedzialności za zaufanie, którym mnie obdarzono. Więcej w oświadczeniu:

...

Nie wiem nic o nim w tym okresie. Przytaczam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:55, 14 Gru 2015    Temat postu:

Rozliczeń z PRL ciąg dalszy. Teczki SB wciąż w politycznej grze
akt. 14 grudnia 2015, 02:18
Dymisja prezesa PKP oskarżanego o współpracę z bezpieką winna stać się dla PiS punktem wyjścia do ostatecznego rozliczenia się z dziedzictwem PRL - czytamy w "Rzeczpospolitej".

Bogusław Kowalski prezesem grupy PKP był zaledwie kilkadziesiąt godzin. W niedzielę zrezygnował z funkcji, pisząc w oświadczeniu, że robi to z „poczucia odpowiedzialności za zaufanie", którym go obdarzono, „a nie z poczucia winy". Tak naprawdę - tego w oświadczeniu Kowalski nie napisał - jego rezygnacja to wynik presji części środowisk prawicowych, które błyskawicznie wyciągnęły mu, że w końcu lat 80. był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa i donosił na kolegów ze studiów. Choć sam pomawiany wielokrotnie z rzekomej współpracy z SB się tłumaczył, z ust niektórych polityków PiS dało się słyszeć głosy, że jego nominacja to policzek dla dawnych działaczy „Solidarności".

Kampania, jaką rozpętano wokół Kowalskiego, ma co najmniej trzy podłoża. Po pierwsze, pokazuje, że PiS nie jest monolitem, że są w nim rozmaite frakcje, których liderzy wcale nie myślą tak jak Jarosław Kaczyński. Pozornie pozostając w jedności z prezesem, zrobią wszystko, by podważyć jego autorytet w oczach innych członków PiS oraz elektoratu tej partii. I nie zawahają się przy tym sięgnąć po stare tematy.

Po drugie, sprawa jest też ewidentnym dowodem na hipokryzję paru działaczy partii oraz kilku moich kolegów po piórze. Wreszcie po trzecie, jest przykładem na to, że temat lustracji nie został do końca załatwiony.

Punkty pierwszy i drugi ściśle się ze sobą łączą. Nominacja dla Kowalskiego została ogłoszona w piątek około południa. Kilka minut później informację o tym, że w okresie PRL był on TW, puszcza na Twitterze historyk Sławomir Cenckiewicz. Podchwytują to media i podają, że Kowalski miał donosić m.in. na Mariusza Kamińskiego i Pawła Lisickiego, że z funkcjonariuszami SB spotykał się kilkadziesiąt razy i na dodatek pobierał za to pieniądze. W dyskusję włącza się Marcin Meller, pisząc na Facebooku, że z jego teczki wprost wynika, iż donosił na niego Kowalski ukrywający się pod pseudonimem Mieczysław. W końcu głos zabiera europoseł PiS Kazimierz Michał Ujazdowski, który na Twitterze pisze, że „dla ludzi "Solidarności" nominacja Bogusława Kowalskiego na szefa PKP jest decyzją nie do usprawiedliwienia".

Cała ta histeria byłaby zrozumiała, gdyby sprawa była czymś nowym. Ale nie jest. Doniesienia o tym, że Kowalski był TW, po raz pierwszy pojawiły się w 2005 r., a więc dekadę temu. I wtedy, i dziś wiadomo było, że w IPN nie ma żadnej teczki Kowalskiego. Na dodatek Instytut nigdy nie zakwestionował jego oświadczeń lustracyjnych (podał w nich, że nie współpracował z SB). Co najmniej dziwnie brzmią dziś słowa Ujazdowskiego, który przecież kilka lat temu zasiadał razem z Kowalskim w jednym rządzie. Wtedy jego rzekome kontakty z bezpieką akceptował, a dziś nie?

Śmiem twierdzić, że przez dziesięć lat żaden historyk nie przeprowadził solidnych badań, które albo wykluczyłyby współpracę Kowalskiego z SB, albo ją potwierdziły. Ten przypadek winien stać się dla PiS nauczką i być także powodem do refleksji na temat ostatecznych rozliczeń z PRL. W przeciwnym razie jeszcze nieraz będziemy świadkami gry teczkami.

Tomasz Krzyżak

...

Na ile wiarygodny jest Meller? IPN ma wiarygodnosc szamba. Kto wam to zbada? Nie łudźcie sie ze sa jakies metody. UBek mogl zarejestrowac kazdego z kim mial rozmowy nawet gdy ten nie wiedzial. Musi byc podpis grafologicznie potwierdzony na zobowiazaniu do wspolpracy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:09, 17 Gru 2015    Temat postu:

Paradoks Bogusława Kowalskiego. Agent, któremu nie można udowodnić współpracy z SB?
Cezary Łazarewicz
16 grudnia 2015, 16:21
Bogusław Kowalski był tylko dwa dni prezesem Polskich Kolei Państwowych. Ustąpił, gdy w internecie zaczęły krążyć informacje o jego związkach ze Służbą Bezpieczeństwa. Paradoks Kowalskiego polega na tym, że IPN jednocześnie ogłosił go kiedyś tajnym współpracownikiem SB i odmówił jego lustracji, uznając, że tej współpracy nie uda się udowodnić w sądzie.

"Pragnę poinformować, że moje oświadczenie lustracyjne składałem wielokrotnie, jako poseł, wicemarszałek Sejmu i sekretarz stanu w Ministerstwie Transportu" - napisał odchodzący prezes PKP. Przypomniał też, że sam wystąpił do Instytutu Pamięci Narodowej, by zbadał prawdziwość jego oświadczenia lustracyjnego i że IPN nigdy tego nie zakwestionował.

Gra teczkami

Do wielkiej polityki Bogusława Kowalskiego w połowie lat 90. ściągnął szef sztabu wyborczego Lecha Wałęsy Jerzy Gwiżdż. Wypatrzył go na jakimś wyborczym wiecu i zaproponował stanowisko rzecznika sztabu Wałęsy. Kowalski był wtedy zatwardziałym narodowcem - naczelnym endeckiego tygodnika "Myśl Polska" i działaczem Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego. Zwalczał Unię Europejską i pomysły wejścia Polski do NATO. - Był przystojny, bystry, budził zaufanie - tak go wspominał Gwiżdż.

Stronnictwo Narodowe, któremu szefował Kowalski, do końca lat 90. było partią marginalną, z niewielką liczbą członków, bez zaplecza. Ożywiło ją dopiero przekształcenie w 2001 r. w Ligę Polskich Rodzin. Dzięki temu Kowalski stał się, obok Romana Giertycha, jednym z najważniejszych polityków LPR. Przez wiele lat był wiceprezesem tej partii.

W 2005 r. po raz pierwszy trafił do Sejmu. Rok później opuścił klub LPR z grupą posłów i zaczął wspierać Prawo i Sprawiedliwość. Wtedy zaczęły się gry jego esbecką teczką. Roman Giertych poinformował kierownictwo PiS, że niedawny wiceprezes LPR to komunistyczny kapuś, notowany w IPN i trzeba się trzymać od niego z daleka. Nie przeszkadzało to LPR przez lata blisko z nim współpracować i nawet wysyłać, jako swojego reprezentanta, na rozmowy koalicyjne. Bo pogłoski o agenturalnej przeszłości Kowalskiego krążyły już od końca lat 90.

PiS nie nagłaśniał tego faktu, bo akurat próbował uciułać większość parlamentarną, a Kowalski był bardzo potrzebny - szefował dziesięcioosobowemu kołu Ruchu Ludowo-Narodowego. Zamiast lustrować posła Kowalskiego, Prawo i Sprawiedliwość wolało go kupić stanowiskiem, powierzając mu funkcję wiceministra transportu.

Wtedy zaczęły pojawiać się pierwsze przecieki w prasie. Sprawę upubliczniło "Życie Warszawy", powołując się na swoje źródła w IPN. Gazeta napisała wprost, że wiceminister był tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie "Mieczysław". - To gra polityczna, którą prowadzą przeciwko mnie moi przeciwnicy - uspokajał Kowalski. I sprawa rozeszła się, na moment, po kościach.

Narodowa twarz PiS

Gazetowe spekulacje o związkach Kowalskiego z SB nie przeszkodziły PiS, by zaoferować mu wysokie miejsce na swoich listach wyborczych w 2007 r. Dla Jarosława Kaczyńskiego ważniejsze od lustracji było wówczas marginalizowanie LPR. Ta kalkulacja zakładała odbieranie głosów Lidze, a Kowalski, jako jeden z liderów byłego LPR i narodowa twarz PiS, świetnie się do tego nadawał.

Niestety, po wyborach parlamentarnych, IPN opublikował katalogi parlamentarzystów, którzy współpracowali ze Służbą Bezpieczeństwa. Bogusław Kowalski był jedynym posłem PiS, który znalazł się na tej liście. To był bolesny cios dla partii, tropiącej od lat agentów, ale w szeregach konkurencji. Prezydium klubu zobowiązało wtedy Ryszarda Terleckiego, obecnego wiceprezesa partii, by zbadał dogłębnie dokumenty i wydał opinię. - Sprawa jest dość oczywista - mówił wówczas poseł Terlecki. Jego zdaniem dokumenty, świadczące o agenturalnej przeszłości Kowalskiego, są w pełni wiarygodne i nie budzą żadnych wątpliwości. Swoje stanowisko przekazał szefowi klubu parlamentarnego Przemysławowi Gosiewskiemu, który miał podjąć ostateczną decyzję o usunięciu Kowalskiego z klubu PiS. Z partii wyrzucić go nie można było, bo do niej nie należał.

Jak na ugrupowanie, które miało wypisaną na sztandarach walkę z esbecką agenturą, PiS w tym wypadku zachował się bardzo wstrzemięźliwie. Ta łagodność mogła wynikać z faktu, że poseł Kowalski był liderem frakcji narodowo-katolickiej, miał bardzo dobre relacje z Radiem Maryja i Ojcem Dyrektorem, a PiS nie chciał tego zepsuć. Poproszono go wtedy, by sam wystąpił do IPN z wnioskiem o samolustrację.

TW "Mieczysław"

Z dokumentów SB znajdujących się w IPN wynika, że Kowalski został pozyskany 26 stycznia 1987 r. do sprawy o kryptonimie "Marszałek". Chodzi o rozpracowanie środowiska Niezależnego Zrzeszenia Studentów na Uniwersytecie Warszawskim. Był on wtedy studentem Instytutu Historii UW, gdzie młodzi opozycjoniści byli najaktywniejsi. Z dokumentów wynika, że podstawą pozyskania nowego agenta była jego współodpowiedzialność obywatelska. Jego oficer prowadzący, porucznik Trzeciak, spotykał się ze swoim źródłem co kilka dni w warszawskich restauracjach. Bardzo szczegółowo raportował o tym swoim przełożonym, podając nawet ówczesne restauracyjne ceny.

Stąd wiemy, że ulubionym ciastkiem niedawnego prezesa PKP była kremowa wuzetka, a napojem cytroneta za 50 zł. Wiemy, że 7 maja 1987 roku Kowalski zjadł schabowego z frytkami i bukietem surówek za 588 zł, a 3 czerwca - omlet za 211 zł. Wiemy też, że spotykał się ze swoim oficerem 53 razy w różnych warszawskich restauracjach, ale najczęściej w "Ambasadorze" - naprzeciwko Sejmu, gdzie 20 lat później TW "Mieczysław" będzie posłem. Tego wszystkiego można dowiedzieć się z zachowanych do dziś raportów kasowych funduszu operacyjnego SB.

Można tam też przeczytać, że SB płaciło systematycznie TW "Mieczysławowi" za dostarczane informacje. W 1987 r. dostał z tego tytułu 46 tys. zł. To mniej więcej tyle, ile zarabiał wówczas miesięcznie robotnik w fabryce FSO na Żeraniu.

Zgodnie z regulaminem SB każde pokwitowanie odbioru gotówki powinno być przez agenta SB ręcznie podpisane i dołączone do teczki. Niestety, teczka "Mieczysława", gdzie na pewno te pokwitowania były, została zniszczona w styczniu 1989 r. Zdaniem SB, nie przedstawiała większej wartości operacyjnej. Rok później Kowalski został wykreślony z dziennika rejestracyjnego SB. - Wcale nie kwestionuję, że te dokumenty istnieją, ale nie mam z tą sprawą nic wspólnego. Ktoś wykorzystał moją osobę - tak tłumaczył swoje uwikłanie przez ostatnie lata. Twierdził, że nie zna porucznika Trzeciaka, nie brał od niego pieniędzy i nigdy nie donosił.

W 2008 r. sprawa Kowalskiego trafiła do oddziałowego Biura Lustracyjnego w Warszawie, które weryfikuje prawdziwość oświadczeń poselskich. "W oparciu o wyniki kwerendy archiwalnej w zasobie IPN prokurator w dniu 8.09.2008 r. pozostawił sprawę bez dalszego biegu, wobec uznania, że materiał dowodowy nie jest wystarczający do wystąpienia z wnioskiem do sądu o wszczęcie postępowania lustracyjnego" - informuje rzecznik IPN Agnieszka Sopińska-Jaremczak.

Dlaczego tak się stało? Bo, zgodnie z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego, do uznania kogoś za współpracownika SB nie wystarczy sama jego rejestracja. Potrzebny jest dowód, że do takiej współpracy faktycznie doszło. W sprawie Kowalskiego dowodów nie ma. Są przypuszczenia, że skoro jadł i pił na koszt SB, i dostawał od nich pieniądze, to zapewne im pomagał. Nie zachowało się jednak ani zobowiązanie do współpracy, ani jego raporty, za które płaciła SB, ani pokwitowania odbioru pieniędzy. Bez tego żaden sąd nie uznałby go za świadomego współpracownika tajnych służb PRL.

Wyjście z cienia

Po 2008 r. Bogusław Kowalski starał się nie rzucać w oczy. PiS nie wyrzucił go z klubu, ale też nie eksponował. W 2011 r. Kowalski przyłączył swoją niewielką partię - Ruch Ludowo-Narodowy do PiS i wystartował w wyborach do Sejmu, ale bez powodzenia. Od tego czasu trzyma się z dala od polityki. Trafił do biznesu. Został dyrektorem w Zespole Ekspertów Gospodarczych TOR, zajmującym się kolejnictwem. Z cienia w ubiegłym tygodniu wyciągnął go dopiero minister infrastruktury Andrzej Adamczyk, powierzając stanowisko prezesa PKP. Wtedy znów dopadła go przeszłość.

Marcin Meller, dawny działacz Niezależnego Zrzeszenia Studentów, nowemu prezesowi PKP poświęca notkę na swoim facebookowym profilu: "Tak się składa, że kiedy w 1988 r. aresztowano mnie po raz pierwszy za działalność w podziemnym NZS-ie, jednym z czterech konfidentów, których Służba Bezpieczeństwa skierowała do rozpracowywania mnie był tajny współpracownik 'Mieczysław', czyli rzeczony Bogusław Kowalski".

- Dla mnie też było zaskakujące to, że wystawili go na tak eksponowane stanowisko - mówi historyk i były polityk Porozumienia Centrum Andrzej Anusz, który od wielu lat bada archiwa IPN. Anusz jest autorem książki "Wokół Marszałka", w której kilka lat temu opublikował kompromitujące Kowalskiego archiwalne dokumenty SB. Dziś twierdzi, że o niejasnej przeszłości prezesa PKP wiedziało wiele osób z kierownictwa PiS, a na pewno koordynator służb specjalnych - Mariusz Kamiński, którego Kowalski rozpracowywał w latach 80. ubiegłego wieku. - Być może, by go ochronić, powołali Kowalskiego na stanowisko, które nie podlega lustracji - mówi Anusz.

"Banan" i "Mieczysław"

Prezesem PKP Kowalski był tylko dwa dni. "Wpisanie do rejestrów komunistycznej Służby Bezpieczeństwa nie oznacza współpracy z tą służbą" - napisał w oświadczeniu Kowalski, zapowiadając, że wobec wszystkich, którzy naruszają jego dobre imię i pomawiają o współpracę wyciągnie konsekwencje prawne.

Tylko że już nie same rejestry dowodzą jego współpracy z SB. Historyk Andrzej Anusz twierdzi, że w ciągu ostatnich lat pojawiły się nowe dowody, które stawiają w trudnej sytuacji byłego prezesa PKP. Anusz uważa, że gdyby dziś doszło do jego lustracji, to oprócz samych rejestrów, obciążyłyby go dokumenty z teczki Marcina Mellera. Wynika z nich, że TW "Mieczysław" otrzymywał od SB zadania do wykonania - jest to wystarczająca przesłanka, by uznać go za tajnego i świadomego współpracownika służb PRL.

Teczka Mellera nosi kryptonim "Banan". Zachowało się w niej kilkadziesiąt stron archiwalnych dokumentów SB. Są to głównie raporty esbeków, śledzących 20-letniego wówczas studenta Uniwersytetu Warszawskiego. Notują tam, gdzie, z kim się spotykał i co robił. Do teczki dołączony jest spis agentów, którzy mieli Mellera rozpracowywać, a wśród nich - TW "Mieczysław", czyli Bogusław Kowalski.

- Nie znałem go wtedy, ale wiedziałem, że trzyma z towarzystwem moczarowsko-endeckim - opowiada Meller. - Że to on na mnie donosił, dowiedziałem się ze swojej teczki. Byłem tym nawet zbudowany. Widać nie mogli znaleźć nikogo bliżej mnie, więc posłużyli się takim typkiem.

Cezary Łazarewicz

...

TO MELLER DOWIEDZIAL SIE TEZ OD IPN! COFAM ZATEM TO CO POWIEDZIALEM ZE JEST SWIADKIEM! NIE JEST BO TEZ OD IPN SIE DOWIEDZIAL!
W tym swietle Kowalski jest NIEWINNY! Brak dowodow. Obowiazuje domniemanie niewinnosci. Natomiast w IPN domniemanie winy. Ta banda depcze podstawy naszego systemu prawnego. IPN TRZEBA ZLIKWIDOWAC!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:54, 08 Sty 2016    Temat postu:

Prof. Staniszkis oskarżana o współpracę agenturalną w PRL
7 stycznia 2016, 22:53
• Prof. Jadwiga Staniszkis stała się wrogiem środowisk prawicowych
• Organizacja "Solidarni 2010" sugeruje, że w PRL-u była ona tajnym współpracownikiem SB
• To skutek ostrej krytyki, jakiej nie szczędzi nowej władzy socjolożka

Prof. Staniszkis ewidentnie naraziła się środowiskom prawicowym. W ostatnim czasie profesor socjologii nie szczędzi słów krytyki pod adresem PiS. - Czuję się upokorzona tym, że PiS z jednej strony łamie zasady, „przykręca” wolności, demontuje strukturę rządów prawa, a z drugiej rozdaje pieniądze. I to się dzieje w tym samym czasie. To jest demoralizowanie biednych ludzi, którym się mówi - wolność albo chleb, mówiła w grudniu na łamach jednego z tygodników. Oberwało się także prezydentowi Andrzejowi Dudzie., o którym mówiła, że "kompromituje się jako prezydent i prawnik". - A przecież został wybrany na pięć lat i może robić, co chce. PiS mógłby mu nagwizdać - mówiła.

W odpowiedzi środowiska prawicowe publikują informacje sugerujące, jakoby w życiorysie Staniszkis istniała poważna skaza, świadcząca o jej agenturalnej przeszłości. „Kto wie, ostatecznie na liście agentów pani Staniszkis figuruje pod numerem IPN BU 00191/413. Tak, dwa zera wskazują, że była tajnym współpracownikiem. A układ postkomuny (trzymający krzepko władzę) dobiera sobie autorytety z takiej półki, to prawie żelazna reguła” - pisze na stronie Solidarni2010.pl w swoim tekście Marek Baterowicz.

Niestety autor tego artykułu pominął ważny w tej sprawie szczegół. Prof. Staniszkis otrzymała od Instytutu Pamięci Narodowej status osoby pokrzywdzonej, a przysługuje on tylko osobom, które były ofiarami tajnych służb PRL, a nie ich współpracownikami czy oficerami.

Krytyka partii rządzącej zaowocowała diametralną zmianą postrzegania prof. Staniszkis przez prawicę. Według tygodnika "Newsweek" Staniszkis stała się obecnie sztandarowym wrogiem rządu Beaty Szydło.

Prof. Staniszkis w swoich wypowiedziach nie widzi nic złego. - Zawsze wspierałam PiS, kiedy był słaby. A kiedy jest mocny, wykazuję jego błędy - wyjaśniała w rozmowie z wPolityce.pl. - Jestem osobą niezależną, ceniącą swoją niezależność - deklarowała także na antenie TVN24.

...

No tak kaczyzm. Staniszkis nie docenia wielkosci prezesa bo OCZYWISCIE byla konfidentka SB. Dlatego kaczyzm mnie brzydzi. To jest najazd barbarzyncow. Dzien Niszczyciela.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:23, 17 Lut 2016    Temat postu:

Mateusz Morawiecki: Lech Wałęsa miał agenturalną przeszłość


- Lech Wałęsa miał agenturalną przeszłość, to oczywiste - powiedział na antenie TVN24 wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki. - Uważam, że im więcej dokumentów ujrzy światło dzienne, tym więcej będziemy mieli historycznej pewności w tym temacie - dodał syn byłego opozycjonisty z czasów PRL-u Kornela Morawieckiego.

Przypomnijmy, że wdowa po szefie MSW w PRL gen. Czesławie Kiszczaku zaoferowała Instytutowi Pamięci Narodowej sprzedaż dokumentów, które były w posiadaniu jej męża. Wczoraj do domu Kiszczaków weszła policja wraz z prokuratorem IPN i zabezpieczyła dokumenty.
REKLAMA


- Czy jestem w szoku? Absolutnie nie. Od 27 lat podejrzewałem, a nawet miałem wiedzę, że byli funkcjonariusze SB przetrzymują dokumenty z informacjami o współpracy różnych osób w latach 70. i 80. Dla oczyszczenia atmosfery postulowałem, żeby te informacje ujawnić - powiedział

...

Tak dobre kontakty mial Mateusz w SB ze ma pewnosc? Czym w ogole sie zajmuje? Ma byc fachowcem od ekonomii.
Brzydza mnie goscie od teczek i pomowien. Jest oczywiste ze gdyby Walesa sluzyl komunie inaczej by sie zachowywal. A Solidarnosc nie miala by 10. Kontak z SB a sluzenie im to dwie rozne sprawy. Kazda co bardziej znana osoba musiala miec z nimi do czynienia. Nawet Kaczynski sie z nimi zetknal mimo ze unikal walki z komuna...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:11, 17 Lut 2016    Temat postu:

Wdowa po szefie MSW w PRL gen. Czesławie Kiszczaku chciała sprzedać IPN dokumenty
akt. 17 lutego 2016, 11:13
• Instytut Pamięci Narodowej poinformował o rezultatach przeszukania w domu generała Czesława Kiszczaka
• Pani Maria Kiszczak przyszła do IPN i przekazała dokument i zażądała kwoty 90 tys. złotych
• Trwają obecnie czynności związane z dokumentami przejętymi z domu generała



Wdowa po szefie MSW w PRL gen. Czesławie Kiszczaku chciała sprzedać IPN dokumenty przechowywane przez jej męża za 90 tys. zł - poinformowała w środę dziennikarzy rzeczniczka IPN Agnieszka Sopińska-Jaremczak.

Sopińska-Jaremczak poinformowała, że na przełomie stycznia i lutego Maria Kiszczak zwróciła się do IPN z prośbą o spotkanie z prezesem IPN. - To spotkanie zostało wyznaczone na 16 lutego na godzinę 10.30. Spotkanie odbyło się w gronie kilku osób. Pani Maria Kiszczak rozpoczęła je od stwierdzenia, że jej mąż, przed śmiercią, powiedział jej, że jeśli będzie miała jakiekolwiek problemy finansowe, niech zgłosi się do prezesa IPN z ofertą sprzedaży dokumentów - powiedziała.

Jak dodała, wdowa przedstawiła "zapisaną obustronnie odręcznie kartkę papieru zatytułowaną 'Informacja opracowania ze słów T.W. 'Bolek' z odbytego spotkania w dniu 16 XI 74 r.' datowaną: Gdańsk, dn. 16.11.74, opatrzoną w lewym górnym rogu nagłówkiem 'źrodł. T.W. 'Bolek', przyj. rez. 'Madziar', wpłyn. 16 XI 74 r., odeb. kpt. Z. Ratkiewicz'". "Poinformowała, że ma więcej tego typu dokumentów" - powiedziała rzeczniczka IPN.

Zaznaczyła równocześnie, że Marię Kiszczak poinformowano że sprawa musi być załatwiona zgodnie z prawem; a o sprawie - jak dodała - bezzwłocznie powiadomiono naczelnika Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie. Sopińska-Jaremczak powiedziała również, że we wtorek po południu prokurator IPN, w asyście policji, podjął w miejscu zamieszkania wdowy po Kiszczaku czynności mające na celu zabezpieczenie dokumentów podlegających przekazaniu do IPN.

- Nie mogę powiedzieć w tej chwili, co prokuratorzy znaleźli na miejscu, nie mam takiej informacji - powiedziała, zaznaczając, że zostanie zwołana konferencja, na której będą przedstawione dalsze informacje.

Przedstawicielka Instytutu dodała, że Maria Kiszczak podała na spotkaniu kwotę, jaką chciałaby otrzymać za dokumenty. - Miało to być 90 tys. za całość - poinformowała.

Maria Kiszczak twierdzi, że przynosząc dokumenty do IPN nie miała na celu ich sprzedaży. W wypowiedziach dla mediów stwierdziła, że to przedstawiciele Instytutu zapytali o warunki finansowe. Wdowa po generale twierdzi, że zgłosiła się z ofertą oddania dokumentów i to przedstawiciele IPN zasugerowali jej sprzedaż, co - jak relacjonuje - skomentowała słowami: "czemu nie".

Rzeczniczka Instytutu przypomniała, że w 2015 r. pion śledczy IPN próbował zweryfikować, czy Kiszczak przechowuje dokumenty podlegające przekazaniu do archiwum IPN. Czynności te przerwała w listopadzie 2015 r. jego śmierć.

Zgodnie z ustawą każdy, kto bez tytułu prawnego posiada dokumenty zawierające informacje z zakresu działania IPN, jest obowiązany wydać je bezzwłocznie prezesowi Instytutu.

...

Co tu w ogole sie dzieje. Handelek kfitami...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:32, 18 Lut 2016    Temat postu:

Morawiecki: Wałęsa nie rozliczył się ze swojej przeszłości i zrobił tym krzywdę Polsce
Mateusz Morawiecki - Rafał Guz / PAP

- Lech Wałęsa to osoba, która powinna jednoznacznie rozliczyć się ze swojej przeszłości, bo nie zrobił tego na początku lat dziewięćdziesiątych i zrobił tym krzywdę Polsce - powiedział w "Kontrwywiadzie RMF FM" Mateusz Morawiecki. Wicepremier i minister rozwoju dodał, że nie ma w nim sympatii do byłego prezydenta, bo na początku lat dziewięćdziesiątych nie potrafił on powiedzieć "przepraszam".

- Wałęsa nie potrafił rozliczyć się ze swojej przeszłości i był w jakimś sensie filarem pewnego nurtu braku dekomunizacji, braku lustracji - mówił dalej gość Konrada Piaseckiego. Wicepremier podkreślił jednocześnie, że zawsze był zwolennikiem lustracji. A do tej pory, jego zdaniem, ten proces przebiegał w Polsce "bardzo blado".
REKLAMA


Wicepremier w rządzie Beaty Szydło podkreślił również, że wciąż nie wiemy, czy "epizod współpracy Wałęsy z SB" był rzeczywiście epizodem i jak długo trwał. - Nie wiemy też, do jakiego stopnia tzw. trzymanie na Lecha Wałęsę mogły mieć służby bezpieczeństwa i jak długo. Jeżeli się z tego nie rozliczył po dzień dzisiejszy i ten epizod był głęboki, co jest niestety bardzo prawdopodobne, to to "trzymanie" mogło być bardzo mocne - mówił dalej gość RMF FM.

W ten sposób Morawiecki skomentował odnalezienie w domu gen. Czesława Kiszczaka materiałów archiwalnych, wśród których znalazł się też dokument mający świadczyć o współpracy Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa w czasach PRL. Jak informował wczoraj prezes IPN, w mieszkaniu Marii Kiszczak został zabezpieczony przez prokuratora "szereg dokumentów, których wstępna analiza wskazuje, że podlegają przekazaniu do zasobu archiwalnego IPN".

- Wśród przejętych wczoraj materiałów są rękopisy, maszynopisy i fotografie. Zabezpieczona przez prokuratora IPN dokumentacja - w sumie sześć obszernych pakietów - została przewieziona do siedziby IPN" - powiedział Łukasz Kamiński. Dodał, że grupa prokuratorów zaczęła już formalne oględziny tych materiałów, z udziałem archiwistów z IPN.

Co znaleziono w domu Czesława Kiszczaka?

Maria Kiszczak chciała sprzedać IPN dokumenty przechowywane przez jej męża za 90 tys. zł - ujawniła wczoraj rzeczniczka Instytutu Agnieszka Sopińska-Jaremczak. Przedstawiciele IPN nie składali żadnych propozycji finansowych - zapewniła. Podała, że na przełomie stycznia i lutego Maria Kiszczak zwróciła się do IPN z ofertą, prośbą o spotkanie z prezesem IPN. Dodała, że asystent szefa Instytutu proponował, że on się z nią spotka, ale odmówiła.

Spotkanie wyznaczono na 16 lutego. Maria Kiszczak przekazała, że mąż, przed śmiercią, powiedział jej, by w przypadku kłopotów finansowych zgłosiła się do IPN. Jak dodała rzeczniczka, wdowa przedstawiła zapisaną obustronnie odręcznie kartkę "Informacja opracowania ze słów T.W. »Bolek« z odbytego spotkania w dniu 16 XI 74 r." datowaną: Gdańsk, dn. 16.11.74, opatrzoną w lewym górnym rogu nagłówkiem "źrodł. T.W. »Bolek«, przyj. rez. »Madziar«, wpłyn. 16 XI 74 r., odeb. kpt. Z. Ratkiewicz". Wdowa po gen. Kiszczaku miała powiedzieć, że ma więcej tego typu dokumentów.

Rzeczniczka IPN dodała, że w 2015 r. pion śledczy IPN próbował zweryfikować, czy Kiszczak przechowuje dokumenty podlegające przekazaniu do IPN. Czynności te przerwała w listopadzie 2015 r. jego śmierć.

"Ale walczą, nawet trupem Kiszczaka. Mali Ludzie Zwycięzcy się nie sądzi, Nie jesteście wstanie Kłamstwami, pomówieniami, podróbkami zmienić prawdziwych faktów. To ja budowałem i stałem od 1970 r. na czele głównego odcinka walki. To ja etapami prowadziłem bezpiecznie do pełnego zwycięstwa. Zwycięstwo przegrywając siebie oddałem demokracji. Czy tu był błąd, dziś wydaje się, że tak ale jutro życie przyzna mi rację. Wielu z Was historia za te nikczemne czyny nazwie kołtunami" - napisał (pisownia oryginalna) na swoim blogu sam Lech Wałęsa.

Były prezydent Lech Wałęsa był oskarżany o bycie TW "Bolkiem", wiele razy temu zaprzeczał. W 2000 r. Sąd Lustracyjny orzekł, że Wałęsa złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne, iż nie był agentem służb PRL. Sąd uznał wówczas, że SB fałszowała akta dotyczące Wałęsy i nie ma - oprócz wypisu z rejestru SB - jakiegokolwiek dowodu, który potwierdzałby fakt współpracy Wałęsy jako TW "Bolek".

W 2010 r. pion lustracyjny IPN uznał, że nie wystąpi o wznowienie procesu lustracyjnego Wałęsy, bo ocenił, że wydana przez Instytut słynna książka "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii" autorstwa Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka "nie przynosi nowych faktów". Książka stawiała tezę, że Wałęsa był agentem SB w początkach lat 70., a jego proces lustracyjny był nierzetelny.

...

Morawiecki skarłowaciał w oczach. Nie widac eksperta tylko jakiegos zawistnika i frustrata. Balagan wokol Walesy rozpetany przez Kaczynskich byl po to zeby budowac sobie partyjke. Plucie na Walese to byl ich fundament zalozycielski. Oblesne karly moralne. Ale i ich czas sie skonczy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:41, 18 Lut 2016    Temat postu:

Dziś wieczorem TVP1 wyemituje film dokumentalny Grzegorza Brauna "TW »Bolek«"
Lech Wałęsa - Jacek Marczewski / Agencja Gazeta

TVP1 pokaże dziś wieczorem film dokumentalny Grzegorza Brauna i Roberta Kaczmarka "TW »Bolek«". Jego emisję zaplanowano na godzinę 22.10. Tuż po nim w studiu Telewizji Polskiej odbędzie się debata historyków. O emisji dokumentu poinformował na Twitterze prezes TVP Jacek Kurski.

Film "TW »Bolek«" powstał w 2008 roku. Przedstawiono w nim pracę dwóch historyków - Piotra Gontarczyka oraz Sławomira Cenckiewicza nad ich książką "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii". Publikacja ta, w której historycy opisali współpracę Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa, ukazała się nakładem Instytutu Pamięci Narodowej. W filmie znalazły się nie tylko wypowiedzi samych historyków, opis ich badań, ale także rozmowy z osobami, które potwierdzały ustalenia Cenckiewicza oraz Gontarczyka.
REKLAMA


Dziś prezes IPN Łukasz Kamiński ujawnił, że wśród materiałów znalezionych w domu Czesława Kiszczaka znajdowały się m.in. teczka personalna oraz teczka pracy TW "Bolek". Jak mówił dalej, w zapieczętowanym pakiecie znajdowała się papierowa paczka zawierająca dwie teczki.

Na tej paczce była przyklejona koperta zaadresowana: "Do dyrektora Archiwum Akt Nowych w Warszawie, do rąk własnych". W kopercie znajduje się odręcznie napisany list z kwietnia 1996 r., w którym Czesław Kiszczak informuje o przekazaniu do Archiwum Akt Nowych akt dokumentujących współpracę Lecha Wałęsy z SB; list wraz z paczką zawierającą obie teczki nie został wysłany. Materiały, zdaniem archiwisty IPN, są autentyczne.
Obserwuj
Jacek Kurski PL
‏@KurskiPL

O 22.20 w TVP1 po Sprawie dla Reportera - film dokumentalny G. Brauna "TW Bolek" oraz dyskusja historyków





Dokumenty znajdujące się w obu teczkach obejmują lata 1970-1976. - W teczce pracy tajnego współpracownika, liczącej 279 kart, w oryginalnych okładkach, znajdują się liczne doniesienia tajnego współpracownika pseudonim "Bolek" oraz notatki funkcjonariuszy SB ze spotkań z tajnym współpracownikiem pseudonim "Bolek". Część doniesień pisana jest odręcznie i podpisana pseudonimem "Bolek" - mówił Kamiński.

Dudek: Cenckiewiczowi i Gontarczykowi należy się słowo "przepraszam"

- Ci, co atakowali Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka za książkę "SB a Lech Wałęsa" powinni zdobyć się na słowo "przepraszam" - tak prof. Antoni Dudek odnosi się do informacji IPN, iż w dokumentach zabezpieczonych w domu gen. Kiszczaka jest teczka personalna i teczka pracy TW "Bolek".

Według niego bardzo ciekawe jest też, dlaczego gen. Kiszczak zamierzał wysłać te dokumenty do Archiwum Akt Nowych w 1996 roku, czyli tuż po zakończeniu prezydentury Wałęsy, ale w efekcie tego nie zrobił. "Coś się za kulisami musiało dziać w tej sprawie - ocenił profesor. - Faktem jest, że wówczas byłaby z tego gigantyczna afera" - dodał.

Zdaniem historyka zapewne sam Wałęsa i najbardziej zagorzali jego obrońcy będą nadal podważać autentyczność znalezionych u Kiszczaka dokumentów i zaprzeczać faktom. - Ciekawe, czy niektórzy z nich zdobędą się na słowa przeprosin wobec Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka za to, że atakowali ich po ich książce - zaznaczył.

W ocenie Dudka jednak ciekawsze od samej teczki TW "Bolka" jest to, co znajduje się w pozostałych pięciu pakietach, znalezionych w domu gen. Kiszczaka, bo wszystko wskazuje na to, że nie dotyczą już one współpracy Lecha Wałęsy.

...

Z gory zaplanowana kampania jak widzicie. IPN trzeba zlikwidowac bo to smierdzi moralnie, A ta wladza to zlo. TFU WSZĘDZIE KARŁY MORALNE!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:46, 18 Lut 2016    Temat postu:

Lech Wałęsa: nie może być żadnych materiałów mojego pochodzenia
Lech Wałęsa - Małgorzata Kujawka / Agencja Gazeta

"Nie może być żadnych materiałów mojego pochodzenia. Gdyby były, nie byłoby potrzeby podrabiać. W sądzie to udowodnię" – napisał na portalu społecznościowym wykop.pl Lech Wałęsa, który przebywa za granicą.

...

Bez przesady ze ,,zadnych". SB mogla chocby wykrasc listy Walesy i umiescic w teczce. I juz beda materialy jego autorstwa. Chodzi o materialy agenturalne. A tu latwo mozna zrobic ekspertyze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:26, 18 Lut 2016    Temat postu:

IPN: na terenie działki letniskowej Czesława Kiszczaka nie znaleziono dokumentów
akt. 18 lutego 2016, 17:21
• IPN: nie znaleziono innych dokumentów na terenie działki gen. Kiszczaka
• Prokurator pojawił się w posiadłości w czwartek rano
• Posiadłość została przeszukana w związku ze śledztwem IPN

"Dziś rano prokurator Instytutu Pamięci Narodowej przy pomocy funkcjonariuszy Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie dokonał przeszukania terenu należącej do zmarłego Czesława Kiszczaka działki letniskowej w miejscowości Wikno oraz znajdujących się na niej zabudowań" - poinformował w komunikacie IPN.

"W wyniku przeprowadzonych czynności nie ujawniono dokumentów podlegających przekazaniu do Instytutu Pamięci Narodowej" - przekazano.

Przeszukanie w domu letniskowym Kiszczaków w Wiknie pod Nidzicą trwało nieco ponad godzinę. W wydanym w czwartek komunikacie Instytut Pamięci Narodowej przekazał, że przeszukanie domu w Wiknie wiązało się ze śledztwem "w sprawie ukrycia przez osobę do tego nieuprawioną dokumentów podlegających przekazaniu Instytutowi Pamięci Narodowej". Prezes Instytutu Łukasz Kamiński tłumaczył, że "trzeba sprawdzić obie nieruchomości należące do gen. Kiszczaka, czy tam nie zachowały się jakieś dokumenty".

Odnalezienie dokumentów

Podczas briefingu w siedzibie Instytutu Pamięci Narodowej Kamiński poinformował, że w środę rozpoczęto oględziny akt odnalezionych w domu wdowy po gen. Czesławie Kiszczaku.

Jak mówił, z zapieczętowanym pakiecie znajdowała się papierowa paczka zawierająca dwie teczki. Na tej paczce była przyklejona koperta zaadresowana: "Do dyrektora Archiwum Akt Nowych w Warszawie, do rąk własnych". W kopercie znajduje się odręcznie napisany list z kwietnia 1996 r., w którym Czesław Kiszczak informuje o przekazaniu do Archiwum Akt Nowych akt dokumentujących współpracę Lecha Wałęsy z SB; list wraz z paczką zawierającą obie teczki nie został wysłany.

Kamiński poinformował, że akta, które zostały poddane oględzinom, składają się z teczki personalnej i teczki pracy tajnego współpracownika o pseudonimie "Bolek".

- W teczce personalnej znajduje się 90 kart dokumentów. Teczka jest w oryginalnych okładkach. W teczce personalnej, podzielonej na dwie części, znajdują się dwa spisy zawartości dokumentów. Opisy zawartości odpowiadają stanowi faktycznemu dokumentów znajdujących się w teczce - relacjonował.

- W teczce personalnej znajduje się koperta, a w niej odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa podpisane: Lech Wałęsa "Bolek". Wśród dokumentów znajdujących się w tej teczce są również m.in. odręczne, podpisane pseudonimem "Bolek", pokwitowania odbioru pieniędzy - mówił Kamiński.

- W teczce pracy tajnego współpracownika, liczącej 279 kart, w oryginalnych okładkach, znajdują się liczne doniesienia tajnego współpracownika pseudonim "Bolek" oraz notatki funkcjonariuszy SB ze spotkań z tajnym współpracownikiem pseudonim "Bolek". Część doniesień pisana jest odręcznie i podpisana pseudonimem "Bolek" - mówił.

Powiedział, że dokumenty znajdujące się w obu teczkach obejmują lata 1970-1976.

W środę prezes IPN Łukasz Kamiński poinformował, że zabezpieczono materiały u wdowy po gen. Czesławie Kiszczaku - w ramach wszczętego w ub. r. śledztwa ws. ukrycia akt podlegających przekazaniu Instytutowi Pamięci Narodowej. Przejęto rękopisy, maszynopisy i fotografie - w sumie sześć pakietów.
PAP

...

Cyrk. Dzialka podkopy... Nudny cyrk. Ja tego nie ogladam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:39, 18 Lut 2016    Temat postu:

Bartłomiej Sienkiewicz o byłym prezydencie: największym problemem Wałęsy jest Lech Wałęsa. To cios zza grobu komunistycznego generała
akt. 18 lutego 2016, 12:41
Można przyjąć, że Lech Wałęsa współpracował z SB. To środowisko było zastraszane, rozbijane. Aparat totalitarny mielił ludzi. Ale potem ten sam człowiek wypowiedział posłuszeństwo systemowi, stał się symbolem wolnościowej rewolucji w Polsce. Szczerze, to jest mi kompletnie obojętne, czy Wałęsa był TW "Bolkiem", czy też nie - powiedział w #dziejesienazywo były minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz.



- Największym problemem Wałęsy jest Lech Wałęsa. To żadna sztuka zrobić sobie opowieść o wielkich czystych nieskazitelnych białych rycerzach, którzy pokonali komunizm. Nie, komunizm został pokonany przez ludzi komunizmu. Chłopów przeniesionych do miast, fabryk, którzy w pewnym momencie obudzili w sobie nie tylko głód wolności, ale własnej godności. I w imię tej rewolucji, którą przeszli, wypowiedzieli nieposłuszeństwo systemowi. Jest to jedna z najpiękniejszych w świecie opowieści o zdolności człowieka do wyzwolenia się z pęt historii, niewoli, własnych ograniczeń - powiedział Sienkiewicz.

Według niego, przechowywanie dokumentów przez Czesława Kiszczaka i wdowę po nim to łamanie prawa. - To jest cios zza grobu komunistycznego generała w człowieka, który z nim przegrał. Można było wydać wcześniej nakaz przeszukania domu Kiszczaka. Na podstawie tego, że tam mogą być dokumenty, które są częścią dokumentacji państwa, a nie prywatnego człowieka - wyjaśnił Sienkiewicz.

Dodał, że "takich szaf Kiszczaka może być więcej", ale jego zdaniem nie mają wpływu na politykę.

...

Sienkiewicz nawet z sensem. Istotnie. Mlody wystraszony Walesa w sytuacji gdy UBecja miala za zadania w 1970 zdusic brutalnie stoczniowcow z trudem moze byc nazwany ,,wspolpracownikiem". Gdy wystraszony podpisuje co mu daja TO NIE JEST SWIADOMA I DOBROWOLNA WSPOLPRACA! Kosciol naucza ze aby ponosic odpowiedzialnosc za czyn trzeba to robic SWIADOMIE I DOBROWOLNIE! Po dlugim przesluchaniu rozum sie mąci i swiadomosc jest zamroczona a o dobrowolnosci przesluchan przez SB szkoda mowic. DLATEGO POGARDE BUDZA NIE MĘCZENI PRZEZ UB STOCZNIOWCY ALE OBLEŚNE TYPKI Z IPNU W BOGATYCH BEZPIECZNYCH BUDYNKACH W SUTO ZAOPATRZONYCH GABINETACH PISZA KSIAZCZYNY I BLYSZCZO W MEDIACH JAK KUPA W KLOZECIE! Dlatego brzydza mnie roznie Gontarczyki, Cenckiewicze niewyobrazalnie, Ksiazek z nadrukiem IPN do reki nie biore. Sa rzeczy do ktorych czlowiek przyzwoity nie moze sie znizac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:48, 18 Lut 2016    Temat postu:

Antoni Dudek: Cenckiewiczowi i Gontarczykowi należy się słowo "przepraszam"
18 lutego 2016, 11:30
• Dudek: historycy Cenckiewicz i Gontarczyk powinni zostać przeproszeni
• "Historycy już wcześniej pisali o współpracy Wałęsy z SB, a byli atakowani"
• "Czemu Kiszczak chciał wysłać dokumenty po zakończeniu prezydentury Wałęsy?"

Ci, co atakowali Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka za książkę "SB a Lech Wałęsa" powinni zdobyć się na słowo "przepraszam" - tak prof. Antoni Dudek odnosi się do informacji IPN, iż w dokumentach zabezpieczonych w domu gen. Kiszczaka jest teczka personalna i teczka pracy TW "Bolek".

...

Powinni dostac status pokrzywdzonych w rozumieniu IPN. Dudek wspial sie na szczyty glupoty.
Nie dajmy sobie narzucac tonu przez nikczemnikow.
W rozliczeniu PRL chodzilo o ukaranie zbrodniarzy I NAPIETNOWANIE DONOSICIELI!
A nie wyszukiwanie ,,kogo by tu jeszcze wyhaczyc". Na kogo sa kwity. Z pornograficznymi wypiekami na twarzy.
Dokladnie nie chodzi ani o zastraszonych ani o strachliwych ktorzy wili sie na przesluchaniach UB, ktorzy powiedzieli moze za duzo. Ktorzy krecili itp.
Tylko o cynicznych zdrajcow ktorzy dla korzysci czy innej perwersji szkodzili bliznim.
IPN I SPOLKA ROBIA DOKLADNIE ODWROTNIE! TO JEST WRECZ MANIA POLOWANIA! JAK NAJWIECEJ USTRZELIC! PSYCHOPACI!
A poniewaz temat juz zamierzchly a ,,skarby IPN" sa juz makulatura to jeszcze probuja zaistniec z Walesa bo to ostatnie nazwisko ktore cos jeszcze mowi mlodym. Bez tego to IPN moze sie zlikwidowac bo nikogo ich rewelacje nie rusza. Co to za sensacja ze ktos donosil gdy dzis co dzien ida donosy na Zachod a zadnego UB nie ma? Dlaczego tamto ma szczegolnie oburzac? Dzisiejsze donoszenie jest gorsze bo nie ma UB.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:35, 18 Lut 2016    Temat postu:

Uczestnik rozmów w Magdalence o publikacji nagrań: toczy się chyba jakaś gra
Karolina Gawlik
Redaktor Onet Wiadomości
Mieczysław Gil - Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

- Toczy się chyba jakaś gra, ale nie wiem, komu jest ona potrzebna - tak Mieczysław Gil, uczestnik rozmów w Magdalence, komentuje dla Onetu wyemitowanie przez TVP niepublikowanych dotąd nagrań z tamtych obrad. Były opozycjonista uważa, że może chodzić o "dziennikarską ciekawość" lub o "rozgrywki polityczne na wyższych szczeblach".

Mieczysław Gil organizował strajki w Hucie im. Lenina i regionie po wprowadzeniu stanu wojennego. Był szefem zakładowej "Solidarności" w Nowej Hucie, brał udział w obradach Okrągłego Stołu. W 2011 r. dostał się do Senatu z ramienia PiS, w ostatnich wyborach nie uzyskał reelekcji. Były opozycjonista przyznaje, że jest zaskoczony wyemitowaniem przez TVP nagrań z obrad w Magdalence.
REKLAMA


- Nie potrafię powiedzieć, dlaczego zostało to przypomniane akurat teraz, ani jaki jest tego cel. Trochę to wygląda tak, jakby ktoś chciał pokazać, że Polska powstawała w sposób zdradziecki - mówi Mieczysław Gil w rozmowie z Onetem. - Toczy się chyba jakaś gra, ale nie wiem, komu jest ona potrzebna. Może to zwykła ciekawość dziennikarska, żeby to pokazać, może rozgrywki polityczne na wyższych szczeblach. Nie łączyłbym tego jednak ze znaleziskiem w domu Kiszczaka, to zbyt daleko idące powiązania - dodaje.

Same nagrania go jednak nie dziwią. Przypomnijmy: są to filmy zarejestrowane przez kamery Służby Bezpieczeństwa w wilii Zawrat i Magdalence. Miały one znajdować się w archiwum TVP. - Wiedzieliśmy, że byliśmy nagrywani, to było oficjalne. Nagrań było bardzo dużo, więc wiedzieliśmy, że części nie opublikowano, ale w swoich wywiadach opowiadałem o wszystkich kulisach tamtych rozmów - zaznacza, podkreślając, że do całej sprawy podchodzi ze spokojem.

Gil: najgorsza rzecz stała się później

Mieczysław Gil zauważa, że w sposobie przedstawiania nagrań mocno akcentuje się np. obecność alkoholu podczas rozmów. - Wychodzi na to, że bez przerwy pito, a to nieprawda. Kwaśniewski zaproponował toast z okazji rocznicy rządu Rakowskiego. Kieliszki podano, podnosiliśmy je, ale ani ja, ani Tadeusz Mazowiecki nie piliśmy - tłumaczy.

Zdaniem Gila, to nie rozmowy w Magdalence są kluczowe w kontekście dyskusji o III RP. - Najgorsza rzecz, jaka się stała to późniejsze ustalenia w sprawie listy krajowej. To jest istotny element - ocenia. - Pamiętajmy też, że w tamtym czasie ogromna część społeczeństwa popierała te rozmowy. Głos przeciwników był nieliczny. Nie mówmy też, że opozycja była tak potężną siłą, że mogła jednym zamachem zwalczyć komunistów. Gdy trwały protesty w Nowej Hucie, byłem załamany, bo poparło je jedynie kilka zakładów - wspomina.

Co zawierają nagrania

Film wyemitowany przez TVP Info to pocięte zapisy nagrań z posiedzeń w Magdalence. Nagranie zaczyna się tuż przed oficjalną częścią spotkania, widać na nim m.in. Czesława Kiszczaka, Lecha Wałęsę, a także innych uczestników spotkania. Spotkanie rozpoczyna Czesław Kiszczak, później przemawia z Andrzej Wielowieyski.

W kolejnych fragmentach widać mniej formalne rozmowy: z korytarza, a także te prowadzone podczas obiadu. Jedna z kamer zarejestrowała również chwilę, kiedy opozycjonistów w Magdalence wita Czesław Kiszczak.

Jako rozmowy w Magdalence rozumiemy spotkania władz państwowych z przedstawicielami NSZZ "Solidarność", które rozpoczęły się we wrześniu 1988 roku. Ich celem było przygotowanie obrad Okrągłego Stołu. Łącznie odbyło się pięć spotkań, w których uczestniczyły łącznie 42 osoby, w tym między innymi gen. Czesław Kiszczak, Stanisław Ciosek, Aleksander Kwaśniewski, Lech Kaczyński, Tadeusz Mazowiecki i Lech Wałęsa.

Nagrania w studiu TVP Info komentował m.in. dziennikarz Cezary Gmyz. Jak podano, ten dziennikarz na podstawie nagrań tworzy film dla Instytutu Pamięci Narodowej.

....

Trotyl ,,tworzy". Cyrk wampirow...
Ewidentna ustawka na dzien dzisiejszy. A Kaczynskiego pokazali? Nie ogladam wiec nie wiem. To ma byc sugestia jak to Walesa zdradzal w Magdalence.
To przypomnijmy Kaczynskiego. Zdjec jest multum. Kaczyzm mnie po prostu brzydzi. I ta fotogaleria zakonczmy dzisiejsze wyrezyserowane przedstawienie.






Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Czw 22:43, 18 Lut 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:55, 19 Lut 2016    Temat postu:

Lech Wałęsa: nie zostałem złamany, nigdy nie brałem pieniędzy
Lech Wałęsa - Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta

Przebywający obecnie w Wenezueli Lech Wałęsa na swoim mikroblogu w serwisie Wykop.pl, opublikował post, w którym kategorycznie przeciwstawia się pomówieniom dotyczącym jego współpracy ze Służbami Bezpieczeństwa. "Nie zostałem złamany w grudniu 1970 r, nie współpracowałem z SB, nigdy nie brałem pieniędzy, żadnego ustnego, ani na piśmie nie złożyłem donosu. Popełniłem błąd, ale nie taki, dałem słowo, że go nie ujawnię, na pewno nie teraz jeszcze nie teraz. Chyba, że ujawnią go inni. Jeszcze żyje człowiek - sprawca, który powinien ujawnić prawdę i na to liczę. Miałem miękkie serce" - pisze Wałęsa.

Lech Wałęsa w ten sposób komentuje dokumenty IPN, których posiadanie ujawniła wdowa po gen. Kiszczaku. Były prezydent RP dementuje oskarżenia, według których w latach 70. miał współpracować z SB pod pseudonimem TW "Bolek". Wałęsa w sposób kategoryczny zaprzecza takim doniesieniom, twierdząc, że "nie ma z tym nic wspólnego. Jeśli ten sprawca nie ujawni prawdy, będzie kłopot, ale ja wierzę, że to zrobi" - pisze na blogu Wałęsa.
REKLAMA


Prezydent porusza również sprawę notatek pisanych przez tajnych współpracowników, którzy obserwowali go podczas pobytu w Arłamowie. Zaprzecza, jakoby miał kiedykolwiek podczas internowania spożywać alkohol. "W internowaniu napisano, że wypiłem dużo alkoholu. Prawdą jest, że ani jednej butelki wódki, ani białej, ani kolorowej, ani jednego piwa, parę szampanów i kilka win. Pozwoliłam natomiast brać na moje konto, kiedy mnie proszono. Z tego widać, że było pobrane trochę tego za moją wiedzą, ale nie dla mnie. Podobnie jest i w tej sprawie - współpracy, pieniędzy i donosów" - tłumaczy Wałęsa.

Na koniec przywódca "Solidarności" zapewnia o swojej prawdomówności oraz wyraża pewność, że prawda obroni się sama. "Ja nie mam nic z tym wspólnego. Ja dotrzymuje danego słowa przyrzeczenia nawet przeciwnikom. Wierzę, że prawda się obroni" - pisze Wałęsa.

Po godz. 9 Wałęsa dodał kolejny wpis na swoim mikroblogu: "Podczas wielu rewizji, jakie przeżywałem wpadały różne notatki pisane odręcznie, zebrano też z zakładów, gdzie pracowałem wszystkie pisma odręcznie napisane, zebrano też z różnych instytucji, a nawet z sądów pracy pisma odręcznie pisane z walki o bezprawne zwolnienia z pracy. Podczas jednej z rewizji wpadła odręcznie napisana osobista moja relacja z grudnia 1970 r [były tam nazwiska i zachowania]. Materiały te można wykorzystać jako donosy. Dlatego jeśli znaleziono jakieś niejasne dokumenty należy to dokładnie fachowo sprawdzić".

Były prezydent oświadczył ponownie, że nigdy nie było jego zgody na współpracę z SB "w znaczeniu donosów czy wspieraniu komunizmu. Nie dałem się nigdy złamać, nie brałem pieniędzy za takowe".

...

Wszystko to lipa. Wlasnorecznych dokumentow Walesy SB miala duzo. JAKI TO PROBLEM GDY MOGLI W KAZDEJ CHWILI WEJSC DO MIESZKANIA I BRAC CO CHCIELI! KOMU MOGL SIE POSKARZYC? BRUKSELI? To musialy by byc dokumenty o charakterze donosicielskim. A nie jakiekolwiek tylko ze z pismem Walesy. SB zgarnela wszystko co sie dalo odrecznie aby tym manipulowac.
Wodki komuna mogla specjalnie dostarczac duzo a potem mowic ile to pił. MIEJCIE SWIADOMOSC ZE W KOMUNIE WLADZA ROBI CO CHCE!
Poza tym komuna przygotowywala akcje kompromitacji Walesy. Zrobili nawet film ,,rozmowa z bratem" oparty na materialach SB. Wobec tych faktow dowody naprawde musialy by byc mocne i wielokrotnie zbadane laboratoryjnie. A tu mamy kolejna porcje smieci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy